Nowy asortyment
Labradorka weszła do sklepiku Bobika i szeroko otwarła zdumione ślepia. Zniknęły regały na książki i same książki, a zamiast nich wszędzie piętrzyły się porozstawiane bez ładu i składu sterty pudeł, butelek, buteleczek i różnych dziwnych przedmiotów o niewyjaśnionym przeznaczeniu.
– Co tu się stało? – jęknęła z przerażeniem, zapominając nawet machnąć ogonem na powitanie.
– Asortyment zmieniam i rozszerzam – zawiadomił radośnie Bobik. – Przedbobony będę teraz sprzedawał. Ten towar ostatnio schodzi lepiej niż świeża pasztetówka.
– Chyba chciałeś powiedzieć zabobony – jak zwykle nie oparła się belferskiej pokusie Labradorka.
– E, tam. Zabobony to są Polakowi potrzebne jak umarłemu kadzidło. Tylko wychodzi na to, że znowu mądry po szkodzie. Dawniej, wskutek niedostatków rynkowych, może tak i było, ale czasy się zmieniły, teraz Polak potrafi być mądry przed szkodą, bo szeroko i powszechnie stosuje przedbobony.
– A co konkretnie masz na myśli? – ostrożnie zapytała Labradorka, najwyraźniej nieobeznana z tematem.
– No, na przykład modlitwa o deszcz to jest przedbobon. Przewiduje się szkodę, którą przyniesie susza i stara się jej zapobiec. Albo uzdrowiciele. Idziesz na stadion do uzdrowiciela zanim się przekręcisz, czyli przed ostateczną szkodą. Albo jak spluwasz trzy razy przez lewe ramię, żeby odwrócić nieszczęście, które dopiero mogłoby się stać, to przedbobonisz, a nie zabobonisz.
– Już zrozumiałam, zrozumiałam – szczeknęła szybko sąsiadka, obawiając się, że Bobik może tę wyliczankę ciągnąć do wieczora. – Ale co jest wobec tego z egzorcyzmami? Przecież one są potrzebne dopiero wtedy, kiedy Zły już kogoś opęta, nie profilaktycznie.
Szczeniak wcale nie stracił handlowego kontenansu.
– Egzorcyzmy zaliczamy do śródbobonów – wyjaśnił profesjonalnym tonem, starając się uniknąć nuty lekkiego pobłażania. – Są trochę po szkodzie, ale zapobiegają szkodzie jeszcze większej. Nie mam ich na składzie, bo są na specjalne zamówienie, ale zapotrzebowanie jest spore, więc na pewno będę zamawiał często. Już mnie nawet kilku kumpli o to prosiło, bo odkąd ich ludzie powiesili na furtkach tabliczki „Uwaga, zły pies!“, czują się jakoś nieswojo i mają nadzieję, że egzorcyzmy by na to pomogły.
– Mnie się właściwie dosyć podobało, kiedy handlowałeś racjonalnością – westchnęła Labradorka i z pewnym żalem spojrzała na bezładnie zastawione pudłami wnętrze.
– Racjonalność! – prychnął Bobik. – Sama wiesz, że mi prawie w ogóle nie schodziła, co najwyżej ktoś ze znajomych czasem kupił, żeby mnie wspomóc. W końcu tuż przed upływem daty ważności sam ją musiałem zużywać, żeby się całkiem nie zmarnowała. Gdybym dalej chciał sprzedawać racjonalność, musiałbym szybko sklepik zamknąć. Popytu nie ma. Klient chce czegoś ekstra, nie z tej ziemi, a klient nasz pan i nasza niewidzialna ręka, która trzyma twarde reguły rynku. Widzisz, jak się obcykałem z ekonomii?
– Fakt – zgodziła się Labradorka. – I zapał, jak widzę, masz naprawdę nieziemski. Cóż, wypada ci życzyć, żeby ci się biznes rozwinął.
– Odpukaj bo zapeszysz! – wrzasnął Bobik. – O, tu masz takie pudełko… Trzy puknięcia w opakowaniu plus kawałek niemalowanego drewna gratis, wszystko razem za jedyne 5 złotych. Radziłbym ci wziąć od razu kilka sztuk, bo czasy niepewne i dobry przedbobon w każdej chwili może się przydać.
A propos wynikow z gory, nie pamietam ktory to kraj niedawno przez omylke oglosil wyniki glosowania na prezydenta dzien przed wyborami.. 🙂
Kawy jak rozumiem mozna sie napic w poczekalni, tu dodam herbate
Dzień dobry 🙂
przy kawie
Wyniki, sondaże, pytania, definicje czyli furt ukryte technologie manipulujące myśleniem 👿
Bardzo mnie bawi, wygłaszane ex cathedra, zamykające wszelką dyskusję, przynajmniej dla wierzących, stwierdzenie: „tylko Bóg daje życie i tylko On ma prawo je zabrać”.
Gdyby „tylko Bóg” był zaangażowany w przychodzenie ludzi na świat, to zjawialibyśmy się na nim w formie gotowych, samodzielnych istot, które On nieustannie lepi z gliny, bez jakiegokolwiek udziału człowieka. Tymczasem, jak wiemy, udział ludzi w powoływaniu innych ludzi do życia jest znaczny. Żadna religia nie zaprzecza, że po stworzeniu Adama PB raczej sobie już rąk gliną nie brudzi. Przyjemności i trudy dawania życia pozostawia człowiekowi 😉
Dzień dobry 🙂
Wczoraj byłem psliwy, dzisiaj zapsałem… Chyba nawet jak na psa coraz bardziej psieję. 😯
Czy ktoś mi może powiedzieć, kiedy w tym roku będzie lato? Tylko nie mówcie, że za rok, bo nie lubię takich odległych terminów. 🙄
Na dzień dobry – slogan.
Moje archiwum twierdzi, że Andsol testu wypełniać nie musi, bo kwestia jego orientacji nieseksualnej już tu kiedyś była na tapecie i rozstrzygnięcie było jednoznaczne. 😎
Gdzie też się andsol podziewa?
Cóż, wiemy, że z niego lewak,
więc pojmie każda maruda,
że się na prawo nie udał
i raczej dalej niż bliżej –
może jest w jakimś Izmirze,
gdzie go pytają: czy pan tu
pławi się skarbach Lewantu?
Może w Lewicach nad ranem
podkurek je z lewiatanem,
lub skacze w bok z hożą dziewą?
Nieważne. Kto pójdzie w lewo,
prędzej czy później gdzieś w polach
musi napotkać andsola.
O, pojawił się z poranną dostawą jaj nasz Naczelny Różaniec (Nisi trafił się lepszy tytuł, Naczelnej Różanki). To ja doniosę. Prose pana, prose pana, a Vesper wcoraj pytała o Sharifę Asmę. 😛
O! Piany-m!
A props manipulacji myśleniem, akurat jest dziś w GW wywiad z Lakoffem. W szczegółach chwilami się z nim zgadzam, chwilami nie, ale generalnie, jak chodzi o framing i o to, że w sporach ideologicznych przede wszystkim należy nie oddawać języka, zgadzam się bardzo, więc linkuję: 😉
http://wyborcza.pl/magazyn/1,140243,16510015,Prawica_wojuje_na_sloniach.html
Szkoda Bobiku, ze nie miales lata w tym roku; wszystko przez ten global warming, tfu, climate change. Ale jesien tez potrafi byc piekna, no i targ teraz najlepszy! Zaraz sie udaje. Ale najpierw kawaherbata i jajo (na miekko). Bo na targ nie mozna isc glodnym.
Jagodo, ja jako osoba pro-spoleczna uczestniczylam kiedys w sondazach przedwyborczych, niezaleznie od tego kto zadzwonil, jaki osrodek badania opinii. Ale juz mi przeszlo, bo od razu wiedzialam na zlecenie ktorej partii badaja, a pytania tak sformulowane, ze odpowiedz w zasadzie jedna, bo inna by znaczyla je jestes wariat, arsehole, nieuk, albo wszysto to razem.Teraz nie ponosze sluchawki przed wyborami, chyba ze dzwoni moj zastrzezony telefon komorkowy.
Ale kto dzwoni jeszcze w dzisiejszych czasach. Wszyscy tekstuja. Tekstuje moja rodzina, dentysta, fryzjerka…
Ja dzwonię. 😆 Ale nie prowadzę ankiet. 😉
Targ już mam załatwiony. Nawet mirabelki udało się kupić. I – słuchajcie! słuchajcie! – borowiki. 😯 Absolutną resztkę, całe jedyne 230 g, ale to i tak wielkie szczęście, zważywszy, że przez wszystkie lata mojego pobytu w Niemczech borowiki do kupienia widziałem dopiero drugi raz. 🙂
A co pytała?
Sharifa Asma – akurat nie moge zrobić zdjęcia, bo ma przerwe w kwitnieniu, a jest jedna (zwykle mam po trzy z każdej odmiany, żeby zawsze coś kwitło). Kolor jasnoróżowy, budowa kwiatu typowa dla austinek. Nieduża roślina, w porywach do metra, zdrowa, czarna plamistość się jej nie ima. O zapachach się nie wypowiadam, bo to bardzo subiektywne.
Pozamerytorycznie. Mam mały kłopot z nazewnictwem. O ile rozumiem, że Austin ponazywał róże imionami swojej żony („Pat Austin”), ojca („Charles Austin”), teścia („L.D. Braithwaite”), siostry („Barbara Austin”), córki („Claire Austin”), drugiej córki („Francine Austin”), czy przyjaciół („Graham Thomas”), o tyle lekko się wzdragam przed sprzedażą nazw na licytacji („Kathryn Morley”). A Sharifa Asma to jakaś nienzana nikomu bliżej omańska księżniczka, której tatuś zapłacił Austinowi za nazwanie róży jej imieniem.
A w ogóle to ogłaszam ten rok rokiem purpurowych austinek. Trzy najobficiej u mnie kwitnące odmiany, najbardziej spontanicznie powtarzające i najzdrowsze to „Munstead Wood”, „Tess d’Umbervilles” i „L.D Braithwaite”. A „The Prince”, który w zeszłym roku miał się ku umarciu, w tym roku zabrał się za kwitnienie.
Jesli ktos chce poobserwowas Jurasa Erglisa, tz lotewskiego bielika, jest tu
http://pontu.eenet.ee/player/juras-erglis1.html
No to już wiadomo po co przedarł się przez granicę humanitarny konwój pustych ciężarówek.
Nie po to, aby cokolwiek przywieźć, ale po to, aby wywieźć.
Napad stulecia ?
http://fakty.interia.pl/raport-zamieszki-na-ukrainie/aktualnosci/news-bialy-konwoj-wywozi-ukrainski-sprzet-przemyslowy,nId,1489271#iwa_item=1&iwa_img=0&iwa_hash=39880&iwa_block=newsOfTheDay
Dzięki, Babilasie. A czy mógłbyś mi doradzić, którą odmianę wybrać? Bo bardzo bym chciała, żeby róże zagościły w moim ogrodzie, ale warunki mam takie sobie, bo latem z jednej strony budynku słońce od rana do około 13.00, z drugiej od 14.00 do 18.30. Mniej więcej.
Czytałam, że większość austinek dość dobrze radzi sobie w cieniu, ale to teoria, a Ty jesteś praktykiem.
Mnie są potrzebne dwa rodzaje róż. Jedna to niewielka pnąca lub krzaczasta o dość smukłym pokroju. Wysokość około 1 m do 1,3. Pachnąca i najlepiej bladoróżowa, z tych, co nie chorują i są tolerancyjne na trochę spalin w powietrzu i nie padną, jak je od czasu do czasu dosięgnie psi mocz. Te miałyby być posadzone przy ogrodzeniu.
Drugi rodzaj również powinien pachnieć, nie chorować, ale psie siusiu raczej go nie dosięgnie. Kwiaty w odcieniach różu lub złamanej różem bieli, mogą być trzy, cztery różne krzaczki. Nie muszą być odporne na ekstremalne mrozy, bo mieszkam w pasie nadmorskim i u nas temperatura raczej nie schodzi poniżej -18. Jest natomiast wilgotno i czasem potrafi być wietrznie.
Wymyśliłam sobie tę Asmę i Spirit of Freedom. Chodzi mi też po głowie mieszaniec piżmowy Bouquet Parfait. Czy to jest dobry wybór? A może masz inne sugestie? W każdym razie, każda musi być foolproof, bo jestem początkująca. Będę wdzięczna za podpowiedź.
A mame Furkota prosi o trzymanie kciuków za jej Kota. Wiadomo powszechnie, że jest to niezawodny w zasadzie środek, tylko trzeba zacząć trzymać odpowiednio wcześnie. A problem jest taki, że Furkotowi urosła gula pod uchem. Wiadomo już, że nie jest to ropień ani powiększony węzeł chłonny. Nieludzki podejrzewa, że to opuchlizna po użądleniu przez pszczołę, osę, czy innego żądlina (copyright by Zosia) i w trzymaniu kciuków chodziłoby o to, żeby trzymać za trafność tej hipotezy. Na sterydach do poniedziałku gula powinna się zmniejszyć, a jeśli nie, to w poniedziałek czeka Furkota pobieranie wycinka z guli 🙁
Z góry dziękuję za kciuki i dobre myśli pod adresem F.
Teraz uciekam. Zajrzę wieczorem.
Vesper, przepraszam za głupie i gapowate pytanie: pas nadmorski czego? Jakoś nie bardzo zarejestrowałem lieu de résidence – a to też trochę wpływa na – niełatwą skądinąd – odpowiedź.
Trzymanie za Kota F.jak najbardziej.
Bobiczku, ja tez dzwonie, ale nieczesto. I nieczesto dostaje telefony. Zaraz zadzwonie to Mamy, Tesciowei i Siostry.
U mnie zadnych borowikow ani wogole lesnych grzybow na targu nie ma.
Poczytalam Lakoffa. Wszystko jest super, ale co mnie w Lakoffie uwiera to taki patronizujacy stosunek do innego niz demokratyczno-liberalne myslenie. W zasadzie uwazam obydwa rodzaje organizacji spoleczenstw: o duzej roli panstwa, ktore zwykle powieksza role w zyciu ludzi w sensie nadzoru, ochrony i regulacji. Gdzies te role trzeba jednak zatrzymac bo zdlawi wolnosc indywidualna. Slynny byl u nas przpadek kiedy 5-letnie dziecko narysowalo w szkole jak kura pazurem postac meska trzymajaca w reku jakby pistolet. Nauczycielka zaalarmowala child protection agency, agency zrobila wywiad z dzieckiem i powiadomila policje, policja wpadla i zrobila rewizje w domu, a ojciec, ktory zadnej broni nie posiadal poza pistoletem na wode musial sie gesto tlumaczyc.Co to za trauma dla rodziny i przykra lekcja dla dziecka, ze ojciec nie ma zadnej wladzy ani autorytetu, nawet jak nic alego nie zrobil.
Drugi sposob to maly rzad, ograniczony do zdrowia, edukacji, prawa, ochrony wewnetrznej i zewnetrznej, i poleganie na oddolnej organizacji i inicjatywie. Panstwa takie jak USA, Kanada, Australia czy Nowa Zelandia odniosly sukces budujac swoje panstwa dosc oddolnie i do dzis lubia swoje stanowa/prowincjalna niezaleznosc. Ekstrema w obydwu przypadkach jes malo atrakcyjna. Ale dla mnie idywidualizm jest bardzo wazny. Wiara ze panstwo taki duzy kochany opiekunczy mis wydaje mi sie naiwna. Panstwu nalezy bardzo uwaznie patrzyc na rece.
