Jajeczko
Jajeczko okrągłe zaczęło się toczyć
przez pola, przez mostek, przez dróżkę,
i tocząc się przed się przez pejzaż uroczy,
przemiłą spotkało obróżkę.
Już razem się toczą, obróżka z jajeczkiem,
nie wadzą im bruzdy ni grudy,
i wiedzie obróżka jajeczko przez steczkę,
przez błonia, przez lasek – do budy.
A w budzie jajeczko się kręci jak fryga
i patrzy gdzie są Blogowicze,
a gdy już ich zoczy, zakrzyknie w trymiga:
„Wesołych Swiąt ze mną Wam życzę!
Rasowce, kundelki, ratlerki, wilczury,
i koty, i myszy, i ludzie –
ponure niech w Swięta rozejdą się chmury
i ciepło niech będzie Wam w budzie.
I niech się radośnie uśmiecha do wszystkich
Owcarek z mazurkiem pospołu,
a ja gdzieś w rzeżuchy zaszyję się listki,
by nie spaść w rozpędzie ze stołu!”
A kiedy jajeczko na stole już leży,
to znaczy, że wkrótce się zacznie…
Więc Bobik świątecznie też ząbki dziś szczerzy:
niech będzie Wam miło i smacznie!
Ach, Bobiku, nie mogąc znaleźć wierszyka od PA, pomyślałam z wielkim żalem, że to jest zupełnie inny świat bez Ciebie.
Zresztą z innych przyczyn to faktycznie inny świat, w którym nie umiem się odnaleźć.
A później przypomniałam sobie, że GW zacytowała słowa ks.Hryniewicza, który to ks. jest jednym z nielicznych powodów, że nie uciekłam jeszcze z krzykiem z KK.
Ks. Hryniewicz: Wszystkim, których pan kocha, proszę powiedzieć: spotkamy się. Psom i kotom też.
I tego będę się trzymać, również myśląc o Bobiku.
Te dzisiejsze żółte motyle spotkałam na cmentarzu (będącym jednocześnie pięknym parkiem). Blisko grobu Nisi. I pomyślałam, że Kinga z tego spotkania „zrobiłaby” piękny wiersz. A ja tylko pobiegłam myślami do V. i Krakowa. I do ogrodu Moniki.
Nie dał Pan B. talentów, no nie dał…
Wrażliwość dał, wytrwałość, zdolność zauważania i doceniania tego, co ważne, pięknych ludzi postawił na drodze – dużo dał. 🙂
I jeszcze wymyślił motyle.
Co prawda, to prawda! Wymyślenie motyli nie było chyba łatwe.
Wczoraj miałam taki dzień wspomnień, bo trochę przypadkiem chodziłam szlakami naszych wędrówek z Kingą. Zrobiłam zakup w sklepie indyjskim na Sławkowskiej, gdzie za ostatniej jej wizyty zaopatrzyłyśmy szaliczki w zebrowe paski. Potem przeszłam koło Zaułka Niewiernego Tomasza („Dym”, „Camelot”…) i koło „Ryja”, gdzie kiedyś nas wciągnięto na wernisaż – bohomazy były okrutne, wino białe kiepskie, ale była przygoda 🙂 Koło Franciszkańskiej przypomniałam sobie, jak przed numerem trzecim protestowały jakieś typki przeciwko chowaniu Kaczyńskiego na Wawelu – choć zgadzałam się z tym, uznałam to za podejrzane, i poniekąd słusznie, bo Kinga z ciekawości nie wytrzymała i podeszła z nimi pogadać, no i okazało się, że nie chcieli go tam, bo to Żyd 😆 A potem jeszcze mi się przypomniało, a propos Bobika, że jakoś zaraz potem, jak szłyśmy sobie dalej, Kinga powiedziała, że czuje się jakoś dziwnie bez Bobiczego dreptania w pobliżu.
…zaopatrzyłyśmy się w szaliczki – powinno być.
Nawiasem mówiąc, w innym sklepie tej sieci zobaczyłam te szaliczki i tak mi się smutno zrobiło… Ja swój jeszcze czasem noszę, ale nie o tej porze roku, raczej latem.
Bobik z Kingą uparcie drepczą mi w pobliżu.
Ago, rżnij papióry pracowe w najbardziej nieposprzątany kąt 👿
Nisia też. I Piotr. Coraz więcej drepczących wspomnień nie do zadreptania.
Zdazylem!
Misterium Wyspy Wielkanocnej na Wielka Noc:
https://goo.gl/Pjo92N
Wspomnienia… nie ma ludzi niezastąpionych i juuuszzz
Jrk, dzięki za spacer wielkanocny 🙂
Oczywiście, dzień dobry 🙂
kawa
WIELKANOC GASTROPATY
Jajek nie można,
szynki nie można,
takoż nie można
szaszłyka z rożna.
Indyk – katafalk,
kura – agonia,
piwo – gaffa,
morderstwo – koniak.
Mięso cielęce
ani pół deka,
chrzanik – noc w męce,
chyba do lekarstw.
Sosy – satyra,
kabul – testament,
zupy – cholera,
zamęt i lament.
Kawa – dyspepsja,
wizje niedobre,
rum – epilepsja,
cygaro – obłęd.
Ani fistaszków,
ani pistacji,
wszystko prowadzi
do prostracji.
Torciki – zgaga,
mazurki – zgaga,
mazurek szkodzi,
tort nie pomaga.
Pytam lekarza: – Co?
A na to lekarz: – Gdybyś był bladszy,
niech pan spokojnie w niebo popatrzy.
K.I. Gałczyński
… i jeszcze jeden okolicznościowy Gałczyński
Teatrzyk „Zielona Gęś”
ma zaszczyt przedstawić
„WESOŁY BANKIET WIELKANOCNY”
Z udziałem całego zespołu
FAFIK:
Wielce to sobie, mili, cenię,
że rozpoczynamy przedstawienie,
bo to i zaszczyt być w prologu,
no i Publiczność, swoją drogą,
też cieszy się, z radości fika,
gdy widzi znowu psa Fafika.
PROF. BĄCZYŃSKI:
Jak twierdzi mój asystent Hajek,
Wielkanoc to jest pora jajek
i wobec tego, cny zespole,
spójrz: oto jajka lśnią na stole
wszystkimi kolorami wiosny,
Vivat nasz bankiet wielkanocny!
HERMENEGILDA
(łamiąc się jajkiem z Profesorem):
Jakże zatrzymać łez mych rzeczkę,
gdy z tobą łamię się jajeczkiem?
Tysiące wspomnień… Ach, mój Boże!!
Nasze spotkania, profesorze…
twoje bukiety, sprawki psotne,
młodości chwile bezpowrotne.
PIEKIELNY PIOTRUŚ:
Przed chwilą zjadłem jajek sześć,
lecz drugie tyle mógłbym zjeść.
(zjada następne sześć jajek)
ALOJZY GŻEGŻÓŁKA
(z butelką kefiru):
Drobnomieszczanin niech się trzęsie.
Za dwieście lat „Zielonej Gęsi”!
Za ciągle nowe jej programy,
w których co tydzień świetnie gramy
na łamach tego tygodnika!
Za Bączyńskiego! Za Fafika!
Za wiersz mój tak jak obłok letki!
I za blondynki! Za brunetki!
Za wszystkich naszych Czytelników!
Za młodzież! I za starych pryków!
Za Jasia! Wacia! I za Stacha!
Za Jana Sebastiana Bacha!
Za…
OSIOŁEK PORFIRION:
(widząc, że Gżegżółka pod wpływem wzruszenia nie może zakończyć toastu, spuszcza kurtynę, co Publiczność przyjmuje z zadowoleniem)
Przepraszam za zakłócanie nastroju świątecznego , ale opr dla Papieża wart odnotowania 😯
http://natemat.pl/175541,lisicki-krytykuje-gest-papieza-nie-oddzieli-niebezpiecznych-islamistow-od-uchodzcow
Korzystajac z chwili kiedy nie ma tu tych dwu cholernych czychajacych zlosnikow, chce szybko zlozyc zyczenia wielkanocne: niech ten dzien bedzie pogodny, niechaj mysli beda pogodne i pelne nadziei , niech bedzie slonce, blekitne niebo i mile spacery po obfitym sniadaniu. O sprawy ducha musicie sie sami zatroszczyc, bo ja jestem wypalona roznymi Lisickimi.
Moje mysli sa tez z Jarkiem, ktorgo chcialabym potrzymac za reke. Smutki nie koniecznie przemijaja, ale z czasem staja sie lzejsze do dzwigania.
Dzień dobry.
(………………….)
poranek wielkanocny w Lublinie
Czyha się przez samo h.
Irku, czy odntales w GW spory tekst o przedwojennym budownictwoe mieszkaniowym w Lublinie – bardzo cekawy, ale tylko dla mieszkancow miasta i tylko dla tych , ktorzy pamitaja jak bylo 15 lat po wojnie. Wspomniana w artykule kamienica przy Narutowicza 71 jest mi znana – do niej w latach 60-tych wprowadzila sie z jakiejs rudery moja ukochana polonistka, z rodzicami.
Kalinowszczyzne pamietam tak jak zostala opiusana – jezdzilam tam autobusem, a nastenie szlam na piechote ok, 4 km do kolezanki z klasy – Lucyny Niedzialek. Warunki mieszkaniowe jej rozdziny ( rozwalajacy sie domek) byly straszne, ale mieli prznajmniej wlasny malutki ogrodek z truskawkami i indykami.
No i zapowiedziane na nastepny odcinek serii dzelnica nowych budynkow przy Al. Raclawickiej – moj pierwszy prawdziwy adres w Lublinie. Mieszkalam tam od pierwszego dnia kiedy budynek zostal oddany do uzytku. Mielismy tymczasowa kawalerke, bez kuchni z malutka lazienka. Dom byl dokladnie naprzeciw wejscia do kosciola, ktory teraz nazywa sie garnizonowym, ale wtedy jakos inaczej. Przwmieszkalismy tam kilka miesiecy zanim otrzymalismy mieszkanie na Czwartku – tez jeszcze nie do konca wykonczony dom. A zaraz po przyjezdie do Lublina mieszkalismy we trojke przez pare miesiecy w gabinecie-pracowni naukowej mojego ojca, w Instytucie Medycyny Pracy i Higieny Wsi czyli w innym wspomnianym w artykule buynku – slynnej przed wpjna lubnelskiej jesziwie przy Lubartowskiej.
No wiec widzisz, dla mnie artykul byl bardzo ciekawy. Czekam na nastepny odcinek. Mam nadzieje ze dadza do ogolnopolskiego wydania gazety. A jak nie, to poprposze zebys dal mi linke.
Cos milego na swieta:
http://natemat.pl/175563,w-usa-nie-przyjma-dudy-za-to-czekaja-juz-na-kijowskiego-to-lider-najwiekszego-ruchu-od-czasow-solidarnosci-walesy
TIP: pamietac aby nigdy, przenigdy nie wsadzac miodu do lodowki! Aby wyskrobac z miodowej skamieliny jedna herbaciana lyzeczke miodu do sosu musztardowo-koperkowego do gravlaxu musialam przez godzine lac goraca wode z kranu na sloik. Plastikowy, wiec nawet nie moglam uzyc wrzatku.
Nie byl to madry pomysl z ta lodowka.
Życzę Wam świętego spokoju,
nasycenia ducha i niewielkiego odżywienia ciała,
radości i miłego bycia razem, by nie tracić dobrej wiary w człowieka
Pliz, Makocie, nie denerwuj mnie swoimi zdjeciami!
Czy robilas palome?
