Sierpień, wrzesień…
– Bardzo nie lubię tego momentu, kiedy lato zaczyna się kończyć – poskarżyła się Labradorka, wcierając w kanapę resztki niestrząśniętego deszczu. – Zwłaszcza kiedy patrzę na rośliny, zaczyna mi być jakoś nieswojo. Bo one są teraz takie bujne, owocowe, nasienne. Zrobiły, co mogły i są zadowolone z życia, nawet jeśli już niewiele go mają przed sobą. A ja zawsze z końcem sierpnia mam poczucie, że za mało skorzystałam z letnich możliwości, za mało tarzałam się w trawie, za mało wylegiwałam na słońcu, za krótko wyłam do księżyca w ciepłe wieczory…
– Nie rozumiem, z czego robić taki problem – zdziwił się Bobik. – Przecież za rok będzie następne lato i następne króliki. A tarzać się można również w śniegu.
– Dobrze ci mówić – odparła ponuro Labradorka. – W twoim wieku prawdopodobieństwo doczekania następnego lata jest bardzo wysokie. A w moim to już nigdy nie wiadomo. A im bardziej nie wiadomo, tym bardziej żal wszystkiego, czego się nie zdążyło, albo zrobiło nie tak. Na przykład tej cholerze spanielce trzeba było kudły powyrywać. No, wtedy, jak mi na targu sprzątnęła sprzed nosa pół kilo rostbefu, który spadł rzeźnikowi ze stoiska. A buldoga od Schultzów niekoniecznie musiałam pogonić. Fakt, urodziwy nie był, ale potem okazało się, że miał całkiem niezły charakter. Z kolei z tym popielatym sznaucerem to się zadałam zupełnie niepotrzebnie. Jakiś taki był… średni. No i dziurę w kącie ogrodu mogłam wykopać znacznie większą. Awantura i tak była, a co bym sobie użyła, tego już nikt by mi nie odebrał. Ech, mówię ci, lato jest ciągłym traceniem szans na własne życzenie. Tyle, że to się widzi dopiero we wrześniu. Wcześniej, póki lato trwa, żaden pies nie myśli o tym, że już wkrótce nie wejdzie do domu suchą łapą i zamiast cieszyć się ze stale otwartych drzwi od domu, tylko narzeka na kleszcze.
– Słuchaj, czy ty jeszcze dalej o lecie, czy już tak bardziej ogólnie? – zapytał podejrzliwie Bobik. – Jakoś nie pamiętam, żeby te wszystkie rzeczy, o których mówisz, przydarzyły ci się tego lata.
– Co ty tam wiesz! – westchnęła Labradorka. – Pożyjesz, to zobaczysz, że lato jest zupełnie czym innym, niż się szczeniakom zdaje…
Przerwała i zerknęła na zaczerwienione i napuchnięte miejsce w okolicy ogona, po czym dodała:
– Ale kleszcze to rzeczywiście nic przyjemnego. Jak o nich myślę, to sobie uświadamiam, że i przemijanie postaci lata może mieć i pozytywne strony.
Ach, Bobik… Niech juz by nawet i kleszcze byly, ale pamiec o tych nie powyrywanych zawczasu kudlach, potrafi byc bardzo depresyjna… 👿
Pora spadania jablek,
jeszcze liscie sie bronia…
No, w ogóle dziś dzień jakiś depresyjny, nawet dla tych, którym pamięć nie dolega… 🙁
Na szczęście postanowiłem wreszcie skorzystać z dobrych rad i przeczytać jakiegoś Larssona, dzięki czemu myśli o bezsensie wszystkiego postanowiły poczekać do jutra. 😉
A ktorego masz? Mam nadzieje, ze pierwszego.
„Dziewczyna, która igrała z ogniem”. To raczej nie jest pierwszy. Ale nie w tym jest problem, tylko w tym, że skończy się najdalej za 3 kwadranse. 🙄
Nalezy zaczac od pierwszego – ten jest chyba trzeci. Girl with a dragon tatoo.
Podzielam sentymenty Labradorki – też mam jakiś niedosyt po lecie, które choć czasami upalne, wcale nie było takie długie. Ale i wygodny wózek inwalidzki dostałam dopiero w połowie lata, a drugi – elektryczny – dopiero co i jeszcze nie zdążyłam poćwiczyć samodzielnej jazdy.
Pierwszego Larssona dostałam w prezencie już jakiś czas temu i jakoś nie mogę się zabrać do czytania. Mam go po angielsku, a ktoś mówił, ze przekład polski jest lepszy od angielskiego.
Puchalo, sukcesow w cwiczeniach nowymi wozkami! Nie wiem gdzie mieszkasz, ale lato powinno byc dobrym czasem na takie cwiczenia, prawda?
Larssona mam po angielsku. Czekam jeszcze na troche czsu luzem, zeby przeczytac. Szykuje sie na nastepny weekend (u nas dlugi, bo to Swieto Pracy). Dajcie znac czy rzeczywiscie warto czytac, czy odpuscic i pojsc do kina.
Ja za latem zaczynam tesknic dopiero w listopadzie. Teraz zbliza sie najlepszy czas, cieplo ale juz nie tak i nareszcie mozna nawet!!! wylaczyc klimatyzacje oszczednosc i cisza) oraz!!! otworzyc na osciez okna i drzwi. A wszystko jeszcze kwitnie choc juz nie tak, nie tak 🙂
no wiec dzis znow:
http://plagusia.wrzuta.pl/audio/8UAvGnfdo05/kabaret_starszych_panow_-_jak_pan_sie_trzyma
Ja właściwie za latem już tęsknię. Ale może jeszcze będzie trochę cieoło. Teraz jest tylko 14 stopni.
Króliku,
dzięki za życzenia. Mieszkam w Szwajcarii, ale lato jakby się kończyło. Cóż, trzeba żyć w takich warunkach, jakie są.
Dzień dobry. 🙂 Uśmiech mam dziś nieco wysilony, bo sierpniowy listopad trwa w najlepsze, a raczej najgorsze. Ziąb i plucha, plucha i ziąb. 👿
Na tej szerokości geograficznej to już rzeczywiście koniec lata, bo nawet jeżeli we wrześniu zdarzą się jeszcze ładne dni, to światło już będzie inne, jesienne. No i szkoła się zacznie, a to definitywnie daje poczucie, że już po wakacjach, choćby i samemu się do tej szkoły nie chodziło.
Nie ma rady, z latem trzeba się żegnać, powiewając mokrą od deszczu chusteczką. 🙁
Miejmy chociaż nadzieję, że Puchale wózek się będzie sprawdzał również w warunkach domowych i jesiennych. Przejście z mechanicznego na elektryczny chyba odczuwa się jako pewien luksus, co może dobrze wpłynąć na pogodę ducha, jak już nie tę rzeczywistą. 🙂
Larsson świetnie się czyta i jest bardzo wciągający, aczkolwiek w końcówce miałem wrażenie, że już trochę za bardzo pojechał po bandzie. 😉 Zakopanie żywcem, samoodkopanie się mimo ziejącej dziury w czaszce i dwóch innych ran postrzałowych, po czym jeszcze załatwienie złoczyńcy siekierą, a to wszystko wykonane przez dziewczynę o posturze kurczaka – no, sorry, kupiłbym to może w niemieckiej powieści gotyckiej, ale nie we współczesnym, szwedzkim kryminale. 😈
Tłumaczenie na polski istotnie bardzo przyzwoite (co ostatnio coraz większą jest rzadkością), ale z angielskim nie porównam, bo nie mam armat. 🙂 Zapewne natomiast porównam z niemieckim, bo mimo uprzedniej krytyki pozostałe dwie części też mi się chce przeczytać, a tych z kolei nie mam po polsku.
Zjednoczona Europa, kurczę. 😎
Och, Bobik! Nie za to kochamy Lisbeth Salander, ze jest z zycia wzieta! Ja uwielbialam wszystkie jej przygody i fortele, bo sam nigdy byl sie z grobu nie wykopal i nie znam nikogo, ktoby to mogl uczynic, nawet Stara. A i tez do niczyjego kompa bym, sie nie wlamal, po jestem pod tym wzgledem starej daty.
To byla druga ksiazka w trylogii, wiec nastepna musi byc ta ostatnia czesc, dopiero potem mozesz wrocic do pierwszej.
Bardzo przyjemna lektura i mam szczera nadzieje, ze ta czwarta w komputerze, prawie skonczona, jednak zostanie wydana, choc nieslubna zona Stiega zarzeka sie, ze nigdy nie ujrzy dziennego swiatla – chyba na zlosc wstretnej rodzinie Larssona .
Angielskie tlumaczenie bylo wiecej niz swietne.
Krolik, jak Co zazdrozcze, ze masz to dopiero przed soba! Bardzo jest pyszny Larsson.
Wozki tez sa najlepsze szwedzkie. Super lekkie, super design i mozna miec kola z kolorowej gumy – zolte, fioletowe, zielone, czerwone do ramy w innym jakims hecnym kolorze. Bardzo szykowne. 😈
He, he, Mordko, gdybym ja chciał uwielbiać bohaterów z życia wziętych, to musiałbym szukać książek o europośle Migalskim, albo Pani Joannie Od Krzyża. 😈
Nie, ja się nie domagam, żeby wszyscy bohaterowie literaccy byli jak sąsiedzi spod czwórki. Niech sobie będą również Frankensteinami i Bondami. Ale nie lubię, żeby mi bez powodów łamać konwencję, bo ja się w trakcie czytania z konwencją zżywam. 😉 A już jak mi się tę konwencję łamie po 600 stronach, to szczególnie boli.
Lisbeth Salander (przynajmniej w tej części, którą czytałem) jest osobą niezwykłą, ale w ramach jakiego; tam prawdopodobieństwa – psychologicznego i życiowego. Różne cechy ma przerysowane, ale nie komiksowo. Widać nawet duże staranie autora, żeby czytelnikowi jakoś uzasadnić „skąd ona się taka wzięła”. A w momencie, kiedy zaczynają się te jej różne wyczyny jako superwoman, rzecz przechodzi w komiks i zaczyna być z innej bajki. No, trudno – ja to odczułem jako pęknięcie. Co zresztą nie przeszkadzało temu, że z napięciem czytałem do końca, tylko że właśnie w tej końcówce gdzieś z tyłu głowy pojawiła mi się nuta lekkiej irytacji, kiedy uświadomiłem sobie, że autor zmienia reguły w trakcie gry. 😉
Do września to ja większych zastrzeżeń nie mam 🙂 , ale listopad, grudzień i styczeń znoszę z trudem. Pal licho to zimno, ale to ciemno od południa…
Daleka prowincja – http://www.radiownet.pl/radio/wpis/8548/
No właśnie, depresyjnie jest zdecydowanie.
Idę się depresjonować.
Podrzucam wam pare tzw gradusow, bo u mnie jest juz 25 C o 8-mej rano, a ma byc 32 pozniej i burze z piorunami!
Pracuje dzisiaj z domu. Chociaz tak w ogole to zamierzam pracowac jeszcze wiele lat, ale dzisiaj czuje, ze wolalabym nie pracowac juz ani godziny dluzej! Ratunku!!!
A ja nie cierpie Bozego Narodzenia, a raczej nie samego swieta, tylko trzech miesiecy przed – tloku w miescie i jakiegos oblakanego zdenerwowania, nudziarstwa w pisemkach, przepelnionych poradnictwem jak uniknac stresu swiatecznego, zrobic najbardziej designerska choinke i co absolutnie nalezy kupic na prezenty oraz jak udekorowac dom i zagrode, i wszedzie tlok, tlok, tlok, Nie cierpie tez Jingle Bells i Stille Nacht w sklepach, nudziarskiej „tradycyjnej” kuchni z dwunastu dan i dostawania kartek swiatecznych, za ktore trzeba dziekowac i wysylac w poirytowaniu i pospiechu wlasne. Nie cierpie rozmow na temat przygotowan do swiat. .
Wtedy chce tylko sie upic i obudzic po Nowym Roku, kiedy na wyprzedzach pozostaly juz tylko buty w bardzo malych rozmiararch obnizone o 70%.
Zaraz po pierwszym wrzesnia w sklepach zaczna likwidowac dzialy pasmanterii aby cale pietro zajely bombki i choinki z plastyku. Uff… 👿
Mordko, to nie umiesz podłożyć pod plastikową choinkę takiej bombki, żeby problem przestał istnieć? 😈
Króliku, chyba nastąpiła jakaś pomyłka! Miałaś posłać gradusy, a tymczasem w przesyłce były te burze z piorunami. 😯
A tak w ogóle, to o ileż przyjemniejsza, łagodniejsza i łatwiejsza do strawienia robi się każda depresja, kiedy się widzi, że inni też ją mają, nieprawdaż? 😉
Z doniesienia PAP:
Na zjeździe obecni są: prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński. Lider PiS, który przybył do sali widowiskowej nieco spóźniony, został przywitany przez delegatów oklaskami i okrzykami: Jarek! Jarek! On sam nie przywitał się z członkami rządu, ani z prezydentem.
Spozniony: punktualnosc , jak wiadomo jest grzecznoscia krolow, ale tu oboiazuja zasady powszechne wsrod wysokich powiatowych dostojnikow KPZR na prowoncji : gosti powaniej prichodiat popozdniej.
Krolowa brytyjska moze powitac i podac reke Mugabe, ale nasz inteligent zoliborski nie bedzie kiwal glowa w strone jakiejs swoloczy jak demokratycznie wybrany rzad i prezydent.
😯 😯 😯
Sorry Bobiku za te pioruny! Jest juz 31 w cieniu, wiec znowu probuje oddac ci z 5.
Heleno u nas sezon bozonarodzeniowy zaczyna sie z chwila kiedy zamkna sie drzwi za ostatnim dzieckiem w Halloween. Inaczej ktoby kupowal te plastykowe dynie, plastikowe przebrania itp? Ja nie przezywalam bozonarodzeniowej traumy, bo:
-w mojej rodzinie tylko male dzieci, wierzace w Mikolaja, dostawaly prezenty pod choinke, a juz dorosli nidgy nie wymieniali sie prezentami. Nie musze wiec wogole chodzic przd swietami do sklepow, albo jezdzic do USA na jeszcze lepsze i wieksze zakupy, jak wiele moich kolezanek w pracy.
-na kartki tylko odpowiadam elektronicznie, sama ich nie rozsylam.
-choinka platikowa dyzurna, ubrana tylko w swiatelka stoi na dworze, na ganku przed oknem do salonu, a wiec zdobi tez i salon. Nie uzywam zadnych innych ozdob: skarpet nad kominkiem, girland, szopek na stole itd.
-nie wlaczam radia, tylko slucham sobie klasycznej muzyki jak gdyby nigdy nic. Nie kusza mnie muzyczne nowinki jak np Bob Dylan spiewajacy piosenki bozonarodzeniowe.
-urzadzam kolacje wigilijna z frutti di mare jako przekaska, a na glowne podaje ges.
-nie chodze w gosci w pierwszy dzien swiat.
-chowam choinke do piwnicy w Nowy Rok.
-nie chodze na przed bozonarodzeniowe party w pracy.
-nie partycypuje w roznego rodzju Mikolajkach, Kris Kringle itp.
Moze jak sa w rodzinie male dzieci, albo jak sie jest religijnym to to swieto ma wiecej uroku, bo w sumie to radosne swieto: Bog sie rodzi moc truchleje! Co mi przypomina, ze nasz kolega na pasterce gruchnal z radoscia Bog sie rodzi!, a na to ksiadz (bylo to w polskim kosciele 20 lat temu) podbiegl do niego i powiedzial: co sie pan tak drze? To byla dopiera trauma dla wszystkich nas obecnych przy tym wydarzeniu.
Dopiero po Halloween???!!! 😯 U nas zaraz po Halloweeen Poczta JKM oglasza, ze jak sie nie pospieszysz z kartkami i przesylkami w ciagu paru dni, to nie reczy, ze dostarczy jeszcze w tym roku!
Ja tez na swieta najchetniej ostrygi i ges. Keep your kompot z suszu i uszka w baszczu. Byle bylo dosc tego cudnego „szampana” z Hiszpanii.
Prezenty – prosze bardzo, byle nie kalendarze i reczniki kuchenne z kotami. Chetnie przyjmuje sliwki w occie domowej produkcji, a jak sie nie chcialo robic, to oblece butelka czegokolwiek.
Mnie też jesiennie, nawet bardzo.
Roztańczenie zieleni
czerwieni żółci wirowanie
rozdygotanie brązów
traw w konaniu
czas odlotów
wabienie krągłości
jarzębin głogów
tarnin dojrzewanie
czas ostatnich nadzieii
liści opadanie
przypadanie
do ziemi
do nieba
szalone
szalone
niebieskości szarości
chmur
opasywanie otulanie
czas samotności
bieli nitek pajęczych
jeszcze flirtowanie
promieni słonecznych
jeszcze całowanie
czarne przeszywanie
ptaków
jeszcze burz
jeszcze drzew
jeszcze ziemi nieba
wołanie
płacz krzyk
ostatni
jeszcze rozpacz błyskawic
ostatnie pożądanie
jeszcze spazm ostatni
jedno uniesienie
czas wchodzenia w ciszę.
Mordko, o to przecie chodzi, że punktualność jest grzecznością królów. A cóż JK z jakąkolwiek formą królewskości ma wspólnego? 🙄
Trochę poważniej – od dawna twierdzę, że to jest człowiek, który za grosz nie ma zmysłu państwowego (i dlatego żadnych wysokich funkcji w państwie nie powinien pełnić). Nie rozumie tego, że Bronek w momencie zaprzysiężenia w sytuacjach oficjalnych przestaje być Bronkiem, tylko reprezentuje państwo. Prywatnie można sobie na niego wygadywać co się komu żywnie spodoba, ale lekceważąc go publicznie, lekceważy się Rzeczpospolitą.
