Z psiej czytanki
– Łapy precz od mojej miski, wszarzu! – szczeknął Doberman i popatrzył groźnie na Kundla. – Morda też! No, już, spadaj!
Kundel był przybłędą. Urodził się w jakimś strasznym miejscu, gdzie raz go bito, raz głodzono, a najczęściej stosowano oba te sposoby na raz. Mowy oczywiście nie było o tym, żeby mógł swobodnie szczekać, albo upominać się o swoje prawa. Nie wpadło mu nigdy do głowy, że pies to brzmi dumnie. Chciał przeżyć następny dzień, na tyle starczało mu sił i wyobraźni.
Pewnej nocy koło budy Kundla pojawiły się jakieś mroczne, zamaskowane stworzenia i zaczęły strzelać do wszystkich – głodzących i głodzonych. Tylko nielicznym udało się uciec i rozproszyć po niezmierzonym świecie. Ci nieliczni zaczęli szukać innej budy, ale kiedy ją wreszcie znaleźli, okazało się, że tłum chętnych do zamieszkania w niej jest bardzo liczny. I wtedy właśnie do akcji wkroczyły Dobermany, twierdząc, że zawartości miski nie wystarczy dla wszystkich…
Kundlowi nigdy nikt nie powiedział, że w porządnym scenariuszu nadzieja umiera ostatnia, więc uśmiercił ją na długo przed zakończeniem. Które zresztą wcale nie było happy endem.
Bobik odłożył podręcznik z ciężkim westchnieniem. Słyszał o tym, że w ludzkich szkołach pierwsze czytanki są optymistyczne i pogodne. I chwilami zastanawiał się, czy nie wolałby chodzić do ludzkiej szkoły.
Czy to naprawdę Dobermany, a nie mające szybszy refleks Kundle?
Jak go zwał, tak go zwał, andsolu. Bez względu na nazwę są tacy, którzy mają dostęp do miski bez problemu i tacy, którzy go nie mają. I wcale nie dlatego, że ci pierwsi są lepsi, mądrzejsi, czy bardziej zasłużeni, tylko tak, o – przez czysty przypadek i miejsce urodzenia.
Dorośli mówią „tak to już jest, takie jest życie, świata nie zmienisz”, itp. Ale naiwnego szczeniaka i tak czasem coś zakłuje w duszy na taką widomą niesprawiedliwość losu. 🙄
Nie tylko szczeniaka.
Tak, Bobiku, tak wlasnie jest, tylko mozna tego posrod natloku wydarzen i wrazen tego nie zauwazyc. I nie zawsze jest czas na opowiadanie tych historii, a czasem nie ma ochoty. Ostatnio na przyklad w Texasie przerobiono podreczniki historii na bardziej „optymistyczne” i „patriotyczne” (zeby byc zupelnie uczciwym, wbrew wielu swiatlym teksanczykom, po prostu wykorzystujac sprzyjajaca uklad polityczny)… A ja moje dzieci czasem – na szczescie nie zawsze i nie za czesto – dosmucam, ostatnio chocby losami Tahitanczykow przy okazji ogladania obrazu Gaugaina w muzeum.
I gratulacje dla Haneczki z Coraskiem. 🙂
A tu ten obraz, na stronie bostonskiego Museum of Fine Arts.
http://www.mfa.org/collections/europe
Zerknąłem na Gauguina i zaraz psi nos doprowadził mnie do przepięknego Turnera. Z tematem pasującym zresztą do wpisu, więc nie odmówię sobie wrzucenia.
http://www.mfa.org/collections/object/31102
No, co będę ukrywał – przy ostatnim pobycie w Londynie zakochałem się w Turnerze bezpowrotnie. 😉
O, jak przyjemnie, Bobiku, pochodzic sobie z Toba po „moim” muzeum. 🙂 Turnery tez uwielbiam, z czasow studiow jeszcze, no i dobrze, ze jest tu choc troche pod reka, bez koniecznosci podrozy.
A z lzejszych tematow, w MFA jest tez niedokonczony portret Waszyngtona z czesciowo namalowanym wielkim zadem konskim w samym srodku plotna. Zrodlo sporej fascynacji wielu zwiedzajacych. 😆 I bardzo lubie ogladac srebrne czajniczki i cukiernice zrobione przez Paula Revere, ktory oprocz zaczynania rewolucji, uczestnictwa w concordzkiej lozy masonskiej i paru innych zajec, wlasnie zajmowal sie produkowaniem bardzo pieknych wyrobow ze srebra. 🙂
Do jakiej szkoły zesłali biednego Bobika? 😯
Kompan melduje się na nowych śmieciach. Chyba ostatecznie zostanie Kajtkiem – muszę tylko spytać znajomego Kajtka, czy się zgodzi.
Z Szantą albo się ganiają, albo udają, że się nie widzą. Młody łazi po domu i eksploruje. Jest przyjacielski, nieustraszony, zrównoważony (w tym sensie, że nie histeryzuje, nie boi się byle czego i nie puszczał pawi w podróży, tylko spał albo wyglądał przez okno samochodu siedząc mi na biuście). Już widzę, że Szanta będzie zazdrosna – co ja gadam, ona JEST zazdrosna, ale mam nadzieję, że się ułoży.
Widzę już, że w niebezpieczeństwie znajduje się wszystko, co w zasięgu małych ząbków.
A w ogóle po co ja się rozpisuję: nowy domownik jest słodziak absolutny.
Może jutro uda mi się zrobić kilka zdjęć, to wrzucę na pikasę.
Dobranoc. Aaa, pieski dwa.
Aha, to już nie jesteśmy na najwyższych kulturalnych diapazonach i mogę zejść na dowcipy? Dostałem to, nie wiem czyje, i tylko przerobiłem ścieżkę dźwiękową, to znaczy językową, bo może ktoś by nie wiedział co znaczy po portugalsku favor urinar sentado.
No, nie! Wypraszam sobie! „Milosc i zrozumienie w ogromnej mamy cenie. No to co?” jak pisal inny Poeta. Guess who?
Mowiac o swjej nienawisci nienawidzenie calego narodu nigdy nie wchodzilo w rachube, bo oprocz HItlera i hitlerwcow byli tam jednak takze tworcy kultury, sztuki, nauki i filozofii ktowym wiele wszyscy bez wyjatku zawdzieczamy.
Ja natomiast ppisalam o mojej szczereej nienawisci do Kaczynskiego a nawet Kaczynskich i ich partiii za to co mi zrobili z Polska i za to ze nigdy juz nie bede mogla d niej powrocic, jak kiedys chcialam.
I nie powolywalam sie nigdy na zawodowycg etykow, tylko mowilam ze pogarda bierze sie czesto z moralnego sprzeciwu. Np wobec tchorzy,konformistow czy cynicznych populistow.
Ale nie tylko. I osobiscie rezerwuje cobie dopogardy prawo w okreslonych okolicznosciach.
Jotko, dzieki za przypomnienie tego wiersza rozewiczowskiego z mloodosci.
Na dzień dobry Mleczko
http://www.polityka.pl/galerie/1511904,1,andrzej-mleczko—galeria-rysunkow-2011-r.read
Dzien dobry 🙂
Na Dzien Dziecka jeden …
i drugi filmik 🙂
Dzień dobry 🙂 Wyobrażenie Nisiowego szczeniaka opromieniło mi poranek i mam zamiar na to konto zjeść śniadanie z jeszcze większym niż zwykle apetytem. 😀
Kajtka popieram, jak w ogóle wszelkie imiona bezpretensjonalne albo hecne.
Szanta może być zazdrosna jeszcze jakiś czas, dopóki mały nie dorośnie, nie straci specjalnego statusu dziecka i nie stanie się normalnym towarzyszem zabaw. Co pewnie nastąpi nawet szybciej, niż by się chciało, bo w końcu szczenięctwo tak szybko mija… 🙄
Z wyjątkiem mojego, rzecz jasna. 😆
Z okazji Dnia Dziecka wszystkim rodzicom pod uwage 🙂
Zwierzaku, nie otwiera sie..
O rany, dziś Dzień Szczeniaka! Kompletnie bym zapomniał, gdyby nie przypomnienie Liska. 😳
To ja się mogę poświęcić i przyjmować prezenty w imieniu wszystkich szczeniąt. 😆
Zwierzak wszystko zrobił dobrze, tylko link zapomniał wrzucić. 🙂
Psie łzy wypełniłyby ocean.
Ale i tak jest wielu dobrych ludzi – na szczęście.
Moje zwierzatka same pracuja na swoje imie, to znaczy zawsze jakos tak wychodzi, ze pewna cecha jest dla nich charakterystyczna i staje sie imieniem. A w tym tlumie odwiedzajacych nas potrzebne jakies rozroznienia. Tak wiec mamy Wyplosza, Fufka, Psa ogrodnika, Ciotke, Koszo i Katiusze. 🙂
Wrzucilem, wrzucilem, ale jakos nie wlecial 🙁
Tu drugi:
http://www.youtube.com/watch?v=EIobDWK40JA
Nie tylko psie łzy, Pawle. 🙁 Równie dobrze możemy sobie podłożyć w tej czytance relacje bogata Północ – biedne Południe. Albo jakieś inne.
Monika pisała o tym, że swoim dziewczynkom stara się opowiadać również o cierpieniu, nie tylko o kwiatuszkach i motylkach. Ale to wcale nie jest powszechne. Raczej widzę u wielu rodziców i pedagogów taki trend, że dzieci należy chronić przed stresami i problemami, bo po pierwsze „i tak nie zrozumieją”, a po drugie „dosyć będą mieć problemów i cierpienia jak dorosną”. Uważam to za poważny błąd, bo właśnie w dzieciństwie powinna się kształtować wrażliwość na cudzą krzywdę i zdolność współczucia z cierpieniem innych.
Oczywiście, dziecko potrafi się tak przejąć, że czasem aż trudno mu to unieść (o, jak rzewnymi łzami łkałem np. nad „Sercem” Amicisa…). Ale z przepracowania takich rozpaczy wychodzi wzmocnione, z czymś, co nazwałbym socjalną wrażliwością. Dlatego ja się tylko przez krótką chwilę zastanawiałem, czy nie wolałbym chodzić do takiej szkoły, gdzie serwują wyłącznie lukrowane, optymistyczne opowiastki w disneyowskiej konwencji. Tak naprawdę wcale bym nie wolał.
No i jednak wyszło mi coś na Dzień Dziecka. 😉
Pamiętam jak jako dziecko słuchalam jakiejś kasety z piosenkami dla dzieci i tam była piosenka o umierającym komarze. Ryczałam za każdym razem kiedy leciała. Od tej pory nie jestem w stanie ubić nawet tych koszmarnych krwiopijców. 🙄
Ostatnio pisalam pracę o American Dream i stwierdzilam, że moja Simcha przeszła jego kocią wersję: od kociaka z kieleckiej piwnicy po warszawską kawalerkę i łososia na śniadanie 😉 .
To Simcha w kocięctwie była pucybutką? 😯
Raczej pucypiwniczanką. 😀
Z tym „zapracowywaniem sobie” na imię to jest prawda, tylko że czasem to trwa, a mówić do zwierza trzeba jakoś od pierwszego dnia. 😉 Więc często się tak zdarza, że to pierwsze, podstawowe imię jest jakieś takie naprędce i nieszczególnie dobrane, a potem dopiero pojawiają się „ksywki”, które w gruncie rzeczy znacznie lepiej do osobnika pasują. Czasem one w końcu wypierają pierwsze imię, a czasem funkcjonują równolegle.
Zwierz rozpieszczany i noszony na rękach to i ze dwadzieścia imion mieć potrafi. 🙂
Z okazji Dnia Szczeniaka 🙂 http://www.zdelegalizowany.blo9.eu/wp-content/uploads/2011/05/Slajd241.jpg
Wszystkim Dzieciom Dużym i Małym życzę słońca
http://www.youtube.com/watch?v=Dn5D4GbxBGA
Dlaczego Pręgowana nie chce mi okazywać takiej jednoznacznej czułości, jak ten kot w linku Irka, tylko zaczaja się na mój ogon i traktuje go jak mysz? 👿
To i tak masz szczęście i łaskawość od Pręgowanej 😀 http://www.zdelegalizowany.blo9.eu/wp-content/uploads/2011/05/Slajd162.jpg
Bobika zesłali do szkoły przetrwania 🙄
No, patrzcie – życie mi się dopisuje do wpisu. 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9703808,Prasa__Po_arabskiej_wiosnie_nastapi_gleboki_kryzys.html
„Asia Times” podkreśla, że napięcia polityczne w regionie będą napędzane przez fale uchodźców z krajów dotkniętych najgłębszym kryzysem, w których pojawi się widmo głodu.
Zdaniem „Independent” tureccy generałowie już przygotowali scenariusz, na wypadek napływu imigrantów z Syrii i mają zamiar wysłać na terytorium sąsiada liczne bataliony, by „zatrzymać uchodźców w obrębie kalifatu prezydenta Syrii Baszara al-Asada”.
Hoko – wszyscy przecież jesteśmy w szkole przetrwania. 😉
Tylko niektórzy mają w niej fory, a inni wcale. 🙄
Amicis był jedną z moich ulubionych lektur w dzieciństwie, przeżywałem „Serce” bardzo emocjonalnie, choć dopiero po latach doszło, że literacko jest to bardzo cieniutkie. Ale działało wtedy, kiedy miało działać.
Tak sobie przypominam obrazy z tej książki – i tego wnuka, który obronił babcię przez złoczyńcą i zginął, i tego dumnego małego Włocha, który odrzucił na statku otrzymane pieniądze, bo obrażono jego narodową dumę. I wielkiego Garrone, który był pozbawiony talentów, ale nadrabiał wszystko uporem, i całe mnóstwo innych. Tak, „Serce” należy do tych lektur, które mocno kształtowały małego smyka.
A mnie się przypomniał teraz mój ludzki brat, który w wieku gdzieś tak 4 lat opowiadał swojej Babci wymyśloną przez siebie bajkę o złych czarownicach. Nie pamiętam wszystkich podłości, które potrafiła popełnić taka zła czarownica, ale na pewno należało do nich uderzenie psa, zrobienie krzywdy dziecku i celowe rozbicie talerza. Czyli współczucie obejmowało nawet materię nieożywioną. 😉
A zakończenie opowieści było jednak optymistyczne, bo okazało się, że są również dobre czarownice, które do serca przytulą dziecko, psa nakarmią szynką, a rozbity talerz skleją. 🙂
Bardzo pogniewalam sie na krasnoludki z Sierotki Marysi, za to, ze osadzily szczura za kradziez zboza, a przeciez on mial glodne dzieci!
