Obywatelska postawa
Pomnik Befsztyka był okropnie ciężki i Bobik nieźle się zasapał, taszcząc go z posesji Foksteriera do swojego ogrodu. Gdyby nie święte przekonanie, że pomnik w tych warunkach, jakie miał mu do zaoferowania Foksterier, po prostu się marnuje, zostawiłby go chyba na ulicy i zwiał jak niepyszny. Ale idea stworzenia trwałemu, w spiżu rytemu Befsztykowi odpowiedniego anturażu nieco uskrzydlała, a poza tym jakoś głupio byłoby przerwać całą akcję wobec wyraźnego zainteresowania gapiów nie tylko z pieskiego, ale i ptasiego, a nawet owadziego świata.
Dobry Kumpel przyglądał się wysiłkom szczeniaka od samego początku, chociaż nie przejawiał żadnej ochoty wzięcia w nich udziału. Bobik był za dumny, żeby go o pomoc poprosić, no i nie bardzo też chciał się z kimkolwiek dzielić owocami, po których można go będzie poznać, taszczył więc sam, na przemian to zaciskając zęby, to otwierając paszczę, żeby się porządnie wydyszeć. W końcu wiedział najlepiej ze wszystkich, jak z należy się obchodzić z Befsztykiem i czułby się aspołecznie, gdyby z tej wiedzy nie zrobił użytku.
Jeżeli nawet miał jakiekolwiek wątpliwości na temat swojego przedsięwzięcia, rozwiały się one natychmiast po dotarciu na miejsce i ustawieniu pomnika w dobrze znanym otoczeniu nasturcji, michałków i czarnego bzu. Tylko tutaj Befsztyk był w pełni Befsztykiem i wydawał się rozwijać jakieś utajone, befsztycze skrzydła. Bobik zgrabnie złapał natrętną muchę, usiłującą wyeksponować się na tle pomnika i spojrzał triumfalnie na Dobrego Kumpla, który jakby się trochę zmieszał i bąknął pod nosem:
– Wiesz, Bobik, nie bardzo rozumiem, co ci z tego wszystkiego przyszło.
– Jak to co? – szczerze oburzył się Bobik. – Postawiłem na swoim, nie szczędząc sił i potu. Chyba sam przyznasz, że trudno o bardziej spektakularny przykład obywatelskiej postawy?
No, nie, Bobiku, nie mów, że się zapisałeś do Partii Pomnikomanów!? 😯 🙄 👿
Dzień dobry. Bobiku, mam nadzieję, że taszczenie pomnika nie nadwerężyło Twojego kręgosłupa, bo pomomnikolubność, sama w sobie niebezpieczna, przy przetrąconym kręgosłupie jest prawdziwym nieszczęściem 😉
A ja dzisiaj kładę olej na podłogę, czyli olejuję 🙄
Olejujowanie podłogi bardzo nadweręża kręgosłup 🙄
My zapadamy się jesiennie, a z tego zapadania wyrasta Pomnik Leniwca…
Jakie pomnikomany? Ja przecież nieustająco jestem w Partii Befsztykomanów. 😎
Ale prawdę szczekając, nie tyle o pomnik mi tu szło, co o jedną z bardzo u nas częstych „postaw obywatelskich”, streszczającą się z grubsza w postawieniu na swoim, przy niewzruszonym przekonaniu, że będzie to dla społeczeństwa największym dobrodziejstwem. Inaczej mówiąc, o naszą sporą nieumiejętność wypracowywania kompromisu, choćby na niwie praktycznej, jeżeli już nie światopoglądowej.
Dotyczy to dość bezpośrednio pytania Dany o przykłady dla młodzieży, bo mam wrażenie, że właśnie taki wzorzec – najważniejsze, żeby moje było na wierzchu! – młodzież dostaje teraz dość powszechnie. Źle to wróży perspektywom jakiejkolwiek współpracy między różnymi grupami w przyszłości, a bez współpracy budowanie społeczeństwa obywatelskiego wychodzi nader tak sobie. 🙄
Dla snafcuf i koneseruf 😆
http://www.youtube.com/watch?v=Mgt8GwrLF98
Mocne! 😈
Uważam, że postąpiłam bardzo obywatelsko stawiając wyżej wymieniony pomnik na swoim 😎
Co Ty opowiadasz, Haneczko? 😯 Ja go bardzo wyraźnie widzę na moim. 😎
Niestety, postawy Vesper w żaden sposób nie mogę pochwalić. 🙄 Przypomniała mi, że moja podłoga w kuchni już od pół roku domaga się kolejnego olejujowania. Bezskutecznie jak dotąd. Wiele większy miałem komfort, kiedy o tym nie myślałem. 👿
Dziś nie mam wiele do powiedzenia.
Europejskie wpływy w postaci czarnych kropeczek wyraźnie widoczne. 🙂
Dowieźli.
Słusznie podkreślasz, Bobiku, iż pomniki wcale nie są stawiane ku chwale na nich zobrazowanych! Najważniejsza jest chwała stawiającego (np. proboszcza ze Świebodzina).
Cóż wart byłby Befsztyk, gdyby zabrakło Konsumenta?
U zubrow jelonki, u jelonkow dziki… 🙂
Zwierzęta postanowiły dziś postawić na nieswoim. 😆
W spacery nieroby się wdają. A pogonić by ten cały zwierzyniec do odśnieżaniania. A jak nie ma śniegu, to do zaśnieżania.
Tetryku, jako przedstawiciel Konsumentów mogę się tylko podpisać pod Twoim zdaniem. Oczywiście, że to my, MY nadajemy wszelkim Befsztykom znaczenie i temperaturę. Więc nie będzie nam byle Befsztyk, ani nawet świebodziński proboszcz o! 😎
Żadne zaśnieżanie, proszę. Jeszcze kwiatków nie pownosiłem. 🙄
Najważniejsze, aby tło pasowało 😎
Już pomyślałem, że to Mordechaj na tle swej Starej, ale potem sobie uświadomiłem, że Mordka jednak inny kolor ma. 😆
Mordechaj czeka na pomnik bażanta
A propos proboszczów… Czy mnie się tylko zdaje, czy też to uzasadnienie sądu administracyjnego jest jakimś (nie pierwszym zresztą) prawniczym kuriozum? 😯
http://wyborcza.pl/1,75478,16994411,Proboszcz_z_Miedzyrzecza_wygral_z_GIODO_w_sprawie.html#CukGW
Na mój pieski rozum sąd mógłby ewentualnie (choć i tu bym polemizował) uznać wewnątrzkościelne procedury dotyczące apostazji, ale i tak powinien zakazać używania danych niedoszłego apostaty. Na zasadzie „nam wsio rawno, za co się go uważa od strony religijnej, ale dane osobowe to rzecz świecka i jeśli nie chce ich udostępniać, to jego prywatny, nie kościelny biznes. Ma prawo wycofać zezwolenie na ich przetwarzanie, bo to jego własność, a nie proboszcza”.
A może ja po prostu jestem straszliwy prawny prymityw i nie rozumiem subtelności? 😥
Bobiku, w takim razie niech się Twoja podłoga uzbroi jeszcze w cierpliwość i nie domaga zbyt mocno, bo jeszcze ma czas 😳 Moja wymagała od trzech lat, a siedziała cicho 😈 Taka wychowana!
Widocznie podczas ostatniego olejowania wypowiedziałeś niewłaściwe zaklęcie, podobnie jak ja, bo kiedy cztery lata temu, z puszką oleju w garści, powiedziałam „oleję podłogę”, nie zdawałam sobie sprawy, jak prorocze się one okażą 😳 Teraz więc mówię na wszelki wypadek olejuję. I mam nadzieję, że odtąd będę już olejujować regularnie.
http://deser.pl/deser/56,111858,16992167,Konferencje_prasowe_PKW_nie_pozostaly_bez_odzewu_ze_strony,,40.html
Postawa obywatelska: zdjęcie 22, „ulubione”: 11 😉
Bobiku, ja też jestem prymityw, z wyrazami 👿 To w końcu trafi do Strasburga.
Nie mamy czego olejujować, ale pan mąż żywiczył posadzkę. Ten garaż nigdy się nie skończy 😕 .
U Jagody się nie otwiera.
Na jutro rano zapowiedź pierwszej gołoledzi 👿 Znaczy się zima idzie.
Byłem dziś po raz pierwszy od 10 m- cy na pływalni. Czuję się jak młody bóg po remoncie 🙂
Tu zwierzęta na swoim
http://deser.pl/deser/56,111858,16933253,Chytry__cwany_i_przebiegly__Te_wspaniale_zdjecia_pokazuja_.html#BoxSlotIMT
Farsy powyborczej już nie komentuję, a prezio w swoim żywiole. Hadko czytać
Mnie najbardziej podoba się to:
http://www.polityka.pl/galerie/1599663,6,pkw-liczy-internet-sie-smieje.read
Ta PKW nie powinna niczego od początku obiecywać, tylko ogłosić wyniki, kiedy je będzie miała.
A potrwa to tyle, ile trzeba, żeby je zliczyć i zebrać.
Sam się śmieję z tych PKW-owskich dowcipów, ale to, że wybory będą się teraz ludziom kojarzyć z gigantyczną farsą, dobre nie jest. Tak mi mój obywatelski nos mówi. 🙄
A Liski piękne są i juszsz. 😀
Przy okazji informacja techniczna: Łotr z niewiadomych przyczyn nie uznaje linków, w których są przecinki (jak np. w tym linku od Jagody). Jedyny sposób na wyonacenie go w takim przypadku to skopiowanie linku i ręczne wpuszczenie w pole adresowe.
Dzień dobry 🙂
kawa
Obyło się bez gołoledzi.
Komunikat PKW: ” w oczekiwaniu na wyniki wyborów, przeczytamy Państwu Trylogię” 😀
Dzień dobry.
My nadal na letnich oponach! Hasło gołoledź przypomina mi radośnie znak drogowy z krakowskiego „Spotkania z balladą” („gołoleć”).
Brytyjskie MSZ próbuje pomóc Rosji w rozpoznaniu rosyjskiego sprzętu na Donbasie:
https://pbs.twimg.com/media/B2zNKDsCMAAOZJ0.jpg
Dzień dobry 🙂
Ja też jeszcze na letnich łapach 🙂 ale u Królika już od 2 dni śnieg sypie na całego i zima trzyma. Trzeba będzie jednak czymś poszczuć Leniwca i te doniczki powstawiać. 😎
Dla tych, którzy strasznie się boją chemii w jedzeniu, dziś do kawy całkowicie naturalny banan. 😈
http://jameskennedymonash.files.wordpress.com/2013/12/ingredients-of-a-banana-poster-4.jpeg
Grozi nam policja obyczajowa 😯 http://wyborcza.pl/1,75477,16996906,Niemieccy_glosiciele_radykalnego_islamu_szykuja_ofensywe.html#MT
Dzień dobry 🙂
Ja na łapach zgrabiałych 🙁
Zajety jestem, zajety!!!!!
Wpadam tylko na pomachanko w srodku niezlego kabaretu wyborczego. Trzeba bylo posluchac co mowila dzis rano lapokiurzystka w zakladzie!
Zadziwiające jest, że znaczna część polskich konwertytytów to praktykujący katolicy.
Jak dotąd myślałam, że na islam decydują się ludzie, którzy nie praktykują żadnej religii i zaczęli jej brak w życiu swoim, z takich czy innych względów, odczuwać.
Najczęściej w poczuciu potrzeby posiadania kotwicy w życiu, stąd popularność sekt przeróżnych, czy mnogość zwolenników New Age.
Ale islam? W którym z jednej strony chętnie przyjmują apostatów innych wyznań, a z drugiej strony na własnych apostatów wydają wyroki śmierci.
Mordka na wypasie, jak miło 😀
No, naprawde, Irku! Co to znaczy, ze „grozi nam policja obyczajowa”?
To nie zauwazyles jej do tej pory?
zauważyłam 👿
„…aż 30 procent polskich niewierzących zgodziło się, by zostać matką lub ojcem chrzestnym. Natomiast aż trzy czwarte zdecydowało się na sakrament chrztu dla swojego dziecka. Tylko 8 proc. ateistów dokonało apostazji.”
Wynika z tego, że w Polsce nie tylko katolicyzm jest malowany, ateizm również 🙂 🙂
Nawiasem mówiąc, jak dokonywałam apostazji w niemieckim sądzie, zostałam poinformowana, że polski KK przez sąd o tym fakcie poinformowany nie zostanie.
A zatem dalej zapewne figuruję w polskich statystykach kościelnych, chyba że niemiecki KK infomuje polski, aczkolwiek to też nie musi oznaczać, że zostanę z tych statystyk wykreślona.
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/prasa/news-tp-cala-prawda-o-polskich-ateistach,nId,1561061#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other
W Ameryce niewierzacy chrzestni czy wierzacy innego wyznania sa na porzadku dziennym: rdzice zwracaja sie do bliskich przyjaciol, any wzieli na siebie obowiazek dbania o duchowy rozwoj ich dziecka. Jest to traktowane serio – chrzestni nie sa od prezentow, ale np od zabrania dziecka do teatru lub rozmawiania z nim o zyciu, podsuwaniu lektur czy od zwierzen. Taka matka chrzestna byla np (dawna) przyjaciolka Starej, Irenka, poproszona przez bliskiego przyjaciela. Coc absolutnie nie wierzaca. traktowala to bardzo serio.
Ja też jestem poniekąd malowanym ateistą 😳 czego się czasem wstydzę, ale tak wyszło. Kiedy przyjechałem do Niemiec, kwestia przynależności religijnej nie zajmowała mnie w ogóle, po prostu od początku przy wypełnianiu papierów w rubryce „wyznanie” pisałem „żadne” i to się przyjęło. 😉 Tutejsze kościoły (nie mówiąc już o urzędach państwowych) zostawiały mnie w spokoju, a ja je i w ten sposób miło sobie koegzystowaliśmy. Nigdy nie płaciłem podatku kościelnego, ani w żaden inny sposób nikt mnie religijnie nie napastował. Dopiero kilka lat temu dotarło do mnie, że w polskich statystykach kościelnych na pewno dalej figuruję jako katolik, ale zawsze było w życiu coś ważniejszego, niż odbywanie tych wszystkich cyrków związanych z apostazją (fakt, sprytnie to zostało wymyślone, żeby takich jak ja zniechęcić), zwłaszcza że na osobiste użeranie się z jakimś krakowskim proboszczem musiałbym poświęcić wakacje, których nigdy za wiele. I dalej stale jest coś ważniejszego, więc chyba już takim częściowo formalnym ateistą zostanę i polskie statystyki będę zasilać, ale mogę przysiąc, że kościelna taca pożytku ze mnie nie ma i nie będzie miała. 😈
Polska to nie Ameryka, Kocie :-).
Tutaj rodzice chrzestni:
„Reprezentują oni Kościół, w razie potrzeby mają wspierać rodziców w wychowaniu dziecka w wierze i zasadach moralności chrześcijańskiej. Składają oni podczas liturgii wyznanie wiary i dlatego na chrzestnych nie powinno się wybierać osób, które nie mogą szczerze złożyć tego wyznania”
Trudno spodziewać się po ateiście wychowania w wierze, w dodatku opartego na nieprawdziwym wyznaniu wiary 😉 .
No ale 30% ateistów to zupełnie nie przeszkadza, a 75% ateistów chrzci swoje dzieci.
Dlatego piszę, że jest to malowany ateizm. A generalnie problem jest moim zdaniem znacznie głębszy i smutny – brak zasad.
Co akurat nie tylko na tym polu jest widoczne.
A zatem na pytanie Dany odpowiem tak – młodych należy uczyć szacunku do przyjętych przez społeczność zasad.
Ziobro to palant, ale Olejnik zachowała się głupio i nieprofesjonalnie:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/spiecie-w-programie-gosc-radia-zet-monika-olejnik-wyszla-ze-studia/wk731
„Szacunek do przyjętych przez społeczność zasad” mnie się wydaje określeniem po pierwsze zbyt ogólnym, a po drugie łatwym do zmanipulowania. Bardzo mi łatwo wyobrazić sobie społeczność, która oświadcza np. „u nas zasadą jest bycie katolikiem/muzułmaninem/żydem, a niebycie gejem/freakiem/lewakiem”. I co, respektować te zasady? Wpajać młodzieży szacunek do nich? A przecież w tej społeczności istotnie mogą to być zasady przyjęte przez 99% pogłowia.
Jeżeli już mówimy o wpajaniu szacunku do, to jednak trzeba by dokładnie sformułować te zasady, do których szacunek warto wpajać, bo inaczej można przeżyć bardzo nieprzyjemną niespodziankę.
🙄
https://twitter.com/michalprotaziuk/status/535408359626006528/photo/1
Dzień dobry 🙂
Bobiku, to samo pomyślałem.
Jedną z zasad przyjętych przez naszą społeczność jest chrzest dziecka (bez względu na to, czy się wierzy czy nie). A inną zasadą jest obowiązek zgody, jeśli rodzina wybierze kogoś na rodzica chrzestnego…
Naszej społeczności bliżej do kwasów niż zasad.
Ziobro i Olejnik. Wart pałac Paca. A niby po co w ogóle takich palantów jak Ziobro do rozmowy zapraszać? Czyżby można było przypuszczać, że on powie coś z sensem, coś istotnego, zmuszającego do myślenia? Czyżby trudno było przewidzieć, że palant będzie bredził i robił wodę z mózgów publiki, bo niczego innego nie potrafi?
Te wszystkie kreatury, kręcące się wokół Słoneczka PiSu, nie tylko przez Prezesa zostały stworzone jak Galareta przez Pigmejona, ale i przez media, które tak a nie inaczej dobierając rozmówców, pozwalają palantom być znanymi z tego, że są znani.
Mniej mnie przejmuje końcówka rozmowy Olejnik z Ziobrem, od jej początku, tzn. od tego, że palant w ogóle przestąpił progi studia. Olejnik już w tym momencie dostaje ode mnie kreskę, a nie dopiero kiedy dramatycznie oświadcza, że „to koniec!”. 👿
Ament, Bobiku 👿
Tak, Smoku – chrzty, śluby, pogrzeby: to wszystko zostało w naszej obyczajowości do tego stopnia zmonopolizowane przez KK, że bardzo trudno oprzeć się presji otoczenia i wybrać inną formułę. Przy tym śluby i chrzty zwykle dotyczą ludzi młodych, często jeszcze na różne sposoby zależnych od rodziny, dla których postawienie się może być związane z naprawdę dużymi komplikacjami życiowymi. A z kolei w przypadku pogrzebów trudno się kłócić z ostatnią wolą szanownego nieboszczyka, który tę wolę zwykle w końcu wyraża w kierunku katolickim, choćby po to, żeby nie robić kłopotów rodzinie. I tak wszystkie kółka zasad się zamykają. 🙄
Czy Michał Protaziuk ma własą komisję wyborczą, ze wie ile było głosow nieważnych?
Oczywiście, że można rozdrabniać włos na czworo ;-).
Pisząc o szacunku do przyjętych przez społeczność zasad mam głównie na myśli podstawowe zasady etyczne i zasady obowiązujące w państwie, w którym przyszło nam żyć, te są określone przez konstytucję i kodeksy cywilne i prawne.
Oczywistym jest, że części społeczności one odpowiadać nie będą. A zatem należy wpoić młodym umiejętność poszanowania innego punktu widzenia i prowadzenia dialogu umożliwiającego znalezienie satyfakcjonującego wszystkich konsensusu zgodnego na drodze przewidzianej przez demokrację.
To moim zdaniem daje dobry punkt wyjścia.
Umiejętność bronienia własnych przekonań, w moim przekonananiu, jest istotna bardzo.
Mój 8-letni wówczas Młody był wielbicielem M.Jacksona i zażyczył sobie koszulkę z jego wizerunkiem. A ponieważ był to okres, kiedy M.J. był pod pręgierzem opinii publicznej, zastrzegł, że będzie ją nosił wyłącznie w domu, bo inaczej narazi się na nieprzyjemności wśród rówieśników.
Powiedziałam, że w takim razie nie zasługuje na to, aby mu tę koszulkę kupić, bo nie jest prawdziwym fanem muzyki M.J. Prawdziwy fan nie wypiera się swojego idola.
