Sfałszowana czapka
Sądny dzień zapanował w Ciemnych Wodach. Władca pieklił się już od rana, a usłużne echo roznosiło jego wrzaski do najdalszych krańców królestwa. Roztrzęsły się z wrażenia wszystkie osiki i mimozy, trzęśli portkami dworzanie i nawet lud, zwykle zajęty swoimi sprawami, tu i ówdzie odkładał narzędzia pracy, uszu bacznie nadstawiając. W pałacu wszyscy biegali bezładnie, nie wiedząc, co począć, bo nieznana była furii tej straszliwej przyczyna, a nikt nie ośmielał się podejść do Władcy i zapytać. Nareszcie kanclerz, w bojach dworskich zaprawiony, mruknął pod nosem „raz kozie śmierć!“, po czym na miękkich nogach wszedł do komnaty królewskiej i ozwał się w te słowa:
– Najjaśniejszy panie, racz wyjaśnić swemu kornemu słudze, co gniew twój, niewątpliwie słuszny, wywołuje, iżbym w całym pałacu wieść tę mógł rozpowszechnić i akcję poparcia dla złości twej, niewątpliwie słusznej, zaczął organizować.
– Co się głupio pytasz? – zatupał wściekle Władca. – Chyba widzisz, że ktoś mi sfałszował czapkę-niewidkę! Jak ja się teraz dworzanom pokażę? Mogą zauważyć rzeczy, których widzieć nie powinni, a to władzy nie służy z założenia.
– Nie doceniasz swoich dworzan, panie – zaoponował nieśmiało kanclerz. – Nie masz chyba drugiej takiej krainy, w której niewidzenie nawet tego, co po oczach bije, byłoby tak perfekcyjnie jak w naszej, ciemnowodzkiej, opanowane. I nie co innego jest tego niewidzenia przyczyną, jak bezwarunkowa miłość do ciebie, o najdoskonalszy z władców. No, może jeszcze mgła, której ci u nas dostatek, ale to dopiero na drugim miejscu.
– A jak jednak zauważą? – spytał Władca płaczliwie.
– Cóż takiego mieliby zauważyć? – zbagatelizował królewskie obawy kanclerz. – Że przegraliśmy choć wygraliśmy? Tak było zawsze, toć to jedna z naszych najstarszych tradycji, a tradycji chyba nie powinniśmy się wstydzić.
– Masz rację, z tym nie powinno być problemu – zgodził się odrobinę już uspokojony Władca. – Tradycja rzecz święta. Ale mogliby zauważyć, że w królestwie nie dzieje się tak źle, jak w naszych gazetach piszą, a to wprawdzie władzy służy, ale nie mojej.
– Mowy nie ma! – zapewnił kanclerz. – Na dobre wiadomości twoi wierni dworzanie mają już trwałą ślepotę. Ponadto obrzydzenie wielkie one w nich budzą, z womitami połączone, czemu więc dobrowolnie mieliby się na to narażać?
– A gdyby… – zaczął Władca, ale tak wystraszył się swej własnej myśli, że dokończył ją naszeptując do ucha kanclerzowi, który wybuchnął szczerym śmiechem.
– Wasza miłość raczy żartować! – wyjąkał chichocząc. – Jak Ciemne Wody Ciemnymi Wodami, jeszcze nigdy nie zdarzył się dworzanin, który dostrzegłby, że jego umiłowany Władca bredzi. Taka opcja w ogóle nie wchodzi w grę, z czapką czy bez.
– W porządku, ja też nie potrafię sobie czegoś takiego wyobrazić – przyznał Władca z wyraźną ulgą. – Na dobrą sprawę, jak się tak porządnie zastanowić, ja tej czapki w ogóle nie potrzebuję. Ale oczywiście to nie jest powód, żebym przestał się złościć, albowiem gniew mój, jak sam zauważyłeś, jest niewątpliwie słuszny i zasługuje na szerokie poparcie. Ruszaj więc, kanclerzu, gromadzić krzykaczy, demonstrantów i tarabanistów, żeby nieustającą wrzawę czynili, słuszność mego szału podkreślając. I koniecznie pogoń echo do roboty, niech do znudzenia, we wszystkich zakątkach królestwa powtarza, że czapka-niewidka została przez wrogie siły sfałszowana. Złych wiadomości nigdy za wiele.
To jest jak z piosenki „Czerwonych Gitar”: Kto Tuwima wiersze pisał, jako własne tobie wysłał?
Różnica jest taka, że Tuwim znany poeta, a nieznana nikomu blogerka mogłaby dopiero wydać swoją twórczość. I różnica jest jeszcze taka, że plagiat został wydany.
Największą winę ponosi wydawnictwo, które nie sprawdziło, czy to plagiat. A teraz to naprawdę nie jest trudne, w świecie naukowym po serii plagiatów robi się to w miarę regularnie. Teraz wszystkie wydawnictwa muszą się tego nauczyć, nie ma rady.
Oczywiście, że jest o czym. W pierwszym rzędzie o stosunku do cudzej własności. Własność intelektualna jest własnością. Trzynastoletnia dziewczynka może nie wiedzieć, nie rozumieć, zwłaszcza w tak traumatycznej sytuacji życiowej, że dopuściła się kradzieży. Trzeba i jej, i innym, to uświadamiać. Nie oznacza to wcale rygorystycznego, pozbawionego empatii podejścia do niej samej. Nie chodzi o karanie, ale o wychowanie. O edukację etyczną, prawną. O wspomaganie poczucia własnej wartości w oparciu o dokonania własne a nie o kradzież cudzej własności. Jest zasadnicza różnica pomiędzy przechwałkami a kradzieżą.
Dziewczynkę można/należy zrozumieć, wybaczyć jej, ale wyraźnie wytłumaczyć czym jest to, co zrobiła. W żadnym wypadku nie można wzruszyć ramionami.
Gdyby Ch.Ch. żył dzisiaj, nakręciłby to w Amazonie 👿
https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=chaplin+ta%C5%9Bma+produkcyjna
Hejterstwa nie pochwalam, ale też ta historia nie jest tak całkiem jednoznaczna: po jednej stronie biedne, chore, nieświadome dziecko, a po drugiej żądna krwi i forsy blogerka. Blogerkę, jak pisze na swojej stronie, najbardziej uraziła reakcja plagiatorki, obecnie już 15-letniej, i jej rodziców: bez cienia skruchy, bez przeprosin, raczej na zasadzie „jak ten babsztyl śmie się nas czepiać”. Przeprosiło wyłącznie wydawnictwo; sama winowajczyni podobno zachowywała się wobec blogerki arogancko i nawet nie pomyślała o jakimkolwiek „moralnym zadośćuczynieniu”, na dodatek pewne jej wcześniejsze zabiegi wokół domeny blogerki wskazywałyby na to, że dobrze wiedziała, co czyni i że usiłowała prawowitą autorkę wyślizgać z jej praw. Jeżeli rzeczywiście tak było, to trudno się dziwić, że i blogerka usztywniła stanowisko, a komentatorzy nie zapałali szczególną sympatią do „chorego dziecka”.
Nie próbuję w tej chwili opowiedzieć się po żadnej ze stron, tylko zauważam, że w tej sprawie łatwo wpaść w klisze – bo nieletnia, bo choroba, itd. A rzecz jest chyba wiele bardziej skomplikowana.
Co więcej, było wcześniej jakieś chachmęcenie, próby wyłudzenia loginu, potem wręcz list z pytaniem: czy możesz mi oddać tę domenę. A jak nie oddała, to trzeba było sobie samej wziąć. Nie, to z pewnością nie jest taka jednoznaczna sytuacja, jak to Kot przedstawia.
Łajza z Bobikiem.
Dobry wieczór.
Na kanale „Kultura” obejrzałam właśnie film „Po-lin. Okruchy pamięci” z 2008 roku.(Jest na tubie). 😥
Nie wiedziałam, że miasto Kolbuszowa ma taki piękny herb:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/12/POL_Kolbuszowa_COA.svg/449px-POL_Kolbuszowa_COA.svg.png
Nie wiem gdzie sie Ty tego, Piesku doczytales. Ja przeczytalem, ze siedziala w czasie spotkania w kacie, ze spuszczona glowa i nic sie nie odzywala. Ze spuszczona glowa. Ona juz wiecej nauk nie potrzebuje.
Tak naprawde nie wiemy jak bylo. Rodzice moze walcza glupie o swoje dziecko, ale to nie ma znaczenia. To jest sprawa miedzy blogerka, wydawnictwen i rodzicami. Juz oni sie jakos policza.
Bo mnie w danym wypadku chodzi tylko i wylacznie o dziewczynke. Ze znacznie mnejszych powodow nastolatki, zaszczute w internecie, popelniaja samobojstwa. Bylo glosno o wielu takich przypadkach. To jest bardzo niebezpieczna bron w reku hejterow – internet. A pod ta wiadomoscia widze cale morze hejtu i zadzy krwi. Widze takie morze nienawisci i pogardy, ze mnie to przeraza.
Nie ma ci wchodzic na wysokiego konia. Ludzie robia rozne glupstwa w tym wieku i nie ma po co lamac jej zycia.
Ależ oczywiście, że nie należy nastolatki wdeptywać w glebę. Ale też nie jest to taka sytuacja, żeby można było machnąć ręką i powiedzieć „nic się nie stało”. Wyraźne, najlepiej pisemne przeprosiny to absolutne minimum, jakie się autorce należy. Jeżeli 15-latka na to się nie potrafi zdobyć, to nie pora na utulanie, tylko na tłumaczenie, że zrobiła źle i jakieś tam konsekwencje musi ponieść. A jak zrozumie i zacznie żałować, to owszem, wtedy można utulić.
Mar-Jo, ja też nie wiedziałem, a teraz wyczytałem, że Kolbuszowa ma ten herb od 1866 roku. To jakaś zupełnie wyjątkowa historia.
Bobik, czy Ty powazny szczeniaczek, serio, z lapa na sercu wierzysz, ze w ciagu tych dwu lat jakie uplynely od „napisania ksiazki” ta dziewczynka nie zrozumiala, ze popelnila straszliwe glupstwo, ktore ja bedziue wiele lat przesladowac? I ze nie przezywa tego gleboko?
W tej chwili sprawa jest w rekach adwokatow wszystkich stron. I to oni ustalaja jak ma wygladac przeproszenie czy zadoscuczynienie.
Nikt tez nie mowi, ze „nic sie nie stalo”, skoro pisze o tym juz w gazetach.
Stalo sie cos bardzo niedobrego, bez dwoch zdan. Ale nie az tak zlego by stawiac nastolatke nad przeopascia, pisac o niej zlodziejka z pokolenia debilow i rozne inne hejterskie wyzwiska rzucac na jej glowe.
O matko, Mordko, od razu napisałem, że hejterstwa nie pochwalam i o tym w ogóle nie musimy dyskutować, bo tu się zgadzamy. Ja mam tylko pewne wątpliwości, czy dziewczynka rzeczywiście zrozumiała, co zrobiła, skoro na stronie blogerki czytam coś takiego:
– Jeśli mam rozumieć oskarżenia, krzyki i oburzenie jako inną formę przyznania się i przeprosin, to jasne, nastąpiły.
– Jeszcze raz wyjaśnię: przeprosiny na stronie wydawnictwa były w 100% słowami wydawcy, brzmią „Wydawnictwo przeprasza…”. Ani Młoda ani Rodzice nie kiwnęli palcem w ich kreowaniu, nie wyrazili na nie zgody, nie skomentowali ich, nie przeprosili mnie.
Trzeba przy tym zauważyć, że autorka jest studentką, a swój blog prowadzi od 6 lat, czyli kiedy zaczęła, była zapewne niewiele starsza od plagiatorki. Jeżeli zadaje sobie pytanie „dlaczego ja mogłam sama, a ona nie”, to ją też można zrozumieć. Gdyby była o 20 lat starsza, może patrzyłaby na to inaczej, ale teraz ma jeszcze prawo nie widzieć zbyt wielkiego dystansu między sobą a 15-latką i nie czuć się w pozycji dorosłej, która chce skrzywdzić biedne dziecko. W pewnym sensie obie jeszcze są małolatami i jeżeli wyrażać zrozumienie, to po sprawiedliwości.
Eeech, nie dogadamy sie….
No to spisujemy protokół rozbieżności. 😆
Ja jestem człowiek prosty i przypomniały mi się ćwiczenia z karnego z doktorem Skarbkiem (szacun, jakiekolwiek teraz ma tytuły). Mówił mniej więcej tak: jak chcecie ukraść z GS-u skrzynkę wódki, to trzeba wziąć gówniarza, tak ze 12-13 lat, już uniesie skrzynkę, a jeszcze nie wypije, a jak go złapią, to mu (…) będą mogli zrobić.
Przeczytałem bez komentarzy, widzę kawał dobrej roboty bezczelnych rodziców i dość prymitywną kreację wymyśloną przez adwokata. I co, działa? Działa. 😎
A ja mam astmę oskrzelową, więc opublikuję wierszyki Bobika jako własne i potem będę bardzo skruszony, ale piniendzy nie oddam. 😛
Otóż to. Zgadzam się z WW.
