Jakoś tak
Jakoś mi tak ostatnio… – zagaił Bobik i z nadzieją łypnął spod grzywki na Labradorkę, jakby oczekując od niej dokończenia frazy.
Fakt, życie Bobika nie było w ostatnim czasie usłane wędlinami. Atrakcyjna Seterka minęła go podczas spaceru z wyrazem ogona wskazującym na daleko posuniętą obojętność. W założeniu kulturalna wymiana zdań z Foksterierem zakończyła się potarganym uchem i koniecznością wizyty u weterynarza. Kupione w poniedziałek kurze udka już we wtorek wypełniły lodówkę przeraźliwym, zwalającym z łap smrodem, który nawet dla padlinożerczej części psiego jestestwa okazał się nie do zniesienia. Niewiele lepszy był zapach wiadomości z kraju i ze świata. A na dodatek cały czas lało i wyciągnięcie kogoś z rodziny na spacer połączone było z upokarzającymi zabiegami w postaci długotrwałego kręcenia się, wzdychania, błagalnego spoglądania w oczy i ostentacyjnego warowania przed fotelem z butem w pysku.
Nie można powiedzieć, żeby taka uciążliwa seria była w psim bytowaniu czymś całkiem nowym. Bobikowi już nieraz zdarzały się upadki, wzloty i kolejne upadki. Ale właśnie – między upadkami, jak skwarki w kaszy, tkwiły momenty beztroskiego ujadania i nieobciążonego żadną posępną myślą uganiania się za królikami. A teraz, już od tygodnia albo i dwóch, trudno mu się było na tak jednoznacznie optymistyczną aktywność zdobyć. Prawdę mówiąc, w ogóle się na nią nie zdobywał. Co więcej, nawet nie wyobrażał sobie, żeby w następnym tygodniu mógł się zdobyć. I najwyraźniej ze strony Labradorki nie mógł liczyć tym razem na dobrą radę, ani nawet na zrozumienie.
– Może zaczynam być już coraz starszym szczeniakiem, czy co? – rzucił prowokacyjnie, chcąc wymusić na zamyślonej sąsiadce chociaż minimum zainteresowania.
Labradorka ocknęła się, potrząsnęła łbem i szczeknęła bez związku z prowokacją:
– A wiesz, mnie też jakoś tak…
Pieskie życie z ludzką twarzą…
Ogon do góry Bobiku! Skwarki w kaszy jeszcze się pojawią. Szczenięcy wiek jednak nie wróci.
Tylko nie chodź po doktorach 😉
Laudate, przecież to z mojej strony tylko prowokacja była. W rzeczywistości wcale nie mam zamiaru szczenięcego wieku opuszczać. 😉
Jakosie przychodzą i odchodzą. Ale jak są, to mają wiele nieprzyjemnych stron. Między innymi tę, że skoncentrowanie na własnym jakosiu nie pozwala zauważyć, kiedy komu innemu też jest tak jakoś… 🙄
Irku, coś Ty!? Ja miałbym pójść do takiego doktora, który twierdzi, że baleron jest niezdrowy? 😯
No i ta cała reszta oprócz baleronu. 😉
skwarka, skwarki, duzo skwarek
a pasztetowa to co? pies? 🙄
idzie na lepiej, juz ponad 36godzin bez kropli deszczu, nadzieja na zlota jesien kielkuje 🙂
kroliku, pozostane przy moim balkonowaniu, ja okularnik po pijanemu moge w basen nie trafic i kto posprzata?
Wielkie to szczęści
Wielkie to szczęście
nie wiedzieć dokładnie
na jakim świecie się żyje.
Trzeba by było
istnieć bardzo długo,
stanowczo dłużej
niż istnieje on.
Choćby dla porównania
poznać inne światy.
Unieść się ponad ciało
które niczego tak dobrze nie umie,
jak ograniczać
i stwarzać trudności.
Dla dobra badań,
jasności obrazu
i ostatecznych wniosków
wzbić się ponad czas,
w którym to wszystko pędzi i wiruje.
Z tej perspektywy
żegnajcie na zawsze
szczegóły i epizody.
Liczenie dni tygodnia,
musiałoby się wydać
czynnością bez sensu,
wrzucenie listu do skrzynki
wybrykiem głupiej młodości
napis „Nie deptać trawy”
napisem szalonym.
Wisława Szymborska
Nacht Bobikowo 🙂 😀
to jest niezłe. w pierwszej chwili, po samym tytule, myślałem że zupełnie o coś innego chodzi ;]
No tak, przypomniał mi się stary kawał o maszynie do przyszywania guzików. 😆
„PiS w Szczecinie: doceniamy polskiego chłopa”.
I babę też.
„PiS chwalił się też takimi kandydatami, jak Agnieszka Przybylska, która była współorganizatorką pierwszych szczecińskich Marszów dla Życia.
– Mam siedmioro dzieci. Wszystkie z jednym mężem – mówiła o sobie Agnieszka Przybylska”.
Ja o tych automatach do „przyszywania guzików” już ze 2 tygodnie temu słyszałem i nawet chciałem na blogu napisać, ale mi się zapomniało.
I znowu foma wygrał. 🙂
Siedmioro dzieci z jednym mężem to JEST wyjątkowa kwalifikacja polityczna. Ani Tusk, ani Niesiołowski, ani nawet Gowin nie mogą się choćby zbliżyć do takiego osiągnięcia. 🙄
Od siedmiorga dzieci w gore w moich czasach dostawalosie zloty medal i tytull „Mat’-gieroinia”, Moze nawet dodatek do wynagrodzenia – ze trzy ruble.
Wrocilam wlasnoe do domu z najwiiekszej burzy w zyciu. Z grzmotami i blyskawicami. NIc nie bylo widac, ale Audrey dzielnie prowadzila uspokojala pasazerke. Po trzech margaritach presidente.
W jednym kawallku!
Trzy margarity w jednym kawałku? 😯
Tak, Bobik. Po trzy margarity na lba. Przynosza w dwu dzbankach shakerach. Normalnie sa po dwie porcje, ale mamy specjalna zaprzyjazniona kelnerke, Lise. Friends in high places!
O, plan siedmioletni 😀 Jakoś tak mi się zrobiło lepiej, że nie muszę ze stachanowcem 😉
Jutro, skoro świt, jedziemy tam, gdzie jeszcze słychać śpiew (nie mój 😉 ) i rżenie koni.
Piszcie z opamiętaniem, żebym dała radę doczytać.
Dobranoc 🙂
Dobrze, że po tych trzech margaritach wypitych przez kierowczynię również trzy gracje w jednym kawałku. Znaczy, każda w swoim. 😆
Rozumiem, Haneczko, że nie będzie śpiewane krakowiaczek jeden miał koników siedem… 😈
Będzie kumkane i kumane 🙂 Ostateczne dobranoc z nadzieją na dzień dobry 🙂
Witam słonecznie 🙂
Bobiku, kupuję Twoje hasło ” Nie koncentruj się na własnym jakosiu” 😀
Haneczko, już nie pora na śpiew, teraz czas rykowiska http://www.youtube.com/watch?v=3K6qgb_zqZs 😆
Eeee tam, co to za osiagniecie z jednym mezem! Jakby tak z siedmioma, to mozna by westchnac z nabozenstwem i zazdroscia. Ale z jednym? Tez cos!
Dzień dobry 🙂 Zwinąłem się w nocy w jakiś nie taki kłębek i wstałem tak połamany, że nawet z jednym mężem sobie nie wyobrażam. 😯
Zresztą, gdybym nawet spróbował, pewnie zaraz zaczęliby mnie leczyć specjaliści od wypędzania orientacji. 🙄
Zaraz sobie zaaplikuję jakąś gimnastykę, żebym przynajmniej do utrzymania w łapach filiżanki z kawą był zdolny. 🙂
Dzień dobry. 😀
UWAGA: Nr 3 wśród kandydatów do Sejmu na Liście Ruchu Palikota w swoim mieście jest znana nam Teresa!!!! 😀
Ho, ho! Możemy mieć znajomą dygnitarkę. 😆
Tak na serio życzę oczywiście Teresie powodzenia. I podziwiam, że jej się chce. 🙂
ooooooojć,
Bobiku drogi, trzymaj się! Posyłam przez przestworza internetowe głaski i drapki za ucho. A żeby nie było że tylko młody i rozkoszny szczeniaczek zbiera co najlepsze w sieci, to dołączam kilka głasków i drapów po boku dla Labradorki.
Witaj, Janno. 🙂
Smyranie jest przeze mnie mile, a nawet bardzo mile widziane. 😀 No i przy tym jest to stary, sprawdzony sposób na jakosie.
Labradorka się okropnie zdziwiła, że ją też ktoś… Ale tym wdzięczniejszym sercem przyjęła. 😉
Właśnie odkryłem, że szczeniakiem jest również UE. Ale w przeciwieństwie do mnie, ma jeszcze szanse dorosnąć: 😈
Donald Tusk stwierdził, że „Solidarność” jest synonimem UE. Otóż nie! Unia nie dorosła do wartości „Solidarności” – przekonywała pod krzyżem katyńskim kandydatka PiS do Senatu Zuzanna Kurtyka.
A moje nieszczęsne krakusy ponoć zafundowały na to pani ZK gromkie brawka. 🙁
Ech, kynolodzy od siedmiu boleści i siedmiorga dzieci z jednym mężem… 🙄
No tak, Bobiku, jakosie… Wlasciwie to nawet zepsute udka i brak zainteresowania ze strony Seterki bylyby w sumie jeszcze do zniesienia, gdyby pod spodem nie gral powtarzajacy sie jakosiowy leitmotif. Na ogolne wzmocnienie przesylam Ci statuetke Psa kontemplujacego jakosie. 😉
http://www.etsy.com/listing/63236226/meditating-buddha-dog-sculpture
A ze jakosie sa ogolnie w atmosferze potwierdza prof. Bauman (niestety wideo jest po angielsku, ale za to swiezutko z dzisiejszego Guardiana), wiec tu nie jestes sam w swoich odczuciach:
http://www.guardian.co.uk/commentisfree/video/2011/sep/01/zygmunt-bauman-terrorism-video
Ja bardzo chętnie widziałabym Ruch Palikota w Sejmie. Na listach jest sporo sensownych osób. Wiekszośc bez siedmiorga dzieci z jednym mężem. 😀
„Мать-героиня” 😀 😀
Jakosie sprawiają, że poszczególne sensowne osoby wzięte w kupę jakoś tracą sens. Jakoś to ma związek z linią partii, czy jakoś tak. 🙂
Tym, którzy przywykli myśleć od linijki, myślenie po linii przychodzi bez trudu… 🙄
Przy słuchaniu profesora Baumana pomyślałem sobie, że poczucie (względnego) bezpieczeństwa oparte na tożsamości ośrodków władzy politycznej i „faktycznej” jest właściwie wiele starsze niż państwo narodowe. Wodzowie plemienni czy władcy feudalni też mogli skupiać różne rodzaje władzy w jednym ośrodku. Przyzwyczajenie do bezpieczeństwa pochodzącego od rządzących jest więc tak wrośnięte w przekaz kulturowy, że rozstanie się z nim może faktycznie „wstrząsać posadami”.
No i nie zapominajmy o takim – mniejsza o to, na ile iluzorycznym – dawniejszym źródle poczucia pewności, jak religia. Nad wszystkim czuwał, w dość powszechnym przekonaniu, jakiś nadprzyrodzony Wielki Brat, więc choćby ziemski władca rządził nieudolnie lub okrutnie, a życie było chaosem nie do zniesienia, to jednak kontrolę „ktoś” sprawował. Ta wiara w Wielkiego Kontrolera w dzisiejszych czasach bardzo się rozmyła. Nawet ludzie religijni niekoniecznie uważają, że siła wyższa zajmuje się ręcznym sterowaniem światem. A już w każdym razie nie sprawami finansowymi. 😉
Jakby głębiej pokopać, to można by pewnie znaleźć jeszcze trochę źródeł niepewności, ale jestem przed kolacją i nie mam dosyć energii na kopanie. 😉
„Sueddeutsche ” po ostatnich niezbyt mądrych wypowiedziach G. Grassa:
„Die Frage bleibt, warum er erst 2006, in „Beim Häuten der Zwiebel”, öffentlich gemacht hat, dass er in der Waffen-SS war. Eines ist sicher: Hätte er es früher getan, wäre ihm der Literaturnobelpreis 1999 nicht zuerkannt worden”.
Jeśli nie wszyscy mieli tego świadomośc:
„Prezes PiS z nostalgią przyznał, że spędził w życiu w tej stoczni na strajkach wiele tygodni”. 😆
Haneczki prosba cialem sie stala i oszczedzacie na pisaniu 🙂
pilnujcie pasztetowki do mojego powrotu – urywam sie na dni a i moze tygodni kilka w miejsca (sa takie, sa 8) )bez WWW 😀
znikam
Każdy może mieć doła. Ilia Erenburg ładnie udokmentował ten specyficzny nastrój panujący w okresie bezpośrednio poprzedzającym Wojnę Nr. 1. Wszystkim wydawało się, że jest jakoś tak…
A potem, nie wiedzieć dlaczego, ludzkość – dotąd zmęczona pełnym nicsięniedziania spokojem – rzuciła się sobie do gardła. I przez następne pół wieku z okładem nostalgicznie zerkała przez ramię na te wspaniałe czasy, gdy było tylko „jakoś tak”.
