Kandydatura
– Kandyduję na prezydenta! – oświadczył dumnie Bobik, przygładzając przed lustrem jeszcze trochę niepolitycznie nastroszone dredy.
– Ty? – roześmiała się Labradorka. – Przecież to całkiem niepoważne!
– A skąd ci się wziął taki pomysł, że kandydatury prezydenckie mają być poważne? – nadął się Bobik. – Znam jeden kraj, wcale nie taki mały, w którym niemal wszyscy kandydaci są wyłącznie do śmichu. Nie widzę powodów, żebym nie miał i ja tam kandydować.
– A w którymż to, przepraszam, kraju? – spytała Labradorka z nieco podejrzliwą miną.
– W Polsce! – szczeknął Bobik jeszcze dumniej i zastanowił się, czy kość po dziadku mogłaby ewentualnie zastąpić szablę.
– W Polsce, ale jakiej? – strawestowała pod nosem Labradorka.
– To jest więcej niż jedna Polska? – zdumiał się szczeniak, na wszelki wypadek ćwicząc dodatkowe merdnięcie pod adresem przyszłego elektoratu. Syszał gdzieś, że elektorat jest na merdanie bardzo łasy.
Labradorka westchnęła. Bezmiar szczeniaczej ignorancji przyprawiał ją czasem o migrenę.
– Ty byś, Bobik, poczytał Prawdziwą Literaturę, zamiast tylko po tych blogach łazić – sapnęła karcąco. – Dowiedziałbyś się czegoś o Polsce prawdziwej i Polsce łajdackiej. I wtedy mógłbyś się bez śmichów-chichów zdecydować, której właściwie chcesz być kandydatem. Bo inaczej grozi ci niezła rozrywka.
Chwała poecie, który zdarł
z prawdy figowy listek!
Że Polska ma oblicza dwa,
to dziś już oczywiste.
Powstańca dusza, serce lwa,
co umrzeć chce dla Sprawy,
samego Piasta DNA –
to twarz Polaków prawych.
A lewych? Tu diabelska szczeć,
na świński ryj zadatek,
hańbiąca powołanie płeć
niechrzczonych, obcych matek.
Gdy jedna Polska pośród łez
z historią się rozlicza,
ta druga mówi „drapał pies!”
i czyta Gombrowicza.
Gdy pierwsza w róg złocony dmie,
piętnuje niczym Skarga,
druga na blogach, w sieci mgle,
świętości sobie szarga.
Tam kir żałoby, dzwonów jęk,
męczeństwo, salwa, chwała,
a tu ironia, ścichapęk,
i – o, takiego wała.
Z jednej i z drugiej słychać chór:
jak razem wytrwać dłużej?
Rozdziela je graniczny mur
(a może to przedmurze?).
I w obolałej głowie się
pytanie gdzieś pelęta:
jak mają mieć te Polski dwie
jednego prezydenta?
Tyz piknie, jak mowil goral, jak sie dowiedzial, ze na rzyc mowi sie w stolicy dupa.
😈 U meza zony juz jest! Stara wpuscila 😈
piknie wpuściła, tak ładnie skastomizonwane… 😀
Tak, wersja Vesper jeszcze lepsza.
I jak tu nie chwalić zbiorowej mądrości… 🙂
Lub taśmy produkcyjnej. Jeden na niej coś postawi, drugi coś przyklei, trzeci przykręci, czwarty pomaluje … 🙄
… piąty spieprzy, szósty cudem uratuje sytuację, siódmy poleci do szefa z ozorem… 😆
a ósmy dostanie premię, za jedną dziesiątą kupi jakieś flaszki i poleje poprzedzającej siódemce…
😈 Stara juz deprawuje Mlodych na belferblogu 😈
Na belferblogu to chyba kadrę nauczycielską deprawuje.
Nie, żebym miał coś przeciwko… 😀
customizacja godna najlepszych hellenistycznych tradycji 😆
Ciesze sie, ze wersja Vesper przeszla, bo rzeczywiscie, lepiej nie zaczynac reklamy nowego produktu, takze internetowo-literackiego, od odezwy „dla milosnikow…” . To zaraz ogranicza zakres osob potencjalnie zainteresowanych, i nie daje pola do zagrania serendipity. A odkrywanie nowych, ciekawych, innych rzeczy to przeciez miala byc domena internetu w ogole. W koncu sporo osob moze odkryc, ze lubi taka zabawe, chciaz wczesniej o tym nie pomyslalo.
I tak jeszcze jedno wpadlo mi glowy – ze dla osob anglojezycznych najszybszym opisem PIMP jest przeciez okreslenie tego jako internetowego poetry slam. Wlasciwie wtedy zadne tlumaczenie, oprocz zakresu zakresu tematycznego (parodia slabej poezji podpierajacej swoja slabosc sie tematami ojczyznianymi) nie jest juz potrzebne.
Prawda, tylko że reklamowanie tej strony osobom wyłącznie anglojęzycznym chyba nie bardzo ma sens – cóż by ci biedacy z tego mieli? 😉
Z całkiem innego kąta – glicynia mi zakwitła w tym roku po prostu od-jaz-do-wo! Wzdłuż całej bocznej ściany i jeszcze sporo na dachu. 😆 Nawet nie bardzo fotkę mogę trzasnąć, bo żadną miarą nie jestem w stanie objąć całości.
U nas tez wszystko kwitnie, az bialo sie zrobilo na trawie. 🙂 A co do poetry slam to ja przeciez nie mialam na mysli osob wylacznie anglojezycznych, Bobiku, a tylko osoby mlodsze, ktore uczyly sie angielskiego, i nawet jesli nie uzywaja go na codzien, to akurat znaja niektore terminy. Wystarczy sobie czasem poczytac blogi Polityki, zeby zobaczyc, ze takich osob jest sporo. W koncu liczy sie takze na rozumienie takich slow Facebook czy customizacja. 😉 It’s not your grandmother’s reading public… A poetry slams moga przeciez takze znac z pubow angielskich i irlandzkich, w ktorych kiedys pracowali lub pracuja, bo to jest dosc znane od dawna zjawisko, z pubami wlasnie m.in. zwiazane.
Aaa… tiepier poniał. Zabierz babci dowód. 😆
Na razie muszę porzucić teoretyczne rozważania o customizacji i stać się szybko praktycznym customerem, bo inaczej bez kawałka chleba (dla rodziny) i bez jednego befsztyka (dla siebie) na weekend zostanę. 😉
Chyba kopyta, znaczy lapy zaraz wyciagne ze zmeczenia i nanoszenia sie tych ciezkich wokrkow z ziemia i kwiatow. Sadzic bedziemy raczej jutro, jesli nikt sprzed domu nie ukradnie do rana.
Ale tymczasem sprawdzilem – wszystko sie posuwa b. dobrze, nowe poezje sa, Asystentka zamiescila anons pod Lisem, ciekaw jestem ile osob zajrzalo na stronke jak dotad.
ponad 750 wejść, ale sporo z tego należało do członków Sztabu Brygady…
Fragment homilii przeora o. Romana Majewskiego z niedzielnej mszy:
„Dziś tu na ołtarzu Matki Bożej spoczywa fragment ze skrzydła tego samolotu, który spadł na ziemię rosyjską. Został zdobyty za cenę wielkiej odwagi siostry zakonnej, która przepędzana przez żołnierzy zaraz po wypadku, dwa dni po wypadku, ten fragment z tego miejsca zabrała i przywiozła na Jasną Górę”.
Kawałek metalu ma ozdobić nową suknię Matki Boskiej z Cudownego Obrazu, którą zaprojektował i wykonuje Mariusz Drapikowski, bursztynnik z Gdańska. – Ten kawałek samolotu, który spadł 10 kwietnia, zostanie włączony w (…) suknię wdzięczności i miłości, cierpienia i nadziei narodu polskiego, już na zawsze – mówił przeor.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75248,7831612,Kawalek_tupolewa_na_Jasnej_Gorze__Czy_to_legalne_.html#ixzz0mbCy1Pze
Usiluje nie wyobrazac sobie sceny ganiania zakonnicy przez zoldakow smolenskich….
reakcja na promocję w jakimś forum:
„Ale trafiliście z tym PIMPem… W krajach anglojęzycznych słowo 'pimp” oznacza sutenera ”
😆
Ano wlasnie – anglojezyczni. 😉 A przeciez o gre slow polsko-angielska chodzilo? 😆
Ofkors. Przeciez rozmyslnie. 😈
Troche zbaczam: ale moze to bliskie pimpowi 🙂
Tegoroczny pokaz mody i pierwsze tamze miejsce. To kolezanka, moje dziecko bylo „tylko” kordynatorem.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Suknia?authkey=Gv1sRgCOe83N3ukMHvLg#slideshow/5465963811808902290
fomo
sutener sutenerem, ale to pimp something oznacza tez, zeby to jakos pod picowac, upiekszyc, wyposazyc w rozne gadgety, widoczne ulepszenia, zeby robily wrazenie.
To pimp my ride: zalozyc na samochod czy motocykl, wieksze kola z super oponami, super rure wydechowa, super radio i glosniki, zainstalowac wielki spoiler, pomalowac blache na niespotykany kolor itp.
Mozna smialo podpicowac patyjotys.
ja tam mógłbym nawet strofami sutenerzyć gdyby to nie było karalne, ale to-pimp-the-patryjotys jest zdecydowanie bardziej w moim guście 😀 dzięki króliku
Profil można sobie też podpimpować 😀
http://www.pimp-my-profile.com/
A antypatetyczny karzeł-sutener to może bardzo interesująca postać. Narodowy Quasimodo. 😆
„Umęczone strofy i ich wyklęty sutener-poeta” 😯
reakcja na promocję w jakimś forum… Ach, jakże to narodowe i tradycyjne. Ponieważ jak raz zna słowo, uświadomi grupę nieznanych sobie ludzi, bo skoro nieznani, to nieuchronnie niedouczeni i prowincjonalni. Chyba bidulinka tak długo będzie się mądrzyła aż jej jakaś szpilka nie przekłuje. I będzie smutek, żal i opad szmatki.
Czy PIMP ma teraz jakies godziny zamkniecia czy wprowadzil poczekalnie dla komentatorow? 👿
A spokescat zostawil tymczasem skastomizowana wzytowke u Pani Anny Dabrowskiej. 😈
Takze w kawiarni literackiej, ktora zdaje sie jest malo uczeszczana.
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1505352,1,kawiarnia-literacka.read
to raczej komentatorzy się w pimpalni nie udzielają. nic nie leżakuje, ani w poczekalni, ani w spamie.
To nic nie rozumiem. Dalem dwa komentarze, jeden po drugin. ❓
OK. Zobaczykem, ze one sa, ale nie sa wymienione w kolumnie obok – nad Groszkiem czy jak mu tam.
Nie wszystko rozumiem. Po co w pimpalni to mnożenie bytów? Groszek, Wachmistrz, Gefrajter, Kalasanty?
ech, szczenięce wybryki, nadawanie postaciom ze sztabu stylistyki, wyrabianie koncepcji w ogniu, fałszywa skromność. ale spokojnie, brygadziści się wyszumią albo już wyszumieli i będą działania mniej skomplikowane. tylko niech większe zainteresowanie zaglądającej publiczności się zmaterializuje…
vesper, hierarchia, hierarchia, wojskowa monarchia
To ja szanownego komisarza do dialogu na pimpalnie poprosze, bom monologowac poczawszy
A tak a propos aproposa, wcielo mi jeden komentarz bez sladu. Cenzura? Cale szczescie, resztki pamieci sie we mnie kolacza
Aaaa, to w porządku, bo się troche za gałczyńsko zrobiło. Ale skoro to taka choroba wieku dziecięcego, to ok 😉
ja wachtę do północy trzymam, a później Bobika miał, więc z dialogowaniem ciężko 😐 może jedno coś, dla przyzwoitości.
a cenzura? hm… niby jakieś wyrazy są na czarnej liście, ale niewiele. hm…
OO;OO spocznij!
A ja tu bardzo zachecam do przeczytania, bo swietne, naprawde swietne, podsuniete przez Kartke z Podrozy, znanego niektorym z nas kiedys jako Wojtek z Przytoka:
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35635,7828050,Chwin__To_byla_zaloba__Nie__Mentalnosc_serialowa.html
to ja znikam. jak się Bobik pojawi proszę mu przypomnieć, że jest robota do zrobienia…no, chyba że uzna, że jednak nie ma 🙄
@23:44
No właśnie, ja myślałam, że te nazwiska mamy rozdzielić między sobą, jako założyciele i twórcy prehistorii. Zaglądam wieczorkiem (wcześniej nie dało rady), a tu już zajęte 🙁
No to nie piszę, zresztą nie mam teraz melodii do patriotycznych wierszydeł. Chwilowo (?) mi wszystkiego tego nadojadło.
A Chwin super!
Jakoś teraz mi się bardziej chce poważnych diagnoz.
No to przejmuję wachtę. 🙂
I od razu wyjaśniam, że sztab był właśnie tak pomyślany – do rozdzielenia między chętnych, co jest dalej aaabsolutnie aktualne. Zostało jeszcze kilka postaci nieobsadzonych, a poza tym można przecież kolejne dopisać do sztabu, kiedy ktoś wymyśli własną postać. A że niektórzy się rozbestwili i rzucili od razu na dwie… No, szczeniackie rozpasanie i nieokiełznana zabawowość. 😳 😆 To trochę jak zabawa w przebieranie się czy w teatr – szpas robi i ma się ochotę na jeszcze. 😉
Bardzo prosimy, żeby w razie ochoty radośnie podszywać się i żądać dopisania do sztabu. To też element zabawy.
Musicie wybaczyć różne niedociągnięcia, niezawiadomienia w porę, czy nagłe, autorytarne decyzje. Ta strona powstała spontanicznie, w ciągu jednego dnia i ze względu na jej okołowyborcze korzenie musiało to być tak szybko. Gdybyśmy chcieli wszystko perfekcyjnie dopracować i całkiem demokratycznie ustalić, jeszcze za miesiąc nie bylibyśmy pewnie gotowi.
