Opuncja nieparlamentarna
– Obawiam się, że w niedzielę znowu zostanie wybrany nie ten prezydent, co trzeba – wygłosił Bobik z bardzo ważną miną, popatrując, czy sąsiadka docenia jego wyrobienie polityczne.
– Też się prorok znalazł! – prychnęła Labradorka z przekąsem, – Jak zostanie wybrany, to przecież będzie taki, jakiego ludzie chcieli.
– E, tam – zaprzeczył elegancko Bobik. – Ludzie mają to jakoś tak urządzone, że zawsze wybierają tych, których nie chcą. Wystarczy prasę po wyborach poczytać, telewizję pooglądać, z taksówkarzami pogadać… Zawsze się okazuje, że wybrano kogoś niewłaściwego.
– Ale przecież, o ile wiem, ludzie specjalnie po to chodzą na te wybory, żeby właśnie nie wybrano tego, kogo nie trzeba.
– Niby tak – bez przekonania przyznał Bobik. – Tylko że jak już wybory się skończą, to zaraz opuncja zaczyna udowadniać, że stała się okropna katastrofa i najlepiej byłoby całe te wybory zrobić jeszcze raz.
– Jaka opuncja? – zdumiała się Labradorka.
– No, ta kolczasta, która tylko patrzy, jak takiego wybranego ukłuć.
– To się nazywa opozycja – poprawiła szczeniaka Labradorka.
– Znowu musisz wszystko wiedzieć lepiej! – rozzłościł się Bobik. – Może w innych krajach to się nazywa opozycja. Może tam to służy do pilnowania tych wybranych, żeby nie robili głupot i żeby im się w głowach nie poprzewracało. Ale u nas służy tylko do kłucia, więc to musi być opuncja. Mam do takich rzeczy nosa, odkąd go za bardzo do jednej opuncji zbliżyłem.
Labradorce nie chciało się kłócić. Było zbyt gorąco, a poza tym mgliście przypominała sobie, że jakaś historia z pokłutym nosem faktycznie kiedyś tam się Bobikowi przydarzyła. Powoli, żeby się zanadto nie zmęczyć, przewróciła się na drugi bok i zapytała:
– Słuchaj, a gdyby się od tej opuncji po prostu trzymać z daleka? Czy wtedy nie mogłoby się okazać, że wybrano kogoś właściwego?
– Nie da rady – zasmucił się Bobik. – Bo mnie nie chodzi o ten duży gatunek opuncji, który się hoduje w parlamentach. Ja mówię o tych małych opuncjach, które wszędzie rosną jak, nie przymierzając, chwasty jakieś. Ich się nie da uniknąć. Mogę nie oglądać telewizji, mogę nie czytać prasy, przy pewnym wysiłku mógłbym nawet nie kontaktować się z internetem. Ale chyba nie wyobrażasz sobie, że podczas jazdy taksówką ani raz nie otworzę pyska do taksówkarza?
Bobik. Wiem, ze ani Ty, ani ja nie jestesmy moherami, tylko raczej kaszmirami. Ale moze jednak NA WSZELKI WYPADEK zapalic swieczke i pasc na kolana i ublagac tego Kota w Niebie aby otworzyl oczy i naprowadzil wyborcow na wlasciwa sciezke?
Nie wiem co o ty myslisz, ale ja bym dal Panu Kotu szanse 👿
Prasówka. Powiedzmy, że poranna 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8090794,Pospieszalski__Jezeli_to_nie_byl_zamach_pt___Jak_zlikwidowac.html
Mordko, ale jak zapalić świeczkę pod prysznicem? A w jakimkolwiek innym miejscu nie widzę w tej chwili możliwości przetrwania. 🙄
Ale ja właściwie nie o tym pisałem, że nasz kandydat jest lepszy, bo kto to wie, ten wie, a kto wiedzieć nie chce, ten się nie dowie. 😉 Raczej o to mi szło, że w tej chwili cała polska perspektywa polityczna wydaje się kończyć na wyborach. A ja mam takie ezoteryczne przekonanie, że istnieje także życie po wyborach. 😈 I w tym życiu powyborczym będzie tak, że ktokolwiek wybory wygra, ten dla niemal połowy narodu będzie niewłaściwym prezydentem.
Jeśli atmosfera przedwyborcza przetrwa bez zmian do powyborów, to tak naprawdę ani „nasz”, ani „ich” prezydent nie będzie miał najmniejszych szans na jakąkolwiek normalną, pozytywną działalność. Z góry będzie stał na straconych pozycjach, bo wszędzie będzie się nadziewał na te opuncje, hodowane przez tę połowę, która chciała kogo innego.
Ja sobie tak kombinuję na zasadzie „nie rób drugiemu co tobie niemiło”, a w wersji maksymalistycznej „rób drugiemu, co tobie miło”. 😉 Jeżeli zostanie wybrany „nasz” kandydat, zapewne życzylibyśmy sobie, żeby druga strona przyjęła to z godnością, dała mu przynajmniej na początku pewien kredyt zaufania i nie pchała kija w szprychy. Nie ma powodu przypuszczać, że „oni” również by sobie tego nie życzyli. No, już jasne, o co chodzi?
Oczywiście, każdego polityka można i należy później rozliczać z tego, co zrobił. Ale nie byłoby dobrze, żeby rozliczanie zaczęło się jeszcze zanim zdoła cokolwiek zrobić, tylko dlatego, że nie nasz. I ja o tym właśnie, żebyśmy popierając naszego kandydata nie popadli w robienie tego, co nam nie byłoby szczególnie miłe.
Wszystkiego 10 minut. Można zacząć od czwartej http://www.tvn24.pl/10850,1,kropka_nad_i.html
Cos Ty, Bobik, zanadto kompinujesz. Jesli wygra ichni kndydat, to bedzie po prostu i obiektywnie bardzo zle. Beda klotnie, awantury, niepodpisywanie ustaw i nominacji, coraz wieksza polaryzacja spleczenstwa, stokrotki, haki, insynuacje. Nie bedzie nawet pani Marii. Bedzie sto razy gorzej niz za Naszego Drogiego Poleglego w Drugim Katyniu.
Wiec na kolana, Piesku i wznosic modly dp Nieba!
Bobiku, bardzo bym chciała, żeby było tak, jak piszesz, ale zgadzam się z Heleną (oprócz kolan).
Popadam w rezygnację, bo granice brawury już nie istnieją.
Ale ja wcale nie twierdzę, że druga strona zdobędzie się na jakiekolwiek sympatyczne gesty wobec mojego kandydata, bo aż taki prorok to ja nie jestem. 😉 Ja tylko piszę, jak by dobrze było, żeby było. I przy tym wychodzę z założenia, że wymagać zawsze należy zacząć od siebie, nie od innych. No i jeszcze jedno mam założenie: to, że inny pies kury porywa, dziury pod żywopłotem kopie i swoją psicę gryzie, wcale nie usprawiedliwia mnie, kiedy robię to samo.
Jasne, nie będę szczęśliwy, jeśli wygra Kaczyński i już nieraz pisałem dlaczego. Ale myślę też o tym, że ileś tam milionów Polaków nie będzie szczęśliwych, kiedy wygra Komorowski i nie można tych milionów tak po prostu zlekceważyć, albo odpisać na straty. Więc w sumie jestem za tym, żeby bez względu na to, kto wygra, od poniedziałku spróbować ten katyńsko-przedwyborczy dół raczej zasypywać, niż pogłębiać.
Sluchaj, Bobby, to jest tak. Kiedy w Wlk. Brytanii odbywaja sie wybory, to ktokolewiek je wygra – nasi czy nie nasi, nie ma dramatu. Mozna wtedy oczekiwac wyzszych lub nizszych podatkow, wiekszeego czy mniejszego sceptyczmu wobec europejskich struktur, takiej badz innej polityki spolecznej, mniej panstwa lun wiecej panstwa , lepszych lub gorszych stosunkow z AmerykA. ale da sie zyc i spokojnie sobie czekac az nielubiany przez nas rzad speltakularnie przegra nastepne wybory. Mozna narzekac i get on with life. Nie ma dramatu, jest tylko inna formacja u wladzy, ibaczej widzaca dobro kraju i spoloeczenstwa.
Ale to nie jest sytuacja w Polsce. Jesli wygra skurczybyk, zapabnuje burdel wielszy niz przed katastrofa smolenska. Burdel. Nie sposob bedzie reformowac niczego, ustalac nowych ustaw (bp nie beda podpisywane), beda nieustanne klotnie i fintanny, oceany zlej krwi.. POlska zmarnowala bardzo wiele juz czasu i musi wreszczie zaczac prawdziwe reformy. Tego nie da sie przeprowadzic jesli w Palacu zasiadzie Kaczynski.
Szczeslowosc jego elektroratu is the least of my problems. Niech bedzie nieszczesliwu, niech nie przeszkadza w rozwoju kraju. Dosc majsterkowania i majstrowania.
Mordko, nie musisz się nawet szczególnie przejmować szczęśliwością elektoratu pisowskiego, ale wiesz, czego chce większość elektoratu platformerskiego – żeby było normalnie. A normalnie to jest właśnie tak, że w kampanii wyborczej podbija się wprawdzie różne bębenki, ale po wyborach nie robi się nadmiernego dramatu z tego, że wygrali nie nasi, nie odmawia się z nimi współpracy i nie usiłuje wkopać w glebę nawet wtedy, kiedy usiłują zrobić coś sensownego.
Ja bym chciał takiej normalności i wiem, że muszę zacząć od siebie. Nie zacząć trepować przeciwnika natychmiast po jego wygranej, tylko poczekać i punktować go potem, kiedy rzeczywiście zacznie robić te wszystkie okropieństwa, o które się go podejrzewa. Bo jak zacznę trepowanie na wszelki wypadek, to wiadomo – im silniejsza akcja, tym bardziej zacięta reakcja.
Ujmując rzecz z innej strony – każdy gatunek źwirząt spełnia jakąś tam rolę w systemie ekologicznym. 😉 Koty są walecznymi samotnikami i można się od nich nauczyć, jak pilnować swojego interesu i bronić stanu posiadania. A psy są stadne i dobro stada leży im na sercu, nieraz nawet bardziej niż własny interes, więc są skłonne wleźć pod stół i na różne rzeczy machnąć łapą, żeby tylko nie zaczęła się ogólna szarpacka.
Gdyby mi się chciało kandydować w tej drugiej turze, to na szefa sztabu wyborczego wziąłbym kota, ale po wygraniu wyborów na doradców i współpracowników powołałbym dużo psów. A jastrzębie to bym chyba pozsyłał na placówki dyplomatyczne, żeby mi nie przeszkadzały w tworzeniu Krainy Łagodności. 😆
Wiesz Bobiku, wygrana Kaczyńskiego to byłby ciekawy eksperyment i możliwe, że zasłużyliśmy na kolejne przeczołganie. Ale ja tu mieszkam i wolałabym nie. Nie mam najmniejszego zamiaru ryć dołów, ani nikogo do tego zapędzać. To nie jest mój sposób na życie. Wróg nie jest mi do niczego potrzebny. Komorowski wyciągnie rękę i nie będzie triumfalistycznie spychał na margines, przynajmniej spróbuje łatać. Przy Kaczyńskim nie ma na to najmniejszej nadziei.
Cos mi sie widzi, ze Haneczka jest kociego rodzaju 😈
Paweł i Gaweł w jednym domu spali
i kołdrę jedną też mieli
że z charakteru obaj byli mali
wojny bywały w pościeli
Bronią w tych walkach różne były sprzęty
najczęściej walczyli słowem
jeden i drugi zdrowo jest walnięty
jakby upadli na głowę
Bywało także: kołdra poszła w górę
i nagła gęstość powietrza
co wypełniało dom po samą górę
ścinała jak jaka sepsa
Dość niebezpiecznie było być w pobliżu
Pawła i Gawła – choć braci
jak to w pościeli, bywali w negliżu
czyli zwyczajnie bez gaci
Gdy rozpętały się utarczki słowne
dobrze być było daleko
w ruch bowiem każdy puszczał niewymowne
czasem przydatne poniekąd
Kłótniom i swarom końca wciąż nie widać
pościel podarta już w strzępy
wciąż niemożliwa mityczna Kolchida
prędzej już dzikie ostępy
No a rodzina? Cóż ma biedna zrobić?
wstyd swój obnosi po siołach
i kombinuje jak ich przysposobić
jednego z drugim matoła…
Heleno, trochę spsiałam 😉
A tak w ogóle, to do każdego jestem w stanie zawołać „Ja i ty jesteśmy jednej krwi” i poczekać, co będzie. Wagi tak mają 🙂
Organizacje pozarządowe dostarczyły list Premierowi – http://www.racja.org.pl/content/view/768/1/
Ja chyba jestem bardziej psia niz kocia, jak Bobik. 😉 Wydaje mi sie, ze sporo winy lezy tez w jezyku uzywanym do okreslania przeciwnikow politycznych, zwlaszcza podczas kampanii (kiedys ladny artykul o polskich realiach mial w GW prof. Markowski). Najlatwiejsze i najskuteczniejsze sposoby, takie jak np. pomniejszanie przeciwnika, mowienie o nim zawsze w sposob pogardliwy, nazbyt czeste malostkowe zauwazanie cech naprawde majacych male znaczenie w zyciu politycznym, zostaje i po kampanii, a poza tym odbija sie rykoszetem, bo druga strona wlasnie moze sie potem przedstawiac jako ofiara nagonki, choc w rzeczywistosci co innego sie dzieje i o co innego chodzi. (W sumie mnie, na przyklad, jest wszystko jedno, czy prezydent jest wysoki czy niski, lysy lub nie, a nauczenie noszenia garnituru i protokolu dyplomatycznego powinno byc oferowane kazdemu wybrancowi. Za to problemy dotyczace wizji przyszlosci znikaja w takim kontekscie.) Chyba jakas nadzieja jest to, ze wiekszosc ludzi – na szczescie – na codzien nie zyje polityka – chyba, ze w niej pracuja, albo sa pacjentami szpitali psychiatrycznych – i nawet nie bardzo chce sie im o niej mowic, jak sie ich probuje na takie rozmowy naciagac. Byc moze wlasnie odstrecza je za bardzo spolaryzowany sposob mowienia o niej. Tu zreszta duza wine ponosza media – nie tylko w Polsce, bo i w Ameryce narzeka sie, ze donosi sie zawsze o tych sprawach w konwencji horse-race, czyli kto idzie do przodu, i kto wygra, a reszta spraw znika z dyskursu publicznego, ale nie z zycia zwyklych ludzi.
Tu zreszta mam pretensje nawet do osoby, ktora skadinad bardzo szanuje, prof. Srody, bo kiedy uzywa w publicznym dyskursie slow takich jak „kruchta” i „sredniowiecze” (ostatnio w jednym z wywiadow) , to choc dosadnie wyraza swoj punkt widzenia, robi to od razu w sposob, ktory odstrecza czesc osob wahajacych sie to w jedna, to w druga strone, czyli odbiera sobie zdolnosc perswazyjna. I przy okazji robi to, o czym pisal prof. Markowski. A ze tego sie tak nie zauwaza, kiedy robi to zwolennik „swojej” opcji, to juz stwierdzono naukowo w wielu interesujacych eksperymentach socjo-psychologicznych. 😉
Wagi, haneczko, miewają bardzo różnie – ja też jestem Wagą 😉 , ale żeby mi nawet Kaczor powiedział osobiście jak Monice Olejnik „ja bardzo licze na paniom”, to nie byłabym chyba w stanie do niego powiedzieć „ja i ty jesteśmy jednej krwi”…
Jeszcze jak było teraz o tym Gierku, to już mnie po prostu cholera wzięła 👿
Wszystko to jest prawda i o upadku obyczajow w publiczbym dyskursie mozna mowic do wylysienia ogona. Jednak mnie naprawde chodzi w tej chwili nie o diagnoze dlaczego jest tak a nie inaczej, lecz o to ze ew, wygrana Kacznskiego jest dla Polski KATASTROFA, autentyczna katastrofa.
