Ta dzisiejsza odzież…
Dowiedziono, że pantera
nader lekko się ubiera,
nawet zimą miast panterki
nosi slipy lub bokserki.
Świstak cieszy się niewąsko,
gdy pończochy ma z podwiązką,
za to brazylijska fretka
spędza wieczór w kabaretkach.
Jakże żal grenlandzkiej świni,
co spódniczkę nosi mini,
bo gdy w minus idą stopnie,
szynka marznie jej okropnie.
Wieloryba spod Alaski
nie urządza obcas płaski,
nie chce niski być jak kilka
i uparcie pływa w szpilkach.
Szakalowi z gór Atlasu
na strojenie szkoda czasu,
lekceważąc więc opinię,
mknie w szlafroku przez pustynię.
Bizon szasta się w Nevadzie,
mnóstwo ciuchów ma na składzie,
bo gdy wdzieje nowe szaty,
nikt nie widzi, że garbaty.
Węże mają zgrabne łapki,
więc z radością noszą klapki,
odmawiając pośród krzyków
założenia półbucików.
Trudno zmusić jest leminga,
żeby w dzień nie chodził w stringach,
za to kiedy noc zapada,
leming szarawary wkłada.
Pośród morsów ostra walka,
komu dziś przypadnie halka,
bo morsice nie chcą morsów
bez wyhalkowanych gorsów.
Chce wytworna jemiołuszka
mieć bluzeczkę całą w riuszkach
i czółenka całkiem nowe,
na bankiecik u królowej.
Pyton, choćby psem go szczuli,
się nie zgodzi wdziać koszuli,
bo mu strasznie to nie leży,
kiedy dusi go kołnierzyk.
Wedle świadków, marabuta
nie widziano jeszcze w butach,
bo dlań cała w tym podnieta,
żeby w samych żyć skarpetach.
Z tego, co się wie o kotach,
mają zwyczaj spać w żabotach
i w sypialni nigdy kotów
nie uświadczysz bez żabotów.
Zebry, mówią doniesienia,
świetnie czują się w więzieniach:
są ubrane zgodnie z modą
i ogólnie prym tam wiodą.
Wydra nigdzie się nie rusza
bez strojnego kapelusza,
bowiem bez nakrycia głowy
bardzo trudno ryby łowić.
Ciągle słyszy się od płaszczek:
proszę nam dostarczyć płaszcze!
Płaszcza płaszczka się domaga,
bo bez niego jest jak naga.
Nosorożce z tego znane
są, że nigdy bez falbanek
nie przychodzą na koncerty,
więc falbanek mają sterty.
Kiedy spyta ktoś gibbona,
czemu chodzi w pantalonach,
wzburza się to zmyślne zwierzę:
to co, mam w nich tylko leżeć?
Pantofelka troska wielka,
by nie zgubić pantofelka
koniec końców tym skutkuje,
że go nigdy nie zdejmuje.
Waran dawno nie był w Warce,
bo tam trzeba w marynarce,
a warany, jak wieść niesie,
czują się najlepiej w dresie.
Pingwin robić za kelnera
się ostatnio nie wybiera,
bo to durne są wyskoki,
tam pracować, gdzie no smoking.
Ryś beztrosko sobie bryka,
uszy kryjąc w nausznikach
bo pędzelki nad uszami
pomazane ma farbami.
Z kokieterią kwacze kaczka:
czy nie cudnie mi w kozaczkach?
Zwłaszcza zaś mi się podoba,
jak pasują mi do dzioba.
Konik morski z bólem poniał,
jak go krawiec zrobił w konia,
szyjąc ancug mu wytworny,
ale nie wodoodporny.
Nikt nie żąda od lemura,
by jak rockman chodził w skórach,
lecz ja mogę rzec wam z góry:
nie ujrzycie go bez skóry.
Obwieściła kiedyś panda:
bez odzienia żyć to granda,
widać wszystkie kilogramy…
Od dziś nie śpię bez piżamy!
Podziw budzi ubiór lisa,
co ma ogon cały w plisach,
na guziczki, z frędzelkami,
że aż sam Armani zamilkł.
Wydziergała pewna dama
sweter dla hipopotama,
chcąc zwierzowi się przysłużyć,
ale sweter był za duży.
Nie ośmiela się indyczka
wyjść na spacer bez szaliczka,
bo przez szyję wydłużoną
łabędź woła do niej: żono!
Rozmyślają dromadery,
czy do twarzy im w burberry,
ale żaden z nich nie pyta,
czy im aby do kopyta.
Wyśmiewano kaszalota,
który mokro miał w galotach,
a on bronił się szalenie:
winne moje otoczenie.
Kameleon z tego znany,
że w odzieży lubi zmiany,
chciał zaskoczyć otoczenie
i oświadczył: nic nie zmienię.
Wilk uwielbia kalesony
i pożycza je od żony,
mówią nawet nam przekazy,
że je nosi kilka razy.
Czasem wręcz, choć to nieładnie,
bratu kalesony skradnie skradnie,
lecz by straszną dostał burę,
gdyby babci wziął kapturek.
Rozważała cała fauna,
czy wypada kostium klauna
nosić, gdy się jest zwierzęciem,
czy to będzie miało wzięcie…
Na to głośno pies zaszczekał:
robić z siebie mam człowieka?
Nie, za wszystkie skarby świata,
to już goły wolę latać!
I – choć trudno w to uwierzyć –
do dziś biega bez odzieży.
Zerknąłem na komentarze pod tym atykułem o krwi, słusznie spodziewając się, że można tam znaleźć jakieś rarytasy. I rzeczywiście, co najmniej jedna z zaprezentowanych teorii spiskowych, podana w racjonalny, uporządkowany sposób, wstrząsnęła mną jak orkan wierzbą pełną gruszek (o, proszę, i jeszcze mi erupcję metaforyzmu wywołała). 😯 Przytoczę Wam, bo sami z całą pewnością byście na to nie wpadli:
2) W postach poniżej jest zaniżana liczba żydów w Polsce, jest ich dużo więcej niż się wydaje , po każdym wyjeździe na zachód lub do Israela na ich miejsce przybywają nowi dawniej z ZSRR teraz z terenów byłego imperium sowieckiego i zajmują miejsce emigrantów przyjmując nawet ich nazwiska po okresie adaptacyjnym tak było w 1948 roku (przybyli przeszkoleni przez NKWD) w latach 1952-56 przybyli zamiast Polaków którzy mieli do powrotu, tak było w 1967-68 roku i tak było w latach 1989-92 którą to nielegalną imigrację kilku tyś osób sfinansował Bagsik i Gąsiorowski.
3) Legendy o krwi i dzieciach biorą się z tego że dawniej ludy zamieszkujące tereny stepowiejące lub daleko północne musiały uzupełniać niedobory żelaza w organizmie poprzez konsumpcję obcej krwi (tak także robili znani wcześniej na naszych ziemiach tatarzy – nie wszystkie stare społeczności mają genetyczne właściwości prawidłowej absorbcji żelaza w ilościach do właściwego rozwoju organizmu – część żydów jest spokrewniona ze starymi społeczeństwami azjatyckimi.
4) Dlaczego uwierzono w to że w Kielcach chłopiec był przetrzymywany w piwnicy- bo tak bywało bardzo często – w celach ekonomicznych stresowano cudze dziecko i wykrzykiwano wobec niego polecenia o charakterze ekonomicznym (na przykład aby rodzice roztrwonili majątek) dziecko to później w domu powtarzało przez sen co miało negatywny wpływ na decyzje rodziców (szczególnie było skuteczne gdy z dzieckiem zamkniętym w piwnicy kopulowano ).
5) Zdjęcia znane nam z Kielc są sfabrykowane, rzekomo zabite żydówki pracowały później w SB i MO mieszkając w podkieleckich miejscowościach pod innymi nazwiskami.
Nie dość, że racjonalista, to na dodatek nieustraszony. Przecież jakiś ludź bez żelaza może teraz łatwo złapać jego trop w sieci, wyskoczyć znienacka z klawiatury i przerobić go na hemoglobinę, albo, co gorsza, spostponować ekonomicznie. Radziłabym mu natychmiast wyłączyć internet, wyjąć wszystkie pieniądze z banku i zakopać je w ogródku sąsiada, a następnie zamknąć się w piwnicy i tam, ani na moment nie zamykając oczu, strzec swego żelaza 24/24 i 7/7.
😆 Punkt 4 oryginalny, tego jeszcze nie slyszalam…
A ksiazka Tokarskiej-Bakir bardzo ciekawa.
W realu miałam do czynienia z kimś takim, dla odmiany zafiksowanym germańsko. Wcale nie do śmiechu, mróz chodził po kościach.
I co tu komentować, Bobiku.
Co się w chorych głowach roi, przechodzi często wyobrażenie.
Kosmita niechrzczony to straszny chuligan,
bez zasad moralnych podłoża,
od słusznych postępków uparcie się miga,
a w piątek kotleta by pożarł.
Z galaktyk poczętych się tylko wyśmiewa,
miast chronić je mocą ustawy
i na swej Szatanii wciąż jabłka je z drzewa,
bo taki okropny ma nawyk.
Lecz kiedy ci uda się ochrzcić kosmitę,
olśnienie mu spływa pod czachę,
choć może nie całkiem sumienny być z PIT-em,
na tacę dorzuci z rozmachem.
I taki od tego się robi milutki,
że nie masz cudniejszych już bytów,
więc widząc, jak zbawcze tej akcji są skutki,
ruszajmy nawracać kosmitów! 😎
O nie, pozostanę zatwardziałą Ziemianką 😆
Haneczko, mozna zaczac od kosmitow naziemnych 😀
Ale ja nie chcę nawracać ani być nawracana 😎
Dzień dobry.
Teoria hemoglobinowa mnie się kojarzy nieco klinicznie, bynajmniej nie przez związki z hematologią 🙄
Ale te wszystkie ksenofobiczne legendy mają silny rys urojeniowy i odróżnienie zwykłego, dajmy na to, antysemity, od człowieka chorego prezentującego objawy wytwórcze o charakterze antysemickim, bywa czasem trudne, a przez internet praktycznie niemożliwe.
Siostra Malgorzata Chmielewska na swym blogu:
„Wdzięczni jesteśmy wszystkim, którzy wspierają nas we wspieraniu spolszczania Syryjczyków. To po prostu nasze zobowiązanie.”
Ojejku.
Przychylamy im polskiego nieba… Ręce opadają.
Nieśmiało przypuszczam, że chyba chodzi o wakacyjną szkołę języka polskiego dla obcokrajowców, w której uczestniczą Syryjczycy. Tak mi wyszło z innych wpisów.
A ja przypuszczam, ze s. Chmielewska na tyle dobrze potrafi poslugoiwac sie jezykiem ojczystym, ze wie co pisze.
We mnie się budzi futurystyczne pytanie,
czy do chrzczenia kosmitę Rebe też dostanie?
Bo Papa wszystkich kosmitów ochrzci
przybyłych na Ziemię zielonych gości.
A dla nożyka Rebego nikt już nie zostanie.
😉
No bo taki Syryjczyk to właśnie coś w rodzaju naziemnego kosmity. Niby ma ręce, nogi, głowę ale wszystko to zielone jakieś i z daleka widać, że nie nasze, nawet jak ochrzczone. A po spolszczeniu, kiedy już wie, dlaczego należy słuchać biskupów i gdzie stoją konfitury z rydzyka, Syryjczyk nagle od góry bieleje, od dołu czerwienieje, bigos zaczyna jadać, Rotę śpiewać i nareszcie brać misjonarska może na niego patrzeć z dumą oraz satysfakcją. 🙄
Bobiku
Dopiero wtedy, gdy zacznie śpiewać „Ojczyznę wolną, racz nam zwrócić panie”
Jest dokładnie tak, jak pisze Mar-Jo. Chodzi o wspieranie w nauczeniu się języka polskiego:
http://siostramalgorzata.chlebzycia.org/Blog/
Wpis zatytułowany: wdzięczność i zobowiązanie
Nasi uchodźcy ćwiczenia mieli praktyczne. Z „panią od polskiego” i dwoma ochroniarzami w osobach Tomasza i Janka buszowali po Sandomierzu. Calutki dzień. Ochroniarze mieli zakaz odzywania się w innym niż polski języku. Na wszelki wypadek nie byłam u nich po powrocie, bo chyba w stanie wyczerpania wrócili. Chociaż doszły mnie słuchy, że jeszcze potem małolat w siatkę z chłopakami grał. Twardy. Nadaje się na krajana.
Wdzięczni jesteśmy wszystkim, którzy wspierają nas we wspieraniu spolszczania Syryjczyków. To po prostu nasze zobowiązanie.
Zdjęcie zamieszczone obok tekstu łopatologicznie tłumaczy sens wypowiedzi s. Małgorzaty Chmielewskiej.
Bobiku, porywający wierszyk! 😆 Ręce i nogi aż się rwą do nawracania. 😎
Nie przeczę, że w tym wpisie s. Chmielewskiej jest dużo dobrej woli, ale przydałoby się jeszcze trochę tzw. kompetencji kulturowych, których można się poduczyć, a przy zajmowaniu się uchodźcami nawet należy. Spolszczanie (bez żadnego cudzysłowu) to nie to samo, co integracja albo po prostu nauka języka. Ja się w Niemczech czuję bardzo zintegrowany, ale wcale nie zniemczony i zniemczać – na szczęście – nikt mnie nigdy nie próbował. Bo pewnie bym wtedy stanął takim ościstym okoniem, że i z całej integracji mogłoby nic nie wyjść. 😎
Juhasie, nie zrozumialam wierszyka o Rebe. Mozesz wytlumaczyc?
Aha, mysle ze juz zrozumialam. Wiec jedna z roznic miedzy Papa a Rebe jest ta ze Papa bardzo chce chrzcic nieochrzczonych, a Rebe bardzo nie chce dokonywac odpowiednika na tych ktorzy nie moga sie wykazac odpowiednia genealogia. Co do nozyka, co zrobimy jesli u nich jest piec plci, a do prokreacji jest potrzebne np dowolne 3? Jak zadecydowac komu nozyk i bar micwa, a komu bat micwa..? 🙂
Nawet zakladajac, ze nie ma ona „kompetencji kulturowych” , a jedynie jesl pelna dobrej woli, co tez przeciez doceniam i szanuje, to nie rozumiem jak sie jej nie zapalily zadne swiatelka alarmowe, gdy spod palcow wychodzilo slowo „spolszczac”. Siostra nie wie z czym sie kojarzy „solszczanie” i jakie to mialo tragczne skutki zarowno dla spolsczanych jak i spolszczaczy? I jak to wciaz jeszcze przynosi zle owoce?
Heleno, siostra moze byc mloda, a chodzi jak rozumiem o integracje uchodzcow, i w tym kontekscie jej slowa sa bardzo pozytywne.
Przepraszam Bobiku, nie doczytalam Twojego komentarza. Ale tu chodzi chyba o dzieci, i o to by czuly sie zadomowione.
To ja tez jestem mloda! Siostra ma 64 lata.
Historia XX w. online
A jestes, jestes 🙂
I macie oboje, Heleno i Bobiku, pelna racje, nalezalo by troche nia pokierowac. Ale jej entuzjazm budzi sympatie. Szczegolnie gdy pomysle o setkach tysiecy syryjskich sierot ktorym jest o wiele gorzej.
W kontekście spolszczania bardzo ciekawy wywiad w „Świątecznej”:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,147225,18418145,kresy-dla-nas-pieklo-dla-was-raj-rozmowa-z-jaroslawem.html#BoxGWImg
Bardzo do mnie przemawia zdanie wypowiedziane przez Hrycaka: „Pamięć historyczna polega nie na tym, co pamiętamy, ale na tym, co zapomnimy”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ma%C5%82gorzata_Chmielewska
Tak, ten wywiad jest wszedze w moich kregach polecany.
A propos „mlodej zakonnicy”. Dzwoni przed chwila E i ja, swoim zwyczajem zaczynam medzic i narzekac (bo do kogo mam narzekac?) na cholerne zmeczenie, fizyczne i psychiczne, mowiac: – Bo nie zapominaj, ze jestem juz starsza pania..
