Tajny Wysłannik
Wprawdzie uchyliłem już gdzie indziej rąbka tajemnicy, ale tutaj zdradzę ją w całości, ponieważ uznałem, że nasza społeczność ma prawo poznać prawdę o andsolu i jego blogu. Otóż, jak donosi kilka wyspecjalizowanych szarych komórek, osobnik znany pod nickiem andsol jest tajnym agentem renesansu w dzisiejszych czasach, zarejestrowanym jako TW Andsoleonardo. Ze względu na jego wydajność w wielu różnych dziedzinach został skierowany do rozpracowania zarówno nauk ścisłych, jak i humanistycznych, ze szczególnym uwzględnieniem matematyki i historii. Posługuje się biegle brzytwą Ockhama, miotaczem faktów oraz osełką do języka, dysponuje również, jak się wydaje, sporymi funduszami na wydatki umysłowe, jasne więc, że potrafi być bardzo niebezpieczny, zwłaszcza dla przeciwników logiki i zdrowego rozsądku. Aczkolwiek, gwoli uczciwości, trzeba też przyznać, że istnieją wcale spore grupy istot różnych gatunków, którym okazuje życzliwość, a nawet serdeczność.
Wysłannik ten umie przyczaić się tak, że wydaje się w ogóle nie istnieć, czego widome dowody dawał niemal do połowy XX wieku. Ponoć nawet renesansowi mocodawcy andsola, zwiedzeni jego pozornym, nieruchomym niebyciem, planowali skreślenie go z listy agentów. Na szczęście dla renesansu nie dopuścił do tego kierownik Działu Czasowych Manipulacji, niejaki Galileo Galilei, który spojrzawszy na andsola przez teleskop stwierdził autorytatywnie: eppur si muove!
Wspomniana już proteuszowa zmienność zainteresowań TW Andsoleonarda szalenie utrudnia zdemaskowanie go przez jakiekolwiek służby. Niepowodzeniem kończą się wszelkie próby zapędzenia go do jakichkolwiek branżowych pułapek. Zawsze okazuje się, że andsol już zdążył uciec z socjologii bądź polityki i zaszył się w aforystyce lub rachunku różniczkowym. Bliski złapania zaczyna szybko migotać slowami i już na dobre wymyka się pogoni.
Tak ożywiona i skuteczna działalność tego wysłannika odległej epoki nie byłaby zapewne możliwa, gdyby nie leżała w interesie określonych kręgów blogosfery. Cichcem wspierają one misję andsola, czytając, komentując i propagując jego blog, jak również bezwstydnie wznosząc toasty z okazji jubileuszu tegoż.
Ponieważ nie mogę ukryć, że również do tych kręgów się zaliczam, pozostaje mi tylko już całkiem jawnie dołączyć się do w/w toastów i życzyć andsolowi dalszego, owocnego migotania.
Gratulacje i powinszowania dla przedstawiciela odleglej epoki w polskiej blogoferze! 🙂 (Jako ktos, kto zajmowal sie dosc szczegolowo Renesansem, spieralabym sie nieco z charakterystyka tej epoki, ale po co podwazac tak ladna laudacje… Nie licza sie szczegoly, liczy sie uczucie… 😀 )
I bardzo sie ciesze, ze pojawil sie Rys, bo juz sie zaczelam martwic. 🙂
Tymczasem u nas znowu pada snieg, co juz nudne, ale nie zwalnia niestety z obowiazku odsniezania. Juz mam ochote na inne kolory oprocz przeroznych odcieni bieli. 😉
Moniko, ze swoimi szczegółami to ja sam się nieraz spieram, ale wtedy często wtrąca się ta cholerna licentia poetica i każe mi milczeć. 😀
U nas też pada, ale deszcz. 🙁 Chętnie bym go chociaż na parę dni zamienił z kimś, kto ma już dość białego.
adsola uwielbiam skrycie od lat, chociaż przyznaję, nie jestem w stanie zrozumieć wszystkiego co tam się poza renesansem wyprawia ;))
*andsola
Pajęczaki, a wielu jest w stanie? 😉
Ale mnie własne niepojmowanie „ścisłych” wpisów andsola w ogóle nie przeszkadza. Rzecz w tym, że się sam sobie wydaję okropnie mądry, jak nawet nie zrozumiem, ale przynajmniej do końca przeczytam. 😆
A poza tym mam w domu jednego, który czyta i rozumie, więc w ramach średniej rodzinnej mogę twierdzić, że rozumiem w jednej trzeciej. 😈
Znalezione w Sieci:
http://solastalgia.tumblr.com/post/3501126979/the-best-gaddafi-quotes
Bobiku, nawet sama licentia poetica jest rozna w roznych czasach (renesansowa np. bardzo sie rozni od oswieceniowej), ale to istotnie dalej szczegoly, w tym momencie raczej malo istotne… 😉
Jak Ci brak bialego, to chetnie Ci troche podesle UPSem, bo mam sporo. 😆 A tak w ogole, to dlaczego jeszcze pogody nie daje sie zamowic w Amazonie? 😉
Białe chętnie, ale tylko jeżeli będę mógł odesłać ciupasem to mokre. 🙄
Amazon jak dla mnie działa ze zbyt dużym opóźnieniem. Dlaczego pogody nie daje się zamówić przez telefon, z natychmiastową dostawą?! 👿
sucho i ciemno, do tego dodatnio (+2°) 🙂
brazylijczykowi zycze tematow do dalszych wpisow
powinienem tez kwiaty i wierszyk moze tez bynajmniej, ale 😳
sle tylko TO
i 🙂 😀 🙂 😀
Dla Wszystkich, życząc miłego wieczoru
http://www.youtube.com/watch?v=AVk-9LmaM8c
Do jutuba – już niemal tradycyjnie – mnie nie wpuszcza, ale tym razem dla odmiany UMG, nie Sony. 🙄
Ale znam i inne sposoby na umilenie wieczoru. 😉 Przytaskałem na blog czerwonego Sycylijczyka, DUŻEJ dobroci (zaklinał się, że do dzieciątek nie strzela, a nawet zwierzątkom przepuści) i nalewam go hojną łapą.
Zdrowie ogólne i szczegółowe! 🙂
Rysiu, czemu chcesz mnie wyeksplozjować?
Co do prostoty moich wpisów, bo to zależy od kolejności czytania. Trzeba zacząć od różnych naukowych z S24, dopiero wtedy widać jak mój jest nienaukowy, prosty i przytulić do piersi (żadne całki i pochodne nie kłują).
jutuba – odmawia pokazania 🙁
za ogolne zdrowie – dziekuje bardzo, lekko zlamany gardla bolem
(paskudne zarazki z pracy)
andsolu, juz wybuchniete 🙂 zostaly tylko kolory 😀
teraz czekam niecierpliwie na ostatnia (6) czesc filmu na podstawie ksiazki Larssona „millennium”, pokaza jutro w TV (ZDF)
ta telewizyjna wersja jest obszerniejsza od kinowej
moim zdaniem bardzo dobra
do jutra wiec 🙂
Znalazł sobie andsol sposób na dni chłodne,
do piersi przytula całki i pochodne,
zapewniając przy tym struchlałą publiczkę,
że to przytulenie robi mu różniczkę. 😀
paskudne zarazki z pracy – Rysiu, to niedopatrzenie Boskie, że musisz pracować. Powinieneś tylko czytać i pisać recenzje.
Jak już dziś zacząłem Szanownego Jubilata bezlitośnie demaskować, to niech tam – zdradzę jeszcze jego tajemnice warsztatowe. 😆
Hen, w dalekiej Brazylii, gdzie zakwita pszczoła,
leży andsol pod palmą nic nie robiąc zgoła,
służbę tylko pogania, wydaje rozkazy:
zaraz mi tu przynieście co lepsze wyrazy,
ładne, zgrabne, uczynne, z duszami ze złota,
żebym sobie mógł nimi trochę pomigotać,
a jak nadto się zmęczę, wachlujcie co siły,
by mi się te wyrazy zmyślnie ułożyły
i by każdy czytelnik w te się ozwał słowa:
nad tym wpisem się andsol mocno napracował… 😈
Palma wisi nad andsolem,
opłakuje swoją dolę:
„Nad Bobikiem bym wisiała,
podlewaną bym bywała
a w niedziele by mi dawał
zdrowy salcesonu kawał.”
Nie wie, że ten pies, przechera
sam salceson cały zżera.
Żerem palm, wie każdy młokos,
nie salceson jest, a kokos,
więc im wcale nic nie robi,
że salceson zeżre Bobik.
Lecz przyłożyć mogą w zadek,
kiedy ktoś piña coladę
z kokosowym pije mlekiem –
na to reagują wściekiem
oraz długotrwałą ansą.
Niech więc zapamięta andsol:
gdy chcesz z palmą mieć układy,
nie pij jej piña colady. 😉
andsolu, gratulescu!
Jestem pod wrazeniem sledzenia upadku libijskiego psychotycznego transwestyty. Sadze, ze skonczy jak Ceaucescu.
http://www.nationalpost.com/news/world/Canadian+embassy+shut+down+Libya+evacuations+ongoing/4353313/story.html
niedzielne brykanko 🙂
mrozny berlin skapany w sloncu, to jest wlasnie dobre na niedzielne
spacery 🙂
Powinieneś tylko czytać i pisać recenzje. moze zostane wiec
rentierem – andsolu 🙂
kroliku, tez mu tego zycze 😳
cieszy mnie natomiast zmiana nastawienia politykow i komentatorow do „rewolucji” arabskiej – koniec z iluzja bezpieczenstwa przez popieranie dyktatorow
Dzień dobry 🙂 Jak każdej ostatnio niedzieli wessały mnie poranne popularnonaukowe programy BBC, zwłaszcza wspaniały David Attenborough. Tak to jest ciekawe, że nawet nie narzekam na wstawanie o niepsiej porze. 😉
Tak całkiem z telewizji to bym jednak nie chciał zrezygnować. 🙂
Uważaj Bobiku, bo tam gdzie Ci Dawid głębię wskazuje
ani GPS, ani Nokia, ani TV władza może nie siegać.
Polecam baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo długą smycz!
Przywiązany dobrze do filaru blogosfery?
No to skaczemy!
http://www.youtube.com/watch?v=0R2j0I0C7MA&feature=fvwrel
Witaj, staruszku. 🙂 Mam nadzieję, że jesteś staruszkiem na tyle krzepkim, żeby bez szkody dla zdrowia przetrzymać pasztetówkę, którą częstuję Gości wchodzących na blog. Nie mówiąc już o kręcących się tu licznie spirytualiach. 😉
Twoja linka jednoznacznie rozstrzyga wątpliwości, czy czarne dziury w ogóle istnieją. Istnieją, co widać na załączonym obrazku. 😆
Andsolowi gratulacje, powinszowania i zyczenia 😀
Salud!
Bociany nam chcą odebrać i kosmitami zastąpić! 😯
http://wyborcza.pl/1,75478,9169305,Polscy_kosmici_w_Berlinie.html
Hej, kto Polak, na bagnety! 👿
Spokojnie, nikt w tej chwili nie moze Polsce odebrac bocianow, bo polskie bocki sa aktualnie u mnie 🙂
O filmiku linkowanym przez staruszka: bardzo ladnie ze oni skacza do wnetrza pieczary ze spadochronem, ale co z powrotem?
No dobra, żarty żartami, ale ci kosmici zamiast bocianów wpisują się w – akurat ostatnio dość ożywioną – dyskusję na temat najlepszych sposobów promocji kraju (m.in. sławny już komiks o Chopinie). I ja – wcale nie twierdząc, że znam jakąś genialną i jedyną słuszną metodę 😉 – zacząłem się zastanawiać, dlaczego ta promocja Polski musi zawsze lecieć w skrajności. Albo skansen i Cepelia, albo kosmici i więzienna kmina. Na tym tle kampania z polskim hydraulikiem wręcz jaśnieje promocyjnym blaskiem, bo było w niej przynajmniej przymrużenie oka, dystans do siebie samych, dowcipne zmierzenie się ze stereotypem i jaka taka normalność. 😉
Nie wiem, czy różne dość poronione pomysły promocyjne biorą się stąd, że ich twórcy nie bardzo znają społeczności, które owych reklam mają być odbiorcami? Czy może są bardziej zainteresowani przekonaniem krajowych decydentów, którzy przydzielają fundusze, niż późniejszych zagranicznych odbiorców? Czy to jeszcze co innego?
Lisku, myślenie o powrocie z jaskini jest zbędne, bo czarna dziura ponoć pochłania wszystko, co się do niej zbliży i już nigdy nie oddaje. 😉
Za to boćki powroty regularnie planują, dlatego są u Ciebie bezpieczne tylko chwilowo. 🙄
Wszystkim dziękuję za ciepłe słowa. Nawiasem, już ponad rok podbieram tu Bobikowi pasztetówkę. I jak do podziękowań przechodzić, to ja muszę dziękować, że sobie rozmawiacie i mogę się przysłuchiwać. Potem przychodzi mniej przyjemna część, zamawianie książek i płacenie za nie.
Aha, odżył pewien niebogobojny blog i załadował dowcip, który chyba jest ponurą przepowiednią. Autor pisze, że w księgarniach coraz bardziej mieszają literaturę popularno-naukową z popularno-bzdurkową i teraz próba odnalezienia nowości wydawniczych z „czarnej serii” Prószyńskiego wymagała przebicia się przez książki o aniołach, apokalipsie 2012 roku (mam podejrzenie, że autorom tych książek nie chodzi o mistrzostwa Euro)…
Pochlania i sprasowuje 🙂
Ależ ja to pomieszanie z poplątaniem w księgarniach od dawna widzę! I obawiam się, że nie wynika to tylko z praw rynku, ale w wielu przypadkach również z poziomu personelu.
Na ogół będąc w Polsce kupuję książki metodą osobistego, pracowitego wyselekcjonowania tego, co mnie interesuje, czyli po prostu metodą „wetknąć nos i sprawdzić”. Ale bywa i tak, że czasu mam strasznie mało i usiłuję skorzystać z pomocy sprzedawców. Jeżeli są to ludzie młodzi (a w większości są), to jest niemal gwarancja, że nie będą umieli odróżnić literatury naukowej od popularnonaukowej, a tejże od popularnobzdurowej. Dobrze, jeżeli w ogóle wiedzą, co mają na składzie.
