Jakoś tak

śr., 31 sierpnia 2011, 19:55

Jakoś mi tak ostatnio… – zagaił Bobik i z nadzieją łypnął spod grzywki na Labradorkę, jakby oczekując od niej dokończenia frazy.
Fakt, życie Bobika nie było w ostatnim czasie usłane wędlinami. Atrakcyjna Seterka minęła go podczas spaceru z wyrazem ogona wskazującym na daleko posuniętą obojętność. W założeniu kulturalna wymiana zdań z Foksterierem zakończyła się potarganym uchem i koniecznością wizyty u weterynarza. Kupione w poniedziałek kurze udka już we wtorek wypełniły lodówkę przeraźliwym, zwalającym z łap smrodem, który nawet dla padlinożerczej części psiego jestestwa okazał się nie do zniesienia. Niewiele lepszy był zapach wiadomości z kraju i ze świata. A na dodatek cały czas lało i wyciągnięcie kogoś z rodziny na spacer połączone było z upokarzającymi zabiegami w postaci długotrwałego kręcenia się, wzdychania, błagalnego spoglądania w oczy i ostentacyjnego warowania przed fotelem z butem w pysku.
Nie można powiedzieć, żeby taka uciążliwa seria była w psim bytowaniu czymś całkiem nowym. Bobikowi już nieraz zdarzały się upadki, wzloty i kolejne upadki. Ale właśnie – między upadkami, jak skwarki w kaszy, tkwiły momenty beztroskiego ujadania i nieobciążonego żadną posępną myślą uganiania się za królikami. A teraz, już od tygodnia albo i dwóch, trudno mu się było na tak jednoznacznie optymistyczną aktywność zdobyć. Prawdę mówiąc, w ogóle się na nią nie zdobywał. Co więcej, nawet nie wyobrażał sobie, żeby w następnym tygodniu mógł się zdobyć. I najwyraźniej ze strony Labradorki nie mógł liczyć tym razem na dobrą radę, ani nawet na zrozumienie.
– Może zaczynam być już coraz starszym szczeniakiem, czy co? – rzucił prowokacyjnie, chcąc wymusić na zamyślonej sąsiadce chociaż minimum zainteresowania.
Labradorka ocknęła się, potrząsnęła łbem i szczeknęła bez związku z prowokacją:
– A wiesz, mnie też jakoś tak…