Skrzydło motyla
Stary wiatrak zasypiał. Słońce właziło mu w szpary i szczeliny, napełniając je przyjemnym, łagodnie trzeszczącym rozleniwieniem. Czasem jaszczurka połaskotała którąś z desek, wybiegając z miejsca zajętego nagle przez przesuwający się cień, czasem jakieś ptaszysko oznajmiło swoją obecność na gałęzi nieodległego drzewa, ale poza tym pora sjesty była, jak zwykle, leniwa i niewróżąca niespodzianek.
Kiedy na horyzoncie pojawili się dwaj jeźdźcy, wiatrak zaczynał właśnie cicho pochrapywać, z lekko uchylonych drzwi wydobywało się ledwo słyszalne skrzypienie, a siedzący na parapecie motyl poruszał czułkami w takt wydawanych przez suche drewno dźwięków.
Zbliżające się klaskanie dwóch par końskich i dwóch par oślich kopyt w nachalny sposób wdarło się w tę ziemską harmonię. Wiatrak ocknął się z drzemki, przeciągnął, aż mu chrupnęło w więźbie dachowej i przyjrzał się nadjeżdżającym. Pocieszne to były figury. Samo ich zestawienie miało w sobie coś z Flipa i Flapa. Jeden długi i chudy, drugi krótki i pękaty, burleskowe postaci, bez najmniejszych przejawów subtelności wizualnej. W dodatku zakłócające swoją obecnością idylliczny obrazek, jaki okolica zaplanowała na dzisiejsze popołudnie.
Wiatrak przyjrzał się im bacznie otwartym oknem i wzruszył bezradnie skrzydłami. Nie znajdywał żadnego powodu, dla którego ci dwaj mieliby pojawić się na tym, było nie było, odludziu i to w świętej porze sjesty.
Jeźdźcy zatrzymali się. Już z daleka, po ich gwałtownej gestykulacji można było poznać, że kłócą się o coś zawzięcie. Niski walił się od czasu do czasu otwartą dłonią w czoło, wznosił ręce ku niebu i wykrzykiwał coś, co z tej odległości trudno było zrozumieć. Wysoki chudzielec miał w postawie i ruchach wiele więcej godności, jakby nawet przesadnej i wymuszonej.
Nagle wysoki schwycił luźno przytroczoną do siodła kopię, skierował ją ostrzem w stronę wiatraka i ruszył galopem w jego kierunku.
– Wariat! – szepnął bezradnie wiatrak i zmarszczył futrynę. Motyl przezornie odfrunął i przysiadł nieopodal na wybujałej dziewannie, skąd mogł bezpiecznie obserwować rozwój sytuacji. Jeździec zbliżał się i widać było, że zamierza zaatakować całkiem na poważnie.
– Jak myślisz? – zwrócił się wiatrak do motyla – Czy temu palantowi nie wpadnie w ostatnim momencie do łba, że będzie musiał ponieść koszty remontu?
– Z wariatami nigdy nic nie wiadomo – odparł drżącym głosem motyl. – Ja bym na twoim miejscu jednak choć odrobinę się tym przejął.
– Wygląda na rycerza… – zadumał się wiatrak. – Zabłądził, czy ki diabeł? Ale że równo pod sufitem nie ma, to pewne. Celuje tym długaśnym ustrojstwem prosto w moje drzwi. A one przecież otwarte. Przeleci przez nie z rozpędu, do środka wpadnie, worki z mąką poprzebija i dopiero będziemy mieli zabawę. Młynarz szału dostanie!
Widać było, że wiatrak zaczyna się denerwować. Motyl z przejęcia zastygł na czubku łodygi i nie śmiał już nawet drżeć. Na domiar złego wiatr ustał zupełnie, unieruchomiając skrzydła, jedyną broń wiatraka.
Jeździec był coraz bliżej. Nie było czasu na głęboki namysł. Wiatrak natężył się i z całej siły zatrzeszczał do motyla
– No ruszże wreszcie tym cholernym skrzydełkiem!
Motyl podskoczył jak dźgnięty szpilką. Rozkołysana dziewanna przegoniła z miejsca smugę upalnego powietrza, które przemieszczając się wywołało gwałtowny podmuch wiatru. Poruszone tym podmuchem drzwi wiatraka zatrzasnęły się z rozmachem, trafiając w nos wpadającego w nie właśnie rycerza. Ten zachwiał się, wrzasnął, wykonał kilka nieskoordynowanych ruchów, po czym zleciał z wysokiego konia i rozłożył się jak długi w pyle drogi.
– Uffff… – odetchnął wiatrak i pokiwał odblokowanym szczęśliwie ramieniem.
Niski, pękaty nadbiegł truchtem, ocierając z czoła rękawem błyszczące oleiście krople potu. Pochylił się nad leżącym i zapytał z mieszaniną współczucia i lekkiej kpiny w głosie
– No i jak, panie, żyjecie? Macie jeszcze siły na następną szarżę?
Wysoki rozejrzał się wokół półprzytomnie, usiadł, potrząsnął głową, starannie wytarł spod nosa krwawą smugę, a potem zaczął się śmiać. Niski patrzył na niego zbaraniałym wzrokiem, najwyraźniej nie znajdując żadnych słów, którymi mógłby skwitować ten niespodziewany napad chichotu. Jego towarzysz wyparskał się wreszcie i oświadczył nadspodziewanie mocno
– Szlus na dzisiaj i chyba na dobre. Znudził mi się już ten cyrk. Od tylu lat robię dobrą minę do tej kretyńskiej gry, narażając się na drwiący śmiech pokoleń… Atakuję niczemu niewinne wiatraki, mizdrzę się do tej idiotki Ducynei, noszę w świątek i piątek kilogramy żelastwa na grzbiecie, a wszystko po to, żeby nie zawieść oczekiwań otoczenia. Ale przychodzi taki moment, kiedy nawet najortodoksyjniejszy rycerz ma ochotę powiedzieć: już dosyć, już basta!
– Chwileczkę, panie! – zaniepokoił się pękaty. – To nie tak miało być. To ja miałem być głosem rozsądku, nawołującym was do opamiętania. A wyście mieli uparcie tkwić w swoich mrzonkach!
Rycerz machnął ręką z pewnym zniechęceniem.
– No widzisz? Nikt mnie nie rozumie. Każdy chciałby, żebym realizował taki scenariusz, jaki jemu akurat pasuje. Ale dzisiaj coś mi pękło. Chrzanię. Chromolę. No pasaran! Idę się urżnąć, pooglądać pornograficzne obrazki, a może i wywołać w szynku jakąś drobną awanturkę, zakończoną obrażeniem dziewicy. Trzymaj się, amigo!
Wiatrak w zadumie spozierał na oddalającą się chudą postać, zrzucającą po drodze kolejne fragmenty zbroi. Kiedy rycerz odszedł już dobrych kilkaset metrów, znieruchomiały dotąd w osłupieniu pękaty ocknął się nagle i zawołał
– Panie, zaczekajcie! Zaczekajcie!
Gdy wysoki zatrzymał się i obejrzał przez ramię, pękaty potoczył się na krótkich nóżkach w jego stronę, wołając dalej
– Panie, idę z wami! Jestem przecież waszym wiernym sługą! Nie zostawię was w żadnych opałach, nawet jak wam już tak kompletnie odbije, jak teraz.
Rycerz pogroził mu z daleka palcem i odkrzyknął
– A pospiesz się, żeby nam tego dobrego Amontillado inni nie wyżłopali.
Odbiegając z głośnym sapaniem, pękaty odwrócił się jeszcze do wiatraka i szepnął, przymrużając oko
– Dobra robota, stary! Miejmy nadzieję, że ta jego kolekcja pornosów warta jest lochów inkwizycji!
Wiatrak zazgrzypiał coś niewyraźnie w odpowiedzi i od niechcenia poruszył futryną. Zapomniane w zamieszaniu koń i osioł ociężale poczłapały za maszerującymi w stronę wsi piechurami.
Motyl odfrunął z dziewanny, usiadł na parapecie i ustawiwszy się grzbietem do słońca zaczął składać i rozkładać skrzydełka. Po przeciwnej stronie globu niewielka chmura doszlusowała do innej, czarnej i nabrzmiałej. Potem druga. A potem jeszcze jedna…
Dzien dobty wszystkim
ciekawe czy Hermes dotarł już do Malgosi i Amiga , a tak w ogóle to maluch znowu śpi zamiast pobudkę robić , biegnę na spacer po puszystym sniegu
Spraw, aby każdy dzień miał szanse stać się najpiękniejszym dniem Twojego życiaczy to bedzie ten dzień ??!!
Dzień dobry wszystkim!
Niuniu, Amigo był na nogach o odpowiedniej godzinie, tylko Weronika spała dziś w pokoju, gdzie komputer. U niej kaloryfer jest trochę zapowietrzony. Trzeba…..no właśnie! 😉 h y d r a u l i k a! 🙂 Tak wiec cisza nocna była do dziewiątej. Teraz szybkie ubieranko, śniadanko i plan zajęc.
Oj, biedna moja biblioteczka…. 🙁
Lecę, nawet nie mam czasu przeczytać nowego wpisu Bobika….Wieczorkiem uczynię to na pewno!
Np, taaak. Trzepot skrzydla motyla mial jeszcze dalej idace reperkusje niz wywolanie wiatru, ktory rozchwial drzwiami Wiatraka,ktore stracily z konia konia Blednego Rycerza i rzucily go w objecia alkoholu, nieprzyzwoitych obrazkow i sklonily do porzucenia wedrowki. Trzepot skrzydla motyla wyploszyl wszystkich z blogu i zmusil do glebokiego namyslu czy Gospodarz aby na pewno jest w dobrym humorze i jakby tu zaczac rozmowe.
A jesli nie jest w dobrym humorze, to dawac tu tego motyla i Stary Kot zrobi z nim porzadek.
Dzień dobry 🙂 No, tak naprawdę, na razie jeszcze taki sobie, ale nie można wykluczyć, że się zrobi lepszy. A poza tym dzień taki sobie jako powitanie brzmi jednak do duszy. 😉
Mordechaju, czyżbyś nie odróżniał narratora od autora? Narrator może być w humorze pod zdechłym Azorkiem, podczas gdy autor tańczy, hula i swawoli, lub też na odwrót, narrator tryska prężnym optymizmem, a nieszczęsny autor właśnie przymierza się do czterdziestej i czwartej próby rozstania się z życiem.
A Bobik, jako rzekł, dziś ani w tę ani wewtę, więc jest duża szansa popchnięcia go w taką stronę, jaka akurat komuś pasuje. 😀 Może być o roli przypadku, o wędrówce i powodach rezygnowania z niej, o spełnianiu cudzych oczekiwań, o buncie, o chlaniu, pornografii, inkwizycji… Do wyboru, do koloru. 😆
Haha, tak sie mowi! A my wiemy swoje…
No to ja wam rzucam motyla, a wy go łapcie! 😀
Najpierw chodz na kawe i sniadanie, a potem poganiamy sobie motyle (t.zn. ci z nas, ktorzy nie cierpia na reumatyzm)
A jaki to gatunek motyla?
Hoko, to jest pralinek rozpustnik. 😀
Kawai śniadanie to brzmi rozsądnie, a pomimo tego zachęcająco. Chyba dam się uwieść temu zestawieniu. Croissanty są? 😀
Swiezutkie, prosto od piekarza, Sancho.
Cóż, nawet dzieci kapitana Granta
nie odmówiły świeżego croissanta,
jak również Panpsa nie zgłaszał zastrzeżeń,
więc pies się zaraz do konsumpcji bierze 😀
Nietoperzyco dwie poczty wysłane z różnych adesów do Ciebie wróciły,podaj jeszcze raz poprawqnego maila.
Pozdrawiam wszystkich.
Nie wyniesla dusza poeta….
Babko
ona zajęta , ja wysłalam ,jak tam Emi był spacerek 😀
Jestem zagipsowana przed godziną od pięty po udo i muszę powedziec,że chwalę nasza słuębę zdrowia.
Babko, a cóż się stało? 😯
Babko
noi slusznie ,ze chwalisz , ale opowiadajco się stało , jak Ty nie mozesz niech Emi pisze byle szybko , a w ogóle Emi jak Babki pilnowałaćś , ze krzywdę sobie zrobiła
Mordechaju, ja coś duszę? To Ty chciałeś dusić motyla 😯
A może biedna Babka, zachęcona Twoim nawoływaniem do gonienia motyli, spróbowała, no i teraz ma placek! 🙄
Wyszłam z bramy i poślizgnęłam się na prostej drodze, noga mi się jakoś tak głupio odwinęła, coś chrupnęło. Nigdy się nie połamałam na koniu, a tu masz.
Rano byłam na „pogotowiu rabunkowym „i muszę powiedzieć, że mnie przyjęli uprzejmie i z należytym szacunkiem.Teraz 6 tyg kiblowania w gustownym gipsie.
Pozdrawiam Was z łoża boleści. 😯
Musze zorganizować Emi jakąś wyprowadzaczkę, bo mi zakazali chodzić. Mam wprawdzie kule od moich koniarzy, ale nie wytrzymam przecież bezczynnie 6 tyg.
A to pech! Nawet trudno życzyć szybkiego powrotu do zdrowia, bo z gipsem nie ma zmiłuj się, swoje odkiblować trzeba. 🙁 Ale przynajmnie boleści i uciążliwości jak najmniej!
No i jak najszybciej trzeba znaleźć pozytywne strony sytuacji. Babko, co (mało ruchliwego) chciałaś już od dawna zrobić, ale zawsze Ci na to brakowało czasu?
Babko, bardzo wspolczuje i dziwie sie, ze zakazali chodzic. Bo tu wrecz kaza chodzic i jak najwiecej sie ruszac. Zimny chow, wiadomo…
Nawet jak ja mialem zlamana lape w mlodosci (samochod sasiadki potracil), to pomimo gipsu na cwierc kota kazali sie ruszac, a jak sie nie chcialem ruszac, to dostalem zaparcia na caly tydzien. Stara dawala mi siemie lniane, zeby, za przeproszeniem, jelita rozruszac.
Moze jest jakies dziecko w poblizu, ktore za skromna opalte zechce wyprowadzac Emi? Dzieci zawsze szukaja zarobku.
