Kontrola wierności
Wizyta nie była przyjemna, ale trudno byłoby powiedzieć, że Bobik jej się wcale nie spodziewał. Niemniej jednak, kiedy otworzył drzwi i zobaczył przed sobą grupkę psolicjantów, dwóch jawniaków i dwóch tajniaków, łapy nieco się pod nim ugięły, bo nie należał do psów przesadnie bohaterskich.
„To nic takiego nie musi znaczyć“ – pomyślał sobie, starając się zignorować podszepty rozszalałej znienacka wyobraźni – „może przyszli tylko w sprawie kradzieży kości, którą zgłaszałem pół roku temu“. Ale ponure miny tajniaków wskazywały, że może chodzić o sprawę znacznie poważniejszą. O cokolwiek zresztą chodziło, nie było wyjścia – pomachali stosownym nakazem i Bobik musiał ich wpuścić bez względu na to, jak bardzo mu się to nie podobało.
Jawniacy zostali przy drzwiach, demonstracyjnie obnażając zęby, a tajniacy nieproszeni zajęli miejsca na kanapie i zaczęli grzebać w zawartości swych teczek. W końcu jeden z nich wyciągnął poprzecinany rubrykami arkusz papieru i warknął nieprzyjaźnie:
– Jesteśmy z wydziału Kontroli Wierności Psideałom. Niestety, ankieta kontrolna została przez psobywatela wypełniona w sposób, który budzi nasze poważne zastrzeżenia.
– Ale ja się starałem – zapewnił Bobik, co skwitowane zostało pogardliwym parsknięciem.
– A to niby co ma oznaczać? – tonem pogróżki powiedział tajniak i wskazał na trzymany w łapie dokument. – W rubryce „nie lubi“ wymieniony jest Foksterier spod dziewiątki i budyń waniliowy. W rubryce „nie cierpi“ wyłącznie kleszcze. A rubryka „nienawidzi“ w ogóle niewypełniona. To są jakieś kpiny z psobywatelskiego ducha!
– Kiedy to wszystko prawda – wybąkał Bobik nieśmiało.
– Tu nie idzie o prawdę, tylko o Wierność Psideałom – pouczył go tajniak z pewną dozą politowania. – Wierny pies powinien wypełnić wszystkie rubryki, nie pisząc o swoich indywidualnych niechęciach, tylko o wrogach psołeczeństwa. Na przykład że nie lubi myślenia na własną łapę, nie cierpi cyklistów i budystów, a nienawidzi – i to z całego serca – zlewactwa, leberalizmu i zgnilizny mordalnej. To by była prawidłowo wypełniona ankieta.
– W tym miejscu jest jeszcze gorzej – zauważył drugi tajniak. – „Liczba podpalonych w ostatnim roku tęczowych symboli“ – 0. Zapalniczek w kioskach zabrakło, czy jak? „Liczba pogryzionych w ostatnim roku czarnych kotów“ – 0. „Liczba donosów o nielegalnych psaborcjach“ – 0. Nie widać tu żadnej psidealistycznej aktywności. To się, prawdę mówiąc, kwalifikuje do odsiadki bez spaceru przez trzy miesiące.
– Dawniej… – spróbował wtrącić coś na swoją obronę Bobik.
– Dawniej zlewactwo miało za dużo do szczekania! – ryknął tajniak. – Ale czasy się zmieniły, jest inna władza i inne wymagania. Chociaż nie twierdzę, że my nie potrafimy okazać miłosierdzia. Tylko na to trzeba sobie zasłużyć. A służyć chyba w psiej szkole nauczyli, co?
– Ja może na tej lekcji nie uważałem – przyznał ze skruchą Bobik. – Ale chciałbym, jeśli by się dało, tej odsiadki jakoś uniknąć.
– No dobrze – złagodniał tajniak. – Nie jest tak, żebyśmy niezdemoralizowanym jeszcze do cna psobywatelom nie dawali szansy. Wkrótce odbędzie się doroczne palenie femipsistek i potrzebni są ochotnicy do układania stosu. Można się wykazać.
– A co będzie, jak ktoś się nie wykaże? – spytał głupio Bobik, w gruncie rzeczy dobrze wiedząc, jak będzie odpowiedź.
– Jak się nie wykaże, to się mu pokaże – zarechotali tajniacy i znacząco spojrzeli na wyszczerzone zęby jawniaków. Najwyraźniej uznali to podsumowanie za wystarczające, bo pozbierali papiery i wyszli.
– Psiakrew, psiakrew, psiakrew! – szepnął do siebie zgnębiony Bobik. – Po co było wyjeżdżać do tej Rabii Psaudyjskiej. Gdybym został w kraju, nie groziłyby mi żadne ankiety, kontrole psideałów, ani trzymiesięczny siad za niewierność. U nas takie rzeczy na pewno nie są możliwe.
i herbata
Rzeczywiscie. 😯 Ale pewnie wlasnego dziecka nie wychowywalabym tak jak Kota. Podejrzewam, ze wobec wlasnego zachowywalabym sie jak jakis cholerny control freak.
Chyba ze przeprowadzilabym sie dostatecznie wczesnie do Amazonii i poznala tam inne wzorce.
W okolicach malych dzieci nigdy nie spuszczam dziecka z oka, bojac sie, ze zrobi sobie krzywde. Inna rzecz, ze Koty sa o niebo madrzejsze i bardziej godne zaufania.
Jak Piraha traktują ubranie? Widzę, że mają całkiem cywilizowane przyodziewki.
Dzień dobry 🙂
Do przyodziewków zdrowy stosunek miał polski lud – pod spód zasię nic nie wdziewam, od razu się lepiej miewam – ale etnografowie zawlekli w badane tereny gacie i odtąd nic już nie było takie jak przedtem. 🙄
Idę sobie rąbnąć dużą kawę z liskiem, żeby mi pomogła przebrnąć przez zimny, deszczowy dzień. 😉
Ciekawe, w czym te gacie piorą…
Mnie zastanawia, dlaczego pisze się „Piraha” skoro czyta „Pidaha”?
Też nad tą pisownią myślałem i mogę się pochwalić, że nic nie wymyśliłem. 😈
Jak podają źródła etnograficzne, w XIX w. gacie prane były w balii, zdarzało się to jednak niezmiernie rzadko, tak jak i same gacie. W XX w. ustaliła się niepisana zasada, że gacie pierze się w końcu, tzn. wtedy, kiedy już naprawdę nie można ich nie wyprać. W XXI w. zaobserwowano powstanie nowej, świeckiej tradycji, która polegała na praniu gaci w proszku Pollena 2000. Zabieg ten musiał być poprzedzony rytualnym pytaniem „ociec, prać?”, bez którego pranie mogło, według tubylczych wierzeń, sprowadzić nieszczęście na całą wioskę.
Trzeba zaznaczyć, że powyższe obserwacje dotyczą tzw. gaci miękkich, łączonych nicią. Gacie sztywne, z połączeniami sworzniowymi (z łbem lub z czopem) czyszczone były olejem. Ślad tych obyczajów zachował się w nazwie wsi Swornegacie.*
Badacze podkreślają z ulgą, że okrutne rytuały bieliźniane, połączone ze spożywaniem gaci pokonanego wroga, były na terenie Polski praktycznie całkowicie nieznane.
*Swornegacie – kaszëbskô wies pòłożonô w pòmòrsczim wòjewództwie, w chònicczim krézu, w gminie Chònice. Wies je nad Kôrsyńsczim Jezorã. Papiéż Grzegòrz X pisôł ò ti wsë w 1272 rokù. Tu béł zôkón Augùstianów. W 1291 ròkù béł w ti wnożënie ksyżã Mscëwòj II z trójną prowadzëną. W Swòrnégacach w szkòle dzece ùczą sã kaszëbsczégò jãzëka. (przyp. red.)
Ubogacony tym etnograficznym wykładem od razu zem sobie przypomniał, gdzie mój serdak. A dyć pod kosulom, com po łostatniej kompieli w potoku na wierch załozył, bo zimnica była jak to psed Wielkanocom 🙄
I pomyśleć, że niektórzy twierdzą, jakoby etnografia w życiu codziennym do niczego nie była przydatna! 👿
Czyta sie nie tylko Pidaha ale jeszcze na koncu slowa z wyglosem..
Na samym pczatku ksiazki Everett zamieszcza przewodnik fonetyczny i wyjasnia jakiej metody zapisu uzywa w ksiazce. Niemal kazde slowo po pidahansku zawiera co najmniej jedna literake x, a najczesciej kilka. To jest wlasnie to zwarcie krtaniowe podobne do dziwieku jaki wydajemy mowiac „uhu” z zamknietymi ustami.
Gacie, najczesciej szorty dla mezczyzn i proste workowate sukienki dla kobiet kupuja oni (wymiennie) od brazylijskich handlarzy przyplywajacych regularnie i sprzedakacych oprocz ubran takze maczety, bron oraz lodki.. Handlarze najbardziej lubia placic alkoholem za skory i inne dary regionu, vhoc brazylijskie prawoo tego zabrania.
Everett podkresla na kazdym kroku, ze lud ten nie ma wlasciwie i nie odczuwa potrzeby zadnej wlasnosci prywatnej- moze procz tych rudtymentarnych ubran. Nie potrzebuje tez i nie przejmuje pieniedzy, towary otrzymuje za wymiane.
