Zasadzki szczekania
– Cześć Bobik! Jak ci się szczeka? – wykrzyknął dziarsko Dobry Kumpel, wpadając jak zwykle bez pukania do ogrodu.
– Trudno – odparł Bobik i dla podkreślenia swojego słowa zwiesił ponuro łeb.
– Trudno? – zdziwił się Dobry Kumpel. – Cóż może być trudnego w szczekaniu? Przecież to samo wychodzi. Chyba nie znam łatwiejszej rzeczy, poza machaniem ogonem, rzecz jasna.
– To ci się tylko tak zdaje – warknął niechętnie szczeniak. – Szczekanie jest pełne min, o których nawet nie wiemy, póki się na nie nie nadziejemy.
– A, już wiem – mrugnął porozumiewawczo Dobry Kumpel. – Czasem trzeba zrobić dobrą minę do złej gry albo odwrotnie.
– To też – przyznał Bobik. – Ale właściwie chodziło mi o miny wybuchowe. No, wiesz, takie, co robią huk, a potem trzeba zbierać kawałki.
– Coś ty? – zdziwił się Kumpel. – Mnie się jeszcze nic takiego nie zdarzyło. Różne głodne kawałki zasuwałem, ale nigdy mi nie wybuchło.
– Może znasz jakiś trik – wysunął przypuszczenie Bobik. – Ale widać nie wszyscy znają i stale przez to coś wybucha.
– A nie można tych min jakoś omijać? – podsunął Dobry Kumpel.
– Nie wiem, czy można. Ale gdyby to było takie proste, to by tak stale nie wybuchało.
– I to tak wszystko od twojego szczekania? – spytał Dobry Kumpel z niedowierzaniem.
– Ach nie, skądże. Nie tylko od mojego. To się ostatnio jakoś tak w ogóle dzieje, że niby wszyscy chcą do siebie nawzajem szczekać, ale co zaczną, to zaraz jakaś mina wybucha.
– No tak. – powiedział Dobry Kumpel dość bezradnie. – Od czegoś takiego może być rzeczywiście trudno się pozbierać
– A widzisz? – mruknął Bobik bez satysfakcji. – Przecież szczekałem, że trudno.
Teraz już wiem: szczekanie wywołuje takie drgania i wibracje, że żadna petarda nie wytrzyma i musi huknąć. Dobrze, że w domu nie mam żadnych materiałów wybuchowych, bo niektóre rozmowy z Koleżanką Małżonką mogłyby zakończyć się tragicznie:)
Jakiś ciekawy gość. 🙂
Witaj wędrowcze!
Witaj Caddicusie 🙂 Coś z tymi wibracjami może być na rzeczy, bo kiedy czasem – na przykład podczas konferencji albo wizyt u dentysty – przełączam szczekanie na wibracyjne, wybuchy też się zdarzają. 🙄
Może eksperymentalnie spróbuję szczekać opatulony w watę, żeby te wibracje jakoś zamortyzować? Jeżeli to poprawi sytuację, dam Ci znać. Albo Koleżance Małżonce. 😉
miał tu czekać rezerwista
ZOMZ – zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania 😀
Już wiem dlaczego koty unikają szczekania, a nawet nie próbują 😈
Do Zbrucza. (Klakierze, trzeba zmienić rym). 🙂
Do Okopów Świętej Trójcy dochodzimy?
Zastanawiam się, czy w tym wątku będzie można choćby zaskomleć sobie pod groźbą wybuchu.
Mt7, żubrzę, czyli upłynniam rogaciznę 😉 To mniej ryzykowne niż szczekanie 🙄
Dzień dobry Caddicus 🙂 Wybuchy bywają budujące 🙂
vitajcie! Alż Bobiku nie możesz cierpieć za grzechy świata. Jak ktoś pyskuje i wybucha to jest kiep 🙂 a Ty miły piesek jesteś więc pies im mordę drapał ,/,jak zwykł mówić klasyk./ 🙂 pa!
Idę się kwaterować na kilka godzin. Łyk rezerwy do poduchy 🙂 🙂
Czeka rezerwista na gości spragnionych,
jak go mąż nie chlapnie, przyda się dla żony.
Poprawi nastroje i ukoi nerwy
stojący na stole żołnierz Gran Reservy. 😎
Klakierze, zapomnij, przecież nie potrafisz skomleć 😉
Ad Mar-Jo 9 marzec 12, 23:28
Hmmm – będę się bronił, że mi to się spasiło rymnie i w celach wyższych.
Ale fakt – kompromitacja!
No ja nie umiem.
Ale się boję wybuchów.
Bo może nerwowe skrobanie pazurami po blasze daje równie niebezpieczny efekt wybuchnięcia
Klakierze,nie…. 🙂 Nie chciałam, żebyś tak to odebrał.Sorry.
Zbrucz to dla mnie bardzo ważna rzeka… Wielokrotnie przejeżdżałam przez mosty i mostki. Ze łzami w oczach.
Można Zbruczowi zmienić przypadek i się gładko rymnie. 😈
Jak się uda Prezesowi
wprowadzić swe dżu-cze,
zanim się ktoś zastanowi
będziemy nad Zbruczem.
Skrobanie pazurami po blasze wywołuje, u mnie, wycie 👿
Ojj… skrobanie pazurami to dopiero jest wybuchowa rzecz. Żebyście zobaczyli i usłyszeli ten wybuch, jak poskrobałem w świeżo pomalowane drzwi… 🙄
Świeżo pomalowane drzwi wybitnie nadają się do skrobania. Nasze (okleinowe) są z tego dumne. Kanapa i fotele też.
Jarzębino, cierpienie za grzechy świata to moja specjalność. Obok machania ogonem, rzecz jasna. 😎
Ależ ja to odebrałem bardzo pozytywnie.
To w rzeczy samej kompromitacja.
I choć mi miło, to nie ma konieczności mnie sorrowania.
Sprofesować- a i proszę.
Ileż tych rzek…
Jest ta książka Zofii Krauze „Rzeki mojego życia” wydana dawno, dawno temu, kiedy jeszcze wspomnienia kresowe nie zalały rynku wydawniczego, a i o rynku mało kto wtedy słyszał (chyba, że …tym z warzywami i nie tylko).
Odnalazłem tę książkę po latach w antykwariacie, i choć mnie już nie porywała tak, jak wtedy, gdy została wydana – to ja te „rzeki mojego życia” dobrze rozumiem.
Aż trochę głupio się przyznać, że pierwszą rzeką mojego życia byłaby – wspominana tu już kiedyś na blogu – Białucha.
Nawet nie jestem pewien, czy takie cóś można rzeką nazwać. 🙄 No, ale dla mnie też była bardzo ważna. 🙂
Bobiku, jak porwiesz się na cierpienie za miliony, to będziemy musieli odprawić dziady. Czujesz się na siłach?
Odprawić dziada? Nie ma sprawy. Ma się te dobre wzorce. Wiadomym cytatem polecę. 😈
Tyle to i ja umiem. To znaczy nie umiem, ale potrafię sobie niechętnie wyobrazić 🙄
Bobik, proszę się nie migać. Chcesz cierpieć, to dziaduj z godnością ❗
Dobranoc 🙂
„Nawet nie jestem pewien, czy takie cóś można rzeką nazwać.” – by line Bobik.
No no. Co za brak szacunku dla rzeki.
Ja się wychowałem najpierw nad jedną dużą rzeką.
A potem nad inną małą rzeczką płynącą dumnie przez miasto, w którym mieszkałem. Opisywaną w wierszach przez miejscowych poetów.
Rzeka to jest rzeka.
A teraz mieszkam nad Wisłą i nijak nie mogłem kiedyś zrozumieć (nadal mam z tym kłopoty) słów Zofii Krauze pełnych atencji dla tej rzeki.
Haneczko, Ty to się dziś naprawdę uparłaś na zadawanie trudnych zadań. Myślisz, że to tak łatwo połączyć Dziady z Wielką Improwizacją? 👿
Ale oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował. 😆
Ach, mój nieszczęsny ogon w cierpienie wrobiony…
Kiedy nim tylko poruszę,
choćby z intencją bezwiedną,
cierpieć zaraz zaczynam za wszystkie ogony,
okropne znoszę katusze,
choć innym psom wszystko jedno.
To chyba jasne, że mi niewesoło,
czy w tył ogonem machnę, czy do przodu,
czy też machania inny jakiś przyjmę modus.
Cierpię… Lecz może trza się puknąć w czoło
i zamiast się katować do upadu,
cierpieniu rzec nareszcie: spieprzaj, dziadu! 😈
Białucha była w pewnym momencie tak zarośnięta i zaśmiecona, że naprawdę mało zasługiwała na dumne miano rzeki. Ale teraz ją trochę odczyszczono, więc mogę jej zwrócić honor. 😉
A może zresztą nie była to taka całkiem nieznacząca rzeczka? Wtedy, kiedy o niej na blogu wspomniałem, zaraz się stworzyła frakcja nadbiałuszańska, bo się okazało, że i Żona Sąsiada znad Białuchy. 🙂
Jest w tych rzekach, rzeczkach jakaś siła.
Może to, że wszystkie płyną do morza?
Usposabiając w sobie jakąś ludzką tęsknotę.
A może to, że można gra w misie-patysie na moście, mostku?
Dobrej Nocy
Ja tam niekoniecznie muszę do morza, ale czasem też muszę do łóżka. Co wcale nie oznacza, że mi się uda zasnąć. 😉
Ale na razie próbne dobranoc. 🙂
Polska nie jest najważniejsza
jako wódz nasz rzecze
to ojczyzna najśmieszniejsza
na calutkim świecie
Farsz, farsz w pierogi
kiedy leją to w nogi
tam nas odnajdziecie
będziem w Internecie
Patrz Kościuszko na nas z nieba
okiem swem łaskawem
nieźle zaliczona gleba
u nas dobrym prawem
Farsz, farsz w pierogi
kiedy leją to w nogi
tam nas odnajdziecie
będziem w Internecie
Każdy naród kiedy trzeba
wznieca rewolucję
my zaś wolim zamiast chleba
mieć nocne polucje
Farsz, farsz w pierogi
kiedy leją to w nogi
tam nas odnajdziecie
będziem w Internecie
Dla rozrywki już nie granat
świat się tym nie zbawia
Polak kiedy wstanie z rana
zaczyna od pawia
Farsz, farsz w pierogi
kiedy leją to w nogi
tam nas odnajdziecie
będziem w Internecie
—————————————
Tu nagle hymn przerwał
choć róg trzymał Wojski
tak w dupę oberwał,
że się wyniósł z Polski
No i jak iść spać… 😆
Polsko czemuż kopiesz w dupę dzieci swoje
A na swe imię ściągasz niesławę i boje
I choć krzywda ich boli i duszę im gniecie
Powrócą na Twe łono, choćby w internecie
To oczywiście wersja skócona i ocenzurowana.
Jak kto cierpliwy i zawzięty, to uchroni swe oczy od wersji nieocenzurowanej, która zaczyna się tak:
Niemiec, Rusek pierw od żony
niech śpi z dala z kraju
Te-Pe dały pi er słone
z raczkiem wiecznie mają…
refrenu nie przytoczę, bo jak czytam, to krfiom broczę…
Wstąpiłem na ojczyzny łono. Wprawdzie w sieci,
lecz zaraz mi z ust potok słów ojczystych leci,
a każde tak szabelne, takie rozognione,
że nim zaczepionemu grozi nagłym skonem.
Bo o czym by tu dumać, nad czym tu główkować,
kiedy można przywalić oj, czystością słowa?