To samo jest z państwem prawa – ta idea jest Jarkowi całkowicie niedostępna (nie tylko zresztą jemu). A pomysł, że on sam miałby być poddany tym samym co inni prawom, choćby zwykłej grzeczności, na pewno wydałby mu się kuriozalny.
Jeżeli trzeba jeszcze na kogoś się wściec, to mówcie szybko, bo przestało na 10 minut lać, a teraz znowu zaczęło, więc mam odpowiedni nastrój. 👿
Z depresją najlepiej sobie radzą Holendrzy.
Lubię listopad, bo wtedy nic nie muszę i do świąt daleko…
… i przyjaciele mają czas, a wieczory są długie…
fido, bardzo przyjemna ta jesien w twoim wykonaniu.
Wlasnie wczoraj obserwowalismy klucze dzikich gesi juz odlatujace (mimo wciaz upalow).
Heleno, do twojego kompotu z suszu dorzucam kutie i kluski z makiem.
A uszka nadziej poledwica z czosnkiem i maselkiem, wrzuc do rosolu (zamiast barszczu) i voila! niebo w gebie.
O, Fido się pojawił i to jak jesiennie. 🙂
Natychmiast zapisuję się do Związku Zawodowego Telepatów! Daję całkiem poważne słowo honoru, że jakieś 20 minut temu zastanawiałem się, gdzie się podział Fido i jak by go tu myślą ściągnąć. 😀
Ze wstydem wyznaję, że chociaż zwykle gdzieś do 22 grudnia stresu świątecznego udaje mi się uniknąć, to jednak na te ostatnie 2 dni daję się sprowokować. 😳
Nie otoczenie mi to robi, nie rodzina, nie jakikolwiek bliźni, tylko ja, ja sam, osobiście. Nagle święta bez barszczu, które jeszcze do wczoraj wydawały się całkiem przyjemną perspektywą, zaczynają być niewyobrażalnym występkiem, a ostryga mniej smaczna się widzi od kapusty z grzybami. 😯
Oczywiście w tym roku, jak zawsze, obiecam sobie, że nie dam się w to wszystko wrobić i 22 grudnia…
No, ale to tylko 2 dni, a potem już się przestaję przejmować i świętuję leniwie. 🙂
Króliku, gradusy nie doszły. Czy tej kanadyjskiej poczcie nie można by pogonić… no, tego…? 👿
Ktoz potrafi piekniej zaspiewac o magii listopada niz moj ukochany Tom Waits?
http://www.youtube.com/watch?v=ekb6ALfBiT8&feature=related
Slusznie Tom Waits przypomina, ze w listopadzie zakwitaja bazanty 😈
Ja na swieta tez nie wzgardze gesina. Tylko za dlugo w piecu siedzi, mozna zwariowac.
A wiersz Fido tez bardzo ladny 😈
No to należy kupować samą kwintesencję gęsiny, czyli szmalec. Ani sekundy w piecu nie musi siedzieć. 😈
Masz racje, Bobiku, ze ten bubek nadety nie ma zmyslu panstwowego za grosz. Ale i on sie tez nie uczy. I to jest dziwne, bo zajmuje sie polityka tyle lat, wiec moglby cos jednakl podlapac przynajmniej w sferze czysto naskorkowej, zewnetrznej.
Moze nalezy zafundowac mu pensje dla panien z dobrych domow w Anglii ? Tam ucza nawet usmiechac sie i wschodzic do pomieszczenia pelnego ludzi.
To jakis dziwny zespol Aspergera, ze on nie zauwaza jak takie jego gesty wygladaja na caly kraj i ilu mu to przysparza wrogow – nawet wsrod ludzi, ktorzy sie nim nie interesuja zanadto .
KOMUNIKAT!!!
Gdyby dziś albo jutro blog znienacka zniknął, nie należy rozdzierać szat, tylko całkiem spokojnie poczekać do pierwszego. Przyszedł mail od serwera, że już prawie wyczerpałem limit transferu na ten miesiąc, ale nie jestem przecież taki durny, żeby dzień przed końcem miesiąca zamawiać następną porcję. 😉
Kolędy fajne są. KK powiniem mieć odliczone tak z 10000 lat czyśćca za to, że wymyślił kolędy.
O ile śpiewane są, a nie wyte, rzecz jasna.
Zamorduję blogbobika.
Czy naprawdę będę taka świnia, że wyżrę Bobikowi resztę pasztetówki transferowej? Hej, kto jest specjalistą od wyżerki, foma? Do roboty!
Solidarnosc wygwizdala Henryke Krzywonos:
http://krzysztofleski.salon24.pl/223518,wygwizdac-henryke
🙁 🙁 🙁
Ponieważ nie wiadomo dokładnie, ile w tej chwili tego transferu jeszcze zostało (mail zauważyłem dopiero teraz, ale przyszedł kilka godzin temu), to nie ma co oszczędzać go na zapas. 😀
Poza tym trzeba mieć jakieś zasady, na przykład „co masz zjeść jutro zjedz dziś”. A z zasad zwłaszcza jak chodzi o wyżerkę nie należy rezygnować, bo zawsze może się kręcić w pobliżu kot, mysz, albo rybik i bezzasadnie do prowiantu się dobrać. 👿
Zgadzam się z Labradorką. Jesień to nic fajnego. Wraca się na studia i znowu ta świadomość, ze można olać tylko 2 zajęcia w semestrze…
Poza tym za oknem zimno i nieładnie. I spać się chce, co koliduje ze wspomnianymi wyżej studiami.
Przydałby się czasowstrzymywacz.
nim zniknie Bobik Blog zawolam (gorszac moze wielu)
jesien jest najpiekniejsza pora roku
Nisia 29 VIII 14:09
„(…) przejechałam bez tego kwitu pół Europy i pies z kulawą nogą się nie zainteresował. Uważam to za piekne!”
ja tez, ja tez 😀
Ewa* 29 VIII 17:59
😀
fido za jesienny wiersz
🙂 😀 😆
http://lh4.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/THv1V-PFgwI/AAAAAAAABv0/Fg5qrZmsNVw/s512/DSC_3694.jpg
jesienne tereny zielone zapraszaja do brykania 🙂
jesień jest naj-pięk-niej-sza!
to tyle, żeby nie nadżerać limitu do końca
Tak jest rysiu, najpiekniejsza i najsmaczniejsza. No moze jak sie studiuje… Hej, ale czy w Polsce studenci nie maja laby do 1-go pazdziernika?
Dziękuję, Rysiu 🙂
Dzisiaj, w wieku 30 lat zmarła „Solidarność”. Jej dorobek zajęły ohydne, wyjące i gwiżdżące bojówki PiS. Jej testamentu nie odnaleziono.
Modlitwa o wschodzie słońca
(nieformalny hymn „Solidarności”)
Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą Twoją się ukorzę.
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże.
Wszak Tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa.
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj.
Co postanowisz, niech się ziści.
Niechaj się wola Twoja stanie,
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy, Panie.
Autor: Natan Tenenbaum, zbiór wierszy „Chochoły i róża”, muzykę napisał Przemysław Gintrowski, spiewał Jacek Kaczmarski.
Inaczej nie mogę.
Ewo*,
bardzo boleje nad tą śmiercią i całym tym upokarzajacym spektaklem umierania/zabijania S.
To jest rzeczywiście tak przykre i tak żenujące, że mogę właściwie tylko potrząsnąć łbem i powiedzieć „beze mnie”. Ja tego nie chcę oglądać. I nawet gadać mi się też, prawdę mówiąc, nie chce, bo co by można powiedzieć. W gruncie rzeczy znowu to samo. 🙄
Kto ma potrzebę, położy kwiatek tam, gdzie go żadna plwocina nie dosięgnie.
Mordko, Solidarność nie wygwizdała p. Krzywonos. Nie widziałam tam Solidarności. Umarło. Nie ma.
Cholernie zadowolony z siebie Śniadek przypomniał mi natychmiast cholernie zadowolonego z siebie Michalika. Należy do tego dorzucić cholernie zadowolonego z siebie Prezesa, łypiącego co chwila na Tuska i Komorowskiego, i służalczo basujący dwór w osobach Kuchcińskiego i Szczypińskiej.
Źle napisałam. To ciągle jest. Byle gnojek mi tego nie zabierze. Żadnym, nawet najbardziej żenującym spektaklem nienawiści.
Wreszcie doczolgalam sie do komputera, w upal taki sam, albo odrobine wiekszy niz u Krolika, co nie sprzyja szczegolnie mysleniu, zwlaszcza przy co prawda ustepujacym, ale wciaz obecnym jet-lagu. Dlatego jeszcze dzis sie czuje zwolniona z deliberowania na temat smierci oryginalnej Solidarnosci, choc tez mi z tego powodu smutno, i nawet sie to jakos laczy z moimi spostrzezeniami z ostatnich szesciu tygodni.
Zas co do jesieni, to polubilam ja tak naprawde w Nowej Anglii, gdzie jest bardzo dluga, lagodna, kolorowa i ciepla, a potem juz zaraz Thanksgiving i Boze Narodzenie, to ostatnie traktowane przez nas w sposob zadziwiajaco podobny do Krolika – czyli bezstresowo, bezkartkowo, bezsprzataniowo, i prezentowo tylko dla dzieci, natomiast z paroma tradycyjnymi potrawami, ale tylko tymi, ktore lubimy. Ale jesienne szarugi, z odartymi z lisci galeziami tez sa czescia mojego emocjonalno-pamieciowego instrumentarium, podobnie jak niekonczaca sie i mocno zasniezona zima.
Ale teraz akurat, moze pod wplywem bardzo ladnego jesiennego wiersza Fido, jakos mam ochote podrzucic wiersz Gail Mazur, ktory jakos przyszedl mi do glowy przy lekturze wpisu Bobika i komentarzy do niego:
„Young Apple Tree, December”
What you want for it you’d want
for a child: that she take hold;
that her roots find home in stony
winter soil; that she take seasons
in stride, seasons that shape and
reshape her; that like a dancer’s,
her limbs grow pliant, graceful
and surprising; that she know,
in her branchings, to seek balance;
that she know when to flower, when
to wait for the returns; that she turn
to a giving sun; that she know
fruits as it ripens; that what’s lost
to her will be replaced; that early
summer afternoons, a full blossoming
tree, she cast lacy shadows; that change
not frighten her.
A, i jeszcze jedno – bardzo sie ciesze widzac pare nowych dla mnie imion, wyswietlajacych sie regularnie na ekranie komputera podczas blogowej rozmowy, ktore pojawily sie podczas mojej dluzszej blogowej nieobecnosci. Jak milo. 🙂
Mordko, popatrz :
„…rodzina zasiadając do obiadu, sadzała kota na honorowym miejscu przy stole. Miał samodzielne krzesło i pan domu karmił go swoim widelcem.” – http://partnerstwo.onet.pl/1624078,4839,1,ukrainke_do_sprzatania_zatrudnie,artykul.html
A coz z tego, Teresko, ze sadzali na honorowym miejscu i ze jadl z widelca t.zw. „Pana domu”? Czy tak nie jest wszedzie?
😈
Chciałam na dobranoc strzelić takim dowcipkiem o kaczce z jabłkami (racjonalny sposób wykorzystania kaczki), więc szukałam stosownej ilustracji – i patrzcie co mi się wyguglało pod hasłem „kaczka z jabłkami„…
Bobiczku, długość mojej linki wykończy Twój blog.
Tak to jest z tym prezesem: same kłopoty.
Długość linki chyba po pierwsze spowodowała, że jej wpuścić nie chciało. 😉 No nic, w końcu jakoś się udało nie tylko ją wpuścić, ale i przy okazji skrócić. 🙂
W kwestii racjonalno-kulinarnej: Sierżant Gugiel zaskoczył nas nie po raz pierwszy. 😀
Mordko, tak powinno być wszędzie, ale jak wiesz, nie wszyscy żyją po bożemu i umieją się zachować. Tu i ówdzie zdarzają się jeszcze przykłady kompletnego barbarzyństwa, polegające na odsyłaniu kota pod stół, czy też, w skrajnych przypadkach, do stajni, w celu własnołapnego zdobycia posiłku. 😯
Ale nie mówmy o tych mrokach średniowiecza, tylko o przykładach optymistycznych, pozwalających sądzić, że idzie ku lepszemu. Weźmy choćby Alienor, która nie tylko puszcza czasem swojego kota do Londynu, żeby napił się whisky w dobrym towarzystwie, ale również postanowiła – jak można wnosić z jej postu – umożliwić Wood’yemu uniwersyteckie wykształcenie, posyłając go w tym roku zamiast siebie na uczelnię.
Bo chyba dobrze zrozumiałem tę aluzję, że człowiekowi jesienią nie chce się wstawać na zajęcia i ukrytą za nią sugestię, że w gruncie rzeczy kotu edukacja bardziej się przyda – prawda, Alienor? 😆
Och, ta jesień w Nowej Anglii… Sądząc ze zdjęć, taką jesień to nawet mógłbym polubić. 🙂
To bedziemy ja pakowac w zgrabne paczuszki i ja Tobie regularnie podsylac, Bobiku. 🙂
Heleno,
jakbyś miała jakiś pomysł na przekazanie, to chętnie Ci podaruję śliwki w occie, własnoręcznie zrobione. Ale pocztą jednak się nie da.
Samolotem, w podręcznym bagażu, też się nie da, co wiem z doświadczenia. Śliwki w occie mają, tak samo jak konfitura z róży, zdecydowanie terrorystyczny wygląd. 😈
Moniko, jak patrzę w tej chwili na niemieckie lato, to zdecydowanie wolałbym natychmiast ze 2 kilogramy nowoangielskiej jesieni zamiast. 🙂
No zachcialo mi sie klapac na blogowisku klawiatura w ciagu dnia, wiec dopiero teraz wstalam od komputera. Zakazalam sobie wstac od biurka dopoki nie skoncze jednej robotki i wlasnie skonczylam. Hallelujah!
Poczytalam do tylu i kaczka z jablkami Nisi doprowadzila mnie do histerii, a wiersz Gail Mazur do tkliwego zadumania. Musze czytac wiecej poezji; powiesci juz nie czytam od lat, ale zaczynam miec apetyt na poezje, na pewno dzieki wam tutaj.
Tez mi przykro z powodu 30 lecia S. Tym bardziej, ze od zawsze mialam slabosc do Lecha W., bo jak powiedzial to powiedzial, ale jak sie poszukalo tresci w formie to jakos zawsze sie z nim zgadzalam. I nie przeszkadzaly mi te jego gafy w wysokich dyplomatycznych kolach. Very refreshing! Czemu mieliby sie spodziewac od elektryka ze stoczni gladkich frazesow? Szkoda, ze jest taki zmeczony i smutny.
Ciekawe czy Nisia moglaby tak jezdzic po Europie z zapomnianym paszportem, gdyby Walesa (i JP II) byl przeciwko Unii. Moglibysmy dzisiaj jezdzic do Lukaszenki i Ahmadinejada.
Nisiu, jak jechalam z siostra z Polski przez granice z USA w sierpniu, ktora to granica jest o 120 km za moim plotem, to zajelo nam godzine przekroczenie jej w jedna i dwie godziny w druga strone (tu juz nasi rodzimi kanadyjscy graniczni szeryfowie sie popisali). Jak za starych zelazno-kurtynnych lat! Wciaz czescia mojej przyjemnosci w podrozach po Europie jest to smiganie przez granice, gdzie nie ma nawet komu pomachac ci na powitanie lub pozegnanie.
Jedzenie jako prezent to jest znakomity pomysl, przynajmniej dla doroslych! Sliwki w occie jadlam kiedys jako dodatek do sledzi w majonezie/ smietanie: sledzie, sliwki w occie, cebula i chyba papryka marynowana rowniez: bardzo egzotycznie wygladalo i bylo slodkawe i pyszne.
Króliku, z moich niewielu podróży zagranicznych szczególnie ciepło wspominam przeczołganie nas na lotnisku St Maarten – najpierw przez Imigration, a potem przez panienkę z obsługi lotniska, która chyba nie lubiła białasów, albo może tylko białasek.
O, ale głupia godzina.
Dobranoc ciepłe (ja) i ogoniaste (Szanta)
Oprócz śliwek w occie zrobiłam wcześniej też marynowane czereśnie. Ciekawe ile by to kosztowało DHLem?
wtorkowe wczesonwstawanie
za oknem juz jasno
tereny zielone czekaja, brykam 🙂
🙂 😀 😆 wtorek, bez deszczu, czas na brykanko 🙂
brykam, fikam 😀
p.s. cos dzieje sie z moim PC, popisze kiedys tam 🙂
brykam
Dzień dobry 🙂 Nie leje! Nie leje! 😀
Samo patrzenie na suche za oknem jest takim szczęściem, że nawet marne 12 stopni jakoś tam wybaczę. Zresztą, do południa może ich jeszcze trochę przybyć. 😉
Puchalo, jak się robi marynowane czereśnie? Jest to przysmak w ogóle mi nieznany, więc szczenięca ciekawość nie da mi spokoju, póki sobie go przynajmniej nie wyobrażę smakowo. A na podstawie składników i sposobu przyrządzania wyobrazić sobie jestem w stanie. 🙂
Dzień dobry 🙂
Nie leje, ale będzie lało.
Czemu pocztą się nie da 😯 Do córaska wysyłam kurierem każde, suche i mokre. Nigdy żadnych problemów.
Nie leje, nie leje… Musi się lać! Dana woda, podlegająca ciśnieniu, napotykając na otwór, czyli szczelinę, wypływa. Praw fizyki Pan nie zmienisz, Panie Bobik 😈
Tu jest ciekawy i realistyczny głos na temat „Solidarności”:
http://www.rp.pl/artykul/528653-Kuczynski–Zniewalajacy-mit–Solidarnosci–.html
To pokazuje, o ile łatwiejszy jest program negatywny od programu pozytywnego. Zjednoczenie w obliczu wspólnego wroga to pestka, to niemal instynktowny odruch, ale współpraca, kiedy wroga już się pogoni, to prawdziwe wyzwanie.