I mam szczerą nadzieję, że Pani Kierowniczce wkrótce przejdzie chwilowa niechęć do „patriotycznych” wierszydeł, bo one równie są potrzebne, jak poważne analizy. Wręcz powiedziałbym, że Chwin w swojej (rzeczywiście świetnej!) analizie pośrednio uzasadnił potrzebę pimpalni. Bo praktycznego wpływu na stylistykę nie miała jeszcze chyba żadna analiza, ale wyśmianie – owszem, czasem, chociaż odrobinę… 😉
Nie mówiąc już o tym, że to jednak dla piszących niezły wentyl. 😀
Wrzuciłam pimpalnię na Facebooka i rozesłałam po znajomych, też Oli Wolf, która pisze teksty Majewskiemu.
A, właśnie, podziękowania dla wszystkich, którzy pracowicie roznoszą link do pimpalni po świecie. 🙂
Naród Wam na pewno tego nie zapomni! Uważajcie na energiczne pukanie do drzwi o 6 rano. 😎
Bobiku, a czy Ola może użyć pimpalni do swoich tekstów?
Pimpalnia jest otwarta dla wszystkich obewateli, którzy chcą się narodowo-antypatetycznie udzielić i nie naruszają regulaminu. 🙂
No to rzucę jej jeszcze maila, może pimpalnia trafi do tv?
(Majewski Show)
Rzeczywiscie, dobry ten wywiad z Chwinem. Z tym ze jednak czasem, jak czytam polskie glosy na temat zaloby, to sie z nimi zgadzam i jednak troche nie zgadzam. Bo z jednej strony rzeczywiscie i infantylizm, i serialowosc, i odniesienia do watkow narodowo-meczensko-mesjanskich na pewno tam byly ad nauseam, w czym spora role odegraly media, wycwiczone glownie w komentowaniu papieskich pielgrzymek i narodowych rocznic. A z drugiej strony, z doswiadczenia z mieszkania poza Polska, wiem, ze inni wcale nie zawsze radza sobie z tym o wiele lepiej, zwlaszcza w czasach oddzialywania masowych mediow. I juz nawet nie chce mi sie wracac do 9/11, czy pogrzebu Diany, bo to strasznie dluga historia, ale wystarczy chocby posluchac wypowiedzi rodzin poleglych w Iraku zolnierzy, ktore bardzo nie chca przyjac do wiadomosci, ze wojne zaczeto pod falszywym pretekstem (choc sa wyjatki, niektore bardzo znane). Na pewno tak latwiej im poradzic sobie z wlasna strata, ale jednak dalekie jest to od znanych obecnie faktow dotyczacych tego tematu. A co do odruchowego odnajdywania sie w mitach, to nie tylko Polacy szukaja w nich pociechy, bo to w sumie ogolne zjawisko psychologiczne. Tyle, ze te nasze mity sa akurat takie jakie sa, rzeczywiscie rodem z czasow zaborow i powstan, i nie przystajace do obecnej sytuacji. Miejmy nadzieje, ze z czasem, oby jak najszybciej, jednak dorobimy sie lepszych, bo te stare juz mocno irytuja, choc kiedys przeciez jakos byly przydatne… No a co do kiczowatosci masowej „zaloby” to welcome to the club. Po prostu pozniej sie spotkalismy z kultura masowa, ktora jest jaka jest.
W kazdym razie dobrze, ze teraz jest odtrutka pod postacia PIMP i jego lopotow. 🙂
Priorytetem pimpalni nie jest trafienie do TV, tylko do serc i umysłów! 😎
A przy okazji lingwistycznego rozbioru pimpania chciałem zwrócić również uwagę na rolę Pchły Szachrajki w sprawie. Limpa – noga, pimpa – droga, Pimpalimpa – hulajnoga… 🙄
Oczywiście, miałam na myśli, poprzez tv do……
Pewnie, że Polacy nie są jednymi w świecie twórcami i miłośnikami publicznego kiczowiska. A i przepuszczanie rzeczywistości przez serialowe schematy myślowe nie ogranicza się tylko do żałoby. Niektórzy myślą (?) niemal wyłącznie w ramach takiego modelu. Ale to równoczesne automatyczne odwołanie się do XIX-wiecznej stylistyki chyba jest jednak naszą specyfiką. I dla mnie wiąże się to z pytaniem już tu kiedyś stawianym – czy horyzont polskiego dyskursu filozoficznego, historycznego, politycznego, itd. w ogóle poza ten XIX wiek wyszedł. I nie o rodzynki mi chodzi, bo one wiosny ani powszechnej świadomości nie czynią, tylko o to ciasto… 😉
I jeszcze dorzucę coś, co Chwin cytuje, a co mnie rozczuliło do łez rozpaczy – o domu państwa Kaczyńskich, w którym „psy i koty żyły w zgodzie i codziennie na powitanie ocierały się noskami”. Czy to Wam aby nie przypomina dzieciątka Lenin? Bo mnie jakoś tak się skojarzyło. I nie jest to bynajmniej takie niewinne, jak się na pierwszy rzut oka zdaje. Zakusy totalitarne m.in. takimi drogami się poruszają – poprzez sakralizację władzy do serc i umysłów.
Dla równowagi przytoczę jeden z komentarzy: „.”Rzygam już tym patosem. Prawactwo produkuje patos jak kurnik guano”. Czyli nie wszyscy w to kiczowisko dają się wmanewrować. Ale trzeba też zauważyć, że to jest głos (wcale nie taki rzadki) internetu, a w „oficjalnych” mediach jednak patos zdecydowanie górą.
O Bushu tez caly czas takie doniesienia o prywatnej lagodnosci dochodza. 😉
Ja jednak nie mysle, ze tylko my odwolujemy sie do XIX-wiecznych schematow myslowych, bo na przyklad amerykanskie zainteresowanie lotami na Ksiezyc, nadal jest zwiazane z XIX-wiecznym mitem podboju Dzikiego Zachodu, i stylistyka z tym zwiazana, tyle ze przeniesione w kosmos. A sprawa tego, ze kazdemu wlasciwie wolno miec w domu bron to nie tylko kwestia Konstytucji, ale mitu tego, ze trzeba sie ewentualnie bronic przed zlym rzadem – juz nie angielskim, ale jednak. I dlatego sa cale oddzialy ochotnicze jeszcze ukrywajace sie w lasach Montany. Na szczescie to margines, ale istnieje. I jest wiecej takich przykladow ze znanej mi blizej kultury anglosaskiej, tylko juz dzisiaj nie bardzo jestem w stanie je rzucic, bo sie bardzo piatkowa zrobilam. 😉 Schematy myslowe dosc powoli sie zmieniaja – nie tylko u nas…
A, to bardzo ciekawe z tym kosmicznym podbojem Dzikiego Zachodu – z tego nie zdawałem sobie sprawy. 🙂
I muszę sam siebie uściślić – kiedy mówiłem o polskiej dziewiętnastowiecznej specyfice, odnosiłem to (nie całkiem świadomie, ale teraz sobie uświadomiłem) do Europy, bo Amerykę jednak za mało znam, a w innych częściach świata przenoszenie pewnych pojęć czy zjawisk z kultury Zachodu w ogóle traci sens. Przy czym Europa też wystąpiła w moim wywodzie jako pewne „ciało mityczne”, bo zawsze można w trakcie takich rozważań machnąć np. Albanią i całe domino przewrócić. 😉 Ale zakładam, mniejsza o to czy podstawnie 😉 że wszyscy wiedzą, o co mi z tą Europą chodzi, zwłaszcza że o tej porze już nie bardzo chciałoby mi się wyjaśniać.
Europa Zachodnia tez ma pewne mity XIX-wieczne i wczesniejsze, tyle, ze one jeszcze moga funkcjonowac bez wywolywania dysonansu poznawczo-emocjonalnego, i dlatego tak nie mecza i nie raza. Ale o tym moze rzeczywiscie innym razem. Dobrej nocy Bobiku. 🙂
Mnie się ten temat trochę rozbija na podtematy – mitologię i estetykę. Bo mity oczywiście wszędzie funkcjonują, ale pewne rodzaje estetyki tu i ówdzie bywają już obciachowe. 😉
Mogę to zresztą wyrazić w czysto bobiczy sposób 🙂
W środku stoi plebania, zaś po bokach gwiazdy –
do celebryckiej pchają się na lodzie jazdy,
a nad tą świętopolską scenerią zawiłą
pudelek wielki napis trzyma – „M jak miłość”.
I z dawna już rozbita nad głowami bania,
bohaterowie, bitwy, żałoby, powstania,
teatrum narodowych odsłon oraz zasłon,
w to kiczowisko wchodzi gładko niczym w masło.
Gniot krąży po salonach, ulicach, gazetach,
we wszystkie włazi kąty zakalec upiorny
i nie może się przebić myśli cna podnieta,
że nie cudu nam trzeba, tylko lepszej formy. 😉
Chyba mi wypada wrzucić to do pimpalni. 😆
Yes, indeed.
No, chyba moja szychta się skończyła. Teraz i ja mogę powiedzieć dobranoc. 🙂
Polecam uwadze – http://www.liiil.pl/gateway.php?url=patryjotycznamuza.wordpress.com%2F2010%2F05%2F01%2Flopot-nad-grillem%2F&msg=Dzi%EAkuj%EA,+notka+zosta%B3a+wypromowana+!
Nowe notki trzeba linkować z oryginału (po prawej stronie jest miejsce na „Dodaj notkę”)
W lewym górnym rogu jest okienko na „promuj”
Dobrego dnia 🙂
http://1944kopff.bloog.pl/id,5819969,title,Spadek,index.html?ticaid=6a161
Ach, to doskonale, ze PIMP znalazl sie w tej dzialce! Kto sie postaral? Bo nie spokescat! Chyba, ze Spec. Asystentka?
Tez zachecam do promowania.
Dzień dobry. 🙂 Wszyscy już gotowi do pochodu?
Zapewniłem niezbędne akcesoria, jak to: portrety przywódców, czerwone szturmówki, baloniki i watę cukrową na patyku. Jak komuś czegoś brakuje, to niech się zwróci do zakładu pracy.
No to ruszamy, a telewizja relacjonuje – idzie Wola z Ochotą… 😆
Bobik, Ty w ogole sypiasz?
Sypiam, ale na przodownictwo pracy w tym zakresie nie mam większych szans. 😈
http://www.liiil.pl/link/?url=polonka54.blog.onet.pl%2FOGARY-POSZLY-W-LAS%2C2%2CID405562237%2CRS1%2Cn
Kurdemol, ja to jestem prosty pies i lubię wiedzieć o co chodzi. A z tego poematu o ogarach ni cholery tego nie mogłem wydedukować. Tyle zrozumiałem, że jak ktoś pisze „byle drab, byle szczeniak, byle nieudacznik”, to pewnie psów nie lubi! 👿
no tak, zachłanność, zachłanność… to ja zwalniam gefraitera i niech wielbiciele jeleni rzucają kości o, albo dzielą się wachtami.
idę powiewać flagą jako rotmistrz. ma się tę słabość do trzech gwiazdek… 😆
A jdę w plener sprawdzić, czy wszystkie psy biorą udział w pochodzie. 😎
A ja siedzę w robocie 🙄
Przestałam trawić. Mam problem nawet z głosami rozsądku.
Czas sie przewietrzyc, haneczko.
Posadzilem (wysadzilem – wersja lwowska) .
Haneczko, to może jakiejś ładnej muzyki posłuchaj. Ja dziś wstałam jeszcze później niż zazwyczaj i choć wyspana, to w tak w podłym humorze, że aż mnie samą dziwi, jak można być aż tak nie w sosie. Bobik, gdbyś potrzebował outsourcować warczenie, to korzystaj, pókim zła
👿 👿 👿
Heleno, wietrzenie dopiero po 18 😉
Vesper, warczę od kilku dni, ta szajba mnie dobija 👿
Pochód psów był okazały, wszystkie krzaczki się go bały. 😆
Jak zoutsourcuję warczenie, to sam będę musiał wleźć pod łóżko i się trząść ze strachu. 🙁
Ale, trudno, czego się nie robi dla towarzystwa i to jeszcze tak zacnego. Włażę, a potrzebujący niech sobie powarczą do woli i ochoty. 😉
jestem prosty pies i lubię wiedzieć o co chodzi Can I help you, Dogtor Bobik? O to, żeby się rymowało, np. swe oraz ssie. Nie każdy interesuje się rymami, ale są rymy żeńskie, męskie oraz końskie. I poemat cwałuje.
Końskie rymy to coś takiego jak końskie muchy alias gzy? 😯
Wpycham się pod łóżko jeszcze głębiej, żeby nawet koniuszek ogona nie wystawał! 🙄
Wiedziałam, że tak to się dziś skończy. Erupcja. Są ofiary. A mi wcale nie przeszło 👿
Kolejne arcydzieło:
http://www.miastoliteratow.com/
W jednym z poetessą się zgadzam:
Boże dlaczego tak
długo transporty śmierci do Katynia trwają
roztrzaskując kolejne marzenia
Też tu mam pretensję do PB, moim marzeniem było widzieć ciche odejście bliźniaków w polityczną nicość, z okresowym wypuszczaniem bulgocików w stylu Wałęsy. A tu będę skazany na stałe przypominanie sobie kim był.
A co do Katynia… Awantura skończyła się tam, mogła gdzie indziej. Przypomniało mi się coś, w czym zmieniam parę danych, bo to jednak świat Internetu i wszystko można do osoby przyszpilić. Otóż był sobie Uczony co za nauką do Chicago na semestr pojechał i w domu żonę zostawił. A ona nic, tylko ciurkiem wierna mu była. Więc za powrotem szybko sobie zaproszenie na rok do Szwajcarii sprokurował. A ona dzielnie przez 8 miesięcy w wierności trwała, aż zdjęcia do niej dotarły gdzie Uczony w bardzo powszechne i miłe działania alkowiane się wdawał i wierną być przestała i o rozwód poprosiła. Mówiono, że całe szczęście, bo by Uczony na dwa lata wyjazd służbowy do Patagonii musiał sobie sprokurować.