Bo oznacza to nie przyjecie jeszcze przez kilka lat Karty Praw Podstawowych ( a to ozancza np silowe pozbawianie rodzicow praw do dziecka, bo sa… za biedni!) , dalsze zapadanie sie systemu sadownitwa (ostatnio ogloszono wyrok w kwestii tz.w. inwigilacji prawicu po SIDEMNASTU latach od wniesienia do sadu, zas „krotkim” okresem jest ca 8 lat), dalsza integracje kosciola i panstwa, dalsze haniebne i bezwstydne partyjne zawlaszczenie mediow publicznych. Wygrana Kaczynskiego oznacza ze obecny rzad ma znow zwiazane rece i nie jest w stanie przeprowadzic NICZEGO.
To jest w kategoriach katastrofy, a nie mniej czy bardziej sympatycznego prezydenta. I dlatego samopoczucie wyborcow JK ma w tej chwuli malo przejmuje, a takze powody dlaczego strony brzydko ze soba rozmawiaja.
Odpowiedziałabym „Ja na pana również” 😉
Bardzo żałuję, że życie pozagrobowe jest mało aktywne. Chciałabym, żeby stanął oko w oko z p. Mikołajską…
Mordechaju, chyba się nie do końca rozumiemy. Ja też mam dokładnie takie same obawy jak Ty, jak chodzi o ewentualną prezydenturę Kaczyńskiego, ale jeżeli zostałby wybrany, to nie uważam, żeby należało mu od razu podkładać nogę na zasadzie „im gorzej tym lepiej”. Rzucać mu się w objęcia nie mam zamiaru, ale robić za psuja tylko po to, żeby mu utrudnić życie, też nie muszę. Dopiero jak mi się czymś konkretnym narazi, to mogę warczeć.
A dlaczego uważam, że tak jest lepiej, to już Monika dobrze opisała, w związku z czym mogę sobie spokojnie iść obejrzeć drugą połowę bardzo dobrego meczu. 🙂
Ja jakos jestem pewna, ze pisia era juz sie skonczyla. Nawet jesli JK wygra za pomoca roznych trickow jeszcze tym razem to naprawde szybko straci popularnosc. W najgorszym wypadku utoruje to droge dla mniej prawicowego prezydenta w przyszlosci. JK okazal sie trudnym przeciwnikiem. Trzeba bylo przeciw niemu wyciagnac co mielismy najlepszego czyli Tuska.
Moniko, tez zalamywalam rece nad szczeroscia prof. Srody po pierwszej debacie, kiedy to mowila Piesiewiczowi jaki to ten Komorowski beznadziejny, ale co robic musimy na niego glosowac. W telewizji, na cala Polske. Takie rzeczy sie mowi publicznie dopiero po wyborach, kiedy swoj kandydat zwyciezy.
Co innego my tutaj w malym gronie. Chociaz i tak w paru sprawach Guardian nas podczytywal.
A kto mu noge podklada, Bobik? Jaaaa? A czekac az zrobi cos zlego tez mi sie nie chce. Znam go jako dzialacza polityznego nie od dzis i wiem, ze ubiega sie o to by dalej paralizowac prace rzadu i parlamentu – nie robi z tego tajemnicy. Bo Polska jest najwazniejsza, a Polska to ja – wedle Kaczynskiego.
I nigdy nikt na swiecie nie glosuje na idealnego kandydata. Wybiera sie zawsze tego, ktory najmniej bedzie psul.
W przypadku JK genialne slowa wypowiedzial prosty chlopak, Lech Walesa : oni sa zawsze o tylko destruktami.
Ale Holendrzy wycięli numer! 😯
mylilem sie 🙁 mamy tylko 32° ( sprawdzilem slowo przedupaly nie istnieje, niewiedza nie jest usprawiedliwieniem 8) )
udaje sie na cisze przedwyborcza
pojawie sie jak bedzie czas swietowac (?) zwyciestwo (?????????)
p.s. Bobiku, wycieli, oj wycieli, za oknami vuvuzeluja 😀
Rysiu, a w bezokoliczniku sprawdzałeś? 😎
Już wiem, skąd się bierze psia łagodność. Po prostu psy wszelkie potrzeby krwiożercze załatwiają sobie w ramach oglądania piłki i potem już nie muszą. 😀
Że Paweł z Gawłem niewymowne swoje
wciąż darli w biegu do stołków,
rzekła rodzina, co dosyć tych wojen
miała i obu matołków:
chcecie czerepy rubaszne rozwalać,
wiecznie podgryzać się chyłkiem,
to proszę bardzo, ale od nas z dala
i gaci bez, z gołym tyłkiem.
Bo wy krzyczycie „ach, ważne to sprawy!”
albo łapiecie za szable,
a my musimy przez wasze zabawy
płacić za ineksprymable. 🙄
Rysiu, o tej porze jeszcze zelują? To szewcy mają taki długi czas pracy? 😯 😉
Moze jak dzisiaj taka niespodzianka w pilce noznej, to juz wyczerpal sie limit niespodzianek na ten weekend (optymistyczna wersja czytania z fusow, a przy okazji kolejny dowod zbawiennego wplywu tego sportu na wszystko)? 😉
Tak, Kroliku, przy tym samym wywiadzie zalamalam rece (przy okazji spoznione zyczenia dnio-kanadyjskie 🙂 ).
A ja sie od wczoraj ciesze, ze W.S.Merwin zostal Poeta Laureatem. Tu zapis wywiadu z nim w PBS. Ostatni tom jego poezji, 'The Shadow of Sirius” dostal Nagrode Pulitzera w dziedzinie poezji w zeszlym roku, juz druga w jego karierze. Wiele rzeczy, o ktorych mowi jest mi bardzo bliskich, w tym to, ze poezje trzeba dzieciom czytac jak najwczesniej. Wyjatkowo zasluzyl na to wyroznienie.
http://www.pbs.org/moyers/journal/06262009/transcript1.html
Moniko, może Twoje córcie będą ciekawe – http://wiadomosci.onet.pl/2193097,16,astronomiczne_odkrycie_polskich_gimnazjalistow,item.html
Dziekuje, Tereso. 🙂 Swietna wiadomosc. I jaka symetria, ze uczniowie, ktorzy dokonali odkrycia byli z Gimnazjum Miejskiego im. Mikolaja Kopernika! 😀
Bardzo ciekawa rozmowa, po ktorej czuje sie wytracona z koleiny, ale staram sie nie zastanawiac dlaczego.
Merwina ladnie tlumaczyl na polski Piotr Sommer – szikalam na polkach jego tomu przekladow „nowojorskiej szkoly”, ale nie moge znalezc.
Tak, oczywiscie, dzieciom nalezy zaczac czytac wiersze bardzo wczesnie, zanim wszystko rozumieja, a nawet kiedy bardzo neiwiele rozumieja. Ja slyszalam w domu bardzo wiele wierszy, jeszcze przed czwartym rokiem zycia, jescze na Syberii. Puszkin, Burns w przekladach S. Marszaka, Bialik, – to njawczesniejsze wspomnienia. Ale wtedy to, mam wrazenie, nie bylo niczym nadzwyczajnym, tylko w domach sie czytalo naglos. W radiu tez bylo duzo wierszy i leteratury.
Nie można powiedzieć, żeby futbol dzisiaj nie dostarczał emocji. 🙂
Zaraz znowu cisza wyborcza.
Czy ktoś jeszcze zdąży powiedzieć JAREK DÓPA ❓
Nie, to nie. Dobranoc Państwu 😉
Helena może zdążyć, bo u nich inny czas. 😀
Ja nie zdążyłem, bo ciężko przeżywałem tragedię Ghany. 😥
Pewnie Królik do moich łez się dołączy.
Też płaczę 🙁
Gyana żal mi szczególnie. Chyba strasznie ciężko dojść do ładu z tym, że się zawiodło nadzieje całego kontynentu.
I żal, że go już nie będzie na mistrzostwach, również z przyczyn estetycznych. To taka piękna twarz.
You know who is DUPA.
Jasne, wsie znajut, kotoryj car durak. 🙂
Bobiku, on grał znakomicie we wszystkich meczach. Wszechświatem może ktoś nie gra w kości, ale mniejszymi rzeczami, kto wie…
O, i teraz mnie puknęło, że kompletnie zapomniałem o przepisie na bliny carskie. Lecę po pergaminy. 🙂
Haneczko, grał świetnie, ale publiczność jest nieubłagana – na pewno najbardziej mu zapamiętają tego niestrzelonego karnego. 🙁
Mało publiczna jestem 😉
Mialam malo nadziei na awans Ghany. Byli super i doszli bardzo wysoko. Nie ma co plakac. I wogole za duzo placzu i mazania sie na boisku jest na tym Mundialu. Tough it out! W hockeyu nikt nie ryczy na boisku jak male dzieci. Slyszycie Wlosi?
Powiem wam, ze w naszym domu kibicuje sie tradycyjnie Brazylii (gdzie jest andsol? czy w zalobie?), bo gra wychodzi im tak naturalnie czasem, jak taniec, ale ucieszylo mnie zwyciestwo malej Holandii. Uruguay tez w sumie gral super. Chyba bede stawiac na Niemcy, chociaz obudzili sie dopiero jak dokopali im Serbowie, ale tacy sa jacys szybcy i skoczni na boisku. Tez mam nadzieje, ze w pierwszej trojce bedzie Holandia. I Argentyna. Hmmm nie wrozy to dobrze Uruguayowi.
Okej, to teraz wreszcie bliny carskie. Przepis podstawowy, z monastyru, jest taki:
3 szklanki mąki gryczanej
2 szklanki mąki pszennej
5 dag drożdży
5 jaj
10 dag masła (roztopionego)
1 l mleka
1 łyżka soli
1 łyżka cukru
Przygotować rozczyn z połowy mąki, mleka i całości drożdży, zostawić do wyrośnięcia Do rozczynu dodać resztę składników – mleko, mąkę, roztopione masło, żółtka, sól, cukier, na końcu delikatnie domieszać białka ubite na pianę. Zostawić na 15-20 minut, potem smażyć małe (7-10 cm średnicy) bliny, po kilka na patelni (tak jak placki ziemniaczane).
A teraz uzupełnienia. Smażyłem te bliny w najróżniejszych proporcjach mąk (tzw. chożdienije po mukam 😉 ) – od czysto gryczanej, poprzez pół na pół, do czysto pszennej i w każdej wersji były dobre. Drożdże brałem suszone i świetnie się sprawdzały – nie bawiłem się wtedy w żadne rozczyny z połowy, tylko od razu mieszałem wszystko i zostawiałem do wyrośnięcia, a pianę dodawałem tuż przed smażeniem. No i oczywiście nie zawsze robiłem aż tyle, ile w przepisie (to jest baaardzo duża porcja), ale on się świetnie dzieli przez 5, czyli można wszystkiego wziąć 2/5 albo 3/5.
Bardzo ten przepis polecam, tylko nie jak się ma gości, bo zawsze w końcu wychodzi na to, że trzeba lecieć po kolejne jajka, drożdże, mleko, itd. 😉
Króliku, pewne rzeczy są niemożliwe ze względu na układ tabeli rozgrywek. Jeżeli w pierwszej trójce Niemcy, to na pewno nie Argentyna i vice versa. Jeżeli Urugwaj, to nie Holandia. No i jeżeli Hiszpania, to na pewno nie Paragwaj. 🙂
There goes my perfect line up!
No wiec Niemcy, Holandia i Paragwaj. Moze byc?
W wygraną Paragwaju z Hiszpanią jakoś nie mogę uwierzyć. Ale w przypadku ich przegranej – Niemcy, Holandia, Hiszpania? Sama Europa? Niee, to by było jakoś nie w porządku. W końcu na tym Mundialu Europa wcale nie była taka znowu dominująca.
Ale nie chcę też powiedzieć Argentyna, Holandia, Hiszpania, bo Niemcy to jednak „nasi”. 😉
Teraz sobie uświadomiłem, że teoretycznie istnieje możliwość finału Niemcy – Holandia. Wyobrażacie sobie, co by się wtedy działo w mojej okolicy, która jest ścisłym pograniczem niemiecko-holenderskim i mnóstwo ma takich kibiców, którzy mieszkają tu, a pracują tam i na odwrót? 😯
Cos zaczyna podejrzewac, ze nie wszystko mi Bobik objasniles.
Np. co to sa „tabele”. Ale never mind. Wiem dosyc, zeby s uczonym widom mudrieca chranit’ molczanje w waznom sporie…
Mam nadzieje, ze moze ktos nas jeszcze zaskoczy. No i zawsze jakos dobrze kibicowac plucky little Holland. 😉
Heleno, ak sie zastanawiam nad tym czemu teraz mniej sie razem czyta z dziecmi, i tak mi sie szybko pomyslalo, ze moze to troche wina obecnej segmentacji kultury popularnej na grupy wiekowe, a kiedys z braku innych atrakcji jednak i poezje, i powiesci w odcinkach tak sie czytalo, jak teraz sie moze jeszcze oglada rozne seriale telewizyjne, albo futbol, albo reality shows.
Bobiku, dziekuje za przepis na bliny, i za wskazowke co do dobrej podzielnosci. I na razie znikam na pierwszy rodzinny weekend od kilku tygodni. 🙂
Kilka jeszcze lat temu pracowalam dla child protection agency, dalo mi to okazje do wielu wizyt domowych. I od rodzin biednych po zamozne standard byl taki, ze kazde dziecko mialo swoj pokoj w nim swoj telewizor. Rodzice mieli swoj telewizor w family room, recreation room i w sypialni. Podobnie wszyscy czlonkowie rodziny mieli swoje komputery. Za wyjatkiem dzieci moze ponizej moze 10-ciu lat. Wiec wszyscy byli od siebie b. odizolowani i kazdy ogladal cos innego. Do tego zajecia pozalekcyjne, wieczne dojezdzanie samochodem, brak czasu na posilki, a co dopiero na czytanie.
Ja jako dziecko b. duzo czytalam, chociaz rodzice mi wlasciwie nie czytali, ale w domu bylo tylko radio, a telewizor rodzice kupili jak mialam 16 lat. Czytanie bylo po prostu popularne, wymienialo sie ksiazki, o ksiazkach sie mowilo, dostawalo sie ksiazki w prezencie. Musialam ukrywac niektore ksiazki przed ojcem. Pamietam jak mi zabral Slowka Boya, tego degenerata.
Bobiku wiec moze jednak Niemcy Holandia Argentyna mozliwe?
Tak, dzisiejszy swiat i dziecinstwo sa nierozpoznawalne w porownaniu z naszym. I zawsze cos za cos. Moje roze kwitna od maja do grudnia, ale nie maja zapachu. Podonie – pachnaca nicotiana, nie pachnie, ale kwiaty sa pootwoerane za dnia. Od lat szukam tej wieczornej, juz nie istnieje w przyrodzie. 🙁
Nie, Króliku, Niemcy grają jutro, tfu, dziś z Argentyną i ten, kto przegra, nie ma już szans na finał. Albo – albo.
