Szczere zeznanie
– Imię?
– Optymizm
– Nazwisko?
– Uzasadniony
– Miejsce zamieszkania?
– Chwilowo bezdomny
– Miejsce pracy?
– Bezrobotny. Ale ja się bardzo staram, żeby znaleźć pracę…
– To nie należy do sprawy. Proszę lepiej opowiedzieć, jak to było. Od samego początku.
– No więc na początku to było Słowo, ale tak się złożyło, że akurat czasownik i dlatego ja jeszcze nie mogłem istnieć. Ale jak Szef się zdecydował, że będzie stwarzać rzeczowniki i przymiotniki, to byłem mu niezbędnie potrzebny, więc stworzył szybko mnie. Zapewniał, że ma wielkie plany rozwoju firmy i taki współpracownik jak ja będzie miał duże pole do popisu i możliwosci rozwoju osobistego. Młody jeszcze bardzo byłem, naiwny, to się dałem nabrać. Zabrałem się do roboty, że aż furczało. Przy całym tym oddzielaniu światla od ciemności pomagałem, w wykonaniu podkładki do atlasu geograficznego uczestniczyłem, wydawanie astronomicznych sum na gwiazdozbiory nadzorowałem… A potem oczywiście rośliny, zwierzęta, ludzie. Tu dopiero byłem potrzebny! Jak Szef stwarzał człowieka, to z naliczaniem nadliczbówek nie nadążał, chociaż zapewniał wcześniej, że jest wszechmocny i w końcu mówi „wiesz, Optek, jak ci lepiej za dzieło policzę, bo inaczej nigdy do ładu nie dojdziemy”.
Teraz wiem, że trzeba sie było juz wtedy wycofać z całej sprawy, ale wtedy jeszcze naprawdę nie przypuszczałem, jak to się rozwinie i do czego mnie doprowadzi. To Szef był od przewidywania konsekwencji, a ja tylko wykonywałem zarządzenia. Pewnie, że mnie różne rzeczy zastanawiały, na przykład ta cała historia z jabłkiem i wężem, czy potem z Kainem. Ale Szef uprzedził, że ludzie to nie planety czy zwierzęta, mogą byc z nimi pewne problemy i nie trzeba sie zanadto przejmować. „To się wszystko ułoży” – powiedział. „Zainstalowalem im rozum i jak tylko się nauczą go obsługiwać, to większa połowa twojej roboty będzie z głowy”. Nigdy się nie chciał pogodzić z tym, że nie ma większej połowy. „Jak ja zechcę, to będzie” – twierdził…
– Czy oskarżony mógłby się streszczać? Nikt chyba nie ma ochoty siedzieć tu do końca świata.
– Przepraszam, juz zaraz skończę. Jak było dalej to i tak wszyscy wiedzą, bo we wszystkich mediach było. Ludzie robili wszystko, żeby mi utrudnić wykonywanie obowiązków służbowych. Szef naciskał, że juz dawno powinienem zapanować powszechnie i jak wkrótce nie będę z tym gotowy, to mi zafunduje betonowe trzewiki. A ja przecież jestem tylko optymizmem i nie mam nadprzyrodzonych sił ani możliwości. No i ze strachu, że nie wydolę, zacząłem coraz częściej wysyłać na robotę mojego kuzyna Nieuzasadnionego, który miał się podawać za mnie. Podobni jesteśmy, to się długo nikt nie zorientował. I tak naprawdę to on narobił tego całego dziadostwa, a potem wszystko spadło na mnie.
– Czy oskarżony chce coś dodać w ostatnim słowie?
– Tak. Zrozumiałem, że brałem udział w zorganizowanej działalnosci przestępczej i bardzo tego żałuję. Gdybym mógł zacząć jeszcze raz, nie miałbym tak ślepego zaufania ani do Szefa, ani do swojego kuzyna. Dołożę wszelkich starań, żeby w przyszłości prowadzić uczciwe życie i stać się pełnowartościowym członkiem społeczeństwa. Bardzo proszę dać mi jeszcze jedną szansę.
No tak, Uzasadniony czy nie, ale Optymizm zawsze moglby sie przeciez w sadzie bronic, ze optymisci zyja dluzej (czy lepiej juz pewnie byloby kwestia sporna). 😉 A Naiwny to tez kuzyn, czy tez mlodsza, niedojrzala wersja Uzasadnionego? Szef zas zdecydowanie powinien sie podciagnac z ulamkow (przyda sie do ewentualnych rozwazan na temat szklanek w polowie pustych lub pelnych, w zaleznosci od uwazania). 😆
No wiec ja, Bobik, pare razy tego Nieuzasadnionego Optymizma spotkalem, bywal u nas w domu, bo Stara ma do niego pewna kobieca slabasc.. Zawsze powtarza, ze odda pietnastu Zgorzknialych -Toksycznych Cynizmow za jednego Nieuzasadnionego Optymizma. Tez rozne pieszczotliwe ksywjki mu wymysla: Frajer, Szlimazl i takie tam. A i mnie ta swoja slaboscia tak zarazila, ze kazala przeczytac Davida Copperfielda i specjalnie zwrocic uwage na postac Pana Micawbera, bo jest on wcieleniem wlasnie Nieuzasadnionego Optymizma i bardzo to jest przyjemna postac.
Wiec nie wiem co tam ten Nieusprawiedliwiony nabroil, ale wierz mi, lepszy on niz pietnastu Zgorzknialych-Toksycznych Cynizmow.
Też mam kobiecą słabość do Nieuzasadnionego Optymizma. Zapewne wynika ona z tego, że gdy NO z rzadka, bo z rzadka, ale jakimś cudem ma rację, to staje się wtedy Prorokiem.
Naiwny z Nieuzasadnionym jest owszem, spokrewniony, ale nie sa to bracia blizniacy. A czy oni sa od kogos lepsi, czy gorsi, tego sad nie rozstrzygal. Sad tylko dal Uzasadnionemu mozliwosc przedstawienia jego wersji wydarzen, zeby sprawiedliwosci stalo sie zadosc. 😉
Bobiku, ja nie pytalam czy gorszy czy lepszy, i co sad zdecydowal, tylko czy Naiwny to Uzasadniony za mlodych lat, czy tylko kuzyn Uzasadnionego. (Uzasadniony w koncu mowi, ze gdy byl mlody i naiwny dal sie nabrac…) 😆
Moj Slabo Uzasadniony twierdzi, ze kotlety nie beda dzis przesolone, mimo glebokiego nimi zainteresowania Zosi. Ide sprawdzic. 😀
Jeszcze tylko to podrzuce, zeby Szef mial moznosc nauki o zbiorach, skoro i tak ma sie podciagac z ulamkow. 😆
http://www.huffingtonpost.com/2009/11/06/funniest-venn-diagrams-th_n_347552.html?slidenumber=VNlKYTQN5jI%3D#slide_image
Ogladalem w wiadomosciach relacje z uroczystosci muratorskich i usmialem sie zdrowo, kiedy Sarko usilowal udawac Kennedy’ego, wolajac „wir sind Berliner”, czy jakos tak. 😆
Kompleksow to ten gosc chyba nie ma. Albo tez jego piarowcem jest Nieuzasadniony. 😉
Nieuzasadniony powie, ze zmienil „ich” na „wir” z wrodzonej skromnosci, wykazujac sie przy tym daleko idaca oryginalnoscia… 😉
skromne brykanie 😀
zmeczony wczorajszym wiwatowaniem do nocy cicho i
skromnie wolam brykamy,fikamy 😀 😀 😀
tak jak wczoraj, ale może się mleko rozrzedzi do wersji light. taki poranny optymizm…
Musze sie z Wami podzielic.
Wczoraj przed zasnieciem ogladalam w telewizji kolejnego wieloodcinkowego Attenborougha (Life) i zobaczylam Najpiekniejsze Zwierze na Ziemi, ktorego istnienia dotad nie podejrzewalam.
Najpiekniejsze. Pieknosci tak porazaujacej , ze odbralo mi mowe ze wzruszenia, a kiedy przywrocilo z powrotem, moglam jedynie powtarzac za Pawlikowska-Janorzewska:
Panie, Twe dzielo tak piekne, tak czyste,
ze wielbie Ciebie, Wielkiego Artyste
i kwituje nasze porachunki…
A dzis rano rzucilam sie do YouTube, zeby zobaczyc czy znajde to zwierze na jakims filmiku. Nazywa sie po angielsku Deep Ocean Sea Dragon i zajelo mi troche czasu odszyuanie wlasciwego smoka morskiego, bo rozne ryby podszywaja sie pod te nazwe, ale ten akurat ryby nie przypomioa, raczej dziwnego konia morskiego namalowanego przez Miro. I udalo mi sie go wreszcie znalezc, O tak, to jest ten , na tym filmie, pokazuje sie po dwoch minutach. Pochodzi z cieplych wod u wybrzezy Australlii i mieszka wsrod 50-metrowych morskich wodorostow, wyzszych nieraz od wiekszsci drzew na ziemi.
No to podziwiajcie sami (Moniko, pokaz koniecznie swoim Dziewczynkom):
http://www.youtube.com/watch?v=UtQAN-FhNTw
Dzien dobry 🙂 Mleko bez kawy? 😯 Nawet w wersji light brrr!!!
Z drugiej strony mgla czysto kawowa, calkiem bez mleka, bylaby jakas taka… Malo optymistyczna. A w koncu tak naprawde nikt by tego Optymizma, jakkolwiek mu na drugie, nie chcial na stale wysiudac z okolicy. 😉
Wiec ja popieram kawe z mlekiem, czyli (jak zwykle) swieczke i ogarek. 🙂
Filmiku sobie nie obejrze, bo Uprzejmy Truposz, w przeciwienstwie do hedonistycznego Laptoka, jest asceta i uznaje wylacznie takie strony internetowe, ktora skladaja sie z samych liter. Ale na temat zwierzecej urody i tak mam swoje zdanie. Piekne zwierze musi zyc na ladzie, miec cztery nogi i ogon (ale nie wylacznie), futro i podobnie do Forda moze byc w kazdym kolorze, pod warunkiem, ze jest to kolor czarny. Nie wiem, czy ten caly waz morski posiada w/w atrybuty. 🙄
To nie zaden waz, tylko smok. Prawdziwy smok namalowany przez Miro.
Bobik,
masz rację jak cholera. Ta maszkara podrzucona przez Helenę co nie z Troi, jest tak łokropna, że aż mi zacier wysadziło…
A rozmowę Miro z Rychem słyszałem i on kombinował zupełnie inaczej, tylko mu nie wyszło, ot co…
Co sie odwlecze… Jak tylko Bob odzyska zdolnosc ogladania na YouTubie, juz ja dopilnuje, zeby obejrzal, chce czy nie chce.
Nie odpuszcze.
Czy ktos moglby powstrzymac tego kretyna?
http://www.dziennik.pl/polityka/article479020/Sikorski_Zburzmy_Palac_Kultury_jak_mur.html
ot, jaka w ludziach zawziętość. świat na krawędź doprowadzą, a nie odpuszczą… 🙄
mgła optymistyczna? czy nie za dużo tego optymizmu wszędzie się upycha jak niechcianą nadprodukcję?
Powstrzymywanie kretynow jest na ogol zajeciem dla samobojcow. A jak zeenowi zacier wysadzilo, to nawet nie bedzie czym dodac sobie odwagi. 🙄
W kwestii upychania optymizmu mozemy przyjac opcje leninowska: kazdemu wedlug potrzeb. 😉
Heleno,
to jak nazwiesz J. Giedroycia, chyba superkretynem.
W sferze wpływu symboli na naród był daleko radykalniejszy a jego racje nie były tylko gruzem po budowli, lecz hektolitrami krwi.
Troche nieeleganckie wydaje mi się rzucanie inwektyw na nieobecnych, nie mają jak sie bronić.
Co innego obecni – tu inwektywy są oczywiście eleganckie i pożądane.
Z Giedroyciem rzeczywiscie trudno teraz podejmowac swobodna i nieskrepowana dyskusje, a przed obrzucaniem inwektywami i kiedys i teraz bronil go i broni tzw. caloksztalt, co niekoniecznie odnosi sie do niektorych znanych nam, zyjacych jeszcze postaci. 😉
Z powyzszych wzgledow sformulowanie „nie zgadzam sie z racjami J. G. w sprawie symboli, a uporczywe powracanie do pomyslu zburzenia PK (i nie chodzi tu, bron Boze, o Pania Kierowniczke!) przez R.S. uwazam za kretynskie” wydaje mi sie nie przekraczac ram dopuszczalnosci. 😉
To może w ramach antykryzysowych prac interwencyjnych zbudować nowy PK specjalnie do zburzenia? 🙄 Albo zburzyć ten stary, pozostawiając replikę, oczyszczoną przez patryjotyczny filtr na pot i krew pracujących świadomie obywateli? Najlepiej gdzieś na peryferiach stolycy. Albo dawnej stolicy zafundować w darze wg zasady: my już się nacieszyliśmy, teraz wy skorzystajcie. Jakież to budujące, taka życzliwość i gest…
Takie rozważania chyba nie wykraczają poza ramy naszych narodowych możliwości i fantazji, a stanowią dodatkowo optymistyczny przykład patrzenia na problemy urbanistyczne i nie tylko, jako na całokształt i swobodę myślenia oraz efekt nieskrępowanej dyskusji o palących problemach.
Nie przypominam sobie aby Giedroyc nawolywal do burzenia Palacu Kultury. A jesli nawolywal kiedys , to dzis jest to pomysl iscie kretynski.
Palac Kutury byl KIEDYS jakims symbolem. Bezmyslne powtarzanie, ze jest „szkaradny” nalezalo do obowiazukacych mantr.
Dzis nie jest juz zadnym symbolem. Jest natomiast jednym z wazniejszych budynkow publicznej uztecznosci, a w dodatku zbudowanym bardzo soliodnie. Drugioego takiego budynku w Warszawie nie ma – mowie wlasnie o stroinie uzytecznosci.
Zacznijmy jednak od architektury – jest jaka jest, moze sie podobac mniej lub bardziej, ale z pewnoscia jest takich budynkow na kopy np w Nowym Jorku i nikt nie nawoluje do ich burzenia. Nawet jesli architektura PK , spozniona o jakies 30 lat w chwili kiedy Palac budowano, mogla wtedy o razic architektow, dzis nabrala calkiem szlachetnej patyny, a wszystkie jej elementy socrealistycznej estetyki sa waznym znakiem czasu, waznym na tyle, ze nalezy im sie ochrona, bo inaczej niewiele z tamtego okresu zdolamy zrozumiec. . Ogladalam pare dni temu program poswiecony architekturze i zdobnictwu moskiewskiego Metra i dzis wala tam wycieczki studentow architektury z calego swiata aby ogladac plafony, rzezby (jak podkreslano w programie czerpiace garsciami z estetyki renesansu ale przebrane we wspoleczesny kostiu, bo tylko taki kostium byl wowczas akceptowany i prpjektowane przrz wybitnych artystow tamtego okresu) . Moskiwskie metro dzis zachwyca nawiazaniem do architektury katedr i palacow, radoscia i kunsztem mozaik, przestrzenia, ktora laczy „demokratyczna” funkcjonalnosc z estetyka palacowa.
Jesli dzis spojrzec z perspektywy PK na to co widac na dole , mamn na mysli przede wszystjim t.zw. sciane wschodnia, to widac dopiero jak szkaradna architektura powstawala o jedna dekade pozniej. I jak licha. Sciana wschodnia zostala akurat zaprojektowana przez prof. Karpinskiego – ojca trzech wybitnych polskich opozycjonistow i brata Swiatpelka.
