Sylwestrowy bohater
Bobik rzadko widywał Labradorkę tak podenerwowaną. Trzęsącymi się łapami, ze łzami w ślepiach, próbowała przewlec swoje legowisko pod ludzkie łóżko.
– Pomóż mi! – szczeknęła. – Ciągnij z drugiej strony.
– Proszę bardzo – zgodził się szarmancko Bobik, złapał w zęby przeciwległy brzeg materaca, wspólnie z sąsiadką przetaszczył go na wskazane miejsce i zadał nieodzowne w tej sytuacji pytanie.
– Możesz mi powiedzieć, co tu się dzieje?
– Jak to, nie wiesz, jaka dziś data? – jęknęła Labradorka, otrzepując się z obrzydzeniem, jak po kąpieli w błotnistym stawie. – Sądny dzień dla psów! Wrzaski, łomot, decybele i najgorsze ze wszystkiego – strzelanina do późnej nocy. Sama nie wiem, jak ja to co roku wytrzymuję.
– Z trudem? – podsunął Bobik uprzejmie.
– To bardzo łagodnie zaszczekane. Ja tego właściwie w ogóle nie wytrzymuję. Umieram z przerażenia. Huk i strzały to może dobre dla psów myśliwskich, ale na pewno nie dla domowych.
– A ja się nic a nic nie boję – obwieścił buńczucznie Bobik i merdnął kilka razy ogonem, żeby dać widomy znak swojej nieustraszoności. – Co mi tam wystrzały!
Labradorka chyba po raz pierwszy w życiu spojrzała na niego z podziwem.
– Serio? – spytała na wszelki wypadek, w gruncie rzeczy wiedząc z góry, jaka będzie odpowiedź.
– Jasne, że serio – napuszył się Bobik. – Ani na chwilę pod łóżko nie wlezę, tylko cały czas będę leżał na fotelu. Albo nawet wyjdę do ogrodu i obszczekam te całe starłorsy, które ludzie będą puszczać. Pokażę tym puszczalskim, co to psi honor.
Podziw Labradorki zaczął sięgać niebotycznych wyżyn.
– Bobik, ja cię dotąd nie znałam od tej strony – szepnęła z zawstydzeniem. – Jesteś prawdziwym bohaterem. Wielkim Psem! Jutro powiem o tym wszystkim psom w okolicy, jeżeli tylko przeżyję tę noc.
Przerwała na moment, zawahała się, po czym poprosiła nieśmiało i żałośnie.
– Słuchaj, czy nie mógłbyś zostać dziś tu, u mnie i trzymać mnie za łapę? Z kimś tak odważnym na pewno łatwiej by mi było znieść to pandemonium. Będziesz miał oczywiście nieograniczony dostęp do moich zapasów pasztetówki.
– Ależ oczywiście – odparł z prostotą Wielkiego Psa szczeniak, usiłując nie oblizywać się zbyt ostentacyjnie. Zgodnie z jego przypuszczeniami, bycie bohaterem miało niezaprzeczalne zalety. Tak samo zresztą jak posiadanie kłapciatych uszu, spod których nie widać stoperów. Może mało bohaterskich, ale za to stuprocentowo pewnych.
No tak… nie masz to jak Labradorki. Moje psy trzeba za wszystko trzymać, wszystkimi 30 ręcyma… a i tak za mało.
Zanim ta strzelanina zacznie się na dobre, zdążę jeszcze na spokojnie i bez stoperów szczeknąć – niech się wszystkim w 2012 darzy w domu i w ogrodzie, niech pasztetówki w żadnej chwili nie braknie, niech dobre myśli i dobre zdarzenia towarzyszą nam do następnego Sylwestra (a najlepiej jeszcze dłużej). Dopsiego roku, Kochani! 😀
Zastanowiłem się właśnie, czy przedsylwestrowa szczepionka nie podziałałaby na Labradorkę uspokajająco. Chyba się do niej przelecę z drinkiem. 😉
Ale wachlował jej nie będę. Są jakieś granice uczynności. 👿
Podczas zniknięcia blogu Jotka, która właśnie wyjeżdżała, poprosiła mailowo o wrzucenie przy najbliższej okazji 😉 życzeń od niej, co niniejszym czynię, bo okazja już jest. 🙂
Kochanemu Koszyczkowi wspaniałego Sylwestra i wszelkiej pomyślności w roku 2012 😆
Wsiadamy w samochód i jedziemy testować nową autostradę do Berlina. Pomachamy do Was spod Bramy Brandenburskiej. 😆
Skoro już jesteśmy tym kondominium, to nie ma się co ociągać. Śmiało do paszczy lwa! 😉
Jotka
A tu jeszcze przepiszę życzenia od Owczarka, który nie mogąc się wczoraj dostukać, zostawił je u Kierowniczki na Dywanie. 🙂
Bobicku, nie mogąc wkleić swoik noworocnyk zyceń na Twój blog, pozwole se zostawić u Poni Dorotecki to, co fciołek wpisać u Ciebie (pocątek ocywiście nawiązuje do treści Twojego ostatniego wpisu):
„wigilijnie, po ludzku, łamię się opłatkiem”
Skoda, ze nie mozno sie tyz podzielić opłatkiem noworocnie, bo to byk właśnie teroz zrobił. Ale w takim rozie podziele sie siampanem. Tyz bedzie piknie. Scynśliwego Nowego Roku Bobickowi i syćkim bywalcom jego bogowej gazdówki! Hauuuuuu!!! 😀
Ktoś musi czuwać, aby hulać mógł ktoś. Zgłaszam się na ochotnika do czuwania, a reszta Koszyczka niech hula beztrosko. 🙂 Ja się wyhulałam wczoraj, a właściwie, ehem, z wczoraj na dzisiaj. 😀 Toasty za całorocznych, ze szczególnym uwzględnieniem grudniowych (nie wiedziałam wtedy jeszcze, że także Łabądek grudniowy, niemniej jednak szczególnością toastu jak najbradziej został objęty), były, a jakże – i szampanem, i domową aroniówką spełniane. Dobrej zabawy, Mili Moi, i dobrego roku.
Przeczytalem ten wywiad udzielony Rzepie przez Pancie Profesorcie Staniszkis i widze, ze nie musze nawet skladac zyczen Do Psiego Roku, bo zycie i tak wielu tutejszym bywalcom uklada sie Pod Psem, odkad ten klon Putina, Donald Tusk zagarnal wladze, ktora sie nalezala zupelnie komu innemu nie wskazujac lapa.
Jest jednak szansa, ze i do Wolski zawita wiosna o dowolnej porze roku, a wladza powroci w lapska tych, ktorym sie ona nalezy jak Psu kielbasa i ktorzy z niej zrobia odpowiedni uzytek. Do dzesieciu razy sztuka, jak mowi staropieskie przyslowie.
A wiec zycze Wam, Kochani, soelnienia wszystkich warunkow do odzyskanie wolnosci i suwerennsoci: jak najgorszej koniunktury gospodarczej, ktora wyprowadzi lud na barykady, jeszcze wiekszego ucisku politycznego niz do tej pory i przesladowan opozycji, mordowania niezaleznych dzennikarzy (moge nawet sam podsunac liste do odstarzalu), brutalnosci policji i reszty aparatu przemocy, arbitralnych aresztowan. Jest to bowiem droga do odzyskania kraju z lap bylego oficera UB i potomka hitlerowskiego dziadka, Herr Donalda Tuska.
Jeszczce Wolska nie zgnela!
Czy ktoś po życzeniach Kota Mordechaja jest w stanie nie sięgnąć natychmiast po szczepionkę? 😆
A jak ktoś już sięgnął, to niech spuchnie z dumy – używanie napojów wyskokowych świadczy o tym, że jest się kimś wysoce kulturalnym, a na dodatek dobrym chrześcijaninem. 😈
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1522503,1,wielka-literatura-alkoholowa.read
W tekście również przepis na bardzo interesujące śniadanko. 😎
Okazało się że Bobik jak Zagłoba lubuje się w fortelach i gotów jest nawet znosic detonacje byleby potrzymać labradorke za łapę. Szlachetny psiak i trzeba mu dobrze życzyć na Nowy Rok!
Spodobało mi się jak ci „puszczalscy” zakłócają ciszę nocną świetlistymi „starłorsami” 🙂
To znaczy wyrażenie mi się spodobało, bo same fajerwerki raczej mniej. W tę wyjątkową noc jestem po stronie psów!
Ukłony dla Wszystkich i Do Siego Roku!
Po szczepionke nalezy zawsze siegac, byle nie skonczyc jak legendarny Michael Malloy, znany tez jako Mike Nie do Zdarcia (Durable Mike). A bylo o nim bardzo glosno w Nowym Jorku w latach trzydzestych, kedy trwala jeszcze okrutna Prohibicja i kazdy spragniony szczepionki musial odwiedzac miejsca nielegalnych szczepien, znanych pod nazwa „speakeasy” , znaczy sie „nie wydzieraj, zeby policja nie uslyszala”. Tych akurat bylo na te czasy w Nowym Jorku zatrzesienie i do jednego takiego nielegalnego przybytku uczeszczal co wieczor Mike, zyskawszy sobie przydomek Nie do Zdarcia. Kryzys szalal tak jak dzis i nawet sprzedaz pokatne dystyloanych szczepionek nie przynosila dostatecznych dochodow.
Kiedys, kiedy Mike, wlasnie solidnie zaszczepiony przesypial w kacie lokalu, zebralo sie przy barku czterech jego kumpli, w tym wlascociel zakladu zborowego szczepienia, zastanawiajac sie jak tu dochody powiekszyc. I uradzili sobie, ze najprosciej byloby wykupic solidne ubezpieczenie na Mike’a i poczeka az go te wszystkie szczepionki nielegalne doprowadza na lono Abrahama. Mike’owi otwarto w barze nieograniczony kredyt i pozwolono szczepic sie ile dusza zapragnie, ale choc dusza pragnela wiele, Mike po przespaniu sie przychodzil po nastepne szczepienia.
Dali mu zatem troche , a nawet sporo trucizny do szczepien, ale Mike tak juz byl zahartowany, ze trucizna nie zadzialala. Dano mu do wypicia lekarstwo do przeczysczania koni z robakow, Mike Malloy chetnie to skonsumowal, bez oczekiwanego skutku.. Wtedy podali mu kanapke z rozmiazdzona sardynka do ktorej dosypano troche arszeniku, ktora Mike z wielkim apetrytem spozyl, bez wekszych konsekwencji.
Dzien w dzien Mike przychodzi do swojego ulubionego speakeasy i dostawal do wypca a to denaturat, a to trcuzne na szczury, a to zepsute ostrygi nasaczone terpetyna, ale organizm Mike’a byl nie do zdarcia.
Namowiono wiec znajomego taksowkarza, aby jak Mike wytoczy sie z lokalu, go przejechal, co taksowkarz uczynil. Ale Mike’a nie dobil i dzielny Irlandczyk po spedzeniu paru tygodni w szpitalu, spokojie wrocil po kolejne szczeienia. Wtedy pijanego Mike’a Malloya wyniesiono w styczniu do Centralnego Parku, polano woda i zostawiono zeby zamarzl na kosc. Jednak i po tym zabiegu zaszczepiony wrocil nazajutrz do baru i nawet kataru nie mial.
Spoldzielnia, ktora wykupila uzbezpieczenie na zycie Mike’a wpadla w rozpacz, ale sie nie poddawala. W koncu wymyslono sposob, ktory nawet Mike’a Nie do Zdarcia ostatecznie wykobczyl: wyniesiono go spiacego z baru i wsadzono mu do ust gumowa rurke podloaczona do rury wydechowej w samochodzie. I tym gazem Mike’a wreszci zabito, a wkrotce
ubezpieczenie spoldeicom zostalo wyplacone. TYlko, ze do tego czasu po calym miescie krazylo tyle opowiesci o Mike’u Nie do Zdarcia, ze dotarlo to do policji, ktora kazala denata z grobu wykopac, badania przeprowadzi, no i sie wydalo. Wszyscy nowo ubogaceni spoldzielcy poszli po sad, glosna to byla sprawa i caly kartel zosta skazany na krzeslo elektryczne.
Ale slawa Mike’a Malloya zyje w narodzie nowojorskim do dzis.
A tuest wycinek z gazety z !933 roku o procesie zabojcow Mike’a Nie do Zdarcia:
http://news.google.com/newspapers?id=KOMhAAAAIBAJ&sjid=TmQEAAAAIBAJ&pg=5261,2067448&dq=michael+malloy&hl=en
Siego, nie Siego, a dlaczego o finansach nikt nic nie mówi, hę? Nawet Bobik, mimo obietnic.
Poważnie mówię, że powinniśmy współfinansować to nasze wspólne dobro.
W kwestiach wspólnego Nowego Roku, bo indywidualnie każdy rozpoczyna z inną datą, pragnęłabym, by był zwyczajnym, przyzwoitym rokiem, dał pożyć spokojnie i nie zawracał głowy, czego i Wam życzę. 😀
No wiec tak… nowy rok definitywnie sie zaczal. Po 3 butelce szampana palce mie sie placza, wiec tylko krotko – dobrego roku dla was wszystkich. Ja ide spac 🙂
Labadek, jak widze masz wiekszego pecha niz ja – mnie sie chociaz urodziny 10 dni wczesniej zdarzyly, to tylko 2 nieszczescia mam 🙂 Trzym sie!
Ja tez domagam sie rozmowy o finansach blogowych. Bo jest to granda. 👿
Laudate, ja to chyba najbardziej lubuję się w fotelach, choć nie wiem, czy Zagłoba też się w nich lubował. 😀
Więc jeżeli jesteś po mojej – fotelowej – stronie, to możesz nawet liczyć na pewne wygody. 🙂
Opowieść Mordki o Malloyu Nie Do Zdarcia wycisnęła mi łzy wzruszenia z niewinnych ocząt. 😆 Dokładnie czegoś takiego trzeba mi było na Sylwestra. 😈
O finansach nie ma co gadać, bo Pan Administrator stanowczo się zaparł, że on chce mieć honor sponsorowania blogu i nikomu go nie odda. 😆
A chyba nie chcecie, żebym z Panem Administratorem się kłócił? Wyszlibyśmy na tym jak Zabłocki na środkach czystości. 😎
O, kurczę, to my dzięki Australijskiemu Łącznikowi już naprawdę mamy Nowy Rok! 😯
Proszę szybko podstawiać kieliszki… BUM! 😆
Wiedziałam, że Bobik będzie odkręcał sprawę ogonem w żart, ale pozostaję przy swoim zdaniu z uzasadnieniem, które podałam na Dywanie. Rzecz jest powszechna w necie, gdzie użytkownikom zależy na utrzymaniu jakiegoś wspólnego miejsca, gdzie mogą się spotykać z takich, czy innych powodów, a ich wejścia we wspólną przestrzeń generują koszty.
Więcej już nie będę zabierać głosu w tym temacie, bo nie chcę psuć radosnego wyczekiwania, żeby się zestarzeć o kolejny rok. 😀
Popieram. Bibik jest specjalista od wykrecani sprawy ogonem i nalezy o kwestie wspolnego finansowania Koszyczka bezwglednie sie upominac, abym nie musial sie denerwowac, ilekroc chce troche glupot powrzucac na blog. Prroponuje zatem abysmy wrocili do tego natychmiast po Nowym Roku. Kto „za” lape w gore.
Przeglosowane.