Colombę , ale wyszła trochę kwadratowa 🙄
I sernik z galaretką wiśniową z mrożonymi malinami.
Już prawie zjedzony.
Drobne ogłoszenie. Nigdy w życiu nie czychałem. Przyznaję jednak, że czcham na wielkanocne, tolerancyjnym duchem kierowane zaczepki.
Of kors. Colomba, a nie paloma.
Ksztalt nie jest az tak wazny.
Ja wlasnie wrocilam z bardzo eleganckiego przyjecia u E. Przeze mnie przygotowanego.
To, co działo się dzisiaj na świątecznym pikniku KODu pod KPRM, było chyba jeszcze bardziej niezwykłe, niż wielotysięczne demonstracje. Pojechałam odwiedzić dyżurujących pod KPRM KODerów. Sądziłam, że będą pustki – demonstracje obywatelskie nie mieszczą się w naszej wielkanocnej tradycji. Ucieszyłam się, kiedy dotarłszy na miejsce jakieś pół godziny po rozpoczęciu imprezy, zobaczyłam spory tłumek. Chwilę potem – kolejny powód do radości. KOD zapraszał na żur. „A wegetarianie?” – pomyślałam i wzięłam ze sobą kostki żółtego sera i pokrojone w słupki warzywa (to przez to krojenie się spóźniłam). Właśnie wypakowywałam pudełka, kiedy z tłumu rozległo się: „A jest coś dla wegan?” 😆
KOD częstował żurem i ciastem, ale na stole pojawiały się też co chwila wiktuały przynoszone przez warszawiaków: ktoś przyniósł dużą tortownicę pięknie ozdobionej paschy, były ciasta z cukierni i własnoręcznie upieczone, jajka czekoladowe i faszerowane, domowy pasztet, kabanosy, rolada z Ukrainy. Ludzie dzielili się tym, co mieli na swoich stołach. Przez dobre dwie godziny zajęta byłam krojeniem i podawaniem tego wszystkiego (nawet nie zauważyłam, jak to się stało, że znalazłam się po drugiej stronie stołu, z nożem w ręku) i niewiele widziałam z tego, co się działo kawałek dalej.
A działo się. W którymś momencie podniosłam głowę i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę: jakieś dwadzieścia osób cierpliwie czekało w kolejce do sąsiedniego stołu, na którym leżała księga życzeń dla pani premier. Potem zerkałam co jakiś czas w tamtym kierunku i wciąż widziałam długą kolejkę. Czasami podchodziły całe rodziny – jedna osoba wpisywała tekst, pozostali się podpisywali, wołając nawet najmłodsze dzieci (które zwykle, zamiast stać w kolejce, kręciły się gdzieś obok, jak to dzieci – bawiły się, wybierały sobie słodycze, a jedna dziewczynka przyszła do mnie oferując pomoc, którą oczywiście przyjęłam), żeby postawiły krzyżyk.
Wciąż napływali nowi ludzie, zostawali na trochę i ustępowali miejsca kolejnym. Do końca imprezy było jeszcze prawie 2 godziny, kiedy podeszły do mnie dwie KODerki i rozłożyły ręce: ciasto się skończyło. I w tym momencie do stołu podeszły chyba 4 osoby naraz, wypakowując z toreb pudełka, talerze i blachy z jedzeniem. Zaczęłyśmy się śmiać jak szalone i krzyczeć „Ludzie, jesteście wspaniali!”
GW napisała, że na demonstracji było kilkadziesiąt osób. Z tego, co widziałam, było od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu, może dwustu, osób przez cały czas, czyli w sumie przewinęło się ich dużo więcej. Część stanowili, oczywiście, przypadkowi przechodnie, ale zdecydowana większość przyszła specjalnie na pikietę – a raczej piknik. Ponoć „zeszło” 150 litrów żuru – a przecież nie wszyscy go jedli, bo ludzie przyszli wprost od świątecznego stołu, no i było trochę wegetarian. 😉
Ago, wielkie dzięki za uczestnictwo. I za relację.
Ago, to jest WSPANIAŁE. To wkurza najbardziej gnoma.
Nikt nikogo nie zwozi, nie płaci za okrzyki, nie wyrywa kostki, nie tłucze szyb.
Prezesie, panie Andrzeju, pani Beato – jak tu żyć z NIMI 😈
Niestety, przed chwilą dotarła smutna wiadomość. Odeszła Pyra. Pisała w Bobikowie jako Jaruta. Była duszą blogu Łasuchów
R.I.P.
Wieczorne pozdrowienia z drogi niedługiej. Od zamglonego porannego Lublina do słonecznego Świdnika i wieczorny powrót do pogodnego Lublina. Taka karma. Ale nie narzekam.
Żeby natomiast nie wyjść z roli czepiaka (dziwnie ta ewolucja się plecie)
https://picasaweb.google.com/116310015148736175503/March182016?authkey=Gv1sRgCJW-15H0u7fwQg
muszę, niestety dla porządku sprostować.
Heleno Jesziwa w Lublinie faktycznie mieściła się przy ul. Lubartowskiej (zresztą wróciła do starej funkcji). Natomiast potem mieścił się w niej Instytut Mikrobiologii Akademii Medycznej. Natomiast Instytut Medycyny Pracy i Higieny Wsi zajmował budynek u zbiegu ulic Czwartek i Szkolnej.
Tu:
https://www.google.pl/maps/place/Narodowy+Fundusz+Zdrowia:+Lubelski+Oddzia%C5%82+Wojew%C3%B3dzki/@51.255458,22.5722304,3a,75y,268.87h,89.32t/data=!3m6!1e1!3m4!1sNPST9BabHsikCY2nb7S0GA!2e0!7i13312!8i6656!4m2!3m1!1s0x0:0x87f3569406ef7059!6m1!1e1
Obecnie tu, jako Instytut Medycyny Wsi
https://www.google.pl/maps/place/Instytut+Medycyny+Wsi+im.+Witolda+Chod%C5%BAki/@51.2554033,22.5622795,3a,75y,59.95h,90t/data=!3m6!1e1!3m4!1s5-DzpydeMaJolRvurgWi3Q!2e0!7i13312!8i6656!4m2!3m1!1s0x0:0xf5bf7f1f5b9f4721!6m1!1e1
R.I.P.
Jesziwa teraz
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jeszywas_Chachmej_Lublin#/media/File:Jeszywas_Chachmej_Lublin_01.jpg
Dzięki, Ago!
Cicho tu w poczekalni. Ale to pewnie z powodu tego, że zbyt duży bagaż zabrałem. Poczekam cierpliwie przy kieliszeczku pięcioletniej wiśniówki. Może ktoś spragniony się skusi i dołączy. Spora butelka została.
Paradoksie, zdieki za zdjdce z mojegopierwszego domu w Lublinie. KOjarzy mi sie z zapachdm lizolu. A na zapleczu bylo male kino.
Agp, Toja relaja z demo jest tak wspnila i napawajaxa takim jakims optymizmem, ze smialam sid naglos ja czytajac. Zazdeoszcze, ze bylas.
Paradoksie, dołączam z domowym malibu. Ostatnio na wycieczkę integracyjną do Nałęczowa wzięłam malutką flaszeczkę wiśniówki, zaś koleżanka domowe malibu. Gęstości obu były takie, że po wlaniu jednego i drugiego do tego samego kieliszka była piękna biało-czerwona flaga. Smak też był znakomity.
Wybaczcie, trochę się wzruszyłem. Przypomniało mi się, jak swego czasu z udziałem Bobika, rozkręciła się wieczorna impreza w Koszyczku. Zaczęło się niewinnie od Rysiowej herbaty. A potem poszło. Więc na dobry początek dorzucam tarninówkę z 2008 roku. Do tej pory jej nie otwierałem, ale przy takiej okazji…
Wiedziałam, Ago, że nadzieja jest położona we właściwej osobie. 😀
Ja dzisiaj gościłam u Młodszych.
Wiadomość o odejściu Pyry zaskakująca i smutna.
Nie przyłączę się Paradoksie, bo już naucztowałam się dzisiaj.
Ach, Boże, Pyra…
Rzeczywiście wiadomość zaskakująca, bo choć przecież wiedzieliśmy o jej chorobie, to wiedzieliśmy też, że była dzielną fighterką, obecną wciąż na blogu…
Seria jakaś chyba 🙁
Nie wiem, czy bez niej blog Łasuchów się utrzyma.
Pyra była dzielna, ale rak dzielniejszy. Rządził od czwartku.
Masz racje, Paradoksie, z tym budynkiem. Poniewaz znajdowal sie na bocznej od Lubartpwskiej, sadzilam, ze oficjalnie to wciaz „lubartowski adres”. Ale jestem juz trochee skolowana z ta topografia – nigdy nie bylam w tym dobra, Bobik moglby poswiadczyc – zawsze sie bardzo dziwil mojemu gubieniu sie w terenie. Ja potrafie sie zgubic na wlasnej ulicy – i kiedys mi sie to zdarzyo po ciemku, choc bylam absolutnie trzezwa…
Powracajac zas do relacji Agi z pikiety – mam takie silne wrazenie, ze rodzi sie jakas nowa Polska, obywatelska wlasnie – taka jak mi sie marzyla od dawna. Moze za wczesnie tak mowic, moze trzeba jeszcze poczekac, ale chce w to wierzyc.
Rak jak rak, ale dołączyło się zapalenie oskrzeli – ostatni jej komentarz był o tym, że wyszła lekarka i powiedziała, że raczej przeżyje święta…
Koszyczkowi spokojnych dni swiatecznych. I poswiatecznych rowniez. Ago , dzieki za sprawozdanie z pikiety , bylam ciekawa jak wypadnie.
Dzień dobry, kawa
Dzień dobry.
Herbata:
http://1gr.cz/fotky/lidovky/16/033/lnorg/APE6219f2_89x67MatchaTea_velikon_suenky_Cucina.JPG
Ciasteczka może nie najlepiej się kojarzą, ale są pyszne.
Dzień dobry. 🙂
Owoce http://tapetus.pl/obrazki/n/201253_rozne-owoce.jpg
Ago, odpowiedziałam.
Dobry wieczór.
Znów świetny i gorzki Szczerek w „Świątecznej”.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,151483,19824503,lichen-czyli-ja-szczerek.html
Tyle że ja akurat zaliczam się do tych, którzy uważają, że rzeczywiście nie mają z Licheniem nic wspólnego. I mam podstawy tak uważać 😉
Dobry wieczór.
Tak, Szczerek świetny, choć trochę rozgadany.
A Licheń trzeba zobaczyć. Najlepiej w sezonie.
Nie chciałabym mieszkać w dużym mieście, ale bardzo zazdroszczę Adze KODowej Warszawy.
Ja też nie mam nic wspólnego z Licheniem i nie wybieram się oglądać.
Pisałam już kiedyś, że moja Mama wszystkie liche złote precjoza chowane przez całe życie na czarną godzinę przekazała na budowę.
Żerowanie na ubogich.
Ciekawam, czy Aga dostała numer „Obywatela” (ktoś na Fejsie wspominał, że dostał na wczorajszym KOD-owisku). W razie co dysponuję egzemplarzami. Pdf-em też.
Siódemeczko, także dlatego trzeba zobaczyć.
W Licheniu najbardziej poruszyły mnie kawałki kolorowego szkła wmontowane to w tę to w tamtą ściankę, z opisem, że to kamyki z Ziemi Świętej.Bardzo bym chciał traktować objawy religijności jeśli nie z sympatycznym uznaniem to przynajmniej obojętnie. Ale gdy robią z tego cyrk najgorszej klasy…
Doro, czy możesz mi podesłać „Obywatela”? Mam konto na gmailu z nazwą jak nick.