Kupię mu pod warunkiem, że będzie ją nosił w szkole, bo jeżeli jest jego fanem, to musi również mieć odwagę publicznie się do tego przyznać. Decyzja zależała od Młodego.
Koszulkę kupiliśmy, następnego dnia sam ją założył i pomaszerował do szkoły. Rzeczywiście początkowo zaczepiano go, ale sobie znakomicie poradził i w zasadzie nieprzyjemności większych nie przeżył.
Oczywiście było to ryzykowne, ale gdyby był przez rówieśników zbyt napastowany, to wtedy ja bym wkroczyła 🙂 .
Decydowanie o formie pochówku za nieboszczyka nieuwzględniające jego preferencji jest w moim odczuciu niedopuszczalne.
Niezależnie od przekonań osoby organizującej pogrzeb.
I dlatego do pasji doprowadza mnie urządzanie z urzędu katolickich pochówków płodów, zwłaszcza w świeckim państwie i na koszt tego państwa, jakim formalnie jest Polska.
Phi, też mi mecyje, sam się nauczyłem 👿
http://www.wckici.pl/?gclid=CIab17vKicICFQrLtAod5nwAQQ
Dobry wieczor 🙂
Wlasnie dotarlam do domu calkiem padnieta.
Jakie piekne liski od Irka!
Nic nie wydaję na żwirek i nie muszę go tykać. Pręgowana wybrała wolność toaletową i robi to gdzieś-tam-nie-wiadomo-gdzie.
Z ludzkiej toalety próbuje co najwyżej czasem żłopać, jak ktoś zapomni jej odciąć dostęp do źródełka. 😈
Bo prawdziwie wolny kot sam decyduje, w czyim ogrodzie mu najwygodniej. Chyba żeby pół metra śniegu napadało 🙄 Pręgowana ma moją całkowitą sympatię 🙂
Zmoro, ja nie uważam, żebym włosy masakrował. 😉 Nie bez powodu Sokrates (ten ludzki, nie Kot Jagody) radził rozpoczynać dysputę od ustalenia pojęć. Jeśli się tego nie zrobi, wkrótce może się okazać, że każdy mówi o czym innym, co cały sens strzępienia ozorów stawia pod znakiem zapytania.
I dlatego z uporem maniaka wrócę do pytania „jakie zasady”, bo nawet odpowiedź „etyczne i prawne” mnie nie satysfakcjonuje. Prawne, okej, wiadomo – są spisane i można łatwo pokazać, o jakie chodzi. Ale z zasadami etycznymi już tak letko ni ma. W tej samej społeczności jedni będą uważać aborcję za moralnie dopuszczalną, inni za najgorszy występek przeciwko moralności. Jeden uzna, że zawiadomienie szefa o notorycznych spóźnieniach kolegi to donos, czyli świństwo, a drugi, że uczciwość wobec pracodawcy. Takich przykładów można podać skolko ugodno.
Jest zapewne jakiś zbiór zasad, na które godzą się wszyscy, ale i to dopóki rzecz zostaje w sferze abstrakcyjnej. Kiedy jednak przychodzi do wykładni praktycznej, okazuje się, że interpretacje zasad się różnią. Nawet tak niby oczywisty nakaz jak „nie zabijaj” nie jest wcale bezwzględny, bo przecież zaraz dochodzą do niego uściślenia „ale na wojnie możesz (a nawet musisz)”, „ale w obronie własnej możesz”, „ale zwierzęta możesz”. Jedni te uściślenia uważają za oczywiste, inni je podważają. Kodeks etyczny to jest coś, co stale pozostaje in statu nascendi.
I właśnie dlatego, że pozostaje, dyskutować o nim należy, ale nie ulegając iluzji, że w tej sprawie wszystko jest jasne, nikomu nic tłumaczyć nie trzeba i wystarczy użyć słowa „zasady”, a już wiadomo, o które biega. Nie wiadomo i trzeba sięgać do konkretów, żebyśmy mieli trochę większą jasność. 😉
Z pochówkiem nie chodziło mi o podważanie woli nieboszczyka, tylko o to, że polski nieboszczyk, nawet niewierzący, często zgadza się na pogrzeb katolicki – dla rodziny, dla świętego spokoju (który się w końcu nieboszczykom należy jak psu befsztyk), albo z braku dobrych alternatyw (jak drogi zmarły koniecznie chce być jeszcze ten jeden raz z pompą celebrowany). Pierwszy argument nawet do mnie w pewnym stopniu przemawia (choć osobiście się na katolicki pochówek nie zgadzam), bo co tu ukrywać, że rodzina ma z pogrzebu wiele więcej od samego nieboszczyka. 😉
Faktem jest, że w Polsce cmentarzy komunalnych niezbyt wiele jest, w większośći są parafialne, zwłaszcza na prowincji.
Na konkrety życia blogowego nie starczy 🙂 .
Mimo że jestem niewierząca, jako podstawowe normy moralne ( spełniają również kryteria podstaw prawa) wystrczą mi kościelne przykazania od IV do X. Uzupełnione o ” nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” .
I nie sądzę, że są one nie do przyjęcia i nie do zaakceptowania jako zasady dla wszystkich członków społeczności polskiej 😉 .
Uważam nawet, że dgyby mi przyszło żyć wśród muzułmanów też nie musiałabym się ich wyrzekać 😉 .
Możemy się zatem zgodzić na ich uniwersalizm, czy naiwna jestem mimo podeszłego wieku?
Z tzw. uniwersalizmem Dekalogu (nawet ograniczonego do IV-X) kiedyś rozprawiał się na swoim blogu Andsol. Dawno to było i nie pamiętam już jego argumentów, więc podam swoje, a jeśli się Andsolowi będzie chciało, może porównać. 😉
– Czcij ojca i matkę
Czczenie obejmuje tu, jak rozumiem, nie tyle padanie na twarz, co okazywanie szacunku, wdzięczność, kierowanie się zdaniem rodzicieli, przejęcie ich systemu wartości, etc. A jeżeli rodziciele są podłymi draniami, którzy znęcają się fizycznie oraz psychicznie i ich wartości są rodzaju bandyckiego? Albo durnymi, wrogimi światu i ludziom palantami? Przejmować mimo to ich wartości? Naśladować? Obdarzać wdzięcznością? Czy potomstwo Fritzla też powinno czcić swojego starego? Do zastanowienia.
– Nie zabijaj
Tu wątpliwości wyliczyłem już w poprzednim poście. Warto też przypomnieć, że i w Biblii znajdziemy wyraźne nakazy zabijania w określonych przypadkach, a także że to przykazanie bynajmniej nie czyni z wszystkich chrześcijan przeciwników kary śmierci.
– Nie cudzołóż
To przykazanie można rozumieć jako zakaz zdradzania partnera i wtedy pojawia się np. pytanie o tzw. związki otwarte, gdzie obie strony dają sobie przyzwolenie na skoki w bok. Jeżeli nikt nie ma przy tym poczucia krzywdy, dlaczego miałoby to być zakazane? Inne rozumienie niecudzołożenia to zakaz wszelkiego seksu niesakramentalnego, który dla ateistów jest z założenia absurdalny. Jeszcze inne to nakaz zachowania dziewictwa do momentu małżeństwa, co dla mnie np. w ogóle nie ma kwalifikacji moralnej. Czyli również nic w tym przykazaniu oczywistego, ani uniwersalnie obowiązującego.
– Nie kradnij
To przykazanie może najłatwiej zaakceptować, ale i tu zastanowiłbym się nad takimi sprawami, jak kradzież z głodu albo w obliczu oburzających nierówności, czy kradzież typu prometejskiego, tzn. w imię wyższych wartości.
– Nie mów fałszywego świadectwa
Znowu zapytałbym o kłamstwo w imię ocalenia wyższych wartości (np. życia własnego lub cudzego), albo kłamstwo mające oszczędzić cudze uczucia (ależ nie, wcale nie jesteś taką kretynką, jak twój narzeczony twierdzi). Czy takie kłamstwa należy potępić?
– Nie pożądaj cudzej żony, osła, rzeczy, itd.
W moim moralnym kodeksie nie samo pożądanie cudzego jest złe, bo to może być, zwłaszcza w przypadku żony, silniejsze od delikwenta 😎 , ale ulegnięcie niższej stronie swej natury, czyli przywłaszczenie sobie tegoż cudzego – jednakowoż z takimi samymi zastrzeżeniami, jak przy kradzieży.
Załatwiwszy w ten sposób jeden aspekt uniwersalności Dekalogu wspomnę jeszcze o drugim, tzn. o tym, że wspomniane nakazy mogłyby być podstawowym kodeksem etycznym w każdej społeczności i każdej kulturze. Też nie. Istniały/istnieją kultury nieznające pojęcia własności prywatnej czy też tabu seksualnego. Jaki sens miałoby dla nich szóste, siódme, dziewiąte lub dziesiąte przykazanie? Również pojęcie prawdy nie wszędzie jest rozumiane na nasz, zachodni sposób. Np. niektórzy Afrykanie potwierdzą nawet oświadczenie swojego rozmówcy, że słońce wzeszło dziś na zachodzie, ponieważ nakaz okazywania bliźniemu szacunku przez niepodważanie jego słów jest dla nich ważniejszy, niż nakaz mówienia prawdy w sensie zgodności ze stanem faktycznym. Itepe, itede.
No i jeszcze jedna sprawa, dla mnie też ważna, czyli to, czego w Dekalogu brakuje, a co moim zdaniem w jakimkolwiek uniwersalnym kodeksie etycznym znaleźć się powinno. Nie jestem w stanie ad hoc stworzyć sensownej listy takich przykazań, ale byłby tu choćby stosunek do zwierząt czy środowiska naturalnego.
Jak widać, nad tymi kamiennymi tablicami chyba niewystarczająco Pan B. popracował. 😉
Słuchajcie, dzieje się jakiś koszmar…
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,86767,16977793,Wieczor_wyborczy_w_Warszawie__Wyniki__analizy__komentarze.html#MT
O żesz…
PiS niby się pod tymi rozróbami nie podpisuje, ale kto wytworzył atmosferę, w której one zaczęły nie tylko być możliwe, ale nawet wydają się niektórym „państwowotwórczą działalnością”?
Mnie zdumiewa to, co się właśnie w tej relacji pokazało. Policja nie interweniuje, ponieważ nikt jej o to nie poprosił, a twierdzi, że podano jej informację, że ci, co weszli, zrobili to na zaproszenie członków PKW. Ja tu czegoś nie rozumiem. Boją się czy jak? Czy to może jakiś sabotaż?
Może członkowie PKW uznali, że lepiej najpierw spróbować załatwić sprawę bez policji, jakoś się dogadać i na razie rzeczywiście jeszcze interwencji nie chcą?
Oj, ten człowiek nie miałby życia w dzisiejszej Polsce:
Lane Fox is the gardening correspondent of the Financial Times and an outspoken opponent of garden gnomes.
A może nawet nie podobałoby mu się nadawanie ulicom imion gnomów?
A skoro już tak wokółreligijny temat, to ja się z przykazaniami nie rozprawiałem, ja je tylko przegrupowałem. I nawet powstrzymałem się od nadmiaru komentarzy, jak wypada Zadeklarowanemu Obojętnikowi.
Nie będę komentować życia publicznego, przypnę się do stwierdzenia Zmory nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, kontr stwierdzeniem
'nie czyń drugiemu, co tobie miłe, możecie się różnić gustami’.
Andsolu, na szczęście uczciwie się przyznałem, że już nie pamiętałem, więc mam nadzieję, że nie zostanę oskarżony o dawanie fałszywego świadectwa. 😉
Siódemeczko, ja to znam również w wersji „dobrymi chęciami piekło wybrukowane”. 🙂
PKW przerywa pracę. Do czasu zakończenia okupacji siedziby.
http://wybory.gazeta.pl/Samorzadowe2014/1,140827,17004328,PKW_przerywa_prace__Do_czasu_zakonczenia_okupacji.html#MT
Chyba państwo faktycznie nie działa, jeżeli nie potrafi poradzić sobie z grupą awanturników. Oni oczywiście czekają, żeby ich siłą wyprowadzić, będzie można zacząć oskarżanie od nowa, ale czy gdzieś na świecie pozwala się na takie zachowania.
Też już przestałem rozumieć. W pierwszym momencie można było jeszcze próbować negocjacji, ale przecież nie w nieskończoność. 😯
Wipler, Bosak i Winnicki już się zmyli, bo najwyraźniej doszli do wniosku, że dalszy udział w awanturze może im tylko zaszkodzić, zwłaszcza kiedy PiS się od niej odciął. Teraz chuliganom przewodzą Braun i Stankiewicz, czyli dwójka ludzi ewidentnie stukniętych. I przez takich cały kraj ma godzinami chodzić na rzęsach? 👿
Może PKW i policja nie chcą z nich robić męczenników.
Ale się przeliczą, bo tym psychopatom się nie znudzi i będą tam siedzieć, póki się ich stamtąd nie usunie siłą.
Przecież oni poniżej męczeństwa (niechby było chociaż w postaci pogrożenia pałką, z tego już się w późniejszej opowieści da coś zrobić) za Chiny nie zejdą. Nareszcie mają okazję, na którą całe życie czekali.
Ale ponoć już policyjne posiłki się zbliżają. Może w końcu będą interweniować.
Paranoja.
Ale ja i tak największe pretensje mam do Kaczyńskiego i Millera, przez których skandal organizacyjny faktycznie zaczyna się przeradzać w kryzys państwowy. To ich należy obarczyć polityczną odpowiedzialnością za tę całą paranoję.
Hihi, okupanci przemawiają do policjantów, że „za wolność ginęli już nasi pradziadowie”… Dawno nie widziałam takiego cyrku. Żywa „Moniza Clavier” – „wybili, panie, za wolność wybili” 😈
Proszę nie obrażać paranoików.
Ale to czyste Tworki, Haneczko. Podobno teraz jeszcze Gabriel Janowski się pojawił do kompletu. 😈
Braun jest wynoszony z budynku 🙂
To zwykłe oszołomstwo. Tak absurdalne, że może okazać się pożyteczne. Od takiego dna można się już tylko odbić.
No nie wiem. Ja bym temu towarzystwu raczej nie pozwoliła wyjść.
No, to już chyba można spokojnie iść spać 🙂
Danie dnia: szumowiny z Braunem na wynos. 😎
Haneczko, spokojnie, zabierają ich ze sobą.
Pewnie go złożą na Ołtarzu Ojczyzny.
Oj, to ciasno mu będzie. Tam takich składaków od groma. 🙄
Panią Stankiewicz też zabierają? Musi czuć niedosyt. Ona nie została wyniesiona.
To jest tak durne, że aż śmieszne.
Dobranoc 🙂
A, to teraz już rozumiem, co to znaczy, że ktoś został wyniesiony na ołtarze. 😈
A pani Stankiewicz pewnie wyniesiona być nie mogła, bo za wolność mają ginąć pradziadowie, a nie prababki. Nie wypadało patryjotysu zdżenderyzować.
Śmieszną, a nawet bardzo śmieszną stronę ma to bez dwóch zdań. Niestety, nieśmieszną ma również. 🙄
Mam nadzieję, że na dziś rozdział pt. „Za wolność wybili” jest zamknięty, choć nie łudzę się, że Braun ze Stankiewiczem trafią tam, gdzie powinni, czyli na oddział zamknięty kliniki psychiatrycznej.
Dobranoc. 🙂
Najgorsze jest to, że policjanci często utożsamiają się z poglądami tych, których mają pacyfikować.
Nareszcie, koniec tej zadymy. Polska musi wypracowac mechanizmy skutecznego radzenia sobie z takimi pacanami. Niech stana do wyborow jesli chca rzadzic. Nie wolno im oddawac instytucji w posiadanie, nawet chwilowe. Nie ten cyryl i nie takie metody w silnym demokratycznym kraju sukcesu.
My tu mamy sniezna zadymke od kilku dni i na razie nie ma konca. Jestesmy jak to sie mowi „snowed in„ czyli upupieni za pomoca opadow sniegu. Od czasu jak Al Gore dostal Nobla za prezentacje globalnego ocieplenia za pomoca archaicznych flow charts, nastaly na nas naprawde ciezkie zimy. To kara boska za tego Nobla. Nazywa sie to the Gore effect.
Dzień dobry 🙂
kawa
W Dwójce w Słowie na dzień :” Słowa Bóg Honor Ojczyzna to herezja. To obraża Jezusa… „
Dzień dobry 🙂
Przespałem wczorajszą awanturę – całe szczęście, bo mógłbym pęknąć za złości
Wrrrrrr! Aaaaaaarch!! Hrrrrraaaaaaaaaaaaaach!!!
Bobiku@21:22 Pana B. ośmielasz się poprawiać! 👿 Wrrrrr!
Ale jeśli koniecznie chcecie, właśnie teraz można zarobić na tym trochę kasy. Podobno w grudniu ma być całkiem nowy dekalog i dają $1000 za przykazanie 😯
http://www.atheistmindhumanistheart.com/the-rethink-prize/
Zmoro, Bobiku – dziękuję za udział w trudnym temacie, na który to od dawna dyskutujemy w pracy obserwując otaczającą nas rzeczywistość. Otóż zasady zastępowane są ostatnio procedurami, które są przecież tylko zbiorem regulaminowych zaleceń, a nie etyką. Uważam, że w szkołach obowiązkowo powinien zaistnieć taki przedmiot jak etyka właśnie – dostosowana do wieku dzieci, powiedzmy od klasy 4-tej. Najmłodszym wystarczy mówić co jest dobre a co złe, a później wprowadzać rozszerzanie pojęć. Pamiętam wykłady z etyki i ogólnie filozofii, które prowadził w Krakowie wieki temu nasz katecheta (w liceum) no ale takich dziś nie ma.Dana
Dzień dobry 🙂
Kiedyś czytałem jakiś długi, okropnie mądry tekst klimatologiczny, wyjaśniający, dlaczego globalne ocieplenie objawia się lokalnymi oziębieniami. Niestety, było to za mądre, żebym cokolwiek z tego mógł zapamiętać 😳 , poza ogólnym wrażeniem, że to jest zgodne z klimatologiczną logiką i nie należy się temu dziwić. No to się nie dziwię, co najwyżej powarkuję z dezaprobatą. 😎
Reszta później, bo muszę w teren wyskoczyć. 🙂
(Oby byl) dzien dobry 🙂
O herbacie 😳 🙂
Smoku 😆 Zastanawiam sie czy ta nagroda nie jest przypadkiem sprzeczna z jednym z przyszlych przykazan 😉
Dzień dobry 🙂
Z tego, co zrozumiałam z informacji radiowych, to sam Bronisław Komorowski, w początkowym stadium zadymy, zdecydował o nie wprowadzaniu policji. Podobno miał oświadczyć, że zadymiarze są jego gośćmi. PKW zaprosiła ich do rozmowy, ale oni postawili warunek, że rozmawiać będą tylko w obecności mediów. Na co PKW zawiesiła obrady i opuściła budynek. A policja dostała zielone światło do interwencji.
Tyle zrozumiałam. Na ile dobrze? Nie wiem.
Bardzo ważna, i sądzę, że słuszna jest dzisiejsza wypowiedź Tomasza Wołka, w Poranku TOK FM – „piątkowa trzódka”. Jego zdaniem to, co miało miejsce wczoraj, to tylko mecz sparingowy przed właściwymi „zawodami” po wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Szczególnie parlamentarnych. Teraz trwa rozhuśtywanie państwa i społeczeństwa, przegotowywanie gruntu pod właściwą rozgrywkę.
Mam nadzieje, że społeczeństwo wyciszy emocje i nie będzie grać roli pożytecznego idioty w planach Kaczyńskiego. I że media, przynajmniej te, które wydają się jeszcze zachowywać reszki odpowiedzialności obywatelskiej, uderzą się w piersi i tez przestana pomagać Kaczyńskiemu, goniąc za sensacją.
Kaczyński ma 65 lat i to jest dla niego ostatni dzwonek i ostatnia szansa, żeby przejąć władzę. Nie ma nic do stracenia i nie cofnie się przed niczym 👿
Dzień dobry.
PiS dał społeczeństwu pokaz swojej ewentualnej przyszłej władzy. Jakieś wątpliwości ktoś jeszcze ma?
