Ta dzisiejsza odzież…
Dowiedziono, że pantera
nader lekko się ubiera,
nawet zimą miast panterki
nosi slipy lub bokserki.
Świstak cieszy się niewąsko,
gdy pończochy ma z podwiązką,
za to brazylijska fretka
spędza wieczór w kabaretkach.
Jakże żal grenlandzkiej świni,
co spódniczkę nosi mini,
bo gdy w minus idą stopnie,
szynka marznie jej okropnie.
Wieloryba spod Alaski
nie urządza obcas płaski,
nie chce niski być jak kilka
i uparcie pływa w szpilkach.
Szakalowi z gór Atlasu
na strojenie szkoda czasu,
lekceważąc więc opinię,
mknie w szlafroku przez pustynię.
Bizon szasta się w Nevadzie,
mnóstwo ciuchów ma na składzie,
bo gdy wdzieje nowe szaty,
nikt nie widzi, że garbaty.
Węże mają zgrabne łapki,
więc z radością noszą klapki,
odmawiając pośród krzyków
założenia półbucików.
Trudno zmusić jest leminga,
żeby w dzień nie chodził w stringach,
za to kiedy noc zapada,
leming szarawary wkłada.
Pośród morsów ostra walka,
komu dziś przypadnie halka,
bo morsice nie chcą morsów
bez wyhalkowanych gorsów.
Chce wytworna jemiołuszka
mieć bluzeczkę całą w riuszkach
i czółenka całkiem nowe,
na bankiecik u królowej.
Pyton, choćby psem go szczuli,
się nie zgodzi wdziać koszuli,
bo mu strasznie to nie leży,
kiedy dusi go kołnierzyk.
Wedle świadków, marabuta
nie widziano jeszcze w butach,
bo dlań cała w tym podnieta,
żeby w samych żyć skarpetach.
Z tego, co się wie o kotach,
mają zwyczaj spać w żabotach
i w sypialni nigdy kotów
nie uświadczysz bez żabotów.
Zebry, mówią doniesienia,
świetnie czują się w więzieniach:
są ubrane zgodnie z modą
i ogólnie prym tam wiodą.
Wydra nigdzie się nie rusza
bez strojnego kapelusza,
bowiem bez nakrycia głowy
bardzo trudno ryby łowić.
Ciągle słyszy się od płaszczek:
proszę nam dostarczyć płaszcze!
Płaszcza płaszczka się domaga,
bo bez niego jest jak naga.
Nosorożce z tego znane
są, że nigdy bez falbanek
nie przychodzą na koncerty,
więc falbanek mają sterty.
Kiedy spyta ktoś gibbona,
czemu chodzi w pantalonach,
wzburza się to zmyślne zwierzę:
to co, mam w nich tylko leżeć?
Pantofelka troska wielka,
by nie zgubić pantofelka
koniec końców tym skutkuje,
że go nigdy nie zdejmuje.
Waran dawno nie był w Warce,
bo tam trzeba w marynarce,
a warany, jak wieść niesie,
czują się najlepiej w dresie.
Pingwin robić za kelnera
się ostatnio nie wybiera,
bo to durne są wyskoki,
tam pracować, gdzie no smoking.
Ryś beztrosko sobie bryka,
uszy kryjąc w nausznikach
bo pędzelki nad uszami
pomazane ma farbami.
Z kokieterią kwacze kaczka:
czy nie cudnie mi w kozaczkach?
Zwłaszcza zaś mi się podoba,
jak pasują mi do dzioba.
Konik morski z bólem poniał,
jak go krawiec zrobił w konia,
szyjąc ancug mu wytworny,
ale nie wodoodporny.
Nikt nie żąda od lemura,
by jak rockman chodził w skórach,
lecz ja mogę rzec wam z góry:
nie ujrzycie go bez skóry.
Obwieściła kiedyś panda:
bez odzienia żyć to granda,
widać wszystkie kilogramy…
Od dziś nie śpię bez piżamy!
Podziw budzi ubiór lisa,
co ma ogon cały w plisach,
na guziczki, z frędzelkami,
że aż sam Armani zamilkł.
Wydziergała pewna dama
sweter dla hipopotama,
chcąc zwierzowi się przysłużyć,
ale sweter był za duży.
Nie ośmiela się indyczka
wyjść na spacer bez szaliczka,
bo przez szyję wydłużoną
łabędź woła do niej: żono!
Rozmyślają dromadery,
czy do twarzy im w burberry,
ale żaden z nich nie pyta,
czy im aby do kopyta.
Wyśmiewano kaszalota,
który mokro miał w galotach,
a on bronił się szalenie:
winne moje otoczenie.
Kameleon z tego znany,
że w odzieży lubi zmiany,
chciał zaskoczyć otoczenie
i oświadczył: nic nie zmienię.
Wilk uwielbia kalesony
i pożycza je od żony,
mówią nawet nam przekazy,
że je nosi kilka razy.
Czasem wręcz, choć to nieładnie,
bratu kalesony skradnie skradnie,
lecz by straszną dostał burę,
gdyby babci wziął kapturek.
Rozważała cała fauna,
czy wypada kostium klauna
nosić, gdy się jest zwierzęciem,
czy to będzie miało wzięcie…
Na to głośno pies zaszczekał:
robić z siebie mam człowieka?
Nie, za wszystkie skarby świata,
to już goły wolę latać!
I – choć trudno w to uwierzyć –
do dziś biega bez odzieży.
No tak, kryminalne ciasteczka, a nie detektywistyczne, miały być. 😆 Pilnowanie godzinami mleka to nie jest zajęcie dla porządnego kryminalisty. 😉
Pare lat temu przestala dzialac w Anglii organizacja dobroczynna, ktora kryminalne ciasteczka rozprowadzala za darmo, proszac jedynie o dobrowolne „wsparcie”. Niestety ktos ich zakalblowal do sadu i jesli dobrze pamietam sad kary nie wymierzyl, ale nakazal zlikwidowac dostawy. Jesli dobrze rozumiem, istniej wciaz ich strona w internecie, gdzie podaja przepisy na te herbatniczki. Tego im nikt nie moze zakazac.
