Mruczanka smutna
Im bardziej pada śnieg,
Bim-bom,
im bardziej prószy śnieg,
Bim-bom,
tym bardziej sypie śnieg,
Bim-bom,
jak biały śnieg z poduchy.
Grzejnikom siły brak,
Bim-bom,
drogowców trafia szlag,
Bim-bom,
i nie wiadomo jak,
Bim-bom,
się czuje Kłapouchy.
Lecz jakże się ma czuć,
Bim-bom,
gdy życie, jak zły ludź,
Bim-bom,
na szczęście wzbudzi chuć,
Bim-bom,
a da na wierzbie gruszki.
Pajacu, ty się śmiej,
Bim-bom,
lecz w sytuacji tej
Bim-bom,
nie grzeje i Earl Grey
Bim-bom,
i marzną nam serduszki.
Aby do wiosny…
POMRUKI (przez K. Puchatka)
Ach, motylki już fruwają,
Dni wiosenne przybywają,
Rybki w stawie się pluskają,
Plim i plum.
Turkaweczka w lesie grucha,
Brzęczy pszczółka, bzyka mucha,
Kumka żaba i ropucha,
Kum, kum, kum.
Wystrzeliły kwiatów pąki,
Ćwirlą pliszki i skowronki,
Wiosna dzwoni w leśnie dzwonki,
Din, din, don.
Świat się śmieje razem z Misiem,
Pachną kwiatki, łąk strojnisie,
I chrabąszcze zleciały się
Z wszystkich stron.
Z traw wyjrzały już pierwiosnki,
W gaju śpiewa wdzięczne piosnki
Muzykalny i beztroski
Słowik-zuch.
Aż z radości krowa grucha,
Ryczy pszczoła, kumka mucha,
A Puchatek w słońcu pucha,
Puch, puch, puch!
Ach, Puchatku, chcielibym beztrosko w słońcu puchać, ale naprawdę marzną nam serduszki.
Jutro znowu będzie grać Wielka Orkiestra Serc, ale ci ludzie,którzy teraz rządzą wszystko plugawią i zohydzają.
W rządowej TVP pokazano filmik pokazujący Owsiaka jako marionetkę z gwiazdą Dawida w tle produkcji niejakiej Barbary Pieli.
Gdzie nie spojrzysz, oczom nie wierzysz.
Jak rozumiem, odpowiedzialny za program zostal zawieszony?
Winter blues moze miec calkiem mocne powody, ale wzajemne dolowanie sie nie wyjdzie nam na zdrowie. Potrzebna odtrutka… 🙂
Człowiek dokonałby żywota, nie mając pojęcia o istnieniu takich czy innych barbarzyńskich piel, a tu guzik z pętelką; nawet FB – skądinąd słusznie – huczy, bo „niejaka” postanowiła za wszelką cenę (i zapewne niemałe pieniądze) zaistnieć. Obrzydliwość!
Ale najbardziej szkoda mi teraz dzików.
poniedzialkowo HALLO 🙂
szeleszcze, wiadomosci przeterminowane, prognoza pogody zimna, pozostaja przepisy kucharskie, jak kto lubi gotowac
brykam
fik fik fik
No i mamy efekty zohydzania… jak przed wiekiem…
Próbował zabić Adamowicza, ponieważ PO go torturowała. Przed stu laty (dokładniej 95 i prawie miesiąc) powód był równie absurdalny. W obu przypadkach impulsem była nienawiść polityczna. Tuwim teraz napisałby chyba „Krzyż mieliście na piersi a majcher w kieszeni”.
Piszę o absurdalności, ponieważ Narutowicz będąc kandydatem „Wyzwolenia” nie był z tą partią związany – był raczej Piłsudczykiem. Zresztą w ostatniej turze wyborów uzyskał poparcie „Piasta” bliskiego endecji. Na pewno nie nosił krzyża na piersi, to fakt.
Czy Kubuś Puchatek byłby w stanie coś z tego zrozumieć? Jego mały rozumek działał zazwyczaj całkiem sprawnie, ale nie miał do czynienia z takimi absurdami.
Kaczor nie zdobył się na żadną wypowiedź. On też jest głównym źródłem, z którego tryska nienawiść i rozlewa się po społeczeństwie z pomocą Jacka Kurskiego i innych.
Wlasnie przeczytalam wiadomosc o jego smierci. Co za koszmar…
Podłość i nienawiść osiągnęły w Polsce już taki stan, że od dzisiaj ten kraj będzie już inny, niż był dotychczas. Chce się wyć. Rozumiem Owsiaka, składającego rezygnację…
Wielkie współczucie dla rodziny Zmarłego.
Mam nadzieję, że Owsiak wróci.
Nie mam słów na to, co się dzieje w kraju.
Równocześnie dostaję mdłości czytając, w takim dniu, o rozkosznym „brykaniu, fikaniu” @rysberlina. Ile można znosić taki infantylizm kogoś, kto siedzi sobie bezpiecznie w raichu.
Są jakieś granice idiotyzmu, Rysiu.
Jeżeli masz ochotę PA, to mnie ostatecznie zbanuj. Mam to w nosie. Jest wiele ważniejszych spraw. Ale nie jestem pewna co by na to powiedziała Kinga.
Czy podobałaby się jej ta intelektualna papka. Czy o to jej chodziło. Czy temu poświęciła tyle wysiłku.
Cokolwiek by powiedziała, czy napisała Kinga, z całą pewnością nie posunęła by się do obraźliwych wypowiedzi. Co do wrzutu Rysia, to jestem pewien, że napisał go, nie czytawszy ostatnich wiadomości. Można tak sobie pomyśleć.
Co do szczegółów, odsyłam tutaj
Nie wiemy co powiedziałaby Kinga, gdyby musiała żyć w realiach „dobrej zmiany”. Nie doświadczyła jej.
Dorosły człowiek nie powinien się zachowywać bezmyślnie i mechanicznie produkować wpisy niezależnie od sytuacji w jakiej znajdują się ci, do których są one adresowane.
A tutaj każdy dzień przynosi kolejne trzęsienie ziemi.
Jagoda, opamiętaj się! Nim weźmiesz klawiaturę pod palce, wypij herbatę, pomyśl i zastanów się. Weź psa na smycz idź na spacer, ochłoń.
Rysberlin bardzo intensywnie komentuje rzeczywistość na FB.
Swój wpis tu umieścił o 8 rano, wiadomość o śmierci Pana Adamowicza podano po godz. 14.
Poza tym prosiłabym Cię, Jagodo, o umiar w wyrażaniu opinii, chcesz resztki nas stąd przegonić?
Obawiam się, że długo nie będziesz czekać.
Kingi nie ma, ale jest PA. To jego blog. Po drugie, smiem przypuszczac ze znal Kinge ciut lepiej niz Jagoda.
Co do komentarza Rysia, napisal wyraznie ze ma „wiadomosci przedawnione”, a ogolnie, malo jest osob z taka jak jego wrazliwoscia na to co sie dzieje. Kto nie rozumie smutnego usmiechu, trudno.
Potrzebujemy ciszy po nieszczęściu.
Nie wiem, jak sobie poradzą Jego bliscy.
Tkwię w szoku.
Najgorsza z mozliwych reakcji w trudnych czasach jest dzielenie na „my” i „oni”.
Smutno czytać. Kłapouszek też brykał i fikał, bo to pozwalało mu zachować dobrą minę. Ja też na najgorsze wiadomości reaguję śmiechem, gdy przerastają moją zwykłą wytrzymałość. Warto zrozumieć taki reakcje.
Mój post o 10:49 wysłałem, gdy dowiedziałem się prawdy, która na oficjalne ujawnienie miała jeszcze poczekać. Dlatego napisałem „próbował zabić” a nie „zabił”. Wstrząs był straszny pomimo, że możliwy do przewidzenia. Nie byłem fanem Adamowicza, choć doceniałem niektóre jego zasługi. Teraz te moje zastrzeżenia wydają się płaskie. Oby wstrząs dotknął trwale także prezesa. Na razie działa. Wyznaczenie Aleksandry Dulkiewicz na Komisarza jest objawem zmiany tonu. Oby nie trwało to tylko do wyborów.
Nie ma szans, żeby teraz w Gdańsku trwało to tylko do wyborów. Adamowicz był bardzo popularnym prezydentem, autentycznie lubianym przez większość gdańszczan. Po tym więc, co się stało, nie ma szans, żeby wybory wygrał jakiś pisowiec. Jeśli p. Aleksandra Dulkiewicz zgodzi się kandydować, to zapewne wygra te wybory. Prezydenta Adamowicza nikt nie zastąpi, to był facet, który miał autentyczną charyzmę, a przy tym był otwartym człowiekiem. Jego ewolucja poglądów np. w kwestii LGBT była naprawdę imponująca. I prawdziwie chrześcijańska – w duchu papieża Franciszka.
I to prawda, że Gdańsk w czasie jego długich rządów niesamowicie się zmienił – bywam parę razy do roku i obserwuję, jak miasto pięknieje w oczach.
To szczególnie smutne, że na kogoś takiego trafiło. Oczywiście byłoby też smutne, gdyby trafiło na kogokolwiek innego. Ale czy by trafiło? Przecież to właśnie on był tak opluwany przez TVPiS, którą Stefan W. zapewne oglądał również w więzieniu.
Dopiero co siedząc parę metrów od niego słuchałam, jak zamyka festiwal Actus Humanus…
I nie uważam oczywiście, że był aniołkiem – też miałam różne zastrzeżenia. Podobnie jak z HGW – można było się jej o wiele rzeczy czepiać, ale to ona dała takiego ogromnego kopa rozwojowego Warszawie. To też dziś zupełnie inne miasto niż za poprzednich prezydentów.
Pani Kierowniczko, a spotkała Pani kiedykolwiek w życiu, człowieka, który byłby „aniołkiem”? Mam bardzo stare doświadczenie, ale nigdy nie udało mi się spotkać człowieka/anioła. Już dawno temu nauczyło mnie życie, że w każdym człowieku jest i dobro, i zło, trzeba zawsze pomyśleć, której cechy jest więcej. Może dlatego odkąd mam wreszcie wybór, zawsze się tym kieruję – co nie znaczy, że nie marzyłoby mi się znaleźć tylko dobro. 😉
Ważny apel, poważnych środowisk, ale czy zostanie wysłuchany.
http://wiez.com.pl/2019/01/15/lex-adamowicz-apel-o-nowe-prawo/?fbclid=IwAR3UOxnl_GT2_BiifsUnToYtaalMuDjndXRIYj6_HLQgvwhk_BXX7DFS4eM
To był mój szef od 20 lat…
To prawda, że Gdańsk jest rozwijany z wizją. Też prawda, że nikt nie jest aniołem. Dlatego to, co miałem Adamowiczowi za złe, teraz widzę jako płaskie z mojej strony. Zrobiłem swój rachunek sumienia i znalazłem parę podobnych rzeczy, chociaż nie było w nich żadnej nieuczciwości. Mogłyby jednak tak wyglądać na pierwszy rzut oka.
Aleksandra Dulkiewicz może liczyć na poparcie nie tylko ze strony środowiska Adamowicza, ale przede wszystkim byłych działaczy Ruchu Młodej Polski. Tam działali bardzo aktywnie oboje jej rodzice. Świętej pamięci Zbyszek Dulkiewicz był zaprzyjaźniony także z Lechem Wałęsą i blisko współpracował z księdzem Jankowskim przy rozdzielaniu darów, które napływały kontenerami zza granicy w latach 80-tych. Przede wszystkim odżywki dla dzieci. Miał też wyjątkowe właściwości bioenergoterapeutyczne. Możecie wierzyć albo nie, ale faktem jest, że pozbyłem się dzięki niemu marskości wątroby.
„pozbyłem się dzięki niemu marskości wątroby”
To jakiś cudotwórca był 😎
Jak zdiagnozowano ową marskość, a potem jej zniknięcie?
MRI, Doppler-sono, mierzenie ciśnienia w żyle wrotnej?
Stanislawie, zapewne przetluszczenia watroby (ktore moze prowadzic do marskosci).
Ksiadz Jankowski, znany ze zjadliwo-antysemickich kazan? Oskarzony o pedofilie? Mila postac.
Krycho, bardzo wspolczuje, osobista znajomojsc jeszcze poglebia szok…
Może rzeczywiście nie była to marskość tylko poważne stłuszczenie, ale podobno można to było zakwalifikować jako początek marskości – były już zwłóknienia. Zdiagnozowano radiologicznie i na podstawie prób laboratoryjnych w szpitalu wojskowym, gdy zaświadczenia lekarskie poświadczające zły stan mojego przewodu pokarmowego zostały potraktowane podejrzliwie i zostałem skierowany na obserwację oraz rozwiniętą diagnostykę. Po badaniach dostałem kategorię D. Wcześniej przeszedłem ostre zapalenie wątroby typu B (w wieku 8 lat), a pod koniec liceum typu C.
Nie żądam od nikogo, aby w to wierzył, ale znam fakty. Najciekawsze, że nie tylko obecny obraz wątroby jest praktycznie wzorcowy, ale z krwi zniknęły ujawniane wcześniej antygeny.
Przed zabiegami Zbyszka musiałem utrzymywać dość ścisłą dietę o alkoholu nawet nie myśląc i przyjmowałem różne leki. Potem czułem się coraz lepiej i spostrzegłem, że mogę ograniczenia dietetyczne eliminować. Teraz jem wszystko i nie unikam dobrego wina. Możecie się śmiać z tych „bredni”, ale mój ojciec, ordynator oddziału chorób wewnętrznych twierdził, że spotkał się z wieloma przypadkami niewytłumaczalnych wyzdrowień. Można uznać, że był to taki niewytłumaczalny całkiem samoistny przypadek, a zabiegi Zbyszka przypadkowo się na ten proces nałożyły. Nie protestuję przeciwko takiej interpretacji, ale mam swoje zdanie na podstawie przebiegu zabiegów Zbyszka.
Wątroba ma duże zdolności samoregeneracji, Stanisławie. 🙂
Lisku, ksiądz Jankowski miał różne oblicza. Pedofila, bufona, biznesmena. Ale także kapłana dającego z siebie wiele w sierpniu 2080 i później w stanie wojennym. Był między innymi współzałożycielem Gdańskiej Fundacji Oświatowej prowadzącej świetne szkoły. Fundatorzy: Piotr Bogdanowicz, Robert Głębocki, Katarzyna Hall, Henryk Jankowski, Franciszek Kończa, Mirosław Mironowicz, Bożena Pawlak, Jarosław Zalesiński, Przedsiębiorstwo Geodezyjno – Geologiczne i Consultingowe „Geobis”, reprezentowane przez Henryka Czajkowskiego, Spółdzielnia Pracy Usług Wysokościowych „Gdańsk”, reprezentowana przez Macieja Płażyńskiego.
Zbyszek współpracował z Jankowskim jako osobą prowadzącą szeroką działalność charytatywną nie znając jego skłonności pedofilskich.
„… ,ale Zbyszek jako dojrzały mężczyzna był już poza zainteresowaniem Jankowskiego.” Takie winno być zakończenie wpisu z 14:52
Wczoraj poszedłem na spotkanie dzielnicowych lewaków pod tablicą pamiątkową dla Róży Luksemburg (100 rocznica zabójstwa). Stałem w małym tłumie, przyglądałem się czerwonym goździkom, niby przy Róży Luksemburg, a myślami w Gdańsku i Panu Adamowiczu. Jakie emocje popychają do odbierania innym tego, co jest najbardziej wartościowe, życia.
To była odpychająca postać.
Tak samo odrażający jest dla mnie ksiądz Głódź, o znanym ojcu nie wspomnę. Znaczą milowe kamienie na drodze odwrotu z kościoła.
W ARTE po polsku jeszcze tego nie ma, może będzie, ale dla niemiecko języcznych, świetny dokument, o archiwum Emanuela Ringenblumsa (jest też sporo o Racheli Auerbach i występuje nawet tłumaczka na polski, jej dzienników Pani Karolina Szymaniak).
https://www.arte.tv/de/videos/078713-000-A/das-geheimarchiv-im-warschauer-ghetto/?fbclid=IwAR0–uJ7UA5TRxFx8vQdx87DFJYnuUNLGJ9let7fTFQiVWtxI6zE0wwFN0A
U mnie zamordowanie Adamowicza ciagle powoduje flash-backi do smierci Rabina; czynniki ktore wtedy doprowadzily do zamachu byly calkiem jasne…
Irku 😆
Znam pare osob ktore zmienily kosciol by nie sluchac jego kazan
Lisku, udzielał ślubu mojej córce. Zostały nam zdjęcia.
Paweł Adamowicz, nie Jankowski.
Jankowski był znakomitym biznesmenem. Na zakładowej wigilii rozdał pracownikom swoją książkę (nie uzgadniając tego z kierownictwem), po czym wystawił firmie rachunek.