Z pamiętników Władysława Glinki ( 1864-1930) 🙂
SOCJALIZACJA KOBIET
,,W korespondencji z Chwałyńska drukuje „Zaria Rossii” interesujący projekt nowego dekretu, ogłoszony w „Izwiestjach” chwałyńskiego Sowietu.
Projekt dotyczy „Socjalizacji Kobiet” i wyszedł z pod pióra p. Fiedorowej. Składa się on z 13 artykułów, z których pierwsze cztery gwarantują nietykalność
osobistą pannom do lat 18 i przewidują dla mężczyzny, który by wbrew woli poważył się naruszyć tę nietykalność i dopuścił się gwałtu, karę 20 lat
katorgi.
Następne artykuly głoszą dosłownie:
,,5) Po upływie 18-tu lat każda dziewica staje się własnością Państwa.
6) Każda dziewica, która liczy lat 18, a nie wyszła jeszcze za mąż, obowią-
zana jest. pod surową karą. zarejestrować się w biurze „W olnej miłości” przy Komisarjacie Opieki państwowej.
7) Zarejestrowana w biurze ,;Wolnej miłości” ma prawo wybrać sobie z liczby obywateli w wieku od 19 do 50 lat męża.
Uwaga:
a) zgoda mężczyzny, na którego padnie wybór, nie jest obowiązująca
b) żona mężczyzny na którego padnie wybór, żadnych pretensji wobec takiego żądania zgłaszać nie ma prawa.
8) przy biurze „Wolnej miłości” tworzy się stały „Związek mężczyzn, swobodnych dla wyboru”
9) Prawo wyboru panien, które osiągnęły 18 rok, mają także mężczyźni.
10)Wybierać męża lub żonę można tylko raz na miesiąc.
11) Biuro „Wolnej miłości” jest autonomiczne.
12) Mężczyźni od 19 do 50 lat otrzymują prawo wyboru kobiet, które zapi-
sały się do biura, nawet bez zgody na to tych ostatnich – w interesie Państwa.
13) Dzieci urodzone z podobnego współżycia stają się własnością republiki.
Obowiązkiem Rady Komisarzy jest opracować ten projekt możliwie najszerzej i tem samem usunąć wiekowe jarzmo – prostytucję i rozpustę”.
Mam nadzieję, że nieludzki Furkota trafił z diagnozą. Jak Furkot znosi kurację?
Mar-Jo, pilnuj torebki. I nosicielki torebki też.
Zmoro, to na poważnie? I to miałaby napisać kobieta?
To mozna, Zmoro, nazwac Schnapsidee. Dziwi brak troski Glinki o mezczyzn/ dziewicow.
Vesper, odmian róż jest kilka(naście) tysięcy (z czego ja mam w swoim ogrodzie około 250), każdemu podoba się coś innego, więc trudno cokolwiek radzić. Nie wszystkie odmiany są wszędzie dostępne (stąd pytanie geograficzne), poza tym różne miejsca mają różne mikroklimaty (ja na przykład nie wiem, co to jest mączniak i rdza, ale o czarnej plamistości mógłbym pisać epopeje), więc tego, co napiszę nie traktuj jako prawd objawionych, tylko jako wycinkową opinię opartą o własne doświadczenie.
Z “żywopłotowych” różowych austinów bardzo polecam “Hyde Hall” i “Wild Edric” i “The Mayflower” – wszystkie bardzo niezatapialne. WE ma w rodowodzie rugosę, a HH i TM róże Therese Bugnet, co w zasadzie jest gwarancją nieśmiertelności. O “Spirit of Freedom” niewiele mogę powiedzieć, bo jest to jeden jedyny mój tegoroczny zakup wiosenny, który się nie przyjął (kolejna nauczka, że zawsze po trzy). Ale zdecydowanie zasługuje na kolejną próbę, bo recenzje ma bardzo dobre. Zresztą to nie wina szkółki (bo inne zakupy się przyjęły), tylko prawdopodobnie terminu (jeśli z gołym korzeniem, to kupuj na jesień, a nie na wiosnę), albo jakiegoś przypadku.
W wielkim szacunku mam też odmianę “Stanwell Perpetuall” (to nie austin, choć w rodowodzie wielu austinów jest – jako tatuś, bo jako mamusia jest bezpłodny), za zapach i odporność. A i pies jej za bardzo nie podsika (z bliska), bo strasznie kolczasta.
Wzmiankowałem też o “Therese Bugnet” – u mnie jedna z najwcześniejszych róż, bo pierwsze kwitnienie na zeszłorocznych pędach, które nigdy nie przemarzają, odporna na wszystko, dobrze znosi cień. W ogóle zwróć uwagę na odmiany hodowli kanadyjskiej – one nie “ociekają tak urokliwością” jak austinki, ale wybaczają o wiele więcej. Zastanów się proszę nad “Morden Blush”.
Wszystkie piżmówki i ich progenitura będą dobrze znosić zacienienie, więc i “Bouquet Parfait” też. U mnie akurat posadzona w pełnym słońcu i stosunkowo młoda, więc jakichś głębszych obserwacji nie mam.
W kategorii odmian nowoczesnych (ale spełniających kryteria koloru i niekłopotliwości uprawy serdecznie polecam “Angelę”. Nawet gdyby Raimer Kordes nie wyhodował niczego więcej, to i tak pozostanie we wdzięcznej pamięci potomnych jako autor “Angeli”. To jest jedyna róża, którą znam, a która cała przykrywa się własnymi kwiatami do tego stopnia, że nie widać zielonego. Przynajmniej przy pierwszym kwitnieniu (a rośnie w półcieniu). Niestety nie pachnie, ale nikt nie jest idealny.
Ciąg dalszy nastąpi wieczorem (moim) 🙂
PS. A róże, zwłaszcza austiny to rosną znacznie wyższe w ciepłych klimatach, niż to podaje sam Austin na swojej stronie. Nawet w Polsce, wystarczyła jedno ciepłe lato bez zimy i już mam 'Gertrudę Jekyll’ na trzech metrach.
Dzień dobry.
Ago, dziękuję za przypomnienie. 🙂
Czymam za Wszystkich i Wszystko.
Wizyta z Berlina bardzo udana. (Mój kolega M. doszedł do siebie po rozwodzie. Był w świetnej formie. Opowiedział cudną historię świętowanych w knajpie (za śp. DDR) urodzin kolegi z pracy, które to świętowanie zostało w sposób okrutny przerwane przez panów ze Stasi. Kolega miał pecha – urodził się 20.kwietnia , jak niejaki Adolf H.)
Zaczęłam właśnie pakowanie. Pierwsza selekcja ubraniowa za mną. Mam nadzieję, że do godz. 22.00 ostanie się tylko połowa z przygotowanych ciuszków.
Nie obiecuję, że się odezwę z Ukrainy (laptok zostaje w domu), ale będę próbować.
Mam zamiar wrócić cała i zdrowa. 🙂
Czekam Twoich wiesci i komentarzy Mar-Jo, podrozuj bezpiecznie!Bon voyage!
Kciukotrzymanie za Mar-Jo 🙂
Czytałem przed chwilą o niesamowitej kolizji drogowej. W czasie jazdy na kierowcę wskoczyła mysz. Kierowca próbując ją zrzucić stracił panowanie nad kierownicą i rozbił dwa samochody. W kolizji drogowej zginęła tylko mysz 😯
Czy to byla biala myszka, Irku…
Inna ciekawostka: w Albercie mozna pracowac jako pilot/ rozbijacz chmur gradowych.
http://www.cbc.ca/news/canada/calgary/alberta-s-cloud-seeding-pilots-see-2nd-busiest-year-in-20-years-1.2744786
Babilasie, moje lieu de résidence to nasza swojska Gdynia. Dzięki za powyższe i już czekam niecierpliwie na poniższe.
W zachodniej części ogrodu mam różę Peace i trzyma się nieźle. Ale we wschodniej padła nawet Flammentantz. Ale była dość zaniedbana, kiedy się sprowadziliśmy i wszelkie zabiegi przynosiły tylko chwilową poprawę. W tym roku postanowiłam ją usunąć. W to miejsce, po wymianie ziemi, wsadzę chyba New Dawn.
Mar-Jo, bezpiecznej podróży!
Ago, Furkota gula nie boli, a zastrzyki znosi bohatersko. U nieludzkiego dał sobie nawet tę gulę nakłuć. Sama kuracja nie stanowi więc poważnego problemu. Bardziej niepokoi mnie, co będzie, jeśli gula po zastrzykach się ostanie taka, jak była. Ale ponieważ życie jest wystarczająco trudne, nie będę o tym myśleć aż do poniedziałku.
Rzecznik policji odmówił komentarza 😈
Ago, jak najbardziej poważnie. To jest wytwór myśli rewolucjonistki sowieckiej z 1918r.
Ale czy zostało wdrożone, to nie wiem. Myślę, że nie. Mieli wówczas wieksze nieco problemy 😉
A w jakie regiony się wybierasz Mar-Jo?
Kciukotrzymanie oczywiste i za Ciebie, i za Kota, i za Furkota.
Zmoro: Lwów, Kamieniec Podolski,Czerniowce, Żytomierz, Kijów,( i być może Kołomyja). Ale to są tylko plany. Trasa może ulec zmianie.
Trzymam pilnie na wszystkie zapodane intencje. Kciuków z magazynu w tym celu kilka wziąłem i jakoś idzie. 🙂
W sprawie New Dawn ostrzegam, że ona chyba zbyt cieniście nie lubi. U mnie rośnie pod pergolą i póki taż była nienadmiernie zarośnięta, róży się wszystko podobało. Ale odkąd winogrona się rozszalały i zaczęły bardzo cienić, New Dawn fochy odstawia.
Phi, też mi rewolucjonistka, też mi wolna miłość. 🙄 Każda dziewica, która liczy lat 18, a nie wyszła jeszcze za mąż, obowiązana jest…itd. To rewolucjonistka sobie nie wyobrażała, że można skończyć 18 lat, nie wyjść za mąż, ale dziewicą już nie być?
Ech, na kursy by ją do Berkeley! 😈
Z dziewicami zresztą wkrótce nie będzie żadnych problemów, bo trafią do haremów:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,138764,16520312,Tzw__wyklad_Korwin_Mikkego_w_Szczecinie__Wasze_corki.html#BoxWiadTxt
Zaczynam dochodzić do wniosku, że JKM wymyślił Prezes, żeby przy tym obłąkańcu wydawać się wzorem umiarkowania i trzeźwej myśli. 😯
Szczerze mówiąc, bliższa jest mi cywilizacja muzułmańska, bo Unia Europejska to zwykła dzicz.
Hmmm, a może by się tak już JKM nie poświęcał i pojechał tam, gdzie czuje, że byłoby mu lepiej 🙄
Mógłby też dobrowolnie poddać się swojej ulubionej karze śmierci, robiąc jej w ten sposób znakomitą reklamę. Poza tym wtedy mógłby nawet niektórych lewaków przekonać, że ta kara jednak bywa pożyteczna. 😛
Gdynia to dobra wiadomośc, Vesper, bo mniej więcej mogę sobie wyobrazić, jak będą się zachowywać róże u Ciebie. Gdyby było to Vancouver albo Auckland, to z wyobraźnię trzeba by dosztukowywać jakimś researchem. Z drugiej jednak strony, naprawdę mało komu udało się skasować “Flammentanz”, to jest wyczyn szczególny, po osiągnięciu którego pozostaje już tylko uprawa kwiatów sztucznych.
Gdynia oznacza też, że jesteś w kręgu łatwej dostępności odmian niemieckich, którym brak elegancji i charakteru austinek, ale miewają różne inne zdumiewające właściwości użytkowe. Oprócz wspomnianej już “Angeli” na polecenie zasługuje “Pomponella” (róż ciemny, ale bardzo ładny kształt kwiatu i zdumiewająca odporność na choroby; o tolerancji na cień mówić nie mogę, bo u mnie rośnie na patelni), a także “Dolomiti”, “Diamant” (biała) i “Fortuna”. Te trzy ostatnie to bardziej róże okrywowe, choć przy pewnej dozie pracy sekatorem można je utrzymać w ryzach.
Oprócz tych odmian (Kordesa) jest jeszcze sporo innych, które najprawdopodobniej mogłyby nadawać się do Twoich celów, ale ich nie znam z autopsji, więc tylko kilka z nich wymienię (trzymamy się nadal w jasnych różach, prawda?): “Mirato”, “Neon”, “Isarperle”, “Larissa”.
Jeśli chodzi o róże Austina i cień, to oprócz wymienionych w poprzednim odcinku z czystym sumieniem mógłbym polecić następujące (znów: tak, jak zadano, ograniczam się do jasnych odcieni różu): “James Galway” (uwaga, on rośnie o wiele większy niż podaje literatura), Wildeve (kompaktowy klejnocik), “The Generous Gardener” (podobnie jak inne austinki znienacka zrobił się prawie pnączem tego roku) i “Queen of Sweden”. Ta ostatnia odmiana ma zdumiewający (wzniesiony dla entuzastów, drapakowaty dla krytyków) pokrój – jeśli miałbym robić niskie (do metra) żywopłoty z róż, to użyłbym właśnie “Queen of Sweden”.
Względnie nową ideą hodowlaną Austina jest wprowadzenie genów Rosa alba do róż angielskich. Alby, oprócz wielu innych cech, niosą z sobą odporność na zacienienie. Do grupy odmian z domieszką krwi alba należą “Windflower”, “The Alexandra Rose”, “Scarborough Fair”, “Ann” i “Cordelia”. To są nowe odmiany, ja mam tylko “Cordelię i “The Alexandra Rose”, ale dopiero od tego roku, więc trudno o jakieś miarodajne uwagi. Z albą Austin próbował już dawniej (“Shropshire Lass”), ale dopiero teraz udało mu się wyhodować powtarzające kwitnienie róże z tej grupy.
Mówiąc o cieniu, mam na myśli co najmniej 4-5 godzin słońca dziennie mimo wszystko. Poniżej tego, to jednak paprocie najchętniej. Często też cień jest spowodowany przez wysokie drzewa, których korzenie opijają i objadają sąsiadujące rośliny, więc przyczyna niepowodzeń w uprawie nie leży w ilości światła, ale w niedoborach wody i pokarmu.
Dziękuję za uwagę i przepraszam za gadulstwo.
To życzę Ci Mar-Jo, aby trasa nie musiała ulegać zmianom.
Stokrotne dzięki, Babilasie. Jesteś skarbnicą wiedzy. Biegnę pytać sierżanta googla o wymienione przez Ciebie odmiany.
Zgłoszę się chyba do Furkota na szkolenie z bohaterskiego znoszenia zastrzyków. Na razie bohatersko znoszę kolejną imprezę u sąsiadów. I też nie myślę o poniedziałku.
Dzień dobry 🙂
kawa
Bez myślenia o poniedziałku
Niedzielna herbata
Mar-Jo, mocno trzymam kciuki za udany wyjazd i szczesliwy powrot.
Furkotowi serdeczne drapanko i zyczenia dobrej diagnozy.
Ago, halasliwi sasiedzi to kleska. W ciezszych wypadkach mozna raz zaaplikowac bardzo glosną operą z mozliwie ostrym sopranem (oczywiscie w innej porze), jako dzialanie edukacyjne (demonstracja wielokierunkowosci rozprzestrzeniania sie dzwieku oraz roznorodnosci gustow) i zapobiegawcze.