To jest równocześnie podpowiedź dla Mordki, czym jest tabela rozgrywek. Ona określa kto z kim gra i kiedy i kto przechodzi dalej. Czyli jeżeli na obecnym etapie Niemcy grają z Argentyną, to tylko jedna z tych drużyn, ta wygrana, może brać udział w kolejnym etapie i dojść do finału.
Pachnąca nicotiana jeszcze istnieje w Niemczech. W tym roku jej nie mam, ale 2 lata temu miałem. I mam też herbacianą różę, która kwitnie przez całe lato i pachnie. 🙂
A czy ta nikotiana otwierala sie tylko noca, a za dnia wygladala jak zwiedla?
Dzień dobry 🙂
http://www.gala.pl/gwiazdy/wywiady/zobacz/artykul/elzbieta-dzikowska-jaka-ze-mnie-wanilia.html
Też dzień dobry. 🙂
Nie poszedł Bobik do Afryki, to przyszła Afryka do Bobika. 😯 Jestem w zasadzie pewien, że za chwilę słoń albo lew mi wylezie zza brzozy. Albo jakaś insza fauna dostosowana do obecnych temperatur.
Mama z kolei wydaje się w afrykańską florę zmieniać. Co na nią spojrzę, to widzę małobaby. 😛
Jesli jest rozlozystym małobabem, to OK. Mozna w jej cieniu spoczac.
Na małobabie też haubicę można powiesić, by zaznała trochę cienia – taki afrykański Kołobrzeg 😉
Można też zawiesić skrzypce – taki afrykański Babilon 😀
Ale cienia to mama za dużo nie rzuca 😉
Za to rzuciła ziemię, skąd nasz ród… 😆
A tata jak zechce może sobie zawsze rzucić kości. 😉
Lubię Elę Dzikowską 🙂 Znam ją od lat i podziwiam jej niespożytą pozytywną energię. Też bym tak chciała, ale jestem za leniwa 🙁
To powyższe to a propos linku Teresy. A co do rzucania kości, to nie widzę taty Bobika w takiej roli 😉
Znany psychologiczny mechanizm, Pani Kierowniczko – najbardziej pożąda się owocu zakazanego lub niedostępnego. A jak zawsze można, to po co? 😆
A co do niespożytej energii, to Kierownictwo niby mało ruchliwe? 😯 😯 😯
Też jestem wstrząśnięta samokrytyką Kierownictwa (że niby leniwe) 😯 A i podróży PK by starczyło, żeby obdzielić z pół blogu. Dowodem zdjęcia na Picassie 😉
Bobiku, znajomy Polak, który też „rzucił ziemię” (a cień ma całkiem spory), opowiadał mi, jak w Kilonii na jakichś polskich uroczystościach rodacy śpiewali Rotę, nie ograniczając się do jednej zwrotki. Szczególnie zabawnie w ich ustach brzmiało: „ni dzieci nam germanił” 😉
Kości zostały rzucone
gruchot od tego był spory
tak mąż porzucał swą żonę
bo w kościach miał niedobory…
Polak, Polak über alles!
Niemiec nie podskoczy wcale
ruski nie ma też co szukać
a pepiki do kaduka!
wszystkich obcych mamy w nosie
kisim się we własnym sosie…
Taaaak. Kierownitwo slynie z lenistwa i pewnej takiej nieruchawosci na cala Odesse z przyleglosciami nad Baltykiem. 😈
Widzę, że nam się całkiem ładny idiom stwarza… 🙂
– Jak on wygląda?
– O, to facet ze sporym cieniem.
– A jego żona?
– Eee, chudzina taka, ledwo cień rzuca…
W tym kontekście nieźle brzmi: zacieniony 😉
Żona w cieniu męża – oznacza już zupełnie co innego 🙂
Jakby ktos chcial cos w cieniu małobaba poczytac, to bardzi ciekawy jest Pacewicz* (w Opiniach GW), ktory dopiero dzis sie pokazal. Tlumaczy ladnie arytmetyke wyborcza i generalnie mowi to samo co ja – hehehe, dlatego ciekawy.
————————-
*az sie boje zlinkowac…
W obecnych warunkach atmosferycznych rzucanie cienia na żonę dowodzi troski mężowskiej troski.
Pojawiają się też pewne problemy językowe. Czy taki troskliwy, rzucający cień mąż, to jest może cienias? 😯
I czy podcienia to są objawy niedowagi? 🙄
a co znaczy: wycieńczony 😯
Wycieńczony = cienki Bolek 😉
Moje lenistwo bardzo mi dziś dokucza. Snuję się już pół dnia, do roboty się nie zabieram, nie chce mi się nawet wyjść po zakupy…
Lenistwo? Ależ skąd 😯 Jest Pani aktywna inaczej 😉
A komuż w taki upał chciałoby się do czegoś zabrać? 😯
To by chyba były wręcz objawy jakiegoś zboczenia… 🙄
Widac Organizm tego potrzebuje, a Organizmu nalezy sluchac. Skoro nakazuje lezec do gory brzuchem i wsuwac lody, to woidac tak trza. Z Organizmem nie ma zartow, bo sie zemsci.
No, chyba, że jest to sałatka, którą rach ciach w trzy minutki i w zęby, i w zęby, i w zęby…
😉
No dzięki Wam, że mnie wspieracie w lenistwie, ale wciąż niestety mam w pamięci tę górę roboty, która czeka i od której się nie wykręcę… chyba że rozdam innym 😈
Szczodrość to ważna cecha każdego porządnego człowieka 😆
Z górą roboty jak sobie radzić?
jednemu wsadzić
drugiemu wsadzić
trzeciemu wsadzić…
jak góra zniknie, świecie szeroki
jakie widoki…
😆
Darmowego ludziska nie szanują, czasem nawet brać nie chcą. Żeby robotę upchnąć po ludziach, trzeba by ją sprzedawać za pewną opłatą, okazyjnie oczywiście, w megapromocji 100000%, ale jednak sprzedawać. Możemy, za pozwoleniem Gospodarza, postawić stragan obok Koszyczka, każdy wystawi co tam ma do zrobienia, i pod parasol.
Ponieważ cisza zapanowała i nie można pisać, kto dópa, to się powkurzam do Was na coś innego. Zjawisko to doprowadza mnie do szału od lat, ale wczoraj padłam jego ofiarą bezpośrednią. Chodzi o to, że kiedy osobnik płci męskiej (moje obserwacje dotyczą ludzi, ale może u psów i kotów podobnie to wygląda) robi coś głupiego, bądź coś mu się nie udaje, to robi to indywidualnie, we własnym imieniu. Kiedy coś takiego zdarza się kobiecie, to popełnia ona głupstwo w imieniu wszystkich kobiet świata. Stanowi żałosne potwierdzenie, że z pewnością wszystkie babki to idiotki.
Wiem nie od dziś, że zaburzam działanie niektórych urządzeń. Kiedyś, jako dziecko, miałam nawet zakaz dotykania telewizora i włączników światła, bo ilekroć ich dotknęłam, zawsze wysadzało bezpieczniki. Teraz tak źle już nie jest, ale nie mogę dogadać się na przykład z radiem i odtwarzaczem samochodowym, które to ustrojstwo działa pod warunkiem, że siedzę na tylnej kanapie. Kiedy siedzę za kierownicą lub na siedzeniu pasażera, radio nie odbiera lub trzeszczy, a odtwarzacz odtwarza jedynie oryginalne płyty, natomiast kopii zrobionych do samochodu już nie. Sprawdzone wielokrotnie. Na szczęście domowy laptop działa przy mnie lepiej niż przy mężu 🙂
Niestety, jestem niekompatybilna z urządzeniem na karty magnetyczne w myjni samochodowej. Karta włożona prawidłowo, ale nie może być odczytana. Czasem trzecia lub czwarta da się odczytać, ale wczoraj odpuściłam przy drugiej i poprosiłam człowieka z obsługi, żeby uruchomił myjnię. Włożył jedną z kart, które przy mnie nie dawały się czytać i pieprzone pudło zadziałało. Facet z obsługi, jak i inny koleś, czekający na swoją kolej do myjni, spojrzeli na mnie tak, jakbym miała IQ wróbla, a ten z obsługi raczył nawet wysączyć komentarz o tym, że karty należy prawidłowo wkładać. Na koniec wymienili rozbawione spojrzenia. Myślałam, że ich pogryzę. Nie pogryzłam, podziękowałam tylko uprzejmie za pomoc, ale właściwie żałuję, że nie pogryzłam 😈
Może to jakieś pole magnetyczne czy ki diabeł?
Wciąż Duch Dziejów nam serwował
w narodowym sosie bitki,
twierdząc, że z nich ziemia, mowa,
oraz inne są pożytki.
Uwierzyła ludność cała,
że to z bitek naród wielki
i za Chiny już nie chciała
żadnych ruskich czy brukselki.
Bo od takich tryndów nowych
można przecież, panie dzieju,
całkiem się wynarodowić
i urazić Ducha Dziejów.
Choć już w dżinsach, bez kontusza,
choć z biletem do Berlina,
bitki pragnie polska dusza,
nie knedliczka albo blina.
Byle sos był jak się patrzy –
trochę soli, trochę roli,
trzech powstańców, dwóch tułaczy
i spirytystyczny stolik.
Ducha stracić to rzecz przykra,
jeszcze się przejadą na tym
ci, co pod unijny dyktat
z ostryg obgryzają gnaty.
Daliśmy się zrobić w konia!
Kto tak w głowach nam zabełtał?
jęknie durny makaroniarz
i niedobry, wrogi Teuton.
Po cośmy tę żabę jedli?
spyta kiedyś Francuz brzydki…
A my spoko, wiatr spod jedli
i te same ciągle bitki. 🙄
Vesper, na przyszły raz absolutnie pogryźć! W pewnych przypadkach nawet psy nie widzą lepszego wyjścia. 😈
A tak ogólnie z Twoim spostrzeżeniem się zgadzam, ale do pewnego stopnia. 😉 Według mnie chodzi o to, że ludzie stereotypowo reagują w sytuacjach, które ich już istniejące stereotypy myślowe im potwierdzają (i utwierdzają – taki rodzaj błędnego kółeczka). Tzn. gdyby ta historia z kartą zdarzyła się, powiedzmy, Rosjaninowi, to też spojrzano by na niego z góry, ale tym razem z podtekstem „wiadomo, Ruscy, cywilizacja jeszcze do nich nie dotarła”. Wystarczy, że da się kogoś zaliczyć do jakiejś grupy, na temat której ma się wyrobione zdanie i już można sobie radośnie zmniejszać dysonans poznawczy. 🙄
Swoją drogą, ten numer z zaburzaniem pracy urządzeń sam w sobie fascynujący. 🙂
Zwykle uprzedzenia vesper. Osoba ktora nalezy do grupy wobec ktorej nie ma uprzedzen popelnia czyn we wlasnym imieniu, jak slusznie zauwazylas, osoba nalezaca do grupy wobec ktorej sa uprzedzenia zawsze potwierdza albo umacnia te uprzedzenia. Z kobietami jest tak w innej dziedzinie. Wychowanie dzieci: jak go matka wychowala? A przeciez dziecko ma tez ojca, ale rzadko sie slyszy: jak go ojciec zle wychowal. Kierowanie samochodem: w Polsce jest rzeznia na drogach, bo mezczyzni jezdza brawurowo i po pijanemu, ale jak tylko cos sie stanie kobiecie, to zawsze jes t bo to baba za kierownica. Jak dobrze jedzie, to jedzie zupelnie nie jak baba. Takie gledzenie polglowkow doprowadza mnie do wysypki. Co mnie zdumiewa, ze czasem same kobiety to mowia!
Mozna tez kontynuowac z innymi uprzedzeniami i stereotypami ale nie chce sobie psuc humoru przed sniadaniem. Nie daj sie, vesper! Walcz sila i godnoscia osobista. Jestem po twojej stronie!
Wiersz Bobika w dziesiątkę… 🙁
Tak, zdecydowanie chodzi o uprzedzenia wobec określonych grup. A jako że kobiety są w Polsce najliczniejszą grupą, wobec której istnieją najsilniejsze uprzedzenia, zwłaszcza w kontekstach motoryzacyjnych, to sprawa wygląda jak wygląda. Najgorzej, że nie sposób z tym walczyć 🙁 Można się najwyżej nie przejmować i robić swoje.
Przypominam sobie niedawny komentarz Stanisława z blogu Kierowniczki, o kiepskiej grze pań w orkiestrach. To jest dokładnie to samo myślenie. Stanisław, dżentelmen wszakże przesympatyczny i darzący kobiety wielkim szacunkiem, wykazał się jednak w tym przypadku myśleniem stereotypowym.
Znikam na razie, bo muszę sobie wuwuzelę nastroić. 😈 Dzisiaj nie wypada się pojawić w niemieckim pubie bez wuwuzeli. 😀
No ty popatrz! A jak moja Stara byla dzieckiem, to byla przekonana, ze we wszystkich orkietsrah na skrzypcach graja tylko kobiety – w srednim wieku, duze, wasate o semockim wygladzie.
A to dlatego, ze w pobliskim kinie, do ktorego czesto chodzila, przed kazdym seansem w foyer odbywal sie koncert miejscowej orkiestry, ktora grala kawalki z roznych oper i operetek. I tam byly trzy wasate siostry w sekcji smyczkowej. Tyle, ze Stara nie wiedziala jeszcze, ze to sa siostry, ale zawsze ja fascynowaly! 😈
Stanislaw ma chyba corke. Dobrze, ze nie gra ona w orkiestrze.
To rycerstwo czasem (to nie do Stanislawa bron Boze) polega na traktowaniu kobiet jakby byly uposledzonym dzieckiem i moim zdaniem jest self-serving. Czasem skierowane wylacznie do kobiet na ktore ten rycerski mezczyzna ma po prostu chrapke, bo przeciez w domu nie odsuwa przy stole krzesla przy stole dla matki, siostry, zony czy corki, nie otwiera przed nimi drzwi do pokoju czy do lazienki, nie przypala papierosa itd…
Ja tam wole serdecznosc, zrozumienie i wspolczucie.
30 lat temu mowil mi o tych rycerskich obyczajach ze zdumieniem Meksykanin Alejandro robiacy w Polsce doktorat z ekonomii (???!!!), co tez to mezczyzna musi robic dla kobiety, a na zakonczenie dodal: „i tak jest az do slub”. Za sciana jego mieszkania mieszkala taka mloda para, ktora przed slubem troskliwy narzeczony po slubie maz tlukl na kwasne jablko.