Oczywiście wiem, że każdy mi tu może przytoczyć jakiś wyjątek i podać adres księgarni, w której obsługa jest cud-miód. Ale ja tu nie o wyjątkach, a o coraz smętniejszej regule. 🙁
Hej, wszyscy Ukochani! Jestem wciaz w cieplym kraju i wyglada na to, ze zostane jszcze troche bo moja obeecnosc tu jjest absolutnie konieczna.
Wejscie na mego maluszka zostalo odzyskane za sto tutejszych jednostek platniczych, ale musi byc nieustannie dokarmiany nastepnymi.
Bede mogla troche zagladac, ale niezbyt duzo – taka to monstrualna zaba, matka (i ojciec) wszystkich zab.
A Tymczasem z tesknota mysle o tym zakatku u Bobika,gdzie swieci slonce nawet jak jest bardzo ponuro za oknem.
Hej, Heleno, na tym samym kontynencie, tyle ze bez sniegu (podobno jedyny stan, ktorego chociaz nie oproszylo). 😀 Te sto jednostek platniczych to chyba nie za kazde jednorazowe wejscie, bo to bylby juz zupelny horror finansowy? A poza tym – stale kciukotrzymanie i usciski. 🙂
Szukanie ksiazek w polskich ksiegarniach to zajecie dla mysliwych, przywyklych do tropienia zwierzyny w gestym lesie. Ma to swoje uroki, ale czasem, a nawet czesto, wolalabym prosciej.
No i jak Krolik i Rys sledze sytuacje w Afryce Pln., i mysle podobnie.
A za chwile – surprise! – bede chyba musiala odsniezyc… Juz chetnie wezme ten deszcz od Bobika, bo przynajmniej sam sie usuwa. 😉
Ooo, a cóż za przyjemna niespodzianka, choć tak drogo okupiona. 😀
Przykre, Heleno, że z takich powodów musisz siedzieć w tym boskim klimacie, ale przynajmniej właśnie od strony klimatycznej za Europą nie musisz tęsknić. Za to za nami tak. Nam się należy, bo my też za Tobą tęsknimy. 😆
Miejmy nadzieję, że florydzkie, odwodnione żaby powoli wyschną tak, że po troszku zostanie z nich garstka proszku. 😉
A swój deszcz oddam wszystkim chętnym, dziś nawet za drobną dopłatą. Korzystajcie z okazji, bo jutro albo ja się mogę rozmyślić, albo deszcz pójść sobie gdzie indziej. 😎
Helenko, witaj 🙂
Czemuż tam internet jest taki drogi? Co za licho?
tule Cie, Heleno
cieplo! cos +5°, spacer udany, na obiad kapusniak z kwaszonej (szczecinskiej) i wedzonki (swinskiej) – palce lizac 🙂
W Wawie akurat -2C, mrozów ma już nie być, za to do połowy marca groch z kapustą, z przewagą lekkiego mroziku. Ale długoterminowe prognozy to ja i tak mam w głębokim poważaniu, a dokładnie będzie wiedział za dwa tygodnie – wtedy mogę podać 🙂
Swoją drogą, jak człowiek był młodszy, to sypiał w mrozy przy szeroko otwartym oknie. Dzisiaj jestem dużo bardziej ciepłolubny. Za to kiedyś 20C było dla mnie górną granicą wytrzymałości, a dzisiaj 30 mnie nie rozkłada. Przesunęło się wszystko.
Kapuśniak to istotnie rzecz pyszna, ale założę się, że moje dzisiejsze ossobuco nie będzie gorsze. 😀
Już od kilku tygodni to ossobuco za mną chodziło, ale nie chciało mi się jechać do (dość odległego) sklepu, w którym odpowiedni kawałek cielęcego gnata można zakupić. Ale wczoraj wreszcie się na to zdobyłem i moje marzenie kulinarne właśnie się spełnia w piekarniku. 🙂
A pachnie tak, że się można skręcić w oczekiwaniu. 😆
Mnie się jakoś temperaturowo nic nie przesuwa. Zawsze byłem ciepłolubny i dalej jestem. I jeżeli w ogóle ogarnia mnie kiedykolwiek tak brzydkie uczucie jak zawiść, to wtedy, kiedy myślę o cudzych palmach, rozgwieżdżonych wieczorach, ciepłej bryzie i tych numerach. 😉
No, już nie będę po nazwiskach, ani nawet po nickach, żeby zbyt personalnie nie wyszło. 😎
mysle ze ossobuco tez ma „niedzielne” zalety 🙂
z temperatur wole cieplejsze 🙄
Ja też nie personalnie ani psorenalnie, a ogólnie: ssaki dzielą się na trzy typy, parzystokopytne, teoretycznie ciepłolubne i żyjące gdzie jest ciepło.
ciekawe
http://wyborcza.pl/1,75515,9148846,Rozpadaja_sie_centra_polskich_miast.html?as=1&startsz=x
Rysiu,
u mnie jutro będzie kapuśniak ze szczecińskiej kiszonej kapusty.
Dziękuję za podpowiedź. 🙂
Byłam w piątek w Książnicy, tylko oddawałam książki Młodszego, nie miałam czasu na przeszukiwanie pozycji na kiermaszu książki za symboliczną złotówkę. Ja w zasadzie już nie mam miejsca na półkach, trzeba będzie latem jakieś kolejne regały wyprodukowac.
Kiedyś w liceach ekonomicznych był taki kierunek: „księgarstwo”.
Bardzo dobrze przygotowanych do pracy w księgarniach absolwentów wypuszczały te szkoły.
Andsolu,
wspomnienia prof. Gleichgewichta czytam z zachwytem. 🙂
Bobiku,
to , co nie chciało się wczoraj w Germanii otwierac: Antonio Carlos „Tom” Jobim – So Danço Samba .
No, nieee. Sto jednostek to tylko za zreperowanie maluszka, ktory nie wytrzymal ataku jakiejs wielkiej korporacji i sie zacukal,mowiac, ze nie moze zmiescic wiecej. Albo cos takiego. Teraz jedynie prosi o podrzucenie mu dziesieciu jednostek za kazde 5 godzin dostepu do tekstu czytanego, i 20 minut jutiuba. Zlodziej sakramencki. Ale ja teraz jestem otoczona taka liczba zlodziei, ze jeden wiecej mnie juz nie przeraza.
Nie chce Wam grac na nerwach, ale upal jest tak ogromny, a niebo takie blekitne, ze szukam cienia.
Ponadto grozi mi alkoholizm oraz sadowy nakaz trzymania sie z daleka od mojej matki na okolicznosc zlego wplywu na nia.
Yes, sir.
Heleno,
nie uwierzę , że mogłabyś miec zły wpływ na kogokolwiek. 😀
Lomatko! Co sie w tej Polsce dzieje!!!!!! Zajrzalam po trzech tygodniach do GW i dowidzialam sie, ze dyktator Tusk i jego siepacze doprowadzili do kompletnej anihilacji opozycji- wszyscy sa albo rozstrzelani albo dogorywaja torturowani przez te blond suke Monike Olejnik. Ojczyzne wolna racz mi wrocic, Panie!
O! Helena sie odezwała! Przytulamy, machamy i pozdrawiamy wspólnie z Sasiadem.
Dla Andsola jubileuszowe serdeczności.
Rysiu, zazdroszczę Ci filmowej wersji Millenium ja dopiero skonczyłam drugi tom i teraz czekam w kolejce jak Dziecko nr 1 skonczy tom trzeci! Od kryminałów książkowych dużo bardziej lubię kryminalne filmy i sfilmowany Larsson to byłaby dla mnie wielka frajda!
Szczególnie tej zimy której mam juz serdecznie dość choć do odśnieżania mam tylko samochód. Dziś w Krakowie było piękne słońce ale mroźno i i wietrznie.
Mar-Jo, takie uwagi dodają mi energii do przepisywania czwartego tomu, dziwne, nie sądziłem, że mogą się wykończyć moje zasoby energii. To chyba przez tę abstynencję. Trzeba będzie poprosić Helenę, żeby źle na mnie wpłynęła.
To okropnie duzo kosztuje – moje zle wplywy. Nic za fryko.
Jak o Jobimy chodzi, to zwykle wystarczy mi wrzucić tytuł i on już mi w duszy gra. 🙂 Tym razem nie mam zresztą innego wyjścia, bo korporacje nie dopuszczają mnie do żadnej z moich ulubionych wersji tej samby. 👿
O, widzę okazję do podumpingowania. 😀
Ja mogę źle wpłynąć za połowę z tego, co Helena. 😎 A równie skutecznie.
Kryminały prawie zawsze wolę czytać. Tego „Millennium” filmowego obejrzałem jeden odcinek, stwierdziłem, że za bardzo się to różni od wizji, którą ja już sobie zdążyłem w głowie wyprodukować i z resztą odcinków dałem sobie siana.
Nawet trudno mi sobie w tej chwili przypomnieć sobie jakiś kryminał poza „Midsomer Murders”, który jako film bardziej mnie ruszył niż w wersji pisanej. Chociaż wiem, że kilka takich było.
Andsolowi spóźnione wszystkiego naj 😀
Heleno, dokładnie, wilcze oczy Tuska patrzą teraz wszystkim na ręce, a Justynie Kowalczyk na nogi. Niedługo się okaże, że ktoś wysadził jego dom, ocalał tylko jego wehrmachtowski nos i zatrudnią najlepszych lekarzy do sklonowania go z powrotem.
a kiedyś po prostu patrzyło się w dekolt 🙄
Zlinkowany przez Rysia artykuł o rozpadających się centrach miast czytałem już dziś rano i trochę mnie on wnerwił. Pan profesor Markowski z dużą pewnością siebie używa kwantyfikatora ogólnego, twierdząc że „wszędzie” albo „nigdzie” na świecie bądź w Polsce, a ja wiem, w wielu przypadkach z naoczności, że to duby smalone (w dyskusji pod artykułem też wiele osób mu to wytknęło).
Z opinii, że nigdzie w Polsce nie ma „żywego” centrum miasta mogłem się tylko jak koń uśmiać. Musi co pan profesor nigdy w Krakowie nie był. 😈 Owszem, w samym Rynku więcej lokali zajmują instytucje niż osoby prywatne, ale mnie to nawet nie dziwi – tam praktycznie przez całą noc ruch jest taki, że wyspać się w którymś z przyrynkowych domów byłoby trudno. Ale już na dalszych ulicach centruma lokale osiągają zawrotne ceny i biedota jest z nich coraz skuteczniej wypierana. Skutki widać gołym okiem: za mojej pamięci Kraków nigdy nie był bardziej odpiklowany niż teraz.
I bzdurą jest kompletną, że wszystkie lokale w centrum to kwatery dla turystów. Trochę tego jest, ale daleko nie „wszystkie lokale”, bo mieszkanie w centrum jest w Krakowie po prostu pewnym szpanem.
Zresztą, co tu dużo gadać – czy Żona Sąsiada to turystka? Albo, nie przymierzając, czy ja w Krakowie robię za turystę? 😉 A mieszkania w centrum mamy. 😎
Obawiam się, że ja, genetycznie rzecz biorąc, też mam nieco wilcze oczy. Możecie mi powiedzieć, jakich konsekwencji mogę się spodziewać? 🙄
Uważam, że w Warszawie też istnieje pewne, dość rozległe, ale wciąż, centrum. Rozpościera się ono mniej więcej od Starówki (głównie klimatyczne lokale ukierunkowane na inteligencję i studentów), idziemy Krakowskim i wchodzimy na Nowy Świat – skręcając w stronę skrzyżowania Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej mamy coraz więcej klubów i mordowni, a idąc dalej Nowym docieramy do szpanerskiej Chmielnej. Wchodząc w bramę naprzeciwko tejże mamy pawilony, a tam już miszmasz wszystkiego możliwego.
Są jeszcze mni-zagłębia na Pradze (ul. 11 Listopada) i Mokotowie, ale to już niewiele w porównaniu z tym, co można znaleźć na opisanym przeze mnie terenie.
I chyba właśnie zaczyna się w Warszawie reurbanizacja, na przedmieściach, gdzie mieszkają Rodziciele i chwilowo ja coraz trudniej znaleźć kupca lub najemcę na mieszkanie, ceny lecą na łeb na szyję, a jeszcze parę lat temu był boom. Powód jest prosty – Betoniarnia jest komunikacyjnie coraz gorszym koszmarem, przedmieścia nie mają także zbyt wielkiej oferty kulturalnej czy edukacyjnej, bo zawsze byly traktowane jako „sypialnie”. Lepiej jest wynająć albo kupić coś mniejszego w mieście i nie marnować czasu i benzyny na dojazdy w korkach.
Ja się na przykład na żadne suburbia nie przenoszę, wręcz przeciwnie, celuję jak najbliżej centrum ;).
Andsolu, gratulacje jubileuszowe! Helenie zazdroszczę tylko w połowie, bo upałów nie znoszę, ale połowa z tej temperatury mile widziana. Też czekam na ostatni odcinek Millenium, zaraz się zaczyna. Bobiku, moja druga połowa też twierdzi, że film deko nudnawy.
Bobiku, a to co? Raz kliknęłam, a wskoczyło dwa razy, możesz usunąć?
A mogę. 🙂
A podwajać też możesz? Chlebki, na początek…
Nie mógłbym od rozmnożenia wina zacząć? Do tego jakoś mam większą motywację niż do chlebków. 🙄
Nie wiem czy po winie będzie dyspozycja na chlebki.
Bobiku,
czy mógłbyś rozmnożyc takie wino: Chateau La Conseillante z Pomerol? Kosztuje sporo grosza,inwestycja w pierwszą flaszkę, a każda następna za friko! 😀
W sprawie miast mysle dokładnie co to Bobik. To co najbardziej sobie cenie w moim krakowskim mieszkaniu to dzwiek hejnału na balkonie i 7minutowy spacer do Rynku!
Samo ścisłe centrum w obrebie Plant to mieszkania nadaje sie raczej srednio, ale wszystko co dalej jak najbardziej. Zresztą ceny mówia same za siebie. W centrum jest zdecydowanie najdrożej.
Na stronie GW zamieszczono apel Zmowy Obywatelskiej , jest link do petycji.
Dobranoc.
