Dwa psy
Nawet zwierzęta są czasem skłonne do zwierzeń, więc trochę Wam się dziś pozwierzam. Odkąd wdałem się w blogowanie, polszczyzna przestała być dla mnie językiem wyłącznie prywatnym, domowym, prawie tajnym a stała się znowu normalnym narzędziem komunikacji. Ale przez to tym bardziej zacząłem odczuwać, że na co dzień równolegle porozumiewam się z ludźmi w całkiem innym języku. I przypomniałem sobie, co powiedział Wittgenstein: granice mojego języka są granicami mojego świata. A skoro tak, to czy ja jestem w dwóch światach? Czy też dwa światy są we mnie? Czy może wcale nie ma mnie, tylko są dwa różne psy, z których jeden zasypia, kiedy budzi się ten drugi?
Ta cholerna tożsamość. Nie dało to się wymyślić czegoś łatwiejszego?
Jeden pies, pędziwiatr,
bez obciachów zgarniał świat,
biegł przez Francje i Japonie,
rzadko sobie na ogonie
siadł.
Drugi pies, smętny zwierz,
w świecie czuł się niczym wesz
po ulicach, po granicach,
jakiś nieswój się przemycał,
o żesz!
Jeden pies, sprytny czart,
wachlarz miał bankowych kart,
Szopen wierzbą mu nie groził,
a po mieście go obwoził
Smart.
Drugi pies pośród słów,
co żłobiły w głowie rów,
w snach schowaną dziwną mową
dawne dawał rzeczy słowo
znów.
komu świat, komu sny,
patrzą w lustro oba psy:
czy to schizofrenia jest?
Ja i on to jeden pies.
Yes.
Bobiku, o tym mozna tak wiele…”Gdzie inni widza przeszkody, ja widze nowe szanse”, mowi w komedii „My Blue Heaven” przetrasnplantowany z Nowego Jorku gangster, stajac w srodku sztucznej kalifornijskiej wioski, zupelnie niepodobnej do miejsca, gdzie wyrosl. Nawet wewnatrz jednego kraju mozna miec w sobie dwie osoby, nalezace do roznych miejsc, a co dopiero, gdy sa to dwa kraje i dwa jezyki. I jeden pies bedzie smutny, bo mu czegos brakuje, a drugi – wesoly, bo odkryl nowe zapachy i miejsca…
Dla mnie ciekawym wspolczesnym przykladem, ze niekoniecznie musi to byc tylko na smutno, jest pisarstwo Pico Iyera, ktory twierdzi, ze nawet ci, ktorzy nie podrozuja, sa jakos przemieni przez tych, ktorzy znaja wiele lotnisk miedzynarodowych. Bardzo lubie jego ksiazki, pewnie takze dlatego, ze jego rodzina pochodzi z Indii, on urodzil sie w Anglii, a mieszkal w roznych miejscach swiata, i duzo o zjawisku przez Ciebie opisanym myslal, i napisal. Mysle tez o moich ulubionych transcendentalistach amerykanskich, ktorzy wcale tak duzo sie nie przemieszczali, ale podrozowali za to w ksiazkach i listach. Dzisiaj by pewnie mailowali i pisali blogi…
„I jeden pies bedzie smutny, bo mu czegos brakuje, a drugi – wesoly, bo odkryl nowe zapachy i miejsca?”
Na ogol to jest pomieszane w jednej osobie. I troche nie mozna sobie z ta dwoistoscia poradzic. Mysle sobie, ze wszyscy, ktorzy „wystawili” nos poza oplotki jakiekolwiek maja gdzies wewnatrz takiego niespokojnego ducha, ktory ich gna do nastepnego zakretu, gorki, czy czego tam.
A z jezykiem jest smiesznie – w PL w miejscach publicznych, do nieznanych mi osob zwracam sie w pierwszym odruchu po angielsku. A tu do osob dobrze oswojonych zdarza mi sie wyskoczyc z polskim.
Kazdy dzien ma swoj aromat jak mawiał Wańkowicz , jaki będzie dziś , pasztetówka dla wszystkich jak chce Bobik , żadnej kosteczki mowi pies jarzębinki , moja Niunia przez sen : capucino z ciasteczkkiem dla wszystkich 😉
Czy ja sie myle tu chyba panuje ustrój PSOletariatu , więc czas najwyzszy by PSY wziely w swoje łapy rządy i zrobily porządek w „dwóch światach”
a teraz nucę : wstawaj szkoda dnia …….i biegne na spotaknie nowego ciekawego dnia ❗
Od dawna było wiadomo, że z tego blogowania nic dobrego nie wyjdzie. Tylko zamęt i zgorszenie…
Foma
czy o Götterdämmerung Ci chodzi , czy może o :
Czy moje serce jest Twoim sercem ?
W czym się odbije myśl moja ?
Skąd we mnie ta namiętność ?
Bez pamięci niespokojna.
Dlaczego moje ubranie zmienia kolor co chwila ?
Dlaczego na niebie widać gwiazd tyle ? (…)
Idę po szczęście swoje.Po ciszę.Do kogo ?
Którędy ?Ach, jak ślepiec! Zwyczajnie – przed siebie.
I wiem, że zawsze trafię, którą pójdę drogą,
Bo wszystkie moje drogi prowadzą do Ciebie.(G.Lorca)
Zmierzch dogów… Hm… Chyba moje myśli były mniej rozbudowane… 🙂
Dwa światy. Bobiku, ciekawe jest co piszesz o „przesiadaniu” się z jednej kultury do drugiej. Mam parę „prędkich” skojarzeń, ktore mnie przy okazji czytania Twego wpisu „naszły”, to się podzielę.
Dwadzieścia parę lat temu dowiedziałam się o aresztowaniu pana, który pracując w firmie produkującej meble załatwiał do nich dostęp, no, możliwość zakupu poza kolejką swoim znajomym. Skazano go, a mnie nawiedzały rozważania nt samopoczucia operatywnych osób, które o przysługę pana prosiły i się ładnie umeblowały.
Dziś takie dwa światy mogą tyczyć klientelę np lekarzy w Polsce, u których poza kolejką chcą się leczyć chorzy, bywa że ciężko chorzy. Lekarzy zresztą też, bo czy nie wiedzą, że się piszą na kłopoty?, i czy mają się nie pisać? jak i ich pacjenci, dla których kolejka jest nie do przyjęcia?
W dzisiejszej wiadomości – http://www.policyjni.pl/Policyjni/1,91152,6015971,Nie_bedzie_bimbru_na_swieta__Najnowoczesniejsza_wytwornia.html , również mamy do czynienia z producentem i jego klientelą, tą która się rozgląda za możliwością zdobycia czegoś mimo ograniczonych środków. Ręka im nie drży, gdy budują popyt?
Albo odwrotnie, gdy serce się rwie by z uporem nie rezygnować z dachu nad głowę, choć nań cię nie stać, mimo że decydenci mają cię za… plankton, jak to czytuję u różnych mocarzy naszych czasów i jak ten plankton w porównaniu do nich się czujesz skoro nie dysponujesz takim poziomem energii by czuć się jak orzeł, a nie przychodzi ci do głowy że możesz zostać „gadem”, co by może energii dodało.
Może więc nie istnieje „jednorodna” tożsamość, bo człowiek w większości nie tańczy na jednej linie. Ten stan jest możliwy, ale na krótko, nie tylko w cyrku.
Dawno temu dopracowałam się poglądu, iż całe szczęście że nieszczęścia chodzą parami, bo koncentracja na jednym byłaby nie do uniesienia, jak nie do wytrzymania byłby całodobowy, nawet nie taniec, tylko jedynie pobyt na linie.
Zalety widzę w dylemacie.
W moim przypadku trzeba zmienić na „Granice mojej wyobraźni są granicami mojego świata”. Nie żeby zaraz głos myślom kłamał, ale brakuje mi narzędzi i warsztatu.
Dla Bobika, na przykład, to drobiazg. Swobodnie przekaże co chce, prozą czy wierszem. A mnie są niezbędne języki niepisane, bo czysto werbalny przekaz bardzo kuleje.
No i w wyobraźni mogę podróżować do woli, po wszystkich światach 😉
ja od jakiegoś czasu dążę do tego by być jedną osobą … to trudne jest i do końca nie jest możliwe … zawsze mogę spotkać innego człowieka lub sytuację, która ukażę moje inne oblicze, o którym nie wiedziałam wszystkiego … i myślę, że to jest ciekawe by ciągle odkrywać siebie od nowa …. ale nie targają mną rozterki … mam bazę -udało mi się stworzyć już całkiem dobre podstawy wiedzy o sobie … 🙂
Foma
aha o mysli nieuczesane Ci chodzilo 😉
Premier w Londynie – http://www.magazyn.goniec.com/artykul/251_rzad_zawraca_emigrantow.html . Na 50 tys książek milion zł poszedł, choć niskich lotów jest i mogła być zapodana w internecie. Ale będą dodruki.
Dzień dobry. 🙂 Ja tam nie jestem pewien, czy Komisarzowi nie chodziło przypadkiem o Zmierzch blogów, ale od rana taki destrukcyjny pesymizm…?
A może mi się tak zdaje tylko dlatego, że nic jeszcze nie jadłem? Zrobię sobie śniadanie i przeczytam sumiennie wszystkie komentarze, to może coś mi się rozjaśni. 😀
Jestem bogatsza o nowe doświadczenie. Wczoraj przypadkiem wykoncypowłam, że opinie na temat – http://www.blogi-polityczne.liiil.pl/index.php?a=kod&u=bobik&all_reviews=1 mogą być zamieszczane po każdym wpisie Gospodarza. Dziś sprawdziłam, działa.
Blogi polityczne zmierzchają najwcześniej…
Komunikat nr 1 z frontu:
Declan The H. nie czytal.. tego… jak mu tam… Witgensteina … Ni w zab nie rozumien co on do mnie mowi.. ale ppodejrzewam, ze nic to dla mnie dobrego.
Tyleście wrzucili ciekawych uwag, kiedy ja to przetrawię? 😉
Spróbuję po kawałku i po kolei. Monika pisze o transcendentalistach przemieszczających się w obrębie własnej głowy – to schizofrenii raczej nie powoduje, bo odbywa się w obrębie własnego (jeszcze jak własnego!) języka i kodu kulturowego. Przemieszczanie się w przestrzeni i stykanie z innymi kodami może spowodować szok kulturowy i zadawanie sobie pytań co do własnej tożsamości, ale raczej nie zatrzęsie jej podstawami. Dopiero stałe, długotrwałe życie gdzie indziej może do pewnego rodzaju schizofrenii doprowadzić. Iluż znam emigrantów, którzy we własnym języku są elokwentni, kulturalni, dowcipni, ekstrawertyczni, a w obcym zmieniają się w zamkniętych, nachmurzonych introwertyków.
