Poranek czasowego sceptyka
O świcie między snem a jawą
ostrożnie pokonałem zasiek,
w dzionek zrobiłem krok niemrawo
i się znalazłem w nowym czasie.
Nie za gorącym, nie za zimnym,
letnim po prostu, tak bym orzekł.
Nie lepszym od dziesiątków innych,
lecz i nie gorszym od nich może.
W pośpiechu swój wewnętrzny zegar
przestawia człowiek tudzież zwierzę,
godzinę wcześniej wszystko biega,
a mnie ten numer coś nie bierze.
Wskazówki wąskie czy szerokie,
raczej podłużne, raczej obłe –
nieważne, za ich nowym skokiem
chowa się zawsze stary problem.
Więcej, problemów oceany,
te jeszcze z zimy i z jesieni.
Musiałbym chyba być naćpany,
by liczyć, że się dziś coś zmieni.
Wolałbym się, miast w letnim czasie,
zbudzić na przykład w dobrych czasach,
śnię nawet czasem, że tak da się…
Niestety. Nie dla psa kiełbasa.
Andsolu,
skoro wykluczasz czyściec, to znaczy, że wybierasz się do protestanckiej Nieskończoności 😎
Tam zapewnia Ci lekturę Biblii i tu i tu 😉
Sowa Adelo, (20:14)
w pełni podzielam Twoje zdanie.
Takich książek należy starannie unikać ze względu na własne zdrowie psychiczne.
Dla autorki może to być część pracy psychoterapeutycznej. Często zalecanej w terapii. Profesjonalni terapeuci dysponują odpowiednimi narzędziami i technikami radzenia sobie z własną traumą wynikającą z zetknięcia z tak koszmarnym złem.
Dla nieprofesjonalistów jest to toksyczne. Jak przebywanie w pomieszczeniu pełnym trujących wyziewów.
Uważam wydawanie takich książek, z przeznaczeniem dla szerokiej publiczności, za bardzo szkodliwe 🙁
herbata 🙂 🙂
ciagle i bez konca
😀
Tereny coraz bardziej Zielone (i zolte 🙂 )
brykam
😀
S-Bahn przeglad pozycji
brykam fikam
Sowa, Jagoda. kilka dni temu przyjaciel po ogladnieciu „Obca” napisal: Zobaczyłem. Nie, tego nie da się nazwać „rozrywką”. . Nie, nie da sie! I „usteczka” to nie rozrywka, „usteczka” to spirala, wir, to kolorowy przedsionek piekla, to odchlan bez dna, do konca zycia! Polecam wiec ciagle, ale tylko mocnym i wytrwalym.
bryk
fik
brykam fikam
Andsolu, jesli sie obrazisz smiertelnie, problem stanie sie pilny 😀
Pomijajac oczywistosc ze niesmiertelnosc chce sie spedzic z tym z ktorym chce sie spedzic zycie, z postaci bardziej literackich, pierwsze ktore mi przychodza do glowy to
– Atticus z Zabic Drozda
– Mandelsztam, m.i. za neprawdopodobna serdecznosc i poczucie humoru z ktorym usilowal stawiac czola sytuacji poki sie dalo. Przyklad – wsrod sasiadow, w rzeczywistosci szpicli, wpadajacych do nich na pogawedki, Mandelsztamowie rozrozniali smutnych pracownikow systemu – ci dostawali herbaty – oraz takich z wrednym zacieciem – tym herbaty nie podawano 😉 Niestety pozniejsze nawrocenie sie Nadjezdy na bogobojna religijnosc ja dyskwalifikuje (choc wlasciwie gdyby sie okazalo ze jestem w Niebie lub Piekle, znaczyloby to ze to ona miala racje…? 🙂 )
Ma byc postac serdeczna, inteligentna, nienatretna, z poczuciem humoru i z wyobraznia, wymyslajaca ciagle nowe rzeczy, by sie nie nudzilo. Moze dla andsola dodatkowymi kryteriami sa znajomosc matematyki oraz umiejetnosc gry w szachy (cos trzeba robic) ?
Czy w tej wiecznosci sa przygody? Trzeba cos naprawiac? Do piekla moze najlepiej strazaka ? 😀
Irku
Kawa nie dość, ze przepyszna to cieszy oko. Wypilam już dwie.
Pedze do róż sadzenia.
🙂
Dzień dobry 🙂
Sadźmy róże, sadźmy róże… Tylko gdzie? Ja już nie bardzo mam miejsce na nowe róże. Wzeszłym roku jedna mi przybyła, ale po wykopaniu krzaka, który przestał mi pasować. W tym roku wykopków nie planuję, więc nowemu latu posadzę co najwyżej pelargonię w doniczce. 🙂
A na razie całkiem spokojnie wypiję trzecią kawę, bo oszczędzać dziś, jak widzę, nie muszę. 🙂
Wiadomo, że najlepszym towarzyszem dla człowieka jest pies, więc ja bym na miejscu andsola przede wszystkim postarał się nie trafić do Nieskończoności bez psa. Nie myślę nawet o takich – powiedzmy sobie szczerze – ciepłych (choć sympatycznych) kluskach jak Lassie czy Szarik, ale o Psich Osobowościach. Tylko że jak Osobowość, to od razu pojawia się pytanie – czy ona ma być towarzystwem raczej na Niebo, czy raczej na Piekło. Bo jakoś nie sądzę, żeby Psa Baskerville’ów do Nieba bez większych awantur wpuszczono, a z kolei Lampo (który jeździł koleją) czy Galeone (który widział Boga, z opowiadania Buzzattiego) raczej by w Piekle nie byli mile widziani. Szczególnie Galeone nieprzyzwoicie rozwalałby harmonogram, stopniowo a skutecznie podważał piekielne wartości i w ogóle straszliwie psuł robotę.
Osobiście do Nieba polecałbym Ferdynanda Wspaniałego i/albo Fafika. Niebo to prawdopodobnie okropne nudziarstwo, na które rzeczone psy stanowiłyby znakomitą odtrutkę. A do piekła nadałby się Wierny Rusłan – niewątpliwy zbrodniarz, ale jakże w sumie skomplikowana dusza, czyniąca Zło przez nadmierne zamiłowanie do Dobra. Odrobina Dobra w Piekle też byłaby pożądanym urozmaiceniem.
Nie rozglądaj się za ludźmi, andsolu, bo ludzkie towarzystwo na dłuższą metę tylko psy znoszą bez żadnych ale. Zastanów się, z którym Psem najlepiej wylądować w Nieskończoności. 🙂
Sam chyba zgodziłbym się towarzyszyć w Nieskończoność Konradowi Lorenzowi, bo przynajmniej miałbym gwarancję, że nigdy nie straci mną zainteresowania. 😀
Dzień dobry 🙂
Koty. One potrafią być niebiańskie, piekielne i czyśćcowe w jednym. A najlepiej i Kot i Pies. Już widzę rajskie piekło w wykonaniu Furkota i Rumika 😉
Sowo Adelo, jakie róże sadzisz (w sensie odmian)???
Rumik z abażurem na głowie rozrabia jeszcze bardziej niż normalnie. Jak ja z nim wytrzymam jeszcze tydzień – a zwłaszcza kwiatki w ogrodzie?
I wciąż leci na kota oraz Szantę. Chyba ma jeszcze jakieś hormony ze starych zapasów.
Piekło z Rumikiem 🙄 Niemożliwe. Bardzo grzeczny piesek. Wystarczy mu tylko przez nieskończoność rzucać piłeczkę, a zawsze ją przyniesie w mig 😀
Co prawda to prawda, Haneczko. Jak my z Pręgowaną zaczynamy nasze przekomarzanki, to jesteśmy podobno tak piekielnie zabawni, że ludzie umierają ze śmiechu, ale mają przy tym na gębach wyraz rajskiej błogości. 😆
Nisiu, nie chcę Cię straszyć, ale zapasy hormonów, czy też po prostu stare nawyki, jeszcze i z rok mogą się utrzymać. 🙄
O mamuniu…
Smoku, jesteś tam?
Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. 🙂 Ponieważ populacja smoków zmniejszyła się w pewnym momencie zastraszająco, postanowiłem udzielić im pomocy demograficznej i stworzyć w ogrodzie dobre warunki do rozmnażania się. Akcja udała się nad podziw i teraz co roku smoczy ród wzbogaca się o setki osobników pochodzących z mojej Smoczej Ściany.
Tu dokumentalna fotka ze zbliżeniem właśnie wykluwających się młodych smoczków. Chyba nikt nie może mieć wątpliwości, że to prawdziwe smoki in statu nascendi. 😎
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Roznosci02#5997626428799590210
A tu druga fotka, obrazująca częściowo, ile znowu w tym roku będzie przychówku. Całości niestety cyknąć nie mogę, bo nie mam tak szerokiego obiektywu, który uchwyciłby całą Smoczą Ścianę. Musiałbym iść do sąsiadów i poprosić o zezwolenie fotografowania z ich okna. 😉
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Roznosci02#5997626526484836098
Piękny masz dom, Bobiku. 🙂
Dziękuję, Siódemeczko. 🙂 Ale nie tracę z oczu najważniejszego: co tam dom, wobec uratowania zagrożonego wyginięciem gatunku. 😆
Sowo Adelo (09:13): A jakie róże i gdzie kupujesz? Moja miłość do róż zaczęła się od Austinów, mam w tej chwili 125 odmian (i wciąż jeszcze trochę miejsca, ale nie wykluczone, że za parę lat będę stał przed dylematem bobiczym: co usunąć, żeby móc coś wsadzić). Oczywiście, nie samym Austinem żyje człowiek, więc trochę różnych różanych różności też mam powtykane tu i ówdzie, ale najbardziej mi estetyka tego hodowcy odpowiada (choć i jemu zdarzają się odmiany, które cichaczem po paru latach wycofuje z rynku).
Bobiku, Konrad Lorenz wstapil do partii nazistowskiej w 38′ roku, a podczas wojny w Poznaniu robil testy psychologiczne ludziom pochodzenia polsko-niemieckiego, by wyselekcjonowac „lepszych”, inni szli do obozow (tak wg wiki).
Teraz nie ma żadnego tabu, w książkacvh, filmach, sztuce wszelakiej.
Źle, że opis okropności staje sie powszechny, a więc służy epatowaniu publiczności, komercji.
Przy czym dziwne są recenzje, albo ja nic nie rozumiem, dopatrują się jakiś wyższych racji i celów. W ten sposób można uwznioślić kazdą zbrodnię przygladając się jej przez szkło powiększające na dodatek.
Dam przykład związany ze starością i umieraniem, Huberta Klimko-Dobrzanieckiego „Dom Róży”
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/38431/dom-rozy-kr-suv-k
Dom dla starych ludzi, w którym zatrudnia się autor, jest świetnie zorganizowaną placówką, w której część pacjentów jest wykorzystywana seksualnie, a część wysyłana do lepszego świata za zgodą rodziny i z błogosławieństwem duchownego. Opis szczegółowy tych procedur był dla mnie szokiem.
A tu piszą, że swietna lektura.
Ja do życia potrzebuję trochę siły, zanurzanie się czeluść ludzkich możliwości zabiera mi je.
A wiesz, Lisku, że ja właściwie o tym wiedziałem, ale poniesiony wizją nieskończonego zainteresowania mną (MNA!) całkiem wyparłem? 😳
Tak się kończy choćby chwilowe rozdęcie ego. 🙁
Dobra, Lorenz odpada, biorę Dorotę Sumińską. 😀
Marny ze mnie różoznawca. 🙁 Z trudem przypomniałem sobie, że to, co wsadziłem w zeszłym roku to była Marie Antoinette, ale już od jakiego hodowcy, to bym sobie nie przypomniał nawet pod groźbą odebrania pasztetówki na rok. 😳
Bobiku, a co masz Doroty Sumińskiej? Bo też lubię czasem odetchnąć z ulgą.
Na szczęście Sierżant Gugiel pamięta wszystko. Tantau. Znaczy, hodowca Marii Antoniny. 🙂
Bobiku, to nie rozdecie ego, na odwrot 🙂
Doroty Sumińskiej czytalam Autobiografie na czterech lapach, fajne.
Mam! 🙂 Karel Capek.
Vesper, podczas ostatniego pobytu w Krakowie kupiłem sobie „Autobiografię na czterech łapach” (coś jeszcze mam, ale za tytułami musiałbym grzebać). Tam jest dużo o rodzinie, a to miało dla mnie dodatkowy smaczek, bo z Sumińskimi jesteśmy jakoś tam przez PA spokrewnieni, choć z panią Dorotą nigdy osobiście kontaktu nie miałem. Nawet kiedyś, w drodze do Krakowa, zatrzymaliśmy się na nocleg i kawałek dnia u jej ojca, Edwarda, oczywiście weta (również w „Autobiografii” wspominanego), skąd pamiętam Wyjątkowo Olbrzymie Psiska (specjalna krzyżówka Gospodarza), niebywale rozkoszne Kozy i Kury różnych dziwnych, urodziwych ras, łażące za ludźmi jak szczenięta i przybiegające pojedynczo na imienne wezwanie. A Gospodarz bardzo ciekawie opowiadał o żubroniach, które wymyślił i „wyprodukował”. Podobało mi się, co tu dużo gadać. 😀
Coś w tym musi być, że mnie też jako odpowiednie towarzystwo na Nieskończoność też po głowie chodzą głównie Czesi. 😀 Haszek, Drda, a może Hrabal?
Czyżby moja podświadomość wyczuwała, że metafizykę Nieskończoności koniecznie trzeba zrównoważyć czymś trzeźwym i trzymającym się ziemi? 😆
Przeczytałam i mam bardzo dwuznaczne odczucia.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15727146,Gromoslaw_Czempinski__Moja_zona_zle_zareagowala_na.html#MT
Bo niby świetnie, ale dlaczego kiedy coś powie mężczyzna, zwłaszcza znany mężczyzna, to tego się słucha, a kiedy grono nikomu nieznanych kobiet, to podejrzewa się je o pazerność, wylicza wakacje spędzone w Chorwacji (jakby to był jakiś występek, że któraś wyjechała na dwa tygodnie). Ja nie wiem, czy opiekunom dzieci niepełnosprawnych należy się wynagrodzenie. I czy powinno ono stanowić równowartość płacy minimalnej. A może średniej krajowej? A może diety poselskiej? A może jakość tej opieki powinna podlegać jakiejś kontroli? Może powinno się wykazać jakimś przygotowaniem merytorycznym? Nie wiem. Sama w gruncie rzeczy jestem matką dziecka niepełnosprawnego, choć o orzeczenie o niepełnosprawności nigdy nie wystąpiłam. No więc to mnie również dotyczy, ale nie wiem. Boli mnie jednak, że gdyby się wypowiedział w tej kwestii mój mąż, to jego by wysłuchano uważniej, choć to nie on zrezygnował z etatowego zatrudnienia i nie on przeprowadzał dziecko ze stanu średniego kontaktu z rzeczywistością do etapu, kiedy jest jedną z najlepszych uczennic w klasie w ogólnodostępnej szkole 🙁
No tak, to rzeczywiście może boleć i sprawiedliwe nie jest. 🙁 Ale dlaczego w tej sprawie słucha się bardziej mężczyzn, to jasne – bo wyjątki zawsze bardziej przemawiają do wyobraźni i emocji niż powszechność.
Bobiku, i to kolosalne poczucie humoru, a bez zjadliwosci. Fabryka Absolutu forever 😀
Nisiu, u Rumika to juz raczej jest taki odruch, bo przeciez wciaz pamieta, ze „to” robil, tylko teraz jeszcze przez jakis czas bedzie to probowal robic bez impulsu seksualnego.
Ja mam dzisiaj krolewski dzien, bo bezpracowy. Postanowilam wziac wolne! Mam plany. Zaczne od kawyherbaty.
Vesper, tez nie wiem czy nalezy sie wynagrodzenie (i moja niewiedza jest wieksza niz Twoja, bo nie mam tego doswiadczenia). Dla mnie, choc moge sie mylic, jest to czesc szerszego zagadnienia – wynagrodzenia dla osob (przewaznie, choc niekoniecznie kobiet) wykonywujacych w domu roznego rodzaju obowiazki – od prowadzenia gospodarstwa, poprzez wychowywanie dzieci pelnosprawnych, az po opieke wlasnie nad dziecmi niepelnosprawnymi. Wydaje mi sie ze pytanie powinno dotyczyc tego wszystkiego, choc w roznym stopniu.