To mi się wiąże ze znanym zdaniem, że Polacy są wielkim narodem, a żadnym społeczeństwem. Bo identyfikacja narodowa, przynajmniej w europejskiej praktyce, zawsze była w jakiejś mierze identyfikacją negatywną, w opozycji do „nie naszych”. A dobrze funkcjonujące społeczeństwo wymaga włączania, kooperacji, kompromisu, akceptacji przeróżnych nienaszości. I jakoś tak się działo – do dziś dzieje – że zatrzymujemy się przy tym łatwiejszym wariancie, negatywnym, nie umiejąc przejść do sformułowania wizji pozytywnej. Co więcej, ten negatywny wariant jest gloryfikowany i przedstawiany jako jedyny godny prawdziwego Polaka.
Cholera może wziąć! 👿
foma, czy to znaczy, że trzeba pocerować chmury, żeby szczelin nie było? 😯
albo wpuścić chmury w kanał…
Czyli leczenie kanałowe… 🙄
Bobiku, nie może, tylko wzięła i trzyma 👿
Nie ma kanału na taką burą burastość 🙁 No, chyba że wieczorny wewnętrzny 😉
Ooo, Puchalo! 🙂 Posylanie sliwek poczta czy kurierem z pewnosca bedzie drogie, a jeszcze sie moga stluc w drodze. Jest prostszy sposob: zlecenie zrobienie sobie samemu z podaniem receptury, takze na te czeresnie, o ktorych pierwsze slysze i jestem totalnie zafascynowana. 🙂
Ciekawa jestem co Towrzystwo mysli o tym:
http://www.rp.pl/artykul/2,529413-Legendy–S—Niech-panstwo-organizuje-obchody.html
Grono „legend” S namawia Panstwo aby to ono organizowalo przyszle centralne obchody rocznicowe.
Jestem intuicyjnie i natychmiast PRZECIW. Panstwo niech sie trzyma z daleka, bo jedyne co potrafi upichcic to jakas nadeta akademie z nadetymi przemowieniami. Uff!
Niech Panstwo, jesli sie upiera, zorganizuje jakis dobroczynny koncert na jakis zbozny solidarnosciowy cel, ale niech nie ubiera sie w garnitur i nie wlazi na trybune, bo z tego jest zasze tylko wstyd i ziewanie.
Jak dzisiejsza pseudo-Solidarnosc chce organizowac swoje obchody, by all means, niechaj organizuje. Sa przynajmniej autentyczne ( z autentycznym chmastwem, gwizdaniem etc).
Panstwo polskie nie musi w tym uczestniczyc, a nawet nie powinno. Niech tam powstanie i umocni sie legenda o wielkim przywodcy gdanskim, ktory skakal przez plot – Lechu Kaczynskim i jego niepocieszonej wdowie Jaroslawie, ktora mu znosila kanapki i zatrzymala ruch tramwajow w miescie. Niech, sukinkoty! Wszystko jest wtedy czytelne i czyste, so to speak.
Zimno. Włączyłam kaloryfer w pokoju, w którym pracuję przy komputerze. Przygotowuję plan wykładów na semestr zimowy w UTW.
Obok leży GW z wczorajszymi przemówieniami. Chodzę koło tego, jak pies wokół jerza. Nie wiem. Czytać to przed jedzeniem czy po zjedzeniu obiadu? Kiedy będzie bardziej strawne?
We wrześniu 1980, kiedy nagle namnożyło się skądyś opzycjonistów, jak mrówków i wszyscy byli „za”, napisałam wiersz. Nie przypuszczałam, że po 30 latach będzie aż tak aktualny.
Wierni …
Z lędźwi Judasza,
z nasienia kropli ostatniej
po upodleniu,
srebrników mało wciąż.
Na uczcie znów uśmiechnięci,
choć uczta już nie ta sama
i kolor
i taniec
nie ten,
srebrników mało wciąż.
Znowu gotowi
do
rady – zdrady,
znów pocałunek lodem parzy
i uśmiech, jak plucie w twarz,
srebrników mało wciąż.
Z ust złotych węży
zatrute płynie uciszenie,
że wszystko,
że tak musiało,
że trzeba,
nie,
srebrników mało wciąż.
Dzisiaj nawet wiersza nie mam siły napisać. Ale może Helena ma racje. Może tak musi być. Może to musi się jakoś „wyszumieć” – brudna piana na rosole. Może. Ale i tak jest mi smutno.
Dzień dobry 🙂
W Lublinie leje jak z cebra, już chyba przez 9 godzin non stop, zimno jak diabli – 11.st.C. Wicher taki, że na Placu Litewskim leżą powalone drzewa. Ta pogoda idealnie wpisała mi się w nastrój.
Jotko, piękny jest ten wiersz, dziękuję że go pokazałaś. Ja też dzisiaj jestem najeżona do wszystkich gazet, portali i innych mediów, mam dość tego bełkotu i powtórek z wczorajszego spektaklu nienawiści. Przeczytałam sobie „Balladę o trzęsących się portkach” K.I. Gałczyńskiego i doszłam do wniosku, że JK powinien się jej nauczyć na pamięć, a szczególnie puenty:
Gdy wieje wiatr historii,
Ludziom, jak pięknym ptakom
rosną skrzydła, natomiast
trzęsą się portki pętakom.
W sam raz dla niego, bo w czasie tamtych dni trząsł gaciami w swoim żoliborskim mieszkaniu.
Też zaczynam powoli dojrzewać, do przyznania racji Helenie.
Pozdrawiam 🙂
Pracuję dzisiaj „domowo”
Ta temperatura to bez minusa, oczywiście. Jeszcze tego by brakowało…
Witajcie, Koszyczkowcy.
Popatrzmy na sprawę jak Pollyanna: dobrze, że ostała się Henia Krzywonos i miejmy nadzieję, że nie ona jedna.
A poza tym słońce świeci i jest zimno, i MNIE CZĘSIE.
Może to trzęsionka jeszcze po wczorajszym Jarosławie, niepocieszonej wdowie (Heleno, szapo).
Henia miała rację. Po katastrofie wszystkim było głupio, że się wyśmiewali z Lecha i każdy go żałował. Gdyby nie Jarek, nie zaczęłyby się może dowcipasy, gry i tak dalej.
Facet nie wie, co robi. A jeżeli wie, to takiego cynizmu ja już nie rozumiem. Występowanie wczoraj w zastępstwie Nieboszczyka wstrząsnęło mną do głębi.
No mówiłam, do dziś mnie trzęsie.
Jedna prosta kobieta, przed całą Polską, miała odwagę powiedzieć, że PiS i jego prezes są nadzy…..Może już czas, żeby nie ukrywały tego media, albo przynajmniej nie były tak strachliwe i zakrywały kolejnymi szatami goliznę, która prześwituje przez najgrubsze nawet sukno….Tu już nie ma czego ukrywać, ani tłumaczyć niegodne postępowanie, póki jeszcze trochę etosu i godności polskiej zostało…Bo może tych zniszczeń już nigdy nie da się naprawić…
Jeszcze trochę jednak trzęsie, a myślałam, że Gałczyński mnie uspokoił.
Myślę, że JK nie bardzo wie, co robi. A dlatego tak myślę, że nigdy nie udało mi się poddać legendzie Jarosława – mądrzejszego od wszystkich, makiawelicznego pociągacza za sznurki, genialnego stratega, dalekowzrocznego polityka, który w końcu syćkich weźmie i wyonacy. Ja inteligencję (w sensie rozumienia świata) Jarosława oceniam nader średnio, większość decyzji politycznych (i nie tylko) znacznie gorzej niż średnio, a już z jego opinii jako stratega tylko się uśmiać mogę, bo właśnie na dłuższą metę jego pociągnięcia zwykle okazywały się niewypałami.
Tym, na czym Jarosław jedzie w swojej politycznej karierze, jest głównie szczękościsk. Jak u pitbulla – jeśli raz zatopił zęby, to nie potrafi popuścić, choćby chciał. Doraźnie i ze słabszym przeciwnikiem potrafi to być czasem skuteczne. Z większym i mocniejszym już nie, bo w czasie, kiedy pitbull uparcie wgryza się w łapę, mastyf może przegryźć go na pół. A nawet jak to nie jest mastyf – po półgodzinie wgryzania sytuacja może się zmienić, na pomoc gryzionemu nabiegną jego kumple i rozsądek nakazywałby wziąć nogi za pas, tymczasem pitbull po prostu nie potrafi. Szczękościsk jest silniejszy od rozsądku.
No i dlatego mi się zdaje, że JK niekoniecznie wie, co robi. 🙄
Kynologia w służbie analizy politycznej.
Bobiku, przepiękny wywód.
Łomajgod, a jak nadbiegną kumple pitbulla, też pitbulle? 🙁
Kurski, Brudziński i cała reszta, Ewo???
Taka możliwość istnieje, dlatego trzeba zawczasu się starać, żeby mieć dużo więcej i dużo większych kumpli niż pitbull. 😀
Kynologia to samo życie, więc do wielu rzeczy się nadaje. 😎
Frasyniuk tak skomentował przemówienie JK, podkreślając, że schodzi na ten sam poziom „salonowy”: „Jarek przestań pierdolić”.
I to by było w zasadzie „na tyle”.
Nadbiegł duży kumpel, nie pitbull 🙂
http://www.tvn24.pl/-1,1671585,0,1,frasyniuk-jarek–piersz—nie-bylo-cie-tam,wiadomosc.html
Tymczasem WODNIK53 – http://passent.blog.polityka.pl/?p=745#comment-175785
i przywoływany artykuł z GW – http://wyborcza.pl/1,76842,8304987,Zwiazek_Europy__ostatnia_szansa_.html . Ciekawa jestem opinii Państwa, mogę prosić?
Tereso, sam ten Karaganow wydaje się mieć całkiem dobrze poukładane w głowie, ale nie mam pojęcia, na ile to, co on pisze, naprawdę przekłada się na myślenie i zamiary rosyjskich elit politycznych, nie mówiąc już o jakomkolwiek poparciu rosyjskiego społeczeństwa. A dopóki takiej wiedzy nie mam, to właściwie mogę skomentować wyłącznie na zasadzie „no, ciekawe, ciekawe… „. 😉
Od polityki się odżegnuję. Mój udział w polityce ogranicza się do słuchania wiadomości o pełnej godzinie na Trójce.
Hm, posłanie Woody’ego na studia nie wydaje się takie głupie. On sam pali się do nauki, często siada mi na notatkach i słownikach, rano włazi do torby. Tylko nie wiem jak sobie poradzi z tymi tłumami na Uczelni…
Dzięki, Bobiku. Możliwe więc że Unia i Rosja mają się „ku sobie”?
Oglądałam na TVP INFO wywiad z Japończykiem nt trzydziestolecia Solidarności. Ów Pan bywał tu w latach osiemdziesiątych, działał i pomagał ówczesnej awangardzie i jest zdania, że dzięki Solidarności w Japonii cztery centrale związkowe się zjednoczyły, co dla pracowników jest korzystne. Niezbadane są wyroki niebios…
Alienor, ktoś, kto popija whisky z Mordechajem, jest już na pewno tak wyedukowany w radzeniu sobie z tłumami, że prawym palcem u lewej łapy… 😉
Ale na wszelki wypadek sprawiłbym Woody’emu komórkę, żeby miał gorącą linię z Mordką. Wtedy już na pewno nic mu nie grozi. 😆
Hej, hej.
Pilne pytanie do Moniki:
Moniko, czy Twoin zdaniem pudelko swiezych pakistanskich mango zalicza sie do agricultural products? Takze pestki po zjedzonych mango?
Chodzi o to, ze moja Mama wraca do siebie w czwartek rano, chcialaby bardzo zabrac pudelko mango, ale nie jestem pewna czy nie zplaci kary za „przemyt” agricultural products. Pestki skrzetnie gromadzone chce zasadzic przed domem (ma special relationship z ogrodnikiem).
Odkad w tym roku poznala prawdziwe mango, a nie ten latynoamerykanski komerycyjny produkt z supermarketow, jest kompletnie od nich uzalezniona. Kupujemy tekturowe pudelka z 4-5 owocami co drugi dzien i ona oczywoiscie barzdo sie martwi, ze nie znajdzie tego w swoim Publix czy Costco , no i chcialaby poczestowac i olsnic przyjaciolki. Ja mam wrazenie, ze nie moze tego importowac do USA.
Z tymi „agricutural products” jest bardzo dziwnie, bo widzialam na lotnisku w Miami jakas pania, ktorej spaniel wywachal w walizce owez agricultural products, ale okazalo sie, ze to co tam miala bylo dozwolone ( ja wtedy w kolejce umieralam ze strachu, wiedzac, ze w walizce wioze cebulki miniaturowych zonkili „tete a tete” dla Irenki na balkon, ale pies do mnie nie podszedl, olal. Kara za przewoz jest tysiac dolarow).
Ponadto wiezie sporo belgijskiej czekolady, ale to chyba OK, oraz tutejsze cudowne tizanki i herbate dla przyjaciolek – od Fortnuma i Masona. Z tym nie powinno byc problemu. 🙂
Heleno, swieze mango nie ma szans, ale jak Mama mieszka na Florydzie, to tam jest sporo sklepow indyjskich, i tak samo mozna w nich kupowac mango w pudelkach po pare sztuk, jak robisz to w Londynie – zolte, dojrzale, i w ogole takie jak trzeba. Moge sie nawet popytac florydzkich kuzynow Ganesha, gdzie tego szukac (sami z takich pestek ze sklepu juz dochowali sie wlasnych mango w ogrodku). Czekolada belgijska i tizanki sa jak najbardziej oficjalnie OK (artykuly przetworzone, w opakowaniu).
Bobiku, dwukilowa paczka nowoangielskiej jesieni gotowa do wysylki. 🙂 I juz wszystko nareszcie rozpakowane, uprane i ulozone na miejscu, a nawet rzeczy ulozone na miejscu dwa dni w stanie calkowitej amnezji temu juz sie odnalazly. 😉 Teraz tylko jeszcze pozostaje przechytrzyc dzieci i nie pozwolic im zasnac za wczesnie, bo inaczej bede w nieskonczonosc skazana na radykalne skowronkowanie w okolicach czwartej rano.
Kroliku, ciesze, ze Ci sie wiersz Gail Mazur spodobal. Moje wczorajsze skojarzenie z drzewami (nie tylko zreszta mlodymi) doczepilo sie do obrazu jednej z ulubionych pozycji w jodze, ktora uczy rownowagi i cierpliwosci w znoszeniu zmian, wlasnie jak w tym wierszu a nazywa sie drzewo. (Matylda i Zosia z upodobaniem cwiczyly te poze w trakcie podrozy, wzbudzajac tym zaciekawienie podroznych na przeroznych lotniskach, a przy okazji zwalczajac zmeczenie i nude.)
http://www.youtube.com/watch?v=V_V4gM4ExLI
Z polityki, zwlaszcza w wydaniu JK, czuje sie jeszcze zwolniona. Na pocieche (jesli pociecha jest, ze gdzie indziej tez nie jest najlepiej), wedlug najnowszych badan opinii publicznej w Stanach przeprowadzonych dla Newsweeka, wiekszosc respondentow popierajacych Partie Republikanska (choc na szczescie nie wszystkie) uwaza, ze prezydent Obama sprzyja celom fundamentalistow islamskich. (14% uwaza to za pewnik, a 38% – za prawdopodobne). Ciagle powtarzanie takich opinii o Obamie przez programy radiowe i telewizyjne (zwlaszcza telewizje Fox News) zrobily swoje, jak swoje zrobily wiadomosci TVP, ktore zreszta zaraz po obejrzeniu jednego dziennika moj maz nazwal „Polish Fox News”… 🙄
🙁 🙁 🙁
No az tak zle nie jest, bo Hindusow jest sporo na Florydzie, i sklepy indyjskie ZAWSZE maja zolte mango, do tego po o wiele przystepniejszej cenie niz w supermarketach, wiec pozostaje tylko kwestia zorganizowania jednego zakupu, i zaraz beda pestki do zasadzenia przez ogrodnika (nie mowiac juz o przyjemnosci jedzenia ich). A sama w piatek widzialam, jak jakas pani musiala wyrzucic z bolem pare europejskich jablek przy kontroli granicznej. Zas najsmutniejsze jest to, ze rozne stonki przyjezdzaja i tak dosyc masowo na statkach z importowanymi towarami w duzo wiekszych ilosciach (tak podobno przywieziono chinskie chrzaszcze, ktore wykonczyly wiazy w Chicago). Ostatnia niedziele przed wyjazdem spedzilam zreszta z kuzynem wykladajacym te tematy w SGGW (nawet o tym napisal ksiazke), wiec czuje sie swiezo podksztalcona (jak pisal prace doktorska, to wszyscy go nieco unikali, bo entuzjastycznie hodowal jakies termity w sloikach, i rodzina sie troche martwila o meble). 😉
Przepisów na śliwki w occie jest multum. Tutaj link do czegoś, co się chwali, że ma wszystkie przepisy kulinarne na internecie:
http://foodle.pl/
Robiłam wg różnych przepisów, interesujące są śliwki robione metodą zalewania octem, potem odlewania octu i przesypywanie samych śliwek w słoikach cukrem. Nie dla cukrzyków raczej.
Poniżej przepis na marynowane czereśnie. Podobno zostawia się przycięte ogonki, żeby jedzący wiedzieli, że czereśnie są z pestkami. Cukru daję trochę mniej niż jest w przepisie, czereśnie są słodkie same z siebie.