A jeśli historia raczy się powtórzyć?
Coś się sezon na urywanie zrobił. 🙂
Urywajcie się, urywajcie. Zostanę na gospodarstwie, pomrukując pod nosem „kazali Bobikowi pasztetówki pilnować”… 😈
No, może jeszcze Mordka ze mną popilnuje. Też ma kwalifikacje. 😎
Telemach tak mnie wystraszył, że chyba zaraz włożę kawałek tego jakosia do zamrażarki, żeby mieć na te ewentualne jeszcze gorsze czasy.
Wyobraźcie sobie tę scenę: schron atomowy, ostatnia latarka, pół suchara pod poduszką, ogólne rwanie włosów z głowy, a ja niby nigdy nic wyciągam jakosia i z obojętnym merdnięciem kładę na stół… 😈
Wiesz, Bobiku, tez mam dzisiaj male mozliwosci glebszego kopania (strasznie zabiegana jestem), wiec tylko dorzuce, ze nie wszystkie religie mialy/maja koniecznie wrazenie recznego sterowania swiatem przez „kogos” (tu raczej prym wodza monoteisci). Stad czasem zawieraja zaskakujaco przydatne rady na czasy rozmycia sie poczucia bezpieczenstwa i pewnosci, i na pzerozne nasze obecne jakosie. No i – to jeszcze w odniesieniu do tego, co powiedzial prof. Bauman – jednak trzeba sie za nasze klopoty zabierac takze od strony praktycznej, ekonomicznej, bo inaczej mozna wpasc w wiare w nieuchronnosc pogarszania sie sytuacji. Wlasnie ladnie o tym napisal Jeffrey Sachs, tylko musialabym troche poszukac.
A poza tym – wlasnie kupilam material na salatke ze swiezych fig, koziego sera i mieszanych listkow salaty, wszystko szczodrze pokropione oliwa. Trzeba sobie jakos podnosic morale, nawet jesli nie sama pasztetowka. 😉
Żeby podnieść morale trzeba najpierw widzieć, gdzie ono leży. 🙄
Ale kozi ser i figi to nie jest zły pomysł, bez względu na to, czy się ma morale, czy wcale. 😉
A tu coś do poczytania na dobranoc albo na dzień dobry:
http://www.polityka.pl/kultura/rozmowy/1518734,1,rozmowa-z-woodym-allenem.read
Dla mnie osobiście bardzo pocieszające. Skoro nikt nie chce finansować pomysłów Wody Allena, to co się dziwić, że nikt nie chce finansować moich. 😎
Tu zapowiedziany artykul – jakosiowaty, ale i z nadzieja. Nie pierwszy to zreszta ekonomista piszacy o roznym rozumieniu szczescia…
http://www.huffingtonpost.com/jeffrey-sachs/america-and-the-pursuit-o_b_941870.html
Dzień dobry. 😀
„Książka do kolorowania dla dzieci o 11 września 2001 roku kością niezgody. Amerykańscy muzułmanie zarzucają autorom, że nawołują do nienawiści na tle religijnym”.
Kolorowanka religijna, którą otrzymałam w pierwszej klasie na
religii w kościele była „kością niezgody” w moim poczuciu sprawiedliwości.Było w niej 12 obrazków. Na pierwszej lekcji ksiądz zadał nam jako pracę domową pokolorowanie pierwszego obrazka. Ja w domu pokolorowałam pięknie (z wygładzaniem paluszkiem struktury malunku) wszystkie obrazki. Dumna poszłam na kolejną lekcję religii.I…. ksiądz wstawił mi w kolorowance 12 dwój!!!! BO ON PRZECIEŻ ZADAŁ POKOLOROWANIE JEDNEGO OBRAZKA!
Rodzice długo mnie przekonywali, że na religię powinnam jednak chodzic…
Dzień dobry 🙂 Już się bałem, że cała poranna zmiana urwała się na urlopy, ale jak widzę Mar-Jo czuwa. 😀
Opowieść o kolorowance świetna, bo w skrócie pokazuje istotę stosunków polskiego KK z owieczkami – to, czego się naprawdę od wiernych wymaga, to nie tyle wiara, nie tyle chrześcijańskie cnoty, nie pilność i żarliwość. Najważniejsze jest POSŁUSZEŃSTWO. Bezwarunkowe. Własna inicjatywa, własne myślenie, najmniejsza nieortodoksja, to rzeczy groźne, które trzeba ukarać.
I niech mi nikt nie mówi, że ja w tym momencie coś przeciwko religii… Mar-Jo była przecież dziecięciem, które ufnie i z radością chciało zbliżyć się do Boga. To ten ksiądz okazał się wrogiem religii i wiary.
Jako dodatek do niedawnej rozmowy o szympansach: video relacjonujące coś w rodzaju pierwszych chwil wolności. 38 szympansów, które całe lub niemal całe życie spędziły w laboratoriach, bez kontaktu z normalnym światem, dostało w ramach świadczeń emerytalnych duży wybieg z zielenią, placem zabaw, możliwością wspinania się, itd. Tutaj reakcja na widok tego Wybiegu Spokojnej Starości: najpierw moment ostrożnej nieufności, jakby wątpliwość – czy to aby nie sen, a potem… No, zobaczcie sami.
Uwaga, filmik może łezkę wzruszenia wycisnąć. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=GT8EyuZXQ7Q
Czy po obejrzeniu tego można wątpić, że to nasi najbliżsi krewni? 🙂
No i tyle na temat pomocy w walce o wyzwolenie i demokracje :
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,10218699,Sikorski__mamy_dobre_relacje_z_nowymi_wladzami_Libii.html
Witam wiosenie, bo urzedowo od wczoraj u nas juz wiosna.
Opowiastka Mar-Jo piekna. Moje religijne wyczyny zaczely sie nieco pozniej, jak juz dopadlam do ksiazek. Dociekliwa bylam za bardzo.
Zwierzaku, Sikorski przynajmniej niemal otwartym tekstem mówi, o co w tym wszystkim biega. Prawdę mówiąc już wolę to, niż gębę pełną humanistycznych frazesów, które ślizgają się w te i wewte po tłustej warstwie ropy pod spodem. 🙄
Jak zeszło na opowieści o nauce religii, to i ja swoją dorzucę. A właściwie nie swoją, tylko mojej ludzkiej mamy. Ona się wychowywała w domu dość (jak na polskie warunki) nietypowym, bo jej rodzina była po połowie wierząca i niewierząca. Ojciec był ateistą (choć nie z tych walczących) i chodzenia na lekcje religii wcale nie uważał za oczywistość, raczej popierał ideę wolnego wyboru, toteż mama do 10 roku życia żadnych regularnych nauk religijnych nie pobierała, bo nie wyraziła takiej chęci. Ale kiedy pod wpływem Babci, podsuwającej jej stale nabożną lekturę, a być może i pod wpływem pewnego poczucia wykluczenia w katolickiej społeczności, nagle tych nauk zapragnęła, Ojciec nie zgłosił sprzeciwu, tylko załatwił jej coś w rodzaju prywatnych lekcji u katechetki-zakonnicy (w charakterze „wyrównania zapóźnienia”). Lekcje trwały rok, jeszcze na pierwszą komunię mama zdołała się załapać, a potem sama, z własnej woli stwierdziła, że ona uprzejmie dziękuje, ale jednak wolałaby się uczyć angielskiego. Rodzice ponownie nie zgłosili sprzeciwu i rozejrzeli się za lekcjami angielskiego.
Dzięki tej nietypowej ścieżce edukacyjnej i nader ograniczonym kontaktom z Kościołem, mama w dzieciństwie nie zdołała nabrać do niego ani sympatii, ani antypatii. I jej dzisiejszy stosunek do tej instytucji nie bierze się z żadnych zadawnionych emocjonalnych zadr, ale też nie z „nasiąkania wrogością”, bo tego u niej w domu nie było. Mamy stosunek do KK, który i ja przejąłem, to jest czyste szkiełko i oko. A że to oko nieraz czarno widzi… Hmm. Czy to oka wina? 😉
Dalszy ciąg wiersza p. Wojciecha Młynarskiego? 😀
Złamane maszty na żaglowcu „Chopin”….
„- Połamane maszty tego żaglowca są symbolem bezsiły obecnego rządu, który ciągle powtarza, że nic od niego nie zależy i nic nie może zrobić – mówił w Gdyni Jarosław Kaczyński. – Jeżeli dojdziemy do władzy, stworzymy wielką „Szkołę pod żaglami” – obiecywał prezes PiS.
Mam nadzieję, że po pierwsze nie dojdą do władzy….. 😀
… bo z całej koncepcji wyjdzie tylko dymanie, bez żagla? 😆
A Irenka szaleje 😈 http://www.tvnmeteo.pl/informacje/polska,28/najpierw-usa-teraz-polska-irene-przyniesie-zalamanie-pogody,12581,1,0.html
😆
To oczywiście do Wielkiego Wodza.
No i mamy kampanię wyborczą, wszelkie chwyty dozwolone http://www.kurierlubelski.pl/wiadomosci/445811,palikot-ujawnia-tajemnice-po-i-tuska-wyp-was-wszystkich,id,t.html
bobiku, ja daleki jestem od straszenia. Mnie tylko niepokoi łatwość z jaką akceptujemy często ogólny nastrój wynikający z braku „możliwości walki w obliczu absolutu”. Ja wtedy wyciągam sobie „Przygody Julia Jurenity”, „Lejzorka Rotszwańca” i ewentualnie Szwejka i staram się oczami protagonistów spojrzeć na nasze czasy jako przedmasakryczne. Łatwo sobie wyobrazić, że gdy choremu zakomunikują, że ma raka, to katar i łupanie poranne w kościach (na które się onegdaj uskarżał) uzna on za miłe przypadłości.
Połamane maszty żaglowca (nie jachtu) Chopin są wynikiem braku forsy prywatnego właściciela vel skąpienia na remonty (niepotrzebne skreślić albo zostawić oba warianty) plus beztroski vel błędu kapitana Barańskiego, który wyszedł z portu prosto w sztorm z dzieciakami w charakterze załogi, neben bei..
Chyba że przyjmiemy, iż Bobiczy dołek jest winą Tuska.
Mam trzy latka, trzy i pół,
jaram trawę, bo mam dół.
Żeby byla lepsza fazka,
to zarąbię sobie kwaska.
Hau.
Właściwie po kiego zaznaczyłam, że nie jachtu? Ostatnio tak mam, bo ludzie mówią jacht nawet na Siedowa.
Pozdrawiam Was od katorżniczej pracy.
No po kiego, Nisiu? 😀
Na katorżniczą pracę ja też zostałam skazana, jakieś miesiące temu.Ale już już jutro będę finiszowac, o ile zdobędę „detaliczną” ilośc piasku…
Nie możemy już tyle, co kiedyś
– dozwolone od lat pięćdziesięciu
nie przystoją w tym wieku nam dredy
– dozwolone od lat pięćdziesięciu
dobra pamięć gdy nam dopisuje
doświadczenia mamy za dziesięciu
nieostrożnie powietrze zepsujem
– dozwolone od lat pięćdziesięciu!
Choć zwyczajnie to jestem stary grat
– dozwolone od pięćdziesięciu lat
i choć boli mnie niemal każdy gnat
– dozwolone od pięćdziesięciu lat!
Słodycz życia jest miło wspominać
– dozwolone od lat pięćdziesięciu
mocz w pęcherzu nie cały już trzymać
– dozwolone od lat pięćdziesięciu!
dobrą radą dziś młodych częstować
– dozwolone od lat pięćdziesięciu
szukać gdzie nam się wszystko wciąż chowa
– dozwolone od lat pięćdziesięciu!
Świat ucieka, jak gdyby ktoś go gnał
– dozwolone od pięćdziesięciu lat
lekarz radzi, bym jednak Viagrę brał
– dozwolone od pięćdziesięciu lat!