Nie chodzi o klasyczne emigranckie rozterki typu tęsknota do ojczyzny na tle zachodzącego słońca. Nie chodzi też o lęk przed obcym – zawsze jestem zdania, że na obce warto się otworzyć, bo to wzbogaca. Chodzi właśnie o granice języka, czy szerzej, kodu. O uświadomienie sobie w pewnym momencie, że moje wewnętrzne terytorium, które w jednym języku ma wielkość, powiedzmy, Kanady, w innym kurczy się do rozmiarów któregoś z emiratów arabskich. O pytania, na ile między tymi terytoriami odbywa się wymiana. Na ile chcę w każdym z nich przebywać, a na ile muszę. No i temu podobne historie.
Do haneczki osobno, bo to trochę inna para kaloszy. Rozróżnienie między granicami języka a granicami wyobraźni jest bardzo ciekawe. Ponieważ właśnie przed chwilą rozszerzyłem moje rozmyślania do kodu kulturowego, to zacząłem się zastanawiać, czy wyobraźnia niewerbalna może wyjść poza granice własnego kodu? Na ile i w jaki sposób? Będę miał o czym myśleć przez następnych kilka godzin. 🙂
A że dla mnie przekaz werbalny to drobiazg, to czysta nieprawda. Co ja się czasem namęczę… A już z niemczyzną! Czasem własne kłaki z frustracji zaczynam obgryzać. 🙁
Heleno, każdy the H. powinien zaczynać robotę od minimum godzinnej lektury Wittgensteina. Nie zaniedbaliście tego przypadkiem?
Pilne: czy w Rozwazaniach filozoficznych jest jakis rozdzal on hydraulikach i jezyku hydraulicznym? Podajcie numer strony… Granica jezyka hydraulicznego jest granica mojej cierpliwosci…
Komunikat nr 2 z frontu:
– So, Declan, any idea of what the hell…
– Noooah, not AT THE MOMENT…
„Co ja się czasem namęczę?” Bobiku, bardzo jest cenne, że Ci się chce, skoro można poddać się reakcji ucieczkowej i jeszcze niemały ma się wybór zachowań na kształt i podobieństwo. Ty, Bobiku, się ceń.
To się chce może też być wynikiem dobrej lub niezłej, jak kto woli lub może, karmy.
Następna odpowiedź Declana powinna brzmieć „not really”, o ile ja się znam na gwiazdach… 🙄
Foma, jedne może i zmierzchają, inne trwają i byle życia dużo dopisało to pewnie trwać będą. Roboty nie zabraknie. Może szczerość to ten argument, który przeważa. Oraz język, żyrafy, nie szakala.
Znalazłem odpowiedni cytat filozoficzny dla Declana, wprawdzie nie z W., ale w końcu może zapoznać jeszcze innych autorów
http://przylapana.blog.pl/archiwum/index.php?nid=10762979
Weź to teraz i przetłumacz na angielski 😆
He, he, Pani Kierowniczko. No problem 😆
http://translate.google.com/translate?hl=en&sl=pl&u=http://przylapana.blog.pl/archiwum/index.php%3Fnid%3D10762979&sa=X&oi=translate&resnum=1&ct=result&prev=/search%3Fq%3Dhttp://przylapana.blog.pl/archiwum/index.php%253Fnid%253D10762979%26hl%3Dde%26client%3Dsafari%26rls%3Dde-de
Komunikat nr 3 i ostatni z frontu:
Declan zabral holajze i odjechal bezpowrotnie. Przedtem zadzwonil do firmy, ktora wyprodukowala ten f%?*&ng bojler, zapamietajcie te nazwe „Baxi ST20” .
Firma nakazala mi natychmiast autoryzowac wplate na swoje konto w wysokosci 239 funtow. Jutro zadzwonia z rana, kiedy przysla „inzyniera”.
TYmczasem rozpale ognisko w kuchni.
Kot mnie nienawidzi.
Nie dziwie mu sie. Ja siebie tez nienawidze.
Wittgenstein niech spada na drzewo.
Ubiore sie pojde sie rozgrzac w sklepie z butami i torebkami.
Najlepiej, żeby to były walonki i torebki z podpinką na watolinie. 🙄
„Locksmith was skinny, tall, with gray szczecin on the face…”
Ja tez juz mam grey szczecin on my face. Chyba z niedomycia w lodowatej wodzie.
Jesli Manolo produkuje walonki, to czemu nie… Ale musza byc na duzej wyprzezdazy.
Ferszlus need roztrajbować 😆
Three times in stuknąłem hammer tap, and head pokiwałem. Pobawiłbym się dalej ,a tu muszę iść przez chwilę świat ponaprawiać. Pewnie z takim samym efektem jak Declan. 😉
To tak jak ja 😆
Without holajzy no rusza = bez holajzy ani rusz 😉 Ciekawe, skąd się wzięło to a na końcu 😯
Japonski cesarz nie spotka sie z Kaczynskim, bo odkad dowiedzial sie, ze Kartofel do niego sie wybiera, to dostal nadcisnienia.
Tez bylabym bliska apopleksji.
Heleno
cesarz nie spotkal sie, bo dawno zdemilitaryzował japonie, a ktos mu doniósł, że ubione rośliny militarystów – to ziemniaki w mundurkach. 😀
Dzien dobry.
Bobiku, do Twoich dywagacji o wielosci swiatow dodam, ze Goethe powiedzial kiedys, ze kazdy zyje w tylu swiatach, iloma jezykami wlada. Emigracja i doswiadczenie innych kultur daje inny wymiar wielu sprawom, ktorego nie doswiadczyloby sie bez niej. Ale to bezdyskusyjna oczywistosc.
Światowcy…
Foma
odnosnie światowców, dziś Światowy Dzień Niepełnosprawnych
Foma, czy „swiatowcy” to synonim niepelnosprawnosci ?
PA, a skąd takie skojarzenie? 😯
Światowych dni kogoś/czegoś to w kalendarzu grubo ponad setka, jak nie więcej.
PA, zgadzam sie, ze poznanie innych kultur i jezykow jakos nas wzbogaca, ale nie wiem, czy dla wszystkich to bezdyskusyjna oczywistosc. Sam czesto wspominasz o rodakach z Chicago, ktorzy, o ile dobrze zrozumialam, wydaja Ci sie … mniej otwarci, i nie widac zbyt po nich nowych wymiarow. Moze cierpienie wyszlachetnia tych, co i tak mieli jakies sklonnosci do rozwoju w tym kierunku, a emigracja otwiera tych, co i tak byli ciekawi swiata? (O czym zreszta napisala Wanda u samej gory.)
A tu ciekawy przyczynek o polskiej swojskosci i otwartosci:
http://www.polityka.pl/my-swojacy/Lead33,933,275379,18/
Heleno, Kartofel wyglosil swoj wyklad o urokach zycia uniwersyteckiego w Ulan Bator, wiec i tak reprezentuje nas wszystkich pracowicie. A cesarz japonski boi sie, ze pozre wszystkie ptifurki podczas ceremonii herbacianej. 🙂
Monika, „rodacy” z Chicago lub z Greenpoint zyja w zasadzie w getcie z wszystkimi tego konsekwencjami. Ten mechanizm nie dotyczy tylko Polakow. Czytalem kiedys ciekawa powiesc o problemach Chinczykow zyjacych w Chinatown. Symptomy sa podobne.
Foma, nothing personal. Tak sie wyrwalo. 🙂
wzbogacanie nie znaczy rozdwajanie .. 🙂
Monika, dodalbym jeszcze dla wyjasnienia, ze niektorzy Polacy (moze nawet wiekszosc z nich) zyjacy w skupiskach polskich to w sumie prosci ludzie, ale bardzo pracowici i zaradni. Moze brak wyksztalcenia czyni ich jedynie bardziej podatnymi na nieszczescia losu, stad ich miejsce w nowych spoleczenstwach nie jest takie, na jakie zasluguja swoja praca.
Nie twierdze, ze mechanizm dotyczy tylko Polakow, a ogolnie wiekszej lub mniejszej otwartosci. Ale tez niektore kultury sa bardziej skoncentrowane na swojskosci, a niektore – mniej. Ogladam sobie teraz peregrynacje naszego drogiego przedstawiciela naszego narodu, i nie wiem czemu mam mala nadzieje, ze w jego przypadku – podroze ksztalca…
Tak, tak. Jesteś swój, ale nie do końca. Wy tu jesteście gośćmi i znajcie naszą łaskawość. Ale też: Żydów nie lubię, ale nasz Abramek OK. I takie tam. Znam takie teksty na pamięć
Ale nie czuję się rozdwojona. Jeszcze czego!
Dora, ten mechanizm, ta polowiczna akceptacja emigrantow w Stanach i Kanadzie, nawet przez ludzi wyksztalconych, to dzien codzienny. Pojecie „swojego” i „obcego” w Ameryce jest bardziej zdefiniowane (prawem paradaksu) niz w Europie. Z tym trzeba jakos zyc.
PA, ja tez wcale nie uwazam, ze nalezy patrzec z gory na ludzi zyjacych w skupiskach polskich. Gdy przez krotki czas mieszkalam pod Nowym Jorkiem, obejrzalam sobie ten Greenpoint. Ucieszylo mnie, ze nawet jesli nie wszyscy sa wyksztalceni, jakos prosperuje polska ksiegarnia. Co wiecej, spotkalam pare osob o wyksztalceniu wcale nie bardzo wysokim, ale niezwykle otwartych i ciekawych swiata. A zdarza sie przeciez i odwrotnie, ze osoby, ktore mialy szanse dostac dobre wyksztalcenie, i nie maja problemow jak sie utrzymac, sa umyslami zamknietymi. Najbardziej mi tu przychodzi na mysl odchodzacy juz do historii prezydent Bush. Ale i pozeracz ptifurkow nie pozostaje daleko w tyle.
Nie wiem, czy bym sie zgodzila z PA, ze w Stanach istnieje pojecie swojego takie samo, albo jeszcze bardziej zdefiniowane, niz w osiadlych spoleczenstwach Europy. Funkcjonuja czasem rozne snobizmy, jest tez margines ludzi w Montanie przygotowujacy sie do wojny z rzadem federalnym, sa odruchy niecheci zwlaszcza wobec muzulmanow, ale swojactwo, opisane powyzej przez Dore jednak nie jest tak czeste. W koncu w Ameryce istnieje pojecie „hyphenated American” (nie bylo tak zawsze, ale mowie o teraz), czyli Amerykanina z myslnikiem: Polish-American, Irish-American, Italian-American, Jewish-American, itd.