Króliku, jak masz wolne, to weź jednak ode mnie trochę tych celsjuszy, których dalej mam pod dostatkiem. Do kawyherbaty będą jak znalazł. 😉
Mogę jeszcze promocyjnie dorzucić obrazek z drzewami: śliwka przekwita, czereśnia zakwita, wiśnia stoi jako następna w kolejce do kwitnięcia. 🙂
Ja uwazam, ze przyznawanie stalych zasilkow na dziecko niesprawne przez panstwo na kazde takie dziecko, niezaleznie od sytuacji majatkowej rodzicow czy opiekunow, nie jest dobrym pomyslem. Przeciez to mozna regulowac np uprawnieniami do rozliczania pewnych kosztow ponoszonych przez opiekuna przy podatku. Zasilek powinien byc dla tych, ktorzy maja dochod ponizej pewnego pulapu, albo jakies olbrzymie wyjatkowe koszty na leczenie czy rehabilitacje.Administracja zasilku jest kosztowna.Natomiast rente powinno dostawac kazde niesprawne dziecko po osiagnieciu doroslosci z tytulu niezdolnosci do pracy, niezaleznie od tego kto sie nim opiekuje i jego stanu materialnego. Mozna sie przyjrzec jak to sie robi effectywnie w innych panstwach o zaawansowanym systemie opieki spolecznej, np Islandii.
Chętnie pożyczyłabym trochę celsjuszy. Oddam w lipcu 🙄
Też mi się nie wydaje, żeby każdemu po równo, było sprawiedliwie.
Z dziećmi niepełnosprawnymi jest jednak inaczej niż ze sprawnymi, albo z pracami domowymi. Od sprawnych dzieci i domowej harówki ma się momenty czy okresy wytchnienia, można też zawsze, jak się akurat jest zmęczonym czy ma się lenia, obniżyć standardy i nie umyć tych cholernych okien (a co, niech sobie sądziedzi gadają!), albo wysłać bachory do kina/na podwórko/ na kolonię, etc. Przy dzieciach mocno niepełnosprawnych orka jest praktycznie na okrągło, w dodatku orka nieraz wymagająca naprawdę specjalistycznej wiedzy. Moim zdaniem tu absolutnie „należy się” więcej, choć nad rozwiązaniami szczegółowymi można dyskutować.
Proszę bardzo, Vesper, nawet do sierpnia zborguję. 😆
No wlasnie, lisku. Szerszy problem, np w starzejacych sie spoleczenstwach dochodzi dodatkowo opieka nad niepelnosprawnymi starymi rodzicami, chociaz ci z reguly maja przynajmniej jakas emeryture albo rente, albo jakis dochod. Czy jedna chcemy, zeby odpowiedzialnosc na wszystko w naszym zyciu przejelo panstwo, czy czcemy, zeby panstwo dalo nam ulge podatkowa, a my sami zadecydujemy co z nia zrobic.To zalezy jakie spoleczenstwo chcemy budowac: bardziej indywidualistyczne z lokalnymi oddolnymi organizacjami i inicjatywami, czy z matka/ojcem panstwem nad nasza glowa.
Dzięki, Bobiku, do sierpnia będzie ok, bo od września znów będę zaciągać długi 😉
Ja tam w przypadku niepełnosprawności członka rodziny (nie tylko dziecka) wolałbym matkęojca nad głową, niż być całkowicie pozostawionym samemu sobie. 🙄 Dlatego np. dobrze mi się mieszka w Niemczech, bo wiem, że tutaj w takim przypadku państwo by mi pomogło, choć oczywiście uzależniając to od dochodów, stopnia niepełnosprawności (czyli czasu koniecznego do opiekowania się), itd.
A przede wszystkim nie musiałbym wszystkiego robić sam, bo po prostu miałbym prawo do pomocy z zewnątrz przez ileś tam godzin dziennie. Mógłbym spokojnie i bez wyrzutów sumienia wyjść, zakupy zrobić, sprawy w urzędach pozałatwiać, paczki na poczcie nadać, a potem jeszcze nawet ogon ufryzować. I na urlop też mógłbym wyjechać bez konieczności usprawiedliwiania się z tego. I otake pomoc chyba powinno biegać, nie o „wszystkim po równo”.
Myślę, że żadna skrajność nie jest dobra (odkrywcze, prawda?). Teraz jestem zdana na siebie, ale gdyby mi państwo mówiło, że na terapię mogę tylko do poradni Bla Bla Bla, bo w poradni Flungebebe nie kontraktują usług, a ja bym widziała, że w Bla Bla Bla nie wiedzą co robić, a we Flungebebe owszem, to bym się wściekła.
To ja wcale nie mówię, że to matkoojcowskie państwo powinno być durne. Wręcz wolę, jak nie jest. 😉
A ponieważ jest, jak jest, to już wolę być zdana na siebie (Bogu dzięki, że mam taką sytuację, że mogę). Bo lepiej z mądrym szukać, niż z głupim znaleźć.
Moze decyzja powinna nalezec do rodzica?
Niemcy sa jednym z najzamozniejszych panstw swiata, wiec chwala Bogu, ze maja zaawansowany system opieki nad slabszymi czlonami spoleczenstwa.
Dzień dziś jednak zbyt piękny, żeby go w całości przesiedzieć przy kompie. Idę w ciepły świat nazbierać celsjuszy. Będę miał co rozdawać albo pożyczać. 🙂
Zgadzam sie z vesper, ze dobrze miec kontrole nad nad decyzjami w sprawie leczenia czy opieki. Panstwo jest powolne, biurokratyczne i w sumie bardzo broniace status quo (chyba,ze przed wyborami, wtedy to obiecanek cacanek sa masy) i swoich plecow, wiec ja bardziej wierze w progres i zaangazowanie oddolne.
Madre panstwo! Gdzie ten Bobik mieszka? Chyba na Ksiezycu.
Polsce obowiązuje sytem najtańszy, więc samorządy podpisują umowy z firmami, które mają im dostarczać osoby do pomocy dla niepełnosprawnych. Pieniadze dla tych osób są śmieszne, więc na opiekunki zgłaszają się osoby z problemami, lub dosyć bezradne. Skutki są takie, że masz dodatkowe problemy, zamiast pomocy.
Moze wiec byloby lepiej, przynajmniej dla niektorych, moc zatrudniac samemu i potem wydatek na opieke odpisac od podatku? Panstwo potrafi zatrudniac armie ludzi, ktorzy dostarczaja zdumiewajaco malo w stosunku do poniesionych kosztow. Tez zarzad agencjami rzadowymi to czesto synekury dla politycznych zobowiazan, a nie fachowo administrowane uslugi.
Badz tu madry i pisz wiersze!
Jasne ze kraje zamozne sobie poradza z kazdym problemem lepiej.
Czasami, Króliku, wystarczyłoby jakieś oparcie w fachowej pomocy, która nauczyłaby jak np. zmienić pampersy bezdładnej osobie, jak dokonać niezbędnych czynności higieniczno-pielęgnacyjnych, co zrobić w określonych sytuacjach.
Pół życia by człowiek zaoszczędził, gdyby nie musiał Ameryki przy wszystkim odkrywać i uczyć się na błędach.
Nisiu, Babilasie.
Przepraszam, ze dopiero teraz, ale po róż sadzeniu musiałam hop! hop!
po zakupy pojechać, bo w sobotę gość w dom.
Róża, to kwiat najpiękniejszy na świecie – przynajmniej dla mnie. Jestem ich wielka milosniczka, ale ogrodniczka poczatkujaca. Dziś posadzilam 4 krzaczki: 3 wielkokwiatowe i jedna parkowa. Nazwy niestety podać nie mogę, bo jej nie znam.
Róże kupiłam w naszym sklepie ogrodniczym i nie sadze, aby to były „arystokratyczne odmiany”, sądząc po cenie.
Teren przy domu mamy dość rozległy z dużym trawnikiem, który krok po kroczku zmniejszamy, tworząc rożne zakatki. Od strony ulicy proces został zakonczony
Mam w ogródku kącik rozany, który jest tworzony od dwóch lat.
Nisiu, Babilasie.
Ja już tak mam, ze zbyt szybko „wciskam” wstaw i wysyłam niedokonczone posty.
A chciałam prosić Was o wszelkie informacje, które odmiany i gdzie kupować. Jak rozumiem, macie doświadczenie znacznie przerastajace moje.
Po namysle, to sa jednak rozne zagadnienia, przynajmniej w praktyce. Poniewaz panstwo obowiazuje sie zapewnic edukacje wszystkim dzieciom oraz opieke tym ktorzy jej potrzebuja, rodzic pozostajacy w domu by opiekowac sie niepelnosprawnym dzieckiem zwalnia z tego panstwo, i jesli jest rzeczywiscie w stanie zrobic to przynajmniej tak dobrze jak ono (a czesto o niebo lepiej), powinien dostac wynagrodzenie rownowazne w teorii wydatkom z ktorych panstwo zostaje tym samym zwolnione (co jednak chyba jest dosc mala kwota). Zobowiazanie panstwa wobec ludzi starszych jest chyba mniej jasno okreslone? Zas praca wykonywana w domu, tz gospodarstwem i wychowywaniem dzieci, panstwo w ogole sie nie zajmuje, choc jest to wg roznych obliczen istotna czesc pracy skladajacej sie na produkt narodowy, i dlatego moim zdaniem powinna byc w jakis sposob wynagradzana.
To ci historia!!
Czy należy mi sie nagroda za „Babilasie”? 🙂
Przepraszam.
Masz racje Kroliku ze opieka nad ludzmi starszymi jest czescia tego samego, i np w Hiszpanii rozszerzono uprawnienie do wolnych dni chorobowych – mozna je wziasc gdy jest chore dziecko lub takze jesli jest chory rodzic (jednego z malzonkow) o ile mieszka z nimi razem.
Co do przekierowywania wydatkow za opieke nad niepelnosprawnymi, dzieci i ludzmi starszymi, mozliwosc robienia tego samemu, z czesciowym wynagrodzeniem przez panstwo w zamian za wysylanych przez nich opiekunow (co do ich poziomu jest tak jak pisze Siodemeczka), ale z jakims nadzorem (by uniknac sytuacji w ktorej dorosle dzieci inkasuje pieniadze a starych rodzicow zaniedbuja).
Dlaczego, Sowo? Babilas jest Babilasem jest Babilasem, dokladnie jak roza 😀
Sowo droga (i inni różomaniacy początkujący, bo zaawansowani to wiedzą)…
Przede wszystkim nie jest dobrze kupować róże byle gdzie i byle jakie (czytaj: bez podania nazwy i nazwiska hodowcy). Znajdź w pobliżu – a jeśli nie ma, to warto podjechać – centrum ogrodnicze, gdzie mają róże licencjonowane. Z różą trochę jak z psem. Weźmiesz kundla – może być najmilszy na świecie, ale brzydki jak komunizm. Psu to nie szkodzi, ale róży nawet nie pogłaskasz w zamian, bo podrapie. Róża musi być piękna. Bieda w tym, że sklepy nie chcą sprowadzać róż z licencją, bo są trochę droższe. Ale warto dołożyć, żeby wiedzieć, czego się spodziewać. A jeszcze lepiej przejrzeć w internecie katalogi sprowadzanych do nas hodowców (Kordes, Tantau, Austin, Mc Gredy, Meilland – to podstawowi), popatrzeć, co nam się podoba i spojrzeć na opis. Róże szczególnie zdrowe i odporne mają np. w Niemczech klasę ADR (Allgemaine Deutsche Różocośtamcośtam). Generalnie z opisu dowiesz się, czy możesz posadzić różę po północnej stronie(Kordes wyhodował ostatnio całą serię pnących pod nazwą KletterMaxe, którym niestraszny cień i chłód), jak zniesie zimę, czy lubi słońce (przeważnie lubią, ale są takie, co wolą cień (np. przepiękny JWGoethe, Tantaua bodaj). Dobrze jest kupować od czerwca, już podrośnięte (a nie podpędzone żeby przez chwilę dobrze wyglądały) i w rozkwicie. Wtedy nawet jeśli cię urzeknie jakiś grymaśnik (np. cudowny Abraham Darby,,,) to kupujesz z porywu miłości i potem się z nim cackasz…
Zaraz znajdę to, co u mnie się sprawdza. Bobik, pozwolisz zamieścić mały wykazik?
Babilasie, masz Alnwick Rose? pewnie masz…
Tak, kazda opcja ma zalety i wady, ale moze zloty srodek da sie znalezc.
Do takich indywidualnych podejsc w poszczegolnych panstwach dodam, ze ja mam kilka dni w roku platnych przez prace tzw personal days (np dzisiaj mam taki dzien), ktory moge zuzyc jak chce… Jest tez cos takiego jak Compassionate Care czyli maximum 6 tygodni na opieke nad umierajacym bliskim czlonkiem rodziny (z ktorym sie razem miesza). Jest tez Child Disability Allowance czyli roczna suma wolna od podatku na potrzeby dziecka niesprawnego; dodatkowo sa jeszcze dodatki dla rodzin o niskim dochodzie z malymi dziecmi oraz wolna od podatku suma na opieke trzeciej osoby nad dziecmi ponizej 13-go roku zycia.
Co kraj to obyczaj, ale sa kraje ktore robia takie rzeczy lepiej lub gorzej.Nie wiem na czym jest bazowana moja wiara w Islandie. Nigdy tam nie bylam.
Babilas i Bobik, pewnie sadza roze lepszemu swiatu.Pojde i ja na gumno, chociaz posprzatac po Piesach, i to wcale nie roze…
Sowo, jeszcze musisz odróżniać szlachetne (vel mieszańce herbatnie, Thea Hybrid) – to te najpiękniejsze, z pojedynczym wielkim kwiatem na łodydze; dalej wielokwiatowe czyli rabatowe (Floribunda) – mają kwiaty nieco mniejsze, za to po kilka w bukiecie, dalej okrywowe (małe, niskie, gęste), miniatury, pnące i pienne czyli rozmaite odmiany wyhodowane na patyku. Jeśli jesteś precyzjonistką, możesz sobie zaplanować gdzie co posadzisz.
Ja tam jestem śmietnikara i na ogół biorę co mi się podoba i sadzę gdzie mam miejsce…
No więc pomysł psa jako kompana (w Niebie, bo czemu by miał do Piekła trafić?) niepokoi mnie, bo to na strasznie długie spacery wskazuje, a po paru kawałkach Nieskończoności może mi się tego odechcieć. I to zapewne spacer ganiany.
Na Niebo wydawał mi się niezły Anthony de Mello. Albo Bralek, bo nie gada dużo, ale nie wiem czy on tam trafi. A na Piekło… dobrych ludzi oczywiście tam nie będzie, ale wśród złych być może znśnym towarzyszem Wiecznej Kary by był Urban? (Tak, pamiętam, że to zły charakter, ale gdyby był dobry, to by tam nie trafił).
Lisku, w pewnym momencie zaczęłam wątpić jak odmienić. Widać uznałam przez chwilke, ze „babilas” to „babilesie”. Chyba jednak wiosna w głowie mi mąci, choć przecież już nie powinna, bo wiek nie ten. Dzięki. 🙂
Nisiu,
Przepraszam ze pytam, a Ty mieszkasz w Polsce?
Sowo, bardzo mi się to podoba, ale wtedy trzeba będzie konsekwentnie mówić o Michele Babilesie.
A tak w ogóle nie chciało mi się robić tego, co ma być robione, więc poczułem się źle i z bólem głowy i zacząłem podejrzewać me ciśnienie. Ale okrutny aparacik parukrotnie mi wskazał prawie te same 131/77 i nie mam pretekstu i wracam do roboty.
Andsolu,
de Mello, koniecznie 😆
Nisia ma ogród przecudnej urody, marzenie 😎
Widziałam i zazdraszczam 😳 Nie jest on wielki, ale zrobiony z wielkim smakiem. Nisia mówi coś o bałaganie. Ja bym powiedziała o przeogromnym naturalnym wdzięku 😆
Bobik nie pilnuje, to ja zaszaleję różowo.
Sowo, oto co mam i chwalę (lecę po rabatach, więc kolejność trochę pomięszana).
Blaze Superior vel Demokracie (Jana Boehme, Czecha, stara odmiana z 1935 roku – wspaniała. Pnąca czerwona, wytrzymała że siekierą nie dobijesz. Rozrasta się długimi pędami. Moja ma ponad 30 lat i zdrowa.
Bonica 82 Meillanda, niska, różowa, niezawodna (rabatowa)
Satchmo vel Trumpeter – McGredy, rabatowa nieziemsko czerwona (czysty strażacki żarówiasty) – urocza.
Abraham Darby – Austin, parkowa czyli krzaczasta (chyba nie wymieniłam tego rodzaju) – jedna z najpiękniejszych, wielkie kwiaty łososiowo różowe. Grymaśny jak cholera ale cudowny.
Angela – Kordes, parkowa, czerwona, piękna i zdrowa.
Fryderyk Chopin – Żyła, polskie cudo. Szlachetna. Ogromne kwiaty ecru. Pachnie. Odporna, zdrowa, pieknie rośnie. Obowiązkowa moim zdaniem!
Papageno – McGredy, szlachetna, zabawna – w biało-czerwone paski. Daje radę w cieniu, tak jak Angela.
Mister Lincoln – też arcydzieło do obowiązkowego posiadania. Z 64 roku. Ciemnoczerwony, aksamitny, piękny od pąka aż do końca, szlachetny.