O Archiwum Ringelbluma był/jest cały cykl – wykładów, wystaw w ŻIH-u i spacerów po terenie Getta z omawianiem różnych wydarzeń i aspektów.
http://www.jhi.pl/archiwum-ringelbluma
Jest dostępna pełna edycja archiwum.
Niesamowite i poruszające.
Krycha, widziałam filmy ze ślubów udzielanych przez prezydenta Adamowicza. Byłam zdziwiona, że udziela ślubów osobiście i do tego niezwykle serdecznie traktuje ludzi.
Każdy wójt/burmistrz/prezydent ma do tego prawo, ale zwykle ślubów udziela mianowany kierownik USC. Adamowicz chętnie ich udzielał, wystarczyło poprosić i nie było to po znajomości. Potrafił przyjechać nawet, gdy ślub był poza pałacem ślubów. Umiał mówić bez kartki, więc każdy ślub miał wyjątkowe „kazanie” jak sam je humorystycznie nazywał. Jak każdy miał wady, ale „szanuj szefa swego, bo możesz mieć gorszego”. Był wyjątkowy i ciężko będzie następcy/następczyni mu dorównać.
Siodemeczko, dziekuje za linke.
Siodemeczko, tez bardzo dziekuje za linke.
Musze przyznac, ze mam w domu czesciowe wydanie tego archiwum, ale nie mam odwagi do niego zajrzec.
Dzień dobry 🙂
kawa
szeleszcze 🙂 Strach, na kazdej czolowej stronie, Brexit, chaos, co nas czeka….
Nie dziwie sie Tobie Lisku, ze nie masz odwagi. W zeszlym roku, w buch|bund w Berlinie, Jan Tomasz Gross rozmawial z Karolina Szymaniak o jej pracy nad zapiskami/dziennikami Racheli Auerbach (czesc archiwum). Czytano malo drastyczne czesci, ale i tak odebralo mi to spokojny sen.
dzisiaj jest sucho, mozna bryknac w Tereny Zielone, dlugi spacer…..
Dla jasności: mam o Jankowskim opinię jak najgorszą. Znam jego dobre oblicza, które świadczą o tym, że jego sumienie potrafiło odróżniać dobro od zła. Tym bardziej jest winien świadomego wyboru zła. Znam go też jako biznesmena i rachunki za rozdane książki to pikuś w porównaniu z, na przykład, podejmowaniem jednoosobowo decyzji prezesowskich w Amber Banku należącym m.in. do Mariusa Olecha. Sam Jankowski był członkiem rady nadzorczej tego banku. Podejmował decyzje sprzeczne z prawem bankowym, które nie były wykonywane przez dyrektora tego banku. Pierwszy dyrektor stosował się do poleceń odnośnie kredytów. Z paroma wyjątkami. Szybko złożył wypowiedzenie. Jak następny dyrektor, nie wiem, ale po 2 latach suma złych kredytów przekroczyła 40 mld zł i NBP złożył wniosek do sądu o postępowanie upadłościowe. Bank nie upadł, ponieważ został wykupiony przez inny bank, któremu Baltic Bank był winien 10 mld zł. Dlaczego dyrektor banku podpisywał umowy kredytowe, do których nie miał przekonania? Bo o udzieleniu lub odmowie udzielenia decydował komitet kredytowy, którego decyzje cieszyły się domniemaniem prawidłowości. Komitet bez weryfikacji wykonywał polecenia prałata. Oczywiście było wiele wniosków kredytowych, które nie interesowały księdza, i do tych się nie wtrącał.
Pytanie, dlaczego prałat był tak blisko związany z interesami Mariusa Olecha, znajduje różne odpowiedzi.Jedną z nich jest plotka sugerująca bliskie pokresieństwo pomiędzy Olechem a Jankowskim. Olech urodził się w Nowym Porcie w czasie, gdy ksiądz Jankowski pełnił tam posługę kapłańską. Ostatnie zdanie jest na pewno prawdziwe, pokrewieństwo tylko sugerowane przez dociekliwych.
errata: podejmowane w Baltic Banku a nie w Amber Banku. Amber się nasunął, ponieważ Olech zeznawał przed komisją w sprawie Amber Gold jako osoba podejrzewana o faktyczne autorstwo i czerpanie zysków z tej piramidy finansowej.
Tak na marginesie wielkich przekrętów finansowych nasuwa się pytanie, dlaczego tak wiele z nich pozostaje bezkarnych. Na ogół wychodzi, że w większości z nich oszuści są chronieni przez służby specjalne, dla których prawdopodobnie pracują. Olech miał parę wpadek zamiecionych zarówno przez SB jak i WSI. Raz interweniował osobiście Kiszczak. Sam ksiądz Jankowski nie miał związków z SB. Był za to przez nie inwigilowany.
No widzisz, Lisku, ja mam to samo. Mam dużo literatury i innych możliwości, a nie mam odwagi, a raczej siły, żeby udźwignąć tę wiedzę, bo bez elementarnej wiary w dobro w człowieku nie mogłabym żyć, lub życie przestało by mieć wartość.
I tu mnie zaskoczyła Barbara Engelking, która na takie stwierdzenie odpowiedziała, że to tchórzostwo, chowanie głowy w piasek. Dosyč ostro skrytykowała taką postawę.
Ja nie zgadzam się z tym, dziwię się ludziom, którzy chłoną z uwagą nieludzkie szczegóły ludobójstwa, czasami myślę o niektórych znajomych, że to jakieś bardzo niezdrowe.
Może nie mam racji, ludzie mają różną odporność psychiczną. Ja nie mogłabym patrzeč na ofiarę wypadku na przykład, a przecież spore grono ludzi gromadzi się często wokół.
Dobrze, że są ludzie, którzy to badają i opisują.
Wiem, co opisują, znam część relacji, ale nie mogę zanurzyć się w szczegóły.
Siodemeczko, rozumiem wypowiedz Barbary Engelking, ale tym ktorzy wiedza, i robia, tyle co Ty mozna odpuscic.
Mogę patrzeć na ofiary, a także ich dotykać w razie potrzeby. Na przykład przenosić czy próbować reanimować.W tym momencie moja wrażliwość się blokuje w stresie nakazującym szybkie działanie. Inaczej jest we śnie albo przy wspomnieniach. Wtedy przychodzą emocje, których bezpośrednio świadomie nie odczuwałem. Piszę „świadomie”, ponieważ po wszystkim reakcja fizyczna jest zawsze bardzo ciężka. Wiem, że osoby, które podobnie reagują, mają opinię oschłych.
Stanislawie, nie mowimy o wrazliwosci na obrazenia fizyczne. Mowimy o wrazliwosci na okrucienstwo, tortury, cierpienie.
Lisku, myślę, że się mylisz, bo ludzie mają bardzo różną wrażliwość i to w 98% jest zależne od genów (rodzimy się z tym).
Dlaczego tak myślę? Moja siostra w liceum pojechała z klasą do Oświęcimia i przez kilka dni ryczała po kątach. Natomiast ja (pamiętając, co się z nią działo) nie pojechałam, ale wszystko co było dostępne na temat obozów i gułagów przeczytałam. I mnie wystarczyły lektury, żeby zrozumieć, do czego są zdolni ludzie. A jak dorosłam, to jeszcze jedno zrozumiałam, że nie ma na świecie żadnej nacji, w której nie było by ludzi dobrych,złych, przebojowych i spokojnych, podatnych i niepodatnych na różne idee.
Ma 2 dzieci (już dorosłych) i oboje byli tak samo wychowywani, jedno jest pełne temperamentu, drugie spokojne, jedno będąc nastolatką uwielbiało horrory,
drugie po przeczytaniu kilku kartek „Ogniem i mieczem” powiedziało, że nie będzie czytać tych o okrucieństwach.
Mimo, że mogła dostać za to niedostateczny z polskiego.
Podobnie jak Siódemeczka, nigdy mi nie przyszło na myśl, żeby dołączyć do tłumu gapiów, dlatego doskonale Ją rozumiem i nie uważam, żeby potrzebowała „odpuszczenia”.
Myszo:
1. Nie wiem skad pochodzi informacja o procencie genetycznosci wrazliwosci?
2. Co do zrozumienia („I mnie wystarczyły lektury, żeby zrozumieć”), mysle ze nigdy nie wiemy czy rozumiemy.
3. „Nie ma nacji w ktorej by” itd – mam wrazenie wchodzisz tu w utarty trend rozmow o winach, i odpowiadasz na zarzut ktory w naszej rozmowie w ogole nie zostal postawiony.
3. Co do mojej odpowiedzi Siodemeczce, zdaje sie ze jej nie zrozumialas, ale mysle ze Siodemeczka tak. „Odpuszczenie” lub „odpuszczenie sobie” to troche slangowe wyrazenie (podobne w znaczeniu do „darowania sobie”. Siodemeczka wie bardzo duzo i od lat bierze aktywny udzial w dialogu chrzescijansko-zydowskim i dzialalnosci zwiazanej z upamietnianiem Zaglady, dlatego napisalam ze w jej wypadku dodatkowa lektura, sprawiajaca jej ogromne cierpienie (tym bardziej ze ten temat rzeczywiscie ja boli), moim osobistym zdaniem juz nie jest konieczna.
Jeszcze co do genetyki i wrazliwosci: pierwsze dziecko i drugie dziecko nigdy nie sa wychowane tak samo 🙂 Ale bardzo mozliwe ze wrazliwosc jest rzeczywiscie cecha wrodzona, lub przynajmniej objawiajaca sie wczesnie. Mozliwe ze jest zwiazana z dzialalnoscia w mozgu oksytocyny, zwiazanej m.i. z mozliwoscia wspol-czucia (w doslownym tego slowa znaczeniu).
Ale mysle ze rozumienie cierpienia, tortur czy przemocy to wiecej niz wrazliwosc i wspolczucie.
relacja fotograficzna z brykania przez Tereny Zielone. Przebily sie mimo braku sniegu 🙂
https://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/50211462_1181352535374806_3915394282701193216_o.jpg?_nc_cat=103&_nc_ht=scontent-frx5-1.xx&oh=7d4d3539d94763019e066f8ea7a8b570&oe=5CD0F486
To w B. już wiosna? 😯
Chyba przedwiosnie 🙂
Pytanie: co sie robi w Polsce by zimą nie zamarzala woda w rurach?
Na zimę spuszcza się wodę z instalacji.
Rury w ziemi kładzione są 40 cm poniżej strefy zamarzania, która jest różna w różnych regionach Polski, max głębokość 1,6 m. Do budynków wchodzą pod ziemią, a tam gdzie trzeba dobrze się je izoluje. Podobnie jest z kanalizacją. U nas nie ma problemu jak np. w Irlandii, gdzie kilkudniowy niewielki mróz rozwala prowadzone na zewnątrz rury.
Dzieki Krycho! W moich rejonach snieg bywa 3 dni do roku, i wtedy jest wiele halasu, szkoly zamkniete, mleko niedowiezione, a zarzad miejski przypomina by zostawiac na noc lekko kapiacy kran, aby nie zamarzla woda w panelach slonecznych. Wlasnie wczoraj byl taki „sniezny alarm”, zreszta falszywy 😉
Z jakich instalacji spuszcza sie wode?
Zgadzam się z Liskiem, że nigdy nie wiemy, czy rozumiemy. Ja odczuwałem podobnie do Myszy. Unikałem wizyty w KL z myślą, że moja wrażliwość tego nie wytrzyma, a i tak wszystko wiem i rozumiem. Jako opiekun praktyk studentów z Sopotu na Uniwersytecie w Rostocku na koniec zwiedzałem wraz z nimi NRD. W Dreźnie nasi niemieccy opiekuni postanowili zawieźć nas do Buchenwaldu. Nie próbowałem nawet się wykręcać i od tego czasu uważam, że wizyta w takim miejscu jest wręcz obowiązkiem każdego człowieka. Nie krematoria i prycze wyobrażalne na podstawie lektur robią tam największe wrażenie, ale np. góra włosów albo stos dziecięcych bucików.
Dobry wieczór, przepraszam, że może nie na temat, ale zahaczenie o archiwa, opisujące horrory XX wieku, przypomniało mi rozmowę z Grzegorzem Gaudenem w Wyborczej o pogromach Żydów we Lwowie w momencie odzyskiwania przez Polskę niepodległości. Nigdy wcześniej o tych wydarzeniach nie słyszałem. Szczególnie w momencie, gdy akurat ludzie wokoło chodzili nadęci dumą narodową jak balony, tym bardziej zwaliło mnie to z nóg.
Artykuł pojawił się na głównej stronie tylko na krótki moment, ale na szczęście zachowałem link, bo bym go potem może nie odnalazł. Chciałbym się nim z Wami podzielić, bo mógł być łatwo przeoczony. Od dawna miałem to zrobić, ale jakoś nie trafiłem na odpowiedni moment.
Tam nie ma NKWD, nie ma UB, nie ma SS, nie ma Gestapo. Nikogo, kto by prowokował. Tam jesteśmy sami z własną niepodległością.
PA, czytałam. Tez nie wiedziałam. To powinna być lektura obowiązkowa, zwłaszcza na stulecie.
Po tym, co się stało jestem w kawałkach.
Wiedzieliśmy, że to musi doprowadzić do bardzo złego, ale co innego przewidywać a co innego zderzyć się ze spodziewanym.
Dostep do artykulu tylko w ramach prenumeraty 🙁
W tle jest coś więcej niż tylko mowa nienawiści. Ta mowa skądś się wzięła. A wzięła się chyba ze sposobu myślenia obcego cywilizowanym ludom od 1945 roku. Od tego czasu hasło „nigdy więcej wojny” zakorzeniło się bardzo głęboko. Taki przekaz dawało na początku Muzeum II w.św. Wojna była powszechnie uznanym narzędziem rozwiązywania sporów, których nie dawało się rozwiązać na drodze dyplomatycznej. Liczne konwencje regulowały zasady stosowania tego narzędzia. Broń jądrowa i termojądrowa oraz pamięć i i II w.św. sprawiły, że przestano uważać wojnę za akceptowalny sposób rozwiązywania konfliktów. Tej zmianie nie podporządkowały się mocarstwa komunistyczne. Wojna w Korei, potem w Wietnamie. To były zbrodnie. Nie będę oceniał wojen o wyzwolenie kolonii, bo to trochę inny problem, chociaż często i w tym przypadku w tle można było dojrzeć ChRL albo ZSRR.
W wiele lat po 1945 świat zaczął zapominać o okropieństwach wojny. USA tak naprawdę nigdy się wojny nie wyrzekły. Świat „demokratyczny” zgodził się, z niewielkim tylko oporem, na wojnę w Iraku i w Afganistanie. Jedynym zauważalnym znakiem protestu było samobójstwo brytyjskiego eksperta potwierdzającego fałszywe analizy sfabrykowane przez CIA. Przywracanie wojny jako pełnoprawnego narzędzia politycznego możemy zaobserwować w narracji niemiłościwie nam rządzących. Najmocniej dało to wyraz przy przejmowaniu przez PiS Muzeum II w. św. „Nigdy więcej wojny” jako przekaz stałej wystawy to był największy zarzut przedstawiany przez Glińskiego i Kaczyńskiego. Twierdzili, że wojna pozwala na wydobycie z ludzi całego patriotyzmu i bohaterstwa. Te zbrodnicze brednie bombardowały nas przez pewien okres. A skoro wojna jest cacy, to mordowanie ludzi wroga jest zasługą. Nie wiem, czy wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak groźna sytuacja została stworzona. Chciałem napisać „sprowokowana”, ale ona naprawdę została stworzona nie sprowokowana.
W tej chwili Kaczyński wydaje się być przerażony tym, co zrobił, ale poza strachem refleksji nie widać. Obraz owieczek, w jakie zamienili się PiSowcy, musiał zostać przez niego zaakceptowany, ale szczerości w tym nie ma, skoro trójka dostojników zbojkotowała minutę ciszy w Sejmie. Wczoraj przy wręczaniu nominacji na Komisarza Gdańska widzieliśmy serdeczny uścisk pani Komisarz z Drelichem, Wojewodą. Zastanawiam się, jak do tego uścisku doszło.
Po katastrofie w Smoleńsku też mieliśmy kilka dni pokoju, po których wojna dopiero rozgorzała na dobre. Wówczas Kaczyński wynajdował do niej preteksty. Teraz piłeczka jest po stronie opozycji. Czy opozycja potrafi stonować przekaz dostatecznie długo? A jeśli tak, to czy PiS nie wróci do wojny zaraz po wyborach do Sejmu?
Lisku, jeśli instalacja jest poza budynkiem i nieużywana, to wodę spuszcza się ze wszystkich rur, np. w domkach letniskowych zamyka się zawór główny i odkręca wszystkie krany, żeby opróżnić instalację. I bojler do ogrzewania wody też.
Dzięki, PA.
Lisku, wysyłam Ci.