Niezly wiersz. Chiciaz osobiscie wydaje mi sie, ze niemoznosc zobaczenia fiolkow byla najmniejszym sposrod Ich problemow tego dnia/ . Ale zgadzam sie, ze PB sie nie spisal. 👿
Haneczko, nie narzekaj na żabę! 😆
http://wyborcza.pl/1,75476,7828168,Zaba_lepsza_od_morfiny.html
Ciekawostka… Niektóre z moich dawnych wpisów stale ale nieczęsto przywołują czytelników – typowo „biały związek”. Inne, jak „Krystyna Skarbek” miewają lawinę a potem spokój – widać coś się pojawia w gazecie albo w szkole. Ale zaskoczyło mnie pojawienie się dziś 7 wejść z zupełnie różnych miast w poszukiwaniu Anity Janowskiej (Sander). Czy pojawił się o niej jakiś artykuł właśnie na pierwszego maja?
andsolu,
tak, jest rozmowa z nią w GW dzisiejszej, w dodatku „Gazeta na majówkę”. Nie mam go, nie ma jeszcze tej rozmowy w sieci, ale jest zapowiedź.
Pisałeś coś o niej? Ja kiedyś ją poznałam, namawiała mnie oczywiście na pisanie o Andrzeju Czajkowskim 🙂
vesper, może drwa narąb na zimę? 🙄
Właśnie dopiero przed chwilą przeczytałerm wywiad z Anitą Janowską w Gazecie na Majówkę „Mój diabeł stróż”. Wywiad jest świetnie poprowadzony (Dariusz Zaborek), zaś bohaterka jawi się jako osoba zupełnie niezwykła; szczerze i dowcipnie opowiada o bardzo dramatycznych wydarzeniach z jej życia. Warto czekać na pojawienie się tego wywiadu w sieci.
A poza tym (już nie z tego wywiadu) dowiedziałem się, że blastulę poprzedza morula, wydaje mi się to wstrząsające.
Przecież tego w szkole na biologii uczyli 😆
Pierw morula, potem blastula, az wreszcie mortadela 😈
No. Wybory prezydenckie mamy w kieszeni. Pani profesor Pytia Delficka zapowiada wygrana JK.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7836070,Wybory_2010__Staniszkis__Kaczynski_ma_ogromne_szanse.html
No to jak tak, to podrzucam, jak fajnie o niej na Frondzie gadają 😆
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3412395#p3412805
Znalazłam to przypadkiem i myślałam, że pęknę ze śmiechu 😀
Tylko mam nadzieję, Kocie, że to nie Ty się podszyłeś pod Mordechaja Archanielewicza? 😈
Dora: no to niecierpliwie poczekam aż to wrzucą do Sieci. Tak, tu jest parę słów o moim czytaniu jej. Wówczas lektura dostatecznie mnie poruszyła, bym poganiał po Sieci i po wydawnictwach za jej numerem telefonu – niestety, to są niemiłe strony nachalności komercji, że kto ma dobrze w głowie to ukrywa swoje dane osobowe i to wcale nie jest tak łatwo dotrzeć do kogoś…
Muszę, muszę, muszę …
Dlaczego, według niej, Kaczyński może być pewien zwycięstwa? – Po prostu jest bardzo dobry – mówi. – Jest człowiekiem, który ma wolę i inteligencję. Ma bardzo skomplikowaną stronę uczuciową i dlatego wszyscy mężczyźni, którzy z nim pracują boją się go, a wszystkie kobiety, które go znają, chcą się nim opiekować – dodaje.
Jej też się skończyły tabletki? 😯
Jedne już dawno, Vesper 🙄 Pytanie, jakie bierze teraz 😯
Foma, drewna na zimę nie potrzebuję. Mogłabym komuś narąbać, ale nie jestem w nastroju do dobrych uczynków. Zrobiłam coś innego. Zabrałam Zosię na rower (Zosia jest początkującą rowerzystką, która wszakże jeździ bez kija i lubi prędkość, więc rodzice mają jogging). Po czym wysprzątałam mieszkanie, odkurzając dywan również z lewej strony. Już mi lepiej 🙄
andsol: dzięki za link. W notce jest zresztą ewidentne przejęzyczenie „Alina Janowska” 🙂
Ja miałam z tą książką jeszcze lepszą przygodę. Otóż najpierw dostałam jej pierwsze wydanie, które było ogołocone z jakichkolwiek aluzji do homoseksualizmu A.Cz. (a nie słyszałam wtedy jeszcze o tej okoliczności), więc odczytałam tę historię całkiem inaczej: jako opowieść o „kobiecie, która kocha za bardzo”, jak to nazywają ostatnio popularne poradniki, i o facecie, który jej nie kocha, no po prostu jej nie kocha, tak zwyczajnie nie jest w jego typie czy co, ale jest ona mu starą przyjaciółką, więc nie chce jej ranić. Dopiero lata później dostałam drugie, pełne wydanie… 😆
A w ogóle miło, że korzystasz z księgarni Midrasza 🙂
Jarosław Kaczyński nie milczy, tylko mówi rzeczy ważne, z pewnymi przerwami.
No, po prostu pełna mortadela! 😈 Pani Profesor jak pan Jourdain – nawet nie wie, że pimpa. 😆
Bobik, 😆
Dora – nie jednemu Kotu Mordka 😈
Ale dowiedziale sie z tej wymiany, ze juz tego meza, co go Stara poznala pare lat temu , nie ma 👿
Ten maz tez zrobil na Starej troche dziwne warzenie – nie umie tego nazwac, ale cos bylo…
Na stronie Frondy (bardzo wesoła, nie wiedziałam) @ anielka sugeruje : „władza w ręce kleru, bez zbędnych pośredników”.
mówię to od dwudziestu lat i zdania nie skończyłem…
Bobik! Będziesz mnie miał na sumieniu, gdy umrę ze śmiechu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀
W sprawie urzedowej.
Jako press spokescat donosze. ze „Lopot nad grillem” zdobyl dzis najwyzsze notowanie promujace (13 klikniec)*.
Na drugim miejsu internauci najchetniej promowali wpis pt „Jasnogórscy złodzieje złomu muszą zwrócić łup”. Promowano 12 razy.
😈
_________________________
*Kliknac na „promuj” mozna z danego kompa tylko raz, wiec niech nie bedzie, ze to spokescat wszystko naklikal.
Ciekawe. O Marcie chyba jeszcze nie było. Komentarze też dobre: http://www.liiil.pl/link/?url=szostkiewicz.blog.polityka.pl%2F%3Fp%3D655
Blog Bobika też można popromować – http://www.liiil.pl/gateway.php?url=www.blog-bobika.eu 🙂
Klikać można raz na jeden wpis. Na PIMP jest ich już cztery 🙂 A u Bobika wiele.
Tak, do polityki trzeba mieć zacięcie,
ale najważniejsze – patriotyczne wzdęcie,
bo bez niego nijak treści żołądkowych
nie zasłonisz flagą w barwach narodowych.
Wzdęcie kiedyś upust znaleźć przecież musi
inaczej patriota może się udusić.
Ujście owo zwykle jest na końcu kiszki
trzymanej w pobliżu każdej WC miski.
Liczne terenowe patryjotów rzesze
taką wiadomością na pewno ucieszę:
Wasz patriotyzm wielki Prawego Polaka
można bez wątpienia oddać także w krzakach.
Czerwone słoneczko, blade lico strute,
w narodowych barwach wyznaczy pokutę.
Wzdęcie patriotyczne jakże dzisiaj liczne,
ale żeby zaraz tak całkiem publicznie…
Straszyli mnie już od kilku dni tym strzyżeniem, straszyli, ale jak co do czego, to im się w końcu nie chciało spod łóżka mnie wyciągać. Ale dziś się zgapiłem, nie zauważyłem przygotowanej maszynki, wylazłem do ogrodu, no i sempiterna zbita – dorwali, przytrzymali, ostrzygli. 🙁
Nie mogę dopuścić, żeby jakiś kumpel mnie zobaczył w tym stanie. Włażę z powrotem pod łóżko. 🙄
Bobiku, przyznaj wreszcie, Ty to lubisz 😆 Lubisz mieć już za sobą 😆 Najgorsze jest czekanie 🙄
Bobik, a probowali Cie juz kiedys golic z pomoca nitki? Bo mojej Starej wlasnie pare dni temu wyrywli wlosy nad oczami nitka – to taki hinsuski sposob.
Malo z fotela nie spadlem ze smiechu jak mi to opowedziala, ale ona bardzo zadowolona. Opowiadala, ze LOndynie namnozylo sie ostatnio takich „brow bars” . Ale ten numer potrafia robic tylko Hinduski – to jakas ichnia tradycja. To sie nazywa „threading” i odbywa sie w jakims blyskawicznym tempie i za grosze.
Moze nastepnym razem przyjedziesz do Londynu i zaprowadzimy Cie na stacje Hammersmith – tam sie to odbywa na oczach tlumu podrozujacych.
:mordka robiąca wrrrr spod łóżka:
Wzdęcie patriotyczne jest bardzo istotne,
jego skutki wszakże za to bardzo psotne 🙂
Dora: to ja miałem wielkie szczęście, że nie czytałem pierwszego wydania. I ona zgodziła się by to tak jej wydali??
Za uwagę o zmyłce bardzo dziękuję, już poprawiłem. A tak chciałbym być nieomylny…
Padam, padam, padam na twarz,
ale jeszcze, zeby moze popatrzec na swiat z globalnego punktu widzenia… Kryzysy czekaja na nas wszedzie.
Tu jest ten oto artykul sprzed kilku dni co prawda, ale zawsze
http://blogs.the-american-interest.com/wrm/2010/04/27/europe-in-crisis/
Kocie – robilam, rzeczywiscie hinduska, szybko ale bolesnie.
Hehe – musialam, bo dzis na wsi wesele 🙂
niedzielne dosypianie 🙂
przewracanie sie w poscieli z mysla, niedziela dzien na spacery 🙂
powolne sniadanie
powolne o niczym (pogoda to nic?)rozmowy
powolne, powolnie
co ugotowac na obiad?-cos lekkiego, czy moze ciezkostrawnego,
lezec potem z bolem watroby, ale miec blogie przekonanie-warto
bylo
czy moze wyjsc i odwiedzic bude z Döner, albo wydac pare € na
droga modna restauracje ?
pomysle przy sniadaniu 🙄
brykam, fikam 🙂
ha! choc raz jestem tak wczesnie (pozno?) jak rys i zaraz brykam wreszcie do lozeczka 🙂
Wando 🙂
powoli i w niedzielnym nastroju u andsol
„Drogi Panie, dziś otrzymaliśmy Pański list i jesteśmy głęboko zawstydzeni błędami naszego programu komputerowego. Rozumiemy, że jako jedyny polski sprzedawca tej książki mamy moralny obowiązek ułatwić wszelkim potencjalnym klientom jej nabycie i prosimy położyć istniejące niedociągnięcia na karb naszego nikłego doświadczenia w sprzedaży internetowej. Proponujemy Panu następujące rozwiązania…”
drogi brazylijski kolego!!! ale macie wymagania, a w samolot i
do bram ksiegarni zapukac, to co? trudno? 😉
Dzień dobry 🙂 albo dobranoc 🙂 jak tam komu bardziej pasuje.
W sprawie jedzenia mogę się zaprezentować jako prorok. Kupując w piątek (ciepły , pogodny) wiktuały z niewyjaśnionych przyczyn zachciało mi się na niedzielę rosołu. Wczoraj jeszcze sobie plułem w brodę, że na taką potrawę o wiele za ciepło, a dziś – bach! Ziąb , dysc i rosół jak znalazł. 😆
Ale restauracji też się wcale nie wyrzekłem. Zostanę dziś wyciągnięty do Oberhausen, gdzie (nieznana mi dotąd) polska knajpa z ambicjami kulturalnymi ma obchodzić jakiś jubileusz. Dowiem się, co to za kultura i może opowiem. 😉
Mam tylko nadzieję, że będzie trochę taniej, niż w tej restauracji z gwiazdką Michelina. 🙄
A w Londynie zaroilo sie w ostatnich latach od polskich reastaracji. Nie wydaje sie nam jednak ze Stara, aby polska kuchnia miala tu odniesc znaczacy sukces. Wszystkie nowo otwarte sa okropne, typu – jak to nazywa Stara „zabiegalowka” – z nieodiennym asortyemtem – sledzik, barszczyk, pierogi, placki ziemniaczane, bigos, zazwyczah nie robione na miejscu. lecz z gotowcow z Polski i to gotowcow najtanszych i nedznych.
Wiec w dalszym ciagu jest jedna jedyna od lat polska restauracja, do ktorej mozna z czystym sumieniem zapriowadzi gosci z Francji czy Ameryki. Niestety nosi nazwe, ktorej Stara sie wstydzi i zawsze z niej sie przed goscmi tliaczy. Restauracja nazywa sie bowiem „Wodka”.
I jedyna wodka ktora jest tam serwowana – znakomita zreszta, jest ukrainska! Nazwy nie pomne, ale bardzo polecam. I kuchnia w Wodce jest fuzyjna, czyl najlepsza – polsko-rosyjsko-srodziemnomorska z elementami specyficznego szalenstwa szefa kuchni. Knajpa znajdyje sie w okolicach High Street Kensington , podobno posiada zaklad siostrzany gdzies na drugim koncu miasta. Tania nie jest, ale nie ustepuje innym dobrym restauracjo w stolicy, a wymagania sa dzis wysokie i kuchnia brytyjska nie jest juz samym czym byla jeszcze 25-30 lat temu – posmiewiskiem swiata.
Helenko, pośmiewiskiem świata?
Idę poszukać w szafie czegoś, co zakryje moją haniebną prawie-nagość postrzyżenną, ale żeby nie było, że teraz dbam tylko o pimpalnię, a o własny blog nie, to wrzucam i tu wierszyk o narodowym grillowaniu, niezbędnym, jak wiadomo, w przedłużony majowy weekend.
Krycha, dawaj z orła udko
i ten… narodowy dramat.
Trza na ruszt i opiec krótko,
żeby dzieciak miał co szamać.
Jak się nie da gówniarzowi
żarcia z jakimś łzawym trenem,
gotów jeszcze się znarowić
i odżywiać TVN-em!
Ty, i przynieś sos z Szopena,
z nim smakuje każdy ochłap.
Że co? Znowu w sklepach nie ma?
A niechby to… no, gęś kopła!