E, z oburzeniem: Nie mozesz byc starsza pania poki ja nia nie bede! A ja nie mam zamiaru jeszcze dlugo…
E. jest 4 lata starsza.
Jagoda,
pytanie – czy przy okazji Australii zawadziłaś o Nową Zelandię?
A propos tematu wychodkowego – znawcy powiadają, że dziury zamiast muszli to najbardziej sanitarny sanitariat. W Japonii bywają mieszane, ale ogólnie rozpusta, bo bywają też sedesy podgrzewane 😯
Siostra Chmielewska to heroiczna wręcz osoba, twarda kobieta pracuje na rzecz bezdomnych i tych najbardziej odrzuconych.
Bardzo ja podziwiam i do głowy by mi nie przyszło posądzać ją o jakieś nacjonalistyczne ciągoty.
Przeczytajcie, co zapodała Jagoda w Wiki.
Ja jestem ostrożny wobec niekompetentnego entuzjazmu, bo zdarzało mi się nieźle napracować przy naprawianiu spowodowanych nim nieporozumień czy innych szkód górniczych. 😉
Co tu zresztą dużo gadać: wyobraźcie sobie, że z powodu wojny musicie uciekać z kraju i lądujecie np. w obozie uchodźców Niemczech, gdzie miła, entuzjastyczna pani od progu woła „no to dawajcie tu dzieciaki, my je tu zaraz zgermanizujemy!”. Nie mielibyście ochoty zwiać z powrotem, bez względu na wszystko?
I nie w tym rzecz, że ta pani – czy też siostra Chmielewska – jest nacjonalistką. Szczerze wierzę, że nie jest. Tylko po prostu nie umie się właściwie obchodzić z sytuacją (bo skoro nie zwraca uwagi na bagaż, jaki niosą ze sobą pewne słowa, to znaczy, że nie całkiem potrafi się wczuć w sytuację swoich podopiecznych). Znaczy, fachowcy socjalni i kulturowi by się w tych ośrodkach uchodźczych przydali.
Siostra Małgorzata
https://www.youtube.com/watch?v=b9oQ-vczuj8
Oj, tak. Ja do dzis nie odpracowalam roznych well-meaning zabiegow przy mojej tozsamosci. Reaguje wsciekle, ponad wszelka miare, wiem.
Ostatnio jedna well-meaning osoba po pogrzebie mojej Mamy zapytala mnie, najuprzejmiej jak mogla i bez zlych mysli: To kim ty sie wlasciwie czujesz – POlka cz Rosjanka? Odpwoedzialam znacznie glosniej niz chcialam: I feel Jewish! – bo rozmowa toczyla sie po angielsku.
Na pomoc przyszla mi Audrey, ktora takie rzeczy rozumie: czy chcesz aby Helena wyrzekla sie matki czy ojca? Powiedziala kogo bardziej kocha? – zapytala z usmiechem.
POtem w hotelu mowila: Bo oni chca abys okreslila swoja lojalnosc.I musi to byc lojalnosc jednoznaczna i nie podlegajaca zadnym watpliwosciom. Jak na meczu pilki noznej.
Madra kobieta, Audrey.
Japońskie toalety, to zupełnie osobny temat. A ich reklamy… czysta poezja. 😆 https://www.youtube.com/watch?v=-srZtwRMzC8
To roznie bywa, Bobiku. Sa ludzie ktorzy emigrujac chca stac sie lokalnymi. Najwazniejsze to dac czlowiekowi wybor byc takim czy innym.
Ale to jest zimna woda, Ago. 🙁
Nauka języka, kraju do którego się przybywa nie jest odbieraniem tożsamosci.
Siostra Małgorzata żyje wśród prostych ludzi i używa prostego języka, czasami bardzo dosadnego.
Ale jaka ciepła reklama. 😎
Obawiam się, że posuwasz się do zbyt daleko idących uogólnień, Bobiku 🙁
Zastanawiam się co się stało z Twoim słynnym, pięknym zjednejstronyzdrugiejstrony? 🙄
Z prawdziwą przykrością czytam jak pastwisz się nad wyjątkowym Człowiekiem, bo nie podoba Ci się jedno słowo 🙁
Ta Kobieta całym swoim życiem udowadnia, że ma dostatecznie wysokie kompetencje. Tym kompetencjom na imię: Człowieczeństwo. Wbrew pozorom niewielu ludzi je ma 👿
Lisku, to zależy też od tego, dokąd się emigruje. I nie mówię nawet o emigracji Żydów do Izraela, gdzie zrośnięcie się z miejscową tkanką jest wpisane w założenia, ale np. o to, jakie stosunki łączyły kraj wyjazowy z docelowym. Jeżeli one są przyjazne lub w miarę obojętne, łatwiej w ogóle myśleć o zostaniu lokalsem. Ale jeżeli gdzieś za plecami staje widmo germanizacji czy rusyfikacji i co jakiś czas powarkuje… A jeszcze kiedy zaczynają się jakieś naciski, stawianie warunków – dostaniecie to i to, jeżeli będziecie się szybciej hinduizować czy vanuacić…
Nic nie poradzimy, ta cholerna kultura ma nad nami większą władzę, niż byśmy sobie życzyli. 😉
Alicjo,
w Nowej Zelandii byłam blisko miesiąc 🙂
Lisku, to mi przypomina ulubiony dowcip.
Zaraz po wojnie przyjezdza do Anglii ocaaly z Holocaustu, z malym synkiem. Po latach synek konczy szkoly, unowersytet, staje sie czlowiekiem sukcesu i postanawia, ze zostanie teraz prawdziwym Aglikiem: kupuje dom na wsi, nosi tweedy, zapisuje sie do country clubu gdzie gra w golfa etc.
I jedynym problemem jest stary ojciec, ktory wciaz nosi pejsy, ubiera sie jak ortodoks i takie tam.
Wiec syn go nieustannie namawia, aby wygladal bardziej jak wszyscy naokolo i najwazniejsze aby zgolil te cholerne pejsy. Ojciec sie zalamuje i idzie do fryzjera.
Wraca zalany lazami, lkajacy. Wtedt syn dostaje straszliwych wyrzytiw sumienia i mowi: Tata, bardzo cie przepraszam, nie powinienem byl zmuszac cie do golenia pejsow, ktore sa nieodlaczna czescia twojej tozsamosci. Czy bedziesz mi w stanie wybaczyc?
Ojciec odpowiada: – Oj, to nie o pejsy chodzi. Tylko o to po cosmy oddawali te Indie? 😆
Ojej, Jagodo. Nikt jej nie odmawia czlowieczenstwa, tylko brak wyczucia.
Cytat, ktory ostatnio przeczytalam: Nawet pod najokazalszym pawim ogonem znajduje sie najpospiolitsza kurza d… Wiec mniej patosu, prosze panstwa . (stara radziecka/rosyjska aktorka Faina Raniewska)
Naprawdę się pastwiłem, Jagodo? 😯
Sorry, to nie było moim zamiarem. Nie wpadłoby mi zresztą do głowy ocenianie całokształtu s. Chmielewskiej – odniosłem się do niekompetencji tylko w jednym wycinku, jak teraz widzę, nie tak wielkim wobec całości dokonań, naprawdę godnych szacunku. Ale przecież nie tylko s. Chmielewska będzie się zajmować uchodźcami i na takie rzeczy, jak pozwolenie im, żeby byli sobą obok integrowania się, warto od początku zwracać uwagę, bo wiadomo, że łatwiej zapobiegać niż leczyć. I przy całym szacunku dla entuzjastów, wyobrażanie sobie właściwego przyjęcia uchodźców na zasadzie „my tu szast-prast zrobimy z nich Polaków” jest podejściem z wielu powodów fatalnym.
Heleno,
jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mówić mi cokolwiek o braku wyczucia 👿
To Ty rozpoczęłaś tę paskudną nagonkę, wyrywając zdanie z kontekstu i nadając mu parszywe znaczenie.
I to moje ostatnie słowo w tej sprawie.
Jestem zniesmaczona i zdegustowana. Jest mi bardzo przykro 🙁
Tak, Bobiku, odbieram to co pisałeś, jako wyjątkowo wyrafinowane pastwienie się nad człowiekiem, o którym, de facto, niewiele wiesz 🙁
I na tym kończę, bo nie mam sił na dalszą dyskusję 🙁
Ojejku.
Pogubiłam się. 🙁 Zupełnie nie mogę zrozumieć, skąd się tu nagle wzięła nie tylko linia frontu, ale na dodatek ciężka artyleria. 😯 Bardzo proszę, wsadźcie kwiaty w lufy.
„Brak wyczucia” to bylo bardzo delikatnie powiedziane, Nie ciagnij mnie za jezyk, Jagodo 😉 Znasz mnie. 🙂
Ranyboskietylkosięniezacznijcienaparzać. 😯
Jagodo, nagonka to jednak wiele za mocne słowo. I zarzut o wyrwanie z kontekstu mi się nie zgadza, bo słowo spolszczanie w całym kontekście też nie brzmi szczęśliwie. Ale po zapoznaniu się z życiorysem jak najbardziej się zgadzam, że całokształt s. Chmielewskiej jest nader pozytywny i nie należy jej osądzać tylko na podstawie jednego niezbyt szczęśliwego sformułowania. Niemniej jednak ogólne wnioski na temat kompetencji kulturowych potrzebnych przy pracy z uchodźcami wyciągać z takich sytuacji można i warto.
Jagodo 😯 👿
Bobiku, do Izraela to zupelnie inny casus, bo to sytuacja w ktorej poczucie przynaleznosci w kraju docelowym jest w wiekszosci wypadkow wieksze niz w kraju wyjsciowym. Co do innych krajow, kazdy wybiera sobie taki stopien integracji jaki mu odpowiada, lub raczej probuje. I najwazniejsze jest to by mogl sie samookreslac jakakolwiek mieszanka ktora mu bedzie odpowiadac.
Co do dobrych, nawet ogromnych uczynkow, nie sa one gwarancja niepopelniania bledow. I bledy mozna wskazywac, co nie umniejsza danego czlowieka ani jego wielkosci.
Ago 😆 😆 Dopiero teraz obejrzalam…
No właśnie, mnie się też zdawało, że wskazanie błędu umniejszyć może co najwyżej małych, a naprawdę dużym żadnej krzywdy nie robi.
Fakt, ja w pierwszym momencie zareagowałem na to spolszczanie bardzo sarkastycznie, jeszcze nie bardzo wiedząc, kto to napisał, a kiedy się dowiedziałem, zaznaczyłem szacunek dla reszty dokonań. Ale przecież nie będę teraz twierdził, że spolszczanie jest okej tylko dlatego, że powiedziała to osoba nader zacna. 😯
Zaglądam czasem na blog siostry Małgorzaty, coś też czasem zanoszę do jednego z prowadzonych przez nią domów dla bezdomnych. Podoba mi się nie tylko jej entuzjazm, ale przede wszystkim to że, wygląda na to, że pomaga radośnie, a nie w atmosferze cierpiętnictwa i stara się o radość dla tych, którym pomaga – a nie tylko o kawałek suchego chleba, za który powinni być dozgonnie wdzięczni. Fajna babka. Ale „spolszczanie” wyszło jej naprawdę niefortunnie, choć przypuszczam, że prawdopodobnie użyła go żartobliwie (mnie np. „spolszczanie” kojarzy się z wymyślaniem polskiej formy dla zagranicznego terminu i musiałam zajrzeć do słownika, żeby się dowiedzieć, że oznacza też narzucanie polskiej kultury – w tym znaczeniu użyłabym „polonizacji”). Bobik jest ekspert i na pewno wie, co szczeka. A siostra Małgorzata akurat w pracy z uchodźcami ma chyba mniejsze doświadczenie, niż na innych polach.
Ago, nie jestem pewna ze termin spolszczenie byl zartobliwy. Mam wrazenie ze dla niej to najlepsze co moze dla nich zrobic.
Przypomnialo mi sie Zycie Przed Soba / Ajara-Gary’ego…
Ja też niczego nie jestem pewna, ale biorę pod uwagę taką możliwość, także ze względu na styl literacki siostry Małgorzaty. 🙂 Zerknęłam też na wcześniejsze wpisy i znalazłam tylko informacje o szykowaniu kursu językowego, a nic o innych „polonizacyjnych” działaniach.
Wiecie co? Gdyby ktoś chciał literalnie potraktować wszystko co tutaj piszemy, to wyszłoby na to, że nie tylko jesteśmy antyklerykalną jaczejką, ale uważamy niemieckich lekarzy za pruskich oprawców. Nie mamy monopolu na hermetyczne użycie języka figuratywnego. Zakładam, że spolszczenie zostało użyte jako figura retoryczna, oznaczająca uczenie języka polskiego. A siostrze Małgorzacie należy się benefit of a doubt.
Vesper, mogę Ci zaproponować świeży kompot z wiśni. Tylko uprzedzam, prawie bez cukru, więc dosyć kwaśny. Sałatka będzie dopiero za chwilę.
Mnie tu już od dłuższego czasu nie chodzi o konkretne osoby i ich styl, tylko o zwrócenie uwagi na to, że dla większości Polaków spolszczenie (polonizacja, spolonizowanie) brzmi „ładnie”, a np. germanizacja „brzydko”, choć nie trzeba zbyt długo główkować, żeby spostrzec, że to identyczne procesy i u poddawanych im równy opór mogą wywoływać. Zauważanie takich drobiazgów to jest właśnie uczenie się wrażliwości na Innego.
I nawet się szczególnie nie dziwię, że społeczeństwo, w którym dotąd uchodźców prawie nie było, dopiero sobie podejście do nich wypracowuje. A bolesne porody nie są niczym nowym sub sole. 😉
Świeżego kompotu nie odmówię, Ago 🙂 U mnie nie ma szans na zrobienie kompotu, bo wiśnie zostają zjedzone przed – ehemmmm – skompoceniem 🙄
Odczytałem i … przypomniał mi się wpis Telemacha m.in. ” o całkowitej polonizacji struktury ludnościowej…” https://pytania.wordpress.com/2011/07/25/wizja/
Mam nadzieję, że wybaczy mi to skojarzenie. Ale coś jest w umysłach ludzi w danej chwili będących w mocniejszej pozycji i mogących decydować o losie innych
Tak, ja też mam duży pęd na wiśnie, ale nie mogę ich zjeść tyle, ile bym chciała, wymyśliłam więc taki kompromis, że część zjem, a część przerobię na bezpieczniejszy dla żołądka kompot. Ale i tak zjadłam wczoraj za dużo. Pyszne były…
Wczoraj w Warszawie odbyla sie demostracja – „powitania chebem i sola” uchodzcow w POlsce. Ze znanych osob dopatrzylam sie w prasie tylko nazwiska Agnieszki Arnold, rezyserki.
A chociaz demonstracja zapowiadana byla na Fejsie od co najmniej 10 dni, bylo na niej zaledwie ok. 200 osob.
W tym samym czasie odbywala sie kontrdemonstracja „srodowisk prawicowych” pod haslami POlska dla Polakow, Raz sierpem, raz mlotem islamska holote itd. I na niej stawilo sie trzy razy wiecej ludzi.
I mnie bardzo te proporcje martwia. Martwi mnie, ze poza nielicznymi osobami znanymi, takimi jak Tochman, Platek czy Roza Thun, nikt nie chce firmowac swym nazwiskiem solidarnosci z uciekinierami, wsrod ktorych wiele jest osieroconych dzieci. Martwi mnie wszelkie gadanie, ze „Polska jest biedna” (nie jest!), kulturowo nieprzygotowana, i inne balamutne „argumenty” aby nie przyjac i aby nie pomoc. Martwi mnie, ze postawy za przyjeciem ucuekinieeow z terenu straszlewych wojen i zniszczenia. Nie demonstruja solidarniosci sportowcy, artysci, biznesmeni i nade wszystko polscy politycy. O Episkopacie. juz nie wspominam, bo niczego sie nie spodziewam .