Pacan ze mnie. Zanim cos zrozumiem 👿
Bobiku,
to mleczko ma sobie tylko tak leciutko pyrkotać na najmniejszym ogniu. Zamieszać od czasu do czasu i już. Nawet jak się lekko skarmelizuje, to nie szkodzi.
Jest haslo w Wiki:
https://en.wikipedia.org/wiki/Cannabis_foods
Dzięki, po hiszpańsku też czaję. 🙂
Prowodyrstwo też męczy. 😯 Czuję, że muszę teraz odpocząć po tym wulkanie kryminalnej aktywności. 😉
Mialysmy z E, znacznie od nas starsza przyjaciolke, Irke W. Zanim wyrzycono ja z Rodezji (Zimbabwe) byla jedna z „bosonogich lekarek” , ktora leczyla najbiedniejszych. Jej dostep do jakichkolwiek wspolczesnych medykamentow byl prawie nie istniejacy – wszystkie operacje, amputacje etc przeprowadzala z pomoca jednego srodka, hodowanego na podworku „szpitala”. Irka sie przysiegala na ten srodek i ubolewala, ze nie moze go stosowac w Londynie wobec swych malych pacjentow (byla pediatrka).
Coz to byla za niezwykla postac! Prztyjechala do Londynu z Rodezji tak jak stoi, wraz z mezem. Pare lat pozniej to maz , kory dostal ostrej schizofrenii, wyrzucil ja na bruk, tak jak stala, oznajmiajac, ze nie moze miec zony-Zydowki. Nigdysmy nie slyszaly od niej slowa skargi. Mezem sie opiekowala az do jego smierci, tlumaczac jego okruycienstwo choroba. Wszysmy byli na jego pogrzebie.
A Irka umarla kilka lat temu, zostawiajac wszystko co miala (glownie ubozuchne miezkanie) rodzinie meza z Polski.
Bobiku,
odpocznij sobie, a na ochłodę możesz też zmiksować sobie mango- albo inne lassi z tym dobrym masełkiem (jeśli coś zostało)
Kilka latwych przepisow, Bobiku, bo nie samymi ciasteczkami czlowiek zyje:
http://www.thecannabist.co/2014/12/22/best-2014-cannabutter-marijuana-recipes-pot-brownies-mac-cheese/25766/
Jest dwunasta w poludnie.
Ja: To moze ja wreszcie wezme prysznic, ubiore sie i umaluje…
Audrey (serdecznie): Don’t kill yourself.
😯
Wygląda na to, że Audrey swoją porcję ciasteczek już dzisiaj zjadła i bierze sprawy easy. 😆
Króliku, dzięki za pikantny przepis. Może nawet mnie on ośmieli do wymyślenia własnej serowej wersji. 😉
Ale z tym wyliczaniem zawartości THC to mi za skomplikowane. Wolę sobie na podstawie doświadczenia wyliczyć, ile ciasteczek mam zjeść. 😈
Wiesz co, Piesku, jak skończysz pieczenie, to może byś wirtualnie poczęstował tymi ciasteczkami? Właśnie wychodzę z roboty z … robotą w zębach: mam do napisania wypracowanie na temat, o którym nie mam pojęcia. Mój ulubiony rodzaj zadania. 👿 A jutro smoczy zlot. No bez kryminalnego ciastka do jutrzejszej kawy ani rusz. ❗
Poczęstować? Jeeeżeeeeliii bęęędęęęęęę w staaanieee, czeeemuuu nieeeee? 😆
Dopiero teraz doczytałem, jak Los się ostatnio obchodzi z Jagodowymi. To niesprawiedliwe i protestuję z całej psiej duszy! 👿
Dzień dobry 🙂
Ago, doszła, dziękuję 😀 Teraz szukam focha 😉
Znajoma doniosła, że jej proboszcz wzniósł modły za „pontyfikat Dudy”. Habemus papam 😆
Donoszę, że Koszyczek, a konkretnie królik, zainspirował „Politykę” – opowiedziałam prof. Władyce o piosence „Duda Day” 😉 i jego artykuł, który się ukaże w najbliższym numerze, ma właśnie ten tytuł 😀
Fajnie, Haneczko. 😀 Już się zaczynałam niepokoić, że może Poczta Polska spakowała w nią wszystkie napotkane po drodze fochy i uszy się urwały. 😉
Phi, to my odprawimy rytuał za brykofikat Rysia. Szczegóły do dopracowania, ale jedno jest pewne: to będzie rytuał z szeleszczeniem.
A póki co, skoro na kryminalne ciasteczka jeszcze za gorąco, idę sobie puścić coś na uspokojenie, a potem będę szeleścić tym tematem, co mi nie leży.
Gratulacje dla Królika z okazji wystąpienia w charakterze „politycznej” muzy. 😀
Bumtarara dla Królika!
Magnificat! Magnificat!
Za muzyczny Duda Day
bumtarara hej! 😀
Króliku, może wysłać Ci egzemplarz, żebyś mogła oprawić w ramki 😀
Ja tu sobie gotuje rosol, odkurzam, robie przepierke reczna, a tu prosze, zainspirowalam prof. Wladyke! i to w dodatku muzyczno- politycznie!!! Za pomoca Kierownictwa. Zakupie sobie te Polityke, ale nawrazieczego czymaj egzemplarz, haneczko, prosze, jakby zabraklo w moich Koluszkach.
Szkoda, ze nie mam bobikowych ciasteczek, zeby sie po rosole zrelaksowac. Ale dzisiejszy dzien i tak jest mellow, bo nie roboczy (swieto obywatelskie).
Mam nadzieję, że korekta nie wkroczyła i nie przerobiła tytułu na „Duda daj”. 😈
Jeszcze nie wyszła, a już trzymam, Króliku 😀
Ago, to jest tytuł na potem 😉
Muszę do spanka. Padam po walce z konwaliami.
Dobranoc 🙂
Widziałam wywieszone kolumny 🙂 Raczej nie zmienią, bo i puenta jest „Duda Day”. W kioskach od pojutrza.