Media pewnie wykupili,
co krwawicom żyjom naszom,
żeby w tej… podniosłej chwili
z patetyczną zmieszać kaszą.
A, i piwko weź po drodze,
to wypijem za naroda,
któren tak doświadczan srodze…
pogłoś radio, wreszcie Doda!
to dla Heleny 🙂
http://taz.de/1/politik/deutschland/artikel/1/koch-mehrin-fordert-verbot/
„Die Burka ist ein massiver Angriff auf die Rechte der Frau, sie ist ein mobiles Gefängnis”
o ile pamietam to jest pani S.Koch-Mehrin jest jedna z vice
Parlamentu Europejskiego
Bobiku 😆 😆 😆
A co do poszukiwan w szafie, to wczoraj stwierdzilam, ze dzieci ze wszystkiego wiosenno-letniego wyrosly, wiec poddalam sie torturze poszukiwan zakupowych, i przynajmniej na jakis czas mam czas. Na rezultaty przyjemnie popatrzec, choc chwilami podczas nabywania tez zaczynalam myslec w kategoriach meczenstwa, padania na placu boju, i eleganckiego sarkofagu z onyksu, dopoki sobie nie przypomnialam, ze przeciez maja mnie spalic i rozsypac w morzu. I ta mysl mnie uratowala, bo inaczej zapewne bym wpadla w syndrom fiksacji sarkofagowo-cmentarnej, znany mi juz z pewnej kultury… 😀
Kroliku, dzieki za link. Ja akurat to sledze z duzym zaciekawieniem. Wydaje sie, ze teraz, moze nie od razu, ale powoli, troche sie poprzestawiaja meble w glowach na rozne tematy – az do nastepnego przetasowania. Bardzo lubie czytac na podobne tematy Simona Johnsona (bylego glownego ekonomisty Banku Swiatowego, ktory specjalizuje sie w kryzysach), nie mowiac juz o Krugmanie. Nie wiem, czy znasz jego blog, wiec podrzucam.
http://baselinescenario.com/
To ja jeszcze takze podrzuce cos dla Heleny – Hitchensa o Dickensie z The Atlantic, w ramach ogolnego motta „variety’s the very spice of life,/ That gives it all its flavour”. 😉 A pani vice i po mojej mysli, Rysiu. 🙂
http://www.theatlantic.com/magazine/archive/2010/05/the-dark-side-of-dickens/8031
I jeszcze jedno, zanim niedziela zupelnie mnie wessie – dowod, ze nie tylko nad Wisla jest monopol na idiotyczne pomysly. Tutaj gubernator stanu Virginia chce zakrywac stanowa pieczec, uznajac ja za nieprzyzwoita. Przypominaja mi sie czasy Johna Ashcrofta i Busha Juniora (wtedy udrapowano szatki na nagich klasycznych figurach w Federalnym Departamencie Sprawiedliwosci). 😉
http://www.huffingtonpost.com/2010/05/01/virginia-seal-breast-picture_n_559673.html
Chcę być gubernatorem Virginii ❗
Ach, zrobilismy z Mordka Zen pod zlewem. Jeszcze tylko zawiazac kokardke na rurze odplywowej i wstawic bukiet z kwiatami przy kuble na obierki.
Rysiu – sluszna pani. Ja tez uwazam, ze burka jest wiezieniem, ze zacytuje Szekspira.
Hitchens – no, ten to powinien w IPN pracowac! Zirytowal mnie (jak juz nieraz przedtem) tym tonem wynioslosci („vain actor-mamager”) wobec Dickensa, tym przeiwstawianiem mu „prawdziwych radykalow i reformatorow” ery wiktorianskiej, wyciaganiem pojedynczyh zdan z prywatnych listow (kazdemu mozna, zwlaszcza jak sie nie wie jakie naprawde stosunki laczyly piszacego z adresatem) i konstruowanie na tej podstawie sadow lustracyjnych. A juz zupelnie mnie rozbroil pelnym nagany stwierzdeniem, ze CD „nie lubil tluszczy”. A Hitchens lubi? A Matka Teresa kochala? Jakby kochala to by pozwalala ich leczyc. C’mone, Hitchens!
Nie mowie, ze Dickens nie nosil w sobie ciemnosci. Gdyby nie nosil, nie bylby tak znakomitym pisarzem zapewne. I dzis nasz stosunek do np. wysylania przestepcow do Australii bylby moze bardziej wyrozumialy gdyby nie napisal Wielkich nadziei, gdybysmy nie zaplakali nad losem Starego Magwitcha i nad szlachetnoscia jego ducha. I Dickens chyba w wiekszym stopniu przemienil umysly i serca wspolecznych ( a i poznych wnukow) niz „prawdziwi radykalowie i reformatorzy”, o ktorych wspomina Autor.
Wara od Dickensa, lapserdaku!
Hitchens uwielbia byc pod prad, to juz jego odruch, i stad wyszukuje gdzie sie da tego, co zaprzecza ogolnie przyjetej wersji wydarzen. Ja tam sie az tak na niego nie bede zloscic, choc mojego ogolnego zdania o Dickensie nie zmienil (ani Amartyi Sena). 😉 Ale tez musze przyznac Hitchensowi, ze bedac sam wysoce irytujacy, jednak w czasie, gdy wszyscy mowili o waterboarding, i to nie wszyscy negatywnie, i bylo sporo osob, ktore zapewnialo, ze nie jest to forma tortur, sam sie po prsotu tej procedurze poddal, i ja opisal od wewnatrz, na uzytek amerykanskich czytelnikow. Wiec tak zupelnie ipeenowski to on jednak nie jest, tylko ma irytujaca maniere podwazania conventional wisdom, gdziekolwiek ja tylko wyweszy. Ale za duzo Hitchensa jest rzeczywiscie troche meczace…
Pozdrawiam z lesniczówki spod Nidzicy. Kosy i zięby śpiewają za oknem 😀
@andsol 3:00 – w odpowiedzi cytat z wywiadu (zastałam tu gazetkę i od razu przeczytałam, rzeczywiście dobry i ciekawy): „W pierwszym wydaniu „Diabła” z 1988 r. postanowiłam zakamuflować jego sprawy osobiste. Zamiast pełnych imion mężczyzn, z którymi był związany Andrzej, napisałam pierwsze litery. M. to mógł być Marek albo – Maria. Zarzucano mi hipokryzję. W drugim wydaniu rozszyfrowałam mężczyzn, bo wiem, że Andrzej by sobie nie życzył zakłamywania. – To dlaczego pierwsze wydanie pani ocenzurowała i opublikowała jako Halina Sander? – Chciałam oswoić polskiego czytelnika. Bo Andrzej żył na Zachodzie, w innym świecie. W Ameryce przedstawiał się jako Żyd i pedał, ale nie w Polsce. Takie reality show, jak pan mówi, tuż po czyjejś śmierci, wydawało mi się za mocne. Ale nie kłamałam. Napisałam tak, że literką M. może być i mężczyzna, i kobietą. Zresztą na swoją niekorzyść, bo wyszło na to, że byłam jedyną kobietą odrzuconą. (śmiech)”
Rysberlin: w samolot i do bram ksiegarni zapukac… he,he, co ja się tu naczytałem o trudach z powrotem samolotowym do domu… Z pełnym szacunkiem dla polskich księgarni, ale nie chcę być odłączony od moich brazylijskich korzeni.
Widok kobiety w burce napawa mnie smutkiem. Gdyby szla obok mezczyzny w burce to bylaby to inna sprawa. Ale nie, jest goraco, on idzie w lekkiej bawelnianej koszulce, spodniach, wlosy obciete po „europejsku’, a ona w burce, nawet nie moze sie dobrze rozejrzec jak przechodzi przez ulice, czy pograc w pilke z dziecmi. Kompletnie anonimowa, bez twarzy. Burqa jest najczesciej z materialu typu polyester, w srodku po prostu kociol. Burqa ogranicza uczestnictwo w spoleczenstwie. Jeszcze nigdy nie pracowalam, nie mialam szefa czy kolezanki z pracy w burce, a prace zmienialam tu 5 razy w ciagu 22 lat i pracowalam z ludzmi z calego swiata.
Kiedys czytalam jakis artykul angielskiej dziennikarki w Afganistanie, ktora pochodziwszy w burce po Kabulu stwierdzila, ze czula sie w niej wolna oraz nie dodykali jej mezczzyni na ulicy. Znakomity sposob na bycie napastowanym na ulicy, oraz wolnosc dla tego co juz i tak ma wolnosc do chodzenia w burce lub nie.
Moniko dzieki za link.
Heleno, jako tzw contrarian Hitchens jest naprawde super, bardzo niezalezny w swoim mysleniu. Moim idolem pozostaje wciaz Camille Paglia, ale zaraz za nia chyba jest Hitchens. Chociaz w tym wypadku chyba troche niepotrzebnie dolozyl Dickensowi.
A co do kuchni angielskiej to u nas w zamorskich Koluszkach nadal jest ona przedmiotem sarkastycznych uwag. Ale coz, za wyjatkiem Francji i Japonii, reszta w mniejszy czy wiekszym stopniu nie dorasta.
Kroliku,ja tez mam spora slabosc do Paglii i czytam jej co mi wpadnie w rece. A na polce mam dwie tluste Paglie: Sexual Personae oraz Vamps and Tramps.
Camilla o wszystkim pisze b interesujaco: ostatnio zanalizowala kilkadziesiat wierszy, czyta sie jak najlepszy kryminal.
Czasem tez potrafila strzelic kula w plot.
salon.com ma jej starsze artykuly w archiwach (byl to pierwszy internetowy magazyn), sa wspaniale.
Camilla w 2000 roku glosowala na Ralpha Nadera w wyborach prezydenckich! Te w sumie demokratyczne glosy przyczynily sie do wtedy do wygranej Busha. Te wybory zapoczatkowaly tez fale przeliczania glosow w wyborach. Gdzies w Afryce wciaz jescze licza glosy po wyborach w czerwcu 2000!
mialo byc: w czerwcu 2009 oczywista.
Od czerwca 2000 mozna by glosy zdazyc policzyc na palcach!.
Paglia jest takze na liscie moich ulubionych contrarians, ktorzy wlasciwie z definicji musza nieco/sporo przesadzac – taki juz ich urok, wiec pewnie dlatego mna artykul o Dickensie nie wstrzasnal, bo trzymal sie w przyjetej stylistyce. Oprocz contrarian cenie jeszcze mind-stretchers, choc to juz jest troche inna kategoria, i wymaga jeszcze innych srodkow, juz moze nie tak rzucajacych sie w oczy…
A co do kuchni angielskiej, to ona, zdajac sobie sprawe ze swoich ograniczen przynajmniej wczesniej otworzyla sie na inne tradycje, wiec nie ma tego zlego… 😉 U nas teraz w Bostonie bardzo dobra marke ma restauracja afganska, do ktorej bardzo trudno sie dostac bez rezerwacji sporo naprzod. O niej najwiecej sie mowi. A poza tym sporo innych, etnicznych lub nie, ale i tak fusion kroluje.
Swieta racja Moniko, we Wloszech i Francji wciaz sie jada tylko swoje. Chociaz te kuchnie to tez jakies fuzje tylko pewnie sprzed setek setek lat.
Toronto jest jak Nowy York i Londyn pod wzgledem kulinarnym: tylko co najlepsze przetrwa, wiec, gdzie sie nie wstapi to wlasciwie gwarantowana dobra wyzerka, zwykle z Azji, Ameryki Pol czy Afryki.
Jest tez kilka polskich. Nazywaja sie jakos tak: Chopin, Polonez, Barkakan, jest tez chyba Fregata. Ja jem polskie jedzenie wystarczajaco czesto w domu (moj niesmiertelny rosol i pomidorowa najczesciej), wiec zwykle chodze na inne jedzenie do restauracji. Do Poloneza jezdzilismy czasem na flaki, ale dwa razy przyjechalismy w sobote w poludnie i okazalo sie, ze i flaki i schabowe „wyszly”! Te restauracje sa tu od dawna obslugiwane przez emigracje uksztaltowana przez socjalistyczny system, wiec nie dziwota. Dobrze, ze na drzwiach nie bylo kartki „zaraz wracam”, albo ze kelner nie dal w zeby. To taki skansen dla badania przez socjologow. Gdzie jest trugi Florian Znaniecki, when one needs one?
U nas nie bylo tak naprawde polskiej restauracji z prawdziwego zdarzenia, ale ostatnio otworzyla sie „Cafe Polonia” w poludniowym Bostonie, i dostaje swietne recenzje. Trudno jest sie do niej dostac bez rezerwacji, i bywa tam sporo osob bez zadnych powiazan z Polska, a to raczej dobrze o niej swiadczy. Jeszcze nie ma tej rangi, co „Cafe Budapest”, ktora niektorzy okreslaja jako bostonski odpowiednik „The Russian Tea Room” (niestety nowojorski juz nie istnieje), ale moze kiedys – kto wie? W kazdym razie zaczeli dobrze, bez kartek na drzwiach i wrazenia mordowni. 😉
A do starych dobrych tradycji kulinarnych, ktore sa przez to mniej otwarte na wplywy zewnetrzne dorzucilabym jeszcze Indie. Ale juz dzieje sie fusion pomiedzy roznymi tradycjami indyjskimi (duza jest zwlaszcza roznica miedzy polnoca a poludniem), a w hotelach zawsze mozna zostac przyzwoicie nakarmionym po europejsku. Bardziej mnie martwi, ze Taco Bell otwiera swoje restauracje w Indiach, bo fast foodow im akurat zupelnie nie potrzeba…
Knajpa Polonez (wlasnie tak pisane, dla zmylenia autochtonow) byla tez w swoim czasie w Nowym Jorku przejeta przez jakiegos Polaka po slynnej restauracji Press Box. Zostalam kiedys wyslana przez wlasciciela gazety do zrecenzowania. Miala nieslychanie Patryjotyczne nazwy potraw: pieczen husarska a la Sobieski, bigos Krola Stasia, kopytka a la Marysienka Walewska i temuz podobnez. Ale zarcie bylo, powiedzialabym, a la Albin Siwak. Chcialam przyjsc anonimowo, ale wlasiciel gazety uprzedzil, ze przychodzi Pani Redaktor i zostalam powitana jak Adriana Gierek. Co juz mnie troche wkurzylo. Po zjedzeniu obiadu do mojego stolika przysiadl sie wlasciciel i zacza;l mi opowiadac bardzo interesujace rzeczy. Np. takie, ze wodke kupuja od waznego dyplomaty z konsulatu PRL w Nowym Jorku, gdyz rzeczony konslulat dostaje ja z Polski bezplatnie na t.zw. fundusz reprezentacyjny u czesc z tego przydzialu opyla na boku. . Rozumiecue, ze mnie to zainteresowalo znacznie bardziej niz pinkwolona pieczen husarska a la Sobieski? Wiec zapytalam, jaka inna dzialanoscia gospodarcza zajmuje sie konsulat PRL. I dowiedzialam sie jeszcze bardziej interesujaych rzeczy – ze mianowicie posredniczy w przekazywaniu niechcianych, nieslubnych niemowlat do adopcji w USA. Za jedna super tajna transakcje ktos z konsulatu inkasuje 13 tysiecy dolarow – bardzo wlasciwie tanio za biale, zdrowe, niebieskookie niemowle! Tu moje uszy zrobily sie jak stad do Bilgoraja, wiec zaczelam bartdzo delikatnie, jakze od niechcenia pytac o nazwiska, kontakty etc. Wtedy wkasciciel restauracji lekko sie speszyl i powiedzial, ze nic nie wie. A ja tymczasem zastanawialam sie jaka bezdzietna, niepocieszona amerykanska pare moglabym wyslac do konsulatu.
