Z pozycji eksperta
– Znowu mam pomysł na to, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym życiem – przyznał się Bobik, niedwuznacznie oczekując od Labradorki zainteresowania. – Poradniki mógłbym pisać.
– Ty, szczeniaku? – zdziwiła się niezbyt elegancko Labradorka. – Nie za krótko przypadkiem żyjesz, żeby innych pouczać?
– Po pierwsze, nie żyję przypadkiem – obruszył się Bobik. – Planowany byłem. A po drugie, krótkość życia przy pisaniu poradników jest zaletą. Pomyśl, ilu błędów jeszcze nie zdążyło się popełnić. Można radzić z pozycji niemal całkowitej bezbłędności.
Sąsiadka nadal nie wydawała się być przekonana. Potrząsnęła sceptycznie łbem i zadała podchwytliwe pytanie:
– No dobrze, przyjmijmy, że masz mniej błędów na koncie niż jakikolwiek ekspert od czegokolwiek. Ale na jakiej podstawie chcesz na przykład doradzać, jak odnieść sukces, skoro sam jeszcze żadnego nie odniosłeś?
– A kto powiedział, że ja chcę doradzać, jak odnieść sukces? – parsknął Bobik. – Wręcz przeciwnie, mam zamiar napisać poradnik „Jak nie odnieść sukcesu”. To bardzo łatwo zrobić. Pozbieram tylko główne punkty z tych poradników o sukcesie i odwrócę. Zamiast „jak uwierzyć w siebie” opiszę, jak skutecznie nie wierzyć w siebie. Albo „wyznacz sobie cel”. Myślisz, że będę miał jakiekolwiek kłopoty z wyjaśnieniem, jak żyć bez wyznaczania sobie celu?
– I sądzisz, że ktoś taki poradnik zechce kupić? – drążyła dalej Labradorka.
– Jasne! – odszczeknął radośnie szczeniak. – Ludzie wszystko kupią, jak jest napisane przez eksperta. A przecież na rzecz moich porad będzie przemawiało to, że faktycznie jeszcze nie odniosłem żadnego sukcesu.
– Ale jeśli ten twój antyporadnik dobrze się sprzeda, będzie to jakiegoś rodzaju sukces i wtedy możesz przestać być wiarygodny – zrobiła ostatni wysiłek Labradorka.
– Wtedy zrobię to, co każdy już uznany ekspert – machnął łapą Bobik, niezrażony marudzeniem sąsiadki. – Powiem, że od początku mówiłem co innego, niż mówiłem. I wszyscy mi uwierzą, bo gdyby nie uwierzyli, musieliby przyznać, że eksperci są w gruncie rzeczy psu na budę i przestać się na nich powoływać. A to by się szybko stało nie do wytrzymania. Kto chciałby popełniać błędy wyłącznie na własny rachunek, nie mogąc chociaż ich części zwalić na złe rady ekspertów?
Myślę, Ew-ko, że piekłem takich typów jest właśnie to, że przestaje ich się traktować poważnie, albo w ogóle przestaje pamiętać. Bo im chyba bardzo zależy na tym, żeby budzić strach (który notorycznie mylą z szacunkiem) i w „nimbie” tego strachu przechodzić do Historii. Więc najlepszą odpłatą dla nich jest właśnie to, kiedy już następne pokolenie powie – Moczar? Kto to jest Moczar? Aaa… chyba była kiedyś taka głupawa, karykaturalna postać. W sumie nieważna. 🙄
A ja to tylko Gomułkę i Cyrankiewicza poznaję, bo ich facjaty wisiały w klasie. Gierek już nie chciał.
Właśnie w ostatnim Tygodniku P. jest o rozwiewaniu legendy dzielnych chłopców, którzy troszkę anty-semitami byli. I tego, kto to na głos powiedział, właśnie mają wykluczyć ze związku żołnierzy AK. Wspominają tam Miecia…
Chore to wszystko.
Gomulka wisial i w naszej szkole, Liceum im Jozefa Wybickiego w Falenicy. W 1970 roku dwoch uczniow domalowalo Gomulce wasy. Wyleciala z pracy ich wychowawczyni, a sami winowajcy, ktorych sledztwo ustalilo szybko, musieli sie wyniesc do innych szkol. A potem aktyw ZMS-su w czerwonych krawatach z dzielnicy musial przyjezdzac do nas i resocjalizowac oraz agitowac.
Mordko, muszę teraz pilnie wyjść, więc zamiast własnych argumentów zaproponuję Ci przeczytanie jeszcze raz tego, co pisze Frum. 😉 Bo on właściwie wszystkie Twoje argumenty obala.
Rzecz przecież nie w tym, czy się komuś zarzuca działanie na rzecz komunizmu (jak Obamie), czy na rzecz obcych mocarstw (jak Tuskowi). Te zarzuty są tak czy owak dobierane na zasadzie „co najmocniej zadziała na emocje, czym się najsilniej dokopie”. Rzecz w tym, że sięga się do zarzutów nieprawdziwych, absurdalnych, sprzeczych z rozumem, obliczonych na to, że nikt nie powie „sprawdzam”, byle zniszczyć wroga (nie przeciwnika!), w ogóle nie licząc się z tym, jakie będą społeczne skutki takiej wojny totalnej.
Ma wrażenie, że chcesz widzieć amerykańską prawicę taką, jaką pamiętasz z kiedyś, a nie taką jaka jest teraz, skoro twierdzisz, że tam nikt nie zarzuca takich rzeczy jak zaprzaństwo, brak patriotyzmu, ogłupiony elektorat, etc. i nie widzisz, gdzie ta prawica tak naprawdę ma ład konstytucyjny. Mogę więc tylko powtórzyć – przeczytaj jeszcze raz dokładnie, co pisze Frum. I nie tylko on.
Gierek też wisiał przez jakiś czas, chociaż nie chciał. Pamiętam, bo gówniarzem będąc zrzuciłem go i się potłukł. 🙂 Faktycznie, zaraz kazał zdjąć, ale wisiał, razem z Piotrusiem i jeszcze jakimś typem.
Ech, ja nie wiem, czy kiedyś był większy etos w polityce, czy większa obłuda.
Mam na myśli wolne społeczeństwa.
A jak tak mówisz, to chyba faktycznie wisiał z Piotrusiem! To kiedy to Bizancjum znikło?
Raczej większa obłuda. Jak się poczyta wspomnienia czy późniejsze analizy… i teraz ciężko cokolwiek ukryć. wszędzie jakiś telefon gotowy do strzału.
Off topic – O związkach poezji z boksem ciąg dalszy :
laureatem nagrody został Piotr Makowski, ponoć najlepszy
bokser wśród poetów i vice versa 😉
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,11112047,Nagrody_WARTO__Kulturalny_Wroclawiu__badz_pozdrowiony.html
Wisieli niedługo, po wakacjach już ich nie było, a może jeszcze wcześniej? Gierek dość intensywnie zmieniał wizerunek, jednak taka zmiana rytuału chyba wymagała jakichś uchwał i skomplikowanych ruchów. Mój czyn kontrrewolucyjny nie miał konsekwencji, więc chyba już były jakieś wytyczne dla terenu.
Tylu tych bokserów… ale klub mnie zaintrygował. Świetną stronę mają, wszystko jest oprócz adresu.
Już wiem, podziemia Heliosa. Duże…
Slucham radia i sie wzruszam, bo wszyscy powtarzaja, ze na pogrzebie WSz beda lecialy piosenki Elli FITZgerald – czyli tak, jak dziwacznie wymiawial to nazwisko przed laty Lucjan Kydrynski. A jak on wymawial, tak za nim cala Polska. I tak niechaj zostanie for ever do wymarcia wszysrkich pamietajacych Lucjana Kydrynskiego. 🙂 I nikt juz tego nie zmieni na FitzGErald tak jak to nalezy wymawiac.
Bardzo podoba mi się określenie „charakter gnidzi”. Brzmi soczyście i ohydnie.
Jakiś bałagan z tymi kalendarzami. To ja może nic nie będę przewartościowywać. Miałam zmieniać życie od rana, ale przysnęłam. Chrzanić, będę się miała za niedzielną.
Z polityką coś mi się ostatnio zrobiło dziwnego i chwilowo nie mogę patrzeć na żadne gęby polityczne i na dziennikarskie też.
Pobyłam duchem w Krakowie.
Wróciłam i zastałam to, wiecznie żywe http://wyborcza.pl/1,87648,11101228,Uwiezieni_w_rolach.html
Pobędę ciałem w Krakowie za dwa tygodnie – w alternatywnej rzeczywistości, gdzie wszystkie gęby są sympatyczne i jeszcze wydają z siebie cudne dźwięki.
Już zażywam profilaktycznie pigułki na wątrobę.
Zawsze jest jutro, kied mozna zmienic zycie, Nisiu. Jutro nigdy nie ucieknie przeciez.
A od gomb politykow i dziennbikarzy slusznie jest brac urlop od czasu do czasu. POtem sie przyjemnie wraca, krzyczac: gembo ty moja!
Tadeuszu, klub niezły ( chyba jakoś inaczej się przedtem nazywał ) i takież koncerty tam czasem bywają 🙂 WARTO czasem zaglądać na ich stronę.
Chociaż po sąsiedzku mają mocną konkurencję, odkąd synagoga znów zaprasza nie tylko na modlitwy 😉
Kocie – masz rację, oczywiście. I to mnie trzyma przy życiu! Aczkolwiek nie wiem, czy wydam ten okrzyk na widok pana Rymanowskiego albo pana Hofmana, o Prezesie nie wspominając. Mogę wydać inny okrzyk, nienadający się do powtórzenia na tak wytwornym blogu.
A ja wsrod gomb wyrozniam takie, ktore zawsze natchna mnie do refleksji: w jaki sposob Angela Merkel zostala kanclerzem? gdzie stalo ZOMO u dlaczwgo ja tam teraz stoje? Na czym polegalo skutecznosc SB i czy instrytrucja ta byla mniej czy tez bardziej skuteczna od gestapo, tonton macoute czy securitate w Rumunii, ktorej szef wlasnymi pesciami okladal po mordzie kontestujacego piszrza i osobiscie szrapal go za starozakonna brode? W jaki zywy sposob udalo sie panu Komorowskiemu dochrapac zyrandoli w Palacu nalezacym do kogos zupelnie innego? Tak sobie godzinami potrafie rozmyslac.
@Wielki Wódz 13:59
Z podstawówki pamiętam jeszcze jednego typa, który wisiał razem z Gomułką. Aleksander Zawadzki się nazywał i był następcą Bieruta,czyli Przewodniczącym Rady Państwa,czyli takim niby prezydentem ( to wyjaśnienie dla blogowej mlodzieży 🙂 : http://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_Zawadzki_%28polityk%29
Miałam pecha,bo kiedy umarł,to nie tylko moją szkołę nazwali jego imieniem,ale i ulicę przy której się mieściła ( i przy której również mieszkałam). Może dlatego przechował się w mojej pamięci,chociaż pewnie na nią nie zasłużył 🙂
Aha,Wielki Wodzu,Łotrpress żężarł mi wcześniejszy wpis w tej sprawie,a tam naprawdę nie było żadnych bezeceństw,tylko pytanie,czy my aby w tej samej szkole nie byliśmy,bo u nas tow.Gensek też leciał na pysk ze ściany 😉
Rany … Mordko co za potworne myśli 😯
O kurczę, czy myśmy przypadkiem wczoraj nie zlikwidowali jutra, bo Tadeuszowi przeszkadzało? 😯
No, trudno. Będzie trochę z tym roboty, ale skoro dzisiaj Nisi jutro jest potrzebne, to sprężymy się i przywrócimy. 😎
Nie, wcale nie przeszkadzało! Było wypełnione wieloma szczytnymi czynami! Zawsze jest! Ale jak przychodzi dzisiaj, robię się … jak zwykle 🙂
Widząc się w piekielnym dziś,
zwariowałbymbyś!
Miś by się ze strachu słaniał!
Jestem nie do wytrzymania,
bo – prócz wymienionych cech –
skręca mnie upiorny śmiech:
Cha cha cha!… Cha cha cha!…
nad straconymi złudzeniami.
Jutro mi jest bardzo potrzebne, bo idzie wiosna i wypadałoby schuść do liczby dwucyfrowej. Od jutra chciałem zacząć, to nie likwidujcie, dobra?
A ten towarzysz to mi naprawdę niechcący spadł, byłem dyżurnym i miałem podlać paprotkę. 😳
Jeżeli ktoś ma jakiś ulepszacz do rozumu, to bardzo bym poprosił. Pilnie.