Dobry wieczór
Wpadł do mnie z wizytą
https://picasaweb.google.com/116310015148736175503/August32015?authkey=Gv1sRgCMDl75OL_YS2UQ
Zebralo mi sie na rozwazania co nam przniosa te Duda-dni… Stawiam, ze ze nie bedzie dramatycznych zmian, a mini-zmiany: pomniki, moze dodatkowy dzien wolny od pracy we wiadoma rocznice, moze wiekszy deficyt budzetowy, jak u Grekow… Polska jednak wciaz przeciez bedzie w Unii, w NATO, kapitalistyczna, moze tylko troche bardziej skwaszona i ksenofobiczna, jak dzisiejsze Wegry. Kto moglby zostac nowym przyjacielem Polski, gdy stanie sie Dudalandia na chwile… Nie Putin przeciez, jak dla bratanka Orbana… tak jak Wilk nie byl naprawde przyjacielem Czerwonego Kapturka. Nie chodzi mi o samego Putina, ale czy on kiedys PiSowi wybaczy ten caly smolenski nonsens… watpie… Zostaje co prawda jeszcze Lukaszenka, Iran, Chiny, Indie…
Obawiam sobie, ze Bobik powinien upublicznic recepture na wiadome cisteczka, zeby przetwac w dobrym duchu…
A Bobik już chyba po konsumpcji wiadomych ciasteczek? 🙂 🙂 🙂
Króliku, my się będziemy mocarstwowo naprężać. Narobimy problemów przy głosowaniach wspólnotowych i naszym dzieciom.
Nie chce mi się myśleć o tym, bo za krótkie jest życie, żeby upływało w stanie nieustannej wojny.
Nie wiem, co wpadło do Paradoxa.
Dobranoc! 🙂
Też nie wiem. Mam nadzieję, że gość nie przekąsił Paradoksem. Rozmiarowo wygląda niegroźnie, ale bo to wiadomo…
U Paradoxa to chyba kleszcz zagoscil
Bobik po ciasteczkach 🙂
Dudni dooda doodni
Jak w pisowej studni
Ojczyznę uwolni
Z lewactwa odludni.
Ago, przepraszam, że nie przeprosiłem wcześniej, ale sporą część dnia byłem niekomputerowalny. Chodzi mi o to, że przez moje uwagi nie spałaś, bo myślałaś. Bardzo się wstydzę.
Były, oj były czasy gdy z nastaniem nocki opowiadałem rzeczy do spania a nie do „się przejmowania”. Czasami mali słuchacze mieli sesję za tak oczywistą, że nawet nie prosili, a tylko oczekiwali, a ja z nastaniem wieczoru byłem tak pusty w głowie jak tykwa. I nigdy nie brałem się do pożyczek od Wielkich Autorów. Może dlatego, że mi zostało w pamięci jak wyjątkowo mama mnie choremu postanowiła coś poczytać i wybrała fragment z Wielkiego Autora jak kogoś (możliwe, że Kmicica albo Babicza) na pal nabijają i nie pamiętam jak mi to na gorączkę wpłynęło, ale na sympatie literackie mocno.
Więc siadałem, brałem cokolwiek z otoczenia i nawijałem i rozwijałem. Mogła to być poduszka, co się naburmuszyła i postanowiła uciec z łóżka. Albo o ziarnie, które postanowiło, że nie chce wyrosnąć na fasolkę, bo woli być kurczakiem. Albo o knowaniach jabłek w kuchni, które przemyśliwały jak się przebrać, żeby być jedzone. Bardzo rzadko brałem się znienacka do modyfikowania znanych historii, chyba tylko raz przetrwało to w zapisie.
I gdy zastąpiły mnie płytki z Humongous Entertainment (kupowałem prawie wszystko od nich i nigdy nic z kopaniem, gryzieniem i strzelaniem) uświadomiłem sobie, że pogodne wieczorne gadanie to nie na zmęczonego człowieka.
Ale ostatnio się nieco odmęczam i gdyby trzeba było to Ci coś poopowiadam, na wyraz skruchy. Ale jeśli wolisz kruche ciasto, możemy to omówić.
Dzień dobry 🙂
kawa
herbata 🙂
bardzo duzo herbata na upaly (u Bobika i Panny Kota podobno deszcz szaleje)
🙂
bryk bryk brykam
szeleszcze
🙂
Dzień dobry 🙂
To Paradox też zna tego typa spod ciemnej gwiazdy i ze zdradliwych chaszczy? Myślałem, że tylko mnie i moim kumplom narzuca się ta swołocz ze swoimi wizytami. 👿
Wyobraźcie sobie, że wczoraj wieczorem popijałem napar z pozostałości marychy i w końcu nie upiekłem ciasteczek, bo… zaspałem. 😆
Nic to, dziś lujowo i w miarę chłodno, to będzie okazja nadrobić. 😉
Zanim pójdę pomerdać mojemu doktorowi: na pewno wiele osób zechce podpisać. Apel do rządu w sprawie nauszania Konstytucji przez duchownych:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1628213,1,apel-do-rzadu-rp-duchowni-nie-moga-naruszac-zasad-konstytucji.read
Deszcz?
U nas 33,33,33,33,37, bezchmurnie do soboty. 🙁
Podzielę się szczodrze z każdym potrzebującym.
Balkonuj, Rysiu, ostrożnie.
Bobik, ja juz wyslalam swoj podpis bodaj w niedziele na skopiowany i wklejiny adres , ale list wrocil, jako „adres z ograiczonym dostepem” albo jakos tak podobnie. No wiec uznalam, ze skoro i tak mierzi mnie ten zapis w KOnstytucji RP, na ktory sie powoluje Pan Profesor( o szczegolnej ochrinie czci osob u wladzy) juz nie proboalam wysylac tego drugi raz nazajutrz. Czy cos sie zmienilo? Czy innym udalo sie wyslac?
Całkiem bardzo możliwe, że się kiedyś zgłoszę po opowieść, Andsolu. Czasem potrzebuję wyrwać się na chwilę z tych opowieści, w których żyję. I chętnie wtedy trafię do świata zbuntowanych poduszek albo ogrodu rodziny Liczbów, a nie do telenoweli.
