Dawanie znaku
Labradorka rzuciła na fotel plik listów wyjęty ze skrzynki i wymownym gestem łapy wskazała je Bobikowi.
– Znowu wszystkie o tym, że zszedłeś na psy? – zapytała.
Bobik westchnął ciężko. Odkąd zdecydował się dawać głos w sprawach ludzi, zaczął dostawać od nich coraz więcej nieprzyjemnej, czasem obelżywej i napastliwej korespondencji. Starał się jej nikomu nie pokazywać, ale Labradorki nie dało się łatwo zwieść. Węch miała nieomylny i czasem już przez kopertę potrafiła wyczuć treść listu.
– Wiem, że cię te listy denerwują, ale mnie się zejście na psy wcale nie wydaje taką znowu hańbą – zauważył nieśmiało. – Zresztą wiesz, jak to się mówi. Lepiej z mądrym psem zgubić kość, niż z głupim człowiekiem znaleźć.
Labradorka popatrzyła na niego nieco sceptycznie, ale nie miała teraz głowy na dyskusję z ludowymi mądrościami.
– No otwórz już, otwórz – popędziła Bobika. – Zobaczymy, czy znowu będę miała za co potargać listonoszowi nogawki.
Bobik rozerwał pierwszą z brzegu kopertę, przeczytał kilka pierwszych zdań i aż usiadł z wrażenia.
– Wyobraź sobie, że napisał do mnie Człowiek, który wcale nie ma mi za złe – szczeknął z przejęciem. – Co więcej, on pisze, że według niego w ludzkich sprawach każdy ma prawo zabrać głos. I że przez to wcale się nie schodzi na psy, tylko wręcz człowieczeje.
Labradorka obwąchała resztę kopert i na jej pysku odmalował się wyraz niebotycznego zdziwienia.
– Słuchaj, mam wrażenie, że tym razem we wszystkich tych listach jest coś dobrego – oświadczyła stanowczo. – Przyznaj się, skąd to się wzięło? Co ty właściwie takiego zrobiłeś?
Bobik zarumienił się pod futrem i z zakłopotaniem potarł nos.
– Sam nie bardzo rozumiem, co się stało – szepnął. – Po prostu zebraliśmy się z kumplami i daliśmy pewien znak. Ale widocznie musiał to być dobry znak, skoro tylu Ludzi przekonał.
***
P.S. Jestem zdumiony i wzruszony tym, jakiego zasięgu nabrała nasza – w założeniu skromna i prywatna – inicjatywa. Wszystkim, którzy podpisali naszą deklarację poparcia dla J.T. Grossa i wydawnictwa „Znak” w odpowiedzi na próby niedopuszczenia do publikacji „Złotych żniw”, dziękuję serdecznie w imieniu własnym i Gości blogu. Wszystkim, którzy jeszcze nie podpisali, ale zechcą to zrobić, dziękuję z góry i podaję adres, pod którym można złożyć podpis:
Byłam-żem w mieście (gramatyka mojego ulubionego Bena z Floty Handlowej) i usłyszałam w TOK FM ostrzeżenie jakiegoś rządowego centrum informatycznego – maile dotyczące zamachu na Domodiedowie mogą zainfekować nam komputer, zwłaszcza jakiś załącznik w PDF.
W atrapie http://atrapa.net/ (polecam, b. pożyteczna stronka) jeszcze chyba o tym nie wiedzą.
CERT ostrzega również przed jakimiś internetowymi wieściami na temat Domodiedowa, tylko akurat byłam na skrzyżowaniu i chciałam ujść z życiem.
Nisiu, w sprawie pana Jerzego też nic żem nie wykompinował. 🙁 Tym bardziej, że część biblioteki mam w Krakowie, a wzrok krótki. 😉
Zainfekowanych maili będziem się wiernie strzec, dzięki za ostrzeżenie.
Mar-Jo (18:20): Nie jestem w stanie zwiedzac obozow w Polsce, ale bedac w Niemczech wybralam sie do Dachau. Calosc wygladala slicznie: nowiutkie drewniane baraki przypominajace schronisko mlodziezowe, w okol pieknie utrzymane klomby kwiatow, takze tam gdzie mala tabliczka glosila „crematorium”. W jednym z barakow ekspozycja zdjec z eksperymentow na ludziach tam przeprowadzanych, i troche danych ogolnych. Po skonczeniu wizyty stanelam sobie na zewnatrz przy bramie wyjsciowej, czekajac na kolezanki, i przygladalam sie wychodzacym. Wpierw przeszla usmiechnieta mloda para, calkowicie pograzona w wesolej rozmowie. Potem dwoch mlodych turystow wyraznie z USA, z lekko speszonymi minami, ktorzy, jak uslyszalam gdy przechodzili, mowili do siebie ze zdumieniem „But is is not impressing…! Not impressing!”. Nastepnie wyszla z terenu obozu korpulenta paniusia w srednim wieku, prowadzac pieska na smyczy. A potem na szczescie nadeszly kolezanki i moglam sie stamtad oddalic…
No wiecie co!!!??? 😯
Proponować KOTU donosicielstwo!!!??? 🙄
Psie Bobiku, albo natychmiast odwołasz tę uwłaczającą, względem Kociego Rodu, propozycję, albo tak obsikam ten komputer, że mój personel nie będzie miał szansy wejść na Twój blog 👿
Klaro,
będziesz zawsze mile widziana 🙂
No co Ty, Sokrates! 😯 A bo to raz ja na blogowych imprezach pasztetówkę donoszę i korona mi z głowy nie spada.
Donosiciel donosicielowi nierówny. 😈
Z pieskiem OK, lisku. Zwlaszcza na smyczy. Jestem za odwiedzaniem cmentarzy i nawet takich miejsc w towrzystwie psa. Pies przynamniej nic niestosowneo nie powie, co moze kogos zabolec.
Ty mnie tu, Bobby, nie próbuj brać na lewą pasztetówkę 😯
I watch you Bobby! Pełen respekt dla KOTÓW, albo mój personel ma szlaban na Twój blog 👿
Bobiku 18:54
Jasne, że tak powinno być (z tym nauczycielem usw.) i prowadzenie tam młodzieży bez przygotowania mija się trochę z celem, ale może też ta młodzież takim „swobodnym” zachowaniem próbuje chronić swoje wrażliwe wnętrze. Jedni z poważną miną znakomicie maskują swoją obojętność, inni błaznują, by się nie rozkleić…
Lisku, bo Niemcy chyba organicznie nie są w stanie nie dosprzątać i nie doczyścić… Ale też trzeba pamiętać, że Dachau było niejako obozem „pokazowym”.
Jedna z naszych Cioć, która przeżyła Oświęcim ( w sumie czwórka rodzeństwa tam była, ale tylko dwoje wróciło), mówiła, że w Brzezince najgorsze ze wszystkiego było wszechobecne błoto. Zrozumiałem to, kiedy drugi raz pojechałem do obozu, jesienią, a nie latem. Mimo że nie było tysięcy rozdeptujących tę burą glamdzię stóp, zapadałem się po kostki. To błoto między tymi koszmarnymi barakami… wydawało mi się, że mnie oblepia nawet od środka. I potem sobie tak pomyślałem – jak dobrze, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby to „dla wygody zwiedzających” wyasfaltować.
A jeszcze anegdotka: wiele lat temu przyjechala do Jerozolimy para dalekich znajomych kolezanki z Polski, niezbyt dobrze chyba znajacych angielski. Podczas jednego ze spotkan, gdy wlasnie wrocili z obchodzenia Starego Miasta, spytalam co ogladali w dzielnicy zydowskiej i uslyszalam ze Sciane Placzu, muzeum oraz krematorium. Na to ostatnie oczy stanely mi w slup ze zdumienia. Troche potrwalo zami sie zorientowalam ze mowa o obiekcie zwanym Spalony Dom, a chodzi o resztki domu noszacego slady pozaru z okresu burzenia drugiej swiatyni, w 70 A.D. … Oni nie do konca zrozumieli co to bylo, ale skojarzyli ze kiedys sie spalilo i bylo zydowskie, wiec co to moglo byc jak nie krematorium…? 😆
😆 😆 😆
🙁 🙁 🙁
Sokratesie, ja bym raczej poprosił, żeby Koty miały respekt DLA MNIE. Przed chwilą usiłowałem odebrać Pręgowanej kawałek kiełbasy myśliwskiej, który przywłaszczyła sobie całkowicie bezprawnie i co ona zrobiła? Dała mi pazurzastą łapą po piesku! 😯 👿
Bobiku, rozumiem ze w Dachau przedobrzyli ze sprzataniem w dobrych intencjach, choc niezbyt madrze; ale z calym szacunkiem dla caninow, do ktorych sama sie zaliczam, moze trzeba bylo zakazac wejscia z psami..?
Nie ma takiej możliwości żeby KOT przywłaszczył sobie coś bezprawnie 🙄
Jak KOT bierze, to znaczy, że ma prawo 😎
Kocie Mordechaju, Tom Waits nazywa to „mixed feelings over mixed drinks” 😆
Może po prostu nikomu nawet nie przyszło do głowy, że ktoś będzie wchodził z psem?
Bardzo mnie zasmuciło w wywiadzie z Mamadou Dioufem jego odczucie, że sytuacja zmieniła się na gorsze w stosunku do PRL-u. Przypomniał mi się PRL-owski właśnie, autoironiczny dowcip, że Polska należy do krajów zwijających się. 🙁
Sokratesie, a jak ryba bierze, to też ma prawo ❓
Palę świeczkę i o tych strasznych sprawach potrafię tylko milczeć.
Bobiku,
sam widzisz. Z kotami nie ma letko. Sokrates poszedł spać. A kiedy się raczy odezwać, tego pewnie nawet Najwyższy Kot nie wie 😉
Bobiku, mysle ze niektorym podpisujacym sie pomylilo lub sa nierozwazni. Jeden wpisalm email zamiast adresu przez co jest on widoczny, drugi napisal caly adres z numerem ulicy wlacznie. Mysle ze ekspozycja takich danych nie jest dla nich zdrowa; moze moglbys je wymazac z pol widzialnych?
Obawiam się, że takich rzeczy wymazywać raczej nie mogę, bo jeśli cokolwiek by się manipulowało przy podpisach (poza usuwaniem podwójnych, co oczywiste) bardzo łatwo można się narazić na podejrzenie o manipulację. 🙁
Kot Mordechaj ma telepatie! O 19:15 odpowiedzial na cos co zdazylam napisac dopiero 13 minut potem 😀 . To rzeczywiscie jest pytanie, jakie powinny byc normy zachowania w miejscach poswieconych pamieci. Z jednej strony ta kobieta z psem wychodzaca z Dachau wrecz mnie zaszokowala, to nie byla jednorazowa wizyta, wyraznie to byl jej staly teren wyprowadzania zwierza, po prostu mieszkala nieopodal… Z drugiej strony sama robie cos podobnego. Niedaleko mojego domu jest bardzo ladny zielony pagorek, na ktorym w 67-tym roku stoczyla sie bardzo krwawa bitwa miedzy wojskiem jordanskim a izraelskim; z 105-ciu zolnierzy doborowej piechoty izraelskiej ktorzy weszli na wzgorze, tylko pieciu zeszlo na wlasnych nogach; po stronie jordanskiej sprawy sie mialy podobnie. Teraz caly pagorek jest poswiecony pamieci poleglych, jest tam takze muzeum. Kiedyc teren byl otwarty i chodzilam tam z psem na spacery; teraz wejscie ze zwierzetami jest wzbronione, ale ja nadal usiluje przekonac kierownika osrodka ze spacer z psem nie uwlacza pamieci poleglych, ze najlepiej jest kiedy w miejscu gdzie kiedyc byla smierc, dzis bawia sie dzieci i psy. Wiec w koncu sama nie wiem, co jest sluszne – moja reakcja w Dachau czy na tym pagorku?
bobiku, wiem ze gdy na zaprzyjaznionych blogach lokalnych ktos z rozpedu poda swoj email, moderator to zastepuje xxx i zawiadamia petenta ze tak bedzie o wiele lepiej dla niego. jest to zawsze przyjmowane z wdziecznoscia.
Może szybko wysłać do tych ludzi maila i zapytać: usunąć czy zostawić?
Pod numerem 760 pojawił się test.