Monika, nigdy nie patrzylbym na tych ludzi z gory. Mnie jest jedynie zal, ze diaspora polska jakims prawem kaduka pozostaje gdzies w cieniu innych grup emigrantow. Nie wspominam zlosliwosci „polish jokes”. To nieprawda, ze imigrant irlandzki lub szkocki jest bardziej wartosciowy niz polski. A czasami to tak wyglada. Czasami, gdy jade do pracy w Detroit patrze sie na pomniki przy glownych ulicach. Mamy wiec pomnik Chopina, 2 pomniki Kosciuszki, Mikolaja Kopernika. Tylko one sa gdzies w cieniu, nikt o nich nie pamieta.
To prawda, PA. Moze jednak nie w pomnikach tajemnica? Moze jak sporo ludzi spotka Ciebie, ujarzmiajacego tajniki genetyki, i innych Tobie podobnych, to taki obraz Polaka sie zmieni. Mysle, ze tu duzym czynnikiem, zwlaszcza teraz, jest jezyk i umiejetnosci. Wystarczy spojrzec na spolecznosc hinduska w Stanach – biedni i niewyksztalceni tu zwykle tu nie docieraja, bo za trudno. A ci, co docieraja, bardzo szybko robia kariery, wlasnie dzieki anglojezycznosci i przyzwoitemu wyksztalceniu. Co ciekawe, do Wielkiej Brytanii emigrowaly troche inne klasy spoleczne, i tam ta przynaleznosc etniczna juz zupelnie inaczej sie kojarzy.
Moniko
wczoraj nie zdążyłam , powiedz Zosi ,ze czekamy na nowego fizyka z taka wyobraznia jak jej tata 🙂
Kiedy czytam Twoja dyskusje z PA to mam skojarzenia z INNYM Kapuścinskiego gdzieś tam w zakamarkach pamieci ,ze za wyrwanie się ze swojej kultury płaci się wysoką cenę, dlatego musimy posiadać własną tożsamości, wtedy konfrontacja z inną kulturą jest dla nas latwiejsza .Przecież te getta w ktorych sa Polacy i nie tylko to kryjowki w ktorych ludzie chowaja sie przed Innym , dopoki nie wyjda z tej kryjówki i bedą sie bać tym bardziej bedą się izolować od czlowieka i nowej kultury . Ja mysle ,ze my wszyscy jesteśmy Inni w szerokim pojeciu i marzy mi sie że kazdy z nas bedzie miał takie cieple podejście go Innego jak miał Kapuściński
Bobiku
Niunia nie wytrzymała, capucino + omlecik wszamala sama
Pomnik Chopina jest nawet w Szanghaju! I to najwyższy na świecie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pomnik_Fryderyka_Chopina_w_Szanghaju
Detroit to nie jest Londyn lub Paryz i pomnikow tutaj jak kot naplakal. Stad znaczenie kazdego monumentu jest podwojne lub potrojne. 🙂
Wbrew obiegowym opiniom w kraju, przecietny Amerykanin nie kojarzy z niczym T. Kosciuszke.
nietoperzyca
W mysleniu amerykanskim „innosc” jest skazaniem sie na margines. Polecam „Samotny tlum” D. Riesmana, ksiazke napisana w latach 40-tych, ale wciaz aktualna.
http://www.amazon.com/Lonely-Crowd-Revised-Changing-Character/dp/0300088655/ref=sr_1_1?ie=UTF8&s=books&qid=1228316588&sr=1-1
Monika, zgodzilbym sie, ze grupa hinduska jest reprezentacja najbardziej uprzywilejowanej wastwy spolecznej w Indiach. Ich start w Nowym Swiecie nie napotyka tylu przeszkod, co emigrantow z Europy Wsch. No i znajomosc angielskiego jest oczywistym atutem. Podobnie jest z Chinczykami. Emigracja wschodnioeuropejska jest socjologicznie bardziej zgodna z socjologia krajowa. Najgorsze sa poczatki. Wiekszosc polskich emigrantow nie pracuje w swoich wyuczonych zawodach. Hindusi- prawie zawsze.
Nietoperzyco, powiedzialas swoimi i Kapuscinskiego slowami, to co mnie sie samej wydaje. Pico Iyer, o ktorym wczesniej wspomnialam, to taki hindusko-brytyjsko-amerykanski Kapuscinski. Pisze o tym miedzy innymi, ze bycie skad inad, bycie Innym, jest losem pisarzy i artystow, ktorzy musza sie choc troche odsunac od kultury, w ktorej wyrosli – zeby ja lepiej opisac.
A co do Zosi, to opowiastka hydrauliczna. Zosia przeprowadza wlasne eksperymenty od bardzo wczesnego wieku. Jakis rok temu zalalo nam piwnice, okazalo sie, ze zatkala sie muszla klozetowa w lazience na gorze. Przyjechal pan z Roto-Rooter (takie pogotowie hydrauliczne, pojawia sie szybko, ale nie jest tanie), spojrzal smutnym wzrokiem (byl to hydraulik depresyjny), i stwierdzil, ze trzeba wszystko w lazience rozmontowac. Po rozmontowaniu okazalo sie, ze w rurach bylo pare pileczek roznych rozmiarow. Po przesluchaniu Zosi, okazalo sie, ze zaintersowalo ja, jaki rozmiar jeszcze sie spuszcza, a jaki juz nie – co tez metodycznie sprawdzila w drodze empirii. Jej entuzjazm badawczy zostal nagrodzony, gdyz teraz juz wszyscy wiemy, przy jakim rozmiarze pileczek trzeba dzwonic po hydraulika. Na szczescie, ten esksperyment, raz wykonany, juz jej tak nie interesuje, i przerzucila sie na inne, nie tak traumatyczne dla naszej kieszeni. 🙂
PS Sama bym chciala takie sniadanko, jak Niunia.
PA, ksiazka Riesmana z lat czterdziestych nie moze byc ciagle aktualna w calej swojej rozciaglosci, choc moze dobrze opisywac traume przesiedlenia, ktora jest zywa w historii wielu rodzin. Jednak za duzo sie pozmienialo – nie ma segregacji rasowej, nie ma limitow na liczbe zdolnych studentow pochodzenia zydowskiego na uniwersytetach, i wielu innych oficjalnych mechanizmow ograniczania mozliwosci Innym. A to, co kiedys mozna bylo dostac tylko w Chinatown, albo sklepie hinduskim czy wloskim, jest teraz szeroko dostepne w zwyklych sklepach spozywczych. Jakby nic sie nie zmienilo, to prezydentem-elektem nie bylby Obama…
Ponieważ świat na próby naprawiania go zareagował, zgodnie z przewidywaniem, jak bojler Heleny, a Naczelny Dyrektor nie chciał ze mną rozmawiać, nieco rozczarowany wróciłem na blog, gdzie przynajmniej pogadać mam z kim. 😉
Najpierw wrzucam Helenie coś na rozgrzewkę, żeby nam się nie zsopliła do imentu, a potem przeczytam, co było, jak mnie nie było. 😀
Walonki od Manola,
hollali hallali,
W Brytaniach czy w Tyrolach
rozgrzeją serce ci.
Nie przejmuj się swą dolą,
hallali lali ho,
zaśpiewaj: ach, Manolo!
O te walonki szło!
Choć rzekną żeś dziwoląg,
halleli hollale,
ty twardo ciągnij solo:
Manolo, właśnie te!
A dalej zanuć miękko,
gdy ziąb cię tnie jak nóż:
hallo, Helo, Helenko,
walonki ciepłe włóż!
Monika, mialem mysli ducha tej ksiazki. Charakter Amerykanina, jego filozofia, nie zmienily sie az tak bardzo. Pewne dogmaty wciaz zyja, co widze w moim laboratorium. Co do innych szczegolow- zgadzam sie calkowicie.
PA, ale Ameryka ma juz tyle narosnietych na siebie tradycji, ze moze sie odwolywac do roznych – tej, co poslala Amerykanow japonskiego pochodzenia do obozow w czasie II wojny swiatowej, i tej, zapisanej w Deklaracji Niepodlegloscii i Konstytucji (oczywiscie, sa ciagle klotnie, jak je interpretowac). Dlatego charakter Amerykanina i jego filozofia wcale nie musza byc tak niezmienne, a zmiany nie dotycza tylko szczegolow, ale wlasnie – filozofii.
Moniko
rozumiem , to byl drogi eksperyment , ale nauka nieraz wymaga poświeceń , trzymam kciuki , zobaczysz następne bedą już bardziej zaplanowane , przemyslane , wszystko pod kontrolą
ps. Niunia mówi ,ze chetnie sie z kazdym podzieli 🙂
PA
dawno temu Einstein mawiał ,ze świat Amerykanina jest tak wielki, jak jego gazeta , myślę ze to juz przeżytek , Monika ma sluszność ,wszystko się zmienia , gdyby sie nie zmieniało nie byloby Obamy sic ! pomyśl o Innym w ujeciu katolik -niewierzacy , pragmatym -romantyk itd , zawsze bedzie to Inny , ja dostrzegam ze poprzez poznanie tego Innego poznaje też siebie , swoje zachowania , odczuci , granice
nietoperzyca
Trzymajac kciuki za Obame, nie przesadzalbym z tymi zmianami w swiatopogladzie Amerykanina. Te prawdziwa zmiana byla reakcja alergiczna na GWB i zblizajacy sie kryzys ekonomiczny. W wartosciach liczbowych Obama vs. McCain (ktory byl kontynuacja GWB) roznica byla mniej niz 10%. Gdzie wiec ta rewolucja?
PA
tu nie o statystyke chodzi , tylko o myślenie , przecież gdyby w mentalności , odczuciach amerykanów nie nastapila zmiana nie wybraliby Obamy , gdyby wybór prezydenta to tylko reakcja alergiczna na GWB to wybrali by McCaina , co by nie powiedzieć o McCain to ma jednak klasę , chcialabym by choć 1% naszych pożal sie boźe politykow był jak on ( mowa po przegranej to byl najstersztyk)
Dla chetnych Niuni podaje dzisiejsze menu
kolacja :liść białej kapusty , kilka plaserków ogórka , odrobine pomidora , kawalek kielbaski ( niekoniecznie)
po kolacji: obowiązkowo jablko
ok 23:00 2 plastrki masdamera ( o innej porze nie smakuje)
jak sie w miedzy czasie znajdzie male co nieco , kosteczka nie pogardzi
No wlasnie.
A dwa swiaty, od ktorych zaczal dzisiaj Bobik, to moze byc na przyklad nasz bliski przyjaciel, ktory wsrod rodziny i przyjaciol z dziecinstwa mowi z mocnym bostonskim akcentem klasy robotniczej, a gdzie indziej tego akcentu nie uzywa… Przestawki nie sprawiaja mu trudnosci, i zadnej czesci swej osobowosci nie chce stracic.
Coraz bardziej mi sie wydaje, ze moglabym jadac posilki z Niunia. Moze za wyjatkiem tych kosteczek… 🙂
nietoperzyca:
Poruszasz kilka spraw. Politycy amerykanscy to zawodowcy i dlatego potrafia sie zachowac, przynajmniej przed kamera. Ale oni tez potrafia byc malymi ludzmi, przynajmniej od czasu do czasu.