Nie spalam tej nocy z podniecenia. A nazajutrz dowiedziala sie od wlasciciela gazety, ze nie o to dokladnie mu chodzilo. I ze chodzilo mu o to przede wszystkim abym swym niezrownanym piorem napisala jak wspaniala jest restauracja Polonez. Do zrecenzoswania jej zostal wyslany kto inny, bo ja odmowilam naposania wrote-upu . Recenzja (glawing!) sie ukazala.
Ja jeszcze probowalam dotrzec do czlowieka, znanego polonijnego lekarza, ktory mogl cos wiedzie o procederze. Kiedy do niego przyszlam (pod jakims innym pretekstem) przywital mnie w swoim ogrodzie w samuch szortach i z rewolwerem przy pasie. Rozmowa sie nam nie kleila. 😆
O, Heleno, to jest poczatek nie tylko wspomnien (bo one tak naprawde przeciez sa w toku), ale i dobrego kryminalu osadzonego w tamtych realiach… 😆
poslismy piechota do „miasta”: pierwszy wloch-lody, po dwie
galki-pycha
idziemy dalej, drugi wloch-lody, po dwie kulki-swietne
idziemy dalej,trzeci wloch, o lody i po dwie galki-niebo w gebie
idziemy dalej,czwarty wloch, o nie koniec z tymi kalorii bombami, wracamy do domu, wolniej……….powoli, bez checi
na obiad
Heleno, dobrze ze mial „rewolwer ” przy pasie…….. 😳
🙄 😀
Rysiu, nie znam sie na broni, mial jakas spora spluwe zawieszona na skorzanym pasku w koburze. Glaskal ja nieustannie. 🙄
Rysiu, po tylu kulkach lodow to obiad bedzie niezaduzy podejrzewam. Wloskie lody sa najlepsze!
Heleno, b. ciekawa historia o knajpie polonez. mrozi krew, ale wiemy, ze te rzeczy sie zdarzaly, a cena tez wyglada na prawdziwa w owych czasach, to byla wielka kwota za PRL-u, mozna bylo oplacic wielu ludzi, a nie braly tylko ryby…
A restauracja, jak sie wydaje, wciaz istnieje:
http://cgi.ebay.com/matchcover-POLONEZ-PRESS-BOX-Polish-cuisine-NEW-YORK-/360243263066?cmd=ViewItem&pt=LH_DefaultDomain_0&hash=item53e02bf65a
Wtedy jak ja w niej bylam, ledwo sie otworzyla.
Obejrzalam te stronke uwazniej i widze o co chodzi: kolekcjonerzy moga kupic zapalki firmowe z tej restauracji.
Ale jest to juz „vintage New York”. Jak i ja. 🙁
Ojej, Moniko, to nowojorskiego The Russian Tea Room już nie ma? 😯 To co jest koło Carnegie Hall ❓
Powróciem z polskiej knajpy skręcając się z głodu. 😯
Ale trudno, chodziło o kulturę, nie o wyżerkę. Chociaż z tą kulturą to trochę podejrzane było, bo Polacy się nie modlili, Szopena grali Niemiec i Ormianka (ta Ormianka nawet bardzo przyzwoicie), a do pierogów nie doszedłem. 🙄
W każdym razie nad Oberhausen podczas grania Szopena wisiał fortepian na 15-metrowym dźwigu, żeby wszyscy widzieli, jaki Polacy język… tfu, mjuzik mają i gdyby nie lunęło nagle jak z cebra wszyscy by na pewno zobaczyli.
Poza tym czytano poezję i z dumą przytaczano dane, z których wynikało, że obok Rosjan Polacy są najlepiej wykształconą grupą emigrancką w Niemczech.
Ale ponieważ pies, jak wiadomo, samymi danymi żyć nie może, czuję się w obowiązku wobec swojego żołądka dostarczyć mu teraz jakichś realnych kalorii.
No, wiecie, kultura kulturą, a natura nie wszystkim jednaka. Niektórym głodniejsza. 😉
Russian tea… Poznałam raz młode sympatyczne małżeństwo i zaprosiłam na pogaduchy do siebie. Uprzedzili, że przyjadą z dziećmi, które po pięciu minutach będą już chcieć do domu, bo trudno im usiedzieć w miejscu.
Na stole umieściłam samowar by herbatę serwował, przyjmując że dzieciom (przedszkolne) może się spodobać i tak się stało 🙂 Wypiły może herbaty, do domu nie było im śpieszno, a nawet trudno było namówić by do domu wracać.
O, PK z Nidzicy pelnej sojek i kosow! Milego pobytu i muzycznych koncertow natury.
Zupelnie niezauwazylismy na blogu 1-go Maja, a tu juz 3-ci Maja za pasem. Czy ktos ma jakies reminiscencje?
Ja bylam na pochodzeie tylko raz, z harcerstwem. Mialam wtedy 17 lat. Mialam okropnego kaca i poczucie winy, bo poprzedniego wieczoru po raz pierwszy pilam wodke i strasznie sie strulam. Co chwila wiec musialam wychodzic z pochodu pod opieka ciapciolki Tereski, zeby zwymiotowac. Od tamtej pory nie pije wodki. Diabelski wynalazek. Nawet nie pamietam czy to byl ostani Gomulkowski pochod czy tez pierwszy Gierkowski.
Russian Tea Room tylko z historyczcnej nazwy byl herbaciarnia, a w rzeczywistosco bardzo droga restauracja. Kiedy przez pierwsze dwa lata w Ameryce chodzilam na zajecia teatralne do Carnegie Hall, omiatalam ja tesknym i glodnym spojrzeniem – byla o wiele za droga na moija kieszen.
Bardzo tam siesznie wygladali kelnerzy – w dligich
czerwonych rubachach przewiaanych w pasie jakims „etnicznym paskiem”, ktorzy midzy soba rozmwaili w idisz. Byli to w wiekszosci mlodzi Zydzi, bodaj z Birobidzanu, bo ci z Moslwy czy Leningradu zajmowali sie wtedy zakladaniem galerii, gazet i ksiegarni, a noca pracowalo jako kierowcy taksowek.
Nogdy nie udalo mi sie pojsc do Russiam Tea Room.
Obiecuje, ze jutro postaram sie kupic nowa klawiature, bo na tej (sprzed miesiaca) zostaly mi juz tylko litery Q, X i V. Stad obledne literowki.
O, przepraszam, Króliku, ja 1 maja jak najbardziej prawidłowo zauważyłem, na co mam pisemny dowód 😉
https://www.blog-bobika.eu/?p=308#comment-43997
I to są naprawdę moje pierwszomajowe wspomnienia – ładna pogoda, baloniki na druciku, wata na patyku, te numery. 🙂
No, co tu dużo gadać, z lat całkiemwczesnoszczenięcych wcale tego święta nie wspominam nieprzyjemnie. 😳
Niby nie a propos, ale jednak trochę 😉 – wskutek przypadkowego zbiegu okoliczności uświadomiłem sobie, że mam chyba całkiem nieprawidłowy króliczy adres mailowy i że jakieś tam, kiedyś tam wysłane maile chyba poszły na Berdyczów. To ja bym bardzo Królika prosił o przysłanie mi poprzez Urząd Pocztowy nr 1. prawidłowego adresu, żebym w razie czego mógł posyłać z sensem. 🙂
Ja też w środku nigdy nie byłam, i tak, wiem, że to była restauracja, ale to była tradycja od… nie wiem kiedy.
http://en.wikipedia.org/wiki/Russian_Tea_Room
Tu jest bardzo ciekawa historia RTR. On sie zamknal po dluzszych perypetiach, ale sie na nowo otworzyl pod nowym zarzadem i… zszedl na psy, za przeproszeniem ja kogo z obecnych.
In 1982, Madonna worked there, as a coat-check clerk – jako szatniarka! 😯
Ponieważ szatniarz zawsze wraca na miejsce szatni, Madonna też pewnie tam wróci. 🙄
Póki co to wróci śrubka do samolotu. Gdyby to nie była zakonnica, przeor i bursztynnik, to niewątpliwie mówiono by o kupie wariatów. Ale skoro to na płaszcz dla NMP, to całkiem inna sprawa…
Bobiku, moj adres to zyburanna malpa gmail i oczywiscie kropka com.
Rzeczywiscie dawales na pochod haslo Bobiku w odpowiednim czasie.
Szkoda, ze wrociles glodny z restauracji. Ja natomiast wlasnie wrocilam z obiadu u mojej siostry, zupelnie nie glodna, a nawet wecz przeciwnie. Bylo prawie jak w Uczcie Babbette: gulasz z cieleciny, steak wolowy z grilla, kurcze w bazyliowym sosie (przepyszne), ryz, pieczone ziemniaki, salatka z zieleniny, z pomidorow, brokuly, szarlotka z lodami i syropem klonowym. Moja siostra zawsze gotuje swietnie, ale za duzo. Chcialam ja zapytac: a gdzie ryby? Ale wiecie jak to czasem w rodzinie, lepiej powstrzymac sie od swoich dowcipow.
No, kurczę, dokładnie o to samo bym zapytał. A gdzie ryby? 😯
Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina… 🙄
Trzeba sie bylo jeszcze upomniec o sorbety pomiedzy potrawami miesnymi, Kroliku… 😉
Doro, Helena juz odpowiedziala za mnie – zamiast The Russian Tea Room jest tam tylko jego cien – bez tej renomy i prestizu. Nie pierwszy raz sie tak z cieniami zdarza, niestety… 🙁
poniedzialkowa woda za oknem
szaro, mokro, zimno
no i co z tego! kazdy dzien, kazda pogoda jest dobra do brykania
brykam, fikam 🙂 😀
andsol: 17:37
te korzenie, woda, piasek, slonce i przyjaciele basem ryczacy
” Andrzej, ty chuju, jak się masz?! „, lepsze od kazdej ksiegarni
➡ 😉
kroliku, Twoja siostre „przejesc” to jeszcze trudniej niz moich
wlochow (na kazdem kroku z dziesiatkami smakow) przejesc 🙂
http://wyborcza.pl/1,75480,7830458,Moj_diabel_stroz.html?as=1&startsz=x
Dzień dobry. 🙂 Dziś to by nieźle było być w Polsce. Weekend by się jeszcze miało… 😉
Swoją drogą – co z weekendu, kiedy szaro, deszczowo i ponuro. Nie każdy w takiej sytuacji potrafi brykać jak Ryś. 🙁
Chyba zamiast brykania trochę popracuję. 🙄
Albo poprasuję? 😉
Wyglada ten na zelazku raczej jak Charles Manson. 😯
Dzień dobry 🙂
Nie jesteśmy gorsi. Mamy zatrzęsienie cudownych wizerunków Lecha 😉
Haneczko, serio? Masz jakiś link?
Dalej ciagnac to prasowanie, szczegolnie tytul artykulu:
http://www.logo24.pl/Logo24/1,86375,7835422,Jak_prasowac_koszule.html
Komentator gosciniec napisal: „chyba jakis idiota wymyslal tytul. Po co kalece koszula, skoro sam jej nie potrafi wyprasowac to przypuszczam, ze mu lapy na wojnie urwalo i nie pracuje jako 'biznesmen”.
Nietaktownie, ale cos tu jest na rzeczy, non?
Dzień dobry. Co do cudownych wizerunków Lecha, to któregoś dnia jakaś złośliwa bestyja położyła mi na biurku naklejkę z odnośnym wizerunkiem i napisem „mój prezydent”. Podobno rozdają takie w szkołach Biedak wygląda na nim jakby miał syfa. Ja nie wiem, ale jak to jest, że czego oni dotkną, to spieprzą? 🙄
Tereso, to co o nim wypisują jest kompletnie do niego niepodobne. Mam wierzyć, choć nie rozpoznaję 😉
kroliku, od prasowania koszul to ja mam odciski na dloniach (
😐 ) codziennie jedna przed wyjsciem do pracy, na szczescie pranie to juz zona 🙂
ciagle pada, bedzie tak padac do konca tygodnia twierdzi TV,
a oni tam chyba wiedza 🙁
pan Lech kolejny bez skazy swiety? do d..y takie zycie po smierci bez wad, to jak w niebie ciagle mdlo i bez pieprzu
Spoko, rysiu. On im tam takie Osme Niebo zaprowadzi, ze najccichszy z Aniolow bedzie sie domagal aby go wymienic na prof. Dawkinsa.
😆 Wyobrażam sobie tę niebiańską scenę i odśmiać się nie mogę. 😆
Swoją drogą zastanawiam się, jaki jest w tym wszystkim udział JP2 z jego taśmową produkcją świętych i nieuniknioną przy tym dewaluacją świętości.