Bo wszak, jak bozię kocham, Polak nic nie straci,
gdy obsieje internet łanem kurwamaci,
gdy polskości niezłomnej swej dowiedzie czynem
i nazwie myślącego inaczej kretynem,
gdy cyklistę i Żyda raźno sponiewiera…
Zaraz, to kto ja jestem? Polak. O, cholera… 🙄
Lecz jeśli by słowa od słów Polak/Żyd odsączyć
Może można by się było połączyć
Kadisz i Requiescat wypowiadać w dniach żałoby
Razem na cmentarzach pochylać głowy
Razem podróżować w Przeszłości skarbiec
I nie mówić, to tyś jest garbiec
Że to trudno, to wiem – niełatwa sprawa
Pośród ciszy Muranowa, w nim dawna Warszawa
Ktoś zakrzyknie – uważaj to pewna agenda
Wredna to morda i parszywa gęba
Za drugą górą jest góra trzecia
Może tu są potrzebne stulecia
http://taildom.com/blog/pictures/momma-bird-and-two-babies/
Bry!
Ja jeszcze w dniu wczorajszym, chociaż już do jutra dochodzę 🙂 myślami…
Taż jaki dialekt wileński??????? Ta joj, ta oni po naszemu bałakali, po l’wowsku!!!! Ta jak można nie rozumić takiego fajnego bałaka??
To o filmie. Dziecko, własne, z którym byłem na filmie może i nie rozumiało zawiłości, ale bardzo było przejęte.
Moim zdaniem film był dobry, świetnie zrobiony i zagrany (może ten aktor niemiecki na pierwszym planie, co to się kąpał, był nieco mdły) ale nie wybitny. Brak mu było tego czegoś, co ma np. Kanał Wajdy.
Ale chętnie przeczytam te wspomnienia pani, która była dziewczynką w czerwonym płaszczyku.
Ja przepraszam, czy to ten blog Bobika? Bo tam się po dupach nie kopali?? Może pomyliłem drzwi???
Onet mi wyświetla takie cóś:
Międzynarodowy Dzień Mężczyzn, Dzień Spódnicy
Aleksandra, Cypriana, Marcelego
???
To musi być łączne? mężczyzna w spódnicy???
W jednym hau hauście
i echo wybuchu dudni w kapuście.
Jednym psim swędem
i na posterunku gierojem będę.
Jednym ogona machnięciem,
jednym zębami kłapnięciem.
Jeden trzask, potem prask,
no i wznosi się sytuacyjny wrzask.
Czyja to przyczyna,
że od nowa piać drób zaczyna.
Jedno cienko gdacze,
drugie minorowo kwacze
W tej swojskiej zagrodzie
głupota mądrość bodzie.
Pozdrawiam***i miłego weekendu życzę.
Dzień dobry 🙂
Tadeuszu, oczywiście! Tylko pamiętaj – spódnicę włóż na spodnie, nie odwrotnie 😉
Nie każdy Tadeuszu, tylko Alki, Cyprki i Marcele zostali napiętnowani publicznie. Brak przecinka 😉 .
Jasne, chodzi o bałakanie po lwowsku, ta joj.
Bo to nie był film o walce, o naszych świetnych dziewczynach i chłopakach, którzy poszli się rzucić na szaniec, tylko o zabijaniu, nieludzkim szale, który ogarnął serca i umysły, pozwalając obojętnie patrzeć na zabijanie innych, a nawet poczytywanie sobie za obowiązek pomoc w tym szaleństwie.
Jaka atrakcja może tkwić w trwaniu miesiącami w gównie kanałów, w ciszy i ciemności.
Jaka akcja, oprócz strachu i zdychania.
To nie jest temat na film, bo jest nieludzki.
Wolałabym, żeby nie dostawał tej nominacji.
Nie wiem, czy jasno tłumaczę.
Tadeuszu, uprzejmie wyjaśniam: jest Dzień Mężczyzn, dlatego panie dziś chodzą w spódnicach. Krótkich. Króciutkich. Idę jakiejś poszukać. 😉 A, no i oczywiście Panom wszystkiego najlepszego z okazji ich Dnia. Reszta roku nasza. 😛
Wydaje mi się, że Miron Białoszewski chce wtrącić swoje trzy grosze do rozmowy. Umożliwiam. 😎 Wywnioskowałem z tego wszystkiego o sobie, że nie zawsze jestem odpowiedzialny w mówieniu. Że ja nie zawsze jestem ciekawy, może nieraz ostatnio jałowy. Mimo wszystko wyszedłem w dobrym nastroju.
Dobrego nastroju wszystkim, zza łanu tulipanów.
Piękne to zdjęcie, które zamieścił Orteq.
Bardzo. Już wysłałam Młodym 🙂
Jeszcze dlugo dlugo w noc podspiewywalem sobie do snu : Farsz, farsz w pierogi!…. wybuchajac co i raz szatanskim postmodernistycznym , masonsko-cyklistycznym-piatokolumiennym chichotem.
Niewatpliwie pierwsza nagrode w konkursie Gazety Wyborczej na odswiezenie Hymnu Wolskiego przypada tym razem zeenowi, co podejrzewalem od samego poczatku, ze tak bedzie.
Mlody Autor nie zawiodl pokladanych w nim oczekiwan i zgola militarystyczny marsz zamienil stosowna piesnia biesiadna, odpowiednia na Nasze Czasy i na to Towarzystwo.
Mysle, ze dopiero teraz jestesmy wlasciwie przygotoiwanin na przyjecie Euro 2012 i niezaleznie od tego jak zagra nasza reprezentacja, zostanie nam cos co mozemy z duma niesc na ustatch, w sercu i przekazac nastepnym pokolrniom Polnych Wolakow.
Gratulacje dla Zwyciezcy.
„Bo psychiatrzy tez walnieci”
http://www.tvn24.pl/2508597,28378,0,0,1,wideo.html
(na stronie i wewnętrznie do siebie):
zeen na Prezeenda
Znowu wojna:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Donald-Tusk-idzie-na-wojne-z-Kosciolem,wid,14321126,wiadomosc.html?ticaid=1e10d&_ticrsn=5
Oooo na 08:38
Bobik wiersze dopuścił
Przeczytalem wlasnie cos bardzo przygnebiajacego w GW – ze mianowicie wszystkie sprawy oddane prokuturom w zwiazku ze zwrotem zagrabionych przez PRL majatkow koscelnych, wycenianiem gruntow „zamiennych” znacznie ponizej ich ceny rynkowej, zostaly juz umorzone lub sa w trakcie umorzania.
Jestem w stanie zrozumiec, ze przy zwrotatch „zamiennych” wyceniano przekazywane grunty ponizej wartosci jaka osiagnelyby na wolnym rynku. No, taka moze byc 'sprawiedliwosc dziejowa”, ze sie oddaje troche z nawiazka, OK, nawet wtedy kiedy zanizenie wartosci jest cztero-, szescio- i siedmiokrotne. Ale tam przeciez byly straszliwe przekrety juz w samej procedurze POKATNEGO , sprzecznego z prawem i zupelnie nie transparentnego przekazywaniua gruntow, nieraz tych, ktore byly juz w trakcie przekazywania gminie.
I teraz t wszystko jest umorzone.
Nie jestem prawnikiem i byc moze w swietle istniejacego prawa trudno bylo udowodnic, ze rozne procedury reprywatyzacyjne zostaly pogwalcone, ze robiono to latami i z premedytacja. Nie przeszkadza mi w najmniejszym stopniu, ze posrednik koscelny mial taka a nie inna przeszlosc, jakie to ma znaczenie?
Ale wymiar sprawiedliwosci musi sie tez kierowac zasada, ze nie wystarczy orzeczenie prawne. Orzeczenie to musi spelniac takze kryterium instynktownie odczuwanej przez spoleczenstwo sprawiedliwosci, musi to orzeczenie WYGLADAC na sprawiedliwe.
Sto lat temu , w czasasch rzadow Lloyd George’a, owczesny prokuratpor generalny, Lord Howard ujal to nastepujaco:
“… it is not merely of some importance but is of fundamental importance, that justice should not only be done, but should manifestly and undoubtedly be seen to be done.”
Fundamental importance.
On tego sam nie wymyslil. On ujal w zgrabny soundbite cos, czym kierowaly sie panswta prawa od setek, jesli nie tysoecy lat: nie dosc by sprawiedlwosci stalo sie zadosc, musi ta sprawiedlowosc jeszcze w sposob jednoznaczny WYGLADAC na sprawiedliwosc.
A ta nie chce wygladac. Nie chce i juz. Wyglada wrecz na kolejny przekret i „reka reke myje” i „kruko krukowi…”
Ciekawe jak oni z tego wybrna i jak wytlumacza to spoleczenstwu.
A czemu Panie mają chodzić w krótkim spódniczkach na dzień Mężczyzny?? Wiecie, na klasówkach to czasem panie mają spodnie krótkie od góry i…. no jakoś tej erotyki nie ma 🙁 w tym co widać…
Co do filmu. Ja najpierw widzę warstwę wizualną, potem o czym film jest, takie mam zboczenie. Wizualnie to oba filmy były podobne, ludzie w ciasnych ciemnych przestrzeniach. U Wajdy było to szalenie metaforyczne, nasycone wieloma znaczeniami, Holland po prostu przedstawiała obrazek kanałów. To jest różnica między niedomówieniem i wieloznacznością u wybitnego reżysera a jednoznacznością dobrego. Bo Wajda wtedy był wybitnym reżyserem. Wajda intrygował, Holland ilustrowała. Po wyjściu z kina można powiedzieć, u Wajdy, rewelacyjny film! U Holland, Żydzi przeszli koszmar.
Rewindykacja biegnie różnymi drogami.
W tej sprawie jest jednak moim zdaniem jedno podstawowe pytanie: kto ma ponieść jej koszty?
Mieszkaniec przedwojennej kamienicy, który w dobrej wierze po xx latach od zakończenia wojny kupił tam mieszkanie?
Czy też dostał je w przydziale z kwaterunku, bo wtedy taki był stan prawny (a może bezprawny)?
A może zasiedleniec bloku, który zbudowano na pustyni (zdałoby się niczyjej)?
Mam wrażenie, że nadal się w Polsce handluje cudzym mieniem w majestacie prawa.
O Mazurach nie wspomnę, że o Lwowie się nie będę wypowiadał.
Ależ Tadeuszu – chyba osiągnąłeś Starczą Nieczułość na Piękno Młodości lub znieczulonym jesteś poprzez reklamiarską obecność billboardów 😉
Co do filmu, to ja sobie jeszcze pomyślę.
W odróżnieniu od Ciebie to dziecko mnie na ten film zabrało, a nie ja dziecko.
Dzień dobry 🙂
Tylko na targ zdążyłem wyskoczyć, a tu już kolejna wojna? 😯
Dobrze chociaż, że mamy wojskowo wyszkolonego Tadeusza, który wie, co robić w takich przypadkach. 😎
„Ustanowienie” Dnia Mezczyzny wzbudza we mnie potezny niesmak i sugeruje, ze Dzien Kobiet, na ktorym sie Dzien Mezczyzn wzoruje, jest niczym wiecej niz dniem szczegolnej uprzejmosci dla kobiet i celebracja ich kobiecosci.
A tak nie jest. Dzin KObiet jest upamietnieniem walki o prawa wyborcze, walki z dyskryminacja i traktowaniem kobiet jak przemiotow, praktykowane przeciez w wielu krajach do dzis. Dzien KObiet jest dniem oddaniem holdu i wdziecznej pamieci tym wszystkim, ktore poswiecily zycie i zdrowie aby dzis kobiety mogly byc paniami wlasnego losu, choc nie wszedzie i nie zawsze tak jest. Dzien Kobiet jest bysmy pamietali o tych wszystkich kobietach w swiecie, ktore maja znacznie mmniej niz kobiety w swiecie zachodnim, choc i w swiecie zachodnim jeszcze jest duzo do zrobienia..
Do dzis np w Wlk. Brytanii bardzo czesto dochodzi do przymusowego przekazywanie przez rodzine mlodych dziewczat i kobiet w rece nie widzianego przez nie nigdy w zyciu „meza” i jego rodziny. Dochodzi tez czesto do „zabojstw honorowych” , z ktormi aparat sprawiedliwosci slabo sobie radzi, jak dotad.
Dzien Kobiet jest po to aby o tym pamietac, a nie calowac panie w raczki.