Obaj panowie republikanie reprezentuja te sama ideologie. Wyborow subtelnych miedzy oboma opcjami: Republikanska i Demokratyczna specjalnie nie bylo. Po jednej stronie- grajacy twardziela McCain i po drugiej- elokwentny, mlody Obama. Ten drugi apelowal glownie do mlodych i wyksztalconych; pierwszy- do redneckow. Nie wiemy, czy byl to wybor programu, czy tez osobowosci i publicity.
Muszę najpierw nawiązać do tego, co pisała Pani Kierowniczka o 15.16. bo o to mi się zahacza dalszy ciąg myśli. Definicje etnii dzielą się zasadniczo na dwie grupy. Pierwsza opiera się na mitycznej „wspólnocie krwi” , a druga na wspólnocie kodów i doświadczeń. Ta pierwsza wersja, mimo jej dość oczywistego idiotyzmu, legła u podstaw formowania się nowoczesnych państw narodowych i jest jeszcze obecna i w świadomości ludzi i nawet w prawodawstwie (choćby niemieckim). Dla jej wyznawców obcy będzie obcym na wieki wieków amen, przy czym w praktyce za obcego może być uznany ktokolwiek, kto w danej chwili „nie pasuje”. Logiczną konsekwencją drugiej wersji jest uznanie za swoich wszystkich imigrantów począwszy od drugiej generacji. Zatem ktoś, kto wyrósł w danej wspólnocie i posługuje się jej kodami nie ma powodu czuć się rozdwojony, co najwyżej wzbogacony o subkody, które wyniósł z domu rodzinnego.
Ale i w tej drugiej wersji problemy mogą mieć imigranci pierwszej generacji, którzy wprawdzie nowego kodu się nauczyli, ale w głębi duszy nie do końca z nim zidentyfikowali. Bez względu na to, jak traktuje ich otoczenie, oni sami mogą czuć się obcy, bo widzą i czują, że inne są ich odruchowe reakcje na różne rzeczy, inne poczucie humoru, inna wrażliwość, np. estetyczna, itd.
A do takich podziałów „wzdłuż” dochodzą jeszcze podziały „w poprzek”, np. według profesji, wykształcenia czy poglądów politycznych. No i różne fazy w przeżywaniu emigracji – czasem się swoją inność czuje bardziej dotkliwie, czasem mniej. To tak dla utrudnienia. 🙂
Niunia, dawaj no tu kawałek tego omlecika! Kapustą możesz się podzielić z Panią Kierowniczką, mnie nic do tego. 😆
Bobik, my tu zabrnelismy podczas Twojej nieobecnosci w takie powazne dyskusje ideologiczno-polityczne, ze az sie przestraszylem po przeczytaniu powtornym wpisow. 🙂
Bobiku, czy to wersja oficjalna Twojej diety? Bo cos tam boczkiem napomykales, ze jak nikt nie patrzy, to wsuwasz i warzywa. 🙂
A co do roznic w odczuwaniu w pierwszej i generacji imigrantow, to mysle, ze interesujaca jest interakcja tych dwoch pokolen w jednej rodzinie. W Stanach byl bardzo znany pare lat temu film „My Big Fat Greek Wedding”, o wlasnie roznicach w odczuwaniu podwojnosci. Ojciec rodziny caly czas wszystkim mowi, ze reszta swiata wszystko zawdziecza Grekom (bo rodzina jest grecka), a corka idzie na studia, wychodzi za nie-Greka, ale z czasem przestaje uciekac od swojej etnicznosci. Ten film byl wspominany nawet w Kongresie Amerykanskim jako model obecnego podejscia do tych spraw.
PA, Twoj opis Obamy kontra McCain jest ladny, ale jako model, zanadto dla mnie prosty.
To jest wersja półoficjalna, omlecik to coś pośredniego między warzywkiem i rąbanką. 😀
PS Dosylam mordke dla PA, bo Zosia wcisnela guzik, nim zdazylam ja wstawic – 🙂
Bobiku, ale przyznasz, ze Niunia jada ciekawie – to musi byc fascynujaca psia osobowosc. 🙂
PA, poważne dyskusje ideologiczne mnie nie przerażają. Kłopoty to moja specjalność. 😀
A „Greek Wedding” jako przykład bardzo dobre, bo rzeczywiście wiele rzeczy w konwencji komediowej, zwłaszcza autoironicznej, łatwiej pokazać wyraziście i bez wyczuwalnego ideologicznego garbu, ale też trzeba przy tym uważać,żeby jakaś grupa ponuraków nie dopatrzyła się zamachu na najświętsze wartości i nie rozpętała wojny o skórkę z kartofla. 😯
No, Bobiku, ponuracy i tak nie spia, i tworza Komitety Walki o Ponuractwo i Ponurnictwo. Niech zyja wiec madre komedie! 🙂
Moniko, nie wiem, czy „ciekawie” jest najlepszym określeniem psiej diety. Jak się nie chce urazić gospodyni, która podała coś absolutnie niestrawnego, to się mówi: o, to smakuje bardzo interesująco. 😉
Ale że fascynująca osobowość, to pewne. 🙂
Komitetom damy odpór! 😀
Tak Bobiku, niech nam przyswiecaja wielcy madrzy przesmiewcy. Chocby Szekspir, ktory z uporem mieszal gatunki, i pisal komedie o sprawach powaznych, i tragedie z bardzo smiesznymi scenami. Ciekawe, ze na przyklad nasz drogi Kartofel, vel pozeracz ptifurkow, nie dopuszcza zartow ze swego majestatu… Niech zyja madrzy przesmiewcy! 😀
Monika, to byl Obama for dummies. 🙂 (nie obrazajac, bron Boze, nietoperzycy, chocby ze wzgledu na mat-fiz i szachy 🙂 )
Bobiku
Niunia mowi ,że Cie nie wyda przed Innymi 😉 spoko Twoja dieta to tajemnica , omlecik czeka na Ciebie kawka też kosteczkę dorzuci ze swoich
Moniko
wstepujemy obie do Komitetu Walki o Ponuractwo i Ponurnictwo , poprosimy o statut i jaka skladka 😀
Bobik, a z „klopoty to moja specjalnosc”, skojarzyl mi sie R. Chandler. Wczoraj obejrzalem sobie, przez przypadek, „Farewell my lovely” ( po polsku to lepiej brzmialo -„Zegnaj, laleczko”) z R. Mitchumem.
Nietoperzyco, walki o czy walki z? 😯
PA, skojarzenie z Chandlerem jak najbardziej słuszne. Chyba widać, że jestem cynicznym, pozbawionym iluzji twardzielem, który zapija frustracje hektolitrami whisky. 😀
Jestem pewna, ze „z”. 🙂 Nietoperzyco, tak sobie mysle, ze skladka to jeden, dwa zarty dziennie, plus smiech – duzo smiechu, gdy sie napotka absurdy, oraz nadetosc pospolita. A statut, jak to u liberalow, gdzies sie zabalaganil, moze pies go ogryza, moze gdzies utknal za oparciem kanapy, razem z okruszkami po ostatnim niezobowiazujacym posilku zjedzonym na kanapie. 😀
Bobik, w filmie Marlowe glownie palil papierosy. Bez filtra. 🙂
dzien dobry !!!!!!!!!!!!!
😥
nietoperzyco
dziekuje
serce?
tak
mam tez dusze 😳
Statut się zawieruszył, ale odnalazłem fragment pieśni bojowej. Do wykorzystania od zaraz. 😆
Gdy ruszał do boju wesołek z orężem,
ponurak ponuro ponurzył,
z pokusy uśmiechu rozprawił się wężem
i twarz statutowo zachmurzył.
O cześć wam, ponurzy panowie,
za wasze oblicza nadęte!
O cześć wam, czy obcyście, czy też krajowi,
na czele z panem prezydętem!
Dora 15:16
znam; zasr…ni obcokrajowcy
patrzy ja siedze patrze nie ty nie ciebie znam ❗
PA, gdybym Ci powiedział,że szczeniaka bez papierosa (z filtrem) w zębach trudno zobaczyć nawet podczas snu, to przecież i tak byś nie uwierzył, prawda? 😆
Rysiu, nad czym tak łzy wylewasz? Może sporządź listę, a Komitet zacznie stopniowo usuwać przyczyny. 😉
Bobiku
oczywiscie, jak mogleś mieć wątpliwości, „z”. Niunia mowi ,że capucino ma taki sam kolor jak whisky ale smakuje o niebo lepiej ❗
Moniko
składka akuratna , statutu Niunia nie chce czytać , skoro macie takie samo menu ( oprócz kosteczek – no chyba ,ze kosteczki z czekolady). Ona a za jej przykladem ja podpisuje się, moze na serwetce żeby następnym razem okruszki z posilku na niej zostały 😉
PA
dzięki za wzgledy 🙂 naprawdę myslisz, że to manekin?
Rysiu
gdzieś Ty sie wczoraj wałesał ❗ my tu z podwieczorkiem czekalismy , no nie taki wykwintny jak w restauracji gdzie byleś z szefem , ale nasze towarzystwo bezcenne , mam nadzieję ,że do Komitetu wstepujesz, Monika zbiera podpisy i składki 😉
Piesn nas do boju zagrzeje! Bez statutu, ale z piesnia na ustach! 😀
Bobiku
jak mam czas i wpadne to w koszyku po kompocie
A propos „zagrzeje”. O której w Zjednoczonym Królestwie zamykają sklepy z butami i torebkami? 🙄
pracowalem i cichutko przegladalem wpisy
z Wami do komitetu nawet bez statutu ZAWSZE
Po jakim kompocie? Morze kompotu mamy. Kompoty to też moja specjalność! 😀
Bobiku
moje doswiadczenia jezykowe potwierdzaja teorie
przemieszczenia w czasie i przestrzeni
jezyk determinuje
moze morze
😀 😀 😀
Wando
tez to mialem
w polsce na ulicy po niemiecku
do bliskich np. w pracy znienacka po polsku
Ryś 18:41 – Tak, tak, to jest wszędzie. Moja rodzina wyjechana do Szwecji (emigracja 68) poznała w wersji: jävla utl?ning. No i pysznie. Ale trochę co innego jest słyszeć takie kawałki w kraju, w którym rodzina żyła od pokoleń…
Bobiczku! Ja akurat uwielbiam omlety, a co do kapusty, to hmm… zależy, jak jest przyrządzona 😉
jezeli kompotu morze to poprosze o szklanke takiego kolonijnego z owocow wszelkich
Rysiu, może lepiej niech się zgłoszą ci, którzy ani raz tego nie mieli. Łatwiej będzie policzyć. 🙂
nietoperzyca
To jest „figure of speech” majacy udowadniac prostote wywodu . 🙂
Dora, to przykro slyszec przy jakiejkolwiek okazji. I to nie od prosciula, ktory pewnych rzeczy moze nie rozumiec do konca, ale od ludzi „edukowanych” , z Ph.D.