Oooo, już ten test zniknął!
Jestem za wpuszczaniem psow do miejsc pamieci, zakladajac czywisie, ze prowadzacyy po nich sprzata i ma gdzie wyrzucic woreczek.. Nie jest to norma jeszcze w wielu mastach, takze tu. Widze czesto z okna jak na weczornych i porannych spacerach ktos zezwala na pozostawienie kupy na MOIM trawniku przed oknem i jestem juz dosc zmeczna zwracaiem uwagi. Tam gdzie chodzilam opiekowac sie Toby’m, w tej milionerskiej dzielnicy, panuja zupelnie inne obyczaje (to chyba jakies klasowe zjawisko) i wszyscy po pieskah sprzataja, choc odnioslam wrazene, ze tam w kazdym domu jest pies (bliskosc Richmond Parku regularne utrzymywanego w czystosci przez miejskie sluzby).
Psy dziela tyle z naszego zycia, sa czesto pierwszymi ofiarami konfliktow, klesk zywiolowych czy kleski glodu, ze, mysle, powinny miec prawo odwiedzac z nami miejsca zadumy, wyciszenia, holdu, pamieci. Zwlaszcza, ze sa czesto tez jedynymi czlonkami rodziny ludzi samotnych. Oni zwlaszcza powinni miec mozliwosc wybrac sie w takie miejsce wespol ze swym psim towarzyszem. Tak mi sie wydaje.
Zmieniam w swoich danych stronę www (opcjonalnie) i się zastanawiam czy mnie WordPress wpuści, czy nie wpuści…
Wpuścił 🙂
Nieoceniony PA zadziałał w sprawie podpisów jeszcze zanim zdążyłem mu cokolwiek szepnąć. 🙂
Tereso, Łotr widocznie na opcjonalne nowości nie jest łasy, tylko na te obowiązkowe. 😉
Bobiku, czy myslales juz co z ta nieoczekowana lista podpisow zrobic? Ona jest juz taka znaczaca ze chyba trzeba by gdzies opublikowac fakt jej istnienia? jakis artykul zawiadamiajacy ze petycja o tresci takiej a takiej zostala podpisana przez tyle a tyle osob z Polski i zagranicy? Chyba sami podpisujacy czegos takiego oczekuja?
Bardzo lubie psy ( i koty!) ale jestem raczej przeciw spacerom z psem po takich miejscach jak Dachau, Birkenau, czy nawet po zwykłym cmentarzu. Mnie osobiście zwierzęta nie przeszkadzają ani trochę, ale rozumiem że ktos inny moze mieć w tej kwestii zupełnie odmienne zdanie. Może to być odebrane jako brak szacunku. Jest tyle innych terenów parkowych gdzie można spacerowac z psem, wiec dlaczego chodzic na cmentarz i wzbudzac kontrowersje i denerwować/sprawiać przykrośc innym odwiedzającym. Co do miejsca pamięci opisanego przez Liska to zupełnie nie mam zdania ani wyczucia, rozumiem , ze żołnierze oby stron nie są tam pochowani. Nie wiem. Wydaje mi się że jest to kwestia uszanowania symboli, bo w wielu przypadkach w Polsce codzienne zycie toczy sie na miejscu strasznych cierpień i zbrodni. Przez kilka lat pomieszkiwałam w Warszawie na terenach byłych getta i nie czułam sie tak OK. Domy tam zostały zbudowane na gruzach tak ze śa podniesione od poziomu ulicy o kilka- kilkanascie metrów. Co jest po nimi……?
Skoro dziś smutne tematy rocznicowe.
Przejeżdżałem dzisiaj obok wznoszonego Muzeum Historii Żydów Polskich, na Anielewicza. W maju to było trochę surowych ścian (album pod adresem http://picasaweb.google.com/prwimmer/MuzeumHistoriiZydowPolskich#), dziś to już praktycznie gotowa konstrukcja, naprawdę duża. Za rok ukończą, a jak się zrobi cieplej i bardziej zielono (może kwiecień), to zrobię nowe fotki – dla tych, co z oddali. Mieszkam zresztą o dziesięć minut per pedes.
A ta wycieczka na zdjęciach to kompania wojska izraelskiego, na którą się akurat natknąłem.
Poprawka adresu, bo nawias się wtrącił:
http://picasaweb.google.com/prwimmer/MuzeumHistoriiZydowPolskich#
Nieoceniony PA stwierdził równie, że ludziom nie można dawać zbyt wiele czasu na myślenie, bo zaczynają robić głupoty. 😆 Po naciśnięciu na „podpisuję” były 3 sekundy, zanim to poszło i pojawiało się podziękowanie. Niektórym 3 sekundy to było najwyraźniej za długo i klikali na „podpisz” jeszcze raz. Więc PA teraz ograniczył to do 1 sekundy i powiedział, że podwójne podpisy powinny się skończyć. 🙂
Lisku, nie jest wykluczone,,, nie chce rozbudzac za duzo oczkiwan… ze bedzie cos w GW.
Żono Sąsiada, jesteś dzisiaj w K. czy w W.?
Ach, ten madrala, Pan Administrator. Musi byc z kociego rodu.
Popieram Liska – listę, po zamknięciu, trzeba będzie koniecznie zarchiwizować i wystawić na wieczną pamiątkę. Akcja udała się znakomicie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że była inicjatywą pojedynczego blogera, a nie jakiegoś portalu.
Wiecie co, ja mam dzisiaj trochę kłopotów z myśleniem, bo przez cały dzień głowaból mi wiernie towarzyszy. 🙁 Wrzucajcie może pomysły co zrobić z listą, na zasadzie brainstorming i może nam coś z tego wyniknie.
Jestem w Krakowie Bobiku, ale tylko do jutra
Mordechaju, błagam, nie wzbudzaj oczkiwań. Ja jestem po kolacji. 😎
Ach, Wimmer, dzieki. Gmach nie podobal mi sie w fazie proektu (bo bylam olsniona innym – Liebeskinda), ale nalezy oczywoscie poczekac z ocena, iedy juz zbuduja.
Na zdjeciach zobaczylam tez dom, w ktorym mieszkala pani Buzganowa, bohaterka jednej z mych opowiastek na Blogu Owczarka Podhalanskiego. 🙂
Listę na pewno trzeba zarchiwizować, może też wydrukowac i przesłać do ZNAKU?
Muzeum rzeczywiście szybko rosnie, dawno nie byłam w tamtych okolicach, musze któregos dnia wybrać się tam na spacer.
Wimmer, dla mnie koniec będzie wtedy, gdy książka się ukaże, a „Znak” przetrwa atak.
Helena, zachwycisz się wizualizacją na stronie muzeum:
http://www.jewishmuseum.org.pl/pl/cms/strona-glowna/
Oczywiście gdy wszystko już zacznie działać, zrobię całe dossier fotograficzne i filmowe.
W lecie zrobiłem też kilkadziesiąt fotek na cmentarzu (też o rzut beretem):
http://picasaweb.google.com/prwimmer/CmentarzZydowskiWWarszawie#
Mysle ze GW to jak najbardziej odpowiednie miejsce na wzmianke o petycji lacznie z linkiem do tresci i listy podpisow (po zamknieciu); z reszta w GW na pewno sie uciesza. Oprocz tego rzeczywiscie trzeba zarchiwizowac, na blogu Bobika lub gdzie indziej.
Pawle, bardzo ciekawe zdjecia, z radoscia obejrze ciag dalszy (wycieczka izraelska ktora uchwyciles to mieszanka wojska i policji)
jeszcze w artykule dodala bym w przeciagu ilu dni te podpisy zostaly zebrane 😀
Helena, jesteś autorką Owczarka?!
E, Znak już niejedno przetrwywał. 🙂
Zarchiwizowanie i przesłanie to jest tak zwany no bobom*. Bobom zacznie być, jak padną bardziej odjechane pomysły. 😆
*Mieszkałem kiedyś, w Atenach, przez kilka tygodni z Chińczykami z Hongkongu. Bardzo to byli mili ludzie i porozumieć się z nimi było stosunkowo łatwo, bo po angielsku, tylko często na różne pytania czy propozycje odpowiadali tajemniczą frazą „no bobom”. Trochę potrwało, zanim do mnie dotarło, że w ich specyficznej wymowie oznaczało to „no problem”. 🙂
Lisku, w tej mieszance szczególnie podobały mi się żołnierki i policjantki – śliczne dziewuchy 🙂
Odpowiadam za Helenę: ona nie jest autorką blogu Owczarka, tylko Owczarek 🙂 ale wrzucała tam w komentarzach różne ciekawe opowieści, które też wręcz domagają się zarchiwizowania. Staram się to robić, ale życie dość często staje mi na przeszkodzie, więc posuwa się to dość powoli. 🙁
Mar-Jo, tak to jest i nie tylko dzieci i mlodziez, malo sobie robia z
„powagi” miejsca, to jest „dziwne”miejsce i bardzo malo „pomnikowocmentarne”.
tutaj wywiad z Peterem Eisenmanem
http://www.spiegel.de/kultur/gesellschaft/0,1518,355383,00.html
Tak, Wimmer. I nie tylko Owczarka, ale takze tak zwanych Adama Szostkiewicza, Daniela Passenta oraz Janiny Paradowskiej, czasami Doroty Szwarcman, jesli znam libretto. Wszystko pisze ja albo Mordechaj, a oni tylko to firmuja swoimi wizytowkami 😆 😆 😆
Nie. :ad: To byla tylko opowiastka, ktora opowiedzialam na blogu.
Pawle, jeżeli w komentarzu jest więcej niż 1 link, Łotr za karę wrzuca komentarz do poczekalni. Ponieważ ja nie zawsze jestem pod ręką, żeby wpuścić, lepiej dawać każdy link w osobnym komentarzu.
Nieraz się zaśmiewałem, czytając Owczarka – język i humor są absolutnie niepowtarzalne 🙂
Właśnie się domyśliłem, czemu pokarało. OK, będę rozdzielać.
No nie! Przy całej erudycji tak zwanej Doroty Szwarcman nie wierzę, żeby znała na pamięć wszyściutkie libretta. 😆
To prawda, tzw. Dorote Szwarcman jest mi szczegolnie trudno pisac, bo ona z zalozenia musi sie naprawde znac na subject matter. 😆
Muszę znowu wygłosić akt strzelisty pod adresem Pana Kudłacza, który jest jednoosobową grupą trzymającą nasz host. Po raz kolejny blog zaczął przekraczać zakupioną ilość transferu, ale tym razem było to najprawdopodobniej związane z listą. Zastanawialiśmy się więc, czy dokupić pakiet większy i całoroczny, czy mniejszy na miesiąc. Bo jeżeli jednak okazałoby się, że po zakończeniu akcji podpisowej odwiedziny na blogu skoczą na nieco wyższy stały poziom, to zakupienie tylko miesięcznej porcji byłoby całkowicie nieopłacalne.
PA napisał do Pana Kudłacza, który nie tylko odpowiedział natychmiast, ale jeszcze zaproponował, że on nam to wszystko tak poustawia, że będziemy mogli się ostatecznie zdecydować dopiero za jakiś czas i w żaden sposób nie wyjdziemy na tym stratni.
No, po prostu cudo, nie serwerzysta. 🙂
Bobiku, tak myślę, że Pani Dorota zna, a te jeszcze nienapisane przeczuwa 😉
Mysle, ze wszyscy Cudnemu Panu Kudlaczowi jestesmy ogromnie wdzieczni i pelni dla Niego podziwu, ze mozna TAK prowadzic biznes, zeby jeszcze bylo miejsce na public service, na spolecznikostwo.
Dziekujemy Panu! 🙂 🙂 🙂
Przekazuje zaslyszane z nowej serii BBC „Come Fly with Me”.
Mowi badzo camp stewart z samolotu: I can’t imagine being 39!
It’s like… being 103 in gay years…
😆
steward.
A ja nie wiem czy mi się podoba pomysł z GW.
Nie wiem czy chcę żeby „wielkie media” wchodziły w coś, co w moim rozumieniu, jest dawaniem znaku: z serca do serca.
Powiedziałam wczoraj Bobikowi, w rozmowie telefonicznej, że być może ludzie dlatego tak chętnie podpisują, że to nie jest żaden medialny show. Że to grupa prywatnych przyjaciół robi coś z odruchu serca.
