Kontrola wierności
Wizyta nie była przyjemna, ale trudno byłoby powiedzieć, że Bobik jej się wcale nie spodziewał. Niemniej jednak, kiedy otworzył drzwi i zobaczył przed sobą grupkę psolicjantów, dwóch jawniaków i dwóch tajniaków, łapy nieco się pod nim ugięły, bo nie należał do psów przesadnie bohaterskich.
„To nic takiego nie musi znaczyć“ – pomyślał sobie, starając się zignorować podszepty rozszalałej znienacka wyobraźni – „może przyszli tylko w sprawie kradzieży kości, którą zgłaszałem pół roku temu“. Ale ponure miny tajniaków wskazywały, że może chodzić o sprawę znacznie poważniejszą. O cokolwiek zresztą chodziło, nie było wyjścia – pomachali stosownym nakazem i Bobik musiał ich wpuścić bez względu na to, jak bardzo mu się to nie podobało.
Jawniacy zostali przy drzwiach, demonstracyjnie obnażając zęby, a tajniacy nieproszeni zajęli miejsca na kanapie i zaczęli grzebać w zawartości swych teczek. W końcu jeden z nich wyciągnął poprzecinany rubrykami arkusz papieru i warknął nieprzyjaźnie:
– Jesteśmy z wydziału Kontroli Wierności Psideałom. Niestety, ankieta kontrolna została przez psobywatela wypełniona w sposób, który budzi nasze poważne zastrzeżenia.
– Ale ja się starałem – zapewnił Bobik, co skwitowane zostało pogardliwym parsknięciem.
– A to niby co ma oznaczać? – tonem pogróżki powiedział tajniak i wskazał na trzymany w łapie dokument. – W rubryce „nie lubi“ wymieniony jest Foksterier spod dziewiątki i budyń waniliowy. W rubryce „nie cierpi“ wyłącznie kleszcze. A rubryka „nienawidzi“ w ogóle niewypełniona. To są jakieś kpiny z psobywatelskiego ducha!
– Kiedy to wszystko prawda – wybąkał Bobik nieśmiało.
– Tu nie idzie o prawdę, tylko o Wierność Psideałom – pouczył go tajniak z pewną dozą politowania. – Wierny pies powinien wypełnić wszystkie rubryki, nie pisząc o swoich indywidualnych niechęciach, tylko o wrogach psołeczeństwa. Na przykład że nie lubi myślenia na własną łapę, nie cierpi cyklistów i budystów, a nienawidzi – i to z całego serca – zlewactwa, leberalizmu i zgnilizny mordalnej. To by była prawidłowo wypełniona ankieta.
– W tym miejscu jest jeszcze gorzej – zauważył drugi tajniak. – „Liczba podpalonych w ostatnim roku tęczowych symboli“ – 0. Zapalniczek w kioskach zabrakło, czy jak? „Liczba pogryzionych w ostatnim roku czarnych kotów“ – 0. „Liczba donosów o nielegalnych psaborcjach“ – 0. Nie widać tu żadnej psidealistycznej aktywności. To się, prawdę mówiąc, kwalifikuje do odsiadki bez spaceru przez trzy miesiące.
– Dawniej… – spróbował wtrącić coś na swoją obronę Bobik.
– Dawniej zlewactwo miało za dużo do szczekania! – ryknął tajniak. – Ale czasy się zmieniły, jest inna władza i inne wymagania. Chociaż nie twierdzę, że my nie potrafimy okazać miłosierdzia. Tylko na to trzeba sobie zasłużyć. A służyć chyba w psiej szkole nauczyli, co?
– Ja może na tej lekcji nie uważałem – przyznał ze skruchą Bobik. – Ale chciałbym, jeśli by się dało, tej odsiadki jakoś uniknąć.
– No dobrze – złagodniał tajniak. – Nie jest tak, żebyśmy niezdemoralizowanym jeszcze do cna psobywatelom nie dawali szansy. Wkrótce odbędzie się doroczne palenie femipsistek i potrzebni są ochotnicy do układania stosu. Można się wykazać.
– A co będzie, jak ktoś się nie wykaże? – spytał głupio Bobik, w gruncie rzeczy dobrze wiedząc, jak będzie odpowiedź.
– Jak się nie wykaże, to się mu pokaże – zarechotali tajniacy i znacząco spojrzeli na wyszczerzone zęby jawniaków. Najwyraźniej uznali to podsumowanie za wystarczające, bo pozbierali papiery i wyszli.
– Psiakrew, psiakrew, psiakrew! – szepnął do siebie zgnębiony Bobik. – Po co było wyjeżdżać do tej Rabii Psaudyjskiej. Gdybym został w kraju, nie groziłyby mi żadne ankiety, kontrole psideałów, ani trzymiesięczny siad za niewierność. U nas takie rzeczy na pewno nie są możliwe.
Przebojowy róż! 😆 Różowych snów (a różczkom błękitnych).
Po raz kolejny wystąpiwszy z nieco odmiennym zdaniem od tutejszego mainstreamu, spotykam się z lekceważącą złośliwością i krytyką czegoś, czego nie napisałem. To pokazuje pewną słabość bloga: rozumiem cię w pół słowa kiedy popierasz linię partii, tfu! bloga oczywiście, ale jak bawisz się w rewizjonistę, to trzeba dać ci odpór… nie dbając specjalnie o to, co napisałeś, bo my lepiej wiemy, co miałeś na myśli….
Nie zamierzam się tym przejmować zbytnio, bo już się przyzwyczaiłem 🙂
Ksiądz Lemański jest Jezusem dzisiejszej Polski i nie podlega nawet najlżejszej krytyce, szczególnie krytyce osób nie znających go osobiście, nie robiących mu zdjęć i nie czytających regularnie jego bloga.
No, jednego niesłusznego to chyba wytrzymacie, co?
😆
Mam wrażenie, zeen, że nie czytałeś moich postów „w temacie”, bo oczywiście ani przez moment bym nie przypuścił, że ich nie zrozumiałeś. 😉
No to przeczytaj teraz i powiedz, gdzie w nich widzisz lekceważącą złośliwość albo świadomą krytykę czegoś, czego nie napisałeś (możliwość, że Cię nie zrozumiałem w pół słowa oczywiście istnieje, ale nie ma nic wspólnego z linią partii, tylko co najwyżej z moją wrodzoną tępotą 🙁 ).
Z „niepodleganiem krytyce” też coś się nie bardzo zgadza. Rozważałem Twoje zarzuty wobec L. dość starannie i w jednym punkcie się zgodziłem, w innych stwierdziłem, że nie mamy wystarczająco mocnych danych do wydania ocen, a tam, gdzie się nie zgodziłem, wyjaśniałem dlaczego. Mt7 wczoraj też nie odpowiedziała Ci ani złośliwie, ani lekceważąco, ani nie broniła ks. Wojciecha zębami i pazurami. Dlaczego więc twierdzisz, że nie możesz na blogu wyrazić zdania odmiennego od mainstreamu?
No, chyba że byś oczekiwał, iż wszyscy, jak jeden mąż i jedna żona, entuzjastycznie Ci przyklasną. Ale przecież Cię znam i wiem, że taki naiwny to nie jesteś. 😉
Bardzo sie zgadzam z odpowiedzia Heleny zeenowi i Markowi w sprawie Ks. L.
Ale tez zgadzam sie z Markotem w sprawie Everetta (obejrzalam ten wyklad). Jest dla mnie rowniez nieprzekonujacy; zaczynal jako misjonarz, wiec to juz podwaza jego akademicka niezaleznosc intelektualna. Tez nie bardzo lubie jak ktos siedzi z plemieniem sam, bo wtedy nie mozna nic zweryfikowac, a nauka powinna byc veryfikowana i badania zgodne z zasadami naukowej metodologii.Everett powinien byl sciagac innych lingwistow, zeby tez badali.Poza tym po 30 latach zycia z tym plemieniem Everett powinien mowic ich jezykiem flawlessly, a nie umial powtorzyc prostych sformulowan bezblednie; wiki podaje, ze mial talent do jezykow. Ja mieszkam tutal 25 lat i potrafie powiedziec takie sformulowania po angielsku jak: dwa patyki, budowniczy charakteru, pies z kotem, bezblednie.
Tez nie sadze, zeby to plemie nalezalo zostawic w spokoju i pozwolic im biegac i tanczyc w spodnicach z trawy ku uciesze ligwistow i antropologow, bo zycie tego plemienia to byl zapwnie glod, choroby, pasozyty, wypadki, smierc przy porodzie, ze nie wspomne o wojnach. Wiec jak najbardziej jestem za Brazylia.
Badacze niejednokrotnie odkrywali to co chcieli (np Margaret Mead i dorastanie seksualne na Samoa), co jest latwe jesli sie je robi w izolacji, albo chce sie uatrakcyjnic.
Mam właśnie zamiar przenicować ukochaną koszulę dziadunia w kratkę, bo mocno wyblakła, a bardzo ją kocham i nie mogę się rozstać.
W żadnym przypadku nie jest to różowa kratka.
Badacze często nie rozumieją – bo nie mogą – wielu niepisanych, a nawet niemówionych zasad rządzących badaną społecznością. A tubylcy o nich nie mówią, bo są dla nich tak oczywistą oczywistością, że szkoda gadać. 😉 Tu jest bardzo szerokie pole do nieporozumień i nadinterpretacji.
To jednak jeszcze ktoś nicuje? 😯
Kolejny wstrząs dzisiejszego dnia. Chyba zasnąć nie będę mógł. 😉
Kroliku, jesli ogladalas ten godzinny program z kobieta od ktorej sie uczyl Everett jej jezyka, to nie byla to „nauczycielka” z tego plemienia, tylko zupelnie innego, nie majacego nic wspilnego z pirahos i mowiaca innym jezykiem. To bylo wylacznie pokazywanie metody monoligwostycznego uczenia sie jezyka.
Wiem, ze nie bylo to jasne z zadnego wstepu, tylko okazywalo sie na samym koncu, kiedy kobieta odpowizdala po angielsku ( a nawet w srodku demonstracji czasami wyrywalo sie jej „yes” , kiedy udalo mu sie wreszcie powtorzyc cos prawidlowo po paru probach. Najczesciej watpliwosci pojawialu sie przy dzwiekach dzwiecznych czt gluchych i przy niektorych dyftongach, ktore kobieta poczatkowo nie wymawiala zbyt wyraznie.
On mowi plynnie po pirasku, pierwsze lata wraz z zona i dzieckiem (czy dziecmi) mieszkal w wiosce piraskiej. I sluchac to bylo na filmie pokazujacym powitanie, jakie mu zgotowali mieszkancy piraskich wiosek.
Wiecej bede mogla powiedziec jak zaczne czytac dwie zamowione ksiazki.
O swojej probie pracy misjonarskiej relacjonuje Everett bardzo ciekawie, opowiadajac, ze nie tylko zrozumial gdy zamieszkzal wsrod Pirahos , ze religia nie jest mu do niczego potrzebna, ale takze poddal uczciwej i czasami bolesnej dla siebie probie swe podejscie do „misji” jako formy kolonializmu. I rozne rzeczy, ktore z tego wynikaly.
Ja nie wiem czy Everett ma racje czy nie ze swa teoria, ale rezerwuje osad do czasu kiedy przeczytam ksiazke.
Wielu bardzo powaznych lingwistow zdolal jednak przekonac. Ponadto w ostatnim roku czy dwoch, po tym jak grono lingiwstow wraz z Everettem nie wpuszczono do pirahos, jego teoria zostala zweryfikowana z pomoca analizy komputerowej, ktora potwierdzila cala konstrukcje jezyka tak jak ja opisal w swychg licznych pracach naukowych. Wszystko to jest na YouTubie.
Nie musimy wszystkiego zbadać i zmierzyć.
To zdanie dotyczy badań zamkniętych społecznosci, które nie chcą kontaktu.
Mamy wystarczająco dużo problemów, które nieustannie sobie stwarzamy.
Z toba, Bobiku, tez sie zgadzam.
Nicowanie to chyka przekladanie strony prawej na lewa. Brawo Siodemko, ze to potrafisz. Ja wczoraj rozmawialam z moja Siostra, ze jeszcze umialabym cos zacerowac, uzywajac do tego drewniany grzybek i grubsze nici (kordonek).
Króliku, dziękuję za wsparcie. Ja to odczuwam instynktownie, a od czasu jak usłyszałem amerykańskie „mesey verdi” z ust wykształconych osób (chodziło o Mesa Verde)- nabrałem pewnego takiego sceptycyzmu 😉
Bobiku, mam nadzieję, że jednak zasnąłeś, ale jeśli nie, to wypuść mnie proszę z poczekalni.
Bede ciekawa twoich wrazen po przeczytaniu tych ksiazek, Heleno. Tez mialam wrazenie ze slyszalam yes o tej nauczycielki (ale popijalam winko jak ogladalam, wiec nie wierzylam wlasnym uszom). Ta zmiana pogladow religijnych Everetta jest dla mnie bardzo interesujaca (bardziej niz unikalnosc jezyka Piraha, mowiac szczerze). Wiki podaje, ze byla zona Everetta, Keren, rowniez ligwistka, dalej prowadzi prace misyjna w tym plemieniu. Stalo sie to plemie jej domem.
Bobiku,
Lekceważenie i złośliwość, to nie Ty a Helena.
Ty natomiast w poście pon, 11 Sierpień 2014, 16:39 w drugim zdaniu wmawiasz mi, że jestem innego zdania na temat wtrącania się księży w życie szkoły, kiedy ja niczego takiego nie napisałem, bo też zgadzam się z Twoim na ten temat poglądem. Przypuszczenie, że sugeruję, iż Lemański jest przestępcą jest też niespecjalnie miłe, bo ja tego nie zasugerowałem. Użycie słowa „karny” miało na celu podkreślenie, że nie o pyskówkę chodzi i nadmierną wrażliwość,(która z moich informacji wynika, że jest) , rozwiązywaną zwykle z powództwa cywilnego ale o sprawę właśnie grubszą: niezgoda z decyzjami, do których szkoła miała prawo, wywołała w księdzu wrogość wobec dyrektorki i oskarżenie urzędnika państwowego/samorządowego o niegodne postępowanie.
A w ogóle, to nie, 10 Sierpień 2014, 23:18 gdzie ja tutaj tak zaatakowałem księdza?
Podzieliłem się uwagami, że „tak skrajne budzi emocje”, „Nie jest postacią jednoznacznie pozytywną, za jaką tu uchodzi” – to chyba najmocniejsze, podkreśliłem skomplikowanie jasienickich konfliktów, nie opowiadając się po żadnej ze stron, a o lince napisałem, że „prezentuje w dużej mierze skomplikowanie sprawy i przytacza pomijane przez innych fakty” a nie, że jest prawdą i tylko prawdą. O procesie wypadałoby napisać, skoro tak się ks. Lemańskiego tu wałkuje, ale jakoś nikt nie napisał, no to wspomniałem ja.
Myślę, że dalej obyczaj obrony Częstochowy przed bzyczącym komarem tutaj będzie trwał, z czym jak już powiedziałem, jestem oswojony 😉
Nie zasnąłem, Markocie. Jeszcze nie przepracowałem wstrząsów. 😎
Ale z punktu widzenia zatrzymanych w poczekalni to tym lepiej. 😉
On powiada gdzies, ze porzucil religie gdy poznal plemie, ktore zyje wylacznie chwila obecna, nie ogladajac sie ani za siebie ani nie patrzac w przyszlosc, zachowuje sie bardzo w porzadku wobec czlonkow wlasnej spolecznosci, nie zna pojecia „dalszych” i „blizszych” krewnych (slowa ma tylko na matke, ojca, dziecko, , nie liczy posiadanych dzieci, choc zna i kocha kazde i bardzo zle przyjmuje propozycje „cudzoziemskiego” boga, nie widzi zadnego powodu aby posiadac jakiegos wlasnego etc. Gdy Everett zaczal to wszystko rozumiec, utracil wlasnego Boga.