Bywają też ciekawe skutki uboczne. Upieczenie Rozalki w piecu na śmierć na zawsze nastroiło mnie nieufnie do zabobonów. Odtąd dla new age’u byłem już stracony. 🙄
A ja zawsze szukałem kwiatu paproci.Wyruszyłem nawet samotnie w tym celu, ale poszukiwania rodziców z całym zastępem służb specjalnych wyprowadziły mnie triumfalnie z lasu 🙁 Jednak znalazłem http://www.lonicera.hg.pl/pom/osmunda.html. i „kwitnie” w noc świętojańską 😀
O, i nawet długoż kwitnie, nie tylko przez jedną noc. 🙂
Nasiężrzała też znalazlem
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Ophioglossum_vulgatum_Saarland_01.jpg&filetimestamp=20060521212712
Nasięźrzał należy do psylotowych (Psilotopsida), cokolwiek to znaczy. 😕
No, zywiola nakarmiona i opatulona.
Znaczy nakarmione possumy, a opatulone gekony. Maluchy takie, pewnie im zimno. Ten co mieszka w skrzynce na listy ma poscielke z dwoch reklamowek. Najgorzej z tym co mieszka w sraczyku, az musialam napisac kartke – to poscielka, nie ruszac!
Bo trzeci mieszka w lozku w goscinnym pokoju, to ma najlepiej. Ale poscielke tez dostal.
Moge juz isc spac 🙂
Wlasnie mi sie przypomnialo – narzekaliscie na brak lewicy. Przeciez lewica to niekoniecznie SLD, sa inne partie lewicowe, niektore bardzo obiecujace. Moze warto je poprzec?
http://pl.wikipedia.org/wiki/RACJA_Polskiej_Lewicy
Skoro nasięźrzał należy do psylotowych, to chyba powinien być również jakiś zasięźrzał należący do odlotowych?
Chyba że chodziło po prostu o psy, które latają. 😎
Odlotowych jest wiele…
Och, upieczenie Rozalki, Bobiku… Straszny to byl szok. Choc mna chyba najbardziej, bo najwczesniej, wstrzasnela „Koleda” Dickensa. Do dzisiaj po tym mi zostalo, zeby nie przesadzac z wlasna prezentomania w tym okresie, i nie skupiac sie wylacznie na sobie, co nie oznacza wcale ponuractwa i odmawiania sobie radosci. 😉 No i kiedy na studiach spotkalam studenta fizyki, ktory przysluchujac sie jakiejs rozmowie o nierownych szansach dorzucil lakonicznie: „Are there no workhouses, are there no prisons?” (slynne slowa Scrooge’a), wiedzialam ze z tym panem prawdopodobnie bede miala wiele wspolnego. 😉 A jeszcze potem przeczytalam swietny esej Marthy Nussbaum pt. „Poetic Justice”, w ktorym, z pozycji filozofa raczej niz literaturoznawcy, zajmuje sie wlasnie relacja miedzy literatura a naszym poczuciem sprawiedliwosci. I dowiedzialam sie, ze prowadzila seminaria na te tematy razem z Amartya Senem, a tekstem literackim, od ktorego razem zaczynali uczona dyskusje byla powiesc Dickensa „Hard Times”.
Zas co do imion dla szczeniat (Kajtek bardzo ladne), to przypomniala mi sie historyjka z kregu naszych znajomych. Otoz kilka lat temu urodzilo im sie drugie dziecko, a oni zupelnie nie mogli sie zdecydowac na imie. Tutaj w takich przypadkach mozna sobie decyzje odlozyc, co tez oni zrobili. Przez pare miesiecy dzwonilo sie wiec do nich, i zadawalo sie pytanie: „And how is… Baby?” W koncu dziecko imie otrzymalo, ale i tak ciagle czesciej sie o nim mowi Baby, niz uzywa sie nadanego mu w koncu imienia. 😉
Ojj… mój „okres dickensowski” musiał być dość ciężki dla mojej rodziny. Koniecznie chciałem znaleźć jakiegoś bezdomnego albo bezrobotnego, żeby go zaprosić na obiad i „dobrze potraktować”. Ewentualnie mogłoby być osierocone i zmuszane do pracy dziecko. Zanudzałem domowników, żeby mi pomogli kogoś takiego znaleźć, ale skąd u licha w czasach peerelowskich było wytrzasnąć prawdziwego bezrobotnego? No i w końcu musiałem poszukać innego ujścia dla swych socjalnych instynktów.
Tak… za komuny naprawdę nie było lekko. 🙄
Ciezkie miales dziecinstwo, Bobiku. 😉 Ale mozesz to uwzglednic przy pisaniu zyciorysow, tylko jak chcesz pisac pod wspolczesna mode, to dopisz koniecznie, ze sam pokonales wszystkie trudnosci, bez niczyjej pomocy, i nie masz komu dziekowac, oprocz samego siebie. I innym doradzasz to samo. 🙄
„Serce” Amicisa tez przezylam w wieku chyba 11 lat; najbardziej mnie uderzylo ze dzieci moga byc tak ubogie, i wspolczulam chlopcu ktory stracil noge. Nie pamietam ktory autor pisal ze krotko po przeczytaniu Serca dostal wysokiej goraczki i rodzina uwazala ze to przez wzruszenie… A Dickens byl dla mnie tak przytlaczajaco smutny ze zadnej z jego ksiazek wlasciwie nie bylam w stanie doczytac (oprocz Pickwicka 🙂 ). Z klasycznych ponurych przebrnelam przez Nedznikow Hugo, i wspomnienie sprzedanych wlosow wraca mi czasem w kontekscie handlu organami.
Poczytam potem, tylko na razie melduję, że Kajtek jest Kajtkiem absolutnym.Wygląda jak Kajtek i zachowuje się jak Kajtek. No, Kajtek!
Szancia mnie martwi, bo chora i smutna, była dziś u lekarza, który znalazł jej jakiegoś polipa i kazał dalej badać. Jakieś leki dał, może dlatego dziewczynka nie w humorze.
Wracając a nu mutą, otóż mały mutą spał dziś grzecznie pół nocy na kocyku na podłodze, ale kiedy zobaczył, że Szanta włazi do łóżka, też poprosił. Potem spał mi głównie na twarzy, z mordką w moim lewym oku. To bardzo przyjemne doznanie. Pobudkę zarządził o siódmej rano przy pomocy obgryzania materaca i poduszek plus powarkiwanie straszne. Choć, n ie da się ukryć, niemowlęce.
Teraz obgryza mój skoroszyt z jakimś dziełem literackim. Muszę zabezpieczyć kable od kompa, bo pełno tego.
Kajtek zachwyca (mnie w każdym razie) ogólną pozytywnością charakteru. ani razu nie płakał, wszystkich akceptuje, a mnie uznał za mamusię.
Rwanie papierków też jest fajne.
A w szafie lustrzanej jest jakiś piesek, ale nie chce się z nami bawić…
Miałam Kajtka. To był najcudniejszy i najbardziej niesamowity pies na świecie. Pieseczek właściwie, maleństwo pokroju pinczerka, ale szorstkowłosy, wierzchem ryży, spodem biały. Nieraz tu pewnie o nim wspominałam jako o artyście śpiewającym 🙂
Ale ja tym razem o imionach. On się przybłąkał do mojego szwagra gdzieś na działkach, nie odstępował go ani na krok – jak to się mówi, wyczuł dobrego człowieka 😉 Kazik przyniósł go do domu (mieszkaliśmy wtedy razem we trójkę) i powiedział: zobaczcie, KOGO przyniosłem!
Widać było, że zwierzątko doświadczone przez życie, wąs troszeczkę opalony, ogonek obcięty (ale to akurat nie szkodzi), w każdym razie był u kogoś. Zaczęliśmy więc wołać na niego różnymi imionami, mając nadzieję, że trafimy na właściwe. Okazał się Kajtkiem 🙂
No i, jak to kochany zwierzak, był faktycznie nazywany chyba z dwudziestoma przydomkami, do Psiryja włącznie. A ja, kiedy chciałam go np. czymś dobrym poczęstować, wołałam do niego dystyngowanie: – Pies Kajetan! – A on przybiegał, równie dystyngowanie kręcąc pupcią – to była taka oznaka, że już się cieszy na to, co dostanie…
Wspaniała opowieść Pani Kierowniczko 🙂
Przeżyłem…
i oto co spłodziłem:
Jest raz w roku taka bzdura:
dzień swój ma progenitura.
Raczy wiedzieć Bóg Jedyny
za co te z przedrostkiem …syny
dzień swój mają, nawet święto
i skąd na to pomysł wzięto?
Wszak wiadomo to niezbicie
najsmaczniejsze jest … współżycie
za co ceną w dziewięć miechów
długie życie na bezdechu…
Człowiek wciąż głupotą grzeszy
i kretyńsko z tego cieszy!
Wrzaskiem, smrodem toto sieje,
przy nim człowiek dziecinnieje,
ciuciu, mniamniam, piciu, mlasku,
i do zmroku tak od brzasku…
Żeby nam kto za to płacił,
gdzie tam! Na tym tylko tracisz!
Tu odżywki, tam pieluchy,
(Jezu, te frykcyjne ruchy!)
a lekarstwa, a ubranka,
a dziecięca układanka,
jednym słowem: katastrofa
– ja swe wszystkie ruchy cofam!
Może wreszcie przyszła pora
– ogłosimy dzień seniora!
Tylko wtedy do poduchy
też przydadzą się pieluchy,
(no i gdzie me lube ruchy…)
też nam będą piciu, mlasku,
też do zmroku tak od brzasku…
Z tą różnicą, że co młode
ma nadzieję na urodę,
stetryczałym dziadom zasię
już po czasie, już po czasie…
Chyba jednak jakaś racja
za tym stoi, że Dzień Dziecka
świadczy: tylko prokreacja
przyszłość ma, chociaż zdradziecka…
W związku z nową falą histerii z powodu raka od telefonów komórkowych jeden komentator trzeźwo zauważa:
The media in New Zealand quotes the WHO decision as using the terms „may” and „possibly”.
These terms are semantically equivalent to „may not” and „possibly not”.
Niech się dzieje nieba wola,
urodziny dziś Andsola,
niech mu będzie odkrywana
hipoteza… no… Riemanna!
niech mu święty Florian sprzyja
szczęście da emigracyja,
niech mu spłynie od Allaha
hipoteza… ta… Goldbacha.
Jak to dobrze Zeen, że nie spłynąłeś 😎
Nawsadzałem tamuj, nawsadzam i tu…
Aż Wy takie i owakie
torbyborby ósmesmakie!
impotenty innowierce,
zębologiczne wyszczerce!
płytkie, wklęsłe i na zewnątrz
z trąbką w uchu mocno drzewną
z fizjonomią zbędną światu
z poleceniem tylko katu
ze szczątkową myślą co to
świat jak ujrzy tylko błoto
i ubrani jak na bal,
was nie przyjmie nawet pal!
Trujojemcy, nocne snuje
klątwy, bździągwy i szczeżuje
łysi, bladzi i zgarbieni
zatrzymani wiecznie w sieni…
a, że jestem durak krugom,
mógłbym jeszcze tak dość długo
ino po co, przecież wiecie,
żeście som jedyne w świecie:
Aż Wy takie i owakie
torbyborby ósmesmakie!
impotenty innowierce,
zębologiczne wyszczerce!
płytkie, wklęsłe i na zewnątrz
z trąbką w uchu mocno drzewną
z fizjonomią zbędną światu
z poleceniem tylko katu
ze szczątkową myślą co to
świat jak ujrzy tylko błoto
i ubrani jak na bal,
was nie przyjmie nawet pal!
Trujojemcy, nocne snuje
klątwy, bździągwy i szczeżuje
łysi, bladzi i zgarbieni
zatrzymani wiecznie w sieni…
da capo al fine…
Wystarczy ?
Nie 😆
Ja się dziś będę wierszykami tylko napawał. 😆 Jako dziecko czuję się chwilowo zwolniony z obowiązku ich pisania. 😈
Na-pawana na urodziny Andsola 🙂
Eee, jednak tak całkiem nie wytrzymałem. 😆
Raz pewna pierwiastka Andsolowi rzekła:
nie będę ci ciastka w urodziny piekła,
bo gadają ludzie, że od wszystkich ciastek
milszy ci w gotówce z miliona pierwiastek. 😈
No to świntuszym na całego…
Masochizmem wieje z Haninego łona
musi nie jest z pana zbyt zadowolona
pan jest w latach, zatem bywały i tu snadź
techniki lizania dawno zdążył poznać
nie może być bowiem, że chce tylko miziać
do roboty draniu! Porządnie wylizać!
Szczęściem w haneczkowym stadle dobrze dzieje
się na tyle, że wiatr w pory nieźle wieje,
pan na wysokości staje zadań wielu
i to już od dawna… jeszcze w Peerelu…
inną sprawą jest wszak, że humor nie zawsze
trafia w moment celnie, kiedy Hania zachce
bo już pisał jeden taki, co mu do dziś stoi,
że ambaras w tym jest, żeby chciało dwoje
zatem i ja dziś chcę Haneczkowej fiesty
może się załapię…
Haneczka: zeen: bies tyś 😎
Bobiku, moja rodzicielka wydała mnie na świat w wieku 24 lat i dowiedziała się od ówczesnych rabczańskich położników (akurat rodziła mnie na urlopie, więc mam w dowodzie dumne Rabka-Zdrój), że… jest starą pierwiastką 🙂
Dziouchy tam rodziły głównie 18-20-letnie.
No to klops… Wimmerowi brakuje 23 lat i to pierwszych, kiedy:
mama się zajmuje, rozumu przybywa
człek ma prawo wówczas nawet głupcem bywać
luka w życiorysie nie do nadrobienia
no to ja przepraszam, wszak to wszystko zmienia
zamiast młodość chmurną, durną jak ta lala
Wimmer dzisiaj nam tu wcześniactwo odwala
to, że dowód ma, to jest niezgodne z prawem
gdzie on bowiem odbył dziecięcą zabawę?
lat dwadzieścia i trzy mama mu odjęła
Polska swym dowodem takiego go wzięła
ani on zaczęty, też niedokończony
kraj nasz biedny nie ma dla takiego zony
chyba urzędnika jakaś żałość wzięła,
że Wimmera wpisał za obywatela
bez dzieciństwa człowiek, bez doswiadczeń licznych
a tu swą mądrością razi autokefaliczną
niech już Wimmer będzie zwanzig oraz cztery
a mnie kopie z czuciem
w me cztery litery…
Op, a ja początek zrozumiałem, że Rodzicielka urodziła Wimmera, jak miał 24 lata… ale mi się rozjaśniło.
