Persona non grata
Tak dawno już nie byłem w kraju, że nawet mocne turbulencje, wywołujące u co wrażliwszych pasażerów niekontrolowane jęki, zdawały mi się współgrać z falami moich emocji. Nareszcie dotknę, powącham, poczuję własnymi zmysłami wszystkie cywilizacyjne zmiany, którym pod moją nieobecność uległa ukochana ojczyzna.
Wlatywałem spoza Unii, więc po odebraniu bagażu wygrzebałem z torby paszport i z radosnym podnieceniem rzuciłem się do punktu kontroli granicznej. Facet w szklanej budce ujął w dłonie mój dokument z miną nieco znudzoną, ale kiedy tylko zerknął na dane osobowe, wyraz twarzy zmienił mu się na… No właśnie, co to było? Niechęć, zmieszanie, zawstydzenie, uraza? Coś, czego – mimo niewątpliwej kulturowej bliskości – nie umiałem rozszyfrować.
– Pan Świecki? – zapytał, marszcząc okolice nosa i nieznacznie wydymając wargi.
– Zgadł pan – zażartowałem, po niewczasie przypominając sobie, że osoby urzędowe zwykle nie bywają w nadmiernie żartobliwym nastroju. Ale facet w budce na mój marny dowcip nawet nie zwrócił uwagi. Jego mina… Tak, już znalazłem odpowiednie określenie. Jego mina była frasobliwa.
– Niestety, obawiam się, że nie będzie pan mógł przekroczyć granicy Rzeczpospolitej Polskiej – powiedział szalenie oficjalnie, jakby zaznaczając, że on nie od siebie, tylko w imieniu urzędu.
Zdębiałem. Zdębiałem na tyle, że dopiero po bardzo długiej chwili wydobyłem z siebie bezradne – dlaczego?
Frasobliwość na obliczu pogranicznika zaczęła przeradzać się w zasępienie. Pokręcił się wzrokiem gdzieś ponad moją głową, westchnął, po czym zaryzykował coś w rodzaju nieporadnego wyjaśnienia:
– Nooo, wie pan… Nie trafił pan w odpowiedni czas. Obecnie świeckość nie jest u nas szczególnie pożądana.
– Ale ja zawsze dotąd wjeżdżałem bez problemu – zaprotestowałem rozpaczliwie. – I nikomu to nie przeszkadzało. A zresztą Świecki to bardzo stare nazwisko. Odkąd pamiętam Świeccy mieszkali na tej ziemi, a czasem nawet byli niezwykle zasłużeni…
– Pan mówi o przeszłości – przerwał mi sucho pogranicznik. – A ja o teraźniejszości i, że tak powiem, praktyce. Teoretycznie każdemu wolno być Świeckim, ale praktycznie, sam pan wie, różnie bywa. No i akurat jest. Co poradzę, że na pana padło?
– Ale to przecież absurdalne! – wykrzyknąłem, znowu niepomny starej zasady, że z osobami urzędowymi kłócić się nie warto. Jasne, to był błąd, bo twarz pogranicznika zastygła jak galareta ze świńskich kończyn.
– Raczej powiedziałbym, że to naturalne – wycedził, całym swym jestestwem dając do zrozumienia, że ten argument uważa za ostateczny i zamykający rozmowę. Ale ja jeszcze nie zamierzałem dać za wygraną.
– Niech pan pomyśli rozsądnie – zaproponowałem. – Czy taki gość jak ja może w czymkolwiek zaszkodzić Rzeczpospolitej? Przecież ona ma nawet przejście graniczne w Świecku i jakoś to nie zatrzęsło jej posadami.
– No właśnie! – warknął facet w budce, już wyraźnie zirytowany moim uporem. – Zachodnia granica to jest odpowiednie miejsce dla świeckości. I ani kroku dalej. Pan wybaczy, my mamy pewne pryncypia, nawet jeśli pan niezbyt zorientowany.
– No i co teraz? – spytałem jak kretyn, zupełnie wytrącony z równowagi takim obrotem sprawy.
Zobaczyłem, że facetowi ulżyło. Wypuścił powietrze całkiem już niefrasobliwie i odparł:
– A co ma być? Będzie jak było. No, chyba że w następnych wyborach przejdą inne pryncypia. Wtedy to ja pana wpuszczę bez problemu, bo z wyglądu to pan nawet sympatyczny. Tylko że, pan rozumie, każdy musi żyć, a o pracę teraz trudno.
Zrozumiałem. Zrezygnowany wyciągnąłem rękę po paszport. Urzędnik wręczył mi go z niemal bolesnym półuśmiechem, po czym niespodziewanie nachylił się i szepnął konfidencjonalnie:
– Panie, jakby to ode mnie zależało, ja bym już teraz pana wpuścił. Ale co pan chcesz, sąsiedzi patrzą. A jak patrzą, to ja nie mogę inaczej.
Zrozumiałem jeszcze bardziej. I zamaszystym kopniakiem odegnałem bezczelny, wydobywający się z okolic mojego brzucha głos, który usiłował twierdzić, że nie rozumie ni cholery.
Witaj, Bobiku!
Witaj Puchalo, witajcie Wszyscy. 🙂
Ma niejasne wrażenie, że ja na blogu jestem jednak personą gratą. 😀 I zamierzam to bezlitośnie wykorzystać. 😎
Personą, Personą i żadnym tam gratem. 😉
A, co mi tam, mogę być i gratem, jeśli tylko wiążą się z tym odpowiednie gratyfikacje. 😈
Ufff nareszcie!Chcialoby sie powiedziec witaj!, ale juz nie mozna, wiec powiem tylko znowu ufff!
Bobiku, jak odpoczniesz to podziel sie nowinami z Krakowka. Wiemy, ze bywales tam i owdzie.
Powiem ci, ze w Falenicy miszkalismy kolo sasiadow, Falenicczan jeszcze przedwojennych (dom swoj wybudowali w 1926 roku), Panstwa Swieckich, o ktorych sie mowilo Dziadek Swiecki i Babcia Swiècka. Dziadek Swiecki byl przwedwojennym warszawskim tramwajarzem, po wojnie na emeryturze, pieknie rysowal i malowal i byl cichutki jak myszka. Babcia Swiecka udzielala sie w kosciele (ze tez ja wzieli z takim nazwiskiem), rzadzila przygotowaniami do procesji i byla bardzo donosna. Byli to bardzo dobrzy ludzie i wspaniali sasiedzi. Ja sie urodzilam w domu i Babcia Swiecka byla akuszerka i mnie odebrala, jak to sie wtedy mowilo.
Witaj, Pies!
Faktycznie pod twoja nieobecnosc sprawy swieckosci i poboznosci troche sie w Polsce pokomplikowaly i nie jestem pewien czy do konca rozumiem o co sie rozchodzi. Bo jeszcze pare dni temu wiadomo bylo kto jest po czyjej stronie i gdzie sie koncza oddwieczne wartosci chrzescijanskie a zaczyna cywilizacja smierci, kto jest nasz, a kto jest ichni.
Dzisiaj jak czytalem rano liczne ichnie komentarze jak to dobrze sie stalo, ze bluznierczynie, ktore sie modlily o przegonienie Putina, dostaly to, na co zasluzyly, to czulem kompletne pomieszaie z poplataniem, zwane przez niektorych dysonansem poznawczym, bo do tej pory myslalem, ze Putin jest be, a tu okazuje sie, ze jest pod ichnia ochrona. I ze meczenska zbrodnia smilenska nie dla wszystkich po tamtej stronie jest stuprocentowym faktem. I ze razem z ruskim kosciolem beda bronic sie przed skrobankami a przeciwko takim jak Ty i ja.
Musze sie nad tym naprade dobrze zastanowuic, bo moj dotychczasowy swiat lezy w gruzach i niczego juz nie rozumiem.
Moze to poczatki Alzheimera?
Nie jesteś sam Kocie w tym poplątaniu i dysonansie, bo mnie też obecne pussy-komentarze trochę w głowie zakręciły. Cerkiewno-feministyczno-michalikowa karuzela tak szybko, szybko gna… Jednak o legnięciu świata w gruzach nie ma mowy. Wyobraź sobie ile musiałoby być tych gruzów! 🙂
Zapomniałem o najważniejszym: cieszę się, że Bobik wrócił . I od razu w dobrej formie!
Hej hej Bobiku 🙂 Mość się na włościach 🙂 Miłego wykorzystywania gratów 🙂
Bardzo chciałam wysłać Andsolowi linkę do brazylijskiego wywiadu z L. Dowborem w GW „Szalony świat wymyka się z rąk”, ale sieć się zamyka i nie mogę 🙁
Bobik zawsze jest w dobrej formie, nawet jak nie jest. 🙂
Czegoś mi ostatnio brakowało, teraz już wiem czego. Bobika na właściwym miejscu.
A w sprawie świeckości, jechałem kiedyś sobie, patrzę, wielki napis „Świecki Dom Kultury”. WTF? Dobry kilometr dalej mnie oświeciło: przecież jadę przez miejscowość Świecie. 🙂
JA ROZUMIEM TROCHĘ, ALE TYLE?!
Ja też już wiem, czego mi brakowało. Was. 😀
No, może jeszcze wina czerwonego, białego i transparentnego. 😳 Bo w Krakowie, z bardzo małymi wyjątkami, byłem – z przyczyn rodzinnych – skazany na abstynencję. Powiadam ja Wam, to wcale nie jest miłe, jak nie jest z wyboru. 🙄
Ale bardzo szybko mogłem nadrobić braki, ponieważ od północy zaczęły się urodziny Pana Administratora, które świętujemy solennie, razem z ogrodem i zwierzyną wszelką. A ponieważ na Panu Administratorze w dużej mierze możność kłapania na blogu wisi, proponuję ogólny toast za jego zdrówko i umiejętności techniczne, które oby nam żyły wiecznie! 😀
Zdrowie Pana Administratora! Z podziękowaniami za administrowanie blogiem.
Bobiku, jak milo znowu nareszcie uslyszec Twoje blogowe szczekniecia! 🙂
I najlepsze zyczenia urodzinowe dla Pana Administratora. Mnostwo plynnych dostaw ze strefy bezclowej (miedzy innymi)! 🙂
Sto Lat, sto lat dla Pana A. w ten piekny letni wieczor. Kolejne dwa miesiace to jest moja ulubiona pora roku, choc nie ma swojej nazwy.
Oho, moszczenie się na włościach zaczęło się od mocnego akcentu. 😛 Zdrowie Pana Administratora! Sto lat odśpiewuę z zaangażowaniem, ale po cichutku, żeby nie przedbudzić tych, którzy świętują od wczoraj. 😀
Urodzinowa pobudka. http://www.youtube.com/watch?v=_5w5bgCMaTs
A ja odśpiewuję wielce zasłużonemu, niezastąpionemu, uwielbianemu potajemnie przez wszystkich odwiedzających Bobikowo Panu Administratorowi „Sto lat” w myślach ( ale za to głośno), aby nie przestraszyć otoczenia.
Ruszam buzią jak karp, a głos się nie wydobywuje 😉 . Ale z głębi serca ruszam;-) .
O! Otóż i Bobik cudem z Ojczyzny łona powrócony.
Dzień dobry Bobiku. Straszny tu zamęt spowodowany Twą nieobecnością trwał (Irek nawet próbował sięgać do korzeni i bladym świtem czaplę podchodził). A i pracy multum Cię czeka – odgruzowywanie, wyjaśnianie w którą stronę się kręci karuzela – no powiadam Ci – multum!
„Nareszcie dotknę, powącham, poczuję własnymi zmysłami wszystkie cywilizacyjne zmiany, którym pod moją nieobecność uległa ukochana ojczyzna.”
No to zdaje się i tak utonie w lokalnym patriotyźmie i zabrzmi grechutkami:
„Gdy pytasz mnie czym Ojczyzna jest odpowiem:
czyś chociaż raz chodził po rynku w Krakowie,
czyś widział Wawel, komnaty, krużganki,
miejsca gdzie przeszłość dodaje Ci sił.”
Ale bardzo jestem ciekawy, co napiszesz Bobiku.
I w oczekiwaniu pisneczkę sobie słucham, wyguglowaną przy okazji cytacji Grechuty.
http://www.youtube.com/watch?v=Zbzfxa5ci6o
Dzień dobry 🙂
Mam nadzieję, że na karuzelę będę mógł wsiąść dopiero jutro, bo dziś, po suto zakrapianej imprezie… hmm. 😉
A zakrapianie było wczoraj naprawdę intensywne i chyba dziś będzie dalej, bo przyjechałem w upał tak niemożebny, że jedyną szansą na przeżycie jest regularne podstawianie się pod ogrodowego węża. Na jego końcu znajduje się chytre, regulowalne sitko, dzięki któremu można się, zależnie od potrzeb, ostro polewać albo delikatnie zakrapiać. I temu to wężowi z sitkiem daję się skusić tak mniej więcej co pół godziny.