Nawet sprzety domowe maja bardzo krotki zywot – upleciony napredce koszyk uzywany jest raz czy dwa, a potem wyrzucany, bo po wyschnieciu w sezonie suchym kruszy sie i rozpada.
Kapiele (czeste) odbtwaja sie w czystej i przezroczystej (bo btwaja jeszcze metne) rzece Macai, ktora jest doplywem rzeki Madeiry, ktora z kolei wpada do Amazonki. Wszystkie wioski ludi sa w bliskiej odleglosci od rzeki. 70% wyzywienia Pidahan stanowia ryby, na drugm miejscu maniok (kasawa) – klacza rozsnace dziko.
Sorry za filologiczną up..liwość, Heleno, ale z wygłosem na końcu to są wszystkie wyrazy, bo wygłos to, uczenie mówiąc, ostatnia faza artykulacyjna, a mniej uczenie – po prostu koniec wyrazu. 🙂 Myślę, że chodziło Ci raczej o akcent padający na ostatnią sylabę. 😉
Przy okazji: literka nie może być zwarciem krtaniowym, bo litera to to, co napisane, a to, co wymówione, to głoska (np. litery sz w polskim i sch w niemieckim odpowiadają identycznej głosce). Czasem to rozróżnienie nie ma większego znaczenia, ale przy subtelniejszych rozważaniach językowych trzeba na to uważać, bo łatwo o nieporozumienia. W przypadku języka piraha Everett, jak wywnioskowałem (nie wiem, czy słusznie) z postu, pewną określoną spółgłoskę krtaniową oznacza literą x.
To jednak jeszcze nie wyjaśnia tego „r” w pisowni. Ale wyjaśnienie może być banalne – np. któryś z wcześniejszych podróżników, którzy zetknęli się z tym plemieniem, źle dosłyszał, zapisał z „r” i to się przyjęło. 😉
Nie, Bobiku, nie chodzi mi bynajmniej o akcent na ostatniej sylabie – dlaczegoz nie mialabym nazwac tego akcentem na istartniej sylabie.?
Mnie chodzo, i byc moze ma to jakas fachowa nazwe, a ja nie bedac lingwista jej nie znam, o dzwiek, ktory „zatrzymuje sie” przed pelnym wyaertkulowaniem „n”.
Istnieje on chyba tez w niektorych jezykach azjartckichm np wietnamskim czy chinskim i przeprzekazywany jest czesto na pismie jako ng. Chyba nie jest to do konca to samo co w jezyku pidahanskim. W dodatku jest to jezyk tonalny – Everett musial wprowadzic nowe snaki transkryocyjne na oznaczenie tonow . Nic dziwnego, ze tylko kilka bialych osob na swiecie opanowalo ten jezyk – glownie z z najblizeszej rodziny Everettow – zona, dzieci, wnuki..
Pidahanie porozumiewaja sie z handlarzami zestawem kilku slow poerugalskich, w ktorym kaszaka (cachaca) czyli wodka wysuwa sie na miejsce pierwsze. Na szczescie rozpicie sie tym Indianom nie grozi, gdyz nigdy ich nie stac na solidne zaopatrzenie sie w trunki czy rez artykuly tytoniowe.
Bobiku, chyba nie ma potrzeby wykropkowywania słówka „upsliwość”. Bardzo psie słówko. 😉 Ja też bywam upsliwa. Moja bratanica czasami przerywa to, co akurat robi, żeby wybuchnąć perlistym śmiechem i poinformować otoczenie: „Ciocia powiedziała: ups!” Fakt, powiedziałam – jakiś rok temu… Dlaczego akurat „ups” tak jej zapadło w pamięć? Nie wiem, w każdym razie zostałam „ciocią mówiącą: ups” i chyba nieprędko ucieknę z tej definicji.
Ależ ten lud wyidealizowany 🙄
Widziałem kiedyś film o łagodnych i kochających się buszmenach, żyjących na pustyni bez kamieni, najtwardszym przedmiotem są kości… Do czasu, aż jeden z nich znajduje wyrzuconą z samolotu butelkę po coca-coli Cudowny, gładki, twardy, przydatny do wielu czynności przedmiot. Ale tylko jeden. Jedna butelka na cały klan…
Nagle każdy pragnie ją mieć, budzą się nowe uczucia, żądza posiadania, zazdrość, złość, nienawiść. Zaczynają się kłótnie, a nawet walenie butelką po głowie.
Ojciec rodu stwierdza, że bogowie musieli oszaleć i postanawia zawędrować do skraju świata i wyrzucić przedmiot niezgody…
Och, dzięki, Ago, za „upsliwość” – będę się mógł obejść bez kropek, co ułatwi mi życie i skróci czas pisania komentarzy. 😆
Heleno, to może chodziło Ci o wibrant bilabialny?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Spółgłoska_drżąca_dwuwargowa
Ale to podaję już raczej jako ciekawostkę, bo jak tu zaczniemy operować takimi terminami, to Szanowna Frekwencja pierzchnie w popłochu gdzie pieprz rośnie, np. do Amazonii. 😉
Ten film o butelce ma świetny pomysł i dobry początek, ale potem się okropnie rozłazi w szwach. Wiele lepszy w streszczeniu Markota niż w całości. 😉
Jesli przeczytasz ksiazke, to zobaczysz, Markocie, ze nie jest wyidealizowany. choc z eelacji z drugiej i trzeciej reki mozesz dojsc do takich wnioskow.Ale one nie maja pokrycia w ksiazce, ktora ja obecnie czytam.
Za mna wciaz chodzi opowiesc o nawracaniu tych Indian na chrzescijanstwo.Everet tam pojechal aby nauczyc sie jezyka i przetlumaczyc Pismo Swiete.
POniewaz Podahanie nie znaja koncepcji Boga (choc wierza w duchy lesne) nalezalo najpierw stworzyc pojecie i slowo. Bog przyjal nazwe Ojca ktory jest Wysoko i Wszystko Widzi i Wszystko stworzyl. W skrocie Jezus.
Po jakims czasuie w chacie Everettow zjawia sie delegacja wioski, kobiety, mezczyzni, dzieci. I zaczyna sie przepytywanie:
– Ty, Dan, spotkales osoboscie tego Jezusa?
-Nie.
– A twoja zona spotkala Jezusa osobiscie?
-Nie.
-A twoje dzieci tez nigdy Jezusa nie spotkaly?
– Nie, Jezus zyl na ziemi bardzo dawno temu.
– To my cie prosimy, Dan, abys nam Jezusem glowy nie zawracal. Ludowi Piraha nie jest Jezus potrzebny. Nie jestesmy Amerykanami. Jestesmy Piraha.
Tak, Bobik, to moze byc to . Dzieki . Lubie takie rzeczy wiedziec. W hasle z wiki wymieniony jest jezyk piraha i fonem nazwany jest to alofonem spolglosi [b], co nawet sprawdzilam co to znaczy alofon. Owszem zgadza sie.
Zastrzegając się, że książkę też znam z drugich rąk i odnoszę się do tych drugoręcznych relacji, powiedziałbym, że Everett popełnił klasyczny błąd oktrojowania swojego systemu pojęć, zamiast próby zrozumienia systemu pojęć tubylczych (choć chyba wydawało mu się, że tego nie robi). Np. jeżeli Pirahom już koniecznie chciał tego Jezusa wkręcić, a oni wierzyli w duchy leśne, mógł się do tego odwołać i przedstawić Jezusa jako Wielkiego Wodza Wszystkich Duchów Leśnych albo coś w podobie. Miałby wiele większe szanse sprzedania swojego towaru. 🙄
Ironizuję nieco, bo nadal (a właściwie po opisie tej nieudanej ewangelizacji jeszcze bardziej) mam wątpliwości, na ile Everett tych Indian rzeczywiście zrozumiał, a na ile wydawało mu się, że zrozumiał. Jak dotąd raczej odnoszę wrażenie, że koncepcję szlachetnego Jezusa zamienił na koncepcję szlachetnego dzikusa, którą potraktował z równie misjonarskim zapałem.
Nie będę oczywiście podważał olbrzymiej wagi jego obserwacji antropologicznych czy lingwistycznych. Ale już w stosunku do jego interpretacji wolę zachować tzw. dozę zdrowego sceptycyzmu. 😉
Problemem jest dla mnie też to, że na razie Everett wydaje się być jedynym znawcą Pirahów, tzn. żaden inny autorytet podanego przez niego obrazu nie zweryfikował. Nie jest to sytuacja zdrowa, bo nawet przy najwyższej uczciwości intelektualnej nikt nie jest w stanie całkowicie uwolnić się od własnych przekonań, własnego obrazu świata i natury ludzkiej, który wnosi w spotkanie z inną kulturą. Kiedy takich relacji i interpretacji jest więcej, kiedy mogą się one ścierać w dyskusji o naukowych rygorach, wyłania się z tego przynajmniej jakiś rdzeń, który można uznać za w miarę odpowiadający rzeczywistości. Pojedynczy przekaz zawsze będzie zanadto „zanieczyszczony” subiektywizmem, żeby można go było uznać za „słowo objawione”.
Znałem kiedyś takiego idealistę, który znalazł szlachetnych dzikich Żył wśród nich ponad 6 lat, nauczył się języka, napisał książkę, a potem przepadł bez śladu, Laki Tawang 🙁
Chciał ratować ich świat przed zachłannością kompanii drzewnych, przekonywał lud Penan o konieczności walki i oporu, ale z zerowym skutkiem. Nagroda za jego głowę siągała 50 tys. dolarów. Czy ktoś się skusił?
