Własne kopyto
Krzew czarnego bzu siał liśćmi bez opamiętania. Bobik przebiegał pod nim kilkadziesiąt razy dziennie i prawie zawsze unosił w futrze pożółkłą, melancholijną pamiątkę.
Właściwie nie przeszkadzałoby mu to szczególnie, gdyby nie ludzie, którzy za każdym razem usiłowali uładzić wybryki natury przy pomocy grzebienia, szczotki, a nawet – o zgrozo – nożyczek, kiedy przesyłki od jesieni zachłannie i nieodwołalnie wplątywały się w kudłatą sierść
– Czy oni nie mogliby po prostu zostawić mojego futra w spokoju? – poskarżył się Labradorce.
Mimo niewielkiej precyzji bobiczej wypowiedzi, sąsiadka od razu zrozumiała, o co szczeniakowi chodzi.
– Nie byliby ludźmi, gdyby zostawili – pospieszyła z wyjaśnieniem. – Ludzie mają to do siebie, że najpierw sobie wyobrażają, jak powinno być, a potem robią wszystko, żeby tak właśnie było. Czasem zresztą nie muszą sobie nawet wyobrażać, bo od małego otoczenie im to do głów tłucze, a oni te nauki przyjmują z dobrodziejstwem inwentarza.
– Chyba załapałem – ucieszył się Bobik. – Ludzie budują dla siebie duże domy, a dla psów nędzne klitki, bo wyobrazili sobie, że tak właśnie powinno być? Albo karmią siebie samych kiełbasą, a nas konserwami, czy jakąś ohydną jarzynowo-kaszową papką? I jeszcze podnoszą głos, jak nie chcemy tego jeść? Albo sami chodzą na spacery bez smyczy, ale nam to świństwo zakładają? Albo…
– Dobrze już, dobrze – przerwała jego słowotok Labradorka. – Faktycznie, z grubsza złapałeś, w czym rzecz. Najpierw wymyślają, jak ma być, a później są zestresowani i wymyślają wszystkim wokół, jeśli jest inaczej. Co gorsza, człowiek tylko z najwyższą trudnością przyjmuje do wiadomości, że świat doskonały w jego pojęciu może być okropny w pojęciu kogoś innego. Ileż razy próbowałam przekonać znajomych ludzi, żeby odpuścili i nie próbowali wszystkiego przerabiać na swoje kopyto… Nie udaje się. Mówią tak, tak, a potem robią po staremu.
– Ale… to chyba nie jest takie proste, doprowadzić wszystko do takiego stanu, jak wyobrażony – zmartwił się Bobik.
– A pewnie, że nie jest. I dlatego ludzie tak rzadko są zadowoleni ze świata. Bo on, w przeciwieństwie do psa, nie zawsze potrafi udawać, że się podporządkował.
Bobik wskoczył na fotel i zapuścił pysk między kudły w poszukiwaniu wyjątkowo agresywnej pchły. Miał niejasne wrażenie, że on sam też nie zawsze potrafi być zadowolony z postaci świata i stresuje się, kiedy nie udaje mu się jej zmienić. Czuł jednak przez skórę, że Labradorka nie ocenia takiej postawy zbyt pozytywnie, a przecież zależało mu na jej opinii.
– Postaram się popracować nad sobą, żeby zanadto nie zludzieć – zapewnił solennie. – Będę leżał i ze stoickim spokojem pozwalał przepływać przez siebie rzeczywistości. Za chwilę, jak tylko uporam się z tą cholerną pchłą.
co za niespodzianka, spalem dluzej, wstalem wczesniej 🙄
liscie opadaja powoli
jesien trwa
brykam 🙂
religijnie:
http://www.youtube.com/watch?v=c9Q0bBls6_0&feature=player_embedded
Mein cheies gejt mir ojs
Ich fil ich halt nit ojs
Mein hartz tut wej gor on a schir
Er is mir hejs un kalt
Un ich wer groj un alt
Un wejst ir menschn wos es kwejlt mir
Di libe brent a schrek
Ich fil ich starb awek
Noch mein Joslen
Mein darling, mein dear
A kocher a szejner
Mir zol zajn far seine bejner,
Josl, ich krapir noch dir!
-tu z muzyka 🙂
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZKHmoOxEVnI#!
brykam fikam 🙂
Dzień dobry 🙂
Ale heca – w pisanym rozumiem jidysz praktycznie co do słowa. 😀 W śpiewanym wymowa mi rozumienie zakłóca, a poza tym wtedy jest za szybko, żeby się zastanowić. 😉
Cerkiewne chóry… no, co tu gadać. Lepiej słuchać. 🙂
No i cieszę się szalenie, że zniknięcie Moniki spowodowane było tak przyjemną okolicznością jak Diwali, a nie jakimś okropieństwami. 🙂
Widzę przyszłość! Mam na ekranie wpisy z godzin, które jeszcze nie nadeszły. 😉
Widzę, że w sprawie „za co woli szarpać Bobik” nie obejdzie się bez małego wykładu.
95% populacji współczesnych Germanów (z wyłączeniem niemowląt i nudystów) bez względu na płeć nosi spodnie w dni powszednie, w niedziele, tudzież w święta religijne i państwowe. Spodnie te bywają dłuższe lub krótsze, węższe lub szersze, ale zawsze mają do siebie to, że nie są spódnicami. Tu poprosimy do tablicy ochotnika, który wyliczy ogólne prawdopodobieństwo szarpnięcia przez Bobika za spódnicę.
W dalszej części wykładu przejdziemy do odzienia oddolnego pozostałych 5% populacji. Składa się ono w 95% ze spódniczek mini, a nawet mini-mini. Kolejnego ochotnika poprosimy o wyliczenie prawdopodobieństwa szarpnięcia za spódnicę osobniczki/-czka z tej 5-procentowej grupy, przy uwzględnieniu założenia, że Bobik jest pieskiem 40-centymetrowym, Germanki powyżej lat 12 mają wzrost zawodników NBA, a dziewczynek do lat 12 Bobik z zasady nie szarpie.
Wszelkie próby wpływania na te twarde dane przy pomocy konserwatywnych turystów ze Szkocji spełzały na niczym, wskutek zdecydowanego oporu w/w turystów, posuwających się nawet do potraktowania badacza nieuprzejmym zwrotem, cytuję, „naucz się, kundlu, odróżniać kilt od spódnicy!”.
Pozostaje do omówienia sporna kwestia szarpania za burkę lub galabiję. Zadawniony spór naukowców, czy stroje te można zaliczyć do spódnic, stracił na znaczeniu wobec postawy Bobika, który stanowczo odmówił szarpania multikulturowego, obawiając się posądzenia o prawicowy ekstremizm.
Jak wynika z powyższego wywodu, pytanie „za co woli szarpać Bobik?” zostało postawione niewłaściwie i winno zostać zastąpione przez pytanie „jakie są realne szanse Bobika na szarpnięcie za spódnicę?”.
Dziękuję Państwu za tłumne przybycie i zapraszam na następny wykład pod tytułem „Kot w obejściu. Groźba czy wyzwanie?”.
Zwierzaku!
Krótko i celnie: skakanie do taktu.
Ja i wielu tych, którzy odeszli i będziemy ich w te dni wspominać, żyliśmy w warunkach, w których w przestrzeni publicznej wrażliwości i taktu nauczyć się nie dało.
Śmieliśmy się ze szejkowskiego portretu cesarza, ale zecer za przeoczenie gospodraki socjalistycznej zsyłany był do nawożenia pól.
Przedwojenne ostre polemiki publiczne i brutalne traktowanie
„innych” przez dziesięcilecia nie miały odpowiednika. Oficjalnie naród był zjednoczony i „serce biło jedno”. To że byli wśród nas Romowie, Łemkowie, Białorusini, spolszczenie Niemcy, Polacy zniemczeni oraz Żydzi było tajemnicą. Nawet o atrakcyjności Jovanki Broz Tito nie można było pożartować.
A o Fridzie i Trockim tym bardziej.
http://www.srbijanet.rs/vesti/drustvo/47815-jovanka-broz-ljuta-zbog-izlozbe-njenih-golisavih-slika.html
Dziś największe poparcie Sojusz Lewicy Demokratycznej zyskał na wsi, na której zostały już tylko staruszki i staruszkowie chlubiący się swym gorliwym prawosławiem. Poprawność polityczna komentatora telewizyjnego sprawiła, że nie użyto stwierdzenia: „w proteście przeciwko zamordyzmowi katolickiemu”.
Dziadkowie i ojciec mogi przed 1939-m rokiem poczytać sobie o „zażydzeniu”. A mój starszy brat na pytanie: „Co słychać?” odpowiadał: „To zależy gdzie się ucho przytknie!” I w marcu 1968-o odmówił pojechania na dziedziniec Uniwersytetu Warszawskiego aby uspokoić dzieciaki.
Moje każde wejście pod parasol Salonu24 rodzi strach. Od kilku lat Polacy otwarcie wyrażają pogardę i nienawiść. Więc unikam jak ognia tamtych okolic. Nie przebierając w słowach Oni twierdzą, że mają Prawdę.
Gdy wchodzisz Zwierzaku na Blog Bobika to taktownych(!) słowach dowiadujesz się, że prawda ma wiele obliczy; że trzeba skakać po wpisach Psa i komentarzach Ludziów aby sobie wyrobić zadanie. Bo zanim skoczysz, zapewne ktoś Ci poda rękę – bo razem raźniej i bezpieczniej.
Dzięki wrazliwości i róznorodności. I choć niekiedy nietrafnie używamy słów,
jak „autocenzura” na „zbytnia powściągliwość”,
to zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci powie, że ona nie zawsze byla smutna:
uma casa portuguesa amalia rodrigues
http://www.youtube.com/watch?v=DHbpnEZ1Bvc
W dzieciństwie nasłuchałem się smutnego Avlil de Portugal.
Dziś gdy gdy sroka skrzekliwie wpadnie w kłótnię z sikorkami, to cieszę się, ze nie ma jałowej monokultury strusiej farmy na Podlasiu.
Spokojnej, odprężajacej niedzieli.
Amen. Wzruszyłam się.
Cuda się zdarzają, niesamowite! http://www.tvn24.pl/-1,1722521,0,1,pies-oszukal-komore-gazowa-moze-bog-mial-lepszy-plan,wiadomosc.html
Ze wspomnień prasowych oprocz gospodraki -było tez w lokalnej gazecie- we wczesnych latach 80 SRAWOZDANIE —ze zjazdu PZPR- oczywiście z przykrymi konsekwencjami dla redakcji
w stanie wojennym pisane jakby wierszem pierwsze litery akapitów,ktore tworzyly hasło WRON WON też zakonczone dymisją redaktora D.Nadmiar cenzury nie wpłynie istotnie na bieg zdarzeń
Dlaczego mnie się z takich wpadek przypomina tylko całkiem niepolityczny reportaż spod Wieży Wariackiej w Krakowie? 😯
Ale przynajmniej za to na grzybki nikt nie poszedł. 😉
Monokulturowe strusie mają jedną wyższość nad sikorkami i srokami. Na sroce nie pojeździsz… 😉
http://www.kapstadt.org/images/images-10/strausse-ostrich/ostrich-strauss-14g.jpg
Coś mi się zdaje, że ten pan na strusiu też by daleko nie zajechał – nie siedzi zbyt pewnie… 😆
Dlatego napisałem „pojeździć”, a nie „zajechać” lub „dojechać”. 😆
Mam to samo co Aga – Bobikowo zagięło czasoprzestrzeń?
Przemyślałem wczorajszą dyskusję o artystach i wyciągnąłem wnioski następujące:
a) Artysta ma być utrzymywany.
b) Artysta ma być wielbiony.
c) Artysta ma prawo do wszystkiego, co mu się tylko żywnie podoba.
d) Chcę być artystą.
Nie wiecie przypadkiem, jak szybko i skutecznie wprowadzić punkt d w życie? 😎
To chyba fałszywa skromność, przecież już nim jesteś, pieseczku 😀
Tak? To dlaczego nie mam prawa do samodzielnego dysponowania zasobami lodówki jak mi się żywnie podoba? 👿
Na pewno nawet byś nie chciał. Przecież nie tylko pasztetówka tam leży, ale i sałata i różne tam takie 😉
Te neutrina nam zagięły.
Na Przykład Majewski Wyk. Wiesław Dymny
http://www.youtube.com/watch?v=fPt1kzewBVw&feature=related
A Ty Bobiku to old time style?
The Artist
http://www.youtube.com/watch?v=OK7pfLlsUQM
Alienor, czas blogowy się automatycznie nie dopasował do urzędowego, który zjesieniał – ktoś w trzewiach sieci nie wziął przykładu z Majewskiego i nie zmechanizował. Póki Bobik własną swą łapą artystyczną w trzewia nie sięgnie i nie pomajstruje, funkcjonować tu będziemy w czasie-przed-zmianą. Mnie nie przeszkadza – u mnie w domu czas też nie zmieniony – i tak, tradycyjnie, zostanie przez parę dni, ponieważ jak zawsze się łudzę, że to mi pomoże nie spóźniać się, choć przez chwilę, do pracy. 😉
Eeee, tam byc artysta! Ja bym chcial byc bankierem. Albo hydraulikiem. Co na jedno wychodzi.
Przeczytalem w Rzepie, ze „dzis jest Dzien Spodnicy”
Ludzie maja zle w glowie.
Dopiro niedawno wstalem, bo noca ogladalem film Halloween, taki straszny, ze nawet wyslalem Stara zeby drzwi wejsciowe zamknela na lancuch.
A może artysta ludowy?