Zarchiwizować i zostawic na blogu do wglądu, tak. Przesłać Znakowi, tak. Przesłać Grossowi, tak. „Sława medialna”. Jak dla mnie, raczej nie.
Wiem, że nie możemy mediom niczego zabronić. Niemniej wolałabym ich nie zachęcać. Media wszystko potrafią przemielić na „papkę”.
We wczorajszym mailu od pani ze Znaku były słowa: podarowali nam Państwo haust świeżego powietrza
Wolałabym żeby ten rodzaj intymności pozostał zachowany.
O niczym nie mogę decydować, ale takie jest moje zdanie.
Dzięki Rysiu. „Es ist kein heiliger Platz”.
Ja już lepiej zamilknę.
Lisku,
nie jestem w stanie zwiedzac obozów gdziekolwiek….
Może w przyszłym roku? – powtarzam od lat.
Doczytałam 🙂 Może tej listy lepiej za wcześnie nie zamykać… Ja opowiadam się za marcem 2011 r., a jeśli będzie trzeba to dłużej.
Helena: 😆
Serwerzysta wspaniały! Wzniosę w sobotę toast na jego cześć.
Jeśli chodzi o budynek Muzeum Żydów Polskich, najbardziej fascynuje mnie słynna ściana. Rok natryskiwania betonu 😯 . Rodziciel się w tym surowcu specjalizuje i uważa to za niesamowite przedsięwzięcie.
Bobiku, jak już historie Heleny zarchiwizujesz i szanowna Autorka się zgodzi, to ja bym chętnie te opowieści przeczytala. Pewnie będzie jeszcze paru chętnych 😉
Zwierzęta rzeczywiście nie powinny chodzić po miejscach pamięci. Nie wyobrażam sobie tego w Polsce, ani nigdzie indziej. Opowieść Liska mnie zszokowała – w Auschwitz byłam, wizyta ta była dla mnie wstrząsająca i nigdy jej nie zapomnę. Rozumiem, że można tam nie być w stanie pojechać – nikt z mojej rodziny tam nie zginął, a jednak czułam się okropnie. Ale te miejsca właśnie mają tak wyglądać, mają szokować. To nie muzea z zabytkowymi maszynami czy dzielami sztuki, to miejsca czegoś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Jeśli ktoś tego nie widzi, nie rozumie, nie wiem jakim musi być człowiekiem.
Simcha już patrzy na mnie wzrokiem pt. „Chodź wreszcie spać” więc żegnam szanowne towarzystwo i udaję się na spoczynek. Kotu nie należy się sprzeciwiać w takich kwestiach.
No, masz ci los!
To nie tylko „od serca do serca”. To jest takze zacheta dla ludzi, ktorzy odbeaja podobnie jak my zamieszanie wokol ksiazki, by mogli dac temu wyraz. Jest „nas”, jak sie okazuje, wcale nie tak malo, skoro w ciagu trzech dni deklaracje podpisao juz 800 osob. To w jakims momencie przestalo byc nasza mala prywatna inicjatywa i stalo sie publicznym faktem o miedzynaodowym zasiegu. I prasa powinna to odnotowac i pokazac innym ludziom.
Heleno,
nie bij, proszę! Tak to czuję, tak myślę. Nie upieram się. Pozwól, „że sie z tym prześpię”.
Masz dużo racji w tym co piszesz. W żadnym razie Twoich argumentów nie lekceważę.
A jednak. Jest gdzieś we mnie pytanie: w którym miejscu kończy się robienie czegoś dla innych a zaczyna się „pasienie własnego ego”? Pytanie: czy naprawdę musimy się poddawać terrorowi myślenia: „co nie istnieje w mediach, nie istnieje wcale”?
Nie sądzę, że moje pytania są całkiem „od czapy”.
Powiedz mi proszę dlaczego prasa powinna to odnotować i pokazać innym ludziom?
No sorry, że znowu dzielę włos na czworo, ale jajogłowi tak to mają. Może dzięki temu udaje im się wydłubywać te doktoraty 😉
zdaje się, że zasięg międzynarodowy był już na samy początku… 🙄
Zgadzam się z Jotką.
Mnie najbardziej zależy na tym, żeby ludzie ze „Znaku” wiedzieli, że nie są sami i żeby ich adwersarze także byli tego świadomi.
Nie chcę do GW ani do żadnego innego medium. Podpisujący przyszli tutaj. Nie ciągajmy ich tam, gdzie, być może, nie chcieliby się znaleźć.
Zgadzam sie z Helena. Protest w sprawach publicznych ma sens tylko jesli jest publiczny; to nie jest prywatne ocieranie komus lez. Wydaje mi sie ze wiele osob bedzie wrecz urazonych jesli ta lista zostanie prywatnie uciszona.
Mysle ze wiekszosc podpisujacych nie przyszla tutaj, wielu z nich nie wie o blogu; dostali linke do samej petycji.
Jajogłowy pojąłby w lot, że organizując akcję poparcia dla jakiejkolwiek sprawy, posługując się medium, jakim jest www, ucieczka od innych mediów jest … jest… jest… infantylna?
vitajcie! Tereso super blog zalozyłaś chetnie będe zaglądała ale pod innym nikiem ciekawe czy mnie poznasz :). tylko mam nadzieję że nie bedzie Cię razić moje swoiste poczucie humoru. 🙂 Wczoraj w TVP pokazywali Kalendarz uczniowski wydany przez U. E. w ktorym nie ma Swiat obchodzonych w Polsce ale są innych Narodów. Dziwny jest ten świat 🙂 dobrej nocki
zeen czy Ty nie oglądasz mediumów. Co do infantylości to uwielbiam To ,, tzn lubie to !/ jak na fejsbuku/ Zeen mam pytanie, czy Ty mnie nie lubisz? To takie nie nowoczesne… 🙂
Dowie się Znak, dowie się Gross, bo się im wyśle.
A jak dowiedzą się adwersarze?
jotko, bardzo się zgadzam, że współobjęcie Waszej inicjatywy w jakiejkolwiek administracyjnej formie przez jakąkolwiek gazetę czy pismo, a szczególnie przez GW (wyobrażasz sobie radość ludzi złej woli? Wiedzieliśmy, że brudne interesy Michnika sa pod spodem) nie powinno być rozważane. Znak – owszem, to naturalne, że mogą chcieć mieć na pamiątkę. Ktoś poprosi o zezwolenie reprodukcji całej listy? No, jak z każdym materiałem internetowym, to jest normalne. Zapomniane chyba nie zostanie natychmiast, ale później, a niech tam… Ludzie nie będą nawet wiedzieli kto to był dr Kołakowski…
Słówko o zwierzętach w Miejscach Powagi. Nie w zwierzętach sprawa, a w sygnale: „jestem tu rozrywkowo” czy „to dla mnie spacer”. Troszeczkę udawania nie jest hipokryzją, a ostrożnością, przecież tam mogą być ludzie szlochający wewnątrz od chwili wejścia…
zeen,
czym innym jest ucieczka a czym innym wchodzenie. Jajogłowy jajogłowemu nie równy. Nie każdy może być na miarę Twoich oczekiwań 😉
lisku,
nie wiemy nic o oczekiwaniach sygnatariuszy deklaracji. A sama deklaracja jest „deklaracją poparcia”. Oczywiście wzięła sie z naszego sprzeciwu, ale jej głównym celem jest poparcie. Wiem, że to sztuczny podział. Chodzi mi o rozłożenie akcentów.
Jeszcze raz podkreślam: dzielę się z Wami swoimi odczuciami.
A teraz uciekam spać. Dobranoc.
„Złote żniwa” Jana Długosza
http://alfaomega.webnode.com/news/%22z%C5%82ote%20%C5%BCniwa%22%20jana%20d%C5%82ugosza/
OK, GW ma Michnika oraz stereotyp. A Tygodnik Powszechny?
Mozna tez zapytac ZNAK czy chca zeby to bylo opublikowane…
Jotko, deklaracja poparcia to jak list otwarty.
Wyrazilismy poglady takie jak wyrazilismy, bo wychodzilismy z zalozenia, ze maja one tez zabrzmiec w przestrzeni publicznej, tak jak zabrzialy inwektywy wyrazane przez Suwerensoc Narodu Polskiego i jego zwolennikow. To nie jest pywatna wymiana miedzy nami a Znakiem, nami a Grissem.
POdobnie najwyrazniej mysla ludzie. ktorzy po calym swecie te deklaracje rozprowadzaja. Bo chca publicznie zabrac glos.
Dlatego informacja o tym jest potrzebna i jest fair.
Jest jeszcze jeden aspekt nieslychanie wazny, moim zdaniem. Pamietam jak tu, na tym blogu ktos dawal wyraz przekonaniu, ze wszyscy dzialacze zycia pubiznego robia to wlacznie dla korzysci materialnej lub slawy, ze nikomu o nic w zyciu nie chodzi, a do wyborow nie musi sie chodzic bo i tak niczego to nie zmieni. Bylo mi nieslucae trudno czytac te wynurzenia, podobnie jak pogardiwe parskniecie po zamieszczeniu tu srawzdania z Kongesu Kobiet. Ale welu ludzi tak w Polsce wlasie mysli – ze jednostkan iczm, jednostka zerem i niczego nie jest w stanie zmienic. Ale tak przeciez nie jest. Nasze skrzykniece sie kilku jednostek, garsteczki stalo sie nagle sygnalem dla tylu ludzi, ktorzy chceli najwyrazniej powiedzec to samo, co m, zaswiadczyc to swoim nazwiskiem i sumieniem, jak powiedziala Klara.
To jest bardzo dobra spolecznie lekcja i dlatego nalezy o niej pisac. Inaczej zwyciestwo beda odnosic tylko anonimowi, bez nazwisk i twarzy zwolenicy Suwerennosci Narodu Polskiego.
Nalezy stand up and be counted, jak mowia aerykanscy harcerze.
Czytam listę z niesłabnącym wzruszeniem.
Ludzie przyszli tu, na prywatny blog. Jeżeli http/www.media to odnotują, to nie mam na to wpływu. Zadziałają prawa sieci i tyle. Ale świadome obnoszenie zdobyczy po www. to coś innego i to mi nie pasuje do pierwokształtu.
To pisałam ja, infantylna haneczka 😉
Masz rację, jaja bywają nierówne.
Ale wyobraź sobie sens akcji zbierania podpisów stających w obronie – zorganizowana po cichutku w kącie podwórka, nikomu nie mówimy, tylko ten, kto do naszego kąta trafi, będzie miał szansę wziąć udział…
No jotko, są granice surrealizmu…
Jotka, Andsol:
jestem podobnego jak Wy zdania w kwestii włączania gazet. Nie można zmieniac reguł w trakcie prowadzenia czegokolwiek, co dotyczy nie tylko nas samych. To już nie jest jest wyłącznie sprawa Blogu, ale też wszystkich tych, którzy już złożyli swoje podpisy.
Gdyby udało się akcję zbierania głosów poparcia kontynuowac do marca br, byłoby świetnie.
Dobranoc. 🙂
O matko moja, dlaczego zwykłe www.(reszty nie dodam, bo się boję) zmieniło mi na linkę 😯 Święty PA ❗ Ratunku ❗
Haneczko, PA właśnie wyszedł ze mną na długi spacer, więc na ratunek nie ma szans. 🙄
To trochę tak a propos przekraczania granic surrealizmu. 😉
Najbardziej podoba mi się Dzień Krowy.
po www stoi kropka i słowo „media” bez spacji, ot co…
Jarzębino, będzie mi miło 🙂
Bobik, nie kusi Cię, żeby pociągnąć temat?
http://wyborcza.pl/1,75248,9009575,Sad_ucisza_na_rok_blogera__bo_denerwowal_wladze.html
Bo tak sobie myślę, że gdyby bloger przez przypadkowy przypadek w Polsce nie mieszkał i pod jurysdykcję polskich sądów nie podpadał, to sprawa byłaby jeszcze ciekawsza.
Zastanawiam się, ku czemu ja sam się skłaniam, ale ponieważ – jak już uprzedzałem – myślenie idzie mi dziś tak sobie, to raczej moje wątpia czyli bebechy są dziś aktywne. A moke wątpia mówią, że wszelkie odcinanie kuponów je mierzi. Z drugiej strony – nie lekceważą argumentu, że ludzie podpisujący listę chętnie zobaczyliby jakiś tego efekt. Z trzeciej strony (jak dokładniej obejrzycie medal, to zobaczycie, że zwykle ma on i trzecią stronę), nie należy podejmować żadnych kroków, które w ostatecznym efekcie zaszkodziłyby temu, czego chcieliśmy bronić.