Pan Administrator, szczerze wzruszony wszystkimi życzeniami, prosi o przekazanie serdecznych podziękowań i obiecuje, że dołoży jeszcze większych starań, etc. 😀
No, spróbowałby nie obiecać! 😎
Nooo..Świat bez Bobika to istny debilizm. Wiiitamy w Kraju!! Bobik nas poprowadzi ku świetlanej przyszłości,hau,hau!!!-:)))
W ramach trzeźwego spojrzenia na świat i życie liczyłbym raczej na zainicjowanie przeze mnie pochodu ku świetlanej kości. Ale oczywiście nie śmiałbym nie śmałbym nikogo zobowiązywać do zachowania trzeźwości, bo tylko kto jest bez wina może rzucać kamyki do cudzego ogródka. 😉
Bobiku, opowiadaj, prosze. Gdzie bywales, co jadles, co piles, co widziales i slyszales.
Happy Birthday, Dreamboat!
Oczekiwanie na opowieści można sobie skrócić oglądając te zdjęcia (jeśli ktoś ich jeszcze nie oglądał):
http://labuturla.blogspot.com/2012/08/blog-post.html
Bardzo dobry* Waldemar Kuczynski:
http://www.liiil.pl/1345377748,Alians-przeciw-dzisiejszej-Europie.htm
————————————–
*Bardzo dobry bo sie z nim zgadzam na 100% 😉
Oj, tak, Mordko – uczucia sa co najmniej mocno mieszane, przy takim pojednaniu… A poza tym jakos to wszystko wlasnie hierarchiczno-panstwowe, jakby z zupelnie innej epoki, nawet gdyby nie rozgrywalo sie ze sprawa Pussy Riot – najbardziej widoczna, ale nie jedyna – w tle.
Ale dzisiaj, cieszac sie z powrotu Bobika bardzo, musze uciekac, bo tak sie sklada, ze i u mnie co roku ten czas jest bardzo rodzinno-urodzinowy. Wiec jeszcze raz zyczenia dla (prawie) astrologicznego blizniaka, a takze Orvilla Wrighta (tego od braci Wright i pierwszych samolotow, wymyslonych na podstawie doglebnej znajomosci rowerow), oraz, troche blizej w czasie, Billa Clintona i Gene’a Roddenberry, tworcy kultowego Star Treku – wszystkich spod tej samej, raczej optymistycznej konstelacji Lwa, i juz dokladnych „blizniakow” Pana A. I zmykam. 🙂
Prawie na cały dzień zastygłem w samozachowawczym bezruchu, przerywanym tylko podstawianiem się pod węża. Ale chyba każdy by tak zrobił na moim miejscu, skoro nawet o aktualnej, przedwieczornej już porze, termometr w cieniu pokazuje 42 stopnie. 😯 Nawet stukanie w klawiaturę okazuje się nadmiernym wysiłkiem fizycznym. Łapy zaraz się robią od tego mokre, co pół biedy i lepkie, a to już cała bieda. 🙄
Niezależnie od tego o swoim bywaniu nie mam zbyt wiele do szczekania. Pojechałem do Krakowa w sprawach rodzinnych, które wymagały mojej obecności praktycznie na okrągło, więc z bywaniem nie było letko. Tylko kilka razy udało mi się na parę godzin załatwić zastępstwo i wyrwać w wielki świat. 😉 Z tego dwa razy to było odchamianie się z Kierowniczką i Capellą Cracoviensis, raz rozpusta kulinarna z Laudate w mojej ulubionej La Campanie (ja tradycyjnie wziąłem przegrzebki, które tradycyjnie mnie nie zawiodły), a do reszty szybkie spotkania typu „na kawie” (m.in. z Tadeuszem i jego Latoroślą). Wszystko to było szalenie przyjemne, ale rzadkie i niejako wymuszane na twardej rzeczywistości. 🙄
A jak mi padł internet, to nie zgadniecie, co robiłem po nocach. Czytałem książki w papierze! 😈
Wow, ksiazki w papierze! Musze i ja to sobie odswiezyc, bo od przeczytania Andy R. osiadlam sobie na laurach.
42 w cieniu to rzeczywiscie rownikowa pogoda. Odpoczywaj Bobiku pod wezem z woda, odpoczywaj. Toz wam te Niemcy wyschna na wior w takim upale!
Panu Administratorowi życzę, żeby równie dzielnie znosił skwary jak luje i pogodnie świętował każdą kolejną urodzinową młodość 🙂
Dzień dobry 🙂
Też już w domowych kątach, chociaż okoliczności przyrody, a zwłaszcza czystości powietrza i ciszy żal.
Dla Pana Administratora 100 lat. 🙂
Świętujemy w podobnym czasie / mój dzień to 18/.
Przed rozpakowaniem kilka migawek roztoczańskich
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Roztocze2012
Najserdeczniejsze toasty idziemy wznosić za zdrowie Pana Administratora, a zaraz potem za szczęśliwy powrót internetu do Bobika i Bobika do Domu 🙂
Irku, byles w przeslicznym miejscu. MNie sie tez do takiego zachcialo po obejrzeniu Twoich zdjec. Tylko ta pusta , „muzealna” synagoga robi bardzo smutne wrazenie. Ale ten jelonek! Cudo. I czapla tez, choc tych mam zatrzesienie w Palm Beach, w srodku miasta, na podlewanych trawnikach, gdzie poluja chyba na zaby i jaszczurki.
Spoznione serdecznosci urodzinowe i tak samo serdecznpsci dla Moniki!
A u nas taki upal i duchota (rzadka w Londynie) ze ledwo zipiemy.
Chyba na potrojnego (!) Father Teda, ktorego znam juz calego na pamiec, ale moge ogladac w kolko, pojde z miednica zimnej wody pod stopami!
Jaka szkoda, ze Brytyjczycy nie wymyslili jak dotad klimatyzacji. Jak ma byc to globalne ocieplenie, to niechaj lepiej sie postaraja i rzuca na rynek klimatyzatory, takie normalne, domowe, nie agregaty zajmujace polowe mieszkania i ryczace jak traby jerychonskie.
O 08:17 zabrzmiała urodzinowa pobudka. Maestralna 😉
No to dobranocka urodzinowa dla tych co wczoraj, co dziś, też niech będzie Maestralna:
http://www.youtube.com/watch?v=4C0tYcn6L4E
Heleno, to może się spotkamy na Roztoczu. 🙂 Wybieram się. A po obejrzeniu zdjęć Irka, wybieram się bardziej (choć dopiero w przyszłym roku). 😉 Irku, Twoje zdrowie! A jakże, koniakiem. Moniko, stu dobrych lat! Oraz nieustająco – zdrowie Pana Administratora! Fogóle sdrofie sierrrpniowych! A na tę nóżkę…. no, tę… jakaś nóżka mi jeszcze na pewno została, nóżek przecież przybywa w miarę picia, zdrowie Maestrowe!
Bobiku, nęka mnie niepewność i język mi już spuchł od przygryzania: czy będę może miała szansę osobiście złożyć wyrazy uszanowania Panu Administratorowi? Wybierze się na grudniowy recital?
No, moze, na Roztoczu w przyszlym roku! Inszallah.
Ja tez sie wybieram na Roztocze, ale najdalej mi sie na razie udalo dojechac do Kazimierza nad Wisla i Kozlowki. W Zamosciu bylam jakies 35 lat temu i widze, ze wyglada znacznie lepiej.
Bardzo tez ladne zdjecia z perypatetycznych wydarzen muzycznych w Krakowie. Las prezentuje sie przeslicznie. Dodam tylko, ze nikt nie wyglada atrakcyjnie w papierowym kombinezonie, nawet Gina Lollobrigida. PK sie usmiecha, wiec muzycznie musialo byc niezle.
Zdrowie Wszystkich!!!!
10 godzin w pociągu relacji Białystok-Szczecin w tak niemożebny upał uczy pokory. Nieżywam!
Bardzo miłe spotkanie z Teresą doszło do skutku.
Kieliszek gruszkówki i do łóżka!
Nadludzkim wysiłkiem 😉 znalazłam jeszcze jedną nóżkę i piję zdrowie Mar-Jo. Po takiej podróży ko-niecz-nie trzeba zadbać o zdrowie. 😎
Dziękuję.
Mnie nóżek też w dziwny sposób przybywa.
Zdrówko!
(„Nasza” gruszkówka w Białymstoku robi zawrotną karierę).
😀
vitacie! Całe to zamieszanie letnie w tzw domu i zagrodzie na nic się zdało. Jeszcze mocniej mnie zakręciło.i nie tylko mnie….:( Same dylematy. Ciekawe czy to domena wieku, bo co tu ukrywć 🙂 słusznego? Myslę jednak, że to z powodu braku pobytu na Bali jak to sobie w zimie obiecywałam. Może za rok albo dwa .. 🙂 Pozdrawiam Wszystkich /ciekawe co u T. Stachurskiej słychać? pa!
Witaj, jarzebinko. Stesknilam sie za Toba i sie juz zastanawialam czy wszystko jest w Twoim zyciu OK.
Jeśli wierzyć meteorologom, w Niemczech najgorszy upałowo dzień był właśnie dzisiaj. Jutro już zapowiadają marne 30 stopni, czyli będzie się dało żyć.
Pocieszony tą wiadomością, obciążyłem wszystkie cztery nóżki toastami – za Sierpniowych Jubilatów, za Wszystkich, za tych, co na morzu i za pamięci. 🙂
Roztocze przepiękne, Zamość też. Jaka szkoda, że w tym roku raczej już nie będę układał urlopowych planów. 🙁
Ago, bilety na PA Pan Administrator zaposiadł i już wczoraj plotkowaliśmy o grudniowym o spotkaniu z Tobą. Musiałaś się zresztą tego domyślać, bo niewątpliwie zrobił Ci się pypeć na języku. 😈
Fajnie! 😀
Rosyjski wymiar sprawiedliwości już odegrał swoją rolę w spektaklu, teraz przyszła kolej na Cerkiew:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12329294,Prawoslawni_duchowni_wybaczaja_Pussy_Riot_i_prosza.html
W finale powinien wystąpić sam Car i litościwie ułaskawić grzesznice. A potem w planie, rzecz jasna, burnyje, prodołżojuszczijesia apładismienty ze strony wdzięcznego ludu.
Ciekawe, czy lud też nie wyjdzie z roli? 🙄
Bobiku, nie mów, że ten scenariusz Cię zaskoczył . Role tak ładnie rozpisane 🙄
Oczywiscie, wladze musza wyjsc z tego bagna z twarza, w obliczu poteznego choru miedzynarodowych potepien wyroku. Teraz kiedy Kosciol „poprosil” mozna bedzie je wypuscic na olnosc – po 7 miesioacach aresztu.
No, oby.
Bilety na PA… To znowu wyglada na kolejne bliskie spotkania z kultura (i Aga). Co tez to jest to PA…
Koscioly sie dogaduja przeciw niekoscielnym… No, ale niechtam, nich na razie sobie wszyscy wszystko powybaczaja!
Czasem w rosyjskich scenariuszach coś zazgrzyta.
Nielzja, ty durak.
Piotr Anderszewski, Króliku. 🙂 Czyli Maestro.
Zaraz tego PA wyyoutubuje…
Juz chwalilam tutaj dziennikarstwo, szczegolnie uzywanie jezyka doroslej osoby, Al Jazeery. Tutaj kolejny naprzyklad czyli powrot do reportazy sprzed kilku lat sladami tamtych zdarzen i ich bohaterow i uczestnikow. Swietny pomysl.
http://www.aljazeera.com/indepth/spotlight/whathappenednext/
Pomysl rzeczywiscie bardzo dobry, Kroliku. Doczytam juz pewnie jutro, bo podczas gdy na blogu rosly kolejne nozki, ja tez niezupelnie proznowalam w dziedzinie konczyn… 😉
A dzisiaj juz tylko podziekuje Wszystkim za moja czastke zyczen. I przesle serdeczne zyczenia urodzinowe Irkowi, oraz wyrazy radosci, ze Mar-Jo jednak ozyla po dziesieciogodzinnej podrozy pociagiem. 🙂
A i jeszcze – wszystkie zdjecia z Roztocza piekne. Mnie najbardziej zafrapowalo to lapiace strumien swiatla przez korony wysokich drzew.
Irek roztacza uroki Roztocza (czaruje czaplą).
Tak, tak – kto nie był, niechaj się śpieszy, aby zanurzyć się w tę krainę spokoju i jeszcze czasu zatrzymanego (trochę miejscami siermiężnie przeszłego), zanim się europejsko zunifikuje.
Browar… no cóż – najwyraźniej padł już całkowicie. Jeszcze w tamtym roku w pijalni piwa pod browarem można było usłyszeć rozmowy na temat jego uruchomienia. Na zdjęciach Irka widzę, że i pijalnia już nieczynna – teraz jest skład podatkowy.