No i jest oczywioscie polityczny wyniar zburzenia PK. Gdyby zostal on zburzony 20 lat temu, byloby to nie najmadrzejsze, ale nie byloby malostkowym gestem prowokacji, nie potrzebnym i kompletnie nie zrozumialym na Zachodzie, a i w Polsce bardzo kontrowersyjnym. Kiedys PK byl najbardziej „imposante” budowla w stolicy. Juz dawno nie jest. Jest natomiast czy sie to komus podoba czy nie jedna z najbardziej znanych w swiecie ikon Warszawy, zywych pomnikow jej powojennej historii.
film Heleny przekolorowy 😀
czy cos co jest ladne jest ladne bo jest czy to my konsumujac
ladne tworzymy to,czy ladne moze istniec bez swiadomego odbiorcy ?
p.s. z filmu najbardziej podobala mi sie plywajaca „zielona pietruszka” 🙂
uwaga!uwaga! prowokacja !!! 😀
warszawa jest tak brzydka ze jeden PK nic jej zaszkodzic nie moze
Mialem jeszcze napisac cos do merituma, ale poniewaz w miedzyczasie napisala Helena i jak widze musialbym w duzej mierze powtorzyc jej argumenty, to dam sobie siana. Za to rozszerze katalog pomyslow fomy o zrobienie z PK antysymbolu, czyli odwrocenie go do gory nogami i postawienie na iglicy. Poza oczywista wymowa tego aktu, daloby to jeszcze Stolycy i Narodowi niebywala atrakcje turystyczna, przy ktorej obecny Palac to po prostu marchewka z groszkiem i popluczyny po Licheniu. 🙄
Jedna winietka z moskiewskiego metra:
http://www.flickr.com/photos/8534708@N03/2934282210/in/pool-moscowmetro
w pmysl gospodarza Baru warto byloby zinwestowac
dom moj z dziecinstwa: ta wielka betonowa plyta w ktora gwozdzia wbic nie mozna i slomianke trzeba bylo przyklejac
chetnie w ramach terapii rozwalilbym czyms tam 😀
No i jeszcze ten plafon mozaikowy, ktory mi sie bardzo podoba, choc podobno przedstawia czerwona flage:
http://www.flickr.com/photos/tarkastad/3950706373/in/pool-moscowmetro
No i chwatit Bobiku. To jest ok. Natomiast bezpośrednie nazywanie kretynem R.S. jest mocno nie O.K. – jeszcze sobie nie zasłużył…
To tak w ramach poprawności 😉
By the way… czasem nie trzeba skrobać, wystarczy lekki wiaterek i już cieniutka warstewka kultury znika.
Piszę, by Helenie uzmysłowić, że oczekując poziomu, sama niech sie nie chwyta, bo tym samym skazuje swoje argumenty na lekceważenie.
A przecież szkoda by było, bo talentów Helenie nie brakuje 🙂
pieknie Heleno,po kilka tysiecy zdjec!!!!
jak strace prace to podesle Tobie moje dzieci do pladrowania
lodowki i Twojego konta 😀
Nie „kogos”, zeen, tylko ministra. A im za to placa, abysmy mogli patrzec im na rece i wyglaszac nawet najostrezejsze sady.
Bo nie jest minisiter od tego by podejmowac deczyje w sprawie „burzenia symboli” i podpowiadania jaki powinnismy miec stosunek do nich. Nie jest minsiter od ustalania poprawnej wersji historii. Nie jest. Od tego sa inni. A od PK istnieja urbanisci, architekci, no i mieszkancy stolicy. To ze kolega Radek tego nie rozumie i uwaza, ze on moze jako MINISTER wypowiadac sie na temat tego ze nalezy to koniecznie zburzyc, swiadczy o tym, ze w pewnych dziedzinach jest absolutnym kretynen. Sorry, Radek, ale pilnuj wlasnego palacu, a nie czegos co do ciebie nie nalezy.
Do zburzenia PK przekonałyby mnie tylko argumenty ekonomiczne (horrendalne koszty eksploatacji) ew. zagrożenie bezpieczeństwa, wszystkie polityczne argumenty mnie nie przekonują, a raczej rozbawiają.
Ja sam mam sentyment do tej budowli, przez lata kojarzonej ze stolicą, w kwestii architektury podzielam zdanie Heleny.
Heleno, nie pędź tak…
R.S. sie wypowiedział. Nie narzuca nikomu ani sposobu widzenia, ani wersji historii, spokojnie. Przetoczyła się swego czasu fala wypowiedzi na temat PK przez prasę i już chyba wszyscy się wypowiedzieli. Zdania były różne – ale zabraniać ministrowi wygłaszania własnej opinii o PK to chyba przesada, co? Pisarze do piór?
Niech się zastanowię….
O żesz ty! Faktycznie!
Jakim prawem minister od spraw zagranicznych wypowieada się na temat spraw wewnętrznych?!
Czy ja, podatnik, płacę mu za to? Oczywiście nie!
– Ściąć!
ale wsześniej 10 rózg…
Nie, nie, pisarze do pior to jeszcze cos innego. Owszem, ministriom wolno mniej mowic niz innym uczestnikom debaty. On APELUJE o zburzenie PK. I dopoki jest zapraszany do mikrofonu jako MINISTER Sikorski, a nie dziennikarz Sikorski, to jego slowa maja znacznie wieksza wage niz gdyby byl free-lancerem w BBC. Pamietacie jak porownal budowe gazociagu do Paktu Ribbentropp-Molotow? Jego slowa byly cytowane w swiatowej prasie. Nie dlatego, ze byly barzdo madre lub odkrywcze, ale dlatego, ze polski MINISTER powiedzial cos wybitnie glupiego, a skoro powiedzial to minister to jest to widac stanowisko polskiego rzadu.
Wlasciwie obok Palacu nowy temat sie tu pojawil, a mianowicie na ile sa w takim medium jak blog dopuszczalne inwektywy pod adresem osob publicznych. Moje zdanie tu jest mniej wiecej takie, jak na temat tzw. brzydkich slow – jezeli ktos ich uzywa jako przerywnika, dlatego, ze ma ubogi slownik, nie umie czy tez nie chce mu sie poszukac innego okreslenia, to tego nie trawie. Natomiast kiedy one sa uzyte jako srodek stylistyczny, dla podkreslenia emocjonalnosci wypowiedzi lub nadania jej specyficznego charakteru, to jest to dla mnie OK. Nie da sie ukryc, ze dupa dziala na odbiorce komunikatu pisanego nieco inaczej niz d..a, a ta z kolei jeszcze inaczej od sempiterny. Wybor ktorejs z tych wersji, jezeli jest swiadomy, zalezy od tego, jaki efekt chcemy wywolac i dlatego programowe zbanowanie wszystkich wulgaryzmow uwazalbym za stylistyczne zubozenie.Z inwektywami jest dla mnie dosc podobnie – jezeli sa wyraznym srodkiem stylistycznym, to nie bylbym sklonny ich zakazywac. Ale w czym zeen ma wedlug mnie racje, to w tym, ze umieszczajac w wypowiedzi inwektywy podnosi sie wprawdzie jej temperature emocjonalna, ale w jakis sposob „obniza range”. No bo z inwektywami nie sposob merytorycznie dyskutowac, ani szukac na nie kontrargumentow. One sluza wlasciwie tylko wylaniu zolci, co moze i przynosi ulge, ale do istoty rzeczy ma sie nijak.
Do tego trzeba dodac, ze szczegolnie wszelkie slowa o emocjonalnym zabarwieniu bardzo sa zalezne od kontekstu i sytuacji. „Kretyn” uzyty wobec kogos na konferencji naukowej, czy w artykule prasowym, ma zupelnie inny wydzwiek niz tenze sam kretyn rzucony w prywatnej rozmowie. I tu znowu bardzo trudne do rozstrzygniecia pytanie, czy rozmowa na blogu dzieje sie w przestrzeni publicznej, czy w prywatnej lub klubowej, gdzie na pewno ostrzejsze srodki wyrazu sa dozwolone. Bardzo mi to trudno rozstrzygnac, bo rozum mowi, ze blog, gdzie kazdy moze zajrzec, nalezy do przestrzeni publicznej, a z brzucha mam jednak poczucie, ze toczymy tu rozmowe w prywatnym kregu i nie musimy na kazde slowo tak strasznie zwazac. Tak ze mam w tym temacie sosne rozdarta. 😉
Bo o dupach trzeba rozmawiać! Widział ktoś, żeby dupę atakować inwektywą? 🙄
Zgadzam sie i z Bobikiem i z zeenem 😆 😆 😆 😆 😆
Kiedy ktoś się wypowiada,
wzbudza tym zaś śmiechu kupę,
mogę rzec: głupoty gada
lub mieć go za rym do słupem
ale szansę mu obrony
dać wypada, nie inaczej
nie ma wśród nas tej persony-
nie obroni sie on raczej…
Zatem bądźmy przyzwoici
nie flekujmy nieobecnych
bądźmy jak antysemici
z filosemitami – grzecznie 😉
Ja sie w ogole zgadzam ze wszystkimi, z wyjatkiem tych momentow, kiedy sie akurat nie zgadzam. 😀
A ze ministry i inne takie powinny na czas sprawowania urzedu schowac swoje prywatne poglady do sejfu, a w przypadkach, kiedy je wyrazaja, starannie podkreslac, ze to prywata, jest dla mnie kwestia profesjonalizmu i szacunku osob pelniacych funkcje dla swoich wlasnych instytucji. Bo zawsze trzeba sie liczyc z mozliwoscia mylnych interpretacji, przekrecen, pomieszania lub utozsamienia prywatnego z publicznym, itp. No, do zony moze sobie taki minister chlapnac, co prywatnie sadzi o tym i owym, o ile nie jest zolza i nie rozniesie. Ale poza tym niech wyraza wylacznie stanowisko instytucji, to nie bedzie mial problemow (przynajmniej niektorych) ani on, ani instytucja. 😉
To Radek Sikorski przeniosl sie juz na lono Abrahama?
A gdyby tak żonie prezentować tylko stanowisko instytucji? 🙄
Albo mężowi, żeby nie było, że kobieta nie może prezentować…
Na blogu Meza Zony Sasiada tez pojawil sie wpis o wypowiedzi Radka Sikorskiego – Waldemar:
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=575#comment-116984
No, moj czlowiek!
Nie sflekowac ani tyci?
Nie powiedziec, ze ktos palant?
Zal mnie na to jakis chwycil
i wciaz bardziej mnie rozzala. 🙁
Sluszne to i bontonowe,
elegancji pelne, gracji,
ale – popiol na ma glowe –
trudne do realizacji.
Przy standardzie tak wysokim
gdzie jest wentyl, ze sie spytam?
Bakne „palant!”, mrugne okiem
i juz zaraz dupa zbita. 🙁
Moge wstrzymac sie sluzbowo,
lecz prywatnie, miedzy nami,
wymknie czasem sie to slowo,
gdy ktos palant jest z kosciami.
Wiec litosci, gdy ktos palnie
cos tu, nie sluzbowo chyba –
widac nie chce zbyt nachalnie
tkwic w doskonalosci dybach. 😉
O rany, ale się Blogowisko rozpędziło! Nie nadążam. Ja dzisiaj, korzystając ze szlabanu panadoktorowego na wychodzenie z domu, dorgą mailowa i telefoniczną popycham sprawy UTW do przodu. Zafiksowałam termin inauguracji i godni wykładowcy zgodzili się przyjąć zaproszenie i wygłosić wykład inauguracyjny.
Regionalna gazeta Głos Wielkopolski zgodziła się przyjąć patronat nad naszym UTW. I ileś jeszcze spraw pomniejszych załatwiłam.
W związku z czym daję dzisiaj upust optymistycznej stronie mojej natury. Nie wnikając w to jak jej na drugie.
Zajęta jestem tak bardzo działaniem lokalnym, że na globalne myslenie zostaje mi już nieco mniej czasu. Ale nic staconego, ja jeszcze „dam głos” 🙂
No wiesz, Bobik, nawet mnie, Bytowi ze wszech miar Doskonalemu , tez sie zdarza komus przylozyc prawa lapa przez lewe ucho, zwlaszcza jak mi sie podlozy. 😈 😈 😈
Heleno, bardzo nam sie smoki podobaly, zwlaszcza, ze akurat czytamy ksiazki o smokach. Dzieci obejrzaly filmik kilka razy, i kazaly go wlozyc do bookmarks. 🙂
Co do rozmow o politykach, to mysle, ze mozna ich jednak jak najbardziej krytykowac, nawet gdy nie sa obecni, bo to niedokladnie ta sama relacja co w zyciu prywatnym. Jest to w istocie wyrazanie opinii pracodawcy (czyli nas, ktorzy za ciezkie pieniadze wynajmujemy ich do pracy) o pracowniku. Inna sprawa, ze nie nalezy do tej opinii juz krytyka bardzo osobista, bo wlasciwie to nas powinno w tej relacji obchodzic glownie, jak dla nas pracuja. A co do tonu krytyki, to rzeczywiscie, gdy jest bardzo mocno emocjonalny, jakos zmniejsza skutecznosc wypowiedzi (jak to zauwazyl Bobik) – czytajacy zaczyna zwracac wieksza uwage na stan emocjonalny mowiacego a nie na omawiana kwestie. Z tym, ze urokiem blogow jest mowienie na nich potocznym jezykiem, zamiast nadetego jezyka politykow, i bardzo ubogiego niestety jezyka wielu dziennikarzy (ubostwo jezykowe jest jakos zwiazane z zawezonym polem postrzegania). Mysle, ze majac te dwie sprawy jednoczesnie w pamieci mozna sobie jakos poradzic.
Co do tzw. brzydkich slow, to zgadzam sie z Bobikiem, z dopiskiem zainspirowanym przez Pinkera – uzywanie w duzych ilosciach naraz, nawet w celach swiadomie stylistycznych (zwiekszenie ekspresji) jest po pewnym czasie monotonne i powoduje znuzenie u czytelnika, nawet jesli piszacy nie nalezy do tych osob, ktorzy pisac inaczej nie moga, bo maja zbyt ubogie slownictwo (ostatnio zdaje sie nalezy do tej grupy spora czesc klasy politycznej i biznesmenow).
A jako urodzona warszawianka, z paroma pokoleniami przede mna takze mieszkajacymi w Warszawie i pod Warszawa, sama nie lubie Palacu Kultury. Burzyc go nie warto, bo jakos funkcjonuje, ale nigdy go nie lubilam, moze dlatego, ze mial takie nieprzyjazne, puste, defiladowe otoczenie. I byl nadety ta swoja pluszowo-krysztalowa estetyka, dominujac duzo nizsza zabudowe Alej Jerozolimskich (czesc nizszej zabudowy zreszta zostala zburzona, zeby go wybudowac, mimo ze jakos przetrwala nawet Powstanie). Ale Warszawa w ogole cierpi od dawna dlatego, ze jest stolica, i ciagle nowe systemy uszczesliwiaja ja szczegolnie nieprzemyslanymi pomyslami (nie mowiac o tym, ze w pewnym momencie jej wlasciwie po lewobrzeznej stronie nie bylo…).
Uff, chyba wszystko nadrobilam, mimo szesciu godzin opoznienia. 🙂
Moniko,
dla pełnej jasności dołączcie do bookmarks i to:
http://i.lawka.pl/graf/zdjecia/org/57.jpg
niech dzieci poznają inne znaczenia słowa smok…
😉
Hah! A nie mowilam ze te smoki australisjkie sa olsniewajaco piekne!
A u Attenbprougha natopmiast sa jeszcze bardziej kolorowe i sekwencja pokazywania ich jest dluzsza i po prosu zapieraja dech w piersiach.