Muszę jednak uczciwie zaznaczyć, że żadna opowieść mi się od Ciebie nie należy. Myślenie przez całą noc na jeden temat jest zdecydowanie lepsze od galopady myśli na tematy wszelkie, z przewagą nierozwiązywalnie problematycznych. Mam dziś w głowie głośno i uparcie fałszujące werble. I nawet kawa od Irka nie pomogła. Może za mało wypiłam… 😎
Ja wysłałam, nic nie wróciło.
Jak werble mogą fałszować? 😯
Czy werble mogą fałszować?
Jeszcze jak 🙄
Chyba że są perfekcyjne to wtedy nie 😎
Dla osób, które się wahają, czy podpisać apel o respektowanie postanowień konkordatu o rozdziale kościoła od państwa w Polityce
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18483912,zrodlo-zgorszenia-dla-wiernych-jest-oswiadczenie-episkopatu.html?lokale=local#BoxNewsImg
No właśnie, Pani Kierowniczko. Nie wiem, jak one tak mogą. 😉
Dzień dobry w okolicach południa. U nas upalnie. I nie zanosi się, żeby choć trochę odpuściło.
Wczorajszy wieczorny gość, chciałbym uspokoić wszystkich zatroskanych, nie jest krwiożerczy. Więc możecie o całość mojej skóry być spokojni. Owszem ryjek ma efektowny, ale też nie do ssania krwi mu służy. Raczej jest zmartwieniem ogrodników, sadowników i generalnie wszystkich tych, którym los roślin nie jest obojętny. Od tego ryjka zresztą utworzono polską nazwę całej grupy chrząszczy. Znaczy ryjkowce. Zresztą, jeśli uważnie na niego popatrzeć, to można doliczyć się tylko sześciu nóg, a nie ośmiu. I nie dlatego wcale, że mu dwie oderwałem.
Różni tacy wieczorową porą do mnie zalatują, ku uciesze koty, ale ryjkowiec trafił mi się po raz pierwszy. Całkiem sporawy, jak na nasz rodzimy gatunek. Więc nawet Melka na wszelki wypadek go ignorowała.
Wieczorne polowanie mojej tymczasowej koty przyprawia mnie o dreszcze trwogi.
Siedzi na 12 piętrze, przy otwartym oknie oklejonym siatką przeciw owadom i próbuje polować na przysiadające po drugiej stronie.
Cały czas mam wizję, że robi się dziura i nie ma koty.
Ona jest nieobliczalna i nie wiem, czy zdaje sobie sprawę z wysokości.
Może Paradox ma jakiś pogląd na ten temat.
Mam na względzie nie tylko naturę koty, ale i to, że ukochany kot mojego brata dwa razy spadał z czwartego piętra w starym budownictwie, za drugim razem skutecznie, ku rozpaczy domowników.
Dzień dobry 🙂
Podpisałam. Ich brawura nie ma granic 👿
Podobno lepiej (kotu) jest spadać z co najmniej 6. piętra, bo lecąc zdąży opróżnić pęcherz i ma wtedy mniej obrażeń wewnętrznych.
Twierdzą nowojorscy weterynarze.
Podpisałem
Podobna petycja już kiedyś się ukazała.
Siódemeczko
Kot w normalnych warunkach zdaje sobie sprawę z wysokości, ale polowanie to zupełnie insza inszość. Wtedy jest skoncentrowany na obiekcie polowania i o nieszczęście nietrudno.
Zwłaszcza, że kot tymczasowy i może nie być przyzwyczajony do tego, że u Ciebie wysoko, a siatka stwarza poczucie bezpieczeństwa.
Moja poprzednia kocica miała zwyczaj urządzania sobie spacerów po balustradzie balkonowej. To jest stalowy kształtownik o szerokości jakichś 5 cm. Polegało to na tym, że wskakiwała na parapet jednego okna, przechodziła spacerkiem przez całą długość balustrady i wchodziła na drugi parapet. Czasem potrafiła sobie przysiąść i podziwiać widoki. Trzecie piętro. Skóra mi cierpła.
Ta, na szczęście nie ma takich zapędów. Najwyżej powyleguje się na parapecie. Wprawdzie poluje na balkonie, ale zachowuje dystans od krawędzi.
Frank Harris miał materiał na napisanie „W pogoni za pełnią życia” a kot siostrzenicy „W pogoni za pełnią ptaszka”. A mieszka ona (więc i on) na ósmym piętrze.
Po długim leczeniu ma nieufność do parapetu, sprawcy nieszczęść.
Dzień dobry.
Podpisałam.
Czy ktoś z szanownej Frekwencji ma doświadczenie ze sprzątaniem mieszkania po pożarze?
(Nikt nie zginął, straty duże. Mieszkanie przyjaciół – bardzo nas dusza boli. Próbuję znaleźć skuteczne preparaty. (Najefektywniej wygląda EMI 7 koncentrat. Ktoś może stosował?).
Po bardzo silnym zakopceniu (sadza wszędzie) ogólnodostępne myjące, szczególnie domestos.
Te są bardzo dobre, ale kosztują http://www.hgpolska.pl/
Przede wszystkim trzeba pamiętać o
– rękawiczkach lateksowych do prac mokrych i skórzanych – do uprzątania suchego. Nie robić nic gołymi rękami.
– Jeśli się kurzy – zakładać jednorazowe maseczki przeciwpyłowe!
– Na podłodze ułożyć ścieżki z mokrych szmat, uważać, by nie przenosić sadzy i popiołu do czystych pomieszczeń
– Nie jeść niczego w pobliżu pogorzeliska
– Nosić kombinezon jednorazowy z flizeliny
– Przed opuszczeniem okopconych pomieszczeń umyć się dokładnie
Do sprzątania używać środków ogólnoczyszczących oraz wyspecjalizowanych – do szkła, tkanin, drewna, ceramiki itp.
– Pozamykać i uszczelnić drzwi do pomieszczeń, w których się nie paliło, aby przeciąg nie naniósł tam sadzy i pyłu.
Tytuł „Duda Day” zawędrował nawet na okładkę „Polityki” 😈
Już mam w ręce.
Bardzo, bardzo dziękuję.
Cytat:
When I told kids we used to eat rabbits in Jamaica, they thought I killed Jesus.
A.