No właśnie, Bobiku. Jedyny znawca. Dlatego ciekawe by było, gdyby inny etnograf i lingwista, a jeszcze lepiej ktoś z tego ludu, poznawszy dobrze język portugalski lub angielski zweryfikował te rewelacje.
Weryfikacja jest ważna, ale dopiero falsyfikacja nadaje teorii naukową wiarygodność.
Przepraszam, że wpadnę jak Piłat w Credo. Zeźliłam się. Poszłam do Amazona kupić sobie czytadełko. Rzeczone czytadełko, wyszukane na kindle’u, było droższe (9,83 versus 8,70), niż zakupione na stronie Amazona otwartej na laptopie. 😯 👿 Sprawdziłam kilka innych książek, nie znalazłam więcej różnic w cenach, przestałam więc szukać kluczyka do szafy, w której trzymam gwintówkę, ale tak całkiem się nie uspokoiłam. How comes?
Bardzo sie mylisz, Piesku. Everett nie jest jedynym ekspertem od Piraha. Do plemion tych jezdzili badacze i misjonarze od trzystu lat, kiedy plemie zostalo odkryte. I usilowali je opisac. I natykali sie na przeszkody nie do pokonania. To nie byla tylko nieznajomosc jezyka – w koncu bylo wiele plemion mowiacych nieznanymi jezykami. Problemy sie zaczynaly sie kiedy okazywalo sie, ze jezyk ten nie rzadzi sie jakas uniwersalnymi prawami gramatyki istniejacymi we wszystkich znanych dotad jezykach., obchodzi sie doskonale bez wielu pojec, nie ma skodyfikowanych niektorych pojec. Np pojecia kolorow. To znaczy kazdy kolor jest za kazdym razem wymyslany i opisywany na nowo, a nie ma ogolnego pojecia czerni, bieli, zieleni czy czerwieni. Nie istnieja takze zadne, ale to zadne liczby. Istnieje jedynie „wielosc” X i „malosc `” X.
Wiec zeby powiedziec np Zjedlismy prawie cala rybe, nalezy powiedziec w doslownym brzemieniu : Wielosc z nas zjadla wielosc ryby, malosc ryby zostala.
I coz to znaczy, ze „wydaje mu sie, ze zrozumial, a nie zrozumial?? Na jakiej podstawie wysnuwasz takie przypyszczenia o badaczu, ktore cale dorosle zycie poswiecil strajac sie rozwiklac zagadke jezyka tego plemienia i przedsrawil jedyny opis majacy rece i nogi? Odkad wiele lat temu zaczal oglaszac liczne artykluly naukowe o swych obserwacjacj, do wiosek tych zawedriowalo wiecej badaczy niz jest czlonkow plemienia. Oni wszyscy potwierdzaja jego obserwachje i opisy.
Jwst mi ogromnie glupio „bronic” uczciwosci, kompetencji i warszrtatu wybitnego badacza przed zarzutami stawianymi przez kogos kto nawet nie czytal ksiazki, ale juz ma opinie na temat wartosci jego pracy i rzekomo popelnianycgh przez niego „pomylek”. Czuje sie wobec takich zarzutow jak pelna idiotka, pensjonarka, ktora sie dala uwiesc szarlatanowi. Tu naprawde nie wystarxczy czyjas intuicja i „mam weazenie”. Trzeba przeczytac , a potem dopiero wystawiac krytyczne oceny fenomenalnej pracy badawczej, ktorej sie nalezy szacunek. Najpierw przeczytac. Sorry, ale tak jest.
Ja musze niestetyu czytac po poltorej stroniczki z przerwami, bo druk jest drobny i ciasny i zaczyna mnie bolec glowa.
Moze zamowie sobie jednak na kindle’a te druga ksiazke, ktora pryszla, bo za trudno.
Warto zauwazyc ze Everett studiowal lingwistyke, ale nie ma najmniejszego przygotowania etnograficznego, po prostu zero, a rola misjonarza powoduje dodatkowe znieksztalcenie sposobu widzenia, bo jego celem jest bardziej zmienic „podopiecznych” na swoja modle niz ich zrozumiec.
Caly Malinowski jest po polsku, wiele tomow, ciekawa lektura, choc tez nie bez problemow.
Ago, jesli ksiazka sprowadzana jest z daleka, to moze byc znacznie drozsza niz widzisz cene w kindle’. Zdarzalo mi sie zamawiac z Amazone’a kisazki wyczerpane, istniejace np wylacznie w wersji uzywanej, lub ksiazki, ktorych nie ma na skladzie w Wlk. Brytanii i to zawsze bylo bardzo drogie.
Kiedys zgubiona ksiazke z czytelni wydana mi przez bibliotekarke nielegalnie, wydana przed laty (o Zagladzie Romow, brytyjskiego badacza prof Kendricka) sprowadzalam z Ameryki, uzywana i kosztowalo to wtedy £30 zamiast £5. Nie mialam wyboru. W dodarku czekalam ok. szesciu tygodni, bo Amazon musial sprawdzic wszystkich bukinistow zanim znalazl egzemplarz dla mnie. .
Aguardente (água ardente = paląca woda), czyli napój alkoholowy z trzciny cukrowej, nazywany jest też cachaça, wymowa „kaszasa”.
Co do nalegania tubylców o spotkanie Jezusa, jak już lisek wyjaśnił, zapewne chodzi nie tyle o niezgodę na istoty z zaświatów (wszelkie badane przez SIL języki Indian miały swoje metafizyki, ojcowie idący do nieba, itd.) a o to, że ten biblista, sorry, lingwista, nie znał tego myka, że mowa zależna obowiązkowo musi mieć w formie czasownika objaśnienie „od kogo zależna” — lisek chyba powiedział, że to było nieporozumienie gramatyczne.
Na podstawie świadectwa jednej osoby (o ile wiem niepotwierdzonego przez innych specjalistów) może być ryzykowne wyciąganie wniosków o ichnim Weltanschauung. Jak już pisałem, jego (Everetta) tezy o braku liczebników mogą być zdemontowane gdy patrzy się trochę inaczej na kwestię liczenia (można powiedzieć „tyle samo tu ile tam” bez specjalnego słowa na to „tyle samo”, czyli pojęcie istnieje ale nie jest „urzeczownikowane”). Więc może nie powinno się od razu odrzucać podejrzenia, że Everettowi po prostu brakło nieco wiedzy o językach z innego niż indo-europejskiego rdzenia. A bywają dziwne rzeczy na świecie; doznałem lekkiego szoku poznawczego gdy pierwszy raz zetknąłem się z japońskimi „pół-rzeczownikami”…
Analogicznie, Lisku, mozna byloby powiedziec, ze moj ojciec nie mial zadnego przygotowania z medyctny, gdyz jego studia w Akademii w Pizie skonczyly sie po dwoch latach. A moj byly nauczuciel akademicki Josif Brodzki nie mial nawet uczciwej matury. Podobne zarzuty stawiane sa czesto na prawicy prof. Bartoszewskiemu – zadem profesor, zaden historyk. Nie skonczyl studiow.
Naprawde takich argumentow sie nie wysuwa.
Heleno, ale to nie była książka papierowa, tylko kindle’owa, e-book znaczy. Ten sam e-book w różnych cenach, w zależności od tego, czy zamówi się go przez kindle’a czy z laptopa.
Everett zna kilka jezykow.
O probach nauczenia Indian liczyc pisze bardzo ciekawie. Byli oni, jak opowioada, ogromnie entuzjastyczni – zalezalo im na zdibyciu umiejetnosci poslugowania sie liczbanum gdyz opodejrzewali, ze sa oszukiwani przez brazylijskich handlarzy rzecznych. Wiec calka wies przez osiem miesiecy chidzila sie uczyc. Nie udalo sie im jednak wyrluczyc, ze 1+1 ZAWSZE jest 2. Albo 1+2 ZAWSZE jest 3.
Dwie male ryby i jedna ryba duza wychodzilo zawsze im dwa, albo = w zaleznosci od kotekstu – wielosc ryb lub malosc ryb.
Aaam takiego zjawiska, Ago, to nie znam.
Naprawde Heleno, nie wysuwa sie zarzutow o nieuctwo dlatego ze znamy trzech swietnych autodydaktow? 😉
Naprawde swiat sie sklada wylacznue z trzech wybitntch autodydaktykow? A inni to nieuki?
Nie, sa jeszcze tacy ktorzy wykonuja to czego sie uczyli, szczegolnie jesli to dotyczy pracy badawczej wymagajacej duzej umiejetnosci w zbieraniu danych.
Nie zrozumialam. Xplain, jak mawial Ricky Recardo.
Heleno, czytaj, proszę, to, co napisałem – nie mniej i nie więcej. 😉 A napisałem mam wątpliwości, na ile Everett tych Indian rzeczywiście zrozumiał, a na ile wydawało mu się, że zrozumiał, na dodatek było to nie w kontekście lingwistycznym, a etnograficznym czy antropologicznym.
Posiadanie wątpliwości jest, jak mi się wydaje, podstawą wszelkiej dyskusji, nie tylko naukowej i nie oznacza zarzucania oponentowi nieuczciwości. Oznacza dokładnie tyle: mam wątpliwości i staram się je wyjaśnić. Podkreśliłem przy tym, że nie odnoszę się bezpośrednio do książki Everetta, tylko do tego, co o niej wiem z drugiej ręki, ale chyba i w takim przypadku wątpliwości wolno mi mieć?