Nie chcialabym byc czlonkiem takiego spoleczenstwa, ktore oczekujac pomocy i solidarnisci od calego swiata, nie jest w stanie przygarnac garstki najbardziej zagrozonych. Garstki.
Pamietacie tego maharadze w Indiach, ktore ratowal wiele tysiecy polskich dzieci w czasie wojny? „Obcych kulturowo”?
Vesper, benefot of a doubt siostra MCh ma. Ale nawet jesli jej chodzilo o nauczanie jezyka polskiego to kto jak kto, ale ona powinna staranniej dobierac slowa, bo zabrzmialo to okropnie i nic na to nie poradze. I albo powinna poprawic albo uscislic o co jej chodzi. Poniewaz sygnal poszedk w swiat bardzo niedobry.
Heleno, siostra Małgorzata okazała tę solidarność, o którą apelujesz. Przygarnęła. Stara się. Nie wyszło jej idealnie? Tak jak napisał Bobik, nieszczególnie to dziwi, dopiero się uczymy. Ale stawiać ją pod pręgierz za tę wpadkę ze „spolszczaniem”? Przecież akurat ta szklanka, którą ona podaje uchodźcom, jest co najmniej w 3/4 pełna.
Mnie się zdaje, że niechęć do uciekinierów w kraju, gdzie ksenofobia kwitnie w najlepsze bez obcych, antysemityzm bez Żydów etc. ma jedną ważną komponentę, że ONI, ci obcy, przybędą do nas, bo się ich nam przydzieli. ONI w rzeczywistości wcale nie chcą do nas, tylko do Niemiec, Belgii, GB, Skandynawii…
Polak-ksenofob nie wyobraża sobie, że ktoś chciałby NAPRAWDĘ do Polski, bo on sam się tu nie najlepiej czuje.
Przyjdą, pożyją na nasz koszt i będą kombinować, jak stąd uciec dalej. I nas zostawią wykorzystanych i porzuconych…
Gdyby rwali się do Polski jak do wymarzonego raju, to byśmy im prędzej byli gotowi nieba przychylić, ale my już wiemy, że nas nie będą lubić, bo kto nas w świecie lubi jak my sami się nie lubimy 🙁 Nie warto lokować w nich uczuć i pieniędzy, bo przecież oni do nas z musu i braku wyboru. To już lepiej uprzedźmy, że nie z nami takie numery i my pierwsi odrzucimy „zaloty” 🙄
Kiedy ja, Ago nie zaprzeczam. Jest siostra, sa zapewne jeszcze jakies zacne NGOsy i z pewnoscia daloby sie wymienic wiecej nazwisk, niz to uczynilam wyzej. A ja mowe o czyms innym, O spolecznstwie, o szeroko pojetej polskiej inreligencji. Ja chcialabym zobaczyc takiego Geldoffa,ktory w ciagu doslownie paru dni zdolal zorganizowac Band-Aid i znani artysci pchali sie drzwiami i oknami aby moc w tym uczestniczyc.Tak sie wychowuje spoleczenstwo.
A argumentu, ze „nie robimy, bo sie dopiero uczymy” to jakos nie przyjmuje. Nikt kilku milionow Polakow nie uczyl jak korzystac z otwartych granic do Europy.
Markot 🙂 🙂 🙂
Przypomina mi sie kwestia wyglaszana przez jedna z bohaterek Lazni Majakowskiego, ktora opowiada o kochanku, ktory ja porzucil: „Pomatrosil i brosil!”
Chodziło mi o to, że dopiero się uczymy – siostra Małgorzata się uczy – gościć uchodźców. Nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi. Ona robi. I jeśli się zgadzamy, że intencje ma dobre, to może by jej pomóc tam, gdzie jej brakuje doświadczenia? Jest na facebooku, można dać jej znać – motywująco, a nie krytycznie – jakie reakcje wywołuje użyte przez nią „spolszczanie”, zwłaszcza u osób, którym nieobcy jest los uchodźcy. Ja się na tych sprawach kompletnie nie znam. Widziałam w innym jej wpisie, że któregoś dnia podano „syryjski” obiad, zapewne szykowany przez uchodźców i że był dobry. To fajne. Pisze o uchodźcach „nasi goście” – to fajne – i „nasi uchodźcy” – to nadal fajne, bo włączające, czy już niefajne? No bij, zabij – nie wiem.
Slusznie. I dlatego zamieszczajac cytat z jej blogu, opatrzylam go jedynym komentarzem: „ojejku”, bo mnie porazil. Czyli „rozpetalam paskudna nagonke, nadajac slowom parszywe znaczenie” zas Bobik posunal sie jeszcze dalej i urzadzil „wyjatkowo wyrafinowane pastwienie sie nad czlowiekiem”.
Przydaloby sie troche angielskiego understatement, bo wciaz nie moge wyjsc z szoku. 🙁
No i co ja mogę napisać, poza powtórzeniem apelu: kwiaty do luf? Ktoś chyba niedawno wspominał pawie. http://img.xcitefun.net/users/2014/07/360451,xcitefun-flowers-sculptures-1.jpg
http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/aktorka-dwa-spojrzenia-na-elzbiete-czyzewska-wywiad/2kcxbm
Jeżeli komuś tu zarzucić zrobienie nagonki, to najprędzej mnie, bo wyraziłem się drwiąco, a nawet – niech będzie – złośliwie o spolszczaniu Syryjczyków. 🙁 Jednakowoż już w tym złośliwym komentarzu pisałem ogólnie o „stosunku do”, nie kierując mojej drwiny pod żadnym personalnym adresem. W następnych postach nie wytykałem s. MCH niczego poza niekompetencją kulturową, ani przez chwilę nie negując jej zasług na innych polach, a nawet je podkreślając. Jak to wszystko zbiorę do kupy, jakoś mi się trudno walić w piersi za nagonkę. Definicja nie całkiem się zgadza. 😉 Ale oczywiście przykro mi, że Jagoda tak to odebrała, bo zupełnie nie miałem intencji strepowania siostry Chmielewskiej osobiście, tylko wyszydzenie tych wszystkich targów i tańców, które odbyły się wokół uchodźców – setka mniej, setka więcej, chrześcijanie czy niechrześcijanie, itd. – i ostatecznie przyjęcie garstki, tylko zaraz z myślą o spolszczeniu. Bardzo to źle znosiłem.
Z kwiatów obficie dostarczonych przez Agę bardzo chętnie skorzystam. Peace. 🙂
Ago, ja FB nie używam, ale generalnie to jest dobry pomysł, żeby spokojnie i cierpliwie próbować uświadamiać ludziom, jak może być odbierane słowo spolszczanie czy polonizacja, które im zapewne wydaje się całkiem niewinne. Czy szerzej, uświadamiać w ogóle to, że przyjęcie uchodźców wymaga, poza kwestiami materialnymi, również wykonania pewnej pracy umysłowej i nabycia nowych kompetencji (dobra wola, wbrew pozorom, nie zawsze wystarcza).
Jestem za uczeniem się 🙂
Spolszczymy = nauczymy jeść bigos, pierogi, ogórkową i chłodnik oraz schabowego z kapustą zasmażaną i tłuczonymi kartoflami 😉
Najłatwiej powinno pójść z chałwą 😎
Ty, Markot, myslisz, ze zartujesz z ta wieprzowina? No to obejrzyj sobie to:
https://www.youtube.com/watch?v=awUYfpWfpEs
Zupa pomidorowa wchodzi uniwersalnie. 😎 I nie spotkałem jeszcze nikogo, komu nie smakowałyby moje gołąbki, ale w ramach kompetencji kulturowej dla muzułmanów robiłem je jednak z wołowiną. 🙂
O matko, a cóż to za typy na tej wrzutce od Heleny, czyli gdzie się taki ulung? 😯
Straszne. Ale przyznajmy, że na takim tle siostra Chmielewska jaśnieje jak diament.
Na jutro zaplanowałam schabowe z kapustą zasmażaną 😕
Na pojutrze mielone z zasmażanymi buraczkami 😕
Ziemniaków tłuc nie zamierzałam, ale trudno, utłukę 🙄
To nie typy, tylko polityczna elita kraju. Pan Przemek Piasta (wyzszy) jest czynnym politykiem, do niedawna wicemarsalek wojewodztwa, nie pamietam ktorego.
Z Poznania.
GW juz tez napisala o tym filmiku.
Dzień dobry 🙂
spolszczona kawa
Ojej, koszmarny filmik i przykra, chyba zbyt ostra dyskusja z wczorajszego dnia. Sama rozmowa na ten temat jest jednak konieczna i może dobrze się stało, że temat został podjęty.
Jagodo! Bobik już wszystko sprostował, a ja przy okazji dowiedziałam się kto to siostra Chmielewska i jak zacne robi rzeczy. Niestety, moja pierwsza reakcja na niefortunne słowa o spolszczeniu była właśnie taka jak Bobika. Zbyt często mam do czynienia z tym o czym pisał markot: ksenofobią, antysemityzmem bez Żydów, uprzedzeniami lub po prostu strachem przed islamistami – chociaż jeszcze bardzo niewielu ich widujemy u nas. Niestety te reakcje prezentowane są również przez ludzi wykształconych, chociaż ja bym odmówiła wielu z nich tytułu „inteligencja”. Słowa Heleny są gorzkie, ale ma wiele racji. Obawiam się, że wraz z przybyciem do Polski większej liczby imigrantów zaczną się różne jatki, nie będą mieli łatwo. Wszyscy, którzy noszą w sobie ducha tolerancji i szacunku dla ludzi, a w różnorodności widzą bogactwo mają wiele do zrobienia.
Dzien dobry 🙂
… i herbata
I trochę bardziej międzynarodowe śniadanie. http://www.aneggadayisok.ca/wp-content/uploads/2012/09/Scrambled-Eggs-with-OJ-534×334.jpg
Chłodniej! Jadę do naszego królewskiego grodu Krakowa czynić różne zakupy z córką. W sobotę jej ślub 🙂
Haneczko, mozna sie wprosic na jutro i pojutrze? 😀
Dla mnie ze slow siostry Chmielewskiej emanuje tyle ciepla, radosci i opiekunczosci ze od razu sie do niej usmiecham. Mysle ze ona mowi, po swojemu, „jestescie tu swoi”, i to bardzo piekne. Rzeczywiscie, sa tu aspekty ktorych zapewne jeszcze nie miala okazji rozpracowac, i delikatne wskazanie tego napewno znajdzie oddzwiek.
W okresie mojej imigracji panowalo tu nastawienie „melting pot”, i jedna z pierwszych rzeczy bylo zhebraizowanie mojego imienia. Co prawda, gdy mi o tym opowiadali wczesniej, pomysl mi sie spodobal i mialam w planie to zrobic, ale gdy pierwszego dnia w szkole nauczycielka zadecydowala za mnie jak sie bede nazywac, wzbudzilo to moj ostry sprzeciw (mimo ze bylo to wlasnie imie o ktorym myslalam) i przez trzy miesiace nie zgadzalam sie na nie odpowiadac, ale nic nie pomoglo. Dopiero przy przejsciu do gimnazjum mialam okazje wrocic do swojego prawdziwego imienia. Niby drobna rzecz, przedsmaczek tego czym moze byc narzucanie, w dobrej wierze, tozsamosci.
Pokój, Bobiku? Z Tobą zawsze Piesku 😆
Rozmawiać trzeba. A ponieważ temat jest niezwykle trudny, to trzeba rozmawiać rozważnie i uważnie. Piszę teraz nie po to, żeby dochodzić swoich racji czy odreagowywać wczorajszy ból i gniew, ale po to, żeby pokazać pułapki rozmów nie dość uważnych. Czy to była nagonka? Aga użyła lepszego sformułowania: postawienie pod pręgierz.
Postawienie pod pręgierz konkretnego człowieka. Wspaniałego Człowieka. Inaczej rozmawia się o problemie a inaczej o osobie. Osobie wymienianej z imienia i nazwiska.
Oczywiście, że słowo „spolszczenie” zostało wyrwane z kontekstu. Bo kontekst to nie tylko słowa towarzyszące i sytuacja, w której są wypowiadane. Ale i osoba, która te słowa wypowiada. Nie można odrywać wypowiadanego/napisanego słowa od wypowiadającego/piszącego. Bo w różnych ustach znaczyć może coś zupełnie innego.
M.Ch. zarzucono tutaj, że chce pozbawiać bezbronnych i zagubione dzieci ich tożsamości. To bardzo poważny zarzut. A zamach na cudzą tożsamość to wyjątkowo paskudny czyn. Otóż całe życie M.Ch. pokazuje, że ona cudzą tożsamość szanuje i z pewnością nie próbowałaby jej nikomu ukraść.
Więc jeżeli upominamy się, i słusznie, o poszanowanie tożsamości uchodźców, to szanujmy również tożsamość (integralność) osoby, o której dyskutujemy. Nie przypisujmy nikomu złodziejskich zapędów bez rozeznania stopnia prawdopodobieństwa takiego zachowania. Stawiając M.Ch. tak paskudne zarzuty, oskarżający de facto sami dopuścili się tego, co jej zarzucali. Na publicznym forum naruszyli Jej godność i integralność Jej tożsamości.
Z faktu, że spotykamy w życiu złodziei nie wynika prawo do publicznego oskarżania o złodziejstwo konkretnej osoby bez solidnych dowodów.
Rozmawiamy o sprawach nawet najbardziej trudnych i bolesnych, ale starajmy się nikogo przy tym nie krzywdzić
„…jeszcze potem małolat w siatkę z chłopakami grał. Twardy. Nadaje się na KRAJANA.
Wdzięczni jesteśmy wszystkim, którzy wspierają nas we wspieraniu spolszczania Syryjczyków…”
Z słów siostry, które zacytowałaś, Jagodo, jednoznacznie wynika, że nie chodzi jej tylko o lekcje polskiego.
Oburzenie Heleny i i krytyka Bobika są absolutnie uprawnione.
Siostra Chmielewska robi bardzo wiele dobrego i nikt tego nie kwestionuje, ale w przypadku uchodźców niewątpliwie dobre, w jej mniemaniu, intencje, dobrymi niestety nie są 🙁 .
I też uważam, że jak najszybciej ktoś powinien jej to uświadomić, póki jeszcze czas. Sądzę, że zrozumie.
Nawet święty popełnia czasem błędy 😉 .
Mamy odmienne zdania, Zmoro. I mamy do tego prawo 🙂
Skoro tak dobrze wiesz o co M.Ch. chodzi, to napisz do Niej. Bądź tym „ktosiem”, który Ją pilnie uświadomi i sprowadzi na drogę cnoty 😉
Nie wykluczam, że słowa siostry miały mieć żartobliwe brzmienie, ale jeśli tak, to nie wyszło dobrze. I ich odbiór, jak powyżej jest jak najbardziej uprawniony.
Jagodo, słowa te padły w określonym kontekście i do nich się odnoszę. Nie oceniam negatywnie osoby siostry.
I po co ta uszczypliwosc 🙁
Zwyczajno, milych przedslubnych zakupow z corka 🙂
(chodzilo mi o 8:45)
Odbiór zależy w duże mierze, od odbierającego 😉
„na droge cnoty”? Gdyby miara byla tak duza, nie istniaja by komunikacj 😉
A, to nie do mnie 🙂
Oczywiście, Zmoro, nie oceniasz negatywnie M.Ch., Ty jej jedynie imputujesz chęć zawłaszczania cudzej tożsamości. Bo przecież wiesz o co jej chodziło 😉
Lisku (8:53)
dostosowuję się do ironiczno – paternalistycznego tonu przedmówców 😉
No, dobra, koniec! 😎
To gdzie te kwiaty od Agi? 🙄 😆
Jagodo, jeszcze raz podkreślam, nie oceniam siostry.
Interpretuję tylko słowa, które napisała.
A że tym się głównie zajmowałam w moim poprzednim życiu, to mi wyszło, co wyszło. W tekstach profesjonalnego dramaturga, taka interpretacja byłaby jedyną możliwą. Chyba że w didaskaliach byłaby dodatkowa informacja.
Ponieważ przelewanie myśli na papier nie jest jest jej zawodem, może się wyrażać niejasno.