A ja tymczasem wrzuce fragment najswiezszego Terlika z Betonu, ktory znalazl, choc dlugo szukal, troche pozytywnych zdarzen 2011: nie mozna bedzie ZABIJAC W POLSCE KAZDEGO DZIECKA:
” W tym roku okazało się bowiem, że katolicy potrafią o wiele skuteczniej niż feministki czy lewacy angażować się w życie społeczne. 600 tysięcy zebranych podpisów pod projektem ustawy całkowicie zakazującej zabijania nienarodzonych, to niewątpliwy, ogromny sukces, które nie należy lekceważyć. A jak wielki jest to sukces najlepiej pokazuje porażka feministek, które zebrały 30 tysięcy (w ponad trzy miesiące) podpisów pod projektem ustawy, która miała sprawić, że będzie wolno zabić każde dziecko…”
Proponuje wzniesc kielicha, ze udalo sie zapobiec rzezi polskich dzieci 😈
Jestem „za” łapa moja w górę
Pan Administrator jest Nie do Zdarcia i kłócić się z nim w stary rok nie będziemy 😈
Ze szczepionką chwilowo pas bo koncert sylwestrowy w filharmonii. A to nie pasterka. Nie wypada ” ziać” 😎
Trzymie się,Zwierzaku,bo nie bardzo jest się z kim puścić,jak mawiał mój ojciec przekraczając dziewięćdziesiątkę.
Sorry za wrzuty, kiedy wszyscy sa zajeci przygotowaniami do Sylwestra, ale sledze od jakieg czasu prasowe doniesienia o protescie w sprawie zamkniecia ostatniego mlecznego baru w Warszawie i troche mi sie kraje serce:
http://wyborcza.pl/1,75248,10894067,Pierogi_z_rewolucja.html
Pamietam ten bar Prasowy bardzo dobrze, bo dwa kroki od niego, na Krolewskiej 13 znajdowal sie moj Teatr(teraz tam jakis komercyjny wiezowiec). Odwiedzalam Bar Prasowy wtedy, kiedy mialam pieniadze, wcale wowczas ie uwazajac, ze jest jakis szczegolnie tani (znacznie tansza byla kradziona zupa ze stolowki na POczcie Glownej, dopoki nas z przyjaciolka ktos nie przyuwazyl i bardzo grzecznie i dyskretnie poprosil o opuszczenie stolowki).
Pamietam z tego baru dosc obrzydliwa zupe jagodowa, ktora zachlapalam sbie nowa spodniczke i trudno bylo to odprac, pamietam calkie znosne leniwe (najtansze) i pamietam luskus nad luksusami (dla mnie wtedy) pierogi z kapusta i grzybami. I poczucie, ze bylam „w lokalu”. Inne odwiedzane wowczas „lokale” to byla pobliska Telimena (ale tylko na herbate) oraz herbaciarnia (jak sie ona nazywala? O, rany!) w poblizy Cedetu, gdze podawano „prawdziwa angielska”, hehe, herbate w prawdziwych rosyjskich stakanach z podstakannikiem.
Ten bark mleczny pownien oczywiscie pozostac, ale co to znaczy „powinien”? Subsydiowany przez miasto? Chocby w postaci niskiego czynszu w tym tak drogim obecnie miejscu?
Bardzo mnie przekouje argument, ze nawet na drogiej ulicy w centrum powinno byc miejsce „demokratyczne” – dla studentow i ludzi niezamoznych. Bo faktycznie, kiedy wszystko jest fiu-bzdziu miasto wiele traci.
Przypomnialy mi sie sliczne stare zdjecia Warszawy, sprzed stu lat, zlinkowane kiedys przez Alienor. I wsreod tych widoczkow, jedna fotografia od ktorej nie moglam oderwac wzroku: rynek Starego Miasta, pelen narodu i zwyczajnych rynkowych kramow. Po to ten Rynek zbudowano – zeby byly bazarowe kramy, zeby mozna bylo mydlo i powidlo i kierpce z Zakopanego.
Dzis jest to nie do pmyslnia Rynek , tak jak go wdzialam ostatni raz jestm iejscem nie dla warszawiakow ale bogatych turystow, caly w obrzydliwych jaskrawych reklamach jakiegos browaru i wszystko jest wlasnie fiu-bzdziu w nienajleszym stylu. A jak fajnie byloby w calej tej odbudowanej architekturze znalezc sie wsrod normalnych ludzi, zajmujacych sie normalnym kupowaniem, handlowaniem, zyciem. 🙁
Ta herbaciarnia nazywala sie chyba „Gong”. Tak?
Racja, fiu bździu jest ohydne. 👿 Ja z takich wypindrzonych miejsc zawsze staram się jak najszybciej zwiać i wkręcić w takie bardziej tubylcze. Zwłaszcza że tam, gdzie turyści, żarcie jest najgorsze i najdroższe.
Jedno z moich ulubionych dań, bistecca alla fiorentina, tylko raz mi nie smakowało – w centrum Florencji (i to był też jedyny raz, kiedy w ogóle mi coś nie smakowało we Włoszech). Niestety, wskutek napiętego programu zwiedzania nie było jak wyskoczyć na przedmieście i poszukać małej knajpki nie dla turystów, gdzie za jedną czwartą ceny śródmiejskiej można by sobie było urządzić lukullusową ucztę. 🙄
Ale w jakiś czas później sobie to odbiłem i zjadłem florentyńską bisteccę po prostu genialną (i nieprzesadnie drogą) – u Włocha w Krakowie na Brackiej. 😀
Bisteccca.
OK. Dwa c w bistecca.
Heleno, tez zagladalam do Gonga na herbate, pobliskiej Alhambry na kawe. Pamietam tez kawiarnie Kopciuszek, ale moze mi sie to tylko sni?
Na Rynku nie sprzedaje sie mydla i powidla, bo malo jest tam juz zwyczajnych mieszkancow, nie tak jak na tych starych zdjeciach od Alienor, a raczej turysci. Dzisiejszy mieszkaniec kupuje w supermarketach. W Paryzu jednak widzialam takie male mini bazary, np na tylach palacu Elizejskiego, z super swiezymi produktami, ale wiadomo, Francuzi, wiedza co i jakie kupic, zeby dobrze zjesc.
Moj ulubiony bar mleczny byl na Francuskiej, gdzie przesiadalam sie w autobus do Falenicy. A moje ulubione danie to byly jajka sadzone z tluczonymi ziemniakami i gotowana marchewka. Tez pyzy. Byl tez bar mleczny na przeciwko Domu partii, kolo restauracji Melodia
Słusznie, bistecca, już poprawiam. Nałożyło mi się z francuskim bifteckiem. 👿
Pamietam Alhambre, i pamietam, ze byl to, jak twierdzil poinformowany kolega, nieoficjalny klub gejowski w Warszawie. Podobno tez starannie odwiedzany przez agentow bezpieki rozgladajacych sie czy nie przylapia kogos waznego in flagranti, aby mozna bylo szantazowac.
Bylam w Alhamnbrze pare razy, owszem.
Na Rynku Starego Miasta , Placu Zamkowym i okolicach urządza się parę razy w roku jarmarki, na które zjeżdżają producenci z różnych regionów Polski, a nawet innych krajów.
Mnie niekoniecznie to się podoba, dla mnie to taka gastronomiczna cepelia dla ubogich. Zaraz wrzucę parę zdjęć.
Bary mleczne jeszcze są, np. na Nowym Świecie. 🙂
W Warszawi „na tylach Palacu Elizejskiego” nie do pomyslenia bylby jakis spozywczy lub inny bazarek, bo to „uwlacza” miastu. Pamietam pelne oburzenia tyrady wsrod moich znajomych, kiedy wokol pustkowia przed palacem Kultury i Sztuki rozwinal sie calkiem fajny handel, odwoedzany przez tysiace ludzi. Pytalam co wam to przeszkadza i w odpowiedzi alyszalam, ze to robi zle na image miasta. Bylo w tym cos „klasowego”.
Alez gastronomiczna cepelia powinna byc wlasnie dla ubogich! Sama ciesze sie jak dziecko, kiedy na Hammersmith raz w tygodniu natrafie na stragany – frnacusko-libijsko-austriacko-pakistanskie. Kupuje wedzony czosnek, jakis tani sikacz francuski (3 butelki za £10, c’est donne!), humus, mydla marsylskie, salami z dzika, i cos cieplego do zjedzenia z papieru od Libijczykow. Zdarzaja sie nawet w sezonie prawdziwe manga pakistanskie.
Oczyiscie chodzilo o Libanczykow, a nie Libijczykow. Typical.
Przypomniala mi sie slynna wpadka telewizyjnego pezentera Wiadimosci BBC: Wojska libanskie…. ee… wojska lesbijskie… eee. tak, dobrze mowie.. wojska lesbijskie zaatawaly…
To, o czym piszesz, Heleno, to autentyk, nie żadna cepelia. 😉 Cepelia dla mnie ma w sobie coś udawanego, jakąś sztuczność i „pseudość”. Wyrabiane maszynowo świątki, pasiaki łowickie z Chin, te numery.
Autentyczne bazary uwielbiam, cepeliowskich nie lubię.
Koniec przerwy, Filharmonicy Berlińscy znowu grają. Teraz z Kissinem. 🙂
Łapa w górę. Czuwam. 😉
Pogłoska, że wobec trudnej sytuacji ekonomicznej i koniecznych oszczędności powtórzony zostanie jeszcze raz rok 2011 nie zasługuje na wiarę.
Wszystkiego dobrego z okazji chwilowego dostępu do sieci.
r.
Najlepszego, Telemachu. 🙂
Twój nius jest bardzo optymistyczny. Znam kilka osób ludzkich i jedną psią, które na samą myśl, że miałby się powtórzyć ten koszmarny rok 2011, wolałyby się od razu obwiesić. 🙄
Przyjaznego Roku, Koszyczku 🙂
Sobie życzę, żebym wreszcie mogła wrócić 🙄
Nie uwierzycie co przynioslam do domu. Pasztetowke! Dla niepoznaki nazywa sie „rabbit and chicken liver terrine”. Pyszna z chlebem i ogorkiem kwaszonym.
Cepelia miala wg mnie jakis zdrowy, ikeaowski styl. Nawet jesli bardziej ludyczny niz ludowy to ja jakos lubilam te biezniki, gliniaki, nie mowiac juz o sosnowych meblach.
Sylwester chwala Bogu w domu.
Moja Mama, urodzona optymistka, jak sie nie ma czym cieszyc to sie cieszy, ze nie ma wojny. W 2011 nie bylo w Polsce wojny! Prosit!
To bardzo dobry powod aby sie cieszyc. Media pelne sa Syrii, gdzie straszny przelew krwi i noca nie moge odejsc od telewizora.
Dobrze jest czasami sobie przypomniec, ze zyjemy w pokoju.
Najlepszego w Sylwestra i w całym nadchodzącym 2012!!!
Pasztet-cudo i makowiec wypasiony , jeszcze ciepłe, proszę się częstować, bufet czynny do rana. Alkohole są!Bigos będzie grzany na zamówienie. 😀
PROST NEUJAHR 2012! 😀 😀 😀 😀
Przepraszam, musiałam pomóc mojej wiekowej sąsiadce, która się czymś zatruła.
Bobik ma rację, cepelia to jest karykatura folkloru.
Tu jest jarmark pod tytułem „Dni węgierskie” w czasie Szalonych Dni Muzyki (nie miały z sobą nic wspólnego):
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/ZurekWFolii2011#5692350063643476994 (to kilka następnych)
Żałosna karykatura węgierszczyzny, te same wędliny, chleby, sery, co zawsze, leżące godzinami na powietrzu, obrzydliwe dania z kotła , a plastikowy kubeczek wina (węgierskiego?) kilkanaście złotych.
Mówiąc o ubogich, miałam na myśli inny rodzaj ubóstwa niż materialny.
@krolik 31 grudzień 11, 19:24
Króliku, to było dawno. Cepelia to była spółdzielnia zrzeszająca twórców ludowych i wiele jej wyrobów było autentycznych, lub bliskich autentyczności, ale wiele też takich pod gust Polonii amerykańskiej. Nie chcę nikogo urazić.
Teraz, jak sobie kupiłam dwojaki gliniane, których od dawna szukałam, to pod wpływem wody się rozpadły. Chyba nie były wypalane. I generalnie – wstyd.
Ale z pamiątkami w Europie, to tak jest.
Ja tez mam takie dwojaki, ale pewnie jeszcze komunistyczne.
A z ta Polonia… no coz… stare polskie inteligenckie i ziemianskie rodziny nie chcialy emigrowac za chlebem na inny kontynent, tylko bezrolni chlopi, gorale, zolnierze po demobilizacji… i masz teraz babo placek…
Ja osobiscie jestem bardzo odporna na kicz, bo pochodze z kielecczyzny, krainy gdzie estetyka elewacji domow nakazywala dodawac do tynku kolorowe kawalki szkla i lusterek.
Tak, nie jest to ladne. Liche te kramy z nylonowymi dachami, no i tlum za duzy, pwnie uradowany, ze COS.
Pamietam dyzy, na drogiej ulicy (prawie na wprost Carnegie Hall) sklep Cepelii w Nowym Jorku. Splajtowal chyba po dwoch latatch, gdyz malo kto tam wchodzil. Cala ta cepeliowska masowka byla nieprzyzwoicie droga, Amerykanie tego nie chcieli kupowac, Polonia, ktora jezdzila do Polski, nie widziala powodu przeplacac. Ale zaciagnelam kiedys sentymentalnie do tego sklepu mojego ojca, on sie zalamal i kupil mi bardzo piekny, drogi i dlugi korzyszek, z bialym futrem. Byl slicznie dopasowany w talii, ciemno czerwony. Nazajutrz wybralam sie na randke w tym kozuszku z kolega, ktrego trzymalam albo on mnie trzymal pod reke, bylo troche mokro i okazalo sie, ze cala czerwona farba zostala na jego jasno- bezowym wielbladzim palcie, Mama nalegala, ze odda jego elegancki plaszcz do pralni chemicznej , ale i tam nie mogli tego wywabic. Mialam ten koruszek jeszcze pare razy na sobie, ale nie dalo sie nosic, gdyz ociekal czerwona farba ilekroic snieg zamienial sie w wode. Biale kolnierz, mankiety i zwlaszcza pol ufarbowaly sie na rozowo.
Dzisiaj sentymentalnie odwiedzam Cepelie ilekroc jestem w Gdyni, gdyz jest blisko domu mojej kumy, przy placu Kaszubskim. Smetek tego sklepu i brzydota rzeczy sprzedawanych jest przerazliwa, Ale co 2-3 lata kupuje tam filcowe kapcie, szare lub kremowe, ktore lubie. Reszta szkoda gadac. Jest sporo tej brzydkiej szaro -kremowo-niebieskiej ceramiki, ktorej wzor nie zmienil sie od bodaj 40 lat. Najsmieszniejsze, ze znalazlam niby te sama ceramike na Florydzie, a kiedy odwrocilam dnem, to okazalo sie, ze jest produkowana w Chinach! Troche lepszy kolor.
Cepelia kiedys miewala naprawde ladne rzeczy, dzis nie moge pojac, ze utrzymuje sie wciaz na rynku. Tam zawsze pusto. Nikt nie chce kupoac drukowanych kiczowatych obrusow z brzydkiego chropowatego lnu.
