Siły bezwładu
Leniwiec rozwalał się na kanapie i spoglądał wzrokiem dość bezczelnym, jeżeli nie wręcz wyzywającym. Bobik znał go nie od dzisiaj i wiedział, że wygrać z nim niełatwo. Co więcej, wysiłek w to wkładany był poniekąd stracony, bo walka z Leniwcem pochłaniała nieraz wiele więcej energii, niż przeniesienie w tym czasie kilku gór i napisanie paru tomów W poszukiwaniu straconej pasztetówki. Niestety, tak jakoś to wszystko było urządzone, że przenoszenie gór bez uprzedniego pokonania Leniwca nastręczało nieprzezwyciężone trudności.
Popołudnie przeciekało przez palce jak strumyki kałużanki. Leniwiec przeciągnął się i nieśpiesznie zmienił pozycję na jeszcze wygodniejszą.
– Całkiem tu miło u ciebie – zagaił z zadowoleniem. – Bywałem już w znacznie gorszych miejscach. Pamiętam, lata temu, w jednej amerykańskiej firmie… Jak oni wszyscy usiłowali mi przeszkadzać, jakie nagonki na mnie robili, kontrole, mobbing, aż opowiadać przykro. Musiałem się w końcu stamtąd zmyć, bo nie szło wytrzymać. Ale później, nie powiem, świetnie trafiłem…
– Lepiej niż u mnie? – zaciekawił się Bobik.
– Bez porównania! – prychnął Leniwiec. – Wylądowałem po drugiej stronie żelaznej kurtyny, w Ważnym Urzędzie. Urząd był ważny, ale najważniejszy w nim byłem ja. Ile kaw mi tam zrobiono, ilu petentów odprawiono z kwitkiem, ile ploteczek wymieniono, żeby tylko nie zakłócać mi spokoju. Złote życie było za gospodarki planowej – rozmarzył się, ale za chwilę posmutniał. – Niestety, potem i tu przyszedł kapitalizm, więc musiałem zacząć sobie szukać nisz u klientów indywidualnych. Na szczęście zawsze się znajdzie ktoś taki jak ty, kto szczególnej krzywdy mi nie zrobi.
– Ja bym nawet chciał – westchnął szczerze Bobik – ale jakoś mi się nie udaje. Nie wyssałem z mlekiem matki odpowiedniego nastawienia, czy co? A może silnej woli i ochoty mi brakuje?
– Nie przejmuj się – szepnął uwodzicielsko Leniwiec. – Robota nie królik, gonić jej nie musisz.
– Ale ja nowy wpis powinienem trzasnąć – jeszcze próbował się opierać szczeniak.
– No i co ci z tego przyjdzie? Za tydzień znowu będziesz musiał robić to samo. Co ty, Syzyf jakiś jesteś? – syknął Leniwiec szyderczo, zapadając się w miękkie objęcia poduszek.
Bobik czuł, że kończą mu się argumenty. Wymoszczone poduszkami miejsce obok Leniwca kusiło jak wszyscy diabli.
– Trudno – mruknął do siebie. – Walka z przeważającymi siłami nigdy nie była moją mocną stroną. A w końcu od tego, że jeden wpis przeleżę na kanapie, świat się chyba nie zawali.
Nie, nie zawali sie, Bobiku. Nie masz po co stawc na glowie. Lepij sie rozwalic na kanaoie, lapami w gore i oddac sie bezmysleniu.Albo zagrac z Pajakiem, borac przyklad ze Starszego Przyjaciela.
Nasze pająki, odkąd muchy się wyniosły do ciepłach krajów, chyba nauczyły się grać same ze sobą. Że nie wypadły z gry, to widać, po pajęczynach, które każdego ranka są tam, skąd je wieczorem zebrałem. Ale żaden się nie chce pokazać z otwartą przyłbicą i zagrać ze mną. 👿
leniwiec
naleję więc …. i poczytam
Oglądałem Berlin zrobiony w balony (wypuszczano je podczas świętowania upadku Muru) i zastanawiałem się, ileż nasz Ryś będzie się jeszcze urlopować. A może on już urlop szczęśliwie zakończył, tylko Leniwiec go na blog nie puszcza? 😉
25 lat temu byłem w tzw. delegacji partyjno – rządowej w Berlinie.
Najpierw około 18 przyjęła nas wiceprzewodnicząca Rady Państwa NRD. Niestety nie pamiętam już nazwiska.Rozmowy dotyczyły gwarancji współpracy pomimo niepokojących zmian za Odrą. Czuło się niepokój. O 20 pojechaliśmy do burmistrza Berlina Zach. Kurtuazja a potem radość. Mur padł. To był wspaniały wieczór.
Wreszcie sprawa się rypła. Mur padł, bo się przestraszył Irka. 😆
A moja Stara wspomina zle ten dzien. Grozilo, ze Mur bedzie musial poczekac do jutra, bo sprawozdawca na miejscu byl pijany w sztok i jezyk mu sie nie obracal. Tylko czkal w telefon. Stara byla wsciekla.
Niestety nie otrzezwial tez dnia nastepnego. 🙄
Miałem większą brodę i mniej siwą. Można się było bać. W ciemnej ulicy zwłaszcza. Zadzwonił wtedy do mnie Zbyszek Bujak czy nie mógłbym go zastąpić w tej delegacji. Nikt nie spodziewał się dynamizmu sytuacji
Łotr się przestraszył 🙄
Jagodo, pytanie offtopikowe: czy dobrze mi się zdaje, że Jagodowy jest Poznaniakiem z dziada pradziada, czy coś pokręciłem?
Z lokalnego podwórka – Wyborcza opisała coś, z czym zmagamy się trzech tygodni:
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,16935831,Zdjecia_zakrwawionych_cial_po_aborcji_w_poblizu_szkoly_.html
Pisałam do proboszcza (oczywiście żadnej odpowiedzi sie nie doczekałam). Znajomy zgłosił sprawę na policji. Inna osoba z najbliższego kręgu była w tej sprawie w urzędzie miejskim. I co? I nic. Jesteśmy bezradni. Najbardziej współczuję rodzicom, których dzieci chodzą do katolickiej szkoły mieszczącej przy kościele. Niby ich wybór, ale zakładam, że takich ekscesów nie zakładali. Gdyby płacili czesne, to rozmowa byłaby inna, ale szkoła ma status szkoły publicznej i nie płacą, więc siła nacisku jest żadna.
Właściwie najlepiej byłoby się zwrócić do graficiarzy, którzy nocą gruntownie by fotki zasprayowali. Gwałt niech się gwałtem odciska. 👿
Nie znam żadnego graficiarza 🙁
Już widzę, jak szybka byłaby reakcja wszelkich czynników, gdyby na zdjęciach były np. gołe zadki. No, ale oczywiście zakrwawione płody są całkowicie nieszkodliwe, podczas gdy taki obnażony zadek może bachorom traumę na całe życie spowodować. 🙄
Bobiku,
Jagodowy jest Poznaniakiem z dziada pradziada po kądzieli. Po mieczu to on jest mazowiecko – mołdawski 😉
Czyli przynajmniej w połowie dobrze pamiętałem. 🙂 To dobrze, bo mam tu jedną linkę specjalnie dla Jagodowego, ale nie miałaby sensu, gdyby ten Niemiec na A. znowu coś mi w całości pomieszał. 😉
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2014/11/08/tance-bez-tanczenia/#comment-249084
Dzień dobry 🙂
kawa
Bobiku, cudne 😆
Ja już tyle lat tu mieszkam, ale nie potrafię tak po poznańsku, że o rymach nie wspomnę 😉
Dzień dobry 🙂
Szanowna Frekwencja jeszcze w większości śpi, czy do tego stopnia nie lubi poniedziałku, że w proteście w ogóle go nie zaczyna? 😉
Jeżeli zachodzi ten drugi przypadek, to możemy sobie dziś zrobić wtorek czy sobotę, mnie tam ganc pomada. Środy już kiedyś wyeliminowaliśmy z rozkładu jazdy, więc i z poniedziałkami sobie poradzimy. 😎
Adam Hofman jest tematem, który na początku mnie śmieszył, a potem coraz bardziej brzydził, tak że w końcu nawet o jego kosmicznych wpadkach nie chciało mi się wspominać. Ale teraz, przy aferze madryckiej, mam poczucie, że jednak trzeba, bo to już nie tylko o występy jednego czy drugiego palanta biega, tylko o zasady rządzące naszym życiem politycznym. Wykorzystywanie środków publicznych do robienia sobie prywatnych wycieczek to nie jest coś, nad czym można by z politowaniem pokiwać głową i przejść do porządku dziennego. Tu trzeba warczeć i domagać się, żeby sprawę skontrolowano naprawdę uczciwie i rozlegle. 👿
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16939597,_Afera_samolotowa__rozpetala_burze__Sejm_sprawdzi.html#TRNajCzytSST
A obyczajowość poselska to jest jeszcze odrębna bajka. To nieprawdopodobne, buraczane prostactwo panów posłów, którzy – po wycwanieniu kilkunastu kawałków z publicznej kasy – wnoszą do samolotu swoją gorzałę, jak na dancing w gospodzie GS, żeby przyoszczędzić jeszcze ze dwie dychy, mnie osobiście stawia włosy na łbie. Kto takich typków wybiera? 😯 😯
Od rana maltretuję gęsinę na jutrzejszy rodzinny, świąteczny obiad 😉
Piersi gęsi, natarte ziołami, podlane winem i sokiem malinowym, wstawiłam już do lodówki.
Koty szalały, ale niestety, muszą poczekać do jutra na wyżerkę.
Do gęsiny podam sos żurawinowy, gruszki pieczone z cynamonem. Dynię pieczoną z czosnkiem, francuską musztardą, rozmarynem i miodem. Surówkę z białej rzodkwi z wiejskim serkiem i bazylią. Kopytka. I tradycyjne rogale świętomarcińskie. Zupa też będzie jesienna, z suszonych grzybów 🙂
Generalnie, cały tydzień zapowiada mi się mocno kulinarnie 😉
Kto wybiera Hoffmanów? Hoffmanopodobni! 👿
Gdybym wyeliminował miód, może i ta pieczona dynia miałaby prawo mi smakować (bo zupa z dyni już na stałe weszła do naszego domowego jadłospisu)? A jak się to piecze w detalicznym opisie?
Moje pytanie było nieco retoryczne, bo ja w gruncie rzeczy wiem, kto takich Hofmanów wybiera. I wiem, że samo nalewanie spod stolika zapewne dla hofmanopodobnych nie byłoby szczególnie oburzające, a może nawet w pełni zrozumiałe. Więc dobrze, że niejako przy okazji wyszła sprawa publicznej kasy, bo to wreszcie na hofmanopodobny elektorat może podziałać, zwłaszcza jak sam sposobności do takich przekrętów nie ma. 🙄
Pieczona dynia
Składniki:
(na 1-2 osoby)
1/2 kg dyni
2-3 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżeczka musztardy ziarnistej
1 łyżka miodu
szczypta soli
3-4 ząbki czosnku
kilka gałązek świeżego rozmarynu
Dno naczynia do zapiekania skropić oliwą, dynię pokroić na 1-2 cm plastry bądź w kostkę i ułożyć w naczyniu. Oliwę, miód, sól i musztardę wymieszać, dodać posiekany czosnek (można również wrzucić całe ząbki czosnku w łupinkach między plastry dyni). Powstałą emulsją smarować dynię po wierzchu. Na koniec poukładać skropione oliwą gałązki rozmarynu. Piec ok. 20-25 minut (zależnie od grubości kawałków dyni) w temperaturze 200 stopni.
Jakaś wyjątkowo kulinarna pogoda – nawet ja się w ten weekend zajęłam gotowaniem.
Dzień dobry! Wystawa, o której wczoraj donosiłam, zniknęła. Może zgodnie z harmonogramem, a może pod wpływem innych czynników. Nie ważne. Ważne, że jej nie ma.
Ja bym jednak podejrzewał, że inne czynniki tu były czynne. 😉
Dzięki, Jagodo. Wypróbuję, bo jak się już na te dynie nareszcie załapałem, to muszę sprawdzić ich możliwości. 🙂
No, masz! Piesek sie obudzil!
Oczywiscie, ze w tej aferze bynajmnien nie chodzilo od poczatku o pijane zony w samolocie, choc one stanowia nader wdzieczna kabarertowa oprawe skandalu.