Rzeczywiscie, dosc dziwny ten artykul o miastach, tak jakby conajmniej jakies pietnascie lat temu napisany, jesli nie wczesniej. A Boston/Cambridge sa jak najbardziej chic, i odpowiednio drogie, choc i podbostonskie przedmiescia nie naleza do tanich. No a mojego malego miasta, pomimo sniegu, nie zamienilabym latwo na zadne inne, ale ono jednak nie jest przedmiesciem, a tetniacym zyciem malym miastem, a przy tym matecznikiem najpiekniejszych idei amerykanskich, zreszta do dzis. A ze przy okazji zdarzaja sie wpadki przy pracy, takie jak przypadkowo wprowadzony zakaz sprzedazy wody w plastikowych butelkach (zreszta juz zniesiony na rzecz innych dzialan pro-ekologicznych), albo pomysl wylaczenia prawie wszystkich latarni w miescie (tez nie przeszedl) to juz inna historia. Take the good with the bad, and with the eccentric. 😉
Ta deurbanizacja pewnie bardziej dotyczy miasteczek malo atrakcyjnych oraz miast przemyslowych, z ktorych produkcja przeniosla sie juz dawno do Azji, a industrialne opustoszale budynki szpeca centra tych miast. Nie wiem jak wygladaja dzisiaj takie miasta jak Starachowice, Stal Mielec czy Sosnowiec, ale to one moga miec problem z deurbanizacja. Scisle centrum Krakowa czy Warszawy zawsze bedzie atrakcyjne, bo nie da sie go powiekszyc, chyba ze w gore, o co w wypadku Warszawy prosi sie samo.
Milo poczytac wpisy nowych i starych blogowiczow. No, a teraz czas na relaks przedoskarowy. Samych Oscarow nie ogladam, bo sa kiepskie od czasu przestal je prowadzic Billy Crystal jakies sto lat temu.
Dzięki Waszym wypowiedziom upewniłem się, że Polska to jest demokratyczny kraj. Każdy, nawet najbardziej utytułowany profesor ma pełne prawo do opowiadania głupot. 😈
Relaks przedoskarowy? 😯 Króliku, spodziewasz się jakiegoś Oscara? 😉
Hellooouuuu Moniko,
jak spostrzeglas, ten artykul moze byc dosc starawy.
Czasem jaks staroc sie pojawi w jakiejs gazecie i potem obleci gazety na swiecie jako news. Najpierw myslisz, acha, sie zgadza, wszystkie gazety Ruperta Murdocha miela to samo. Ale tez sie znajduje jakies odgrzewane kluski w najdziwniejszych miejscach.
Mowie staroc i starawy z najwiekszym szacunkiem i bez zadnych aluzji do nowego blogowego goscia „staruszka”.
Bobiku, w tym roku nie spodziewam sie zadnego Oscara, dlatego moge sie tak swobodnie relaksowac.
Louis Bernard Cotes Du Rhone, biale, pyszne, o rozmnozenie sie uprasza.
Króliku,
Stal Mielec dla Ciebie 😉
A to dranie w tej Akademii. Nie chcą dać Oscara naszemu Królikowi! 👿
Datę wywiadu z profesorem Markowskim specjalnie sprawdziłem jeszcze w trakcie czytania, bo mi się coraz bardziej cosik nie zgadzało. Stoi jak byk 23.02.2011.
Cubalibre, czy to Mielec, z ktorego wyparowala stal i zostal sam beton?
Chciałaś wiedzieć, jak wygląda dzisiaj… 🙄
Ale mnie andsol wrobił z tym rozmnażaniem! 🙄 Pełne łapy roboty teraz mam.
Stal poszła na żebry/a…
Nie nie, ten Mielec wcale zle nie wyglada. Troche jak Pulawy, przez ktore przejezdzalam w ubieglym roku spodziewajac sie wszystkiego najgorszego, a to takie mile miasteczko pelne zadbanych bloczkow, rownych chodnikow i pieknej zieleni. Zwracam Mielcowi honor.
W Mielcu rozkład sił i wartości jest przynajmniej całkiem niedwuznaczny… 🙄
W związku z rozmnażaniem wina coś mi się przypomniało. Otóż w ramach resocjalizacji w poprawczaku w Bielsku znajoma przygotowuje z wychowankami przedstawienie teatralne. Jest ono związane tematycznie z Wielkanocą, w tym roku projekt nosi tytuł „Ostatnia wieczerza”. Występuje w nim 12 apostołów, usytuowanych przy stole tak, jak na obrazie da Vinci. Teksty do sztuki są napisane współczesnym językiem, z elementami gwary młodzieżowej, apostołowie będą rapować. Chłopcy będą ubrani w dżinsy i koszulki z wydrukowanymi imionami apostołów. Projekt pod względem pedagogicznym sprawdza się o tyle, że nikt nie chce grać roli tego złego, w tym roku będzie znowu problem z obsadzeniem Judasza. Teksty są omawiane i dyskutowane. Ten przydługawy wstęp ze względu na tekst o rozmnażaniu wina, właśnie mi się skojarzył:
Bartłomiej Natanael
Był taki ciepły dzień,
gdy zaczynało się wesele w Kanie.
Byliśmy wszyscy razem z Nim
i jego matką zaproszeni na nie.
Jak pierwszy poranek w Edenie
wyglądali młodzi w świątyni,
a ja się zastanawiałem,
co też czas z nimi uczyni.
Czy będą się kochać po latach,
radością i troska podzielą?
Czy on czule pogłaszcze jej włosy,
gdy czas je pokryje bielą?..
Jego matka też czasem przelotnie
kładła dłoń na głowie syna,
i pierwsza zauważyła:
„Synu, nie mają już wina.”
Jak to mama. O wszystko się troszczy.
Nic nie umknie jej czułej uwadze.
Ona chyba już cos przeczuwała.
Tajemnicy wielkiej nie zdradzę,
Gdy powiem, że On ją trochę pomijał,
Raczej uczniów faworyzował,
Lecz do tego ją przygotowała
Jej pierwsza z aniołem rozmowa.
Pewnie trudno być matką kogoś,
Kto na barkach ma niebo i świat,
Ale szatę trzeba czasem załatać.
Tyle widzeń z Nim, ile łat.
Jej tu nie będzie z nami.
Sami dziś zjemy wieczerzę.
Czy ona obrazi się o to?
Nie wierzę.
Bardzo mam mieszane uczucia w stosunku do tego projektu. Z jednej strony świetnie, że w ogóle ktoś w poprawczaku projekty kulturalne robi i temu przyklaskuję z całej mocy. A z drugiej strony… Ten tekst, powielający okropnie już zapleśniałe stereotypy na temat roli kobiet… Ta nachalna religijność (to co z tego, że Wielkanoc? Ja też Wielkanoc obchodzę, ale nie na klęczkach)… Naprawdę nie dałoby się inaczej?
Chyba że źle zrozumiałem i ten tekst o Kanie to nie z tego przedstawienia, tylko tak „przy okazji”. 😉
I hear ya, Bobiczku,
jest tyle dobrej literatury o malolatach, ze o Romeo i Julii tylko wspomne…
Bobiku, chyba inaczej tam się nie da, bo ten poprawczak jest jakoś związany z tamtejszym kościołem i te przedstawienia odbywają się właśnie w kościele.
Oj, to chyba faktycznie w dużym stopniu przechlapane. 🙁 Chociaż… Ja bym chyba nawet do takiego przykościelnego przedstawienia spróbował przemycić trochę „wrogiej propagandy” i poprzesuwać nieco akcenty. Na przykład – Maria mogłaby być przywódczynią gangu i niepostrzeżenie wykierować go w stronę robinhoodową. A Jezus byłby ucharakteryzowany na Owsiaka. I oczywiście gody odbywałyby się na Przystanku Woodstock. 😈
A tu dodatek specjalny a propos Kościoła i stereotypów, tym razem literackich:
http://wyborcza.pl/1,75248,9174300,Ksiadz_jak_marzenie.html
Wiele w takiej sytuacji przemycić się nie da. Wrzucam jeszcze Judasza:
Judasz
Wczoraj byłem Janem
miłym chłopcem z sąsiedztwa
boskim pupilkiem ..
no co, nie do wiary?!
Farciarz był ze mnie. Przez chwilkę.
I niech mi ktoś powie
czemu poprzednią noc
znów spędziłem w rowie
skąd ta suchość w gardle
i gdzie jest reszta srebrników
ze składki na wieczerzę
– przepiłem?.. nie wierzę.
Zarobi się, nie szkodzi
Byle na wino nie brakło
… On nieraz tak patrzył na mnie
jakby mi chciał coś powiedzieć
A ja cóż: w jasnościach promienistych
nie brodzę, do karczmy za często
zachodzę.. tu nie jest Disneyland
A on tak patrzy jak w obraz
Potrzebny Mu jestem?
Ktoś musi być tłem
Padło na mnie i ja to już wiem
Niech będzie że jestem najgorszy
Cale życie w ostatniej ławce
Niech będzie że jestem szubrawcem
Ktoś musi. Wybieram zło.
Bo mogę, jestem wolnym człowiekiem
I nawet mi On nie zabroni
Za dobry na to
Świat takich nie lubi
Złą nas drogą prowadzi,
W końcu wszystkich nas zgubi i po co?
Dobroć demoralizuje! Czy On tego nie widzi?
Im lepszy jestem, tym bardziej zło wokół
Zagęszczam, demony kuszę
Na pokusy wystawiam duszę
Więc na co mi to? Wolę Zło.
I brzydotę. Jest bliżej krwiobiegu.
A On jest bliżej nieba.
Mi tego nie trzeba.
Do karczmy za to blisko.
Być świętym?.. pośmiewisko.
W karczmie jest ogień i wino
A mnie już i tak nic nie pomoże.
Bye-bye, Boże.
He, he, Bobiku, chyba pękniesz ze śmiechu, wyobraź sobie, że przeczytałam „Trufle” Grzegorczyka. Chyba to kiedyś było jako dodatek przy jakimś czasopiśmie, więc przeczytałam i to.
Właśnie do mnie dotarło, że już bardzo późno, a jutro muszę wcześnie wstać. Dobranoc.
Cholera, ja właściwie też muszę wstać niezbyt późno, ale co poradzę, że o tej porze najlepiej dzwonić na Florydę? 😉
kto wczesnie wstaje……temu poniedzialek mowi Dzien Dobry
brykam 🙂
Dzień dobry 🙂 Kawę przyniosłam 😆
„millennium” – dotrwalem do konca i to z przyjemnoscia 🙂
wlasciwiae nie jestem kryminalista czy to w obrazie czy slowie
( w ubieglym roku nie przeczytalem zadnego, w lutym tego „krew, ktora nasiakla” 😳 ) dlatego moze pod urokiem trylogii Larssona jestem tak silnym ze i film za udany uwazam 🙂
no prosze, Teresa, kawa 🙂
brykam fikam 😀
prosba z rana 🙂
moje dziecko ma napisac prace semestralna w ktorej ma porownac na przykladzie, polska literature drugiego obiegu z
underground.
przepytala rodzicow (to wiadomo 🙂 ), googla i nic znaczacego o underground nie mamy!
POMOCY
POMOCY
znam zale andsola, jego portmonetka systematycznie pladrowana
ale……..
dzisiaj po wielu tygodniach od przeczytania i ciaglym wracaniem do niektorych stron moge Wam i te ksiazke polecic
Anda Rottenberg „Prosze bardzo”
zobaczylem i pomyslalem ze znam nazwisko i to jest ta pani od
„skandalu” z przygniecionym papiezem, kupilem, przeczytalem i
polecam Wam. mnie osobiscie najbardziej podoba sie watek poszukiwania rodziny i wspomnien z tym zwiazanych.
niektorym ludzom PB daje talentow bez umiaru i pani Rottenberg do nich nalezy, dobra, naprawde dobra literatura
🙂
subiektywnie wybrane dwa kawalki
” Rabin Paryza tez nosi to nazwisko, ale nie jest z mojej rodziny.
O rabinie dowiedzialam sie od Hanki, ktora trafila w Paryzu na lokal o nazwie „Rose Daisy – Wietnamska Koszerna Restauracja”.
(…) Byla pora lunch, przy stolikach, wystrojeni w chasydzka czern, siedzieli ruchliwi Wietnamczycy. Hanka poszukala wlasciciela, zapytala o zwiazek koszernej kuchni z moim nazwiskiem i dowiedziala sie, ze Rav Rottenberg jest rabinem Paryza, on przyznaje certyfikat, co jest koszerne, a co nie.
– Rozumiem. A Wietnamczykom smakuje koszerne jedzenie?
– To nie sa Wietnamczycy, to sa Zydzi! Widac, ze pani nietutejsza.
– Jestem z Warszawy.
– Zostalo tam troche Zydow?
– Oczywiscie.
– I wszyscy chodza do synagogi?
– Chyba nie.- Co to za Zydzi, jak nie chodza do synagogi? To wcale nie sa Zydzi!”
” Pan Freulich nie mial imienia, tak jak nie ma go i dzisiaj wielu Niemcow, zwlaszcza gdy odbieraja telefon. Jak by to bowiem wygladalo, gdyby po podniesieniu sluchawki wykrzykiwali: – Hans! – Jezeli natomiast wyraziscie melduja: – Schwartz! – to brzmi zupelnie inaczej. O tym, ze mozna by sie nie meldowac, nie ma w ogole mowy. Przeciez to bardzo ulatwia zycie. Dzwonisz do Hansa Schwartza, a on w sluchawce potwierdza, ze tak, wlasnie odebral telefon. A gdybys pomylil numer, takze wiesz od razu, ze sie pomyliles, bo w sluchawce rozlega sie na przyklad: – Niederhaus! – Wtedy nie zawracasz mu glowy, tylko sie rozlaczasz. Poza tym
mogles zapomniec, jakie Hans ma nazwisko i wowczas wystarczy do niego zadzwonic, a on sie natychmiast zamelduje. Ty juz wiesz, co chciales wiedziec, i tez odkladasz sluchawke. Zwracanie sie do wielu osob po nazwisku jest w jezyku niemieckim gleboko uzasadnione. Bo czyz mozna powiedziec: „Herr Doktor
Christoph Krantz”, kiedy sie do kogos zwracamy z pelnym szacunkiem? Cos trzeba opuscic. I tym czyms jest zawsze imie, bo przei´ciez nie tytul. Jesli zas sie nie ma tytulu, co jest udzialemwielu, mimo wszystko nalezy go uzyc, bo inaczej trudno w tym jezyku okazac szacunek. Zapewne z tego powodu zwracano sie do mnie najpierw „Frau Doktor Rottenberg, a kiedy ujawnilam siwizne, awansowalam na „Frau Profesor Rottenberg”.”
co na to pan:Karl Theodor Maria Nikolaus Johann Jacob Philipp Franz Joseph Sylvester Freiherr von und zu Guttenberg (juz bez Doktor 😉 )
milego czytania 🙂 😀
Mój sudański szwagier (lekarz w Chartumie) nazywa się, uwaga: Farouk Omar Abdullahi Abu Sulejman Hamid, z rodu Jaffar. Uczyłem się miesiąc, ale i tak mówię per Faruczku 🙂
Jubileuszowe najlepsze dla andsola, czymane dla Heleny, a serdeczne z domieszka pasztetowki dla reszty!