Podejrzewam, że z tym zakazem chodzenia to stara szkoła jest. Dawniej leżenie plackiem w ogóle było uważane za panaceum na wszelkie bolączki i w głowach niektórych lekarzy to myślenie jeszcze pokutuje. Mój ludzki brat był dwa razy operowany na przepuklinę, raz w Niemczech a raz w Polsce. W Niemczech natychmiast po operacji oddano go mamie i na pytanie, kiedy będzie mógł wstać i chodzić, odpowiedziano „kiedy mu się zachce”, co, jak się okazało, nastąpiło 2 godziny później. Od razu na plac zabaw poleciał i wkrótce wszystko się zagoiło jak na psie. W Polsce po operacji za wszelką cenę usiłowano zatrzymać go w szpitalu, a jak to się okazało bezskuteczne, to przynajmniej przez dwa dni zakazano wstawać. Ale mama już była wycwaniona po poprzednim razie, więc nie miała najmniejszego zamiaru zastosować się do wskazań. Oczywiście znowu się zagoiło jak na psie. 🙂
Babko!, szok… Gips i do tego zimą. Współczuję. Cała noga jest w gipsie?
No tak. Mojej starej tez po trzech operacjacj jednoczesnych (dwoch zaplanowanych i trzeciej wskutel powiklan 2 godziny po skoczeniu poprzednich ) trwajacych 17 godzin juz po 3 dniach zezwolono samej isc pod prysznic i jeszcze kazano nie trzymac sie sciany tylko isc srodkiem pokoju, razem z cala podlaczona maszyneria . Bardzo zimny chow.
Nogę w gipsie do kolana miałam w I klasie Liceum, też zimą. Niewiele z tamtego czasu pamiętam… Ale jechałam pociągiem (miejsce stojące) na ferie do rodziców. Złamania w rodzinie nie były w modzie, więc ten gips nie zasługiwał na szczególną uwagę.
Parę lat wstecz miałam powtórkę, tym razem z lewą ręką w roli głównej i latem. Też bez sensu, jak i wypadek. Dobrze się skończyło, bo ręka sprawna a gipsu nie ma. Znajomi i rodzina tym razem się angażowali, by mi ułatwić funkcjonowanie.
Babko, jest komu Ci pomóc? Ruszać się trzeba, ale nogę chroniąc (kule!, ja nie miałam), bo skutki będą nie do naprawy. Dbaj o siebie.
Babko
1)nie leż stale
2)chodz używając kul , aby odciążyc nogę
3)koniecznie rehabilitacja po zdjeciu gipsu , nie wiem jak sie długo czeka u Ciebie zorientuj się , jak długo już teraz niech ktoś idzie po skierowanie na rehabilitacje i zapisać się w kolejkę , bez dyskusji natychmiast po zdęciu gipsu REHABILITACJA i to pełna
dzis odpoczywaj i nie martw się masz w kolo siebie grono życzliwych ludzi
A mnie w pierwszej klasie podstawowki tatus zlamal reke, choc nie dowiedzial sie o tym nigdy.
Bawilismy sie i on trzymajac mnie za preguby krecil jak karuzele. a potem z rozmachem rzucil na lozko. Smialam sie strasznie i nie pwoiedzialam, ze mnie bardzo zabolalo, aby mu nie zrobic przykrosci i zeby matka go nie ochrzanila za konskie zabawy z dzieckiem.
Nie przyznalam sie az do wieczora, kiedy prawa reka spuchla. Powiedzialam, ze potknelam sie na podworku i wtedy musialam sobie cos uszkodzic. Noca zawieziono mnnie do gipsu. Reke unieruchmiono na temblaku (teblaku?) Przerabialismy wtedy w szkole kaligraficzne pisanie najtrudniejszej litery – D. W Rosji na kaligrafie zwracano wielka uwage, Wszystkie ogonki i zakretasy musialy byc strannie doprowadzone, pochylenie musialo byc wedle rozliniowanego papieru . Mialam pozniej problemy z ta litera, pisalam ja odwrotnie,
Ale rodzice nigdy nie dowiedzieli sie jak doszlo do zlamania, choc ojciec byl troche niespokojny i na osobnosci dopytywal sie, Ale ja sie zaparlam. Bo myslalam, ze mama zagrozi rozwodem jak zrobila to raz w czasie jakiejs domowej awantury w kwestii niewlasciwego wychowywania corki.
Wpisalam sie przez pomylke do pola Mordki, ktory spi.
I masz babo gips! Jak śnieg biały. Jak skrzydła inkwizycji…
O, Babko, tak mi przykro. Co za pech. Dobrze i tak, ze bez potrzeby interwencji chirurgicznej, co mnie sie zdarzylo w podobnych okolicznosciach. Z mojego doswiadczenia z amerykanskim podejsciem, to od razu namawiaja do poruszania sie, ale bez obciazania nogi na poczatku. Potem mi mowili w procentach: 25, 50, 75 – co mnie jednak troche zastanawialo, kiedy staralam sie coraz mocniej na tej nodze opierac, no bo jak to zmierzyc? Ale tak naprawde chodzilo o stopniowe obciazanie nogi. I namawiali jeszcze na diete pelna wapnia i bialka (bialko, do tworzenia nowych komorek, a wapn do mineralizacji kosci). Rehabilitant zas bardzo sie przydal. Trzymaj sie. 🙂
Heleno, ciekawe jak w dziecinstwie dzieci czesto chronia swoich doroslych, tak jak Tobie sie to zdarzylo…
Witajcie,
i moj nastroj jakis niewyrazny, chociaz bez wyraznego powodu. Rzucilam sie wiec w wir gotowania (nigdy nie sprzatania w takich wypadkach). Ale mysle, ze najlepiej mi zrobi spacer z psami po mroznym powietrzu.
Przynajmniej nie mam nogi w gipsie, trzymaj sie cieplo babko z Gdyni.
Dzień dobry.
Moniko,
należy stanąć koło wagi łazienkowej. Kontuzjowaną nogę postawić na wadze i zacząć przyciskać, aż waga wskaże 25%, 50% lub 75% twojego ciężaru.
Chirurg, który ten sposób ustawienia stopniowego obciążania kontuzjowanej nogi polecił Marylce, twierdził że kobiety potrzebują 3 do 4 prób i już mają „zakodowaną” pamięć na odpowiednie chodzenie z częściowym obciążeniem.
Mężczyźni (podobno!) potrzebują 4 do 8 prób.
Komisarzu, inkwizycja to ma piękne, czerwone mundurki… 😀
http://uk.youtube.com/watch?v=FytQkOosE9s
Małgosiu,
czy Hermes dostarczył uratowany karton butów przed londynczykami dotarł do was szczęsliwie? 🙂
Bardzo dobry sposob, KoJaKu, choc wtedy gdy go potrzebowalam nie mielismy jeszcze wagi lazienkowej. Moze przyda sie nastepnym ofiarom kontuzji i poslizgow (oby tych ofiar bylo jak najmniej).
Niuniu, przeczytalam wczoraj o naszej zablakanej przesylce w Londynie. To wiele tlumaczy. Dziekuje. A nastepna dostawa lodow kokosowych ze sniegiem w nalesnikach do Ciebie doszla, czy tez ktos przechwycil? 🙂
Moniko,
jeszcze na wspomnienie przesyłki z lodami kokosowymi oblizuje sobie pyszczek. 😆
Ja jeszcze na jakiejś niemieckiej stronie medycznej wyczytałem, że należy często zmieniać położenie złamanej kończyny, masować niezagipsowane miejsca, żeby mięśnie nie zanikały, a w diecie poza minerałami zwracać uwagę, żeby była przeciwzaparciowa, bo to wskutek mniejszej ruchliwości grozi nie tylko kotom. 😉
Nie ma sprawy, Niuniu, beda nastepne. 🙂
A hinduski pielegniarz, ktory naszej sedziwej przyjaciolce zakladal pare lat temu gips na reke, radzil jej by robila sobie codzinnie, a nawet pare razy dziennie herbate z kurkumy – podobnie pomaga na zrastanie sie kosci, dziala przeciwzapalnie i jest tradycyjnie stosowana w tym celu w Indiaich. Moniko, slyuszalas cos takiego?
Zainteresowanym – http://www.polityka.pl/geniusz-w-opalach/Lead30,1152,278169,18/ .
http://autoimmunedisease.suite101.com/article.cfm/turmeric
O, takie wygooglalam, choc, jak sie okazuje, jest znacznie wiecej. I byly rzetelne badania.
Ostrezgaja tylko aby tej terapii nie stosowac przy kamicy nerkowej.
Heleno, o kurkumie juz wygooglalas, wiec nic nie dodam, oprocz tego, ze moja tesciowa jest bardzo ajurwedyczna, i jest skarbnica takiej tradycyjnej madrosci (choc najnowsze badania tez zawsze googluje). Na pewno tez by popierala czesty szafranowy ryz u Bobika (szafran tez zdrowy na serce i krazenie), albo wlaczenie migdalow do diety (zrodlo wapnia i bialka). Jak mialam te zlamana noge, to do mnie przyleciala natychmiast, zalozyla fartuszek, i swoimi tajemniczymi, lecz bardzo smacznymi metodami na pewno przyspieszyla gojenie.
Babko, bardzo mi przykro…. Uważaj na siebie, chodzenie o kulach z tak dużym gipsem to tez sztuka i wysiłek.
Bobiku, piękny tekst, myślę o nim od rana….
O kolorach – http://gala.onet.pl/0,1524544,1,1,magda_gessler,tematy.html .
Ale pech! Babko, trzymaj się! Bardzo ci współczuję. Może zakazali chodzić na początku? Póki tam sie nie podgoi? Sama nie wiem….Gdy miałam reke w gipsie, złamaną w łokciu, sporo ja nadwereżałam. Malutkie dziecko, nikogo do pomocy, duży pies na podwórku, co dzień gar jedzenia ugotować, zanieść, a potem wyszorować, zima wiec dziecku wierzgającemu rajstopki etc. Po tylu latach nie mogę się na tym łokciu wesprzeć, co jakiś czas boli. Ostatnio- po wtarganiu choinki do domu. Moze o to chodzi z tym niechodzeniem? By póki świeze, nie poprzesuwało się….
Kochani posyłam takie wiadomości z frontu:
Dla Heleny- dzięki za troskę, kurkume, szafran i co się da używam na codzień, da sie spozywać.Też jestem zwolenniczką ruchu, ale jak mi ten gips założyli od pięty do połowy uda- się strasznie darli,że mam nie obciążac tej nogi, a ja jestem prawonożna i cały nacisk idzie na prawo
.Przyjaciele okazali się wzruszający.Czy ja napewno na takich zasługuję, to inna sprawa, może na stos, jak
pisze komisarz?
Fomo: dotrzymuję zobowiazań noworocznych, ale do nie łamania nogi się nie zobowiązywałam:roll:Samo wyszło!
W pogotowiu naprawdę było luksusowo, nawet nie myślałam o nim, ale moja dobra dusza z padoka zagroziła,że sama je wezwie.Po długich naleganiach pojechałam dziś rano.Moi koniarze to jednak naród rozumiejacy bolesne upadki.Mam do dyspozycji 3 pary kul
chodzik( ten się sprawdza najlepiej i jest po Mateńce) i
deklaracje na dowożenie.Ale ponoć oirtopedia wysyła też i odwozi połamańców bez problemu.Kto nie wierzy, trudno..
Nietoperzyco: ja tu blisko mieszkam od zakładu rehabiliracji,
nie będzie problemu. 😆
Kojaku dzięki za tę podpowiedź z wagą, genialne zaraz się poważę. 🙂
Najbardziej mnie wpiekla ta bezczynność, u lekarza ostatnio byłam 3,5 roku temu i jestem w stanie każdego zamordować za sam fakt uprawiania tego pożytecznego zawodu.Słowem: za niewinność ” już ta pani wiecej żadnego naszego lekarza życia nie pozbawi”!! 🙂
Bardzo szystkim dziękuję za troske, leżac bezwładnie będe się uczyć,żeby ten czas wypełnić.A dzień był wczoraj do wypadku niezykle udany.Chwila nieuwagi i klops
Bardzo mi przykro,że Wam popsułam piękny motylkowy temat, ale się poprawie.Na ogół do umierania na blogach mam stosunek powściągliwy, jak do tekturowych trumien.
Wielkie dzięki za tyle życzliwości.!!Emi biedna, bo nie pobiega kilometrami po lesie, ale już się tu samopomoc sąsiedzka sama organizuje.Caluję Was wszystkich, jak leci!!
ps.Bobiku napisz mi , bo stale mam wrżenie,ze robię błąd: jak się pisze moi, czy moji , a wkażdym razie Kochani!!:roll:
Tereso i wszyscy,ktorzy mnie podtrzymujecie na jednej nodze.Dostosuje się do Waszych porad, choć mi nie lekko.
A taka refleksja mnie naszła; wczoraj był u nas moj adoptowany brat, ktory wyszedl z raka i kwitnie!Plywa w Klubie Masters, jedzie w kwietniu do Kadyksu na mMistrzostwa Europy.Ostrzyżony na „amerykański lotniskowiec”, wyglądał wspaniale.Pomyślałam: „może ten rok będzie lepszy”?
I wyszłam parę minut po Nim. 👿
I druga myśl: jakie cierpienia musiała znosić nasza Mama, po wypadku lotniczym w Gander, a miała 17 złamań otwartych,rozległe oparzenia i spędziła w sumie 2 lata w szpitalach. :schock:
babko z Gdyni,
uważaj z obciążaniem nogi.
Marylce nie było wolno nogi obciążać przez pierwsze 5 tygodni (miała wstawioną nad kostką płytkę tytanową), dopiero w 6-tym tygodniu ropoczęła stopniowa obciążanie.
Szybkiego powrotu do 100% sprawności poruszania się per pedes
życzą Marylka i KoJaK
Marylko i Kojaku, jak tu wytrzymac te 6 tygodni?To horror.
Ale po lesie latać nie będę.
Żono sąsiada, jak tam w Krakowie? U nas już- 13 st.
jeszcze trochę i będą ludzie na Hel przez morze na spacery chodzić, bywały takie zimy!!
Np.zmią stulecia 78 jechałam z Gdyni do Zakopanego 36 godzin przez Poznań.