Zeenku, chyba Ci sie przysnilo, bo nigdzie o zadnej szkole sie nie wypowiadalam, malo mnie to obchodzi, a jedyne ci Ci chce powiedziec, ze malo mnie interesuje krytyka pod adresem Lemanskiego. Ja nikogo, kto jest w danej chwili bardzo ostro atakowany i ponizany, krytykowac nie zamierzam, ani klasc na szali kiedy i jaka popelnil pomylke. Wiec jak sobie cgcesz pokrytykowac Lemanskiego, to nie z moim udzialem. Nie wiem czy jest „Chrystusem Poslki”, jak zauwazasz z irinia. Nawet jestem sklonna uznac, ze faktycznie jest Chrystusem Polski bez zadnej ironii.
Rozumiem ze chcesz koniecznie znalezc w Lemanskim skaze – tak Ciebie rozumiem. Prosze bardzo, ale bez mojego udzialu. Ja na ten temat nie zamierzam dyskutiowac i to jest wszystko. Bitego sie nie kopie w moich ksiazkach.
I jeszcze cos. Co Ty, zeenku, zrobiles sie taka mimoza? Bo albo sie jest wampirem albo mimoza, ale nie jednym i drugim wedle uznania.
Nie żyje Robin Williams.
Ojejku. Wiem ze byl bardzo chory i zle wygladal ostatnimi laty.
Mowia, ze moglo to byc samobojstwo.
Zeen, co do detali: w drugim zdaniu o 16.39 właśnie się z Tobą zgadzam, co podkreśliłem słowem „istotnie”. „Ale” w tym zdaniu odnosiło się do końcówki poprzedniego zdania. Nie twierdziłem, że sugerujesz przestępstwo, tylko że Twoje sformułowanie miało taki posmak (co nie musiało być Twoją intencją). Nie pisałem nigdzie o Twoim ataku na księdza, tylko o zarzutach.
A co do ogólności: piszesz, że lekceważenie odczułeś ze strony Heleny. Przy całym szacunku dla Heleny, ona jednak nie jest całym blogiem 😉 więc nie bardzo rozumiem, czemu to uogólniłeś na wszystkich i wyciągnąłeś wniosek, że nie możesz tu wyrazić odmiennego zdania. Wyrazić możesz, tylko nie możesz się spodziewać, że Helena Cię za to pochwali. 😆
Fakt, chyba nikogo nie przekonałeś, że Lemański jest be, ale jak sam piszesz, nie było to Twoim zamiarem. I nie miej pretensji o obronę Częstochowy przed komarem, bo gdyby nikt jej nie bronił, to dopiero mógłbyś się poczuć zlekceważony. 😉
Jak czytam, ze przeciwko komus toczy sie postepowanie w sprawie karnej, to mam wrazenie, ze sie imputuje, ze to moze byc kryminalista a nie niewinna duchowa lelija.
Zeenie, co do blogowej jednomyślności w wiadomej sprawie, to kiedyś również wyrażałam brak entuzjazmu dla postawy obu panów – i Hosera, i Lemańskiego. O ile pamiętam, powszechnego uznania nie zyskałam. Było coś o „zarazie na wasze obydwa domy” i że to jest pójście na moralną łatwiznę, czy jakoś tak. Ale to też dla mnie nie nowina. Nie jesteś samotnym wilkiem na puszczy 😉
Markocie,
Oxford dictionary zezwala na taka wymowe Mesa Verde:
http://www.oxfordlearnersdictionaries.com/definition/english/mesa-verde-national-park
Niektore obce slowa bardzo sie zadomowily w jezykach ktore je zaadoptowaly. Pewnie Francuz by nie poznal swoich trotuarow, peniuarow, makijazow, pedikiurow, kontuarow czy ptifiurkow.
Ale co do Everetta to calkowita zgoda.
Samobojstwo Robina Williamsa. Ja go najbardziej lubilam w Mrs Doubtfire.
Ca commence… 🙄
Dobranoc.
Ca commence pas, Heleno, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. O meritum już się raz wypowiedziałam i nie zamierzam się powtarzać.
Jednomyslnosc blogowa czy jej brak (z nami samymi) nie powininna byc odczytywana jako afront. Ot, zdarza sie, bo chyba dyktatury jednomyslnosci na blogu nie ma. Mam nadzieje, ze nie odchodzmy od tematu, zeby dyskutowac o dyskutantach.
Heleno, ja uważam, że robienie z kogokolwiek świątka bez skazy mija się z celem i w ogóle nie jest potrzebne. Owszem, nawet najznakomitsi ludzie pewne skazy mają, tyle że w moim przekonaniu, jak już pisałem, to nie przekreśla ani nie umniejsza ich dokonań. Dlatego mogę bez uniesienia przyjmować informacje o tym, że ludzie których cenię i szanuję nie są doskonali (o ile nie zarzuca się im niczego hańbiącego). A jeżeli zarzuty wobec nich są według mnie nieprawdziwe, to poczuwam się do obowiązku ich prostowania czy odpierania. Fuknięcie „nie mam zamiaru o tym dyskutować” nie wydaje mi się dobrą metodą, bo ani niczego nie odpiera, ani nikogo nie przekonuje.
Chyba teraz powinno mi się udać zasnąć. Dobranoc, a jak ktoś wpadnie do poczekalni, to posiedzi do rana. 🙂
Heleno, masz rację, mogłem się rozeźlić na Twoje dziwne informacje o Brazylii nie robiąc nawiązań do tego jak traktujesz krytyczne uwagi o UK i o jej instytucjach. Jedna rzecz nie ma nic wspólnego z drugą. Mówmy więc tylko o Brazylii.
Wycofujesz się tylko częściowo z tych informacji, pisząc że w FUNAI niestety oni się przestraszyli albo woleli uniknąć kontrowersji, więc zamiast dopytywać się skąd ta wiedza, podam trochę danych dotyczących kwestii tutejszych Indian.
1. Chęć zaopiekowania się Amazonią i jej ludami jest w USA starsza niż Korpus Pokoju. Już pół wieku temu rozsiewano wieści, że rząd tutejszy daje Indianom koce zatrute zarazkami; potem były wieści o ich przymuszaniu do pracy (z niemą sugestią, że nowa Fordlandia by była właściwym rozwiązaniem); potem najazd misjonarzy i „misjonarzy” z SIL (o czym za chwilę), a potem coraz agresywniejsze naciski, że ponieważ Brazylia nie potrafi chronić swoich granic, umożliwia wolny przewóz narkotyków (nie padło jednak oskarżenie, że je produkuje). Puszczono bzdurę, że Amazonia to płuca świata i już – już zbierali się do lekarskiej interwencji. A w najnowszych czasach przedłużają te zacne działania przeróżne NGO odkrywające nieznane, ale źle traktowane izolowane plemiona.
2. Brazylijskie lotnictwo już w końcu lat 70-tych przygotowało się na takie sugestie pomocy i rozwinięto CINDACTA (Centros Integrados de Defesa Aérea e Controle de Tráfego Aéreo) niezgorzej kontrolując obszar powietrzny. I już ponad 10 lat przed przejęciem władzy przez partię Luli zaczęto intensywniej interesować się działaniami „misjonarzy”. Ich pierwotne masowe wejście miało dwojakie uzasadnienie. Po pierwsze, to był okres dyktatury i trzeba było kuzynom z północy wyrażać wdzięczność za know-how i know-whom z 1964 roku, a ponadto protestantów witano mlekiem i miodem, bo wydawali się lekarstwem na katolickie działania księży poważnie traktujących zwracanie się do biednych. Ale gdy ze Stolicy Apostolskiej popłynęły inne fluidy, protestanci zaczęli lewicować i w dodatku zaczęły się kłopoty z patentowaniem lekarstw opartych na brazylijskich roślinach (nie mówiąc o wywożeniu przez pływające po Amazonii jachty całych stad małp i innych zwierzątek), kontrolowanie dostępu do ziem Indian zaczęto w końcu traktować poważniej.
3.Ilu jest tu Indian i jak rozległe są ich ziemie? Liczba Indian to trudne ćwiczenie, zależnie od sposobu liczenia (tych wtopionych w cywilizację brazylijską liczyć czy nie?) jest ich między 450 tys. a 870 tys. Jaśniejsza jest kwestia ich ziem, nie wliczająch tych, o które toczą się procesy sądowe, mają oni około 1100 tys. km²:. Czyli ponad trzy Polski. I rozrzut rozmiarów ich terenów jest niesamowity, od 2 ha w Aldeia Jaraguá (Indianie Guarani w stanie São Paulo) do 85 tys. km² w Vale do Javari (stan Amazonas) zajmowanego przez 4 tys. osób z różnych grup etnicznych.
4. A sertanistas w FUNAI jest nieco ponad 2 tys. Powtarzam: teren trzykrotnie większy od Polski, 2 tysiące ludzi pracujących w terenie. A mają na głowie wszystko związanie z Indianami, od konfliktów o ziemię i odpierania najazdów grup kolonistów do powiadamiania wojska o pojawianiu się nielegalnych lotnisk. Ponadto, niektórzy Indianie (np. Terena z Mato Grosso do Sul) są tak zintegrowani, że mają w miastach radnych, burmistrzów, nauczycieli, mieli nawet posła federalnego. Inni są tzw. dzicy (to znaczy znają zaledwie trzy czy cztery języki, ale żaden z nich nie jest portugalski). To czego oni chcą czy nie chcą jest bardzo zróżnicowane, niektórzy chcą gwałcić swoje 10letnie córki i zabijać niepokorne żony (powrót z miasta do swej plemiennej wioski miewa nieoczekiwane zaśpiewy — na wejście policji federalnej do akcji reagują wzywaniem NGO, że prawa rezerwatu są gwałcone), inni z Roraimy chętnie by sprzedali na północ wszelkie drewno ze swoich terenów, jeszcze inni chcą lekarzy i antropologów, ale co to jest tv i telefon komórkowy olbrzymia większość ich wie.
5. Nie znam charakteru trudności Everetta z jego powrotem do wioski, w której już był, ale znam miejscowych antropologów ubiegających się przez wiele, wiele miesięcy o prawo wjazdu na ziemie Indian, by tam prowadzić badania.
Przepraszam za to 1100 tys. km²: — oczywiście chodziło o 1100 tys. km² (średnik zamiast dwukropka). Brak podglądu w Łotrze ma swoje niemiłe strony.
Bobiku, koncowka -owy to jest dobry argument, uogolnienia – nie 😉 Rzeczownik „bielizna” jest przykladem odwrotnym.
O ile dobrze zrozumialam, na blogu tocza sie przynajmniej trzy zajadle dyskusje jednoczesnie… ?
Kawa
Wiecej kawy 🙂
Last not least …
Bobik, skoro sie zwracacsz do mnie bezposrednio, to i ja sie zwroce dp Ciebie, z zapytowywaniem: Jakiego slowa w zdaniu 'nie interesuje mnie krytyka pod adresem ks. Lemanskiego i nie zamierzam w niej uczestniczyc” nie rozumiesz?.
Nie ma w tym zdaniu nigdzie mowy o „robiebiu z kogos swiatkow” czy o wypowiadaniu wlasnego zdania po tym jak sie juz przedrze przez wszystkie portale i pozbiera opinie. .
Posune sie nawet nieco dalej i powiem, ze nie chodzi tu bynajmniej o ksiedza Lemanskiego. Chodzi o rozpetanie sezonowej dyskusji „Dlaczego na tym blogu dlawiona jest brutalnie wolnosc slowa? Dlaczego posluch tu znajduja tylko poglady liberalne, a inne (np. kruchciane) sa dyskyminowane i poniewierane? Dlaczego deptaniem wolnosci wypowiedzi zajmuje sie glownie Helena wraz ze swym oprawca i dreczycielem blogowym Kotem M? ” Odcinek Trzysta Dziewiecdziesiaty Czwarty.
Bad News. Taka dyskusja mnie tez malo interesuje. Poniewaz bylo to przerabiane od lat. Dobprowadzila do niejednej awantury i odejscia obok idiotow takze ludzi, ktorych cenilam i ktorych mi tu brakuje..
Wiec ja sie tez tymczasem wycofam na z gory upatrzone pozycje, a Ty sobie podyskutuj z Vesper. A jak skonczycie walkowac temat zbyt jednostronnego profilu ideologicznego Partii pod nazwa Blog Bobika, to chetnie powroce.
Andsolu, dzieki, ze zadales sobie trudu spisania wyczerpujacych (choc oczywoscie nie wyczerpiujacych) infiornmacji.
Dzień dobry 🙂
Ma rację Lisek, że się nam wątki rozmnożyły jak grzyby po deszczu (żebyż to jeszcze grzyby zechciały się rozmnażać jak wątki…), a ponieważ w co najmniej dwóch czuję się zobowiązany do obszernych wyjaśnień, to zaraz fura kłapania przede mną. 😉
No to tradycyjnie – najpierw kawaherbata, kilka leniwych merdnięć na rozgrzewkę, a potem już nie będzie wyjścia i będę się musiał zabrać do roboty. 😈
Dzień dobry 🙂
Dorzucę grzyba po deszczu
Niestety luj, na urlopie wybitnie nieprzyjemne zjawisko 🙁
Pod Zwierzyńcem znalazłem niewielki kirkut.
https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xap1/t1.0-9/10384344_633936493388027_5998719237942225181_n.jpg
Do porannej kawyherbaty 🙂
https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/t1.0-9/10610538_634201460028197_4237520851964072702_n.jpg
Irku, żeby grzyb do mnie doleciał, musisz wziąć większy zamach. 😀
Zawsze o tej porze roku okropnie mi się za grzybami zaczyna cknić. 🙁 Ale wiem, że to w gruncie rzeczy nie jest tylko tęsknota za grzybem jako takim, a za łażeniem po „normalnych” lasach, za pejzażem nie tak płaskim, za trawiasto-mchowymi polanami, na których tak przyjemnie się wygrzewać…
Jak zacznę jeszcze o świerzopie i gryce, szybko zapakujcie mnie w kaftan. 😆
Autorzy zarzutów, że na blogu w zasadzie panuje orwellowskie “jednomyślenie” i tępi się z nagonką tych, którzy odstają od linii sojuszu Psa z Kotem zapominają o empatii. Potrzebę empatii odczuwa większość z nas, większość też uczy się okazywać empatię we wczesnych etapach procesu socjalizacji (na etapie dzieciństwa).
Otóż jeżeli jeden z uczestników tego naszego wycinka blogosfery (załóżmy, pani Z) zna osobiście pana X i jest o nim dobrego zdania, to dziwnym jest wyskakiwanie z poglądem (nie opartym w dodatku o żadne osobiste doświadczenia, tylko o to, co “ludzie na mieście mówią” i piszą), że X jest łobuzem, kryminalistą i pachnie mu brzydko z ust. I tu nie tylko chodzi o nierobienie przykrości pani Z., ale też o to, że dla tut. publiczności świadectwo z pierwszej ręki będzie zawsze bardziej wiarygodnie.
Tak samo, jeżeli ktoś z naszego wycinka blogosfery (powiedzmy, pani Y) należy do jakiejś grupy społecznej, czy narodowościowej, dziwne byłoby formułowanie jakichś ostrych, generalizujących sądów na temat tej grupy (typu “koledzy/rodacy pani Y mają na rękach krew niewinnych ofiar”), sądów opartych nie o jakąkolwiek empirię, tylko o doniesienia medialne i własne emocje. Only a ginger can call another ginger ginger – jak naucza od lat Tim Minchin.