Dzień dobry 🙂
Mam nadzieję, że Mar-Jo wróci w ogóle nie rozumiejąc, po cośmy te kciuki trzymali, bo przecież wszystko było świetnie. 😉
Dobra, nie krzyczcie, od razu odpukałem w niemalowane. W sprawie Mordki i Furkota też. 🙂
W ramach działań zapobiegawczo-edukacyjnych nieźle też jest wypożyczyć na kilka godzin dziennie początkującego ucznia szkoły muzycznej. Najlepiej z klasy skrzypiec lub instrumentów dętych. Oczywiście należy przy tym zadbać o ewakuację własną na czas ćwiczeń. 😎
Myślę, że poranek po kolejnej imprezie będzie właściwym momentem na działania edukacyjne. 😈 Dzisiejszy właściwy moment przespałam…
Szukając Fiedorowej, znalazłam Fiodorową i znowu w coś nie mogę uwierzyć. http://pl.wikipedia.org/wiki/Fiodorowa_Wasiljewa
😯
Najbardziej mną wstrząsnęły dwie rzeczy. Jedna, że tylko dwójka z 69 zmarła w niemowlęctwie, co w ówczesnych warunkach niemal na cud zakrawa. I druga, że po pierwszej piętnastce Fiodor Wasilijew nie zawiązał sobie na supełek, tylko nawet jeszcze mu się chciało drugi raz żenić. 😯
To poradźcie mi Lisku i Bobiku, co można zrobić z szczekająco- wrzeszczącą na swoje dziecko matką?
Mieszkam na osiedlu szeregówek zbudowanych na okręgu, wewnątrz którego są ogrody.
Gdzieś w dalszym sąsiedztwie ( akustycznie jednak, tak jakby to było tuż obok) mieszka rodzina z dzieckiem ok. 20-letnim, które ma lekkie deficyty rozwojowe.
Fizycznie jest sprawne wg. tego, co mówią sąsiedzi, porusza się samodzielnie po mieście mopedem, ale domaga się nieustannie dowodów miłosci od matki, pytając często ” kochasz mnie?”.
Na co matka reaguje szczekliwym wrzaskiem „kocham”.
Są to naprawdę wrzaski uniemożliwiające sąsiadom pobyt w domu.
Generalnie matka do tego dzieciaka nieustannie wrzeszczy, podejrzewam, że on nie zna innego tonu matki. Jak ona tak wrzeszczy, nawet zapewniając o miłości swej matczynej głębokiej niepomiernie, to w jakims momencie dzieciak zaczyna kwilić.
I wtedy wrzaski, co wydaje się być fizycznie już niemożliwym, przybierają jednak na sile. Nóż w kieszeni mi się otwiera, bo to dziecko nie zna w domu innego tonu. Od rana do, niejednokrotnie, północy szczek, wrzask, szczekliwy wrzask.
Kiedyś z ogrodu huknęłam w dal na babę, to na moment ucichło.
Biedny dzieciak, myślę, że chodzi gdzieś do szkoły( bo wrzaski całodzienne są tylko latem, prze pozostałą część roku zaczynają się popołudniami), i choć tam ma szanse na ludzkie traktowanie 🙁 .
Tenże Fiodorow w chwili ponownego ożenku miał co najmniej 75 lat. Chłop na schwał, niemałe sieło spłodził na chwałę Rosji 😉 .
On się ożenił po raz drugi po śmierci pierwszej żony – która żyła lat 75. 😯 Co się stało z tą sześćdziesiątkąsiódemką po okresie niemowlęcym? Jak chłopska rodzina mogła wyżywić, ba, pomieścić w chacie, tyle dzieci? Z drugiej strony, hrabiowskiej byłoby zapewne trudniej – hrabiowskie dzieci mają większe potrzeby…
Informacja o ponownej zeniaczce Fiodora oraz osiemnasciorgu sztuk potomstwa z drugiej zony (tez blizniaki) wydaje sie szczegolnie problematyczna, poniewaz zona jego zmarla wg wiki w wieku 75 lat, a po drugie, tendencja do rodzenia blizniakow jest (prawie?) zawsze zwiazana z kobieta, nie z mezczyzna.
Nie tylko trojaczki, ale i troj-lajza 😆
Oj, Zmoro, to cięższa sprawa, bo przy całej uciążliwości tych wrzasków, można równocześnie tej kobiecie współczuć, jako że wychowywanie (samotne, jak wnoszę z opisu sytuacji) upośledzonego dziecka lekkie, łatwe i przyjemne nie jest. Dlatego pierwszy sposób, który mi się nasunął, jest łagodny: wywiedzieć się, czy ta rodzina ma jakiegoś kuratora albo kogoś w podobie i z tym kimś porozmawiać, czy nie mógłby wpłynąć.
Jest również sposób hardkorowy, tylko wymaga pewnego wysiłku i zastosowałbym go dopiero wtedy, gdyby pierwszy nic nie dał. Nagrać tak z pół godziny tych „rozmówek” i kiedy pani zacznie wrzaski po raz kolejny, puszczać jej na cały regulator samą siebie. Raz taki numer wykonałem (z panem, nie z panią) i wrażenie, a raczej rażenie, okazało się piorunujące.
Jeżeli skutkiem byłaby wizyta nagranej, ze strasznymi pretensjami, trzeba się uzbroić w zbolałą godność i spokojnie tłumaczyć „a widzi pani, my właśnie tak a tak się czujemy, kiedy pani krzyczy, więc może spróbowałaby pani jakichś cichszych metod komunikacji z synem”.
W przypadku użycia tej drugiej opcji należy uprzednio wyjaśnić innym umęczonym sąsiadom, że są to działania edukacyjne i również w ich interesie leży wytrzymanie ich przez jakiś czas. 🙄
Zmoro, istnieje mozliwosc ze chlopak lub jego rodzice maja prawdziwy problem ze sluchem (jesli matka uslyszala Twoj apel to znaczy ze raczej nie ona, wiec moze niepelnosprawny syn). Moze mozna uprzejmie zapytac o mozliwosc zakupu hearing aid?
Też pomyślałem o problemie ze słuchem, ale właśnie w rozmowie z kuratorem czy pracownkiem socjalnym, znającym tę rodzinę, można by takie rzeczy wyjaśnić.
Nie jest samotną matką, chłopak problemu ze słuchem nie ma. Sąsiedzi się nie chcą wtrącać.
I chodzi mi nie tyle o wrzaski uniemożliwiające innym spokojne mieszkanie, tylko o to, że ten dzieciak jest tak traktowany.
Świadoma jestem iż nie jest to lekkie, łatwe i przyjemne, ale tak przecież nie można, bo to problemów nie rozwiązuje, a myślę, że wręcz przeciwnie, przyczynia się do ich eskalacji.
I nie są to sporadyczne wybuchy, które byłabym w stanie zrozumieć, ale norma.
Chyba zaopatrzę się w sprzęt do nagrywania.
Problemy ze słuchem są wykluczone, bo to nie jest podniesiony głos. To są naładowane wściekłością szczekające wrzaski 🙁
A tak w ogóle, na zakłócaczy spokoju najlepszy, bo również profilaktyczno-odstraszający, jest sprawnie działający Ordnungsamt. Co dedykuję tym wszystkim korwinistom, którzy wrzeszczą „jak najmniej państwa!”. 😉
Jesli dziecku dzieje sie krzywda, to nie ma sie co samemu bawic w pracownika socjalnego /psychologa. Nalezy powiadomic policje a przynajmniej policja zagrozic co czasami pomaga.
Stara cale zycie to stosuje. Kiedys wobec pary Polakow z gornego pietra. On ja chyba tlukl, ona krzyczala, bylo po polnocy. Stata byla wspaniala: – Prosze pana, licze do trzech i wzywam policje, ktora w TYM KRAJU bardzo slabo toleruje przemoc w rodzinie. Raz , dwa, trzy! Jeszcze raz uslysze cos dobywajacego sie z Panstwa mieszkania i sprowadze policje bez uprzedzenia.
To sie nie powtorzylo, a po roku oni sie wyprowadzili.
To jakos nadzwyczajnie podzialalo. A raz rzucila sie z piesciami na Japonczyka, ktory na basenie „uczyl” swa piecioletnia corke plywania, wrzycajac ja krzyczaca wnieboglosy na gleboka wode. Bylo to w najelegantszym hotelu w Kioto. Japonczyk nie znal angielskiego. Trzeba sie bylo uciec do rekoczynow. Przyszla obsluga hotelowa. Zakazali glupiemu dziadowi znecania sie nad dzieckiem. Cos mu dlugo tlumaczyli. pokazujac na Stara. Pewnie wyjasniali, ze jest ona z frajerskiej kultury amerykanskiej, nie rozumiejacej zimnego chodu dzieciat.
Rozumiem, Zmoro, że Ci żal chłopaka i chętnie byś tego matkoszona trochę wychowała, ale obawiam się, że w praktyce możliwości w tym zakresie masz niezbyt wielkie. Można jednak przypuścić, że już samo „spuszczenie z tonu” trochę by chłopakowi pomogło i nerwy by mu odpoczęły, więc może spróbuj skierować wysiłki właśnie na wyciszenie.
Zmoro, z opisu wydawalo mi sie ze ta kobieta glosno krzyczy ze go kocha… Jesli chodzie o zle traktowanie, to czy jest ono tylko wokalne?
Mordko, nie chodzi o bawienie się w pracownika socjalnego samemu, tylko o skontaktowanie się z takowym, jeżeli jakiś jest do tej rodziny przydzielony.
A straszenie policją jest skuteczne u Ciebie czy u mnie, ale w Polsce niekoniecznie, co wiem i ze słyszenia, i z doświadczeń własnych. Dlatego ja opracowałem kilka „pozapolicyjnych” metod, które czasem też skutkują. 😉
A czasem nie. 🙁
chowu, nie chodu.
Teraz nie wiem, czy poprawiać, czy za „zimny chód” przyznać Nagrodę im. Heleny. 😀
Dlatego byla emfaza na „w TYM KRAJU”. Bardzo przydarna formulka. Jak w zdanieu „W TYM KRAJU nie wolno sprzedawac mielonki z wczorajsza, a nawet dzisiejsza data spozycia, nawet przecenionej o 15 pensow”.
Widze ze Mordechaj tez sie zaniepokoil w tym kierunku.
Tez mam taka rodzine w jednym z sasiednich budynkow – oboje rodzice z podnormalnym IQ (on na granicy, ona pod), i piecioro dzieci z ktorych trojka wymaga specjalnej szkoly, a pozostala dwojka tez mi nie wyglada, bo i jak by miala. Na dodatek, co wiedzialam od rodziny tej kobiety, pare lat temu pogniewala sie ze swoja matka i w rezultacie dziadkowie, ktorzy przedtem bardzo pomagali, juz nie maja wstepu do ich domu, co na dodatek spowodowalo u jednej z babc prawdziwe zalamanie. Poniewaz kilkakrotnie slyszalam stamtad tak alarmujace krzyki dzieci, ze dwukrotnie zawezwalam policje z ambulansem. W obu wypadkach pielegniarze weszli, obejrzeli i oswiadczyli ze nic sie nie dzieje, nikt nie jest fizycznie poszkodowany i nie widac awantury, tylko aberacje zachowania. Ale rodzice chyba sie tych wizyt przestraszyli (przestraszyli ze zabiora im dzieci), bo krotko potem doszlo do pojednania z dziadkami ktorzy znow maja dostep, nadzor i mozliwosc pomocy, a krzykow juz nie ma.
Podczas redagowania gramatyka poszla w las 😉
Stara jest jakos tak dziwacznie skonstruowana, ze przestaje panowac nad soba jak widzi dziejaca sie na jej oczach krzywde. Kiedys w Nowym Jorku z calej sily stracila z ruchomych schodow trzy razy wieksza od siebie dziewuche, ktora starannie i metodycznie podpalala papierosem* welniany plaszcz jadacej o stopien nizej kobiety. Bylo to w domu towarowym Macy’s. Stara ledwo mowila wtedy po angielsku.
——–
*Tak, byly to czasy loedu nawet w domu towarowym mozna bylo palic papierosa. Potem wszystko zaczelo schodzic na Psy.
Hej! Nie wiem, czy zabawne:
https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xap1/v/t1.0-9/10424354_734207049951488_4954127126643134753_n.jpg?oh=8b2fcf93c82f18d8d7787b306b831480&oe=546E5865&__gda__=1415751097_1dee90e35330dcab550f176f068a2e3e
No, coś niebywałego – słońce wyjrzało i chwilowo nie widzę (odpukać!) żadnych deszczowych chmur na horyzoncie. 😯 Lecę namówić PA, żebyśmy choć na chwilę skoczyli w jakąś zieleninę. 😀
Zabawne, Siódemeczko, ale na zasadzie i smieszno i straszno. 😕
Jeżeli Zmora pisze o sytuacji w Polsce, to u nas raczej nie ma takich pracowników socjalnych, a jeżeli się trafioają, to na zasadzie osbistego zaangażowania i wrażliwości, a nie systemowej rutyny.
I ze skruchą wyznam, że dopiero po zetknięciu się z opieką socjalną na Bemowie doceniłam takim ośrodek na Bródnie, gdzie mieszkała moja Mama.
Myślę, Zmoro, że może powinnaś jednak porozmawiać z tą matką. I w przypadku braku oznak zrozumienia i porozumienia zagrozić wszczęściem procedury urzędowej.
W Polsce rodziny dotknięte niepełnosprawnością członka rodziny są pozostawione same sobie bez żadnego wsparcia.
Myślę, że oni potrzebują pomocy, nie świętego oburzenia.
Bardzi, bardzo smieszne, Siodemeczko.
Nawet moja Klapoucha sie usmiala. A nie smieje sie juz od miesiaca, jak spiewala Demarczyk. .
Dzień dobry 🙂
Oj Siódemeczko, ostrożnie, bo się spełni…
Też się uśmiałam 😆
Mordko, zaglądasz do poczty?
Nie. Mam surowo zakazane. W ten sposob nie ma zadnych zlych wiadomosci.
Siódemeczko, a kto jest władny zapewnić im pomoc?
I jaka procedura urzędowa obowiązuje w takim przypadku?
Oczywiście, że ktoś powinien wyjaśnić matce, że sama sobie stwarza problemy postępując w ten sposób.
Z tego, co mówią sąsiedzi dzieciak jest samodzielny, bardzo łagodny i spokojny.
Jedyna uciążliwość z jego strony to ta, że domaga się dość często( normalnym tonem) od matki deklaracji miłości.
Natomiast ona prawie wyłacznie wrzeszczy na niego. Niezależnie od tego, co on zrobi. ” żryj” ” s…j” itp to podstawa komunikowania się z nim. To wtedy on zaczyna skomleć, co matkę doprowadza do jeszcze większej furii.
Sąsiedzi ponoć przed laty wielokrotnie próbowali, ale bezskutecznie. Zostali pogonieni.
Och Zmoro, co za koszmar. Ja nie wierze w sile sasiedzkich interwencji.Zdumiewa poczucie bezkarnosci tej matki/ czy opiekunki, ktora nie stara sie swojej agresji ukryc przed tzw ludzkim okiem i uchem. Takie codzienne wrzaski i wyzwiska toz to forma maltretowania.Szczegolnie, ze ten biedny mlody czlowiek nie umie sie przed tym obronic i widac nie ma innych czlonkow rodziny, ktorzy darza go jakims uczuciem czy przyjaznia. A moze ma. Moze to z nimi mozna by porozmawiac, czy powiadomic te szkole, do ktorej chodzi. Bo inaczej to chyba pozostaje nagrac te wrzaski i pojsc z tym na policje, niech cos zaradza z pozycji sily i przepisow. Jesli ten mlody czlowiek nie jest przestraszony, i ogolnie ta matka o jego potrzeby dba, to moze rzeczywiscie interwencja strozow porzadku bylaby skuteczna. Ktos musi byc rzecznikiem osob niepelnosprawnych z urzedu, mozna tez tam zasiegnac porady, ale nie wiem kto to jest w Kraju.