Dzien przedytem z tej samej serii Life pokazywano tez niezwyle ptaszki z wysp na Poludniowym Pacyfiku , ktorych opis pamietam bardzo dobrze z Guns, Germs and Steel Jareda Diamonda. Same ptaszki sa dosc niepozorne, male rude, natomiast buduja one latami palace tak niezykle dla swych wybranek serca, ze wprost nie do wiary. Ozdobione licznymi kwiatami, owocami, barwnymi zuczkami, kolorowymi grzybami, nawet co pielniejszymi gowienkami innych zwierzat uzbieranymi w lesie, ale pilnuja bardzo, by na tych ostatnich nie wyrosly jakies nudne biale grzyby, nie pasujace do wystroju wnetrza. Diamond, pamietam, opisywal, ze jakis samiec ukradl mu wszystkie barwne kredki, aby nimi ozdobic swa alkowe, natomiast fotograf od Attnborougha nieopatrznie rzucil na ziemie, obok swej starannej kryjowki papierek po batoniku Sneakers. Papierekl zostal NATYCHMIAST starannie uzyty do wystroju wnetrza. Fotograf musial go w nocy wykrasc i schowac, aby mu nie psul „natury”.
Zas pani ptaszkowa , jak juz wszystko jest gotowe, chodzi i oglada starannie , ktora alkowa jej sie najbardziej podoba.
No sluchajcie! 😆
W sprawie krytykowania przedstawicieli rzadu Monika, jak zawsze powoiedziala dokladnie to, ci chcialabym sama powioedziec, ale nie potrafilam tak ladnie. Oni sa w naszej sluzbie 😆
Sorry, znowu sie wpakowalam do dzialki mojego Ukochanego.
A nie mowilem, ze musimy miec dwa komputery…
To pojdz i zarob na nie.
Heleno, „Guns, Germs and Steel” – swietna ksiazka! Musze rzeczywiscie poszukac gdzies filmu o tych ptaszkach-dekoratorach wnetrz. W wersji klasyki dzieciecej przypominaja mi ksiazki Mary Norton o Pozyczalskich (tez obecnie w czytaniu), ktorzy tez urzadzaja swoje ukryte male mieszkanka wykorzystujac drobiazgi niepotrzebne ludziom. Poza tym Pozyczalscy to takie swietne wytlumaczenie, gdy gina drobne przedmioty (agrafki, guziki itp.).
zeen – bycie Johnnym one-note musi byc czasem nieco nuzace nawet dla samego zainteresowanego, ale tu chociaz na plycie winylowej i w dobrym wykonaniu… No i na szczescie leci z nami psycholog. 😆
http://www.youtube.com/watch?v=HO9gKjm6sC8
Przeczytalam tez kilka jego nastepnych. Swietna jest tez o jezyku i dlaczego seks jest taki przyjemny. No i „Collapse” Sprobuje odnalezc jak sie te ptaszki nazywaja – nazwa jakas mniej wpadajaca w ucho niz deep ocean sea dragons.
Te ptaszki-altanniki to rzeczywiscie fascynujace stworzenia. I na pewno maja jakies wlasne, osobnicze poczucie estetyki, bo kazdy buduje te altanke inna (w przeciwienstwie do gniazd wiekszosci ptakow, ktore u calego gatunku wygladaja jednakowo) i ma dokladne wyobrazenie na temat, jaka ona ma byc. Niektore elementy sa tysiac razy poprawiane, jezeli w przekonaniu altannika nie sa dosyc perfekcyjne, a inne, wprowadzone wbrew woli tworcy przez nature lub czlowieka, zdecydowanie usuwane. Na jedne elementy dekoracyjne ptak rzuca sie z zaciekloscia i szuka ich po calym lesie, a drugie pod dziob mu mozna podsuwac i nie skorzysta. No, artychy po prostu. 🙂
vogelkop bowerbird – a mouthful.
MAM GO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
http://www.youtube.com/watch?v=E1zmfTr2d4c
To jest jednak mocno skrocona wersja. 😆
Mam nadzieje, ze nie o glowe ptaszka 😯
Bobik-Madralo! Skad wiedziales, ze one sie nazywaja altannikami? Bo faktycznie tak sie nazywaja!
Much impressed.
A niby to raz dawalem do zrozumienia, ze moja najulubiensza lektura nie sa zadne tam hamlety i raskolnikowy, tylko ksiazki o zwierzetach? 😆
Altannik ladnie (clever Bobik!), ale Bowerbird tez – kojarzy sie ze sredniowiecznymi opowiesciami rycerskimi, gdzie damy mialy tak nazwana po angielsku swoja komnate. Tylko Vogelkop troche mniej eufoniczny…
A sam proces pokazywania domu i otoczenia w podobnych okolicznosciach u ludzi zostal juz opisany przez Jane Austen. Wizyta we wlsociach kandydata na meza jest stalym elementem jej powiesci – czesto decydujacym. 😉
zeen!!!!!!! 😆
No i teraz sie wydalo, ze altanniki nie same z siebie takie spryciule, tylko u Jane Austen wyczytaly… 😆
Bobik, a moja Babcia na Florydzie tez najchetniej idzie do lozka z jakas ksiazka o zwierzetach. Potem czyta do rana. Nie mowiac o tym, ze jak przyjezdza tu, to chodzi do rzeznika po jedzenie dla mnie. Jak dr Samuel Jonson chiodzil sopecjalnie sam, osobiscie do rybibiarza po najtlusciejszre ostrygi dla swojego Ukochanego Kotka Hodge’a. Hodge ma pomnik w Londynie. Ciekawe czy ja sie doczekam. 👿
pozwole sobie dolaczyc sie do opinii,ze inwektyw majacych
celowo obrazac kogos na blogach publicznych bez znaczka
„uwaga moze byc obrazoburczo” powinno sie unikac,emocje natomiast dodaja czesto” pieprzu” choc sa tez czesto mniej skuteczne w argumentacji
A propos zwierzecej zmyslnosci – sam nie wiem, czy bardziej sie mam wsciekac, czy podziwiac. Wlasnie mialem pewien jej przyklad, ktory bardzo sprzeczne uczucia we mnie wzbudzil.
Jakis czas temu schodze ja do piwnicy po mleczko do kawy, takie w kartoniku, biore ten kartonik do lapy, a on dziwnie jakis lekki. Juz mialem oskarzyc producenta, ze puste opakowania sprzedaje, ale po dokladniejszych ogledzinach odkrylem dwie male dziurki o postrzepionych brzegach i domyslilem sie prawdy, choc jeszcze nie calej. No, trudno, wzialem drugi kartonik, ten oprozniony wyrzucilem i zapomnialem. Alisci przy nastepnym zejsciu po mleczko puste i nadgryzione okazaly sie juz wszystkie kartoniki. Psiakrew, zaklalem, kawosz pospolity mi sie zagniezdzil! Posprzatalem i zaczalem mleczko do kawy trzymac w kuchni. Przez jakis czas byl spokoj, az tu dzisiaj udalem sie w inny kat piwnicy, gdzie trzymam inne rzeczy w kartonikach i tu dopero miesem rzucac zaczalem! Przeciery pomidorowe – wyzarte. Sos holenderski – wyzarty. Sos bearnaise – jak wyzej. Po sosie truflowym – ani sladu. Nawet sznur sie nie ostal!
Nie wiem, co to za zwierz mi polowe zapasow zalatwil, bo wskutek swojej zmyslnosci starannie unikal spotkania ze mna. Ale podejrzewam, ze gdybym go dorwal teraz, kiedy zlosc we mnie buzuje, to bym pewnie ani inteligencji, ani urody nie uszanowal! 👿
Mam pewne podejrzenia, Przyjacielu. Nie chce rzucac na nikogo bezpodstawnych oskarzen, ale jakbym je dorwal, to swej licznej rodziny by nie rzopoznaly. Przypominam Ci kto poznosil Twojego Pedigree Pala pod deski w kuchni, pamietasz? Otoz to.
Gdyby byla jakas dalsza poruta, to kiwnij tylko lapa, a wsiadam w samolot i przylatuje. Ja z nimi zrobie porzadek.
Mojej Starej wyjadly kiedys duze zapasy francuskich mydelek, jak byl remont kuchni i rozne rzeczy poznoszono do garazu. Nie moglem jednoczesnie pilnowac remontu i mydelek, wiec te zarazy skorzystaly z chwilowej nieuwagi.
Ale pozniej wprowadzilem w garazu krwawy terror i wynisoly sie do sasiedzkich budowli. Ze mna nawet starym i schrowanym nie ma zartow 👿
Bobiku, musze na razie leciec karmic pisklaki, ale literatura jest – jak wiadomo – dobra na wszystko! Good old Jane! I oczytane altanniki. A to co ci kradnie, to pewnie Pozyczalscy. 😆
Mam nadzieje, ze Bobik nie bedzie mial mi za zle zamieszczenie komunikatu, ktory wlasnie dostalam:
_______________________________________________
Szanowni Państwo,
Antyfaszystowskie Porozumienie 11 listopada zaprasza na :
DEMONSTRACJĘ ANTYFASZYSTOWSKĄ
która obędzie się w dniu 11. listopada 2009 o godzinie 13.00 przy
wejściu do Metra Świętokrzyska.
Nasza demonstracja jest reakcją na coroczne, legalne marsze neofaszystów. W czasie pochodu przez centrum Warszawy skandują oni faszystowskie i antysemickie hasła, nawołując do nienawiści wobec wszystkich, którzy nie pasują do ich wizji „prawdziwego Polaka”.
Jesteśmy oburzeniu tym, że władze miasta Warszawy zezwalają na marsze neofaszystów. Zgoda lub nawet tylko bierna postawa wobec tego typu demonstracji prowadzi do przyzwolenia na obecność głoszonych przez nich poglądów w przestrzeni publicznej. Czym to się kończy, możemy w Polsce obserwować od kilku lat. Jeszcze niedawno media regularnie publikowały zdjęcia kolejnych polityków wznoszących ręce w geście \’powitania rzymskiego” (które było gestem stosowanym przez nazistów w III Rzeszy i jest obecnie znakiem rozpoznawczym osób o neofaszystowskich przekonaniach), a szefem państwowej telewizji był redaktor gazetki dla nazi-skinheadów.
Gdziekolwiek na świecie neofaszyści demonstrują, w odpowiedzi na ulice wychodzą przede wszystkim zwykli mieszkańcy miast. To właśnie ich udział w kontrmanifestacjach jest dla ludzi zafascynowanych ideologią opartą na nienawiści wyraźnym komunikatem, że dla faszyzmu i jego odmian nie ma i już nigdy nie będzie przyzwolenia i akceptacji.
Dlatego zapraszamy wszystkich mieszkańców Warszawy do udziału w demonstracji antyfaszystowskiej. Pokażmy, że w naszym mieście, jak i w żadnym innym nie ma miejsca na propagowanie faszyzmu, ksenofobii, antysemityzmu czy homofobii.
Po demonstracji zapraszamy do klubu CDQ na koncert zespołów popierających
idee przyświecającą demonstracji; zagrają: HiFi Banda, JWP, 19 wiosen,
Złodzieje Rowerów, Don Shchep.
Zapraszamy!
Bardzo ladnie i czytelnie napisane, Heleno. Mam nadzieje, ze sie uda ta kontrdemonstracja. U nas w Stanach tez ostatnio bylo pare takich demonstracji przeciwko haslom wykluczajcym innych, i budujace bylo to, ze liczba osob demonstrujacych przeciw lokalnym neofaszystom i tym podobnym przewyzszala czesto liczbe tych ostatnich.
Tak jakos mi sie przypomnialo, w zwiazku z demonstracjami, co kiedys powiedziala Miss Manners na temat niechlujnie napisanych transparentow (Judith Martin, z wyksztalcenia zreszta antropolog): „The first obligation of the demonstrator is to be legible. Miss Manners cannot sympathize with a cause whose signs she cannot make out even with her glasses on.”
Musialem sie wycofac w celu dokonczenia pilnej roboty na jutro, ale jak widze prawie wszyscy cos pilnego mieli, wiec nie bylem moze bardzo potrzebny. 😉
W takim ukladzie bez wyrzutow sumienia poloze sie spac, mowiac innym spiacym, a nawet na zapas i niespiacym – dobranoc. 🙂
Dobranoc, dobranoc… Jestem po prawdziwym srodkowoeuropejskim obiedzie: sznycel, ziemniaki puree i czerwona zasmazana kapusta, w naszej lokalnej czeskiej restauracji Metro. Teraz jestem ospala, ale mysle, ze wtrace sie na temat Palacu K. w Warszawie.
Zgadzam sie niestety z Rysiem, ze ten palac nie moze oszpecic Srodmiescia, ktore jest juz dosc szpetne (szczegolnie ta nieszczesna sciana wschodnia). Jedyny sposob na ten palac to moze troche mu obciac czubek, zeby byl mniej palacowy oraz nastawiac dookola wyzszych budynkow, ktore ten palac zmniejsza i przestanie on juz byc taki grozny i gorujacy, a zycie toczy sie dalej. Wlasciwosci uzytkowe oczywiscie Palac ma.
W sprawie obrzucania inwektywami osob publicznych, mysle, ze polglowek, kretyn, imbecyl, wariat, idiota sa zupelnie w granicach zdrowego rozsadku… Ci w zyciu publicznym wyrobilisobie dosc gruba skore, to nie sa jakies mimozy, zeby im nie dalo sie nic dolozyc za to co publicznie, nas reprezentujac, mowia.
dzień dobry, miłego dnia 🙂
Z oblezonej twierdzy: obce sily, okreslone kregi:
http://wyborcza.pl/1,75248,7242751,Prezydent_na_11_XI__Nie_wszyscy_sa_zainteresowani.html
Dzien dobry. 🙂 Pojawiam sie, zeby natychmiast zniknac, bo mi sie dzis jakies okropne spietrzenie zrobilo. Ale poniewaz odpowiednich kandydatow/-tek do pelnienia honorow domu jest co niemiara, to mysle, ze do popoludnia jakos sie beze mnie obejdzie. 😉
Optymistyczne merdanie ogona zostawiam na blogu, niech sobie tez te honory popelni. 😆
sennie jakoś, szaro i mgliście 🙁
jak tu w takich warunkach honory pełnić? a i same rzeczone honory też gdzieś przysypiają, może na kanapie, może na wycieraczce 🙁 ale zbyt leniwie żeby sprawdzać …
Ja nie w sprawie honorów ( domu) a w kwestii Pałacu Kultury. Jest to rzeczywiście okropny budynek, jeszcze najlepiej ( co nie znaczy, że dobrze wyglada w nocy, niezłym pomysłem było dodanie mu zegara – był to o ile dobrze pamietam pomysł ówczesnego prezydenta Warszawy Pawła Piskorskiego. Najgorsze jest to , e Płac jest taki ogromy i wdac go z prawie każdego punktu. Psuje panoramę skądkolwiek sie nie spojrzy.
Natomiast w środku jest niesamowity, nie znam sie na architekturze ale to były chyba jeszcze czasy że budowano w miarę solidnie. Socjalitycznie w formie, ale burżuazyjnie w treści.
Trudno sobie wyobrazić że te hektary powierzchni użytkowych ( wraz z kinem, Sala Kongresowa i setką innych pomieszczeń miałyby zniknąć z miasta. Zresztą , choc trudno w to uwierzyć Pałac od wewnątrz ma swój urok. Mysle że Sikorski ulega dośc powszechnemu złudzeniu, ze wystarczy usunąć symbole danej epoki, a ona sama c wyparuje z ludzkich umysłów. Nic takiego się nie stanie. jeszcze przez b. długo PRL bedzie żył w nas, a pośrednio w naszych dzieciach i wnukach. Tak już jest w każdym kraju i z każdą epoką historyczna, gumka myszka ( albo buldożer) nie maja tu zastosowania. Pozdrawiam patriotycznie!