Uprzejmie donoszę, że podpisałem petycję (po trzecim wysłaniu – polityka.pl nie akceptuje maili z domeny UPC; chyba zbyt wielu hejterów korzysta z tych adresów. Z innego adresu – bez problemu! )
Ja też nie miałem żadnych problemów z podpisaniem.
Ale tak w ogóle podpisów na razie jakoś strasznie mało. 🙁
mt7, a ja nie podpisuję. W kwestii bycia kochanym przez KK to ich wewnętrzna sprawa, a co do klimatów społecznych, że niby to brzydko jak głupoty wygadują po kościołach to nie rozwiązuje się czegoś takiego podpisami takimi jak w kwestii wycięcia drzew w alei, bo przeszkadzają kierowcom, a oświadczeniem dużej klasy polityków, żeby Episkopat życzliwie się odknaił od ich sumień, bo są niewiele warci jako moralne drogosłupy.
I rzecz w tym skąd wziąć dużej klasy polityków.
A szkoda, że pan Komorowski nie jest większej klasy człowiekiem. Bo pan Lemański może pisać do papieża ad libitum i nawet listów nie przyjmą jeśli opłat nie wniesie (tak naprawdę, to nie opłaty a dołapy), a gdyby odchodzący pan prezydent poprosił uprzejmie za pośrednictwem np. L’Osservatore Romano o pilną interwencję pana papieża w polskim Kościele, bo coś on bardzo w kierunku Kościoła Ruandy się kieruje, to reakcja by była szybka (jak na Kościół), może już za rok.
Andsolu, na poważnie. Żadne Watykany. To nasz problem i my mamy się z nim uporać.
A tak w ogóle, to optymista. Za rok? Chyba świetlny 😉
bylem ostrozny Siodemeczko, rtec otarla sie o 36°, balkonowa roslinnosc zniosla, ja mniej 🙂 🙂
a w niedziele w nocy w niemieckiej telewizji film pokazali, „Warszawa 44”, dotrwalem do konca, widzialem pierwszy raz i jestem rozczarowany, ale mysle ze nie jestem widzem do ktorego chciano dotrzec
ciagle odkrywam cos nowego
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/22090_929239280451497_4078432158545798259_n.jpg?oh=3663a8f073b88e23c5fba9d8a801b7b1&oe=5651AFA3
🙂 🙂
bywa
Zlot warszawski się odbył. 😀 Pomimo żaru lejącego się z nieba, wszystkim udało się dotrzeć. Daliśmy czadu. 😀 Były też momenty. 😎 Nie, nie opowiem, bo mój organizm właśnie sobie przypomniał, że przez pół nocy pisał wypracowanie i domaga się, żeby go natychmiast zaznajomić z poduszką. No dobrze, skoro tak bardzo prosicie, to troszkę opowiem. Moment 1. Pan kelner przyjął zamówienie – zanotował je moim długopisem, bo żaden z jego dwóch długopisów nie chciał pisać – zniknął na kwadrans, po czym wrócił z niewyraźną miną i oznajmił, że nie poda nam zamówionych lodów, bo … tak zamarzły, że nie może ich nałożyć, a poza tym… wyglądają jakoś dziwnie. Bo z lodami (własnej produkcji), to oni, po prawdzie, dopiero eksperymentują. Taką knajpę wybrałam. 😳 Plus był taki, że kiedy Smok wyciągnął chińskie ciasteczka, to nikt nie podszedł i nie powiedział, że tu jest porządny lokal i na konsumpcję własną się nie zezwala. Ciasteczka pożarliśmy. Coś nam niejasno przypominały, ale nie udało nam się ustalić, co. A teraz najważniejsze: na każdym ciasteczku coś było napisane. Nie udało nam się ustalić, co. I teraz nie wiemy, kim każde z nas będzie jutro rano. Bo to z pewnością były magiczne ciasteczka – tego, to nawet nie trzeba było ustalać.
W taki upal, to mozna zamrozonymi lodami schlodzic wode do picia! Przydalaby sie taka rysiowi! Ciekawe czy u Bobika luj, bo u niego lubi popadac. Knajpa jak widze dopiero sie dociera, ale klienci nie czekaja zwykle na dotarcie, tylko maszeruje gdzie indziej.
Ja przezywam okres atawizmu kulinarnego i gotuje jakies zaprzeszle dania. O tym potem, bo lece gotowac.
Oczywiście, że u mnie luj. 😈 Choć jutro ponoć znowu ma być żarówa.
Dla zlatujących się lokal nieważny, ważne uczucie. 😎 A dla całej reszty jeszcze bardzo ważne, żeby coś zostało opowiedziane, więc doprawdy umiemy docenić niezwykłe poświęcenie Agi, która nie ulękła się nawet własnego niechcemisia i pokonała go w bohaterskim akcie oporu. 😎
Ale by była heca, gdyby każdy z uczestników Smokozlotu obudził się jutro i był tym, kim zawsze chciał być. Bardzo dziwne marzenia mogłyby wyjść na jaw. 😆
A już najhecniejsze by było, gdyby Smok w wyniku tej kombinacji obudził się jako… Smok. 😯
Ciekawe, to nie tylko u nas zawiść i rodzinne niesnaski mogą torpedować altruistyczne intencje…
Rysiu – też dotrwałam do końca, w przeciwieństwie do mojej znajomej, i też jestem rozczarowana. Trudno mi nawet sformułować dlaczego. Bo mi się kojarzył z filmami o zombie? Z powodu tych horrorowych efektów? Bo był głośno i długo reklamowany, a w rezultacie przereklamowany? A może dlatego, że po filmie wyświetlono program dokumentalny, czarno-białe zdjecia i filmy, i te naprawdę do mnie przemówiły.
Nareszcie mogę zaprosić na ciasteczka. 😀 Właśnie ostatnie wyjechało z piekarnika. Zapas mam teraz, ehem, ehem, dosyć spory. 😈
Teraz trzeba popracować nad dozowaniem, bo o mocy rażenia produktu na razie jeszcze nie mam zielonego pojęcia. 😉
Wyjść na jaw, albo nie wyjść na jaw…
Obudziwszy się w wymarzonej skórze,
można się chyłkiem schować w mysiej dziurze
i do Chin wysłać – choć to nie za rzeczką –
korne błagania o anty-ciasteczko.