Zmoro, trzeba sprobować w osrodku pomocy społecznej, może są dobrze zorganizowani i chętni.
Ja wielką pomoc otrzymałam w Osrodku Interwencji Kryzysowej.
To są placowki działajace w kazdym miescie i dzielnicy.
Można do tego osrodka kryzysowego zadzwonić i porozmawiać, zapytać, kto może pomóc.
Wyrwanie tego chłopca z rodziny, pomimo wulgarnych krzyków matki może być dla niego większą krzywdą. W tym osrodku kryzysowuym oni podejmują rozmowy, mediacje i interwencje, są przy nich domy będące schronieniem dla maltretowanych kobiet z dziećmi.
Zmoro,
miałam kiedyś podobną sprawę i z totalnej bezradności zadzwoniłam do Stowarzyszenia na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie „Niebieska Linia” z prośbą o radę, jak się zachować w określonej sytuacji. Rada okazała się bardzo dobra, oni mają tam fachowców z prawdziwego zdarzenia.
Tel. do „Niebieskiej Linii” w Warszawie 22 499 3733
Ośrodek Interwencji Kryzysowej też jest doskonały.
tel. w Warszawie 22 837 5559
It takes a village…
Akurat doswiadczenie brytyjskie, gdzie jest az nadto osrodkow spolecznej interewencji, pokazuje raz po raz, ze dochodzi do straszliwych tragedii, bo sasiedzi nie zaintereweniowali na czas. Potem sie zwala wszystko na szkole, na sluzby spoleczne, na wszystkich tylko nie na siebie, ze sie widzialo i odwrocilo glowe.
Dlatego podpisywalismy wszyscy (ponad pol miliona osob) petycje do rzadu JKM aby wprowadzil „Prawo Daniela Pelki”, zadreczonego na smierc 4-latka. A przedtem jeszcze byl Baby P,, a przed nim nigeryjska dziewczynka zmatla wskutek straszliwych obrazen. A przedtem byla matka z niepelnosprawna nastolatka – obie popelnily samobojstwo, bo byly przesladowane przez chuliganow z sasiedztwa.
Wiele tego mozna bylo uniknac gdyby sie ludzie z najblizszego sasiedzrtwa poczuwali do odpowiedzialnosci za blizniego.
Prawo Daniela Pelki naklada na wszystkich obowiazek interweniowania jesli wiedza lub podejrzewaja ze dziecko jest maltretowane. Niw tylko sluzby, nie tylko lekarze i nauczuciele, ale wszyscy, w tym sasiedzi.
Daniel Pelka zadreczony zostal przez pare zwyrodnialcow z Polski, tracil na wadze i zebral o jedzenie na oczach wszystkich. Wykradal innym dzceciom w przedszkolu jedzenie i przeszukiwal kosze na smiecie w poszukiwaniu jadalnego kaska, nikl w oczach, mial since na ciele, a wystarczylo, ze mamusia zapewnila, ze ma „alergie”. Sasiedzi slyszeli krzyki z mieszkania, ale dziecko bylo czysto i ladnie ubrane, wiec nie mogla mu sie dziac krzywda. A w rym czasie mamuska usilowala go topic w wannie, a jak byl „nieposluszny” wsypywala mu do gardla lyzkami sol.
Rodzice dostali dozywicie i mam nadzieje, ze zgnija w wiezieniu. Nie 13 lat, nie 15 (taka jest cena zycia dziecka w Polsce) i nigdy juz z mamra nie wyjda.
OT, ale tekst St. Obirka wielce interesujący
http://studioopinii.pl/stanislaw-obirek-strach-wladzy-koscielnej/
Dziękuję dziewczęta, jutro dzwonię do jednych i drugich.
Zmoro,
mam podobne zdanie, jak mt7 i jedna taka. Zaczęłabym od rozmowy z profesjonalistami. Rodzina to „system”. Jeżeli matka zachowuje się w ten sposób, to znaczy, że również potrzebuje pomocy. Trudno powiedzieć jakiej. Może to być sprawa braku umiejętności bycia matką, radzenia sobie z frustracją i agresją aż do zaburzeń o charakterze psychiatrycznym. Pomocy zawsze potrzebuje cały system rodzinny.
Oczywiście forma interwencji zależeć będzie od tego czy chce się zapewnić sobie święty spokój, do czego każdy ma prawo, czy też pomóc innym w nieszczęściu.
Najgorsze co można zrobić, to zachować się jak sędzia czy prokurator.
Bobiku, też kiedyś odstawiłem ten numer z nagrywaniem sąsiedzkich wrzasków i odtwarzaniem ich na pełny regulator. Niby zadziałało, ale wewnątrz nie miałem przekonania, że dobrze czynię. Niestety nie wiem czy w takich sytuacjach jest jak czynić dobrze. Może tylko po chrześcijańsku nastawić drugie ucho?
Lisku,
czy znasz film „Dzieci Hebronu – stracone pokolenie”? Obejrzałam go dopiero dzisiaj i to mną wstrząsnęło.
http://prasa.tvn.pl/informacje-prasowe/dzieci-hebronu-stracone-pokolenie-i-pokolenie-lajkow-weekendowe-premiery-dokumentow-w-tvn24-biznes-i-swiat,122282.html
Paradoksalnie, najbardziej mnie przeraziła wypowiedź, bardzo sympatycznej pani Daniell Weis, szefowej osadników na Zachodnim Brzegu, która z uśmiechem na ustach twierdziła, że Palestyńczycy muszą zrozumieć, że Bóg dał tę ziemię, całą, Żydom. I Palestyńczycy, ich dzieci i wnuki nie mają co liczyć na własne państwo. Straszne. „Wyższość prawa bożego nad stanowionym”. Tu nie ma miejsca na dyskusje i na nadzieję. Potworne 🙁
Osobiscie wole byc sedzia i prokuratorem w jednym Kocie, niz wdawac sie w dynamike stosunkow w jakiejs obcej rodzinie.
Wole zdawac sie na wlasny zdrowy rozum wychodzac z prostego rownania: dziecko bite lub krzyczane = cos okropnego, nalezy powstrztmac. Dziecko usmiechniete, pogodne i towarzyskie = bardzo diobrze, takie lubimy.
W pierwszym wypadku („cos okropnego”) natychmiast zawiadamiamy kogo trzeba, najblizej jest policja, niech sie ona w tym babrze, ale przedtem zabezpieczy dziecko.
W drugim zas wypadku („bardzio dobrze, takie lubimy”) wdajemy sie w pogawedke, recytujemy Brzechwe i Tuwima, glaszczemy po glowce.
Udało się. Skorzystaliśmy z zieleniny, zanim zaczęło lać. Bo teraz, oczywiście, już znowu leje. 👿
Spotkaliśmy sarenkę Bambi, która pasła się z takim zapamiętaniem, że dość długo można się jej było poprzyglądać. W końcu nas zauważyła i dała dyla w kilkumetrowych podskokach, ale przyjemność z włajeryzmu i tak już zdążyliśmy mieć. 🙂
Powodzenia jutro, Zmoro!
Bobik sie chyba jeszcze blaka po lesie, moze wroci z borowikami.
A czy wykonałbyś własnołapnie operację chirurgiczną Kocie, czy poprosiłbyś o interwencję specjalistę?
„Po pierwsze nie szkodzić” 😉
Nie ma potrzeby „wdawać się w dynamikę” cudzej rodziny. Ale też nie ma potrzeby używać łomu, kiedy można zdać się na profesjonalistów.
Bez borowikow, ale z polaskotany wizualnie.
Kulinarnie to spedzamy weekend wyjsciowo. Wczoraj z okacji wizyty kolezanki z Nowej szkocji na tradycyjnym sznyclu, przygotowanym w mojej ulubionej sznyclowni, rumunskiej zreszta.
Przystawkowa zupa znowu byla niebianska (jakby nasza lagodna ogorkowa, z pulpetami i kulka kwasnej gestej smietany).
Dzisiaj udajemy sie do bardziej fancy-schmancy miejsca z okazji rodzinno-imieninowej.
Przypomnialy mis sie smazone borowiki panierowane, jedzone w gorach w Piemoncie. Boze jakie to bylo pyszne!
Borowiki były wczoraj, duszone w śmietanie. Okazało się, że w tej postaci nawet z 230 g jest jakiś pożytek, ale pod warunkiem, że Młodego akurat nie ma na kolacji. 😉
Wlasnolapnie operacje nieraz juz wykonywalem i jeszcze zaden pacjent nie umarl a eszyscy sa zadowoleni. Zapytaj E.
Prosze tez na mnie nie liczyc, ze bede szukal specjalistow dla jakiegos elementu, ktorego nie znam. Wystarczy, ze postawie kolo elementu policjanta z palka i nawet spluwa, jesli trzeba. . A cienkosciami psychologii niechaj sie zajmuja ci wszyscy, ktorym za to placa. Ja chce wiedziec, ze policja wkroczy jak jest potrzebna.
Daniela Weiss nie jest szefowa, byla jedna z przywodcow ruchu osadniczego i nalezy do jego bardziej krancowego i religijnego odlamu, stworzyla wieloletnie partnerstwo z nie mniej krancowym rabinem Levingerem. Wyjatkowo odrazajaca para. Tak wyglada krancowo-oszolomski mesjanizm religijno-narodowy.
Dla porownania, zmarly rabin Shach, przywodca ortodoksyjnych Litwakow w okresie aktywnosci tych dwojga, twierdzil ze Bog co prawda obiecal Zydom te ziemie, ale to on ma im to zalatwic, i wysylanie na smierc choc jednego zolnierza w tej sprawie jest tak trefne jak wieprz 😉 Roznica miedzy ortodoksyjnoscia a ruchem religijno-narodowym jest troche taka jak miedzy islamem a islamem politycznym, tz miedzy religia a tymi ktorzy postanowili wlasnymi rekoma wprowadzac wole boza na ziemi.
Lisku,
w filmie ta pani sprawia wrażenie bardzo miłej, tym bardziej szokuje to, co mówi 🙁
Strasznie trudna sytuacja.
Nie rozumiem dlaczego Ludzkosc zamiast hodowac brokuly nie skupo sie na hodowli borowikow. Nie znam ani jednego czlowieka, ktory zakrztknalby: Ach, jak niebianskie brokuly jadlem w Piemoncie!
Tego filmu akurat nie znam, ale jesli film twierdzi ze mlodzi wiezniowie palestynscy byli wykorzystywali seksualnie to smiem watpic 😉 Takze twierdzenie recenzenta, ze „Twórcy dokumentu pokazują system kontroli i okupacji, którego celem jest zniszczenie społeczeństwa palestyńskiego” tez niezupelnie trzyma sie kupy. Nie zdolalam znalesc nazwisk tworcow filmu.
cienkosciami psychologii niechaj sie zajmuja ci wszyscy, ktorym za to placa
It takes a village…
Czy rolą „wioski” jest posyłanie policji z pałami i spluwami do niewydolnej wychowawczo matki? Czy takt i wrażliwość to „towar” dostępny tylko za pieniądze?
Jagodo, przypominasz mi znajoma muzulmanke ktora kiedys twierdzila ze to nie mozliwe ze Osaba wysadzil Blizniaki bo on jest taki mily 😉 Nie sadz sytuacji wg jej najbardziej krancowych elementow. Daniela Weiss byla glosna ale nie bardzo decydujaca.
Ech. lisku, listu, jak ja bym chciał Cię sklonować i tak z 200 Twoich klonów wpuścić do Sejmu… Niestety, nasza specjalność to nie myślący ludzie a wrzaskuny wzorcowane na księdzu Skardze.
Lisku,
film po prostu trzeba obejrzeć. Myślę, że da się go znaleźć w sieci. Ja jestem na to zbyt niegramotna 😉
Głos zabierały obie strony konfliktu i obserwatorzy z innych państw. Ja mam zbyt mało danych, żeby o czymkolwiek wypowiadać się w sposób arbitralny. Mnie to bardzo zasmuciło. Ze względu na wszystkich uczestników dramatu 🙁
Sorry, Jagodo. Mnie absolutnie nie stac na takt i wrazliwosc gdy na moich oczach dzieje sie komus krzywda. Takt i wrazliwosc rezerwuje na specjalne okazje, nie mam tego do rozdania dla wszystkich.
Rola wioski jest m.in. ochrona slabszych, choc oczywoscie nie tylko.
Jak na moich oczach matka wali dziecko w supermarkecie po glowie, to ja jej bardzo ostro zwracam uwage i malo mnie interesuja jej motywacje i jej przezycia. Sa granice mojego leberalizmu.
Lisku,
nie zrozumiałyśmy się. Pisałam o tym, że tak trudno pogodzić się z tym, że mili ludzie robią/mówią …
Ale tak było, jest i będzie 🙁
Świat staje się coraz lepszy dzięki temu, że nie wszyscy są tacy 🙂
Jagodo, sprobuje, ale filmow dokumentalnych i „dokumentalnych” na te tematy znam bardzo wiele, i nie kazdy film o tym rejonie i problemie jest wart obejrzenia. Niestety jest wiele przykladow przejaskrawiania i wykrzywiania ktore glownie zaciemniaja obraz, co mnie zlosci bo mam wrazenie jakby ci przejaskrawiajacy uwazali ze sytuacja taka jaka jest naprawde jest niedostatecznie ciezka i trzeba bylo ja podrasowac 👿
Usilowalam znalesc nazwiska rezysera wlasnie po to by wyszukac film ale nie widze, jeszcze potem sprobuje. Jesli znajde napisze co o nim mysle.
Dzieki Andsolu 😳 🙂 🙂
Kocie, za pierwszym razem wezwałam policję, nie kryjąc się zresztą, że to zrobiłam. W efekcie miałam przeciwko sobie całą rodzinę ofiary, z ofiarą włącznie, wszystkich sąsiadów, którzy, oczywiście, nigdy niczego nie słyszeli. Policja uznała mnie za szurnietą, która z braku innego zajęcia siedzi ze szklanką przy ścianie i podsłuchuje sąsiadów.Taki mamy klimat, cóż poradzić. Inny niż w UK czy gdzie indziej.
Dlatego postanowiłam się solidnie przygotować na drugi raz i zadzwoniłam po fachową radę do „Niebieskiej linii”. Tam mnie poprowadzili jak po sznurku; kiedy zdarzył się drugi raz postąpiłam tak, jak mi poradzili, z bardzo dobrym skutkiem, ku zadowoleniu ofiary.
Bez wchodzenia w cudzą „motywację i przeżycia” stajemy się bezduszną „maszyną sprawiedliwości”. Nie rozwiązujemy problemów.
Rola „wioski” nie polega jedynie na reaktywnych interwencjach, ale przede wszystkim na mądrym i współczującym wspieraniu i pomaganiu.
W takich historiach, jak ta opisana przez Zmorę, są dwie sprawy, wprawdzie związene ze sobą, ale pozwalające na dwa osobne spojrzenia.
Jedna to dysfunkcyjność rodziny na poziomie wewnętrznym. Jeżeli komuś zależy, żeby tutaj coś pomóc, to faktycznie najlepiej będzie, jeśli zwróci się do specjalistów (przy czym to jest możliwe w przypadku sąsiadów, ale nie wobec nieznajomej osoby tłukącej dziecko w supermarkecie – tu wchodzi w grę tylko reakcja doraźna). Ale trzeba wziąć pod uwagę, że są ludzie, którzy kategorycznie dać sobie pomóc nie chcą i wtedy pojawia się problem dysfunkcyjności zewnętrznej, czyli naruszania reguł współżycia społecznego bądź prawa. Tu z kolei najgorszym wyjściem wydawałoby mi się pozostawienie uciążliwców w przekonaniu „nam wolno, bo jesteśmy dysfunkcyjni”. Należy zatem jakoś zareagować i może to być najpierw zwrócenie uwagi, czy skontaktowanie się z centrum kryzysowym, a potem sięgnięcie do ostrzejszych środków, w rodzaju wezwania policji (i ja tak to stopniuję), ale jeżeli ktoś od policji chce zacząć, to trudno go za to potępiać. Kto narusza, musi się z tym liczyć, że nie każdy się z nim będzie cackać.