Harry Belafonte and Odetta – There’s A Hole in The Bucket
http://www.youtube.com/watch?v=yD-ffhvefsw
A może dzisiejszy?
Daniel Boczniewicz – Artysta
http://www.youtube.com/watch?v=j7ZIJ-GcIQA
Polska jest druga, gorsza Bialorusia, Wlasciwie to nawet Korea Polnocna. Bo Hajdarowicz wykupil Rzepe. A Michnik wraz z Palikotem i morderca ks. Popieluszki jest swinia (Salonn24.pl).
A ja Rysiowego jidysz nie kumam… 🙁
Najlepiej mi idzie Mein darling, mein dear
Ktoś może mi to np. piknie w hochdeutsch?
A kocher a szejner
Mir zol zajn far seine bejner,
Josl, ich krapir noch dir!
Na polityce się nie znam, bo nie chcę, to się nie odzywam. Bobiczku, jesteś nadblożnym artystą! Prawa masz wszelakie! O tam, głupia lodówka, wszystkiego w życiu mieć nie można. Np. otyłości 👿
Aha, teraz się mówi, oj tam oj tam.
Nie zaglądam do Rzepy.
Ta spódnica to ma być dla zamorzonej, czy dla odżywionej?
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=ijo3QlAPueM
Ile trzeba wydać w tym sezonie?
http://www.youtube.com/watch?v=h_GPoLOSjmw
Sorry, chwilowo nie spełniam żadnych życzeń, ponieważ przebywam w innych rejonach rzeczywistości. 😉
Postanowiliśmy rodzinnie skorzystać z przepięknego, podejrzanie ciepłego jesiennego dnia i udaliśmy się na spacer. W trakcie tegoż przysiedliśmy w knajpianym ogródku (koniec października, prawie listopad!) i wychylaliśmy kolejne szklanice irish coffee. Czas płynął, rachunek pęczniał… Co jakiś czas na stoliku osiadał żółty jesienny liść i przypominał, że znowu trzeba by zamówić.
Wracaliśmy napełnieni poczuciem błogości, zakochani w dniu i w sobie nawzajem, relatywnie obojętni na świat zewnętrzny. 😳
Dla zakochanych i dla zawianych, którym do domu nie spieszy się… 🙂
Nie chce byc kwasnym winogronem, ale kto prowadzil po tych wszystkich Irish Coffees?
Samochod kto prowadzil, nie Bobika na smyczy.
Nikt nie musiał prowadzić http://www.mmpoznan.pl/317923/2010/6/23/dla-zakochanych-i-dla-zawianych-riksza?category=news
Co to za dziwna choroba, że nie można sobie wyobrazić życia bez samochodu? 😯 Musi amerykańska. 🙄
U nas jest małe miasteczko. Można wracać nawet bez rikszy, na zasadzie „wiódł ślepy kulawego, dobrze im się działo”. 😉
Z wieczornego przeglądu polecam http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1520492,1,poeta-nie-zyje-wiersze-aresztowane.read
Good for you, Bobik. Przebywanie w opisanych przez Ciebie regionach rzeczywistosci dobrze robi na dusze. 🙂
A ja tez przebywam dzisiaj w interesujacej rzeczywistosci – szelest lisci na drzewach i blask slonca odbijajacego sie w sniegu. Moze jeszcze niezupelnie takie poczucie jak w powiedzeniu „when it snows in July”, ale prawie…
Staruszku, bardzo mi sie podobalo to, co napisales o 11:58.
A lapy sie nie plataly?
no właśnie.. 🙂 jak z łapami ? moje jeszcze chodza prosto :):)
ciekawe pytanie . Jak by to było bez samochodów? milego tygodnia 🙂 Jak coś bedziecie wiszać albo ściagać ciekawego to sie odezwę :)pa
tu się nic nie plącze
Dobranoc 🙂
🙂
Wielka rzecz, że mi się łapy poplączą. Najwyżej trafię do Labradorki, a nie do domu. 😈
Bobik, Bobik prowadzi, i to zawsze i to dobrze tak 8)
http://taz.de/Umstrittenes-Kunst-Video-verbannt/!80917/
o Zmijewskim
wiadomo ze odbyla sie rozmowa po ktorej Zmijewskiego „wylaczono”, ale dyrektor Martin-Gropius-Bau jest w USA i czekamy, co i jak i dlaczego, podobno decyzja „wylaczenia” byla uzgodniona z
Warszawa (?)
poczekamy zobaczymy
znikam do kiedys tam 🙂 😀
brykajcie
fikajcie
Oglądaliśmy dzisiaj to Bolero na Mezzo 🙂
Łapy mi się nie plączą, ale zwoje bardzo. Zamykałam miesiąc, uff 😎
No, chyba dosyć tego życia w przyszłości. Przechodzimy na tu i teraz. 🙂
Haneczka wprawdzie przez to znienacka zostanie poza czasem, ale zwalimy to na poplątanie zwojów. 😉
A ja malo nie usnalem na tym Bejarcie, Tai-chi jakies albo aerobik. No i zanadto tego… za przeproszeniem pedalskie, czego w balcie nie lubimy.
Ale pamietam jak przed laty bylem na dwoch wspanialych Bejartach – Swieto Wiosny i Zar-ptica.
Bobiku, jestem w czasie umownym, przestrzeni hipotetycznej i mam na sobie kota.
W związku z powyższym – zwoje odmawiają współpracy 🙄
Mordko, Żar-ptica też był 🙂
Kot na Haneczce=dobre feng shui.
Stara sprzed lat byla ta ptica? Z drugiej polowy lat 70-tych?
2008, Paryż 🙂
Wystarczy kot, szujów nie wpuszczam za próg 😉
Ja bym czasem chętnie nie wpuścił za próg kota, zwłaszcza w porze kolacji, ale zawsze jakaś… no dobrze, nie szuja tylko ofiara losu, mu drzwi otworzy. 🙄
Widzę ofiarę losu, jak pędzi do drzwi, mizia obojętne futerko i ćwierka jak szalona 🙄
Staram się zachować resztki godności, czego nie da się powiedzieć o panu mężu 😆
Dobranoc 🙂
Buuuu!!!
Przestraszyliscie sie?
Trick or treat!
Witam 🙂 Na początek dobra wiadomość
http://www.gdos.gov.pl/News/view/3204/Odstrzal_kruka_wrony_i_sroki_wstrzymany
Protesty przyniosły skutek. Tak trzymać 😀
Bry!
O tej porze? wystraszyć się??? aaa, chałoliny??
A tu kilka zdjęć z wycieczki, jak kto ciekaw
Bakczyseraj wiozą…
https://picasaweb.google.com/tad46ster/WlochyBergamo2011?authuser=0&authkey=Gv1sRgCJ6E6dOMlryPGg&feat=directlink
https://picasaweb.google.com/tad46ster/WlochyBrescia2011?authuser=0&authkey=Gv1sRgCNu2-o-DmpH1jwE&feat=directlink
Ha chałoliny tez mam
https://picasaweb.google.com/lh/photo/WwuhAxMjof1h2oo4DNJC1EZaDyYGrEPJUs9GO72BbUc?feat=directlink
I księgarnię dla Rysia
https://picasaweb.google.com/lh/photo/BQOZAHD8rr4MHBKSK2kLjUZaDyYGrEPJUs9GO72BbUc?feat=directlink
Wczoraj skończyła 100 lat ta wspaniała kobieta:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/niezwykly-jubileusz-dostala-list-od-tuska,1,4894578,wiadomosc.html
Dzisiaj Święto Reformacji. Ważny dzień dla luteran. Wszystkiego dobrego.
O kotach proszę dzisiaj przy mnie nie wspominać. Jestem dzisiaj z bestiami na wojennej ścieżce 👿
Rysiu,
dzięki za informacje. Trzymaj rekę na pulsie ❗
i jak się Wam podoba hasło przewodnie?
http://www.rp.pl/artykul/18,742310-Chrystus-kontra-dynia.html
się prawie zaciąłem słuchając w TOK FM przeglądu prasy
Wcale mi się nie podoba 👿
„Obrońcy wiary” nie mają monopolu na głupotę:
http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/zaskakujace-wiesci-dla-zonatych-mezczyzn,1,4894637,wiadomosc.html
„Naukowcy” też robią co mogą 😉
Dzień dobry 🙂 Zmieniamy nie tylko czas, ale i geografię? Bakczysaraj będzie teraz we Włoszech? 😆
Jak go zwał, tak go zwał, ale ładnie tam. 🙂
Poza tym gratulacje dla pani Błeńskiej, dobre życzenia dla Lutrów (od Pilcha się nauczyłem tak familiarnie ich nazywać) i – jakby ktoś reflektował – dużo słońca z mojego ogrodu. I to słońca takiej jeszcze wrześniowej jakości. 🙂
Dzień dobry. 😀
Do słońca z Bobikowego ogrodu dorzucam maliny z ogrodu mojego. Prawdziwe, słodkie i bardzo soczyste. 😀
U mnie w domu dzisiaj wieczorem będzie akcja „Hallo! Wina!”
Hiszpan, jasna sprawa. 😀
Biskupi to mogli by sie przestac wyglupiac ze straszeniem dynia, bo takie gadanie to najlepsza reklama dla dyni.
U mnie bedzie „Hallo! Szampana!”, bo Melbourne Cup to wydarzenie szampanskie.
Jako rasowy hazardzista na siurpryze spedze ten dzien przed telewizorem ogladajac te konie i och! te kapelusze… 😳
patrzcie jak sie ladnie rozmnazamy. Mozna sobie zobaczyc swoj numer w populacji jak ktos chce.
http://populationaction.org/Articles/Whats_Your_Number/Summary.php
To, że mnóstwo jest na świecie bęcwałów i durni, naukowych i nienaukowych, wiemy nie od dziś. Prawdopodobnie nic na to nie poradzimy i pozostaje nam tylko cieszyć się tym, że sami jesteśmy mądrzejsi. 😈 Ale nie ukrywam, że forma lub rozmiary głupoty potrafią mnie czasem zaskoczyć.
Tak i z Chrystusem lepszym od dyni. Ktoś to zapewne wymyślił w dobrej wierze, nie zauważając, jak przy tym ośmiesza siebie, swój pomysł, swoją religię… Ale gdyby ktoś mu powiedział wprost „słuchaj, to przecież głupie i śmieszne”, zapewne uznałby go za wysłannika szatana, który przyszedł wyłącznie bruździć.
I to się często właśnie tak dzieje, że opowiedzenie się po stronie zwykłego zdrowego rozsądku jest automatycznie klasyfikowane jako walka z religią. Wyśmianie głupiego hasła czy akcji jest satanizmem, piśnięcie czegokolwiek nieprawomyślnego na temat aborcji bezpardonowym atakiem na Kościół, a zapytanie o miejsce świętości ich szarganiem. A to z kolei nieraz skutkuje tym, że coraz trudniejsze staje się kojarzenie religii ze zdrowym rozsądkiem. Klasyczny strzał w stopę.
Może i ta dynia nie zasuguje na zbyt poważne traktowanie. Ale czasem tak mi jakoś samo wychodzi. 😉
Zwierzaku, mnie ten licznik dosyć przeraził. Na i tak już przeludnionej Ziemi coraz mniej miejsca, a w dodatku najintensywniej rozmnażają się przede wszystkim biedni i niewykształceni. 🙁
A, zapomniałem – zdrowie kruków i im podobnych! 😀
Bardzo mnie cieszy, że nawet biurokraci potrafią się czasem puknąć w głowę. 😉
Dzień dobry,
o dr Błeńskiej mówiono wczoraj rano w wiadomościach w radiowej Dwójce, a nawet odtworzono jej wypowiedź. Zaskoczyła mnie młodym (jak na ten wiek), żywo wypowiadającym się głosem. Mówiła, że wciąż chętnie spotyka się z młodzieżą i opowiada o Afryce. W zalinkowanej nocie z Onetu nie ma, że teraz mieszka już z powrotem w Polsce.
A – i jedną jeszcze piękną rzecz opowiedziała – że w afrykańskiej samotności lubiła bardzo powtarzać sobie poezję. Wie, że dziś to rzadkość, ale dla ludzi z jej pokolenia 🙂 poezja była bardzo ważna. Więc przepowiadała sobie z pamięci np. „Ojca zadżumionych” 😯
No, ja nie wiem czy wytrzymam tyle swiat naraz: i Dzien Spodnicy i dzien Lutrow i dzien Lucyfera.
Dobrze, ze Glodz pogonil chociaz Lucyfera, jako niezgodnego z nauczaniem Kosciola. Rozumiem, ze lanie wosku, puszczanie wiankow, jedzenie paczkow czy malowanie jajek jest jak najbardziej zgodne z nauczaniem Kosciola i ma wylaczne chrzescijanski rodowod.
Wtedy tez nie dziwi przeniesienie Bachczysaraju do Wloch. Bo czyz nie powiedziane jest w Pismie: gdzie Rzym, gdzie Krym?
Chyba zostane przy Swiecie Lucyfera.
BUUUUUU!
Mordko, zapomniałeś o czysto chrześcijańskiej choince. 😎
Prawdę mówiąc, ja sam nie jestem wielkim wielbicielem Halloweenu, bo ta ludyczna, skomercjalizowana wampiryzacja nie bardzo mi przystaje do mojego sposobu przeżywania Wszystkich Świętych. Ale rozumiem, że w globalnej wiosce coraz trudniej powiedzieć „moja chata z kraja” i zabronić komukolwiek przejmowania importowanych wzorców. A już jak w nieszczęsną dynię zaczyna się walić z najgrubszej rury, to wręcz się zaczynam poczuwać do obowiązku wzięcia jej w obronę. 😉
Kto wie, czy dziś przez to wszystko nie wyprawię Halloween party. 😈 Hasło bym najchętniej podprowadził Mar-Jo: Halo, wina! A w kwestii przebrań liczę na Waszą inwencję. 😆
Tak, choinka jak najbadziej zgodna z wiadmym Nauczaniem.