Zono sasiada, filmy sa i w Polsce:
http://allegro.pl/millenium-millennium-6dvd-stieg-larsson-prior-i1484671738.html
Dzień dobry 🙂 Kocica mi od rana działa na nerwy. Korzysta z tego, że w kuchni rozłożony jest duży, suszący się parasol. Zaczaja się za nim i kiedy ja przechodzę obok, wyskakuje znienacka i ląduje mi na grzbiecie, albo przelatuje nade mną łukiem i ucieka z powrotem pod parasol. 👿
Nawet porządnie nawarczeć na nią nie mogę, bo – prawdę mówiąc – ja się tego parasola troszeczkę boję. 😳
Znam pewnego Kongijczyka, który okropnie długi ma zestaw nie imion, a nazwisk. Pewnie dlatego, że pochodzi z rodu królewskiego, a królowie byli bogaci i na wiele nazwisk mogli sobie pozwolić. 😉 Ja z tej listy pamiętam tylko początek, Justin Mwamba Issimbi Tang’yele, ale to jest mniej więcej 1/5. 🙂
Pawle, wiesz, że nazwa Chartum oznacza „trąba słonia”? 🙂
Swoją drogą ciekawe, co Twój szwagier sądzi o podziale kraju. Zawsze mnie ciekawią takie nieoficjalne głosy, „z wnętrza”, nie z mediów, a akurat z Sudanu, o dziwo, nikogo nie znam. 😯
Rysiu, nie jest dla mnie jasny temat „porównać literaturę drugiego obiegu z underground”, bo to przecież masło maślane. Mógłbyś ten temat podać w pełnym, oryginalnym brzmieniu?
Książka Andy Rottenberg zaiste wydaje się bardzo ciekawa, a przy tym napisana „do czytania”. Chyba się trzeba będzie szarpnąć. 🙄
Jako że Helenka jest obecna tylko dorywczo (całusy wielkie), to w jej zastępstwie powiem, że przywiozłam jej swego czasu do Londynu, jeszcze w formie egzemplarza przedpremierowego, książkę Andy (z którą się serdecznie przyjaźnię). Helenka przeczytawczy ją stwierdziła wstrząśnięta: powiedz jej, że ma w Londynie astrologiczną siostrę. Tyle podobieństw w życiorysach…
Anda, rysiu, robi wielką wystawę w Berlinie jesienią, na polską prezydencję. W Martin-Gropius-Bau. Właśnie upichciłam tekst o muzycznych związkach Polski i Niemiec do katalogu, bo i muzykalia tam mają być.
http://www.berlinerfestspiele.de/en/aktuell/festivals/11_gropiusbau/mgb_ausstellungsvorschau/polen_deutschland/mgb11_polen_deutschland_1000jahre.php
Aha, i spóźnione gratulacje dla andsola! 😀
Czy ktoś wie, gdzie można kupić Actitran? Wzmaga wzrost i leczy zołzowatość – no, dokładnie to, czego potrzebuję. 😆
http://www.polityka.pl/historia/xxwiekdo1945/1513236,1,na-karlowatosc-i-zolzowatosc.read
W związku ze wspomnianą w artykule leczniczą kokainą, przypomniała mi się fascynująca historia heroiny w medycynie. Kiedy w końcu XIX w. zaczęto ten opioid syntetyzować, firma Bayer wypuściła go na rynek w 1898 roku jako lek przeciwbólowy i przeciwkaszlowy, szczególnie polecany dla dzieci. 😯 Reklamowano go jako lek nieuzależniający, w przeciwieństwie do morfiny i opium. 😯 Jedynymi ewentualnymi skutkami ubocznymi zażywania hery miały być zaparcia i niewielka utrata ochoty na seks, co Niemcom wydawało się nie bardzo przeszkadzać. 😉 Jakieś 6 lat później pojawiły się głosy, że ten cudowny środek jednak też może uzależniać, ale Bayer przerwał produkcję dopiero w 1931 r. (i skoncentrował się na produkcji aspiryny, której kariera ruszyła wtedy z kopyta), niemniej jednak do 1958 r. heroinę jeszcze w Niemczech sprzedawano, a zdelegalizowano ją dopiero w roku 1971. 😯
No, ale na zołzowatość nie pomagała, więc nie mam czego żałować. 😈
Dzień dobry 🙂
Pozdrowienia dla wszystkich od moich wirusów. Mają się świetnie i trzymają mnie w pozycji bezmyślnie horyzontalnej.
Helenie życzę skarlenia żaby, najlepiej do rozmiarów kijanki.
Andsolowi gratuluję z całego serca i tej części głowy, która czasem jest w stanie zrozumieć.
Bobik 10:40, drugi obieg znaczy publikacje bez cenzury (samizdat),
underground teksty poza ” nie i oficjalnym” obiegiem, chocby teksty kapel pankowych, dokladnego slwo w slowo tematu jeszcze niet,
corka ustala wlasnie z pania docent
Pani Kierowniczka, czyli zajazd jesienny na Martin-Gropius-Bau 🙂
Na wszystkie spóźnione gratulacje odpowiadam świeżutkim jak poniedziałek „dżeń dobry, dżeń kuję” – a Wy zgadnijcie co to za książkę właśnie czytam. Rysiowi też dżeń kuję i czy by nie chciał mi za żyranta być w amazonka.pl zapytam. A poza tym pęta mi się w pamięci jakiś wiersz zaczynający się na
O mój ty pieseczku, rozmnażaj się
– jak to potem było?
Z Carbondale, Il, przykazanie przed czyszczeniem zębów, żebym o Tuwimie czytał – bardzo godne przeczytania, ale zastanowiło mnie: czemu tam p. Ewa, córka Tuwima, ani słowem cioci nie wspomniała? Jej fundacja z 2006 dba o dorobek obojga rodzeństwa, ale czy to znaczy, że kontakty poety z siostrą po wojnie były mniej niż luźne?
Pawle, no właśnie, masz i nie pokazujesz. Opowiedz coś o Sudanie. Może być by daylight, nie nastaję na ostre opisy przygodowe.
Pani Ewa gdzieś w tym wywiadzie wyraźnie mówi, że z ciotką, która była pogrążona we własnej tragedii i przez to dość „autystyczna”, normalnych rodzinnych stosunków nie udało jej się nawiązać. Nie pamiętam dosłownie, bo wczoraj czytałem, ale coś takiego tam było.
@Bobik – nie wiedziałem! Fajne 🙂
@Andsol – w Sudanie nie byłem, niestety. Wszystko znam z drugiej ręki, także ze zdjęć. Zresztą akurat ich środowisko to sudańska, mocno zeświecczona inteligencja (lekarze, wojskowi, inżynierowie, urzędnicy, wykładowcy uniwersyteccy), zdecydowanie bardziej europejska niż arabska. Wielu nosi się po europejsku, alkohol też w domowym zaciszu pijają.
Rysiu, jeżeli ta praca może dotyczyć ungergroundu muzycznego (z tekstami włącznie), to Sierżant Gugiel ma na ten temat mnóstwo do powiedzenia. Samych okołopunkowych haseł (np. Garagenrock, Pub Rock, Protopunk, CBGB, Independent-Bands, Post-Punk, Anarcho-Punk, Holmstrom, etc.) jest od cholery. Można też wejść na to:
http://de.wikipedia.org/wiki/Underground_(Kultur)
lub na to
http://en.wikipedia.org/wiki/Underground_music
i przeklikiwać się dalej, zarówno do tekstów, jak i do literatury przedmiotu. Tak samo w niemieckiej Wiki pod hasłem Punk do wielu rzeczy można się doklikać. Więcej materiału niż ktokolwiek zdoła przetrawić. 🙂
A to jest moja sudańska siostrzenica na ślubie – oboje są lekarzami:
https://picasaweb.google.com/prwimmer/Krakow#5578717741257150658
Pawle, ale to, co myśli taka zeuropeizowana inteligencja w kraju, z którego mało mamy osobistych relacji, też jest szalenie ciekawe. Nawet z drugiej ręki.
Faruczek 😉 jak rozumiem to mąż Twojej siostry. A może byś ją napuścił, żeby nam tu coś opowiedziała? 🙂
Bobiku, czy w zwrocie Pani Ewa gdzieś w tym wywiadzie wyraźnie mówi słowo „ten” znaczy „ten” czy „jakiś inny”?
Och, sorry! 😳 Ten to znaczy inny. 😉 Czytałem wczoraj jeszcze drugi tekst, o Irenie Tuwim i mi się nałożyło. Linka tu:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,8682993,Irena_placzaca_za_szafa.html
A odnośny fragment brzmi: kiedy po śmierci Juliana Stawińskiego odwiedziłam ją, nie udało się nam nawiązać normalnych stosunków rodzinnych. Była załamana i mogła myśleć tylko o swoim nieszczęściu, a ja nie umiałam jej pocieszyć. Niedługo potem wyjechałam z Polski i taka możliwość już się nie powtórzyła.
Z zaległości: andsol pytał, jak dalej szła ta piosneczka o pieseczku. A tak:
O mój ty pieseczku, rozmnażaj się,
o mój ty pieseczku, rozmnażaj się,
ktoś z twą genetyką,
w dodatku za friko,
przydałby się.
Ktoś o twoich zębach i prezencji,
ktośo twoich zębach i prezencji,
żeby dmuchał w kaszę
podczas w UE naszej
prezydencji.
Damy mu teczuszkę z wytycznymi,
damy mu teczuszkę z wytycznymi,
tudzież apanaże
na miarę psich marzeń
razem z nimi.
A jak go powiodą na salony,
a jak go powiodą na salony,
ważne, by nie czekał,
tylko głośno szczekał,
ze słusznej strony.
A gdy już kadencja mu się skończy,
a gdy już kadencja mu się skończy,
będzie każdy wiedział,
po co w UE siedział
polski gończy! 😈
Wiedziałem, że poemat o rozmnażaniu się to klasys. Dzięki za przypomnienie.
Mam pytanie na temat czegoś, co się zowie „Ośrodek Myśli Politycznej”. Ki czort? Przysłał mi reklamę swoich dzieł, zresztą przecenionych. A takie to piękne tytuły i autory, że przecić by mi ich na minus i streścić do kropki, o takiej:.
(To jest pierwszy w literaturze przykład na zastosowanie dwukropka z jednokropkiem).
Ciekawy ten artykul o Irenie Tuwim. Tak mi sie pomyslalo, ze rzeczywiscie spolszczyla Puchatka tak swietnie, ze czasem trudno sie domyslic pod polskim tlumaczenie niezwykle przewrotnego, angielskiego poczucia humoru, zawartego w oryginale, a opierajacego sie w duzej mierze na tym, czego sie nie mowi, a tylko sie wskazuje. No ale to jest – niestety – wlasciwie nieprzetlumaczalne.
Tymczasem Oskary za mocno nie zaskoczyly (hello, Kroliku!), 🙂 ale mnie ucieszyl szczegolnie Oskar dla filmu dokumentalnego pt. Inside Job. Dla zainteresowanych podrzucam wywiad z autorem filmu (prywatnie Ph.D. in political science), ktorego udzielil dziennikarzowi The Nation.
http://www.huffingtonpost.com/joshua-kors/oscar-nominee-charles-fer_b_828735.html
Haneczko, nie daj sie tym poziomujacym wirusom. 🙂
@Bobik – siostra ma problemy z Internetem, bo ma stary komputer, a i tamtejsza infrastruktura jest słabawa. Korzysta głównie ze Skype’a. Kiedyś namawiałem ją na założenie blogu, ale jakoś nie chciała, choć ładnie pisze. Farouk to właśnie jej mąż.
Nie wiem już, co by tym wirusom Haneczki zrobić, żeby sobie poszły i nie wróciły. 👿
Może by im jakiś taki GPS dać, żeby je wyprowadził na kompletne manowce? 💡
Niby należałoby się cieszyć z Oscara dla Fergusona, ale ten wywiad z nim jest głęboko zasmucający. Kompletne załamanie standardów etycznych w tylu dziedzinach, systemy gospodarcze i polityczne oparte na oszustwie, wyglądająca spod tego bezradność szarego człowieka, który nie jest się w stanie przedrzeć nawet przez język, którym jest oszukiwany… Bardzo przygnębiający obraz świata „od góry”. A najgorsze, że pewnie prawdziwy. 🙁
Tak, to wszystko jest gleboko zasmucajace, Bobiku, ale tez dobrze sobie jakos z tego zdac sprawe, bo od diagnozy zwykle zaczynaja sie potrzebne zmiany. I zadziwiajaca, i jakze amerykanska jednoczesnosc – taki film dokumentalny, o takim przeslaniu, zostaje nagrodzony Oskarem.
A tymczasem w wielu miastach byly demonstracje solidarnosci z protestami w Wisconsin, gdzie sprawa na powierzchni dotyczy konkretnych zwiazkow zawodowych, a pod spodem jest frustracja sytuacja opisana przez Fergusona (zreszta zjawisko Tea Party to tez skanalizowanie, tylko ze sprytnie w odwrotnym kierunku, tych samych uczuc frustracji). A sam film jest swietny, jak komus nadarzy sie okazja obejrzec, to bardzo polecam.
Jak się podoba – http://www2.choralnet.org/268945.html 🙂
Mój tata się przyznał, że mniej więcej w tym wieku jego marzeniem było mieć własną orkiestrę. 😆
Nawet jeżeli ktoś nie śledzi zbyt pilnie historii z próbą przekazania Studia im. Lutosławskiego operetce, to i tak powinien sobie przeczytać ten komentarz u Kierowniczki, bo on pozwala sobie uzmysłowić, jakie typy rządzą kulturą:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=616#comment-85195
Miałem wielką ochotę zareagować na teksty reprezentantów władzuchny tak, jak by im się należało, ale niestety, musiałem sobie uczciwie powiedzieć – Bobik, co ty, k…a, wiesz o zagryzaniu? 🙁
nalej sobie Bobiku wina, wyciagnij z lodowki ulubiona pasztetowke
wieczor jest taki cieply, nerwy psuja smak 😉
p.s. dziekuje za linki, tutaj ja 😳 😳 😳 zapomnialem dodac ze dziecko to po polskiemu i o Polsce napisac ma, filologii polskiej studentem jest
dobranoc Bobikowo 🙂 😀
zapomnialem, chcialem to do czytania zalinkowac:
http://www.polityka.pl/kraj/rozmowy/1513442,1,wywiad-polska-sie-laicyzuje.read
p.s. i dolaczam sie do prosby skierowanej do Pawla, moze cos z
Sudanu? tez jestem ciekaw 🙂
Tak mnie zbrzydziło to radiowe prezesostwo, że mi się już nawet nic szczekać nie chce. Ba, nawet wina mi się nie chce. 🙁 Chyba pójdę spać i spróbuję jutro wstać w lepszym humorze. 🙄
Witam,
to już marzec, może wiosna szybko przyjdzie 🙄
witam, witam, o herbate pytam 🙂
chyba mamy juz wiosne od dzisiaj (astronomiczna?)?
brykam
za onem juz jasno i mimo -3° wyglada zachecajaco 😀
brykam fikam
Proponuję, byśmy na zakończenie sesji przyjęli uchwałę, że wygląd sali sesyjnej pozostaje niezmieniony – podsumował krótką debatę przewodniczący Jan Stopyra.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75248,9180850,Radni_Szczecina__Obrady_tylko_pod_krzyzem.html#ixzz1FKKN3XgI
to oczywisty blad, a jak przyjdzie powiesic portret pana Lecha K.?