„Symetryczny” Dzien Mezczyzn jest nie tylko kiczem. Jest wielce niesmaczna kpina z walki kobiet o prawa i miejsce w spoleczenstwie. Ja tak uwazam. Mnie to nie bawi. 😈
Ależ Kocie Mordechaju – może przyszedł czas, aby walczyć o Prawa Mężczyzn?
Wczoraj przechodzac kolo polskiego sklepu, zobaczylem w oknie numer najnowszego Przekroju i stanalem jak wryty przed okladka, na ktorej bylo duzymi literami: 8 Marca: Kobiety, wkurzmy sie!
Sklep juz byl zamkniety wiec nie dane mi bylo dowiedziec sie przecwko czemu dokladnie mialyby sie wkurzy kobiety, ale nie mam najmniejzych watpliwosci, ze lista jest dluga.
To co mnie zaskoczylo, to ze poraz pierwszy zetknalem sie z okladka mainsteramowego popularnego pisma niekobiecego, na ktorej Dzien Kobiet nie jest potraktowany jak za komuny („Kwiatek dla Ewy”) lecz nawolujac do solidarnosci kobiet i do wspolnego dzialania.
Wkurzmy sie! Jak bardzo mi tego brakowalo w mainstreamowym, a nie tylko feministycznym, dyskursie w Polsce. Jeszcze trzy-cztery lata temu taki tytul bylby nie do pomyslenia!
Zmienia sie. Na lepsze, mimo wszystko.
Not funny, klakier, not funny.
Mordko, raczej chodzi o to, że:
pierwsze primo – powstała komisja, której działalności nie regulowały żadne przepisy dot. trybu wyceny, odpowiedzialnosci itp.,
drugie primo – afera, o której zakrzyknęły gazety, wzięła się częściowo z tego, że wyceny gruntów na przestrzeni kilku lat zmienily się diametralnie; rzecz warta 8 mln za rok, dwa mogła być wielokrotnie wyżej wyceniana.
Prokuratura ocenia łamanie prawa, a tu pewnie nie zostało naruszone, bo go nie było.
Dziś MDM – jak ogłosił Tadeusz za Onetem.
No nie wiem, nie wiem… ;-D
Kto ma poniesc koszty rewindykacji utraconego mienia?
Panstwo ma je poniesc czyli podatnik. Panstwo, poniewaz przez cale pokolenia z tego zagrabionego mienia korzystalo, czerpalo z tego zyski, traktowalo jak wlasne.
Co do tego nie ma we mnie najmniejszych watpliwosci. Cudze, bezprawnie odebrane nalezy oddawac z calym dobrodziejstwem inwentarza.
Muszę się wytłumaczyć z tych d.p, które tu się wczoraj zaczęły kręcić. 😉 To Licencja Poetycka je przemyciła, jeszcze w ramach kontynuacji poprzedniowpisowego wątku o wprowadzaniu najpopularnieszych słów do konstytucji. Ale to było jednorazowe, uzasadnione odstępstwo od reguł, które tak w ogóle pozostają niezmienione. 😎
Dzień Kobiet za socjalizmu, to mnie zawsze najbardziej wzruszał wieczorem – jak Magnifiki holowały do domu narąbanych misiów – o co ci chodzi kochanie, przecież świętowaliśmy twoje święto?
Och, tak, Piesku. Glosuje czterema lapami. To ja pierwszy nie bez oporow zacytowalem za Mrozkiem. Ale co wolno Mrozkowi w celu wzmocnienia ekspresji w tekscie literackim, to nie koniecznie w czasie salonowej rozmowy…
Wątek „mieniowy” jakoś mi się łączy z linkiem, który wczoraj wrzucałem – tym o fatalnej świadomości prawnej wśród prawodawców i ich równoczesnej niechęci do korzystania z usług fachowców. Skoro ta rybka od głowy zepsuta, to co się dziwić, że powstaje prawo złe, mętne, sprzeczne i dziurawe? A potem gdyby nawet znalazł się prokurator lub sędzia, który chciałby czynić sprawiedliwość zgodnie z jej poczuciem, to ma ręce związane tą mętną i dziurawą literą. 👿
Gdyby to państwo (? 😯 ) miało odwagę przeciwstawić się czasami swoim, sorry, durnym obywatelom i wypuścilo bony (akcje) reprywatyzacyjne, ogłaszają program ich wykupu, to nie byłoby takiego szaleństwa, jak jest teraz, że o zwroty prawie każdego kawałka ziemi, ktoś się upomina, słusznie, czy nie i wszystkie narodowe budowle podźwignięte z gruzów są dziś przedmiotem zwrotów.
W pełni się z Tobą zgadzam, Mordko, że zagrabione ma być zwrócone, ale z kultury materialnej Polski tak niewiele zostało i tyle my, jako państwo wydaliśmy na jej ocalenie, że odpowiedż nie jest prosta.
Wydaje mi się, że rekompensata w postaci bonów była niezłym rozwiązaniem.
Ostatecznie wiele państw. w tym WB, szczyci się zagrabionymi dobrami kultury i ani myśli ich zwracać, czy placić.
Państwo, Kocie Mordechaju, najwyraźniej ledwo zipie.
Do tego m. in. nawiązywał mój link o „walce z Kościołem” i zrzucaniu zobowiązań Państwa na Samorządy.
Państwo już dawno przejadło te zyski, nie zastanawiając się za czyje się bawi.
Oczywiście obecne Państwo może i powie – to nie my, to tamci.
I będzie lawirować pomiędzy rewindykacjami.
Czasem się zastanawiam, jak to powinno być rozwiązane – od tej strony ludzkiej.
Może tak – masz spokojne dożywocie.
Ale po twej śmierci moja własność jest moja. I mych spadkobierców.
Ale to pewnie jakieś Zielone Wzgórze lub inne pollyanizmy (nie mylić z polonizmy).
Idę sprzątać, bo ma się tu pojawić na tydzień wystraszony gość : https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5710037627854225634
i nie chcę, żeby wszystkie kurze zebrał na futerko.
Czuję, ze będzie płacz przy rozstaniu
Nie mt7 – wszelkie bony itede już przerobiliśmy.
Moim zdaniem nikt się nie zastanawiał w euforii „do Europy”, co zrobić z tym spadkiem po socjalizmie.
I to zarówno w wymiarze krajowym i zagranicznym.
Do mnie nie trafiają te argumenty, że to myśmy trudem rąk, czynów i czego tam jeszcze zbudowaliśmy Muranów.
Gazeta Wyborcza (podpisane: red.) „życzy wszystkim panom dużo miłości, pogody ducha i cierpliwości do swoich pań.”
Ja tez zycze Wszystkim Panom duzo coierpliwosco do swych pan, kiedu poprosza o wziecie w lapy odkurzacza czy przewiniecie dziecka, kiedy natretnie dopytuja sie ile w naszym zakladzie pracy wynosza pensje mezczyzn, a ile kobiet, kiedy wsciekaja sie, ze nie dostaly promocji lub ze nie ma specjalnie komu dobijac sie o ich interesy w parlamencie i generalnie kiedy panie zachowuja sie jak rozkapryszone c… , ktorym sie we lbach pokrecilo z żyru.
Z Dniem Kobiet to jest taka rzecz… Chyba inaczej zaczyna się odbierać kwestie walki o prawa, kiedy ma się osobiście do czynienia z kobietami z krajów i kultur, w których opresja jest jeszcze bardzo głęboka. Bo w Europie wprawdzie jeszcze nie jest z tymi prawami kobiet idealnie, ale „żyć się da”, a przy tym są w tutejszych kulturach tradycje rycerskie i dworskie, które nakazywały galanterię wobec dam i w jakiś sposób łagodziły poczucie bycia człowiekim drugiej kategorii. Ale są na świecie miejsca, wiele miejsc, gdzie kobieta jest naprawdę „the Nigger of the world”. I kiedy się rozmawia z kobietami, którym udało się z takich miejsc uciec, a przy tym myśli o tych wszystkich, którym się nie udało, to nie sposób nie poczuć, że sprawa jest poważna i nie o żaden kwiatek dla Ewy w tym chodzi.
Dziwne, że jak wczoraj był Dzień Kobiet, to na blogu było cicho „jak w kościele po śmierci organisty”.
Aaa, co tam, idzmy na calosc zacytujmy mego Ulubonego Poete, Psa Bobika:
Strzeżcie się feministek!
One figowy listek
mogą zerwać z organów,
co wyłącznie dla panów.
Mogą w szklanym suficie
wybić dziurę stanikiem,
za gwałt zwykły jak życie
pod sąd wlec z wielkim krzykiem.
Swiętość mogą rodziny
wdeptać w bagno rozpusty
dzieciom wmówić niewinnym,
że nie wyszły z kapusty,
zabrać mężom posady,
karty, gin, portmonetki
i wygłaszać tyrady,
zamiast dziergać serwetki.
One nie spoczną aż nie
sczeźnie naród nasz wszystek…
Ja wam radzę poważnie –
strzeżcie się feministek!
Klakierze, było cicho w sprawie Dnia Kobiet, bo myśmy ten temat już kilka razy przerabiali. 😉 I nikt znający Kota Mordechaja nie ośmieliłby się tu 8 marca wpaść ze sflaczałym goździkiem i całujęrąsiami. 😈
hmmm – ja tu pewnie samotnie, jak Bufor. Czy jakiś Hektor kamieniecki.
do Bobika – ja się dorozumiewam, że w pomrokach dziejów wiele tematów zostało poruszonych, omówionych, podsumowanych i ustanowionych w mocach stanowiących.
Też i się nie wyrywałem (choć mnie klawiatura w palcy świerzbiła) co by choć w te HOLIstyczne tulipany uderzyć.
Żadnych bonów nie przerabialiśmy, nie zabraliśmy się do tego, co inne państwa już zrobiły.
Nie stać nas na zwrot i zadośćuczynienie w pełnej wysokości, więc ogłaszamy wieloletni program wykupu obligacji reprywatyzacyjnych.
Sprawy są wielowątkowe, bo wiele tych np. gruntów, kiedyś peryferyjnych teraz leży w centrum miast, itp itd.
Z drugiej strony – patrz Muzeum Czartoryskich – prywatnych właścicieli nie stać na utrzymanie własności.
To tylko przykłady.
Nie chcę tu rozstrzygać, jak i komu, co.
Twierdzę, że nie podjęto tematu z obawy przed oburzeniem obywateli, zapewne podobnymi trochę do tych, jakie teraz przetaczają się przez media w związku ze zwracanym majątkiem kościołów i związków wyznaniowych.
Ale jakieś bony reprywatyzacyjne to ja pamiętam.
I to nie tylko w wymiarze państwa, jak i lokalnym.
Śwagier se za to kupił samochód, jak komuś tam odsprzedał.
„Prywatnych właścicieli nie stać na utrzymanie” – no cóż lata minęły, spauperyzowano ich systemowo. Nic dziwnego, że nie stać.
Czas poszedł naprzód i nie da się go cofnąć.
Ale po to powinna istnieć Mądrość Państwa, aby te wszelkie sprawy rozwikłać.
A nie czynić polem spekulacji itede, itepe
(Zielone Wzgórze, Zielone Wzgórze… )
No nie, ja się nie posuwam aż do tego, żeby popierać uderzanie w panów holistycznie tulących. 😈
To już chyba lepiej walić w te tarabany. 😎
napisałem, pomyślałem
„uderzyć” znaczy się „pośpieszyć z nimi”
Klakierze, bez przepychu.
W wielu państwach europejskich, gdzie nic nikomu nie zabrano właścicieli nie stać na utrzymanie rodowych posiadłości i majątku, łącznie z Elżbietą II.
Ja nie o przepychu – ja o zwykłej sprawiedliwości.
Oddać temu, co jego.
I zapewnić beneficjentom Historii dożywocie.
A co potem Właściciel z tym zrobi?
No to niech się martwi sam.
Do tego oczywiście powinno być wsparcie Państwa w obszarze zabytków, miejsc szczególnie ważnych.
Jak w przypadku Muzeum Czartoryskich.