A jak chodzi o weryfikację tego, co pisał Everett, to z tego, co wiem, odbywała się ona głównie od strony lingwistycznej, która wzbudziła duże kontrowersje (trwające nadal, więc nie jest tak, że wszyscy się z Everettem zgodzili i potwierdzili jego opinie), natomiast nie mogę znaleźć niczego o weryfikacji od innych, wspomnianych stron. Nie twierdzę, że takowe w ogóle nie istnieją, ale ponieważ nie są zbyt znane, to nadal Everett pozostaje jedynym autorytetem od Pirahów. Nie jest to zarzut w stosunku do niego, tylko proste stwierdzenie faktu, że w sensie etnograficznym i anropologicznym interpretacje Everetta „nie zahartowały się w ogniu naukowej walki”. 😉
Mówienie choćby 20-toma językami nie ma oczywiście nic wspólnego z wiedzą lingwistyczną, choć nie przeczę, że tę ostatnią można i autodydaktycznie sobie przyswoić. Tyle że autodydakci w praktyce zawsze będą skazani na to, że będzie ich się dokładniej sprawdzać niż naukowców dyplomowanych, z powodów łatwych do zrozumienia. C’est la vie. 😉
Nie zrozumialam czego nie zrozumialas… Mimo ze etnografia nie uzywa przyrzadow tak skomplikowanych jak np fizyka eksperymentalna, co powoduje zludzenie ze „kazdy moze”, tak tym bardziej obserwacja uczestniczaca (ktora jest specyficzna technika etnograficzna), wymaga powaznych studiow tych technik oraz praktyki, po pierwsze aby umiec obserwowac i dobrze opisac (jeszcze przed interpretacja) rozne zjawiska , po drugie by swoja obecnoscia i obserwacja nie wplywac na obserwowanych.
„Ojcem” techniki obserwacji uczestniczacej (tz obserwowania grupy kulturowej poprzez zycie wsor nich) byl wlasnie antropolog polskiego pochodzenia http://en.wikipedia.org/wiki/Bronis%C5%82aw_Malinowski.
Akurat sama znam niezlych autodydaktow 🙂 Ale field observation to za powazna sprawa, na dodatek bledow tak naprawde nie ma jak zweryfikowac, chyba ze przez porownanie wielu opisow tej samej kultury przez roznych ludzi, gdzie przynajmniej czesc z nich zna ja naprawde (zawodowo lub „od wewnatrz”)
No, ja nawet nie smiem prosic aby czytac to co ja napisalam, by nikt nie mogl wyciagac z tego tych wszystkich watpliwosci.
W obliczu tutejszych ekspertow od etyki i metodologii nauki, majacych w dodatku te wyzszosc nade mna, ze ksiazki nie czytali i prawdopodobnie nie zameirzaja czytac, wycofam sie z dyskusji i pozwole wszystkim holubic swoje watpliwosci. Co mi zalezy? Nikt tu pytan nie zadaje, ale ma odpowiedzi.
Ja ide dalej czytac, bo chce wiedziec, a nie zgadywac.
Nie Heleno, to wlasnie byly pytania, ale odpowiedzi na nie byc nie moze. Bo nawet jesli ksiazke przeczytalas, jak bedziesz wiedziala czy blednie zaobserwowal czy nie…? 🙂 To jest pytanie powazne, nie ironia.
Wątpliwości są formą pytań, tyle że bez znaku ? na końcu.
Mówiąc o weryfikacji miałem na myśli właśnie „równoległe” opisy, przy czym takie od wewnątrz (tzn. kogoś, kto w danej kulturze wyrósł) miałyby szczególną wartość. Bo opis z zewnątrz zawsze jest mniej czy bardziej obarczony wnoszeniem pojęć z innego systemu. Nie dlatego, że badacz jest nieuczciwy czy nieumiejętny, tylko dlatego, że nie sposób na okres badań zafundować sobie całkowitej amnezji. 😉
Heleno, przeczytałem po raz drugi, bardzo dokładnie, co napisałaś (a wcześniej przeczytałem zarówno artykuł z „P”, jak i kilka tekstów na temat z netu) i teraz zgłosiłbym dokładnie takie same wątpliwości. Podkreślam, że nie podważam żadnych obserwacji Everetta – co widział, to widział i zakładam, że opisał to najuczciwiej, jak tylko potrafił. Ale pytanie, na ile potrafił (w tym momencie zadanie pytania o jego przygotowanie i metodykę jest nie mniej istotne niż znajomość książki), czy też ogólniej, na ile w ogóle potrafią badacze kultur, jest całkowicie uzasadnione i nie widzę powodu, dla którego zadawanie go miałoby być zabronione bądź niewłaściwe.
Wierzę w to, że Everett napisał świetną, fascynującą książkę, którą się czyta jednym tchem i chce się nią podzielić z innymi. Ale nie muszę wierzyć na słowo we wszystko, co stoi w fascynujących książkach, mam prawo do wątpliwości, które staram się motywować, choć w luźnej, niefachowej i nienaukowej rozmowie na blogu może przyznałbym nawet prawo do wątpliwości nieumotywowanych i też bym nikomu za to głowy nie ucinał. 😉
Około 1630 roku holenderski lekarz Jacobus Bontois opublikował pierwszy w Europie artykuł na temat orangutanów na Jawie. Autor opowiadał w nim, że ta egzotyczna istota prawie niczym się nie różni od człowieka za wyjątkiem mowy. Tubylcy uświadomili mu jednak, że orangutan nie mówi, bo by musiał pracować, a do tego jest za leniwy.
errata: Bontius
Ksiazka, ktora czytam opowiada bardzo powaznie o zmaganiu sie, o konfrontacji z wyniesionym systemem wartosci, asumpcji, kodow lkulturiowych, przyzwyczajen, calej frame od reference i o tym jak przybysz zzewnarez odkrywa nowy dla siebiue swiat i jak pod jego wplywem sie zmienia, nawet porzucajac to, co bylo dla niego dotad najwazniejsze – jego wiare w Boga, ktorej gotow byl poswiecic zycie, nawet kosztem odejscia bardzo ukochanej ziny i dzieci. . . Czlowiek przezyl w tej spolecznosci calutkie swe dorosle zycie, zbierajac materialy, porzadkujac je, weryfikujac, zmieniajac pierwotne rozumienie, konfrintujac z innymi obserwarami Naprawde, rozliczne teorie, w tym ewolucji, Freuda, Newtona , powstawaly na znacznie mniejszym polu i materiuale doswiadczen, niz to co czytam.
Najwyrazniej jednak nie mam aparatu do przekazania tego dalej. Nawet B. Malinowskiego trzeba mi podsuwac na wyopadek gdyby mi sie nigdy to nazwisko nie obilo o uszy.
. Wiec nie chce ciagnac tego dalej, bo jestem zmeczona, sfrustrowana wlasna niemoznoscia wytlumaczenia i dlatego, ze chce powrocic do odkrywanego dla mnie swiata czym jest czlowieczenstwo, czym byc moze bylo o samych poczatkow powstawania cywilizacji.
Za GW: „Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko przekazał brytyjskiemu premierowi, że ukraińska artyleria zniszczyła część rosyjskiej kolumny pancernej, która w nocy wkroczyła na Ukrainę. Informację tę podano na oficjalnej stronie prezydenta Ukrainy.”
Heleno, dopóki piszesz o tym, co jest w pierwszym zdaniu Twojego postu, tzn. o człowieku, który poznaje nową kulturę i sam zmienia się pod jej wpływem, będę czytał z fascynacją i nijakich wątpliwości nie zgłoszę, bo niby czemu. Ale kiedy wchodzimy na grunt choćby tylko paranaukowy, wątpliwości co do teorii czy interpretacji nie da się uniknąć. A nawet wręcz nie należy, bo o prawdziwości teorii naukowych nie rozstrzyga jak długo ktoś nad nimi pracował, ani nawet jaki zebrał materiał, tylko to, o czym mówiliśmy wcześniej – falsyfikowalność i weryfikacja.
Heleno, dla mnie to, co piszesz, jest bardzo ciekawe 🙂 Właśnie tak to rozumiałem, że interesuje Cię najbardziej przemiana samego Everetta.
Nie, Smoku, interesyje mnie takze bardzo to co pisze o jezyku, ktory ksztaltuje tamta kulture. Z niczym takim sie dotad nie zetkneli wspolczesni. Jest to zywa skamielina i w dodatku nie majaca wsrid istniejacych plemion dzisiejszych, ani indianskich ani zadnych innych, zadnyc powiazan, zadnych punktow stycznych – ani jesli chodzi o jezyk i jego struktury, ani o lulture materialna. Ale wszystko jest jeszcze przede mna, gdyz druga ksiazka ktora kupilam nazywa sie: Jezyk – narzedzie kulturowe.
Watpliwosci naukowych nie rozstrzygaga sie ani w drodze demokratycznego glosowania na blogu, ani w drodze osobliwej dyskusji kiedy sie nie zna faktow, a przynajmniej jedna strona dyskutujaca wszystkio wie z czwartej reki, z prasowych opowiesci – sila rzeczy podajacych skrotowo, i z moich, przyznaje, chaotycznych wrzutow. To jest wtedy dyskusja gesi z prosieciem, za pszeproszeniem dyskutujacych, Najpierw wypada zapoznac sie z relacja z pierwszej reki, a potem upierac sie, ze ktos nie jest antropologiem, byl fundamentalista chrzescijanskim i generalnie wyglada mi na nieuka, bo nie ma dyplomy antropologa, zas jego odkrycua naukowe wzbudzily burzliwa duskusje w swiecie nauki.