Co zas do odkrycia jakiejs zaleznosci miedzy waga zony i meza w stadle, to te nie spieszylbym sie z nazwaniem tego glupim. Gdyz Ewolucja zosawila w mozgu Czlowieka tak dziwwne i dziwaczne skamieliny, ze odkrywanie ich jest dla tego tu Kota rzecza fascynujaca i brawo smialkom, ktorzy sie tego podejmuja. Pisywal o tym fascyjujaco ukochany w tym domu Jarred Diamond w ktorejs ze swych ksiazek.
Ooops! Zapomnialem, ze Ewolucja tez jest zdaniem licznych politykow z PiS (np. byly wiceminister edukacji w ekipie Kaczynskiego) tez niezgodna z nauczaniem Kosciola, choc obilo mi sie o uszy, ze Kosciol o tym nie wie.
Mordko, choć zgadzam się ogólnie w sprawie ewolucyjnych skamielin, to jednak ta notka o zależności wagowej jakaś mi się wydaje… no, tego. Choćby ta interpretacja, że szczupłe żony są dla mężów atrakcyjniejsze, stąd w stadle zgoda i szczęście. Atrakcyjność szczupłości jest wynalazkiem tak nowym, że jego ewolucyjne uzasadnienie nader mi się widzi wątpliwe. Raczej bym znalazł w kulturze ludzkiej mnóstwo dowodów na to, że ewolucja zakodowała samcom pociąg do pewnej przykościości, zwłaszcza w miejscach strategicznych.
Że ja sam, choć nie człowiek, też lubię miejsca przy kości, to chyba oczywiste. 😎
Odnotuj, Bobiku, ze ocena „glupoty” owych badan odbywa sie na podstawie urywkowej notatki prasowej, w ktorej nie opowiedziano nam co za badania, przez kogo i gdzie zostaly ogloszone.
Malo badan odbywa sie dzis z wlasnych pieniedzy naukowca – najczesciej z pieniedzy podatnika, uzyskiwanych przez napisanie porzadnego planu badan, a nastepnie takie badania musza przejsc przez redakcyjne sito jakiejs powaznej naukowej publikacji, aby zostaly przyjete w swiecie nauki i by mogly byc poddane scrutiny innych naukowcow.
Wiec bylbym nadzwyczaj ostrozny w wystawianiem ocen badaczom zanim poznamy chociazby kontekst badan i co o tym mysla inni w branzy.
Wlasnie cos sobie przypomnialem: jakies inne badania opisywane przez J. Diamonda wykazaly, ze mezczyzna wybiera sobie za zone najczesciej samice, ktora antropologicznie bardzo przypomina jego matke, nawet wtedy, kiedy wychowany zostal przez inna kobiete.
Nie znaczy to oczyiscie, ze wszystkie badania sa madre. Wystarcxzy wspomniec nazwisko Akademika Lysenki, czy blizej domu – amerykanskiego pseudonaukowca (i niestety bylego studenta mojego Dziadka) , dra Burzynskiego. Ale ten akurat pieniadze na „badania” uzyskiwal od umierajacych na raka prawdziwych pacjentow.
Znowu sie denerwuje o Monike i jej Rodzine. Co za rok! Najpierw tajfuny, teraz te sniezyce.
Moniko, czy macie dosc swieczek? Czy macie kominek?
Toteż ja napisałem, że notka jest tentego, bo prawda, że o samych badaniach tak naprawdę niewiele się z niej dowiadujemy.
Monika wczoraj pisała, że do śnieżycy jest przygotowana, więc lęki od tej strony można chyba przerwać, lecz kciuki trzymać. 😉
Doro,
czy masz może linke do audycji z doktor Błeńską?
Kocie,
a jak można przełożyć na empiryczne wskaźniki „zadowolenie z życia” żeby uzyskać w grupie badawczej (169 badanych!) reprezentatywne podgrupy? Przecież tych podgrup, w zależności od przyjętych wskaźników „zadowolenia z życia” będzie od diabła i trochę. Żeby takie badanie miało jakikolwiek sens, to powinno mieć charakter longitudinalny albo powinny być dobrane grupy badanych z różnych przedziałów wiekowych. A tu mamy 169 badanych, w wieku poniżej 35 r.ż., przez cztery lata. To od razu można o kant … rozbić.
A pieniądze, i to spore, bywają przyznawane na jeszcze durniejsze projekty. Na świecie aż się roi od amatorów prostowania bananów za publiczne pieniądze.
Zdaniem papy Freuda mężczyźni wybierają żony podobne do matek.
O rany, z tego wynika ze jestem podobna do tesciowej 🙁
Zdaniem cioci Agi, mężczyznom się wydaje, że wybierają sobie żony. 😎 Im sprytniejsza „wybrana” żona, tym silniejsza iluzja. 😆
Według mojej ulubionej TV kuchennej dzisiaj jest dzień ROZRZUTNOŚCI. To mi się podoba.
Włączyłam się dziś na jakiś program o ogrodach – prowadziła go piękna acz mocno już niemłoda dama w białej spódnicy, białej bluzce i pastelowej kamizelce – zachwyciła mnie urodą, wdziękiem, kulturą itd. Całokształtem. A potem na planszach przeczytałam, że to była Audrey Hepburn.
Ogrody zaś były dość śmietnikowe, co ogrodnicy uzyskali ciężką pracą. Od dziś mój badziewny ogród śmietnikowy nazywać będę ANGIELSKIM.
Zwierzaku,
zawsze można powiedzieć, że Freud się mylił 😉
Ciocia Agi ma stuprocentową rację 😉
Gdyby kobiety nie zmuszały facetów do małżeństwa, to przecież oni by się raczej nie żenili 😉
ciocia Aga (dlaczego: ciocia?) ma baaaardzo dużo racji 😆
inna sprawa, że czasem pojawia się konflikt wyborów. i wtedy facet ma wreszcie coś do powiedzenia ;]
Dzien Rozrzutnosci w polaczeniu z Dnim Spodnicy nie pozoostawia wyboru – nalezy pojsc i naukowo zainteresowac sie co tam slychac w handlu i dlaczego tak drogo.
Choc Stara powiada abym wybil sobie Dzien Spodnicy z glowy dopoki nie zostanie zakupiony ( i oplacony za zaisntalowanie) rozwalony przez znana wandalke Pania Doch. zlew w lazience. Co nieuchronnie prowadzi mysli do Declana lub declanopodbnych….
👿 👿 👿
Fomo, ciocia, ponieważ do tej pory, mój autorytet w rodzinie mierzony był pozycją starszej siostry, a od roku jestem też ciocią i wchodzę w tę rolę. Sama mam parę fajnych cioć, staram się więc jak mogę równać w górę. 😉 A to jest jak raz taka mądrość życiowa, jaką za kilkanaście lat będę chciała przekazać swojej bratanicy.
Dzień Rozrzutności wstrzelił mi się w kalendarz wręcz i-de-al-nie! Przestaję miętosić myśl o zakupie, idę wydawać. 😆
That’s the spirit, Aga!
jotko,
to nie była audycja, tylko jedna z wiadomości w Dwójkowym dzienniku. Wiadomością było to, że skończyła sto lat i że otrzymała odznaczenie.
Tu jest artykuł o niej:
http://www.polskatimes.pl/fakty/kraj/467205,wanda-blenska-ma-100-lat,id,t.html
że cioci się słucha bardziej niż mamy? może jak ciocia jest młodsza i mniej zrzędliwa…
Ago, a możesz wydać u mnie? 😆
A masz na sprzedaż słuchawki zamknięte z dobrym systemem tłumienia hałasu?
Bardzo ciekawe:
http://wyborcza.pl/1,75480,10547869,Diabel_w_dom.html
te AKG które używam? ;]
w sumie przyjacielsko nie polecam. nie chodzi o sam dźwięk, a o zbyt duży nacisk na uszy.
Do Sennheisera się przymierzam. Oglądałam Bowers-Wilkins, ale wyciszenie było żadne. Boję się tego nacisku na uszy, ale COŚ chcę wreszcie zrobić, żeby choć spróbować zapewnić sobie wolność słuchania, a na budowę domu na odludziu nie jestem przygotowana. Póki co, jak sąsiedzi włączą pralkę, to ja nie mogę włączyć Jana Sebastiana. 🙁 A jak mi przyjdzie ochota włączyć coś w środku nocy, kiedy wszędzie cicho, to nie włączam, żeby nie budzić tych, którzy w dzień prali, odkurzali albo słuchali Sisters of Mercy. Źle to znoszę.
i AKG, i Sennheiser i właściwie większość jest od prawie stówy do kilku stów z okładem. zależy ile można na to rozrzucić (i tu dostrzegam analogię jak przy nożach – tak dużo, jak tylko jest się w stanie).
nacisk na uszy może odbieram bardziej niż producent przewidział, bo czy ktoś z projektantów pomyślał, że niektórzy noszą okulary? 🙄 co do wyciszenia, to nie narzekam, nawet składanie zacząłem doceniać
Na cholerę badano aż 169 par?
Można było zbadać jedną. 🙂
Np.:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1027139,title,Wyznanie-zony-Napieralskiego-to-byl-szok-i-niedowierzanie-bylo-mi-smutno,wid,13946836,wiadomosc.html
Jeśli ktoś mnie wieczorem zapyta:”Masz babo placek drożdżowy?” Odpowiem: mam! Już się zabieram za zaczynanie…. 🙂
No i jak zawsze! Czytaja Blog Bobika i kradna nam pomysly, jak ten by przenosic ksiazke o aborcji z dzialu do dzialu:
http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1520924,1,szczuka-i-dyskusja-o-aborcji.read
Kocie, ja bym zamiast: „kradną” użyła: „wprowadzają w życie” – nie zawłaszczenie, lecz wykonanie, będące hołdem dla jakości pojawiających się tu pomysłów. To ja czekam na szeleszczący tablet. 😛
Aga, jakby powiedzial Gospodarz, „zdziwisz sie, ale przyznaje Ci racje”. Radze lapac ten moment, bo jest bezcenny 😈
Przejrzalem gazetki i serce rosnie na widok tego jak PiS pozera wlasny ogon. Tak, tak, niech sie awanturuja, podgryzaja nawzajem i pods..waja sobie do miski. Rozwalka PiSu jest Wielkim Zbiorowym Obowiazkiem, ze zacytuje Innego Poete 😈
🙂 Ubogacona bezcennym momentem, tym bardziej mogę sobie pozwolić na porozrzucanie jakichś środków płatniczych. 🙂 Fajny dzień.
Na naszym cmentarzu jest wrzosowo. Złoto tylko tu i ówdzie, bo zadrzewienie jest głównie iglaste, ale wrzosy są wszędzie, na miejsce miłościwie dotąd panujących niecierpków.
W bocznej alejce znalazłem nagrobek Dietera Jasdauskisa. Ojciec pewnie Litwin (a może i zlitewszczony Jazdowski), a syn – proszę, już Dieter.
A potem zostałem bezlitośnie wyśmiany, bo usiłowałem pogonić za wiewiórką na drzewo. 😳 No, ale jak się obserwuje Pręgowaną, to hycanie po drzewach wydaje się niezwykle łatwe. 🙄
Nie mogę Kota Mordechaja wpisać do Księgi Proroków, bo on już tam jest, ale może wyzłocę zgłoski w jego nazwisku albo co? Zaprawdę, powiadam Wam, on mi o obecnym rozwoju sytuacji w PiS-ie opowiadał w pierwszy dzień po wyborach. Wlewając otuchę i nadzieję w moje obywatelskie serce. 😈
Bo, Druhu, Kot ma nieskazitelna intuicje polityczna. Wiadomo bylo, ze Psychowaty bedzie musial zaplacic za kolejna sromotna porazke wyborcza i ze ambitna PiSowska „mlodziez” w rodzaju Ziobry i Kurskiego nie zechcr poswiecic swych karier na smolenskim oltarzu. Przeciez oni wiedza jak obciachowy jest Kaczynski, z roku na rok coraz bardziej. Zas moherowe babcie obojga plci wymiersja.
To wszystko co sie teraz dzieje bylo w sumie latwe do przewidzenia.
Już pisałem ” Prezesie jak tu żyć”
Mam pomysł stroju na dzisiejsze party. Mógłbym wystąpić jako demon Maxwella. 😎
Myślałem też przez chwilę o tym, żeby się przebrać za Ockhama i latać z brzytwą, ale się obawiałem, że niektórzy mnie zaczną mylić z małpą. 🙄
Ten napis może szokować, ale okradanie grobów, by potem sprzedać ponownie zdobycz lub przenieść na grób swojej rodziny stało się plagą. http://www.mmlublin.pl/photo/1207069/Ostrze%C5%BCenie+dla+z%C5%82odziei+na+grobie+przy+ul.+Lipowej#photoBrowsing
halloween retro
Demon Maxwella ladny, Bobiku. A Mordka jako Kot Schroedingera, I presume? 😆
Mordko, swieczki sa, kominek jest, nawet zapalki sa, nie mowiac od odsniezarce. Na szczescie nie bylo jeszcze najgorzej, choc Galileuszowi tuz za plotem ogromna galaz, ktora spadla z pieknego starego debu, zablokowala chwilowo drzwi od ogrodu.