Psiryj na psa to bardzo słodko. Moja jest Świńskiryj w momentach czułości. I ma bardzo błogą minę wtedy.
Do mnie najczulej to mówią per Mordełes. 🙂
Filopiesizm bardzo u Bobików głośny
tyle, że na codzień dosyć on nieznośny
bowiem swieci im ta jedyna dewiza:
morde masz, a zatem: pies ci morde lizał…
Łojezu, zeen się dziś tak rozhulał, że choćbym nie wiem jak się natężał, to i tak nie nadążę. 😆
Bobik się natężył, zdrowo toto nie jest
i czasu zmitrężył, nad czym wciąż boleje…
Nie powiem, doping mam… ino się kończy… skubany…
Bobik przędzie cienko, bowiem całkiem trzeźwy
zanim cos napisze, zeen się całkiem strzeźwi…
Powiem Ci Bobik…
wystarczy talent, no, ta iskra boża, która sprawia, że na codzień będąc grafomanem, nagle doswiadczasz oswiecenia, bo jasność bije wielka z wpisów…
No i korzystasz brachu… korzystarz….
😆
Zeen, niestety, nie w metryce 🙂
Bardzo mnię to cieszy, że patrząc przez lupę
Wimmer chce w kalendarz a nie moją (takie niedopowiedzenie…)
😉
No spłakałem się prawie ze śmiechu 🙂
Zeen, dopingu mam pełną szafę i tyż nic 😆
Żeby Ci się niesforne myśli nie pętały gdzie nie trzeba zaznaczam, że mam na myśli rymowanie 🙄
Bez dopingu Bobik, rymować nie może,
w ogonie za zeenem ciągnie się, niebożę,
nawet sobie myśli ta postać skudlona:
czyżbym ja zeenowi wypadł spod ogona? 😯 😥
Sytuacja zmienia się nader dynamicznie… 😉
Nie cierpi już Bobik od dopingu braku,
wziął i swoje smutki utopił w koniaku,
bowiem wedle starej i słusznej maksymy,
smutek robi piesu niedobrze na rymy.
A jak już ten koniak zaczął robić swoje,
Bobik nagle krzyknął: ryma się nie boję,
jeszcze stworzę sobie tu zasłonę dymną…
to rzekł i ze schodów potoczyście rymnął. 😈
Żal, starszliwy, otóż drodzy, moi mili
trzewi mych ukoić nikt już nie umili
Haneczka odrzuca awanse, podchody
mimo mojej niewąt-pliwie wszak urody
ja cały w awansach, prącie prężę śmiało
a to dla Haneczki- mało, mało, mało!
Ona z tych, co wiecznie pragną jeno dymu
a mnie żądza straszna, a Ona chce rymu!
Ona ma już pełną, wręcz napchaną szafę
a ju tu przychodzę być kolejnym gachem…
miejsca już brakuje, gach na gachu stoi
cóż ból mego prącia zdoła dziś ukoić…
Pojdę precz w nieznane, doznam niespełnienia,
licze na cud boski niczym Ifigenia…
Nie od prącia prądy Haneczkę przechodzą,
nie od gachów tony w duszy jej zawodzą,
przy rymach się ona najbardziej rozmarza –
jeśli chce mieć gacha, to tylko rymarza. 😎
Zeen, zrobiłam Ci miejsce w szafie z dopingiem, możesz to uznać za cud 😉
Rymarz ze mnie lichy, skóry mi nie staje
wiem, że w haneczkowych udach są ruczaje
za to, by w tych udach udało się bywać
nawet jestem gotów jak lady Godiva…
No pięknie, robię za rymarską muzę 😯
No rymłem jak się pisze a nie czyta i co z tego?
Jak za muzę, to za muzę…
byle dom nie był zamtuzem…
No cóż, Haneczko, za moją robiłaś już nieraz, a ja też skądinąd rymarz… 😆
Jak świat stara jest maksyma
bez koniaku ni ma ryma.
hej, poezji samuraje,
bez koniaku rym nie staje.
Andsolowi w dniu urodzin:
http://www.youtube.com/watch?v=nJJHq1tvUT4&feature=related
Rozhulało się zeenisko, rozhulało…
Palec dać, to mu zapewne będzie mało,
z ręką całą też załatwi się szybciutko,
bo on chciałby jedno oraz drugie udko. 😉
No dobrze, wlezę na piedestał, ale tylko na chwilę, bo na wysokościach mi nieswojo 😕
Zamtuz brzmi bardzo inspirująco 🙄
Wimmerowi wciąż się zdaje,
że od rymu komuś staje
to nie o to chodzi luby
to czas próby, to czas próby 😉
Kalendarz powiedział, że doszła mleczna nalewka Jaruty. Ona (nalewka) bardzo stosowna na okoliczność, bo z chaosu wyłania się klarowność.
Za Andsola 🙂
Dobra, kończę, bo zakalec
bierze się, że wsadził palec…
Do miłego się tu dołączę tematu:
Andsolowi sto lat – nawet do kwadratu. 🙂
Panie Pogorzelski, pan kondycyjnie wysiadasz, a ja gorę 😉
Skuteczne środki na wszystko:
http://www.faz.net/m/%7B0EADE96A-AAB3-4D65-9C87-1A102E74915E%7DPicture.jpg
Powiem tak:
to niesłychane
by Ci imię było znane
bo jeżeli, to nie ufam
tym, co co znają.
Mam ból brzucha.
Wątpia moje są w porządku,
ja nie zdradzam. Bez wyjątku.
Powiało merytoryzmem 🙄
Mar-Jo tu podaje sznurkiem,
jak się ustrzec przed ogórkiem…
Ja metody mam sobacze:
nie jeść drania! A niech płacze! 😈
Wolę, żeby śpiewał.
Dobranoc. Dzisiaj jutro 6 punkt 🙂
A Zeen wymiękł 😉
Ostateczne dobranoc 🙂
Wielce dziękuję. Trochę mi wstyd przyznać się czemu nieszczególnie obchodzę urodziny, bo u nas nie wypada mówić, że wszystko dobrze leci, ale w zasadzie większość dni mam jak gdyby były urodziny, u rodziny nie ma kłótni ni pyskówek, lubię być gdzie jestem i robić co robię, jak sobie pochcę mieć materialnie lepiej to wystarczy zastanowić się nad tylu osobami bardziej na to ode mnie zasługującymi, więc wszystko tak ok, że wypada mi wynaleźć coś do narzekania, a nie ma na co. Aha, muszę trochę schudnąć.
No dobrze, andsolu, ale w większość dni nie wierszykuje się urodzinowo na Twój temat, a dzisiaj tak wyszło. Więc jednak wróbelek ma jedną nóżkę bardziej. 😆
Za duże zet
masz w łeb!
To do Ciebie Haneczko,
ma luba dzieweczko…
O, nie! Na rymoczyny wobec Haneczki nie pozwolę! 👿
No dobra…
żeby sobie nie myślała,
że mnie dorwała…
A i tak z tajemnic swych uchylę wieczka,
rulez haneczka 🙂
Żeby nie było, że zeenisko się zmyło…
na posterunku trwam
na oku Was też mam
że spać nie mogę?
a kto dziś może
Boże…
zazdroszczę Wam…
Czy bawili dziś będziem? Nie każdy wyrabia,
chociaż zeen ciągle rymy wypuszcza na wabia.
Nie każdy dziś wyżłopał taką ilość trunku,
by bez względu na jutro trwać na posterunku. 😉
@Andsol – czyżby Brazylijczycy posiedli jakże typowy polski zwyczaj narzekania na wszystko?
Daaawno temu czytałem „Z panem Biegankiem w Abisynii” (tę cudną książeczkę wspominam ciepło do dzisiaj), gdzie Brandys opisywał miejscowy zwyczaj mówienia, że wszystko jest w absolutnie idealnym porządku, a dopiero po paru minutach konwersacji można było przystąpić do totalnego psioczenia na wszelkie życiowe problemy 🙂
Pan Bieganek na etiopskiej kolacji
http://abisynia.popiel.org/index.php?show=67
Pobudka!!!!
http://www.youtube.com/watch?v=xHblvVCgtfI
Łomatko.
Żebym ja o tej porze była od półtorej godziny na nogach, to zgroza…
Kajtek jest pies-Demolka. Poz tym może będzie miał pseudo Kłapacz, bo kłapie mordką.
Bardzo milutki jest, kiedy się zmęczy. Prosi na rączki, przytula się i zasypia.
Może dałby się namówić na malutką drzemeczkę…
Obecna półprzytomna 🙂
Dzien wam dobry!
Nisiu, daj Kajtkowi misia, bedzie mial z kim sie uzerac.
Obecny 🙂 http://www.zdelegalizowany.blo9.eu/wp-content/uploads/2011/05/ATT00062.jpg
Mam nadzieję Zwierzaku, że się nie deskujeszhttp://dziwneto.blox.pl/tagi_b/1023/Australia.html#axzz1O6gN1WoO
http://dziwneto.blox.pl/tagi_b/1023/Australia.html#axzz1O6gN1WoO
O 10:30 widzę Nisię. Prędzej Kajtek tak ją rozłoży, niż ona Kajtka 🙄
Irek,
to juz raczej w klebek sie zwijam – zimno! 🙂
Dzien dobry 🙂
Nisiu, bardzo dobrze dziala kawal wolowej lub baraniej grubej kosci – poprosic rzeznika by pokroil kosc w plastry, ugotowac (ok 30 min), wyczyscic by nie brudzilo dywanu, osuszyc i dawac po kawalku do zabawy. Fascynacja kompletna, kosc bedzie godzinami przenoszona z kata w kat i chowana, obszczekiwana, tryumfalnie podrzucana (trzeba usunac szklane obiekty, bo trafia mocno 🙂 ) i powoli obgryzana, co na dodatek wzmacnia zabki i rownoczescie troche tepi ostrza, wiec rece bedziesz miala mniej poharatane. Jeden kawalek starcza na ok dwa tygodnie (przewaznie trzymam w zamrazalniku i wyciagam po jednym 🙂 ). Najlepsze sa takie kawalki w ktorych jest czesc kosci porowatej (jak pumeks), bo to sie daje nadgryzac.
(no i inne rzeczy, bardziej Ci potrzebne, beda obgryzane mniej).
Dzień dobry 🙂 Moje doświadczenia z kością jako taką też są bardzo pozytywne. Po prostu niczego się lepiej nie gryzie i tyle. 😀
A najlepszymi – choć na ogół strasznie niedocenianymi – zabawkami są tekturowe pudła. No, dobra, dla mniejszych pudełka. 😉 Genialne do włóczenia, miotania, pogryzania, wchodzenia do i wychodzenia z, rozszarpywania na kawałki, traktowania jako wroga, itp, itd. Niech się przy nich schowa całe sprzedawane za grubą forsę „specjalne” oprzyrządowanie dla szczeniaka. 😉
Planking już więcej ofiar miał, śmiertelnych i nie tylko. W Niemczech był to niedawno bardzo rozdmuchany temat medialny, dopóki zabójcze (już uniewinnione) ogórki go nie wyparły. A właściwie w tym przypadku nie tyle trzeba by gadać, co prać durne, ryzykujące życie dla pokazania się na FB&Co szczeniactwo, po wszelkich dostępnych częściach ciała i ducha – cały czas patrząc, czy równo puchnie. 👿
Mam nadzieję, że wszyscy moją wypowiedź odbiorą jak trza, czyli jako Wielką Metaforę. 😈
Pudla tekturowe swietne. Jeszcze radosc ogromna sprawiaja puste plastykowe butelki po duzej wodzie mineralnej czy coli itd – turla sie, cudownie halasuje, mozna biegac trzymajac ja w pysku i dawac znac ze niech no ktos sprobuje (bardzo prosze) wyrwac mi to z pyska 😀
Z tego gatunku to również plastikowe doniczki po przesadzonych do gruntu roślinach. 🙂
Fakt, że czasem zachodzą pomyłki i włóczona oraz rozszarpywana jest doniczka, w której roślina jeszcze tkwi 😳 , ale kochający Człowiek potrafi w takich momentach wykazać się dużą dezynwolturą. Inaczej mówiąc – ci wszystko wybaczy… 😈
A, jeszcze takie tekturowe rolki-środki z papieru toaletowego albo kuchennego. Też niedocenione przez handel, a jakże umiłowane. Do toczenia połączonego ze znęcaniem się. Cudo, kochane także przez Koty. 😀
Z tymi „hiszpańskimi ogórkami” to dopiero się zacznie http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9712050,Hiszpania_wystapi_o_odszkodowanie_za__ogorkowy_kryzys_.html
Wszystko jest super. Trzeba tylko nauczyć młodego jeść. Najlepiej metodą ” pokazuję i objaśniam” 😀 http://www.zdelegalizowany.blo9.eu/wp-content/uploads/2011/05/Slajd31.jpg
Problem z rolkami taki ze u szczeniaka wielkosci mojego slonieczka to byla zabawa na jedno chlapniecie – sprzatalo sie dluzej niz zulo… :). Lepiej sie trzymal kawal skory ze starej torebki. No ale Kajtus chyba nieduzy.
I twarda pileczka konieczna 🙂
O pupilach mozna w nieskonczonosc i zawsze jest cos nowego i zabawnego.
Moje psy byly „zewnetrzne”, bo jeden byl za duzy a drugi, choc niby ratlerek mial brzydki zwyczaj zalatwiania swoich biznesow w domu, wiec po pol roku wyladowal na zewnatrz. A tam co jakis czas byly traktowane wielka wolowa koscia ze szpikiem. Kazdy oczywiscie mial wlasna, zawsze kupowalam trzy kosci, zeby nie bylo awantur.
A wieczorem bralismy kosc na spacer…
Słonieczko jest bardzo ładnym wynalazkiem 🙂
Rozumiem, że to jest osobiste słoneczko wielkości plus minus słonia… 😀
Bobiku, dokladnie. 🙂
To przeczytałem:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9711688,Przegralismy_wojne_z_narkotykami__trzeba_je_zalegalizowac.html
z dość głębokim przekonanem, że nie tylko Stany będą zalecenia komisji miały gdzieś.
Narkotyki są problemem tak zideologizowanym, że na tym polu zdrowy rozsądek (poza nielicznymi wyjątkami) wydaje się nie mieć dostępu do głów rządzących. I nie tylko rządzących. Nawet wielu lekarzy bardzo niechętnie przepisuje tabletki z marihuany, chociaż są badania wskazujące, że w niektórych przypadkach jest to najlepsze lekarstwo.