Składniki:
3 kg czereśni, mogą być z ogonkami
1 litr winnego octu jabłkowego
1 kg cukru
1 szklanka wody
5 listków laurowych
2 średniej wielkości kawałki kory cynamonowej
Wykonanie:
Umyć czereśnie i włożyć je do wyparzonych słoiczków. Zagotować wodę z cukrem, dodać cynamon, liście laurowe i ocet. Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, do rozpuszczenia cukru i gotować na małym ogniu około pół godziny. Marynatę lekko przestudzić, a następnie zalewać nią czereśnie w słoikach i pasteryzować przez pół godziny.
PS. Ocet po śliwkach jest bardzo dobrą przyprawą do barszczu.
😀
sroda, sucho, mozna brykac 🙂
cos do czytania, parasol na wszelki wypadek i w tereny zielone
brykam, fikam 🙂 😀
„Lesen ist die Schwierigkeit, ein Land fremder Phantasie mit
eigenen Gedanken zu bevölkern”
kurt tucholski
do czynu wiec, do czytania!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀
brykam, S-Bahn czeka 🙂
U mnie zaś po stalowym niebie płyną ołowiane chmury 🙂 i pada, pada, pada, drugi dzień. Zaraz wychodzę żeby się sobie wbrew pomoczyć.
Polecam Państwu – http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1508276,1,kosciol-upolityczniony-kosciol-walczacy.read
Dzień dobry 🙂 Od dziś zaczyna się nowe naliczanie transferu, czyli hulaj dusza, piekła nie ma, piszemy skolko ugodno. 😀
Czytamy też. 😎
Rysiu, niezwykle trafny ten Tucholsky. Jakoś podobnie czytanie odczuwam,tylko nie jako trudność a radochę. 🙂
Z tym niewwożeniem produktów rolnych do Stanów coś jest zdrowo, a raczej niezdrowo walnięte. Znaczy, ja rozumiem, że cudza flora czy fauna potrafi być zarazą. Nawet wczoraj oglądałem reportaż o renaturacji bagien Everglades, gdzie problemem stał się m.in. pieprzowiec brazyliski, który uciekł z przydomowych ogródków i rozpanoszył się na setkach hektarów. Ale – albo się strzeże konsekwentnie wszelkich dróg wwozu (co i tak nie jest do końca skuteczne, vide słynny numer z ziarnami kakaowca), albo się nie wygłupia. Odbieranie dwóch jabłek indywidualnym turystom i równoczesne wpuszczanie wielkich transportów tychże jabłek na statkach jest objawem… no właśnie, czego? Może mi znawcy Stanów podsuną? 😉
Nawiasem mówiąc, kupić w mojej okolicy azjatyckie mango jest rzeczą niewykonalną. Ni ma takiego źwirza. 🙁 Wyłącznie latynoskie i niedojrzałe.
Może dlatego, że małe sklepiki głównie tureckie, nie pakistańskie? 🙄
Puchalo, dzięki za przepis. Trzeba będzie wypróbować te czereśnie, tylko jak to zrobić, żeby w przyszłym roku, w sezonie czereśniowym, ten skrzętnie ukryty – żeby nie zginął – przepis odnaleźć? 🙂
Moniko, nowoangielska jesień chyba właśnie dotarła (dziękuję!), bo lać przestało (podobno nie na długo) i niskie, łagodne słońce rozpełzło się po ogrodzie. Tylko regulacja kolorów coś szwankuje. Nie wiem, czy nie trzeba będzie zawołać fachowca. 😉
Bobiku,
postaram Ci się w stosownym czasie przypomnieć.
O, dziękuję, Puchalo. 🙂
A czy nie mogłabyś mi przypomnieć już dziś, gdzie położyłem taki zeszyt 60-stronicowy w kratkę, w którym mam kilka Bardzo Ważnych Numerów Telefonów? Jutro już, niestety, będzie za późno. 🙁
A tu widomy dowód na to, że zabijanie pakąków przynosi pecha. 😯
http://deser.pl/deser/1,97052,8321069,Pomysl_dwa_razy__zanim_sprobujesz_zabic_pajaka.html
Jaki ciekawy przepis, Puchalo, na te czeresnie. Ja chyba sprobuje jsszcze w tym roku, bo u nas czeresnie sa (bodaj amerykanskie), ale zrobie o polowe mniej niz w przepisie – na probe. Dzieki. Tak jakbym od Ciebie dostala 😆
Moniko, drzewo bylo kiedys ulubiona pozycja E. jak jeszcze mogla utrzymac sie na nogach. Dzis drzewo jest podciete i przewrocone na podlodze, bo cwiczy na lezaco. Ale kota wciaz robi swietnie, siedzi w pelnym lotosie jak z obrazka, plecki ma bardzo rowne.
Ja tez kiedys nie mialam wiekszego problemu drzewem, z roznowaga, dzis sprobowalam zrobic drzewo przy scianie, ale choc w wielkim napieciu wpatrywalam sie w punkt przed soba, stracilam rownowage po paru sekundach (4-5). Beee. Pewnie zad za ciezki, tak podejrzewam 🙁
Dzis pakowanie. Mam jeszcze nie wie o mango i generalnie jakos gotowa jest ryzykowac naruszanie prawa. Nawet mamy taka zabawe: ona cos mowi, ja ja odmawiam, ona mowi „eeee…”, ja wymieniam grozace sankcje karne, ona niedowierzajaco kreci glowa, ja zaostrzam sankcje, az konczy sie moim stwioerdzeniem, ze moja matka zgnije w kryminale, a majatek zostanie jej odebrany i przekazany na wellfare dla narkomanskich rodzin albo innych undeserving poor. Wtedy ona stwierdza, ze jestem kompletnym kretynem i przestajemy ze soba rozmawiac, az do nastepnej sesji rummy.
I tak sie bawimy.
Z robieniem drzewa w obecności psa ja bym raczej uważał. 😎
Niestety, zaczął się sezon roboczy 🙁 w związku z czym zaraz muszę wyruszyć w teren (w ogóle zajęć terenowych będę miał teraz znacznie więcej). Mamie Heleny życzę wesołego lotu i udanych działań przestępczych 🙂 a do wszystkich innych szczekam „nie płacz, kiedy odjadę, bo przecież, kurczę, po południu przyjadę”. 😀
Jeszcze tak na szybkiego – dla Matyldy i Zosi 🙂
http://de.toonpool.com/user/2218/files/der_baum_314975.jpg
Przeczytalam w Rzepie parolinijkowa recenzje z solidarbnosciowego wielkiego koncertu i zdebialam:
„Hellelujah” Cohena zaśpiewał Rufus Wainwright (na zdjęciu), którego koncert w stolicy odwołano z powodu słabej sprzedaży biletów. Lou Reed przeczytał grafomański wiersz. Z taśmy. Philip Glass grał do bełkotliwej poezji Allena Ginsberga. Macy Gray jest wielką artystką z jeszcze większymi problemami osobistymi i potrzebą odświeżenia repertuaru”
Recenzja opatrzona tytulem Pieniadze wyrzucone w bloto. Zastanawialam sie kto dal taka plame, ze puszczal belkot Allena Ginzberga (tego samego z mojego portretu piorka Topolskiego), ze nie wspomne o anonimowym grafomanie z tasmy – zamiast np dac Rymkiewicza czy Wolskiego, ktorzy znacznie bardziej pasuja niz jakies pinkwolone artystki z probemami osobistymi.
Dopiero w GW przeczytalam, ze rezyserem spektaklu byl sam Robert Wilson, guru mojej teatralnej mlodosci, ktorego premiere Life and Times of Sigmund Freud ogladalam prawie 40 lat temu i tam wlasnie powalil mnie na kolana jeden z wilsonowych performerow – Andre de Groot.
Heleno, tym solidarnościowym koncertem też byłam baaaardzo zdziwiona, chociaż może patriotyczno-rocznicowych występów ludzie mają już dosyć? Dla mnie ta rocznica sierpnia 80 to wspomnienie z wczasów w Jastarni. Któregoś dnia, to musiało być 14 albo 15 sierpnia, popłynęliśmy wodolotem do Gdańska, zwiedziliśmy miasto i wieczorem wracaliśmy autobusem PKS-u do Jastarni. Na dworcu dowiedzieliśmy się, że wracamy ostatnim już autobusem, który wyjeżdża w trasę, bo od następnego dnia cała komunikacja autobusowo-tramwajowa strajkuje. Gdy teraz zobaczyłam w tv panią H.Krzywonos, skojarzyłam, że to musiało być właśnie wtedy. Na drugi dzień pobiegliśmy na stację kolejową i zdecydowaliśmy się jeszcze tego samego dnia wracać do domu, po tym jak pani w okienku stwierdziła, że nie wie, jak długo jeszcze będą kursować pociągi i że połączenie telefoniczne z innymi częściami kraju szwankuje. Po południu siedzieliśmy już w pociągu. Z okien widać było z daleka mury stoczni i siedzących na nich ludzi, również transparenty. Pociąg w pewnym momencie zatrzymał się i staliśmy tak z dwie godziny a nad nami latały awionetki i zrzucały rządowe ulotki. Ludzie wychodzili z pociągu i zbierali to na torach. Gdy przyjechaliśmy na Sląsk i jechaliśmy z dworca taksówką do domu, okazało się, że na Sląsku ludzie jeszcze tak naprawdę nie wiedzieli, co się dzieje na Wybrzeżu. Taksówkarz wysłuchał naszej opowieści i pognał do kumpli, żeby podać tę wiadomość dalej. To, co pokazywała tv lub o czym mówiło radio, nie odpowiadało prawdzie. A kłopoty w łączności też nie były przypadkowe.
A tutaj jeszcze o prywatnej Henryce Krzywonos: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,6629940,Mama__Pania_to_masz_na_ulicy.html
Bobiku, przewożenie produktów rolnych przez naszą granicę też jest niedozwolone, tylko od kiedy nie ma formalnej granicy, kto by sobie tym zawracał głowę. A może przepisy już się zmieniły? Ale niedawno to jeszcze obowiązywało.
Coz za swietlana postac ta Henryka Krzywonos. Piekna, piekna. Jak wiekszosc czytelnikow plci obojga, ktorzy wpisali sie pod artylulem, obawiam sie, ze sie poplakalam czytajac jak ona zgarniala pod swoje skrzydla wszystkie te porzucone lub osierocone dzieci.
I przypomnialy mi sie slowa Agnieszki Romaszewskiej (tak, tak, corki bardzo zasluzonych dla demokratycznej Polski rodzicow), ktora oznajmila wczoraj na swym blogu:” Coz, wiadomo, pani Henia NIGDY NIE BYLA LOTNA.”
Mysle, ze Pani Henia jest tak lotna, ze unosi sie na skrzydlach nad calym styropianem i jeszcze wyzej.
Agnieszka Romaszewska – sądząc po tym, jak rządziła TV Polonia – też do najlotniejszych nie należy. A to, co wygadywał jej – niewątpliwie zasłużony – ojciec, kiedy mu groziło, że nie zostanie wicemarszałkiem, wołało o pomstę do nieba.
Panna Romaszewska była tak lotna, że urządziła okazałą ceremonię ślubną, w czasie które bezpieka aresztowała sporą część ukrywającego się podziemia S. Od jakiegoś czasu przestała używac nazwiska męża. Wcześniej podpisywała się dwoma.
Zganiałem się dzisiaj jak pies, zmarzłem trochę, ale przynajmniej nie zmokłem. Zawsze coś. 😉
Myślę, że pani Henryka gdzieś w niebiesiech (bez względu na to, czy PB istnieje, czy nie) ma już przygotowane niebywale serdeczne i entuzjastyczne przyjęcie, więc tutejszymi – za przeproszeniem – ujadaniami w ogóle przejmować się nie musi. Zwłaszcza że i ziemskie poparcie, w internecie przynajmniej, zyskała niemałe. 😎
Panno Koto, naprawdę był (jest?) zakaz przewożenia agrokultury przez naszą granicę? 😯
No to ja jestem recydywista pełnym pyskiem. 😀 Owoce miałem w każdej podróży, jakieś rzodkiewki na ogół też, a już kilka metrów kabanosa to musowo. I nasiona maciejki notorycznie przewoziłem. 😳
Ale nigdy, przenigdy, nawet celnik z kulawą nogą się tym nie zainteresował, choć na ostentacyjnym wierzchu woziłem. 😯
Dobrze, Dziewczynki, zesta przywalily Agnieszce Romaszewskiej! Zaraz przestalam sie przejmowac, co ta glupia c., wysmaza na temat Pani Krzywonos 🙂
O! Pojawil sie b. sluszny felieton Prof, Srody nt Henryki Krzywonos i jej pogardliwych krytykow.
http://wyborcza.pl/1,75968,8323484,Zapomniec_o_was__panowie.html
sluszny – popraw, Pieseniu.
Macie rację dziewczyny! Pani A. Romaszewska to straszna c. Nic nie zrozumiała z przemówienia swego guru, a do tego, według niej pani Henryka została użyta przez salon. Baba bredzi, jak potłuczona.
Dobry wieczór 🙂
jestem BARDZO i to znaczy doslownie tak jak napisalem BARDZO
rozczarowany i obrazony na nazywanie poezji idola mojej mlodosci
„belkotem”, domagam sie przeprosin na kolanach !!!!!!!!!!
i to od dzisiaj do konca tygodnia po dwa razy dziennie !!!!!!!
😉 😉 😉 😉
nic nie wiem o „uroczystosciach” z okazji i pomysl czytania lub
recytowania Ginsberga tez uwazam za chybiony, narkotyczne
wywody na powaznie….. 😯
🙂
pani Krzywonos wystapienie widzialem w TV, pokazywali tez miny
prezesa i jego zausznikow, mysle ze ci ludzie maja takie „szuru
buru” w glowie jak Ginsberg gdy pisal „Skowyt” 8)
Dzień dobry wieczór 🙂
Pani Krzywonos miała serce, rozum i energię, żeby prowadzić rodzinny dom dziecka. W porównaniu z tym wyzwaniem i JK, i Śniadek, i p. Romaszewska & Co, są maleńcy jak mikroby.
Jadę do Żabich Błot na zjazd łasuchowy. Do świata i sieci wracam w poniedziałek. Bez świata jakoś się obejdę (albo wyprodukuję własny 😉 ), ale Was będzie mi brakowało 🙁
Heleno, trzymam kciuki za Twoją Mamę i skuteczną kontrabandę 🙂
haneczko, ogromnego glodu!!!!!! smacznego i pelnego wrazen
zjazdu 🙂
One sie tylko wydaja narkotyczne, rysiu, zwlaszcza dzis, kiedy niewiele wiemy o wszystkich jego licznych przyjaciolach i ich wplywach na zbuntowanego poete, glosnych wowczas samobojstwach i skandalach. . Skowyt w rzeczywistosci jest niezwykle starannie skonstruowany i nie ma tam ani zbenych slow, ani obrazow.
Mysle, ze Ginsburg jest wciaz wazny i ze kazde pokolenie amerykanskiej mlodziezy odkrywa go na nowo. Glosne czytanie jego wierszy odbywa sie do dzis na kampusach amerykanskich.
No i sama historia ukazania poematu przeszla do legendy z powodu procesu sadowego o nieprzyzwoite tresci , o wolnosc artysty, wolnosc slowa i ostatecznej wygranej Ginsburga, kiedy jeden madry sedzia orzekl, ze drastyczne watki homo i heteroseksualne nie mialy na celu gorszyc burzuazji, tylko ukazywac „spoleczne tlo” czy jakos tak to zostalo sformulowane, juz nie pamietam.
Bobiku, rozmawiałam właśnie z rodziną, oni też sobie jakieś ograniczenia przypominają, ale dokładnie też już nie pamiętają – oczywiście oprócz papierosów i alkoholu. Ja jeszcze pamiętam, że żywności można było tylko chyba kilo przewieźć, tyle co do konsumpcji w drodze. Kiedyś wracałam z Polski autobusem, na granicy staliśmy 5 godzin, wszyscy musieliśmy wysiąść, z bagażnika wyciągnięto wszystkie bagaże, musieliśmy wszystkie walizki otwierać, okazało się, że największa kontrabanda to mięso i kiełbasy, wcale nie papierosy. Celnicy przynieśli niebieskie foliowe worki i do nich ładowali żywność, niektórzy jechali dalej z pustymi prawie walizkami i po uprzednim zapłaceniu kary. To było może jakieś 6,7lat temu, a więc nie aż tak dawno.
Przyjemnego wyjazdu, Haneczko! 🙂
A tutaj wspomnienia o Ginsbergu w Katowicach: http://www.parnas.pl/index.php?co=blog&id=19&idb=578
No tak, zdegenerowanych poetow i rozsadne, dzielne kobiety o wielkim sercu nalezy jak najbardziej tepic, wedlug panny Romaszewskiej i Rz. W koncu zdrowy trzon spoleczenstwa nie ma zadnych osobistych problemow juz z autodefinicji… 😉
Bobiku, Matylda i Zosia zaraz doradzily znudzonemu drzewu, zeby jak najszybciej stanelo na koronie. 😆
Heleno, pozycja lotosu tez nalezy do ulubionych, takze z tego powodu, ze kojarzy sie bardzo milo z imieniem tesciowej – padmasana i Padma. 🙂 A co do podcietych czy chwiejacych sie drzew to joga jest wlasnie jak najbardziej dla nich. Tu mi sie przypomnial wywiad ze znanym amerykanskim nauczycielem jogi, niepelnosprawnym od czasu wypadku w wieku kilkunastu lat, ktory uwaza ze dalej mozna jak najbardziej byc dobrym drzewem, nawet jesli w poziomie. Co zreszta E., sadzac z Twoich opisow, bardzo dobrze wie od dawna. 🙂
http://speakingoffaith.publicradio.org/programs/2010/bodys-grace/
No a z tymi mango, to jak najbardziej good luck dla Mamy. 🙂
Haneczko, milych spotkan. 🙂
No tak, Panno Koto, autobusów to ja się zawsze starałem wystrzegać i teraz już wiem dlaczego. 😉
Inna rzecz, że nigdy żarcia nie przewoziłem tonami.