Tak samo, jeśli np. pan T. mieszka większość swojego życia w Rurytanii, to mało empatycznie jest pouczać go ex cathedra o rurytańskich realiach życia codziennego (Chociaż tylko z samolotu, to widziałem Polskę całą, śnieżną tundrę, błotną tajgę i kozaków armię całą. Na ulicach wilki wyją, ludzie wcale się nie myją, szlachta bije się szablami i poddanych szczuje psami.). Empatyczniej byłoby spytać “Słuchaj, czytałem, że… Jak to się ma do rzeczywistości?”
Empatia to nie tylko zdolność do odczuwania czyichś emocji. To też umiejętność poskramiania własnych emocji dla dobra wspólnego. A teraz dobra wiadomość: nawet jeśli socjalizacja wieku dziecięcego zawiodła, empatię można skutecznie udawać. Jeśli się tylko chce.
Babilasie, nietrudno przyznać Ci rację 🙂 , ale jednak z pewnym zastrzeżeniem. Jeżeli ktoś z osobistych znajomych kogoś z Szanownej Frekwencji jest równocześnie osobą publiczną, nie da się go/jej wziąć pod całkowitą ochronę. Oczywiście ładnie by wtedy było wyrażać ewentualne zarzuty pod adresem w sposób elegancki, ale wyrażania ich zakazać nie można, bo tu empatia zderza się z interesem społecznym. I znowu masz rację, że najlepiej wtedy (obustronnie!) powściągnąć emocje i dla dobra wspólnego postarać się o ton rzeczowy. Na tym naprawdę bardzo niewiele można stracić. 😉
Opowiem cos o moim dojrzewaniu moralnym. Odbywalo sie ono w duzej mierze w orbicie starych radzieckich dysydentow – nie tych najbardziej znanych w swiecie, jak Sacharow, ale powiedzmy, srdeniego garnituru : Ludmily Alelsiejewej – dzis bardzo znanej i starej, Nataszy Rubinsztejn , mlodszej ode mnie Wiery Czalidze. One juz wszystkie byly na Zachodzie i mogly gadac co im slina na jezyk przyniesie, bez narazania sie wladzom ZSRR. I jedna z najwazniejszych zasad jakiej holdowaly, to, ze czlowieka, ktoremu odebrano jest prawo glosu, ktory nie moze odpowiedziec na slowa krytyki, publicznie sie nie krytykuje. Wiec nawet jesli mialy jakies zarzuty wobec pozostawionych w Zwiazku Radzieckim kolegow, publicznie nie byly one wyrazane, jesli krytykowany nie mogl na nie odpowiedziec.
I podobnie ja odnosze sie do krytykow ks. Lemanskiego. Wtedy i tylko wtedy gdy bedzie mial swobode odpowiadania , mozna sie zastanawiac co i w jakim momecie mogl poqiedziec inaczej lub zachowac sie inaczej. W sytuacji gdy ma zakneblowane usta, gdy jest przesladowany przez najpotezniejsza instytucje w Polsce, jest to – w moich ksiazkach – amoralne.
To ja rzeczowo nawiążę do nicowania, żeby nie pozostawić wrażenia, ze biedny emeryt w Polsce musi nicować ubrania. 😆
Otóż nie ma już chyba na świecie tkanin, które drzewiej bywały. Naturalne, miękkie, przyjazne ciału, w bogatym wyborze faktur, kolorów i wzorów.
W sklepach udających sieci markowych firm tandetna sieczka, garnitury za 100 zł, w rozmiarach dla osób cierpiacych na anoreksję, z tkanin, które nie nadają się do noszenia, przynajmniej dla mnie.
A ta „dziadkowa” koszula to już prawie niespotykany wzór przyjaznej zwyczajności i da się łatwo przerzucić na drugą stronę, bo strategiczne punkty karczek, kołnierzyk i zapięcia ma szyte identycznie po obu stronach, więc wystarczy tylko zszyć ponownie boki i wszyć odwrócone rękawy. Pryszcz! A ile przyjemności w noszeniu.
Przepraszam, Helenko, bo głupio wszedł mój wpis po Twoim.
Takie materialy (i lepsze!) jeszcze, Siodemeczko, sa, choc moze sa w Polsce trudniej dostepne.
Zdumiewajace jaki Belgowie czy Litwini potrafia produkowac len! Miekki, miesisty, gladki jak jedwab, nie wymagajacy prasowania.
Kretony starej brytyjskiej firmy Liberty mozna nosic przez pare pokolen.
Bawelna produkowana w Ameryce jest fantastyczna – mam t-shirtki noszone od 30 lat i wciaz nie moge sie z nimi rozstac, moze je zapisze w testamencie.
Jakies 10 lat temu kupilam w sklepie Polski Len w Wwie, bielizne poscielowa, lniana. Byla bardzo szorstka, ale miala ladna „wiejska” krate i uznalam ze po kilkunastu praniach powinna byc nieco przyjazniejsza cialu.
To sie nie stalo i dwa miesiace temu zauwazylam, ze powloczka na koldre zaczyna sie paskudnie rozlazic i ze jeszcze jednio pranie, a mozna bedzie to wyrzucic na smietnik. Wiec zaopatrzywszy sie w duze krawieckie nozyce wycielam z niej obrus na stol obiadowy, Nie bedzie podrebiany, a jak sie rozpadnie po praniu to wyrzuce, z bolem. Dziesiec lat to bardzo malo jak na len – powienien wytrzynmac co najmniej 60!
Mniej więcej z tych samych powodów co Helena, nie podnosiłam różnych wątków związanych z ks. Wojciechem.
Poza tym, nie uczestnicząc w życiu Jasienicy, a tylko bywając przez lata raz w miesiącu, nie miałam w miarę pełnego obrazu i obiektywnego obrazu miejscowych stosunków.
Ks. Wojciecha uważam za swojego przyjaciela i nie ma chyba zwyczaju omawiać publicznie charakteru przyjaciół, zwłaszcza zaś takich cech, które mniej mi się podobają.
A że nawet najczystsze intencje mogą być odczytane podle, miałam tu przykład po komentarzu pewnego uczestnika bloga, który skomentował nasz wyjazd w bardzo mroźnym styczniu do Jedwabnego i okolic jako lansowanie się.
Heleno, niebranie udziału w jakiejkolwiek dyskusji jest świętym prawem, którego nikomu nie zamierzam odbierać. 🙂 Rzecz jednak w tym, że Ty w obecnej dyskusji udział bierzesz, ale tylko od czasu do czasu fukając, że na ten temat dyskutować się nie powinno. I chociaż sam też mam poczucie, że w pewnych sytuacjach lepiej byłoby z krytyki zrezygnować, to jednak, kiedy już ona się pojawia (a nie chcę jej „zakazać dekretem“), czuję się wręcz w obowiązku na nią odpowiedzieć – szczególnie wtedy, kiedy krytykowany nie może zrobić tego sam.
Gdyby to chodziło o mnie, mógłbym sobie powiedzieć „a co mi tam, chromolę, co ten czy ów o mnie myśli i nie mam zamiaru go przekonywać, że jednak jestem w porzo. Niech sobie uważa, że jestem dureń i łajdak, a ja będę o nim sądził to samo“. Ale kiedy idzie o kogoś innego (a zwłaszcza nieobecnego, który nie może się bronić), nie czuję prawa do takiego postawienia sprawy. No więc ja jednak w takich sytuacjach dyskutował będę, ale nie ukrywam, przykro by mi było, gdybyś Ty z tego powodu uważała mnie za durnia i łajdaka. Bo nie różnimy się poglądem co do istoty sprawy, a jedynie co do tego, jak należy reagować. Ja uważam, nie od dziś, że rzeczowa rozmowa i próby przekonywania są produktywniejsze od czystego oburzenia i reaguję zgodnie z tym. Albowiem, jak mówi Pismo, większa radość z jednego przekonanego, niż ze stu zruganych. 😉 Czyli różnimy się w sprawie oceny efektywności takiej lub innej reakcji i to, właściwie, „by było na tyle“. 🙂
Ja uwazam inaczej, Piesku.
Rozumiem wielka potrzebe ludzka, aby swoje, najswojsze zdanie zabrzmialo w przestrzeni publicznej, ale tez uwazam, ze sa wieksze wartosci niz mozliwosc powiedzenia swego.
A szczegolnie mierzi mnie pods.ywanie zza wegla, powiedzenie aby nie powiedziec. Przy rozlicznych zaletach zeenka jedna jest wazna – on nie pods-ywa. Z nim wiesz gdzie stoisz i co ma do pwoiedzenia, nawet jesli sie z jego pogladem nie zgadzasz. Ale sa tacy, ktorzy tylko wypatruja okazji aby ugryzc i natychmiast sie schowac za kims wiekszym i silniejszym.
W tym czasie szedł wolno wzdłuż tunelu nędznie raczej pachnący jegomość w średnim wieku. Pędził przed sobą większego od siebie świętojańskiego robaczka i wibrował antenkami na wszystkie strony. Kiedy znalazł się przed korytarzem, w którym prof. Mmaa oraz prof. Durchfreud i Niebylejaki zniknęli przed chwilą, stanął i uczynił ruch, jak gdyby przestąpić chciał próg Akademii.
Konstabl, stojący na warcie, przywąchiwał mu się uważnie.
– Stop! – zawołał. – Dokąd idziesz?
Jegomość z robaczkiem wyciągnął antenki.
– Dokąd idziesz? – powtórzył konstabl.
Jegomość z robaczkiem świętojańskim odrzekł:
– Szukam Termita.
– Co takiego? – zdziwił się konstabl. – Co robisz?
– Szukam Termita! – odrzekł jegomość ze świętojańskim robaczkiem.
– Kogo?! – wykrzyknął konstabl. – Termita? Jak się nazywa ten termit? Jakiego termita?
– Po prostu: TERMITA – odrzekł jegomość ze świętojańskim robaczkiem.
Konstabl zastanawiał się chwilę, wreszcie wyciągnął z zanadrza swej pamięci plan Osiedla z alfabetycznym spisem ulic, szukał długo pod literą D, potem zaś pod literą T, ponieważ nie był pewien, jak się pisze słowo Termit.
– Nie, nie ma niczego takiego! – rzekł wreszcie.
Któryś z młodych studentów, uczepionych stropu korytarza, celnym splunięciem trafił wprost w świętojańskiego robaczka. Świętojański robaczek otrząsnął się i na ścianach tunelu zafalowały fantastyczne cienie konstabla i Jegomościa, cienie i smugi fotonów, których konstabl nie miał czym zaprotokołować.
– Nie ma niczego takiego – powtórzył, wyciągając podejrzliwie antenkę przed siebie.
– Właśnie dlatego szukam… – mruknął przybysz i ruszył swoją drogą, pędząc przed sobą swego świętojańskiego robaczka. Oddalając się powoli, malał i chłódł, i znikał w dalekiej ciszy pustego tunelu. Przed wylotem autonomicznego korytarza, ze stropu, przez pionowy wąski kanał, węższy od najszczuplejszej formica, spływał strumień kosmologicznych fotonów i rozpryskiwał się bezwonnie i bezgłośnie na środku chodnika.
„Pchlakrew! A może trzeba go było odprowadzić do komisariatu – zastanowił się konstabl. – Szuka Termita!”
[…]
Prof. Mmaa przebiegł antenkami po sali. Dr Durchfreud dawał mu znaki, że teraz, chce czy nie chce, musi zająć stanowisko. Takie lub inne. Lecz twarz Niebylejakiego była zupełnie spokojna. Niebylejaki wiedział. I prof. Mmaa przypomniał sobie pytanie Niebylejakiego: „Czy pan profesor będzie dziś na swym stanowisku? Czy pan profesor będzie miał wykład?”.
– Pytacie państwo – rzekł powoli prof. Mmaa – do jakiego wniosku ja dochodzę. Ja… nie dochodzę do żadnego wniosku. Ja… szukam… – Przerwał na chwilę i wydawało się, że szuka rzeczywiście czegoś gdzieś daleko przed sobą.
W tym czasie gdzieś daleko przed prof. Mmaa szedł wolno wzdłuż któregoś z tuneli nędznie raczej pachnący jegomość w średnim wieku. Nimfy wyśmiewały się z niego, młodzież akademicka pluła nań z wysokości autonomicznych sufitów, zdziwione konstable odsyłały go precz; a on szedł naprzód i pędził przed sobą wielkiego świętojańskiego robaczka.
– Nie, ja nie dochodzę do żadnego wniosku – powtórzył prof. Mmaa – ja szukam – dodał, podniósłszy w górę antenki i prawie szeptem, ale szeptem tak nabrzmiałym, iż słychać go było w najdalszym kącie sali, rzekł na pozór nie bardzo do rzeczy: – szukam świętojańskiego robaczka.
Fajny film wczoraj widziałem. Jakby ktoś potrzebował „low key entertainment „, bez konieczności wychodzenia głową poza zestaw klisz i stereotypów, to polecam. Rzecz nazywa się „The Hundred-Foot Journey”, Om Puri gra Oma Puri, Helen Mirren gra Helen Mirren, po pięciu minutach oglądania nie tylko wiadomo, jak się rzecz cała skończy, ale i wiadomo, co będzie po kolei. Zwroty akcji przewidywalne, konflikt małego biznesu z dużym („You’ve got mail”), Wschodu z Zachodem („East is East”), campbellowska przemiana bohatera, a wszystko podlane sosem truflowym, bo rzecz dzieje się w środowisku gastronomicznym. Mimo aspiracji, aktorstwa i sprawnego warsztatu wyszedł amerykański fast-food, nie pozbawiony jednak pewnego uroku.
Irku, przepiekny krajobraz i poranna mgla… 🙂
Molekuły, molekuły 🙂 🙂
Warto przeczytać opisanie nas Polaków przez Hausnera. Wiele spostrzeżeń boleśnie celnych.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,140070,16452059,Jerzy_Hausner__Dokad_idziemy_.html
A jako uzupełnienie my oczyma dr.Sowy. Też gorzkie.
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/spoleczenstwo-lepszych-gorszych-rozmowa-dr-janem-sowa
Lisku 🙂 🙂
Na Bloga, tylko nie zaczynajmy teraz dzielić komentatorów na słusznych i niesłusznych! 😯 😉
Zarzut, że na blogu nie można wyrazić swojego zdania, jest właściwie zarzutem pod adresem gospodarza, więc ja powinienem nań odpowiedzieć. Bo to, że z kimś nie zgodzi się 90%, ba, nawet 100% komentatorów, jeszcze nie jest „zamknięciem pyska” – znaczy tylko tyle, że zdecydowana większość jest innego zdania. Rolą gospodarza jest jednak dbanie o to, żeby ta niezgoda była w miarę rzeczowa i spokojna, nie typu huzia na Józia. Rzecz jasna, realistycznie patrząc, żaden gospodarz nie jest w stanie całkiem wyeliminować wzburzonych emocji, może je tylko próbować łagodzić i równoważyć, jak również, pośrednio czy bezpośrednio, apelować do uczestników, by pomogli i powściągnęli się sami. 🙂 Pominę ostateczność, czyli bana, bo to się stosuje tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Przypominam te oczywistości w związku z wczorajszym zarzutem Zeena, że nie może tu powiedzieć niczego odbiegającego od mainstreamu. Zgodziłbym się z tym, gdybym to ja, jako gospodarz, niemainstreamową ekspresję stanowczo tępił (i dlatego tak się dopytywałem, czy może w moich postach było coś, co można by zinterpretować jako zakaz wypowiedzi, czy lekceważenie wypowiadającego). Ale nie wydaje mi się, żebym to robił (poza przypadkami określonymi w regulaminie), a skoro ja nie robię, to zarzut upada. 😉 Niezgoda, nawet burzliwa, innych komentatorów na jakąś opinię nie jest równoznaczna z zakazem jej wyrażenia. A ja jestem byczek spokojny i nawet jak się z kimś/czymś nie zgadzam (bo też mam prawo do swojego zdania), to na ogół nieburzliwie. 🙂
No, chyba że mnie weźmie na wierszyki, to wtedy potrafię być wredny. 😈
Króliku,
przypomniała mi się pewna anegdota.