Re: Lwów 1918. Nie pamiętam kto w końcu listopada skierował mnie do tego artykułu, ale teraz dostałem inną linkę, do artykułu z 2002 roku, Czesława Madajczyka. Grzegorz Gauden w linkowanym przez PA wywiadzie nie odnosi się do artykułu Madajczyka – być może czyni to w swojej książce „Lwów non fiction”. I politycznie wygląda on sympatyczniej niż zmarły już w 2008 roku Madajczyk, ale nie chodzi tu o autorów a o to, który z nich przekazuje wersję mającej lepsze oparcie w źródłach z owego okresu (oczywiście unikam zwrotu o „wersji bliższej prawdy” z dość zrozumiałych przyczyn).
Sympatycznosc nie jest argumentem za ani przeciw…
W wywiadzie z Gaudenem podobalo mi sie ze opisuje na czym oparl kazde swoje twierdzenie, i fakt ze opieral sie m.i. na prymarnych dowodach, jak lokalna prasa z tego okresu.
W artykule Madajczyka maziowate wyrazenia typu „konsekwencje zawieruchy wojennej” i „złożoność sytuacji” budza moja nieufnosc. Pisze „W świecie propaganda wyolbrzymiła zajścia we Lwowie i przedstawiła jako typowy pogrom antysemicki. Zaś wśród historyków, długo niedysponujących najważniejszą dokumentacją dotyczącą omawianych zajść, utrzymywały się rozbieżne oceny”; po tym stwierdzeniu oczekiwalabym opisu co bylo najwazniejsza dokumentacja i kto do niej w koncu dotarl, ale jej nie ma.
Przytacza opinie M. Rataja, obecnego wtedy we Lwowie, ktoremu sie „wydaje” ze zajscia zostaly spowodowane przez „strzały z okien domów żydowskich skierowane w stronę oddziałów wojska polskiego”, choc nie jest pewien, za to jest pewien ze sprawcami „grabiezy” byli „dezerterzy i maruderzy z armii rosyjskiej i austriackiej, uwolnieni kryminaliści”. Najbardziej przygnebiajacy jest fakt powtarzania sie, wrecz kalkowania, argumentow we wszystkich omawianiach wszystkich tego rodzaju agresji antyzydowskich bez wzgledu na czas i miejsce.
Napewno bede czytala wiecej na ten temat zanim wyrobie sobie zdanie.
@lisek: bez wątpienia zwroty typu „konsekwencje zawieruchy wojennej” i „złożoność sytuacji” to niestrawna papka, która nie powinna pojawić się w wypowiedzi historyka. A zwalanie win na nieznanych bliżej dezerterów i maruderów niesie sugestię, że normalny Polak czegoś takiego by nie robił. Tylko że kto słyszał o Jedwabnem wie, że robiłby, owszem, bo jeszcze dziwniejsze by było przypuszczenie, że ludność stamtąd sporyszu się objadła i zwariowała.
Ale najważniejsza tam (dla mnie) informacja to
Za udział w zajściach antyżydowskich łącznie aresztowano 1,5 tys. osób (400 żołnierzy i ponad tysiąc cywilów), spośród nich 60 spotkała kara śmierci przez rozstrzelanie.
To musiał być monstrualny proces (o ile był tam rzeczywisty proces) i liczba rozstrzelanych bardziej kojarzy się z jakimiś wschodnimi satrapami niż z cywilizowanym sądem. Więc jeśli był tam sąd, to może przetrwały dokumenty dotyczące procesów i można liczyć na jakąś monografię wyjaśniającą co tam się działo. No ale czy można ufać w poprawność cytowanych przez Madajczyka liczb?
Mozliwe, Andsolu, wiki podaje liczbe ponad tysiaca aresztowanych powolujac m.i. na:
William W (2005). „The Moral Economy of Popular Violence: The Pogrom in Lwow, 1918”. In Blobaum, Robert. Antisemitism and its opponents in modern Poland. Cornell University Press. ISBN 9780801489693.
Poniewaz sprawa odbila sie szerokim echem i zagraniczna komisja (Morgenthau) przyjechala w 1919 sprawdzic co sie dzialo, mozliwe ze jakis proces karny byl wokol tego, co wcale nie znaczy ze byl dokladny czy dobrze udokumentowany. Kazdy z zajmujacych sie ta sprawa mial jakis interes.
Praca Gaudena to jego wlasne badanie na zrodlach (primary sources) – jak rozumiem, lwowskie archiwa. Moze warto przeczytac ksiazke, zanim go zignorujesz.
Artykul Madajczyka nie opisuje jego wlasnych badan, to opinia na podstawie kilku wczesniej opublikowanych zrodel oraz prac innych badaczy, ktorych jakosci, metod ani zrodel, z jednym wyjatkiem, nie omawia. Jest wiele nowszych publikacji, troche bibliografii jest w angielskiej wiki. Nie wiem ilu z nich mialo mozliwosc badac sprawe na miejscu.
Wg Morgenthau’a, polska komisja sadowa badala sprawe przez 2 miesiace, od 24 grudnia 1918, sporzadzila raport, sadzila 164 osoby, z tego skazano na wiezienie 64.
Oprocz Lwowa, Morgenthau badal takze podobne zajscia o roznej skali w Kielcach, Pinsku, Lidzie, Wilnie, Kolbuszowie, Czestochowie i Minsku.
lisku, nie rozumiem skąd ta fraza „moze warto przeczytac ksiazke, zanim go zignorujesz”? Co w moich uwagach skłania Cię do przypuszczenia, że chcę pomniejszyć, oddalić czy „zignorować” ustalenia Gaudena?
Andsolu, dlatego ze napisales „może przetrwały dokumenty dotyczące procesów i można liczyć na jakąś monografię wyjaśniającą co tam się działo”, podczas gdy ksiazka Gaudena jest taką monografią, a zadne z nas jeszcze jej nie przeczytalo 🙂
(tz nie wiem czy rzeczywiscie wyjasnia, wg wywiadu takie bylo zamierzenie)
@lisek: no właśnie. I myślę, że skoro znamy tylko
fragmenty książki „Lwów non fiction. Opowieść o pogromie listopadowym 1918”, która ukaże się w przyszłym roku
i wywiad z jej autorem, to nazywanie jej już teraz (rok przed ukazaniem się jej?) „monografią” może być dość emocjonalnym zajmowaniem pozycji.
To nie jest wstępnym dezawuowaniem jej treści i jej wartości. Ale znamy już efekty gdy brak ostrożności w badaniu szczegółów ułatwia wybielanie czy nawet uniewinnianie podłych działań rodaków. Np. „Sąsiedzi” Grossa nie była monografią i choć razem z „My z Jedwabnego” Bikont nie zostawia miejsca na podważanie zasadniczych ustaleń, to jednak nie ma tej samej mocy dowodowej co choćby dzieło Ronalda Modrasa.
Przy odcinaniu łbów hydry antysemityzmu trzeba wiele uwagi, bo nie tylko do dobrych i szlachetnych osób stosuje się zwrot Nietzschego was mich nicht umbringt, macht mich stärker.
Pelna zgoda 🙂
(Nie bylo tu emocji. Uzylam slowa monografia tak jak w znaczeniu angielskim – obszerna praca monotematyczna. W polskim rozumiem ze znaczenie jest mocniejsze – studium wyczerpujace temat)
W GW artykuł Macieja Jarkowca, który uważam za dosyć trafny. Zacytuję wyjątek, bo tekst jest dostępny tylko dla abonentów. NIestety coraz rzadziej trafia się w internecie na warte przeczytania ogólnodostępne teksty, co jest zrozumiałe, bo redakcje muszą z czegoś żyć, ale z drugiej strony ile tytułów można abonować… Chętnie czytuję oko.press i krytykę polityczną i w miarę możliwości coś tam podrzucam, ale widać już z coraz dosadniejszych próśb o wsparcie, że na dotychczasowym budżecie długo się nie utrzymają.
(…) W świetle badań nad konfliktami społecznymi i ich związkami z przemocą prognoza dla Polski jest zła: nienawiść i przemoc będą rosnąć.
Nie pomogą wypowiadane dziś zaklęcia o opamiętanie. Poprawę może przynieść tylko wygaszanie konfliktu społecznego. Politycy dwóch największych partii nie wezmą na siebie tego obowiązku, bo z ich punktu widzenia jest to po prostu nielogiczne. Trudno ich nawet za to winić. Konflikt jest ich racją bytu.
Zgadzam się, że pierwszym doraźnym środkiem zaradczym na obniżenie temperatury jest odsunięcie PiS od władzy. Ta partia niszczy demokratyczne instytucje i bardziej od innych przyczynia się do wzrostu napięcia. Wynika to z taktyki politycznej, jaką w 2005 r. przyjął Jarosław Kaczyński. Odrzucił wtedy wizję koalicyjnych centrowych rządów z Platformą, bo jego celem było samodzielne rządzenie, a ostatecznie zmiana konstytucji. To on zbudował scenę, na której najpierw politycy, później publicyści, a wreszcie całe społeczeństwo zaczęło odgrywać spektakl międzyplemiennej jatki. On w dużej mierze jest jego reżyserem. On też mianował Jacka Kurskiego szefem telewizji.
Nie zgadzam się jednak z tym, że aby zmienić Polskę, potrzebna jest budowa wielkiego, jak najszerszego obozu przeciwko PiS. Co z tego, że wygra on wybory? Partia Kaczyńskiego nie zniknie i nie straci siły oddziaływania. Będzie potężną opozycją, jeszcze bardziej nienawistną i jeszcze bardziej rozniecającą złe emocje.
Do wygaszania konfliktu społecznego potrzebne jest większe rozbicie sceny politycznej. Zejście z dwupartyjnej ścieżki amerykańskiej i powrót do modelu, który nieźle funkcjonował u nas i nadal działa w większości krajów Europy: dwie duże partie i kilka mniejszych, konieczność zawierania koalicji.
Owszem, często prowadzi to do politycznego chaosu, powoduje trudności w formowaniu rządów, a później ich utrzymaniu. Ale jednocześnie unieważnia podział na dwa plemiona. Dlatego tak ważne jest powodzenie inicjatywy Roberta Biedronia, wzmacnianie się SLD, stabilna pozycja Kukiza i PSL. Warto pomyśleć o zmianie ordynacji na promującą mniejsze ugrupowania, być może o obniżeniu progu wyborczego. Wpuściłoby to do polityki nowy ferment, który z kolei zmniejszyłby ogień pod dzisiejszym konfliktem, odwrócił od niego uwagę. (…)
Brzmi logicznie, choc nic nie wiem o teoriach konfliktow społecznych. Zastanawiam sie na czym polega konflikt polski. To co widze z zewnatrz to roznice podejscia do pojecia narodu – z jednej strony podkreslanie narodowosci, dumy narodowej, odrebnosci, z drugiej wiekszy indywidualizm i chec przynaleznosci do szerszej ramy, jak UE. Poniewaz ten podzial jest takze widoczny na mapie Polski, wiec to chyba takze jakies roznice kulturowe jeszcze po-zaborowe? Takze ekonomiczne?
Przepraszam ze pytam o cos zapewne oczywistego dla ludzi mieszkajacych w Polsce, ale bede wdzieczna za podpowiedzi… 🙂
Nie chodzi mi o roznice miedzy PO a PiS, tylko miedzy grupami ludzi ktorzy na nich glosuja i co np zarzucaja sobie wzajemnie.
To jest trochę taki podział na „Narodników” i „Zapadników”, jaki wytworzył się w carskiej Rosji w czasach po Piotrze I, tylko przeniesiony w inne czasy i w inny kraj.
Narodnicy chętnie przyjmą dużo pieniędzy od UE, ale niech nam się Unia nie wtrąca do tego, co nakazuje Ksiądz Biskup i Maryja Zawsze Dziewica. Polska Chrystusem Narodów.
A Zapadnicy to wiadomo: renegaci, mordy zdradzieckie, pedały oraz przychylny im gorszy sort, ogólnie – nieprawdziwi Polacy.
Jeżeli oczekujesz socjologicznej analizy, to jest to szeroki temat 🙂
PA, doskonała analiza. 😆
Maciej Jarkowiec najwyraźniej nie pamięta jaką mamy ordynacje wyborczą. Rozproszenie głosów daje PiS pewne zwycięstwo. Jeżeli pan Jarkowiec nie chce PiS w opozycji, to będzie je miał w rządzie.
Albo, albo. Żadnego twórczego chaosu z małymi partiami nie będzie. To są nierealne mrzonki. Albo zablokowanie PiS albo kolejna kadencja ich władzy.
A w następnej kadencji oni z pewnością dokończą „dobrą zmianę”.
Andsolu, są obszerne publikacje prac badawczych cenionego zespołu
Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
https://www.holocaustresearch.pl/index.php?show=7
Muszę się zgodzić z Jagodą.
Chciałabym, żeby był rząd koalicyjny, który musiałby brać pod uwagę różne głosy.
PiS kupił sobie po prostu kościół i to mu daje dużą przewagę.
Ludzie w Polsce nie są gotowi na zmiany obyczajowe, o rewolucji nie wspominając, zachowawcza część jest wystarczająco liczna, żeby PiS wygrywał, a inni są zbyt podzieleni i bardziej walczą ze sobą niż z PiS, bo w ich elektoracie nic nie ugrają, więc szarpią resztę.
Głódź przemawiając (rozwlekle) na pogrzebie Pawła Adamowicza, o którym mówił, że trzeba diabła przegonić z Gdańska, upominał się o obecność kościoła w przestrzeni publicznej, bo tylko ona zapewni spokój społeczny.
Nie mogłam tego słuchać.
@mt7, źródło znam, niektóre ich pozycje mam. Oraz wiele innych w temacie. W papierze długa półka, sama trzytomowa kompilacja Adama Michnika to więcej niż człowiek ma szanse przeczytać w życiu – a pięć tomów Léona Poliakova to przelot nad światową historią antysemityzmu.
A w komputerze cały regał powiązanych z tym dzieł. Ale u mnie nie ma żadnego opracowania o Lwowie z 1918. I w podanym przez Ciebie źródle też nie ma, prawda? A o tym tu mówiliśmy.
Andsolu, ja odpowiedziałam na fragment o „Sąsiadach” i „My z Jedwabnego”.
Wiem, że masz dużo książek i znasz więcej źródeł niż ja. 🙂
PA, dlaczego ten podzial jest geograficzny?
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/9a/Polish_Senate_election_results_2015.svg/1024px-Polish_Senate_election_results_2015.svg.png
Podział geograficzny związany z zaborami jest często używany, ale uważam, że nie ma prostego przełożenia.
Po II Wojnie był masowy exodus ludności z jednych rejonów do innych, zwłaszcza ziemie zachodnie były zajmowane przez ludność ze wschodu, oczywiście z innych rejonów też.
Nastąpiło wielkie wymieszanie ludzi, że chyba trudno tu szukać wytłumaczenia.
Uważałabym raczej, że uprzemysłowienie i wielka migracja ludzi ze wsi do miast, gdzie ten przemysł powstawał, mogłyby mieć tu istotniejsze znaczenie.
Pewnie wszystko razem po trochu.
Wlasnie zdolalam, dzieki PA, przeczytac caly artykul i widze ze w jednym Jarkowiec napewno sie myli: „Polsce na razie nie grozi to, że […] pogrążymy się w religijnej wojnie jak Izrael i Palestyńczycy.”
Nie ma wojny religijnej miedzy Izraelem a Palestynczykami, jest konflikt religijny wewnatrz Izraela, miedzy wizjami panstwa religijnego i panstwa swieckiego. Ten konflikt byl rzeczywiscie powodem zamachu na Rabina, ale chodzilo o bardzo specyficzny odlam religijnych, tz. odlam religijno-narodowy. W sumie taki sam jak tz. islam polityczny. W obu wypadkach to nie religia jako taka lecz uzywanie religii do celow politycznych i na odwrot, az po cos w rodzaju religijnego mesjanizmu politycznego.
Mam wrazenie ze nurty religijno-narodowe jak najbardziej sa w Polsce, choc maja ten plus ze chrzescijanstwo o wiele mniej mowi o ustawodawstwie niz judaizm i islam.
Lisek ma oczywistą rację. Nie ma w Izraelu konfliktu religijnego Żydzi kontra Palestyńczycy. Najbardziej ortodoksyjni Żydzi nie uznają państwa Izrael, gdyż nie otrzymali go z rąk Mesjasza. Ci Ludzie przykładają niesamowitą wagę do formy mniejszą uwagę zwracając na treść. Tu jest ogromne podobieństwo do Polski. Większość wyznawców rydzykowych nie bardzo wie, w co wierzy, ponieważ Ewangelia jest im na ogół obca, natomiast „święte obrazy”, słowo „Wielebnego” i obrzędy liturgiczne, których sensu nie rozumieją, to całe ich życie. Różnica istotna taka, że ortodoksi w Izraelu starają się przestrzegać przykazań, i to nie dziesięciu a setek, gdy w Polsce ich łamanie nie jest problemem, gdyż Pan Bóg miłosierny. Poza tym przykazania nalezy różnie rozumieć. Ulżenie księdzu w problemie braku żony nie jest przecież grzechem, a i to, że Wielebny pogłaszcze po pupie posadzoną na kolanach dziewczynkę (lub chłopczyka) nie jest niczym zdrożnym. Podaję przykłady stanowiska większości mieszkańców pewnych wsi w obliczu znanych skandali.