Zgadzam sie wlasciwie ze wszystkim co powiedzialas, Zono.
Mierzi mnie ten „historyczny” jazgot politykow. Oni musza miec zdanie na kazdy temat, ktory nie lezy w ich gestii. Sednem polityki zagranicznej kazdego rzadu, kazdego panstwa jest dbanie o dobre stosunki z sasiadami i swiatem. Ale w Polsce chodzi o tylko i wylacznie aby sie popisac przed zagranica i postawic na swoim, I pokazac, ze nikt nam w kasze dmuchac nie bedzie. To w kraju, ktory wydal Gombrowicza!
Swieto Niepodleglosci, ktore nalezy do cale polskiej wpolnoty, do Rzeczy Pospolitej jest zawlaszczone przez tymczasowych zakomplesioopnych palantow i sprowadzane do rango akademii w wiejskiej swietlicy, do soundbitow, do przywalenia politycznemu konkurentowi.
Mialkie, zalosne, bezwstydne.
Jest mi tak smutno.
PKiN jest jedynym rozpoznawalnym za granicą symbolem Warszawy i świetnym punktem orientacyjnym
Jeśli zostaną tylko te animimowe pudełka…
amini… amoni… anomi… no, te inne…
Mozliwe, ze PKiN brzydki, pewnie tak. Ale ja nie znam innej Warszawy, tylko taka z nim. I zburzenia, jesli ktos sie uprze i do niego dojdzie, nie odbiore jako zniszczenia symbolu zniewolenia tylko jako symbolu mojego w tym miescie zycia. No i sentymentu zwiazanego z chodzeniem tam na wyklady i zajecia. Mnie byloby szkoda.
Bez przesady Cubalibre, w Warszawie jest wbrew pozorom sporo całkiem fajnych budynków, a nie tylko anonimowe pudełka. Nawet niektóre z tych nowowybudowanych sa naprawde b. ok. Kilka miesięcy temu przejeżdżałam przez ul Grzybowską, tam gdzie jeszcze niedawno stało ohydne bloczysko, w którym mieściła się siedziba PSL. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona , jakie fajnie wielkomiejskie miejsce tam powstało.
No, nie wiem Heleno, ja się raczej z Sikorskim nie zgadzam ( choć wolałabym , żeby tego Pałacu nie było w krajobrazie Warszawy, bo naprawdę okropnie mi sie nie podoba, nie jako symbol zniewolenia, tylko sam w sobie) , ale z drugiej strony, niech sobie Radek S. mówi co chce. Wolno mu. I tak nie on będzie o tym decydować.
Wando, tam matematycy zwlaszcza buszowali, o ile sobie przypominam. No i swietne zajecia dla dzieci (chory, taniec, zaawansowane rysunki itp.) 🙂 No i dalej czekam kciuko-trzymajaco. 🙂
A tak w ogole, to tez bardzo, bardzo zgadzam sie z Zona. Zwlaszcza, gdy pisze, ze PRL jakos zyje w kazdym z nas, i zamiast udawac, ze go w ogole nie bylo, albo przedstawiac w wersji wilka w bajce dla dzieci, po prostu jakos uznac, ze byl, i choc oznaczal czasem rzeczy mocno niedobre (brak prawdziwej demokracji, i ograniczenie wolnosci obywatelskich, pelnej podmiotowosci na arenie miedzynarodowej), to zycie toczylo sie w nim w pewnym sensie normalnym – choc nieco skrzywionym – tokiem, i bylo to jedyne zycie jakie wtedy bylo. Udawanie, ze wszyscy byli w paryzantce antykomunistycznej, albo ze kazdy jakos zaangazowany w system byl zupelna kanalia jest niezwykle niezdrowe dla zbiorowej psychiki. (Burzenie Palacu jest fizycznym odpowiednikiem tego drugie podejscia – niech Palac „zaplaci” za kolaborowanie z rezimem!) A o szczegolach – co zachowac np. z PKiN, a co zmienic i i jak, mozna sobie teraz spokojnie porozmawiac, jesli sie nie straci wlasnie tego poczatkowego zdrowego i realistycznego zalozenia, pamietajac ze w szczegolach zdania moga byc rozne w zaleznosci od sytuacji zyciowej, osobistych przezyc i pojedynczych rodzinnych historii, stad akcenty moga sie rozkladac inaczej. Z tego zreszta mozna ulozyc ciekawa mozaike zbiorowej pamieci. Inaczej ma sie do czynienia z wypowiedziami o tyle dramatycznymi, o ile oderwanymi od rzeczywistosci, jak chocby ta Sikorskiego… Z tym, ze uwazam, znowu podobnie jak Zona, ze jednak moze on wyrazac wlasna opinie o Palacu (liczac sie jednak, ze w oparciu o takie wypowiedzi opinia publiczna bedzie sobie wyrabiac o nim zdanie).
Niewykluczone, ze tak czy owak zostanie po nas cos w rodzaju ammonitow, co i tak lepsze niz zlom zelazny i gluchy, drwiacy smiech pokolen. 😉
A jak jeszcze przy Palacu jestesmy, to zwrocmy uwage, ze minister nie dlatego chce go burzyc, ze nieuzyteczny, ze brzydki, ze szpeci, ze juz ma pomysl, co ladniejszego mozna na tym miejscu postawic (i inwestora), ze… Nie, minister Radzio chwyta za szabelke i szarzuje na Palac, bo czemuz to Niemcy maja miec swojego symbola, a Polacy, zlote ptacy, sroce spod ogona wypadac? Nie ma mowy o kosztach takiego przedsiewziecia, o praktycznych jego konsekwencjach, bo przeciez ministrowie najwyrazniej nie sa od zajmowania sie realnoscia, tylko wylacznie od sfery symbolicznej. W zwiazku z tym nie wpada Radziowi do glowki, ze zupelnie czym innym bylo rozebranie muru o kilkumetrowej wysokosci, bez zadnej infrastruktury, niepelniacego w zmienionych warunkach zadnej konkretnej funkcji (czyli nie bylo zadnej potrzeby, zeby cos stawiac na jego miejscu), itd., itp. Zupelna piaskownica – inny chlopiec zburzyl temu duzemu jego zamek, to ja tez tak chce!
A i w sferze symbolicznej uchodzi uwagi ministra, ze burzenie (czy tez rozbieranie) muru zaczelo sie natychmiast po otwarciu granicy i wtedy symboliczna wymowa tego aktu byla calkiem inna, wtedy jeszcze dla ludzi cos to naprawde znaczylo, wzbudzalo emocje. Czy dzisiaj zburzenie jakiejkolwiek budowli moze u kogos wywolac poczucie: no, nareszcie, teraz dopiero wiem, ze skonczyl sie System? Smiem bardzo powatpiewac. I ma racje Sasiadka, ze pozostalosci systemu w glowach wcale nie upadna razem z Palacem.
Pan minister pewnie by mi z oburzeniem i pogarda zaripostowal, ze w sferze symboli czy impoderabiliow Polacy nigdy kosztow nie liczyli. To ja na to bym z pelnym przekonaniem odpowiedzial, ze pora, zeby zaczeli. Bo ci, ktorzy liczyli (i mam na mysli koszty nie tylko w sensie finansowym), w sumie lepiej na tym wyszli i jakos wcale nie zauwazam, zeby zatracili poczucie tozsamosci narodowej, czy cos w tym rodzaju.
Hear, hear, Bobik! Nasze wypowiedzi minely sie, ale sie dopelniaja. Ach, ta dziecinna zazdrosc, ze Niemcy mogli sobie cos zburzyc, a potem jeszcze obchodzic to burzenie, wiec my tez powinnismy cos zburzyc, bosmy nie gorsi…
😆 😆 😆
Taaaak. Palac ma sie tak do Muru, jak Gazociag Jamalski do Paktu Ribbentrop-Molotow.
Ja tez nie jestem gorszy od Labradorki, wiec kaze sie natychmiat wyprowadzic na spacer, bo widzialem, ze ona przed chwila wychodzila. Moze sobie nawet po drodze cos zburze, albo przynajmniej drzewko jakies niesluszne obsikam. 🙄
Ale nie bede na to zbyt duzo czasu tracil, bo pogoda paskudna i pewnie zaraz mi sie zachce do domu wrocic. 😉
Pierwsze slowa wypowiedziane przez Walese w Berlinie wczoraj: „Mysmy byli pierwsi!”
Oklaski.
A wsioze w oblasti balieta, my wpieriedi planiety wsiej!
I pszczoly mamy najwieksze! Ale na „my nie gorsi, my tez tam bylismy” cierpia w jakims stopniu wszyscy (dlatego zwykle wkrotce po wyborach wiecej osob „pamieta”, ze glosowalo na zwyciezce, albo ze w ogole glosowalo). Bobik – proroczo, jak zwykle – 😉 zauwazyl Sarko podczepiajacego sie pod legende Kennedy’ego, a gazety w paru krajach (zaczynajac oczywiscie od Francji) komentuja jego wyznanie na facebooku, ze byl na Murze juz 9 listopada, co nie bardzo sie zgadza z dowodami rzeczowymi. U nas wszyscy byli w partyzantce, a Sarko juz 9-tego mur rozbijal… 😉
http://www.huffingtonpost.com/2009/11/09/sarkozys-berlin-wall-face_n_350492.html
Tu przypomne˛, stara˛ ( ale jara˛) anegdote˛ o Marsza?ku Pi?sudskim. Otóz˙ Marsza?ek przemawiaja˛c w kolejna˛ rocznice wymarszu I Kadrowej, spojrza? na nieprzebrane t?umy zebrane na krakowskich B?oniach i zauwaz˙y? trzez´wo: „Dzieci, gdyby was tyle by?o w 14tym roku, to bys´my ta niepodleg?os´c´ w dwa tygodnie wywalczyli!”
nie dyby, ale gdyby! Bobiku popraw proszę
Przyszedlem, zobaczylem, poprawilem. Ale dyby wlasciwie tez byly bardzo ladne. 🙂
A jak Sarko tak wyprzedzal czas, to przypadkiem nie on ten pakt Ribbentrop-Molotow podpisal? 🙄 😯
Z wielkimi pszczolami mi sie lwowska anegdotka skojarzyla, tylko nie wiem, czy juz jej nie opowiadalem. Ale najwyzej bedzie „znacie, to posluchajcie”. 😉
– Panie, ta w zeszlym roku pszczoly u nas jak wrobli byli.
– Panie, ta jak oni do uli wchodzili?
– Nooo… Piszczeli, ale wchodzili!
Znana, Bobiku, ale ulubiona, wiec mozesz ja regularnie powtarzac. 😆 Z anegdota o Marszalku podobnie. 😆 Przy okazji przypominaja mi sie glosy bliskich osob, ktore to mowily. Dzis w koncu i Swieto Niepodleglosci, i Remembrance Day, i u nas – Veterans’ Day…
Znaczy, dzisiaj bal u Weteranow?
Czy to meska, czy to zenska… 😉
Ide robic leczo, a Wy sie mozecie zastanowic, czym by je udziwnic, zeby nudne i pospolite nie bylo. 😆
moze tak dla odmiany,pomidory,papryke tez jak lubicie,Bobiku!
🙄
Leczo z pomidorami i papryka? 😯 Czy Ty Rysiu nie przesadzasz? 😯
A w Wlk. Brytanii dzis we wszystkich miastach na jakims duzym placu czczono dzis dwoma minutami ciszy wszystkich poleglych. Bylam ze dwa lata temu na placu Trafalgar i dokladnie o 11 rano (bo wojna sie skonczyla jedenstego dnia jedynastego miesiaca o godzinie jedenastej) wszyscy staneli w bezruchu i scylili glowy. Bardzo to byl poruszajacy moment, do ktorego znak dala orkiestra wojskowa, ktora przygrywala na placu od wpol do dzioesiatej. A plac jest caly zatloczony ludzmi – mieszkancami miasta i turystami.
Te dwuminutowa cisze wprowadzono w 1920 r. , rok przedtem byla jednominutowa.
A w niedziele bylo wielkie skladanie wiencow z makow (tez symbol I wojny swiatowej z francuskiego frontu) wokol pomnika Nieznanego Zolnierza (cenotaph). Pierwszey wieniec – JKM, potem jej maz, synowie i wnuk w mundurach swych pulkow. POtem – premier, przywodcy wszystkich partii opozycyjnych, burmostrz Londynu, a nastepnie wojskowi i wetereani. I ani jednego przemowienia. W tym roku zabraklo wtereanow pierwszej wojny swiatowej, gdyz pozostajacych do tej pory przy zyciu trzech ostatnich zmarlo w tym roku w krotkim odstepie od siebie ( w wieku 103, 111 i 113 lat).
W tym roku krolowa wygladala bardzo pieknie w jaskrawym amarantowym plaszczyku i fioletowym kapeluszu (podejrzewam, ze to jakies jej barwy wojskowe) a w zeszlym roku byla na czarno:
http://uk.news.yahoo.com/4/20091108/video/vuk-the-queen-lays-a-wreath-at-the-cenot-49bfa63.html
moze troche za ekstrawaganckie,przyzaje,ale nie nudne i pospolite ❗ 😀
dwiema minutami, nie dwoma. Sorry.
Heleno, coś tam u was kiepsko z patryotysem 🙄
Bobiku, jak szaleć to szaleć, dorzuć jeszcze cebulę 😆
Probowalem dorzucic, ale zle wycelowalem i nie trafilem. 🙁
Ide potrenowac rzut cebula. 🙄
genialne,Haneczko!!!
cebula!!! i do tego dorzuc!!! 😀
W 1917 roku, w czasie bitwy we Flandrii pewien angielski rekrut doznał załamania nerwowego i z pierwszej linii frontu rzucił się do ucieczki na tyły. Powstrzymał go w końcu generał Smedley Butler krzycząc: Nie wiesz, że toczy się tu ważna bitwa?!
– Wiem – wydukał spanikowany żołnierz.
– No to co tu robisz?! Dlaczego nic nie mówisz? Czy wiesz kim ja jestem?
Żołnierz przecząco pokręcił głową, więc Butler wrzasnął:
-Jestem twoim generałem!
– Na miły Bóg! – wyszeptał żołnierz – Nie wiedziałem, że aż tak daleko zabiegłem! – I osunął się zemdlony…
Z domu:
Moja E. opowiada o wczorajszej wizycie u dentysty i w pewnym momencie mowi: – eee… ee… chce zapytac..znaczy czy ty znasz takie slowo-„zajebisty”?
Ja ( z kamienna twarza): – Znam.
E.: … czy nie uwazasz , ze ono brzmi troche …eee.. nieprzyzwoicie…
Ja: – Uwazam, ze bardzo. I raczej nie uzywam. Nie pamietram abym kiedys uzyla.
Cisza. E. sie znaga z myslami.
E ( dalej zmaga sie z myslami):…tez mi sie tak wydalo…
Ja: ALE GDZIE JE SLYSZALAS?
E: Ta nowa higienistka u pana dentysty powiedziala, ze moja elektryczna szczotka do zebow jest … tego… na „z”.
Ja: Powiedz pani higienistce, ze takich slow to ona moze uzywac w gabinecie spolecznej sluzby zdrowia, ale nie u drogego prywatnego dentysty!
E.: – Hmmmm.
