Gołota Piknik
Pani z reklamówką przeszła przez plac i zatrzymała się niezdecydowanie przed wejściem do teatru. Nie była pewna, czy powinna dołączyć do wchodzących, czy zostać z krzyczącymi i trzymającymi transparenty.
– Przepraszam – spytała w końcu kogoś ze stojących. – Pan nie wie, czy to tutaj ma być ta modlitwa z grilowaniem?
– Tutaj modlitwa, tutaj – uspokoił ją niepozorny pan w średnim wieku. – Tylko o grilowaniu to coś pani źle usłyszała. Piknik ma być, nie gril. Ale nie ma co żałować, to i tak nie nasz piknik. Tamci sobie chcą urządzić, a my przyszliśmy, żeby nie pozwolić. Nie może tak być, żeby w katolickim kraju każdy robił sobie pikniki, jakie mu się żywnie spodoba. Pilnować trzeba, żeby bluźnierstw jakich nie było.
– Gołota Piknik! – wycedził z obrzydzeniem jego sąsiad. – Też wymyślili! Aż się ręka sama rwie…
– Gołota? Tego boksera będą pokazywać? – upewnił się mężczyzna w adidasach i sportowej kurtce.
– Jakie boksery, panie, to nie wystawa psów – oburzył się niepozorny – Na protest my tu przyszli, a nie medale rozdawać.
– Gołota znakiem tego, że oni zadają ciosy poniżej pasa – syknął ktoś z prawej, tonem dobrze poinformowanym. – Jednego uczciwego Polaka tam nie ma. To przecież w oczy bije.
– Matko! Katolików biją! – wrzasnęła dramatycznie lnianowłosa nastolatka i osunęła się na udekorowaną licznymi orderami pierś stojącego obok weterana bitew, który zachwiał się tylko nieznacznie i przez ułamek sekundy, już w następnym ułamku odzyskując nieugiętą postawę oraz pion moralny.
– Bić to biją – zgodził się student ze schludnie ogoloną czaszką, dyskretnie dzierżący pod pachą wypolerowaną, drewnianą pałkę. – Wiadomo, jak to lewacy. Ale z samego bicia nie byłoby sodomy i zgorszenia. Nadstawilibyśmy drugą pięść i tyle. Tam coś jeszcze gorszego musi być. Pedalstwo, albo i żydostwo.
– Jezu najsłodszy, tylko nie żydostwo! – krzyknęła z przerażeniem pani z reklamówką i na wszelki wypadek szybko przeżegnała się, żeby odgonić złe moce.
– Państwo, że tak powiem, mają rację, ale nie do końca ogarniają ogrom problemu, który poza religijnymi ma także historyczne, a nawet, że tak powiem, polityczne aspekty – odezwał się wypłosz w okularach, na odległość sprawiający wrażenie pracownika naukowego. – Nazwa tego ohydnego spektaklu szyderczo nawiązuje do szlachty gołoty, czyli soli narodu, podstępnie pozbawionej wszystkiego przez obcą rdzennej polskości, agenturalnie inspirowaną oligarchię. Czy to państwu czegoś nie przypomina?
Część tłumu zaszemrała ze zrozumieniem i już była gotowa zacząć wznosić historyczne, a nawet polityczne hasła, ale inna część, wiedziona czysto duchowym uniesieniem, tym razem nie chciała zapuszczać się na grząski teren doraźności.
– Co pan tam wiesz! – przerwała intelektualny wywód zażywna, tleniona blondynka z siwymi odrostami. – Gołota se ten piknik nazwali, bo na goło będą latać. O to się cały czas rozchodzi, że te zdewianty seksem nas chcą pozarażać. Golizny dzieci będą uczyć, inwitry pokazywać przy wszystkich, nawet Jezusa malusieńkiego nie uszanują!
– O, to, to! – rozległy się wzburzone okrzyki. – Nie uszanują! Obrażą! Matkę Boską do krwawych łez na szybie doprowadzą!
Przez opary gęstniejącej determinacji do przodu zdołał przepchnąć się krzepki trzydziestolatek o pewnej siebie twarzy lidera. Pełnym wiary i nadziei gestem wyrzucił do góry dłoń, po czym zaintonował:
– Módlmy się za…
– Jakie za! Módlmy się przeciw! – zawył zjednoczony uczuciowo tłum i mocno zwarł szeregi.
Wszystkim znane słowa popłynęły nad placem, napełniając radością serca protestujących. Załopotały transparenty, sutanny i szaliki. Ogoleni młodzieńcy wyprężyli się i na wszelki wypadek zaprezentowali przyniesione ze sobą najświętsze wartości. Jeden z nich z uciechą wyszczerzył zęby i trącił kumpla w ramię.
– A widzisz, mówiłem żeby przyjść? Lepszej akcji nigdzie byś dziś nie miał. Co może zrobić siła uczuć!
Dla tych, którym się z piwnicy nie chce wychodzić: 🙂
Siedzą, piją, medytują,
Belzebuba pomocnicy,
realem się nie przejmują,
nie sięga on do piwnicy.
Nie zapuści tu nikt Oka,
ani knajackiego słówka,
nie poleje się posoka,
tylko wino lub pigwówka.
Nie odchodzi żadna ściema,
w drzwi się nie pcha brudny paluch…
Ach, jak miło do podziemia
czasem urwać się z realu. 😈
Meki, czy pytasz o szpital rehabilitacyjny Wafa? Gorne pietro zostalo trafione, ale nikogo tam nie bylo. W szpitalu zostalo 14 ciezkich pacjentow oraz ochotnicy z roznych krajow ktorzy zawiadomili o tym swoje ambasady w Izraelu.
Smoku, wierni KK i zapewne wielu innych religii mają niewiele do gadania, lub zgola nic.
Myślenie, że katolik to osoba myślaca sloganami z radyja ma tyle z prawdy, co stwierdzenie, że każda osoba o lewicowych pogladach to wyznawca komiunizmu.
Przejaskawiam, chodzi o intencję.
Ludzie są w różnych obszarach mają różne poglądy i niech sobie mają.
Ja widzę, że te niby publiczne „debaty” w mediach mają wiele wspólnego ze spotkaniem Antify z narodowcami. Wszyscy mają pały w rękach. Dowalić stronie przeciwnej.
A moj Adobe Flash dalej nie chce sie zainstalowac. Ki diabel?
Dzieki Lisku! 🙂 Mam nadzieje, ze o ten zaklad pytam. Doniesienia sa niedokladne.
Wierni KK w Polsce nie mają nic do gadania. W innych krajach bywa inaczej. Wierni np. niemieccy na poziomie parafii mają do gadania bardzo dużo i proboszcz musi się z nimi liczyć, bo jak nie, to się w ogóle z KK wypiszą i przestaną płacić podatek kościelny (mogą sobe pójść do protestantów, jak będą chcieli pozostać w chrześcijańskiej wspólnocie). Nie mają oczywiście bezpośredniego wpływu na sprawy doktrynalne, ale już pośredni tak, bo nie boją się pyszczyć, co wpływa na kształt dyskursu teologicznego.
Takiego potraktowania tutejszych wiernych, jak to robi Hoser, zupełnie sobie nie wyobrażam. Nawet bardzo ortodoksyjni biskupi, ex cathedra gromiący zły świat, albo uważający się za „ważniejszych”, przy konkretnych, „życiowych” konfliktach z wiernymi muszą bardzo uważać, bo mogą się na tym nieźle przejechać, jak choćby Tebartz-van-Elst.