W zamian służę linkiem do małopolskiego wydawnictwa KOD-u:
http://www.przegladdemokratyczny.pl/
Pani Kierowniczko, marcowy numer Obywatela dostałam pod KPRM tydzień temu. 🙂
Dziś mama gotowała, a ja podawałam obiad na 17 osób. Jestem kobietą upadłą – na nos. 😉 Mam nadzieję, że ktoś mnie przez noc magicznie poskleja, a rano podniesie, uprzytomni i wyśle na czas do pracy. Bez magicznej pomocy nawet palcem nie ruszę – zwłaszcza palcem u prawej ręki. Po wczorajszym szaleństwie krojenia na pikniku (tępym nożem!) i dzisiejszym krojeniu sałatki owocowej (dla 17 osób…), prawą rękę mam ździebko niesprawną.
Na marginesie: gdzieś w sieci była informacja, że w tę sobotę będzie kolejna manifestacja, ktoś z KODerów też o tym wczoraj wspominał, ale na stronie KODU wciąż nie widzę zapowiedzi.
Ago, masz zezwolenie aby w te sobote nie isc na manifestacje KODu, a zamiast tego odpoczac, zrobic paznokcie albo pojsc do kina na cos malo ambitnego ale przyjemnego. I kupic sobie koniecznie kwiatki, cos pachnacego – zonkile lub hiacynty.
Dobranoc 🙂
Ago
Czemu kroiłaś chleb tępym nożem? Nie było w pobliżu jakiegoś faceta i kawałka w miarę gładkiego kamienia? Albo przynajmniej w miarę gładkiego kamienia.
Przy świątecznym stole przez chwilę rozmawiałem o czystce personalnej w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych przeprowadzonej przez nowego szefa Sławomira Dębskiego. W ciągu trzech godzin po rozpoczęciu pracy na nowej posadzie zwolnił WSZYSTKICH kierowników pracujących w Instytucie. Wielu pracowników zastanawia się nad odejściem z firmy w której zapanował kompletny chaos. Polskie MSZ któremu doradzał PISM zostało praktycznie sparaliżowane na trzy miesiące przed szczytem NATO. Idzie dobra zmiana pełną parą. Zostaliśmy sami bez jakichkolwiek sojuszy i międzynarodowych kontaktów. Pytanie co dalej?
Na pocieszenie: Polska raczej zerwala z barbarzynska tradycja Smigusa Dyngusa. Wyprzedzilismy wiec w tym wzgledzie takie np. Wegry. Tu zdjecie z WSJ.
http://www.wsj.com/articles/photos-of-the-day-march-28-1459192713
Padłam wczoraj. 😳 A teraz czekają mnie dwa tygodnie pasania ogromnych stad żab, w tym takich mocno jadowitych. I rzeczywiście muszę trochę zadbać o siebie oraz nauczyć się ostrzyć nóż na kamieniu. 😉
Dzień dobry
Kawa specjalnie dla Agi
https://picasaweb.google.com/116310015148736175503/March292016?authkey=Gv1sRgCKzAuf6m5-a3rgE
Naprawde juz nieoblewa sie kobiet i dziewczat woda w poniedzialek wielkanocny? Bardzo sie ciesze, ale wiecej nic nie pwoiem – z czystego oportunizmu. Jestem pilnowana przez straznikow prawdziwego polactwa.
U mnie oblewali się wszyscy. Wczoraj też.
Wedle zasady, kto jeszcze w piżamie, ten dostanie zimnej wody za kołnierz. Ubrani i uczesani są tabu. Mogą robić śniadanie.
A kto podloge wyciera?
Ci, co nachlapali. Trzeba tak lać, aby straty były jak najmniejsze 😎 Strategia, planowanie, zasadzka, niespodzianka…
To jest kwestia długoletniego treningu 😉
No i nie używa się na raz więcej niż pół szklanki wody.
…ale zawsze wody, porządnie zimnej.
Izrael wlasnie:
https://lh3.googleusercontent.com/-jgWKgqBPM3I/VvpC287i_AI/AAAAAAAAQNA/L7oX4zLYGI8MARo5Z9Cpww5VJZuoJ66YACCo/s640-Ic42/photo_2016-03-26_22-22-19.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-4-V5CxDIQK4/VvpC3v238kI/AAAAAAAAQNA/e82-Q3FNYEEWFxO7mcAB9Z6G42oQE8yVACCo/s640-Ic42/photo_2016-03-26_22-22-24.jpg
Aga @ 20:28
https://www.facebook.com/events/1713557702261160/
Ale faktycznie w informacjach jest bajzel.
Hostel wypelniony
https://lh3.googleusercontent.com/-RcZRXnr1LSs/VvpC4HghaMI/AAAAAAAAQNA/WLcOsRzlbSgDyM-IgtqJThI7Sp1bhTyhgCCo/s640-Ic42/photo_2016-03-28_10-31-56.jpg
fik fik fik brykam 🙂 🙂
Helena @ 10:26
Na tym blogu nie ma strażników prawdziwego polactwa.
dla frakcji (chyba ze Chrome 🙂 )
http://www.sueddeutsche.de/politik/eu-gipfel-viele-polen-fuehlen-sich-enteignet-im-eigenen-land-1.2867580
Owszem, sa. Nawet nie wiesz. Doro. Z tego blogu ida na inny i tam daja upust. Moja antypolskosc-antykatolickosc jest odpowiednio napietnowana.
frakcja wie kto to jest pani Petry, dla reszty madrosci tej pani podsylam, jej partia AfD moze wprowadzic poslow do niemieckiego Parlamentu:
https://www.youtube.com/watch?v=anmDcVeuZwA
E tam. Też mam podobny światopogląd i nikt mnie nie piętnuje. A osoba, którą zapewne masz na myśli, ulotniła się znów.
Dla lekkiego rozluźnienia sytuacji – zobaczcie filmiki, które wrzucił PA:
https://photos.google.com/share/AF1QipPG6zE7R5tto6l0w4dR6rchwOJcvr5BvbhT1JM6XISdAQfMoj5TAcgZSXy03M7Zzw?key=ZmhWYTFSOW44a2c0bjUyVVNOWFRsRHZmbVp5Rnd3
Dzień dobry.
Rysiu, zazdroszczę Ci pobytu w Izraelu.
Bardzo. 🙂
Frauke Petry znam, mijam z daleka…
Ten wywiad widziałam. Bardzo dobry jest p. Tim Sebastian.
Za pięćdziesiąt minut zapalę świeczkę.
Ja jestem pod szczegolnym nadzorem, Doro, nawet wtedy gdy zadnegp swiatopogladu nie ujawniam. A „ulotninie sie”, jestem pewna, tymczsowe i za chwile znow temperament poniesie.
Z latami znosze to coraz gorzej, przyznaje. Nie od nieznajomych, ale od takich, ktorym okazalam goscine, usadzilam przy wlasnym stole, dalam im napic sie wlsnego wina. I nagle niecale poltora roku pozniej okazuje sie, ze jestem „antypolska” i „antykatolicka”. Wtedy chce mi sie plakac, ze wpuscilam do swego domu, ktory przeciez jest moim schronieniem przed takimi wlasnie.
Mar-Jo, to dziecko wlasnie bylo 🙂 ja tez w zazdrosci duzej. namawiany jestem przez rodzine i przyjaciol do pojechania 🙂 bardzo intensywnie o tym mysle, moze na emeryturze ktora blisko 🙂
przestalo padac, brykam w Tereny poogladac zielen 😀
Bry! 🙂
Teraz w nowym albumie zdjęciowym google nie zobaczy się już nowych wrzutek po wejściu do albumu. Trzeba mieć ścieżkę lub być w google+ i na dodatek w kręgu znajomych upoważnionych.
Przeniosę się na Flickr, a na picasie podam nowy adres.
Dzięki PA. 🙂
Właśnie nie wiem, co mam zrobić z tymi wszystkimi zbiorami na Picasie – czy muszę zmieniać im linki, żeby ludzie mogli to zobaczyć? Wściekła jestem, robią bajzel w czymś, co było po prostu wygodne.
Heleno, ludzie są tylko ludźmi, a czasy są coraz gorsze, więc coraz więcej takich przykrych niespodzianek będzie. W tej sytuacji nerwy trzeba raczej hartować i zapuścić sobie grubą skórę. Ja się staram.
Dzień dobry.
O tak, gruba skóra jest bardzo potrzebna. Zaniki pamięci też by się przydały.
Niby wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego, ale króluje bożek zmian i postępu 👿
Siodemeczko, Flickr jest, moim zdaniem, bardzo dobry. Przyjazny w obsludze nawet dla matolow komputerowych. Wec co dopiero dla mistrzyn.
Ja mysle, z e on the whole czasy nie sa coraz gorsze, a coraz lepsze, jesli wykluczymy z tego oczywoscie zamachy terrorysyyczne czy polska polityke wewnetrzna. Z czasem poradzimy spbe i z tymi bolaczkami, a pewnie zaczna sie jakies inne do rozwiazania. Ale suma dobrego w swiecie raczej sie zwieksza niz zmniejsza.
Zaniki pamięci? Tego akurat wokół nie brakuje, jest nawet mocno propagowane…
Dzień dobry.
Dziś po raz pierwszy do wielu tygodni zajrzałam do Bobikowa. Z niektórymi z bywalców pożegnałam się wiele tygodni temu, wyjaśniając swoje powody. Nie planowałam się już tu pojawiać.
Przywiązałam się jednak do tego miejsca i ludzi i chciałam powiedzieć poświęteczne cześć.
Wiem, o kim pisze Helena jako o „strażniku prawdziwego polactwa” i Dora jako kimś „kto się znowu ulotnił”. Nie będę oceniać tych sformułowań, bo to nie moja rola. Nie jestem belfrem. Zwrócę się tylko do do osób, które określona z ten sposób nasza wspólna koleżanka zaprosiła do swojego domu, byśmy wspólnie mogli pożegnać się z Kingą. Pamiętacie to spotkanie? W jej domu. Też zostałam zaproszona. Chciałam przyjechać, ale byłam wtedy bardzo chora. Nie dałabym rady. Wiem jednak z Waszych relacji, że było to bardzo wzruszające, serdeczne spotkanie.
„Znowu się ulotniła”? „Strażnik prawdziwego polactwa”? Możecie znieść te słowa o Waszej gospodyni?
Parę tygodni temu poczułam, że nie chcę już tu bywać, ale nie chciałam robić dramatycznego wyjścia. Wolę po angielsku. Gdyby jednak komuś kiedyś przyszło do głowy i o mnie powiedzieć, że „znowu się ulotniła”, to jednak się pożegnam. Dziękuję wszystkim za wspólnie spędzony czas, za wspólny śmiech i złość, za mądre dyskusje i za głupie sprzeczki. Z tego w końcu składa się nasze życie z innymi ludźmi. PA, serdeczne dzięki za wszystko.
Vesper, przysięgłam sobie nie wchodzić w interakcje, nie karmić.
Nie ulatniaj się, proszę.
Vesper,
też sobie przyrzekłam, nie odzywać się więcej. Wywołałaś mnie do odpowiedzi.
„Nie ulotniłam się znowu”. Podobnie jak Ty, odeszłam po angielsku. Nie chciałam fanfar i werbli.
Doszłam do przekonania, że skoro po siedmiu latach znajomości nie wystarczy moje słowo, to znaczy, że takie relacje nie mają większego sensu. Nie będę nikomu udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Jestem też za dużą dziewczynką, żeby mnie stawiano do kąta.