This website uses cookies. 😛
Był sobie kiedyś pewien blog,
z sieciowej wyrósł gleby,
a na tym blogu pewien dog
psem na ciasteczka nie był.
Na mięsa i owoce mórz
apetyt miał tygrysi,
lecz nie mógł przemóc się, no cóż,
do pączków oraz ptysi.
Na widok bezy wpadał w płacz,
a warczał na eklera,
pierniczka pytał „pan kto zacz?”
i drzwi mu nie otwierał.
Lecz kiedy ciastek spory wór
przyniosła mu Marycha,
pies nie wyrzucł ich na dwór,
tylko… no… się opychał. 😯
Uczciwość rzeczą ważną jest,
więc przyznam, gdy kto spyta:
pod względem ciastek to ten pies
był chyba hipokryta. 😈
Po obejrzeniu zajawek nie miałam ochoty na całość.
Dom zamknięty. Na dworze/polu ciągle cieplej niż wewnątrz.
😆 😆 😆 Udanych ciasteczkowych eksperymentów, Piesku.
Poszłam dzisiaj do roboty w spódnicy. Zlecieli się, jakby w życiu spódnicy z lumpeja nie widzieli 👿 No i co z tego, że po raz pierwszy nie w spodniach 👿 Upal jest, to chyba wolno trochę się rozpuścić 👿
Rysiu, to i tak jesteś lepszy, bo ja nie obejrzałam tego filmu i nie obejrzę.
Nasilająca się coroczna histeria odrzuca mnie, a przecież pamiętam mojego wychowawcę i nauczyciela jęz. polskiego w podstawówce, który z płaczem opowiadał nam, że oni (Rosjanie) stali tam po drugiej stronie Wisły i pozwolili nas wymordować. Szybko przestał być nauczycielem, ale będę go pamiętać do końca życia.
Wg mnie to, co się wyprawia, nie ma nic wspólnego z tamtym dramatem, a sam dramat był przyczyną zniszczenia setek tysięcy istnień ludzkich i miasta.
Siódemeczko, to my pozwoliliśmy się wymordować. Oni nie mieli żadnego interesu, żeby nam w tym przeszkadzać.
Haneczko! 😀
Bobiku, psij ciasteczkowo i spokojnie. 🙂
Dobranoc 🙂
Dzisiaj/jutro też wdzieję, niech im się opatrzy 😎
Uśmiech, był, Haneczko, do spódnicy.
I jasne, że nie mieli żadnego interesu, wręcz przeciwnie.
Powstanie wywołano, żeby uprzedzić Rosjan i przejąć miasto.
Chyba zawsze w takich kalkulacjach politycznych najmniej liczy się człowiek.
Niech spadają! Mężowie stanu! Rozpacz i śmiech pusty.
Niech spadaja, Siodemeczko!
Ciekawa jestem tej spodnicy haneczki.
Ach, przydaloby sie jakies ciasteczko na dobry sen!
Haneczko droga, chyba nie mozna sie dac (lub nie dac)wymorodowac. Mordowanie to przemoc, przed ktora trudno jest uciec i obronic.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Film na ZDF obejrzałam do końca. Sama nie wiem, dlaczego…
To, co pokazano po filmie – zdecydowanie lepsze.
Brawo Poznań 🙂
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,147468,18488181,jaskowiak-biskup-ma-ambone-ja-internet.html#BoxGWImg
herbata 🙂
chlodze mieszkanie, okna wszystkie szeroko 🙂
bryk bryk brykam
szeleszcze
🙂 😀
Dzień dobry 🙂
Obudziłem się dzisiaj, znacznie wcześniej niż lubię, jako bardzo, bardzo śpiący smok. Wrrrrrrrrrr!!!
Ale to nic, jeszcze parę dni i wszystko wróci do normy 🙂
Ago, wielkie dzięki za organizację zlotu i za sprawozdanie – my polataliśmy jeszcze trochę po Warszawie, korzystając z braku słońca, a potem padłem bez ducha.
Było mi bardzo miło Was spotkać 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 A knajpa nie była taka zła 🙂
Dzień dobry 🙂
Filmu nie oglądałam i nie zamierzam oglądać 😎
Szaman i ja zapraszamy wszystkie Zwierzęta Małe i Duże, z Homo Sapiensem włącznie, na nasze siódme urodziny 🙂
Prezenty mile widziane 😆 z wyjątkiem tornistrów 👿
Rysiu,(08:02)
i to jest najwłaściwsza droga. Trochę to potrwa, będą różne zakręty i wądoły, ale dojdziemy 😎
Jak nie my, to nasze dzieci 😉
Dzień dobry 🙂
Króliku 3:17, masz rację, to taki koślawy skrót myślowy 😳
A spódnica najzwyklejsza, taka do wszystkiego, czyli długa czarna 😎
Czekam w blokach startowych z Polityką. Świetna okładka!
Jest czwarta rano i obudzilam sie w trzesawce, bo przysnilo mi sie, ze nie upilnowalam torebki! Zgubilam ja w jakims ogromnym Ladies Rooomie, gdzie odbywala sie wlasnie wystawa „200 torebek i moda” (jest taka objazdowa, organizowana przez moja kolezane Ele S). I moja sie zagubila gdzies miedzy tymi dwustoma. I nie moglam sie do niej dostac przez tlum 200 bab, a wszystkoe szukaly swojej torebki.Wszystkie mnie kopaly i odpychaly od tego miejsca, gdze jak sadzilam moglam zostawic swoja torebke.
I nagle zadzwonil telefon. Jeden ostry dzwonek. Zerwalam sie z lozka, nasluchujac, ale zaden telefon nie dzwoonil. Dzwonila pewnie sw.p. Jasiunia, ktora postanowila przerwac mi koszmar senny.
Dzień dobry 🙂
Rysiu, tylko w porę te okna zamknij. Jak już się zrobi upał, trzeba się od niego odgradzać szybami, zasłonami i czym tam jeszcze. 🙄
Ja właśnie wszystko pozamykałem, zaciemniłem i do wieczora nosa poza dom nie wychylę.