No to jak wspomnienia wojenne to i ja dorzuce cos z tego okresu. Tym razem nie o wypadkach wojskowych ale o dzialaniach ratujacych zycie mlodziezy polskiej oraz o trąbach na granicy:
W czasie wojny (Iśw) działał w Rosji polski Centralny Komitet Obywatelski (CKO), którego zadaniem była m.in. opieka nad Polakami, zarówno poddanymi rosyjskimi jak i innymi przebywającymi na terytoriach rosyjskich. Zwłaszcza potrzebna była pomoc Polakom — poddanym austriackim i pruskim, którzy znaleźli się w Rosji jako jeńcy. W CKO w Petersburgu działał w tym czasie ks. Lutosławski, który znał JBS sprzed wojny z okresu pracy harcerskiej. Ksiądz Lutosławski umożliwił zwolnienie JBS(to moj dziadek) z Nikołajewska i przeniesienie, w charakterze wychowawcy, do Zakładów Rzemieślniczo – Wychowawczych w Demidówce (st.kol., poczta, telefon: — Makarowo) — w guberni Jarosławskiej. 17 sierpnia 1916 r., JBS wyjechał z Nikołajewska, aby następnego dnia wyruszyć z Saratowa, statkiem po Wołdze (stale z konwojentem gdyż pozostawał na statusie jeńca) na północ.
W opuszczonej osadzie fabrycznej niejakiego Demidowa, CKO — Centralny Komitet Obywatelski pomocy ofiarom wojny, zorganizował osiedle polskie. Składało się ono z Zakładu dla ~ 240 chłopców w większości bezdomnych, pogubionych w zawierusze wojennej — oraz sporego grona pracowników Zakładu i ich rodzin, którzy znaleźli w Demidówce oparcie i w miarę spokojną przystań w ciężkiej sytuacji uchodźstwa wojennego. JBS pełnił rolę nauczyciela różnych przedmiotów, wychowawcy oraz współzałożyciela drużyny harcerskiej. Przy drużynie męskiej powstał też zastęp żeński złożony z dziewczynek — dzieci personelu. JBS tak opisuje pracę w drużynie: „… Robiliśmy z chłopcami oczywiście obozowania nocne, turnieje na wodzie z atakowaniem okrętu i obroną przed napadającymi „piratami” i różne takie wyczyny. Urządzaliśmy także dalsze wycieczki. Najdalszą na wyspę, gdzie założyliśmy obóz — ogniska, śpiewy, improwizowane przedstawienia, alarmy pożarowe. Bez wątpienia wpływ wychowawczy drużyny był ogromny. Dowodem późniejsze losy chłopców, którzy w Polsce osiągnęli bardzo dobre stanowiska i nie słyszałem aby któryś z nich splamił się jakimś czynem hańbiącym. A przecież byli to chłopcy pozostający na obczyźnie, bez rodzin, zebrani na dworcach kolejowych lub na ulicach rosyjskich miast. Oczywiście kierowanie nimi nie było łatwe; wojna i bezdomność swoje zrobiły; ale naogół moje harcerskie metody działały skutecznie. … cały układ wewnętrznego życia internatowego oparty był na samorządzie i podziale chłopców na zastępy. Zastępowi byli realną pomocą w kierowaniu internatem i bez nich nie do pomyślenia było istnienie tak dużego zespołu młodzieży, utrzymanie go w dyscyplinie i porządku. Drużyna harcerska była formalnie niezwiązana z samorządem szkolno–internatowym, ale zastępowi harcerze na tyle wybijali się w śród młodzieży, że wszyscy byli równocześnie zastępowymi internatowymi…
(poczatek 1918)
Stopniowo wyjeżdżali z Demidówki ludzie … którym udało się uzyskać zezwolenie na powrót na tereny polskie. W Rosji panował już w pełni chaos rewolucyjny; zaczęło brakować i w Demidówce wszystkiego co było niezbędne do życia tak dużego zespołu. W tych ciężkich ostatnich kilku miesiącach JBS musiał przejąć kierownictwo Zakładu. Utworzono wewnętrzną Straż Porządkową, która m.in. udaremniła próby zagarnięcia mienia Zakładu przez okoliczną ludność. W jesieni 1918 r. JBS organizuje wyjazd całego Zakładu z Demidówki do odrodzonej właśnie Polski, do Warszawy. Podróżowali wagonami towarowymi jako zorganizowana, kilkusetosobowa grupa, z własnym wyposażeniem, prowiantem, a nawet orkiestrą. Ogromnie też martwili się, aby różne kontrole wojskowe nie zarekwirowały im zwłaszcza owych pięknych instrumentów muzycznych, które w dodatku trudno było skutecznie ukryć. Dlatego przy zbliżaniu się do granicy (właściwe do linii demarkacyjnej frontu) JBS polecił wyjąć wszystkie instrumenty, rozstawić się orkiestrze w jednym z wagonów i grać. Grali tak gdy pociąg zbliżał się do granicy, przez cały czas gdy stał i był poddawany szczegółowej kontroli, gdy odjeżdżał, aż do chwili gdy znaleźli się w bezpiecznej odległości. Podstęp udał się znakomicie. Kontrolujący sprawdzali wszystko szczegółowo, nawet zarekwirowali część żywności, ale na instrumenty nawet nie zwrócili uwagi.
W Warszawie JBS przekazał swoich chłopców Radzie Głównej Opiekuńczej (RGO). Wychowankowie zachowali z nim kontakt …. Paru było nawet na pogrzebie w roku 1966.
Bardzo ladne wspomnienia, Wando, bardzo ladne. Jak diobrze jest miec takie rodzinne kroniki dla poznych wnukow.
SDltego tak wazne aby Basi kroniki z |fryki byly strannie przechowywane.
No to jeszcze stawianie slupow granicznych:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/IWS?authkey=Gv1sRgCImxzPCVk5qF4wE#slideshow/5402990758728749650
Prawde mowiac, tylko sie domyslam, ze ten w czapce to dziadek, kopiacy to jego brat no i jakis trzeci kolega. Te slupy to oczywiscie po wojnie 20 roku ale chyba tez sie na 11 listopada nadaja
I to juz tyle wspomnien.
Czekanie nadal, czekanie…
To z tych takich co to warte tysiaca slow.
My tez czekamy. 😆 😆 😆 😆 😆
Jestem w nastroju na Emmylou Harris
http://www.youtube.com/watch?v=tA3RKUHhN5A&feature=related
I jeszcze raz, jesienne nastroje…
Pozdrawiam cieplo.
http://www.youtube.com/watch?v=ojsVB7idTLw&feature=related
Rzeczywiscie jesienne, Kroliku. A mnie dzisiaj w miescie zlapala szara godzina, ktora szczegolnie o tej porze roku lubie, gdy swiatla latarni ulicznych mieszaja sie z resztkami swiatla dnia i mgla.
Ta uroczystosc przy Cenotaphie przypomniala mi o innym aspekcie piekna, ktore znowu uchwycili najlepiej Japonczycy, nazywajac je „shibusa” – bo wlasnie polaczenie prostoty, oszczednosci w srodkach wyrazu, zdyscyplinowanej, przyciszonej elegancji i skromnosci jest wyrazane przez to jedno pojecie, na ktore trzeba tylu roznych europejskich slow. Mnie tez zawsze Remembrance Day kojarzy sie z makami w butonierce czy na plaszczach, ktore robia sie w okolicach 11-go listopada wszechobecne. Tez sa wlasnie takie… shibui, jakby powiedzial Japonczyk. Co prawda nie wyrosly pod wplywem buddyzmu, jak to sie stalo z shibusa, ale mimo to , przez calkowite odciecie sie od bombastycznego nadecia sa temu pojeciu nad wyraz bliskie. No i angielski understatement, mnie samej jakos bliski, jest na pewno ich krewnym (najlepiej go wyrazaja slowa jednego z uczestnikow antarktycznej wyprawy kapitana Scotta, ktory przed wyjsciem na pewna smierc na zewnatrz namiotu, w szalejaca sniezyce, przy nieprawdopodobnie niskich temperaturach, powiedzial: „I am just going outside and may be some time.”- „Wychodze na zewnatrz i moze to troche potrwac”…). Jednym slowem, jak zauwazyla Haneczka, zupelna odwrotnosc patryjotysu, jak rowniez dramatycznego slownictwa higienistki dentysty E. Za to shibusa jest duzo blizsze dziennikowi dziadka Wandy…
dziś bez mleka
Dzien dobry 🙂 Niech bedzie bez mleka i niechby jeszcze bylo dobudzajace. Jakiegos kopa dzis potrzebuje, zeby nie tylko wstac, ale i sie ocknac.
Moze zrobie szybka przebiezke po bulke z wedlina? To powinno byc chociaz czesciowo ocykajace. 😉
warto o tym wiedzieć,
http://www.nowomen-noart.pl
energia, ach energia … tylko skąd ją wziąć? czy nie lepiej jesienią hibernować ?
Lepiej jotko, pewnie, że lepiej. Ale bo to dadzą… 🙁
haneczko, obawiam się, że nie dadzą takie … * jedne 🙁
* wpisać według własnych upodobań, stopnia frustracji, poziomu ogólnego sprzeciwu wobec, etc. 🙂
Bene natus et hibernatus… 😆
Jesiena energia ma w pewnym sensie wymiar münchhausenowski. Co jakis czas trzeba sie wlasnorecznie wyciagnac z bagna za wlosy. Oczywiscie wkrotce wpada sie w nastepne bagno, znowu sie trzeba wyciagac i tak dookola baronie. Ale chyba jest to jedyna dostepna mozliwosc, bo pohibernowac spokojnie rzeczywiscie nie dadza. 🙄
Piekne to zdjecie lysej modelki po mastektomii i chemii. Bardzo piekne.
Ach, Monika! Zawszw cos fascynujacego podrzuci z rana. Zaraz pojde czytac o shibusa, niech sie tylko troche ogarne.
I jeszcze – Alleluja, Alelleluje, Alleluja!. PO raz pierwszy od mojego powrotu z Ameryki przyjdzie Pani Dochodzaca i wyciagnie z szafy odkurzacz!
Swiat jest troche mniej okrutny i zly, kiedy PD wraca z urlopu, a w wazonie sa zlote liscie! Czego i Wam zycze.
Prawda, Heleno? 🙂
jak to dobrze, że są odważni i madzrzy ludzie 🙂
Ja jeszcze wroce do Wandy opowiesci. Jak czytam cos takiego, to pewne uklucie zazdrosci czuje. Po moich odleglejszych przodkach nie zostaly praktycznie zadne swiadectwa. Nawet fotografii dziadkow bardzo niewiele, a o pradziadkach juz w ogole mowy nie ma. I ten brak nie jest wynikiem dzialania jakichs dziejowych burz, tylko tego, ze nikt o to nie dbal, nie bylo zwyczaju, moze i nawet nie bylo w rodzinie pismiennych – nie wiem. Dlatego moze mnie poszlo w druga strone. Chomikuje wszelkiego rodzaju papiery i zdjecia z maniackim uporem, co tez niedobre, bo w pewnym momencie zupelnie traci sie nad tym wszystkim kontrole i niczego znalezc nie mozna.
A kiedys byc moze i tak to ktos spakuje w wielkie pudla, wystawi na ulice i zaczeka na przyjazd smieciarki… 🙄
mądąrzy
no, ja do nich chyba nie należę 🙁
mądrzy!
Pamietam moj szok, kiedy pierwszy raz zobaczylem blizne po mastektomii na zywo. Rozmawialem z kobieta kolo 30-tki, atrakcyjna, nieglupia, jakies pol roku po operacji. Byla w bardzo glebokiej depresji, spowodowanej przede wszystkim przekonaniem, ze nie ma najmniejszych szans na znalezienie partnera „z takim czyms”. Probowalem pocieszyc ja zwyklymi w takich razach zapewnieniami, ze nie jest tak zle, nie tylko zewnetrzna powloka sie liczy, itd. A na to ona rozpiela bluzke. Uczciwie sie Wam przyznam, ze przemknelo mi wtedy przez glowe „cholera, ona moze miec racje. To JEST dosc okropne”.
Od tamtego czasu widzialem jeszcze duzo takich blizn, albo ich zdjec, nieraz rzeczywiscie bardzo pieknych w sensie artystycznym. I widze, jak bardzo oswoilem sie z tym widokiem. Juz mnie to nie szokuje, nie przeraza i nie wzbudza we mnie checi ucieczki lub szybkiego mowienia o czym innym. Dlatego bardzo popieram „oswajanie” mastektomii poprzez naglasnianie i pokazywanie. To moze zabrzmi w tym kontekscie bardzo „trzezwo” i przyziemnie, ale wydaje mi sie bardzo wazne, zeby po prostu oko przywyklo do tych blizn, bo wtedy zupelnie inaczej zaczyna sie o tym myslec i inaczej czuc.
Własnoreczne wyciągnięcie odkurzacza grozi śmiercią lub kalectwem.
Odwal sie, zeen. Sam sobie wyciagaj, co chcesz …. 🙄
Tak, ja tez zawsze mysle o tym „oswajaniu zla” i otaczania go kordonem sanitarnym, o ktorym mowil mi swego czasu, o czym pisalam, Zinowij Zinik, objasniajac roznice stosunku w stosunku do Zla miedy protestantami a katolikami i prawoslawnymi. I takie okaleczone cialo OSWOJONE przestaje przerazac, mozna na te kobiere patrrzec i podziwiac jej niepospolita urode i to co ma w occzach i w usmiechu i jednoczesnie zauwazac blizne.
zeen, w pełni się z Tobą zgadzam 🙂 toteż trzymam się od odkurzacza z daleka, nie podchodzę, nie dotykam a już o wyjmowaniu mowy nie ma! a jednak mondra ze mnie kobieta, nieprawdzaż 🙂
Bedzie jakas zadyma antyodkurzaczowa? To ja sie zaraz przylacze, bo tez uwazam to ustrojstwo za swojego osobistego wroga! 😛
Nievh zeen przedstawii zaswiadczenie od zony, kto po ich domu lata z odkurzaczem i czy nie wolalaby aby ona aby latala Pani Dochodzaca.
Ja się do lobby antyodkurzaczowego nie przyłączę. Że niby co, miałabm osobiście wydziobywać paprochy z podłogi? Outsourcować w tym celu domowe ptactwo? To ja już wolę odkurzacz.
Uklad z Pania Dochodzaca uwazam za absolutnie uczciwy. Jedna strona sie cieszy, ze nie musi odkurzac za friko, a druga, ze zarabia piniondze. I wszyscy maja udzial. 😀
A ja nie chce sie cieszyc na zapas, bo na tym sie juz nieraz przejechalem, ale istnieje taka mozliwosc, ze juz wkrotce bedzie mi dane polaczyc sie z Ukochanym. 😆
Vesper, moze ptactwo tez by sie cieszylo, gdybys mu placila za wydziobywanie? 🙂
A poza tym badzmy realistyczni – gdzie jest na swiecie taki pies, ktory nie uwaza odkurzacza za osobistego wroga? 🙄
Och, Piesku, gratuluje. Wiadosnosc o powrocie Ukochanego Laptoka jest po prostu wspaniala!
Płacić ptactwu za dziobanie z podłogi? Co za obrazoburcze podejście! Moje wielkopolsko-małopolsko-szkockie geny stają dęba na samą myśl. Poza tym ptactwo, choć coś tam wydziobie, z pewnością napaskudzi, pierze zostawi. Nie, nie, zdecydowanie odkurzacz. Najlepiej w ręku Pani Dochodzącej, męża lub innej siły zewnętrznej, może być też w ostateczności, prowadzony osobiście.
Ukochany Laptok jeszcze nie powrocil, wiec na razie jeszcze nie bijemy w tarabany. Na razie tylko wiesc gminna niesie, ze jest na najlepszej drodze ku swemu niebodze. Zobaczymy, na ile wiesci gminnej mozna wierzyc. 😉
Nie wiem, czy ptactwo nie poczuje sie dyskryminowane taka stanowcza odmowa zatrudnienia, li tylko na podstawie przynaleznosci gatunkowej. Z tego moze byc jeszcze niezly pasztet sztrasburski. 🙄
Psa się na spacer wyprowadza i jest , to odkurzacza nie można? Nie rozumiem niektórych przesądów 🙄
vesper, wielkopolsko-małopolsko-szkockie geny? aż nie potrafię sobie wyobrazić, a co dopiero na mapie umiejscowić…
Laptop można (mój regularnie wychodzi na balkon), to i odkurzacz można. Odkurzacz wygodniej ciągnąć.