Browar zwiedzałem będąc szkolnikiem – pamiętam z czasów wielkie kadzie z fermentującym słodem. Ot migawka z przeszłości, co została na zawsze.
Piwa „Perła” też nie ma, choć pod tą marką sprzedawany jest jakiś brzuchulgot.
A więc do „Zwierza”, niechaj każdy zmierza!
Dzień dobry 🙂
Na brzuchulgot z rana to chyba stoperan jakiś a nie dobre piwo 😯
Dzień dobry 🙂
Meteorolodzy chociaż raz prawdę powiedzieli – jest trochę chłodniej. W związku z czym prace remontowe w kuchni, rozpoczęte pod moją nieobecność, będą trwały. 🙄
Wywracam oczami, ale tak naprawdę to się bardzo cieszę, bo nareszcie wiele miejsc w kuchni już osiągnęło, bądź wkrótce osiągnie stan zakładany. Między innymi podłoga, która dotąd była wieczną prowizorką. Zaraz jadę szukać odpowiednich dech i zapewne potrwa to dłuuugo, bo ja w takich sprawach okropnie wybredny jestem, jak jaki francuski piesek. 😳
Lato jeszcze się nie skończyło, trzeba uważać na kleszcze. 🙄
Brakuje mi jakichs „plug-inow” wiec wiekszosci podrzucanych filmow nie moge ogladac, zanim nie zawolam nasza specjalistke do pczyszczenia kompa.
Dzien dobry wszystkim.
Ciezka, duszna noc z jakimis nieprzyjemnymi snami, choc nie pamietam o czym. Z latami jak sie juz cos sni, to zawsze nieprzyjemnie. I nigdy nic erotycznego
Kto ma barometr na scianie, niech w niego postuka.
Kleszcze zawsze mile, kiedy wiedza kogo szczypac. I w co.
Dzień dobry.
Nie muszę stukać w barometr. Leje!!!!
„Idzie muza, będzie bzmiło”. 😀
Wyglądało strasznie!!!
http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,34959,12333656,Ciemno_jak_w_nocy__Wielka_ulewa_i_burza_nad_Szczecinem.html
Noc w środku dnia.
U mnie bez strat. Nisiu, wszystko w porządku?
Lomatko!
Dziewczyny, pozabierajcie wszystko sprzed domu – doniczki, wycieraczki i co tam jeszcze!
O la la! W taką pogodę, to i kalosze nie pomogą – chyba tylko kombinezon płetwonurka miałby sens.
Odpowiednich dech, zgodnie z przewidywaniem, nie znalazłem tak od łapy. Zasze coś było nie tak – albo kolor, albo gatunek, albo cena. Jutro mam zamiar kontynuować poszukiwania, aczkolwiek z mniej już rozbuchanymi nadziejami. Pewnie skończy się na starej zasadzie „jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”. 🙄
Ale przynajmniej w najbliższym czasie nikt mi nie będzie mógł powiedzieć „zamknij się!”, bo Pan Administrator właśnie wyharatał drzwi wraz z całą framugą. 😈
Moze, Bobik, to z eBaya, w odpowiednim kolorze i rozmiarze, a true must-have, jak twierdzi Stara:
http://www.ebay.co.uk/itm/YUM-HERMES-BIRKIN-BAG-35CM-MIEL-HONEY-CRCODILE-POROSUS-GOLD-HARDWARE-/330776834834?pt=US_CSA_WH_Handbags&hash=item4d03d5f312#ht_10710wt_1353
Uważasz, Mordko, że powinienem wyłożyć podłogę krokodylą skórą?
Hmm… Byłbym nawet skłonny, ale ten brąz wydaje mi się jednak nieco za ciemny. 🙄
Czuję się jak Jackie Chan. 👿 Pociesza mnie to, że jeśli moje odczucia są adekwatne, to ten film powinien się dobrze skończyć. I jeszcze to, że przyszedł pocztą kolejny bilet. I że jutro zaczynam koci dyżur. W sumie, jest okropnie, 👿 ale… nie jest źle. 😯 🙂
Odezwał się we mnie sprzeciw wobec określania jakiejkolwiek metody obchodzenia się z prezesem jako „anachronicznej”. To prezesa jakoś powiększa, utrwala, sankcjonuje. A on mi się nieustająco wydaje mały, choć sygnalizuje duży problem. Prezesa powiększa, a procesowi dobierania metody walki z prezesem dosugerowuje wagi. Tymczasem tam nie ma nie tylko wagi, ale nawet ważki. Ale co też mi do tej poobijanej głowy przychodzi – czepiać się Kurskiemu słówek. 🙄
Ten remont u Bobika brzmi generalnie.
and if you are Jewish and you have a problem with singing the „Ave Maria” then sing the oi ve maria…
Chyba znalazłam. http://en.wikipedia.org/wiki/Oy_vey
Remont jest nawet bardzo generalny, choć ograniczony tylko do sfer kuchennych. Jest to oczywiście, jak każdy remont, groza połączona z horrorem, ale z drugiej strony już tak miałem dość wiecznej prowizorki, że postanowiłem zacisnąć zęby i przetrzymać, a nawet w miarę moich ograniczonych możliwości wziąć udział. 😉
Wywodzenie oy vey (w polskiej wersji często aj waj) z niemczyzny jest na mojego czuja bardziej prawdopodobne niż z hebrajszczyzny. Oprócz cytowanych w Wiki eksklamacji jest też w Niemczech jeszcze bardzo popularne Au, weia! (również w wersji auweia), co już zupełnie podobnie brzmi. Sam zresztą czasem tego używam, choć niekoniecznie w odniesieniu do Maryi. 😉
Kontrolquesczyn: a Bobby’ego posłuchaliście czy tylko go obdyskutowaliście?
🙂 Obdyskutowaliśmy? Ja tylko próbowałam słuchać ze zrozumieniem. 😉
Ja Bobby’ego wielbię od tak dawna, że to było moje sto pięćdziesiąte szóste lub siódme posłuchanie. 😉 I zaznaczam, że wielbię nie po kumotersku, nie tylko dlatego, że i on Bobbik. 😎
Aj waj slyszalem tylko w szmoncesach – pseudozydwskich dowcipach.
Jest zawsze oj wej, as far as I am concerned (i moja Stara) . Jesli „aj waj” to tylko gdy chce byc postmodernistyczny.
Jasne, że aj waj jest przekręcone (niekoniecznie zresztą złośliwie, początkowo mogło to być po prostu przez złe dosłyszenie), ale w niemczyźnie są różne wersje tego wykrzyknika i również w jidysz mogły istnieć jego regionalne odmiany, które dla polskiego ucha brzmiały bardziej w tę lub bardziej w tamtą stronę. Zresztą i niemieckie „oh, weh” (lub „wehe”) nie brzmi dokładnie tak samo jak wypowiedziane z polska „o, wej”, nie mówiąc już o tym, że bawarskie brzmi odmiennie od, powiedzmy, hanzeatyckiego. 😉
Z innej beczki: coś ostatnio odkrywczy komicy obrodzili. Jeden wybitny żartowniś wyjaśnił, na czym polega kapitalizm:
http://wyborcza.pl/1,75248,12336968,Co_byly_posel_powiedzial_na_spotkaniu___Trzeba_spisac.html
a drugi odkrył, że gwałt może być środkiem antykoncepcyjnym. Pod warunkiem, że jest to prawdziwy gwałt.
http://wyborcza.pl/1,75248,12336405,Prawicowy_polityk_w_USA__Po_co_aborcja__skoro_po__prawdziwym.html
Chyba trzeba będzie przestać żartować, żeby przypadkiem nie znaleźć się w tym doborowym towarzystwie. 🙄
Chwaliłem go na G+, pochwalę i u Bobika: nasz ks. prof. dr hab. Jerzy Bajda był pierwszejszy.
Jak chodzi o ks. Bajdę, to rzadko kiedy nomen jest aż tak bardzo omen. 😛
No i niewątpliwie miło pomyśleć, że nasi wyprzedzają nie tylko Amerykę, ale nawet i talibów. 🙄
Bez komentarza, bo nie komentuje rowniez teorii, ze ziemia jest podtrzymywana przez cztery duze slonie.
Mam nadzieje, ze w Szczecinie wszyscy choc przemoknieci do suchej nitki to bezpieczni.
Bobiku, nie poddawaj sie, wlasciwa podloga sama ci da do zrozumienia, ze ja trzeba kupic. W moich okolicach wzieciem dzisiaj bardziej sie cieszy podloga z drzewa jasnego (np klon, brzoza) niz ciemnego np dab czy orzech. Jezeli na dodatek juz nie masz drzwi, to przyszle drzwi (i framugi okien jesli nie malowane) powinny korespondowac z podloga odcieniowo. Powodzenia. Widze, ze Pan Administrator nie proznuje w swoje urodziny. Ja myslalam, ze PA to jest wlasnie Pan Admin a nie Maestro.
Zara, zara…..
Czegoś nie rozumiem. To dlaczego KK jest przeciwko usuwaniu ciąży będącej wynikiem gwałtu? Mając takiego speca w temacie? 😉
A, co się mamy ograniczać do jednego PA, jak możemy mieć dwóch? 😈
Z właściwą podłogą problem jest głównie ten, że ja wiem, jaka ona ma być. Tyle że takiej, jak ma być, zwykle nie ma, a jak już jest, to absolutnie poza moimi widełkami cenowymi.
Bardzo jasna podłoga odpada, bo po pierwsze niezbyt mi się podoba (ja bym chciał taką, żeby wyglądała na co najmniej stuletnią), a po drugie musiałbym stale uważać, żeby nie przebiegać po niej zabłoconymi łapami, na co oczywiście wcale nie mam ochoty. 😉 Pewnie w końcu wyjdzie na dąb, ale ale chciałbym trafić na jakiś chociaż trochę zszarzały, czy raczej zszarzony.
Nie mam watpliwosci, ze „aj, waj!” jest zlym uslyszeniem „oj wej”. Ciekawe, ze w archaicznym angielskim istnieje dokladny odpowiednik, znaczeniowy i fonetyczny. Ofelia w trzecim akcie pod sam koniec pierwszej sceny mowi: „”O, WOE, IS ME, T’have seen what I have seen, see what I see!” , co kompletnie ucieklo w tlumaczeniu Paszkowskiego – zostalo tylko „O!” – (O, czemuz musialam, Ujrzec co widze, widziec co widzialam”), a to „O, woe is me” to ja znaczeniowo odbieram jako „Biada mi, biada!”.
W kwestii podlogi mam niewiele do powiedzenia, bo nie ma dla mnie pieknejszej niz dab, ktory zawsze jest szarawy.
Ale pamietam sprzed lat, ze Bobikowi marzyla sie amerykanska czeresnia, ktora jest chyba bardziej rudawa gdy swieza, ale z latami robi sie bardziej szara i przypomina poniekad dab. Choc podobno niezbyt dobrze znosi psie pazury.
Chałupa jest z epoki wojny rosyjsko – japońskiej, jak wnoszę z kilku detali widocznych na zdjęciach ogrodu? Tak tylko pytam, nikomu nie doradzam w sprawie wnętrz, życie mnie oduczyło. 😉
Nie doradzając, widziałem ceramiczne płytki imitujące różne drewna, nawet ładne.
Kocie szanowny, woe to chyba jest też całkiem współczesny angielski, nie tylko u Szekspira. Słówko wywodzi się pewnie z czasów, kiedy Angole mówili po germańsku, więc nic dziwnego, że są podobieństwa.
To jasne drewno, co go Bobik nie chce, zapraszam do mnie. 🙂 A tego Bajdy nie zapraszam. 😈 I zgłaszam protest – ideowy – przeciwko zostawianiu żartów na pastwę komicznych partaczy. Nie dajmy się spłoszyć! Celujmy w żartach zgrabnych, radosnych, ŚMIESZNYCH; celujmy w żartach i żartem celujmy – a oni niech sobie grzęzną w tych bagnach ciężkiego absurdu. (Wyszło wystarczająco ideowo, czy gdzieś podmalować?)
Mam nieustającą nadzieję, że z picia na blogu do dwóch PA wyniknie kiedyś jakaś intryga. Ale jeśli nie wyniknie, jeśli skończy się po prostu na podwójnym piciu, to też dobrze. W tegorocznym dniu końca świata Maestro i Pan Administrator znajdą się na jednej sali – no z tego, to już na pewno coś wyniknie. 😉
Rzeczywiście, dwaj PA to by była niezła podstawa dla jakiego libretta operowego. 😆
Chałupa jest nawet nieco wcześniejsza niż wspomniana przez WW wojna, z końca XIX wieku. Dlatego Ikea zupełnie do niej nie pasuje. Musi być trochę ciemniej i trochę ciężej, żeby nie zgrzytało stylistycznie. 😉
Aaaa, jesli tobie Bobiku chodzi o nowa ze sklepu, stuletnia podloge, nie do zdarcia, nie za droga, to rzeczywiscie moze szary dab sie nada.