Inna rzecz, że wśród izraelskich ortodoksów są i tacy, którzy uważają, że przykazania obowiązują tylko wewnątrz społeczności żydowskiej, natomiast w stosunku do gojów można wszystko. Po polskiej stronie też mamy poddanych Chrystusa Króla Polski, według których innym wara od polskiego kościoła.
Z drugiej strony w Izraelu i w Polsce mamy zupełnie innych wyznawców swojej religii. W Gdańsku teraz było widać, że jest wielu katolików, w tym księży, którzy doskonale rozumieją, w co wierzą. W obu krajach mamy też spore odłamy niewierzących, z których większość wyznaje określone wartości, częściowo zbliżone do religijnych.
Osobiście nie pamiętam, żeby w Izraelu Palestyńczycy dokonali aktu terroru w synagodze albo Izraelczycy w meczecie. Np. w Egipcie terror w kościołach koptyjskich zdarza się. Palestyńczycy modlą się tłumnie w meczetach w piątki i już od czwartkowego południa izraelskie posterunki nie dopuszczają Żydów ani gojów na Wzgórze Świątynne, aby nie zakłócać Palestyńczykom przygotowań do modlitwy i potem samej modlitwy. Gdzie tu konflikt? Nawiasem mówiąc konflikt jest zaogniony na linii Izrael – Zachodni Brzeg. Tereny zamieszkałe przez Palestyńczyków na Wschodnim Brzegu są obecnie raczej wolne od ostrego konfliktu. Na Zachodnim Brzegu moim zdaniem za konflikt w dużym stopniu odpowiada rząd Izraela poprzez utrzymywanie muru i budowanie osiedli żydowskich. Ten mur, jak się przekonałem, jest solą w oku wielu Żydów, którzy z Eljatu lub Aradu jadą do Jerozolimy przez Hebron. W niektórych przypadkach jest to demonstracja „własności”, w innych sprzeciwu wobec muru. Jak wszędzie, przekonania ludzkie są mocno zróżnicowane. W czasie ostatniego pobytu w Izraelu pytałem wielu ludzi o te sprawy i dostawałem bardzo różne odpowiedzi, zazwyczaj bardzo rozwinięte.
Głódzia słuchałam. Himalaje hipokryzji.
Homilia Głódzia była całkowicie pozbawiona nienawiści, co nie w pełni, zdaniem niektórych, dotyczyło wystąpienia ojca Ludwika. Nie jest to akurat moje zdanie, ale spotkałem takie opinie.Z Głódziem mam pewien problem percepcyjny wynikającym stąd, że na jego widok natychmiast w wyobraźni widzę Janusza Gajosa w filmie „Kler”.
Kapał wazeliną. Wyciągnął Smoleńsk. Mówił o prześladowaniu KK. O prześladowaniu Adamowicza nawet się nie zająknął.
Nie wspomniał słowem o Jurku Owsiaku i WOŚP, a przecież to podczas WOŚP miała miejsce tragedia.
Ale najgorsze jest to, że po nazwaniu Adamowicza szatanem, wzywaniu do wypędzenia go z Gdańska, nie uszanował życzenia rodziny. Wbrew jej woli wepchnął się na afisz. Lansował opowieściami o swoim czuwaniu przy Prezydencie, wpisie do księgi kondolencyjnej.
Jego obecność i homilia dodatkowo ich torturowały.
Słów brak
„Homilia Głódzia była całkowicie pozbawiona nienawiści”
Jak się tyle mówi o sobie…
😆 😆
Tak, Markocie. I jeszcze w tak zakłamany sposób.
Moja uwaga o homilii pozbawionej nienawiści miała być sarkazmem. Przecież wiem, kim jest Głódź i wiem, kim jest ojciec Ludwik Wiśniewski, dla mnie wielki autorytet. Markot najlepiej to podsumował.
Aleksandra Dulkiewicz ogłosiła start w wyborach prezydenckich w Gdańsku, a Tusk wczoraj napisał na Twitterze: „Olu, prowadź nasze miasto. Tak wszyscy odczytujemy wolę Twojego Szefa”
My tylko sarkazm podchwyciliśmy, Stanisławie. 🙂
Serce mi się kraje, kiedy patrzę na rodzinę Pana Adamowicza.
Dzisiaj poruszająca rozmowa z żoną, dzielną kobietą:
https://faktypofaktach.tvn24.pl/magdalena-adamowicz-w-tvn24-slowo-moze-zabic-te-ktore-padaly-strasznie-pawla-ranily,902954.html
I tak się zastanawiam. Czy z tego coś dobrego się urodzi, czy zdechnie.
Haneczko, coś dobrego w wielu ludziach na pewno, ale bez wpływu na politykę; ta jest bezwzględna.Łobuzy zawsze mają łatwiej w politycznym awansie. Znam to z literatury i z życia. Obserwuję też, jak bardzo przyzwoici ludzie, kierujący się w życiu nakazami etyki, po dziesiątkach lat w Sejmie zatracają całkowicie poczucie rzeczywistości i trwanie z mandatem w garści staje się celem najważniejszym i w ich wewnętrznym przekonaniu najszlachetniejszym.
Czy z tego coś dobrego się urodzi, czy zdechnie.
się nic nie narodzi.
Będzie to, co MY obywatele zrobimy.
W ’80 Solidarność „się” nie narodziła. Stworzyli ją ludzie w warunkach dużo większego zamordyzmu niż mamy dzisiaj.
Jeżeli będziemy czekać aż „się urodzi”, to mamy zagwarantowane dalsze rządy „dobrej zmiany”.
Ci, którzy drą szaty i odmawiają głosowania na „mniejsze zło”, powinni sobie wreszcie uświadomić, że w ten sposób oddają głos na prawdziwe ZŁO. PiSowi pomogli zdobyć samodzielną większość właśnie tacy wrażliwcy i esteci. Trzeba o tym jasno i głośno mówić. Rozproszenie głosów, głosowanie na niszowe partie jest głosowaniem na PiS. Można było popełnić taki błąd raz. Za drugim razem będzie to już świadomy wybór. „Na złość babci …”.
Zmarł Ryszard Peryt
Mnie by się marzyło, żeby ugrupowanie Wszystko dla Gdańska stało się zaczynem jakiegoś ogólnokrajowego Wszystko dla Polski…
To nie jest proste. Wszystko dla Gdańska to odłam PO, który pozostał przy Adamowiczu, gdy PO wyznaczyła młodego Wałęsę jako swojego kandydata. Poza ugrupowaniem „Wszystko dla Gdańska” Adamowicza popierał Struk i jego otoczenie, a także z zupełnie innej beczki Bogdan Borusewicz. Przy Wałęsie pozostali ludzie związanie z Pomaską, a wcześniej z Nowakiem, głównie dawni Młodzi Demokraci. Wszystko dla Gdańska to osoby związane z Ruchem Młodej Polski i ich dzieci, a więc w większości bardzo ideowi. Na ogół nie mają ogólnopolskich ambicji politycznych, a naprawdę chcą coś jeszcze zrobić w Gdańsku. Mają, jak widać poparcie ogromnej liczby samorządowców w całej Polsce, ale trudno z tego zrobić partię. Raczej coś w rodzaju dawnych „struktur poziomych”, które zrobiły dużo dobrego w szeregach PZPR. To stamtąd rekrutowali się przyszli posłowie PZPR w „Sejmie Kontraktowym”. Oni tam zwykle głosowali razem z dawnymi dysydentami. Ludzie są, ale opór materii jest trudny do przecenienia.
Ja wiem, że to skomplikowane. Ale zaczynają się porozumienia samorządowców w całej Polsce. Może takie „poziomki” też zrobiłyby dużo dobrego. A to są ludzie, którzy mogą być autorytetami w swoich środowiskach. Cóż, zapewne PO będzie w jakiś sposób temu patronowała, ale z drugiej strony jest wielka niechęć do Schetyny i jego metod, zwłaszcza po tym, jak pożarł .N. Biedroń z kolei sam mi się dość pusty wydaje, ale jakby właśnie działał z gronem samorządowców… Ogólnie ostatnio nawet często się przypomina o programie „Samorządna Rzeczpospolita” uchwalonym na I zjeździe pierwszej „S”. To była piękna utopia, ale kto wie, czy nie z potencjałem…
Jedziemy 4 czerwca do Gdańska?
To nie jest proste
„Kto chce, szuka sposobu, kto nie chce, szuka powodu”
Nie pora na dzielenie włosa na czworo.
Porozumienie samorządowców jest wielką szansą.
Jedziemy 4 czerwca do Gdańska?
Obowiązkowo i z radością!
Jeśli PO obejmie nad tym patronat, nic z tego nie będzie.
Nowoczesna pożarła się sama.
Jeśli PO obejmie nad tym patronat, nic z tego nie będzie.
Dlaczego?
Schetyna nie dopuścił do rozpadu PO. PO wykonało ogromną prace organiczną w terenie.
Nie ma innej równie poważnej siły politycznej zdolnej do zmierzenia się z PiS.
Od dojrzałości wyborców zależeć będzie to, czy potrafią rozpoznać priorytety na tu i teraz.
Ostatni Tygodnik Powszechny ukazał się z dodatkiem (170 s.) zatytułowanym „Polska Żydowska”. Podtytuł- „Pamięć leczy rany: najlepsze teksty o najtrudniejszej relacji”.
PK widzi wielki potencjał w samorządowcach, którym zależy na tym, żeby robić coś pożytecznego i to nie tylko w sferze materialnej. Tu nie chodzi tylko o wygranie wyborów, ale przede wszystkim o twórczy ferment podbudowany etycznie. PO na pewno myśli o tym, żeby w przypadku powrotu do władzy rządzić w sposób dobry dla państwa i dla obywateli, ale bez fajerwerków. A my wszyscy chcemy głębokiej zmiany. Trochę trudno to wyjaśnić i prawdą jest, że Nowoczesna pożarła się sama. Ale PO bezwzględnie sytuację Nowoczesnej wykorzystała. Szeroka koalicja jest niezbędna do pokonania PiS, ale szeroka koalicja oznacza dla PO na listach wyborczych mniej miejsc mandatowych dla dotychczasowych posłów, czyli z niektórych trzeba będzie zrezygnować. W razie sukcesu może się okazać, że zmieszczą się wszyscy dotychczasowi, a koalicjanci wejdą dzięki znacznemu wzrostowi liczby mandatów uzyskanych przez koalicję. Ale to nic pewnego i widzę z bólem serca, jakie jest podejście wielu obecnych posłów, którzy nigdy dotychczas nie byli karierowiczami. Po prostu jest to punkt widzenia zależny od miejsca siedzenia, jakim jest Sejm.
Jeżeli nic się na scenie politycznej nie zmieni, na pewno będę głosował na PO. Bardzo jednak chciałbym zobaczyć głęboką zmianę w podejściu do polityki.
Dużo się dziś o sobie dowiedziałam – a właściwie nie o sobie, a o tym, jak mnie ocenia Jagoda. Jestem ponoć wrażliwcem, estetką, pomagam PiSowi, popełniam błąd, dzielę włos na czworo, jestem niedojrzała i nie potrafię rozpoznać priorytetów. Istny wysyp ocen. Ja oceniać Jagody nie będę, natomiast zupełnie inaczej oceniam sytuację. Jestem na ulicy od trzech lat. Od trzech lat uważniej i czasem naprawdę z bliska przyglądam się polityce i politykom. Wyszłam na ulicę, bo PiS łamie Konstytucję, ale kiedy wskutek tego zaczęłam się uważniej przyglądać temu, co się dzieje i działo, włosy mi się zjeżyły na głowie od tego, co robiło – i czego nie robiło – PO przez 8 lat swoich rządów w Polsce i 3 lata w charakterze największej partii opozycyjnej, a także przez 12 lat swoich rządów w Warszawie. Wołami mnie nikt nie zaciągnie do głosowania na partię, która hołubi Giertycha. I słabo mi się robi, kiedy słucham, jak „broni się” demokracji i Konstytucji, mieszając z błotem osoby, które nie chcą głosować na PO. Piękna to, zaiste, obrona. Na marginesie: prawa człowieka (prawa kobiet, osób LGBT+, osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin), prawa pracownicze, zapisana w Konstytucji sprawiedliwość społeczna, świeckie państwo, to nie są kwestie estetyczne. Na drugim marginesie: głosujący w zeszłych wyborach na lewicę popełnili błąd, bo ich głosy „przepadły” i dzięki temu PiS wygrał? Równie dobrze można na to spojrzeć inaczej: gdyby nie to, że część osób o lewicowych przekonaniach uległa presji i głosowała wbrew swoim przekonaniom na PO, lewica weszłaby do Sejmu. I trzeci, ostatni już margines: w jak opłakanym stanie jest nasza demokracja, skoro naturalnym nam się wydaje dyskutowanie o głosowaniu na słupki wyborcze, nie na programy i skoro na skłonienie niegłosującej połowy społeczeństwa w wyborach nie poświęcamy nawet ułamka tej energii, jaką wydatkujemy na wymyślanie wyborczyniom innych partii, niż „nasza”.
@Aga, nad Twoimi pierwszymi czterema zdaniami przeskoczę, bo co tu gadać, można tylko westchnąć. Natomiast cała reszta to kondensat sensu, jasności widzenia i rzetelnego podejścia do polityki. Serdeczne wyrazy szacunku i uznania.
piatek 🙂
podobno faza mrozu nocnego i dziennego zrobi przerwe, to dobrze tak 🙂 brykanie z pierzyna ponad uszy to tez brykanie, ale jednak… 🙂
fik fik fikam bryk
od tego roku, my, berlinczycy, bedziemy miec jeden dzien swiateczny (?), wiecej. Wiec bedzie to osmego marca, w Dzien Kobiet. Zadne tam religijne, zadne tam patriotyczne, zadne tam takie sobie, tylko WOLNE w Dniu Kobiet!!! I to swietnie tak!!!! 🙂
fik fikaneczko, bryk bryk brykaneczko
„Zycie bez brykania jest pomylka
Nawet jesli nie bryka sie osobiscie!
©Nisia
🙂 😀 🙂 🙂 😀
Aga, uwazaj na siebie, zima koniecznie czapka, szalik i rekawiczki 😉 🙂
Ago,
dziękuję za Twój komentarz.
Odpowiadam:
1. W żadnym miejscu nie odnosiłam się bezpośrednio do Ciebie. Żałuję, że reagując tak emocjonalnie nie zdobyłaś się na to, żeby zwracać się do mnie, zamiast pisać o mnie. Nie jestem godna?
2. Z podziwem, szacunkiem i wdzięcznością odnoszę się do ludzi, którzy wyszli na ulice i nadal są tam od 3 lat. Ja sama „przyglądam się” polityce bardzo uważnie od ponad 50 lat. Mam ją wygarbowaną na plecach pałkami ZOMO z marca ’68, aresztowaniami swoimi i moich bliskich. Współpracą z KOR, prześladowaniami w czasie stanu wojennego. Utratą środków do życia, przez rodzinę z małymi dziećmi, w ramach represji za poglądy. Mam na to stosowne dokumenty w IPN.
3. Mam za sobą ponad 55 lat pracy wolontariackiej, którą zajmuję się również dzisiaj, w tym na rzecz niepełnosprawnych. Lata odbudowy kraju zarówno po IIWW, jak i po realnym socjalizmie. Jako dziecko zbierałam pieniądze na odbudowę stolicy i zakup żyrafy do stołecznego ZOO. Nie wyjechałam za łatwiejszym życiem. Wychowałam dwoje dzieci, które mając szanse, nie na zmywak, ale na prestiżowe posady zostały tutaj i pracują dla siebie i dla tego kraju. Mam dorosłego wnuka, który również miałby szanse na wygodniejsze życie, ale ma poczucie obowiązku wobec tego kraju.
4. Zostało mi już niewiele lat życia. To które za mną było uczciwe, pracowite i ofiarne. Choć jestem osobą pełną wad. Zapracowałam na to, żeby umrzeć w kraju wolnym i demokratycznym. Żeby w takim kraju żyły moje dzieci i mój wnuk. Zapracowałam sobie na prawo do zabierania głosu w sprawach swojego kraju.