Duftwolke – Tantau – obowiązkowa. Szlachetna, niezbyt wysoka, olbrzymie koralowe kwiaty dziko pachnące esencją róży.
Gloria Dei – też arcydzieło i przedwojenne. Meilland nazwał ją Madame Meilland, ale w Niemczech nosiła nazwę Gloria Dei, a we Włoszech Gioja. Po wojnie uznano ją za najpiękniejszą i przemianowano na Peace. Spotkasz ją pod nazwą Peace albo Gloria Dei. Wielkie żółtoróżowe kwiaty, pachnie wspaniale, zdrowa.
Valencia – Kordes, ciepłożółta, przepiękna.
Papa Meilland, oczywiście Meillanda, Absolutne cudo. Aksamitny, ciemnoczerwony, nieco większy od Lincolna. Szlachetny jak nie wiem co.
Z Zółtych jeszcze wspaniałe są Berolina Kordesa i Casanowa McGredy’ego. Te mają zimny odcień.
Burgund 81 Kordesa i Grande Amore, też Kordesa. Dwie szlachetne ciemnoczerwone, wielkie. Chyba wolę Burgunda.
Monika Tantaua – oranżowa, piękna, zdrowa, odporna. Szlachetna. Niezbyt wielkie kwiaty, ale warto.
Eden Rose vel Pierre Ronsard Meillanda – tzw. nostalgiczna – kuliste pąki różowobiałe. Prześliczna.
Waltz Time Delbarda – fioletowa czyli tzw. niebieska. Niebieskiej róży nie ma tak naprawdę, wszystkie wychodziły fioletowe, za to wszystkie cudnie pachną.
Parole – arcydzieło Kordesa – XXL, ciemnopurpurowe kwiaty pachnące. Obłęd. Jedną właśnie mi Rumik nadłamał cholernym abażurem.
Alabaster Tantaua – śnieżnobiała, porcelanowa. TH.
China Girl – Tantau, żółta, urocza!
The Alnwick Rose – Austin, parkowa, podobna do Edenu, angielska róża nostalgiczna.
Sympathie – pnący przebój Kordesa. Czerwona.
New Dawn – angielska (Somerset Roses Nursery 1929). Pnąca. Niezawodna i śliczna. Jak różyczki na torcie weselnym.
Leonardo da Vinci – floribunda Meiilanda, kolejna róża nie do zarąbania. Wszystko w ogrodzie ci umarznie, a ona nie. Różowa. Piękna.
Royal Philharmonic – biała wspaniała, TH, Harknessa.
Fantasia Mondiale – TH, Kordes, żółte cudo.
Ingrid Bergman – koralowe cudo Poulsena, TH. Koralowoczerwona, bardzo szlachetna uroda. Jak pierwowzór.
Aloha – pnąca, ogniście pomarańczowa, z serii Kletter Maxe Kordesa. Na północnej ścianie ma się świetnie.
Johann Wolfgang von Goethe – Kordes – TH, purpurowy. Woli cień.
Piano – Tantau, TH, ciemnoczerwony. Też w cieniu rosnie.
Queen Britannia i Oxford Harknessa – bladoróżowa i morelowa – cuda rabatowe s serii English Legend (znajdziesz tam również Króla Artura, Panią Jeziora, Camelot, Robin Hooda i mnóstwo innych legendarnych).
Nostalgia – Tantau, TH. Bardzo oryginalna_ zewnętrzne płatki ma ciemnoczerwone, środek biały.
Westerland – Kordes, parkowa albo pnąca, zalezy jak poprowadzisz. Wielkie choć niezbyt pełne, oranżowe kwiaty. Pachna. Mus mieć!
Sowa, żyjesz?
Spokojnie pooglądaj w internecie. Prędzej czy później zakochasz się na śmierć.
To nie wszystkie moje róże – podałam tylko te sprawdzone, które spokojnie możesz nabywać.
Jagodo, mój Pan Uojtek Ogrodnik mówi o nim czule „pierdolnik”. Oraz jest z niego dumny.
Sowo, mieszkam w Szczecinie. Mamy tu w miarę łagodny klimat.
Róże, o których piszę, dostaniesz wszędzie. Możesz zamawiać bezpośrednio u hodowców.
A Ty gdzie mieszkasz?
Andsolu, w kwestii piekła, nieba i psów:
Homer: I want to tell you about the most wonderful place in the world: Doggie Heaven. In Doggie Heaven, there are mountains of bones, and you can’t turn around without sniffing another dog’s butt! And all the best dogs are there, Old Yeller, and about eight Lassies.
Bart: Is there a Doggie Hell?
Homer: Well… of course, there couldn’t be a heaven if there weren’t a hell.
Bart: Who’s in there?
Homer: Oh, uh… Hitler’s dog… and that dog Nixon had, what’s his name, um, Chester…
Lisa: Checkers.
Homer: Yeah! One of the Lassies is in there, too. The mean one! The one who mauled Timmy!
O, napisało mi się „s serii”. Bajka o wężu.
New Dawn, zapomniałam dodać, bladoróżowa.
Nisiu,
macie pełne prawo być dumni 😎
A jak już zaczęłam plotkować o Nisi, ktoś tu wczoraj tęsknił za plotkami 😉 to powiem, że w tym przecudnym ogrodzie stoi niezawielki domek. Ale nigdy nie widziałam bardziej funkcjonalnych i z pomysłem zagospodarowanych wnętrz. Nie do uwierzenia, ile tam się udało zmieścić i tak znakomicie połączyć różne funkcje domowych kącików. Pogratulować 😆
I na tym kończę plotkować o Nisi 😉
markot, 🙂
Nisiu,
Zyje, zyje. 🙂
Podziwiam, zazdraszczam,gratuluje, wdziecznam niezmiernie i głowę schylam do ziemi za Twój wysiłek. Wieczorkiem, w chwilach wolnych od zajęć służbowych czyli kuchenno-domowych, poszukam i obejrze w necie.
To piękne, ze masz tak cudowna miłość do róż w sobie i tak wielka wiedzę.
Mąż mojej Ciotki, przedwojenny inżynier rolnik, miał wokół domu pod Warszawa olbrzymie pole róż, które szczepil, krzyzowal i rożne dziwy robił. Nie jestem pewna, ale to On pierwszy w Polsce wyhodowal róże niemal czarna. Dzieckiem wówczas będąc orzeklam, ze nie jest ładna. Ale, ponoć to było wielkie osiągnięcie.
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje. 🙂
Jagodo, powiem to mojej architektce, to się ucieszy. Sama nigdy bym nie wymyśliła trójkątnej wyspy na środku kuchnio-salonu.
Inna rzecz, że omal mnie nie zabiła łażeniem po sklepach i wyszukiwaniem taniego a ładnego. Pod koniec remontu już ją nienawidziłam. A jak odpoczęłam, to pokochałam znowu… Ma talent dziewczyna.
Ostatnio planowała remont nowo nabytego mieszkania mojego syna. Tak zwariował na jej punkcie, miłośnik kompetencji, że nawet jak chciałam mu kupić pościel do łóżka, to kazał konsultować z Jolką.
Ks. Boniecki pisze w ostatnim TP:
Mało mnie obchodzi, czy protest rodziców dzieci niepełnosprawnych jest „kapitalna okazją do zrobienia kampanii wyborczej”. Nawet nie bardzo mnie porusza głos rzecznika praw dziecka przeciw sprowadzaniu tych dzieci na manifestację. Ich obecność porusza uczucia, uruchamia promowaną przez Jana Pawła II „wyobraźnię miłosierdzia”…. Sytuacja najsłabszych jest miarą kultury każdego społeczeństwa, a także miarą jego chrześcijaństwa.
Niestety, nie widzę w tym tekście bicia się w kościelne piersi 🙁
Sowo, nie ma za co. Dla mnie to sama przyjemność. A Ty jak trzydzieści kilka lat będziesz się kochać w różach, to też będziesz wszystko wiedziała. Zobaczysz, jak Cię wetną katalogi…
A ogródek wyłącznie planuję. Nie dałabym rady sama w nim robić. Wolę zarobić na ogrodników…
Sowo, a jak się nazywał mąż owej ciotki???
Nisiu,
Ja mieszkam w Milanowku. To jest małe podwarszawskie miasteczko, (30 km na poludniowy-zachod) ok. 15.000 mieszkańców. W latach przedwojennych było miasteczkiem letniskowym dla elit warszawskich, po ktorych to czasach pozostały jeszcze ślady pięknych starych willi, niestety dziś podupadlych. W czasach komuny odebrane i używane jako mieszkania kwaterunkowe.
Nisiu,
Nazywał sie Glazer.
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=pwaPLkaYSlw
Jagodo, a czy Ty nie za wiele wymagasz od człowieka tylko dlatego, że jest znanym chrześcijaninem? Często ludzie są mądrzy dlatego, że starają się widzieć świat z różnych punktów widzenia. Samo bycie chrześcijaninem przeszkadzać w tym nie musi, ale tylko ono raczej nie pomoże. I wygląda na to, że w tym momencie Adamowi Bonieckiemu czego dodatkowego raczej zabrakło.
A że sytuacja najsłabszych jest miarą kultury każdego społeczeństwa w dzisiejszym zachodnim świecie nie bywa oficjalnie kontestowane. Choć rzadko używane jako oficjalny miernik. A bywa przenicowywane do bezsensu, jak sytuacja kobiet i ich zależności od mężczyzn.
Pana Glazera, hodowcy, niestety, nie kojarzę.
Sowo, popatrz na to (jestem teraz jak dealer narkotyków, częstujący marychą): http://www.kordes-rosen.com/gartenrosen/edelrosen?p=1
Gdyby udało Ci się dostać Barkarole i Schwarze Madonna, to bierz!!! Raz miałam Barkarole (nie wytrzymała jakiegoś remontu), a Madonny nigdy mi się nie udało dostać. Mają prawie czarne pąki…
Oddalam się do zajęć.
Ale róże już niebawem zakwitną!!!
Andsolu,
może i za dużo, ale jakoś mi się smętnie zrobiło po przeczytaniu tego tekstu 🙁
Sowo, tu jest dobre źródło jakże przyjemnej wiedzy:
http://www.roses.webhost.pl/
Czy sa roze nadajace sie do doniczki… ?
Lisku, oczywiście. Wszystkie miniatury jak leci. Poza tym wiele rabatowych i nawet szlachetnych. Ja mam w doniczce Wedding Bells, Tendresse i jakiegoś anonima. Czytaj opisy róż u hodowców i dobrych sprzedawców, jesli róza nadaje się do pojemnika, to przeważnie piszą.
Tylko pamiętać trzeba o proporcjach. Wielka róża – wielka donica być musi.
Aha, aha, jeszcze jedna ważna informacja różana. Upewniajcie się, że róża powtarza kwitnienie. Stare odmiany bardzo często zakwitają raz i po herbacie. Ostatnimi laty hoduje się róże powtarzające kwitnienie przynajmniej raz, a czasem kwitnące grzecznie całe lato. Powinno być zaznaczone w opisie, podobnie jak wysokość i szerokość pojedynczego krzewu.
Była kiedyś taka zasada, żeby róże szlachetne sadzić co najmniej po trzy krzewy razem, wtedy dopiero są efektowne. Prawda, ale tyle jest odmian…
No i trzeba pamiętać o nawożeniu (róże nie przepadają za nawozami działającymi długo – wolą dostać raz na dwa tygodnie porcję), odgrzybianiu, cięciu (przy okazji formujemy krzew jak chcemy – nowy pęd wyrośnie zgodnie z kierunkiem ostatniego pozostawionego oczka).
Odpłacą się tysiąckrotnie.
Zupełnie przypadkowy zbiorek:
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/MojeKochaneRoze
Podpisana Dla Jolinka jest Nostalgia, Dla Haneczki chyba Leonardo da Vinci.
Sowo Adelo (re róże): Bardzo się zgadzam z Nisią (my sentiments exactly) w sprawach, w których się wypowiadała. Aby uniknąć czyśćca za wielolinkowość, podlinkuję raz stronę z linkami do szkółek sprzedających róże. Ja najczęściej (z uwagi na to, że blisko i że dobry wybór) korzystam z Rosarium p. Choduna, ale mam też dobre doświadczenia z wysyłkami z Niemiec (Schultheis, Agel), Polski (Floribunda) – a jak już nie mogę nigdzie indziej, to bezpośrednio ze źródełka (Austin); jak dotąd docierało wszystko sprawnie i szybko. Z Milanówka to pewno najbliżej będziesz miała do pp. Szlązkiewiczów (RosaPlant w Nowym Dworze Mazowieckim). Inne różosprawy później, bo życie goni.
Nisiu, jestem fiołkiem 😉
Lisku, rzuć okiem.
http://rosacwik-sklep.pl/pl/c/ELEGANZA/43
Dobrym źródłem informacji o różach są podobne jak ta strony hodowców.
Ale kupować radzę tam, gdzie popatrzycie na krzew własnym okiem krytycznem.
Babilas, jakie masz Austiny???!!!
Haneczko, fiołki dostarczymy jak nam dziecko przerzuci na Pikasę to, co dzisiaj fotografowałam. Uprasza się o cierpliwość.
Dzieki Nisiu, rozejrze sie. Moj ostatni doniczkowy krzew rozy kwiatki mial male i nedzne, a po miesiacu pokryl sie mszycami, wiec szybko sie go pozbylam by nie zarazil orchidei.
Bardzo bym chciala konwalie, wysialam tu raz nasiona przywiezione z Polski ale nic, paru lokalnych znajomych tez probowalo, bez skutku. Moze im tu za goraco…
Lisku, może spróbuj zasadzić kłącza. Chociaż faktycznie może im być za gorąco.
Nisiu: tutaj link do listy moich Austinów.
Bractwo Różokrzyżowców szaleje. 😯 😆
Ale wskutek tych różanych konwersacji zrozumiałem, dlaczego u mnie liczba róż jest ograniczona. Po pierwsze, najbardziej lubię ogród w formule dzikusa, lekko tylko uszlachetnionego, a do takiego różane rabatki by nie pasowały, więc tylko pojedyncze krzaki róż tu i ówdzie sterczą w bylinach. Po drugie, zwykle nie robię człowiekiem, tylko własnymi łapami, a one wydolność mają… no, taką jaką mają. 😈
Choć muszę się przyznać, że w zeszłym roku już człowieka do cięższych robót zatrudniłem i chyba w tym też to zrobię. Już nie absolutnie wszystko sam jestem w stanie. Niby jako wieczny szczeniak się nie starzeję, ale sił jakoś dziwnie ubywa. 🙄
Haneczko, kłącza w ktorym miesiacu?
Tu jest krótki a skuteczny opis sadzenia konwalii, Lisku:
http://www.wymarzonyogrod.pl/pielegnacja-ogrodu/rozmnazanie-roslin-przechowywanie-roslin/rozmnazanie-konwalii-sadzenie-klaczy-konwalii,13_1710.html
Dzieki, Bobiku 🙂
Bobiku,
Róże pasują wszak do koszyczka to i chyba w Koszyczku ładnie wyglądają, czyż nie?
A w kwestii Twego ogrodu to powiem, ze gdzieś czytałam, ze w eleganckim świecie takie różowe rabatki to już są passe i „dzikie” ogrody to jest to. Podejrzewam jednak, ze choć dzikie, to kontrolowane.
Nie martw sie, ze sił brak. Ja nawet wespół z Panem Sowa rady bym nie dała i 90 procent robot wykonuje ogrodnik.
Niestety, nie udało się ;
http://wyborcza.pl/1,75477,15730091,Wielka_Brytania_deportuje_nastolatke_tuz_przed_matura_.html
Jednak stare powiedzenie, jest nadal aktualne; są ludzie i ludziska. 👿 🙁
Dwa sliczne jelenie !
Babilasie,
Dziękuje za bardzo cenne i przydatne informacje. Nowy Dwór mam po drodze na Mazury – napewno tam wdepne.
Szara mysz,
Jestem zaskoczona, bo Helena chyba dwa dni temu pisała, ze jednak sprawa została załatwiona pozytywnie i dziewczyna nie będzie deportowana.
Może GW sie myli?
Też bym tak pomyślała, ale piszą, że już jest w drodze na lotnisko. 🙁
Wczoraj dostał nagrodę radia TOK FM człowiek, który walczy u nas z bezdusznym wymiarem sprawiedliwości ;
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,15725425,Krzysztof_Olkowicz_laureatem_Nagrody_Radia_TOK_FM_.html
Mam nadzieję, że tym razem trafi na sędziego o szerszych horyzontach.
Róże, zwłaszcza pachnące, są piękne, ale jeśli z ich powodu mam zatruwać środowisko fungicydami, pestycydami, insektycydami itd. to mam zahamowania 🙁 Ogród dobrze założony powinien rosnąć i sam o siebie dbać (stosowne kombinacje roślin dopasowanych do warunków klimatycznych) a ogrodnik być tylko do przycinania przekwitłych lub zbytnio rozbuchanych, no i ewentualnie do podlewania.