Mordko, ja nawet mam już amerykańską czereśnię, na górze, ale po długotrwałych przemyśleniach doszedłem do wniosku, że na dole jednak musi być coś innego. Może to niezbyt zgodne z podręcznikami wnętrzarstwa ;), ale za to zgodne z tym, co widzą moje ślepia.
Dodatkowa trudność doboru polega na tym, że kuchnia jest u nas równocześnie salonem, więc podłoga będze drewniana tylko w części salonowej, a dalej płytkowa, czyli trzeba dopasować dechy do płytek i odwrotnie.
Płytki ceramiczne na całej powierzchni nie wchodzą w grę, bo kiedyś już tak miałem i zawsze mi wtedy było zimno w łapy. Tam, gdzie najczęściej siedzę (czyli przy kuchennym stole, który mi służy również za biurko) ma być pod łapami deskowo. 😎
Króliku, najchętniej zaposiadłbym stuletnią podłogę nie ze sklepu, tylko z rozbiórki, ale u nas, niestety, nie ma takich świetnych slepów jak w Anglii, które by rozbiórkowe materiały oferowały. 🙁 Musi więc być nowa stuletnia i za cenę – no, powiedzmy, w górnej strefie stanów średnich. Bo gdybym już miał się rujnować, to chętniej podróżami niż podłogą. 😉
Ikea pasuje do wszystkiego moim zdaniem, bo dziewietnastowiecznie to by trzeba w kuchni ustawic kredens, szafki zasloniete firankami na tasiemkach, kuchnie na wegiel itp.
I see, Bobiku,
cos takiego:
http://vintagetimber.com/reclaimed-wood-flooring.php
Ależ u mnie w kuchni jest kredens. 😆 I bardzo sobie go chwalę. A ponadto duży, owalny, salonowy stół na wygiętych łapach i aksamitna kanapa do wylegiwania się. Chyba nie jest to całkiem typowa kuchnia. 😉
Firanek na tasiemkach i pieca węglowego nie będzie, bo jestem zbyt leniwy, żeby wiecznie prać i odczyszczać wszystko z sadzy. Ale przesadnej nowoczesności w domu i w zagrodzie też nie będzie, bo – co tu dużo szczekać – kocham starocie z wzajemnością. 🙂
No właśnie! Z tego vintagowego sklepu zaraz bym sobie coś wybrał. I jeszcze te ceny… Po prostu śmieszne w porównaniu do tego, co będę musiał zabulić za nowe dechy. 👿
Ja bardzo lubie renowacje, plany, rozwazania na co sie zdecydowac i wogole. Troche ci tego balaganu zazdroszcze!
Te ceny moga byc za kwadratowa stope, dlatego takie atrakcyjne.
No tak, planowanie renowacyjne to rzecz przyjemna. Wszechobecny pył i ślady farby trochę mniej. 😉
A żeby nie było, że jestem zdeklarowanym wrogiem Ikei – też z niej czasem korzystam. Ostatnio do kuchni zakupiłem dwie (nad stół i nad kanapę) lampy typu staroświeckie majteczki. O, takie:
http://www.ikea.com/de/de/catalog/products/30195973/
Bardzo przyjemne światło dają i do pralki można je wrzucić. 🙂
Dzień dobry 🙂
Bajda i bujdy na topie 😯
http://www.wprost.pl/ar/340509/Swiat-wedlug-Polaka-ludzie-zyli-z-dinozaurami-ewolucji-nie-bylo/
Ja tam wiem swoje. Dab.
I do majtek nad glowa bardzo pasuje.
Nawet do czerwonych 🙄
Bobiku, w Holandii są firmy handlujące materiałami budowlanymi pochodzącymi z rozbiórek często zabytkowych budynków. Dawniej, jak bywałam cześciej w domu to widywalam regularnie ich ogloszenia w lokalnym Stadtanzeiger.
Dowiedziałabym się również w Rheinbraun. Przed laty, jak likwidowano miejscowości pod nowe odkrywki, przyjeżdżał po prostu buldożer i wszystko zrównywał z ziemią.
Od paru lat się to zdecydowanie zmieniło. Zanim rozwalą, to zakontraktowana przez nich firma stara się odzyskać z budynków bez mała wszystko. Drzwi, podłogi, okna, kamienne gzymsy, fragmenty elewacji, dachówki itp.
Gdzieś to zapewne sprzedają – ale niekoniecznie musi być tańsze niż nowe.
„”Sędziowie mieli prawo wydawać wyroki w zawieszeniu. A czy były one właściwe, to już będą rozliczani przez instancję wyższą, nie ludzką” – mówił wczoraj minister sprawiedliwości Jarosław Gowin”
😈 😈 😈
Ja tez chce byc ministrem sprawiesliwosci! 😈 😈 😈 😈 😈 😈 😈 😈 😈
Podlogi z odzysku moga byc nawet drozsze, choc zazwyczaj sa tansze. Ale ukladanie ich jest ponoc upiorne – Pan Andrzej az pobladl z przejecia jak Stara niesmialo zasugerowala.
Oczywoscie jak sie ma Dreamboata na podoredziu, to who cares!
http://www.frentz-historische-baustoffe.de/holz/dielen.html
http://www.google.com/search?client=safari&rls=en&q=altbaustoffe+verauf&ie=UTF-8&oe=UTF-8
Tak na szybko, pierwsze z brzegu 😉
W tym Kocie nie widzę aż takiego problemu, większy zdecydowanie widzę w tym, że jak się tam pojedzie, to oprócz niezbędnej podłogi, zakupi nieszcześnik mnóstwo innych rzeczy, którym nie będzie się w stanie oprzeć, a których możliwości zastosowania są bliżej nieokreslone, ale bez cienia wątpliwości są 😉 .
http://www.aleksandra-kielczewska.com/?p=1825
Szperając w necie w poszukiwaniu informacji o Indiach natknęłam się rano na zdjęcia nietykalnych dziewczynek z kasty Dalit.
Chodzą za mną te zdjęcia cały czas. Chciałam się z Wami nimi podzielić.
Bobiku, trzymam kciuki za Twoje podłogi i, zważywszy mnogość propozycji, życzę Ci wielu kuchni 😉 Jednocześnie oddycham z ulgą, że nas ten problem nie dotyczy, bo dostosowując resztę do podłóg, poszlibyśmy z torbami albo i bez 😆
Dzień dobry 🙂
Dziś od rana było dalej węszenie za podłogą, od czego Pan Administrator wpadł w końcu w kompletną nerwicę i odmówił dalszego jeżdżenia. Znaczy, przedstawiał niby racjonalne argumenty, że można by tak jeździć i szuać do us..nej śmierci, ale on nie ma na to czasu, niemniej jednak ja wiem, że to nerwica. 😎
Tak że dzięki serdeczne, Zmoro, ale żaden z tych rozbiórkowych magazynów nie jest na tyle blisko od nas, żeby mi się udało przezwyciężyć masywny opór wykonawcy. 😉 Będę musiał wybrać coś z tego, co już widziałem. I zgodnie z moim przewidywaniem wyjdzie na dąb, choć niekoniecznie bardzo ciemny. Znalazłem np. takie, który mi się dość podobają (trzeba z boku kliknąć na Pelgrim Bleich Grau albo Stein Grau):
http://www.esco-landhausdielen.de/holzdielen/holzdielen-pelgrim.html
albo taki, który kolor na żywo ma bardzo ładny, tylko szerokość dech wiele mniejszą, co mi się podoba mniej:
http://www.hornbach.de/shop/Parkett-11-0-Eiche-ausdrucksstark-olivbraun-Landhausdiele-schmal/7994047/artikel.html
Chyba na któryś z tych trzech będę się musiał zdecydować. 🙄
Oba – Bleich Grau i Stein Grau bardzo ladne.
Jestem zawsze za mid-tones (latwiejsze do zycia) , czyli raczej Bleich Grau.
Ale Stein Grau tez piekny i jesli serce Psa sklania sie dp tego Stein Grau’a to niech bedzie Stein. Oczywiscie nalezy zobaczyc pierw w naturze, bp zdjecia czasem nie oddaja wiernie ducha.
Właśnie oglądamy próbkę w naturze i stwierdzamy, że Stein Grau, choć fakturę ma bardzo piękną, jednak jest nieco za ciemny i za niebieskawy. Razem z naszymi ciemnymi meblami zrobi ponury gotyk, w którym będę mogł pisać tylko bardzo smutne poematy. 😥 Bleich Grau z kolei jest jeszcze jaśniejszy niż na zdjęciach i nie jestem pewien, czy nie za jasny na moje potrzeby.
Była jeszcze opcja całkiem ciepła (niestety, nie ma fotki w necie), ale nie wzięliśmy próbki i zaraz mamy zamiar to naprawić (do sklepu jest raptem jakieś 20 km i PA dał się ubłagać), bo jednak przymierzanie na miejscu daje całkiem inny efekt.
Mówię Wam, jakie ciężkie jest życie wybieracza… 🙄
Dał się ubłagać. Chłe, chłe, chłe. Najserdeczniejsze moje wyrazy dla Pana Administratora, łączę się w bólu, jakże mi znanym z przeszłości. 😈
Skąd się bierze przemoc w rodzinie? Skąd w ogóle takie skojarzenia? 😈
Bardzo praktyczne zajecia masz teraz, Bobiku, a PA jeszcze bardziej. Az z tego wszystkiego sobie pomyslalam, ze moze byloby latwiej, gdybys tak sobie sprawil jurte? Sa teraz bardzo ladne modele na rynku, o dosc przystepnych cenach. Co prawda w tych wspolczesnych jurtach tez bywaja drewniane podlogi, i w zwiazku z tym, problemu z wyborem desek i innych wnetrzarskich detali nie da sie tak zupelnie uniknac… Takie czasy teraz (a moze i zawsze). 😉
http://www.yurts.com/gallery/photo-gallery.aspx
Nie napisali, czy wielbłądy są w pakiecie. Chyba nie. 😕
Jurta jutra – z parkietem, kinkietem i chartem, malowniczo ułożonym na parkiecie pod kinkietem. 😆
Przemoc domowa, jak ogólnie wiadomo, bierze się z zupy, nie z podłogi. 👿
Sprawdzanie, czy podłoga nie była za słona, wskazuje na taki stopień spożycia, przy którym nawet najgorszego brutala już na nijaką przemoc nie stać. 🙄
Wrocilm z miasta Richmond gdzie sie niezle zabwilam, comme d’habitude.
Zwiedzalam miedzy innymi ulubiony sklep francuski z meblami i dupersznytami – Le Maison. W pewnym momencie do sklepu wkroczyla ladna mloda kobieta z dwojka dzieci – chlopczykiem moze 6-letnim i dziewczynka moze 4-letnia.
Dziiewzynka stanela w progu, bardzo rzeczowo rozejrzala sie i oznajmila na caly sklep: I want to live here!
Zaproponowalam jej matce, ze ja adoptuje. She is my sort of 4-year old. 😆
Niech lepiej teraz trochę poboli, niżby miało boleć przez następnych kilkanaście lat. Podłoga nie sukienka, którą można zasiedlić szafę, a do noszenia kupić sobie drugą, trzecią, ósmą – jak tylko się okaże, że te poprzednie jednak nie leżą. Podłoga, taki już jej charakter, musi leżeć.
Aga bardzo mądrze prawi, bardzo ❗
U Agi to normalne, przecież
A czy ja się dziwię 😯 Dobitnie potwierdzam 🙂
No i nie dowiemy się czy Adolf H. jest winny napaści na Polskę w 1939 r. 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12341348,IPN_musi_opuscic_siedzibe_sprzedana_przez_RUCH___Grozi.html?lokale=lublin
Moze ekshumacja pozwoli to ustalic raz na zawsze?
Ten, dla odmiany, będzie miał plamę hańby na czole.
Ale ekshumacje i lustracje zagrożone 😈
Kot na kolanach, Rudy na ekranie, lody z likierem na kolację i smyranie na wdechowym blogu. 😀 Upojny wieczór. 😆
Ja też chcę mieć upojny wieczór! Ale Kocica poszła się wlóczyć, lody też wyszły, a Rudy jest we czwartki. Na dodatek jeszcze trochę gruzu muszę uprzątnąć. 👿
Ale jak uprzątnę, zaraz się chycę za likier, nawet pana majstra nie pytając o pozwolenie. 😈
Jak IPN się stanie bezdomny, z najwyższą przyjemnością napiszę mu jakąś dziadowską balladkę. 😛 😛
W remoncie trzeba przezyc wszystkie etapy samemu. Wybrac mozna tylko jedno, a zatem zaraz potem jest tzw buyer`s remorse, zal, ze sie nie wybralo czegos innego. No ale ying i yang kazdy ma unikalny i w kazdej duszy inaczej gra.
W mojej duszy zagrala piekna jurta. Wyglada na to ze jest skanalizowana, bonus! Chociaz Aga ma upojny wieczor nie w jurcie, czyli szczescie jest w nas.