Rocznica drugiego Majdanu.Trzymam kciuki, żeby nie doszło do trzeciego.Mam niedobre przeczucia.
http://image.zn.ua/media/images/original/Nov2014/102874.jpg
Dana,
myślę, że edukacja obywatelska młodych ludzi, ale nie tylko ich, wymaga pracy dwutorowej albo dwupłaszczyznowej, jak kto woli.
Pierwsza, to dostarczanie wiedzy, druga, ćwiczenie kompetencji społecznych i obywatelskich.
Pierwsze jest zadaniem dla rodziny, szkoły, organizacji społecznych, mediów. Przy czym szkoła jest na pierwszym miejscu ponieważ w niej, poza Internetem, młody człowiek spędza najwięcej czasu. Mam nadzieję, że lekcje etyki zastaną wreszcie wprowadzone do szkół. I to nie jako alternatywa dla religii, ale jako przedmiot obowiązkowy. Powinniśmy się coraz głośniej o nie domagać. Potrzebne są też warsztaty z zakresu komunikacji, negocjacji, rozwiązywania konfliktów i kryzysów. Jednym słowem, przeorganizowanie edukacji szkolnej. Równie ważne jest postawienie wymagań mediom, które nie czują się w żaden sposób odpowiedzialne za stan państwa, demokracji. W pogoni za sensacja i rozrywką, podcinają gałąź, na której wszyscy siedzimy. Tym powinni zająć się odpowiedzialni dziennikarze, są tacy. Organizacje typu Watch.
Kompetencje społeczne i obywatelskie można częściowo ćwiczyć w sytuacjach szkolnych. Najważniejszy jednak jest udział w życiu codziennym. Rodzinnym, sąsiedzkim, …
Socjalizacja dokonuje się poprzez: naśladownictwo, identyfikację, modelowanie. Dlatego dużo ważniejsze od tego, co mówimy młodym ludziom, jest to, co sami robimy. Zwłaszcza w konkretnych, trudnych sytuacjach społecznych. Takich, jak ta, z którą mamy do czynienia w tej chwili.
Czy damy się ponieść emocjom? Irytacji, frustracji. I to one zdecydują o naszym oglądzie rzeczywistości i wydawanych sądach a nawet zachowaniu? Czy też potrafimy wziąć głęboki oddech, rozpoznać nasze emocje, dać sobie na nie przyzwolenie, ale zaraz potem przywołać rozum, poczucie odpowiedzialności i dokonać chłodnej analizy, z zachowaniem wszelkich proporcji i przewidywaniem konsekwencji tego co mówimy i robimy?
Zachowania dorosłych są pilnie obserwowane przez młodych ludzi, mimo ostentacyjnego odcinania się od „starszych”, na poziomie świadomych deklaracji. Na poziomie nieświadomego kształtowania postaw obserwują, naśladują, identyfikują się z dorosłymi i modelują swoje postawy. Nie według deklaracji, ale według zachowania dorosłych.
To drugie zadanie, kształtowanie kompetencji społecznych i obywatelskich, jest zadaniem dla każdego z nas 😉
Lepiej niż Jagoda bym tego nie ujęła, Dano 🙂 .
Przeorałabym system edukacji, oparty w dalszym ciągu na XIX wiecznych podwalinach, mających na celu wychowanie posłusznego pracownika odtwórcy i niszczącego indywiduum.
Czas przecież nie stał w miejscu, a system za nim nie nadąża. Zwłaszcza w obliczu obecnej rewolucji przemysłowej, której tempo jest ogromne, a będzie jeszcze większe i będzie wymagało dostosowania do niego demografii.
W perspektywie najbliższych 30 – 50 lat zapotrzebowanie na pracowników będzie zdecydowanie mniejsze, wzrośnie rzesza bezrobotnych, wydłuży się średnia życia, dużo mniejsza niż dzisiaj część społeczeństwa będzie w stanie zaspokajać swoje potrzeby konsumpcyjne, co z kolei spowoduje konieczność ograniczania produkcji itd, itp. Jakie będą tego skutki trudno przewidzieć.
Zatem tym bardziej trzeba wykształcić młode pokolenie tak, aby było elastyczne i miało świadomość konieczności nieustannego rozwoju swych umiejętności oraz poczucie solidarności i odpowiedzialności społecznej.
I pamiętało o tym, że nic w życiu nie jest dane na zawsze.
Przejrzałam podstawę programową edukacji społecznej dla szkoły podstawowej
http://www.men.gov.pl/images/ksztalcenie_kadra/podstawa/4b.pdf
i nie znalazłam tam bardzo istotnych wg mnie rzeczy:
– bezpieczne zasady ruchu pieszych i zmotoryzowanych
– segregacja śmieci
– podstawy ekologii – np. że kominki używane powszechnie emitują więcej szkodliwych frakcji w okresie jesienno zimowym niż wszystkie pojazdy
– szacunek wobec zwierząt
To tak na szybko, a przecież dzieciaki w tym wieku chłoną wszystko i jeśli dom rodzinny zawiedzie, to szkoła właśnie ma możliwość ukształtowania świadomości obywatelskiej
Kilka zamaszystych merdnięć dla Dany i jej koleżeństwa, które w pracy dyskutuje o etyce i postawach, zamiast o nowej fryzurze pani Jadzi, co, przyznajmy, znacznie częściej jest tematem pracowych rozmów. 🙂
Wróciłem z terenu, teraz się napiję się herbaty (hebraty?) Mojżesza, doczytam na bieżąco i będę dalej heretyczył, bo to jedno z moich ulubionych zajęć. 😈
Hebrata! 😆
Tez wlasnie wrocilam, zaraz doczytam co wlasciwie sie wczoraj w Warszawie dzialo, odsapujac od wiadomosci rodzimych (w przeciagu ostatnich kilku dni: oprocz mordu w synagodze takze dwoch przechodniow dzgnietych nozem badz srubokretem – jeden P, jeden Z – oraz dwoje Z zasztyletowanych definitywnie poza Jerozolima; kilku pobitych w roznych czesciach miasta; pare molotowow rzuconych na domy Z w dzielnicy P; rzucanie kamieniami tego juz sie nawet nie liczy; 27 kierowcow autobusowych P w Jerozolimie podalo sie do dymisji twierdzac ze boja sie ze zostana zamordowani przez ZZ, po tym jak jednego kierowce P znaleziono powieszonego w jego autobusie na przystanku koncowym, bo nie wierza ze bylo to samobojstwo, mimo ze tak oswiadczyli wspolnie patolodzy Z i P; jeden ultrapopulistyczny burmistrz w Aszkelonie zakazal P pracowac w przedszkolach z uwagi na „strach przed atakami”, co spowodowalo na szczescie lawine protestow, takze prawicowych ministrow ktorzy na codzien jak najbardziej pra w tym kierunku, wiec decyzja zostala cofnieta; innymi slowy, spoleczenstwo sie pruje).
Lisku 🙁
Okej, przyznam się – byłem nieco zawiedziony, że po skrytykowaniu samego Pana B. nie walnęło we mnie kilka solidnych gromów. Tylko Smok dobrodusznie na mnie aaachnął, co nawet przy najlepszej woli trudno uznać za prawdziwe męczeństwo. 😈
Ale skoro piekła, jak się okazuje, nie ma 😎 , mogę sobie jeszcze pohulać na tej samej niwie i pociągnąć etyczny wątek. Oczywiście popieram nauczanie w szkołach etyki lub czegoś w podobie (bo równie dobrze sobie wyobrażam, że można by wykombinować całkiem nowy przedmiot, w którym byłyby elementy etyki, WoS i czegoś tam jeszcze), ale już z mojego wczorajszego sporu z Panem B. można było wywnioskować, że w moim wydaniu taka nauka niewiele by miała wspólnego z nakazami, zakazami i jasnymi regułami: „to jest dobre – tamto złe”, „tak rób – tak nie rób”. Raczej bym mnożył wątpliwości, testował wytrzymałość materiału, podważał zasady i szukał dziur w całym, żeby sprawdzić, co mi się po tych operacjach ostanie i nada jako wskazówka życiowa.
Etyka jako zbiór jednoznacznych nakazów wydawałaby mi się niebezpieczna nawet wtedy, kiedy te nakazy w stu procentach by mi odpowiadały. Nie wierzę w boskie pochodzenie zasad moralnych, a zatem nie mogę im przypisywać charakteru absolutnego, tylko kontekstualny. W danym kontekście, w danym momencie dziejowym najlepiej wydają się służyć jednostce i społeczeństwu zasady takie a takie, ale skąd ja wiem, czy w innym kontekście użyteczniejsze nie okazałyby się inne? Czyli moja nauka obejmowałaby nie tyle wpajanie szacunku do wyznawanych przez mnie zasad, co zachętę do poszukiwania własnych, których potem zawsze przyjemniej bronić zębami i pazurami niż cudzych. 🙂
Jasne, że pewne postawy internalizuje się (zwłaszcza w rodzinie) tak wcześnie, że jeszcze w ogóle nie są uświadomione. To jest właśnie to uczenie się poprzez przykład. Ale nawet najlepsze autorytety i wzorce nie powinny być tabu, o którego sens i słuszność się nie pyta. Jestem za jednym wielkim podważactwem – nie dla sztuki, tylko dla sprawdzenia, co warto uwierdzić z powrotem i wtedy już trzymać się tego z czystym,własnym, świadomym sumieniem.
Ach, Lisku… :długie, smutne, bardzo bezradne westchnienie:
Jeszcze słówko o tym, jak wyglądałyby Kamienne Tablice Psa Bobika, gdyby już koniecznie musiał je wykonać. Podejrzewam, że byłyby sformułowane znacznie mniej kategorycznie niż te wszystkim znane. Zdania zaczynałyby się prawdopodobnie od „staraj się…”. Staraj się być życzliwy światu i ludziom. Staraj się pamiętać, że nie jesteś samotną wyspą, więc to, co robisz, ma konsekwencje dla ciebie i innych. Staraj się być dobry dla Ziemi, która przyda się jeszcze twoim potomkom. Staraj się brać pod uwagę, że inni też mogą mieć rację. Staraj się nie robić świństwa Psu, Kotu, ani żadnej zwierzynie, która nie twoja jest. Staraj się rozumieć to, co się wokół ciebie dzieje, bo wtedy twoje decyzje będą mądrzejsze i działania lepsze w skutkach. No, może powoli do dziesięciu bym doszedł. 🙂
Jako pies dobrze wiem, że człowiek jest istotą niedoskonałą i nie można wymagać od niego więcej niż uczciwego, szczerego starania się. To i tak jest dużo, kiedy ktoś się naprawdę stara. Jako łaskawy, miłosierny PB (Pies Bobik) umiałbym to docenić i nie miałbym nadmiernych pretensji do tych, którym mimo starań nie zawsze by wychodziło. 😎
Ciężkie westchnienie po wpisie Liska.
Dzień dobry 🙂
Zastanawiałam się, czy jestem dumna. Nie jestem. Duma źle mi się kojarzy. Co to jest to coś między zadowoleniem a dumą? http://wyborcza.pl/duzyformat/1,141586,16992659,Czym_Polak_chcialby_pochwalic_sie_swiatu.html
Etyka jako zbiór jednoznacznych nakazów wydawałaby mi się niebezpieczna nawet wtedy, kiedy te nakazy w stu procentach by mi odpowiadały. Nie wierzę w boskie pochodzenie zasad moralnych, a zatem nie mogę im przypisywać charakteru absolutnego, tylko kontekstualny
Bobiku, nie ma czegoś takiego jak jedna etyka. Istnieje szereg teorii etycznych.
Za Jackiem Hołówką:
W historii etyki kilka teorii znalazło szczególne uznanie. Teorie te nie wymagają przyjęcia konkretnych założeń religijnych, politycznych ani społecznych. Wartość ich polega na sposobie podejścia do norm moralnych:
– niezależności norm moralnych
– bezstronności
– dobrowolności ich przyjęcia
– podatności na racjonalne argumenty
Należą do nich:
1. Formalizm
2. Utylitaryzm
3. Etyka cnoty
4. Etyka miłości
5. Etyka umowy społecznej
6. Teoria uprawnień
Zdobywanie wiedzy o różnych, często całkowicie sprzecznych, założeniach poszczególnych teorii, ich filozoficznych, społecznych, psychologicznych podstawach, pozwala wyrobić sobie ich krytyczny ogląd. Uodpornić się na manipulowanie pojęciami: „etyka”, „etyczne”, etc.. 😉
A czy trzeba się czymś chwalić?
Trzeba znać swoje mocne i słabe strony. To się nazywa pokora. Choć pojęcie pokory bywa utożsamione z upokorzeniem. i to jest błąd. Takim samym błędem jest utożsamianie dumy z pychą. Duma rozumiana jako zadowolenie z własnych dokonań jest podstawą budowania prawidłowej tożsamości 😎
Jagodo, ja to dobrze wiem, a nawet napisałem 😉 , że nie ma jednego wyłącznie i absolutnie słusznego systemu etycznego (chociaż Kościół stara się wszystkich przekonać, że jednak jest). Z czym dyskutowałem, to właśnie z przekonaniem (czy nadzieją?), że lekcje etyki mogłyby szczeniakom jednoznacznie powiedzieć, co jest dobre, co jest złe, nauczyć niewzruszonych społecznych zasad, etc. Podważactwo me widziałbym ogromne w celu uświadomienia tym nauczanym szczeniakom, że nie ma żadnej instancji, która zwalniałaby z ruszenia własnym łbem i pogonienia własnego sumienia do galopu. Poznanie istniejących pojęć, teorii i systemów etycznych może wprawdzie być w tym pomocne, ale tej najważniejszej roboty za nikogo nie odwali. 😉
Czyz nie lepiej trzymac sie tej tradycji jezykowej, w ktorej normy moralne (zasady, przykazania, kodeksy moralne) odroznia sie od etyki jako nauki o moralnosci czyli wiedzy o historycznych i spolecznych uwarunkowaniach norm moralnych?
Bobiku 🙂
Masz rację, Lagomie, sam tu popełniłem grzech zaniechania, tzn. zaniechałem zdefiniowania pojęć (choć zawsze tak się przy tym upieram), tylko z rozpędu używałem tych, co przedpiszcy, nie precyzując, co mam na myśli. 😳
Przyjmuję więc to rozróżnienie, o które słusznie się upomniałeś, doszczekując jednak, że nauka o moralności według mnie powinna obejmować również poznanie różnych kodeksów moralnych i „wzięcie się z nimi za bary”, inaczej będzie dość jałowa i bez przełożenia na życie.
Zgadzam się z Jagodą w sprawie dumy jako zadowolenia z własnych osiągnięć, a równocześnie nie mogę nie zauważyć, że wskutek różnych zaszłości słowo duma nieco się ostatnio zeszmaciło i nabrało podejrzanych kolorków. 🙁 Dlatego nie dziwię się tym, którzy na to słowo mają odrzut, choć nie ono samo jest tu winne, tylko to obrzydliwe towarzystwo, w którym się często obraca. 🙄
😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/raczkowski/170989449/Marek+Raczkowski+dla+Gazeta.pl+-+21.11.2014/p
Słuchajcie, słuchajcie! Dziś jest World Hello Day czyli Światowy Dzień Życzliwości. 😀
Byłoby wręcz nieprzyzwoite, gdyby w taki dzień zabrakło nienowego, ale zawsze cieszącego uszy hasła: pasztetówka dla wszystkich!
Wasz Życzliwy 😆
Jednodniowa życzliwość to stanowczo za mało.
Poproszę więcej dni i więcej pasztetówki 😀
Jeden cały dzień?
No trudno, jakoś przeboleję…
Rzyczliwy
Ja bardzo krociutko, ale za to z narazeniem zycia.
Jeli jeszcze tego nie mowiolem, to prosze bardzo.
Nauczanie etyki jako oddzielnego przedmiotu w szkole uwazam za kompletna strate czasu, z braku tegoz na nauczanie cnot obywatelskich.. Etyki w szkole nalezy „nauczac” czyli rozwazac przy okazji nauczania litertury, historii, religii, geografii, a nawet fizyki czy chemii.
Sorry, ale za chwile przyjdzie Stanislaw z Ukochana, wiec musze sie pojsc uperfumowac
Na ogół Koty nie perfumują siebie, tylko wszystkie kąty w obejściu. 😈
Etyka jako osobny przedmiot została nieco wymuszona przez wprowadzenie do szkół religii – żeby była jakaś alternatywa. W normalnych warunkach ja bym się przy tej osobności nie upierał, bo już wcześniej pisałem, że można by skombinować jakiś przedmiot, a niechby się nazywał np. wychowanie obywatelskie, który by m.in. zarys etyki zawierał.
Ale nauczania „przy okazji” na polskim, historii i fizyce, jednak bym nie uważał za wystarczające. Jakoś mam większe zaufanie do wiedzy przekazanej systemowo, nie strzępkowo i po widzimisiu. 😉
Jeszcze więcej pasztetówki? 😯 Co to, czy ja jestem takim niedobrym psatrapą, że pasztetówki Szanownej Frekwencji żałuję? 🙁
Z ksiazki Bog Urojony/Dawkinsa najbardziej zapamietalam jeden szczegol – przytaczal prace badajace pojecia dobra i zla w kulturach nie majacych kontaktu (lub majacych kontakt minimalny) z obszarem judeochrzescijanskim, ktore wykazaly ze rozne podstawowe pojecia sa jednak takie same.
Wspaniały okaz płomiennicy zimowej dziś znalazłem i życzliwie się dzielę 🙂
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/POmiennicaZimowa#slideshow/6084207882958888722
Lisku, do mnie w ogóle przemawia ewolucyjny charakter zasad moralnych, tzn. koncepcja, że „bazowo” utrwalały się takie zasady życia stadnego, które były korzystne dla przetrwania gatunku. Podpiera tę teorię obserwacja, że pewne reguły przypominające niektóre nasze zasady moralne mają różne gatunki prymatów, nawet nie tylko człekokształtne.
I wcale nie twierdzę, że jakiś uniwersalny ludzki kodeks moralny nie jest możliwy, tylko że – wbrew temu, co tak często nam się wciska – nie jest to Dekalog. Aczkolwiek nie posunąłbym się też do twierdzenia, że kilku punktów Dekalogu, po lekkim przeformułowaniu, nie można by do takiego uniwersalnego kodeksu przejąć. 😉
W ramach Dnia Zyczliwosci, rap wrzucony kiedys na Dywanie:
https://www.youtube.com/watch?v=YgfcVeIwGAs
🙂
Piękna, Irku. Aaa… przepraszam za pieskie pytanie 😳 – czy to można jeść? 🙂 Bo wiem, że niektóre huby można.
Dla uczczenia DŻ przynoszę Towarzystwu (niestety, tylko tym, co mają dostęp do sklepiku Alma) cuś pysznego i niedrogo:
http://alma24.pl/produkt/342797854/pasztet-z-gesi–kaczki-i-trufli
Nie wiem, skąd oni to wytrzasnęli, a jest rewelacyjne. Dobroć porównywalna z najlepszym fuagrasem.
Chyba że byłam bardzo głodna, kiedy zżerałam…
Ale nie, jednak obiektywnie pyszności.
Kto może, niech nabędzie próbnie z 10 deko, a przekona się, że nie łżę.
Czy ja mogę ten pasztet rozdzielać? Życzliwie, ale tak, żeby mnie się dostał największy kawałek? 😈
zyczliwie: herbata 🙂 🙂 🙂
kolejna herbata
😀
bardzo duzo dobrej herbata
wlasciwie nieustajaco duzo dobrej herbata
🙂 🙂 🙂
Lisku…… (tu smutek i obawa)
Pani Halina Birenbaum dzisiaj (moze juz znacie, ciagle niestety aktualne):
Ręce opadają od wszystkiego, gdy słyszy się te świeże, wciąż gorsze wiadomości. Myślałam napisać o swym życiu i samopoczucie w nich, przygniatającej bezradności wobec szalejącego terroru, hańbiących i niemniej niebezpiecznych odwetów bez karnych, ze strony własnych rodaków. Ale na co mi o tym pisać na nowo, skoro już to zrobiłam poprzednio niezliczoną ilość razy, a nic się nie zmieniło od lat, od pierwszej intydafady. Tylko daty chyba…
Tutaj fragment moich realii podczas tej pierwszej intyfady, wtedy nie posługiwałam się jeszcze internetem, a Facebooka może jeszcze nie było?