Przewiduję więc, że komisje będą sobie pisać raporty, pobierać za to sporo forsy i nie zmieni się nic, albo pójdzie w jeszcze ostrzejszą penalizację. 🙄
Dzięki, dzięki za dobre rady. Powoli będę wszystko wprowadzała w życie. Na razie fajne jest samo ganianie po trawniku i zachęcanie Szanty do zabawy (trochę pobiegała i bardzo to milutko wyglądało). Powiadacie, że kość dobra? Ja się trochę bałam Szancie dawać, ale skoro twierdzicie, że nie zrobi dziecku krzywdy… Ja czasem kupuję pokrojoną goleń wołową na rosół, pyszny wychodzi. W środku ma gnata. Kość.
Dziecko jeśli nie śpi, to chętnie obgryza tekturowe teczki z wyrobami literackimi (wreszcie one się na coś przydadzą, te wyroby) albo powieści luzem w postaci kartek. Bąbelkowa koperta jest fajna. Kilka zabaweczek. Akurat Szanta woli gumowe, a Kajtek zajął się miśkami.
Rozczula mnie, kiedy prosi na rączki nie po to, żeby mi pospać na biuście, tylko tak, żeby pół minuty pobyć u mamusi. Daje mi wtedy buzi dość żywiołowo i nie podgryza.
Fajnie jest mieć dziecko.
Wiadomo, dzieci są milsze od dorosłych. 😆
Z dalszą częścią słów poety też się zgadzam – zwierzęta są milsze od dzieci. 😈
I tu dzieci wygrywaja, jesli chodzi o bezinteresownosc, bo uwazaja czesto tak samo. 😆
Dzisiaj, pomiedzy nieco przygnebiajacymi wiadomosciami o skutkach tornada w naszym stanie (4 osoby nie zyja, mnostwo rannych i szkod, nawet w naszym ogrodzie chyba trzeba bedzie sie niestety pozegnac z jednym drzewem), wysluchalam swietnej rozmowy o emocjonalnych zwiazkach miedzy zwierzetami i ich ludzmi, i o tym jak nawzajem sie wpasowujemy w swoje emocjonalne potrzeby. Akurat w sam raz do opisow wczesnego szczeniectwa Kajtka. 🙂
A co penalizacji narkotykow to co prawda karanie jest zawsze popularne wsrod politykow, ale tez ostatnio rzeczywistosc zmusza do oszczednosci, zwykle niewesolych, choc w tym przypadku jest akurat odwrotnie. Ostatnio wymyslono w Stanach czesciowa amnestie dla tych, ktorzy otrzymali szczegolnie dlugie wyroki (uzywajacych crack; te bardzo wysokie wyroki to wieloletni skandal, bo za czysta heroine sa o wiele nizsze, a tej uzywaja zwykle zamozniejsi, i najczesciej biali, wiec wnioski nasuwaja sie same).
Na moim pograniczu z Holandią można prowadzić dość interesujące obserwacje. Kupienie marychy czy haszu jest tu dziecinnie proste – wsiada się w samochód lub pociąg, jedzie się „na drugą stronę” i kupuje albo w coffee-shopie, albo u Marokańczyków na ulicy (trochę taniej, ale z ryzykiem, że wcisną jakiś kit). Jeżeli się zakupiony towar skonsumuje na miejscu, nie ma sprawy, nikt się nie może niczego czepić. Natomiast jeżeli chce się z nim wrócić do Niemiec, zaczyna się zabawa. Pociąg z holenderskiego Venlo jest regularnie przetrzepywany przez niemieckie brygady antynarkotykowe, które zawsze przy tej okazji wyciągają z niego kilkunastu (przeważnie) młodziaków z kilkoma gramami na własny użytek (naćpanych jak stodoła nikt oczywiście nie rusza, bo to karalne nie jest). Delikwenci są zabierani na komisariat, spisywane są protokoły, następnie sprawy są przekazywane do prokuratury, która… postępowanie umarza, bo w NRW cichcem prowadzi się politykę przymykania oka na posiadanie niehandlowej ilości zielska.
Wszyscy wiedzą, że to tylko taka gra, włącznie z tą wywlekaną z wagonów młodzieżą, która w nos się policjantom śmieje i spisaniem przejmuje się tyle, co zeszłorocznym śniegiem. Policjanci twierdzą, że muszą ją prowadzić, bo według prawa narkotyki, również miękkie, są w Germanii jednakowoż nielegalne. Prokuratura też musi, bo jest zobowiązana każdą „nadaną” przez policję sprawę rozpatrzyć. A podatnik buli…
Wszelkie sugestie, że może by przynajmniej w strefie przygranicznej, gdzie ta zabawa w kotka i myszkę jest z oczywistych przyczyn nonsensem, pracę wydziałów antynarkotykowych skierować na nieco inne tory, są odrzucane z oburzeniem. Bo przecież z narkomanią trzeba walczyć i dzielni chłopcy z policji ponoć właśnie to robią… 🙄
Zielone szparagi, w dużych ilościach, bardzo dobre….
Lepsze niż marycha, lepsze niż hasz.
Odleciałam!!!! 😆
Ja też wolę szparagi, zwłaszcza do kotleta. 😎
Penalizacja jedzenia szparagów chyba nam w najbliższym czasie nie grozi. Chociaż kto wie, życie już nie takie absurdy tolerowało bez słowa… 🙄
Jeśli ktokolwiek podejmie próbę penalizacji jedzenia szparagów- na pewno zabiorę głos!
Moje dzisiejsze szparagi były do własnego wyrobu pierogów z mięsem. Dużą porcję pierogów zamroziłam. Jutro przyjeżdża do Szczecina na krótko moja przyjaciółka z Duesseldorfu. Mam nadzieję, że „tymi” pierogami ściągnę ją do siebie. 😆
Niedługo, drogi Bobiku, będziesz jeździć do tych Marokańczyków po fajki, ryzykując spisywanie i nocleg na koszt Reichu. 😎
Liczę się z tym już nie od dziś, Wielki Wodzu. 😥 Ale cóż – skądinąd wiadomo, że palenie jest niebezpieczne i grozi ryzykiem. 😉
A propos absurdów…
http://www.polityka.pl/kraj/1516394,1,1-maja-nie-swieto-pracy-tylko-jana-pawla-ii.read
Wspomniana wlasnie Holandia przypomniala mi przygode w tejze mojego dobrego kolegi. Kolega substancjami nigdy sie nie interesowal i o holenderskiej wolnosci ich spozywania pojecia nie mial. Wyslany z pracy na tydzien na jakis zjazd, petal sie po poludniu samopas po Amsterdamie uzbrojony w duzy i b. drogi aparat fotograficzny i oddawal sie hobby fotograficznemu. Nieco zmeczony, wszedl do kafejki, zajrzal do menu i zamowil herbate oraz ciasteczko o malowniczej nazwie space cookie, skonsumowal, zaplacil i wyszedl. Jakis kwadrans potem domy w okolo zaczely zmieniac ksztalty i kolory, trotuar zafalowal i kolega wpadl w dzika panike, bo nie wiedziac co sie z nim dzieje i na co zachorowal. Obawiajac sie na dodatek ze moze byc latwym celem targajac na szyi drogi aparat, usilowal zejsc jakos na bok, ale musial przysiasc na krawezniku. Ledwo pamieta grupke skupiajaca sie w okol niego w ciemniejacym zaulku, zawezwany przez kogos ambulans oraz lekarke na oddziale, ktora, stojac w jego mniemaniu 45 stopni od pionu, tlumaczyla mu ze zjadl narkotyki, o czym nie mial pojecia. Wypuscili go bladego lecz juz przy zmyslach nastepnego ranka 😀
Podobną przygodę miał jeden z moich tutejszych znajomych, nauczyciel gimnazjalny. Został przez uczniów zaproszony na jakieś party z okazji zakończenia szkoły i na tymże party skonsumował kilka leżących w jego zasięgu ciasteczek. Smakowały tak sobie, jakby ziołowo, ale uznał, że od młodzieży nie można wymagać nadmiernych umiejętności cukierniczych. Wkrótce potem poczuł się na tyle dziwnie, że zażądał, iżby zawieziono go do szpitala. Uczniowie próbowali mu to odradzić, ale nie mieli odwagi powiedzieć wprost, dlaczego. No i w końcu wylądował w tym szpitalu, gdzie lekarze zawiadomili go, że wcale nie umiera, tylko jest zwyczajnie naćpany.
Biedny Klaus nie mógł przez jakiś czas w to uwierzyć, bo przecież – we własnym przekonaniu – żadnych substancji nie łykał, nie palił, ani nie inhalował. Dopiero po dłuższej inwigilacji przypomniał sobie o ciasteczkach, co wywołało ogromną wesołość nie tylko lekarza, ale i całego personelu na oddziale. Kiedy wypuszczano go do domu, pielęgniarki pokrzykiwały za nim: a na przyszłość niech pan jada tylko te ciasteczka, które upiecze pana żona. 🙂
Z innej beczki.
Reakcja na http://wyborcza.pl/1,75478,9708282,Tusk__pani_stroj_nie_kojarzy_mi_sie_z_dopieciem_na.html jest, po mojemu, przesadyzmem. Chciał być dowcipny (niepotrzebnie), ale na pewno nie seksistowski. Pani redaktor była w pracy, podobnie jak premier. On nie wystąpił w podkoszulku.
Tu kwintesencja reakcji http://wyborcza.pl/1,75968,9716356,Tusk_o_jeden_guzik_za_daleko.html
Tusk chlapnął ozorem jak to mężczyźni chlapią – większości kobiet wcale nie brzydzi to, że ktoś zauważa w nich kobiety. Podejrzewam, że pani dziennikarka prezentowała elegancję taką trochę z pobocza (niekoniecznie wybiegu). Te biedne dziewczęta w ogóle nie mają pojęcia jak należy ubierać się do pracy i chętnie noszą swoje walory na wierzchu.
Ciekawa jestem, co by było, gdyby jakiś dziennikarz odsłonił seksownie sobole na torsie, a pani – dajmy na to – Kluzikowa powiedziała ze swoim srebrnym śmiechem, że on ją rozprasza.
Czy podniosłyby się głosy w obronie chłopięcia? Że ona seksistka i pała chęcią (chucią) wykorzystania ciacha?
Stanowisko Partii Kobiet można skomentować słowami klasyka:
Sfiksowałyście, boście chłopa dawno nie miały!
Ale czego brakuje red. Pacewiczowi, to nie wiem i nie chcę wiedzieć. 😕
Ciekawe, Haneczko. I chyba znak czasow, ze ktos zaprotestowal. Musze sie tu przyznac, ze chyba w ogole nasiaknelam za mocno anglosaskoscia, ktora akurat te sprawy troche bardziej przerobila (niektorzy, ostatnio Francuzi, twierdza, ze az za bardzo, ale z kolei okazuje sie, ze tam wiele spraw trzymano pod pokrywka ochrony prywatnosci politykow, w ktora zreszta i ja wierze, ale troche inaczej ja interpretuje, i nie wlaczam w nia niechcianych awansow w miejscu pracy). Czesto razi mnie to samo, co red. Pacewicza, ale zdarzalo mi sie spotykac rownie z tak zupelnym niezrozumieniem, ze juz nawet nie chce mi sie zwykle tych tematow poruszac, zrzucajac wszystko na roznice kulturowe…
A z anegdotek Liska i Bobika wynika, ze raczej bede unikala „ciasteczek kosmicznych”, choc i tak zwykle unikam zywnosci ze „space” w nazwie (glownie ze wzgledu na sztuczne barwniki, na ktore sie uczulam, a ktore widac sa mocno rozpowszechnione w kosmosie). 😉
Ja bym wolał, żeby pan Tusk był sprawny i pracowity, a nie dowcipny. I ktoś powinien mu czasami przypominać, że jest premierem, bo w powszechnych odczuciu był mniej zły niż inny kandydat, a nie dlatego, że był dobry. To mu powinno odjąć chęć do żarcików na parę lat.
Dobry wieczór,
nie widziałam, jak była ubrana dziennikarka. Ale zachowanie premiera było nieprofesjonalne i świadczylo o jakiejś pomroczności jasnej, wspartej słodkim rodzimym patriarchalizmem. Pacewicz może wyostrzył, ale ma rację. Założę się, że takiej odzywki do dziennikarza z rozpiętymi guzikami przy koszuli by nie było. Mnie się od takiego zachowania robi niedobrze.
I przykro mi, ale odzywka Wodza też się w tej konwencji mieści.
O, Doro, przywracasz mi wiare, ze moze te roznice kulturowe nie sa az tak wielkie, w kazdym razie nie u wszystkich…
Cóż, ja po prostu nie widzę problemu. Wygłupił się, to się wygłupił, nie powinien, stało się, wszyscy się pośmiali…
A tu właśnie się nie pośmiali, tylko używają Argumentów i innych Trudnych Wyrazów, przeważnie aby Zarobić Wierszówkę. Jeśli reakcja adekwatna do akcji nie jest właściwa niektórym kulturom, to rzeczywiście, różnię się od nich. 😛
Moniko, a ja właśnie chciałam napisać, że widać jakas anglosaska jestem 😆
Pośmiać się nie ma z czego, bo to w ogóle nie jest śmieszne. A z panem premierem nieraz juz parę słów zamieniano, gdy akurat schodził z boiska w podkoszulku, i jakoś nikogo nie rozpraszał. A przynajmniej nikt nie uznał za stosowne wypowiedzieć takiej uwagi. Moim zdaniem taka reakcja mieści się w kanonie powszechnego lekceważenia kobiet – nieważne, co mówi, ważne, jak wygląda.
W ogóle jeśli się z kimś rozmawia służbowo, nie towarzysko – tego typu uwagi są absolutnie nie na miejscu. Może faktycznie dziennikarka była zbyt rozgogolona – powtarzam, nie widziałam, kamera nie pokazała. Ale premiera guzik (niedopięty) to w ogóle powinno obchodzić. Nie był tam prywatnie.
Dobrze, że przynajmniej przeprosił – kto inny mógłby nawet tego nie zrobić. No bo „wszyscy mężczyźni tak myślą”, podobnie jak przypadku wypowiedzi Węgrzyna…
Na dobranoc wrócę do tematu ciasteczek z marihuaną. Oto dzielny inspektor Barnaby po podwieczorku u pewnej uroczej starszej pani:
http://www.artistdirect.com/video/midsomer-murders-set-5-faithful-unto-death/77249
🙂
Tak samo mysle, Doro, czy to sie nazywa anglosaskosc, czy jakos inaczej. 😀
Nie jestem wprawdzie za nadmiernym rozdmuchiwaniem tej sprawy, bo w końcu są poważniejsze problemy 😉 , ale też nie uważam, żeby należało ją zbyć machnięciem ręki. Wic polega właśnie na tym, że i premier, i dziennikarka byli w pracy. Tusk niby nie powiedział niczego obraźliwego, raczej nieudolnie próbował komplementować, ale bez wątpliwości przekroczył granicę tego, co jest dopuszczalne w stosunkach zawodowych, zwłaszcza na jego stanowisku. Premierzy nie powinni flirtować z przeprowadzającymi wywiad dziennikarkami, kropka. I każdy premier powinien mieć to solidnie wbite w głowę.