Ale Ty będziesz miał wtedy problem, Wodzu, bo ja mogę ugryźć, albo przynajmniej nogawki poszarpać. 😈
I nawet bez papugi się obejdę. 😛
Co tam nogawki. Za honorarium kupię sobie nowe. 😎
Nawet e wiedzoalem, ze WW jest 13-letnia dziewczynka.
Z Kotem przez życie – mógłbym tak powiedzieć, bo poddanym swego kiciusia będąc już 15 rok, mam wprawę w pojmowaniu intencji kocich.
Jak zwykle Kot o jednym, reszta o drugim i niby inteligentni ludzie, a wtórny analfabetyzm aż wyje.
Kot ograniczył się do wyrażenia opinii o jednym aspekcie sprawy, oszczędzając wszystkim wymądrzania się na temat ileż tu można dostrzec wątków, no to trzeba z niego zrobić starego i ślepego Kota, niewidzącego jakże ważnych innych aspektów. I poszłoooo całe stado komunałów jako nauka dla ślepego Kota.
Kocie, następnym razem przygotuj się i jak o czymś zechcesz napisać, to solidny research, pogłębione studia w temacie i post na 10 stron bez pominięcia żadnego, absolutnie żadnego aspektu sprawy.
Bo te blogowe mądrale Cię zjedzą.
Tak sobie jeszcze o tych rodzicach pomyślałem… Przecież tej całej sprawy by nie było, gdyby od razu powiedzieli „my przepraszamy, córka też przeprosi, wszelkie finansowe szkody w ramach naszych możliwości finansowych naprawimy i zadbamy o to, żeby kwestia własności autorskiej ukradzionego tekstu została jasno i bez wątpliwości określona”. Nawet gdyby blogerka była wściekła, zapewne by to przyjęła, bo w sądzie pewnie by więcej nie zyskała i sprawa byłaby załatwiona uczciwie. Skoro rodzice tego nie zrobili i woleli zapłacić papudze niż blogerce, to właśnie oni narazili córkę na netowe hejterstwo. Tak czy owak niefajną rolę odegrali. 🙄
Pomijając wiele wątków, bo jako wtórny analfabeta mogę, to byłem kiedyś 13-letnim chłopczykiem i gdybym wtedy coś ukradł, to bym dostał pasem. Kruszyć się i stać ze spuszczoną głową też bym mógł (z siedzeniem mógłby być czasowo kłopot), to żadnej sprawie jeszcze nie zaszkodziło, oczywiście.
Zeen, czy nie zauważyłeś, że „niby inteligentni ludzie, a wtórny analfabetyzm aż wyje” to tekst ewidentnie obraźliwy?
Przykro mi, ale ja odmawiam rozmowy w takim tonie, którym ostatnio odezwałeś się już kilka razy. Robię różne ustępstwa dla Twojej konwencji, ale jednak jako gospodarz muszę dbać, żebyś Szanownej Frekwencji nie obrażał. Proszę więc, pohamuj nieco język i spróbuj odróżnić przyjacielskie kuksańce od zwyczajnych, wcale niedowcipnych obelg. I obelgi od argumentów.
Wodzu, ja tam kuracjom pasowym jestem bardzo przeciwny. Gnojeniu kogoś, kto w bardzo młodym wieku zszedł z tzw. ścieżki uczciwości też jestem. Ale pamiętam z psiej szkoły, że jak się zrobiło coś złego, to trzeba było mężnie przyjąć tego konsekwencje. Jak sam nie bardzo chciałem, to rodzice dbali o to, żebym je poniósł. I jeśli tu zabrakło zwykłego „przepraszam”, to mój psi nos uparcie twierdzi, że coś tu jest nie tak i rodzice bardzo się nie spisali.
Dla milosierdzia nikt przymusu nie ma;
Ono jak krople niebieskiego deszczu
Splywa na ziemie, dwakroc blogoslawi
Tego co daje i tego co bierze.
Ono z poteznych jest napotezniejsze;
Przystoi krolom lepiej niz korona…
(…)
Lecz milosierdzie od wladzy tej wyzsze,
W krolewskich sercach jego panowanie;
Ono jest Boga samego przymiotem:
Najpodobnejszy jest Bogu krol ziemski,
Gdy sprawiedliwosc slodzi milosierdziem…
(Kupiec Wenecki, Akt 4 sc.1 – The quality og Mercy is not strain’d..))
E, Kocie, jak się chce, to niemal na każdą okoliczność cytat się znajdzie. 😉 Na przykład taką, że nie należy wybaczać za skrzywdzonych, bo to oni mają do tego prawo. Tu skrzywdzona była blogerka i tylko ona wie, na ile ją to rąbnęło również po duszy.
A poza tym cóż to za niemiłosierność, uważać za stosowne przynajmniej przeproszenie, a jeszcze lepiej zadośćuczynienie kiedy się komuś zrobiło świństwo? Bo przecież o to tylko chodzi, a nie o to, żeby się nad nastolatką znęcać, jako że poparcia dla hejterstwa tu nie zauważyłem.
Przed miłosierdziem powinno być coś w rodzaju skruchy i żalu za, przepraszam, grzechy. Pisma przedprocesowe niekoniecznie, a wołanie na pomoc dziennikarzy oznacza, że na miłosierdzie już jest za późno. Chcieli publicznego linczu, to mają. Dziecka szkoda, ale nie ja spłodziłem, nie ja źle wychowałem, nie mój problem.
Też nie jestem zwolennikiem pasa jako narzędzia wychowawczego, bo znam inne, bardziej skuteczne. Kłopot jest taki, że ci rodzice nie znają żadnych, bo prawdopodobnie też tak zostali wychowani, a czymś jednak pas powinien być zastępowany.
Ja sobie takie historie często próbuję przełożyć na sytuacje bliskie koszuli i tak sobie wyobraziłem, że to nasz Młody komu coś ukradł, nawet zakładając, że nie miał pełnej świadomości tego, co czyni. Czy broniłbym go wtedy za wszelką cenę i usiłował jakoś tak sprawę wykręcić, żeby żadnych konsekwencji nie poniósł, czy kazałbym mu gazem lecieć przepraszać i zapytać, jak może coś naprawić? Długo sam siebie pytać nie musiałem, bo przypomniałem sobie różne dziecięce grzeszki Młodego i wiem, że gazem leciał przepraszać, a jak naprawić sam nie mógł, to mu się pomagało. No więc też uważam, również w praktyce, że najpierw skrucha, a dopiero potem utulanie.
Nie mówię, że mi publicznie linczowanej nastolatki nie żal.To jest bardzo surowa kara. Ale też widzę, w jaki sposób doprowadziła do tego sama, a przede wszystkim rodzice.
Jak byłem mały, to zazdrościłem innym dzieciakom matek oddanych do ostatka swoim kłamiącym dzieciom i wspierającym je w wypieraniu się wszelkiej odpowiedzialności za popełnione wykroczenia.
Moją matkę uważałem za wyrodną, wiedziałem, że jak coś przeskrobię, to mi nie da alibi, każe przepraszać i potrąci z kieszonkowego koszty naprawy wyrządzonej przeze mnie szkody 🙄 Myślałem wtedy, że chyba jestem adoptowany… 🙁
Ja chyba skorzystam jednak z porady zeenka i nastepnym razem napisze poglebione studia w temacie poruszonyn w moim jednym skromnym poscie, liczac, ze sie przebije przez ten zaklew slusznego gniewu, jaki rozpetalem piszac krotko i powtarzajac to samo czterokrotnie.
Kurczę, to ja chyba straszny frajer byłem, bo mnie też nie bronili a ja akurat tego nawet w duchu im nie miałem za złe. 😈 Skądś wziąłem przekonanie, że tak ma być, trudno i c’est la vie.
Chociaż inne rzeczy to za złe miałem, nie tak znowu, żebym nigdy nic. 😎
Mordko, ja nie bardzo rozumiem, dlaczego musimy się w rozmowie ograniczać tylko do tego aspektu sprawy, o którym Ty pisałeś. Większość spraw ma różne aspekty i właśnie w ten sposób rozmowa się rozwija, że się je zaczyna dostrzegać i o nich gadać. A z drugiej strony… a z trzeciej strony… a z czwartej strony… To by było wręcz nudne, gdyby na poruszony przez kogoś temat wolno było odpowiadać tylko „zgadzam się/nie zgadzam się” i w nic więcej nie wnikać. Więc mnie się wydaje całkiem naturalne i dla blogorozmowy życiodajne, że wnikamy.
Ale nawet dla mnie, znanego rozszczepiacza włosów, wnikanie ma granice. Znaczy, dobranoc. 🙂
Nie musimy w tym momencie poruszac innych aspektow, bo one mnie bardzo niewiele obchodza w tym momencie: nie obchodzi mnie krzywda blogerki, wydawnictwa, zachowania rodzicow, jak nastolatka zostala wychowana oraz co jadla na sniadanie przed przyjsciem na spotkanie w redakcji.
Jedyne co mnie poruszylo i o czym napisalem to wstarzasajaca reakcja ludzi, ktorzy o tej sprawie przeczytali i postanowili sie wypowiedziec. Bezinteresiowna zlosc mnie obchodzi, wytoczenie najwiekszych armat i najgrubszych slow przeciwko trzynastolatce. Rozumiem wscieklosc na zlych politykow, na niechlujnych dziennikarzy, na „sfalszowane” wybory. Ale kiedy sie uzywa bardzo grubycg slow wobec dziecka, kiedy zaczyna sie nagonka na publicznym forum, gdzie kazdy moze dolozyc do grubego slowa slowo jeszcze grubsze, to ten poziom agresji wobec dziecka, chocby nawet i glupiego, budzi moje przerazenie.
Jakie slowo mam w tej diatrybie wytlumaczyc jeszcze raz?
I jeszcze. „Rozne aspekty” mozna omawiac. Ale jak dotad nie bylo mowy o omawianiu, tylko pouczaniu mnie jak ja innych aspektow nie dostrzegam. BO ONE MNIE W TYM MOMENCIE NIE OBCHODZA. Mozecie sobieie o nich rzmawiac, ja odczekam, ale wszystkie uwagi byly pod MOIM ADRESEM, thank tou very much. Z najwyzszego Konia.
Ale po co cokolwiek tłumaczyć, skoro z tym, że hejterstwo jest wredne itd. zgodziłem się od razu i nic nie miałem w tej sprawie do dodania, bo Ty już wszystko powiedziałeś? A ponieważ w zwązku z tym nie widziałem pola do dalszej dyskusji o tym aspekcie, przeszedłem do innych, które mnie wydały się też interesujące.
No, kurczę, Mordko, chyba nie możesz wymagać, żebyśmy gadali tylko o sprawach, które Ciebie obchodzą. A jeśli Ty jakimś fragmentem rozmowy nie jesteś zainteresowany, to możesz go po prostu ominąć, ale nie miej pretensji do innych, że rozmawiają dalej i wprowadzają kolejne wątki. Ani że się zwracają do Ciebie, kiedy Ty cały temat rozpocząłeś. To wyraz respektu dla tematodawcy. 😀
Sorry, już naprawdę jestem bardzo śpiący, więc zmykam w pielesz. 🙂
Dzień dobry (albo dobry wieczór). Mała historyjka w temacie własności intelektualnej. Swego czasu (a był to czas przedblogowy, czas list i grup dyskusyjnych) spotkaliśmy się dewirtualizacyjnie z kilkoma osobami znanymi nam uprzednio z takiej właśnie listy dyskusyjnej, między innymi z pewnym (według wikipedii) „historykiem literatury, krytykiem, tłumaczem i dyplomatą” (dla uproszczenia nazywajmy go dalej HLKTiD).
Rozmowy były na tematy różne, wtem HLKTiD powiada do Doroty: „Bardzo ciekawy ten esej, który puściłaś na liście ostatnio. Ja go umieszczę w swojej najnowszej książce, którą właśnie piszę”. Na co Dorota, nieco zaszokowana: „No ale to jest mój tekst, chcesz – proszę bardzo, ale prosiłabym o przypis z moim nazwiskiem”. Na co HLKTiD, rozdrażniony: „Przypis? Ale po co? Dostaniesz egzemplarz z dedykacją”. Na co Dorota, już chłodno: „To jednak wolałabym, żebyś mnie nie cytował”.
To było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie z HLKTiD. Nie wiem w końcu, czy jego książka się ukazała i czy zawiera to, czego nie powinna zawierać. Nie chcę tanim chwytem retorycznym puentować (że może HLKTiD wyrósł z takiego trzynastolatka, któremu nie wytłumaczono, że nie należy przepisywać od kolegów – i jeszcze się tym chwalić), więc napiszę tylko, że tutaj są dwie oddzielne płaszczyzny: metaforyczne drzewo odróżniania dobrego od złego (z którego owoców nie dane było jeszcze trzynastolatce kosztować – a to rychło w czas) i całkiem realna sprawa ewentualnych zysków ze sprzedaży kradzionego.