Dzięki, Bobiku – piwnica wyściełana poezją jest przytulniejsza. 🙂
dziekuje babilas 🙂 🙂 juz wiem ze Zawiera wszystkie niezbędne, w 100% naturalne składniki odżywcze. 😀 😀
(mam mysli jak z kabaretu „Limo”, przemilcze jednak 🙄 )
podrzucam kilka zdjec Siodemeczki (Jedwabne Szczuczyna Wasosz)
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfa1/t31.0-8/10446032_696669047047826_6632930415963095036_o.jpg
https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/t31.0-8/10442981_696669393714458_6294222304093276695_o.jpg
https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/t31.0-8/1502402_696669433714454_3089323857794372904_o.jpg
Kroliku, o wino ja pytalam 🙂 Domyslalam sie ze chodzi o mlode, ale nazwa nie bardzo mi pasowala, bo mlode wina ukazuja sie przewaznie na jesieni (przynajmniej beaujolais).
Mrozony arbuz z cytryna i mieta sprobuje (bez alkoholu, bo od niego robi mi sie goraco 🙂 )
https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xap1/t31.0-8/10531235_696668053714592_4041666816348723716_o.jpg
https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/t31.0-8/10353396_696669903714407_8664368043163851_o.jpg
dziekuje za relacje Siodemeczko 🙂
slonce doszlo do balkonu, ide balkonowac (z herbata)
🙂 😀
Rysiu 😀
Gdzieś czytałem, że miejscowy proboszcz na uroczystościach w Jedwabnem się pojawić nie raczył. Ciekawe, czy uważa, że to „nie jego sprawa”, czy też biskupom można w tej chwili podpaść już za oddychanie tym samym powietrzem, co Lemański? 👿
Bobik, czasami bywa tak, że proboszcz boi się miejscowych. I w tym przypadku prawdopodobnie tak jest.
Bogdan Białek próbował tam intensywniej działać, zaproponował zajęcia dla uczniów na temat „Innych”. Zaczęli chyba od Afryki.
Rodzice wywarli presję na dyrektora szkoły tak dużą, że zrezygnował i nie chce rozmawiać.
Tłumaczył, że on i proboszcz muszą żyć w tej wspólnocie.
A Ta przyjemna, młoda pani to nowa przewodnicząca Gminy Żydowskiej w Warszawie. Bardzo mi się podoba, chociaż doszło już chyba do pewnych napięć, a może się mylę, bo to ona teraz wita i dziękuje w różnych miejscach w imieniu swojej wspólnoty. Do tej pory robił to rabin Schudrich, którego też bardzo lubię.
https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/t31.0-8/10257587_696668170381247_7817722877720736537_o.jpg
Siódemeczko, właśnie dlatego, że wszyscy mają pały w rękach, chciałbym budować świecki język debaty.
Może jeszcze dodam, że dla mnie świecki język to nie jest język ateistyczny w znaczeniu: antyteistyczny, zwalczający religię. To raczej język wspólny, niewierzących i wierzących 🙂 :naiwny smok:
Ludzie mają różne poglądy, ale pewnie widziałaś stronę “Jestem katolikiem, jestem za życiem, jestem przeciw in vitro”. Takich prób integracji katolików wokół pewnych idei czy ideologii jest mnóstwo i pewnie wielu ludzi niestety w to wierzy… Sądzę, że te procesy będą się nasilać.
A ci optujący za karą śmierci też są za życiem?
A błogosławiący żołnierzy?
Czemu naiwny, Smoku? Masz ze mną wspólny język? Masz. No to osochodzi? 😆
żołnierzy sie blogoslawi by nie zgineli na wojnie.
Pomocnicy Belzebuba 😀 😀 😀
Ja, pomocnik Belzebuba, zglaszam protest przeciw nazywaniu Mamy Bobika ludzka. 🙄 👿 Gdzies przeczytalem, ze Chazan jest ludzki, ktos mowowil, ze Hoser jest ludzki.
Mama Bobika to psiokociolisio… mama. I takiego Psa wychowala, ze prosze jej nie obrazac zlym slowem 👿 ❗
Błogosławi się, żeby nie zginęli, ale z pełną świadomością, że w tym celu muszą zabijać innych i przyzwoleniem na to. Oczywiście w ramach świętości życia. 👿
Obejrzakam z internecuie z ciekawosci te nowa przewodniczaca Gminy Wraszawskiej, Anne Chipczynska. Bardzo wyksztalcona (prawo na trzech uniwersytetatch) i zajmuje od trzech lat wysoka pozycje w strukturach Polskiej Akcji Humanitarnej (project coordinator). Ciekawe jak sie sprawdzi jako liderka spolecznosci.
Masz rację, Meki, że ludzki/-a to niekoniecznie komplement. 🙄 Ja tego określenia używam dla odróżnienia od mojej biologicznej, psiej matki, ale mogę zmienić, np. na adoptowaną matkę, bo w końcu nie da się ukryć, że tę człowieczą adoptowałem. 😀
Bobiku@15:19, mam i bardzo się cieszę 🙂
Tylko Siódemeczka pisała o debatach w mediach, czyli rozumiem głównie w telewizji, i dlatego dodałem ikonkę :naiwny smok:
http://media.niniwa.org/inne/papieze.jpg
Wiem, Smoku, wiem, że ogólnie rzeczywistość nie jest tak różowa, jak sukienka Barbie. Ale naszym wspólnym językiem będę wywijał jak sztandarem 🙂 bo on jest widomym dowodem na to, co już od pewnego czasu podkreślam – że przeciwstawianie w obecnej debacie publicznej wierzących niewierzącym, czy katolików niekatolikom, jest opozycją sztuczną, bzdurną i kłamliwą. Nie tędy idą faktyczne linie podziałów.
Some of our best friends chodza do kosciola. 😈
Dziękuję za zdjęcia Siódemeczki z Jedwabnego.
Myślę o jednodniowej wyprawie do stolicy na 23. lipca , jeśli przyjazd p. Haliny Birenbaum dojdzie do skutku.
Żeby to tylko, Mordko. Some of our best friends są duchownymi. 😈
Stara cos przebakuje, ze inszallah we wrzesniu wpadnie do Warszawy z Kuma, ktora bedzie miala wieczor autorski (wydala wlasnie dwie ksiazki – wznowienie poprawione uzupelnione szkicow z Rue de Seine oraz niewielka ksiazke o Portugalii wydana przez Zeszyty Literackie)
A Stara juz bardzo dawno w Wwie nie byla – ze cztery lata.
Trzeba bedzie ze wzmozona moca zabrac sie za to odchudzanie!
JUtro idzie umawiac sie w sprawie prywatnego klubu z basenem . Juz ja rozwscieczyl przedstawiciel Virgin Active, ktory z tryumfem obwiescil, ze w tym miesiacu nie bedzie musiala wplacac joining fee! Jakie znowu joining fee kiedy miesieczna karta wstepu kosztuje ponad £80 !!!! To zlodzieje pinkwolone!
Mar-Jo, nie dopuszczamy innej możliwości, tzn., że mogłaby nie przyjechać, ale czas tam niespokojny, mąż i ona sama mają swoje lata, więc też drżymy.