Myślę, Heleno, że większą przysługę zrobiłabyś Everettowi, odpowiadając argumentami na którekolwiek z naszych wątpliwości, niż powtarzając nam, nawet nieszczególnie przez kwiatek, że jesteśmy bandą nieuczciwych kretynów, ponieważ śmiemy wątpić w coś z tego, co on napisał.
Na tym ja ze swojej strony kończę rozmowę na ten temat, bo padanie na kolana przed czyjąkolwiek nieomylnością jakoś mnie szczególnie nie wciąga. 🙄
Kto nazwał to plemię „Piraha”?
Sami przecież nazywają się Híaitíihí.
Inuitów już się nie nazywa Eskimosami.
Są przypuszczenia, że ich język został nie tak dawno zapożyczony od jednego z grupy języków Tupi-Guarani, ale dowodów nie przytoczono. W każdym razie stwierdzono zapożyczenia w nazwach roślin i zwierząt oraz pojęć z dziedziny kultury. Nie pytajcie mnie, jakich 😉
Stojący na czele NATO Anders Fogh Rasmussen potwierdza, że dziś w nocy Rosjanie naruszyli granicę z Ukrainą. (…)
Tymczasem strona rosyjska konsekwentnie zaprzecza doniesieniom o obecności swoich wojsk na Ukrainie.
No i co takim zrobisz, jak oni się nigdy nie zgodzą, żeby białe było białe, a czarne czarne? 🙄
No dobrze, to mnie interesuje najbardziej przemiana Everetta 😉
Bo do języków nie mam ani jednej głowy, niestety 🙁
Czekam, ze strachem, aż Rosjanie oskarżą Ukrainę o bestialskie zaatakowanie na jej terytorium rosyjskich wojsk, których tam nie było.
Akurat to ze czyjes odkrycia (nie wiem czy naukowe) wzbudzily burzliwa duskusje w swiecie nauki nigdy nie jest dla mnie powodem samym w sobie do watpienia 🙂
„Jest to zywa skamielina” – to tylko przypomne ze zalozenie ze kultura istniejaca obecnie a wygladajaca na prymitywna jest rzeczywiscie podobna do kultur z ktorych rozwinely sie te ktore uznajemy za bardziej rozwiniete jest zalozeniem, nie faktem. Przyjetym, prawdopodobnym, logicznym, ale zalozeniem.
Helenko, czytaj spokojnie i w miarę możliwości podziel się czymś, co Cię zaciekawi, bardzo miło jest czytać cudze zaciekawienia, mnie się to znakomicie czyta 🙂
Wspieram Cię w czytaniu Everetta i w czerpaniu z tej lektury radości 🙂
I na tym ja tez zakoncze, by nie psuc Helenie przyjemnosci z czytania napewno fascynujacej ksiazki.
Nasi górą! W lekkoatletycznych ME w biegu na 800m pierwsze dwa miejsca zajęli Polacy, Kszczot i Kuciapski. Chyba, jak nigdy, obejrzę wiadomości sportowe, żeby usłyszeć, jak niemieccy prezenterzy podają te wyniki. 😈
Ty pudzies górom
a ja dolinom
jus te na środku sie nie wywinom… 😉
Pudzies przez łogień,
a jo przez wode,
nase na wierchu, co nam tam środek,
heeej. 😈
Nie zapominajmy, ze w sumie Everett wnosi cos nowego do dyskusji lingwistow, ktora od 5o lat dominowuje Chomsky ze swoja Uniwersalna Gramatyka. Chomsky mowi, ze mozg jest pre-wired jezykowo, a Everett mowi, ze nie, wcale nie jest, jezyk jest uwarunkowany kulturowo.
A tu artykul Everett contra Chomsky, ktory wynalazlam w bardzo ciekawym pismie, The Chronicle of Higher Education, artykul bardzo solidnego autora:
http://chronicle.com/article/Researchers-Findings-in-the/131260/
Ktorys z komentatorow napisal, ze dyskusja lingwistow jest tak zajadla, poniewaz jej znaczenie jest tak niewielkie.
Ciężki dzień na Ukrainie. Noc chyba też taka będzie.
Część rosyjskich ciężarówek jest pusta, część załadowana tylko ” z lekka”. Znalazłam klarowne wytłumaczenie. I ripostę.
„Камази” не завантажені повністю, щоб не було надмірного зносу ще не обкатаних автомобілів, багато з яких 2014 випуску „, – сказав співрозмовник агентства.
…в разі поломки техніки і зупинки на трасі перевантажити багатотонну вантажівку вручну по інших машинах, до того ж завантажених повністю, було б дуже непросто”
Riposta:”… ожидать от машины 2014 года выпуска что она поломается!!! 🙂
Na powolne budzenie, herbata
i kawa
Dzień dobry 🙂
Herbatę wyżłopałem, kawę też, ale dalej nie mogę się dobudzić na tyle, żeby zrobić sensowną listę targowych zakupów. Wiem, że bób się skończył, czereśnie się skończyły, ale nie mogę sobie uświadomić, jakie sezonowe atrakcje się zaczęły. Pewnie się skończy na grulach z koperkiem. 🙄
Ten sobotni targ ma pewną bardzo dobrą stronę. Zwykle nie zdążam przed nim z prasówką i dzięki temu przez krótki czas wydaje mi się, że świat jest sensowniej urządzony, niż jest naprawdę. 😉
U nas chłodno, deszczowo i głodno.
To ostatnie niebawem nie będzie aktualne. 🙂
Mar-Jo nie podała, że łachudry wojskowe wkroczyły, wjechały, na Ukrainę.
Rosja będzie podtrzymywać wojnę na Ukranie wg mnie.
Poza tym da/dała przykład innym, że liczy się tylko argument siły, na dodatek im głupiej i bezczelniej, tym lepiej. Po prostu, wchodzisz i masz.
Ale weszli chyba w miejcu, którego Ukraina nie kontroluje, to znaczy, że boją się jednak bezpośredniego starcia.
Myślę, że oni dalej będą działać metodą jątrzenia, podgryzania i absolutnie bezczelnego wykręcania propagandowego kota ogonem. Ten cały „humanitarny konwój” dobrze tę metodę pokazuje – odwrócić uwagę, ugryźć gdzie indziej, postawić takie warunki, żeby Ukraina nie mogła ich przyjąć, a potem zobić larum na cały świat, że źli banderowcy nie chcą pomóc głodującym cywilom.
W dłuższej perspektywie trochę jednak liczę na skutki sankcji. Putin na razie chojrakuje, ale już wiele sklepów świeci pustymi półkami, a zapowiadanego wzmożenia produkcji własnej żywności jakoś nie widać.
Lud z pustym żołądkiem nieco szybciej przestaje kochać carów. 🙄
Dzień dobry.
Siódemeczko, Aga podała za mnie. Jestem ze wszystkimi informacjami na bieżąco.Duszę je w sobie.
Rosja nie chce się zgodzić na skanowanie ciężarówek z „pomocą”. Skanowanie wykryłoby broń, elektronikę i inny humanitarny sprzęt.
A w najbliższy piątek jadę na Ukrainę…
To zdawaj sprawozdanie, Mar-Jo, bardzo proszę.
W GW pokazali zdjęcia pustych ciężarowek, z konwoju „pomocy”.
Mar-Jo, dbaj o siebie. Nie mam znajomych na Ukrainie, a i tak jestem roztrzęsiona – nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jak Ty się musisz czuć i to od tylu miesięcy. I przekaż, proszę, ciepłe pozdrowienia przyjaciołom.
Właśnie nowy „premier” „Donieckiej Republiki Ludowej” wczoraj, na sesji „rady DRL”, ogłosił, że otrzymali posiłki z Rosji. „1200 bojowników, 30 czołgów i 120 transporterów opancerzonych”.
Moskwa oczywiście mówi, że nikt przez granicę nie przekroczył.
Mimo że dziennikarze zachodni robili zdjęcia.
Z kolei Poroszenko powiedział, że „unicestwili część kolumny”.
Wojna nerwów trwa. A co jest prawdą i co jest aktualne, a co nie – nie dojdziesz, i o to chodzi.
Cały czas myślę o tej granicy. Co Ukraińcy mogą zrobić, żeby odzyskać kontrolę nad całą granicą? I czy mogą to zrobić sami? Koszmar.
Ja mam znajomych na Ukrainie, ale raczej w Kijowie i we Lwowie.
Putinowa „humanitarna” pomoc dla separatystów umożliwiła im ponowne przejęcie kontroli nad korytarzem z Doniecka do Ługańska 🙁 .
Koszmar to, niestety, dobre określenie sytuacji. 🙁
Ja się cały czas zastanawiam, co Putin tak naprawdę z tego ma, poza chwilowym wzrostem popularności (bo że ona w końcu spadnie, jestem dość przekonany). Czy on jest naprawdę tak zaślepiony jakimiś „snami o potędze”, żeby nie widzieć wymiernych strat dla Rosji i świata, które jego polityka powoduje?
Eeeech…
Mar-Jo, wróć cała i zdrowa, choć zapewne niewesoła.
W Trójmieście mnóstwo Rosjan z Kaliningradu, robiących wielkie zakupy. Kiedyś najliczniej odwiedzali galerie handlowe, teraz sklepy spożywcze. Tam naprawdę muszą być w tej chwili puste półki.