Stanisław, o ile pamiętam, ma nawet dwie córki i syna. No i żonę, o której zawsze pisze Ukochana. I w ogóle jest bardzo w porządku, tym bardziej mnie tamta jego wypowiedź niemile zaskoczyła 🙁
Stereotypy mają to do siebie, że tak się wgryzają w podświadomość, że podgryziony nawet o tym nie wie 👿
Ku pamięci mięci kupa…
http://www.tvn24.pl/-1,1663340,0,1,czlowiek–ktory-sie-sondazom-nie-klanial,wiadomosc.html
U Andsola zagwozdka, albo i nie, jak pewien gość w koło pisze u red. Passenta.
krolika zawiadamiam, że u mnie żałoby krótko trwają. Już jestem i uważam, że Holandii coś się należy mimo tego co ich przodkowie wyrabiali w Indonezji. I bawiłoby mnie gdyby półfinały były Urugwaj i trzy drużyny europejskie, a widzę, że jest przerwa i Niemcy dokładają Argentynie 1:0. A tak w ogóle jestem zaniknięty, bo wsiąkłem w ułamki ciągłe (continuous fractions, Kettenbruch). To bardziej pożera niż pirania. Ale jest nadzieja, że po wielu miesiącach człowiek podnosi głowę i mówi „ach. rozumiem”, ale rozumie coś zupełnie innego niz miał na myśli na początku.
Dzieje się. Bobik wróci głuchy, niemy i na noszach 🙄
Ten Tyminski startowal jako biznesmen z Kanady, ale w Kanadzie nikt o nim nie slyszal. Kiedys polonijna TV probowala go odwiedzic w domu w Toronto, ale przeganiala wszystkich gosposia, on z nikim nie chcial rozmawiac. Bedzie to po wsze czasy naszym narodowym wstydem, ze Tyminski wygral w wyborach z Mazowieckim. To takie antidotum na narodowa megalomanie. Z tym, ze w innych krajach tez niech sie wstydza vide: Silvio.
Andsol, gratuluje szukania z sukcesem pociechy w ulamkach i wogle zimnej futbolowej krwi, bo jak juz pisalam, dosyc tego mazgajstwa na boiskach tegorocznego Mundialu.
vierzunull 😯
Haneczka to prorok jaki, czy co? 😯 Istotnie wróciłem w stanie dość ostrym i na dodatek bardzo głodnym. Samo piwo jednak psa nie nakarmi 😉
To, co się tu na ulicach, w domach i w knajpach dzieje, jest nie do opisania. Wydaje się, że jest jeszcze większe wariactwo, niż zwykle w takich przypadkach, ale to może przez wuwuzele. 🙂
Drugi mecz już w domu, z solidnym kotleciskiem. 😀 I z cudowną zamianą piwa w wino. 😉
Dramaturgia meczu Ghany z Urugwajem była wielka, niespotykana – w ostatniej sekundzie meczu niewykorzystany karny, co w konsekwencji wyeliminowało Ghanę, która miała tę szansę i grała wspaniały mecz. Mecz Niemców był wspaniałym pokazem całkiem nowego futbolu. Niemcy odrobili lekcję i nie dali pograć Argentynie, górowali w każdym elemencie gry, perfekcyjnie współpracowali ze sobą, mieli wszystko: technikę, szybkość, przegląd pola i co ważne – skuteczność. Zadziwia, że indywidualnie prezentowali nie gorszą technikę od Argentyny, z Serbią przeżyli najsłabszy dzień turnieju i teraz mogą przegrać tylko sami ze sobą. Dramaturgii ciąg dalszy – Hiszpania vs Paragwaj: dwa karne w odstępie pół minuty dla dwóch drużyn, oba niewykorzystane…
W końcu desperacka akcja zwycięskiej Hiszpanii, która w sumie zaprezentowała szerszy wachlarz zagrań i w niespotykany sposób – na raty – strzeliła bramkę po dwóch strzałach, w których były trzy słupki…
Mistrzostwa uważam za otwarte, dopiero w ćwierćfinałach futbol okazał swoją nieprzewidywalność.
Bede musial nauczyc sie tego na pamiec, zanim wyskocze jutro na dach garazu. Sroki ocipieja z wrazenia. 😈
Ucz się Kocie ucz, bo nauka to do potęgi klucz…
Szkoda Paragwaju 🙁
Niemcy rzeczywiście świetni. W największej tajemnicy przyznam się, że oglądałam. W pracy 😳 Wszystkie bramki mnie ominęły, bo musiałam akurat wtedy być tam, gdzie powinnam 😆
Znaczy się Urugwaj też leży w Europie? Czy dopiero będzie leżał?
Andsol, jak przegra, to będzie leżał w Afryce 😉
Czy ktoś tak twierdzi, bo nie zauważyłem…
Ale faktycznie: wejście Urugwaju do Europy, zaplanowane jest na trzeci kwartał…
Nie wyłącznie, ale głównie dla Heleny http://wyborcza.pl/1,75480,8076960,Dzika_roza.html
A nie można by w ogóle wszystkich kontynentów przenieść do Europy? Podróżowanie by się zrobiło znacznie łatwiejsze, no i większą część żeglugi dalekomorskiej można by zlikwidować. 😉
Mistrzostwa rzeczywiście dopiero teraz się zrobiły takie, jakie powinny być od początku. No, ale lepiej późno niż wcale. 🙂
Bobik, kontynenty niech sobie zostaną, wszystkie kraje przenieść trzeba. A potem wypierd…. jak który podskoczy…
Byłoby gdzie 😉
Zostały trzy mecze, nie licząc o trzecie miejsce – jeśli będzie, bo nie wiem.
Zakładająć, że będą równie ciekawe, co ostatnie, to 6 meczów z 64 robi dosyć marne mistrzostwa…
Trzeba myśleć pozytywnie. Zważywszy, że mogło nie być ani jednego dobrego meczu na 64, możemy dobrą szóstkę uznać za i tak niezły wynik. 😉
Przepraszam, siódemkę, bo mecz o 3 miejsce ma być. 🙂
No tośmy oglądali czternastoprocentowe miszczosfa….
14 procentów to miszczostfa winne. Do starej whisky trochę im brakuje, ale zawsze jednak trochę mocniejsze od piwa. 😉
Dzieki, Haneczko, zaczelam to dzis czytac, ale jakos nie moglam jeszcze.
Na tym zdjeciu wyglada dokladnie tak, jaka ja zapamietalam z ostatniego spotkania – natknelysmy sie na siebie w Warszawie, w Czytelniku na Wiejskiej. Rozmawialysmy krotko, moze 5-10 minut, bo ja sie spieszylam na jakies spotkanie. 🙁
Winne miszczosfa?
Sherry, Pinot Noir i Malbec – o ile zaliczymy sherry do tyj kategorii – było nie było tysz wino…
G O O D L U C K ! ! ! 😈
Happy Independence Day!
Troche wychowania patryotycznego z Ulicy Sezamkowej:
http://www.youtube.com/watch?v=skkM2zPFPy0&feature=related
Mordko, mam wątpia zasuplone z obawy 🙁 Poprzednio chociaż widziałam frekwencję. Z obecnej dziupli nic nie widzę. Niech już będzie wieczór, najgorsza jest niepewność.
Haneczko, ja sie tez obudzilem pelen najgorszch obaw.
Czytam, ze frekwencja jest wyzsza niz 2 tygodnie temu.
To swiadczy o wiekszej mobilizcaji. Ale czyjej?
:trzesawka:
I tylko trzech w dupe pijanych przwewodniczacych komisji wyborczch z rana. Trzech na caly sredniej wielkosci europejski kraj! To tez swiadczy o mobilizacji, bless’em!
🙄
POlicja tez nie spi i juz zlapala jedna zbrodniarke:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8097012,Kioskarka_zlamala_cisze_wyborcza__Policja__sprawdzamy.html
Dzień dobry 🙂 Tutaj taka cisza przedwyborcza, że można by całkiem zapomnieć się zmobilizować. Ale na szczęście jest jeszcze internet, w którym cisza krzyczy. 😯
No dobra, już się zmobilizuję, dajcie się tylko kawy napić. 😉
Independence Day to brzmi jakoś tak optymistycznie. Niech będzie naprawdę Happy! 🙂
Wychowując się patriotycznie z Orłem kliknąłem przy okazji na inny kawałek, którego nie mógłbym nie wrzucić. Przede wszystkim z myślą o Helenie i Monice, ale nie tylko. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=wYUBnHuYm5U&feature=related
Ooo, to moj ulubiony kawalek, zwlaszcza „I didn’t understand all of it, but I’m sure English people love it!”
😆
Polecam Państwu – http://przewodnik.onet.pl/38,1660,1617724,0,1,artykul.html 🙂
A tu typowa michnikowszczyzna i neoboloszewia z Ulicy Sezamkowej pokazuje swoja umyslowa miernote z okazji 4 of July:
http://www.youtube.com/watch?v=M8zGB5BFTkg&feature=related
Wzruszylam sie, bo arcb. Zycinski glosowal dzis w budynku mojego liceum na Podwalu, gdzie obecnie miesci sie jakis zespol szkol ekonomicznych. A jeszcze uswiadomilam sobie, ze w moich czasach w Lublinie najblizszy tej szkoly punkt wyborczy miescil sie w slynnej lubelskiej Chachmei Jesziwa, gdzie rezydowal wowczas Instytut Medycyny Pracy i Higieny Wsi – pierwasza praca mego Ojca w Lublinie, z ktorej wywalono go za podanie prawdziwych statystyk chorob zakaznych w Polsce w naukowej pracy opublikowanej w jakims zachodnim periodyku medycznym.
Na Fourth of July – Stars & Stripes Forever gra sam Vladimir Horowitz:
http://www.youtube.com/watch?v=2uNh3Um7LaM&feature=related
Jakaz on ma nieziemska, piekna twarz starego Aniola!
Czytalam gdzies, ze Horovitz w mlodosci „leczyl sie” z homoseksualizmu eleltrowstrzasami, ale o dziwo! nie wyleczyl sie, wiec jakos to wysublimowal i ozenil sie z Wanda T.
A ja wlasnie doszlam do statystycznego wniosku, ze niezaleznie od tego, kto zostanie wybrany, zostanie wybrany maxi 25-30% glosow spoleczenstwa. Bo statystyczne 40-50% ma to z drugiej strony brzucha, a statystyczne 50-60% glosujacych i tak lacno by sie wzajemnie pozabijalo (zwlaszcza zwolennicy jednego z dwoch panow na litere Ka)
Caly szkopul w tym, ze jak slusznie zauwazyl Bobik, na jednego z kandydatow nie glosuje zaden z naszych rozmowcow, ani statystycznych, ani niestatystycznych… Niewidzialne jakies, czy cus…
A co tam, tez Wam sie nalezy moj poranny dialog wyborczy:
Autentyczny, sprowokowany
Pod oknem Instytutu Polskiego, w aureoli swiatla, stoi dragal krzywogeby, chudy jak szparag i wyprezony. W wieku zdecydowanie postpoborowym.
Na pierwsi dynda mu karteluszek z napisem: „Maz zaufania”
– Prosze Pana, a gdyby na Pana miejscu byla kobieta, to nazywalaby sie zona zaufania? pytam, robiac oczy dziewicy nieskalanej i niewinnej do bolu
Chlopine zatkalo
– E, nie prosze Pani, pewnie tez maz. Na pewno maz…
– A, to znaczy zaufanie poslubia tylko facetow? Czyli do facetow nie mozna miec zaufania?
– No nie, to nie tak
– No to dlaczego tylko maz?
– Wie Pani, nie wiem.
– No widzi Pan, sam Pan ma wypisane, ze maz a zaufanie to dwie rozne bajki. Inaczej byloby „Maz zaufany”. A moze i „Maz z zaufaniem”?
W tym momencie perlistym smiechem parsknela Pani Czlonek Komisji Wyborczej, przed ktora lezal nedzny stosik list z dosc jednak rzadkimi w porownaniu z litera Ka nazwiskami na litere Gie
Szparag sie splonil i wyprezyl jeszce bardziej
Inchallah!
😆
Bawcie się dalej jak najlepiej (na ile Wam się uda wobec wyborczej trzęsawki), a ja idę jechać do Kolonii. 🙂
Bobiku, jadę iść!
Idz jechac Bobiku,
Happy Independence Day dla Moniki!
U nas goraco, Krolowa nam sie troche z grzeje. Bedzie u mnie jutro.
Oczywiscie, ze „jade isc”.
Kiedys czytalam, jakie tortury musi przechodzic JKM w upale . Chodzi o jej stroje – musza one byc z w miare ciezkiego materialu, zeby nie podwiewalo spodnice i zeby silne swiatlo reflektorow nie przswietlalo jej az do bielizny. No i nie moga sie gniesc w upale. I musi zawsze miec rajstopy i wysokie obcasy.
Ale ona jest bardzo, bardzo dzielna. A jej matka majac powyzej stu lat wyszla ze szpotala po operacji na noge na wysokich obcasach. Tez nie bylo zmiluj.
God speed, Bobiku, w Twojej waznej misji. 🙂 U nas mozna bylo juz wczoraj glosowac, i na cale szczescie, bo dzisiaj juz moge sie oddac obgryzaniu paznokci i przygotowywaniu salatek na swiateczny piknik w parku. Ale pewnie nikt z nas nie przebije polskiej lekarki w Indiach, ktora przejechala 1000km, zeby zaglosowac w punkcie wyborczym w New Delhi. (Swoja droga, to rzeczywiscie powinno byc glosowanie listowne, albo przez bezpieczne polaczenie internetowe, jak juz pisala wczesniej Helena.)
A dzisiaj – Happy Fourth! – oby dla nas wszystkich. 🙂 Muppety z Orlem z Moral Majority przesliczne. Ja ostatnio mam z orlem klopoty, bo dzieci nauczyly sie tej pozy w jodze, i caly czas ja wszystkim zarzadzaja, a jest to poza przy ktorej latwo wywrocic sie na dziob (stoi sie na jednej nodze, jednoczesnie sie skrecajac w korkociag). Moze i dlatego przerozne patryjotysy tak latwo na dziob sie wywracaja…
A czy ta polska lekarka z Indii nie nazywala sie czasem dr Helena Pyz? Bo jesli tak, to jest to nadzwuczajna postac, swiecka zakonnica (cokolwiek to znaczy), prowadzaca samodzielnie osrodek dla tredowatych. A w dodatku chodaca na szczudlach po przebytym w dziecinmstwie polio.
Kiedy sluchala naszego radia w Indiach na krotkich falach, zaczela pisac do mnie listy, a pozniej spotkalysmy sie w Londynie, kiedy przyjechala na fundraising dla swojego osrodka.
To jest lamed wownik. Nigdy Heleny w zyciu nie zapomne. Byl o niej pare lat temy ladny artykul w Obcasach i zdjecie na okladce.
Ale moze to byla jakas inna lekarka?
O, tu, ma haslo w Wikipedii:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Helena_Pyz
Tak, Heleno, to ona! Fascynujaca i piekna postac. Tym bardziej nie dziwie sie, ze te 1000km przejechala (na pewno nielatwo), bo to pasuje do takiej wlasnie osobowosci.
Wiedzialam!!!! 🙂 Tylko Helena takie numery! Na szczudlach!
Jej mlodsza siostra przed laty byla au pair u Stoppardow – Toma i Miriam i moja E. cytowala mi smieszny wierszyk jaki Stpppard napisal o „Miss Pyz”.
A dzis w nocy ogldalam pierwszy raz w zyciu wyrezyserowanego przez niego „Guildensterna i Rosencranza”. Nigdy nie widzialam tego ani na scenie ani na ekranie, choc kiedy pierwszy raz zjawilam sie w Nowym Jorku byl to najwiekszy hit off-Broadwayu. Czytalam to na studiach i bardzo mi sie podobalo, bo sam pomysl jest kapitalny aby opowiedziec Hamleta z perspektywy dwi epizodycznych ( i kompletnie wymiennch! )bohaterow dramatu. I tam wciaz dla mnie dzieja sie bardzo smieszne rzeczy jezykowo, i zabawnie zastosowane sa szekspirowskie „lustra” i teatr w teatrze.