Pewna nowojorska dama po powrocie z wakacji opowiada sąsiadowi, że była w La Dżoula (La Jolla) i San Dżoze (San Jose)etc.
Na to sąsiad: In California the letter „j” is pronounced like an „h” – i pyta: When did you visit California?
– In Hune and Huly” 😎
Fajny film wczoraj widziałem, norweski Wyspa skazańców Mocna rzecz.
Zmarła Kika Szaszkiewiczowa 🙁 🙁
Komentarze sluszne i zwlaszcza niesluszne podlegaja ocenom tych wszystkich do kotorych zostaly skierowane. Ten blog przyciaga ludzi o okreslonej wrazliwosci na zjawiska spoleczne, jest to wrazliwosc z grubsza rzecz biorac liberalna, choc i posrod liberalow moga byc ludzie inaczej widzace sprawy. Sama do takich naleze, co nieraz podkreslalam. Gdy pojawialy sie osoby nie podzielajace tej liberalnej wrazliwosci, szybko z blogu znikaly. I bardzo dobrze, bo jest w przestrzeni internetowej bardzo duzo miejsc gdzie panuje zgoda co do tego ze parytety uwlaczaja i szkodza kobietom, o GW mowi sie „Gazeta Koszerna” , uwaza sie, ze znoszenie barier architektonicznych dla niepelnospraenych szpeci miasto lub uwaza sie ze Aborygeni w Australii za duzo sobie pozwlalaja i nalezy ich samowole ukrocic.
Ale lepiej, moim zdaniem (nikogo nie zmuszam tylko wyrazam opinie) chyba porzucic ten watek, gdyz grozi on rozpetaniem sie dyskusji o tym czy niektorzy komentatorzy nie sa przez mainstream przesladowani i paaaaszlo! Na kilka dni jalowej zabawy. Bylo juz nieraz przerabiane. Zawsze sie konczylo zle, zawsze.
Na tej wyspie (Bastoy) jest teraz najbardziej ekologiczne, słynne z łagodnych metod resocjalizacji więzienie norweskie z najniższym w Europie odsetkiem recydywy. Marzą o nim więźniowie z innych ośrodków.
Też jestem za porzuceniem tego wątku, zwłaszcza że wiadomość o śmierci Kiki Szaszkiewiczowej bardzo mnie zasmuciła i chciałbym się trochę posmucić w skupieniu.
Znałem Kikę, była matką naszego przyjaciela, no i w swoim czasie kimś z naszego kręgu towarzyskiego, więc jej śmierć nie jest dla mnie tylko śmiercią znanej, barwnej postaci, ale czymś osobistym.
Nie znalam pani Kiki ani jej tworczosci, ale wiadomosc o smierci kobiety 97-letniej, otoczonej ciepla rodzina, spelnionej, docenianej i w pelni sil umyslowych – ostatni wpis na jejm blogu nosi date 10 sierpnia 2014 – jest dla mnie osobiscie zrodlem otuchy.
http://www.szaszkiewiczowa.eu/
Ale pozegnania sa zawsze smutne 🙁
@markot. W Nowym Jorku poznalam i zaprzyjaznilam sie z mlodym litewskim dysydentem Witalisem Szakalisem. On byl wielokritnie arsztowany, zatrzymywany, wypuszczany jak jeszcze mieszkal na Litwie. . Kiedys przyszlo do niego KGB aby gp aresztowac i on zdolal ich przekonac, zeby pozolili mu pozostac jeszcze przez niedziele w domu, zas w poniedzialek on sie sam zglosi. Miasteczko bylo male, wszyscy sie znali od dziecka, to mu i pozwolili.
W niedziele rano jednak napadly Witalisa watpliwosci i postanowil opuscic Zwiazek Radziecki – na piechote, z plecaczkiem, kompasem i mapa. Chcial dojsc tak az do Finlandii albo do Szwecji, bo Finlandia lubila wtedy wydac uciekinierow.. Szedl glownie noca lesnymi drogami, odzywial sie czym tam znalazl, czasami gdy mapa pokazywala mu jakies wygodne przejscie wyrastalo przed nim ogromne jezioro karelskie, bo mapy wszystkie byly zaklamane, aby nikomu nie przyszlo do glowy uciekac z Kraju Rad. Obchodzil wiec te jeziora naokolo i prul przed siebie.
Mijal jakies wioski i osady. Kiedys w takiej wiosce obejrzal smietnik i znalazl papierek po lodach , na ktorym zdolal przeczytac Suomi – Finlandia! Doszedl!
Poszukal wiec najblizszego komisariatu , zglosil sie i powiedzial, ze uciekl z ZSRR.
Policjanci natychmiast, do wyjasnienia sprawy umiescili go w jakims hoteliku czy pensjonacie, dali czyste ubrania, pozwolili sie wykapac, karmili tak jak nigdy nie byl karmiony. I tak przez dwa tygodnie siedzial w pieknym pensjonacie, posrod lasow i pol, krowki sie pasly za otwartym oknem, nikogo innego tam procz niego i obslugi hotelu nie bylo, jak u Pana Boga za piecem..
A po dwich tyghodniach przyszlo pozwolenie wraz z biletem do Szwecji, ktora nie miala dziwnych ukladow ze Zwiazkiem Radzieckim.
I wtedy, wtedy okazalo sie ze pensjonat w ktorym przebywal bylo gminnym wiezieniem! Co mu do glowy ani razu nie przyszlo.
Witalis wyladowal w Nowym Jorku i dwukrotnie mieszkal po pare dni u mnie wraz ze swa dziewczyna – Natalia Gorbaniewska, ciut starsza od niego. 🙂
Potem chyba pracowal jako dozorca w bloku w sasiedztwie. Fajny byl chlopak, a Narasza , niech jej ziemia lekka bedzie, ostro go trzymala za twarz, az nie wytrzymal….
Sorry, Bobik. Miala piekny wiek. 🙁
Smutek ma jedną zaletę…
Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi tego za złe, Bobiku.
Zmarła osoba miała wielkie poczucie humoru
Nie wezmę za złe. 🙂 Też myślę, że Kika nie życzyłaby sobie szlochów i śmiertelnej powagi. No, ale ja swoją minutę milczenia chciałem mieć, bo mnie to było potrzebne.
Nie da się ukryć, że w smutku po zmarłych znajomych jest element egoistyczny – smucimy się, że odszedł kawałek naszego własnego życia. Bo gdybyśmy myśleli tylko o nich, to w wielu przypadkach musielibyśmy reagować pogodnym uśmiechem, czy wręcz śmiechem – tak, jak oni by tego chcieli.
Nie chcę zresztą sprawiać fałszywego wrażenia, że należy mi się wielkie współczucie, bo umarł ktoś bardzo mi bliski. Po prostu ktoś na tyle nieobojętny, że się zasmuciłem.
Mozna zapalic swieczke w internecie:
http://www.gratefulness.org/candles/enter.cfm?l=eng
Bedzie sie palila przez dwa dni.
Bobiku 🙁 Smutno jest żegnać przyjaciół, ale dobrze mieć ciepłe o nich wspomnienia.
Wracam do remontu. Mam serdecznie dość.
Jak ktoś najpóźniej po 3 dniach nie ma dość remontu, to znaczy, że jest cyborgiem. 😉
Vesper, zycze rownych nog u lozek 🙂
Wreszcie doszedłem do tego, żeby odpowiedzieć Liskowi w sprawach językowych. 😉
Faktycznie, kiedy spojrzałem na swój wczorajszy post, zauważyłem, że mało precyzyjnie sformułowałem myśl i wyszło nie całkiem to, co chciałem powiedzieć, więc spróbuję się skorygować od podstaw. 🙂
Teza (nie moja), że według wszelkich znaków na niebie i ziemi, języki ludzkie zaczęły się od nazywania obiektów wokół, czyli tworzenia rzeczowników, ma dość mocne podstawy (pominąłem jeszcze wcześniejsze ewolucyjnie okrzyki ostrzegawcze, bo one są i w językach zwierzęcych). Widać to np. w sposobie, w jaki język opanowują ludzkie dzieci, a nawet szympansy. Zawsze na początku jest wskazywanie obiektów i dopasowywanie do nich nazwy, a dopiero potem nazywanie czynności czy właściwości obiektów. To już jest, można rzec, wyższy stopień abstrakcji. 😉 Takie języki jak piraha też wiele mówią o ewolucji języka w ogóle. Mnie przynajmniej nietrudno sobie wyobrazić, że i nasi przodkowie początkowo mówili o czymś „to jest jak czerw“, a dopiero potem wymyślili przymiotnik „czerwony“.
Ale – czego nie zaznaczyłem – to się odnosi do pierwotnej fazy powstawania języka i nazywania obiektów naturalnych. Bo potem, w miarę ewolucji zarówno językowej, jak cywilizacyjnej (przez którą coraz więcej rzeczy trzeba nazywać), pojawiają się procesy wtórne i dzieje się tak, jak w naszej wczorajszej zabawie – od przymiotnika, pochodzącego od rzeczownika, można utworzyć kolejny rzeczownik, a od niego znowu przymiotnik (np. od różowiny „różowinowy“) i tak dalej. Szukanie, co od czego historycznie pochodzi, daje papu językoznawcom i ja im go nie będę odbierał, 😉 ale „na czuja“, nie w dyskusji fachowej, można z pewnym prawdopodobieństwem założyć, że kiedy mowa o rzeczach lub zjawiskach z bliskiego, naturalnego otoczenia człowieka (a do takich należą pospolite rośliny), rzeczownik był pierwszy.
A co do przymiotnika „biały“: on wygenerował nawet nie jeden, a kilka rzeczowników – bielizna, białko, białka (w sensie białogłowa), bielik, bielmo, białaczka, czy – o dziwo – błoto. W polszczyźnie „biały“ jest rzeczywiście „na dole drabinki“, tzn. trudno znaleźć wcześniejszy obiekt, od którego pochodzi, ale jak pogrzebać w praindoeuropejskiej przeszłości, to znajdziemy np. staroindyjskie słowo „bhalam“, które oznacza blask, jasność. Więc na wszelki wypadek nie należy wykluczać, że i tutaj na początku był rzeczownik. 😉
Przez co nie chcę powiedzieć, że wszystkie przymiotniki pochodzą od rzeczowników, bo długo bym szukał np. takiego krótka, od którego utworzono „krótki”. 😉
Z dowcipow z wymowa jezykow znam jeszcze ten, Markocie:
Nadaje May Day statek angielski:
-we are sinking, we are sinking, we are sinking…
Odpowiada statek niemiecki:
-what are you sinking about?
Chyba większość europejskich statków by tak mogła odpowiedzieć. 😉 No, może grecki nie, oni też mają ten dyftong.
Przeczytałem właśnie, że premier Erdogan nakazał wszystkim, którzy mają go za dyktatora i autokratę, żeby zmienili swoje niesłuszne stanowisko. Jest to znakomity wist, który natychmiast wstawię do właśnie pisanego podręcznika pt. „Podstawy satrapienia”. Będzie w rozdziale o środkach na przeczyszczenie atmosfery politycznej. 😎
Obie ksiazki Everetta wlasnie dotarly.
O, rany, jak to jest pieknie napisane!!!!
Piraha wyymawia sie 'pida-HAN’. A tytul „Nie spij, tu sa weze” jest odpowiednikiem „Dobranocy” – czyli nie spij, zycie jest pelne niebezpieczenstw, lepiej jest czuwac” – cos w tym rodzaju. I oni spia tylko krotkimi wyrywkami snu, wioska cala noc zyje.
Everett ma juz wnukow wychowujacych sie wsrod Pidahanow i biegle mowiacych po pidahansku, podonie jak rodzice wnukow.
OK, ide dalej czytac. Az mnie trzesie….
Dzień dobry 🙂
Jestem obecna, ale nieprzytomna i to trochę potrwa. Młode nadlatują 😀
Bobiku, znam te teorie, nauczane m.i. na studiach kultury… Ale gdy naucza sie teorii, naucza sie takze ze teorie sa wlasnie teoriami, i kazdy nowy przypadek nalezy ogladac, a w tym wypadku chodzilo wlasnie o omawianie konkretnego przypadku (i zastanawiania sie, nawet dla zabawy i bez prawdziwej ekspertyzy, czy pasuje czy nie do uznanych teorii). Tz, logika indukcyjna w nauce jest bardzo wazna, bo pozwala budowac hipotezy, ale logika dedukcyjna („ten przypadek jest taki bo wszystkie one takie sa”) jest w takiej sytuacji calkowitym bledem.
what are you sinking about kupuje natychmiast!! 😆
Za to szukanie dowodow bylo zabawne i zdolales przekonywujaco dowiesc swego zdania ze Evertt sie mylil jesli uwazal ze nazwy kolorow od czegos stanowia „brak”czegos” (jesli tak rzeczywiscie twierdzil, a nie odnosil sie np do formy gramatycznej tych okreslen)
Lisku, ale ja nie rozumowałem w ten sposób (tak jest, bo wszystkie przypadki są takie), tylko w jednym kawałku głowy miałem – bardziej zresztą intuicyjnie, niż z pełną świadomością – myśl o prawdopodobieństwie, że może być tak (niebo, róża czy blask to naturalne otoczenie, więc pewnie dość szybko zostało nazwane), a w drugim informację, że końcówka -owy sygnalizuje „przynależność do”, zatem różowy będzie atrybutem róży i te obie informacje połączyłem. Na dodatek stało się to za szybko, żebym mógł złapać, czy najpierw indukowałem, a potem dedukowałem, czy wręcz przeciwnie. 😆
Oczywiście na blogu nie przedstawiam na ogół w szczegółach procesu swojego rozumowania, tylko same wyniki i przy tym formułowaniu wyników czasem się idzie zbytnio na skróty, co zresztą dyskusja pozwala skorygować.
Ale w dzisiejszym rozwinięciu już wyraźnie zaznaczyłem, że nie odnoszę pochodzenia odrzeczownikowego przymiotników do wszystkich przypadków, tylko do tych, gdzie ma to – moim lub etymologów zdaniem – uzasadnienie.
Pidahanie nie znaja/nie uzywaja komunikacji fatycznej – takich slow jak czolem, jak sie masz, no to pa, witam, przepraszam.
Na powitanie moga czasami powiedziec: „wlasnie przybylem” , ale nikt na to nie odpowiada. Albo, zamiast „przepraszam” – „bylam zla”. Ale jest to bardzo rzadkie.
Dziekuje tez nie istnieje, ale ostnieje silna chec zadosuczynienia – np pomoc przy rabaniu drzewa i takie tam. Nie musi byc natychmaistowa.
Co pare lat zmieniaja tez sobie imiona albo wymieniaja swoje imie z jakims duchem lesnym – ja twoje, ty moje.
Bobiku, uzyles argumentow dedukcyjnych przynajmniej dwukrotnie 😉 Never mind…
Dodaję jeszcze na wypadek, gdyby w okolicy był jakiś językoznawca i łapał się za głowę. 😉 Ja sobie zdaję sprawę, że tu jest duże materii pomieszanie, bo najpierw rozmawiamy o językach pierwotnych, potem znowu dajemy przykłady ze współczesnego polskiego, który sam przeszedł potężną ewolucję, a wcześniej jeszcze jego poprzednicy, jak prasłowiański czy praindoeuropejski, itd. Byłoby się więc do czego przyczepić, ale myślę, że nie chodziło nam o zrobienie metodycznie poprawnego przewrotu w językoznawstwie, tylko o swobodne danie przykładów „jak działa jamniczek”. 🙂
Na jutro prosze o zastepstwo w sprawach napojowych 🙂
Mam nadzieję, że ktoś się odważy. Bo nie każdego łatwo zastąpić, choć podobno całkiem niezastąpionych nie ma. 😆
Po pidahansku: jezyk pidahanski – prosta glowa;
jezyk obcy -krzywa glowa.