Gdyby jej słowa były nagrane, a nie napisane, po tonie wypowiedzi można by było wysłuchać, czy miał to być żart, czy mówi to serio.
W diadskalich, bądź dalszym tekście.
Jagodo, osobiscie nie zauwazylam ironiczno-paternalistycznego tonu. I wolalabym zastanawiac sie nad argumentami, a nie nad argumentujacymi.
Służę uprzejmie lisku 😉
lisek
nie, 26 Lipiec 2015, 17:39
nalezalo by troche nia pokierowac.
I nie wódź mnie wiece na pokuszenie bardzo proszę 🙁 😉
Rzeczywiscie paternalistyczne to moze bylo, ale ironiczne ani grama. No problem, Jagodo, go ahead 🙂
Dzień dobry 🙂
Kwiaty, kwiaty, kwiaty, zanim ktoś znowu powie o jedno słowo za dużo. 😉
Stanowiska chyba już się na tyle wyjaśniły, że nie trzeba niczego tłumaczyć przy pomocy armat, a cele, jak mi się wydaje, w ogóle nie są rozbieżne. Dyskusja dotyczyła wyłącznie środków – i te prawdopodobnie całkiem inaczej odbierają ci, którzy sami mają za sobą doświadczenie emigracyjne. Co można sobie zakonotować, a następnie pójść przez życie w podskokach. 😀
https://www.youtube.com/watch?v=7ySPsLrInuI
Toteż pisałam o przedmówcach a nie o przedmówczyni, Lisku 😉
Ale, naprawdę dajmy spokój podszczypywankom, bo to nie ma najmniejszego sensu 😉 🙁 😳
Chętnie wrócę do rozmowy na argumenty. Później. Teraz żaby tupią 👿
Łajza z Bobikiem i cały łan kwiatów 😆
Kwiaty były wczoraj wieczorem. Powtarzam: http://img.xcitefun.net/users/2014/07/360451,xcitefun-flowers-sculptures-1.jpg i gotowa jestem powtarzać do upadu, jeśli więc nie chcecie, żeby nam się blog przepawił, to dobrze radzę, wsadźcie kwiaty/ pawie pióra w lufy. 😆
A propos, gdzie Babilas? 🙂
Lisku, dziękuję,
a przy okazji, ogromnie podekscytowana czekam na zaanonsowaną pocztę 🙂
Witam
Z roślin mogę dołączyć tarninę w płynie. Dobrze dojrzałą, bo siedmioletnią. Ewentualnie trzyletnie maliny. Żeby pawie nie usychały.
Będąc polskim lewicowcem trzeba mieć oczy naokoło głowy.
Staniesz busem na ulicy, to cię zaraz przechodzący przypadkiem ksiądz poświęci 🙄
Ekipy kropiące zdają się czaić głównie pod monopolowymi 😎
Te płyny od Paradoksa, kochani, radziłabym lać nie do luf, tylko do lufek. 😎
Ogłoszenie parafialne: we wtorek, 4 sierpnia, o 17.30, w miejscu jak dotąd nieustalonem (ale bez obaw, ustalimy) odbędzie się zlot warszawski. W charakterze przynęty wystąpi Smok, poza tym obecni bedą Mt7, Wodzostwo oraz wyżej podpisana.
Duch Charta nie omieszka Wam towarzyszyć. 😀
Jeżeli zainteresowany zlotem byłby ktoś z czytających ale niekomentujących, może napisać do mnie poprzez prawy górny róg blogu i poprosić o namiary na organizatorów.
Już się cieszymy na towarzystwo Ducha Charta. 🙂 Oczywiście czytający i komentujący, którzy poczują chęć, aby wsiąść do samolotu byle jakiego, byle lecącego do Warszawy, też zostaną radośnie przywitani. 🙂
To się jeszcze okaże, czy wystąpi 👿
Moje głowy nie mogą dogadać się, w co mam łapy włożyć…
Jak ja nie cierpię zmieniać jaskini!!! Wrrrrr! Aaaaaaarrrrrch!! Hrrrrrrrrraaaaaaaach!!!
Tez bym chciala…
Jesli bede wtedy w stolycy, to tez chetnie sie podlacze 🙂
Poniewaz mam szesc godzin wczesniej od Was i dopiero wstalam, wiec niech powiem swoj kawalek do wczesniejszej wymiany: zadna „rozmowa na argumenty” to mi z Jagoda nie wychodzi, Bo jej reakcja jest zawsze albo „a u was Murzynow bija”, albo jakis emocjonalny „nadryw” i wowczas wali na odlew: tak bylo gdy ostro walila w moich przyjaciol (Helene Datner, Janka Spiewaka), tak bylo wczoraj gdy mowila mi, ze jestem „ostatnia osoba” i „rozpetalam nagonke”, bo zgrszyla mnie konkretna wypowiedz s.MCh.
Sorry, ja na tym poziomie ani nie umiem ani nie chce rozmawiac. Bo ja takie rozmwoy potem dlugo przezywam. Juz.
Dzień dobry.
Na marginesie powyższego komentarza Heleny: myślę, że problemy komunikacyjne powstają przede wszystkim pomiędzy stronami. Jeśli komuś z kimś „na argumenty nie wychodzi” to nie znaczy, że problem jest po tej drugiej stronie, lecz że każda po swojemu się do problemu dokłada. I dlatego warto się przyjrzeć, co się samemu wnosi do konfliktu, a nie pokazywać – bo ona, bo on, bo ono.
Lisku,
Babilas doprowadza dom i ogród do użytku po burzowych dewastacjach a przed jutrzejszym wylotem na Dziki Zachód.
Chce doprowadzić ogród do takiego stanu, żeby można go było poznać po powrocie 😉
Poraziłam mu, że proście byłoby podpisać 😉
😉
https://www.youtube.com/watch?v=fnPUaJQmDd0
😆
Wobec takiego bukietu już nieważne są argumenty – wystarczy się uśmiechnąć. 😀
W życiu bym sam czegoś takiego nie wygrzebał.
Jestem gotowa sie z Toba zgodzic, Vesper, ale „przygladac sie” druga stronaa moze tylko wowczas gdy nie odczuwa glebokiej pogardy i zlej woli z pierwszej strony. Z pogarda nic sie nie da zrobic. Ostatni raz w zyciu powiedzialam „jestes ostatnia osoba” gdy mialam 22 lata i pamietam to do dzis.
Jeszcze wracjac do wczorajszej dyskusji, pozwole sobie miec zdanie odrebne.
Otoz ja, bedac tutaj w US staram sie byc prawdziwa amerykanka, moze nawet bardziej amerykanska niz amerykanie. Bylabym niewdziecznica, gdybym zachowywala sie inaczej I ostentacyjnie piescila moja narodowosc. Jesli sie powiedzialo „A” to trzeba powiedziec tez „B”. Jestem wiec prawdziwa Amerykanka, ze wzystkimi tego konsekwencjami. A ze serce rwie sie do Kraju, to juz tylko moj osobisty problem.
Pewnie, ze to pieknie brzmi, przyjmujmy emigrantow. Nawet jesli sa u nas tranzytem I maja nas w nosie – jak to slusznie zauwazyla Nemo. Ale nie dziwie sie tez np. wypowiedziom P.Gowina, ktory boi sie, ze sprowadzimy na siebie nieszczescie.
Oburzajaca byla I jest powojenna „Akcja Wisla”, ktora rozproszyla innostancow po Polsce I wyproszenie od nas Niemcow.Moze jednak dzieki temu uniknelismy losu Jugoslawii?
Wiem, ze to co pisze jest niepopularne, niehumanitarne I naganne. Nie mniej pragmatyzm taki wlasnie jest. Nie jestem zadnym mentorem, nie uzurpuje sobie prawa do gloszenia prawd absolutnych, jednak moj oglad rzeczywistosci tak wlasnie wyglada. Przepraszam wszystkich, ktorych uczucia urazilam. Wielkie SORRY !
Po to Psatrapa ma poddanych żeby nie musiał się sam do wszystkiego dogrzebywać 😎
Jagodo, dziekuje! To jest wlasnie to z czym trzeba sie ciagle zmagac …..
Przyglądać się każda strona może zawsze, bez wstępnych warunków, które powinna spełnić strona przeciwna. Jeśli nie dla poprawy relacji z tą konkretną osobą, to dla szeroko pojętego samorozwoju. Tak więc zarówno dla społecznego, jak i osobistego interesu, jest to strategia bardziej korzystna, niż zabawa w „tak, ale”.
Biedne smocze głowy, nie mogą się dogadać 😀
A propos dogadywania się. Czytam teraz zapiski Hena i w latach 80-tych znalazłem taką uwagę (nie cytuję dokładnie, tylko streszczam), że komunistyczna władza w grucie rzeczy stara się, chwilami przynajmniej, społeczeństwu podlizać, bo się czuje bardzo niepewnie, wie, że nie ma społecznej akceptacji i sama nie wierzy w tę całą ideologię, o której stale bębni. Puszcza zatem od czasu do czasu oko do publiczności – wicie, rozumicie, my pewne rzeczy musimy ze względu na tych tam, ale właściwie to jesteśmy swoi ludzie. I konkluzja: dopiero wtedy, kiedy do władzy dojdzie ekipa absolutnie i niewzruszenie pewna swoich racji, Polak za żadne skarby nie będzie się mógł dogadać z Polakiem.
Kurczę, wykrakał, jakby już wtedy wiedział, czym PiS pachnie. 😯
Stanisław Żelichowski z PSL nie będzie kandydował do sejmu. Zamierza otworzyć warsztat stolarski i naprawiać drzwi, które PiS będzie rozwalać o 6 rano. Sikorski chce z nim wejść w spółkę 👿 😉
Bobiku kochany, moze nie puszczaj mojego obrazoburczego komentarza, albo wyrzuc go z poczekalni. No, bije sie w pierwsi, ale co ja moge….? Jestem taka prostolinijna. Wiem chociaz to.
Moi Drodzy, co prawda z wielu powodow nie pisuje tu zbyt czesto ostatnio, ale od dawna odnosze wrazenie, ze czesc problemow dotyczacych rozmowy na blogu wynika nie tylko z problemow pomiedzy konkretnymi osobami (choc te takze wystepuja) a z samej blogowej konwencji, a wlasciwie z tego, ze tych konwencji jest bardzo wiele, i czesto jedna osoba pisze w jednej, a druga odczytuje w drugiej. Chwilami jest to miejsce kawiarnianych spotkan, albo miejsce odwiedzin w Koszyku Psa Bobika (konwencja rozmowy typu kawa/herbata, cmok cmok, „co tam mowia na miescie, patrzcie, jaki sobie zrobilam manikiur/jakie sobie sprawilam buty”), chwilami jest to miejsce schronienia przed okrutnym swiatem („spojrzcie na te komentarze: jakie ostre/jakie ograniczone/ ja bym nigdy” etc.), chwilami jest to pamietnik z codziennosci (mysli przy prasownaiu), chwilami miejsce organizowania zbiorowych akcji (od zbierania podpisow pod petycjami do niezwykle ladnej inicjatywy podrozy do Bobika, a wlasciwie Bobikowego Autora, i olejnych zjazdow), chwilami zas internetowy kurs creative writing dla tych, ktorzy zawsze chcieli i dla tych, ktorym byc moze dopiero wczoraj przyszlo do glowy, zeby sprobowac (pisanie razem jest ladna integrujaca zabawa).
A co jakis czas jest to miejsce wymiany zdan na powazne tematy i miejsce zwierzen i ciekawych wspomnien (dla mnie akurat te momenty bywaja najciekawsze w czytaniu). I wtedy zdarza sie, ze wszystkie uprzednie zabiegi integrujace grupe (wspolne pisanie i podpisywanie, wspolne sniadania i dobranocki, wspolne wspominki o szczegolach z przeszlosci, wspolne „akcje wirtualne”) nagle sa skonfrontowane z niewirtualna rzeczywistoscia, w ktorej kazdy ma swoje odmienne doswiadczenia, i na pewne sprawy patrzy – troche lub bardzo – inaczej. Czasem nawet wydaje mi sie wrecz, ze poprzednie zabiegi integracyjne w jakims stopniu przeszkadzaja zrozumieniu drugiej strony, bo ktokolwiek jest w danym momencie mniejszosci, czuje sie chwilowo wylaczony z ogolnie deklarowanego ciepelka i cmokow. Nagle nie jest posrod PLUs (people like us). A to, w swietle indywidualnych historii zyciowych piszacych tu osob musi byc dla niektorych szczegolnie bolesne, choc w ogole dla nikogo nie jest za przyjemne. (Szczegolnie mysle tu o tych, ktorzy wyjechali nie dlatego, ze chcieli, a dlatego, ze ich zmuszono. Udawanie, ze jest to przezycie jest porownywalne do bardziej wspolczesnych przeprowadzek, glownie zarobkowych, i ze wszyscy „wyjechani” jada na tym samym wozku, jest takze zrodlem konfliktow i nieporozumien. Bo bylo to cos zupelnie innego.)
Moze wiec oprocz przygladania sie sobie, przygladania sie innym, pora pomyslec o zostawieniu sobie wiekszego pola na odmiennosc pogladow? Na nieuleganie do konca kuszacej, lecz chwilami prowadzacej na manowce integrujacej konwencji? I na pamiec, ze w rozmiowie moga uczestniczyc osoby nie do konca kwalifikujace sie do miana PLUs, ale za to wnoszace ciekawe, inne spojrzenie na sprawy?
Co oczywiscie doprowadza do samego poczatku sporu, ktory dotyczyl przeciez nie tylko „lapania za slowka” (gdyby to bylo tylko to, to rzeczywiscie byloby malostkowe, ale wydaje mi ze id poczatku chodzilo o cos wiecej), ale szerszej kwestii: na ile akceptacja i integracja uchodzcow ma z nich wlasnie zrobic PLUs – „people like us”. I czy rzeczywiscie jest to najlepsza rzecz, ktora
mozna dla nich zrobic.
No I jak ju sie rozgadalam, to powiem, ze chyba szkodliwe jest zakladanie z gory, ze to PIS wybory wygra I wszystko pozmienia, co slyszy sie ze wszystkich stron. Boje sie, ze przekaziory w koncu wmowia narodowi to jako oczywistosc. Brrr!
A mowie o moim wpisie, ktory jest w poczekalni z 15:15
Dzień dobry 🙂
Piszę w konwencji “smok, smok” bo nie mogę, no nie mogę dziś inaczej, choć dyskusja mnie bardzo interesuje.
Lisku, przybywaj 🙂 Doro, trzymam za podłączenie 🙂
Leeeeeeeeeecę pakować się dalej, wrrrrrrrrr!
Masz, oczywiście, rację, Moniko, że każdy niesie bagaż własnych doświadczeń i Z tego może wynikać szereg nieporozumień, które w jakiś określonych okolicznościach mogą być trudne do przyjęcia.
Dam przykład neutralny, mam nadzieję.
Jeżeli w dzieciństwie mój ojciec był brutalny, lub odwrotnie nosił mnie na rękach, to nie znaczy, że na wzmiankę o jakimś ojcu muszę mu z góry przypisywać określone intencje.
I to może być trudne w odbiorze.
Na marginesie „spolszczania” pozwolę sobie przypomnieć stary dowcip. Oto przyciśnięty międzywojenną biedą górnik, szykując się do emigracji do francuskich kopalń, przygotowuje swoich trzech synów do nowej sytuacji:
– Musicie wiedzieć, chłopcy, że oni nawet wołać na was będą inaczej. Ty, Gustawie, będziesz tam znany jako Guy, ty Ludwiku – jako Lui, a ty, Hubercie…
– Tato! JA nigdzie nie jadę!!!