Kocie, to chyba odezwie się, jak wpadnie, co?
Bardzo facecyjne bylo wystapienie Psychicznego na konwencji „zjednoczeniowej” na ktora nie zaproszono ani Ziobry ani Goownina. Psycho nawolywal do „jednosci i dyscypliny” , bo wiadiomo, ze bez dyscypliny nie masz jednosci, to juz potwoerdzaja liczne doswiadczenia Zwiazku Radzieckiego.
Natomiast przybyly na konwencje Kurski barwnie opowiadal o „bezmiarze upadku moralnego, rynsztoku i dna” panujacego tam wszedzie gdzie nie ma jednosci i dyscypliny i kazdy sobie sam robi co chce.
Pewnie, ze sie odezwie i bardzo sie juz cieszy na spotkanie.
Ja też 😀
Bobiku, oczywiscie, ale to niekoniecznie ich wybor.
Posrod roznych wspanialosci, ktore znalazly sie lodowce Starej na przyjazd z Ameryki, wiele produktow pochodzilo z organicznego gospodarstwa rolnego Ksiecia Karola, ktory jest wybitnym rolnikiem i zawsze stara sie ocalac staroswieckie gatunki roslin i rasy zwierzat. Pinkwolonia Unia Europejska o malo mu kiedys nie wrzepila kary za hodowle niekomercyjnych gatunkow jablek. Caly dochod z gospodarstwa Duchy of Cornwall przekazywany jest na specjalna charity Karolka, Princes’ Trust.
Otoz posrod tych produktow znalazly sie takze jajka o… przepieknych blekitnych skorupkach! Rasy kur Old Cotswold Legbar. Takie:
http://www.photographersdirect.com/buyers/stockphoto.asp?imageid=3062672
Sa to chyba najlepsze jajka jakie kiedykolwiek jedlismy w tym domu. Zoltko maja intensywnie pomaranczowe.
Tak wygladaja jajka gdy hodowca ma blekitna krew? 🙂
Okazuje sie, ze wcale nie, Lisku. Old Cotswold Legbar wyhodowano w latach dwudziestych, a jajka znosza nawet rozowe i turkusowe!
http://www.cotswoldnews.com/news/241/old-cotswold-legbar-what-the-heck-is-that
To nie o to chodzi, Lisku, że ich wybór, tylko że cywilizacja, która uważa, ze wyrosła na chrześcijaństwie, utrzymywała armie i prowadziła okrutne wojny i w każdym z tych państw, powołując się na tego samego Boga, kapłani błogosławili żołnierzy.
W odbiorze tubylców zapewne niech ich wytraci, a nam da zwycięstwo.
Bardzo miłosiernie i w obronie życia.
Dzisiaj też nie słyszę, żeby rozpaczliwie opierali się szkoleniu młodych ludzi w zabijaniu i wysyłaniu na misje.
Wszystko zgodnie z zasadą tak-tak, nie-nie.
Zolnierze czasem sa potrzebni do obrony zycia.
Ziobro i Gowin zostali zaproszeni, ale nie skorzystali z zaproszenia. Uznali, że prowadzone/nie prowadzone wcześniej rozmowy za mało satysfakcjonujące. Ograniczyli się do przesłania listów.
Siodemeczko, rozumiem co chcesz powiedziec, zgodze sie z Twoja krytyka jesli bedzie przeciw blogoslawieniu wojny, to cos innego niz blogoslawienie zolnierza.
Lisku, a jak ośmiorniczki? 🙂
Jajeczka komu? Nieco pogańskie w wymowie…
Pamiętacie wierszyk “posłał kozioł koziołeczka?”
Ja się dzisiaj posłałem do sklepu po ośmiorniczki, pod wpływem Liska i Bobika. Ale jak je zobaczyłem, przestraszyłem się okropnie i uciekłem 🙁 Miałem wrażenie, że na mnie bardzo groźnie patrzą. Może smoki nie są ewolucyjnie przystosowane do jedzenia ośmiorniczek? Albo do gotowania… Może spróbuję jeszcze raz, jeśli Lisek bardzo pochwali 🙂
Aha, to tutaj stało…
Przepraszam, tutaj!!!!
Ja się zabiję!!! Dwa razy błont! No to jeszcze raz: a teraz? No bo u Bobika nie ma podglądu, taki dyskretny pies…
Mnie się jednak zdecydowanie bardziej podoba Liskowa koncepcja pochodzeniowo- jajcarska 😉
Smoku, osmiorniczki w przyszlym tygodniu 🙂
Andsolu, nie zabijaj, nie takie my błenty robili i żyjem.
Z okazanego wypływa, że wszystko już było. 🙂
Musialem sprawic lomot naszej E. Surowo i po mesku. Zaczalem jej czytac swoj horoskop w gazecie i ona po pierwszym zadniu dostala takich paroksyzmow smiechu, ze uznalem to za wysoce obrazliwe. Zdanie zaczynalo sie od slow: Bedac spod wplywu Wenus jestes osobnikiem lagodnym i bez trudu zaprowadzasz wokol siebie pokoj i harmonie…
Reszty juz jej nie czytalem, bo musialem zaprowadzic porzadek.
Kocie 😆
Smoku, fakt ze wygladaja dosc niesympatycznie, ale parokrotnie jadlam je w roznych potrawkach lub jako Pulpo a la Gallega i chce zobaczyc czy te male wyjda podobnie. O wynikach doniose 🙂
Zaprowadzanie pokoju i harmonii za pomocą łomotu. No cóż, horoskop prawdę mówił, że robisz to bez trudu.
W moich rejonach to bardzo popularny system 😉
Lisku 😆
Nie robcie sobie jaj z jajeczek, bo bez nich nie mialabym co jesc. Zajadam przepyszne jajeczka, od kur co prawda bez krolewskiego pedigree, ale z kurnika kolegi z pracy, gdzie podobno maja one zycie jak w Madrycie. W kurniku jest tylko 14 kur.Zoltko jest intensywnie zolto-pomaranczowe. Swiezosc mozna poznac po tym, ze jajeczko gotowane dosc trudno sie obiera. Wlasnie takie jajeczko zjadlam dzisiaj na sniadanie, a do tego grzanka z maslem i szczypiorkiem i szklanka zimnego mleka.
Nie mam serca ogladac Brazylii z Holandia.
Znalezione w necie
Mianownik (kto?) Janusz Korwin-Mikke
Dopełniacz (kogo nie ma?) Janusza Korwin-Mikkego
Celownik (komu się przyglądam?) Januszowi Korwin-Mikkemu
Biernik (kogo widzę?) Janusza Korwin-Mikkego
Narzędnik (z kim idę?) Januszem Korwin-Mikkem
Miejscownik (o kim mówię?) Januszu Korwin-Mikkem
Wołacz [nie ma pytania] Spierdalaj, Chamie !!!
Idę doczytywać
Doczytałem. Stara w Warszawie. To blisko 🙂
Lisku, 😆
Niejaki ks.Siwiński twierdzi, że szatan wchodzi przez sempiternę 🙂 :
http://polska.newsweek.pl/doktryna-kosciola-przed-konstytucja-newsweek-pl,artykuly,343520,1.html
No, nieee. Szatan wchodzacy przezc odbyt to nie joga, tylko hemoroid. POtrafi byc okrutny.