A liscie u nas, przy tym sniegu sa w tym roku jeszcze glownie zielone, zamiast zwyklej o tej porze przewagi czerwonych czy zlotych. Dziwna pogoda w tym roku, nawet jak na miejsce przywyczajone do sniezyc (i przyzwyczajace sie do tajfunow i tornad).
Ja już się odpowiednio ubrałam!
http://best4students.cupsell.pl/upload/shops/products/prints/18245.gif
Wszyscy się mnie boją? 😀
Ago, zamiast słuchawek NA uszy, które mają różne elektroniczne spryciarstwa, by wytłumiać dźwięk, można stosować słuchawki DO uszu (dokanałowe). Zalet mają wiele, np. są bardzo lekkie, jak dobrze dobrane, nie odczuwa się ich już po kilku minutach. W związku z tym są dobre do podróży. Bardzo dobre są takie słuchawki Shure, np. takie
http://allegro.pl/profesjonalne-sluchawki-shure-se-110-nowe-okazja-i1891333701.html
To działa, bo ja mam do podróży takie. Jakość dźwięku jest bardzo dobra, im droższe tym lepsze…
To dobrze, Moniko. 😈
Bobik, to moze razem: Ty jako Demon Maxwella, a ja jako Kot Schroedingera? To dopiero beda jaja 😈 .
Buuuhuuu…
Wszędzie ciemno, wszędzie głucho,
czas napełnić sobie brzucho,
więc upiornie wyć zaczynam:
jest tam który? Halo! Wina!
To są tak zwane (przez dźwiękowców) słuchawki-miodunki. Rzeczywiście, dobre do podróży.
Duże słuchawy są na ogół lepsze. Ja mam Pioneera i lubię.
O takie: http://www.pioneer.eu/pl/products/47/1706/226/SE-M390/index.html
Są wygodne, łeb nie boli, dźwięk bardzo w porządku (synuś dźwiękowiec mi kupował).
Kot Schroedingera – to jednak trochę niebezpieczne. Może lepiej po prostu Kot Wiedźmy (z książek Brzezińskiej)? Albo, do pary z Bobikiem, też demon, tyle że Laplace’a? Ja oczywiście jestem ropuchą (nie mylić z żabą: nie na-złorzeczyć i nie całować!). Może ktoś chce być Duchem Czasu? Wszyscy byśmy z nim poszli… Albo W-Szelki-Duchem? Duchem Rywalizacji, Lekko Duchem, Katem Odą – albo wręcz przeciwnie: Katem Astroficznym. Dyń, dyń – czas wybrać maskę i sięgnąć po strój, by być – na czas – nastrojonym. 😉
Wziąłbym nawet od człowieka
bordeaux, rioję lub malbeka,
lecz mam problem, dusza mnie łka –
jak mam podejść do źródełka,
kiedy ja się jak cholera
boję Kota Schroedingera?
Łkam więc tylko jak dziecina,
w krótkich słowach: halo! Wina!
Buuuuu….. 😥
O, jak fajnie – mam więcej słuchawek do mierzenia. 🙂 Dziękuję, dobre duszki. 😉 Ta definicja Demona Maxwella jest dla mnie za trudna – dla mnie to będzie Kawowy Demon i już.
… do pary z Ciasteczkowym Potworem. 😯 Ups, przepraszam, Bobiku, to jest Demonie, jakoś mi się tak pastelnęło. Ja się poprawię. Będę sobie mruczeć pod nosem: The Addams Family, The Addams Family i jakoś może wejdę w ten duszny nastrój.
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/deutsche-welle-w-onet-pl/kosciol-zarabia-na-erotyce-oburzenie-wiernych,1,4894805,wiadomosc.html 😉
Pewnie, ze niebezpieczne! 😈 No Kot miatieznyj prosit buri!
Na party lecę, na party,
lekko niczym kamikadze,
coś zdmuchnę z konta lub z karty,
żeby trochę ulżyć Adze,
albo jęknę lekko marty-
rologicznie, podprowadzę
beton lub przyciężkie żarty,
zbagatelizuję władzę,
na stół rzucę nos utarty…
Będzie drobna zawierucha,
lecz cóż to dla Lekko Ducha?
Hu-ha! 😈
tango cat 😉
A tam, niebezpieczne – w Halloween? Dla Mordki? 🙄
A Kota Schroedingera lubie takze dlatego, ze swego czasu z mezem-fizykiem dotarlam nawet do grobu Schroedingera w Alpbach w Tyrolu (kazdy ma swoje pielgrzymki). 😉 A moze i dlatego, ze jest ucielesnieniem paradoksu: zyje i nie zyje jednoczesnie… 😉
Buu. 😆
laryngolodzy bardzo źle myślą o dousznych słuchawkach. jak dobre by nie były to są ponoć najgorsze dla słuchu
A słuchawki doduszne, What about!
Moniko, ja poniekad juz jestem Kotem Schroedingera 😈
„poniekad juz ” czyli un peu Kot un peu Schroedinger 🙄
Straszną zadano mi pokutę
za czyny me kaprawe,
miast wina – losie, co za smutek! –
wciąż muszę żłopać kawę.
Toastu nigdy nie wychylę,
o zdrówku nie ma mowy,
mdłe, przesłodzone spędzam chwile
z Potworem Ciasteczkowym.
Ach, gdybyż wina chociaż kropla
skończyła mą udrękę!
Zaraz bym tu wykonał hopla
i zawył z dużym wdziękiem:
huuuuuuuu…
Wlasciwie to tez pasuje do „dusznych” tematow. Bo przeciez szantaz jest duszny, nieprawdaz?
Duch Czasu ubożeje
Bo czasu coraz częściej nam brak
Na namysł, na troskę, na przyjaźń,
Na wątpliwości, na takt.
Wśród sprzętów, natrętów, przekrętów
Slalomem, po trupach, choć strach
Gnamy, gdzieś gubiąc po drodze
Cenny czas – w tanich grach.
A oto nasza nagroda,
Wygrana gorsza od straty:
To czas, w znaczenia ubogi
i duch – karłowaty.
Demon Kawowy aby zahulał
W kawie się musi znaleźć Kahlua. 🙂
Mnóstwo likieru,
Kawy ciut, ciut
I zaraz demon
Wyje jak z nut.
De-mo-niiiii-cznieeeee
Duszny nastrój ropuchy
Obrodził w ubogie duchy.
Duchy – do puchy
Ropucha – w tryb skruchy.
Hm, hm.
Kto mnie wołał i chciał czego?
Kto robił tyle hałasu?
Fakt, trafiło na biednego,
co ma wciąż za mało Czasu,
toteż piję tylko łyka,
duszę biorę w trok – i znikam. 🙄
Duchu, marny puchu, ty wietrzna istoto,
dajże mi się napić, chodzi tylko o to!
Przyjmę ja napitek nawet od straszydła,
byleby nie kawę, bo mi strasznie zbrzydła,
buuuuu!!!
A co z Kotkiem Sch.? 🙁 🙁 🙁
Może jeszcze się stroi w alkierzu? 😉
Pij, demonie, pij
Potem szklankę zbij
Gdy w suchym pysku suchy kaszel sucho gdera.
Pij, demonie, pij
Gdy cię woła żmij
Odkrzyknij dziarsko: ‘Będę walczyć, lecz nie teraz.’
‘Bo teraz piję.’
I zaczął się luj
Za oknem.
Ja znikam.
Wrócę niestety.
Anastazjo Filipowno, żurawiny proszę
Nie z ananasem, tyle razy prosiłem. A Anastazja swoje
Jeżli Kot w alkierzu to ja oczy na zapałki i czuwam
Schroedinger niecnota
Uszkodzić chciał Kota
(lecz tylko połowicznie).
Kot podziękował ślicznie
Za taki wredny personel
I najął inny, o którym usłyszał,
Że eksperymenty robi
– lecz tylko na myszach.
Troszeczkę miauczeć mi nie w smak
na bytu trudny temat,
bo kiedy gdzieś procentów brak,
to mnie zazwyczaj nie ma.
Lecz gdy ktoś wniesie wina dzban,
naleje hojnym gestem,
ja bez wahania zmieniam stan
i w szybkim tempie jestem.
Cwałują chwile w siną dal,
raz trzeźwy-m, raz pod gazem,
i w końcu wszystko mi egal,
jestem i nie zarazem,
huuuu uuuuh!
😆 🙄 😛 😈 😉 😯
brykam fikam
brakuje mi emotki stającej na głowie 🙁
miałczy kotek miauu
mleczko wypić chciał
a tu leją mu szampana,
szampan ciepły, już od rana
czeka na szał ciał
po których by lał. się
Ago, to stań sama, nie deleguj tego na emotkę ;p
😈 😈 😈
Mleczko? Za dobrze ja znam Kotka, żeby w to uwierzyć. 😈
Westchnął Kotek – o!
Co ci Kotku, co?
– Dość mam tych szampanów wszystkich,
daliby porządnej whisky,
to by było to!
Dla Kota http://www.youtube.com/watch?v=zbMV6wpXhVg
Już spieszę z dereniówką, whiskacz oklepany
Pędzi kotek pędzi,
przez pokój przez kuchnię
chciałby dopaść barku
nagle… jak wybuchnie!
liże kotek łapę, wódką ranę leje
żadna tam psia jucha! ufff, wreszcie się dzieje 😈
Zachciało się ropusze
do wielkiego świata
gdzie gracja, delegacja
RSVP i frittata.
Przewróciło się w głowie
niekumatej paskudzie:
Ruszaj w błoto – w salonie
nadymają się ludzie.
Teksty cudne!!!!!
Każde wino kiedyś się kończy, niestety. 😉
nie każde. nieotwarte się nie kończy
Komuchy, zdrajcy, mafie,
mnie nikt nie nabuja,
ja zawsze gdzie chcę trafię,
wyłącznie na czuja.
Zasuwam w orlim pędzie,
czy słońce, czy plucha,
niosąc wszystkim orędzie,
że brak im Czuj-Ducha.
MEGO bójcie się tonu,
do ubogiej gejszy,
JA ze wszystkich demonów
jestem najstraszniejszy,
ha! 👿
Ależ Mar-Jo, rozlewam dereniówkę. Czy spróbujesz co to za rok będzie warte? 🙂
Zamknięta butelka
– obietnica wzruszeń.
Zamkniętą butelką
Was skuszę.
Zamknięta butelka
– kształt marzeń.
Zamknięta butelka
… no ile można czekać na korkociąg! 😈
Wina pić mi nie wolno przez klątwę straszliwą
i zakazu przestrzegam dotąd jako żywo,
ale o dereniówce nie było ni słowa…
To polejta i zacznie się inna rozmowa,
hahahahahahaaaaa! 😈
gdy zamknięta, akcje korkociągu mocno wzrastają ;p
Foma, teoretycznie tak. 🙂
U mnie się nie sprawdza.
Dereniówkę bardzo proszę, ale tylko naparsteczek.
Wino. Korkociąg. Akcja.
Stopklatka. Gdzie ciąg? Nie ma ciągu.
Miał być film akcji, nie wykres
notowań korkociągu!
Chcesz mieć akcję, schwyć korkociąg.
Nalejcie mi prężnie, z wymachem, przysiadem,
bym wszystkim chorobom bez trudu dał radę,
nalejcie mi w biegu, w skoku i w rozpędzie,
od wina mi zdrowia chyba nie ubędzie,
hu-hu-ha! 😀
nawet jak się złapie, to potem i tak się wykręci 🙄
Straszne otchłanie. W strasznych otchłaniach
demon demona strachem pogania.
Gnaj, straszny bracie, ruszaj, do czarta!
póki na Ziemię droga otwarta.
Ckni się demonom w strasznych otchłaniach.
Ach! Ckni się strasznie bez opętywania.
Nieopętanym też strasznie nudno,
Gdy demon milczy, wytrzymać trudno
– takie straszne rozanielenie człowieka ogarnia. 🙄
O, sliczne! 😆 😆 😆 Niestety musze cwiczyc podzielnosc uwagi, bo i w realu mam duzy ruch w (glownie) nieduzych duchach. 😉
Mordko, tak czulam, ze Kot Sch. dobrze odzwierciedli Twoj status ontologiczny. 😆
Towarzyszki i Towarzysze!
Mam zamiar w ramach współpracy
ululać się dziś na cacy,
póki będzie w czołgu paliwo.
Czy jest ktoś przeciw?
Nie słyszę.
No to lejta, kooperatywo!
Ziuuuuu…
A gdzie sie podzial Duch Dunkierki*?
*przejawia sie, kiedy w Londynie spadnie 3 cm sniegu albo temperatura do -2C.
No to wiadomo, dlaczego Duch Dunkierki nie przyszedł. Za wysokie temperatury. 🙄
Aaa… aaa…
były sobie duchy dwa.
Aaa… aaa…
niedopite, ciut rozbite obydwa.
Ach, śpijcie oba
sen z pewnością duchom się spodoba.
O północy prysną sny
Zakrzykniecie: ‘Teraz my!’
‘Czas na psoty, czas na gry.’
(Nie bądź bladym duchem
pochwal się łańcuchem!)
Dunkirk Spirit (Dun-kûrk Spi-rit) Triumph in the face of adversity. Backs-to-the-wall belligerence. Courage, especially a determination to endure hardship, when facing odds, disaster, etc. Refusal to surrender.
duch poszedł do duchowki, będą zagrzewać do boju
Wiem, mnie nie wpuszczą w te progi,
bom za ubogi.
Nikt nalać nie jest mi chętny,
bom niemajętny.
W pysk dają memu duchowi,
bo nie ta kiesa.