Ale ledwo dotryzmalam do konca filmu – juz tego sie nie da ogladac. Moze w teatrze byloby lepsze.
W teatrze lepsze, bo do tego potrzebna jest pewna konwencja sztucznosci. Widzialam swego czasu wersje studencka w Anglii, a potem, juz jakis czas temu tutaj, w Cambridge. Ekran telewizora za bardzo ciagnie w strone realizmu.
Mam nadzieje, ze nie rozgotowalam ziemniakow na salatke. Ale nawet Whole Foods czasem rozgotowuje, a potem sprzedaje taka packe jako „Old-Fashioned Potato Salad”. Zaraz zobaczymy, czy mi wyszla old-fashioned. 😉
Przepis na austriacka salatke ziemniaczana. Moja siostra przywiozla go z Austrii wieki temu:
750 gr dosc malych ziemniakow w skorce
2 galazki tymianku
2 lyzeczki soli
1 mala posiekana cebulka/ lub trzy tzw green onions
1 lyzka cukru
pieprz
pol szklanki octu winnego lub z cydru jablkowego
cwierc szklanki oleju orzechowego lub rzepakowego
1 szklanka odchudzonego rosolu (cieply)
zielona pietruszka
Jeszcze cieple ugotowane w wodzie z sola i tymiankiem ziemniaki obrac i pokroic w plastry. Dodac wszystko inne i delikatnie wymieszac. Zajadac do wszystkiego. I nie jest to zadne austriackie gadanie!
No to u i u mnie już po niezagłosowaniu na Jarka. 😉
Nie przyniosłem z punktu wyborczego takiej ładnej anegdoty jak Teresa, ale przyniosłem inną, bardzo bobiczą. Akurat kiedy podszedłem do stolika, pani z komisji odezwała się do koleżanki – słuchaj, idź szybko do bufetu, może jeszcze dostaniesz tę kiełbasę. – Wyborczą? – zapytałem z nadzieją, ale okazałą się, że pracowniczą i nie dla psa. 🙄
Dziekuje, Kroliku. 🙂 Przepis bardzo mi odpowiada, bo nie lubie tej salatki z majonezem, a wlasnie z takim cieplym (na poczatku) winegretem. Ziemniakow udalo mi sie nie rozgotowac mimo przerw na telefon.
Jeszcze jeden powod, Bobiku, zeby powaznie przemyslec sens ciszy wyborczej – jakby jej nie bylo, to do ostatniej chwili mozna byloby na kielbase wyborcza liczyc. 😆
Sądząc po rozkładzie frekwencji, może być ciężko.
My właśnie po głosowaniu. Zosia zakreślała, wrzucała głosy do urny i beztrosko łamała ciszę wyborczą, zachwalając naszego kandydata 😉
http://wyborcza.pl/1,75478,8098691,Wschod_poszedl_glosowac__A_miasta_.html
Vesper, nie dobijaj i tak ledwo zipię. Idę patrzeć.
Mamy Komorowskiego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
vuvuzela………….. 😀
poszedlem pojechac 🙂 dojechawszy poszedlem i wrzucilem
aby tak zostalo
Na razie 6,2 różnicy.
Wstrzymujemy oddech i nie wypuszczamy z siebie powietrza dopoki nie bedzie czarno na bialym w te lub wewte.
Ale wypić na tym wstrzymanym oddechu można? 😉
No to chlup za niepotwierdzonego Bronka! 😀
Wrecz nalezy, bo inaczej wybory uniewaznia.
Oj. Ojoj. Uffffffffffffffff.
I love you all,
Nie wiem, zaczynam naprawdę wątpić w inteligencję JK, on teraz publicznie przyznaje, że dzięki smolenskiej katastrofie udało mu się tak daleko dojść i ma dalej zamiar jechać na tym koniku. Mam nadzieje, ze media to odpowiednio zinterpretują.
No to dzisiaj na razie piccolo! Ale już teraz wstawmy dużego sekta do lodówki.
One step at a time, Panno Koto. Osiagnieciem juz jest, ze nauczyl sie usmiechac po porazce , a nie – jak jego brat – zarzucac GW ze zamordowala ksiedza Popieluszke czy cos tam takiego bylo… 🙂 🙂 🙂 🙂
Tak, zachował się jak trzeba – pogratulował zwycięzcy i zrobił dobrą minę do złej gry. Chyba zrobiliśmy zdecydowane postępy w dążeniu do normalności. 🙂
Jescze moze ucywilizyjemy watahe? 🙂 🙂 🙂
No nieeee, szczególnie o przegranych tak nie wypada…
W końcu wygląda na to, że możemy sobie pozwolić na wielkoduszność. 😈
Zbigniew i Tytus Hołdys – http://polki.pl/viva_artykul,10019161,0.html .
Chociaż mówiłem: nie róbmy draki,
jak nie wygrają nasze chłopaki,
teraz radośnie merdam ogonkiem,
bo jednak bardziej byłem za Bronkiem. 😆
Co zlego w tym aby miec ucywilizowana opozcje, usmiechnieta i zdolna do podstawowycvh gestow uprzejmosciowych?
Jestem za ucywilizowaniem i właśnie dlatego jestem też za tym, żeby dorzynanie watah i inne takie określenia zostawić barbarzyńcom. 😉
Znaczy, nie żebyśmy się w ogóle wyzłośliwiać nie mieli, bo bez tego byłoby okropnie nudno, ale przynajmniej piszmy dópa przez ó z kreską. 😆
Teraz coś niewyborowego. Jako wybitna artysta muzyczna daję czasami tu i ówdzie gościnne występy i dziś sobie pomyślałem, że właściwie na własnym blogu też mógłbym jakiś koncert powtórzyć. 😉
Koncert zaraz czas zacząć… Bobik zastrzygł uchem,
skoczył i nader zgrabnie w locie złapał muchę
(bo rasowy artysta, jak go doszły słuchy,
na koncercie wystąpić nie może bez muchy),
odrzucił lok znad czoła, kurs bezbłędnie wziął ku
scenie, podwinął ogon i zasiadł na stołku,
po czym, wpatrzony w nuty niby w udko kurze,
z wdziękiem położył łapy dwie na klawiaturze
i zagrał… Pierwsze takty bobiczej muzyki
obudziły drzemiące w fotelach jamniki,
co psilharmonii będąc stale bywalcami,
siedziały w pierwszym rzędzie, przed innymi psami.
Zaczęło się szczekanie smętne i płaczliwe,
jakby na salę wpuścił ktoś borsuki żywe,
bo borsuk ma tak dziwną władzę nad jamnikiem,
że ten głos z siebie daje jak po strunach smykiem.
Od razu, nie czekając i nie myśląc wiele,
włączyły się z przeciągłym wyciem trzy spaniele,
które dźwięki umiały modulować świetnie,
przez to, że swemu panu podwędziły fletnię.
Za chwilę dog zaszczekał, najgrubiej jak da się,
głosem, co zdał wzorować się na kontrabasie,
setery ogonami posępnie zamiotły,
warcząc równo, miarowo, jak bębny lub kotły,
a wyżły, wspominając sznycle i kotlety,
tony z gardeł wydały słodkie niczym flety,
lecz zaraz ową słodkość zmącił pomruk srogi,
bo trąbiąc się do akcji włączyły buldogi.
Na to, gdy już zaczęły się numery dęte,
york z yorkową oboje gruchnęli lamentem,
co niejakie współczucie wzbudził między psami,
uspokoił nastroje i stopniowo zamilkł.
Bobik, ciągle na scenie i z muchą pod szyją,
czekał, kiedy się wszyscy wywarczą, wywyją,
wyszczekają… gdy wreszcie instynktu porywem
wyczuł, że teraz solo grać może prawdziwe,
to tak dał po klawiszach i tak się rozbrykał,
że aż przeszło po sali coś jak woń befsztyka
i każdy pies, co nie był na uszy kaleką,
szeptał w trwożnym zachwycie: Mistrzu, jeszcze deko!
Wtedy Bobik – artysta, koneser i smakosz –
się oblizał, wykonał swój ostatni akord
i za nic sobie mając brawa oraz bisy,
na pasztetówkę szybko pobiegł za kulisy. 😛
Oddycham na pół gwizdka 🙂
pytanie do madrych ( to znaczy kazdego z Was ) na Bobik Blog,
dlaczego prawie polowa uprawnionych do glosowania olala
wybory? a co z „Polska jest najwazniejsza”. co lub kto odstrasza ludzi?
paryska Teresa slusznie dziwi sie , ze 25% wyborcow (8 mln tylu glosowalo na Komorowskiego) zadecyduje o tym kto zostanie prezydentem!!!!!!
p.s. gratulacje sztabowi wyborczemu pana Kaczynskiego, swietna robota !!!!!!!
p.s.2 gratulacje (zlosliwe) tez dla sztabu pana Komorowskiego, mieliscie na szczescie za malo czasu zeby zawalic wszystko, wezcie sie do pracy bo inaczej przegracie wybory do parlamentu w przyszlym roku
zmeczony przedupalem, upalem, poupalem
w objecia snu ide………..
O dorzynaniu watah, Pieseczku, nikt tu nie mowil, tylko o cywilizowaniu.
Co sie taki touchy-feely zrobiles? 😯
Poza tym, nie spieszmy się jeszcze z tą wielkodusznością wobec przegranych:
http://wybory.gazeta.pl/wybory/1,106728,8100069,Pierwsze_czastkowe_wyniki__Komorowski_50_61_proc__.html
Watahy dopiero wyjdą z podziemia. One nie do dorżnięcia. Oj, będzie się działo.
Rysiu, łagodnych objęć 🙂 Dobranoc wszystkim 🙂
A mnie się Palikot podoba: http://wyborcza.pl/10,82983,8099892,Janusz_Palikot__przegrala_Polska_proboszczow.html?bo=1
Może Komorowski wygra różnicą jednego głosu – http://wybory.wp.pl/kat,1025913,title,Znany-jasnowidz-juz-wie-kto-wygra-w-wyborach,wid,12433734,wiadomosc.html 🙂
Pierwsze wypowiedzi
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,8099783,_Boje_sie_mitu_falszowania_wyborow_.html:
Heleno, ja wiem, że o dorzynaniu to nie Ty, to kto inny. 🙂 Ale cywilizować możemy nie watahy, tylko np. cywilizowanych inaczej. 😉
Za co zresztą też nam się oberwie, że salon i wywyższanie. 😛
Bobiku, coś nie wyszło, możesz naprawić?
Aaaa, dzięki!
Chyba pójdę spać, nim dostanę zawału: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,8100069,Pierwsze_czastkowe_wyniki__Komorowski_50_61_proc__.html
Pardon, dopiero teraz zauważyłam, że ten tytuł już tutaj egzystuje.
Rys! Ładne słowo: przedupałem! Można go na pewno szerzej zastosować.
Rozmowa z prof. Środą:
http://wyborcza.pl/1,107448,8098391,Wyborcza_dogrywka_na_zywo.html
Dobry materiał na krimi: http://www.arcor.de/content/aktuell/news_panorama/79586234,1,artikel,Mysteriöser+Unfall+mit+Leiche+im+Kofferraum.html
Dane PKW z 51,5% obwodów: frekwencja 54,18% Bronek 49,59% Jarek 50,41% 😯 😯 😯
Tfu! PKW podało, że wygrywa o włos Kaczor (z 51,5 proc)
Łajza. I co teraz będzie? 😯
Jestem wstrząśnięta, ale nie zaskoczona.
Vesper, dużo ludzi szło do wyboróhttp://wyborcza.pl/1,75248,8097525,_Szatan_Komorowski___Oburzajaca_agitacja_podczas_mszy.htmlw po mszy:
Bobiku, znowu mi coś przeskoczyło!
Będzie Polska powiatowa.
Nie tylko powiatowa. Będzie Polska męczenników, świętych, pomników, zniczów…..
I to będzie musiało wystarczyć zamiast reform.
Nie popadajmy w przesadę. Prezydent nie ma aż takiego wpływu na bieżącą politykę. Oczywiście, to by była katastrofa, ale jakoś przeżyjemy. Mam nadzieję, że dane z dużych miast skorygują ten ostatni wynik.
No, wyniki z 80,39% obwodów: frekwencja 54,82% Jarek 48,6% Bronek 51,32%. Tak już lepiej
Już mi odrobinę lepiej, ale ciągle mam trzęsionkę. Niepotrzebnie się napiłam…
Chyba wliczyli juz duze miasta. Tylko zeby znowu sie nie zmienilo. Zdecydowanie nerwowo sie robi.
Pan z PKW czyta: sześć MILIONY 😯
Nie mogę, niestety, brać udziału w blogowej rozmowie, bo muszę telefonicznie zapobiegać zawałowi serca u Kota Mordechaja. 🙄
Biedne kocisko…
W mojej komisji prawie 77 proc. na Bronka 😉
Sytuacja zmienia się z minuty na minutę. Z Mordechajem już dłużej nie mogę, bo aparat telefoniczny odmówił posłuszeństwa. 👿
Oni mnie do grobu doprowadza 👿
Jak szesc tysiecy, to i szesc miliony.
Kto do grobu doprowadzi – oni podliczacze głosów, czy oni telefoni?
A w ogóle – nie panikujmy. Przecież mamy w zanadrzu czarnego konia – Jadzię Staniszkis. Dane PKW mogą być niepewne, ale że Jadzia w prognozach się myli, jest zawsze pewne. 😈
Ludzie, spokojnie, Niemcy już wygrali z Argentyną!
Dobra, dobra. Tradycyjnym sprawdzianem jak zwykle będą Holendrzy. Wiadomo, że najtrudniej wygrać z takim prawie swoim, a jednak nie całkiem swoim. 😉
52,63 do 47,37. Następna konferencja PKW, finalna, po południu.
No proszę, a ja myślałem, że finał dopiero w niedzielę. 😈
Ale tak czy owak, mówię Wam – na Jadzię można liczyć jak na Zawiszę. Który, ku ogólnemu zapomnieniu, miał przydomek Czarny. 😉
Właśnie napisałam u siebie, i tu powtórzę, że to nawet dobrze, że jest prawie równowaga – bo PO będzie musiało zabrać się porządnie do roboty. Już Tusk powiedział coś o pokorze 😉
No to dobranoc! 😀
A, to się bardzo z Kierownictwem zgadzam, że PO w euforię i triumfalizm nie powinno popadać. O tym zresztą ten wpis – jeszcze przedwyborczy – napisałem, że ktokolwiek zostanie wybrany, to w praktyce połowa narodu będzie przeciw. I to koniecznie w dalszym przebiegu trzeba wziąć pod uwagę.
Tak, to są wyniki z 95% urny (odmiana jak „miliony”) i żeby to przeleciało na drugą stronę, ostatnie 5% musiałyby prawie w całości iść na Rycerza z Żoliboru.
Została tylko ostatnia broń: sfałszowane wybory. Ale przez kogo, komuchów czy Ruskich? Bo w tych wyborach Żydzi i masoni byli jakoś nieaktywny.
Andsol, Ty chyba życia nie znasz! Jak Żydzi i masoni spieprzyli robotę, to wiadomo, że wybory sfałszowali cykliści do spółki z Niemcami.