Wielkopolsko-małopolsko-szkockie geny są trudne do wyobrażenia w kategoriach geograficznych, łatwiej je pojąć w kategoriach psychologicznych 😉
„Chętnie wyprowadzę odkurzacz na dowolnie długi spacer, w zamian za wyprowadzenie żelazka”.
O, wieści gminna! Kto ci nie dowierza,
ten chyba głupi, głuchy i szczerbaty,
i niech golizną natrafi na jeża,
albo niemodne niech nosi krawaty!
Tak jak głosiłaś, wrócił Laptok miły
I w diakrytyczne objęcia mnie chwycił.
Zaraz mam więcej do wierszyków siły
i życie nie jest tak całkiem do rzyci.
Cóż, że w odmętach zaległości tonę,
że dokumentów rój się na mnie rzucił?
Powrócił Laptok! Udręki skończone!
Choć jeden powód jest, by mniej się smucić! 🙂
Dam odkurzaczowi i żelazku na kilka piw, byle tylko trzymały się z daleka ode mnie odpowiednio długo! 🙄
Odległość zależy wprost od długości kabla…
Czy pojawienie się kropek, kresek i innych takich znaczy, że… wróciła… długo wyczekiwana… Samodzielna Internetowa Mobilność? 😉
… i od ilości gniazdek 🙂
teraz wiem dlaczego przy remoncie kazala moja zona gdzie
sie da zrobic gniazdko!!!
ona ma spokoj .a ja zadnych klopotow z krotkim kablem 🙂
foma, ja myślałem, że moja poezya jest zrozumiała dla Narodu i nie potrzebuje dodatkowych wyjaśnień czy analiz. 😎 Po tom opiewał powrót Ukochanego Laptoka rymowanemi strofy, żeby całemu światu dać okazję do dzielenia mojej radości z powodu odzyskania SIM. 😆
😳 skupiłem się na stronie formalnej utworu…
Foma formalista. Ale rumieni się z wdziękiem 🙂
Witaj, Laptoku! Witajcie ę, ą, a zwlaszcza ń!
ś,ć,ż i ł poczuły się okropnie urażone… 🙄
W kwestii formalnej. Pochwalę Laptoka po zachodzie słońca. Niech udowodni, że się rozchodził i nie siądzie 😐
hymn na cześć powrotu Laptopka, jak najbardziej na miejscu 🙂
ja właśnie wróciłam od pana doktora i nie jestem wcale radosna, dostałam dalszy szlaban i kaganiec – co by nie mówić, ale ja chyba mimo tego kagańca zacznę gryźć 🙁
gdyby nie internet to bym całkiem była odcięta od świata, aż strach pomysleć 🙁
órażone…
mój odkurzacz jest w podłodze i w piwnicy, bo to jest odkurzacz centralny, za to rura jest strasznie długaśna, bo tylko tę rurę sie przenosi i odpowiednich otworów do wkładania rury też jest w domu sporo
haneczko, żelazko też uważam za sprzęt wysoce niebezpieczny 🙁
Rany boskie! 😯 Sunąca po domu sama długaśna rura bez odkurzacza! 😯 To przecież jakiś film grozy na co dzień!
Jotko, już samo to wpędziłoby mnie prawdopodobnie w ciężką chorobę.
Do kagańca mam stosunek jeszcze bardziej wrogi, niż do odkurzacza i potrafię głęboko współczuć w tej materii. 😥
ta rura nie sunie sama, do niej jest doczepiony człowiek, najpierw idzie człowiek, potem rura 🙂
A jak człowiek od rury dostanie ruptury? 😯
Nie dostanie, tylko dostaje 🙁 Rury są bezlitosne 🙁 I kable 🙁 I kije ze szczotką na końcu 🙁
Bardzo dziwna Bortnowska z obłoczkiem http://wyborcza.pl/1,75515,7246261,Gdzie_krzyze_.html
Szczotka jest bezlitosna nawet bez kija. 🙁 Ale najgorszy to jest szef Gangu Fryzjerskiego, Bloody Fucking Scissors. 👿
Mnie najbardziej dziwi, że podobno „odważna” jest propozycja Bortnowskiej, żeby zostawić pustą ścianę, a symbole religijne przenieść do przestrzeni osobistej. 😯 A gdzież, u licha, jest dla nich miejsce, jak nie w tej przestrzeni? Czy ktoś komukolwiek zabrania noszenia krzyżyka albo półksiężyca na szyi, czy w kieszonce na piersi?
Nie bardzo rozumiem, dlaczego odróżnienie demokracji od teokracji jest dla niektórych osób tak strasznie trudne. Czyżby dysleksja, albo inszy dyssemantyzm? 🙄
Bo w naszej ojczyźnie pełnej absurdów i przegięć, pomysły najbardziej oczywiste są z natury odważne.
W sytuacji kiedy KK zawłaszcza bez najmniejszych oporów państwa przestrzeń publiczną, nie powinno dziwić, że już samo zgłoszenie propozycji wstrzymania dalszej ekspansji, jest heroizmem zgoła.
Bardzo dobra riposte umiescil pod Pania Bortnowskam moj ukochany „komentator forumowy” z GW podpisjacy sie maruda.r:
„Instynktownie czuję, że ściana przywołująca nasze różne wartości byłaby lepsza od ściany białej, pustej.”
*****************************
Ależ ona nie jest pusta. Wisi na niej godło naszego kraju. Czy ma je pani za nic nie znaczącą pustkę?
_______________________________________________
zeen, chyba masz smutną rację.
Bylismy pierwsi wysmiewajac kretyna:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7247929,Profesor_o_pomysle_zburzenia_PKiN__Glupi.html
O!!Właśnie weszłam na blog niosąc w zębach link wklejony, dwie minuty temu przez Helenę!
A ja się pytam, dlaczego ja się dopiero teraz dowiaduję o tak wiekopomnym wydarzeniu? 😯
http://wyborcza.pl/1,75480,7144760,Doktor_Rydzyk_w_dwoch_aktach.html
Czytając sprawozdanie z „obrony” „pracy doktorskiej” (proszę nie poprawiać, te dwa cudzysłowy to celowo) tak się śmiałem, że się w końcu popłakałem. 😆 😥
Dlatego już nic nie będę mówił o tym, jak straszno. 🙄
Słuchajcie, to Wandowe wnuczątko (Wanczątko? 😉 ) chyba już naprawdę powinno się pospieszyć. Chyba nie ma zamiaru urodzić się 13 w piątek? 😯
… sześć, pięć, cztery… 🙂
Ja tez chce miec doktorat!
Nawet sie nowego slowa nauczylem – hipstazowane.
Pytalem Starej co to znaczy, i ona mysli, ze to sa takie dzinsy mlodziezowe, co z nich posladki wystaja.
… trzy, dwa… I kciuki do roboty! Mocniej, mocniej! Kto tam się obija? Trzymać, do cholery!
I mam nadzieję, że nikt nie zapomniał szampana do lodówki włożyć. 😎
Bobiku, przepraszam 😳 Sądziłam, że „obrona” została już obszczekana i nie warto wklejać 😳
Wcale się nie obijam. Kciuki mi już drętwieją i zaczynam się powoli martwić, bo do tego, niestety, mam talent 🙁
Ale trzymam i nawet mogę przeć (jeszcze pamiętam, jak to się robi), byle się wreszcie ujawniło zdrowe i wrzeszczące 😀
Było się uczyć, ciapciaki, to byście zostali doktorami.
Zazdrośniki…
Wcale nie zazdraszczam. Żywię i bronię codziennie 😉
Znaczy się stanowisz żywy przykład obronności przed zakusami doktoryzmu…
Promotorskiego profesoryzmu też 😆
Promotorski ? Czy to czasem nie jest nazwisko wielbiciela motoryzacji, czyli tzw. maybachizmu?
Jak wchodzi maybachizm, to ja wysiadam 🙄
Maybachizm nie wchodzi tylko wjeżdża. Albo jest wnoszony na ręcach. 🙄
Preferuję stareńki oplizm 🙂
Wando, kciuki w Krakowie zaciśnięte!!
My Bach? Bach zawsze, ale w tej chwili rzekłbym raczej My Packard Bell, taki nowiótki, dziewiczy wręcz…
Na Wanczatko tez dalej kciuko-trzymajaco czekam, mimo dzisiejszej zajetosci… 🙂
Zas pomiedzy artykulem Bortnowskiej, a obrona doktorska Rydzyka, mozna sobie zaczac zbierac eksponaty do the Museum of the Hard To Believe. Podejrzewam zreszta, ze szybko sie nam beda zapelnialy kolejne muzealne sale… 😉 Najdziwniejsze dla mnie jest szeroko rozpowszechnione przekonanie (nawet wsrod ludzi, ktorzy z racji wyksztalcenia mogliby wiedziec lepiej, tacy jak prawnik lub filozof), ze wartosci, w tym etyczne, daje sie wyprowadzic tylko z jednego zrodla. No, ale tutaj jednak okazuje sie, ze nie ma to jak kilkanascie wiekow wlasnego PR-u (trudno powiedziec, czy dobrego, ale jednak w duzym stopniu – skutecznego).
Ha! Od doktora do profesora droga krotka. Kazdy (mam na mysli Radio M.) ma takich doktorow na jakich sobie zasluzyl.
To dopiero opieszale malenstwo, widac wciaz nie jak u mamy. Kciuki zaciskam Wando, z krotka przrwa na obiad w lokalnej nalesnikarni z kolazankami przygarnietymi dwie prace temu!. Czas leci.
no to defloruj foma, defloruj
Kroliku, u nas tez beda nalesniki, widac jakos ochota na nie rozchodzi sie dzis w polnocno-amerykanskim powietrzu.
Wando, dzieci mi dzis puscily jako male popoludniowe pick-me-up po wczesniejszej bieganinie (mantry maja dzialac leczniczo na cialo i dusze), ale mysle, ze przyda sie i Twojej corce, i Tobie. 🙂 „Shanti” znaczy spokoj, a obrazki silnych bogin hinduskich (to nie sa zadne shrinking violets, wystarczy chocby spojrzec na Durge na tygrysie) sa dobrym natchnieniem do tego, co nie bez powodu po angielsku (i nie tylko) nazywa sie labor…
http://www.youtube.com/watch?v=-BwxnFd1oGc&NR=1
Ojczyznę łupie w krzyżu
http://www.dziennik.pl/polityka/article479866/Prezydent_Krzyze_w_polskich_szkolach_beda.html
Przychodzi baba do doktora
i doń w te słowa z płaczem leci:
na duszy ciężko jestem chora,
uwiera bowiem mnie berecik.
Doktor w tonsurę się podrapał
i rzecze: sprawa oczywista
laika tu nie starczy zapał,
tu jest potrzebny egzorcysta.
Się zajmie sprawą naukowo
(bo nie wezwiemy wszak partacza),
moher obada i da słowo,
że szatan w sprawie palce maczał.
A skoro szatan to i komuch,
bezbożnik, pomiot złej Europy,
liberał (na łeb jego pomór)
i takich innych wręcz na kopy,
co nucą odę do radości
i językami mówią z rana,
więc nie ulega wątpliwości,
że wszyscy dziećmi są szatana.
Z pomocą moją i doktora
wyprzemy jednak złego ducha,
bo naszej władzy przyszła pora
(wie każdy, kto radyjka słucha).
Berecik będzie znów pasował,
na główce leżał jak ulany
i baba wreszcie będzie zdrowa,
gdy miazmat zniknie z bazy danych.
Tu doktor aż z radości skoczył:
mój człowiek! Jegom właśnie szukał!
Narodzie! Widź na własne oczy,
jaką potęgą jest nauka!
Słuchaj jak rzecze mądre słowa
inteligencja moherowa…
I wesoło:
Moherek jest dobry na wszystko,
ubarwi on każde klepisko,
Europie się wymknie jak piskorz,
moralnie jest zdrowy jak rydz!
Moherek to sposób z antenką,
by lecieć wciąż starą piosenką
i śpiewać uparcie, choć cienko,
moherek – najlepszy nasz wic!
Bobiku 😆 😆 😆 Az prawie zaczynam sie cieszyc, ze istnieja, skoro sa takim dobrym natchnieniem. 😉
Zafrapowalo mnie, ze PP w swojej wypowiedzi powiedzial, ze „nikt nie bedzie przyjmowac w Polsce do wiadomosci, ze w szkolach nie wolno wieszac krzyzy”. Jest to oryginalna postawa wobec rzeczywistosci. Mozna sie nie zgadzac, ale nieprzyjmowanie do wiadomosci, ze istnieje jakis poglad lub jakas decyzja sadu, oznacza jednak dalsze owocne kontynuowanie odlotu od rzeczywistosci… 😉
… jeden…
…napięcie rośnie…
Teraz już tylko czekamy, kiedy Wanda obwieści, że korek wystrzelił. 😆
Poczekajmy na Wande, niech ona to zrobi. 😆
Jest, jest!
Na pewno sliczny ale musze moja ciekawosc powstrzymac az Vincent oprzytomnieje 🙂
Dziekuje Wam wszystkim za towarzyszenie mi w czekaniu! Teraz szampan a ja niegrzecznie musze uciekac bo za chwile niegrzecznie bede spozniona.
Dzieki mozecie zwolnic paluszki! Niech odpoczna!
Gratulacje, z wielka radoscia Wando. Niech wita nam nowy maly obywatel swiata, i rosnie zdrowo i szczesliwie ku radosci wszystkich, ktorzy go spotkaja. I nas, ktorzysmy za niego, i za jego mame wiernie kciuki trzymali.
😆 😆 😆 😆 😆
Jeszcze by tylko tego brakowało, żeby dziecko takich pięknych rodziców nie było śliczne! 😆
No to puchary w dłoń i nalewam szampana. Za zdrowie Wandowego, ale w jakiś sposób i blogowego wnuczka! 🙂
I ostrzegam – a kto nie wypije, tego we dwa kije! 😎
Blake i anioly tez pewnie wypija szampana gdzies na chmurce, choc moze nie po staropolsku, jak to przewiduje Bobik (i kije im tez raczej niestraszne). 😆
„I have no name:
I am but two days old.”
What shall I call thee?
„I happy am,
Joy is my name.”
Sweet joy befall thee!
Pretty joy!
Sweet joy, but two days old.
Sweet Joy I call thee:
Thou dost smile,
I sing the while;
Sweet joy befall thee!
(„Infant Joy”)
Wiecie, że jak normalnie poza weekendami popijam prawie wyłącznie wirtualnie, tak dziś z wielkiej radości sobie nalałem całkiem realnego kielicha. 😆 I nawet Pan Administrator, którego zwykle o tej porze żadna siła ludzka ani nadprzyrodzona nie skłoni do alkoholizowania się, tym razem też wzniósł realny toast za nowego, ludzkiego szczeniaczka. 😆
A za tym pierwszym zaraz drugi toast się pcha, bo i za rodziców wypada. 😆
Sorry, Babciu – za Ciebie będzie dopiero trzeci. 😉
A bo to szczegolny moment, Bobiku, zawsze jednak troche radosnie scinajacy z nog, gdy sie pomysli co to znaczy. Trzeba sie szampanem wzmacniac (zwalczajac to samo przez to samo). 😆 Ale zeby juz ustawiac wszystkich w kolejce, to mi sie nie chce – ja za kazdym razem za cala nowa powiekszona rodzine (to i chyba mozna wiecej za kazdym razem nalewac do kieliszka?). 😆
Ja uznałem, że nie należy stosować odpowiedzialności zbiorowej, tylko każdy powinien dostać swojego indywidualnego, osobistego toasta. 😆 Ale jak go ustawiał, tak go ustawiał – ważne, żeby wszyscy zdrowi byli. 😉
W związku z czym jeszcze raz – zdrowie! 🙂
Zdrowie! Zbiorowo i pojedynczo. 😆
O, Boze, Wando, dopiero teraz przeczytalam!