Mam się ochotę czasem schować do mysiej dziury i przeczekać… 🙁
Oczywiście, Monika ma rację, nawołując do większej tolerancji na różnice zdań (i przydałoby się to nie tylko na blogu tego rodzaju), ale ja bym prosił również – i nieustająco – o, że tak to nazwę, spokój formy. Czyli nie zgadzam się ze zdaniem Szanownego Przedpiszcy, zamiast jak można być takim chamem, żeby…. Zupełnie inaczej odbiera się nawet zawoalowane upomnienie, jeżeli jest ono obwiązane ładną wstążeczką. 😉 I nie chodzi tu tylko o aktualnego adwersarza, któremu przychylać nieba może się nie mieć ochoty, a o całą społeczność blogową, przeważnie bardzo łyso się czującą wśród szarpacek.
http://natemat.pl/149707,to-95-letni-zyd-zasponsorowal-ucieczke-chrzescijan-z-syrii-do-polski-podczas-wojny-ocalono-mu-zycie-teraz-sie-odplaca
Ciekawam Waszej opinii o zarzutach, które padły wobec donatora.
Zmoro, opinie są bardzo zróżnicowane, co jest zapewne bliskie rzeczywistości. Dla mnie ważne są opinie wyrażające szacunek i uznanie.
Chamstwa w internecie mam po dziurki w nosie.
Muszę natomiast zwrócić uwagę, że od jakiegoś czasu jako wyróżnika opisywanego człowieka, czy grupy ludzi używa się narodowości lub wyznania. Nie człowiek, ew. obywatel GB, tylko Żyd chrześcijanom, w czasie wojny nie człowiek ratował człowieka, tylko katolik Żyda, w Irlandii nie grupa ludzi napadła człowieka, tylko napadli Polaka.
Uważam to za groźne zjawisko i manipulowanie opinią publiczną.
Pretendujący do miana dziennikarzy młodzi ludzie, próbujący się jakoś wybić spośród tłumu innych, chwytają się nieetycznych sposobów na wzbudzenie zainteresowania i emocji.
Dla Heleny
The Summer Day
Mary Oliver
Who made the world?
Who made the swan, and the black bear?
Who made the grasshopper?
This grasshopper, I mean-
the one who has flung herself out of the grass,
the one who is eating sugar out of my hand,
who is moving her jaws back and forth instead of up and down-
who is gazing around with her enormous and complicated eyes.
Now she lifts her pale forearms and thoroughly washes her face.
Now she snaps her wings open, and floats away.
I don’t know exactly what a prayer is.
I do know how to pay attention, how to fall down
into the grass, how to kneel down in the grass,
how to be idle and blessed, how to stroll through the fields,
which is what I have been doing all day.
Tell me, what else should I have done?
Doesn’t everything die at last, and too soon?
Tell me, what is it you plan to do
with your one wild and precious life?
Dieki, Marku. Ja mam troche problem z Mary Oliver, choc wiem przeciez, ze jest to wielka poetka wspolczesna. Ale niezbyt dobrze czuje sie gdy wiaze ona kobiety nierozerwalnie ze swiatem Natury, a za malo ze swiatem ducha czy rozumu. Po jakims czasie zaczyna to mnie u niej irytowac (mnie!) i wzbudzac opory. 😆
Siódemeczko,
z ust mi to wyjęłaś. Już dawno chciałam poruszyć temat nadmiernego w Polsce podkreślania przynależności narodowej czy wyznaniowej.
I nie jestem w stanie uświadomić sobie, czy tak zawsze było, czy dopiero w ostatnich 15 latach. Zauważyłam to po powrocie do kraju. Moim zdaniem jest to nienaturalne i groźne.
A ponadto uważam, że prywatna osoba może pomagać komu chce i nikomu nic do tego. Przed tym panem należy się głęboko pokłonić.
I jest jeszcze jedno typowo polskie zjawisko: przy relacjach z wypadków drogowych zawsze pada stwierdzenie: dróżnik/kierowca był trzeźwy.
Tak, jakby było to godne szczególnego podkreślenia, co stwarza wrażenie u odbiorcy, iż normą jest zapewne to, że kierowcy i dróżnicy pijani być muszą 🙂
Dostałam wiadomość od Babilasa na walizkach:
Co do zaś meritum, spolszczanie Syryjczyków jest już od lat faktem (między innymi jeden był ministrem w rządzie Mazowieckiego), więc nie ma o co palić Wołmontowiczów.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Syryjczyk
Nie palić Wołmontowiczów i nie batożyć s.M.Ch. 😉
Ale jakby kogo taki mus naszedł to raźniej będzie z pieśnią na ustach 😉
https://www.youtube.com/watch?v=mEVt6zLRCtg
Polityczna elita Polski a szczególnie Poznania:
http://www.poznan.pl/mim/prezydent/news/syryjscy-uchodzcy-u-prezydenta,83882.html
Zmoro,
normą jest u nas, że podając wiadomości z jakichś wypadków podaje się też, czy w grę wchodził alkohol.
Podaje się też wiek, przeważnie zupełnie bez związku z sednem sprawy.
Myślę jednak, że całkowite wyrugowanie z treści wiadomości szczegółów dotyczących przynależności narodowej, rasowej, religijnej i innej, sprawiłoby, że zamiast informacji, iż w Afganistanie zginęło dwa tysiące amerykańskich żołnierzy, dowiedzielibyśmy się, że na kuli ziemskiej poniosło śmierć dwa tysiące osób. Niby sprowadza się do tego samego, ale wartość informacyjna drugiego zdania jest dość umiarkowana 😉
To jest zdecydowanie coś innego, Vesper, niż podawanie narodowości lub wyznania pojedynczej osoby.
Poza tym używa się teraz określenia islamista, dlaczego nie muzułmanin i co kogo obchodzi, w co ktoś wierzy.
Jeśli z powodu swojej wiary ktoś obcina komuś głowę, to wiara tej osoby ma związek z relacjonowanym wydarzeniem. Jeśli na dodatek tak pojmowana wiara staje się zjawiskiem społecznym, to tym bardziej ma związek.
Rozumiem Twoją intencję, Siódemeczko. Jeśli w notatce prasowej czytam, że trzech chłopców pochodzenia romskiego zginęło w wypadku samochodowym, to też zastanawiam się, jaki związek z tragicznym finałem wypadku miało ich pochodzenie. Nie można jednak przesadzać w drugą stronę.
Oczywiście że tak, Vesper, ale nie o to chodziło Siódemeczce.
Alicjo, w takim razie Kanada i Polska mają wiele wspólnego 😉
A jak to jest w innych krajach?
No to się spóźniłam z pisaniem do Ciebie Vesper 😉
Fajnego prezydenta ma Poznań 🙂
Akurat rozumiem, że w wypadku tego Żyda, który wspomaga syryjskich chrześcijan, istotna jest jego intencja „odwdzięczenia się” chrześcijanom, którzy mu uratowali życie w 1939 r., o czym sam mówi, więc podawanie jego narodowości jest akurat uzasadnione.
Wracając do sedna sporu z wczoraj o siostrę MCh, widzę przewrażliwienie. Jagoda uznała, że bohaterka sporu poprzez krytykę została sflekowana. Helena uznała, że Jagoda okazuje jej pogardę. Że obie opinie są wyolbrzymione, postronna osoba widzi gołym okiem.
Następnym razem warto policzyć do dziesięciu.
A tak poza tym, to wbrew temu, co pisze Monika, nigdy tu nie było mowy o manikiurze 😈
To może najwyższy czas to nadrobić? Wycinacie skórki? 😛 😆
Jeśli 42-latek został potrącony przez rower, prowadzony przez 72-latkę, która była zajęta krzyczeniem na 16-letniego muzułmanina, próbującego jej wcisnąć promocyjną gazetkę… to należałoby jeszcze podać czcionkę użytą w gazetce i technikę druku. Niestety, człowiek, ze swoją skłonnością do układania historii w związki przyczynowo-skutkowe z takich klocków, jakie ma (Kahneman), łatwo może to przerobić na: czterdziestolatki to fajtłapy, siedemdziesięciolatkom należy zakazać dotykania się rowerów, a wszystkiemu winni są muzułmanie (co do czcionki, to była za mała).
Aga, czterdziestoletni są szpetni – a nie fajtłapy – stwierdziła to już Osiecka 🙂
Taki, na przykład, Gałczyński, w „Strasnej zabie”, podał solidną garść informacji osobniczych, ale wieku ni wyznania nie wspomniał. A jednak się czyta. 😉
Ta szpetność, to zapewne efekt wspomnianego wypadku rowerowego. 😛
Próba nieco innego spojrzenia M.Ch. zarzucono tutaj… Jak na moją umiejętność czytania polskiego i bobikowego, jedyna rzecz „zarzucona” komuś było użycie nieszczęsnego terminu o „spolszczaniu Syryjczyków” i wytknięto go nie Zasłużonej Postaci, a osobie, która niefortunnie go użyła. Gdyby mówiła to Dziunia Jaśkiewicz albo ksiądz proboszcz, sugestia, że termin niesie bardzo niemiłe skojarzenia nie wywołała by uwag o cenności człowieczeństwa Dziuni czy księdza.
O tym jaką zbrodnią jest rusyfikacja czy germanizacja a walorem spolszczenie to nawet kłapać dziobem mnie się nie chce. Ale zauważę tylko, że podejrzewam,że niejeden i mnie by chciał spolszczyć czy dopolszczyć bo choć byłem kiedyś dochrzczony (niewiele mając przy tym do powiedzenia, bo z solą w buzi tylko płakać można), to czuję się dziś w pełni odechrzczony a czytam w wielu miejscach, że Prawdziwa Polska Polskość wymaga dochrzczenia na maks, wzdłuż i wszerz i od środka.
W Niemczech z podawaniem wiadomosci bywa roznie. W telewizji są bardziej ogólne, bez szczegółów, w lokalnych gazetach bardziej szczegółowe, to znaczy zazwyczaj z podaniem wieku, ale nie narodowości.Chyba, że jest to coś specjalnego, jakiś wyjątkowo brutalny napad, wtedy czasami podają, że sprawcy mówili na przykład z akcentem wschodnioeuropejskim. I tu możesz się domyślać, z jakiego to kraju mogli pochodzić. Raczej unika się podawania konkretnej narodowości. Jeżeli wypadek spowodował bardzo nietrzeźwy kierowca, zaznacza się to w wiadomości, ale nie mówi się, że kierowca był trzeźwy. Ale przy każdym wypadku, również małej stłuczce, trzeba dmuchać, jeżeli woła się policję.
W naszej lokalnej gazecie podano kiedyś narodowość wraz ze zdjęciem – ale był to naprawdę ewenement. Kierowca z Polski załadował piętrowo auta, postawił jedno na drugim i tak usiłował jechać ponad 1000km 🙂
A, i jeszcze, gdy dziadek jedzie na autostradzie pod prąd i spowoduje wypadek, też na pierwszym miejscu jest wiek. I zaraz potem rozpętuje się dyskusja, że starym należy odebrać prawo jazdy. Na razie nic konkretnego z tego nie wynikło, bo nie mogą dojść do porozumienia, od jakiego wieku należałoby zamiast autem poruszać się tylko pieszo z laską.
O paznokciach 😛
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/GdanskGrudzien2013#5957764328256470450
I ciąg dalszy:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/GdanskGrudzien2013#5957764348227252130
U nas zatrzymanie z powodu podejrzenia pedofilii – publikuje się nazwisko, imię oraz wizerunek, czyli słit focia. Nie ma, że czeka się na rozprawę i wyrok sądowy.
Z paznokieciarni są paznokiecie 🙄
Cytat przytoczony przez zmorę: pon, 27 Lipiec 2015, 08:39 jest wstarczająco jasny, by nie zadawać pytania o znaczenie, a jeśli już zadawać, to jakie znaczenie ów cytat ma dla kształtowania obrazu Polski jako kraju ksenofobów.
I jeszcze jedno: najświętsze intencje i zasługi nie bronią przed skórką od banana a tym bardziej – i to jest ten przypadek – przed wciąż niezręcznym i protekcjonalnym językiem osób funkcyjnych w kościele.
Jak inni mogą pisać, że kończą, ale tego nie robić, to czy ja także mogę?
No to komu się wypsnęło,
że koniec wieńczy dzieło?
😉
Może trochę przemeblujemy poczekalnię? http://hdinspiration.com/wp-content/uploads/2015/05/living-room-beautiful-backyard-flower-gardens-with-beautiful-flower-garden-with-hanging-flowers.jpg
Dzisiaj śpię w poczekalni i to zaraz 😀 Dobranoc 😀
U nas podają nazwiska podejrzanych o pedofilię, jeżeli to ludzie na poważnych stanowiskach. U nas w mieście wyleciał z hukiem z pracy komendant policji, chociaż twierdził, że to było w ramach zawodowych.
Chodziło o zdjęcia na służbowym komputerze.
„Nie ma, że czeka się na rozprawę i wyrok sądowy”…
To nie do zaakceptowania – przynajmniej dla mnie.
Podejrzani zbyt często okazują się oskarżonymi niesłusznie a taka wzmianka niszczy życie.
Takie wzmożenie moralne występuje co jakiś czas i łatwiej wówczas politykom psuć prawo, po czym dochodzi się do wniosku, że jednak to nie było zbyt słuszne. Ale kac zostaje.
To część mechanizmu kierowania emocji w pożądaną stronę z użyciem mediów. Np. ostatnio to u nas dopalacze są na tapecie i robią za zasłonkę spraw, które wonią nie powalają.
Straszna Żaba
(version 2.015)
Pewna pani po czterdziestce,
po to, by się poczuć lepiej,
poszła w męskim towarzystwie,
wydać kasę w pewnym sklepie.
Szli do sklepu dyskutując
sprawy dawno przesądzone –
po to, by się poczuć lepiej –
każde z własnym telefonem.
Zręcznie przy tym omijali,
wciąż w uścisku z komórkami,
dziury, kupy oraz bliźnich
z darmowymi gazetkami.
„Wiesz, ten palant…”, „Ja mu na to…”
– wartko płynie gadka-szmatka.
Aż się wreszcie sklep pojawił,
ale.. inny jakiś? ŻABKA!!!
Wejść i zrobić TAM zakupy?
Wiersz popełnić czy seppuku?
Ćwierknąć, durniu, strzelić focię,
wpis zamieścić na fejsbuku.
No, niestety ale przykro patrzec na lotnisku przy odprawie paszportowej kiedy „trzepia” podroznego mlodzienca o ciemniejszej karnacji. My nie wiemy, ale to prawdopodobnie muzulmanin. Zal czlowieka, bo sie zwija I pewnie chetnie pod ziemie by sie zapadl….To sa reperkusje po 9/11.I sprawdza sie prorocze powiedzenie, ze „juz nigdy nie bedzie jak dawniej”.
Zeen
dla mnie też nie do przyjęcia, ale tak jest, dlatego rzuciło mi się to w oczy. Każdy inny zbrodzień, bandyta czy złodziej jest schowany za inicjałami, choćby pół świata go znało, a w tym wypadku nie ma zmiłuj.
Piszesz Andsolu:
Jak na moją umiejętność czytania polskiego i bobikowego, jedyna rzecz „zarzucona” komuś było użycie nieszczęsnego terminu o „spolszczaniu Syryjczyków” i wytknięto go nie Zasłużonej Postaci, a osobie, która niefortunnie go użyła. Gdyby mówiła to Dziunia Jaśkiewicz albo ksiądz proboszcz, sugestia, że termin niesie bardzo niemiłe skojarzenia nie wywołała by uwag o cenności człowieczeństwa Dziuni czy księdza.
No to może przeczytaj jeszcze raz wpisy z niedzieli od godziny 14:24. Ze szczególnym uwzględnieniem tego:
nie, 26 Lipiec 2015, 15:04
A ja przypuszczam, ze s. Chmielewska na tyle dobrze potrafi poslugoiwac sie jezykiem ojczystym, ze wie co pisze.
Nie ma tu mowy o niefortunnym potknięciu. I jest to odpowiedź na sugestię, że chodziło o „spolszczenie” w sensie nauki języka polskiego.
I tego:
nie, 26 Lipiec 2015, 19:45
„Brak wyczucia” to bylo bardzo delikatnie powiedziane,..
Te cytaty i potem dalsze wypowiedzi pokazują jednoznacznie, że s. M.Ch. zarzucono dybanie na cudzą tożsamość. Poczytaj opisy „przerabiania” małego Syryjczyka.
Nie było to „wytknięcie”, ale, jak napisała Aga, postawienie pod pręgierzem.