To trochę podobna koncepcja jak Niemiec – taki, co nie mówi. Jak nie gada po naszemu, to musowo jest z nim coś nie w porządku. 😈
Zapewne!
O jakbym chciala podzielic sie ta ksiazka! Zupelnie jak Podroze Guliwera.
Moze uda mi sie wrobic przynajmniej Krolika w kupienie tej ksiazki? Niech no sie tylko pojawi na blogu!
Zajrzalam do wiki-etymologii – wg tego bialy byl od „pszenicy” (tz „jak przenica”, a czarny od „spalonego”, wiec dokladnie jak czerwone=jak krew 🙂 Jesli to tak nagminne, jak mozliwe ze Everett, lingwista, tego nie wiedzial? Moze chodzilo mu o cos innego..??
(Akurat „roza” wg wiki pochodzi od slowa oznaczajacego rosline, a roslina pochodzi od tego co rosnie, tz jak rozumiem od czasownika).
Jesli rzeczywiscie jest tu jakis milczacy jezykoznawca, bardzo serdecznie zapraszamy – prawda, Bobiku? – do skorygowania naszych rozmowek 🙂
Losku ja nie cytowalam Everetta, tylko to co przeczytalam o jezyku bodaj w Polityce, ale juz nie pamietam bo czytalam kilka juz artykulow. Everett jest wybotnym i cenionym w branzy lingwista, wiec z pewnoscia niczego nie przeoczyl.
Wlasnie sie dowiedzuialam ze „prosta glowa” czyli jezyk pitohanski ma tylko 11 fonemow: Trzy spolgloski – o, a, o o tylko osiem samoglosek: p, t, h, s, b, g oraz zwarcie krtaniowe podobne do tego, jakie artykulujemy mowiac „uhu” – na potwierdzenie zgody. On to zwarcie zapisuje w ksiazce jako x, chociaz w miedzynarodowej transkrypcji finetycznej znak tego fonemu wyglada inaczej.
Jezyk jest toniczny, na wysokie i niskie gloski, ale to jeszcze nie wystarcza i slowa przy tak malej ilosci fonemow musza byc nieraz bardzo dlugie. I tak np slowo „ja” po pitohansku „tii” ma pierwsze i wysokie, drigie i niskie. Natomaist slowo „gowno” – czyli tii, ma pierwsze i niskie zas drugie wysokie.
No, niech mnie kule bija!
Dzizaz – trzy samoglopsi i psoem spolglosek, sorry.
Samogloski! Spolgloski!
Dzis jestem bardzo slepa!
A teraz na szybko znad Amazonki nad modry Dunaj. Swego czasu przyszedł tutaj (albo na blog Pani Kierowniczki, już nie pamiętam) młodzian upośledzony ortograficznie i ogólnie niepełnosprytny, który dowodził bardzo intensywnie, że Horthy nie był żadnym tam antysemitą i tylko przez karygodne niedopatrzenie nie ma drzewka w Yad Vashem. Na podlinkowanym u AndSola blogu „Jeż Węgierski” (nie chcę się narażać ŁotrPressowi i nie daje bezpośredniego linka, ale każdy znajdzie) recenzja książki o bilansie rządów Horthy’ego. A dalej, w recenzji, kilka innych ciekawych linków do węgierskich rozliczeń z historią, jakby kogoś interesowało.
W tle (z cyklu „X Muza na ekranie laptoka”) można sobie obejrzeć niemiecko-węgierską produkcję „Ein Lied von Liebe und Tod”, o tym że nawet dobry Niemiec okazuje się w końcu Niemcem złym. Do oglądania z uwagi na zjawiskowo piękną wówczas (1999) Erikę Marozsan oraz (nieco drewnianego) Farinellego. Dla każdego coś miłego.
I w ramach serwitutów językoznawczych. Wspólne słowa w węgierskim i polskim: kukurydza, papeć, kapusta. A wiśnie to cseresznye (czy jakoś tak).
Odczytałem
Kika odeszła 🙁 🙁 🙁
A pewnie, że językoznawca by się przydał, Tadeusz na przykład 🙂 , ale dawno nie zaglądał. 🙁
Tej etymologii z Wiki nie mogę przyjąć bez protestu. Wywodzenie nazwy róży od polskiej rośliny/rośnięcia jest dla mnie całkiem, jak to Niemcy mówią, „obok”, bo to przecież wyraz zapożyczony. Z łacińskiego rosa, to z kolei z greckiego rhódon (ῥόδον) a to prowadzi jeszcze dalej, do do staroirańskiego wurdi i partyjskiego wâr (w Persji róże są uprawiane od tysięcy lat). Wszystkie te wyrazy oznaczają różę, albo ogólnie kwiat.
Coś ta Wiki tu chrzani. 😎
Na Węgrzech zobaczyłem kiedyś reklamę o treści „finom vacsora pecsenye kacsora” (cytuję z pamięci po 25 latach, więc bardzo proszę wszystkich hungarystów o nieucinanie mi głowy, jeśli znajdą jakiś błąd). Na pierwszy rzut oka wydaje się z polskim niewiele mieć wspólnego, ale kiedy się wie, że finom to dobry, smaczny, vacsora to kolacja, pecsenye – pieczeń, a kacsora – kaczka, już łatwo skonstruować bardzo podobny brzmieniowo i tożsamy znaczeniowo slogan: „na fajną wieczerzę pieczony kaczor”. 😀
Wspólne słowo polskiego i węgierskiego jest jeszcze pięcioliterowe na k (tyle że Węgrzy wymawiają „o” na końcu) 😈
Węgrzy piszą je przez v i w identycznej postaci kurva to słowo może funkcjonować zarówno jako rzeczownik, jak i przymiotnik, czyli ku..ewsko. 🙂
Jakiego polskiego, Bobiku 😆 Wlasnie w partyjskim czy cos w tym rejonie roza to kwiat to roslina (po ichniejszemu) pochodzi od czegos co rosnie (takoz).
http://en.wiktionary.org/wiki/rose
😆 To sorry, źle zrozumiałem.
Ale prawdę mówiąc, te wszystkie nasze etymologie (moje oczywiście też) w kontekście rozważań, jak to było w językach pierwotnych i czy najpierw jajko, czy kura, niewiele są warte, bo nie możemy ich prześledzić do najpierwotniejszych – niezachowanych już – źródeł. Więc ja je traktuję tylko jako ilustrację pewnych (prawdopodobnych) procesów, a nie „naukowe dowody”.
Kiedyś słyszałem, że w którymś z greckich dialektów (Kreta?) „korbe” to dziewczyna.
No widzisz, Andsolu, wszystko się zgadza. Po niemiecku Korb to koszyk, czyli obiekt wybitnie waginalny, nie falliczny. 😆
Od korbe pochodzi korbieta. R wypadlo.
A od korbiet, które jeździły do wód, pochodzi korbowód. 😈
Polskie słowa w węgierskim:
fák – drzewa
fiút – chłopca (fiú = chłopiec)
kupa – puchar
sok – dużo
srác – młodzieniec
tutaj – tratwa
Przydatne zwroty:
Angolul a kurva anyád! Te beszélsz úgy!? – English, motherfucker! Do you speak it?!
Az anyám farkasember – Moja mama to wilkołak.
Csak nézd az élet napos oldalát! – Always look on the bright side of life!
Ez a papagáj halott’ – Ta papuga jest martwa.
Ale te polskie słowa są tylko w pisowni, bo w wymowie np. sok będzie szok i słowo zrobi się angielskie. 😆
Bobiku, jestem zasokowany 😯
Lepsze już bycie zasokowanym, niż bycie sokistą. 😎
Przygwiezdnie westchnę, że spadajacych gwiazd raczej nie zobaczę, bo księżyc się przedarł, ale nic poza tym.
…hogy a csökkenő csillagok inkább nem látni, mert a hold tört, de semmi mást.
Tzschtzschofnitza i hschonschtzsch
Chcę tu wrzucić piosenkę Okudżawy z pewnym komentarzem.
Jechaliśmy wiele godzin z Haliną B.i pewnym Pawłem, oboje miłośnicy Bułata, Paweł amotorsko gra i śpiewa tegoż Bułata.
Halina wymienia z przejęciem kolejne piosenki, często nie pamięta tytułów, więc opowiada, o czym są, a Paweł śpiewa, my czasami cicho się podłączamy.
Wreszcie Halina mówi o jakiejś ważnej dla niej piosence i tłumaczy, że jest apelem, zeby mówić sobie wzajemnie dobre słowa. Długo deliberujemy i niekoniecznie wiemy, o co chodzi.
Dzisiaj Halina podrzuciła ją nam na FB:
https://www.youtube.com/watch?v=PuZpIXtBNWE
Księżyc jest uszkodzony 😆
No jasne, skoro się podarł. 😆 😆
Właśnie miałem zapytać, czy to na pewno ma być hold tört, a nie hold tölt. 🙂
Dobry wieczór.
„Kis kacsa fürdik”, piosenka o małej kaczce, która leci do Polski,
bo tam jest jej mamusia… Wszystkie znane mi węgierskie dzieci (ex) śpiewały tę piosenkę. Stawiałabym na „kacsa” a nie „kacsora”.
🙂
Wracam do śledzenia pewnego konwoju.
Skoro od Mt7 nie widać Perseid, to przestaję żałować, że nie pojechałam ich oglądać do Centrum Nauki Kopernik, wokół którego wygaszono dziś światła – zapewne też widać niewiele, albo i nic. Tu będzie ponoć można oglądać przez teleskop, ale dopiero za dwie godziny. http://live.slooh.com/ Może akurat skończę z papierami.
Mar-Jo, że było do rymu, to mi się na pewno nie pokręciło. Najwyżej w pisowni coś mogło.
Może „kacsora” (kacsara?) to jakieś zdrobnienie od „kacsa” albo co? Zapomniałem zapytać jakiego Węgra w porę, a teraz już nie mam tak łatwego dostępu. 😉
No ja z miejsca wiedzialam o jakia piosenke Pani Halinie chodzi. Bym natychmiast zaspiewala.
Temperatura nareszcue troche opadla i po deszczu jest bardzo przyjemny lagodny i swiezy wietrzyk.
A ksiezyc jest OGROMNY nie z tej ziemi. A caly jakis taki w esy-floresy pomazany. Ale moze to tylko moj astygmatyzm.
Zadnych spadajacych gwiazd w miescie sie nie zobaczy. Trzeba wyjechac w szczere pole.
E, ja czasem i w mieście widywałem. Ale dziś lało jak z cerbera, a teraz, choć przestało, chmury dalej wiszą, więc na gwiazdy nie ma szans.
Tez mi miasto!….
😆 …
Kropki po lolu to dla przechytrzenia Łotra, który znowu od duplikatów mi zaczął ubliżać. 👿
Ago, są trzy gwiazdy już. Może się przetrze.
Oni w KOperniku mają pewnie odpowiedni sprzęt.
Najlepiej usiąąść gzieś na wiekszej polanie w lesie, to dopiero jest widok miliony gwiazd na wyciągniecie ręki.
A deszcz meteorytów widziałam w Nidzicy w sierpniu któregoś dawnego roku.
Z okna na tle rozgwieżdżonego nieba czarne kontury gotyckiego zamku i odrywające się stadami gwiazdy spadające na ziemie.
Miałam szczęście. Początkowo nie wiedziałam, co się dzieje. 😀
Kacsara jest ok. 🙂
Ktoś „sztauerkę” niechlujnie robił:
https://pbs.twimg.com/media/Bu3XatyIYAEnF_u.jpg:large
Uff, nareszcie fajrant. Myślałam, że w ramach odpoczynku po pracy pooglądam sobie spadające gwiazdy, ale u nas też zachmurzone niebo. Nic to, i tak przyjemnie po prostu posiedzieć i ponicnierobić.
Mar-Jo, jaka kanciasta pomoc humanitarna. 😉
O matuśku, spadła pojedyncza iskra.
Naprawdę.
Widze, ze hungarystow na blogu wielu, a horthystow jak na lekarstwo (na szczescie). I lingwistycznie jestesmy nadreprezentowani. Znowu brak blogowego balansu, za co odpowiada bezposrednio Pies. Sciac go! jak mawiala pewna Krolowa.
Heleno, gotowa jestem przeczytac Everetta, ale wole jak ty go pieknie skondensujesz. Jak wiesz mam w planach czytac War & Peace, a to mi zajmie miesiace, obawiam sie. Nie wiem tez czy bede mogla wykrzesac tyle entuzjazmu i podziwu dla unikalnej konstrukcji jezyka Piraha, niech sie Pirahanom darzy jak najbardziej. Hawajanie tez wydaje mi sie uzywaja mniej spolglosek i wiele samoglosek. Aloha.
Prywata do Liska, choc moze wybyla, skoro bedziemy jutro bez kawyherbaty (i Irek urolopuje sie w deszczu). Lisku, czy dobry jest czs do wizyty w Jerozolimie w koncu stycznia. Mam na mysli pogode, zwiedzanie, a nie ostrzal Hamasu, of course.
Mt7, możesz podać przybliżone koordynanty tej iskry? W stosunku do księżyca?
Nie wykrecaj sie Wojna i pokojem, Kroliku.
To jest wspaniale napisane i nie koniecznie dla lingwistow czy antropologow jezyka. To jest o tym jak jezyk, zywa skamielina, nie majacy wsrod znanych i zywych jezykow, ani jednego z ktorym mialby cokolwiek wspolnego, tworzy kompletnie inny i zuplnie tajemniczy swiat, ktory autor po 30 latach przebywania wsrod plemienia, wychowaniu tam trojki wlasnych dzieci, odkrywa i opisuje. To sie fantastycznie czyta, choc dopiero zaczelam. Cytowalam to co przecztytalam o jezyku tylko dlatego, ze tu o tym akurat rozmawialismy. Ale autor odkrywa takze siebie i rewiduje wiele wlasnych pogladow nie tylko na to czym jest jezyk, ale takze i przede wszystkim na to czym jest czlowieczenstwo, pokoj, wojna, szczescie, wiara.
To sie czyta z otwartymi ze zdumienia ustami. Trust me.
Tu masz, Kroliczku, bardzo ladny wywiad z Everettem:
http://www.telegraph.co.uk/culture/books/authorinterviews/9186354/Daniel-Everett-lost-in-translation.html
Juz czytam ten wywiad,Heleno. I ksiazke tez zamowie. Czy powiedzial ci juz ktos, ze bylabys mistrzowskim Swiadkiem Jehowy…
Już wiem, pod Kasjopeą. Ta część nieba jest dla mnie niedostępna.
Teraz wyglądam na północny wschód, ale poprzednio stałam na balkonie od południa i patrzyłam w gorę, księżyc był po lewej stronie ale nie bardzo oddalony o mojego srodka widzenia i nagle spadła pojedyńcza iskra, jak iskra z fajerwerku, tylko nie bardzo swiecąca.
Marne szanse na roje, bo mają spadać przed śwtem, nie co to konkretnie znaczy w przełożeniu na godziny.
Nie dość, że nic nie widać, to jeszcze chmury się zbierają.
Chyba pójdę spać.