I w końcu te moje wątpia powiedziały tak: startowanie z naszej strony do jakichś mediów mogłoby być rzeczywiście poczytane za odcinanie kuponów. Natomiast jeżeli jakieś medium po prostu zauważy i odnotuje, że coś takiego się zdarzyło, to będzie ok. Medium ma do tego takie samo prawo jak kot lub ryba. 🙂
Maila pani Zielińskiej nie chcę zamieszczać pod deklaracją, bo jednak był to mail prywatny, nie reprezentujący oficjalnego stanowiska wydawnictwa. Ale jeżeli Znak zechciałby jakoś do listy się odnieść, to oczywiście chętnie to pod deklaracją zamieszczę.
Wątpia na razie tyle. Rozum może jutro. 😉
Zeen, dziękuję za zdiagnozowanie. Mam odruch kropkowy 😀
Bijcie, trepujcie, zimną wodą polewajcie. 😳 Próbując link od Haneczki samodzielnie poprawić spieprzyłem go tak, że chyba nawet już święty administratorze nie pomoże. 😳
Haneczko, chyba musisz jeszcze raz. 🙄
Bobiku, żadnego linka nie wrzucałam i jestem Ci wdzięczna za spieprzenie 😆 Sam z siebie się zrobił, a zeen wyjaśnił dlaczego 😆
Dopiero teraz dotarło. Ze mną już całkiem źle. 🙄
Złożycie się na trumienkę? Niewielka będzie, nie wykosztujecie się nadmiernie…
Bobik 👿 Trumienek ci u nas dostatek 👿 Nie dokładaj, teraz klęska urodzaju 👿
Mnie Twój głowaból martwi. Nie ma na to PA ani Pana Kudłacza?
Tak jeszcze do chodzenia ze zwierzętami w te czy inne miejsca. Dla mnie to jest po prostu kwestia obyczaju. Tutaj na przykład chodzenie z psami na cmentarz jest przyjęte, więc niczyich uczuć nie uraża. Sam chodzę na cmentarne spacery i nieraz ze wzruszeniem obserwuję tam pewną panią na wózku inwalidzkim z uroczym, bardzo czułym i bardzo uważnym wilczurem, który jej zastępuje niesprawne ręce. I jakoś przykro by mi było, gdyby ten mój kumpel na cmentarz nie mógł wejść. Na szczęście otoczenie nie ma absolutnie nic przeciwko. Ale gdyby miało, to sam bym powiedział, że my, psy, nie mamy po co tam się pchać. W końcu my na ogół szanujemy ludzi wiele bardziej, niż oni siebie nawzajem. 🙄
Hanczko, PA przed chwilą zrobił mi sadło-maso. Sadła mam niewiele, więc maso było tym więcej. Głównie na karku. Dodatkowo został we mnie wlany duży kieliszek brandy. Po tych wszystkich torturach poczułem, że opłaca się żyć jeszcze przez jakąś godzinę. 😀
Ostrożnie i nie tupiąc mówię dobranoc 🙂
Chwilowo nawet można potupać. Zobaczymy, jak długo. 🙂
Bobik, zyjesz? 5 min na S?
Bobik, nie wygłupiaj się, bo ja już od tygodnia latam po szpitalach i wożę rodzinę po lekarzach. Dopiero teraz zdążyłam doczytać wszystko do tyłu i zobaczyć jak się ma lista (podpisałam trochę wcześniej), a ma się imponująco. Co z nią dalej, jeszcze nie przemyślałam, ale podejrzewam, że samo coś się wykluje, jako że jest już na innych stronach. Kurcze, przecież cały świat jest już na niej obecny.
Psy na cmentarzu też mi absolutnie nie przeszkadzają, poza tym Niemcy są na tyle zdyscyplinowani, że psy są prowadzone na smyczy i tylko to ma dla mnie znaczenie. A że to cmentarz? Przecież często to właśnie zwierzęta były tymi najbliższymi istotami tych, którzy tam leżą, dlaczego więc nie mogą ich odwiedzać?
I dobranoc, bo jutro czeka mnie to samo. Od rana!
Psy na cmentarzu? Wiecie, ze sama mam dwa psy, a kazdy wazy 22 kg. Nie bralabym ich na cmentarz. One nie chca wcale okazywac braku respektu dla powagi miejsca, ale taka ich natura, ze siusiaja na pionowe obiekty (Basil szczegolnie), oraz jak im sie zachce to nie czekaja az sie wyjdzie z cmentarza tylko fajdaja na widoku placzacej rodziny itp. My jestesmy wychowani na „scoop the poop”, ale przeciez nie wszyscy zprzestrzegaja przepisow. Chyba, ze to Pies Przewodnik, ale one moga na mocy Prawa i Rozumu wejsc wszedzie. Sa miejsca do ktorych pies, sorry Bobiku, sie nie nadaje: cmentarz lub opera. Zapytajcie pani Kierowniczki.
Króliku, do opery sam bym się nie pchał, chyba że jako wykonawca. Pani Kierowniczka może zaświadczyć, że jestem artystą wybitną. 😀 Ale jako pies czemu miałbym zrezygnować z chodzenia na ten nasz przepiękny cmentarz, skoro to nikogo nie dziwi i nie bulwersuje? Skoro społeczne odczucie jest takie, że grzecznie zachowujące się zwierzęta mają prawo po cmentarzu się przechadzać?
Ja wiem, kupy itd… Ale nasz cmentarz leży na skraju pól i latają po nim zwierzaki wszelkich gatunków. Zające, lisy, jeże, szczury, bażanty, sarny nawet. Sam się czasem muszę powstrzymywać, żeby za kró… no, żeby za kimś nie pogonić. 😳 Psy są tu akurat chyba najmniej szkodliwe, bo woreczki na kupy są oczywistą oczywistością (choć zauważmy: niewątpliwie wiąże się to z wysprzątaniem w Dachau). Może tu po prostu inaczej się widzi psa? Jako partnera, towarzysza, najbliższą osobę… A nawet… coś w rodzaju człowieka…?
No, chyba nikt się nie zdziwi, że popieram to podejście? 😉
Absolutely! Co z ciebie bylby za pies, jakbys sie ze mna zgodzil w takiej sprawie?
Ale mimo wszystko, do opery sie nie wybieraj z najlepszym partnerem/ towarzyszem/ osoba. Nie dla psa kielba… opera, sadly.
Ja miałbym się nie wybierać do opery? 😯 No, przepraszam, a kto by wtedy napisał libretto do opery „Niewiele cygara”?? 😯
https://www.blog-bobika.eu/?p=268#comment-31965
Na poslanko, Bobik, na poslanko.
My juz tu z Puchala dopilnujemy.
Nr 845 i 846 do skasowania – potrojny wpis.
Sorry – poczworny!
uwaznie patrzac czy aby Kota ogon nie nadepne…..
zmrozilo nas, slupek rteci nisko 🙂
brykam
spokojne sniadanko, z papierowa 🙂
brykam fikam 😀
Czesc, Rysiu!
Dzień dobry 🙂
Czesc jotko!
Heleno,
nieustannie dotrzymuję Ci towarzystwa. Nie ma lekko, ale jeszcze żyjemy.
Jeestem juz bardzo zmeczona, Ty tez?
Życie w ogóle jest cholernie męczące, ale na razie nie da się nic zrobić.
Jakbyś czasem chciała napisać coś prywatnie, to weź mój adres mailowy od Bobika.
Cześć nocne marki 😆
Podobno:
… życie jest diabła warte, poza Chopinem i Mozartem, poza Słowackim i Mickiewiczem, było by w ogóle niczem …
Ale kto go tam wie! Podstępna bestia 👿
Tyle, że nie znami takie numery 😎
Melatonina nie mogłaby pomóc? Ja się z dziesięć lat temu nią ratowałam.
Tereso,
melatonina niespecjalnie niestety.
Najbardziej to by mi w zyciu pomoglo mieszkanie w cieplych krajach. Chyba.
Prasowka, prasowka!
❗ Uwrazliwiam, ze o 12-ej polskiego czasu na stronie GW ukaze sie bardzo cielawa rozmowa z Jerzym Millerem, szefem polskiej komisji smolenskiej. Po lekturze duzego fragmentu juz wydrukowanego, odnosze wrazenie, ze rzad postanowil przygotowac psychicznie opiie publiczna do ciekawych watkow katastrofy, ktorych sam jeszcze nie poruszal. Moze uznal, ze w obliczu frontalnego ataku PiSu moze puscic farbe, zwlaszcza , ze wybory sie zblizaja.
I pozostajac w temacie jeszcze to ❗ z Rzepy:
http://www.rp.pl/artykul/2,601190_Tajna-instrukcja-przyczyna-katastrofy-.html
To ciekawe. Nie mam pojecia jak wiarygodna/miarodajna w tej chwili jest Komsomolskaja Prawda, ale gdyby okazalo sie, ze jest to prawda. tp bedzie to rewelacja o zasiegu bardzo szerokim.
Kiedy zdazylismy natrzaskac 424 komentarze, skoro wpis pojawil sie dopiero przedwczoaj? Nic dziwnego, ze Bobik musi wykladac kase na wieksza zawartosc blogu!
Heleno, Puchalo,
nie sądzicie, że Wasze problemy ze spaniem mogą miec związek z tzw. smogiem elektromagnetycznym? Ja tak miałam w Niemczech. Przestawienie łóżka zmieniło mój sen….
Bobik 870 – do wykasowania, duplikat podpisu.
Nie wiem, Mar-Jo. Przedtem spalam OK. Ale sprobuje moze dzis spac w sypialni goscinnej. Dawniej czesto szlam tam spac po nocnych 12-godzinnych dyzurach w pracy, ktore zle znosilam.
🙂 witam wczesnowstawaczy i spac nie chodzacych 🙂
Mar-Jo, “Es ist kein heiliger Platz” , moze to lepiej ze troche ze
patrzy sie na to locker, lässiger
ja osobiscie jestem za dalszym upowszechnieniem Deklaracji Poparcia
ona juz jest publiczna, poproszono o podpisywanie i zostala
„rozeslana” przez swiat, „podpisywacze” zmobilizowali kolejnych, tak przeleciala kontynenty i zebrala tych czesto milczacych ale zaniepokojonych, powinno byc to wykorzystane,
sprawa jest sluszna
A ja myślę, że przyczyną tych kłopoty ze spaniem są papierosy
Ja bym oka nie zmrużyła w takiej komorze gazowej, że się tak nieprzyzwoicie obrazowo wyrażę… 👿
Tzn. mam oczywiście kochaną Helenę na myśli 😉 Z puchalą pewnie inna historia 🙁
Dzień dobry 🙂
Niepsanie męczące, ale z psaniem też kłopoty. Ja się położyłem psać i zapsnąłem bez kłopotu, ale przez to zapsałem i musiałem wybiec z domu w dzikim popłochu, nawet nie przyczesawszy ogona. 😳
Teraz, kiedy już wróciłem, czesać mi się za bardzo nie opłaca. 😉 Ale zaległą kawę wypiję z rozkoszą. 😀
Puchalo, co do „najbardziej to by mi w zyciu pomoglo mieszkanie w cieplych krajach”, przykro mi, kiedyś przyjechali tu Europejczycy i zamknęli raj. Tu też jest przedwczesne wstawanie. Mam dopiero 9:30 a już się przygotowuję do śniadania. Ćwiczę powrót do pracy.
E, taka tam praca… Mujeres, cerveza i co tam jeszcze.