Z doniesień prasowych wnoszę, choć może błędnie, że mimo trudności i wielu ofiar, Ukraina zaczyna odzyskiwać kontrolę nad swoim terytorium. Putin chyba zakładał, że armia ukraińska nie stanie do walki z Rosjanami i swoimi własnymi obywatelami, a tymczasem armia okrzepła i radzi sobie całkiem nieźle. Bardzo Ukraińcom kibicuję. Mam nadzieję, że obronią się i wyjdą z tej wojny wewnętrznie umocnieni.
„Jeszcze zanim Rosja zaczęła rozbijać Ukrainę, kraj przeżywał załamanie gospodarcze. W czasie czteroletnich rządów reżim Wiktora Janukowycza cofnął reformy ekonomiczne, skorumpował instytucje państwa i zrabował – z pomocą zachodnich bankierów i prawników – dziesiątki miliardów dolarów. Skala tych zjawisk jest celnie udokumentowana w nowym raporcie Instytutu Legatum pt. „Rozkradanie Ukrainy”.
http://www.li.com/docs/default-source/publications/ukraine_imr_a4_web.pdf
Kroliku, dzieki za fascynujacy artykul i komentarze, jest tam takze linka do polgodzinnego wywiadu z dwoma mezczyznami Piraha.
Mar-Jo, uwazaj na siebie i ukrainskich bliskich. Strach czytac te wiadomosci z Ukrainy. Tez bardzo jej kibicuje, mam nadzieje ze zdola odzyskac pelna wladze nad wlasnym krajem i nie dopuscic do konfliktu zbrojnego z bandyckim sasiadem.
Czy Ukraina moglaby poprosic o niedzynarodowych obserwatorow na granicy?
Artykul twierdzi ze wg Evereta Piraha nie maja zadnej religii, i juz sie zdumialam na taka mozliwosc, ale w rozmowie widac ze maja – sa hunting spirits, jest szaman, wszystko w normie.
Tu jest artykuł z którego cytat podałam. Autor określa sytuację bez złudzeń
http://wyborcza.pl/1,75968,16483353,Ukrainy_pakty_z_diablem.html
Męźczyźni Piraha z filmu znają portugalski.
Jeden z nich, Augusto, zna (drugi moze troche), wystepuje jako rzecznik i tlumacz. Jest ochrzczony i przyjal chrzescijanstwo, co widac po jego imieniu i jego credo, na samym poczatku.
Lisku, Ukraina już prosiła o kontyngent sił pokojowych, jak do tej pory nic się w tej kwestii nie dzieje 🙁 .
Syta Europa myśli tylko o własnym spokoju i nie uczy się na popełnionych wcześniej błędach. Casus rozpadu Jugosławii.
A teraz za przeciwnika mają państwo dysponujące arsenałem broni jądrowej, które wcześniej zespół wespół z Europą Ukrainę tej samej broni pozbawiło.
Stoi kolumna białych Kamazów,
z wolna ruszają, dodają gazu.
Tak bez rozkazu.
Resory jęczą pouginane
czymże te auta załadowane?
Plandeki szczelnie to zakrywają
z czym te Kamazy w dal odjeżdżają.
Radio podało, że to ofiarna
pomoc rosyjska humanitarna.
Są na granicy, przejdą kontrolę,
pierwszy otwarty: o ja chromolę!
Bo wręcz niezbędnej za dnia czy w nocy
jeszczem nie widział takiej pomocy…
Na przedzie same kałasznikowy
a tuż za nimi hełmy na głowy.
Z tyłu granatów skrzynek dwadzieścia
obok stos rakiet – chyba czterdzieci
i radiostacje, noktowizory,
w rogu bagnetów zapasik spory…
Celnik zdziwiony co to ma znaczyć,
kierowca zaraz to wytłumaczy:
– czasu nie było tego zdejmować,
w pośpiechu wielkim małem ładować,
w baku paliwo dla waszych wozów,
w chłodnicy płyn jest dobry na mrozy,
w przekładniach olej – też do smażenia,
w oponach tlen mam by was dotleniać
prosto z Syberii, on wszystko zmienia…
Kazali jechać bez zbędnej zwłoki,
to rzekłszy dumnym ogarnął wzrokiem
pogranicznika, zabudowania,
na koniec dodał: Putin się kłania….
Dobrze sąsiada mieć gdyś w potrzebie,
refleksją taką celnik się dzieli,
nie bierz kierowco tego do siebie,
z taką pomocą Putin się wstrzelił….
Lokomotywa… 🙂 🙁
W samiutkim kąciku schowana 😉 😆
Sliczne 🙂
Dzieki, Lisku, mnie tez ten artykul sie podobal i staram sie do Kronik zagladac, bo naprawde sa ciekawe.
Wczoraj bylam na coletniej wycieczce nad Jez. huron, do uroczej wioski Bayfield, bylo cieplo, choc wuiatr wial i tak juz czuc wczesna jesien w pomietrzu. Droga nad jezioro i z powrotem bardzo bukoliczna.
http://www.villageofbayfield.com/
A zainspirowana artykulem o leberwurst, o ktorej tu czesto wspominamy, postanowilam zrobic wlasnorecznie teze. Produkty juz sa. Maz na turnieju szchowym, wiec nikt mi tu nie narzeka na zapach i widok watrobki. Dobre Piesy watrobke uwielbiaja. Zrobie pasztetowa w sloiczkach ku czci bloga, jako nasz symbol a jednoczesnie znak pokoju, zeby nas ta lingwistyka nie podzelila. Nigdy nie robilam paszteowki. Chlupne do niej troche wina, bedzie bardziej Frenchie. Przyprawy to tylko pieprz, majeranek i tymianek. Zaraz wyszukam odpowieni fragment w Wojaku Szwejku, jak Baloun pozarl cala pasztetowke, gdy wszyscy spali.
Peace!
Strasznie niebezpieczny sport uprawia Twój mąż, Kroliku.
W trakcie olimpiady szachowej w Norwegii zmarło dwóch zawodników.
Z innej beczki: zakonczyla sie Olimpiada Szachowa w Tromso. Druzynowo wygrali: mezczyzni: zloty Chiny, srebrny Wegry, brazowy Indie; kobiety: Rosja, Chiny, Ukraina (hurra!!!). Indywidualnie najlepsi byli Topalow z Bulgari i Nana Dzagnidze z Gruzji.
W szachach potegi to czasem bardzo male kraje, np Wegry czy Armenia.
Dobrze, że zeen ma dzisiaj taką inwencję 🙂 bo na swoją nie mam co liczyć. Chyba rozmokła w wielodniowym deszczu. 🙁
Obiecuję sobie, że jak wreszcie słońce zaświeci, to nawet całe szaleństwo świata nie potrafi mi zepsuć humoru, ale czy zdołam tej obietnicy dotrzymać? 🙄
Lajza ze zmora, w sensie tez o Olimpiadzie choc pod innym katem.
Szachisci to czesto osoby w wieku zawalowym (powyzej 40 lat), jesli taki istnieje. Moj Syn mial zawal (nie masywny) jak mial 28 lat.
Ty, Bobiku, i zeen inwencje i wulkan talentu macie zawsze!
A sloneczko jeszcze zaswieci, obiecuje!
Oj, jak się dziwnie Zmorze i Królikowi łajznęło. Na wszelki wypadek odpukuję.
Nawet nie wiedziałem, że pasztetówkę można robić własnymi łapami i trzymać w słojach. 😯 Myślałem, że ona rośnie tylko w sklepach. 😳
Donieś, Króliku, jak to wyszło. I od czasu do czasu zapytaj pasztetówkę, czy jej dobrze w tym słoju. Gdyby narzekała, pomyślę o najlepszych sposobach na jej uwolnienie. 😉
A jak już przy żarciu jesteśmy: czy znany jest komuś taki źwirz jak zębacz pasiasty? Zakupiłem filety z onego w celach konsumpcyjnych i z pewnym zdziwieniem uświadomiłem sobie, że ja tej ryby jeszcze nigdy nie jadłem. Nawet nie wiem, jaki toto ma kierunek smakowy – w stronę soli? halibuta? morszczuka? dorsza? czy co?
W każdym razie sos cytrynowy do towarzystwa powinien się tak czy owak nadać. 😉
Zagadka: po czym poznać, że polityk kłamie?
Siedzę na stacji wyzbywszy weny.
Coś do mnie szepcze: nie czekaj! nie myśl!
Po tym, że się odzywa?
Brawo Aga 😆
Po tym, że porusza ustami 👿
W charakterze nagrody, a jakżeby inaczej, koniaczek 😉
https://www.youtube.com/watch?v=A-iB9QnbfCQ
A to… kieliszeczek. 😆
Piszą, ze to okoniowaty anarchista, bardzo smaczny.
Może i smaczny, ale wielki i okropny brzydal.