Dzien dobry w przelocie 🙂
Rysiu, astronomiczne wiosna zaczyna sie z rownonoca 20/21 marca (w tym roku zdaje sie 20-tego).
Dolaczam sie do prosby do Pawla by cos opowiedzial – zdjecie ze slubu swietne!
lisku, znalazlem – meteorologiczna 🙂 (cos tam slyszalem)
http://images.cheezburger.com/imagestore/2011/2/22/ab95f93a-e460-4e1a-95cf-1c969dc91d87.jpeg
dwa koty 🙂 😀
Jak to dobrze, że lud Szczecina wybiera systematycznie swoją Radę Miasta – bo i kto by zdołał bronić symboli Morelności, Pigwowości i Gruszkowości?
Dzień dobry 🙂 Rzeczywiście jakoś dziś podejrzanie słonecznie. Może nawet po cichutku, ostrożnie, zacznę w tę rysiową wiosnę wierzyć 😉
Humor, wbrew wszelkim staraniom, nadal dziś mam warczący. Ale na pewno można by mnie było jakoś obłaskawić. 😈 Znacie sposoby – pasztetówka, salceson, kość szpikowa… W pewnych okolicznościach przyrody nawet kawa ma właściwości obłaskawiające. 😉
Witam,
słoneczny dzień spędzam na Uczelni, tym razem się ucząc. A bym pobrykala…
Czekam na wiosnę. A co do Oskarow, uważam że Firthowi się jak najbardziej należał. Wyplynął na „Bridget Jones”, ale w ciągu ostatnich kilku lat pokazał, że jest świetnym aktorem. „Samotny mężczyzna” powalił mnie na kolana.
Kawa gotowa!!!! 🙂
Lud Szczecina od wielu spraw się odcina!!! 🙂
Wreszcie mam trochę czasu i doczytuję wstecz.
andsolu,
bloguj długo i pięknie ku radości swojej i blogowych gości 😆
haneczko,
może jakaś odsiecz potrzebna, żeby dać odpór zarazie? 👿
Heleno,
czymam 😎
Bobiku,
what about kapuśniak na wędzonce? 🙄
Ten Sczczecin zdecydowanie wzmógł moją warkliwość. Nie wiem czemu, bo właściwie powinien mnie wręcz rozczulić. Kiedy radna PO Maria Herczyńska mówi – krzyż symbolizuje wiarę, wszystkie wyznania. Ateistom też chyba nie przeszkadza – to przecież jest rozczulające, n’est-ce pas? Zupełnie pani radna przy tym nie bierze od uwagę, że jej jakoś symbol ateistyczny przeszkadza. Nie ma tu żadnego poprawnego politycznie owijania w bawełnę – swoboda demonstracji przekonań ma działać tylko w jedną stronę, koniec, kropka.
Ten fragment też jest właściwie rozczulający: ostatecznie radni nie zdecydowali się na wspólne stanowisko. Jędrzej Wijas, szef klubu SLD, wyjaśnił: – By nie nadawać rangi podobnym happeningom. No, powiedzcie, czy obrona krzyża i jawne zdystansowanie się do tych obrzydliwych ateistów akurat przez SLD nie wzrusza Was do łez?
Swoją drogą chciałbym zobaczyć muzułmanina, który w myśl wypowiedzi pani Herczyńskiej radośnie uznałby, że krzyż reprezentuje również jego wyznanie. 😈
Ludowi Szczecina cześć i chwała! 😆
A radnym Szczecina pal sześć i chała! 😈
Kapuśniak owszem, ale razem z Kopciuszkiem, który oddzieli kapustę od wędzonki. 😎
Oj, Bobiku, „wyznanie” to nie „religia”. A religia jest tylko jedna krześcijańska. Ergo krzyż reprezentuje szyskie wyznania! Kapewu or not kapewu?! 😯
Okej, Bobiku! Dla Ciebie będzie kapuśniak bez kapusty, za to z podwójną porcją wędzonki! 😆
Zerknelam na artykul o Irenie Tuwim; styl pisania wydal mi sie (moze nieslusznie?) troche dziwny. Np.
„Zaczytywała się wówczas w strofach Verlaine’a etc.” – czy nie powinno byc „zaczytywala sie […] strofami etc.” ?
Lub „Choc podobala sie mezczyznom.” jako oddzielne zdanie. Niby mozna, ale.. (?)
Piosenka dla nadchodzacej wiosny
Jeśli chodzi o ostatnie badania w KK w sprawie „dominicantes, comunicantes”, diecezja szczecińsko-kamieńska wypadła najgorzej (a może jednak najlepiej? 🙂 ) w kraju. Co lud Szczecina ma jeszcze zrobic, żeby „przedstawiciele” przejrzeli na oczy/włączyli myślenie?!
W moim domu po raz pierwszy nie został przyjęty ksiądz z tzw. kolędą (po raz pierwszy od 1947 roku, kiedy moi Rodzice przyjechali do Szczecina).
Andsolu,
jestem w połowie drugiego tomu. Odłożyłam wszystkie książki w tzw. czytaniu. 🙂
No, nareszcie ktoś zrozumiał, jak dla psa kapuśniak należy gotować! 😎
Lata pracy pedagogicznej w blogosferze jednak nie całkiem idą na marne. 😈
do wczorajszej Moniki linki dodaje cos :
http://www.zeit.de/wirtschaft/2011-03/oekonomie-finanzkrise
osobiscie nie wierze ze mozna wprowadzic „Kodes-etycznomaralny” dla swiata pieniedzy 🙁
wlasciwie Bobiku, mialbys wiecej z tego, przyslany kapusniak i Kopciuszek do zadan specjalnych (z miotla i szmata) 😉
jazzradio podalo: pan Guttenberg zabral zabawki z berlinskiego biura
slonce, slonce ,slonce 🙂 😀
Dzień dobry 🙂
Nadal w poziomie. Gdybym tak mogła całe to cholerstwo wysłać na odcinek operetki z przyległościami 👿
Uff, kawa od ludu szczecińskiego trochę mnie uspokoiła. Mogę czytać dalej, popijając. 🙂
Lisku, nie mam teraz czasu wracać do artykułu o Irenie Tuwim i wczytywać się dokładnie, ale w takim „normalnym” czytaniu nie uderzył mnie on jakąś specjalnie złą stylistyką. Nie wiem nawet, co słownik mówi o „zaczytywaniu się w”, ale na moje ucho nie jest to dramatyczna wpadka. A osobne zdanie od „choć” jest okej, kiedy ma podkreślić pewną pauzę myślową. Np.: nie jestem w tej chwili głodny. (chwila zastanowienia) Choć kawałka pasztetówki to bym nie odmówił. 🙂
W sumie, jak na tekst gazetowy, nie wyróżniał się ten artykuł in minus. (chwila zastanowienia) Choć prawda, że ja – pod wpływem skrzeczącej rzeczywistości – ostatnio moje oczekiwania wobec tekstów gazetowych bardzo obniżyłem. 😈
Haneczko, nawet nie mogę się ucieszyć, że jest w kraju ktoś/coś, kto/co nieodmiennie utrzymuje poziom. 🙁
Spróbuję jeszcze wzmocnić intensywność czymania. Z trudem, bo czymam już prawie na końcu skali, ale spróbuję. 🙂
A jeśli pan Guttenberg ma poczucie humoru to ogłosi, że będzie doktorat teraz robił. Na przykład z użyteczności Internetu w naukach społecznych.
Sprawę operetki genialnie wprost opisał serwis opiniotwórczy Hoko:
http://mrauhau24.pl/22-operetka.html
Mam tylko jeden problem z tym opisem: spowodował, że mam równocześnie dwa sprzeczne wyrazy twarzy 😈 👿
Bobiczku, trzymaj lepiej za Panią Dorotę. Mnie trzęsie, ale Jej pewnie już dawno zabrakło Richtera 🙁
Wirusy w końcu sobie pójdą. Pan mąż mówi, że wyglądam znacznie lepiej. Lustro też prawie mnie już poznaje 😉
Cała ta historia z Guttenbergiem ma dla mnie wydźwięk w sumie optymistyczny, choć jest to tzw. trudny optymizm.
Początek wesoły nie jest: jeden z najwyżej postawionych polityków okazuje się oszustem. Kiedy sprawa wychodzi na jaw, początkowo wcale nie jest szczególnie zawstydzony i okazuje aroganckie lekceważenie tym, którzy domagają się, żeby poniosł odpowiedzialność. Natychmiastowe podanie się do dymisji nie wpada do głowy ani jemu, ani jego politycznemu szefostwu. Wręcz przeciwnie, zaczyna się obrona Częstochowy, wbrew poczuciu przyzwoitości i zwykłemu rozsądkowi (bo nastroje społeczne są wyraźnie antyguttenbergowskie).
Ale tu właśnie zjawia się moment optymistyczny. Nacisk społeczny – poprzez media – jest tak duży, że sprawy nie da się zamieść pod dywan i utrzymać kolesia na stanowisku. Musi odejść i to w niesławie.
Morał: trzeba szczekać. Jak się uparcie szczeka, to się w końcu coś wyszczeka. Zwłaszcza jeśli szczekający się policzą i okaże się, że ich jest dużo. 🙂
Haneczko, na operetkę to i mnie już Richtera brakuje, ale staram się – wedle swoich skromnych psich sił – na Dywaniku przynajmniej szarpać za co głupsze nogawki. 😉
Lustru powiedz, żeby dodało gazu z tym rozpoznawaniem, bo jak nie, to się znajdą na nie sposoby! 👿
Ja to się nawet mocno dziwię, że tam trzeba było aż tak szczekać. U nas to co innego, często i wycie nie pomaga 🙁
Niestety, standardy moralne w polityce, w biznesie, a nawet w nauce obniżyły się chyba na całym świecie. 🙁 Zastanawiam się, jaki udział mają w tym lata dominacji doktryny liberalnej w ekonomii, jaki kulturowe, postmodernistyczne „anything goes”, a jaki jeszcze inne czynniki. I na ile silny będzie oddolny prąd sprzeciwu wobec tego obniżenia, który tu i ówdzie dość już wyraziście się ujawnia.
Właściwie są to całkiem niezłe tematy do pozastanawiania się. 😉
Jak na zamówienie http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9183210,Rektor_AM_Ryszard_Andrzejak_znow_nie_zostal_odwolany.html
Faktycznie, tu już tylko wycie i to rozpaczliwe. 🙁
Tak, Bobiku, rzeczywiscie pozostaje wycie (co do orkiestry radiowej takze), bo kazdy taki przypadek podwaza poczucie podstawowej przyzwoitosci, bez ktorego naprawde trudno na dkuzsza mete funkcjonowac w przestrzeni spolecznej, w ktorej, jesli jest mniej wiecej w porzadku – niekoniecznie idealnie, bo idealy nie istnieja – wiele zalezy od zaufania wobec wspolobywateli, zwlaszcza gdy pelnia wazne funkcje spoleczne. I rzeczywiscie, among others, neoliberalizm, ktory obiecal jak alchemia przetwarzac olow w zloto ma tu sporo na sumieniu („greed is good” na poziomie jednostkowym i instytucji mialo sie magicznie przetworzyc w wizje materialnego szczescia przy pomocy regulujacej i dyscyplinujacej mocy rynkow, najlepiej jak najmniej regulowanych, bo przeciez mialy sie samo-oczyszczac). No a w Polsce sa chyba i inne czynniki, odziedziczone jeszcze po poprzednim systemie, wiec wychodzi jedyna w swoim rodzaju mieszanka.
Pozostaje wiec trenowac trudny optymizm, polaczony ze szczekaniem (wczoraj po tej stronie wody Ferguson, dotad malo zapraszany do mediow, pojawil sie w paru wywiadach, choc nie licze, ze sie pojawi u Foxa). 😉
I jeszcze podrzucam jednego podejrzanego:
http://en.wikipedia.org/wiki/Agnotology
See no evil, hear no evil, speak no evil (jeden dowcipny polityk kiedys dorzucil, a propos Nixona: „and pure evil”). 😉
Załatwiałam sprawę w Urzędzie Miasta. Jasne Błonia o krok .Tak piękna pogoda,że usiadłam na ławeczce pod platanami!!
Rysiu, pozdrowiłam je od Ciebie!! 😀
No to na lekką poprawę humoru:
http://www.youtube.com/watch?v=Axks9YWR6Zg
No, to jest nareszcie news, na który czekałem. 😆
Zwłaszcza że za Czarnego Piotrusia robią tu czarne niedźwiedzie, a rola psa w całej historii została jakoś dyskretnie rozmyta. 😈
Spłakałam się ze śmiechu i zaniosłam niedźwiedzie dalej 😆
Mar-Jo, dziekuje 🙂
imponujace, 13 w szeregu (cu „biora” szopy?)
„W temacie” upadających standartów w biznesie i wogóle zyciu publicznym pozwole sobie miec inne zdanie. Nie sadze by kiedykolwiek te standarty były szczególnie wysokie. przypomnijmy sobie pańszczyznę ( juz nie wspomne o niewolnictwie), chciwość angielskich feudałow doprowadzającyc irlanckich dzierżawców do głodowej smierci, czyszczenie przy pomocy dzieci kominów w Londynie, przed ( a i po też) rewolucyjną Francję, wielkie fortuny wyrastajace podczas róznego rodzaju wojennych blokad, prohibicji i innw celne oszustwa i tak dalej i tak dalej….. Chciwość, oszustwo, klamstwo a nawet zbodnia to częśc natury ludzkiej i niewiele sie od najdawnieszych czasów w tej sprawie zmieniło. O tyle jest lepiej że rozwój prasy i wogóle massmediów doprowadził do wiekszej jawnosci i wiele z tych niegodziwości, które dawniej były głęboko ukryte w zaciszu gabinetów i kantorów teraz predzej czy później wypływa na powierzchnię. Stad moze wrazenie o upadku standartów.