Wszyscy wiedzą z telewizji, jak się w tych ciepłych krajach pracuje. 🙄
@Koń fiskaty – Koniu szanowny, chyba wpisałeś mi się w blogu, ale nie do koń-ca rozumiem zawartą tam aluzję:
http://poradnikwebmastera.blox.pl/2011/01/Bobik-i-spoacutelka.html
Hm… drôle de cheval…
Ha! Jak wczoraj zobaczyłem, że zaczęto roztrząsać kwestię mojej rasy, to od razu poczułem, że coś z tego będzie. 😈
Mówię Wam, do bycia polskim kundlem trzeba mieć naprawdę końskie zdrowie… 🙄
@wimmer chyba to jakieś blogi syjamskie,? Przepraszam wiecej nie będę. 🙂
Wpadło mi na myśl uhonowowanie blogu Bobika – blogiem roku w związku z popaciem dla „Znaku”. 😉
Coś mi się widzi,że będą „Złote żniwa” po wysłuchaniu tego:
„Brat” to mówi:
http://www.youtube.com/watch?v=sCPf-OTDQyw
I tego:
http://www.youtube.com/watch?v=J0Z2Qn_XbPA&feature=related
Drodzy, opowiem Wam o konspiracji telefonicznej, nie chodzi tylko o Wasze współczucie, ale i o wiedzę, byście byli ostrzeżeni i przygotowani na najgorsze.
Otóż musiałem zadzwonić na wydział. Mimo tego, że jestem na urlopie i że (jak niedawno doniosłem) jest szczery świt. Dzwonię, a tu głos, obłudnie łagodny, mówi mi: „ten numer nie istnieje”. A to numer! Jak nie istnieje, to gdzie ja pracuję (gdy pracuję)? Wybaczam telefonowi chwilowe przejęzyczenie, dzwonię jeszcze raz, a tu mi głos powtarza swoje brednie. Na wszelki wypadek (może była wojna, może podmienili centralę telefoniczną) wchodzę na stronę wydziału i sprawdzam numery telefoniczne – no wszystko się zgadza, tylko że pierwsza cyfra to 3 a nie 9.
Rozumiem, że te cyfry są trochę odległe, ale z drugiej strony te telekomy też mogą mieć trochę empatii, w końcu szczery świt to szczery świt, i tak dobrze, że wiedziałem dokąd chcę zadzwonić i po co. Więc powiedzcie mi, czy przyzwoita instytucja nie poprawiłaby mi tej jednej cyferki? Musieli mnie stresować? Nawet nie mogę pójść do sądu, bo na pewno będą czepiali się cyfry prawa i będą mi wmawiali, że nie wolno im poprawiać 9 na 3…
Zastanawiam się nad zerwaniem kontaktu z tzw. cywilizacją i powrotem do peerela, gdzie przynajmniej sprawy były jasne i telefony nie odpowiadały, a i ja telefonu nie miałem.
Właściwie bardzo miło ze strony Konia, że ujawnił „jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”, bo daje mi to asumpt do wyjaśnienia wszystkim, którzy mi proponują dołożenie się do finansowania blogu, dlaczego nie korzystam z tych wielkodusznych propozycji. Kochani, bardzo Wam dziękuję i jestem zawsze wzruszony Waszymi odruchami serca, ale sami widzicie, co by było, gdybym od kogokolwiek wziął choć grosik. 😉
Andsolu, a nie łatwiej kupić sobie bezludną wyspę niż wracać do peerela? 😆
O la la, pas du tout drôle, c’est une fille naturelle de cheval de Troie!
Bobiku, błagam, nie wykasuj końszczyzny, to jest po prostu aż pi-jenk-ne.
Bobiku, jak sobie wysepię cukier na obrus to mnie będzie stać na wysepkę, ale po pierwsze to wiem jak V. na mnie popatrzy, a po drugie nie słodzę niczego.
A gdzieżbym tam końszczyznę trojańską kasował! Nareszcie poczułem się chociaż trochę prześladowany i zaraz – o, paradoksie! – procent polskości we krwi mi podskoczył. 😈
Też niczego nie słodzę. O tym, czy mam cukier w domu, dowiaduję się tylko z okazji przyjścia gości. 🙂
Ja się tak dopominałem choć słówka objaśnienia, bo się zawsze stresuję czując, że aj kiu mi nie wystarcza do zrozumienia w lot. No ale koci łeb mniejszy od końskiego.
No pięknie i kopytnie, ale dlaczego tak późno?
Słodzę, z wyjątkiem zielonej, białej i wszystkiego w gościnie u bezcukrowych 😉
Noo, żeby końskie aluzje łapać w lot, to trzeba być orłem, a nie zwykłym czworonogiem. Orłem białym, of course. Z koroną. I mieczykiem Chrobrego w klapie. 😎
Koniu fiskaty, to ja się już sama przyznam…
Ta moja prababcia, która karmiła piersią swoje dziecko oraz to osierocone przez matkę dziecko żydowskie, po jakimś czasie dzieci zamieniła. Bo to żydowskie dziecko było ładniejsze i mądrzejsze.
Zadowolony?
Słów brakuje….
Andsolu,
to wina świtu. On nigdy nie jest szczery 👿 Szary, co najwyżej 🙄
No proszę, proszę. Ciekawe, co tu jeszcze wyjdzie na jaw. Niedługo może się okazać, że cały blog składa się wyłącznie z takich podmienionych. 😎
Z wyjątkiem Kota Mordechaja, oczywiście, bo jego podmieniać nikt by się nie odważył. 😈
Cubalibre, znaczy się od świtu jestem oszukany?
W wypadku Kota podmiany niewiele zmieniają, podmienił sobie klawiaturę a samogłoski nadal wyżera, głodomór.
Świt pewnie wychodzi z założenia: oszukajcie, a znajdziecie… 🙄
Mar-Jo, w mojej rodzinie motywu podmian nie było, natomiast siostra (po środku) gdy jej się krzywda działa, oznajmiała, że ona była księżniczką, którą Cyganie do naszej rodziny podrzucili i ona tu była tylko przez pomyłkę. Ileż to razy słyszałem… a słyszałem, bo w owych czasach gdzie by tam dzieci miały swoje własne pokoje. Najciekawsze jest to, że po latach zupełnie, ale zupełnie sobie tego nie przypomina, a szkoda, bo trochę książęcych koneksji by mi źle nie zrobiło. Tak sobie wyobrażam jak by to brzmiało: Andsol von und zu Miteinander…
Andsolu, w mojej rodzinie motywu podmian też nie było. Do dzisiaj.
Ciągle powtarzam, że Baruch Spinoza miał bardzo mądrego nauczyciela. „Co się już raz wydarzyło, …..”.
Słuchajcie, to może ja w rzeczywistości jestem Dogiem Arlekinem, którego ktoś sobie zabrał i podłożył w to miejsce zwykłego, pudlopodobnego zmieszańca? 😯
Prinz Bobick von Klappe zu… Hmmm.
No, nie wiem… 🙄
Popatrz Mar-Jo, u mnie też dopiero dzisiaj podmiana została zdemaskowana 😯
Niestety nie jestem podmienioną księżniczką. Nie jestem podmienionym genialnym dzieckiem żydowskim. 🙁
Jestem podmienionym bękartem Inkwizycji, latającym po świecie, z obłędem w oczach i węszącym, kogo by tu pod pręgierz postawić 👿
Tyle lat udawało mi się to ukrywać, ale niestety, dzisiaj przyszła godzina prawdy 😎
Zostałam zdemaskowana 😳
Bobiku, jestem przekonana o tym. Ale, dla pewności trzeba zapytac konia.
Koń jaki jest, każdy widzi! 😀
Już rozumiem skąd to się wzięło.
😆
No, obewatele, demaskujta się szybko sami, bo jak nie, to i tak was ktoś zdemaskuje. 😎
Świnto prowda, Bobiczku, świnto prowda 🙁
Nie zdemaskowałam się w porę sama i niestety zdemaskowano mnie publicznie. Wstyd i poruta 👿
Jotko, trafiłaś do bardzo elitarnego Klubu. 😀
Prinz Bobik von Klappe zu Mappe! Może byc? 😀
Mar-Jo, różnica w tym, że Ciebie aż zatkało. A mnie chyba nic nie zatka po tym, gdy u jednego z bliskich znajomych ujrzałem wielotomową encyklopedię w ładnych okładkach a pełną informacji o niegodziwościach Żydów w ciągu wieków, a na naszych ziemiach w szczególności. A drugi z dozą powagi przytaczał mi urywki Izraela Szahaka (zresztą w tłumaczeniu Jana M. Fijora, innego działacza zasłużonego dla utrwalenia staropolskich idei w narodzie). A trzeci, z powagą wyjaśniał, że choć bardzo Żydów popiera, to jedna oni rzeczywiście przesadzają z dominowaniem środków przekazu i cytował mi krajowe i światowe przykłady. A mówię o ludziach ze środowiska, które kiedyś było wzorem normalności.
Ponieważ ten ostatni, prosty argument ma wielkie na rynku powodzenie, może wyjaśnię jak Żydzi mogliby uniknąć takiego zarzutu. Otóż wszyscy oni, świeccy, ortodoksyjni oraz mniej-więcej, nawet z mamą Polką oraz od wieków w Pana Jezusa wierzący, powinni robić sobie raz na rok ogólnoświatowe zgromadzenie ustalając w jakie zawody mogą teraz się wdawać i ile talentów oraz pieniędzy w co inwestować – i wtedy to już napewno nikt, ale to absolutnie nikt by Żydów o światowe spiski nie oskarżał.
Ja w zasadzie jestem za ogólnobiologiczną miłością i czułością, ale niektóre konie bym spokojnie olewał. Czy ja weterynarz, żeby drenować wewnętrzny wylew żółci?
Tak myślisz Mar-Jo?
Zamierzałam właśnie nałozyc worek pokutny na głowę, kostur do ręki i wędrować gdzie mnie oczy poniosą 🙄
Coraz uważniej patrzę na Afrykę, Bardzo chciałabym wiedzieć, co tak naprawdę widzę?
Andsolu, masz rację. 😀
Niektóre konie będę olewac. Ale tylko niektóre.
Andsolu,
🙂
Przyznaję się do zaskoczenia 🙁 @ Koniu oszalał i o tym nie wie?
Opowiadano mi jak na weselu jedna osoba spośród gości uznała za właściwe rozmówić się z innymi gośćmi i krzycząc zrywała ze stołów obrusy wraz z tym co na nich się znajdowało. Restaurator wezwał posiłki, czyli policję. Na szczęście na sali był lekarz, więc „rozrabiaka” nie trafił do aresztu a do szpitala. Diagnoza: schizofrenia paranoidalna, co poważniejsze od awantury, która minęła szczęsliwie bez ofiar.
Haneczko, właśnie się nad tym samym zastanawiałem.
Mam poważne obawy, że może się powtórzyć Iran. Bo chyba łatwiej w krajach arabskich skupić tłumy wokół tożsamości islamskiej niż wokół idei demokracji. A czym się kończą rewolucje islamskie, to już trochę wiadomo. 🙁
A Jotka wybiera się wkrótce na jakąś pustynię, jeśli mnie pamięc nie zawodzi.
Pan Administrator stale wprowadza jakieś udoskonalenia. 🙂 Teraz właśnie zrobił blokadę podwójnych podpisów. Działa! Spróbowałem się podpisać drugi raz i podpis się nie pojawił.
Ale nie zachęcam wszystkich do próbowania, bo można przez przypadek zrobić jakąś literówkę i zamieszać maszynie w głowie. 😉
To ja po 21.00 będę wznosic toast za PA. I za Blog. 😀
Wiozę Młodsze na tańce (jutro studniówka!).
Ale wieczorkiem się otworzy Hiszpana (albo Chilijczyka). 😀
Widzę, że w chłodniejszych krajach też wino, kobiety i śpiew. 😆
Ja w każdym razie boję sie, że koniec z wakacjami w Tunezji (trudno, i tak byłam już trzy razy) i w Egipcie (tam byłam raz a krótko)….