To ja się pójdę obłowić
do Prezesa. 👿
Niby już północ minęła, ale jaką my mamy gwarancję, że duchy się znają na zegarku? 😉
Wbij się, duchu, w szelki
wnet się staniesz wielki.
Gwarancji żadnej, ale tu u mnie duch poduszki wyraźnie rośnie w siłę… a ducha Dunkierki ani śladu. Przyjdzie chyba iść na współpracę ducha z ciałem i złożyć strudzoną dusznymi wybrykami głowę na obdarzonej duszą poduszce.
Byl taki koktajl – Duch Genewy -zdaje mi sie ze na bazie odwirowanego alkoholu z kleju do samolotow z dodatkiem paru kropli plynu od pocenia sie stop? Shaken not stirred.
Ooo, za ducha Wieniczki wypiję z najwyższą przyjemnością i czołobitnością. W Genewie czy gdziekolwiek. 😈
Ago, tylko nie pomyl dusz i nie złóż utrudzonej głowy na żelazku. 😎
Ależżżż Bobiku! Aż tak nie mieszałam drinków. 😉 …noc
Kończy się kiedyś wszystko to, co się zaczyna
i choćby Bobik wołał jeszcze „halo! wina!”,
nie brzęknie szkło, nie skoczy dziś już nikt do Tesco.
Dobranoc ludzie, duchy. Dobranoc imprezko. 🙂
Czuj Duch!!!
Dobranoc Piesku! Dobranoc, Bloże!
Komu dobranoc temu dobranoc 🙂
Zwierzaku, to dobranoc jeno symboliczne było. 🙂
Dzień dobry 🙂
A kto posprząta? 🙄
A nad całą imprezą unosił się duch poezji 😉
Czy ktoś wypił jego zdrowie? 😯
Do sprzątania wydeleguje się, jak zwykle, ducha zrozumienia i współpracy
niech zakasze rękawy i łapie się za mopa 👿
dzień dobry
Przelecialam sie po prasie i przeczytalam tradycyjnie pare kilo okolicznosciowych referatow o niekwestionowanej wyzszosci polskiego obyczaju dekorowania i sprzatania grobow (nazywanego tradycyjnie „chwila refleksji zadumy”, bo brzmi jakos tak filozoficznie) nad przyniesionym z cywilizacji smierci obyczajem przebieranstwa, kpiny ze smierci, latarn z dyni i braku refleksji nad memento mori.
Najlepszy jak zawsze ulubieniec z Rzepy, Rafal Ziemkiewixz, ktory na boku dal do zrozumieia, ze chrzescijanami w Polsce sa wylacznie wyborcy i zwolennicy PiSu, a juz zupelnie jednoznacznym tekstem oskarzyl Amerykanow o to ze swych zmarlych traktuja „jak stara kanape” i prochy ich rozsypuja na wiatr. Ani krztyny u nich „refleksji i zadumy”, nie mowiac juz o „mnemnto mori”.
Przyznaje sie Ziemkiewicz, ze swym dzieciom zezwolil na wystawienie latarni z dyni na balkonie, co w swietle wszystkich pozostalych jego wywodow wydaje sie byc wielka slaboscia charakteru.Zastanawia mnie jedynie fakt, ze u prawdziwych chrzescijan z PiSu nie ma rozroznienia zadnego miedzy Zaduszkami a Dniewm Wszystkich Swietych, ze o Dziadach Mickiewicza nie wspomne. Od Mickiewicza jest Pelo i inne wyksztalciucxhy,
Z niecierpliwoscia bede oczekiwala tradycyjnego wysypu referatow na temat „komercjalizacji Swiat Bzego Narodzenia”, bo ostatni czytalam chyba z rok temu albo cos takiego.
Dzień dobry 🙂
Skoro impreza była czysto duchowa, to żadnego cielesnego sprzątania po niej nie ma. Można odkasać rękawy i w spokoju ducha wypić kawę. 😎
A ducha poezji celowo nie traktowalśmy tak jak innych, bo on nie jest żadnym halowinowym przebierańcem, który po jednym wieczorze zniknie. On ma zostać i być w pogotowiu. 😉
Ziemkiewiczowskie opowieści o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia od razu wkładam między zwyczajowe podbijania sobie bębenka i macham łapą z politowaniem. Ale oczywiście istnieje coś takiego jak określony kulturowo wzorzec obchodzenia i przeżywania różnych świąt i jest to tradycja równie warta zachowania i pielęgnowania jak np. język. Nie po to, żeby udowadniać rzekomą leszość od innych. Po to, żeby świat nie zrobił się monokulturą.
Mnie dzisiaj jest jakoś refleksyjnie i łezkowo, a na dodatek wcale bym nie chciał, żeby było inaczej. I na pewno będzie mi na tutejszym cmentarzu brakować pewnego specyficznego nastroju, wyglądu i zapachu polskich cmentarzy we Wszystkich Świętych. Ale wiem, że Niemcom w Polsce czy w Meksyku też zapewne czegoś tam będzie brakować. I tak ma być. 😉
A próba zatrzymania triumfalnego pochodu dyni to w sumie próba zawrócenia Wisły kijem i nawet Ziemkiewicz, jak widać, to załapał. Własne tradycje należy (niewyższościowo) pielęgnować, ale bez złudzeń, że one w ogóle się nie będą zmieniać. Będą. C’est la vie.
W ciagu niealycxh czterech dni nieomal 500 komentarzy? Jak my to robimy? I czy Pies sie nie wykonczy?
Jesli zas ma sie wykonczyc, to niech sie pospieszy aby zdazyc jeszcze na chwile refleksji i zadumy. 😈
Polski zwyczaj pielegnowania i przystrajania grobow, jest bardzo piekny i nie wydaje mi sie by mial zaginac. Nie przeszkadzaja mi nawet (nad czym ubolewala niedawno prof. Sroda) wsyzstkie te coraz popularniejsze plastykowe kwiatki i znicze. Nie chcialabym walczyc z ludowa wrazliwoscia estetyczna, nie uwazam ja za „nizsza” czy w „zlym guscie”. Kazdy tak czci swoich Zmarlych jak mu serce podpowiada, tak upieksza jak mu sie oczy i dusza raduja i kto ja jestem aby potepiac ich za „brak gustu”. Zreszta przyznam sie, ze sama wole np choinki udekorowane pstrokato i z lancuchami z bibulki oraz wacianym sniegiem, niz te dezajnerskie, monochromatyczne zanieszczane co roku w pismach zajmujacych sie dekoracja wnetrz – cale biale, lub czerwone, lub srebrne czy jakie tam, choinki postmodernistyczne i choinki w zabojczo dobrtm guscie, przemyslane i bardzo self-conscious.
Nie uwazam natomiast aby zakorzenianie sie takich obyczajow jak Haloween bylo zle. Czy radzenie sobie z nieuchronnoscia smierci z pomoca „buu!”, masek i kostiumow. Nie mam pewnosci, ale podejrzewam, ze Haloween taki, jakim go znamy, zaczal sie (badz ukorzenil) wraz z Reformacja, ktora to reformacja wypracowala metody radzenia sobie ze Zlem, poprzez otaczanie Zla kordonem sanitarnym i oswajaniem go. Tak, tak, wiem, z o tym nieraz juz pisalam, ale co szkodzi przypomniec.
Ale u nas zawsze musi byc z grubej rury: Lucyfer, satanisci, poganie, zaprzancy. Jakiez to katolickie (takze prawoslawne)!
Od lat powtarzam, że jak ja się wykończę, to uprzejmie proszę o pogrzeb nowoorleański, a nie żadną refleksję i zadumę. Choć nie mam nic przeciwko, żeby ktoś potem zadumywał się nade mną 1 listopada. 😈
Bobik , I promise, Nowy Orlean i lzy. Ale „reflesje i zadume”, to juz wybacz. Nad czym sie tu zadumywac, jak juz wszystko i tak wiadomo? Ale swieczke zapale, zeby Ci bylo weselej i zebys innym Zmarlym nie zazdroscil calej tej atencji. 😈
A ja im jestem starsza, z tym mniejszym przekonaniem celebruję różne święta i rocznice. Refleksje o trwaniu i przemijaniu, wspomnienia o osobach bliskich i ważnych dla mnie, nie przychodzą do mnie według powszechnego kalendarza – już prędzej według kalendarza moich własnych doświadczeń, ale najczęściej pod wpływem impulsów płynących z bieżących wydarzeń. Często przychodzą, nie trzeba ich datami napędzać. Święta kojarzą mi się głównie z korkami na drogach i zwiększoną liczbą wypadków. Prezenty lubię dawać i dostawać bez okazji. Na cmentarze jeżdżę, kiedy mi akurat przyjdzie myśl do głowy, by jechać. Może trochę inaczej jest z rocznicami historycznymi. Pamiętam taki sierpień, kiedy każdego dnia czytałam fragment opasłej monografii batalionu Parasol, opisujący kolejny dzień powstania. To było poruszające doświadczenie. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten mój, pożal się Boże, indywidualizm podszyty jest podszewką z obłudy – wiem, że na „moich” grobach nie zabraknie dziś zniczy, inni o to zadbają. Gdyby te groby miały dziś być zaniedbane i opuszczone, byłoby mi z tego powodu przykro i nieswojo. Tak przykro i tak nieswojo, że schowałabym indywidualizm do kieszeni i dołączyła do korowodu.
Wlasnie o tym mowie, Ago. Gdybym miala groby Bliskich i Przyjaciol gdzies, gdzie moge dojechac, dojechalabym i tak ladnie bym przystroila i wysprzatala, ze kazdy nieboszczyk zazdroscilby Moim, a Pania Srode by zamurowalo na widok mojego dobrego gustu. Ale nie mam, wiec lubie sobie zapalic swieczke, a wlasciwie nawet gruba swiece w jednym z licznych pieknych swiecznikow, ktore mam. No i kwiatki ustawic w wazonie lub doniczce, najchetniej bardzo kolorowe, choc na codzien najbardziej lubie biale. Zreszta na pogrzeby tez staram sie przynosic lub wysylac kolorowe, to po Mamie, ktora powiada, ze grob Ojca na cmentarzu nowojorskim jest najweselszym grobem w okolicy, pelen barwnych tulipanow i zonkili na wiosne, i kosmosow w lecie, wiecznozielonych w zimie. Wiem, ze Ojca by cieszyly, bo zawsze wyslany na targ po jajka i smietane, czegos zapomnial, ale tryumfanie wnosil najaskrawszy bukiet jaki znalazl u kwieciarek.
I tak ma byc.
A refleksje o przemijaniu to mam codziennie jak siadam przed lustrem aby sie umalowac. Albo jak ide na kolejna wizyte do lekarza, Albo jak czytam niektore wiersze, np Tristie Mandelsztama.
Dzien Zmarlych poznalam kilka miesiecy po przjezdzie do Polski, zabrala nas sasiadka, Pani Ola. Byl to piekny stary cmentarz na Lipowej w Lublinie, I byl zmierzch pelen zapalonych swieczek.
Pamietam unoszacy sie na cmentarzu zapach stearyny i bialych chryzantem w doniczkach owinietych karbowana bibulka. Pamietam poglos cicho rozmawiajacych ludzi i rude wewiorki, ktore sie nie baly. Pamietam tez moje kompletne oczarowanie, malej bardzo smutnej dziewczynki. Potem Pani Ola przyszla do nas na kolacje i zaczela troche opowiadac o swoim zmarlym mezu, ktorego smierc byla dla niej chyba wybawieniem, bo ja tlukl, choc oboje byli bardzo wyksztalceni, dziennikarze w Kurierze Lubelskim.
O tego czasu bylam tylko dwukrotnie na cmentarzu w Polsce w Dniu Zmarlych. Ten zapach, stearyny i chryzantem zawsze mnie przenosi w tamten pierwszy rok w Polsce.
Na razie się wyłączyłem z rozmowy, bo odkryłem, że w telewizji leci grzimkowski klasyk „Serengeti nie może umrzeć”. Jakoś tak się złożyło, że nigdy tego w całości nie widziałem (choć książka pod tym samym tytułem była przeze mnie ukochana we wczesnym szczenięctwie), więc oczywiście dałem się wessać. 😉
Jestem z Heleną w sprawie ozdóbek.
Ale co do Halloween, od wczoraj mam uczucia mieszane. Byłam u przyjaciół, a grupy dzieciaków co jakiś czas dzwoniły do drzwi, żądając cukierka i grożąc psikusem. Któraś z kolei grupa cukierka nie dostała, więc w ramach psikusa rozbiła surowe jajka na progu. Nie zauważyłam tego wychodząc i pojechałam. Mało brakowało, a walnęłabym główką w schodki i po Monisi. Bo tak celowałam w kancik. Na szczęście złapał mnie gospodarz i jakoś nie poleciałam na ten pysk ani na wręcz przeciwnie.
Więc teraz uważam się za cudownie ocaloną i mam za co toastować.
No tak: rzecz nie w tym, co, ale dlaczego i jak. Dołączam do toastu.
Jestem absolutnie za tym by dzieci nie lataly trick-a-treaking bez kogos doroslego. Czy w Halloween czy w Guya Fawkesa, przed ktorym to dopustem Bozym uciekam w tym roku do Gdyni, do kumy na pare dni.
Guy Fawkes to najgorsze co moze byc, bo strasznie duzo petard, okazjonalne i zasluzone urwanie konczyn, no i najgorsze – zmora dla wiekszoci zwierzat, ktore mysla, ze sie zaczela wojna i koty zostana zbombardowane.