I niekoniecznie trzeba się źle czuć, sięgając do nieortodoksyjnych metod, jak nagranie i puszczenie, czyli podstawienie pod nos lusterka. Wobec niektórych osób to może mieć wiele lepszy efekt edukacyjny, niż wezwanie policji. Ludzie czasem po prostu sobie nie zdają sprawy, jak są przez otoczenie odbierani i takie lusterko może spełnić rolę głowopukawki.
Zmora poprosila o porade, dostala ja, bardzo konkretna i uzyteczna informacje, ktora przyjela z podziekowaniem. Na inne, indywidulnie napotkane zyciowe sytuacje kazdy zareaguje wedle swojego przekonania. Chocbysmy dyskutowali do rana to najlepsze dzialanie jest takie, ktore jest efektywne i pomocne dla pokrzywdzonego, a niekoniecznie takie, ktore najpiekniej brzmi napisane na kartce.
Nicole przyslala (nam sie podoba):
Au bar de l’ONU : Que se passe-t-il quand une mouche tombe dans une tasse de café?
L’ Italien – jette la tasse et s’en va en rage.
Le Français – jette la mouche et boit le café.
Le Chinois – mange la mouche et jette le café.
Le Russe – boit le café avec la mouche; c’est un extra sans frais supplémentaires…
L’ Israélien – vend le café au Français, la mouche au Chinois et achète pour lui-même une nouvelle tasse de café. Avec le bénéfice des ventes, il met au point un dispositif qui empêche les mouches de tomber dans le café.
Le Palestinien – accuse Israël d’avoir mis une mouche dans son café, dénonce l’agression à l’ONU, fait une demande de prêt aux Nations-Unies pour financer l’achat d’une nouvelle tasse de café, utilise l’argent pour acheter des explosifs…
… Et puis:
Il fait sauter la cafétéria où l’Italien, le Français, le Chinois et le Russe sont tous en train d’expliquer à l’Israélien qu’il doit donner sa tasse de café au Palestinien…
Znowu śmieszne, ale w pewnym aspekcie i straszne. 😉
Króliku, to się chyba odnosi w ogóle „do wszystkiego”, że można sobie teoretycznie porozważać, ale w praktyce trzeba postępowanie, zgodnie z własnym wyczuciem, dostosować do sytuacji. 🙂
Z całkiem innej beczki, pytanie do obeznanych botanicznie – co to może być za drzewko, niezbyt wielkie, dość gęste, które ma owoce podobne do wiśni w kolorze i smaku (jeszcze kwaśniejsze), ale podłużne? Rośnie przy mojej stałej trasie spacerowej, ale dotąd jakoś nie doszedłem do tego, co to za jedno.
Berberys?
http://kamilk.flog.pl/wpis/2061922/berberys-czerwony
deren jadalny…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dere%C5%84_jadalny
Sorry Bobiku, czasem mi wychodzi przy czytaniu wpisu ton (cranky), ktorego nie mam przy pisaniu.
Typuję na dereń jadalny
http://1.bp.blogspot.com/-Q3UspVYj1Ew/URf6VXjmmqI/AAAAAAAACg4/GHmVtjbDFrQ/s1600/deren_jadalny.jpg
Ooooo, łajza dereniowa 🙂
Niemcy podobno robie z derenia Dirndlbrand.
Nie tylko Niemcy 🙄
dereniówka to królowa alkoholi kresowych. Nawet odbył się pierwszy ich turniej w Tarnowie
No jasne, dereń, dziękuję. 🙂 Nawet o nim myślałem, ale na przeszkodzie stanęło mi głębokie przekonanie, że dereń musi być krzewem. 😳 Dopiero teraz w Wiki wyczytałem, że może być również drzewkiem.
Króliku, ja nie miałem żadnych zastrzeżeń do Twojego tonu. Tak mi się po prostu pomyślało, że Twoja uwaga ma zastosowanie uniwersalne. 🙂
Dirndlbrand robią raczej Austriacy, a jeżeli Niemcy, to bardzo południowi. 😉 U innych Niemców dereń nazywa się Kornelkirsche albo Herlitze.
Ja sie znam na botanice jak swinia na grzmotach (wedle ludowego falenickiego powiedzenia), ale akurat deren rosl w ogrodzie u tesciow w Falenicy. Tesc robil z owocow wino domowe, z ktorego sie podsmiewalismy nazywajc je Madera.Tesc pochodzi spod Chelma Lubelskiego, wiec pewnie znany mu byl ten deren z lat dziecinnych.
Chełm zwany czasami Lubelskim 🙄 to tez moje rodzinne strony 🙂
Dereniówka była powszechna. Ostatnio dostałem przepis na kiszony dereń. Niestety za późno w tym roku, gdyż do tego nadaje się dereń zielony, niedojrzały
W Tarnowie powinien byc tez turniej wyrobow z tarniny.
To ja jadę do Wiśnicza. 🙂
Do Kota, w sprawie brokulow. Tez ich nie cierpie. G.W. Bush musial sie bardzo gesto tlumaczyc jak sie publicznie przyznal, ze nie lubi brokulow.Brokuly i quinoa.
A ja do Jablonny (calvados)!
Mimo swej mięsożerności muszę stanąć po stronie brokułów. 😎 Przyjaźnię się z nimi szalenie (zwłaszcza jak są w mojej ulubionej zapiekance z sosem holenderskim) i nawet im czasem czule podśpiewuję na melodię Titiny:
Brokuły, ach, brokuły,
na urok ich jam czuły,
dla każdej kapituły
nadadzą one się.
Choć w gardle staje buła,
choć myśli mgła zasnuła,
gdy tylko masz brokuła,
to jeszcze nie jest źle.
Para rara rara ram,
para rara rara ram!
Brokuły, ach, brokuły,
niech mi je zwożą muły,
byleby ich nie żuły,
na jawie ni we śnie.
Brokuły, ach, brokuły,
ja bez nich mam skrofuły,
więc niech nas zwiążą stuły,
niech wreszcie będą me.
Para rara rara ram,
para rara ram pam pam!
Trójka polskich lekarzy chce jechać do Ghany operować najbiedniejszych. Co o tym myślicie? http://polakpotrafi.pl/projekt/operacja-ghana Nie mam doświadczeń z tym portalem, tę akurat akcję nagłośniła GW. Idę się przyjrzeć, jak można przelać pieniądze.
Zmuszony jestem założyć POB (Partię Obrony Brokułów). Będziemy walczyć aż do ostatniego.
Hej, ramię do ramienia, Andsolu! 😎
Możemy liczyć na oprawę muzyczną, bo Kierowniczka na pewno też do POB wstąpi. 😀
Brokuly skrofuly! Swietne!
Ago, nie znam tego portalu. Ghana jest dosc stabilna i ma wolna prase. Wiki podaje, ze Ghana ma powszechne ubezpieczenie zdrowotne. Troche mi to pachnie katolicka misyjnoscia, szczegolnie to zdanie z wywiadu z dr. Abdulai:
To może wydawać się dziwne, ale mówię ludziom wprost, że jestem Chrześcijaninem i wierzę w Jezusa. Nie wiem jednak, co to dla nich oznacza. Większość z nich jest muzułmanami, ale nie widzę w tym nic złego.
Wolalabym zeby dr. Abdulai skupil sie na leczeniu,a nie opowiadal muzulmanom o Jezusie i swojej w niego wierze.
Dołączam do POB. Jadłam kiedyś przystawkę z brokułów w sosie jogurtowo-czosnkowym, z migdałami – marzenie. Lubię też brokuły z makaronem i kaszę gryczaną z mieszanymi warzywami, w tym brokułami. Tylko muszą być al dente!
Co do operacji Ghana: ten serwis nie dopuszcza projektów charytatywnych – stąd ten trafił do przegródki „podróże”, obowiązkowe jest też fundowanie nagród. Żeby móc wesprzeć finansowo jakiś projekt, trzeba się zarejestrować – ponoć obowiązkowe jest tylko podanie maila, ale z regulaminu wynika, że będzie on traktowany jak informacja jawna: „Wszelkie podawane przez Użytkownika dane i informacje oraz Dane Osobowe są informacjami jawnymi, które mogą być podane do wiadomości publicznej w ramach Serwisu. W szczególności mogą one być dostępne dla osób korzystających z sieci Internet oraz mogą być indeksowane przez wyszukiwarki, czego Użytkownik ma świadomość i na co Użytkownik wyraża zgodę.” Hmm…
Czy mogę zostać członkiem?
Brokuly w przepisach dodaje sie `dla koloru`, nigdy nie dla smaku. Nie slyszalam, zeby ktos stwierdzil… hmmm, gdyby tak dodac do tego kawalek brokula to by podnioslo smak tej potrawy.Jak sie brokuly zmiksuje z rosolem i doda duzo sera cheddar to wychodzi jadalna zupa brokulowa. Ale co tam, opychajcie sie brokulami z komosa do wypeku! Nie obraze sie jesli nic dla mnie nie zostawicie.
Hmm, Ago. Sam nie wiem, co sądzić, bo jestem zwolennikiem metody „dowieriaj, no prowieriaj”. Sprawdziłem więc na stronie Beskidzkiej Izby Lekarskiej, która podobno jest patronem projektu, co wiedzą o lekarskiej wyprawie do Ghany i nigdzie nie zauważyłem żadnej wzmianki. Wprawdzie może to oznaczać tylko tyle, że prowadzący stronę są lenie, ale przyznam, że czułbym się lepiej, gdyby taka wzmianka była.
Druga rzecz, która wzbudziła mój lekki niepokój, to ten fragment:
„Operację Ghana” chcemy sfilmować i pokazać Wam rezultaty naszej pracy. Jednym z bohaterów, jak i naszym wsparciem jest doktor Abdulai, który kieruje szpitalem i nie pobiera za swoją pracę żadnego wynagrodzenia. Jest też jedynym w okolicy lekarzem katolikiem, co jest wyjątkowwe szczególnie w sytuacji działającej w Nigerii separatystycznej, skrajnie islamistycznej organizacji „Boko”, która jest odpowiedzialna za serię zamachów bombowych z udziałem licznych ofiar.
Co ma pieron do wiatraka, Ghana do Nigerii, a katolicyzm lekarza do leczenia biednych?
W sumie znacznie bardziej podoba mi się idea przekazania forsy „Lekarzom bez granic”, którzy naprawdę robią wspaniałą robotę w wielu krajach i co do tego nie mam wątpliwości.
A ja wrzucam do wywaru mięsnego brokuły, marchew, ziemniaki i domowy przecier pomidorowy i objadam się taką zupą do nieprzyzwoitości. 🙂
Tylu brokulolubow na raz!!! To juz chyba wszyscy!
Króliku, brokuły znakomicie podnoszą smak brokułów. 😀
Ale dla kosmicznej równowagi mogę się zapisać do PZK (Partii Zwalczania Komosy). 😈
Dziękuję Wam za współśledztwo. 😉 Też doszłam do wniosku, że za dużo tu wątpliwości. Idę się rozglądać za czymś innym. Niestety, za wpłaty na zagraniczne konta banki ściągają opłaty, co mi się zupełnie nie podoba, zostają więc tylko organizacje, które mają konta w Polsce.
Lekarze bez granic nie mają biura w Polsce.
Tak, Ago, masz racje. Kto ma racje ten stawia kolacje.
Dr. Curby (rzadkie nazwisko)z Kanady, ktory podobno spedza miesiac co roku w szpitalu w Ghanie, nie wystepuje w spisie licensed physicians w Kanadzie.
Nie ma sprawy, Króliku. Na kolację… brokuły! 😆
Ale mam też wino, a na deser arbuza. 🙂
Ago, jak się zapisałaś do POB, to spróbuj też kiedyś zapiekanki, która w wersji podstawowej jest prosta jak drut i bardzo niepracochłonna.. Na krótko (kilka minut) obgotowane i wrzucone do żaroodpornego naczynia różyczki brokułów wyciska się sos holenderski (albo bearnaise) z kartonika, wierzch posypuje się migdałami (najlepiej kupić takie pocięte w płatki) i zapieka do lekkiego zrumienienia.
Można oczywiście kombinować i pod sos wkładać jeszcze szynkę, orzeszki cashew i różne takie, wierzch posypywać bułką tartą czy żółtym serem, ale to już jest wersja niepodstawowa. 😉
Dziękuję, Bobiku, przekleiłam do kulinarnego kapownika. 🙂
raz padalo, glosno, szybko, duzo i mokro, taka niedziela 🙂 🙂 bedzie grzybowo, chyba
babilas to piszaca rozana encyklopedia, to co pisze wciaga i……… ale jak ma sie tylko balkon zachodni 🙂
moze uda sie i wyjdzie duze zdjecie:
https://lh5.googleusercontent.com/-GJmpSynsffY/U_pNa8gXsdI/AAAAAAAAOsc/oZ0wGLCFHjM/s1000/%255BGroup-0%255D-DSCF0780_DSCF0792-13-images.jpg
(dziecko z Rumunii przyslalo)
pstryk 🙂 😀 😆
W lesie żadnego grzyba nie uświadczyłem, ale kilka dni temu natknąłem się na sporego podgrzybka, który rósł sobie przy bardzo ruchliwej ulicy, w wąziutkiej szparze między ulicznym brukiem a ogrodowym murem. 😯
Nie odważyłem się go zebrać, bo grzyby podobno bardzo skutecznie wchłaniają zanieczyszczenia. 🙁
Sugestia, że brokuły nie mają smaku to intryga opozycji ale ponieważ ich kolor to barwa pokoju i dobroci, przemkną nad tym z właściwym sobie smakiem.
Jedyne warzywo, o którym przez lata mówiłem, że jest bez smaku, to chuchu (co czytam „szuSZU”) ale okazało się, że V. i z niego potrafi zrobić delicję, ale pełnego imienia V. Wam nie podam, bo jeszcze mi ją ukradniecie.
Jestem obu-żony takimi insynuacjami. 👿 Ja pełne imię V. znam od dawna, a jakoś wcale jej nie ukradłem.
Obejrzalem wlasnie dwa ostatnie odcinki (poprzednich nie widzialem) mini-serii BBC Olivera Twista z 2007, w rezyserii C. Gedroycia i jestem pod ogromnym wrazeniem aktorstwa i wsoaniale zrobionej adaptacji znakomitej Sary Phelps. Bardzo jest to ciemna i pelna okrucienstwa przerobka, niektore watki zostaly dopisane, ale bardzo w zgodzie z duchem Dickensa. Mysle, ze bylby zadowolony. Boze, jak BBC robi Dickensa!
Wsrod plejady znakomitych aktorskich kreacji (Fagin, Bill Sykes, Beadle ) uwage moja szczegolnie zwrocila rola Nancy, grana przez czarna aktorke, Sophie Okonedo – twarz wydala mi sie znajoma, wiec upewnilem sie w czym ja widzialem – w Hotelu Rwanda, gdzie grala glowna role kobieca i byla nominowana do Oskara.
A przy okazji poczytalem sobie cos o niej.