ACHMED
Mieliśmy przy domu drzewo, które bardzo nam przeszkadzało. Nie mogliśmy znaleźć robotnika, który by je wyrąbał za przystępną cenę. Pewnego ranka kilka lat temu zauważyłam przechodzącego mężczyznę. Był niskiego wzrostu, szczupły, o ciemnej twarzy, ciemnych oczach i kędzierzawych włosach, nosił zniszczone ubranie robocze. Na ramieniu miał zawieszony koszyczek, a w nim narzędzia ogrodnicze. Zapytałam, czy mógłby coś zrobić u nas w ogrodzie.
Zrozumiałam, że się zgadza, choć powiedział to po arabsku. Od razu poszedł za mną. Szukał przecież właśnie pracy, chodząc z tym koszyczkiem zawieszonym na kiju od grabi, od domu do domu. Chętnie zabrał się do roboty. Pracował gorliwie, prymitywnym sposobem. Znał zaledwie kilka słów po hebrajsku, ale jakoś dogadywałam się z nim. Targował się zawzięcie, przekonywał, wychwalał swą pracę językiem hebrajskim wymieszanym z arabskim – i na migi. Przyjechał z jakiejś wsi obok Rafijach, za Gazą. Od razu też namawiał, żeby wypielić ogródek, zasadzić trawę. Gdy pytałam, ile to będzie kosztowało, podał swoją cenę, a potem zapalczywie przekonywał, że nie jest ona wysoka, zniżał co raz, aż wreszcie przystał na podaną przeze mnie.
I tak się to powtarzało w tym samym porządku i formie przez kilka lat. W czasie pracy podawałam mu zwykle kawę, kanapki czy zimny napój w upały. Dziękował, mamrocząc po arabsku, życzył mi zdrowia, chwalił mnie pod niebiosa z wielką przesadą. Do uzgodnionej zapłaty – niezależnie jakiej była wysokości – zawsze prosił jeszcze natarczywie o kilka groszy na przejazd, i za te dodatkowe grosze właśnie okazywał największą wdzięczność…
Znalazł sobie jeszcze pracę u sąsiadów w okolicy, u mnie jednak zostawiał ten koszyczek z narzędziami co dzień i w piątek, gdy odjeżdżał do rodziny. Mnie prosił o worki do zapakowania rzeczy darowanych mu przez gospodarzy, u których pracował, albo zostawiał je tymczasem przed naszym domem razem z koszyczkiem, bo przecież tylko raz na tydzień wracał do domu. Ja też często dawałam mu odzież, nam nie była potrzebna, a jemu i jego rodzinie bardzo przydatna. U nas była jego stacja. Wchodził i wychodził na nasze podwórko, kiedy tylko miał ku temu potrzebę. Raz mu się buty porwały i też po pomoc przyszedł do mnie.
Czasy stawały się coraz bardziej niespokojne – terror arabski, a potem wybuch intyfady. Mnożyły się akty wrogości w Jerozolimie i innych stronach kraju, morderstwa gospodarzy przez zatrudnionych u nich Arabów z okupowanych terytoriów, napady na ulicach i atakowanie nożami, materiały wybuchowe w autobusach. Ciągle czytałam o tym ze zgrozą w gazetach, słyszałam w radiu, widziałam ofiary w telewizji. Jednak to było dalekie ode mnie. Achmed przychodził, pracował z oddaniem, normalnie jak swój człowiek, przyjazny, ufny i cieszący się naszym zaufaniem, jakbyśmy nie mieli z tym wszystkim nic wspólnego, jakby nas to nie dotyczyło. Innych Arabów nie znam i niemal nie widzę, bo nie mieszkam w ich sąsiedztwie. O problemach i krwawych wydarzeniach bezustannie słyszę od rana do nocy w ciągu tych wszystkich lat mojego życia w Izraelu, boję się ich, przeżywam ból rodzin, których bliscy padli i padają wciąż ofiarą tej sytuacji – ale to nie odnosi się do Achmeda z mojej strony i z jego strony do mnie.
Kilka razy przyszedł z synem. Chłopak miał około piętnastu lat. Był wysoki i silny, a przy tym uczynny, grzeczny, pokorny… Pomagał gorliwie ojcu w pracy. Achmed ma dużą gromadkę dzieci i musi ciężko pracować na te grosze, które zawozi im co tydzień na wieś. W ciągu tygodnia nocuje u jakiejś rodziny w Tul Kerem, bo na terenie izraelskim nie wolno mu zostawać na noc. Zaprzyjaźnił się z żydowskimi pracodawcami, coraz lepiej posługuje się językiem hebrajskim.
Wciąż wyszukuje u nas w ogródku jakieś chwasty i przekonuje hałaśliwie, że trzeba wyczyścić. Dzwoni do drzwi, woła mnie na dwór, muszę przerwać pisanie, co robię z niechęcią. Trzeba pilnie uzgodnić, jak poobcinać gałęzie żywopłotu, wypielić trawę i znów zaczyna się targowanie o cenę, przysięgi na Alle, że tylko dla mnie, „Biszwilek (po hebrajsku powinno być – Biszwilech), ejnaim szeli”, czyli „dla ciebie dam oczy moje”, zrobi tak tanio… I – oczywiście – zgadza się na połowę sumy, którą wymienił na początku. Musi jednak zacząć wysoko, jak na arabskim (również żydowskim) rynku…
Jednego dnia zawołał mnie na dwór, bo znalazł jakieś pisklę. Weź to do siebie, mówi, to mycwa (dobry uczynek), to piękne stworzenie, rzadkie… Mam przecież w domu i na dworze koty, jak mogę wziąć jeszcze ptaka? Postanowił, że zabierze pisklę do domu, dla swoich dzieci, ale aż skończy pracę, muszę je gdzieś tu ulokować. Sporządziliśmy tymczasową klatkę ze starej kuchenki, kazał mi też przynieść w czymś wodę i ziarna kaszy. W kraju intyfada, kamienie, noże, zabijanie, nienawiść, niewinne ofiary codziennie po obu stronach – a ja i Achmed krzątamy się wokół znalezionego pisklęcia z jakiegoś zagubionego gniazda!
Nagle przestał przychodzić. Minął tydzień, miesiąc, dwa – koszyczek Achmeda stał pod domem na swoim zwykłym miejscu i czekał. Nie wiedziałam, co się mogło stać. Już przywykłam do jego obecności – przychodził, brał swe narzędzia i szedł do pracy – jak do wszystkiego, co tutaj istnieje wokół mnie! Zawsze wypuszczali go z okręgu Gazy, bo już nie jest młody i ma wielką rodzinę, dzieci, a tacy dostają pozwolenie wyjazdu do pracy w Izraelu.
Wreszcie zadzwonił do drzwi. Wybiegłam na dwór, zaskoczona i ucieszona, że znów się zjawił. Twarz miał obrośniętą, oczy ponure. – Zabili mi syna! – powiedział od progu. Nie! Tego chłopca właśnie, z którym przychodził do pracy. Znałam go. Czułam, że ziemia mi się usuwa spod nóg. Teraz to było przy mnie, tutaj, tak blisko! Nasi żołnierze zabili go. Strzelił do niego żołnierz przy przejściu na nasze tereny w grupie do pracy. Stał przy ojcu. Oficer krzyknął do żołnierza, który celował, że to nie ten – ale syn już leżał martwy przy nogach Achmeda.
Przyciskałam głowę dłońmi, czułam się strasznie! Winna, bezradna, osłupiała. Nie mogłam wymówić słowa, nie znajdywałam sobie miejsca, nie mogłam pojąć. Weszłam do domu, przyniosłam mu napój i trochę pieniędzy. Weź dla twoich dzieci, przecież długo nie pracowałeś, poprosiłam nieśmiało. Było tego więcej niż płaciłam mu kiedykolwiek po naszych zajadłych targach za robotę – to było coś innego. Z serca. Był oszołomiony. Ukrył twarz w dłoniach, rozpłakał się gorzko i patrząc w niebo, powiedział – niech cię Alla pobłogosławi.
Znów zaczął przychodzić do pracy, ale z krótszymi lub dłuższymi przerwami, zależnie od napięcia sytuacji politycznej. Coraz częściej jego koszyczek z narzędziami stoi osamotniony. Coraz trudniej jest Achmedowi się wyrwać do nas i zarobić na wyżywienie swej głodującej rodziny.
Długo nie mogliśmy wyzwolić się, ja i mój mąż oraz synowie, z szoku po tym strasznym zdarzeniu. Ale muszę przyznać się do pewnej głupiej historii. Wpływ słyszanych wciąż wiadomości… Kiedy Achmed zapukał do drzwi następnym razem po tym tragicznym wypadku, zadrżałam i nie od razu do niego wyszłam. Ogarnął mnie nagle strach. Może zechce się zemścić na najbliższym Żydzie za zabicie syna, a kto jest bliższy ode mnie?! Tyle razy słyszałam o takich rzeczach… Jednak po chwili otworzyłam drzwi i wszystko było jak dawniej, a nawet lepiej, bo Achmed pamiętał moje łzy i pomoc, gdy opowiedział o swoim nieszczęściu. Nie zwątpił. Ludzie pozostają zawsze ludźmi, cokolwiek się zdarzy – przekonałam się o tym zawstydzona raz jeszcze w tak niepojętych okolicznościach!
Potem nastąpiła długa przerwa. Kiedy Achmed zjawił się po niej, skarżył się, że narzędzia zardzewiały, stępiły się. Kupił nowy koszyczek, nową łopatę i grabie, popracował dzień, dwa – i znów stoi ten pamiętny koszyczek bez właściciela. Kto wie, czy jeszcze przyjdzie, bo sytuacja komplikuje się coraz bardziej.
Nie jestem życzliwy inaczej 😈
Jak najbardziej można jeść. B. smaczny grzyb i do tego rośnie właśnie w zimie. Jak przychodzi mróz to zatrzymuje wzrost, a potem dalej rośnie. Owocuje do lutego.
Rysiu, aktualne
Jeżeli ktoś się wybiera na „Obywatela”, to życzliwie odradzam 😕
E, Haneczko, tak odradzam i juszsz. Wyjaśnij życzliwie, dlaczego odradzasz. 😉
Ani panorama, ani satyra. Nie ma nad czym się zadumać i nie ma z czego się śmiać. Rozłażące się. A co najgorsze – nużące i nudne. Szkoda gadać 🙁
Rysiu.
To ja jeszcze, życzliwie, pochylę się na dzidą Wielkiego Wodza.
Ona chyba na OIOM-ie, biedactwo.
Oczywiscie, ze etyka zostala wymuszona na zlosc „religiantom”, i dlatego wlasnie nie wprowadzalbym jej na sile do szkolnego programu jako oddzielnego przemiotu. Polskiej mlodziezy (i licznym doroslym) nie brakuje etyki tylko rozumienia otaczajacego ich swiata – umiejetnosci czytania gazet, wsluchiwania sie w glosy rzadzacych i opozycji, rozumienia konstytucji i podstawowych wolnosci obywatelskich – nie przyopadkowo moderowanie blogow czy niektorych tresci wyglaszanych publicznie traktowane jest czesto jako zamach na wolnosc wypowiedzi czy cenzure.
A jaskrawym przykladem braki rozumienia funkcjonowania demokarcji jest cos z osta5nich 24 godzin: zgorszenie dosc powszechne, ze SLD moze w czyms zgadzac sie z PiSem czt kwestionowac uczciwosc wyborow.
There!
Niech sobie zatem ci wszyscy, ktorzy chca uczyc sie „religii” ( a tak naprawde katechezy) jej sie ucza – najlepiej poza budynkiem szkolnym, a szkola troszczy sie o wychowanie dobrych swiadomych obywateli, a nie filozofow.
Bardzo udana wizyta Stanislawa. Bez Ukochanej, niestety.
Sorry, Mordko, ale ja mam wrażenie, że to Ty czegoś nie złapałeś. Zgorszenie jest nie tym, że SLD „w czymś może zgadzać się z PiS-em”, tylko że Miller jest skłonny do zawierania najdzikszych nawet porozumień i robienia antypaństwowej roboty, byle być przez chwilę w centrum uwagi, a odwrócić ją od swojej politycznej klęski. I nie tym, że kwestionuje uczciwość wyborów (bo jeżeli ma na to dowody, to może się po prostu udać ze skargą do odpowiedniego sądu i nikt nie będzie miał pretensji), tylko że razem z Kaczyńskim próbuje podważać polski porządek prawny, domagając się powtórki z rozrywki na mocy jakiejś hop-siup uchwalonej ustawy, która w dodatku musiałaby działać wstecz.
W sprawie etyki i wychowania obywatelskiego nie bardzo rozumiem, dlaczego miałoby tu być albo-albo. Że niby wychowanie obywatelskie potrzebne, a etyka zbędna, czy na odwrót. Potrzebne jedno i drugie, a na dodatek ja dobrze sobie wyobrażam, w jaki sposób można by to połączyć, nawet w ramach jednego przedmiotu (dalej się nie upieram, że musi to być osobny przedmiot pod nazwą „etyka”).
Lekcje etyki (tak jak ja to widzę) nie mają być po to, żeby kształcić filozofów, tylko żeby uczyć dokonywania świadomych wyborów moralnych, zachowywania autonomii sumienia, odporności na etyczne manipulacje. Czy to wszystko jest niepotrzebne dobremu obywatelowi?
Z kimś takim jak Kaczyński nie zawiera się sojuszy. To kłamca i destruktor.
Popieram lekcje myślenia, w dowolnej konfiguracji.
Otoz sam pomysl, ze Miller zawiera „najdziksze porozumienia” i „dziala antypanstwowo” jest, w moim przekonaniu, pelnym idiotyzmem. Zadnych sojuszy nie zawieral, a prawem opozycji jest kwestionowanie wyborow, w trakcie ktorych niektore partie, w niektorych okregach zostaly kompletnie pominiete, w niektorych zas wygrywal ktos kto nie kandydowal, zas niewaznych glosow oddalo do 40 procent wyborcow. Najpierw nalezaloby sprawdzic te zarzuty, zanim sie zacznie skakac na Millera (od ktorego mi jest tak samo daleko jak od Prezesa, choc czuje wieksza pogarde do Prezesa niz do Millera), ze jest antypanstwopwy. Prezydent Komorowski nie ma patentu na „panstwowosc”. On powinien zachowac bezstronnosc, ktorej NIE zachowuje. Z tymi wyborami, abstrachujac od technicznych bledow, bylo cos bardzo nie tak. Od tego dokladnie jest opozycja aby domagala sie wyjasnienia i nawet, powtprzenia wyborow tam wszedzie gdzie moga byc one zakwestionowane. Na miejscu opozycji domagalbym sie tego samego, wlasnie dlatego ze JESTEM panstwowcem i chce by rece Panstwa byly czyste.
Co do lekcji moralnosci, wolalbym any moje kocieta nie byly tego „uczone” w szkole na wykladach, tylko by przy okazji nauczania roznych przedmiotow omawaiane byly wybory etyczne, ktore ludzie (prawdziwi i fikcyjni bohaterowie) musieli podejmowac w roznych sytuacjach.
No, północ minęła. Czy ja już z powrotem mogę być, kurna oleś, nieżyczliwa???
Mordko, nie idealizuj. Szkoła jaka jest, każdy widzi. Nie wydoisz z niej nieistniejącego.
Intencje prezesa są jasne. Nie na tym polega opozycja.
Prezydent jest na straży.
A co zrobisz, Nisiu, jak satrapim prawem dzisiejszy dzień też ogłoszę Dniem Życzliwości? 😆
Nisiu, możesz, ale Ci się nie uda 😉
Musze byc idealista, bo ktos musi, Haneczko, w tym oceanie cynizmu.
A mozna byloby oglosic Rok Niezyczliwosci? Gotow jestem prztgotowac program obchodow.
I czy ktos mi na ten przyklad moze wytlumaczyc powod dla ktorego nie zostaly podane nazwiska poslow przylapanych przez audytorow na oszustwach przy rozliczaniu podrozy? I czy nie podaje sie ich tez w obronie „panstwowosci”?
Mordko, szarpię się tu i teraz. Boleśnie, nie cynicznie.
Mordko, chyba byłeś zbyt zajęty szaleństwami z Kumą, żeby zwracać uwagę na szczegóły, w których tkwi diabeł. 😉 Polski system prawny nie przewiduje powtarzania całych wyborów (mniejsza już o to, czy to słuszne, czy nie, ale w każdym razie w tej chwili sytuacja prawna jest taka). Istnieje możliwość zaskarżenia wszelkich nieprawidłowości w okręgach na poziomie sądów okręgowych i wykorzystania tej możliwości nikt opozycji nie wzbrania – sam jestem za tym, żeby tutaj przejechać się po wszystkich występkach bez litości. Natomiast domaganie się powtórzenia wyborów w całym kraju albo całkiem bez podstawy prawnej, na mocy czyjegoś widzimisia, albo uchwalanie „dekretu wojennego”, który musiałby obowiązywać wstecz, żeby minionych wyborów dotyczyć, jest wołaniem o psucie i prawa, i państwa. Kiedy podważa się możliwość opanowania sytuacji (trudnej i skandalicznej, nie przeczę) przez obecne instytucje państwowe, kwestionuje się państwo jako takie. Kiedy nawołuje się do działań niezgodnych z obowiązującym prawem, podważa się porządek prawny. Kiedy robi się wszystko, żeby rozhuśtać już bardzo napiętą atmosferę, zamiast zastanowić się, jak znaleźć takie wyjście, żeby nie ucierpiała ani sprawiedliwość, ani prawo, ani państwo, zapuszcza się w rejony politycznego awanturnictwa. I NIKT mnie nie przekona, że to jest działanie propaństwowe, nawet istota tak doskonała, jak Kot. 😎
Twierdzenie o porozumieniu zawarte przez Millera z Kaczyńskim nie jest idiotyzmem, tylko faktem. Porozumieli się, jawnie w końcu i publicznie, w sprawie powtórzenia wyborów. A bezpodstawne zarzucanie mi idiotyzmu uważam za nieżyczliwe. 👿
Jak są podstawy, to proszę bardzo, można mi zarzucać do upadu. 😈
Mój głos świadczy o mnie. I nie życzę sobie, żeby ktokolwiek go podważał. Mogą mnie liczyć, sprawdzająco, po wielokroć, ale głosowałam jak głosowałam i nikt nie ma prawa tego unieważniać.
Dobranoc 🙂
Co do uczenia kociąt na wykładach, to może przeczytaj, Mordko, jeszcze raz, co pisałem o lekcjach etyki takich, jak ja bym proponował. Z wykładami ex cathedra bardzo mało to ma wspólnego. 😉
Oczywiście, że przy omawianiu np. literatury zahacza się również o wybory moralne, ale robi się to w sposób niesystemowy, tzn. uczniowie nie są w stanie, powiedzmy, ocenić decyzji bohatera w świetle kilku różnych szkół czy systemów etycznych, bo niby skąd mają je znać. Zwykle nawet nie dostaną możliwości powykłócania się o słuszność tych decyzji, bo polonista ma do zrealizowania program, w którym stoi „udowodnić patriotyzm bohatera na przykładzie”, a na szkołach etycznych zna się jak kura na pieprzu. A w realności szkolnej dochodzi jeszcze zwyczajny brak czasu na jakiekolwiek poboczności. Więc pomysł, że szkoła będzie realizować jakiś w miarę spójny i sensowny program etyczny „przy okazji”, to są czyste mrzonki.
Chyba się na dziś dosyć nakłapałem. Idę wyśnić jakiś romans prostej, ale porządnej Pasztetówki z ordynatem Pasztetem Kaczogęsińskim de Trufliszki von Alma. Und zu. Będzie się działo. 😈
Życzliwe dobranoc. 🙂
Jak widzę, panuje tu terror poprawności bezsilnej: najlepiej jak sprawy się same rozwiążą.
– regularne włamanie do PKW i napaść jest nazywane „naruszeniem miru domowego” i nikt ku.wa nie protestuje.