Z tym cudownym obrazkiem na zelazku to jeszcze nic. Jeszcze byl jakis czas temu cudowny wizerunek na starym paczku (doughnut), ktory gromadzil tlumy. 🙄
A to Osme Niebo by sie nawet zgadzalo z wizja nieba Marka Twaina, gdzie kazdy ma miec takie przyjemnosci, jakich sobie zazyczy – z tym, ze jest jednak ograniczenie, ze nie mozna krzywdzic innych, wiec tu sie rysuje pewien drobny problem. W kazdy razie, wedlug wizji Twaina kazdy wchodzi wlasna brama, w zaleznosci od zainteresowan i regionu geograficznego we Wszechswiecie, z ktorego pochodzi, ale jest mozliwosc przeprowadzek na zyczenie – pewnie wiec musi cos byc dla milosnikow podsluchow i aresztow wydobywczych. 😉 (Wychowalam sie na „Captain Stormfield’s Visit to Heaven”, i w ogole na Marku Twainie, i tak juz mi zostalo.)
A ja myślę, że siedzi tam sobie w kąciku i jest mu głupio i smutno, że wepchnął się na zbyt wysoką grzędę.
A ja tez, Moniko, Twainem sie zaczytywalam. Dwie podstawowe lektury, (Toma S. i Huckelberry Finna), znalam na pmiec od 7-8 r, zycia, ale potem mielismy juz calego Twaina w domu (ok10-11 lat) i bardzo lubilam podroz Toma balonem – nie pamietam tytulu, Tajemniczego Nieznajomego (spooky!), Zycie na Mississippi , no i Prostaczka Wilsona. Te ostatnia zwlaszcza przezywalam bardzo. Ale wizyty kapitana S w niebie zupelnie sobie nie przypominam i nie wiem nawet czy czytalam. Czy to w opowiadaniach bylo?
Nic jednak nie pobije dwu pierwszych.
Wrrrrrr
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7838683,Urzedniczka_do_szefa_Kancelarii_Prezydenta__Co_pan.html
Pan Michałowski jest stanowczo zbyt grzeczny. Nie rozumiem, czemu się speszył. „Pracuję i mam nadzieję, że pani zajmie się tym samym”.
Czytalm o tym rano i nawet czulam szczery podziw dla urzednuiczki, ze taka odwazna. I rozumiem tez, ze oni tym wzyscy maja nerwy postrzepione i boja sie o swe stanowiska pracy.
Mam nadzieje, ze Michalowski jej nie wywali za wyskok.
Należałoby szybko powołać jakiś Instytut sprawdzający, czy wszyscy szefowie w Polsce mają moralne prawo do pełniena swojej funkcji. Prześwietlić, przenicować, pozaglądać w papiery, w kieszenie, w gacie…
A ile nowych stanowisk pracy by powstało!
Nie uważam wprawdzie, żeby urzędniczkę za durne kłapanie ozorem należało wywalić, ale można by jej uświadomić, że Kancelaria Prezydenta powinna być urzędem merytorycznym, który pracuje na okrągło, bez względu na to, kto jest szefem. Skoro obsadzenie Michałowskiego odbyło się zgodnie z prawem, to urzędniczka może sobie opinię na temat jego kwalifikacji moralnych wygłosić do koleżanki, może też w tej sprawie napisać list do gazety, albo w jeszcze inny sposób dać wyraz swojemu niezadowoleniu, ale nie ma np. prawa odmawiać wykonywania poleceń służbowych, czy dezorganizować pracy urzędu dyskusjami o prawach moralnych całkiem w końcu legalnego szefa. Stan jej nerwów może powody takich wyskoków wyjaśniać, ale nie usprawiedliwiać.
Heleno, to sie wychowalysmy na tych samych lekturach w podobnym wieku. 🙂 Moja Mama, tez wychowana na Twainie, uwazala, ze jego lektura jest absolutnie niezbedna dla mlodych osob. „Podroz Kapitana Stormfielda” to bylo jedno z jej ulubionych opowiadan (ostatnie, opublikowane w 1909 roku, niedlugo przed smiercia).
Znalazlam tutaj link do tego opowiadania na internecie:
http://www.PageByPageBooks.com/Mark_Twain/Captain_Stormfields_Visit_to_Heaven/Chapter_I_p1.html
A z ta urzedniczka, to niestety nie ma jeszcze w Polsce zdrowego profesjonalizmu civil servants, ktorzy wiedza jak sie zachowac w sytuacjach prawnej zmiany szefow (w wyborach parlamentarnych, ale i w takich sytuacjach jak ta). Tak jak nie ma tez publicznych mediow z prawdziwego zdarzenia, tylko jest propagandowa tuba tego, kto aktualnie trzyma wladze, albo tego, kto powtykal swoich na odpowiednie decyzyjne miejsca. I to jest naprawde wazna praca organiczna i u podstaw, ktora trzeba dopiero wykonac, zeby demokracja moga normalnie funkcjonowac. Same wolne wybory regularnie co jakis czas to nie wszystko.
Heleno 😯
Moim zdaniem ta pani powinna być wywalona z punktu. Ktoś, kto jest w stanie się tak zachować, nie ma prawa moralnego – że użyję jej języka – być urzędnikiem państwowym. To lekceważenie praw wynikających z konstytucji.
Łajza z Moniką. W gruncie rzeczy chodzi mi właśnie o to – że urzędnik winien być apolityczny i spełniać jak najlepiej swoje obowiązki. Dla państwa, nie dla choćby najbardziej ulubionego prezia.
Łajza z Moniką i Panią Kierowniczką. Przeczytałam o urzędniczce i od razu pomyślałam, że koncepcja służby cywilnej w naszym kraju to jeszcze pieśń przyszłości.
A jak myślę o służbie cywilnej, to od razu przychodzi mi na myśl sir Humphrey Appleby 🙂
To trochę jak z tym spoglądaniem w oczy dzieciom nienarodzonym, głupio odpowiedzieć co odpowiedzieć należy, że tożsamość prawa z moralnością jest tylko jednym w wariantów, a jeśli pani urzędniczka nie podziela tej wielości, niech przyjmie niemoralne prawo do sprawowania urzędu.
Alez ja sie z Wami wszystkimi zgadzam i tez nieraz narzezkalam na brak w Polsce nawet koncepcji tego czym powinna byc sluzba cywilna. Ale jak dlugo politycy wymieniaja wszystkich urzednikow z chwila objecia swego urzedu, to nie sposob miec pretensji do tych urzednikow, ze sa podenerwowani i boja sie czy sie nie znajda na bruku.
Nie, nie uwazam, ze Michalowski powinien wywalic ja na zbity pysk. Natomiast powinien jako szef uspokoic autentyczna przeciez niepewnosc jutra tych urzednikow. Powinien im wytluaczyc, ze liczyc sie bedzie ich kompetencje w wykonywaniu pracy, a nie sympatie polityczne. To do niego wlasnie nalezy, nie do jego podwladnych. On jest od tego momemntu szefem civil servants, zatrudnionych w Palacu. I on powinien rozumiec jak ich uspokoic.
KObieta powiedziala niezbyt madrze, ale takie rzeczy czasami sie mowi w poirytiwaniu. Nie nalezy przywiazywac do sformulowania zbytniej wagi, i nie nalezalo tego wynosic poza Palac.
Moniko, dzieki za opowiadanie. Ide czytac, ale juz pierwsze zdanie jest swietne! On ma takie wspolczesne poczycie humoru, no nie?
Gdyby Michałowski ją wywalił byłby to zapewne strzał w stopę. Można sobie wyobrazić, jak media by się rzuciły na „mściwość platformersów”. Ale występ tej pani mógłby być dobrą okazją do głośnego powiedzenia, czym powinna być służba cywilna i jak się taki civil servant powinien zachowywać.
Może też mam jeszcze szanse? Nim się zacznę podpisywać „Stara Panna Kota”:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7838937,Klotnia_na_Twitterze_o_kota_Jaroslawa_Kaczynskiego.html
Jest tyle debat, które można by przeprowadzić. Ba! Które kiedyś w końcu trzeba będzie przeprowadzić, a na które nikt nie ma ochoty. Bo komu zależy, żeby mieć niezależnie funkcjonującą służbę cywilną, zamiast lojalnej, wsłuchanej i wpatrzonej grupy pretorian 🙄
Ja (w sprawie kolegi urzędniczki) nie łajza a pchła na łajzie. GW przekazuje: Trzeba przyznać, że jest taktowny, chyba czuje niezręczność swojego położenia – twierdzi jeden z urzędników związanych z Kaczyńskim. Niedobrą stroną niekomentowanych zdań oznajmujących jest tworzenie wrażenia, że ich treść ma sens, a powtarzający ją podpisuje się pod tym. Część o urzędniku związanym z Kaczyńskim jest tworem dziennikarza, który wyraża tu pogląd „są u nas mafie i to jest normalne”. Natomiast opinia owego urzędnika o swoim nowym szefie, pokazująca, że ma się ów urzędnik za jakąś instancję wydającą pieczątki moralnego prowadzenia się, powinna przynieść ostrą naganę z ostrzeżeniem, że recydywa nieuchronnie przyniesie zastąpienie go urzędnikiem kompetentnym.
Twain… Różne etapy. Od dziecka. Jeszcze nie bardzo rozumiałem co jest czym gdy ojciec robił radiowy teatr z opowiadania „Człowiek, który zdemoralizował Hadleyburg”. Więc tomik leżał dostępny, choć nie było to intencją rodzicieli, ale i dobrze, bo tam były jakieś drwiny Twaina o potrzebie poliandrii, bo jedna pani zaspokoi 10 panów, a na odwrót to nic a nic. To była bardzo dobra zajawka życia seksualnego, osadzająca przyszłego nastolatka tam gdzie powinien być.
Później uświadomienie sobie, że Tom Sawyer to niekoniecznie lektura dla dzieci. I że w ogóle Twain pisał rzeczy krótkie ale wiele mówiące.
Po iluś latach odkrycie jego autobiografii, szczerej aż do bólu, uczciwej, pokazującej też jak bezsensowne są te podziały „ateista – wierzący”.
A ostatnio wpadnięcie w amazon.com na ślad jakiejś książki z lekkim skandalem z jego ostatnich lat, z jedną panią, skandal, którego może i nie było, ale coś tam dziwnego zostało. Myślałem, myślałem i wymyśliłem, że nie kupię, ale może mi jeszcze odbić…
A kpiny Twaina o naprawie ortografii angielskiej znacie?
Wasz specjalny wysłannik udał się do nieba, żeby z pierwszej ręki dowiedzieć się, jak zareagowano tam na nagłą i niespodziewaną kanonizację. Oto, czego się dowiedział:
Do nieba stuknął kiedyś bram
ludowy, nowy świątek.
Szarmancki zawsze był dla dam,
u dobry dla zwierzątek,
miłością cieszył się on bab,,
a i chłop przed nim klękał,
nawet ipeen, groźny drab,
był woskiem w jego rękach.
Nigdy jak sztywny nie stał koł,
z ust płynął mu miód pszczeli
potrafił wszystko, czego tknął,
połączyć nie podzielić.
Opatrznościowy mąż to był,
lepszy od w poście śledzia,
a tak swe cnoty skromnie krył,
że o nich nikt nie wiedział.
Więc kiedy do niebiańskich stref
specjalnym trafił szlakiem,
to zaczął sam Najwyższy Szef
okropną robić drakę,
Jakże to! – krzyczał – Ja mam dość!
Co to są za porządki!
Ukrywał tu wyraźnie ktoś
przede mną jakieś świątki!
Nikt wcześniej o tym zbiorze cnót
nie pisnął, nawet mgliście,
A teraz co? Potrzebny cud,
bo nie mam go na liście.
Tutaj się anioł włączył w grę,
skrzydlaty, cały w bieli,
i szepnął: szefie, cudem się
Polacy już zajęli.
Wybielacz, lukier, mediów zgiełk,
pamięci drobny zanik
i już ma świątka Kutno, Ełk,
czy Zgierz z przyległościami.
Szef aż ze swego tronu wstał
i mruknął: twardy orzech!
Na mitotwórczych potrzeb szał
i Bóg sam nie pomoże.
Lecz wiem… sam świątek, co tu tkwi,
do czyśćca będzie pchnięty,
zaś wizerunek weźcie i
wpiszcie do pocztu świętych.
Andsol masz 100% racji w sprawie notatki prasowej, ale takie naswietlenie dziennikarskie bierze sie z grzechu pierworodnego – braku koncepcji czym jest cywilna sluzba i czym sie rozni od pracy wolontariuszy PARTYJNYCH w czasie kampanii wyborczej. Ja mam duza wyrozumialosc dla urzedniczki poniewaz ona w gruncue rzeczy nie zOstala zatrudniona jako civil servant i ona nie zna regul gry. Ona prawdopodobnie uwaza i prawdopodobnie ma racje, ze zdobyla te prace bo ma okreslone poglady polotyczne i jej lojalnosc jest wobec przywodcy partyjnego, ktory jest akurat prezydemtem panstwa, a nie do instytucji panstwa.
I dopoki ktos jej nie przedstawi kontraktu w ktorym sa starannie okreslone powody dla ktorych zajmuje to stanowisko i wyposane sa w nim nie tylko jej obowaiazki ake takze PRAWA, ona dalej bedzie uwazala, ze pracowala ” dla pana prezydenta Kaczynskiego”, a nie dla Panstwa.
Bobik, 😆 😆 😆
Heleno, właśnie. O to chodzi.
Bobik, to kompletnie cudowna ballada u ysle, ze bedzie jeszcze jakis czas bardzo aktUalna.
Az sie dymem z papiersa zaksztysilam ze smiechu. 😆 😆 😆
Heleno, czy mi się coś pomyliło, czy Ty miałaś już nie palić? 🙄
Vesper, my tez z E. kochamy namietnie „Yes, Minister” (i pozniejsza Yes, Prime Minister) i mozemy to oglada over and over.
Jest to najsmieszniejsza w dziejach brytyjskiej tv seria i zdimiewajaco nie tracaca zupelnie ze swej jadowitej aktualnosci.