Mielismy z Bobem bardzo Owocna Narade w Kwestii Podlogi – jak samiec z samcem.
Tymaczsem zapadla decyzja : Dab Wedzony Pielgrzym.
No bo wędzony brzmi bardzo smakowicie. Kiełbasianie, boczkowo, coś z tych rzeczy. Bardzo odpowiednia podłoga dla psa. 😈
Świecki Dom Pielgrzyma 😆
Pielgrzymka wcale nie musi być religijna. Można świecko pielgrzymować np. do miejsc pamięci. A wszelkie wędzonki ja mam zawsze we wdzięcznej pamięci. 😈
Egzotyczne kraje, egzotyczne obyczaje. Świat w 24 sekundy.
Już widzę stada Kumpli naświecko wpatrzonych w wędzoną podłogę 😉
Dobranoc Bobikowo. Pielgrzymuję do sennego świata.
Namowie Stara zeby nasz tez wedzonego pielgrzyma polozyla….
Dzień dobry 🙂
Kości rzucone, wędzony, postarzany pielgrzym zamówiony, mogę (na razie) przestać truć o podłodze i zająć się Prezesem. 😎
Przestraszyliście się? No nieee… z tym ostatnim ja tylko (na razie) żartowałem. 😈
Znienacka się zrobiło jakoś jesiennie. Wczoraj jeszcze Riwiera, a dziś chłodny wiatr i chmury zwaliste. Pewnie, jak zwykle, trzeba się będzie filozoficznie pogodzić z przemijaniem lata, ale żeby mi się bardzo chciało, to nie powiem. 🙄
Inna rzecz, że do dzisiejszego biegania po terenie chłód nawet lepszy. Bo niestety, niestety – urlop skończył się już definitywnie i piesek musiał wrócić do roboty. 🙁
Gratulacje, Bobik! Pielgrym wedzony jest piekny, nie ma dwoch zdan! Reszte podstarzalej pieknosci powinienes zalatwic pazurami i blotem przyniesionym z ogrodu.
`I am SOOOO proud of you!
No właśnie, o tym wczoraj mówiłem. Pielgrzym wybrany, polecenia służbie wydane, luzik, koniec remontu. A właściwie to jeszcze nie, przecież trzeba chodzić i pokazywać łapą, i pytać dlaczego to nie jest jeszcze zrobione, i dlaczego tak, jak miało być inaczej, i czy się nie da tego gotowego zacząć jeszcze raz i skończyć wczoraj, a ten kołek wyciągnąć, dziurę zalepić i zrobić 0,7 cm niżej i 0,4 w prawo, a bo ty zawsze, i jak ja mówię to nigdy…
Cały czas połączony jestem w bólu. 😈
Łączę się w bólu z Tobą Wodzu, skądś to znam 😉 .
Ból głowy na dwóch – skadinąd 😉
Dzień dobry.
Byłam wczoraj z rodziną w Ogrodzie Dendrologicznym w Glinnej. Jesień idzie, nie ma na to rady. Niektóre gatunki drzew mają już czerwonawe liście na wierzchołkach.
W weekend odwiedziny w Ogrodzie Dendrologicznym w Przelewicach (cudo!).
Deski podłogowe do kuchni Bobika będą mi się śnić po nocach. Piękne.
O, to Mar-Jo przejeżdżała koło mnie. Do tej Glinnej. Ja mam zielone z różowym na wierzchołkach, bo popadłam w hortensje. Oraz pretensje – zrobiłam się prawie bezalkoholowa. Jest mi z tym źle i niedobrze. Nóżków ci u mnie pełno, trunki są, a chęci nie ma. To ani chybi jakaś ciężka choroba.
Nawet deszcz mnie nie zalał!
👿
Życie bezalkoholowe
smutne jest i niezdrowe.
Nisiu, tuż obok jechaliśmy. Pozytywną energię posyłałam. 😀
Życie bezalkoholowe w Monachiumie
czyni szkody na rozumie.
A za 10 dni znów tam jadę! Miesiąc trzeźwości, straszne…
Jestem trochę wystraszona, na jutrzejszą próbę chóru przyjeżdża ekipa niemieckiej telewizji. Łomatko, co to będzie?
O, ja chwilowo też całkiem na trzeźwo, to mogę się podłączyć.
Bez koktajli na Kubie
trudno mówić „to lubię!”.
Bez mojito w Meksyku
ból istnienia po byku.
Bez procentów w Laosie
żal i coś by wlało się.
Bez gorzały w Germanii
życie całkiem do bani.
Co stwierdziwszy chyba jednak dokonam rewizji w swojej piwniczce. 😈
Bez koniaku we Francji
mam zero tolerancji
Bez palinki na Węgrzech
wytrzyma tylko mędrzec 😉 .
Gdyś abstynentem w Szczecinie,
na cmentarz mogą cię wynieść ❗
Jeśli nie pijesz w Warszawie,
toś zimny truposz już prawie.
Bez popijania w Toruniu,
grozi ci kuku na muniu. 🙄
Kto nie żłopie w Podjuchach,
w trumiennych spocznie wnet puchach…
http://www.youtube.com/watch?v=h_FuppqipL0
Jak nie golniesz w Nicei,
nie masz, nie masz nadziei…
Brak whisky w Londynie to dramat –
trup pada jak u Williama. 😯
No ładnie, ładnie!
A potem mamy tak:
http://www.youtube.com/watch?v=UO2NUFUv02o&feature=related
(absssolutnie należy zwrócić uwagę na warstwę słowną!!!)
Czy znacie tę zabawę z porównywaniem kosztów życia w parach miast?
Wstrząsające tajemnice remontu. Aktualnie Pan Administrator częściowo rozwala wysoki stopień w kuchni, iżby z niego zrobić dwa niższe. W trakcie tej rozwałki ze stopnia wyłoniło się koluszko z kawałkiem łańcucha, najprawdopodobniej służące niegdyś do przywiązywania kozy. Ale koza u nas, jak na złość, w pokoju. 😯
Nie wiem czemu kto pije
Myśli, że wciąż żyje.
He, he. Zwrócić uwagę na warstwę słowną przy akompaniamencie wiertary. Dobre sobie! 🙄
Kto pije, w Brazylii czy w Gruzji,
z łatwością ulega iluzji,
więc może pomyśleć też sobie,
że żyw jest, choć pije już w grobie.
Nie pij, tato – prosiło dziecię, we łzach tonąc –
nochal masz fioletowy i gębę czerwoną.
Już nie będę – rzekł tatuś – koniec, żegnaj Gienia.
Odstawił wszystkie płyny i umarł z pragnienia. 😥
Andsolu, ladna mi zabawa! 👿 Porownalem sobie to i owo z Londynem i palam taka wscekloscia, ze niechaj nikt do mnie nie podchodzi!
Ja też wcześniej zerknąłem na Londyn i nie chciałem nic szczekać, żeby nie wywoływać Kociej furii. Ale jak Kot już sam sobie wywołał, to mogę tylko na pocieszenie zaproponować porównanie Londynu z Tokio. 😉
A mojej wsi nie uwzględniają wcale, i co teraz? Chociaż bym porównał ceny bażantów, ale u nas w Biedronce nie ma i koty muszą żreć inne ptactwo. 😎
Trzeba by jeszcze porównać płace. Bo jeśli mój odpowiednik w Londynie zarabia dwa razy więcej, niż ja, to nie będę mu współczuć. 😈
Koty u Wodza, jak rozumiem, szpakami karmione? 😎
Chyba tak. Na tackach i w folii to są szpaki? Nie znam się za bardzo na tym.
A tu triche mysli Terlika:
” Zwolennikami gwałtu na niewinnej kobiecie są ci, którzy opowiadają się za aborcją w przypadku gwałtu. Zabicie dziecka nie jest bowiem niewinnym zabiegiem, ale głębokim gwałtem dokonanym na całej naturze kobiety. Po jednym obrzydliwym i okrutnym czynie, nadchodzi czas na drugi. Po jednym gwałcie przychodzi drugi, z którego często o wiele trudniej jest się uwolnić, wyleczyć. (…)
(…) To oni prowadzą do tego, że raz zgwałcona kobieta jest gwałcona po raz drugi. Zwolennicy aborcji skazują więc dziecko na śmierć, a matkę na dożywotnie cierpienie. (…)”.
„Jako matka i jako kobieta radziecka….”, spiewal Galicz.
Ja rozumiem, że Pan B. nie mógł i nie chciał stworzyć kobiet równych mężczyznom (ani dinozaurom). Ale czy musiał je stworzyć takimi kretynkami, żeby za cholerę same nie potrafiły powiedzieć, co odczuwają jako gwałt, a co nie? Przez to niedopatrzenie faceci w rodzaju Terlika muszą się tak strasznie męczyć i lepiej wiedzieć, co czują kobiety, zamiast zająć się poważnymi, męskimi sprawami. 👿
Wiertarkę mu dać, albo kilowy młotek, niech trochę porozwija tę modnie zapadniętą klatkę piersiową, filozof (piiiii) 👿
Kilowy młotek na pewno by się Terlikowi przydał, ale czy aby na pewno by wiedział, gdzie powinien się nim puknąć? 🙄
Koniecznie dać. Może sobie coś uszkodzi. 😈 Może lepiej młotek – wiertarki trochę szkoda.
Czy to jest normalne, że kot chce być głaskany tylko w jednym miejscu? A konkretnie przy komputerze. ❓
Może komputer jest u kota miejscem wyjątkowo wrażliwym? 😈
Sierść wyjątkowo dobrze wchodzi w klawiaturę? 🙂
… i żeby ją pogłaskać przy komputerze muszę się oderwać od telewizora. 👿
Ale to i tak mniej roboty, jak się głaska samą sierść, a nie całego kota. 😈
To jest znane zjawisko, Aga. Koty szczegolnie garna sie do kompow, poniewaz kompy wytwarzaja zle feng shui, a kot niweluje zle .. te… jak im tam… fluidy albo jakos tak podobnie,
Energie! Zla energie niweluja!
Feng szui może i koty niwelują, ale szuja zostaje i robi swoje. 🙁
To jest ta kot. „Kotka” do niej jakoś nie pasuje. Wczoraj przez chwilę oglądałam animal planet, akurat był program o kotach. Sila jest chyba li hua. 😯 http://images.townnews.com/scntx.com/content/articles/2010/10/23/news_by_readers/doc4cc1f0e89b7c2381513396.jpg Spać. 🙂
Koty i dobre chi:
http://www.giveusahome.co.uk/articles/fengshui.htm
Dobrze pamietalem, ze czytalem to juz w duzej ksiazce o feng shui.
Sam chetniue sie klade na klawiaturze.
Ny, ładno, Kot L’uboi, zdes’ T’eb’a istoria Klima P’etrovicza (kak on wystupał na miting’e w zaszczitu mira).
Owszem, chodzilo o Klima Piotrowicza ktory wystepowal w obronie pokoju swiatowego a przecowko izraelskiej soldatesce.. Od paru miesiecy nie moge znalezc wsrod naszych ksiazek tomiku przekladow Galicza wydanych jeszcze w prlowskim samizdacie.
Owszem, chodzilo o Klima Piotrowicza ktory wystepowal w obronie pokoju swiatowego a przecowko izraelskiej soldatesce.. Od paru miesiecy nie moge znalezc wsrod naszych ksiazek tomiku przekladow Galicza wydanych jeszcze w prlowskim samizdacie.
Czlonki meskie z IPNu w swoim zywiole:
http://www.rp.pl/artykul/55271,926869-Nieznana-historia-bohatera.html
Dzień dobry 🙂
Członki ipeenowskie gorączkowo próbują wykazać, że są Narodowi niezbędnie potrzebne, odkąd Ministerstwo Skarbu powiedziało, że nie zafunduje im siedziby burdelu, tylko muszą ją sobie kupić z własnych zasobów. A jak lepiej wykazać niezbędność członków, niż poprzez zapładnianie umysłów coraz to nowymi myślami lotnymi na temat „kto był TW na pewno, a kto tylko prawdopodobnie” ? Wiadomo przecież, że najważniejszym wyzwaniem, jakie stawia przed nami współczesny świat, jest poszukiwanie kolejnych agentów, tak nam dopomóż Bóg. 🙄
Dzień dobry 🙂 Jak kto jeszcze nie widział na Dywaniku, to polecam rzewną historię edynburskiego Bobika:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/EdynburskiBobik#
Na mojej Picasie są jeszcze inne zdjęcia z Edynburga.