A co do demaskacji, to ja się demaskować nie będę. Skoro i tak wszyscy wiedzą, że naprawdę jestem genialnym dzieckiem żydowskim, to teraz musiałabym się chyba zamaskować czy jak? 😛
Ha! Bobicku! Poźrełek na podpisy i widze, ze som i takie, co to przysły z samiuckiego Teksasu abo inksej Kalifornii. A to jest piknym dowodem na to, co jo od downa godom – ze na ludzi Dzikiego Zachodu wse mozno licyć. Howgh! 😀
Na Pieski też można liczyć, Owczarku, również krajowe. 😉
A mnie jakoś raźniej na duchu,kiedy wiem, że koło listy stróżuje również Duży Pies. 😀
Pani Kierowniczka została zdemaskowana wczoraj, jako pierwsza. Teraz wszyscy już wiedzą, że te kawałki o muzyce tak naprawdę pisze Kot Mordechaj. 😆
A jak przedwczoraj w nocy, ze przypomne, warczalam na to czterokopytne zwierze, to mi tu kublem wody grozono 👿
No, ale Trojanie maja racje. Dowiedzialam sie o tym jakis czas temu, gdy sprawdzajac cos w katalogu biblioteki uniwersyteckiej natknelam sie przypadkiem na fascynujacy tytul Odżydzanie Polski. Polecialam oczywiscie popatrzyc co to takiego, i wydobylam ze specjalnego zbioru malenka ksiazeczke z 1917-tego roku, nie pamietam w tej chwili niestety gdzie wydana. Czytajac to cudenko dowiedzialam sie ze glownymi wadami Zydow w Polsce sa niedostateczny nacjonalizm, znajomosc jezykow obcych oraz posiadanie rodziny za granica (bylo jeszcze cos ale nie pamietam). Coz, podpisuje sie pod kazdym slowem 😈
p.s. Andsolu, przepraszam za spozniony zaplon: ksiazke Papieze a Zydzi mam po polsku w domu, a skanera w pracy, wiec w dowolnej chwili moge powielic co zechcesz.
Ciekawe, że dokładnie to samo miała za złe komuna. No, ale to już Miłosz pisał – jest oeneru spadkobiercą Partia… 🙄
Wlasnie w wypadku komuny to jeszcze mniej zrozumiale: przeciez miala byc miedzynarodowka 🙄 😀
No i była. Do TPPR-u każdy się mógł zapisać. 😈
Deklaracje poparcia zamiescilo na swej stronie Stowarzyszene Otwarta Rzeczpospolita:
http://www.otwarta.org/deklaracja-poparcia-dla-jana-t.-grossa-i-wydawnictwa-znak-,1256.html
Mar-Jo, to chyba nie Prinz Bobik, a wręcz King Bobik 🙂
Coraz więcej starych znajomych 😈
Ha! Zostałam zdemaskowana? Wczoraj? Idę do tyłu przeczytać 😆
Hi hi… tak zwana Dorota Szwarcman z całą pewnością nie zna na pamięć wszystkich librett. Gdyby znała, byłaby Piotrem Kamińskim, a nie jest nawet do niego podobna 😉
Strona Otwartej Rzeczypospolitej jest bardzo dobrym miejscem na tę deklarację. 🙂
A czy to do końca wiadomo, kim jest tak zwany Piotr Kamiński? 😆
Zaczarowany dzien. Spadaja maski. Wyjde zaraz pocalowac te zabe.
To tez ja!
A mój dziadek od strony ojca był urody baaardzo semickiej, co więcej, jego drzewo geneaologiczne jest blizej nam nieznane 🙄
Co do psów na cmentarzach: oczywiście, psy przewodniki jak najbardziej. Nawet psy należące niegdyś do zmarlego (był w Polsce przypadek psa, który codziennie czuwał na grobie swojego pana). Ale cmentarz czy miejsce pamięci jako spacerownia: absolutne nie! To nie jest park, jakby pies dobrze wychowany by nie był.
Czy ktoś już poinformował tak zwaną Królową Elżbietę, że w rzeczywistości jest Kotem Mordechajem? A przede wszystkim – czy ktoś poinformował jej corgies? 🙄
Ja mysle. ze Umarli nie maja nic przecowko temu aby ludzie i zwierzeta chodzili do nich jak do parku, a dzieci i sy biegal iezy pomnikami.
Jak Stara przeniosla sie do Londynu zamieszkala w dzielnicy South Kensington ( w t.zw. „piorniku”) to miala dwa kroki od siebie cmentarz Old Brompton. Spedzala na nim prawie kazda niedziele, kiedy nie pracowala – albo spacerujac, albo przynoszac sterte niedzielnej prasy. Brakowalo jej wtedy psa na samtnosc w obcym miescie, po Nowym Jorku, gdzie miala tlumy pryjaciol i znajomych.
Chodzilaby na Old Brompton z psem, gdyb miala. Siadala zawsze z gazetami przed okazalym pomnikiem ktory wystawila Melba swej wieloletniej pokojowce i zaufanej powiernicy.
Mordko, może to rzeczywiście kwestia obyczajów. Ale dla mnie praktyka jakaś nie taka. Cmentarz to jednak miejsce zadumy, choć ja np. jakoś niespecjalnie lubię po nich jeździć. O wiele lepiej mi się pamięta o zmarłym na codzień niż patrząc na kawałek kamienia pod którym spoczywa ich ciało. Ale jednak jest to pewien symbol.
Rodzina kogoś pochowanego w pobliżu moich Dziadków (leżą niedaleko siebie) ma koszmarny zwyczaj kupowania na Boże Narodzenie kartek grających kolędy po otwarciu. Stawiają je otwarte na grobie i przez dwa miesiące to wyje te melodyjki, można po kwadransie zwariować, a głowaból gwarantowany. Może dla nich to jakiś sposób przeżywania świąt ze zmarłym. Ale dla reszty to brak poszanowania dla ich chęci skupienia i wyciszenia się w tym smutnym bądź co bądź miejscu. To samo tyczy się zwierząt. Nie chciałabym, żeby ktoś wyprowadzał pieska na trawnik koło mojego dziadka, którego śmierć była dla mnie i mojej rodziny straszliwą tragedią.
Cmentarz jako „miejsce zadumy” to taki nie do konca prawdziwy automatyzm retoryczny. Bo nad czym tu dumac, o czym nie mozna podumac w domu, w lozku, w metrze?
A ja mysle, ze znacznie czesciej odwiedzamy cmentarze z tesknoty po Zmarlym albo, zeby mu powiedziec: byles wazny w moim zyciu i nikt twej wyjatkowosci mi nie nadrobi. A czasami chodzimy po to by uporzdakowac grob i wypielic chwasy, zeby Umarlemu nie bylo przykro, ze inni maja ladnie, a Nasz lezy zaniedbany.
Cmentarz jedna sprawa, ale pewnie wielu z Was nie wyobraża sobie psów w kościele. A we Włoszech to rzecz normalna (widziałam parę takich przypadków w Bolonii), zresztą jeszcze w średniowieczu nikt się tym nie przejmował, o czym świadczy baaardzo wiele obrazów… 😉
No i czasami opowiadamy Zmalemu rozne hoistorie, co sie nam przydarzylo lub jak wypadl remont kuchni. Szkoda, ze tego nie mozesz zobaczyc, bardzo bylbys ze mnie dumny i by ci sie spodobalo.
Albo prosimy Cienia o rade.
Koty tez, Pani Kierowniczko, pojawiaja sie na tych obrazach przedstawajach wnetrza kosciolow. No i myszy, rzecz jasna, a nawet malpy na smyczy.
Pies w kosciele rzeczywiscie trudno mi sobie wyobrazic. Ale groby w kosciele – te pod posadzka, gdy nieboszczyk z pokory chcial by po nim deptali po smierci – tez byly dla mnie zaskoczeniem. Trudno mi to zrobic i zawsze staram sie je obchodzic.
W Nowym Jorku od lat na sw. Franciszka w kosciele pod jego wezwaniem odbywa sie msza w intencji braci mlodszych i wszyscy przuchodza do kosciola ze zwierzyna wszelka, nawet skrzydlata, plywajaca czy pelzajaca..
To musi byc piekne !
Podobno jest! Opowiadala ciocia Renatka.
Mordechaju – blogoslawienie zwierzat:
http://www.youtube.com/watch?v=-E4efdMZnVM&feature=related
Kocie, nie tylko w Nowym Jorku, w Łodzi też na św Franciszka w klasztorze Franciszkanów odbywa się msza w intencji zwierząt. Ludzie zjeżdżają z całego miasta ze swoimi pupilami, psami, kotami, chomikami, kanarkami, co tam kto ma i kocha.
Lisku, czy Ty chcesz doprowadzić Episkopat do zbiorowej apopleksji?
Andsolu, pomysl jaki cudowny wplyw na stosunek do zwierzat ma ta msza. Bylabym szczesliwa gdyby bylo cos takiego w jakiejkolwiek synagodze. W judaizmie istnieje prawo Caar Baalej Chaim – milosierdzie dla zwierzetami i nakazanie ze nie wolno ich zasmucac.
Bardzo dobrze Klara podkreśliła – co tam kto ma i kocha. Dlatego nie uważam, żeby obecność zwierząt była profanacją jakiegokolwiek miejsca. Jeżeli przyprowadza się gdzieś kogoś, kogo się kocha, to chyba nie jest to objaw braku szacunku.
Ale oczywiście tam, gdzie ludzi to (jeszcze?) razi, trzeba to wziąć pod uwagę.
:twisted:. Tak. 😈
Bobiku, czy moglbys zajrzec do poczty?
Już pisałam, nie mam nic przeciwko, żeby np. rodzina zmarłego przychodziła na cmentarz z jego psem. Albo jeśli zwierzaka uważa się za czlonka rodziny (pewnie mój dziadek chciałby, żeby jego ukochana kotka, gdyby żyła, czasem go odwiedziła). Ale przechadzanie się na spacer z psem na cmentarz bo to najbliższy trawnik, atmosfera miła i tak ładnie drzewka rosną jest dla mnie nie do przyjęcia.
Nie uwłaczając żadnym zwierzakom – sama jestem ich miłośniczką aż do przesady – zdarza im się hałasować, nabrudzić, zaczepić obcego, domagać zabawy. Nawet w takich miejscach, ponieważ one najzwyczajniej nie pojmują czym się one wyrożniają w topografii okolicy.
A pomysł z mszami dla milusińskich uroczy 😀
vitajcie! W naszym Kościele Parafialnym tez jest msza z obecnością zwierząt i odbywa się ona co roku. A pod Turbaczem jest kaplica i w lecie odbywają sie Msze Św. które odprawia starszy zakonnik czarujący i ciekawy. Kiedyś pokazywał podziurawioną sutanne i stwierdził że to myszki mu pogryzły ale przeciez te stworzenia też musza cos jeść 🙂 Tam często przychodza ludzie ze swoimi psami róznej maści. Byłam kilka razy i muszę przyznać że nigdy podczas Mszy żaden nawet nie zaszczekał. Są zawsze bardzo grzeczne. 🙂
ałć !! jarzębina oczywiście /Góra/
poczekalnia:(
Lista podpisow przekroczyla 1000.
Moze, jarzebinko, ten zwyczaj z msza za Wszelkie Stworzenie rozprzestrzeni sie po calej Polsce i dzieki temu wiecej ludzi zacznioe traktowac lepiej konie, psy, i inne stworzenia. A moze nawet zacznie protestowac pac lub bojkotowac mieso hodowane na uboj w okrutny sposob – kury, krowy, swinie itd.
Czerwone wino z Kastylii. Dobre. Kto się przyłącza? 😀
Ja 🙂
Lisku, do dna!
Dwie butelki w cenie jednej. To kupiłam cztery. 😀
Mar-Jo, no to zdrowie Koszyka! 😀 Bardzo lubie hiszpanskie wina:) A jeszcze pod Twoim wplywem na niedziele planuje leniwe pierogi… 🙂
Podsumuję: zależy od kraju, rodzaju cmentarza, stworka i tego, kto z nim przyszedł, czyli od wrażliwości na miejsce, czas i wszelkie inne okoliczności.
Zaraz beknę, pojawiło się moje rodzinne, malutkie miasteczko.
Nieustajace zdrowie Pana Administratora, ktory znow podczyscil numeki przy podpisach na liscie! 😈
PA co jakiś czas oświadcza: nie ze mną Brunner ze numery. 😎
Za jego zdrowie bardzo chętnie toast wznoszę, bo po pierwsze mu się należy, a po drugie jak on jest zdrowy, to ja mam jedno zmartwienie mniej. 😀
Wiemy. Caly Lwow na Psa glow. 😈
Prost!
Lisku, leniwe pierogi w niedzielę, to bardzo dobry pomysł.