Że nie chciał być seksistowski? No właśnie, większość seksistowskich uwag jest wygłaszana z kompletną nieświadomością, że się właśnie seksizm popełnia. Bo ptzecież traktowanie kobiet w komtekście seksualnym było zawsze oczywistą oczywistością i nikomu nawet nie przechodziło na myśl, że miałoby w tym być coś niewłaściwego.
Jasne, tekst, który puścił Węgrzyn, był znacznie gorszy. Ale też stanowisko ptemiera bardziej zobowiązuje. Z tym, że dla mnie wystarczyłyby tu przeprosiny i skarcenie w mediach. Komisja Etyki wydaje mi się już zbyt wielką armatą.
A jeszcze do ciasteczek… Właśnie się dowiedziałem, że u nas podniesiono granicę dozwolonego posiadania marychy na własny użytek z 5 do 10 gramów. 🙂
Szkoda, że nie używam, bo mógłbym sobie teraz poszaleć. 😎
Boisko to nie praca, a pani redaktorka nie była ani na boisku, ani na plaży.
Został skarcony i przeprosił. Brakuje mi skarcenia pani redaktorki. Premier był w pełnym umundurowaniu, ona nie. Temperatura dla obojga była ta sama.
Niewłaściwy ubiór to jednak całkiem inna kategoria „przestępstwa”. 😉 I to, jak dziennikarka była ubrana, w żaden sposób uwagi Tuska nie usprawiedliwia.
Marycha została mi przedstawiona naocznie, ale do twarzy nie brałam. Lubię odjazdy ze swobodnym wyborem kierunku 🙂
Zgoda Bobiku, nie usprawiedliwia. Rozfrywolnił się, a nie powinien. Ale jak dla mnie, do seksizmu nadal daleko. Tak czy siak, granica między wrażliwością a przewrażliwieniem jest cienka i bardzo indywidualna.
Mówię dobranoc i do poduszki zastanawiam się, czy seksizm jest zarezerwowany tylko do do relacji męsko-damskich, czy funkcjonuje równoprawnie także w relacjach damsko-męskich.
Tak samo mysle, Bobiku. To inna kategoria „przestepstwa”, chyba ze premier podjal sie w ramach swoich rozlicznych obowiazkow takze instruowania osob znajdujacych sie w jego obecnosci na temat zawilosci dotyczacych np. wyboru odpowiedniego widelca do przystawek, czy tez umiejetnego uzywania serwetki. A biuro prasowe premiera moze przeciez takze oglosic wszem i wobec jakie maja oczekiwania co do ubioru w czasie spotkan z prasa – dla mezczyzn i kobiet, jesli ta sprawa rzeczywiscie tak bardzo premiera bulwersuje.
Bobiku, jak oni mierza zawartosc cukru w cukrze dla pojedynczego kosmicznego ciasteczka, zeby zmiescic sie w limicie tych podwyzszonych gramow. Jakis czytnik maja na granicy? 😆
Czytam choc nie pisze, bo gdzie nie spojrzec same Jentyki. Moniko, dobrze, ze skonczylo sie na jednym drzewie kolo twojego domu. Resztki tego wiatru dotarly do nas w Ontario. Wczoraj stajac na swiatlach przysiegam, ze wiatr bujal moim samochodem.
O incydencie z komentarzem premiera zgadzam sie z Dora i Monika. Moze dziennikarka ubrala sie niewlasciwie, ale to nie usprawiedliwia szefa rzadu. Dobrze, ze przeprosil, bo jest za co. Ale zarty o tym, ze feministkom z partii kobiet brakuje chlopa, puhleaaaaase! stop! enough already!
Czytajac was wczoraj mozna sie bylo niezle rumienic.
To zeen byl prawdopodbnie autorem XXIII ksiegi pana Tadeusza, nie Fredro.
Na koniec o przegranej walce z narkotykami. Troche jak z prohibicja, nalezalo sie tego spodziewac. W Kanadzie w tym roku po raz pierwszy spozycie narkotykow z przepisu lekarza przekroczylo spozycie tzw street drugs. Osobiscie jestem za legalizacja marijuany.
Nisiu, tyle dobrych rad i przestrog juz dostalas w sprawie Kajtka. Dodam jedna ode mnie. Moja psina zlamal sobie zab gryzac wolowa kosc. Nasz weterynarz zdecydowanie odradza kosci. Tekturowe rolki od papieru sa nie do zastapienia, albo sznurki. Dobrze sie gryza, a w razie czego jak psina polknie to rowniez znakomicie sie wydalaja.
O, Kroliku, myslami Cie wywolalam, i pulpetami po wlosku. 🙂
Tak, wczoraj w Massachusetts bylo bardzo niedobrze, a i dzis, gdy sie liczy straty, nie jest za wesolo. Szkoda uderzonego piorunem drzewa wogrodzie, ale dobrze, ze to nie my (15 metrow od domu). Dzieci sie baly, choc zwyklych burz sie nie boja, ale rozproszylam je tym, ze beda teraz wiedzialy, jak naprawde wygladala jedna ze scen w „The Wizard of Oz”. Pomaranczowo-rozowa poswiata w srodku nocy, ktora trudno zapomniec. No i dobrze, ze mimo wiatru dotarlas dzis szczesliwie do domu, kiedy wichura pojawila sie i u Ciebie.
I w ten sposób zostałem prymitywną, szowinistyczną świnią. 🙂 Nie mam nic na swoją obronę, bo nie zaliczam się do żadnej z grup wykluczonych lub zagrożonych wykluczeniem i nie chroni mnie zaklęcie „odmienności kulturowej”. Co poradzę, histeryczne wrzaski z powodu takiej pierduły, z jakimiś komisjami, wydają mi się niesmaczne i pewnie są, jak się zastanowić. Obojętnie czy przyczyna była mniej niesmaczna, czy tak samo.
Dobrze, ze juz po huraganie, Moniko! Co za przezycie dla dzieci. Pulpet po wlosku dodatkowo wynagrodza wczorajszy strach.
Mialam na mysli trzynasta ksiege Pana T., nie dwudziesta trzecia, of course.
Wielki Wodzu, wez sie w garsc, nie zostales zmieszany z jakims wielkim blotem. Przyjmij tylko do wiadomosci kilka slow szczerej krytyki. Nawet Wielki Wodz nie musi byc nieomylny!
Howgh!
Wiecie, w tym momencie mistrzostw już i mi przychodzi ochota, by sprawdzić co się lepiej gryzie, wygotowany goleń czy przyjemnie miękką tekturkę od papieru toaletowego. Zajrzę do kuchni i sprawdzę co mam na składzie.
A co do właściwości i niewłaściwości różnych typów męskich odzywek, od dziecka je lekuchno i bez wysiłku filtrowałem bardzo prostym sitkiem. Myślałem: gdybym narodziło się dziewczynką, czy bym lubiało takie odzywki?
Niestety, to nie oznacza, że sam nie popełniłem żadnej z podobnych brutalności. I za każdym razem gdy sobie to uświadomiałem (a częściej: gdy mi to uświadomiano) zatykało mnie jak łatwo walec przyzwyczajeń (czytaj: bezmyślności) przejeżdża po dobrych zamiarach używania przemyślanego języka.
Kroliku,
mysle ze zeen jest w stanie i dwudziesta trzecia ksiege PT napisac 🙂
Witam 🙂 Rok temu będąc na Litwie to był jeszcze temat tabu http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9716809,Czas_zaczac_mowic_o_Ponarach.html
Jak czytam o mordzie, to bez wzgledu na tresc jawi mi sie przed oczami taka wielka morda.
To chyba niedobrze.
Jak się jest Zwierzakiem, to chyba normalne 😉
A swoją drogą, to naprawdę przełom.
Dzień dobry 🙂
Szkoda, że Państwo tego nie słyszą 🙄 W instytucji kolejny dzień kucia i wiercenia, tuż za moimi plecami. Po dziewięciu godzinach wychodzę ogłuszona, błogosławiąc naszą cichą wieś.
Zwierzaku, zeen płodny nie od wczoraj. Podejrzewam, że pisze już dwudziestą czwartą 😉
Czytajac o potknieciu Tuska musze pozazdroscic Polsce… delikatnosci form seksizmu. Na moim podworku funkcjonuja formy bardziej klasyczne, cytowane tu jako takie przez Wielkiego Wodza. Przyklad dawny lecz aktualny. Po ataku na nowojorskie Blizniacze Wieze dwoch moich ministrow zostalo zaproszonych do Stanow na szersza narade, podczas ktorej spotkali sie m.i. z Condoleezza Rice, wtedy doradca do spraw bezpieczenstwa. Byli z tego zaproszenia dumni i bladzi. Po powrocie jeden z nich, wysiadajac z samolotu, na pytanie reportera Tv co moze powiedziec o obradach, odparl z szerokim i zadufanym usmiechem – „Condoleezza (!) ma ladne nogi”. Az mnie zatknelo, ale reakcji w mediach na ta wypowiedz nie bylo rzadnych. Drugi tez w wywiadach wspomnial jej wyglad oraz uparcie uzywal wylacznie jej imienia, a nie nazwiska. Obaj starszawi eks-generalowie z nadwaga…
(Bobiku, „zadnych”! Kiedy sie naucze piszac patrzec na ekran 😳 )
Tydzień roboczy jednak warto kończyć w przyjemniejszym nastroju 🙂 http://tygodnik.onet.pl/37,0,63158,trzy_dni_wniebie,artykul.html
Dzień dobry,
maleńki cytat z „FAZ”:
„Was aber wäre, wenn der Ehec-Ausbruch doch hausgemacht ist? Könnte eine Über-Industrialisierung in der Industrienation Deutschland mit ursächlich sein? Die Ertragssteigerungen in der Landwirtschaft um jeden Preis? In der Tierhaltung setzen die Mäster weiterhin auf Antibiotika, was zu immer neuen Resistenzen führt und Keime gefährlicher macht. Das Ehec-Bakterium, das naturgemäß in Wiederkäuern vorkommt, ist widerstandsfähiger geworden. Inwieweit das eine Rolle spielen könnte, sollte sich hoffentlich klären lassen”.
Mnie się ta dominacja rachunku ekonomicznego od dawna nie podoba, odbywa się przy wyłączonej wyobraźni.
A poza tym w niemieckich mediach Dirk Nowitzki dominuje! 😀
Witam,
zazdroszczę wszystkim, u których deszcz pada. U nas od dłuższego czasu ostre słońce i intensywny wiatr. Na wysuszenie gleby idealne 👿
Opowieści o zwierzątkach – domownikach cudne.
Nisiu,
radości moc i mimo wszystko minimalnych strat ze strony psa Demolki życzę 😉
Ja jeszcze ciągle w objęciach żab, ale już widać światełko w tunelu 😎
Miłego dnia, udanego weekendu 😆
Nie ma powodu, żeby nastrój nie był przyjemniejszy. Ze swojej strony też się chcę przyczynić, więc już nie powiem, że niektóre organizacje o zacnych ogólnie programach i intencjach posługują się metodami groteskowymi, a efekt jest daleki od zamierzonego (i nie może w związku z tym być inny). Bardzo są w tym podobne do innych organizacji, o mniej zacnych z mojego punktu widzenia programach i intencjach, jednak nie zauważyłem, aby ktoś z szanownego koleżeństwa potępiał szyderczy rechot z efektów ich działań. I słusznie, bo tylko na to zasługują, jednak domagam się równouprawnienia i parytetu, żebym mógł się śmiać i z noszących namioty, i z tropicielek szowinistycznych świń.
Poza tym nie chciałbym dożyć czasów, kiedy film „Seksmisja” będzie przerywany po każdej scenie uczonymi komentarzami ze słusznych (ale jak wyżej) pozycji. 🙂 😎
Wodzu, „tropicieli”. 🙂
Dzień dobry 🙂 Mogę razem z Jotką ponarzekać na suchość. U nas niby we wtorek podeszczyło i to nawet solidnie, ale to się okazało kroplą w morzu, a raczej w ziemi. Dziś już znowu tak sucho, jakby nie padało od tygodni. Trawnik zanika w oczach, mimo że dwa razy dziennie z węża go traktuję. 🙁
A to malpa!
http://www.youtube.com/watch?v=1AZn5nWIj_g
Lisku, masz rację. Najlepiej napisać: osób-których-płeć-w-tym-kontekście-nie-ma-znaczenia. 😛
Wodzu, „tropicieli” to wlasnie znaczy, tyle ze krocej 😀
Nie znoszę „Seksmisji”. To niby naśmiewanie się ze stereotypu, ale w gruncie rzeczy utrwalanie go. I to jest w tym najbardziej szkodliwe („no co, przecież to tylko satyra”).
Już się kiedyś o ten film kłóciłam w innym miejscu, nie mam ochoty powtarzać.
Niestety wołanie o deszcz jak widać powszechne 🙁
Wielki Wodzu, ja też jestem za tym, żeby nie przesadzać. 🙂 Strzelanie z armat do wróbli na ogół ośmiesza sprawę, dla której się strzela. Toteż nie próbowałbym za jedną niezręczną odzywkę pozbawiać stanowiska, nie leciałbym do sądu ani do Komisji Etyki, ani nie nazywałbym nikogo szowinistyczną świnią. Ale z drugiej strony zupełne niezwracanie uwagi na takie odzywki powoduje, że one trzymają się mocno jak Chińcyki. Jeżeli kobiety chcą, żeby coś się zmieniło, po prostu nie mają innego wyjścia – muszą się upominać o swoje, szczególnie w sytuacjach publicznych, które znajdują oddźwięk medialny. Jak się raz, drugi, trzeci zrobi afera, to na przyszłość faceci ugryzą się w język, zanim puszczą tekst.
Dlaczego faceci? A dlatego, że w praktyce niemal nie zdarza się, żeby to szefowa podszczypywała sekretarza, żeby ministerki interesowały się ostentacyjnie tyłeczkami tłumaczy, albo żeby premierka śliniła się publicznie na widok młodzieńca w rozchełstanej koszuli. Nie słyszałem, żeby jakakolwiek polityczka wypowiadając się o kwestii praw mniejszości seksualnych stwierdziła „te prawa to zostawmy, ale na dwóch chłopców w łóżku chętnie bym popatrzyła”. Akurat w tej materii kobiety mają na sumieniu tak mało, że właściwie nie ma o czym gadać.