W Zakopanem i Krakowie śniegu nikt nie widział. 🙂
W Krakowie śnieżno i mroźno, ale nie wiem dokładnie ile stopni bo nie mam termometru. Parę lat temu mieliśmy remont fasady kamienicy i termometr poległ w boju. I jakoś tak zeszło…
Zimę stulecia w 78 też pamiętam. Byłam jeszcze w liceum i szkoły były zamknięte. Bardzo chcieliśmy jechać na narty do Zakopanego, a tam śniegu niet
Leżenie z noga w gipsie to ciężka sprawa, ale 6 tygodni szybko zleci, byleby było z noga OK. Więc się Babko Droga nie forsuj!
Korekta: Więc Babko Droga nie forsuj SIĘ
Zgadzam sie z Kojakiem i żona sasiada. Lepiej przemęczyć się tych kilka tygodni, niż potem mieć kłopoty do końca życia.
W sumie Babka mogłaby coś sforsować… Znaczy się zasponsorować 😉
I ja pamietam zime 78, urodzil sie wtedy moj synek. Wychodzilismy z nim na spacer codziennie, a bylo tak zimno! Mam nadzieje, ze nie marzl biedaczek w wozeczku.
Babko, niech sie noga dobrze zrasta!
W ferworze pozbywania sie melancholii urzadzilam sobie sale do cwiczen w piwnicy (cieplej). A teraz zaczne smazyc pyszne placki kartoflane na obiad.
Mili moi (żeby Babka wiedziała jak się pisze 🙂 ), jestem przekonany, że noga otoczona tyloma troskliwymi fluidami zrasta się dwa razy szybciej, tak że tylko 3 tygodnie będą takie trudne do wytrzymania. A poza tym musimy Babce zasponsorować jak najwięcej rozrywki na blogu, bo to na pewno żadnej kończynie nie szkodzi. 😀
A kurkumą moja mama podkarmiała tatę po jego operacji na raka jelita, bo czytała o jej antyrakowym działaniu. Nie da się oczywiście powiedzieć z całą pewnością, co dokładnie było powodem, że po 12 latach tata wciąż jeszcze może restaurować drzwi, ale kurkuma z całą pewnością nie zaszkodziła. 😆
Sąsiadko, tekst się bardzo ucieszył, że ktoś o nim myśli. 😉
Uniżone ukłony dla Robala. 😀
Ja przeczytałam tekst Bobiczkowy z upodobaniem i czytając go miałam zamiar dostawić mu puentę. Mianowicie: „Po przeciwnej stronie globu niewielka chmura doszlusowała do innej, czarnej i nabrzmiałej. Potem druga. A potem jeszcze jedna?
I naraz… jak nie p……..ło!”
Ale potem przeczytałam o wypadku Babki i puenta zeszła na dalszy plan.
Babko, zrastaj się szybciutko! 😀
Tekst Bobika przypomniał mi zabawny dialog z moim przyjacielem dominikaninem, od lat pracującym „na parafii” w Niemczech. Kilka lat temu ( może nawet kilkanaście) rozmawialiśmy o kazaniu noworocznym (chyba), biskupa bodajże z Kolonii. Hierarcha ubolewał , ze Niemcy oddają sie nieokiełznanej konsumpcji i uciechom cielesnym zapominając o wielkich ideach. ” I całe szczęście- mruknął mój przyjaciel- z zajmowania sie wielkimi ideami mogą wyniknąć poważne kłopoty, jak to już nie raz bywało…
Pani Kierowniczko, wiedziałem, że mogę liczyć na domyślność moich Gości 😆
No właśnie, ja do wielkich idei też podchodzę trochę jak do jeża, bo nieźle się na nich można przejechać. A równocześnie nie da się ukryć, że potrzeba tych idei gdzieś w nas tkwi i jak ich za długo nie ma pod ręką, to ktoś, kto taką ideę przekonywająco zaserwuje, na rękach zaczyna być noszony i narody za sobą porywa. A potem zwykle następuje nieuchronne rozczarowanie, bo nie ma takiej rury, której w praktyce nie można zatkać. Wskutek tego wszystkiego robi nam się sinusoida idei.
I tak się zastanawiam, czy jakiś spryciarz nie sporządzi kiedyś naprawdę wykresu tej sinusoidy, żeby wskoczyć z jakąś swoją koszmarną ideą w szczytowy punkt, bo wtedy ludzie, z czystego wygłodzenia ideowego, kupią cokolwiek.
A może nawet już tacy spryciarze byli, tylko się tym zbyt głośno nie przechwalali? 😯
I tak z wielkich idei przechodzimy do wielkich ideologów…
dzien dobry !!!!!!!!!
komisarz lekko przeszedl z idei do czynu i zabral
pasztetowa
smacznego!
Babko,smutna historia
noga w gipsie potrzebuje ciepla pezesylam wiec Tobie
przez Moniki poslanca berlinskorysiowa pierzyne
badz dobrej mysli
(te czerwonozielone plamki na pierzynie to maki nietoperzycy)
zono 05.01 00:17
Twoj przyjaciel ma racje!
pozdrowiam paskudnika 😀
Bobiku,na jezu przejechac!?
piesku,masochisci to my ludzie
badz grzeczny 😀
berlin pod czapa sniegu i pieronsko zimno
pierzyne wyslalem babce dlatego brykam szybciej
i czesciej
glupi mroz bez szans z brykajacym rysiem
Dz-eń -obr- 🙂 Mów-ę z luk-mi, bo sp-d kpn-go ś-iegu i -łos s-ę ledw- wyd-st-je. Mus-ę -ię naj-pi-rw odk-p-ć! 🙄
Był raz ideolog w Warszawie,
co ciągle pie…lił o Sprawie,
tymczasem Warszawka
szeptała o sprawkach.
Nazwiska z litości nie wstawię… 🙄
Bobiku. wlasnie przeczytalam, ze najwieksze lotnisko w Twoich okolicach zostalo zamkniete z powodu sniegu i juz mialam pytac czy Ciebie tez zawialo-zasypalo.
Troche Ci, prawde powiedziawszy, zazdroszcze, bo dawno juz nie widzialam prawdziwego, duzego sniegu, ktory mnie zawsze wprawia w dobry humor i kojarzy sie z czyms przyjemnym i pelnym swiatla. Ostatni raz bodaj w Nowym Jorku. I natychmiast w uszach dzwiecza dwa ulubione wiersze – jeden jeszcze z dziecinstwa, Puszkina – „Moroz i solnce, dien czudiesnyj”, a drugi to erotyk z wierszy Doktora Zywago „Mielo, mielo po wsiej ziemle, wo wsie priediely…” – najlepszy erotyk jaki chyba powstal w tym jezyku , ten o swiecy palacej sie na stole.
Snieg na mnie zawsze dobrze dzialal. Moze dlatego, ze sie urodzilam na Syberii.
Pewnie, że wolę śnieg od iluś miesięcy burej chlapy, co jest u mnie zimowym standardem. Ale trudno, żeby w niemieckim mieście cokolwiek kojarzyło się z bezkresną, białą przestrzenią 🙁 A śnieg bez przestrzeni jakoś dziwnie traci na świetlistości. 😯
Ale dzieci przynajmniej się cieszą, w przeciwieństwie do Ordnungsamtu i Verkehrsamtu (od ruchu drogowego). 😆
Parę wymownych zdań w sprawie idei – http://lewica.pl/blog/foltyn/18416/ .
Czy karmisz ptaki?
Bp najwazniejsze teraz zeby karmic ptaki. I poic, bo
podobno te bezmozgle stworzenia nie sa w stanie stopic sobie w dziobach troche wody!
Puścił bąka motylek w Caracas
Niech se leci ? i puścił biedaka
Pszczołę wściekle rozsierdził
Że bąk łąkę zaśmierdził
I nazwała ją Smella Cloaca
Teresko, „wymownych” chyba tylko w sensie bezdennej glupoty autora?
Ubolewał motylek w Taszkencie,
że niewielkie wśród bąków miał wzięcie.
W jakichś tam Caracasach
mógłbym z bąkiem pohasać,
a tu brak mi go, nawet przy święcie. 🙁
Kochani!(Do Wszystkich, bo szkoda czasu na przewijanie od góry do dolu, a siedzieć mi trudno!)
Przed moim domem rośnie krzew nazywany tu motylkowiec.
Kiedy kwitnie zlatują się noń motyle zykle pazie królowej, czasem jakiś bielinek.Czemu to piszę? Bo jesteście, jak te motyle siadające na Bobiku, a teraz -na mojej obolałej giczy – kojące. Od jutra na tym gipsie zaczyna Was malować i każdy będzie miał swój nick.Oddam się więc sztuce, a kiedy picassa będzie dla mnie dostępna podeślę Wam odpowiedni link.:smile:
To będzie mój sponsoring fomo!Komisarz się nie martwi proszę, babka nogę ma bylejaką(hehhe, ciekawe czy ona ta nóżka choć trochę będzie podobna do siebie sprzed upadku?) mam wszystki zalecenia komisarskie w pamięci, a tę mam chorobliwe dobrą.Nigdzie nie łażę oprócz trzech zaprzyjaźnionych blogów. : shock: ?
Doro dzięki!Właśnie Cię czytam po rtaz drugi!!Zaleglości w „Polityce” mam ogromne jest okazja nadrobić.Oba arykuły pouczające. 🙄
Rysiu dzięki za pierzynę, wczoraj się bardzo przydała, bo gips najpierw grzał( Tata Bobika wie to,że gips grzeje zmieszany z wodą) a potem straszliwie było zimno.Użyłam Twojej pierzyny! 🙂
Króliku, mam nadzieje,że jeszcze z Emi i Bobikiem pogonimu za Tobą w zabawie! 😆
Bobiku ta wiadomość o kurkumie, wcześniej od Heleny b.ważna.Mój adoptowany brat, mądry, przystojny wyszedł z podobnej choroby , jak Twój Tata.Zaraz mu zaordynuję kurkumę. Dzięki,że jesteś , jak ten motylkowiec.
Pointa: nie myślałam,że w sieci znajdę takie przytulisko!Dzięki Bobikowi i Wam wszystkim.
Emi przesyła uściski dla wszystkich zwierzaczków.
Żono sąsiada( stale ubolewam,że nie mojego, choć nie wątpię,że Twoj lepszy) tam na współnym poniekąd padoku znajdziesz opis mojej jazdy do Zakopanego w ową zimę stulecia, bardzo to była pouczająca podróż.Okazało się bowiem,że ludzie naprawdę wrażliwi i nawet tak o sobie nie myślący potrafią w dramatycznych sytuacjach cudownie się jednoczyć.Ta podróż wiele mnie nauczyła.
Nie chce zapychać bloga Bobikowi, choć mam ją zapisaną, kto zechce znajdzie sobie i poczyta.
Szukajcie pod „Zima stulecia”. Buziaki dla Was. 🙂
Odwłok czyszcząc motylek w Tbilisi
Dostrzegł, że u odwłoka bąk wisi
Miast go siłą usunąć
Grzecznie pomysł podsunął:
Przenieś ty się na odwłok Marysi…
Babko, czekamy z niecierpliwością na gips-art. Podejrzewam nawet, że artyści mogą wkrótce zacząć masowo łamać sobie kończyny, żeby załapać się na najnowszy trend. 😆
Zrastaj się szybko, skutecznie i bezboleśnie, a na pewno już wkrótce pogonimy. Może Hoko nawet jakiegoś kota nam wypożyczy? 😉
Jak masz jakiś tekst na innym blogu i chcesz się nim podzielić z tu obecnymi, to możesz go po prostu zlinkować.
Liżąc lody, motylek arktyczny
uskuteczniał monolog liryczny:
myślą, żem ja gagatek,
skaczę z kwiatka na kwiatek,
a tu lód i z kwiatkami brak stycznych… 🙁
Helenko, bezdenna głupota autora w czym się zasadza?
M.in w tym, ze operuje pojeciami, ktorych nie rozumie, zato czyni to z duzym aplombem.
Motyl dośyć już miał idiotyzmów,
Głośno zaś do swych strachów się przyznał:
Machnę skrzydłem ja sobie
I na świecie narobię
Żebyztegoczegoniebylizmu…
Głupota autora polega też na tym, że w ideologicznym zacietrzewieniu nie wpada mu do głowy, żeby przyjrzeć się rzeczywistości nie tylko z jednej strony. A z innych stron to jest tak, że istotnie wiele osób nie przyjmuje pomocy, jeżeli to jest związane z jaimiś warunkami, których im się nie chce spełniać. Każdy pracownik socjalny zna takie sytuacje: proponuje się pomoc uzależnionemu, jeżeli będzie skłonny podjąć leczenie, a on się puka w czółko i trzaska drzwiami na odchodnym. Proponuje się kompleksową pomoc rodzinie z problemami i słyszy się „nikt mi się nie będzie wtrącał w moje prywatne sprawy”. Czyli albo dajesz forsę, albo sp….! Oferuje się czasem nawet i forsę, pod warunkiem, że potrzebujący przyniesie jakieś zaświadczenie. A, nie, to już za dużo wysiłku. Itd, itp.
Pracowałem kiedyś z bezdomnymi – krótko, bo ogarnęło mnie poczucie kompletnej beznadziei. Większość z nich była bezdomna naprawdę na własne życzenie. Był opracowany program wychodzenia z bezdomności, ale na setkę osób może ze trzy próbowały go realizować. Reszta po prostu olewała, mimo że mieli do dyspozycji kilku naprawdę ofiarnych pedagogów socjalnych, gotowych służyć nieustającą pomocą.
To nie znaczy, że pomoc socjalna w Polsce (czy gdziekolwiek indziej) działa jak szwajcarski zegarek i wszystko jest cacy. Ale jeżeli „liberałowie” twierdzą, że ktoś pomocy nie chce, to nieraz mówią po prostu prawdę.
Uczciwie zeznaję,że pomysł na gips malowany to nie mój wynalazek!Dawno, dawno temu robiliśmy połamanym na nartach kolegom w Szklarskiej Porębie takie graffiti o którym wtedy jeszcze nikt nie słyszał.
zeenie,zacny poeto:
ma gpisie będziesz dwumetrowy miał portret, jak się gips ze dwa razy obiegnie- zmieścisz się!!!
Co do przyczepy na odwłoku, to szkoda Marysi, lepiej niech Marysia się znieczuli. 👿
Tu macie linka do „Zimy stulecia” po prawej stronie prosze szukac tego tytułu.
http://napadoku.blog.onet.pl
Przepraszam Bobiku.Tam dot. zimy stulecia, pierwszy post naszego zacnego Wachmistrza, jako continuum.