5. Politycy nie są ludźmi bez skazy i wad. Wręcz przeciwnie potrafią być paskudni. Zawsze i wszędzie. Dojrzałość polityczna wymaga umiejętności oddzielenia, jak mawiają filozofowie, istoty rzeczy od zjawiska. Gdyby w swoim czasie Brytyjczycy przyglądali się Churchillowi przez mikroskop, to doszliby do wniosku, że nie należy dać władzy pijakowi, dziwkarzowi, etc.. Na szczęście uznali, że nie to jest najważniejsze w tamtym momencie. Potrafili się skupić na priorytetach. Po wygranej wojnie pozbawili go władzy.
6. Nie namawiam nikogo do głosowania na PO. Mam swój własny „rachunek krzywd” pod adresem tej partii. Ale nie zamierzam czekać na politycznego rycerza na białym koniu. Wierzę w „mądrość etapu” i realizm polityczny. Nie brzydzę się kompromisem. Mierzi mnie fundamentalizm. Polityczny również. Jestem zwolenniczką liberalizacji ustawy aborcyjnej, swobodnego dostępu do środków antykoncepcyjnych, in vitro, prawa do eutanazji, legalizacji związków partnerskich, świeckiego państwa. Tyle, że w tej chwili jesteśmy na wojnie cywilizacyjnej. Kolejna wygrana PiS zniszczy wszystko, czemu poświęciłam i poświęcam całe swoje młodzieńcze, dorosłe i „starcze” życie.
7. Rozdrobnienie głosów to gwarancja wygranej PiS. Tym razem ostatecznego. Potrzebna jest szeroka koalicja. I żadna inna partia poza PO nie jest w stanie tego zrobić. Mniejsze partie powinny zadbać o to, żeby im zagwarantowano taką ilość mandatów, jaka wynika z ich potencjalnego poparcia. Powinny zagwarantować sobie prawo i obowiązek realizacji również ich postulatów. I potem w Sejmie konsekwentnie tego pilnować.
8. Można na mnie wzgardliwie prychać, „zamilczeć”, próbować wzbudzić poczucie winy. Ale ja zgadzam się z tymi, którzy w ostatnich dniach przypominali, że „nie wolno milczeć”.
Dziękuję Ci Ago za to, że nie milczysz, że jesteś tam gdzie jesteś. Życzę Ci wszystkiego najlepszego. Szanuję Twoje zdanie, ale swojego nie zmieniam. Wszystkich nas boli. Niestety, jesteśmy na politycznym SORze, trzeba nakładać stosowne bransoletki. Pierwszeństwo ma ratowanie zagrożonego życia. Życie demokracji i wolności jest śmiertelnie zagrożone.
Droga Ago, nie wiem czy pamiętasz początek roku 1981. Ja mam przed oczami tablicę i przed nią dr Ryszarda Bugaja, który pięknie rysował, jak dobrym pomysłem jest kwartalna rewaloryzacja pensji o wskaźnik inflacji. To miało być zbawcze dla ludzi i gospodarki. A czym się skończyło? Jadąc do banku po pieniądze na wypłaty musiałam jeździć nie z jedną walizką, ale z trzema! Może przypomnę ocet na półkach sklepowych?
Można mieć piękne ideały, ale z uporem maniaka, będę powtarzać, że na ich spełnienie TRZEBA ZAROBIĆ I MIEĆ PIENIĄDZE !!!
Światopoglądowo podpisuję się obydwoma rękami pod ideami obecnych partyjek lewicowych – tylko niech mi napiszą/powiedzą skąd wezmą pieniądze?
Od kilku lat patrząc na populistyczne rozdawnictwo, czekam tylko na RZETELNE sprawdzenie ile FAKTYCZNIE jest pieniędzy w budżecie państwa. Ile rząd wziął pożyczek. Generalnie mam duże obawy, że stan naszej kasy jest marny i uważam, że głoszenie haseł o wprowadzeniu dla wszystkich minimalnej emerytury na poziomie 1600.- zł i likwidacja ZUS, jest nieuczciwością. Szczególnie w sytuacji kraju, o którego faktycznej sytuacji budżetu, wie tylko kilka osób.
Nie wolno lekceważyć i traktować gospodarki lekceważąco!
A przecież dr Ryszard Bugaj miał jak najlepsze intencje. Ale dobre intencje nie wystarczają.
Na szczęście prof. Ryszard Bugaj, który głosował w ostatnich wyborach na Dudę i PiS, potrafi się przyznać do błędu. Zmienić zdanie. Reagować na to, co jest. Zrezygnować z myślenia życzeniowego, co nie musi oznaczać rezygnacji z ideałów.
Trzeba po prostu wiedzieć: kiedy, jak, z kim, za co można je realizować.
Finanse państwa zamieszkały w dżungli niedostępnej dla osób biegłych w kwestii finansów publicznych. Dla mnie siedzącego w pieczarze i obserwującego ruchy jakichś cieni, niemożliwe jest ustalenie jak środki przepływają pomiędzy budżetem, różnymi spółkami skarbu państwa, kasami PiS i różnych „celowych” tworów obracających setkami milionów każdy i czyniących wydatki nie wiadomo na co. Jestem też ciekaw, jak się ma w tym wszystkim Wojsko Polskie, na które wydajemy prawie 2% budżetu, a które w ostatnich latach nie poczyniło żadnych wydatków na poprawę uzbrojenia. Wiem, że w końcówce 2017 roku Macierewicz rzutem na taśmę wydał kilkanaście miliardów wpłacając Polskiej Grupie Zbrojeniowej zaliczki na przyszłe, bliżej nieokreślone, dostawy. Jest jeden wskaźnik, który można oceniać obiektywnie, a jest nim kwota zdłużenia państwa. Tez niestety rośnie.
Tak trochę do dzisiejszej wymiany poglądów (ale to nie wymieniający poglądy w Koszyczku są adresatami):
„Kiedy poszukujemy nowych odpowiedzi na pytania dotyczące współczesności, ja wolę wypróbowane i sprawdzone przepisy, jak mówienie dobrze o sobie nawzajem i szanowanie różnych punktów widzenia; jednoczenie się w poszukiwaniu elementów wspólnych i nietracenie nigdy z oczu większych spraw. Takie podejście jest dla mnie ponadczasowe i polecam je wszystkim”.
Dla mnie – nic dodać, nic ująć. Tekst z tegorocznego przemówienia Elżbiety II na spotkaniu w Sandringham Women’s Institute.
Co do zmiany zdania, Roman Giertych również jest dziś w zupełnie innym miejscu niż w czasach przewodniczenia Młodzieży Wszechpolskiej i wspólnych rządów z PiS. Rozwinął się, to jest inteligentny człowiek, poznał aż za dobrze swoich dawnych współrządzących i ich intencje i dlatego – podobnie jak Ludwik Dorn – umie ich znakomicie wypunktować. Jest dobrym, skutecznym prawnikiem. No i rozwinął swoje poczucie humoru – to chyba najlepsza z tych zmian. Dalej ma światopogląd bardzo konserwatywny, ale go nie narzuca nikomu. To naprawdę duży postęp. W ogóle kiedy ktoś oddala się od PiS, to często normalnieje. Taki Kazimierz Ujazdowski też okazał się w końcu przyzwoitym człowiekiem.
Tak więc nie skreślam Giertycha jak Aga. Co do PO, to jak pisałam wyżej – Schetyna ma tak wielki elektorat negatywny, że gdyby był tak inteligenty jak sprawny w ustawianiu swojej partii, to wysunąłby teraz na czoło kogoś, kogo społeczeństwo przyjęłoby lepiej. Teraz ogłaszają zwrot na lewo ze strachu przed Biedroniem – byłby dobry pretekst, żeby firmowała to jakaś bardziej z lewą stroną kojarzona osoba.
Ale cóż, ceterum censeo PiSum esse delendam 😉 Więc będę głosować na kogoś, kto ma możność przeważyć szalę. Tu zgadzam się z Jagodą.
Nie wyjechałam za łatwiejszym życiem. […] Mam dorosłego wnuka, który również miałby szanse na wygodniejsze życie, ale ma poczucie obowiązku wobec tego kraju.
No więc, Jagodo,rozumiem, że obywatel ma poczucie obowiązku wobec kraju, w którym się urodził. Z początku miałem pewne związane z tym trudności, bo mój kraj, Trzecia Rzesza (a dokładniej: Generalbezirk Weißruthenien) troszeczkę się rozpadł. Naturalne by było pozostanie w powiecie Postawy i wypełnianie odczuwanych obowiązków względem Białorusi, ale rodzina miała inne poglądy i znalazłem się w PRL.
Niestety różne narzucone mi obowiązki zaczęły mi doskwierać i chyba mając 15 lat uznałem, że sam jestem sobie ojczyzną a Ajdukiewicz źródłem pojęć etycznych, rozwód z KRK oznajmiłem rok później, rozwodu z PRL nie mogłem zadeklarować, ale intensywne czytanie o świecie (po to nauczyłem się angielskiego, a także brałem się wtedy za hiszpański, choć rosyjskiego nigdy nie lekceważyłem i do dziś daje mi wiele korzyści) było przygotowywaniem się do przestrzennego oddalenia się od kraju Gomułki, Wyszyńskiego, cholernego zimna i śniegu, sympatycznych młodzików na powiatowych przystankach PKS witających wysiadającego radosnym „czego się gapisz jak szpak w pi..dę” i wielu innych elementów tego Kraju. Który przed opuszczeniem go zjeździłem tu i tam jak mało kto i dobrze wiedziałem co zostawiam za sobą.
Więc wyjechałem za łatwiejszym życiem. Miałem w kieszeni całe 130 dolarów, w schowku w Paryżu kopie dyplomów (w uznaniu mych kwalifikacji Francuzi natychmiast wpisali mi w papierach jako zawód: gardien de nuit), a w głowie dobrą znajomość angielskiego. I życie stało się łatwiejsze, barwniejsze i w ogóle. I mógłbym dopełnić wyznanie „już taki jestem zimny drań” nieprzystojnym opisem co myślę o wielu polskich świętościach, ale skoro już dotarłem do dna, to po co będę się więcej wysilał.
A teraz już nie będę Ci przeszkadzał w wykazywaniu czym i jak jesteś lepsza od innych, bo rozumiem, że to bardzo zajmujące zajęcie.
@szara mysz: bardzo mnie zaskoczyły Twoje uwagi skierowane do Agi – nie tyle tym, że zwekslowałaś z kwestii ideowych na ekonomiczne, co zwrotem
„światopoglądowo podpisuję się obydwoma rękami pod ideami obecnych partyjek lewicowych”. Czy to ma być wyraz sympatii czy kpina? (Twoje wpisy są zawsze zrównoważone, dlatego nie rozumiem co tu się stało). A może chodzi o to, że póki się nie rozrośnie, organizacja jest „partyjką”, a jak już wyjdzie na swoje i bardziej się martwi pozostaniem na swoim niż programami, to staje się „partydłem”? Nawiasem, czy potrafisz w paru krótkich słowach powiedzieć co niby jest programem PO?
Nie chodzi mi o mądre drukowane słowa a o realia dokonań. Bo jak sobie myślę o pas de deux, między PiS i PO, dokonywanym przez przeróżnych polityków (Sikorski tu jest pięknym przykładem, ale kto mi wskaże gwarancje, że Dorn czy Giertych nie staną się w rządzącej PO tym, czym byli w rządzącym PiS?), to nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Programy „partyjek” są ekonomicznie naiwne? Ależ to są drogowskazy. A decyzje o wydawaniu podejmuje rząd i parlament, nie drogowskaz. Nawiasem, rząd obecny podejmuje takie decyzje, że zalew pieniędzy z Unii może się szybko urwać, a nie jest to żadna niedoświadczona „partyjka”.
Można żyć ubogo i godnie gdy się wie po co. Ale głosować na Schetynę po to, żeby zamiast Dudy siadał w pierwszej ławce w katedrze? Nawiasem, z Tuskiem też nie było by inaczej. Programy polityczne godne toastu urodzinowego: „oby nam szło tak dalej”. Żałosne typy.
No dobrze, andsolu, a co Ty masz z tego wszystkiego? Bolsonare. I co, dobrze ci z tym? A jeszcze Duda się teraz z nim zaprzyjaźnia, nie bez powodu zresztą. I na jedno wyjdzie, czy jesteś tu, czy tam. Oczywiście u was jest daleko więcej do zniszczenia.
Nie żebym Cię winila za jego wygrana w wyborach, ale poczucie wyższości nie jest tu na miejscu.
Chyba nie bardzo na miejscu jest chlubienie sie tym ze sie „nie wyjechało za łatwiejszym życiem” na blogu ktorego mniej wiecej polowa uczestnikow to zrobila, z zalozycielka wlacznie. Tz zapewne mozna byc z tego dumnym, ale nie wiem czy akurat tu 🙂
Z drugiej strony mozna byc dumnym z tego ze sie samemu ksztaltowalo swoje zycie, takze miejsce w ktorym sie to zycie spedzi.
Rozne rzeczy moga byc powodem do dumy. I jesli ktos zrobil jakis wybor, nie znaczy to ze inne sa mniej warte. Sa inne.
Informacyjnie: ja już napisałam, co miałam do napisania. Nie czuję potrzeby, żeby coś dodawać, natomiast Wasze reakcje przeczytałam. Jeśli ktoś jeszcze coś napisze, to też przeczytam, 🙂 tylko nie wiem kiedy, bo trochę mi się plany rozjechały w związku z tym, że jakieś 2 tysiące kilometrów stąd odwołano lot.
Andsolu, „partyjki” jest (jak na razie) stwierdzeniem faktu. Tylko i wyłącznie.
Nielekkie życie, nauczyło mnie, że NIE MA ŻADNEGO kraju na świecie, gdzie trwała by pełna szczęśliwość i całe (100%) społeczeństwa było by zadowolone z rządów.
Nie zgadzam się na (ostatnio b. modny) symetryzm. Nie ma żadnej symetrii między PO i PIS. PO – przypominam Ci miało silnego koalicjanta (PSL), który był ogromnie „pobożny” i każdą bardziej oświecony projekt ustawy, już na wstępie uwalało – nawet zanim dotarł projekt do sejmu.
Ago, życzę Ci „sklejenia” planów.
Andsolu; P.S. Lepiej niech nikt nie pyta moich ścian, co mówię do nich na temat polityków i ich decyzji (niektórych) uszy by Ci spuchły – dlatego jak się już pozbędę emocji, to stać mnie na w miarę wyważone uwagi. 😆
Doro, a kto tu mówi o „poczuciu wyższości”? Wybór miejsca do życia nie musi mieć czegoś wspólnego z układami politycznymi (choć wybór miejsca, w którym nie chce się żyć – owszem). Po prostu mam za dość zabawne przemycanie w blogowym komentarzu jakiejś filozofii o poczuciu obowiązku wobec kraju, w którym człowiek się urodził.
Natomiast kraj, który się samemu dobrowolnie wybrało… Tu jest miejsce, by odpowiedzieć na pytanie: „a co Ty masz z tego wszystkiego?”
Ile razy porównywałem moją sytuację z tą, w której znalazł się w Meksyku Mrożek i tak gorzko ją w „Dzienniku powrotu” opisywał… Oczywiście dopuszczam, że miał cholernego pecha, bo napotkałem relacji ludzi, którzy tam trafili i dobrze to wspominają, nie wiem, nigdy tam nie byłem. Ale Brazylia przyjęła mnie bardzo dobrze – nie chodzi mi o działania władz czy pracodawców, ale o stosunek zwykłych ludzi napotykanych w setkach miast i osiedli (a co ja się tam najeździłem, dużo by gadać, ale po co), o brak jakiejś ksenofobii, o uśmiech przy zaczynaniu rozmowy, o życzliwość w stosunku do Polaka…
…za wyjątkiem paru Ukraińcami i Żydami, którzy wyjechali kiedyś z Polski i mieli swoje motywy, by słysząc „Polak” od razu się najeżać…
…o wszystko, nazywane ogólnie „jakością życia”.
Oczywiście, musiała pojawiać się wrogość gdy były ostre konflikty interesów i kompetencji, ale choć nie mam przesadnie pogodnego charakteru, mogę żyć tu na codzień w stanie wzajemnej życzliwości i przekonania, że przydaję się ludziom i że oni to cenią.
A szefowie rządów i politycy itp. to piana na codzienności. Naszkodzą, ale spłyną.
Tak przy okazji. Nie tak wiele najeździłem się po innych krajach, ale gdyby coś się zdarzyło i nie mógłbym zostać w Brazylii a mógłbym wybierać, to pierwsze przychodzące (z odmiennych przyczyn) opcje to by były Niemcy, Izrael i (może, trzeba by jeszcze raz sprawdzić) Czechy. I tak właśnie dziś widzę Polskę.
Aha, to, co w ostatnich latach futrzak pisze o Urugwaju mogło by mnie skłonić do życzliwego pomyślenia i o tym kraju. Gdy tam kiedyś byłem, nie było dobrze, ale ów kraj bardzo się zmienił.