Od samego poczatku wazniejsza od pijanych zon jest zapierajaca dech w pluchach proba wyludzenia pieniedzy na wycieczke zagraniczna pod pretekstem uczestniczenia w waznych posiedzeniach.
Gardluje o tym na wszelkichg forach od pierwszego dnia.
Moje obawy nie zamykaja sie jednak w obrebie wstretnych pisowcow. Mnie bardziej interesuje jak powszechna jest taka praktyka? Zwlaszcza jak sie pamieta jak to pare lat temu jakis dziennikarz czy redakcja zadala sobie trudu zarejestrowania na tasmie filmowej co robia poslowie do PE po podstemplowaniu zegara i listy obecnosci.
Moja intuicja zas podpowiada mi, ze jest to praktyka dosc powszechna. Dlatego wazniejsze w tej chwili od wywalenia Hofmana z partii jest powazne dochodzenie dziennikarskie jak to wyglada. W skuteczne dochodzenie NIKu nie wierze – ta instytucja przestala sie liczyc od jakiegos czasu.
Oczywiście, Mordko, że nie chodzi tylko o posłów jednej partii, zresztą ani przez moment tego nie sugerowałem. Ten skandal jest po prostu dobrym momentem, żeby trochę zdyscyplinować całą klasę polityczną od zewnątrz, jak ona się sama, od wewnątrz, nie potrafi.
Tak, od zewnatrz.
To wideo przy doniesieniu dalbym do wysluchania Premier Kopacz:
http://wyborcza.pl/1,75478,16942544,Slaby_wegiel_zabija_Polaka__Czym_naprawde_oddychamy.html
Mogłaby też przeczytać całość, o ile nie ma własnych, rządowych danych. Albo pojechać do jakiegoś Zabrza czy Bytomia, gdzie koń jaki jest, każdy czuje. 🙄
Ja rozumiem, że nie można ot, tak sobie, zamknąć wszystkich kopalni, bo to byłby ogromny społeczny problem. Ale o zanieczyszczeniu powietrza w Polsce wiadomo nie od dziś i naprawdę był już czas, żeby chociaż jakieś cząstkowe programy przygotować. 👿
Przeczytałem właśnie, że Hofman w tej kadencji 19 razy żądał zwrotu za przejazdy samochodem, m.in. do Londynu. Luudzieee… Kto z Warszawy jeździ do Londynu autem, skoro loty są codziennie i trzeba się niezwykle natrudzić, żeby znaleźć droższy niż za 400 zł? 😯
Bardzo jestem ciekaw, dlaczego się to wcześniej nikomu w ślepia nie rzuciło. 🙄
Dzien dobry 🙂
To bylo po poznansku…? Nie wiedzialam ze taki jest 😳
Swieta Sw Marcina tez nie znalam 😯
Może Hofman ma wielki lęk przed lataniem i tylko odpowiednio wysokie odszkodowanie może go załagodzić?
Już podobno wyrzucony z partii. Wraz z kumplami.
Koszty spoleczne zamykania kopaln chyba nie sa wieksze niz smierc 45 tysiecy ludzi rocznie z powodu brudnego powietrza! Nikt mi nie powie,ze warto taka cene placic za to by gornicy mogli miec prace. Niestety „obrona polskiego gornictwa” zostala wpisana jako jeden z priorytetow polityki premier Kopacz, zawartych w jej expose. A gdy udala sie do Brukseli na rozmowy w sprawie emosji trujacych dymow, to nawowlywala aby „trzymac kciuki” by „Europa” nie zmusila Polski do dzialan na rzecz zmniejszenia emisji. Jej podroz okrzyknieto „sukcesem”. Ne dala sie!
No wiec to jest po prostu straszne, bliskowzroczne i szkodliwe dla spoleczenstwa i dla przyszlych pokolen.
Wiadomosc od Demetrii, ktora przypadkowo napotkana, zapytalem, czy juz przestala nas kochac: : „… ciągle Was kocham, tylko czasu nie staje. Czytuję, ale głosu nie zabieram, bo nie nadążam za tokiem dyskusji 🙂 Ale postaram się poprawić. Buziaki dla wszystkich!”
Eee, Morda, życia nie znasz czy co? Już umarci wskutek brudnego powietrza nie przyjdą pod siedzibę Rady Ministrów z kilofami, a żywi górnicy przyjdą. To kogo rozsądny premier ma się bardziej bać? 🙄
Odmerdnięcia dla Demetrii. Zawsze tu będzie mile widziana. 🙂
Bezustannie trzeba bronić
społeczeństwa, jak to widać na przykładzie Stanów:
— rząd ogłosił wojnę przeciw komunizmowi, który chciał zrobić z dzieci zombi;
— chrześcijańska koalicja zwalczała rocka, bo chciał zrobić z dzieci zombi;
— rząd toczy „wojnę z narkotykami”, bo one zamienią ludzi w zombi;
— religijne organizacje zwalczają homoseksualność, bo „styl życia gejów
zamieni dzieci w zombi, rozwali małżeństwo i tędy wykończy
społeczeństwo.
Najważniejsze jest to, że nigdy nie brak ludziom celu życia.
Sprzedajne mordy renegatow na uslugach Kopacz wylecialy z Partii.
Otworzmy szampana.
Bobiku, moze byc cos tak… tego…? Co Ci bede przypominal….
Jednym slowem przydala by sie jakas zastolnaja….
„Media podawały ponadto, że posłowie wzięli na tę podróż kilkanaście złotych zaliczki. Zgłosili wyjazd samochodem, ale w rzeczywistości polecieli tanimi liniami lotniczymi.”
To ja już nie wiem, o co te pretensje 😯
Za kilkanaście złotych to najwyżej list można do Madrytu posłać (polecony i priority), a nie posła 🙄
No coś takiego, niektórzy to nawet z doniesień medialnych tysiące potrafią wyprowadzić. 😯
Pewnie to były te zombies, co je Andsol lansował. 😈
Przed majestatem Judge Judy staje panienka, ktora jej byly boyfrend pozwal za bezpodstawne zglaszanie go na policje i uzyskiwanie sadowego nakazu nie zblizania sie (tzw. Protection Order), ktory pozostaje w twej kartotece na zawsze.
Sedzia do panienki: Dlaczego zglosilas go na plicje?
Panenka: Bo zagrozil, ze mnie zabije.
SEdzia. Kiedy ci tak grozil?
Panienka: 15 wrzesnia.
Sedzia: To dlaczego zglosilas go dopiero pod koniec pazdziernika?
Panienka: Bo czekalam kiedy mi wreszcie wstawi do samochodu nowe glosniki…
„Ach w Madrycie, ach, w Madrycie,
tam dopiero bycze życie“ –
powiedziały z PiS-u byki,
po czym, zamiast wsiąść do bryki,
wzięły na wydatki siana
i wskoczyły do Ryana.
Gdy dotarły, oczywiście,
podpisały się na liście
i dalejże w miasto brykać,
bo radocha to dla byka.
Nabrykawszy się co nieco,
do Warszawy szybko lecą,
by – już taka bycza dola –
do Prezesa przypaść kolan.
W samolocie same stresy,
czepiają się stewardessy,
zamiast spojrzeć w drugą stronę,
mają wąty do małżonek,
a to przecież piwko małe,
żeby własną mieć gorzałę –
wręcz wypada żonie byka
ją nalewać spod stolika.
Pan kapitan też niełaskaw,
mordę wydarł, miast pogłaskać,
jednym słowem, ta załoga
była wobec byczków wroga,
zachowała się stronniczo
i z niej biła antybyczość.
Zaraz chciała bycza paka
do Prezesa się wypłakać,
ale zamiar spełzł na niczym,
Prezes też był antybyczy,
do całusków nie dał dłoni,
nawet nie chciał się odkłonić,
nie pocieszał, nie przytulał,
nie zaprosił na red bulla,
tylko całą byczą hordę
wylał wprost na zbitą mordę.
Tak fortuna się wymyka,
gdy sporego walniesz byka
i niech będzie to nauką,
niech do głowy sobie wtłuką
wszystkie byczki, z każdej strony,
że pilnować trzeba żony,
a po pierwsze, rzecz nienowa,
trzeba umieć opanować
na publiczną kasę chcicę.
Od tej kasy – precz racice. 👿
Dziekuje Bobiku!
Juz triche poroznosilem pod strzechy poki swieze!
Mordechaj biega i roznosi, ale tak poza tym siły bezwładu mają się chyba całkiem nieźle. 😉
Ja im w każdym razie zanadto nie przeszkadzam. 😎
No, byczo!
Ale ja w innej tonacji.
1. „Pan Tom buduje dom” była jedną z moich pierwszych książek. Jeśli nie pierwszą. Zastanawiam się czy nie wrócić do niej.
2. I dlatego tak zachęcam do króciutkiego filmu o Themersonach. Ale fajni ludzie.
Ja przez minioną godzinę rzeczywiście ćwiczyłam bezwład. To bardzo trudne. (Pani od terapii manualnej bardzo prosi, żeby ani się nie blokować, ani jej nie „pomagać”.) Ale podobno rokuję. 😎
Dziki u jeleni.
Tak samo bardzo fajna jest mieszkajaca w Londynie kuzynka Franciszki i opiekunka spuscizny po Themersonach, wspanialy krytyk sztuki, Jasia Reinchardt, sama posiadajaca genialna kolekcje robotow i automatonow.
U Kierowniczki to już od dawna jest tajny Fanklub Themersonowski, do którego i ja należę. 😉
E, wcale nie taki tajny, nawet wpisy o Themersonach bywały 🙂
Ale tajny brzmi ciekawiej. 😆
Pamietam jak kolezanka „od kultury” jechala na festiwal do Edynburga i ogladala rozne zaproszenia, ktore przyszly do redakcji na imprezy. I czyta na glos o wystawie: Adler, Kramsztyk, Themerson… Eeeee, jacys nieznani, mozna sobie darowac…
Ale z dtugiej strony skad miala znac…
Wyklad profesora Mmaa ukazal sie za komuny raz, w latach 60-tych i ksiazka byla poniekad tajna, dla wtajemniczonych. Ludzie ja sobie wykradali nawzajem.
Pamietam jakie sama mialam przygody z powiescia Themersona. Pierwszy raz uslyszalam o niej w Nowym Jorku. Przyniesli Irenka z Jakubem, ale tylko dlatego, ze bylam chora i mialam goraczke. Jak przrczytalam i goraczka spadla, brutalnie odebrali spowrotem.
No to ja po przyjezdzie do Londynu znalazlam ja na jakims kiermaszu. Natychmiast ukradl mi ja Gienek Smolar, ktory jej jeszcze nie czytal. Kiedy po trzech miesiacach poprosilam o zwrot, zrobil wielkie oczy i powiedzial, ze oczywscie odda. Po czym ja przypominalam za kazdym razem jak u nich bylam, zeby oddal. Wreszcie powiedzial, ze „zgubil”.
Wtedy ja poprosilam kolege Tomka, ktory mial jakas wysylkowa ksiegarnie ksiazek uzywanych i poprosilam aby mi znalazl. Zanotowal w kajecie. Znalazl ja po bodaj trzech latach, a moze dluzej. Zakupilam.
Przez te lata czekania niemal kazde spotkanie z Gienkiem zaczynalo sie od mojej inwokacji: oddawaj Themersona.
Bardzo sie „wstydzil”, ze „zgubil” albo „mu ukradli”.
Od tego czasu ksiazki nikomu nie wydaje na wynos.
No zjedza, zjedza wszystko I nic dla niesmialych sarenek nie zostanie. Swinie jedne…
A swoja droga jaka smaczna bylaby dziczyzna po takiej ilosci marchewki. Tylko czy to juz nie bylby kanibalizm?
Jeden bardzo duzy dzik bardzo smiesznie merda ogonkiem. 😆
Myśmy dostali profesora Mmaa od starszego przyjaciela, który w pewnym momencie zaczął się pozbywać wszystkiego. Niektóre książki spylał w antykwariacie, ale takimi ukochanymi obdarowywał tych, którzy mu byli bliscy. Poza książkami zbyt wiele i tak nie posiadał, bo gromadzenie przedmiotów nigdy go nadmiernie nie interesowało. Kiedy pozbył się już wszystkiego poza materacem, wyskoczył z dziesiątego piętra. Gromadzenie minut, godzin, smutków i radości też go przestało interesować.