Wstyd! Dorosły facet, a głupio jak dziecko winnych szuka. I jeszcze na dodatek nie znajduje! 🙄
OK. Te wyniki beda mi musialy do jutra wystarczyc. Pojde sie przylozyc. :yawn:
Pewnie i mnie to spotka, szepnęła na to kotka… 😉
wstalem i Bronek ciagle na czele 🙂
Wasz dramat przespalem 8)
brykam z radosci (i to bez wstydu ) 🙂 😀 😆
Poszłam spać po tych wynikach po 1 w nocy, trochę spokojniejsza, ale nie do końca. Obudziłam się o 5 z wrażeniem, że muszę coś natychmiast sprawdzić, po chwili do mnie dotarło, że muszę włączyć telewizor. I co za ulga, Bronek do przodu na tyle, że chyba można tego sekta dalej chłodzić.
Wstałam z trudem po tych pięciu godzinach snu (praca, misiu, praca…) i aż we łbie mi się zakręciło. A było iść spać zaraz po powrocie do domu i nie fundować sobie thrillera, jak widzimy – niepotrzebnie… 😈
A andsolowi autorytatywnie powiem, że i Żydzi się przyłożyli. A co, nie poszłam głosować? 😛
Pani Kierowniczko, sie wie, jak zwykle Zydzi, a pogoda ladna, plaza, woda, lody „Bambino” 😯 😕 😉
niemiaszki w prasowych i RTV komentarzach z nieukrywana radoscia kometuja ” (…) . Sein(Komorowski-dop. rys)Erfolg ist ein Gewinn für Europa und Deutschland, (…)”
wygrana dla EUROPY i NIEMIEC !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
chyba wiec Zydzi, masoni i niemcy glosowali 😀
nawet w pracy koledzy zadowoleni, (moze dostane kwiaty 8) ) ale tez zdziwieni, ze „kartofel” szedl leb w leb
„Niemiaszki” mają szczególną sympatię do Tuska 😉
Przez Tuskowego dziadka 😈
Dzień dobry. 🙂 Miałem kilka niepolitycznych spraw do załatwienia, więc tylko po przebudzeniu sprawdziłem, czy „wsio normalno” i już żadnych komentarzy nie czytałem. Teraz sobie odbiję. 😀
Niemcy Tuska lubią i cenią, to fakt, ale też od bardzo chyba dawna żaden polski polityk nie był tu tak niepopularny, jak Kaczyński.
Tu komentarz Sąsiada – krótki a skuteczny. 😉
http://www.polityka.pl/wybory/1507092,1,po-ii-turze-napiecie-opadlo-ale-pewnosci-nie-ma.read
Jeżeli Kaczyński, tak jak przewiduje Sąsiad, oprze swoją strategię polityczną na Smoleńsku, to może się na tym zdrowo przejechać. Ja prorokuję, że formuła Wielkiego Żałobnika zacznie się wkrótce po wyborach wyczerpywać. Większość ludzi będzie miała dość widzenia Smoleńska po każdym otwarciu lodówki. A i ciągła mobilizacja negatywna jest zbyt wyczerpująca psychicznie, żeby normalni ludzie to długo wytrzymali.
No, ale pożiwiom, uwidim. 😉
No, patrzcie – znowu komentatorzy ściągają z naszego blogu 😯
http://wybory.gazeta.pl/wybory/1,106728,8100531,Komentarze_po_wyborach__Komorowski_wygral_mimo_katastrofy.html
Tyle że u nas komentarze powyborcze w podobnym duchu były jeszcze przed wyborami. 😈
Sasiad Sasiadem, ale gdzie sie, kurcze, ukrywa Pancia Profesorcia?
Strasznie jestem ciekaw jej naukowej ekspertyzy.
Pańci Profesorci jesteśmy winni duże piwo. W końcu gdyby nie zapowiedziała Jarkowego zwycięstwa, to Bronkowi by tak łatwo nie poszło. 😛
Jak usłyszałam w przemówieniu JK o poległych i męczeńskiej śmierci, to mi się mdło zrobiło. Trzymał język za zębami przez całą kampanię, ale przy pierwszej okazji musiał to powiedzieć. Mam nadzieję, że będzie nadal uderzał w te tony, ze zdwojoną siłą, wszak musi odrobić milczenie na potrzeby kampanii. I mam nadzieję, że ludziom nadmiar smoleńszczyźnianej martyrologii się przeje.
Pancia Profesor juz wczoraj wTV gadala, ale bezwalecznie i bez
skrzydel ( moze Red Bulla podeslac)
POZNAN 72,3%
SZCZECIN 64,54%
MOI !!!!!!!! 😀 😀 😀
bywajacym, piszycym i czytajacym, a szczegolnie tym ktorzy
posli, pojechali i glosowali ( obojetnie na kogo )
kwiaty od rysia 😀
TUTAJ
O, widzę, że róże obrodziły w tym roku. 😀
Czy tacy co mogli jednie bezsilnie kibicowac, majac zwiazane lapy, tez sobie moga uszczknac troche tego rozowego ziela, rysiu?
Ze Smoleńskiem na sztandarze rusza w drogę
ten kandydat, co go wybrać już nie mogę,
za to kroi się tradycja całkiem nowa:
rządzić będzie biżuteria pałacowa…
Choć przegrany, ciągle lud mobilizuje,
mami go mirażem i konfabuluje,
już po kątach słychać jęki i westchnienia:
znów nie wyszło, chyba jednak on jest cienias….
A zwycięzca jest ostrożny w wypowiedziach,
inna sprawa, że zbyt dużo też nie wiedział,
zaś first lady z dużym cieniem sugeruje,
może się żyrandol nam emancypuje…
Nie zapowie tu na dłużej nic spokoju,
nikt zgromadzonego też nie sprząta gnoju
a Europa nam ucieka – lud wciąż sarka,
na zabawy w piaskownicy Bronka, Jarka…
oczywiscie Londynski Kocie, i ci noc cala do sluchawki telefonu przyklejeni 🙂
zeen 🙂
koniec przerwy 🙁
Oj, zeenie, kazde Twoje slowo tchnie prawda. Ale tymczasem jednak – westchnienie ulgi.
Piasek? Zgoda, ale mówiąc między nami,
lud się także lubi bawić łopatkami.
Cóż by zrobić jeden z drugim mógł kandydat,
gdyby głosów chór znaczenia mu nie przydał?
Leszek z Olkiem, Jarek z Bronkiem i tak dalej,
bez poparcia psu na budę by się zdali.
Kto by mógł bez przeszkód swoją wciskać ściemę,
gdyby lud się wcale nie pchał do foremek?
Jako ten, co się nie zamknął w kurnej chacie,
tylko też w wyborczych bojach zdzierał gacie,
muszę przyznać, chociaż mnie to nie zachwyca –
naszym wspólnym dziełem jest ta piaskownica. 😉
Rysiu, dzieki za piekne roze.
Mialam tu, przygotowany na wszelki wypadek gdyby to Pan Jaroslaw wygral, artykul ktory znakomicie oddaje to co kiedys pisalam: ze obydwaj kandydaci to w sumie dosc podobni, na prawo od centrum, politycy.
http://fullcomment.nationalpost.com/2010/07/03/christopher-hitchens-the-narcissism-of-small-differences/
No a teraz PO ma prezydenture i rzad i albo wezmie sie do roboty albo nie. Wybory do Sejmu w przyszlym roku pokaza. W razie czego bedzie na Pania Kierowniczke!
Dzień dobry 🙂
Widzę, że blady świt cieszył się wielkim powodzeniem 🙂 Mnie obudziło o 4:30. Telewizor powiedział, pan mąż otworzył pytająco jedno oko i można było wreszcie spokojnie zasnąć, ufff.
Ten „narcyzm małych różnic” staje się bardzo dobrze zrozumiały w ujęciu biologicznym – organizmy zamieszkujące jedną niszę ekologiczną są w stanie konkurencji czy walki, jeżeli potrzebują takich samych środków do życia, tzn. pożywienia, terytorium, partnera, itd. Bo jeśli żywią się czym innym, to nie mają o co konkurować i mogą się tolerować, czy nawet wchodzić w układy symbiotyczne. Mechanizm agresji wewnątrzgatunkowej jest zresztą znany od dawna i wielokrotnie opisywany.
Tu dość dobre streszczenie na ten temat:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5416
O, popatrzcie, jak lud się łopatkami po łbach pierze. 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88722,8100159,Klotnia_wyborcow_pod_Palacem_Prezydenckim.html
Nie zauwazylem tam policji. Pewnie musiala odpoczac po wczorajszej niebezpiecznej operacji lapania kioskarki, ktora zlamala cisze wyborcza .
komentarz do linki Bobika ( lopatki po lbach)
O, K….!!!!!!!!
tutaj cos na” temat”-koniecznie komentarze tez
http://pytania.wordpress.com/
Dyskusja z podnoszeniem glosu. Zrobilo sie swojsko. 🙄
Mysle, ze Hitchens, donoszac z roznych ognisk zapalnych globu, dobrze cala rzecz zauwazyl. A do artykulu z racjonalisty dorzucilabym juz najnowsze badania zachowan altruistycznych i empatycznych (niektore przeprowadzone w ostatniej dekadzie, juz po powstaniu tego artykulu), bo i one takze odzwierciedlaja „cechy wrodzone”, i daja pewna poprawke dla determinizmu biologicznego tylko w jedna strone. No i przynajmniej mozna powiedziec wrzeszczacym pod palacem panom, ze nie moga sie tak zupelnie schowac za Freuda i Wilsona. 😉 (Paul Bloom, juz wspomniany tu przeze mnie psycholog z Yale, zajmujacy sie tymi tematami, twierdzi, ze gdy zaczal studiowac psychologie, byl umiarkowanym optymista, potem przeszedl na spory pesymizm, by w koncu, pod wplywem wynikow wlasnych badan i kolegow, dotrzec znowu do rownowagi miedzy pesymizmem i optymizmem. Ale w popularnej swiadomosci ciagle chyba kroluje freudyzm, i patrzac na scenki takie jak powyzej, nawet trudno sie temu tak dziwic…)
Rysiu, jakie piekne roze! 🙂
Oderwijcie się http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,8099545,Wpadki_na_maturze__przepis_na_gofry_zamiast_wypracowania.html
Psychiatry przy tym nie było.
Moje drogie kaszaloty,
moja stara dosyć ma,
ściągać swoje pasy cnoty,
każda mi tu chętnie da…
Pałac wciąga, pałac nęci,
bowiem władza to jest to,
ja tu będę prezydęcił
a ochłapy rzucał psom
Polska? A to dobre! Przecie
to dla mych polowań kraj
dobrze już wy o tym wiecie
i nie róbcie sobie jaj…
Fuzję mam przygotowaną,
na kaczory kulki też,
polowanie jutro z rana
a na obiad drób już jesz…
Na Jamajce to opiszą
bo tam prasa dobrze wie
gdzie ogóra dobrze kiszą
i gdzie można dobrze zjeść
Światowida pięć twarzyczek
chórem będzie śpiewać mi,
cztery ma? – jedną pożyczy,
do-re-mi-fa-sol-la-si!
skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie
chcieliście Bronka, no to go macie…
skumbrie w tomacie pstrąg
aleś narodzie wsiąkł….
No tak… z Jarkiem, ani chybi,
ten pstrąg nie byłby tak rybi,
ani skumbria ta, skubana,
tak w tomacie unurzana.
Słonko by świeciło jaśniej,
nikt nie nosiłby kufajki…
Gdzie tę wsadzić myśl? No właśnie.
W wersji light to między bajki. 😉
Żeby Polska była Wolską
Jarek robił wszystko i
walił nawet o blat piąstką
lecz się nie spełniły sny
O potędze nieustannie
marzył Jarek wielki wódz
marzył chyba niestarannie
bowiem zgubił do niej klucz
W cieniu brata on zbyt długo
przechowywał swoją moc
tego cienia dostał smugą
jakby wzięli go pod koc
Niezliczone wierne rzesze
wodzić będzie wciąż za nos
on nie pójdzie nam w pielesze
wciąż przyrządza ostry sos
Tak waleczny to zawodnik,
że popalić jeszcze da
aż nam pospadają spodnie
bo on w Wolskę ciągle gra
Złóżmy się na emeryta
kupmy mu malutki kraj
będzie pierwszy do koryta
i niech tam urządza raj…
Rysiu, przez przypadek też trafiłem wczoraj na zlinkowany przez Ciebie tekst. I znacznie ciekawsza od wykłócania się, czy autor chciał dokopać Kaczorowi, wydała mi się ta anegdota na końcu, świadcząca o tym, że młodsze pokolenie w Niemczech na prymitywny nacjonalizm jest jednak dość impregnowane. Sądząc z moich obserwacji, średnie w większości też. I podejrzewam, że hasło wyborcze „Niemcy są najważniejsze” byłoby tu dla polityka gwoździem do trumny. A w Polsce przynajmniej dla połowy narodu było przekonujące (i nic tu nie zmienia wykręcanie – sorry, Mordko – kota ogonem, że rzekomo tylko w obliczu podziału społeczeństwa miała ta Polska być najważniejsza). Co więcej, nawet przeciwnicy polityczni Kaczyńskiego najwyraźniej uznali, że tego hasła w żaden sposób nie da się podważyć, podchodzili więc do niego na zasadzie „no tak, oczywiście, najważniejsza, tylko my mamy lepszy pomysł, jak jej zrobić dobrze”.
Dla mnie ta najważniejszość Polski to jest kompletny myślowy anachronizm, ale spróbowałbym to powiedzieć na – czyimkolwiek! – wiecu wyborczym… 😎
Bardzo ciekawa uwaga, Bobiku! Gdyby sobie wyobrazić, że którekolwiek z Unijnych państw nagle w ramach kampanii zaczyna forsować siebie … Zgrzyt jak widelcem po szkle. A u nas nie. U nas spróbuj zasugerować, że interesy Polski jako części wspólnoty są ważniejsze niż te partykularne, to Cię zlinczują i wzywą od probrukselskich szpiegów 😈
Jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, zanim się zintegrujemy, zwłaszcza na poziomie mentalności.
Kraj dla Jarka? Myśl to miła
i kusząca, lecz – o rany,
czymże na to zasłużyła
ludność Malty lub Gujany?
Innym strzelę więc pomysłem,
który przebić będzie trudno,
by Jarkowi kupić wyspę,
nawet dużą – i bezludną. 🙂
Choć bezludna będzie wyspa
Ten, co ma od dawna kota
Zwoła widma, mity, strachy…
Bez nich umrze wszak patriota.
rysiu, jaka piekna ta roza!
Genialne sa Wasze dialogi! 🙂
Uwazam, ze co rzad powinien zrobic jak najszybciej to dopilnowac szkolenia pilotow. Takze pod wzgledem odpornosci na jakiekolwiek naciski, ktore bylyby odstepstwem od planu lotu lub podwyzszaly ryzyko. Tez musi byc wiecej przelatanych godzin i treningi w symulatorach roznych katastrof.
Jak pisano wiele razy w ciagu ostatnich kilku lat: Leszek Miller cudem wyszedl z katastrofy helikoptera, tragedia pilotow, ktorzy wylaczyli systemy samolotu CASA i podjeli ryzykowne ladowanie, i oczywiscie Smolensk.
Pewnie pilotujemy samoloty tak jak jezdzimy samochodami po polskich drogach, to musi sie zmienic.