Po Grzimku było jeszcze o sierocińcu słoniowym w Nairobi. Takie małe słonie to jest kompletny odjazd. Łażą za opiekunem grzeczniej niż pieski, stale przychodzą się przytulać albo proszą o palec do pocmoktania, nie chcą spać same i – choć w filmie nic o tym nie było – jestem pewien, że każą sobie opowiadać bajki na dobranoc. 🙂
A zebry szczekają. 😯 Chyba będę im musiał przyznać szczególne przywileje wśród kopytnych. 😉
Nie lubię, jak mnie ktoś w domu nachodzi. Natomiast w związku z wyklinaniem całej idei Halloween, przypomniał mi się stary chrześcijański motyw danse macabre. A w związku z przemijaniem, od kilku miesięcy chodzi za mną ten wiersz.
Continuing to Live
Continuing to live – that is, repeat
A habit formed to get necessaries –
Is nearly always losing, or going without.
It varies.
This loss of interest, hair and enterprise –
Ah, if the game were poker, yes,
You may discard them, draw a full house!
But it’s chess.
And once you have walked the length of your mind, what
You command is as clear as a lading-list.
Anything else must not, for you, be thought
To exist.
And what’s the profit? Only that, in time,
We half-identify the blind impress
All our behavings bear, may trace it home.
But to confess,
On that green evening when our death begins,
Just what it was, is hardly satisfying,
Since it applied only to one man once,
And that one dying.
Philip Larkin
Do zachowywania tradycji ma się chyba inny stosunek, jak się jest singlem, a inny w rodzinie, z dziećmi, zwłaszcza małymi. Bo jak dać dzieciom choćby tylko wolność do przestrzegania lub nieprzestrzegania tradycji, jeżeli jej w ogóle nie będą znały? Więc się chcąc nie chcąc krasi jajka, ubiera choinkę i ciągnie szczeniaka na cmentarz. Niech się dowie, niech zostanie wprowadzony we wspólnotę i jej rytuały, a potem może sobie wybrać – obchodzi czy nie obchodzi.
Dopóki sam nie będzie miał własnych dzieci. 😉
Ja chcę małego słonia, ja chcę małego słonia!!! Jest instytucja domów słonijnych dla słoniątek?
a raczej: ja chcę służyć małym słoniom…
Przy okazji, Grzimek (jak to Niemcy wymawiają, grcimek??) pochodzi ze starożytnego grodu Neisse, który przypadkiem został nazwany Nysa zamiast Nisa po 1945… Tam jest taka szkoła, wyższa zawodowa, i ona pięknie nazywa swoje budynki słynnymi Nisianami. No i Grzimek ma swój gmach (choć oczywiście sam sobie zbudował większy i lepszy).
Dość mnie uradowali tacy słynni mieszkańcy Nysy (na krótko) jak Lafayette czy de Gaulle. Zobaczyłem tablicę i długo oczy tarłem. (tarło oczu, hm..). Otóż byli trzymani w słynnych kazamatach słynnej fryderycjańskiej twierdzy Neisse.
Bobiku, prawda, ale dziecko wyczuwa „szczerość” uczestniczenia w ceremoniale. Nie chce za bardzo uczestniczyć w takich bardziej pustych. I nie przekazuje dalej.
Ja właśnie wróciłem z zakładania samotrzeć pasów na transmisję kulturową… może i co przetransmituję.
Ach, tak, mnie zawsze sie wydawalo, ze krytykowanie czyichs ozdobek z punktu widzenia tylko estetyki nie ma wiekszego sensu. Nie tylko estetyki bywaja rozne (wystarczy sie przyjrzec innym kulturom, zeby to zobaczyc), ale nawet w jednej, to ze sie samemu nie ma ochoty na plastikowe kwiatki nie oznacza, ze innych te same plastikowe kwiatki nie wzruszaja – bo zewnetrzne ozdoby sa podporka dla wewnetrznego przezycia. (Cos jak straszny, pooklejany tasma fotel Martina w Heleny i moim ulubionym serialu, „Frasier”, ktory razi wyedukowanych, i szczerze mowiac chwilami mocno snobistycznych synow, a Martinowi kojarzy sie z najlepszymi momentami w zyciu, takim jakie bylo, a nie takim, do jakoego ktos inny aspirowal.)
Nisiu, musze powiedziec, ze czesc trick z trick-or-treat traktuje sie tu w duzej mierze przenosnie. Jak ktos nie chce uczestniczyc, to nie wlacza tego dnia swiatel na ganku – taka jest konwencja. W moim otoczeniu nikt jeszcze mniejszych lub wiekszych aktow wandalizmu nie doswiadczyl (a maz i przyjaciele chodzili trick-or-treating od dziecka). Tym niemniej przykro, ze akurat najmniej przyjemna czesc zostala przez kogos przejeta i zastosowana wobec Ciebie.
A tak w ogole to Halloween jest bardzo stara tradycja, siegajaca jeszcze przedchrzescijanskich czasow celtyckich (i „siostrzana” wobec naszych przedchrzescijanskich tradycji, bo nie tylko Slowianie wpadli na to, ze o tej porze roku swiatlo na polkuli polnocnej ma szczegolne znaczenie i wydzwiek). Potem ta przedchrzescijanska tradycja zostala zmodyfikowana przez katolicyzm, bo protestantyzm jej raczej nie kultywowal (nie pasowalo do predestynacji, choc wyjatkiem byla Szkocja, gdzie Kirk of Scotland jej specjalnie nie zwalczala). W Ameryce te tradycje zaczeli krzewic w XIX wieku potomkowie Celtow, czyli Szkoci i Irlandczycy, wraz z przybywajacymi wtedy falami imigrantow z tych kregow kulturowych. Tak naprawde „amerykanskie” w Halloween jest moze tylko to, ze podobnie jak wiele innych swiat, stanowi ono naped dla handlu (kostiumy, slodycze, dekoracje), i to, ze z czasem tradycje jednej grupy przejela wiekszosc (choc nie wszyscy, bo sa tacy, ktorzy do dzisiaj jej nie lubia). No i moze jeszcze to, ze obecnie kojarzy sie z kultura amerykanska w innych krajach (glownie poznawana przeciez przez telewizje).
O, Bobik, ja widzialam cala serie z tej ochranki dla sloniatek i pamietam jak sypialy ze swymym ludzkim tata przytulone i przykryte kocykami. Uwielbialam te serie z niezstapiana Kate Humble jako prowadzaca.
A co do prastarej (pierwszy raz odnotowane w XIV w.) tradycji chrzescijanskiej Dance Macabre, pewnie ze tak. W calym chrzescijanstwie istniala. Takze w prawoslawiu. Musorgski ma cala serie Piesni i tancow smierci.
Tu z tej serii Triepak (od trzepania sie) – to taki taniec z przysiadami i wyrzucaniem ramion na boki – o chlopie, ktory sie uchlal i zamarzl na mrozie, w wykonaniu Chworostowskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=GOlnPUSvaIY&feature=related
Bobiku, oczywiście, że dzieci WSZYSTKO zmieniają. 🙂 I nie chodzi tylko o to, że chce się im dać możliwość wyboru, ale też o to, że w przypadku dzieci różne święta są raz, zabawą i przeżyciem, dwa, pretekstem i okazją do wprowadzenia różnych pojęć, zagadnień, wartości. Skoro coś ma swoje święto, to znaczy, że jest ważne i warto na to zwrócić uwagę. Dlatego napisałam, że skłonność do świętowania zmniejsza mi się z wiekiem – jako dziecko świętowałam namiętnie 😉 i chłonęłam jak gąbka atmosferę świąt. Teraz różne nastroje i refleksje przychodzą nie przywoływane kalendarzem, to i rola świąt wyblakła.
Ufff!!! Udało się!
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/warszawa/awaryjne-ladowanie-boeinga-767-w-warszawie,1,4895711,region-wiadomosc.html
Tadeuszu, dokładnie tak samo miałem. 😆 Opanowała mnie tak dzika chęć służenia małym słoniom, że zacząłem się na serio zastanawiać, czy stać by mnie było na chociaż pół roku wolontariatu w Nairobi. 🙂
Rytuały „robione” dla dzieci mogą, ale wcale nie muszą być puste. Zwykle przy takich okazjach przeżywa się w jakiś sposób własne wzruszenia z dzieciństwa, wywoływane podkorowo chyba zwłaszcza przez pewne specyficzne zapachy (pasta do podłóg, woń pieczonego ciasta i gotowanej szynki, chryzantemy i stearyna).A poza tym nawet ktoś, kto sam jakimś cudem nie nabrał emocjonalnego stosunku do malowania jajek, chyba by musiał być z kamienia, żeby nie wzruszyć się radością i przejęciem malujących grząśli. 🙂
No! Jeszcze tego brakowalo, zeby w Dniu Zmarlych 230 osob sie przejechalo w zaswiaty! Nigdy bysmy juz z tej zaloby nie wyszli…
Brawo, pilot! Brawo lotnisko!
Wszyscy, nie tylko dzieci, potrzebuja jakichs rytualow i obrzadkow, czegos co nie jest codziennoscia. Swieckich czy religijnych, nie ma wiekszego znacenia, mysle.
Kazdy chcialby pjechac do Nairobi, do tego ierocinca.
Czy w tym progranie bylo o kulawej slonicy?
Tak, brawo pilot 🙂
Heleno,
Dzień Zmarłych (Dzień Zaduszny) jest jutro – dzień wspominania i modlitwy za naszych bliskich zmarłych.
Dzisiaj jest Dzień Wszystkich Świętych, czyli kościół wspomina tych zmarłych, którzy zostali uznani oficjalnie za świętych.
To mylne nazewnictwo wzięło się z czasów komunizmu. Władze nie uznawały „świętych” i dlatego stosowały nazwę Święto Zmarłych. I tak już dla wielu osób zostało.
Zdziwisz sie jotko, ale nawet redaktor od spraw religii w mojej redakcji nieustannie to mylil. Za to wsciekal sie kiedy inni ludzie mylili Wniebowziecie z Wniebowstapieniem. Beats me.
A tu sloniatko w sierocincu w Nairobi kolysane do snu:
http://www.youtube.com/watch?v=GWwDaQBwJzo&feature=related
Dzień Zaduszny nie tylko w Polsce praktycznie przesunął się na Wszystkich Świętych – po prostu dlatego, że to jest dzień wolny, co bardziej sprzyja zatrzymaniu się, skupieniu, powspominaniu. Nazajutrz już się leci do pracy i całą refleksję diabli biorą. 🙄
Heleno, o kulawej słonicy nie było. Opowiesz?
Musorgski — bardzo przeżywam zawsze te pieśni, są rewelacyjne — chyba bardziej na Schuberta patrzył, z Erlkönigiem na czele
Wer reitet so spät durch Nacht und Wind?
Es ist der Vater mit seinem Kind;
Er hat den Knaben wohl in dem Arm,
Er faßt ihn sicher, er hält ihn warm.
Wiersz oczywiście Goethego. Też niezły 🙂
Mylenie Wniebowzięcia z Wniebowstąpieniem to chyba jednak grubsza kategoria pomyłki.
Jestem za kremacją. Chciałabym żeby moje prochy zostały rozsypane w górach, ale to się może okazać niemożliwe – niezgodne z prawem.
Gdyby to zależało ode mnie, tak właśnie wyglądałyby pogrzeby. A dla pozostających, którzy chcą mieć miejsce, gdzie mogą symbolicznie spotykać tych , którzy odeszli, sadzono by drzewka. Pamięci zmarłego poświęcone byłoby drzewo. Rodzina mogłaby dbać o nie z równym poświęceniem, jak teraz dba o nagrobki. Powstałyby w ten sposób czyste, zadbane lasy. Z ławeczkami dla tych, którzy chcą posiedzieć i powspominać
Wiem, że nierealne. Ale chciałabym żeby tak było.
Wiem, że to jest nagminnie mylone. I pewnie niewiele się to zmieni w przyszłości.
Ago: jak dla kogo 🙂
Kto pomoże i mi przypomni jak to drugie się nazywa po niemiecku? Jedno Himmelfahrt (piękne słowo!)
Bylam tan odchuchana mloda slonica ( w wieku „nastoletnim” w sloniowych kategoriach), ktora zawsze wlokla sie do wodopoju na samym koncu, ledwo nadazajac i troszke sie ja bali wypuszczac na wolnosc, ze nie da sobie rady. Ale mlodsza mlodziez sloniowa cudownie ja traktowala i zawsze ktos z tych mlodszych pilnowal, zeby sie nie poczula odlaczona od stada. Kulawa potem odkryla, ze bardzo lubi matkowac najmlodszym i byly tam nader duszesszypatielnyje sceny z jednym maluchem, ktory przybyl do sierocinca w stanie glebokiej klinicznej depresji i zaden ludzki opiekun nie byl w stanie go rozczmuchac przez wiele miesiecy. Az Kulawa wziela go a raczej chyba ja pod swoja opieke. Sama Kulawa tez bardzo poweselala odkad miala pasierbice. I potem nastepna, i nastepna.
Chyba w koncu wyladowala w jakims stadzie.
Zyla dlugo i szczesliwie. Jak sadze. 🙂
Tadeuszu, wydaje mi się, że obiektywnie. Jotka by to na pewno lepiej umiała uzasadnić, ale dystans między świętym, a zwykłym człowiekiem jest, jakby nie było, mniejszy, niż między świętym, a Synem Bożym. Maryja była człowiekiem, nie miała boskiej mocy, by 'samodzielnie’ wstąpić do nieba – stąd Wniebowzięcie. Chyba.
Dokładnie tak, Aga,
Święty, według doktryny kościoła, to ktoś pozostający w łączności/jedności z Bogiem. Czyli ci, którzy nie zostali oficjalnie za świętych uznani, mogą nimi być już teraz lub po odbyciu czyśćcowej pokuty.