Olazalo sie, ze Sophie O jest corka polskiej Zydowki i Nigeryjczyka, ktory zostawil rodzine gdy corka miala 5 lat. Wychowala ja samotnie matka, instruktorka pilates, w wielkiej nedzy, ale w domu zawsze bylo duzo ksiazek, jak opowiada. O sobie mowi, ze jest „irlandzka nigeryjska Zydowka” wychopwana w wierze matki. Dziadkowie jej mowili tylko w idisz. No niech mnie kule bija!
Jest niezywkla i bardzo bardzo przejmujaca Nancy. Tu jest jej zdjecie:
http://www.telegraph.co.uk/culture/tvandradio/8841397/Interview-Sophie-Okonedo.html
Jakby kto mial okazje zobaczyc tego Olivera z 2007 r. zrobionego przez BBC to bardzo zachecam.
Bobiku, dopiero wrocilam z koncertu.
Odpowiedziałam.
Ja też już odpowiedziałem. 🙂
Wątpię, żebym się na Olivera Twista z 2007 natknął w niemieckiej telewizji, ale ja jestem pies otwarty i nawet cudów nie wykluczam. 🙂
Myślę, że już niedługo wszystko będzie można obejrzeć wszędzie, o dowolnej porze. Po prostu pomyślisz do swojego smartfonu, że chcesz zobaczyć to czy tamto i obraz pojawi się przed Tobą. Ba, pomyślisz: „Wyświetl ten film, polecany ostatnio przez Mordkę” – i film się pojawi, choć nie pamiętałeś tytułu. Przerażają mnie te coraz smartniejsze fony.
Ago, bo to jest smartna edukacja na niemyślność.
Trututu, trututu. Też oczywiście zapisuję się do POB.
Moja wersja zupki: z cebulą i ziemniakami, powrzucać kminku i czarnuszki, można też curry, ale niekoniecznie. Zmiksować. Bardzo przyjemnie jest zalać zupą w miseczkach przygotowane uprzednio kawałki wędzonego łososia. No i na wierzch płatki migdałów.
Przepisy Agi też interesująco wyglądają. 🙂
Aha, i czasem listki brokuła daję do sałaty. Dodają smaku, a jakże.
A nie wolalabys, Kierowniczko, raczej ze swiezych borowikow? Z kulka smietanowa? I pietruszka?
Znaczy sie, ja tam nikomu brokul nie zabraniam, ale jednak….
A zamiast listkow brokulowych w salacie, nie lepszez sa rubinowe ziarenka granatu? Matko, jaki dobry jest granat w salacie. I jaki ladny!
Dobry wieczór. Leszek Kołakowski twierdził, za pomocą swojej charakterystycznej frazy, że „brokułów jeść niepodobna”. I to jest jeden z nielicznych punktów mojej z Jego myślą niezgody. Dobranoc 😉
Żadnych kulek śmietanowych, wrrr 👿
I co mają borowiki do brokułów? 😯 Jedno dobre i drugie dobre.
A granatem (pestkami) trzeba pluć. To już wolę powrzucać do sałaty suszonej żurawiny.
Kołakowski to wielki autorytet w dziedzinie filozofii, nie kulinariów 😛
Też dobranoc. 🙂
Rozmowa zaczela sie od borowikow, PK.
Dzień dobry 🙂
kawa
Jadę na borowiki
Wiem, Irku, mieliśmy to w szkole: „Borowiki poszły w las”. Ale nie pamiętam jak się kończy.
Ale są i smutne wiadomości z rana.Richard Attenborough nie żyje 🙁
herbata 🙂
szeleszcze 😀
borowiki poszly w las rys bryka w Tereny Zielone i do przegladu pozycji
o! S-Bahn
brykam fikam
Dora (01:16) Zaraz, zaraz: pluć pestkami granatu? Całe życie połykałem i jaki duży urosłem! 🙂 Przypomina mi się moja babcia, która drylowała czerwoną porzeczkę do przetworów…
Dzień dobry.
Pestki granatu są jednak dużo większe od porzeczkowych. Ale jeśli od nich się rośnie, to już wiem, dlaczego taka niewysoka jestem 😈 Ale nie żałuję.
Attenborough 🙁
Dzień dobry 🙂
Ja też połykam. 😀 Czyżby świat dzielił się wcale nie na lewicę i prawicę, czy takie tam, tylko na połykających i niepołykających?
W każdym razie przykład niepołykającej, niewyrośniętej Kierowniczki, połykającego, wyrośniętego Babilasa i połykającego, niewyrośniętego mnie zaświadcza, że teza o rośnięciu od pestek, jak to się ładnie mówi, nie polega na prawdzie. 😈
„Dr Curby” nazywa się w rzeczywistości Dr Erle Kirby z Wawa Ontario.
W tym polskim projekcie nie podoba mi się obiecywanie nagród w zależności od osiągnięcia 130 czy 150 proc. potrzebnej sumy bez podania, ile wynosi 100 proc. To jest niepoważne i nie budzi zaufania.
Dla mnie to wygląda na okazję wykonania dużej liczby operacji potrzebnych do uzyskania specjalizacji. A że na „Murzynach” i w szpitalu tzw. Matki Teresy (dr Abdulai) w Ghanie, to i ryzyko nie jest wielkie w razie niepowodzenia.
Operacje notabene ze znieczuleniem lokalnym.
Oni nie zadali sobie nawet trudu poznania pisowni nazwiska lekarza, którego przywołują jako referencję.
I jeszcze te nagrody na przynętę. Naszyjniki długości 15-20 cm 😯
Niech sobie polski doktor zmierzy obwód szyi 🙄
To i ja się zapisuję do frakcji brokułowo-granatowej 🙂
I połykającej pestki bedące w sałacie. Młody nauczył mnie obierać granaty w miseczce z wodą.
W OIK polecono kontakt z MOPS. I to na razie tyle.
No właśnie, we mnie ogólny ton tej strony, gdzieś pomiędzy ofertą Ery a idiotele, też nie wzbudził szczególnego zaufania. Może będąc młodym lekarzem na rubieży już się w ogóle nie wie, że można inaczej, ale mój głos wewnętrzny się na to wybrzydza. Argument, że regulamin portalu wymusza nagrody, nie jest dla mnie przekonujący – nikt się młodym lekarzom nie każe reklamować akurat na tym portalu. Portali ci u nas dostatek. 🙄
Nie twierdzę, że to wszystko na pewno oszustwo, bo może faktycznie jest to trójka facetów o jak najlepszych intencjach. Ale podchodzą do sprawy w taki sposób, że ja jednak wolałbym ulokować forsę w kimś sprawiającym poważniejsze i sensowniejsze wrażenie.
Jak się obiera granaty w miseczce z wodą? Bo ja teoretycznie jestem za szkoły „walnąć-wysypać”, ale ponieważ ona w praktyce nie zawsze jest skuteczna, najczęściej kończy się na wyskrobywaniu. Na sucho. 😉
Jeżeli wspierać, to tego gościa bezpośrednio
Albo Lekarzy bez Granic.
Ja też nie sądzę, że pomysł bielskich lekarzy to jakieś oszustwo, ale mam niemiłe odczucia i zaraz przychodzi mi wspomnienie czasów, kiedy każda podróż musiała się „zwrócić”, nawet wczasy w Bułgarii tylko wtedy były udane, gdy nic nie kosztowały (dzięki handelkowi) albo jeszcze dały pozytywny bilans.
Brak przejrzystości i czystości intencji w tym wszystkim.
Co im szkodzi podać konkretnie potrzebną sumę?
Dlaczego Polak ciągle jeszcze musi się kojarzyć z kombinatorem? 🙄
Do miseczki takiej, aby można w niej zanurzyć granata i ręce nalewam wody, skórkę granata nacinam tak jak w pomarańczy, odchylam i w wodzie rozdrabniam na pestki. Pestki opadają na dno, śmieci zostają na górze.
Zbieram śmieci, odlewam wodę. Gotowe 🙂
MOPS sporządził notatkę, wyśle kogoś z wizytą i pod warunkiem, że rodzina wpuści kogosia i zechce porozmawiać, może uda się coś zrobić, jeśli nie, to pozamiatane 🙁 .
granaty nie granata miało być 😳
Markocie, sniles mi sie dzis cala noc. W pewnym momencie tego snu kupowalismy … jakies naszyjniki afrykanskie!!!! slowo honoru. Osobiscie jednak polowalem nie tyle na naszyjniki co na tradycyjne rwandyjskie koszyki z trawy, zwane koszykami pokoju. O takie jak ten tutaj:
http://www.indigoarts.com/store1_rwandabasket_2b.html
Chcialem miec kolekcje roznych wielkosci, ale te koszyki sa bardzo drogie, stary nieturystyczny calkiem nieduzy potrafi kosztowac $500. W tym sklepie Ty steles na zewnatrz, a ja sprawdzalem czy w sklepie z naszyjnikami nie ma czasem koszykow. Ogladalem i pokazywalem przez szybe jakies naszyjniki z kolorowych polszlachetnych kamieni. Rwandyjskich koszykow nie mieli.
Snila mi sie w zwiazku z Toba jakas lodka, ktora chowalem zeby nie ukradli. To miala byc jakas wyprawa, na ktora nie mialem zbytniej ochoty. Sen nie ukladal sie w zadna opowiesc tylko w nastroje, niespokojne i ciemne. Nie pamietalem Twego imienia wiec strannie unikalem zwracania sie imiennego.
Obudzilem sie gdy wlasnie mialem Cie o cos zapytac, ale nie wiem o co. Pamietam tez ze snu malowanie jakiegos pokoju po czyjejs smierci.
A teraz czekam na sąsiedzki lincz, bo podałam swoje nazwisko. Ale to chyba jeszcze nie dzisiaj 😉
Ooo, dziękuję, Markocie, za ten filmik o doktorze Abdulai. Niesamowity człowiek. Samo to, że wychodząc z najnędzniejszych, najbardziej niesprzyjających warunków, jakie można sobie wyobrazić, potrafił zostać lekarzem, już jest zdumiewające. Ale że potem nie próbował sobie odbić lat biedy tłukąc forsę i szpanując, tylko zorganizował ten charytatywny ośrodek, a przy tym pozostał taki skromny i całkowicie nienawiedzony, po prostu zrywa czapki z głów.
Cudowna była jego odpowiedź na pytanie, czy jest chrześcijaninem – I’m trying to be. Dalsza część wypowiedzi o religii też wspaniała. No i wyraz jego twarzy, oczu – jakby gdzieś we wnętrzu miał źródło światła. Zakochałem się od łapy 😳 i zaraz poszukam numeru konta, na które mogę mu coś przesłać. 🙂
Chyba że Markot już znalazł, to – jako pies leniwy – wezmę i skorzystam. 😆
Dziękuję Zmoro, spróbuję kiedyś obsłużyć granat na mokro. 🙂
Rozsądny pracownik socjalny nie powinien podawać nazwiska skarżącej się osoby, tylko wykręcić się jakimś ogólnym „sąsiedzi mówią, że”. Ale że trafisz na rozsądnego, gwarancji nie ma. 😕
Powiedziano, że mogę pozostać anonimowa, ale jeżeli podam nazwisko, to będzie im łatwiej traktować zgłoszenie na serio. Nazwisko ma być tylko w notatce dla pracownika socjalnego, który ma się udać na wizytację, no ale jeżeli tenże rozłoży notatki na stoliku w odwiedzanym domu, to nawet nie musi sam mojego nazwiska wymieniać 😉 .
Swoją drogą dziwne te procedury, przecież delegat MOPS-u nie powinien moim zdaniem znać nazwiska osoby zgłaszającej, gdyż nie jest mu ono do niczego potrzebne.
🙂 🙂 🙂
http://wiadomosci.wp.pl/gid,16073012,gpage,3,img,16809102,kat,355,title,Pagowski-Wirtualnie,galeria.html
Tak, od doktora Abdulai bije swiatlosc. I oczywiscie on tylko „stara sie” byc chrzescjaninem. W odroznieniu od dra (tez lekarza z zawodu) Hosera albo dra Chazana, ktorzy przeciez po prostu SOM chrzescijanami i nie ulega to zadnej warpliwosci ani zadnym wahaniom. I oni by nigdzie u siebie nie zezwolili na symbole zadnej innej religii, bo te religie to nie sa prawdziwe, tylko jakies… jak to bylo? … KOCIE! Kocie religie to som.
Niby nazwisko do niczego niepotrzebne, ale anonimowo łatwiej naopowiadać bzdur i kłamstw np. z zemsty, czy po prostu na złość i o ile wiem, w naszej ojczyźnie kochanej przejęci chrześcijańskim duchem bliźni robią to stosunkowo często. Więc rozumiem tego Mopsa, że poważniej traktuje zgłoszenie z nazwiskiem. 😉
Mordechaju 😯
Bobiku,
numeru konta nie mam, ale tu jest kontakt do niemieckich pomocników.
Masz rację, ten człowiek ma w sobie światło. Mnie się bardzo podobał wybuch entuzjazmu na wieść o przyznanej pomocy (łóżka, żywność, lekarstwa), taka szczera i naturalna radość dobrego człowieka.
Inny Kirby o afrykańskiej utopii Od strony 35.
Mordechaju,
mnie się śniła wielbłądzica w połogu. Powiła bez wysiłku pięknego, dużego wielbłąda o smutnych oczach i przepięknych rzęsach, a w otworze „wylotowym” położnicy, który wyglądał jak wjazd do wnętrza amerykańskiego samolotu transportowego, widać było mnóstwo dalszych kandydatów do przyjścia na świat, w tym – jakieś ryby, dużego krokodyla i… kajak 😯
Sen był utrzymany w pustynnej konwencji kolorystycznej – od beżu do khaki. Koszyków i naszyjników – zero.
A czy ten kajak zostal schowany starannie zeby nie ukradli?
Mordechaju, 😀
Obok krokodyla o nilowych parametrach to chyba chować za bardzo nie trzeba?
Brokuły ugotowane na parze, okraszone czosnkiem i peperoncino podsmażonymi na oliwie, posypać solą i pieprzem – hotovo.
To znaczy tak: no ja zjem na zdrowy rozum potrawe z brolulow. Bo wychowany od wczesnego kocuecrwa w kulturze „Nie Wiesz Jak Zesmy w Czasie Wojny Glodowali”, to ja zjem wszystko co mi podsuna pod nos, procz zabich udek.
Ale zebym snil o brokulach tak jak snie o borowikach… no prosze ja kogo…. 🙄
Markocie, wspomnienia z Arki praprzodka? 🙂
Lisku, 😀
Ale one nie były parami. No i te ryby… 🙄
Brokułowy raj (albo piekło)
Mam czasem potrzebę,by Wam walnąć prosto z mostu:
jesteście cudowni 😀
Dawajtie goworit’ drug drugu komplimenty – spiewal Okudzawa.
http://www.youtube.com/watch?v=h_lhWoWIKbM
Dzięki Danuśce odkryłem w sobie zwolennika prostozmostyzmu. 😆
A brokułowy raj mi wyjaśnił, dlaczego PA nazywa brokuły baobabami. 🙂
Dzięki, Markocie, za namiar na tę niemiecką stronę. Po tej nitce już jakoś dojdę do kłębka. 🙂
Markocie, wydaje sie ze przysnil Ci sie potop dokladnie na wspak: na zewnatrz sucha pustynia – wielblad, a wewnatrz srodowisko wodne – ryby, kajak, krokodyl. I pojedyncze zamiast podwojnych.
Brokuly na parze lubie. Nastepnym razem sprobuje okrasic a la Markot.
Fakt ze krzywe mosty nie sa tak mile 🙂 🙂
Dlaczego mówi się „płatki” a nie „padki”?
Mówi się i tak, i tak. Płatki – kiedy wiszą na drzewie i płatają figle 🙂 a padki – no wiadomo… 🙁
List Rosjanina z Doniecka zamieszczony na FB.