Siodemeczko, wiekszosci prywatnych wlascocieli wspanialyc starych palacow nie stac dzis na ich utrzymanie, gdyz wymagaly one niegdys wielkich zastepow sluzby wszelkiej. A prywatni wlasciciele majatkow sa dzis najczesciej zasobni w nieruchomosci, a biedni w gotowke.
Jak zatem utrzymac takie piekne historyczne domy aby nie ulegaly one dalszej degradacji i zostaly zachowane dla potomnych?
Nie wiem jak to jest rozeiazywane w innych krajajch, ale wiem jak w Zjednoczonym Krolestwie, gdzie takich majatkow jest co niemiara. Prawie wszystie one naleza do znakomitej organizacji charyatywnej pn National Trust.
http://www.nationaltrust.org.uk/
Kazdy wlasciciel/potomek majatku moze przekazac Trustowi palac, choc nie tylko, w zamian za przejecie przez Trust obowiazkow dbania o nieruchomosc. Wlasciciel w zamian zatrzymuje prawo pozostawania w tym obiekcie ( i jego potomkowie), ale pozowala i przeznacza okreslone godziny na zwiedzanie – odplatne oczywoscie, dochodu ida czesciowo dp wlascciela,czesciowo do Trustu. Njaxzesciej dany lord jest takze przewodnikiem, a jego zona podaje herbate, sandwiche i ciasteczka lub organizuje wynajete pomieszczenia na sluby.
Kazdy moze zostac czlonkiem Trustu i za stosunkowo mala roczna skladke, zwiedzac wszystkie obiekty przekazane Trustowi nie placac juz zadnych chyba dodatkowych oplat.
National Trust gromadzi takze fundusze innymi sposobami: np prowadzeniem przecudnych, naprawde przecudnych sklepikow przy kazdej niemal nieruchomosci, ale nie tylko, bo takze ze sprzedazy wysylkowej roznych rzkosznych pamiatek – kopii starej porcelany, sprzetow, obrazow, obrusow, ubranek, drobnych mebelkow, ksiazek, doniczek, kartek swiatecznych etc. etc.
Stara jak sie znajdzie w poblizu takiego sklepu, to jej rozum kompletnie odbiera i lata po nim jak opetana, potykajac sie na obcasach.. No, niestety 🙄 🙄
Co potem zrobi właściciel z Wilanowem to jego sprawa?
😯
A ładnie nam wyszło z mt7.
Z tym przepychem.
Pani pewnie napisała, ze ja się przepycham.
Ja odczytałem – przepych, to przepych.
Albo z depozytami Muzeum Narodowego?
Ja Cię, sorry, Misiu.
A jakim cudem ma być ich stać bez szarych mas tyrąjących na pańskim 😯
napisałem:
„Do tego oczywiście powinno być wsparcie Państwa w obszarze zabytków, miejsc szczególnie ważnych.”
To jest takie powiedzenie. Myslałam, ze dla wszystkich czytelne.
Bez przepychu, to znaczy bez przesady.
A tu mozna zwiedzic sklepik National Trustu:
http://shop.nationaltrust.org.uk/
Mordka to samo, tylko ładniej 🙂
Hmmmm – no wiem, że nie stać.
Kot Mordechaj pisze o National Trusk.
Znajomi mi opowiadali, że właściciel zamku nad Loarą sam oprowadzał ich po swym domu.
depozyty Muzeum Narodowego, jeśli nie są darowizną, zakupem są nadal własnością własną sdepozytowaną.
Jak się ktoś znajdzie, kto ma do tego prawa, to jego.
Już nie wspomnę o Ziemiach Zachodnich i mieniu tam zajetym/
Trzeba koniecznie oddać.
Jak się głosi radykalne teorie, to się trzeba liczyć z tym, że na swiecie jest wiele krzywd i zagrabionej własności.
Hiszpanie powinni oddać większość terytorium.
A jak ustalisz cezurę czasu?
Do kiedy się należy zwrot, a kiedy już nie.
Ad mt7 10 marzec 12, 14:50
A wyszło jeszcze jedno – ze się przepycham. 😀
National Trusk idzie w dobrym kierunku. 🙂 Ja bym to posunął o jeszcze jedną literę – National Trosk, czyli obiekty narodowej troski. 😎
„A jak ustalisz cezurę czasu?”
Nad tym się też zastanawiałem.|
Przekrzywiając zwierciadło – oddajcie mumie Egipcjanom.
Ja na to patrzę inaczej – skoro jeszcze żyją ci, co pamiętają miejsca do których mają prawo własności, to tu nie powinno być wątpliwości – ewentualnie zstępni jeden poziom w dół.
A potem… hmmm… istnieje rozdział krzywd nierozliczony.
Teraz coraz częściej , jak w przypadku Katowic, zgłaszają się jacyś cwaniacy, którzy za grosze wykupią gdzieś jakieś archiwalne papiery i korzystają z tego, że komunistyczna władza nie dokonywała odpowiednich zapisów w księgach wieczystych.
I obywatele , raz już przez nich okradzeni, teraz będą płacić jeszcze raz, na dodatek oszustom.
Przepraszam, nie chcę na Ciebie napadać, Klakierze, ale rażą mnie wszelkie uproszczone opinie, które nie biorą pod uwagę złożoności dziejów, odrębnych dla każdego elementu, ale tworzą jakąś uogólnioną teorię.
Kończę już niniejszym ten temat.
I to ja gorący zwolennik poszanowania własności.
Taka cezura czasowa chyba zawsze będzie trochę prawem kaduka, ale jeżeli jej nieustalenie powoduje duże komplikacje, to może lepiej ustalić kaduczną niż żadną?
Zresztą, w życiu co rusz zdarzają się sytuacje, z których nie ma dobrego wyjścia i można tylko wybrać to najmniej złe. 🙄
ależ mt7
nie napadasz (proszę – tulipana)
Zgadzamy się w meritum, rozbiegamy się na swych własnych wątpliwościach.
Obserwując starania mojej znajomej do odzyskania prawa własności po przodkach w części Warszawy, mam zdecydowanie wrażenie, że TO stało się obiektem działań wyspecjalizowanych oszustów
To nie musi chyba byc cezura czasowa, tylko zwyczajne prawo dziedziczenia. Sa potomkowie – nalezy oddac, nie ma – trzymac dalej .
W przypadku takich przypadkow jak wlasnosc komunalna (ziemie koscielne) – bezwzglednie oddac.
Tak Bobiku – to kaduczność.
I zgadzam się z Tobą, że może czasem lepsza kaduczność niż jej brak.
Oczywiście, Bobiczku, ale z wyboru najmniejszego zła nie można robić reguły pasującej do wszystkich przypadków.
W każdej zresztą dziedzinie, nie tylko własności.
Niestety, Siódemeczko, to jest w ogóle problem ze wszelkimi przepisami, że one muszą regulować w sposób uogólniony, a potem zawsze się okazuje, że różne konkretne sytuacje się tym uogólnieniom wymykają. A wprowadzanie przepisów coraz szczegółowszych też nie jest rozwiązaniem, bo w końcu wszyscy się zaczynają w nich gubić.
Ale oczywiście może być prawo lepsze i gorsze. I dlatego nie powinni do jego tworzenia brać się partacze, bo wtedy z góry wiadomo, że stworzą to gorsze. 🙄
Ale Kocie Mordechaju, co znaczy trzymać dalej?
W swoim czasie można było wykupić mieszkanie nabywając prawo hipoteczne do jakiegoś kawałka gruntu – który nie był własnością tego, co sprzedawał.
Oczywiscie, ze Panstwo, ktore przywlaszczalo sobie cudza wlasnosc , nastepnie nia dysponowalo pa usmatrieniu. Np. sprzedajac w rece prywatne. Odpwoiedzialnosc finansowa dalej ponosi Panstwo. gdyz sie na tej transakcji wzbogacilo i teraz musi naprawiac.
Ja o tulipanach. 😉 Nie mam osobistego kontaktu z kobietami z krajów i kultur, gdzie urodzenie się kobietą bywa nieszczęściem. Ale przypomina mi o nich co miesiąc e-mail z fundacji Care http://www.care.org/index.asp? i pamiętam o nich szczególnie 8 marca. Jednak daję się bez oporów i wyrzutów sumienia wciągnąć w to wiosenne celebrowanie kobiecości, jakie ma u nas miejsce w ten dzień – lubię je. W pierwszy Dzień Kobiet, jaki pamiętam, zostałam potraktowana przez mojego tatę z taką samą rewerencją, jak mama i prababcia, która z nami wtedy mieszkała i do dziś pamiętam, jak mi wtedy było z tego powodu miło. A dzisiaj lubię dostawać kwiaty bez życzeń i bez konieczności rewanżowania się ciastem czy czymś takim. 😈
Siódemeczko, to o czym piszesz to działo się jeszcze za komuny. I dzieje się cały czas przy pomocy pracowników ksiąg wieczystych i notariuszy.
W 70.latach to był głównie Lublin na bardzo szeroką skalę, inne miasta w mniejszym stopniu. Pożniej dotyczyło to również Krakowa i innych miast. Proceder trwa prawie 50 lat ;-( .
Majątek kościołów i związków wyznaniowych to często budynki wykorzystywane do celów społecznych, szpitale, szkoły, uczelnie, domy opieki.
Żądanie ich zwrotu rodzi złą krew, oskarżenia o pazerność.
W Wielu przypadkach, też bym wolała, żeby właściciele nie żądali zwrotu materii, tylko zadowolili się rekompensatą, tyle że, co dla jednych jest rekompensatą dla innych nie.
A my nie jesteśmy społeczeństwem osiągającym średnią europejskich zarobków, dlatego powinniśmy określić, na co możemy się zdobyć w długim przedziale czasowym i to uchwalić. Chowanie głów w piasek powoduje, że każdy szarpie na własną rękę i np. w centrum Warszawy nikt nie chce inwestować, bo do wszystkich gruntów istnieje setki roszczeń.
Kamienice popadają w ruinę: https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/WarszawaDoPodWigniCia#slideshow/5261981595099892754
bo nikt nie będzie w nie inwestował wobec możliwych, czy faktycznych roszczeń.
A mogłyby wygladać tak: https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/WarszawaDoPodWigniCia#slideshow/5261981533404235474
Zgadzam się Kocie Mordechaju, że odpowiedzialność ponosi Państwo i o tym cały czas tu piszę.
Państwo do dziś nie rozwiązało tego problemu – w zasadzie cedując to na obywateli – chcesz? to się szarp!
Nie zgodzę się, że się wzbogaciło.
Bo równolegle ponosiło koszty.
Czyli warto by może ogłosić historyczny bilans zerowy.
Oczywiscie, ze byly one czesto domami uzytecznosci publicznej i oczywiscie zadania zwrotu budza zlosc. Tym niemniej majatek zagrabiony jest wciaz majatkiem zagrabionym, ktos nie ma aby miec mogl ktos i nalezy kwestie wlasnosci jakos rozwiazac po sprawiedliwosci. Pieniadze czy same obiekty – nie jest juz tak wazne.
A ja wlasnie usdwiadomilem sobie , ze nikt tu do tej pory nie wspomnial o Babciach Buranowskich, co to maja wystapic w konkursie Eurowizji, bo postanowily wygrac i za wygrana wybudowac w swojej wiosce Buranowo nowy kosciolek.
Dziewczyny z Kalendarza, oko wam zbieleje:
http://www.youtube.com/watch?v=5g5Nm5z0FqI&feature=player_embedded
No tak, kiedy się zastanawiam nad Dniem Kobiet widzę jeszcze inną stronę medalu. W Europie Wschodniej, zwłaszcza w Polsce i w krajach Związku, to święto zmieniło charakter, stało się bardziej świętem „galanteryjnym” (od tej galanterii wobec dam, a nie kupców galanteryjnych). I to jest pewien fakt kulturowo-społeczny, którego nie powinno się przeoczyć.
Rosyjskojęzyczni klienci (a co dziwniejsze, również klientki) mojej mamy nie darowaliby sobie złożenia jej życzeń na wosmogo marta. I ona dziękuje serdecznie i szczerze, bo wie, że ich intencje są jak najlepsze. Oni odnoszą się do swojego faktu kulturowego i w jego ramach starają się być w porządku. To należy docenić.