Ja też będę głosować na kogoś, kto ma możność przeważyć szalę.
A później trzeba towarzystwo wziąć w obroty, pilnować, wymagać, kontrolować, protestować, pomagać w miarę możliwości.
Różnice w poglądach skromne, a wymiana zdań gorąca. Nie mam tak dobrej opinii o PO jak niektórzy bywalcy Koszyczka, jednak nie mogę jej osądzać tak surowo jak inni. PO rządząc pewne rzeczy zrobiła źle, innych nie zrobiła, choć powinna. Większość oceniających skupia się na sprawach krajowych zapominając o pozycji, na jaką ludzie PO wywindowali Polskę w Europie. Były przypadki zaniechań w kraju właśnie ze względu na pozycję. Nie oznacza to, że rozgrzeszam PO z obecnej słabej postawy.
I ja, Siódemeczko! Mimo wszystko.
Swoją drogą nigdy nie posądzałem Agi o tak daleko posuniętą ksobność. Ani tym bardziej o taki brak elegancji.
I jeszcze to manifestacyjne samozadowolenie… Quod scripsi, scripsi. Ha, ha.
Co za dziwaczne uwagi o Adze 😯
Zasada: tyle praw, ile obowiązków należy do powszechnie znanych i szanowanych. Obowiązuje w szeroko rozumianych relacjach międzyludzkich. Formalnych i nieformalnych.
Dlaczego niektórym tak przeszkadza deklaracja innych, że są tej zasadzie wierni?
i mamy troche sniegu 🙂 przyjemnie wstac w biel zza okna 🙂 🙂
fik fik fik
😀
„ksobność”. O! „(…)brak elegancji.” O!!!
ścichapęk?
Dzisiaj i jutro jak pojdzie, to pojde na dwie demonstracje. Mamy ciagle cos gdzies, tylko moc pojsc, jest przeszkoda 🙂
bryk fik
brykanko w biel
😀
andsol
pt, 25 Styczeń 2019, 17:25
rozumiem, że obywatel ma poczucie obowiązku wobec kraju, w którym się urodził.
Kraj to ludzie obok nas. Ludzie, z którymi dzielimy swój los. Jeden obywatel ma poczucie wspólnoty, solidarności, obowiązku względem nich, inny tego nie czuje. To zawsze zależy od konkretnego człowieka.
Każdy ma prawo dokonywać własnych wyborów. Ale dobrze byłoby zachować konsekwencję: odżegnuję się od obowiązków, wobec tego nie daję sobie żadnych praw. Tak jest po prostu uczciwiej.
Niestety różne narzucone mi obowiązki zaczęły mi doskwierać …
Nie pamiętam kiedy dokładnie zaczęły mi doskwierać obie „Matki”. „Matka Ojczyzna” i „Kościół Święta Matka Nasza”.
Z „Matką Ojczyną” szarpię się przez całe życie. Jestem wściekła, że tak często zachowuje się jak pijana neurotyczka. Że wysysa siły i krew ze swoich dzieci zamiast je chronić i dodawać sił. Czasem czuję się z jej powodu upokorzona, ale bywam też z niej dumna.
Nic nie zmieni faktu, że jestem jej częścią, a ona częścią mnie. Jedyna droga powrotu do „zdrowia” prowadzi poprzez wyzbycie się postawy małego dziecka. Dziecka wierzącego w to, że ona zmieni się sama z siebie. Że da mi wreszcie to, czego mi dotąd nie dała. Niczego nie zmieni krzyk i tupanie. Ona taka jest. Będzie inna tylko o tyle, o ile zmienię się ja sama. O ile mentalnie dorosnę, stanę na własnych nogach, przestanę brać udział w jej neurotycznych gierkach. Tak długo, jak długo będę własne mentalne dorastanie w warunkach „tu i teraz” uważać za „narzucony obowiązek”, tak długo będę wskazana na współuzależnienie od „matki neurotyczki”. Pięknie to tłumaczy Nietsche, mówiąc o tym, że człowiek szczęśliwy, to człowiek, który potrafi przyjąć i pokochać swój los „amor fati”. Podobne rozumowanie można znaleźć u A. Camus’a. Drąży ten temat Dostojewski. Mówi o tym Buddyzm.
Nie ma to nic wspólnego z cierpiętnictwem.
Jestem wdzięczna Michnikowi i wielu innych za to, że nie wyjechali. Byli tu potrzebni. Zrobili kawał dobrej roboty.
Więc wyjechałem za łatwiejszym życiem ..
Najwyraźniej uznałeś, że łatwiej Ci będzie żyć z daleka od młodzików na powiatowych przystankach PKS witających wysiadającego radosnym „czego się gapisz jak szpak w pi..dę”
Miałeś do tego prawo. Ja to nie tylko szanuję, ale i doskonale rozumiem. Do czasu przełomu ustrojowego opłakiwałam każdy powrót do kraju, po chwilowym wyjeździe za granicę. Tak bardzo bolał mnie kontrast. A i dzisiaj bliżej mi często do „obcych” niż do „swoich”.
Niczego Ci nie zarzucam.
Jedyne czego ośmielam się oczekiwać to odrobina konsekwencji wobec własnych wyborów.
A teraz już nie będę Ci przeszkadzał w wykazywaniu czym i jak jesteś lepsza od innych, bo rozumiem, że to bardzo zajmujące zajęcie.
I po co to?
Wiadomo od dawna, że jesteś świetny w „migotaniu słów”. Nie szkoda marnować takiego talentu, na tego typu złośliwostki?
Na temat każdego człowieka można ułożyć, dobierając odpowiednio fakty z jego życia, akt uwielbienia albo potępienia.
Nie czuję się ani specjalnie lepsza, ani specjalnie gorsza od innych. Staram się być integralna.
Jagodo, nikt Ci nie odmawia ani jednego ani drugiego. To Ty odmawiasz innym.
Zaczelas od naskoczenia na mieszkajacego na codzien w Berlinie Rysia. Potem zarzucilas osobom glosujacym na partie inne niz PO brak doroslosci oraz wrecz obarczylas ich wspolodpowiedzialnoscia za zwyciestwo PiS-u („PiSowi pomogli zdobyć samodzielną większość właśnie tacy wrażliwcy i esteci. Trzeba o tym jasno i głośno mówić”). Gdy Aga przedstawila swoje zrodla informacji (jej dzialalnosc i kontakt z ludzmi na ulicy) odpowiedzialas dluga lista swoich zaslug i udokumentowanych instytucjonalnie przesladowan, rownoczesnie, jak wczesniej na Rysia, rzucajac zatruta strzalke w kierunku polowy forum w ktorym sama wybralas uczestniczyc (po co z nimi mowic, jesli sa niegodni?). Twoja wersja gorszego sortu…
Nikt z zaatakowanych przez Ciebie nie znizyl sie do wyliczania swoich wlasnych zaslug (choc kilka osob mialoby co wyliczac).
Co do dysputy o glosowaniu, jest duza roznica miedzy powiedzeniem „tak nalezy robic bo to doprowadzi do wyniku ktorego potrzebujemy” a powiedzeniem „kto tak nie zrobi jest nic niewart”. Pierwsze prowadzi do kooptacji, drugie do alienacji. Jako psycholog napewno to wiesz…
Errata: będę skazana
andsol
pt, 25 Styczeń 2019, 17:45
głosować na Schetynę po to, żeby zamiast Dudy siadał w pierwszej ławce w katedrze? Nawiasem, z Tuskiem też nie było by inaczej. Programy polityczne godne toastu urodzinowego: „oby nam szło tak dalej”.
Głosować na całkowicie odmienną cywilizacyjnie koncepcję państwa.
Żałosne typy
Mając do wyboru Tuska i Kaczyńskiego, wybieram Tuska. Innego realnego wyboru w 2019 nie mamy.
Miejsce drogowskazów jest przy drodze. Nie w Sejmie czy rządzie.
Dzień dobry Koszyczku. 😀
Bardzo polecam, w dzisiejszej Wyborczej, wywiad z Jurkiem Owsiakiem. Człowiek, który prostymi słowami potrafi wyjaśnić, co jest w życiu najważniejsze.
lisek
sob, 26 Styczeń 2019, 10:13
„uderz w stół, nożyce się odezwą”
nikt Ci nie odmawia ani jednego ani drugiego.
Czyżby? Inaczej odebrałam Twoje połajanki.
To Ty odmawiasz innym.
Komu, czego, jak, w którym miejscu?
Zaczelas od naskoczenia na mieszkajacego na codzien w Berlinie Rysia.
Zaczęłam w czerwcu 2009 od rozmów na temat 20 rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989.
Pozwól, że swoje „rachunki” z Rysiem, jeżeli uznam za stosowne, będę prowadziła bez pośredników.
Potem zarzucilas osobom glosujacym na partie inne niz PO…
Nieprawda. Poza PO można było głosować na SLD, PSL…
brak doroslosci oraz wrecz obarczylas ich wspolodpowiedzialnoscia za zwyciestwo PiS-u („PiSowi pomogli zdobyć samodzielną większość właśnie tacy wrażliwcy i esteci. Trzeba o tym jasno i głośno mówić”).
Nie odnosiłam się do żadnej konkretnej osoby. Analizowałam sytuację. Takie są fakty. Nie jestem w swojej opinii odosobniona. Podziela ją wielu wytrawnych, doświadczonych analityków. Trzeba jasno i głośno o tym mówić. Nie prowadzimy w Polsce czysto akademickiej dysputy. Prowadzimy wojnę cywilizacyjną.
Gdy Aga przedstawila swoje zrodla informacji (jej dzialalnosc i kontakt z ludzmi na ulicy) odpowiedzialas dluga lista swoich zaslug i udokumentowanych instytucjonalnie przesladowan,
Tak wygląda klasyczna manipulacja. Jak pasuje to tezy, to są fakty, jak nie pasuje, to jest „lista zasług”. Te słowa można wymienić i zmieni się obraz.
rownoczesnie, jak wczesniej na Rysia, rzucajac zatruta strzalke w kierunku polowy forum w ktorym sama wybralas uczestniczyc (po co z nimi mowic, jesli sa niegodni?). Twoja wersja gorszego sortu…
Nie ma oczywiście cienia złej woli w używaniu sformułowania „zatruta strzała …”
Gdybym uznała, że są niegodni, po prostu nie zabierałabym głosu. Bo i po co?
Nikt z zaatakowanych przez Ciebie nie znizyl sie do wyliczania swoich wlasnych zaslug (choc kilka osob mialoby co wyliczac).
Wisienka na torcie. Zniżyłam się …
Dlaczego nie nazwiesz tego „podaniem źródeł” osobistej wiedzy o sytuacji w Polsce?
jest duza roznica miedzy powiedzeniem „tak nalezy robic bo to doprowadzi do wyniku ktorego potrzebujemy” a powiedzeniem „kto tak nie zrobi jest nic niewart”.
W którym miejscu napisałam, że „kto tak nie zrobi jest nic nie wart”?
Brzydko się bawisz. Bardzo brzydko.
Jako psycholog napewno to wiesz…
Wiem. Zapewniam Cię, że wiem. Nie tylko jako psycholog.
Bingo 😀
Errata: …jak pasuje do tezy…
Wisienka na torcie. Zniżyłam się …
Dlaczego nie nazwiesz tego „podaniem źródeł” osobistej wiedzy o sytuacji w Polsce?
jest duza roznica miedzy powiedzeniem „tak nalezy robic bo to doprowadzi do wyniku ktorego potrzebujemy” a powiedzeniem „kto tak nie zrobi jest nic niewart”.
W którym miejscu napisałam, że „kto tak nie zrobi jest nic nie wart”?
Brzydko się bawisz. Bardzo brzydko.
Jako psycholog napewno to wiesz…
Wiem. Zapewniam Cię, że wiem. Nie tylko jako psycholog.
Ścichapęku, zupełnie nie znasz Agi i Twoje uwagi o niej są nieprawdziwe i niegrzeczne.
Siódemko, wprawdzie nie zawsze pomnę, kto, komu i dlaczego trzy lata temu nadepnął na odcisk itd., ale jaką taką umiejętność czytania ze zrozumieniem jednak posiadłem. I widzę, kto ostatnio dorzucił miału do pieca – gdyby nawet adwokatów pro bono zrobiło się nagle nie czworo, lecz dwanaścioro 😉
Podobnie jak Stanisław (01:16) – jakoś nie widzę powodów do tej nawalanki, która się tutaj zaczęła.
Scichapeku, skad wiesz ze pro bono? 😉
A powaznie, co w wypowiedzi Agi rozumiesz jako wsobnosc?
🙂
Ksobność, nie wsobność, lisku.
Branie do siebie uwag, które w założeniu nie są kierowane do tej konkretnej osoby („uderz w stół…”); sądzę, że właśnie z czymś takim mieliśmy do czynienia po wypowiedzi Jagody.
Przyznam, że nie znam na to lepszego słowa.
Być może Siódemka błędnie zrozumiała, że mam na myśli pewną jednostkę chorobową – i stąd jej dziwny zarzut.
Ścichapęku, mnie „nawalanka” kojarzy się z inną formą.
Wpisy tutejsze bardziej kojarzą mi się z dyskusją ludzi, szukających jakiegoś wyjścia z fatalnej sytuacji politycznej w Kraju. Nie ma jednego zbawiennego sposobu, dlatego każdy ma problem i się nim dzieli, bardziej lub mniej udolnie – jedni w krótszej formie, inni w dłuższej – ale wszyscy z troską. I to uważam za wartość Koszyczka.
Naprawdę są większe problemy:
https://oko.press/duda-o-prezydencie-brazylii-w-kwestiach-ideologicznych-sie-zgadzamy/?utm_source=OKO.press+-+Newsletter+codzienny&utm_campaign=b8b5e51439-Codzienny+newsletter+OKO.press&utm_medium=email&utm_term=0_96d3f04fb4-b8b5e51439-137345277
Szara myszo, chodzi mi wyłącznie o to, by nie przekraczać w tych – skądinąd ciekawych i cennych – dyskusjach pewnych granic. Nic więcej.
Gdy ktos twierdzi ze wzdragajacy sie przed glosowaniem na tz mniejsze zlo „w ten sposób oddają głos na prawdziwe ZŁO”, a odpowie osoba ktora wlasnie sie przed takim glosowaniem wzdraga, to chyba nie jest ksobnosc? (Bez wzgledu na prawdziwosc czy nieprawdziwosc samego twierdzenia).
Potwierdzam, lisku: TO nie jest ksobność 🙂
Jeśli nawet należę do tego drugiego stronnictwa, jak mi się zdaje.
Na marginesie: wołacz od 'szara mysz’ brzmieć jednak powinien: szara myszy, nie myszo (przynajmniej jeśli odnosi się do zwierzątka, a nie imienia); może zresztą już u tym kiedyś było…
Najłatwiej pewnie napisać 'szara myszko’, ale za taką familiarność mógłbym pewnie zostać zbesztany 😉
Netanyahu z Bolsonarem tez sie brataja 👿
Obecna sytuacja polityczna Polski jest naprawde bolesna, a PiSowski system szczucia ludzi przeciwko sobie wzajemnie powoduje ogromne szkody. Dlatego wydaje mi sie ze bardzo wazne jest w dyskusjach tego nie poglebiac. Sprzeciwilam sie ostatnim wypowiedziom Jagody poniewaz zdolala obrazic Rysia oraz wywolac gniewne reakcje Agi i Andsola, podczas gdy opinie calej czworki na temat PiSu sa takie same. To zly poczatek…
Dlatego pisalam o dyskutowaniu na temat drog, a nie na temat ludzi ktorzy je obieraja: powiedziec 'taka droga jest zla bo nie prowadzi itd’ jest odbierane inaczej niz powiedzenie 'ten kto obiera taka droge szkodzi’. Jest czas na omawianie, jest miejsce (dzieki PA 🙂 ), sa rozmowcy znajacy sie od lat.
Ergo, Scichapeku, wypowiedz Agi nia nie byla….
TO może nie jest ksobność, powtórzmy, ale nie ukrywam, że spersonalizowana, niezbyt elegancka FORMA tej odpowiedzi mnie zdumiała. Czy Jagoda wywoływała do tej tablicy po imieniu?
Już abstrahując od tego, że się z Jagodą i Dorą zgadzam co do meritumu 😉
Nie wywolywala po imieniu, ale ostro sztorcowala (ogolnie) osoby ktore robia taki wybor.
Co do meritum, tez sie zgadzam z Jagoda i Dora. Nawet to podejscie u siebie probowalam, bez skutku niestety.
Do wyboru programu vs wyboru partii majacej szanse przebicia (tz nie glosowanie za, lecz glowosanie przeciw) mozna dodac takze wybor ludzi – uczciwych i dajacych nadzieje na to ze beda w stanie rzadzic.