Smaczny niezwykle, bo już sprawdziłem. A brzydalstwo jest tylko zewnętrzne. Duszę, tfu, filety ma całkiem urodziwe. 🙂
Dzis byla w Tel Awiwie duza demonstracja pro-pokojowa, organizatorzy oglaszali ze przyszlo ponad 15 tys, osob policja zapewne poda mniejsza liczbe. Przepieknie mowili m.i. autor David Grosman (mam nadzieje ze jego przemowienie zostanie wydrukowane i przetlumaczone) i pewna pani z poludniowego miaste Sderot, bombardowanego od wielu lat z Gazy, z lokalnego ruchu pokojowego. Spiewala Achinoam Nini. Wyszlam troche przed koncem; przygnebienie troche zmalalo… Zaden lokalny faszysta nie dorwal mnie przy wyjsciu, to dobrze 🙂
Tak, odczucie wspólnoty bardzo podnosi na duchu. Dlatego się np. podpisuje różne petycje, nawet jeśli małą ma się nadzieję, że będą skuteczne. 🙂
Chociaż na dłuższą metę nigdy nie wiadomo, co będzie skuteczniejsze. Ilu pomysłom czy ruchom nie dawano żadnych szans, a jednak to one potem się przebiły. Więc może i z pokojem na Bliskim Wschodzie będzie kiedyś tak, jak z sufrażystkami. 😉
Lisku, tak bardzo bym chciała, żebyś mogła zyć w spokoju i z lekkim sercem, Ty, Twoi bliscy i ludzie z tego rejonu.
Dobranoc Koszyczku. 🙂
Nocne wieści. Po artykule zlinkowanym przez krolika jest dyskusja, w dyskusji jest filmik z dwoma Indianami z owej grupy. Zasadniczy mówca, Augusto, mówi bardzo dobrze po portugalsku, jak zwykły Brazylijczyk i nie słyszę żadnego błędu w użyciu trybu łączącego (co często zdarza się takim typom jak ja, którzy w swoim pierwszym języku tego trybu nie mają).
I mówi, że jest sporo osób radzących sobie z portugalskim. Czy były one wykorzystywane dla tworzenia słownika i pojmowania struktury badanego języka? I czy owi liczni misjonarze z Conselho Indigenista Missionário (CIMI) i z Jovens com Uma Missão (Jocum) znali portugalski?
Napisy są po angielsku, więc nadmiar komentarzy jest zbędny. To, na co lisek (sob, 16 Sierpień 2014, 14:18) zwraca uwagę, siedzi w filmie od 27:10.
Co więcej, w okolicy 2:20, gdy Augusto mówi o Bogu, który umarł (więc to chyba nie ten ich własny?) słyszę niezmiernie popularnego ptaszka „bem-ti-vi” (dobrze cię widzę), nazwa to odkodowany w portugalskim jego dźwięk.
Słyszę też przynajmniej trzy razy (32:25, 33:50, 34:05) wymowę „piraha” a nie „pidaha”. No i słyszę spokojnie wysłowione, ale niedwuznaczne oskarżenie, że wyrolowano ich, nic nie dostali z filmu dokumentalnego (FUNAI dostał samochód, Indianie nie mają z niego korzyści), ani z tego, że byli obiektem studiów. I gość bardzo jasno mówi: chcemy opieki zdrowotnej i edukacji. Co nie bardzo mi się zgadza z opowiastką o szczęśliwym ludzie, który żyje w teraźniejszości i o zewnętrznym świecie słyszeć nie chce.
Filmik jest z zeszłego roku.
Co do istnienia (lub nieistnienia) liczb u nich, nie użyję prostego (ale może zbyt prostego, bo zostałby nazwany brutalnym) argumentu, że skoro Everett tak grubo się mylił o bogach i o obojętności na świat zewnętrzny, to po prostu mógł i tu czegoś zdrowo nie zrozumieć. Myślę, że ciekawsza będzie inna uwaga, bo to w istocie może mieć duże znaczenie dla rozumienia jak rodzą się pojęcia matematyczne.
Pozwólcie, że nazwę to problemem Kopciuszka i po polsku jest niezauważalny, bo pytanie „ile tu jest maku?” go zaciera. A dramat był w tym, że Zła Macocha nie chciała wiedzieć o nim „how much?” lecz „how many?” i jak wiemy, gdyby nie ptaszki, to Kopciuszek by był upupiony.
Zastanawia mnie czy „niedoliczenie się ryb” nie było spowodowane ich widzeniem geometrycznym (jest dużo pożywienia) – i nie jesteśmy tu zbyt odmienni, bo kupując na wagę nie zadowolimy się dwiema rybkami gdy są małe, poprosimy, żeby dorzucono ryb na szalkę, żeby wyglądała na pełną.
Ale czy Everett (i na ogół antropolodzy) zastanawiają się nad matematyką dyskretną (p.p. od discerno, matematyką osobnych obiektów) i matematyką ciągłą (czyli geometrią)? Bo jeśli nie, to mogą nie zauważyć, że ułomek świata w pewnej kulturze przesuwa się z jednej matematyki do drugiej.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
Czy po wypiciu dzisiejszej kawy będę od razu wycięty? 😎
Nie miałbym właściwie nic przeciwko. 😉 Znowu pogoda ćwiartkowa i niedziela w terenie raczej w grę nie wchodzi. Co oznacza, że będę co jakiś czas podczytywał jakieś cholerne newsy i będzie mi od tego coraz gorzej. 👿
Straszny to nałóg, ten prasoholizm. 😥
Dzien dobry 🙂
Jesli dzis pijemy na sucho, to tu jest herbata 🙂
Picie na sucho to jest chyba bardzo oryginalna koncepcja, ja w każdym razie jeszcze u żadnych plemion się z nią nie zetknąłem. 😆
Warto ją sobie przyswoić na wypadek jakichś hydraulicznych awarii. 😎
No, niech mi ktoś powie, za co ten Franciszek Głodzia tak nie lubi i stale się go czepia? 👿
Podczas spotkania z duchowieństwem w Kkottongnae, mieście leżącym 100 km na południe od Seulu, papież przestrzegał przed „szkodliwą dla Kościoła hipokryzją wyświęconych mężczyzn i kobiet, którzy składali śluby ubóstwa, a mimo to żyją jak bogaci”. Taka postawa – podkreślił – „rani dusze wiernych”.
Brak numeracji bezwzglednej w jezyku wydaje mi sie mniej zaskakujacy, poki sa okreslenia wzgledne (jedno w stosunku do drugiego i w stosunku np do potrzeb), tym bardziej ze przynajmniej wg wiki to bylo sprawdzane przez paru badaczy.
Bobiku, masz szanse:
https://www.youtube.com/watch?v=-A9ejsFSki0#t=10
🙂
Dzień dobry, uprzejmnie donoszę:
http://www.petycjeonline.com/petycja_ws_wieckoci_rzeczpospolitej_polskiej
Lisku, ale ja nie wiem, czy by mi się chciało. 😉
Psy i Koty na burmistrzowskich stanowiskach nie są zresztą nowością. Ale stażem chyba nikt nie może się równać ze Stubbsem, który jest burmistrzem w miejscowości Talkeetna już od 17 lat!
Stubbs the cat, has been the honorary mayor of Talkeetna, Alaska, for the past 17 years. Following a successful write-in campaign, the feline was sworn in as mayor of the small village shortly after his birth. He even survived an „assassination attempt” by a local dog in 2013!
To jest, wbrew tytułowi, nie petycja w sprawie „więckoci” RP tylko świeckości RP 🙂
😆
Chcialam sie zasmiac i znow zostalam duplikatem 👿 Ciekawe czy temu lotrokapciowi mozna skrocic pamiec…
Andsolu, to moze Cie zainteresowac
http://www.amazon.com/Ethnomathematics-Multicultural-View-Mathematical-Ideas/dp/0412989417
@ andsol
W bajce o Kopciuszku jest chyba jednak po polsku mowa o ziarnkach maku, a więc o wartości policzalnej.
Matematyka do sniadania, trzeba sie wziasc w intelektualna garsc, a ja wciaz w tzw rosole.
Trzymam kciuki, Lisku. Bedzie lepiej!
Mam nadzieje, ze sie nie myle, bo ja i Mlodsza Siostra mamy zarezwerwowane bilety do Tel Avivu na koniec stycznia. Jak sie nie zaplanuje, to sie nie pojedzie. Mamy kilka miesiecy na postudiowanie przewodnikow, ktore to rekomendacje dostalam od was na blogu. Dziekuje bardzo, wreszcie sie przydaly.
Kroliku, bardzo sie ciesze! 🙂
Ale bedziecie marzly…
Zwaz gdzie ja mieszkam na stale, Lisku! Temperatury okolozerowe beda dla mnie wiosenne!
Wczorajsza produkcja domowej pasztetowej przyniosla resultaty raczej srednie.A to pasztet z tej pzsztetowej!
Po niepolsku też chodzi o wartość policzalną i na tym właśnie polega absurd całej sytuacji, wyczuwalny nawet przez dzieci, że zła macocha każe liczyć coś, czego liczenie nie ma najmniejszego sensu. W przypadku maku sens ma zadanie pytania „how much”, nie jak w bajce „how many” i – jak rozumiem – to Andsol nazwał problemem Kopciuszka.
I to jest właściwie ciekawy problem, czy plemionom żyjącym w izolowanych enklawach i nie znających handlu, liczebniki w ogóle są do czegoś potrzebne. „Złowiłem dużo ryb” tak samo oznacza syty obiad, jak „złowiłem 17 ryb”. Dopiero przy relacjach typu handlowego zaczyna się precyzyjne rozważanie, ile garści maku masz mi dać za moje 3 ryby. 😉
Szkoda, Króliku. 🙁 Już się cieszyłem, że będę miał u Ciebie tajne źródełko pasztetówki. 🙄
Mam wrazenie, ze dopiero wprowadzenie cyfr arabskich i zera umozliwilo takie teoretyczne matematyczne liczenie. W zyciu praktycznym uzywano raczej naturalnych miar dlugosci i ciezaru, takich jak stopa, lokiec, dwa palce, korzec, sazen (sag) itd. Ciekawe, ze choc mamy dziesiec palcow, to nie byly one jednostka miary, a raczj tuzin…
Kroliku, swietny przyklad na przewage wielkosci wzglednych nad absolutnymi 🙂
Bo tuzin (tak samo jak nasze miary czasu) jest pozostałością po systemie dwunastkowym:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dwunastkowy_system_liczbowy
Akurat system dziesietny jest dosc popularny (przypuszcza sie ze to wlasnie od palcow).