Nim obejrzysz się a rok już mija
wnuk też dawno przestał być dziecięciem
ziółka częściej niż wino popijasz
– dozwolone od lat pięćdziesięciu
lecz gdy nawet głupoty wciąż pleciesz
nie pamiętasz ich tuż przed zaśnięciem
a nas wkrótce nie będzie na świecie
– dozwolone od lat pięćdziesięciu…
No tak, jak się tylko okazało, że Telemach jednak nie straszył, to zaraz postraszył zeen. 😯
Ale przynajmniej mamy jasność, co to są czasy masakryczne – te po pięćdziesiątce. 😆
Swoją drogą, niekoniecznie jest tak, że w obliczu jakiejś przerażającej diagnozy drobniejsze dolegliwości zupełnie przestają się liczyć. Czasem wręcz przeciwnie – przerażony i zdołowany osobnik zaczyna jęczeć jak nie urok, to sraczka, a teraz jeszcze i katar się przyplątał. Wszystko na biednego misia…
Sam to zresztą też znam. Dawno, dawno temu oczekiwałem w szpitalu na operację i w trakcie tego oczekiwania się nieco przeziębiłem. Zataiłem to jednakowoż przed lekarzami, bo nie chciałem, żeby zabieg przekładano. Operacja się udała, ale i infekcja rozwinęła się znakomicie. No i w końcu w dochodzeniu do siebie najgorsze okazało się wcale nie to, że tak bolały rany, ani nie ogólne pooperacyjne rozbicie, tylko uporczywy kaszel. Do dziś ten kaszel pamiętam, chociaż reszta szpitalnych wspomnień dobroczynną mgłą zapomnienia mi się zasnuła. 😉
Jeszcze tylko parę tygodni i dożyję tych cymeliów! Nie mogę się doczekać. 🙂 😎
Bobiku, w szpitalu trzeba byc jak najkrocej, na ile to mozliwe, bo mozna przyjsc mniej wiecej zdrowym, choc z jedna dolegliwoscia potrzebujaca niezwlocznej pomocy lekarzy, a wyjsc z przeroznymi infekcjami, ktore teraz szpitale namietnie hoduja (glownie przez niemycie rak i nadmierna milosc nie tylko szpitali do antybiotykow, ktore w koncu nie dzialaja, gdy sa naprawde potrzebne).
Zas pod wzgledem ogolno zyciowo-filozoficznym masz zupelna racje. Czasem jakis kolejny niby drobiazg w koncu podlamuje bardziej niz cos powaznego, jak sie pojawia w lancuszku niezbyt przyjemnych wydarzen, wiekszych i mniejszych.
A z wczesnych lekcji religii mam jak najlepsze wspomnienia, choc wiem, ze moje doswiadczenia sa jednak wyjatkiem. Uczyla mnie swietna zakonnica, zreszta znajoma rodzicow z czasow przedzakonnych, zainteresowana rozwojem intelektualnym uczonych przez nia dzieci (mogla sobie pozwolic z doktoratem z filozofii), i bardzo szerokim posoborowym ekumenizmem, ktory kiedys przeciez istnial w bardzo co prawda waskich kregach zwiazanych z Kosciolem, a teraz zostal skutecznie przygluszony, z duzym udzialem centrali. Do dzisiaj spotykam osoby, ktore wspominaja te lekcje religii jako niesamowite – np. zaproszenie na lekcje pastora protestanckiego albo imama muzulmanskiego i przez to odczarowanie dla dzieci z katolickich domow ich innosci (to byli jej przyjaciele ze studiow zreszta). Niestety wiem, ze w koncu ktos sie zorientowal i ja od uczenia dzieci odsunal. W kazdym razie, to wlasnie m.in. dzieki niej odrozniam osoby rzeczywiscie gleboko religijne, a przy tym inteligentne (wbrew Nowym Ateistom, to polaczenie jest jednak mozliwe), ktore funkcjonuja w sposob autentyczny w swojej religijnej tradycji od meczacych rydzyko-podobnych osobowosci, ktorych pelno pod kazda szerokoscia geograficzna.
Ja też wczoraj przesadziłem. Zataiłem przed lekarzem przeziębienie i wlazłem do komory krio, a wieczorem było tak jakoś . Niedobra wiadomość, niestety ;( http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,10222602,Jaroslaw_Walesa_mial_wypadek__Jest_w_stanie_ciezkim.html
Widzę, że za kilka tygodni jakaś poważna impreza nam się szykuje. Chyba już zacznę zapasy pasztetówki odkładać. 😎
Moniko, Twoja opowieść nie ma, niestety, optymistycznego wydźwięku i mojej opinii o polskim KK jako instytucji raczej nie poprawia.W koncu ktos sie zorientowal i ja od uczenia dzieci odsunął… Nie trzeba komentarza.
A a marginesie – jak to się dzieje, że w innych krajach takiego rodzaju nauczanie religii, o jakim pisałaś, otwarte, nieprozelityczne, „kulturowe”, jest możliwe i nikomu nie przeszkadza, a w Polsce okazuje się to dziełem szatana? 🙄
Irku, na przyszły raz do tej komory wsadź szampana, a sam poczekaj na zewnątrz. 🙂
To się nazywa aktywne kibicowanie: 😈
http://www.youtube.com/watch?v=6z1UIonBD5k&feature=relmfu
Z lektury wieczornej http://tygodnik.onet.pl/33,0,67350,protokoly_medrcow_hollywoodu,artykul.html
Z wywiadu z prof. M. Biskupskim:” kiedy skontaktowałem się z Fijorem i zgłosiłem swoje obiekcje, przeprosił mnie, że nie skonsultował ze mną zamieszczenia wstępu, ale bronił samego tekstu, kiedy wskazałem obecną w nim antyżydowską obsesję”.
Przedwczoraj zmarła Paula Pruska: http://paulapruska.blogspot.com/, dzisiaj wypadek Wałęsy… Jakosie atakują.
Opis wycieczki po dziekanatach właśnie się dodał. Pisany na szybko i po zabieganym dniu, więc wybaczcie małą jakość literacką… 🙄
Ale Bobiku, moja opowiesc wcale miala zamiaru byc optymistyczna – no moze tylko w tym znaczeniu, ze i w polskim Kosciele czasem sie takie historie i tacy ludzie sie zdarzali, choc trudno w to czasem dzisiaj uwierzyc. Co nie znaczy, ze i ja nie jestem sceptyczna wobec instytucji, zreszta nie tylko w Polsce. Obecny papiez w koncu tez sie nie wslawil na ekumenicznej arenie… Mozesz wiec spokojnie odczytywac to co napisalam pesymistycznie – z przyzwoleniem autora. 😉
Ta historia z prof. Biskupskim mowę mi na jakiś czas odebrała. Ja jednak wciąż jeszcze naiwny szczeniak jestem i wydaje mi się, że pewne rzeczy zdarzyć się nie mogą. A one biorą i się zdarzają. 😯
Zycie tak naprawde zaczyna sie dopiero po piecdzieciatce!
Jest pieknie – mozna sobie pozwolic na mnostwo rzeczy, ktore nie uchodzily przedtem z roznych przyczyn, a teraz hurrra! mozna sobie pozwalac. 🙂
Znienacka cudny, niebywale ciepły wieczór – może już ostatni tego roku. Postarałem się go wykorzystać do spodu. Pstrąg łososiowy, sos winno-pieprzowy, rukola, mizeria z własnych ogórków, biały chilijczyk… No, co tu dużo gadać – jakoś, ale jakoś inaczej.
Chyba należałoby wprowadzić kategoryzację jakosi. 😉
Wiem, wiem. Alienor już to zrobiła. 😛
Dzień dobry. 😀
Kawka i placek z rabarbarem (od mojej Teściowej; Młodsza wieczorem wróciła od babci).
Ten biały chilijczyk za mną chodzi…. 😀
Dzień dobry 🙂
Myślałem, że wczoraj był ostatni dzień prawdziwego lata, ale najwyraźniej on jest dziś. 😉 Postanawiam więc egoistycznie z tego dnia skorzystać do spodu, czyli leżeć w ogrodzie do góry brzuchem i nie robić nic-a-nic.
Przepraszam, jedną rzecz chyba zrobię. Spróbuję zapamiętać, że lato jednak w tym roku było. 🙂
Lato było i minęło, niepostrzeżenie zamieniło się w jesień. Jesień zaś przyniosła pierwsze spotkanie bliskiego stopnia z polskim szkolnictwem. Tam dopiero jakosiów na pęczki 😈
Nie powiem, ciągnęło mnie do sieci, ale słowo się rzekło… Uczciwe nicnierobienie wymagało ode mnie również nieotwierania laptoka. 😛
Ale na szczęście moje postanowienie dotyczyło tylko dnia. O wieczorze nie było mowy. Teraz już mogę sobie poszaleć i zobaczyć, co się w świecie dzieje. 🙂
Vesper, a możesz coś bliżej o tych szkolnych jakosiach? Ciekawość mnie zżera. 😉
Uff. Dereniówka kowieńska nastawiona. Osobiście zebrałem i nakłułem 2,7 kg jagódek . Padam na pysk, ale to na psim blogu chyba się spotka ze zrozumieniem, a być może i entuzjazmem. 🙂
Po lekturze z TP też nie mogę dojść do siebie. Już nie puszczam innych linków.
Dzisiaj było piękne poźne lato. W ogrodzie pojawiły się młode jaszczurki. Takie przecinki bez ogona.
p
Sorry, ale coś mi zjadło jagódki http://www.krzewy.pl/Cornus_mas/cornus_mas.htm
To nie ja. Już prędzej byłbym skłonny zjadać jaszczurki niż jagódki. 🙄
No, chyba że jagódki w postaci już gotowej dereniówki. O taką konsumpcję można by mnie podejrzewać. 🙂
Jaszczurek nie pozwolę, a dereniówka jako ” egzekutywa garażowa” zawsze dostępna. 😀
Bobiku, nie chcę zanudzać pt Koszykostwa. Wymagałoby to opisania wielu okoliczności towarzyszących. Szkoła zawsze była instytucją ze swej natury nieludzką (niepieską również, żeby nie było wątpliwości). Ministerstwo wymyśliło jakiś czas temu, że obowiązkiem szkolnym mają zostać objęte dzieci sześcioletnie, a nie siednioletnie jak do tej pory. Obiecało oczywiście dostosować infrastukturę i tak zorganizować pracę szkół, żeby sytuacja tych maluchów nie przerosła. A jak jest w praktyce, można się domyślić. Klasy liczące po trzydzieścioro dzieci, tryb zmianowy, nauczyciel bez podejścia do małych dzieci. Efekt jest taki, że zostawiłam Zosię jeszcze na rok w przedszkolu, które tym się od tejże szkoły różni, że chociaż lubią tam dzieci i każde jest traktowane serio. A przez rok postaram sie poszukać bardziej sensownego miejsca.
W znanych mi kilku niemieckich podstawówkach zerówka ma nie tylko specjalną nauczycielkę (nauczyciela płci męskiej na tym stopniu nie spotkałem), ale i specjalne pomieszczenie, które jeszcze nie jest normalną klasą szkolną, jak również zabawki służące do uczenia się. Jest to rzeczywiście forma łagodnego przeprowadzenia dzieci z przedszkola do szkoły. Wielka szkoda, że w Polsce sprawę sknocono (może nie wszędzie?), bo pomysł sam w sobie nie jest zły.
Już zaczęło lać. 🙁 Dobrze, że ten koniec lata wykorzystałem.
A propos edukacyjnych zabaqwek – historia opisana w dziesiejszym Telegraphie. Pewien tatus z Essex kupil swemu synkowi, pomieszanemu na dinozaurach, plastikowa zabaweczke ze sklepu z edukacyjnymi zabawkami Early Learning Centre. Jakiez bylo oburzenie 3-latka, kiedy po rozpakowaniu prezentu odkryl on, ze Tyrranosaurus rex jest absolutnie niezgodny anatomicznie z literatura naukowa na temat T.rexow – mial po obu stronach pyska dwa zbedne grzebyki, a boki byly niewlascej masci – zolte z brazpwe paski. T. rex apparently nie jest pasiaty.
Ojciec napisal wiec zazalenie do sklepu i dostal odpowiedz, ze faktycznie T.rex nie jest zbyt wlasciwie przedstawiony, choc na brzuszku ma identyfikator Tyrranosaurus Rex, i ze zabawka „jest raczej rekreacyjna niz edukacyjna”. Not good eenough! – powieedzial ojciec i wymusil przyrzecenie od sklepu, ze wszystkie ansteepne dinozaury z tej serii beda staranniej zaprpjektowane. Dostal takze zwrot ceny (6.50 funtow) i dodatkowy kupon na 10 funtow w ramach przeprosin.
Dzień dobry 🙂 No, patrzcie, jakie niektóre szczeniaki sprytne są. Aż strach bierze, zwłaszcza jak się jest handlowcem. 😉
A ja się dziś edukowałem z białych niedźwiedzi (nieprawdopodobnie dalekie wędrówki one robią), a teraz pogłębiam edukację na temat komisarza Saxona, czarnego labradora, który zajmuje się tropieniem podpalaczy, wykrywając nawet najlżejsze ślady substancji łatwopalnych. Hecne przy tym, że przy jego treningu nie są używane żadne smakołyki, tylko piłeczki tenisowe, ponieważ właśnie rzucanie mu piłeczek Saxon kocha ponad wszystko. 🙂
Można się było spodziewać, że Sierżant Gugiel również zna Saxona. 🙂
http://www.bbc.co.uk/hampshire/content/articles/2007/02/06/fire_dog_feature.shtml
Szczenięca czujność wobec wizji artystycznych producentów zabawek jest mi znana. Zosia również jest wyjatkowo wymagającą i wyczuloną na szczegóły klientką 🙂
Witajcie 🙂
u nas piesonki juz od dawna pracuja na lotniskach i wyweszaja nie tylko jakies tam durne narkotyki, ale wszelkie substancje organiczne. Coraz trudniej przemycac suszone grzyby 🙂 Bo paczki miedzynarodowe tez obwachuja. Czasem zamiast smakolyka dostaje sie tylko ulotke z pouczeniem. Ale ja podejrzewam, ze oni to pozeraja na miejscu, ta kwarantanna! 🙂
Dinozaury mieszkaly z nami okolo 5 lat, zalegajac polki, szafki i wszelkie powierzchnie poziome. Tez mialam wysokiej klasy specjaliste paleontologa w domu. 🙂
Dzień dobry.