Problem z programami jest taki ze czasem sie zmieniaja po dojsciu do wladzy, niekoniecznie z powodu braku checi, czasem z powodow ugod koalicyjnych lub (przynajmniej w moich okolicach) realiow zewnetrznych.
Jeszcze o Adze, to krysztalowa dziewczyna, i nie ma tu chyba osoby myslacej o niej zle.
Nie ma, a nawet szereg osób z tzw. starszego pokolenia (w tym ja) deklarowało, że jest naszą nadzieją.
Ścichapęku, za prawdę się nie obrażam – jestem niewielkiego wzrostu. 😆
Zgadzam się z Jagodą i Dorą, choć to jednak bardziej kwestia chłodnych kalkulacji. I bynajmniej nie czuję się z tym komfortowo.
Przypomniałem też sobie pewne nieodległe w czasie zaszłości – zwłaszcza atak na Rysia, który mnie wtedy zdziwił i zniesmaczył. Nie powiem, żebym wiele z tego rozumiał…
Zdaję sobie ponadto sprawę, że prezentowane obecnie racje obu stron nie są ani proste, ani zero-jedynkowe, a i urazy mogą trzymać długo – i co gorsza powracać w mniej lub bardziej zawoalowanej postaci.
Agę znam osobiście, więc nie muszę polegać wyłącznie na Twoim zapewnieniu, lisku. Przyjmuję je wszakże z radością.
Szara myszko 😀
Scichapeku, u innych to tez chlodna kalkulacja, jak sami pisza. Tak niestety wyglada glosowanie przeciw. Nikt nie czuje sie z tym komfortowo. To akt rozpaczy, nie identyfikacji 😉
Wiem, lisku, ale wolałem i ja dodać owo zastrzeżenie – coby nie było, że to z porywu serca 😛
Zmarl Michel Legrand
https://www.youtube.com/watch?v=OXFh-mYh2dQ
Zostawił nam wiele pięknych piosenek i melodii.
Miał udane życie.
Ścichapęku, czy cała demokratyczna opozycja antypisowska (do której siebie też zaliczam, choć bywają inne opinie na ten temat), cierpi na ksobność? Bo przecież wszyscy bierzemy do siebie uwagi o gorszym sorcie, ubeckich wdowach itp, choć żadna z nich nie była imiennie adresowana.
Przykro mi, że wypadłam nieelegancko, ale chodziło mi właśnie o zwrócenie uwagi, że jak się mówi źle o jakiejś grupie, to należąca do tej grupy osoba poczuje się źle, także jeżeli nie zostanie nazwana po imieniu. Jeśli bym napisała, że psycholożki to oszustki (nie napiszę, bo tak nie uważam), to Jagoda zapewne poczułaby się dotknięta i być może nawet zareagowałaby emocjonalnym wpisem. Mogłaby też pomyśleć, że napisałam: „psycholożki”, a miałam na myśli ją konkretnie i była to celowa złośliwość. Ja nie myślę, Jagodo, że miałaś mnie na myśli i złośliwie adresowałaś swoje oceny do mnie – ale chyba liczyłaś się z tym, że może je przeczytać ktoś, kto należy do tak wyraziście przez Ciebie skrytykowanej grupy?
Trochę mi głupio, że tyle osób wyjaśniało tu, o co mi chodzi (a zwłaszcza, o co mi nie chodzi), podczas gdy ja ganiałam po mieście w tę i z powrotem z powodu niewylecianego samolotu, ale też nie sądziłam, że coś w mojej wypowiedzi było niejasne. Liskowi chyba powinnam przyznać doktorat z agiczności (to Kinga wymyśliła „agiczny”). 😉 Przy czym moje oczekiwania, co do formy dyskusji, są większe, niż Liska: nie: „taka droga jest zła, bo nie prowadzi”, tylko „uważam, że …”. Bo to są nasze opinie, nie fakty.
Na koniec parę słów o kalkulacjach. Wygląda na to – i to jest coś, co mnie najbardziej smuci – że więcej jest osób, które chcą głosować na PO, bo uważają, że tylko ono może wygrać z PiS, niż tych, które chcą głosować na PO, bo im ta partia odpowiada. https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/badanie-cbos-czym-kieruja-sie-wyborcy-przy-wyborze-partii,838054.html Gdyby te osoby uznały, że szanse wygrania z PiS ma kto inny – to by je miał. Nie potępiam głosowania na żadną z opcji, czy to z przekonania, czy z kalkulacji. Nie potępiam kalkulowania. Sama też kalkuluję – tylko inaczej, niż osoby z dyskomfortem głosujące na PO.
Większość obecnych w koszyczku w sprawach odzyskania demokracji myśli podobnie, a spraw światopoglądowe mają niewiele do rzeczy. Nie warto sobie wytykać mniej zręcznych wypowiedzi. Zamiast tego lepiej skupić się na sprawach merytorycznych. Nie zrozumcie tego jako przytyku. Emocje zawsze mogą przeważyć. Ale trwać w nich nie warto po prostu.
Chciałbym jeszcze o PO. Uważam, że naprawdę w kwestii pozycji w świecie politycy tej partii, w tym nie tylko rząd, ale i eurodeputowani i komisarze, Buzek jako Przewodniczący Europarlamentu i Tusk jako szef RE. Tusk miał najgorzej, bo w czasie jego urzędowania rząd już naszą pozycję pogrzebał z kretesem.
Rozmawiałem wczoraj z Januszem Lewandowskim i zrozumiałem, że widzą nas teraz jeszcze gorzej niż to sobie wyobrażałem. Odbudować będzie trudno nawet w przypadku wygranej koalicji w wyborach parlamentarnych. Sytuacja wewnętrzna też będzie trudna do naprawienia. Nie cofniemy reformy oświaty. Czy zasypiemy przekop? Każda decyzja w tej sprawie będzie niepopularna. Czy znowu oddzielimy funkcję prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości? Na każdym kroku są podobne problemy. Żeby to dało się naprawiać z poparciem społecznym, potrzebni są ludzie wielkiego formatu, a takich bardzo brakuje. Zgadzam się, że Schetyna jest dobrym organizatorem, ale nie jest mężem stanu na miarę kierowania odbudową państwa. Stawia sobie cele przede wszystkim partyjne a nie państwowe.
Jakiś nowy podmuch zapału jest bardzo potrzebny i mam nikłą nadzieję, że 4 czerwca w Gdańsku może być impulsem do takiego podmuchu. Przyjąłem taki sposób myślenia i będę się tego trzymał.
Na poprawę – wszystkim – nastroju. http://krytykapolityczna.pl/felietony/jas-kapela/cala-masa-dobrych-rzeczy/
Ago, Ty należysz do pokolenia moich dzieci, masz więcej czasu, może możesz dłużej czekać, a ja nie chcę umrzeć w państwie stworzonym przez nienawistnika Kaczyńskiego.
Niecała, Ago. Na przykład ja zupełnie nie czuję się ubecką wdową 😉 Gorszego sortu zresztą też nie biorę ksobnie, bo ogólnie uważam się raczej za lepszy, jak już (no, przynajmniej dopóki nie złapię jakiegoś doła…).
Obracam Twoje słowa w żart, bo pytanie było przecież z tych retorycznych.
Szkoda, że się tak – nie zawsze ładnie – dzielimy, będąc po tej samej stronie. Komu jest to na rękę, wiadomo (choć wiem też, że uznasz to za zgraną kartę). Dlatego do poduszki przeczytam jeszcze raz Stanisława – który umie studzić niepotrzebne emocje (pewnie nie tylko moje).
Ago, co złego, to nie ja 🙂
Zapalcie jutro światła pamięci o godzinie 18 i postawcie w oknach.
Ago, bardzo Ci współczuję z powodu odwołanego lotu, to jest bardzo poważny kłopot.
Strajkują na wielu lotniskach i sama też się martwię, czy uda mi się marcowy wyjazd.
Mt7, rozumiem to. Każdy i każda ma prawo do własnej perspektywy, własnych priorytetów, własnych wyborów.
Dzięki, Ago, za pocieszające wieści, są bardzo potrzebne.
Królik też podkreślał, że świat idzie ku lepszemu, mimo wszystko.
Gdyby na przykład konstytucja zakładała, że rząd obowiązkowo tworzą ugrupowania, które uzyskały powyżej 5% głosów w wyborach powszechnych, czy dałoby się efektywnie rządzić?
Mt7, z lotem już w porządku, siostra doleciała dziś po południu. 🙂 Wczorajszy lot odwołali z powodu pogody, połączenie jest z przesiadką, co dodatkowo skomplikowało sprawę. Opiekowałam się przez tydzień kotką siostry, która jest świeżo po poważnej operacji. Miałam sporo stresu z tym, żeby jej dobrze podawać leki i – nie znając jej tak dobrze, jak siostra – wyciągać odpowiednie wnioski z jej zachowania. Siostra miała wrócić, ja się wyprowadziłam (marząc już o odespaniu tego stresu), po czym się okazało, że lot odwołany. Ganiałam w tę i z powrotem z bagażem po zaśnieżonej Warszawie, w pracy też trzeba było w międzyczasie trochę przysiąść, zrobić zakupy na dwa domy… Wracając nocą do kotki tylko na jeden dzień, nie zabrałam już ze sobą laptopa – jest duży i nie miałam siły go znowu ciągnąć.
Ścichapęku, zapisałam sobie, że co złego, to nie Ty. 😉
Ago 😀
Aga (sob, 26 Styczeń 2019, 23:16)
„Sama też kalkuluję – tylko inaczej, niż osoby z dyskomfortem głosujące na PO”
Czy mozesz napisac jak kalkulujesz, jaka jest Twoja postawa i plan? Bo do tego juz chyba musialabym robic habilitacje 🙂 🙂
Ja nie myślę, Jagodo, że miałaś mnie na myśli i złośliwie adresowałaś swoje oceny do mnie – ale chyba liczyłaś się z tym, że może je przeczytać ktoś, kto należy do tak wyraziście przez Ciebie skrytykowanej grupy?
Poważnym błędem jest przypisywanie mi, w tej konkretnej sprawie, jakiejkolwiek złośliwości. Nie pora na złośliwości. Emocje, jakie mi towarzyszyły i towarzyszą, to przede wszystkim głębokie przerażenie i lęk przed popełnieniem kolejnego błędu i oddanie większości pisowi.
Żeby to zilustrować „zniżę się” kolejny raz do podania przykładu z własnego życia. Z lat 80.
Musiałam wyjechać na kilka dni. Podczas mojej nieobecności o 6 rano przyszło do domu kilku panów. Na oczach dzieci zrobili kipisz w mieszkaniu, zabrali męża. Szczęśliwie syn nastolatek zadzwonił po naszą przyjaciółkę i zabrała córkę w wieku przedszkolnym do siebie. To były czasy, kiedy rozmowę międzymiastową trzeba było zamawiać i czekać na nią bardzo długo. Przyjaciółka zdołała się do mnie dodzwonić późnym wieczorem. Do domu zdołałam dotrzeć następnego dnia po południu. W tym czasie syn został również zabrany przez owych panów. Na zmianę siedział na korytarzu i patrzył jak prowadzają jego ojca w kajdankach. I przekonywany, że jak nie powie „prawdy” o ojcu to siostra zostanie zabrana do domu dziecka, on do poprawczaka, ojciec będzie siedział. A matka nie wróci, bo jakby miała wrócić, to już by tu była. Nigdy w życiu nie zapomnę widoku mojego dziecka, kiedy wreszcie udało mi się, dzięki pomocy przyjaciół, dostać do niego. Tego, jak jeszcze długo potem zrywał się z krzykiem po nocach.
Nie mieliśmy pracy. Za „bumelanctwo”, czyli brak zatrudnienia, groziło więzienie i nie miało się kartek na żywność. Bez nich nie można było nakarmić rodziny.
Też mamy koty, miałaś okazję je poznać, i przeżywamy stres kiedy chorują. Ale nijak nie da się go porównać do tamtej traumy.
Dzisiaj widzę jak krok po kroku zmierzmy dokładnie w stronę tego, co opisałam. Dlatego uważam, że trzeba głośno i wyraźnie przed tym przestrzegać. Toteż nie cofam ani słowa, z tego co wcześniej napisałam. Leczenie, szczepienia ochronne też bywają bolesne. Niemniej konieczne.
Wolność i demokracja są śmiertelnie chore.
A ja jestem przerażona. I chciałabym wszystkim matkom, ojcom i dzieciom zaoszczędzić tego, co spotkało naszą rodzinę.
I mam nadzieję, Ago, że te moje słowa przekażesz tym, którzy myślą podobnie jak Ty. Nie mam wpływu na to, co zrobicie, ale muszę przestrzec. Póki nie jest za późno. Żeby za cenę uniknięcia dyskomfortu nie wpakować się w prawdziwą tragedię.
Ponieważ sprawa jest przywoływana i wałkowana.
Wyjaśniam.
Na Rysia byłam i jestem zła za rozkoszne fikanie, brykanie w szczytowym momencie gdańskiej tragedii. Za to, że nie tylko nie wycofał się z rozkosznego dokazywania, kiedy napisałam jak to, w tym konkretnym momencie, odbieram. Ale, paternalistycznie i protekcjonalnie, poradził mi szklankę herbaty i pójście na spacer z psem.
To na tu i teraz.
Z zaszłości. Kiedy rozpatrywana była kandydatura Tuska na przewodniczącego RE, Rysio zapewniał gromkim głosem, że Europa nigdy nie zgodzi się na „kogoś takiego”. Widać Europa miała jednak inne zdanie.
Dla niektórych Rysio to wzór wrażliwości. Nie dla mnie.
Widać jestem wrażliwa inaczej. I tak wolę.
Nawiasem mówiąc, choć to nie ma tu nic do rzeczy, nasza Sunia nie żyje już sześć lat i wciąż nam jej bardzo brakuje.
Lisku, musiałabym napisać sążnisty referat – i zapewne niewiele by z tego pisania wynikło. Ale spróbuję napisać chociaż zarys do propedeutyki. 😉
Umówmy się na początku, że to nie jest dyskusja o światopoglądzie, tylko o tym, czy ktoś, kto się nie zgadza z linią polityczną i sposobem prowadzenia polityki przez PO, ale ma silne przekonanie o podstawowym znaczeniu, jakie ma dla funkcjonowania demokracji praworządność, powinien głosować na PO. Co ważnego uda się osiągnąć, jeśli PO wygra najbliższe wybory i będzie jedyną liczącą się demokratyczną siłą w parlamencie? W krótkim okresie, to oczywiste, ale w długim?
I to jest pierwsza cecha mojej kalkulacji: nie kalkuluję w perspektywie najbliższych wyborów, ani nawet w perspektywie mojego życia. Rozumiem, że wiele osób przyjmuje takie perspektywy, moja jest inna.
Nie koncentruję się na pytaniu: „Jak wygrać z PiSem w najbliższych wyborach?”,tylko: „Jak wygrać z PiSem w taki sposób, żeby z nim za chwilę znowu nie przegrać?”, czy też: „Jak wygrać z PiSem i zbudować społeczeństwo, które w kolejnych wyborach nie będzie głosowało na partie PiSopodobne?”. I – moim zdaniem – mam silne przesłanki by uważać, że PO budować takiego społeczeństwa nie umie lub nie chce, dlatego działanie na rzecz utrzymania PO jako jedynej przeciwwagi dla PiS opóźnia budowę takiego społeczeństwa. Czy jest w tej chwili opcja polityczna, która umiałaby budować społeczeństwo obywatelskie? Nie wiem. Ale jeśli nie będziemy jej szukać, jeśli nie damy szansy tym, które próbują, takie społeczeństwo nie powstanie.
Wiele osób koncentruje się na liczbach opisujących wysokość słupków sondażowych i zdaje się myśleć, że jeśli słupek PiS będzie choć trochę mniejszy niż słupek KO, to wygra demokracja. Inaczej postrzegam demokrację. Patrzę na inne liczby: na 50% absencję wyborczą, na to, że co najmniej 1/3 słupka PO składa się z głosów osób niezgadzających się z PO, ale głosujących na „mniejsze zło”. Te liczby, duże liczby, moim zdaniem, opisują bardzo negatywne dla demokracji zjawiska – z którymi, sięgnę po eufemizm, PO nie walczy. Patrzę też, oczywiście, na wysokość słupka PiS i myślę, że te osoby nie znikną, jeśli PiS przegra wybory, że trzeba nam współistnieć w tym wspólnym kraju.
Szukam opcji, która „gra” na współistnienie i świadome, solidarne społeczeństwo obywatelskie, a nie na utrzymywanie stanu plemiennej wojny.
Dzieki, Ago. Dwa pytania:
a. Czy liczysz sie z mozliwoscia ze jesli PiS zostanie przy wladzy przez nastepna kadencje i bedzie kontynuowal swoja linie, Twoja wolnosc poszukiwania drogi moze byc bardziej ograniczona niz jest? A jesli widzisz taka mozliwosc, to b. Czy nie nalezalo by rozwazyc mozliwosci planu dwuetapowego – wpierw zastapic PiS Platforma, a potem dzialac na dluzsza mete? (Taka byla m.i. propozycja zlinkowanego tu przez PA Jarkowca).