Jest dzisiaj na Zwyciescow na Saskiej Kepie sklep z wegierskimi wyrobami miesno spozywczymi. Dosc smutny z bardzo nieusmiechnieta obsluga. Chioc Polak Wegier to dwa bratanki, ale musze przyznac, ze nie jestem fanka wegierskiej kuchni, z kotla czy nie. Mam ze dwie ksiazki kucharskie kuchni wegierskiej. Do jednej z potraw w czasie gotowania smalcu trzeba dodac 7 razy!
Za niewojnę wypijam z opóźnieniem, ale mogę za karę podwójnie. 😉
Ja węgierską kuchnię lubię bardzo, ale robię ją – jak zwykle – po swojemu. 🙂 Żadnego smalcu, co się ma usmażyć, na oliwie czy oleju też się usmaży. 😎 Jak mi zestaw przypraw zbyt jednostronny, to sypię jakiegoś nieprzepisowego zielska, co pod łapą rośnie. No a papryka rzecz pyszna tak czy owak. 🙂
Kuchnie wegierska z Wegier wspominam czule. W wegierskich domach – tez.
Bobikowi wraz z Koszyczkiem wszystkiego wspaniałego w Nowym Roku życzy Kongregacja Miłośników Krzewienia Kultury Picia Rumu WRAK.
Trzymaj się nas, a będziesz miau potont!
Jeżeli rzecz odbywa się na falach, to ja bym może wolał ponton. 🙂
Ale oczywiście i bez pontonu serdecznie dziękujemy WRAKowi, jak również wszystkim pozostałym składającym. Wesołego Nowego. 😀
Pluralis maiestatis to nie dlatego, że mi się we łbie przewróciło, tylko dlatego, że dziękuję wymieniu (pamiętacie? – wymię narodu, wymię partii…) 😎
Bardzo ladne zdjecia mt7! Co to za ladne miasteczko, myslalam, zanim zorientowalam sie ze to moja Warszawa.
A tu wskazowki na jutrzejszego kaca; jak pic alkohol z klasa na sniadanie!
http://www.slate.com/articles/life/drink/2011/12/bloody_marys_the_breakfast_martini_and_the_corpse_reviver_what_to_drink_the_morning_after_.html
Do śniadania jeszcze daleko, natomiast do odliczania już blisko. 😉 W związku z tym po pierwsze zmieniłem wystrój blogu, żeby nam nie groziła śmierć w starych dekoracjach, a po drugie proponuję toast przygotowawczy, żeby odliczanie nie zaskoczyło nas jak zima drogowców.
Na zdraví! 😀
Ja mam zmartwienie, bo sąsiadka przysnęła po wszystkich sensacjach, słuch ma znakomity, a tu bez przerwy łomoty i strzały.
Boję się, że obudzi się, drzwi zamknięte (wzięłam klucz), a siedzieć tam też nie mam chęci.
Zajrzę może teraz, bo cały czas się denerwuję.
Sorki, że psuję nastrój.
Niech będzie na zdrowie!
乾杯 !
Skål !
Kippis !
Siódemeczko, może jej kartkę zostawisz z instrukcją, że jakby co, może chycić za telefon i do Cię zadzwonić? 🙂
Nie przejmuj się, Bobiczku, mieszkamy drzwi w drzwi.
To jest już bardzo zaawansowana wiekiem, samotna osoba i nie wie co zrobić, jak chce się gorącej herbaty napić.
Co zrobić, akurat wydarzyło się w Sylwestra, może każdemu i zawsze.
Ja też się jakiś czas temu strułam z ogromną gorączką, że przez dwa dni nie wiedziałam na jakim świecie jestem, nie mogłam poprosić o pomoc, bo nie byłam w stanie.
Idę już sobie. 🙂
Wróciłem z koncertu. Niestety lubelska filharmonia schodzi na PSL
Szczepionka pilnie raz!
,•*´¨)¸.•*¨)
¸.•´¸.•*´¨)
(¸.•´ (¸.•` * ¸.•´¸.•*´¨)
……\~~~~~/…..\~~~~~/
…….\~~~~/…….\~~~~/
……..\~~~/………\~~~/
………\~~/………..\~~/
……….\~/………….\~/
………..||……………||
………..||……………||
………..||……………||
……./****\………/****\.
Bobiku, jak już trzymasz Labradorkę za łapkę to http://www.youtube.com/watch?v=5NqqfkA8lIw&feature=results_video&playnext=1&list=PLCCA48D0053053A4A
Ooo, Irku…. 😳
Rzadko mi się zdarza zacukać, ale tym razem chyba mi się zdarzyło. 😳
Jaka to przyjemność dla zgyźliwego staruszka gdy może się z Psem pdroczyć bez obawy o pożar:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/34/RoyalFireworks.jpg
http://www.youtube.com/watch?v=I38Kw-oG0kE
Dosiego 2012
Ależ zgryźliwość nie jest wyłącznie cechą Staruszków!
Żebyście mnie zobaczyli w samo południe sam na sam z kością… 😎
Jak z ćwiczeniami przygotowawczymi? Uczciwie przeprowadzone? 😎
Dziesięć, dziewięć…
Do psiego roku 🙂 🙂 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=bXhQNRsH3uc
Czuwam. 😉 Straszny hałas w tym roku.
I jeden, i zero. I TROMBY. 😆
http://www.youtube.com/watch?v=tXp93aeRGeY&feature=related
Mam nadzieję że psy przeżyły to odliczanie
Happy New Year!!! 🙂 😈
To ty jesteś ten nowy? No, już pora… Witaj!
Twój poprzednik, niestety, niezbyt sobie radził.
Do kłopotów powracał niby zdarta płyta,
ze zmartwień chętnie czerpał nieprzebranej kadzi…
Wiem, było mu niełatwo. Kryzys, banków władza,
koniunktury załomy i na słońcu plamy,
ale komu to rąbek spódnicy zawadza?
Te wymówki my przecież już na pamięć znamy.
Ty jak tamten zaczynasz, na nadziei fali,
ale staraj się bardziej… Do następnej zimy
masz jeszcze okres próbny, a jak coś zawalisz,
to trudno – bez litości za rok cię zwolnimy. 😎
Le mot juste, Bobique!
Stary pięknie się pożegnał – przebiśniegiem na działce.
Już za oknem cisza.
http://www.youtube.com/watch?v=it1NaXrIN9I
Komu cisza, temu cisza. Tu dalej czaska fajerwerkowo. Ale cza przyznać, że czaska, nie szczela. 😎
U mnie egipskie ciemności nastały od tych fajertego.
Nie widać jednego małego światła. Coś naruszyli w przyrodzie. Sąsiadka spała, wiec chyba nie będę już zaglądać, bo ten jej zamek strzela nie gorzej niż na zewnątrz.
Chyba już będzie cicho, to można iść spać po raz pierwszy w tym roku.
Dobrej nocy! 🙂
Dobrej, a jakże. 🙂
Co wcale nie znaczy, że sam tak zaraz padnę w pościel. 😎
A jak mówiłem, że należy się złożyć, to nikt dupy nie podniósł, dziś święci wszyscy …
Wszystkiego najlepszego Wam – hipokrytom, zakłamańcom i dupowłazom.
Rośnijcie w siłę, bądźcie coraz mądrzejsi, coraz lepsi, niech wasi wrogowie sczezną a wy bądźcie naj i najlepsi a szczególnie w samo sedno trafiajcie…
I niech Wam Bóg będzie łaskawy, bo jak widzicie, ja nie będę…
Odwrotna poczta i tobie zeenie wszelkiej pomyslnosci w Nowym Roku!
No co mam powiedzieć?
Królik jest jednym z niewielu, którzy wiedzą, są mądrzy i inteligentni a do tego krytyczni i odważni, nie boją się w jaja walnąć, nie trwają w zakłamaniu a wręcz przeciwnie, dają wyraz poglądom, no to co?
W jaja walnął mnie teraz, ale z czuciem, tyle, że ja już czucie straciłem i dawno jaj nie mam.
Ale jak mi ktoś podskoczy, to ma przesrane.
No to nie podkakujta, bo będę musiał Was z ziemią równać…
Jak sie podskakuje to glowka bardziej boli…
Dzień dobry 🙂
Niech taki będzie 🙂
Dzień dobry!!!
Na ZDF zaczyna się Koncert Noworoczny z Wiednia.
Zeendobry! Widzę ze wstydem, że zeen z należytą powagą potraktował punkt programu, który ja w tym roku ominęłam – postanowienia noworoczne. Zeenowi zeeniastemu nikt w tym roku nie podskoczy, to będzie rok bojaźni zeena. 😀
A co do dobrowolnej składki klubowej, z którą nasz psi dyktator będzie robił, co zechce, bez zanudzania nas komunikatami na ten temat (utrzymanie blogu, kolejna obroża wysadzana brylantami, czy przydział pasztetówki dla mniej fartownych psów z sąsiedztwa, na ten przykład), to potrzebuję dwóch rzędów: rzędu wielkości składki i rzędu cyfr ułożonego w numer konta. 😉 Bobiku, daj mi rząd cyfr! 😆
Na TVP Kultura i w Dwójce też już grają
Mam identyczne potrzeby jak Aga 😉
S Nowym Godom! Tu Prorok Mordka. Moje przepowiednie na Rok 2012 dla Swiata i Zagrody.
1.Europa. Kryzys bedzie sie poglebial, bezrobocie roslo, „niezadowolonych” przybywalo. Kryzys euro doprowadzi do prob zmniejszenia kregu panstw ze wspolna waluta, wywalona bedzie Grecja, moze Portugalia. Pods koniec roku, euro upadnie, wszyscy wroca do swych walut.
2. Swiat arabski. Rezim w Syrii upadnie posrod trwajacego przelewu krwi, w innych krajajch stuacja bedzie bardzo niestabilna. Iran bedzie usilowal odgrywac wieksza role w tym rejonie.
3. Ameryka. Obama ponownie wygra wybory prezydenckie, republikanie zwieksza stan posiadania w Kongresie.
4. Rosja. Putin wygra wybory, ale znaczaco mniejsza liczba glosow niz oczekiwal. ??????
5. Polska. Kryzys gospodarczy bedzie znacznie slniej odczuwany niz do tej pory. Kaczynski bedzie mial nerwowe zalamanie i zmuszony do ustapienia z funkcji Prezesa, Bedzie „prezesem honorwym”, ale dopiero pod koniec roku.
6. Zjednoczone Krolestwo. Funt sie wzmocni. Podobnie jak pozycja D. Camerona. Koalicjant bedzie coraz baziej odsuwany na boczne tory, ale nie wystapi z koalicji. Ale bezroboce wzrosnie.
Za rok bede mogl powiedziec: a nie mowilem! Dlatego zostawiam czarne na bialym. Abym mogl machac przed nosem. 😈
7. Sarko wygra wybory.
Dzień dobry 🙂
Zaraz sprawdzę, czy jeszcze grają. 😉 Bo wstawanie dziś miałem dłuuugie i i chyba jeszcze dotąd nie całkiem skuteczne.
Za to naciski sprawie rządu cyfr mogą się okazać skuteczne, ale troszkę inaczej, niż to było dotąd proponowane. Mam pewien pomysł, ale muszę go jeszcze dokładniej przegłówkować. Jak się całkiem dobudzę. 😉
Bobiku, jak się dobudzisz to wymyślisz standardowo dobrze. a tu chodzi o niestandardowi. Czyli wymyślaj niedobudzony.
Czego i innym w nowym roku życzę ;]
No to wobec tego w sposób niedobudzony i jeszcze mało konkretny dam sygnał, o co mi chodzi. Ogólnie o to:
http://en.wikipedia.org/wiki/Crowd_funding
A szczegółowo o to, żebyśmy sobie crowdfundingowym systemem wydali jakąś bobikoksiążeczkę.
Tylko przy wstępnym główkowaniu od razu się nadziałem na rafę, bo w Wiki nie ma tego hasła po polsku i nie mam pojęcia, czy w Polsce w ogóle istnieje jakaś platforma crowdfundingowa. A jeżeli nie istnieje, to w jaki inny – legalny – spsoób można by taką akcję zrobić.
Może korpoludki coś by wiedziały? Kiedy chodzi o forsę, jakoś od razu korpoludki na myśl mi przychodzą. 😉
a dlaczego trzeba akcję zrobić w pl? można zrobić tam gdzie się robi, a potem zrobione przenieść w reklamówkach…
Rzecz tym, że np. w Niemczech takie crowdfundingowe platformy są bardzo legalistyczne i ich organizatorzy dopilnowują, żeby forsa została użyta zgodnie z przeznaczeniem. Ale jeżeli w grę będzie wchodziło jakieś zagraniczne wydawnictwo, zagraniczna waluta, zagraniczne przepisy prawne i finansowe, itp., mogą nie chcieć się w to pakować, bo to odbiega od standardu. Łatwiej by jednak było, gdyby wszystko leciało przez pl.
Czego to ludziska nie wymyslom!!!
Ale to znakomity pomysl z crowdfunding. Na dole hasla jest spora lista Further Reading z przewodnikami.
No to juz jest COS.
za zwalanie na korpoludków to powinieneś Bobiku mieć ogon marynowany przez cztery noce pod rząd… 😐
inna sprawa, że już mi w pl wpadła przed oczy podobna inicjatywa, więc się da. co mi przychodzi do głowy na już, to konieczność posiadania dla inicjatywy regulaminu/umowy, czyli do czego się zobowiązuje ten co pieniądze zbiera, a co za swoje darowizny/składki/przedpłaty* (*do uścislenia w regulaminie) będą mieli płacący.
Z pewnoscia sa metody na unikniecie przerostu biurokratycznych procedur. W przeciwnym razie nie sposob byloby organizowac zadnej zbiorki na drobne cele.
Jest szansa, ze Pawel W. bedzie mogl doradzic?
nie czytałem, ale jest po polsku 😉
http://crowdfunding.pl/2011/08/09/gromadzenie-srodkow-za-pomoca-finansowania-spolecznosciowego-poradnik/#.TwBbgZcV3qE
Tu jest jakaś strona po polsku. Ale jakem korpoludek, nie wiem, jak to ugryźć. 🙁
http://crowdfunding.pl/2011/06/21/za-crowdfunding-trafili-do-aresztu-prawne-aspekty-finansowania-spolecznosciowego/
Korpołajza 😆 😆 😆 Co ciekawe, foma o mechanizmach, ja o zagrożeniach. 😉
Ago, to dlatego, że się obudziłaś 😉 albo za długa przerwa od korporacji ;p
tutaj jest strona działającej platformy, choć chyba pomysł Bobika wychodzi poza przyjęty tam zakres. ale zawsze jest się za co chycić ;]
http://www.siepomaga.pl/
Ago, bo analizę ryzka robi się w drugim kroku… 😆 wcześniej jest faza wstępnej oceny czy jest zapotrzebowanie i możliwość 😆
swoją drogą ciekaw jestem co robisz w swojej korporacji. bo może jakaś inspirująca wymiana doświadczeń… ;]
Ładna perspektywa. Mam trafić do kicia i to jeszcze z marynowanym ogonem? 😯
Z pierwszego zerknięcia widzę, że w Polsce są takie platformy typu charytatywnego, ale zbiórek na cele kulturalne chyba dotąd nie ma. Ale może trzeba zerknąć drugi raz? 😉
Dziendobry!
Morechaju, przyszlosc jest jak otwarta ksiazka, ale kartki tej ksiazki sa puste. Wiec umiejetnosc czytania nie pomaga, jesli nic nie jest na stronie napisanie.