Och, absolutnie rozczulające te Buranowskie Babuszki. 😆
Klakierze, w czyim imieniu bylbys gotow oglaszac bilans zerowy? 😈
Byloby to raczej dodaniem obelgi do zniewagi. To prawda, my, Panstwo zagrabilismy ale proponujemy bilans zerowy. 😈
No, nistety, Stara wygania po papierosy i zakupy.
Poza dotychczasowymi topikami: czytam kolejne doniesienie o stanie zdrowia dyżurnego ruchu, który prawdopodobnie doprowadził do katastrofy pod Szczekocinami i zastanawiam się, czy ten stan jest tylko wynikiem szoku po katastrofie, czy też z dyżurnym już wcześniej coś złego się działo i właśnie dlatego nie przestawił tej nieszczęsnej zwrotnicy.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11319598,Dyzurny_ruchu_pod_specjalnym_nadzorem.html
Tzw. czynnik ludzki, niestety, zawodny jest… 🙁
Jestem przeciwny (jak zawsze! :twisted:) stawiania zarzutow nieumyslnego spowodowania smierci. Skoro „nieumyslne” to co mu zarzucac? Nie byl pijany, stalo sie. Dlaczego Temida musi tu wkraczac do akcji? Czy nie jest on dostatecznie ukarany przezyciem tej katastrofy i swiadomoscia ofiar w ludziach?
Nelezy go oczwioscie przesluchac, dowiedziec sie jakie inne czynosci musial wykonywac w czasie dyzuru i czym rozproszona byla jego uwaga. Ale nie wdzierac sie do szpitala, gdzie musi jednak dojsc do siebie. Jesli w czasie przesluchania okaze sie, z doszlo z jego striny do karygodnych zaniedban, to oczywiscie. Ale prokuratorzy juz wiedza, ze „mogl” przestawic zwrotnice recznie, ale nie przestawil.
A Babcie Buranowskie sa rzeczywoscie bardzo wzruszajace. Mowiono wczoraj w tv, ze nozki ich sa za starenkie aby dralowac kilka kilometrow do sasiedniej wsi na msze. Wiec postanowily same wybudowac kosciolek blisko domu.
Pewnie niektore z nich juz nie dozyja nowego obiektu – najmlodsza ma ponad siedemdziesiatke, ale dojrzeja zaraz pewnie nastepne pokolenia babc, ktorym ten koscilek sie przyda. I nastepne, i nastepne po nich. Wiec ten Kot jest naprawde Pies na takie spolecznikowskie inicjatywy. I poprostu caly sie rozaniela. 👿
Ja też się nad tym zastanawiam, Bobiku, bo z wcześniejszych informacji wynika, że on powiedział tej drugiej dyżurnej, że idzie przestawić ręcznie rozjazd, bo jest awaria automatyki.
Poszedł i nie dawał znalu życia, a miał kilka minut.
Ludzie, choć nie maszyny, też mogą się zepsuć.
A jaka legende bedzie mial ten przyszly nowy kosciol po latach! Moim zdaniem fajnie byloby aby Babciom-Mecenskom poswiecic w kosciolku jakis witraz, ktory na wieki odnotuje ten moment ich wystepow na Eurowizji. Ku nauce i pocieszeniu przyszlych pokolen.
O ile wiem, Kocie, paragraf o nieumyślnym spowodowaniu śmierci często stosuje się np. w przypadkach zaniedbania obowiązków służbowych, które do czyjejś śmierci doprowadziło. Tzn. prawo jakby wychodzi tym momencie z takiego założenia: twoje zaniedbanie miało poważne skutki społeczne, wychodzące poza ramy spraw czysto zawodowych, w związku z tym ukaranie cię tylko po linii służbowej, naganą, czy nawet wywaleniem z roboty, nie będzie wystarczające. Jeżeli zaniedbania mogłeś uniknąć, ale się wystarczająco nie postarałeś, to musisz ponieść również konsekwencje prawne. No i temu właśnie służy śledztwo – ustaleniu, czy zaniedbanie było zawinione przez pracownika, czy nie. A winą pracownika może być nie tylko pijaństwo. Może nie zrobił czegoś, co miał zrobić, bo w tym czasie telefonował do żony albo pisał post na blogu? Może miał grypę i zamiast pójść do lekarza, wiedząc, że od przytomności dyżurnego ruchu zależy ludzkie życie, stwierdził „e, jakoś to będzie, poradzę sobie”? Może zamiast dbać o zwrotnicę zamartwiał się, że nie umie grać na klarnecie?
Mnie się wydaje, że prokuratorzy robią tu swoje, czyli próbują prowadzić śledztwo, a lekarze niech robią swoje, czyli jeżeli ich zdaniem należy prokuratorów do pacjenta nie dopuścić, to niech nie dopuszczą.
Moze….
Och, Buranowskie Babcie sa cudowne. I ten kontrast wystroju techno z ich twarzami i ubiorem… Bardzo im zycze tego bliskiego kosciolka.
O odzyskiwaniu zabranego mienia wiem troche z wlasnego i rodzinnego doswiadczenia, i z tego, co sama doswiadczylam, to jest to proces zupelnie nieprzezroczysty, trudny, usiany licznymi pulapkami, i kosztowny (prawnicy, ktorym sie i dobrze placi, i mimo to trzeba sterowac nimi recznie). W naszym przypadku, na przyklad, jeden obiekt zabrano z przeznaczeniem na dzialalnosc uzyteczna publicznie, po czym w zupelnie innych celach sluzyl, co na dobre nie wyszlo, bo przez lata uzytkowania skutecznie zdewastowano obiekt zabytkowy (a to, ze zabytkowy powoduje dalsze komplikacje, juz w terazniejszosci). A pewnie mialoby sie troche inne odczucia na ten temat, wiedzac, ze obiekt rzeczywiscie sluzyl innym i ze o niego dbano, gdy byl w panstwowych rekach. Wlasciwie to chyba najlatwiej dojsc praw wlasnosci krypt i grobow ma Powazkach… 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,11320946,Ogien_strawil_jeden_z_najcenniejszych_zamkow_Slowacji_.html
Stanislav Peti – szef akcji ratunkowej powiedział, że prawdopodobną przyczyną tragedii było wypalanie trawy w pobliżu zamku przez grupę romskich chłopców.
Pożar tragiczny, ale czy narodowość chłopców ma jakiekolwiek znaczenie 😯
Buranowskie Dziewczyny wspaniałe. Dzięki Kocie 😀
Ad Kot Mordechaj 10 marzec 12, 15:48
„Klakierze, w czyim imieniu bylbys gotow oglaszac bilans zerowy?”
Zgoda – źle użyte określenie. Sugerujące, że nie ma rachunku krzywd. Jakaś kolejna gruba kreska.
Chodziło mi bardziej o to, że to powinien być… hm…jak to napisać, aby znowu nie wpaść w pułapkę skrótów myślowych… jasny stan prawny.
Nie umiem powiedzieć dokładnie, na czym to powinno polegać, raczej myślę intuicyjnie (może idealistycznie).
Kot Mordechaj 10 marzec 12, 11:39
Dziękuję, wszelako forma uznania przerasta chwalone dzieło i zasługuje na szapobasa 🙂
Patrzę jak znajoma się szarpie chcąc odzyskać prawa (dziedziczne) do gruntu w Warszawie. W kamienicę uderzyła bomba w czasie Powstania, na tym miejscu stoi dom wybudowany w ileś tam lat po wojnie.
Nie wdając się w szczegóły – uzyskanie danych z hipoteki kojarzy mi się ze starym dowcipem gdzieś obejrzanym z 40 lat temu – pieczątka okrągła jest? – Jest. A kwadratowa? – Jest. A trójkątna? Jest.
Za cholerę nie pamiętam pointy.
Może chodziło, że dziś czwartek, a nie poniedziałek.
W każdym razie nie do załatwienia.
Kotku,
Babciom z kalendarza moze nie tyle oko, co co innego juz bieleje. Dekada uplynie wnet od tamtego czasu
Ale co kraj to obyczaj. Przypomnijmy jeszcze raz.
Babciusie Buranowskije, kosciolek, dla wspolnego dobra, buduja. A te babciusie tutaj, prosze
http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSsFGU56vkBA9bMzbMhvUxA7y4qOl3zhXtqFBoXMeGh6_8xtQMz
FULL MONTYM polecialy te kalendarzowki. Cell: tez dla wspolnego pozytku budowanie. Tyle ze nie kosciolka a czegos bardziej ziemskiego..
http://www.imdb.com/title/tt0337909/
Co kraj to inne babciusie. Calkiem inne. I przynajmniej jedne z nich, jeszcze calkiem, calkiem. Calkiem spiewnie spiewaja, znaczy
http://www.tvn24.pl/-1,1737623,0,1,my–masoni–rozmnazamy-sie-tak–jak-duchowienstwo,wiadomosc.html
Idąc śladami linków znalazłem i to:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Juliusz_Nowina-Sokolnicki
Terra incognita
Takie mam myśli – o istnieniu nieznanych bytów równoległych.
Piosnka radosna w duszy kląska,
serce przejęte szczęścia szałem:
grób odzyskałem na Powązkach,
grób na Powązkach odzyskałem!
Choć to posiadłość nieco grząska,
choć miejsce trochę osowiałe
to jednak – moje, na Powązkach,
jak bosko, że je odzyskałem!
Położą kiedyś mnie w gałązkach
jedliny, w jakiejś skrzynce małej,
tu, gdziem u siebie – na Powązkach,
w kwaterze, którą odzyskałem.
Prowadź mnie ścieżko życia wąska
przez środę, czwartek, poniedziałek
do tego grobu na Powązkach,
co go szczęśliwie odzyskałem. 😎
Sliczne, Bobiku. Always look on the bright side of life. 😆 😆 😆 I zebys wiedzial, ze tak mniej wiecej wygladaja rodzinne rozmowy na ten temat. 😉
Wczorajsze wierszyki tez przepiekne, dopiero teraz moglam je spokojnie doczytac. 🙂
Gdy własność swoją pańskim okiem
nieco podtuczę, nie omieszkam
na koniak ruszyć raźnym krokiem
do Agi, co w pobliżu mieszka.
Wpadnę z radosnym tam okrzykiem,
z uśmiechem na zmartwiałym pysku:
napij się, Ago, z nieboszczykiem
nader szczęśliwym, bo z odzysku. 😈
http://archiwum.polityka.pl/art/polwieczyste-uzytkowanie,369651.html
Kto jest z odzysku ten pożyje,
A ja szczęśliwy i mam farta,
Walnę się w łoże martwym ryjem,
Koniak i Aga tego warta!
Ten nader fartowny bohomaz wyraża me myśli o zapoznaniu się z długością podróży do Gdańska….
„17 Lut 2012 – 200 000,00 zł : Sprzedam Grób na słynnych Warszawskich Powązkach!!!” 😯
Nie paląc ni lampy, ni świecy
czekałam, jak statek na redzie,
nie dyni, nie księcia, nie hecy
lecz gościa co pije, nie jedzie.
Mar-Jo, nie wystarczy się położyć, zwłaszcza z widokiem, trzeba jeszcze mieć za co 🙄
A to Tadeusz jak szarża ułańska? No, z Breslaua do Danziga to nie zazdroszczę… 🙄
Tak, Haneczko.Widoki na przyszłość „z widokiem” marne mam!
Jak to, Mar-Jo, przecież możesz mieć widoki na Powązki, jak się złożysz u Agi. 😀
A ja nie chcę na kapliczkę. Ciekawa będę widoków, których nie znam 😉
Bobik , 😆
Z pięterka u siebie mam widok tak samo dobry.
Pusty grób i w Gdańsku kogoś brak
lecz u Agi nikt łez nie roni.
Kiedy w szkle koniak lśni, kusi tak
kto by w grób się kładł lub gdzieś gonił. 🙄
Już wpadam do Agi z paradą,
a tutaj pojawia się plansza:
ten Bobik pić może nie jadąc,
lecz przy tym, skurczybyk, zakansza. 😯
Pora na sen.