Bobiku, bardzo pieknie opisales cos tak smutnego.
Prof. Mmaa mam nawet tom podpisany przez autora. Oprocz tego ich prawie wszystko. niestety z wyjatkiem dziedzinnych.
cinnych! 🙂
Dobrego dnia! 🙂 🙂
Dzień dobry 🙂
Profesora Mmaa znalazłem kilka lat temu w bibliotece w Dreźnie i od razu pokochałem. Na szczęście Rodzice kupili mi go potem z okazji urodzin/imienin 🙂
Dzień dobry 🙂
Może i u Kierowniczki ten Fanklub Themersonowski nie był taki całkiem tajny, ale tutejszy musowo był, bo jeszcze do wczoraj nikt nie wiedział o jego istnieniu, a dziś się okazuje, że liczy bądź ilu członków. 😆
A w ogóle, jak tam? Wszyscy już w nastroju marszowym? Bo o ile się zdołałem zorientować, w dzisiejszych czasach nie wypada 11 listopada nie maszerować. W tym dniu nawet Orzeł Biały odkłada skrzydła i wdziewa glany. 🙄
Az taki tajny nie byl, bo wchodzac pierwszy raz do Koszyka zadeklarowalam swoja przynaleznosc do niego, i od razu rozlegly sie liczne „ja tez” 😀 (pamietam Dore, Kota i Ciebie). Potem jeszcze byl tu wspominany nie raz (przynajmniej dwukrotnie wrzucalam tu ilustracje z Good citizen’s alphabet, raz cytat ilustrujacy metode przeinaczania zeznan a la Hoser, i jeszcze kilka innych).
Niestety z sieci zniknela wiekszosc koszykowej kaszy, wiec nie moge zalinkowac.
To mnie się pewnie zaczęło nakładać, co było u Kierowniczki, a co tutaj. 😳 Młodość nie radość. 😉
Dzień dobry 🙂
My nie w glanach, tylko w butach do biegania. Z okazji Święta Niepodległości niektórzy z nas startują w Biegu Niepodległości, a niektórzy im kibicują. A potem wszyscy spotykają się na obiedzie, gdzie serwowane będą tradycyjne polskie potrawy z mnóstwem jabłek 😉 I tak sobie świętujemy 🙂
Najpopularniejsza polska potrawa z mnóstwem jabłek to chyba jabol? 😉
Ale u Vesper pewnie nie będzie podawany, bo też taką tradycję, jak u leberałów, to wiadomo, o co rozbić. 🙄 Bieganie też jakiś podejrzany rytm ma i śpiewanie przy nim „Pierwszej Brygady” marnie wychodzi. Na dodatek jeszcze wszyscy w tym odciętym od korzeni towarzystwie, jak znam życie, będą się starać, żeby było wesoło, a to już przy świętach narodowych absolutnie niedopuszczalne. 👿
Prawdy trzeba się domagać. Rany starym obyczajem pokazywać. Szatę jaką ozedrzeć, Atak na zagrażające siły przypuścić.
No, naprawdę, czy ja co roku muszę to klepać do znudzenia? Czy przy każdym Święcie Niepodległości muszą być powtarzane te same błędy? 👿
To ja pokibicuję Vesper, bo mi się takie spędzanie Dnia Niepodległości szalenie podoba. I w ramach solidarności (to już dwa duże Słowa!) zrobię … zrobię… co by tu zrobić, żeby się nie narobić? („umiarkowanie” też jest sporym słowem)… wiem! Placki z jabłkami. 🙂
Nie znam Themersona. Idę poszukać.
Dlaczego nikt tu mi nie wytlumaczyl tego Swietego Marcina 👿
Nb Czy Entliczek pentliczke czerwony koszyczek zostal napisany na te okazje? 😀
Ago, zajrzyj do poczty 🙂
Lisku, o Świętym Marcinie wiem tylko tyle, że to święto rogali. 🙄 Książki Themersona są dostępne od łapy, http://www.empik.com/szukaj/produkt?q=themerson&qtype=basicForm ale akurat nie „Pan Tom buduje dom”. Przepraszam za głupie pytanie, ale czy te książki są ilustrowane i w związku z tym lepiej kupić szeleszczące, niż kindle’owe?
Dziękuję, Lisku! 🙂
Lisku, silwuple 😉
http://www.tvn24.pl/poznan,43/nie-tylko-rogale-atrakcje-imienin-ulicy-swiety-marcin,487011.html
Nie wytłumaczyłam wcześniej 🙁 bo zwijam się, jak w ukropie, przy gęsinie i innych świątecznych inszościach 😆
Nie wiem czy po przygotowaniach do i smakowitym obiedzie będę miała siły na maszerowanie 😳
Proszę mnie mieć za usprawiedliwioną 😎
Jabola nie będzie, ale będzie jabłecznik, czyli cydr. I kaczka będzie. I czerwona kapusta. I kasza gryczana. I placek z jabłkami. I dobre humory będą. Zupełnie niemarszowo 🙂
Prof Mmaa jest jak najbardziej ilustrowany na marginesach – rysuneczkami malzonki Autora, Franciszki Th.
A ja właśnie wróciłam z Poznania (niestety, bo tam jest ale miłe to święto, mówiąc poznańską składnią 😉 ) i przed Dworcem Centralnym widziałam już krążące grupki kibolskie (choć ich marsz rozpoczyna się dopiero o 15.) i troszeczkę – nie za dużo – policji. Szybko przeszłam do metra i tam już było milsze towarzystwo – sympatyczne wrażenie robili zwłaszcza panowie w krótkich majtkach wracający z Biegu Niepodległej.
Ukradły nam kibole święto Dobrze, że chociaż wykurzono ich z tym roku z Traktu Królewskiego. Może z czasem wykurzy się ich jeszcze dalej. Najlepiej na koniec świata.
Dzień dobry 🙂
W ale miłe święto siedzę w instytucji 😕
Mój Mma bez rysunków 🙁
Zawijaski wołowe, placek drożdżowy z jabłkami 😀
Lisku, obchody św.Marcina to jedna z fajniejszych niemieckich tradycji.
Poniżej opis mieszkanki Monachium.
U nas w Naderenii Westfalii dzieciaki przedszkolne i szkolne po zapadnięciu zmroku idą w pochodzie z własnoręcznie zrobionymi lampionami. N a przedzie św. Marcin na białym koniu. Dorośli idą na flankach z pochodniami.
Po wszystkim dzieciaki odwiedzają parafię, gdzie na każdego czeka torba ze słodyczami i obowiązkową maślaną bułą Marcinową ( u nas to był ludzik, a nie rogal o ile pamiętam). I piosenkę o lampionie ćwiczy się w przedszkolach bardzo pilnie ;-), bo podczas pochodu dzieciaki śpiwiewają ją na okrągło.
http://polkawmonachium.blogspot.de/2013/11/pochod-sw-marcina-o-dobrych-uczynkach.html
W Poznaniu te obchody mają szczególny charakter, bo główna ulica nazywa się św. Marcin. Właśnie nie św. Marcina, tylko św. Marcin, mieszkam na św. Marcinie. Dlatego 11 listopada obchodzi się imieniny ulicy. Oczywiście w komunie to nie miało miejsca, a ulica nosiła dumne miano Armii Czerwonej. A za wolności pięknie rozkręciło te obchody Centrum Kultury Zamek (mieszczące się w dawnym pruskim zamku oczywiście przy św. Marcinie), które bardzo jest zasłużone w dziedzinie edukacji wszelakiej – wiem, bo śledzę od wielu lat. I do dziś CK Zamek jest głównym organizatorem obchodów, tam się przygotowuje stroje do parady, dzieciaki ćwiczą, co tam mają pokazać itp. Wychodzi to super. Obrazki już tu chyba w zeszłym roku podrzucałam, teraz przypomniałam na Dywanie.
Ago, jak kindle sięgnie bruku i ciągnąć go za sobą na sznurku, to też szeleści, ale nieprzyjemnie i prycha.
A kto „Pana Toma” nie znajdzie w żadnym antykwariacie, może pojechać do Bytomia Odrzańskiego, stanąć na rynku i patrzeć. Przy okazji dostanie chronologiczny wykład z historii sztuki w obrazku.
Dawno tu greckiej matematyki nie było.
Znowu te zule narodowe uzbrojone w pirotechnike robia zdyme i narazaja na niebezpieczenstwo mieszkancow Warszawy.
Nie rozumem:
dlaczego wladze Warszwy wydaja zezwolenia na fakelcugi, skoro organizatorzy udowodnili, ze poreafia zapanowac nad swymi uczestnikami;
Jesli wydaja zezwolenia, dlaczego nie ustawia bramek sprawdzajacuch czy uczestnicy nie przynosza pirotechniki. Mozna to bylo zrobic niedawno w Moskwie, (antyputinowska demonstracja) , a ne mozna w Warszawie?
No i czy obchody Dnia Niepodleglosci musza miec forme pochodow, z przemowieniami pelnymi pustoslowia i transparentami i flagami? Ne mozna lepiej zorganizowac miejskiego festynu, z goracym jedzeniem sprzedawanym na ulicach, balonikami, wystepami, orkiestrami detymi i jazzowymi, etc? Takie obchody na ktore nie jest strach zabrac kobiety i dzieci?
Ne mozna, kurka, tego dnia obchodzic w radosci i weselu? Musi byc jak w PRLu?
Porządny świętomarcinowy pochód powinien się kończyć ogromnym, jasnym stosem (często gdzieś w okolicach parafii i wtedy buły są rozdawane przy ognisku), ale bez płonących na nim czarownic. 😉 Bo to święto jest pozostałością obyczajów pogańskich, związanych z odpędzaniem – coraz silniej w listopadzie dających się we znaki – sił mroku. Chrześcijaństwo sobie je przywłaszczyło, jak wiele innych świąt, ae dla mnie ta pogańskość Św. Marcina jakoś zawsze była wyczuwalna. Odstraszanie złych sił ogniem i hałasem (te wszystkie orkiestry dęte oraz chóralne śpiewy) spotyka się w tylu niechrześcijańskich kulturach, że przywłaszczenie nie jest tu nawet zbyt sprytnie zamaskowane. 😉
Ja to święto strasznie lubiłem, kiedy jeszcze chodziłem z Młodym na pochody i wymachiwaliśmy w mroku lampionami. A teraz lubię znacznie mniej, bo dociera do mnie głównie w postaci straszliwej kakofonii, powstającej ze zmieszania się dęć kilku orkiestr, obsługujących jeden pochód na dłuższym odcinku, bądź kilka konkurencyjnych pochodów.
Niejaki Charles Ives by się tymi zmieszanymi orkiestami zachwycił 🙂
Ubawiła mnie jedna z najnowszych wiadomości. Reporter TV Republika został zaatakowany podczas wejścia na żywo i teraz bidactwo skarży się na twitterze, że demonstranci myśleli, że oni są z TVN 😈
TV republika to od Terlika? Pzedtem od Wildsteina?
Haha, hahahaha.
Fotoreporter „Gościa Niedzielnego” też został poturbowany. Ale śmieszne to nie jest. Jacyś zamaskowani bandyci zaatakowali pochód i więcej ludzi oberwało, podobno niektórzy nawet poważnie. A kibole oczywiście zwalą wszystko na lewicę, jak zwykle. 🙄
Już robi to właśnie Robert Winnicki – można przeczytać w relacji GW 😛
Czy ktos mi moze wytlumaczyc dlaczego nie wprwadzono zakazu maskowania twarzy w czsaie zbioowych zbiegowisk? W jaki sposob ma sobie polcja poradzic z chuligaeria i bojowkarzami PO skonczeniu demonstracji? Jak ma ich identyfikowac? Jak ma ich identyfikowac spoleczenstwo?
Mnie nie śmieszyło to, że biją ludzi, no bo czego innego siępo tej hołocie spodziewaliśmy. Mnie ubawiło, że ci od Terlika mieli pretensję, że nie tych zaatakowano, co trzeba.
Też prawdę mówiąc mało śmieszne, ale co z tym robić?
Helenko, z tym zakazem to nawet próbowano. Ale ponoć to niezgodne z konstytucją czy czymś tam.
Francja tez ma bardzo ladna konstytucje. Ale tam zakaz zaslaniania twarzy w iejscach publiczbnych wprowadzono.