Ja tam sobie spokojnie śpię w piernatach, ale moje dwunożne jak gł…e pobiegły oglądać roje,doskonale wiem co powiedzą przy porannej kawie, tych wszystkich meteorów czyli roi było za mało a telewizja kłamie. Natomiast ja zerkając przez okno, zaobserwowałem dwie satelity i dyskotekę (dyskoteka to jest taki sobie samolot lecący nocą i migający ładnymi światełkami). Kiedy w końcu te dwunożne istoty zaczną rozumieć ten świat?
Pic na wode z tymi porno.. perno.. persefonami.
One się nazywają perfidy. Perfidnie przez pół nocy trzymają na nogach, a w końcu i tak nie pozwalają się wyślipić. 👿
A ten teleskop to też papendekiel. Pokazuje jakiś migający pasek, a nie żadne gwiazdy.
Gdzie spojrzeć, tam oszustwo. Idę spać, żeby dłużej nie brać w tym udziału. 👿
U góry deszczy.
Jak Ryś szeleszczy.
Choć Jest. Noc.
Oooj. Teraz jeszcze Lauren Bacall umarla. 🙁 Teraz jest ze swym ukochanym Bogartem.
Dzień dobry 🙂
Na urlopie też warto dzień zacząć od kawy
Dzień dobry 🙂
Kawa od Irka jest, ale Liska jednak nikt się nie odważył zastąpić? No trudno, muszę wobec tego sam. Budzimy się. 😀
Najpierw łagodnie, herbatą.
Potem bardziej zdecydowanie, kawą.
A do kompletu gazeta. Dziś „Żyjmy dłużej”. 😈
Śniła mi się dziś Kierowniczka (w letniej, kwiecistej sukience; bardzo ładnie wyglądała) i Jack Russell (zwykle one próbują się ze mną gryźć, ale ten był bardzo przyjazny). Ma ktoś może pod ręką sennik egipski? Bardzo jestem ciekaw, co też taki zestaw może oznaczać. 😆
Że Kierowniczka przygarnie psa? 😯
Bry! 🙂
Pomyślałam o Markocie, u niego mogło być widać te spadające.
Kierowniczka kogos pogryzie?
Nie sadz Kierowniczki po kwiecistej sukience? Zawsze ma Jacka Danielsa, tfu! Russela pod reka?
Eee, jakoś za prosto ten sen wyjaśniacie. Zaraz widać, że z głowy, nie z sennika. 👿 Senniki to potrafią interpretację zamotać jak, nie przymierzając, Macierewicz i przynajmniej jest ciekawie.
Postarajcie się wydajniej! 😎
Dzień dobry 😀
Nie wiem, co taki zestaw oznacza, ale jedno wiem, że Piesek mnie chyba widzi z daleka, bo tego lata rzeczywiście mam humor na noszenie sukienek (a np. zeszłego lata chodziłam prawie wyłącznie w spodniach) i powyciągałam co tam mam w garderobie – w tym rzeczywiście niektóre w kwiatki 😉
Oczywiście z długiego nienoszenia część tych kiecek mi się zbiegła, zwłaszcza w biuście, ale nic to. 🙄
Jacka Danielsa pod rękę nie miewam, bo za whisky ani whiskey nie przepadam 😉
mt7
dziękuję za myślenie o mnie, ale u mnie nic nie spadało, a jeśli, to za tak grubymi chmurami, że nic nie widać 🙁
Pada, pokapuje, leje od czerwca z małymi przerwami. Ślimaki mają się znakomicie 🙄
Mnie też się coś śniło – Janda u dentysty 😯 Miała zęby jak koń, mocne, białe, ale z lukami pomiędzy, takie każdy osobno. Mówiła, że chce mieć małe, gęste, perłowe…
Co to znaczy?
Ta sukienka była biała, w duże, niebieskie kwiaty. Jak się okaże, że Kierowniczka taką tego lata nosi, to w rankingu proroków chyba mi się uda wysunąć przed Mordechaja. 😈
Markocie, interpretacja może być pesymistyczna: kaszę perłówkę będziesz jeść, na kamyk trafisz, u dentysty wylądujesz… 🙁
Ale może być i optymistyczna: darowanemu koniowi w zęby zajrzysz, zobaczysz, że ofiarodawca chciał Cię zrobić w konia i w porę się z przyjęcia daru wykręcisz. 😈
😆 Ranking proroków!?
Dzięki za info, Markocie. 🙂
Wyrazy z powodu deszczu.
Też chcę wyrazy. Pogodowo i ślimakowo mam w tym roku tak samo jak Markot. 👿 😥 👿
Kierowniczka za whisky nie, ale Jack Russel mógłby całkiem bardzo za whiskasem. Znajome psy gustują w kocich potrawach, nawet takich, których koty nie cenią 🙄
He, he, u nas jest wieczny cyrk, jak dostajemy z Pręgowaną kolację. Żadne z nas nie ma wątpliwości, że w cudzej misce żarcie jest lepsze, więc ona leci do mojej, a ja do jej. Ale kiedy już trochę podjemy, to ta druga miska zaczyna być jakby trochę cudza, więc trzeba się zamienić – niekoniecznie całkiem pokojowo. I tak kilka razy, aż nasze żarcie zniknie i można iść sprawdzić, co się uda odebrać ludziom. 😈
😆
Dzień dobry.
Mój sen sprzed tygodnia:
przyszła korespondencja od Andsola, po portugalsku. Otwieram, czytam – papiery rozwodowe. Bardzo byłam zdziwiona, nie pamiętałam ślubu. A obok mnie stał pan mąż, ten sam od zawsze. On też był bardzo zdziwiony. Ostrym tonem zadał jedno pytanie.”Skąd znam portugalski?” 🙂
Chciałam się bardzo serdecznie roześmiać, ale wyszłam na plagiatorkę 🙄
Ale macie fajne sny! Mnie się nic nie śni. 🙁
Pamietam tylko koszmary. 🙁 🙁
Coraz śliczniejsze te sny 😆
Pieseczku, mam dwie białe kiecki w kwiatki, jedna jest w niebieskie z brązowym (i tę już w tym roku nosiłam), a druga w różowe z zielonym, niebieskim i żółtym. 🙂 Obie mają podobny fason: dopasowane na górze, rozkloszowane z dołu.
No, taka była, takusieńka: rozkloszowana, w niebieskie, a to brązowe pewnie też było, tylko zapomniałem. 😎
Mordo, nie ma siły, spadasz w rankingu, co najmniej 3 miejsca za mną.
Kierowniczkę śnić: lepszym prorokiem być. 😆
A z Jackiem Russellem miałam przyjemność tylko raz kiedyś, i to na Russell Square 😉
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/JackRussellIOkolice03#5941346845622534658
😆 ,
Mnie też Łotr nie chciał się dać pośmiać ze snu Mar-Jo (z genialną puentą! 😀 ), to dołożyłem do lola pierwszy lepszy znaczek, tym razem przecinek i już durne Łotrzysko nie zauważyło plagiatu. 😈
Czyżby mój sen miał oznaczać jakąś bliską wizytę na Russell Square? 😯
Hmm… Nie powiem, żeby mi to tak całkiem po głowie nie chodziło. 😉
To mozna latwo zaaranzowac, Bobby.
A moja obecność co oznacza? Że ja też pojadę? 😯
Dziękuję za wyrazy, chętnie oddam połowę Bobikowi.
Mar-Jo, sen super 😆
Spotkanie z Mordką i Kierowniczką na Russell Square to bardzo atrakcyjna wizja, ale najpierw – kochani, ja muszę do kraju. 😈
Znaczy, muszę najpierw wstawić w grafik podróż do Krakowa, bo mam tam kilka spraw do załatwienia, a dopiero potem mogę myśleć o Russellach. 😉
Markocie, jeśli zamierzałbyś mi oddać połowę takich wyrazów jak kozodój, powódka, wyręka, mięsożerca czy małżowina, to wolałbym wiedzieć, którą połowę, przednią czy tylną, bo nie wiem, czy mi się opłaca brać. 😎
Przepraszam za ten teleskop – kosmiczne oszustwo. 👿 Sny śliczne. 😀
Bobiku,
ja sobie wyobraziłem te wyrazy (od mt7) następująco:
napsütés, szívesség, jegeskávé, szívélyes üdvözlettel
Bierz po całym, które chcesz 😀
„Napsütés” wydaje sie byc najbardziej niezbednym w codziennej konwersacji.
Napsute, siwy śnieg, jedziesz kawę, cwel yes, udo w leciech? 😯
Dziękuję, chyba tylko na kawę się skuszę. 😎
Udo w leciech mozna obleciec jednym juz istniejacym slowrm. Celuloza czy jakos podobnie.
Nawet książka o tym udzie była, że niby ta celuloza zostawiła na nim pamiątkę. Ale to jakiś Niewierny napisał, więc chyba już nie wypada tego czytać. 🙄
Słowa są w porzo. 😆
A o łydce w leciech nic?
Coś mi właśnie szwankuje.
Jak się łydce przyśni trzech panów (nie licząc psa) to może i szwankować 🙄
Jak to nic? O łydce też jest:
O, jak niedobrze jest na świecie,
gdy łydka już co nieco w leciech,
gdy czas ją zębem ponadgryzał,
aż biedna się nie trzyma w ryzach.
Cóż, że niebrzydka jeszcze łydka,
że dojść potrafi do korytka,
że kiedy trzeba, kopnie szuję,
jeśli się biesi i szwankuje?
Ale jest miasto, Mistek-Frydek,
co znane jest z zamiennych łydek,
więc można jechać tam w jesieni
i łydkę na mniej letnią zmienić. 😎
A może chcesz cipők? Dla psa, do gryzienia, jak znalazł 🙄
Cipők wezmę, choć brzmią trochę nieprzyzwoicie. Tylko żeby nie były csipős, bo ja mam wrażliwe podniebienie. 🙄
A gdzie sprzedaja bilety do Mistek-Frydek? Chetnie zakupie w prezencie dla jednej znajomej.
🙂 Łydka kłania się wdzięcznie (powiedzmy) za poema.
Włascielka łydki jest sceptyczna w sprawie zamiany, boi się dostać gorszą. 😉
Bilety do Frydka-Mistka (on sam też jest zamienny) kupuje się na wszystkich dworcach świata. Bez problemu. 🙂
Lęk przed zmianą w tym przypadku jest produktywny. Perspektywa gorszej łydki pozwala docenić tę, którą się ma. 😎
Mar-Jo, że też został w papierach ślad szczecińskiego romansu… Ja z bujną czupryną, a Ty wprost z przedszkola…
Andsolu, szykowano Cię na księdza? 😯
Dzień dobry 🙂
w Koszyczku moc tematów i emocji, od polityki do romansów sennych a ja poszłam w kwiaty. A dokładniej w zamawianie cebul do naszego nowego kwietnika.
Zamówiłam, między innymi, takie zestawy kolorystyczne:
http://sklep.cebulekwiatowe.pl/pol_m_SEZON-JESIEN_Zestawy_Harmonia-kolorow-319.html
Już się cieszę na wiosenne kwitnięcie 🙂
Na jesienne wtykanie do ziemi niekoniecznie 👿
Andsolu, 🙂
Ten sen mógł zostać sprowokowany pracą z wydanym dawno temu w ZSRR podręcznikiem matematyki.Szykowałam na 65. urodziny męża mojej węgierskiej przyjaciółki śmieszne zadania z tzw. treścią.
A. jest matematykiem.
Niebieskie najpiększe!
Dobry wieczor 🙂
Mar-Jo, swietny sen 😆 😆
Ostatnio chyba sni mi sie mniej, ale byly okresy gdy sen swietnie zastepowal kino. Kiedys przez trzy noce z rzedu mialam serial – kazdy sen byl nastepnym odcinkiem poprzedniego, a calosc o ile pamietam dziala sie w ruinach Aten, byly tam posagi na samym brzegu morza, na linii wody, ktore zmienialy wysokosc w zaleznosci od tego czy przekrecalismy je twarza czy plecami do morza 🙂 Byl tez fruwajacy krolik ktory przynosil mi przez okno flet (czy moze fujarke, nie pamietam).
Czy u Andsola teraz będzie Smoleńsk? 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16474605,Katastrofa_samolotu_w_Brazylii__Na_pokladzie_byl_kandydat.html
Kroliku, sa duze roznice miedzy poszczegolnymi latami, ale przewaznie styczen-luty to najzimniejsze i najbardziej opadowe (deszczowo i snieznie) miesiace. Od konca lutego zaczyna sie lepiej. (Z tym ze np w zeszlym roku z wyjatkiem poczatkowych burz w ogole nie bylo opadow, a w innych latach zdarza sie ze trwaja do konca marca). Przeszkod innego rodzaju nie widze.
Czy to są ludzie?
Córka Williamsa zamyka konta w sieci. Ludzie wysyłali jej zdjęcia martwego ojca
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3AIjriS2P
A to są ludzie pobożni 😉
http://wiadomosci.onet.pl/religia/miejsce-kultu-nienawisci/jk4qw
Bobiku, dziś obiad był w restauracji przyjaciela, a on ma telewizory na ścianach, więc wiem o czym mówisz (choć reporterzy nie wiedzieli o czym mówić, więc powtarzali bez przerwy, że nikt nic nie wie). Narodowego poruszenia nie będzie, bo to był kandydat, który w normalnych warunkach sytuowałby się gdzieś na piątej pozycji z 2%, a może przed wyborami jeszcze oddawałby hojnie swoje poparcie komuś innemu. Mam nadzieję, że silniejsi kandydaci dożyją do wyborów w pełni zdrowia, bo po śmierci sprawialiby Dilmie więcej kłopot niż za życia.
Zmoro, dokładnie taka sama sytuacja jest z krzyżem pod pałacem prezydenckim. Przynoszą go wieczorem, ustawiają, palą znicze i głośno modlą się i śpiewają.
Przecież nie do Boga, tylko przeciw przeciwnikom, chociaż pewnie uwazają, że bronią wiary.
Cały czas jeszcze przynoszą? Biedni mieszkańcy 🙁
To jakieś kompletne wariactwo z tymi kapliczkami. 😯
Mam wrażenie, że polska formuła religii robi ludziom jakieś dziury w mózgu, albo co. I nie ogranicza się to do sfery czysto religijnej, bo taki zabobonny sposób myślenia i przekonanie, że jak się w coś wierzy, to tak jest, już nie trzeba sprawdzać, rozłazi się na wszystkie dziedziny życia.
Dziś na przykład wyczytałem, że wiele stacji krwiodawstwa odrzuca potencjalnych krwiodawców, którzy choć raz w życiu zapalili jointa, z wyjaśnieniem, że „to we krwi zostaje już na całe życie”. Nikomu z tych odrzucających nie wpadło do głowy, żeby poszukać wiarygodnych informacji na ten temat, zapytać fachowców, upewnić się. Po co, oni w to wierzą, więc uważają, że wiedzą. A krwi brakuje.
Ale nic to, dziś kolejny biskup, tym razem radomski, wypowiedział się o „prymacie prawa Bożego nad ludzkim w każdej sytuacji”. Naród będzie wiedział, czego się trzymać. 🙄
Mieszkańcy to goście hotelu Bristol.
Pewnie to dla nich rodzaj miejscowej atrakcji, a może nic ich to nie obchodzi, ale przechodzący obok ludzie robią zdjęcia tym modlącym.
Jpinty sie im pomylily z zoltaczka zakazna.
Nie pomyliły się, Mordko. Jointy są znacznie gorsze od żółtaczki. Żółtaczkę zsyła osobiście Pan B. i osobiście decyduje o tym, kogo z niej wyleczyć, więc wszystko zostaje w ramach prawa naturalnego. A po jointy dobrowolnie sięgają lewaccy słudzy szatana i jeszcze wielu z nich się nawet nie wstydzi do tego przyznać. 👿
Gdyby mieli porządne, ukształtowane przez biskupów sumienie, po prostu by się poza spowiedzią do żadnych jointów nie przyznawali, bo to wstyd i zgorszenie. Nikt by nie wiedział, to i oni by byli zadowoleni, i stacje krwiodawstwa. 🙄
To stacje krwiodawstwa egzorcysci obsluguja? 😯
Egzorcyści nie obsługują. Egzorcyści ratują przed Złym.