A po parunastu latach…
Albo taka dzicz
Andsolu, w niebie nie odechce Ci się spacerów z psem, bo niebo, to jest takie miejsce, to musi być takie miejsce, w którym chce się rzeczy wartych chcenia, a na to, czego się chce, nigdy nie brakuje środków ani siły.
Na własny użytek zmodyfikowałam trochę Twoje pytanie: chciałabym, żeby ???? chciał się „tam” kolegować ze mną. Jakoś się wzdragam przed typowaniem osób żyjących. Z nieżyjących, oprócz paru osób, które znałam i lubiłam, natychmiast przyszedł mi do głowy Sokrates. Przeczytawszy dyskusję o różach, chętnie dodałabym do tej listy jakiegoś natchnionego ogrodnika. A że nie zjadłam kolacji, bo nie było komu jej przygotować – także natchnionego kucharza.
Moje róże przechodzą naturalną selekcję. Są niepryskane, nawożone tylko kompostowo i muszą się zdecydować – albo rosną, albo do widzenia. 😎
Oczywiście do tego muszą być gatunki-twardziele. 😉
Markocie,
Obie dzicze piękne, ale czy bez tych „zatruwaczy” wykonalne? Wątpię.
Nawet trawa bez ulepszaczy, nawozów, nie rośnie. Tylko chwasty maja sie dobrze.
Ago, z tego samego powodu, też by mnie uszczęśliwił kucharz – nie musi być natchniony, byleby umiał smacznie przygotowywać, to co ja lubię. 😉 Tylko, że nie mam najmniejszych szans na niebo. 😆
Strasznie to bezduszne z tym deportowaniem maturzystki. 🙁
Niestety, z Niemiec też znam podobne przypadki. Dużo tu zależy od konkretnego urzędu, ale również od chytrych posunięć i współpracy ludzi dobrej woli. Czasem w ten sposób udawało mi się wyciągać moich klientów z opałów, ale co tu dużo gadać – bywały i porażki.
Sowo, nie całkiem się zgodzę. Ja lecę całkowicie na naturaliach i ogród jakoś sobie radzi. 😉 Prawda, że czasem go jakieś zarazy dopadają, ale wtedy właśnie włącza się mechanizm selekcji – jakaś roślina nie przeżyje, ale za to inna się rozrośnie.
Jedyny wyjątek robiłem dla brzoskwini. Była pryskana, ale i tak ją diabli wzięli, więc teraz już z opryskami dałem sobie siana.
Bobiku, nie znaleziono strony. 🙁
Potwierdzam, Dobry wieczór
Bobik, mam dla Ciebie kandydata do piekła 😉
Tego oto 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cesar_Millan
Nie rozumiem. 😯 Album ma status „publiczny w internecie”, ale link rzeczywiście nie działa. 😯
Spróbuję jeszcze z pojedynczym zdjęciem, z którego można się dalej przeklikiwać na resztę:
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Ogrod2013#5898538244420897186
Działa. 🙂 Pięknie. 😀
A teraz zaczęło bez powodu – bo nic nie zmieniałem – działać i tamto. Cuda, cuda. 😯
Technologia ma duszę. A jak duszę, to i kaprysy. 😉
Bardzo mi się podoba, co pisała Helena 31.03 o demokracji i koniecznej aktywności obywateli, by owa demokracja funkcjonowała jak najlepiej i bardzo żałuję, że nie mamy w kraju takich Helen chociaż z milion. Bardzo jestem ciekaw Heleno, co sądzisz o coraz powszechniejszym przekonaniu wśród moich znajomych o jedynej postawie, jaką można przyjąć w nadchodzących wyborach: oddać głos nieważny poprzez skreślenie wszystkich kandydatów. Przy założeniu, że postawa zostałaby rozpropagowana na skalę masową, musiałoby dojść do przeorganizowania naszej scenki politycznej z szansą, że na lepsze…
Markocie,
Wrócę jeszcze na chwileczke do poruszonego przez Ciebie tematu „zatruwaczy” środowiska. Skoro podnioslas te kwestie rozumiem, ze nalezysz do tych osób, które ochronę środowiska traktują poważnie.
Być może nie jest to poprawne politycznie, ale ja większość dyskusji na ten temat uważam za pełne hipokryzji, podobnie jak temat głodu na świecie czy tez zmiany klimatu.
Uważam, ze środowisko należy chronić i tak tez, na miarę swoich możliwości, czynie. Mogę niewiele jako pojedynczy lokator Matki Ziemi, ale z ta świadomością, staram sie nie szkodzić. Ale, jak w każdej sprawie, należy zachować zdrowy rozsądek i znać proporcje. Nawet gdyby wszyscy miłośnicy róż i ogrodów zaprzestali stosowania „zatruwaczy” w globalnej skali problemu nic by to nie znaczyło i nie zmieniło. Bo problem jest niewątpliwie ogromny, ale leży zupełnie gdzie indziej.
Borku, ale za kogo Milan miałby w tym piekle robić – za towarzystwo, za obsługę, czy za lokatora kotła? 😈
Bobiku, bardzo ładny clematis (i poprzednie zdjęcie), wygląda na Empress (hodowli Evisona). U mnie niestety powojniki chorują i żyją krótko.
Pewne, Sowo, że najwięksi zatruwacze środowiska są gdzie indziej, ale posiadacz ogródka może nie zatruwać z egoizmu – w interesie swoim i swojej zwierzyny. 😉
Bobiku, piękny masz ogród. Nie dziwię się, że potrzebujesz dodatkowych rąk do ogarnięcia swojego ogrodu. 😀
Zeen, tylko jaki będzie rezultat takiego „buntu” ? Jedno jest pewne, że najbardziej źli są wyborcy PO, tym sposobem w parlamencie UE będą tylko przedstawiciele PIS, PSL i SLD, tylko oni mają tzw. twardy elektorat. Tego akurat swojemu Krajowi nie życzę.
Europie, oczywiście też tego nie życzę (znowu wylazła „koszula bliższa …..”).
Zeen,
Doprawdy nie rozumiem jak oddanie niewaznego głosu ma przełożyć sie na wykazanie aktywności obywateli. Oddając głos nieważny na nic nie wplywasz. Wysyłasz jedynie sygnał, ze nikt z aktualnie kandydujących Ci nie odpowiada i tyle. Jeśli do tego miałoby to mieć masowy charakter, to wynik wyborów albo byłby niewazny albo zupełnie przypadkowy.
Czy nie lepiej wykazać sie aktywnością, namówić swoich znajomych, wysyłać do Posłów, Senatorów rożne manifesty, pytania. Uczestniczyć w spotkaniach wyborczych, wypytywac kandydatów, etc.
Ale to jest trudniejsze, wymaga poświęcenia prywatnego czasu.
Najprościej zbojkotować, nie pójść wcale albo skreślić wszystkich.
Babilasie, ten klematis to była niespodziewajka – w zasadzie kupiłem, według przywieszki, Nelly Moser, z natury pojedynczą. A tu znienacka, na niektórych pędach, zaczęły rosnąć kwiaty pełne, niewiadomej odmiany. Ale już nie leciałem się kłócić, tylko przyjąłem z dobrodziejstwem inwentarza. 😉
Moje klematisy czasem pod jesień też zaczynają chorować, wtedy ścinam zaatakowane części i na wiosnę znowu wszystko rośnie jak trzeba.
Bobiku dla Ciebie i wszystkich koszykowych kociarzy :
http://wyborcza.pl/1,75476,6861730,Koty_potrafia_wymruczec_chorobe_.html#TRrelSST
Kot najmilszym lekarstwem. 😀
No to się niechcący wydało, Bobiku, jak Evison zrobił Empress – ze zmutowanej Nelly Moser. Choć oczywiście historia z zamienioną zawieszką jest równie prawdopodobna, lecz o wiele bardziej banalna.
Myszo, przy tym moim ogrodzie latem już tak strasznie wiele roboty nie ma (specjalnie go tak chytrze zaplanowałem 😉 ). Ale wiosną jest przy każdym, no i jesienią też trochę.
Gdyby chodziło tylko o zamienioną zawieszkę, Babilasie, to sprawa by rzeczywiście była banalna. Ale z tym moim klematisem wic jest taki, że na jednej roślinie część kwiatów jest pojedyncza, a część pełna. Więc raczej trafiłem na jakiegoś jeszcze niedorobionego Empressa, albo już nadrobioną Nelly. 😉
Bobiku,
Ty masz ogród jak marzenie! Nasz chyba dopiero w trzecim pokoleniu po nas będzie taki piękny. Właśnie takie ogrody lubię, nie tak jak u nas, trawa i trawa i gdzieniegdzie roslinki.
Ten ogród ma dokładnie 11 lat, Sowo. Wcześniej był na jego miejscu – za sprawą poprzednich lokatorów – śmietnik zarośnięty jeżynami i pokrzywami. 👿 Najpierw PA wykonał tytaniczną pracę, żeby to wszystko wykarczować, odśmiecić, pobudować schodki itd., a potem ja wlazłem z temy łapamy i sadzonkamy. 🙂
Ja przyznam, ze z trucizn ogrodowych to stosuje tylko spray na mrowki. A roslinowm dorzucam tylko swiezej ziemi co drugi rok. Mysle o pszczolach i ptakach… I o sobie samej siedzacej w ogrodzie z ksiazka czy gazeta. Z tego powodu pozbylismy sie trawnika, wymagal za duzo polewania roznymi chwasto i owadobojcami. Przyjezdzala do tego specjalna firma, zakladali maski i polewali. Hmmm, to oni to wdychaja tylko 15 minut i zakladaja maski, a ja w tym mieszkam 24 godziny na dobe, bez maski?
Moj ogrod nie jest tak piekny jak Bobika i te zlinkowane przez was.
Jesli chodzi o deportacje to polecam kanadyjski system, bardzo bizantyjski, w zasadzie nikogo sie nie daje deportowac, a jesli juz to caly proces zajmuje jakies 20 lat.
Nie przesadzaj ze skromnością, Króliku. Kto tu jakieś nagrody ogrodowe wygrywał? 🙂
U nas, Bobiku, problem jest dodatkowy i wynika z nadmiaru. Cały nasz ogród ma powierzchni 3600 m.kw. Oczywiście można byłoby rzucić wszystkie siły i środki i zrobić ogród w jednym roku. Ale skoro sił i środków nie staje trza małymi kroczkami iść. Tez zaczynaliśmy od karczowania, sprzątania, nawozenia ziemi, ale to było już wiele lat temu, gdy sił i środków było wiecej. Można zadać pytanie ” a po cholerę taki duży?”i byłoby ono bardzo zasadne. Jedyny z tego pożytek to taki, ze wnuki maja gdzie grać w piłkę kopana.
O matko, 3600 to rzeczywiście straszliwy kawał roboty. 🙄
Ja bym pewnie od razu wydzielił część „ogrodową” i część „leśną”, drugą zadrzewił i niech sobie radzi sama. A wtedy pierwszą powoli mógłbym dopieszczać. 😉
Babilasie, przypomniałem sobie, że jeden z moich powojników nigdy nie wykazywał żadnych, najmniejszych choćby objawów jakiejkolwiek choroby (od razu odpukałem!). Może byś z tym spróbował? Rośnie bardzo powoli, ale z roku na rok coraz bujniej. Nazywa się Westerplatte, jest najbardziej „aksamitnym” klematisem jakiego widziałem i i wygląda tak:
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/OgrodMaj2012#5750149574849397362
Dziękuję bardzo za pouczenia Adelo. Sowy uchodzą za mądre ptaki i nie najlepiej na tę opinię wpływa zaczynanie od przyznania, że nie rozumie się omawianego problemu, by gładko po tym wyznaniu przejść jednak do pouczeń.
Myszo, ja w kontekście najbliższych wyborów – także krajowych.
Heleno, co Ty o tym sądzisz?
Helena dziś chyba śpi mocno jak stary niedźwiedź. 🙂
Sowo Adelo, nie zamierzałem wszczynać dyskusji na temat ochrony środowiska i wzbudzać odruchów obronnych w osobach stosujących ogrodową chemię.
Bobik i Królik wyrazili właśnie dokładnie to, o co mi chodzi: o moje indywidualne śodowisko czyli nie narażanie rodziny i domowej zwierzyny na kontakt z truciznami, a także nie zaprzątanie sobie głowy terminami oprysków, stążeniami, właściwą porą dnia (loty pszczół i trzmieli) losem naturalnych sprzymierzeńców (biedronek itp.) i tak dalej.
W ogrodzie o powierzchni 3600 m nasadziłbym drzew owocowych i ozdobnych i co najmniej jedną lipę.
Tak tez zrobiliśmy, choć to nie było łatwe bo wymagało mało legalnego wycinanie brzozek, co sobie porosly. Mamy dużo choinek, przeróżnych iglakow ale i tak zostało tego „pola” sporo.
Bobiku, bardzo piękna jest Twoja dzicz ogrodowa. O takie coś właśnie mi chodziło.
Moi krewni kazali sobie założyć ogród wokół nowego domu i fachowcy nasadzili im właśnie brzózek. Bardzo ładnie się prezentują.
O, tak, przy dużym areale lipę też bym posadził koniecznie. I nic by się nie przejmował, gdyby słowicy i szpacy narzekali. 😎
Brzózki też strasznie lubię, ale na cały brzeźniak mam za mało miejsca. Ledwo mi się jedną udało zmieścić.
Mój ogród dziękuje za wszystkie komplementy. 🙂
Wydaje mi się, że się nieco zarumienił, ale ciemno jest i nie widzę dokładnie. 😉
Zeenie,
Najwyraźniej nie należę do tych mądrych sow i byłabym Ci wdzięczna gdybyś uzasadnił(a) swój pogląd, na czym polega moje niezrozumienie problemu. Czasami warto porozmawiać z glupszym od siebie, to dobrze wpływa na ego.
Ja mam brzoz pełno, i to wysokich, pięknych drzew. To takie jasne, wesołe drzewa. Niestety, silne wichury kilka już złamaly, ale zostawiliśmy i teraz bluszcz po nich sie wspina, albo dzikie wino.
Markocie, można walczyć z chorobami i szkodnikami roślin metodami nietrującymi. Jeśli ma się odpowiednie samozaparcie.
Bobiku, Twój ogród jest przepiękny.
A Sowie zazdroszczę terenu. Ale jakbym taki miała, to bym chyba musiała pisać po trzy książki rocznie, żeby nastarczyć.
😆
Babilasie: GDZIE MIESZKASZ i kiedy one kwitną???
Z całego Twojego ogrodu mam tylko Alwick i Abrahama.
Czy można Cię odwiedzić? Strasznie bym chciała zobaczyć te Austiny.
Przy okazji wizyty u tych krewnych pospacerowałem sobie po okolicy pełnej wypasionych domów, ale ogrody w większości nudne i mnie rozczarowały, a nawet przygnębiły swoją srebrnoświerkowo-jałowcowo-tujową cmentarnością i sterylnością trawników bez jednego kosa wyciągającego dżdżownice czy sikorek uwijających się po starej czereśni lub jabłoni. Przy całkiem starych domach jeszcze tak jest, ale do czasu przejęcia przez spadkobierców. Jako pierwsze idą pod siekierę stare, kostropate śliwy i jabłonie, a ich miejsce zajmują „iglaki” sadzone na ogół za gęsto (no bo tak pusto jakoś), aby po paru latach trzeba było się przez nie przedzierać do furtki albo znowu karczować…
Moja bratanica ma przy siatce ogrodowej sosnowy las. A rat jej męża ma część sosnowego lasu w ogrodzie. To jest bajer…
Sowo, na kanale Domo+ latają różne programy ogrodowe. No i Maja w ogrodzie na TVN24 i Meteo. Można się zainspirować.
Brat, a nie szczur…
Wszystko sadziłam za gęsto, bo mnie wkurzała pustka. Teraz przesadzam, robię prezenty, bawię się. Markocie, nie bądź taki zasadniczy. Ogród to przede wszystkim radość właściciela.
Moj ogrod, podejrzewam, byl nominowany (dwa razy!) troche z uwagi na polityczna poprawnosc, jest dosc dziki i nie wymaga nawet szczegolnie podlewania.
Sowi areal rzeczywiscie wymaga armii pomocnikow.Miejsca tam na wszystko, na pole, las, warzywnik, sad i ogrod kwietny, jak u moich dziadkow onegdaj.
Czy Helena da sie wywolac zeenowi… Mam nadzieje.
Jeszcze tylko dodam, ze moj Ojciec, z ktorym juz bylo bardzo zle, od dwoch dni czuje sie znacznie lepiej, silniejszy, zaczal wstawac i wychodzic z domu, tez poweselal, a za nim reszta domownikow, krewnych i znajomych krolika. Chwilo, trwaj!
