Dziwne Stworzenie
Dziwne Stworzenie siedziało na płocie i bardzo szybko wypuszczało z dzioba krótkie serie dźwięków, które brzmiały mniej więcej tak:
Bla, bla, tirliti,
zjadłem bułkę z margaryną.
Bla, bla, tirliti,
ale premier dziś popłynął!
Bla, bla, tirliti,
spędzam urlop pod namiotem.
Bla, bla, tirliti,
kto mnie wybrać ma ochotę?
Bla, bla, tirliti,
rzucił, więc przeżywam dramat.
Bla, bla, tirliti,
znowu ćwierkał coś Obama.
Bla, bla, tirliti,
Zośki już nie warto czytać.
Bla, bla, tirliti,
dusza moja nieumyta…
Bla, bla, tirliti,
Paris Hilton dała czadu!
Bla, bla, tirliti,
wracam teraz do obiadu.
Ostatnia zapowiedź była najwyraźniej chwytem czysto retorycznym, bo po niej Dziwne Stworzenie zaczynało natychmiast śpiewkę taką samą, albo tak podobną, że na pierwszy rzut ucha trudno było je odróżnić. Bobik właśnie usiłował uciąć sobie popołudniową drzemkę i to uparte świergolenie wcale mu do tego zamiaru nie pasowało. Poprawił raz i drugi położenie uszu, podwinął je, tak żeby stworzyły chociaż trochę dźwiękoszczelną warstwę, ale nic to nie pomogło. Usiadł w końcu, drapiąc się markotnie i usiłując przypasować Stworzenie do któregokolwiek ze znanych sobie gatunków. Bez efektu. Dziwne Stworzenie wymykało się wszelkim szczeniaczym klasyfikacjom.
Nieopanowana żądza wiedzy zmusiła Bobika do porzucenia marzeń o drzemce i wykonania zdecydowanego ruchu. Przeczołgał się pod płotem do sąsiedniego ogrodu i bezceremonialnie zaczął tarmosić wystawiającą pysk do słońca Labradorkę:
– Słuchaj, co to jest to, co tam siedzi i świergoli? Wygląda dziwnie, gada dziwnie i w ogóle jakieś mi się wydaje podejrzane.
Labradorka z pewnym zaniepokojeniem zerknęła we wskazanym kierunku i roześmiała się z ulgą.
– Nie przejmuj się! – powiedziała z lekceważącym machnięciem łapy. – To jest tylko Ćwiter.
– Ćwiter? – powtórzył niepewnie Bobik – Nie wiedziałem, że coś takiego istnieje w przyrodzie.
– Noo, mogłeś się z nim jeszcze nie spotkać – przyznała Labradorka – bo to jest dość nowy gatunek. Skrzyżowanie mysikrólika z papugą. Z mysikrólika wzięto rozmiary, a z papugi skłonność do nieopanowanego paplania i powtarzania czegokolwiek, co tylko zasłyszy.
– I to się przyjęło? -zdumiał się Bobik.
– Jeszcze jak się przyjęło! Kolejki się zaczęły ustawiać, żeby jak najprędzej złożyć Ćwiterowi wyrazy uszanowania. Krótkie zresztą, bo on długich nie uznaje.
Bobik przyjrzał się dokładniej Ćwiterowi. Nie wzbudzał jego zaufania, nie mówiąc już o tym, że najchętniej wlepiłby mu mandat za zakłócanie spokoju. Warknął na niego niezobowiązująco, a potem przypomniało mu się, że jeszcze o coś chciał Labradorkę zapytać.
– Jednego nie rozumiem – zagaił z wahaniem. – Wiesz, że jestem biegły w zoologii i byle kitu sobie nie dam wcisnąć. I coś mi się u tego nowego gatunku nie zgadza. Mówiłaś, że to jego gadulstwo to z papuzich genów. Ale papugi to są przecież bardzo inteligentne ptaki!
– No widzisz? – dydaktycznie podsumowała Labradorka – To znaczy, że postęp nie zna granic! Dzięki współczesnej technice nawet bardzo inteligentnego ptaka przy pomocy kilku prostych zabiegów da się przerobić na Ćwitera.
Bobiku, ja tam u tego Cwitera intuicyjnie wyczuwam jeszcze geny kozetkowe. 🙄 A to swiergolenie jest czasem rzeczywiscie okropnie namolne, jak sie niechcacy usiadzie pod cwiterowa galezia… 😉
Heleno, czytam ja piatkowo mezowi tego Lisickiego spod poprzedniego wpisu, i Twoj jakze trafny komentarz, a maz patrzy na mnie i mowi: „To GW ma teraz macki w Wisconsin? 20 lat temu?” 🙄
Ja sie u Lisickiego tez wpisalam, chwalac go za czujnosc partyjna, oczywoscie pod znanym pseudonimem (moje prawdziwe imie, a nawet mojego Kota juz jest dawno spalone i zbanowane). Tymczasem czekam na akceptacje, ale on mnie nigdy na obrady POP nie wpuszcza, wiec pewnie zaraz znikne.
A ja tego Cwitera nigdy na oczy nie widzialam, choc mam nieustajace propozycje aby sie do niego zapisac. Nie ma glupich! Chociaz moze z drugiej strony ktos z Obecnych mnie przekona i namowi?
Och! Niech mie kule bija! Czujnosc Redaktora Lisickiego jednak zawiodla (albo moze wyszedl juz z redakcji swego organu) i moj komentarz sie ukazal!
taa, na blogu się stwora wykpiwa, a na boczku już rozmyślania nad twitterowym nickiem. znamy te wyparcia.
Z własnego doświadczenia?
Foma, na codzien moze byc salon, ale od czasu do czasu dobrze jest zajrzec do budki z piwem.
Kto nie dotknal ziemi ni razu…
vesper, nie będę kłamał, że nie kusi taka forma, ale póki co się obywam
A może być budka z winem? Bo jestem gotów na dzisiejszy wieczór takową otworzyć. Z czegoś trzeba w końcu żyć. 🙂
Jeżeli ktoś reflektuje, to na początek mam kufel chilijskiego chardonnay po cenie promocyjnej. 😀
Czy zielona herbata dla stałych bywalców też się znajdzie? Bo wino na żołądek pusty od pięciu dni, to chyba nie najlepszy pomysł 🙄
Nawet jakby Bobik nie mial, to ja wlasnie zaparzylam spory czajniczek, zielony z zielona (Sencha). 🙂
Ide szukac Heleny na zebraniu POP. 😉
vesper, to zjedz coś… Bobik na pewno ma coś w karcie 🙄
Budka z winem nie ma jednak tego…je ne sais quoi, Pieknoduchu Kudlaty.
Zielona herbata jest OK dla chorych, chociaz lepsza bylaby zapewne szklanka wodki z kiszonym ogorkiem….
Kiedy nie mam ochoty, foma, nawet na Bobikowe frykasy
vesper, to udawaj że jesz, może żołądek da się nabrać
Zielona jest dobra tez dla osob w innej strefie czasowej. No chyba, ze mowimy o Szyjce, bo on zaczynal od rana od wodki z kiszonym ogorkem…
Och, Heleno, nie bądź taka… Jak trzeba, to ja otoczenie trochę zasyfię, kurwami porzucam, dyżurne gumiaki zakupię… Tylko nie psuj mi interesu i nie wypłaszaj gości jakimś że ne se kła. 🙄
Tak, w takich chwilach zawsze mysle o Szyjce, moim Nauczycielu Zycia.
Szyjka to przeciez Szlachetny Dzikus i Nieoszlifowany Brylant w jednym…
Mama sobie przypomniała, jak w epoce komunalnej zapragnęła wraz z koleżeństwem podczas jakiejś wycieczki zakupić wino. Weszli do wiejskiego sklepiku, gdzie półka z winem prezentowała się, jak na owe czasy, dosyć atrakcyjnie i zaczęli tę półkę uważnie studiować. Dość szybko, bo już po jakichś 5 minutach pojawiła się sklepowa, która zadałe sakramentalne pytanie „mam coś podać?”. „Owszem” – odpowiedział ktoś z koleżeństwa – „wino chcieliśmy kupić, tylko jeszcze się zastanawiamy jakie”. „Wina nie ma!” – odburknęła na to sklepowa i znaczącym gestem wskazała na grupkę skupionych w kącie, wyraźnie wczorajszych kolesiów, z wyrazem obrzydzenia na twarzach pociągających oranżadę z butelek z kapslami.
Na obliczach koleżeństwa odmalowało się osłupienie połączone z niezrozumieniem, zapadła chwila milczenia, aż wreszcie ktoś odważył się zapytać, omiatając wzrokiem półkę pełną butelek węgierskiego, bułgarskiego i rumuńskiego pochodzenia – „no a to wszystko?”
„To?” – prychnęła z pogardą sklepowa. – „Przecież mówię, że wina nie ma, jest tylko wytrawne!”
O, Bobiku 😆 😆 😆
Ratunku 😆 😆 😆
Mama Bobika ❗ 😀
w szkole sredniej jesienia bralismy udzial w „wykopkach” i jednego roku w prawdziwych PGRach z „czworakami i sklepem
gdzie chleb byl dostarczany dwa razy w tygodniu, a wino typu
J23 codziennie (w takich drewnianych skrzynkach)
to byly czasy
To co, siarkowego nalać? 😆
Dla Vesper może być zielonkawe. 🙂
Berlin jest oczywiscie zawsze taki ladny i czysty(?)
Berlin jest „pelen wypas” i zapraszam Was w odwiedziny
(glupio moze to powiedziec,ale ja lubie to miasto 😳 )
Bobiku,siarkowego nie,one byly zakorkowane i zalane lakiem i
to zawsze zostawalo na szyjce i kaleczylo usta przy piciu,
lepiej ananasowe te mialy zakretke(do picia z gwinta 🙄 ) 🙂
Lej, Bobiku, lej. Nie ma co sie ceregielic, jak swiezo nawrocony Szyjka przy poryczu. 😆 Najwazniejsza byla, o ile mnie pamiec nie myli, zawartosc alkoholu. Reszta to takie lah-de-dah… 😉
juz czas na brykniecie do spania…….
dobranoc 🙂
Poryczeć też mogę, zwłaszcza jak sobie dam w szyjkę. 😉
Tak poniekąd a propos, to okolice Szyjki były ostatnio traktowane na blogu Justyny Sobolewskiej i jak łacno można sprawdzić i mnie się to spodobało, i fomie… 😆
http://sobolewska.blog.polityka.pl/
Rysiu, normalnie o tak wczesnej porze do spania bym Cię nie puścił, ale tak ładnie ten Berlin wysprzątałeś i do fotografii ustawiłeś, że masz prawo być zmęczony. No to dobranoc, ale nie zapomnij, że przez sen też można brykać! 😀
A pamiętacie, jak się śpiewało „Berlin miasto w gruzach leży…” 😆
Dzięki Wam za miłe słowa o zdjęciach 😀
Widzę, Bobiczku, że Ćwiter zastąpił Ptaszka-Komuszka 😉 Nie wiem, czy to dobra zamiana…
Mój pracowy kolega komputerowiec próbował mnie na Ćwitera namówić jeszcze chyba z rok temu. Trochę się zastanawiałam, czy mi się to jakoś nie przyda. Np. w szybkim przekazywaniu informacji kulturalnych. Ale stwierdziłam, że właściwie to po co, blog wystarczy, a żeby używać tego tylko do lansu, to aż tak próżna nie jestem 😎
No, dokładnie to Pani Kierowniczko. Blog wystarczy!