Ja się na Dywaniku stale wyleguję 🙂 , tylko ostatnio nic nie doszczekiwałem, bo najpierw kłopoty z siecią, a teraz remont…
A ten edynburski Bobik to skubana rasa. Niby to przy grobie pana wiernie leżał plackiem, ale wyskoczyć codziennie do knajpki i skonsumować za friko nie zapominał. 😈
Edynburski Bobik Szary Frajer moze i rozpalal wyobraznie wiktorianskiej Szkocji, moze i byl natchnieniem dla wielu pokolen Psow, moze i przyczynil sie do rewizji postepowania z Psami przez Ludzi, ale oczywoscie nie uchronilo go to przed IPNem. Szkocki IPN zwany Sour Puss Society poruszyl niebo i ziemie aby udpwodnic, ze Bobby Szary Frajer wcale nie spedzil 14 lat warujac przy grobie swego Pana, tylko rozbijal sie po okolicznych knajpach, gwalcil okoliczne suki, kradl szynki z piwnic, a w ogole to go nie bylo i zostal wymyslony. Pewie tej Baronessy co mu ufundowala pomnik tez nie bylo, jest produktem bogatej wyobrazni Szkotow. 👿
😆
Przecież to jasne, Mordko, że nikt nie uwierzy w dobrowolne fundowanie czegokolwiek przez Szkotów. Tak samo zresztą jak przez krakowskich centusiów. 👿
Odwołuję wszystkie wczorajsze kalumnie pod adresem pogody! Dzisiejszy dzień jest tak cudny, że można się w nim nie tylko zakochać, ale wręcz poprosić go o rękę, z nadzieją na obietnicę „i że cię nie opuszczę aż do śmierci”. 🙂
A propos centusiowania Szkotów, autentyczny cytat z pewnej starszej edynburskiej melomanki, spytanej przez kolegę, jak się jej podobała III Symfonia „Pieśń o nocy” Szymanowskiego (wykonuje solista, duża orkiestra i chór): „Rather exotic and very expensive” 😆
😆
Przypomniało mi to odwrotność kulturową, czyli pewnego Greka, który zaprosił nas w Atenach na kolację do knajpy i zachęcał do jedzenia, wskazując na zamówione przez niego dania i zachwalając „very expensive, very expensive”. 😈
A mnie Greka, ktory podrywajac nas z E. na plazy na wyspie Zakinthos, przedstawil sie jako „bankier z Salonik” (nazajutrz sptkalysmy go w autobusie z jajkami na sprzedaz w duzym miescie Zante), ktory ocieral pot z czola i powtarzal: Boku d’arżan, boku de stress!”.
Zostalo to wsrod nas jako przydatne westchnienie na rozne okazje.
a u nas BOSKI koniec lata, slonce, slonce, slonce 🙂 🙂 🙂
sle Wam szum, szeleszcze zaleglosci z balkonu (wypasione na nosie 😀 )
bardzo bylem dumny z siebie i innych „lewakow” okropnych,
doprowadzilismy do pojednania KK i Popow 😉
przeciw nam cala sila (sila?) wiary w niezmiennosc – tak trzymam
8)
Heleno, Pani Helbig bedzie czytac (30 VIII) w polsko-niemieckiej
ksiegarni w Berlinie
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=488196997860015&set=a.405788569434192.104356.269093683103682&type=1
niestety po niemiecku o ksiazce po polsku ❗
zostalem zaproszony 😀
Mar-Jo, dziekuje za „lancuch” przeciw tej brunatnej zarazie
wracam do czytania „lewaka i anarchisty” Davida Graebera
(chyba jestem za slaby na tyle stron wiedzy), trudna 🙂
https://lh4.googleusercontent.com/-F3RJLNchcMU/UBLcvkc34oI/AAAAAAAAGVc/ajGUiKFSZ4k/s1000/P7271154.JPG
ale brne 🙂 😀
dla Bobikowa KWIATY
🙂 😀 🙂 😆
Ooo, Rys znowu w domu! 🙂
Rzucam sie do szorowania klawiatury! 🙄
Gladiole sliczne. Czerwpne zawsze najladniejsze. Mialam ostatnio w kolorze morelowym. Wygladaly jak sprane majtki. Zalowalam, ze nie kupilam czerwonych, jak mi serce kazalo od poczatku. 🙂
Odmawiam czyszczenia klawiatury w trakcie remontu! 👿 Powrót Rysia mogę uczcić jakoś inaczej, np. białym winem. 🙂
Ja sobie w tym roku posadziłem coś, co się po niemiecku nazywa gladiole gwiaździste (Sterngladiolen) – białe z bordową plamką w środku, o kształcie kwiatów trochę dzwonkowym. Niezwykle urodziwe. Chyba i w przyszłym roku się na nie skuszę. 🙂
W Bobika domu remont
(cóż, upierdliwy krzynę),
a pies by wolał Piemont,
lub choćby Ukrainę.
Gdzieś w słońcu, wśród arbuzów,
obgryzać kość baranią,
nie spać na kupie gruzu,
czy przed nią, albo za nią.
Miast farby toczyć beczkę,
pogonić kury, krowy…
Ach, ciężko być pieseczkiem
w warunkach remontowych. 😥
Dzień dobry.
Rysiu, w łańcuchu przeciw brunatnej zarazie było ponad 2 tysiące osób, w tym spora grupa Polaków.
Wzruszyło mnie wzruszenie ludzi, którzy byli siłą napędową tej kontrmanifestacji. Ten tłum przerósł ich oczekiwania.
Nasz chór był dodatkowo oprawcą muzycznym.
Za dwa kwadranse jedziemy na próbę.
Udanej proby, Mar-Jo!
Gwiezdziste gladiole sa bardzo ladne i nigdy takich nie widzialam.
Czy wedzone pielgrzymy juz dostarczone?
Ufff… tym razem ponadnaturalne zjawisko bez powiązań z konkretną religią…
Heleno, jak chcesz to się pogniewaj, ale Twoją historię o podrywaniu przez bankiera wpuszczam na G+. I wcale nie zmienię obstanowki, nie będę wpierał, że to mnie podrywał.
Rysiu, nic nie rozumiem. Bobikowi kwiatki, a żonie co – pasztetówkę?
Cipa nowie zipe enu patetyczni są, każdą kupę zrobią, żeby móc dalej kupy robić.
Musialam sprawdzic co to jest G+, ale dalej nie roumiem 😳
Wędzonych pielgrzymów nie było na magazynie, trzeba je dopiero sprowadzić. Od braci Czechów, bo to jakaś czeska firma te cudne dechy produkuje. Może nawet do 3 tygodni potrwać. 🙁
Ale oprócz podłogi są różne inne rzeczy do zrobienia, więc na przerwę w remoncie nie liczę. 😉
Bardzo, bardzo mię zasmuciła wieść od Bobika, że moje linki związane tak z moją chmurką z gmaila jak i z G+ są niedostępne dla tych spośród Was, którzy nie mają gmailowego konta. To spore świństwo i nie powinni byli obierać sobie idiotyzmów z fg za wzór postępowania. Ok, postaram się ominąć to, wrzucając wszystko do katalogu na mojej prywatnej witrynie, unikając kretyństw tych dobrodzejstw od google’a. Będę tam trzymał (większe, ponad 1Mb) materiały przez parę miesięcy, potem wyrzucę,
Więc najpierw idzie z tego schowka ballada Galicza …
… a potem cudowny obraz. Przepraszam, dziękuję.
G+ to taka konkurencja dla facebooka, ale zorganizowana przez Google’a.
Aaaa…
Bardzo ladne:
http://wyborcza.pl/1,75248,12355372,Samozwancza_artystka__poprawila__Chrystusa__Wyszedl.html
Czuje dodatkowe wzruszenie bo to chyba jakas moje daleka krewna 😆 – nosimy, a przynajmniej nosilysmy przed wiekami to samo nazwisko, kiedy sie pisalo ono przez X a nie G i wymawialo sie jak „sz” .
Ja bym wolał, gdyby wyszedł mięsny jeż, a nie rozmazany, no ale ludzie często nie wiedzą, co dobre. 🙄
A kraju znowu wykopki…
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,12349975,Ekshumacja_zwlok_Anny_Walentynowicz_17_wrzesnia.html
Pamiętam, że posadziłam. Wyrosło. Podobne. Jest gwiaździste, ale ma tylko trzy płatki. Trochę mi nie pasuje do całokształtu, bo dziwne, a u nas wszystko oswojone 😉
Ten prawie Reni marny. Poprawienie na marniejszego niewiele mu zaszkodziło.
Obawiam się, że oni będą tak wykopywać do wielokrotnej śmierci.
Spopielanie ma kolosalną przyszłość.
Jasne, Haneczko. Ja zawsze byłem za paleniem. 😎
Jesteśmy w kurczącej się mniejszości, Bobiku 😉
Za to jak ładnie może wyglądać w nekrologu: nawet po śmierci nie wyrzekł/-a się palenia. 😈
Nekrolog, po korekcie, zapisuję w ulubionych 😉
Och, Wy biedaki, biedaki…….
Nie biedaki, bo ubogacone Twoim niepaleniem. Trzeba mieć z Kim kontrastować.
Kciuki trzymam nieustająco i serdecznie 🙂
Haneczko! 🙂
A co z zapowiadaną studniówką? Kiedy to wypada?
Usiłowałem sobie wymodelować uszy tak jak ten słoń od andsola, ale mi nie wychodzi. Chyba jestem zanadto przyrodzony. 👿
Czyli kobieta wcale nie zostawiła dziecka jako bagaż, ale ważne, że informacja sprzedawała się dobrze.
Andsolu, nie zostawilibyśmy tak małego dziecka w żadnej przechowalni.
Trzeba do spanka. Dobranoc 🙂
Ale dziecko nie bylo w zadnej przechowalni!
Przeciez wiadomo bylo od poczatku, ze dziecko bylo pod opieka stewardessy, a w drodze byla dojezdzajaca juz na lotnisko niania dziewczynki, z ktora ( z niania znaczy) byl caly czas kontakt!
Co moze sie stac dziecku pod opieka doroslej odpowiedzialnej osoby w ciagu paru minut ( w tym wypadku czterech)?
Tepa twarz pani prokurator tez robi wrazenie. Jak i glupstwa wygadywane przez rzecznika praw dziecka.
Ale wersja wyprzedziła fakty i fakty mają pod górkę czyli mogą się zesłać.
Hello, world! Czy jest tu ktoś kto jeszcze pamięta Smutną operę w licznych odsłonach?
CHUR DES GIRAFES
Il y avait une fois des girafes
Il y avait beaucoup des girafes.
Bientôt il n’y en aura plus
C’est monsieur l’homme que les tue.
Z innego rogu spojrzenie na Dzienniki Gombrowicza:
http://www.bookforum.com/inprint/019_02/9472
Gombrowicz jest pochowany w Vence, kolo Nicei, gdzie tez mieszkal przez kilka ostanich lat swojego zycia. Bylam tam przez dwa tygodnie i bardzo chcialabym jeszcze wrocic.
Jestem, andsol, ale nie pamietam smutnej opery.
kroliku, to Jacques Prévert, L’Opéra des Girafes. Gdy świat się robi zbyt powikłany i jakoś lepko nieprzyjemny, wracam niekiedy (może to śmieszne) do Préverta. On wcale nie jest wesoły, ale … jak to określić, zdrowy? Nieco melancholijny, nieco ironiczny…
No, no, ten pan Eric Banks zdołał więcej zrozumieć z Gombrowicza niż wielka liczba naszych krytyków.
brykanie 🙂
szeleszcze
herbatuje
brykam 😀
brykanie fikanie piatkowe 🙂 😀
🙂 Moje liczydła twierdzą, że studniówka wypada 5 września. Ja akurat będę wyjechana i bez dostępu do sieci. 👿 Ciągle mnie coś w życiu omija. 🙁
Prévert mnie nie ominął, a w każdym razie nie całkiem. Ale akurat z żyrafami nie zawarłam znajomości. Pasują do słonia. 😉 A ja pasuję do wyjścia do pracy. Powtarzam to sobie od pół godziny – na razie nieskutecznie.
Mnie wychodzi, ze studniowka jest 6-tego wrzesnia.