Markocie,
Zapewniam Cię. Mój ogród, czy tez po obejrzeniu ogrodu Bobika, od dzisiaj nazywany polem, w niczym nie przypomina obrazów, które opisujesz,
Nie mam ani jednej rośliny w ogrodzie wymienionej przez Ciebie.
Nie tylko widuje sikorki, które dokarmiam, ale posiadam rowniez własnego dzieciola, sojki, i wiele innych gatunków ptaków, oraz sowe, która mnie straszy przelatujac bezszelestnie nisko nad głowa. Mam tez kune, tylko jeszcze nie wiem gdzie i jakich szkód narobila. Naprawdę, nie jest zle.
Pamiętam, że po przyjeździe z peerelowskiej rzeczywistości niemieckie ogrody wydawały mi się niebywale piękne (bo takie zadbane…), ale minął rok, dwa i też zacząłem dostrzegać ich – w większości – nudę i powtarzalność. Już wiedziałem, że ja tak nie chcę. I już pierwszy nasz ogród, choć nie był zakładany całkiem od początku, bo spod wieloletniego zapuszczenia jeszcze przebijały jego dawne kształty, udało mi się poprowadzić w stronę nieco dżunglową. Drugi jeszcze bardziej. 😉
A teraz udało nam się nawet naszym ogrodowym zdziczeniem zarazić jednych sąsiadów. 🙂 Bardzo młodych, więc ewentualnie mogą robić za duchowych spadkobierców. 😆
A tak w ogóle, jak chodzi o ogrody, to jednak Anglicy są bez konkurencji.
Króliku,
trzymam kciuki za Tatę.
Nisiu,
Ja książek nie piszę, więc nie nastarczam. 🙂
Króliku, nie ma to jak dobra wiadomość przed snem. 😀
To może ja powinienem szybko szczeknąć dobranoc, zanim ktoś wrzuci jakąś niedobrą? 😉
Pan domu przyjął pozycje horyzontalna, więc i na mnie, gościa, pora.
Bardzo dziękuje frakcji ogrodowo-rozanej.
Dobranoc.Pstryk.
Ostatnimi czasy jest moda, żeby narzekać na iglaki, a szczególne obrzydzenie budzą tuje. Jak słusznie prawi Pan Wojtek, zimą to głównie one pozostają zielone i nasz ogród nie wygląda jak składowisko burych patyków. Poza tym robią ładne tło kwiatom. Poza tym nic mnie tak pieknie nie odgradza od kompostu sąsiadów jak kilka tuj w szpalerze. Inne tuje rosną sobie pojedynczo i są fajne.
Trzeba ogród urządzać z jakim takim pomyślunkiem, wtedy i iglaki się sprawdzą, i wszystko inne.
Ach, moje sosny wejmutki! Sośnica japońska! Różne odmiany sadzone przez lata i anonimowe z tego powodu. Tylko egzoty nie chciały rosnąć, zresztą ku mojej uciesze, bo nie przepadam, a Pan Wojtek nalegał – on jest trochę terrorysta i czasem wrzeszczymy na siebie. Araukaria była przerażająca z tymi dziobami.
A propos dzioby – pani Kapusta ma piąte jajko!
Nisiu, dlaczego zaraz zasadniczy? Przecież nie robię wykładu na temat fachowego zakładania ogrodów, ani nie krytykuję konkretnych ogrodów, tylko opisuję moje obserwacje i wrażenia estetyczne odczuwane przy okazji różnych „wizji lokalnych”. Na pewno sama też zauważasz koszmarną niekiedy architekturę polskich domów, bo przecież każdy wie, jaki chce mieć dom i po co mu architekt albo wizje urbanistyczne, kiedy on wie lepiej. To samo bywa z ogrodami. Jeden amator ma wyczucie i talent, a inny nie…
Notabene, róża „Monika” rośnie w moim sąsiedztwie i jest przepiękna. Kwitłaby do późnej jesieni, ale właściciel już w październiku brutalnie ciacha ją prawie do samej ziemi nie bacząc na świeżo rozwinięte kwiaty i mnóstwo pączków 🙁
Ja bym tak nie potrafił, a ten ogrodnik mówi: tak trzeba, a ja akurat dzisiaj mam czas 😎
Umiejętnie wkomponowane rośliny zimozielone, w tym różne „iglaki”spełniają swoją dekoracyjną rolę jak najbardziej. Kiedy jednak się widzi prostokątną działkę obsadzoną jak cmentarz pod Verdun, to się robi smutno i nijako.
Markocie, zasadniczością mi powiało z tej uwagi o gęstym sadzeniu. Jeśli nie była Twoja, to przepraszam. Mój pan ogrodnik zawsze mnie opieprzał za to i mi się skojarzyło.
Cmentarz pod Verdun… no tak…
Najpiękniejszą iglaczą (wyłącznie) rabatkę widziałam kiedyś koło jakiegoś hotelu w Szczyrku. Ktoś się pobawił.
A Twój sąsiad wcale nie musi ciąć Moniki tak wcześnie. Jest taka szkoła, która każe róże tylko delikatnie podcinać na zimę, a poważne cięcia robić wiosną. Mniejsze ryzyko, że cała zamarznie. U mnie róże kwitną jeszcze w grudniu. Oczywiście, tylko pojedyncze.
O mamuniu, jaki to przyjemny temat… ale chyba pójdę lulu. Moja mała Szanta koło mnie chrapie jak stary chłop. Nawet Rumik w abażurze już śpi (na moim łóżku, będzie bója).
Dobranoc, Ogrodziarze, Kwiaciarze i Miłośnicy (no to już chyba wszyscy).
Bobiku, dwoje moich znajomych muzyków w Kassel, Niemcy z dziada pradziada i już dość starsi wiekiem, mają ogród bardzo w Twoim stylu, czym wkurzają sąsiadów z naprzeciwka (prefekcyjnie wystrzyżony trawnik, na środku zabytkowe taczki wypełnione czerwonymi pelargoniami, żywopłot z tui), bo nie dosyć, że ptactwo się tam gnieździ w drzewach i od świtu drze dzioby, to jeszcze puch z dmuchawców z tych „zapuszczonych chaszczy” wlatuje im do sypialni 🙄
Propozycji, że przyjdę z odkurzaczem i odkurzę, nie przyjęli 🙁
kroliku, cieszę się, że zmora nie chwyta już Cię za gardło.
zmoro, gdy dwie się nazywają tak samo, to nie jest to samo. Więc nikt Cię nie oskarża.
A kto z Was pamięta, a może i zna na pamięć, rozważania Mistrza Telemacha na temat psa i kota?
Dzień dobry 🙂
kawa
Też preferuję ogrody naturalne. W swoim wprowadziłem rośliny leśne i na wiosnę mam już kolorowo od zawilców, przylaszczek, kokoryczy, żywców itd. Oczko wodne z kaskadą przyciąga zaś ptactwo i wszelkiego rodzaju płazy 😀
Mieszkam pod Poznaniem, Nisiu, więc róże kwitną w zupełnie normalnej dla róż porze. Jeśli kiedykolwiek komukolwiek ortodroma wypadnie w pobliżu i jeśli niestraszna wam przenikliwa diagnoza jaką mnie i mojemu mózgowi postawiła wybitna specjalistka od „wrodzonego dobrego wychowania” to zapraszam.
Co do zalesiania, to zalecałbym tym zamieszkałym pomiędzy Bugiem a Odrą pewną wstrzemięźliwość i roztropność, albowiem sadzi się łatwo, a wycina trudno. Wszystko, co nie jest drzewem owocowym, a jest starsze niż lat dziesięć wymaga zezwolenia na wycinkę. Zezwolenia wydaje Wydział Ochrony Środowiska odpowiedniej jednostki administracji terytorialnej; być może gdzie indziej jest szybciej, ale w Poznaniu procedury trwają do roku, a czasami i dłużej. A bez zezwolenia ciąć strach, bo kary surowe, a sąsiedzi życzliwi.
Ile daje nawet małe oczko w ogrodzie to widać tu .
Ach, Bobiku, swego czasu widziałem „Westerplatte” i inne polskie odmiany powojników w centrum ogrodniczym Pflanzen-Kölle pod Berlinem i było to zabawne doświadczenie, bo zestaw odmian był taki dość jednoznacznie patriotyczno-wojenny (Westerplatte, Monte Cassino, Warszawska Nike, Polish Spirit).
Samego ich autora, brata Stefana Franczaka, miałem wielką przyjemność poznać (ćwierć wieku temu), było mi przykro parę lat temu czytać, co jezuici zrobili z jego ogrodem na Rakowieckiej.
Dzień dobry 🙂
Oczko, oczko… Hmm. Oczko jest dobre tam, gdzie nie ma myśliwych. U mnie natychmiast stałoby się Krainą Wielkich Łowów dla naszej Potwory. 🙄 Nie chcę ptactwu robić takiego świństwa.
Ale Irkowe oczko i towarzystwo przy nim potrafię docenić. Zwłaszcza ten kolorowy grubodziób wzbudził mój zachwyt. 🙂
Od czasu do czasu muszę przypomnieć swój apel: upraszam o nieużywanie personalnych szpilek i niewchodzenie w spirale typu „szpilka niech się szpilką odciska”. Jak się raz wejdzie, to wyjść coraz trudniej, a w końcu chodzenie w kółko po spirali mało jest atrakcyjne.
Najlepiej zresetować. 😉
Już sobie kilka razy obiecywałem, że zapomnę o istnieniu Adama Hofmana i nie będę zwracał uwagi na jego brednie, ale nic nie poradzę – zawsze potrafi mnie w końcu ten facet rozczulić swoją argumentacją. 😳 Tym razem znowu ostro pojechał: 😛
W sprawie alkoholu we krwi gen. Błasika opieramy się nie tylko na tym, co ustaliła prokuratura [wg niej gen. Błasik nie był pod wpływem alkoholu podczas feralnego lotu 10 kwietnia 2010 r.], dlatego się z nią w tym wypadku zgadzamy. Zresztą przez sam fakt, że gen. Błasik nosił mundur, latał z panem prezydentem, niemożliwe jest, by był pod wpływem alkoholu – oświadczył rzecznik PiS.
Proponuję, żeby natychmiast zlikwidować wszelkie programy i poradnie antyalkoholowe, a ich klientów ubrać w mundury i zorganizować im zbiorowe, półgodzinne przeloty z prezydentem. Prezydent na pewno chętnie przyczyni się do nagłego wytrzeźwienia sporej części narodu. 😈
Bobiku, swojego czasu moja Kocia zeżarła wszystkie ptaki w ogrodzie, włącznie z zaprzyjaźnionymi kopciuszkami. Ale teraz się zestarzała godnie (19) i znowu mam w ogrodzie ptasie towarzystwo.
Mam tylko wrażenie, że w zeszłym roku sroka zjadła sikorki młode…
Babilasie, orto- czy loksodroma, do róż każda droga prosta. Gdyby mi się udało, bardzo chętnie skorzystałabym Twojego uprzejmego zaproszenia. W czerwcu na przykład, bo lipiec pewnie spędzę na morzu.
No więc będę Ci trzymała rękę na pulsie, dobrze?
Irek, cudne zdjęcia. Grubodziób wspaniały, ale mnie się najbardziej podoba ten mokry i zadowolony żółtek.
Swoją drogą, co to za jeden, ten żółty? Dzwoniec jakiś?
Naszej Pręgowanej do kociej starości jeszcze bardzo daleko, więc okoliczne ptactwo stale jest zagrożone i jeszcze długo może być. 🙁
Bry. 😀
Sroki to okrutne drapieżniki, podziwiałam je, bo są piękne i inteligentne, ale od czasu, jak zobaczyłam srokę rozrywajacą na kawałki żywe piskle na chodniku, jakoś straciłam serce.
Wiem, że to niemądre, bo ciągle ktoś kogoś zjada, ale 🙁
Ten żółtek w kąpieli wygląda jak kulczyk albo jakiś czyżyk.
Mnie się te zdjęcia otwierają niezbyt ostre, jak namalowane pastelą
U nas najpierw było oczko a potem Koty 😯
Muszą sobie ptaki, żaby, ryby i inne stwory radzić 😉
Irku,
chyba zacznę chodzić z aparatem fotograficznym! Wszystko przez Ciebie 😎
Babilasie,
najwyraźniej mieszkamy po sąsiedzku. Chętnie skorzystałabym z Twoich ogrodniczych doświadczeń, jeżeli można 🙂
Ptaki jest bardzo trudno fotografować, bo cierpią na ADHD.
Zrobić ostre nawet z bardzo bliskiej odległości, to duże wyzwanie, a zanim się człowiek złoży do zdjęcia, to obiektu dawno nie ma.
Kwitną tarniny – Prunus spinosa.
http://www.youtube.com/watch?v=2p0DuQV_XyY&feature=kp
Nisiu,
🙂 🙂 🙂
Mam na myśli nie same ptaki, a całe zdjęcia. Kaczka i jej otoczenie są ostre i wyraźne, natomiast niektóre ptaki wyglądają na fotografowane z daleka i bardzo powiększone. Ale to może tylko w moim komputrze 😉
A ja się wkurzam postawą znajomych zeena.
Czy nie należałoby po prostu prześledzić działalność poszczególnych europosłów i głosować na tych, którzy rzeczywiście coś robią?
Przyznam, że mieszkając w Lublinie miałabym ciężki zgryz, ale w stolycy nie mam takich kłopotów, bo bez trudu znajdę na swojej liście wyborczej osoby, które coś robią. Nie wymienię, bo nie uprawiam tu przecież kampanii wyborczej.
Od bardzo długiego czasu, Bobiku, zastanawiam sie nad tym, jak Hofman daje radę żyć sam ze sobą, czyli z własnym sumieniem. Przecież jest prawie niemożliwe, aby w obecnych czasach, młody człowiek nie rozumiał i nie dostrzegal, jak bardzo jest cyniczny i jak złym sprawom wiernie służy.
Ja, oceniając siebie i swoje postępki, jestem chyba najbardziej surowym sędzia i mam nadzieje, ze ta moja cecha, pozwala mi zachować szacunek dla siebie samej. No, ale ja starszego wieku jestem.
Przepraszam, ze użyje ostrych słów wobec, bądź co bądź,człowieka. Ale Pan Hofman budzi we mnie jedynie obrzydzenie.
Jeszcze o kąpiącym się żółtku. Czy to nie ten sam trznadel z innego obrazka?
Pewnie musimy zaczekać na Irka, żeby nam podał rozwiązanie zagadki. 😉
Pani Kierowniczko,
wybory do PE są ważne, ale ważniejsze wydają się krajowe. Uzasadnieniem niech będzie stwierdzenie, że do Europy starają się partie wysłać w miarę wykąpanych i z obciętymi paznokciami, niektórzy to nawet bieliznę zmieniają regularnie raz na tydzień, no i wciąż jeszcze nie okrzepliśmy na tyle, by tam nadawać ton, zatem i postrzeganie znaczenia naszej tam obecności jest w kraju niedoceniane, natomiast jak chodzi o Sejm to jego wpływ na nasze życie jest wystarczająco doceniany, co ubolewaniem powszechnym się objawia, bo:
1. kąpią się nasi posłowie głównie w blasku fleszy i chorują masowo na schorzenia gastryczne, wśród których wzdęcie godnościowe występuje najczęściej i imponderabilia siłą rzeczy są wyolbrzymione a sprawy praktyczne w mniejszym poszanowaniu.
2. podstawową chorobą naszych partii jest brak samoregulujących mechanizmów wyłaniania przywództwa, co objawia się zanikiem demokracji wewnątrzpartyjnej i zanikiem dyskusji, i dalej zamordyzmem, elegancko zwanym „silnym przywództwem” a ustawianie list wyborczych jest smutną tego konsekwencją.
3. choroby naszego życia partyjnego przenoszone są wprost do sejmu, rządu i dalej w dół do administracji terenowych, gdzie i higiena jamy ustnej szwankuje i zanik wstydu z powodu nepotyzmu zdecydowanie góruje nad kompetencjami.
I każe nam się wybierać spośród samych gumofilców – i co z tego, że niektóre są z wkładką magisterską?
Podsumowując: podzielam zdanie znajomych: nie ma partii, na którą chcę głosować, jak się zmuszę do wybrania najmniej odrażającej, to nie mam na kogo tam głosować…
Jak do tego dodamy, że odległość między naszymi życzeniami a programami wszystkich partii raczej się powiększa, niż odwrotnie, to co robić – panie Rumian, no co robić?