Rosyjskie wojsko weszło na Ukrainę. ? http://wyborcza.pl/1,75477,16313712,Ukrainskie_lotnictwo_w_pelnej_gotowosci_bojowej.html
Nareszcie wolni!
Udało nam się z PA urwać z garden party u sąsiadów. Nie, żebyśmy coś przeciwko sąsiadom mieli, przeciwnie, bardzo ich lubimy, ale to był spęd na 50 osób, gdzie nikt z nikim tak naprawdę nie rozmawia, muzyka rżnie ogłuszająco i sałatka ziemniaczana smętnie tapla się w majonezowym bajorku. W domu lepiej. 😎
Ale przynajmniej nie mieliśmy daleko. 🙂
A jak by tak ściszyć muzykę?
Takie cóś
http://www.youtube.com/watch?v=pPO0n8R6OKk
Korekta. To Ukraina zaatakowała Rosję… http://voiceofrussia.com/news/2014_07_12/Russia-demands-Ukraine-stop-shelling-of-Russian-territory-Foreign-Ministry-2765/
Brazylia da radę.
Zmoro, może wie, co mówi. 😉
Irku, to jest sąsiadów muzyka, nie moja, co ja jej będę narzucać, czy ma żyć głośniej, czy ciszej. 😉
Suka ogląda mecz, jest coraz głośniej, chyba przymknę drzwi 😉
Suka ogląda mecz, jest coraz głośniej, chyba przymknę drzwi 😉
Tylko dlaczego znów replay 😯
Tylko dlaczego znów replay 😯
Coś się dzieje. Pojawiają się podwójne wpisy z komunikatem „wykryto duplikat” 😯
Ja też chcę zaistnieć podwójnie!:twisted:
Nie udało się. Podwójnie.
O, rany, Brazylia znow dostaje lupnia….
Przeciez sie zapalacza…
Nie dadzą rady, juz 0:2 🙁
Ryś (14:47): (Luźno) À propos „wszystkich niezbędnych składników odżywczych” – pamiętam dokładnie gdy moja babcia (rocznik 1909) po ostatniej zmianie ustroju oglądała po raz pierwszy w życiu puszkę kociego jedzenia i nadziwić się nie mogła tym wszystkim opisanym na puszce wyliczeniom i zapewnieniom, że przewyższa myszy i wszystko inne co dotychczas koty polskie w swoim życiu jadły.
Nam z perspektywy nadwarciańsko – nadwiślańskiej wydawało się niemożliwe do uwierzenia, że pierwsze karmy specjalnie produkowane dla psów i kotów pojawiły się w Anglii i Ameryce już w połowie XIX wieku (Spratt). Swoją drogą przeglądając polską prasę międzywojenną nie znalazłem reklam jedzenia zwierzęcego – więc może ten gradient cywilizacyjny przebiegał jednak nie do końca wzdłuż osi komunizm – kapitalizm?
Kilka lat temu nadrabiając kilkudziesięcioletnie zapóźnienie kulturowe spędziliśmy wakacje w Bułgarii. Pod naszym hotelem w Nesebarze znajdował się otwarty całodobowo kiosk z wódką i papierosami, a pod okapem dachu kiosku mieszkał sobie kot. Ponieważ zaprzyjaźniliśmy się z kotem, a pomysł ufundowania stypendium żywieniowego dla kota poprzez właściciela kiosku wydawał się skazany na niepowodzenie i defraudację, wybraliśmy się na poszukiwania przysłowiowej paczki whiskasu. Nadaremnie, nawet w największym supermarkecie w miasteczku nie słyszano wówczas o dekadenckim pomyśle gotowych karm dla zwierząt domowych. Kot musiał obyć się dobrym słowem. A to, że nie chciał jeść wędlin, które wynosiliśmy mu ze śniadań dało nam trochę do myślenia.
Że 2:0 to by jeszcze było pół biedy. Ale Brazylia naprawdę bardzo słabo gra. 🙄
Słabo. Obrony jakby nie było, Holendrzy mają sporo luzu, a pod ich bramką Brazylijczycy rozciągają grę, rozciagają, aż nie ma dzie palca wściubić, a co dopiero strzelać.
Ech, szkoda, jak na nich patrzę, to jakbym grę Polaków oglądała.
Niegdysiejszą grę, bo dzisiaj nie wiem, jak grają.
Przecież nie będę Legii z wyjcami oglądać wystawiając na szwank życie i zdrowie.
I jeszcze do pełni nieszczęścia sędzia kalosz… 🙄
Przed chwila gdy sobie niewinnie ogladam mecz, dzwonek do drzwi. Schodze, otwieram, ale mam lancuch, wiec tylko szparke.
„Hi, jestem Richard spod nuneru 34. Chce cie blagac o drobna przysluge. Moj ojciec zostal odwieziony do szpitala z zawalem serca, musze leciec z dziecmi (!) do szpitala, ale nie mam na transport, czy moglabys mi do jutra pozyczyc kilka funtow…”
– Jestes pewny Richard, ze jestes moim sasiadem z budynku? – powiadam.
– Alez tak, widze cie tu czesto, you look like a nice lady…
Tyle, ze my nie mamy mieszkania nr 34. Mieszkan w naszym domu jest 16. Niech nastepnym razem policzy kuchenne okna.
Nie przyznam sie ile razy ja sie juz dalam nabrac na ten sam numer…
Ojojoj, bedne Brazylijczyki…. 🙁
Przynajmniej nie będzie tylko na Niemców, że niby z natury tacy okrutni. 😉
Myślałem, że AndSol opowiadał już kiedyś o tej postaci, ale chyba jeszcze nie..
Uff. 🙁
Piękna ta historia Kaisera. Oszust, ale z jakim wdziękiem. 🙂
Matko, z tych nerw pożarłam dwa wiaderka półlitrowe lodów i zaraz pęknę.
To idę pękać do łóżka.
Hej!
Do Heleny.
Ja zdecydowanie odmawiam domokrążcom i napastującym na ulicach.
Jednej starszawej kobiecie rejony się mylą, albo nie pamięta, że już tu była i raz jej się dom spalił,innym razem jakieś inne równie zdecydowane kataklizmy.
Wtedy przy tym pożarze to nawet się zdenerwowałam, bo jej uwierzyłam i przeprowadzałam przepytywanie, gdzie była, gdzie powinna się zgłosić, kto jej może pomóc, bo przecież parę złotych nic jej nie da. Coś bąkała bez przekonania, a za dwa lata znowu przyszła.
O tak, Siodemeczko. Ja tu porzed laty mialam starsza pare, ktora nie mogla wrocic do Birmingham i potrzebowala 30 funtow, ktore dostala. Na zwrot czekam juz parenascie lat.
Potem mialam mloda ( na oko 16-letnia) ladnie ubrana panienke, „z sasiedztwa” , ktorej mame zabrano do szpitala, a ona sie zatrzasnela bez klucza i potrzebowala na wylamanie zamka czy jakos tak. Zaproponowalam, zeby faktycznie zawolala kogos do drzwi a ja zaplace jak przyjda i zrobia co trzeba.
Panienka zglosila sie za roczek z ta sama historia i zostala pogoniona bardzo ostro, bo natrafila na moj wybitnie zly humor. .
Kiedy juz nieco starsza stawila sie znowu na progu po trzech-czterech latach , powiedzialam aby poczekala a ja zadzwonie na policje.