Przydałby mi się, bo nie dość, że się rozumem nie wykazałem wcześniej, to jeszcze odczuwam wyraźne jego niedostatki w chwili obecnej. 😳
No dobrze, opowiem od początku. Postanowiłem spełnić sobie bardzo już stare marzenie i zapisałem się na kurs włoskiego. Od razu na drugi semestr, bo zarozumiale doszedłem do wniosku, że te tam same początki to oczywista oczywistość, a co nie oczywiste, to sobie sam przez kilka tygodni dorobię. Tyle że o konieczności dorobienia przypomniałem sobie wczoraj, a kurs zaczyna się dzisiaj. 😳 No i okazało się, że jednak rozum mam trochę zbyt wątły, żeby przeorać cały semestr w ciągu kilku godzin. 🙁
Wyjdę od pierwszej lekcji na głupa, lenia i takiego, co mierzy siły na zamiary, nie zamiar według sił. 😥
Zawadzki był kolejnym po Bierucie towarzyszem, któremu zaszkodziła wizyta u przyjaciół tak bardzo, że wrócił w drewnianej jesionce.
cd.
Z tego powodu naród ich trochę żałował. Tak to pamiętam.
A Bierut był w elementarzu z dziatwą na łące, no i jak go nie kochać.
A kto na pierwszej lekcji coś robi?? Harmonogram, lektury, etc.
Tadeuszu, tu jest Germania, a poza tym za ten kurs się płaci. 🙂 Wszelkie sprawy organizacyjne były wcześniej załatwione korespondencyjnie, włącznie z informacją, od której strony jakiego podręcznika zacznie się drugi semestr. Nie mam co liczyć na zbawczy bałagan. 😉
Tak, te Niemce to straszny kraj…
Jaki bałagan :shock:. Teraz każą nie tylko wstawić w Internet co i kiedy robisz, ale trzeba to z naciskiem kilka razy powtórzyć na pierwszych zajęciach. Bo studenci później mają przy ocenie nauczyciela rubryczkę: „czy zostały przedstawione…” i tu cała lista. A niektórzy pod koniec semestru zauważyli, że mają materiały na stronie internetowej…
To jak w USA, ostrożność…
Wieczór wspomnień:
http://mixer.pl/plik/pokaz/1252723/original/
Świat z poziomu dziecka jest bardziej intrygujący i wabiący, niż groźny.
A mog zastrielit’…
Albo podarować książkę
http://mixer.pl/plik/pokaz/1252723/original/
A mój świat nadal jest intrygujący i wabiący… ale ja dopiero co przekroczyłam sześćdziesiątkę…
😳 to nie ten link
http://mixer.pl/plik/pokaz/1457579/original
A kto to jest ten ordienonosiec z Bierutem?
Toż samyj Rola- Żymierski
Nisiu, przez fakt że już nie mamy pod górę zaczyna nas wszystko wabić i intrygować 😎
Nie mogę nawet linków pootwierać, bo muszę lecieć poprawiać te włoski. 👿
Trzymajcie za mnie, żebym nie musiał powtarzać klasy. 😆
Bobiku, poprawianie futra to Twoja specjalność. Podejdź to tego z pozycji eksperta i będzie ok. 😀
Jak nie pod górę?? Ja mam na 3 piętro 👿
Ale po 2 piętrze masz już z górki 😀
Co do wabienia to kupiłem dziś fajne wino w przystępnej cenie
http://www.mojewino.pl/mwi_449C577865
Właśnie testuję 🙂
Ja dostałem niefajne za darmo 🙂 Zrobiłem grzańca i testuję!
Melduję z opóźnieniem, że jestem sobotnia pół godziny przed niedzielą. Czyli sprzątanie już zrobione, a do kościoła się jeszcze nie trzeba zbierać. 😉 Co do włoszczyzny, to tylko jakieś okruchy do mnie dotarły ze stołu i z operowej sceny 😳 – nie pokonwersuję sobie z Bobikiem, mogę jedynie trzymać za to, żeby nie został drugorocznym. 😉 No to trzymam.
Eee tam, bobik ich tak zagnie, że pospadają z krzeseł. Zobaczycie, że za prymusa będzie robił 😀
O rany, Bobik 😳
A jak tam Ago, pochówek?
😳 nie tam przecinek…
Trzymanie zawsze pomaga. 🙂 Okazało się, że moje zaległości wcale nie zalegają i nie muszę być drugoroczniakiem. 😉
Przeto w radosnym nastroju idę zjeść kolację i przetestować jakieś vino, z veritasem czy bez. 🙂
A nie mówiłam 😆
Tadeuszu, jak całokształt, to pewnie ktoś, kto oglądał w telewizji, wie lepiej niż ja. Z tego miejsca, w którym byłam, ceremonia wyglądała skromnie. Na pogrzebie, oczywiście, bardzo wyraźnie do mnie dotarło, że to dzieje się naprawdę – dobrze, że było zimno, to mi jakoś pomogło całkiem się nie rozkleić. Rozkleiłam się nie całkiem. Obeszłam cmentarz – na długo zapamiętam bose stopy posągów obsypane śniegiem – to przecież nie jest nowy widok, a jednak nigdy przedtem do mnie nie dotarł. Gdzieś na marginesie, blady i wątły, ale jednak majaczy mi żal do tłumu – o to, że nie milczał. Ludzie prowadzili rozmowy – także przez komórki, śmiali się; udzielali wywiadów i robili sobie zdjęcia nad grobem. Niektórzy. Ale nie było tych niektórych mało. Zamiast tam być – tylko i aż, zdecydowali się zaznaczyć swoją obecność albo dzielić uwagę między udział w pogrzebie, a inne czynności, przeszkadzając przy tym innym. Zabolał mnie ten brak skupienia.
Ago, przy takich okazjach należy się pokazać. Pani Szymborska popatrzyłaby na to z pełnym zrozumienia uśmiechem.
Wiem, Haneczko. I byłam na tę sytuację, zdawało mi się, przygotowana. Ale wiedza sobie, a emocje sobie.
Pewnie podejrzewałaby pani, że ci wszyscy ludzie są tutaj przypadkowo, że tylko coś ich zatrzymało w drodze na jakiś mecz.
Michał Rusinek- z mowy pogrzebowej.
Transmisja oddała powagę chwili, czego nie mogę powiedzieć o relacji na żywo z MOCAK-u w TVP 2. Poganiano uczestników, by zmieścić wspominki w godzinę programu
Pewnie że tak, Ago. Mnie do doprowadza komórkowe pstrykanie fotek. Może to zanik neuronów lustrzanych?
Myślę, że w wiekszości przypadków neurony są na swoim miejscu – tylko nieużywane, a lustra tak upaprane, że nic się w nich nie odbija.
Pamietalam, ze ich bylo trzech! Na tej scianie. I ten trzeci to byl wlasnie ow Zawadzki. Nie znam czlowieka, Cyrankiewicz mi sie wryl.
Sorry, nie włączę się w temat pogrzebowy, bo mnie on w ostatnich latach tak często dotyczył osobiście, że zacząłem mieć niejakie poczucie przesytu. Już nawet proponowałem Najwyższemu Szefowi, żeby trochę przyhamował z tym pogrzebnictwem, ale komunikacja z nim jest jakaś dziwna. Gadał pies do obrazu, a obraz do niego ni razu. 👿
Rozwalić dostojniczego portretu nigdy mi się nie udało 😳 , ale przynajmniej zrywałem w szkole prawomyślne plakaty z obwieszczeniami i byłem za to wzywany na dywanik do dyrektora. Ujdzie? 😉
Czy ja wiem. Jajako kombatant nie zrywałem, tylko przeciwnie, wywiesiłem własnoręcznie zrobiony plakat na cześć Hermaszewskiego i też było niedobrze, szukali sprawcy, ale nie znaleźli. Nie dogodzisz komunistom. 🙄
Wodzu, żebyśmy mieli jasność, musisz opowiedzieć ten plakat własnymi słowami. 😆
Koniecznie, Wodzu.
Ludzie, to było 35 lat temu, nie pamiętam szczegółów. 🙂 Plakat miał nieduży format, było piękne zdjęcie bohatera patrzącego wzrokiem, a tekst był prawomyślny jak najbardziej, coś że piersi na świecie wysłali w kosmos psa, a teraz także jelenia. 🙄
Wodzu, ścigali za wzrok. Pan mąż bardzo nie lubi, kiedy patrzę wzrokiem 🙄
To pewnie poszło o ten kawałek o piersiach. 😆
Irku, Zwierzaku, obok Bieruta stoi Konstanty Rokossowski. 🙁
Moda na wywieszanie zdumiewająco przewlekła http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11119479,Epitafium_Smolenskie_od_kwietnia_na_Jasnej_Gorze.html
Jelenie to bardzo problematyczne zwierzęta. Jak foma kiedyś napisał tu coś o jeleniu, to blog zadrżał w posadach i omal się nie rozwalił. 😆
Widzisz, Wielki Wodzu, w kwadrans znaleźliśmy trzy powody, dla których plakat kwalifikował Cię do bycia ściganym, a Ty przez 35 lat się nie domyśliłeś, co tam było nie tak. Prawomyślnie – o jelenim wzroku na piersiach! 🙄
No i patrzcie, Wodzowi po 35 latach plakat się nie przedawnił – wciąż jeszcze można się doszukać podstaw do ścigania. A Wy chcecie, żeby zbrodnia smoleńska po niecałych 2 latach się przedawniła i żeby odpuścić podstawy do wieszania? 👿
Myszo, niech sobie stoi! Mnie chodzilo o tych co wisieli 🙂
W szkole to ja bylam bardzo spokojne dziecko. Do zadnych organizacji nie nalezalam, raz bylam na zbiorce zuchow, ale sie zniechecilam – mialy byc robione kukielki, a tu przez godzine gadali o czyms tam nieistotnym. Potem w latach starszych, czyli licealnych dalej bylam bardzo spokojna i zadnych wystapien politycznych nie zaliczalam, nawet na pochody nie chodzilam oficjalnie, bo bylam najmniejsza w szkole i brakowalo dla mnie „czworki”, wiec ze wstretem ze mnie zrezygnowali.
Poza wysadzeniem wszystkich bezpiecznikow, podprowadzeniem czarnej ksiegi uwag ( ach, co to byla za lektura!) i wpisywaniem do dziennika wlasnych stopni, niczym specjalnym sie nie wyroznilam. W ogole sie nie wyroznialam, bo nikt nie wpadl na to, ze to ja.
Nie mam wlasciwego zyciorysu 🙁
Jejku, cos sie zmienilo – zamiast do poczekalni trafic dostalam wiadomosc – podaj wlasciwy adres. jejku! 🙂
Zwierzaku, nie pozwól, żeby brak właściwego życiorysu zniewłaściwiał Ci adres. 😉 A poza tym, życiorys będzie właściwy, jak się go właściwie spisze. 😎
Widać, że Zwierzak w ogóle nie umie życiorysów pisać. 🙄
Proszę bardzo, mogę porobić za ghostwritera. Już jako dziecko przejawiałam wzmożoną świadomość polityczną we właściwym kierunku. Ze wstrętem odmawiałam należenia do jakichkolwiek organizacji, począwszy od zuchów, które były wstępem do czerwonego podówczas harcerstwa. Zmusiłam się nawet do nierośnięcia, żeby nie musieć brać udziału w pochodach pierwszomajowych. W późniejszych latach postanowiłam zniszczyć złudne poczucie bezpieczeństwa komunistycznej władzy, wysadzając wszystkie bezpieczniki w szkole. Planowałam także przemycenie do Szwecji czarnej księgi uwag, którą podprowadziłam z narażeniem życia, ale ze względu na trudności obiektywne zadowoliłam się wywrotową lekturą tejże księgi. Przejawiałam zawsze niezależność myślenia i sądu, co skutkowało wpisywaniem do dziennika własnych, nie zakłamanych, narzuconych przez propagandę stopni.
Moja odmowa uczestniczenia w czerwonej ohydzie była tak bezkompromisowa, że nawet najmniejsza część mojej osobowości nie zgodziła się na współpracę z reżimem. Dlatego do samego końca nikt nie wpadł na myśl, że ja to ja.