Haneczko, nie becz. 😀
Gdybyś wiedziała, kto mnie się pojawił…
W górę serca i PA 😀 Donoszę jedną w cenie jednej 😀
Mar-Jo, dobre beczenie to skarb 😀
To u Mordki ten five o`clock?
http://demotywatory.pl/2622218/Sen
Wybaczcie, ale muszę. Pani Merta przymierza się do ŚWIĘTOWANIA 😯 http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/mam-nadzieje-ze-ewa-stankiewicz-nakreci-solidarnyc,1,4158373,wiadomosc.html
@Haneczka – ciągle niewykluczony jest wątek, którego prokuratura zresztą dotąd nie uwzględnia, że mordercami byli Eskimosi. No nie da się tego wykluczyć.
Kochani, zostawiam barek otwarty. 😀
Jutro mam ciężki dzień, więc pora na spanie…
Dobranoc. 😀
Wimmer, dziękuję 🙂 Eskimosi ❗ To dlatego prezesowi trzęsą się portki http://wiadomosci.onet.pl/kraj/j-kaczynski-o-ostatnim-telefonie-od-brata-rozmowa-,1,4158381,wiadomosc.html
Bardzo ładne ostatnie zdanie…
haneczko, gdybym nigdy nie miał jakichś strasznych podejrzeń o ostatniej rozmowie braci, to po przeczytaniu ostatniego zdania brata, który przeżył, rzuconego mimochodem prawie 10 miesięcy po katastrofie, zacząłbym mieć.
Ciekawe, dokąd mimochód zaprowadzi. Kiedy on tak mianowicie nie lądował z powodu? Jakoś o nic mi się takie dziwo nie obiło.
I jeszcze o erupcjach umysłowych pani Merty. Wierzę, że ktoś w rozmowie z dziennikarzem może powiedzieć gdyby się potem okazało, że Komorowski świętował z mordercami?, nie potrafię uwierzyć, że rzeczywiście coś takiego widzę zreprodukowane potem na wielkim portalu prasowym. Nawet na jakiejś Frondzie to by mogło być powodem skandalu międzynarodowego. Wygląda na to, że miesiące podniesionej gorączki sprawiły, że tracimy świadomość jak bardzo społeczeństwo jest chore.
Mieliśmy nie komentować nazwisk podpisujących bobikową listę, ale trudno się nie cieszyć, obserwując co znaczniejsze postacie.
andsol: „Wygląda na to, że miesiące podniesionej gorączki sprawiły, że tracimy świadomość jak bardzo społeczeństwo jest chore”.
Ale jest chociaz jeszcze nasza Lista pod deklaracja. Fajnych, zdrowych ludzi. Ja z tego czerpie wielka sile i nadzieje.
Haneczko, dzisiaj wyczytałam w jakimś artykule, musiałabym poszukać w sieci, bo nie pamiętam strony, że zdarzyło się kilka razy, że samolot z LK lądował z powodu pogody na zapasowym lotnisku i czekał na poprawę, nie zdarzyło się, aby były wtedy podstawiane samochody i LK jechał do celu autem, po prostu czekali na poprawę pogody. Wymogiem dyplomatycznym było, aby ambasador przyjechał wtedy na lotnisko i towarzyszył LK do odlotu. To było jednocześnie wytłumaczeniem, dlaczego w Moskwie ani w Mińsku nie było dla niego zapasowych samochodów. Za to czekali wyznaczeni ludzie na wszelki wypadek, bo Bahr czekał w Smoleńsku.
Panno Koto, nie przypominam sobie takich zdarzeń i mam nadzieję, że szperacze je wydłubią. Specyfikę zapasowości rozumiem.
http://english.aljazeera.net/watch_now/2007829161423657345.html
Kocie, kiedy byłem mały w Szczecinie w tramwajach były jeszcze spluwaczki, społeczeństwo miało za oczywiste, że musi się pluć w miejscu publicznym. Teraz plują w gazety. Ile czasu trzeba będzie, by wykorzenić ten obyczaj?
Chyba bardzo duzo i ja z pewnosca nie dozyje. Ale tymczasem nie jestesmy KOMPLETNIE sami. I to juz jest cos. A z pewnosvia lepiej niz wydawalo sie jeszcze pare dni temu.
Andsol, a w Brazylii już się to udało? Dla jasności – nie pytam złośliwie, tylko ciekawie.
A jak obyczaj plucia do gazet już się wykorzeni, to trzeba się będzie wreszcie zająć tymi cholernymi krasnoludkami, które do mleka szczają. 👿
Dobranoc 🙂
Plucie w Brazylii? W której z nich? Obszary wiejskie dowoli. W Nordeste czy w „gorszych” dzielnicach metropolii też. Tu, na południu raczej nie widzę tego, ale może to kwestia otoczenia. Ale spluwaczki tylko w szpitalach, nawet w przychodniach lekarskich w poczekalniach nie widuję.
Bobiku, Paweł już wyjaśnił tę sprawę. To jednak nie są krasnoludki a Eskimosi i Miedwiediew.
Dobra, dobra, juz ja wiem kim sa ci pejsaci Eskimosi…
Jedyną dobrą stroną szczania do mleka przez krasnoludki było to, że za komuny dało się zrobić dobry, domowy twarożek ze szczypiorkiem i cebulką. Dzisiaj nijak nie idzie.
Analogicznie, za jedyną pozytywną stronę antysemityzmu uważam to, że pod koniec lat 70. papa Brin wywiózł famułę iz Maskwy i dzięki temu mamy dziś Google’a 🙂
Nie martw się, Mordko. Już ktoś na pewno ma plan, jak tych pejsatych Eskimosów przesiedlić z Grenlandii na Madagaskar. 🙄
A ten five u Ciebie bardzo zachęcający. Zaraz mi się przypomina spotkanie Monty Pythona po latach: Brian, może herbatki? 😀
Pawle, gdyby tak to widzieć. to trzeba by za osiągnięcie antysemityzmu uznać również to, że Kot Mordechaj nadaje do nas z Londynu. 😉
Ale to jest okropnie niewdzięczne zwierzę i w ogóle nie potrafi tego docenić. 👿
Dzień dobry, jest tu ktoś? Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. W domu też śpi wszelka zwierzyna.
Byłam wczoraj bardzo zmęczona i poszłam spać razem z kurami. A właściwie to padłam na twarz.
Doczytam sobie teraz do tyłu.
spijcie dalej 🙂
ja gotowy do brykania
niestety (?) czeka mnie kolejny dzien pracy
brykam
Jotka !!!!!!!!!
to nie tylko Kot buszuje o godzinie nie istniejacej 🙂
uwazaj, zaraz wpadne na sniadanie 😀
Nisa, czy udalo sie znalezc autora? czy moze uledglismy tylko sugesti, ze to moze czesc wiersza byc? 🙂
w tereny zielone do kochanego 8) S-Bahnu
brykam fikam 😀
Ktos musial czuwac noca. Wypadlo, jak zawsze na tego samego 👿
Rysiu,
wpadaj, jak najbardziej 😆
Sokrates się obudził. Zażądał śniadania i wyjścia do ogrodu. Personel wykonał 😉
Miłego dnia Rysiu 🙂
Ooo, Mordko, to i Ty tu jesteś, witaj 😆
Czy Kotu tez mogę podać śniadanie?
I co by sobie szanowny Kot winszował?
Kawe z croissantem i pol litra wodki z ogorkiem poprosze.
i prozak na zagryche.
Doczytałam. Pejsaci Eskimosi 😯
Twarożek ze szczypiorkiem z mleka obszczanego przez krasnoludki 🙄
A może ja się jeszcze nie obudziłam?
Kocie,
nie mam croissantów, u nas na wsi nie bywają. I z prozakiem tez jest problem.
Kawy, ogórków domowych i wódki skolko ugodno 😆
Czy wchodzą w grę jakies zamiennika za te cholerne rogale na c? I czy jesteś pewien, że po tej półlitrówce to będziesz jeszcze pamiętał o prozaku?
To moze szklanke wodki z ogorkiem. Jak dla Pana Szyjki.
Szklanką wódki z ogórkiem zawsze służę, ale może jednak zdecydujesz się na coś jeszcze?
Witam. Boski z rana poczęstował mnie artykułem: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9022221,Jestem_baronem__Niech_chce_dluzej_zyc_w_sredniowieczu.html
Zawsze mnie denerwowało, gdy ktoś mnie pytał, czemu studiuję na Uczelni, a nie na uniwerku. Otóż wolę tak, bo świadomość, że ta uczelnia należy do konkretnego pana o konkretnym nazwisku, daje mi gwarancję, że takie cyrki się nie będą działy, bo jak się źle wykorzysta pieniądze to ten pan wpadnie i narobi rabanu. Bo Rektor, profesorowie i dyrektor administracyjny nie są świętymi krowami i jak coś schrzanią, to polecą im głowy (ostatnio poleciało 20 wykładowców za brak publikacji).
Oczywiście, są błędy w zarządzaniu, jest parę osób, które nie nadają się na swoje stanowisko, ale takie rzeczy zdarzają się w każdej firmie.
Dzień dobry 🙂 Decydujcie się szybko, co chcecie na śniadanie ze świeżyzny, bo właśnie robię listę. 😀 Znaczy, na targ. Na honorowym miejscu jak zwykle rostbef, ale jakichś liści też mogę przynieść.
Bobiku, celowo ograniczyłem „dobroczynność” antysemityzmu tylko do Brinów 🙂
A Kot Mordechaj jest po prostu w innym mieście Eurolandu – czy ktoś nadaje z Krakowa, Berlina czy Londynu, to już ganz egal. Ha, nigdy nie przypuszczałem, że doczekam takich czasów!
Ja poproszę dobrą kawę. Tym się zadowolę, Bobiku 🙂 Simcha i Woody zjedzą jakieś dobre mięsko.
alkoholowe sniadanie 😯
Bobiku, z ryneczku kilka lisci prosze 🙂
belin konczy nadawanie, praca czeka 🙂
Alienor, a Ty tez przy papierach czy w domowych pieleszach z
leniwym kotem na kolanach? 🙂
No dobra, to kawa jeszcze zanim wyjdę na targ, bo też cosik czuję potrzebę. 🙂
Dla mnie Euroland (w sensie wolności poruszania się) też jest fascynujący, ale muszę przyznać, że internet jeszcze bardziej. Choćby nasze tutejsze codzienne, międzykontynentalne spotkania. Albo teraz ta lista. I to tylko przykłady z osobistego podwórka, a jakby zechcieć wymieniać tak w ogóle…
No, wciąż jeszcze nie mogę się tym internetem nacieszyć i już nawet mu wybaczam, że różne plugastwa też toleruje. Coś za coś. 🙂
Ja w pieleszach, kot na oknie obserwuje gołębie. Ale zaraz do papierów, trzeba doszlifować pracę seminaryjną 🙄
Kawa w dobrym Towarzystwie? Zawsze! Od dzisiaj bez cukru.
A ja znalazłam kolejny instrument dla Frakcji (ciągle się rozrasta!), ale nie wklejam linki.
Pilnie potrzebny sposób na antypoślizgowe zabezpieczenie bucików na studniówkę. 🙂
Przeczytałem ten tekst o UW i sam się zdziwiłem swojej reakcji. Ona była taka jakaś… niewielka. Pokiwałem tylko głową, w sensie – no tak, feudalna struktura na uczelniach to rzecz znana, trzymanie przez wszystkich gąb na kłódkę też, niechęć do zmian jak również, bo w tej strukturze żyje zbyt wiele pączków w maśle, żeby im się opłacało cokolwiek zmieniać… Czy może jest tak, że wszyscy się za bardzo przyzwyczaili do takiej sytuacji? A może u niektórych, zwłaszcza z trochę starszego pokolenia, jest też pewien opór przed zmianami wywodzący się stąd, że dawniej zwykle zmieniała władza, odgórnie i nie były to raczej zmiany na lepsze?
Przy tym głębokie zmiany w strukturze uczelnianej to nie jest rzecz tak całkiem prosta. Autonomia uczelni jest wprawdzie konieczna (z wiadomych chyba względów), ale oznacza ona m.in. zmniejszoną kontrolę z zewnątrz, więc różne patologiczne zjawiska mogą się w takim izolowanym stawku świetnie trzymać. A z samokontrolą, jak wiadomo, bywa różnie. 🙄 Tu jest potrzebne dobre przegłówkowanie, jak wypracować równowagę między autonomią a mechanizmami kontrolnymi i naprawczymi.