Haneczko, smacznego zjazdu i pozdrów ode mnie Łasuchów. 🙂
Moniko, to spytaj jeszcze dziewczynki, co ma zrobić pies, jak mu się znudzi asana psa. 😀
Dobry wieczór 🙂 Było jak się spodziewałam, mokro i zimno. Wróciwszy do domu odgrzewałam się elektrycznym kaloryferem, który trzymam pod stołem i nad gorącymi napojami zwiedzałam forumy. Znalazłam:
@ kapitan z forum na „Fakty i Mity” pisze :
„Bardzo dobrze napisany artykuł , słuszne spostrzeżenia , właściwa interpretacja faktów, dobry komentarz. Ale co z tego jeśli na końcu jest taka oto perełka :
” W obecnym układzie sił parlamentarnych głębokie zmiany są niemożliwe. Konkordat, ustawa regulująca status Kościoła rzymskokatolickiego, preambuła i artykuł 25 konstytucji tworzą pewien system. Nazywa się go przyjazną autonomią Kościoła i państwa.”
Polska obłędem stoi. Będę to powtarzał bez końca, aż to wszystko się zawali. Nie ma innego wyjścia w tak idiotyczej konstrukcji stosunków miedzy państwami , Polską a Watykanem. Jeśli żadne zmiany w sposób pokojowy i rozsądny są niemożliwe to przeważnie prowadzi to w niedługim czasie do rozwiązań siłowych, barbarzyńskich, kosztownych i nieobliczalnych w skutkach.
Widocznie komuś specjalnie na takim rozwiązaniu zależy.
Powtarzam od dłuższego czasu – wźmy przykład z Francji 1905 roku. Niedemokratyczna hierarchia nigdy nie rozumiała i nie zrozumie ,że czasy się szybko zmieniają i trzeba się temu poddać i zmienić swoje oblicze. Konserwatyzm intelektualny tej kasty uzurpatorów – pasożytów jest niereformowalny. Ich poprostu trzeba zmienić , nie łudźmy się. Ich trzeba ustawowo pozbawić jakiejkolwiek możliwości wpływania na konstrukcję państwa , prawa , moralności , gospodarki , finansów i wszystkich pozostałych dziedzin życia społecznego. Wiara niech pozostanie jak chce NT , prywatną sprawą każdego człowieka.
Ale skoro jest to niemożliwe to brnijmy w to bagno jeszcze bardziej , konsekwencje będą tym gorsze im dalej w to wejdziemy. Nawet demokratycznie. Przypominam , większość nigdy nie miała racji , miała tylko przewagę siły. Jeśli demokracja ma polegać na tym , to ja takiej demokracji – dziękuję. To już nie demokracjia to czysta przemoc. Jakie skutki takiego działania dla ludzi wiemy ale nie zdajemy sobie z tego sprawy( tak wygląda) , z kart historii ( czego nauczyła nas historia ?)
” Politycy wszystkich krajów – wstydźcie się . „”
Powyższe to komentarz do – http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1508276,1,kosciol-
upolityczniony-kosciol-walczacy.read
Polecam również wypowiedzi Jerzego Pieczula na blogu red. Daniela Passenta, np – http://passent.blog.polityka.pl/?p=745#comment-175928
Helenko, Mamie szczęsliwej podróży!
Haneczko, miłych spotkań!
Lotos tak, drzewo nie. Nie wiem, ile mam błędników, ale żaden nie działa 🙁
Bobiku, pozdrowię 🙂 Ale, och, jak ja nie lubię namiastek 👿
Jak sie znudzi asana psa, to wiadomo co robi Pies – Mordkasane, oczywiscie. 😀
Haneczko, drzewo to jeszcze nic, orzel to jest dopiero pozycja na bledniki (ile tam ich jest) – na jednej nodze, ale w pozycji korkociagowej. 😉
O matko. Czyli jak przewieźliśmy z rodzicami 6 butelek toskańskiego wina, 3 słoiki toskańskiego dżemu, 3 opakowania toskańskich ciasteczek i parę innych toskańskich produktów to złamaliśmy prawo? Idę się zaaresztować…. 🙄
Haneczko, ja na rowerze jeździć nie umiem. I lekarz mi powiedział, że to przez błędnik. To jest szczyt.
A u mnie leje. Aż z pracy nie chciało się wychodzić.
Moniko, korkociąg zdecydowanie odpada. I bez niego lecę na pyszczek 😉
Podobno u łabędzi ta asana nazywa się „waza do zupy z chochelką” 😎
Haneczko,
ani drzewo, ani orzeł nie wydaja mi się byc zależne od sprawności błędnika. Nie mam od lat lewego i to mi nie przeszkadza w wykonywaniu obu asan. Najwazniejszy jest chyba kontakt z własnym ciałem i właściwe ułożenie poszczególnych jego części. Pełnego lotosu ciągle nie mogę zrobić.
Bobiku,
pies może być, dla urozmaicenia, z głową w dół lub z głową w górze. Wolę wariant pierwszy.
Ale ten orzeł to jest faktycznie ostro zakręcony. 🙄
http://sayoga.de/wp-content/uploads/2009/01/asana-garudasana.jpg
6 butelek toskańskiego wina? Samochodem? Na trzy osoby? 😯
Skandal!
Trzeba było przewieźć co najmniej 12!
To mnie powaliło 😯 Dopowrotne dobranoc 🙂
Dobranoc, Haneczko, aczkolwiek nie do końca wiem, co Cię powaliło – toskańskie wino, orzeł, chochelka, czy kłopoty z błędnikiem. 🙂
Kupilibyśmy więcej, ale wydaliśmy prawie wszystkie ojro na konsumpcję na miejscu… 🙄
Spakowane. Wlosy pomalowane. Taksowka na lotniosko zamowiona. BUdzenie o siodmej zalatwione. Check -in internetowy zalatrwiony, dobre miejsce na pokladzie zarezerwowane. Gluten-free diet i special asistance zalatwione Jeszcze zadzwonic do tego dryblasa, ktory jutro odbierze w Miami i zawiezie do La Bone Vie (to nazwa domu) w Palm Beach – aby mu przypomniec. . Jutro rano pokroic mango i zapakowac do podrecznego bagazu w plastikowym pudeleczku. Specjalny zeszyt z instrukcja do obslugi zycia zapisany.
Jestem „najlepsza corka jaka mozna miec”, i szkoda, ze nie mam meza. 🙄 🙄 🙄
Helenko, pięknie 🙂
Magdalena Środa we Wprost – http://www.wprost.pl/ar/207286/Warto-pomarzyc/
Jak poczytałem komentarze do tego artykułu prof. Środy we „Wprost”, to mi się włos zjeżył. Co drugi składa się z samych inwektyw, bez cienia jakiejkolwiek myśli. Co to za publiczność to „Wprost” czyta? 😯
Heleno, będę na tym lotnisku krzynę po Tobie (muszę dolecieć ze wsi Szczecin). Pozdrowię od Was Paryż, chcecie? A potem prastare Breizh, znaczy się burzliwą Bretanię. Mam nadzieję, że B. nie będzie się wygłupiać z jakimiś sztormami.
No co ja poradzę, że mnie się wszystko z żarciem kojarzy? 😳 Mówimy Bretania, a w domyśle ostrygi…
No to, Nisiu – Bretanii bezsztormowej, ostrygami i naleśnikami płynącej. 🙂
No wlasnie Bobiku, na zarzuty na tym blogu, ze to TWA i nie toleruje innych pogladow pomyslalam, ze te inne poglady czesto nie toleruja w znacznie bardziej agresywnym duchu. Pani Sroda dziala jak plachta na byka i zbiera gorsze razy niz by zebral jakis Pol Pot od tych samych krytykow. Interesujace.
Dobrej nocy. Ide plywac, bo, wstyd przyznac, ale teraz temperatura powietrz i wody w basenie jest taka sama, 27 C.
Dobrych lotow mamie Heleny.
Dziekuje Wszystkim za dobre zyczenia. Ide wreszcie psac. 🙂
27 stopni! Tutaj już najstarsze psy nie pamiętają takich temperatur. Ostatni raz 27c to było 3 albo 4 tygodnie temu. 🙁
Ja to czasem, Króliku, niektórych rzeczy nie kapuję. W tym, że w jakiejś grupie większość ma poglądy podobne, nie ma w końcu niczego podejrzanego. Wspólnota poglądów to jeden ze sposobów dobierania się w grupy. I nic też raczej dziwnego, że grupa swoich poglądów broni, wzajemnie się wspierając. Normalne też, że inni mogą się z poglądami jakiejś grupy czy osoby nie zgadzać i dawać temu wyraz. Ale dlaczego przy tym muszą lecieć w ruch obelgi i sztachety?
No, jakoś za głupi jestem, żeby to pojąć. 🙄
Być może zostanę zrugana, ale napiszę: Polacy są sfrustrowanym i agresywnym narodem, zwłaszcza wtedy, kiedy pozostają anonimowi (lub tak im się wydaje). W dodatku w ciągu ostatnich lat bardzo się upowszechniły tzw. wyrazy, co słychać w Polsce na każdym kroku. A takie słowa jak „d..a” czy „g…o” widnieją w całej krasie nawet w ogólnopolskich gazetach.
Bobiku, czy znalazłeś zeszyt z numerami telefonów? Myślałam o tym intensywnie, może pomogło telepatycznie.
Puchalo, ja cie tam rugac nie bede. Oto co napisala do mnie moja przyjaciolka ze studiow jeszcze, na stale od 30-tu lat mieszkajaca we Wloszech, po sierpniowych wakacjach w Polsce.
„Polska jest naprawde piekna. Na Mazurach a szczegolnie na
Suwalszczyznie jest przepieknie i ludzie sa bardzo mili. Choc tez naprawde zaskakujacy swoja bezposrednioscia.Taki na przyklad kelner, ktory nie chcial mi wyjasnic co to jest ich specjalnosc lokalna i odburknal ze jakby musial wszystkim wyjasniac to spedzal by czas na gadaniu a nie na pracy.”
Ta zaskakujaca bezposredniosc to jest oczywiscie grubianstwo, zeby nie powiedziec chamstwo, i to jeszcze zanim cie ktos sfrustruje! Tolerowanie chamstwa powoduje ze nie jest ono jeszcze zachowaniem zmarginalizowanym jak powinno. Chamstwa nawet w publicznym miejscu niektorzy nie wstydza, myla je z asertywnoscia i nie sa za chamstwo potepiani. Inne narody tez maja powody do frustracji i agresywnosci.
A tu interesujący wywiad, choć – oczywiście – nie ze wszystkim w wypowiedziach księdza biskupa się zgadzam:
http://www.rp.pl/artykul/530003-Biskup-Pieronek–Co-biskupow-obchodza-pomniki-.html
Ale i tak dość ostro pojechał.
Różnice. Pani Henryka miała w głowie dzieci i miłość. Pan Jarosław kota i nienawiść. I nie był w Gdańsku.
Helena juz na pewno psi, a ja dopiero koncze troche pokrecony dzien, wiec juz tylko telepatycznie, wzorem Puchali, przed zamowionym budzeniem o siodmej, podsylam bon voyage dla Mamy. 🙂
I zyczenia bezsztormowej pogody w Bretanii dla Nisi. 🙂
rys wita Was 🙂
pogoda marzenie, tereny zielone marzenie, S-Bahn marzenie
co mowiac dodam tylko
brykam, fikam 😀
wesolego dnia (bez mazurskich kelnerow i nieobecnych lepiej
wiedzacych 8) )
wczoraj czytajac cos ciekawego ( dla rysia ciekawego ) pomyslalem ze zycie jest jak „kawa to go na wynos” nie kazdy dostaje pelen kubeczek 😉
Moguncjuszu nie wiem czy podczytujesz (moze) i moze tego tez nie, mimo to pozdrawiam Ciebie, walesasz sie raz po raz
w moich myslach
Helena pewnie jeszcze psi, wiec cichutko -mamie milego lotu
🙂
Dzieki, rysiu, wlasnie sie obudzilam sama bez budzenia.
Dzień dobry. 🙂 Wiecie, że o Moguncjuszu też coraz częściej myślę – z niepokojem, ale i z nadzieją. Rozumiem, że może nie mieć siły i ochoty się odzywać, ale jak ja bym się ucieszył, gdyby kiedyś siłę choć na krótki komunikat znalazł!
Ale odzywa się czy nie – kciuki obowiązkowo zaciśnięte. 🙂
Puchalo, zeszycik po prostu MUSIAŁ się znaleźć, bo te telefony w nim były naprawdę Bardzo Ważne. Oczywiście jest wysoce prawdopodobne, że odnalazł się dzięki telepatii. 🙂
Przeczytałem wywiad z biskupem Pieronkiem, nawet podczytując pewne fragmenty na głos tacie. I było tak, że po pierwszych kilku akapitach wygłosiłem uwagę może jednak sobie przypomnę, dlaczego Pieronek był uważany za intelektualistę episkopatu, a przy końcu zapytałem: zaraz, zaraz, dlaczego właściwie Pieronek był uważany za intelektualistę episkopatu? 😯
Szczególnie to mną miotnęło:
To‚ o czym mówi lewica, to nie jest państwo świeckie‚ ale laickie‚ ateistyczne. Jego realizacja byłaby powrotem do czasów komuny. Państwo świeckie jest postulowane przez Kościół‚ bo i dla Kościoła państwo wyznaniowe byłoby nieszczęściem. To zaś‚ co mówi lewica o łamaniu konstytucyjnego rozdziału państwa od Kościoła, to są bzdury. Nikt nie wymyślił lepszego sposobu ułożenia stosunków państwo – Kościół od tego, co zostało zrobione.
Ksiądz biskup bardzo ciekawe robi rozróżnienie na państwo świeckie – cacy i państwo laickie – be. Tylko to, niestety, są już takie wyżyny intelektualne, że ja, prosty pies, nie mam szans się na nie wspiąć. 🙁
Tak czy owak wniosek z tych subtelności jest jasny: „Nikt nie wymyślił lepszego sposobu ułożenia stosunków państwo – Kościół od tego, co zostało zrobione.” Tak myśli liberalne, intelektualne skrzydło w Kościele. A co myślą jastrzębie wiemy skądinąd.
Oj, wcale nie będzie letko ruszyć tę bryłę i przesunąć choćby o centymetr. 🙄
Też czarno widzę. KK jest wszędzie: szkoły, szpitale, policja, wojsko, urzędy od najniższych po najwyższe, nawet przedszkola i zewsząd czerpie garścią nie łyżeczką.
Dzień dobry 🙂
Pieronek twierdzi, że episkopat jest zadymiony PiS-em. szkoda tylko, że szanowny biskup nie dopowiedział, dlaczego hierarchowie są tak zadymieni PiS. Chcą władzy, która będzie im nadal „oddawała” majątki, nie będzie pytała o dochody, o dziwne „relacje” z chłopcami i dziewczynkami, a do tego będą w pierwszym rzędzie na wszystkich uroczystościach świeckich, w tym państwowych. Chcą rządu dusz w Polsce zabitej dechami, w której będą zbierać „kolędę”, mówić ludziom co mają robić w łóżku, na kogo głosować, gdzie i komu stawiać pomniki…eh.
Nic nie rozumiem z jego wywodów o państwie świeckim i laickim… 🙁
Ale za to napisałam najnowszą historię Polski ) Właściwie to nie napisałam, tylko zebrałam do kupy.
Najnowsza historia Polski.
Na nic tam wszystkie podręczniki,
encyklopedie, mądre głowy,
te brednie piszą sprzedawczyki,
nie znając faktów podstawowych.
Wałęsa płotu nie przeskoczył,
Henia tramwaju nie wstrzymała,
Bogdan nie siedział w żadnej stoczni,
Władysław wcale zaś nie działał.
Tadeusz nigdy nie doradzał,
on i Bronisław tylko knuli,
a jak zomowiec się pokazał,
to uciekali w mysie dziury.
Lech ze statui płot przesadził,
tramwaj Jarosław nam zatrzymał,
zaś agent Bolek wszystkich zdradził,
a Lechu cały strajk rozdymał.
I nikt tym faktom nie zaprzeczy,
bo wszak prawdziwa to pogłoska,
że Jarosława, w samej rzeczy,
nosiła w klapie Matka Boska.
Karol, nie bojąc się ubecji,
postulat płodził zamaszyście,
Jarek wyskoczył zaś do Szwecji
odebrać nobla osobiście.
Że żona była? Cóż za brednie!
Podobnej bzdury nikt nie kupi.
Alik wystąpił z przemówieniem,
kto tego nie wie, ten jest głupi.
Porozumienie podpisują
Lechu z Januszem w pierwszym rzędzie,
kto zaś to wszystko dziś neguje,
ten pozostaje w mylnym 😉 błędzie!
Matka Boska, która nosiła w klapie Jarosława – no, cudne! 😆
Mówta co chceta, ale nie ma lepszego dodatku do śniadania, niż umrzeć ze śmiechu. 😀
Miało być jeszcze, że w wcześniej Jarek wyskoczył na konklawe i wybrał papieża. Ale nie chciało się to jakoś w zgrabny rym ułożyć… 🙁
No to dopisujemy: 😀
Jarek miał jeszcze wejście klawe,
z czego się potem mediom zwierzał:
wyskoczył w przerwie na konklawe
i wybrał wszystkim nam papieża.
No i wszystko jasne :)))
Jaja, jak berety. To nie jest katalog zamknięty, można jeszcze jakieś zasługi stosownie uhonorować…
Dziękuję, Bobiku 🙂
Dzień dobry. Nie zaglądałam przez parę dni, więc nie jestem na bieżąco. Nie wiem, czy to już było:
http://wyborcza.pl/Polityka/1,103835,8326332,Mazowiecki_o_J__Kaczynskim__nikczemnosc__cynizm__wyrzadza.html
Ale polecam.