No, teraz można z tym lecieć do ipeenu i nie poprzestać na jakimś tam wybieleniu, ale stanowczo żądać dobrze płatnego stanowiska. 😎
O, proszę, Łajza też się oburzyła, co to za partactwo życiorysowe Zwierzak robi. 😆
Bobiku, przecież teraz wszystko się przedawnia ekspresowo. Przeważnie nawet nie wiadomo, czy cokolwiek się zaczęło 😉
Wiecie co? Ja bym ten samolot i brzozę wotywnie na Jasną dała…
Może i było coś nie tak z tym plakatem. Ale co było źle z transparentem „Ręce precz od Wietnamu”, to na pewno nie wymyślicie, a też była afera i woźny musiał ściągać. 😎
Uprzedzam pytania. W końcu mnie wywalili z tej szkoły, ale za jeszcze inna zbrodnię, te się nie wydały. 😛
A dlaczego mam nie wymyślić, co było źle z plakatem „Ręce precz od Wietnamu”? Czyżby WW podejrzewał mnie o nieznajomość anegdoty z puentą „małczat’, ja że łuczsze znaju, kotoryj car durak!” ? 👿
I mniejsza o to, czy słusznie wywalili. Słusznego wywalili, to się liczy. 😎
Wotywny wątek tamę przerwał już rozsądku,
rozlewa coraz szerzej się w dorzeczu bzdury
i tak serdecznie można dość mieć tego wątku,
że chce się czasem zakląć: o, do jasnej… Góry. 🙄
No przecież właśnie proponuję zbiornik retencyjny, żeby się nie rozlewało 🙄
Iii, taka to retencja… Z niej to się dopiero może rozlać… 🙄
Bardzo piekny zyciorys mi Bobiku napisales! Az sie sama zdziwilam, ze taka bylam bojowa i zaangazowana. 🙂
Gdy twój życiorys się na nogach słania,
do pieswritera zwróć się bez wahania,
on co trza forte szczeknie, co trza piano,
się nie przejmując żadną karawaną. 😎
Musze koniecznie przeczytac te ksiazke:
http://www.tnr.com/article/books-and-arts/magazine/100563/katherine-boo-mumbai-undercity-india?passthru=NTRmZGM1ZmMwMDJiMGU3OGJiNTBhZmYxNDZjYjdjOTY
A propos relacji Agi z pogrzebu, to Wisława Szymborska już o tym pisała w wierszu „Pogrzeb”:
tak nagle, kto by się tego spodziewał”
„nerwy i papierosy, ostrzegałem go”
„jako tako, dziękuję”
„rozpakuj te kwiatki”
„brat też poszedł na serce, to pewnie rodzinne”
„z tą brodą to bym pana nie poznała”
„sam sobie winien, zawsze się w coś mieszał”
„miał przemawiać ten nowy, jakoś go nie widzę”
„Kazek w Warszawie, Tadek za granicą”
„ty jedna byłaś mądra, że wzięłaś parasol”
„cóż z tego, że był najzdolniejszy z nich”
„pokój przechodni, Baśka się nie zgodzi”
„owszem, miał rację, ale to jeszcze nie powód”
„z lakierowaniem drzwiczek, zgadnij ile”
„dwa żółtka, łyżka cukru”
„nie jego sprawa, po co mu to było”
„same niebieskie i tylko małe numery”
„pięć razy, nigdy żadnej odpowiedzi”
„niech ci będzie, że mogłem, ale i ty mogłeś”
„dobrze, że chociaż ona miała tę posadkę”
„no, nie wiem, chyba krewni”
„ksiądz istny Belmondo”
„nie byłam jeszcze w tej części cmentarza”
„śnił mi się tydzień temu, coś mnie tknęło”
„niebrzydka ta córeczka”
„wszystkich nas to czeka”
„złóżcie wdowie ode mnie, muszę zdążyć na”
„a jednak po łacinie brzmiało uroczyściej”
„było, minęło”
„do widzenia pani”
„może by gdzieś na piwo”
„zadzwoń, pogadamy”
„czwórką albo dwunastką”
„ja tędy”
„my tam”
Bry!
Ryś mnie nie budzi tupaniem i przysypiam. Gdzie Ryś :shock:?
Jaka telewizja… nie mam telewizji.
Szymborska nie przewidziała (w wierszu), że z niej zrobią flagę narodową i niektórzy będą chcieli okładać się/ją drzewcem, a niektórzy łopotać. Aga trafiła na łopoty.
Żałosne to. Mogli ją podziwiać zanim umarła. Ale jeszcze by co powiedziała….
Śliczne życiorysy macie. Muszę córkę poprosić o napisanie, szczena opada na to, co ona w życiu nie robiła, jak się czyta jej! Jak to dobrze robi kontakt z cywilizacją zachodu!
„Pogrzeb” podeslany przez Puchale, bardzo dobry.
Z wpisu Tadeusza nie podoba mi sie „podziwiac”. Bo ppdziwiania juz mam powyzej dziurek w nosie. Osobiscie wolalbym „poczytac”.
Chcialem zobaczyc serwisy zdjeciowe, po to sie wysyla fotoreporterow. Nie zawiodlem sie. Jak dotad na zdjeciach glownie Tusk, Kopacz, Komorowski. Czyli najwazniejsi, choc raczej chyba zabraklo zaproszongo z fanfarami w prasie Umberto Eco.
Caly pogrzeb na nic.
Wzruszylem sie gustowna tabliczka na trumnie: Wislawa Szymborska Laureatka Nagrody Nobla.
Odpowiedniej dac rzeczy slowo, jak mawial CKN, ktory zadnym Laureatem nie byl, a wrecz przeciwnie, powiedzialbym.
Nie przestane zalowac, ze na zadna Wyskoka Nagrode nie zalapal sie Gombrowicz. No i sie zmarnowal, choc zdzieral gardlo. Nie warto bylo.
👿
Kocie Mordechaju, ja trafiłam w internecie na jakiś materiał zdjęciowy zatytułowany Znani – czy może Ważni – Ludzie na Pogrzebie Szymborskiej. Zdjęć było kilkanaście, już na 9 miejscu (!) było zdjęcie urny z prochami. Mistrzowski, choć pewnie niezamierzony, komentarz.
Zamierzony i niez zamierzony jednoczesnie. Comme d’habitude.
Mordko, jak sądzisz, ile osób obecnych na pogrzebie poczytało Szymborską? Nie sądzę, że znakomita większość. Wielu ludzi pewnie poszło, bo może Tuska i Komorowskiego zobaczyć.
Dobrze jednak, ze odpowiednio o pogrzeb zadbala sama Zmarla, zostawiajac dyspozycje, ze ma byc swiecki. Ta antyPiSowska prowokacja zdolala wkurzyc wczorajszego Warzeche, ktory nie ukrywal swego niezadowolenia i zawodu Jej moralna postawa. Ale czego sie mogl spodziewac po tej stalinowce.
Toz wiem, Tadeuszu. Pamietam jak po ogloszeniu tej Nagrody, do Starej zadzwonila kolezanka i wrzasnela tryumfalnie w telefon: Dostalismy Nagrode Nobla!
Stara jak zawsze nie potrafila utrzymac mordy na klodke i odpowiedziala lodowatym tonem, ze nie „dostalismy”, tylko dostala jedna poetka z Krakowa i, nawiasem mowiac, czy potrafisz przypomniec chociaz jeden jej wierszyk?
Co Wy nie czytacie… jakaś Warzecha…. nie znam na szczęście.
Gazeciory idiotycznie podkreślały tę świeckość. Wg mnie naruszając zapisy konstytucji 😆 (jakby ktoś się nią przejmował): wara od moich przekonań.
No i przeczytałem tego Warzechę. Błe. Choć i tak delikatnie napisane. Ten pisarz dobry, który odda się na pożarcie Polskości, będzie oddychał, pił, jadł i kupę robił Polskością. A paszoł mi won z takim wyróżnikiem.
„Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum
w namalowanej ciszy i skupieniu
mleko z dzbanka do miski
dzień po dniu przelewa,
nie zasługuje Świat
na koniec świata. ”
To mam przed oczami, wydrukowane, naklejone, niewidoczne dla PT Klientów. Pomaga, zwłaszcza że nieopatrznie weszłam na fora.
Z optymistyczniejszych wiadomości: przeczytałem rozdział z Sloterdijka. Najpierw odruch obronny na teutońską stylistykę, pewne zniecierpliwienie na tłumacza, rosnący podziw (że mu się te łamańce nie popinkoliły fleksyjnie!), aż uczucie ulgi: chyba rozumiem! I to nawet zabawne jest i sporo ciekawych przemyśleń. Rzecz o globalizacji, zaczynające się jak najbardziej konkretnie: glob, jako sfera. Ziemia i świat jako kula.
Wobec niewątpliwej finezji myśli ta Warzecha to jest depresyjny anty-klimaks.
Swieckosc pochowku nie jest dana. O nia nalezy walczyc, staczac boje i jeszcze mozna byc wystrychnietym na dudka.
Kilkanascie lat temu Stara organizowala pogrzeb Taty naszej E. w Warszawie, na cmentarzu na Okopowej.
Uzgodnione bylo wszystko – zadnych symboli religijnych, zadnych duchownych, uroczystosc poprowadzi sprowadzony przez zarzad cmentarza „Mistrz Ceremonii” od krorego niczego nie oczekujemy procz zapowiadania kolejnych mowcow, przyjaciol Zmarlego. Po uroczystosci zaprowadzenie tlumu zalobnikow do rodzinnego grobowca.
Zaczelo sie juz podejrzanie, bo swiecki „mistrz ceremonii” stawil sie w jakichs do ziemi dlugich szatach, jak nic przypominajacych sutanne bez krzyza. POtem byly przemowienia. A kiedy tlum mial wlasnie wyruszyc do grobowca, mistrz ceremonii znienacka wyciagnal ukryty gdzies za parawanem krzyz na czteromierowym dragu i wyruszyl z nim na czele pochodu,
Nie mielismy wyboru, tylko ruszyc za nim z trumna.
Stara miala wielka ochote wyrwac ten krzyz na dragu i zdzielic nim Mistrza Ceremonii, ale oczywoscie zachowala sie dostojnie, jak to ona. Przyjaciele Zmarlego byli mocno rozbaweini i odzyskali stosowana forme dopiero gdy znalezli sie w restauracji Czytelnika, gdzie wszyscy byli zaproszeni na obiad i gdzie czesto przesiadywal Zmarly. 🙄
Wiesz, Mordko, mnie to będzie absolutnie wszystko jedno w takiej chwili 🙂 Niech się dzieci przejmują!
Ale tez dzieci nie chca czesto aby z pogrzebu ich rodzica robiono cyrk, udajac, ze byl czlowiekiem zwiazanym z jakims kosciolem czy wyznaniem.
Pamietam ekstrawaganckie przemowienia na pogrzebie Milosza wyglaszane przez licznie zebrany w Kosciele Mariackim kler. Mozna bylo odniesc wrazenie, ze Pan Czeslaw byl przykladnym synem Kosciola, a niemal cala jego tworczosc zaliczana jest do poezji „katolickiej”. Wyciagane wiec byly wyrwane z kontekstu cytaty obracane na wszystkie strony aby te teze udowodnic. Trzeba bylo miec serce z kamienia aby nie pekac ze smiechu.
tadeusz, nie czytaj takich glupot, bo jeszcze Ci zaszkodzi!
A jak cmentarze stana sie wlasnoscia kk, a o to oni walcza, to co bedzie? Ja to nie mam problemu, mnie maja wysypac w gorach i to z wiatrem, zebym sie rozleciala energicznie. Ale jak to bedzie w Polsce?
Tadeusz, oczywiscie – przepraszam.
Dzień dobry, po przerwie. 😀
Czytam wiersze Wisławy Szymborskiej.
Czytam po raz kolejny „Mój ZNAK” Jerzego Illga – fragmenty związane z Poetką.
Przed chwilą – wyprawę do Wenecji. Początek był taki…
„U Wisławy pobieraliśmy lekcje stoicyzmu – przyglądając się bacznie zawartości talerza, stwierdzała sentencjonalnie:
„Od salcesonu wymagam jedynie, żeby był dobrze ogolony”. 😀
Mam nadzieje, ze Poetka nie oczekiwala, ze w Wenecji bedzie sie odzywiac salcesonem, ogolonym czy brodatym.
Venecja ma fenomenalna kuchnie regionalna – wlasne gatunki frutti di mare, znakomite risotta ( z czarnym inkaustem i malutkimi krewetkami), sporo pieczonych kaczek na wszelkie sposoby no i Desery! O Dio! Jakie oni maja desery, procz tradycyjnego tiramisu!
Salceson w Wenecji?
Wspólna deklaracja na rzecz emencypacji, laickości i demokracji – http://www.stachurska.eu/?p=6737 , polecam uwadze 🙂 Rzecz ma związek z planowaną na jutro pikietą pod Sejmem.
Kocie! Ciąg dalszy, a właściwie początek:
„Zamieszkaliśmy w niewielkim pensjonacie na Lido. Jego właściciel mówił tak niebywałym miejscowym dialektem, że nie mógł zrozumieć nawet Francesco Cataluccio, który rezerwował nam pokoje. Nie byliśmy w związku z tym w stanie negocjować
menu i na śniadanie zdarzało się nam dostawać niezbyt apetyczny salceson”.
Koniec cytatu. 😀
Salceson pewnie się pięknie nazywa po włosku! I nawet chyba coś takiego widziałem 🙂
Pamiętam, jak prażanki (czeskie!) zabrały mnie na czeskie piwo do nieturystycznej hospudki i mówiły, z rozmarzeniem, że będziemy jeść tlačenke. Za cholerę nie dało się dogadać polsko-czesko co to. No i to — salceson…
Ależ Włosi mają takie wędliny salcesonopodobne. Nie wiem, na ile, bo takich rzeczy nie jadam.
A jeszcze a propos Szymborskiej: ostatnio można było obejrzeć w sieci dużo jej zdjęć z różnych okresów życia. I oglądając je miałam taką refleksję: jak była dużo młodsza, wyglądała po prostu na bardzo sympatyczną panią. Z wiekiem jej twarz stawała się coraz ciekawsza; na zdjęciach z ostatnich lat bywa po prostu piękna. Człowiek jednak kształtuje swoje „zewnątrz” tym, co ma wewnątrz.
Tak naprawdę mówił jednym z języków włoskich…
O, mam!
testa in cassetta,
coppa di testa
formaggio di testa
To wszystko podobno salceson.