Dzieci, dzieci…. 😀
Starsza w wieku lat 3 posyłana była na popołudniowe „zajęcia artystyczne” raz w tygodniu do pobliskiego przedszkola.
Na jednych zajęciach narysowała wiewiórkę z fioletowymi oczami. Pani prowadząca zajęcia stwierdziła głosem niezadowolonym, że wiewiórki nie mają fioletowych oczu.
Moje dziecko odpowiedziało rezolutnie, że „psecies na rysunku wsystko mozna”! 😀
Nie dała sobie zabrac radości rysowania i malowania.
Robi to do dzisiaj. 😀
Co w tych prajaszczurach jest takiego, że dzieci się nimi tak bardzo fascynują? Wizyta w parku jurajskim, gdzie za ogrodzeniami stoją plastikowe okropieństwa udające dinozaury, jest bardziej atrakcyjna niż wyprawa do zoo 😯
Swoją drogą, przysłuchiwanie się dyskusji dwojga zapalonych kilkuletnich paleontologów jest niebywałym doświadczeniem 🙂
Choć przyznać trzeba, że plastikowe diznozaury naturalnej wielkości prowokują wyobraźnię do działania. Co by było, gdyby ożyły? Zosia uważa, że one tylko udają sztuczne. Kiedy zwiedzający idą do domów, a park zostaje zamknięty, przestają udawać i wtedy dopiero się dzieje!
Może fascynacja dinozaurami bierze się stąd, że one są okropnie niebezpieczne, ale skądinąd wiadomo, że nie tak naprawdę? Mnie we wczesnym szczenięctwie dosyć rajcowało wyobrażanie sobie różnych okropnych niebezpieczeństw (z których oczywiście zawsze nadpsim wysiłkiem wychodziłem cało), przy czym pilnie baczyłem, żeby w tych strasznych przygodach nie było żadnego pozoru prawdopodobieństwa. Znaczy, nigdy nie musałem zmierzyć się w nich z psem sąsiada na własnym podwórku, tylko z tygrysem w tropikalnej dżungli albo z zielonymi ludzikami na dalekiej planecie. Dinozaury jeszcze wtedy nie były w modzie, ale gdyby były, pewnie też bym je włączył do wyobrażeń.
Inna rzecz, że żywe zwierzęta zawsze były dla mnie obiektem największej fascynacji, większej niż te wyfantazjowane. No, ale każdy ma jakieś swoje fiksacje… 😉
Ten tekst, że “psecies na rysunku wsystko mozna”, serwowałbym obowiązkowo wszystkim uczącym, w dawce uderzeniowej przed rozpoczęciem pracy, a potem jeszcze w dawkach podtrzymujących. Szczególnie zresztą w Niemczech, gdzie nauczycielstwo od rysunków niezwykle jest skupione na tym, żeby było richtig. 🙄
Ja też w wieku szczenięcym interesowałam się dinozaurami. Nie wiem za bardzo skąd się to brało. Potem przeszło i już. Mój kuzyn też był na takim etapie na początku podstawówki.
Ja miałam dwa dni prawdziwych wakacji. Pałętałam się po planie filmowym w piaskarni, w pełni słońca, dokumentując powstawanie filmu na festiwal naukowy. Nieopodal było jeziorko, żabki siedziały na brzegach, wszędzie piasek i cisza. A popołudniu przyjechała na plan Żaba, kundelek składający się z bardzo wielu ras. Pierwsze co zrobiła, to sama się ucharakteryzowała na bezdomną wskakując do błotka za namiotem z cateringiem, potem ukradła miskę z mięsem na przysmaki dla niej, potem zagrała i została wpuszczona do jeziorka żeby się zmoczyć przed ujęciem pt. „pies po burzy”. To musiał być najszczęśliwszy dzień z życia tego psa. 😆
Saxon przypomina z mordy moją znajomą labradorkę, emerytkę ze służb mundurowych. Przeszła na emeryturę w wieku niecałych trzech lat, podobno dłużej w branży wąchania bagażu się nie pracuje. Kłopot jest taki, że państwo nie zapewnia żadnych świadczeń poza darmowym zastrzykiem, jeśli nie znajdą się dobrzy ludzie i nie przygarną. Zwykle się jednak znajdują.
Należy docenić również radochę, jaką Żaba sprawiła otoczeniu. No i niezwykłą pracowitość i samodzielność tej psicy, która nawet o charakteryzację osobiście zadbała. 🙂
Nie tak jak koty, które tylko przeszkadzać w pracy potrafią… 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=BWIPZvwcnX8
W Niemczech to jest tak urządzone, że pies policyjny mieszka u swojego ludzkiego partnera i po godzinach pracy jest normalnym psem rodzinnym. Po przejściu na emeryturę zwykle po prostu dalej zostaje w swojej rodzinie. Ale koszta utrzymania i leczenia od początku do końca pokrywa państwo. Te koszta są zresztą śmieszne, kiedy je porównać z tym, ile trzeba by zapłacić równie wydajnemu ludzkiemu pracownikowi.
Myślałam, że ten Saxon to bohater kolejnego serialu kryminalnego, jak Komisarz Rex 😉 Tam także Rex mieszkał u swojego partnera, a kiedy ten zginął, dostał drugiego.
Rex jest owczarkiem niemieckim, ale faktycznie coraz częściej w rozmaitych służbach pojawiają się labradory, pieski mądre i zdolne (smyranko po brzuchu dla Labradorki 😉 ). Jednego spotykam też w warszawskim metrze. A w roli opiekunów niepełnosprawnych też są najlepsze.
Jaki serial? Saxon jest absolutnie prawdziwy. 🙂
A tu jeszcze pracujący pies-celebryta, ratownik wodny, nowy funlandczyk Bilbo.
http://www.youtube.com/watch?v=k1XeNK1pGu4&feature=related
Znany nie tylko z tego, że wyciąga tonących, ale i z działań prewencyjnych. Kiedy pogoda jest dla pływaków zbyt niebezpieczna, Bilbo nie pozwala im wchodzić do wody, opornym nawet stając na stopach i nie puszczając dalej. 😛
Zazdrośni o jego sławę urzędnicy próbowali go wykosić, twierdząc, że psom wstęp na plażę jest wzbroniony i jeśli Bilbo się tam pokaże, będzie musiał płacić karę jak każdy inny pies. Po ponad stu tysiącach podpisów pod petycją protestacyjną i 7 tysiącach listów do królowej urząd musiał się ugiąć. 😈
W Germanii dominacja owczarków niemieckich w służbach podobno zaczęła się ostatnio załamywać na rzecz owczarków belgijskich (malinois). Trenerzy twierdzą, że one są bardziej „zabawowe”, a to jest podstawą wyszkolenia chętnego i skutecznego psa pracującego.
Faktyczne, własnymi ślepiami coraz więcej widzę policjantów z tymi Malinowskimi przy nodze. 😉
Terlik z Betonu przemówił ludzkim głosem:
http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/terlikowski:_a_mnie_jest_wstyd__cholernie_wstyd__15209
Brązowy wodołaz – cudo! Znałam tylko czarne.
Ten Malinowski też niczego sobie 🙂
Tak, to ciekawe skad sie bierze fascynacja najmlodszyxh dzieci dinozaurami, bo ja tez znalam chlopczyka, syna przyjaciolki, ktory w wieku 4-5 lat odpytywal mnie z dinozaurow, a najwieksza jego fasynacje budzil wlasnie krolewski tyranozaur.
Na okladce slicznie wydanego przed laty w Ameryce wiersza Mayi Angelou Life does not frightemn me…. (Shadows on the wall,noises down the hall – Life does not frighten me at all…) nieodzalowanej pamieci Jean-Michel Basquiat tez namalowal T.rexa wraz z… korona jak na krola dinoozaurow przystalo.
http://www.amazon.com/dp/B001993V0M/ref=rdr_ext_tmb
Moze dzieci tak sie fascynauja dinozaurami, ze choc sa one grozne i prawdziwe, to jednak zupelnie nie straszne, bo juz ich nie ma?
A tu jeest ten wiersz. Szkoda,ze nie widzieliscieilustracji!
Life Doesn’t Frighten Me
by Maya Angelou
Shadows on the wall
Noises down the hall
Life doesn’t frighten me at all
Bad dogs barking loud
Big ghosts in a cloud
Life doesn’t frighten me at all
Mean old Mother Goose
Lions on the loose
They don’t frighten me at all
Dragons breathing flame
On my counterpane
That doesn’t frighten me at all.
I go boo
Make them shoo
I make fun
Way they run
I won’t cry
So they fly
I just smile
They go wild
Life doesn’t frighten me at all.
Tough guys fight
All alone at night
Life doesn’t frighten me at all.
Panthers in the park
Strangers in the dark
No, they don’t frighten me at all.
That new classroom where
Boys all pull my hair
(Kissy little girls
With their hair in curls)
They don’t frighten me at all.
Don’t show me frogs and snakes
And listen for my scream,
If I’m afraid at all
It’s only in my dreams.
I’ve got a magic charm
That I keep up my sleeve
I can walk the ocean floor
And never have to breathe.
Life doesn’t frighten me at all
Not at all
Not at all.
Life doesn’t frighten me at all.
No właśnie, Heleno, moje podejrzenia też szły w tym kierunku, że fascynacja dinozaurami bierze się z „bezpiecznego niebezpieczeństwa”. 🙂
Pani Kierowniczko, moja rodzina w trakcie poszukiwań nowego psa (po odbyciu żałoby po Puszkinie) całkiem poważnie rozważała wzięcie z azylu jednego takiego uroczego Malinowskiego. Już prawie byli zdecydowani, ale w końcu doszli do wniosku, że mogą nie mieć tyle czasu i sił, żeby dać mu możliwość wyładowania jego niespożytej energii. Bo takie inteligentne i temperamentne psisko właściwie cały czas czymś się zajmować musi, żeby nie ześwirowało.
Terlik Z Betonu rzeczywiście ludzkim głosem 😯 , choć pewną łyżeczką dziegciu jest jego argumentacja, że „chrześcijanin nie może być antysemitą, nie może nie wstydzić się za takie czyny, bo w ten sposób atakuje naród Jezusa i Maryi”. To znaczy, że gdyby chodziło o inny naród, który nie miał fartu wydania z siebie Jezusa i Maryi, za takie czyny nie należałoby się wstydzić? 😯
Niestety, mówienie ludzkim głosem miewa przykre konsekwencje. Sporej części swoich komentatorów Terlik ostro się naraził. 🙄
Mój dziadek od strony Rodziciela miał przed laty wytresowanego czarnego owczarka belgijskiego. Pies ten m.in. jadł tylko z lewej ręki (by uniknąć trucizny – większość osób daje jedzenie prawą) i był nauczony, że obcych można wpuścić, ale wypuścić już nie. Dziadek kiedyś o tym ostatnim zapomniał i posłał swojego kierowcę na górę po jakieś dokumenty. Gdy ten nie wracał przez 1,5h, dziadek poszedł do mieszkania, a tam jego kierowca z dokumentami grzecznie siedzi na taborecie w korytarzu i stara się nie ruszać, bo każdy ruch budził warczenie leżącego pod progiem psa 😀 .
Mój dziadek wspominał też swojego lwowskiego sąsiada, który wyuczył psa, żeby chodził rano do kiosku po gazetę 🙂 .
Ostre starcie – debata Kaczynski v.Kaczynski
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=5DdWSVaRBmA
Izaak Babel :
http://5.ua/newsline/182/0/81376/
Akurat jestem na 539 str. „Utworów wybranych”.
A wdoniesieniu o pomniku bardzo mnie ubawila wiadoosc, ze pomnik Babla (albo jak dzis mowia w GW -Babela) stanal na rogu ulicy Richelieu’wskiej 😆
To w jakiś sposób pocieszające, że Kaczyński potrafi przegrać debatę nawet z Kaczyńskim. 😈
Wybory w MVP:” Die NPD liegt derzeit bei 5 Prozent und wäre wieder im Parlament vertreten”.
W zwiazku ze zblizajaca sie X rocznica 9/11 proponuje uczcic jedna prawdziwa a zapomniana bohaterke tego potwornego wydarzenia – Roselle, zolta labradorke-przewodniczke, ktora zdolala wyprowadzic schodami (z 57 pietra) swego niewidomego pana zatrudnionego w polnocnej wiezy WTC na ulice i zaprowadzic do przyjaciol.