– totalna nawalanka instytucji państwa (PKW, prezydent) jest tłumaczona procedurami
W d.pie mam te procedury i w d.pie mam takie prawo i w d.pie mam takie państwo, w którym mało co działa jak należy.
Skoro normalnym tokiem (procedury) nie można nic szybko zrobić, to czemu się dziwić, że ruchawka na wszystkich krańcach powstała i głośno różni domagają się zmian, a przy tym chcą coś swojego ugrać?
Otóż porządkiem prawnym to się nie szantażujmy, on nie jest święty, podlega krytyce i zmianom i najczęściej gwałtownym, a w chwilach kiedy państwo działa coraz gorzej, to każdy, niezależnie skąd pochodzi, kto ten porządek chce zmienić, ma prawo pyszczyć i stawać obok każdego, kto tylko zechce obok niego stać. Bobik się potwornie myli, ale nawija na uszy i wciska do mózgu kit wszystkowidzizmu i wszystkorozumizmu – zupełnie niepotrzebnie.
Owszem ten porządek prawny należy podważyć i wysadzić na najbliższej stacji – on się nie sprawdził.
Kot Mordechaj słusznie, bardzo słusznie w tej materii prawi i ja Kota popieram w całej rozciągłej złości.
Tak samo, jak popieram Kota w unaocznieniu tutejszemu kwiatowi intelektu, jaką drogą wciska się do mózgu młodzieży zasady etyczne i uczy przyzwoitości, szykując do przyszłych trudnych wyborów drogi życiowej.
Żadna tam etyka jako przedmiot, ona ma wynikać z tego, co Kot pisał i z domu.
Tu same pierniki (no, z drobnymi wyjątkami) i co? Etyki się nauczyliście na lekcjach?
Dobre sobie….
Zeen, nie mogłeś rano, żebym teraz mógł pójść spać, jak zapowiadałem? 😈
Trudno, muszę jeszcze dokłapnąć, ale już chyba krótko (he, he).
– Napaść na PKW już wczoraj dość gremialnie uznaliśmy za bandytyzm, więc nie bardzo wiem, o co Ci biega. Jak ostatecznie będzie kwalifikacja prawna tego wyczynu, zobaczymy i wtedy możemy dalej na ten temat.
– Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek tu tłumaczył czy usprawiedliwiał nawalankę PKW procedurami. Ja przypisywałem to jakośtobędzizmowi, którego nie cierpię z całej duszy i w strukturach państwowych uważam za nieakceptowalny.
– Porządek prawny jak najbardziej podlega krytyce i można domagać się jego zmiany, ale przestrzeganie go, dopóki jeszcze nie został zmieniony, jest jednym z fundamentów umowy społecznej. Inaczej mówiąc, lepszy już nie za dobry duraleks niż kompletna anarchia. Mimo wszystko wolę obecną Polskę, z wszystkimi jej niedoskonałościami, od Liberii czy Sierra Leone.
Domaganie się natychmiastowego wywrócenia porządku prawnego pod wpływem emocji, bez zastanowienia się, czy nie przyniesie to więcej szkody niż pożytku (a Kaczyński z Millerem takiej argumentacji nie przedstawili), bez rozważenia, czy do załatwienia sprawy nie wystarczą istniejące narzędzia (a mogą wystarczyć sądy okręgowe, jeżeli się tego dopilnuje), praktycznie z gwarancją, że konstruowane na chybcika prawo też nie będzie dobre, jest głupie i niebezpieczne. Ja na te barykady nie polecę.
– Etyki na lekcjach się nie nauczyłem (niestety, nie było w ofercie), i potem żałowałem, i musiałem doczytywać na własną łapę. I właśnie kiedy doczytywałem uświadomiłem sobie, że czym innym są okazjonalne odpowiedzi na pytania w rodzaju „czy bohater słusznie postąpił“, a czym innym możliwość osadzenia tych pytań w różnych kontekstach historycznych lub kulturowych, przymierzenia do spójnych systemów myślowych, uświadomienia sobie, jak różne mogłyby być odpowiedzi w zależności od przyjętych założeń, itede. Dalej mam poczucie, że o wiele za mało tego wszystkiego liznąłem, ale nie wydaje mi się, żeby sam fakt liźnięcia mi zaszkodził. 😉
Nie twierdzę oczywiście, bo na łeb nie upadłem, że moralności czy etyki nie uczy się również przy okazji i „przez osmozę”, albo że tego rodzaju uczenia należy unikać. Zauważam tylko, że nie jest to to samo, co nauka z jakimś założeniem metodycznym.
– Okrzyk „Bobik potwornie się myli i udaje wszystkowidza“ jest wprawdzie dobry do rozładowania się lub wzmożenia ekspresji, ale nie jest argumentem. 😉 Ja na to mogę odszczeknąć „guzik prawda, to zeen potwornie się myli, a w dodatku używa brzydkich słów!“ i w ten sposób możemy w nieskończoność, bez żadnych sensownych efektów. Dlatego proponowałbym jednak, żeby w dyskusji używać raczej argumentów niż eksklamacji. A eksklamacjami możemy się powymieniać na przykład przy wierszykowaniu, bo wtedy to jest przynajmniej zabawne. 😀
Naprawdę dobranoc, nadal życzliwe. 🙂
„porządkiem prawnym to się nie szantażujmy, on nie jest święty, podlega krytyce i zmianom i najczęściej gwałtownym, ”
a. Najczesciej jednak, w demokracjach, nie gwaltownym.
b. Nie jest swiety ale jest niezmiernie wazny, i podwazanie go z powodu krytyki zawartosci, w demokracjach, bywa wylaniem dziecka z kapiela (bo erozja szacunku prowadzi do tego ze nawet gdy bedzie dobry tez nie bedzie szanowany).
To ogolna i niezwiazana ze specyficzna sytuacja Lajza na dzien dobry 🙂 🙂
Kawa?
Herbata ?
🙂
Lisku, smutne wieści (wczoraj przeczytane) 🙁
Oby dzień był dobry 🙂
Dzień oby dobry 🙂
Sobotnia bieganina w tym tygodniu nieco większa, bo zaczęliśmy kolejny projekt budowlany w naszym wiecznie nieskończonym domu i zaczynamy kupować materiały. Teraz będę mógł pojękiwać unisono z Mar-Jo. 😉
Do herbaty Marcin Król o demokracji i państwie:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,17008841,Krol__Korwin_Mikke_czy_Kaczynski_moga_sobie_zwalczac.html#BoxWiadTxt
OK, znowu musze bardzo krotko, aby oddac sie sprawom bardziej zasadniczym, jak wyjscie do sklepu Batory,
Jestem Kotem wysoce sobie ceniacyn przepisy prawnem konstytucje i takie tam inne gadzety. Wiec nie przypominam sobie aby polski porzadek prawny czy Konstytucja dopuszczaly do lamania go w czasie wyborow – niewazne czy lamaly przypadkowo, przez glupote, zaniedbanie czy rozmyslnie. Jesli Konstutucja dopuszcza wygrana w wyborach kogos, kto nie startowal lub brak jakich kart wyborczych w broszurce wyborczej, to oczywoscie jest OK. Jesli jednak ten porzadek zostal zlamany juz w czasie wyborow, to wypowiedziec sie na ten temat musza nie sady okregowe. lecz stojacy na strazy Konstytucji Sad Najwyzszy. I wybory powtorzone tam gdzie regularnie nie bylo. I zapobuiec bardzo powaznemu kryzysowi Panstwa.
Wiecej gardlowac nie musze tymczasem gdyz dokladnie tak jak wczoraj pisalem wypowiadal sie dzis w tv Wojciech Szacki z Polityki. Teraz to jest moj rzecznik. I zeena, dzieki zeenku!
Kocie M. – w związku z wychowaniem kociąt. Przychodzi do mojego ogrodu kotka, która zaprzyjaźniła się ze mną na SWOICH zasadach dawno temu i przyprowadza kolejne młode pokolenie szukając u mnie pomocy w wykarmieniu tego towarzystwa. Ostatnio była cała piątka – o wyjątkowej urodzie – przyglądałam się jej metodom wychowawczym i rzeczywiście przyznaję, że młode mamy mogłyby się od niej dużo nauczyć. One nie potrzebują etyki w szkole, mama to załatwia świetnie. Wychowała też swojego kochanka,cały czas siedział pod choinką czekając aż one zjedzą razem z matką i dopiero wtedy wolno mu było podejść do miski. Charakterna jest! Mogłaby założyć szkołę dla kochanków. Etyka jako główny przedmiot. Dana. P.S. Naturalnie wykarmiam to całe towarzystwo.
Ależ w porządku, niech w sprawach konstytucjonalnych wypowie się Sąd Najwyższy, niech w tych okręgach, gdzie stwierdzono nieprawidłowości, sądy okręgowe nakażą powtórkę wyborów – to jest wszystko zgodne z polskim porządkiem prawnym i przy tym można, a nawet należy się upierać, co cały czas powtarzam. Ale przecież pomysł Kaczyńskiego i Millera polegał na czym innym: to my sobie szybko zwołajmy posłów, niech sejmowo klepną w pośpiechu jakąś ustawę (ustawkę?) o powszechnym powtórzeniu całych wyborów i wtedy my temu peło pokażemy, gdzie się zgina dziób pingwina.
Oóż właśnie takiego szybkiego klepnięcia sejmową ustawą Konstytucja nie przewiduje i nawet nie słyszawszy Wojciecha Szackiego w tv dam sobie łapę uciąć, że czegoś takiego nie zalecał. Nie sądzę też, żeby nawoływał do gwałtownego obalania porządku prawnego i państwowego przez rozsierdzoną ulicę. Tak że może, Mordko, nie śpiesz się tak z powoływaniem go na swojego i zeena rzecznika. 😉
Dzień dobry.
Unisono z Bobikiem w sprawie remontu i wyborów! 🙂
Po pierwszych sygnałach nieprawidłowego działania „systemu informatycznego” szef PKW powinien zarządzić liczenie ręczne. I wszystko. Wyniki ogólnopolskie mielibyśmy najpóźniej po 72 godzinach.
Byłam członkiem komisji wyborczej na początku lat 90-tych. Wszystko robiono ręcznie. Wyniki krajowe ogłaszano po 3-4 dniach.
Liczyć do skutku – tak jak na Florydzie w roku 2000. Wyniki ogłoszono po 36 dniach.
Ament.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego akcję Kaczyńskiego i Millera uważam za katastrofalną. Kiedy zwolennicy porządku prawnego mają poczucie, że został on zaatakowany, ze zrozumiałych względów skupiają się na jego obronie, zostawiając inne sprawy na boku. I w ten sposób na bok zeszło rzetelne, rzeczowe rozprawienie się z błędami i zaniedbaniami rządzących, które naprawdę są ogromne. Bo chodzi tu nie tylko o cały wyborczy burdel przy liczeniu głosów i fatalne przygotowanie wyborów, z czego zapewne wzięło się tak dużo głosów nieważnych. Rybka zaczęła się psuć od głowy już wiele wcześniej i na wiele sposobów, a od skandalu wyborczego wcale nie zrobiła się świeższa.
Na PO mści się teraz fatalny obyczaj załatwiania spraw przez zmiatanie ich pod dywan i rozmywanie odpowiedzialności. Przy aferze podsłuchowej bardzo dobrze było widać to ciągnięcie gumy, odwlekanie decyzji, chronienie kolesiów, udawanie, że nic takiego nie było, nieumiejętność walnięcia się w piersi i szybkiego naprawienia szkód. Teraz też nie zauważam, żeby np. premierka jasno i wyraźnie powiedziała „zawaliliśmy jak cholera, przyjmujemy za to odpowiedzialność, szkody zamierzamy naprawić tak a tak i już, natychmiast się do tego zabieramy, wiedząc, że za rok wystawicie nam rachunek”. Zamiast tego znowu jest ciągnięcie gumy, obrona Częstochowy i czekanie, że może Kaczyński wykona jakiś taki wist, żeby można było zwalić wszystko na niego.
I szkoda, że Kaczyński istotnie takie wisty zaczyna wykonywać, bo tylko pomaga Platformie wymiksowywać się z uczciwego rozliczenia, które jej się niewątpliwie należy.
Mar-Jo, może zawyjemy w duecie jakąś pieśń o cemencie? 😆
Dzień dobry. Obudziłem się dzisiaj z dziwną świadomością: nie muszę nigdzie lecieć, nigdzie jechać, nigdzie się pakować. I dobrze, świty przechodzą bezobjawowo w zmierzchy, nawet kawa nie wyciągnie mnie z łóżeczka.
Natomiast gdyby państwo potrzebowaliście jasnych i prostych definicji, służę uprzejmie – poziom 3. klasy licealnej.
O cemencie pieśń bedzie po obiedzie. 🙂
Właśnie obrałam dynię. Dużą.
Państwo, rzecz jasna przez duże P – z lenistwa dyktuję mojemu makowi, a on pisze, ale nie zawsze wie, gdzie trzeba z dużej litery. No i czasami jest wesoło, bo mimo, że staram się mówić wyraźnie, przekręca słowa. Ale zazwyczaj jest OK, tak jak teraz, tyle że trzeba dyktować jak Dyndalskiemu (słownie: przecinek, kropka, myślnik, znak zapytania, itp.).
Babilasie, jeżeli wskutek nigdzienielecenia możesz zaczynać dzień od takich definicji, to ja nie wiem, czy to jest taki świetny biznes. 😈
A tak serio, ja jako największy problem odczuwam nie tyle samo nauczanie religii w szkole, co krajową jakość tego nauczania. Nasz Młody chciał w pierwszych klasach niemieckiej podstawówki chodzić na religię, to sobie chodził i uczył się np. o tym, że kościół wygląda tak, meczet śmak, a świątynia buddyjska jeszcze inaczej, ale w gruncie rzeczy wszystkie w tym samym celu są budowane, albo że Pan B. ceni sobie dobroć i miłosierdzie, dlatego należy pomagać kolegom, rodzicom, oraz starszym sąsiadom i wyżywać się w wolontariacie. Oglądałem jego zeszyty, pytałem, co było na lekcji i, psiakrew, nie miałem się czego czepić. 😯 Niestety, w polskich warunkach takie nauczanie religii jest chyba niewykonalne. 🙁
Podkreślam, że to, na co Młody chodził, póki mu się nie znudziło, to były lekcje religii katolickiej, a nie jakieś tam wykłady z ekumenizmu stosowanego. 😎
Komisja wyborcza nie jest organem rządu, podobnie jak sądownictwo i prokuratura.
No tak, Bobiku, nic dodać, nic ująć. Może należałoby nazwać przedmiot religioznawstwem i zgodnie z definicją Andrzeja Dobosza („nie można być jednocześnie twórcą i tworzywem”) odsunąć kler od nauczania tegoż? Bo teraz mamy oceny z pobożności, czyli kto bardziej żarliwie odmówi paciorek. No i „nauka Kościoła” to jakiś termin orwellowski z gruntu: albo nauka, albo Kościół, tertium non datur.
Bobiku, w Polsce Ci powiedzą, że niemiecki kościół tonie i nie ma sensu ich naśladować. Nasze dziecięce przywiązanie do Bozi wszystko przetrzyma i dlatego poza poziom ośmiolatka (a nawet znacznie niższy w wielu wypadkach) wychodzić nie będziemy, nawet w 3 klasie licealnej ❗
Wrrrr! Aaaaaaaarrrrch!! Hrrrrrrrrrrraaaaaaaaach!!!
Nie jest, Siódemeczko i ja nie proponuję rządowi, żeby wchodził w jej kompetencje. 😉 Chodziło mi o zaniedbania organizacyjne rządzących w takich sprawach, na które mieli wpływ. Np. z tego, co czytam, bardzo mało było informowania ludzi o sposobie głosowania – jak sobie poradzić ze skomplikowanymi książeczkami wyborczymi, jak stawiać krzyżyki, żeby głos był ważny, itd.
Mam przy okazji takie pytanie, które rzucę w przestrzeń, bo jestem w tym punkcie niezorientowany: skąd się bierze budżet PKW, kto to ustala? Jak przeczytałem, że system informatyczny był do duszy, bo PKW musiała liczyć każdy grosz, to zdębiałem i do dziś nie oddębiałem. Więc kto jest odpowiedzialny za tak kretyńką oszczędność?
A propos tonącego niemieckiego Kościoła to jeszcze sobie przypomniałem, że przy okazji omawiania tych różnych świątyń, szczeniaki dostały do łap takie małe, równo poprzycinane drewienka i miały za zadanie te obiekty sakralne w skali zabawkowej pobudować, kto co chciał. Młody dostał z religii katolickiej bardzo dobrą ocenę za meczet, odpiklowany tak, że sam Mahomet by się nie powstydził. 😆
Bobiku 🙂
Owieczka była w liceum na wymianie w Niemczech i wzięła udział w lekcji religii –
uczniowie porównywali i dyskutowali jakieś mądre teksty, zdaje się jeden chrześcijański, a drugi z zupełnie innego źródła. Szczegółów np. poziomu tej dyskusji nie znam, bo owieczka niestety nigdy porządnie nie nauczyła się niemieckiego 👿 ale i tak wystarczyło jej, aby się zachwycić i zadumać nad przepaścią dzielącą nas od sąsiadów.
Dodam jeszcze dla porządku do mojego poprzedniego wpisu, że na żadnym poziomie nie są dopuszczalne homofobiczne brednie Wrrrr!
Pieniądze dla PKW przydziela sejm.
Ostanio Schetyna mówił, że PKW nie występowało o zwiększenie funduszy na wybory, czy informatyzację, tylko o wypłatę premii za 2014 rok. Hmm :/
O tutaj mówi Żakowskiemu:
http://audycje.tokfm.pl/odcinek/20580
Dzień dobry 🙂
Za informację, tak jak za całość wyborów, odpowiada PKW.
Nawet największa forsa nie dałaby rady, gdy wszystko było robione na ostatnią chwilę.
Bobiku, sporo ludzi nie czyta i nie rozumie nawet najprostszych informacji. Mam z tym często do czynienia.
OK, to jeszcze skrotowo bo mam do przygotowania powazna kolacje na grono osob.
Wiec tak. Sluchalem Millera i z tego co slyszalem nieporozumieniem jest zakladanie, ze jest to prawny kretyn, ktory chcialby aby jacys poslowie, chocby i wszyscy, uniewazniali wybory.Tak jak ja to slyszaslem chodzilo o te okregi gdzie nastapil totalny bardak. Co tam bredzil Kaczynski to wiem z bardzo krotkich soundbitow. Nie zauwazylem tez aby zawierali panowie „sojusze”, choc stawianie podobnych postulatow przez odmienne odlamy opozycji, gdy dzieje sie cos bardzo niedobrego w panstwie, a nawet dolaczanie sie do nich glosow reprezentujacych partie rzadzaca, uwazam nie tylko za normalne, ale wrecz niezbedne, jesli wszyscy maja tej demokracji pilnowac. Jak wspomnialem, sam bym sie na ich mieuscu domagal powtorzenia wyborow w okregach, zwlaszcza, ze jak juz dzis wiemy, nawet w tych okregach gdzie wszystko na pozor bylo OK, dzialy sie dziwne rzeczy: bodaj Pawel Wronski opowiadal dzis rano, ze jego znajomy, Jan Oldakowski wraz z zona oddali glos na jakas malo znana kandydatke. Gdy jednak oglosono wyniki zdobyla ona… jeden glos! A gdzie ten drugi? A gdzie rodzina i przyjaciele, ktorzy na nia glosowali?
Jesli zatem wszystkie watpliwosci , a uzbieralo sie ich az nadto, nie zostana wyjasnione i naprawione, Polska stioczy sie w takie odmety kryzysu, ze sie nie pozbieracie przez pare nastepnych lat. I nie ma innego wyjscia jak polaczyc sily i powiedziec: roznice na bok, musimy ratwac reputacje polskiego Panstwa, bo grozi nam katastrofa.
Teraz zostawiam Zeena do odszczekiwania sie w moim imieniu, a sam ide robic kolacje.
Kocie, chyba szkodzi Ci czytanie z doskoku.
Nikt tu, ani gdziekolwiek nie mówi o tym, ze wątpliwosci nie mają być wyjaśnione. Zawsze przy każdych wyborach jest kupa skarg i wszystkie są rozpatrywane przez właściwe SĄDY, a nie komisje sejmowe.Miller z Kaczyńskim rozmawiał o ustawie sejmowej anulującej te wybory.