Więc po chrześcijańsku napomnieć i pouczyć bez gniewu (skoro rodzice zaniedbali), ale kasę rozliczyć co do grosika.
Oczywiscie, ale najpierw zostalem ex cathedra pouczony, co to jest wlasniosc intelektualna, dlaczego sie nie rozni od zwyklej kradziezy, jak nalezy wychowywac dzieci, jak nalezalo taka sprawe zalatwiac i dlaczego nie dostrzegam krzywdy blogerki. To nie byly rozmowy OBOK mojego tematu, to bylo pouczanie mnie dlaczego moja reakcja jest gleboko niesluszna. I nie udawaj, Bobiku, ze bylo to rozwiniecie dalszych watkow. To bylo skierowane do mnie, poprzedzone inwokacja do mojego imienia. I im bardziej ja usilowalem wyjasniac, ze ja nie omawiam sprawy calego zajscia, a jedynie reakcje ludzi na nie, tym na wiekszego Konia wchodzili Moi Rzekomi Interlokutorzy. Rzekomo, bo wsluchani w siebie, a udajacy, ze „odpowiadaja” mnie.
Zas gdy zwrocil na to jakze slusznie uwage zeen, zostal surowo ofukniety przez Gospodarza.
Okropnie frustrujace sa takie rozmowy, bo nie wnosza zadnej istotnej jakosci do wymiany, a jedynie irytuja. A czasami jeszcze przeradzaja sie w plebiscyt, kiedy kazdy milczacy uwaza, ze powienien wesprzec Gospodarza jednym zdaniem, ze jest bardzo sluszny.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Groźnie w Groznym.
Uciekam do prac remontowych
Dzień dobry 🙂
Że co, że „wtórny analfabetyzm wyje” mi po kątach?! 🙄
Nie ma tak dobrze, nie on jeden 🙁
Wybiórcze matołectwo, ono dopiero potrafi zrobić prawdziwy raban, dać mi do wiwatu 👿 Cięgle jeszcze, może niesłusznie, pocieszam się, że tylko wybiórcze, ale może to tylko złudzenia 😯
Więc, jakby co, to „wszystko co złe, to nie my”, znaczy się nie ja, tylko moje matołectwo 😎
Upierdliwe matołectwo staje w poprzek mojej chęci i potrzebie nauczenia się obsługi PowerPoint’a 👿
A mus mi nauczyć się, wreszcie, samodzielnego przygotowywania prezentacji. Dotychczas woziłam się na plecach młodzieży studiującej 😳
Zabrałam się do sprawy metodycznie. Krok pierwszy. Nabyłam wczoraj, drogą kupna, Dziennik Gazetę Prawną z dołączoną broszurką PowerPoint Tej Wiedzy Wymagają Pracodawcy!
Krok drugi. Zamierzałam dzisiaj przeczytać, ze zrozumieniem, to dziełko. I przejść do kroku trzeciego 😎
Ale, jak się ten wtórny rozwył na całą chałupę a w sukurs mu przeszło matołectwo, to może lepiej pozostać przy kroku pierwszym? 🙄 😯
Może lepiej postawić dziełko na półce, niech stoi i ładnie wygląda? Zamiast miętolić je, spoconymi od wysiłku, paluchami, kartki zaginać. A i tak bez szans na powodzenie 🙁 👿
Ech, ty życie! 😉
😆
https://www.youtube.com/watch?v=iIxp-Omr6pw
Miłego dnia Koszyczku/Jaczejko/Wyspo Skarbów* 😉
————————
* stosownych skreśleń/podkreśleń dokona Psatrapa, po obudzeniu się, wypiciu odpowiedniej ilości kawy i samozorientowaniu się w aktualnym Psatrapim Nastroju i Widzimisie 😎
Dzień dobry 🙂
Muszę przyznać, że po ostatnim poście Kota nieco się zagotowałem, więc zużyję najpierw trochę temperatury na zaparzenie kawy, żebym potem, po odparowaniu, mógł odpowiedzieć jak na kulturalnego, uprzejmego i łagodnego psatrapę przystało. 😈
Zatem dziś – kawa z psatrapiego wrzątku. 😆
tak, stara wija już się przejadła. zróbmy nową 😎
Nie udawaj, Kocie, że nie wiesz, za co ofuknąłem Zeena, zwłaszcza że specjalnie Ci to w mailu wyjaśniłem. Wręcz powstrzymałem się z tym ofuknięciem już kilka wcześniejszych razy, żeby nie wsiadać na – tak się złożyło – Twojego jedynego sojusznika w dyskusji. Ale jak wiadomo, są granice brawury i Zeen je przekroczył. Gdyby to Ciebie expressis verbis nazwał wtórnym analfabetą, jego rozerwany pazurami trup walałby się już po kątach blogu, a Ty rozsmarowywałbyś jego resztki na ścianach. 😈
Ani Zeen nie robi Ci przysługi, broniąc Cię w takiej formie, ani Ty jemu, zamykając na tę formę oczy, bo wtedy, paradoksalnie, jeszcze bardziej zwraca ona uwagę, a najlepiej by było, gdyby o pewnych wybuchach temperamentu jak najszybciej zapominać.
Są zarówno w netykiecie, jak i w blogowym regulaminie wyraźne ograniczenia ekspresji i kiedy ktoś je lekceważy, od tego jest gospodarz, żeby je przypomnieć. Koniec, kropka. To jest moje psatrapie słowo i nie mam ochoty na żadną kolejną dyskusję autotematyczną w tej konkretnej sprawie.
A o innych sprawach potem, bo chyba jeszcze nie udało mi się dotrzeć do mych najgłębszych pokładów łagodności, więc muszę jeszcze trochę pokopać. 😆
Siedzicie po nocy i dyskutujecie. Ja siedzę i czytam. Traktujemy się bardzo poważnie. I z szacunkiem. Naprawdę wierzę, że z szacunkiem. Strasznie szkoda, że chęć do rozmowy – właśnie w tym gronie i przywiązywanie wagi do tego, co właśnie to grono myśli i czuje, kończy się czasem taką szarpacką. Ale (przepraszam wszystkich zdenerwowanych, ja zresztą też się denerwuję, tylko do tej pory robiłam to po cichu) wolę tak, niż gdyby nam było wszystko jedno.
Skończyłam niedawno czytać Status anxiety. W jednym z rozdziałów Alain de Botton porównuje dwie narracje: greckiej tragedii (a także późniejszej literatury) i tabloida. Pisze o tym, do jak różnych reakcji prowokują publiczność – z jednej strony empatia, pokora, refleksja nad ludzkim losem i horrendalnymi czasem konsekwencjami jednego błędu, stawianie się w pozycji poszczególnych postaci i znajdowanie zrozumienia dla ich zachowania; z drugiej łatwy podział na czarne i białe, łatwe potępienie, łatwe odcięcie się – „ja bym tak nigdy”. Madame Bovary wg tabloida: „Shopoholic Adulteress Swallaws Arsenic”. Co byśmy dziś napisali o Edypie nawet nie powtórzę.
Kochani, proszę, weźmy głęboki oddech i wskoczmy w radośniejszą tonację.
Foma, nie podgrzewaj, bo nie masz żadnej gwarancji, że sam nie znajdziesz się zbyt blisko wybuchającego kociołka. 😆
Jagodo, jako żem sam od programowego (o programy komputerowe biega) matołectwa niewolny, szczerze Ci radzę walnąć w kąt pisanymi instrukcjami, znaleźć zamiast tego ofiarę wśród młodzieży studiującej/krewnych/znajomych i poprosić o wyjaśnienie Ci PP krok po kroku, na żywca. Nawet przy skrajnym matołectwie można tym sposobem w 2 godziny załapać, jak ten jamniczek działa, a potem to już jest z górki.
Nic nie czytać, tylko dać się poprowadzić za rączkę. To jest moja metoda na oporne programy. 😆
Aga,
ja też „wolę tak, niż gdyby nam było wszystko jedno”. Zresztą nie wierzę w to, żeby ktokolwiek z Szanownej Frekwencji, chciał z rozmysłem zrobić przykrość drugiej osobie.
A co do PowerPoit’a, to naprawdę jestem matołem/matołkom. I potrzebuję stosownej pomocy i stosownego traktowania 🙁 😳 😉
Bobiku, tyle już się po mnie, nade mną i obok mnie przetoczyło, że kociołek niestraszny. tym bardziej, że kociołkiem można i zaczepnie i obronnie.
a jak ten i ów w bojowym nastroju i trzeba upuścić nieco krwi, to niech z tego chociaż kaszanka wyjdzie, wysmakowana cięta riposta na góra dwie linijki i takie tam smaczki
Dzień dobry 🙂
Nie będę podgrzewała. Powiem tylko, że każdy tutaj ma prawo wypowiadać się w dowolnej sprawie i wałkować dowolną ilość aspektów.
Mnie karafka La Fontaine’a odpowiada, a gdy zmęczy mnie migotanie, odpuszczam 😉
Bobiku,
wlewasz miód w moje zakompleksione serce 🙂
Korzystania z komputera uczył mnie sąsiad licealista. Poprosiłam go, żeby mówił do mnie dużymi, drukowanymi literami i bardzo wolno. Ja te litery skrzętnie notowałam, niektóre z nich opatrując stosownymi obrazkami 😉
Kontakty z profesjonalistami kończyły się zwykle, dla mnie, głęboką traumą i zagrożeniem dla dalszych kontaktów towarzyskich 🙁
Czyli, jak mawiają Poznaniacy, następne dziełko „mam stać na półce” i ładnie wyglądać 😆
Ja też nikogo nie podejrzewam o rozmyślne robienie przykrości, ale po to właśnie są różne sawuar wiwry, żeby ograniczyć także jej robienie nierozmyślne. Dlatego będę się przy nich upierał, nawet gdybym miał wyjść na szczeniaka niedzisiejszego i skrajnego nudziarza. 😉
Wszystkiego ograniczyć nie dam rady, ale przynajmniej po formie (nie mylić z Fomą!) mogę polecieć. 😈
a gdyby wałki zamienić na dobrze naostrzone noże? zamiast wałkować temat (m)nożylibyśmy wątki 😎
Hi hi, Jagodo, też sobie zapisywałem własnymi, niefachowymi słowami i rysowałem obrazki. 😈
Ale kiedy już byłem w stanie wykonać prezentację całkiem samodzielnie, nikt mnie nie pytał, jakimi drogami do tego doszedłem. 😀
Jeszcze a propos pisanych instrukcji. Ugięliśmy się z Jagodowym pod presją rodziny i sąsiadów. Po latach podejmowanie decyzji. Po stanowczym odmówieniu, wiele miesięcy temu, współpracy przez stary telewizor, kupiliśmy nowy. Zakup wyglądał w ten sposób, że po kolejnym telefonie gdzie i jaka jest promocja na telewizory, Jagodowy, niechętnie, ale jednak pojechał go kupić. Potem telewizor nabierał mocy urzędowej, stojąc, nierozpakowany, za drzwiami w pokoju gościnnym. Wreszcie kolejny gość zainstalował nam, z niewielką pomocą Jagodowego, to cudo techniki 😉
Faktycznie, telewizor jest lekki, z lepszym obrazem, etc.. Ale do lekkiego telewizora dodano kilogram broszur z instrukcją obsługi 👿
No dobrze, przesadzam, 60 dkg, zważyłam! Każda broszura w innym języku. Po co? Toż to jakieś szaleństwo, którym powinny się zająć ruchy ekologiczne.
Dzień dobry,
bardzo cenna inicjatywa.
http://temidalight.natemat.pl/125957,lex-bez-lez-sedziowie-pisza-dla-nastolatkow
Nie powinna być ograniczona do wydania papierowego.
Podarowałabym rodzicom nastoletniej plagiatorki.
I obowiązkowo nauczycielom w jej szkole.
Z obowiązkiem czytania młodym 15 min dziennie.
Wiadomość pocieszająca w tym sensie, że głos opinii publicznej ma jednak jakiś wpływ na rzeczywistość. Ale niepocieszająca w tym, że ów głos musi tu walczyć nie z jakąś zapyziałą, ciemniacką grupą fanatyków albo tępym dyktatorem krwawego reżimu, tylko ze standardami prawnymi przyjętymi w cywilizowanym, demokratycznym kraju: 🙁
http://wyborcza.pl/1,75477,17073921,Na_godziny_przed_egzekucja_sad_apelacyjny_w_USA_odroczyl.html#CukGW
Zmoro, to jest świetny pomysł, ale jeszcze powinien doczekać się jak najszybciej wersji internetowej, najlepiej z fragmentami gadanymi, filmowymi, czy tam rapowanymi. 🙂 Widzę wokół siebie, że młodzież, która papieru za Chiny nie weźmie do ręki, na lep netu da się skusić, więc jak się chce naprawdę dotrzeć, to najlepiej tą drogą.