Starsza grała dłuuuugo Bartoka, głowę mi rozsadza.
Może zasnę….
Dobranoc. 🙂
Sama piję bez zakąszania
lecz gości sługam i podnóżek:
czeka gotowa do podania
specjalna edycja parówek. 🙂
Cichych snów, Mar-Jo 🙂
Parówki? I jeszcze w edycji?
Gotowe wskoczyć do paszczy?
Przynęta to, jakem z Galicji –
czyż mógłbym się nie połaszczyć? 😀
Gdy koniak nam dusze ożywi,
gdy słowik za oknem zakląska,
ożywieni, syci, szczęśliwi
pójdziemy przejść się po Powązkach.
Zjedzone dzisiejsze już danka,
wypite koniaki i wina,
czas chyba, by pójść na posłanka,
do łóżek, gdzie czeka pierzyna.
A jeśli jest z ciebie nieboszczyk,
ze stażem czy też całkiem świeży,
to spać w sposób idź jeszcze prostszy:
leż dalej, gdzie i tak już leżysz. 😈
No nie mogie z tym Bobikiem. Co ogonem machnie, to rymowisko powszechne. Musi cos wisiec w powietrzu. Babunia kiedys mowili: oj, bedzie wojna, bedzie. Czasy byli przed III WS. Wciaz som..
W sprawie dzisiejszych wydarzen moskiewskich, takie cos. Zaslyszane w internecie:
„Chocbyś stawal na uszach, i w kącie,
i tak wygra Putinowe prącie”
Bry!
Zajęta moja trumienka,
Zewłok więc leży publicznie,
I Wampir szybko wymięka,
Breslau i Danzig..a, cznię!
Tym optymistycznym akcentem…. plucha. Siąpowato. Bezsłonecznie. I bezrysiowo 🙁
Rysiu, jesli jestes w Szczecinie, jak podejrzewam, to moze bedziesz mial czas i ochote wybrac sie to spotkanie z Ania Frajlich, bo pamietam, ze Ci sie jej wiersze podobaly:
http://www.pogranicza.pl/zapraszamy-na-spotkanie-promocyjne-nr.-1-2012%2c365.html
Mordko, a jak jestem w Gdańsku, to co radzisz?? Tzn. jestem w czwartek…
Radze pojsc na wodke i pielmienie do restauracji Swojska.
Kotek ma jak widać jasno określone moje priorytety kulturalne 👿
A tą wódką polewa się pielmienie czy jak? A jakby tak zamarynować pielmienie w wódce…
Irek! Da się??
Dzień dobry 🙂
Bezrysiowość istotnie jest uciążliwa. 🙁 Próbowałem samodzielnie z rana bryknąć fiknąć, ale po prostu nie wychodzi. Albo to jest marne bryknięcie, albo zwichrowane fiknięcie, a o brykofikaniu to już w ogóle nie ma mowy. No i S-Bahn w tej mojej cholernej mieścinie też nie jeździ…
Oglądałem program o pewnej Labradorce, która urodziła się z kalectwem przednich łap – jedna była wiele krótsza i podkulona, a druga w stopie zdeformowana. Hodowca psinę wyrzucił, bo była „nesprzedajna”, ale trafiła na dobry dom, gdzie najpierw próbowano jej załatwić operację, a kiedy okazało się że jej efekty nie byłyby zadowalające, udano się do psiego protetyka. Słuchajcie, nawet nie wiedziałem, że coś takiego istnieje – duży zakład, pełen różnych zwierzęcych aparatów do chodzenia, oczywiście z możliwością dopasowania każdego do indywidualnych potrzeb i bardzo miły właściciel z tzw. podejściem do zwierzyny, który najwyraźniej z tej protetyki może się utrzymać. Znaczy, nie jest całkiem źle – ludzie są skłonni wydać sporo forsy, żeby nam się lepiej chodziło. 🙂
Tej Labradorce założono protezę, po 2 minutach zorientowała się, jak jej najlepiej używać, a po mniej więcej po 10 śmigała kieby jeleń rączy. 😀
Dzień dobry. 🙂
Heleno, ja przeczytałam „Laboratorium” kilka tygodni temu.
Pamiętam tamten Szczecin. I tamtych ludzi.I takich milicjantów…
Często myślę o tych, którzy musieli wyjechać….
Miasto wróciło do współfinansowania dwumiesięcznika „Pogranicza” (pisałam o jego wycofaniu się).
Ja na to spotkanie się wybieram. Ale pani Anny Frajlich chyba na nim nie będzie?
To oczywiście było do Kota!!!! 🙂
MOge jeszcze zapytac, ale zrozumialem, ze bedzie. 😯
Dostalem tylko to zaproszenie od niej. To chyba bedzie.
Pielmienie i wódka w Gdańsku? A fe, to jakieś takie nielokalne. 👿 Radziłbym Tadeuszowi pod tę wódkę jednak śledzika bałtyckiego, albo przynajmniej koreczki helskie, żeby chociaż trochę kolorytu załapać. 😈
Kolorytu załapię jak się przejdę po plaży!! Zwłaszcza w wietrze.
To chyba śledzia i Goldwassera???
Tylko zdradzę swój wstydliwy sekret: ja wódki w ogóle nie pijam…. wyłączywszy oczywiście destylaty winne, śliwkowe i jabłkowe, ale to nie wódka ino lekarstwo! A na Goldwassera to już mnie wstrząsa… to słodkie…
Tadeusz, śledzie w oleju i organy w Oliwie! 🙂
A „Goldwasser” to mój stały prezent dla moich węgierskich przyjaciół.
Widzialem calkiem sporo piesow z trzema lapami – kolekcja tej Swietej Kobiety Vesny, co „niesprzedajne” sprowadza do wlasnego domu i calkiem ladnie brykaly. Widzialem tez kiedys psa rasy Yorkshire Terrier, ktory zamiast tylnych lapek, mial wozeczek na kolkach i tez zapinkwalal jak szatan. Jego pancia mu ten wozeczek wlasnorecznie skonstruowala.
Ale protezka to pewnie lepiej dla takiego labradora.
Tadeuszu, pielmienie lubia albo maslo, albo gesta smietane, albo – i jest to najbardziej tradycyjne – maslo, pokropienie octem i posypanie czarnym pieprzem. Jak zazadalem w tej restauracji octu, to az Gospodarz przylecial sie zapoznawac. Potem i Gospodyni sie dosiadla do stolika, Bardzo piekna, bodaj Tamara jej bylo, o ktorej Lermontow pisal: Priekrasna kak Angiel niebesnyj, Kak Diemon kowarna i zla.
I butelke pysznego gruzinskiego kazali Gospodarze z piwnicy przyniesc, bo uznali za „swoich”.
Goldwasser pod śledzika… brrr!!! Aż mnie otrzepało. 👿
A pamiętacie, kto to u Wieszcza Adama zajmował się produkcją gdańskiej wódki? 🙂
Do listy tych pijanych na lekarstwo destylatów ja bym koniecznie gruszkowy dołączył. Kot Mordechaj w każdym razie zawarcia znajomości z gruszkówką nie żałował. 😈
Organy w Oliwie odwiedzić, statkom na redzie pomachać, przejść się plażą z Gdańska do Sopotu (w czapce!) – to byłby mój program kulturalny. 🙂
Twardowski. Teraz księżycówkę produkuje. 😉
Pasztetówka dla Agi. 😀
Jeśli ktoś nie pamięta, jak wyglądał proces produkcji, to przypominam: 😉
Szewcu w nos wyciął trzy szczutki,
Do łba przymknął trzy rureczki,
Cmoknął, cmok, i gdańskiej wódki
Wytoczył ze łba pół beczki.
Sprawdzilem , ta Swojska juz chyba nie istnieje 👿
Narcyzy sie pootwieraly pod oknem. I pierwsza osa na oknie w sypialni. Oglaszam oficjalne rozpoczecie wiosny w Londynie. Ma byc 17 st. C.
To może i tu dojdzie.
Słońce świeci, ma być 6 celsjuszy.
Dobre i to. 🙂
Dzień dobry,
w Gdańsku nadal funkcjonuje knajpa rosyjska na Długim Targu – nawet się powiększyła o dużą salę. Jadam tam pielmienie, jak najbardziej 😉 Ale ona nie nazywa się Swojska, widać Kot mówi o jakiejś innej.
A gdańska wódka jest niebezpieczna i w użyciu, o czym także mówi Wieszcz:
„Wtem, gdy wódkę pił z kielicha,
Kielich zaświstał, zazgrzytał…”
U nas wiosna na pewno była już wczoraj, co poznałem po tym, że Pan Administrator żywopłot przycinał. 🙂
A Pani Kierowniczka też szukała Rysia, tylko po Berlinie. 😀 Na tym zdjęciu i następnym (choć obejrzeć wszystkie warto):
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/BerlinKreuzbergMarzec2012#5718391385144975410
W Warszawie w Babooshka pielmieni są podawane:
„Pielmieni – tradycyjne pierożki rosyjskie podawane ze śmietaną w rosołku lub wg życzenia z octem”
http://www.babooshka.pl/kuchnia-rosyjska-dania-firmowe.htm
Mnie ten rosołek to niespecjalnie pasuje.
Następnym razem muszę spróbować z octem.
CO ZNACZY Z ROSOLKIEM NIE PASUJE ❓ ❓ 😯
A kolduny w rosolku pasuja? A uszka w barszczu pasuja?
Pielmienie sa jak najbadzoek dodalkiem do, rosolku, nawet POWINNY byc w rosolku zawsze gotowane. Jesli jednak podawane sa jako oddzielne danie, i nie ma rosolku pod lapa, nalezy je zawsze gotowac w wodzie z dodatkiem jednej duzej cebuli (podgpotowanej przed wrzuceniem pielmieni do wrzatku) oraz z listkiem laurowym, i oczywoscie dodatkiem soli.
Pielmienie to sa jak malutkie pierogi, ale nie calkiem jednak. Sa zawsze robione z surowego farszu, dobrze wyrobionego z dodatkami smakowymi.
Kołduny w rosole pasują.
Uszka w barszczu pasują.
A pielmieni w rosołku ze śmietaną nie pasują.
I co ja na to poradzę?
I wódka do nich też mi nie pasuje.
A poproszę o pojaśnienie: co z tym octem.
Czy to znaczy, że pielmieni bez rosołu, a tylko ze śmietaną i skrapiane octem, pieprzem traktowane.
Czy bez tego rosołku się nie obędzie?
Kiedy kupujemy ze Stara gotowe pielmienie w rosyjskim sklepie, jest tam bardzo duzy zawsze wybor firm je produkujacych -lepsze lub gorsze, grubsze ciasto lub ciensze, lepszy farsz, gorszy. Te produkowane na Litwie zawsze nosza nazwe wymienna: Koldunas – Pielmieni.
Pielmieni tym sie jeszcze zawsze roznia od pierogow, ze musza byc przed uzyciem zamrozone na kosc. Bo jest to potrawa syberyjska, robiona na caly sezon w czasie uboju swin i trzymana w drewnianych beczkach zakopanych w zamarznietej ziemi. Przed wrzucenim pielmieni do beczki, sa one ukladane na duzych deskach, wynoszone na mroz, a kiedy juz sa tak twarde jak kamien, wsypywane do tej beczki. Lepienie pielmieni zawsze trwa pare dni, zanim beczka jest wypelniona po brzegi. Robi je cala rodzina, kobiety i mezczyzni.
Pielmienie w rosolku nie polewa sie gesta smietana, przeciez to bez sensu! Nie polewa sie niczym! Tak jak uszka czy kolduny! Wrzuca sie do rosolu, jak kolduny i zagotowuje.
No więc właśnie ja o tym.
Jest i rosołek i śmietana.