Mnie poruszył do głębi. Pisze o rozbudzonych upiorach, wypuszczonych z butelki. I nie ma jak ich wepchnąć z powrotem.
Mimo że najwyraźniej redakcja użyła tłumacza google i to podwójnie, i czytanie jest niełatwe, wymowy listu to nie przekłamuje. Na dole jest link do oryginalnej rosyjskiej wersji fejsbukowej.
http://www.redakcja.mpolska24.pl/6783/list-do-rosji-z-doniecka
W sklepie Kujawiaczek napotkalem przed chwila niezwykla malutka, naprawde malutka dziewczynke. Jak pozniej wyjasnilem ma 2 i pol latka, na imie Kinia (od Kingi) i wygladala jak dziecka farmerow z Teksasu – plowa glowka przewiazana czerwona kowbojska bandana, dzinsy i wysokie botki (bo u nas akurat pada) .
KInia wkroczyla do sklepu bardzo zaaferowana i oznajmila: Musimy kupic mleczko. Pelnotluste. – I skierowala sie w strone lodowek z nabialem.
– Mleczka chyba mama nie kazala – powiedzial towarzyszacy jej ojciec, ktory nie wygladal na teksaskieg farmera tylko normalnie po polsku..
– Sprawdz na liscie – doradzila corka i nie czekajac na odpowiedz wymieniala dalej: Kefir, ogorki malosolne…
Jej wzrok zatrzymal sie na stoisku owocowo-warzywnym.
– Musimy kupic sliwki. Sliwki sa bardzo zdrowe. Nie bedziesz mial zaparcia…
– Nie mam zaparcia – odpowiedzial oburzony ojciec, choc w poblizu nikogo procz Starego Kota nie bylo.
– Ale miales – dobitnie odpowiedziala dwuipollatka.
Rozmowa wkraczala na sliskie tory, wiec musialem pospieszyc na ratunek ojcu:
– Ty chyba bedziesz lekarzem jak dorosniesz, tak sie dobrze znasz na zdrowiu? – zagadnalem.
– Nie – odpowiedziala bez namyslu. -Ja bede piosenkarka, jak Beyonce.
– To piekny zawod – odpowiedzialem. A zwracajac sie do ojca nie powstrzymalem sie od rady: Ja bym na wszelki wypadek zaczal zbierac na Oxford dla corki.
Placac przy kasie dowiedzialem sie od taty, jak sie nazywa i ile ma lat. Podobno Kinia jest stala klientka w Kujawiaczku.
Chyba poprosze zaprzyjaznionych ze Stara Cyganow aby swoim odwiecznym zwyczajem porwali Kinie i przyprowadzili do nas na wychowanie. Juz my jej Beyonce wybijemy z glowki. Bedzie co najmniej profesorem zwyczajnym.
Na moj sluch jedynie – ten list nie brzmi autentycznie. Ale pewnosci zadnej oczywoscie nie mam. Intuicyjnie nie wierze w jego autentycznosc.
W każdym razie nie jest to list „prostego Dończanina”, bo jest bardzo literacki. I nie jest to spontaniczny krzyk serca, tylko rzecz bardzo przemyślana. Co oczywiście nic nie mówi o autentyczności, bo może to być prawdziwy list sprawnego w pisaniu mózgowca, ale chyba właśnie ta sprawność i „gładkość” sprawia, że niekoniecznie odbiera się go jako autentyk.
Ja odniosze silne wrazenie, ze powstal on w jakim wydziale kontrpropagandy i nie mam naprawede nic przeciwko temu by takie wydzialt robily to co do nich nalezy. Byle wiarygodnie.
Jak cos brzmi jak agitka, to mozna z duza doza prawdopodobienstwa uznac to za agitke.
Jeżeli ktoś ma dostęp do 3sat, to za chwilę będzie film dokumentalny pt. „Trudne dziedzictwo Matki Teresy” – podobno nieupiększona opowieść o jej działalności. Idę oglądać.
Dobry wieczór. Dziękuję za trzymanie kciuków. Wiedziałam, że mogę na Was liczyć. Diagnoza „na czuja” naszego nieludzkiego prawdopodobnie jest trafna, bo gula po sterydzie zdecydowanie mniejsza.
A teraz, za pozwoleniem psatrapy, oddalę się w pielesze, bom skonana. Przepłynęłam z moim dzieckiem 7 km kajakiem, z czego dopiero po 6 kilometrze dziecko złapało, na czym polega wiosłowanie. Czuję się, jakbym zrobiła nie 7 a 14 km i nie z nurtem, z pod prąd.
Mysmy tu mieli sporo dokumentow malo uprzejmych wobec Matki Teresy, jeszcze gdy zyla, z ktorych oamietam dwa sprzed lat – Tariqa Ali i jeden z udzialem Christiphera Hitchensa, ktory nawet ksiazke jej poswiecil pod ladnym tytulem: Missionary Position: Mather Theresa’s theory and practice. Nawet legendarnemu dyrektorowi BBC Malcolmowi Margeridge sie dostalo: ze Matke Terese promowal bez sensu i bez rozumu i ze ona tych wszystkich biednych nie leczyla tylko skazywala na „uszlachetniajace” cierpienie . Ale Ty Bobik oczywoscie ogladaj, ogladaj, to nie bedziesz taki frajer.
Moja Stara zetknela sie z Matka Teresa, a nawet zostala przez nia wyluskana ze sporego tlumu dziennikarzy i zaszczycona rozmowa – chodzilo wowczas o to jak mozna pomoc boat peaple podazajacych z narazeniem zycia do amerykanskich brzegow w rozwalajacych sie i przepelnionych do niemozliwosci szalupach. I powiem Ci, Bobik, ze Stara byla dosc oczarowana Matka Teresa i zachowywala sie wobec niej jak maly pudelel, za przeproszeniem pudelkow. Nie byl to budujacy widok, niech powiem tylko tyle.
Moj komentarz utknal – chyba mnie PB pokaral za uwagi o MT.
Nic nowego. Bezlitosna, bezduszna, pozbawiona wiary stara baba o sadystycznych skłonnościach i marzeniu zostania świętą.
Cierpienie zbliża nas do Jezusa na krzyżu, więc grzechem jest dawanie środków przeciwbólowych Hindusom, którzy i tak cierpią przez całe życie, a na koniec przynajmniej dowiadują się, że to dobrze, bo ten obcy bóg to lubi 🙄
Natomiast korzystanie samemu z europejskiej medycyny jest jak najbardziej w porządku 👿
Coś Wam powiem w tajemnicy. Na Dywanie w komentarzu z 15:51 Pianofil pisze o dziwnych rzeczach, które robi Panu Krenzowi, na szczęście niezbyt często. Gdyby napisał to tutaj, jak nic dostałby Nagrodę im. Heleny.
😆
trzeba przyznać, że bywające na Dywanie Towarzystwo jest bardzo opanowane i powściągliwe w reakcjach 😎
Ojejku, Jedna Tako, dzięki za czytanie, jak napisano. 😆
Juz dostal Nagrode, ode mnie.
Mordeczko, przykro mi, ale pozwoliłam sobie Cię wykasować, bo już zdążyłam poprawić Pianofila i komentarz byłby jak Filip z konopii. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz…
Za to podrzucam zdjęcia pozbierane przez naszą redakcję internetową:
http://www.polityka.pl/galerie/1590077,1,plac-czerwony-na-niebiesko-zolto-czyli-jak-ukraincy-uczcili-dzien-niepodleglosci.read
Wybaczam wspanialomyslnie i zwracam uwage Wiadomo Komu aby bral przyklad i postepowal podopbnie z moja Stara jak jej sie palec opsnie.
😉
A do flag ukraińskich dodam jeszcze swoją (w ubiorze) – załapałam się na zdjęcie. Po prawej stronie, zdjęcie czwarte od końca,
http://pl.chopin.nifc.pl/festival/edition2014/concerts/day/9
Ubrałam się w te kolorki w sobotę, kiedy mieli swój dzień flagi.
Ja w sprawie MT już od dłuższego czasu nie byłem taki naiwny, ale dziś te jej ośrodki w Kalkucie (bo misja jest kontynuowana i siostrzyczki się starają, żeby nie wprowadzano żadnych zmian i odstępstw od modelu wprowadzonego przez MT), ściśle zamknięte, z więziennym wyglądem, odhumanizowanymi warunkami, zdepersonalizowaniem pacjentów, zakazem odwiedzin, utrudnianiem dostępu dziennikarzom i zakazem rozmów z pacjentami czy personelem, sprawiły na mnie wyjątkowo obrzydliwe wrażenie w zestawieniu z ośrodkiem doktora Abdulai. Tam jest wszystko otwarte, ciepłe, ludzkie i twarze są kompletnie inne. Wystarczy porównać właśnie twarze w jednym i drugim ośrodku, żeby nie mieć wątpliwości, który model jest słuszniejszy.
To niesprawiedliwe! Pisałem komentarz i nie zdążyłem zobaczyć, w jaki sposób pianofilowi się omsknęło. 👿 😥
Literówki Starej Mordechaja są czasem tak piękne, że poprawianie ich byłoby szaloną stratą dla ludzkości, nie mówiąc już o psiości. Świnia bym był, gdybym przez swoje korektorskie zapędy kogokolwiek ich pozbawiał. 🙂
Zresztą nie tylko Stara dostaje Nagrodę im. Heleny, innym też się czasem poszczęści. 😉
Ten dr Abdulai to czy aby na pewno katolik, panie dziejski? Gwiazdę Dawida wymalował na tym ośrodku, i ta hebrajska nazwa, Szechina, czyli obecność boska… Hm. 😈
No jeszcze tego brakowalo! Hebrajska nazwa.
Musi luter jakis.
Ja przyznam się, że poprawiłam Pianofila, bo nie chcę go spłoszyć, on rozkręcił się od niedawna, a ciekawe rzeczy pisuje. Nawiasem mówiąc, ostatnio rozmawiałam z pewnym producentem filmowym, który mi opowiedział, że kiedy przeczytał u mnie porady Pianofila co do wykonań koncertu Brahmsa, to natychmiast wszedł na Amazona i zakupił 😆
Na miejscu Hosera kazalbym temu Abdule sciagac gacie i udowadniac co tam ma.
No, właśnie taki jakiś lewy on jest, bo poza judaizmem i islam uznaje, i buddyzm i w ogóle opowiada o tym, że ludzie jakiejkolwiek religii powinni się w tej Szechinie dobrze czuć. Kudy temu do wszechobecnego w Kalkucie maryjnego kiczu i wymagania od Hindusów, żeby cierpieli w imię Chrystusa. 🙄
Jak mowi, ze ktos gdzies ma sie dobrze czuc, to natychmiast sie sam demaskuje – nie jest prawdziwym chrzescijaninem jak nasz Epidiaskop. Juz oni by mu dali do wiwatu jak daja swojej trzodzie z okazji pielgrzymki czy waznych swiat w kalendarzu.
Pani Kierowniczko, bardzo polubiłam pisanie pianofila, dlatego szepnęłam tylko tutaj, licząc, że się nie wyda 🙂
No u nas to jak w grob. Pelna dyskrecja.
Ha! Po poście Vesper (ufff w sprawie Furkota…) już rozumiem, dlaczego Markotowi proroczo przyśnił się kajak. 😈
Strasznie zresztą ten sen był sugestywny. Niby nie mnie się śnił, a przez cały dzień przewijają mi się jakieś obrazy z niego, chyba w niewłaściwej, nie tylko piaskowej kolorystyce, ale za to w okołoboschowskiej atmosferze. A ja kocham Boscha, nawet jak mnie przeraża. 🙂
Tak, tak, ja będę dyskretny na 100%, bo ni dudu nie wiem, w co było grane. 👿
Zlitowałby się kto nade mną i mailnął mi tę pianofilową literówkę.
O, znowu napadają na moją ulubioną religię i jej wybitnych świętych. Czyli wszystko się zgadza, w Koszyku dzień powszedni.
Ale i tak nie przebijecie tego, co Andreas Altmann napisał przy okazji mówienia o tatusi i mamusi i w ogóle o otoczeniu ultra-katolickim. W Koszyku tytułu nie podam, ale jak sobie myślę, że człowiek urodzony w 1949 dopiero w 2011 zdołał na tyle dojść do ładu z przeszłością, by móc o wszystkim szczerze pisać… Wielki dokument.
Bobiku, założę się, że w literówce był jakiś motyw lotniczy, o przelatywaniu.
Kto napada, kto napada? 👿 Przecie cały czas peany na cześć pewnego katolika wypisujemy.
Serdeczne podziękowania dla Jednej Takiej za zaspokojenie mojej piekielnej ciekawości. 😆
Motyw nie był lotniczy, a kulturalno-fizjologiczny. 😈
Dyskrecja, dyskrecja… nie wyobrażajcie sobie. Zaglądają tu też ludzie z Dywanu, choć się nie ujawniają 😆
Podobnie jak w drugą stronę…
Eee, tu się z zaglądaniem do Kierowniczki wręcz wypada ujawniać. Zaraz wiadomo, że się nie jest byle chamem, co koło wysokiej kultury nie potrafi się zakręcić. 😆
O, choroba 🙁 Bobiku, pokasuj, bardzo proszę.
Nie, no, jedno tako, bez przesady. Poza tym ile postów trzeba byłoby kasować… 😆
Bobiczku @00:52, mnie nie chodzi o ujawnianie się tu, tylko tam 😉
A co, a co pokasowac? Przeciez my tu sami swoi.
Mowy nie ma, żebym coś „w tym temacie” kasował. 😎 Ludzie bez poczucia humoru tu raczej nie zaglądają, bo po pierwszych 5 komentarzach by odpadli z wyciem, a ci z poczuciem humoru nie mają czego mieć za złe. 🙂
Byc moze, ze tylko ja i George W. nie lubimy brokulow.Wszyscy inni potrafia wyczarowac z nich pyszne dania i dziela sztuki. Zapewne jest tez brokulowa poezja, do ktorej dolaczyl wczorajszy pean Bobika.
Vesper, my plywamy kanadyjka wiele lat. Wioslowanie jest trudne. Brawo dla Zosi, ze tak szybko zlapala.
Króliku, ja o brokułach już od dawna wyrażam się z rymowaną czułością. 🙂
https://www.blog-bobika.eu/?page_id=210
Może bym nawet zapoczątkował nowy kierunek poetycki – brokulizm? Byłbym jego najwybitniejszym, bo jedynym przedstawicielem. 😈
Był jakiś amerykański poprzednik, gość zaczynał poemat od wezwania
O sobie śpiewam, o prostym rozrosłym brokule,
Ale każdy jest we mnie, bo Wszystkość wyrażam.
Potem niestety gość poszedł w warzywa i inne rośliny.
O sobie? No niee, brokuły należy opiewać, ale brokułem nie należy być. 😎
Rzeczywiscie bardzo rzewnie o tym brokule napisales, Piesku.
Dobranoc. Niech cie sie przysni pyszny brokul w bernenskim, popijany renskim.
Też dobranoc. I jeśli można, do snów dziś chętnie wpuściłbym befsztyki. 😉
No tak. befsztyki dla Psa, a dla frajerow brokuly.
Niech mi sie dzis nic nie przysni. Nic poprosze.
Ej tam, Kocie… wyglada na to, ze jak sie ten brokul poleje sosem beszamelowym, holenderskim, posypie tarta bulka z maslem, i dobrym utartm serem, doda posiekanych migdalow, posypie dobrymi skwarkami z bekonu, wcisnie cytryne, sypnie ostra papryka, podsmazonym posiekanym czosnkiem na masle i zapiecze to on sie robi natychmiast palce lizac.