Zawsze bardzo popierałem filmy w rodzaju „Law and Order”, bo one, przy całych mieliznach fabularnych i innych, niemal niezauważalnie, ale skutecznie sączą zasady i logikę prawa w oczy tudzież uszy. Czyli siłę oddziaływania mają nieporównywalną do kodeksów, które nawet prawnicy niekoniecznie dobrze znają. 😉
Foma, na noże idę rzadko i niechętnie 😉
Bo znacznie przyjemniej mieć jakiś krwisty kąsek na widelcu, Haneczko. 😀
Tutaj jeszcze, zmoro, mamy manipulację emocjonalną w wykonaniu GazWyb. Chociażby w samym tytule: Chora na raka 13-latka przepisała powieść z cudzego bloga. Będzie proces miedzy autorką i dzieckiem?. „Dziecko” miało 13 lat w 2012. Teraz ma tyle, ile „autorka”, gdy zaczynała pisać bloga. „Chora na raka” – wtedy, ale teraz? „Przepisała” – a więc włożyła swoją pracę, prawie jak mnich kopista. Szacunek! A z drugiej strony mamy neutralną „autorkę” i bardzo źle nacechowane słowo „cudzy” (jakiś obcy, nie nasz). No i „proces”, proces wytoczyła autorka, pieniaczka jedna. Nie utuliła chorego dziecka.
ale co może oznaczać potencjalna nazwa „widelczyć”?
Nie mam pojęcia. Jak to dobrze, że tylko potencjalna 🙄
No jak to, Foma, w każdym słowniku stoi: 😎
Widelczyć – wykonywać czynność nabijania na widelec. Przen.: wywijać widelcem w celach niekonsumpcyjnych.
Dzien dobry. Dobrze, ze Bobik zaczal tak ugodowo i nareszcie sam Sobie przyznal racje. Balem sie, ze dostrzeze argumenty innych.
Gwoli scislosci i sprawiedliwosci jednak, zeen pisal o „wtornym alalfabetyznie” u „niby inteligennych ludzi”, a nie o „wtornych analfabetach”. Co jest podstawowa roznica. Bo zwraca uwage na ZJAWISKO, ktore czasani zachodzi w czasie dyskusji, a nie daje oceny dyskutujacych. To taka roznica jakbysmy powiedzieli: „Powiedziales cos glupio” a nie „jestes glupkiem”.
Doskonale i rzeczywiscie cenne jest przywolanie przez Age watku z Emma Bovary z Alaina de Bottona (Status Anxiety). W pozniejszej ksiazce, o czytaniu gazet, rozwinal to i zilustrowal innymi przykladami.
To znaczy, Kocie, że też nas uważasz za wtórnych analfabetów. Tu naprawdę nie da się nic kombinować, to nie jest taka różnica jak „powiedziałeś coś głupio” a „jesteś głupkiem”. Przecież zeen nie napisał „zachowujecie się jak wtórni analfabeci”.
Co do meritum, utulenie dziewczyny po tym, co zrobiła, byłoby przez nią odebrane jak wynagrodzenie, pochwała.
Tak jak Bobik mówi: najpierw wyegzekwować (w tym wypadku co najmniej przeprosiny), a potem dopiero tulić. Kradzież jest kradzież (w tym wypadku, zważywszy na wcześniejsze zabiegi wokół domeny, dość perfidna) i koniec.
Ufff, ulżyło mi. Wykonanie wyroku na chorym człowieku, byłoby de facto barbarzyńskim morderstwem. Dzięki Najwyższemu, że do tego nie doszło.
Zmoro, nie znałam tej inicjatywy, ale podpisuję się pod nią wszystkimi koniczynami 🙂
Babilasie, przy ocenie czynu trzeba wziąć pod uwagę wiek sprawcy w momencie jego popełnienia. Jak chodzi o sam plagiat, został popełniony przez 13-latkę, czyli w wieku naprawdę jeszcze bardzo cielęcym, więc choć nie można tego pochwalić, można zrozumieć. Ale 2 lata w tym wieku to już ogromna różnica. 15-latka powinna nie tylko rozumieć, czego się te 2 lata wcześniej dopuściła, ale powinno jej być za to zwyczajnie głupio i przykro. A jak komuś jest naprawdę głupio i przykro, to nie powinien mieć problemu z powiedzeniem „przepraszam”.
Zastanawiam się, jaka byłaby reakcja ludzi, gdyby nastolatka założyła swój blog, na którym napisałaby coś takiego: „2 lata temu, jako dość jeszcze durna szczeniara, popełniłam okropne głupstwo, którego się teraz strasznie wstydzę. Skopiowałam fragmenty cudzego tekstu, bo byłam chora na raka, bałam się, że umrę i chciałam jeszcze przed śmiercią zrobić coś ważnego, tzn wydać książkę. Wtedy ten plagiat nie wydawał mi się wielką sprawą, ale dziś już wiem, że to było przestępstwo i krzywda zrobiona Autorce. Strasznie mi wobec Autorki łyso i chciałabym jakoś tę krzywdę naprawić. Oczywiście oddałam jej wszystko, co na książce zarobiłam (było tego zresztą tyle, co pies napłakał) i zrzekłam się jakichkolwiek praw autorskich do jej tekstu. Przepraszam ją bardzo i mam nadzieję, że będzie mogła mi wybaczyć”. Czy po takim dictum nastolatka też stałaby się obiektem hejtu, czy komentatorzy byliby skłonni okazać miłosierdzie i skomentować w duchu „no, trudno, zdarzyło się, ale skoro żałujesz, to już drugi raz na pewno tego nie zrobisz”?
Myślę, że komentatorów wzburzył tutaj nie tyle sam fakt popełnienia przez nastolatkę głupoty, co późniejsza reakcja jej i rodziców, oraz – to prawda – widoczna gołym okiem manipulacja GW. Co bynajmniej hejterskiej nadreakcji nie usprawiedliwia, ale pozwala ją zrozumieć i z tej pozycji zapytać o rolę rodziców i mediów.
A teraz coś na wesoło. Otóż ukazała się w Czechach reklama telefonii komórkowej, w której ambasada polska w Pradze oczyma pani ambasador Bernatowicz (dawniej Bierut-Bernatowicz) dopatrzyła się szkalowania Polaków. Pani ambasador złożyła stanowczy i oficjalny protest, który został – na szczęście – przez Czechów zignorowany.
Pogratulować pani ambasador braku innych, lepszych zajęć. Oraz ośmieszania Polski i Polaków poprzez składanie takich protestów. Powinna jeszcze zażądać przeprosin, zwrotu Zaolzia, wymiany Maryli Rodowicz na Helenę Vondraczkową oraz zagrozić koncentracją wojsk w Kotlinie Kłodzkiej.
Kocie,
nie nadążam za Tobą 🙁
Nie tak dawno dyskutowaliśmy tutaj o sposobie uczenia młodych ludzi etyki. Byłeś za rezygnacją z nauczania w formie realizacji przedmiotu „etyka”, na rzecz uczenia etyki w sytuacjach życia codziennego.
Stąd moje zwrócenie uwagi na wielowątkowość sprawy. Wymiar prawny, etyczny, edukacyjny.
Ponieważ napisałeś, że „nie ma o czym dyskutować”, dlatego napisałam, że kradzież własności intelektualnej jest kradzieżą.
Czy i czym Cię uraziłam? Czy jest to wypowiadanie się ex cathedra? Jeżeli zachowałam się wobec Ciebie nie fair, pokaż, w którym momencie? Bez ociągania się przeproszę Cię szczerze, z głębi serca 😎
Kocie, tym razem mnie jest obojętne, jak to nazwiesz, bo zgadzam się sam ze sobą, że moim psim prawem tudzież obowiązkiem jest stawianie tamy zachowaniom pozaregulaminowym, a do takich zaliczam rzucanie zwrotami w rodzaju „niby inteligentni ludzie, a wtórny analfabetyzm aż wyje”. Żadne wykręcanie ogonem nie może ukryć, że jest to obraźliwe wobec ogółu. Wolno mi takich odzywek sobie tutaj nie życzyć i sobie nie życzę. Howgh! 😎
Ne, Pani Kierowniczko. Podobnie jak zeen nie uwazam Gosci Bobika za wtornych analfabetow. Uwazam natomiast, ze warto jest czasami przeczyztac to co faktycznie zostalo napisane, zanim sie zacznie wyjasniac autorowi wpisu, ze swiat jest skomplikowany i niejednoznaczny. A nawet zalozyc, ze autor wpisu wie co to znaczy kradziez wlasnosci intelektualnej, plagiat i problemy z mlodzieza. I o tym tez byl wpis zeena, ktory na koniec doradzil autorowi wpsu aby pisal rozprawy. skoro nie moze przebic sie z krotkim wpisen. .
Babilasie,
a dokąd to, tym razem, zaniosły Cię dobre wiatry? Uchyl rąbka tajemnicy 😉
Gdziekolwiek jesteś, nich Ci tam będzie dobrze. Wracaj szczęśliwie 🙂
I bylaby to, Drogi Gospodarzu, zasada nie budzaca moich watoliwosci, gdybys stawial tame takze i wtedy, gdy choc sie sam gleboko z ofuknietym zgadzasz, mial watpliwosci wobec jego zabiegow retorycznych.
Wiem oczywiscie, ze Psatrapia nie musi byc sprawiedliwa i rzadzi sie wlasnymi prawami.
Wydaje mi się także, że zwrot „powiedziałeś coś jak głupek” też byłby sprzeczny z netykietą.
Nie wiem, czemu, Kocie, upierasz się przy czymś – już właściwie nie wiadomo czym.
Upieram sie bo mam zly charakter.
Aha. 😈
My się tu zajmujemy jakimiś panienkami, a tu kolejny pisowiec aut 😆
http://polska.newsweek.pl/zbigniew-gizynski-pis-rozliczenie-sejmowej-delegacji-newsweek-pl,artykuly,352980,1.html?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=newsletter_Newsweek
Kocie, nie będę wyszukiwał przykładów, że za nieadekwatną formę ofuknąłem nieraz i tych, z którymi się głęboko zgadzałem, bo szybko mogłoby się okazać, że byłby to kamyczek i do Twojego ogródka. 😉 Nie odnosiłem się zresztą w ogóle do zeenowego meritum, zaznaczając od razu, że pewne formy dla mnie w ogóle wykluczają dyskusję. I w życiu nie uwierzę, że sam przełknąłbyś bez słowa sprzeciwu, gdybym ten post zaczął od „niby taki inteligentny Kot, a wtórny analfabetyzm aż wyje”.
Ponieważ na temat czyjegokolwiek charakteru dyskutować tu nie będziemy 😉 psatrapim prawem definitywnie kończę sprawę, pozostając przy swoim żądaniu używania nieobraźliwych form i prosząc, żeby już żadnych postów na ten konkretny temat nie wrzucać. Howgh ostateczne! 😎
Zaczynam bulgotać 👿
Przepraszam. Z powodu bulgotu nie spojrzałam na wcześniejsze i wrzuciłam 😳
Kierowniczko, ja się z tego wyautowania kolejnego pisowca tak bardzo nie cieszę, bo sprawa przekrętów finansowych w Sejmie nie tylko PiS dotyczy. 🙁
Wrzucenie na zahaczkę, Haneczko, jest jeszcze wybaczalne. Dopiero dalej zacznę być niemiłosierny. 😈
Radni z Tuszyna zaplątani w Puchatka też aut 😉
O, ale z ukarania pogromców Puchatka mogę się cieszyć bez myśli ubocznych. 😆
Bobiku, ale oni tacy prawi i tropiący nieprawości… No cieszy, nic nie poradzę, ale cieszy 😈
ależ się pięknie rożnicie 😈
(gdyby ktoś miał stary słownik: „rożnić” – nabijać na rożen)
Rożnienie na żywca odpada. Nie gustuję w torturach 🙄
strasznie kuchenny się zrobiłem! wałkować, m/nożyć, widelczyć, rożnić. kuchnia pełna innych sprzętów, którymi można ubijać, ostrzyć, chochlić… to żeby uciąć temat, a jednocześnie obejść jakoś dzisiejszą barbórkę, proponuję malutką zabawę dla Szanownych:
czym jest fyrlok i co nim można (poza tym, że fyrloczyć, ew. fyrlokować)?
tylko bez gugla proszę!
Mnie nie cieszy, Haneczko, że niezależnie od orientacji politycznej duch przekręciarstwa żyje w narodzie i to w gruncie rzeczy wbrew racjonalnym kalkulacjom. Przecież gdyby się taki jeden z drugim (p)oseł zastanowił, czy opłaca mu się zarobić te głupie kilkanaście tysięcy wobec ryzyka publicznego wstydu i ewentualnych konsekwencji politycznych, to pewnie by się puknął w czółko. Ale duch przekręciarstwa, połączony z dotychczasową bezkarnością, okazuje się silniejszy od rozumu. 👿
Bez gugla to wysunę przypuszczenie, że Fyrlok był jednym z bohaterów Kupca Katowickiego. 😆
Bez sierżanta nie pofyrloczę 🙁
Dobrze, Bobiku. Nazwę po imieniu. To nie radość, to wredna satysfakcja. Bywam wredna 👿
Inna supozycja: fyrlok jest spolszczeniem (nieistniejącego) słowa niemieckiego Vierlock, co sytuuje go gdzieś w (naciąganych) okolicach czterech loków. Fyrlok jest zatem przyrządem fryzjerskim i w razie potrzeby może zastąpić tzw. lokówki. 😈
Stąd w rejonach kopalnianych do nazbyt starannie ufryzowanych osobników kieruje się pytanie „coś się tak, pieronie, wyfyrloczył?”. 😎
fyrlok pochodzi od quirl
Eee, od queer byłoby ciekawiej. 😀
Może i ciekawiej, ale ryzykownie. Faca pewna jak w banku 🙄
Albo w szparkasie 😉
A co można fyrlokiem?