No dobrze już, dobrze, Pani Kierowniczko. Odstąpię Pani kawałek tego Omleta. Hotello go zaraz poda. 😀
Kapustę mam dziś czerwoną, przyniesioną ze spaceru (po mechanicznym zbiorze na polach poniewiera się jeszcze bądź ile główek i zgniją, jak ich nie zbiorę), z cebulką, jabłkiem i kiszonym ogórcem. Winegret z estragonem i imbirem.
Jeszcze kompot mięszany dla Rysia i wyżerka dla całego Komitetu gotowa. 😆
Ciesze sie, ze nasz Komitet krzepnie i rosnie. 😀
A co do mowienia w dwoch jezykach, to ja mam jeszcze to w domu: do meza po polsku, do dzieci – po angielsku (choc do nich mowie w obu jezykach, zwlaszcza w godzinach szkolnych)… I sny mam tak samo po angielsku, jak po polsku.
swirki swirki
rysiu jak masz ochote na kompot to zrobmy z makowek 😉
Bobiku
ulga JESTEM ZDROWY 😉
skowronku
toz to jest to
makowkowy kompot powoli siorbac
tylko ten osad w garnku pozostaje 🙁
swirki swirki
a gdzie zaginela jarzębina-
lubie jej poczucie humoru
😆
Rysiu, a byłeś chory? 😯
swirki swirki
rysiu
nalezy lykac w wiekszych dawkach 😉
nic nie przeszkadza ze sie osadza 😉
Moze byc kompot makowkowy, a moze byc kompot na wzmocnienie makowki. 😀
Ze snami to ciekawe. Sny mam chyba wyłącznie po polsku, co najwyżej jak mi się śni jakiś Niemiec, to mówi po niemiecku. Ale to samo jest w przypadku innych nacji, Francuzi śnią mi się po francusku, a Rosjanie po rosyjsku, więc to nie kwestia miejsca zamieszkania. Natomiast „narracja” jest zawsze po polsku.
Moniku
my w domu tylko po polsku do dzisiaj
i dzieci prywatnie tez(dzieci-stare konie)
znam rodziny z misz-masz jezykowym
np: on do zony po niemiecku do dzieci po holendersku(niderlandzku?)
ona do meza po niemiecku do dzieci po polsku
glowa boli a dzieci szuru-buru 🙂
swirki swirki
sami znawcy
milo w taki gronie 🙂
byle bym nie usiadl na cudzym ogonie 😉
Bobiku
chyba tak w kraju przy obcych Guten Tag!
choroba wstydu 😆
Skowronku,
na cudzych ogonach siadać Ci nie radzę,
ogon jest tu w Grupie Trzymającej Władzę! 😉
skowronku
wieksze lyki?
nie lepiej delektowac
💡
Rysiu, moje dzieci dobrze po polsku, poki co (odpukac). 🙂 Stosuje zasade, ze po szkole juz tylko po polsku. A z tym angielskim w snach, to milosc mojego zycia zdarzyla mi sie po angielsku, wiec to jednak ma ogromny wplyw (choc angielski byl drugim ulubionym jezykiem juz wczesniej)…
Na obce Guten Tagi można – zgodnie z zasadą homeopatii „podobne zwalczać podobnym” – stosować odpowiednią dawkę obcego Rüdigera Hoffmanna: haalloooo eeerstmaaal… 😆
Mój kuzyn mieszkający w Szwecji z najstarszą córką, z pierwszego małżeństwa wywiezionego z Polski, rozmawiał w jej dziecięctwie po polsku, a ona mu odpowiadała po szwedzku. Dziś (dorosła kobita, sama ma już bliźniaki) mówi trochę po polsku, ale rzadko ma okazję używać. Natomiast jej dwaj młodsi bracia, urodzeni już z drugiego małżeństwa kuzyna z Szwedką, nie znają ani słowa po polsku 🙁
Mamy chyba lepiej pilnują polszczyzny w mieszanych małżeństwach…
PA
jezyk/mowa jako nosnik werbalny ogranicza czesto
integracje berlin jest tego przykladem /tak jak jackowo(?)/
bez podstawowej minimalnej znajomosci niemieckiego
ludzie pozostaja w kregu swojej kultury jezykowej bez
kontaktu z reszta
trudno tak zyc
swirki swirki
rysiu
calkowita racja, zadne lyki
dawki dawki dawki
a gdzie jarzębina- 😆
postanowilem ze zapamietam co i jak i po jakiemu snie 😉
jutro zapodam
obojetnie co by to nie bylo
swirki swirki
rysiu a skad wiesz ze tak jest trudno zyc?
W ogóle mamy lepiej pilnują języka. Zresztą w większości języków mowa jest matczyna, nie ojczysta. Nasza „ojczystość” jest chyba wyrazem skrajnego patriarchalizmu, posuwającego się do jawnego zafałszowania rzeczywistości. 😉
skowronku
jak przyjechalem do berlina wtedy jeszcze zachodniego
po niemiecku znalem tylko kilka slow i jedno zdanie
Bruner.Ty swinio!
i to bylo Scheiße 😳 😳
Yes! Yes! Yes!
koszyczek przepraszam za Sch………………. 🙄
Powyższe moje było do Bobika 19:36 🙂
A myśmy mieli w szkole dyżurne niemieckie zdanie: Ich habe Akwarium 😉
🙄
Rysiu! Rób spacje przed i po dwukropku, jak chcesz zrobić mordkę 🙂
Bobik,Dora 19:36,19:40
tak! tak! tak!
swirki swirki
roznorodnosc jezykowa w eu to rodzaj tylu malych nacjonalizmow ile jest jezykow. chcialbym doczekac tego co maja amis
Dora
dzekuje pani Doroto trenuje cierpliwie
mordki sa pelen wypas 😀
To prawda z mamami, Doro i Bobiku. Ale i znam jeden przypadek, gdy ojciec sie zaparl (pomogli dziadkowie).
A ja mam szczegolny sentyment do dwu- i troj-jezycznosci. Moj dziadek od strony Mamy mowil po francusku, rosyjsku i polsku, podobnie jak reszta rodzenstwa. Stryj Mamy dzieki temu odzyskal w czasie wojny zegarek zarekwirowany przez zolnierzy rosyjskich. Zegarek byl jedyna pamiatka po ojcu, i Stryj nie przejal sie blaganiami rodziny, zeby z dowodca wojsk wyzwolenczych nie wdawac sie w spory. Poszedl, opowiedzial o ojcu, i jakie zegarek ma dla niego znaczenie, a dowodca, o dziwo, zegarek oddal, mowiac tylko, ze zrobil to dlatego, ze „u was takoje sanktpietersburskoje udarienie”. Francuski zas, i znajomosc muzyki uratowala ciotke, ktora po ucieczce z Warszawy schronila sie na prowincji, i tam parlowala i grala na fortepianie z oficerem niemieckim, ktory przymykal oko na to, ze nie mieli papierow na pobyt w Generalnej Guberni.
swirki swirki
rysiu
wyobraz sobie ze sa i tacy co nie slysza i nie mowia
myslisz ze oni sa dardziej biedni kulturowo od tych pieprzacych glupoty i od tych co tych glupot maja mozliwosc sluchania?
skowronku
myslisz esperanto ?
czy zjednoczone stany europy?
Wyniesiona ze wschodnioniemieckiej szkoły znajomość rosyjskiego też jest godna odnotowania, które nie zajmuje zresztą zbyt wiele czasu. Znajoma zreferowała mi całość w ciągu mniej więcej 10 sekund. Mienia zowut Karola, ja żiwu na ulice Kasztanowoj. Wsio. 😀
swirki swirki
nie mysle o chinskim co wcale nie byloby takie zle 😉
PS Tak sobie pomyslalam, Doro, ze muzycznosc to jest tez jezycznosc. Moj maz porozumiewa sie z jedna moja muzyczna kuzynka prawie wylacznie przy pomocy partytur, i oboje sa bardzo zadowoleni. 🙂
skowronku
nie mysle
oni migaja
kultura jest uniwersalna jezyk nosnikiem
wyjatki wyjatkami
swirki swirki
no to jestem spokojny
rysiu
i spokojnie udaje sie na piwo.
do jurta kiedy to
opowiem sen ……
skowronku
zaczynam od jutra „krzaczkowac” iwestycja na starosc
Głuchoniemi nie tylko migają, ale i czytają, więc jak najbardziej posługują się językiem. W językach migowych też są zresztą narodowe odmiany.
Bobiku
nadstaw uszka , moja pani wyszła zostawiła włączonego laptopa , poczytalam sobie tu o niejakim Kartoflu i że cesarz jakis tam go nie przyjął , nie wiem jak Ci to powiedzieć , no dobra wale : uwielbiam surowe kartofle w skórce , a jesli zjadlam tego waszego Kartofla to co ?? daj szybko odpowiedż bo jestem rozdygotana
Niunia
Rys, 19:53 – mnie tez tak sie wydaje, Rysiu.
Sklepy z butami jeszcze otwarte, ale ja juz wrocilam z Richmond -bardzo glodna i spragniona jakiegos scotcha. Bylabym normalnie wstapila na miejscu, ale te oplaty za naprawe bojlera mna zachwialy 🙁
Butow sobie bnie kupilam (nie zebym nie miala w czym chodzic), ale widzialam swietne dla E, musze jej opisac i zapytac czy gotowa jest wydac 115 funtow. Ecco nareszcie nauczylo sie robic buty, ktore sa nie tylko wygodne ale tez i ladne. Pewnie sie zgodzi bo nie kupila sobie zimowych butow od ostatniego pobytu w Ameryce ze 3 lata temu..
Manola zadnego nie widzialam, ciekawe czy Jimmy robi walonki?
Kupilam troche swiatecznych dupersznytow na czesc przyjazdu Renaty. Niech ma bombki i swiecidelka!
Nie wiem z jaka Ameryka zetknal sie PA, ale ja jej po prostu nie rozpoznaje z jego opisu. W Greenpoint (na Grynpojncie) bylam wiele razy (zawodowo), nie radze nikomu wstepowac. Niemal w kazdej bramie stoi ktos pijany i nieogolony i co drugie slowo mowi „qurwa” .Jest to najbardziej depresyjne miejsce na kuli ziemskiej, choc nigdy nie bylam np w Mlawie ( a wiele o niej slyszalam po slynnym pogromie pare lat temu) .
Pojde zanurzyc te wspomnienia w czyms mocnym, bo dostane depresji.