Wniebowstąpienie – o własnej boskiej mocy. Wniebowzięcie – za sprawą boskiej, nie swojej, mocy.
Jotko, jak juz Cie rozsypia w gorach i okaze sie to nielegalne, to niech Cie wezma do sadu. Nie mysle, zeby takie prawo istnialo, chyba ze w Chinach, gdzie pogrzeby sa zakazane i wszystkich sie spala.
Ja tam chce miec duze Mauzoleum – dzielone z Pickwickiem i Mordechajem. Moze byc na glownym placu Miasta.
Przypomnialo mi sie, jak umarl maz mojej kolezanki w Londynie i rabin nie chcial sie zgodzic na prosbe nastoletniej ( i katolickiej po matce) corki Zmarlego, by w czasie nabozenstwa wykonana byla Que sera, sera (przez Doris Day). Uznalam to za ostateczne swinstwo, bo byla to ukochana piosenka Zmarlego. Ale rabin uznal chyba, ze nie mozna mieszac sacrum i profanum. Wyjatkowo glupi – w moich ksiazkach. Jakby PB mial sie „obrazic”. To sprzeczne z judaizmem. PB mozna nawet do sadu wzywac (i wzywali Go trzej rabini w Auschwitz. Znana historia z czasow wojny, konczaca sie pointa, kiedy jeden z rabinow spojrzal na zegar na wiezy i powiedzial: Panowie, szosta sie zbliza, musimy przerwac na wieczorna modlitwe).
Heleno,
mnie to mogliby … no, wiesz co 😉 ale do sądu mogą moich bliskich 👿
Niestety, sposoby obchodzenia się ze zwłokami są prawnie obwarowane. Z tego co wiem, nie wolno prochów trzymać w domu, ogrodzie, rozsypać, etc.. 🙁
Takie prawo jest oslem.
Niemczyzna w kwestii Wniebowzięcia i Wniebowstąpienia jest demokratyczna, a może nawet profeministyczna. Jest Christi Himmelfahrt i Mariä Himmelfahrt (tym „Aufnahme in den Himmel” nie należy się zanadto przejmować, bo potocznie i w kalendarzach jest zawsze Himmelfahrt). 🙂
Niesamowite! Taka… nonszalancja językowa w kwestiach dogmatycznych. 😯
Ja też chcę być po śmierci spalony i urna ma stać w moim ogrodzie (czego niemieckie prawo chyba też zabrania 👿 ), ale jej przenoszenie do ogrodu może się przecież odbyć na sposób nowoorleański. 🙂
O kulawej słonicy piękne. A w dzisiejszym filmie jeden ze słoniowych opiekunów opowiadał też piękną historię, jak jeden z tych sierotków, już podrośnięty, wykazywał coraz większą ochotę wypuszczenia się samodzielnie w busz, ale na zasadzie „i chciałbym, i boję się”. Aż kiedyś zobaczył stado słoni i odważył się wyjść im naprzeciw. Stanął grzecznie w niejakiej odległości, jakby chcąc zapytać, czy może się przyłączyć. A stado urządziło najpierw długie, radosne trąbienie, po czym rozstąpiło się, najwyraźniej robiąc mu miejsce w środku. Sierotek wszedł do środka, słonie otoczyły go ochronnym kręgiem i wszyscy razem ruszyli w dalszą słoniową drogę. 🙂
No, słuchajcie, co się tu prawu dziwić… Gdyby tak każdy chciał sobie trzymać prochy w domu albo rozsypywać w górach, to na czym zarabiałyby cmentarze? 🙄
Oglądając, Waszymi oczami, ten film dochodzę do wniosku, że w szkołach przydałby się bardzo przedmiot 'wiedza o słoniach’. Słonie dają dobry – i duży 😆 – przykład. Dzień Słonia jest podobno 13 marca.
Panstwo nie powinno miec prawa do wprowadzania takich praw. Bo jesli mozna zrozumiec, ze nie wolno kogos pochowac w malym przydomowym ogrodku ( a nie np w rodzinnym majatku) ze wzgledow higienicznych, to spalone prochy juz sa tak higieniczne i bezpieczne, ze bardziej nie mozna. Prochy do Panstwa nie naleza, choc moze mu sie tak zdawac i nie moe nim rozporzadzac. Takze nie nalza do niego gory, morza, rzeki czy przydomowe ogrodki.
Dawac tu Palikota!
Mysle, ze sloniologia ( z warsztatami praktycznymi) w szkolach moglaby dac dzieciom wiecej dobrego bagazu na przyszle zycie niz nauka religii czy nawet etyki. Ktos kto ma chocby czworke ze sloniologii, nie skrzywdzi juz nigdy swiadomie ani slonia, ani psa, ani czlowieka. A na tym polega najwazniejszy przekaz religii i etyki.
W kwestii mojego pochówku uzgodniłam z rodziną, że na pewno nie będzie takiej muzyki:
http://www.youtube.com/watch?v=FbdG4bx5V7I
Przepraszam, jeśli….
Ago, ja bym w ogóle obowiązkowo, oprócz zwykłej biologii fotosyntezowo-mitochondrialnej (którą zresztą uwielbiam) wprowadził w szkołach przedmiot „wiedza o zwierzętach”. Sądzę, że dzieci karmione taką wiedzą inaczej podchodziłyby do miejsca człowieka w świecie i do znęcania się ludzi nad naszą planetą.
Oho, Łajza się obudziła. 🙂
Heleno, nie wiem jak w tej Anglijej, ale w Polsce niewątpliwie góry, rzeki i morza należą do Państwa. A także wszystko, co ma wartość, a co znajduje się pod ziemią. Jak u siebie w ogródku znajdę amforę rzymską z monetami, to nie jest moja, ale państwowa, a mnie się należy najwyżej odstępne. Czy rekompensata czy jak tam.
To może dlatego to prawo, żeby urny współczesne nie mieszały się z rzymskimi??
A te z kolei z wyborczymi… 🙄
Cosik miłe Panie i przemiłe Pieski jakby pewną idealizacją i naiwnością się kierują. Ja tam oczywiście sądzę, że po wstrętnym bydlęciu ludzkim (przepraszam bardzo bydlęta) wiedza taka spłynie bez śladu i z upodobaniem kopnie pierwszego napotkanego psa.
Ludzie mają słabo wyjaśnialny pociąg do agresji i zadawania bólu innym.
Wizja Yahoosa odmalowana przez dziekana Swifta jest prawdziwą i przemawiającą do serca.
Tadeuszu, bo my to pewnie bękarty Brechta jesteśmy – człowiek bardziej hołduje dobru niźli złu… itd. 😈
Poznałem także plemię Jahu,
Co wielbi własne ekskrementy,
Żyjący w niewolniczym strachu
Donosicielski ród wyklęty.
O, o Brechcie też jest cytat z tego wierszyka! O użyciu wielkiego kwantyfikatora: człowiek…
Daj mi sekrety swego wieku,
Abym nie krzywił się obleśnie,
Jak ci, co prawią o człowieku
I tylko cicho skomlą we śnie.
Kol. Swift też o tym pisał.
No, dobra, idę sprawdzać klasówki… odpowiednio się nastroiłem 👿
Zastanowiłem się tak na serio i mam wrażenie, że dzieci z domów, gdzie zwierzęta się kocha, hołubi i traktuje jak członków rodziny, jednak zwykle (z wyjątkiem osobników ewidentnie zaburzonych) nie mają tendencji do kopania również obcych psów. Badań nie prowadziłem, więc nie poprę tego liczbami, ale tak mi podpowiada moje życiowe doświadczenie. Choć mam świadomość, że takie jednostkowe doświadczenie czasem nieźle w konia potrafi robić. 😉
Ale to, Bobiczku, nie jest chyba prymarnie więź ze zwierzątkami, ale prymarnie więzidła kultury, przekazywane przez rodziców. Owa transmisja kulturowa. 😈
Muszę sprawdzić, czy nazwa znaczka działa…
Działa! 🙂
Coś mi się przypomniało. Moja mama robiła kiedyś taki „oswajający” projekt z dzieciakami muzułmańskimi, które na ogół mają wpojony wrogi i lękliwy stosunek do psów, co z kolei powoduje, że i psy odnoszą się do nich niechętnie i kółko się zamyka. Bardzo mi się ten projekt podobał, bo odgrywałem w nim główną rolę, jako miły piesek, który muchy nie skrzywdzi i można w kontakcie z nim zmieniać nastawienia. Nastawienia rzeczywiście się zmieniły, do tego stopnia, że oprócz nabrania ogólnej życzliwości do psów, niektóre dzieciaki zaczęły błagać rodziców o własnego Bobika. 🙂 To, niestety, nie wchodziło w grę, bo w domach azylanckich psów ani kotów trzymać nie wolno, ale tu i ówdzie znienacka pojawiło się jakieś akwarium, gdzie indziej chomiczek, jeszcze gdzie indziej króliczek… 🙂
Pewnie, że to kultura, ale ważne, że funkcjonuje. 😉
Nauka o zwierzetach uczylaby empatii, nade wszytko, czego nie uczy najwyrazniej Kosciol – patrz Terlikowski zniewazajacy Alicje Tysiac i wszystkich, ktorzy sie z nim nie zgadzaja. Empatia jest tylko dla „swoich” Potwoerdza to „najbardziej chrzescijanska partia” w Polsce, samozwanczy obroncy krzyza w Sejmiee i przed Palacem, rozlicznymi chamskimi reakcjami na Anne Grodzka czy Biedronia. Dla nich sa to ludzie zbudowani z jakiegos innego budulca, wyzbyci elementarnego czlowieczenstwa, wolno ich zniewazac, drwic, upokarzac.
Nauka o zwierzetach i ze zwierzetami pomoglaby tez wielu dzeciom uporac sie z niesprawiedliwoscia i bolem w swiecie. Jest gdzies na youtubie taki maly fragmencik z Arki Noego w Ameryce, gdzie jedna rodzina prowadzi sierociniec dla kilkunasciorga dzieci oraz znacznie wiekszy sierociniec dla zwierzat. Kiedys tu dawalam niesamowite filmiki o mieszkajacych w jednym malym drewnianym domku niedziewiedziu, tygrysie i lwie. No i w innym filmiku pokazana byla 9-10-letnia dziewczynka z Arki Noego, ktora trafila do sierocinca po jakichs nieslychanie brutalnych przezyciach, sprawiajaca wrazenie, ze jest ciezko autystyczna, a jej kontakt ze swiatem jest bliski zeru. I ona sie zaprzyjaznia z sarenka ( a moze kozka), ktora sama ja pierwsza „zaczepia” i nie odstepuje. I dziewczynka wychodzi ze swej koszmarnej depresji. Moze to kiedys odszukam. Poplakalam sie ogladajac ten amatorsko nakrecony film.
Terapeutyczne działanie zwierząt to już nie jest tak całkiem terra incognita. Na temat hippoterapii czy delfinoterapii, a i dogoterapii, chyba trochę prac naukowych, wspartych badaniami, powstało. Przyznaję, że ich nie czytałem in extenso, ale o wynikach i wnioskach czasem się zasłyszy. 😉
Tak, kontakt ze zwierzętami daje wiele, ale, jak Bobik słusznie napisał, trzeba chcieć od nich brać, albo być w takim stanie (brrr), że tylko taka zwierzęca ufność przebije się (jak z tą sarenką).
Delikatnie mówiąc, trzy różne drapieżniki w jednej chatce to nie wygląda na bardzo naturalne… chyba, że małe bardzo.
Ja z kolei widziałem filmik z Afganistanu, tam szkolone psy szukają min (brrr brrr). Brytyjczycy nauczyli miejscowych zajmować się tymi psami i mówili, że wielu ludziom w Anglii wyda się to nieprawdopodobne, ale miejscowi często w ogóle nie zetknęli się z psami. Mówili, że Afgańczycy rozwijają więzy emocjonalne z psami i pokazali jednego, który oświadczył, że kocha swego psa i zaczął go z animuszem całować po pysku. Pies dobrze wytresowany siedział cierpliwie.
Ja zaświadczam z całą mocą: mam dogoterapię (czemu nie canoterapię?) zawsze jak mam swoje psy. One mają u weterynarza 😈
Ostatnio do szukania min zaprzężono również szczury, które ponoć potrafią być nawet skuteczniejsze od psów. Czy mam sobie zacząć wyobrażać scenę serdecznego obcałowywania szczura, który cierpliwie to znosi? 😆
A czy to jest naturalne, żebym ja żył w jednej chatce z kocicą? Na pewno nie jest, a żyję i czasem nawet udaje mi się nie narzekać. 😈
Tu jest troche o tej dziewczynce:
http://www.youtube.com/watch?v=11_SynR_k_U
A zaraz Ci Tadeuszu znajde z drapieznikami i sam osadzisz.
A tu jest ten o Trzech Kumplach:
http://www.youtube.com/watch?v=515ejIas544
Diabli nadali! Znowu szatan pod nazwą GEMA nie chce mnie wpuścić do jutuba. 👿
Czyżby dlatego, że chodzi o arkę Noego? 😯
Dobrze, że chociaż do Trzech Kumpli wpuszcza. Oglądałem to już bądź ile razy, ale jeszcze mi się nie znudziło. 🙂
Moja Mama jak jest smutna, to jej puszczam, Oraz oryginalny Dinner for One. 🙂 Zapomina wtedy o Bozym swiecie.