Zamącić 😎
Jagodo, w sprawie Power Point tu jest filmik instruktażowy:
https://www.youtube.com/watch?v=nZpsmwhxjDA
I jest wiele innych w tym temacie, jak również w każdym innym, dosłownie w KAŻDYM.
Problem tylko w tym, czy twórca jest w stanie dać jasny, czytelny przekaz. Jeżeli ten Cię nie usatysfakcjonuje, to poszukaj innych.
Powodzenia, dasz radę. 🙂
Fyrlok? W poznańskim mówi się fyrloć na bieganie/latanie. Ino mi fyrloj – zrób to szybko/biegiem.
Może fyrlok jest rodzajem wałęsającego się typka, włóczykija? Skaczącego z kwiatka na kwiatek? Kogoś kto nie zagrzeje nigdzie miejsca? 🙄
Siódemeczko, z Wyspy Skarbów, dzięki 😆
Fyrlok = wiercipięta
A w kuchni – mątewka
Markocie, za szybko dałeś wyjaśnienie na serio. Teraz już fantazja mi nie chce działać. 😆
Jak już fyrlok się wyjaśnił, to poczułem się uprawniony do kontaktu z Sierżantem, a on powiedział mi tak:
Mątewka (śląska nazwa – rogolka lub fyrlok, poznańska – kwirlejka, nazwa z południowej wielkopolski – firlajek, kujawska – koziołek, lwowska – „kołotuszka”)
U mnie w Małopolsce mówiono rogalka, co przez niecną Wiki w ogóle nie zostało uwzględnione. 👿
Sorry, Bobiku 🙁 Ale ja to akurat znam skądinąd i bez pomocy sierżanta, i tak mi się wymskło 😉
Odkąd więcej mówię i myślę po niemiecku niż po polsku, gwary śląska i poznańska straciły wiele na tajemniczości 🙁
Mam ten sam syndrom. 😆
I nie tylko z gwarami. Po kilku latach w Niemczech zacząłem sobie uświadamiać, jaka masa zapożyczeń z niemieckiego jest w polszczyźnie, także literackiej. O niektórych już wcześniej wiedziałem, ale inne odkrywałem ze sporym zdumieniem. Zwłaszcza te zgrabnie spolszczone. 😉
No i z wielkim trudem przychodzi mi pisanie np. słowa „wichajster”.
Holajza jakoś mi nie przeszkadza 😀
Czyj jest ten przepis?
Przepis na tort… :
Składniki:
◦200g dobrego cholesterolu
◦100g złego cholesterolu
◦50g cholesterolu obojętnego moralnie
◦3 łyżki potrójnej omegi z alfą (w skrócie trzy po trzy)
◦2 przesiane trójglicerydy
◦1 szklanka cukru skomplikowanego
◦szczypta …, byle nie w ogon
Przyrządzanie:
Wymięszać.
Podanie:
Na papierze formatu A-4, z datą i podpisem.
Trzeba sobie wyobrazić „wichajster” jako przedmiot 🙂
Jak szczypanie ma nie być w ogon, to w zasadzie przepis mógłby być mój. Ale nie jest. 😉
Ja czasem nawet używam różnych wichajstrów, ale o nich nie pisuję 😉
Droga mamo, na Śląsku ludzie na wszystko mówią inaczej, wszystkie ważne wyrazy zaczynają się na literę „G”: na kopalnię mówią „gruba”, na wypłatę – „geltag”, na spodnie – „galoty” a na mnie – „gorol”.
Kierowniczko, przedmiot nie przedmiot, ale dla niemieckojęzycznych i tak wygląda nieortograficznie. 🙂
Bobiku, jest Twój 😎
Chłopczyk był podobno lunatykiem
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/dwulatek-wybudzony-ze-spiaczki-rodzice-zabrali-glos/vh6mv
Mimo iż gospodarz postanowił, że temat ucina, ja jednak chciałabym …z czwartej strony … (odnośnie do koment. Markota 1:26 i Bobika 1:32), sieriozno:
Dla matki,która uważa,że dziecko należy uczyć uczciwości i ponoszenia konsekwencji jego czynów metodą, o której piszecie ( czyli bez udzielania bezwzględnego poparcia w każdej sprawie) trudna jest świadomość, że dziecko uważa to za krzywdę i przejaw braku miłości. A tak niestety czasem się zdarza i ma swoje następstwa w późniejszych wzajemnych relacjach.
Mnie się z wichajstrem nieodmiennie kojarzy vasistas, szczególnie że sam mam w moich zabytkowych drzwiach wejściowych klasycznego vasistasa i codziennie rzuca mi się on na ślepia. 🙂
http://fr.wikipedia.org/wiki/Vasistas
Tato, a jak jest waserwaga po niemiecku?
Ze cztery lata miałam zadając to pytanie.
O kurczę, ten przepis rzeczywiście jest mój. 😯
Kompletnie zapomniałem. 😯 😯
Bobiczku, wiem, że nieortograficznie, ale jak się zapomni o etymologii i weźmie toto jako osobny wyraz, to może nie będzie aż tak przeszkadzać 🙂
Lilith,
ja sobie bardzo ceniłem uczciwość moich rodziców, którzy byli też ogólnie szanowani, a mama bywała ławnikiem w sądzie i w kolegium, ale kiedy widziałem zachowanie innych rodziców stających murem za swoimi brojącymi i kradnącymi pociechami, to wydawało mi się, że tak wygląda prawdziwa miłość rodzicielska 🙄
Nie mogąc liczyć na podobną, nigdy nic nie ukradłem. I to mi zostało do dzisiaj 😎
Dwaj Ślązacy w Berlinie:
– Kupiłbych sobie bratheringa, ale nie wiem jak to jest po niemiecku 🙄
Lilith, ja nie uciąłem dyskusji o plagiacie i związanych z tym wątków, tylko dyskusję o regulaminowych zachowaniach na blogu, bo w tej kwestii satrapa musi sobie przyznać głos decydujący, jak nie chce, żeby mu się wszystko posypało w drebiezgi. 🙂
A udzielania przez rodziców bezwarunkowego poparcia w każdej sprawie raczej nie da się obronić. Takie poparcie skutkowałoby wpychaniem dziecka w zupełnie fikcyjny świat, w którym nie ponosi się konsekwencji jakichkolwiek zachowań. Łatwo sobie wyobrazić, czym to grozi w dorosłym życiu: zaburzeniem relacji społecznych, wiecznym poczuciem krzywdy (czego ten zły świat ode mnie chce…?), a nawet bliskimi spotkaniami z wymiarem sprawiedliwości. To mi się wydaje znacznie groźniejsze, niż dąsanie się na niepopierającego rodzica w dzieciństwie.
Zła dla późniejszych relacji rodzic-dziecko jest nie odmowa poparcia w sytuacji, kiedy dziecko zrobiło coś ewidentnie złego, tylko w każdej sytuacji, bądź nieadekwatnie do sytuacji. Np. kiedy dziecko dostaje komunikat „dorośli zawsze mają rację, nawet kiedy jej nie mają”. Albo „po czyjejkolwiek stronie będzie wina i tak ty zostaniesz ukarany”. Albo „kara nie ma związku z twoją winą, tylko z moim humorem”.
Ja raz ukradłem. 😳 1 złoty w il. szt. 1. Leżała ta złotówka w restauracji, gdzie jedliśmy z rodziną obiad, na talerzyku babci klozetowej. Babci nie było, więc sobie wytłumaczyłem, że pieniążek jest niczyj i mogę sobie go zabrać. Żaden rodzic mi za to złamanego słowa nie powiedział, bo się nigdy nie dowiedział, ale sumienie zaczęło mnie tak okropnie dręczyć (pewnie przez tych niepopierających rodziców), że już się więcej na takie tortury nie naraziłem. 🙄
Obydwaj (Markot i Bobik) macie niekwestionowaną rację, ale… ( Markot nawet myślał, że jest adoptowany 🙂 ). I niestety, to nie jest takie jednoznaczne, jak to ujął Bobik w ostatnim akapicie komentarza z 15:41.
Ja wiem, Lilith, że ludzka psychika miewa przedziwne meandry i potrafi od podręcznikowych modeli odbiegać, czasem nawet dość poważnie. 😉 Nie wykluczam więc i tego, że w jakimś konkretnym przypadku ktoś zachował wieczny żal do rodziców, którzy nie popierali go, gdy zrobił coś złego. Ale to jest jednak wyjątek, a trudno zasady pedagogiczne opierać na wyjątkach. 😉 Reguła jest taka, że jeśli rodzice są ogólnie wpierający, a odmawiają tylko akceptacji dla złych uczynków (nie stosując drastycznych kar i nie potępiając osoby, a czyn), to w dzieciństwie można im mieć to za złe, ale po dorośnięciu zaczyna się to rozumieć, wybaczać, a nawet cenić i odczuwać wdzięczność.
Jeżeli żal o niepopieranie złego nawet w dorosłości pozostaje, to doszukiwałbym się w relacji dziecka z rodzicami jeszcze innych trudności, nie tylko tej jednej.
A u mnie mątewka to była firlejka 🙂 .
Już nie jest, bo wyparł ją mikser, a później blender.
Pozwolicie, że zapytam Lollith i Jagodo, czy Waszym zdaniem słusznie sąd rodzinny umorzył postępowanie wobec dziewczęcia? Które mimo młodego wieku takie całkiem naiwne i nieświadome tego co czyni nie było.
Usiłowało wyłudzić dostęp do bloga, potem chciało mieć prawa do domeny – mój podziw dla oblatania, w tematyce niełatwej przecież, smarkatej.
A sąd sprawę umorzył, gdyż dziewczę grzeczne, zdolne, pracowite.
To że nie przeprosiło i skruchy nie wyraziło, a nawet pretensje pod adresem prawdziwej autorki artykułowało, wydaje się sądowi nie przeszkadzać.
Moim zdaniem umorzenie tylko utrwali dziewczę w przekonaniu, iż tak naprawdę nic się nie stało. Nawet rodzice z kosztow sądowych zostali zwolnieni, a niedostatku nie cierpią.
Ja uważam, że działanie sądu, rodzinnego zwłaszcza, powinno mieć na uwadze jednak, aby właściwe sygnały młodocianym wysyłać. Działanie sądu, moim zdaniem, jest zdecydowanie kontrproduktywne.
W moim przekonaniu sprawa powinna się odbyć, a dziewczę w ramach pokuty powinno np. 5 godzin popracować w hospicjum dla dzieci.
zgadzam się z Twoim wywodem, zmoro. I jestem z tych matek, które nie udzielały bezwzględnego poparcia…
Ja też byłem zdumiony stanowiskiem sądu rodzinnego, który uznał, że „niecelowe jest stosowanie jakichkolwiek środków wychowawczych”. Upomnienie czy po prostu rozmowa uświadamiająca, ostrzegawcza albo jakaś tam, to przecież też środki wychowawcze. A plagiat to nie błahe wykroczenie, tylko przestępstwo, ścigane z oskarżenia publicznego i u dorosłych zagrożone nawet odsiadką do 3 lat.
Ale pracy społecznej w hospicjum akurat dla osoby po raku zdecydowanie bym nie polecał. Zresztą w ogóle dla psychiki nieletnich taka kara jest moim zdaniem za ciężka. Już raczej 5 godzin w azylu dla zwierząt.
Zmoro,
zrezygnowałam z pracy biegłego sądowego z powodu niemożności porozumienia się z takimi właśnie sędzinami. Głównie były to panie. Uznałam, że nie chcę przykładać ręki do tego typu praktyk.
Sędzia może, ale nie musi brać pod uwagę zdania biegłego.
Azyl dla zwierząt jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem.
Natomiast nie jestem w stanie zrozumieć rodziców dziewczęcia.
Podejrzewam ze względu na sekwencję czasową, że za zamysłem wydania książki ( zapewne najmłodszej w Polsce autorki) stali rodzice z przyczyn czysto komercyjnych, a nie terapeutycznych.
Podpisywali za nieletnią w wydawnictwie oświadczenie, że dzieło jest samodzielne.
I to był w moim przekonaniu ostatni moment, w którym należało dziecięciu uświadomić wagę składanego podpisu, jeżeli nie zrobili tego wcześniej.
A z ich wypowiedzi nie wynika, aby kwestia możliwości plagiatu była tematem jakichkolwiek rozmów z potomkinią.