Niuniu, Ty nas wyzwolisz! Tylko za dlugo nie dygocz. 😀
Moniko
wielojezykowosc/germanizm/nie tylko pomaga w zyciu
praktycznie ale tak mysle uczy tolerancji
Niunia, jak Ty TEGO Kartofla zjadłaś, to teraz wszystko zależy od tego, w czyje łapy się dostaniesz. Połowa narodu będzie gotowa Cię nosić na rękach, a druga połowa zlinczować. Musisz jeszcze bardziej niż dotąd uważać, z kim się zadajesz. 😀
Nietoperzyco, przeciez juz donosilam o tym afroncie jaki spotkal naszego Kartofla znanego w eleganckich sferach jako Pozeracz Ptifurkow.
Cesarz jeszcze tego pozaluje, ruski agent jeden! Tez go wpiszemy na krotka liste, stokrotke pieprzona.
Niuniu
ja tez jestem w TEJ polowie i mam tez serce/biore na rece/
niestrawnosc mija
Twoja pani zna wiersze na wszelkie potrzeby
Rysiu, to jest też oczywiście zawarte w myśli Wittgensteina -język nas z jednej strony ogranicza, a z drugiej przez poszerzanie jego granic (również o inne języki) poszerzamy swój świat, stajemy się po troszę sami tymi Innymi, których języków się uczymy. Łatwiej nam ich zrozumieć, więc i łatwiej „wybaczyć inność”.
I to jest prawda, niezależnie od związanych z tym kłopotów i rozterek pierwszej generacji.
swirki swirki
Heleno
Bobik zatroszczyl sie o zielony podklad
punkty stawiac potrafiamy
o np tak
.
lufe potrafimy walnac 😉
i to nie jedna
jakas pania od czasu do czasu tez rzucimy
po kiego diabla nam hameryka? 😉
Moniko
za duża odpowiedzialność , wyzwolic aż tylu , zawsze ktos się znajdzie niezadowolony
Bobiku
gdzie ten fortepian pod ktory nawet wieloryb się schowa , może ja tam chwilowo kryjówke sobe urządzę
swirki swirki
rysiu
a co to jesz hmmm jak to bylo
krzaczkowac?
Ja tez tak mysle, patrzac na historie mojej rodziny. Ale tez sa ludzie pogranicza (a wiec dwujezyczni, choc nie z wyboru), ktorzy nie przejawiaja zbyt wiele tolerancji. 🙁
Heleno, afronty to naszego Kartofla, vel Pozeracza Ptifurkow, specjalnosc. Tropi cudze wobec siebie, absolutnie nie zauwazajac wlasnych, wydawaloby sie – widocznych golym okiem.
Nietoperzyco, za niezadowolonych zabierze sie nasz Komitet Walki z Ponuractwem i Ponurnictwem. Niech smiech ich wyzwoli. 🙂
Rysiu
dygotki mijają , niestrawność pewnie z czasem , na razie zmykam , bo jak mne pani zdybie przy kompie przez dwa dni nie będzie omleta z kawką , miło że Was tak dużo w tym Komitecie jak mu tam za długa nazwa dla mnie i w TEJ połowie do nastepnego razu
hauahuhau
Niunia
skowronku
krzaczkowac?
ten chinski jest chyba dobry tylko te krzaczki
piorkiem i tuszem trzeba
bez makowego kompotu lepiej zostawic
Moniko
nieraz trzeba sie smiać bysmy nie zwariowali , obiecuję skladki solennie wplacać co dnia
Twoj mąż , może i Zosia potwierdzi :uśmiech kosztuje mniej od elektryczności i daje więcej światła. ❗
ps. widze tu jakieś slady buszowania czterech łap
ale żeście popisali … idę czytać … 🙂
Nietoperzyco, wlasnie wyglosilas podstawowa filozofie naszego Komitetu. 🙂 Co do sladow lap, to nie bardzo wiem o co chodzi. 🙄
swirki swirki
Jolineku51
ty nie cytaj ty pisz 😉
juz mi lepiej
wypilem piwo
po pierwszym piwie jeszcze wszystko dobrze jarze
tak mi sie wydaje 😆
Bobiku, mam prośbę. Wrzucaj wszystkie swoje wierszyki do wierszyków, niech nie giną. Walonki Heleny – cudo, i drugi z magnatami też 😀
ja dziś mam siły tylko przeczytać 🙂 ….
vitajcie! No cóż. Poliglotką nie jestem ale mogę napisać kawał. Idzie pan drogą i widzi zbliżającą się staruszeczkę. — Dzień dobry Pani profesor, woła uradowany .Kobieta się zatrzymała i ze zdziwieniem pyta. A po czym mnie poznałeś, tyle lat już minęło odkąd nie uczę. — Poznałem Panią Profesor po płaszczyku…
no wiem głupie a nawet smutne ale prawdziwe. Wygląda na to że trwałe.
dlaczego jakiś świrek mnie przyświrkuje? Jestem kobieta pracującą i niestety mam mało czasu na blogi. Z przyjemnością czytam jednak Wasze wpisy.
Haneczko, tak było w planie, ale znasz tych liberałów… 😉 Coś na miejsca powkładać, biurokrację prowadzić, to zwykle ponad ich siły. Ale powrzucam przynajmniej te, które są w miarę samodzielne, bo jak coś zbytnio wynika z kontekstu, to nie ma co wyrywać, bo i tak nie będzie zrozumiałe. 🙂
Jolinku, byleś tylko miała siły do walki z PiP, to już nawet nie pisać wyjątkowo dziś Ci pozwolimy. 🙂
na dodatek zjadłam naprędce śledzia marynowanego i mi teraz niedobrze. Wybaczcie że nie o wielkim świecie i nie chińsko i japońsko. Pewnie to był śledz modyfikowany genetycznie na coś bliżej nieokreślonego . Muszę się przyznać że mam pewna zdolność obrzydzenia każdego jedzenia.
pa
Jarzębino, niestety, naprawdę prawdziwe. 🙁 Na ogół najgorzej płaci się tym, których zawód związany jest z powołaniem, żeby już nie powiedzieć z misją. Z wyjątkiem telewizji, gdzie misja (?) nie przeszkadza zarabiać. 😯
Pragne zwrocic Twoja uwage, Bobiku, na fakt, ze PiP jest nieprzypadkowo zblizone do PP (Pozeracz Ptifurkow). 😀
aj przepraszam to chyba ma być ćwirek , wybacz
co to są ptifurki czy to sie zjada?
Jarzebino, ptifurki to sa takie male ciasteczka, ktore Osoby na Najwyzszych Stanowiskach zagarniaja wylacznie na wlasny uzytek. 🙂
A, i nie trzeba byc poliglota, zeby doswiadczyc podwojnosci. Wystarczy byc na przyklad liberalem, i miec rodzine bogoojczyzniana…Lub odwrotnie. 🙂
swirki swirki
jarzębino-
dzis nie piatek i moze dlatego ten sledz nie najlepiej lezy 😉
Bobiku
chyba nie wszyscy
w mim przypadku robie teraz to co lubie. nawet mnie to pasjonuje 😆
za kasa sie nie ogladam bo i tak jej nie zobacze. predzej …. 😉
a co swirku robisz?
w goglach jest ale co w tym dziwnego? no widzicie odstaję, idę spać . Mam dziś nastrój jak ten sledz co siedzi w moim brzuchu.
Bobiku z PiP to ja walczę we własnym interesie … 🙂 …
swirki swirki
jarzębino-
mam nadzieje ze nic zlego. nikt jak dotychczas sie nie skarzyl. 😆
dobrze ze jestes jeszcze i moge tez
stuknac 😉
ci pa
pa / ćwir/
dobranoc
dobranoc
moze dostane jutro nie tylko kompot mieszany
dobranoc zwierzeta rosliny i inni tu i tam
Rysiu, jak chcesz coś poza kompotem, to musisz zawczasu złożyć zamówienie, żeby Kantyna Komitetu zdążyła się zaopatrzyć. 😉
Mam „Doktrynę szoku” Naomi Klein. I jeszcze „Dzienniki zabrane przez bezpiekę” Andrzeja Krzysztofa Wróblewskiego.
Teresko, mysle, ze Klein Ci sie spodoba. 🙂
Bobiku, ale pasztetowka to chyba czesto bedzie bywac w Kantynie Komitetu? Jak wiesz, sporo czlonkow Komitetu (dwu- i czworonoznych) wyrazilo entuzjastyczne zainteresowanie. 🙂
PS Mordechaj nic nie pisal, czy i dla niego znajda sie jakies dwie pary butow Ecco…Albo te walonki od Manola, jesli by byly w jego rozmiarze. 🙂
Teresa mi przypomniała, że należałoby poczytać czasem coś oprócz blogów. 😉
Monika mi uświadomiła, że w obliczu entuzjastycznego zainteresowania należałoby istotnie sporządzić jakąś kartę dań Kantyny Komitetu. Wolno zgłaszać propozycje, które zostaną kolektywnie rozważone. 😀
A Haneczka dała mi Niezbędnego Kopa, bez którego chyba bym się nie zdobył na odłożenie wierszyków na swoje miejsce. 🙂
Same pożytki! 🙂
Bobiku, znam jednego anarchistę. Porządek w papierach ma taki, że sama bym chciała. Jeżeli można, pozbieram na prywatną półkę, z własnym kontekstem.
Lubiłam ptifurki, ale odstawiłam.
W „Szkle” ktoś się zaciekawił, w której mianowicie Korei wyląduje głowa 😉
Bobiku, gdzieżby tam kopy 😯 . Tylko poszturchuję 🙂
Haneczko, u Ciebie na półce na pewno będą miały dobrze. Pewnie częściej odkurzasz niż ja. 😀
Czy to oznacza, że głowa wyląduje w jednej Korei, a reszta w drugiej? 😯
Niezbadane są wyroki…
Na poważnie. Niech ląduje gdzie chce, ale niech się wreszcie zamknie 👿 W każdym języku.
Witam wszystkie Sowy, udało mi siec do Krakowa, a zarazem do mojego komputera! przeczytałam większość zalegych wpisów i a propos dwu- i więcej -języczności przypomniała mi siew książka Evy Hofman Lost in translation. To mniej więcej wspomnienia autorki, która jako 12-13 letnia dziewczynka emigruje z rodzicami do Kanady ( po 1956 roku). Opisuje tam bardzo ciekawy proces przechodzenia z polskiego na angielski i towarzyszącą temu zmianę osobowości. Moje córki ( szczególnie młodsza) też są w zasadzie dwujęzyczne I zawsze kiedy je widzę mówiące po angielsku mam wrażenie że są trochę kimś innym niż kiedy mówią po polsku. Bo przecież język to nie tylko mówienie ale i gestykulacja, body language, dopieranie metafor specyficznych dla danej kultury itd.