Bobik przyjdzie i posprząta 😆
Nic co salcesonowate nie jest mi obce! Przynajmniej na piśmie…
I ikonografia
http://www.google.com/search?q=testa+in+cassetta&hl=pl&prmd=imvns&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=1vM0T66XEM7AtAa6qNyqDA&ved=0CEkQsAQ&biw=1920&bih=959
Kierowniczko, miała bardzo podobną refleksję po obejrzeniu zdjęć Wisławy Szymborskiej. O niektórych starszych kobietach mówi się czasem, że nosza ślady wielkiej urody z czasów młodości. Pani Wisława, w wieku podeszłym nosiła ślady wielkiej urody, której jako młoda kobieta raczej nie miała. Była kobietą o miłej powierzchowności, ale nie była ładna w klasyczny sposób. Zestarzała się jednak tak, jakby była za młodu wielką pięknością.
Bo ta uroda to była właśnie wewnątrz. Uroda osoby.
Nieodżałowany tato
długo żył, umierał krótko
Bogu wdzięczni będąc za to
uczcijmy to wódką
Cechy jego charakteru
wyróżniały się bezlikiem
oj nie było takich wielu
zakąśmy śledzikiem
Przegrał w swym ostatnim boju
wspomnij tatę z łezką w oku
było przy nim trochę znoju
teraz będzie spokój
Nigdy się nie zhańbił pracą
niech mu ziemia lekką będzie
brał kredyty a nie spłacał
dużych w pierwszym rzędzie
Wiernym synem był kościoła
prezerwatyw nie używał
prawdę, zwłaszcza kiedy goła,
chętnie ją zakrywał
Żywa w tacie była dusza
wspominamy z nutką rzewną
leży biedak, się nie rusza
sprawdźmy, czy na pewno…
W Polsce jest bardzo dobry salceson, moze nawet lepszy od wloskiego.
Ale salceson w Wenecji? Kiedy jest tyle innych wspanialosci, rzadsko widzianych w Polsce? Toz po to sie zagranice jezdzi!!! 😯
A Szymborska za staru moga sie zachwycic tylko inne kobiety. Mezczyzni, niestety , wola Barebie dolls, najlepiej z duzym cycem. Wszyscy bez wyjatku, skubani. Nic na to nie poradze. 👿
niby kot, a głupoty mówi 😐
No tak, ja niedawno kupiłam parę apetycznie wyglądających plastrów salcesonu w cenie średnio drogiej szynki.
Był pyszny i nareszcie miał jakiś smak.
W związku z powyższym nabyłam już kilkakrotnie tę wędlinę i smakuje mi bez zmian.
Wędliny w Polsce mają w większości identyczny smak słonej zalewy.
Wyćwiczono się tylko w apetycznych widokach.
Foma, poloz lape na sercu i spojrz mi w slepia….
Dzień dobry 🙂
Z posprzątaniem salcesonu nie miałem najmniejszych kłopotów. To dla mnie jeden ruch ozorem. 😎
Za to z posprzątaniem pogrzebu kłopot może być duży, bo czasem trzeba rozstrzygnąć, na ile to impreza dla Drogiego Zmarłego, a na ile dla Drogich Pozostałych.
Z praktyki życio… tfu, śmierciowej wiem, że Drodzy Pozostali zwykle wygrywają, jak ta suknia Szymborskiej, która tak by chciała przeżyć. W związku z czym znalezienie zmarłego niekatolika w naszym kraju graniczy z cudem. Ale przynajmniej oddajmy Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie – to Drodzy Pozostali robią ten cud, nie Pan B. 😉
Kocie, nie mam łapy… nie mam serca… 😯
ale spoglądając w ślepia powiem tylko, że może Emmanuelle Béart ma zauważalny biust, ale Julie Delpy czy Jennifier Morrison już niekoniecznie. a są o niebo wolsze niż wszystki barbie dolls. choć nie powiem, ładny i pełny dekolt potrafi ucieszyć oko (oko mam, nawet dwa, pewnie w ramach rekompensaty za brak serca…)
„Deutschland unterzeichnet ACTA-Abkommen nicht”
I po jakiego grzyba był ten pośpiech? 😯
O! czekajac na firme, ktora wyeksmituje mojego nieplacacego od ponad roku lokatora z garazu, otworzylem drzwi, ale na progu stal usmiechniety mlody czlowiek pytajac czy odnalazlem juz Jezusa.
Zanim pomyslalem, odpowiedzialem, ze nie wiedzialem, ze sie zgubil.
Mlody czlowiek nalegal abysmy wspolnie wyruszyli na poszukiwanie, a raczej, ze on mi pomoze znalezc. Dlugo mu tlumaczylem ze czekam na firme od smieci i nie bardzo mam czas.
Gotow byl czekac razem ze mna.
Ledwo go wyprowadzilem, namawiajac jednoczesnie aby nie szedl na poszukiwanie Jezusa do E pod numerem 7, bo wiem na mur beton, ze Go tam nie znajdzie. 😈
Mogę zaświadczyć, że foma ma dwa oka. Ale powiedzmy sobie szczerze – konkurencję z rosołem to on przegrywa w przedbiegach. 😛
Foma, toz powiedzialem, ze „najlepiej jak z duzym cycem”. Zakladam wiec, ze sa mezczyzni, ktorzy wola biusty srednie oraz mniejsze. Nikt mi jednak nie wmowi, ze majac do wyboru 89-letia Poetke i jakas niedouczona pinde trzepocaca rzesami, mezczyzna, jak ich znam, nie woli spedzic weekendu z ta druga.
Zeen, domagam sie abys zabral glos i bez ogrodek powiedzial jakie preferencje maja menszczyzni w rzeczonym temacie. 🙄
dziękuję kocie za wyłączenie z grona mężczyzn. zdecydowanie mi ulżyło…
poza tym co złego jest w pindach trzepocących rzesami, dlaczego są niedouczone i w jakiej dziedzinie?
a z zupełnie innej beczki, walentynki się zbliżają więc dziś zasłyszany okolicznościowy kawał:
Przychodzi mężczyzna do sklepu i pyta:
– Czy ma pani kartki na walentynki, takie z napisem „Dla mojej jedynej”?
– Mam.
– To poproszę dziesięć.
Sluchaj Fomo. Osobscie zostalem wyeliminowany z grona nabuzowanych kocurow w wieku z grubsza siedmiu miesiecy, kiedy pierwszy raz nie trzymalem lap na koldrze.
Czy mi ulzylo? Zdecydowanie tak! Wszyscu orzekli, ze jestem wrecz rozkosznym kocieciem, pod warunkiem, ze nie zaznaczam swego terytorium na drogich butach, kaszmirowych swetrach oraz na plastikowych workach z zakupami spozywczymi, lekkomyslnie zostawionymi na chwile na kuchennej podlodze.
Nie pamietam abym chociaz raz narzekal albo stracil atrakcyjnosc w oczach Szylkretowej na dachu garazu.
Wiec slowo honoru: wszystkim polecam.
Mniej testosteronu, wiecej mruczenia na kanapie. To jest recepta na szczescie. 😈
kocie, chyba straciłem swą szansę na lepsze życie kiedy zacząłem z grubsza ósmy miesiąc życia. no cóż, będzie się musiał świat pomęczyć z nabuzowanym fomą
Oj, Kocie Mordocie, ale w Polsce to nielegalne! Tzn. u niekotów 😆
A przy okazji jest dowód empiryczny, że tentegowanie panów wydłuża im życie. Parę lat, ale jak ktoś lubi te parę lat dłużej być starym 👿
Pięknie dziękuję, Tadeuszu! Jak mi któryś z kolegów podpadnie, to mu słodko obiecam, że mu życie przedłużę. 😎 I niech mi ktoś wtedy zarzuci groźby karalne! 😈
A tych wymienionych pań co mają tak działać na nabuzowanego fomę nie znam 🙁 I nie poznam 🙂
Chyba jestem menszczyzną nietypową, bo za lalkami nigdy nie przepadałem i nie posiadałem w życiu ani jednej Barbie. 🙄 Ale mam wrażenie, że w przypadku typowej menszczyzny Mordechaj może mieć rację. Tylko że mnie zza każdej odpowiedzi wyłania się następne pytanie. Czy typowa kobieta nie wolałaby spędzić weekendu z Kenem niż z 89-letnim Poetą? 😈
To bardzo trudne pytania. Moja żeńska część sugeruje, że odpowiedź będzie poprawną relatywne do wieku kobiecego. Typowa 89-letnia kobieta może by i wolała Poetę!
No i zaraz kolejne pytanie: czy 89-letni człowiek, niezależnie od płci, na pytanie z kim chciałby spędzić weekend, nie odpowiedziałby: z Pielęgniarką? 🙄
Pooglądałem zalecane panie i zdecydowanie wolę książkę 😆
Well, jak moja Stara miala 24-26 lat to menszczyzna nr 1 jej marzen byl sporo, sporo od niej starszy Orson Wells. A mlody Orson zupelnie jej nie pociagal. Dopiero jak troche zbabial.
Projektując te kilka swoich lat do tyłu i z wysiłkiem przypominając sobie pielęgniarki, zdecydowanie wolałabym lekarkę/lekarza! Może być młódka/młódek 60 lat!
Najpiękniejszy miał głos. I wiedział o tym świetnie! Są rewelacyjne nagrania Radio Mercury w sieci, jak Wells mówi różnymi głosami i dialektami. Szybkość z jaką zaiwania prestiżową brytyjską angielszczyzną jest oszałamiająca.
tfu, Welles…
W życiu mężczyzny tylko dwie sprawy
zajmują go jako żywo
bez nich nie widzi żadnej zabawy:
cycate baby i piwo
Głęboko w oczy spoglądać czule
nie mówić a raczej gruchać
tego to nawet sam Pantagruel
nie chciałby nic a nic słuchać
Baba jak baba, jedna być może
z jedną też będą igraszki
lecz w kwestii piwa jest nieco gorzej:
piwa co najmniej dwie flaszki
Nieskrępowanie oraz swoboda
– wygłosić można pięć diatryb –
jaka to w życiu chłopa wygoda
swobodnie wypuszczać wiatry
Wracając do bab, w tym rzeczy sedno
-ma duuuże, niebieskie oczy –
wtedy nam chodzi tylko o jedno:
po wszystkim piwa utoczyć…
Nigdy nie byłam typowa. 🙄 Mój mężczyzna marzeń numer 1 też był ode mnie sporo starszy, a poza tym tak naprawdę, to go nie było. Bo to (znowu!) był Winnetou. 😆
Jednej zeen sprawy jeszcze nie ujął,
a wszak pominąć ją szkoda:
w męskiej kompanii chłopy plotkują
najczęściej o samochodach. 🙄
Zapytałem mamę o jej męskie marzenie nr 1. Zmieszała się okropnie, coś zaczęła niewyraźnie mamrotać, a w końcu powiedziała, że się nie przyzna choćby Potop… 😈
Choćby Potop, choćby Potop… Wiem! Azja Tuhajbejowicz!
Ago, Winetou był mój! 👿 😆
Hm, Skrzetuski czy Kmicic?
Moje pierwsze męskie marzenia było nieco starsze, za to przerazliwie rude i piegowate. Nie dość tego, nogi miał krzywe jak szwolożer w czwartym pokoleniu, a do tego przepięknie zlamany nos.
Niestety nie zwracal na mnie kompletnie uwagi, bo wg ówczesnych kanonów urody byłam przerazliwie chuda( Twiggy się dopiero pojawiła), czego dzisiaj o sobie niestety powiedzieć nie mogę;-(.
No proszę, Vesper, mamy sporo wspólnych zainteresowań – także historycznych. 😛
Ago, a kochałaś się w Napoleonie? 😳 😆
No przepraszam za Skrzetuskiego bo on z Ognia i Miecia, ale ja Sienkiewicza jakos calosciowo traktuje;-)
Nie, Vesper – po tym, jak przygasły moje uczucia do Winnetou, przekierowałam wzrok na mężczyzn istniejących i w miarę współczesnych. 😉
Przynajmniej On był tylko mój 🙂
Skrzetuski – ciepłe kluski. 😛
Winnetou też był dla mamy zbyt pozytywny. Jej najwcześniejsze męskie marzenia musiały mieć w sobie coś z Iredyńskiego. 😆
Na szczęście potem podrosła i jej to przeszło z kretesem, co nie o każdej damie można powiedzieć, choćby nawet miała profesorski tytuł. 😈
Czyżbyśmy wprawiły panów w zakłopotanie? Wszyscy jakoś zamilkli…
@Tadeusz 16:14
Ooo,Tadeuszu,znaczy jestem nietypową kobietą,bo do 89 lat trochę mi jeszcze brakuje ;-), ale chyba wybieram poetę 🙂 Np.weekend z Tadeuszem Różewiczem (90)byłby z pewnością fascynującym i niezapomnianym przeżyciem . Ale już weekendu z JMRymkiewiczem, choć od TR młodszy, któreś z nas mogłoby nie przeżyć 😉
Aga 17:34
😉
Bobiku, Winetou był bardzo stosownym obiektem westchnień dla jedenastoletniej panienki. Słabość do iredyńskości charakteru wykształca się później.