O tej samej porze w ubieglym roku 2011 was pusta kartka. Nie bylo tam nic o Arabskiej Wiosnie, schwytaniu bin Ladena. Wydarzenie 2011 mogly byc kompletnie inne.
Mozemy zgadywac, ze bedzie mniej czy wiecej tego samego, co juz znamy, ale to nie jest tak naprawde przepowiednia.
Na noworoczne sniadanie Blekitny Dunaj zrobil bardzo dobrze.
po spojrzeniu po raz drugi, są i kulturalne
http://www.ekonomiaspoleczna.pl/wiadomosc/656202;jsessionid=E4D98DB5D79B467F7C57EB338D7DEDF1.html?ci=es_komentarze&did=679313&state=ml
Im wiecej czytam, tym bardziej mi sie podoba.
No proszę, wiedziałem, że korpoludki potrafią. 😆
To teraz trzeba będzie przejść do główkowania konkretnego, czyli jak miałaby wyglądać umowa między stronami. Tylko nie wiem, czy tego jednak nie należy robić po dobudzeniu się. 😎
Fomo, w korporacji zajmuję się… analizą ryzyka. 😆 😆 😆 I jestem naprawdę niezła w wymyślaniu czarnych scenariuszy. 😉
Ooo, coraz ciekawiej się robi. 😆
Jaki scenariusz może być jeszcze czarniejszy niż odsiadka i marynowanie ogona?
Bobiku, jeszcze Ci mało? 😯
Taaak. Najpierw huzia na korpoludkow, a potem jak co do czegp to bez korpoludkow ani rusz!
Jak bida, to do korpoludka 🙄
Jak szaleć to szaleć, Ago. 😈 Możemy dorzucić uprowadzenie przez kosmitów albo cyjankali w pasztetówce podanej przez zawistnego Rymkiewicza. 😎
A co powiesz na to: w czasie odsiadki będziesz pracował w fabryce pasztetówki. W kagańcu. A do jedzenia tylko sucha karma. Do tego zakaz szczekania wierszem i widzeń z Labradorką.
W konkretach to mi się tak zaczyna wykluwać, że musiałbym chyba najpierw zorientować się, które wydawnictwo byłoby skłonne wydać w ten sposób finansowaną książkę i za jakie pieniądze. Potem zastanowilibyśmy się, czy zebranie takiej sumy jest realne, a jeżeli by było, to ja bym się zobowiązał dostarczyć produkt, a nagrodą dla ofiarodawców byłby pewnie egzemplarz z osobistym odciskiem mojej łapy. 🙂
Czy taki gry plan zyskuje korpoakceptację?
Tak coś czułem, że mogą być znacznie gorsze rzeczy od marynowania ogona. 😯
Rozumiem, że nie miałbym też prawa do paczek i Kot Mordechaj nie miałby mi jak przemycać szlugów? 🙁
Korpotak. 🙂
Dobrze rozumiesz, Bobiku. A kiedy próbowałbyś choć na chwilę uciec w sen, przez głośniki nadawano by wiersze Rymkiewicza i ryk kibiców. Oczywiście, stopery by Ci zarekwirowano już na wejściu. Chyba już pokazałam, że potrafię. 😉 Dość horrorów, czas zrobić coś pożytecznego w tym nowym roku. Na przykład posprzątać staroroczny bałagan. 🙁
Ago, ja ryzykiem zarządzam 😆
A to piękne.
Korporyzykanci. 😆
Ale może teraz dla odmiany jakiś różowy scenariusz, żeby zmotywować i wzbudzić zapał. 😀
różowy scenariusz to jest 135% wykonania planu ;p
a co do scenariuszy które tu padły, to w normalnym toku parania się ryzykiem nawet się nad czymś takim nie zawraca głowy. są bardziej przyziemne lub odziemne metody. bezduszne scoringi z predefiniowanymi wymaganymi danymi czy bardziej artystyczne 5M choćby. plus oczywiście, jako matka wszystkich metod, expert judgment ❗
btw, czy już gdzieś się pojawiła forma ekspertka (por. ministerka)? jak usłyszę: jestem ekspertką to już nic chyba mnie nie zdziwi…
Przepraszam, ze ja tak offtopikowo, ale mam powazne ostrzezenie dla Moniki, gdyby tu na chwile zajrzala.
Moniko, serdecznie odradzam, a nawet ostrzegam przed ogladaniem nowej ekranizacji „Wielkich nadziei” w wykonaniu BBC.
Bo sie zaplaczesz. Nie mowiac o dzieciaich.
Powiem Ci krotko: Miss Havisham jest 20-paroletnim kociakiem, Estella jest brzydka jak noc, a Pip tak bardziej przypomina idola z programu dla pensjonarek. Miss Havisham sama sie podpala jak jakis Jan Palach, tyle, ze listami od narzeczpnego i rozne inne improvements dokonane na zywym ciele tego grafomana, co go w tym roku 200-lecie urodzin uroczyscie obbchodzimy.
Nie mow, ze nie uprzedzalem.
Gorszy byl tylko lord Byron sprzed paru lat jako pijany element ze spolecznego marginesu oraz Miss Marple jako niezdolna do powstrzymania rozbujalych chuci stara lesba. 👿
To ja juz wole Balladyne na motocyklu.
135% wykonania planu to jest pestka. Należy tylko odpowiednio nisko ustawić poprzeczkę. 😆
Formę ekspertka podają nawet słowniki. O, tu na przykład:
http://pl.wiktionary.org/wiki/ekspertka
Ale zabawniejszy jest ten słownik, który bez owijania w bawełnę informuje: ekspertka – brak znaczenia. 😈
http://www.sjp.pl/ekspertka
bo oglądałem jakąś reklamę szamponu, w której powabna szatynka z jeszcze bardziej powabnymi włosami mówi że nie jest modelką, nie jest kimś innym, kończąc wywód: jestem ekspertem. i aż czekam aż będzie bardziej postępowe tłumaczenie oryginału: jestem ekspertką!
What is wrong with ekspertka? My tak w domu od pokolen mowimy i wiemy o co chodzi. Mowimy tez aktorka, fryzjerka, lekarka i wariatka. Soooo?
Bobikowi i Gościom Koszyczka – Szczęśliwego Nowego Roku 🙂
PS. Bobiku, podałam dalej – http://www.stachurska.eu/?p=6118
Ekspertka mnie też się wydaje całkiem normalna, ale z żeńską formą od ministra to rzeczywiście jest kłopot. Ministerka brzmi głupio, ministra jeszcze głupiej. Nie wiadomo, co z tym fantem począć.
nic złego nie jest. ale ekspert w reklamie jest po to, żeby wpływać wzbudzając respekt, szacunek i poczucie wie-lepiej. i sorry, pewnie wychodzi ze mnie brak parytetu, ale jestem ekspertką tego we mnie nie wzbudza
ups, Bobiku, zamknij proszę kursywę po ekspertce…
Dziękuję, Tereso – za życzenia i za reklamę. 🙂
Też oczywiście najlepszego życzę. 🙂
Ministra, ministry plural fem. brzmi dla mojego ucha OK choc z lacinska, ale chyba nie w tym nic zlego. Nie wiem jednak czy warto sie meczyc ze zmiana formy na zenska. Mowi sie przeciez pani premier, pani profesor… pani ekspert jest OK.
Ministra juz istnieje bez probemu – ministra vitae.
Dla mnie ministra brzmi niezbyt poważnie, bo mi się kulinarnie kojarzy. Ale fakt, że mnie się prawie wszystko kulinarnie kojarzy. 😳
Mnie sie ministra predzej kojarzy koscielnie niz kulinarnie. A czym konkretnie ministra ci sie kulinarnie kojarzy Bobiku?
Nevermind, I see, brodo e zuppa.
Psy uratowane! Nie szczelali!! Ja wiem, że to wieść z zamierzchłego ubiegłego roku, ale było dobrze.
Tu widzę jakoweś strasznie zawiłe więzienno-pasztecko-ekspertkowo-korporackie machinacje….
Tylko się zapytam nieśmiało: to ma być książka? o czym? i ma się sprzedać, aby przynieść zysk i zysk będzie utrzymywał bloga??
Na razie mam taki pomysł, że ja kupię tę książkę już, a nawet dwie, i przeleję należność na konto Skarbnika-Bobnika! Też już.
PS Wszystkiego dobrego oczywiście już mówiłem.
PS 2 Pani minister wydaje się być przyszłościowym rozwiązaniem, z pani/pan ewoluującymi w stronę odmiennych wskaźników płci doczepianych do nieodmiennych nazw zawodów (i nazwisk).
Widziałem wczoraj pana Kowalski 🙂
Czy pan Kowalski byl z pania Kowalski?
Myślałem o książeczce (książka to może przesada) z wierszykami Bobika. I oczywiście nic bym nie miał przeciwko temu, żeby się sprzedała i przyniosła zysk. 😈 Ale nawet gdyby nie przyniosła (czarny scenariusz), to fajnie by było mieć taki namacalny efekt działalności lobby kulturalnego. 😆
A nie wiem, nie przyglądałem się 🙂
Wiem, to dziwnie i niegramatycznie wygląda, ale się już zaczyna. Powszechne utyskiwanie np. na brak odmiany nazwisk w ogłoszeniach księżowskich (i np. różnych oficjeli, tak samo świetnie wykształconych) pokazuje ten trynd.
Ciekawe, co by pani Kowalski powiedziała na to, gdyby pan Kowalski był z panią Wiśniewski? 😯
czarny scenariusz to jak się wyda ale nie zejdzie z półek ❗
Mam podejrzenie, że ta nieodmienność nazwisk może mieć jakiś związek z copy and paste, czyli z wstawianiem nazwisk do różnych gotowych już tekstów.
Ale proszę mi, nieuczonemu w ryzykach, wyjaśnić jak się książeczka będzie miała do kosztów utrzymania przepustowości pasma blogu…. ???
Czy tez Bobik po mistrzowsku skierował trop na inną ścieżkę.
Ale Bobiku księża tak spontanicznie mówią 🙂
Jak nie będzie chciała sama zejść z półek, to zawsze można ją siłą zrzucić. 😎
Aga czarnowidz? 😀
Jeżeli chodzi o wydawnictwa i ich siłę na rynku, to chyba Nisia jest kopalnią wiedzy w tym temacie.
Idę czytac dalej.
W mojej kalkulacji są dwa warianty:
1. Książeczka się sprzeda i przyniesie zysk, za który będzie można utrzymywać blog nawet przez wiele lat. 🙂
2. Się sprzeda tak marnie, że pokryje utrzymanie blogu co najwyżej na rok, ale będziemy mieli trochę radochy z samej akcji. Po namyśle – też 🙂
Ja bym osobiście rozdzielił… radocha jednym torem, utrzymanie blogu drugim… bo widzę też inne warianty, specjalistka Aga pewnie zobaczy więcej.
Tadeuszu, Bobik finansuje już sporo czasu to miejsce, a my chcemy brać udział w sfinansowaniu.
To jest świetny pomysł z wydaniem wierszy Bobika.
Wniesiemy wkład, zachęcimy innych, będziemy mogli się poczuć mecenasami kultury, dostaniemy odcisk łapy autora i co tylko chcesz jeszcze.
Mam znajomych, którzy własnym sumptem wydali swoje książki(czki) i nie były chyba wielkie pieniądze.
Myślę, ze Nisia może tu wiele doradzić.
Jestem za pomysłem, jak najbardziej. 😀
A, skoro zawracałam Wam głowę w Sylwestra zaniemogłą gwałtownie sąsiadką, to winna jestem dobrą nowinę, że sąsiadka doszła do siebie i jest już nieźle.
Dobrze jest mieć w domowej apteczce większe ilości węgla, z naciskiem na większe.
To tyle w tym temacie.
Ja jestem za!!!!!!! 😀 😀 😀
Wszystkie pomysly (dobre) nalezy wziac pod uwage. Jednak Bobik rulez, bo co innego kooperatywa psoletariatu, a co innego dyktatura. No ale statut po to jest, zeby go zmieniac i dostosowywac do nowych o tempora, o mores!
Ja tez. Zwlaszcza, ze moja Stara na polce nawet taka Ksiazeczke, przeslicznie wydana w Londynie pod tytulem Odysea, autora Pana Homera, w tlumaczeniu pana Jozefa Wittlina. Rozni ludzie (wcale nie tak wielu) sie poskaladali calym kahalem i ksiazke wydali. Ich nazwiska sa umieszczone na ostatnich stronach i zawsze sie wzruszam, jak na nie patrze. Niektore sa mi znajome – jak nazwisko niezyjacego od wielu lat meza naszej Jasiuni, niektore znane tylko z historii emigracji powojennej, a niektore sa kompletnie neznajome. Pewnie nikt juz z nich nie zyje, procz Homera i jego przedziwnej opowiesci.
Teraz to juz duzo latwiej niz wtedy, w glodnych latach piecdziesiatych, kiedy wszystko kupowano na kartki, nawet trzy metry kretonu na sukienke. I kiedy wiekszosc tych ludzi, co sie poskladali nie mieli zadnej rodziny, bo im Pan Hitler wytrzebil. Ale zostawili po sobie te Ksiazeczke, w skorzanej granatowej okladce, na pieknym papierze czerpanym, z czewona wstazeczka na zakladke. Bardzo ostroznie obchodzimy sie z ta ksiazka, bo to cos wiecej niz piekny przedmiot.
Dochody z książki będą nie tak prędko, a koszty utrzymania blogu były, są i – mam nadzieję – będą. Jeśli dobrze rozumiem Tadeusza, to proponuje współfinansować blog bezpośrednio, a wydaniem książki zająć się z drugiej kieszeni i nie wiązać jednego z drugim. To jest podejście biznesowo słuszne i ja bym na nie poszła jak na bal, ale rzecz w tym, że ten bal tutaj, to domówka i ostatnie słowo należy do Gospodarza. Taki mazur. Mam nadzieję, że Bobik jeszcze temat przemyśli – z tego jajka różne rzeczy się mogą wykluć. Ze swej strony zameldowałam dyskomfort z tytułu tego, że generuję koszty i radosną gotowość współfinansowania domówki, co jest przecież rzeczą jak najbardziej naturalną i przyjętą. Ale nie chcę uporczywie nalegać, że przyniosę akurat brandy i sernik, skoro Gospodarz zeznaje, że chciałby ode mnie szampana i eklerki. 😉
tak, poczujmy się odpowiedzialni i ograniczmy swoje zapychanie transferu. góra 500 słów dziennie ❗
Musze w takim razie doczytac te wszystkie pomysly, bo z szybkiego nadrabiania materialu musze przyznac, ze widze tylko bardzo ogolne zarysy, a w przypadku przedsiewziec finansowych, diabel czesto jednak tkwi w szczegolach (no moze nie wedlug pana Micawbera, ale to akurat nie jest dobry przyklad). Kooperatywa, dyktatura, statuty… – czyli wszystko o czym mysli sie trudniej zaraz po Sylwestrze. 😉
A tak w ogole, to nadrabiam zyczenia noworoczne dla Wszystkich, z Bobikiem na czele 🙂 – dopiero teraz, bo najpierw blog nie mogl, a potem juz ja nie moglam dotrzec do blogu. Niech sie nam jak najwiecej dobrych rzeczy wpisze w tej niezapisanej ksiazce, o ktorej wspomnial Krolik.