Gdyby moja Stara byla wtedy w WTC, to pewnie zaproponowalbym abysmy razem wyskoczyli z okna, bo to znacznie szybciej jednak.
Jasne, że cierpliwej Roselle należy się cześć i chwała. A fakt, że słowa uznania przyszły ze strony Kota, wydaje mi się szczególnie wzruszający. 🙂
Salonfähigkeit NPD we wschodnich landach nie cieszy, oj, nie cieszy. Niby te 5% to jeszcze nie jest strasznie dużo, ale konieczność tolerowania takiej partii w parlamencie to przykrość ogromna.
Fairness jest moim drugim imieniem 😈
Witam 😀 w podobno ostatni dzień słonecznego późnego lata 🙁 http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,10227987,Jamniki_dumnie_maszerowaly_po_Krakowie__ZDJECIA_.html
Lewa, lewa 😆
Wszystko już w rękach diabła, nawet papież 😯 http://wyborcza.pl/1,75480,10217182,Natankowe_krolestwo.html?as=1&startsz=x
Dzień dobry. 😀
Z linki Irka : „Chciałabym zostać rycerzem, ale pelerynka kosztuje 100 złotych”. 😀 😀 😀
Dzień dobry 🙂 W dawnym „Przekroju” był kiedyś przedrukowany z jakiegoś zachodniego pisma dowcip rysunkowy – na przyjęciu pan o wyglądzie buchaltera zwierza się stojącej obok pani: zawsze chciałem zostać pisarzem, ale moi rodzice byli biedni i nie stać ich było na kupienie maszyny do pisania. 😛
Jeszcze jeden komentarz bardzo mi się podobał: dlaczego ten Bóg wygląda jak beza? 😈
Ale tak w sumie powiem Wam, że już mi się chwilami nie bardzo chce z Natankowej drużyny śmiać. W tym reportażu widać strasznie dużo ludzkiej frustracji i rozczarowania instytucjonalnym kościołem, ale i sporo zapału, dobrych chęci, woli zmieniania czegoś, a wszystko skierowane w jakieś takie ponure koryto. Właściwie bardzo smutne.
Co nie znaczy, że z tej czy innej odzywki Natanka jeszcze kiedyś zdrowo nie zarżę. Bo obok straszności śmieszność jednak też tam jest. 😎
W tym Marszu Jamników zawsze mnie zdumiewa, jakim cudem udaje się zachowanie spokoju i ładu. Bo jak ja się z jakimś jamnikiem spotkam na spacerze, to prawie zawsze następuje jazgot i splątanie smyczy.
Oczywiście nie z mojej inicjatywy. 😎
Bardzo mi się dla krakowskiego jamnika podoba imię Felicjan 😉
Hej,
witam i zapraszam na ruskie bliny! Narobilam mnostwo, do tego jest wereszczaka i ktos mi musi pomoc to zjesc, bo jak pozre sama ( zdolna jestem!) to znowu bede musiala jakies diety stosowac. 🙂
Bo trzeba włączyć do menu kieliszeczek dobrze zamrożonej wódeczki (no dobra, kilka kieliszeczków). 🙂
Co to jest wereszczaka???
Tu najlepszy zakopiański drink „góratsy”
Wlewamy szklankę wódki, góra tsy,
następnie szklankę piwa, góra tsy,
następnie szklankę wina, góra tsy.
Po wypiciu szklaneczki, góra tsy
robi się jeden kroczek, góra tsy. 😀
Nisiu,
Wereszczaka to duszone zeberka wieprzowe w sosie niejako wlasnym. Takiego blina zwijalo sie w trabke i maczalo w tej wereszczace ( taka nazwe znam z domu, czy prawidlowa nie wiem) i jadlo. Wspolczesnie polewa sie go sosem na talerzu.:)
Wielki Wodzu, wodeczka jak najbardziej 🙂
Irku,
zakopianski drink 'goratsy’ przypomina mi coctai „Hu – hu” jaki w czasach studenckich pijalismy.
Bylo to pol litra wodki, biale wino i puszka grejpfrutowego soku Dodoni zmieszane razem i schlodzone. Pilo sie latwo, a potem hu-hu jakie skutki 🙂
Na wereszczakę nie ma mocnych. Nawet Sierżant Gugiel się załamuje i nie umie odpowiedzieć jednoznacznie. 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wereszczaka
Ale ponieważ jest to na ogół coś z mięsem, to jestem skłonny konsumpcję wreszczaki wziąć na siebie, tak żeby już tylko do blinów ochotnicy musieli się znaleźć. 😎
Ho, ho, wereszczaka milutko brzmi w każdej wersji.
Z historii studenckich koktajli: Śmierć Byka. W akademiku, w pokoju, w którym była imprezka, stawiało się na progu wiaderko. Każdy przychodzący wlewał to, co przyniósł. Nie było mocnych.
Egzotyka dawnych koktajli jest dla mnie zasssskakująca. 😆 Może dlatego, że ja zawsze byłem piesek bardzo porządny i pilnie przestrzegałem jedenastego przykazania – nie będziesz mieszał alkoholi nadaremno! 😎
Znaczy – starałem się zachować czystość. 😈
Mnie na bliny nie trzeba namawiać 😀 http://www.ruslink.pl/kuchnia/bliny_z_jesiotrem_i_kawiorem,3814/
Aaa, na takie to mnie też nie trzeba. Tylko te plasterki jesiotra… przepraszam, nie dosłyszałem, w którym supermarkecie? 😉
Uroczyście przepraszam świat za swoją szczenięcą głupotę. 😳 Naszczekiwałem tu niejeden raz na poziom obecnego dziennikarstwa i na (nie)umiejętności różnych młodych pistoletów, ale już nie będę, bo – jak się okazuje – zawsze może być gorzej. Teraz o pisanie felietonów prosi się już nie „młodych, zdolnych, przebojowych”, nawet nie celebrytów grająco-śpiewająco-występujących, ale kiboli. 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,10230752,Redakcja__Gazety_Polskiej_Codziennie___kibole__znane.html
Jak rozumiem, „pisarskie” umiejętności kibolskich przywódców nie zostały w żaden sposób przetestowane, ba, nikt chyba nie sprawdził, czy będą się umieli podpisać na umowie. Chodzi tylko o to, żeby dali swe wybitne nazwiska.
Nie wiecie przypadkiem, dlaczego jakoś uparcie zaczęła mnie prześladować myśl, żeby oszołomić się którymś z tych egzotycznych koktajli? 🙄
POniewaz, powiada Stara, poprawna nazwa brzmi”wiereszczaga”. Z „g”.
Relato refero.
Aha,i jeszcze jedno -za Stara. Wiereszczaga to nie z miesa, tylko z jajek.
Bobique, nie wiem, czy chciałbyś pić w stanie czystym alkohole przynoszone w dawnych czasach do akademików…
Nisiu, ówczesne alkohole piło się nie dlatego, że się chciało, tylko z braku wyboru. 🙄
Wtajemniczeni do dziś rozumieją straszliwą moc tych słów: apage vistula. W złagodzonej wersji: apage gellala! 😯
Wiereszczaga brzmi tak, jakby była wytwarzana mocno na wschód od wereszczaki. 😉 Bez względu na to z czego.
Wiereszczaga, ówczesne alkohole…przypomniała mi się „Moskwa-Pietuszki”
zanotujcie sobie przepis na „Balsam Kanaański”. Człowiek ma tylko jedno życie i przeżyć je trzeba tak, żeby nie zrobić błędu w przepisach:
– denaturat 100 g
– piwo ciemne 200 g
– oczyszczona politura 100 g
@ Bobik,”Bez względu na to z czego” Ważne jest z czego i jak 😉
W skali całej MVP 6% wynik w wyborach, co daje 5 przedstawicieli w Landtagu. Ale blisko mojego domu poparcie mają bardzo wysokie.
„W położonych niedaleko granicy z Polską miejscowościach niemieckiej Meklemburgii-Pomorza Przedniego skrajnie prawicowa NPD, wykorzystująca podczas kampanii antypolskie hasła, uzyskała w niedzielnych wyborach regionalnych nawet ponad 30-procentowe poparcie – wynika z wyliczeń komisji wyborczej landu”.
Smutne i niebezpieczne.
Przez Irka mam teraz długotrwałe Myślenice. 🙄 Usiłuję sobie przypomnieć, kto to w Moskwie-Pietuszkach chwiał się przez chwilę jak myśląca trzcina, zanim padł i przypomnieć sobie nie mogę. Niby drobiazg, a dręczy.
Starszy kontroler Siemionycz, do usług. 😎
A kto mówił mało, ale mówił smacznie?
Benia Krzyk, z zawodu bandyta. Więcej nie podpowiadam.
Kocham ten blog!
Wielki Wodzu, serdecznie dziękuję za starszego kontrolera. 🙂 Będę sobie teraz mógł znaleźć inne powody do samudręczania. 😈
W wiadomościach straszą kolejnym kryzysem finansowym. 😯 Może by po prostu uznać, że panuje permanentny kryzys finansowy i przestać straszyć? Żyłoby się może nie lepiej, ale przynajmniej spokojniej. 🙄
Dobre wiadomości też są. Naukowcy w Rostoku ponoć dają nadzieję, że znaleźli jakieś lekarstwo na Alzheimera. Jeżeli to się potwierdzi, nie będziemy już musieli obciążać Wielkiego Wodza. 😆
Witam 🙂 jakoś tak jesiennie.
Naukowcy pracują nie tylko w Rostoku 😯 http://www.polityka.pl/nauka/technika/1518730,1,osobliwosci-z-laboratoriow-wojskowych.read
Dzień dobry.
Trochę optymizmu po wyborach w MVP. Zieloni uzyskali 8,4% i po raz pierwszy wejdą do Landtagu. Byc może pomogły im takie plakaty:
http://bi.gazeta.pl/im/6/10233/z10233446X.jpg
Dzień dobry 🙂
O laboratoriach wojskowych czytałem kilka dni temu (zachęcony zresztą zdjęciem psa na wstępie 😉 ) i po pierwszym odśmianiu się zacząłem okropnie zgrzytać zębami. No bo jednak diabli biorą, kiedy forsy niby to brakuje na służbę zdrowia, emerytów, kulturę, projekty socjalne, etc, etc, ale jest na dowolny idiotyzm, jeśli tylko dostanie on militarną etykietkę.
Nie czarujmy się – w wielu innych dziedzinach też tak jest, że do największych problemów wcale nie należy brak pieniędzy, tylko debilne gospodarowanie nimi. I to się wydaje być cechą ponadustrojową. 👿
No, wywarczałem się, teraz mogę już pod mniejszym ciśnieniem wychłeptać poranną kafkę. 😎
Debilne gospodarowanie pieniędzmi to w zasadzie moja specjalność.
Nisia do Pentagonu! 😆
Wprawdzie w polskiej armii odpowiednie stanowiska też na pewno by się znalazły, ale nasz człowiek w Pentagonie to by było coś. 😈
Uważam, że się nadaję, ponieważ słabo władam angielskim. Jest to jakiś standard Naszych w Wielkim Świecie Politycznym. Będę godnie reprezentować i wcale się nie boję.
Witaj Frekwencjo 😆
stęskniona wielce wróciłam z radością na Koszmłon (Koszyczkowy Memłon) 😆
Przez praktycznie dwa tygodnie nie widziałam na oczy gazety, telewizora, radia, internetu ani żadnych rzeczy, które z niego/jego som 😉
Toteż ogłaszam konkurs, z nagrodami, na wytypowanie 3 do 5 newsów, z którymi, jako obywatelka świadoma, światła i odpowiedzialna, powinnam się zapoznać. Coby nadal pozostać w kursie dzieła 😎
Czym też żył świat przez ostatnie dwa tygodnie i o czym powinnam wiedzieć? 🙄
Słabość językowa to nasza narodowa specjalność 😈 http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,10235412,_Study_in_Lublin___Oto_miedzynarodowy_blamaz_ratusza.html
Jotko, w piątek do Gdyni przybyły (przyjechały, jak mówią miejscowi) żaglowce. Wczoraj wybyły (wyjechały) i to jest smutny news. Inne newsy są jeszcze bardziej smutne, więc poprzestanę na tym.
Podszedłem do konkursu bardzo poważnie i zacząłem przygotowywać wybór newsów, ale już na wstępie okazało się, że nie istnieje jedna wersja najważniejszości. Czyli stary numer z punktem widzenia i punktem siedzenia. Tak więc z perspektywy, powiedzmy, Spiegla, najważniejszy był kryzys i finanse, Libia, rocznica zamachu na WTC. Z perspektywy GW i okolic – wybory (PiS dołuje w sondażach), debaty (Kaczyński stoi na z góry przegranej pozycji), nowe doniesienia nt. Smoleńska (żadnych rewelacji). Z perspektywy GP i okolic – wybory (PO dołuje w sondażach), debaty (Tusk stoi na z góry przegranej pozycji), nowe doniesienia nt. Smoleńska (znowu kłamstwa).