Podoba mi się, że coraz wyraźniej słychać głosy, które otwarcie nazywają obserwowane zjawiska. Co z tego wyjdzie, nie wiadomo. Mam nadzieję, że po przekroczeniu masy krytycznej, nastąpi zmiana na lepsze.
Skoro jest zgoda Pomysłodawczyni to dopisujemy dalej. 😆
Nie chce pamiętać naród tępy,
choć warto o tym śpiewać chorał,
jak to na Moskwę szły zastępy
pod wodzą Ojca Dyrektora,
Warszawski Układ rozpirzając
wznoszeniem modłów w tej intencji.
Tchórzliwszy zatem był niż zając,
kto bał się jakiejś interwencji.
Układ by rozbił się jak bania,
bo z Dyrektora twarda sztuka,
gdyby nie spiski i knowania
Bujaka oraz Frasyniuka.
Ci dwaj komunę wsparli czynem
i grali na jej cześć fanfary,
w dodatku za tę straszną winę
do dzisiaj nie ponieśli kary! 😯
Bobiku, muszę naskarżyć na Twojego archiwistę. Proszę go, żeby poszukał pewnej kultowej literówki Helenki (copy and paste, pamiętasz?) i posługuję się pierwszym członem powstałego wyrażenia, a on mi bezczelnie na to, że „sorry, ale tu nie ma nic takiego”. Łże w żywe oczy, sama pamiętam, że było 👿
Coraz więcej ludzi nazywa rzeczy po imieniu, bo w jakiś sposób Jarosław sam zadecydował, że okres ochronny dla niego się skończył. Dopóki słuchał gołębich doradców i sprawiał wrażenie odmienionego żałobą, nie wypadało do niego strzelać ostrymi nabojami. Ale kiedy się zdecydował się przyjąć rolę rozjuszonego, szarżującego dzika, powinien – jako Genialny Strateg – przewidzieć konsekwencje. 🙄
Niestety, Vesper, funkcja szukania jest w programie kompletnie walnięta. 🙁 Pan Administrator próbował coś z tym zrobić, ale jak poprawiał jedno, to przestawało działać drugie i w końcu postanowił dać spokój, bo ileż można próbować na zasadzie „co by tu jeszcze spieprzyć, panowie”.
Ale ja mogę szukać przez administrację, więc wziąłem i znalazłem. 😆
https://www.blog-bobika.eu/?p=303#comment-42671
Czy Nisia może pozdrowić ode mnie Paryż? Dwa lata się nie widzieliśmy i nie wiem, jak on, ale ja tęsknię intensywnie.
Polityka i pogoda sprawiają, że mam ochotę wyemigrować. A może podążymy za żądaniem kogoś na facebbooku (jeśli ta myśl pojawiła się gdzie indziej, proszę mnie poprawić), żeby wypowiedzieć Czechom wojnę i się im poddać? 🙄
(Woody jest za)
Uffffffffffffffffffffffffffffffffffffff. Dajcie mi bardzo sztywnego scotcha.
Wrocilam z lotniska, mama za pare minut wzbije sie w niebo.
Niestety do ostatniej chwili, jeszcze tuz przed zjawieniem sie pana z wozkiem, musialam z podrecznego jej bagazu konfiskowac podstepnie wepchnieta tam kontrabande: butelke wody mineralnej, paste do zebow, resztki kremu do rak Nivea w nieprzezroczystym opakowaniu 350-gramowym. A przeciez wczoraj przed pojsciem psac zrobilam kontrol!
O malosmy sie nie pobily na lotnisku w kwestii przestrzegania Prawa.
Where did I go wrong? Kiedy sie dochowalam matki z wyraznymi sklonnosciami przemytniczo-kryminalnymi? W dodatku po powrocie do domu zauwazylam z miejsca, ze z kuchennego okna zniknelo pudeleczko w ktorym przechowywala od jakiegos czasu pestki po mango!
Jesli nastepny telefon od mamy bedzie z Guantanamo Bay, to ja sie do niej nie przyznaje, paczek nie posylam, adwokatow nie najmuje. Trudno. Niech ma nauczke. Niech ja zycie wyprostuje. 🙄
😆 😆 😆
O sztywnego scotcha chyba trzeba zapytać barmana fomę. Ten scotch, którym ja dysponuję, jest giętki jak język. 😯
Alienor, najstarsze psy podszepnęły mi, że ten pomysł pojawił się jeszcze za peerelu – jak zmienić ustrój? Wypowiedzieć wojnę Ameryce i poddać się bez walki. 😉
Właśnie się od pani dzwoniącej do Trójki, że nie należę do narodu, bo cytuję, „Naród jest suwerenem, naród się zebrał i chce, żeby pod Pałacem stanął pomnik”.
Nie czekam na wojnę z Czechami, zwiewam do Pragi na własną rękę. 🙄
Dowiedziałam się, żeby nie było. Śpię jeszcze.
ze sztywnych mam tylko bruneta, niemiecki ci on, kontynentalny…
Trudno mi kogoś odwodzić od zwiewania do Pragi 😉 , niemniej jednak, dla porządku, pragnę zauważyć, że tego nienarodu to się ostatnio narobiło…
Sam, kiedy patrzę w lustro, widzę laicką mordę nienaroda. 😳
Nie czepiaj sie, Alienor. Jest juz duzym postepem stwierdzenie, ze to nie Jaroslaw Kaczynski jest suwerenem, tylko narod. Z czasem i Ciebie dokooptujemy.
Nie załapałem. 😳 Ten kontynentalny brunet to kto? co? albo przynajmniej o kim? o czym?
Mało patryjotysu dziś we mnie. Bardziej mnie ten fomowy brunet interesuje 🙄
Mamie Heleny szczęśliwej podróży 😆
Helenie proszę podać to co zaardynowała, bez zbędnych komentarzy 🙄
Ja też chcę do Pragi, kiedy odjeżdza najbliższy transport? 😯
Ja siem zapytowywuje: dlaczego niektóre nicki są podkreslone a inne nie? 🙄
Czy to jakiś podział na naród, prawienaród, jeszczenienaród, jużnienaród, możenaród i inne rody? Pytam grzecznie. Jeszcze 😎
No nie, Wy mi tego nie róbcie! 😥
Nie chcę się tu zostać jako jedyny nienaród, co nie jest w Pradze. 👿
Podkreslone sa te co maja strone www.
A pewnie, Jotko, że podziały muszą być jakoś podkreślone! Ci bez podkreśleń są nihilistami bez własnego łebsajta, a ci podkreśleni łebsajt przynajmniej deklaratywnie posiadają, chociaż w praktyce, jak ich przycisnąć, deklaracje często prowadzą donikąd. Czyli można uznać, że ci pierwsi to nienaród, ci drudzy to naród, a pośrodku są różni starający się.
A teraz popatrz na 12.59, jak łatwo kogoś wynarodowić. 😯
A może wynarodzić?
Ty, Vesper, nie kombinuj, bo Cię równie łatwo w naroda przerobię i z Pragi wtedy nici. 😆
Nie boję się, Bobiku 🙂 Uważam, że podobnie jak z tym, co poleciało i musi w końcu spaść, tak to, co się narodziło, musi się wynarodzić. Potem może się znowu narodzić, wynarodzić i tak w kółko 🙄
Nie dość, że za dużo kombinuje, to jeszcze się nie boi zdrowych sił! 😯
A ja mam przecież na składzie groźne narzędzia tortur. Mogę na przykład jednym kliknięciem znarodzić kogoś tak:
http://www.radiomaryja.pl/
I co, może mi ktoś powie, że się nie boi? 😯
Łomajgod! To ja tylko przez wepsity awansowałam do narodu…:( Przynajmniej w moim przypadku jest i deklaratywnie i konstytutywnie … 😉
Jeszcze mały suplement do historii powszechnej 😉 :
A zaś niedługo po tym wszystkim
Jarosław w enerdówku bywał,
choć mu snajperzy dali wycisk,
temi ręcami mur rozrywał.
Z Kadarem sobie też poradził,
zdetronizował Ceausescu,
Żiwkowa w mig pozbawił władzy,
wyplenił komunizmu zielsko!
🙂
No nie! Przecież ja żadnych webów nie mam i żadnych nie deklarowałam 😯
Ja się pytam o co tu tak NAPRAWDĘ chodzi? Czy mam zapytać Antka M., kto mnie podkreśla, na jaką okoliczność i kto za tym stoi?
Aaaa!!! Już wiem, jakieś licho wpisało mi stronę „http//:12”. A może ja sama potraktowałam tę ramkę jako bramkę antyspamową?
Być może, ale grunt to konsomolska czujność 😎
Jotko, a ja myślałam, że to tak specjalnie i sama kombinowałam, czy by sobie takiej atrapy stronki nie wpisać i nie poczuć się bardziej elitarnie 😆
Gdy Jarek z wiernym swym oddziałem
wreszcie nam raju stworzył zręby,
mógłby na laurach złożyć ciało
i czasem tylko sadzić dęby.
Lecz dalej się jak Syzyf trudzi,
bo hydrze wciąż odrasta głowa,
za pięć dwunasta dzwoni budzik
i hiena skrada się różowa.
Znużony bojem nieustannym
PiS mógłby spać we własnym domu,
niestety.. z każdej niemal wanny
wygląda Michnik, stary komuch.
Za każdym rogiem Tusk się czai
z liberalizmu grubą rurą…
Nie, Jarek nie da się wyjaić
spokojem i emeryturą!
Do krwi ostatniej, do upadu,
przez ogień i piekielną siarkę!
Że szepczą ludzie: spieprzaj dziadu?
Eee, te numery to nie z Jarkiem!
Że będą zgliszcza i ruiny?
Że grandę będzie gonić granda?
Ha! Zobaczycie, takie syny,
kto na tych zgliszczach zatknie sztandar! 👿
A tymczasem: Karzace ramie Partii:
http://wyborcza.pl/1,75248,8327757,PiS__Dlaczego_wycielismy_Migalskiego_.html
A tu też o narodzie i nienarodzie 😉
http://wyborcza.pl/1,75968,8319126,Arcyagitator.html
narodził się w u-boost-wie…
He, he, uzasadnienie wyślizgania Migalskiego to niezły kabarecik. 😛
Myślę, że nieboszczka WKPB podśpiewuje w swej mogile „Odę do radości”, zaczynającą się od słów: Zemsto, o, rozkoszy bogów! 😈
„Zachowanie deputowanego Marka Migalskiego wskazywało wyraźnie, że jego priorytetem jest działalność na rzecz własnej kariery, a nie dobro Prawa i Sprawiedliwości. Podstawowym celem działań polityków PiS nie może być własny interes i popularność, zwłaszcza kiedy odbywa się to kosztem całej formacji politycznej”
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75248,8327757,PiS__Dlaczego_wycielismy_Migalskiego_.html#ixzz0yNRFYQT1
Co tam reszta świata, PiS to jest to, reszta to pył marny niewart uwagi, byle płacił na koszty. Choć może i to nie jest zbyt istotne, jeśli prawdą jest że PiS najbogatszy już jest.
Głódź do Rydzyka może pił?
Tak, mnie tez uderzyl ten cytat wyciagniety przez Tereske, ze mozna wybierac tylko miedy wlasna kariera i dobrem Partii. Haslo Kaczki powinno bylo brzmiec: Partia jest najwazniejsza!
I te wczesniej wypowiadane jeki, ze mysmy tak Migalskiemu pomogli zrobic kariere polityczna, a ten czarny niewdziecznik chce byc…. oz grzoo… komentatorem! Mysle, ze wiekszosc politykow brytyjskich nie zagrzalaby dlugo stolka w PiSie, bo oni sa nalogowymi komentatorami i uprawaja krytykanctwo wobec wlasnych przywodcow ilekroc cos sie im nie spodoba, A czesto nawet … zgroza! – wypowiadaja sie ironicznie i facecyjnie . I wszyscy sie smieja. Nie pamietam tez zwierzen pod adresem przyeodcy „Pan jest doskonaly, a ja doskonaly nie jestem…”
Ale PiS jest z ducha stalinowski. Nie maja wprawdzie wladzy i takich narzedzi w lapach jak sady przypieczetopwujace wyroki partyjne, ale duch jest ten sam.
Ach, Legutko, Legutko, alez z ciebie Zdanow!
Ale u nas w tej chwili chyba wszystkie partie są wodzowskie. Co prawda Tusk jeszcze daje się swoim kolegom krytykować, ale Napieralski już tych bardziej niegrzecznych szybko ucisza. Nawet PSL bez Pawlaka wydaje się ostatnio taki mało prawdopodobny. Ale akurat Pawlaka lubię.
http://pytania.wordpress.com/2010/09/01/lemmus-lemmus/#comments
Uwaga Alienor wydaje mi się bardzo istotna. Istotnie, wszystkie partie w Polsce mają coraz bardziej wodzowski ciąg. Może to przykład idzie z góry (chłe, chłe), a może co insze… 🙄 W każdym raze trynd jest to nader niepokojący i bym nie lekceważył go. 🙄 🙄 🙄
Pytanie na marginesie: jak Pawlak da się lubić? 😯
Ja akurat tego wodzostwa nie dostrzegam w PO, ale oczywiscie nie ogladam tego na codzien i moze to wyglada inaczej na miejscu. Ale nie dostrzegam w PO tak spektakularnego odsuwania na bok lub wrecz wywalania z partii politykow, ktorzy moga zagrazac pozycji przywodcy jak to sie od lat dzieje w Pisie -poczynajac od „zbyt popularnego” Marcinkiewicza (co za miernota!) poprzez cala czerede innych.
A jesli chodzi o SLD to sie im specjalnie nie przygladalam jak dotad.
Mojem skromnem zdaniem wszystkim partiom pod tym kątem warto się przyjrzeć. Ciąg wodzowski w SLD chyba dość wyraźnie prześwieca, w PSL jak również, inne kanapy pominę, bo najbardziej mi odpowiada własna. 😀
W PO sytuacja jest trochę bardziej złożona, bo wprawdzie kanały krytyki nie są całkiem zatkane, ale parcie na personalia (zwłaszcza w Najwyższej Postaci) sporą odgrywa rolę. Stąd często bierze się to, że najrozsądniejsze głosy nie idą pod niebiosy. Nie mają żadnego personalnego przebicia, a co za tym idzie, żadnego dostępu do znaczenia w praktyce.
A w tym cholernym podziale na dwie Polski dochodzi jeszcze jakoś tam zrozumiały, ale w skutkach dramatyczny numer: nie mogę tego i tego skrytykować, bo w danej sytuacji zaszkodzę…
Kurczę, czasem chciałbym być Palikotem. 😈
No u mnie w rodzinie ogólnie Pawlaka się lubi, chyba dlatego, że pomagał w projekcie, w który był zaangażowany mój dziadek. Jako jedyny taki „ważniejszy” polityk.
Ale i tak dla mnie ludzie zajmujący się zawodowo polityką to bardzo specyficzna grupa ludzi.
Prywatne powody lubienia kogoś są czymś w rodzaju siły wyższej. 🙂
Wcale nie ironizuję, wbrew pozorom. To jest w końcu mechanizm dobrze znany. To on wypycha kandydatów na prezydentów USA w umolne podróże przez kraj. Im więcej rąk uściśniesz, tym więcej osób będzie cię lubić osobiście. A to wiele ważniejsze, niż jakikolwiek program. Na te uściski, ukłony, uśmiechy prawie wszyscy głosują.
O, jak to strasznie do duszy, że lepszego systemu niż demokracja nie wynaleziono. 🙄
To nie calkiem tak, ze glosuja w wiekszosci czy nawet czesto za usciski rak. W czasie jakichkolwiek wyborow w USA o programamch debatuje sie bardzo wiele, czasami az za – jesli chodzi o przesyt. No i sa bardzo ostre debaty w czasie wyborow prezydenckich – od lat trzy – polityka wewnetrzna, zagraniczna, gospodarka. I te debaty maja spory wplyw na wyniki glosowania. Pamietam jak bardzo polecialy w dol notowania nieslychanie popularnego i lubianego jako czlowieka Geralda Forda, ktoremu powinela sie noga z malo wowczas znanym senatorem z Arcasas – Jimmym Carterem podczas telewizyjnej debaty o polityce zagranicznej. . On w tym momencie, podczas debaty, przegral wybory. Wszyscy znaja program kandydatow i traktuja to ze smiertelna powaga. Takze rozliczaja, kazde slowko w czasie kampanii jest spisane i rozliczne.
Tutaj tez na ogol bardzo dobrze wiemy na kogo glosowac, nawet w wyborach do rad dzielnicowych. Dostajemy nie tylko sporo literatury programowej do domu ( prostym jezykiem, w punbktach, na jednej kartce – glowne zamierzenia), ale takze w okresie przedwyborczym odbywa sie sporo canvassing – chodzeniia kandydatow i i ch asystentow lub innych politykow danej partii po domach, dyskutoiwanie, odpowiadania na pytania.
Włąśnie tego trochę mi brakuje w polskiej polityce. Miałam zajęcia z amerykańskich kampanii politycznych w tym roku i sporo czasu poświęciliśmy debatom. W porównaniu z tym co tam się dzieje, nasze debaty to jakaś kiepska telenowela.
Chociaż chyba w przypadku ostatnich wyborów Obama miał na starcie duże poparcie, pamiętam fragment jakiejś debaty, gdzie na dole ekranu pojawiała się linia pokazująca poparcie publiki dla tego, co mówi kandydat. Gdy mówił Obama, linia rosła i rosła, a wystarczyło, żeby McCain chrząknął i linia leciała gwałtownie w dół 😀
No właśnie. Ni cholery nie wiem, jak to zrobić, żeby nie leciało na czyjeś chrząkanie czy mruganie, tylko na to, co faktycznie robi ten czy owamten i to bez żadnej ściemy.