Znaczy sie, przestajesz go czuc w pysku? To ja jeszcze bym wkroil na to doraodna swieza trufle, ze dwie czubate lyzki sewrugi i podlal to butelka Laurent-Perrier, bardzo dobrze schlodzonego. I zakasil ostrygami. Bardzo by to rozweselilo brokuly, jesli o mnie sie rozchodzi. 😈
You said it, Kocie. Ostrygi lub chocby sardele, tez dobrze zabijaja, ahem, podnosza smak.
Skonczylam ogladac season 1 Games of Thrones. Jestem niepocieszona, ze Sean Bean zostal ubity, a glowa jego zatknieta na wloczni! Moj ulubiony bohater! Nie wiem czy sie zmoge do season 2.
Dzień dobry 🙂
Wszyscy jeszcze śpią? No to duuużo kawy na rozbudzenie się.
I duuużo herbaty, żeby dla wszystkich starczyło. 🙂
Kroliku, nie upadam na duchu, teraz bohaterowie seriali maja kilka żyć, wiec jeszcze niejeden raz może zginąć Twój ulubiony Sean
To jest wręcz świetnie, jak bohater ginie, bo oznacza, że dostał intratniejszą propozycję w innym serialu, czy nawet filmie fabularnym wysokobudżetowym. 😎
To znaczy, Króliku, nie upadaj.
Ja nie upadam, bo nie oglądałam. 😉
Na przykład w takim serialu 24 Hours, którego dziewiąty sezon wychwalała Polityka i dlatego go obejrzałam, główny bohater ginie na końcu każdego odcinka, by tym wydajniej pełnić misję w następnym.
To jest stara, dobra zasada „nadludzkim wysiłkiem wydostawszy się z tych opresji, bohater nasz…”. Była znana jeszcze przed wynalezieniem filmu, w powieściach odcinkowych. I patrzcie, jak się przyjęła. 😈
Dzien dobry 🙂
Tez od razu polecialam sprawdzic literowke Pianofila i juz nie znalazlam. Czy dobrze sie domyslam ze bylo o zamiast u ?
Bosch jak najbardziej pasuje i tez uwielbiam. W Prado za kazdym razem spedzam przed nim duzo czasu, a potem sie boje 🙂
Kurczę, jaki ten Lisek domyślny. 😆 Ja sam na to „o” nie wpadłem. 😳
Rozumiem, że dziś na apelu porannym śpiewamy „Bo ja się boję Boscha” 😈
https://www.youtube.com/watch?v=xL_wKNsuwYA
Bo ja się boję Boscha –
i tu, i tam,
w Pekinie, w Karkonoszach,
w Dar es Salaam,
czy w Prado straszy mnie,
czy w Pradze sen mój rwie,
czy jeszcze gdzie,
ja Boscha boję się. 😎
Nie taki Bosch straszny jak go malują
Bobiku, co za irytujaca piosenka (nie Twoja oczywiscie, ta jest sliczna, tylko oryginal)! Nie znalam.
U mnie Bosch to pralka, tez pasuje do wodnych czelusci 🙂
Umieranie w ostatnim odcinku sezonu oznacza jedynie, ze kontrakty nie zostaly podpisane i trwaja negocjacje.
Musze leciec ogarniac chalupe, bo za chwile przyjdzie nowa Pani Dochodzaca. Stara bezczelnie pojechala na miesiecznt urlop do Polski i od dwoch tygodni moja Stara zdazyla tu urzadzic istny chlew. Caly czas musze uwazac aby sobie lap nie powylamywyawac potykajac sie o sprzety.
Nowa PD jest z agencji i jest spora nadzieja, ze nie jest z Polski. Soosrod tych co ostatnimi laty przyjezdzaja z Polski ani jedna sie nie nadala, choc Pies mi swiadkiem moja Stara stara sie byc bardzo dobrym pracodawca. W Gazecie Wyb, zameieszczono kiedys instrujcje dla pracownic z jakiejs londynskiej agencji pomocy domowych, Z grubasza chodzilo w tych instrukcjach o to by nie robic absioutnue niczego czego nie widac po wejsciu do pokoju i niczego nie odsuwac, np doniczki z kwiatami na parapecie
. W zeszlym roku byla Rumunka, z niepolskiej agencji i byla tak sumienna, ze nawet wyrzucone lub schowane smiece wypolerowala, Prosilismy o te sama, ale juz nie pracuje. Nowa nazywa sie Marija z akcentem na i. MarIja. Moze jest Rumunka, a te sie jeszcze nie znarowily.
E. utrzymuje, ze nie jest elegancko narzekac na sluzbe. Ale E nie slyszy wiec sobuie musze ulzyc. 🙄 Nie mowcie E, ze narzekalem jak jakas przekuoa na targu.
Lisku, ta piosenka to jest klasyka. 😆
Ale ona raczej była na jaja, nie na serio. 😉
Swojego Boscha trzymam w czeluściach piwnicy. Chyba też pasuje. 😈
Mój ulubiony Bosch
A, takiego to ma PA. Też go trzyma w piwnicy, żeby w chwilach egzystencjalnych załomów mógł sobie pogadać z pralką jak Bosch z Boschem. 🙂
Króliku, moja siostra zaczęła oglądanie „Games of Thrones” od drugiego sezonu, bo pamiętała z książki, że w pierwszym tomie ginie kilku fajnych bohaterów i nie chciała na to patrzeć. A ja nie oglądam wcale, bo przeczytawszy wszystko, co do tej pory zostało wydane, trochę się już zmęczyłam tą niekończącą się kumulacją intryg.
To dobrze, że nie zacząłem oglądać. Nie lubię nadmiaru intryg. Intryg powinno być tyle, żeby można było zasnąć po 10 minutach filmu, obudzić się 5 minut przed końcem i jeszcze złapać wątek. 😎
Mordko, nie rób sobie nadmiernych wyrzutów, że jesteś jak przekupka. Jeszcze nigdy nie słyszałem na targu przekupki narzekającej na służbę. 😈
Donosi E. w tajnym raporcie mailowym: Maria, Hiszpanka, historyk sztuki. 😯
Mam nadzieje ze chociaz nasze obrazki doceni i przeleci szmatka po ramach. U nas sie zjawi za godzine. Zrobimy jej egazmin z naszych dwu nowych litigrafii Barbary Hepworth. Niechaj sie okaze ze nie wie kto to BH…. 👿
Stara pyta czy ma zadbac o makijaz czy moze wystapic w stylu home chat?
Ty w każdym razie na pewno możesz wystąpić w stylu home cat. 🙂
Ale to dla mnie jakieś bardzo przykre, że historyczka sztuki jest zmuszona do sprzątania chałup w bogatszym kraju, nawet jeśli ona sama uważa to za uśmiech losu. Moje lewackie serce zaraz ma ochotę zacząć swoją zwyczajową gadkę, że świat jest źle urządzony. 🙄
A to mój ulubiony Bosch 🙂
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Monachium2011#5580523225922940690
Bobiczku, w Polsce też tak jest – zwłaszcza jeśli chodzi o Ukrainki 🙁
Takie poczucie, Bobik – jakze mi nieobce – bierze sie z przekonania, ze sa prace ponizej naszej stacji w zyciu nawet jesli sa dobrze oplacane.
Stara utrzymuje, ze gdy sama musiala tak wlasnie pracowac, to tego tak nie traktowala. Bo ona naprawde nie uwaza, ze sprzatac u kogos, kto sam nie daje rady, jest ponizajace, chocby w najmniejszym stopniu. I ze lepsze wyksztacenie jest biletem na cale zycie. Czasami jest, czasami nie jest. Nie jest to dramat jak o dramaty chodzi. A najczesciej jest to wybor.
Do E, gdy jeszcze mieszkala w centralnym Londynie przychodzila polska pani, doktor biologii, samotna matka z trojka dzieci. Spzatanie po domach gwarantowalo jej znacznuie lepsze zarobki niz poprzednia praca na uczelno. Byla zadowolona, ze moze obchodzic sie bez alimentow.
A i nasz kuzyn Sasza w Walii, sprowadzony do UK jako wybitny specjalista od komputerowej topografii dna morskiego, po skonczeniu kontraktu, nie probowal go odnawiac, tylko uznal, ze woli zarabiac jako eklektryk – okropny elektryk kiedy ze 3 lata temu Stara poprosila go o wymiane wadliwego przelacznika. Mam nadzieje, ze od tego czasu sie poprawil.
Jak go pytamy czy niue wolalby jednak pracy na uniwersytecie jak przedtem, utrzymuje, ze za nic.
Wiem, Kierowniczko, że jest, w różnych miejscach na świecie i tym bardziej mnie to boli. 🙁
Bo wbrew temu, co pisze Mordka, w większości przypadków wcale nie jest to wolny wybór, tylko ekonomiczna konieczność. I rozmawiałem z bardzo wieloma osobami, które wskutek tej konieczności czuły się okropnie zdegradowane i przegrane życiowo, zwłaszcza jeśli to nie był tylko krótki skok na saksy albo okres przejściowy, tylko utknięcie na stałe.
Mogą się oczywiście zdarzyć i tacy, którzy wolą sprzątanie od wykładania na uniwersytecie czy skrzypienia w filharmonii, ale to raczej wyjątki niż reguła.
Nie jest regula. Bynajmniej. Czesciej spotykam takich, ktorzy dokonali wyboru.
A mowiac o ulubionych obrazkach, to Stara pwoiedziala sobie, ze jak ijesli wszystkie koszmary beda za nia, to sobie zrobi prezent i zamowi oleodruk z National Gallery obrazka, na ktory nie moze przestac patrzec – ma u siebie pocztowke. On sie dosc zle reprodukuje (cos z rizdzielczoscia) na ekranie ale jest niesamowicue piekny i Stara chcoalaby go miec u siebie na stale. Ten tutaj:
http://www.nationalgallery.org.uk/paintings/the-le-nain-brothers-a-woman-and-five-children
On jest w zycyu i na pocvztowce znacznie jaskrawszy kolorystycznie. A w National dosc maly. Stara by zamowila ciut wiekszy, bo wiadimo, ze jest slepa.
Dzień dobry 🙂
Ja do frakcji brokułowej 🙂
Młody przywiózł z Wyspy katar. Smarkate się zadomowiło i ani myśli się wyprowadzić. Z Młodym odlecieć nie chciało 😕
Weź pod uwagę Mordko, że ludzie nie zawsze i nie wszystkim lubią opowiadać o tym, co uważają za swoje upadki. Często, nie chcąc wyjść na looserów, robią dobrą minę do złej gry i oświadczają wszem oraz wobec „fajno jest!”.
Ale czasem, o szarej godzinie, kiedy o szyby deszcz dzwoni i pół litra ląduje na stole, tamy puszczają i można się wtedy nasłuchać… 🙄
A jeszcze prosze zwrocic uwage na ten dzbanek na stole na tym obrazku. Mamy absolutnie identyczny made in France, tylko odrobine mniejszy. Ale naprawde identyczny. Uzywamy go ostatnio najczesciej. Jest cudny w dotyku a nie tylko w ksztalcie.
To i tak dobrze, Haneczko, że nie zadomowiło Wam się coś z Kataru. Niektóre nabytki stamtąd całe państwa potrafią zarazić. 🙄
Do czego właściwie takiego dzbanka można używać? Bo wodę to ja z kranu, alkohole z butelek, a mleka nie stosuję. 😈
Czy uwazasz tez Bobiku, ze jak ktos jest np wybitnym profesorem matematyki, i postanawia zalozyc farme i hodowac swienie na wolnym powietrzu, to tez placze po nocach? Albo inny wyksztaklcony specjalista, ktory zaklada wlasny maly biznes, tez ?
Nie sposob wszusykich wyborow ludzkich praktowac jedna miarka – ktora to miarka zwlaszcza w XXI wieku traci anachronizmem.
Ubolewania dla Haneczki.
I z Ukrainkami w Posce to tez troche inaczej niz z Hiszpankami w Anglii. Hiszpania nie jest krajem nedzy, narkomanii i korupcji jak Ukraina.
… ale Hiszpania jest krajem 30-procentowego bezrobocia 🙁
Eee, Mordko, wiadomo, że nie chodzi mi o przypadki typu „rzucam pracę w korporacji i kupuję winnicę razem ze spokojem ducha”, albo „wyruszam we wspaniałą podróż dookoła świata i będę się w tym czasie utrzymywał z dorywczych robótek”, tylko o takie, kiedy w ojczystym kraju/regionie bida aż piszczy, z uniwersyteckiej pensji nie da się wyżyć, głodne dzieci płaczą, więc chcąc nie chcąc rzuca się posadę na uniwersytecie i jedzie się szorować podłogi tudzież wycierać pod doniczkami.
Za sprzątanie w cudzych domach na ogół nie zabierają się pielęgniarki, lekarki, informatyczki, policjantki, osoby wykwalifikowane w zawodach technicznych, bo te jakoś znajdują dobrze płatną pracę w swoim lub zbliżonym zawodzie.
Historyk sztuki, filozof, muzyk w biednej filharmonii, filolodzy, aktorzy i inni artyści imają się najprostszych zajęć jak praca w barze, sprzątanie, układanie towaru na półkach, bo na tyle pozwalają ich kwalifikacje 🙁
Chyba że są bardzo atrakcyjni fizycznie i bezpruderyjni, to mają szansę zająć lepiej płatne pozycje 😎
Też nie do końca tak, Markocie, jeśli weźmiemy sprawę globalnie, nie tylko unioeuropejsko. 😉 Bo wtedy wchodzą w grę kwestie pobytu, zezwolenia na pracę, uznawania dyplomów, itd.
Pamiętam pewnego osobiście mi znanego lekarza z Peerelu, który był takim rarogiem, że nie brał łapówek, więc na samochód nie było go stać, a był mu koniecznie potrzebny. Podczas urlopu, klnąc na czym świat stoi, jeździł do Reichu zbierać wiśnie, żeby na ten samochód zarobić, choć jako żywo wolałby w tym czasie pobyczyć się na malediwskiej plaży, jak jego zachodni koledzy. 🙄
Maria jest i opowiada ciekawe rzeczy. Pozniej opowiem.
Lomatko! Ona nawet kratki z kuchenki zanurza w mydlanej wodzie w zlewie!!!!
Toz jeszcze zadna ludzka reka procz Starej tych kratek nie tknela. A i Stara woli jej wrzucuc do zmywarki na osobny kurs, niz samej szorowac szczotka!
No przecież mówię, że na ogół, a to nie znaczy, że nie ma innych opcji.
Poza tym czym innym jest praca sezonowa, poświęcenie urlopu, a czym innym bycie bezrobotnym lub pracującym za głodową pensję historykiem sztuki, muzykiem lub filozofem.
Znane są przypadki lekarzy pracujących jako pielęgniarze lub inny niższy personel, ale jednak w pobliżu swoich kwalifikacji. W większości krajów europejskich w miarę unifikacji przepisów dotyczących kwalifikacji zawodowych personel medyczny przesuwa się ze Wschodu na Zachód (ogólnie rozumiany) w pogoni za lepszymi zarobkami.
Widać to już w liczbie lekarzy przypadających na 1000 mieszkańców.
Fakt, że od czasów peerelowskich to i owo się zmieniło 😉 choć pozostał ten ogólny problem, że nie każdemu warunki pozwalają wykorzystać swój potencjał i umiejętności.
Skoczę w inny temat, ale chyba rozumiecie, że we wpisie o bobonach nie mogę tego nie zlinkować: 🙄
http://wyborcza.pl/1,75968,16530164,TVP_po__Wiadomosciach__rozmawia_z_O__Bashobora__Kto.html#CukGW