Dzień dobry,
ja też w akcie kanikułowej desperacji zakupiłam ( bo nie posiadałam żadnej 😳 ) spódnicę w ulubionym sklepie Dory i wdziałam wprawiając otoczenie w osłupienie 🙂 .
I idąc za ciosem nawet sukienkę sobie zanabyłam, czym siebie samą osłupiałam 😉
Też mam sukienkę 😀 Od lat wisi i czeka 🙄
Dzień dobry 🙂
Wczoraj na zlocik założyłam sukienkę – w błękitach, bo na nie dostałam dyspensę od Psatrapy 😉 Ale jednak stwierdziłam, że na upały portki są lepsze, bo – że tak się wyrażę nieapetycznie – nogi się nie sklejają 😈
Knajpka jest fajna, ale wczoraj wyraźnie namieszał upał. Byłam tam kiedyś (chyba rok temu), również w kilkuosobowym gronie, i takich numerów jak wczoraj nie było.
Też mam wątpliwości, Haneczko, czy moja się doczeka 🙂
Znowu tak skandaliczna decyzja Ministerstwa Zdrowia, że głowa mi odpadła i przez to nawet nie mogłem skomentować. 👿 Ale na szczęście znalazłem niezły komentarz w sieci:
http://foch.pl/foch/1,132036,18483220,bedziesz-rodzic-w-bolu-bo-tak.html#Czolka3Img
Za to pozytywna wiadomość: Ołdakowski zainspirował się Pawłem Śpiewakiem, ale to dobrze. Wreszcie.
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,18488438,pamieci-wielkiej-zbrodni.html#BoxLokWawLink
Dzień dobry
Cholera. Dajcie nam tych wszystkich urzędników od zdrowia na poskrom. Taką symulację bólów porodowych bez znieczulenia im zorganizujemy, że już do końca życia na samo wspomnienie będą mdleć. Sprzęt stosowny mamy do dyspozycji, a jak zabraknie, to się jakiś zabytkowy z magazynów wyciągnie.
Dzień dobry. Sądzę, że problem ze znieczuleniem porodowym na żądanie jak zwykle rozbija się o pieniądze. Każda porodówka musiałaby mieć anestezjologów przez całą dobę, bo kobiety, przez złośliwość zapewne, nie chcą rodzić wyłącznie między 9.00 a 14.00, kiedy lekarze już są po po porannej kawie i odprawie, a jeszcze przed zbieraniem się do domu. One, kobiety znaczy, rodzą o każdej porze dnia i nocy.
Ja rozumiem, jest moment w akcji porodowej, kiedy znieczulenia już podać nie można lub nie ma sensu. Może by więc zapisać w ustawie, że jest to usługa na żądanie (i zapewnić pieniądze na zatrudnienie odpowiedniej liczny anestezjologów), a odmówić jej wykonania lekarz może jedynie w ściśle określonych wypadkach, o czym musi zaraportować w karcie pacjentki.
Co do ubioru w upały, to ja jestem zwolenniczką długich lnianych spodni i cienkiego, ale długiego rękawka. Jak najmniej odsłoniętej skóry, bo słońce mnie kłuje tysiącem igieł w każdy odsłonięty kawałek skóry, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało.
Od wczoraj wysłuchałam kilku dyskusji na temat wypowiedzi biskupa, sprawa niewątpliwie nie przeszła bez echa. Załączam link do jednego z wielu tekstów na ten temat – tym razem dyskusja wewnątrzkościelna:
https://www.tygodnikpowszechny.pl/rozgrzeszenie-dla-polityka-29482
Cieszę się, że Bobik ma nareszcie coś co przynosi ulgę.
W upał najlepiej na golasa, ale do pracy byłoby ryzykownie w tym stroju. No właśnie – drugi dzień siedzę w pracy, i coś mi się zdaje, że to będzie moja ostoja do końca upałów. Tu jest klimatyzacja! Nadrabian zaległości – duuużo pisania do napisania. Nie lubię musu, wolę wenę, ale jak jest mus to mus.
Jestem w dokładnie tej samej sytuacji, co Zwyczajna. Wieczorem kładę się wcześniej spać, otwierając okna i wpuszczając chłodniejsze powietrze. Wstaję też wcześniej, dość szybko zbieram się i wychodzę do klimatyzowanej redakcji, zamykając uprzednio okna. Siedzę przeciętnie do 18., wracam klimatyzowanym tramwajem i metrem. W takich warunkach upałów prawie nie zauważam 🙂
Choć dziś przez chwilę pałętałam się między 11 a 12 i stwierdziłam, że chyba trochę zaczynam się przyzwyczajać…
U mnie upały +32-38 stopni trwają od ponad miesiąca.
Człowiek się przyzwyczaja i jak chwilowo spadło do +27, to mu zimno 🙄
Nie podoba mi sie zbytnio pomysl organiziwania kolejnego marszu przez Warszawe, tym razem Marszu Pamieci PW. No, nie podoba i koniec. Marsze sa po to by integrowac srodowisko, dac ludziom poczuc sie czescia jakiejs emocjinalnej wspolnoty, przypomnienia o sobie – patrz marsze na Paradadach Rownosci, marsze smolenskie, marsze protestacyjne czy marsze poparcia.
Ale mysle, ze ten wspolnotowy cel mozna osiagnac innymi metodami niz dezoganizowanie zycie miasta, policji, bez dawania politykom kolejnej mozliwoci wykorzystywania okazji do politykierstwa i zgarniania punktow. Mozna propagowac zapalenia swiezki w oknie wychodzacym na ulice, mozna nosic jakis znaczek w klapie (poodbnie do symoatycznego zwyczaju czerwonych papierowych maczkow na Atmstice Day w UK), mozna pewnie wymyslic jakies inne formy zademostrowania pamieci. Nie gorsza mnie komlernie bialo-czerwone opaski wsrod kelnerow, szeroko opisywane w prasie. OK, niech beda opaski, byle kelnerzy nie buczeli do klientrow. 🙂
Zydowski Marsze Pamieci maja zupelnie inna funkcje i inna historie. Sa faktycznie marsze odzyskiwaniem pamieci o spolecznosci, ktora byla i juz jej nie ma i nie bedzie. Wymordwana, a nie bohatersko polegla. I o ktoreej sie nie pameita na codzien, chyba ze Braun przypomni.I fakt, ze te Marsze Pamieci gromadza coraz wieksza liczbe uczestnikow, ma funkcje tez i obywatelsko-wychowawcza.