No bo to jest tak, ze ja zostalam wychowana na jakichs bajkach o napotkanej starej zebraczce w lesie, ktora potrzebuje pomocy, a potem okazuje sie, ze ta staruszka to byla Swieta Panienka w przebraniu, ktora wymierzala surowa kare za to, ze nie otrzymala pomocy. Jakos tak. 😳 Nie wiem dlaczego bylam katowana bajkami sprzed Wielkiej Rewolucji Pazdziernikowej. 😳
Nie, o tym piłkarzu z awersją do grania w piłkę nie mogłem tu opowiedzieć, bo nigdy o nim nie słyszałem.
Taki długi artykuł o pseudo-piłkarzu, a o setkach podobnych karier w polityce ani się nie zająkną.
Kiedyś już po kolejnej imponującej przegranej brazylijskiej w którymś Mundialu policzyłem (na podstawie danych po sukcesach piłkarskich), że piłkarze ocalili życie kilkudziesięciu kierowców i dwukrotnie większej liczby ich pasażerów. Bo radość z narodowej wygranej najmilej wyraża się na ulicach – trąbiąc przed jazdą oraz w trakcie. Więc jak to mawiają niskosylabowi ludzie, szacu, Holandia.
Nie odmówię sobie tej przyjemności…
… i wpiszę tu TYSIĘCZNY KOMENTARZ! I kto mnie przebije?
Teraz juz nikt, andsolu.
Juz po ptokach, ale jutro tez wstanie slonce.
A ja wciaz nie moge sie przestawic na nowa strefe czasowa. A jutro (dzis) mam umowione spotkanie o pierwszej. Sh.t!
Dla Liska, wyprobowane parokrotnie, bardzo dobre:
http://www.youtube.com/watch?v=bQiRg8i2EoI
Ja tez uwielbiam kalmary i robie je rowniez nadziewane, ale nie marynowana papryka, ale krewetkami i zapiekane w sosie pomidorowym. Ale kalmary pokrojone w paski i usmazone szybko w oliwie z czosnkiem, pietruszka i ostra papryka, skropione na konciec cytryna, sa zawsze udane. Kalmary powinny byc super swieze, z glowa. Do tego moja niesmiertelna bagietka. Jak ja kiedys moglam zyc bez bagietki…l
Zamiast bagietki przypominam sobie pszenna dluga bulke wroclawska. Ale to nie to samo… Mniej chrupkowatosci i wiecej waty w srodku. Niemniej jednak, zawsze wole pszenne pieczywo od zytniego. Niech tam! Przyznalam sie! Kalmary smazone z bardzo ostra papryka i malymi pomidorkami, zagryzane bagietka z czosnkiem…. Chyba polecimy jutro na lunch do East Side Mario`s gdzie tylko to danie jest warte sprobowania.
A mój hummus chyba nie był taki zły, bo po pierwsze micha znikła, a po drugie V. zapytała kiedy będę znowu robił i czy może nie zostało w domu już tahine. Zostało, więc biedaczka cieciorka już odmaka (to nie jest od komputera Bobika, a od wody).
Dzień dobry, po wczorajszym luju zewnętrznym i wewnętrznym, wyszło słońce.
Herbata
To jest ściana sklepu z herbatą. Kto zgadnie gdzie?
Dzień dobry.
Chyba nikt nie zgadnie. 🙂
Dzień dobry 🙂
Ja na pewno nie zgadnę, bo Google sobie nie życzy, żebym tak o, bez logowania, zobaczył fotkę. 👿
Oglądałem dziś rano serię filmów dokumentalnych o toskańskich willach. Nakręcił to i prowadził Lorenzo de Medici. 😯 Nic nie fantazjuję, jest taki potomek familii, mieszka w Barcelonie, pisze książki, robi programy radiowe i telewizyjne, itd.
Toskania jak zwykle piękna, ale tym razem co innego mnie zainteresowało. Wyguglałem sobie historycznego Lorenza de M., który dawał się portretować bądź ile razy i z pewnym rozbawieniem obserwowałem, że geny trzymają się nawet lepiej niż wille. Dać by temu współczesnemu Lorenzu odpowiednie ubranko i spoko mógłby udawać swojego prapraprapra. 🙂
A ja dopiero stosunkowo niedawno ze zdumieniem dowiedzialam sie, ze cale zycie zle wymawialam to nazwisko jako MEdici, a poprawnie nalezy de MeDIci. MeDIci wymawiaja Wlosi, slyszalam w programie telewizyjnym. Nie wiem skad sie u mnie wzielo to MEdici, chyba przez to de.
Zasnelam o szostej, obudzilam sie przed chwila i musze sie zbierac. uff.
Nie pamietam juz co to jest bagietka, musi Alzheimer odkad zmienilam zycie. Uff.
Tam nie ma adresu fotki tylko przekierowanie do google+, Elazet musi poprawić linkę.
Bry!
Nakłapali o jedzeniu i aż mnie skręca. Brzydale! 😀
Czy to jest straszne kulinarne przestępstwo, jak się komuś nie chce moczyć cieciorki i bierze na hummus taką z puszki? 😳
Istotnie podobni, tylko współczesny ładniejszy. 🙂
Dokładam drugie zdjęcie z nazwą ulicy.
Herbata1
Dzień dobry 🙂
Kupiłem wczoraj papryczki habanero. Jedną zjadłem na surowo. Duże wyzwanie 😈
Może macie ciekawsze doświadczenia z nimi?
Przepraszam, to jest to drugie. Pomyliło misie atakują.
Herbata1
Eee ta, robic samemu humus! Od tego jest spozywczy przemysl Izraela. Izraelski w Anglii najlepszy. Naprawde rozkoszny. Nie da sie go jednak rozciagnac na pare dni. Sam sie zjada.
Dzien dobry 🙂
To jeszcze dostawie kawe
Heleno, wielkie dzieki za przepis! 🙂 Swiezych kalamarow nigdzie tu nie widzialam, tylko mrozonki, musze sie rozejrzec.
Jesli juz jestesmy przy przepisach, pisalas cos niedawno o gravlaksie…? 😳 🙂 Nie znam (wyguglowalam), brzmi bardzo zachecajaco, a swiezy losos jest tu latwo dostepny.
Arbuz z cytryna juz w zamrazalce 🙂 🙂
Elu, w Wilnie? 🙂 (herbata)
Mrozone kalmary sa bardzo dobre, wystarczy rozmrozic i osuszyc w papierowym reczniku.
Gravlax jest wspanialy. Ja robie tak: na jeden bok lososia: 3 czubate lyzeczki soli, trzy czubate lyzeczki cukru. Niektorzy dodaja jeszcze lyzeczke bialego pieprzu, ja nie, Wymieszac starannie. Bok lososiowy przeciac w poprzek na dwie w miare rowne czesci. Na grubsza czesc wysypac mieszanke soli z cukrem. Rozlozyc dwie szczodre garsci posiekanego kopru, ulozyc na tym dwa-trzy plasterki limonki (lime) lub cytryny. Przykryc druga polowka lososia. Owinac szczelnie w sreberko. Ulozyc w plaskim naczyniu i przycisnac czyms ciezkim. Nazajutrz odwrocic na druga strone i znow obciazyc. Gotowy po 48 godinach.