A z perpektywy psiej – jesień, plucha i nieuchwytna pchła za uchem. 🙄
Debilne gospodarowanie pieniędzmi to coś, czego nie znam. 😳
A czasami chciałabym „tego” spróbowac. Naprawdę.
Właśnie zamówiłam na jutro rano 2 tony piasku zasypowego- najtańsza oferta w mieście! Od sąsiada mam obiecaną taczkę na kilka godzin. Ja miałam bardzo dobrych nauczycieli od finansów, kosztów,ekonomii. Ale głównym nauczycielem było ŻYCIE. 😀
Niestety, Mar-Jo. Przykro mi to powiedzieć, ale nie nadajesz się na żadne poważne, a zwłaszcza eksponowane stanowisko. 🙁 Zamiast romantycznej wizji połączonej z nowoczesnym piarem, reprezentujesz jakieś małostkowe, dusigroszowskie podejście, które żadnej Ojczyźnie chwały nie może przysporzyć.
A w dodatku mówisz za dobrze po niemiecku. Wstyd. 🙄
Bobiku,
dzięki 😆
Pochodziłam po domu i ogrodzie i z mojej perspektywy:
a. jesienne owoce pyszne, jak zawsze
b. jesienne kwiaty piękne, jak zawsze
c. domowe zwierzęta, wliczając męża 😉 kochane, jak zwasze
i tego zamierzam się trzymać 💡
Mar – Jo,
to już jest nas dwie 🙂
Pieniędzy mam zawsze wystarczajacą ilość. A znaczy to, że najpierw liczę ile mam, potem planuję wydatki, plus oszczędności na tak zwaną „czarną godzinę” – niezależnie od aktualnego stanu posiadania. Potem wydaję stosownie do możliwości, bez podniecania się tym co by było …
Również nauczyło mnie tego życie, a dokładnie, moja Mama, za co jestem jej bardzo wdzięczna.
Mar-Jo ma jeszcze jedną wadę, do której sama się przyznaje, a która – co tu dużo gadać – po prostu eliminuje ją z funkcji publicznych. Bo skoro najważniejszym nauczycielem było samo życie, to znaczy, że Mar-Jo potrafi czerpać naukę z własnych i cudzych błędów. Ergo – na polityka Mar-Jo się nie nadaje.
No, może Sąsiad byłby skłonny na Mar-Jo zagłosować:
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2011/09/05/poliglota-palikot-czyli-nasi-niemi-politycy/
Ale jeden Sąsiad to jeszcze nie Naród. 🙄
A ja myślałam, że włączycie się w kampanię promowania Mar – Jo i mnie na poważne stanowiska w krajowej i światowej finansjerze 😯
Bobiczku, dziękuję za amputację zbędnego ogonka 😉
Wobec tego sprawdzian dla naszych życiowych ekonomistek 😉 http://www.polityka.pl/rynek/edukatorekonomiczny/quiz/1517960,1,quiz-sprawdz-swa-wiedze-z-ekonomii-2.read
vesper,
potwierdziłaś moją intuicję, że nic nie straciłam 😆
Irku,
jak sam piszesz, życiowych … 😉
Odp. 88% „Znakomity wynik”. Miałam problem z dewaluacją franka.
Jotka, dzięki zastosowaniu wykrętu, ma w polityce jeszcze jakieś szanse, ale Mar-Jo z każdym krokiem wkopuje się coraz głębiej. Teraz przyznała, że i w teorii obcykana. No, po prostu nie można tolerować takiej kandydatki. Na milę – przepraszam za wyrażenie – kompetencją pachnie.
No pasaran!
Vesper, do ogonków to ja mam czuja. 😉
😯 😯 😯
Z ciekawości też się przetestowałem. 100% prawidłowo. 😯
Chyba nawet na satrapę się nie nadaję. 😥
Jasne, że się nadaję. Wynik testu 44 % 😎
Czyli żadnego przeciążania głowy teorią i pełna skuteczność w działaniu 😆
No to ja sie nadaje! Tylko 33% i na dodatek wczoraj was oszukalam, bo to nie byly ruskie bliny tylko wilenskie!
Premierem moge zostac z ramienia PiSu 🙂
Ja się też nie douczyłem o Szwajcarii, ale to jest test tendencyjny, opracowany przez określone siły działające z określonych pozycji. W pytaniu 1 brakuje opcji D: Syjon. 😈
Zwierzaku,
jeżeli „przejmiesz i przewyższysz” PiS, to proszę Cię bardzo, możesz zostać premierem. Masz mój głos 🙂
Czy moja patryjotyszna czujność równoważy nadmiar kompetencji? 😕
Coraz lepiej. Nisia w Pentagonie, Jotka jako minister finansów, Kota Mordechaja, na podstawie jego umiejętności taktycznych, bez wahania można zrobić szefem NATO… Jak tak dalej pójdzie, weźmiemy wszystko. 😎
Szkoda, że Andsol się nie pokazuje, bo miałby olbrzymie szanse zostać papieżem. 😆
Wielki Wódz się nadaje. Z uwagi na czujność ideologiczną ❗
Kolejni kandydaci, jak widzę. No to Zwierzaka na szefa MFW, a Wielkiego Wodza może do MSW? 😈
Chyba że WW wolałby objąć masonerię. Też się nie sprzeciwimy. 😎
Konklawe możemy zrobić i bez jego udziału. Byle kolor dymu sie zgadzał 😎
A Ty, Bobiku, będziesz tym wszystkim sterował 😆
Bobik, ja się najbardziej nadaję na prześladowczynię NPD.
I robiłabym to z pełnym zaangażowaniem.
PS. Dostałam wczoraj propozycję śpiewania w przygranicznym polsko-niemieckim chórze! 😀 Odmówiłam.Jako oficjalny powód podałam fakt , że wkrótce wyjeżdżam w dalekie landy do pracy.
Proszę bardzo, mogę sterować, żeglować i okrętować. A w przerwach podjadać. 😈
Ja chcę na ministra oświaty. Kompetencje pedagogiczne mam takie, że po jednej mojej lekcji w gimnazjum musieliby wkroczyć antyterroryści. Jestem idealnym kandydatem. 😎
Nie ma tak dobrze, Mar-Jo. Stanowisko ma być obowiązkiem, nie przyjemnością. 😐
Możemy powierzyć Ci odpowiedzialną funkcję pleciugi na zawołanie, czyli jakiegoś rzecznika prasowego. W tym może uda Ci się wykazać odpowiednią niekompetencją.
WW, na oświatę się nie zgadzam 👿
mam wnuka w gimnazjum 😉
w czwartek zaczął 🙂
O, proszę, Wódz dobrze rozumie, jakie są kryteria naboru.
W nagrodę dostaje od łapy upragnione stanowisko ministra oświaty. Z zaleceniem ponownego zatrudnienia Giertycha w resorcie. Może jako doradcy? 😎
No prosze jak pieknie dokonalismy przewrotu w skali swiatowej 🙂
Do MFW nadaje sie jak najbardziej 🙂
Jotko, nie możemy tu wprowadzać prywaty. Wnuk, nie wnuk, szwagier, nie szwagier – oświatą musi zająć się ktoś, kto w uczciwym konkursie wykazał największą niekompetencję. Trudno, musisz poświęcić wnuka na ołtarzu zasad. 🙄
O tak, Giertych się nadaje. On nie miał kolegów i dziewczynki się z niego śmiały.
A wnukowi Jotki się załatwi jakąś opiekę psychologiczną i damy radę.
Zwierzaku, ale chyba rozumiesz, że w MFW po prostu niezbędne jest jakieś syjonistyczne zaplecze?
Mogę Ci zaproponować moją miskę do pomocy. W mailach i komentarzach już niejednokrotnie sugerowano mi, że jestem na wiadomo-czyim-utrzymaniu. 🙄
A dobrze płacą? 😈
Noo, na futro mnie stać. 😈
Ja poległam na Szwajcarii. 63% czy jakoś tak. Czyli w zasadzie się nadaję. Ze względu na wrodzony brak talentów dyplomatycznych i wdzięk słoniątka w kontaktach międzyludzkich, zgłaszam się jako wolontariusz na stanowisko ministra spraw zagranicznych.
Obawiam się, Vesper, że w MSZ Twój angielski może stanąć na przeszkodzie. 🙁
Nie wolałabyś zostać prezesem PiS? Tam brak talentów dyplomatycznych itd. jest warunkiem sine qua non.
Chociaż, kurczę, nieznajomość języków też.
To może prezydentura? Prezydentowi znajomość języków trochę łatwiej ukryć niż ministrowi spraw zagranicznych. A wdzięk słoniątka bardzo się przydaje.
Nie pomyślałam o tym. Do kupy z francuskim to już kompletna dyskwalifikacja 🙁 Ale na prezesa PiS bardzo się nadaję, ponieważ nie lubię tej partii. Właściwie żadnej partii nie lubię, więc mogę prezesować każdej. Dziękuję, Bobiku, wlałeś nadzieję w me serce, że moje beztalencie nie pójdzie na marne 🙂
Ależ się nam sytuacja pięknie rozwija. Jeszcze rząd nieprzejęty, a już nam się tu śliczne konflikty interesów rysują 🙄
Na przejęcie przez WW oświaty zgadzam się pod warunkiem załatwienia mi drobnej synekury w tejże 😎
Bobik, jako rzecznik prasowy na pewno będę do niczego.
Absolutnie się nadaję! 😀
Łajza zakryła kapeluszem Twoją nową propozycję, Bobiku. Prezydentura, powiadasz… Hm… Języki mogą się okazać przeszkodą, ale w końcu nie jest ich aż tak dużo, żeby się wstydzić, za to wdziękiem słoniątka pobiję wszystkich kontrkandydatów 🙂
Samowolnie obejmuję resort zdrowych napitków i ekologicznej strawy. Na początek urzędowania na Krakowskim Przedmieściu patriotyczna pasieka http://1.bp.blogspot.com/-jOWBDvmM_uE/Tl8hfavCG7I/AAAAAAAAB4Q/3yX7lLeFU1k/s1600/P1080080.JPG
No proszę, jakiego mam nosa do ludzi. Każdemu wyniucham odpowiednie stanowisko. 😎
Muszę tylko uważać, żeby ktoś nie spróbował mnie zatrudnić mnie jako personalnego, bo moje świeżo odkryte kompetencje mogłyby spowodować katastrofę. 😯
Ta dziewica polska cosik wygląda jak Żelazna Dziewica. 😈
Skoro masz nosa do ludzi, to powinieneś ubiegać się o posadę w archiwum. A skoro taki z Ciebie pragmatyk i realista, to najlepszym archiwum będzie Archiwum X.
Irku, czy możesz przysiąc, że na ekologii ani trochę się nie znasz? Bo coś mam obawy, że mógłbyś nam poziom niekompetencji obniżyć. 🙄
Vesper, czy Archiwum X to to samo co IPN? Jeżeli tak, to chyba istotnie miałbym tam szansę zabłysnąć niekompetencją. 😎
Dobra, biore MFW z dobrze platna wiadoma miska! 🙂
Ale to jutro, dzis ide spac. Dobranoc -_-
Szef MFW, który przesypia kryzys finansowy… Zwierzaku, Twoje kwalifikacje są nawet wyższe, niż myślałem. 😈
Idąc za ciosem: berliński Ryś mógłby objąć każde stanowisko, byle na nocnej zmianie. 😆
Jotko, nie widzę problemu, wszelkie synekury i nepotyzmy będą na porządku dziennym. Także korupcje, najbardziej przecież w tym całym rządzeniu chodzi o korupcje. Tylko wolałbym się nie brać za drobne, może od razu coś naprawdę dużego?
Archiwum X zajmuje się Zbrodniami na Ludzkości z rąk (macek?) Kosmitów. Czyli taki globalny IPN. Nadajesz się świetnie.
Po drinku „góratsy” moje kwalifikacje będą chlubą każdego rządu i każdej prezydencji :D.
Bobiku,
Twoje zdolności również przechodzą wszelkie wyobrażenie … „nie możemy tu wprowadzać prywaty …” 😯
Cudnie, świetnie, to na …, na co, znaczy się, mi ta posada? 🙄 👿
Od roboty za friko to ja już mam podwójnego garba 👿
A tak aproposowo, to aż prosi się o jakąś balladę na okoliczność … 😉
WW, jesteś moim najlepszym kolegą 😆
Dobra, wobec tego biorę Archiwum X, któremu szybko nadajemy rangę światowego superrządu.
Obiecuję, że postaram się zgodnie z sugestią Wielkiego Wodza nie zapomnieć o korupcji i nepotyzmie na co dzień. 😎
Jotko, po namyśle oświadczam – prywatę wprowadzać będziemy, ale w pożądanym zakresie, na pożądanych odcinkach. Cokolwiek by to miało znaczyć. Howgh!