W Niemczech też zakaz całkowitego maskowania się jest już od dawna. Dzięki temu zresztą nie trzeba było wprowadzać specjalnego zakazu dla noszenia pełnych burek (tych tylko z otworem na oczy), bo odpowiedni przepis już istniał.
Ja gramatycznie. W Poznaniu słyszałam inną odmianę niż Dora. Mieszkam na święty Marcin, zamek przy święty Marcin. Bardzo mi się to podobało.
A to już chyba wpływ niezbyt fleksyjnej niemczyzny. 😉
A czy w Poznaniu unikaja podwojnego przeczenia i nie mowia jak mowila wiedenska ciocia naszej E: „I co z tym zrobisz? Nic z tym zrobisz”.
Adze, Jagodzie i Zmorze wielkie dzieki 🙂 Ale nie zrozumialam dlaczego swietuje sie dzien wlasnie tego swietego?
Świętego (Marcina z Tours) przyczepiono do już istniejących okazji, bo akurat pasownie dał się złożyć do grobu 11 listopada. 😉 A tradycyjnie to w tym czasie odbywała się wypłata dziesięciny – po części w gęsiach, których część i tak trzeba było skonsumować, bo już nie bardzo było czym je żywić, stąd świętomarcinowa orgia jedzenia gęsiny. Po drugie, w obrządku bizantyjskim był to początek czterdziestodniowego postu przed Bożym Narodzeniem i właśnie 11 listopada wolno się było po raz ostatni przed postem obeżreć (tak jak w polskiej tradycji przed środą popielcową). Po prostu nie wypadało, żeby zbieg takich dwóch iwentów był pozbawiony świętego patrona, więc wzięto i go znaleziono. 🙂
Bardzo ciekawe i tez sie czegos nauczylem.
Dzieki Bobiku!! 🙂
Ale jedno mi nie pasuje – jesli to czesciowo wziete z obrzadku wschodniego, jest niejasne dlaczego to swieto popularne akurat w Niemczech.
Może z powodu Lutra 😉
Kiedy czytam o tym, co kibolstwo i narodowcy wyprawiają podczas Święta Niepodległości w Warszawie, to płakać mi się chce.
U nas tymczasem było tak:
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/51,35612,16950433.html?i=17
A w biegu wzięło udział około 7 tysięcy osób. Wszyscy biegacze dostali od sponsora na mecie folie nrc do nakrycia się (bardzo zimno nie było, ale jednak chłodno). Tłum idących tysięcy ludzi, nakrytych złotą folią, wyglądał niesamowicie – jak inwazja kosmitów 🙂
A wzdłuż ostatnich kilkuset metrów unosił się niesamowicie intensywny zapach kocimiętki. Kocimiętka rośnie na klombach, przy których stali kibicujący i trącali listki nogami, co dało bardzo ciekawe doznania zmysłowe.
Było bardzo miło.
Mam nadzieję, że ta okropna hołota w końcu przestanie psuć święto mieszkańcom stolicy i w Warszawie też będzie miło, radośnie i pięknie 11 litopada.
Holota nie przestanie, bo zaproponowana w Warszawie forma obchodow wrecz holote zacheca do takiego zachwania sie – wsztstkie te marsze i przemowienia, i flagi i nawet „patriotyczne piesni”.
Nalezy zmienic FORME.
Gdynia jest niezlym przykladem, ze mozna sie obejsc bez pochodow i wciagnac wszystkich mieszkancow do swietowania Niepodleglosci – Kuma Starej to wczoraj tez podkreslala, jaka mila atmosfera panuje w Gdyni.
Niestety w Warszawie jest za duzo politykow, ktorzy sie chca pokazywac w marszu. I oni pewnie z tego nie zrezygnuja. Bo jakby to wygladalo, zeby przepuscic okazje aby powiadomic wszystkich, ze Niepodleglosc, ze Solidarnosc, ze walka zbrojna, ze Unia, ze godnosc, ze duma. lokotko! Zieeeeewuuuuu! Jedynej rozrywki dostarcza holota miotajaca ogniem i kamieniami. To po co komu takie swieto?
Rzeczywiście zapomniałam o obowiązkowym ognisku w św.Marcina, przynajmniej u nas na wsi 🙂 . Ale też na ostatnim pochodzie marcinowym byłam jakiś 16 lat temu 🙂 .
Obawiam się, że Mordka ma rację co do przyczyn warszawskich rozrób.
To co sobie prezydent Komorowski wymyślił jako przeciwwagę dla narodowców, przeciwwagi chyba jednak nie stanowi, a wręcz przeciwnie, może prowokować drugą stronę do intensyfikacji działań 🙁 .
Lisku, Marcin był chyba wysoko w rankingu, w czasach, gdy popularni byli święci, a nie celebryci i echa tej popularności słychać do dziś, nie tylko w Niemczech i w Poznaniu. 😉 W Portugalii, na przykład, także są ogniska, festyny i orkiestry oraz… kasztany i młode wino – logiczne, skoro ten święty jest patronem i dzieci, i właścicieli winnic (w ogóle listę patronatów ma długą). 😉 http://wiadomosci.onet.pl/swiat/portugalia-wspomina-sw-marcina-pieczonymi-kasztanami-i-winem/jfpjr
Przepadłam bom na wykładzie prof. Mmaa.
Ago, you little Darling! 😈
Biedny Luter w sprawie przedbożonarodzeniowego postu nic nie zawinił, tyko ja, bo za bardzo całą historię skróciłem i faktycznie zrobiła się niezrozumiała. 😳 To dotyczyło pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy podział na obrządki wschodnie i zachodnie jeszcze nie był taki wyrazisty. Wtedy poszczono w tym okresie powszechnie. A potem, po zdecydowanym podziale, na Zachodzie posty (nie tylko ten) wydatnie zredukowano i z niektórych zostały tylko takie ślady, jak ten świętomarciński, natomiast w obrządkach wschodnich one się utrzymały w wiele większej okazałości.
Powyższa wersja też jest bardzo skrócona, ale chyba nikomu się dziś nie chce wysłuchiwać szczegółowego wykładu z historii chrześcijaństwa. 😉
Druga strona nie potrzebuje żadnych prowokacji ani pretekstów. Zmienić formę? Dadzą radę każdej.
Ja się też z Mordechajem zgadzam, że Dzień Niepodległości w Warszawie nie jest, jak gdzie indziej, hołdem dla narodowej historii, tylko areną całkiem bieżących rozgrywek politycznych i dlatego wygląda tak, jak wygląda. Aczkolwiek Warszawiacy tak chyba mają już tych burd niepodległościowych dość, że kapitał polityczny może zbić właśnie ten, kto potrafi je ukrócić.
Przejdźmy więc z postu do rozpicia: „the Gabon has the world’s highest per capita consumption of French champagne”. No i proszę, jaki kulturalny i wytworny kraj. A może tak do Gabonu…
Lisku,
to jest bardzo popularny święty, czczony jak mało który we wszystkich religiach chrześcijańskich, od ortodoksów po anglikanów.
Św. Marcin jest patronem Francji i Słowacji, Poznania i Jarocina oraz wielu innych miejsc.
Odpowiednie legendy (w jednej z nich Marcin miał podzielić się swoim ciepłym płaszczem z marznącym żebrakiem, a w innej – ukryć w gęsim chlewiku przed mieszkańcami Tours, którzy chcieli obwołać go biskupem, a on czuł się niegodnym tego awansu… Gęsi swoim głośnym gęganiem zdradziły jego obecność) wpłynęły na jego ranking wśród świętych, a także popularność i powiązanie z gęśmi.
Marcin nie był męczennikiem jak dotychczasowi święci, umarł naturalną śmiercią po wielu pozytywnych dokonaniach, mógł więc służyć jako wzór przykładnego życia. Zadbał o to jego następca i hagiograf Grzegorz z Tours.
Gabon? Ale tam podczas naszej zimy jest pora deszczowa. Czy mnie by się chciało siedzieć na plaży i pociągać szampana w strugach tropikalnej ulewy? 🙄
I co? Chciałoby Ci się? Bo mnie nie. Nawet jeśli mentalnie przesunę tropikalną ulewę za okno, to i tak bardziej mi się z nią komponuje dobra, mocna herbata. Boszzzz, jaka jestem nudna.
Markot mi przypomniał o jeszcze jednym, zabawnym szczególe świętomarcińskiego pochodu. Na jego czele jedzie na białym koniu (który jest metaforą nadchodzącej zimy) facet przebrany za Świętego Marcina. Na końcu drogi, zwykle na placu oświetlonym ogniskiem, podchodzi do niego inny facet, przebrany za żebraka. I tu musi nastąpić scena dzielenia się płaszczem, ale żeby to efektownie wyszło, bohater nie może zbyt długo mocować się z oporną tkaniną, co mogłoby go ukazać jako słabeusza i zepsuć całe widowisko. Płaszczyk zatem musi być odpowiednio uszyty – tak, żeby dał się efektownie, jednym ruchem, „rozedrzeć” na dwie części, ale żeby też bez wysiłku można go było po święcie poskładać z powrotem i użyć w następnym roku. 🙂
No właśnie, Vesper, mnie szampan do tej ulewy też jakoś nie ten tego. Chyba się jednak nie przeprowadzę do Gabonu.
Zresztą do Szampanii mi wiele bliżej, jakby już co do czego. 😉
223 tysiące butelek na 1,5 mln osób (tyle, co mieszkańców Monachium).
To jest jedna lampka na twarz rocznie 🙄
Rachuj, rachuj…
Spożywam średnio tyle, co 50 Gabończyków? 😯
Ten płaszcz świętomarciński może być na rzepy.
Jak ubrania czipendalsów 😉
Mogę się za to podjąć wysiłku podnoszenia spożycia szampana per capita u siebie w kraju 😎
I to jest prawdziwie obywatelska postawa! 😆
Bo jestem dziś bardzo patriotycznie nastawiona 😎
Podnoszenie spożycia rzecz chwalebna, ale… czy to nie mogłoby być coś bez bulek? Bo ja się przyznam, że do tych bulek szczególnego nabożeństwa nie mam i spożywam ich tylko tyle, ile konieczne dla niezlekceważenia różnych Ważnych Okazji, ale potem jak najszybciej przechodzę na procenty bezbulkowe. 😳
Mógłbym się ewentualnie przyłączyć do tych perwersyjnych białych Rosjan, którzy tak długo mieszali szampana srebrnymi łyżeczkami, aż wszystkie bulki uciekły i dopiero wtedy raczyli spożywać. 😈
Na gabońskiej plaży trzeba coś mocniejszego
Ja też z tych bezbulkowych, ale czego się nie robi dla ojczyzny 😎
No to, krakowskim targiem, niech będą najpierw bulki, a potem coś mocniejszego. Może goryl? W Gabonie jest podobno dość duża ich populacja.
Wznieśmy w górę goryle i za ojczyznę! 😎
Jedyne bąbelki, które mi naprawdę smakowały: http://en.wikipedia.org/wiki/Kir_Royal_(cocktail)
Mocniejsze od goryla
O, tak, kir royal bardzo się na dziś nadaje. Jakieś narodowe trumny okryte kirem, te numery… 😈
Spoko, Markocie, na wznoszenie słoni też przydzie pora, ale najpierw musimy się trochę wzmocnić. 😎
Chińczycy też wczoraj świętowali – Dzień Singla. Jaką formę przybrało świętowanie? Online shopping festival. Urocze. 👿 http://www.reuters.com/article/2014/11/11/us-china-singles-day-idUSKCN0IV0BD20141111
Nie mogli na Dzień Singla wymyślić przynajmniej czegoś takiego jak głaskanie kotka (najczęstszy stały partner singli) i podsuwanie mu smakołyków? 🙄
Z jakiegoś powodu, głaskanie komputerowej myszki (dzisiaj, być może, częstszy partner singli, niż kot) i pieszczenie komputerowego ekranu numerkami z karty kredytowej wygrało konkurencję.
W jakiejś odległej prehistorii napisałem parę słów o świętym Marcinie El Greca, co pozwalam sobie in extenso zacytować.
Aha, i jeszcze o nazwie poznańskiej ulicy. Dawniej (XIII wiek) była to podpoznańska wieś kościelna (Św. Marcin), stąd ulica zachowała formę mianownikową. Dwie pozostałe średniowieczne wsie kościelne znajdujące się obecnie w granicach administracyjnych Poznania, przetrwały w nazwach dzielnicy (Łazarz, utracił po wojnie świętość) i wzgórza (Wzgórze św. Wojciecha).