Przed podaniem przyrzadzic sos: dwie czubate lyzezczki musztardy, jedna skromna lyzeczke miodu, jedna lyzke bialego octu 6-procentowego i trzy stolowe lyzki oliwy (lub oleju) Starannie wymieszac. Dodac jedna bardzo szczodra garsc posiekanego kopru, wymieszac.
Podawac: Z lososia zeskrobac caly koper i plasterki cytrusowe, Pokroic w cienkie plasterki. Ulozyc na srodku talerza w rozyczke, Podawac z sosem obok.
Bardzo ladny wariant Jamie Olivera zaklada zamarynowanie lososia razem z niewielka iloscia utartego na grubej tarce swiezego buraka, ktore to wiorki uklada sie na lososiu przed rozlozeniem soli. Smaku to specjalnie nie zmienia ale osiaga sie piekny kolor.
Zas ten sos musztardowo-miodowo-koperkowy jest znakomity do innych ryb.
Ja uzywam musztardy Grey Poupon, zwyklej.
Jamie zamiast musztardy z dodatkiem miodu uzywa musztardy miodowej, ale moim zdaniem swiezy miod w sosie jest fajniejszy.
A tu gravlax wedle Jamie’go:
http://www.youtube.com/watch?v=nBnMshiQya0
Co ja poradzę, że mnie najbardziej smakuje osobisty hummus? 🙄 A robota przy nim, jak się bierze cieciorkę z puszki, praktycznie żadna.
Gravadlaksa nie znoszę, tak samo jak innych skandynawskich ryb na słodko. Cukier powinien się od ryby trzymać z daleka. 👿 Jak ma być marynowany łosoś, to np. ceviche. Albo zwykły tatar.
Dzieki!!! Aby upewnic sie ze zrozumialam – plat lososia przecina sie tak by oba kawalki byly oryginalnej grubosci (a nie rozplata sie jak butterfly steak), i oba kawalki kladzie sie jeden na drugim, tz pierwszy kawalek, posypac, na niego koper, limonke, drugi plat?
Gravlax nie jest ryba na slodko, tylko na slono. To jakies glupstwo , ze to na slodko.
Bedziesz musial karnie sprobowac mojego przy najblizszej okazji. I nie bedzie Ci wypadalo krytykowac.
Brawo, Lisku! 🙂 A potem wzięliśmy d… w Troki.
Dokladnie tak, Lisku. Chyba, ze sie namowi rybiarza aby spezedal dwa grubsze platy lososia tej samej wielkosci . Skory nie obcinac, rzecz jasna. Uklada sie te platy jeden na drugi skora na zewnatrz.
Z cukrem i miodowym sosem nie na słodko? Ha, ha, ha. 🙄
Znam ja tego gravlaksa i dobrze wiem, że go nie cierpię, bo jest słodki. Odmawiam spróbowania, nawet z uprzejmości. 👿
Najwyżej wyjdę na chama, ale chamstwo ma ostatnio dobre notowania na forach. 🙄
Eluzet, to się bierze łuki w juki, a łupy w Troki. I szable w dłoń. 😀
Nie, Bobik, nie jest na slodko. Cukier go jedynie marynuje, ale w rybie nie zostaje.
Mala lyzeczka miodu do dwu czubatych lyzeczek musztardy, octu i i kiulku lyzek oleju tez nie czyni sos slodkim. Scina jedynie ostrosc musztardy i octu.
To mi przypomina nasze dyzurne wiueloletnie i rytualne rozmowy z Kuma:
Kuma: nie cierpie Dickensa, bo jest sentymentalny.
Ja: Nie jest syntymentalny, bo z sentymentalizmu leczy go nieslychanie dowcipny jezyk i turn of phrase.
Kuma: Jest sentymentalny!
Ja: Nie podoba Ci sie, bo czytalas go w zlych polskich przejkladach, a wszystkie polskie przeklady jakie widzialam byly do niczego. Ja go czytalam po rosyjsku w tlumaczeniach Kornieja Czykowskiego.
Kuma: Alwez skad! Czytalam go po angielsku.
Ja: Nie czytalas, nie zmyslaj.
Ropzchodzimy sie obie zle na dwie strony lub zmieniamy temat. Dwa-trzy lata pozniej rozmowa sie powtarza w identycznym brzmieniu.
No to żeby uniknąć takiej rozmowy, należy mi po prostu uwierzyć, że ja gravlaksa zawsze odbieram jako słodkiego i mi go nie wciskać. 🙂 Widocznie mam ozór bardziej na cukier wyczulony.
Glavlax nie jest slodki. Jest slony.
Łoj, Bobiku! Nijakich łupów nie mieliśmy poza zdjęciami, więc wzięliśmy to co każdy z nas miał własne (jak prawdę) i pojechaliśmy.
JEST SŁODKI, do jasnej cholery! 😆
Heleno, nigdy nie słyszałaś o tym, że smaki można różnie odbierać (nawet różne ciekawe, a czasem zabawne eksperymenty w tym temacie były)? Nikomu gravlaksa nie chcę obrzydzać, jak komu smakuje, to niech go je na okrągło. 🙂 Ale mnie nie smakuje, bo ja w nim cukier czuję wyraźnie (pewnie też za sprawą tego miodowego sosu). Więc zamiast mnie uszczęśliwiać czymś, czego nie znoszę, lepiej mi dać sashimi anytime. 🙂
Bobiku, moze mozesz wyprobowac ten przepis bez cukru. Sol chyba wystarczy na odciagniecie plynu. A z troche wieksza iloscia limonki/cytryny wyjdzie cos zblizonego do ceviche.
Bez cukru gravlax bedzie niejadalny.
Cukier w rownej lub prawie rownej ilosci co sol dodaje sie do zamarynowania/zaprawienia lososia przed wedzeniem na zimno. Po uwedzeniu nie jest wyczuwalny.
Te lososie, ktore sa wedzone bez cukru sa o wiele za slone i za twarde, ordynarne. Najpierw nalezy je wymoczyc z tej soli aby byly do zjedzenia.
Ale Bobik lubi wedzonego lososia. Szkocki wedzony poprawnie jest bardzo delikatny.
Owszem, wędzonego bardzo lubię i w nim słodkości nie czuję. Widocznie podczas wędzenia zachodzą jakieś takie reakcje chemiczne, że cukier – na moje szczęście – diabli biorą. 🙂
Lisku, mógłbym zrobić coś zbliżonego do ceviche, ale właściwie po co, skoro mogę zrobić normalne ceviche i pożreć z mlaskaniem? 😀
Pare lat temu u Marksa i Spencera pojawil sie losos wedzony na goraco z miodem. Byl wspanialy, niestety zniknal ze sprzedzay. Slodki nie byl, choc miodowa nuta byla wyraznie wyczuwalna.
Lososia przed wedzeniem moczy sie w zaprawie. Mam kuchenna wedzarke i robilam parokrotnie w niej lososia, wedzonym na hikorowym drzewie. Wychodzil nienajlepiej, dopoki nie przeczytalam, ze do zaprawy nalezy dodac cukru. Na godzine czy dwie przed wedzeniem. O miodzie wtedy jeszcze nie slyszalam.
To wspaniale ustrojstwo, taka wedzarka. Uzywam jej jednak rzadkjo, bo trzeba potem chalupe wietrzyc i wietrzyc. Wszystko przechodzi aromatem wedzenia.
