Siły bezwładu

niedz., 9 listopada 2014, 18:34

Leniwiec rozwalał się na kanapie i spoglądał wzrokiem dość bezczelnym, jeżeli nie wręcz wyzywającym. Bobik znał go nie od dzisiaj i wiedział, że wygrać z nim niełatwo. Co więcej, wysiłek w to wkładany był poniekąd stracony, bo walka z Leniwcem pochłaniała nieraz wiele więcej energii, niż przeniesienie w tym czasie kilku gór i napisanie paru tomów W poszukiwaniu straconej pasztetówki. Niestety, tak jakoś to wszystko było urządzone, że przenoszenie gór bez uprzedniego pokonania Leniwca nastręczało nieprzezwyciężone trudności.
Popołudnie przeciekało przez palce jak strumyki kałużanki. Leniwiec przeciągnął się i nieśpiesznie zmienił pozycję na jeszcze wygodniejszą.
– Całkiem tu miło u ciebie – zagaił z zadowoleniem. – Bywałem już w znacznie gorszych miejscach. Pamiętam, lata temu, w jednej amerykańskiej firmie… Jak oni wszyscy usiłowali mi przeszkadzać, jakie nagonki na mnie robili, kontrole, mobbing, aż opowiadać przykro. Musiałem się w końcu stamtąd zmyć, bo nie szło wytrzymać. Ale później, nie powiem, świetnie trafiłem…
– Lepiej niż u mnie? – zaciekawił się Bobik.
– Bez porównania! – prychnął Leniwiec. – Wylądowałem po drugiej stronie żelaznej kurtyny, w Ważnym Urzędzie. Urząd był ważny, ale najważniejszy w nim byłem ja. Ile kaw mi tam zrobiono, ilu petentów odprawiono z kwitkiem, ile ploteczek wymieniono, żeby tylko nie zakłócać mi spokoju. Złote życie było za gospodarki planowej – rozmarzył się, ale za chwilę posmutniał. – Niestety, potem i tu przyszedł kapitalizm, więc musiałem zacząć sobie szukać nisz u klientów indywidualnych. Na szczęście zawsze się znajdzie ktoś taki jak ty, kto szczególnej krzywdy mi nie zrobi.
– Ja bym nawet chciał – westchnął szczerze Bobik – ale jakoś mi się nie udaje. Nie wyssałem z mlekiem matki odpowiedniego nastawienia, czy co? A może silnej woli i ochoty mi brakuje?
– Nie przejmuj się – szepnął uwodzicielsko Leniwiec. – Robota nie królik, gonić jej nie musisz.
– Ale ja nowy wpis powinienem trzasnąć – jeszcze próbował się opierać szczeniak.
– No i co ci z tego przyjdzie? Za tydzień znowu będziesz musiał robić to samo. Co ty, Syzyf jakiś jesteś? – syknął Leniwiec szyderczo, zapadając się w miękkie objęcia poduszek.
Bobik czuł, że kończą mu się argumenty. Wymoszczone poduszkami miejsce obok Leniwca kusiło jak wszyscy diabli.
– Trudno – mruknął do siebie. – Walka z przeważającymi siłami nigdy nie była moją mocną stroną. A w końcu od tego, że jeden wpis przeleżę na kanapie, świat się chyba nie zawali.