I tak się składa, że nie mówiliśmy o, jak to ujmujesz: „Dziuni Jaśkiewicz albo księdzu proboszczu”. Mówiliśmy o konkretnej osobie, dobrze znanej. I powoływanie się na jej biografię miało na celu pokazanie tego, na ile prawdopodobne jest to, że może ona nie szanować cudzej tożsamości. Na ile takie zakusy byłyby spójne z całym jej dotychczasowym życiem. A jak się pisze krytycznie na publicznym forum o konkretnej osobie, z imienia i nazwiska, to dobrze byłoby wiedzieć o kim się pisze.
Słusznie mówi Dora o wyolbrzymionych emocjach. Tonujmy je. Ale nie przeinaczajmy faktów.
Do kategorii „człowiek” należą nie tylko geje i lesbijki, Żydzi i Romowie, ksiądz Lemański i @sympatyczka …, ale i biała, polska zakonnica katolicka. A, jak tu wołano dramatycznie, lżąc blog od szczujni, „tego nie robi się człowiekowi”.
Proste i jasne zasady. Stosujmy je wobec wszystkich.
I może jeszcze to, o co upominała się Vesper, stosowane w cywilizowanych krajach przez cywilizowanych ludzi, rozstrzyganie wątpliwości na korzyść …
Z wielką przykrością i smutkiem to piszę, ale czytając niektóre posty miałam wrażenie, że mam do czynienia z Najprawdziwszymi Polakami. Bo tylko Najprawdziwszy Polak potrafi tak zapamiętale szukać „źdźbła w oku bliźniego”.
Jeżeli ktoś chciałby mi zarzucić „czepianie się” słów, to uprzejmie przypominam, że wszystko zaczęło się od „czepiania się” jednego, niefortunnie użytego słowa.
Co do „odbioru”, „skojarzeń”, „interpretacji” i tym podobnych, to warto sobie zadać jedno zasadnicze pytanie. Czy dyskutuję/ustosunkowuję się do zewnętrznego faktu, jakim jest cudzy tekst (mówiony, pisany i każdy inny kulturowy czy społeczny)? Czy też do wytworów własnych emocji i umysłu, które powstały pod wpływem tego tekstu? Wytworów, o których psychologowie mówią jako o „projekcji” a kulturoznawcy, jako o „nadawaniu znaczeń” czytanemu tekstowi czy też o „uzupełnianiu luk”.
Bo to są całkiem różne byty i nie należy ich mylić.
Moim zdaniem, w całej tej burzliwej dyskusji więcej było „nadawania znaczeń”, zgodnie z wewnętrznymi przeżyciami „nadających znaczenie” niż rozmowy o zewnętrznym fakcie, jakim było słowo napisane przez s.M.Ch.
Doro,
mylisz się, kilkakrotnie pisałam tu o manicure 😉
Jagodo, wybacz, raz czytałem i wystarczy, nie będę wałkował. Ale mogę Ci kibicować w radosnym wałkowaniu, chociaż wałki to nie wrotki, daleko na tym się nie zajedzie.
Dzień bardzo dobry! Niezbyt gorąco, po deszczu. Zjem śniadanie i piesa mnie zabierze na spacer, ku uciesze mojego kardiologa.
Ago! SuperStarsznaŻaba rozpromieniła dodatkowo mój poranek.
Jagodo, ciekawy wpis z 6.22 o nadawaniu znaczeń i projekcji. Spróbuję o tym pamiętać, gdy nie będę mogła się z kimś dogadać i po raz kolejny będę z rozpaczą powtarzać „przecież ja tego nie powiedziałam!”. Gdyby tak bez emocji można było o tych mechanizmach pamiętać w trakcie dialogu, byłby łatwiejszy.
Wszystkim miłego dnia 🙂
Proponuję, zamiast kopania się nawzajem, skopanie ogródka. Pogoda sprzyja. Tylko manicure należy zrobić potem, a nie przedtem 🙂
Dzień dobry 🙂
Żebyśmy nie zaczęli mylić Agi z KIG, trzeba szybko tytuł jej wiersza przerobić na „Strasna Żabka”. 😀
Pogoda dziś typu „mokro, zimno i w mordę nie ma komu dać”. Brrr. Trzeba się zająć archeologią i odkopać jakiś sweter. 🙄
Nie mam potrzeby wałkowania, Andsolu. Odpowiedziałam, najrzetelniej, jak potrafię na Twój post nawiązujący do mojej wypowiedzi.
Chcieć już mi się nie chce 😉 ale dopiszę z gospodarskiego obowiązku, tylko krótko, bo czas goni.
Trudno byłoby posługiwać się językiem bez nadawania słowom znaczeń, więc każdy mówiący to robi. Oczywiście wskutek tego, że mówiący są różnymi osobami, z innymi doświadczeniami, te znaczenia nie są idealnie tożsame, ale w procesie komunikacji staramy się je zbliżyć i doprecyzować. Dlatego np. rozmowa o tym, jakie znaczenie możemy/chcemy nadać słowu spolszczenie NIE JEST nagonką na kogokolwiek, tylko bardzo pożyteczną dyskusją, w której to – najwyraźniej niejednoznaczne – znaczenie może się doprecyzować.
Tak samo nie widzę, co wspólnego z nagonką miałby mieć zarzut niekompetencji kulturowej (to co innego niż dybanie na cudzą tożsamość) wobec uchodźców – jedyny, jaki tu wobec s. MCh padł. Równocześnie z tym zarzutem była przecież podkreślana jej dobra wola i pozytywny całokształt, więc nie niszczono osoby, tylko zauważano popełniony przez nią błąd.Stwierdzenie, że jest dorosła i za swoje błędy odpowiada, może nie brzmi przyjaźnie, ale przecież nie „nagonkowo“. 😯
Nie bardzo wiem, w jaki jeszcze sposób można by udowodnić, że się jest pełnym rewerencji wobec s. Chmielewskiej i jej działalności, choć spolszczenie nadal uważa się za błąd, jeżeli napisanie o tym expressis verbis nie wystarcza.
A tak w ogóle wydaje mi się, że przez nadmiar emocji sprawa się wyolbrzymiła – ze szkodą dla s. Chmielewskiej (bo przez długie wałkowanie ten jej błąd zajął więcej miejsca i się „uwypuklił“), czego naprawdę żałuję. Więc ja postaram się dalszego wałkowania już absolutnie uniknąć.
I to by na razie było na tyle, bo muszę lecieć na koktajle. Napiszcie coś zabawnego, żebym się mógł po powrocie pochichrać. 🙂
Zwyczajna,
jak wyprawa do królewskiego miasta Krakowa?
Jagodo, zgodnie z Twoją sugestią, napisałam do siostry dwa zdania, zwracające uwagę na niezręczność użytego sformułowania. I to tyle, co mogłam zrobić w tej kwestii.
Kawa? Herbata? Każdemu wg życzenia. http://wallpaperbackgrounds.com/Content/wallpapers/cgi/3d/coffee-frog-15734.jpg
Kwietnego dnia. http://www.opac.ch/people/arnaud/pics/photo.flower-frog97-side.jpg
Bobiku
Tylko jedno zdanie w kwestii formalnej. Wałkowanie, moim zdaniem, generalnie nie tyle służy „uwypukleniu” czegokolwiek, co raczej spłaszczeniu.
A jeśli chodzi o zasadniczy problem, odnoszę wrażenie, że cała dyskusja dotyczyła głównie intencji i ich interpretacji. Może należałoby poczekać, jakie skutki przyniosą. Tyle że to musi chwilę potrwać.
Nie taka piękna jak Agi
http://bez-ogrodek-blog.blogspot.com/2013/03/parkowe-rzezby-kwiatowe.html
Trochę inne kwiaty: http://www.craftsy.com/user/426591/pattern-store Szkoda, że mam dwie lewe ręce.
Bardzo się cieszę, Zmoro 🙂
S. Małgorzata Chmielewska miała odwagę, wbrew całemu wrzaskowi podniesionemu przez kościół instytucjonalny, zaadoptować niepełnosprawnego chłopca. „Zakonnica afiszuje się z synem” gorszono się dookoła. A ona nie dopuściła do tego, żeby chłopak poszedł na poniewierkę. Bo tak się do niej przywiązał, że oddanie do zakładu opiekuńczego złamałoby mu serce.
Mieszka z chorymi, bezdomnymi, potłuczonymi. Dzieli z nimi ich codzienny los.
Miała odwagę brać udział w panelach, krytykowanego przez „prawdziwych katolików” Kongresu Kobiet.
Nie ma w niej grama ckliwości i zakonnej „słodyczy”. Ani też cierpiętnictwa czy misyjności.
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://lazfam.ru/wp-content/uploads/2008/02/chmielew.jpg&imgrefurl=http://lazfam.ru/2008/02/&h=169&w=227&tbnid=v3joQpbucumyPM:&tbnh=87&tbnw=116&usg=__wGwvFjpini2rP_nT4-ol1wzaetc=&docid=U6gQfMH_xVNGeM&itg=1
Paradoxie,
czy w Twoich okolicach jest jeszcze tarnina? U nas doszczętnie wszystko zniszczyły jakieś paskudniki. Uwielbiam nalewkę z tarniny. A moja, zrobiona przed laty, już wyszła 🙁
Dzień dobry 🙂
Naszych okolicznych tarnin jeszcze nie sprawdzaliśmy z obawy, że znowu będą bez owocków 🙁
Paradoksie, czy mogę nazwać Twoją nalewkę „Paradoks piwny”?
Jagodo
Jeśli uznać Kazimierz Dolny za moją okolicę, to tak, zdarzają się miejsca, gdzie tarniny jest zatrzęsienie. W okolicach Krasnobrodu i Kraśnika też można na ładne miejsca natrafić. Natomiast w bliskim pobliżu nigdy nie szukałem. Nie mam natomiast pojęcia, jak w tej chwili wygląda sprawa z urodzajem owoców. Dopiero na jesieni pewnie zacznę szukać. W tej chwili powoli przymierzam się do kompletnie innych wyrobów, poza tradycyjną malinówką.
Trochę żal, że wcześniej nie wiedziałem o Twoich upodobaniach. U mnie tarninówka schodzi w małych ilościach, stąd gdzieś w piwnicy leży zadołowana latami.
Dzien dobry 🙂
Herbata z opcja poobiednia
Dla mnie glowna wada tego walkowania jest ze bylo, i jak widze nadal jest, b. duzo o siostrze, a bardzo malo o uchodzcach.
Dziękuję, Paradoksie 🙂
Haneczka skutecznie zniechęciła mnie wczoraj do plewienia. Powiedział, że przy obecnej pogodzie „chwasty czują się przeszczęśliwe” 😆 Czy można burzyć brutalnie jakiekolwiek szczęście? 🙄 😯 Toteż spacerowałam dzisiaj po ogrodzie, uśmiechając się do „przeszczęśliwych” chwastów 😉
powiedziała 😳
Doły Paradoksa niebezpiecznie kuszące…
Lisku,
nic nie stoi na przeszkodzie żebyśmy rozmawiali o uchodźcach. Myślę, że Ty mogłabyś nam wiele na ten temat powiedzieć. Podobnie jak Bobik. Bardzo ciekawe były wczorajsze (15:15) przemyślenia Loty.
To bardzo ważne, żeby poznać potrzeby i oczekiwania ludzi, którzy chcą z nami dzielić naszą ojczyznę. Ale też nie wolno lekceważyć i wyszydzać lęków i niepokoi gospodarzy, kwitując wszystko słowem „ksenofobia”. Nie mówię o ewidentnie złej woli, chamstwie, nienawiści. Mówię o rzeczywistym zagubieniu w nowej sytuacji.
Jeden z moich kolegów spojrzał przed chwilą bezradnie na otrzymany od klienta mail, który próbował od kwadransa zrozumieć, i stwierdził: „To jest tak napisane, że gdybym to wrzucił w google translator, to chyba nie rozpoznałby języka.” 😆
Bry!
Kłaniam się nisko wszystkim, najniżej Psatrapie!! Sara macha leniwie ogonem.
Tarnina ślicznie wygląda, tutaj mamy takie zespoły roślin razem z dzikimi różami. Cudne. Co prawda w wielu ulubionych miejscach wycięli w kibinimatry. W jednym zespole trafiłem na jabłonkę. Wielkie hodowlane jabłka. Pewnie ktoś ogryzek rzucił.
A teraz zagadka: kto zna wyrażenie „w kibinimatry”??
Dzień dobry 🙂
Już po doktorach, odczytuję …
w kibinimatry pamiętam
A ja pierwsze słyszę. W sieci nie podaja etymologii.
Ja znam „w kibinimater” albo „na sermater”.
Znam nawet etymologię tego pierwszego. Bardzo wulgarna 🙁
„w kibinimatry” wywodzi się w prostej linii od КИБЕНИ МАТЕРИ
Tadeuszu
Mój teść urodzony we Lwowie w 25. dosyć często tego używa. W stanie ekscytacji.
Słyszałam „na sermater” ale nigdy nie zastanawiałam się nad etymologią. Użycie w znaczeniu „do cholery”. Tego kibini… nie słyszałam nigdy i skojarzyło mi się z bikini, myślałam że to żarcik słowny, ot co!
Padam, padam…
Byłyśmy z Piesą Dianą nad Rabą. Wspaniale się z nią chodzi po chaszczach, polach i ścieżkach. Pół kilometra po drodze powiatowej kosztowało nas za to wiele nerwów: Piesa przy każdym tirze kuliła się u mych stóp ze strachu.
Odkrywam nieznane dotąd radości z obcowania z psem. To faktycznie zupełnie co innego niż kot, z tym że każde ma swoje zalety. Diana odmienia moje życia na lepsze, cieszę się że ją zabrałam ze smutnego miejsca gdzie dotąd była. Na razie uczymy się swoich języków nadając swoje znaczenia gestom i spojrzeniom.
https://www.youtube.com/watch?v=Ciaa53qYF6U
O, proszę! My, Lwowiacy — hihi — znamy dobry polski język. Moja babcia też używała kibinimater, a ona spod Wołynia. ALe niektórzy Warszawiacy też znają, np. Wiech. Etymologicznie faktycznie bardzo wulgarne. Wywodzi się z rosyjskiego, z frazy k jo… matieri.
😉
Naser mater podobno z ukraińskiego. Moja babcia też znała! Ten pierwszy wyraz ma się wywodzić od ukraińskiego nasraty.
Widzę na FB, że panowie uwielbiają spacery ze swoimi piesami, bo wrzucają wiele zdjęć. Niektórzy prawie codziennie, z tego wnoszę, że czerpią z tych spacerów wielką radość.
Piszę o panach, bo akurat oni z moich kręgów zamieszczają takie zdjęcia.
Bo takie spacery są bardzo przyjemne. Pies w najlepszych chwilach to nieograniczona radość życia.
Mój pies ma już 15 lat i niestety czasem ledwie człapie za mną. A było dokładnie odwrotnie.
W Warszawie w moim dziecinstwie był w użyciu – idź ty w kibinimatry, z tym, że ja słyszalam – idź ty w kibinmatu.
Czy ja to źle słyszałam, czy ludzie tak znikształcali nie umiem powiedzieć.
Od bardzo dawna nikt tak już nie mówi.
Tu jeszcze o przypuszczalnej etymologii „nasermatra”:
http://sjp.pwn.pl/slowniki/naser-mater.html
Tadeuszu,
„spod Wołynia” to jak „spod Kaszub” 😉
Pochodzi się z Wołynia (moja rodzina), Podola, Polesia etc.
W moim rozumieniu tzn. jak było używane w mojej rodzinie(dawno temu), to „na sermater” oznaczało „na marne, na zmarnowanie, unicestwienie” (jak w piosence Szwejka) natomiast „w kibinimater” posyłało się kogoś naprzykrzonego, ale raczej obcego – coś jak „idź do diabła” albo „idź w cholerę”, ale jakby dobitniej 🙄
Baardzo ciekawa etymologia nasermatra (Dora 15.50).