No, skoro nie moge andsolowi odnalezc pieknie przelozonego Galicza, to niech bedzie w tej sytuacji pieknie przelozone ukochane
Jablko Picassa
Na okraglym talerzu z realnej porcelany
jablko pozuje
a przed nim siedzi stroskany
malarz rzeczywistosci
i prozno odtworzyc probuje
jablko tak jak je widzi
samo w sobie jako rzecz
lecz nie daje sie odtworzyc tak latwo
jablko
i do wtracenia ma, prosze,
swoje trzy grosze
jablko
I oto zaczyna sie krecic
choc nieruchomo lezy
z grymasem przekornej niecheci
na swym realnym talerzu
i tak jak hrabia Paryza przebiera sie w mgly Paryza
bo nie chce by go co rano wbrew woli portretowano
jablko przebiera sie gladko w owoc przebrany za jablko
i wtedy wtedy dopiero
malarz rzeczywistosci
dochodzi do swiadomosci
ze wszystkie pozory sa przeciw niemu na wspak
i tak
jak nedzarz bezdomny
jak biedak ulomny ktory znajduje sie na lasce pierw-
szego lepszego stowarzyszenia dobroczynnego
wspierajacego i niepewnego od nadmiaru dobro-
czynnosci wspierania i niepewnosci
biedny malarz rzeczywistosci
znajduje sie naraz w zawiei
nie konczacych sie skojarzen idei
a jablko obraca sie dalej i wywoluje jak w transie
jablon kuszaca w raju i jablon kwitnaca w romansie
konewke drabine szpaler „pommes Parmentier” i
szarlotke
Kanade i Hesperydy Normandie renety slodkie
jablecznik zbity na rzadko i zbicie na kwasne jablko
grzech pierworodny wciaz zywy
i sztuke i prymitywy
Wilhelma Tella wsrod skal
z lukiem napietym u lona
i nawet Izaaka Newtona
nagrodzonego kilkakrotnie na Wystawie Powszechnego
Ciazenia Cial
az oslupialy malarz gubi w modelu oko
i zasypia gleboko
Wtedy Picasso
ktory przechodzil tedy jak przechodzi wszedzie
bo tak mu sie codzien wydarza
widzi jablko i talerz i uspionego malarza
Co za pomysl zeby malowac jablko
mowi Picasso
i Picasso jablko zjada
a jablko mu Dziekuje powiada
i Picasso tlucze talerz
i smiejac sie odchodzi w glab
a malarz ze snu wyrwany jak zab
budzi sie sam przed swoim plotnem nieskonczonym
sam jeden obok groznie blyszczacych posrodku
pestek rzeczywistosci na rozbitym spodku.
tlum. Stanislaw Balinski
Dzień dobry 🙂
Możemy, krakowskim targiem, pozostać przy 7 września i urządzić studwudniówkę. 😉 Po pierwsze, będziemy się czymś odróżniać od nieskończonego szeregu innych studniówek, a po drugie, piątek to lepszy dzień na imprezę.
A może nawet Aga wtedy się załapie?
No popatrzcie, tyle się różni teoretycy nakłapali o stosunku rzeczywistości do jej przedstawień w sztuce, a to można załatwić jednym zdaniem: jabłko przebiera się gładko w owoc przebrany za jabłko. 😀 A jak jeszcze dorzucić tę zwrotkę z niekończącymi się skojarzeniami, to można sobie darować czytanie wielu długich, napuszonych i czasem okrrropne nudnych traktatów. 😈
U Erica Banksa bardzo mi się spodobało określenie”zobaczmy, jak Gombrowicz wyciąga dywanik spod Sartre’a”. To jest trochę co innego, niż przekłuwanie balonów (też zresztą dalej użyte). Nie chodzi tu tylko o złośliwe spuszczenie powietrza z nadętego osobnika, ale o wytrącenie mu argumentów, pozbawienie twardego podłoża. A wyobrażenie sobie miny takiego koryfeusza, który znienacka, z ogłupiałą miną ląduje na intelektualnym tyłku, w ogóle nie rozumiejąc, co się stało – bezcenne. 😈
A wiesz jak to dzieci lubia?
Przed laty nauczylam jedna szescioletrnia dziewczynke mowic na moje haslo”Wtedy!”
a ona:
– „Picasso!”
Ja: – „Ktory!”
– „Przechodzi tedy jak przechodzi wszedzie!”
Ja -„Bo tak mu sie co dzien wydarza,
widzi jablko!”
-I talerz!”
Ja-„I uspionego malarza!”
– „co za pomysl aby malowac jablko! mowi Picasso”
Obie chorem: – „I! Picasso! Jablko ZJADA!!!!”…. etc.
Jeszcze ja nauczylam „Na galazce usiadl ptak…” Ale miala wtedy ze trzy lata. Mowila : „…ze ja tak rozhustal ty-szypiot!”, strajac sie powtorzyc ma staranna aktorska wymowe „t-rzpiot”.
Dzisiaj ta dziewczynka, corka dawnych przyjaciol, jest profesorem w Bostonie jak dowiaduje sie z internetu.
Nie ma jak bezdzietne ciotki. 😆
Serio. Dzietni, ze zrozumiałych skądinąd względów, prawie nigdy nie mają do dzieci tyle cierpliwości. 😎
Dzień dobry.
Dla wybierających się w podróż:
http://www.tvn24.pl/problem-z-pakowaniem-tak-robia-to-specjalisci,272618,s.html
Jestem pełna podziwu. Spróbuję potrenować przed wyjazdem.
Może się uda wyjechać z mniejszą walizką?
A, co tam – będę nieskromny i przyznam: ja się uważam za geniusza pakowania. 😎 Ale tylko w sensie upchnięcia największej liczby rzeczy na najmniejszej przestrzeni, a nie w sensie rozumnego ograniczenia liczby zabieranych gratów. 😉
A najgorzej jest z powrotem (zwłaszcza jeśli powrót jest z Krakowa). Książki, wiktuały (łańcuchy suszonych grzybów, 300 żurków w torbie, 20 km kabanosa…), nalewki, dzińdziboły… Przy ostatnim locie byłem absolutnie pewien, że moja torba przekracza limit wagowy i truchlałem na myśl o dopłatach, bo wiem, że lotniskowi zdzierają jak za woły. Podczas nadawania bagażu uruchomiłem więc wszystkie drzemiące we mnie zdolności aktorskie i połączyłem to z głębokim doświadczeniem życiowym szczeniaka. Wybrałem okienko, w którym pan wyglądał na mniej służbistego i nieco roztrzepanego. Podchodząc do taśmy dźwignąłem moje torbiszcze lekko i zamaszyście, jakby to była paczka chipsów, stęknąłem wyłącznie w duchu, a równocześnie, merdając, szczerząc zęby w kokieteryjnym uśmiechu i patrząc panu z okienka głęboko w oczy, zacząłem zadawać Strasznie Ważne Pytania, typu „o której najpóźniej muszę być przy gejcie? A po kontroli, który to będzie gejt?”, itp. Pan z okienka najwyraźniej nie był aż takim multitaskerem, żeby równocześnie sprawdzać moje papiery, odpowiadać na pytania i zerkać na wagę, toteż ograniczył się do dwóch pierwszych czynności, a wagę odpuścił i torba pooojeeechaaałaaaaa. Ale ja kątem oka zerknąłem. Miałem 5 kg nieopłaconej nadwagi. 😈
O, jaką śliczną anegdotkę Mordka na Dywaniku opowiedział: 😆
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2012/08/22/ej-mam-ja-konia/#comment-109033
O Boże, Heleno (równie dobrze mogło to być: o Boginio Heleno), czyj to wiersz? Applesolutnie genialny.
Preverta, z Paroles.
Mozna jeszcze en francais:
Sur une assiette bien ronde en porcelaine réelle
une pomme pose
Face à face avec elle
un peintre de la réalité
essaie vainement de peindre
la pomme telle qu’elle est
mais
elle ne se laisse pas faire
la pomme
elle a son mot à dire
et plusieurs tours dans son sac de pomme
la pomme
et la voilà qui tourne
dans une assiette réelle
sournoisement sur elle-même
doucement sans bouger
et comme un duc de Guise qui se déguise en bec de gaz
parce qu’on veut malgré lui lui tirer le portrait
la pomme se déguise en beau bruit déguisé
et c’est alors
que le peintre de la réalité
commence à réaliser
que toutes les apparences de la pomme sont contre lui
et
comme le malheureux indigent
comme le pauvre nécessiteux qui se trouve soudain à la merci de n’importe quelle association bienfaisante et charitable et redoutable de bienfaisance de charité et de redoutabilité
le malheureux peintre de la réalité
se trouve soudain alors être la triste proie
d’une innombrable foule d’associations d’idées
Et la pomme en tournant évoque le pommier
le Paradis terrestre et Ève et puis Adam
l’arrosoir l’espalier Parmentier l’escalier
le Canada les Hespérides la Normandie la Reinette et l’Api
le serpent du Jeu de Paume le serment du Jus de Pomme
et le péché originel
et les origines de l’art
et la Suisse avec Guillaume Tell
et même Isaac Newton
plusieurs fois primé à l’Exposition de la Gravitation Universelle
et le peintre étourdi perd de vue son modèle
et s’endort
C’est alors que Picasso
qui passait par là comme il passe partout
chaque jour comme chez lui
voit la pomme et l’assiette et le peintre endormi
Quelle idée de peindre une pomme
dit Picasso
et Picasso mange la pomme
et la pomme lui dit Merci
et Picasso casse l’assiette
et s’en va en souriant
et le peintre arraché à ses songes
comme une dent
se retrouve tout seul devant sa toile inachevée
avec au beau milieu de sa vaisselle brisée
les terrifiants pépins de la réalité.
Po francusku jeszcze lepiej. 🙂 W tłumaczeniu nie ma niektórych gier słów, jak np. ten duc de Guise qui se déguise, a potem la pomme se déguise en beau bruit déguisé.
Nie, żebym narzekał na tłumaczenie, bo sam wiem, że z grami słów ni ma letko. 😉
Ja uwielbiam tlumaczenia Pana Balinskiego. Ten tomik, ktory mam teraz, dostalam od Niego, kiedy po jakims skonczonym wywiadzie wspomnialam jak mi sie podobaly jego tlumaczenia i ze mi Preverta ktos wyniosl z domu. Dostalam dwa dni pozniej poczta na adres redakcji. Niestety nie podpisal 🙁
A kilka miesiecy pozniej umarl.
Ten tomik skladajacy sie z 16 wierszy z Paroles i wyszedl nakladem londynskiej Polskij Fundacji Kulturalnej, rok nie podany, ale mysle, ze gdzies na poczatku lat szescdziesiatych i z okladka zaprojektowana przez Astrid Balinski. Absolutny bialy kruk na lichym tanim papierze.
Chcialabym aby ktos w Polsce wydal na nowo te tlumaczenia. Czytalam jakies inne, ale Balinski jest o niebo lepszy.
Tlumaczyla tez kiedys wiele lat temu moja kolezanka, atorka z teatru Szajny, Irenka Jun. Ladnie tlumaczyla.
Tak sobie bryknąłem z rana 🙂
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Grzyby#
Ale w internecie znalazlam z mojego tomiku
Piosenke o ślimakach, które poszły
na pogrzeb
Na pogrzeb zmarłego liścia
Dwa ślimaki idą w drogę
Przystroiły w czerń skorupy
Opasały krepą głowę
I tak idą w noc jesienną
Bardzo piękną chociaż ciemną
Lecz niestety gdy dochodzą
Do cmentarza jest już wiosna
I wszystkie umarłe liście
Zmartwychwstały i znów rosną
Wiec dwa ślimaki przystają
Ogromnie rozczarowane
Gdy wtem słońce roześmiane
Odsłaniając świat po trosze
Mówi do nich: Proszę proszę
Bardzo bardzo siądźcie prędko
Napijcie się kufel piwa
Jeśli tylko macie chętkę
Niedługo się wieczór zbliża
Więc możecie jednym susem
Wrócić sobie do Paryża
Wieczornym autobusem
Tylko zrzućcie tę żałobę
Ja to wam powiadam, słońce,
Bo gotowa smutku strzałka
Zamazać wam w oczach białka
A żałosny ciemny polor
Wygląda niesamowicie
Więc przywróćcie sobie kolor
Kolor wiosny kolor życia.
Po tych słowach wszystkie liście
Kwiaty drzewa i zwierzęta
Zaczynają śpiewać śpiewać
Jak nikt dawno nie pamięta
Pieśń musującego lata
Cały świat pije do świata
Wiwatując w swym narzeczu
Piękny to naprawdę wieczór
Bardzo piękny wieczór lata
I powoli dwa ślimaki
Zabierają się do domu
Zabierają się wzruszone
Zabierają się szczęśliwe
A że trochę się upiły
Zataczają się po ziemi
Lecz na szczęście księżyc miły
Wstał już i czuwa nad nimi.
Nienajgorzej, Irku!
Zaraz mnie zielonooki potwór dopadł. 😳 W sprawie grzybów, oczywiście.
Mnie się nawet nie chce jechać do lasu i sprawdzać, czy są, bo tak ostatnio sucho było, że nie masz, nie masz nadzieje. 🙁
Moze jakis ladny tren, Bobik, na okolicznosc bezgrzybia?
Temu psu nie idzie dogodzić. Luj, źle. Sucho, też źle…
Tren? Proszę bardzo. Bezgrzybie zawsze wprawia mnie w nastrój minorowy. 😥
Nieszczęsne grzybobranie, żałosna wyprawa,
co na kpinę zakrawa.
Po co me smutne ślepia patrzą na świat boży,
gdy w kosz nie ma co włożyć?
Już grzybiarze chodzeniem po lesie sterani,
a tutaj ani kani,
ani pieczarki nędznej. Łzy daremne leję –
nie masz, nie masz nadzieje.
Ująłbym w łapę tęskną trzonek borowika,
lub z podgrzybkiem pobrykał,
skoczyłbym do maślaka jak podcięty batem…
Ech, marzenia skrzydlate!
Nie do takiego lasu chciałem dzisiaj dotrzeć,
losie, ty wstrętny łotrze!