Tutaj Sir Humphrey, szef kancelarii Ministra Jima Hackera wyjasnia mu na czym polegala polityka zagraniczna Wlk. Brytanii w ciagu ostatnich 500 lat i dlaczego nie powinien jej zmieniac:
http://www.youtube.com/watch?v=RZUOkGxGUVs&feature=related
Coś mi się zdaje, że Helena pewnych pytań woli nie słyszeć. 😉
I ja ją bardzo dobrze rozumiem. 😀
A co z tymi kpinami z angielskiej ortografii? Bo ja nawet jeżeli znałem, to zapomniałem. Znaczy, kpiny, nie ortografię. 🙂
jezeli ktos dostaje prace „bo jest lojalny politycznie” to moze i powinien bac sie , ze prace straci
niestety Kancelaria Prezydenta to miejsce Wielkiej polityki a nie
pracy dla potrzeb panstwa
jezeli JK wygra wybory to ten stan zostanie zachowany !!!
Co, prosze?
Choc padam na twarz to dodam w sprawie pani urzedniczki swoje trzy grosze: ktos kto tak traktuje swojego (grzecznego) szefa, jak traktuje podwladnych i petentow? Wywalic na tzw twarz. Moralne prawo przyjscia do pracy, do ktorej sie zostalo oddelegowanym, tez mi cos… Ta urzedniczka moglaby sie zglosic do pelnienia jednorocznej warty przy krypcie.
No nie jestem dzisiaj w najlepszym wielkodusznym nastroju, w odroznieniu od Heleny.
Ale ale ale wybuchlo u nas lato. Od wczoraj w domu chodzi klimatyzacja. Moze nie jest tak wsciekle goraco, ale jest tropikalna wilgoc.
Bobiku 😆 😆 😆
Z ta angielska ortografia i Twanem, Bobiku, to bylo tak, ze Andrew Carnegie na przelomie wieku probowal wprowadzic reforme pisowni angielskiej, wobec ktorej Twain byl sceptyczny, choc od dawna sie wysmiewal z angielskiej ortografii (co chocby widac w jego posmiertnie wydanej autobiografii, ale i za zycia w licznych wystapieniach, jak zwykle bardzo dowcipnych, dawal temu wyraz). Tu podrzucam dostepne fragmenty, co zwalnia z kopiowania z wydan w papierze.
http://www.twainquotes.com/Spelling.html
„Yes, Minister” i u nas ulubiona. 🙂
O paleniu Heleny sie nie wypowiadam, ale mam nadzieje, ze pogloski o powrocie do palenia sa mocno przesadzone… 🙄
Cholera, a w Europie zimno, leje i tylko wulkany wybuchają! 👿
Ja też mogę „Yes, Minister” over and over. Mąż też bardzo lubi, choć jego angielski jest bardziej bankowo-biznesowy i nie zawsze nadąża za zdaniami wielokrotnie podrzędnie złożonymi, a mam niestety tylko spiraconą wersję bez napisów.
U mnie tropikalna wilgoc i burza, a zamiast wulkanow mamy katastrofe ekologiczna na Wschodnim Wybrzezu.
Ja pewnie za jedna wypowiedz, nawet bardzo nie na miejscu, nie wyrzucalabym nikogo z pracy, tylko ostrzeglabym i wytlumaczyla wlasnie na czym polega praca civil servant. Gdyby po takim tlumaczeniu podobny incydent sie powtorzyl, to juz co innego… A poza tym, to czy oni w ogole dostaja jakies szkolenia? Angielscy civil servants to maja dobrze, bo ich material szkoleniowy zawiera takze specjalne filmiki z udzialem Johna Cleese’a. Trudno przespac material, jak sie w czasie ogladania caly czas smieje. 😉
Podrzucam wywiad z prof. Marody, bo na ten sam temat, co my pare dni temu, a propos wywiadu ze Stefanem Chwinem.
http://www.twainquotes.com/Spelling.html
Bobiku, piękna 😆
Zalążki służby cywilnej rozwalił PiS. Pani z kancelarii powinna być stanowczo upomniana, przy recydywie- wylot.
Bardzo lubię Pamiętniki Adama i Ewy 🙂
Chcę, żeby tu wybuchła wiosna ❗
Oops, zly link. 😳 Tu jest dobry:
http://www.polityka.pl/kraj/rozmowy/1505368,1,janiny-paradowskiej-rozmowa-pozalobna.read
Lece zamykac okna, bo leje strugami (skad ja to znam?).
W ramach popierania narodu gruzinskiego pokaranego wystarczajaco SWOIM prezydentem, nabylam skrzynke gruzinskich win. Sa b. dobre, polecam. Moj syn nazywa je The Stalin Wine. Wczoraj kosztowalismy na przyjeciu u siostry. Tej co to nie podala ryb, ani sorbetu pomiedzy daniami miesnymi.
@ Rysberlin niestety Kancelaria Prezydenta to miejsce Wielkiej polityki a niepracy dla potrzeb panstwa
jezeli JK wygra wybory to ten stan zostanie zachowany !!!
Nie bądźmy aż tak łatwowierni, Rysiu, by się łudzić, że pan Komorowski będzie miał wolę cokolwiek w tym zakresie zmienić. W Polsce stanowiska w urzędach samorządowych, administracji państwowej i jej rynkowych przybudówkach w postaci rozmaitych spółek skarbu państwa, agencji rządowych itp są przedmiotem podziału między zwycięzców w wyborach. I to od szczebla gminy i dyrektorów przedszkoli począwszy. Gdyby komukolwiek zależało, żeby to zmienić, to zjawisko dawno by zniknęło. Ale to jest raczej tak, że każda nowa ekipa wprowadza się do urzędów z hasłem TKM na ustach lub przynajmniej w myślach. Wprowadzenie nowych standardów oznaczałoby, że samemu należy się do nich stosować. A jak tu pospłacać powyborcze zobowiązania wobec tego czy tamtego?
Jeszcze to http://paradowska.blog.polityka.pl/?p=243
Kroliku, co do The Stalin Wine, to kazdy narod musi niesc swoj krzyz. Jednak zawsze pewna pociecha jest mieszkanie w klimacie, gdzie mozna miec winnice… To prawie tak samo dobre, jak siostra zapominajaca o rybach i sorbetach. 😀
W sprawie urzędniczki. Jesteście pewni, że w Dużym Pałacu nie będzie Muzeum? Kraków ma kryptę, a Warszawa?
Gruzińskie wina rzeczywiście potrafią byc bardzo dobre, chociaż dla kogoś przyzwyczajonego do włoskich, francuskich, amerykańskich, czy nawet chilijskich i argentyńskich, gruzińskie moga sie wydać trochę dziwne.
Właśnie się niedawno odważyłam na wino z RPA i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Natomiast do win australijskich i nowozelandzkich, choć opinie miewają coraz lepsze, chyba się jeszcze długo nie przekonam.
Tereso, ciszej, chyba nikt jeszcze na to nie wpadł. Tez mi to przyszło do głowy, ale tfu tfu…
Pod pojęciem amerykańskich, mam na myśli kalifornijskie. Z innych regionów nie próbowałam, a tam koło Moniki chyba coś się pędzi, prawda?
Myślę, że plan założenia Muzeum Katyńskiego i zbudowania w tym celu wielkiego gmaszyska, w niejednej głowie już się rysuje. W jednej pewnie wyraźniej niż w innych 🙄
vesper, latwowierny to moje pierwsze imie 😀 i tak to juz
pozostanie ( moje dzieci mowia: tato ty naiwniaku )
ale chyba to Ty masz racje i malo komu zalezy na zmianie
stanu
http://wyborcza.pl/1,75248,7830554,O_niedzwiedziu__ktory_zostal_zolnierzem.html
A ja prosze o wsparcie dla pomnika Wojtka pod Wawelem! Temu sie naprawde nalezy
Wiecie co, a ja choc raz w wyborach prezydencki chcialabym glosowac za, a nie przeciw.
Tak, Tereso. Ja też. Już tu kiedyś zresztą na ten temat wzdychałyśmy z Panią Kierowniczką. Że chciałybyśmy na takiego, co chce, nie musi, potrafi i sie nadaje.
andsol_u, „wybacz (czasowe?) zaćmienie, ale Twoje ostatnie słowa są dość poetyckie i nie jestem pewnien czy właściwie Cię interpretuję. Pomożesz? ”
przepraszam za zwloke, ale prosze o troche cierpliwosci, mysle
🙂
Dziewczyny, życzę Wam długo i dobrze (sobie też), ale obawiam się, że to nie za naszego życia.
ja tez wole za niz przeciw 🙂
na dobranoc i w intencji gruzinskiego wina calonocna „popijawka” u moich dzieci ( moj syn w rozowych papilotach )
http://www.youtube.com/watch?v=QAi4UjXtw1M
studenckie zycie 😀
Kiedy za oknem robi się jasno, ruszają sie jakby wolniej 🙄
Tak tak, wybieranie nie jest latwe. Ja bym przynajmniej wolala glosowac na osobe. My tutaj mamy inny system i glosujemy na partie. Czyli glosujemy na lokalnego reprezentanta partii, ktora nam odpowiada, a potem szefem rzadu jest federalny (lub prowincjalny jesli wybory sa do rzadu prowincji) szef partii, ktorej liczba kandydatow wygrala najwiecej miejsc w parlamencie. Nie mamy prezydenta tylko Gubernatora Generalnego zatwierdzonego przez Krolowa Elzbiete (z recomendacji szefa rzadu). GG to jest pozycja ceremonialna.
Co kraj to obyczaj.
Moj ojciec i Mlodsza Siostra bywali w Gruzji. Nadzwyczajnej urody to kraj o przyjaznym klimacie. Czy kto kiedy slyszal o wulkanie, trzesieniu ziemi czy powodzi w Gruzji?
Vesper, ja pijam wina zewszad, za wyjatkiem tych niedobrych, szczegolnie tych, ktore maja w bukiecie tempertyne . Kanadyjskie wina tez juz sa niezle. Kiedys we Francji powiedzieli nam w lokalnej restauracji, ze wino do niej sprowadzaja z promienia 100 km. Australia i Nowa Zelandia produkuja swietne wina.
Podobno jest winnica w zielonogorskim!
Nawet w Sandomierzu:
http://palikot.blog.onet.pl/Zweigelt,2,ID404159199,n
Co to są „legalne przekazy”? http://wiadomosci.onet.pl/2164540,11,w_polakach_obudzila_sie_milosc_do_ojczyzny,item.html Mnie tam nic się nie obudziło, bo nic wcześniej nie spało 🙄
Lojojku. Niby kazde slowo jest w jezyku polskim, a do kupy sie nie sklada nijak, wez mie i zabij sie nie sklada: „na pasku poprawnosci pochodzacych nie wiadomo skad mediow. laska splynela, ktora jest ostrzezeniem na przszlosc – kurdemol! Niby jestem w miare rozgarnieta, a ni w zab nie rozumiem o co biskupowi chodzi!
Rysiu, to piekny filmik, ale zupelnie jakis nieprawdziwy. Popielniczka jedyna na stole cala noc pusta, zadnych butelek pod stolem, czystosc jakby telewizja miala przyjsc za chwile, porzadek, – tak sie bawia studenci??????
Co sie z ta mlodzieza porobilo!!!
Uczciwe opisanie kogoś innego nad szklanką wina na dworcu kolejowym, dajmy na to w Koluszkach
Stał nieruchomo całe dziesięć minut, wpatrując się w billboard, na którym naga modelka z dużym biustem uśmiechała się lubieżnie
Odchodząc odwracał się jeszcze siedem razy, za każdym razem zatrzymując się na krótką chwilę
W tym czasie łódzkie szwaczki, gdyby były, wytworzyłyby trzy kilometry tkanin, a stoczniowcy, gdyby byli, zespawaliby 300 metrów blach stalowych.
Tylko górnicy, gdyby ich nie było, nie wydobyliby ani grama węgla.
Teraz zdecydowanie lepiej rozumiem patriotów
U nas tez sie pedzi, Vesper, ale od stosunkowo niedawna. 😉 Sa male winnice w Nowej Anglii, zwlaszcza nieco na poludnie od nas w Connecticut, i potem jeszcze bardziej na poludnie na Long Island (to juz nie jest Nowa Anglia). Te mikrowinnice sprzedaja czesto zaskakujaco dobre wina, niektore cenione i bardzo drogie, ale glownie nie na eksport. A po skrzynki z winami najlepiej jezdzic do New Hampshire, bo tam haslo „Live Free or Die” interpretuje sie jako brak jakiegokolwiek podatku od sprzedazy. Dlatego przy kazdej szosie wiodacej od nas do nszych polnocnych sasiadow po obu stronach sa ogromne budynki z wine stores wielkosci hangarow. Zas u nas do niedawna jeszcze nie mozna bylo kupic alkoholu w niedziele – zniesiono to dopiero okolo 10 lat temu (dziedzictwo purytanskie!).
A tym wybieraniem, to wszedzie nie jest niestety za latwo, i czesto konczy sie wybieraniem mniejszego zla. Politycy i ich oferta to troche jak garnitur, ktory ma pasowac na ogromna liczbe osob. I zwykle na nikogo nie pasuje idealnie, choc niektorym w nim bardziej wygodnie niz innym – jak te rozmiary, przy ktorych sie zapewnia solennie „one size fits all”…
Sluchajcie, serio. Splynela na nas laska, ktora niech bedzie ostrzezeniem 😯
http://www.koktajl24.pl/ksiazka-Isabel-Marcinkiewicz-poezja-blog-ksiazka-Isabel-Marcinkiewicz
Heleno, a Ty się wahasz, zastanawiasz, czy Cię zadęcie na wielką literaturę nie weźmie …
Heleno, to moze bedzie lektura obowiazkowa. Nigdy nie wiedomo. Ale jestem przekonana, ze sprzeda sie w co najmniej 100 tys. egzemplarzy.
Nostalgiczni beda kupowac na pamiatke, zazdrosni z zazdrosci, oburzeni dla oburzania, a reszta dla cyrku. Prace magisterskie powstana, moze nawet jaka doktorska pt. Semantyka jezyka brytyjskiego a wplyw na wersyfikacje w dzielach wszystkich IM
mialo byc oburzeni, prosze psinke o korekte
@krolik: oj, oj, oj, oj, oj. Co to znaczy „podobno” o winnicy w zielonogórskim? A czemu Zielona Góra robi co roku słynne na cały świat oraz na Zieloną Górę Winobranie, hę? A skąd były grona na sikacza, którym cała młódź regionu tanio się upajała?