Arcyciekawy, bo ja z Gdyni, a On z Zakopanego do Krakowa jechał.Jakby dwie strony medalu. 🙂
Martwił motyl się, gdzieś pod Genewą,
bo kazali mu spadać na drzewo,
twierdząc: my tu skrzydłami
pomachamy już sami,
raz na prawo, raz znowu na lewo…
W uzupełnieniu – http://lewica.pl/blog/foltyn/18374/ .
To wszystko z nudów wysokie forum, ale wybaczcie!W stanie dwunożnym czas mnie goni.
Chciałam sie odnieść do tego co Bobik napisał o bezdomnych.Miałam na strychu pracownię, poniżej był ogromny korytarz i w ostre zimy nieraz wracająć z ostatniego spaceru z psem w strachu musiałam przestępować przez spiącego na wycieraczce bezdomnego, a psa przenosić. Jeśli trafili się sąsiedzi wzywali policje.
Pogadałam kiedyś z takim: uciekł z domu przed zoną i dziećmi, wolał takie zycie.
Po jakimś czasie się wycwaniłam i na półpiętrze zostawiałam dwa plastikowe kubki , termos z herbatą i kanapki.Nikt nie zabrał termosu ze sobą.Tyrwał tam całą zimę.
Uwaga; kiedyś zapytałam pana mającego gębę pełną
” empatii” a czemu pan nie weźmie do siebie takiej osoby, brudnej, cuchnacej i pijanej? Osłupiał z oburzenia.
Tu potrzebne są metody systemowe, może z czasem do nich dojdziemy?
Mam bardzo powściagliwy stosunek do osób opowiadających, szczególnie w sieci o swojej dobroci i oskarżającej wszystkich, tylko nie siebie o znieczulicę.
Po raz pierwszy nie wyjdę na czas grania „Wielkiej Orkiestry”J.Owsiaka.Takie działanie szanuję.Ma tez ogromny aspekt wychowawczy, niezaleznie od przykrych przypadków, a i „łatek”, ktore sią Owsiakowi przypina.
Myśl, że podział na lewicę i prawicę jest dość już anachroniczny i uparte trzymanie się go jak pijany płotu powoduje tylko zniekształcenie rzeczywistości, liczy sobie dobrych kilka latek. Świat się nieco pokomplikował i w związku z tym znalezienie kogoś, kto popiera małżeństwa homoseksualne będąc równocześnie za podatkiem liniowym, albo na odwrót, nie nastręcza większych trudności. Jeżeli ktoś chce się koniecznie przypisać do jakiejś grupy i nazwać lewicowcem bądź prawicowcem, to jego sprawa, ale mnie się to, prawdę mówiąc, mało wydaje produktywne, przynajmniej na mój prywatny użytek. A i na publiczny – być może w polityce pewna hasłowość i plakatowość jest niezbędna, ale już u publicysty częściej mi się zdaje wadą niż zaletą. Dotyczy również bloggerów. 😉
Raz motylek z Talesem z Miletu
Się najedli mielonych kotletów
Jedli po porcji porcję
Aż stracili proporcję
Nie zdążyli też dojść do wucetu…
zeen, muszę się najpierw odśmiać, zanim będę w stanie myśleć dalej 😆
Limeryk zeena przypomniał mi rodzinną opowieść o urodzinach znajomego, na które moi Starzy zostali zaproszeni razem z psem Puszkinem. Znajomy wybitnym kucharzem nie był, ale przygotował dla gości dużą michę mielonych w il. szt. 40, które stały na stole w kuchni i czekały swojej pory. Tyle że jak goście się zeszli, to mielonych już nie było. Puszkin do wucetu zdążył, ale przez następne 3 dni ostentacyjnie chromolił posiłki. 😆
Pewien starszy motylek z Jabłonnej,
zobaczywszy raz miejsce ustronne
pędzi na łeb, na szyję,
krzycząc że mu dzwon bije –
próżny pośpiech, to już było podzwonne…
Motylicy motyl w Metaponcie
Szukał, bo mu sterczało wciąż prącie
Latał tam na golasa
Szukał Pitagorasa
Bo chciał z nim stworzyć słynny trójkącik
Pewien motyl w scenerii zimowej
Marysieńce zlądował na głowie
Maryś wpierw go olała,
potem perfumowała
i tak zamarzł pachnący w połowie…
Pewien motyl, co mieszkał gdzieś w Pile,
zwykł się chwalić, że on to mo tyle.
Motylicom od takiej przesady
aż ze śmiechu pękały zajady –
już wolałyby chyba z gorylem…
Okrutne dowcipy blogerów
fatalnie skutkują u babki
nie zdąży do dwóch zerów
bo jej wysiądą klapki. 😳
Pewien motyl na Wybrzeżu
chciał to przeżyć z gronem szczeżuj,
ale one lodem byly zmrożone,
więc przeżył na…żołnierzu.
Zastanawiał się raz rój motyli,
co by tutaj zyskownie opylić?
Lecz że mało jest zysku
z przedwczesnego wytrysku,
wszyscy biedni zostali jak byli. 🙁
W Polsce się to opyla
za małe czterysta złotych.
Radości, krótka chwila,
a ile przy tem roboty!
Raz wyskoczył motylek z Kąpieli
(Gdzie to, lepiej byśta nie wiedzieli)
Myślał: rym tu nadłupię
Szukać go trzeba w kupie
Bo to jest Wszechświatowe Zadupie…
Na Zadupiu się motyl zadumał:
pisać wciąż tak bez rymu to dżuma.
Lepiej rymem coś kwiknąć,
nawet jak ma pierdyknąć,
nawet jeśli ten i ów nie skuma…
Pewiem motyl skumany zagwizdał,
co to na moim zadku za blizna?
Czyżby rym tak kaleczył?
Zadek temu nie przeczył.
Motylowi wyrosła siwizna…
Raz w ciężka zimę na blogu
motyle dostały amogu,
Nie wszystko każdy skuma!
Ciężka cholera ta dżuma!!!
…ale jest ci pod ręką kurkuma!
Dzien dobry.
To pierwszy dzien w pracy po przerwie swiatecznej. Troche szokujace, bo trzeba sie od nowa przystosowac do nowej rutyny.
fomo 🙁 🙂
PA2155
To uprzejmie prosimy zapylać ! 🙂
PA, praca to jeszcze nic. W ramach przystosowywania się od nowa do rutyny blogowej, każdy jest dziś zobowiązany popełnić chociaż jeden rym. Do działa! 😆
No nareszcie! Przypomnieli sobie, gdzie wisi smycz. To jeszcze raz szybko sobie limerycznę i pędzę w ten kopny śnieg! 😀
Pewien motyl, co żył w Głuchołazach,
nie był biegły w swych uczuć wyrazach,
nie olśniewał techniką,
a chciał tylko za friko,
przy samotnych pozostał więc zmazach.
Ach iść na spacer z Bobikiem
na ośnieżonych polach,
pogonić za królikiem,
ach smutna moja dola!
Gdyby babka nie skakała
też bym taki spacer miała !! 👿
Bobik, ekskluzywnie pracuje w prozie. Nie stac mnie nawet na rym czestochowski, chociaz jestem czestochowianinem z urodzenia (ale nie z przekonania). 🙂
ja z Krakowa miasta poetów, ale tego talentu natura poskąpiła….
Był motylek z dalekich Antyli
Na playboya zawzięcie się silił
Dla mnie nie ma – powiada
Ani zwierza ni gada
Ja bym wszytkich was chętnie zapylił…
Widzę, że poświąteczna dyscyplina pracy jest absolutnie poniżej kreski. Polecenia służbowe są ignorowane, usprawiedliwienia są wykrętne, a rozprzężenie niemożebne. Na dodatek ja nie jestem Panią Kierowniczką i nie umiem tak skutecznie kierowniczyć. 🙁
Ostrzegam: to się wszystko wyjaśni, albo się źle skończy! 🙄
Emi – gdyby Babka nie skakała byłaby piernikiem… 😉
Był raz facet z dalekiej Bogoty,
który życie prowadził jak motyl.
Lecz gdy rój motyląt poczętych
go zaskarżył o alimenty,
wywietrzały mu z głowy głupoty. 🙄
Moze warto rozwiazac dylemat, czy pasztetowka jest lepsza niz marna filharmonia? Jezeli bedzie to pasztetowka holenderska, to wole filharmonie. 🙂
PA, ten problem zeen zaczął już rozwiązywać u Kierowniczki:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=264#comment-34574
Ale zdanie na temat holenderskich wędlin mam bardzo podobne. 😀
Z ta pasztetowka holenderska wiaze sie historia z przeszlosci. Gdy mieszkalem w Holandii w sobote kupowalismy w malym rodzinnym sklepiku mielone na obiad. Na zakupy bralem ze soba moja 7-letnia wtedy corke i wlascicielka sprzedajaca w sklepie wreczala jej (tak jak kazdemu innemu dziecku) jako prezent kawalek pasztetowej, ktory moja corka po drodze wyrzucala do kosza. Kiedys probowalismy poczestowac nia kota sasiadow, ale stanowczo odmowil. 🙂
Historia: przyjaciel mego Taty, pływający na polskiej”Błyskawicy” w konwojach, a mający kwaterę w Amglii u jakichś miłych gospodarzy, młody wówczas galopant, umizgał się do córki tych państwa.
Kiedyś mimo woli usłyszał taka rozmowę między niedoszłą teściową, a zakochaną córką:
Tem Polak, miły nawet i przystojny, ale dziecko!!Czy ty wiesz,że on pija zepsute mleko?( zsiadłe po naszemu).
Co kraj, to inna pasztetowa 😆
Ooo, jak ja Wam zazdroszcze!
Ooo, jak chcialaby dusza do raju…
Heleno, chodzi o rajską pasztetówkę czy o rajskie kwaśne mleko? 😯
Dobijaj mnie, Bobiku, dobijaj. A jaj jestem taki P. Plaksin i kazdy moze mi dac kuksanca, patrzac czy rowno puchnie. 🙁
Ale Bobiku, czy ona jeszcze podskoczy? 😡
Nie dobijajcie Heleny,
nawet , gdy atak weny
Was trąca, jak obecna zima!
Nie dobijajcie Heleny,
bo może tego nie wtrzymać.
Pojedzie sobie gdzieś daleko
na zsiadłe mleko ! 😆
Leży Babka leży,
bo ma w gipsie nogę,
z nerwów prawie płacze:
„podskoczyć nie mogę!”
Ale strach ma
wielkie oczy,
jak wyleży,
to podskoczy,
oj dana, dana, dana… 😀
Dobijajcie, dobijajcie
nie zalujcie bata!
Jeszcze wszyscy beda plakac
kiedy zejde z (tego) swiata. 🙁 🙁 🙁
(My bestest effort, sorry, troche rozmiar kuleje)
Oj dana dana,
na wysokości
babkę położyły
połamane kości.
Ale Helenę
rozłoży marzenie
gdy pokażą zsiadłe
na angielskiej scenie. 😡
Motto na dziś:
Nie schodźcie z tego świata,
ani teraz, ani potem!!!
Poco na nim zostawiać hołotę? 😆
Bobiku,
u rzępolących jestem w poczekalni (jak zwykle 😉 )
dlatego jeszcze raz:
Kiełbasa chodzi obrażona
Jak Callasa żona
bumtara bum
No proszę, Helena tylko nie wiedziała, że mówi wierszem. 😆
Ostatni wers mógłby brzmieć „gdy zejdę ze świata” i mielibyśmy czyściutki układ 8-6-8-6. Perfect! 🙂
Wiedziała, wiedziała.To kokietka!! 🙂
Bum, bum, KoJaKu, bum tararara,
dobra kiełbasa, byle nie stara,
wers ten czasami też jest prawdziwy
wobec M. Callas lub innej divy. 😀
No sam widzisz, Bobiku. Beznadziejna sprawa 🙁 🙁 🙁
Heleno, nawet Kraków podobno nie od razu mówił wierszem. A poza tym czemu taki lament o głupie dwie sylaby? Nobody’s perfect. 😀
Powiedz, czy Puszkin pisal o dwie sylaby za duzo? Albo Norwid? Albo Szekspir w Sonetach? Ja chce jak oni! Nawet za przeporoszenuiem Konopnicka pisala nie wykroczajac poza metr.
Jak trzeba bylo w polwoie przeniesc do nastepnej linijki albo cos , to to mialo specjalna nazwe. En-jamb-e-ment!
Ojojoj. 🙁 🙁 🙁 🙁 🙁 🙁
Heleno,
to chyba jest łamanie, ale kto będzie chciał coś takiego na tym blogu, tam bardziej po tam niezbyt przyjemnym zdarzeniu z gdyńską Babką.
Te dyskusje mnie wcale nie wpędzają w kompleksy!
Jako człek wolnego zawodu, wolno piszę, wolno myślę, ani
mi się śni dać się rozpirzyć, jak to zrobili blogowicze Pani Kierowniczki na Jej blogu ze wszystkimi utworami i wykonawcami.
Bobik w tym maczał łapki!! 🙂
tam, tam, tam, tym, tym, tym…..
dwie klawiatury w jednej i bigos gotowy (zawsze muszę znaleźć wytłumaczenie na moje błędy!) 😉
Ide sie napic.
Moze wyjdzie mi jakas elegia. Albo trenodia.
PS Z tej rozpaczy nie moglam nawet zliczyc do szesciu. Bylo w bramce 4+2 i wyszlo mi 8. Oto do czego zostalam doprowadzona.
Babka dokładnie oddała to, co zostało na moim blogu zrobione.
Ja w tym kontekście oświadczam, że żadne moje zdanie tam w tym kontekście nie miałoby sensu (dlatego robię to tu, tym bardziej, że tu obecni uczestniczyli). W związku z tym zawieszam pisanie na moim blogu. Proszę, rozpieprzajcie go dalej…
Ja mam poczucie humoru, zwłaszcza absurdalnego. Ale sami powiedzcie, jak się mam zachować?
Pani Kierowniczko!Masz dalej robić swoje !!