Mój stosunek do miodu, niezależnie od jego słodkości, jest zaburzony przez traumę z bardzo wczesnego szczenięctwa. Byłem chory na żółtaczkę zakaźną i musiałem odbębnić kilka tygodni w szpitalnej izolatce. Chyba jedyną, a w każdym razie jedną z niewielu jadalnych rzeczy, które wolno mi było przynosić, był właśnie miód. Już na zawsze mi się skojarzył z chorobą, samotnością, tęsknotą, widzeniem rodziny tylko przez szybę i podobnymi przyjemnościami. Więc choć rozum mi mówi, że smak miodu można lubić, dusza nie przyjmuje tego do wiadomości, bo zaraz jej dźwięczy ostrzegawczy dzwonek. Pies Pawłowa. 🙁
Ja nigdy miodu nie cierpialam i nikt mnie na szczescie do niego nie przymuszal.
Ale raz w dziecinstwie (7 lat) dostalam jakichs ropnych pryszczy w jamie ustnej. Bolesnych i piekacych.
Madra pani pediatrka w przychodni doradzila aby mi te pryszcze pare razy dziennie przecierac wacikiem z woda utleniona, a potem smarowac miodem.
To zaczelo natychmiast pomagac i po dwu dniach pryszcze zniknely aby juz nigdy nie powrocic.
Dalej miodu nie przelkne. Ale uzywam lyzki miodu i soku z pol cytryny w szklance goracej wody jak mam bolace gardlo albo ostry kaszel. Zawsze nadzwyczajnie pomaga przynajmniej na pare godzin i moge zasnac. .
Lece umawiac sie w sprawie basenu i dlaczego tak drogo.
Kuchenna wedzarka to juz bardzo wysoka szkola jazdy… Wedzonych produktow prawie nie kupuje, bo czesto mam wrazenie ze sa wedzone chemicznie 👿
Miody bardzo lubie kosztowac, szczegolnie te dziwniejsze. Kiedys natrafilam na miod lesny, calkiem zielony. Jest w centrum Warszawy taki sklep, musze sobie przypomniec nazwe, sprzedajacy wylacznie miody. Po pierwszej (od wyjazdu) wizycie w Polsce wiozlam do domu trzy ciezkie sloiki roznych miodow 🙂
Ale taka prawdziwa, wędzona polska kiełbacha… Łapy lizać! 🙂
Gdyby to nam obca przemoc UE wzięła, pierwszy polecę szablą odbierać. 👿
Hi, hi 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16316208,Kaczynski_nie_wierzy_w_zamach_w_Smolensku___Newsweek__.html
Interesujący ten gravlax wg Jamie’go.
Moja wersja jest skandynawska (sól, cukier, pogniecione nasiona kolendry, koper, czasem trochę ginu) i jeśli nie jem go z sosem musztardowym, to cukru nie wyczuwam, ale to pewnie jest kwestia indywidualnej wrażliwości smakowej.
Rola cukru w tej marynacie to ochrona przed rozwojem bakterii, dlatego też daje się go sporo. Ryba nie wchłania ani soli (ta wyciąga wodę) ani cukru, tylko aromat koperku i przypraw, dlatego uważam, że nie należy z nimi przesadzać. Z przyprawami, znaczy się, bo koperku nigdy nie za dużo. I powinien być siekany grubo i z łodygami.
Gravlaxa można podać z ćwikłą albo takim sosem jak Jamie. Albo zwyczajnie na czarnym chlebie z masłem.
Nasiona kolendry i ziarenka białego pieprzu utłuczone w moździerzu.
Bagietka = baguette, czasem nie wiem czy pamietam jakies rzeczywiste polskie slowa, czy tez sama sobie ich spolszczona wersje wymyslam.
Bobiku, ja pojde z toba bic sie o kielbase z EU, szczegolnie taka typu wiejska, wolowo wieprzowa z majerankiem i czosnkiem.
Moja przygoda z gravlaxem domowej produkcji nie zakonczyla sie sukcesem; efekt nie byl wart wlozonego trudu. Mialam wrazenie, ze jem surowa rybe, ktora za dlugo lezala juz w lodowce. Moze musztardowo-miodowy sos by to wrazenie zatarl, ale go nie mialam. Natomiast jadlam u kogos takiego gravlaksowego lososia pokrajanego w cienkie jak mgielka plasterki polanego sosem z oliwy z sojowym sosem typu Kikkoman.Byl pyszny.
Kroliku, w Polsce bagietki nazywaly sie chyba bulka paryska (czy francuska)
Nie, to niezupelnie to samo
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bu%C5%82ka_paryska
CHoc tu uwazaja ze owszem to samo 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bagietka_%28pieczywo%29
Bobiku, ja swój przydział miodu zjadłam w dzieciństwie. Pół roku po żółtaczce bułeczka z miodem codziennie. Na szczęście matuś – lekarka izolatkę zrobiła w domu i przyjechała babcia, więc nie było to tak traumatyczne. Miałam wtedy chyba 6 lat. Z nudów nauczyłam się czytać i jak skończyły się książki dla dzieci to czytałam Vademecum lekarza praktyka. Rozdział o sekcji bardzo mi się podobał.
A na prawdziwą, wędzoną kiełbasę i inne wędlinki zapraszam Cię do mojej rodziny pod Białystok. Domowa świnka, domowe wyroby, w domu uwędzone i domowy bimberek. Do tego ze znajomej domowej winniczki na Morawach kanisterki z winem, taras i dzika Narew przed nosem.
Ludzie, bagietka to bagietka. Bardzo się różni od bułki paryskiej. Szczuplejsza (i smaczniejsza).
Jeden z czajniczków na Pilies:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Wilno#5602517532688514066
😀
Pamiętam pierwszą w Warszawie piekarnię, w której robiono prawdziwe bagietki a la parisienne – w obecnej Alei Solidarności, naprzeciwko Sądów. Kolejki były kilometrowe 🙂
Bagietka to dłuuuga, cieeeenka bułka z chrupiącą skórką, bułka paryska to podłużna bułka 2-3 razy grubsza, miękka, nie chrupiąca i krótka, trochę dłuższa niż podłużny chleb.
To zupełnie inne wrazenia smakowe, chociaż może składniki takie same.
Dokładnie, jak opisał Królik.
Łajznęłam z Kierownictwem. 😀
Szczerze przyznam, że nigdzie nie zdarzyło mi się jeść tak dobrych bagietek jak we Francji, choć na ogół uważam różne takie „tylko w…” za przesadzone. 😉 Tylko te francuskie strasznie szybko wysychają. Poranna bagieta po południu już jest niejadalna, więc trzeba się z nią szybko uwinąć.
Ale do wędlin u rodziny Elzet poproszę klasyczny polski chleb. Zakopiański, czy jak tam się on nad Narwią nazywa. 🙂
Po Krakowem też zresztą mam znakomite wędliny. Kiełbasa z Liszek nawet, jak widzę, do Wiki trafiła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kiełbasa_lisiecka
Chleb się znajdzie. Może być też prawdziwa kiszka i baba ziemniaczana, a do tego małosolne. Gdyby ktoś życzył sobie szczupaka faszerowanego, to się popłynie na rzekę i złowi.
Wiec Siodemeczka i Kierownictwo wyjasnilo: bagietka to bagietka, czyli pamiec mnie nie zawiodla. Bulka paryska tez byla dobra (mozna ja u mnie tu kupic jako Parisian bread), a wroclawska przypomina mi te miekkie bulki z Subwaya, chociaz teraz podobno Subway wprowadzil roznorodne i tez chrupkie bulki.