Co wkurzającego jest w niezgodzie na taką sytuację? Ludzie szukają wyjścia z tego zaklętego kręgu i kompinują… Niektórym wyszło, że skoro na media liczyć nie można (już nikt nie mówi o poczuciu przyzwoitości u polityków), to trzeba wysłać wyraźny sygnał do wszystkich polityków: zrobimy tak, że wybory będą nieważne i nie pozwolimy wam się znowu wybrać i będziemy tak robić, póki choroba toczy życie polityczne, póki nie postawicie z powrotem na nogi, coście postawili na głowie, czyli zreformujemy ordynację wyborczą, proces wyłaniania kandydatów do Sejmu, wprowadzimy odpowiedzialność dla was za wasze grzechy i grzeszki – koniec z immunitetem chroniącym przed piractwem drogowym i burdami pijackimi – mniej uchwał dotyczących deszczu a więcej o ochronie słabszych i solidarności mocnych, mniej igrzysk, więcej chleba, jak nie może być bogato, niech będzie chociaż czysto i takietamy…
Oczywistym wydaje się, że znajomi mają prawo do nie pchania się do polityki, ograniczając się do obserwacji działań partii, Sejmu i rządu, regularnego głosowania i martwienia się stanem spraw publicznych. Poważnym zmartwieniem znajomych pozostaje, jak postawę odmowy rozpropagować, by stała się znaczącą dla wyborów.
Ja osobiście nie czuję się na siłach ich krytykować, słuchałem z uwagą tych wywodów, z równą uwagą zapoznam się z alternatywną propozycją podjęcia próby naprawy, bo wstyd przyznać, nic mądrego mi do głowy nie przychodzi…
W sprawie niegłosowania: rozumiem odruch niesmaku, który mówi „nie, na tych +?X+?=+§ ja już głosu nie oddam, a na innych tym bardziej nie”. Sam taki odruch czasem miewam, ale zdaję sobie sprawę, że on jest z brzucha, nie z rozsądku.
Również powszechne niegłosowanie jako strategia zmierzająca do rozbetonowania i naprawy sceny politycznej zbyt rozsądne mi się nie wydaje. Po pierwsze, żeby taka akcja miała jakikolwiek efekt otrzeźwiający, musiałaby być naprawdę powszechna, a wiadomo, że nie będzie i wtedy skorzystają tylko partie z dużym twardym elektoratem, czyli konkretnie najbardziej PiS. Po drugie, gdyby nawet rodacy naprawdę solidarnie dogadali się i zgodnie odmówili głosu dotychczasowym „filarom”, to musiałaby być jakaś alternatywa, a skąd ją wziąć? Więc inny sens niegłosowania, niż danie wyrazu rozczarowaniu PO, jakoś nie bardzo umiem zobaczyć.
Gdyby ci wszyscy, którzy nie mają na kogo głosować, założyli sensowną partię i zdobyli dla niej poparcie – o, to mógłby być prawdziwy szok dla sceny politycznej. 😉
Pisałem powyższe przed przeczytaniem postu zeena, więc jeszcze dorzucę po. 😉 Unieważnienie jednych wyborów samo w sobie niczego nie zmieni, bo polityków trzeba pilnować stale, na bieżąco (te wszystkie namolne listy, akcje, petycje…), nie tylko przy okazjach wyborczych. Inaczej każda nowa miotła, która przyjdzie do władzy, będzie dobrze mieść przez kilka miesięcy, a potem uzna, że już nie musi. Bo wkrótce po wyborach termin następnych wydaje się taki odległy… 🙄
Dzień dobry 🙂
Nie mam ogrodu, mam wyłącznie kompleksy 🙁
Europarlament to sama przyjemność, mam na kogo głosować. Sejmowe przeciwnie. Najchętniej podobnie jak Zeen, ale to ślepa uliczka.
Dzień dobry Koszyczku :),
zeenie,
w 2011 wyborcy oddali aż 700.000 głosów nieważnych, dwa i pół razy więcej niż w wyborach 2007 r. Podczas konferencji politycy wszystkich partii, z wyjątkiem panów i pań z PO, twierdzili, że wysoka liczba nieważnych kart jest najlepszym dowodem na wielkie oszustwo wyborcze PO. O tym, że może być inaczej, nie zająknął się nikt. Słabo to rokuje na przyszłość, ale jeśli nic nowego się nie pokaże, poważnie zastanawiam się nad skreśleniem wszystkich.
(na szybko, bo życie goni)
Nisiu, Jagodo – Z dziką przyjemnością dewirtualizacyjną (choć z Jagodą to się chyba przelotnie widzieliśmy w Berlinie w zeszłym roku?). Pieśń przyszłości, musimy tylko uzgodnić terminy, dostępności, wyjazdy itp.
re: apele o niegłosowanie, oddanie głosu nieważnego, itp. – Wiadomo, że taka agitacja sprzyja bardzo partiom o żelaznym, zdyscyplinowanym elektoracie, w tym przypadku PiS. Więc bez względu na deklarowane uzasadnienia, efekt będzie taki, że z urny wyskoczy Prezes ze Smoleńskiem. I pewno o to agitatorom chodzi.
Zeenowym na pewno nie o to, Babilasie 🙂
Zeen na Hrad!
Zenowi, jeśli dobrze rozumiem, chodzi o to, że w tej chwili, głosując z rozpaczy i braku alternatywy na PO, kręcimy się za własnym ogonem, więc może trzeba by spróbować jakiegoś nowego, zaskakaującego wistu, który pozwoliłby tę mało już zabawną zabawę przerwać. Ale ja o skuteczności akurat oddawania nieważnych głosów przekonany nie jestem, choć – powtórzę – jestem w stanie zrozumieć tych, którzy z wielkiego wnerwienia tak właśnie zrobią.
Zeen na Hrad? A jak w pierwszych słowach swego urzędowania wyda dekret nakazujący obywatelom chodzenie z odsłoniętymi szyjami, żeby się wampiry za bardzo napracować nie musiały? 😆
To się będzie chodzić tylko w dzień. A w nocy – w naszyjniku czosnkowym 😎
Obywatel z wiankiem czosnku do łóżka się kładzie,
odkąd wskutek głosowania zasiadł zeen na Hradzie,
a że czosnek to roślina zdrowa niesłychanie,
lud jest w formie i wychwala zeena panowanie. 😀
W zdrowym ludzie zdrowy chuch 😉
To mi się zaczyna podobać. Wróg stanie u bram i kroku dalej nie postąpi, bo chuchem pobijemy 🙄
Ja właśnie dlatego mówiłam, że wkurzają mnie znajomi zeena, ponieważ oni chcą rozpropagować postawę odmowy.
Oczywiście, że oni, jak inni obywatele, mają prawo nie pójść na wybory. Ale na miłość boską niech nie namawiają innych do nieobywatelskich postaw. Żyjemy w wolnym kraju, więc bądźmy już obywatelami do licha. Bojkotować wybory to sobie mogłam w peerelu, co zresztą robiłam.
Teraz mam taką metodę, że głosuję na ludzi. I stosuję do każdych wyborów. Owszem, zdarzyło mi się nie głosować, kiedy naprawdę nie miałam na kogo, tj. zbojkotowałam wybór między Wałęsą a Tymińskim. Ale w wyborach samorządowych i parlamentarnych kandyduje trochę więcej osób i zawsze znajdzie się ktoś sensowny lub przynajmniej sensowniejszy od innych.
Oczywiście taka metoda też może zawieść, jak to było w mojej dzielnicy na poprzednich wyborach samorządowych. Zbojkotowaliśmy wtedy gremialnie HGW, mimo że dzielnica zawsze była bastionem najpierw UW, a potem PO – ponieważ olała nasze problemy z trującym smrodem z metra. Głosowaliśmy na lokalny komitet Nasz Ursynów, właśnie dlatego, że chcieliśmy czegoś innego. Skąd mieliśmy zgadnąć, że wyjdzie z tego ten palant Guział, za którego nam wstyd na całą Polskę? No, ale spróbowaliśmy, sparzyliśmy się i zapewne temu panu już podziękujemy.
Wróg pod bramami grodu stanął,
urządził zawieruchę,
a lud – choć było wcześnie rano –
pokonał wroga chuchem!
Potem odebrał jeszcze szablą
i rzucił się przez morze,
a zeen wyjęczał: „niech to diabli!”,
czy może „o mój Boże!”
„Pomysłów sporom miał, a juści,
jak rządzić w słusznym duchu,
lecz tegom nawet nie przypuścił,
że cała sprawa w chuchu.” 😈
Jak się siada do brydża, to wiadomo, że można grać: trefle, kara, kiery, piki, bez atu. Innych możliwości nie ma. Podobnie w polityce. Nie da się głosować na partię, której nie ma 👿
I tak, jak pasowaniem w brydżu nie wykombinuje się kolejnego koloru, tak pasowaniem w wyborach nie stworzy się wymarzonej partii. Pomoże się wygrać przeciwnikom 😎
Sorry, ale to jest dla mnie dziecinada. Tacy politycy, jakie społeczeństwo. Jak ktoś za swój jedyny obowiązek obywatelski uważa wrzucenie kartki do urny a potem siedzi z założonymi rękoma, to ma to, co ma. Obywatelem trzeba być na co dzień a nie tylko zdegustowanym konsumentem życia politycznego. Roboty jest mnóstwo. Chociażby zakładanie organizacji typu Watch, monitorujących prace polityków. Narzekać ma prawo ten, kto sam wykonał kawał solidnej roboty obywatelskiej ❗ Oooo! 😉
A teraz lecę do sąsiada na imieniny 😆
Nie ma, niestety, ustroju, który by gwarantował, że wszystko będzie dobrze. 🙁 Demokracja jest ustrojem ryzyka, tzn. po każdych wyborach może wyjść tak, a może inaczej. Ale przynajmniej co kilka lat jest ta szansa na zmianę, a w międzyczasie też można wybrańców przyciskać.
Wiem, że to są oczywiste oczywistości, ale… Gdyby tak wszyscy rodacy zrobili rachunek sumienia i zobaczyli, jak to naprawdę było z tym przyciskaniem? Czy tylko narzekałem, czy napisałem list do posła, poszedłem do radnego, przyłączyłem się do jakiejś społecznej inicjatywy, patrzącej władzy na łapki? Jak by ta obywatelska aktywność międzywyborcza wyglądała?
Nie mówię o Tu Obecnych, którzy nieprzyzwoicie zawyżają średnią 😉 tylko o szerszym ogóle.
O, chyba mi się nieco z Jagodą łajznęło. 🙂
Sowa z Jagoda! Sowa z Jagoda! 🙂
Ale Guziala to Ci nie gratuluje! 🙂 🙂 🙂
Guział to był u Kierowniczki, nie u Jagody. 😉
Święte słowa Jagodo i Bobiku.
Szerszy ogół ma to w nosie, nawet jeśli chodzi o dobra materialne do niego należące. Ile razy Siódemeczka narzekała na brak zainteresowania członków wspólnoty mieszkaniowej sprawami dla właścicieli mieszkań przecież istotnymi bardzo.
To samo widzę na zebraniach gminnych, na których podejmuje się decyzje ważne dla mieszkańców, na 2,5 tys osób zamieszkałych w gminie pojawia się na zebraniach 20 osób. I są to z reguły rdzenni mieszkańcy, a nie napływowi.
Przykład Dory jest jest budujący, ale rzadki dosyć.
Idea samorządu, znakomita zresztą, jakoś szerokiego poparcia nie znajduje.
Dobry wieczor 🙂
Irku, zdjecia z oczka piekne!
A najdziwniejsze jest to, że jak trzeba zrobić powstanie, to znajdują się chętni. I są petycje, protesty np. o dodatkowy przystanek. Tyle że, wniosek o tenże przystanek można spokojnie zgłaszać na regularnych zebraniach. No ale nikt nie zgłosił, bo z nowej części wsi na zebraniach nikt nie bywa.
I to jest dla mnie przykład marnowania bez sensu energii obywatelskiej.
Przecież wystarczy, że mieszkańcy jednej ulicy wydelegują na zebranie jedną osobę, coby nie wszyscy musieli chodzić. I wiele problemów dałoby się rozwiązywać na bieżąco.
Jasne, że bojkotowanie to dziecinada. Wszystko już w tym temacie zostało powiedziane.
Mam pytanie, czy ktoś może z Szanownej Frekwencji sprzedawał coś może na allegro? Wystawiłam dwa rowery i reakcje niektórych potencjalnych klientow mnie zaskakakują.
Przepraszam, Bobiku, oczywiście, ze u Kierowniczki. To wszystko dlatego, ze zerkam co czas jakiś, bo zajęć sporo.
Dobry wieczór 🙂
Padam, tylko koniak może mnie postawić 😀
Ten żółty to trznadel.
Zdjęcia niektóre są nieostre. Robione na dużym zoomie bez statywu. Zwykły lumix. Myślę o lepszym sprzęcie. A koty. No cóż. Polują. Część skoków kończy się kąpielą, część jest trafionych. Ale bilans jest na plus dla ptaków. A jaki przegląd ptasiego gremium.. W sumie naliczyłem tego około 20 gatunków
Esej o cebularzach, bajglach, białysach i pletzlach 🙂
http://www.jemlublin.pl/tomasz-pietrasiewicz-esej-o-cebularzach/
Dobry wieczór, jeśli można – czy frekwencja faktycznie jest (aż tak) istotna w kształtowaniu polityki?
Prześledziwszy dyskusję odniosłem wrażenie, że zaktywizowanie w tym celu społeczeństwa byłoby lekiem na całe zło.
Tymczasem myślę, że gdyby sto procent uprawnionych poszło do głosowania, niejeden z nas (że nieskromnie użyję tego zaimka w l.mn.) mógłby zostać niemile zaskoczonym wynikiem wyborów. 😉
Obawiam się, że Jagoda razem z Panią Kierowniczką nie dostrzegają różnicy między niepójściem na wybory a czynnym w nich uczestnictwem i oddaniem w pełni świadomie głosu odmownego.
Choć przyznam, że zbojkotowanie wyborów przez społeczeństwo też znaczące by było i jest sposobem zbliżonym acz nie tożsamym.
Dodatkowo u Pani Kierowniczki występuje syndrom sprzeczności: żyjemy w wolnym kraju, ale obywatel w sprawach wyborów wolności mieć nie może… , ale ja mogę: tu przykłady z Tymińskim i HGW – ale podobna postawa u innych? W życiu!
Jagoda pod rękę z babimlasem szantażują: to młyn na wodę Hupki i Czai…., sorry, PiS-u!
Straszenie PiS-em trwa nieprzerwanie i co ważniejsze: jest to jeśli nie jedyny, to główny argument za czym?
Zgadli Państwo: za PO… Czyli agitka na odwrytkę
Przyganiał agitator agitatorowi… 😆
Jak będę chciał się bać, to nie będę słuchał PO, tylko pójdę wieczorem na ul. Wojska Polskiego albo Limanowskiego…
Jagoda idzie na całość i zarzuca mnie i moim znajomym dziecinadę, założenie rąk i zdegustowanie konsumenckie, a zielonego pojęcia nie ma, co moi znajomi robią, co zrobili, o mnie mniejsza, no i gna nas do roboty! Czy wie o tym, że solidna praca, dbanie o rodzinę, budowanie więzi ze znajomymi, poświęcenie czasu na dokształcanie siebie i dzieci to zajęcia nie mniej ważne od uprawiania polityki?
Wie, ale i tak nazywa to zdegustowaniem konsumenckim.
I to rozkoszne: jak nie działasz to nie zabieraj głosu…
To może ja przypomnę: istnieje coś takiego jak konstytucja, która daje prawo głosu, a co za tym idzie – oceny, bez obowiązku korzystania z biernego prawa wyborczego.
Ale w tym pędzie do krytyki znajomych i mnie zapomnieli o czymś: my się zastanawiamy i szukamy wyjścia z niedobrej sytuacji, nie chcemy dawać kolejnego alibi PO w straszeniu Polaków PiS-em, nie widzimy na razie lepszego wyjścia od pokazania żółtej kartki politykom, nie mamy temperamentów, zdolności ani ochoty wchodzić do polityki, z poziomu obywatela patrzymy i kombinujemy, jak można stan dla nas niezadawalający zmienić. I pamiętamy, że wynalazków dokonują najczęściej ci, którzy nie wiedzą, że się nie da i staramy się tak myśleć, za co jak widać, spotyka nas zarzut agitatorów PiSu.
To ja dziękuję za takie…
Jedna taka zauważyła coś, co mi umknęło: te 700 tys. głosów nieważnych bez refleksji przyjętych przez vox populi, co napawa smutkiem z jednej strony, a z drugiej utwierdza w przekonaniu, że skala była zbyt mała i akcja nie była zorganizowana i poparta darciem mordy gdzie się da o tym, że społeczeństwo ma dosyć i pora na zmiany.
Wpadam na krótko. Bobiku, na razie mam 3 nowe kryminały (Marinina, Mankell, Larsson) i Nisię 🙂 Nowej Lackberg nie ma, jest tylko tych 8 przetłumaczonych. W księgarniach można zwariować, tyle fajnych książek 🙂
Moim zdaniem niepójście na wybory oznacza cichą akceptację wyboru dokonanego przez tych, którzy poszli i głosowali. W ostatecznym rezultacie motywacja nie idących (złamałem nogę, padał deszcz, nie miałem na kogo głosować, pies zjadł mi buty, w telewizji szedł maraton filmowy, nie wytrzeźwiałem w porę po imprezie, wnuki schowały mi dowód osobisty itd. itp.)nikogo z polityków nie interesuje.