Wzorców ci u nas dostatek 👿
http://wybory.onet.pl/parlamentarne-2011/aktualnosci/syn-znanego-europosla-wystartuje-do-sejmu,1,4840416,aktualnosc.html
Dzięki Bobiku. Trafna decyzja. Bo już przemyśliwałam czy się aby nie zamachnąć na to Twoje superstanowisko. Ale widzę, że się dogadamy, to nie ma potrzeby robić zadymy 😎
No nie, Jotko, na coś się trzeba zdecydować. Albo jesteś ministrem finansów, albo Zamachowskim. Nawet jeżeli i do tego, i do tego posiadasz równie marne kwalifikacje. 🙄
Choć właściwie… Zasada niełączenia stanowisk to chyba też jakiś nieżyciowy przeżytek, z którego powinniśmy zrezygnować. Nie uważacie?
I o to chodzi Bobiku, i o to chodzi! Liczy się postawa, „co by tu jeszcze spieprzyć …” i pion ❗
A na pion najlepszy będzie drink „goratsy”, podawany w ramach napitku regeneracyjnego 😉
A może na senatora ktoś by chciał? Nawet żadnych testów nie trzeba przechodzić, wystarczy uważać Łukaszenkę za wielkiego męża stanu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,10236644,Wybory_2011__Kandydat_PiS_zachwala_Aleksandra_Lukaszenke.html
Na ubitą ziemię pozwę każdego, kto ośmieli się mówić, że nie ma pożytku z zajmowania się rządem 👿
W trakcie powoływania naszego rządu trzykrotnie załadowałam pralkę. A poniewaz to bure, zimne i mokre przyjdzie do nas od Bobika dopiero jutro, powiewa ono dumnie w słońcu. Niczym moje liczne niekompetencje upoważniające mnie do piastowania, zasiadania, obejmowania … 😎
Po dobrze wykonanej pracy należy mi się wypoczynek na tarasie. Leżak czeka 😉
Smieszne z tymi lubelskimi tlumaczeniami na jezyki niby-obce.
Moja Stara pieczolowicie przechowuje karte ekredytacyjna na odsloniecie pomnika w Jedwaabnem. Te karte wszscy dziennikarze musielinosic przypieta do ubrania i zostala ona zredagowana po angielsku. Na bialym tle duzymi wolami: Jedwabne Anniversary Celebrations.
Ale ta wpadka to chyba nic w porownaniu z wpadka, o ktorej pisze dzis cala brytyjska prasa z rozbwieniem.
Otoz w Liverpool ukazalo sie w prasie duze oloszenie miejscoowej sluzby zdrowia poszykujacej nowego anestezjologa. Ogloszenie konczylo sie slowami: Blah-blah, the usual rubbish about equal oppportunities.
Bo kazde ogloszenie o prace w sektprze publicznym musi sie konczyc stwerdzeniem,ze wszyscy kwalifikowani kandydaci maja takiesame szanse bez wzgldu na rase,wyznanie i co tam jeszcze. Ktos kto ukladal ogloszenie o poszykiwaniu anestezjologa zapomnialnajwyrazniej dac to sekretarce do uzupelnienia. Albo sekretarka przegapila.
Bla-bla.
Oto jedynie słuszne hasło, które zamierzam propagować w swojej działalności politycznej.
I co powiecie o moich kwalifikacjach???
Proponuje wpierw zaopatrzyc sie w najnowszy.podrecznik savoir-vivre’u. Nazywa sie „Mowa schamialego salonu” i mozna w nim znalezc zalecenia nastepujace:
„Krańcowe zbydlęcenie i barbarzyństwo okazane zaś przez zdziczały motłoch atakujący modlących się pod krzyżem wzbudza w paniusi z salonu zachwyt, że oto zobaczyła nowe, wspaniałe pokolenie”.
Autorem jest slynny na caly kraj Pierwszy Dzentelmen IV RP Rafal Aleksander Ziemkiewicz.
Nisiu, hasło samo w sobie suszne i tryndowe. Tylko bla-bla powinno być wygłaszane swojskim, ziemniaczanym akcentem, najlepiej z Podkarpacia albo jakoś tak. To już nie te czasy, kiedy światową karierę robiło się na akcencie liverpoolskim. 🙄
Mordko, Twoje informacje nie są całkiem dokładne. Wspomniany najnowszy podręcznik savoir vivre’u jest dziełem zbiorowym, a Ziemkiewicz jest autorem tylko jednego – fakt, nader istotnego – rozdziału.
Trzeba zresztą przyznać, że w trakcie redagowania podręcznika udało się zachować prawdziwego ducha nauki i odsunąć na bok podziały polityczne. Poszczególni autorzy reprezentują lewo i prawo, górę i dół, partię przodków i partię tyłków. I prawidłowo – dobre wychowanie nie musi mieć nic wspólnego z orientacją.
Cisza, jak rozumie rozumny rzecznik rządu, spowodowana jest tym, że rząd się żywi? 😀
Sam bym tego nie wyraził lepiej od szan. rzecznika. 😆
Nader rozumna była też sugerowana między wierszami konkluzja, że rząd może być ożywiony dopiero jak się dostatecznie wyżywi. 😎
A jak już się wyżywi i ożywi, powinien się udać na wypoczynek. W końcu się napracował przy tej autokreacji.
To wieczorne żywienie nie nazywa się kolacja, tylko kreacja? 😯
Całe życie ktoś mnie robił w konia! 👿
Niemcy nas nie pobili. Ani my Niemców. Nie wiem, co o tym sądzić. 😕
Obawiam się, że Wielki Wódz tym razem źle zrozumiał sytuację. Niemcy w ostatniej sekundzie podstępnie wykorzystali naszą nieumiejętność zamurowania bramki i odebrali nam ze wszech miar zasłużone zwycięstwo. 👿
Zwycięstwa moralnego za to nikt nam nie odbierze, a już na pewno nie Niemcy 🙄
„Kaczyński uważa ponadto, że konieczna jest budowa nowych mostów na Wiśle, by skomunikować wschód z zachodem. Zachodnia Polska bowiem, dzięki lepszej sieci dróg, jest obecnie atrakcyjniejsza dla inwestorów. – Tych mostów musi być naprawdę dużo, dużo więcej – mówił Kaczyński. Mosty te miałyby być jego zdaniem zbudowane w ciągu 10-12 lat”.
Nie prościej będzie zbudowac jeden długi most od źródeł aż do Gdańska? 😀
Składam samokrytykę. Na chwilę straciłem z oczu i dałem się omamić, chociaż na pasku nie szedłem, o nie! 😈
Trochę się Kaczyński naraził ekologom. Zagrożona będzie spokojna kopulacja wypławka alpejskiego wzdłuż całej królowej rzek naszych prasłowiańskich.
Z drugiej strony, nic nie mówi o minowaniu mostów. Czyżby odwilż w stosunkach polsko-niemiecko-rosyjskich?
Wypławek kopuluje? To świnia.
Jestem za tym, żeby budować dużo, dużo mostów. Iluż bezdomnych może pd nimi znaeźć godne, podnoszące narodową dumę schronienie!
Jak zapowiadało, tak i zrobiło. Przyszło i jest. Bure, zimne i mokre, brr 👿
Wyżywiona, wyspana i wyprokreowana spokojnie czekam aż się obudzicie. Ale nie spieszcie się za bardzo, nie ma do czego. Patrz wpis wyżej 😉
U mnie jeszcze piękne słońce. 😀 Dzień dobry
A wczoraj było tak pięknie… Po drodze z przedszkola, zatrzymałyśmy sie na plaży i przez trzy godziny babralyśmy się w piasku, budując najbardziej bezsensowne budowle, jakie udało się wymyślić. Posezonowa plaża prawie pusta i cicha, morze spokojne jak jeziorko. Jednym słowem – błogość. Teraz plucha i wiatr, wyłazić z domu się nie chce 🙁 Na dodatek koty przywlekły chyba coś zdechłego i schowały pod stertą gałęzi pozostawionych do wyschnięcia. W każdym razie, niezależnie od pogody, trzeba będzie hałdę badyli w poszukiwaniu źródła smrodu 👿
Do kawki http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1519264,1,pies-czyli-kot.read
Korzystaj Irku, korzystaj, bo ono idzie do Ciebie 🙁
vesper, wyrazy 🙁
Do kawy mam sąsiadkę, zaraz przyjdzie 😉
To znaczy do drugiej kawy, bo do pierwszej miałam męża. Piesy i koty to non stop 😆
Susznie zrobiłam, że się wczoraj wyleżakowałam na tarasie 😆
No, taka jestem sobą zachwycona, że naprawdę nie wiem czy to Bobik czy ja powinnam piastować najwyższy urząd? 🙄
Dzień dobry 🙂
Jakim cudem to zimne i mokre przyszło do Poznania i Gdyni, skoro ode mnie wcale sobie nie poszło? Czyżby posiadało zdolność bilokacji? 😯
Z tymi kotami… No, sam nie wiem, co lepsze. Czy żeby przywlekały zwłoki i ukrywały pod gałęziami, czy żeby ostentacyjnie rzucały na środku kuchni, jak to mają w zwyczaju niektóre… a, zmilczę dla dobra stosunków rodzinnych. 🙄
Wolałabym już raczej kawę na ławę. A tak, szukaj smrodu w polu 👿
Jotko, jako władca dobry, mądry i przewidujący już w sobotę rzuciłem ideę dogłębnego, rozleniwionego wykorzystania ostatnich słonecznych dni, która najwyraźniej z wdzięcznością została podchwycona przez lud. Sama chyba widzisz, że urząd mi się należy jak psu zupa. 😆
Jednakowoż jestem na tyle mądry i dobry, że – o ile tylko moje najwyższe niekompetencje nie będą kwestionowane – nikomu nie będę przeszkadzał w samouwielbieniu. Nawet mogę wprowadzić niezbywalne prawo zachwycania się sobą do konstytucji. 😎
Bobik, Ty się coś za bardzo nadajesz. Nie wygląda to dobrze.
Ogłoszenie: odstąpię trochę roboty w dobrym gatunku na korzystnych (dla mnie) warunkach. Oferty pod „Stachanowiec”.
Ja się nadaję? Ja się nadaję? 😯
Widzę, że muszę podnieść podatki, żeby wszelkie podejrzenia o nadawanie się uciąć w zarodku! 👿
Ten cichy szelest, który z pewnością usłyszałeś, to było Koszykostwo, czmyhające pod meble, żeby robotą nie oberwać
Nie to nie. 👿 Skoro lud nie rozumie władzy, która tak bezinteresownie chciała oddać mu swoją własną robotę, to władza wycofuje swoją wielkoduszną ofertę i będzie robiła sama. A lud niech zazdrości. 😈
Gdyby jednakowoż lud, śladem władcy, również zechciał poczuć coś w rodzaju Schadenfreude, to może łatwo wprawić się w ten stan przy pomocy tej oto linki: 😛
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,10242620,Amerykanie_o_Fotydze__Nieporadna__nieufna__bez_doswiadczenia_.html
No nie poczulam Schadenfreunde ale litosc. Biedna kobieta…
Kotom się faktycznie CÓŚ porobiło 👿
Jeden z naszych, nie wiem który, nasikał na koc na sofie 👿
Nigdy się to dotychczas nie zdażyło 😯
Sąsiadka przyszła, podałam kawę i usiadłam na mokre 👿
Dobrze chociaż, że nie padło na gościa 😳
Może te blogowe porozumiewają się jakoś telepatycznie za naszymi plecami? 🙄
Dzień dobry!! 😀
Przewiozłam własnoręcznie (na pożyczonej taczce) 2 (słownie:
dwie) tony mokrego piasku zasypowego. Przewiozłam w deszczu! Czuję się …..tak sobie…. 😕
To konstytucję też będziemy pisać? 🙄
Mar – Jo,
chcesz zostać ministrem gospodarki ? 😯
Mar-Jo 😯 😯 😯
Przewiezienie dwóch ton piasku własnymi ręcami kwalifikuje Mar-Jo właściwie tylko pod żyrandol. Jakiekolwiek inne stanowisko stwarza ryzyko, że Mar-Jo zacznie coś rzeczywiście robić i to osobiście. Na to nie można pozwolić. Żyrandol, Mar-Jo, to jest Twój zakres nikompetencji. Tylko nie zacznij go pucować, bo się Dyktator wścieknie.
Jotko, nie chcę. Nie nadaję się. 😀
Po kawie jest trochę lepiej. Jutro układanie płytek chodnikowych na zasypanym wykopie.
Przeczytałam Tyma. 😀
Nie wiem, czy nie powinnam zaordynować jakiejś wojenki, jakem Pentagon.
Bla, bla.
Ty, Durne Szczenie!
Pamietasz jak pare miesiey temu wysmiewales sie w oddzielnym wpisie z Cwitterowania?
Well, bedziesz musial wszystko teraz odszczekac w nowym wpisie,albo nie masz honoru 😈 .
Bo oto sama Nadworna Poetka (Poet Laureate) z nominacji Labour Party, za zrozumialosc a wiec demokratycznoc -Carol Anne Duffy dala glos ioznajmila, ze cwitterowanie i tekstowaanie jest bardzo pozyteczna dla mlodziezy szkola poezji – przygotowuje rzeczona mlodziez do pisania i odbierania wierszy,gdyz samo tekstowanie jest „kondensacja slowa”, a na tym wlasnie poezja polega. I ze jakas Arktyczna Malpa, whoever she is ,pisze bardzo poetyckie teksy do swych piosenek albo cos w tym rodzaju.
