Z pozycji eksperta

wt., 7 lutego 2012, 12:16

– Znowu mam pomysł na to, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym życiem – przyznał się Bobik, niedwuznacznie oczekując od Labradorki zainteresowania. – Poradniki mógłbym pisać.
– Ty, szczeniaku? – zdziwiła się niezbyt elegancko Labradorka. – Nie za krótko przypadkiem żyjesz, żeby innych pouczać?
– Po pierwsze, nie żyję przypadkiem – obruszył się Bobik. – Planowany byłem. A po drugie, krótkość życia przy pisaniu poradników jest zaletą. Pomyśl, ilu błędów jeszcze nie zdążyło się popełnić. Można radzić z pozycji niemal całkowitej bezbłędności.
Sąsiadka nadal nie wydawała się być przekonana. Potrząsnęła sceptycznie łbem i zadała podchwytliwe pytanie:
– No dobrze, przyjmijmy, że masz mniej błędów na koncie niż jakikolwiek ekspert od czegokolwiek. Ale na jakiej podstawie chcesz na przykład doradzać, jak odnieść sukces, skoro sam jeszcze żadnego nie odniosłeś?
– A kto powiedział, że ja chcę doradzać, jak odnieść sukces? – parsknął Bobik. – Wręcz przeciwnie, mam zamiar napisać poradnik „Jak nie odnieść sukcesu”. To bardzo łatwo zrobić. Pozbieram tylko główne punkty z tych poradników o sukcesie i odwrócę. Zamiast „jak uwierzyć w siebie” opiszę, jak skutecznie nie wierzyć w siebie. Albo „wyznacz sobie cel”. Myślisz, że będę miał jakiekolwiek kłopoty z wyjaśnieniem, jak żyć bez wyznaczania sobie celu?
– I sądzisz, że ktoś taki poradnik zechce kupić? – drążyła dalej Labradorka.
– Jasne! – odszczeknął radośnie szczeniak. – Ludzie wszystko kupią, jak jest napisane przez eksperta. A przecież na rzecz moich porad będzie przemawiało to, że faktycznie jeszcze nie odniosłem żadnego sukcesu.
– Ale jeśli ten twój antyporadnik dobrze się sprzeda, będzie to jakiegoś rodzaju sukces i wtedy możesz przestać być wiarygodny – zrobiła ostatni wysiłek Labradorka.
– Wtedy zrobię to, co każdy już uznany ekspert – machnął łapą Bobik, niezrażony marudzeniem sąsiadki. – Powiem, że od początku mówiłem co innego, niż mówiłem. I wszyscy mi uwierzą, bo gdyby nie uwierzyli, musieliby przyznać, że eksperci są w gruncie rzeczy psu na budę i przestać się na nich powoływać. A to by się szybko stało nie do wytrzymania. Kto chciałby popełniać błędy wyłącznie na własny rachunek, nie mogąc chociaż ich części zwalić na złe rady ekspertów?