Wobec twórców i odtworców zachowałaś wyniosłe milczenie i to wystarczy. Buziaki za Kolędy !!! 🙂
Jak mam robić swoje, jak została zakwestionowana (i przez szanowną Babkę także) – wiem, że nie na serio, ale za to w masie – sama istota tego, co robię? Przecież cokolwiek napiszę, może stać się obiektem kolejnego: lepsze ścierwo niż… itp. 👿
Doroto, ja też tam byłam i uważam ,że zabawa była przednia.Musze Ci kiedys podesłać pare rysunków satyrycznych, dopiero wtedy się przekonasz , co publiczność wyrabia z wykonawcami.Rzut jajkiem, to małe piwo. : lol:
Przecież ja w ogóle nie o tym.
Ja o tym, czy mnie by przyszło do głowy wypisywać u Bobika, niechby wierszem, że nie znoszę psów?
Nie chcę się wdawać w polemiki, ale myślę,że to poleciało jak kula śnieżna.Rozpędzona masa.Nie takie dramaty w sieci się zdarzają, jesli rozmawiamy teraz serio.Sama wiesz, nie chcę przypominać.Niewłaściwego rozumienia też jest sporo.A mój post u Bobika był akurat pod adresem poezji i metrum.Bobiku przepraszam.:mad:
Pewnie że poleciało, wszystko jasne, i przecież wiadomo, że towarzystwo wierszujące nie nienawidzi muzyki – Teresa Czekaj wręcz jest muzykiem.
Chodzi o to, że to jest zabawa, w którą ja nie mogę się włączyć. A zawsze chętnie się włączam we wszelkie zabawy.
Ależ Doroto, chyba jednak odebrałaś to opacznie.
Myślę,że Twojemu blogowi nic tu nie ujęto.Troche żartów i tyle.Uwielbiam Mozarta, Don Giowanniego znam na pamięć,
nie zaspiewam, ale mogłabys mnie przesłuchać z każej arii.
Moze trzeba regulamin opublikować.
Będzie się działo – http://www.polandstreet.org.uk/ ?
Nie odebrałam opacznie, wiem, że niczego blogowi nie ujęto, bo niby co? Mówię – chodzi o to, że ja z definicji nie mogę bawić się w ten sposób, bo jak mam sama kwestionować to, o czym piszę? 😯
…jak mam sama kwestionować to, o czym piszę?
Ależ Pani Dorrroteczko, a wierrrszem zjadliwym udrrrapać?
A?
Jak poczytałam wiekszość postów, to tam chyba nawet nikt nie spodziewał się repliki z Twojej strony.
A mogłaś pożartować u Bobika. 😡
Lepsze nadgniłe śledziki
Niż rrrobienie jaj z muzyki!
Mrrrał
😉
Dora: jak sie masz zachowac? Proponuje w tym samym duchu zabawy, w jakim byly pisane kuplety. Przestraszylam sie Twojego wpisu, zajrzalam na blog i kompletnie nie rozumiem o co obraza. Ze napisza „lepsze scierwo niz costam…”? No to napisza! Nie jest to podwazanie sensu tego uroczego zakatka muzycznego, oni wszyscyu tam sa, bo CHCA byc, bo sie dobrze ze soba i w Twoim towarzystwie czuja, bo jest to jedyne takioe miejsce, gdzie mozna toche powariowac w inteligentnym towarzystwie.
Kochana, odpusc! Mowie to z cala serdecznoscia i szacunkiem jaki zywie do blogu muzycznego i jego Gospodyni. Z muzyki mozna zartowac, nawet z krytykow muzycznych mozna zazartowac czasami, zwlaszcza kiedy krytyk muzyczny sam sie lubi zabawic. Odpusc, Nikt nie chcial niczego podwazac, nikt nie chcial dokopac. Jest karnawal. Miesopust. To byla karanawalowa zabawa. A w karnawale wiesz jak jest. Chlopy za baby sie przebieraja, czasami jakis goly tylek mignie. POtem sie to konczy i zaczyna sie prawdziwe, straszne i okrutne zycie, ktoremu trzeba stawiac czola i byc dzielnym. Odpusc.
Oj widzę, że dużo się działo pod moją grypową nieobecność.
Babka połamana.
U Pani Doroty jeszcze nie wiem co, ale niedobrze.
Do jutra doczytam i aż się boję, że czeka mnie kolejne łoże boleści 🙁
Pani Kierowniczko,
faktycznie, konwencja ze smyczy się urwała i szkód narobiła. Jako mimowolny inspirator-detonator (bom wszak o lodowiskach przyfilharmonicznych napomknął…), z fajką pokoju z drzewa różanego przychodzę i wzywam uzurpatorsko: Wracaj! Wracaj!
No właśnie, nikt się nie spodziewał – a zwykle się spodziewają… Poczułam sie wyłączona 🙁 😉
A u Bobika to zawsze mogę pożartować. Jak tylko mam czas…
Blejku! Uwielbiam koty, ale sama nie jestem kotem i nie mam ochoty na udrapywanie nikogo 😀
haneczko! Nie jest niedobrze, jest qui pro quo…
Uważam,że kot ma rację.Najwyżej by to dodalo dzisiejszej zabawie troche soli attyckiej.I tyle!
Mrrrał!
Pani Dorrroteczko
A za uszkiem?
Za uszkiem zawsze! 😀
Jako osoba, ktora chyba tylko jeden lub dwa razy zabłądziła na bloga Pani Kierowniczki czuję się fatalnie.
Po pierwsze nie jestem biegła w sprawach muzyki, więc nie powinnam zabierać głosu, choć muzyk w domu.
Nie wiem co mnie podkusiło, włączyłam się w ogólną zabawę i nadal uważam,że ani autorytetu, ani dobrej opinii Dorocie to nie ujęło.A że psy lubisz to wiemy, pamiętam Twoje poklepki w dniu 4.X.
Ja w tym czasie za wierszowane zostałam zmieszana z błotem, tak, jakby autor kryminałów był z natury rzeczy kryminalistą.Taka ta sieć Doroto.Pozdrawiam wprost z gipsu.
Ojej, dopiero teraz przeczytałem, co się dzieje. Pani Kierowniczko najmilsza, a toż ja bym sobie prędzej język odgryzł, niżbym świadomie Pani jakąś przykrość zrobił. I za nieświadomą przepraszam najmocniej, ale naprawdę nie wpadło mi do głowy, że coś jest nie tak. Jest dużo zabaw literackich polegających na tym, że się pisze dokładną odwrotność tego, co się naprawdę myśli i dla mnie to była po prostu jedna z nich. Ponieważ brali w niej wyłącznie ludzie kochający muzykę i przejmujący się kulturą, to wydawało mi się, że miało to cały czas co najwyżej charakter autoironiczny, ale przecież nie kwestionujący na poważnie żadnych kulturowych wartości. Zwykła głupawka, jakich już wiele bywało.
Jeżeli tym razem poszliśmy za daleko, to przepraszam jeszcze raz. W ramach ekspiacji gotów jestem sam, własnołapnie napisać ironiczny antypsi wierszyk! A najchętniej poprosiłbym o wykasowanie wszystkich moich dzisiejszych wierszyków z muzycznego, żeby źródło nieporozumienia zniknęło.
Babko, litości, ja nikogo z błotem nie mieszałam!
Bobiczku, Heleno, przecież ja to wszystko wiem. Błagam, nie traktujcie mnie jak osóbkę mało pojętną 😉
Jakoś nie mogę Wam przetłumaczyć, że chodzi mi po prostu o to, że ja do tej świetnej zabawy nie miałam szans w ogóle się włączyć. I, co więcej, nie miałam pojęcia, jak się w tym kontekście zachować. Bo co, nagle zacznę zaprzeczać samej sobie? 😯
Ja też upraszam, mój chyba był ostatni. 😡
Ale protestuję przeciwko wszelkiej dyskryminacji psiopoetyckiej na psim blogu!
Tego już nie wytrzymam, ja i moja Emi. :mgreen:
No właśnie 😉 😆
Doroto!A kto Ci napisał,że Ty?(dot. to mieszanie z błotem)
czytaj dokładnie.Nikt Cię przecież nie namawiał na współudział.
Był moment,że czytając te texty zastanowiłam się, czemu tam Cię nie czytam, ale już było po ptakach.Dobranoc Dorotko,mam nadzieję,ze rychlo Ci przejdzie.
Gdybym Cię nie lubiła, bądź tylko nie szanowała nie czytałabym Twojego bloga. 🙂
Pani Kierowniczko, ja chyba rozumiem, o co Pani chodzi, dlatego przeprosiłem, wyjaśniając równocześnie, dlaczego nie zorientowałem się w porę, że należy przyhamować. Myśmy to po prostu wszyscy widzieli od naszej strony i nie wpadło nam do głów, że od Pani strony sprawa wygląda inaczej. A ponieważ Pani nie dawała żadnego sygnału, to zabawa dalej się toczyła. Nie zauważyliśmy, że Pani jest wykluczona, bo nikt nie miał takiej intencji. Słowo honoru – mnie się wydawało, że jak Kierownictwo wróci na blog, to się do nas dołączy. 😳
No, proszę się nie gniewać. 🙂 Nikt nie chciał źle i jak tylko usłyszeliśmy, że Kierownictwu nastąpiliśmy na odcisk, zaraz wszyscy zaczęli się bić w piersi aż dudni, czego byśmy przecież nie robili, gdybyśmy nie darzyli Kierownictwa niesłabnącym uwielbieniem. 🙂
No to całe szczęście, bo już myślałam, że coś napisałam nie tak… 🙂
To z 21:52 było do Babki oczywiście 😉
A ja upraszam o pozostawienie wszystkich ran do bliźnienia się publicznego, bo inaczej pies z kulawą nogą nie zajrzy pod dywan, jak tam taka postprodukcja samokrytyczna zacznie odchodzić. Sprawa zamknięta, kierownictwo wrócone i działa.
Przy okazji na jaw wyszła bardzo istotna informacja:
DORA NIE LUBI PASZTETÓWKI!
Będzie więcej dla pasztetowych fanów…
Ja też Doroto!I tu jest pies pogrzebany. 🙂
ja , pani Doroto bawilem sie doskonale
pyszna zabawa 😀
niuniu,co u Twojej?
Ja tam zajrzę komisarzu, po dywan, gdzie naprawde coś wartościowego mogę „jakopies” znaleźć!
Pasztetówkę jeśli mi się coś należy oddaje Niuni, Senece , Amigo i Bobikowi.Koty mogą się zadowolić skórka. 😆
Amigo,robisz postepy w obgryzaniu czego sie da ?
pozdrowiam Twoje panie
Emi – pod tym Dywanikiem pasztetówki się nie znajdzie 😉 Bez obawy! A że ja pasztetówki nie lubię – toć wyznawałam to już w tym miejscu… 😆
A, właśnie, dobrze, że Ryś mi przypomniał. Ja wprawdzie poza Świętami nie robię listy obecności, ale dzisiejsza całodniowa nieobecność Nietoperzycy nie uszła mojej uwadze, a przez to gipsowanie Babki jakiś do niepokojenia zrobiłem się skłonny. Wiem, że Nietoperzyca miała w styczniu jechać do Krakowa, gdzie może nie mieć dostępu do sieci, ale wydawało mi się, że to jeszcze nie teraz. Czy ktoś ma może dokładniejsze od moich informacje?
snieg
mroz
spokoj w pracy
dobre jedzonko w domu
pyszna zabawa u Dory
pasztetowa znaleziona jutrzejszy dzien uratowany
pierzyna grzeje Babke(Emi korzystaj z ciepla)
TO BYL WSPANIALY DZIEN
nietoperzyco gdzie i komu sprzatasz szafy?
berlin pozdrawia cieplo
jarzebinki tez nie widac
dobranoc
snijcie cieple sny
dobranoc
brykam do wyrka
Rysiu: mowi sie:
snijcie sny wiekuiste,
bez pajakow.
Czy ktos wie z czego to?
Choć zdążyłam z życzeniami dobrej nocy! 🙂
Pięknie dziś wierszowaliście, nie wiem zupełnie o co chodzi z żalem Dory( nie miałam czasu nigdzie czytać), ale mam nadzieję, że sytuacja wróci do normy i wszystko się wyjaśni…
Babko, mniej boli noga? Zyczę cierpliwości w znoszeniu niewygód. 🙂
Rysiu, Amigo gryzie wszystko, co się da. Nawet lustrzane drzwi! 😯 Dziś bardzo zimno. 22 stopnie mrozu. Ostentacyjnie zrobił siusiu w kuchni ,przetrzymał na spacerze i załatwił się w domu zaraz po powrocie .
Heleno, Miłosz?
Dobranoc piersi parzyste,
śnijcie sny wiekuiste
bez pająków
Piatka z plusem, Teresko.
Zbyszek Namyslowski napisal na prosbe Renaty piekna muzyke do tego, kiedy organizowalysmy w Paryzu bodaj 75 urodziny CM. Spiewala Aneta Lastik. Za dobrze tego wiersza nie pamietam, ale „piersi parzyste – bez pajakow” zostaly.
Małgosiu, jak jeszcze nie idziesz spać natychmiast, to coś Ci napiszę na temat psosiusiania (psiusiania?)
Zaciekawiona zajrzałam i przeczytałam. Wierszowanie było nie tylko tutaj 🙂 .
Pani Doroto,
Pani jest postrzegana przez (tak myślę) wszystkich blogowiczów, jako osoba o dużym poczuciu humoru. Powiedziałabym, że nieprzeciętnym. Te wierszyki (moim zdaniem przezabawne) powstały z sympatii do Pani i Pani bloga, a nie- by sprawić przykrość. Jestem tego pewna.
Może się mylę, ale żarty z pasji, zainteresowań etc to nie to samo, co żarty z żywych organizmów…
Pomyślałam sobie przy tej okazji o mojej polonistce z podstawówki. Miała bardzo charakterystyczne, idealne do sparodiowania zachowanie na lekcji. Kiedyś wpadła na pomysł by na dzień Nauczyciela zrobić mini kabaret i byśmy my, jako uczniowie, sparodiowali swych nauczycieli. Uważała, że to będzie przezabawne. Ona była tym najbardziej charakterystycznym nauczycielem, baliśmy się, że się obrazi (ona jedna w sumie miałaby podstawy), tymczasem- śmiała się do łez!!! Pomysł upadł bo pozostali nauczyciele nie wyrazili na to zgody….
Czasem trudno przewidzieć czyjąś reakcję…Przecież z muzyki śmiali się ludzie kochający muzykę! Jestem pewna, że nikomu nie przyszło do głowy rozwalać bloga…..