Durnota ludzka nie zna granic, albo cwaniactwo. Albo i to i to plus wizja dziesiątek tysięcy książek córeczki leżących pod choinkami w Polsce.
Bo kwestia daty premiery arcydzieła nie wydaje mi się przypadkowa.
Takie będą rzeczpospolite jakie młodzieży chowanie – się mi miomo woli przypomniało 🙁 .
Znowu powroce do Szekspira. The quality of Merci is not strain’d….
Jak latwo wchodzimy w serca innych ludzi, kompletnie nam nie znanych, poza prasowym lakonicznym opisem. I rozgladajac sie po nim, decydujemy czy jest w nim skrucha, czy nie ma jej tam wcale. Co jest w nim ciemne i grzeszne. Nie wiemy co przezyla, mozemy jedynie zgadywac jej motywacje. Nie wiemy co sie stalo w sadze rodzinnym i dlaczego sad zamiast nakazac zastosowanie „srodkow wychowawczych” albo jakichs innych sankcji, postanpwil sprawe umorzyc.
Nie wiemy czy kiedy „pisala” te ksiazke, miala mozg zamulony chemia – istnieje cos takiego jak mozg chemioterapeutczny. Nie wiemy o niej w gruncie rzeczy absolutnie nic, poza jej „powaznym wykroczeniem”, poza jej „zlodziejstwen”, poza jej grzechem.
Potrzebujemy publicznego pokajania sie, bo tylko wtedy bedziemy w stanie „przebaczyc” potworna zbrodnie jaka popelnila zagubiona w swiecie dziewczynka, brnac w jakas okropna historie. Wiec niech cerpi jak najdluzej. Dopoki nie padnie na kolana i nie wyzna grzechu i checi poprawy.
Faktycznie, na nikim nie mozna wymusic milosierdzia. Nawet wobec 13-letniego dziecka, ktore prawdopodobnie nigdy do czasu popelnienia swej zbrodni nie slyszalo o „wlasnosci intelektualnej” i pewnie nawet nie znalo slowa „plagiat”.
Mnie zapewne tez probowano w domu wychowywac w uczciwosci, zreszta nie pamietam, ale mysle, ze takie jakies zalozenia byly. Pamietam tez jakas czytanke o chlopcu, ktoremu matka kazala odniesc ukradzione w ogrodzie jablka i przeprosic ogrodnika.
Ale pamietam doskonale o wychowywaniu w milosierdziu i ostrzeganiu aby z wielka ostrznoscia oceniac kogos, kto popelnia zyciowe pomylki – czy to z powodu glupoty, braku dojrzalosci, slabego charakteru czy chwili kompletnego zamroczenia umyslowego. Bo ludzie je popelniaja, w kazdym wieku. I ze lepiej czasem wybaczyc i zapomniec.
Szekspir uczy nas, ze w godzinie smierci oczekujemy nie zbaweinia, lecz w pierwszym rzedzie milosierdzia, ktore pisze nawet duza litera i uwaza za prawdziwa korone na glowach ziemskich krolow.
„…Szekspir uczy nas, ze w godzinie smierci oczekujemy nie zbaweinia, lecz w pierwszym rzedzie milosierdzia, ktore pisze nawet duza litera i uwaza za prawdziwa korone na glowach ziemskich krolow…”
Heleno, kilka dni temu zmarł Stanisław Mikulski. Gdzie wtedy było miłosierdzie?
Mikulski nie potrzebowal mego milosierdzia, za w tym przyopadku co najmniej paroletnie znecanie sie nad pierwsza zona. To nie jest w kategoriach „zyciowych pomylek”, choc pomylka moglo byc malzenstwo z nim Wandy.
Mikulski byl otoczony uwielbieniem tlumow. Sama smierc kogos w sedziwym wieku nie jest w moich ksiazkach wystarczajaca okazja do milosierdzia. Ale dziecko jest.
Ja w godzinie smierci nie oczekuje niczego, za to oczekuje roznych rzeczy w godzinach zycia… 😳 🙂
Znam u dzieci ogromna dzieci delikatnosc i niesmialosc, znam pyche, okrucienstwo i brak wyobrazni. Nie wiem czy wszystkie dzieci sa dobre z urodzenia.
W ogóle nie wchodziłem w duszę nastolatki czy rodziców, Heleno, bo dobrze wiem, że takiej możliwości nie mamy. Pisałem tylko o owocach, po których poznacie. O tym, że zabrakło tu skruchy wobec osoby pokrzywdzonej, która może też zasługuje na odrobinę miłosierdzia. Zabrakło chęci zadośćuczynienia, która jest skruchy bardzo istotnym elementem. Zabrakło rzeczy, którą można określić znacznie mniej górnolotnie – przyzwoitego załatwienia sprawy.
A już ani trochę nie jestem zainteresowany duszą sądu rodzinnego, tylko zastanawiam się, według jakich zasad wydaje orzeczenia. I „niecelowość jakichkolwiek środków wychowawczych”, nawet upomnienia, wobec niewątpliwego popełnienia przestępstwa, wydaje mi się co najmniej dziwna. Sąd rodzinny ma nie tylko karać, ale i sygnalizować – zarówno nieletnim, jak rodzicom – co jest dobre, co jest złe. Tu nie tylko odstąpił od wymierzenia kary, co jeszcze byłoby zrozumiałe, ale i od wysłania sygnału „niemniej jednak stało się coś złego i to trzeba powiedzieć”. Zamiast tego został wysłany sygnał „właściwie to plagiat nie jest niczym takim i nie przejmujta się, nastolatki, róbta tak dalej”. Zważywszy na nagminne ostatnio ściąganie z internetu wypracowań, prac semestralnych, itd., nie jest to dobry sygnał.
Warunkiem wybaczenia i miłosierdzia musi być przynajmniej nadzieja, jeśli już nie pewność, że „grzesznik” coś zrozumiał i w przyszłości postara się zła nie powtarzać. Raczej nie jesteśmy skłonni wybaczyć komuś, kto oświadcza lub pokazuje zachowaniem „a ja będę tak robił dalej i możecie mi skoczyć”. Dlaczego oczekujemy jakichś oznak skruchy czy żalu. Bo tylko to tak naprawdę daje nadzieję, że zło nie będzie się powtarzać. Bez tej nadziei miłosierdzie jest nie tylko trudne, ale i nie poprawia świata.
No właśnie, Lisku, dla mnie też „dziecko” nie jest słowem magicznym, które automatycznie eliminuje zło z życia. Dziecko potrafi dręczyć kolegów, ucinać kotkom ogony, albo zabrać staremu broń i przelecieć się po kolegach z klasy. Są dzieci, u których bardzo wcześnie ujawniają się cechy psycho- lub socjopatyczne. Nie miłosierdzie jest wtedy potrzebne, tylko rozsądne metody wychowawcze.
Oczywiście nie odnoszę tego do nastolatki, o której rozmawiamy, to są już rozważania ogólne. A jak chodzi o tę nastolatkę, to przecież ani się nie domagam wobec niej bezwzględnej surowości, ani nie twierdzę, że nie można jej wybaczyć, ani że wyrośnie z niej przestępczyni, ani nie popieram jej hejterów, ani nic takiego. Mówię tylko, że zasady współżycia społecznego wymagałyby w takim przypadku przeprosin i że postępowanie rodziców, zwłaszcza wobec pokrzywdzonej autorki, mi się nie podoba i wydaje mało wychowawcze. Nic nie poradzę, nie czuję się z tym jakoś dramatycznie niemiłosierny. 😉
Trudno mi też – w rozszerzeniu wątku – przyjąć ukazanie pokrzywdzonej studentki jako dorosłego potwora, który napadł na niewinną dziecinę i chce ją pożreć, a mniej więcej tak to przedstawiła GW. Ani nie tak sporo doroślejsza, ani nie taki potwór, ani nie dziwota, że skoro przez 6 lat zapychała na swoją markę, to nie jest skłonna do pozbycia się tego wszystkiego z machnięciem ręką i jeszcze całusem dla plagiatorki na drogę. Studentka pierwsza była tu ofiarą i sugerowanie – co z tego, że nie wprost – przez GW, że to ona jest krzywdzicielką, we mnie budzi sprzeciw.
Wstydzę się. Zaklęłam dziś w pracy takimi słowami, o których nie wiedziałam, że je znam, a których dama znać absolutnie nie powinna. 😳 Ponieważ kierownictwo raczej nie wpisze sobie do postanowień noworocznych: „Nie doprowadzać pracowników do słusznej furii”, to ja będę sobie musiała wpisać, po raz nie-wiem-który-i-na-pewno-nie-ostatni, „Nie dać się wyprowadzić z równowagi.” Czuję się paskudnie i chyba sobie na pocieszenie umyję kawałek podłogi. Jak już zjem, bo właśnie sobie uświadomiłam, że z tego wszystkiego zapomniałam o obiedzie.
Tyle, Piesku, w odpowiefzi na twoja liste zarzutow pod adresem nastolatki, sadu rodzinnego, rodzicow etc – ze MY NAPRAWDE NIE WIEMY. Wiemy tylko tyle co w krotkim artykuliku prasowym. Nie wiemy. Nie wiemy.
A na podstawie tego co wiemy, nie potrafimy wystawiac miarodajnych ocen.
Heleno, przy całej sympatii, ośmielam się jednak zauważyć, że Twój obraz biednego, nieświadomego niczego małego dziecka, nie znającego słowa plagiat ( ale słowo „ściągać „od kogoś zna z całą pewnością) nie koresponduje zupełnie z innymi czynami tegoż dziecka, popełnionymi w tym samym czasie.
Wysłanie fałszywki (też było nieświadome?) do autorki bloga w celu wyłudzenia hasła?
Na tyle świadoma jednak było, żeby wiedzieć na jakich zasadach funkcjonuje prawo własności domen internetowych?
No, chyba że pod wpływem chemii ujawiniła się u niej osobowość wieloraka?
W tej chwili owe dziecię ma 15 lat – to już całkiem duża panna.
I od takiej można oczekiwać zrozumienia, że dziecięciem będąc popełniła czyn naganny. A co za tem idzie, walnięcia się w piersi i przeprosin.
I tylko o to chodzi.
Czy Twoim zdaniem to zbyt duże wobec niej wymagania?
A jeżeli tak, to wyjaśnij, proszę, dlaczego?
Słowa jednoznacznej krytyki padły tu pod adresem rodziców i sądu. Nikt dziecięcia nie atakował, wyrażał tylko wątpliwości, czy można przyjąć tezę o nieświadomości totalnej przed dwoma laty.
Heleno, wiemy znacznie więcej, znamy uzasadnienie wyroku sądu. Scan łatwo odszukać, naprawdę. I opis całej historii.
I ja pisząc to co piszę, nie opieram się wyłącznie na krótkim, etycznie wątpliwym, artykuliku GW.
Zaloze sie, ze juz to opowiadalam, ale co mi szkodzi opowiedziec raz jeszcze.
Kiedys w wieku lat nastu wysluchalan kolejnego odcinka Matysiakow, z ktorego dowiedzialam sie, ze stalo sie cos naprawde gorszacego. Oto grono wrednych biskupow polskich napisalo do biskupow niemieckich skandaliczny list ze slowami „Przebaczamy i prosiny o przebaczenie@.
Podzielilam sie swym najglebszym oburzeniem przy stole obiadowym z rodzicami oczekujac zrozumienia. I uslyszalam: Hola, hola, wstrzymaj konie. Z tego listu znamy jak dotad tylko to jedno zdanie, bo calej reszty listu nie znamy.
Wiec poczekajmy az nam Wolna Europa powie o tym wiecej i wowczas bedziemy solidarnie sie oburzac….
Pare lat minelo zanim poznalam List Episkopatu. Ale do tego czasu sie o nim nie wypowiadalam. A jak zaczelam sie wypowiadac, to juz troche w innym tonie. A nawet w zupelnie innym.
Heleno, to nie jedno zdanie. Zmora przytacza fakty, do których nie chcesz się odnieść.
Rodzice nie nauczyli córki słowa „przepraszam”, a to trzeba umieć powiedzieć i czuć, co i dlaczego się mówi. Aż mi głupio i nie wiem, jak to przekazać, bo to przecież podstawa, najpierwsze abecadło.
Zmoro, czy rzeczywiscie zaintereoswala Cie ta sprawa tak dalece, ze odszukalas nawet skan uzasadnienia sadowego w sprawie tej dziewczynki? 😯
Ja tymczasem zwracam (raz jeszcze) niesmiala uwage, ze nie wypowiadalam sie jak dotad ani na temat uzasadnienia sadu, ani powtawy rodzicow, ani wychowywania 13-latki, ani nawet pokrzywdzonej blogerki. Bo mnie to nie interesuje.
Jedyne co mnie w tej sprawie interesuje, to reakcja forumowiczow na to zdarzene i by taka reakcja nie popchnela mlodej osoby do samobojstwa. A dlatego mnie to obchodzi, ze w tym wieku sama czesto o samobojstwie myslalam – ilekroc poczulam sie czyms upokorzona lub nie widzialam wyjscia z jakiejs przykrej sytuacji – czyli niemal codziennie :smile:.