Heleno, dziekuje, I’ve been warned. Moze nawet warto kawalek tej wersji The Great Expectaions obejrzec, pod warunkiem, ze sie podejdzie do tego od razu jak do ogladania the mirthful tragedy of Pyramus and Thisbe…
I jeszcze na chwile sie oddale, bo u nas dzisiaj 10 stopni ciepla i slonce, wiec trzeba lapac okazje, poki jest.
Yhm. I nie za długie te słowa. Albo niech ci z nas, którzy jeszcze nie mają blogu, natychmiast go założą. Ustawimy blogi w rządku i będziemy wpisywać komentarze po kolei: pierwszy u Bobika, drugi u fomy, trzeci … i tak dalej.
dzięki Ago 🙂 myśl jest słuszna 💡 ale ja, tzn blog fomy, jakkolwiek się obecnie nazywa, już dawno wyleciał z kolejki 😆
Przypominam sobie znajomych rodziców, którzy takie mają hobby, że różne rzeczy piszą. Próbuję ustalić, jak je wydają. Na razie wytropiłam jedną osobę, która wydała właśnie drugi tomik wierszy, nakład kilkaset egzemplarzy, druk Studio grafiki komputerowej Grudziądz, Solna 2, najwyraźniej bezwydawniczo wydane.
Rok bojaźni zeena!
Aga! Ty uprzedzaj, o zamiarze napisania czegoś takiego.
Musiałem prze Twą niedbałość wycierać ekran z parsknięcia!
Jeśli chodzi figury to wole zwroty erotyczne niż ckliwą grzeczność mowy i dźwięków niewerbalnych. No i lubię jak figura myśli pomyśli zanim ubierze się w retorsję tekstu.
Więc odzeeń się na tom przestępczą roczną horyzentalnom widoczność! Telofon do pomocy 0 1100 niższy. Przypisy w preamuble – o ile przepisy nierfundowane dochturuf nie pójdą w zaparte na czas trwania kataru.
Jenzyk służy do wcześniejszego polizeenia zanim coś się chlapnie na ekran! A funkcję informacyjną to mój język obślinił już wtedy, gdy Ona tańczyła jedno lato rozsznurowując Mroczny przedmiot pożądania pod czas Mojej nocy u Maud.
I niech Pan Zeen pana boga broni przed promowaniem pierwszej publiki dla tomu bobiki, bo to może skutkować.
Zgoda! Zgoda! A Bralczyk Miodkowi cykutę poda!
Wyobrażasz sobie zdanie o przynależności rządu Prezesa do zgody ze słowami? Jednym zdaniami, figury namiętności przemycają się do złożenia nadrzędnej treści ze składnią, a drugimi zdaniami rozbiór języka publicznego na kubki smakowe? Gramać go!
Dziękuję, Ago, bardzo dobrze mnie zrozumiałaś.
Oczywiście, że decyzja jest bobikowa.
Innym rozwiązaniem jest spytanie Pana Administratora, czy innych znających się na rzeczy, co generuje taki ruch.
Moje przypuszczenia są takie:
1. obrazek w nagłówku. Ten świąteczny ma 308,16 KB, jak go 100 razy ściągniemy, to się już robi 30816 KB, sto osób, itd.
Rozwiązanie: zmniejszyć rozdzielczość obrazka, dać czarno biały, dawać tylko Bobika…
2. za każdym razem ściągamy wiele poprzednich wpisów. To z dzisiaj zajmuje ok. 200 KB, razy …. etc.
Rozwiązanie: niech ściągane wpisy będą ograniczone do jednego dnia (czyli musiałyby być wpisy: Sylwestrowy bohater 1, Sylwestrowy bohater 2. etc).
Wprawna osoba pewnie znajdzie inne sposoby oszczędzania przepustowości.
Co do książeczki, wydanie książeczki jest banalnie proste. Bardzo niebanalne i nieproste jest dystrybucja książeczki, ale zdaje się, że niektórzy z nas mają swoje wydawnictwa i mogą coś konkretnego powiedzieć…
Ja coś tam się znam i chętnie pomogę.
Foma!
Blog jechał linową i zaspał w świeżym śnegu?
Wylatywał cicho, czy hukiem Labradorkę po uszach czy huk pozostał w gondoli? Na krzesełku? Miał numerek?
Jakiś niejasny ten komunikat.
Wykręć jeszcze raz 912!
Mnie tam pod 912 nie ma, bo szukam mego IQ zgubinego w łanach cudzych neuronów lustrzanych! Igrystoje było serwowane przez darmowe serwery które połakomiły się na bezpłatne lunchy (pl., ż., m., n., kol.)
Kiepskie żarty mi się nie trzymają.
Jak zaplanuję to mi się puszczają.
A tym czasem i tamtym też:
http://crowdfunding.pl/tag/crowdfunding/
Wiki jest miła ale nie jedyna.
Nie jestem za kompromisem w sprawie graficznej oprawy blogu.
Klikam na rozne blogi i najczesciej jesli nie podoba mi sie estetycznie strona, natychmiast wychodze.
POnadto taka strona jak teraz, to juz jest ponad trzyletnia inwestycja w odbiorce, ktorej szkoda byloby utracic. Dlatego gazety staraja sie nie zmieniac co pare lat wygladu swego naglowka, a stacje telewizyjne sygnalu np. dziennika.
Ta strona jest atrakcyjna i przyemniej sie bierze w rece cos ladnego i kolorowego niz robionego on a shoe string.
Oczywoscie, ze ksiazke w dobie interenetu poskladac i wydac jest latwo. Ale po to by sie sprzedawala, powinna miec ladna okladke i ilustracje, grafike lub rysunki.
Nawet jesli czarno-biale, musza byc zrbione przez kogos dobrego.
Chodzi mi po glowie Kompletne zezwierzecenie Baranczaka lub Koty TS Eliota w jego tlumaczeniu.
Dzieki, staruszku. Kopalnia materialow.
Albo jeszcze to.
http://www.amazon.com/Life-Doesnt-Frighten-Maya-Angelou/dp/1556702884
Ksiazka ( z jednym ilustrowanym wierszem) jest absolutnie rozkosznie wydana, a ilosc kolorow w ilustracjach jest ograniczona do czterech, pieciu.
Ale oczywoscie ilustrowana jest przez waznego amerykanskiego artyste XX wieku. I dlatego ja kupowalam parokrotnie. Niestety wszystkie egemplare rozplynely sie po znajomych dzieciaich i nie mige sprawdzic. Ale pamietam dobrze.
Wyszedłem na kolację, a Wy w tym czasie napisaliście to, co ja chciałem. 🙂
Jasne, że rzecz nie w samym wydaniu (to sobie mogę nawet na domowej drukarce wykonać i też będzie), tylko w dystrybucji. No i rację ma Helena, że takie wierszyki aż się proszą o jakieś hecne rysunki. Czarno-białe nawet bardzo by mi pasowały, bo Bobik z natury rzeczy jest czarną postacią. 🙂 Dlatego nie powinno się startować do firmy Krzak z o.o., tylko do jakiegoś przyzwoitego wydawnictwa.
A z kolei Aga bardzo dobrze trafiła z metaforą składkowego przyjęcia – skoro gospodarz woli pasztetówkę, to nie ma co go namawiać na likier. 😉
Zwiększenie limitu transferu jest już z Panem Kudłaczem obgadane, więc nie ma potrzeby szukania oszczędności. W najbliższy czasie nie przewiduję znikania blogu, nawet jak będzie dużo używany. 🙂
Tadeusz dobrze radzi.
WordPress pozwala skrócić wpis Gospodarza sztuczką:
Continue reading →
Nie wiem, jak jest ze skracaniem komentarzy.
Laikowi jest łatwo wyobrazić sobie umieszczanie tylko pierwszego akapitu komentarza.
Nie wiem czy by potrzeba jakichś dużych zmian organizacji oprogramowania ruchu w sieci, ale sadzę, że przyszłością jest przesyłanie „przyrostowe” –
– Odespaliśmy szalone tańce, na które udaliśmy się po przeczytaniu pociechy Bobika dla Labradorki oraz życzeń telemacha z 18:55.
– Wchodzimy do Bobika (fachowiec może mnie nazwać grubym klientem serwera) i przez sieć idzie tylko to rozpoczęte jest przez
Bobik 31 grudzień 11, 19:18
Najlepszego, Telemachu.
—-
Teraz gdy słuchamy kolejnego raz rogu Wojskiego to serwer ściąga kolejny raz modlitwę do Litwy cennej bo straconej oraz wszystko aż do rogu Wojskiego. Mnie ta nie rozrzutność peszy. Nara …
Ja chce Klausa EnsiKota:
http://www.flickr.com/photos/miumau/1338125122/in/photostream/
Dolaczam do pomyslyu, ale bez pomyslow, bo sie nie znam. Kiedys zrobilam ksiazke kucharska ale to byl ebook. Do tego jest program wiec latwo. Papierowe tylko sprzedawalam 🙂
Myślałam, że burza mózgów będzie pod moją nieobecność, a tu cisza na morzu.
Chyba trzeba odespać te powitania i wiwaty. 🙂
Też coś mi się zdaje, że energia dziś taka… no, jak po balu. 😉
Ja w każdym razie dość oklapły jestem i na zwolnionych obrotach. Ale chyba nie będę z tym walczył, tylko pójdę dziś wcześnie spać, a jutro się zobaczy. Może nawet uda się bryknąć za przykładem Rysia? 🙂
Bobiku,jesteś NIESAMOWICIE sympatycznym pieskiem!!!!!!
A z burzą mózgów to chyba trzeba zaczekać, aż się wywiem o jakieś konkrety. Poprosiłem Tadeusza o pomoc w rozpoznaniu terenu i jak rozpoznam, to wrócę do tematu. 🙂
Dzięki, M-16, ten komplement na pewno pozytywnie wpłynie na jakość moich dzisiejszych snów. 🙂
OK! 🙂
Bobik,ale ty masz fart..Mieć ta uroczą panią..Sam bym tak chciał..Zwariował bym pewnie ze szczęścia..ech..marzenia,marzenia..
Bobik,przekaż swojej Pani,że jest ktoś taki,który jej dobrze życzy nie tylko dziś,ale ZAWSZE!
Ooooo! To prawie wyznanie miłosne! 😀
A nawet jest, a nie prawie. 😀 😀
No, ale to wyznanie nie do mnie skierowane, a do pani (o, widzę, że się spłoniła jak mak na Monte Cassino). 😆
Z moim wczesnym pójściem spać wyszło jak zwykle. 🙄 Piekło brukowane. Ale mogę się pocieszać, że Królik też na pewno jeszcze nie śpi, Monika nie śpi, Wanda nie śpi… 😉
Krolik nie spi, bo jutro ma wolne od pracy i moze brykac do bialego rana. Mam naszykowane dalsze odcinki serialu Breaking Bad, bardzo dobre. Bylam tez w kinie na Hugo, Scorese, cudowny film! Ale tuz za rogiem sa juz nasze pierwsze wieksze mrozy!. Trzeba szykowac onuce, kufajki, parki, nauszniki, longjohns i sprostac tzw elementom.
Element, jak pamiętam, to taki, co nie uczy się nie pracuje i stale o cudzych mamusiach brzydko się wyraża. 😎
Rzeczywiście, bez onuc takiemu sprostać nie sposób. 😆
Witam w Nowym Roku. A kuku Bobiku – a jednak spalam tylko sie obudzilam i przed pojsciem spac tu jeszcze zajrzalam 🙂 Najlepszego.
Doskonały pomysł z Bobikowymi wierszami! Dołączam się do udziałodawców i z góry deklaruję kupno kilku egzemplarzy.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Szczesiwego Nowego Roku, Dziewczynki!
Wando, slyszalem, ze masz swietneg pomocnika w kuchni? I degustatora? Podrzuc zdjecie!
mało było pomysłów? 😯
z pomysłami jest tak, że trzeba wiedzieć kiedy skończyć
Dzień dobry. 😀
Czekam cierpliwie na dalsze informacje.
Bobiku,
moja Ulubiona Poetka wydała kolejny tomik wierszy, rok po poprzednim. Mogę ewentualnie zasięgnąć języka. Nie ukrywam, że moją Ulubioną Poetkę znam osobiście. 😀
Dzień dobry 🙂
Gdybym wiedział, że była szansa doczekania Wandy, a potem jeszcze Puchali, to bym się chyba w ogóle spać nie kładł. 😉
Najlepszego dla tych, co o świcie! 🙂
Wszelkie zasięganie języków mile widziane. Bo z językami tak już jest, że nigdy nie wiadomo, który się akurat przyda. 🙂
Licho mnie pdkusiło, poszedłem przeczytać wiadomości i już zgrzytam zębami. 👿 Ten burdel, jaki się ostatnio zrobił z lekami, po prostu przechodzi moje psie pojęcie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10899049,Prezes_Naczelnej_Izby_Lekarskiej__Premier_nie_przemyslal.html?lokale=wroclaw
To jest kolejny przejaw arogancji władzy, bo przecież sygnałów, że ustawa jest źle przygotowana, ministerswo miało dość i trochę. Ale ludzie władzy wydają się coraz mniej przejmować tym, co mówi ktokolwiek poza nimi samymi.
Hahaha.
Stara sporzadza wlasnie liste spraw zaniedbanych, przelozonych na pozniej, stresujacych z „samej natury” etc. Do odkreslania.
Na dzis:
1. napisanie ostrego listu z pogrozkami przekaznia sprawy w „rece mojego adwokata”. Wyznaczenie „ostetcznego terminu”.
2. Nadanie tego listupoczta polecona z potwierdzenie odbioru.
3. Odbycie pokornego telefonu do elektryka, aby dokonczyl naprawe rozpoczeta trzy tygodnie temu.
4. Wyjecie prania z pralki i rozwieszenia.
5. Wyslanie formularzy do banku, obiecane od dwoch tygodni.
6. Jesli sie uda zalatwic co najmniej 4 z pieciu powyzszych, w tym napisania listu z pogrozkami, wstapienie do Marksa i Spencera i kupienie sobie zakietu widzianego tam przed dwoma tygodniami. Pranie w pralce moze ew. poczekac.
Prosze odnotowac, ze nie ma ani jednego punktu na temat Kota. Najwyrazniej jest to sprawa najmniej istotna w jej zyciu 👿
Sam tez postanowilem wydac ksiazke. Bede robil fotografie w tym domu. Mam juz tytul: Wspolczujace oko kamery: o wykluczeniu przy podziale dobr materialnych i duchowych.
Mordko, zobaczysz, że jak JEJ będzie trzebna pomoc przy wyjęciu tego prania, to wcale Cię nie wykluczy. 👿
Ale to też udokumentuj fotograficznie, żebyś miał dowody podczas procesu o znęcanie się. 🙄
Zrobie to, I poprosze Tereske Stachurska aby zamiescila cos na ten temat u siebie. 😈
😆
Ja mam szansę zostania okresowym personelem kota Feliksa vel Michu. Właśnie sobie młodsi kupili. Niedługo wybierają się w podróż – będzie okazja. Najgorsze są później rozstania.