Nie wiem, o czym piszesz.
Tu o debacie na temat świeckiego państwa w sejmie, adres do wideo na końcu artykułu
http://studioopinii.pl/stanislaw-obirek-debata-w-sejmie/
Mordko, ludzie mówią jedno, a robią drugie. Państwo Ołdakowscy nie są dla mnie wiarygodni, ani żadni inni państwo, ani nawet pan mąż, bo ręka mogła mu się opsnąć 😉 To, co jedna pani mówi drugiej pani jest tylko gadaniem.
W komisji, na samym dole, siedzą co najmniej trzy osoby (komisje są liczniejsze, trzy muszą zostać, gdy reszta wyjdzie np. na obiad). Każdy komitet wyborczy może wystawić swojego męża zaufania. Karty liczone są przed (znowu trzy osoby) i po (cała komisja).
To niewielkie miasto. Znam trochę ludzi, którzy siedzieli w komisjach. Są z różnych opcji. Mam założyć, że np. peowcy fałszowali na potęgę pod okiem patrzących im na ręce pisowców?
Błędy i różne dziwne rzeczy oczywiście się zdarzają i tak jest przy wszystkich wyborach, ale nie dajmy się zwariować.
Jak się uprą, to można liczyć od samego dołu do upadu, karty są. Ale domaganie się specustawy, skrócenia kadencji samorządów i oskarżenia o fałszerstwo to oszołomstwo.
No właśnie, ja też nie mogę zrozumieć, przy czym Kot się upiera, skoro sprawa wydaje się dość jasna: wyjaśnienie nieprawidłowości i ewentualne powtórki w okręgach – tak, niekonstytucyjne olanie wyborów, nawet bez wyjaśniania czegokolwiek i powtórzenie ich w całości (czego chcieli Kaczyński z Millerem) – nie.
Jak chodzi o tych dwóch, ja cały czas nie mówię o sojuszu, tylko o porozumieniu i przecież nie sposób zaprzeczyć, że spotkali się, dogadali i zaprezentowali wspólne stanowisko, że będą żądać właśnie takiego niekonstytucyjnego rozwiązania. Cóż to jest, u licha, jak nie porozumienie?
Opieranie się na stugębnej plotce bądź agencji JPP też mi się, jak Haneczce, wydaje dość wątpliwe. Jeżeli ktoś ma umotywowane zastrzeżenia, niech je w sądzie zgłosi, jasne, ale mam wrażenie, że w tej chwili na temat wyborów zaczęły mnożyć się z huraganową prędkością urban legends.
Siódemeczko, jeżeli za informację też odpowiada PKW, to ten konkretny zarzut pod adresem rządu odszczekuję. 😳 Co nie zmienia moich pretensji do zarysu ogólnego. 😉
A możesz mi jeszcze powiedzieć, czy jest jakiś organ nadzorujący i kontrolujący pracę PKW?
No tak, trzeba wyraźnie: nie miałem na myśli blogowiczów, kiedy pisałem, cytuję: „i nikt ku.wa nie protestuje”
Zastanawia mnie inny aspekt wyborów: z radia (bo czasu dużo w aucie spędzam, to słucham) wiem, że spory procent – mówi się o 30% – padło głosów nieważnych. W śniadaniu Trójki wszyscy jak jeden mąż zrzucali to na karb błędów w kartach do głosowania i braku jasnych instrukcji do głosowania. Nie wykluczam, że to miało wpływ, ale
nikt nie zająknął się o tym, o czym od lat dwóch wśród wielu ludzi się rozmawia, że głosy nieważne mogą być oddawane z premedytacją. Ja sam wspominałem tu o tym, że większa skala takich głosów powinna dać do myślenia politykom. Myliłem się, sądząc, że dostrzegą oni ten aspekt problemu, że to z nimi ludzie go mają.
W dalszym ciągu Popieram Kota Mordechaja jakże niesłusznie oskarżanego o chorobę wynikającą z „czytania z doskoku”. Ja w takim razie choruję na to samo a w dodatku na wzrok, bo nigdzie znaleźć nie mogę u Kota pisania o komisjach sejmowych. No, chyba, że to nie o Kota pisanie chodzi…
A przy takim burdelu (brzydkie słowo 😉 ) to nie dziwię się, że opozycja szuka konstrukcji umożliwiających skrócenie kadencji lub innych umożliwiających powtórzenie wyborów.
Nie dopowiedziałem również, że gwałtowne zmiany porządku prawnego zachodzą w sytuacji rewolucyjnej, a do takiej może doprowadzić rosnące niezadowolenie społeczeństwa z biegu spraw w państwie. Opozycja dysponuje dużą siłą i umiejętnościami destrukcyjnego działania, co sprawia, że możliwość gwałtownych zmian wcale nie jest taka niemożliwa.
No tak, zeen, po uzupełnieniach wydźwięk Twojego postu zmienił się dość istotnie. 😉
To może jeszcze Kot by doprecyzował, bo ja naprawdę przestałem już rozumieć, w jakim sensie drapie. Z doskoku czy nie z doskoku, jasne to nie jest, a w sprawie porozumienia M. z K. jeszcze z faktami niezgodne.
O komisjach sejmowych Kot nie pisał wprost, ale broniąc stanowiska opozycji, poniekąd podpisywał się pod tym pośrednio.
W kwestii głosów nieważnych oddanych celowo, zgadzam się, że to mogła być forma protestu, wyrażenie społecznej frustracji („nie ma na kogo głosować!”) i politycy powinni się nad tym głęboko zastanowić, zamiast iść po najmniejszej linii oporu i krzyczeć o fałszerstwie.
O, Prezes właśnie znalazł konstrukcję, umożliwiającą nazwanie powtórzenia wyborów niepowtórzeniem wyborów: 😈
Według prezesa PiS w obecnej sytuacji konieczne jest zarządzenie drugiego głosowania w wyborach samorządowych, na te same listy i tych samych kandydatów, a nie ponowne wybory. Przytoczył on analogię do reasumpcji głosowania w Sejmie, w przypadku awarii urządzeń elektronicznych służących do liczenia głosów.
Myślę, że – z uwagi na to, iż do składu PKW są delegowani sędziowie przez Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny – nie mają nad sobą organu kontrolnego. Zatwierdza ich kandydatury prezydent i to on pewnie, w określonych przypadkach może ich odwołać.
Generalnie każdemu przysługuje zaskarżenie wyniku do sądu okręgowego lub NSA, ale oni nie przeprowadzają wyborów, nie odpowiadają za wynik, ogłaszają tylko to, co inni policzyli.
To są głównie osoby stojące na straży przestrzegania prawa, powinni mieć jakiś sprawny sekretariat, który sprawy organizacyjno-administracyjne załatwia.
Gdybym ja była rządem pewnie nie otworzyłabym paszczęki, że mi się skład PKW nie podoba, bo nie daje gwarancji sprawnych wyborów. Zaraz by się podniósł huragan, że chcę mataczyć i oszukiwać.
Nie chce mi się, Bobiku, szukać.
jak się nie ma na kogo głosować, to nie bierze się udziału w głosowaniu.
Spadek frekwencji, zwłaszcza znaczący zawsze jest sygnałem, że ludzie się odwrócili.
Pis miał ludzi w każdej komisji, teraz żąda przezroczystych urn i kamer, przecież ten facet jaja rzewne sobie robi z nas wszystkich. Musi mieć niezłą radochę, tylko trochę kosztowną. Ciekawe, czy do końca życia będzie chodził w obstawie ochrony?
Dzień dobry. Bobiku, ja tylko cieniutko pisnę ; czy Prezes PiS zadeklarował, że pokryje koszty ? 🙁
Prezesowi pewnie się wydaje, że powtórka z wyborów kosztuje mniej więcej tyle, co ponowne naciśnięcie guzików w Sejmie. A poza tym on nie jest od tak prozaicznych spraw jak liczenie, tylko od lansowania Wielkich Idei i małych ludzi. 🙄
Siódemeczko, też przd chwilą pomyślałem o tym samym: co robili w komisjach ich pisowscy członkowie i mężowie zaufania, skoro jak Polska długa i szeroka PO fałszowało jak najęte, z PSL-em pod ramię? W śpiących rycerzy z jakiejś rekonstrukcji się bawili, czy co? 😯
Że Ci się nie chce szukać, nie ma sprawy. Jeżeli mnie się nie chce, to jak mógłbym oczekiwać od innych, że im się będzie chcieć. 🙂
Oczywiscie, ze nie mowilem o zadnych komisjach sejmowych, tylko caly czas do utraty tchu o powtorzeniu wyborow tam wszedzie, gdzie zachodzi chocby cien nieprawudlowosci czy wprowadzenia w blad wyborcow w czasie glosowania. A takze o tym, ze opozycja, nawet z przeciwleglych krancow spektrum politycznego winna laczyc sily, zwlaszcza w sytuacji gdy wychodzi prezydent i mowi „nie ma mojej zgody na powtorzenie wyborow!” Prezydent nie jest od tegio by ratowac status quo, lecz by chronic Konstytucje i praw obywatelskich.
Ktos wspomnuial o pieniadzach. Nie ma takiej sumy, ktorej nie wartaloby teraz zaplacic za burdel, ktory powstal w ostatnim tygodniu. Nie ma! Lepiej jakiejs szosy nie zbudowac czy stadionu,lepiej zabrac sierotkom, a pokazac spoleczenstwu, ze Panstwo gotowe jest uczynic wszystkio aby naprawic popelnione bledy i aby wybory byly miarodajne. .
Moje lapy pachna rozmarynem….
Bobiku, ludzie nie głosowali elektronicznie, więc przykład jest jak cały JK do d…
O matko, Kocie!
Mówiłeś o rozmowach Millera, a on rozmawiał o komisji sejmowej i spec ustawie, więc je przywołałam.
O matko, Mordko… Mówiąc „nie ma mojej zgody na powtórzenie wyborów” (w całości, na mocy jakiejś specustawy sejmowej, bo tego wówczas żądała opozycja) prezydent właśnie staje na straży konstytucji, która takiego numeru nie przewiduje, czyli robi to, co do niego należy. A o tym, żeby nie zgłaszać nieprawidłowości w okręgach i nie robić tam z nimi porządku, prezydent, o ile się nie mylę, słowa nie pisnął.
Łajza chyba zaczęła drzeć włosy z głowy i już tylko na matkę liczy. 😆
😆
Kocie drogi, trzeba rozróżnić dwa rodzaje burdelu. Jeden to burdel w systemie informatycznym, który spowodował opóźnienie wyników, ale nie ma bezpośredniego przełożenia na ich rzetelność. Opóźnienie jest oczywiście skandalem i domaga się wyciągnięcia konsekwencji, nie jest jednak podstawą do zarzutów o fałszerstwa wyborcze.
A drugi burdel to rzekomo „niespotykana skala fałszerstw”. Skąd o niej wiemy? Na razie od Prezesa i z plotek. Żaden sąd się tym jeszcze nie zajął, nie mamy pojęcia, jaka ta skala jest w rzeczywistości. Czy poważne nieprawidłowości stwierdzono w 5 okręgach? W 20? W 137? Jakiego typu były te nieprawidłowości? Czy atak hakerski, o którym się słyszało, mógł mieć jakiś wpływ na wyniki wyborów, czy został odparty na takim poziomie, że go nie miał? Czy jakaś kandydatka, której nie było, jest z realu, czy z legendy? W jaki sposób dokonywano fałszerstw? Itede, itepe.
Ja nie wiem, co się z tej rozbujanej przy okazji opóźnienia histerii w rzeczywistości ostanie i nie wie tego w tej chwili nikt. A jeżeli się okaże, że tak naprawdę do poważnych nieprawidłowości doszło w 3 okręgach, a do mniej ważnych jeszcze w 11 i wystarczy w tych 14 okręgach wykonać powtórkę? Jak wtedy będzie wyglądało żądanie powtórzenia wyborów w całym kraju?
Jeszcze raz mówię – nie wiem, jaka jest skala nieprawidłowości, może mała, a może duża, ale w takiej sytuacji zdrowy rozsądek nakazywałby powiedzieć „twardo dopilnujemy sprawdzenia tego wszystkiego i kiedy już będziemy coś wiedzieć na pewno, zastanowimy się, jaka reakcja będzie adekwatna”. Na razie z pewnością adekwatne były dymisje w PKW i wskazanie na sądy okręgowe jako organy powołane do zajęcia się skargami. A reszta to jest wytaczanie olbrzymich armat na coś, co może się okazać słoniem, ale może i wróblem.
No, chyba że uwierzymy Prezesowi na słowo i nawet żadnym tam sądom zawracać głowy nie będziemy, tylko od razu przejdziemy do samosądów. 😈
Jesli Konstytucja nie przewiduje w zadnych okolicznosciach powtorki wyborow to specustawy bym nie wykluczal. Konstytucja nie radzi sobie z burdelem wyborczym i nie mowie tu tylko o niesprawnosci systemu podliczania glosow. Nalezy zatem rozmawiac o tym jak mozna naprawic to co sie naknocilo – z czyjejkolwiek winy.
Jedno jest pewne – do tej pory retoryka Kaczynskiego o „walacym sie Panstwie” mogla byc wlozona miedzy bajki. Teraz dostal potezny orez do reki i lepiej ten orez utracic niz nadymac sie na opozycje , zarzucajac jej w tym akurat momencie, ze chce doprowadzic do katastrofy, ze jest antypanstwowa i chce upiec wlasna pieczen. Jaki jest Psychiczny, wszuscy wiemy, ale w tej chwili ludzie mu uwierza, nawet Koty.
Z całym szacunem (tak się ponoć teraz mówi) – Kot ma znów rację.
Prezydent nie miał prawa mówić: „nie ma mojej zgody na powtórzenie wyborów” bo jeśli Sejm przegłosuje, to on może jedynie dopilnować wykonania. Gdyby powiedział: konstytucja nie przewiduje powtórzenia wyborów – miałoby to inny wydźwięk, a tak – zaakcentował osobisty udział w krytyce opozycji. A opozycja, co Kot jakże słusznie zaznacza – ma prawo do obrony demokracji. Tak! Dopuśćcie do siebie myśl, że monopolu na demokrację nie posiada żadna partia. A w kwestii wydatków na ewentualne wybory – brawo Kot – obiemy ręcyma się podpisuję 🙂
Opóźnienie podania wyników to jest potężna wpadka, ale nie jest to jeszcze walące się państwo. Kryzys państwowy zaczął się nakręcać dopiero wtedy, kiedy opozycja wprowadziła do akcji „straszliwe fałszerstwa”, o których patrz wyżej i zaczęła wołać, że konstytucję i podobne bzdety ma w nosie, bo takiemu dziadowskiemu państwu może pomóc już tylko geniusz Prezesa. 🙄
Oczywiście, Platforma sobie już wcześniej nagrabiła swoją polityką spychotechniki i chowania głowy w piasek, więc to, że ludzie będą teraz skłonni wierzyć Prezesowi, jest poniekąd i jej zasługą. Ale Koty mogłyby jednak zachowywać proporcje, bo są bytami od ludzi doskonalszymi. 😉
Tu jest przemówienie prezydenta:
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta/wywiady/art,341,prezydent-trzeba-chronic-polska-demokracje.html
A ja mam już szczerze dosyć, wiec wybacz Bobik. Znikam tymczasem.
Z niemniejszym szacunem – ani Kot nie ma racji, ani zeen nie ma racji. 😈
Prezydent zgodnie z prawem czuwa nad przestrzeganiem postanowień i przepisów Konstytucji, więc w przypadku prób ich podważenia ma wręcz obowiązek powiedzieć „mojej zgody na to nie będzie”. On jest psem obronnym Konstytucji i ma jej bronić wszystkimi zębami, jakie posiada. 😎
Kwestia kosztów tak na serio nie miałaby znaczenia, gdyby rzeczywiście chodziło o obronę państwa czy demokracji, ale ja nie uważam, żeby zastępowanie konstytucji specustawą naprawdę temu służyło.
mt7, bardzo dziękuję za link, właśnie zrobiłam sobie małą przerwę – serek zapachniał. 😉
Kocie i Zeenie, jednym słowem w USA też jest bur… 😯 Pamiętam skandal z liczeniem, w nieskończoność głosów w wyborach prezydenckich (rok 2000) a mimo to nie zmieniali konstytucji.
Dobry wieczór,
Konstytucja poradziła sobie z wyborami do samorządów dosyć dziwnie, jak na mój gust. Mówi się w niej tylko, że sprawę wyborów reguluje ustawa, która, jak wiadomo, ma niższą rangę od Konstytucji. To po pierwsze i skandaliczne. Po drugie, też skandaliczne moim zdaniem, PKW w ogóle nie figuruje w Konstytucji. Przeczytałam właśnie cały dokument i nigdzie PKW nie znalazłam. Jest sejm, senat, są ministrowie, sądy, trybunały, nawet Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (sic, sick!), PKW brak. Ot, ciekawostka.
Bobiku, uważam, że masz 100% racji. Konstytucję powinno zmienić (o ile zajdzie taka potrzeba), pokolenie moich prawnuków – a moja wnuczka jest dopiero uczy się chodzić.
Tak, mnie się też widzi, Jedna Tako, że to nie jest majstersztyk prawny, łagodnie mówiąc. A jednak upieram się przy tym, że póki prawo nie zostało zmienione, należy się trzymać takiego, jakie jest i wymagać od innych, żeby robili to samo. Można wskazywać niedociągnięcia w systemie prawnym i domagać się ich naprawienia, ale nie można powiedzieć „skoro prawo nie jest doskonałe, to ja je w każdym dogodnym dla mnie momencie mogę olać”.
No właśnie, Szara Myszko, konstytucja jest zbyt poważnym aktem prawnym, żeby przy niej majstrować kiedy tylko komuś coś nie spasuje. Więc ja się z rezygnacją godzę na to, że nawet to, co mnie nie pasuje, nie będzie zmienione już jutro. 😉
Z tego wszystkiego zapomniałem Wam opowiedzieć o tym, co dla Psa najważniejsze, czyli o pasztecie. 😎 Trochę wczoraj Nisi zazdrościłem dostępu do tego kaczo-gęsio-truflowego cuda i żałowałem, że w najbliższym czasie w okolicach Almy nie będę. A tu dzisiaj wchodzę do supermarketu – nie dyskont, ale też nie żadne delikatesy – ślipię na stoisku wędliniarskim, co też tam leży w gablocie i masz: pod tabliczką „nowość” pasztet kaczo-gęsio-truflowy jak żywy, warstwami pieczony, grzybem szlachetnym poprzetykany. 😀
Ciekaw jestem, czy to Alma go eksportuje, czy ona ściągnęła pomysł od jakiejś innej firmy. Ale w każdym razie Nisi zazdrościć już nie muszę. 🙂
Mnie chodziło tylko o to, Bobiku, że prawo wyborcze, bodaj czy nie najważniejsze z praw obywatelskich w demokracji, zostało w Konstytucji potraktowane po macoszemu, delikatnie mówiąc. Wychodzi na to, że dla twórców Konstytucji KRRiT była ważniejsza niż PKW. Co w sumie nie dziwi. KRRiT wszak bardziej użyteczne dla kumpelskich posadek niż PKW.
Pan prezydent wyrwał się przed szereg, moim zdaniem. Głos powinien najpierw zabrać prezes Sądu Najwyższego lub przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego.
Może i lepiej by było, żeby oni pierwsi zabrali, ale ze względu na rolę strażnika konstytucji to wyrwanie się prezydenta przed szereg nie wydaje mi się takie dramatyczne, zwłaszcza że różni konstytucjonaliści od razu zaczęli mówić o tym, iż opcja powtórzenia całych wyborów prawnie nie istnieje.
Kocie 18:13, rozumiem że wybory należy powtórzyć z powodu wiary ludzi w psychiczność prezesa.
patrzę teraz na wyniki i zadziwia mnie jedna rzecz, tam gdzie PSL powiększył swoje posiadanie stało się to głównie kosztem PO, które straciło nawet połowę w tych województwach i oni nic nie mówią.