I tyle . Nieustannie czytam o samobojstwach mlodych dziewczat i czasem chlopcow, zaszczutych w internecie.
Haneczko, a co mnie obchodza rodzice tej dziewczynki? Nie chce sie odnosic do zadnych faktow, bo mam inne zainteresiowania niz przypadek plagiatu jakiejs smarkuli. I nie wierze, ze gdybym nawet wyruszyla na poszukiwania po calym interenecie dalszych faktow, znmienilabym zdanie w sprawie tego do czego szczucie i agresja w internecie moze doprowadzic mloda osobe.
Tak, Heleno, bo skoro mam zająć stanowisko w spornej kwestii, to muszę dołożyć wszelkich starań, aby mieć w miarę możliwości jak najpełniejszy obraz sytuacji.
I nie tylko ja, Bobik przecież też się zapoznał z wyrokiem sądu.
I z innymi okolicznościami i obecnymi reakcjami dziewczęcia, które nie wskazują na to, że do niej cokolwiek dotarło.
Rodzice niestety zawiedli na całej linii.
Hajtu jakiegoś strasznego na GW nie było. Jak na nasze warunki, powiedziałbym, że dość mizerny był.
Być może na fejsie, bo profil jej został zlikwidowany.
Ale gdyby go wykorzystała do przeprosin autorki bloga
, sprawy by nie było, a nawet ośmielam się twierdzić, że pojawiłyby się głosy uznania.
Ja też czytałem uzasadnienie sądu i opis całej historii na blogu studentki. Biorę poprawkę na to, że jej wersja nie musi być obiektywna, ale jednak kiedy pisze, że przeprosiny otrzymała wyłącznie od wydawnictwa, ja jej wierzę, bo gdyby było inaczej, nastolatka i jej rodzice bardzo łatwo mogliby to zdementować.
Heleno, czy moglibyśmy się umówić, że tak jak Ty nie masz obowiązku w każdym poście zaznaczać „poruszam tylko jeden aspekt, bo mnie on interesuje”, tak i reszta nie musi zawsze pisać „a ja poruszam inny aspekt, bo mnie właśnie TO bardziej interesuje”? Taka umowa wszystkim bardzo by ułatwiła życie. 😉
Heleno, hejterstwo jest poza dyskusją. Pisałam kiedyś, że wolność słowa to nie wolność bluzgu, pamiętasz?
Dyskutujemy o tym, co nie jest takie jednoznaczne. Ciebie interesuje jeden aspekt sprawy, mnie jeszcze kilka innych.
Heleno, podfruwajki nie potrzebują hejtu, aby się targnąć na życie.
Pamiętam, jak mając naście lat po kłótni rodziców, wykoncypowałam sobie, że co jak co, ale nad moim grobem z całą pewnością się pogodzą.
Zatem wypiłam buteleczkę rtęci i poszłam umierać na ławkę na skwerku, coby oszczędzić rodzicom widoku mojej agonii.
Siedziałam i czekałąm na śmierć, aż całkiem przyziemna potrzeba pogoniła mnie do domu.
I od tej pory wierzę w bajkę o kurze, która znosiła złote jajka.
Pod warunkiem, że je uprzednio zeżre 😉 .
Bobiku, przysięgam że łajzam bez podglądania 😉
Zmoro, jako podfruwajka bardzo długo stałam na balkonie.
Zmoro, choć zgadzam się z wieloma Twoimi opiniami w tej sprawie, to jedno zdanie trudno mi było zaakceptować – że jak na nasze warunki hejt nie był taki wielki. Wszystko jedno, jakie warunki, hejt to hejt i niebezpiecznie byłoby go relatywizować. Zwłaszcza że wrażliwość poddanych hejterstwu osób bywa różna; jedne mają grubą skórę i same odpowiedzą kontrhejtem, a inne się poczują zgnojone po kilku ostrzejszych zdaniach. Hejt jest zjawiskiem godnym potępienia z założenia i od podstaw, a nie dopiero wtedy, kiedy osiągnie jakieś tam rozmiary.
Upieram sie przy „moim” watku dlatego, ze jestem zewszad namawiana aby zajac sie innymi, ktore mnie malo obchodza, bo znacznie bardziej obchodzi mnie stan psychioczny nastolatki nazywanej na forum GW „zwyczajna zlodziejka z pokolenia debilow” i innymi ladnymi okresleniami.
I nie przyjmuje do wiadomosci, ze „nic do niej nie dotarlo” do tej pory. Tego naprawde nie wiemy, a zdanie w tym materiale z GW, ze siedziala w kacie ze spuszczona glowa nie odzywajac sie, daje jednak do myslenia, ze dotarlo i to sporo.
I opamietam szczegolnie dobrze czym bylam sama w wieku 13-14 lat. Pamietam dobrze, gdyz w wieku 13 lat przyjechalam do Polski, bez jezyka, z bardzo straumatyzowanymi rodzicami. Kiedy patrze na fotografie do szkolnych legitynacji z tego okresu, widze przerazliwie smutne dziecko, z jakby nieustannie opuchniertymi powiekami i naburmuszeniem na twarzy.
Przez caly pierwszy rok czy dwa po przyjezdzie nienawidzilam Polski z calego serca, nienawidzilam, ze rodzice zrobili mi taki numer i wywiezli w nieznane, nienawoidzilam wszystkiego co slyszalam naokolo i co czasami bylo a czasami nie bylo skierowane do mnie. Moja polszczyzna byla koslawa i czesto nie moglam sie odgyzc. Czy bylan jakins sczegolnie wrazliwym dzieckiem? Nic podobnego. Bylam silna psychicznie, wyszczekana, bylam samodzielna i duzo czytalam ksiazek dla doroslych. Ale nie radzilam sobie kompletnie z upokorzeniami, jadowitym antysemityzmem z jakim zetknelam sie w takim nasileniu po raz pierwszy – nie w srodowisku kolegow, ale na lekcjach, od doroslych nauczycieli. Nie bylam przyzwyczajona do wymierzania w szkole kar fizycznych. Niczego nie moglam opowiedziec w domu, bo mama zaczynala plakac i siebie obwiniac, zas ojcidc proponowal ze moze jednak wyjedzemy do Izraela, o czym nie chcialam nawet slyszec. Jedyne co chcialam to powrotu, ktory nie byl mozliwy.
Wiec niemal codziennie kontemplwalam samobojstwo. I tak to trwalo az moja polszczyzna byla juz na tyle dobra, ze (prawie) nie odroznialam sie od tapety.
A przeciez nie spotkalo mnie nic tak „wielkiego” jak te nastolatke. Gdyby mnie sie cos takiego przytrafilo, pewnie okrecilabym gaz, tak jak wiele razy kontemplowalam, ale nie zrobilam.Takiego upokorzenia bym nie zniosla.
Dlatego pierwszy wpis mego Kota zaczyna sie od slow: Ludziska sa zle i msciwe, nawet jak nie maja w tym zadnego interesu.
Bp sa zle i msciwe.
Gdyby to był filmowy melodramat, to oburzony łagodnością sądu widz dowie się po chwili, że dziewczyna ma nawrót choroby i czeka ją kolejna ciężka walka o życie, a on, zawzięcie oczekujący pokory i przeprosin poczuje się łyso 🙄
Gdyby to był film…
Nie mam zamiaru relatywizować hajtu, ale przynajmniej wczoraj, jak czytałam, hajtu praktycznie nie było.
Owszem, większosć ocenaniała negatywne postępowanie rodziców, parę osób nazwało palgiat kradzieżą.
Padały stwierdzenia, że dziewczyna ukradła. Ale to są fakty, a nie hajt w moim odczuciu.
Hajtu, tak powszechnego na portalach tam nie było.
Napastliwego, ordynarnego etc
Ja mieszkałam na pierwszym piętrze, Haneczko 😉
No coś takiego, Haneczko. A ja byłem pewien, że przynajmniej jedno oko w klawiaturę mi zapuszczasz. 😆
Nie będę opowiadał ze szczegółami, jakie samobójcze pomysły miałem jako podfruwajek, bo główną rolę odgrywałem w nich zwykle nie tyle ja sam, co różne osoby z otoczenia, zbyt późno doceniające moją grzeczność, obowiązkowość, instynkt społeczny, szlachetność serca, walory wizualne, tudzież urok osobisty i wyrywające sobie włosy z głowy, że już nie będą mi mogły tego powiedzieć. Gorzkie żale i obfite ślozy też były w scenariuszu. 😎
Może dzięki bardzo dokładnemu wyświetleniu tych senariuszy w wyobraźni, potrzeby realizowania ich już nie miałem. 😉
Ale nabijanie się z własnych podfruwajkowych wyobrażeń nie znaczy, że problem dziecięcych samobójstw lekceważę. Są dzieci, które rzeczywiście takie scenariusze realizują i zawsze jest to tragedia. Tyle że jeszcze nie słyszałem o nastolatce, która popełniłaby samobójstwo pod wpływem opinii „powinna przeprosić”. Ale pod wpływem hejtu już się zdarzało, więc i w przyszłości takiej możliwości nie można wykluczyć.
Zmoro, hejterstwo może się mieścić również w tonie komentarzy. To nieco trudniej „złapać za rękę” niż bluzgi, ale w końcu wrogi, lekceważący czy pogardliwy ton zwykle się wyczuwa. Choć nie można też przesadzać i każdej krytyki uważać za hejt.
W tamtych latach o samobojstwach wsrod nastolatkow slyszalo sie wiele – to w tej szkole, to w tamtej. O klinicznej depresji nawet wsrod dodroslych malo kto slyszal, zas wsrod dzieci – tym bardziej. Depresja nie byla „jednostka chorobowa”. Byla objawem slabego charakteru i rozmemlania.
Dzis niby rozpoznaje sie ja i diagbozuje szybko, a tez jest jej sporo wsrod mlodziezy, ktora potrafi to doskonale ukrywac.
Tak, też to tak pamiętam, że dzieci „nie miały prawa” mieć depresji. Dorośli bardzo pielęgnowali mit szczęśliwego dzieciństwa i nie życzyli sobie jego naruszania, bo mieli wtedy poczucie, że oni w czymś zawiedli, nie sprawdzili się. Co zresztą najczęściej było prawdą. 🙄
Heleno, czujesz się namawiana, ale nie jesteś 😉
Zmoro, na drugim.
W Polsce w ub.r. wedle danych Komendy Glownej Policji ponad 400 osob do lat 16 popelnilo samobojstwa i liczby wzrastaja wedle tych samych zrodel „lawinowo”. W dodatku jest to wedle policji liczba zanaczaco zanizona, gdyz rodzice najczesciej staraja sie ukryc sposob smierci aby uniknac komentarzy i potepienia Kosciola (choc podobno Kosciol juz dawno zrozumial, ze samobojstwa sa czesto skutkiem chorob psychicznych).
Natomiast kompletnie nieznana jest liczba prob samobojczych, odratowanych etc. bo te dane nie trafiaja do statystyk policyjnych.
Haneczko, jak czytam skierowane do mnie „dlaczego nie odniesiesz sie”, to sie faktycznie czuje namawiana
No tak, mogłaś się tak poczuć.
znacznie, bardzo znacznie powiekszam nadgodzinami dochod narodowy 🙂
bywa 😀
szeleszczac dzisiaj w S-Bahnie znalazlem to (juz odrobinke starawe, ale jednak.. ):
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1599399,1,jonathan-haidt-o-lewicy-prawicy-i-wyludnionym-centrum.read
fajne 🙂 😀
„Dlaczego nie odniesiesz się…” często jest figurą retoryczną, oznaczającą mniej więcej tyle, co „nie zgadzam się z tak jednostronnym postawieniem sprawy”. Choć bywa i rzeczywistym wezwaniem do odniesienia się, ale chyba rzadziej. 😉
Bo jak już polemista weźmie i się odniesie, to traci się jeden z punktów zahaczenia. 😈
ostatnio bylo tu o USA , do podeslanej frakcji linki do niedzielnej dyskusji w ARD, kolejna w temacie (dla nie frakcji Chrome 🙄 ):
http://www.sueddeutsche.de/panorama/prozess-um-getoeteten-austauschschueler-er-hat-um-sein-leben-gefleht-1.2252168
Nacht rozgraczkowane 😉 Bobikowo
bede przeglad pozycji snil 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Ja, Bobik, cierpie na doslowne odczytywanie zaproszen do odniesienia sie.