Coś wiem o tym. Znowu ostatnio miałem Jelonka na babypsittingu, nawet przez całe 3 dni. Jak go w końcu zabrali, to widziałem, że nawet Pręgowanej zrobiło się jakoś melancholijnie. 🙄
Odkryłem właśnie, że jestem w awangardzie. 😎 Już od lat starałem się ograniczyć używanie samochodu do minimum, choć wskutek tego przez wielu byłem uważany za wariata albo zabytek. A teraz się okazuje, że niekorzystanie z auta zaczyna być coraz bardziej in. I na czyje wyszło? 😈
http://www.polityka.pl/nauka/technika/1522637,1,czy-nadchodzi-kres-motoryzacji.read
W gesto zaludnionym kraju pelnym drog i torow kolejowych pewnie da sie zyc bez samochodu.
A tu podsumowanie roku przez bylego magnata prasowego Conrada Blacka. Pisze on swoje felietony z amerykanskiego wiezienia federalnego, gdzie odsiaduje kare za defraudacje udzialowcow. Zreszta wychodzi juz za kilka miesiecy. Bardzo ciekawa postac. Bardzo ineresujaco pisze tez o amerykanskim systemie penitencjarnym. Zwykle takie rozwazania sa pelne teoretykow, bo sami uczestnicy systemu nie sa erudytami drukowanymi w gazetach. Wiec Black zapewnia, ze ich glos jest nareszcie slyszalny. Ale to na marginesie.
http://fullcomment.nationalpost.com/2011/12/31/conrad-black-at-year-end-the-world-stumbles-onward/
Dobrze pisze ten Black i dość przytomnie. Nie zawsze się z nim zgadzałem, ale chciało mi się przechodzić do kolejnych jego tekstów.
Ciekawe, że Polskę zaliczył do pierwszej ligi krajów dobrze rządzonych w UE. Od wewnątrz obraz chwilami chyba jest trochę odmienny. 😉
Mam nadzieję, że jego proroctwa dotyczące Syrii się sprawdzą. I oby jak najszybciej, zanim ten s…syn Asad wytłucze połowę własnego narodu.
Bobik coś dziś w bojowym nastroju 🙄 nie lepiej poczytać Muminki?
@foma!
Ja rozumiem tę powściągliwość z pokazywaniem publicznie swych pomysłów.
Na przyklad taki Bobik, to chyba się wstydzi swych pierwszych osiągnięć medialnych:
http://catalog.loc.gov/cgi-bin/Pwebrecon.cgi?v1=10&ti=1,10&Search%5FArg=bobik&Search%5FCode=GKEY%5E%2A&CNT=100&REC=0&RD=0&RC=0&PID=1ZNdtlIndGB71cOx2TsXTynWH&SEQ=20120102091503&SID=1
Conrada Blacka, ktorego w tym domu bardzo, bardzo cenimy, podobnie jak jego zone, znakomita dzennikarke Barbare Amiel i bardzo ubolewamy, ze oszukiwali wspolnie udzialowcow, przeczytamy pozniej, bo teraz trza kuc zelazo. Stara napisala przerazliwy w swych pogrozkach list, podpisala dokumenty bankowe i musi zasuwac na poczte zanim zamkna.
Z Blacka ucieszy sie nasza E, ktora nie przstala go oplakiwac….
Przed wujkiem Google nikt się nie ukryje!
http://www.youtube.com/watch?v=yqD4KzGzTFM&feature=related
Żeby wiedział, czy się tego osiągnięcia medialnego wstydzę, czy nie wstydzę, musiałbym je najpierw przeczytać. 😈
A Muminków poczytać nie mogę. 🙁 Kiedyś komuś pożyczyłem, chcąc okazać serce jego progeniturze i wiadomo, jak się to skończyło. Tak że na myśl o Muminkach raczej wpadam w nastrój jeszcze bojowszy. 👿
Ja tez czekam na koniec Asada. Zapowiada sie on niepiekny.
Black byl kiedys super konsweratywny i mial osobowosc walca drogowego. No, ale czesto osoby duzego sukcesu zaczynaja wierzyc w swoje boskie cechy i nie maja cierpliwosci ani sympatii dla slabeuszy. Kiedys bufon, dzisiaj postac raczej tragiczna.
Wobec tego dobrze się składa, że ja go poznaję dopiero na etapie postaci tragicznej. Gdybym na niego trafił, kiedy był czystym bufonem, pewnie bym się zniechęcił na ament i już więcej nie sięgnął. 🙄
Amiel zakrecila sie kolo Blacka w jego najbardziej bufonowskim okresie, wiec troche mnie to od niej odepchnelo.
Bufonada Blacka nie miala bowiem granic. Np kazal swojej pierwszej zonie, Shirley, zmienic imie na bardziej godne, Joanna.
Ooo, Króliku, jeszcze kilka takich szczegółów z życiorysu i już nawet na Blacka tragicznego nie będę mógł spojrzeć. 😯
Tu jeszcze jedno proroctwo w sprawie Syrii – po mojej myśli.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,10902062,Ehud_Barak__Asad_nie_utrzyma_sie_u_wladzy_dluzej_niz.html?lokale=wroclaw
A ze spraw krajowych: Ziobro na dziś zapowiadało jakąś wielką bombę, ale dotąd ani widu, ani słychu. Czyżby kolejny niewypał? 🙄
Bobiku, jest cos bardzo pociagajacego w ludziach, ktorych przeciwnosci losu robia lepszymi niz byli. To jest dobra wiadomosc o ludzkiej naturze. W obronie Blacka dodam, ze pozniej to Shirley/Joanna zostawila go (zreszta dla romansu z katolickim ksiedzem, za ktorego potem wyszla za maz) zabierajac ich troje dzieci z powrotem do Toronto. Biedny Black, zostal pozniej brytyjskim Lordem, poslubil Amiel, wyladowal na 6 lat w federalnym wiezieniu. Material na opere.
Króliku, chyba nie masz na myśli biedy finansowej?
A gdyby to Twój cały dorobek życia ten 'biedak’ sprzeniewierzył, też byś tak się użalał?
To w krajach anglosaskich istnieje taki dziwny zwyczaj, że największy bandzior wydaje pamiętniki, udziela wywiadów i zażywa sławy tak dalece, że setki chętnych chcą zostać małżonką/iem nowego Sinobrodego.
Coś to chore jest.
Mt7, Black wogole nie sprzeniewierzyl zadnych pieniedzy biednych ludzi tylko takich samych jak on. Nadto wiekszosc punktow oskarzenia zostala cofnieta w apelacji za wyjatkiem jednego, ktory byl bardzo pomniejszego kalibru. Za szybki twoj osad i niezbyt sprawiedliwy. Black na pewno zazywal wiekszej slawy przed wiezieniem. Jest autorem powaznych historycznych biografii Roosevelta i Nixona. Kara ktora odbywa nie musi przekreslac wszystkiego w przeszlym lub przyszlym zyciu.
Black może faktycznie jest postacią wielowymiarową i nie musi się go oceniać jednoznacznie negatywnie, ale Mt7 poruszyła temat sam w sobie ciekawy – fascynację kryminalistami i traktowanie ich jak celebrities. Nie wiem zresztą czy jest to specyfika ogólnoanglosaska, czy jednak raczej amerykańska. W każdym razie fakt, że np. niemieccy wielokrotni mordercy nie są zarzucani ofertami matrymonialnymi i mało kto marzy o uściśnięciu im rąsi.
Zawsze mnie ta fascynacja zdumiewała i nijak zrozumieć jej nie mogłem. Czy to jeszcze jakieś pozostałości mitów Dzikiego Zachodu, czy jeszcze co insze? No, nie wiem.
Kocie Mordechaju, a czy nie jest tak, że żadne Kocie Sprawy nie pojawiły się na liście spraw zaniedbanych, przełożonych na później, ponieważ wszystkie KS są załatwiane przed terminem, w podskokach i bez zaniedbań? 😆
Ta fascynacja dotyczy tylko slawnych mordercow i pewnie jest fascynacja i zdobywaniem slawy by proxy, a takze pragnieniem „zbawienia„. Carlos the Jackal ma za zone znana francuska prawniczke; poznala go dopiero we francuskim wiezieniu. Ciekawe ze morderczynie kobiety nie sa zasypywane propozycjami matrymonialnymi.
Witam Koszyczek ciepło i noworocznie. Powinszowań moc z trudem udało mi się tu donieść, tyle ich 😆
W sobotę bardzo się zmartwiłam. Myślałam, że mi te, wypite poprzedniego dnia bąbelki, zniknęły Koszyczek 😥
Ale na szczęście Koszyczek jest i tak trzymać 🙂
Nie wiem tylko kiedy uda mi się doczytać zaległości. Przede mną i karnawał i sesja egzaminacyjna z poprzedzającymi ją zaliczeniami 🙄
No, nie, Conrad Black nie jest zadnym bandziorem, byl znakomitym redaktorem powaznej gazety, byl swietnym dziennikarzem, A Barbara Amiel jedna z najwiekszych brytyjskich dzienikarskixh gwiazd – nie dosc, ze IQ w okolicach 220, to jeszcze piekna nadzwyczaj – wcale sie nie dziwie, ze CB w niej sie zakochal. Widzialem ich zreszta razem i wydawali sie byc doskonale dobrana para. Tym wiekszy byl ich upadek – mase ludzi sie po prostu z tego cieszylo. Ale nie u nas w domu.
Oosobiscie uwielbiam czytac wywiady z masowymi mordercami. Albo z takimi trypami jak Frizl. Bo mnie fascynuje totalne zlo i zdeprawowanie – skad sie bierze, jak sie przed soba tlumaczy. Zawsze chce wiedziec, bo inaczej Swiat Ludzi jest dla mnie kompletnie niezrozumialy. Nie przypomninam sobie aby jakikolwiek dzennikarz tychludzi gloryfikowal czy czynil postaciami romantycznymi. Jest to najczesciej powazne dziennikarstwo.
Stara wrocila z miasta. POczta byla jeszcze zamknieta! Jutro bladym switem musi gnac do konsulatu USA, cos notaryzowac, potem do FedExu cos posylac, pozniej dopiero na poczte.
Wyglada na to, ze bielizna musi jeszcze poczekac. Ale najwiekszy stres – napisanie listu z pogrozkami juz ma za soba.
Bo ty Kocie przesiakles anglosaksonszczyzna, gdzie prawdziwe celebryty, pelne uwielbienia, weny tworczej i slawy, zaczyna sie dopiero w wiezieniu!
No przeciez. 😈
Ja rozumiem fascynację złem w sensie czytania Dostojewskiego czy Trumana w Kapocie. 😉 Ale naprawdę nigdy by mi nie przyszło do głowy, żeby się Fritzlowi oświadczyć. Myślę zresztą, że Kot Mordechaj też wcale się do tego nie pali, bo o ile wiem stan kawalerski bardzo mu odpowiada. 😈
mialo byc: prawdziwe ZYCIE celebryty
Nawet jakbys chcial sie oswiadczyc Fritzlowi Bobiku, to pamietaj, ze on jest juz zonaty!
A po co mialbym sie Fritzlowi oswiadczac? Ale chetnie przeczytalbym dobrze przeprowadzony wywiad z tym czlowiekiem. Nie taki pelen moralnego oburzenia, tylko taki, ktory odpowie mi rzetelnie na pytanie -dlaczego?
Moze nie wywiad, ale film, taki jak ten z Dominickiem Westem o Fredericku West(cie).
Ta metoda pisania nazwisk bez odmieniania jest bardzo kuszaca.
Bobiku, ja też zamawiam pięć egzemplarzy wierszyków.
Fascynująca prawda o polskim systemie podatkowym – http://www.stachurska.eu/?p=6132 😉
PS. Jeśli można to z autografem 🙂
O, tak. Siedzialem przed tv jak zaczarowany. Fred West i jego zoneczka to prawdziwe Diably byly. Byl jescze dlugi telewizyjny wywiad z corka Westow.
Szukalem tej bomby Ziobry, a okazuje sie, ze to nie bomba byla, tylko maly zalosny wstydliwy bączek pod koldrom.:
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/373511,ziobro-i-kurski-chca-zmieniac-pakiet-klimatyczny.html
Fritzl to też nie mój typ… poza tym, mówiąc delikatnie, na kompletnego przygłupa wygląda 👿
Jaka deprawacja??? Kwintesencja ludzkości!
Ale też mnie zastanawiają troszkę te oświadczyny różnym kwintesencjom ludzkości. Czasem mi się zdaje, że za dobrze o ludziach myślę.
Co z panią Amiel, Baroness Black of Crossharbour, nie mam zielonego pojęcia, ale nie przeszkadza mi to.
Ciepło jak cholera, ciśnienie się buja 🙁
I jeszcze odtwarzacz mi się zepsuł i korowody z naprawą, więc muzyka nie ma jak łagodzić obyczajów.
Dobry wieczór,
dlaczego to panie (amerykańskie) pożądają zbrodniarzy, a nie panowie – zbrodniarek? To nader proste: taka damska specjalność, czyli złudzenia pt. ja go odmienię. Faceci nie miewają takiego poczucia misji. Szczerze powiem, że w tym wypadku lepiej rozumiem facetów 😈
No faktycznie, jak przystało na socjalistkę, p. Amiel (Baroness etc)
„that her „extravagance knows no bounds.” Amiel displayed „a fur closet, a sweater closet, a closet for shirts and T-shirts and a closet so crammed with evening gowns that the overflow has to be kept in yet more closets downstairs.” There were also a dozen Hermes Birkin bags, thirty to forty handbags made by Renaud Pellegrino and more than 100 pairs of Manolo Blahnik shoes. Amiel’s 'extravagance’ was not only confined to clothes; she also had a large collection of jewellery, mostly diamonds and pearls.”
wikipedia
No nie wiem, Doro, coś mi się to za proste wydaje… Pożądanie zła chyba jest jednak dość ważkim powodem.
Nie, nie za proste. Szybciej piszę niż… zbyt jednak idealistyczne.
Jak to Wilde (by) powiedział: zło pociąga, absolutne zło pociąga absolutnie.
Tak, ten cytat to niestety co po Amiel zostanie, choc to naprawde swietna dziennikarka i niebiansko piekna. Naprawde fascynujaca osobowosc i niezwykla biografia.
Na tym zdjeciu: 70-letnia Barbara Amiel na party, niedawno.
http://www.google.ca/imgres?q=barbara+amiel&hl=en&client=firefox-a&hs=qO9&sa=X&rls=org.mozilla:en-US:official&biw=1252&bih=542&tbm=isch&prmd=imvnslo&tbnid=Ief-rFckgUwIIM:&imgrefurl=http://arts.nationalpost.com/2011/10/18/shinan-barbara-amiel-queen-and-sober/&docid=tashT7X9WxJ7CM&imgurl=http://nationalpostarts.files.wordpress.com/2011/10/barb.jpg%253Fw%253D300%2526h%253D450&w=300&h=450&ei=7wYCT9veGufV0QHq1qSjCA&zoom=1&iact=hc&vpx=986&vpy=113&dur=259&hovh=275&hovw=183&tx=129&ty=201&sig=114051099292469133409&page=4&tbnh=148&tbnw=97&start=34&ndsp=12&ved=1t:429,r:11,s:34
Nie sadze, zeby pozadanie zbrodniarzy to byla przypadlosc Amerykanek, dlatego w moim przykladzie uzylam przypadek Carlosa The Jackala i jego francuskiej prawniczki.
Ja Barbare Amiel pamietam tak wygladajaca:
http://www.nndb.com/people/325/000028241/
Dlaczego uwazasz ja za socjalistke, Tadeuszu?
I co komu przeszkadzaja jej szafy z ubraniami?