Z „Seksmisji” sam się bardzo śmiałem, bo tam ta cała problematyka była świetnie uchwycona i skarykaturowana, więc to było zabawne. Ale na ten cytat, że „chłopa im trza”, w pewnym momencie zacząłem okropnie warczeć, bo on w blogosferze prawie zawsze się pojawia w kontekście rozmów o seksizmie. Ktoś go wrzuca w jak najlepszych intencjach, żeby było śmiesznie, dla rozładowania atmosfery – i zawsze zamiast tego atmosfera się zagęszcza. A dzieje się tak dlatego, że ten cytat może i jest bardzo śmieszny dla mężczyzn, ale dla kobiet… no, nieszczególnie. Czują się nim „załatwione” w sposób lekceważący i mało pozostawiający miejsca na sensowną replikę. Bo trudno z takim tekstem dyskutować na serio, a odpowiedź nie na serio, w duchu „a wam trza baby”, sprowadzałaby dyskusję na poziom koszarowy.
Ja wiem, że wrzucając odzywkę z komedii, o tym wszystkim co powyżej się nie myśli, dlatego nie oburzam się na wrzucających i nie zarzucam im bycia męskimi szowinistami. Ale też chyba warto wiedzieć, jak ten cytat jest przez kobiety odbierany, żeby jakimś tam następnym razem można było przewidzieć reakcję i powiedzieć sobie „no nie, to może jednak nie będzie najlepsza puenta”. 😉
Ale z tym, że nie należy robić z igły wideł i że we wszystkim warto zachować proporcje, zgadzam się, a jakże. Niezręczna, ale nie w złych intencjach odzywka do dziennikarki to jednak nie ten kaliber, co zgwałcenie pokojówki.
Wodzu, jednak odpowiem szerzej (i po pierwsze wybacz dretwosc, a po drugie wiem ze analogie sa sluszne tylko do pewnych granic 🙂 ) twierdzenie ze seksizm tropia (tylko) kobiety brzmi troche jak twierdzenie ze antysemityzm tropia (tylko) Zydzi 🙂 , wiec w zaleznosci o miejsca i czasu albo jest to twierdzenie falszywe, albo wskazuje na pewien problem 🙂
A specyficznie do Tuska, mnie tez wydaje sie ze komisja niepotrzebna, bo reakcja wskazuje na to ze takie wypowiedzi juz sie staja w Polsce niesalonowe, czego serdecznie zazdroszcze…
Od rana tyle pisania, że nawet się dotąd nie zdążyłem ucieszyć ani z tego, że tornado z domostwem Moniki obeszło się w miarę litościwie (chociaż tak w ogóle z powodu strat przykro, no i drzewa szkoda), ani z tego, że Królikowi udało się choć na chwilę wykołować jentyki. 😉 Wobec tego ucieszam się teraz. 🙂
Irkowi (troche spoznione…) – nie mialam odwagi szukac kwiatu paproci (choc myslalam o tym), ale do dzis mi sie zdarza sprawdzac czy nie napotkam czterolistnej koniczynki 🙂
W nastroju dziś mar-kotnym – wczoraj wieczorem woziłem do lekarza kuzynkę z jej futrzakiem. Miesięczne pisklę uratowała z rąk dzieciarni zabawiającej się rzucaniem kotem, wyleczyła z kociego kataru, zdołała uratować jedno oko (drugie było zbyt zajęte chorobą), a teraz, po trzech latach, okazuje się, że zwierzak ma prawdopodobnie chłoniaka i marne szanse na przeżycie. Smutne, jak pomyśleć, ile to stworzenie się nachorowało. Nie ma sprawiedliwości. Ale przynajmniej miało trzy szczęśliwe lata w dobrym domu.
Nie chciałbym, żeby Wielki Wódz miał poczucie, że tu się wobec niego jakieś huzianajóziostwo odbywa, więc wyraźnie podkreślam, że moje dalsze rozważania są wyłącznie „w temacie”, już bez żadnego związku z osobą WW, któremu też przecież – jak i wszystkim – życzę jak najmilszego weekendu. 🙂
Andsol bardzo ciekawą rzecz powiedział – o tym, jak często sam się łapał na seksistowskich uwagach, mając jak najlepsze chęci nierobienia ich. I to jest bardzo częste zjawisko, że nawet bardzo wyemancypowane osoby płci obojga – samodzielne, niezależne duchem kobiety, czy prowadzący bardzo partnerskie związki mężczyźni – nieświadomie, ale skutecznie ulegają kulturowym stereotypom, które są właściwie sprzeczne z ich poglądami. Sądzę, że każdemu z nas to się zdarza, więc nie ma co rzucać kamieniami. 😉 Ale też miejmy świadomość, że nie ma jak się rozprawić ze stereotypem – jakimkolwiek – „zagłaskując” go i starając się nie dostrzegać jego przejawów.
Najlepiej by oczywiście było, żeby każdy tych przejawów szukał sam u siebie. Ale ja nie jestem aż tak naiwnym szczeniakiem, żeby sądzić, że cały świat wykaże dobrą wolę i to wystarczy. 😉 Trudno – pewne rzeczy trzeba w kółko międlić, póki nie staną się „oczywistą oczywistością”. Bardzo różną od tej, która była oczywista do tej pory. 🙂
Pawle, myśmy tak musieli sobie powiedzieć, kiedy umierał nasz Pies Lucek – Grek, ulicznik, który w kilka miesięcy po znalezieniu u nas spokojnej przystani okazał się śmiertelnie chory: dobrze, że chociaż te ostatnie kilka miesięcy przeżył otoczony czułą opieką. Jakoś nas to pocieszało, choć ile łez się wylało mimo wszystko, to nasze. 🙁
Lisku, to poszukajmy razem 🙂 http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Marsilea_quadrifolia.htm
Wimmer, znam ten nastrój. Doświadczyłem go. 🙁 Czymam i ze zrozumieniem
To się nazywa mieć pecha. 🙁 Jest w Niemczech – ponoć świetna – wystawa Turnerów, ale w Hamburgu, czyli za daleko. A potem ta wystawa pojedzie do Krakowa, ale w czasie, kiedy mnie tam raczej nie będzie. 👿
http://www.kunstmeile-hamburg.de/de/william-turnera.-maler-der-elemente
Moja zywiola 🙂
https://picasaweb.google.com/Ewa.Joanna/Jun3201102?authkey=Gv1sRgCOf92p_O2qfmaA#5613940568311008770
O, jakaż to słodkość nieprzytomna! 😀 On mieszka w domu, czy w ogrodzie?
Ha, już wiem, jaki prezent sprawię sobie na urodziny 🙂
A małpy wcale nie zawsze są złośliwe… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=fsaEvyHNZGs&feature=related
Wimmer, niedawno przez to przeszliśmy 🙁
Zwierzaku, tak na marginesie: czy tego automatycznego tłumacza w Picasie nie dałoby się wyłączyć? Bo jego przekład jest dość horrendalny… 😉
Myśmy też mieli te przeżycia z Kajtusiem, który jednak dość dużo szczęśliwych lat u nas spędził. Późniejsze były mniej szczęśliwe – zachodowało biedactwo na nosówkę. Został z tego wyciągnięty, ale oślepł i obidniał, więc tych parę ostatnich lat było już gorszej jakości. 🙁
Tak że współczuję. A teraz, kiedy i Puma zeszła z tego świata, moje siostrzeństwo postanowiło nie brać więcej psa, choć smutno bez.
Bobiczku, a kiedy te Turnery będą w Krakowie? Mniam, mniam… 😉
A wiec tak:
One sa dzikie i mieszkaja gdzies tam, na moim drzewie tez im domek zrobilam, tylko wyzej. Laskawie pozwalaja sie nakarmic, do reki przyjda, Fufek nawet da sie pomacac, ale nic poza tym. Musza pozostac dzikie. Nawet dokarmianie jest be, ale one biedaki tyle sie nalaza za jedzeniem, i tyle ich ginie na drogach, ze wole nakarmic i niech nie przebiegaja przez ulice.
Bobiku,
pojecia nie mam, to moj debiut i tego translatora w ogole nie zauwazylam 🙂 Potem postaram sie cos z tym zrobic.
Dotychczas mialam Picase ale teraz nie chce jej w kompie bo mi za bardzo miesza to sprobowalam ja w kolko obleciec. I tak wyszlo co wyszlo 🙂
Wystawa w Hamburgu jest do 11 września, więc w Krakowie jakoś wkrótce potem.
Gdybym znalazł jakiś naprawdę tani lot, to może i na weekend bym wyskoczył? Czego się nie robi dla obiektu miłości… 😉
Tu, pani Doroto http://www.muzeum.krakow.pl/Wystawa.585.0.html?&cHash=104198bc1c46e80eb94cec99b845aadd&tx_ttnews%5BbackPid%5D=26&tx_ttnews%5Btt_news%5D=3976
Dziwne. 2 października – 8 stycznia.
Rozumiem, że po stracie psa (czy innego zwierza) nie można natychmiast brać następnego. Trzeba przeżyć żałobę, przeboleć, jakoś się pogodzić z losem. Ale decyzja, że ponieważ tak nam było ciężko z powodu tej śmierci, to już w ogóle zwierza mieć nie chcemy, jest dla mnie jakaś… trochę egoistyczna. Dlaczego po przeboleniu nie dać szansy jakiemuś bidokowi ze schroniska, który usycha z tęsknoty za domem? Oczywiście, że to będzie już Całkiem Inny Pies i Tego Psa nam nie zastąpi, ale czemu tego Innego nie uszczęśliwić?
No, chyba że się jest taką latawicą, jak Pani Kierowniczka. 😉 Wtedy rzeczywiście zwierza mieć nie można, dla jego własnego dobra. Co najwyżej pytona, który tygodniami może trawić bez ludzkiego towarzystwa.
Ja wprawdzie dojeżdżam do Hamburga w 4 godziny, ale chyba wybiorę Kraków, do którego jadę godzin 12.
Miałam w planach wizytę w Londynie w czerwcu. Ale mój zapas gotówki na Londyn Starsze wykorzysta na kursy mistrzowskie w Badenii-Wirtembergii w sierpniu. 🙄
A moja „wiosna w Amsterdamie” nie doszła do skutku z uwagi na pewien konkurs kameralny we Francji…. 😀
Na Kraków mogę sobie chyba pozwolic? 😀
Jak to przyjemnie skalać czasem niewłasne gniazdo. 😆 Niemiecki lekarz (ale jednakowoż katolicki) znalazł gwarantowane lekarstwo na homoseksualizm. Homeopatia, ziółka i już przestajesz być gejem czy lesbijką. 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9717984,_Wiemy_jak_wyleczyc_z_homoseksualizmu__Ziolami_.html
Odpowiedź na pytanie ilu pacjentów już pan w ten sposób wyleczył? Ani jednego, ale tylko dlatego, że dotąd się żaden nie zgłosił – jest warta wszystkie piniondze. 😆
Oczywiście zajrzałem na stronę BKÄ, gdzie wprawdzie podkreślono, że stanowisko doktora Winkelmanna nie jest oficjalnym stanowiskiem Związku, który w ogóle nie uważa homoseksualizmu za chorobę i nie chce nikogo dyskryminować, ale równocześnie wyraża się przekonanie, że jest to skłonność nabyta, poddająca się leczeniu i że wyleczyć ją można. Bardzo pokrętna logika. 🙄
Może ja bym zaczął leczyć homeopatią heteroseksualizm? Też nie mam na tym polu jeszcze żadych osiągnięć, ale przecież też nikt się do mnie z tą sprawą nie zgłaszał. 😛
Dobrze, że wstępnie oczyszcza siarką, a nie od razu ogniem piekielnym 🙄
Tyż prawda. 😆
13.41 Bobik – też starałam się rozpowszechniać taki pogląd o zwierzaczkach po stracie – stąd po śmierci niezwykłego Felusia (sierotki znajdzionej) wzięła się u nas schroniskowa Beta.
Mały Kajtek jest w moim życiu pierwszym psem rasowym. Chciałam mieć gwarancję, że będzie rąbnięty. Russele są. Pięknie się adaptuje, z Szantą zakwita porozumienie, a przyjaźń widać na horyzoncie.
Z Szantą byłam dzisiaj u lekarza. Się pytam, kto to widział, żeby pies po wyjściu z samochodu jak po sznurku podreptał do gabinetu weterynarza? I czule powitał oboje państwa doktorostwa? Myślę, że to świadczy o owych doktorach – a przecież Szancia miała wiele razy i szyte rany (skundlony, ale russell…), i zastrzyki brała, i – za przeproszeniem – w futrzanym zadku jej gmerali.
KIM JEST FUFEK???
Jeśli było napisane, to przeoczyłam. Jak się ma w domu niemowlę, to się czyta nieuważnie.
Zwierzaku,
jak się nazywa to Twoje cudne stworzonko?
Aby wyjaśnić i, mam nadzieję, zakończyć. Nie trzeba mnie przekonywać do metody zaproponowanej przez Andsola. Stosuję ją, od kiedy mam własny rozum, narażając się nieraz węziej myślącym (w wersji rozszerzonej: a co, gdybyś był Kaszubem, Murzynem, bezrobotnym z małego miasteczka itp.). Zapracowałem sobie na opinię najbardziej wyrozumiałego i tolerancyjnego poczciwca w okolicy, mam tylko jedną nieuleczalną wadę, mianowicie brak tolerancji dla komsomolskiego sposobu myślenia, jeśli coś na poziomie taksji można nazwać myśleniem. Każdy, kto przejawia rewolucyjny zapał w dowolnej dziedzinie, może liczyć z mojej strony na stosowną ripostę. Nie lubię słusznego wrzasku, niesłusznego też nie, dlatego zjawiska tego typu, jak inkryminowane wypowiedzi działaczek Partii Kobiet są dla mnie odrażające. Choćby miały rację i krzyczały w słusznej sprawie, nie będą od tego mniej odrażające. Dlatego z premedytacją użyłem środka stylistycznego, którego bym nie użył wobec nikogo rozmawiającego normalnym językiem, choćbym się z nim nie zgadzał w żadnej sprawie.
To samo ze wsparciem dziennikarskim. Po to pan Pacewicz spędził tyle lat w zawodzie, żeby umiał wyłożyć słuszne racje w innym stylu, niż to czynił tow. Wiesław.
Może, jak twierdzi Bobik, to jest jedyna skuteczna metoda, ale pozwolę sobie jeszcze raz zauważyć, że nieestetyczna i kojarząca się.