Mar-Jo, antypoślizgi do butów przecież już istnieją. 😀
http://www2.preisvgl.de/antirutsch+für+schuhe/
Bobiku, UWr, żeby nie mylić z Warszawskim 🙂
No właśnie Bobiku, wszyscy się jakby pogodzili. Ale to się kończy tym, że wiele osób (o ile ich stać) idzie na dobre uczelnie prywatne, bo z prestiżu wielu „najlepszych” polskich uczelni został… prestiż. A wiadomo, że wkrótce się ten prestiż skończy, jak pracodawcy zobaczą co potrafią absolwenci po 5 latach ćwiczeń w grupach 60-osobowych.
U mnie jest maksymalnie 20 osób w grupie, wykładowcy kojarzą swoich studentów i chociaż łatwo się dostać, trudno jest tak po prostu zdać na następny rok. Można się prześlizgać na trójach, ale jak się chce zrobić coś więcej, nikt nie ma nic przeciwko.
Faktycznie, nie UW, tylko UWrrrr. 😉
W rozmowie na temat kondycji uczelni nie należy pomijać również „dyskretnych” kwestii finansowych. Nie ma, jak wiadomo, darmowych obiadów i tzw. bezpłatne uczelnie też jednak kosztują. O ile wiem, nakłady z budżetu państwa na naukę nie są zbyt wysokie, a w dodatku część z nich jest wydawana niezbyt sensownie. Ale jest to oczywiście pytanie, czy opłaca się więcej pakować w strukturę przestarzałą i nieefektywną, czy najpierw spróbować ją zmienić i dopiero wtedy dofinansować. 😉
Kocie i Psie, sprawdźcie pocztę, proszę.
Tak Bobiku, reforma by się przydała. Tyle, że zazwyczaj Ministerstwo Nauki jest tym najbardziej cichym i najmniej kontrowersyjnym właśnie dlatego, że się za żadne reformy nie bierze. jakby się jakiś minister wziął, toby go przecież te wszystkie profesory wymietli w try miga.
Z finansami jest bardzo cienko, dlatego już wszystkie kierunki (nawet te, na których jest 12 miejsc na roku) mają swoje wieczorowe odpowiedniki. A wieczorowe to to samo co dzienne, tylko płatne. Na zajęciach nie ma rozróżnienia na te dwa toki studiów, wszyscy mają razem.
Uczelnia kosztuje, i to niemało, jest biznesem, więc o klienta stara się dbać. Studenci psioczą, ale to ci, którzy na państwowym nigdy nie byli.
Właśnie wzięłam kąpiel, popluskałam się w wannie, i się biorę za pracę. Muszę podziękować Koszyczkowi za pomoc w gromadzeniu źródeł, bo pani magister powiedziała mi, że bibliografię mam jak na studia licencjackie imponującą. Na razie powiedziała, że postawi mi 4, ale jak poprawię parę sformułowań i doprecyzuję kilka myśli, to się może jeszcze coś wyciągnie. Tak że merci beaucoup 😀
Super, Alienor! To poprawiaj i precyzuj, żebyśmy mieli co oblewać. 😀
Pożyczyć Ci szlifierkę do sformułowań? Maszynowo szybciej idzie. 😉
A propos niedawnej dyskusji nt. społeczeństwa obywatelskiego itd.:
http://www.tvn24.pl/-1,1691015,0,1,polska-demokracja-na-szarym-koncu,wiadomosc.html
Mechanicznie idzie szybciej, ale ja wolę ten personal touch 😉
Jakoś mnie ta daleka pozycja Polski w rankingu nie dziwi. W końcu sami dostrzegamy tyle niedociągnięć w przebadanej dziedzinie, to czemu naukowcy z Zurychu mieliby ich nie zauważać. 😉
Na co zwróciłem uwagę, nie po raz pierwszy zresztą, to na bardzo wysoką pozycję Danii w tego rodzaju rankingach. Ci Duńczycy to jakieś podejrzane ścichapęki. Nie żołądkują się, nie wrzeszczą, sztandarami nie wywijają, tylko na boczku, po cichutku, wciąż robią coś, żeby im się lepiej żyło.
Jacyś tacy z gruntu nienasi. 🙄
Dzien dobry 🙂
Kocie (23:43) dlatego bym chciala by inni tez mieli ta pocieche…
Co do plucia – tu tego zwyczaju w ogole nie ma 🙄 Czy to bylo moze zwiazane z paleniem cygar?
Bobiku, w snach mnie nawiedzasz 😆 Snilo mi sie ze rozmawialismy telefonicznie i mowiles po hebrajsku 😆 😆
Bardzo wyważony wywiad na temat „Złotych żniw” z historykiem, który książkę czytał.
http://www.polityka.pl/historia/1512268,1,zlote-zniwa—ile-faktow-ile-interpretacji.read
To ja po hebrajsku też umiem? 😯
Przyznajcie się, do kogo dzwonię w snach i rozmawiam po chińsku? 😆
Plucie jest kuturowe. Są po prostu kultury plujące i nieplujące. 😉 A dowiedziałem się tego przed laty z bardzo ciekawej książki na temat epidemiologii (niestety, tytuł gdzieś mi się w zakamarkach mózgu zawieruszył). W kulturach plujących występują pewne choróbska, których w kulturach nieplujących nie ma, a znów inne zarazy u plujących w swoisty sposób (zwykle szybciej) się rozłażą.
Ja tę kulturowość czasem widzę na przystankach autobusowych. Jeżeli na takim przystanku stoi akurat grupa kulturowo plujących (już nie będę po krajach leciał, ale najczęściej są to kultury azjatyckie), to strach potem w tej okolicy stopę postawić. Żadne tam cygara – po prostu u jednych jest przyjęte, że się pluje, u drugich nie.
Na szczęście to się może zmieniać i właśnie w Polsce już się bardzo zmieniło. A walczyć z tym paskudnym obyczajem warto choćby ze wspomnianych względów epidemiologicznych.
No tak, z punktu widzenia epidemiologicznego plucie dziala jak kichanie.
Kiedys sie zastanawialam jaki epidemiologiczny impakt ma calowanie mezuz, ale nie znalazlam prac na ten temat. 🙂
Powazne pytanie: jak zdaniem Koszyka wplywaja na liste podpisy moich krajan (adresowych) ?
Plucie działa jak kichanie w sensie mechanizmu, ale ciekawe było właśnie to, że są zarazy przez kichanie się nie przenoszące, tylko wyłącznie przez popluwanie.
Niestety, kilka społecznych chorób też jest tego typu. 🙁 Np. endekoidalność zakaźna. Kichanie ma na nią niewielki wpływ, ale przez plwocinę przenosi się bardzo łatwo. 🙄
Kichanie moze byc wrecz ochrona przed endekoidalnoscia 🙂
Lisku, moim zdaniem dla tych, którzy podpisują lub z jakichś przyczyn nie podpisują, ale są za, nie ma znaczenia, skąd przychodzą podpisy. A ci inni i tak wiedzą, że „to wszystko jedna żydowska mafia” i na ich zdanie nic nie wpłynie. Uważałbym za dyshonor rozpinanie przed nimi rozporków i wciąganie z ich głębi świadectw chrztu od kilkunastu pokoleń. Jeżeli ktoś ma potrzebę zabrania głosu w ważnych społecznie sprawach, to w żadnym wypadku nie można tego uzależniać od tego, czy robi to z Warszawy, z Brukseli, czy z Tel Awiwu. W końcu mamy XXI wiek i miejsce zamieszkania można bądź ile razy w życiu zmienić, co wcale nie oznacza utraty łączności ze społecznością i z kulturą, w której się wyrosło.
Nie jestem pierwszy naiwny i wiem, jak mogą być komentowane nazwiska z Izraela na liście. Ale wstydziłbym się nawet po cichu, w kuluarach powiedzieć „lepiej, żeby takich nazwisk było mniej”. To by zresztą znaczyło, że również sobie odmawiam dania głosu w sprawie. Też w tej chwili w Polsce nie mieszkam, ale to nie znaczy, że mnie kwestie polskiej kultury mniej obchodzą (a w deklaracji przecież właśnie o kulturę chodzi). Bo polską książkę mogę kupić będąc gdziekolwiek w świecie. I chciałbym móc kupować również takie książki, z którymi „prawdziwym Polakom” nie po drodze.
Lisku, pięknie wpływają 😀 Niezmiernie się cieszę, że lista tak wygląda. Tak powinno być i tak jest dobrze 😀
Ktoś zwrócił mi uwagę na tekst w prawicowym portalu wPolityce.pl
http://www.wpolityce.pl/view/6556/Wyborcza__rakiem__wycofuje_sie_z_opisu_zdjecia_z_Treblinki_i__polgebkiem__odcina_sie_od_Grossa__Co_zrobi_wydawnictwo__Znak__.html
Sam tekst komentuje dziennikarskie dochodzenie Rzepy dotyczące interpretacji zdjęcia, które stało się bodźcem do napisania „Złotych żniw”. Jednak dalece nadinterpretuje fakt, że – być może – fotografia przedstawia co innego niż sądził Gross. Antysemicka i bogojczyźniana prawica szuka dziury w całym uważając, że wystarczy jeden szczegół, aby unieważnić całe rozumowanie Grossa. 'Ten facet na zdjęciu nazywa się Kowalski, a nie Nowak, zatem Gross całkowicie się myli, Polacy tylko pomagali, Jedwabnego nie było, wszystko jest ściemą, spiskiem Żydów i Gazety’.
Artykuł jest napisany dość spokojnie, choć oczywiście stawia błędną tezę. Mnie natomiast przeraził triumfalny ryk tłuszczy pod nim. Jest tylko kilka spokojnych i rzeczowych komentarzy, z reszty leje się bezmyślna nienawiść półgłówków. Oczywiście nikt tego nie robi pod nazwiskiem, a pod wziętym spod dużego palca nickiem.
Bobiku, ktoś zaczyna rozrabiac na Liście Poparcia.
Myślę,że każdy,kto ma związki z Polską,interesuje sie kulturą,historią ,przeszloscią, teraźniejszością, przyszłoscią i dodatkowo ma własne lub rodzinne doświadczenia ma prawo wypowiedzieć się ,niezaleznie od miejsca zamieszkania.Przez „prawdziwych genetycznie” Polakow będzie i tak oceniony jednoznacznie.Zwykle anonimowośc wpisów ulatwia niepiekne gesty i zachowania
Dziędobryż.
Rysiu, nie znalazł się dany autor, niestety. Pół Polski szukało, w tym kilku znawców poezji współczesnej. Kicha.
Kocie, w sprawie niespania.
Miałam straszne trable, ale pomogły mi moje małe białe antydepresyjne. Mogę teraz zasnąć o północy (czasem to robię) i śpię do rana spoczko. Brałeś pod uwagę antydepresant? Tylko prozak chyba już jest passe, teraz robią nowocześniejsze pilulki.
Po coś są ci psychiatrzy, warto ich czasem użyć zgodnie z przeznaczeniem.
Juz kiedys linkowalam artykul o Bliskim Wschodzie Kamala Al-Solaylee (jest teraz profesorem uniwersyteckim w Toronto, przedtem byl kryrykiem teatralnym w mojej gazecie The Globe and Mail). Tu jest kolejny, o Egipcie.
http://www.theglobeandmail.com/news/world/africa-mideast/return-to-cairo-of-his-youth-leaves-toronto-professor-racked-with-guilt/article1887115/
O tym panu, którego znużył status arystokraty. O, to jest taka nauka „politologia”? To ją zamknijmy, jak i te różne marketingi i zarządzania – i pół reformy będzie zrobione. Ja bardzo cenię i szanuję umiejętności, foka na rowerze, dobrotliwa czapeczka na ponurym polityku itp., ale co to ma wspólnego z nauką? A że lud uniwersytecki chce gadać o portrecie, to nie może? To ma być na uniwersytecie demokracja ukierunkowana i to przez politologów?
Pawle, nawet wśród rozsądnych ludzi napotkałem takie reakcje jak gdyby J.Gross napisał książkę o zdjęciu, a nie o zjawisku.
A że mu postrzelają w kuper drobnym śrutem to i dobrze, mógł się przed wysłaniem książki do wydawnictwa trochę zad opancerzyć. Pamiętam, socjolog, nie historyk, ale obsesyjny szacunek dla szczegółu to pierwszy psalm nauki.