To tak bardzo z grubsza i bez dluzszych przemyslen.
To nie jest do podobania.
Gwoli ścisłości, to cywilna ludność Warszawy, której podczas powstania nie udało się uciec lub schować, również została wymordowana, a jej tragedia zapomniana. To tak na marginesie rozważań, czy są marsze słuszne i niesłuszne, i gdyby miało się okazać, że słuszne przysługują jedynie pomordowanym i zapomnianym (oraz mniejszości LGBT), a nie bohatersko poległym.
Cieszę ze zwrotu w przekazie serwowanym przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Nareszcie.
Vesper, nie pisalam o marszach slusznych czy nie slusznych, please….Pisalam o tym jak oddawac hold ofiarom
Zginac w powstaniu, nawet jako cywilna ofiara, to nie jest to samo co byc wyciagnietym z domu i wyslanym do fabryki smierci czy byc spalonym w stodole prze wlasnych sasiadow. Ale absolutnie nie zamierzam na ten temat dyskutowac.
Dobrze, nie dyskutujmy więc ani o tym, która śmierć jest bardziej tragiczna, ani z pomysłem, by oddać hołd poprzez marsz, bo dotkniemy w ten sposób tak różnych wrażliwości, że się w końcu pokłócimy. A to by było bardzo niewskazane.
Vesper, ja nie mowilam nigdzie w liczbie mnogiej („nie bedziemy”), tylko pojednczej pierszej osoby – nie podoba mi sie, nie zamierzam dyskutowac. Wiec w dalszym ciagu zamierzam sie wypowiadac we wlasnym imieniu – nie w Twoim, nie w imieniu blogowej spoecznosci, ani jako ambasador wszystkich Zydow, co Twoj post zdaje sie sugerowac.
Lniane, białe spodnie, lniana, luźna góra, rowerem z górki – można wytrzymać (+33). Ale jak się popatrzy na tłum czarno odzianych, szczelnie od góry do dołu zakutanych turystek z Arabii Saudyjskiej i Emiratów… 🙄 Może im tu chłodno, ale reszta – europejska i amerykańska – w szortach i koszulkach z ramiączkami i bez, wyraźnie zgrzana i spocona, chyba też od patrzenia na te zakutane 😉
Rowerem pod górkę już trochę cieplej, ale nie jest źle, bo nie parno. Suchy, saharyjski gorąc daje się znieść.
Bobiku,
daj znać, jak Ci te ciasteczka podchodzą?
Pierwszy raz myślę z sympatią o stronie stosującej cookies 😉
Ok, rozumiem. Nie będziesz dyskutować, tylko się wypowiadać.
Ooo, czekam na akceptację
Oczywiscie, wypowiadac. A kto chce dyskutowac z wyrazonym przeze mnie pogladem, to oczywiscue wolno mu i powinien. Mam natomiast zastrzezena, gdy uprawniony i dosc malo oryginalny poglad wyrazony przeze mnie jest traktowany nie tylko bolesciwie, ale jak gdyby istnala scisla granica miedzy „wasza wrazliwoscia” i „nasza wrazliwosci” i lepiej na sliskie tereny niue wchodzic. Wtedy zadna dyskusja nie jest mozliwa, a zostaja jedynie urazone wrazliwosci.
No i sa oczywiscue poglady, z ktorymi nie warto mi dyskutowac, bi nakeza one najczescue di sfert przesadow, uprzedzen, stereotypow.
Tak już bardzo często bywało, Heleno. Gdyby Twoja wypowiedź zakończyła się na wstawionej emotikonie, to byłoby to bardzo bezpieczne ujęcie tematu. Być może w istocie są lepsze sposoby na oddanie hołdu, czy propagowanie jakiejś idei, niż paraliżowanie miasta. Sama jestem gotowa się do tego stwierdzenia przychylić. Po emotikonie zmieściłaś kolejny akapit, w którym sugerujesz, że paraliżowanie miasta w celu upamiętnienia ofiar Holocaustu jest pewnym wyjątkiem, zasługującym jednak na pochwałę i coraz liczniejsze uczestnictwo. To oczywiście również pogląd uprawniony, ale jednak stanowiący zaproszenie do polemiki. Zakładam bowiem, że wypowiedź ta nie wyszła Ci tak przypadkiem, z rozpędu. Tyle lat „robiłaś w słowie”, że można przyjąć, iż wiesz co piszesz. Sama zresztą wykazałaś się w przypadku siostry Chmielewskiej równym rygoryzmem interpretacyjnym (który wprawdzie złagodniał w przypadku wypowiedzi Camerona).
Nie dziw się więc, że przejawy tej odmiennej wrażliwości budzą lęk przed kolejną ostrą wymianą zdań na blogu.
Ja się cieszę dokładnie z tego, co vesper – z pewnej zmiany, a może raczej rozszerzenia przekazu MPW. Dość tego karnawału, jaki był dotąd. Ofiarom rzezi Woli należy się hołd, którego dotąd praktycznie nie składano. Może trochę oczywiście irytować tak jawne „ściąganie” z marszy 22 lipca w kwestii wstążek z imionami, ale myślę, że Paweł Śpiewak nie ma o to do Ołdakowskiego pretensji. To też byli ludzie poniekąd anonimowi, niczemu niewinni.
Zakłożyłam białe giezło i zaczynam pląsy 😉 serdecznie zapraszam pozostałe panie 🙂
Czy mężczyźni mają prawo do giezła? Bez obowiązku pląsania.
W razie ostateczności może być tunika i jakiś gustowny kapelusik – jak choćby w formie purchawki, co kiedyś Babilas pokazywał. Jestem niewysoki i on by poprawił moją widzialność. I oglądalność.
A pląsać nie będę. Dosyć tego lewackiego brykania, szczególnie na balkonach.
Jest nowy wpis. 🙂
A ja chyba – do Prusaka… 🙁
Bobik,
Pruska nie brac pod uwage ,WAliC ostro i czesc