Natomiast widok wielu kart ze skreślonymi nazwiskami mógłby wywrzeć wrażenie, przy odpowiednim nagłośnieniu rzecz jasna.
Ale czy na te dziadowskie media można w ogóle liczyć?
Można, jeśli Zeen się przy urnie pochlasta.
Ja bym mogła długo zeenowi odpowiadać, ale na razie z lekka sprostuję ów „syndrom sprzeczności”, który u mnie ponoć zauważył. Nijakiej sprzeczności w mojej wypowiedzi nie było, bo napisałam wyraźnie, że każdy ma prawo tak czy owak zignorować wybory, tylko niech nie namawia innych, i o to mi przede wszystkim chodziło. Inni zrobią, jak im dusza dyktuje. Zechcą – zbojkotują, zechcą – skreślą, zechcą – zagłosują choćby i na PiS. Każdy niech wybiera sam swój sposób postępowania.
A skreślanie niczego nie da.
Też mi się bardzo dużo w PO nie podoba. Ale jednak procentowo tam jest najwięcej osób sensownych – z tych, co kandydują. A propos: zmartwiłam się, że do europarlamentu startuje Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Ktoś taki jest potrzebny w kraju.
Też się zmartwiłam, z tego samego powodu, ale przynajmniej mam na kogo głosować.
Na Lubelszczyźnie mam przechlapane. Kamiński jako jedynka PO to jest chore
Ale to, o czym mówi zeen, to nie jest nawoływanie do niepójścia na wybory, tylko o przekształcenie wyborów w jedno wielkie wotum nieufności do całej obecnej klasy politycznej.
Tyle że ja w skuteczność takiej demonstracji nie wierzę, bo np. elektorat pisowski na ten numer namówić się nie da. A jak on się nie da, to wyjdzie na to, że czerwoną kartkę dostała tylko Platforma, czyli jakby nie całkiem to, o co ma chodzić.
Borku, ja osobiście samych wyborów nie demonizuję 😉 (choć nie uważam, że są nieważne), dlatego wracam jak pijany pod latarnię do tych różnych nacisków międzywyborczych. Władza cały czas powinna czuć „gorący oddech na plecach”. 😎
Na Lubelszczyźnie to się PO za Kamińskiego czerwona kartka należy. 👿
Jestem w tej chwili w Polsce, rozmawiam z rodziną, znajomymi. Ludzie są naprawdę w wielkiej rozterce, jeżeli chodzi o wybory. Są wkurzeni na PO, PiS nie wchodzi w rachubę, inne partie są tak mało wyraziste, że nie potrafią tak naprawdę zaistnieć i ma się wrażenie, że te parę procent głosów, które dostają, to głosy rodzin i znajomych. Tak źle, jak teraz, to chyba jeszcze nie było. Nawet straszenie PiSem już nie działa.
No bo to jest sytuacja okropnie niezdrowa, kiedy partia, która się ewidentnie w rządzeniu zużyła, jest wybierana tylko po to, żeby nie została wybrana jeszcze gorsza. Dlatego szukanie jakiegoś nietypowego wyjścia nie wydaje mi się bezcelowe tak w ogóle, tyle że w skuteczność tego unieważnienia wyborów nie bardzo wierzę.
Wszystkie się zużyły.
Ale niektóre na szczęście (dla wszystkich) nie w rządzeniu. 😉
Bobik @21:42 – właśnie o to mi chodziło.
Ja mam do PO pretensję o tysiąc rzeczy, o zbyt długie pozwolenie na eksperymenty ignorantom takim jak Gowin, o włażenie w tyłek kk, o nieratyfikowanie do dziś konwencji KE o przemocy… wrrr, wrrr, wrrr Ale mam akurat p. Huebner na jedynce, więc w tych wyborach nie mam problemu. Na szczęście nie mieszkam w Lublinie 😉
Ale wygrywali kandydaci z dalszych miejsc przecież, więc niech Irek głosuje na kogoś, do kogo jest przekonany.
Wybacz, Irku, obsuwkę z koniakiem, ale dopiero wróciłam z pracy. Stawiam. Mam ciężkie czwartki. Jeśli ktoś ma ochotę na kawałek ananasa na dobranoc, to też mam. 🙂
Nie chcę bronić PO, ale przecież chyba proste mechanizmy są zrozumiałe.
Rządy sprawuje ten, kto ma odpowiednią ilość głosów w sejmie.
Można się wypiąć na różnych, ale wtedy ci różni zostaną przygarnięci przez inne partie., które będą miały szansę rządzić.
Posiadanie różnych skrzydeł w organizacji jest raczej zaletą, nie wadą; monotematyczna, jednolita ideowo partia raczej nie ma szans na utworzenie rządu.
Druga sprawa – nie poddaje się pod głosowanie spraw, o których się wie, że nie uzyskają aprobaty wystarczającej liczby posłów, bo rząd się zbłaźni, a dla samej sprawy też nic dobrego nie wyniknie.
Nie ma się, co obrażać, takich mamy przedstawicieli, jakich wybrali ludzie. Być może są tu zachowane proporcje przedstawicielskie, jeżeli chodzi o reprezentację różnych grup, a być może zeenopodobni nie są reprezentowani, bo albo nie poszli głosować, albo skreślili wszystkich.
Siódemeczko, tu nie chodzi o tzw. ideowe oblicze Platformy (czy jakiekolwiek jeszcze istnieje?), a o praktykę sprawowania władzy. Ta praktyka jest coraz marniejszej jakości, co przy normalnych mechanizmach demokratycznych powinno doprowadzić do ukarania partii przez wyborców i odsunięcia jej na jakiś czas od władzy. I to partiom często nawet dobrze robi, daje czas na pozbieranie się, puknięcie w głowę, zastanowienie, co można zrobić lepiej, a przede wszystkim chociaż trochę, na jakiś czas oducza arogancji, która przy dłuższym rządzeniu jakoś nieuchronnie się pojawia.
Nienormalność obecnej sytuacji polega na tym, że wyborcy już od dłuższego czasu chcieliby Platformę w taki sposób „ukarać”, bo widzą, że dalsze rządzenie będze jej robić coraz gorzej, a równocześnie, ze względu na straszak PiS-u, boją się to zrobić naprawdę. Ponieważ trzeciego wyjścia praktycznie nie ma, olbrzymia część wyborców pozostaje z przekonaniem „cokolwiek zrobię, zrobię wbrew sobie”. Umówmy się, że to nie są raczej optymalne warunki do funkcjonowania obywatelskości. 🙄
Ale ja nie pisałam o ideologiach tylko o tym, że przy rządzeniu niezbędne są kompromisy, które sporej części wyborców mogą wydawać się niezrozumiałe.
Wszyscy wołają: daj więcej, zorganizuj, zrób, zabezpiecz, a Balcerowicz umieścił zegar w którym rośnie dług publiczny.
Będą go spłacać następne pokolenia.
Jeśli nie jest ustalony minimalny próg frekwencji (jak przeważnie w referendach) to choćby poszedł głosować 1 procent uprawnionych i zagłosował na Partię Klonów Kononowicza, wybory będą ważne, a wszystkie mandaty zgarną Kononowicze. Metody obywatelskiego sprzeciwu trzeba by dostosować do obowiązującej ordynacji.
Mam bardzo tradycyjne, patriotyczne i konserwatywne nastawienie. Jeśli od tylu lat gdy tylko można w Kraju wybiera się na rządowe oraz parlamentarne stanowiska najdziwniejsze figury (ach, co za ból, że przepadł Tymiński, a szczęście już było tak blisko), i jeszcze Polska nie zginęła, to należy zachować stare dobre obyczaje. Giertych na premiera a Ziobro na giertycha.
A jeśli mój apel nie spotka się z życzliwym przyjęciem to zagłosuję na JKM.
Dzień dobry 🙂
kawa wyborcza
… i cóś do kawy 😀
AndSolu. Ziobro na giertycha – zgoda, ale które? Albowiem oprócz Ziobro Zbigniewa (chwilowo w europarlamencie) mamy jeszcze (w sejmie) Ziobro Jana i Ziobro Kazimierza. Wszyscy trzej z Solidarnej Polski, a żaden niespokrewniony z innym.
Normalny człowiek ma 24 ziobra (z czego 14 prawdziwych, a reszta rzekomych), Polska tylko trzy. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko jednego, albowiem bard nam wywieszczył, że wystarczą cztery Ziobra a Polska będzie dobra.
W troscę o równowagę Polska ma również dwie pięty w sejmie: Piętę Stanisława (z PiS) i Piętę Jarosława (z PO), a także drugiego Tuska (Łukasza), na wypadek, gdyby pierwszemu coś się stało. Niestety mamy w parlamencie tylko dwóch prawdziwych Polaków: Polaka Marka i Polaka Piotra (obydwaj, rzecz jasna, z PiS). Dodatkowo jest jeden Polaczek (Jerzy, też z PiS). Europoseł Wojciech Olejniczak zostawił w polskim sejmie swojego brata, Cezarego (SLD). A mówi się, że to PSL potrafi dbać o rodzinę. Jeden jedyny poseł Nowak reprezentuje 220221 obywateli o tym nazwisku. Dobrze reprezentowani są Kowalscy (wg. bazy PESEL 131940 osób), bo mają trzech posłów. Mamy dwóch Górskich (PIS i SP), a także dwóch Górczyńskich (TR i PSL). Za to najwięcej w sejmie jest Kamińskich, bo aż czwórka.
Zeen, Tobie i Twoim znajomym konstytucja gwarantuje dowolne, w ramach prawa, zachowania wyborcze 😎
Mnie taż konstytucja, i Dyktatura Psoletariatu, gwarantuje wolność wypowiedzi, z której skorzystałam 😉
Zdania na temat odpowiedzialności obywatelskiej wyraziłam w charakterze opisu zasad, jakie wyznaję. Nie odnosiły się one do nikogo konkretnego. Szczególnie do ludzi, których nie znam 😎
Jeżeli uraziłam, obraziłam Ciebie i Twoich znajomych, to natychmiast przepraszam 🙁
Nie zmieniam natomiast zdania, że w obecnych warunkach, przy aktualnej ordynacji wyborczej jest to, dla mnie (patrz wolności konstytucyjne 😉 ) zachowanie dziecinne 🙁
I, powtórzę za Siódemeczką, wszystkie argumenty były już tu obracane na tysiące sposobów 😯 🙄
Dzień dobry 🙂
Kto zepsuł pogodę? 👿 I gdzie jest najbliższy warsztat naprawczy?
To jest średnia przyjemność, człapać przez dzień jak przez burą zupę z peerelowskiego baru mlecznego. A prasówka, jak znam życie, pewnie mi humoru nie poprawi. 🙄
Z analizy Babilasa wynika, że od strony anatomicznej Sejm posiada niemal wyłącznie system kostny. Szkieletów ludy? 😯
A może przyczyną ogólnie znanych parlamentarnych niewydolności są właśnie braki anatomiczne? Chociaż jeden poseł Płuco mógłby wydłużyć oddech naszego ciała ustawodawczego, a nawet, poprzez dotlenienie, rozszerzyć jego pole widzenia, które na razie ogranicza się do jednej kadencji (a i to niekoniecznie). Posłanka Wątroba odfiltrowałaby toksyczne złogi i chociaż częściowo zapobiegła przenikaniu kolejnych toksyn do organizmu. Poseł Serce, który wprowadziłby element wrażliwości społecznej i innej, mógłby wprawdzie trochę dezorganizować pracę swoją nadmierną emocjonalnością, ale dałoby się do niego dotrzeć przez posła Żołądka. Posłankę Śledzionę, orędowniczkę IPN i lustracji, można by spektakularnie usunąć i udowodnić, że organizm potrafi się bez niej obejść. No i przydałby się poseł Jelito, który dbałby o to, żeby ta cała masa sejmowych spraw ruchem robaczkowym posuwała się do przodu, w kierunku jakiegoś sensownego wyjścia.
O posłance Głowie już nawet nie śmiem marzyć, choć nie ukrywajmy, że atrakcyjność parlamentu bez głowy może się opierać wyłącznie na cechach drugorzędnych. 🙄
Zeenie, mam podobne rozterki jak Twoi znajomi. Nie mam na kogo głosować, i też mnie mierzi głosowanie na mniejsze zło.
Ale dochodzę do wniosku, że manifestacja mojego niezadowolenia poprzez oddanie nieważnego głosu niczego nie zmieni. A wręcz przeciwnie – zwiększy szanse PiS, a w bardziej optymistycznej wersji doprowadzi do POPISU. Aczkolwiek i tak jest lepsza niż absencja wyborcza.
Jeżeli te ponad 680 tys. nieważnych głosów( prawie 2,5 x więcej niż w poprzednich) w ostatnich wyborach parlamentarnych nikim nie wstrząsneły, to i milion nie zrobi również na partiach wrażenia. I nie jest istotne, czy głosy te były świadomie nieważne, czy też wynikały z nieumiejętności wypełniania kart.
Przeszły bez echa.
A my, dla których działania rządu są niewystarczajace, a propozycje partii opozycyjnych nie odpowiadają, znaleźliśmy się w ślepym zaułku.
Może przyszedł czas, aby zastanowić się nad tym, jakimi skutecznymi narzędziami może dysponować społeczeństwo?
Jak to jest jest praktykowane w innych państwach?
Jakie narzędzia mamy obecnie, a jakie należałoby by stworzyć?
Pisanie indywidualnych listow i protestów jest nadzwyczaj pożądane, ale ich siła rażenia jest raczej znikoma 🙁 .
W sprawie unieważnienia wyborów należałoby faktycznie zacząć od tego, o czym pisała Vesper – co właściwie stoi w ordynacji, poniżej jakiego progu wybory byłyby nieważne. Bo jeżeli ten próg jest bardzo niski, a skądinąd wiadomo, że twarde elektoraty i tak rzucą się do urn, to całe te rozważania o unieważnieniu z góry można sobie darować.
No to wie ktoś, jak to konkretnie, liczbowo wygląda?
Przy czym należy sobie również zdawać sprawę z tego, że nasze oczekiwania wobec rządu niekoniecznie są spójne z oczekiwaniami większości narodu.
Bobiku, głosy nieważne nie mają wpływu na ważność wyborów:
http://www.academia.edu/5474362/Mozliwosc_wskazania_zadnego_z_powyzszych_na_karcie_do_glosowania
Siła rażenia indywidualnych interwencji może być znikoma, ale następnym etapem powinno być oddolne organizowanie się ludzi w nieformalne, doraźne grupy nacisku. Jeden list łatwo olać, ale jak przyjdzie ich w jakiejś sprawie tysiąc, zlekceważyć już trudniej. Choćby przez to, że jednak wywalić ich Św. Biurokracy nie pozwala, trzeba przynajmniej do skoroszytów powpinać, a to roboty sporo. 😉 Poza tym przy zainteresowaniu wielu obywateli sprawą zawsze jest możliwość, że zainteresuje się również prasa, co już bezpośrednio na imydż polityka wpływa. A od czegóż zależy polityczna przyszłość, jak nie od imydżu? 🙄
Odkąd istnieją społecznościowe media, oddolne zorganizowanie się jest znacznie łatwiejsze, więc czemu z tego nie skorzystać?
Prawdę mówiąc, jeżeli wyborów nie da się poprzez oddawanie nieważnych głosów unieważnić, trochę przestaję rozumieć ideę zeenowych znajomych. Nawet przy oszałamiającym sukcesie takiej akcji wynikłoby z niej tyle, że partia, która by wygrała, miałaby marną legitymację do rządzenia. Czy widział kto kiedy, żeby zwycięzcy wyborów nadmiernie się tym przejęli? 😯
Przejąć się i bić w tarabany mogą przegrani, ale po wyborach nimi już nikt się nie przejmuje. 🙄
A propos Sejmu, to akurat ostra jazda tam była: 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15740549,Skandaliczny_wniosek_posla__Chcial_wykluczenia_z_obrad.html
O losach kina „Femina”. Kierowniczka mówiła, że to Agora jest włascicielem, a z listu wynika, ze osoby fizyczne, spadkobiercy pierwotnego właścieciela i cała sprawa wygląda inaczej niż było przedstawiane:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,15740299,_Nie_chcielismy_zastapic_Feminy_Biedronka___LIST_.html
Od siebie dodam, że protestujący mieszkańcy Warszawy nie wiedzieli o zebranie Komisji Ładu Przestrzennego.