Tz ze slusznie nie zrozumialam tego kawalka, bo on nie jest szczegolnie wschodni ani szczegolnie niemiecki… Oznacza rolniczy koniec jesieni, koniec zniw i pierwsze gotowe nowe wino, co jest szczegolnie wazne tam skad jego kult pochodzi, i (oznaczal) poczatek postu.
Dzieki!
To ten
http://en.wikipedia.org/wiki/St._Martin%27s_Day
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
Może jednak nie powinienem się bać dłuższych wykładów. Babilas zrobił i wcale nie było nudno. 😀
Swoją drogą, mnie w tym obrazie El Greca zawsze przeszkadza wygląd żebraka. Nie zaburzone proporcje anatomiczne czy niewytłumaczalne stosunki świetlne, bo to należy do twórczej maniery i niech ta. Ale ten obraz opowiada też pewną anegdotę i właśnie wewnętrzna logika anegdoty zostaje naruszona przez to, że żebrak jest – w zestawieniu ze świętym i koniem – za duży (jak ktoś się od dziecka źle odżywia, to zwykle taki wielki nie rośnie), zbyt mało zabiedzony i postawę ma zupełnie niepokorną, nieżebraczą. Mam wskutek tego wrażenie, że malarz chciał mi opowiedzieć jakąś całkiem inną historię niż ta znana, ale nie bardzo wiem jaką i to mnie jakoś irytuje.
Dzień dobry 🙂
Uff, po tak intensywnym świętowaniu potrzebny jest dzień odpoczynku 😉
Bardzo ciekawe legendy i opowieści o św. Marcinie. Niestety, mam najwyraźniej skażony umysł, bo na pytanie: dlaczego święty podarował żebrakowi tylko pół płaszcza? Przyszła mi do głowy odpowiedź: jaki dobry jest towarzysz … a mógł ubić 👿
Wiem, wiem, powinnam się zgłosić do egzorcysty 🙁 😳
Warszawskich występów „patriotów” nie będę komentować 👿 Podzielę się swoim przekonaniem, że to się skończy wtedy, kiedy społeczność stolicy, sama od siebie, zaproponuje coś innego, ciekawszego, sensowniejszego 😎
A pewnie zaproponuje, bo przecież to obciach na tle innych polskich miast 🙁
Wczoraj mieliśmy w domu wizytę myszy z syndromem sztokholmskim 😯 Kiedy już udało nam się uwolnić myszkę z pazurów Sokratesa i zagonić rudzielca z tarasu do pokoju, myszka pobiegła za nim do pokoju 🙄 Musieliśmy użyć środków delikatnego przymusu, żeby nakłonić ją do powrotu do ogrodu 😉
Straszne rzeczy dzieją się na świecie, zwierzęta nam ludzieją 👿
Dzien dobry 🙂
Przyneta dla dywagujacych lewicujacych outsiderow 🙂 🙂
Jak już o wyglądzie mowa – Prezes objawił swojego kandydata na prezydenta, Andrzeja Dudę. Zobaczyłem jego zdjęcie i przed ślepiami zaraz stanął mi rządek innych faworytów Prezesa – Ziobro, Hofman, Mastalerek… Trudno nie dostrzec, że to jest wszystko ten sam typ chłopaka: grzecznego (choć tylko na wygląd), przylizanego, z buzią jak pupcia niemowlaka i z pewną skłonnością do pulchności. Jakby ich wszystkich od jednej sztancy wykrawano.
Żeby była jasność: nic mi do prywatnych preferencji wyglądowych Prezesa, niech mu idą na zdrówko. Ale coraz bardziej mi wygląda na to, że i w sferze publicznej kryterium doboru na ważne funkcje zaczyna być w PiS-ie bycie określonym typem wizualnym chłopaka. Ot, ciekawostka. 🙄
Mysz z syndromem sztokholmskim 😆
Moze tego zebraka dopiero tydzien temu wyrzucono z pracy… ? 😉
A moze El Greco chcial powiedziec ze zebrak nie rozni sie od swietego i dlatego jest taki wysoki?
Do występów „warszawskich patriotów” nam w domu przypadkowo złożył się przy śniadaniu krótki, ale dość w sumie gorzki komentarz:
– No i co tam wczoraj zadymiarze wyprawiali z okazji Dnia Niepodległości?
– Iiii… business as usual.
🙄
Tym bardziej ze potem Chrystus powiedzial ze pol plaszcza ofiarowanego zebrakowi wlasciwie zostal ofiarowany jemu samemu.
Taka wersja jest mało pochlebna dla świętego. Gdyby przyjąć, że pod postacią żebraka od razu wyczuł Chrystusa, to nie byłby żadnym dobroczyńcą, tylko zwykłym, interesownym podlizusem. 😆
Obraz ma byc pochlebny dla swietego, poniewaz jego postac jest portretem pewnego Martína Ramíreza, fundatora kaplicy. Wg analizy (ktora ma sens) postac swietego ma normalne proporcje, wiec zapewne jest portretem, podczas gdy kon i biedak sa nienaturalnie wysocy i maja dziwne proporcje, w stylu wlasnie wlasnych malowidel El Greca. Wiec mozliwe ze jest tu jakies zderzenie dwoch konwencji, i stad wynik.
Istnieją teorie, że dysproporcje w sylwetce i wyglądzie żebraka sugerują, iż jest on nie z tego świata. El Greco musiał znać legendę, według której ów żebrak ukaże się później Marcinowi jako Chrystus odziany w połowę płaszcza i mówiący „co uczyniłeś jednemu z braci moich najmniejszych, mnieś uczynił”, czy jakoś tak.
No, zwyczajny test to był. Częsty w baśniach.
Dlaczego pół płaszcza? Marcinowi też było zimno, a płaszcz był obszerny. I podobno barankiem podbity.
To jest wszystko możliwe, ale i tak ja, jako odbiorca, mam odruchową reakcję „kurczę, coś tutaj nie gra”. I nie jest to takie nie gra, które w drugim bądź trzecim odruchu się wyjaśnia (aaa… teraz rozumiem, to celowe, artysta chciał przez to powiedzieć), tylko takie, które mimo wszelkich interpretacji pozostaje. U mnie, bo każden jeden może mieć własny, całkiem inny odbiór. 😉
Ten argument (09:58) juz miazdzaco odparowal Bobik (10:02) 🙂
Przy teorii testu żebrak też powinien mieć wygląd żebraczy, bo inaczej to żaden test. 😉
Łajza jest koneserką sztuki? 😆
Jak się długo zastanawia, to zawsze jakaś łajza… 😉
Żebrak nie wyglądał marnie, dlatego ta połówka. Logiczne.
O, tutaj to od razu widać, że ze świętego dobre panisko. Nawet z konia zsiadł i zamiast krzyknąć „spieprzaj, dziadu!”, po ludzku zagadnął „drogi panie żebraku, a pan to już tak długo na tej kuroniówce?”. 😈
http://saints.sqpn.com/wp-content/gallery/saint-martin-of-tours/saint-martin-of-tours-01_0.jpg
Ja lubie Swietego Marcina de Porres
http://en.wikipedia.org/wiki/Martin_de_Porres
Bobiku :”He is sometimes shown with a dog, a cat and a mouse eating in peace from the same dish.” 😉
Jak byłem mały, to do drzwi naszego domu zapukał gość po prośbie. Mówił, że jest z koniem, a ten ma ranne kopyto i czybyśmy nie mieli połówki. Może być denaturat. Do dezynfekcji.
Matka moja w pośpiechu przejrzała zawartość kredensu kuchennego i wcisnęła mu butelkę… jodyny, bo uznała, że woda utleniona może być dla konia niewystarczająca, a denaturatu nie było.
Gość podziękował i wyszedł, a matka po chwili pchnęła nas za nim, aby sprawdzić, czy nie potrzebuje dalszej pomocy z tym koniem.
Na ulicy nie było nikogo widać, a na progu furtki leżały okruchy brązowego szkła i rozbryzgi jodyny…
Lisku, nawet jeszcze w szerszej konstelacji on bywa pokazywany, z udziałem skrzydlacizny: 🙂
http://webcatolicodejavier.org/porres.jpg
Mnie takie coś nie nowina. U nas w domu też takie zestawy bywały i jakoś się dogadywały. 😎
Ale nikogo z mojej rodziny świętym nie ogłoszono, choć tylko do mnie samego trzeba mieć świętą cierpliwość, nie mówiąc już o Pręgowanej. 👿
Jedyna jodyny… może facet się rąbnął i to ren był, nie koń? 😆
A sam facet był przebranym za menela Świętym Mikołajem i to był w ogóle taki test? 😈
Na pewno to był test, mogłaby o nim świadczyć też pora – późny listopad. Nikt jednak nie miał potem jakichś wyjaśniających snów 🙁
Zdarzyło się to na krótko przed Mikołajem, więc wyjaśnieniem była obecność lub nieobecność prezentów. Jeżeli prezenty przyniósł, to znaczy, że docenił dobre chęci i nie miał nadmiernie za złe, że dostał niewłaściwą flachę. 😎
Przekręciarstwo sejmowe chwilami wchodzi w rejony wręcz już rozczulające. Kamiński i Rogacki, którzy pobrali kasę za samochodową podróż do Madrytu, w oświadczeniu majątkowym na temat samochodu napisali „nie posiadam”. 😯 👿 😈 🙄
Powyższy przegląd mordek obrazuje moją kompletną bezradność emocjonalną i umysłową wobec takich numerów.
Prezenty były, choć nienadzwyczajne, ale w międzyczasie nocował też u nas brodaty dziad twierdzący, że wraca ze zsyłki na Kołymę, pieszo. Po drodze zgromadził na sobie chyba wszystkie napotkane zapachy, bo ten oszałamiający aromat dalekiego świata pamiętam do dziś. Poprosił o herbatę, zasiedział się i rodzice nie mieli sumienia wypędzać na noc, w śnieg i mróz.
Opowiadał fascynujące historie, a rano sobie poszedł…
Mam nadzieję, że – naumiani na błędach – chociaż tego brodatego dziada nie wypuściliście w drogę bez denaturatu. 😆
O, jak tu kulturalnie!
Na postac sw. Marcina nigdy nie spojrzalem, ale tylu ciekawych rzeczy sie o nim dowiedzialem, za co wszystkim kontrybutorom dziekuje – no wypisz wymaluj jakbym obejrzal w tv jakiegos Januszczala albo co.
Zawsze sie zastanawialem natomiast czy te deformacje u El Greca byly zmanierowaniem czy raczej skutkiem jakiejs choroby oczu, powodujacej, ze tak wlasnie widzial.
No właśnie, Kocie, czytałem, że El Greco miał astygmatyzm (podobnie jak Modigliani) i dlatego widział tak, jak malował (albo malował tak, jak widział). Natomiast u Turnera i Moneta rozwinęła się zaćma (do siatkówki dochodzą jedynie czerwienie i żółcie).
Czy ktoś może mnie oświecić „jak schudnąć z brzucha”? 🙄
Pan profesor poprosił panów podpierających murek o wniesienie mu ciężkich walizek na wysokie czwarte piętro, bez windy.
Po wykonaniu zadania, miała miejsce następująca konwersacja:
– Ile się panom należy za przysługę?
– a daj pan na pół litra i będziemy kwita
– a jaki alkohol panów interesuje?
– bele jaki, byle tylko dobrze sponiewierał
– to może dam panom dwudziestoletnią whisky, bo ja nie piję?
– dwudziestoletnią?
– tak
– i przez dwadzieścia lat nikt tego nie wypił?
– tak
– o nie, panie, jak przez dwadzieścia lat nie znalazł się na to amator, to my też nie będziemy tego świństwa pili! 😉
I tu się wyraziście ujawnia rozziew między akademicką wieżą z kości słoniowej, a realiami normalnego życia. 😎
😆 😆 😆
Znalazlem w dzisiejszym Timesie pomysl na genialny, no znakomity wrecz prezent gwiazdkowy dla Starej.
Doroczna prenumerata. Nie, nie Gazety Wyborczej, tylko BUTOW! 52 pary butow, co tydzien nowa, i jeszcze doradzona przez osobista sekretarke od butow, kazda para dostarczana do twoich drzwi. A wybierac mozna sposrod poltora tysiecy znajdujacych sie w oferce modeli, co tydzien trzy nowe modele, jeszcze dotad nie widziane.