Lisku, działamy w warunkach niepewności – tak to już jest i tak będzie. Oczywiście, że po najbliższych wyborach może się wydarzyć tak, jak piszesz w punkcie a. A jeśli się tak wydarzy, to co wydarzy się dalej? Bo przecież będzie jakieś dalej. I jaki to będzie miało wpływ – nie na moją wolność poszukiwania za kilka lat, a na perspektywy społeczeństwa w długim okresie? Nie wiemy i nie wykalkulujemy tego. To może jednak, zamiast próbować wyliczyć coś, o czym wiem, że wyliczyć się tego nie da, będę postępować tak, jak uważam za słuszne?
To, że ktoś sto lat temu walczył o niepodległość czy ośmiogodzinny dzień pracy, w krótkim terminie i personalnym wymiarze mogło mieć efekt taki, że zginął. W długim terminie efekt jest taki, że mamy niepodległość i (niestety, nie zawsze) ośmiogodzinny dzień pracy. Nie proponuję ginąć i nikogo do tego nie namawiam, chodzi mi tylko o to, że przyjęcie innej perspektywy czasowej może skutkować inną oceną sensowności danego działania.
„W tej chwili niemożliwe”, „wygórowane” – napisał Stanisław. Tak mówiono, ba, krzyczano, o zniesieniu niewolnictwa, prawach wyborczych kobiet, zakazie pracy dzieci – wielu rzeczach, które dziś wydają się nam oczywiste, a jeszcze niedawno – Martin Luther King zginał 50 lat temu! – uważano je za niemożliwe. Rzeczy niemożliwe „w tej chwili” stają się możliwe, ba, oczywiste, w następnych chwilach dzięki temu, że ktoś o nie „w tej chwili” walczy – a nie same z siebie.
„Wpierw zastąpiliśmy PiS Platformą” w 2007 roku. Uważam efekty – a wśród efektów widzę zarówno utrzymujące się wysokie poparcie dla PiS, jak i takie fakty, jak tysiące zagrzybionych, niepodłączonych do CO mieszkań komunalnych w Warszawie, niewypełniony wyrok TK z 2014 roku dotyczący niekonstytucyjności obowiązujących przepisów o świadczeniu pielęgnacyjnym dla opiekunów osób z niepełnosprawnościami, brak skutecznej edukacji obywatelskiej w szkołach (dobrze to opisuje Sienkiewicz w „Państwie teoretycznym”), itd – za niezadowalające.
Jest 12 lat po tym „zastąpieniu”, które udało się na lat osiem – i wciąż grozi nam PiS. Mam zakładać, że po wygraniu przez PO najbliższych wyborów – bum! – przestanie nam grozić i wolno mi będzie nie tylko mieć wolność głosowania zgodnie z przekonaniami, ale i z niej korzystać? Jak i dlaczego miałoby – samo – dojść do takiej zmiany?
Jest jeszcze coś, co należałoby włączyć w kalkulacje – tym razem ani krótko, ani długo, ale średnioterminowe. Pojawiają się głosy, że ten, kto wygra najbliższe wybory, z dużym prawdopodobieństwem przegra następne. I coś w tym może być. Zaczęło się hamowanie gospodarki – to nie jest prognoza, to jest fakt. Nie wiem, jak długi i głęboki będzie tym razem dołek, ale, tradycyjnie, cięgi za kryzys zbierze rząd będący akurat przy władzy. Na fali niezadowolenia, przy obecnym stanie świadomości obywatelskiej, ludzie mogą za cztery lata oddać władzę – strach się bać komu i na jak długo.
Zapaliłam świece, zmieniam fale, nie grożą Wam już dzisiaj żadne moje komentarze. 😉 (Celowo też zostałam z nimi pod starym wpisem.)
Ago, chyba jednak nie odpowiedzialas na moje pytanie. Oczywiscie ze dzialamy w warunkach niepewnosci. Rozwazmy dwie mozliwosci:
a. Wygrywa PiS a Wy dzialacie dalej by doprowadzic do sytuacji ktora uwazaz za dobra.
b. Wygrywa PO a Wy dzialacie dalej by doprowadzic do sytuacji ktora uwazaz za dobra.
Czy uwazasz ze pierwsza mozliwosc daje Ci wieksza szanse dotarcia do Twojego celu?
Bo jesli nie, to kazda minuta PiSu przy wladzy jest, tak mi sie wydaje, o wiele wieksza strata dla kraju niz jej alternatywa.
Oczywiscie mozliwe ze nie wygra ani PiS, ani PO, ale wydaje mi sie ze taka trzecia mozliwosc jest mniej prawdopodobna niz kazda z dwoch poprzednich. Jesli chcesz na nia postawic, wydaje mi sie ze powinnas sprecyzowac jakie kroki zamierzacie podjac by realnie zwiekszyc jej szanse.
W pierwszym swoim komentarzu pisalas o wysilku zwiekszenia procentu uczestniczacych w wyborach. To wydaje mi sie krokiem swietnym samym w sobie, ale nie jestem pewna czy zblizy Cie do miejsca w ktorym chcesz byc, poniewaz wydaje mi sie ze ludzie ktorzy nie glosuja nie maja glebokiego zrozumienia dla demokracji. Obym sie mylila.
p.s. TO co pisal Jarkowiec jest zblizone do tego co powiedzialas: oczywiscie ze odsuniecie PiSu od wladzy nie zalatwia problemu, bo zostaje ogromna i mocna opozycja. Dlatego odsuniecie go to tylko dorazny krok, by potem starac sie go rozbic czy oslabic. Ale chyba latwiej to robic gdy PiS nie jest przy korycie…
Ja powiem krótko: tak, każda minuta PiS-u przy władzy jest wielką stratą dla kraju.
Lisku, ja już naprawdę napisałam wszystko, co miałam do napisania: „A jeśli się tak wydarzy, to co wydarzy się dalej? Bo przecież będzie jakieś dalej. I jaki to będzie miało wpływ – nie na moją wolność poszukiwania za kilka lat, a na perspektywy społeczeństwa w długim okresie? Nie wiemy i nie wykalkulujemy tego. To może jednak, zamiast próbować wyliczyć coś, o czym wiem, że wyliczyć się tego nie da, będę postępować tak, jak uważam za słuszne?”
Na marginesie, jeśli miałybyśmy rozmawiać o krótkim okresie, to Twoją listę możliwości warto by rozbudować. O najgroźniejszą, tzn. PiS wygrywa z taką przewagą, że ma większość konstytucyjną – i tego się bardzo boję i będę to musiała uwzględnić w swoich kalkulacjach – i o taką, że wygrywa PiS (albo PO, ale załóżmy, że PiS), ale do parlamentu wchodzi też trzecia siła, na tyle znacząca, że to ona z PO tworzy rząd.
Jeśli przyjmiemy za fakt tezę PK, że każda minuta władzy PiS jest wielką stratą dla kraju, jeśli pójdziemy nawet dalej i uznamy, że najważniejszym celem powinno być minimalizowanie tej właśnie straty (będę się upierać przy tym „jeśli”, bo dopuszczam, że ktoś może mieć inne zdanie), to można w tej sytuacji przyjąć dwie strategie: starać się jak najszybciej odsunąć PiS od władzy (a potem nie dopuścić, a potem odsunąć, a potem nie dopuścić…) albo starać się zminimalizować sumę minut, jakie PiS i partie pisopodobne mogą w Polsce pozostawać u władzy.
Jestem za tą druga strategią. I uważam, że masowe głosowanie na PO nie sprzyja jej realizacji. Nie lubię syzyfowej pracy. Potrzebny jest lek na PiS? Weźmy PO. Ale tego leku już próbowaliśmy, a choroba wraca z większą siłą, to może spróbujmy innego? Ale tamten znamy. No, znamy i nie działa. Ale nas poprzednio nie zabił, to i teraz nie zabije, a przyniesie chwilową ulgę, a ja chcę poczuć ulgę. Rozumiem. Ale moim zdaniem ważniejsze jest, żeby leczyć chorobę.
„Jeśli przyjmiemy za fakt tezę PK, że każda minuta władzy PiS jest wielką stratą dla kraju, jeśli pójdziemy nawet dalej i uznamy, że najważniejszym celem powinno być minimalizowanie tej właśnie straty”
Ago, wciaz piszesz w kategoriach 'jednego/najwazniejszego celu’, okres 'albo krotki – albo dlugi’, jakby nie bylo mozliwosci obu. To nie all or none phenomena.
„Potrzebny jest lek na PiS? Weźmy PO.[…] Ale moim zdaniem ważniejsze jest, żeby leczyć chorobę.” PO to nie lek! Nie rozumiem dlaczego trzeba czekac az antybiotyk zadziala nie robiac niczego innego. W miedzyczasie nalezalo by obnizyc temperature paracetamolem. Nie zamiast, lecz na dodatek.
Zmodyfikuje te medyczna analogie 🙂 Gdy pacjent ma ostre bakteryjne zapalenie pluc, podaje mu sie antybiotyk, ktory go wyleczy. Ale w miedzyczasie podaje mu sie takze tlen i plyny. To jest „tylko” tz supportive treatment, ale dzieki niemu pacjent dozyje momentu w ktorym antybiotyk zacznie dzialac 😀
Dzień dobry 🙂
pora na kawę
Lisku: „moim zdaniem – mam silne przesłanki by uważać, że PO budować takiego społeczeństwa nie umie lub nie chce, dlatego działanie na rzecz utrzymania PO jako jedynej przeciwwagi dla PiS opóźnia budowę takiego społeczeństwa.” PO nie jest supportive treatment. Maskuje objawy, choroba pod spodem się rozwija, a my nie reagujemy.
Aha: „Ago, wciaz piszesz w kategoriach ‚jednego/najwazniejszego celu’, okres ‚albo krotki – albo dlugi’, jakby nie bylo mozliwosci obu.” Oczywiście, to, co wydaje się korzystne w krótkim okresie, może być też korzystne w długim – może, ale nie musi i często nie jest. Jeśli chodzi o wybory dotyczące jednostki, jest to oczywiste od dawna, a teraz coraz więcej się o tym pisze w kontekście decyzji politycznych (podejmowanych w perspektywie cyklu wyborczego) czy biznesowych (menedżerowie orientujący się na wynik najbliższego roku finansowego, bo na jego podstawie oni i firmy są oceniane).
„Maskuje objawy, choroba pod spodem się rozwija, a my nie reagujemy”. Caly czas wychodze z zalozenia ze „my nie reagujemy” w tym wypadku sie nie sprawdzi, bo ludzie dzielacy Twoje opinie nadal beda dzialac.
„Oczywiście, to, co wydaje się korzystne w krótkim okresie, może być też korzystne w długim – może, ale nie musi i często nie jest”. Dlatego proponuje na krotka mete robic jedno, na dluga mete robic cos innego. Nie to samo.
Dzieki Ago za rozmowe. Juz Cie nie bede meczyc 🙂
Lisku, rozmawiamy przecież o jednej czynności: o głosowaniu w wyborach. I ja tę czynność wykonam mając przed sobą nie cel krótkoterminowy: „wygrać z PiSem”, tylko długoterminowy: „„wygrać z PiSem w taki sposób, by z nim za chwilę znowu nie przegrać i by budować społeczeństwo, które w kolejnych wyborach nie będzie głosowało na partie PiSopodobne”.
Wychodzi na to, że uwielbiam cytować samą siebie. 😉
Ago, z tego co rozumiem robisz o wiele wiecej niz glosowac 🙂 I te oraz inna dzialalnosc, jesli masz sile, dobrze bedzie kontynuowac. Mam na mysli rozne formy wychowywania spoleczenstwa i nauczania zasad demokracji. I oczywiscie glosnego protestowania przeciw kazdej nieudolnosci, glupocie lub zlej woli rzadzacych.
„wygrać z PiSem w taki sposób, by z nim za chwilę znowu nie przegrać” brzmi cudownie, bez watpienia that’s the ultimate goal. Ale jesli dopuszczasz ze taka wygrana moze bardzo odroczyc sie w czasie, jej szanse chyba bardzo maleja, m.i. z powodu o ktorym sama pisalas: dzialamy w warunkach niepewnosci, a im dluzszy okres planowania, w polityce, tym wieksza szansa na nieoczekiwane zajscia i mniejsza szansa ze zdolasz nimi pokierowac. Tym bardziej ze i oni w tym czasie nie zasypuja gruszek, a im blizej sa koryta, tym wieksze maja mozliwosci i fundusze na wlasna agitacje, na polityczne nominacje na wyzszych i nizszych szczeblach, takze tz zawodowych, nie oficjalnie politycznych; widzialam jak takie rzeczy narastaja.
Moze latwiej byloby sie zastanawiac stawiajac naprzeciw siebie wyrazne mozliwosci, tz jasniej przedstawiac alternatywe. Jesli dobrze zrozumialam, dazysz do sytuacji w ktorej „wygrywa PiS (albo PO, ale załóżmy, że PiS), ale do parlamentu wchodzi też trzecia siła, na tyle znacząca, że to ona z PO tworzy rząd.” ?
Inna działalność, jak najbardziej, nie należy z niej rezygnować. Ale z poziomu ulicy ma się nieco 😉 mniejszy wpływ na stanowienie prawa czy reformę systemu edukacji niż z poziomu parlamentu. A to są sprawy kluczowe dla przekonania ludzi do niegłosowania na partie łamiące prawo. Bo to trzeba robić systemowo. Opcja: to wy sobie krzyczcie na ulicy o czym tam chcecie, ale na wyborach nie pałętajcie się PO pod nogami i nie przeszkadzajcie im wygrywać z PiSem, nie zyska mojego poparcia.
Opcja trzeciej siły jest realna – w najbliższych wyborach. Są dwa warunki: politycy muszą się postarać, a wyborcy – ci niechętnie głosujący na PO uwierzyć, że nie tylko głosowanie na PO jest głosowaniem przeciw PiS, ci niegłosujący (część z nich) – że warto głosować i to głosować na partie demokratyczne. Jeśli taka trzecia siła by się sprawdziła, w kolejnych wyborach mogłaby zyskać więcej głosów i większy wpływ. Jeśli nie, rozpłynie się jak .N i trzeba będzie szukać nowej opcji.
Obawiam się, że trzecia siła jest w tej chwili nierealna. Biedroń jest zbyt słaby i zbyt narcystyczny.
A z PiSem jeśli teraz się nie wygra, to nie wygra się nigdy. Myślę, że po taśmach Kaczyńskiego to jeszcze lepiej widać i powinny się w końcu niektórym oczy otworzyć. Bo jeśli PiS wygra, to będzie harcował, jak zechce, wybuduje swój pomnik bliźniaków i zacznie na nim zarabiać krocie, a potem zlikwiduje pewnej nocy finansowanie partii politycznych z budżetu i w ten sposób zapewni sobie totalny monopol. Dlatego trzeba teraz robić wszystko, żeby do tego nie dopuścić.
Tak, jak napisałam pod nowym wpisem, wygląda na to, że najwięcej dla niewybudowania K-towers zrobił Jan Śpiewak, wyzywany w trakcie kampanii od „cynglów PiSu” itp. Czy to nie daje do myślenia?
Śpiewak nie jest ideałem? Zgadzam się, na pewno jest daleki od mojego marzenia o prezydencie Warszawy. Biedroń nie jest ideałem? – też zgoda. A Schetyna jest? Nie ma co wymagać od „nowych” polityków, żeby byli nie tylko lepsi od starych, ale i idealni, tak jak nie ma co oczekiwać, że program jakiejś partii będzie się w 100% zgadzał z naszymi przekonaniami.
Przyglądam się, co zrobi Biedroń, co zrobi lewica. Będę podejmować decyzję, kiedy będzie więcej wiadomo.
To mialy byc nowe Twin Towers? 😯 😆 ?
[PA, czy moglbys przeniesc pytanie pod nowy wpis? ]
Odpowiem tu. 😉 Dziś wypłynęły „taśmy Kaczyńskiego”. Tu jest artykuł a w nim linki do kolejnych: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,24409301,do-prokuratury-trafilo-zawiadomienie-na-jaroslawa-kaczynskiego.html?fbclid=IwAR2N4v-mgfEjHcjwZhmVVbns_PQ_Qd9fGaeAgIO1TCtBlmrPTHARxrKyViU#s=BoxOpMT I o roli Śpiewaka: https://wiadomosci.wp.pl/jan-spiewak-o-tasmach-kaczynskiego-to-jest-budowa-oligarchii-6343667144545921a?fbclid=IwAR1ExQnRGNCmQcPS4T0-IpvUCOOoPAPKPT28PSH3kZR6azCzqNe9BwcSm7I