W Bobiczym przedpalacowym linku jest wlasciwie tylko jeden taki bardzo wrzeszczacy histeryczny pan, reszta jest spokojna.
Mialam poswiecic jeden dzien na celebrowanie, ale nie moge sie powstrzymac.
Ta Polska jest najwazniejsza to nie jest za madre haslo. Jesli chodzi o otaczajacy swiat to jest to aroganckie mowic innym, ze ktorymi sie jedzie na jednym wozku, ze sa mniej wazni. Jesli chodzi o sprawy wewnetrzne to jasne, ze najwazniejsza, bo nie ma z kim konkurowac. Chyba, ze jak u Pawki Morozowa chodzi tu ze panstwo wazniejsze jest od jednostki czy wlasnej rodziny, ale to jest takie sowieckie gadanie. Mamy tego przyklad w USA gdzie grupa rosyjskich szpiegow uzywala nawet swoje (?) dzieci jako „decoy”, w swojej pracy ku chwale ojczyzny. Ciekawe co te dzieci musza teraz przezywac. Jeszcze inny z tych szpiegow, podajacy sie za Peruwianczyka, powiedzial, ze choc kocha swojego 17 -letniego syna to ojczyzne kocha bardziej. Niech sobie to dziecko teraz przepracuje.
Rece opadaja.
Nie bardzi rozumiem po jakie licho polskim oficjelom potrzebne sa samoloty rzadowe. Nawet angielska krolowa lata po swiecie samolotem rejsowym, podobnie rzad, ktory tylko bardzo rzadko czarteruje dla siebie samolot, korzystajac glownie z BA.
To prawda, ze w Ameryce istnieje samolot (niewielki) dla prezydenta -Airforce One, ktorym leci z nim zreszta zawsze caly korpus dziennikarski. Ale w wiekszosci krajow zachodu nie do pomyslenia jest taka instytucja jak „samolot rzadowy”.
To jest jakas pozostalosc po komunie, ze rzad musi latac wlasnym samolotem. W dzisiejszych czasach, kiedy nas, zwyklych ludzi namawia sie, aby samolotami latyac jak najrzadziej z powodow ekologicznych, rzad RP moglby zrezygnowac z takich apanazy i latac sobie pierwsza klasa normalnym samolotem.
Volare necesse est, administrare non est necesse.
Z pyska mi to wyjales! 😈
Wyspę tak, pierwszego sortu
oraz bardzo dobry wikt
wyspę tak, ale bez portu
by nie dobił do niej nikt…
Niech samotność nie dokucza
a więc wszystkich wiernych tyż
niech na wiecach sobie huczą
czyli wraz z nim cały PiS…
Antywolscy wizjonerzy 😆 Miło pomarzyć 🙂
Eech jak marzyć, no to marzyć
kogo jeszcze pozbyć się
trza uważać, bo przydarzy
to się właśnie jeszcze mnie…
Zatem idźmy już na całość
(widzę ja ten oka błysk)
świat posiada wszak tę małość,
że zabraknie na nim wysp…
Skąd ta „polska najważniejszość”? Najpewniej z zaborów, z okupacji… Czkawka z czasów, kiedy Polski nie było.
Stąd też i ta „zaborowa” wyborcza mapa…
Nie tyle chodzi o integrację czy jej brak, co o wyleczenie się z kompleksów. Idiotycznych.
Zgadzam się Pani Kierowniczko, że zabory, okupacja, nie zgadzam się natomiast na idiotyczność kompleksów.
Kompleksy ma prawie każdy, źródłem ich są niezliczone sploty okoliczności i ich wpływ na psychikę. To nie jest nic idiotycznego, to obiektywna rzeczywistość.
A obiektywna rzeczywistość jest też taka, że przyzwoitość nakazuje czuć co najmniej skrępowanie w obliczu bardziej cywilizowanych krajów, kiedy ich obywatel wizytuje naszą ojczyznę potykając się na ulicach o leżących pijaczków a łeb ma poobijany latającymi w powietrzu kurwami.
A ojczyźniany kompleks Kaczor akurat celnie wykorzystywał, mając przy tym sporo racji obrazując jak narodowych interesów bronią Niemcy, Francuzi czy Anglicy choćby w kwestii dopłat dla rolników. Rząd Tuska nie potrafił sformułować inteligentnego przesłania w tym zakresie. Ostatni rząd, który zrobił to znakomicie, to Mazowieckiego: integracja, w przyszłości NATO, modernizacja technologiczna.
No dobrze, ale skąd ci pijaczkowie i te kurwy w powietrzu?
Właśnie stąd, że zamiast podnieść dupska i coś robić pławią się w beznadziei. W życiu z niej nie wyjdziemy, jeśli nie będziemy tego sami chcieli i nie poczynimy nic w tym kierunku.
Pewno, że nie wszystko od razu. Ale przynajmniej zacząć trzeba.
Zebrało mi się na moralizatorstwo, ale wścieka mnie taka postawa: jesteśmy beznadziejni, bo… jesteśmy beznadziejni. I dlatego jesteśmy wspaniali, dlatego Polska jest najważniejsza, a inni to pepiki, szwaby, żabojady, kałmuki? Coś się tu nie zgadza.
Znacie Państwo – http://wiadomosci.onet.pl/1617814,2678,1,rewolucja_na_antypodach,kioskart.html ?
Kaszpirowski tylko liczył i wiele osób przed telewizorami czadziało, Kaczyński zrobił sobie mantrę z „Polska jest najważniejsza”. W takich razach bardziej istotna jest intonacja i mowa ciała niż słowa. Z drugiej strony dobrze byłoby, żeby w przyszłości bzdurnych haseł nie było. Może nie będzie?
Wiecie, mnie się najgorsze wydaje nawet nie to, że mamy kompleksy, bo to się i innym narodom zdarza 😉 , tylko że od lat, a może i wieków te same. I wciąż taki sam, też już dość niedzisiejszy, znajdujące wyraz. Dlatego mówiłem o anachronizmie myślowym. Bo nawet kompleksy mogą się z czasem zmieniać (czy nawet całkiem zanikać) pod wpływem przeżyć, doświadczeń, autoanalizy, itede, itepe. A u nas ugrzęzło jak czwórka Chełmońskiego w listopadowym błocku. 🙄
To nie takie proste „zamiast podnieść dupska i coś robić pławią się w beznadziei”
Dobrze zdefiniował to właśnie Kaczor i dlatego wśród wykluczonych ma poparcie, posłużę się cytatem jednego z internautów: „…..Oczywistą rzeczą jest, że walka z Kaczyńskim i PiS wykoleiła zupełnie zdolność postrzegania rzeczywistości, w której lekarze są bezkarni, komornicy najlepiej opłacanym zawodem prawniczym, lączącym cechy prywatnej inicjatywy z urzędem publicznym, zaś Rzecznik Praw Obywatelskich impotentem, a członkowie Krajowej Rady Sądowniczej, tradycyjnie cynikami przymykającymi oko na korupcję w wymiarze sprawiedliwości. etc.”
W kwestii „pepiki, szwaby, żabojady, kałmuki” to działa znany z dowcipu mechanizm: w piekle jest podział na stojących w szambie i na ćwiczących w nim przysiady…
Nie jesteśmy beznadziejni , bywamy gorsi i bywamy lepsi, najczęściej zaś podobni. Beznadziejni trafiają się wszędzie. To prawda, że trzeba coś robić, ale po latach feudalizmu i zniewolenia niełatwo zbudować aktywność społeczną opartą na zaufaniu, o które wciąż trudno w obliczu niesprawności państwa w tak wielu obszarach.
zeenecku, ależ ja wiem, że nie jesteśmy beznadziejni. Mnie chodzi o to, co ci pijaczkowie sądzą. Ja się do nich nie zaliczam i większość tu piszących zapewne też nie, i myślę, że jest nas dużo więcej 😉
Nie wiem, czy nie wmawiamy sobie, że ugrzęzło. Z przyzwyczajenia i przez zasiedzenie. Jakoś nikt nie próbuje nas sprawdzić. Upycha się nas w przaśnym grajdołku, który nijak nie przystaje do rzeczywistości. I garb nam po nic, i aureola niepotrzebna. Czemu brakuje odwagi, żeby to powiedzieć? Przecież mnóstwo nas żyje bez tego balastu.
Mnie sie nie wydaje, ze ci, ktorzy glosowali na Kaczke, czuli sie „wykluczeni”. Wykluczeni z czego? Z polowy spoleczenstwa? Przeciwnie, oni sie czuja sola ziemi. Ostoja „prawdziwych wartosi”. I oni TO wlasnie slysza od kaczora i od Radia Marja i w kosciele. A liberalna inteligencja tak sie boi tego „Ludu”, ze nawet nie reaguje specjalnie jak na jej oczach dzieja sie rzeczy straszne. Ile osob zareagowalo na wypowiedz Naszego Drogiego Meczennika Katynskiegi, kiedy wypowiadal sie na temat krzyzy w szkolach i urzedach? Ile osob go ofuknelo? Kto zareagowal (procz paru bab z orgabizacji kobiecych) kiedy redaktor jakiegos pisma nazwal Alicje Tysiac morderczynia, i powtorzyl to za nim Terlikowski? „Tam gdzie stalo ZOMO” jest puszna anegdota, ale przeciez to jest potwarz tak mosntrualna, ze nalezalo domagac sie glosno i jednoznacznie odwolania tych slow. W Parlamencie nalezalo sie domagac, bojkotowac i nie zapraszac do radia .
Kto i kiedy domagal sie ustapienia tego posla z PiSu, co namawial Beger do czegos tam, obiecujac jej bezkarnosc w sadzie? Przeciez wysmiewano sie z Beger, a nie uznano zlozobnej jej propozycji za szczyt korupcji!
Tak bedzie jak jest, dopoki tego Ludu nie zacznie sie wychowywac do demokracji. Tak, wychowywac! Do demokracji!
Haneczko, ale przecież w tym właśnie wic, że mnóstwo Polaków tego balastu nie ma i żyje w rzeczywistości mentalnej całkowicie nowoczesnej, ale jest też spora grupa takich, którzy ugrzęźli i zarzucają brak patriotyzmu każdemu, kto usiłuje go rozumieć inaczej niż w tych anachronicznych kategoriach. Stąd ten wcale niewyimaginowany podział na dwie Polski.
zeen ma oczywiście rację mówiąc o słabości i niesprawności państwa. Tylko czy można to zmienić przy pomocy dziewiętnastowiecznych schematów myślowych i zaśniedziałej retoryki? Albo zaklęć w rodzaju „Polska jest najważniejsza”, „Bóg, honor, ojczyzna”, „nie będzie Bruksela pluć nam w twarz”, za którymi nie idzie żadna konstruktywna propozycja jak to wszystko dopasować do europejskiej czy światowej rzeczywistości? Czy można wzmocnić państwo przez ustawiczne psucie jego struktur i utrudnianie obywatelom zrozumienia, na czym dobre funkcjonowanie nowoczesnego państwa polega? Bo przecież wysuwanie na pierwszy plan polityki historycznej i religijności, albo jawne lekceważenie dla prawa, kiedy jest z nim nie po drodze, raczej tego zrozumienia nie ułatwia.
Można się zastanowić nad bardzo w sumie prostą rzeczą: które państwa funkcjonują lepiej i skuteczniej? Czy te, nazwijmy to, pragmatyczne, które koncentrują się na rozwiązywaniu problemów, czy ideologiczne, skupiające się na obronie wartości? Niemcy, czy Korea Północna? Norwegia czy Iran? Wnioski chyba nasuwają się same.
Prawda, nawet w tych dobrze funkcjonujących państwach są grupy wykluczonych, potrzebujące swojej reprezentacji. Tylko że do tego wcale nie musi się używać narodowych czy religijnych haseł. Dlatego tak często tu na blogu mówimy o potrzebe silnej lewicy, która potrafiłaby interesy wykluczonych wyartykułować i o nie walczyć. Może uwolniłoby to wreszcie polską politykę od tego dziewiętnastowiecznego narodowego balastu.
http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny-reporterskie/sprawa-dla-reportera/wideo/01072010/1963253
Zaryzykuję, pomądrzę się (czyt.: pogłupię).
Mity popękały. One mają pewien zakres wytrzymałości, ale zbyt wiele licha je opadło. W każdym społeczeństwie mitologie są pod presją zmian, ale zmiany można oswoić, odczarować, jeśli nie przychodzą chmarą. Mity w Stanach są od ich początku takie same (We, the people oraz In God we trust, niby sprzeczne, ale dobrze się uzupełniające) i są (były?) solidnym spoiwem w świecie szaleńczych zmian technologicznych. To właśnie słynny prowincjonalizm owego ludu, to nie chodzi o kowboja lecącego na bombie atomowej, ale o dzielnych chłopców w Iraku i zacnych turystów w Paryżu dziwiących się, że ludzie nie żyją normalnie, czyli jak u nas, w NJ czy WV.
Albo Francja ciągle jak za czasów Rewolucji narzekająca na mydlarzy i ich ceny oraz w gruncie rzeczy uwielbiająca królów, robiąca ich nawet z socjalistycznych prezydentów.
A u nas rozbito kraj, zlepiono kraj, szyto pomagające żyć bajki byle jak, wedle XIX-wiecznej mody (jak usunąć z naszej historii dziesięciu bajkopisów to zniknie połowa tego, co w naszym mniemaniu jest historią), i stare mity gwałtownie dowodziły swego niedostosowania do nowych ugrupowań społecznych w nowych miejscach, nowych granicach, nowych typach rodzin. Więc mity dostały kociokwika i trzymają się dziwnych korzeni. Pradziadkowie dzisiejszych młodych ludzi bełkotali „silni zwarci gotowi” a potem wstydzili się przyznać do tego. Dziadkom wpojono jakieś kaczany o „ziemiach odzyskanych”. Ojcowie na serio wierzą, że to JPII i Solidarność załatwili komunizm. Krótko mówiąc, wielcy jesteśmy i basta.
Nasza religijność nie wspiera etyki ale ją zastępuje, nasze ceremonie nie upiększają obyczajów ale są nimi. I to we wszystkim tak, całujemy ciągle panie w śliczne drobne rączki ale mamy je (nie rączki) gdzieś, chcemy mitu mocarnej Polski z historii ale Wrocławia też nie oddamy dziś Czechom itd. Strach myśleć, bo jak się zaczniej myśleć, trzeba będzie wyznać ignorancję. Niewiele wiemy o sąsiadach, jeszcze mniej o sobie.
Jak jest zawierucha, ludzie nie myślą co trzeba zmienić, ale jak robić, żeby było tak jak przedtem. W tym klimacie prymitywne mity cieszą się, że nadal są przydatne. A zwisają z nich teorie spiskowe do koloru, do wyboru, no bo jak my jesteś wielcy, a w dupę bierzemy, to czemu?
Tereso, o, tyle ja się tego naoglądałem…
A do mnie przyskoczyło z krócicą wołając: pieniądze albo życie. 😉 No, może w nieco zmodyfikowanej wersji: aby obejrzeć ten program należy wnieść opłatę techniczną.