Nic na siłę.
Żegnam się.
Dziękuję PA i Szanownej Frekwencji za wszystko co piękne i dobre.
Mam swoje limity, Haneczko. Razi mnie, kiedy po obraźliwej odzywce, po komentarzu niemającym nic wspólnego z kulturą osobistą, rozmowa toczy się jakby nigdy nic. Kiedyś była reakcja i Kingi, i pozostałych. Teraz ktoś komuś wymierza policzek, a pozostali udają, że niczego nie widzieli. Rozumiem, że to sposób, by uniknąć eskalacji, ale dla mnie to nie do zniesienia. W dżungli jest mniej bezwzględności. W końcu nie jestem tu pod przymusem. Nie muszę iść na kompromisy, na które nie chcę iść.
Ulotnilo sie juz bardzo wiele osob. Jedni ulotniaja sie, bo nie maja juz o czym specjalnie rozmawiac, inni ulotniaja sie do czasu az przyschnie ostatnie wystapiuenie i mozn bedzie zjawic sie jakby nigdy nic sie nie powiedzialo. Jeszcze inni ulptniaja se dlatego, ze poczuli zbyt wielka przykrosc.
Wyrastamy z niektorych miejsc tak jak wtrastamy z niektorych ludzi, przywiazan, milosci nawet. Ale na zmiane przychodzi zawsze cos nowego.
Bab szczwra nadzieje, ze wybrnelas, Vesper, z powaznej chproby, o ktorej wspominasz. Chorobska sa najgprsze i wobec nich czewsto stajemy bezsilni. Wszystko inne przemija. Zycze Tobie i Twojej Rodzinie wszystkiego najlepszego, z Bogiem.
OK, jeszcze raz: Mam szczera etc.
Zrozumiałam, Heleno. Nie wybrnęłam, ale chwilowo czuję się lepiej. Dziękuję.
„Teraz ktoś komuś wymierza policzek, a pozostali udają, że niczego nie widzieli.”
Czy nie przypomina Ci to, Vesper, naszej ostatniej rozmowy, w ktorej skarzylam sie wlasnie na to?
Bardzo mi przykro, Vesper. Mam nadzieje, ze Twoje prognozy sa optymalnie dobre i ze jestes w dobrych rekach medycznych.
Dziękuję, Heleno, ale chcę o tym rozmawiać. Na serdeczności było mnóstwo czasu, teraz to trochę poniewczasie. Nie chcę również angażować się w kolejną metarozmowę. Jeśli ktoś będzie chciał wziąć sobie coś z moich refleksji, którymi się z Wami podzieliłam, to bardzo proszę. Można też je pominąć. Do zobaczenia być może w innych miejscach wirtualnej przestrzeni, a może w realu, kto wie.
Do widzenia i jeszcze raz dziękuję za wszystko.
Jestem tu zbyt młody stażem, żeby mieć mocny głos. Napiszę tylko, że bardzo mi przykro…
Vesper, nie ulatniam się, bo nie chcę, żeby wygrała jadowitość. Limity wyczerpały mi się już dawno.
Nie wiem kiedy jest „wlasciwy czas” na serdecznosc czy dobre zyczenia w obliczu powaznej choroby. Oczywiscie, ze refleksje na inne tematy mozna poominac jesli wymiana refleksjami sie nie klei. Ja Ci zycze tylko zdrowia, a nie bysmy sie zakolezankowaly. Na to faktycznie byl wlasciwy czas.
Toteż bardzo Ci dziękuję za dobre słowo.
No dobrze, to bez jadowitości powiem coś otwarcie. Tak, mnie też bardzo było przykro, kiedy osoba, u której i ja, i kilkoro z nas gościliśmy, by pożegnać się z Kingą wirtualnie i zbiorowo, i z którą wydawało się, że kontakty są serdeczne i miłe, nagle przyszła tu na blog, by wyrzucać – może niekoniecznie akurat Helenie, zwłaszcza, że akurat ona tu przez pewien czas rzadziej bywała – że nie wspomnieliśmy tu o pewnym wydarzeniu. I zrobiła to w taki sposób, że od razu mieliśmy się poczuć postawieni pod ścianą i skarceni.
To było bolesne, tak. I niepotrzebne.
Bo przecież, Jagodo, również wiele dobrego nas łączyło i, mam nadzieję, wciąż łączy. I jeśli nawet miałaś do nas jakieś pretensje – tylko o co, do dziś nie rozumiem?! – to mogłaś zastanowić się, policzyć do dziesięciu i po prostu poruszyć temat, bo chciałaś, by był poruszony. Zwierzyć się ze swoich uczuć wobec bohaterów, podzielić się nimi i ewentualnie nawiązać rozmowę. A nie oskarżać nas o to, że na polskie tematy wyciągamy tylko to, co złe.
Przecież już wiele razy rozmawialiśmy również inaczej.
Bardzo mi żal, tak. Cóż zrobić.
Mimo wszystko pozdrawiam. Także vesper.
„Po osmiu latach znajomosci” to ja sie tez nie spodziewam, ze blogowa i nie tylko blogpwa, bo „realna” kolezanka bedzie z entuzjajzmem gratulowac insynuacji pod moim adresem z ust jakiejs idiotki, ktorej nie znam, ktora mnie nie zna i ktora powtarza wczesniejsza idiotyczna insynuacje. Ze bedzie gratulowac celnosci jej uwagi.
Bardzo to smutne i jakies takie niegodziwe.
Nie wydaje mi sie bym kiedykolwiek dala powod do zarzucania mi, oskarzania mnie o antypolskosc i antytkatolicyzm. Jesli i kiedy cos krytykuje, to bardzo starannie i wiadomie dobieram slowa, mowie dokladni o co mi chodzi, WIEDZAC doskonale jak to moze byc wykorzystane przy najblizszej okazji. .
Zajrzałam, a tu przykre słowa.
Muszę i ja powiedzieć słowo na temat ’pozostali udają, że niczego nie widzieli’.
Niczego nie udaję, po prostu nie chcę brać udziału słownej bijatyce.
Lubię i cenię Was wszystkich, nie widzę powodu, dla którego mam kogoś pouczać. Z niektórymi osobami miałam wcześniej trudne przejścia, ale z czasem nauczyłam się wyrozumiałości, bo w istocie wszyscy jesteście fantastycznymi osobami, każdy w swoim gatunku i stylu. Mamy różne doświadczenia i to one wpływają na nasze postrzeganie świata. Nie rozumiem temperatury niektórych sporów i ich długotrwałej zajadłości. Nie rozumiem właśnie dlatego, że bardzo Was cenię.
Nie rozumiem, jak znając się tak długo, trzeba od nowa ciągle wyjaśniać, co myśli się na różne tematy. Wiadomo, że różnimy się w ocenach zjawisk i wydarzeń, ale to nie jest powód, żeby sobie skakać do oczu, więc milczę pełna smutku.
Milczałam wcześniej z powodu Kingi, a teraz chciałabym jakoś towarzyszyć PA, spotykając się z Wami zwyczajnie w tym miejscu, które stworzyli.
Byłabym podwójnie osierocona, gdyby go nie było.
Nikt tu niczego nie udaje, wszyscy wszystko widzą. Blog jest publiczny.
Prywatne animozje proponuję przenieść na prywatne kanały.
Jarczyku, PA
myślami z Wami
Moja płonie na oknie.
Po południu zadzwoniła moja koleżanka, z którą przepracowałam kawał życia, odszedł jej mąż, mój rówieśnik.
Bardzo mnie ta wiadomość poruszyła, bo lubiłam go zwyczajnie.
Czy krótkie chwile życia warto zakłócać sporami i złośliwościami?
Nie warto, ale ręce opadają.
Lubię Was wszystkich, kochani choć nie ukrywam, że jednych mniej, innych bardziej, zresztą chyba jak każdy człowiek. Tylko kilkoro z Was znam z reala i bardzo sobie cenię te znajomości. Czytam Was również między wierszami… bo to czasem ważniejsze, niż słowo pisane, a czuję wszystkie. Żale i pretensje też. Z natury jestem introwertyczką i zazwyczaj nie mam ochoty uzewnętrzniać publicznie swoich emocji, choć czasem mnie ponosi.
Zakończę swój wywód cytatem autorstwa nieodżałowanej pamięci profesora mniemanologii stosowanej, Jana Tadeusza Stanisławskiego:
„Mamy pewne mniemania o sobie. Moje mniemania niekoniecznie muszą się zgadzać z pańskimi mniemaniami na mój temat, a moje – z pańskimi na pański temat. Następuje styk mniemalny, czyli zderzenie wyobrażeń i obraza gotowa. Chcąc sobie coś udowodnić, zaczynamy od zwrotu: – 'Ja panu pokażę!’. Obraźliwość staje się w ten sposób motorem postępu: pokazując sobie coś nawzajem, być może osiągniemy coś nowego. Kiedy się jedzie samochodem, zakłada się z góry złośliwe działanie przedmiotów martwych i istot żywych. Jest to tak zwane domniemanie złośliwości. Podejrzewamy o złośliwość wszystkich, poza sobą.” 😉
Jarczyku, PA,jestem z Wami.
Włączam wieczorem i widzę, że zabrakło mojego głosu. I niech tak zostanie. Wiosna, ziemia rozmarzła, mogę zacząć ryć w glebie. Dzisiaj widziałem koło domu sójkę. Nie, żeby to był jakiś dziw natury. Sójki obok mnie, w samym środku miasta, widuję niemal codziennie, pojedynczo lub w parach. Ta była jeszcze samotna. Ale miało być o tym, dlaczego akurat ona mnie zadziwiła w takim stopniu, że stałem z dziesięć minut i się gapiłem. Dlatego, że była ona mało sójkowata. Nic w wyglądzie. Z wyglądu wyglądała jak normalna sójka. Tylko z zachowania. Przede wszystkim pozwalała mi się gapić na siebie bez przeszkód, zamiast odlecieć. Przeskakiwała tylko sobie z gałęzi na gałąź i gaworzyła. Dosłownie. Wydawała dźwięki zupełnie niesójkowate.
Sójka gorszego sortu?
Mar-Jo
Może raczej mnie uznała za jakieś dziwadło i postanowiła dokładniej mi się poprzyglądać. Tylko mnie w naiwności wydawało się, że to ja ją poddaję jakimś oględzinom. Jakoś trzeba było dwunoga skłonić, żeby stanął na dłuższą chwilę.
mt7,
„Czy krótkie chwile życia warto zakłócać sporami i złośliwościami?”
O tym dopiero z reguły przychodzi do głowy wtedy, kiedy się jest już przed metą. O ile w ogóle. I że szkoda czasu…
Życie jest jakie jest, ale JEDNO (nie bardzo rozumiem „krótkie chwile życia”), na starość coraz bardziej zdaję sobie z tego sprawę, bo mam więcej czasu, żeby się nad tym zastanawiać, co zrobić z czasem, który mi pozostał. Nawet jeśli nie wiem – bo nie wiem, ile mam czasu.
Naiwnością jest dziwić się, dlaczego waśnie i spory, nienawiści, dlaczego przyjaźnie po grób, miłości, znajomości – z tego właśnie się składa życie. Tak zawsze było i jest. I będzie.
Jeżeli Niebo ma wyglądać i działać jak wieczna szczęśliwość, ja się wypisuję 😉
Dopiero wróciłam z pracy. Dostawiam swoją świeczkę.
Paradox-57,
moje sójki są takie 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/Blue_Jay.jpg
Alicja
Niedawno mój młody pytał mnie o modrosójkę. Zobaczył ją w jakimś filmie i był zafascynowany.