Naucz się, Mordo, właściwej terminologii, póki jeszcze czas. Potem może być za późno i takie pomyłki będą drogo kosztować. 🙄
A jak się czyta blog Januarego Weinera (proszę wpisać skróty wszelkich możliwych tytułów naukowych), czyli http://biokompost.wordpress.com , to się zaczyna podejrzewać, że ebola nie jest słusznym biczem bożym, który ukarze za dżenderowanie i gejowanie, bo wcale nie będzie zabijała milionów, jeśli tylko Afrykanie przestaną twierdzić, że to jest wynalazek europejskich lekarzy. A w tej chwili 45% ludu wierzy, że to laboratoria (a jednak nie banpuk) wpuścił w świat chorobę.
Over 50 men are camping at the Moi’s Bridge police station in fear that they will be targeted next.
Nie jest lekko. Albo dajesz orgazm, albo cię obrzezamy.
Taki jest los mężczyzn gdy dżenderyzm się panoszy.
Dzień dobry 🙂
Już wiele wcześniej chciałem podać herbatę, ale zanim zdążyłem kliknąć na „wstaw”, jeszcze mi się na godzinkę przysnęło… 😳
To teraz, w ramach zadośćuczynienia, 4 kawy naraz. 🙂
Blog Weinera wessał mnie na dłużej, ale wyskoczyłem z niego na chwilę, żeby podrzucić Liskowi smaczny kąsek: 😀
http://biokompost.wordpress.com/2014/06/06/co-lisek-musi-to-musi/
Kąsek ukradziony, więc nie tuczy. 😈
o proszę jakie mnie znalazło
http://nk.com.pl/ja-bobik-czyli-prawdziwa-historia-o-kocie-ktory-myslal-ze-jest-krolem/1989/ksiazka.html
Bobik, tego się po Tobie nie spodziewałem 🙄 🙄 🙄 🙄 🙄 🙄 😯
To nie ja, tylko jakiś uzurpator podszywa się pode mnie! 👿
Ja bym nie musiał podawać się za następcę tronu, bo każdy wie, że jestem pełnoprawnym satrapą i nie mieszkam w stodole, tylko pod stołem albo na kanapie.
Niech ten samozwaniec wraca do swojej stodoły i zajmie się jakąś Maryną Myszkówną, zamiast uczciwemu psu robić koło pióra i dobrego imienia. 👿
Właśnie, niech wraca! 🙂
Moi poleeeeecieli do Indonezji, a ja zapatrzyłam się na Haneczkę i zaczynam się trząść, tyle tych katastrof ostatnio i region niepewny.
W domu mam futrzaka rezydującego w kanapie, obraził się, ze go podrzucili.
Rezyduje w kanapie? 😯
A jak on się tam dostaje, że spytam o taki techniczny szczegół? 🙂
Indonezja… Bardzo fajnie niektórzy latają. 🙂
Ciesz się, Siódemeczko, że wrażeń na pewno będą mieli duckę i trochę. Trzęsienie się i tak przed katastrofami nie chroni. 😉
😆 😆
Dzieki Bobiku, piekne…
Powiedzenia ze kradzione nie tuczy nie znalam, brzmi jak reklama bardzo ciekawej diety 😈
Kanapa jest z tyłu obita materiałem i są dziury z boku między pojemnikiem na pościel, a stelażem oparcia.
Normalnie ich się nie zauważa, bo jest to na oko wąska szpara, ale naprawdę spory otwór.
Poprzednio, kiedy przjeżdżali we dwójkę z Gonzem, siedzieli ze dwa dni w kanapie, a później Feli mężnie wychodził z ukrycia i prowadził pokojowe życie. Gonzuniowi zajmowało więcej czasu zebranie się na odwagę.
Kiedy zaglądam do kanapy Feli odwraca głowę i udaje, ze mnie nie widzi. Jest obrażony i oburzony, bo śmieli go porzucić. Znowu mu się robią obok tego usuniętego guza na głowie dwa następne chyba.
A jak myślisz, Lisku, skąd my z Pręgowaną mamy sylwetki jak z żurnala? 😈
Aaa… rozumiem. To jest kanapa ze specjalnymi kocimi wejściami.
Takie ekologiczne produkty popieram. 😎 Tak samo jak np. kanapy i fotele z miękkimi, niskimi oparciami, na których się wygodnie kładzie pysk. Albo niedomykające się szafki, w których przechowywane jest suche żarcie.
To suche żarcie ma zastanawiającą właściwość. Jak leży w misce, to nie jest specjalnie atrakcyjne. Ale niech tylko zdobycie go wymaga inicjatywy i przemyślności, zaraz staje się przysmakiem. 😯
To wszystko jest kwestią odpowiedniego podania, jakieś ponure kąty z miskami nie umywają się do stołu personelu, podane z ręki też ostatecznie może być. Trzeba się szanować.
Ale i tak najsmaczniejsze jest trofiejne. 😈
Założę się, że wszystkie Koty przyznają mi rację. 😎
Dzień dobry.
„13 серпня, близько 21:00 вечора на пр. Свободи у Львові, неподалік пам’ятника Адаму Міцкевичу з’явилась двометрова скульптура Ісуса Христа в короні”.
Wieczorem, bez pozwolenia…
Kudy Tej Figurze do świebodzińskiej,ale to chyba dopiero początek?
Tak wygląda:
http://zik.ua/gallery/full/s/t/statuja_hrystos1919219.jpg
I ściąga już lud.
Hej, znalazlem prawdziwa Okazje.
Za skromna oplata na eBayu mozna kupic kawalek Krzyza Prawdziwego (tak, tak, Tego Samego) w gustownej oprawie z plastyku. Krzyz, albo jego kawalek, niestety nowy nie jest, tylko uzywany, jak mozna przeczytac, ale starczy go dla kazdego chetnego, jak mozna sie dowiedziec z dolaczonego filmiku. No i ma sie rozumiec z Certyfikatem Autentycznosci.
ttp://www.ebay.co.uk/itm/True-Cross-Relic-with-certificate-of-authenticity-FIRST-CLASS-/261559807232?pt=LH_DefaultDomain_0&hash=item3ce62ded00
Tak sie zastanawiam czy nie moglibysmy zrzucic sie po pare groszy i zafundowac Kawalek Krzyza Prawdziwego (uzywanego) dla Terlika. Moze sie nawroci? A jak sie nie nawroci, to jest to bardzo dobry, jak to sie nazywa conversation piece do trzymania na stoliku kawowym.
Sprzedawane na eBayu relikwie sa zrodlem mego nieustajacego zafascynowania.
Jeszcze raz:
http://www.ebay.co.uk/itm/True-Cross-Relic-with-certificate-of-authenticity-FIRST-CLASS-/261559807232?pt=LH_DefaultDomain_0&hash=item3ce62ded00
Myślę, że ukraińskiej konkurencji tak bardzo nie musimy się obawiać. Zanim oni zafundują sobie coś w rodzaju Świebodzińskiego, my już będziemy mieć Chrystusa na miarę Buddy z Lushan. Razem ze schodkami ponad 150 metrów. 🙄
http://3.bp.blogspot.com/_1hCZjk9An20/TITtH6oFxQI/AAAAAAAAAC0/8F7ZS2ASVaI/s1600/Lushan+budda+053.jpg
Proponuje nie przejmowac sie ortografia opisu relikwii . LIcza sie intencje a nie gramatyka jezyka angielskiego.
No zez, kurcze! W Niemczech za ten sam kawalek Prawdziwegoi Uzywanego Krzyza z certfukatem autentyxcznisciu zdzieraja ponad 3 razy wiecej:
http://www.ebay.co.uk/itm/True-Cross-Relic-with-certificate-of-authenticity-FIRST-CLASS-/261559330956?pt=LH_DefaultDomain_0&hash=item3ce626a88c
Zawsze trzeba sprawdzac czy nie na sie znalezc taniej za ten sam towar.
Dzień dobry. Krocząc śmiało prostą i szeroką drogą do katotalibanu należy zadbać o odzież. Moda męska w następnym odcinku.
Zainteresował mnie certyfikat autentyczności Kawałka Prawdziwego Krzyża i zzoomowałem go sobie, żeby zobaczyć, kto też takie dokumenty wystawia. Okazuje się, że podpisany jest tam niejaki Ralph Napierski, postać o tyle ciekawa, że jest to jeden z niewielu w Europie biskupów wędrownych. Nie, nie robię sobie tu żadnych jaj, biskupi wędrowni naprawdę istnieją i ja ich nie zmyśliłem:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Episcopus_vagans
Adresu urzędowego taki biskup z natury rzeczy nie posiada, co niewątpliwie musi być bardzo pomocne przy prowadzeniu interesów na ebayu i w okolicach. 😎
Nie odmówiłem sobie przyjemności sprawdzenia, co było w linku od Babilasa przed modą plażową i na razie dowiedziałem się, że według uczonych w Piśmie maksymalna długość dekoldu może być na odległość dwóch palcy poniżej obojczyka. 😎
Z fascynacją lecę słuchać dalej. 😈
Ciekawy nagłówek: Israel Expands Law of Return to Include Interfaith Gay Couples. Jak na państwo nieco wyznaniowe, sporo tolerancji.
Ponadto zimno jak zmarzły ziąb.
Dieta kradzionym bardzo interesująca. Ulga także w portfelu. Ciekawe jaka jest wartość kaloryczna plagiatów.
Babilasie, a ta jest zapewne niemęskonieosobowa?
Z krążących po świecie relikwi wiadomego krzyża po złożeniu zebrałby się niezły zagajnik 🙄
Toż napisałam, że trzeba się cenić. 😈
Kiedyś to mieli relikwie – szczebel z drabiny, co się śniła Jakubowi, piórko archanioła Gabriela, kopytko osiołka, na którym odbyła się ucieczka do Egiptu.
Taki proboszcz, taka gmina
https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/t1.0-9/1454977_635323526582657_8472238774737846543_n.jpg
Dzień dobry,
Nie nadążam za Wami, zajęty przyziemnymi sprawami wydzierania bogatym środków na własne i Dziecka utrzymanie, ale przecież podczytuję, zagladam tutaj często.
Dziesiaj, w ślad za Bobikiem słucham o skromności ubierania. Nie mogąc się doczekać drugiej części, dotyczącą ubioru tej brzydszej, a więc skromniejszej połowy świata, wystąpię z apelem – Kwiaty Precz z Ołtarzy i Kapliczek!!!!
Kwiaty to nic innego tylko wymysł szartana – to przecież ubarwione w nieskromne kolory roślinne narządy, przepraszam za wyrażenie, rozrodcze. Niekiedy dokładnie widoczne słupki (np. lilie), to odpowiedniki ludzkich, o nie, skromność mi nawet myśli odbiera…., a takie pręciki…, chyba mnie piekło pochłonie….
I gdy taki pyłek z pręcika padnie na słupek, a może się tak zdarzyć nawet na ołtarzu, to przecież gender i in vitro w jednym. I na to patrzy Dziecina…
Idę zadać sobie jakąś pokutę. Chyba kupię też Krzyż z ogłoszenia Kota. Kocie dziękuję bardzo. 🙂
Do kiedyś, do wkrótce.
Porno na ołtarzach
Nowy ma absolutną rację 😎
jak się człowiek napatrzy… 🙄
Za te świerszczyki pójdziesz do piekła markot 🙂
Nie zrozumialem co to znaczy, ze sie wydziera bogatym srodki na utrzymanie siebie i dziecka. A co na to policja? A moze wydzierasz wszystkim, ktorzy pracuja na wlasne utrzymaniue i placa podatki? 😈
Coś Ty taki dociekliwy, Kocie? Wydziera, to wydziera.
Kocie,
Doskonale wiesz, a Twoje zdanie „A moze wydzierasz wszystkim, ktorzy pracuja na wlasne utrzymaniue i placa podatki?” sugeruje, że ja nie płacę podatków, że ja nie pracuję?
Pominę milczeniem, podobno jest złotem.
Co zlapie oddech po jednym komentarzu dusi mnie ze smiechu po nastepnym 😆
Nowy, obserwacja po prostu genialna! 😆 Ja bym na serio wyslala list z tej sprawie do paru wybranych biskupow, ciekawe jak z tego wyjda…
Kocie, ty to umiesz wyszukiwac… 🙂 Tez od razu chcialam sprawdzic kto wydaje certyfikat 🙂 Nb., „uzywany” w jakim sensie? Jako relikwia, czy jako krzyz, bo to drugie jakby nieodzowne…?
Siodemeczko, relikwia ze szczebla drabiny ktora przysnila sie Jakubowi to przepiekny pomysl!:) 🙂 Sama bym kupila…
Figura na klombie robi mocne wrazenie, szkaradna zupelnie wyjatkowo. Takie piekne byly kiedys swiatki…
A już miałem ostrzec Nowego, żeby nic nie mówił o wydzieraniu bogatym, bo prawak Morda czuwa! 😈
Idea potępienia kwiatów na ołtarzach jest genialna. 😆 Uważam, że znany z bezinteresownego rozpowszechniania słusznych myśli Stach P. powinien roznieść ją po skromnościowych portalach, żeby mogła zostać wcielona w życie. 😈
Nowy, masz zapewnienie o swojej genialności przyklepane przez Łajzę. To więcej warte niż certyfikat Ralpha Napierskiego. 😆
No, skoro placisz podatki, to nie musisz nikomu wydzierac!
Tak jakby bogaci tylko marzyli o dzieleniu się forsą z tymi, co płacą podatki. 🙄
Kwiaty na ołtarzach zaiste niestosowne są. Ale i choinki niemiłe panbukowi, o czym się dowiadujemy z proroctw Jeremiasza (Jer, 10:2-5):
Call me old-fashioned, ale dla mnie jest cos wysoce gorszacego w traktowaniu sieci zabezpieczen spolecznych jako „wydzieranie bogatym” i jeszcze w dodatku obwieszcanie o tym publicznie. Na te pieniadze, ktore spoleczenstwo zgodzilio sie przyznawac potrzebujacym, zarabiaja takze 70-letnie Ukrainki sprzatajace po nocach biura w New Jersey, fryzjerki zaprawcowujace na zylaki wielogodzinnym staniem na nogach, pielegniarjki, ktore musza wynajmowac kat czy pokoj, bo nie stac je na wynajecie mieszkania. To one zarabiaja na ten system. Ciezka, codzienna wieloletnia praca.
Jesli zacznuemy o tym zaopominac, utracimy cos z tego ducha solidarnosci spoleczenej, ktory przyswiecal tworcom systemu spolecznego bezpieczenstwa. System ten nie jest po to by z niego wydzierac, tylko bysmy mogli w godzinie proby zdac sie na bliznich-nieznajomych i zawierzyc ich solidarnisci.
Kocie, o czym Ty w ogóle miauczysz? 😯
Nowy żartobliwie nazwał swoją pracę „wydzieraniem bogatym”, więc Twój komentarz ma się do tego nijak. Źle zrozumiałeś po prostu, a Nowy pewnie w ogóle nie zrozumiał, czemu się rzuciłeś na niego z pazurami.
Na początku były słowa ale psa nie było. Pies pojawił się gdy była mowa o dekoltach i nawet zacząj się całościowo nadziejnie oblizywać, a nawet skromnie gryźć w łapkę. Scena lizań nieprzystojnych została zręcznie wykadrowana, a gdy była mowa o przyzwoitości i cytatach z Ojców (bo Matki nic nie mają do powiedzenia w kwestii strojów Córek), Zdechł Pies i nawet potem znikł.