Na następny spacer wezmę: 1. wodę dla siebie (Psina chłeptała z kałuż i z Raby, a ja wróciłam dysząc z wywieszonym językiem); 2. aparat fotograficzny. Po spacerze nauczę się korzystać z Picassa-web i będziecie mogli pocieszyć się moim odkrywaniem psiego świata i okolic mojego domostwa. A teraz znowu jadę do królewskiego grodu Kraka…
Zwyczajna
Jeśli już będziesz brała wodę dla siebie, to zabierz niewielką butelkę dla piesa. Może być kranowa. Nie wiem jak wygląda stan wody w Rabie, ale kałuża to nie jest najlepszy pomysł.
Czy ktoś pamięta jeszcze pana Teosia Piecyka, któren historie Polski opowiadał?
Zaczęło się to na trasie W-Z. Spotkałem na Krakowskim Przedmieściu pana Piecyka. Był zmęczony, miał zabłocone buty, ale na twarzy malowało się zadowolenie i jakby duma.
– Co pan tu robi, panie Teosiu? – zagadnąłem dawno nie widzianego miłego znajomego.
– Na dole byłem, an Mariensztacie, zobaczyć, jak robota przy tem nowem Kierbedziu leci.
– No i jakież pan wyniósł wrażenie?
– Starają się chłopaki, owszem, nie można powiedzieć. I tak, Bogiem a prawdą, zaczyna mnie się ta cała kompinacja podobać. Z początku myślałem, że to wszystko do cholery będzie podobne… Tranwaje i
samochody zaczem pod górę na Krakowskie, żeby do dziury wjeżdżali i dopiero na Miodowej żeby, ni z tego, ni z owego, wyskakiwali… zdawało mnie się to niepoważne… A teraz widzę, że owszem, że to może być nawet niezłe. Na przykład Józia kamienicę będzie ze wszystkich stron widać, a do tej pory była schowana.
– Jakiego Józia? – zapytałem zaintrygowany.
– To pan nie wiesz, że ten dom pod Zamkiem do Poniatoszczaka Józia należał? Król mu go postawić kazał, żeby miał na wydatki.
– Nie rozumiem.
– Starożytnej historii pan w taki sposób nie znasz, ale za dużo by o tym było gadać. Gorzej, że inszy król, niejaki Goździk, w robocie tej trasy W-Z przeszkadza.
– W jaki sposób?
– Posłuchaj pan, to się dowiesz. Jednego razu przyleciało na te budowe paru starszych facetów z bródkamy i w okularach i zaznaczają, żeby przestać kopać dziurę dla tranwai maszynamy, tylko ręcznie za pomocą łopat. Bo podobno parę tysięcy lat temu nazad, za króla Goździka, było w tem miejscu jakieś miasto i meble się po niem zostali. Faktycznie, jakby taka parowa kopaczka wjechała królowi Goźdzkiowi do stołowego pokoju, mogłaby całe urządzenie w drebiezgi rozbebeszyć. Totyż roboty zostali wstrzymane, a uczeni faceci szukają rzeczy po nieboszczyku Goździku.
Raz krzyk zrobili, że znaleźli cmentarz z tamtych czasów. A trzeba panu wiedzieć, że te staroświeckie warszawiacy nie chowali nieboszczyków w trumnach, tylko podobnież w garnkach, czyli tak zwanych urynach.
Totyż jak te profesorowie znaleźli w gruzach garnek z kośćmi, mało ze skóry z radości nie powyskakiwali.
Porozkładali te kości na słońcu i dawaj się jem przyglądać, mierzyć calówkamy i fotografie z nich zdejmować.
Ale przyszła jakaś baba, garnek jem odebrała i zaznacza:
„To moje naczynie – mówi.
– W tem miejscu na Mariensztacie budkie z warzywem miałam i jak raz w pierwszy dzień powstania krupnik na żeberkach sobie gotowałam. Jak zaczęli strzelać, ma się rozumieć, uciekłam i krupnik ze wszystkiem musiał się wygotować, a potem ziemia garnek przysypała, ale w piekle bym go poznała…”
I poszła z garnkiem, zostawiła jem tylko żeberka. Oni to właśnie w charakterze rzadkich zbiorów do muzeum podobnież zostaną zabrane.
(Wiech – Helena w stroju niedbałem)
Siódemeczko
Też im smaku narobiła. Kości wygotowane i wylizane pewnie do czysta. Nawet mocno zdesperowany pies by się na nie nie połakomił.
A Goździkowa robi teraz za specjalistkę od bólu głowy.
Zwyczajno, na spacery dla piesa konieczna butelka zimnej wody i miseczka (tez mam specjalna plastikowa odpowiedniej wielkosci na spacery). Mozliwe ze trzeba tez uwazac na jeszcze jedno – przynajmniej u nas w tej porze roku jest b. duzo suchych chwastow oraz roslin typu pszenicznego, i jedne i drugie b. lubia wlazic psom w lapy. Szczegolnie nasiona przenicznopodobne maja wloski powodujace ruch jednokierunkowe, tak ze ziarna z otoczka wbijaja sie w ziemie lub w lape, szczegolnie miedzy palcami. Pok kazdym spacerze w takie rejony trzeba przejrzec psie lapy czy cos sie nie wbilo miedzy poduszeczki lub naokolo paznokci.
Nie ma jak spacery z psem w zielone, nagle spaceruje sie o wiele wiecej, odkrywa ladne zakatki, najlepszy relaks 🙂
ruch jednokierunkowy 🙂
No i ciekawostka. Jeden słynny pisarz mówiący o innym słynnym pisarzu (po którym został mu kawałek inicjału ukrywającego drugie imię) tak ładnie mówił: a drug-addicted, alcoholic delusional paranoid with strong necrophiliac tendencies. Jaczejce ciągle daleko do takich literackich obyczajów.
E.L. Doctorow o E.A. Poe?
Wg googla tak 🙂
mt7, widzę, że i w moim otoczeniu używano „kibini” z nadmiarem przyimków, nie szanując tego, co już jest wbudowany w wyrażenie.
Co przypomina mi jak Romain Gary pisze (chyba w „La nuit sera calme”), że jako francuski konsul w Stanach na nieoczekiwane niedyplomatyczne pytanie rosyjskiego dyplomaty napotkanego w toalecie odpowiada niespodziewanie dla siebie samego: „idi je..t’ twoju mat’ na liegkom katierie”.
Co Wy macie przeciwko kałużance? 😯 Mnie można wszelkie rodzaje wód proponować, ale i tak zawsze na kałużankę się rzucę. I żadna siła, włącznie z ukochanym pańciusiostwem, mnie nie powstrzyma. 😎
W moim domu „wyjściowym” mawiało się czasem w kibini mater a nawet matier, co od razu sugerowało pochodzenie z rosyjskiego. Ale ja jakoś tego nie przejąłem i jak mam kogoś odesłać, to raczej w cholerę albo w czortu.
Z dzieciństwa pamiętam dziadka, który ze Stanów przywiózł często używany przerywnik, zapamiętany przez nas jako „basamawaga!” Po latach domyśliłem się, że pierwowzorem był „son of a gun” 😉
Nie, Bobik, Markot miala racje, to z ukrainskiego i raczej bardzo, ale to bardzo wulgarne. Chyba nigdy w zyciu nie uzylam, a pierwszy raz slyszalam juz jako dorosla.
„Kibinimat” podslyszalam w szkole od dzieci przybylych z Rosji i poniewaz dzwiek mialo lagodny, uzylam przy rodzinnym stole w trakcie obiadu z goscmi. Efekt byl mocny, po czym wytlumaczono mi co to po rosyjsku znaczy 🙂
Z kaluzankami to smieszne, moja psina regularnie kosztuje wszystkie.
Ale ja się nie kłócę z Markotem, że to nie z ukraińskiego. 🙂 Przypomniałem sobie tylko, że była i forma matier, która w tamtych czasach się dość jednoznacznie kojarzyła z rosyjskim.
No bo kałużanki są najlepsze i każdy pies to wie. To jest typowo ludzki pomysł, żeby pić czystą wodę i to jeszcze jako rarytas. 🙄
A najlepsze jest, że JA w żadnym miejscu nie twierdzę, że to z ukraińskiego 😆
No to się nie kłócę z tym, kto twierdzi, bo ja osobiście nie mam żadnych podstaw, żeby na temat pochodzenia tej kibińskiej maci cokolwiek mniemać albo i nie mniemać. 😀
Świeży cytat:
„Что делать с Галицией? Оставлять ее в виде конфедерации в Новой Украине, или отдать к кибени матери полякам, на перевоспитание?”
Zdarzało mi się słyszeć dźwięczne wyrażenia, przywołane przez Tadeusza & Co, w czasie dzieciństwa i wczesnej młodości, spędzanych na Dolnym Śląsku i Podkarpaciu 😉
W obu przypadkach pełniły rolę okolicznika miejsca 👿
Kałużanka, Rynniczanka i Wiadro Zdrój to najlepsze wody na świecie. Domowa z miski to zupełnie nie to samo. Od biedy ujdzie woda ze zlewu kuchennego. No i ze szklanki mame, ale to akurat oczywista oczywistość.
Dobra jest też Podstawianka Doniczkowa.
… a Konewianka warta jest wszelkich akrobacji przy wkładaniu i wyjmowaniu łba, choćby się miały zakończyć zmoczeniem całego futra oraz dywanu 😎
No, nareszcie ktoś tu potrafi zrozumieć Zwierza. 😎
Precz z czystą wodą do picia! 👿 Do kąpieli zresztą też błotnista jest znacznie przyjemniejsza.
Zapędziłeś się, Bobik. Z tymi kąpielami to może nie przesadzajmy. Kąpiele jedynie słoneczne wchodzą w rachubę. I suche kąpiele w piasku.
W ogóle woda to temat trudny, poza wodą spożywczą wymienionych wyżej marek. Pozostała woda, zwłaszcza spadająca z nieba, nie jest akceptowana przez Kota. Jeśli woda spada z nieba, trzeba się nudzić w domu. A jeśli spadaniu wody towarzyszą błyski i grzmoty, sprawy dodatkowo się komplikują. Kot F. ma już opracowaną procedurę postępowania w takich przypadkach. Z pierwszym grzmotem pośpiesznie udaje się na Stanowisko Burzowe w Twierdzy Gar de Roba. I broni pozycji aż do ostatniego grzmotu:
https://goo.gl/photos/YWzrMENbHSZLUCzC8
Pies to nie kon, zeby pil wylacznie czysta wode. Moje Piesy takze lubia Klopianke (jesli sedes nie opuszczony). Powiem tylko, ze nasza Klopianka jest prawie jak Studzianka dla konia.
Naszych burza burza nie rusza, śpią snem sprawiedliwego kota 😎
I nie wiem, z czego piją na świecie, ale w domu tylko z misek 🙂
Jeśli woda spada z nieba, to najpierw trzeba się upewnić, czy zjawisko to zachodzi za drzwiami wychodzącymi na każdą z trzech stron świata, dopiero wtedy należy zająć stanowisko obserwacyjne na parapecie, ale co jakiś czas żądać kontrolnego otwierania rzeczonych drzwi, aby nie przegapić momentu ustania deszczu po którejś ze stron 😎 Gdy ustanie, siąść na progu i kontemplować, bez wychodzenia na mokre.
Bobiku, Vesper
Do kąpieli, ewentualnie tarzania się, dla psa najlepszy jest lekko nadgryziony zębem czasu (a konkretnie to taki mocno zmiękczony)kret.
Zdaję też sobie sprawę, że każdy przyzwoity pies musi dawać porządne zajęcie weterynarzowi, z którego to powodu bardzo piesy lubimy i szanujemy.
Wprawdzie o preferencjach wodnych piesów, ale moja kota najchętniej pije z kranu. I najlepiej, jak jej woda spływa po głowie.
Świeżo wykąpane tutejsze psy preferują balsam regenerujący z krowiego placka 😎
Uff. Czuję się uspokojona w sprawie kałużanki. Wyobraziłam sobie wcześniej jak omijam z Dianą wszelkie kałuże po drodze, i doszłam do wniosku, że trzeba będzie poczekać na wielką suszę, zanim opuścimy okolice budy. Woda z Raby ok 2 km poniżej zapory w Dobczycach (ujęcie wody dla Krakowa) z pewnością czystsza od kałużanek po drodze. Ja odróżniam „czysty brud” to ten z łąki, pola i lasu, i „brudny brud” to np. ścieki komunalne i przemysłowe. Dzieci do 3 roku życia pchają do buzi wszystko co spotkają po drodze i żyją. Przypomniał mi się głupi kawał na ten temat. Rozmowa z piaskownicy. „Co zujes?”, „mięsko”, ” a skąd mas?” „Samo psysło”.
Przepraszam, za zaniżanie poziomu intelektualnego blogu.
Nawet Konewianki nie piją? 😯
Konewianka jest smaczna, ale wymaga zachodu. Albo trzeba pchać łeb do konewki, z czym F. dał sobie już spokój bo jest dużym Kotem, więc i łeb ma duży. Za duży, żeby dobrać się do Konewianki od strony wlotu. Musi więc czyhać na nią od strony wylotu, a to wymaga chodzenia za mame krok w krok i skakania po parapetach, kiedy mame podlewa kwiatki. Można oczywiście dopilnować wówczas, czy kwiatki są prawidłowo podlane, więc ma to dobre strony, ale zazwyczaj Kot jest jednak za bardzo zapracowany wypoczywaniem łóżka, żeby osobiście doglądać podlewania. Zresztą, kto by się aż tak bardzo przejmował kwiatkami, niech sobie mame podlewa nieprawidłowo, jeśli chce. Zawracanie głowy z tym zielskiem w doniczkach. Nie dość, że zajmują miejsce na parapetach, to jeszcze trzeba z nimi dzielić wyłączność na usługi Personelu.
Oczywiście, Markot. Opady, silny wiatr oraz ujemne temperatury nie muszą występować po obu stronach budynku. To wymaga zawsze sprawdzenia, bo Personelowi nie można wierzyć na słowo.
Okej, takich weterynarzy, którzy uznają przyrodzoną wyższość zwierząt i rozmawiają z nimi z odpowiednich pozycji, możemy zaakceptować. Prawda, Droga Zwierzyno? 😆
Klopianki jeszcze nie próbowałem, ale muszę spytać Pręgowaną, która się kiedyś przystawiała, czy to smaczne. 😎
Tematy toaletowe lecą tu od wczoraj, ale ja nie uważam, żeby poziom blogu się przez to zaniżył. Wręcz przeciwnie, uznałem, że jest to pewne wyzwanie, żeby na te tematy popisać kulturalnie i zabawnie, nie wpadając w analność typu gimbazy. I zgodnie z przewidywaniami Szanowna Frekwencja doskonale sobie z tym radzi. 🙂
Nie, Vesper. Nie pchają się do niczego wodnego z wyjątkiem miski. Nad miską mają kontrolę 😉
Zwyczajna, trzymasz zawyżony poziom i tak trzymaj 😀
Blog stał się tematyczny 😉
Paradoksie, taki jest podział obowiązków, że psy musza dawać weterynarzom zajęcie, a koty muszą robić im w gabinetach dym 😎
http://www.tvn24.pl/niemczyk-i-czempinski-o-zagrozeniu-terrorystycznym-w-polsce,564088,s.html
Powiało niepokojem w polskich mediach. W zacytowanym wyżej wywiadzie, mowa o najwyżej 5-10 Czeczenach, którzy przebywali dłużej w Polsce, następnie wyjeżdżali w rejon walk IS i wrócili. Ale cały dzień radio trąbiło, że osób monitorowanych jest ok 200, a wśród nich najliczniejszą grupą są Czeczeni. Polska w swoim czasie, w trakcie wojny rosyjsko-czeczeńskiej udzieliła schronienia grupie Czeczenów z powodu prześladowań politycznych (nie wiem jak dużej). Budzili sympatię z powodu tego, że prześladowani byli właśnie przez Rosję. Nikt się wtedy nie zastanawiał (chyba) jakiego są wyznania, katolikami nie byli napewno. Ruchy w obronie Czeczenii tworzyły się na polskich uniwersytetach, organizowano demonstracje na rzecz wolnej Czeczenii pod rosyjskimi konsulatami. Wtedy czułam sympatię do tego zjawiska. Od czasu gdy emigranci z Czeczenii odpalili w 2013 r. bombę w Bostonie trochę się pogubiłam.