Czemu ja, konsekwentny realista, czuję się często tak nierealnie? 😯
to taki realizm magiczny, ot co 🙄
Mnie ten przerost marketingu nad treścią przeraża. Dlatego nie zainstalowałam telewizora w nowym lokum. Bałabym się, że wyjdę na ulicę, a to nie będzie ulica tylko jej medialny wizerunek…
Mama szczesliwie dojechala wymykajac sie sluzbom granicznym 🙂
Na dobranoc, nie chce nikogo dobijac, ale Psychiczny znow udzielil wywiadu sobie samemu. Pan Borusewicz jest czarnym niewdziecznikiem.
http://wyborcza.pl/1,75248,8330594,PiS_znow_robi_wywiad_z_prezesem__Kogo_prawda_w_oczy.html
Nie chcę nikogo… -;)
No właśnie.
Trudne dobranoc. 🙄
Wlasciwie to juz nie jest dobijanie, bo w tej marnej, pisanej przez niego samego telenoweli, postac prezesa jest mocno przewidywalna, o ile sie zalozy z gory, ze nie narzuca sobie zadnych, nawet minimalnych ograniczen w zachowaniu i wypowiedziach. 🙁
Heleno, ciesze sie bardzo, ze Mama doleciala szczesliwie, a wraz z nia ogrodnicza kontrabanda. 🙂
A co do kampanii amerykanskich, to ta nadchodzaca zapowiada sie wyjatkowo trudno nawet dla najbardziej usmiechnietych, profesjonalnych i niechrzakajacych kandydatow z ramienia Demokratow. Troche sie role odwrocily od ostatniej kampanii prezydenckiej – wtedy rzeczywiscie Obama mial relatywnie latwo, bo wszyscy mieli dosyc polityki Republikanow w wydaniu Busha, a teraz juz same czarujace usmiechy nie wystarcza, bo zaczyna sie rozliczac z tego, co zrobiono, lub nie zrobiono, przez ostatnie poltora roku (z tego powodu partia urzedujacego prezydenta zwykle traci, ale tym razem moze stracic wyjatkowo duzo). Ale debaty prezydenckie i inauguracje nowych prezydentow dalej jeszcze tutaj wychodza nienajgorzej. Ja sama jeszcze jestem pod wrazeniem ogladania inauguracji Komorowskiego – od dosc nieporadnego odspiewania hymnu narodowego, poprzez zdezorientowane siadanie i wstawanie Borusewicza, po sama przysiege, z pilnie dorzuconym przez Komorowskiego „tak mi dopomoz Bog”, i na koniec pedantyczno-urzednicze, prawie natychmiastowe odczytywanie protokolu z wlasnie odbytego zaprzysiezenia. You can’t beat them for charm. 😉 No a potem msza w katedrze sw. Jana, z ktorej jakos najbardziej utkwily mi kleczniki dla pary prezydenckiej – his and hers. Ogladajac to mialam uczucie sporej nierzeczywistosci i niespojnosci – urzednicza, statyczna i szara czesc panstwowa, i bardziej barwna – chocby przez wystroj wnetrza i stroje czesci uczestnikow – ale zorientowana juz w zupelnie innym kierunku czesc koscielna. A po drodze wlasciwie nic dla wyborcow (a prezydent jest w koncu wybierany w wyborach bezposrednich), ktorych mozna bylo jednak jakos uhonorowac i wlaczyc. Ale warszawska przestrzen publiczna zostala juz rozgospodarowana inaczej: na przejazd wyscigu kolarskiego w rocznice wybuchu Powstania, na rocznice Bitwy Warszawskiej i na wyscigi Formuly III przez najbardziej reprezentacyjne czesci miasta (to ostatnie wydarzenie bylo szczegolnie gorzko komentowane w warszawskich autobusach, wywozacych niezorientowanych pasazerow w miejsca niemajace juz zupelnie nic wspolnego ze zwykla trasa). No i oczywiscie, nie nalezy zapominac o stalej ekspozycji pod palacem prezydenckim, naprzeciwko baru „Zakaski, przekaski”… 🙄
ciemno, zimno, piatkowo radosnie 🙂
herbata parujaca cieplem, gazeta….. kilka stron dalej niz
Sarrazin i mozna brykac
brykam, fikam 😀
http://lh3.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/THD77D2K4FI/AAAAAAAAA9g/ZiuV6GIc39I/s640/DSC_2247.JPG
tym S-Bahnem do przegladu pozycji 🙂
kilka godzin i sobotnioniedzielne wypoczywanko z dobrym
jedzeniem i jeszcze lepsza ksiazka 😀
zycie jestes wspaniale
Otóż to. Jeśli państwowe uroczystości mają być organizowane przez KK to strona państwowa powinna się ubrać rownie atrakcyjnie jak kościelna, w fioletowe haftowane złotym i białe na czarnym w zależności od rangi. A klęczeć, jeśli wobec arcy- i biskupów to i w Sejmie, ot co, 😆
Do kawy – http://kobieta.onet.pl/wideo/7445542,31,1,1,relacjetv.html
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1508070,1,stieg-larsson-i-zagadka-ukrytego-tomu-millennium.read
Dzieki Teresko. Nawet w pierwszym odruchu chcialam poslac to omowienie mojej E.. ktora wlasnie pelna wahan zabiera sie za czytanie pierwszej ksiazki z trylogii, ale po namysle zrezygnowalam, poniewaz obawiam sie, ze ja to omowienie racze by zniechecilo niz zachecilo do lektury (podkrslanie wyrafinoanej przemocy w powiesci).
Troche nie rozumiem dlaczego autor nazywa tytulowa bohaterke powiesci familiarnym Lis ( w pierwszej chwili nie moglam sie zorientowac o jakiego „lisa” chodzi”) zamiast Lisbeth Salander, skoro, o ile sobie przypominam w powiesci nikt sie tak do niej nie zwraca, nazywajac ja zawsze pelnym imieniem, podobnie jak autor powiesci. Albo „panna Salander”
Ale bardzo mi sie spodobalo zdanie z biografii Larssona o jego partnerce, ktora po naglej smierci nieslubnego meza „pogrążona w rozpaczy próbowała znaleźć terapeutę, jednak na próżno, gdyż wszyscy psychologowie byli zajęci Szwedami, którzy ucierpieli podczas tsunami w Azji”. Domyslam sie, ze nie chodzi o turystow szwedzkich, tylko tych Szwedow co ogladali tsunami na ekranach telewizorow. 😆 😆 😆
Dzień dobry 🙂 Merdam przelotnie jak majowy deszcz, bo trochę zaspałem i teraz mi się wszystko spiętrza. 🙄 Uczciwie merdnę dopiero po zwycięskiej walce z dzisiejszymi Bardzo Ważnymi Sprawami.
A tych psychologów to ilu w Szwecji jest? Trzech, czterech, pięciu…? 😯
Heleno,
śmiertelną ofiarą tsunami padło 543 Szwedów. Przypuszczam, że nie wszyscy, co tam zginęli, byli sierotami bez rodziny.
Nie wiem, ilu psychologów jest w 9-milionowym kraju, ale to pewnie by się dało ustalić.
No to zwracam Szwedom honor 😳
http://www.przekroj.pl/ludzie_skokwbok_artykul,7425.html 🙂
Drodzy, wiem, że przeczytaliście artykuł z linki Heleny z 0:59, ale, kupa śmięci, pozwólcie, że przymocuję to tutaj in extenso. Nauki aparatczyków w sztuce insynuacji zostały pojęte i przyjęte:
Dobrze się stało, że pani Krzywonos jest dzisiaj bohaterką Platformy Obywatelskiej i „Gazety Wyborczej”. Ona znakomicie odpowiada dzisiejszym czasom, ich atmosferze – mówi. I tajemniczo dodaje: – Nic więcej o niej nie powiem, a kto zechce, niech zajrzy do umieszczonego na naszej stronie internetowej fragmentu artykułu zamieszczonego w numerze 9-10 Biuletynu IPNz tego roku. Tam są wyjaśnione pewne sprawy. A o reszcie być może kiedyś napiszą inni.
Jakie to sprawy? W biuletynie nie ma nic, co podważałoby odwagę Henryki Krzywonos. Jest za to informacja, że jej tramwaj nie był pierwszym, który stanął i że przyłączyła się do protestu, który zaczęli kierowcy autobusów i tramwajarze z innej zajezdni.
Zasługuje na długą i samotną starość w nieogrzewanym szpitalu psychiatrycznym, ale nie jestem mściwy. Niech będzie ogrzewany. I niech dane mu będzie lustro na całą ścianę, jedyne towarzystwo, które zniesie tego potworka.
Wracając do Larssona, to u mnie w bibliotece ludzie wyrywali sobie „Millenium”, a na filmy (dwie pierwsze części) na DVD były zapisy. Ja znam na razie tylko filmy, które uważam za znakomite. Odkopywanie się ofiary z (płytkiego) grobu jest możliwe, udowodniły to już dziesiątki filmów amerykańskich 😉 Ja amerykańskim produkcjom ufam, chyba że eksploduje pociąg osobowy po kolizji z rojem zabójczych pszczół… 🙄
Tak, andsolu, to wyjątkowo obrzydliwe. Wczoraj, kiedy to przeczytałam, mało mnie apopleksja nie trafiła. Do różnych świństw ci państwo juz się posuwali, ale teraz zaczynają przesuwać własne granice. Ciekawe, co jeszcze pokażą, choć chyba wolelibyśmy tego nie oglądać.
Jest mi bardzo smutno i boli mnie to, jak wielkie morze chamstwa, prostactwa i niegodziwości nas otacza. Z ludzi wychodzą najbardziej plugawe cechy, choć zdawać by się mogło, że nie ma po temu przyczyny. Ja rozumiem – wojna, głód, zarazy powodują, poza niezwykłymi przypadkami solidarości i altruizmu, że ludzie skaczą sobie do gardeł. Ale w Polsce jest spokój i względny dobrobyt. Skąd to się bierze?
Chyba wlasnie Vesper ze stalego przesuwania granic.
I blame Ludwik Stomma, ktory pierwszy w druku i bez zadnej prowokacji i stylistycznego usprawiedlwienia nie wykropkowal w swoim felietonie w Polityce slowa dupa. No i pooooszlo. 😉
Ale serio, ten autowywiad (tak nazywalismy to w redakcji, kiedy nasz szef Gienek S. zaproponowal mi pytania, jakie mu mam zadac) jest czyms tak podlym i nikczemnym, ze opadaja rece, a na usta cisna mi sie slowa, ktore wciaz wykropkowuje i zaczynaja sie na ce ha.
Dzień dobry 🙂
Tylko na chwilkę i optymistycznie na piątek. Dobrze, że zaczyna się o tym głośno mówić.
http://www.polityka.pl/kraj/rozmowy/1508274,1,o-kosciele-z-malgorzata-winiarczyk-kossakowska.read
Pod tekstem są komentarze, przeczytajcie koniecznie komentarz Misi. nauczycielki, która odwiedziła z młodzieżą historyczną salę BHP:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,8330856,_Niech_Kaczynski_nie_prowokuje__Bo_jeszcze_dowie_sie.html
No dobrze, Heleno, niech będzie, że Stomma zaczął 🙂
Zastanawia mnie bardziej, co w ludziach siedzi, że taka nikczemność wyłazi każdym porem. Nie słyszę, żeby życie publiczne w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech czy Czechach, było tak brutalne, żeby stosowanie chwytów poniżej pasa było na porządku dziennym.
Śmiem przypuszczać, że wszędzie w Europie, poza Polską, trzykrotne posłużenie się przez politycznego gracza metodami JK spowodowałoby trwałą izolację i w efekcie wykluczenie. To jest akurat kwestia standardów, których u nas nie ma i teraz właśnie rozstrzyga się kwestia, czy kiedykolwiek je wypracujemy. Ale czy w przeciętnym Angliku, Francuzie czy Niemcu nie ma takiej nikczemości, czy po prostu on sie z nią nie afiszuje, właśnie z powodu standardów.
Gdybym miała pogdybać, to powiedziałabym, że ludzie wszędzie są tacy sami, tylko mają potrzebę społecznej mimikry. Jeśli w jakiejś kulturze się na siebie nawzajem nie pluje, to odstępstwo będzie groziło wykluczeniem. A jeśli owszem, pluje się i elity opluwają się między sobą w ramach gier i zabaw towarzyskich, to przykład pójdzie w dół i w końcu żyć sie normalnie nie da.
Chyba zacznę namawiać męża, żeby zaczął się rozglądać za pracą w jakimś cywilizowanym kraju, bo ja z moja pracą w laptopie mogę mieszkac wszędzie, a tutaj coraz mniej mi się chce 🙁
Tereso, wielkie dzieki za linke o i do Larssona, bardzo przypada mi do gustu teoria „duzej” Pipi Ponczoszanki, jak ma sie tyle imion- Pippilotta Viktualia Rullgardina Krusmynta Efraimsdotter Långstrump- to oczywiscie wyrasta sie na
Lisbeth Salander
przeczytalem dawwwwwwwwnnnnnnnoooooooooooo temu i
ciagle polecam 😀
koniec przerwy 👿
Co mam ochotę do Was zagadać, to natykam się na wyimki z rzeczywistosci społeczno-politycznej i natychmiast mi wszystko opada, łącznie z ową guma, o której tu kiedyś wzmiankowałam.
To nie jest absolutnie zarzut czy wyrzut tylko „zdanie sprawy” z tego co czuję 👿
W sali BHP gdzie podpisywano Porozumienia wielki portret LK, a nie ma portretu Lecha Walesy? Hehe 🙁 . Oni juz maja swoj wlasny zakatek Zamurza z ikona Swiatka Wawelskiego.
Vesper, masz racje, tp juz nie sa zarty. Cokolwiek nasze Blogowe Talenty wymysla i opisza, oni juz to wczesniej wymyslili i wprowadzili w zycie. Nie trzeba bedzie czekac roku 2030.
Wydawało mi się, że to, co wyprawiali Jarosław i s-ka po katastrofie smoleńskiej momentami sięgnęło już absolutnych granic obrzydliwości, że więcej się nie da. Ale okazuje się, że pewne formacje umysłowe nie znają granic ani kordonów i potrafią skakać wyżej własnych czterech liter. 😯
Ale na szczęście w wypowiedziach Jarosawa jest jeszcze taka doza absurdu, że po pierwszej fali obrzydzenia często zaczynam się jednak śmiać (choć przez zgrzytające zęby). Wypominanie w wywiadzie Borusewiczowi, że gabinet i sekretarkę dostał dzięki LK, było właśnie takim momentem, kiedy nie zdzierżyłem i zacząłem chichotać. Wielki mi, kurdebalans, polityk, który nosa nie potrafi wystawić poza personalne pyskówki na poziomie stolika w gospodzie GS! Jeszcze tylko brakowało, żeby rzucił się na podłogę i wrzasnął przez łzy do Borusewicza „oddaj zabawki!”. 😈
Mrożek forever. 🙄
Vesper ma rację, że zachodnioeuropejskie standardy wykluczyłyby z polityki kogoś takiego jak JK już na stosunkowo niskim szczeblu. Co oczywiście nie znaczy, że w zachodniej Europie w ogóle nie ma personalnych rozgrywek, nieczystych chwytów, demagogii, etc. Ale ich granice są w innym miejscu ustawione. A przede wszystkim politycy starają się, żeby o ich nieczystych zagraniach nie dowiedziała się opinia publiczna, bo wtedy byliby skończeni. Natomiast w naszym kraju (nie tylko, rzecz jasna, są i inne z podobnymi „antystandardami”) nieczysto gra się na oczach wszystkich i uważa się to wręcz za powód do dumy.
Brutalizacja języka wcale tu nie jest odrębnym tematem. To jest to samo zjawisko uznania „antystandardu” za normę. A kiedy pozwalamy, żeby plugawy język nami myślał, nie zostaje nam już nic, co by plugastwu przeszkadzało w nas się zagnieździć. Skoro nie ma takiej obrzydliwości, o której wstyd byłoby pomyśleć i powiedzieć, dlaczego miałoby być wstyd ją popełnić?
O, to smialismy sie w tym samym miejscu tego tekstu, Bobiku. 😉 W ogole, widzac ogolna obrzydliwosc zachowan Jaroslawa, nie moge sie powstrzymac od poczucia absolutnego absurdu, i wiem ze takich osob, nie tylko na tym blogu, jest tez calkiem sporo.
A techniki stosowane obecnie przez Jaroslawa naleza do zastosowanych juz wczesniej nie tylko pod ta szerokoscia geograficzna, takze w krajach europejskich – tyle, ze w innym czasie, bo my nadazamy za wszystkimi z pewnym opoznieniem juz na starcie przez przerozne zamrazarki, ktore nas w historii spotkaly. I bardziej bym winila te zamrazarki niz Ludwika Stomme, ktory chcial sobie zafundowac swobode wypowiedzi a la magazyn „The Rolling Stone”. Watpie zreszta, zeby ci, ktorzy swobodnie i glosno operuja wulgarnym slownictwem wczytywali sie w felieton Stommy w „Polityce”. A do opoznien cywilizacyjnych (np. dziedzinie ogolnej oswiaty) dodalabym jeszcze ogromna mase przemian, zwiazanych ze zmiana wszystkiego w ostatnich 20 latach – systemu gospodarczego, skierowania aspiracji rozwojowych w strone Zachodu, a nawet przemian fizycznej rzeczywistosci (i pauperyzacji pewnej czesci spoleczenstwa, o ktora troszczyl sie wlasciwie tylko Kuron, i ktora stala sie latwym lupem dla nieciekawych politykow). Takie momenty zawsze wyrzucaja na powierzchnie ukryte i nieciekawe przetrwalniki. Teraz mozna cos z tego zobaczyc we francuskiej akcji wyrzucania Romow – tez im sie wlasnie przetrwalniki wlaczyly, o ktorych zreszta pisal Milosz, wspominajac podreczniki historii francuskiej, z ktorych uczyli sie jego synowie („nasi przodkowie mieli zlote wlosy i blekitne oczy” czytaly dzieci w klasie, gdzie jedynymi blondynami byli litewsko-polscy synowie Milosza…).