Rysiu, to jest właśnie okropieństwo powszechnego dostępu do broni. Nawet nie musi być wariat, wystarczy ktoś zbyt zapalczywy, zawzięty lub zwyczajnie głupi, żeby doszło do nieszczęścia.
tak Bobiku, dostep do broni, przyzwolenie prawne do „obrony”, powszechna akceptacja spoleczna tego, itd, itd, itd……….. inny swiat, obcy rysiowi lewakowi
🙂
mocny i brzydki komentarz do……. wszystkiego:
https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/10300889_10152840123914909_9102299948556086045_n.jpg?oh=a5d0fe30dba211fac79104ce95f428b1&oe=55052786&__gda__=1425901456_782cf0375da04db227e9307839fafd53
pstrykam i znikam 🙂
Wielu Amerykanom, nawet prawicowym, też obcy. Coraz więcej jest przeciwników dostępu do broni, ale niestety, jeszcze nie są silniejszością. 🙁
Heleno (19:31): Ależ WIEMY, NAPRAWDĘ WIEMY – historia była opisywana w wielu miejscach w sieci w sposób bardziej szczegółowy, kto chce, znajdzie bez trudności. Podziwiam Twój upór w bronieniu sprawy, która jest nie do obrony. Poza tym uważam, że zostałaś zmanipulowana emocjonalnie („chore na raka trzynastoletnie dziecko, które tylko przepisało”) – co bardzo dobrze świadczy o Twojej empatii, ale źle o o trzeźwym osądzie faktów.
A w ogóle to od dwóch dni zasypiam z tą awanturką i się z nią budzę. Może byśmy przeszli na jakieś bardziej konsensualne tematy? Księdze? Prezes Kaczyński? Podglądanie zwierzątów?
A teraz kawa, albo lepiej, cava.
O, i to jeszcze a propos: http://img8.demotywatoryfb.pl//uploads/201412/1417631539_dxxelw_600.jpg
Aga, dziś chyba kierownictwo ma taki dzień. Może to wizja końca roku? Ale cieszę się, że udało mi się większość tego zostawić w pracy. I nie zakląć.
Dobry wieczór.
Nasze umysły tak już działają, że kiedy kogoś przyporządkujemy do kategorii „ofiara”, to za chińską koronę nie dostrzeżemy w nim sprawcy, choć logika nakazywałaby uznać, że można być ofiarą (przestępstwa, choroby, wojny, wstaw dowolne) w jakimś kontekście, a sprawcą w innym. Dlatego chora na raka, nawet jeśli ukradnie, pozostaje przede wszystkim chorą na raka, a nie złodziejką. Jak widać, i rodzice poszli w takie postrzeganie sprawy, i sąd, i Helena. To często silniejsze od nas.
Babilasie, Helena już wyjaśniła, że chodziło jej tylko o zagrożenia, jakie dla nastolatki niesie ze sobą hejterstwo, a innymi aspektami się nie zajmowała, więc może już faktycznie zostawmy tę sprawę, którą przedyskutowaliśmy chyba na dziesiątą stronę. Możemy zamiast tego pofyrloczyć albo zacząć się bić w piersi i przyznawać, dlaczego wyrywamy Kaczyńskiemu z ręki kartkę wyborczą. 😆
A ja bym Agę posadziła na najwygodniejszym fotelu z czymś kojącym w łapce.
Sama dzisiaj ziałam na zimno (przy zewnętrznych ludziach na gorąco nie można). Byłam tak wściekła, że nawet w duchu nie klęłam.
To prawda, Vesper, że myślenie tunelowe każdego czasem dotyka, ale też nie ma chyba niczego dziwnego w tym, że sprawca, który równocześnie w innym kontekście jest ofiarą, budzi większe współczucie, niż sprawca, który nią nie jest. To akurat bardzo ludzki odruch, a i pieski też. 😉
A teraz ogarnęło mnie głębokie współczucie dla Ofiar Pracy. Ago, Haneczko, Fomo – może koniaczku? 🙂
Bobiku, dziękuję, ale przestrzegam jedenastego przykazania 😉
Nawet wirtualnie? 😯 😉
Jak Wam się podoba coś, co mi przed chwilą zaraportowano z Krakowa? Przychodzi pielęgniarka z ośrodka zmienić opatrunek mocno starszej pacjentce z rozległą, pooperacyjną, źle gojącą się raną. Przychodzi od innych pacjentów, którym też zmienia opatrunki, robi zastrzyki, etc. Uprzejmie się wita, płaszczyk zdejmuje – i przykłada się do rany, ręc przedtem nie myjąc. Wychodząc też nie myje, bo po co. I dawaj, do następnego pacjenta. 😯
Ile to już lat trwa ta batalia? Sto z kawałkiem?
Chyba nawet ze sporym kawałkiem, ale żeby go dokładnie określić, musiałbym iść na górę i sprawdzić u Thorwalda, a nie chce mi się. 🙄
Mam tylko doły i dziurawą pamięć 🙄
Thorwlda porwał córasek 🙁
a też coś porwało 😯 Pewnie to samo, które wyrywa kartki 🙄
Wirtualnie poproszę, Bobiku, 🙂 w realu, to może koło niedzieli. Zaczęłam mycie podłogi od …czyszczenia karnisza, słusznie doszedłszy do wniosku, że to jest właściwa kolejność. Dzisiaj się nie położę. Fomo – najszczersze gratulacje. Zmotywowałeś mnie do skuteczniejszej pracy nad sobą: nie tracić panowania nad językiem, zostawiać pracę w pracy. Howgh.
Tutaj też nie myją, ale mają takie odkażające spraye, a poza tym prawie wszystko robią w rękawiczkach.
To karnisze się myje bez malowania 😯 ?
Tam było bez rękawiczek. Pewnie z oszczędności. 🙄
Ago, koniecznie połóż się jutro. To jeszcze tylko małe pół godziny 🙂
Na Agę trzeba bezwzględnie Leniwca nasłać. Widać, że bardzo jej takiego zwierzątka domowego brakuje. 😈
Adze bym nasłała duplikat Juniora. Jak on się na człowieku uwali, to nie ma mowy, żeby drgnąć 🙂
Wszystko dlatego, że Aga tylko od czasu do czasu przebywa z Kotem.
Ago, przemyśl sprawę, bo wiele wskazuje na to, że potrzebujesz Kota. Może jest gdzieś Kot, który potrzebuje Ciebie i moglibyście przydać się sobie nawzajem. Za dwie miseczki karmy dziennie będziesz miała intensywny kurs wypoczywania, z warsztatami 😎
No, jak Kot z Psem się uwalą, to jest jeszcze efektywniej. Co dwie głowy, to nie jedna. 😎
😆 😆 😆 Leniwiec domowy jest u mnie stałym rezydentem, dlatego tak dużo mam do sprzątania, jak już zdecyduję się to zauważyć. 😳 Mojego Leniwca jakoś wyjątkowo gdzieś w tym tygodniu nosi wieczorami – próbuję to wykorzystać, bo jak znam tego gagatka, to te wieczorne wagary nie potrwają długo. 😉 Myślicie, że mój Leniwiec randkuje? 😯
Jak kiedyś przyprowadzi do domu Leniwkę i narobią gromadkę Leniwczątek, to nawet warsztaty z Kotem nie będą potrzebne. 😈
To ostatnie sprzątaaaniee… 😀
…przy karniszach robota,
bo od dzisiaj mam Kota,
na wieczny czas.
To ostatnie sprzątaaanieee,
jakże umyć mam sprzęty,
kiedy karnisz zajęty,
bo Kot nań wlazł,
pa ram pam pam! 😎
U mnie zalega jeden. Od pół roku nie pozwala mi dotknąć żelazka 🙄
Żelazko? 😯 A co to takiego? 😯
Sprzęt taki, nowozakupiony. Pół roku temu. Pan mąż już nie mógł słuchać, jak marudzę na stary i sprezentował 👿 Stoi w pudełku. Pan mąż jest bardzo mądrym panem mężem, nic a nic nie mówi. Ciekawe, które z nas po toto pierwsze sięgnie 🙄
A dlaczego któreś z Was ma sięgać? Niech sprzęt pierwszy wyciągnie rękę. 😎
Leniwiec, Bobiku 👿
Idę się uwalić na człowieku. 😎 Dobranoc 🙂
Idę odwalić z człowieka 😎 Dobranoc 🙂
O nie, kanapę będzie mi ktoś musiał pomóc odstawić. Koniec na dziś. Pa ram pam pam! 🙂
Ja sorry jestem, ale dopiero przeczytałam wszystko od wczoraj.
O tym biednym dziecku, co było chore.
Heleno, z szacunkiem, ale masz przedwojenną wizję trzynastolatki.
Bobiku, wiem, że nie lubisz takich długaśnych linków, ale wybacz raz jeden.
Wpisałam w gugla: trzynastolatki. Ne wartościując.
https://www.google.pl/search?q=trzynastolatki&client=firefox-a&hs=o6j&rls=org.mozilla:pl:official&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=ThKBVJnaOYTJPPjIgIgP&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1152&bih=578
Oczywiście, są w przyrodzie trzynastolatki grzeczne i potulne. Nie sądzę jednak, żeby właśnie one kradły cudze teksty.
Nie do konca zrozumialam co to znaczy, ze mam przedwojenna wizje tryznastolatki. Nie ma zadnej wizji, ktora roznilaby sie jakos od trzynalstolatek ktore widze wokol i o jakich czytam i slysze w mediach. Wiem jak znacznie bardziej skomplikowane i niebezpieczne zycie prowadza od tego jakie ja prowadzilam w ich wieku. Wiem jak grozny moze byc dla tych dzieci internet, przy wszystkich jego dobrodziejstwach. Gratuluje sobie, z nie mam wlasnych dzieci w tym wieku, ktorymi musialabym sie martwic
Dzień dobry 🙂
kawa
Na początek kadencji 😯 http://legnica.naszemiasto.pl/artykul/spisek-smolenski-stanowisko-rady-miejskiej-w-legnicy,2651064,artgal,t,id,tm.html
Dzień dobry,
nieumywanie rąk przez rodzimą służbę zdrowia jest powszechne. W szpitalach, przychodniach, podczas wizyt domowych.
Ja stosuję metodę odgapioną w dzieciństwie od moich dziadków.
Po wpuszczeniu lekarza do domu wciskam mu w łapki przygotowany ręcznik i ze słowami ” proszę, tu jest świeży ręcznik dla pana” prowadzę go do łazienki.
Działa zawsze 🙂
Dzien dobry 🙂
Herbata 🙂
Jak sztuka „Spisek smolenski” obraza uczucia religijne …?
znowu śląsk odstaje od reszty kraju? 🙄 🙄 🙄 jak pamiętam, to wszelkie zabiegi medyczne, których ostatnimi laty byłem świadkiem lub przedmiotem/podmiotem wykonywano w rękawiczkach.
ale to nic. w moim przydomowym sklepiku, w którym niemal wszystko spożywcze i gazetowe można dostać, jeśli ktoś poprosi o cóś z wędlin, pani sprzedająca, jeśli akurat nie na wędlinach stoi, zanim wędlinę do ręki, zawsze wpierw ręce umyje, z odpowiednio dużą ilością mydła, odpowiednio długo, z techniką mycia taką, że niejeden mógłby brać przykład.
Ale obciach 🙁
http://natemat.pl/126149,plakaty-o-nieprawidlowosciach-w-wyborach-w-polsce-pis-obkleja-nimi-bruksele
Lisku,
jak nie obraża, jak obraża? 👿
W końcu mamy Religię Smoleńską 😉
Dzień dobry 🙂
Zmoro, dokładnie taką metodę z ręcznikiem wymyśliłem i zaproponowałem rozmówcy. 😀 A jak ona już sprawdzona i działa, to tym lepiej.
A Foma to jak dziecko. 🙄 Tak jakby nigdy nie słyszał, że Śląsk to opcja niemiecka i wszystko tam jakieś nienasze. Na szczęście te szwabskie standardy wśród rdzennej ludności się nie przyjęły i daj Bóg, jeszcze długo nie przyjmą. 👿
„Obrażanie uczuć religijnych” straciło już jakąkolwiek racjonalną treść i stało się tylko zaklęciem, rodzajem abrakadabry, czy akysza, który ma odgonić złe moce. 🙄
Dzień dobry.
Jedna z niemieckich gazet tak zatytułowała wczorajsze moskiewskie wystąpienie: „Sandmann spricht zur Nation”.
Wracam do roboty. 🙂
Bry!
Do roboty, do roboty… mruczał Królik fortissimo spadając bezwładnie z całych sił do góry. Róg na czole blaskiem zakrył mu skrzydła.
Oto obraz mojego upadku i bezsiły.
Sandman to taka postać z komiksu??
http://page247.files.wordpress.com/2011/09/sandman-volume-1-preludes-and-nocturnes_372.jpg
Tadeuszu, po naszemu to jest Piaskowy Dziadek, którego podstawowym zajęciem jest opowiadanie bajek i usypianie poprzez sypanie piachu w oczy: 😎
https://www.youtube.com/watch?v=G3P_4AIGZRQ
Zwracam uwagę, że w ostatniej scenie Piaskowy Dziadek sam się robi w balona. 😈
Nie będę co tydzień pisał o Ciemnych Wodach, żeby się nie przejadły, ale ponieważ przywiązaliście się chyba do głównego bohatera 😈 postanowiłem na razie nie rozstawać się z nim na dobre. Do sprawdzenia w nowym wpisie. 😉