Teraz niechaj mi ktos pozyczy 26 tysiecy funtow szterlingow.
Czy to znaczy, że św.Franciszek był dwa razy lepszy niż św. Marcin? Bo pałęta mi się po głowie, że św. Franciszek oddał ubogiemu cały płaszcz!
Mordo, Andsol podsunął znakomitą myśl – zwróć się do św. Franciszka, który może Ci nawet nie pożyczy, ale da w prezencie te całe 26 kawałków. 😈
Andsolu, Giotto malował.
Kocie, pomysł w istocie genialny. Gdyby mój Kot chciał mi zrobić prezent, to poprosiłabym też taki abonament. I jeszcze na torebki.
Z pieniędzmi nie powinno być problemów. Czytałam w Polityce, że koty mają coraz większe wzięcie w reklamie. Producenci różnych dóbr coraz chętniej zestawiają swoje wyroby na obrazku z ładnym, zadowolonym z życia kotem. Praca nie wygląda na trudną i wyjątkowo ciężką. Trzeba się przejść po blacie najnowszej kuchni Pogenpohla albo przespać na fotelu kierowcy nowego modelu Mercedesa. I pieniądze na prezent są 😎
AndSolu, Dorota dopowiada, że nie tylko płaszcz, ale w ogóle rozebrał się do rosołu. Widać ekshibicjonista. Tutaj jakiś biskup mu miłościwie osłania private parts żeby całkiem nagi nie pozował do obrazu.
A w ogóle to polecam w najnowszej „Polityce” wywiad z prof. Rochem Sulimą – zwłaszcza zaś tym, którzy nie trawią Ledera („bo nie”).
Pomysl abym zaczal zarabiac w reklamie, ja i ew, moj Brat, zrodzil sie kiedys w glowie Starej, gdy zobaczyla jakie miernoty wystepuja czasem w telewizji. Uwazala, ze jestesmy z Bratem znacznie lepsi niz to co woczas pokazywano.
Napotkal jednak na zdecydowany opor naszej E., ktora stosunek do zarabiania reklamami ma podobny do Bobika.
Gdzieś kiedyś czytałem, że Św. Franciszek w ogóle chętnie naturyzm uprawiał, tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie.
A te freski tak przecudnej urody, że już temu Giottu daruję zupełne pominięcie szczególnej komitywy Franciszka ze zwierzyną. 😉
Z dalekiegoś tu przybył Asyżu
wiatr cię srodze wyziębił, wysmagał
przed pomnikiem swym stoisz ze spiżu
ale przebóg, dlaczegoś ty nago?!
Choćbyś wstyd swój ciut okrył sukmaną
by legendą pozostać wciąż czystą
– nie, ja muszę pokazać bałwanom,
żem prawdziwym ekshibicjonistą…
Udało się 😀 Wylądowała 😀 Patrzę i patrzę 😀
Dziękuję, zeenie. Manifestacja nerwicy natręctw jak zwykle w dobrym guście.
Twój bałwan.
Dziękuję babilasie, nerwica natręctw wymaga manifestacji.
Twój Dobry Gust
🙂
Zamiast dawac 26 kawałków, Sw Franciszek moglby od razu dostarczy te 52 pary butow 🙂 I jeszcze zeby pasowaly, bo kupowac buty bez przymiarki to bardzo zly pomysl 😉
Opowiesc o wedrowcu z Kolymy bardzo wzruszajaca.
Co do astygmatyzmu El Greca, przypuszczam ze to pomysl zrozumialy ale nie podparty najmniejszym dowodem bo nie wiem jaki ten dowod mialby byc. Zreszta akurat obraz Sw Marcina w ktorym realny czlowiek finansujacy kaplice jest namalowany w normalnych ludzkich proporcjach raczej wydaje sie temu temu przeczyc.
astygmatyzmu
Ale podobno czasami lekarz-specjalsta potrafi zinterpretowac objawy choroby.
Wiele lat temu tlumaczyl jakis lekarz w telewizji, ze bodaj Batszeba Rembranda, do ktorej pozowala jego pierwsza zona Saskia, uwaza, ze na ona wyrazny dosc zaawansowany nowotwor piersi.
Chyba o ten obraz chodzilo wtedy, jesli nie o jakis inny akt:
http://en.wikipedia.org/wiki/Bathsheba_at_Her_Bath_(Rembrandt)#mediaviewer/File:Rembrandt_Harmensz._van_Rijn_016.jpg
Nie pamietam na co umarla Saskia.
Interpretują, interpretują…
A Saskia zmarła najprawdopodobniej na gruźlicę, w wieku 29 lat.
Zreszta nawet na poziomie technicznym wydaje mi sie to szemrany pomysl. powiedzmy ze czlowiek ma astygmatyzm pod takim katem ze widzi ludzi wydluzonych wzwyz. W takim razie swoje rysunki bedzie widzial tak samo wydluzone, wiec nadal, aby osiagnac podobizne czlowieka (w jego oczach) wydluzonego, musi go namalowac normalnie. Tz, poniewaz zywa postac i namalowana figura podlegaja tej samej dystorcji, rysunek – w naszych oczach – powinien miec normalne proporcje.
Malował tak, bo miał fantazję i odwagę Prawdziwy modernista. Może też coś zażywał?
Saskia na malowidle ma piers rzeczywiscie zdeformowana i pogrubienie w kierunku pachy, wiec to akurat moze byc.
Obie piersi są nieforemne.
A ten to dopiero miał wzrokowe omamy 😉
Chyba ze stopien dystorcji w astygmatyzmie jest zalezny takze od odleglosci od obiektu, ale wydaje mi sie ze nie.
Nie chodzi o nieforemnosc, lecz o cos co wyglada jak tz retrakcja.
Syfilis w drugim stadium – paraliż prawej strony twarzy u jednego z trzech króli.
Zdiagnozował francuski medyk w dysertacji na Sorbonie, w 1958 roku.
Moja Stara ma astygmatyzm. Moze dlatego przechodzac kolo lustra i ogladajac swe odbicie, mowi do siebie: wcale nie taka znowu gruba.
Wiec to albo astygmatyzm, albo lustro, albo waga w lazience sie zepusla. 🙄
Dokładniej biorąc to ten zdeformowany biust należał do kochanki i późniejszej konkubiny Rembrandta – Hendrickje Stoffels.
Obraz powstał w 1654 roku, 12 lat po śmierci Saskii.
Jestes pewna, ze to Hendrikje?
Bo Hendrikje umarla na dzume czy cholere. Moim zdaniem mowa byla o Saskii.
Poza tym Renmbrand byl z Hendrikje ozeniony. Byla prosta dziewczyna ze wsi, krora pryszla pracowac do jego studia, sprzatac, pomagac w kuchni itd. Znacznie mlodsza.
Deformacja piersi była też tłumaczona gruźlicą i mastitis, a modelka żyła jeszcze 9 lat od namalowania obrazu. Zmarła na czarną śmierć (dżumę), która szalała wtedy w Europie.
Czytalem przed laty jej zbelletryzowana biografie jakiejs francuskiej chyba autorki. Sliczna powiesc, ale nie pamietam tytulu.
Jeszcze raz:
Saskia zmarła w 1642
Obraz powstał w 1654
Hendrickje zmarła w 1663
Nie pokażę Wam już żadnego swojego portretu. Diabli wiedzą, co byście mi zdiagnozowali na jego podstawie. 😈
Tak, masz racje. Sprawdzilem w Wiki.
Zawsze jakos myslalem, ze Betszeba to Saskia. Bo jest bardzo podobna do innnych podobizm Saskii na obrazach i szkicach.
Kocie,
tam była jeszcze (po śmierci Saskii) mamka i kochanka Rembrandta – Geertje, której się pozbył zatrudniwszy Hendrickje.
Ta uchodziła za jego żonę, ale oficjalnie nią nie była, bo wówczas R. straciłby majątek odziedziczony po Saskii.
To jest ta powesc, kora bardzo dawno temu czytalem:
http://www.amazon.co.uk/Rembrandts-Whore-Sylvie-Matton/dp/1841953229
Naprawde pieknie napisana.
Bobiku,
wszystko zależy od tego, kto by Ci ten portret zmalował 😉
Tak, Geertje byla bardzo nezadowolona, kiedy H. przyszla pracowac i widac bylo, ze Rembrandt zanadto sie przyglada nowej sluzacej.
Ale z Tytusem, synem Saskii miala bardzo dobre stosunki.
Melancholia?
Dobra, dobra, Markocie. A jakby malowała jakaś kubista i łapę by mi przykleiła do ogona, a paszczę zatkała uchem? Jak ja bym wtedy konsumował? 😯
… albo realista, co by pokazał Twój hazardowy tryb życia 🙄
…albo socrealista, co by namalował Podaj pasztetową 🙄
Po portret trza do mistrza
Skubaniec ten realista. Skąd on mnie tak dobrze zna? 😯
A ta prenumerata butów to wcale nie takie mecyje, jak by się wydawało. Nie polecam. 🙄
http://3.bp.blogspot.com/_IAh21GRZ5RI/TK2XSHeio0I/AAAAAAAAAAM/NqPMt9ddb9k/s1600/William+Wegner+dog.png
Ładne.
Portrety. 🙂
Bo buty trzeba dopasować. Kto widział glany do takich pęcin 🙄
Pewnie, są buty na różne okazje odsyłacza
Okazje bez odsyłacza 😆
I ogólnie taniocha
Można brać, Bobiku.
Dzień dobry 🙂
kawa
Podobno podróże kształcą :schock:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,16958432,Kancelaria_Sejmu_publikuje_rozpiske_poselskich_wyjazdow_.html#MT
Teraz w teren. Pieszo 😈
Śpiesz się powoli 😯
Dzień dobry 🙂
Co to za narzekania od rana na polityków? Pewnie jeszcze zaraz jakiś wieczny malkontent rzuci, że nie ma na kogo głosować, hę? 👿
Otóż jest na kogo. Przynajmniej w wyborach samorządowych. Jest młody, zdolny kandydat z programem, który może porwać za sobą masy (zwłaszcza to o wieszaniu pedofili, łapówkarzy, cyganów i złodziei). Patrz, Nasz Narodzie, podziwiaj i głosuj na Krzysztofa Selwę:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Samorzad2014/56,140990,16952429,Hity_kampanii_vol__2___Najciekawsze__materialy_wyborcze.html#BoxSlotIMT
Niestety, nie da się dać linku bezpośredniego, tylko z pierwszej strony trzeba się przeklikać aż do 23 zdjęcia, ale warto. 🙄
Ja, niestety, też w teren i to na dobrych kilka godzin, więc gdyby były jakieś interesy do mnie, to dopiero po południu. A do tego czasu bawcie się dobrze. 🙂
Eeee tam, wieszanie, kara śmierci to żaden news 👿
Zagłosowałabym na tego pana z racji twórczego podejścia do problemu demografii:
Jako katolik chcę zwiększenia dziesięciokrotnie liczby mieszkańców w poszczególnych Parafiach.
Popieram 😎 Niech się proboszczowie wezmą do roboty ❗
Trzymam kciuki Bobiku 🙂
Jako ateista chce aby ktos mi wreszcie pozyczyl 29 tysiecy funtow na roczna prenumerate dla Starej.
Przeczytalem dokladna rozpiske podrpzy wszystkich parlamentarzystow za ostatnie dwa lata. To co jest naprawde budujace, to zaangazowanie poslow Hofmana, Kaminskiego i Rogackiego w walke na rzecz Praw Czlowieka. Gdziekolwiek w swiecie odbywa sie jakakolwiek konferencja dotyczaca praw czlowieka, ta trojka znanych bojownikow wsiada w samochd (kazdy oddzielnie) i gna! Nawet i do Rio, jakn trzeba.
Gdyby sie udalo wyrzucic ich z Sejmu, to powinni miec drugi fach w lapie po wszystkich tych konferencjach,
Podobal mi sie tez posel, zapomnialem nazwiska, ktorty za laczna sume ok.9 tysoecy zl;ptych udal sie do Rzymu aby zobaczyc papieza, spotkac sie z polskimi biskupami (bo inni biskupi nie mowia po polsku) oraz zlozyc wizyte w ambasadzie RP.