Po powrocie do Krakowa ( dość upiorne 280km lawirowania pomiędzy TIR- ami w strugach deszczu) byłam na b. miłej imprezie otwarcia nowego Centrum w Stowarzyszeniu „U Siemachy”. To krakowskie stowarzyszenie zajmuje sie prowadzeniem świetlic dla dzieci i młodzieży z tzw. nie nie najłatwiejszych środowisk. działa już 15 lat i ma kilka tysięcy wychowanków pod opieką. Rzadki przykład połączenie „dobrego serca”: z profesjonalizmem i zdrowym rozsądkiem.
Szefem jest b. fajny ksiądz Andrzej Augustyński, absolutnie nie księżowska postać.
Na imprezie był nawet premier Tusk,ale nie było to najważniejsze. Fajnie że dzieciaki zyskaly nowa przestrzeń do spełniania swoich marzeń
O, żona sąsiada szczęśliwie się odnalazła. 🙂 No właśnie, ja też pisałem o tym wrażeniu, że ludzie w każdym języku są trochę kim innym. U siebie samego też to zresztą widzę.
O ile się nie mylę, o Ewie Hoffman lepiej wspominać wyłącznie pod nieobecność Heleny. 😉
A gdzie jest ta Siemacha?
Żono sąsiada, też to mam ze swoim dzieckiem. Ale strasznie mi się to podoba. To poszerza. Lubię poszerzanie.
Ups Bobiku, nic nie wiem na ten temat.!!! 😳
Evę Hoffman, spotkałam tylko raz w życiu, b. krótko ale ta książka ( jest zresztą tłumaczona na polski, ale ja czytałam ja kiedyś w Londynie po angielsku) zrobiła na mnie spore wrażenie. Również dlatego ze w latach 50tych mieszkala ona w tych miejscach Krakowa, które znam z najwczesniejszego dzieciństwa.I był to pierwszy opis tamtych miejsc i tamtego czasu jaki przeczytałam, a że po angielsku tym dziwniej i ciekawiej
O, Zono, jak milo, ze przebrnelas przez strugi. 🙂
Co do stwierdzenia Haneczki z 23:23, to proponuje wciagnac na liste postulatow Komitetu, trzymanej w puszcze po landrynkach. 🙂 A swoja droga, to Glowie chyba byloby milej w Polnocnej, bo im gorszy rezim, tym mniejsze poczucie humoru dykatatora, i tym wiekszy smutek poddanych (czesto jednak cichcem humorem sie broniacych).
Mnie sie Haneczko to tez się b. podoba. Starsza córa mówi tez biegle po francusku, a młodsza po włosku. natomiast czasem kłócą się po angielsku co jest dość śmieszne. ja niestety poliglotką nie jestem, uczenie języków obcych przychodziło mi zawsze z wielkim trudem, wiec tym bardziej je podziwiam a nawet trochę zazdroszczę
Slyszalam to, Bobik, slyszalam…. Policzymy sie… 👿
Zreszta z tym co mowi Zona absolutnuie sie zgadzam, i nawet musisz przyznac Bobiku, ze sama tez wahania wyrazalam sie dobrze o powiesci, ktora doczytalam bodaj do czterdziestej stronicy i odlozylam, bo byla zbyt bolesna, nie chcialam w to dalej brnac. Ona ZAPEWNE jest b. dobrym pisarzem – jesli reszta ksiazki byla tak dobra jak jej poczatek, Niezaleznie od moich porachunkow z TOM PANIOM 👿 . Nie PISARZEM, zauwaz…
Heleno, zostawiłem Ci przecież furtkę w postaci „o ile się nie mylę”. Czy to moja wina, że nie skorzystałaś? 😀
Do Bobika:
Stowarzyszenie „U Siemachy” jest w Krakowie, główna siedziba przy ul Długiej, a poza tym 12 świetlic głownie na różnych blokowiskach. W najbliższych planach chcą otworzyć ośrodki w Tarnowie i N. Sączu, To jest całkiem spory NGO, zatrudniający sporo ludzi plus oczywiście wolontariusze. nie tylko wychowawców, ale również psychologów, pracowników socjalnych. niezwykle – jak na polskie warunki sprawnie zarządzana i pomyślana instytucja
No, ale mnie wystarczy rzucuc haslo „Ewa Hoffman” et ca commence, jak mowi E.
Dajmy jej spokój Heleno, ale doceniam że wykazałaś się wielkodusznością!
A ponadto, ja wlasnie przekroczylam polowe litrowej butelki hiszpanskiego sikacza i niech mi Ewa f.ng Hoffnman nie wchodzi w droge
Heleno, spoko, to stare dzieje, już nie warte hiszpańskiego sikacza. 😀
Jakbyś kupiła zgodnie z dobrymi radami walonki dla siebie i Mordki, to na pewno byś była w cieplejszym humorze. 😉
Oh Heleno,przypominałaś mi że chciałam sie napić. Spenetrowałam tacę prababki, na której stoją butelki i ze zgroza stwierdziłam , ze prawie nic nie ma.
Tylko:
– dziwne izraelskie białe wino w „trójkatnej” butelce, prezent, stoi już kilka lat , obawiam sie ze chyba już nie nadaje się do użytku,
-zamknięta butelka meksykańskiej wódki,
-wino przywiezione przez moje dziewczyny z Krety ( prezent, „ale nie otwieraj mamo bez nas”),
-Pusta butelka po lemoncino,( dlaczego nie w smieciach???)
-reszta ukraińskiej „brandy” – to nalałam dość okropne!
Zgroza, jutro pojadę do sklepu.
Może jednak to mexicano wypróbować?
mam zasady! Bobiku, do samotnego picia nie otwieram butelki wódki ( wino może być) 😆
Żono sąsiada, możemy razem złamać po zasadzie. Ja w zasadzie nie piję poza weekendami, ale gdyby to miało służyć szczytnemu celowi łamania zasad, to raz mogę się złamać. 😀
To co, otwierasz to mexicano? Ja mam wprawdzie tylko wina, ale we środę to też wbrew zasadom. 🙂
Bobiku ,może jutro?? Dopiję juzto ukraińskie paskudztwo i chyba pójdę spać, bo mi ciągle te TIRY jedża przed oczami!
A czy meklsykanska wodka to czasem nie jest tequila?
Czy masz w domu cytryne? I sol?
Jutro to ja nie mogę, bo przed piątkiem z krwiożerczą młodzieżą nie odważyłbym się wypić ani kieliszeczka. 🙂 Ale żebyś nie piła sama po podróży, nalałem sobie trochę tego czerwonego. Zdrowie na budowie i bezTIRowych snów! 😀
Pij ze mna Bobiku, wieczor jest mlody!
Heleno, a gdzie Ty znikasz, jak się tu kieliszkami trącamy? Czyżbyś z nami budować nie chciała? 😀
Łajza Minęli, wycofuję poprzednie pytania!
Nie Heleno to nie tequila!! na dnie butelki pływa robal!! 😯
To tez prezent od mojej przyjaciółki, która w zeszłym roku była w Meksyku. A cytryny tez nie ma. Bo nie bylo mnie kilka dni, wiec lodówka i przyległości wyczyszczone. pomyślę o tym jutro! 😆
Budowac? A co budujecie?
Zdrowie Bobiku i heleno ,
Kierowco piłeś – nie jedź. Nie piłeś – wypij
Ach, to ta z karaluchem! To chyba mozna brac do ust dopiero jak juz jestes past caring…
No to wszystko jasne. Robalówka! 😯
Piłeś – nie jedz!
Salute!
Dzięki Heleno za rade, więc to może nie dzisiaj….
Nie robalowka, tylko karaluszanka. La cucaracha.
Ja robalówki jeszcze nie piłem (dlaczego właściwie?), ale zdarzało mi się już robalami zakąszać. Wielokulturowość… Niektóre z tych robali wcale nie były takie złe, ale smażone mączniaki serdecznie odradzam.
Zywymi zakaszales?
na butelce „pisze”: Gusano rojo” mezcal joven
Przecież pisałem, że smażonymi!
Mezcal joven, znaczy młoda kaktusówko-robalówka.
O gusano rojo jest dyskusja na blogu
://www.tequila.net/tqforum/index.php?PHPSESSID=jfp8rj7kmpk1cj6321ai4lcqv7&topic=323.0
Dziekuję za tłumaczenie. jak juz pisałam u mnie z językami nie najlepiej, a hiszpańskiego się nigdy nie uczyłam.
kaktus brzmi nieźle, ale ten robal mnie nie przekonuje…
http://www.tequila.net/tqforum/index.php?PHPSESSID=jfp8rj7kmpk1cj6321ai4lcqv7&topic=323.0
Ja tylko wiem, że rojo jest z czerwonymi robalami korzennymi, a blanco z białymi liściowymi.
A Helena za złe zlinkowanie pije karniaka!
A, przepraszam, wiem jeszcze, że to jest tak samo jak tequila z agawy, ale z innego gatunku.
Nie! Smazone to byly mączniaki, cokolwiek to jest,
Przeczytałam Heleno. Chyba ta ukraińska „brandy” lepsza
Nie sądze Bobiku żeby różnicą miedzy czerwonymi a białymi robalami była różnica fundamentalną. Robal to robal.
I wiesz co, Bobiku. Rozumiem, ze wielokulturowosc i rozumiem tolerancja i sama jestem pies na tolerancje i takie tam postepowe kawalki. Ale robaka bym do ust nie wziela.
Nie, nie wzielabym. Zebys mnie kroil na kawalki, Gdzieas sa granice,
Mączniaki to też robale, którymi zresztą mama wykarmiła wiele pokoleń kosów. Ale mnie nie smakowały. Za to inne, dość duże, w czarno-żółte paski naprawdę były zjadliwe. Poza tym specjalnie na moją cześć, żeby zaprezentować mi coś oryginalnie afrykańskiego, jechano po te robale 200 km, więc świnia bym był, gdybym nie spróbował.
No chyba, ze 200 km. Moze i ja bym sie zalamala.
Mam pomysł! Może i dobrze, że żona sąsiada tej robalówy nie otwarła. Niech ona doczeka, aż ja się zjawię na Batorego, to przynajmniej będzie wiadomo, że nie trzeba jej będzie natychmiast po otwarciu wylać do zlewu z powodu braku kandydatów do spróbowania. 😀
Probowalam sobie wyobrazic, ze Wisniewscy chcieliby mnie nakarmic robakami.., Pewnie bym zjadla pocieszajac sie, ze moge to kiedys opisac.
Dziewuchy, co Wy wyrabiacie 😯
Robale jakieś chcą pić… błe… 😛
Mezcal kojarzy mi się jak najgorzej jeszcze od czasu lektury „Pod wulkanem” Lowry’ego…
Na szczescie nieprawda jest, ze jedza jeze, jak mozna przeczytac w kazdym podreczniku cyganologicznym. Az sie wstrzasneli jak zapytalam.