Na marginesie, nigdy nie potrafiłam zrozumieć, co też Helena widziała w Skrzetuskim, skoro miała pod ręką Bohuna 🙂
Szczyt uwielbienia mojej mamy dla Trylogii (ze szczególnym uwzględnieniem Potopu) przypadł gdzieś tak na 9-10 lat. 🙂 Prawdopodobnie miało to jakiś wpływ na moje przekonanie, że Sienkiewicz to świetny pisarz, ale dla dzieci i jakoś nigdy nie mogłem na serio przed nim klękać jak przed narodową świętością. 😉
U mnie też w tych okolicach. 10-11 chyba. Dlatego prychałam i parskałam ze śmiechu, kiedy „Potop” był lekturą w… liceum. „Quo vadis” podobnie 😈
Jeśli weekend z poetą, to koniecznie z dojrzałym! 😉 No, dla Jacka Dehnela zrobiłabym wyjątek. 🙄 😆
Wyciagac szampana! Sukinkot zostal wyeksmitowany z garazu!
Tak, slusznie, Tadeuszu, glos Orsona Wellesa byl ponoc, wedle Starej, jego najbardziej seksualnym organem, zwlaszcza jak byl juz dosc stary. Tutaj tym swoim glosem opowiada o autorce piesni „Gloria, Gloria, Allelluyah!”, znanej w Ameryce jako Battle Hymn of the Republic i napisanej na czesc powieszonego abolicjoisty Johna Browna ( tego od „Przez oceanu ruchome plaszczyzny, piesni ci, jak mewe, posylam, o, Janie!…)
http://www.youtube.com/watch?v=4GCfM60RriM&feature=related
Ze zmienionym tekstem jest to zreszta tez od pokolen hymn amerykanskich zwiazkowcow, spiewany na roznych demonstracjach: Solidarity for ever!
Wyciagac szampana! ASukinkot zostal wyeksnirowany z garazu!
Tak, slusznie, Tadeuszu, glos Orsona Wellesa byl ponoc, wedle Starej, jego najbardziej seksualnym organem, zwlaszcza jak byl juz dosc stary. Tutaj tym swoim glosem opowiada o autorce piesni „Gloria, Gloria, Allelluyah!”, znanej w Ameryce jako Battle Hymn of the Republic i napisanej na czesc powieszonego abolicjoisty Johna Browna ( tego od „Przez oceanu ruchome plaszczyzny, piesni ci, jak mewe, posylam, o, Janie!…)
http://www.youtube.com/watch?v=4GCfM60RriM&feature=related
Ze zmienionym tekstem jest to zreszta tez od pokolen hymn amerykanskich zwiazkowcow, spiewany na roznych demonstracjach: Solidarity for ever!
wyeksmitowany
Ago, a od którego momentu młodość przechodzi w dojrzałość? bo nie wiem jak się spozycjonować 🙄
ps. ja się kochałem w Arabelli…
@vesper 17:46
O,też się zawsze nad tym zastanawiałam 🙂
@Aga 18:04
Rzeczywiście,Dehnel jest wyjątkiem od zasady, może dlatego,że nawet wizualnie jest nietypowym młodym poetą 😉
@foma 18:32
No,no…Nie młodość przechodzi w dojrzałość, tylko młodość przechodzi w stan młodości stabilnej 😉
(to nie moje,to Andrzej Poniedzielski 🙂 )
Fomo, momenty, pozycje – dobór słów Cię zdradził: niedojrzałyś. 😆 😆
Arabella – piękny wybór. 🙂 Mam z nią coś wspólnego: pierwszą literę imienia. 😉
Dojrzałość? Nie miałem przyjemności poznać. 😎
I wcale się do tego nie palę. Wieczne szczenięctwo jest bardzo przyjemnym stanem. 😀
Foma, jak długo Ci się uda, nie daj się namówić na żadne tam dojrzewania, ani nawet młodość stabilną. 😉
zima ma sie 🙂 i to dobrze tak 😀
Mar-Jo i reszta frakcji
http://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/urheberrecht-im-internet-ad-acta-war-gestern-11644702.html
Tadeusz, Sloterdijk? a co? po naszemu?
znam „Zorn und Zeit”-ciekawe
sam Sloterdijk jest wspolgospodarzem programu „Das Philosophische Quartett” w ZDF TV (niestety o godzinie nie
istniejacej 😉 )
tutaj ciekawy program z Sloterdijk (dla frakcji tylko 🙁 )
http://www.youtube.com/watch?v=HuP-pRqa_qM
Wisława Szymborska – Możliwości
Wolę kino.
Wolę koty.
Wolę dęby nad Wartą.
Wolę Dickensa od Dostojewskiego.
Wolę siebie lubiącą ludzi
niż siebie kochającą ludzkość.
Wolę mieć w pogotowiu igłę z nitką.
Wolę kolor zielony.
Wolę nie twierdzić,
że rozum jest wszystkiemu winien.
Wolę wyjątki.
Wolę wychodzić wcześniej.
Wolę rozmawiać z lekarzami o czymś innym.
Wolę stare ilustracje w prążki.
Wolę śmieszność pisania wierszy
od śmieszności ich niepisania.
Wolę w miłości rocznice nieokrągłe,
do obchodzenia na co dzień.
Wolę moralistów,
którzy nie obiecują mi nic.
Wolę dobroć przebiegłą od łatwowiernej za bardzo.
Wolę ziemię w cywilu.
Wolę kraje podbite niż podbijające.
Wolę mieć zastrzeżenia.
Wolę piekło chaosu od piekła porządku.
Wolę bajki Grimma od pierwszych stron gazet.
Wolę liście bez kwiatów niż kwiaty bez liści.
Wolę psy z ogonem nie przyciętym.
Wolę oczy jasne, ponieważ mam ciemne.
Wolę szuflady.
Wolę wiele rzeczy, których tu nie wymieniłam,
od wielu również tu nie wymienionych.
Wolę zera luzem
niż ustawione w kolejce do cyfry.
Wolę czas owadzi od gwiezdnego.
Wolę odpukać.
Wolę nie pytać jak długo jeszcze i kiedy.
Wolę brać pod uwagę nawet tę możliwość,
że byt ma swoją rację.
w „bublicznej” (Bobik pamieta 🙂 ) Sienkiewicz byl zazwyczaj
wyszedl, zabralem sie wiec za lezacego Dumasa i mialem Trzech
(a moze i czterech?) meskich bohaterow, i tak zostalo do dzisiaj 8)
a biusty podziwialem platonicznie do czasu wagarow w kinie „Delfin” na filmie „Amarcord”, biedny mlody podgladacz trafil w rece (? :rool: ) sprzedawczyni z trafiki, ledwo z zyciem uszedl –
wyleczylem sie (na zawsze) 😉 🙂 😀
O, Rysiu wreszcie odkurzył balkon ze śniegu! Uff. Już myślałem, że za bałwana robi…
A co to jest po naszemu? Po polskiemu, owszem 🙂 Jak ja mam jeszcze czytać niemieckiego filozofa po niemiecku…. to otchłań czarna się otwiera, a błyskawice gniewu biegają po mem czole! (To cytat z Sienkiewicza :lol:, jak ostatnio doczytałem do niego, musiałem zmieniać pieluszkę 👿 ze śmiechu). Ale ostatnio — i drugi raz — było chyba 20 lat temu.
Kiedyś tłumaczyłem jakiegoś ezoteryka z bełkotu polskiego na angielski. Czego dla pieniędzy się nie robiło… I doszedłem do miejsca, gdzie cytuje Heideggera. Zdębiałem. Co tu kurna robić? Poszedłem do biblioteki i z dziką satysfakcją wpisałem po niemiecku cytat. Najpierw dzień zużyłem, żeby dojść do właściwego miejsce 🙁
Jak panów nie ma? Bobik, Rysiu?? Ale wymagania…
Ja poszedłem się spotkać z Tadeuszem, Różewiczem, na sztuce Śmieszy staruszek. Staruszek miał zdaje się 60 lat, to wcale nie śmieszne….
W Teatrze Lalek. Rozpisane na 6 wykonawców i kilka lalek. Świetnie to robią.
O, tu jest!
http://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=%C5%9Bmieszy%20staruszek&source=web&cd=2&ved=0CCoQtwIwAQ&url=http%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3DKLFSWpBiDaU&ei=-H81T6e4B4XjtQbd-5C6DA&usg=AFQjCNGLJCjwIMOeB_wp4ZOXZ-u8RIlIqQ
OOch, Rysiu 😆 Amarcord!!! Chyba uwielbiam ten film! Kupiłem z pewnym wysiłkiem (wszędzie był tylko dla Bobika, włoski z napisami włoskimi…) i…. boję się oglądnąć… żeby mi się nie zepsuło wspomnienie.
Czyli w 1963 menczyzna sześćdziesiąt lat to był staruszek… jak ten czas się zmienił.
Za kilka godzin odlatuje w nadatlantyckie przestworza.
Jutro, inshallah, nadam korespondencje: Tu Mowi Londyn! Bum bum bum bum!
A na razie bede sobie podspiewywac zeenowska ballade O Chlopskim Stereotypie.
Ufff. Mnie może też się za kilka dni uda odlecieć. A już wyglądało, że może się nie udać, bo za Chiny nie mogłem się przedrzeć przez check in. Hasła zapomniałem. 👿 Ale po kilku nieudanych próbach wpadłem na pomysł, żeby zapytać Pana Administratora, czy przypadkiem on nie pamięta. Pamiętał, więc jestem już zaczekowany i mogę zacząć ćwiczyć bum bumy. 🙂
Amarcord chyba można bez szczególnych obaw obejrzeć ponownie. Ostatnio co prawda robiłem to ładnych parę lat temu, ale nic mi się nie zepsuło. 🙂
włoski z napisami włoskimi… 🙂 🙂 🙂
pora na …….. dobranoc
Nacht Bobikowo
nocna zmiano do CZYNU 😉
🙂
Ja mam włoski bez żadnych napisów. 🙂 Zresztą bez sensu byłoby pisać po moich włoskach, bo wiosną i tak całą pisaninę by ścięto. 🙄
Moje drogie, jezeli chodzi o Winnetou, to bylam pierwsza i palmy nie oddam! 😉
No proszę, proszę. Nawet nie wiedziałem, że z tego Winnetou taki donżuan. Wszystkie dziewczyny jego. 😆
TAKIEJ frakcji tu jeszcze nie było. 😆 Ps. Biedny Unkas – żadna go nie chciała. 🙁 Ps.2 Jakoś walentynkawo się zrobiło – nieco przed czasem. 😉 Ps.3 Bobiku, dominacja Winnetou nie jest aż taka dziwna – Tomek Wilmowski się do kochania się w nie bardzo nadawał, Staś od Nell też. 🙄
Dobrej drogi, Króliku. I miłej londyńskiej części obchodów urodzinowych. 🙂
Fakt, ani Tomek, ani Staś, ani Skrzetuski. Ciepłe kluchy, ble.
Ale trzej muszkieterowie całkiem, całkiem, zwłaszcza jeden 😉
Królikowi szczęsliwej podróży!
Jakoś prawie tak się czuję, jakbym to ja już do tego Londynu leciał. 🙂
Króliku, macie psa na pokładzie. Duchem tylko, ale mocnym. 😆
No pewnie Bobiku, że Winnetou to był donżuan pierwsza klasa. Był moją pierwszą miłością, miałam pewnie z 9 – 10 lat, a on był taki szlachetny i samotny. Minęło noo.. tych lat dziesiątki, a pamiętam tamte moje marzenia. Pewnie to prawda co mówią ludzie, że pierwszej miłości się nie zapomina.
No, Bohun tez byl niczego sobie 🙂
Walentynki w tym roku pewnie beda tak samo nedzne jak i w ubieglym – znowu nie dowiezli wisni w czekoladzie do Aldika 🙁
Dwa lata temu co prawda zezarlam pewnie ze 40 opakowan, ale to za malo na cale zycie, nie? 🙂
Bobiku,przypadkowo przeczytałem Twój komentarz u Romskeya(10.02godz.17.50),gdzie wyrażasz ,,wyrazy odrazy”wobec innych blogerów,z którymi masz nieszczęście,,sąsiadować”. Woda sodowa jest niezdrowa. Spadam ja oraz kilkunastu znajomych,którzy czytaliśmy i promowaliśmy Twój blog. Ja tak ogólnie i w imieniu. Pewnych rzeczy się NIE POWINNO ROBIĆ!
Errata..j/w..Nie powinno SIĘ robić,oczywiście..
Jestes pewna, ze to Bobik, a nie podszywacz? Po co tak od razu z siekiereckom?
Errata – poszukalam i przeczytalam. To rzeczywiscie Bobik w calej okazalosci i z calym Bobikowym za i przeciw. I nie widze w tej wypowiedzi zadnej negatywnej mysli w kierunku innych blogerow, przeciwnie, jakby radosne przerazenie, ze blog stoi na tak wysokiej pozycji w rankingu, choc z zamierzenia mial byc blogiem TWA. 🙂 I tu sie Bobik z myslami bije, ale nie wali w innych.