Dla mnie właśnie dlatego cała ta idea Ćwitera jako rzekomej „nowości” i „czegoś odmiennego” jest nader dęta. Co to za wiekopomne odkrycie, że się kaganiec liczbie znaków założy? 👿
Na blogu można długo, można krótko – jak kto lubi. Na Ćwiterze można tylko krótko. No, czy naprawdę trzeba wielkiego wysiłku mózgowego, żeby zobaczyć, na czym polega wyższość świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia? 🙄
A Ptaszka-Komuszka nie zastąpi nikt! Z utęsknieniem czekam na wznowienie jego występów. 😆
Bardzo ladnie Ci sie spodobalo Bobiku w tym duecie z foma. 😆
A z tym Cwiterem, to rzeczywiscie teraz nie wypada nie byc, jak sie chce byc bardziej widocznym, Doro. Nawet firma meza caly czas robi tweeting, ale on sam odmowil, bo to jednak mocno rozpraszajace. Scedowal to zakopanej juz po uszy w Twitterze pracownicy, ale i tak uzyskal miano „scientwist” (scientist on Twitter), bo jest zrodlem wpisywanych przez nia odpowiedzi. Najczesciej zreszta pytajacy domagaja sie, zeby w formie tweeterowej dac im konspekt ewentualnej pracy magisterskiej lub doktorskiej z dziedziny fizyki, ewentualnie – chemii… 😉
Ja i na facebooku nie jestem mimo licznych zaproszeń. Jakoś mam to w nosie…
A konspekt doktoratu na Ćwiterze – to jest właśnie kwintesencja sprawy 😆
Pewnie, że i ćwierkać można zgrabniej. Krótka, zgrabna, treściwa forma… Pamiętam takiego ptaszka na moim podwórku, który ćwierkał tak: ti trrrr tititi. I jakoś mi się ta melodyjka, a właściwie motyw rytmiczny, bo to na jednej wysokości, tak zaczepił o ucho, że podświadomie czekam wiosną, kiedy wróci. Ale zamiast tego pokazują się ptaszki, które odzywają się inaczej…
Aha, ja z piątkowego rozchełstania miłych słów o zdjęciach nie wyraziłem, ale słowo honoru, że pomyślałem. 🙂 I to, jak mówią Germanie, ohne Scheiß, czyli bez ściemy, bo przy oglądaniu sobie myślałem, że dusza miasta za ogon została złapana jak rzadko. W ogóle zdjęcia Pani Kierowniczki bardzo lubię, ale jakoś ten Berlin wyjątkowo trafiony. No, jak żywy. 🙂
A piątkowo rozrechotałem się nad pomnikiem Heinego. Zastanawiałem się nawet, czy mu nie podesłać prasowaczki, bo spodenki chyba świeżo krowie z gardła zostały wyjęte, ale na buźkę nawet prasowaczka by nie poradziła. 😆
Nie wiem, jak bym robił, gdybym był biznesmenem, ale jako prywatny pies po przyjrzeniu się ćwiterom i dybukom, tfu, fejsbukom, stwierdziłem, że jak zwykle „lepsze” jest wrogiem dobrego. I niech tam sobie będzie, ale ja się jednak uprę, że nie dla nas sznur samochodów. 😉
Myślę, że przynajmniej w pewnych środowiskach stare, dobre blogi oprą się temu całemu ćwierkaniu właśnie dlatego, że tu żadnego kagańca liczbowego nie ma. A kto z nas, tu obecnych, nie lubi sobie czasem wydajnie pogadać, nie tylko przy piątku i nie tylko pod budką z winem? 😆
Mnie oczywiście w tych moich zdjęciach brak strony zachodniej w większych ilościach. Byłam na Ku-dammie i w okolicach tylko przejazdem i – zupełnie jak na hamburskim Reeperbahnie – miałam wrażenie charakterystycznego smutku, jaki dziś wzbudzają we mnie budowle z lat 60., metal i beton, a w sumie rodzaj tandety… Kiedyś, kiedy Berliny były jeszcze dwa, czuło się tu wiew wielkiego świata, teraz to wszystko – za przeproszeniem Bobika – spsiało 🙁 Pałer ma teraz właśnie, żeby było ciekawiej, dawny Berlin Wschodni 😉
No, wiesz co, Bobik, Ty jestes zwyczajny dwuli… dwumordowiec! Poszles se cichcem poletko Pani Sobolewskiej obsikiwac, wizytowki zostawiac, wiersze, i ani slowa nie szczeknac o tym w gronie STARYCH Przyjaciol.
A moze Kot tez by chcial cos powiedziec o Indianinie – proza? Bylem po prostu wstrzasniety do glebi!
Nie wiem skad sie wzial ten mit o Legendarnej Psiej Lojalnosci. Zachowales sie jak jakis Rudy, falszywy. 👿
A, to nie tylko berlińskie zjawisko, że nachalnie wielbiona nowoczesność szybko – i najczęściej nieodwołalnie – psieje. Ja tam jestem zwolennikiem powolnego, organicznego rozwoju, gdzie tylko jest to możliwe. Znaczy – nie tak, żeby żadnych nowości, ale bez przesady i wywracania wszystkiego do góry nogiem.
Najpierw nowość w przyswajalnej dawce, potem okres weryfikacji, a dopiero jak się sprawdzi, można dalej lecieć z koksem.
Przynajmniej jak chodzi o kulinaria, ta metoda nigdy dotąd mnie nie zawiodła. 🙂
A co do Heinego, to hyhy, wydaje mi się, że to jakieś pumpy. 😛
A Kulturforum, też z tego okresu, jakoś nie psieje. I nie zepsieje. To istne dzieła sztuki – przynajmniej moim zdaniem.
Mordko, z Ipeenem jadłeś kolację, czy co? 😯
Dziś obsikałem, dziś doniosłem, jaki tam ze mnie dwumordowiec?
Chyba że chodzi o to, żeby donosić jeszcze zanim będzie się miało co?
Muszę się zastanowić, czy to nie jest zbyt wyrafinowane dla kogoś, kto raptem prowadzi budkę z winem. 🙄
Pumpy, pumpy, ale tak czy owak żelazkiem natchnienia nietknięte. 😀
A kto to widział pumpy prasować? Albo spodnie od dresu. Heine dresiarz 😯
Lepiej z Ipeenem niz z Rudym, farbowanym lisem. 👿
Sikales o 18:19, a teraz jest ktora?
Dla mnie Heine jak najbardziej dresiarz. Zachowała się relacja o jego pieszej wyprawie z Düsseldorfu do miejscowości, w której mieszkam. No, nie oszukujmy się – we fraku raczej nie lazł. 😆
Mordko, chyba Ci muszę dolać siarkowego, bo bez tego zaraz się zacznę plątać w zeznaniach. 🙄
Czy jak się wyspowiadam z tego, że cudzoblożyłem dziś również u Pani Kierowniczki, wymigam się kilkoma zdrowaśkami?
E, u Pani Kierowniczki to Bobictwo grzeszyło jeszcze na długo zanim Koszyczek zaistniał 😆
Kierownictwo dokłada wszelkich starań, żeby mnie wkopać! I to sakramencko! 😯
W ten sposób cała moja świeczkoogarkowa polityka weźmie w łeb i zatrzyma się na ogonie! 👿
A ogon – wiadomo. Stale jaja sobie robi! 🙄
To cos zupelnie innego. To jest grzech przez zasiedzenie. A nie cichcem czmychnie na boki.
Ale numer! Mordechaj przeszedł na Jedyną Słuszną Wiarę! Nie będziesz miał innych bogów przede mną…
Ani nawet po mnie, a już za nic w trakcie. 🙄
Igrasz z ogniem, Rudy, obrazajac moje uczucia religijne. Sa na to paragrafy.
A w zoo są żyrafy 😛
A propos żyraf, chce mi się spać.
A propos spania – na każdego w końcu to trafi. Choć u niektórych raczej później, niż wcześniej… Ale i tak zależy to od półkuli, czyli nic pewnego na tym świecie. 🙄
oczy ze zdumienia przecieram,otwieram szeroko i…….
Bobik o nieistniejacej dla pieska godzinie 🙂
sobotnie brykanko w deszczu
pada,chlodno,wiosna robi przerwe,a jutro berlinski polmaraton
herbata,gazeta,SOBOTA ❗ ❗ ❗
Bobik @1:53 – ta wiara to ma chyba takie przykazanie: nie będziesz miał innych BLOGÓW przede mną… 🙄
Że tak powiem fomą: nie pada, ale zaraz będzie… 🙁
Tu jak wyżej… 🙁 ale coraz więcej zielonego się wykluwa 🙂
„Nie warto, nie liczy się” – pogo trzylatka wokół sofy, ćwir ćwir.
http://www.youtube.com/watch?v=UIFEHtHuXAU&feature=related
ale po co nie pada? że powiem Mikiem, skoro mój głos już zajęty
Dzień dobry 🙂 Powiedziałbym coś własnym głosem, ale jeszcze się ktoś czepi, że nie tylko ostatnich gryzie pies, pierwszych też…
No to dopasuję się do obowiązującego tonu i polecę moją mamą: padało, ale zmieniło zdanie.
A ja, jak zwykle w sobotę, mam kółko zainteresowań, czyli zakupy na targu i następujące po nich praca badawcze. 🙂
Przy tej okazji pragnę gorąco podziękować mojej wielbicielce ze stoiska mięsno-wędliniarskiego, bez której moje życie może nadal byłoby twórcze, ale o jakiż kawał sztuki mięsa uboższe!
Pada, wieje 🙁
Komorowski kandydatem PO na prezydenta. Urzędujący PP złozył gratulacje 🙄
Bazie z chrustu wystają, poeci z długiego 4-godzinnego snu wychodzą, natura wraca do przyrody, więc pomówny o życiu. Ja nigdy w życiu nie rozumiałem czemu zaschnięta kawa (czysta – bez kleju cukrowego czy mlecznego) niesłychanie łatwo się spłukuje. Nawet woda nie musi być gorąca, wystarczy podlać i wstrząsnąć i czysto jest. Są jacyś chemicy w gronie? Farmaceuta też chemik. Gospodyni domowa też.
Jaki jest wzrost Komorowskiego?
1 m 74 cm. Bo co?
Bo postęp.
Ta Labradorka to jednak cwana sztuka, przepraszam, suka. Przewidująco zawczasu wzięła stronę POstępu. 😀
Andsol, czysto jest, gdy się umyje. Jak mówiła moja galicyjska Babcia: Nie wystarczy potoknąć 😉
Dyplomacja krzeselkowa w rozkroku:
http://wyborcza.pl/1,75248,7707713,Jaruzelski_tez_zaproszony__Co_zrobi_prezydent_Kaczynski.html
Robimy zaklady?
O pęto myśliwskiej?
To ja obstawiam taką wersję: tuż po świętach nastąpi bliźniacza ofensywa kwietniowa, Lech zajmie Moskwę, a Jarek Brukselę i w ten sposób kwestia niewłaściwych zaproszeń zostanie rozwiązana raz na jutro.
Raz na jutro to jakas optymistyczna wersja, jak mniemam.
Moim zdaniem Lech zazada od Tuska aby wplyunal na Moskwe, by ta odprosila Jaruzela. Tusk sie bedzie wzbranial. Wtedy Lech oglosi, ze to Tusk zaprosil Jaruzela, zeby Lech nie mogl pojechac.
Wtedy Jaruzel, ktory nieustannie probuje zachowywac sie z honorem, sam zrezygnuje z wyjazdu.
Wtedy Lech pojedzie, ale nie bedzie zadowolony z miejsca jakie mu Moskwa przyzdielila na trybunie przy odboieraniu parady. Bedzie szie pchal blizej srodka, ale go nie wpuszcza. Bedzie sie nadymal i prychal i bardzo glosno oklaskiwal polska jednostke. Miejscowa prasa go oleje.
Po powrocie oglosi, ze uratowal Honor Ojczyzny i wyglosi w tej sprawie przemowienie przedwyborcze.
Tak, o peto mysliwskiej, moze byc.
Jakies jeszcze scenariusze?
scenariusz optymistyczny:
jedno piwo i skończone opowiadanie
scenariusz pesymistyczny:
dwa piwa, a opowiadanie jak było rozgrzebane, tak zostaje
scenariusz realistyczny:
jedno-dwa piwa i opowiadanie znów tylko krok-dwa bliżej końca
Bardzo ciekawe:
http://www.polityka.pl/kultura/rozmowy/1504420,1,rozmowa-z-ewa-kuryluk.read
Bardzo ciekawe i prawdziwe, Bobiku. Bardzo trudne sprawy, zwlaszcza zas odziedziczona postawa wobec chorob psychicznych i podejscia do chorych. Przypomniala mi sie nasza niedawna dyskusja o chorej matce z rodziny azylanckiej. Ciekawe, ze w Stanach tez rodziny i przyjaciele chorych przez swoje opowiadania o swoich najblizszych tez wlasnie jakos ich przyblizaja reszcie spoleczenstwa, podobnie jak Ewa Kuryluk. Jakis czas temu na przyklad wyszly wspomnienia dziennikarki NPR, Jacki Lyden, o matce cierpiacej na depresje maniakalna.
Na wiecej zas chwilowo mnie nie stac, bo weekend okazal sie bardziej absorbujacy niz myslalam…
Bobiku,
skoro poruszsz problem zdrowia psychicznego, napisz proszę jaki jest w Germanii stosunek do ustawień systemowych Berta Hellingera. Metoda ta robi w Polsce dużą karierę, ale też ma wielu bardzo zagorzałych przeciwników.
O rany. Ewa Kuryluk tez jest juz starsza pania? 😯
Spotkalam ja pare razy w Nowym Jorku, w czasie stanu wojennego, kiedy, przyjezdzajac z Londynu wpadalam do komitetu pomocy Solidarnosci, gdzie EK przepiswala czy tlumaczyla jakies dokumenty. Zapamietalam ja w czarnych, troche pochalapanych farba overallach, z aureola czarnych lokow na glowie. Nie konwencjonalnie ladna, ale dosc striking twarz, raz zobaczona – zawsze pamietana…
Ćwiter albo i nie Ćwiter. Równie dobrze mógł być Wróbel Świrek…
Dzień dobry. 🙂 Gdyby to był Wróbek Świrek, to Labradorka by mi powiedziała, że to Świrek. A poza tym piosenki, które śpiewają wróble, to ja dobrze znam i na pewno ten Ćwiter śpiewał całkiem inaczej. 😉
O Hellingerze zaraz napiszę, ale ponieważ mam o nim jak najgorsze zdanie, to muszę się najpierw trochę jadu napić, a jeszcze wcześniej coś przegryźć, bo jad na głodny żołądek bardzo źle robi. 😉
No więc ta cała „terapia” hellingerowska tutaj w pewnych kręgach też jest bardzo popularna, zwłaszcza wśród antropozofów, ezoterystów i innych wielbicieli szamanizmu. Ale dają się na to nabrać również „normalne” i jakoś tam renomowane placówki psychologiczne, prawdopodobnie przez pewne pomieszanie z poplątaniem. Gra w tym rolę przymiotnik „systemowy”, który sugeruje powiązania z teorią i terapią systemową, sprawiając w ten sposób złudne wrażenie naukowości hellingerowskiego humbugu, jak również podobieństwo tych „ustawień systemowych” do psychodramy, rekonstrukcji rodzinnej na wzór Virginii Satir, itp. Tyle że to były jedne z metod w uczciwie prowadzonym procesie terapeutycznym, stosowane tam, gdzie sytuacja tego wymagała, a nie cała terapia, na dodatek w okultystyczno-mistycznym sosiku.