Cyryl jest więc spoko, tylko te Metody.
Poza tym miło słyszeć, że lekarz katolicki występuje też poza granicami Najjaśniejszej. Powinno to trochę podnieść na duchu Prezesa najbardziej prześladowanej z europejskich mniejszości. 😈
Mnie niestety ta linka od haneczki mówi: News jest niedostępny 👿
Bobiczku @13:41, to wcale nie jest takie proste. Przede wszystkim jest ich teraz w domu mniej, tylko oni oboje (Róża się wyprowadziła). No i oni też w tym bezpsim stanie stali się latawcami. Moją siostrzycę ciągle gdzieś zapraszają na odczyty, a szwagier jeździ z nią. Taki mają podróżniczy czas 🙂 A poza tym mam wrażenie, że uznali, że są za starzy, żeby przywiązywać się do kolejnego zwierzaka…
Niech już będzie, przyznam się do czegoś. 😳 Mimo wszystkich moich blogowych wyrzekań na nieludzkiego lekarza, w realu wbiegam do jego gabinetu rozpromieniony i rzucam się doktorowi na szyję. 😀 On się ze mnie zresztą zawsze trochę podśmiechuje, że normalne to nie jest, żeby pies tak weterynarza witał, ale widać, że mu to sprawia przyjemność.
Z Puszkinem tak nie było. Raz nawet omal nie wciągnął Młodego pod samochód, próbując dać dyla sprzed doktorskich drzwi. Młody został tylko na momencik poproszony o przytrzymanie psiny, a psina natychmiast się zorientowała, że sytuację można wykorzystać i powlokła dziecko pod koła (na szczęście przeszły bokiem). 🙄
Ale ja cichcem liczę na to, że jeśli będę tego nieludzkiego po ludzku traktował, to może on będzie mi za to dawał mniej bolesne szczepionki. 😉
No pewnie, Wodzu, wszystko, co robią kobiety, MUSI być estetyczne 😛
Ja mogę się zgodzić tylko z jednym. Komisja Etyki to przesada. Pod względem całej reszty jestem z Pacewiczem. Gdyby więcej facetów myślało jak on, byłoby nam trochę lepiej. Tak, Bobik ma rację: może to i groteskowe, ale trzeba pokrzyczeć, żeby wbić do głów, że to jest burackie zachowanie. Bo jak zagłaszczemy ciu ciu ciu, to żadnej zmiany nie będzie. Znam ten odruch przekory, ale jest on dziecinadą niegodną dorosłego człowieka.
Taką optymistyczną obserwację poczyniłem dzisiaj na osiedlu. Idę sobie, patrzę – w zakątku żywopłotu jest wbity porządnie w ziemię parasol. Podszedłem bliżej, a tam pod parasolem legowisko z kartonu i koca, dwie pełne miski, a wśród tego całego dobra siedzi znajoma z widzenia kotka z takim małym, rudym, wielkości dłoni. 🙂
Pani Kierowniczko, linka od Haneczki mnie też tak powiedziała, ale się przeklikałem na „Wystawy”. 🙂
Dlatego wpisałam poniżej daty. 2.10. – 8.01 🙂
To ja, Wielki Wodzu, też tylko na koniec 🙂 – o metodach sam szczeknąłem, że przesady nie lubię, bo ma cechy bumerangu (przy czym definicję przesady każdy zapewne będzie miał trochę inną). Ale myśmy się tu starali rozmawiać raczej o Cyrylu, czyli wszystko spoko. 😉
A ten cytat z „Seksmisji” naprawdę regularnie wywołuje na blogach burzę, o czym warto wiedzieć. Bo przeważnie wrzucany jest bez intencji urażenia obecnych, a wychodzi nieraz inaczej.
Tu się już coś pomało ruszyło:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9719980,Wyrok_ws__antysemickich_transparentow__kibol_skazany.html
Bardzo pomału, ale to juz coś. Przecież najpierw ich uniewinnili. Gdyby nie krzyczano…
Ja tylko nie rozumiem, dlaczego transparent jest karalny, a karykatura to już cacy? 😯
To chyba jakichś innych uniewinnili, Pani Kierowniczko, bo tu była pierwsza instancja.
W lecie taki „polowy dom” dla kotów to jest wyjście i bardzo fajnie, że ktoś o to zadbał. 🙂 Ja się tylko zaraz zacząłem martwić, co będzie z tą kotką w zimie.
W zimie urzędują w piwnicach i rożnych takich zakamarkach, radzą sobie dobrze, to są twarde koty, nie miętkie. Byle od czasu do czasu wystawić jakąś miskę, to sobie poradzą.
No tak, ja mam skrzywioną optykę, bo wokół same miętkie koty. Zanim zdążą stwardnieć, już je ktoś przygarnie, albo do schroniska zaniesie. 🙂
Irku (12:18), z radoscia 🙂 Wydaje sie ze to moze byc jednak czterolistne trifolium 🙂
Zwierzaku, pozwolilam sobie przejrzec calosc. Fufek i Puś (possumy?) przeurocze (dzikie a do lodowki wchodzi 😆 ), Bohun z przyjaciolmi piekni i kolorowi, psy swietne! Czy waz tez zaprzyjazniony ? 🙂
O, to tam jest jeszcze jakaś całość? W dyrdy lecę oglądać. 😀
Po polsku te cudne zwierzątka nazywają się oposy. Występują raczej w obu Amerykach (w Południowej są nawet konsumowane 👿 ), ale w Australii też są jakieś odmiany. Te ładniejsze zresztą. 🙂
Bym, ale ten wąż 🙁
Myślisz, Haneczko, że taki wąż z fotki może poddusić oglądającego? 😯
Mnie dusi 🙁
Wyszłam dzisiaj z pracy, z kasą zamkniętą jak trzeba, przebrana w cywilny ciuch, grzecznie powiedziawszy wszystkim do widzenia. Pognałam pędem na targ, kupiłam ogórki i resztę na małosolne. Wpadłam do sklepu i zerknęłam na komórkę ile mam czasu do autobusu. Okazało się, że bardzo dużo. Wyszłam z pracy o godzinę za wcześnie. Nikt z żegnanych nic nie powiedział, bo ich zatkało. Wróciłam taksówką, w samą porę, żeby zająć się wycieczką.
Teraz siedzę, patrzę na dwa sprawne zegary, które mam przed nosem i myślę, czy jeszcze myślę 😕
Może przydałoby się założyć Partię Tych Którym Przydałby Się Urlop?
Sukces wyborczy mielibyśmy zapewniony. Kto by nie chciał należeć do takiej partii? 😉
Zwierzaku, dość zabawne te koincydencje, nie dość, że jako tytuł pikasiany są imiona dwóch moich córek, to jeszcze „moje miasto” jest miastem mego bliskiego kuzyna! Zapewne jest jakaś szansa, że się znacie, jak to w świecie Polonusów!
Należy chyba wprowadzić współczynnik ile osób dzieli Cię do osobistego poznania znajomego od Bobika!
Proponuję zasadę naszej Kongregacji Miłośników Krzewienia Kultury Picia Rumu WRAK (oby żyła wiecznie).
Zasada brzmi: TRZY na DZIEWIĘĆ.
TRZY miesiące pracujemy, DZIEWIĘĆ wypoczywamy.
Bobik 16.46.
Taki wąż owszem, może udusić oglądającego, pod warunkiem, ze oglądający zeżre fotkę bez popicia.
@Nisia – a propos Szanta:
http://www.youtube.com/watch?v=optnoCNn6Vo
Wimmer, dzięki. Bardzo uwielbiam tę piochnę – choć to nie jest szanta, tylko irlandzka ballada pod tytułem „Lovers ghost”. Ktoś tam dopisał u dołu, że śpiewają Ryczące Dwudziestki, ale to nieprawda, bo śpiewa Sławek Klupś z zespołem Atlantyda. Jeśli na statku, to można ją zakwalifikować jako jedną z niezliczonych pieśni kubryku.
A tu – pur WU – klasyczna szanta czyli pieśń do roboty, w doskonałej, klasycznej interpretacji:
http://www.youtube.com/watch?v=sZxXtYkjKdc
Zapomniałam o „the”.
Jedna pani ładnie to śpiewa, żeby było ciekawiej, Szkotka (ratunku, ja mam jakieś natręctwo szanciarskie, wszystko mi się kojarzy z CZYMŚ – np. Szkotka z „Dzielną Szkotką”, czyli „Hieland lady”, czyli znowu szantaaaa…)
A to nie szanta, ale nie szkodzi, bo ładna.
http://www.youtube.com/watch?v=lMEFFh5_Kcg
Jezusie, dzień błędów.
LADDIE!!!
To dlatego, że nasi przerobili chłopca na Szkotkę.
Kolacja i spać.
Jeszcze tylko to.
Czytaliście?
Podejrzane!
http://wyborcza.pl/1,75248,9722783,Nie_ma_sladu_montazu_w_czarnych_skrzynkach_Tu154M.html
Nisiu, nie z nami takie numery! Czy widzisz jakiego koloru jest ta czarna skrzynka? Jasne,że podmienili! 😀
Widzę, że tu stale jacyś jawni lub utajeni gnębiciele prawicy krążą. Tak jakby ta biedaczka już nie była dosyć gnębiona 👿
http://wyborcza.pl/1,75515,9715471,Prawicowa_grupa_wsparcia.html
Nisia, pycha 🙂
Bobiku, pozwolisz, że nie pochylę się z troską i współczuciem nad gnębionymi 🙄
No i w ten sposób, przez niepochylenie się Haneczki, wyjdzie na to, że gnębieni szczerą prawdę twierdzą… 🙄
Jest podobno jakiś nowy minister od wykluczonych, niech on się pochyla. 😎
Wykluczone. Minister nie jest od pochylania, tylko od bycia ważnym.
Na pochyłego ministra każdy skacze, a niepochyłemu każdy może skoczyć. 🙄
Idę w dobrą noc. Wyprostowana i wpatrzona w zegar 😉
Zwierzaku, historyjka z małpą i tygryskami rewelacyjna 🙂
Co do ziółek na seksualizm, czy on nie ma jakiejś herbatki na przeczyszczenie od chęci na pracę? Bo ja bym chciał nie chcieć i wiem, że chcieć to zwyrodnienie, ale jak zostaję sam na sam z robotą to ją tykam. Może herbatka i medytacje? Recepta 3/9 to zbyt ambitny program na początek, no, niech będzie 6/6.
Na nadmierną chęć do pracy pomaga stara, ludowa recepta – liter na dwóch. I niech mi nikt nie mówi, że to jest metoda mało spirytualna. 🙄
Wimmer. rozumiem, że zasada Ci się spodobała… Zostań Kongregantem (można nawet jeśli się nie pije rumu… ale coś wypada).
Idę lulu otoczona psiarnią. Kot ogłosił splendid isolation w sąsiednim pokoju.
Mały Kajtek świetnie się spisuje przy podlewaniu ogrodu.
Dobranoc.
Nie wiem, czy uda mi się wyłączyć kompa, bo właśnie Kajtucha wpiernicza wyłącznik.
Andsol,
daj mnie troche, bo mam wrecz przeciwne objawy. 🙂
Tak to sa possumy ( brush tail ) albo oposy jak slusznie powiedzial Bobik.
W lodowce siedziala nasza sierotka – Pusiek. 🙂
Kiedys dzieciaki „uliczne” przyniosly malenkiego possuma, ktorego zostawila matka i zajelismy sie jego wychowaniem. Ciezkie to bylo zadanie…
Kupilam malutka butelke i maluski smoczek, mieszanke dla niemowlat i zaczelo sie karmienie. o rany! Podrapana bylam strasznie, bo sierotka protestowala energicznie. Ale jakos sie nakarmilim. Przez nastepne 3 miesiace chodzilam z torba uwieszona na brzuchu imitujac owe slawne australijskie torbacze. Ubrana jak na ciezka zime, choc temperatury byly juz wiosenne, tak w granicach 25 stopni. Ale sierotka zwiedzala swiat i zaczela od zwiedzania „mamy” a pazurki miala ostre.
Potem juz wszyscy chodzili ubrani poteznie, bo sierotka ruszyla w swiat nieco szerszy ale nauczona traumatycznym doswiadczeniem poczatkow zycia, wskakiwala na kazdego kto sie ruszyl troche bardziej energicznie, zeby znowu sie nie zgubic. Okrzyki ostrzegawcze rozlegaly sie na okraglo, bo dzieci szczegolnie zapominaly o tej wlasciwosci Puska.
I tak sobie rosl Pusiek, az juz przyszla pora na wyjscie w prawdziwy swiat. I wreszcie nadszedl ten straszny i piekny dzien kiedy Pusiek nie wrocil do domu. No, zryczalam sie jak prawdziwa mama 🙂
Potem oczywiscie wracal, specjalnie dla niego pieklam sernik, bo bardzo lubil a za nim zaczely przychodzic inne possumy i tak sie zaczela moja wielka milosc do possumow.
Tadeusz,
ja jestem dziki zwierzak, to praktycznie malo mam do czynienia z Polakami, zniechecilam sie w pierwszym roku pobytu dosc skutecznie. To pewnie nie znam, bo z Polakami spotykam sie czasem przy zakupie kielbasy 🙂
Nisiu,
widze ze zakochalas sie na ament 🙂
Spozniona na rozmowe, dorzuce tylko pare slow solidarnosci z Kolexenstwem plci obojga, ktoremu sie bardzo nie podobaly slowa Tuska do dziennikarki zadajcej mu rzeczowe pytanie . Zdebialam kiedy o tym czytalam, bo mialam go jednak za bardziej obytego w swiecie. Nie podoba mi sie takze forma przeprosin «Jesli sie ktos poczul urazany». Tu niema mowy o zadnym «jesli» i nalezalo powiedziec raczej «przepraszam wszystkich tych ktorey poczuli sie urazeni».
Uwazam takze,ze takie wypowiedzi jak ta Tuska, powinny byc zglaszane do komisji Etyki Poselskiej ZWLASZCZA kiedy wyglaasza je premier kraju. Bo do spoleczenstwa powinien isc jednoznaczny sygnal ze chutliwa samczosc ma swoje granice w miejscu pracy i innych formanych stosunkach damsko-meskich.
Mam nadzieje, ze wszystko co powiedzialm nie jest swiadectwem braku chlopa w moim zyciu, bo byloby mi przykro.
Nisia – szanta mi się podobała, dla pełnej jasności.
Tak, Heleno, ja prawdę mówiąc też oniemiałam, jak to usłyszałam, ponieważ wydawało mi się, że ten facet jest poważniejszy jednak.