Ktos mi moze wytlumaczyc dlaczego chlopy kak klass sa takimi bemozgowcami? 👿 👿 👿
Wodka jest oczywoscie jak najbardziej stosownym akompaniamentem towarzyszacym pielmieniom. Musze nawet przyznac sie :oops:, w naszym domu z tego duzego asotumentu pielmieni sprzdawanych w naszym sklepie, najwiekszym powodzeniem jesli chodzi o jakosc, ciesza sie pielmieni pod nazwa: Pielmieni pod wodoczku na troich. 😳
Uważaj, Mordko – może zaleźć się Kot, który na taki żart fuknie Ci: not funny! 😎
Klakierze, można bez rosołku. 🙂 Po prostu pielmienie się odławia i dopiero wtedy polewa masłem, śmietaną czy tam octem (brrr…). I nawet karty wędkarskiej nie trzeba do tego mieć. 😉
hyhyhy – widzę, że Międzynarodowy Dzień Mężczyzn minął i skończyła się chwilowa abolicja.
Może biegusikowo sformułowana odpowiedź:
– z lenistwa!
Ten ocet mnie intryguje – nie jestem specjalnie wielbicielem octu, ale tu w przypadku pielmieni (bez rosołku), to może jest jakaś głęboka mądrość. I wtedy wódeczność znajdzie się na swoim miejscu.
Z octem sa najlepsze! Balym, rzecz jasna, spirytusowym, a nie te nomomodne. Tego octu sie doaje pare kropelek t porcje, lyzeczke herbaiana. I duzo swiezo mielonego pieprzu. Pieprz tylez waznu co ocet.
Dzięki – przy najbliższej okazji zaordynuję bez rosołku.
Tylko ze śmietaną i octem.
Ze świeżo mielonym pieprzem to pewnie mogą być chwilowe trudności.
Z wódeczności prowadzą tylko Nemirovkę – niech będzie.
A jak mi się ta „nowa kraina” spodoba, to i stakanczik z odpowiednią intencją za Kota Mordechaja wypiję.
Może ten ocet występuje jako reprezentant korniszonów? I wtedy wódeczność istotnie na miejscu. 😈
A, właśnie, a propos odkrywania nowych światów podniebiennych: Klakierze, jak się kiedyś udały żeberka? 🙂
Lomatko. 🙄 Jesli ze smietana, toz bez octu. Jesli z octem to z maslem.
Będzie, jak napisałeś.
Ostrożne dzień dobry 😕
Mordka, bardzo stanowczo, karmi dzisiaj octem i pieprzem. Próbuję wyobraźnią, ale nie wchodzi 🙁 Przytaję się w kątku i przeczekam…
:D:
Ja ostatnio jadłam pielmieni z łososiem. Masło, i owszem, ale octu sobie do tego nie wyobrażam. Bardzo dobre były.
Słusznie robisz, Haneczko. Ja się raz na ten ocet dałem namówić i stwierdziłem, że z miejsc do życia i konsumowania niekoniecznie na pierwszym miejscu postawiłbym Syberię. 😈
Ale kiedyś mi coś odpaliło i pokropiłem cytryną tortellini z mięsem, bo pielmieni akurat nie miałem pod łapą. No, to nawet zjadliwe było. 🙂
Ad Bobik :- D
Żeberka czekają wciąż na swoją premierę.
Aaa, to dlatego nie było recenzji.
Kości z tych żeberek też pewnie dlatego nie dostałem. 🙁
Uuuu – nie byłbym taki, aby tylko same kości.
Choć może Psy nie gustują w imbirze?
Pielmieni bez kilonka zmrożonej białej wódki to nieporozumienie. 😈
Picie wódki bez pielmieni. blin, kawioru, śledzi ( ewentualnie nóżek w galarecie) jest zwyczajnym pijaństwem.
dodałbym jeszcze w opcji ewentualnie tatara
Wieczorem uroczyste otwarcie jednego z najstarszych miejskich teatrów. 😀 Obiekt jeszcze funkcjonował do lat 60-tych XX w. jako kino „Staromiejskie”. Może ktoś jeszcze to pamięta? Potem popadł w kompletną ruinę i został odbudowany !!!
http://lublin.gazeta.pl/lublin/56,35640,11321186,Ostatnie_przygotowania_do_otwarcia_Teatru_Starego.html
Zmironiałam. Może to trochę niezdrowo tak całkiem się zanurzyć w cudzy świat, ale Dziennik czytany małymi fragmentami rozpuszcza się, słabnie, rozcieńczany przez okoliczności nie smakuje tak, jak połykany w dużych dawkach. A autoprojekcja Białoszewskiego wydaje mi się nienachalna i taktowna, nie czuję przesytu.
Kot śpi i śpi, widocznie to trudno być i być, trzeba przerw, to tylko człowiek pracuś nieśpiącuś świadomciuś.
Tatar pójdzie z
czerwonym wytrawnym
Dla upartych może być z czerwoną kartką 😎
Powoli też wchodzę w Dziennik . Nienachalnie
Zmarł Bogusław Mec
Kot Mordechaj na pewno pamięta.
Oglądam zdjęcia… z pewnym zazgryzem czytam napisy pod zdjęciami.
„Wieczorne oświetlenie okolicy nie jest bez znaczenia, bo prezydent Bronisław Komorowski dojdzie do Teatru piechotą”
Hmmm… a czemuż to Lublina nie stać na lektykę?
Ale mam pytanie wynikające z niewiedzy…
Nazwa Teatr Stary jest dla mnie nazwą zastrzeżoną.
Teatr Stary – myślę Kraków.
To powrót do dawnej nazwy?
Lecz to i wielkie wyzwanie.
A tu czytam, że na inauguracji wystąpi mistrz flamenco.
Hmmm… ni diabła sobie nie przypominam, aby Lublin był flamenco
Nie ma zdjęcia w książce Hartwiga Lublin – ale znalazłem poprzez google
http://tnn.pl/uploaded/zdjecia/200602221339260.4.jpg
Mnie się Teatr Stary też jednoznacznie kojarzy, no ale ja mam patriotycznolokalne czy też lokalnopatriotyczne powody. 😉
Smutna wiadomość o śmierci Meca. 🙁 Akurat do niego też jakoś mi bardzo słowo „nienachalny” pasuje.
Wyszedłem do ogrodu urwać do mięsa trochę rozmarynu, a on cały biedronkami obsypany. 😯
Teatr Stary w Lublinie został wystawiony w 1822 roku, w miejscu zrujnowanych szesnastowiecznych kamienic, według projektu i z fundacji Łukasza Rodakiewicza. Pierwsze przedstawienie odbyło się 20 października 1822 roku. W 1845 roku został zakupiony na licytacji przez Pawła Biernackiego. Pomimo, że budynek był ciasny, niewygodny i prymitywnie urządzony, służył miastu jako budynek teatru zimowego do 1886 roku.
Były dwa Stare Teatry. Każdy zabór miał swój.
Bobiku, to chyba nie były biedronki. Jeżeli już to na wiosnę obsypuje to 🙂
Nie pamietam kina Staromiejskiego na Jezuickiej. Pamietam Koziolka, Kosmos, hmmm.. pewnie jescze jakies, ale nie to.
Tez uwazam za klakierem, ze prezydenta Komorowskiego nalezalo zaniesc w lektyce, sypiac platki roz. I na Boga zaslonic flaga narodowa te brudna i zlupiezala sciane przed wejsciem.
Ale dobrze, ze Liblin odbudowuje stare zaniedbane obiekty.
Co do wyboru repertuaru na inaugurację też jestem zaskoczony. : roll: Ma być relacja na żywo w TVP Kultura
doczytalem 🙂
tysiace zdan, dziesiatki tysiecy slow, ksiazka spora w tydzien 😀
to Bobikowo jest i to dobrze tak 🙂 😀
Kocie Londynski, niestety 🙁 od wczoraj w Heimat
szkoda
Brudna i złupieżała ściana przed wejściem jest już ok. Gorzej z otoczeniem 😳
http://lublin.gazeta.pl/lublin/51,48724,11222940.html?i=0
Ale ma być lepiej
kilka pobytow temu w koszu z „makulatura” w ksiegarni wydobylem
tomik za jedyne 5zl, szczesliwiec 🙂
Kocie, kina „Koziołek” już nie ma. Jakiś dom handlowy. Kosmos właśnie wyburzają. :evil:.
Irku, czy Ty myślisz, że ja kowala od biedronki nie odróżnię? 😯
Kowal wygląda tak:
http://www.interklasa.pl/portal/dokumenty/fl051/kowal.jpg
a biedronka tak:
http://1.bp.blogspot.com/-01gvmxOhEK0/TavR3D9L35I/AAAAAAAAA3I/d-U8CHad5K8/s1600/biedronka_siedmiokropka.jpg
Proste jak drut. 😈
Mar-Jo, w nr5 pisma HERITO ciekawy esej Liskowackiego o Szczecinie, „Szczecin z widokiem na moze” (przez z z kropka)
„Przeczytalem kiedys, ze Stefan Kisielewski, zapraszany do
Szczecina na spotkania autorskie, mawial: „Do Niemiec nie jezdze”.”
miasto bez tozsamosci? a ja myslalem (mieszkajac w szczecinie), ze na koncu swiata lezy Przemysl, toz to bylo prawie 12godzin jazdy pociagiem przez caly Kraj 🙄
Rysiu, co właściwie robą berlińscy przechodnie, kiedy Ty wyjeżdżasz z miasta? Nagminnie wpadają pod samochody? 😯
jotka ? ❗
Zwierzaki ? ? ❗ ❗
vesper ? ? ? ❗ ❗ ❗
Starówka Lubelska jest chyba obłożona klątwą.
Pamiętam ją z lat młodości, po wielu latach znów tam pojechałem. I w zasadzie wyglądała tak samo (no przybyło knajp), tylko samochody stojące na Rynku zmieniły się z Wołg i Warszaw na Toyoty, Fordy itd.
To jak najbardziej autentyczne Stare Miasto (w odróżnieniu od warszawskiego) nigdy się nie doczekało prawdziwej renowacji. Zasiedlone dzikim ludem, że strach eksplorować urokliwe podwórka.
U kowala rzadko który drut jest prosty 😎
polki w ksiegarniach (szczecinskich) uginaja sie pod nowosciami, tylko te ceny!!!! moze lepiej:
http://3.bp.blogspot.com/-8n3dZSU5VNE/T1CobC-k_zI/AAAAAAAAD6Y/JpPgrpI4wmY/s400/future-of-the-library.jpg
a zapach papieru? 🙂 🙂
kto? kiedy? dlaczego? Bobiku?
a! „moje” swiatla 😆
Kierowniczko bardzo dziekuje za pamiec 🙂 😀
brykam fikam 🙂 😀
KIna Koziolek juz od wielu lat nie ma. Ale najbradziej utkwilo w pameci. Bylo taka rudera, ale zawsze pelne.
vitajcie! Skoro arykuł Bobika o szczekaniu to i ja niejako z nazwy własnej coś szczeknę. Zastanawiam się dlaczego kobiety nazywajace się feministkami /co to właściwie oznacza???/ ogłaszają że chcą dla kobiet wywalczyć tzw. równouprawnienie a w relacjach w tv i na portalach internetowych tylko wypowiadaja się po partyjnym kluczu. Moje drogie nie tędy droga. Czy to Platon powiedział że w kupie siła? 🙂 :):)
in vitro nie bo to droga dla szalonych naukowców 🙁 Reszte nie mówić bo milczenie jest zlotem . 🙂 tak czy owak pozdrawiam wszystkie kobiety 🙂 i Bobika 🙂
pa !
swoja drogą szkoda że dajemy sie tak zmanipulować …
Nareszcie! Bryka się i fika. Świat wrócił do równowagi. 😀
Jarzebinko, pierwsze kobiety, ktore sie urodzily dzieki metodzie in vitro maja juz wlasne dzieci. Pierwszy raz ja zastosopwano ze 35 lat temu i pamietam, ze pierwsze dziecko, jakie sie urodzilo bylo wlasnie dziewczynka i nazywala sie Louise Brown, w Anglii.