A przy tym ten sosik ma dość obrzydliwe, brunatne zabarwienie, co powodują dość osobliwe poglądy polityczne Hellingera, który opowiada takie np. brednie, że biedni, niesłusznie demonizowani naziści są ofiarami Holocaustu, a źli Żydzi, którzy nie chcą im wybaczyć, przejęli ich kryminalną energię i w ten sposób sami stali się sprawcami. 😯
Dla mnie ten gość w ogóle nie byłby wart uwagi, uznałbym go po prostu za jednego z wielu szurniętych, jacy zaludniają nasz piękny świat, gdyby nie to, że jego pomysły zyskały pewną popularność, w związku z czym zaczęły być szkodliwe w dość dużej skali.
Dzień dobry,
Bobiku, twój wpis w sprawie Hellingera popieram,… ale nie całkowicie.
„… Hellingera, który opowiada takie np. brednie, że biedni naziści są ofiarami Holocaustu …”
Coś „załagodziłeś” 😉 ,
jego „teoria” jest bardziej przewrotna, Hellinger twierdzi, że ofiary i twórców holokaustu należy umieścić na tej samej MORALNEJ płaszczyźnie.
@Jotko
dlaczego akurat teorie Hellingera robią dużą karierę w Polsce?
Bobiku!!!!
mamy czas letni!
„Jajakobyły” fizyk protestuję, wystarczy „zrobić”: t= t +1
😉 😉 😉
t = t + 1h
….
A nie mowilem! 😈 Czy w Ksiedze Prorokow wystepuj Kot Mordechaj?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7709098,Szczyglo__Zaproszenie_Jaruzelskiego_ma_wplyw_na_decyzje.html
padalo,przestalo 🙂
Moguncjuszu pozdrawiam Ciebie i caly dom 🙂
dodam kilka slow do Hellingera,sprzedajemy,ale jego i o jego „naukach” ksiazki stoja pod haslem: Ezoteryka,a nie medycyna
przyjaciele z Kraju mimo „zlej” pogody poprawili rekordy zyciowe lub byli blisko w polmaratonie berlinskim i to jest pelen wypas
😀
O, jak miło widzieć Moguncjusza zbudzonego ze snu zimowego. 🙂
Wiem, że czas należałoby zmienić, ale ja go jeszcze wewnętrznie nie przestawiłem i mam ochotę jeszcze trochę potrwać w złudzeniu, że jest wcześniej niż jest. 😆
Na temat poglądów i działalności Hellingera jeszcze niejedno można by powiedzieć, ale nie wiem, czy warto. 😉 Dość to pośmierdująca postać. A dlaczego jego metoda zyskuje popularność (nie tylko w Polsce)? Prawdopodobnie dlatego, że podczas wszelkiego rodzaju psychodram ludzie przeżywają autentyczne wstrząsy emocjonalne i mają wskutek tego wrażenie, że „to działa”. A jak działa i do czego w dalszej perspektywie prowadzi, to już mniej ważne. Zresztą, skoro guru twierdzi, że do zdrowia psychicznego, to pewnie tak jest. To w końcu takie miłe, przekazać odpowiedzialność za swoją psychikę w cudze ręce… 😉
kilka tygodni temu pisano „duzo” o podopiecznej Bobika ze schizofrenia
przeczytalem wiec ksiazke norwezki Arnhild Lauveng
„bylam po drugiej stronie lustra,wygrana walka ze schizofrenia”
kto lubi ezoteryczno-gawedziarskie podejscie do choroby moze
kilka dni na te ksiazke poswiecic,ma kilka bardzo ciekawych
stron i nie udaje ze jest pozycja „naukowa”
🙂
Wiesz, Rysiu, takich ksiazek troche odczarowujacych cala te dziedzine chocby przez otwarte mowienie o niej teraz powstaje wiele, choc musze przyznac, ze ezoterycznosc na szczescie nie pojawia sie w wiekszosci z nich – przynajmniej po tej stronie Atlantyku. Tutaj wychodzi mnostwo wspomnien i rodzinnych opowiesci w tonacji realistycznej, ktore tez sa jak najbardziej potrzebne. (Naukowe publikacje tez oczywiscie wychodza.) A jeszcze nie tak dawno bylo zupelnie inaczej, np. (choc to nie jest dokladnie to samo) rodzina Kennedych skrzetnie ukrywala uposledzenie umyslowe jednej z siostr slynnych trzech braci – po odeslaniu jej do zakladu nikt o niej po prostu nie mowil, przestala istniec. Dopiero niedawno sie do jej istnienia przyznali. Mysle, ze Kuryluk tez chciala jakos przyblizyc takich wlasnie „zniknietych”.
Mordko, zaprawde jestes Kotem Proroczym. 🙂 Moze bedziesz sobie dorabial na boku na dodatkowe skromne przyjemnosci typu brylantowa obrozka… 😉
KoJakMogunjuszu,
pojęcia nie mam skąd taka popularność ustawień hellingerowskich w Polsce. Nie mogę też zrozumieć dlaczego opowiada się po stronie tej metody Wojciech Eichelberger, którego bardzo cenię.
Rozmawiałam też z pewnym zakonnikiem, który jest psychologiem, psychoterapeutą i uczestniczył w ustawieniach. On nie rozumie na jakiej zasadzie to działa, ale też nie uważa żeby było szkodliwe. Moje koleżanki były w Krakowie kiedy Hellinger osobiście „ustawiał”. Miały mieszane uczucia, ale twierdziły, że to „działa”, tzn. że emocje osób biorących udział w ustawieniach są prawdziwe. Ja się obawiam, że ustawienia mogą prowadzić do wszczepienia fałszywych wspomnień.
😈
Brylantowa obrozke juz mam (Stara przyzwiozla z Florydy) , ale nie nosze odkad ktos powiedzial, ze wygladam w niej jak mafioso przy kasie w burdelu. 😈
Niezle szurniety jest ten Hellinger. Oto czego sie jeszcze dowiedzialam o jego teoriach:
A breast cancer victim may secretly want to die due to a woman’s unconscious „war with her mother.”
Homosexuality often results because a boy must assume the feelings of a deceased sister when there are no female siblings in the family to do it.
Rape and incest create a bond; the perpetrator must receive „due respect” before the victim can bond with another.
Punishment of an incest perpetrator should be avoided as it could create suicidal feelings in the victim.
A victim can end incest by saying to her mother, „I do it for you,” and to her father, „I do it for my mother.”
A jak tak, Mordko, to inwestuj w kaszmiry i Sztuke… Zlote klatki na kanarki tez dobre, bo teraz ceny zlota bardzo poszly w gore. 😉
Szurniety to delikatnie powiedziane, Heleno.
Ja się chwilowo chyba nie powinienem wypowiadać na żadne poważne tematy, bo odkryłem w sobie nagłą tendencję do przesadzania. Liliowce już przesadziłem, orliki, 3 paprotki, melisę, kilka rozchodników, a teraz się zabieram do hortensji.
Trudno w takim nastroju być obiektywnym… 🙄
Za zimno u mnie do przesadzania, chociaz mozna by dzisiaj dzielic hosty, ktore rozrastaja sie jak szalone. Lubie hosty, bo sa takie niewymagajace.
Na peryferiach nauki czesto kreca sie jacys szarlatani i „szurnieci”. W tym wypadku (pana H.) latwo jest na szczescie odroznic ziarno od plew.
Dzien jest raczej taki na rosol, ale ja gotuje krupnik…
U mnie tez rosolowo, Kroliku, bo na przesadzanie jeszcze za chlodno, podobnie jak u Ciebie.
A tu porady psychologiczne dla osob jedzacych pojedyncze porcje obiadowe rozmrazane w mikrofalowce:
http://www.huffingtonpost.com/2010/03/24/stouffers-to-include-suic_n_511472.htmlhttp://www.huffingtonpost.com/2010/03/24/stouffers-to-include-suic_n_511472.html
rysberlin dziękuję, pozdrawiam również.
Emocje związane z Maratonem Gutenberga ( lub półmaratonem) w Moguncji jeszcze ns oczekują.
Będą znajomi, będzie drużyna z banku w któym pracuję no i mój chrześniak chce w tym roku też wystartować.
Będziemy z Marylką dopingować. Zostało: 41d: 16h 😉
Króliku, nic w przyrodzie nie ginie, rosół dziś będzie u mnie. 😆
A hosty też z rozpędu poprzesadzałem. 🙂
Maraton Gutenberga to, jak rozumiem, 42 kilometry drukowania? 😉
Bobiku, a moj rosol w poczekalni… 🙁
Wpuściłem i wracam do warzenia. Ogrodnictwo na dziś odpuszczę, bo natura zachowała się jak na zamówienie i zaczęła właśnie podlewać to wszystko, co przesadziłem. 🙂
Dobry dzien na pojscie do kina, moze sie wybiore.
Kilka tygodni temu widzialam Ghost Writer Polanskiego. Bardzo piekna muzyka, Ewan McGregor i sam film pieknie sfilmowany, ale sam watek dosc staroswiecki (Wielki Sekret zakodowany w… lepiej nie powiem, zeby nie popsuc filmu tym co nie ogladali)…
#!@*&)_#, jednakże :
Dziękuję.
Kod zeena chyba odczytalam…
#!@*&_# (I don’t give a rat’s ass about Polanski), non?
No, nareszcie będę mógł odnieść profity z tego, że nigdy nie dałem powiększyć sobie biustu. Hollywood stoi przede mną otworem! 😆
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80279,7710582,Disney_mowi__nie__silikonowym_biustom.html
Nawet jak tylko polowa biustu jest troche tego… podrobiona? 🙁
Żeby być filmowanym zawsze tylko z jednego profilu trzeba mieć w świecie filmowym albo mocną pozycję, albo mocne chody przez posłanka… 🙄
Stare dzieje… esbecja chciała mieć piękny sukces we Wrocławiu, pewien student zgromadził małe ale ciekawe grono w scenerii typu „dekabryści wieczorem” i zagrywał coraz ostrzej… oczywiście ani pomyślałem wówczas, że mógł to być szpicel, po prostu nie podobała mi się dziwna mowa, żeby od razu i tajna organizacja i przysięgi i czy do szpiclów będziemy strzelać czy też raczej ich topić… Wygląda na to, że mój największy sukces życiowy polegał na zepsuciu zabawki przez użycie wet blanket, że na cholerę nazywać to organizacją, jeśli możemy spotykać się i dyskutować. Nie bardzo było później na czym oprzeć aktu oskarżenia, ale i tak próbowali. Wołali nas, najpierw sugerowali spotkanie w „Monopolu”, ale jakoś nikt nie chciał, więc jeden po drugim musiał pojawiać się na Podwalu. „Uprzedniej” Kripo, wówczas esbecja. I wiele zabawnych gawęd tam było, sporo by przy herbacie yunan opowiadać, ale najzabawniejsze było jak wezwali K. i pytali co myślał o kimś (z dość umiarkowanymi poglądami, ale też traktowanym jako wróg narodu). A K. wzruszył ramionami i palnął im, że nie gada z typem, bo to jakiś pierdolnięty komunista.
No więc K. nie zmienił się nigdy, co widać w tym wywiadzie.
Gdybym ja miał biust z implantem,
powiedzmy, D 4,
w Hollywoodzie bym z tym fantem
nie zrobił kariery.
Tarantino mnie – o biada! –
nie głaskałby czule,
a Paramount ze mną gadać
nie chciałby w ogóle.
Sztuczny biust to jeszcze gorzej,
niźli sztuczna broda,
tu i cudna nie pomoże
słowiańska uroda.
Nie podparłbym się Kościuszkiem,
jak również Pułaskim,
lecz na szczęście ponad brzuszkiem
jestem całkiem płaski. 😀
Nie tylko dobrze, ze nie dales sobie powiekszyc biustu, Bobiku, ale ciesz sie, ze nie kandydowales na kandydatke na prezydentowa. Podobno do tego obowiazuje ubieranie sie na rozowo… 😉
http://www.slate.com/id/2249078/
Ten wywiad z Morawieckim jakiś taki dla mnie… zdumiewający. Facet po tylu latach najwyraźniej wciąż jeszcze z lasu nie wyszedł. Jego polityczna optyka chwilami wręcz rozczulenie wzbudza – „uważaliśmy, że polska opozycja powinna zaprotestować, zanim zrobią to Papież i prezydent USA.” No tak, polska opozycja była wtedy liczącą się światową potęgą i słusznie dbała o swoją pozycję w gronie największych. 🙄
Bardzo są dla mnie z innego, obcego mi świata różni tacy nieprzejednani.