Mało. Pytał, może taką zobaczyć na żywo. Mówiłem mu, że musiałby pojechać za Atlantyk.
Alicjo, powiedzialas cos naprawde profound. Ja tez mysle, ze zycie sklada sie ze wszystkiego tego co nas porusza, do zywego. I ze dopiero w obliczu Ostatecznosci, zmienija sie nasze priorytety.
Najgorsze zas to siedziec w kacie i miny stroic, cedzac slowka .
Moja swieczka, jak obiecalam, pali sie od mojej godziny 12, nawet sie palila jak poszlam do fryzjera, ale juz sie dopala i pewnie za chwile zgasze, zeby nie spalic parapetu.
Byla to gruba duza czerwona swieczka w ladnym swieczniku, przywieziona z Ameryki (mam jeszcze takich kilka, bo byly na znizsze w Pottery Barn). Swiecznik -duzy metlowy w kstalcie galezi z ptakiem tez stamtad. Palilam ja gdy dowiedzialam sie o smierci dwu najblizszych przyjaciol mlodosci – Richarda i Boba, gdy odeszla Mama i potem Kinga. Palilam tez gdy byly 2 tygodnie temu urodziny Ojca. I teraz sie dopala – za Masie. A obok stoi piekny bukiet blado-zoltycg hiacyntow, ktopry bardzo pachnie. Tak jak hiacynty pachnialy kiedys.
.
Ostatnio przeczytałam artykuł, że ptaki rozpoznają ludzi.
Opisano tam badanie gniazd jakiejś grupy uczonych i okazało się, że ptaki następnego dnia atakowały ludzi, którzy badali gniazda.
Zaciekawieni ludzie przeprowadzili szereg eksperymentów, wybrali się do ptaków parami, przy czym jedna osoba była badaczem gniazd, druga nie i za każdym razem ptaki atakowały tylko badaczy.
Był nawet krótki filmik. Nie pamiętam, jakie to były ptaki, ale może sójka miała też jakiś głęboki powód do oględzin. 🙂
Tu pare lat temu byla straszna historia, pewnie mozna ja znalezc w internecie. W maym nadmorskim miasteczku w Anglii duza mewa uratowana kiedys przez starszego pana jako piskle, nagle zaczela sie na im straszliwie „mscic”. Pilnowala gdy wychodzil z domu i natychmiast rzucala sie na niego bolesnie dziobiac w glowe. Jej dawny zbawiciel zaczal chodzic w kapeluszu i ciemnych okulararch, ale ona go rozpoznawala mimo to. Nieustannie pilnoala jego wychodzenia z domu. Dziobala do krwi i usilowala dziobnac w oko. Sluzby miejskie zaproponowaly ze ja odstrzela, ale pan sie nie zgodzil. A rok pozniej inne mewy poczely atakowac mieszkncow miasteczka. Dzieci, doroslych. Wtedy juz nie bylo wyboru i iles tam mew zastrzelono.
Pamietam jak poazywano to w telewizji i wygladalo to strasznie. No, istny Hitchcock.
Siódemeczko
Na szczęście już dawno przestałem włazić do ptasich gniazd, nawet w celu ich badania. Chociaż nie ukrywam, że w dawniejszych czasach zdarzało mi się to robić. Obrączkowaliśmy młode, co, mam nadzieję, nie będzie mi poczytane jako próba prześladowania. Ale to było w czasach, kiedy samo wejście na krawężnik czy do windy nie przyprawiało mnie o poty, bladość, drżenie rąk albo palpitacje serca.
A sójka pewnie postanowiła pogapić się na faceta, który gapił się na nią. Krukowate należą do tych bardziej „ciekawskich”. Szybko się uczą.
Każdy ma swoje rozrywki, Alicjo, kłótnie i pyskówki do moich nie należą.
Krukowate w ogóle są niesamowite. Widziałam, jak jedna wrona pożywiała się z jakichś resztek z papierowego talerzyka leżącego na ziemi, po czy skończywszy wzięła talerzyk w dziób i zaniosła prosto do śmietnika! Oczom nie mogłam uwierzyć.
A co do rozpoznawania ludzi przez ptaki, Kinga opowiadała kiedyś historię o oswojonej kawce, która siadała jej na ramieniu. Odwiedzała ją też w szkole, przylatywała na parapet i stukała dziobem w szybę, żeby ją wywołać 🙂
Lubię ptaki.
Nie wiedziałam, że one lubią się bawić.
W czasie remontu budynku obok ustawionych było dużo drabin na rusztowaniach. Co te ptaki tam wyprawiały, bawiły się jak dzieci, nie mogłam oczu oderwać.
Taaak, ale wróbelki zniknęły prawie.
A ja widuję je coraz częściej. Może dlatego, że w bliskiej okolicy jest sporo domków już mocno zasiedzianych z podrośniętymi ogródkami, zakrzaczeniami i zadrzewionymi. I co ważne, nie same tuje. A i koło mnie, po kilku latach biednych, coraz większa różnorodność. W tym roku po raz pierwszy pojawiły się czyże.
Wróbelków faktycznie coraz mniej. U siebie na osiedlu widuję przede wszystkim sikorki i sroki.
Wielkie dzięki wszystkim za trzymanie z nami przy świeczce.
Ewo (21:26), świetnie dobrany cytat. 🙂
Często też odnoszę ostatnio wrażenie, że rozumiane jest co innego, niż zostało napisane, a domyślne interpretacje dają powody do natychmiastowego obrażania się. Czasem przydał by się tłumacz. A czasem po prostu więcej luzu. Uszczypliwości można odparować nie eksplodując zaraz jak jakiś dżihadysta.
PA,
doskonale to podsumowałeś.
Też tak uważam.
Trzymajcie się…
Dzień dobry 🙂
kawa
” Odchodzimy od murzyńskości” – szef MSZ o polskiej polityce zagranicznej 😯
… jeszcze jedna złota myśl Dyplomaty
Masz rację, PA (23:27). Nie ma co drzeć sierści i meczeć po próżnicy. My kozy uszczypliwości bierzemy na rogi. Dowcipne „polactwo” odparowujemy „żydłactwem”. I spokojnie skaczemy na pochyłe drzewo.
W jednym jesteśmy fundamentalistami. Prostackiej kozie, wypominające innej skubnięcie trawy na jej łące, przywalamy ostro rogami w zadek. Wypędzamy, na złamanie kopyt, z szanującego się stada.
Irek (7:18) zacytowal pana pelniacego obowiazki ministra. mowi sie ze wladza odbiera rozum, moze tak jest, ale ten wylewajacy sie od miesiecy belkot juz nie straszy, mozna tylko smiac sie. czy jest jeszcze nadzieja ze bedzie lepiej? czy przyjdzie czas sprawdzenia teorii Kopernika, lepsze wypiera dobre.
brykam w Tereny powoli Zielone 🙂 🙂 🙂
Dzień dobry.
Bardzo proszę, nie zaczynajcie po raz kolejny sarpacki.
Z tym Kopernikiem, to chyba jakoś odwrotnie było… 🙂
Ryś cytował pisianą wersję prawa Kopernika…
Dzień dobry 🙂
Sójki, jak wszystkie krukowate, to ptasia elita intelektualna, a w związku z tym zawsze wiedzą, gdzie można dobrze się napić 😉
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1607128796226183&set=pcb.1607129019559494&type=3&theater
Dzień dobry. Lepiej o ptakach niż o kozach. Takie kozy rządzą teraz Polską. I wygląda ona tak, jak wygląda.
Metody kozie nie są żadnymi metodami. Mówiąc najbardziej elegancko.
Pięknie uchwycona sójka, Ewo!
Skorzystaj z rady PA (23:27), Mar-Jo. Odparuj. Sole trzeźwiące i wybuchanie są passe 😉
Koza to koza. Zwyczajne bydlątko, karmiące ubogie polactwo. Kudy jej tam do manier światowych żurnalistek 😉
OK.
Ostatni gasi światło.
Kozo, czy jesteś awatarem Jagody? Bo rozpoznaję pewne wyrażenie z jej ostatnich maili do mnie. Jeśli zgadłam, to tym bardziej przykre.
Nie wchodź więcej w szkodę. To poniżej wszelkiego poziomu.
Dobra zmiana już od rana.
Szefowa miesięcznika „Znak” Dominika Kozłowska straciła program w Radio Kraków po tym, jak gościem jej audycji był Henryk Woźniakowski, autor głośnego krytycznego artykułu o rządach Prawa i Sprawiedliwości.
Cały tekst: http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,19836333,radio-krakow-zrywa-wspolprace-z-szefowa-znaku-po-jej-audycji.html#ixzz44NcZNgab
A Pani Kierowniczka dalej swoje 🙁
Nieeee! 😆 To nie moze byc Jagoda! 😆 Przeciez Jagoda juz sie pozegnala! 😆 Zapowiadajac, ze nie wroci! 😆 Gdziezby tchorzliwie chowala sie nazajutrz pod jakims nickiem jak jaki troll. 😆
Kozo, to są BARDZO NIEŁADNE OKREŚLENIA. Oba. I nawet użyte z domieszką ironii nie tracą paskudnego wydźwięku. Proszę Cię, najpoważniej w świecie, nie używaj ich więcej tutaj, nawet w żartach. A poza tym zrób nam tę przyjemność i nie ciągnij w nieskończoność tego wątku.
Ament!
Trollowanie tym sie rozni od zwyklej komunikacji na blogu, ze absolutnie WSZYSTKIE okreslenia sa dopuszcalne, a nawet im gorzej tym lepiej. That’s the nature of the beast.
Czy można z pytaniem ogrodniczym? Praca w ogrodzie szalenie odpręża( tu buźka). Posadziłam kilka drzew owocowych tzw.kolumnowych, które podpatrzyłam w Niemczech. Sprowadziłam naturalnie odmiany mrozoodporne. Czy one mają jakieś specjalne wymagania? Bardzo proszę o poradę. Dana. P.S.Porady dotyczące róż skrzętnie zanotowałam
Wielka radość zagościła w upartym kozim łbie, Ewo, że ktoś to jednak, w końcu, zauważył. OBA są paskudne. I OBA trzeba potraktować ostrymi rogami. Spokój na pastwisku, nie ma potrzeby przeżuwać już przeżutych chwastów.
Z rejonów bliższych kozom. Emeryt dostał podwyżkę 3 złote z groszami. Roczną równowartość wysłał pani premier, żeby sobie kupiła broszkę. Ten jest z ojczyzny koziej 🙂
mt7,
znam Cię od stu lat blogowo i wiem, że komarzycy (bo to one gryzą) nie skrzywdzisz, nawet w obronie własnej, a i od sarpacek trzymasz się na cztery kilometry 🙂
Wy tu o wiośnie, a u mnie dopiero śnieżyczki wyszły. Zdesperowana, ułamałam wczoraj kilka gałązek forsycji i wstawiłam do wazonu, żeby mi zawiośniało chociaż trochę.
Ewo,
ale moja sójka (ta zamorska) kolorowsza 😉
Zwyczaje tych sójek są przedziwne – otóż gustują w…orzeszkach ziemnych! Wystarczy, że na balustradzie podestu od strony lasu położę kilka orzeszków, natychmiast skądś zjawia się ptasio. I to nie, że zje, tylko zabiera w dziób i do lasu. Może tak cały dzień latać tam i z powrotem. Drugim stworzonkiem kochającym orzeszki jest ten oto gościu:
http://aalicja.dyns.cx/news/Oh_Canada/hpim1208.jpg
Orzeszki ziemne hoduje się na południe ode mnie, jakieś tysiąc km z groszem, ale tutaj też można hodować, o czym sama się przekonałam na własnym ogródku. Z ciekawości zasadziłam, ale nie takie ze sklepu, tylko od ogrodnika orzeszek. Fajowe – roślina jest, owocu nie ma! Ale od rośliny idą do gleby takie „nitki” i u każdej jest przyczepiony w skorupce orzeszek 🙂
Różnica w smaku między „sklepowym” a z ogródka taka, jak między orzeszkiem laskowym spod drzewa, a orzeszkiem wysuszonym, z ubiegłego roku.