Pewnie mialabym mniej wiecej tyle samo na ilosc gdyby strannie policzyc. Bo nie umiem sie rozstawac z ubraniami , nawet z pomylkami jesli byly to drogie pomylki i zawsze jest nadzieja, ze schudne….
Nigdy nie mialam Manolo Blahnika, ale tez gdybym byla taka gwiazda jak Amiel i tyle zarabiala, to bym sobie nie szczedzila, trust me….
Czy czyni mnie o osoba plytka i zachlanna ? Rozne rzeczy zapewne tak, ale akurat nie ilosc butow czy trorebek.
Nie, Fritzl nie jest zadna kwitesencja ludzkosci, to jakies straszliwe glupoty. 🙄
Gdyby byl, zadna kobieta nie moglaby chodzic ulicami, nie wymyslono by rozlicznych religii, sztuki, literatury, filozofii. Nie byloby Matki Teresy czy Ireny Sendkerowej. Ani Nelsona Mandeli, ani Jana Karskiego, ani dr Heleny Pyz. Bobika tez by nie bylo.
Fritz nas – mnie fascynuje bo jest zaprzeczenem tego wszystkiego co wyzej. „Nie jest moim typem”??? A znasz kogokolwiek czyim typem jest Fritzl?
Ale dlaczego właściwie fascynujące ma być akurat zaprzeczenie wszystkiego tego, co w ludziach dobre? Zwłaszcza kiedy – jak w przypadku Fritzla – nie ma w tym żadnych „demonicznych głębi”, tylko prymitywizm i tępota?
Właściwie nie czytałem jeszcze żadnych wynurzeń morderców, które byłyby rzeczywiście fascynujące i ujawniały jakieś niezwykłe strony ludzkiej natury. Przeciwnie, zwykle wychodzi z tego jednak niebywała banalność zła. A tyle to już od dawna wiadomo.
No i oczywiście czym innym jest czytanie, a czym innym osbiste zaangażowanie uczuciowe, do ślubu włącznie. W tym jest dla mnie coś absolutnie chorego.
A Dr Mengele Bobiku, a Raskolnikov, a Kaligula, a krol Henry VIII.
He. A nawet hi.
Jak powiedziałem, nie znam się na pani A. Nie będę za niczym obstawał. Tak sugeruje wikipedia. Sugeruje, że jej bogactwo było bogactwem zagrabionym przez jej męża.
Banał zła wg Hanny Arendt (to był umysł… jakoś nie umiem się przekonać do Baronessy A.), jak rozumiem, to było człowiek robiący zło, który sądzi, że tego od niego oczekują. Wszyscy tak robią to i ja. Oczekują, że będę dobrze mordował, tak też robię.
Fritzl i jemu podobni robią co im się podoba. Są za głupi, aby wiedzieć czego się oczekuje. Są za głupi, na cokolwiek.
I to mi się jawi kwintesencją ludzkości. Głupota bezgraniczna połączona z brakiem jakichkolwiek hamulców. Pardon, mój ukochany Swift tyle lat temu to powiedział… A jeszcze się przypomina: jak Boga nie ma…
A u większości ludzi są hamulce biorące się z kultury. Gdyby nie ta wątła otoczka… lepiej nie wychodzić na ulice.
Prawda, że mam pogodny nastrój dzisiaj?
Ale mam wrażenie, że to są różne typy, króliku. Henry VIII to był bardzo inteligentny władca, który, jak to władca, czuł się zwolniony z obligacji kultury. Ja to moje państwo, a moje państwo jawi się ogromne, więc kto mi tu będzie stawał na drodze? No i był namiestnikiem Boga….
Mengele… ostrożnie mówiąc, może i poczuwał się do popychania nauki do przodu…. głupi to on chyba nie był. Hamulców też nie miał żadnych.
A o tych dwóch pozostałych za mało wiem. Schyłek, wyraz kluczowy mi się wydaje.
Kazdy z nas spotkal w zyciu nie raz ludzi tepych i prymitywnych, ale bylo to za malo aby wiezili latami wlasna corke i ja codziennie gwalcili.
Zadne wytlumaczenie, Bobik. Tam jest cos wiecej niz tepota i prymitywizm.
Kaligula był chyba jednak chory na umyśle, a Raskolnikow był wymyślony i przez to ciekawszy od innych morderców. 🙄
Banalność zła ja odebrałem tak, że gruncie rzeczy nie ma w nim niczego głębokiego, demonicznego, fascynującego. Bierze się z głupoty, z konformizmu, z powierzchowności tej całej otoczki kulturalnej. Arendt można było też rozumieć tak, że wobec tego każdy tzw. porządny człowiek w określonych warunkach do zła jest zdolny. Ale są przecież przykłady, że przynajmniej niektórzy ludzie woleli się dać zabić sami, niż zabijać innych. Więc może to nie musi być takie kategoryczne, że naprawdę każdy.
Heleno, a ja właśnie nie wierzę w to, że jest tam cokolwiek więcej. Raczej mniej – mniej kultury, mniej hamulców, mniej empatii i w ogóle uczuciowości wyższej. Mniej skłonności do refleksji. Fritzl to nie żaden Raskolnikow, tylko tępy, okrutny prostak, któremu zapewne nigdy nie przyszło do głowy, żeby zastanowić się nad tym, co robi.
Śerdeczne Życzenia z Okazji Nowego Roku :):)
@ Mordechaju brawo brawo brawo ! Przypomniałeś mi że to b. wazne . Lista spraw niezalotwionych i zaniedbanych 🙂 Jutro ja taką napiszę bedzie dłłłłłłłłłłłłłłłłługa 🙂 dobrej nocki pa 🙂
Króliku,
ja nie uważam, że złodziej okradający bogaczy jest inny niż jakiś inny złodziej.
Widzę, że określenie 'bogaty’ jest jakąś skazą, która daje przyzwolenie na gorsze traktowanie, takiemu można ukraść, podatkami obłożyć, domiar zasunąć.
Jak czytam wypowiedzi różnych osób w Polsce, które cieszą się, że Tusk bogatym emerytom zabierze i da biednym, to widzę, ze rzesze wyobrażają sobie tych bogatych, jako krezusów, których należałoby przykładnie wszelkiej emerytury pozbawić.
A w tej grupie 'bogatych’ jestem i ja, mam emeryturę nieco wyższą od przeciętnej, już parę razy opitolili mnie z moich pieniędzy i ustalonych zasad. Między innymi pobierano ode mnie podatki i składki ZUS od pełnej wysokości, a parę lat przed emeryturą wprowadzono zasadę, że po przekroczeniu pewnego pułapu (2,5 średniej krajowej x 12 m-cy) składki emerytalnej nie odprowadza się, więc podstawą emerytury nie może być kwota wyższa niż te 2,5 średniej.
Tylko, że ja płaciłam przez lata składki od wyższych kwot i nagle, to przestało się liczyć, bo przecież byłam 'bogata’, wiec kogo to mogło obchodzić.
Mam zamiar zupełnie serio procesować się z państwem o moje 100 złotych waloryzacji.
Teraz, Bobiczku, jestem z Tobą 😉
Ja Arendt rozumiem tak, że ci normalni, konformiści… poddają bardziej się banałowi zła. Jak wielu nauczycielom wiadomo, ci są najgorsi (czyli normalnie piątki mają).
Ci niepokorni, niepoddający się ciśnieniu, nigdy nie wiadomo co z nich wyjdzie.
I to jest ta osobliwość człowieka: zdolny jest do przekraczania swoich granic.
Wszyscy się szczepią na ten optymizm czy co?
Ja się zaszczepię jutro i pójdę i kupię se plejera CD! Bo inaczej skąpstwo mi będzie mówiło, po co ci to… kiedyś naprawisz…
Bobiku,
myślę, że umrzeć, a być zakatowanym, obdartym z wszelkiej godności, wdeptanym w błoto, startym na proch, to jest duża różnica.
A jeszcze wiedzieć, lub widzieć, że taki los spotka najbliższych.
Ja pomimo, że mam wiele poruszających książek o Zagładzie nie mogę ich czytać, pomimo że chcę.
Nie mam siły, boję się, że nie mogłabym dalej żyć.
Wiem, co się działo, ale nie chcę, nie mogę znać szczegółów i detali, bo te przerażające rzeczy robili przecież zwykli ludzie.
I chodzi nie tylko o mordowanie.
Szczesliwego Nowego Roku Tadeuszu, i mam nadzieje, ze kolejne dni beda dla ciebie lepsze. A typy, choc rozne, to co z tego, jesli wynik ten sam.
Pomimo, ze bloguje tu z wami caly dzien, to byl to dzien bardzo owocny i udalo mi sie przesunac gory, ale teraz sie oddalam, bo pora obiadowa. (kurczak cacciatore i zurek).
A bientot!
Mt7, mam wrazenie, ze sie jakos nie do konca zrozumialysmy…
Powodzenia w zmaganiach o sprawiedliwsza emeryture!
Kroliku, dziękuję i wzajemnie! Moje dni są coraz lepsze i lepsze! Tak sobie codziennie powtarzam 🙂 Tylko dzisiaj brak Haydna mi dopiekł…
Króliku, ja czasami miewam taką zaczepną naturę. Przepraszam.
Myślę, że rozumiem, o co Ci chodzi.
Dzięki za życzenia. 😀
Mt7, oczywiście, że jest różnica, ale ja właściwie nie o tym… Przypomniałem ideę banalności zła, która bardzo do mnie przemawia, bo sam odczuwam zło polegające na zadawaniu cierpienia innym jako banalne właśnie, zdumiewająco niegłębokie i niedemoniczne. Oczywiście, nieraz jestem przejawami zła wstrząśnięty i spać nie mogę. Ale może właśnie najbardziej dlatego, że to jest takie bez sensu i takie niepotrzebne. Że nie ma w tym wyrafinowanego diabelstwa, tylko prymitywizm odruchów.
Jarzębino, życzę Ci zdecydowanego skrócenia listy w tym roku. 🙂
A Tadeuszowi więcej Haydna. 😆
Gdyby cale Zlo mozna bylo sprowadzic do jednego bon motu Hanny Arendt, to nie potrzebiwalibysmy juz ani literatury, ani filozofii, ani histrii, ani psychologii czy socjologii. Ze o religii nie wspomne.
Hanah Arendt mialaby ostatnie slowo i juz.
Ja nie wierze, ze ma.
Ależ tu nie chodzi o bon mot, tylko o skrótowe powiedzenie (bo trudno na blogu pisać całą rozprawę filozoficzną czy pracę habilitacyjną z psychologii), w czym się widzi sedno sprawy. Ja je widzę z grubsza tam, gdzie Arendt, która zresztą na ten temat napisała trochę więcej niż jeden tylko bon mot.
I nie wydaje mi się, żeby trzeba tu było przyznawać komukolwiek ostatnie słowo. Nie dyskutujemy po to, żeby wytypować zwycięzcę, tylko przedstawiamy i porównujemy pewne punkty widzenia. Jeżeli mój został już przez kogoś opisany, a w dodatku jest dość powszechnie znany, to mogę to wykorzystać i napisać „jak to już stwierdził XY”. Ale ani tego punktu widzenia nie uważam za ostateczny, ani innych za „straszliwe głupoty”. Sam fakt, że się dyskutuje, wskazuje na to, że punkty widzenia mogą być po prostu różne.
Tadeuszu, koniecznie i natychmiast kup sobie fajnego plejera. 🙂 Na myśl o tym, że jesteś pozbawiony dostępu do strumienia łagodzącego – nieważne, że obyczaje, ważniejsze, że ból duszy – empatyczny żal mną miota. Naprawdę. Może od razu przetwornik cyfrowo-analogowy też sobie kup? To podobno użyteczna maszynka.
Głupota bezgraniczna połączona z brakiem jakichkolwiek hamulców? Oglądam się w lustrze – no, najmądrzejsza, to ja nie jestem; najmądrzejsza ja, na ten przykład, już bym spała. Ale żeby bezgranicznie głupia, to już nie. 😉 Choć z drugiej strony, rzeczywiście, niewiele w sobie wyczuwam śladów hamowania. 😯 No to jestem tą kwintesencją, czy nie jestem? Jakoś mnie przyciąga to słowo; ni stąd, ni zowąd zamarzyło mi się bycie kwintesencją. Choć Tadeusz ją tak brzydko opisał. Zdecydowanie nie najmądrzejsza.
Ago, może nie musisz hamować, bo masz akurat prostą drogę, dobrą widoczność i żadnych przebiegających przez drogę sarenek. Co jest, przyznajmy, dosyć komfortową sytuacją. 😉
Kwintesencją ja bym nie chciał być, za Chiny. Nadmiar odpowiedzialności by mnie przytłaczał. 🙄
Dodatkowe wyjaśnienie, dlaczego uważam, że czyste Zło wcale nie jest takie fascynujące. Znani mordercy realni albo mają wyraźne odchylenia psychiczne, co może być interesujące z punktu widzenia badacza, ale nie tak znów wiele mówi o ludzkiej naturze „jako takiej”, albo relacjonują swoje motywacje w sposób zupełnie miałki. Dlaczego to zrobiłeś? A, bo tak jakoś wyszło. A, bo nie chciałem przed kolegą wyjść na mięczaka. A, bo pijany byłem. A, bo jak już zaczęliśmy, to nie wiedzieliśmy, jak przerwać. Bo mi się wydawało, że nikt mnie nie złapie. Bo inni zabijali, to myślałem, że to jest w porządku. Są jeszcze motywacje seksualne, ale w nich też raczej biologia niż demonizm.
Fascynujący bywają mordercy wymyśleni, ale właśnie dlatego, że nie są czystym Złem. W nich się odbywa jakaś walka wewnętrzna, Dobro stara się przebić, raz jest pod wozem, raz na wozie – cała głębia, całe „coś więcej” bierze się tu z obecności, choćby na drugim planie, również Dobra. Ale gdyby Dostojewski opisał typową zbrodnie „ludową”, czyli gdyby Raskolnikow po pijaku złapał za siekierę i zaciukał staruchę, a po wytrzeźwieniu nie mógł sobie tego przypomnieć, żadnego „więcej” by nie było. Byłby obrzydliwy banał, wstrząsający tylko bezsensem. Tak jest zresztą u Capote, który opisuje prawdziwych, nie wymyślonych zbrodniarzy.
Owszem, pod wpływem natarczywych demonów może zabić np. schozofrenik. Ale to już nie jest Zło, to jest nieszczęście.
Oczywiście, że mam komfortową sytuację. Aż mi czasem strach – trzeba by czasami hamulce wypróbować, żeby wiedzieć, że są i działają.
Naprawdę nie chcesz, Bobiku? A jak zamkniesz oczy i wymówisz to słowo, nie myśląc o znaczeniu, tylko słuchając… Nie uważasz, że jest w nim coś pociągającego? 😉
Kiedy mnie się esencja zaraz z herbatą kojarzy i zamiast się delektować słowem, lecę sobie nalać herbaty. 😆
Ale to już będzie dziś ostatnia. 😎
No tak, piękno dźwięku przegrywa ze skojarzeniami. Z kretesem. 😉 Przepraszam, krotochwile się mnie trzymają, a tu taki poważny temat. To chyba reakcja obronna. Zetknęłam się z okrucieństwem wynikającym z głupoty, egocentryzmu i braku empatii; a także ze żrącą wredotą czerpiącą energię z dopiekania innym – ledwie mnie musnęły, a i tak wywołały emocjonalny zamęt. No i ze słabością, ta to potrafi skrzywdzić. A Wy tu podajecie przykłady naprawdę smolistego zła, któremu nie czuję się na siłach zaglądać w oczy. I nie chcę. Wiem, że się zdarza. Mam je za chorobę – w żadnym razie za kwintesencję. I tego będę się trzymać.