Po tym kieliszku wina nagle mi się w głowie rozjaśniło. Narzekać, że w domu nic sensownego nie ma do wypicia, to mogę ja. Dzięki niemieckim związkom zawodowym, które nie dopuszczają do powstania sklepów nocnych. Ale żona sąsiada? Ja dobrze wiem, gdzie jest „Oczko”! 😆
Ok Bobiku, robal czeka na Ciebie! A teraz już dobranoc wszystkim!
Pani Kierowniczko, jak komuś zachciewa się „Pod wulkanem” czytać, to w ogóle do alkoholu może się zniechęcić. Odradzam jak te mączniaki. 😀
Witamy Paniom Dorotecke. Czy jest cos w domu do picia? Robaka mozna dorzucic oddzielnie.
Dobranoc żono sąsiada. 🙂
Heleno, co Ty Pani Kierowniczce proponujesz? Przecież ona mięsiwa nie jada. Pani Kierowniczka zakąsi glonem! 😀
Zdrowie Jeofreya Firmina! Niech zyje absolut i Absolut!
To niech wrzuci glona.
Firmin? Chodzi o tego bostońskiego szczura?
Absolut? Były odwiedziny na stacji benzynowej?
A ciepło nareszcie, przynajmniej od wewnątrz?
Nie, chodzi o tego pijanego konsula spod wulkanu w Meksyku, z Cuer… jak mu tam…
Stacja juz zamknieta. Od wewnatrz coraz lepiej…
Zdziwiłbym się, gdyby konsul jeszcze żył. 🙁 Ale absolut – nie wykluczam, a Absolut to już na sto procent.
Tak, Pieseczku. Wiersz o walonkach przepiekny, ale juz sie boje chwalic…
Nic nie będę wrzucać, alkoholiczki jedne 😆 Jestem jak przepuszczona przez wyżymaczkę, idę spać…
Rozumiem, ze ja jestem jedna z alkohloiczek, ale Bobik? Chyba nalezalo napisac „alkoholicy jedni”. Forma zensko- osobowa jest Absolut-nie niewlasciwa.
Ładny mi alkoholizm. Drugiego kieliszka wina jeszcze nie skończyłem! 😯
I oczywiście odmówienie mi męskości uważam za uwłaczające! Nie o to żeśmy się bili! 🙄
No, wlasnie. Musze nieustannie czuwac.
A, to bardzo dobrze. Ktoś czuwa, żeby spać ktoś mógł. To ja pójdę spać, a czuwacze niech czuwają. 😀
Dobranoc. 🙂
Dobranoc, Bob.
No i mam dylemat budzić /nie budzić to była burzliwa noc , ale zryzykuje i cichutko powiem za poetką :
żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy
Bobiku
Tobie chyba nie o ta kantynę chodziło :http://www.kantyna.pl/
Heleno
hydraulicy wszystkich krajów łączcie się do roboty Helena czeka , jakby co mam butelkę calvadosu ( rozgrzewa idealnie)
Teresko
Monika ma słuszność , Klein warta jest uwagi
Rysiu
Przeminie wiosna rozkosznych wrażeń
I sny przeminą, którymi żyjesz,
I śmiać się będziesz z dziecinnych marzeń,
Skoro troszeczkę utyjesz!( Asnyk)
Rysiu 😀 się
Dzień dobry, do porannej kawy – https://www.google.com/adsense/login/pl/?hl=pl&sourceid=aso&subid=ww-pl-et-gaia .
Wrze – http://wiadomosci.onet.pl/1874496,11,item.html .
No nie wiem Teresko czy to dobre jest do porannej kawy … 🙁 … walczymy z PiP więc takich szemranych typków tu jak najmniej …
to lepsze do kawy:
http://www.youtube.com/watch?v=szmh7SXv-lc
ściągnęłam z blogu obok … 😀
Jolinku
jak najmniej takich typków , popieram ❗
a teraz http://uk.youtube.com/watch?v=OKVqbVro2zo
i 😀 zagości na naszych buzkach
Widzę, że dni skupienia w Klarysewie owocują bezgranicznie.
Dzien Doberek z Zamrozonej Psiarni.
Dzieki Jolinek za przypomnienie mi, ze musze dzwonic z zyczeniami imieninowymi. A swoja droga kto pisze te grafomanskie teksty do polskich piosenek i dlaczego? Przeciez to mozna byloby boki zrywac gdyby nie bylo tego takie zatrzesienie
jako apolityczna jarzębina chcę Wam zacytować fragment ;Dzienniki Gwiazdowe . S.Lem. ; cyt. dotyczy zwierząt planety Enteropia. -..Fauna typu silikonoidalnego, gł.przedstawiciele; mierzawce, dendrogi autumalne, asmanity, kurdle i ośmioły skowytne. W czasie strumów obowiązuje zakaz polowania na kurdle i ośmiły. Dla człowieka zwierzęta te są niejadalne, z wyjatkiem kurdli. Fauna wodna.;stanowi surowiec przemysłu spozywczego. Gł.przedstawiciele; infernalia( piekluchy), bliskwy, pszywięta i śmędzie. Osobliwocią Enteropii jest ściorg z jego fauną i florą mętlinową. W Galaktyce jedynym jego odpowiednikiem są ały w bezpiennych ulasach Jupitera..
gdy to czytam nic nie jest dla mnie dziwne i straszne .Miłego dnia . Ciekawe co o nas piszą na Enteropi? ( : )
Ośmioły, nie ośmiły! 😆
Było nawet hasło: Chsedz być wesoły, poluj na ośmioły 😀
hehe… CHCESZ być wesoły, to się myl od rana… 😆
ośmioły a jakże, chcesz być? .. cyt..W artykule tym wszystko jest dla mnie jasne , z wyjątkiem wzmianek o sepułkach, transminie i strumie…cd nie n.
przyznam szczerze że trochę mniej robię błędów odkąd pojawił się Bobik w moim komputerze. Na Nobla literackiego jednak nie liczę .
idę pozytecznie spedzic przedpołudnie,
Komunikat z otchlani (nr 1)
Jeszcze nawet nie zadzwonili s%$&*y
Heleno
warknij nie to Bobik może na tych s%$&*ów
Dzień dobry 🙂 Ja ZAWSZE (i od zawsze) jak chcę być wesoły, poluję na ośmioły. Mamy w tym celu założony specjalny rezerwat ośmiołów i kiedy tylko komuś w domu humor podupada, wręcza mu się specjalną broń na ośmioły i wysyła go na polowanie. 😀
A dzisiaj muszę kilka ośmiołów Helenie podesłać, bo chyba jej będą bardzo potrzebne. 🙄
Kazdy, kto sie pojawi na progu tego domu, a nie jest hydraulikiem z holajza, bedzie mial odgryziona glowe, bedzie zmieszany z blotem i opluty jakbym byla samym Jaroslawem Kaczynskim.
Ośmiołowi też byś głowę odgryzła? 😯
By the way, zawiadamiam, że nowego osiągnięcia retorycznego pana K. nie będę komentować. Ten typ osiągnął takie mistrzostwo w samopogrążaniu się, że wszyscy pogrążacze zewnętrzni robią bokami i jeden po drugim odpadają z konkurencji. 🙁
Osmiolowi zwlaszcza, bo nie jestem na jego lasce. 👿
&^%?!
*&%$!!
@&^8) !!!
$?”<}&!!!!
p*$:@e Ch%?e!!
Komunikat z otchlani (nr 2)
E. dodzwonila sie. Powiedzieli, ze przyjda „miedzy 2 a 4”, ale nie podali daty ani roku.
Heleno
boje sie pisać , bo jesteś w wiadomym nastroju , ale my tu razem z Tobą się wściekamy i gdybyśmy mogli to byśmy tych s%$&*ów odpowiednio !!!!!!
kurcz chyba hydraulik z Polski by szybciej dolecial, zrobił i uśmiech do tego dołożył , od razu mówię są tacy
czekamy na Twoje raporty
Wierzacych i agnostykow wszystkich wyznan prosze o modlitwe.
Niewierzacych – o trzymanie kciukow.
Trzymam, Heleno.
Za nich też, bo jeśli się dobrze nie sprawią, żywi nie wyjdą.
Dokładam osiem kciuków – cztery moje, dwa mama, dwa taty. Kto da więcej? 😉
Gdzie do licha jest Malgosia, jak jest pilnie potrzebna?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6024651,Wyslannik_cesarza_do_Lecha_Kaczynskiego.html
Tu polecam rysunek Sawki (ale nie tego, bo chyba syna mojego niegdys bliskiego sasiada z ulicy – Janka Sawki)
No patrzcie, określenie „pożeracz ptifurków” dotarło już nawet do Mongolii. Sprokurowali na wizytę śliniaczek, żeby pan prezydent się nie ubabrał. 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80292,6019956.html?i=0
Bobiku
ale jaki gustowny śliniaczek , tylko nie wiem czemu ?pożeracz ptifurków? tak sie cieszy … fotograf trzyma ser 😉
Nie wiem co będzie. Napisał do cesarza list, własną ręką. Na szczęście po polsku. Może nie będzie im się chciało tłumaczyć. Ciekawe, jakiego Benhałera tam umieścił.
Widać z tego, że pan prezydent jest z literaturą obeznany. „Nie wystukuj wszystkiego na maszynie, dopisz jedno słowo własną ręką, jeden wiersz, doprawdy nic wielkiego…”
Że w liście nie było nic wielkiego moglibyśmy być pewni, gdyby nie ewentualność Wielkiej Bzdury lub Wielkiej Gafy. 🙄
Bobiczku, Pawlikowska nie byłaby zadowolona z ptifurkowego kontekstu.
Coś nam uciekło,poprzedni post zatem nieaktualny.
1.Świrka świrka prosimy nie siadać na psich ogonach!
Doskwiera , jak rzepy!Nawet jeśli świrek jest całkiem,całkiem..
2.Podpisujemy się pod statutem!Nie masz to, jak wyśmiać się do bólu przepony.
3.hydraulicy przychodzą niosąc ze sobą”takie coś z takim czymś „(To nazewnictwo mojej nietechnicznej babki.)
4.Moja babka wieszała kiedyś dużą wystawę w Uberseemuseum w Bremie, a niemiecki zna słabo.
Panowi od wieszania na Jej pytanie czy ją rozumieją powiedzieli :” prawie rozumiemy,ale nie rozumiemy, czemu Pani do nas mówi per Sie, a do dyrektora Du”?;-)
5.Bobiku dzięki za wizytkę, dzisiaj podsyłamy indyczynę z ryżem +marchewka.
Wszystkim Basiom NAJLEPSZE ŻYCZENIA! 😆
Miejmy nadziejke, ze nie zaadresowal listu do cesarza Hirohito. Ostatnio nie polapal sie, jakiej plci jest prezydent Indii jak posylal kondolencje i nazwal pania Patil panem.