Przefarbowanie futra na różowo stanowczo przekracza moje możlwości psychiczne. 🙄 Radek Sikorski nie ma co prosić mnie o łapę – odmówię z całą stanowczością! A Komorowskiemu jeszcze bardziej.
Czy ktoś z Was wie coś o tej autobiografii Płomień i lód. Przygody mojego życia Arthura Koestlera, wydanej przez Magnum w zeszłym roku? Wydawnictwa już dawno straciły dobre obyczaje i nawet nie zająkną się jaki był tytuł oryginału czy rok jego wydania. Rzecz w tym, że mam ochotę przetłumaczyć (dla bloga) 3 strony o żydowskich Burschenschaftach w Wiedniu, z jego autobiografii Arrow in the Blue z 1954 r., ale jeśli właśnie to jest przełożone, mój zamiar nie ma wiele sensu.
pada,ale nie deszcz,tylko mokre 🙂
czy mozna ogrodowac,chyba nie
brykam wiec tak sobie tu i tam,czekajac na slonce
Bobiku,co Tobie po powiekszonych w tych Twoich dredach to i
tak zaraz ukryte,chyba ze co drugi dzien nozyczki w ruch… 🙄
przydałoby się coś powiedzieć na początek tygodnia, zaznaczyć swoją obecność, siłę, sprawność, gotowość, najlepiej przykładem, próbką, a może i rozwinięciem próbki, wskazanie palcem na cząstkę świata wbijającą się zadziorem zdziwienia w stopę. przydałoby się, takie są społeczne oczekiwania…
Dzień dobry. 🙂 Na początek trzeba wyjaśnić, wobec kogo są te społeczne oczekiwania. Mam szczerą nadzieję, że np. mnie to nie dotyczy. 🙄
Rysiu, masz świętą rację, pod dredami i tak żadnych niedoskonałości nie widać. Uznaję wobec tego, że jestem doskonały i nie dam zarobić plastycznym!
W końcu wszystkie Koty tak robią. 😈
Andsolu, nie mogę niestety udzieleć żadnych bliższych informacji o „Płomieniu i lodzie” i wydaje się, że poza wydawnictwem i tłumaczem mało kto będzie mógł. Arrow in the Blue (z 1952) nie jest jedyną książką autobiograficzną Koestlera. Oprócz tego ukazały się jeszcze The Invisible Writing w 1954, a w 1983 po niemiecku Als Zeuge der Zeit. Das Abenteuer meines Lebens, która jest kompilacją dwóch poprzednich i Spanish Testament z 1937. Tak więc bez trzymania w łapach wszystkich wymienionych naraz bardzo trudno powiedzieć co z czego.
W związku z powyższym ja bym na Twoim miejscu napisał maila na adres
magnum@it.com.pl
i poprosił o kontakt z tłumaczem, Władysławem Jeżewskim, wyjaśniając z grubsza po co mi to.
Co, oczywiście, niczego nie gwarantuje, bo w Polsce, zwłaszcza w instytucjach, jeszcze nader często maile uważa się za całkowicie niezobowiązującą formę korespondencji i nie widzi powodów, żeby na nie odpowiadać.
Czy w Wielki Tydzień jest może jakiś post od blogów? 😯
Tylko katolikow, Piesku.
Yep! Add New Post!
Best Practices For Posting:
– Think before you post.
– Write about what you like
– Don’t use too much slang
– Don’t hide your emotions
– Consider your readers
– Don’t play too safe
– Keep writing
Tez zawsze powtarzam: Don’t play too safe! Play dangerous! Play mean!
Tylko wtedy yjesz pelnia zycia!
A ja powatrzam: Don’t play to save!
I na głosy, i kanon, i unisono, i crescendo…
Coś dla Mordki:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7713131,Praga__Bazant_wlecial_do_mieszkania.html
„Don’t play to save” juz chyba zarezerwowano dla Las Vegas i na Wall Street… 😉
Przesadzac zas dalej u nas nie mozna, i w ogole chyba trzeba sie przestawic na uprawe ryzu, bo leje i leje. Ledwie odpompowano wode z zalanych ulic i domow, a tu juz nastepne kilka dni (i cali) deszczu. I tak ma byc az do czwartku.
http://www.wickedlocal.com/concord/features/x1499088161/In-Concord-floods-come-with-a-cost
Ja nie wiem, czy uprawy ryżu są takie dochodowe? Może lepiej kręcić jakiś „Waterworld”. 🙄
Coś mi się dziś dzień pokręcił w całkiem nieprzewidzianych kierunkach. Musiałem znienacka lecieć załatwiać różne sprawy, a jak tylko wróciłem okazało się, że za chwilę muszę lecieć załatwiać różne sprawy. 🙁
Ktoś tu chyba całkiem na serio myśli, że ja łapy na loterii wygrałem. 👿
Czy w europiach wprowadzono ukradkiem czas letni? Tej nocy czy poprzedniej?
Bazant wlecial do mieszkania na Pradze? I oni go oddali do OGRODU ZOOLOGICZNEGO?!!! Ludzie!!! Gdzie jest wasz rozum?!!!
Dobra. Przysiegalem, ze nikomu nie opowiem, ale zmienilem zdanie. Idzie Stara po miescie i nagle do nozdrzy jej wdziera sie zapach – znajomy, boski, mozna sie przewrocic.
Wiec rozgladajac sie na boki czy nie ma w poblizu zadnych znajomych wchodzi do tego McDonalda i – na calosc! – cheseburgera cwiercfuntowgo, frytki, coka-cole – jakby jutra nie bylo. Bo powiada – umarlaby gdyby natychmiast nie weszla.
No i teraz pelna wyrzutow sumienia zabrala sie za sprzatanue kuchni.
Mordko, regula 64 z ksiazeczki Pollana:
BREAK THE RULES ONCE IN A WHILE.
Szczegolnie, gdy byla to sprawa zycia i smierci… 😉
A w radiu bostonskim wlasnie wysluchalam ladnej historii – o tym, jak jeden z czlonkow spolecznosci Shakerow w Maine (liczba czlonkow – 4) zakochal sie, i ozenil z dziennikarka, ktora o nich robila reportaz. Break the rules once in a while…
Bobiku, skoro po załatwieniu w locie różnych spraw musiałeś znów lecieć i załatwiać różne sprawy znaczy, że nie załatwiłeś ich za pierwszym razem. Nie ma się czym chwalić, by nie powiedzieć: wstyd…
Pozdrawiam Was z łoża boleści. Rano wizyta u dentysty, a boli dalej. Co prawda uprzedzał, żę tak może być, ale cos mi się ten ból nie podoba…..Po za tym mój prawie 90 letni Tato słabuje, wiec jeżdżę miedzy jego a swoim domem dwa razy dziennie, a ząb boli.
Wyżaliłam się , ide cierpieć dalej!
może to nie ząb? 😯
No, rzeczywiście, wstyd, że nie określiłem precyzyjnie „inne różne sprawy”. 😉
Ale niezależnie od tego, jakie to były sprawy i jak zostały załatwione, mogę przysiąc, że w tej scence to nie byłem ja. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=6wV1KnncseQ
I żeby było jasne – z tym też nie miałem nic wspólnego! 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7715187,Pociag_zabil_67_owiec__ktore_psy_zagonily_na_tory.html
Biedna zono! Jesli bedzie bolalo jeszcze w nocy, to chyba musisz nazajutrz wrocic do dentysty!
Podwojny ibuprofen?
Oj, dopiero teraz dostrzegłem, że Sąsiadkę życie tak źle traktuje. 🙁
Na takie rzeczy najlepiej prochy przeciwbólowe, melisa albo waleriana i spróbować przespać, a jutro albo będzie lepiej, albo można iść do dentysty i domagać się, żeby coś zrobił.
A my możemy powspółczuć, najwydajniej jak potrafimy.
Dzieki kochani, wziełąm ketonal i jest lepiej, jak rano bedzie gorzej to oczywiście zadzwonie do pana dentysty ( prywatnie kumpel z liceum) Ząb jest w trakcie leczenia, troche zaniedbany z mojej winy, ale miałam inne sprawy na głowie.
Kumpla b. lubie, dentystów mniej !
Ja jednego dentystę naprawdę bardzo lubiłem, bo robił mi zęby wyjątkowo porządnie i ratował je do końca, czasem z narażeniem zawodowej reputacji, a przy tym był uroczym i dobrym człowiekiem. No i właśnie ten dentysta wziął i mi umarł (dość zresztą młodo). Chyba z rok temu to było, a ja wciąż jeszcze się nie mogę przemóc i pójść do innego. 🙁
Aha, coś mi się zdaje, że andsolowi nikt nie odpowiedział. Europianie rzeczywiście od przełomu soboty na niedzielę żyją w innym czasie. 😉
Ketonal to jest fajny gość. Dostawałam po cesarce i radził sobie dobrze, tylko krótko 😉
To zupełnie jak moja pamięć. Może ona z tym ketonalem spokrewniona? 😯
Bobiku, po tej historii z owcami coś co ratuje wizerunek psiego rodu 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80279,7715881,Pies_wykarmil_male__osierocone_wiewiorki.html
Bobiku, dzięki za info-europia i za sugestię o Koestlerze. Wybacz zawracanie głowy, mogłem sam wcześniej dotrzeć do tej informacji:
Koestler […] opublikował cztery książki autobiograficzne: Arrow in the Blue, Invisible Writing, Dialogue with Death i Scum of the Earth. Polskie wydanie składa się z najciekawszych fragmentów tych książek. Tak nawiasem, niezadługo powinienem dostać Koestler: The Literary and Political Odyssey of a Twentieth-Century by Michael Scammell, zachęta była jak nazwa wskazuje i mnie skłoniła…
Scammell pisze (i tlumaczy) bardzo dobrze. Czytalam jego biografie Solzenicyna.
Coraz bardziej niepokoi mnie kaliber polskich sedziow. Dzis rano czytalam przecierajac oczy ze zdumienia, ze jedna sedzia doradzila niepelnosprawnej kobiecie ( na ktora najechala ciezarowka) aby sprzedala samochod, zrezygnwala z internetu, zas syna-studenta pogonila do pracy, skoro nie moze zaplacic jakichs oplat sadowych, a teraz to:
http://wyborcza.pl/1,75478,7711333,Sztuka_wyjeta_spod_prawa.html
Sedzia – krytyk sztuki. No, prosze ja kogo 😯
Heleno, myślisz, że będzie lepiej jak krytykom sztuki dadzą uprawnienia sędziowskie?
jak krótko to gostek 🙄
Przeszliśmy na czas letni, a sądy na prawo naturalne 👿
Dzień dobry. 🙂 Nie wiem, czy w katolickim kraju w ogóle powinny być sądy. Powiedziano przecież wyraźnie: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Czy to nie powinno być równie zobowiązujące jak np. „nie cudzołóż”? 🙄
Zwłaszcza trzeci akapit od końca http://wyborcza.pl/1,76498,7706681,Czytajcie__a_znajdziecie__Zaglada_i_koscielny_grzech.html
Sądy rejonowe 👿 👿 👿 👿 👿 👿
Sądy okręgowe 👿 👿 👿 👿
Sądy apelacyjne 👿 👿 👿
Z Sądem Najwyższym miałam do czynienia jedynie pośrednio, przez orzecznictwo, a z Sądem Ostatecznym wcale, więc ich nie ujęłam w rankingu 🙄
jeszcze przydałoby się uwzględnić Sądy grodzkie ❓
a z drugiego zadka dorzucić można Sąd Najszerszy 🙄
Żarty żartami, ale na serio to może włos stanąć dęba od takich sędziowskich wyskoków. Bo sędzia jest jednak takim zawodem, w którym oprócz kompetencji wymaga się również pewnych zalet charakteru. I raczej nie należy do nich arogancja, poczucie wyższości, pogarda dla ludzi, a przede wszystkim brak elementarnego poczucia sprawiedliwości. 🙄
Sad Najszerszy bardzo mi sie podoba. Szukalam wlasnie okreslenia na sad o najszerszytch uprawnieniach , dotyczacych wszystkich dziedzin zycia. Zwyczajnie – Sad Najszerszy.
Brak elementarnego poczucia sprawiedliwości jest wynikiem wchodzenia w świat pokolenia, które, ucząc się czytać, nie korzystało z elementarza tylko z podręczników. 🙄
No bo teraz podobno mozna zostac magistrem, a nawet profesorem, jak wlasnie przeczytalam, wylacznie zrzynajac z wikipedii – minister skarbu w rzadzie Buzka Aldona Kamela-Sowinska w przebadanym specjalnym programem wstepie do swj pracy wlasnymi recamy napisala tylko cztery zdania, reszta zapozyczenia verbatim bez podania zrodla, co ona sama nazywa „korzystaniem z rozlicznych dostepnych zrodel”.