W momencie gdy podatek jest procentem od zarobkow i mienia ten aspekt jest troche lagodzony. Ale kto tu w ogole mowil o sieci zabezpieczen spolecznych lub sie tym chwalil? 😯 Wydzieranie bogatym (z oczywistym oczkiem) to kazanie dobrze sobie placic za dobra robote wykonywana na zamowienie majetnych ludzi lub korporacji, na przyklad…
Jesli zle zrozumialem, to oczywoscie przepraszam. Wtedy jeszcze mniej rozumiem dlaczego zwyczajna praca zarobkowa jest wydzieraniem pieniedzy bogatym. Moze Nowy opowie o swej pracy? Hobby jego znam – robi bardzo ladne cieple zdjecia. A teraz o pracy poprosze.
O czym Ty w ogóle Kocie mówisz??? Nie znając kompletnie mojej pracy, mojej sytuacji, mojej osoby!!! O jakich zabezpieczeniach społecznych??? O jakich pieniadzach dla potrzebujących???? Z których ja korzystam????
Kocie, pomijając wszystko, Tobie tak o mnie mówić nie wolno!!!!
Co Ty robisz Kocie?
A tak Ciebie lubię, nie chcę tego zamienić na czas przeszły.
Rzadko tu bywam, myślałem, że znalazłem to czego szukałem.
Nowy, znalazles, bardzo prosze nie zrazaj sie, za mily jestes.
Kocie, „a teraz o pracy prosze” – czy to jakis dywanik..?? Wydaje mi sie ze nikt nie jest tu zobowiazany do zadnych wytlumaczen i mowi to co chce o tym o czym chce.
Nikt nie jest zobowiazany, to nie jest dywanik tylko Kocia ciekawisc. Bo lubie wiedziec, to wszystko.
Tough 😉
Ale pytac wolno!
Nowy, ja rozumiem, czemu się zdenerwowałeś, ale proszę, nie przeżywaj tego zbyt ciężko. Kot Mordechaj ma taką pazurzastą konwencję i czasem z nią przesadzi, ale już przeprosił, chociaż słowa przepraszam właściwie nie ma w kocim języku. 😉
Mne też, jak Liskowi, byłoby bardzo przykro, gdybyś się zraził. 🙁
Prosic wolno.
Nowy, na pytanie co robie, odpowoadam natychmiast: nic nie robie, bo Koty nie sa od robienia tylko od dawania Siebie. Nie wydzieram tez pieniedzy ani niczego mojej Starej – ona mi to sama przynosi, blagajac abym nie odrzucil. Czasami jednak odrzucic musze i poprosic ja aby sie bardziej postarala.
W zasadzie trzymam ja na krotkiej smyczy, ze sie tak wyraze, za przeproszeniem Bobika.
I tak w zadnym ukwieconym kosciele nie bede w stanie utrzymac powagi, parskanie smiechem mam zagwarantowane…
I te Freudowskie bukiety panien młodych 🙂
I kwiatki sypane przez niewinne dzieciątka w Boże Ciało 🙂
Taż to stokroć gorsze niż gender!!!
Ten obojnaczy kwiat z pierwszej Markotowej linki to po prostu wcielenie genderyzmu. 😈
A może nawet Potwór Gender we własnej osobie? 😯
Nic to, troche mnie Kot zadrasnął, ale już połasił się nieco i zadrapanie się wyleczyło jak łapką odjął.
Miałeś Kocie szczęście, że znalazłeś swoją Starą i potrafiłeś nauczyć gdzie jej miejsce. Odkąd moja Stara została naczelną moje zapotrzebowanie na prace dodatkowe gwałtownie wzrosło – wiadomo, większe potrzeby 🙂
Lisku i Bobiku – dzięki wielkie, użyłem Waszych komentarzy jako kropelek Waleriana. 🙂
Uff 🙂 🙂
😈 Well, good… 😈
Jeszcze wyjaśnienie dla Nowego (bo ja się też przejąłem tym nieporozumieniem): Kot Mordechaj jest postacią literacką, dlatego nie należy go brać całkiem dosłownie. Mnie on czasem też tak przypazurzy, że komu innemu pewnie bym nie darował, ale jak tu się na serio gryźć z literackim tworem? 😉 Więc co najwyżej odszczekuję coś w podobnej konwencji i próbuję tych pazurów nie brać sobie za bardzo do serca.
No, ale Ty, jako Nowy, jeszcze się mogłeś do Mordechajowego stylu nie przyzwyczaić, więc nic dziwnego, że Cię zabolało. Tak mi łyso z tego powodu, że jeszcze ja Cię przepraszam, jeżeli to może coś pomóc. 🙂
Bobiku,
ten kwiat (Kalia – cantedeskia) z białą pochwą otaczającą kolbę 😳 kwiatostanu to był klasyczny składnik bukietów ślubnych w dawniejszych czasach. Teraz chyba już się nikt nie odważy do kościoła z czymś takim 🙄
Widzę, że w międzyczasie Nowy już doszedł do siebie, więc też mogę sobie od serca uffnąć. 😀
Markocie, ale nadal popularne anturium też jest niezłe. 😉
Kocie,
może ja Ci trochę pomogę zrozumieć.
Na to, co robi Nowy, stać tylko bogatych, ale ci z kolei, jak to bogaci 🙄 nie byliby bogaci, gdyby sypali groszem na lewo i prawo 🙄
Anturium jest za bardzo ekshibicjonistyczne, moim zdaniem. Wystawia bezwstydnie na pokaz od razu wszystko, co ma.
Kalia jest bardziej wyuzdana w swojej dyskretnej niby-wstydliwości, a na dodatek pachnie odurzająco, ta biała, domowa, z żółtą kolbą 😳
Ja wymyśliłem już mnóstwo sposobów na to, jak samemu stać się bogatym, ale efekt ich realizacji był dość mizerny. 🙁 Nie zrażam się jednak, bo jest pewien sposób, który wykombinowałem już dawno, ale wciąż jeszcze go nie wypróbowałem i właśnie on może się okazać trafieniem w dziesiątkę. 😈
Gdybym żonaty był z milionerką,
pod atłasową spałbym kołderką
w pięciu by miskach z czystego złota
w dziesięciu smakach drób mi trzepotał.
Smycz miałbym długą jak stąd do Jasła,
na deser lody z czystego masła,
basen rosołu pełen po brzegi,
w zimie upały, a w lecie śniegi.
Szarik by u mnie był na posyłki,
Lassie spod łap by zmiatała pyłki,
Rex by gorylem był, a pies Cywil
bez słowa skargi me pchły by żywił.
Budę zbudowałby mi sir Foster,
w niej bym balangi odstawiał ostre,
by szybko jakiś tabloid wykrył,
żem ja prominent, nie kundel zwykły.
Media wielbiłyby mnie jak Kliczkę,
romans z codziennie innym króliczkiem
miałbym przez cały rok zapewniony,
mimo wściekłego warczenia żony.
Za te upojne rozkosze zmysłów
wolność swą oddałbym bez namysłu,
bowiem od smaku jej w pieskim światku,
cóż, wyżej ceni się smak obiadków. 😎
Ja jestem Tworem Literackim? 😯
Na ogół tak, Mordko, z wyjątkiem tych chwil, kiedy stajesz się Potworem Literackim. Na przykład gdy spłynie mrok wieczorny 😈
Przyganial jeden twor literacki drugiemu 😆
Dobranoc 🙂
O, przepraszam, ja nie przyganiam, tylko jako również twór znam sprawę od wewnątrz. 😈
Nigdy zresztą nie ukrywałem, że też miewam problemy z mrokiem wieczornym. 😳
Rankami Bobik się słania,
gdy zmuszą go do wstawania,
marudzi, gotów jest płakać,
że źle traktują szczeniaka,
na kwintal kwint spuszcza nos
i ciężko mu dać głos.
Lecz gdy spłynie mrok wieczorny,
Bobik robi się zadziorny,
łapą macha, ślepiem łyska,
cieknie mu słowotok z pyska.
A niech się napije wina,
to dopiero się zaczyna:
w polemiczny wpada zapał,
choć mu mówią pies cię drapał,
on się przymknąć paszczę wzbrania,
trudny jest do wytrzymania,
można spytać czy się wściekł?
słysząc ten zadziorny szczek –
hau, hau, hau, hau, hau, hau!…
A rano znowu się słania… 🙄
Caly czas mam ochote dzielic sie z tym co przeczytam u Everetta – to jest tak ciekawe, ze dech zapiera. Ale nie moge opowiadac calej ksiazki wiec tylko glimpses. Teraz czytam wlasnie jak wyglada wychowywanie dzieci. Pokrotce – oni, Pidahanie, wogole nie maja konceopcji, ze dziecko nawet w przyblizeniu, poza gabarytami, roznia sie od doroslego, ze trzeba je chronic przezd niebezpieczenstwami – wpadniecem do ogniska czy odebrac trzylatkowi ostry 9-calowy noz, ktorym wymachuje (i czasami sie rani). Do dzieci sie nie mowi jezykiem dziecinnym, ani sie ich nie przytula, tylko dlatego ze sa dziecmi. I dzieciom nie wymierza sie kar. Sa traktowane z takim szacunkiem z jakim nalezy sie kazdemu doroslemu osobnikowi. Everett i jego zona, dosc fundamentalistyczni chrzescijanie od poczatku wychowywali jednak swoja trojeczke „wedle Biblii”, jak pisze autor, to znaczy nie oszczedzajac rozgi. Ich najstarsza corka miala siedem lat (urodzona gdy rodzice mieli 18 i 19) i kiedy raz tatus usilowal wymierzyc jej kare cielesna, cala wies byla tak zdumiona, ze zrezygnowal i postanowil „wychowywac ” ja po kryjomu.. Wiedzial zatem, ze jesli chce ukarac dziecko, musi wyjsc z wioski i zrobic to na osobnosci. Zatem nakazal kiedys corce aby sie udala na wyrabany kawalek puszczy gdzie ladowal samolot. Tam miala na osobnosci byc ukarana. Powiedzial ze sam pojdzie pierwszy a ona ma sie zjawic za piec minut. Corka jednak odpowiedziala po drodze wiesniakom ze udaje sie otrzymac zasluzona kare cielesna.
Pol wsi gonilo Everetta aby wybic mu z glowy ten pomysl. Byli wsciekli na niego.
On po dluzeszej refleksji postanowil, ze Biblia Biblią, ale on sam zrezygnuje na zawsze z bicia dzieci. Mlodsze dzieci byly juz inaczej wychowywane w rodzinie Everettow, wsrod ludu Piraha. 😆
Gdzie w Biblii stoi, że należy bić dzieci? 😯
och Bobiku! 🙂
Pierwsze z brzegu przykłady, Markocie, z Księgi Przysłów:
Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go – w porę go karci. (Prz 13,24)
W sercu chłopięcym głupota się mieści, rózga karności wypędzi ją stamtąd. (Prz 22,15)
Karcenia chłopcu nie żałuj, gdy rózgą uderzysz – nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a od Szeolu zachowasz mu duszę. (Prz 23,13-14)
Ale o córkach nic tu nie ma, więc bicie córki mógł sobie Everett darować. 😎
Dobry wieczorek,
Markocie, też się zdziwiłam, gdzie o biciu dziatwy w Biblii, no i znalazłam, niestety:
http://biblia.pismo-swiete.pl/dzieci.html
O, Łajza z Bobikiem
😯
cholerny fundamentalista. Z rózgą na siedmioletnie dziecko 👿
Pewnie sam był bity
„Stwierdziłem właśnie, że nie miałem pojęcia jak bardzo biblijnie postępowała dawna sąsiadka, gdy goniąc z miotłą nieletniego syna krzyczała: zabiję skurwysyna (sic!)
„Jeśli będą nieposłuszne – zabić” 😎
Owszem, on sam byl bity – pochodzi z dolow spolecznych, ojciec pijak. A ona tez sie wychowywala w rodzinie bardzo fundamentalistycznej – rodzice byli misjonarzami w Ameryce Lacinskiej. Kiedy Everett (to czytalam w jakims wywiadzuie) po dlugich zmaganiach powiedzial, ze przestal wierzyc, ona od niego natychmiast odeszla, zabierajac dzieci. Dzieci przez jakis czas nie chcialy go znac. On zdaje sie ma teraz nowa zone i jest pogodzony, more or less, z pierwsza rodzina.
Tu dla frakcji niemieckiej:
http://www.youtube.com/watch?v=CjSG_PfmuK8
Inni kłopot mają z wzrokiem
kiedy zmierzchać już zaczyna,
ja natomiast żyję mrokiem,
on podnieca jak… jarzyna!
Mrok mi służy, mrok mi sprzyja,
nim otulam się jak szalem
w mroku nocy każda szyja
bożym pozostaje darem…
Fakt: Bóg mądry choć złośliwy,
jakże mógł mnie tak obdarzyć:
krew ssać lubię jeno z żywych,
lecz po krwi mnie gna do warzyw!
Por, pomidor i cebula,
rzepa, marchew i brukselka.
w nać pietruszki głowę wtulam,
chyłkiem na kalafior zerkam…
Tak więc moje drogie dzieci
nigdy wam się nic nie stanie,
odkąd to ode mnie wiecie
co to zdrowe odżywianie :)
Obejrzałem Piraniów po niemiecku i zacząłem nabierać przekonania, że oni swój styl życia i filozofię życiową zaczerpnęli od nas, psów. My też uważamy,że po cholerę liczyć, po cholerę grzebać się w przeszłości jak jaki IPN, po cholerę spekulować o przyszłości, albo tłuc szczeniaki? Są naprawdę lepsze pomysły na spędzanie czasu. 😎
Nie wiem, czy nie pojechać nad Amazonkę jako misjonarz i nie namówić tambylców do wierzenia w Wielkiego Psa. Jeżeli by mnie zapytali, czy go widziałem, z czystym sumieniem powiedziałbym, że tak i to nawet niejednego. 😈
Niestety, jak chodzi o jarzyny, jestem niewierzący od zawsze i gatunkowo kompletnie niepodatny na misjonarskie wysiłki. Sorry, zeen. 🙁
Dziennikarze The Guardian widzieli regularne rosyjskie wojsko przekraczające granicę z Ukrainą. No chyba, że nie rozumiem po angielsku, co niewykluczone. http://www.theguardian.com/world/2014/aug/14/russian-military-vehicles-enter-ukraine-aid-convoy-stops-short-border
I jeszcze Bobik maja bardzo przyjemna etyke seksualna, zyc nie umierac…
Opisuje taka scene: wchodzi do swojego domu i widzi na podlodze dwoch facetow ze sciagnietymi gaciami, ciagna sie za przyrodzenia, zasmiewajac sie przy tym wesolo. Obok przyglada sie temu z ciekawoscia 8-9-letnia corka Everetta.
Everett krzyczy do facetow : Przestac mi tu natychmiast!
Faceci podnosza glowy znak podlogi: – Przestac co?
Everett, az sie dusi ze zlosci: Wynoscie sie stad!
Faceci, wzruszaja ramniona, nie przestajac sie smiac: – Dan chyba nie chce zeby nam bylo wesolo…
Heleno, to nie jest Twoje pierwsze spotkanie z tematem — Twój Kot przed pięciu laty komentował to, co pisał Orland Villas Bôas i mówił, że Ty tak go traktowałaś jak Indianie dzieci.
Szkoda ze przed dopuszczeniem roznych Europejczykow do tych plemion nie sprawdzalo sie czy maja wyksztalcenie antropologiczne i czy nie beda im wciskac kitu do glow 👿
Ago, dzieki za artykul. Wiec cala ta kolumna byla zmylka by odwrocic uwage od innego kawalka granicy..?
Koniecznie kawa