Chyba nie stracił w sumie PiS, bo raz stracił jednego, a w drugim zyskał jednego, SLD też stracił, raz dwóch z 2 i raz 1 z dwóch. (mówię o wyborach do sejmików wojewódzkich)
W Świętokrzyskim, o którym wszyscy ciągle mówią też miał w 2010 roku ogromną przewagę:
13- PSL
6- PO
7- PiS
3- SLD
A teraz ma:
17- PSL
3- PO
8- PiS
2- SLD
Nie wiem, skąd ekspert w telewizji wziął wzrost PSL w tym województwie o 50%.
Wszyscy wołali w mediach, gdzie jest prezydent, dlaczego nie zabiera głosu.
Ludzie, litości! Każdy mówi, co mu ślina język przyniesie.
Jakieś zbiorowe szaleństwo? Każde zastrzeżenie rozpatrzą sądy w trybie wyborczy, a więc szybko i podejmą decyzję, czy w danym okręgu powtórzyć wybory, czy nie.
Wg ostatnich doniesień, widzę, że udało się krzyczącym przekonać, że książeczka do głosowania bez okładki była przyczyną zmylenia wyborców, bo PSL było na wierzchu.
Ja nie wiem, czy śmiać się, czy płakać.
W taki sposób z Konstytucji można zrobić książkę telefoniczną a nawet całą bibliotekę książek.
Widzę też, że negatywna propaganda ma coraz większą siłę przebicia. Burdel zrobiła PKW bezwładem decyzyjnym i brakiem jasnych komunikatów do społeczeństwa. Prezes dostał prezent i z zapałem produkuje chaos. Powtórzę jeszcze raz: w komisjach mieli swoich ludzi i, jak słusznie zauważył Bobik, mówiąc o fałszerstwie podważają ich wiarygodność.
Jeżeli powstanie i zostanie przyjęta ustawa o możliwości powtórzenia wyborów, to możemy pożegnać się z demokracją.
Płakać, Siódemeczko. Poprzednio narzekano, że płachta wielka, nieporęczna, trudno znaleźć i można się pogubić. Nie dogodzisz.
Płakać. Słyszę pretensje, że członkowie komisji nie informowali o sposobie głosowania. Nie informowali, bo im nie wolno, ustawa zabrania. Wisiały informacje, ale komu by się chciało czytać.
Płakać.
Najgłupsze jest to, że bez względu na to, co by w tej sytuacji zrobili czy powiedziali PO, rząd, prezydent, itd., Prezes by z tego i tak zrobił histeryczną rozróbę. Zgodziliby się szybciutko na powtórzenie wyborów – no tak, bo przegrali, to chcą drugiej szansy (może nawet specjalnie spieprzyli ten system informatyczny, żeby do tego doprowadzić). Są przeciw – no tak, bo się dranie tyle nafałszowali i nie chcą, żeby to poszło na marne. Nie zajęliby stanowiska – no tak, jak zwykle się migają…
Kubeł zimnej wody. Zamiast. Prezesa. 🙄
Właczyłam po raz pierwszy od miesiecy telewizornię, Bobiku, i widzę, że tam pół Polski ekspertów, całkiem poważnych ludzi czasem, miele na okrągło i brnie w coraz większe nonsensy; to jak ludzie przed telewizorami, gdzie od tygodnia rozgrywa się ta żałosna farsa, mogą nie powziąć przekonania, że sfałszowane.
Wadliwy komputerowy system podiczania glosow jest najmniejszym problemem w ramamch tego burdelu wyborczego, co nieustannie podkreslam. Sa znacznie, znacznie powazniejsze, czyniace wybory niewiarygodnymi.
A Konstytucja jesli pomija jakies sytuacje i zdarzenia, pownna byc uzupelniona. Istnuieje cos takiego jak Poprawka do Konstytucji. I tych poprawek moze byc calkiem sporo.
Dla Gowina sfałszowane, bo niezgodne z sondażem IPSOS.
Czy opozycja w ogóle uściśliła na jakim etapie sfałszowano wybory, bo jakoś tego nie wyłapałam?
Kocie, już mi się nie chce w kółko międlić tego samego. Znacznie, znacznie poważniejszymi problemami niech się jak najszybciej zajmą sądy i tam, gdzie coś się okaże nie w porządku, będzie można robić powtórki. Jest to normalna, prawem przewidziana procedura i nie jest do tego potrzebne wzniecanie ogólnonarodowej histerii. Howgh i w tej sprawie już szczekać nie będę, o ile nie pojawią się jakieś nowe argumenty.
A poprawki do Konstytucji niech sobie będą, byle rozważne i sensowne (a tego się nie da zrobić w tydzień), ale nie to proponowali Kaczyński z Millerem, tylko tejże Konstytucji olanie. Drugie howgh.
Kocie, co czyni wybory niewiarygodnymi? Powtarzam: wybory.
Spoko, Haneczko. Gdyby wyniki były zgodne z sondażem IPSOS, to byłby dowód, że to wszystko było ustawione. 😎
Oczywiście, Bobiku. I przepraszam, że jeszcze międlę, ale prezes z powodzeniem produkuje następny Smoleńsk a ja tu żyję.
Haneczko, myślę, że dobrze międlisz 🙂 Też pomyślałem dzisiaj o Smoleńsku
Wrrrr! Aaaaaaaarch!! Hrrrrrrraaaaaaach!
Ależ możesz sobie międlić, Haneczko, jak masz jeszcze siłę i ochotę. Ja tylko oświadczyłem, że swoje wymiędliłem, powtarzać już mi się nie chce, więc póki nie będzie czegoś nowego, idę się „w tym temacie” wylegiwać do góry łapami. 🙂
Wybory niewiarygodnymi czynia LICZNE pomylki przy wypelnianiu kart, zdezorientowanie wyborcow, niewazne glosy, fakt „wygrywania wyborow” przez osoby nie kandydujace, pominiecie nazwisk kandydatow, itd itp.
W tej chwili opowiadala przy stole osoba bardzo rozgarnieta, z wyzszym wyksztalceniem, ze nie potrafila sie z tych kart polapac na kogo glosuje i z przeczytanego wczesnuiej opisu nic sie jej w tych broszurkach wyborczych nie zgadzalo.
Ale do połapania się w kartach wyborczych nie potrzeba wyższego wykształcenia. Znam przykłady 😉
Kocie, litości ! Jaką wyższą uczelnię ta Pani kończyła ? Ja mam tylko maturę i 7 krzyżyk na plecach a wiedziałam czego i gdzie szukać. Zastanów się lepiej, czy warto za prawdę ogłaszać bzdury (plotki) wygadywane przez nierozgarnięte osoby i wszystko jedno czy mają wykształcenie wyższe, czy niższe. Aby wybierać świadomie, trzeba się wcześniej przygotować, poszukać informacji, zapytać nawet komisji – też udzielali informacji w jaki sposób należy głosować, aby głos był ważny.
A’propos nieważnych głosów, to na własne uszy słyszałam w radiu (telewizor już dawno wywaliłam), jak smarkaty muzyk zapowiedział, że pójdzie na wybory, ale odda nieważny głos. I smarkateria właśnie tak się skrzykiwała na FB.
Oczywiscie, ze nie potrzeba, Irku. One powinny byc zrozumiale, czytelne dla kazdego.
O tym wlasnie mowie.
Szaro myszo, karty wyborcze powinny byc czytelne dla wszystkich.
Nie obrazaj mojej przyjaciollki, sugerujac, ze jest nierozgarnieta lub ze nie potrafi zdobyc potrzebnej informacji o kandydacie. Ona jej szukala, ale informacja nie istniala na stronie.
Gdyby mnie tu nie bylo, gdybym nie rozmawial z licznymi ludzmi, to bym sadzil, ze cos do mnie nie dociera.
I nie zbieram plotek. Prowadze rozmowy i zadaje pytania. Sledze tez doniesienia.
1,2,3 – to nie komisje wypełniały karty, nie one dezorientowały i nie one oddawały nieważne głosy. Wyborca jest pełnoletni i odpowiada za to, co dobrowolnie robi.
4 – osoby nie kandydujące nie „wygrały wyborów”. Błędy felernego systemu były korygowane i nikt taki nie dostał mandatu w realu.
5 – gdzie pominięto? na listach? Jeżeli tak to powinno to być wyłapane jeszcze przed wyborami. Komisje mają obowiązek sprawdzić listy. Jeżeli wydawały niekompletne listy – do oprotestowania i do sądu. Ile było takich miejsc i takich list, czyli w ilu okręgach? Okręgów było ponad 27 tysięcy.
itd itp – dorzucę etceterę.
Osobie współczuję. Mam nadzieję, że jej praca nie wymaga czytania ze zrozumieniem.
I z pełnym przekonaniem wierzysz ? A gdzie dowody ? Od kiedy można wydawać kategoryczne sądy, na podstawie „znajoma mi powiedziała” ? Chcieć to móc. Tylko tyle i aż tyle.
Zupełnie nie bierzesz pod uwagę, że znajoma mogła szukać nazwiska, które kandydowało z innego obwodu ? Gdyby się zainteresowała przynajmniej tydzień wcześniej, to nie ma możliwości aby się pomylić. „Książeczka” była czytelna, gdy się wiedziało, na którą partię, stowarzyszenie się chce głosować.
W Wyborczej piszą, że niemieccy islamiści szykują inwazję szariatu na Polaskę, a koran idzie w Niemczech jak ciepłe bułeczki.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,141586,16993204,Polacy_niesiemy_wam_szariat.html
Co Ty na to, Bobiku? Jak to oceniasz.
Od siebie powiem, że z bardzo dobrego źródła wiem, że istotnie napłynęła do Polski spora liczba wyznawców islamu i polscy muzułmanie mają już z nimi spory kłopot, a obawiają się wiekszych. To są zupełnie inni ludzie od tych naszych.
Na jakiej stronie? Internetowej? Bo na kartach do głosowania życiorysów się nie umieszcza.
Oczywiście zamiast „się chce” powinno być „chce się”. 😳
A skad sie bierze Twoje przekonanie, Szara Myszo, ze obracam sie w kregu idiotow? Masz dowody?
Tak, Haneczko. Na kartach do glosowania zycuirysow sie nie umieszcza.I nikt ich tam nie szukal, jesli dobrze rozumiem.
Przy okazji , milismy wczoraj w tym domu jednego z kandydatow z Gdyni. Rozmawialismy trzy godziny. W tym takze o doswiadczeniu wyborczym. Dalej nie moge opowiadac, bo byla to rozmowa prywatna.
Kocie a gdzie ja napisałam, że się obracasz w kręgu idiotów ? Mnie tylko chodziło o Twój argument, że znajoma ma wyższe wykształcenie i co to za argument ? Moje dziecko też ma wyższe wykształcenie, ale jest tak nieżyciowe i chodzi z głową chmurach, bo myśli ma zajęte tylko tym problemem, który aktualnie ma do rozwiązania. Na wybory mnie się pyta, na kogo ma głosować a nie jest idiotką z całą pewnością.
Kocie, z całym szacunkiem.
Na kartach do głosowania na dole jest informacja tej treści „Głosowac można tylko na jedną listę, stawiając znak „x” w kratce z lewej strony obok nazwiska jednego z kandydatów z tej listy, przez co wskazuje się jego pierwszeństwo do otrzymania mandatu. Postawienie znaku „x” w kratce obok nazwisk kandydatów z różnych list lub niepostawienie znaku „x” w żadnej kratce powoduje nieważnośc głosu”. (Monitor Polski 2014 rok, poz.734 ; są załączniki ze wzorami kart do głosowania).
Głosowanie było naprawdę proste. U góry karty do głosowania podany był numer listy i skrót nazwy komitetu wyborczego.
Kocie, wiem, ale nie powiem. Bardzo Cię proszę, nie mów prezesem.
To na jakiej stronie szukała?
O matko. Ponad 27 tysięcy obwodów, nie okręgów.
Na stronie PKW, bardzo dobrze skonstruowanej, można znaleźć także to http://info.pkw.gov.pl/sposob-glosowania-samorzad2014/sposob-glosowania-infosamorzad2014.html
Dobranoc 🙂
😯 Siła nieczysta 😯 Ja „Dobranoc 🙂 „, a ona „Wykryto duplikat komentarza: wygląda na to, że już to powiedziano!” 😯
Słusznie, za dużo gadałam 😕
Wydaje mi się, że szkoda słów, Haneczko.
Ja powiedzialem to co mialem do powiedzenia na temat wiarygodnosci tych wyborow: na podstawie licznych doniesien w polskich mediach, ktore sledze bardzo uwaznie, rozmow ze znajomymi i przyjaciolmi, w tym jednym z kandydatow.
Nie mam nic do powiedzenia w chwili gdy zaczyna sie zlosc i wycieczki osobiste ( zamiast dyskusji) i podwazanie moich komopetencji do wypowiadania opinii odmiennych od wiekszosci, do kwestionowania rozgarnietosci intelektualnej moich przyjaciol. Moje doswiadczenie demokracji jest inne i inne najwyrazniej oczekiwania.
I wiecej na ten temat nie chce juz slyszec i nie bede odpowiadal. Odpowiedz na pytanie kto z nas mial racje przyniesie zycie. Glosowanie na blogu kto ma racje mnie raczej srednio interesuje.
Ja jeszcze nie marnowałam słów w sprawie głosowania, więc dołączę się tu do Myszy i Mar-Jo: głosowanie było proste, a na „książeczkach” umieszczone były instrukcje. Przeczytałam takową, bo nie pamiętałam, co się stawia, krzyżyk, czy ptaszka. Instrukcja była prosta i jednoznaczna.
Bobik, jak tam wytworna pasztetówka?
Gupia alma nie napisała, kto to produkuje. Zupełnie możliwe, że wtranżalamy to samo.
jak wyżej (Nisia)
Niczego nie szukałam, poszłam, obejrzałam, co dali, przeczytałam i nie przyszło mi do głowy, że tu są jakieś komplikacje.
Wręcz pomyślałam, że proste i uporządkowane.
Dlatego nie dziw się, Kocie, że budzisz zdumienie i frustrację.
Też już skończyłam.
Dodam tylko, że na polskie media trzeba się uodpornić wieloletnim treningiem.
Mnie się mocno wydaje, że głosujemy już od lat, w mniej więcej podobny sposób – bo to naprawdę nieistotne, czy książeczka czy płachta; żadnych rewolucji w mechanizmie dokonywania wyboru kandydatów nie było. A ci, co faktycznie pierwszy raz do wyborów idą, to przecież teoretycznie najbardziej kumaci są. Może faktycznie PSL-owi się przysłużyła ta pierwsza strona, ale przecież dowodów na to żadnych i mój wydajemiś w niczym nie lepszy niż wydajemisie innych.
Nie widzę akurat powodów do unieważniania tych konkretnych wyborów. Bo jak ktoś po 25 latach demokracji nie potrafi prawidłowo zagłosować (w sensie: oddać głos ważny, zgodny z własnym wyborem), to może w ogóle nie powinien zawracać sobie głowy chodzeniem na wybory.
Wierzę, że ileś tam procent wyborców nie ogarnia kart do głosowania i np. jeśli dostaje kilka książeczek po kilka list w każdej (do rady gminy, powiatu, do sejmiku), a prezes i ksiądz mówili, albo nawet telewizja, że trzeba w każdej książeczce postawić krzyżyk przy kandydacie, to wezmą i pokreślą wszystkie listy. Z moimi poglądami na temat inteligencji bliźnich nie jestem tym zdziwiony. Postulat Kota, aby każdy debil, przepraszam bardzo, wyborca, mógł ogarnąć, jest oderwany od realiów. Jedyne wyjście, to głosowanie bez skreśleń, jednak wątpię, czy tego właśnie chcemy. 😉
Pozwólcie, że nie będę nic mówił o konstytucyjności i jej braku, tylko poprę Haneczkę, że konstytucja nie jest instrukcją obsługi wszystkiego i fakt, że nie ma w niej nic o PKW i wyborach samorządowych, to rzecz całkiem normalna i słuszna. Od tego są ustawy. O zapobieganiu chorobom wenerycznym też tam nic nie ma, za to jest w ustawach i jakoś to idzie, dziękować.
Problem wywalającego się systemu, zrobionego po taniości w ostatniej chwili, to całkiem duży problem, jeśli go umieścić w kontekście. Mianowicie takim, że kierownictwo PKW to ludzie teoretycznie mądrzy i doświadczeni, którzy wszelkie zagrożenia dla procedur, których mają pilnować, powinni dostrzegać i likwidować wcześniej, po to tam siedzą. Powiedzcie mi, czy normalny człowiek najpierw molestuje budżetodawcę, że za te pieniądze nie da się zrobić porządnego systemu (bo molestowali, i słusznie), a potem wierzy panu informatykowi, że wszystko działa i jest przetestowane?
To znaczy jak przetestowane, spytałbym ja, prosty człowiek bez stażu w Sądzie Najwyższym, za to umiejący włączyć komputer – testowałeś na tysiącu jednocześnie zalogowanych użytkowników, czy na sobie? A potem bym fagasa pogonił, fakturę wyrzucił i zarządził, że te wybory robimy po staremu, ręcznie. Odpowiednio wcześniej bym zarządził, żeby komisje mogły się przeszkolić. Natomiast panowie sędziowie, strażnicy prawości o miedzianych czołach, dali się wydymać przykładnie. Gdybym nigdy nie widział z bliska zasłużonego jurysty, to może bym się nawet dziwił.
Czyli idiotyzm zaobserwowałem po obu stronach urny. Jaki z tego użytek, i kto teraz robi, to już inna historia i nie będę zgłębiał, bo obrzydliwy jestem.
A mnie się wydaje, że stare nauki zostały zapomniane, jedyny Kot pamięta.
„Wielcy złodzieje (złapali) prowadzą małego złodzieja” – to Kot Wam mówi, a Wy – z wyjątkiem mnie – napadacie na niego, w wyniku czego usłyszeliście nec Hercules contra plures.
Dla większej jeszcze jasności: tym większym złodziejem jest u nas PO a wszyscy inni – małymi. To oczywiście cyniczne (…) ale niezrozumienie o co Kotu chodzi jest wynikiem wielokrotnie przeze mnie wspominanego tu jednookizmu. Jak sięgnę pamięcią do pamiętnych lat ’56, ’68, 70, 76, 80 to tu na blogu odnajduję tytuły Trybuny Robotniczej, Głosu Robotniczego i wielu innych poczytnych dzienników, które krzyczały:
” Kto wznieca niepokoje”, „Przede wszystkim prawo!” (oczywiście widziane lewym okiem), „Wichrzyciele wynocha!”, „Kto korzysta na niepokojach? „, „Po pierwsze spokój”, „Nie tędy droga” itd.
A teraz dedykacja dla Kota: jedna z piękniejszych pieśni z cudowną solówką Steve Kimock’a na gitarze. Pieśń warta uwagi z różnych względów, nie tylko urody, kto ciekaw, ten dojdzie.
http://www.youtube.com/watch?v=a7X2iN96doY
Kocie, „Lepsza jest uboga mądrość, niż głupie bogactwo”.
I na koniec – wciąż cynicznie: ” Tłum był wielki, ale ludzi niewielu”
Wracam do swojej beczki.
Dlaczego narod zydowski po wyjsciu z Egiptu blakal sie po pustyni cale 40 lat? By pokolenie ktore wejdzie na wlasna wolna ziemie nie myslalo kategoriami niewolniczymi.