Zle ocenilas Bobika, ale to Twoja problema M-16.
Bry!
To już w tysiące idą blogi, na których Miłościwa Psina się udziela….?
Zimno. Zimno jak. Zimno jak cholera.
Co tojest TWA? Transatlantic West-American?
tez zimno, Brrryyyyy!!!, slupek do -7° 🙂 tylko 😀
brykam
TWA? Towarzystwo Wzajemnej Adoracji, merdanie psa, dzielenie kiszki zwanej pasztetowa, i tym podobne cieple kluchy 🙂 😀 😆
brykam
szeleszcze, herbata, stare pieczywo
szeleszcze
szeleszcze
brykam fikam
(siedze w poczekalni-Bobik spi-czekam 🙂 )
brykam fikam
NIE dla ACTA, dzisiaj o 13:00 pod Ratuszem, niemickiego
podpisu nie ma i chyba nie bedzie, ale idziemy-zwarci w
protescie przeciw 🙂
Berlin przeciw 😀
Masz racje, M-16, w ogolnym zarysie. Ale to nie uderzenie wody sodowej sprawilo, ze Pies zaczal sie wiercic i narzekac na towarzystwo. Raczej glebokie kompleksy.
To ten zielonooki potwor, zazdrosc, ze sa w blogosferze poeci od niego o niebo popularniejsi i wyzej stojacy w rankiingu liiil.
W swiecie litertury zjawisko jest znane i dobrze opisane: spotyka sie dwoch tytanow slowa i krew ich zaczyna zalewac kiedy ten drugi najwyrazniej odnbosi wieksze sukcesy niz ten pierwszy. Tak bylo od pokolen i tylko nieliczni potrafili zdobyc sie na wielkodusznosc i powiedziec: nie lubie drania, ale czasami jednak pisze lepiej ode mnie. A czasami ja pisze lepiej.
Mam wrazenie, ze Bobik nie zdobyl sie na taka wspanialomyslnosc i dreczy go po nocach, ze w rankingach wolnych obywateli internetu musi sie wlec w ogonie za talentem znaczaco wyzszym od siebie. Za gigantem slowa, metafory, lotnosci rymow i skojarzen.
I zeby nie wiem jak sie wysilal i napinal, spod Bobikowego piora nigdy nie wyjda strofy tak genialnie skonstruowane, niosace taka glebie przemyslen i ukrytych tresci, tak wykwintnie zrymowane i niosace taka pociesze obolalej duszy jak te, ktore przecztalem noca i juz nie moglem z wrazenia spac:
Czy ktos widzial takiego wariata
co sam sobie na dloni kajdanki zaplata?
Taki to chyba tylko masochista
ale taka postawa to rzecz mglista..
(z utworu: Dziob pingwina wolnosc zgina)
Brzecza w tych slowach i echa romantyzmy (kajdanki niewoli naroodowej), i glebikie zrozumienie ludzkiej duszy (kiedy stawia celna diagnoze wariatowi i masochiscie masochiscie) i wreszcie baczna obserwacja rozgrywajacych sie tu i teraz wydarzen (rzecz mglista – malo oczywiste, ale niewatpoliwe nawiazanie do Mgly smolenskiej).
No i Bobikowi puscily nerwy. Nie wytrzymal konkurencji z ktora w sposob oczywosty przegrywa, jesli spojrzec na rankingi. Dlatego woli od rankingow sie odciac, schowac leb w piasek i udawac przed swiatem, ze malo go rankingi obchodza.Osobiscie radzilbym mu aby zajal sie raczej doskonaleniem wlasnego warsztatu i byc moze z czasem sam kiedys wysforuje sie przed autorke „Dzioba pingwina”. Ale musi troszke na soba popracxoac. Nie ma letko. 😈 😈 😈
Przeczytałem,,Dziób…”. Przepraszam..cofam poprzednią wypowiedź..
That’s my boy! 😈
Dzień dobry 🙂 Ryś się tak rozbijał w tej poczekalni, że aż mnie obudził. Nawet śniadania nie tknąłem, tylko zaraz poleciałem go wpuścić. 🙂
Widzę, że niechcący wyszedłem na aroganckiego sodowca. 🙁 Zasmuciłem się, bo przecież wody sodowej nie tykam (podobno psom szkodzi) i nikomu przykrości robić nie lubię. Wobec tego zaraz postaram się skomentować swój komentarz, żeby wyjaśnić, że intencje miałem czyste jak łezka. 🙂
M-16, bardzo mi przykro, że odebrałeś/-aś mój post u Romskeya jako objaw sodówki. 🙁 Nie miał on absolutnie mieć wydźwięku „no patrzcie, z kim ja się tu muszę zadawać” – jeżeli tak wyszło, to wbrew mojej intencji. Nie miał też służyć dołożeniu komukolwiek konkretnemu i nie miałem zamiaru wskazywać palcem na którykolwiek z blogów. Personalne rozgrywki to naprawdę nie moja specjalność. Chciałem tylko (częściowo na własnym przykładzie) zobrazować szersze zjawisko, które było tematem wpisu Romskeya, a które chyba wszyscy możemy gołym okiem zaobserwować. Spróbuję wyjaśnić dokładniej.
Jakość słowa (i nie tylko słowa) w blogosferze jest naprawdę bardzo różna, myślę, że z tym wszyscy się zgodzimy. I nie ma tu – jak w klasycznych mediach – takiego uporządkowania, które od razu by sygnalizowało, czy kupuję np gazetę lewicową, prawicową, tabloid, czy poważny tygodnik opinii, tekst opracowany redaktorsko i korektorsko, czy przypadkowe zapiski na kawiarnianych serwetkach, itd. Rankingi takie jak liiil niby pewnemu uporządkowaniu mają służyć, ale czy naprawdę służą? Przecież też jest w nich dość duży groch z kapustą. Teksty świetne stoją w nich obok całkiem marnych, autorzy rozsądni obok oszołomów, fachury obok kompletnych amatorów. Wysoka pozycja w takim rankingu niekoniecznie jest funkcją jakości, a przez to nie spełnia dużej roli informacyjnej, w sensie np. co warto czytać. Kiedy ja siebie samego w rankingu blogów politycznych (gdzie znalazłem się, prawdę mówiąc, dość przypadkowo) widzę o ileś oczek wyżej od Paradowskiej, Szostkiewicza czy Azraela, zaczynam mieć poczucie, że coś w tym jest niewłaściwego. Kudy mnie tam do nich jak chodzi o rozeznanie w polityce czy umiejętność jej skomentowania. A równocześnie – prawda, przyznaję – zdarza mi się sąsiadować z tekstem, który uważam za tak słaby literacko czy poznawczo, albo tak od czapy, że nie mogę zrozumieć, z jakich powodów jest promowany. I oczywiście zaczynam się wtedy zastanawiać, jaka jest wartość takiej popularności. Co mówi o mnie samym (i o innych) któraś tam pozycja w rankingu? Chyba każdy myślący pies by się zastanowił. 😉
Romskey upomina się od jakiegoś czasu o jakość w blogosferze i to jest coś, co mnie również leży na sercu. Trochę się tu zresztą miotam w sprzecznościach, bo z jednej strony uważam różnorodność i spontaniczność blogosfery za dużą wartość, a z drugiej jednak – choćby ze względu na czas – chciałbym jakichś mechanizmów selekcji (i to właśnie według kryteriów jakościowych), jakichś drogowskazów, które ułatwiłyby wybór wśród tysięcy codziennie pojawiających się tekstów. Podejrzewam, że nie tylko ja jeden mam ten zgryz, dlatego myślę, że warto na ten temat dyskutować, bez obrażania się. Bo jesteśmy właśnie – my wszyscy, którzy tworzymy blogosferę – w trakcie wypracowywania pewnych mechanizmów i kryteriów, co najlepiej robi się w dyskusji. 😉 Tylko że trudno sensownie dyskutować bez zdefiniowania problemu, więc jeżeli będziemy unikać jasnego powiedzenia, że ten mechanizm selekcji jakościowej na razie nie istnieje bądź nie funkcjonuje zbyt sprawnie, to uniemożliwimy sobie rozmowę na ten temat. Romskey zaczął na ten temat wyraźnie mówić i chciałem go wesprzeć w tym zbożnym dziele. 🙂
Tadeuszu, ja się, wbrew pozorom, udzielam na bardzo niewielu blogach. 🙂 Nie, żebym nie chciał się udzielać, ale jeszcze nie wynalazłem sposobu na rozciągnięcie doby, a i międzyczasu nie na wszystko mi wystarcza. 😉 Staram się czytać, bo trzeba wiedzieć, co w blogosferze piszczy 😎 , ale już na skomentowanie rzadko miewam wolne moce przerobowe. Nawet nad tym boleję, ale nie każdy jest Mordechajem, który potrafi bywać w kilkudziesięciu miejscach naraz. 🙂
Nie wierzę w selekcję pozytywną – sieć jest bez dna, zawsze tych złych blogów będzie więcej niż tych dobrych 😛
Co Wy, dziewczyny, z tymi bohaterami literackimi? W życiu nie przyszło mi do głowy kochać się w kimś, kto nie istnieje 😯 Ale ja jestem nietypowa pod wieloma względami, więc pewnie i pod tym.
Miałam zresztą w wieku 10-11 lat chłopaka, więc po co mi byli jacyś zmyśleni 😉 Siedzieliśmy w jednej ławce i byliśmy prawie nierozłączni, jego mama bardzo mnie lubiła i nazywała synową 😆 Po paru latach się rozlazło, czego nie żałuję, bo z eterycznego blondynka w dorosłym wieku zrobił się grubaśnicki 😉
Oni wszyscy zawsze tak, Doro. 👿
Do blogów wracając. Byłam kilka lat temu świadkiem – i Dywanowicze też – tego, co można zrobić dla promocji własnego blogu – przy okazji Onetowego konkursu. Najśmieszniejsze, że ówczesny zwycięzca kategorii doniósł na innego zwycięzcę, że tamten użył oszukańczych metod, a sam najpewniej zrobił to samo 👿
A ja naiwna starałam się być tak uczciwa, że nawet nie ogłaszałam w redakcji, że startuję do Blogu Roku. Zrobiłam sobie takie: sprawdzam, a przy okazji chciałam wyprowadzić Dywan na szersze wody. Paru czynnych blogowiczów wtedy doszło; ilu czytających, nie wiem, bo nie sprawdzałam statystyk. W ogóle ich zresztą nie sprawdzam.
no nie, ja bylem za mlodu eterycznym blondynem 8) 😛
co zostalo? wzrost i waga 🙂 😀
Blogi umieraja, „dobry” jest wzgledne, te rankingi sa dwuznaczne, a mlodzi wola fejsbuka i inne portale spoleczne
szykuje sie do drogi (cieple gacie i koszulki pod dwie) cieplej
mie bedzie 🙂
Dzień dobry 🙂
Potwierdzam, najpierwsi tyją 😯
Czytać, to jeszcze nic. Trzeba przetrawić, a z wiekiem zabiera to coraz więcej czasu, niestety 😕
A ja tam jak zwykle naiwny i usiłuję wierzyć w pozytywy. 😀
Oczywiście, że złe blogi nie przestaną istnieć i chyba nikt sobie nie stawia takiego celu, żeby je zlikwidować. 😉 Chodzi (mnie przynajmniej) o jasność kryteriów w rankingach, listach, wyborach i innych takich miejscach, gdzie jakąś selekcję się przeprowadza. Bo zwykle nazywa się to „najlepsze blogi”, „najlepsze notki”, a kiedy spojrzeć dokładniej, to niekoniecznie najlepszość jest kryterium doboru.
I z pełną świadomością szczekam o tym teraz, kiedy sam dość wysoko w takim rankingu stoję, żeby nie można mi było zarzucić syndromu kwaśnych winogron. 😉 Dobrze wiem, że moje wysokie miejsce nic nie mówi o „lepszości”. A przyjemnie by było, gdyby mówiło. 😆
Ja do statystyki blogowej czasem zaglądam, bo po pierwsze mam w ogóle takie zboczenie że lubię twarde dane 😳 , a po drugie tam jest taka cudna rzecz, jak mapa, skąd są wejścia. I wzbudza to mój nieodmienny zachwyt, kiedy widzę te wszystkie światełka błyskające w globalnej wiosce. 🙂 Jako szczeniak starej daty, który pamięta jeszcze godzinne wyczekiwanie na rozmowę międzymiastową, nie umiem tego potraktować jako oczywistej oczywistości, tylko zawsze się cieszę, że jeszcze udało mi się na ten przewrót komunikacyjny załapać. 🙂
Mówicie, że ja nie utyłem dzięki temu, że jestem brunetem? 😯
Dzień dobry.
W nocy z czwartku na piątek w Moskwie pojawiły się nowe, przedwyborcze światła, głównie zielone.
http://i.lidovky.cz/12/022/lngal/JKZ411a69_MOS11_RUSSIA_0210_11.JPG
Znaczy, zielone dla Putina?