Bobiku, przecież grupy nacisku już są i to jawne, wszechpolskie, rydzykowe, diecezjalne, jakie tylko chcesz 😉
Szanowni dyskutanci stwarzają pozory, że Polska to kraj zamieszkały przez mądrych, trzeźwo myślących ludzi, lecz rządzony przez kiepskich polityków którzy znaleźli się tu nie wiadomo skąd, z kosmosu chyba. Bez postawienia na pierwszym miejscu działań oddolnych, o których wspomniał Zeen (nie mam na myśli sabotażu w głosowaniu, tylko post z 21:01), podobne dyskusje niewiele wnoszą poza konfliktami. Gdyby każdy zamiast tego zajął się porządkami na własnym podwórku, efekty byłyby o wiele lepsze.
Poza tym na przykładzie batalii o sześciolatki w szkołach można było przekonać się, jak rządzący przejmują się tymi naciskami (zrównanie przeciwników stanowiska rządu w tej kwestii z pisowcami, co robiła nawet GW, było obrzydliwe).
Pozdrawiam z polskiego bieguna zimna, gdzie dziś świeci słońce.
Nie, mt7, ja mówiłam jak jest, tj. że Agora jest właścicielem sieci Helios, która prowadzi m.in. kino Femina. Właścicielem kamienicy jest oczywiście ktoś inny.
Tyle że to też taki przykład trudności działań obywatelskich w tym kraju. Protestujący nie wiedzieli o zebraniu, nikt ich nie zaprosił, w efekcie biznes przewalczył swoje.
Wracając do wyborów, co komu przyszłoby z ich unieważnienia, nawet gdyby akcja mogła się udać (a nie może)? Czy przez to nagle urodziłaby się taka partia, na którą wszyscy będziemy chcieli głosować? No litości, to już rzeczywiście dziecinada.
To ja źle zrozumiałam i złość skierowałam na Agorę. 🙁
Scenariusz numer jeden: pomimo bylejakości rządów PO, wiele osób nadal głosuje na tę partię, klnąc na nią równocześnie, byle tylko nie dopuścić do władzy PiS. PO rządzi, rządzi, rządzi. Czy robi wysiłek i zmienia się wskutek li tylko psioczenia i obywatelskich nacisków wyborców, czy konsekwentnie brnie w bylejakość? Nie wiem.
Scenariusz numer dwa: Ci, którzy mieliby głosować na PO jako „mniejsze zło”, nie robią tego, najbliższe wybory do Sejmu wygrywa PiS – i rządzi. To, oczywiście, cofa nas w kierunku wieków średnich i ma szereg innych nieprzyjemnych, a może wręcz dramatycznych, konsekwencji. Czy liberalna strona sceny politycznej, dostawszy baty w wyborach, idzie po rozum do głowy, mobilizuje się i w następnych przedstawia propozycję, na którą chce się głosować, a potem wprowadza ją w życie? Nie wiem.
Czy koszty jednej kadencji rządów PiS byłyby dla Polski wyższe, niż kolejne kadencje rządzenia byle jak przez PO? Nie wiem.
Ja na pewno poważnie rozważę opcję niegłosowania na „mniejsze zło”, choć nie zdecyduję się nie głosować na nikogo. Spróbuję poszukać kogoś, na kogo będę mogła zagłosować z przekonaniem, jeśli nawet będzie miał marne szanse uzyskać mandat – w najbliższych wyborach.
Nie ma w Polsce partii liberalnej.
Platforma jest wymysłem jakiegoś idealisty oderwanego od rzeczywistości. Który liczył na to, że da się zadowolić wszystkich.
Skupia w swoich szeregach przedstawicieli wszystkich opcji politycznych, z przewagą prawicy, w tym sensie jest chyba wiernym odbiciem społeczeństwa.
Założenie, że da się pragmatycznie pogodzić sprzeczne interesy jej członków, okazało się być zupełnie nierealne.
Bo szanse na wypracowanie porozumienia są, jak widać, marne.
Niby proste – ustalamy program i priorytety.
W tym punkcie ustępuję ja, za to w innym ustąpisz ty. I wspieramy się wzajemnie, aby osiągnąć to, co jest ważne dla kraju.
Do tego jest jednak niezbędna dobra wola i dyscyplina partyjna podczas głosowania. A tej nie ma. Członkowie PO głosują przeciw propozycjom własnej partii. Bo głosują zgodnie z własnymi przekonaniami. W takich warunkach nie ma praktycznie możliwości sensownego działania.
Dochodzi jeszcze kwestia koalicjanta trudnego bardzo.
No i opozycja.
A przygarnianie takich Gowinów, Kluzików i Kamińskich liberalny elektorat mierzi. Choć zapewne przyciąga tych oscylujących na prawo wyborców, dla których PIS to jednak ekstremum. W sumie chyba jednak rachunek strat i zysków w tych przypadkach dla Platformy wypada in plus.
Platforma obywatelska – pomysł piękny, ale niemożliwy do zrealizowania, niestety.
Nadzieja była w Palikocie, ale okazała się być płonną.
Nie widzę w obecnej konstelacji politycznej żadnego ugrupowania, które chciałabym poprzeć.
A głosować trzeba 🙁
Ja w Palikocie NIGDY w życiu nie składałam żadnych nadziei i dziwię się, ze ktokolwiek mógł złozyć.
Borek.2011
Nie każda oddolna inicjatywa społeczna jest mądra, niestety i możliwa do przyjęcia. Z rożnych względów. W przypadku sześciolatków stoję po stronie Rzadu a nie protestujących. Zbiorowa mądrość ludu do mnie nie przemawia w tej sprawie, nie wierze w nią zreszta. Cała rzesza sześciolatków poszła do szkolnej zerówki i nie słyszałam o przypadkach, ze skończyło sie to katastrofa. Jest mnóstwo argumentów przemawiajacych „za”.
A powoływanie sie na oceny GW przy ocenie stanowiska Rzadu jest niezwykle charakterystyczne.
Przy całym moim krytycznym stosunku do PO, nie każde słowo pisane i mówione w Polsce jest pochodna wpływów rządzących.
Jednak nie można Palikotowi odmówić, Siódemeczko, że zwrócił uwagę społeczeństwa na mniejszości, żyjące wśrod nas. I choć trochę je oddemonizował.
A także na obecność krzyża w urzędach państwowych i w sejmie. Zmusił wielu do myślenia.
I być może, gdyby nie Palikotowe akcje, komendant policji w Radomiu nie zauważyłby wiszącego tam krzyża.
Hej, odetchnijcie na chwilę od polityki.
Zapraszam na mój wiosenny spacer w ostatni weekend 🙂
Sowo, w wielu krajach 6-latki idą do szkoły.
Przed ponad półwieczem ja i moje rodzeństwo zaczynaliśmy edukcję w tym wieku. Mój mąż także.
Nie rozumiem tego larum rodziców.
Borku, na ogół nie ma gwarancji wygrania jakiejkolwiek kampanii (nie tylko obywatelskiej). Ale jeśli się widzi poważne szanse, warto spróbować. Dla mnie przynajmniej warto, bo jestem z natury okropnie ciekawski i gdybym nie spróbował, pytanie „a co by było, gdybym spróbował” pewnie by mnie zagryzło. 😉
Nie znaczy to jednak, że jestem maniacko kampanijny. Najpierw staram się szanse i sens dobrze przegłówkować. Kiedy dojdę do wniosku, że sens jest, zadaję sobie pytania organizacyjne – w jaki sposób to zrobić, jakich oczekuję maksymalnych i minimalnych efektów, czy „koszt uzysku” (tzn. nakład pracy etc.) jest wobec spodziewanych efektów w rozsądnej proporcji i takie tam. Dopiero kiedy mi bilans wyjdzie na plus i mam realne pojęcie, jak sprawę trzeba zorganizować, mogę skakać na główkę. 😉
A oddolność, jak się jej dobrze przyjrzeć, jest kilkustopniowa. Ad hoc rzuciłbym tu takimi stopniami, nie upierając się nadmiernie ani przy podziale, ani przy nazwach: 😉
1. Uczciwe obywatelstwo na poziomie osobistym. Czyli właśnie to należyte wychowywanie dzieci, przestrzeganie prawa, płacenie podatków i raz na kilka lat oddanie głosu.
2. Udział w inicjatywach obywatelskich. Podpisanie petycji, wzięcie udziału w demonstracji – ogólnie mówiąc, wspieranie tego, co organizują inni.
3.Wychodzenie z inicjatywami i ich organizowanie, ale bez trwałego wchodzenia w politykę.
4. Działalność niedwuznacznie polityczna – kandydowanie, założenie własnej partii, itp. Tu już oddolność zaczyna przechodzić w odgórność. 😉
Na każdym z tych poziomów można być dobrym obywatelem i w każdej współczesnej demokracji (w ateńskiej było inaczej) największa jest grupa pierwsza, więc mnie to nie dziwi, że u nas nie jest inaczej. Ale równocześnie gołym ślepiem widać, że na każdym kolejnym szczeblu ma się coraz większy wpływ na rzeczywistość polityczną, zatem i większą kontrolę nad nią.
No i teraz jest tak – jednym na tej kontroli zależy i się świadomie angażują, innym nie zależy i się świadomie nie angażują, a trzeci w nią nie wierzą, więc kwestia angażowania się wydaje im się absurdalna. 😉
Zadanie z matematyki: jakie prawdopodobieństwo, że coś uda się zmienić w pożądanym przez siebie kierunku, zachodzi dla grupy pierwszej, drugiej i trzeciej? 🙂
Nie mam zezwolenia na wyświetlanie albumu Markota. 🙁
Chyba sobie to skompensuję własnym spacerem. 🙂
O, przecież jest publiczny 🙁
A teraz?
Albo teraz
Pisałam już kiedyś, ze ew. powrót PIS do władzy to w mojej ocenie, byłaby katastrofa dla Polski i to nie tylko na czas trwania kadencji, a na wiele lat.
Pamięć o ich rządach mam świeżo w pamięci. Odnoszę wrażenie, ze wielu Polaków już o tym zapomniało.
Konsekwencje tej „powtórki” ponosilibysmy długo, a nie wszystko dałoby sie
„odkręcić”. Zarówno w polityce międzynarodowej i wynikającej z tego pozycji Polski w Europie i świecie jak i gospodarce krajowej. Najwieksza jednak cena jaka jako Naród płacimy za działania Jarosława K. jest niewyobrazalnie glebokiepęknięcie naszego społeczeństwa. I jego ponowne rzady tylko ten podział pogłębia.
Ja do wyborów pójdę i tak długo, jak nie pojawi sie na scenie politycznej ugrupowanie, ktore będzie dawało szanse na realizacje postulatów bliskim moim przekonaniom, będę głosować na mniejsze zło. Bo lepsze mniejsze zło niż zło absolutne.
Właśnie, powtarzanie mantry, że sześciolatki dobrze sobie poradzą w szkole jest – bez urazy – szczytem naiwności, bo to akurat sprawa trzeciorzędna.
Rzeczywisty problem to cel, w jakim ta reforma została przeprowadzona; moje oburzenie wynikało z nieinformowania społeczeństwa o nim, więcej, dyskusja czy dzieciom to zaszkodzi czy nie miała właśnie odwrócić uwagę od sedna.
Nie można było powiedzieć, że jest taki pomysł, że dzieci w wieku 6 lat mogą pójść do szkół, skończą je o rok wcześniej, dzięki czemu przeciętny okres pracy obywatela, płacenia składek i podatków itd. wydłuży się o rok, co będzie jednym ze sposobów naprawy finansów publicznych, a samym dzieciom nie zaszkodzi, może wręcz przeciwnie? I poddać to decyzji społeczeństwa przez referendum? Kto wie, może Polacy okazaliby się mądrzy. A jeśli nawet nie, to byłby to świetny przyczynek do poprawy kultury politycznej i świadomości Polaków.
Co do GW, jako jej czytelnik powiem wprost że w tym wypadku po prostu dała d..y na całej linii i tyle.
Borek.2011
Ja, jak widać w przeciwieństwie do Ciebie, nie dopatruje sie w działaniach mojego Rzadu ( bo uważam, ze każdy aktualnie działający Rząd pochodzący z wolnych wyborów jest „mój”) niecnych działań, mających na celu gnebienie społeczeństwa.
Ta właśnie podejrzliwosc, nieufność wobec władz własnego Kraju, doszukiwanie sie drugiego dna, złej woli w działaniu powoduje, ze nigdy nie zagłosuje na PIS.
P.s. I nie uważam, ze interes sześciolatków to sprawa trzeciorzedna.
Bobiku, mądrze piszesz, lecz wzywają mnie obowiązki i nie mogę się ustosunkować, powiem tylko że Twoje rozważania są dość teoretyczne, natomiast w obecnej polskiej rzeczywistości politycznej ja osobiście widzę takie grupy które chcą i mogą coś zmieniać, ale… czy na lepsze? 😉
Dlatego mówię o inicjatywach oddolnych, pozdrawiam serdecznie.
Markocie, gdzie jest taka piękna wiosna?
I co to za drzewo (krzew?) co ma takie kule z kulek, zielonych i fioletowych?
Markot.
Piękne zdjęcia, prawdziwie wiosenne. A te prace malarskie to co/kto? Lubię takie. 🙂
Pozgadujcie troszkę, a ja się udam do obowiązków 😉
Wieczorem dołożę jeden obrazek i od razu wszystko będzie wiadomo 😀
Nisiu, tego krzewu też jeszcze nie rozszyfrowałem, ale tempus fugit, a ja razem z nim 🙁
Zmoro,
Liczyłam na Palikota i wpływ Jego ugrupowania na działania idące w kierunku egzekwowania wynikającej z Konstytucji neutralnosci swiatopogladowej Państwa. Mam tu na myśli nie tylko sprawy Kościoła, krzyża w Sejmie, ale in vitro, praw osób homoseksualnych, etc.
Bardzo żałuje, ze nie sprostał tym oczekiwaniom głownie przez, tak myśle,
metody i formę swojej działalności.
Zaznacze tu, ze jestem absolutna przeciwniczka marihuany i jej legalizacji i w tym zakresie Jego ruchu nie popieram.
Jednak jeszcze zdążyłem na spacer Markota przed własnym. 🙂
Gdzie ta piękna wiosna, da się zgaść. 😉 Gdzie może być pochowany Niżyński, a zwłaszcza La Goulue? 🙂
Dawno, dawno temu mieszkałem przez jakiś czas nieopodal. Nawet mi się teraz nostalgiczna łezka przez chwilę zakręciła. 😳
No proszę, z jak różnych pozycji można głosować na to samo ugrupowanie. 😉
U mnie w rodzinie wszyscy jesteśmy za legalizacją marychy (choć sami nie używamy), ale też jeden z 3 rodzinnych głosów oddaliśmy na Palikota, w imieniu całej trójki. 😎
Oczywiście nam też chodziło o neutralność światopoglądową i te numery. Daliśmy Palikotom szansę, ale ponieważ jej nie wykorzystały, drugiej nie dostaną.
Borku, na marginesie polityki 😉 – tu jest taki zwyczaj, że tzw. słów nieparlamentarnych używa się bardzo oszczędnie, a jeżeli już są konieczne dla ekspresji, to je wykropkowujemy. Więc jak już wszedłeś między wrony, mogę Cię poprosić o solidarne z nimi krakanie? 🙂
Przecież widać z jakiego miasta zdjecia Markota
https://plus.google.com/photos/106330699671134958820/albums/5998402031050376289/5998396660837221858?banner=pwa&pid=5998396660837221858&oid=106330699671134958820
Bobiku,
Brat mojej Synowej był narkomanem. Zmarł w wieku 25 lat. Byłam blisko tej tragedii. Wiem, znam argumenty dotyczące marychy. Ale mam uraz na całe zycie.
Siodemeczko,
Ale masz oko! 🙂
Sprawa sześciolatków jest z tej samej półki, o której wciąż kłapiemy. Arogancja, która nie pozwala wpaść w porę na taki prosty pomysł, że do zamierzeń rządu warto by społeczeństwo przekonywać. A jak już ktoś – zwykle za późno – na taką rewolucyjną myśl wpadnie, to i tak się wykłada na nieudolności wykonania. 🙄
Jagodo,
Doceniam temperament polemiczny i klasę: należysz do bardzo nielicznych, którzy mają odwagę powiedzieć: przepraszam. Dziękuję, ale nie ma za co 🙂 Nie czuję się urażony, a fechtunek z Tobą to przyjemność. Jak się spotkamy w piaskownicy, nie pożałuję Ci swojego wiaderka 😆
Nie wiem, Bobiku, czy o nieudolność przekonywania się rozbija.
Rośnie na przykład w Polsce ruch rodziców przeciwko szczepieniom dzieci na wciąż na zupełnie podstawowe choroby, które były niegdyś plagą i wracają teraz znowu.
Histeria wokół szczepień jest szokująca, zresztą nie tylko w Polsce.
Co to jest? Ludzie walczyli dziesiatki, jeżeli nie setki lat, żeby zwalczać grożne choroby, a tu nagle mądrzejsi się znaleźli.
To co, rząd ma ich przekonywać?