Pozdrawiam
Dobrze Bobiku! Bardzo chętnie
W sumie, co Bobik wie, rymuje tylko raz na rok, ale zrobie wyjatek:
Pewna w rymowaniu niedojda
Obchodzila urodziny Freuda
Jednak widzac miny
Przerazonej rodziny
Patrzy w lustro i coz widzi – morda.
To oznacza, ze wyczerpalam limit na nastepny rok. 🙂
Ale jak zgrabnie! 🙂
Jak tam Moniko eksperymenty Zosi? Ten z łyżeczkami jest już na etapie opracowywania wyników?
Zeby nie bylo watpliwosci, bo dzisiaj taki dzien, niedojda jest moj podmiot liryczny… 😀
Wszystkie nasze pieski były uczone załatwiania się w odpowiednich miejscach jedną, we wszystkich przypadkach bardzo skuteczną metodą. Szaleńcze chwalenie i smakołyki za wykonanie dzieła na zewnątrz i absolutne ignorowanie tegoż dzieła wewnątrz, włącznie ze ścieraniem nie na psich oczach. Żeby poszło to szybciej, należy przyuważyć typowe pory kiedy piesek siusia (np. prawie zawsze po przebudzeniu, często wkrótce po jedzeniu) i wtedy natychmiast wynosić, poczekać aż siknie, chwalić. Najgorsze co można zrobić, to koncentrować się na sikaniu w domu, bo jest to nieraz dla psa pozytywne wzmocnienie – interesują się mną, zajmują, zrobiłem coś godnego uwagi, więc warto to powtórzyć. A jak wtedy psiak za ten swój wielki czyn zostaje ukarany, to głupieje kompletnie.
Oczywiście można szczeniaka uwarunkować i tak, żeby lał w domu na gazetę, a potem przeuczać na gazetę na zewnątrz, ale wtedy zawsze jest ryzyko, że pies będzie się bohatersko powstrzymywał póki nie będzie w pobliżu gazety, aż w końcu nie wytrzyma i siknie gdzie popadnie. A przy naszej metodzie mieliśmy dwa do trzech (w zależności od psa) tygodnie ścierania, a potem całkowicie bezstresowe przejście do załatwiania się pod gruszą. Bardzo tę metodę rekomenduję – wymaga tylko niezachwianej pewności, że wcześniej czy później ścieranie się skończy. 🙂
Muszę się pozegnać na dziś. Jutro bardzo wcześnie pobudka. Masa roboty.
Dobranoc! 🙂
Bobiku, dzięki 🙂
Helenie i Monice należy się dzisiaj co najmniej pochwała z wpisaniem do akt. A może i o premii pomyślimy… 😀
Amigo ostatnio przez noc wytrzymał, rano wyniosłam go na dół, zrobił co trzeba (pochwały i te rzeczy dostał), potem sam za dwie godziny położył się pod drzwiami, Weronika nie wiedziała o co chodzi i zaniosła go na posłanie. Za chwilę była kałuża. Gdy znów wyladował pod drzwiami- szybko wyszłyśmy- z sukcesem. Po południu mu się znudziło?, za zimno? nie wiem co, ale mimo chodzenia z nim , spacerowania, nic! Po pewnym czasie telepał się z zimna (ok. 5 min. )i kazał otwierać sobie drzwi do klatki. Przy wejściu do mieszkania, od razu szedł do kuchni i serwował kałużę….Albo mu zimno, albo przekora…
Amigo, kuweta to jest to! TYlko musi byc czysta. Jak jest troche przybrudzona, to rob obok, i zasypuj piaskiem zgarnietym lapa.
A czy wdrapujesz sie juz na firanki? Mowie ci, to wielka frajda: wchodzisz lekkim krokiem na firanke (moze byc cienka, moze byc gruba) az pod sam sufit i wtedy sie hustasz – w prawo, w lewo. A jak Twoja Stara i Mloda leca zeby Cie sciagac, to przesuwasz sie tam, gdzue z krzesla nie mozna Cie dosiegnac. Kiedy przesuna przeslo w drugie miejsce, rzuasz sie na srodek pokoju i chodu!
Korzystaj teraz poki jeszcze waga jest odpowiednia. Potem jest coraz trudniej.
I pilnuj czym Cie karmia. Ludzie sa z natury leniwi i wola otworzyc puszke, zamiast oskubac bazanta i wstawic go do pieca na 45 minut. Nie nalezy poblazac ich gnusnosci. Inaczej beda caly dzien siedziec przed telewizorem i ogladac glupie programy jak Sex in the City albo inne Law and Order.
Bobiku, nie da sie ukryc, ze Monika jest jakas taka… jakby to powiedziec… zdolniejsza. Nigdzie jej poza rozmiar nie wylazily dwie zbedne sylaby.
No, niestety. PB nie rozdaje rowno, nawet nie daje wedle staran. 🙁 🙁 🙁 🙁
Małgosiu, u szczeniaka w zasadzie taka motywacja jak przekora nie istnieje. On po prostu jeszcze nie skapował o co chodzi i nie może skapować inaczej, niż przy pomocy licznych prób i błędów. Jeżeli ma konsekwentne sygnały – siusianie w domu zawsze ignorowane, siusianie poza zawsze chwalone, to wcześniej czy później załapie. Ale najpierw muszą mu się wytworzyć odpowiednie połączenia neuronalne, a to wymaga czasu. Im częściej uda się go wyprowadzić w porę i pochwalić, tym szybciej cały proces przebiegnie. A wpadkami w ogóle nie należy się przejmować.
Kurczę blade, jak Helena o te dwie sylaby jojczeć nie przestanie, to chyba jednak po premii polecę. Albo sam napiszę wierszyk z nierównymi wersami! 👿
Sylaba? A ki pieron? Cóż mi po sylabie?
Czy sobie siłę wyrazu osłabię,
jak tutaj dodam, tam ujmę, tu skrócę?
O, teraz ze trzy wyrzucę
i co? I pstro!
Wierszyk i tak wychodzi
i jakieś tam w sylabach braki
w najmniejszym stopniu,
nawet o, takim,
nie potrafią temu przeszkodzić! 😆
Mysle. Bobiku, ze nawet jakbys usilowal specjalnie zlamac metrum, to Ci nie wyjdzie, cos Cie w ostatniej chwili powtrzyma . To tak jakby prosic mistrza krawieckiego, zeby uszyl spotnie z jedna nogawka za dluga. Albo stolarza aby krzywo polki zawiesil. Albo, albo…juz nie wiem co.
Taki los 🙁 🙁 🙁
Sam widzisz… 🙁 🙁 🙁
No przecież złamałem i nic mnie nie powstrzymało. 😀
Ech, spróbuj dogodzić kobiecie. 😯
Ale nie widac , nie slychac 🙁 🙁 🙁
A znasz ten dowcip, który się kończy „ej, Jasiek, chybaś tu nie po nauki przysedł?” 😉
Nie znam.
To co bede opowiadoł, kiejś tu nie po nauki przysedł? 😀
Heleno, przeciez nawet Szekspir czasem lamal metrum, tak jak zreszta wiele innych konwencji. Tym sie zreszta, miedzy innymi, roznil od wspolczesnych mu dramaturgow, ktorzy przez swoja poprawnosc metryczna bywali nazbyt momotonni, zwlaszcza w bialym wierszu. Swoja droga, co za pech – pisac dramaty w tym samym czasie, co Szekspir. Nawet bardzo zdolni pozostali tylko „also ran”…
Malgosiu, wyniki doswiadczen zapisane „przypadkowo” kredka swiecowka na stoliku do kawy. (To tez wiadomosc dla Niuni, ktora sledzi postep w roznych dziedzinach wiedzy.) 🙂 🙂 Ale znalazlam sposob na ich usuwanie. Bejcowac nie potrafie, za to wyspecjalizowalam sie w przywracaniu mebli do stanu mniej wiecej tabula rasa…
Moje złamania
Pierwszy raz złamałam nogę 11 lat temu, przy czym było to złamanie nieuświadomione. Choruję na taką rzadką chorobę, która powoduje, że mam bardzo mało czucia w dolnych częściach nóg i w stopach. Byłam wówczas pół roku sama z dwoma nastoletnimi synami w tzw, trudnym wieku i kiedy się przewróciłam, a noga spuchła i zrobiła się fioletowa, ale nie bolała, do gowy mi nie przyszło lecieć do lekarza. Nie znoszę chodzić do lekarzy. Smarowałam się voltarenem i opuściłam jeden raz pracę, która miałam wtedy raz w tygodniu poza domem.
Drugi raz złamałam nogę – tę samą – w przedzień dużego przyjęcia z okazji 50 lecia mojego męża i 40 rocznicy ślubu naszych przyjaciół, które odbywało się w wynajętej chałupie, na szczęście niedaleko naszego domu. O tym, że jest to złamanie, dowiedziałam się po paru dniach, bo mąż mnie zaciągnął na ostry dyżur do szpitala. Wtedy właśnie – po rtg – lekarz powiedział: „A pani już miała parę lat temu złamaną te drugą kość, prawda?” No, ale teraz złamanie okazało się z przemieszczeniem, więc miałam mieć operację z wszczepieniem jakiejś płytki.
cd nastąpi, bo się boję, że mi bramka powie, że za długo czekałam.
Na szczęście prywatnego szpitala, w którym był ostry dyżur, nie obejmowało ubezpieczenie i musiałam sobie wybrać jakiś inny szpital (miałam trzy do wyboru). Wybrałam szpital wprawdzie już poza miastem, ale mały i, jak się okazało, nie mogłam zrobić lepszego wyboru. Po przyjeździe zarejestrowano mnie, dostałam nalepki z numerem pokoju, nocną koszulę, zrobiono mi ekg, itp., po czym czekaliśmy na rozmowę z ordynatorem. Kiedy się w końcu pojawił stwierdził, że z powodu braku czucia oraz cukrzycy operacja może przynieść więcej szkody niż pożytku, bo jak mi się zacznie coś tam robić w okolicy metalowej płytki, to nie poczuję i może dojść do Bóg wie czego. I wróciłam do domu bez operacji! Przez 3 miesiące nosiłam taki specjalny sztywny plastikowy but do kolana. Był na rzepy, wiec mogłam (a było lato) go zdejmować.
To jeszcze nie koniec.
Noga mi się zrosła. W trakcie noszenia tego nowoczesnego gipsu musiałam się, niestety poruszać na wózku inwalidzkim (dobrze, że wymiana wind w naszym domu była dopiero rok później), bo na kulach nie mogłam. I niestety kasa chorych za wypożyczenie wózka nie zwróciła pieniędzy, mimo zaświadczenia lekarskiego. Ani za taksowki, którymi musiałam dojeżdżać do szpitali. Nawet sobie pomyślałam, że w takim razie jakby co, to będę jeździć karetką.
A niecałe trzy lata temu złamałam rękę – wysoko, między łokciem a barkiem, to jest jedna gruba kość. Boże, cóż to był za ból, bo w rękach to mam czucie. Zemdlałam z bólu, w karetce dostałam morfinę, później drugi raz w szpitalu. Najpierw mi tę rękę wpakowano w taki kaftan, żeby ją unieruchomić do czasu zejścia opuchlizny i wróciłam do szpitala na założenie gipsu po 3 dniach. Cierpiałam straszliwie. Wtedy właśnie rzuciłam palenie. I ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że nie ma nic lepszego niż zwykły gips. Który mi co parę dni zmieniali, bo się wpijał, ranił, drapał. I co chwilę robili kontrolny rtg. A rachunek za karetkę przyszedl coś na 380 franków, z czego kasa chorych zwraca około 100. Taksówka na tej trasie kosztuje 30. No i później chyba ze 20 razy jeździłam taksówkami do szpitala. Tym razem lekarz pozwolił zdjąć gips dopiero po ponad 5 miesiącach, a ponieważ przy chodzeniu używam rąk, nie było to łatwe półrocze roku. Na pociechę miesiąc po zdjęciu gipsu polecieliśmy na tydzień do Lizbony.
Tuż przed zlamaniem ręki miałam do skończenia tłumaczenia bardzo ciekawej książki 50 stron i właściwie przekroczony termin. Przetłumaczyłam te 50 stron „lewą ręką”, co nie jest najłatwiejsze, bo do każdej polskiej litery potrzba nacisnąć dwa klawisze, a do dużej polskiej litery trzy. A co potem wyczyniała z tym tłumaczeniem redakcja, to aż żal bierze. Ale to byłaby zupełnie inna opowieść.
Opisałam moje przygody po to, aby pocieszyć Babkę z Gdyni oraz inne osoby, którym może się przytrafić zlamanie. Ludzkie kości mają zdumiewające możliwości regeneracji i czasem wręcz się same zrastają.
Pozdrawiam
albo „półrocze” albo „pół roku”
Puchalo, życzę ci by cię omijała osteoporoza….Mogłoby to być niebezpieczne dla ciebie. Moja babcia mając cukrzyce, złamała nogę w stawie biodrowym. Potracił ją samochód. Dwa tygodnie lekarze słuchali jej jęków i nic nie robili bo narkozy nie wolno bo cukier…W końcu i tak składali (wyszła im noga 7 cm. krótsza) przy znieczuleniu miejscowym….
Miłego dnia!!!!
Dzień dobry! 🙂
Malgosiu,
dzięki za troskę, robię co jakiś czas badania na osteoporozę, wynikai, że biodra mam dobre, ale właśnie kostki słabe, co się poniekąd okazało.
Najważniejsze, poznać na czas swoje słabsze strony, by móc zaradzić problemom…Zima, jak pokazuje przykład babki, to wyjątkowo niebezpieczna pora dla kości. Sama swoją rękę też złamałam na lodzie….
http://telewizja24.tv/?v=e2af053cc205c0752f7b988c0db8a4e7 .
Moniko, Ty mi tu Szekspirem oczu nie mydl. W sonetach niczegi nie lamal, a jak lamal to nie z braku talentu, tylko z zamierzenia. A ja zlamalam bo inaczej nie potrafilam i dopiero przyszedl Bobik i mi „naprostowal” – jak mawia nasza lwowska przyjaciolka. Jemu to przychodzi jak oddychanie, a mnie jak … eee… szkoda gadac…
Dzień dobry. 🙂 Jakieś mam dziś poczucie apokaliptyczne. Temat złamań leci (również w literackim wariancie), a u nas mróz, jakiego jeszcze nie przeżyłem (w Niemczech) i ślisko miejscami jak diabli, chociaż na głównych ulicach żwirkiem sypią.