Gratulacje! Witaj, Maly! 😆 😆 😆 😆 😆 😆
Nasz! Blogowy Wnuczek! 😆 😆 😆
Zdjecia, ile wazy, jak sie czuje Nowa Mama etc.
😈 😈 😈 😈 😈 😈 😈
No, dobrze, że tu jeszcze chętnych do toastów widzę! 😎
Wandy proszę na razie nie dręczyć żądaniami, bo najprawdopodobniej musi najpierw dojść do pionu moralnego. 😆
Wando,gratulacje 😀 😀 😀 😀 😀 😀
Wando, ufff 😀 😀 😀
ani mleko, ani szampan, taka nawet nawet ta p.
a gratulacje jak najbardziej, wiwat wiwat młode dziecię…
Wando, bardzo się cieszę!!
Dzień dobry 🙂 Na razie piątek trzynastego stara się pokazać godną takiej daty twarz. Buro i ponuro, śliska paćka z opadłych liści pod łapami i marznąca mżawka nad grzbietem. Na dodatek w kalendarzu zapisany termin u dentysty. Brrr!!!! Chyba by mi się przydała jakaś przeciwwaga. Jak ktoś ma zapasik, niech podrzuci. 😉
A ja podrzucam link w jakiś sposób nawiązujący do niedawnej dyskusji o Pałacu, tzn. pokazujący, że duże miasto jest system bardzo złożonym i radosno-bezmyślne majstrowanie przy którymś z jego elementów może spowodować katastrofalne skutki w całokształcie:
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1500481,1,drogowy-chaos-w-polskich-miastach.read
Za…iscie:
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article481180/Reklamuja_loty_do_Polski_Wor_ch_ow.html
Małe zdążyło przed piątkiem trzynastego 😉
Gratulacje i niech się wiedzie!
No tak, trzynastego dziś. Co prawda miesiąc nieparzysty, ale…
Ryanair przynajmniej dba o ortografię. W końcu równie dobrze mogli toczyć walkę o klienta pod hasem „bój w hucie”. 🙄
A teraz wiadomosc radosna: Na usilna prosbe Redaktora Terlikowskiego aby adwokat Alicji TYsiac wzioal go do sadu za to, co ma do powiedzenia o Pani Alicji i jej Adwokacie, adwokat postanpwil skoprzystac z zaproszenia:
http://terlikowski.salon24.pl/137868,aborcyjna-sfora-pedzi-dalej
Uświadomiłem sobie teraz, jak niepotrzebnie się bałem, że Szef może mi założyć betonowe trzewiki. Terlik cały z betonu, a w ogóle mu to nie przeszkadza w poruszaniu się swobodnym lotem koszącym. Każdego adwokata też skosi, zobaczycie. 🙄
Wando, Małemu Człowiekowi i Jego Rodzinie najlepsze życzenia 🙂
Bobuku, dentysta? Pełnia zrozumienia, ja mam dziś dzień chodzenia po dochtorach 🙁
nawet w dodawaniu: 7+4 wyszło mi 13 🙁
„Bobiku”, of course 🙂
a teraz pokazało się: 4+7, ale już wiem, że to jest 11 🙂
Jotko, ja się tak zastanawiam, czy jednak nie lepiej pójść raz a dobrze do Doktora Dyrektora? Było nie było, normalne dochtory nie dają gwarancji na życie wieczne, a Doktor Dyrektor daje.
Nie jestem tylko pewien, czy on dentystyką też się zajmuje, ale chyba tak, bo już niejeden zęby sobie na nim połamał. 🙄
Tylko nie to 😯 Jotka byłaby nie do poznania 😯
A ja to bym był do Poznania? 😆
No, ale ja nie muszę, a Jotka, o ile się nie mylę, z ważnych powodów życiowych Poznania się wyrzec nie może. 🙂
Ty mnie Bobiku nie denerwuj bo, mimo tego kagańca i zakazu dawania głosu, tak się odszczeknę, że AŻ!!!
To, że Łuksword przyjął pracę to się mieści w całokształcie, „to jeich zbójeckie prawo”, ale jeżeli Centalna Komisja ten stopień zatwierdzi to to będzie „kurestwo”!
Nie interesuje mnie żadne życie, ani doczesne ani wieczne według wyżej wzmiankowanego.
Idę do dochtora. A może, w świetle powyższego i wziąwszy pod uwagę całokształt kontekstu, pora zejść, skoro hibernować nie pozwolą 🙁
Odcięty byłem i tym samym kibicowałem z dala.
Najlepsze życzenia mamie, tacie, babci dziadkowi, reszcie rodziny i tej całej bandzie dziadków i babć z koszyczka.
A maleńtasowi – to się wie…. 🙂
Gratulacje i najlepsze życzenia!
Jotko, lepiej nie schodź. Schody świeżo pastowane i możesz pooleeeeeeeee…. 😉
Jotka icie dfo twentysty
otfór ma gempfowy cysty
Fgarści niesie ftusnom fsenke
dfhugom ma sfłamanom frenke…
do twentysty to icie Bobik, a ja chodze po dochtorach 🙁
Jak się idzie do dochtorów, znaczy człowiek zdrowy. Chory to jak dochtór sam przychodzi, a nawet przyjeżdża, na sygnale…
Foma, Ty tu nie filozofuj, bo jak ktoś z Ministerstwa Zdrowia to przeczyta, dojdzie do wniosku, że przychodnie są niepotrzebne. Skoro sami zdrowi ludzie tam się leczą, to jest to bardzo kosztowne zawracanie głowy.
vesper, filozofowanie jest moją cechą immanentną. rezygnując z filozofowania stałbym się kimś innym i wcale nie musi to oznaczać, że byłaby to zmiana na lepsze…
Rozumiem to i podzielam. Sama również cechuję się podobną właściwością, ale bądź łaskaw filozofować na inny temat, bo stawka jest zbyt wysoka. Jak ministerstwo zlikwiduje przychodnie, tysiące starszych ludzi nie będzie miało gdzie pójśc posiedzieć i porozmawiac między 7.00 a 16.00.
Pomysłów zlikwidowania przychodni rzeczywiście nie należy rzucać tak ot, w przestrzeń, bo jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że Ministerstwo Zdrowia powie na to „a cóż to za filozofia?” i zlikwiduje. 🙄 A przychodnie są przecież, jak sama nazwa wskazuje, od tego, żeby do nich przychodzić, a nie żeby od nich odchodzić.
Przemianuje się na wychodnie 🙄
No to przynajmniej dziś panna Andzia będzie miała gdzie pójść. 😉
Hej koszyczku – dziecie ma sie dobrze i rodzice oraz nerwowa babcia oraz spokojny dziadek tez.
Wszystkie zyczenia zbierane jak skarby dla malenstwa, zeby sobie po podrosnieciu zdalo sprawe jak duzo ludzi na niego czekalo i mysle, ze to bedzie taka serdeczna dla niego „wyprawka na zycie”.
A Mordechaju za tymy Twoimi minami wierze kryje sie niechetnie ukazywana sentymentalna dusza, oj kocie, kocie!
foma, a czy tu kto pisał, że jest chory, aaa?
Tak Wando, taka wyprawka jest swietna, i na pewno sie przyda w dlugiej podrozy, ktora maly dopiero zaczyna. W rodzinie mojego meza juz od paru pokolen jest zwyczaj zatrzymywania gazet codziennych z dnia narodzin kolejnych dzieci, tez jako czesc takiej wyprawki, skladajacej sie z listow, znaczacych drobiazgow, i oczywiscie zdjec. (W przypadku moich dzieci sa to gazety zakupione na trzech kontynentach – Twoj wnuczek jest w tym do moich podobny). Ale tez nie wiem, czy ktos tak cieplo, madrze i spokojnie potrafi witac nowo-przybylych na tym swiecie, jak rodziny hinduskie. Roznice w kodzie kulturowym, i calej jego filozoficzno-psychologicznej podzszewce (w koncu bardzo starej, wiec mialo to wszystko czas na ulezenie sie)…
O, jaki ladny zwyczaj z tymi gazetami. Podoba mi sie.
Jeszcze podrzucam ciekawy artykul z Guardiana na temat roli duzych sieci ksiegarskich w zaniku zainteresowania mniej popularnymi, lecz ambitnymi tytulami. Ciekawe, co mowi na ten temat wydawca The London Review of Books (uwielbiam ich ogloszenia osobiste – dowcipnie i przewrotnie napisane), ktory widzi problem w traktowaniu ksiazki jak kazdego innego artykulu w sprzedazy, i zwiazanego z tym braku odpowiedniego promowania nowych interesujacych, a nawet starych, sprawdzonych autorow, o ile od razu nie napisza bestselleru.
Bardzo wdzieczna jestem losowi, ze w naszym miescie dobrze funkcjonuje niezalezna ksiegarnia, gdzie ktos jeszcze inteligentnie przesial wlasnie material do przegladania i kupowania jednak, oszczedzajac mi nieco czasu (no i pozostaja zawsze recenzje w TLS, LRB i NYRB). I ciesze sie, ze jednak istnieja jeszcze domy wydawnicze, ktore wydaja nie tylko popularne bestsellery, choc nie jest im latwo w dobie kryzysu.
http://www.guardian.co.uk/books/2009/nov/10/waterstones-high-street-bookselling
Moi, sentymentalny????!!!!
Nevah! Jamais!
Jestem ostrym Kotem i takim juz pozostane. 😈
Sorry, ze zarzucam dzis linkami jak opetany wariat, ale nie moge sie powstrzymac przed umieszczeniem tej swietnej Magdaleny Srody! Boze, jak ona by sie przydala na prezydenta…
http://wyborcza.pl/1,86116,7250187,Niech_mury_runa___.html
Heleno, dziekuje, ze zwrocilas uwage na ten artykul. Taki glos rozsadny. Na prezydenta tak, jesli chodzi o poglady. Czy umialaby zapanowac nad polska scena polityczna?
aaaaa, zaplątałem się w linkach. takie skrępowanie źle działa na filozoficzną część mnie. na niefilozoficzne też źle potrafi działać
Moniko,ciekawy artykul,chyba zmienie prace
Kocie,czytanie pani Srody to jak czytanie „Tygodnika Powszechnego” w stanie wojennym chlonie sie kazde slowo i mysli „Boze nie jestem sam” 🙂
a berlin jest taki wlasnie ❗ 😆
p.s. nim L.Walesa pchnieciem obalil styropianowy mur to tez
glosil wielkosc JPII w obaleniu komunizmu i wszystkiego…….
Wando, jesli dobrze rozumiem prezydent RP nie musi umiec panowac nad scena polityczna, to zadanie rzadu. Wystarczy jak nie bedzie sklocal i macil, nadymal sie, siorpal, ciamkal, pchal sie na wszystkie szczyty miedzynarodowe, wybuchal kretynskim chichotem slyszac, ze jego premioer mowi po angielsku, przydaloby sie tez jako takie opanowanie jezyka ojczystego. Moge machnac reka na trzydniowe zaloby narodowe kilka razy do roku, byle nie bredzil glupot i nie powodowal, ze ostatnimi czasy coraz cichszym, coraz bardziej niesmialym glosem odpowiadam na pytania skad przyjechalam.
Rysiu, genialna diagnoza z tym „nie jestem sam”. Tak wlasnie sie czuje czytajac Srode.
Zgoda na wszystko, ja juz przeskoczylam myslowo do etapu organizacyjnego – toz zorganizowac najpierw te machine wyborcza, ludzi, ktorzy zechca dla niej pracowac, to sa specjalne umiejetnosci i odpornosc i umiejetnosc przekonywania ale moze jak Rysiu powiedzial – czuje, ze nie jestem sam to moze zadanie nie jest niewykonalne?
A pewnie, ze bym jej sobie zyczyla gdyby zechciala!
Rząd ma panować nad sceną polityczną? 😯 Jakieś ręczne sterowanie czy jak? Bo trochę się gubię już w samych założeniach…
No nie, według mnie z kolei panować to ma umieć król, a rząd powinien umieć rządzić.
No widzicie, jakie to wszystko skomplikowane? Cztery osoby się wypowiedzą i już się robi pięć partii politycznych. 😉
A rozsądnych osób na prezydenta to by się jeszcze może kilka znalazło, ale podejrzewam, że nie mają najmniejszych realnych szans, bo rozsądek jest mało spektakularny i zwykle właśnie przez to za mało zwolenników wokół siebie gromadzi. 🙄
No, moze…
Mnie wszystko truchleje na myśl, że to ciamkające nieszczęście może nam panować kolejne pięć lat 🙁
Wando, z radością stwierdzam, że empatycznie zbabciałam 😀
Mam nadzieję, że blogowi panowie przyjmą z godnością zdziadzienie 😉
Czy ja jestem wobec tego zdziadziałym szczeniakiem? 😆
Tak, dziadku.
Dziadostwo i szczenięctwo to dwie strony medalu: oba gaworzą niezrozumiale, nie utrzymują dyscypliny układu wydalniczego, nie wiedzą na jakim świecie żyją…
Bobiku, bierz co chcesz 😆 Zdziadziały szczeniak – szczenięcy dziadek, wszystko Twoje 😆
zeen, skąd taki defetyzm 😯 Przecież http://www.youtube.com/watch?v=qu7Y-Ww6s0w
Wando, serdeczne gratulescu. Mam nadzieje, ze coreczka szyko odzyska sily po tak dluuugich ostatnich dniach i porodzie…
Pani Srpda, madra i konkretna. Wiecej Oswiecenia mniej Romantyzmu…
Dzień dobry. Przeczytałam o tym zwyczaju z gazetami i też mi się on podoba. Ale co będzie, jak gazety padną i tylko w Internecie będą się ukazywać? Co wtedy będzie można gromadzić zamiast? Wydruki? 😉
Ta nasza elektroniczna cywilizacja z jej nadmiarem informacji jest nadspodziewanie krucha i ulotna…
Witam, za oknem piękna rozsłoneczniona jesień 🙂
Hmm, profesor Środa na prezydenta? Nie wiem. W zdecydowanej większości przypadków zgadzam się z jej poglądami, podziwiam za intelektualną odwagę i etyczną bezkompromisowość.
Generalnie darzę ją szacunkiem i sympatią.
Czy jednak posiada ona wystarczające kwalifikacje do tego żeby być prezydentem w społeczeństwie jakie stanowią Polacy? Warunki konieczne posiada, ale czy wystarczające? Czym innym jest przewodzenie partii politycznej, ruchowi społecznemu o jednoznacznym przesłaniu ideologicznym a czym innym bycie reprezentantem CAŁEGO społeczeństwa z jego róznorodnością przekonań, leków, fobii, aspiracji i nadzieji. Czy nie jest ona zbyt skrajna pod wzgledem ideologicznym w stosunku do możliwości percepcyjnych, adaptacyjnych dużych grup i środowisk? Czy byłaby osobą, która bardziej dzieli niż łączy? Obawiam się, że to pierwsze. W tej chwili mamy, w zupełnie inny sposób, prezydenta zideologizowanego, dzielącego. Sorry za porównanie.
Potrzebny jest ktoś kto potrafi łączyć. Formułować cele, przedstawiać projekty w sposób mozliwy do zaakceptowania dla jak najszerszych środowisk. I nie chodzi o żadne kunktatorstwo. Chodzi o umiejętność posługiwania się podstawową zasadą obowiązującą w komunikacji społecznej: mówić językiem zrozumiałym dla rozmówcy.