Stad zapewne sedziowie z tytulem magistra prawa kaduka.
Czyżby co młodsze generacje nie wiedziały nawet, że Ala ma kota? Albo kto to jest As? 😯
No, przecież nie można uchodzić za człowieka wykształconego bez tak elementarnej wiedzy!
As to superbohater z „Hydrozagadki” ❗
Ale gdzie teraz można obejrzeć „Hydrozagadkę”? 🙄
To może młodsze generacje prawników już nawet nie robią aplikacji, tylko mereżki? 😯
E, mereżki za trudne. Zszywają na okrętkę 😛
Karierę robią 😉
W kasach biletowych, call centre, POK…
A po godzinach ci z call centrów idą sobie dorobić sądzeniem? 😛
To nie byłoby takie złe rozwiązanie. Ci przynajmniej stykają się z realnym życiem.
A że w pl mamy nadprodukcję magistrów prawa to żadne odkrycie. Ale lepsza taka nadprodukcja, niż nadmiar magistrów zarządzania i marketingu. Z prawnika bez aplikacji to chociaż da się zrobić sfrustrowanego urzędnika, a z dyplomowanego marketingowca i zarządcy to nawet takiego pożytku nie ma.
Pan nie wie, kto ja jestem! Ja mam magisterium z frustracji!
Podobno najpopupularniejszym i najbardzij obleganym kierunkiem studiow w Wlk. Brytanii jest medioznawstwo. Something to keep kids off the streets, jak mowia w Ameryce.
– Co syn chce studiowac? – pytan kolezanki z pracy.
– Media Studies – odpowiada ledwo slyszalnym glosem, czerwana z zaambarasowania. To na 100 procent znaczy, ze mial bardzo zle stopnie w szkole i ledwo sie zakwalifikowal do matury. No ale przeciez nie pojdzie uczyc sie fachu. Albo Media Studies albo na zasilek.
Mysle, ze dopiero Media Studies pozwalaja w pelni docenic wikipedie.
W Niemczech potocznie używa się zbiorczej, skrótowej nazwa na różne takie kierunki – IMM, od Irgendwas Mit Medien czyli „coś z mediami”. 😉
Studiowanie IMM nie implikuje koniecznie złych stopni w szkole, ale jest oznaką ulegania owczemu pędowi i traktowane z pobłażliwym lekceważeniem.
i pewnie na IMM trzeba sobie kupić telewizor… 🙄
Tacy, co jeszcze (albo już) nie mają telewizora, na IMM nie startują. 😉
Swoją drogą, te kierunki to przewrotny, acz ciekawy znak czasu. Drzewiej należało postudiować jakąś dziedzinę, by o niej rozprawiać w mediach. A teraz to, o czym się rozprawia w mediach stanowi przedmiot studiów. Ciekawe, nie powiem 🙄
slonce,slonce ogromne,jasne i cieple (15°) 🙂
brykalem chwil wiecej po terenach zielonych forsycja w dolkach
startowych i bliska (miejscem 🙂 ) magnolia tuz,tuz
Ciężkie jest życie studenta
na medioznawczym kierunku,
musi się znać na przekrętach,
nie wikcie i opierunku.
Nocne z panienką pożycie
odpuszcza (choć nie bez żalu),
bowiem już jutro o świcie
egzamin ma ze skandalu.
Na piwko żadne nie skoczy –
nie, nie dla niego te sprawy!
On woli zdać (chociaż psioczy)
kolokwium z medialnej wrzawy.
I do matuli-staruszki
nie uda się za Zebrzydów,
bo musi pruć do poduszki,
by piątkę mieć z tabloidów.
Ach, ileż trudu, wyrzeczeń,
jak męczy się studencisko,
lecz efekt mu nie uciecze
i nie na próżno to wszystko.
Bo gdy już dyplom przyklepie,
tytuł dostanie szczęśliwie,
nie będzie wokół nikt lepiej
znał się na „Gali” i „Vivie”. 🙄
Bobiku, chyba wlasnie spotklm! Spotkalam studentow z Media Studies.
Wcziraj zapowiadali, ze z rana bedzie troche kapalo, zas popoludnie bedzie piekne, sloneczne. Wiec doczekalam do popoludnia aby wyjsc na miasto pozalatwiac sprawy – bez parasolki, w lekkim zakiecie i delikatnych bucikach na obcasach.
Lac zaczelo jak tylko wysiadlam z metra u czorta na kuliczkach. Lalo caly czas jak bylam w urzedzie i jak z niego wyszlam, lalo jak sie przesiadalam w metrze i jak szlam do ulubionego sklepu n Hammersmith.
Oczywoscie jak wyszlam ze sklepu to lalo jeszcze bardziej, Przemoczona i dygocaca wbieglam do juz przepelnionego ludzmi metra i jakis amerykanski chlopczyk nade mna sie zlitowal i ustapil miejsca. Moglam sie wcisnac w miekkie suche oparcie. Wtedy poprzez gwar i gruchot pociagu zaczely do mnie dolatywac „kurwy” w duzej sukcesji. Zrazu nie slyszalam o czym jest rozmowa, tylko nieustannie te „kurwy”. W koncu ucho sie przyzwyczailo i zaczelam chwytac rozmowe dwoch mlodych ludzi oddzielonych ode mnie kilkoma osobami: Wiec, k… mowie ci… k…. ona nam tyle k… zadaje do pisania k…, ze ja juz k… po nocach k… nie spie… w d.. k… j…ana. Wszyscy na nia k… narzekaja… k… i jeszcze k… sprwadza… czy my… k… ogladalismy k… Panorame w d.. k…j…na.
Wiec nie mialam watpliwosci ze przynajmniej jeden z nich studiuje Media Studies.
Jeden wysiadl na tym samym przystanku co ja. Wygladal na milego chlopca.
ciemno 🙂
Bobiku, Heleno 😆 😆 😆
A nas powoli zalewa. Tu obrazki (nr. 16, 17, 18 z Concord).
http://www.boston.com/news/local/massachusetts/gallery/032910_rain_in_region/
Przyjaciolka zadzwonila sprawdzic, czy nas nie zalalo, twierdzac, ze gdzies w Boston Globe byly instrukcje, jak zbudowac wlasna Arke Noego… U nas (jeszcze) sucho, ale zawsze moze sie przydac, wody jeszcze sie podnosza na trzech concordzkich rzekach.
ksiazka na kwiecien po polsku
Natalka Sniadanko
„Anhatanel”
wydawnictwo czarne
tlumaczone z ukrainskiego
Tygrysowice miasteczko prowincjonalne,zagadkowe zaginiecie „zagranicznego” speca od redagowania gazet,galeria przeciekawie opisanych postaci,wielowatkowa naracja i wszystko w wysmienitym sosie humoru i gorzkiej przenikliwosci autorki
„…Niedawno zadzwonil znajomy,ktory wyjechal z Tygrysowic kilka lat wczesniej i teraz mieszka w Hamburgu,(…)Pewnego dnia zaparzyl sobie herbaty,wzial fajke i caly dzien spedzil na balkonie,gapiac sie w niebo.Siedzial i o niczym nie myslal, a
pod wieczor w koncu zrozumial.”Tu na niebie nie ma drutow-
powiedzial_w ogole nie ma,rozumiesz.Nie wiem, gdzie je pochowali,pewnie gdzies pod ziemia,ale niebo jest czyste.Zanadto czyste i to nam przeszkadza,bo przywklismy,ze tam powinny byc druty”…”
macie tez takie „przywyklismy”,czy potraficie smiac sie z samych siebie?przeczytajcie ubawicie sie…
polecam
🙂
Moniko,wyglada powaznie (to auto zalane po dach)
Olaboga, Moniko, mam nadzieje, ze jestescie daleko, NAPRAWDE daleko od tego Crosby Pond. Bardzo imponujaca jest akcja przeciwpowodziowa. I nikt nie narzeka, ze trzeba z zagranicy piasek sprowadzac?
Zaloze sie, ze my tu takich pomp nie mamy, tylko garnkami te wode odprowadzamy jak trzeba…. A strazacy nie dojechaliby pewnie bo „transport nie dziala”.
na dobranoc opowiesc znajomej z berlinskiego metra
zmeczona dniem pracy i glodna wchodzac na peron U-Bahnu
kupila u „turka” Döner Kebab, jedzac rozsiadla sie i uslyszala
w jezyku znajomym „patrz k…. jak w……a.”
Przezula i powiedziala”Bylbys k…. tak glodny jak ja tez bys w……..l!”
dobranoc,brykam do wyrka 🙂
jeszcze to mialem do pokazania
http://wyborcza.pl/1,75480,7691514.html
😮 :9
No proszę, jak to się ładnie złożyło – modelka trumienna studiuje marketing medialny i nie ma czasu myśleć o śmierci, bo jest wykończona 13-godzinnym chodzeniem na szpilkach. 😆
Kurczę, żebym ja takie rzeczy umiał wymyślać! 🙄
Zaraz zajrze do Rysia, a tymczasem zatesknilam za klasyka, wiec odgrzebalam:
http://www.youtube.com/watch?v=oFhO3fGAUlM
Moniko, zbudowanie Arki Noego to jest jeszcze mały pikuś. Znacznie większy problem może być ze znalezieniem w Concord parki goryli górskich lub oryksów szablorogich. 🙄
Helena od razu do praktyki przechodzi, a gdzie podkład teoretyczny? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=LRSr20nWRIE&feature=related
Heleno 😆 😆 😆
Pani z pierwszego zdjęcia w kalendarzu wygląda na szcześliwie i szybko owdowiałą 🙄
Mam nadzieję, że Moniki nie zaleje. Akcja przeciwpowodziowa wygląda na świetnie zorganizowaną, ale Monika, gdyby mogła wybierać, zapewne wolałaby brak powodzi niż nawet najbardziej profesjonalną ewakuację. Trzymam kciuki, żeby woda opadła
No tak, Bobiku. 🙂 Ja sie nie zglosze na ochotnika dzisiaj ich szukac (tych goryli gorskich i oryksow szaborogich), bo ulice sa w duzej mierze pozamykane dla ruchu kolowego, a tak po prostu wplaw to mi sie nie chce. 🙄
Heleno, jestesmy dosc daleko od Crosby’s, ale nie az tak daleko, zebym sie jednak troche nie martwila, jak to wyczula Vesper. Caly czas sie pocieszam, ze jestesmy na malym wzgorzu. Ale ziemia zupelnie przesiakla, wiec zawsze jednak robi sie troche nerwowo, gdy sie mysli o piwnicy. Juz nam gubernator oglosil stan wyjatkowy, i w radiu mowia, zeby wracac do domu przed zachodem slonca, bo glowna szosa dojazdowa wokol Bostonu (osmiopasmowa) jest w wielu miejscach zalana, lub niezadlugo bedzie zalana. Takich opadow nie bylo od ponad 50 lat…
Powiedzcie mi proszę, jak to jest, że ze wszystkich dostępnych wzorców podejścia lekarza do swojego zawodu, do Polski najszybciej przeniknął take two apirins and call me in the morning .
Swietny i prawdziwy Bauman w tym artykule.
Ten rozdzial u Huizingi pamietam bardzo dobrze, bo jest to jedna z najczesciej czytanych przez mnie ksiazek – zwlaszcza jak jestem chora w lozku, to lubie sobie Jesien Sredniowiecza przypomniec. Doskonale polskie tlumaczenie (czego nie mozna powiedziec o Homo ludens).
Przypomnialo mi sie jak Jotka krecila nosem, kiedy jej podsuwalam pomysl aby na sponsora UTW zaprosila miejscowy zaklad pogrzebowy. Teraz pewnie zaluje!….
I jeszcze przypmnialo mi sie, ze w Dwunastu krzeslach Ilfa i Pietrowa (innej ukochanej od dziecka ksiazce) zaklad pogrzebowy w prowincjonalnym miescie N. nosi optymistyczna nazwe „Dobro Pozalowat’!” („Witamy!”). Zawsze mi sie to ogromnie podobalo.
Moniko, po tak ciężkiej zimie, zamiast pieknej wiosny – powódź
to nie fair! Mam nadzieję, że przestanie szybko przestanie padać! Trzymajcie się!
Ja ze słuzbą zdrowia mam do czynienia bez przerwy od dobrych kilku lat i może mam szczęście bo praktycznie złego slowa nie moge powiedzieć, a przeciwnie same dobre słowa. Nie dalej jak wczoraj wzywałam pogotowie do mojego Taty, przyjechała ( b. szybko) b, miła p. doktor, zrobiła co do niej należało, i zapowiedziała, żeby w każdej chwili zadzwonić jak mnie cos dalej będzie niepokoić. Dziś kolejne lekarskie wizyty u Taty, już nie z NFZ a prywatne, ale trudno. W każdym razie szybko i kompetentnie.
Ząb przestał boleć, więc jak rozumiem ” sie leczy”. Może jakos dam radę.
Zono, ciesze sie, ze z zebem lepiej i „sie leczy”. A my bedziemy sie trzymali – miejmy nadzieje, ze sucho!