Mam cichą nadzieję, że się on na tych światłach choć trochę przejedzie. 👿 Na cuda nie liczę – jeszcze nie teraz 😉 – ale jednak w Rosji dosyć się ostatnio ruszyło i podejrzewam, że rządzenie nią „w starym stylu” będzie coraz trudniejsze.
Bobiku, też mam nadzieję. Rozmawiam często z moją rosyjską przyjaciółką, nadzieja „u Niej” jakby mniejsza…. 😉
No, popatrzcie do czego mogą prowadzić przegięcia z egzekwowaniem praw autorskich, patentów, etc. 😯
http://www.alert24.pl/alert24/1,84880,11124841,Burza_wokol_praw_do_Ptasiego_Mleczka__E__Wedel_przeprasza.html
Oświadczam, że jak ktoś opatentuje nazwę „pasztetówka”, to ja złamię klawiaturę i z godnością oddalę się do klasztoru wegetariańskiego. 👿
Bobiku, co wazne firma Wedel stara sie naprawic „straty” (u nas BRD takie pisma od adwokatow kosztuja paresetek € i
trzeba placic )
http://www.facebook.com/czekolada
Nic dodać! „Dawniej E.Wedel…..” 😡
Nie, Piesku. Za zwyczajna generyczna pasztetowke nikt Cie scigac nie bedzie. Ale jak nazwiesz ja, no, powiedzmy Braunschweiger, to owszem, bedziesz scigany, chyba, ze udowodnisz, ze zostala wyprodukowana w Braunschweigu. Podobnie z parmenskim prosciuto czy nawet oscypkiem.
Fakt, Wedel się wycofał, przeprosił i w ogóle zachował „problogersko”. Ale jakaś inna firma może się nie wycofać, tylko ścigać (co rzeczywiście w BRD już dobrze znamy).
Ptasie mleczko stało się już nazwą pewnego typu słodyczy, niezależnie od tego, kto pierwszy tę nazwę wymyślił i tej Wisły nawet Urząd Patentowy kijem nie zawróci. Wedel sobie może protestować i prostować, firmy cukiernicze będą zmieniać nazwy na opakowaniach, a ludziska i tak po staremu będą prosić w sklepie o ptasie mleczko, niekoniecznie wedlowskie. 🙂
A zauważyliście, że ludzkość dzieli się na dwie grupy pod względem techniki spożywania ptasiego mleczka? Całościowcy i obgryzacze.
Jestem obgryzaczem 😳
Dzień dobry, ja z wizytą sąsiedzką.
Bo przez chwilę blogsnęło tam ku wschodniej stronie, by zaraz zwedelować. A mnie nurtuje od pewnego czasu pytanie, z którym sobie nie do końca radzę: Jaka jest Rosja dzisiaj?
Kiedy sam o tym myślę, to mam gotowe dagerotypy z dawnych lat. Kiedy zajrzę tu i ówdzie w internecie (a przy okazji „Sputnika” obejrzę jakiś film rosyjski współczesny), to prawdę mówiąc wylewająca się z ekranu reklama „Koka koły” lub cały ten reklamiarsko, szoł-biznesowy blichtr jawi mi się jakąś powykrzywianą wioską potiomkinowską. Za tym pewnie gdzieś na głubinoczce jeszcio dyszym.
Polska odwróciła się plecami do Rosji patrząc na Zachód.
I jak tu żyć? 😉
Popularne w zydowskich piekarniach Nowego Jorku chlebki o nazwie „bialy” (l.mn. bialys), biora swa nazwe ze skrotu „bialystoker”. Jest to nazwa kompletnie generyczna, nie zwiazana z produkcja w Bialymstoku, powstala w Ameryce zapewne kiedy jakis bialostocki emigrant otworzyl piekarnie i poczal produkowc bulki jak je z rodzinnego miasta pamietal. Ciasto jest jak na lubelskie cebularze, ale cebula dodawana jest w homeopatycznych ilosciaich i chlebki oproszone sa maka.
To jest cos innego, podobnie jak frankfurtery. Ale sa nazwy przypisane do regionu czy firmy, ktora je produkuje i najczesciej sa one chrnione w Europie. Sadze, ze nie daloby sie opatentowac nazwy „krowka” i charakterystycznego opakowania gdyz w tej chwili kilkanascie polskich firm produkuje krowki.
Nie wiem jak jest z ptasim mleczkiem. Ale pewnie wedlowski torcik warszawski jest chroniony. Zakaz mozna latwo obejsc dodajac przy nazwie produktu „w stylu”.
Dowiedzialem sie. lekko zaskoczony, ze bialystokery zaczeto produkowac w Nowym Jorku jeszcze w XIX wieku i ze istnieje nawet o tym ksiazka – o „zjadaczach bialystokerow” i utraconym swiecie:
http://en.wikipedia.org/wiki/Kossar's_Bialys
Sorry. Nie wyszlo. To tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/Kossar's_Bialys
http://en.wikipedia.org/wiki/Kossar's_Bialys
Kurka wodna. Nie pozwala sie skopiowac Kossar’s Bialys.
http://en.wikipedia.org/wiki/Kossar%27s_Bialys
Vesper, a ja jestem konsumentem niezdeklarowanym: nad każdym kawałkiem ptasiego mleczka dumam o tym, jak on by wolał być zjedzony. 🙄
Pani Kierowniczko, bohaterowie literaccy nie tyją. 😆 Ci, stworzeni przez nieżyjących już autorów, są finalni – zastygnięte ideały. (Wysiłki ewentualnych kontynuatorów można zawsze, z godnością, zignorować.) Ta idealna stałość bywa, na krótką metę, pociągająca. Na dłuższą metę, żywi ludzie są oczywiście ciekawsi. A tycie to też objaw życia. 😉
Witaj Klakierze 🙂 Wedlowanie tematów na tym blogu właściwie można by zaliczyć do praw natury. 😉 Wedeln po niemiecku oznacza „machać” i jest używane głównie w odniesieniu do ogona (mit dem Schwanz wedeln). Więc po prostu nie ma takiej siły, żebym ja od czasu do czasu nie zawedlował. 😆
Co do Rosji… Mam wrażenie, że mówienie o niej jest bardzo utrudnione tym, że nie ma w tej chwili jednej Rosji, tak samo jak nie ma jednej Polski czy Ameryki. I nie chodzi mi nawet o uogólnianie, bo na to musimy się zgodzić, żeby się w ogóle dało rozmawiać. Ale obecna Rosja należy chyba do krajów niskiego konsensu społecznego. Tzn., w zależności od tego, z którym Rosjaninem będziemy rozmawiać, czy którego cytować, wyłoni się jej kompletnie inny obraz.
Oczywiście z każdym krajem poniekąd tak jest, ale w większym lub mniejszym stopniu. W przypadku Rosji ten stopień jest bardzo duży, więc cokolwiek się o niej powie, będzie „z drugiej strony” jakoś nieprawdziwe. Ale mówić jednak warto, bo też mam takie poczucie, że to nasze odwrócenie się plecami od Wschodu nie jest wymysłem, tylko faktem.
Hau,hau! Bobiku! Na Romskeya się nie powołuj. To przemądrzały bloger,który uważa,że posiadł wszystkie mądrości i ma misję pouczania innych. Niedawno jeden ze znanych blogerów mu to wypomniał zresztą Odwrotnie do Ciebie. Twoje felietony są po prostu urocze i czytamy z prawdziwą przyjemnością. Hau,hau!
Bardzo mi miło, M-16, że czytasz z przyjemnością i że nadal możemy rozmawiać. 🙂
W personalne oceny innych blogerów absolutnie się nie chcę wdawać – dopisuję się czasem, kiedy poruszają tematy, które są i mnie bliskie. Ale może powinienem bardziej na ozór zważać, żeby nie urazić kogoś nawet niechcący. 😉
No, sorry, Mordko, ale te bialys na zdjęciu w Wiki wyglądają zupełnie tak, jak zapalenie ucha, które wczoraj widziałem na obrazku u Nieludzkiego. 😈
Ptasiego mleczka głównie nie zjadam, ale ponieważ biologicznie należę do obgryzaczy, to gdybym zjadał, byłoby to pewnie w sposób obgryzający. 🙂
Ale sa bardzo dobre. Mogliby dawac wiecej cebuli, jak w Lublinie.
Moze Ty, Bobik, „nie mozesz” sie wdawac w personbalne oceny poszczegolnych blogerow, jako producent, ale ja, jako konsument moge i zgadzam sie na 100% z M-16. A nawet opierniczylem pare dni temu Romskeya za chamski tytul, z uzyciem wulgaryzmow. I przyrzeklem sobvie , ze nigdy do niego nie zajrze. Bo takie slowa to ja sobie moge w meskim kiblu na scianie przeczytac.
Jak powiedzialem wczesnij: mniej testosteronu! Zwlaszcza publicznego, w obecnosci dam.
U nas we wsi to się nazywa bułka z cebulą i wygląda dużo lepiej. 🙂
A zżeracze ptasiego mleczka jeszcze się dzielą na normalnych i zżerających na jedno posiedzenie całą warstwę, obojętną techniką. 😈
W całości i dużo, zwłaszcza kakaowe 😀
Nie macie o co się kłócić? Spojrzałem w tego Romskeya i widzę, że on pisze same wstępniaki. To niech se pisze, jak lubi, niektórzy tak mają. 😎
Waniliowe, cała warstwa albo dwie (najgorzej zacząć, bo potem już z górki do dna) Obgryzam, ale do tego juz się przyznałam.
Jak i tak obgryzasz, to nie jest Ci wsio rowno czy waniliowe czy kakaowe? A klto dojada srodek?
Taaak. Z tego wynika, że na zlot potrzebowalibyśmy kilku…nastu pudełek ptasiego mleczka o różnych smakach oraz kilku…nastu pudełek występujących w charakterze opakowań zastępczych dla pasztetówki. 😆
Kocie, osobiście dojadam środek, ale dopiero po obryzieniu.
Kocie, osobiście dojadam środek, ale dopiero po obgryzieniu.
Ja nie lubię lecieć po personaliach zamiast po argumentach czy zjawiskach, bo się wtedy może zrobić po prostu magiel (już to nieraz na różnych blogach widywałem), a to ani miłe, ani ciekawe.
Oczywiście co innego, kiedy się kogoś cytuje i jego tekst chwali czy rozszarpuje na strzępy. Z tym każdy autor musi się liczyć, jak się decyduje publikować. I wtedy to już musowo po nazwisku, albo chociaż po ogólnie znanej ksywce w rodzaju Betonowy Terlik. 😎
Oooo, pierwszy raz mi się zdarzyło powiedzieć to samo dwa razy 😯
Jakie dwa razy? Czy ktoś widzi jakieś dwa razy? 😆
Zgadzam się, że wszelkie uogólnienia w stosunku do dzisiejszej Rosji będą nieprawdziwe. Gdy istniał człowiek radziecki, to było to zdecydowanie łatwiejsze. Można było w ramach tego stereotypu ustalić sobie jakiś swój obraz Rosji. Obecna Rosja dla mnie jest jakimś tajemniczym tyglem. A piszę to jako zwyczajny obywatel kraju sąsiedzkiego z małą wiedzą o obecnej rzeczywistości tam panującej. Poprzez internet czasem coś zobaczę, co mnie skłania do zastanawiania się. Zastanawiania się nad jakąś taką pustką w życiu publicznym w tej materii. Tak, jakby ten sąsiad gdzieś się wyprowadził i tylko pozostały nam wspomnienia po sąsiedztwie niełatwym, ale też nie pozbawionych wspólnych chwil, do których warto jest powracać.
Oczywiście na to się nakładają reminiscencje, jak ze znanego dowcipu o rosyjskiej hrabinie, którą pytano o to, które lata wspomina najserdeczniej, i która odrzekła – 1917. Jak to? To przecież czas rewolucji? – Ale ja wtedy miałam 20 lat 😉
W poprzednim roku poprzez ustawę utworzono Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia (któremu patronuje ulubiony minister Gospodyni bloga, poprzez który dotarłem na blog Bobika), lecz wydaje się to być kalką działań (choćby, poprzez nazwę), a nie pomysłu, jak z tym sąsiadem (co się jednak nie wyprowadził) gadać.
W pewnym okresie, w pewnych kręgach, było – jak pamiętam – duże poczucie wspólnoty losu z Rosjanami, a i poczucie wspólnoty słowiańskiej, choć do tego nie zawsze wprost się odwoływano. Ale to poczucie było w dużej mierze oparte na wspólnym wrogu, czyli opresyjnym ustroju. Nawet wspólny mianownik kulturowy chyba bardziej się sprowadzał do Wysockiego i Sołżenicyna niż do Tołstoja czy Musorgskiego (choć oczywiście bywały indywidualne wyjątki).
A teraz faktycznie trzeba by znaleźć nowe podłoże wspólnoty, w czym przeszkadzają resentymenty, zmieniona geopolityka, coraz większa, zwłaszcza wśród młodzieży, bariera językowa, no i właśnie ta niejasność, czym jest tej chwili ta Rosja.