Nie wszystko jest tu takie wesole – jesli niedzwiedzi nie uda sie przyzwyczaic do samodzielnego zycia w przyrodzie, trzeba je bedzie, wg komunikatu, uspic (nie rozumiem dlaczego nie mozna ich bedzie umiescic w zoo; pewnie szkoda im kosztow transportu 👿 )
W drugim oglądaniu też o tych nieszczęsnych, Bogu ducha winnych niedźwiedziach pomyślałem. Ale przyznaję, że w pierwszym rozbawienie wzięło górę. 😳
A Miś Jogi stracił pracę w Dzienniku TV bo jak miał czytać informację o trzynastu blondynkach pijących piwo w barze to się tarzał ze śmiechu.
Wiesz, Zono, mysle, ze masz racje. Ale tez, moim zdaniem, to nie jest zwykla kwestia „either/or” ale raczej „not only, but also”. No i nasze oczekiwania istotnie sa teraz nieco inne niz za czasow feudalnych, a nawet w dokladnie opisanym XIX wieku (pomimo podstawowej niezmiennosci natury ludzkiej). I to tez chyba powod do trudnego optymizmu…
A poza tym u mnie slonce odbija sie od sniegu, poddajac go procesom sublimacji, a to juz jest cos. Jak tak dalej pojdzie to moze i my za miesiac doswiadczymy wiosny. 😉
Żono,
uwzględniając perspektywę, którą podałaś, pełna zgoda.
Patrząc, na przykład na wyższe uczelnie, z perspektywy ostatnich czterdziestu lat, równia pochyła.
Komentarz Żony Sąsiada bardzo ciekawy, bo drugą stronę medalu ukazuje, ale ja bym rzecz widział jeszcze inaczej. 🙂 Współczesne standardy w polityce czy nauce wywodzą się z myśli oświeceniowej i właściwie dopiero od tej epoki możemy mówić o ich rozwoju. Oczywiście po drodze było jeszcze dużo wpadek i meandrów, ale w dłuższym przedziale czasowym do pewnego momentu można było jednak obserwować stopniowe podwyższanie tych standardów. Przynajmniej jako pewnego teoretycznego konstruktu, który był punktem odniesienia. To znaczy – od polityków, biznesmenów czy ludzi nauki oczekiwano takich a takich zachowań i niespełnienie tych oczekiwań (tzn. kiedy sprawa wyszła na światło dzienne) w zasadzie automatycznie kończyło karierę. Zmuszało to zainteresowanych albo do faktycznego (nawet jeśli niechętnego) zachowywania przyzwoitości, albo do dużej ostrożności i skrzętnego ukrywania zachowań mało przyzwoitych. (To też oczywiście opis pewnego modelu, który z rzeczywistością nie w każdym punkcie musi się pokrywać)
Różnica jakościowa, którą dostrzegam obecnie, polega na tym, że nawet ta modelowa kategoria zachowań mało przyzwoitych się rozmyła. Właśnie na zasadzie anything goes. Nawet jak cię złapią, to jeszcze nie jest żaden koniec świata. Wcale się nie musisz podawać do dymisji, wcale nie musisz zostać wyrzucony na zbity pysk – spróbuj na bezczelnego wykręcić kota ogonem i a nuż ci się uda.
To zjawisko widać nie tylko u ludzi władzy. Tzw. inteligenta starej daty przed plagiatem powstrzymałaby po prostu myśl o wstydzie w przypadku złapania, już nawet nie myśl o konsekwencjach zawodowych, prawnych, itd. Sam wstyd był karą. Teraz już często nie jest, bo żeby był, delikwent musiałby go w ogóle odczuwać. A nie odczuwa.
Coraz rzadszy jest też chyba ostracyzm towarzyski jako mechanizm powstrzymujący. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Ale oczywiście istnieje i ten aspekt, że dzięki nowoczesnym mediom na jaw wychodzi coraz więcej spraw dawniej ukrywanych pod korcem. I pocieszający fenomen skuteczniejszej samoorganizacji społeczeństwa obywatelskiego dzięki Sieci. Tak że ja nie tylko narzekam, pozytywy też widzę. 😉
Pannica krytykuje Profesora:
http://niezalezna.pl/6833-autorytet-za-granica
Napisałem komentarz, ale poszło do moderacji – ciekawe, czy puszczą.
Ja bym tylko dodala do tego, co napisales, Bobiku, ze wlasciwie to nawet od czasow Oswiecenia, zwiekszaja sie nam jednak oczekiwania, w miare rozszerzania kregu osob, wobec ktorych nalezy stosowac standardy np. polityce i zyciu spolecznym. Na przyklad tak sie stalo z haslami „wolnosc, rownosc i braterstwo”, albo w wersji amerykanskiej oswieceniowego myslenia – „that all men are created equal” (sama piekna konstytucja amerykanska nie zapewnila tego niewolnikom, wykluczajac ich poza oswieceniowy projekt, ale z czasem – po dlugim czasie, niestety – w koncu do rozszerzenia jej zastosowania doszlo, i tylko w wyniku upartego dopominania sie o to).
A niektore nasze standardy maja swoje poczatki jeszcze w erze przedoswieceniowej, np. niegraniczona niczym Chciwosc byla przeciez jednym z grzechow glownych. Z kolei chec do obronienia sie przed kradzieza dobr intelektualnych byla juz znana w czasach Szekspira, kiedy to to tropiono szpiegow z innych teatrow, ktorzy stali posrod widowni w celu zapamietania, zapisania i wydania popularnych sztuk pod postacia „bad quartos”. Zas cenienie oryginalnosci indywidualnej mysli to juz wlasciwie pomysl romantykow. And so it goes…
A, oczywiście, Moniko, że cała historia myśli ludzkiej jest continuum. Przełomy w niej są nagromadzeniem pewnych idei, co w końcu przechodzi w jakość. 🙂 Potem, post factum, opisujemy te przełomy jako kolejne epoki. Ale jasne, że gromadzenie musiało się zacząć już w epoce poprzedniej, a ta z kolei czerpała z jeszcze poprzedniej i tak dalej, aż do… no właśnie, do kiedy? 😀
Pawle, puścili, ale mam pewne wątpliwości, czy autorka się tym szczególnie przejmie. A nawet w ogóle, czy pani Marta jest komentarza warta. 😉
Nie jest. Poczytałam o konserwatywnym modelu rodziny 🙄
W naszym, europejskim watku to wiadomo, gdzie sie w koncu dotrze, a sa jeszcze przeciez inne tradycje i cywilizacje, dajace mozliwosc fascynujacych skokow w bok i do tylu. 😀
Freudowska pomyłka w adresie mailowym i marsz do poczekalni. Łotr widać nie ma pojęcia o psychoanalizie
Haneczko, poczytałam sobie dokładnie ten sam wpis Oczywiście zaciągnęła mnie tam ciekawość, co też pani Marta może mieć do powiedzenia o konserwatywnym modelu rodziny. I dowiedziałam się i juz wiem 🙄
Vesper, było w tej poczekalni cierpliwie poczekać, bym Cię przeanalizował i wpuścił. 🙂
Też sobie oczywiście przeczytałem o konserwatywnej rodzinie. 😈 Łomatko, jak się przejąłem! Zaraz poleciałem znajomej jednopłciowej parce odebrać bachora. Wyrywał się i darł, że kocha obie mamusie i że ogólnie mu dobrze, ale nie darowałem. Niedoczekanie tych zboczeńców, żeby dzieci wychowywali i żeby jeszcze na dodatek gówniarzom śmiało się to podobać! 👿
Niedźwiedzie mnie dobiły, ale nie żałuję 😆 Nie mogę się śmiać, bo zaraz okropnie kaszlę. Wysłałam młodym 😆
Bobiczku, może nawet dobrze się stało. Jeszcze byś się dokopał do jakichś nieprzypadkowo wypieranych pokładów podświadomości i wywlekł do całkiem świadomych struktur wyższych i co by było? 🙄
Mną również wpis o konserwatywnej rodzinie bardzo poruszył. Wzruszył wręcz. Ten fragment o ojcu zwłaszcza, Wredna jestem z natury, bo zaraz mi się skojarzyło z ostatnimi występami pana MD 😈
Vesper, to jest bardzo interesująca rodzina, bardzo. Mam na myśli wszystkich państwa K.
No, ale trzeba przyznać, że pan MD jest przypadkiem odrębnym, ze swojej własnej bajki, czy też z innego oddziału kliniki. Chociaż – że interesujący, to interesujący. Jeszcze chyba żadnemu bezkręgowcowi nie udało się wzbudzić tyle emocji. 🙄
O wspolczesnych standardach, przypomina mi sie niedawna rozmowa z dalekim znajomym, mlodym wykladowca ktory niedawno otrzymal staly etat akademicki oraz pewna funkcje panstwowa. Daleki znajomy stanowczo popieral kandydature pewnego profesora na zastepce ministra w swojej dziedzinie. Rozmowa zeszla na tego profesora poniewaz mial on komisje dyscyplinarna z powodu dwukrotnego opublikowania prac jego studentow jako wlasnych. Owemu znajomemu ten fakt nie przeszkadzal w popieraniu kandydatury; tlumaczyl ze profesor na pewno byl tak zajety Waznymi Sprawami, ze gdy zwrocono sie do niego z prosba o artykul, po prostu wzial co mial pod reka (moze nawet w ten sposob sie przysluzyl sprawie, dodal z usmiechem, poniewaz inaczej te prace nie bylyby opublikowane), no i ze zrobil to… tylko dwa razy (fakt ze profesor nie tyle zrobil to dwukrotnie co dwukrotnie zostal przylapany, nie przyszedl mu zreszta do glowy). Moja reakcja byl chyba zdziwiony; w rezultacie teraz starannie mnie unika.
Bobiku, nie obrażaj bezkręgowców. One są czym są. A pan D. to ni pies, ni wydra, ale na pewno coś na kształt świdra 🙄 Co odnotowawszy, postanawiam trzymać się z daleka 👿
… prac swoich studentow…
O, to, to Lisku. 🙁 To zdziwienie – co tu ma być nie w porządku?
Może ze mną coś jest nie tak, ale dla mnie to znacznie gorsze od ukrywania swoich grzechów i grzeszków. Bo ukrywanie świadczy o tym, że standardy się zna, choć się ich nie przestrzega i jednak ma się jakieś „poczucie grzeszenia”. A jak nawet tego się nie ma, to już żadne hamulce nie istnieją.
(Bobiku, czy moglbys poprawic w moich standardach „t” na drugie „d” ? 🙂 Cos mi standardy szwankuja…
Ależ proszę, teraz wszystko mogę poprawić i w ogóle jestem w nader łaskawym nastroju, bo bardzo dobrą kolację zjadłem. 🙂
Haneczko, pan D. jest bardzo szczególnym rodzajem bezkręgowca, należącym do gatunku, który w zasadzie przynajmniej szczątki kręgosłupa posiadać powinien. No, po prostu jest ciekawostką biologiczną. 🙄
Idę myśleć o „poczuciu grzeszenia”.
Ja co natury ludzkiej złudzeń raczej nie mam, choc wysiłki jej okiełzania czy to przez religijne kodeksy czy oświeconiową tradycje doceniam ( a nawet popieram!). Czy dawniej plagiatów było mniej. Śmiem wątpić. Nie było tylko wychwytujących je programów komputerowych.
Historia nauki jest pełna opowieści o wykradzionych wynikach badań i wykorzystywanych asystentach , nie mówiąc już o studentach. Tak to juz jest w stadzie. Są ludzie uczciwi i ci którym sama ambicja wystarczy…..
Wpis pani Marty w sumie wstrząsający ( znam tylko w drugiej reki czyli z portalu Gazety, bo mi sie na jej blog nie chce wchodzić. Warto pamietać, że prof Bartoszewski blisko współpracował z Lechem Kaczyńskim kiedy ten był prezydentem Warszawy i wygłosił wspaniale przmówienie na otwarcie Muzeum Powstania Warszawskiego. Dopiero wspólny list b. ministrów Spraw Zagranicznych krytykujących polityke PIS i rewelacje Maciarewicza o ministrach- agentach zakończyły współpracę obu Panów.
Ale oskarżanie Bartoszewskiego o działanie na szkode Polski, przez tą młodą osobę to kuriozum.Nie wiem czego ja rodzice nauczyli…..,
Z psich rewirów. W rodzinie miałem kiedyś pana, który jeszcze w poprzednim wcieleniu miał dużego pudla o imieniu Guks. Było to za czasów Gomułki, kiedy na rynku nic nie było, a mięsa w szczególności. Gdy udało się zdobyć zwyczajną czy jakiś inny rarytas, trzymało się pęto w garści i popuszczało psu po kilka centymetrów, mówiąc czule: Guks, delektuj się.
A tak poza wszystkim, dobra pasztetówka nie jest zła – Bobiku, wiesz, co dobre 🙂
Żono sąsiada,
panią M.K. rodzice nauczyli dokładnie tego, czego panów K. nauczyli ich rodzice. Mogę tylko wspólczuc dzieciom pani M.
Na blog tej pani nie wejdę nawet z opaską na oczach, korkami w uszach i w ochronnych rękawiczkach. 🙂
Obejrzałam w ZDF sprawę rezygnacji zu G. Bardzo spodobało mi się określenie Selbstverteidigungsminister. :-).
Wiarygodnośc jest ważniejsza od popularności.
Tak trudno to zapamiętac? I stosowac?
Poza tym, czego nauczyli lub nie nauczyli rodzice, człowiek trzydziestoletni ma już na tyle własnego rozumu i doświadczeń życiowych, żeby pewnych głupstw nie głosić.
Na marginesie jednak powiem, że w moim subiektywnym odczuciu, profesorowi Bartoszewskiemu, ostatnio częściej niż kiedyś, zdarzają się wypowiedzi, którym brakuje wyczucia. Z racji na życiorys, wielki charakter oraz wiek, może pozwolić sobie na więcej, niż ktokolwiek inny, ale czasem niebezpiecznie zbliża się do granicy.