A sadzic nalezy w skorupce, tak? Bo widzialam u mojej zieleniarkji swieze. Czy roslinka pojawia sie juz pierwszego roku?
W kwestii terminu „polactwo” należy mieć pretensję do Rafała Ziemkiewicza, który je wymyślił. 😈
A słowa „przywalamy ostro rogami w zadek. Wypędzamy, na złamanie kopyt, z szanującego się stada” – nie powinny się nigdy pojawić na tym blogu.
Koniec tematu.
Pojawi sie jeszcze nie raz. Mam to jak w banku.
Heleno, proszę cię. Nie jątrz i ty. Też czasem potrafisz powiedzieć o kilka słów za dużo.
Kocham Panią, Pani Sułku, tfu, Pani Kierowniczko. Pomyje uwarzone przez Ziemkiewicza mają prawo obywatelstwa na tym blogu. Kalemu ukraść krowę …
Jak ktoś, tak pięknie prosi, to nie można mu odmówić, Heleno 😉
Ament, te chwasty są niestrawne, nawet dla byle kozy!
Heleno,
sadzisz wiosną – za jakieś 3 miesiące masz orzeszki. Ale orzeszki na sadzenie muszą być od ogrodnika, robiłam to prawie ćwierć wieku i nie pamiętam, czy były w skorupce, czy bez.
http://www.wikihow.com/Grow-Peanuts
Sorry, Doro, ale ja powiem tyle ile mam potrzebe powioedziec, a potem, jesli chcesz mozesz zostac z ta intrygantka i klamczucha sama. Ja sie od niej nasluchalam dosc i powiem jej tyle ile w sobie ngromadilam od paru miesiecy. Ona nawet w tej chwili klamie sugeruyjac, ze ja nazwalam Polakow „polactwem”. Uzylam gdzies tego slowa, a raczej dwu slow -w kontekscie „prawdziwe polactwo= zbior „prawdziwych Polakow” czyli takich. ktorzy inym Polakom odmawiaja polskosci. takze mnie, takze Tobie. To jest klamczucha. Nie chce miec z nia nic wspolnego i z pewnoscia nie bede sie pojawic nigdzie gdzie ona sie pojawia. Rownie dobrze moge sie zapisac do Narooqgo Odrodenia Polski.
Alicjo
Piękne susły Cię odwiedzają. Ale u nas na lubelszczyźnie też niezgorsze. Może tylko wzorek bardziej dyskretny
http://www.swidnik.pl/sport-i-turystyka/susel-perelkowany
Oczy za to ma równie piękne.
Alicjo – z twojego samouczka (bardzo zresztą porządnie i fachowo prowadzącego hodowcę-amatora) najbardziej spodobała mi się uwaga Nie wysadzaj orzeszków prażonych, bo nie urosną!
😆 prawda, Tetryku.
Nie wiedziałam, że zbiory tak szybko.
Mam wrazenie ze rozne osoby pisza tu rzeczy ktorych wiele innych osob zupelnie nie ma ochoty czytac, i znajduje sie w sytuacji swiadkow mimo woli. Goraco przychylam sie do wczorajszej sugestii Irka (18:42).
Poniewaz kieruje to do wszystkich stron, zapewne wszystkie strony teraz na mnie warkna.
(errata – 18:52 )
Howgh, Lisku!
Zobaczymy albo nie. Na mnie też już pora. Półtora roku to niby niedługo (mojej obecności w Koszyczku), a tyle się wydarzyło. Spraw dobrych i mniej dobrych. Tych dobrych było zdecydowanie więcej. Przynajmniej dla mnie. Możliwość obcowania z pięknymi Osobami, dzięki którym zyskałem niewyobrażalnie. Czego mi żal, każdy wie. Bobika, który potrafił sprawić, że nawet najpaskudniejszy guziec mógł się poczuć jak najpiękniejsza świnia w całej wsi. Kłaniam się nisko.
Paradoksie, rozmysl sie, prosze.
Alicjo
cudna jest ta Twoja zamorska sójka. Na początku odniosłam wrażenie, że wyskoczyła z szafirowej farbki na wielkanocne jajka. 🙂
Nasze sójki też bardzo lubią orzechy, tyle że włoskie, ale pewnie dlatego, że innych nie przyszło nam do głowy im podawać. Właściwie wszystkie orzechy z naszego jedynego orzecha włoskiego zjadają rudzielce, a co uda się przed nimi uchować, zbieramy dla sójek i sikor na zimę.
Suseł też prześliczny 🙂
Paradox,
mój chippie susłem?! Zawsze myślałam, że suseł jest wielki i coś na kształt świszcza (groundhog),teraz poguglałam!
Paradoxie,
tego się nie robi blogu, PA i wszystkim nam, którzy cenią sobie spokój i przyjazne relacje.
Tym bardziej nie opuszczajcie tego miejsca Wszyscy, którym zapiekłość w argumentacji jest obca. Proszę Was.
Najłatwiej to dać dyla 🙁
Jestem podwojnie w poczekalni…
——
(wpuszczone na 22:44)
Ewo, Alicjo
Bardzo proszę, nie siadajcie mi na ambicję i nie grajcie mi na uczuciach. Naprawdę miewam czasem dosyć i staram się trzymać język na smyczy z kolczatką i zakładać porządny kaganiec. Ale ten wcześniejszy wpis dotknął mnie osobiście. Paskudny był wyjątkowo.
Nie mam komfortu musząc przewijać ekrany, żeby nie czytać, a w trakcie tego mogę ominąć coś dla mnie istotnego, bo zawarte zostało w jednej czy dwóch linijkach.
Jak mi powtarzała babcia, pierwszy raz się nie liczy, dopiero za drugim należy rzecz rozważyć poważnie. I to jest właśnie ten drugi raz. Więc rozważam poważnie. Tymczasem.
Nie będę na Ciebie, Lisku napadać, bo jest dla mnie oczywiste, że Irek i Ty macie rację. Chciałabym, żeby wzajemne animozje ludzie załatwiali w prywatnej korespondencji, czy innej formie niepublicznej komunikacji.
Nigdzie nie odchodzę, chociaż obawiam się, że apele niczego nie zmienią.
Mimo to, przemyśl rzecz, Paradoxie, jesteś tutaj cennym bywalcem.
A wpadłam, żeby Wam powiedzieć, ze jest włoskie miasteczko z zamkiem do nabycia za przystępną cenę
http://tvn24bis.pl/ze-swiata,75/wloskie-miasteczko-i-zamek-castello-di-sismano-na-sprzedaz,631025.html
Siodemeczko, same przegapiane okazje 🙂 Winnicy tez w koncu nie kupilismy…
Ciągle jeszcze możemy, Lisku. 🙂
Taka piwniczka zacnych win własnej roboty. Ech, rozmarzyłam się.
Juz widze blogownictwo plasajace w kadzi i wygniatajace winogrona nogami 😆
Dobry wieczór,
ja już się pogubiłem, kto za co się obraził 😯
A może by tak ” grubą kreskę” 🙄
widzę blogowisko wygniatające winogrona nogami 😈
A dlaczego tylko panie wygniatają? I czy umyły wcześniej nogi? 🙂
To dla równowagi panowie 😉
https://malvedos.files.wordpress.com/2009/09/malvedos_winery_traditional.jpg
Mar-Jo, szczegóły bukietu wina są ściśle strzeżoną tajemnicą producenta…
😆
Ja też nie wiem, osochozi, ale Paradoxie, będziesz miał na sumieniu moją Mrusię, bo bez weta na podorędziu kot ni ma życia!
Co do wyciskania winogron – tak jest, panienki i panie, koniecznie z niekoniecznie czystymi nogami, żeby ferment się zaczął porządny!
mt7,
nie żartuję, to nie jest wygórowana cena za okoliczności przyrody i winnicę. Policzyłam co w skarbonce, nie wystarczyłoby mi na winnicę nawet, ale jakby tak zrzuta?…
Od razu zeznaję, że mam niejakie doświadczenie w robieniu wina 🙂
Tetryk,
to chyba je to, bukiet 😉
A nie dało by się zrobić tak, że w dni tygodnia mające „r” Jagoda oznajmia, że wychodzi z towarzystwa, wchodzi Helena i zalewa blog pretensjami, piątek po oczyszczeniu bloga przez PA jest na normalne rozmowy wszystkich prócz zespołu Helena-Jagoda, oraz przez następne trzy dni Helena ogłasza, że wychodzi z tego antysemickiego towarzystwa, wchodzi Jagoda i zamieszcza swoje wykłady?
Ja proponuje wina moldawskie, czerwony pas, tam Hucula, czeremuszu, te rzeczy… I winnice pewnie w rozsadnej cenie. A jak bedziemy grzeczni to mozemy w przyszlosci zostac Rumunami!
Paradoksie, nie chcę siadać ani grać, ale pozwól, że się do Ciebie smutno uśmiechnę i podziękuję za te półtora roku.
Głowa mi pęka i nie mam nic mądrego do powiedzenia, melduję więc tylko, że jestem i idę pooglądać sójki.
„…Tam szum Prutu, Czeremoszu Hucułom przygrywa…” 🙂
Obie rzeki widziałam. Hucułów też. Raczej Ukraińcami byśmy zostali śpiewając powyższe. 🙂
Andsolu, skończyłam Krasowskiego. Słusznie się obawiałeś, że za dużo pisze – moim zdaniem książce dobrze by zrobiło, gdyby ją odchudzić. Mam wrażenie, że wyszedł mu taki rozlany artykuł. Była mi potrzebna ta lektura i z przekonaniem rozdałam parę egzemplarzy, ale wnętrza polityków i polityki nie interesują mnie aż tak bardzo, żebym zdecydowała się sięgnąć po pozostałe książki tego autora.
Kilka urywkow z Zaginionego Horyzontu (moze sie odnajdzie…)
Najbardziej podstawowe w naszym życiu jest bodaj przeświadczenie o wartości umiarkowania. Uczymy, że unikać należy wszelkiego nadmiaru, nawet — niech pan wybaczy ten paradoks — przesady w cnocie.
Nasi mnisi wyznają różne poglądy, lecz przeważnie są umiarkowanymi heretykami w stosunku do swej wiary.
Klejnot ma wiele facji — zauważył stary Chińczyk — możliwe też, że różne religie są umiarkowanie prawdziwe.
— Zgadzam się z tym — gorąco przytwierdził Amerykanin. — Ja tam nie trzymam z sekciarstwem. Doprawdy, Czang, pańskie słowa godne są filozofa. Muszę to sobie zapamiętać: różne religie są umiarkowanie prawdziwe. Toście cwaniaki w tym klasztorze, że na to wpadliście! Racja zupełna, niech mnie diabli, jestem pewien, że macie rację!
— My zaś — odparł Czang na pół sennie — jesteśmy tego tylko umiarkowanie pewni.
Lenistwo w czynieniu rzeczy głupich może być wielką cnotą.
Nawet stałe reguły posiadają umiarkowaną tylko stałość.
Choć w Szangri-La nie uznajemy i na tym punkcie pedanterii, jesteśmy jednak umiarkowanie prawdomówni.