A dzis, mimo tego strasznego deszczu dotarla do mnie przesylka z Krakowa, z pawim piorkiem sprytnie wlozonym w ksiazke. Od razu sie razniej poczulam.
Pamiętam, że mieliśmy duży problem w znalezieniu właściwej opieki lekarskiej dla mojej babci. Lekarz rodzinny, choć było to niby w zakresie jego obowiązków, nie fatygował się z wizytą domową, jeśli nie dostał do kieszeni 100 złotych, a nawet jak dostał, to traktował leczenie umierającej starej kobiety jak zbędne zawracanie głowy. A przecież nie chodziło o przywrócenie jej pełni sił, tylko o ulgę w cierpieniu. Za to lekarz z hospicyjnej opieki paliatywnej był po prostu aniołem.
W Anglii lekarz domowy ma surowy zakaz skladania wizyt domowych, choc moj bardzo slodki Birmanczyk, dr Koko G. jak kiedys nie moglam sie dotaszczyc po jakims zatruciu w restauracji, nie tylko przyszedl, ale jeszcze przed wejsciem do sypialni zdjal buty! I love him dearly. Takze dlatego, ze jest posluzny i robi to o co prosze!… Czego nie mozna powiedziec o innych domownikach, nie wymienijac z imienia nikogo.
Wybij to sobie z glowy 😈
Lekarka domowa mojego taty jest naprawdę b. OK i zawsze przyjdzie jesli sie poprosi ( bez 100 zł) ale ona nie zrobi tacie uSG, ani EKG w domu bo nie ma takich mozliwości W takich razach to chyba tylko badania w szpitalu, a tego chcę uniknąc. Więc zamawiam lekarza z prywatnej firmy plus taty pania kardiolog, która wizyt domowych nie robi, ale ponieważ leczy tatę juz ponad 20 lat to tez przyjdzie. Tu jednak zgodzę się z Vesper, że specjalistyczna opieka nad b. starszymi pacjentami
unieruchomionymi w domu, to w PL problem nierozwiązany zupełnie. Hospicja nie chcą sie nimi zajmować ( przyjmuja do opieki ,równiez domowej, tylko pacjentów onkologicznych), a domowi lekarze często nie maja aparatury lub aż tak szczegółowej wiedzy by leczyć. Pozostaje płacić, jesli sie oczywiście ma z czego
A dlaczego w UK lekarz domowy nie ma prawa przyjść do domu? 😯
Właśnie dlatego napisałam, że lekarz z hospicjum to był anioł w ludzkim wcieleniu. Babcia nie podlegała pod opiekę hospicyjną, bo nie była pacjentką onkologiczną. Była po prostu u kresu swoich dni. Przewróciła się w łazience, gdy moje ciocie były w pracy i tak leżała, aż ją po poworocie do domu znalazły. Nie połamała się, ale niestety wychłodziła się mocno (stare budownictwo, łazienka nieogrzewana) i nabawiła zapalenia płuc. Lekarz rodzinny przepisał antybiotyk w postaci wielgaśnych kapsułek, których nie była w stanie połknąć i na nic były prośby, by zmienił postac leku, najlepiej na zastrzyki, bo babcia w ogóle ma problemy z przyjmowaniem pokarmów. Do tej pory jak myślę o tym lekarzu, to mi się w głowie uruchamia mały inkwizytor. Na dodatek kompletnie zignorował narzekania staruszki na układ moczowy. Uruchomiliśmy pocztę pantoflową i takim sposobem pojawił się u babci lekarz z hospicjum z pielęgniarką u boku, gotową kroplówką i cewnikiem. Babcia po dwóch dniach leczenia usiadła, a po tygodniu pojechała wózkiem na spacer. Oczom nie wierzyliśmy, bo tydzień wcześniej była w stanie agonalnym. Już do końca pozostała leżąca, ale ostatni rok życia spędziła we względnym komforcie, nie cierpiąc w każdym razie.
Lekarze, w Polsce i wszędzie, różni bywają, ale nie powinno być tak, żeby jakość opieki zdrowotnej, w tym geriatrycznej, zależna była wyłącznie od czyjejś dobrej woli. Powinno to być jakoś systemowo rozwiązane, do licha!
Dobrze, dobrze, już nic więcej nie mówię, bo wiem, że tylko niepotrzebnie zdenerwuję siebie, a może i innych. 🙄
Bobik, lekarz w systemie National Health Service nie ma prawa skladac wizyt domowych bo tak postanowil pinkwolony rzad Tony’go Blaira, Zeby chorzy glowy nie zwracali swoimi narzekaniami. Ma byc zle wszystkim po rownu.
To znaczy serio: moze jesli jest frajerem, ale nie w godzinach pracy i nie musi.
Socjaliści mają cudowny dar wpadania na takie równościowe pomysły, uniwersalnie obniżające jakość życia wszystkim obywatelon, n’est ce pas?
Pewnie, niech chory z gorączką i czymść zakaźnym idzie do przychodni, żeby podzielić się swoim bakcylem ze wszystkimi w okół. Albo niech wezwie karetkę pogotowia, która wszakże jest bardziej potrzebna pacjentowi z zawałem albo po wypadku, ale co tam.
Od dobrej woli, ale też Bobiuku od stanu konta. Przez kilka lat opiekowałam się siostra mojego Taty, która ostanie trzy lat życia spędzia unieruchomiona w łóżku. Bez prywatnego lekarza i prywatnej pielęgniarki ( opatrunki, kroplówki, itp) opieka w domu byłaby praktycznie nie możliwa. To jest czarna dziura i wielu z tych chorych albo nie dostaje takiej opieki jakiej potrzebuje, albo bez ustanku ląduje w szpitalach. To nie jest kraj dla starych ( biednych) ludzi
Vesper, kapitalisci tez uniwersalnie obnizaja jakosc zycia… Tyle, ze nie z powodow rownosciowych, a po prostu za duzo czasu lekarzowi zajmuje wizyta w domu jak na to, ze jego czas ma byc produktywny. W kazdym razie, wizyt domowych tu od dawna juz nie ma. Chyba w ogole jest jakis taki swiatowy trend, ze do lekarza nalezy chodzic, bo on sam nie przyjdzie (no chyba, ze jest przypadkowo przyjacielem lub czlonkiem rodziny).
W moim mieście jest jedna placówka służby zdrowia, która od niepamiętnych czasów działa lepiej, niż cały pozostały system opieki zdrowotnej – szpital wojskowy. Co więcej, wojskowa służba zdrowia była zawsze zorganizowana na takich samych zasadach w całym kraju i gdziekolwiek w Polsce wojskowy lub ktoś z jego rodziny potrzebował opieki, tam ją znajdował na podobnym poziomie i w dokładnie taki sam sposób funkcjonującą. Do tego jeszcze wojskowi mieli fajny patent – książeczkę zdrowia, do której lekarz wpisywał zalecenia po każdej wizycie. Tym sposobem chory miał zawsze dostęp do informacji o swoim leczeniu, a lekarz całą historię choroby, choćby pacjenta pierwszy raz na oczy widział. Wystarczyłoby patent z książeczkami jakoś zdigitalizować, a cały system organizacji zapożyczyć od armii i wszystko działałoby jak w zegarku. Niestety, poszło w odwrotnym kierunku. NFZ zdezorganizował po swojemu wojskowe lecznictwo. Przyznać trzeba, że wojskowi i tak się bronią i ich szpital to jest chyba jedyna placówka w mieście i regionie, gdzie można o dowolnej porze dnia i nocy pojechać, uzyskać pomoc internistyczną i specjalistyczną a nawet zrobić badania laboratoryjne (których wynik można sobie potem sprawdzić w internecie).
Jednym z nielicznych krajow dla starych biednych ludzie sa chyba Indie. Pare dni temu ogladalam film z zycia hinduskiej rodziny w Londynie. I musze powiediec, ze gdybym kiedys miala umierac to tylko wsrod hinduskiej rodziny. 🙁
Tymczasem idę sobie dalej umierać z powodu pogrypowych powikłań. Może do jutra mi się to jeszcze nie całkiem uda i po jutrzejszej wizycie u lekarza nastąpi postęp w leczeniu. Na razie postęp zapewniłam sobie sama, odstawiając leki i łykając mnóstwo ibupromu. Mam nadzieję jakimś cudem do jutra przeżyć.
A tak, Heleno, w hinduskich rodzinach jest ogromna tradycja solidarnosci miedzypokoleniowej (co nie znaczy, ze nie ma tam zupelnie problemow, bo sa, ale inne). Mnie zadziwialo zawsze jak spokojnie tesciowie mowili o starzeniu sie, umieraniu, odchodzeniu – z naturalnoscia, ktorej nigdzie indziej nie spotkalam. Obiecalam sobie tego sie od nich nauczyc, zeby te tradycje dzieciom przekazac.
Vesper, jesli Twym miastem jet Lodz, to poznalam kiedys w tlumie emigrantow w 1968r w Rzymie ordynatora lodzkiego szpitala wojskowego, ktory byl u nas pare razy na brydzu, ale nazwiska nie zapamietalam. Slyszalam natomiast, ze zrobil on znakomota kariere w Bostonie bodaj, zas jego syn, wowczas student medycyny w Nowym Jorku – zostal naukowcem. Moj Ojciec b. dobrze o nim mowil, bo zetknal sie z nim na jakiejs konferencji.
@rysberlin (o 22:12) – jeśli ufać mej pamięci, to był Aleksander Świętochowski. Wydziwiał na trakcję elektryczną tramwajową, że nad ulicą tyle tych okropności będzie, że słońce nie dotrze i zawsze będzie ciemno. Więc łatwo śmiać się, ale kto próbował strzyknąć w mieście zdjęcie i potem ogląda zadrutowany rezultat docenia (i to jak) nieliczne miejsca, gdzie takich okropności nie ma.
sroda !!!!
dzisiaj,jutro i wtedy brykanko w nastroju swiatecznym !!!
zadowolony jestem,ze istnieje dalej mimo doswiadczen
szwajcarskich majacych podobno pozbawic nas zycia,
czarne dziury czy inne podobne swinstwo.
eksperyment udany krzyczaly wczoraj glowy w kazdym wydaniu radiowego czy telewizyjnego dziennika,skad ta
pewnosc pytam,moze zyjemy teraz(a potrzeba do tego
miliardowej czesci sekundy)wi innych czarno dziurowych
rzeczywistosciach i nie zdajemy sobie tylko z tego sprawy
brykam optymistycznie w tereny zielone
fikam 🙂
umieraniu vesper mówimy stanowcze: nie!
ostatni poranek przy swoim obecnym biurku. od jutra nowa rzeczywistość, nowa aranżacja, nowe problemy z niedziałającym czymś, szukanie nowego miejsca dla kwiatków, nowe unikanie rażącego słońca, wyrabianie nowych nawyków. zmiany, zmiany wiosenne…
Dzień dobry 🙂 Widzę, że foma jak niedźwiedź – z wiosną trzeba się ruszyć z jaskini i zacząć podbijać świat. 😀
W mojej mieścinie tramwaje wcale nie jeżdżą, więc niebo mam całkiem niezadrutowane, ale i tego mi mało. Najchętniej oglądałbym, przynajmniej w moim ogrodzie, niebo obramowane wyłącznie drzewami, bez żadnych domów w polu widzenia. I już, dzięki odpowiedniemu posadzeniu tu i ówdzie szybkorosnących drzew i krzewów, byłem dość bliski tego ideału, ale mi sąsiad-drań w sąsiadnim ogrodzie wyrżnął pięknie zasłaniającego jedną stronę, starego świerka. 🙁 I teraz muszę od nowa główkować, co z tą stroną zrobić, żeby mi żaden dach sponad roślin nie wyłaził.
A na umieranie Vesper oczywiście, że nie pozwolimy. W razie czego jestem skłonny straszyć nawet siły wyższe naganą blogową! 😎
mi tam w mojej jaskini jest bardzo dobrze. ale siły wyższe uznały, że jak się wszystko poprzestawia, to będzie jeszcze lepiej. a z siłami wyższymi wolę nie zadzierać… no chyba że chodzi o umieranie vesper, to pal licho, klawiatury w garść, jak sztachety i huzia!
a na tramwajowe druty na niebie złego słowa nie powiem, bo takie druciane skrzyżowania to miodzio w kadrze.
Cieszyć się z tego, że obiektyw miodem zapaćkany? 😯
vesper,miej sile !!!!
angielsko-polski swietny!!!
andsol,masz racje bez drutow lepiej 🙂 tramwaje powinny
jak u Chagalla levitowac 🙂
jak Bobik o sluzbie zdrowia,opiece pielegnacyjnej(szczegolnie
w kierunku niesprawnych i „starych”) w Polsce pisac nie bede,
mam spatrzone spojrzenie z berlina i przykro mi,ze takiej jak
tutaj opieki potrzebujacym w Polsce nie mozna zapewnic 😕
foma,kubek do kawy koniecznie zabrac w pierwszym kartonie,
z kawa reszta jest relatywna 😀
A czy S-Bahn też powinien lewitować? 😉
Bobiku,na drania ( i jego dom)scinajacego drzewa laseczka
dynamitu 8)
to jest wspanialy pomysl,Pani Kierowniczko!!!
brykac,fikac,levitowac w S-Bahnie 😆
rysiu, ja nawet pokoju nie zmieniam. obracam się o 90 stopni w lewo, przesuwam o ca. 6 metrów, zresztą nie sam, tylko ekipa przenosi, ja potem przestawię pod siebie. widok z jednego okna ten sam, drugie tracę z pola widzenia.
cała rewolucja w końcu jako takiego nierzucania się w oczy za szafką i bardziej odczuwalną obecnością osób za plecami. może zacznę więcej pracować? 🙄
Dzień dobry!