Najsłynniejszy opos ostatniego roku:
http://www.youtube.com/watch?v=aNTHqxRQ49w&feature=related
Dzień dobry 🙂 Może te Zwierzakowe oposy powinny być numerowane jak opusy? Opos numer 1, opos numer 2 z katalogu Zwierzaka… Byłaby jasność i wszystko by grało. 😀
A nasza Porcelanka (to jedno z 20 imion Julki) została dziś dachówą i to w ciągu kilku sekund. Okazało się, że po jednym takim drewnianym słupie można się migiem wyspinać na poziom dachu, a potem tylko zgrabnie przeskoczyć pół metra nad przepaścią – i już się jest, gdzie trzeba. Bez kombinowania z międzypoziomami albo czekania, kiedy raczą otworzyć jakąś klapę od wewnątrz. 🙂
Dzien dobry 🙂
Podczas porannego spaceru podszedl chlopczyk, spojrzal na psa i zapytal „Jaka to firma?” 😀
Wimmer – do Kongregacji i tak zapraszam. Jest ona bowiem szantową!
To jeszcze kawałek klasyki dla Ciebie – „do kabestanu i pchać ile sił, way-hay, razem go”…
http://www.youtube.com/watch?v=i2LvcmVYcx0&feature=related
Zwierzaku, zakochana jestem permanentnie w większości zwierzaczków. Taki Fufek mnie rozwala, a Kajtek zagryza…
Cras ingens interabimus aequor.
Jutro znów wypłyniemy na szerokie wody.
Horacy.
http://www.youtube.com/watch?v=49NXJ0RTknw
Kiedy się osądza czyn, a tym bardziej człowieka, należy brać pod uwagę różne subtelności – okoliczności obciążające, okoliczności łagodzące, szkodliwość społeczną, recydywę (lub nie), itp, itd.
Dla mnie jest różnica między politykiem, który stale prezentuje się jako macho, bo tak mu się podoba i nie ma zamiaru przyjąć do wiadomości, że jest w tym coś niewłaściwego, a takim politykiem, który stara się mieć wizerunek „mężczyzny wyemancypowanego”, w stosunkach damsko-męskich raczej typu soft, ale niestety – raz mu się noga powinęła i coś głupio chlapnął.
Ten pierwszy przypadek to byli np. różni panowie z Samoobrony, od których machismo i patriarchalizmu aż publiczne zęby bolały, ale to nie było dla nich żadnym powodem do autorefleksji czy pilnowania się następnym razem. Tusk jest przypadkiem drugim – nigdy nie usiłował występować ani jako tępy macho, ani jako „tradycyjny, staropolski patriarcha” (co nieraz robi np. Komorowski), te nieszczęsne guziki były jednorazową wpadką i jest bardzo wysokie, graniczące z pewnością prawdopodobieństwo, że po reakcji mediów sam będzie bardzo uważał, żeby takiego numeru nie powtórzyć. A przecież o to ponoć chodzi w światłym systemie sprawiedliwości – nie o karanie dla karania, nie o zemstę, tylko o resocjalizację. 😉
Chyba każdy, kto czasem występował publicznie, zna zjawisko „dziury w mózgu”. Jest taki moment, kiedy za cholerę nie wie się, co powiedzieć, a coś się musi. Wtedy przez chwilę plecie się coś niezupełnie do rzeczy, a nawet całkiem od rzeczy, żeby jakoś sobie z tą dziurą poradzić i złapać z powrotem wątek. Tusk przy tych guzikach sprawiał wrażenie zupełnie rozkojarzonego, właśnie z taką chwilową dziurą w mózgu. I od tej strony jestem w stanie mu współczuć.
Jest też okoliczność obciążająca – stanowisko. Premierowi w pewnych sprawach wolno wiele mniej niż zwykłemu Kowalskiemu. Ale kiedy zważymy to obciążenie i wiele okoliczności łagodzących, to jednak – moim zdaniem – wyrok nie powinien być zbyt surowy i w zawiasach, jak to się zwykle robi za pierwszym razem. 😉
Pytanie „jaka to firma?” strasznie zabawne 😆 , ale z drugiej strony trochę przerażające, bo nasuwa podejrzenie, że współczesne dzieci widzą świat jako fabrykę, a rzeczy świata tego jako produkty. 🙁
Już z samych mordek widać, że opanowały mnie tzw. mięszane uczucia. 🙄
Dzień dobry 🙂
Bobik klarownie mówi to, co myślę. Bym dorzuciła, ale gryzę się w język.
Nisiu, zastanawiam się, czy mnie by do Kongregacji przyjęto. Bo tak: stosunek do rumu mam nader pozytywny, 3/9 chyba szybko bym opanował, nawet na morską chorobę jeszcze nigdy nie cierpiałem, czyli można mnie zabrać na jednostkę pływającą bez obawy jej zanieczyszczenia. Ale z szantami mam taki problem, że nie mogie za dużo. Kilka mi wchodzi, a potem zaczynam mieć objawy przejedzenia i muszę spasować. 😳
Chyba że to jest kwestia klimatu i nad morzem da się zwiększyć przepustowość. To wtedy może bym się nadawał. 😀
Bobiku (11:17), to co piszesz jest bardzo madre. Nie wynajabys sie jako mediator na Bliski Wschod… 🙂 ?
W nawiasie (i jak najbardziej wiem ze ubior kobiecy nie upowaznia mezczyzny do niedozwolonych zachowan), kod ubioru kobiet w sytuacjach oficjalnych jest chyba (?) mniej jasno okreslony niz u mezczyzn, i jesli tak, to moze warto by bylo go troche uscislic?
Zwierzaku, wkladam Twoja opowiesc o Pusiu miedzy moje ulubione, razem z ksiazkami Mary Elwyn Patchett (tez z Australii) i Grey Owla. 🙂
(…wynajal bys…)
Ostał mi się ino rum… 🙁
Ja po tekście: „ostał mi się ino rum” wkleiłabym to: 😀 .
Mi się ostały ino warzywa; w trakcie wczorajszej wizyty koleżanka z Duesseldorfu nie tknęła tychże. Pierogi – owszem!
Mar-Jo, nie nadaję się do Korporacji 🙁 , ale warzywa tykam 🙂
Lisku,
czuje sie … Jak to bylo? Aha! Posmyrana! 😉
Zaluje, ze jeszcze wtedy nie mielismy kamery, bo wyczyny Pusia godne byly uwiecznienia. Z zasady siedzial ktoremus z nas na ramieniu i nadgryzal wszystko co sie jadlo: pizze, lody, serniczek 🙂
Potem zaobserwowalam, ze to jest sposob w jaki mlode ucza sie co mozna jesc. Prawdziwej matce tez tak wydzieraja.
Za jakies 2-3 miesiace znow bedziemy mieli mlode, bo wszystkie „panie” jakby grubsze 😉 Dopiero sie zrobi tlok w koszyku na lilly pilly.
Nisiu,
panicznie boje sie wody, wiec te wszystkie zeglarskie atrakcje, no moze poza piciem :), sa mi zupelnie obce. Jakies tam zagle, wiatr, przestrzen wodna – fuj! Ale ktoregos dnia bylam nad oceanem lapac rybe i wieczorem akurat byla pelnia i ksiezyc wytyczyl taka piekna, srebrna droge az po horyzont, ze poczulam tesknote zeby pojsc ta droga i chociazby tylko zajrzec za ten horyzont. No i chyba wtedy zrozumialam zeglarzy 🙂
Zwierzaku, picie, śpiewanie, doborowe towarzystwo – ot co.
Bobiczku, przy nas byś się szantowo zreformował. Nawiasem: w Kongregacji nie ma ani obowiązku picia, ani śpiewania szant…
Do pływania polecam coś dużego, ale też nie ma obowiązku. Natomiast bywa bardzo ładnie…
Ja poczułem kiedyś duszę żeglarza w Portugalii, na Cabo de São Vicente. Stałem na tym samym krańcu rodzinnej Europy i próbowałem wyobrazić sobie jak to było, kiedy jeszcze nikt nie wiedział, co jest dalej i czy coś w ogóle jest. Czy ten ocean ciągnie się tak daleko, że kiedy zacznie się nim tak płynąć i płynąć, już nigdy nie zdoła się wrócić do domu? Czy może przeciwnie, po tygodniu płynięcia osiągnie się koniec Ziemi i spadnie z niego w jakąś niepojętą otchłań? A może – może – rację mają ci, którzy twierdzą, że Ziemia jest okrągła i można opłynąć ją dookoła, nawet po drodze trafiając na nieznany ląd?
Te perspektywy równocześnie przerażały i korciły. Ale jednak, po uczciwym wejrzeniu w siebie, bardziej korciły. No i to właśnie nazywam poczuciem duszy żeglarza. 🙂
Zwierzaku, wybrałam dla Ciebie trochę „romantyzmu”. Takie ujęcia nazywaliśmy „picami”, a jeden subtelniejszy operator nazwał to „koprem”. Żeby nikogo nie urazić.
Koper pur Wu.
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/KoperNaMorzu#
Nisiu, mnie w sumie te szanty łatwiej byłoby chyba śpiewać, niż ich w dużej ilości słuchać. 🙂
To podobny mechanizm – toutes proportions gardées – jak przy piosenkach biesiadnych. Słuchać ich nie mogę w ogóle, ale jak się je wspólnie, towarzysko zacznie wyć, to jakoś znoszę i nawet potrafię się tym bawić. 😉
Bobasco da Gama? 😀
Lisku, jako mediator na Bliski Wschód – chętnie. Tamtejsza kuchnia bardzo mi odpowiada. 😆
Opowieści Zwierzaka o zwierzakach uświadomiły mi pewne zjawisko – trochę zasmucające, chociaż wiem, że zawsze jest coś za coś. Odkąd w domu jest Pręgowana, wszelka dziczyzna boi się zbliżyć. Opusów ani podobnych im ślicznot wprawdzie u nas nie ma, ale przychodziło ptactwo, wiewiórki, jeże… Wszystko przychodzić przestało. Wot przykrość. 🙄
Nisiu,
okropny i piekny jest ten koper 🙂
Australia tez taka „koprowa”, od kolorkow to az sie niedobrze robi. A rafa koralowa to istna bajka, nawet zapomnialam, ze sie wody boje. 🙂
Cytat liska o firmier psa jest oikropnie smieszny, choc niekoniecznie swiadczyt o tym na co wskazal Bobik. MOze dzieciak nie znal slowa rasa?
Ale jesl chodzi o Tuska, to uwazam ze zadaniem a nawet obowiazkim pozaparlamentarnej opozycji, takiej jak Partia Kobiet (nie majacej mozliwosci debatowania w sejmie swych racji) jest wyciagnac przeciwkp niemu jak naciezsze armaty i postraszyc komisja etyki. Ta ekipa ma sporo za uszami w kwestiach rownosciowych ( jak ignorowanie apeli licznych srodowisk pozarzadowych o usuniecie Radziszewsiej, stosunek do parytetu i uleglosc wobec Kosciola etc) Czas zaczac przyolywac ich do porzadku. Czas wyciaagac straszaki i stawiac rzadzacych w defensywie.
Bobasco da Gama wiele pochlebniejsze niż Waśka Gamoń. 😈
Z cyklu rasskazy o russkom pierwienstwie (a jest tego przecież ciut) szalenie podoba mi się gruziński wynalazca okularów, za przeproszeniem, Guwnowidze (tu siłą rzeczy pisany przez u).
Dziecko mogło zostać pouczone, że słowo „rasa” jest niepoprawne politycznie.
Do Kongregacji też nie mam kwalifikacji. Nie zaśpiewam nawet po rumie 😉
Wimmer,
przypomniales mi stary kawal o kongresie moralnosci 🙂
Wiekszosc okolicznych dzieci (ortodoksyjnych lub pol-) nie zna slowa „rasa”, nawet raz uslyszaly i prosily bym wytlumaczyla co to jest (a nielatwo wytlumaczyc cos czego nie ma 🙂 ), i raczej uzywaja slowa „rodzaj”. Co moj dzisiejszy rozmowca mial na mysli nie wiem, ale, jak Helena, mialam wrazenie ze to raczej brak terminologii.
O, właśnie, Heleno – Partia Kobiet tu ma pole do popisu: konsekwentnie upominać się „o całokształt” i o rzeczy w powszechnym odczuciu naprawdę ważne, które mają szanse przekonać potencjalne wyborczynie (na zbyt wielu wyborców bym nie liczył 😉 ), że PK istotnie reprezentuje ich interesy.
We wszelkich działaniach politycznych należy brać pod uwagę tło społeczne, żeby nie strzelić sobie w stopę. W tym przypadku można chyba bez obawy popełnienia większej pomyłki założyć, że nadmierne skoncentrowanie się na chlapnięciu Tuska i parcie do surowego ukarania go raczej spowoduje (nawet wśród kobiet) reakcje typu „no, oszalały baby” niż komuś coś uświadomi. Skutek będzie dokładnie odwrotny. Natomiast położenie nacisku na kwestie równościowe w kontekście np. pracy, wychowywania dzieci, partnerstwa w rodzinie, itp. w tej chwili już i w Polsce trafia na podatny grunt. W takich sprawach można liczyć na szerokie poparcie społeczne, czyli i na większą skuteczność.
Polityków, którzy stawiają ideolo nad pragmatyzm, mamy już wielu. I chwatit. 🙂
Lisku, a jak się mówi „psy rasowe”?
Bobik całkiem jak oposek Zwierzaka, wyjmuje mi z ust 😎
Nisiu, skad sie wziely dwa slonca w koprze nr15… ? 🙂
Lisku, ja się wcale nie upieram w sprawie tego kokretnego dzieciaka. 🙂 Tak mi się tylko skojarzyło, bo znam trochę dzieci, a jeszcze bardziej nastolatków, które rzeczywiście tak właśnie widzą świat.
No, słuchajcie, na co mi przyszło… Z własnej, nieprzymuszonej woli udaję się pod prysznic, bo inaczej nie idzie wytrzymać tego upału. 😯
Resocjalizacja Tuska…
Przewagę ideolo nad pragmatyzmem wyjaśnia Popperowa zasada wyśmiewalności zdań. Propozycje mające jakiś konkret łatwo wyśmiać jeśli są zrobione na kolanie przez półgłówka. A jak nawet ćwierćgłówek zaśpiewa ideolo to zawsze to brzmi mądrze i szlachetnie.
Andsolu, to nie była resocjalizacja, tylko resocjalizacja 😉 . Z mordką.
Też się nie upieram 🙂
Tu też cieplutko, aż za. Jutro udzielamy się z panem mężem na lokalnej imprezie dla dzieci. Jak nic padnę gorącym trupem 🙄