🙂 🙂
Mój naczelny ma jakąś słabość do pisania Krasowskiego – że inne spojrzenie, choć krytyczne, ale z innej strony. Dlatego często się pojawia na łamach „P” (pod hasłem „Ogląd i pogląd”). W ilościach artykułowych jest to strawne, w książce pewnie trudniej.
Boję się, że raczej pod obecną władzą bliżej nam do Białorusi. A tam chyba win nie robią, w każdym razie nie słyszałam…
A przecież i w Polsce robi się wina! W zielonogórskim i w Małopolsce. Niektóre nawet pijalne – próbowałam takiego z winnicy UJ 😉
Paradoksie! Jeśli odejdziesz, to kto nam opowie o pięknych oczach susła? 😥
andsol wyslal mnie do czytania, co uczynilem ze szkoda wlasna, niewatpliwie tak mialo byc……. ale i tak mialem udany dzien, wrony odlecialy, kosy grasuja po trawnikach, w dziobach zeszloroczne zdzbla, i to dobrze tak
🙂 🙂
po niemiecku ale mimo to prawdziwe:
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xfl1/v/t1.0-9/12804883_891036420994702_4209581732884553060_n.jpg?oh=5ac6b4af0ebac79200fea297b474c485&oe=5794D2F4
(prosze uzyc Chrome 🙄 )
i to po niemiecku, i to jeszcze blizej prawdy:
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpt1/v/t1.0-9/944870_929537340478677_5501248977092007821_n.jpg?oh=b448c9c63217eb3a1e9dd9b3e6ae2cff&oe=57752F00
pstryk, pstryk, pstryk
(ps. Mar-Jo, widzialas?
https://www.facebook.com/ndrtalkshow/videos/1046869092026588/ )
PK, właśnie po artykułach Krasowskiego w „Polityce” sięgnęłam po książkę. Podzielam, do pewnego stopnia, słabość Naczelnego. 😎
Mnie od Krasowskiego odstręcza nie to, że się z nim najczęściej nie zgadzam, tylko sposób prezentacji poglądów.
Nie pisze, uważam że…, bo…, tylko przedstawia gotowe opinie, jak prawdy objawione, jest tak i tak i juszzz.
Żyję długo, pan Krasowski mógłby być moim synem, więc to ja jestem naocznym świadkiem historii.
Nie przypominam sobie, żeby mnie przekonał do swoich teorii w artykułach w Polityce, a wcześniej w dzienniku.
Szkoda.
Dla mnie Krasowski jest mało wiarygodny. Mam wrażenie, że dla efektu i oryginalności zbyt wiele naciąga. Żongluje. Czuję się wciągana w cyrkowe sztuczki. Zaznaczam, że nie czytałam książek, tylko artykuły.
Możliwe, że bez susła dam radę, ale bez guźca to już nie.
Tak, jest bardzo pewny swoich opinii, ale mimo to jakoś nie działa mi na nerwy. To ciekawe, co piszesz, Haneczko, bo ja właśnie dlatego go czytam, że nie wyczuwam prób manipulacji.
On był blisko drugiej strony i to może fascynować, bo jest wrażenie, że zna ją lepiej. Podobnie z Cezarym Michalskim, niegdyś czołowym pampersem, dziś związanym z „Krytyką Polityczną” 🙂
Ago, nie masz pojęcia, jak do ciebie tęsknię 🙂
A teraz bądź grzeczną, rozsądną Agą i udaj się do zasłużonego spanka 😎
Haneczko, kiedy ja… właśnie wstałam. 😳 Nie posłuchałam wczoraj Paradoksa i goniłam tę pracę, która nie uciekała, ale dziś byłam tak zmęczona, że pracę w tym stanie uznałam za nieodpowiedzialność, wyszłam z biura w wcześniej i jestem już po prawie czterogodzinnej „drzemce”. Troszkę się pokrzątam, zanim wrócę do łóżka. Ale postaram się zachować umiar. 😉
😯
Ale ja nie dam rady bez susła!
Alicjo, to dobrze. Nie będziemy sobie wyrywać zwierzaczków 😉
Dobranoc 🙂
Guzca to musialam sobie wyguglowac, a potem susla, swistaka, gronostaja, lasice i kune, bo mi sie zwierzatka pokielbasily…
Musze zajrzec do tego Krasowskiego, bo jakos go nie mam w pamieci…
Rysiu, ja nigdy bym Ciebie nie „wysyłał” do czytania czegokolwiek, tym bardziej, że to Ty jesteś Od Lektur. Ja tylko powiedziałem gdzie można znaleźć wykładnię poglądów Naszego Ważnego Ministra, specjalisty od Mówienia i Niedopowiedzeń, w kwestii nieprzyzwoicie ciemnych kolorów skóry osób, których mamy nie myły, he he he. A że Ty poszedłeś tam cierpieć to rozumiem, bo w ostatnich czasach w kraju mamy kierunek „masochizm albo ignorancja”.
lisku, a ten James Hilton ma być po angielsku czy po polsku? Może być pdf?
Może być też w mobi, jeżeli Lisek szuka, ale chyba nie szuka, tylko odniósł się tytułu książki.
Pora spać.
Dobranoc. 🙂
Króliku,
mój suseł to ten: http://aalicja.dyns.cx/news/Oh_Canada/hpim1208.jpg
Trochę większy od myszy i bardzo łatwo go obłaskawić, wystarczy mieć orzeszki ziemne. Dla orzeszków zrobi prawie wszystko, a może i wszystko. Futerko ma cudne!
Alicjo, czy chipmunk to susel… susel to chyba gopher.Translator mowi ze chipmunk to pregowiec amerykanski. Czyzby go nie bylo w Europie. Jest on nadzwyczaj cute. U nas w ogrodzie tez zbiera zapasy, ale chyba zima spi, bo go nie widze.
To moze byc burunduk, wiewiorka ziemna, chipmunk syberyjski. Ta natura jest niezmierna.
Tak jest, to burunduczok 🙂
Nie wiedziałam, że ktoś jeszcze to zna, ja podłapałam tę nazwę z książki Igora Newerlego „Leśne morze”, zaraz wyguglałam nazwę zwierzątka i jesteśmy w domu, syberyjski kuzyn mojego chippie 🙂
A „Leśne morze” polecam, piękna książka.
Dzień dobry.
Ścięło mnie wieczorem, już się wyspałam.
Rysiu, widziałam ten fragment. Piękne!
Dzien dobry 🙂
Andsolu, wielkie dzieki, Jamesa Hiltona mam i cytowalam z niego ustepy by sie podzielic 🙂 Wiele lat temu widzialam film, na ksiazke natknelam sie niedawno.
Dzień dobry 🙂
kawa
andsol doprawdy cierpialem, i dopiero przy szeleszczeniu zaleglosci w zamieszczonej w Polityce rozmowie Bendyka z Hauserem czytajac to: (…) Po prostu system sie zalamal. Wojciech Jaruzelski, mimo ze skupil w jednym reku maksimum wyobrazalnej i nieograniczonej wladzy, nie mial zdolnosci wywolania pozytywnych zmian. Nie chodzi jedynie o zalamanie gospodarki, lecz o glebsza atrofie systemu (…). , pokiwalem glowa nad powtarzalnoscia historii. stanie sie i teraz. 🙂
Mści się brak precyzji. Powinno być napisane „pięknosuseł” a nie „piękny suseł”.
Przeczytałam przy śniadaniu artykuł Krasowskiego w przedostatniej „Polityce”. Tym razem nie tylko zupełnie się nie zgadzam, ale też nic mnie nie zaciekawiło. Być może za dużo już wiem o poglądach autora.
„…PiS wyłącza kościoły z ustawy o obrocie ziemią. Jako jedyne będą mogły handlować gruntami…” *&^%#!!!!!
I dobrze. Niech lud dęty w suwerena pozna swoje miejsce w szeregu.
Teraz po kupno gruntu trzeba będzie do dobrodzieja chodzić. :/
Trzeba było dobrodziejowi jeszcze raz gębę zamknąć, bo już ustami tego i owego coś tam popiskiwał.
A czy piękna świnia to guziec? 😆
Guziec w pelnej, niezaprzeczalnej krasie 🙂
Fakt, guziec okupuje wielką urodę! 🙂
Za nieslusznego systemu zeby kupic ziemie rolna trzeba bylo miec pozwolenie od wladz oraz zdac odpowiedni egzamin z rolnictwa i wiedzy o panstwie i spoleczenstwie. PiS zapewne tez taki kurs kandydatom na panow na gumnie zaoferuje. Sadze ze jednak w Moldawii poszloby nam latwiej z ta winnica niz w zielonogorskiem.
Tez guziec jest po prostu niewiarygodny!
lisku, potrafię wyobrazić sobie głaskanie słonia a nawet i lwa, ale z tym guźcem to naprawdę nie wiem.
Kwestia gustu. Bardzo miła mordka 🙂
Myślę, że odpowiednio zamarynowany i potem upieczony udziec z guźca smakowałby znakomicie 🙂
Przynajmniej, andsolu, guziec ci nie odgryzie reki przy glaskaniu, ani nie rozdepcze, bo jest roslinozerny i wagi raczej czlowieczej.
Oj widze, ze wladzunia raczej nie robi z TVP i radia drugiej BBC!
Andsolu, spojrz w jego oczy 🙂
Króliku, guziec niewiarygodny? To co powiesz o Macierewiczu albo Waszczykowskim…
A pięknosuseł w istocie istnieje 😀
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pi%C4%99knosuse%C5%82_z%C5%82ocisty#/media/File:Goldmantelziesel.jpg
Albo taki…
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pi%C4%99knosuse%C5%82_kaskadowy#/media/File:Golden-Mantled_Ground_Squirrel,_Mount_Rainier,_July_2006.jpg
Słodziak, no nie?
Myslalam ze chodzi o spiacego pieknoducha 🙂
Tetryku, o tych dwoch panach nic nie powiem, bo mi brakuje slow. Wymienilabym ich chetnie na dwoch zapierajacych dech guzcow.
UWAGA!!!
są nowi eksperci od piękna
pada, schnie, pada, schnie, pada 🙂 🙂
to jest oczywiscie satyra, ale jak wiadomo ten sie smieje…..
https://www.youtube.com/watch?v=HMQkV5cTuoY
bardzo wzruszajacy krotki film (posypaly sie nagrody, zasluzenie mysle 🙂 )
https://www.youtube.com/watch?v=BN7px3XzRoU
fajny „olej” Irku 🙂 ekspert umie 😆
Ci panowie, to dwa z najbardziej antypatycznych, aroganckich i anomalnych elementów w układance posła Kaczyńskiego. A guziec jest piękny i oryginalny, a że na dodatek animalny wegetarianin, to zapewne ma u PiSu kompletnie przechlapane.
PiS jest animalny inaczej. Bliżej mi do guźca 😎
Podobno PiS przelozyl wielka smolenska rocznicowa demonstracje z 10 kwietnia na 3-go maja. Za rzadow PO 10 kwietnia, a nawet dziesiaty kazdego miesiaca, byl okazja do wycia Komoruskiemu pod palacem,jakby to on byl sprawca tej tragedii, a dzisiaj o Komoruskim ani dudu, date mozna swobodnie zmieniac, a nawet laczyc z zupelnie innego rodzaju swietem, swieckim zupelnie dniem Konstytucji 3-go maja, i nagle nie ma juz komu wyc pod oknami. Jak sie dawalo wykorzystac tragedie brata w kampanii politycznej o przejecie wladzy kto bez skrupulow to Prezes robil, ale jak juz tragedia niepotrzebna to po cichu te demonstracje cichna… Brat i Bratowa przewracaja sie w grobie!