Pewnie jest jak ze wszystkim – różnie. Prześladowani w Rosji Czeczeni wdzięczni Polsce za azyl mieszają się zapewne z radykałami Państwa Islamskiego (PI). A może Ci wdzięczni azylanci radykalizują się, bo uwierzyli, że mogą odzyskać swoje państwo dzięki PI? Pragnienie posiadania własnej państwowości, własnego kawałka planety jest potężną siłą. Jest bardzo pierwotne – to emocje na poziomie instynktu terytorialnego naszych zwierzęcych przodków. Popychają do wojen, do sojuszy takich jak Litewsko-Niemiecki i Ukraińsko-Niemiecki podczas II wojny światowej, albo Polsko-Francuski podczas wojen Napoleona. Do dziś czcimy u nas w kraju tego agresora i dyktatora, znienawidzonego w większej części Europy. Odkrycie, że nie cieszy się on w Europie podobną co w Polsce estymą było dla mnie kiedyś wielkim zaskoczeniem, a przecież wystarczy tylko pomyśleć logicznie znając fakty, żeby zrozumieć.
Jak twierdzą biolodzy i psycholodzy zajmujący się instyktami, służa one ochronie życia osobników i gatunków. Uruchamiają się gdy zagrożony jest byt jednostki lub stada. Byt stada zagrożony jest, gdy ktoś na nie napadnie lub gdy wyczerpują się lokalne zasoby niezbędne do życia. Przyszły mi do głowy czarne myśli: zasoby wyczerpują się w coraz większym tempie na całym globie. Czy stoimy w przede dniu globalnych konfliktów? Uruchamianie się nacjonalizmów, widoczne przecież nie tylko w Polsce, byłoby znakiem budzenia się pierwotnych stadnych instynktów. Temu samemu służy skupianie się w grupy religijne. Obawiam się, że wobec instynktownych zachowań powoływanie się na „wartości wyższe” i racje rozumu, może okazać się bezsilne. Czy jestem odosobniona w takim myśleniu?
Bobiku
Jeśli już o pozycji. U nas zwyczajowo pies i kot stawiany jest na piedestale, a personel gania wokół po posadzce.
Na wszelki wypadek: jakkolwiek brzmią moje słowa, nie ma w nich zamiaru urażenia kogokolwiek. Próbuję zrozumieć co się dzieje w Europie i na świecie.
Myślę, że wszyscy są zaniepokojeni zmianami, które zachodzą w świecie, ale też media ekscytują się aktami przemocy i podburzają opinię publiczną.
Właśnie zamówiłam w bibliotece książkę „Terror i liberalizm” Paula Bermana. Interesują mnie jego opinie na ten temat.
Ktoś chciał dyskutować o uchodźcach…
Mam tu takie małe zestawienie, ilu mieszkańców danego państwa przypada na jednego proszącego o azyl:
Malta – 43
Norwegia, Szwajcaria – 110
Niemcy – 430
GB – 509
EU (przeciętnie) – 517
Australia – 670
Włochy – 772
USA – 1199
Grecja – 3164
Czechy – 3302
Słowacja – 7722
Hiszpania – 10053
Estonia – 18829
Rosja – 41498
Singapur – 1799733
Polski nie ma w tym zestawie.
Gdzie się plasuje?
Podobno rocznie napływa 12 tys. wniosków o azyl. 85 proc. z Federacji Rosyjskiej, głównie Czeczenów.
To statystycznie bliżej Czech.
Też lubię…
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_9745.JPG
Zwyczajna, o tym, że wystarczy pomyśleć logicznie znając fakty, żeby zrozumieć… Wszystko naraz? Znać fakty, przypomnieć je sobie, pomyśleć logicznie i jeszcze od tego wszystkiego nie spocić się na śmierć?
A o ile łatwiej słuchać jakichś zgrabnie tokujących Łysiaków… I przemykać szybko nad nie w pełni przyswojonym faktem, że ten macher wymyślił jakieś „Księstwo Warszawskie” ale Bawaria została królestwem. Oraz ani przez chwilkę nie zastanawiać się czemu w „Mein Kampf” nienawiści do Francuzów jest wcale nie mniej niż do Żydów. A przecież Francuzi to też chrześcijanie i wcale pana Jezusa nie zabijali i jeśli dzieci na macę przerabiali, to nic się o tym nie pisze…
Dzien dobry 🙂
Zamiast herbaty
Na spacerze Slonieczko rozpoznaje fontanki, biegnie i kaze sobie nacisnac. W domu mozna udac sie do lazienki i zazadac odkrecenia kranu.
Markocie, ktos chcial ale nie nadaza 🙂
Zwyczajno, IS jest trudnym do zrozumienia zjawiskiem. Nie jest ruchem nacjonalistycznym, przyciaga mlodych muzulmanow z calego swiata. Motywacje sa bardzo rozne, czesto czysto religijne (i wtedy to robi wrazenie czegos podobnego do wypraw krzyzowych), czasem chec odegrania sie na czymkolwiek, odzyskania muzulmanskiego „honoru” (mam wrazenie ze to jeden z motywow wystepujacych wsrod ochotnikow z krajow niemuzulmanskich). Jak dotad bylo malo okazji wypytac powracajacych, bo tych jest malo.
Dzień dobry 🙂
tradycyjnie kawa
IS w mojej opinii też przypomina działania krzyżowców. Wtedy również wycinano w pień niewiernych i burzono wszystko.
Dzięki za kawę. Znowu zaraz biegnę do różnych bieżących spraw, tym razem bez piesy – leje.
Lisku, twoje Słonieczko jest bardzo cywilizowaną Piesą i żyje najwyraźniej w podobnie ucywilizowanych warunkach. Diana pierwsze 9 lat życia spędziła jako pies łańcuchowy u ludzi, którzy sami żyją w warunkach „nieludzkich”. Dom mają murowany, ale na tym kończy się lista ludzkich cech ich siedziby. Niestety „nadużywają alkoholu”, mówiąc po prostu chleją co popadnie w dużych ilościach, i gdybym Diany nie karmiła i nie poiła już dawno zakończyłaby swój żywot. Jestem przyjemnie zaskoczona faktem, że można z nią iść na spacer.
Andsolu, Irku! Generalnie mój umysł jest trenowany całe życie w poszukiwaniu faktów i logicznym wyciąganiu z nich wniosków. W przypadku biologii działa przewaznie ok, ale gorzej gdy przechodzę do rozumienia świata. Ostatnio zorientowałam się, że już nie dowiem się wszystkiego, co chciałabym wiedzieć – czas się kurczy. Nabieram pokory i „wiem, że nie wiem”.
Przebieg wojen Napoleońskich znałam ze szkoły, a jednak nie przyszło mi do głowy, że Włosi, Austryjacy, Holendrzy itd mogą, delikatnie mówiąc go nie lubić. Wiedziałam nawet, że naszych dzielnych chłopaków rzucał jako mięso armatnie na pierwszy ogień, a naród nasz lekcewarzył nie dotrzymując obietnic, stwarzając Księstwo – ogryzek, i nic, żadnej logicznej refleksji. Lektury takie jak „Pan Tadeusz”, „Lalka” (Rzecki), Huragan i Szwoleżerowie Wacława Gąsiorowskiego, i inne, wypielęgnowały we mnie mit, który skonfrontował się z rzeczywistością dopiero, gdy zaczęłam jeździć po świecie i kontaktować się z tubylcami, a nie ze środowiskami polonijnymi powojennej emigracji. Znając swoją ułomność łatwiej wybaczam innym, ale nie chcę nikogo zwolnić z logicznego myślenia – zaczynając od siebie.
Dzień dobry 🙂
We wczesnych latach powojennych Polska przyjęła dużą grupę uchodźców z Grecji:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Grecy_w_Polsce
Wielu z nich osiedliło się na Dolnym Śląsku, stąd miałam okazję spotykać ich na co dzień. Nie przypominam sobie żadnych problemów we wzajemnych kontaktach. Nauczenie się języka polskiego, przyswojenie reguł prawa i poznanie obyczajów nowej ojczyzny leżało w ich interesie. Ale też nikt nie oczekiwał od nich, że zrezygnują z własnego języka, tradycji czy obyczajów. Wręcz przeciwnie.
Zwyczajna,
Hiszpanie mają pełne prawo nie lubić, mówiąc delikatnie, „naszych bohaterów” spod Somosierry 👿
Statystyki zacytowane przez Markota zapewne dotyczą wyłącznie przyjętych wniosków o azyl ( nie jest jasne z jakiego okresu), bo mi się odnośnie Niemiec liczby nie zgadzają, a Niemcy swoje statystyki prowadzą rzetelnie.
http://www.bamf.de/SharedDocs/Anlagen/DE/Downloads/Infothek/Statistik/Asyl/statistik-anlage-teil-4-aktuelle-zahlen-zu-asyl.pdf?__blob=publicationFile
Niemcy mają 81milionów mieszkańców, z czego 73,6 posiada obywatelstwo niemieckie, 7,4 obywatelstwa nie posiada.
W 2014 r liczba osób proszących o azyl przypadających na jednego mieszkańca wynosiła 399.
W 2015 do czerwca włącznie 452.
W odróżnieniu do Niemiec, gdzie przyjmowane są praktycznie wnioski o azyl polityczny ze wszystkich krajów ( nawet jeden ze Szwajcarii rozpatrzony pozytywnie), kraje takie jak np. Węgry i Grecja wszelkimi sposobami ( natychmiastowe deportacje, areszt) przyjmowanie wniosków ograniczają.
Sytuacja uciekinierów wszelkiej maści jest dużo gorsza i bardziej złożona, niżby ze statystyk Markota wynikało 🙁 🙁
Węgry uciekinierów natychmiast deportują do Serbii, ta do Macedonii, a ta kolei do Grecji, która wniosków nie przyjmuje, bo liczba 3164 uchodźców na jednego mieszkańca Grecji oznaczałaby tylko ca.3,5 tys uchodźców, a jest ich w tym kraju kilkaset tysięcy. Nikt tego nie wie dokładnie, niektórzy mówią o milionie 🙁 .
Z reacji paru moich znajomych spędzających tegoroczny urlop w Grecji wyłania się budzący grozę obraz uciekinierów wędrujących gęsiego po torach kolejowych biegnących wzdłuż autostrady prowadzącej z Węgier do Grecji przez kilkaset kilometrów. Potwierdzają ten fakt również reportaże niemieckiej tv.
A to dopiero jeden kraniec Europy. Co się dzieje w Hiszpanii i we Włoszech też jest ogólnie znane 🙁
Są niewątpliwie podobieństwa pomiędzy Krzyżowcami i PI, ale są także różnice. Ci pierwsi działali z dala od swoich krajów, PI stwarza konkretne terytorium i władzę, ma też plany znacznie ambitniejsze niż obalenie Bizancjum pod władzą niewiernych. Krzyżowcy mieli wiele do stracenia: swoje spokojne domy gdzieś w Anglii, czy Francji, czy gdzieindziej. Wojownicy PI w większości nic nie mają do stracenia, a Ci, którzy przyjeżdżają z Europy i nie stanowią ani ideologicznego, ani militarnego trzonu PI nie wiedzą jak wiele mają do stracenia gdy tam jadą.
A może się mylę? Zatem co jest współczesnym Bizancjum?
cdn
Zwyczajna,
warto korzystać z myślenia logicznego, ale nie można zapominać, że człowiek nie jest zwierzęciem logicznym:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/67472/zdarza-sie-ze-myslimy
Krzyżowcy swoje terytorium mieli dokładnie opanowane 😉
🙁
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/nie-zyje-jan-kulczyk/z7xcnj
Też przeżyłam szok z powodu śmierci Kulczyka.
Drugi z powodu radości w komentarzach.
Zwyczajno, to musi byc bardzo inteligentna psina.
Swoja suczke odebralam, gdy miala trzy miesiace, mlodocianej bandzie, ktora trzymala ja w schronie i rozne rzeczy z nia czy raczej jej wyprawiala. Od pierwszej chwili trzymala sie mnie kurczowo – na spacerze chodzila przy mojej nodze bez smyczy, w domu przechodzila za mna z pokoju do pokoju. Musialam ja uczyc co to zabawa i spacer. Za kazdy posilek dziekowala – po zjedzeniu przychodzila i lizala mi dlon. Oczywiscie trudno porownywac, ale wydaje mi sie ze Diana poswieci cala swoja energie by zostac z Toba.
Co do IS, nie wydaje mi sie ze sa to desperados. To miedzynarodowa banda ktora w pewnym momencie stanowila czesc Al Qaedy, z ktorej potem zostala wyrzucona za przesadna brutalnosc (to niestety nie dowcip). Ich celem jest zalozenie panstwa doskonale islamskiego. Przeciw mniej krancowym muzulmanom walcza, innowiercow wyrzynaja, ich kobietami handluja (szczegolnie ciezko atakowana grupa jest mniejszosc jezydzka, wyznajaca odrebna religie).
http://www.bbc.com/news/world-middle-east-29052144
Zmoro,
nie chodzi o dokładne liczby, bardziej o skalę zjawiska, a tej nie podważasz. Metody stosowane przez niektóre kraje – wypychanie i odsyłanie do sąsiadów, nieprzyjmowanie wniosków, natychmiastowa deportacja etc. są przedmiotem zażartych dyskusji w gremiach unijnych, państwa kłócą się o „przydziały”, a wewnątrz najbardziej obleganych i atrakcyjnych krajów rosną frustracje, wrogość i agresja.
W 8-milionowej, ciasnej Szwajcarii co roku przybywa ostatnio 100 tysięcy legalnych migrantów. Przybywają za pracą, ale gdy ją utracą, nie wracają do siebie. Wystarczy przepracować tu rok, aby uzyskać prawo do zasiłku, takie samo jak mają obywatele CH.
Jak bardzo nerwy już leżą na wierzchu, zdarzyło mi się widzieć wczoraj, w kolejce do kasy w lokalnym sklepie. Agresywna dama (Niemka, sądząc po akcencie) z wózkiem pełnym zakupów krzyczała na cały sklep, że się ktoś wepchnął przed nią z jedną paczką papieru toaletowego, ona nie pozwoli, żeby jej dzieci były świadkami, jak się ją traktuje etc. Było o wychowaniu, manierach, miejscu ich zdobycia, pokazywaniu dokumentów etc. Stojący obok napominał: tylko bez rasizmu! Bądźcie miłe, drogie panie… Co tylko dolewało oliwy do ognia 😉
Nie wiem, jak się skończyło, bo otwarto drugą kasę i udało mi się wyjść przed skłóconymi.
Mój podziw był po stronie tubylki, opanowanej i uśmiechniętej oraz nie podnoszącej głosu mimo histerycznych krzyków tej drugiej. A niewiele jest dla Szwajcara bardziej irytujących zjawisk, niż Niemiec krzyczący po „szwajcarsku” 😉
Wyobraźcie sobie warszawiaka mieszkającego od 2 lat w Zakopanem, jak próbuje po góralsku pouczać prawdziwego podhalanina 😆
Nic nie rozumiem, Zmoro, z Twoich wywodów. 🙁
Liczba 3164 uchodźców na jednego mieszkańca Grecji, to jest 11.000.000 x 3.164
Dzień dobry 🙂
POzwólcie, że do islamistów odniosę się później, a na razie pokażę tylko czubek ogona i jeszcze na jakiś czas zniknę. 😉
Zorganizowany hejt pośmiertny dotknął niedawno 14-latka, który popełnił samobójstwo z powodu wcześniejszego hejtu. Dotknął ojca, który stracił 10-letniego syna. Czy po tym jeszcze może dziwić, że ze śmierci Kulczyka hejterzy robią sobie kolejną „okazję”? 🙁
https://www.facebook.com/miCCCP/photos/a.304536349648531.56915.304274939674672/692756080826554/?type=1&theater
Niektórzy nie mają kotów