Bobiku, opowiedzieć Ci ?? 😉
Oglądnąłem kawałek o Bear, Tiger, Lion. No nie wygląda to normalnie. Zdaje się (co napisane w kometarzach), że żyły razem od szczenięctwa (lew wydaje się być nadal młodociany) i przyzwyczaiły do siebie. Obawiam się nieco, co by było w sytuacji zagrożenia, gdy zwierzęta zaczną się bać, albo braku żywności.
Nie podoba mi się to obecne antropomorfizowanie zwierząt, wmawianie sobie, że one i my to jedno i tylko trzeba im to powiedzieć, bo my już wiemy. One i my to zwierzęta, ale każde w swoim świecie (wyłączywszy udomowione).
One są tak wspaniałe bo nie są nami.
Ten tygrys jest niesamowicie piękny… dość zabawne, że zachowuje się jak każdy inny kotek!
Tu jest dość taki kostyczny komentarz, jak to pewien Pan rozkochał w sobie węże (kobry), a one na pewno mu nic nie zrobią, bo przecież on je kocha. Nie przeżył.
http://languagelog.ldc.upenn.edu/nll/?p=3235
„I’m not saying he was mad; but he was disastrously deluded.”
Zwierzeta byly antropomorfizowane od zarania cywiliacji, a nawet teizowane. Nie przeszkadzalo mi to przez te wszystkie milenia, to i nie przezkadza teraz, ze czasami przypisujemy im ludzkie cechy – inanczej nie trzymalibysmy zwierzat na wlasnym lozku i byc moze nie moglibysmy odczuwac ich bolu i krzywdy. Antropomorfizowanie pomaga nam byc ludzmi . Dlatego w basniach zwierzeta rozmawiaja.
Trzej kumple zostally URATOWANE (Rescue Center) w dziecinstwie, a gdy podrosly zupelnie nie mialy zamiaru sie rozstawac. One sie zwyczajnie zanadto nawzajem (zaantropomorfizuje) kochaja. Tygrys ocierakacy sie o niedzwiedzia, pozostawia na nim swoj zapach i swoje feromony, dlatego tygryzuje go, a niedzwiedz tygrysa robiac to samo jego ursynizuje, nie? Lwica na tym filmie ma bodaj trzy lata i zamieszkala w domku w tym samym czasie co pozostale zwierzeta.
Ależ ja świetnie wiem, że zwierzęta nie są ludźmi, tak samo jak koty nie są psami. 🙂 Nie chodzi tu o antropomorfizowanie zwierząt, tylko o kwestie wychowawcze i pewną rewizję naszych przekonań na temat natury. Że np. zwierzęta to zawsze dzikie, krwiożercze bestie, a ludzie kulturalne, cywilizowane anioły, albo na odwrót. Jasne, drapieżniki w naturze będą polować i zabijać i nie można mieć do nich o to pretensji (człowiek pozbawiony supermarketów robiłby dokładnie to samo). Ale chyba łatwiej przekonać dziecko do akceptacji natury, z drapieżnikami włącznie, kiedy na początek pokaże mu się jej łagodną, wzruszającą, powiedziałbym nawet – rajską stronę. A kiedy dzieciak już tę stronę pokocha, łatwiej mu będzie pokochać i drapieżnika polującego. Zrozumie, że taki lew czy wilk też w końcu musi, kurczę, z czegoś żyć. 😉 I nie należy go za to tępić, tylko wręcz przeciwnie, chronić.
Some people are mad.
W glownym wydaniu dziennika BBC podano o tym uniknieciu katastrofy samolotu w Warszawie.
Masz rację, Bobiku (kiedy wreszcie nie będziesz, kurcze, miał???), że dominujący pogląd to taki, że zwierzęta takie owakie, a rozumny człowiek to ho ho. Tylko to do absurdów dochodzi, a te pokazywanie zwierząt jako dobrych kończy się często disneyowicami…
PS Jedyne zwierzę jakie sypiało ze mną to moja czarna kotka. Nie było jej wolno, ale strasznie uparta była… Co najgorsze, to pierwsze urodziny kociaków urządziła sobie na mnie. Dosłownie. Psom nie wolno i nie śpią.
A co komu taki Kot przeszkadza na lozku? Kot sie na swiat nie prosil… 👿
A co do antropomorfizowania. Zdziwisz sie, Tadeeuszu, ale my Was tez felinomorfizujemy, choc czlowiek pod wieloma wzgledami nie dorasta nam do piet. Jedyne co naprawde ladnie potrafi robic, to otwierac lodowke bez zbednej gimnastyki i utrudzenia lap.
vitajcie! Sama nie wiem co myśleć o mądrości zwierząt. Chyba jednak mają świadomość i tylko kwestią czasu jest wynalezienie innowacyjnego urządzenia potrafiącego tłumaczyć szczeknięcie na zrozumiałe słowa albo dajmy na to takie miauknięcie 🙂 nie wspomnę o syknieciu czy pisknięciu.
mnie Mordechaju kot w łóżku też nie przeszkadza 🙂
jednakże rozczarował mnie na całej linii red Ziemkiewicz akceptując dynie . To warzywo o mdłym smaku ale smacznych pestkach jest wykorzystywane niecnie do straszenia 🙁 Przyznam się że lubię pisarstwo redaktora i podziwiam inteligencję nie od dziś ale żeby halołin uprawiać to juz przesada 🙂
Mnie przeszkadza, bo przeważnie jak wskakuje do mojego łóżka w środku nocy, to tam już są dwa psy i zaczyna się sajgon.
Mnie na maniu racji wcale nie zależy. Chętnie odstąpię i nawet opłat nie będę żądał. Mnie bardziej ciekawi jak jest, niż kto ma rację. 🙂
A że mam świadomość, Jarzębino, to chyba oczywista oczywistość. 😎
Trudno, mamy demokrację ale wg. mnie to głupi zwyczaj . Duchy niech bedą tam gdzie ich miejsce a dzieci nich sie bawią w cos innego . /chyba/ 🙂 pa JA nie lubie halołin.
haha fajny sajgon 🙂
U nas w domu wszystkim zwierzętom zawsze wolno było (i jest) spać w łóżku, dlatego rano, po przebudzeniu, zwykle ktoś z moich ludzi patrzy na łóżkowy krajobraz po bitwie i ze zrezygnowanym westchnieniem cytuje któregoś z dawnych niemieckich kronikarzy: Słowianie w brudzie z bydlęty się tłoczą… 🙄
Jak to, Jarzębino? Naszego wczorajszego Halloweenu też nie polubiłaś? 😯 😥
Trudno, bydlęty niech się tłoczą z innymi Słowianami. Jakies zasady trzeba mieć!
A tu żywy pomnik.
https://picasaweb.google.com/lh/photo/_Su56rj_ovV91wyCnwATXDnjwZtW7W-PjXp6GiYlXZM?feat=directlink
Nie widać napisu. Po niemiecku. Park Andersa….we Wrocku
Bobiku ,no coż, wyznam brutalnie że nie . Ale wiersze mi sie podobały. 🙂 …. Co do spania w tak licznym gronie to może wygodniej wszytkim będzie na podłodze na sienniczku 🙂
pa !
Zaraz, czy ja dobrze to zdjęcie rozumiem? To drzewa tak wrosły w nagrobek?
Przed chwilą telewizornia zapodała, że premier Grecji zapyta Greków w referendum czy życzą sobie cięć i oszczędności w ramach ratowania ich gospodarki, w zamian za pożyczkę unijną 👿
Rozumiem, że premier to robi, żeby mieć jakąś legitymizację poczynań, a w razie czego mieć na kogo zwalić odpowiedzialność. Ciekawe jednakowoż, co ma zamiar zrobić premier, jeżeli Grecy odpowiedzą, że sobie nie życzą. 😯
Dobrze Bobiczku rozumiesz. Szczątki pomnika, nie usunięte przez czujne służby robiące z cmentarza park, obrosło drzewo. Ludzie spontanicznie zapalają co roku świeczki.
Właśnie wszyscy trąbią o tym referendum i już rynki siadły (z wrażenia). Ogólny nastrój jest taki, że Grekom się NIE spodoba proces obcinania długu. I będzie niedobrze. Ogólny nastrój też taki, że co premier do cholery wymyślił!
Ludzie spontanicznie zapalają co roku świeczki.
Z tego m.in. wart jest ten dzisiejszy dzień. Przynajmniej raz w roku ktoś zapali świeczkę na opuszczonej mogile. Dzisiaj przewędrowałem takie miejsca poczynając od kirkutu, cmentarz ewangelicki, prawosławny, wojskowy, rzymsko-katolicki. Zapisana historia.
Mnie się wydaje, że ten grecki manewr ma następujący cel:
albo umorzycie nam 100% długu i będziecie pompować w nas ekstra środki, albo zrobimy taki bajzel na rynkach, że pójdzie z nami na dno liczne, międzynarodowe towarzystwo.
Postawię szampana, jeśli się mylę.
Nisiu, doczytałam o Twoim cudownym ocaleniu.
Opatrzność czuwa. Twoje zdrowie!!!!
A propos cudownego ocalenia, zbulwersowałam się straszliwie. Choć niby niejedno w życiu słyszałam. 👿
http://kampanianazywo.pl/relacja/radny-pis-o-prezydencie-bydle-musi-sie-podlansowac/
A to paradny pan radny! A ta jego, przepraszam, 'wypowiedź’ to nie lans aby?
Witam Bobikowo po tour des cementeries.
Ja mam z roku na rok coraz większy problem, bo rodzina się rozprasza i grobów przybywa. W samym Świętokrzyskim mamy 6 cmentarzy, na Śląsku też coś koło tego. No i Powązki. Jak jeżdżenie spadnie na moje barki, będę musiała przyciąć te wyjazdy, bo się z tego już w tej chwili robią 2-3 dni wyjęte z życia. Obłęd.
Halloween jakoś mi nie zawadza, ale w Polsce dopiero raczkuje. Przynajmniej w mojej okolicy. Sama na imprezy nie chodzę, a to z czystej niechęci do przebierania się. Swoją fantazję w tym temacie wyczerpałam w dzieciństwie, kiedy to miałam fenomenalne kostiumy Esmeraldy i Pocahontas szyte przez moją babcię. Gdyby była młodsza, pewnie zrobiłaby karierę jako krawcowa. Na zwykłej maszynie do szycia wyczarowuje cuda.
Z moich zwierzaków Woody jest mistrzem komunikacji. Potrafi nie tylko zakomunikować, że jest głodny albo kuweta za brudna, ale także: że nie podoba mu się to, że Rodziciele na czas remontu zwinęli jego ulubiony dywan; że już jest późno i czas spać; że tęsknił za mną podczas mojej nieobecności w domu Rodzicieli; że się boi zostawać sam jak jest ciemno. Oprócz tego nosi w pysku maskotki i płacze nad nimi przeraźliwie, ale tego jeszcze nie rozszyfrowaliśmy. A, no i wybierał mi wielokrotnie ubrania na imprezy. Serio. Kosteczka lubi komunikować, że jej się nie podoba, że ktoś siedzi z komputerem na kolanach, gdzie jest jej miejsce.
Złoszczę się ostatnio na los. Adele jest ode mnie rok starsza, ta pani: http://muzyka.interia.pl/pop/news/posluchaj-plyty-moniki-borzym-przed-premiera,1699059,50 rok mlodsza. A jak ja śpiewam, kwiatki więdną. Rysować nie umiem, aktorką jestem marną, a do szkoły muzycznej nie dostałam się przez śpiew. Żeby posłać mnie na taniec, nie wpadło moim Rodzicielom do głowy. Jak się sama wysłałam, było za późno. A artystyczna dusza chce się wyrwać 🙄
Wywalic Grecje na zbita morde. Ze strefy euro i nastepnie z Unii. 👿 :eviL 👿
Popieram Mordkę. W sumie nie powinni ich przyjmować do strefy Euro in the first place 🙄
Slusznie, Mloda.
Alienor, rozumiem Twój ból. Mnie boli w tym samym miejscu. 😉 Ale się nie złoszczę, tylko dziękuję dobremu losowi, że choć mi odmówił daru artystycznej kreacji, choć z której strony nie szturchnąć, beztalencie ze mnie wychodzi, to chociaż dał mi zdolność (bezrozumnego) cieszenia się sztuką tworzoną przez innych. 🙂
Artystyczna dusza może swoje życie w dzieło sztuki przerobić! ha, widzę wiele możliwości 😈
Nie wiem, co ta telewizornia porobiła, że tyle w niej jest dziś rzeczy interesujących dla psa. Przedtem te zwierzęta, a teraz o jedzeniu, czyli „Julia i Julia”.
No i jak ja mógłbym się tak całkiem odżegnać od oglądania telewizji? 😉
Nieznośne jest to drabianie filozofii do zwykłej wściekłej kłótni.
Kota tak zdenerwował Schroedingera, że ten mu powidział:
„Nie pokazuj mi się na oczy.”
Gdy już nie będzie Wam zaduszno, to przestańcie dręczyć tego Demona. Poczuł w Warszawie +14 i kaloryfer mi wyłączł.
Wy się dzieci bawicie, a mnie korzonki dokuczają.
Artystycznie można się wyżyć w bardzo różny sposób. W kuchni, w ogrodzie, w urządzaniu mieszkania, w układaniu bukietów albo dobieraniu butów do apaszki. 🙂
Fakt, nikt za to nie płaci i nie zdobywa się światowej sławy. Ale jak myślicie, ilu artystów osiąga światową sławę i stosowną do niej kasę? 😈
A to są dwie Julie do jedzenia??
Ba, u nas w Niederschlesien to i 16 było.
Bobik, Ty zawsze piszesz jak ja czuję, a ja czuję że Ty piszesz! Ostatnio było np. o porodzie jako dziele sztuki.