Vesper, dasz rade! Ale po takich przedłużających sie infekcjach nie od rzeczy jest zrobić sobie wszystkie badania podstawowe z morfologią na czele. Nie lekceważ tego,
O, taki pejzaż miejski to by mi się podobał – lewitujące tramwaje i S-Bahn, tańczące biurka, brykające rysie, tu i ówdzie jakaś chata rozśpiewana…
Szkło w tej chacie też nie byłoby od rzeczy… 😉
Kochani, wpadam nieodwołalnie w bezsieć, do późnego popołudnia, ale to nie znaczy, że i Wam tego życzę. 😉
Piszta, piszta – chyba jasne, że ja to później przeczytam… 😎
bezsieć jako szósty krąg piekieł 🙄
foma przesuwno-obrotowy 😉
vesper, żona bardzo dobrze radzi.
Umieranie nie jest Ci potrzebne, tylko, bardzo dzisiaj niemodna, cierpliwość do chorowania. Trzymam kciuki 🙂
ps. katafalku nie szukaj, bo wywaliłam.
Dziękuję za słowa otuchy. Melduję, że nadal żyję 🙂
Żono Sąsiada, właśnie mi internista zaplanował ścieżkę zdrowia po laboratoriach. Przyjęta wczoraj przeze mnie samowolna koncepcja leczenia za pomocą ibupromu w dawce dla konia oraz pożyczonego od córki encortonu nie została, jako samowolka pacjentki_co_wie_lepiej, przyjęta z entuzjazmem, ale ze skutecznością nie dało się dyskutować 🙂 Nie dyskutował więc, tylko przyjął jako własną, przepisując leki, które robią dokładnie to samo 🙂 Jest w każdym razie szansa, że się w najbliższym czasie nie uduszę i przyznam, że bardzo mnie to cieszy.
Jakie to różne różniste są powody do radości! Jednych cieszy nowy samochód, innych skopany ogródek, jeszcze inne jakieś świecidełko albo nieprzypalony omlet, a niektórych nieuduszenie… Taaaa, wszelkie mrzonki o równości aspiracji i potrzeb można włożyć między jeden życiodajny oddech a drugi, między jedną dawkę ibupromu a drugą encortonu czy ketonalu, może chociaż zachowają się neutralnie dla organizmu.
Słuszne spostrzeżenie, foma. Można by dobudować teorię, że zapewne istnieje piramida Maslowa takich codziennych radości. Ze skopanego ogródka ten się bowiem może cieszyć, kto się rano nie udusił sam z siebie, czy nie zadławił nieprzypalonym omletem.
Szkoda tylko wielka, że wspinając się na szczyt piramidy, radości z góry nie sumują się z radościami z podstaw. Stojący na szczycie byłby wówczas zawsze bardzo szczęśliwym człowiekiem, bo nie dość, że świecidełko, nie dość, że omlet nieprzypalony, to jeszcze oddycha pełną piersią przez niezapadniętą tchawicę. Ale po wspięciu się na każde kolejne piętro, wczorajsze radości stają dzisiejszymi oczywistościami, a po nową radość ciągle wyżej i wyżej. Wtedy los jednym pstryknięciem zrzuca na sam dół piramidy i znowu odrabiamy elementarz, a potem w górę. I tak w kółko.
Teorię można również poprowadzić w takim kierunku, że by cieszyć się bezproblemowym oddychaniem i omletem nie można mieć samochodu i ogródka do skopania.
Chociaż…. z ogródkową radością można przemycić oddech w wersji, że mimo skopanego ogródka oddycha się bez zadyszki (z umiarkowaną zadyszką, z zadyszką mocną, ale krótkotrwałą). Zdecydowanie trudniej pożenić oddech i świecidełka (mimo tak ciężkiej kolii z perłami wcale nie oddycha się gorzej niż bez…), albo nowe auto i oddech (uff, tylko dwie godzinki nowym autem i można odetchnąć pełną piersią na przyrody łonie).
Co do omletu i ogródka to – żaden omlet nie smakuje tak dobrze jak ten zjedzony po skopaniu ogródka; omlet i auto – tylko dwie godzinki nowym autem i można zjeść fantastyczny omlet, starym autem nie wypuszczałbym się w taką podróż… Połączenia omletu i świecidełek jednak się nie podejmuję.
To może ja spróbuję.
Pan podarował pani kosztowne świecidełko. Nie bez okazji i nie całkiem bezinteresownie, co pani dobrze rozumiała. Następnego dnia rano pan przyrządził na śniadanie omlet, bo choć chęci miał szczere, tylko tyle potrafił. Ale przynajmniej się postarał i nie przypalił, co pani bardzo doceniła. Może być? Zgodność miejsca zachowana, zgodność czasu niedoskonała, ale chyba ujdzie. W każdym razie jakoś tak bym widziała połączenie świecidełka z omletem 🙄
Zamiast świecidełka proponuję żonkile w starym imbryku. Bardzo dobrze działające połączenie 🙂
JAK doceniła? Bo tu się pojawia nowy, nieznany element, bez którego ani ruszszsz. Gdyby za świecidełko odpłaciła się omletem, to by była zupełnie inna kwestia… 🙄
Wizualnie na pewno. Niestety, kiedy się rozwiną, zaczynają pachnieć. Wtedy zaczyna się wędrówka z bukietem po mieszkaniu, celem znalezienia miejsca, z którego byłyby widoczne, ale niewyczuwalne. Takiego miejsca oczywiście nie ma, więc stawia się je gdziekolwiek, a potem znowu przenosi. I tak, aż zwiędną. Wtedy dopiero można wyrzucić bez skrupułów i ponownie zadać sobie pytanie, po jaką cholerę zawsze wiosną kupuje się żonkile, skoro nie znosi się ich zapachu.
Omletem za kosztowne świecidełko? Hmmm, to by była rzeczywiście inna kwestia. Ale też doszedłby nieznany element w postaci reakcji pana na dysonans między oczekiwanym a otrzymanym. Chyba że o omlet chodziło, ale myślę że wątpię 🙄
Miało być o radości, a Wy o handlu 🙁
świecidełko mogło być odpustowe 🙄 w sam raz pod omlet
Ależ to jest o radości! Tylko zadanie wyraźnie dotyczyło świecidełka i omletu, a nie omletu i żonkili. Gdyby wyjąć świecidełko i wstawić żonkile, to rzeczywiście transakcyjny aspekt uległby rozwodnieniu, ale świecidełko być musi. Co przecież nie determinuje handlowego charakteru relacji pana i pani. Nie martw się, Haneczko, ta historia może być w gruncie rzeczy bardzo romantyczna.
No to niech ten omlet będzie z truflami 🙄
Proszę bardzo, jest z truflami 🙂
Te nowa farbe do wlosow – INOA , bardzo polecam. Niestety jest tylko u fryzjera i zbyt skomplikowana na domowe farbowanie… 🙁
Ale nie snierdzi, nie szczypie i wlosy nadzwyczajnie swiecace. 🙂
Ufff.
Kto to śpiewał:
Skopany
ogródek
przez ulice mego miasta mknie…
What the heck about John Kill? Did he again…
Wróciłem, przeczytałem, dopisałem. 🙂
Świecidełka z omletem można połączyć za pomocą inżynierii genetycznej. Wbudować gen świetlika albo świecącej algi w jajka i załatwione. A jaka radość inżyniera genetycznego, kiedy mu się uda tego dokonać! 😀
Taki świecący omlet może być oczywiście inkrustowany truflami, czemu nie. Wtedy radość rozszerza się piramidalnie i na konsumentów. 🙂
Witam wszystkich, szczegolnie cieplo zone po batalii z zebem i vesper gotowa do sciezki zdrowia.
Dzisiaj chce mi sie ucalowac Hilary Clinton. Byla wczoraj w kanadzie i opieprzyla nasz konswrwatywny federalny rzad trzy razy, za kazdym razem slusznie…
Miedzy innymi powiedziala: „You cannot have maternal health without reproductive health,” Ms. Clinton said at a news conference after a meeting of G8 foreign ministers in Gatineau, Que. „And reproductive health includes contraception and family planning and access to legal, safe abortion.” Prosto i rzeczowo, powiedziane przez kobiete.
Dobry wieczór 🙂
Polecam lody migdałowe. Składniki na tortownicę 26 cm:
– 750ml śmietany kremówki
– 1 opakowanie cukru waniliowego
– 1 opakowanie śmietanfixu (nie jest to konieczne)
– 100 g gorzkiej czekolady 70 % kakao grubo startej lub posiekanej
– 100 g gorzkiej czekolady 90 % kakao też grubo startej
– 200 g płatków migdałowych zrumienionych na suchej patelni
– 100 g małych bezów grubo pokruszonych
– 20 g kakao (opcjonalnie)
Migdały uprażyć na suchej patelni (ale nie spalić 🙂 ) i ostudzić.
Kremówkę ubić na sztywno z cukrem waniliowym i ewentualnie śmietanfixem dodać ostudzone migdały oraz pozostałe składniki. Tortownicę wyłożyć folią aluminiową, przełożyć do niej masę Wlać masę do tortownicy można „wyrzeźbić” na niej łyżeczką i widelcem dekorację.
Wstawić na minimum 6 godz do zamrażalnika. Wyjąć z zamrażalnika na kilka minut przed podaniem. Lody muszą się nieco ogrzać, aby lepiej się je kroiło. Zaraz po wyjęciu z zamrażalnika się kruszą.
Smacznego:-)
PS. Żeby było mniej słodko można zamiast dwu czekolad dać jedną, oraz zamiast 100 g bezów – jedynie 50 g.
Można też w miejsce czekolad gorzkich dać jedną białą, albo nawet pół.
A propos genetyki… Podobno niezwykle rozpowszechnione po świecie są geny kapryśnego i okrutnego Dżyngis-Chana. Polacy też sroce spod ogona nie wypadli – tu i ówdzie jakiś potajemny potomek Dżyngis-Chana po naszym pięknym kraju się kręci.
Jednego z nich wykryła Zyta Gilowska i pokazała narodowi. Aczkolwiek jego wielkiej tajemnicy wolała nie zdradzać. Ale nic dziwnego, jak się ma do czynienia z władcą kapryśnym i okrutnym… 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7720459,Gilowska_o_okrucienstwie_Donalda_Tuska_i_jego_wielkiej.html
O, krolik! Nie wiedzialam, ze w Kanadzie jest jak w Polsce. Ale Hilary jest akurat bardzo dobra w mowieniu prosto z mosktu na ten temat. Pamietam jej fenomenalne wrecz (najlepsze ze wszystkioch bioracych udzial) wystapienie w Pekinie na moedzynarodowym Kobiecym Szczycie, ktory obslugowalam z Londyny, wiec sluchalam wszystkich wystapien.
Ale co tam Hilary. Tu jest umysl, indeeed, indeed. Zyta! Posikalam sie (przepraszam,) ze smiechu czytajac:
Gilowska nie wie, dlaczego Tusk zrezygnował z wyborów prezydenckich. – Można to tłumaczyć obawami przed przegraną, ale to mnie nie przekonuje. Można tłumaczyć zamiarem utrzymania władzy premiera – ale to też mnie nie przekonuje – mówi.
Rzeczywiscie Dzengis Chan pinkwolony i podstepny. Nie wspomniala jednak o jeszcze jednej szczegolnej cesze Donalda Tuska, na ktora zwrocila w swoim czasie uwagE Nelli Rokita: Tusk ma wilcze oczy.
Zato oczy Nelli tryskaja inteligencja jak u psa rasy border collie.
Teresko, dzieki za lody migdalowe. Bardzo lubie, zwl;aszcza jesli chlusnac jeszcze do nich triche rumu. Wyprobuje jak bedzie cieplej.
Pan Prezydęt uzaleznil swoj udzial w uroczystosciach w Moskwie „od miejsca jakie zostalo przewidziane dla naszej delegacji”.
Mowilem!
Moze sie zglosic na Doradce do Palacu? Przeciez rozpisalem prawie caly scenariusz w trzy minuty jeszcze w ub. tygodniu!
Kota Mordechaja należy podzielić na 100 równych części i niech będzie miarą naszych czasów….
Ale mój scenariusz też jeszcze nie jest wykluczony. Chyba nikt mi nie powie, że Bliźniakom nie może znienacka odpalić i nie wymyślą nowej ofensywy.