Dzien dobry 🙂
Herbata 🙂
Kawa 🙂
Dzień dobry 🙂
do kawy i herbaty
🙂 🙂 Niedzielne Bardzo Dzien Dobry 😀 😀
herbate z pieknego imbryka TAK
rogaliki kruche szekoladowo TAK
niedzielnie TAK TAK TAK
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
doczytalem 🙂
narobilo sie. niudacznictwo i jakos to bedzie mentalnosc. cynik Kaczynski podlewa do ognia (lepiej mowic o falszowaniu wyborow niz o zlodziejstwie bylych kolegow z pierwszego szeregu PiS), zamiast spokojnie odczekac i wyjasnic jak w demokracji sie robi (a Polska jest demokratyczna) rozpetano nagonke i wrzaski zagluszaja obawy (takich jak ja) ze ponad polowie uprawnionych – do oddania glosu w wyborach w ich gminach i miastach – wisi, kto i jak ich reprezentuje. Jest tak dobrze ze nie trzeba nic znieniac, czy tak zle ze ta ponad polowa zostala w domu?
i jeszcze to dodam 🙄
https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/393282_567591089923919_1685057663_n.jpg?oh=3a9d7c0a07f9d1cf0d70e4cac2076a43&oe=5519B969
Dzień dobry 🙂
Obiecałem wczoraj, że nie będę powtarzał tego, co już szczekałem i o dziwo udało mi się dotrzymać. Oczywiście wyłącznie dzięki swojej żelaznej woli, a nie dlatego, że mi o 22.00 internet padł i nie powstał aż do rana. 😎
No, nic, dzisiaj sobie odbiję. 😈
Na razie, do porannej kawy, może nie kubeł, ale solidna szklanka zimnej wody:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16994517,Powtarzanie_wyborow__To_nie_takie_proste__Balagan_.html#Cuk
Nemo iudex idoneus in propria causa, więc pomysł aby politycy decydowali o unieważnianiu wyborów jest – mówiąc oględnie – dziwaczny. Są w tym celu dokładnie opisane procedury i, dodajmy, nie prowadzą one przez sejm ani przez pałac prezydencki ani nawet przez posła Wiplera wiodącego lud na barykady wokół siedziby PKW.
A argument, że to wszystko – nie wiedzieć czemu – jest winą PO, jest z poziomu „a w Ameryce murzynów biją” i nie bardzo nadaje się do dyskusji.
Nie mam nic do powiedzenia w chwili gdy zaczyna sie zlosc i wycieczki osobiste ( zamiast dyskusji) i podwazanie moich komopetencji do wypowiadania opinii odmiennych od wiekszosci, do kwestionowania rozgarnietosci intelektualnej moich przyjaciol. Moje doswiadczenie demokracji jest inne i inne najwyrazniej oczekiwania.
A gdzież to, Kocie, ktoś wycieczkował osobiście zamiast argumentów? 😯 Mógł się tu i ówdzie zdarzyć przyjacielski kuksaniec w ramach przyjętej tu zażyłości, ale co najwyżej obok argumentów, nie zamiast (i powiedzmy sobie szczerze, że były to kuksańce bardzo łagodne wobec wyższościowego „moje doświadczenie demokracji jest inne”, oznaczającego w gruncie rzeczy „tylko ja się tu znam na demokracji”). Nie zauważyłem też podważania Twoich kompetencji do wypowiadania innych opinii, tylko dość powszechne niezgadzanie się z Twoimi opiniami, a to jest dość zasadnicza różnica.
Rozgarniętość Twojej znajomej zakwestionowano cytując kluczowe dwa zdania z instrukcji wyborczej i pytając, co w nich jest niemożliwego do zrozumienia dla osoby z wyższym wykształceniem. Przeczytałeś te dwa zdania? Naprawdę uważasz, że są bardziej tajemnicze od Kabały i nijak ich rozgryźć nie idzie? Nie przeszło Ci przez głowę, że może Twoja znajoma jednak nie bardzo się postarała?
Sam wprowadziłeś do dyskusji wątki typu jedna pani powiedziała i jeżeli uważasz je za argumenty w dyskusji, to nie możesz oczekiwać, że nie będą podważane tylko dlatego, że jedna pani akurat jest Twoją znajomą.
A dyskusję na blogu prowadzi się nie po to, żeby policzyć głosy i ogłosić, kto ma rację, tylko żeby przedstawić sobie wzajemnie argumenty i zobaczyć, które z nich są przekonujące. Twoje tym razem nikogo nie przekonały (poza już wcześniej przekonanym zeenem), co może nie jest przyjemne, ale nie jest też powodem do nafutrzania się i wystawiania pazurów. 😉
Dzień dobry 🙂
Starałam się argumentować. To, że się z kimś nie zgadzam nie znaczy, że atakuję personalnie. Mam inne zdanie i tyle.
Zeen, pomysł, żeby dyskusję sprowadzać do poziomu „wszystko, panie, złodzieje”, nie wydaje mi się interesujący, nawet jeżeli to prawda. 😈 Poza tym byłoby to zupełnie nie na temat, bo ani PKW nie jest organem partyjnym czy rządowym, ani PO szczególnie na tych wyborczych aferach nie skorzystało, raczej wręcz przeciwnie. No, chyba że na zasadzie „bo mnie się wszystko z de kojarzy”. 😎
A Twoja analogia ze słusznie minionym ustrojem jest, niestety, rodzajem argumentu ad Hitlerum. Nawet się zacząłem zastanawiać, czy w polskich warunkach nie należałoby wprowadzić zasady, że kto pierwszy użyje argumentu ad komunam, ten przegrywa. 😈 Gdybyśmy przy każdym odwołaniu się do praworządności zaczynali krzyczeć, że to powrót do najczarniejszych czasów komunistycznego zniewolenia, nieźle byśmy na tym wyszli. 🙄
Tak że jak będziesz wychodzić z beczki, to zwróć uwagę na przyodziewek, żeby jakaś niewinna dziecina nie szepnęła „Diogenes jest nagi”. 😉
W czym się z Kotem zgadzam, to w tym, że ostatecznie sprawy weryfikuje życie, nie dyskusje. W związku z tym pierwsza weryfikacja:
W skali kraju, w wyborach samorządowych na wszystkich szczeblach oddano 9,76 proc. głosów nieważnych – poinformowała Państwowa Komisja Wyborcza. Dla porównania – podała PKW – w 2010 roku w skali kraju oddano 7,89 proc. głosów nieważnych. W wyborach do rad gmin i w miastach na prawach powiatu oddano 5,16 proc. głosów nieważnych; w wyborach do rad powiatu – 16,67 proc.; w wyborach do sejmików wojewódzkich – 17,93 proc. W wyborach na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast stwierdzono 2,14 proc. głosów nieważnych.
Szef PKW Stefan Jaworski poinformował również, że w wyborach do sejmików wojewódzkich najwięcej głosów nieważnych oddanych zostało w woj. wielkopolskim – 22,77 proc., w woj. lubuskim – 20,54 proc., w woj. warmińsko-mazurskim 19,86 proc. Najniższy wskaźnik głosów nieważnych został odnotowany w woj. podlaskim – 14,57 proc. W 2010 roku – w skali kraju głosów nieważnych było 7,89 proc.
Wzrost ogólnej liczby nieważnych głosów o 1,95% nie jest może powodem do radości, ale też trudno się tu doślipić jakiegoś dramatu. Od niecałych 8% nieważnych głosów do zapowiadanych przez opozycję 30 czy nawet 40% jest baaardzo daleko. Jeden z najpoważniejszych powodów powyborczej histerii unicestwił się sam.
Choć jest oczywiście możliwe, że Prezes wkrótce odkryje, iż złodziejskie PO ukradło nieważne głosy podczas liczenia i teraz przehula je na Wyspach Kanaryjskich. 😈
Z zaległości: Siódemeczko, w Niemczech salafici na pewno są dużym problemem, ze względu na mieszkającą tu dużą liczbę wyznawców islamu, których z różnych powodów stosunkowo łatwo zradykalizować. Rdzenni Niemcy przechodzący na islam też się zdarzają, ale to jednak raczej margines i dziennikarska ciekawostka niż jakieś masowe zjawisko. Część z tych Niemców zresztą po pewnym czasie się wycofuje, kiedy widzą, w co tak naprawdę wdepnęli (osobiście znam jednego takiego konwertytę, który w pierwszych latach piał wokół peany na temat swojej nowej religii, a potem pomieszkał kilka lat w krajach muzułmańskich i przeszło mu z kretesem), ale oczywiście zawsze zdarzą się wariaci, których dżihad podnieca jako „męska przygoda“.
Pewnie zdarzają się i konwertyci Polacy, bo niby czemu akurat oni mieliby być na islam całkowicie impregnowani, ale to też są pojedyncze przypadki, nie masówka. Myślę nawet, że te przypadki są szczególnie spektakularne właśnie ze względu na swoją rzadkość. Jeżeli takie osoby jadą do Polski, prowadzić „działalność misyjną“, też będą się bardzo rzucać w oczy, bo będą odbijać od tła. Mogą też być problemem przez osobisty ekstremizm, ale czy wiele osób zdołają zwerbować, raczej bym wątpił. Ale mówię to tylko na czuja, czyli bez żadnej gwarancji, że faktycznie wiem, co mówię. 😉
Dzisiejsza kawa idealnie się wlewa w moje potrzeby – dwie filiżanki poproszę. 🙂 Wróciłam z krótkiej wycieczki do Cambridge i cała jestem w skowronkach. Pojechałam znużona i wyciśnięta jak cytryna, zapomniawszy spakować mnóstwa potrzebnych rzeczy (w tym aparatu!); nie wierząc właściwie, że te parę dni wystarczy, żebym poczuła się lepiej. Wystarczyło. 😀 Czytanie w tych okolicznościach Wykładu profesora Mmaa miało wyjątkowy smak. Bardzo dziękuję Koszyczkowi za kolejną świetną lekturę. 🙂 Nie tylko sama przeczytałam, ale pobiegłam kupić parę egzemplarzy przyjaciołom. A teraz biorę się za ogarnięcie rzeczywistości, która zawiera m.in. pustą lodówkę, stosy prania, listy świątecznych prezentów i konieczność dotarcia jutro do pracy na dziewiątą. I wiecie co, nic a nic mnie to wszystko nie przeraża. 😯
W analogii do PiSu kwestionującego wyniki każdych wyborów jeszcze przed ich oficjalnym ogłoszeniem przypomina się stara humoreska Tyma, ta z puentą, że „bramkarz radziecki nie uznał bramki”. Tyle, że ja bym nie demonizował prezesa Kaczyńskiego, on po prostu, będąc sprawnym politykiem, mówi to, co jego elektorat chce usłyszeć. I to, że „panie, złodzieje, wszędzie złodzieje”. I że „na mieście mówią, że…” (wstawić, co mówią). I że „a Frącka to mówiła, ale nie mogę powtórzyć, co mówiła” (słynna czarna teczka Tymińskiego). Prezes nie może zacząć się zachowywać racjonalnie, bo przestałby być czytelny i wyrazisty dla swoich wyborców.
Nie mam telewizora, więc nie wiem, co telewizor mówi, ale podejrzewam, że zmarnowano kolejną okazję, żeby ufryzować czerepy rubaszne. Bo przecież można by zaprosić kogoś innego niż Ziobro czy Niesiołowski żeby wyjaśnił przystępnie, jak się liczy głosy, jak agreguje wyniki, co poszło nie tak i dlaczego. Można by też przy okazji (a nawet wcześniej) wyjaśnić czym zajmują się sejmiki wojewódzkie i jakie są kompetencje oraz zakres władzy poszczególnych organów samorządu, dlaczego można mieć więcej głosów ale mniej radnych i tak dalej.
Ale nie, zamiast tego jest to, co jest. I potem przesiąka nam na bloga, że komuna wróciła i tłumi słuszny gniew klasy robotniczej.
Nieprzerażenie pustą lodówką jest czymś, czego nawet nie potrafię sobie wyobrazić. To musi być wspaniałe uczucie. Ja też chcę taką kurację skowronkową jak Aga! 😆
A propos lodówki, to ten pasztet kaczo-gęsio-truflowy jest istotnie bardzo smaczny, ale zdystansował go również wczoraj nabyty pasztet kaczy z pomarańczą. Jest to jednakowoż opinia degustibusowa, więc nie żądam, żeby była wiążąca. 😉
Babilasie, nie ma rady, musisz streścić tego Tyma, bo albo nie znałem, albo mi się kompletnie wymazało z dysku, wobec czego nie miałem prawa zrozumieć, o co chodziło z tym bramkarzem. 😉
Dzień dobry.
Znalazłam ciekawostkę :
http://wyborcza.pl/magazyn/1,142071,17002929,Klamac_kazdy_moze.html#TRwknd
W. Szacki, mianowany przez Mordkę rzecznikiem swoim i zeena, komentuje w „Polityce wyniki wyborów:
Wyniki wyborów to jedno, a skutki ich przebiegu – to drugie. Być może ważniejsze. Zapamiętamy opóźnienia, pomyłki, zawalenie się systemu informatycznego, żenujące konferencje i bezprecedensową dymisję wszystkich członków PKW.
Nie znaczy to, że wybory były – w skali istotnej dla wyniku w regionie – sfałszowane, przynajmniej dopóki ktoś tego nie dowiedzie. Zbyt wiele osób musiałoby być zaangażowanych w ten proceder, by to nie wyszło na jaw. Na poziomie lokalnym są przecież mężowie zaufania komitetów partyjnych, którzy pilnują liczenia głosów, spisują wyniki i przesyłają partiom. W fałszerstwo na poziomie centralnym nie wierzę, nawet nie dlatego, że bezgranicznie ufam politykom. Otóż nie chce mi się wierzyć, że politycy najwyższego szczebla ryzykowaliby karę więzienia i upadek swej formacji, by PSL wygrał np. wybory do sejmiku w Świętokrzyskiem. (…)
Z okazji wyborów politycy wypowiedzieli zresztą wiele głupot i kilka jeszcze na pewno padnie. Miejmy nadzieję, że nauczyli się chociaż tyle, że nie ma czegoś takiego jak ogólnokrajowa powtórka wyborów.
Obawiam się, że po takim dictum Szacki dostanie od Kota natychmiastową dymisję. 😆
Wybory nie zostaly sfalszowane i nikt tak nie twoerdzi poza Waraitem. Wybory zostaly w wielu miejscach spieprzone, albo co piaty polski obywatel glosujacy na sejmiki jest nierozgarniety, jak to powiedziala jedna moja przedmowczyni. Do nierozgarnietych zaliczylbym takze Kume mojej Starej, autorke licznych madrych ksiazek i laureatke szeregu prestizowych nagrod, ktora w jakims momencie kompletnie nie mogla sie polapac jak ma glopsowac i gdyby nie jakis maly programik w tv odebejrzany poprzedniego dnia, to byc noze tez zaliczy;aby glos niewazny. I inne osoby, z ktorymui sie tu spotykam. A sposib glosowania powinien byc zrozumialy dla kazdego, tak jak zrozumialy jest dla mojej 90-letniej Babci, ktora glosowala na Florydzie miesiac temu, oddajac waznu glos.
Co do mojej „wyzszosci” w sprawach demokracji. Zakladam, ze moze ona rozne osoby irytowac, ale niestety tak sie sklada, ze mam ja, te demokracje obcykana od wielu lat. Nie mam powodu tego sie wstydzic badz ukrywac. Mialem pol stulecia aby wiele rzeczy nie tylko przemtslec, ale takze nauczyc sue na przykladzie nieco starszych demokracji .
Tak, moje doswiadxzenie jest innne, tak, bogatsze, tak, inaczej patrze na wiele spraw toczacych sie na moich oczach.
Dzieki, zeenku. Musi mi czasami ktos przypomniec, ze mozna bardzo dobrze czuc sie pozostajac w mniejszosci. Wole oczywoscie jak mnie kochaja niz gdy na mnie skacza i wyzywaja moje otoczenie od nierozgarnietych, ale mozna z tym zyc.
Pójdę do Almy i zrobię piekło. Nie mieli żadnego pasztetu kaczo-pomarańczowego!!!
Kocie, domyśliłam się, że to Kuma miała kłopot. Nadal jednak obstaję przy swoim. Informacje o sposobie głosowania były dostępne – w prasie, na stronie PKW, w miejscach głosowania.
Wybory to moje prawo i moja sprawa. Mam wiedzieć jak i na kogo głosować, czyli mam w to włożyć trochę pracy.
I takiego świadomego wyboru ciągle się uczę – uparty, cyniczny nieludź.
Nie mam komu zrobić piekła. Nie mam Almy 🙁
Nie, Haneczko. Nie tylko Kuma z trudem sie polapala na kogo ma glosowac i gdzie stawiac krzyzyk. Inni znajomi takze.
A jesli chcesz rzucic okiem na to jak zostal opisany znany nam wszystkim kandydat z Gdyni, blogowy przyjaciel, to zapraszam. To zapewne nie wina PKW, tylko jego partii rzadzacej, ktora tak przygotowala swoje materialy, ale jest to opis tak dalece osobliwy, ze nie dziwi mnie ze zdobyl bodaj ponizej stu glosow.
Na sukces kampanii wyborczej sklada sie nie tylko kartka wyborcza, takze chocby minimalna wiedza o kandydacie. Opis skladajacy sie z jednego zdania, cytuje doslownie: „Glowny specjalista w Urzedzie Marszalkowskim” (najwyrzazniej specjalista od wszystkiego badz od niczego) nie predystynuje najbardziej rozgarnietej sposrod moich przyjaciol do glosowania (choc akurat oddali glos takze na niego w ciemno) na tego kandydata.
Tak sie, kurka wodna, demokracji nie robi.
Niech i ja się włączę w to bicie piany (pozdrawiam z Miasta łodzi, szczególnie zeena 😉 )
Faktem jest, że wielu kandydatów nie postarało się, by udostępnić informacji o sobie. Ja korzystałam z bardzo przydatnej strony „Masz prawo wiedzieć”, gdzie sformułowano ankietę, którą kandydat mógł wypełnić, ale nie musiał. Dla mnie osobiście fakt, czy wypełnił, czy nie wypełnił, był dodatkowym kryterium – nie wypełnił, więc olewa wyborców. Dzięki tym ankietom w paru kategoriach wybrałam kandydatów nie znając ich; w jednej znałam kandydatkę (muszę sprawdzić, czy się dostała do rady Ursynowa).
Co zaś do samych kart/broszur, naprawdę nie było nic prostszego. Jeśli oczywiście ktoś jako dobry obywatel chodzi regularnie na wybory. Podobnie jeśli ktoś sam przygotowuje swoje zeznanie podatkowe, kolejne przygotowanie będzie dla niego bułką z masłem.
Bobiku (12:14), nie da rady streścić, trzeba zobaczyć.
Kocie, informacje o kandydacie jakie ma obowiązek podać PKW to: nazwisko, imiona, numer listy, komitet.
Reszta należy i zależy od kandydata i jego komitetu i nazywa się kampania wyborcza. Jej jakość, a raczej brak jakości, to temat na dłuższe, zupełnie inne opowiadanie
Kocie, kandydaci powinni zachwalać swoje przymioty umysłu, charakteru, programu, życiorysu, a nawet – jak kto chce – ciała, w trakcie kampanii wyborczej: ulotki, spotkania, zadbanie o obecność w mediach (o czym pisała też przed chwilą Dora). Opis (krótki!) na karcie wyborczej ma tylko służyć niezawodnej identyfikacji kandydata przez wyborcę („mój ci jest!”), nie ma zastępować wszystkiego tego, co powinno nastąpić przedtem. Poza tym, jeśli ktoś pracuje na stanowisku głównego specjalisty, to co ma mieć napisane? „Słońce Pomorza, archikrator Trójmiasta, największy geniusz na północ od Tczewa”?
Więc nie nadużywajmy słów dużych, takich jak demokracja, bo wkrótce zatracą swoje znaczenie.
Nie mówiąc już o tym, że nawet jeśli przygotuje najbardziej elokwentną ulotkę, która wpadnie do wszystkich skrzynek pocztowych w okręgu (tak było z niektórymi kandydatami PO, ale nie tylko), to wcale nie jest pewne, że napisze na niej, co naprawdę myśli i co jest dla niego ważne. Ankieta z „Masz prawo wiedzieć” była tym cenniejsza, że dopytywała o określone dokładnie sprawy, poniekąd także światopoglądowe. Zrobili dobrą robotę, a o ile wiem, jest to inicjatywa obywatelska.
A propos ulotek, miałam dobry przykład jednego z byłych burmistrzów mojej dzielnicy. Na ulotce napisał, ile to rzeczy będzie chciał załatwić, a ja pamiętam, że kiedy był burmistrzem, nie wykazywał takiej inicjatywy 😈
„powinno nastąpić przedtem” – za dużo się Tyma nasłuchałem. WYSTĄPIĆ.
Przepraszam, pomyliłam nazwę inicjatywy: Mam Prawo Wiedzieć.
http://mamprawowiedziec.pl/strona/info-projekty/s61