Miodem mnie na szczescie w dziecinstwie nie katowano. Bardzo lubilam bulke z maslem i tlustm bialym serem na to dzem albo miod, ciastko wyborne nazywalysmy taka kanapke, za dziadziusiem mojej kolaznki.
Miodowe z roznosciami sosy sa dzisiaj bardzo popularne do salat, kielbasek z rozna, kaczki pieczonej, pieczonych skrzydelek kurczaka itd.
Bobiku, robiłam kiedyś gravlax, szkoda, że przepis mi wcięło. Był tam cukier, ale mogę Ci przysiąc, że w efekcie niewyczuwalny. A sosu nie robiłam wcale, tylko się jadło rybkę na bułce z masłem. Miodu nie jadam.
Heleno, te pryszcze to ani chybi afty były. Jest na to lekarstwo. Są potwornie dokuczliwe, fakt.
Kurczę, muzę poszukać tego przepisu na gravlax i powtórzyć. Był świetny. Jeśli znajdę, to podam.
Elazet , smaki z Rzędzian albo Tykocina…. 🙂
Mar-Jo, skąd znasz Rzędziany?
Jak to skąd? Z Rzędzian!!!
Strony Eli, szczeg.Tykocin, teraz bardzo atrakcyjne na wycieczki za miasto. Wszyscy znajomi warszawscy i Mlodsza Siostra juz tam byli i sobie chwala… Musze tam zajrzec. Mniam, te kiszki, baby i malosolne!Ze nie wspomne o narwianskim szczupaku nadziewanym.
Nie dziwię się, że atrakcyjne. Po zbudowaniu obwodnic z Warszawy 2 godz. 15 min.
Elu, w Rędzianach bywam. A moje dzieci spędzały tam bardzo chętnie część wakacji. Super miejsce. (I ludzie bardzo dobre! 🙂 )
Smakowite zapachy wpisu Elizet dotarły do mojej piwnicy 😉
Dla takich pyszności gotowa byłabym nawet rozważyć możliwość chwilowego opuszczenia podziemia 😎
Póki co, czytam „Prześnione rewolucje” Ledera. W nadziei, że może zrozumiem na jakim świecie żyję i o co w tym wszystkim biega 👿
Nadzieja nie za duża, bo do psychoanalizy jako narzędzia poznania rzeczywistości społeczno – politycznej, nawet tej poszerzonej Lacanowskiej, mam stosunek raczej sceptyczny 🙁
Ale, póki życia, póty nadziei 😉
elazet, od kiedy nastał dyktat wujki gugli nie ma już prawdziwych zagadek, wstawia się byle „g.” i czyta się „gatvė” i po ptokach…
@ Bobik 15:45; Pyszny chleb nad Narwią/Łyną też się nazywa zakopiański,również ciupagę można sobie w tym regionie kupić, przecież mamy globalizację. Polecam jednak „dzyndzołki warmińskie”, danie regionalne i smaczne.
Gugel mowi, ze dzyndzolki mazurskie to takie kolduny, nadziewane wolowina z maslem i ceula).
Nie moge wykrzesac entuzjazumu do dzisiejszego meczu.Jesli Niemcy rozgromia Argentyne to wyjdzie na to, ze sa o pare klas wyzej od calej reszty i wlasciwie to nie maja z kim grac w te klocki. Jesli zas Argentyna wygra…. really, chyba nikt nie sadzi, ze Argentyna wygra.
Są tacy, którzy wierzą w zwycięstwo Argentyny. 🙂
„…Informatycy z uniwersytetu w Berlinie obliczyli, że niedzielny finał piłkarskich mistrzostw świata będzie bardzo wyrównany. Większe szanse na zwycięstwo zdaniem naukowców ma jednak Argentyna. Informatycy, tworząc specjalny program obliczeniowy, wzięli pod uwagę wartość rynkową poszczególnych piłkarzy, ich wiek, a także fakt, że mundial rozgrywa się w Ameryce Południowej. Gdyby pominąć ostatni aspekt, szanse Niemców wzrosłyby do 55 proc.”
Stara zapomniala juz nie tylko co to jest bagietka, ale tez co to jest croissant czy tarte au citron, choc kiedys woedziala bardzo dobrze. Ale od poczatku roku nie zazywa, z krotka przerwa na Brukselke.
Wrocila z tego klubu Virgin bardzo z siebie zadowolona. Zapomniala juz ze basen tam jest wielkosci olimpijskiej, nie za goracy, wiec plywanie nie meczy, baradzo dobre wszystkie amenities i przysiega sie, ze bedzie chodzic co najmniej 5 razy w tygodniu, a jak starczy charakteru to i 6-7.
Sosik podany przez Jamiego jest owszem dobry, a nawet bardzo, ale domowy musztardowyz koprem jest wybitny.
Nisiu, te pryszcze na jezyku miala Stara majac siedem lat , a to bylo na wschodniej Ukrainie, za wczesnego Chruszczowa, w okolicach dzisiejszego Luganska, zwanego podowczas Woroszylowgradem i pewnie za dobrych lekarstw nie bylo. Stosowalo sie zatem srodki low tech, ktore jak podjrzewam na takie drobne rzeczy byly wcale niezle. Woda utleniona byla podstawowym zapasem w apteczce. Podobnie jodyna, krople Inoziemcowa, krople szwedzkiego krola, nadmanganian potasu i inne podstawowe preparaty.
Kiedys Stara majac juz z 9-10 lat zauwazyla na przedramieniu dziwne czerwone kolko, jakby odcisniete, pokazala to matce, ktora natychmiast rozpoznala jakiegos grzyba i zataszczyla Stara do pediatry. Pediatrka nakazala nie chodzic do szkoly bo grzybek byl bardzo jej zdaniem zarazlliwy i leczyc go nieustannie smarujac jodyna – kilka razy dziennie. Az ta plama byla ciemnobrazowa. I wypalila jodyna grzyba.
Co za dużo (komentarzy) to podobno niezdrowo. 😎 Ale już (dopiero? 😳 ) jest się gdzie przenieść. 😉
W apteczce w domu Starej byly jeszcze tajkie rzeczy jak wlasna sonda zoladkowa z miekka koncowka ( w szpitalach byly metalowe), banki do stawiania, wlasna strzykawka i wlasne igly wszelkie (babcia nie wierzyla w porzadna sterylizacje szpitalnych), termomentr, gruszka z rurka do lewatywy, kastorka, tran, suszony rumianek, a na oknie w kuchni stal w duzym sloju grzyb herbaciany (kambucza), tez w celach zdrowotnych.
Przypomniały mi się te afty, bo pierwsze spotkanie z tym ścierwem (byłam już całkiem dorosła) okazało się cholernie bolesne. Tak się rozszalało paskudztwo, że o północy pędziłam do dentysty, nie wiedząc, co mnie tak strasznie w gębie rąbie. Od jakichś trzydziestu co najmniej lat są na to dobre specyfiki: sachol, aftin i pewnie ze sto innych. Tfu, zgiń, przepadnij, siło nieczysta.
Nadal poszukuję zamawiacza rózy!
A co to są krople szwedzkiego króla? Bo duńskiego to wiem.
A kastorka? Jakiś specyfik z bobra???