Mnie tam wszystko jedno, cztery łapy sobie ze śliskością jakoś radzą, ale nie chciałbym, żeby tym dwunożnym się coś porobiło, bo będę miał wtedy problemy z obsługą jak biedna Emi. 🙁
Jestem od rana roztrzesiony po przeczytaniu reportazu w GW. Uwazam, ze potrzebna jest jakas miedzynarodowa akcja protestacyjna – moze na podobienstwo tych, ktore organizowala kiedys Miedzytnarodowa Amnestia, zanim sparszywiala do szczetu. Listy, demonstracje pod placowkami dyplomatycznymi, moze nawet wybijanie szyb, ulotki, telegramy noblistow, ostre stanowisko Krolewskiego Towarzystwa Zapobiegania Okrucienstwu wobec Zwierzat.
Something must be done!
http://wyborcza.pl/1,75248,6125214,Tego_nie_robi_sie_kotu.html
Z łamaniem metrum mam (odpukać!) jak dotąd więcej doświadczenia niż z kościowym i dlatego mogę stwierdzić – wbrew pozorom łatwiej nie łamać niż łamać. Bo tak w ogóle do metrum w literaturze potrzebny jest rodzaj słuchu, takiego jak muzyczny, tylko innego 😉 i tak samo jak w muzyce – jedni mają lepszy, inni gorszy, ale i ten gorszy można poprawić m.in. przez ćwiczenie. Ale przy różnego rodzaju ćwiczeniach i wprawkach łatwiej jest policzyć sylaby w każdym wersie i zadbać o to, żeby było równo, niż wersyfikować nieregularnie tak, żeby to się trzymało kupy. Łamanie jest już wyższą szkołą jazdy. Nie twierdzę, że zarezerwowaną wyłącznie dla Szekspira i S-ki, ale nie do polecenia dla początkujących (o ile nie mają z natury bardzo dobrego słuchu wierszowego), bo na tym się najłatwiej połamać. 🙂
Bede musiala chyba codziennie pisac albo probowac pisac po sonecie. Ale nie przed sniadaniem.
Posun sie, Willy.
Mordko, może Komisarz pomógłby zdemaskować tę dyrektorkę? W rzeczywistości jest to XIX-wieczny kapral pruskiej armii, który doszedł do wniosku, że po rozpadzie macierzystej firmy najlepiej mu będzie w polskiej biurokracji. 👿 Nie pomylił się zresztą, ale, było nie było, ukrył swoją prawdziwą tożsamość i sfałszował dokumenty, co jest karalne. Trzeba tylko zdobyć dowody i załatwimy tego drania!
Witajcie tu ja, połamana Babka z Gdyni, radzę sobie jako tako, jutro wizyta u ortopedy,Emi wykazuje bezgraniczną cierpliwość.
Naprawdę warto się męczyć na tym świecie za dar tak genialnego i poczciwego psa!! 🙄
Kochani wszystkim dziękuję za pamięć, chętnie poczytam o łamaniu metrum, dla mnie to okazja do nauki w przeciwieństwie do Jaśka powyżej.
Ja tu jeszcze do Pani Kierowniczki słów kilka mimo,że temat zakończony.
Doro!Skoro tyle osób uznało,że świetnie choć bez Ciebie się bawili, to gdybym ja była na Twoim miejscu- wykorzystałabym te kuplety w zabawnym artykule Prima Aprilisowym.Masz gotowca!!Serdeczności, ale z przyganą lekką, bo nie spałam przez całą noc, a noga wraz ze mną przez to nieporozumienie. 🙂
E, Babko droga, ja tam spałam spokojnie. Przykro mi, że Ty przeze mnie nie spałaś, ale podejrzewam, że może to raczej przez nóżkę, która oby szybko się zrastała 😀
Przecież wszystko jest OK!
Zapraszam do siebie i na inne okazje 😉
Dzięki Dorotko 🙂
Bobik, a moze by te dyrektorke poszczuc psami – wszystkimi co sie tu zgromadzily? Sam bym jej chetnie wydrapal oczy (kiedys drapnalem tak Pania Dochodzaca i ona to po 18 latatch regularnie wspomina kilka razy do roku), ale jestem stary i musze sie oszczedzac. Jestem gotow jednak przyjac inne zadania: np dowodzenia akcja bojowa, jesli sie znajdzue w poblizu jakis wysoki plot, na ktorym mnie ktos posadzi. Mam wielki talent kierowniczy, kazdy to potwierdzi.
Jestem gotow sie poswiecic zeby swiat byl lepszy, a koty zyly dostatniej.
Z tym słuchem muzycznym , mam takie doświadczenie:
Należę do osób mających (jeśli coś takiego istnieje?) sluch wewnętrzny.Siostra jest pianistką uczy w Szkole Muzycznej.
W liceum zostałam za komuny przymusowo wcielona do ogromnego i dośc wtedy znanego w Gdyni chóru szkolnego
prowdzonego przez Pana zwanego przez nas Quintus (łacinnik).Ku mojej radości wywalil mnie po trzeciej probie, choc sam wcielał.
Ale kiedy siostra ćwiczyła w domu i coś skiksowała, to ja wiedziałam wcześniej niż ona. Dziwne prawda?
Biedne dziecko nieomal od urodzenia przy klawiaturze.
Nie wolno jej było grać w piłkę , jeździć konno itp.
Stale ma pretensje,że Rodzice Jej wybrali zawód, podczas gdy moja harda natura pozwalała mi używać życia.
teraz Ona morduje dzieci ambitnych rodziców. 😯
Bobiku na mnie chyba nie bardzo możesz liczyć.Mam krzywy sznauzerzy charakter, muchy nie skrzywdzę, a co dopiero dyrektorkę.Co innego moja prababka Pyza, ona odgryzała ręce, nosy itp , ale ja po niej nic nie odziedziczyłam!
Babka mowi o mnie: ciamajda nie sznauzer. 🙄
Babko: słuch wewnętrzny polega na tym, że możesz sobie wyobrazić muzykę bez jej słyszenia. Tzn. kiedy Ci samo w duszy gra 😉
Najgorzej to jest jak się ma słuch wewnętrzny i miało zewnętrzny, do śpiewania, ale głos nagle zaczął strajkować i za diabła nie chce wykonywać poleceń od mózgu. Mamie się tak porobiło (oczywiście nie przez papierosy!) i cierpi niewymownie, bo bardzo lubiła śpiewać, a teraz… no ta, tego… zbita. 🙁
Może to własnie to?Plus ta cholerna pamięć?
Emi, to Ty będziesz stanowić zaplecze logistyczne. My z Niunią chyba w ataku, Amigo w drugiej linii, bo trzeba małego trochę oszczędzać. Seneca też wygląda na dość łagodną, ale jest duża, więc może robić za strategiczną broń odstraszania. Teraz musimy jeszcze zdobyć informacje o charakterze psów Królikowych, żeby im przydzielić zadania bojowe.
Nie będzie kapral pluł nam w twarz, ni kotów nam wypędzał! 👿
No właśnie Bobiku.Przypuszczam,ze plastykiem jestem przez przypadek, bo najbardziej chciałam być divą operową, ale nie wydam z siebie dźwięku,żebym pękła.Potworne kalectwo!Śpewałabym, oj śpiewała wszędzie i zawsze.
W pierwszej pracy koledzy specjalnie kupowali mi ptysie z kremem, dobrodusznie mówiąc:” jedz, tylko nie śpiewaj”!
Teraz sobie dawałam upust w lesie, bo tam nikt prócz ptaków nie słuchał.Wydzierałam się na całe gardło, ale jak kiedyś przejedzie lesniczy lub straż miejska mogę mieć klłpoty.
Poszukajcie http://napadoku.blog.onet.pl/,
Zgrzebne modlitwy , prawa strona.Modlitwa za kota.Napisane z 12 lat temu, nie w celach religijnych, tylko propagandowych i wychowawczych.
Uważałam,że jak jeden sadysta się opamięta to już sukces.
Niestety zostałam zmieszana z błotem w sieci za te texty puszczane na blogach.I nie chodziło o zwierzęta.
Helena napewno zrozumie. 😡
Ja się włączę Bobiku w ramach moich możliwości, bo jak wiesz koty kocham i nigdy nie pozwolę ich krzywdzić.Moja druga babka codziennie od 30 lat wozi kotom bezdomnym jedzenie(ok.15 kg) na Bulwar w Gdyni.Nieraz oberwała,nieraz ja zwymyślano, ale ciągnie ten 'krzyż”.
Wszystkie nasze koty są ze śmietnika.
Mogę: drzeć spodnie, brudzić ubrania,zabierać zabawki i kijki
do spacerowania,ewentualnie skakać przez przeszkody
dla zmylenia podogoni.
A jak jeszcze babka powie do tej dyrektorki „Ty kochanie moje” napewno ugryzę w tyłek, ale Babkę. : smile:
Jak trzeba na kimś zawisnąć, to ja chętnie! Od kiedy poznałem smak pasztetówki, tj. od dzisiaj- nawet obszczekać potrafię! Wiesz Bobiku, Moja dała kawałek, a reszte zostawiła na blacie kuchennym i poszła sobie. Gdybym nie narobił hałasu, to nie pofatygowałaby się i nie dała jeszcze….
Niuniu,
co porabiasz? Mam nadzieję, że pohasasz sobie dziś z nami? 🙂
Wygrzebałem mail od Nietoperzycy, w którym stoi, że wyjeżdżać mała koło 10 stycznia, czyli jeszcze nie teraz. No to co się z nią teraz dzieje? 🙄
Chyba jest bardzo zapracowana.
Mnie wystarczyłoby tylko wiedzieć, że nie jest połamana albo coś w tym rodzaju. Poza tym się do niczego nie mieszam, bo każdy może do woli korzystać ze swojego obywatelskiego prawa do niepojawiania się na blogu. 😉
Amigo! Rozumny ponad wiek!
Żałuję, że ta biblioteka tak daleko 👿 A cóż to za kretyństwo 👿 Pani dyrektorka tak samo lubi zwierzęta jak ludzi 👿 Ożesz ty 👿 Jestem wściekła 👿 Idę sprawdzić, czy ta biblioteka ma stronę i maila 👿
No to napiszę pani dyrektor parę słów o kochaniu zwierząt e-mail: dyrektor@mbp.tychy.pl
I jeszcze tutaj Filia nr 3 : filia3@mbp.tychy.pl
O, świetnie, haneczko! Jak wrócę ze spaceru, to też jej wyrąbię! 👿
A ta grypa przeszła Ci już ze szczętem, czy jakieś szczęty się jeszcze odzywają?
Hau
obrobilam się ,ze swoimi obowiązkami , słyszę ze jestem potrzebna by komuś pogonic troche rozumu z tylniej części do głowy , chętnie , gdzie i kiedy 😀
Bobiku
oczywiście ,ze ja w pierwszej lini z Tobą , Moja mowi że przerażliwie szczekam , mała a wszyscy się mnie boją , czy ja jak tygrys wygladam 😆 😆
Moja jak pojedzie i tak w kontakcie z koszyczkiem bedzie , teraz pracy dużo i cos o latarni diogenesa wspominala , kurcze nie wiem czym to ugryżć wiec chyba na wszelki wypadek zrobie wrrrr
Amigo
przyjacielu mały już biegniemy , pasztetowkę tylko niech nam Moja da i do śniegu , ale bedzie ZABAWA , a po powrocie omlecik mowię ci mniam , nic nie mów personelowi , nauczę Cię co dobre
Tak w ogóle to dotarla do Was paczka z butami od Moniki, pewnie juz się nimi bawisz tylko nic nikomu nie mówisz szaaa -tajemnica
Rysiu
Moja każe słać ukłony ciepłe do Berlina , powiem Ci na ucho w jej szafach to nawet ja bym w nocy wszystko znalazła , aha kazala wstukać , ciężka dola ale robia co każe perspektywa kawy i omletow ,wiesz 🙂
Był sobie raz cesarz. Miał żółte oczy i drapieżną szczękę. Mieszkał
w pałacu pełnym marmurów i policjantów. Sam.
Budził się w nocy i krzyczał. Nikt go nie kochał. Najbardziej lubił
polowania i terror. Ale fotografował się z dziećmi wśród kwiatów.
Kiedy umarł, nikt nie śmiał zdjąć jego portretów. Zobaczcie, może
jest jeszcze u was w domu jego maska( Herbert)
Babko
Moja stale zapracowana , przywalona tym wszystkim jak sniegiem , tylko ze sniegu jakis pozytek -zabawa świetna , a na tą jej prace nie raz wrrrrrri musze jej pilnować
Emi
dbaj i pilnuj Babki , nie martw się jak tylko wstanie spacery brzegiem morza od Gdyni aż po Gdansk , pamietaj Babka najważniejsza ale inni ludzie tez są the best 😉
Moniko
czy Hermes mógłby podrzucić choc odrobinę lodow kokosowych , na nalesniki poczekam moze innym milszym razem , to taka malutka prosba a w zamian dzisiaj :
Słodycz ze słodyczą nie walczy, radość cieszy się radością moze posluchaj Moja to chyba lubi
http://www.youtube.com/watch?v=G2PqMl6K87Q&feature=related
Bless you, Haneczko. Wyslalem list z protestem i podpisalem sie Kot Mordechaj- postrach zachodniego Londynu – ona nie wie, ze ukoczylem 20 lat, niech sie poboi…
Niuniu, babka prosiła przekazać Twojej,że piękna ta pieśń.
„W wyniosłych murach wiedzy o mojej wartości”…
Powiada tylki,że żeby tego dożyć trzeba nabrać lat…
Spacer dzisiaj był, jakby tylko koniecznością.Szkoda, ale cierpliwa jestem. : mad:
Zaobserwowane:” sąsiadka,prawie niewidząca przyszła dzisiaj z propozycją,że mnie wyprowadzi, ale babka dziękując zaprotestowała, mogłabym tę Panią przewrócić.
Jurto weźmie mnie na spacer ” pożyczony zięć”i nawet się cieszę, bo pojdę z Maxem i dwoma chłopcami, wreszcie się wybiegam : smile:
Wosk do włosów bardzo mnie chroni, wcale nie mam obrośniętych sniegiem łap.Babka prosiła ,zeby przypomniec innym pieskom. To działa!!