Tak, Bobiku. Pomijając już wszelkie polityczne uwarunkowania i różnice poglądów, na obchody rocznicowe zaproszono gości, aby ich potem wygwizdać. Osobę, która ośmieliła się zaprotestować, nazwano głupią krową. JK bezczelnie kłamał prosto w twarz Tadeuszowi Mazowieckiemu, aby potem z boczku szepnąć, że miał na myśli tego drugiego, który juz nie żyje (nazwiskiem się sprytnie nie posługując, bo taka jest właściwość języka JK< że konkretów ma padac jak najmniej, żeby jedyną oczywistą interpretację pozostawić odbiorcy) Według moich własnych standardów, to jest po prostu koniec świata.
A mną, po przeczytaniu tych wszystkich artykułów, trzęsie ze złości, gdy przypomnę sobie ile uczucia, czasu i nerwów włożyliśmy my, ludzie Solidarności, w stworzenie tego naprawdę wtedy niezależnego związku, ile byliśmy w stanie poświęcić, jak wielkie było to zaangażowanie, tego nie da się z niczym porównać, i teraz ci, których wtedy przy tym nie było, mają czelność zabierać na ten temat głos, insynuować rzeczy, które nie miały miejsca, to hańba, tego nie powinno się tolerować. Doskonale pamiętam tamten czas, pamiętam nazwiska, nazwisko Kaczyńskich wtedy nie obiło mi się o uszy, wypłynęli dużo później, mnie już wtedy nie było w Polsce.
Odnalazłem pewien fragment z „12 krzeseł”, który mi się przypomniał w związku z tematem. 😉
Oto, jakich wskazówek Wielki Kombinator Ostap Bender udziela swojemu wspólnikowi:
Działać odważnie. Nigdy o nic nie pytać. Jak najwięcej cynizmu. Ludzie to lubią. (…) Ale kryminału unikać.
Mimo wszystko, poszukiwania szły nieświetnie. Przeszkadzał kodeks i mnóstwo burżuazyjnych przeżytków, którym hołdowali mieszkańcy stolicy. Nie znosili, na przykład, nocnych wizyt przez okno. Z konieczności trzeba było postępować legalnie.
Zauważcie, że cynik (a jakoś dziwnie nie wątpię, że w duszy Jarosława kryją się olbrzymie pokłady cynizmu) gra tak, jak mu sytuacja i otoczenie pozwala. Wcale nie ma ochoty nadstawiać tyłka i kiedy widzi, że jakaś metoda mogłaby mu zaszkodzić, szybko z niej rezygnuje.
Chcę przez to powiedzieć, że problem jest nie tylko w samym JK, ale i w tym, na co mu „mieszkańcy stolicy” pozwalają. Kiedy nikt nie protestuje przeciwko nocnym wizytom przez okno, Wielcy Kombinatorzy nie mają powodów ich unikać.
Znaczy, każde społeczeństwo ma takich Jarosławów, na jakich się zgadza. 🙄 I to jest dopiero problem. 🙁
Z całkiem innej beczki: naszła mnie nagła i niespodziewana ochota na żeberka w jakimś chińskim wydaniu i wydawało mi się, że miałem na nie świetny przepis. Aliści już po zakupieniu odpowiedniego produktu okazało się, że przepis gdzieś wsiąkł. Mogę oczywiście uciec się do Wielkiej Improwizacji i zrobić chińszczyznę á la Bo Bik Hau, ale gdyby ktoś miał jakiś sprawdzony przepis, to przymilam się o podrzucenie. 🙂
Panna Kota,
mam dokładnie takie same odczucia 🙁
Za moment nastukam te żeberka.
Nie mam niestety zadnego porecznego przepisu pod reka, Bobiku, a poszukac moge dopiero jak wroce z zakupow, bo do nas dzisiaj ma dotrzec huragan Earl i chce wszystko zaatwic zanim sie pojawi. Co prawda najbardziej zagrozone sa Cape Cod i wyspa Nantuckett, ale i u nas, troche dalej od wybrzeza, mozna sie spodziewac braku pradu, bardzo silnych wiatrow i walacych sie drzew. W zwiazku z tym, uznalam, ze zakupy lepiej zrobic zanim te nieprzyjemne zjawiska wystapia w naturze. 🙄
Tymczasem sposrod innych amerykanskich wiadomosci odnotowalam, ze wczoraj ewakuowano pare terminali Miami Airport, bo jakis starszy pan przewozil metalowe pudelko, ktore po zastanowieniu wydalo sie podejrzane i postanowiono je ponownie sprawdzic, gdy juz wlasciciel i bagaz dawno przeszli przez kontrole. Pewnie dzieki temu juz nie mieli glowy do mango z Londynu… 😉
Żeberka na ostro wg. metody pięciu przemian ( zachować kolejność dodawania składników)
* 1 kg żeberek wieprzowych pokroic na małe kawałki i zalać zaprawą *
* pokroić w półplasterki 3 srednie marchewki, obsmazyć na patelni przez około 2 min w 1/2 szklanki gorącego oleju, przełozyć łyzką cedzakową do rondla osączajac z tłuszczu
* 3 duże pokrojone cebule obsmażyć na tym samym oleju i przełozyc do rondla
* wsypać łyzeczkę kminku
* obsmażyć jw. 1/4 pokrojonego selera, włożyc do rondla i całość wymieszać
* dodać 1 łyżeczkę mielonej kolendry, 1/3 łyżeczki cayenne, pieprz czarny
* na tłuszczu pozostałym po jarzynach obsmażyć żeberka i dołozyc do jarzyn
* dolać 2 szkłanki zimnej wody, wsypać sól do smaku (1 – 2 łyżeczki), przykryc i włozyc do piekarnika, dusić do miekkości
* dodać szczyptę bazylii i łyzeczkę soku z cytryny, wymieszać
* dodać szczyptę kminku
* sprawdzić smak, w razie potrzeby dodać imbiru, pieprzu cayenne lub chili, ostrej papryki
Żeberka powinny się dusić przez 2 godz. w temperaturze 140
Zaprawa – porcja na 1/2 kg mięsa
* do filizanki wsypać łyzkę mąki ziemniaczanej, 1/2 łyżeczki imbiru, łyżeczkę sosu sojowego lub wegety, dolać 3 – 4 łyzki wody i wymieszać.
Smacznego. Przepis sprawdzony.
Wielki Kombinator Ostap Bender mial jednak w odroznieniu od Wielkiego Chama Jaroslawa Kaczynskiego sporo wdzieku i pomyslowosci ( wystarczy przypomniec jak naciagnal pewna ciepla wdowe wciskajac jej „zlote” sitko do herbaty w zamian za krzeslo z manufaktury Gambsa, gdzie ewnetualnie mogly byc ukryte klejnoty).
Wielki Chama jesli cos w zanadrzu ma, to tylko jedno- haki. Jak nie ma hakow to wystarcza tajemniczo rzucane insynuacje.
Mnie przy opisie tego co Swiatek Wawelski „zalatwil” Borusewiczowi – (bo przeciez nie tylko sluzbowy samochod i sekretarke, ale takze „mandat poselski”) zaparlo dech ze zdumienia, ze mozna tak… publicznie, bez cienia zazenowania. Takie cos moze sie jakiemus glupkowi, soltysowi w PGRze wyrwac w zdenerwowaniu, ale przeciez nasz soltys ten „wywiad” autoryzowal. Jestem pewna ze kazde slowo do druku bylo wazone i rozpatrywane pod katem skutecznosci przekazu.
No, podlec.
Żeberka na słodko wg tej samej metody.
* 1 kg żeberek wieprzowych pokroic na mniejsze kawałki
* zaprawa – kopiasta łyzka maki kartoflanej, łyzeczka imbiru, 3 – 4 łyzki czystej wódki, łyzka sosu sojowego
* zaprawić żeberka i odstawic na 1 godz
* obsmażyc na 3 łyzkach oleju, przełozyc do rondla
* posolić do smaku (ok. łyżeczki soli), mozna dodac 1/2 wegety
* dolać 1/2 l zimnej wody, wymieszać
* łyżkę soku z cytryny i szczypte bazylii
* szczyptę kurkumy i tymianku
* 1/2 łyżeczki kminku i kopiastą łyzeczkę miodu
* 2 łyżeczki przyprawy pięć smaków, 1/4 łyzeczki pieprzu cayenne i czarnego pieprzu, wymieszać
* dusić w piekarniku 2 godz w temp. 140
Jeszcze lepsze!
Wszystkie kolejne składniki dodawać kiedy potrawa jest na ogniu, zachowując przerwy na zagotowanie sie potrawy z dodanym składnikiem.
Dzięki, Jotko. 🙂 Zrobię te drugie, bo wydają mi się bardziej podobne do tego, na co miałem ochotę. 😉
Zapewne i tak się nie powstrzymam, żeby czegoś po drodze nie pozmieniać i nie zrobić po swojemu, ale to już siła wyższa. 😎
Tylko skąd ja wezmę czystą wódkę? 😯 W naszym winnym domu już od lat czegoś takiego nie było.
przez bibułkę i kolor zejdzie 🙄
Bobiku,
skoro i tak zamierzasz zrobić wariacje na temat, to dodaj inny wysokoprocentowy alkohol. Napisz czy smakowało 🙂
Moge Ci chlupnac scotchem, bo wlasnie przynioslam do gospodarstwa domowego.
Wysokoprocentowych w ogóle nie posiadam. 🙁 Nawet tych przez bibułkę. 🙁
Na razie zrobiłem marynatę z normalnego wina białego, sosu sojowego, soli, miodu, czosnku, imbiru, chili, pieprzu i 5 smaków. Wrąbałem do tego żeberka i niech sobie leżą do jutra, bo właściwie dopiero jutro mam je zamiar konsumować. A w trakcie ich wylegiwania się w zaprawie będę miał czas przemyśleć dalsze postępowanie. 😎
Z tymianku raczej zrezygnuję, bo jakoś mało chiński mi się wydaje. 😉
Czegoś tu, Bobiku, nie rozumiem. Ostapa Bendera czytasz i alkoholu w domu nie masz? Skandal z przyzwyczajeniem do czytania między liniami, i zostawianiem linii niewyżętych. Z krzeseł, nawet z krzeseł alkohol się robi!
Jak nie zaczal pic po Wieniczce Jerofiejewie, to dlaczego musi pic po Ostapie?
A w Partii trwaja czystki:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8334302,PiS_rozwiazalo_struktury_na_Pomorzu.html
Z Bpza Laska doczekamy sie pokazowych procesow.
Historia sie powtarza jako groteska.
Ja mam dżina! I tonik! (ale tonik chyba nie ma procentów…)
Pić można przez prasę. Albo przez słomkę. Ale żeby przez literaturę? 🙄
Chociaż w moim liceum Polonistka polecała: „Czytajcie Pilcha, on też pije!”
Ja mam pomysł: straćmy to niezdrowe zainteresowanie panem JK, to może zniknie. Przecież jak ludzie przestaną czytać/oglądać to media przestaną pokazywać. Z austriackiego zoo uciekł parę tygodni temu kangur i znaleźć go nie mogą. To jest szalenia bardziej interesujące od popisów.
Ale to tylko luźna propozycja.
Czy kangury sa jadalne?
Pytam bo mi wydaje mi sie, ze sa z rodziny myszowatych, tylko duze. 😈
Są
Gdzie ja mówiłem, że w ogóle ankoholu nie mam w domu, no gdzie? 👿
Do braku wysokoprocentowego się przyznałem. I do tego, że dom jest winny, czyli jakieś białe i czerwone zawsze jest na składzie. 🙄
Kangury są jak najbardziej jadalne. Jadłem kiedyś stek z kangura i bardzo smaczny był.
Myślisz, Alienor, że stek z JK też byłby taki smaczny? 😯
mięsko
Bobiku, jarkobalizm? 😯
wiec i Plich tez?, picie jest (bylo?) powszechne, to dziwny zwyczaj
spedzania wolnego czasu 😐
Pilch już nie pije.
Ale na szczęście swoje wypić zdążył. 😈
Zastanawiam sie nad przejsciem na kangatarianizm:
http://en.wikipedia.org/wiki/Kangatarianism
Rysiu, Pilch – jeszcze jak. Moja Stara usilowala kiedys nagrac z nim wywiad. Bylo to niezapomniane przezycie, choc trwalo ok 2 i pol minut, zanim dala za wygrana.
Słuchajcie, słuchajcie! U Pani Kierowniczki pięćsetny wpis! 🙂
Zdrowie Kierownictwa i Dywanika trzeba dziś wypić obowiązkowo. 😀
Zaczyna sie moj dlugi week-end, hallelujah!
Alienor, jak najbardziej, ta formacja z JK sie marginalizuje. Nie ma PiSu bez JK tak samo jak nie bylo Samoobrony bez Leppera.
Prosze, nie jedzcie kangurow. Prawdopodobnie smakuja jak kurczak, wiec czy nie latwiej kupic kurczaka?
Moniko, nie dajcie sie zdmuchnac Earlowi.
mam troche czasu 🙂 , Panna Kota niezawodna w linkowaniu poezji
podeslala w srode perelke do Ginsberga, Helena przegnala narkotyczna chmure, a ja zabralem sie do przetrzasania regalow
w domu i zaraz potem w piwnicy w poszukiwaniu tomu poezji
„WIZJONERZY I BUNTOWNICY” wydanego przez Krakowskie
Wydawnictwo Literackie.
przewalilem tysiace tomow i NIC. Pomyslec ze wtedy w polowie lat 70 lazilem z tomem tym pod pacha i „szpanowalem” czytajac na glos amerykanskich buntownikow.
wspaniala poezja, przecudne czasy kontrkultury !!!!!!!!!
(tam oczywiscie pomiedzy innymi tez Ginsberg z legendarnym
„skowytwm” i „kaddyszem)
wtedy. teraz jestem mieszczanski 😳 😳
wstyd!!!!!!
Bobiku, dodaj mi prosze: wstyd!!!!!!
kroliku, przy naszym apetycie lepiej jednego kangura, niz dziesiatki
kurczakow 8)
wiec do Kierownictwa na pijanstwo, w droge 🙂
E tam, Ginsberg jest teraz w kanonie omawianym na wykładach z literatury amerykańskiej, żaden szpan i atrakcja.
Chociaż jak patrzę po współstudentach, to czytanie czegokolwiek na wykłady jest czynnikiem wyróżniającym studenta z tłumu. Takie czasy 🙄
Ja nikomu jedzenia mięsa nie sugeruję. Sama jem tylko krewetki i czasem jakiś tuńczyk się trafi. A kangutarianizmowi mówię stanowcze nie! Kangury to takie urocze stworzonka.
Ja chcę na pijaństwo! Mogę się przyłączyć?
biedny Ginsberg, zostal byl sie „kanonem”
Alienor czym szpanujecie teraz?
Pijaństwo jest na Dywaniku i nie zauważyłem tam żadnych zakazów wstępu, więc chyba każdy się może przyłączyć. 🙂
Króliku, ja z całą pewnością populacji kangurów szczególnie nie zagrażam. Jak dotąd tylko jeden raz w życiu jadłem kangurzynę. A że smaczna, wspomniałem z kronikarskiego obowiązku. 😉
U Telemacha (Ogólna teoria wszystkiego ) jest taki komentarz:
„porcelanka powiedział/a
Wrzesień 3, 2010 @ 7:44 pm
Twoje przemyślenia Telemachu skłaniają do kilku wniosków:
1. Lemingów jest więcej.
2. To przerażające z punktu widzenia konserw, że lemingów jest więcej.
3. Przypuszczalnie lemingi głuche są na pobrzękiwanie konserw.
4. Konserwy nie są w stanie wydać nowych dźwięków, które być może znalazły się w polu słyszenia lemingów.
5. Wszystko wskazuje, że wymachiwanie ostrymi językami przez konserwy lemingi biorą za manifestacje lęku i gniewu. Uparcie omijają felerne tereny.
6. Konserwy nie rozumieją i nie starają się zrozumieć lemingów. Uważają, że są na tyle apetyczne, że lemingi same do nich przyjdą.
7. Lemingi nie jedzą konserw, choć niektóre próbują je podgryzać. Konserwy chętnie zapuszkowałyby lemingi.
8. Nadprodukcja blachy często zwiastuje schyłek imperiów.”
vitajcie! Ja tym razem do Hoka 🙂 @ Hoko ależ masz kota. Muszę przyznać że to chyba najlepszy blog o przyrodzie 🙂 i te koty mniam 🙂
smętnie trochę Bobiczku . A jakby tak tego kota Hokowego popędzić? Oczywiście tak dla zabawy 🙂
nic interesujacego w polityce. Z drugiej strony to ciekawe, że jak Was czytam to odnoszę całkiem inne wrażenie. Mam nadzieję że to nic nienaturalnego?
W naszym wydaniu wszystko jest bardziej interesujące ;).
Czym szpanujemy? To zależy. Jedni szpanują postawą „nic nie robię, ale się prześlizgam”, inni „przeczytałem Hemingwaya”.
Tak, przebrnięcie przez Hemingwaya jest chyba największym szpanem wśród odłamu czytających.
Jarzębino, ja nigdy nie gonię kotów, niech mnie ręka boska broni!
(A co mam innego powiedzieć, kiedy Mordechaj zerka zza węgła?) 😆
Tereso lemingi to dziwne stworzenia ale żeby je od razu do puszki to już lekka przesada. 🙁 Czy ten komentarz, który przytaczasz pochodzi z pamiętnika Plastusiowego bo jakoś mi się niedobrze zrobiło jak wyobraziłam sobie leminga w konserwie brr….Jednak zdecydowałam się definitywnie na wegetarianizm. 🙂
Hemingway jest szpanem? 😯
Znowu? 😯
Wszystko już było, rzekł Ben Akiba… 🙄