Mordka, choć ateista, szybko się uczy przedsiębiorczości od polskich katolików 😉
Wczoraj (14:51) wystarczyło Mu 26 tysięcy na obstalunek butów dla Starej 😎 Dzisiaj potrzebuje 29 tysięcy 😯 A jutro? 🙄
26 cy 29 tysiecy – kakaja raznica? Najwazniejsze zeby sie szybko znalazlo na moim kącie.
Dzien dobry 🙂
Oczywiscie na podstawie obrazu nie mozna zdiagnozowac definitywnie. Rownie dobrze paraliz lewej strony twarzy mogl byc spowodowany nie syfilisem, lecz np idiopatycznym zapaleniem nerwu (facialis).
Ten stol hazardzistow bardzo ponentny. Bobiku, czy mozna by to zorganizowac wirtualnie? 😈
Podaj numer kąta, Mordko 😉
Trzymam za Cię, Bobiku.
Lisek hazardzistą? 😯
Miłego dnia Koszyczku! 🙂
Kąt Czwarry miedzy kaloryferem a koszem z papierami mniej wartosciowymi nz te na krzesle.
Sie robi, Kocie 😉
Siodemeczko, dotad nie, ale obrazek wygladal tak zachecajaco… 🙂 🙂
Jagodo, czy wczorajsze pytanie o chudnięcie z brzucha jest aktualne? 🙂
Aktualne, Wodzu 😎
Lisku,
jakby co, to pamiętaj o poker face i niemerdaniu ogonem przy dobrej karcie.
Trochę na tym chudnięciu znam, to się podzielę. Wprawdzie moja wiedza teoretyczna pochodzi sprzed przeszło 30 lat i nie obejmuje modnych i kosztownych produktów wspomagających, wciskanych teraz ludziom w pakiecie z podstawowymi ćwiczeniami, ale jak się okazało, działa bez tego wszystkiego i bez dietetycznego bełkotu z Wyższej Szkoły Głównej Gotowania na Gazie.
Jak schuść z brzucha i innych części (bo to ma iść równo, inaczej się nie da).
Zapomnieć o dietach. Jeść wszystko, czego normalny człowiek potrzebuje do życia, byle z umiarem, żeby nie napychać się na sztywno. Powtarzam – wszystko, łącznie z powodującą śmierć w męczarniach pszenicą. Słodzić cukrem z buraków, solić solą kamienną. Nie dawać zarobić łowcom łosi. To jedno.
Drugie, to trening. Rzecz może na początku mniej przyjemna niż jedzenie wszystkiego, jednak później porównywalna, a nawet lepsza. Tu odradzam bieganie, jeśli ktoś jest przywiązany do swoich stawów i uważa, że powinny wystarczyć mu do końca życia. Nie dotyczy chudych, ale przecież nie zajmujemy się chudymi.
Bardzo dobre jest pływanie, ale tylko jako uzupełnienie od czasu do czasu. Podstawa jest taka – nabyć rowerek treningowy, niezbyt drogi i profesjonalny, taki za 300-500 zł, byle miał koło hamowane magnesami, nie mechanicznie, bo wtedy hałasuje i się szybciej zużywa. Niech ma koniecznie licznik pulsu, to ułatwia całość na początku.
Na takim rowerku trzeba jechać przynajmniej 4-5 razy w tygodniu. Zaczynamy z trudem, po 20 minutach przypominamy świeże zwłoki, cokolwiek mokre. Nie zrażamy się, zwiększamy dawki stopniowo, tak żeby przeżyć, mijają dwa tygodnie i możemy przystąpić do godzinnych treningów.
Nie czytamy internetów, gdzie wypisują pierdoły. Podstawowe rzeczy są tu, reszta nieważna i/albo głupia. Oto one.
Leniwe kręcenie nogami ma sens tylko przy rehabilitacji kończyn i u chorych kardiologicznie, więc to pominiemy. Zakładam, że pragnący chudnąć ma serce we względnym porządku, stosownie do wieku. Dalej zakładam, że taki klient może przeżyć z tętnem 180 i trochę wyższym. Cały dowcip polega na tym, żeby w czasie treningu utrzymywać tętno w przedziale 60-80% maksymalnego (u mnie to jest gdzieś 135-170), wtedy nasz szanowny organizm zaczyna intensywnie korzystać z zapasów zgromadzonych w tkance tłuszczowej i spala tłuszcz w trakcie, a nawet pół godziny po.
Przy wyższym tętnie zaczynamy pozbywać się czego popadnie, z mięśniami włącznie, więc tego trzeba unikać. Dopóki nie zamierzamy startować maratonach (patrz zresztą punkt o bieganiu), trening skrajnie wytrzymałościowy nie jest nam potrzebny. Tego nie robimy. Unikamy też, poza rozgrzewką i chwilami odpoczynku w trakcie treningu, mniejszego obciążenia, jako że tłuszcz wtedy czuje się dobrze, a spalamy tylko ostatni posiłek.
Kiedy już możemy wytrzymać godzinę, trening powinien z grubsza wyglądać tak.
2-3 minuty bardzo szybkiego kręcenia bez obciążenia (któreś ze środkowych przełożeń w takim rowerku, powiedzmy czwarte od góry). Potem stosujemy to, co fachowcy nazywają interwałami, czyli na przykład po 5 minut coraz większego obciążenia, powrót na trzecie przełożenie od góry i apiat’. I tak cztery razy, co daje godzinę. Najbardziej wygodne i naturalne dla mnie jest kręcenie 96 razy na minutę, przy wolniejszym bardzo męczą się nogi, ale to każdy musi sam rozpracować.
Pić przed, po i w trakcie, może być mineralna, lepszy jest jakiś napój izotoniczny. U mnie wychodzi bidon 0,75 l na godzinę, mniej raczej nie zalecam.
Czyli ma to być godzina ciągłego wysiłku, w cyklach po 15 minut, trzy stopnie obciążenia (wypoczynkowy, powrót do tętna powyżej 130, wysiłek prawie maksymalny). Po pierwszych dwóch tygodniach straciłem 3 kg, potem jeszcze kilkanaście, a że przyrosło mi parę kilo mięśni na nogach, cuzamen netto jestem o 12 kg lżejszy niż przed operacją, a te pozostałe kilogramy są lepszej jakości, jak 30 lat temu, kiedy te zasady poznawałem. 😎
Zmienic krawca.
kocham fiołki 😀
Ale tam trzeba siedzieć w maskach przeciwgazowych, Lisku.
Tam, to znaczy przy tym stole hazardowym.
Piekne fiolki!
Wodzu, pięknie dziękuję 🙂
Wodzu, przeczytałam i już jestem świeżą zwłoką. Dam do przeczytania pana mężowi. Ciekawe, czy na niego też tak podziała 🙄
Kto obiecuje to samo bez potu i łez, oraz krwi w przypadkach drastycznych, ten kłamie i chce wyłudzić pieniądze. 😈
Metoda Kota jest bardzo dobra, jeśli zlikwidujemy w domu lustra i zatrudnimy służbę do noszenia siat na piętro. Abonament na kardiologa też nie jest od rzeczy. 😛
Wodzu, ratunku!
Ponieważ we wtorek mój syn również polecał rowerek, zajrzałam po Twoim wpisie na stronę o typach rowerków i szczęka mi opadła.
Czy mógłbyś pomóc starszej, otyłej kobiecie, jaki rodzaj sprzętu byłby właściwy.
Mam normalny rower trekkingowy, ale po długiej przerwie nie mam sił na nim jeździć, więc taki domowy bardzo by mi się przydał.
Ach, tu jest ta strona o rowerkach:
http://www.jakkupowac.pl/jaki-rower-treningowy-kupic/
Dzien dobry! Z niejaka niesmialoscia zapytam,czy wolno mi sie podzielic z Panstwem pewna refleksja dotyczaca rocznicy obalenia muru berlinskiego i zaraz po tym natepujacego Dnia Niepodleglosci w Polsce… Niestety z przyczyn obiektywnych nie nadazam za Panstwa dyskusja i nie moglam sie wypowiedziec o czasie…
Niejako sluzbowo ogladalam w niemieckiej telewizji przygotowania a potem obchody 25rocznicy upadku muru berlinskiego, i musze przyznac, ze ogarniala mnie ogromna zazdrosc… Zazdrosc o umiejetnosc obchodzenia w zgodzie tej waznej rocznicy, umiejetnego pokazywania przez panstwowe kanaly tv, budownia atmosfery, niejako dalszego oswajania faktu polaczenia znowu w jedno dwoch czesci narodu o tak odmiennej powojennej rzeczywistosci…oddawania glosu ludziom,zeby mogli opowiedziec jak to historyczne badz co badz zdarzenie przezywali… Ogarniala mnie zazdrosc i rownoczesnie zlosc o zawlaszczenie,pominiecie wrecz roli Polski i Solidarnosci.. Mowilo sie o znaczeniu upadku muru dla upadku komunizmu, o roli Gorbaczowa(ktorej nie neguje), ale nie o Solidarnosci… Zaproszenie prezydenta Walesy na uroczystosci berlinskie i nawet atencja okazywana mu przez prezydenta Gaucka , nie zmienily tego…
Pozostal we mnie wielki smutek,ze jak zwykle przez swoja klotliwosc ,obrazalstwo,ale i szczegolna zdolnosc do obrzucania blotem wszystkich i wszystkiego, z dziecinna beztroska o nastepstwa pozwolilismy , by rola Polakow w tamtych wydarzeniach ulegla tak dalece marginalizacji..
A potem wiadomosci w internecie , ale tez i w niemieckiej telewizji z zajsc w Warszawie, wypowiedz czlowieka co najwyzej 23-25letniego :nie o taka Polske WALCZYLISMY (sic!),komentarz o gleboko podzielonym panstwie..Niestety nie bylo migawek z miejsc takich jak Trojmiasto, gdzie SWIETOWANO…
Bardzo jestem ciekawa wrazen Rysia
Pozdrawiam wszystkich 🙂
Maniu, jak najbardziej o czasie. Mnie ciągle cholera trzęsie 👿
Witaj Maniu 🙂
A mnie obezwładnia smutek 🙁
Merd, merd, nareszcie jestem. 😀
Po pierwsze witam Manię 🙂 i przepraszam, że tak długo musiała czekać na wpuszczenie, ale przyczyny były jak najbardziej obiektywne.
My tutaj też bardzo ubolewamy, że patriotyczne świętowanie jest w kraju obciążone tak niedobrymi wzorcami i musi koniecznie oznaczać zbolałą martyrologię lub kretyńską bojowość, a najczęściej jedno i drugie do kupy, zamiast chociaż odrobiny radości – a niechby i z odzyskanego śmietnika.
Pomijanie przez Niemców roli Solidarności, przy równoczesnym lasowaniu roli Gorbaczowa (który akurat w ostatnim czasie zaczął wygłaszać teksty dość okropne) to jest osobny temat, którym teraz nie czuję się na siłach dogłębnie zająć, szczeknę tylko, że częściowo samiśmy sobie winni, ale jednak tylko częściowo, bo inne, niezależne od nas czynniki też tu wchodzą w grę.
A po drugie idę się nażłopać uczciwej herbaty, za którą już bardzo jestem stęskniony. 🙂
Ta strona o rowerkach rzeczywiście pomaga 🙄
Zupełny wszystkoizm, żeby klient pomyślał, że jest za głupi i dał komuś zarobić.
W prostych, żołnierskich słowach:
– pionowy
– magnetyczny
– dla klienta do 120 kg (więcej też wytrzyma)
– z miernikiem pulsu w kierownicy.
I tyle. Zakładam, że nikt z nas nie chce zarabiać na życie jako kolarz, więc na wstępie oszczędzamy z 10 tysięcy.
Przegląd asortymentu jest tu
http://allegro.pl/fitness-rowery-treningowe-110140
Zaznaczamy tylko magnetyczne, ustawiamy cenę od najniższej i oto mamy licytacje o złotówki bardzo dobrych rowerków, np.
http://allegro.pl/rower-treningowy-scud-coyote-kolo-8-kg-bcm-i4791684541.html
Jeszcze jedna ważna rzecz, niech koło zamachowe ma z 6-8 kg przynajmniej. Jest sporo lżejszych, ale to bez sensu. Około 300 zł już się zaczynają takie jak trzeba.