To by w końcu nie było nic nowego, że walczyliby równocześnie z Moskwą i z Brukselą. 🙄
Bobik, przyznaj sie z pokora, ze widzialem dalej, jasniej i przewwidzialem wszystko jak na dloni. 😈
No przyznaję, Mordo Ty moja, przyznaję, ale ja taką miałem nadzieję, że bliźniaczą ofensywę będę mógł w jakimś bohaterskim eposie opisać… 🙄
A opisuj, opisuj, nie szczedzac ostrza Satyry. Ja jestm od razwiedki, a Poeta jest od… no..tego…zeby zgrabnie to zrymiwac i potomnym zostawic ku przestrodze.
Ale jak ofensywy nie będzie, to nie będę miał czego opisywać. 🙁
Nie każdy umie pisać o rzeczach niemanych, jak foma. 😉
Heleno, nie jest tak tutaj zle.. gwoli wyjasnienia, te komentarze o zdrowiu matek Hilary dala, bo nasz federalny rzad szykuje Akt o Zdrowiu Matek i sa przepychanki pomiedzy panami na samej gorze co moze w nim byc a co nie. Koscioly w tej sprawie siedza cicho. Poza tym, rzad federalny jest tylko semi- konseratywny, bo jest rzadem mniejszsciowym i nie moze za badzo sie ukonserwatywnic, bo upadnie. Juz mu to sie prawie udalo kilka razy o wlos, wiec uwazaja, bo spoleczenstwo jest raczej malo konserwatywne. malzenstwa gejow w Ontario mamy od 2002 roku! W prowincji zas mamy rzad liberalny i to ten zarzadza zdrowiem wlasciwie, oraz rzady municypalne, ktore sa ze tak powiem „cywilne” i nie maja sie ni jak to polityki.
Ja tez bardzo zaczynam lubic Hilary, coraz bardziej, jak… Krolowa angielska. Tylko Hilary jest od niej znacznie inteligentniejsza.
O! Bo juz sie denerwowalam.
Hilary jest piekilnie inteligentna, ale Krolowa tez! Bardzo duzo czyta, no i nie da sie przecenic jej doswiadczenia politycznego, niezbedbnego kiedy co tydzien przyjmuje w Palacu premiera -od 57 lat!, zadaje mu pytania i wyraza opinie,. zas jest to taka audiencja, w czasie ktorej nie obowiazuje jej zakaz wypowiadania sie na temat polityki bezacej. Pani Thatcher niejednokrotnie miewla z nia ostre spiecia, a i Tony’emu potrafila dosc ostro przylozyc (brac tu nalezy poprawke na arystokratyczne wychowanie Elzbiety, a nie Tony’ego). Jest nieraz lepiej przygotowana do tej sesji niz sam premier, ktokolwiek jest akurat u wladzy. Absolutnie wszystkie swoje przemowienia pisze sama. Odpowiada (dyktujac) na kilkadziesiat listow dziennie, ktore najpierw musi przeczytac, choc istniej jakas wstepna selekcja.
POnadto, co wszyscy podkreslaja , ma znakomite poczucie humoru, a to tez swiadczy o inteligencji.
Jest niesluchanie profesjonalna w tym co robi. BYlam pod ogromnym wrazeniem tego jej profesjonalizmu, kiedy kilkanascie lat temu bylam zaroszona na jedna z jej letnich garden parties w ogrodzie Palacu Buckingham. Chyba kiedys o tym opowiadalam, ale nie pamietam czy tu czy na innym blogu. Kapelusz z tej party wciaz siedzi na mojej szafie, lekko przykurzony. Bo kapelusz byl obowiazkowy i opcjonalne relawiczki (tez mialam, nowiutkie irchowe, prezent od naszej Jasiuni, ktora by nie zniosla zebym byla u Krolowej bez rekawiczek!) 🙂
Errata: To co czyta na otwarcie Parlamentu – program rzadowy na najblizsza sesje, przygotowuje oczywiscie rzad, ona tego rzecz jasna nie pisze. Akle wszystkie inne przemowienia, w tym liczne zagraniczne – tak!
No te przemowienia nie sa jednak za porywajace, nieprawda?
Inteligencje swoja przekazala krolowa swoim dziecion po rowno, 25% dostalo kazde.
One sila rzeczy nie moga byc porywajace, bo nie moga byc emocjonalne. Ona z tej starej angielskiej szkoly, ktora nie uznaje publiczbnego okazywania emocji i kiedy po smierci Diany Tony usilowal ja zmusic do emocjonalnych gestow czy slow, ona sie przed tym slusznie bronila i „buntowala”. Wielu tutejszycjh komentatorow w powaznej prasie uwazalo, ze Tony przekroczyl granice przyzwoitosci zmuszajac ja do populistycznych gestow. Ale byli i tacy, ktorzy sie cieszyli, ze premier utarl nosa monarchini i kazal jej mowic jak bardzo rozpacza po smierci matki swoich wnukow.
Ale jej mowy nie sa tez nudne czy referatowe.
A inteligencje dzieci dzidziczyly chyba glownie po tatusiu jednak 😆 . Choc corka Anna jest zyleta i does not suffer fools gladly. Mam wrazenie, ze Tony by z nia nie wygral 😆
Królowej trochę za mało się przyglądałem, żeby jakoś zdecydowanie ją lubić lub nie. Ale Hilaria to jest rzeczywiście godna podziwu baba, z wyraźnymi cechami męża. Stanu. 🙂
i tak to wlasnie jestesmy w ostatnim dniu pracy tego tygodnia
🙂
brykam wiec
fikam
🙂
Komu ostatni, temu ostatni… Jak się musi te wszystkie baby, jajka, barszcze i inne sosy tatarskie samemu wypichcić, to robota dziś dopiero się zaczyna. 🙄
Z roku na rok jakiś głos wewnętrzny coraz mocniej namawia mnie do tego, żeby w święta skoczyć po kebab i spożyć go w nietkniętej odkurzaczem, wodą i detergentem chałupie.
Czy nie jest to przypadkiem My Mordka’s Voice? 😯
A rok temu to i chińszczyznę się jadało… 😉
A Kierownictwo to niby samo nie współjadło…? 😆
No współjadło i właśnie snuje rzewne wspomnienia 😉 Nie to, żeby ta chińszczyzna była jakaś nadzwyczajna, ale za to w jakim towarzystwie ❗
Oj, Kierownictwo rozczuliło mnie do łez. 😥 🙂 Ale już niedługo będzie okazja przynajmniej częściowo ten zestaw towarzyski powtórzyć. 😀
Chińszczyzna absolutnie nie jest konieczna 😉
A skądże! Ja nie mam żadnych uprzedzeń narodowościowych. Chińczyk, Polak, czy Włoch – u każdego znajdę coś miłego. 😉
u jednego wątróbka, u innego kiszka, u jeszcze innego uszka, nóżki, albo paluszki… a te łzy rozczulenia to takie krokodyle pewnie 🙄
Łzy z krokodyla na ciepło? Hmm… To zakąska czy główne danie? 🙄
Od Pani Kierowniczki z Dywanika ukradłem takie cudo, że cały dzień potrafi opromienić. 😆
http://www.youtube.com/watch?v=N4UySygav8M
A czy pies może wylewać łzy krokodyle? 😯
Jak nazbiera takich łez do wiaderka, to owszem, może. 😆
Oh, my… to jest sztuka instrumentalizacji. Ile uczuć wydobywa ona nawet z kawałka drewna. Kto, ach, kto zrobi Wariacje na temat Kaczyńskiego…
W wariację i tak chyba każdy wpada po wysłuchaniu. 😉
Nigdy przedtem nie zerknąłem na str.307 I-go tomu mego stareńkiego słownika PWN, taka niespodzianka…
cipka ż CMs. ~pce lm D. ~pek, pot. pieszcz. &lquo;kura, zwłaszcza młoda, nieduża&rquo;
😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆
Muzyka, muzyka, tkliwa hydraulika!
Leze na podlodze i kwicze z radosci!
Komu by to poslac?
Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że zdolności muzyczne mają obaj Bracia ❗
http://www.youtube.com/watch?v=-BItp6g26ag&feature=related
Kaczynscy sa jak Abba – mozna tego sluchac latami!….. The winner f..cks it aaall….
Wzruszajace wykonanie, choc ABBY mi to nie przypomina, bo jakos za malo skoczne. 🙂
Przestalo padac, nareszczie. Ale wody nie opadly. Widac duzy byl ten krokodyl, co wylewal u nas krokodyle lzy. 😉 U sasiadow wymieniaja dach, ktory okazal sie jak najbardziej przemakalny (choc piwnica u nich w porzadku).
A tu kolejny zbior znakow i ogloszen amerykanskich
http://www.huffingtonpost.com/2010/03/30/the-most-ironic-signs-of_n_518329.html
A props zartow. W zyciu jeszcze nie zdarzylo mi sie natrafic w gazecie na prasowy zart primaprilisowy, w ktorym redakcja lojalnie uprzedza, ze nie jest to wiadomosc prawdiwa. Udalo sie to dzis GW online:
http://wyborcza.pl/1,75478,7723441,Proboszcz_bedzie_prymasem__zart_primaaprilisowy_.html
Nastepnym krokiem bedzie wersja online z nagranym na sciezce dzwiekowej smiechem w odpowiednich, wybranych przez redakcje miejscach, zeby dac wskazowke zdezorientowanym i zagubionym czytelnikom.
A wlasnie cos takiego!
A teraz ide do tego ladnego polskiego sklepu, dalej od domu, moze juz dowiezli rolade makowa (nie mylic z makowcem!). I wegorza wedzonego!
Kot Mordechaj musi miec uczciwe Swieta!
Proponuje mniej rolady, wiecej zeberek! 😈
Pewnie, Mordko. Mak to nie jest dobra karma dla Kota…
A ja ide czytac instrukcje do ekologicznych farbek do jajek. Mam nadzieje, ze dzieci przy okazji nie przemaluja calego domu… Ostrzezenie na opakowaniu informuje, ze farbki sa co prawda nietoksyczne, ale za to trudne do usuniecia w przypadku poplamienia (w ten sposob pewnie chca uniknac ewentualnej odpowiedzialnosci prawnej, podobnie jak MacDonald z goraca kawa).
forsycjowo na terenach zielonych 🙂
pan Kaczynski pozostanie (i to dobrze tak) spiewakiem niszowym
chyba ze zacznie spiewac po angielsku 😐
andsol,starenkie slowniki sluza za dekoracje w ksiazkowych regalach,ewentualnie za przedmiot do wzbudzania szacunku u gosci: ” o!! co za slowniki!!pamiatka rodzinna?” kto jednak
czyta hasla tam ukryte,czyni to na wlasna odpowiedzialnosc 😉
Moniko,znakoogloszenia 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=4Dna0oWu_EU&feature=player_embedded
bohaterski kot !!!
Pracuje dzisiaj z domu i idzie mi jak z kamienia, wiec poszlam na targ po swiateczne zakupy. Kupilam zestaw raczej eklektyczny: jajka organiczne omega 3 (moje podstawowe pozywienie), lobster (do lobster risotto), zeberka, pstragi, kielbaski ze swinki rasy Berhshire bez wypelniacza i 6 przepiorek. Nie liczac jarzyn i warzyw. Kupilam tez w moim polskim sklepie salatke jarzynowa, ale po przelozeniu do szklanego pojemnika okazala sie miec na dole konsystencje pasty do butow, wiec juz jest w smietniku.
Zakupy robie dzisiaj, bo jutro Wielki Piatek i wszystko zamkniete. Za to barbarzynski Lany Poniedzialek to dzien roboczy. Mam rozne traumy zwiazane z Lanym Poniedzialkiem i nigdy przenigdy nie jezdze do Polski w Swieta Wielkanocne.
Dzien jest radosny sloneczny, jest juz 20 stopni C na plusie. Mam nadzieje, ze przewieje troche tego slonca do Moniki i osuszy nieszczesne Massachussetts.
http://www.youtube.com/watch?v=g4C6zkA7vGo&feature=related
Moze nie tak dobre jak P. Prez. ale tez muzykalne.
Niestety, z zaopatrzenia nici, bo burza sie zaczela.
Jutro!
Morgen, morgen, nur nicht heute…
dla Krolika na upaly (20 ° to prawie juz 🙂 ) i Heleny bo wyjsc nie moze
http://www.youtube.com/watch?v=oFI4OrCDKS0&feature=related
dobrej zabawy 😀
wczoraj w niemieckiej TV ARD pokazano film o „Scientology”
jestem do teraz lekko przetracony,mocny
http://www.ardmediathek.de/ard/servlet/content/3516998?documentId=4104660
jeszcze przez kilka dni do ogladniecia w ARD Mediathek,
co ciekawe w strachu przed rekcja „sekty” film byl realizowany
pod przykrywka normalnego kryminalu
Kazdy Kot jet jak Houdini, Rysiu i doskonale radzi sobie z niestandrdowa przestrzenia.
Mozna natomiast zastanawiac sie ilu z nas zrobi to na zawolanie? Chyba tylko ktos bardzo mlody, kto nie zrozumial jeszcze jak wazne jest zachowac w zyciu niezwislosc ducha, integrite…
Bobikowi, na wiosenne święta śpiewa kolega konia!