Mar-Jo, piekne i doprawdy celne (Selbst………..) 🙂
lak kiedys Bobok napisal, arogancja, a nie plagiat pozbawila go teki
Tu wiecej o wywiadzie prof Bartoszewskiego:
http://wyborcza.pl/1,75248,9187152,Marta_Kaczynska__Bartoszewski_znow_oczernia.html
Nie zauwazyłam by prof Bartoszewski zbilizał się do jakiejkolwiek granicy, a tak właściwie to do granicy czego?
zalinkowalem pania Marte, nie moj swiat, jak pomysle sobie ze jej poglady to pulap polskich ambicji, wielu (co widac w slowach poparcia przy komentarzych), doprawdy wielu, to……. mam ciarki
Sąsiadko, jak chodzi o naturę ludzką, to może jako pies jestem nieco skłonny do złudzeń 😉 ale jednak w stopniu nieprzesadnym. Raczej mówię o tych próbach okiełznania jej. Po prostu z pewnym niepokojem zauważam, że w wielu przypadkach przestaje obowiązywać już nawet zwykłe „nie wypada”, „jakoś tak głupio”, nie mówiąc o głębokich religijnych czy filozoficznych motywacjach. A to przecież nie wszystko jedno, czy ludzie, z tą swoją pokręconą naturą, żyją w społecznościach, w których nie wypada, czy w takich, w których wolno wszystko.
Mnie w każdym razie w tym drugim rodzaju społeczności bardzo nieswojo i nader niechętnie uznałbym brak standardów za normę, a jeszcze mniej chętnie za optimum. Ale w związku z tym bywam nieraz określany jako niedzisiejszy i faktycznie nieraz tak się czuję. Czy nie można z tego wyciągnąć wniosku, że dzisiejsze standardy nieco się jednak w stosunku do wczorajszych obniżyły? 😉
Nie miałam na myśli wypowiedzi krytykowanej przez Martę Kaczyńską (nie czytałam całego wywiadu, jedynie omówienie w Wyborczej, więc choćby z tego powodu nie mogę się na ten temat wypowiedzieć). Przypomniały mi się wypowiedzi profesora z czasu kampanii prezydenckiej. Nie potrafię już zacytować, ale pamiętam, że miałam lekki absmak, bo jednak trochę za mocno bywało. Wychodziłoby więc na to, że o granice dobrego smaku chodzi w moim przypadku. Co nie zmienia faktu, że profesora głęboko szanuję, a w szlachetność jego intencji ani przez chwilę nie wątpiłam.
Kampanie wyborcze rządzą się swoim prawami, ale profesor jest niewątpliwie zwierzęciem politycznym, czego dowiódł całym swoim życiem. Wiec – to prawda – czasem go ponosi. Ale to chyba nasz problem, ze jego temperament nie pasuje do naszych wyobrażeń o nobliwym starszym panu!
zonie, dziekuje za linke, tam tez linka do wywiadu i tutaj:
Literarische Welt: Sie haben für den Widerstand gearbeitet und auch Juden geholfen. Hatten Sie damals Nachbarn, vor denen Sie sich fürchteten?
Wladyslaw Bartoszewski: Ich lebte in einem Haus voller Intelligenzija, in der Mickiewicz-Str. 37, II. Stock. Aber wenn jemand Angst hatte, dann nicht vor den Deutschen. Wenn ein Offizier mich auf der Straße sah und nicht Befehl hatte, mich festzunehmen, musste ich nichts fürchten. Aber der polnische Nachbar, der bemerkte, dass ich mehr Brot kaufte als üblich, vor dem musste ich Angst haben.
to na tyle
brykajcie dalej
ja do spania 🙂
Być może chodzi właśnie o kontrast między postacią profesora, a stereotypem sędziwego mędrca 🙂
No niestety Rysiu musiałabym załączyć automatycznego tłumacza, a to chyba nie jest dobry pomysł!
Dobranoc wszystkim
Właśnie miałem wrzucić ten sam fragment co Ryś, bo wypowiedź Bartoszewskiego razem z pytaniem nabiera innego wydźwięku. Dla nieniemieckojęzycznych przetłumaczę:
LW: Pracował Pan dla ruchu oporu i pomagał Pan Żydom. Czy miał Pan wtedy sąsiadów, których Pan się bał?
WB: Mieszkałem wtedy w domu pełnym inteligencji, przy Mickiewicza 37, na 2 piętrze. Ale jeżeli ktoś się tam bał, to nie Niemców. Kiedy jakiś oficer zobaczył mnie na ulicy i nie miał nakazu aresztowania mnie, nie miałem się czego obawiać. Ale musiałem bać się polskiego sąsiada, który zauważył, że kupiłem więcej chleba niż zwykle.
Wynika z tego, że ów lęk przed polskimi sąsiadami był jednoznacznie związany z przechowywaniem Żydów. O tym u MK nie ma ani słowa.
No, ale ja sobie dam ogon uciąć, że pani MK nie – jak się sugeruje w GW – przeczytała tylko fragment wywiadu, a że ktoś jej ten fragment „nadał”. Bo gdyby samodzielnie wyszukała choćby ten jeden kawałek, to chyba pytanie też by jej się musiało rzucić w oczy.
@ vesper: „Poza tym, czego nauczyli lub nie nauczyli rodzice, człowiek trzydziestoletni ma już na tyle własnego rozumu i doświadczeń życiowych, żeby pewnych głupstw nie głosic”.
Droga Vesper, stryj tej pani ma 62 lata, i jakie to ma znaczenie?
Chodziło mi o fakt, że są takie „toksyczne” domy, które zostawiają trwały ślad, na wszystkim…
A takich domów jest niemało, niestety.
Selbstverteidigungsminister. Dobre 🙂
„Die Lücke, die Herr zu Guttenberg hinterlässt, wird ihn würdig und stets zu vollster Zufriedenheit ersetzen” 😎
(Luka, którą pan zu Guttenberg po sobie pozostawia, zastąpi go godnie i zawsze ku całkowitemu (naszemu) zadowoleniu)
😈
Dobranoc Wszystkim, kolorowych snów. 🙂
Temperament polemiczny ponosi i trochę tam pomiaukuję pod rzeczonym wpisem, choć zalew agresji i głupoty jest wprost przerażający i pewnie z moich wysiłków i tak nic nie wyjdzie.
Ile razy się trafi taka okazja, zawsze wypełza skądś mierzwa i pluje jadem.
Nie wyjdzie, Pawle, masz to jak w banku. Zerknąłem z ciekawości entomologicznej 😉 jeszcze raz na to forum i po raz kolejny nie zdziwiłem się sobie, że w takich miejscach nawet nie próbuję niczego tłumaczyć (choć nie mogę powiedzieć, żebym całkowicie żyłki pedagogicznej był pozbawiony). Sama głupota to jeszcze pół biedy, ale głupota plus zaślepienie plus zacietrzewienie to zapora, przez którą się przebić nie sposób.
Nawet tak mi się czasem zdaje, że komentowanie takich blogów jest w jakiś sposób niepotrzebną ich nobilitacją. Sprawia wrażenie, że toczy się tam normalna wymiana zdań, której w rzeczywistości przecież nie ma – są dwa równoległe monologi i one, zgodnie z prawami geometrii, nie mają szans się zetknąć.
Znam oczywiście ten ból „no jak to, zostawić te wszystkie świństwa tak po prostu bez odpowiedzi, bez sprostowania, bez sygnału choćby, że ktoś się nie zgadza?”. Ale już się nauczyłem, że na forach typu psychiatrycznego żaden głos rozsądku nie dociera, dobrowolnemu leczeniu nikt się poddać nie chce, a przymusowe nie skutkuje. Więc tylko pukam się w głowę i omijam z daleka. 😉
Trochę mi jej żal, Pawle, bo dużo złożyło się, by aż tak strasznie wykrzywić jej wizję świata, no ale cóż, żadne osobiste tragedie i naciski otoczenia nie usprawiedliwią jej roli. W końcu, choć miała nadętego i chorego ojca oraz zwichrowanego chorobą stryja, miała też zupełnie dobrą i mądrą matkę. To nie kwestia wieku, ale wyboru, świadomego postawienia na złe emocje.
Może dobrze, że parę spokojnych słów tam wstawiłeś. Może źle, że ten spokój kosztował Cię sporo nerwów i jeszcze wystawiłeś się na ataki jakichś gnid. Nie wiem jak to się balansuje. Sam też często nie potrafię zamknąć się. Może jeden na setkę zrozumie i coś to w nim zmieni. A ona?
A ona jest niczym. Gra nazwiskiem. Trochę to potrwa, ale czar nazwiska rozwieje się. Widzę jej starość w alkoholizmie i intrygach. Idzie w tę stronę zdecydowanymi krokami.
Łajza, nawet w nocy nie dasz spokoju?
Łajza nie śpi, żeby spać mógł ktoś. To są zwyczajne dzieje. 😆
A, co będę żałować porannej zmianie. Ponieważ zerkając na komentarze pod wpisem MK wykopiowywałem co smakowitsze fragmenty, to Wam wrzucę, żebyście mogli powytrzeszczać oczy przy śniadaniu. 😉
– Wynocha z blogu Marty.Nikt z was nie ma prawa Jej obrażać.Co to znaczy że jest nikim?????????.Marta-to nasze Polskie Dziecko i ma prawo mówić co myśli , tym bardziej,że myśli prawidłowo.
– dla mnie, pani Marta, chociaż mogłaby być moją córką, jest autorytetem. Choćby tylko z racji wykształcenia, inteligencji, kultury osobistej i obycia w świecie, w którym ja nigdy nie bywałam i bywać nie będę.
– Pan Bartoszewski, swoja postawa, zachowaniem i komentarzami reklamuje sie jako czlowiek o Antypolskich zapadlosciach.
– nieważne , co kto myśli, ważne są intencje
– slusznie ze pani przeczytala ten artykul i napisala zeby narod moze wreszcie otworzyl oczy i zaczal uzywac mozg bo przecierz poto zostalismy nim obdarowani
Zaiste! 😈
Oh, dear, dear me. Bobiku, Pawle, mocno sie poswiecacie uczeszczajac w tamte rejony. A ze nic nie dadza powiedziec, to raczej z gory wiadomo, bo chodzi o osoby calkowicie oddane jednemu, bardzo waskiemu sposobowi patrzenia na swiat. To tak jak w znanych juz od jakiegos czasu eksperymentach – najzagorzalsi poplecznicy dwoch amerykanskich partii doslownie wyciszali momenty, w ktorych przedstawiano argumenty przedstawiajace punkt widzenia drugiej strony w przekazie audio (podobnie zreszta wyszlo przy badaniu najbardziej przekonanych ateistow i fundamentalistycznych chrzescijan). I gdy streszczali to, co uslyszeli, pomijali argumenty w wyciszonych czesciach. Proby dyskusji, czy chocby przedstawienia argumentow zupelnie im wrogich sa z gory skazane na porazke, i chyba lepiej je zachowac dla osob otwartych choc troche na odcienie szarosci…
@Bobik
<Znam oczywiście ten ból “no jak to, zostawić te wszystkie świństwa tak po prostu bez odpowiedzi, bez sprostowania, bez sygnału choćby, że ktoś się nie zgadza?”.
O, jak ładnie to ująłeś!
Ale opieram się tu na innym mechanizmie psychologicznym – ci ludzie liczą na walkę, na ostry spór, a gdy spotkają się nie z agresją i wyzwiskami, a ze stoickim spokojem i próbą argumentowania, może to być dla nich zaskoczenie, wyrwanie z kolein. Przynajmniej dla niektórych.
Ale może się łudzę.
@Andsol
Masz rację, to chwilowy zryw, najwyżej do wyborów. Potem straci zapał, straci motywację.
Poza wszystkim, ta dziewczynka nie jest tuzem intelektu (choć zapewne jest niegłupia), nie ma wiedzy i doświadczenia, a przede wszystkim politycznego instynktu, które dokładałyby do ognia pod jej próbą publicznego zaistnienia w bardziej autonomicznej roli niż tylko Córki Zmarłego Prezydenta.
co jest istotne o godzinie nieistniejacej?
brykanie 🙂
lekkie sniadanko, herbata, szeleszczaca prasa z panem Guttenberg na czolowych stronach, wtorek
brykam fikam 😀
Oddam troche stopni C, reflektujecie?
Moge wyslac poczta na swoj koszt 😉
ależ filozoficznie Bobika wykopiujwkleił, no od razu chemia w mózgu nabiera pikanterii.
to na nocne nieważne, co kto myśli, ważne są intencje odpowiadam porannym nieważne, co kto myśli, ważne jak szybko o tym zapomina
O rany, ale zadanie dla rannej zmiany 👿
To ja najpierw zajmę się jednak czym innym. Sił brak 😯
Zwierzaku,
ja, ja, ja 🙄
Jadwiga Czerwonousta zapodawała kiedyś, w jednej z rozlicznych rozmów telewizyjnych, że pani MK charakter ma po stryju 🙄
Dzień dobry 🙂
Serdecznie dziękuję Zwierzakowi za wysłanie mi 3 Celsjuszów nawet bez czekania na moją odpowiedź. Reflektuję na dalsze w il. szt. 20-25. 🙂
Do fomy też coś miałem szczeknąć, ale już zapomniałem co. 😈
Nie całkiem dobudzony wzrok dziwne figle czasem płata. 😯 Mój np. wyczytał dzisiaj w komentarzu Jotki (na szczęście tylko w pierwszym podejściu), że według JC pani MK ma charakter na ryju. 😳
może że coś pokombinowałem z kursywą i czy poprawić 🙄
Że niby ja mam być ten specjalista od kombinatoryki? 😯
No, ale z dwojga złego wolę być przeceniany niż niedoceniany… 😆
Ponieważ wczoraj o panu MD było i o standardach, to artykuł łączący te tematy chyba nie będzie nie na miejscu… 😉
http://wyborcza.pl/1,75478,9187467,Dubieniecki_i_gangsterzy.html
Bobiku, dziekuje za tlumaczenie 🙂
zapominam sie, a i godzina byla taka nie istniejaca 🙄
z Dabrowskiblog:
http://remekdabrowski.blox.pl/resource/sciaga.jpg
🙂
przepisalem sobie 😀
Dla kogo nieistniejąca, Rysiu, dla tego nieistniejąca.