W Wiki stoi o systemie dwunastkowym: w Babilonii używano go równolegle z systemem dziesiętnym, z tym, że system dwunastkowy (o zapisie pozycyjnym) stosowano przy skomplikowanych obliczeniach (np. w zakresie astronomii), zaś systemu dziesiętnego używały szerokie masy ludności w życiu codziennym. Ale w praktyce musiały być te systemy dość przemieszane, bo właśnie w życiu codziennym tuzin czy kopa zostały.
Rzeczywiscie, czas, miesiace, to tez system dwunastkowy. Moze kiedys mielismy 12 palcow…
A jeśli nie wszyscy, to przynajmniej astronomowie. I kapłani (12 apostołów).
W Izraelu byliśmy pod koniec stycznia i nie marzliśmy. Owszem, jednego dnia spadło na chwilę troszkę śniegu w Jerozolimie. Ale spokojnie można się było kąpać w Morzu Martwym.
Jeżeli ktoś mieszka na stałe w Izraelu, to faktycznie może marznąć po koniec stycznia. Dla nas to były bardzo przyjazne temperatury 🙂
Dzieki, Jagodo, ja, z Krainy Bialych Nidzwiedzi, powinnam zatem byc OK. Koniecznie musimy zaliczyc kapiel w Morzu Czerwonym! Znaczy, pakowac i bikini i kufajke i walonki.
Morzu Martwym, nie Czerwonym.
Miesiace przewaznie sa dwunastkowe bo jest dwanascie miesiecy ksiezycowych w roku slonecznym, a ksiezyc to to co sie najlatwiej obserwuje.
Kufajkę i walonki można zabrać po to, żeby się było w co przyodziać po powrocie do Białych Niedźwiedzi 😆
Rzuciłam okiem na zdjęcia z naszego pobytu w Izraelu. Byliśmy ubrani tak, jak w Polsce w kwietniu. Kiedy jest zimne lato, to nawet w czerwcu 😉
A czy tych miesiecy nie mialo byc przypadkiem dziesiec… September to miesiac siodmy, October osmy, November dziewiaty, a December dziesiaty.Nie widze miesiaca jedenastego i dwunastego, chyba ze to styczen i luty.
System dwunastkowy też opiera się na palcach ręki. Wykorzystuje się 4 palce każdej dłoni pomijając kciuki. Każdy palec składa się z 3 części, stąd 4*3= 12
Liczby to jest pole minowe, takie i owakie, układy i systemy.
To jest nauka przez duże N.
Oprócz matematyki nie istnieje żadna niezawodna wiedza z wyjątkiem tej, która wywodzi się z matematyki. /Robert Rekord, 1560 – 1621)/
Witaj, Gocho. 🙂 Mnie co prawda bardziej podobałoby się wyjaśnienie, że system dwunastkowy stworzyły psy, które mają na każdej łapie po 4 regularne palce (piąty na przednich jest trochę wyżej od innych i nie bierze udziału w chodzeniu, więc się nie liczy), czyli 3 łapy do liczenia na palcach i czwarta, która liczy (z pokazywaniem) i dlatego do dwunastki się nie wlicza, ale rozumiem, że to wszystko jest dość skomplikowane i dla ludzi może okazać się za trudne. 😎 No więc pozostańmy już przy palcach ręki ludzkiej. 😉
Witaj, Gocho! Troche to nieortodoksyjnie wykorzystac tylko niektore palce.
Lisku, jest podobno nowy swietny serial BBC, The Honourable Woman, z fantastyczna Maggie Gylenhaal, o stosunkach izraelsko palestynsko arabskich i podobno daje nadzieje na pokoj w przyszlosci. To tylko film, ale nie przedstawia Izraelczykow jako bezdusznych okupantow, a Palestynczykow jako szalonych terrorystow. Helena moze widziala. Wiekszosc ludzi nie chce wojny z sasiadami, nawet jesli sie tych sasiadow niekoniecznie lubi.
Króliku, tu jest dość dobrze wyjaśnione, jak to było z tymi najpierw dziesięcioma, a potem dwunastoma miesiącami:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kalendarz_rzymski
Bobiku,
w systemie, który opisałam funkcję czwartej łapy pełnią kciuki 🙂
No tak, no tak, ale to wszystko jakieś takie… za łyse. Pieski system dwunastkowy jest przynajmniej porządnie owłosiony. 😈
Kalendarz — najobszerniejszy mi znany artykuł, z bardzo dawnego wydania Enc. Brit.
(Mam nadzieję, że jest ogólnodostępne).
Nie mówi się mi znany a znany mi. Nie zabieraj głosu w tak kulturalnym gronie jak nie umiesz po polskiemu.
Andsolu, ale „znanymi” to by był narzędnik od „znani” albo „znane”, a Ty pisałeś o kim? czym? – Ci znanym artykule w liczbie pojedynczej. 😆
Tak, porządniej wysłowione by było chyba „ze znanych mi artykułów o kalendarzu ten jest najobszerniejszy. Mam przed sobą całą noc na pracowanie nad tym, o ile „pizza gigante” nie zaszkodzi, bo taka jest w rodzinnych planach.
A o etnomatematyce później.
Ale ja się tym razem nie czepiałem na serio, tylko lekko sobie zażartowałem, wykorzystując różnicę w pisowni tak samo brzmiących słów. 😉
To już jest taka dziedzina – etnomatematyka? 🙂
Kierowniczko, jak coś zostało nazwane, to jest, choćby nie było. 😀
Próbując podszkolić się trochę, żeby całkiem się za Wami nie zgubić, trafiłam na informację, że Francuzi, jako jedyni na świecie, mieli jakieś elementy systemu siódemkowego. Bóg jest Francuzem? 😯 Musiałam coś źle zrozumieć.
Albo starożytnym Egipcjaninem. 😎 W tym muzealnym Egipcie była jakaś miara pod tytułem łokieć królewski, który dzielił się na siedem dłoni. 😯
No i nie zapominajmy o naszym siedmiogłowym Smoku, bo dzięki niemu może się okazać, że Bóg chociaż trochę jest Polakiem. 😆
Studia nad Kalendarzem musze odlozyc do jutra… Ciekawe co pisze Aga, ze Bog moze byc Francuzem, mon Dieu!
Dzisiaj bylismy na czyms w rodzaju dansingu (jesli ktos je jeszcze pamieta: taniec, kotlet, muzyka na zywo, te rzeczy, bez gry swiatel)! Z okazji, ze kolega obchodzil 70-te urodziny. Zabawa taneczna jest bardzo wyczerpujace, ale tez milo bylo zobaczyc roznych dawno nie widzianych wspolziomkow w diasporze.
Dzień dobry 🙂
kawa
… i do kawy kilka kilka migawek z Roztocza
Dzien dobry 🙂
Doro, etnomatematyka jak najbardziej istnieje (takze etnoastronomia, popularniejsza), choc bardzo niewiele osob sie nia zajmuje.
O kawie
Bardzo tam pieknie, Irku…
Herbata z Irkiem 🙂
Dzisiaj są Irka urodziny 🙂 Udanego, przyjaznego życia, Irku
Najlepszego, Irku 🙂 „Miłego, słodkiego życia jest tyle gór do zdobycia” 😆
Irku, deszcz uśmiechów. 😀
Wszystkiego najlepszego, Irku! 🙂
Dzień dobry 🙂
Bardzo lubię zdjęcia z Irkonal Geographic. 🙂 One nie tylko są ładne, ale jeszcze czuje się w nich jakiś „miłosny związek” autora z fotografowanymi obiektami i to się nawet postronnym udziela. 😉
Zatem długiego i owocnego cykania, Irku. 😀
W charakterze ciasteczka do kawy Raczkowski – bardzo śmieszny i bardzo smętny zarazem: 😕
http://wiadomosci.gazeta.pl/raczkowski/170008704/Marek+Raczkowski+dla+Gazeta+pl+++18+08+2014/p#BoxSlotMT
Bobiku,
jest nadzieja. Polski język, trudna język 😎 Może papugi nie nauczą się go tak szybko 👿 A publiczność języków obcych raczej niewiele posiada 😉
Szczęśliwości wszelakiej, Irku 🙂
To może właśnie dlatego, że ta języka taka trudna, szeroka publiczność nie jest w stanie wyjść poza Słownik przekleństw i wulgaryzmów?
Żądamy uprościć polska języka! Mać się już dosyć napracowała! Niech i inne wyrazy poczują, jak to jest, kiedy trzeba codziennie chodzić do roboty. 👿
😆
Dzień dobry.
Irkowi: NAJLEPSZEGO!!!! 🙂
(Mógłbyś napisać , gdzie się znajduje sfotografowany przez Ciebie kirkut?)
Proponuję przeniesienie się do nowego wpisu, gdzie dalej można Irkowi dobrze życzyć. 🙂
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,16514019,Ksiadz_Lemanski_suspendowany___abp_Hoser_podjal_decyzje.html