Po prostu nie jestem tak jednoznacznie przekonana i dzielę się swoimi wątpliwościami.
Dzień dobry 🙂 Czy ta piękna, słoneczna jesień nie miałaby przypadkiem ochoty popracować trochę na Zachodzie? Ja już bym jej wszystkie formalności załatwił, tylko żeby się zgodziła. 😉
Hasło „Środa na prezydenta” odebrałem, prawdę mówiąc, raczej jako pewien sposób oddania hołdu Pani Profesor, niż rzeczywistą propozycję polityczną. Ale jeżeli miałbym się zastanawiać nad tym poważnie, to przyznałbym rację Jotce. Prezydentem, zwłaszcza w nadchodzącej kadencji, powinien być jednak ktoś „ponad podziałami”. I nie o to chodzi, że prof. Środa nie potrafiłaby się nad nie wznieść, tylko że z pewnością nie potrafiliby tego jej przeciwnicy i w związku z tym polska polityka byłaby dalej polem ogólnej szarpacki (bo nawet bitwą wstyd to nazwać) i podgryzania.
Nie mówiąc już o tym, że Pani Profesor na takim stanowisku z natury rzeczy musiałaby stracić swoją intelektualną wyrazistość, która stanowi przecież o jej uroku. Więc w tym przypadku (i kilku innych) byłbym raczej skłonny zakrzyknąć „pisarze do piór!”. 😉
Za idealną kandydatkę do prezydentury uważałem kiedyś prof. Łętowską, ale ona nie chciała, co zresztą całkowicie potwierdziło moje dobre mniemanie o jej walorach umysłowych. 😉
Ponad podzialami w Polsce jest dzis juz tylko barszczyk z uszkami.
Szanowny Kocie,
nie doceniasz prawdziwych ideowców! Sam barszczyk może tak, ale już konsumenci rzeczonego barszczyku … 🙂
Barszyk jest czerwony, a uszka mają ściany… 🙄
😈
Nie wiem jak Wy, ale ja po nieprzespanej nocy poczebuje dzis troche rozweselenia… Poszlem przeto glebokom nocom na blog Waldemara Kuczynsgo i urradlem z jego niemalej kolekcji pare budujacych cytatow z Prezydenta – tych mniej znanych a wartych aby je wyryc zlotymi zgloskami.
Tu som:
————————————————-
W tym roku honorowymi gościami tej imprezy będą Niemcy.
———————————————————————–
Tu nasuwa się porównanie z pewną częścią twórczości naszego wybitnego poety Herberta: Trzeba kochać ludzi, bo szybko odchodzą.
Opis: na konferencji prasowej w Brukseli.
———————————————————————–
Uważam, że przewaga życia nad śmiercią jest tak niewyobrażalna, że zapewnienie sprawcy zbrodni zabójstwa tak niewyobrażalnej przewagi nad jego ofiarą, jak przewaga: ja będę żył, a ty nie będziesz, jest głęboko niemoralne.
Opis: O karze śmierci w Dublinie
———————————————————————–
Większość naszego społeczeństwa jest na szczęście heteroseksualna. Ród ludzi wyginąć by musiał, gdyby było inaczej.
Źródło: Radio ZET, 14 czerwca 2004
———————————————————————-
Rozmawiałem z panem prezydentem Juszczenką, z panem prezydentem Dżagaszwili, prezydentem Gruzji (…)
Opis: Odpowiedź na pytanie zadane podczas wywiadu w Polskim Radiu na temat tego, czy na konferencji „Wspólna wizja na rzecz wspólnego sąsiedztwa” – w czasie której spotkał się m.in. z prezydentem Gruzji Saakaszwilim – dyskutował o kwestii bezpieczeństwa energetycznego”; Polskie Radio, 6 maja 2006
————————————————————————
Bo ja się nie podjąłem pracy w przedszkolu, tylko prezydenta państwa, które jest w pokreślonej sytuacji i ma określone interesy.
Opis: o swojej wizycie w Gruzji
————————————————————————
Dziewięćdziesiąt lat to w życiu uczelni w państwie, które właśnie dziewięćdziesiąt lat temu odzyskało niepodległość, już bardzo dużo. Wiele polskich uczelni, a właściwie ich miażdżąca większość, ma przecież historię znacznie krótszą, tylko Uniwersytety Warszawski, najstarszy z naszych Jagielloński, powinienem wymienić może na pierwszym miejscu, ale sam jestem z Warszawskiego Uniwersytetu, Wileński, Lwowski – także starsze od Warszawskiego miały historię dłuższą, można by jeszcze wymieniać różne Instytuty jak Marymoncki czy Puławski. Można by mówić o Wyższej Szkole Medycznej czy Prawniczej w Warszawie w okresie Księstwa Warszawskiego, czymś co później zostało zmienione w Uniwersytet Warszawski. Można by pewnie wymieniać w Galicji, jeżeli chodzi o wyższe szkoły rolnicze, również inne przykłady, ale uniwersytet to jest w istocie w naszym kraju piąty, bo krótko później dopiero powstała Akademia Piastowska, tak się bodajże nazywała, która po roku się zmieniła w Uniwersytet Poznański, znany dzisiaj nam wszystkim jako Uniwersytet Adama Mickiewicza. Mogę tu się o kilka miesięcy mylić, ale generalnie rzecz biorąc tak historia Polski uniwersyteckiej wygląda.
Opis: przemówienie z 19 października 2008 na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim z okazji 90 rocznicy założenia uczelni.
———————————————————————
Historia nie potwierdza, że między wzrostem a umiejętnościami w polityce jest jakaś zależność.
Źródło: Gazeta Wyborcza, 18 lipca 2005
———————————————————————-
Eat your heart out, W!
A mnie się wydaje, że rozglądając się za kandydatką/tem na urząd prezydenta, kwalifikacje moralne i owszem, warto brać pod uwagę, jednakowoż nie one jedyne, polityczne takoż, intelektualne, akceptowanego powszechnie – no i sprawa jasna: nie sposób kandydata spełniającego wymagania znaleźć.
Dlatego najlepiej będzie znieść urząd prezydenta RP.
Tym bardziej, że dotychczasowe doświadczenia nie napawają optymizmem…
Nie umiem śmiejąc się, wyć z rozpaczy. Bobik, pomóż, masz aparat…
Ja jestem szczegolnie przywionzany do wypoiedzi o prezydencie Gruzji Dzagaszwilim.
Bo natychmiast przypomina mi sie klasyczny odcinek Fawlty Towers – „Just don’t mention the War…”
Kocie, co za upiorne poczucie humoru posiadasz? Wisielcze raczej 🙁 PP w charakterze rozśmieszacza? We mnie to wywołuje bezwarunkowy odruch rozgladania się za pewną częścią garderoby … 🙁
W celu uzyskania umiejętności śmiania się i wycia równocześnie trzeba najpierw zejść na psy… 😉
Dżagaszwili dobry, ale przy pracy w przedszkolu też zdrowo powyłem.
A z tym zlikwidowaniem jako najrozsądniejszym wyjściem, to mi się zdaje, że zeen ma rację. Całkiem odpowiedni kandydat i tak nie ma prawa istnieć, bo po prostu w przyrodzie takie źwirze nie występuje.
Przy tym pomyślcie, o ileż zlikwidowanie urzędu prezydenta jest łatwiejsze od zlikwidowania Pałacu Kultury. 😉
i co z tego, że zeen ma racj? tego i tak nie da się przeprowadzić, zlikwidować tyle wygodnych stołków ? … ciemno to widzę 🙁
Jotko, Ty byś na serio chciała, żeby z mania racji coś konkretnego wynikało? 😯 No, na jakim świecie Ty żyjesz? 😉
To jest tylko taka ulubiona zabawa różnych tam, za przeproszeniem, inteligentów, żeby ustalić, gdzie ta racja jest aktualnie na przechowaniu. Po zakończeniu zabawy inteligenci zbierają klocki i idą zarobić marne piniondze u tych, którzy na żadne umysłowe łamańce nie mają czasu, ani ochoty. 🙄
mea maxima culpa 🙁
powiedziałbym tak, w soboty to albo świat jest za mały dla życia, albo odwrotnie, i że to nawet potrafi być czasem fajne, choć częściej odwrotnie. ale nie powiem, bo po co?
A dlaczego tylko w soboty? Niedziele to niby gorsze? Albo święta? 🙄
A najlepiej w wolne dni nie rozmyślać o życiu, tylko o jedzeniu. Bo jak się wymyśli coś smacznego, to jest czas i szansa, żeby to jeszcze wykonać i skonsumować w spokoju ducha. 🙂
o jedzeniu? bez przesady… i to jeszcze jeść w pokoju z duchem
Kot Mordechaj moze bedzie niedlugo spedzac wiecej bezsennych nocy, raczac sie lektura prezydentyzmow (przy okazji – podobnie jak Jotka, nie sadze, zeby raz ustanowiony stolek z przyleglosciami i przychodami z nim zwiazanymi mial duza szanse zniknac, bo za duzo chetnych do korzystania). 😉 Kolejne pokolenie kandydatow na to stanowisko bedzie sobie roslo kultywujac swoja polszczyzne przez ogladanie swiezych odcinkow „Klanu” i „M jak milosc”, ale pozostale audycje beda z archiwow, albo nie bedzie ich w ogole w telewizji publicznej. Nastepnym krokiem beda dzienniki telewizyjne wyjete z archiwow – choc czasem mam wrazenie, ze juz tam na Woronicza dawno na ten pomysl wpadli… 😉 No i PP, pod wplywem ich ogladania, jak zolnierze japonscy zagubieni w dzungli po II wojnie swiatowej, dalej prowadzi nieustajaca walke o pokoj i odwiedza PGR-y. 🙄
http://wyborcza.pl/1,75248,7253271,Po_trochu_wyciagane_z_lochu__czyli_archiwizja_.html
Trzy razy przecierałem ślepia, czytając końcówkę tego artykułu. „Biuro prasowe TVP poinformowało nas, że ograniczenie wydatków nie wpłynie na pogorszenie oferty programowej”. 😯
Jeżeli TVP znalazła sposób na to, jak utrzymać identyczną ofertę programową przy znacznie zmniejszonych wydatkach, to powinna go jak najszybciej opatentować, rzucić na rynek i zarobić na tym kupę forsy, dzięki czemu przestałaby mieć jakiekolwiek problemy z ofertą programową. 😀
Bobiku, to sie da opatentowac jako „cud na Woronicza”. 😀 W koncu w cudach i tak chyba jestesmy w swiatowej czolowce. Mogl Reagan miec voodoo economics, to i my tez mozemy zaoferowac cos nowego swiatu (sedzia Stepien tez nas tak widzi). 😆 Obawiam sie tak na marginesie, ze niedobitki ineteligenckie pracujace w zlikwidowanych programach (np. edukacyjnych) beda sobie musialy poszukac innych zrodel piniendzy…
„Cud na Woronicza” to wyrażenie, które należy opatentować, bo wcześniej czy później na pewno się przyda. 😉
A ja się dowiedziałem czegoś bardzo interesującego na temat życia seksualnego szarańczy mormońskiej (tak przynajmniej się po niemiecku nazywa). Samiczki tej szarańczy najpierw organizują mordobicie między sobą i ta, która wygra ma prawo wdrapać się na grzbiet spokojnie oczekującego końca zawodów samczyka. To włażenie na grzbiet ma na celu ocenę wagi samiczki przez żonkosia. Jeżeli jest wystarczająco ciężka, żeby złożyć tyle a tyle jaj (ile to już pan szarańcz wie), to dostaje w prezencie pakiecik spermy. Ale jeśli jest szarańczową anorektyczką, to zostaje z grzbietu zrzucona i damski boks zaczyna się od nowa. 😯
Czyli odchudzanie jednak nie zawsze się opłaca. 😆
A tak to wyglada u rajskich ptakow:
http://www.youtube.com/watch?v=t36t4tiBoV4
Moim zdaiem – za duzo zachodu 😈
Ale ile zabawy 😆
Ja tylko nieśmiało zauważę, że samce rajskich ptaków są egoistycznymi skąpiradłami. Same to się wprawdzie wystroją, ale żonie na ciuchy żałują, a nawet na wzrost.
Stosunki między psami i psicami są pod tym względem wiele bardziej partnerskie. Bernardyn z yorczką, czy jamnik z dalmatynką, to u nas nie gra żadnej roli. 🙄
Oddam wszystkie ciuchy temu kto bedzie tak przede mna tanczyl, a jeszcze przedtem chalupe wyporzadzi.
Rajskie rzeczywiscie skapia samiczkom na stroje, ale mnie ciekawi czemu mormonskie te szarancze. W koncu tradycyjnie samiec mormonski byl w stanie obsluzyc kilka zon (nazywa sie ten system sister-wives i od dawna jest juz oficjalnie nielegalny, co nie znaczy, ze nie praktykowany do dzis w stanie Utah zwlaszcza). Moze mormonskie bo szarancza nie pije alkoholu, kawy, coli ani kakao… 🙄
Szarańcza podobno mormońska od tego, że żyje właśnie na terenach mormonów i kiedyś im do tego stopnia opędzlowała zbiory, że aż się to w nazewnictwie ostało.
No wlasnie – oczywiscie, ze jak szarancza unika uzywek, to najchetniej osiedla sie na terenach mormonskich. 😉
Czy to znaczy, że szarańcza z terenów niemormońskich pali, chla, ćpa, tudzież hula po polu i pije kakao? 😯
Najwyraznieji, Bobiku – a przynajmniej tak ja widzi szarancza mormonska, ktora jakos musi sie pocieszac przy swym nieciekawym trybie zycia. Ale bereciki mormonskie tez sa ladne, takie malutkie, moherowe… 🙂
miłej niedzieli 🙂
tu znowu przepiękna słoneczna jesień, nie wiem Bobiku dlaczego ona nie chce na ten Zachód 🙁
Dzień dobry 🙂 Może to jest właśnie ta długo wyczekiwana normalność? To, że wyjazd na Zachód to żadne tam mecyje i słonecznej jesieni się po prostu nie chce? 😉
A przydałaby się, bo ileż, kurczę, można sobie podśpiewywać spod parasola „autobusy zapłakane deszczem…”? Znudzi się w końcu… 🙄
Dzien dobry.
Na drzewie przed oknem mojej sypialni siedzi cale stadko papug (6-7) i bardzo glosno ze soba rozmawia.
Nie moge sie przyzwyczaic do papug w zachodnim Londynie. Widze je rzadko, ale zawsze mnie to zaskakuje i zdumiewa.
o, takie, duze zielone:
http://news.bbc.co.uk/1/hi/education/3869815.stm
W Niemczech jeszcze to nie jest normalka, bo jednak klimat w Londynie łagodniejszy i tam się to rozgadane bractwo szybciej rozprzestrzenia, ale też już się tu i ówdzie zdarzy na drzewie taką obywatelkę wypatrzyć. I w ogóle – głównie przez głupotę ludzi, którzy sprawiają sobie egzota, a potem nie pilnują, albo wyrzucają jak kłopotliwy – coraz więcej jest na wolności fauny nierodzimej, nieraz zagrażającej rodzimym gatunkom.
W naszej okolicy od kilku dni włóczy się luzem czarna pantera i nie jest to żadna kaczka dziennikarska. Ponieważ jest sprytna i nie daje się złapać ani uśpić, już jest mowa o tym, że ją mają zamiar odstrzelić. 🙁
Dzień dobry 🙂
Szczygieł o seksie i nie tylko http://wyborcza.pl/1,99493,7243984,Wojna_i_wytrysk.html