My, wprowadzając sowiość i międzykontynentalność, dajemy szansę zaistnienia nawet najdziwniejszym godzinom. 😎
Do ściągi należy jeszcze dopisać:
Pasztetówka (wysłać Bobikowi)
💡
Rysiu, dzieki za przypomnienie podstawowej zasady – wpierw sprawdzenie zrodla 😀
Ja to lubię sprawdzać takie źródła: 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=E8mw2OYDhMI&playnext=1&list=PL727DAB8B71AC1CEB
Dzieki Bobiku za tłumaczenie. O ile pamietam, blog p. Marty jest na niezalezna .pl, czyli na portalu Gazety Polskiej. Pozostaje pytanie czy ona to sama pisze , czy tez jest to częśc „publicystyki” tego środowiska. ktokolwiek by to nie pisał przycztał tylko jeden ( i to dośc zmanipulowany, bo bez pytania) fragment pomieszczony na stronie internetowej Faktu i dziennik.pl.
A bo któryś z polityków pisze sam? Ostatnio nawet Palikota o to nie podejrzewam 🙂
Skłonność do dyskutowania na dziwnych forach stąd się bierze, że mamy za oczywiste, iż ktoś tam to stwór podobny do nas, przeczyta, zastanowi się, odpowie. Gdy do człowieka dotrze, że tam odpowiedź gotowa jest już przed czytaniem naszych argumentów, dyskusyjna werwa opada jak nie powiem co, chociaż u mnie Bobik też wprowadza wątki erotyczne.
Banał powiem, ale jeśli nawet nie piszą, to się podpisują 🙄 Miałam wkleić o MD, ale widzę, że już było. Ciekawe, co dalej. W normalnym państwie, pewnie byłby to koniec kariery w sferze publicznej, być może wykluczenie z zawodu, kto wie. A jak będzie u nas, to się dopiero okaże.
U nas będzie jak gdyby nigdy nic. U nas jak w kalejdoskopie sprawa goni sprawę, nie sposób się na jednej koncentrować, więc zainteresowani zadowoleni, że ich już przykryta.
A propos sposobu dyskutowania, to ciekawie niedawno sie na ten temat wypowiedzial prof. Krzeminski, porownujac tradycje amerykanska z polska (oczywiscie to tylko jeden z tematow tam poruszonych).
http://wyborcza.pl/1,75515,9161320,Polak_Polakowi_Polakiem.html
Proszę – http://wiadomosci.onet.pl/kraj/absurdalne-nowe-przepisy-zaplaci-obywatel,1,4199154,wiadomosc.html . Prawo do informacji jak i inne prawa…
Niniejszym ogłaszam ogólnonarodową i ponadnarodową ściepe na rzecz wynagrodzenia krzywd materialnych KK.
Liczę na to, że Szanowna Frekwencja wykaże się właściwą postawą, wrażliwością i aktywnością ❗
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kosciol-niezadowolony-z-wynikow-prac-komisji-majat,1,4199313,wiadomosc.html
Te różnice w strukturze i funkcjonowaniu grup społecznych , o których pisze Krzemiński, to jest w ogóle bardzo interesujący temat. I fascynująca jest oberwacja samoorganizowania się takich grup w różnych kulturach. Np. Niemcy będą to robić jeszcze inaczej niż Polacy czy Amerykanie. Z silnym zmysłem praktycznym, a więc z jasno zdefiniowanym podziałem zadań i zakresu odpowiedzialności, ze skłonnością do współpracy, ale też z wyraźnym ustaleniem hierarchii. Tyle że – inaczej niż w Polsce – kiedy ta hierarchia jest ustalona, wszyscy się jej podporządkują dobrowolnie, czyli nie będą konieczne próby gnojenia innych i wciśnięcia ich pod obcas. I tę raz ustaloną hierarchię dość trudno będzie zmienić, mimo że przy innym zadaniu niekoniecznie ona musi się sprawdzać.
Z kolei np. w większości grup afrykańskich w ogóle nie będzie etapu ustalania hierarchii, bo ona będzie od początku dana – według starszeństwa, pozycji rodziny, itp. Ale jeżeli grupa nie będzie bardzo homogeniczna, to niezwykle trudno będzie w niej o współpracę, bo zaraz odezwą się różne – też od początku „dane” – nieufności, wzajemne podejrzenia, pretensje, itd, które okażą się wiele ważniejsze od osiągnięcia wspólnego celu. Na rzeczywistą współpracę można liczyć w bardzo jednorodnej grupie, np. w obrębie klanu.
A obecna sytuacja w Polsce sprawia na mnie właśnie wrażenie podziału na dwa klany, które są wstanie współpracować tylko ze swoimi. I wcale nie poczuwam się tu do jakiejkolwiek „lepszości”. Ja też przecież mówię czasem, że z „tamtymi” to nawet nie ma co gadać. 😳
Jotko, czy ściepywać można się również w relikwiach? Bo ja mam trochę różnych kości, zakopanych tu i ówdzie w ogrodzie i mógłbym część ich przeznaczyć na zbożny cel. 😎
Dzień dobry,
ja ze ściepą poczekałabym do orzeczenia w sprawie konstytucyjności przepisów, w oparciu o które działała Komisja Majątkowa.
Zresztą lud Szczecina już się ściepywał na KK wielokrotnie, nawet nie będąc pytanym o zgodę.
Ma ktoś ochotę na kluski śląskie ze skwarkami, mielonym kotlecikiem wołowym i brokułami? Sporo jeszcze mam. 🙂
No to podzielimy sprawiedliwie – dla mnie mielone i skwarki, a dla całej reszty kluski i brokuły. Tak chyba będzie słusznie, prawda? 😈
Podzieliłam sprawiedliwie.
Wczytuję się w ogrom krzywd KK. Ta Komisja Majątkowa strasznie wredna musiała byc. 😉
I na dodatek gdzieś w necie piszą, że Tesco powstało na 5 lat przed Chrystusem. Tak przynajmniej wynika z badań archeologów w Świebodzinie. 😈
Luuuuudzie, przejeżdżałam koło Świebodzina i koło Pomniczka…
Łoj. łoj, łoj…
Ja tam lubie kluski slaskie, a chwilowy wegetarianizm mi tak okropnie nie przeszkadza (niechwilowy takze, ale to juz raczej w wydaniu tradycji dluzej wegetarianskiej niz polska). 😉 Poza tym wlasnie udowodnilam, ze jestem wielbladem (razem z grupa mlodocianych osob), wiec wszystko, czego sama nie musze przygotowywac jest wlasciwie mile widziane. 😀
A ten Krzeminski wlasnie dlatego mnie zaciekawil, Bobiku, ze dobrze wylapal, podobnie jak Ty w Twoim komentarzu, to co mnie szczegolnie uderzylo podczas ostatnich wakacji. Co prawda podzial na klany to nie tylko nasza specjalnosc: rodziny Kapuletow i Montekich, mafia wloska czy japonska, czy gangi uliczne w duzych amerykanskich miastach pokazuja, ze ten sposob spolecznego samoorganizowania sie tak zupelnie szybko nie znika. I pewnie ostre podzialy na „nas” i „nie-nas” mozna takze ogladac przez pryzmat roznych spoznionych konfliktow (dziewietnastowieczna modernizacja, a moze nawet ostatnie podrygi kontr-reformacji?). W kazdym razie, wychodzi z tego rozmowa na zupelne wyniszczenie przeciwnika, a nie na argumenty (Krzeminski mowi tez o szczegolnej sklonnosci do personalizowania konfliktow).
Nisiu, witaj!
A w Tesco w Świebodzinie byłaś? 🙂
Jakie wrażenia po Szantach?
A w ogóle sfatygowana jestem niezmiernie. Uprawianie szant z czołówką szantymenów jest bardzo fatigati, jak powiada zaprzyjaźniony kapitan.
Rum Pussera przyjechał z Karaibów razem z naszym kapitanem tamecznym. Wina było też dużo, no i piwo… mnóstwo muzyki i niezliczona ilość serdecznych uścisków.
Tudzież eksperymentowano na nas (w zaprzyjaźnionej winiarni) – pierogi z kaszą i pierogi z suszonymi pomidorami i serem. Wszyscy przeżyli.
Bobiku, podsyłam krówski bundz z Krakowa od Maryśki (jedynie słuszny podobno) i świeżo zakupioną pasztetówkę podwędzaną oraz włoską mortadellę.
Chiba legnę.
Ave, Koszyczku!
Mar-Jo, było bosko. Łajznęłam się z Tobą w tej sprawie.
„Operę” wystawili, macie pojęcie? Jest taka piękna ballada o pięknej Shenandoah, córce wodza Indian – ćwierć wieku temu chłopcy dorobili do każdej zwrotki osobną sekwencję i wystawili z hukiem. Teraz powtórzono ten numer – i powiadam Wam, głos straciłam chyba bezpowrotnie, a przyrzekałam sobie, że nie będę gęby drzeć.
Życie jest very piękne, jakby się kto pytał.
Aha, w Tesco nie byłam. Pruliśmy do domku.
Ale za to w owej wymienionej „Shenandoah” kupiec (co potem w rozterce jej własne podarował serce) wpływał na scenę załadowanym wódką białych i różnymi dobrami kanu, które miało na burcie nazwę TESKO, a na dziobie kasę fiskalną… a na kasie fiskalnej wisiały ściągi, bo Korycki, główny amant, nie zdążył się nauczyć wszystkich tekstów. Resztę ściąg rozłożył na podłodze i potem je tylko butem posuwał. I tak połowę wymyślił na poczekaniu, ani razu nie wypadając z rytmu i nie tracąc wdzięku.
Się nie pytam, czy piękne, bo wiem 🙂
Zostało jeszcze trochę klusek?
Słuchajcie, czy antybiotyki naprawdę tak strasznie nie lubią procentów? Grzecznie abstynęcę i zastanawiam się, czy to aby nie jest szkodliwe dla zdrowia 🙄
Kluski śląskie są. Bardzo proszę (wyszły mi dzisiaj REWELACYJNE!).
Ja antybiotyki przyjmowałam w ostatnich latach tylko przy zapaleniu płuc (3 lata temu ostatni raz). Wszystkie atakujące mnie nieżyty dróg oddechowych zwalczam herbatą z rumem.
Nie zawsze skutecznie, to prawda. Ale antybiotyków unikam jak KK rzetelnych operatów szacunkowych. 🙂
Mar-Jo, ja w ogóle unikam farmaceutyków, ale tym razem chodziłam, chodziłam i teraz wyjść nie mogę 🙁
Zaraz siadam do klusek 😀 Dziękuję 😀
Mar-Jo, kluski kluskami, a 13 marca koncercik w radio zacny acz znowu szantowy. Może wpadniesz? Ryczące Dwudziestki ryczą. http://www.youtube.com/watch?v=ErA7UynTgVI
A na żywca tak:
http://www.youtube.com/watch?v=EOdw-HDUPRU&feature=related
Ech, też bym poszantował w przyjemnym towarzystwie… A zamiast tego mam przed sobą niemiecki karnawał, którego szczerze nie znoszę (jak i wszyscy moi psi kumple) i będę zewsząd katowany chyba najkoszmarniejszą muzyką, jaką można sobie wyobrazić. 🙁
Dobrze, że chociaż będę mógł w tym czasie na blogu się zaszyć. 🙂
Nisiu, dzięki za specjały. 😀 Chociaż nie wiem, czy ta Maryśka to aby na pewno jest prawidłowa, bo ta najprawidłowsza, czyli nasza, to chyba parę lat temu umarła. 🙁 No, ale bundz to bundz, nawet jeśli nieco mniej prawidłowy.
Haneczko, to zależy ile tych procentów jest. Stuprocentowego przełamywania abstynencji bym nie radził, ale tak 20% przeżywa się z palcem w… No, z palcem. 😉
Tak mnie przed laty jedna pani doktor zapewniła. Oczywiście postanowiłem to sprawdzić i przeżyłem. Nawet niejednokrotnie. 😆
Prawdziwy bundz to chyba dopiero będzie, jak beda małe owieczki….
Ściepa w kościach? 🙄
Bobiczku nie ukrywam, że to dobry pomysł, ale nie mam pewności czy KK uzna go za interesujący 👿
Uprzejmie proszę Sz.P. Polonistów o oświecenie mnie w kwestii różnicy pomiędzy słowem skraść a ukraść.
Skraść to można całusa, a ukraść portfel!
Czyli „skraść” niematerialne, niepoliczalne a „ukraść” materialne, policzalne?
A pomysł? Skraść czy ukraść?
o nieistniejacej 8) godzinie sprawdzam czy brykacie 🙂
Nisiu,
dziękuję. Może się uda 13 marca? 🙂
Jutro tłusty czwartek. Nie przepadam, ale ze dwa pączki zjem!
Bobiku, niemiecki karnawał jest faktycznie koszmarny! 🙂
Nie jestem w stanie tego w tv oglądac, podobnie jak nie jestem w stanie zrozumiec zachwytu publiczności…
i fakcja szczecinska w komplecie, do tego zasilona metafizycznym spotkaniem w Swiebodzinie
to byl latami, Mar-Jo, karnawal nadrenski i to bylo dobrze tak, teraz
to nawet przez berlin maszeruja 😥
w dzienniku niemieckiej TV pytanie: kiedy amerykanie zrobia porzadek z Kadafim? tak to juz jest najpierw latami hodujemy „szalencow”, a potem stoimy bezradni……
dobranoc bobikowo 🙂
Jotko nie jestem polonistką wydaje mi się że skraść to trochę gwarowe, i występuje raczej w związkach frazeologicznych, skradł jej najlepsze lata, skradł całus ( czyli trochę bliżej znaczenia wyłudził) a ukraść to ukraść poważna sprawa. Skradł jest trochę na moja intuicję krotochwilne.Ale niech się eksperci poloniści wypowiedzą
Słownik Języka Polskiego ( trzy tomowy pod red Szymczaka) nie robi takiego rozróżnienia skraść to to samo co ukraść.Skradł portfel i ukradł portfel. I tego się trzymajmy
Skraść nie jest gwarowe, ale ma posmak już nieco staroświecki. Słownik nie musi tego zaznaczać, bo nie jest to jeszcze archaizm pełną gębą. Ale istotnie obecnie użyje się „skraść” w pewnych utartych związkach frazeologicznych, a poza tym raczej „ukraść.
W sumie różnica jest wyłącznie stylistyczna, nie znaczeniowa.
Rysiu, uważasz, że dopóki karnawału używano tylko do dręczenia mnie, to było wszystko w porządku, a problem zaczął się dopiero, kiedy i Berlin ucierpiał? 😯
No wiesz…? 😥
Mar-Jo, ja też nie jestem w stanie zrozumieć. Do tego chyba się trzeba nadreńczykiem urodzić.
Tak, na pewno istnieje jakiś gen karnawałowy. I ja go nie posiadam. 🙄