Nawiasem, Lubuska Wytwórnia Wódek to było coś. Krótkie serie, doskonałe smaki.
Przyszedł Szwed
Wódki kupił
Krótkie serie
Wnet wyrzucił.
A w ogóle co się dało do zamykano. Zgrzeblarki, Polska Wełna i parę innych fabryk, wszystko, po prostu wszystko co było błagonarodnoje i progressivnoje. Przyszedł kapitalizm i zamknął wszystko, bo kapitalizm to postęp a to co były to był zastęp. I jedyne miejsce gdzie było gorzej z tego co widziałem, to Wałbrzych. Więc rozumiem, że delirium tremens to było ostatnie stadium komunizmu, ale czemu wstępne stadium kapitalizmu to musi być piorunujący atak serca? A potem jeszcze ludzi, którzy do jedynej ostałej instancji się odwołują, do PB, nazywają moherami i się z nich śmieją. Dwa miliony młodych wyeksportowano, a parę milionów starych zostawiono na ulicy i pieprzyć.
Co? Czyżbym oddalił się od mojego obyczajowego stylu łagodności i sympatii? A to przepraszam, pójdę się odsiusiać i wrócę bez toksyn.
Na jej blogu przeczytalam wrazenia z muzeum w Hiszpanii: Obrazy przedstawiaja najwazniejsze wydarzenia z zycia Jezusa, takie jak ukrzyzowanie i zmartwuchwstanie.
Może niech więc tę książkę o malarstwie napisze. Widać ma smykałkę do tematu 🙄
Moniko, to chyba jest do znalezienia w Twainowisku, które podlinkowałaś, ale ponieważ nie potrafiłem tego zlokalizować, wkleję to tutaj i niech się święci 4 maja.
Bo nie wierzę, by to Twainowi dopisano, jemu językowe rozważania były bliskie, ma np. fajny i niekrótki esej „The Awful German Language”. Ale to inna bajka.
A Plan for the Improvement of English Spelling
by Mark Twain
For example, in Year 1 that useless letter „c” would be dropped to be replased either by „k” or „s”, and likewise „x” would no longer be part of the alphabet. The only kase in which „c” would be retained would be the „ch” formation, which will be dealt with later.
Year 2 might reform „w” spelling, so that „which” and „one” would take the same konsonant, wile Year 3 might well abolish „y” replasing it with „i” and Iear 4 might fiks the „g/j” anomali wonse and for all.
Jenerally, then, the improvement would kontinue iear bai iear with Iear 5 doing awai with useless double konsonants, and Iears 6-12 or so modifaiing vowlz and the rimeining voist and unvoist konsonants.
Bai Iear 15 or sou, it wud fainali bi posibl tu meik ius ov thi
ridandant letez „c”, „y” and „x” — bai now jast a memori in the maindz ov ould doderez — tu riplais „ch”, „sh”, and „th” rispektivli.
Fainali, xen, aafte sam 20 iers ov orxogrefkl riform, wi wud hev a lojikl, kohirnt speling in ius xrewawt xe Ingliy-spiking werld.
Andsol, nie znałam tego! Świetne!
Choć staram się nie być ani małostkowa, ani pamiętliwa, ani nie pastwić się bez sensu nad maluczkimi, to myślę sobie, że moja anglistka z liceum, która bez klucza nie potrafiła sprawdzić testu, byłaby zachwycona, gdyby reforma się przyjęła. Wreszcie może czytałaby po angielsku w sposób trochę przypominający angielszczyznę
A tak, andsol, takich swietnych pomyslow on mial wiecej. Tu fragment z jego przemowy na temat reformy pisowni w 1907 roku:
There’s not a vowel in [the alphabet] with a definite value, and not a consonant that you can hitch anything to. Look at the „h’s” distributed all around. There’s „gherkin.” What are you going to do with the „h” in that? What the devil’s the use of „h” in gherkin, I’d like to know. It’s one thing I admire the English for: they just don’t mind anything about them at all.
But look at the „pneumatics” and the „pneumonias” and the rest of them. A real reform would settle them once and for all, and wind up by giving us an alphabet that we wouldn’t have to spell with at all, instead of this present silly alphabet, which I fancy was invented by a drunken thief. Why, there isn’t a man who doesn’t have to throw out about fifteen hundred words a day when he writes his letters because he can’t spell them! It’s like trying to do a St. Vitus’s dance with wooden legs. . . .
A tak naprawde to dzieci anglojezyczne rzeczywiscie troche pozniej ucza sie czytac niz dzieci w innych jezykach – przez te nieszczesna pisownie, ktora zaczyna miec sens, jak sie cofniemy co najmniej 600 lat…
Do Teresy Czekaj: ta historia o niedźwiedziu pojawiła się nie tak strasznie dawno, może 6 lat temu – czyżby pilnie odgrzewano tematy „nie kojarzące się z”?
andsolu, chyba sie nie zrozumielismy. Mnie nie chodzi o wino z TAMTYCH czasow. Good riddance dla tamtych czasow i tamtego wina.
Mnie chodzi o wino do picia dla ludzi, do obiadu. TAMTO wino moze bylo dobre w stosunku 3 krople na wiadro wody dodawac do paszy.
Zgadzam sie, ze zmiany nie przychodza latwo. Na nietegi humor polecam dzisiaj wino gruzinskie. Cheers!
Moniko, przypomina mi jak Paul uczył mnie pisać fish jako ghoti w ten sposób:
1. gh — enough
2. o — women
3. ti — nation
Oj, tak, gruzińskie. Mieli tam jakieś eksperymentalne wina, rozdawane VIP-om. Któryś VIP dostał tyle, że dał parę podVIPowi, ten oddał jedną butelkę podpodVIPowi, a ów nalał mi do kieliszka i rzeczywiście to było coś.
Polskom ortografiem tesz niektuży starajom sie uprościć, ale na raźe to bardźej słyhać nisz widać. 🙄
Osobiscie uwazam za bezsensowne wszystkie litery pisane z ogonkami we wszystkich jezykach: umlauty, circonflexy, apoststrophy, kropki, kreski itp Po co tez dublowac zgloski? Nie wystarczy jedno z? po jeszcze rz, albo u oraz o. Grecy, Turcy i Wietnamczycy uproscili swoja pisownie 100 lat temu.
Uparci Gruzini wciaz trzymaja sie alfabetu, ktorego nie uzywa nikt inny. Nie wychodza na tym jakos nadzwyczajnie.
Ja bym też wszystkie śmieci zlikwidował, we wszystkich językach z wyjątkiem polskiego. 😎 Bo okropnie by mi się już nie chciało jakiejś nowej ojczystej ortografii uczyć. 😉
Tp. Bobiku, zrobili w swoim czasie Bialorusini, postanawiajac, ze wszystko beda pisac tak jak sie slyszy: a wiec „wada”na wode. Lukaszenka miast Lukaszenko i temu podobne. WSzysjkie o niekacentowane przeszly w a, ale w slowach pochodnych to o wraca – wada – wodnik. a e po moiekkiej samoglosce w i, jesli nieakcentowane w rdzeniu. . Bardzo dziwne te rdzenie sie staly po tej reformie.
Zaczyna sie film z Raj Kapoorem, idolem mego dzieinstwa. Lee, dobranoc!
A teraz zobaczymy kto w tym towarzystwie zna polski. Tłumaczymy na dowolny zachodni język to, co stoi w pl.sci.psychologia: Tylko u nas żuras w dżezi technogłąbkach i stella plastik pólporno w teleturniejach, jest grzechem.
@krolik: w portugalskim ja likwiduję w praktyce czyli w wymowie, bo nie słyszę różnicy między o,ó,ô albo e,é,ê. A oni za to nie rozumieją co mówię.
No wlasnie andsolu, po co ta finezja i komplikacja w wymowie?
Ugh… Nie wiedzialam, ze ta przypadlosc tez wystepuje w portugalskim… Portugalski ma takie ladne brzeczace melodyjne brzmienie…
http://www.youtube.com/watch?v=IWRmsyypMlk&feature=related
Bardzo bym chciala zaspiewc piesn o dobrej zabawie po portugalsku jak to grono (i andsol pewnie):
http://www.youtube.com/watch?v=xS0ANUP9kG0&feature=related
przestalo padac (chwilowo 😕 )
czas na brykanko przez zokniete tereny zielone, S-Bahn czeka
ksiazka, cieply sweter, szalik, czapka, wypasione na polce
na lepsze czasy
brykam, fikam …………………………………………………….. 😀
patrzcie to WTOREK
„Bücher sind Brillen, durch welche die Welt betrachtet wird.”
Ernst von Feuchtersleben
brykam 😆
siąpi
swieci jak oszalale, oslepia.
wodoszczelna latarka? 🙄
Dzień dobry 🙂
dzień dobry
Co słychać?
emad bonakdar
Dzień dobry. 🙂 Ja przed chwilą wysłuchałem pobutki na Dywanie, więc jestem już odpowiednio pobudzony. 🙂
A jeżeli pytanie Vesper było takie bardziej metaforyczne, to zawiadamiam, że prasówki jeszcze nie zrobiłem. 😉
Terror nowej lewicy – http://www.youtube.com/watch?v=SM8wDFn38m8&feature=related cz.1 i 2 .
Dopiero się okaże czy dobry, narazie zimny 🙁
Teresko, a czy moglabys wlasnymi slowai strescic o czym on mowi, bo po 1 min. 17 sekundach spasowalam, nie rozumiejac?
Ciekawe, czy plota jakaś, czy co?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7840218,Wybory_2010__Rodzina_Marty_Kaczynskiej_w_fotoreportazu_.html
Może by tak jeszcze kot Jarosława wystartował z listy PiS?
na pewno to rozważa…
Myślę, że kot miałby największe szanse.
No i oczywiście dawałby wiele lepszą gwarancję dobrego pełnienia urzędu, niż Jarosław. 🙄
Nie, nie sa to ploty. Pani K-R rozumnie pomylala, ze warto jest polozyc kres licznym glosom to tu, to tam, ze miedzy Stryjkiem a Bratanica panuja bardzo napiete stosunki, co widac bylo golym okiem w czasie pogrzebu.
I Pani K-R przypomniala sobie, ze w wielu krajach kandydaci przed wyborami caluja niemowleta, a jak nie maja niemowlecia pod reka, to zapraszaja prase na tak zw. photo-opportunity , np w swoim ogrodzie – zona (maz), dzieci, wnuki, labradoe z pilka, te rzeczy.
Nalezalo zatem natychmiast pokazac „rodzine”. Tak sie akurat zlozylo, ze w czasie tego „spaceru w parku” znalazl sie fotoreporter („zobaczylisy rodzine na spacerze w parku”)
Ten Dubieniecki z kolei bylby powaznym zgrzytem. Wiec, zeby nim przestal byc, zapowiedzial on, ze „zastanawia sie” czy nie zapisac sie do PiSu – a co go taka deklaracja kosztuje? Przeciez nie musi sie zapisywac, wystarczy, ze sie „zastanawia”.
A ja bym nie wykluczył i takiej możliwości (zaznaczam – to jest czysta spekulacja!), że „młody, dynamiczny” zobaczył możliwość zaistnienia w mediach, w polityce, zrobienia kariery na większą skalę, itepe, itede. Bo na SLD w rej chwili ugrać się zbyt wiele nie da, a na zdjęciach z rodziną może, może… 🙄
Tez bym nie wykluczala, ale wtedy zaniast zastanaiwac sie, oglosilby raczej, ze sie zapisuje.
Eee, przecież takie zastanawianie się jest świetne na medialny suspense. Codziennie nowa notatka – jeszcze się zastanawia, czy już się zaPiSał? 😆
Zastanawiania się dzień szósty
(fotostory z przypadkowego spotkania parku)
Mija już prawie tydzień, a D. wciąż nie podjął decyzji. „To dość skomplikowane” odpowiada na pytania dziennikarzy.
JK jest bardzo wyrozumiały dla zięcia swojego Brata, znakomicie rozumie, że pośpiech jest złym doradcą. Widać jednak, że panowie znakomicie się rozumieją.
Jak przeczytalam dzis rano o tym spacerze w parku, to nawet jakos tak rozczulilam sie niewinnoscia, harcerskoscia tego posuniecia. Nie sa to jednak jakies orly piaru.
Do orłów demokracji też nie adresują tych komunikatów. Powiedziałabym, że jaki wyborca, taki piar 🙄
Widzę, że koty też mają szansę w wyborach. Kocie Mordechaju, startujemy?
Rodzina to chyba największy argument JK. Rodzinne zdjęcia, billboard’y z całą familią, a przede wszystkim z dziećmi psami i kotami- czysta, typowa reklama, który moher się na to nie złapie? I w dodatku Marta w roli sierotki. Ludzie! czegóż więcej wymagać. To będzie rzeczywiście najtańsza kampania wyborcza.
Tylko kogo pokażą inni? Chyba już przegrali. Dobrze, że Marcinkiewicz nie startuje.
Zapomniałam. Można jeszcze użyć złotych rybek, kanarków i papużek.
Koty niech startują, ale niech przy tym nie zapominają, że ja też kandyduję. 😎
I cały czas usilnie pracuję nad techniką kandydowania. Zobaczcie w nowym wpisie, jak dużo się już nauczyłem. 😆
aż załopotałem z wrażenia
http://patryjotycznamuza.wordpress.com/2010/05/04/ipomajowka/#comment-73
Kolejny przykład na to, że polityka to rodzinny biznes, a wyborcom prawdopodobnie takie podejście się nawet podoba:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7840915,Alicja_Zajac_kandydtka_PiS_na_senatora.html
Też mi się zbiera na łopot
Vesper, ja nawet mam do Ciebie coś w rodzaju cichego żalu, że jeszcze nie załopotałaś. 😉
vesper! vesper! vesper!
kto jak nie Ty? 😀
Teraz zaglądam z doskoku, choć powinnam robić inne rzeczy, a terminy gonią. Muszę stłamsić wewnętrzny łopot aż do wieczora.
długotrwałe tłamszenie jest niedobre dla zdrowia… 🙄