Co za diabeł mnie skusił, żeby w końcu przybiec
na to straszne bezgrzybie?
Niestetyż, trujak nawet nie pcha się pod kozik,
więc z pretensją do bozi
czy do fatum, co grzybne mi zmieszało szyki,
zjem na obiad befsztyki.
A, bo ja bym chciał, Kierowniczko, żeby w dzień było sucho, a w nocy mokro. Wtedy bym był całkowicie dogodzony. 😀
I tak trzymać
w dzień sucho
Tren piękny 🙂
Befsztyki na obiad to jest to
http://www.youtube.com/watch?v=_8fDDEiljm0
Na studwudniówkę się łapię, 😀 choć w stanie mocno wymiętym, bo wylatuję piątego o świcie, a wlatuję szóstego w środku nocy. Ale za to mogę załatwić na imprezę świeżą dostawę ze strefy wolnocłowej. 😛
Bobiku Czarnoleski! Tren jest tak piekny, ze znow swoim zwyczajem o malo sie nie posikalam ze wzruszenia. Optymistyczny akcent na koncu kaze jednak wierzyc, ze wszystko bedzie dobrze.
Ty jestes Potezny Talent!
Irku, na befsztyki nalezy wybierac mieso troche inne niz pokazano na filmiku.
Musi ono byc marmurkowane, czyli miec cienkie zylki przerosnietego tluszczu. Inaczej bedzie nie dosc miekkie i soczyste.
Niestety wspolczewsne rasy bydla sa hodowane na to by byly jak najchudsze, a to sie odbija na jakosci wolowiny. Bo z tlustych krow obcina sie ok. 30% ich wagi, stanowiacego sam tluszcz. wiec sie „nie oplaca”.
W Anglii i przede wszystkim Szkocji „mielismy” za przeproszeniem, kiedys bardzo dobre rasy, ale zostaly one „rozrzedzone” krzyzowaniem z bydlem z kontynentu.
W tej chwili powraca hodowla rasowo czystych Herdforshire’ow oraz znakomitego bydla pod nazwa Aberdeen Angus – to bardzo niskie, krepe i grube krowki, czarne i wlochate.
Amerykanie od lat krzyzuja Herfordshiry z Aberdeen Angus i dlatego ich wolowina jest najlepsza. W Ameryce nie zobaczysz takiego miesa na befsztyki jak to pokazane na filmie! Bo nadaje sie tylko na gulasze i „dlugotrwala obrobke cieplna”, jak to nazywa Polska Kuchnia.
No i coraz wiecej amerykanskich farmerow hoduje wolowine Kobe, ktora wymaga nieustannego masowania krow i pojenia ich piwem. Ale befsztyki z Kobe, o Boze! o Boze!
Tak powinien wygladac przystojny rasowy Aberdeen Angus:
http://www.eddisburyaberdeenangus.co.uk/
Linia plecow musi byc prosta jak drut!
A tak wyglada rasowy befsztyk Kobe:
http://www.theparrotbar.com/Core/SteakHouse-Cheltenham/Pages/kobe_steaks-415.aspx
Jak pięknie Yves Montand recytuje tę Promenadę Picassa! Linka na dole strony.
Ja tez pieknie recytuje Spacer Picassa! Niestety nie moge odsluchac Ives Montanda gdyz brakuje mi jakiegos plug-inu.
Ale ciesze sie, ze spodobal Ci sie jeden z moich ulubionych wierszy Preverta. Drugi to „Na polow wieloryba!”, ktory tu tez kiedys przepisywalam starannie , bodaj dla Zosi od Vesper.
przerwa byla a sloncu, padalo i wialo, bywa 🙂
mam sie wysmienicie – pasztetowa calemu Bobik Blog, a co tam
🙄
niestety (???) nie polece Wam zadnego „czytadla” na koniec
sierpnia, zagrzebalem sie w kilku ksiazkach i albo sa po niemiecku
albo do czytania na „dlugo”…….
https://lh4.googleusercontent.com/-hV-7l8B_3K4/UDOxtrUC2qI/AAAAAAAAGW4/54UJp6HfDgI/s1000/P8211159.JPG
juz myslalem ze to (Robert Schindel „Rodowody”)
https://lh5.googleusercontent.com/-sUPzzPuoByI/UBLcu_-Hd3I/AAAAAAAAGVU/nzW1GxiFPrs/s1000/P7271152.JPG
jednak tak od 200 strony rozlazlo sie i poszlo sobie do taka sobie
🙂 🙂
mimo to czytajcie cokolwiek 😀
Rysiu, Twoja szczodrosc jest dobrze znana! 😈
Odsłuchuję Y. Montanda.
A nie otwiera mi się befsztyk Kobe. 🙁
Ach te pługi 👿
dziekuje Kocie, staram sie 🙂
Irku, befsztyki (na zdjeciu dwa) Kobe – palce lizac, jak Helena
poleca, przerosniete…. smakiem 🙂
Rysiu, korzystam z Twojej szczodrości. Mam przed sobą podróż pociągiem Lublin – Szczecin i z powrotem. 18 godzin dla lektur 🙂
czy to Irku, ten slynny pociag Przemysl-Szczecin/Swinoujscie?
dzisiaj morderca Breivik uslyszal wyrok, zly czlowiek spedzi reszte
zycia za kratami, jak Bog da pozyje dlugo, dostatecznie dlugo na rachunek sumienia
Czy Przemyśl ❓
Ale Świnoujście na pewno 🙂
Skazany ma poczucie misji
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12360427,Breivik_po_ogloszeniu_wyroku___Przepraszam_____ze.html
Rysiu, na razie rachunki mu się nie zgadzają, wyszło za mało.
Heleno, w Cheshire córasek jadła steki po 50 funtów sztuka. Pyszne, tylko cena nieco ją dławiła 🙄 Tu wykonała stek z osobiście przeze mnie wybranego rostbefu. Okazał się całkiem zjadliwy, aczkolwiek nieporównywalny 😉
Na takie steki to trzeba byc zapraszanym, a nie samemu bulic!
Na Florydzie jest siec restauracji, zapomnialam nazwy, cos z rogiem, gdzie befszytk kobe jadlam parokrotnie za ok. $20 i byl zawsze niezapomniany! Plus wspanialy pieczony ziemnial ze stopionym maslem, salatka zielona, i cole slow! Wymusilam raz (pryncypialnie!) na boyfriendzie Mamy aby za nas plus Audrey zaplacil, sukinkot, ktory codziennie przychodzi do niej na obiad, a jak przychodzi do placenia w restauracji to pozwala jej placic ZAWSZE!
Breivik nadal jest ta sama odstreczajaca postacia, ale ma co najmniej 21 lat na przemyslenia, gdy juz – mam nadzieje – niewiele osob bedzie o nim pamietac… Bo poki co byl w centrum uwagi, o co mu zreszta przeciez chodzilo.
Yves Montand tez mi sie nie chce otworzyc, a wolowina i owszem, choc wlasnie taka – poprzerastana – rzeczywiscie latwo tu kupic. Ostatnio maz mial w pracy odwiedziny szwajcarskich fizykow, ktorzy w naszej okolicy nie szukali nawet ostryg czy homarow, a rzucili sie wlasnie lapczywie na wolowine, twierdzac, ze dawno takiej nie jedli. Czyli widac u nich tez dosc chudo wolowina poprzerastana… 😉
A poza tym uwazam – w czym od sie zreszta z Helena zgadzamy „od zawsze” – ze dzieci powinny poznawac poezje juz w kolysce, i to nie tylko typu „Wlazl kotek na plotek”. (Jeszcze bym dorzucila do tego filozofie, nauki przyrodnicze, i pare innych rzeczy, ktore malym dzieciom jakos naturalnie leza, a potem wiele z nich juz z tego wyrasta, ale to juz inna historia).
No i jak dobrze, ze nareszcie znow piatek! Chocby i bez grzybow (sliczny bezgrzybowy tren, Bobiku). 🙂
Psiakrew! Obiecywałem sobie święcie, że w temacie Préverta ani raz nie pomyślę o les feuilles mortes, bo chcę jeszcze skorzystać z pięknego, letniego dnia. No i najpierw mi przeszkodziły ślimaki, idące na pogrzeb jesiennego liścia, a teraz nagła ulewa. 👿 Jeszcze andsol Montanda (u mnie otwierającego się) dołożył…
I nie ma już rady – łażą za mną Prévert z Kosmą, a Montand na trzeciego w zaprzęgu. Gorzej, bardziej jesiennie niż trójka Chełmońskiego. 🙄
No, to ja bym w Mass mał poważny problem, na co się rzucać. I homary kuszą, i wołowina nęci… 😉
Sa takie LICZNE miejsca w branzy amerykanskiego zbiorowego zywienia, gdzie na jednym talerzu znajdziesz i homara i befsztyka.
I jest to tez warte polecenia. By all means.
Dzieci najbardziej lubia wiersze „dorosle”. Mnie czytano Puszkina i Burnsa. Nawet jak nie wszystko, nie kazde slowo rozumialam, to lubilam brzmienie. Ulubionym wiereszem Puszkina jak mialam cztery lata byl wiersz o zlapanym w rybacka siec topielcu ( Pribiezali w izbu dieti, w trtopiach zowut otca: Tiatia, tiatia, nasze sieti pritaszczili miertwieca!)! Bo ma bardzo szybki rytm. I o pazdzirniku (Uz niebo osienju dyszalo, uz rieze solnyszko blistalo, korocze stanowilsja dien…) .
Wiecej pamietam z dziecinstea doroslych wierszy niz np Czukowskiego czy Marszaka (choc Burns byl akurat w tlumaczeniu S. Marszaka).
Homar z befsztykiem w jednym stali domu,
Befsztyk na lewo, a homar na prawo.
Befsztyk spokojny, nie wadził nikomu,
homar najdzikszą nie wzgardził zabawą –
to jak Kasandra wieszczył kraju koniec,
to w porcelanę nagle wpuszczał słonie,
to krzyż, to brzoza, po sejmowych ławach
gonił, gardłował, obrażał, nastawał…
Znosił to befsztyk, nareszcie się wnerwił:
mógłby ten homar zrobić chwilę przerwy,
tak dość mam dziada, że już nie popuszczę –
i homarowi zalał szczypce tłuszczem.
Nazajutrz homar znowu chce rozróby,
a tu takiego! Tłuszcz trzyma jak śruby,
ni w te ni wewte nie puszcza homara,
choćby skorupiak nie wiem jak się starał.
Cóż było robić? Homar nie drgnął nawet
a befsztyk zyskał mołojecką sławę.
Odtąd maksymę taką czasem szurnie:
wolnoć co chce się, byle nie za durnie. 😎
Heleno 😯 , oczywiście że była zaproszona 😆
I masz rację, ważna jest melodia. Słuchały, nie rozumiejąc, jak zaczarowane 🙂
Biedny homarek. Ani szczyp szczyp.
Ale za to befsztyczek mniam, mniam. 😈
Irku, do Szczecina to na długo?
Jakoś mi się skojarzyło z wołowiną z Kobe i byciem zapraszanym. Dawnymi, studenckimi czasy byłem z kumpelską paczką w Zakopanem. Siedzieliśmy pewnego wieczora w jakiejś Obrochtówce i popijali piwo, a obok siedział samotny jak palec i trochę smętny Japończyk. Żal nam się biedaka zrobiło, więc zaczęliśmy do niego po angielsku zagadywać, a on na to jak na lato, bo chyba mu ta samotność nieco doskwierała. Szybko przysiadł się do naszego stolika i nader chętnie doganiał nas w spożyciu płynów. Ale płyny trzeba od czasu do czasu czymś przegryźć, a tu studencka kieszeń już nie jest tak przepastna, jak w przypadku piwa. Nie da się ukryć – przy zamawianiu zagrychy zaczęliśmy przetrząsać portfele i wyliczać, na co też będzie nas stać. Japończyk bystry był chłopak, zaraz się zorientował, w co było grane i zaczął się pukać w czoło. „Toż ja wam postawię” – powiedział – „dla mnie tutejsze ceny są po prostu śmieszne”. Towarzystwo, jak to zwykle we wschodniej Europie, najpierw zastygło, a potem zaczęło się certolić i tak by się pewnie certoliło do us..nej śmierci, gdyby nie jedna moja przyjaciółka, która nagle zerwała się z miejsca i wrzasnęła radośnie – super! Jemy za jeny! 😆
Życie oczywiście nie darowało sobie dopisania puenty. Dziś ta przyjaciółka, po latach włóczenia się po świecie, osiadła w Tokio i notorycznie je za jeny. 😈
Bardzo ladne, Bobiku. 😀 Mozna to nazwac tak jak restauracje tego typu: „surf and turf”. Z tym, ze na talerzu akurat sie nie kloca… (A wiersz z kolei mozna tez pewnie przelozyc na opowiesc o sloniu i osle – slon i osiol to symbole Republikanow i Demokratow). 😉