Dzięki wielkie Wielki Wodzu. 😀
Bobik jest. Merda. Można kciuki zwolnic
😀
Mysle, ze Niemcy maja parwo obchdzic „swoja: rocznice nie ogldajac sie na Solidarnosc. I mysle tez, ze upadek Muru dla swiata byl najbardziej widzialna cezura pod kazdym wzgledem. Mur byl symbolem, znakiem, przy probach pokonania tego Muru wiele ludzi zaplacilo zyciem. I to sie pamietalo w tamtych chwilach.
Ja sam pamoetam, ze na dobre uwierzylkem, ze wala sie mury miedzy wschdem i zachodem Europy, dopiero gdy zaczeto rozwalac ten Mur i gdy zobaczylem Roztropowicza grajacego przy Murze.
I w moim osobstym kalendarzu Wydarzen Zycia ten moment jest kluczowy dla tego wszystkiego co sie dzialo potem. Wtedy uwierzylem, Maniu.
Witaj w domu, Pieseczku.
Krociutko : bardzo mi wstyd za popelniony blad ortograficzny… Jedynym, przyznaje,ze jednak mizernym usprawiedliwieniem jest obcojezyczna klawiatura, tak ze wszystko pisane po polsku jest podkreslone na czerwono, wiec nie mam niestety tego rodzaju pomocy a i czasu bylo malo,zeby jeszcze raz przeczytac
mocno zarumieniona ze wstydu Mania
Maniu, to wcale nie mizerne usprawiedliwienie, to rzeczywiscie tak dziala. A jak poprosisz Bobika to on poprawi 🙂 🙂
Jaki błąd ortograficzny? Nie widzę, nie słyszę. 😎
Czasem, jak zauważę i mam czas, poprawiam sam z siebie, bo przecież wiem, ile razy ja wpuszczę swój komentarz z literówką i dopiero po wrzuceniu ją wychwytuję (albo i nie). Na żądanie też poprawiam, tylko wtedy najlepiej robić to tak jak Lisek – osobny post, w którym jest tylko, co trzeba poprawić i BP. Taki post po zrobieniu korekty mogę spokojnie usunąć, a jeżeli jest w nim coś więcej, już nie bardzo.
Dzień dobry.
Cytat będzie. By Zosia. W oryginale wypowiedziane z powagą, a nawet namaszczeniem: „Staram się żyć uczciwie, ale nie ukrywam, zdarza mi się używać kalkulatora”
No więc my wszyscy piszemy bardzo ortograficznie, choć nie ukrywamy, że czasem używamy PB 😉
Mordko, to nie w tym rzecz, do czego Niemcy mają prawo. Nikt im tu nie chce narzucać narracji siłą. 😈 Ale wolno wyrazić trochę żalu, że nie postaraliśmy się w swoim czasie, poprzez odpowiedni pijar, żeby ta narracja była nieco inna. Mnie od samego początku dość irytowało, że wielu Niemców odbierało upadek Muru jako wielkoduszny prezent od ludzkiego paniska Gorbaczowa, nie zauważając, że był przedtem jakiś ciąg wydarzeń, który ten prezent wymusił, albo przynajmniej znacznie jego wręczenie ułatwił.
Narracje nie biorą się z powietrza. Zawsze ktoś nad nimi pracuje; często kilka stron, które mniej lub bardziej dyskretnie usiłują wyszarpać dla siebie jak najwięcej miejsca. I jeśli jedna strona się zgapi, inne zaraz skorzystają, żeby zająć pustostany. 😉
Tak, Zosiu. Ja Cię rozumiem. Też staram się żyć uczciwie (no, powiedzmy, w miarę uczciwie), ale zdarza mi się wyżreć chrupki z kociej miski. 😳
Ale ja to jednak ukrywam, przynajmniej przed Kocicą. 😈
Tere-fere. Ja nie tylko staram sie, ale zyje uczciwie, ale swiat czasem wobec Kota uczciwy nie jest. Wtedy trzeba swiat nauczyc troche moresu, aby zobaczyc kto kogo. Czasami swiat z Kotem wygrywa, a czasami odrotnie.
🙂 🙂 🙂 🙂 – to do Zosi…
BP, skrot oznaczajacy prosby ortograficzne, jest od „Bobiku Please 😳 🙂 ” 🙂
A z kolei PB jest skrótem od… no, przecież każdy wie, że od Pies Bobik. 😈
Zosię należy spisywać i podkreślać wężykiem 😎
Przeszedłem szczęśliwie logowania w Polityce.
Ciekawe, jakbym napisał przeszłem czy PB by poprawił 😎
Moja Suka zamiast rowerku zafundowała sobie 2- tygodniową grypę jelitową. Schudła skutecznie. Nie polecam jednak.
Podobno jestem fenomenem medycznym, bo nie zachorowałem.
Czosnek i pieprzówka są w stanie wywrócić medycynę rodzinną 😈
🙂 😀 Lisku, dziekuje za przynete 🙂 😀 dla herbaty w ceramicznym trzymaczu ciepla i aromatu mowie To Lubie!
O złapał się 🙂
Heimito von Doderer
Auf die Strudlhofstiege zu Wien
Wenn die Blätter auf den Stufen liegen
herbstlich atmet aus den alten Stiegen
was vor Zeiten über sie gegangen.
Mond darin sich zweie dicht umfangen
hielten, leichte Schuh und schwere Tritte,
die bemooste Vase in der Mitte
überdauert Jahre zwischen Kriegen.
Viel ist hingesunken uns zur Trauer
und das Schöne zeigt die kleinste Dauer.
Co z tego zrobił chrome to nie pokażę
To ja Ci podrzucę, Irku, najkrótsze streszczenie: niczego mi nie żal tak jak porcelany + listopad. 🙂
a : księżyc znajduje się szczelnie objąć dwa BWA 🙂 😯
niestety Maniu, co pokazywano i co pisano (od FAZ przez Die Zeit do mojego Tagesspiegel) to relacje o burdach w Warszawie, calkowite inaczej niz nasze berlinskie „puszczenie Muru” w Niebo. Mimo strajku kolejarzy, tlumy wypelniajace ulice, place i pietnasto kilometrowy mur z balonow, przy kazdym ochotnik czekajacy godzinami na uwolnienie swojego balonika. Masz tez racje, w normalnej codziennej relacji pojawia sie ciagle; Gorbi, Gorbi, on jest bohaterem. Wowereit wspomnial wprawdzie ze nie byloby upadku Muru bez wczesniejszego zaangazowania mieszkancow europywschodniej, Walesy i Solidarnosci, ale o Gorbaczowie powiedzial: „Und natürlich unser Gorbi!” Propagandowo „Solidarnosc” przegrala. Oczywiscie szkoda.
Irku, dwutygodniową? Auć. Pozdrów Sukę. I nakarm. ❗ Ja najszybciej schudłam na diecie, która polegała na zastąpieniu obiadu zupą-krem i rezygnacji ze słodyczy. Dieta była nieplanowana, po prostu tak wyszło: jedyne jadalne obiady w pobliżu biura dawali w Moskwie w barze eko, gdzie na ciepło były tylko zupy. A słodyczy mi się wtedy jakoś odechciało. Ale WW ma oczywiście rację, że najważniejszy jest rowerek. Tylko przy kłopotach ze stawami kolanowymi trzeba uważać z obciążeniem. I w ogóle, jeśli ma się jakieś kłopoty ze zdrowiem, to najlepiej jest poprosić o „ustawienie” treningu rozsądnego i miłego rehabilitanta. Może być na dodatek także przystojny, czemu nie, 😎 ale przede wszystkim rozsądny i miły. Nierozsądny może zrobić krzywdę, a niemiły działa demotywująco.
dla Ciebie Irku, czesc po polsku 🙂 🙂 (bez Chrome)
#Kiedy jesien liscmi stopnie z kamienia zasciele,
stare schody tchna wspomnieniem tych,
co tedy w czasu dal odeszli (…)
Co minelo, budzi w sercach zalosc,
a najkrocej piekno kruche trwalo.#
#polski: Slawomir Blalt#
dlo, 🙂
Ago, zajrzyj na pocztę
ma racje Aga, ze WW ma racje, ze najwazniejszy jest rowerek. Ale z rowerkow najbardziej lubie brykanie 🙄 przez Tereny Zielone, do jednej rady WW chetnie jednak przyloze sie i to juz od jutra: Jeść wszystko, czego normalny człowiek potrzebuje do życia, (…) Powtarzam – wszystko. 😉 🙂
Naprawdę bez Chrome, Rysiu? Bo ja w pierwszym momencie miałem wrażenie, że to też jakieś wyszukiwarkowy przekład. 😉
Sorry, wyzwierzam się, ale jakoś instynktownie się jeżę na niedobre tłumaczenia. 😳
Czyli przed S- Bahnem kawa i croissanty jak najbardziej wskazane 😉
dla frakcji:
Panische Angst vor Schwäche
http://www.faz.net/aktuell/feuilleton/debatten/entfremdung-und-erniedrigung-die-russen-verlieren-den-bezug-zur-realitaet-13262683.html
zawsze, ciagle i nieustajaco Irku 🙂 🙂 🙂
dlatego dalem po niemiecku, Bobiku. 🙂
Nie włączam się w wątek odchudzaniowy, bo jeżeli sam w ogóle miewałem jakieś problemy z tuszą, to dokładnie odwrotnego rodzaju, ale nie mogę przemilczeć jednego własnego doświadczenia dietetycznego, które wynikło z całkiem pozawagowych powodów. Trzymałem kiedyś w celach zdrowotnych taką dietę, która była wysokobiałkowa, prawie bez węglowodanów (dość podobna do np. diety Atkinsów), ale w końcu, mimo niepohamowanego obżerania się, musiałem ją przerwać dlatego, że za bardzo schudłem. Rowerek żadnego rodzaju nie był stosowany, bo na nim notorycznie siedzi Leniwiec i nie umiem go zepchnąć. 😉
Słusznie, Rysiu, jak nie ma dobrego przekładu, to już lepiej dać w oryginale i ze smutkiem pogodzić się z tym, że nie dla każdego będzie dostępne. Mniejsza to chyba nieprzyjemność dla autora niż zepsucie mu produktu niewłaściwymi przyprawami. 😉
Też schudłam na diecie wysokobiałkowej, choć dużo wolniej, niż na zupnej, 😉 ale dieta wysokobiałkowa jest, okazuje się, obciążająca dla nerek i wątroby (bodajże).
Tak, jak chodzi o nerki, trzeba sobie cały czas stopień ketozy kontrolować, żeby utrzymać się w określonym przedziale, który jeszcze nie powoduje nerkowych dramatów. Wątroba przestawienie się na metabolizm ketonowy toleruje, wbrew pozorom, całkiem nieźle, chociaż jej się przy wszelkich dietach lepiej na wszelki wypadek dobrze przyglądać. 😉
Jak chodzi o diety, to mam jedną:
Paszoł won mi te diety
bo ciało me ma same zalety 😉
Hej, dywagujacy lewicowy outsiderze stęskniliśmy się za Tobą. 😀
Brrr, nigdy więcej koki! Nigdy wcześniej też, bo jakoś się nie złożyło, ale po obejrzeniu reportażu, jak włościanie w Kolumbii toto produkują, bardzo stanowczo odmówiłbym spróbowania, nawet gdyby mi kto sporo dopłacał. Liście koki przepuszcza się przez takie przyjemne substancje jak soda kaustyczna, kwas siarkowy, benzyna, amoniak, itp. I nie wyglądało na to, żeby ktokolwiek przejmował się oczyszczeniem końcowego produktu z pozostałości. Jest biały proszek, to mamy to, o co biegało, co tam zanieczyszczenia. Uprzejmie dziękuję. Marycha to przynajmniej prosto z pola może iść do konsumenta. 🙄
To by tłumaczyło, Bobiku, dlaczego Coca-colę używa się do usunięcia rdzy ze starych, zapiekłych śrub.
Podobno bardzo skuteczna.
Ojej, idę spać, bo śpię z otwartymi oczami.
Dobrej nocy. 🙂
To ja też się udam w kierunku legowiska, wdzięcznie merdając w stronę trzymanych dziś kciuków.
Dobranoc 🙂
W Coca-coli juz dawno nie ma koki…
Lisek nie śpi o tej porze? 😯
Aż mnie z legowiska wykatapultowało… 😉