Oczywoscie ultrakonserrwatywny i obskuracko-retrogradzki Daily Telegraph natychmiast rzucil sie na Nadworna poetke jak jakis arktyczny pies i zamiescil dzis komentarz, zatytulowany „Jak poeta z poeta”:
Immortal Laureate C A Duffy
Whom children must must study for the GCSE:
„The poem was original text”,You say.
Whatever you will be saying next?
The hallmarks of txtng,
seems to be two:
Omission of e and the spelling of you as u.
Then, as if that weren’t bad enough, you say
That the Arctic Monkeys use lyrics in a poetic way,
A reference that ignores the dreadful warning,
Of the Son of Kirkcaldy who said they certainly wake
you up in the morning.
Dear Miss Carol Ann Duffy CBE,
Poet and tragedian as you may well be,
Ought not the poor bairns, eschewing the mobile,
Write out poems, as you once found worth while,
Neatly in a book, and, if they have time,
Attend to their scansion and the provision of rhyme?
Mar-Jo bewzględnie trzeba trzymać z dala od gospodarki, czy w ogóle ekonomii, jak również wszystkiego, co się przekłada na jakąkolwiek praktykę. Tacy jak ona są najgorsi. Zaczynają od głupiej tony piasku, potem niby nigdy nic przewożą drugą i nawet się naród nie obejrzy, a już jakieś skuteczne reformy wprowadzili. 😯
A kysz! Mar-Jo niech najlepiej zostanie przy rzecznikowaniu. Na tym stanowisku na szczęście ma niewielkie szanse zrobienia czegoś sensownego. 🙄
O, proszę – Nisia potrzebuje kogoś, kto będzie narodowi wciskał bla-bla. Sama przecież nie wyrobi, żeby tak 24 godziny na dobę… 🙄
Wojenka może być, ale są pewne warunki. Musi być z odwiecznym wrogiem, dawać możliwość efektownych szarż i postplonów literackich, tudzież być bohatersko przegrana. Równocześnie jednak nie powinna być nazbyt męcząca, winna odbywać się w godzinach pracy, nie w czasie wolnym (a już broń Panie B. nie podczas urlopu) i dobrze by było, żeby w wyniku przegranej chociaż raz dała jakieś wymierne korzyści. Np. żeby nas zesłano na Tahiti, albo żebyśmy zostali poddanymi sułtana Brunei.
Odwieczną wrogość wobec Brunei jakoś się załatwi. Strzelę utwora o tym, jak sułtan polskie dzieci męczy, licznie obecni na blogu pracownicy naukowi utwora zanalizują a potem telewizja nakręci serial „Cztery żony i sułtan”. Powinno wystarczyć.
Mam propozycję (nie całkiem nową) na tabliczkę dla Pani Pentagon:
Pani Pentagon
Urzęduje od 8.00 do 16.00.
W czasie wojny do 18.00
😀
Nisiu, pokój nade wszystko! 😀
Mordko, jak muszę, to odszczekam. Nawet mogę to zrobić w sposób zarazem poetycki i ćwiterowy, w 140 znakach, żeby moja skrucha była wyraźniejsza. 😳
Poezjo, ty się zmieścić racz
w twitterowania klatce złotej,
bo młodzież na to ma ochotę,
a młodzież to przyszłości gracz.
Poezjo, bądź najkrótszym gniotem!
Thank u & fuck u very much.
Nade wszystko to pokój na poddaszu. 😈
Atta puppy! :twited:
Mialo byc „twitted”. 😈
Pentagonko, do roboty. Ja mam jednak wielką ochotę na tę wojenkę. Nawet już opracowałem psychologiczne i historyczne podstawy odwiecznej wrogości z sułtanatem Brunei… 😈
Starodawne to, niemal zapomniane dzieje,
gdy Polak bohatersko wojował z Brunejem,
ale pieśń się w pamięci doszuka ich śladów,
by minione opiewać bla-bla, gadu-gadu.
Niegdyś Polak i Brunej byli jak dwa śwagry,
bez konfliktów na łące pasali onagry,
lulkę na pół dzielili czy bigosu michę
i jeden od drugiego mógł pożyczyć dychę.
Lecz potem się okropne porobiły rzeczy…
Polak kiedyś miał chandrę i ją chciał wyleczyć,
więc nalewa dwie sety, mówi „no to bania!”,
a tu Brunej: „nie mogie. Mnię religia wzbrania”.
Polak oczy wytrzeszczył i przekrzywił szyję,
„stary! – krzyczy – nie żartuj! Ze mną nie wypijesz?
Jak mi wytniesz ten numer, gorzko będziesz płakał,
bo despektu większego nie ma dla Polaka.”
Zwijać zaczął się Brunej jak jaki wąż boa,
„na Allaha!” zawodzi, „na Proroka!” woła,
włosy z brody wyrywa, kłania się co chwilę,
lecz gorzały, skubany, nie przełknie i tyle.
Zastanowił się Polak, deczko już w…nerwiony,
myśli „może chłopina tak się boi żony?
Spytaj – radzi – co na to powie twa kobita”,
a Brunej – „bardzo chętnie, ale którą spytać?”
„No, w gumki sobie lecisz!” – Polak się oburzy,
„lecz poznasz, co to znaczy sobie kpić z przedmurzy!
Miast miłości śwagierskiej, kromki chleba z serem,
będziesz miał Grunwald, Wiedeń, tudzież Somosierrę.
Nikt mi pluł w twarz nie będzie ni honoru chlastał,
są granice brawury, nie daruję, basta!
Byle Brunej se jaja robi w żywe oczy?
On nie wie, kto ja jestem i gdzie mi ma skoczyć!”
Zląkł się Brunej okrutnie, pot mu z czoła leci,
prawie mu się z łysiny odkleił tupecik,
czy wygrać może, nawet losu się nie pyta,
widzi wszak – Polak w gębie mocny niczym tytan.
Białą flagę więc zaraz wywiesza na sośnie,
żony bierze i szybko czmycha, gdzie pieprz rośnie,
bo pyskówka z Polakiem gorsza jest niż dżucze,
a szczególnie, gdy tegoż właśnie chandra tłucze.
Tak się skończył bój straszny, homerycki prawie,
noc zapadła, do domów się rozeszła gawiedź,
lecz w mroku jescze długo śpiewał o tym słowik,
jak ten Polak pokazał temu Brunejowi.
@ Mar-Jo Jutro układanie płytek chodnikowych na zasypanym wykopie. A minister Grabarczyk dostał zakaz otwierania autostrad
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,10210417,_Rz___Grabarczyk_od_autostrad_ma_sie_trzymac_z_daleka.html
JAK ŻYĆ PANIE PREMIERZE 😈 .
Wojna z Brunejem cudna! 😀
Sama przeprowadzę uroczyste „otwarcie płytek”!! 😀
Dzisiaj wcześniej idę spac. Dobranoc Wszystkim.
Póki nie ma zakazu otwierania szampana i puszek z kawiorem, żyć się jeszcze jakoś da. 😉
Pogadam z Jarkiem, najpierw wyślemy do Bruneja Fotygie.
Na negocjacje pokojowe.
A potem skopiemy mu Brunej.
Łopatkom.
Bla, bla.
Dobry wieczór 🙂
Nie jest łatwo wrócić do codzienności. Mordka mnie zrozumie. Koniec bażantów, tuńczyka, węgorzy, drobiu w trzech smakach i jagniątka, i tortów, i piteczności i ach…
I tego, co najważniejsze – gadulenia, którego było, jak zawsze za mało, za mało, za mało…
Brakuje mi Liska http://archiwum.polityka.pl/art/piknik-pod-gilotyna,387858.html
I Andsola http://archiwum.polityka.pl/art/jak-zarybisz-tak-zlowisz,387105.html
Na dobranoc mój ulubiony, własnoręcznie sklejony i umuzyczniony Podgórzyn, również ulubiony Nisi i Mar-Jo:
http://www.youtube.com/watch?v=eoEoHQ6-qqA
Witam 😀 Dzisiaj w Polsce obchodzony jest Dzień Dobrej Wiadomości. Na pewno będzie to uroczyste ” otwarcie płytek” 😀
Szampan i kawior mile widziane.
Dzień dobry. 😀
Panno Koto – piękny Podgórzyn!!! Dziękuję. 😀
Deszcz nie pozwala na dalsze działania. Szampan i kawior po uroczystym otwarciu – jak najbardziej! 😀
Jaka piekna wojna z Brunejem! W sam raz na Dzien Dobrej Wiadomosci 🙂
Warta szampana i kawioru. I calej miski truskawek 🙂
Dobra Wiadomość nie potrzebuje ukończenia płytek. Dobra Wiadomość potrzebuje otwarcia płytek. 😉
Się otwierają!!!!!! 😀 😀
Oczekuję oficjalnego stanowisko niedorzecznika prasowego. 😈 .
I to są dopiero kwalifikacje. Otworzono zanim ogłoszono
Dzień dobry 🙂 Jak rozumiem, Dzień Dobrej Wiadomości oznacza, że dziś każda wiadomość jest dobra. No to można sobie pohulać informacyjnie. 😈
Z niezwykłą przyjemnością zawiadamiam, że za godzinę mam termin u dentysty. 😆
Zwierzaku, Ty współczułaś nieszczęsnej pani Fotydze? Niepotrzebnie. Ona krytyką ze strony USA poczuła się wręcz zaszczycona i dowartościowana. To była krytyka sprowokowana przez podgryzacką działalność salonu, a to jest dla Fotygi wręcz Dobra Wiadomość. 😛
http://wyborcza.pl/1,75248,10248366,Fotyga__Ambasada_USA_ofiara_salonu.html
Bobiku,
mnie sie jej zal zrobilo nie z powodu tego co ta ambasada o niej napisala, tylko z powodu tego, ze to taka …fotyga 🙂 I co ona biedna moze zrozumiec, jak durna, za przeproszeniem? Dlatego jej pozalowalam, tak czysto po ludzku, bo jest kim jest i siebie nie przeskoczy.
Ograniczenia współczuć po ludzku faktycznie jej można, ale ja ten rodzaj współczucia zostawiam za drzwiami, kiedy chodzi o ocenę możliwości lub osiągnięć zawodowych (albo politycznych). A już szczególnie, kiedy ktoś ponownie ubiega się o stanowisko, na którym osiągnął szczyty niekompetencji i oświadcza, że następnym razem wszystko zrobiłby tak samo.
Nie bez powodu w naszym superrządzie Mar-Jo została odsunięta od najważniejszych funkcji za umiejętność uczenia się i wyciągania wniosków z tego, co jej się przydarza. 😎
Ten rodzaj współczucia w moim przypadku niebezpiecznie zbliża się do uczucia litości, a im bliżej litości, tym mniej w tym uczuciu szacunku do obiektu współczucia 🙄
Powyższa konstrucja stylistyczna miała na celu dowieść mojej niekompetencji językowej, co w połączeniu z wdziękiem słoniątka na salonach, czyni mnie wręcz idealną kandydatką na prezydentkę 🙄
Że co?! Że to bure, paskudnie zimne i mokre za oknem to Dobra Wiadomość?! 👿
Dzień dobry! Jotko, to Bardzo Dobra Wiadomość! Bo na dworze zimno, buro, mokro i ponuro – a więc dzień na czytanie, posłuchanie muzyki, internet, jakiś dobry film. Na początek piękna ballada:
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=shnqCPgFoME
Wiem, wiem, tylko dla tych, którzy mogą sobie siedzieć w domu….
Panno,
kupuję każdą, dającą się uzasadnić, interpretację 😆
Skąd u Ciebie miłość do Podgórzyna? To moje rodzinne strony. Mama nadal mieszka w pobliżu.
Filmik piękny. Dziękuję 🙂
Spędzam tam wakacje od ponad 30 lat. Znasz pensjonat „Karolinka”? To mojej siostry. Pojechała tam do pracy i już nie chciało jej się wracać na Sląsk. Z czasem pensjonat stał się jej własnością, no i tak mamy drugą rodzinną siedzibę. Bardzo lubię też Cieplice i Jelenią Górę.
Ponieważ na temat Podgórzyna nie mam, z braku osobistych doświadczeń, nic do zaszczekania (poza tym, że pięknie tam), pozostanę jeszcze przez chwilę przy Fotydze. 😉
Czy nie macie wrażenia, że jej kwalifikacje na szefa MSZ są (i od początku były) dokładnie takie, jakby przez bobikoblog była proponowana? 😈 I nikomu w jej ugrupowaniu nie wydaje się to przeszkadzać.
Czyli nie jest tak, że my tu sobie tylko beztroskie i absurdalne jaja robimy. My po prostu trafiamy w sedno. 🙁
Nie jest to, niestety, dobra wiadomość. 🙄
Ale za to, jak mi sie zdaje, ze slyszalam, robi bardzo dobry sernik 🙂 I to jest dobra wiadomosc, bo jednak cos tam cos tam i bla bla.