Tu jest na zdjeciu (ta tlusta) z wlasnym synkiem na reku.
http://www.aolnews.com/2010/10/04/where-is-louise-brown-worlds-first-test-tube-baby/
Za ten czas metoda „z probowki” jest juz tak rutynowa, ze wykonywana jest nawet w najbiedniejszych i najbardziej zacofanych krajach. Nie zawsze sie udaje za pierwszym razem, a nawet za drugim i za trzecim, czasami nie daje sie wcale, ale jest to jednak wspaniale narzedzie terapeutyczne dla milionow bezplodnych kobiet na swiecie.
Naukowcy musza byc szaleni bo inaczej nie wymyslalilby tylu wspanialych wynalazkow i nie dokonyaliby tylu wspanialych odkryc. Kiedys mozna bylo pojsc za odkrycie na stos Inkwizycji, dobrze, ze teraz juz raczej nie. 😈
Przepraszam, ale się zapytam.
O jakie równouprawnienie Wam chodzi?
ależ kocie M. ja nic nie mam do normalnych naukowców ale co robi się z zarodkami z których nie urosna dzieci.?? To podstawa działania dla dobra czlowieka, dobre prawo dla dziecka i kobiety. Dlatego uważam, że hasła manify czy innych zorganizowanych protestów kobiet powinny być sensowne .
Takie które uslyszałam dla jednych oznaczają pokój a dla drugich wojne. Nic nie wnoszą
to trudne zaganienia i pole do popisu mlodych zdolnych kobiet. Jednakże dobra rada i od dziada 🙂
zapytajcie babć i matek co robic dalej bo one juz i tak dużo wywalczyły 🙂 Teraz na was kolej . Cofacie się i tracicie nabyta prawa 🙂 Idę na herbatke pa miłej niedzieli 😉
Milej niedzieli, jarzebinko 😈
równouprawnienie polityczne – macie
równouprawnienie w dostępie do edukacji – macie
równouprawnienie w dostępie do pracy – macie, rzekłbym są obszary, gdzie zdominowałyście rynek pracy.
Od razu się zastrzegam, ze dotyczy to norm europejskich, a nie tego co w wielkim świecie jest i do tego ocenianym przez pryzmat norm europejskich.
To czego byście jeszcze chciały?
Uwolnienia od Przeznaczenia?
Z tych rownouprawnuen, ktore wyliczyles, Klakierze, to tylko w dostepie do edukacji zostalo uzyskane, choc bynajmniej nie wszedzie. Obecny Parlament Afganistanu domaga sie ponowngo odsuniecia dzewczt od oswiaty. Wczoraj sporo o tym mowiono w telewizji.
Rownouprawnienie polityczne – to zalezy co masz na mysli. Musialbys wytlumaczyc i wtedy mozna o tym rozmawiac.
Roznouprawnienie w dostepie do pracy – ogromne jeszcze poklady niesprawiedlwosci i braku roznych szans dla mlodych matek i kobiet w wieku rozrodczym. No i zapewne o szklanym suficie cos slyszales. Nizsze emerytury etc.
A co do przeznaczenia, to powinno ono byc wyborem kazdej kobiety, zas te ktore zdecyduja sie z Przeznaczeniem spotkac, powinny miec mozliwosc powroptu do pracy, a to znaczy czy zazwyczaj dostepny kazdej matce system opieki nad dzieckiem/dziecmi. No i przydalby sie rowny podzial rol w domu, aby mezczyzni mogli tez troche ciezarow tego Przeznaczenia podzielic.
Takie czasy nastali, klakier. 😈
Aby można było rozmawiać, odrzućmy Afganistan i inne strony Świata.
Równouprawnienie polityczne – bierne i czynne prawo wyborcze.
Co do trudnej sytuacji zawodowej kobiet decydujących się na dzieci jestem absolutnie tu zgodny.
Czasy nastały takie, że jest to wręcz heroiczna decyzja, na pograniczu przeżyć, albo nie przeżyć.
Ustawodawca nie chroni Matki, a potem się dziwi, że przyrost naturalny spada.
Tak mi w tej chwili przyszło do głowy, że tu może jest ten obszar walki o równouprawnienie.
Choć równouprawnieniem może bym tego nie nazywał, a bardziej prawem do człowieczeństwa.
Równy podział ról w domu.
Moim zdaniem w tym obszarze wiele się zmieniło.
Ale ciągle mi pobrzmiewa w uszach opinia mojej szefowej: „Nawet jak mężczyzna stanie na uszach, to nie stworzy domu”
Lepiej nażreć się merlina,
Niż mieć braki ryśberlina.
Lepiej wódkę żłopać dzisiaj
Niźli szukać berlinrysia.
Szymborską czytam 🙂
A. Lepieje. 😉
Lepiej igły szukać w stogu
niż nie bywać na tym blogu.
„Celem lepieja jest ukazanie lepszej alternatywy od jakiejś możliwości kulinarnej.”
(za internetem)
No to się nawet wpasowuje w dyskusję o occie 😉
Od calvadosu z gruszką żeś niczym Kościuszko.
Od śliwowicy łąckiej dostaniesz wyrzutki prąckiej.
Od koniaka krymskiego całusa nawet chamskiego.
Od berbeluchy i tam kluchy.
Od księżycówki ostrzą się ołówki.
Finezji nie ma (u Pani WS jest), ale ile radochy 🙂
Jesli chodzi o partycypacje kobiet w czynnym zyciu politycznym, to niestety nie poprawilo sie zbyt wiele w ostatnich czasach. Pomimo dosc kosmetycznych zmian proceduralnych przy ukladaniu list wyborczych i licznych obietnic. A to chyba nie jest bardzo sprawiedliwe aby rzadzili krajem niemal sami mezczyzni?
Dlatego, moim zdaniem, nalezaloby pojsc sladem panstw tak postepowych i nowoczesnych jak Rwanda, gdzie w Parlamencie polowe deputowanych stanowia kobiety (49%).
Aby tak sie stalo nalezy zmienic prawo. Ale panowie u wladzy boja sie tego jak ognia, nie tylko zreszta w Polsce. Dopiero po wprowadzeniu mesko-damskiego parytetu mozna bedzie mowic o politycznym rownouprawnieniu kobiet. Jak w Rwandzie:
http://www.idea.int/publications/wip2/upload/Rwanda.pdf
Lepiej baby mieć już wszędzie,
Zaś samemu siąść na grzędzie.
Ależ Kocie Mordechaju wprowadzanie wszelkich parytetów to gwałt na demokracji.
To oddajcie wladze bez parytetow!
Tak mi się przypomniało
„Przepraszam, ale ja już muszę wyjść – Ania przygotowała kolację”
Jak to oddajcie?
Chcesz pozbawić czynnego prawa wyborczego mężczyzn?
Lepiej oddam władzę całą,
To by mi się opłacało!
Władzy nie chcę, cóż mi po niej,
Krokodyle łzy już ronię.
klakier, uważaj, bo zaraz będziesz pielmienie lepił na Syberii i nie myśl sobie, że jakąś wódeczkę dostaniesz 👿
Nie wszystkie lepieje Wisławy Szymborskiej miały charakter kulinarny:
Lepszy mąż wariat niż proletariat.
Lepiej się udławić kością, niż mieć gacha z niemożnością.
No, dławienie się kością jest, być może, na graniczu przeżyć kulinarnych. W ogóle na granicy przeżyć.
Pograniczu, oczywiście. Głodnam? 😯
No bo mąż to przeżycie i graniczne, i kulinarne, i surwiwalowe, i niemożebne. I zadławić się można. Z doświadczenia mówię 👿
ale ja byłem przekonany, że na graniczu istnieje, takie ładne 😆
Tadeuszu, widzę, że Twój aspekt kobiecy jest dziś przy głosie. 😆
Ja zawsze chętnie chciałem oddać wszelką władzę w ręce kobiet!!! I niech jeszcze elektryfikują.
W każdym aspekcie swej niezdecydowanej osobowości tak sądzilem. Są znacznie ciekawsze żądze niż żądza władzy 😆
Ad Tadeusz
No ja cały czas tę Syberię mam przed oczami.
Czytam Badera, ale ugrzęzłem i skończyć nie mogę.
Ja bym pojechał na Sybierię, ale primo, w zimie zimno, tertio, w lecie owady chcą zeżreć człowieka. Dlatego, secundo, zrezygnowałem z ulgą zanim się zdecydowałem.
mnie się skojarzyło
http://www.youtube.com/watch?v=vhIuD9L5QoE
Na Syberię…
A ja jeszcze wierzę, że pojadę tam – turystycznie.
Mimo zimna, zżeraczy i wszelkich innych przeciwności.
Będę się modlił! Jak się nauczę…
W lecie owadow w miescie nie ma . Chyba, ze chcialbys siedziec w tajdze. Ale tam pielmieni nie dostaniesz.
Tadeuszu, ja jeszcze w sprawie owej elektryfikacji.
Znaczy, gdzie byłby główny wyłącznik?
klakierze??!!! Cóż za pytanie!!! Tam gdzie władza! U kobiet. Chcą, niech mają 👿
Mordko, ale co tam w mieście robić na tej Syberii 😯 ? Tajga i tundra ciekawa. O tych cholernych meszkach opowiadali koledzy przyrodnicy co tam pojechali.
PS No pisałem, że w wódeczce nie gustuję 😆
Ta szefowa klakiera to dziwna jakaś 😯
Znam osobiście parę domów – domów, nie budynków, podkreślam! – które stworzyli mężczyźni. Tak jest, a w każdym razie było, u jednego z moich przyjaciół, który jest znaną osobą w świecie muzycznym i ma żonę artystkę, która dużo jeździ po świecie. To on chował córki, to on trząsł się nad nimi jak kwoka, to on jeszcze, na dodatek, jako zapalony majsterkowicz, zrobił wszystko, żeby mieszkało się tam wszystkim i każdemu z osobna jak najlepiej. Małżonka też ma oczywiście swoje zasługi, ale bynajmniej nie przestała jeździć. Chłop skarb, małżeństwo wciąż znakomite, córki super.
Też mnie zdziwiła szefowa klakiera. Albo fatalnie wyszła za mąż, albo nie wie, jaki skarb ma w domu 😉
A tak w ogóle, to domu się nie tworzy tylko współtworzy 🙂
Lepiej z prawem być na bakier,
niż szefową mieć jak Klakier. 😎
Lepiej do szkół mieć pod górkę,
niż odżywiać się ogórkiem. 👿
Bo to nie szefowa klakiera, ale jej ustyma stereotyp męsko-damski przemawiał 🙂
Życie jest wystarczająco skomplikowane (popieprzone?), żeby jakieś takie generalizacje…
Lepiej obsikiwać drzewko,
niż zapychać się marchewką. 👿
Lepiej być bezpłodnym mułem,
niż w alianse wejść z brokułem*. 👿
* Mówi o tym również pieśń Nigdy z brokułem nie będziem w aliansach.
Lepiej pasztetówa w papie,
niż narażenie się satrapie.
👿
Lepiej gadać cięgiem z kumą,
Niż przesadzić z tą kurkumą.
Lepiej już mieć cztery głowy,
niźli kotlet jeść sojowy. 👿
Lepszy tyłek w skośne łaty,
niż w mym sosie dwa kumkwaty.
Lepsze mrozy, lepsze słoty
niż u głosu stereotyp.
Lepsza cudza pasztetówka
niźli pusta ma lodówka.
Lepiej PJN popierać,
niż mieć pociąg do selera.
Lepiej czasem w pole brykać
Niż z szefową się spotykać 😀
Lepiej już mieć płynną sraczkę,
niż sałatkę jeść z buraczkiem. 👿
Lepiej grypę mieć w Zapusty,
niż sentyment do kapusty. 👿
Lepiej na blogu spotkać się z banem,
niźli zadawać się z bakłażanem. 👿
Lepiej czasem milczeć słodko
Niż użerać się z idiotką
O, tu musi być parytet! 😈
Lepiej pałać dzięcielinę,
niż w dyskusję wejść z kretynem.
Los często w buty sika innym,
ludzie się wyżywają na nich.
Biorę ich stronę, stronę niewinnych
– chyba że inny, to wegetarianin. 😈
Parytet?
Lepiej czasem się pogodzić
Niźli intelektualnie zwodzić