Z Francuzami to jest tak, że oni niezbędnie potrzebują do życia arystokracji, bo inaczej lud nie miałby jak dowodzić, że nie zapomniał o ideałach Rewolucji. Ale u nich naród nie jest pęknięty, bo zawsze w razie czego wszystkich pogodzi jakaś restauracja – z dobrym vin rouge. 🙂
Hmm, staram sie chwile pomyslec w straszliwym dzisiaj upale, i wychodzi mi cos takiego, ze pewnie nie mozna tak zupelnie natychmiastowo przeskoczyc paru kolejnych faz rozwojowych. Kraje Europy Zachodniej, do ktorych sie porownujemy mialy czas na bledy i slepe uliczki duzo wczesniej niz my (to jest czasem trudno przyznac, bo tak bardzo chcialoby sie juz byc pelnym czlonkiem dosc ekskluzywnego klubu). Najlepiej oczywiscie byloby uczyc sie na cudzych bledach, ale czesto jednak jest to bardzo trudne. Nie mowiac juz o tym, ze przeciez historii innych krajow, a nawet, nieco dokladniej, ich terazniejszosci tak sie dobrze nie zna, nawet jak juz wszedzie mozna pojechac tylko z dowodem osobistym (i nie kazdego stac). Na pewno winne sa i zabory, i koniec epoki feudalnej tak naprawde dopiero w drugiej polowie XIX wieku, i komunistyczna zamrazarka, i kolejne utraty elit. Przez to nagle znalezlismy sie ze swiadomoscia troche nie z tej epoki, przynajmniej u sporej czesci spoleczenstwa, co oczywiscie meczy i zlosci tych, ktorzy ze swoja swiadomoscia zdolali nadazyc pomimo niesprzyjajacych okolicznosci – czyli lepiej wyksztalconych i bardziej otwartych (a takich przeciez tez jest sporo, jak zauwazyla Haneczka). W koncu to troche interesujacy eksperyment – zrezygnowac z czesci wlasnej suwerennosci bardzo szybko po jej odzyskaniu. Wyspiarscy Anglicy tez mieli z tym swoje problemy, i Dania swego czasu tez (z innych powodow niz my, ale jednak). Moim zdaniem, byla to decyzja madra, ale cyniczni politycy graja umiejetnie na poczuciu niedosytu suwerennosci, ktory byc moze zostal u niektorych, i ktory dobrze sie wpasowuje w ogolna tradycje, nie tak zupelnie zawsze oparta na fikcji, ze inne kraje, czasem nasi sojusznicy, nas jakos zdradzili. No i dodatkowo, osoby, ktorym nie powiodlo sie ekonomicznie w nowym systemie (nie zawsze z ich winy, do czego takze nie zawsze chcemy sie przyznac, az w koncu zabiera sie za to za nas Naomi Klein, albo przypomina o tym Teresa S.), beda takze wietrzyc zdrade, i stana sie swietnym materialem dla tych samych politykow. W Stanach zreszta wystepuje dosc podobne zjawisko, teraz pod postacia Tea Party, ktora ma obecnie poparcie u juz okolo 20% spoleczenstwa amerykanskiego.
A z tym wychowywaniem Ludu, to owszem, ale jak wychowywac? W wychowywaniu dzieci obecnie sie raczej nawoluje do niewpadania w ciagle porowywanie dziecka do lepiej uczacego sie, czy lepiej zachowujacego sie rowiesnika, bo choc ta metoda kusi swoja prostota, to w koncu wywoluje wlasnie kompleksy, a nawet gorsze zachowanie i nadrabianie mina. Moze lepiej byloby postawic na nieco mniej polajanek wobec Ludu, a wymagania zaczac od siebie, np. w sferze walki o przyzwoite media publiczne, zeby ci, ktorzy wiekszosc swej wiedzy o swiecie i kraju czerpia z telewizji mieli lepsze zrodlo informacji o tym, jak jest gdzie indziej, i jak mogloby byc w Polsce, bez ciaglego pietnowania, ze sa zapoznieni i powinni szybko podciagnac skarpetki i wziac sie w garsc? Bo skutek czesto bywa odwrotny – tzn. wytwarza sie gleboka nieufnosc do „wywyzszajacych sie, pouczajacych wszystkich elit”, ktora potem skutecznie wykorzystuja sprytni politycy, przykladajac plaster na rany na narodowym ego… I kolko sie zamyka.
Zas o mitach amerykanskich, nadmienionych przy okazji przez andsola, odezwe sie innym razem, bo juz dzis za goraco. Dosc, ze nawet pozytywne mity w rekach cynicznych politykow i przy niedoinformowanym spoleczenstwie bywaja bardzo niebezpieczne…
A teraz na serio o mitach – ja bym się na pewno nie posunął do twierdzenia, że mity są w ogóle niepotrzebne i wszystkie należy od ręki zlikwidować ukazem. Ale historia wielu narodów pokazuje, że z mitami należy po prostu uważać, bo niektóre z nich, nawet te przez jakiś czas odgrywające pozytywną rolę, potrafią nagle przybrać oblicza szkaradne, czy wręcz demoniczne.
Nie jest prawdą, że mity są całkowicie niesterowalne i na ich obecność w życiu społeczeństw nie można wpływać. Że są jakąś tam „emanacją ducha narodowego”, albo czymś podobnie pokręconym i w związku z tym wyłącznie astralne ciało narodu mit podtrzymuje lub unicestwia. Nośność mitu jest jak najbardziej w doraźnych celach podkręcana lub wytłumiana przez polityków, ideologów, artystów, demagogów i innych takich.
Od wybranych przez nas polityków mamy prawa domagać się odpowiedzialności – również w obchodzeniu się z mitami. I jeśli nieustannie serwują nam ogromne porcje mitów szkodliwych, wołać głośno, że jest to spyża niestrawna. Bo politycy odchodzą, a nasze żołądki zostają. 🙄
He, he, Moniko, Łajza nie śpi, żeby spać mógł ktoś. 🙂
Oj, tak, Bobiku. 🙂 Dlatego tyle roznych lajz pisalo kiedys jako Szekspir William. 😆
(Na wszelki wypadek jednak dorzuce, ze to sa z kolei mity okoloszekspirowskie, zreszta czesciowo zainspirowane snobizmem, bo jak taki zwykly przedstawiciel lower middle class smial pisac arcydziela? Tak mogli tylko pisac albo arystokraci, albo absolwenci Oxfordu, a najlepiej obie te kategorie w jednym.)
optymistyczny deszcz, mala przerwa od afrykanskiego
powietrza 🙂
tereny zielone nawodnione, rys moze brykac w zielen soczysta
brykam, fikam 😀
linki do Helena 00:26
http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci/artykul/begergate;koniec;rzadu;kaczynskiego,207,0,187855.html
i tu
http://www.abendblatt.de/nachrichten/nachrichten-des-tages/article820639/Bestechungs-Skandal-in-Polen-versteckte-Kamera-lief-mit.html
oraz tu
http://www.pis.org.pl/unit.php?o=partia
Partia ma trzech wiceprezesów. Są nimi Marek Kuchciński, Adam Lipiński, i Zbigniew Ziobro.
raz korupcja-zawsze korupcja
kogo kupuje teraz pan Lipinski wiceprezes PIS?
i czy tak jak wtedy za pieniadze podatnikow?
Wczoraj wieczorem padlam ze zmeczenia w trakcie Waszej rozmowy, ale chce uzypelnic co powiedzialam. Oczywoscie, ze „nalezy zaczynac od siebie” i o to dokladnie mi chodzi – ze polskie warstwy wyksztalone, intelogencja – odpuscila, wycofala sie ze swej roli kulturotworzej, przestala byc wzorcem postepowania i zaczela sie przygladac wszystkiemu z boku, a nawet przyjmowac postawy, ktore dotad byly czesciej spotykane wsrod marginesu.
Dla mnie kompletnie przelomowym momentem byla historia tasm Renaty Beger – moze dlatego, ze bylam akurat wtedy w Polsce i obserwowalam to wtedy z bliska. Kiedy je pokazano w tv, powtarzalam : to jest koniec, to jest ostateczna kompromitacja tego rzadu i tej formacji. Uwazalam i dalej uwazam, ze prosta baba Beger zdobyla sie na nieslychany akt odwagi i integrity, zezwalajac na filmowanie rozmowy z prawa reka Jaroslawa Kaczynskiego, odslaniajac wlasna prawna vulnerability, odgrywajac idiotke.
I bardzo szybko sie okazalo, ze jej uczynek nie zasluguje w oczach tych warstw wyksztalcoych ani na szacunek, ani na obrone , a jedynie na drwiny i pogarde. Przypomniano wiec jej i „kurwiki w oczach” i nawet to, ze bedac juz w Sejmie, zaliczyla mature!!! Jej matura byla przedmiotem nieustajacej fali facecji w CALEJ polskiej prasie – HAHAHAHA! Beger poszla zdawac mature!
I oczywiscie sprawa tasm rozeszla sie po kosciach, rzad nie upadl, bo nikt nie domagal sie jego natychmiastowego ustapienia, oprocz politycznych konkurentow, ktorzy sami nie byli dostatecznie gotowi do macenia wody.
I to wszystko, to odpuszcznie, to przejmowanie przez inteligencje postaw z marginesu, nie stalo sie ostatnimi laty. To sie zaczelo duzo wczesniej. Sama zauwazylam to jeszcze na poczatku lat siedemdziesiatych, kiedy spotykalam sie z przyjaciolmi z Polski – ludzmi z paropokoleniowa tradycja inteligencka, z dyplomami od ilus pokolen. Sa to niejednokotnie dzis ludzie z najwyzszej polki „tworcow kultury”, zapraszani przed kamery, wydajacy glosne ksiazki, i tylko ja znam ich drobne podle i niegodziwe uczynki, ktore w pokoleniu ich riodzicow byly jeszcze nie do pomyslenia i ktore dla nich nie sa warte atramentu, zas moje zgorszenie swiadczy jedynie o naiwnosci i „braku elstycznosci”.
Jesli Ciemny Lud nie ma zadnuch wzorcow, do ktorych moze aspirowac (tak jak zawsze bylo), to oczywoscie sam dryfuje w strone marginesu, trzymajac sie kurczowo tego co uwaza za „tradcje”. Wtedy „tradycja” jest „obrona krzyzy” na Zwirowisku i protesty przeciwko Paradzie Gejowskiej Dumy, najlepiej z kamieniami w kieszeniach.
Heleno,
pisząc wykluczeni, miałem na mysli wykluczenie ekonomiczne, a co za tym idzie, dalsze wykluczenia ze społeczności. Chyba słyszałaś o beneficjentach przemian i o tych, którzy na nich nie skorzystali z różnych względów.
Słusznie zauważasz związek pomiędzy pozycją ekonomiczną a „prawdziwymi wartościami”.
Zjawisko ktoś opisał, nie pamiętam kto, ludzie z poczuciem krzywdy, bo nie skorzystali na przemianach, odwołują się do tych, którzy im w łatwy sposób tłumaczą skąd ich problem się wziął. I tu najczęściej następuje manipulacja, gdyż ludzie ci łakną bardzo wypełnienia pustki ideologicznej w jakiej sie znaleźli.
Dziś przyznają to najtwardsi liberałowie z prof. Balcerowiczem na czele, że błędem było forsowanie tempa przemian gospodarczych bez osłony prawnej dla tego procesu. Ani system prawny, ani społeczny nie były przygotowane na takie zjawiska jak masowe bezrobocie, konieczność przekwalifikowań, likwidacja PGR.
Nam tu w większości krzywda się nie dzieje, pamiętajmy jednak o okolicznościach tworzenia sporych obszarów biedy w srodowiskach, które niewielki miały wpływ na przemiany.
Paradoksem jest, że Solidarność popierała rząd, który forsował tempo przemian, wytwarzając przy okazji bezrobocie. Suma frustracji plus kilka haseł – z walką ze złodziejstwem (złodziejska prywatyzacja) na czele i mamy poparcie dla PiS. Pytanie brzmi – dlaczego lewica nie zagospodarowała tego obszaru? Odpowiedzi już tu padały, główną przyczyną były trupy w szafie…
A tak, a tak. Tu sie zgadzam.
Cóż to za dwór, gdzie tylko król
i błazen są rozgarnięci,
gdzie dworzan chór wśród pawich piór
a reszta – sami petenci…
Że król mądry, krótko powiem,
trudno uznać mi za skazę.
Gorzej, kiedy olej w głowie
ma w królestwie tylko błazen. 🙄
I dzień dobry. 🙂
No i Kot A.
Andsol, Bobik,
jeśli link do programu z 01.07. red. Elżbiety Jaworowicz “Sprawa dla reportera” się nie otwierać, proponuję w google wpisać: tvp1 sprawa dla reportera. Gdyby zaś i to okazało się nieskuteczne wyjaśniam, że szło mi o dwie wypowiedzi prof. Witolda Modzelewskiego, mianowicie:
– “Ten stanowi prawo, który je stosuje”, tu urzędnik przeprowadzający kontrolę w firemce dystybuującej olej opałowy (szkoda, że nie cukier, co byłoby bardziej czytelne).
– “Państwo pozornego legalizmu”, tak, tak, też o Polsce.
Obydwa reportaże prezentowane w programie są obłędne, a dzieją się naprawdę. Urzędnicy skarbowi liczą kary za błędy formalne w oświadczeniach klientów dustrybutorów oleju opałowego i ponoć już ich naliczyli na 3,5 mld zł (wszystkich dystrybutorów oleju opałowego jest 800), a sprawę określono “mafią paiwową”. Jedną firemkę np obciążono karą 8 mln zł. Wszystko po to by dystrubutorzy pilnowali żeby klient nabywający olej opałowy nie używał go jako oleju napędowego. Jakby sklep spożywczy miał pilnować by nabywca cukru nie produkował z niego bimbru (alkoholu), którego domowy wyrób jest zakazany.
W drugim przypadku dom zapisany przez umierającą matkę dzieciom został przejęty przez sprytnego “sąsiada, biznesmena”, bo sąd nie dopuścił do otwarcia testamentu, gdyż dzieci nie miały przedstawiciela. Ojciec dzieci znajdował się w szpitalu psychiatrycznym. Dzieci się pozbyto do rodzin zastępczych, zabrano je tam ze szkoły. Ojciec dzieci nie mógł ich reprezentować w sprawie testamentu, ale… mógł podpisać u notariusza akt jakoby sprzedaży majątku, wartego ponad milion złotych. W akcie notarialnym zapisano, że dom kwalifikuje się do kapitalnego remontu i ma 137 m2, gdy on ma 240 m2 i jest jak z pod igły. Zapisano też kwotę za jaką dom i posesja zostały sprzedane – 245 tys.zł. Ojciec mówi, że ów biznesmen obiecał opiekować się dziećmi. Pieniędzy nabywca sprzedającemu nie wpłacił, nawet tych 245 tys.zł. Prokurator przyjmie sprawę do rozpatrzenia… jeśli dzieci zwrócą biznesmenowi owe (zapisane w umowie kupna-sprzedaży) 245 tys.zł.
Takich spraw, znaczy nie do pomyślenia, są u nas tysiące i jedni na tym tracą wszystko, drudzy zyskują, pozostałym zaś skóra cierpnie, bo ich ciała prawidłowo odbierają komunikat, że też są zagrożeni, jeśli są ludźmi „z nikąd”.
Intelekt Kota jest z definicji
najwyższym możliwym stanem,
nie ma w nim miejsca dla prohibicji,
bowiem ma zawsze nalane…
😉
Zeen, a umialbys mi to wyhaftowac krzyzykiem? 😈 Bo Stara wlasnie odmowila, twierdzac, ze juz oczy nie te.
Mordko, nabrałeś nagle nabożeństwa do krzyżyka? 😯 😆