Sorry Bobik, ale stwierdzenie, ze Fritzl jest kwinetesencja ludzkosci, nie jest opinia, tylko wyznaniem wiary. Dla mnie takie wyznanie wiary jest kwintesencja plecenia glupstw.
niech no tylko coś sprawdzę…
hmmm, czyli jednak nie…
Jestem Kwintesencja. Aga Kwintesencja
brzmi świetnie, z jednej strony zwiewnie, z drugiej mocno, powieściowo wręcz. tylko jak zgrabnie doczepić hamulce? 🙄
Kwintesencja tez mi sie podoba, szczegolnie w polaczeniu z Aga. Zwiewna, frywolna nieco, kobieca. Bez hamulcow, a co tam! 🙄
I ma taki subtelnie kwiatowy podźwięk, prawda? 😀 No właśnie…
kwiatowy w stylu kwitnącej wiśni
Dzień dobry 🙂
Bardzo ciekawą dyskusję prowadziliście tutaj nocną porą.
Tezę H.Arendt, o banalności zła, potwierdzono eksperymentalnie. Millgram w badaniach nad posłuszeństwem. Zimbardo w badaniach nad sytuacją więzienną. To tylko te najbardziej znane badania.
Jezus z Nazaretu, a była to jednak postać historyczna, zawisł na krzyżu z woli tłumu: „ukrzyżuj go, ukrzyżuj”. Przykłady można mnożyć.
Moje doświadczenie biegłego sądowego również pokazało mi, jak bardzo miała rację HA.
W pełni podzielam opinię Bobika, że „efekt fascynującej tajemnicy/głębi” w literackich kreacjach „złego”, to „wartość dodana”, produkt umysłu i psychiki twórcy.
Równocześnie całkowicie się nie zgadzam z Tadeuszem, o ile dobrze zrozumiałam Jego wywód, że zło jest kwintesencją człowieczeństwa.
Kwintesencją człowieczeństwa jest dobro.
Zło, najczęściej, jeżeli nie jest pochodną choroby, stanowi prostą realizację własnego interesu i zaspokajania własnych popędów. Jest to jak najbardziej zgodne z mechanizmami tego, co rozumiemy pod pojęciem „natury”. Hamulce, zwane inaczej etyką, wymyśliła „kultura”. Żąda ona zachowań niezgodnych z własnymi popędami i własnym interesem. I to jest właśnie clou człowieczeństwa. Ta niezgoda na to co „naturalne”. Nowa jakość w łańcuchu ewolucji. Jest to jeszcze ciągle jakość bardzo świeżej daty, niezwykle wątła. Ale też jesteśmy jedynie drobnym pyłkiem w historii istnienia świata. I fascynujace jest właśnie to, że potrafimy, chcemy i staramy się być dobrzy, na przekór całego naszego ewolucyjnego i społeczno-psychologicznego uwarunkowania.
Jednym z przejawów tego dobra jest to, że jednym chce się oddawać tak „bezproduktywnym” zajęciom, jak pisanie muzyki. A innym chce się jej słuchać 😉
Dobra nam wszystkim w Nowym Roku życzę 😆
Dzień dobry 🙂
Aga jako Kwintesencja w stylu kwitnącej wiśni (co bardzo dobrze da się połączyć z ceremonią picia herbaty) to jest inna rozmowa. 😀 To jest nawet postać na zbiorowe dzieło, że tak podszepnę prowokacyjnie. 😎
Dobra, to napiję się herbaty i zastanowię, jak to mogłoby się zacząć… 😈
Ooo, nie, ja spadam 👿
To się zapowiada zbyt ciekawie 😯
A ja przecież muszę się przygotować, a potem „skakać po głowach studentów” (copyright Tadeusz) do 20.tej 🙁
Miłej zabawy 🙂
PS. I czy to nie jest sama kwintesencja dobra, że nie mogąc wziąć udziału w zabawie, życzę Wam dobrej zabawy? 😉 🙄
Właśnie przeczytałam to .
Tak mi brakuje liska! 🙁
Sorki za zmiane tematu.
Jotko, krotko mowiac, nie kazdy jeszcze wylazl z jaskini 🙂
Zwierzaku,
exactly 😉
Bobiku, popraw proszę literówki (10:00) i wstaw przecinek (10:09) po „nie”.
Spadam!!! Łuuuubuuuuduuuu, aaaaałłłł 👿
Ja Tadeusza rozumiem tak, że on – chcąc profesjonalnie wypełniać zadania Naczelnego Blogowego Sceptyka (stanowisko dzielone z WW) – programowo ustawia się w opozycji do tych, którzy ludzką naturę widzą optymistycznie i patrzy, co z tego wyjdzie. 😉 Ja sobie to bardzo cenię, bo dzięki temu mogę swój własny optymizm poddać próbie i zobaczyć, co z niego da się utrzymać. A to, co zostaje, jest już bardzo silnie umotywowane, czyli w sumie zyskuję. 😀
Znaczy, bardzo popieram udział adwokatów diabła w dyskusji, bo jak ich nie ma, to zamiast dyskusji może się zrobić przyjęcie wniosku przez aklamację. 😎
W sprawie kwintesencji udało mi się utrzymać takie przekonanie, o jakim pisała Jotka (a wcześniej Helena) – że jest nią jednak kultura. Nie dlatego, że jest jej w ludziach więcej niż brutalnej, okrutnej natury. Często bywa mniej. Dlatego, że kultura jest wyróżnikiem, czymś specyficznie ludzkim. I przyznam – niechętnie, bo niechętnie – że nawet psy, jak chcą się pod kulturę podłączyć, muszą korzystać z tego, co ludzie wymyślili. 😉
skoro nie załapałem się na bb-sceptyka, to kim to jestem?
Dorzecze-san stał przy barze w tokijskim pubie „Notonara” i wlewał w siebie piątą już tego dnia whisky. Na sake nie dawał się namówić, odkąd pod jej wpływem przeoczył datę ważności surowego tuńczyka i przez miesiąc został skazany na całkowitą abstynencję w bezdusznej bieli miejskiego szpitala. Pod jego czaszką kłębiły się tysiące sprzecznych myśli, co w jakiś nieokreślony sposób związane było z listą postanowień noworocznych. Nie mógł w żaden sposób przypomnieć sobie, które z tych postanowień były naprawdę ważne i do wykonania w pierwszej kolejności, a które można było bez wyrzutów sumienia odłożyć na święty nigdy.
Właśnie miał skinąć na barmana, żeby zamówić szóstą whisky, kiedy bardziej wyczuł niż zobaczył obok siebie wiotką postać, emanującą spokojną, pewną siebie żeńskością. Odwrócił lekko głowę w jej kierunku i natknął się na spojrzenie uważnie analizujące ryzyko i kończące analizę czymś w rodzaju niewypowiedzianego przyzwolenia.
– Kwintesencja jestem – szepnęła nieznajoma. – Aga Kwintesencja.
Owionął go subtelny, jakby kwiatowy zapach – wiśnia? heliotrop? mięta z rumiankiem? – i poczuł, że wszystkie jego dotychczasowe postanowienia nagle straciły jakiekolwiek znaczenie…
Foma, to tylko kwestia terminologii. Ty akurat się załapałeś na stanowisko Wampira, ale przydział zadań miałeś podobny. 🙂
ale przecież ja nie wampirzę już od lat, a bywam. co oznacza że robię coś niezgodnego ze stanowiskiem 😯
To znaczy, że teraz wampirzysz tajnie, po godzinach i nie pobierasz za to pensji. 😆
Może to nawet już nie jest wampirzenie, tylko batmanienie. 😈
Pojawienie się Kwintesencji właśnie tego dnia, właśnie w tym barze, na pewno nie było czystym przypadkiem. Wprawdzie sama Aga na temat przyczyn swojej obecności nie puszczała nawet pary z czajniczka, ale w gronie tokijskich rezydentów już od dawna szeptało się o tajnym wysłanniku Korporacji, który dla zmylenia przeciwnika mógł się okazać wysłanniczką. Nieuchwytna kwiatowość Agi, w żaden sposób nie przystająca do korporacyjnych machinacji, mogła być genialnym kamuflażem, lepszym od tak ogranych chwytów jak fałszywe dokumenty i ciemne okulary. Ale Dorzecze-san nie był teraz w stanie myśleć o tych wszystkich pogłoskach i kalkulacjach. Bliskość Kwintesencji w połączeniu z szóstą whisky była dla jego kory mózgowej czymś w rodzaju magla – znikały wszelkie fałdki, zmarszczenia i załamania, zostawała idealna, niczym niezakłócona gładź materii…
wcześniej też nie pobierałem… czyżby należały mi się jakieś zaległości?
Foma, nie kombinuj, tylko bierz się do pisania jakiegoś odcinka. To ma być dzieło zbiorowe, a nie bobicze. 👿
…odbijana w lustrze neuronów.
– 43% naszych neuronów działa poniżej oczekiwań – wypalił ni z tego, ni z owego barman.
– Hmmmm – zamyśliła się Kwintesencja. – Chyba coś nie tak z waszym Kaizen – postawiła roboczą hipotezę.
– Chyba tak – zgodził się Dorzecze-san. – Na każde spotkanie przychodzi jedynie z kartką papieru i piórem, a z pracy wychodzi punktualnie.
zarobiony jestem, korporacja ssie…
ewentualnie wypalilł Dorzecze-san. można zmienić, jeśli klient woli taką wersję. powyższe bobicze przeczytałem nieuważnie, tak po menadżersku… ;]
– Z naszym Kaziem też coś nie tak – włączył się niespodziewanie do rozmowy grubawy facet z wąsikiem. – Dawniej z roboty przychodził, telewizję pooglądał i potem szedł spać. Normalnie, jak człowiek. A od jakiegoś czasu zamyka się sam w pokoju i rzępolenie jakieś puszcza, co normalny człowiek by nie zniósł. Wiem, bo żona jego mówiła. Nawet porozmawiać z nim chciała, normalnie, po ludzku, to on zaczął krzyczeć, że ona nic nie rozumie, że jemu do życia potrzebny jest nie tylko obiad, ale jeszcze jakaś bramka, a w ogóle to hajda, tak krzyczał. Na kogo hajda już nie powiedział, ale żona zaczęła się go bać i nie zapytała.
Kwintesencja niedostrzegalnie nadstawiła ucha. Wszystko wskazywało na to, że właśnie dziwacznie zachowujący się Kazio może być jej tokijskim kontaktem. Wiedziała już, że nie może grubawego z wąsikiem spuścić z oczu.
Dorzecze-san zamówił siódmą whisky. Tylko dla siebie, odruchowo zakładając, że Kwintesencja i tak będzie wolała koniak.
O rany! 😯 Zostałam Bondo-korpo-kwintesencją na tropie kontaktu! 😆 Do twarzy mi w literaturze. 😎 Niestetyż, jak i foma… 🙁 Wrócę wieczorem. 😀
Koniak jest dobry na sen. Dobranoc -_-
Bry!
Ja już sobie skaczę po głowie, sprawdzając klasówki 🙁
A Wy wódka za wódką w bufecie…
Obawiam się, że nasza dyskusja zło/dobro nieco zawisła (albo skisła), ze względu na różne rozumienie wyrazu „kwintesencja”.
Spójrzmy wobec tego na definicję słownikową:
Kwintesencja czegoś, np. jakiejś cechy, to coś, co wyraża to w najpełniejszy sposób.
Przyjmijmy, że wyraża ona i moje rozumienie treści przedmiotowego wyrazu. Zauważmy, że nie jest w definicji tej mowa o tym, że jest to jedyna cecha, lub że jest to cecha wyłączająca inne cechy.
Wyraz „ludzkość” zaś to wszyscy ludzie, którzy żyją lub żyli na ziemi. Czyli abstrakcyjny onomatoid wyrażamy jako zbiór pewnych elementów, tu, zwierząt zwanych „ludzie”.
Niewątpliwie jedną z cech ludzi (poszczególnych członków zbioru ludzie) jest ich skłonność do zła (innych członków, lub inną cechą — do dobra), co było podnoszone przez przedmówców, obeco tego nie będę do tego powracał.
Stwierdzenie wobec tego, że Fritzl jest kwintesencją, etc., jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że Fritzl jest
a. jednym z elementów zbioru ludzie
b. jego cechą (jedną z cech) jest bycie złym
c. jako ów element o takiej cesze szczególnie trafnie reprezentuje te inne elementy o takiej cesze.
I zdanie Fritzl etc. jest szczególnie niesprzeczne ze zdaniem, że, np. X jest dobry, X jest kwintesencją ludzkości. Czy, Y jest pijakiem, Y jest kwintesencją ludzkości.
QED
Addendum:
słownik cytowany to
Inny słownik języka polskiego
PWN, Warszawa 2000
REDAKTOR NACZELNY: Mirosław Bańko
KOORDYNACJA: Lidia Drabik
okresowo: Maria Krajewska, Aleksandra Kubiak-Sokół
eee. Nie zamknąłem… Ale się zamykam 🙂
Tadeuszu, jak polecimy po definicji, to kluczowe wydaje mi się w niej słowo „najpełniej”. Nie ma tu wprawdzie wykluczenia innych cech, ale jest ich stopniowanie. Czyli milczące założenie wypowiedzi w rodzaju „cecha X jest bardzo ludzka, cecha Y jeszcze bardziej, a cecha Z najbardziej”. Ludzie w takiej wypowiedzi mogą posiadać różne, niewykluczające się nawzajem cechy, ale któraś z tych cech wyraża ich człowieczeństwo w stopniu większym niż inne (czyli jest kwintesencją). Można dyskutować, czy tą cechą jest dobro, zło, czy jeszcze coś innego, ale ze względu na ten stopień najwyższy nie można powiedzieć, że wszystko to naraz (bo pojęcie kwintesencji, czegoś naj-, straciłoby wtedy sens).
Na mój rozum błąd jest w sformułowaniu „X trafnie (a niechby nawet szczególnie trafnie) reprezentuje inne elementy o takiej cesze”. Bo pojęcie kwintesencji domaga się sformułowania „najtrafniej, trafniej od wszystkich innych”. A to wprawdzie nie wyklucza posiadania tych innych cech, a nawet trafnego reprezentowania przez nie, ale ustawia je w stosunku „hierarchicznym”. To jak z wyborem miss – tylko jedna jest najpiękniejsza, reszta musi się zadowolić tytułem wice. 🙂
Nie, Bobiczku, na mój rozumek w rozumowaniu nie ma błędu.
„Fritzl jest najtrafniejszym reprezentantem ludzi złych”. Takie jest w skrócie rozumowanie. Oczywiście można się sprzeczać, czy na pewno najtrafniejszym, ale to inny problem.
Jak się weźmie definicję quintessential ze słownika angielskiego (zakładając, że w kulturze judeo-rzymskiej niektóre pojęcia są rozumiane podobnie)
1. the most typical representation of a quality, state,
to mamy jeszcze lepsze rozumowanie.
„Fritzl jest najbardziej typowym reprezentantem ludzi złych”.
Jest raczej inny błąd logiczny, ale własnych chwytów erystycznych nie będę zdradzał 🙂