Dziekuje, Niuniu – zawsze sprawia mi duza przyjemnosc, jak cos wrzucasz, ale Szekspir szczegolnie. 🙂 Kokosowe podesle, w nalesniki pakuje, bo wtedy jakos najmniej sie rozsypuja paczki. 😀
Sprawa kota bibliotecznego bardzo smutna, nie tylko dlatego, ze biedak cierpi z dala od miejsca, ktore cale zycie bylo jego domem. Czasem sie zastanawiam, pewnie jak wiele osob o podobnych doswiadczeniach, na temat roznej mentalnosci ludzi mieszkajacych w roznych miejscach swiata. I czytajac o tym, jak ludzie przychodzacy do biblioteki zaczynali sie bardziej nawzajem zauwazac, i do siebie sie nawzajem odzywac, pokiwalam glowa. Tu gdzie mieszkam, to jest naturalny sposob zachowywania sie ludzi, nawet gdy nie ma kota, zeby pomogl w nawiazywaniu kontaktow. Wydaje mi sie, ze w Polsce potrzeba wiecej kotow, jesli to pomaga na wieksza wzajemna otwartosc. Takie moje mysli, przy czytaniu tego artykulu z Wyborczej…
Hear, hear! Wiecej kotow, ktore cywilizuja stosunki miedzy ludzmi.
No tak wiedzialam ,że o czymś zapomnialam, Moja mowi moze zamiast tą wrrr dyrektorkę wrrrrrr moze jej to podeslać :
http://www.polityka.pl/rudy-altruista/Lead30,1152,276047,18/
nie raz takie rarytaski bardziej na wyobraznie dzialają , no oczywiscie jesli sie ma wyobraznie , ten jak mu tam diogenes miał sluszność , Moja mi w koncu wytlumaczyła
Nasze koty wszystkie są po przejściach:
Lulek llat 16.-jako ślepe kocię wyrzucony na jezdnie.Babka go karmila smoczkiem i sproszkowanym kocim mlekiem
Decia-3,5 r. wrzucona za płot teatru, w potwornym upale.Miała 4 tygodnie.
Vitek-(9 m-cy), jest u nas od ok. 2 m-cy, wyrzucony z domu zmarłego wlaściciela.
Stara Koca Kocicka, która dożyła lat 17 zacementowana przez właściciela kamienicy przeleżała tak 3 dni wraz z bratem.Brat zdechł babce na rękach.Przedtem bylo włamanie do piwnicy i odkuwanie kotów.Były bryłami cemantu.Koca nie chodziła przez 8 m-cy.Ciagnęła za soba nogi, jak foka.Dopiero po zastosowaniu anaboliku, i przyroscie mięśni zaczęła chodzić.Umarła latem we śnie.:mad:
No, trochę mi ulżyło, ale tylko trochę 👿 Mam nadzieję, że uda się zapchać skrzynkę tej pani 👿
Bobiku, to ja jestem szczątkiem 🙁
Choruję rzadko, ale starannie. Już mi lepiej. Ze stanu „śmierć na chorągwi” przeszłam do „powinnam się ładnie ubierać” (Heleno, to jest wielkie 😉 )
Emi, kto tak naprawdę stworzył nas, ludzi?
Chociazby w zwiazku z tym, jak ludzie traktowali koty uratowane pozniej przez Babke, moim zdaniem, oprocz Krolewskiego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzetami, potrzebne jest takze Zwierzece Towarzystwo Ratowania Ludzi Od Nich Samych, czyli rozwiniecie tego, co pisalam juz powyzej, z tym ze w odniesieniu do skrajnych przypadkow ciezkiej choroby moralnej, ktora pozwala na obrzydliwe okrucienstwo wobec zyjacych istot. Bo tylko istota potrzebujaca glebokiej resocjalizacji pojdzie tak daleko, zeby biedne kocieta zacementowywac. To wymaga czasu i nakladu pracy, i jest po prostu zbrodnia z premedytacja.
Nie tylko Naomi Klein – https://www.blog-bobika.eu/?p=129#comment-9017 .
Korekta. Może Amerykanie nas oświecą – http://wyborcza.pl/1,81388,6105459,Transformacja.html ?
No kochani, zobaczymy, czego nauczyła się ta moja.Spojrzę wam w oczy, czy nie?….
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/axLASnxqXFi9U2NHU-6H_g?feat=directlink
Ha! Czyli jeszcze nie taka głupia 😉
Na zdjęciu wcześniej są jemiołuszki, które nas odwiedziły dziś rano. 🙂
Niuniu, pomęczę teraz przesyłkę 😎 i pobrykamy wieczornie! 🙂
Szanownemu Towarzystwu dodam, że całkiem zgrabnie umiem chwycić czyjś palec! 🙄
To jakby trzeba było….
Amigo, jestes sliczny, i masz urocze spojrzenie. A Twoja bardzo pojetna, bedziesz mial z nia dobrze. 🙂
Teresko, przeczytalam. Na pewno nie tylko Klein, choc niektore stwierdzenia Ms.Dunn dosc mnie zaskoczyly, np. ze w Ameryce nikt nie gotuje. Moze rzeczywiscie najbiedniejsi, bo obliczono, ze najtaniej (i najbardziej niezdrowo) jest zywic sie u McDonalda, albo z podejrzanych mrozonek (bo Whole Foods to chyba nie poleca). Koszty spoleczne sa ogromne. Jednym slowem dosc zaskakujaca mieszanka w tym wywiadzie, ale to prawda, ze i nawet nie wliczajac p.Dunn i Naomi Klein, jest dosc spora, i intelektualnie dosc solidna krytyka kapitalizmu amerykanskiego, ktora wlasnie powstala w Ameryce. Czasem wydaje mi sie, przy lekturze zwlaszcza polskich gazet, jakby czas sie zatrzymal jakies 30 lat temu. A zawsze przeciez dobrze wysluchac drugiej strony, niekoniecznie po to, zeby sie zupelnie z nia zgodzic, ale zeby choc nieco przewietrzyc wlasne poglady, bo inaczej moga zaczac tracac naftalina…
Amigo, jesteś niewiarygodnie czyściutki 😯 Ani śladu pasztetówki czy czegokolwiek 😯
Czy ktoś zna taką jednostkę chorobową jak gwałtowna migrena spowodowana patrzeniem na śnieg? 😯 Moja mama twierdzi, że coś takiego jej się przydarzyło wskutek dzisiejszego spaceru – po 15 minutach ślepia jej zaczęły łzawić strumieniami, a w ciągu następnych 10 minut ból głowy podobno pokonał trasę od ćmienia do rozsadzania. Fakt, że było piękne słońce i ten śnieg oślepiająco świecił, ale w jakieś dolegliwości od tego to ja raczej nie wierzę. Podejrzewam, że sobie to wykombinowała, żeby dziś nie gotować, tylko wsadzić mrożoną pizzę do piekarnika. 👿
Bobik, natychmiast przeproś Mamę, zjedz pizzę i pozmywaj naczynia. Jeżeli Mama mówi, że boli to boli i już!
babka mówi,że meczeństwo ofiary wyzwala w oprawcy jeszcze wieksze okrucieństwo.Na nic się zdają krzyki i protesty, czy samoobrona( sorry za polityczne słowo).
Żyją w naturze takie organizmy potrafiące się uchronić od napastnika, ale nie dotyczy to zwierząt udomowionych.
Człowiek to jedyny ssak obdarzony jednocześnie darem miłosierdzia i okrucieństwa.(cytat).
Bobiku Twoja Mama nierozważnie wyszła bez okularów p.s.
Teraz szybko herbatka imbirowa, albo pożuć kilka plasterków imbiru!!Pomaga na migrenę.Podobno jest to choroba artystokracji ?
Amigo – sama rozkosz!Piesek rezolutek!! 🙂 : smile:
Właśnie czytam,że masowo zamarzają ptaki.Prośba wystawiajcie miseczki z wodą i zmieniajcie je.Gdzie się da.
Bobiku, nie wiem czy migrena od sniegu ale przeciez narciarze nie na darmo nosza przyciemnione gogle!
Nie wiedzialam o zwiazkach migreny z arystokracja, musze pogrzebac w historii rodziny meza 🙂 On miewal takie, ze sie slanial (doslownie!!!) po scianach. Ale potem wymyslil, ze wszystkiemu winna papryka i „odpukac” na razie tak silne ataki sie nie zdarzaja.
Dzis znow slonce w Teksasie choc chlodnawo (+5C) a dwudniowy wypad do Arkansas pod znakiem deszczu i chlodu. Teraz na zmiane „dzieciarnia” pojechala tamze na zimowe plecakowanie.
O Arkansas i Hot Springs nieco pozniej
Haneczko, ona mówi, że boli. ale teraz to już idzie wytrzymać, przedtem było wiele gorzej. No to ja krakowskim targiem zjem pizzę, ale naczyń zmywać nie będę. 😀
Migrenę wywołują faktycznie różne produkty, może się tak zdarzyć.
U arystokracji Wando TX burzy się błękitna krew.
Ale migrena to jeszcze nie powód,żeby szukać „korzeni”, raczej kłącza imbirowego.
Chciałem poprosić Komisarza o wdrożenie śledztwa w sprawie pruskiego kaprala, ale Komisarz się chyba chwilowo zdematerializował. Na szczęście zapewnił, że wróci
http://komisarzfoma.wordpress.com/2009/01/03/bezholowie/#comment-3656
No to ja na jego słowie polegnę jak na Zawiszy. 😀
Choć chce przed prawem uciec człek
i stara się jak może,
szans nie ma żadnych taki zbieg,
a może jeszcze gorzej,
gdy mruknie Foma, jedząc stek –
I’ll be back!
Choć piękny jest moralny ściek
i dostępnością wabi,
w nim spędzić chciałbyś nawet wiek,
wąchając chrzan z wasabi,
Foma wyciągnie cię na brzeg –
you’ll be back!
Wystawiasz więc fałszywy czek,
zacierasz wszelkie ślady,
w co drugim bucie zmieniasz flek
i piszesz do szuflady,
wszystko na nic, choćbyś się wściekł –
he’ll be back! 😎
Babko, ona błyskawicznie zamarza. Nawet nasze jezioro już całkiem ścięte.
Bobiczku, a co ty masz przeciwko zmywaniu naczyń chciałabym wiedzieć?
Futro się przy tym moczy i potem długo schnie. 🙁
Bobik, ty mi tu mokrym futrem nie mydl oczu 😆
A po kałuży schnie krócej i bez żałościwej mordki?
Tu kilka zdjec z Hot Springs w Arkansas. Nie namawiam koniecznie do odwiedzania, ale jesli ktos bedzie w poblizu lub przejazdem to warto na krotko wpasc, wykapac sie w wodach mineralnych – goraca woda zrodlana – no i wypoczetym ruszyc w dalsza droge.
Jesli zas ktos lubi hiking to w poblizu urocze Ozarki i Ouachita Mtn, duzo jezior.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2009HotSprings?authkey=JjfLLPF8piI#slideshow
Wykapana 🙂 i zrelaksowana
Bobiku, już po kłopocie, skoro taki piękny wiersz komisariatowi napisałeś ?Mam nadzieję,ze Mamy ju8z głowa nie boli?
Niunia picassa zainstalowana, podziękuj swojej, ale nim się nauczę wysyłać na bloga trochę potrwa.
Wando TX- miej litość nad babką! Siedziałabym w takim ciepełku non stop.Pozdrawiam wszystkich z całego serca.
Choćby nas bronił dzielny Shrek
Przed piekła czeluściami
To nie da rady choćby zszedł
Anioła nie ma z nami
Gdy padnie nawet głośne: BREAK!
Hell be back!
zeenie : smile: 🙂
Ta myśl mi dzisiaj
zbyt dopiekła !
Hell be back?
Jak z nogą w gipsie
wyleźć z piekła? 😡
Bo choćby nawet po protek-
cji miał załatwiać sprawę
choćby poddały go inspek-
cji siły niełaskawe,
on powie, dziarsko brnąc przez śnieg:
I’ll be back!
Babko, odwagi!
Ja wyszłam z kręgosłupa, syn z łokcia, córasek z nadgarstka, a pan mąż z barku. Jak mawia nasz znajomy „Ciężko było, ale daliśmy radę”. Dasz radę, gorąco ci tego życzę 😀
A kiedy zajdzie już do piek-
ła i się z diabłem skuma.
to się odwlekła, nie uciek-
ła kwestia. W butach umarł
ten, co nie wierzy w Fomy gag:
I’ll be back!
Choćby ze wstydu raka piekł
Wonie roztaczał podłe
I każdy się na niego wściekł
On orła ma swym godle
Taki już jest żywota bieg:
He’ll be back…
Choć jego power nie jest black
i prawość z ócz mu tryska,
to wiemy, że ten dobry człek
gustuje w odaliskach.
Lecz choćby w łożu którejś legł,
he’ll be back!
A kiedy każdy mysli, że
się foma gdziś ulotnił
może na mrozie albo prze-
padł koło motolotni,
wystarczy wtedy mruknąć tak:
a gdzie bak?
Dzięki Haneczko za podparcie!To prawie druga kula! 🙂
Muszę Wam wszystkim rzec dobranoc, akurat, jak teraz się poeci rozszaleli w duecie.!!!
W tercecie chyba 😉
No to lecimy dalej z koksem
Za nic Komisarz ma psi szczek,
nie boi się miauknięcia
i bez zmrużenia on powiek
podchodzi do cielęcia,
przez ten okoliczności zbieg
he’ll be back!
oo, teraz już trio !!A nie mówiłam!Kocha to wróci! 🙂
Nawet gdy akcent nieco się
przesunie o sylabę,
komisarz z wstrętem coś zaklnie,
lecz zje on taką żabę,
w chłodniku zimnym niczym śnieg
Żaba w bek!
Amigo jest cudownie piekny i nie dziwie sie Weronice, ze nie mogla od niego oczu oderwac. Tez bym tego wlasnie zlapala, choc nie widzialam innych.
A jaka wytworna obrozka na psie! Dandysek!
Nie straszny mu jest
jeden zwierz
nie straszna menażeria,
wysokie loty z małych wież,
posepna wręcz sceneria.
Nawet, gdy włączy
wsteczny bieg
he’ll be back!!
Gdy zbrodniarz ma na nosie pieg,
bum! robi, ptaki płosząc
i jak zabity w głowę ćwiek
wyjść nie chce, choć go proszą,
Foma śle wieść, jak jaki Grek:
I’ll be back