Dzisiaj nie pracuje i spedzilam duzo czasu na wiadomosciach krajowych. Musze teraz sie przeniesc do kojacej krainy guzcow i pieknosuslow, muzyki i piekna wogole (ale nie w sensie zlinkowanym powyzej przez Irka).
Obchody rocznicowe i bez marszu mają być okazałe. Natomiast pomysł organizacji marszu poparcia dla PiS w dniu Święta Konstytucji… Nie wiem, czy to bezczelność, czy głupota.
Ago – wszak te cechy dają się połączyć!
Bardzo wzruszający, Rysiu. 🙂
W świeto konstytucji, to chyba cały Kod ruszy w marszu.
No właśnie myślę, że bezczelność, bo KOD już coś wcześniej wspominał o 3 maja. Więc na złość.
A tam, na złość. Na chama i tyle.
Dzień dobry 🙂
kawa
A może chodzi o sprowokowanie zadymy na ulicach 😯
Irku, to KODowscy będą musieli zwiększyć ilość porządkowych, żeby ew. nerwowców (w dawnych czasach zwanych prowokatorami) wyciągnąć z pośród ludzi. 🙁
Dzisiejszą kawę „musi mi ktoś wypiwszy”, Van Gog nie upilnował. 😉
Słonecznego dnia Koszyczku.
Też wzruszające 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,151128,19833988,kolej-utrzymywala-stacje-tylko-dla-jednej-pasazerki-zamkneli.html#Prze
Uważam, że robienie kontrmanifestacji tego samego dnia byłoby nieodpowiedzialne – i to KOD, jakby co, powinien się wykazać odpowiedzialnością, bo na PiS śmiesznie by było liczyć. Ale wątpię, by miasto dało zgodę na dwie duże manifestacje jednocześnie. Tyle razy cała Polska zjeżdżała do Warszawy, tym razem moglibyśmy się ruszyć my, warszawiacy. 🙂
Zakochałam się w panu Guźcu 😳
Nie domyślałam. Członkowie kontrmanifestacji mogliby się spotkać na warszawskich dworcach. Niedobrze.
„Animaliów” ciąg dalszy:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19848665,reporter-panoramy-zwolniony-bo-nie-chcial-szkalowac-opozycji.html#MTstream
I to niestety nie prima aprilis.
Bry. 🙂
Do maja jeszcze sporo może się wydarzyć.
List papieża to jest prima aprilis, oczywiście.
Kaczor zwołał spotkanie, żeby Duda mógł powiedzieć Obamie o podjęciu rozmów ze wszystkimi siłami.
Dzień jak co dzień, Doro. w PiS to normalny obyczaj, zaczyna się od przywódcy stada, wszyscy przeczołgani i pozbawieni honoru, to kto chce korzystać z „dojnej ojczyzny” musi przejść próbę inicjacyjną.
Exactly. 👿
wywiad z Andrzejem Miszkiem z KOD PP, głodującym pod KPRM w intencji opublikowania wyroku TK
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/1,141637,19848188,od-16-stu-dni-gloduje-pod-kancelaria-premiera-pije-tylko-wode.html
To nie żart primaaprilisowy, tylko wiewióra – albinos na mojej Górce, zdjęcie można powiększyć. Tego jeszcze nie widziałam!
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8819.JPG
Dzień dobry.
Nie ma czasu załadować… 🙂
Jakakolwiek data zostanie wyznaczona przez KOD –
jadę do Warszawy. Jednak z koniem nie ma co się kopać. 3. maja – odpada.
Na razie bawimy się jutro przed KPRM. Drukuj ten wyrok, Beata, drukuj ten wyrok…
drukuj ten wyrok, beata, drukuj ten wyrok… 🙂 🙂 🙂
nie wiem czy uda sie Wam ogladnac, ale zdjecia sa NISAMOWITE (znalazl Irek, a ja ide Irka tropem. Dziekuje Irek):
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1142530315759183.1073741828.1142524055759809&type=3
pamietam te klimaty z czasow podrozowania po Polsce „Auto Stop” (szczegolnie intensywnie bylem w drodze w 1972-1976)
o! o berlinie 🙂 🙂
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,54420,19847887,berlinczyk-rozmawia-z-warszawiakiem-nie-porownujmy-tych-miast.html#TRwknd
i warszawie oczywiscie tez 😀
ludzie umieraja, dopiero co Imre Kertész, a wczoraj Hans-Dietrich Genscher, jednego czytalem, drugiego sluchalem i czytalem, obaj wazni.
Rysiu, o zdjęciach. Chyba była to połowa lat 30. gdy National Geographic Magazine opublikował reportaż z kolorowymi zdjęciami z południowo-wschodniej Polski. Jeśli zapomnieć o niezbyt wiarogodnych jako codzienne strojach regionalnych oraz górkach, to tamta seria mogła by się tu wkomponować w sposób całkiem nieodróżnialny.
Pani Kierowniczko, ja w ten weekend nie dotrę pod KPRM – organizm mi się zbuntował, chyba trochę za mocno go w ostatnich tygodniach wycisnęłam. Udanego dyżuru. 🙂
O biedna. No, ale w święta nie było tam mnie, więc nadrobię 🙂
Hej 🙂
Ago, odpoczywaj!!! Już dawno miałem Ci podziękować za relację z niedzielnego spotkania, ale jakoś nie zdążyłem 😕
Jadę w niedzielę na zorganizowaną wycieczkę do Wrocławia 🙂 Na szczęście tym razem nie wyruszamy o 6 rano, tylko podobno koło 8 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Grzegorz Gauden odwołany ze stanowiska dyrektora Instytutu Książki za … spadek czytelnictwa 😯
Za to i owo mu się już wcześniej należało (kontrola była jeszcze za poprzednich rządów), ale akurat nie za spadek czytelnictwa 😈
Dzień dobry.
Tylko koni w Janowie Podlaskim żal…. Na kogo tym razem spróbują zwalić winę?
Obejrzałam wczorajszego primaaprilisowego Tomasza Lisa. Jedyny poważny „kawałek” – sondowannie kibiców Legii z patriotyzmu i znajomości historii.
Porażające!!!! A przecież ci ludzie kończyli jakieś szkoły…
skąd to drugie „n” w sondowaniu? Nie wiem.
Byłam pod KPRM. Ludzi nie było jakoś bardzo dużo, policja liczy 350 osób, pewnie było trochę więcej, bo była ciągła wymiana. Zmieniono licznik, odtworzono preambułę konstytucji w wykonaniu Radziwiłowicza, a potem czytano najważniejsze fragmenty, komentując brawami, okrzykami i wuwuzelami (wrrr…). Rozdałam resztkę egzemplarzy „Obywatela”.
Z koleżankami muzykolożkami dyskutowałyśmy, co by trzeba zrobić z muzyczką, jaką puszcza się na demonstracjach. Kombatanctwem z lat 80. nie przyciągniemy nowych grup. Ale dziś np. w pewnym momencie puścili Marię Peszek z najnowszej płyty – to już lepiej. Obok stoi też kilka namiotów KOD PP, stały zamknięte, tylko z głośników wydobywała się albo informacja o głodówce Andrzeja Miszka (jego zdjęcia widniały też na transparentach; coraz bardziej mam wrażenie, że facet po prostu chce zaistnieć), albo np. „Rota”! Ponuractwo i jeszcze głupie, choć szlachetne intencje też tam pewnie są. Ale ten styl…
Tego Lisa też oglądałam. Rzeczywiście, przeraźliwe to.
No tak, te zamknięte na kłódkę namioty jakoś głupio wyglądały, a muzyka też dziwna.
Ja doszłam ok. 14:30. Było niewiele osób, może dlatego, że tak jak ja, przyszły i nie wiedziały co robić, więc przespacerowałam się niespiesznie, zobaczywszy reformy uszyte przez pana z Bemowa, za które zbierał oklaski od innych bemowian, tablice powbijane w ziemię itp.
Powiem tak, nie wiem, czy to ma jakiś sens.
Można tam zaciągać warty, tylko po co? Oczekuję poważnych zadań, trudno nazwać happeningiem gacie, czy magiel, dorośli ludzie wymyślają takie dekoracje, żeby zwrócić uwagę, że Bemowo ma struktury i żyje. Trzeba im oddać, że zasilili poważnie straż i obsługę punktów informacyjnych.
Pewnie jestem za stara, ale jakoś mnie takie spontany zwoływane co drugi dzień nie pociągają i nie widzę ich sensu, jak wyżej napisałam.
Nie będę więcej pisać na ten temat, bo to jest blog ogólnodostępny, ale powiem tej osobie, która tu kiedyś zachwalała niejakiego Dudę, z przyjemnością przeklęłabym ją razem z jej kandydatem i jego pryncypałem.
„…Przeklnę Cię i już się nie ochronisz
przekleństwo me gonić
będzie Cię
przeklnę Cię, przeklnę Cię…”
Myślę, Siódemeczko, że nie Ty jedna.
A żebyś wiedziała, Mar-Jo. 🙂
Chociaż przesyłam Ci uśmiechniętą kufę, do czuję ogarniającą mnie wściekłość i furię. Niewiele mi życia zostało i jakieś paniusie i chłopki-roztropki będą mi na koniec je urządzać wg. swojego gustu.
Niech ich cholera!!!!
Dreimal!!!
Siódemeczko, bo o 14:30 już było po wszystkim. Zgromadzenie zostało oficjalnie rozwiązane o 14.
To Bemowo to pewnie zostało sobie ostatnie, bo wcześniej były przedstawicielstwa innych dzielnic – Mokotowa, Wawra, Pragi itp., nawet specjalnie się nie przyglądałam, ale dużo więcej tego było.
Nie, później zostały ślady w postaci napisów, haseł i ludzi, że są lub byli. Tak mam już kolejny raz, że przychodzę w połowie i całuję klamkę.
Zrobiłam tylko jedno zdjęcie z oddali od strony namiotów PP.
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Bobikowo#slideshow/6269038530199691650
Mam dostęp do strony Bemowa, bo jestem stąd i widzę, jak się cieszą tymi reformami, wszędzie je ciągną i fotografują, dlatego o nich napisałam.
Tu jest relacja z wcześniejszych chwil i te rozwieszone reformy. 😉
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,kod-manifestuje-ujazdowskie-zablokowane-swietujemy-urodziny-konstytucji,198381.html?utm_medium=twitter&utm_source=twitterfeed
Tak, ja też te reformy widziałam 😈
Skoro demonstracja została oficjalnie rozwiązana o 14, to widać było wcześniej jakieś nieporozumienie – widziałam w ogłoszeniach, że to ma trwać jeszcze parę godzin. Bajzel jak zwykle, już mnie to wkurza. Ale samo odczytywanie konstytucji było ok.
Jest i Kierownictwo na zdjeciu Renaty, a jakże 🙂
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10208804006799214&set=a.10208803971478331.1073741869.1284604989&type=3&theater
Doro, na tym zdjęciu osoba z numerem 30 to Renia. 🙂
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/MojeZdjCia#slideshow/5181382985707018322
No coś podobnego 😀
Renia, dziś nazywana Natką, robi mi zdjęcia na każdej demonstracji, zrobiła mi też tradycyjnie z frontu 🙂
Na tym zdjęciu powyżej rozmawiam z dawno niewidzianym koleżką Krzysiem Wojciewskim, fotografem niegdyś z Rzepy, obecnie zdaje się wolnym artystą 🙂
Pomyśleć tylko, jaki ten świat jest maciupci. 🙂
To Warszawka jest maciupcia. 🙂