Natykam się czasem w necie na naprawdę znakomite strony robione przez Rosjan. Ale są to przeważnie strony po angielsku, albo przynajmniej z wersją angielską i ich autorzy albo mieszkają na Zachodzie, albo mają z nim bardzo żywe, często zawodowe kontakty. I tak się czasem zastanawiam, czy kolejna odsłona stosunków polsko-rosyjskich nie nastąpi jakąś okrężną drogą, poprzez spotkanie „gdzieś w świecie” i pogadanie najpierw tamże. Mogłoby to zresztą mieć o tyle dobrą stronę, że pozwoliłoby może uwolnić się od różnych zaszłości, kompleksów, etc. i poniekąd zacząć od nowa. Ale to tylko taka moja teoria, przy której się nie będę upierał. 😉
Z żółtego półmiękkiego najbardziej lubię ser 😆 Może być bez otoczki czekoladowej.
Aga robi zlot??? NNoooo….
Rosja, ach Rosja…
Byłem w Moskwie 3 lata temu. Byłem kilka razy w ZSRR, na Ukrainie. Sądzę, że to było mentalnie mniej więcej to samo. To jest inny kraj. Są wolni, tak to czuć na ulicach (na Ukrainie też), jaka ta wolność jest taka jest, ale nie ma obezwładniającego strachu.
Bardzo liczę, że im się uda. Nikt tak nie dostał po łbie od raju na świecie jak Rosjanie.
Nigdy raczej nie będą tacy jak reszta Europa, ale i po co? Ta mieszanka wschodu i zachodu i północy i południa jest tam fascynująca. No można się po rosyjsku dogadać 🙂
Tadeuszu, chyba nie masz się co obawiać dzieników Białoszewskiego. Z tej recenzji wygląda na to, że jego niedyskrecje są w zwykłej dziennikowej normie. 😉
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1523789,1,tajny-dziennik-mistrza-mirona.read
Z tym niebyciem Rosjan jak reszta Europy… Zaraz mogę powiedzieć – i tak, i nie. 😉 Owszem, znam takich, którzy są bardzo nie jak reszta i dlatego z trudnością się akomodują np. w Niemczech. Ale znam i innych – naszych przyjaciół Odessitów, kilka osób z Petersburga, z Nowosybirska, działaczkę Memoriału z Mokwy… Tych ludzi od Zachodu właściwie nic nie dzieli, bez względu na to, czy wyemigrowali, czy zostali u siebie w kraju. Jest też sporo młodzieży, która wyjeżdża, studiuje czy pracuje za granicą i tym młodym też już bliżej do Zachodu niż tradycyjnej rosyjskości.
Bardzo się tam teraz dużo zmienia w mentalności, nawet jeśli to są zmiany „podskórne” i nie widać ich jeszcze na każdym kroku. Ale myślę, że będzie widać coraz bardziej.
Ale ja nie o ludziach myślałem, ale o genius loci! Mentalność się zmienia, te demonstracje anty-putińskie coś znakomitego. Może znowu pojadę do Moskwy w tym roku…. jak sobie przypomnę zbiory w Nowej Trietiakowce….
Ja tu się chyba z Panem Profesorem do końca nie zgodzę, że nie będą do końca tacy, jak reszta Europy. Oczywiście ta mieszanka wszelkich stron świata, kultur, religii musi wygenerować swoją odrębną europejskość, ale i azjatyckość.
Euroazjatość?
Zawsze wracam do opowieści mojej znajomej z Krzemieńca, gdzie ten tygiel narodowości i kultur tworzył zaplecze dla Wołyńskich Aten.
Postrzegam to też w innych kategoriach.
A to mi zostało z czytywania raportów DiP – w którymś Józef Kuśnierek pisał, ze Rosja uwolniona od knebla narzuci kulturę sąsiednim krajom. Pisał chyba tak, że połkną Polskę posługując się małą łyżeczką. JK oczywiście był postacią kontrowersyjną.
Ale Polska głównie obfituje w postacie kontrowersyjne. 😀
A stereotypowo Rosjanie słabo się na emigracji znajdują. Wyjątkowo ciężko im też pozbyć się własnego akcentu, gdy mówią obcymi językami. Co jest bardzo ciekawe.
’Robienie zlotu’ brzmi okropnie pracochłonnie. 🙄 Wygraża myciem okien, trzepaniem dywanów, kaligrafowaniem zaproszeń i gotowaniem aż po świt. Byłam niedawno na kilkunastoosobowym zlocie – mój podziw dla gospodyni jest nie do opisania. Ja jestem raczej ekspertem od nierobienia różnych rzeczy – ale gdyby tak zlot sam się zrobił, 😎 to co innego. Zlatywanie przychodzi mi dość łatwo. 😉
Myślisz, Tadeuszu, że taki Brin słabo się znalazł na emigracji? 😆
Jasne, znam nawet z własnej pracy problemy z rosyjskimi enklawami imigranckimi. Ale to, że tak powiem, nie wyczerpuje sprawy. 😉
Zlatywać należy się na terenie neutralnym, tak żeby nikt nie musiał trzepać, kaligrafować i gotować. 😎 Ale teren neutralny nie tak trudno znaleźć – właściwie każda knajpka może nim być. 🙂
Tak a propos zlatywania – nie ma żadnych wieści, czy Królik już przeleciał ten Atlantyk. Heleno, nie słyszałaś przypadkiem czegoś na temat? 😉
Bobiku, da kakoj że on Russkij…
Brin immigrated to the United States from the Soviet Union at the age of six.
Ty zaraz takie ekstrema. Stereotypowo trza.
Ja myślę, że robienie zlotu to najpierw magiczna formuła „robimy zlot”, ze wskazaniem na odpowiednio pojemną strukturę przestrzenną, by zmieściła.
We Wrocławiu jest Jahrhunderthalle, mieści z 6000, starczy?? Piękny budynek 🙂
Krolik mial przybyc do Londynu pod wieczor.
I prosze, Bobik, nie zawracaj mi teraz glowy, bo jestem bardzo zajety czyszczeniem srebrnych lyzeczek. Lyzki musza sie swiecic jak psu jaja – powiedziala Stara nawiazujac do skrzydlatych slow swej Kumy w Gdyni.
Królik pewnie z lekka przymrożony, taje w zaciszu 😉
@Tadeusz 11 luty 12, 14:46
No tak. Jak ta emigracja była odcięciem całkowitym od Rosji bez możliwości powrotu, to i się może nie odnajdowali.
Aaa, to wszystko jeszcze przed Królikiem 🙂
Mogę Wam powiedzieć, gdzie się nie będę zlatywać – nie będę się zlatywać w klubie. 👿 Kuzyn urządza dziś w klubie urodziny. Młodsza siostra właśnie mi uświadomiła, że nie mam się w co ubrać. Sztruksy nie, bojówki nie, biznesowo nie, tak, jak na koncert – nie. Dresy, okazuje się, też nie. Koniec szafy. No niedoczekanie, żebym z powodu klubowej imprezy biegła na zakupy. 😈
Ja tylko w aproposiku do zlotu pośpieszam ze znanym mottem:
😉
Impreza?
TAK!
Ale, nie u nas!
A jak należy się ubrac do klubu? 😯
Może jakoś hipstersko? Powinno przejść w każdym klubie. 😎
Ago, zleć się poznawczo. Bardzo jestem ciekawa, co się nosi w klubie, a nie mam kuzyna z urodzinami 🙄
Nie wiem, Vesper. Siostra nawet nie próbowała mi tego wytłumaczyć – uznała zadanie za beznadziejne i poszła się przespać przed imprezą. Zapytałam sierżanta – z jego odpowiedzi wynika, że skąpo. Najwyżej mnie nie wpuszczą. 😉
Nie wpuszczą, to ich pozwiemy 😈
Zawsze myślałem, że to są skrzydlate słowa majora Łanuszki od PO 😯 : buty żołnierza mają się świecić jak psu jaja, albo jak moje.
Srebrne łyżeczki, które Mordechaj czyści, to są może te, którymi jego Stara jako po części Rosjanka ma nas zjeść? 😈
Hipstersko? Poprosiłam sierżanta o definicję – jego zdaniem, hipsterka wygląda tak. http://i.pinger.pl/pgr439/0784a281001dbfff4d78ffeb/ No więc, Wielki Wodzu, ja tak nie wyglądam. 😆 😆 😆 Idę się znieczulić przed imprezą.
Ago, koniecznie udaj się w celach poznawczych, a potem opisz, niekoniecznie skąpo. 😆 Ja też nie mam najmniejszego pojęcia, które futro należy wkładać do klubu. To jest dla mnie większa egzotyka niż, powiedzmy, Senegal z Nową Gwineą zusammen do kupy. 😈
Zrobiliście tylko reklamę temu Romskeyowi, jak również temu Dziobu (temu misiu…). Ostrzegam, że Mordka przekręcił tytuł wiekopomnego dzieła: Dziób pingwina nie „wolność zgina”, lecz „przestrzeń zagina” – to zasadnicza różnica, drogi Kocie, i świadczy o tym, że nie do końca pojąłeś wzniosły zamysł Autorki z Piotrkowa… 😆
Natomiast wypowiedź Bobika u Romskeya bardzo ciekawa, a ze zdaniem, że każde wyjście z netu skutkuje koniecznością układania się z „myśleniem XX-wiecznym”, zgadzam się szczególnie, albowiem mam z tym problemem do czynienia na co dzień jako osoba operująca na obu polach. I już nawet nie chodzi o to, że wolę coś szybko wrzucić na Dywan i mieć odzew niż stworzyć tekścisko na papier (łapię się na tym, że coraz częściej tak odczuwam 😯 ). Rzecz w tym, że to już zaczyna mieć wymierny wpływ na rynek prasy papierowej i sprawia, iż sprzedaż powoli spada i najpewniej będzie spadać 🙁
Z drugiej strony, jednak papier trzyma pewną jakość, poniżej której zejść nie można (myślę o pismach raczej z kategorii mojego macierzystego, nie o brukowcach oczywiście) i tzw. dziennikarstwo obywatelskie (to oczywiście eufemizm, oznaczający żerowanie portali na tym, co ludzie przyślą, a przysyłają, bo każdy chce zaistnieć) nigdy jakością nie zastąpi porządnej gazety, choć przy obecnej polityce większości naszych gazet i tam jakość spada, odkąd redakcje pozbywają się dobrych fachowców, którym trzeba więcej płacić, i zatrudnia początkujących za dwa grosze albo wręcz za darmo.
Kto chytry, ten robi na „dziennikarstwie obywatelskim” kasę. Tak jak Arianna Huffington, która sprzedała swój portal – zaczęli się wtedy burzyć opiniotwórczy blogerzy z tego portalu, że oni też powinni nieć udział w zyskach. Pani Arianna pokazała im dziób pingwina, czemu trudno się dziwić, bo przecież wiedzieli, jakie są warunki. Sprawa poszła, z tego, co wiem, do sądu, a dalej to już nie wiem.
Czy skończy się na tym, że będziemy czytali w sieci byleco zamiast porządnych wiadomości? Czy zbliża się koniec fachu dziennikarskiego jako takiego? Obawiam się, że tak, i najbardziej mnie smuci skazanie na bylejakość 🙁 Wolność za bylejakość – czy to nie zbyt wysoka cena? Ale mało kto się nad tym zastanawia.
Z tej hipsterki na zdjęciach to taka hipsterka, jak z (…) instrument. Przestylizowana jest. Myślałem o czymś w tym guście: płaszcz skórzany typu gestapo, seledynowa czapka z pomponem (pompon koniecznie, bo bez pompona jest indie i cały efekt idzie się), wietnamskie laczki kąpielowe. Tak wygląda hipster. Chodzi o to, żeby się różnić od menela tylko wonią. 😎
Znieczulic się nigdy nie zaszkodzi.
Dobre te poezje z Piotrkowa, tylko długie. 🙂
Ja się właśnie zastanawiam, Pani Kierowniczko. 🙂 I nie twierdzę, że już znalazłem jakąś genialną receptę na to, żeby wilk był syty i owca cała 😉 , ale wiele pomysłów zaczynało się od sformułowania potrzeby, a nawet marzenia. No więc można najpierw pomarzyć sobie o takim obliczu netu, które chociaż do pewnego stopnia godzi wolność z jakością, a potem pewnie ktoś wymyśli na to jakiś sposób. I wcale to nie musi to być nikt z tych, którzy zgłoszą potrzebę. 😆
Wodzu, przy tych mrozach każesz Adze latać w wietnamskich laczkach kąpielowych? 😯
Albo serca nie masz, albo jesteś niewolnikiem mody i jeszcze innych chcesz zniewolić. 👿
A mi się wydaje, że przesadzacie. Gdyby wziąć nakład wszystkich gazet papierowych (przed upowszechnieniem internetu) i policzyć, ile z tego było na poziomie, to dzisiejszy internet wygląda całkiem podobnie.
Do laczków proponuję góralskie skarpetki. 😎
A, to jest inna rozmowa. Z góralskimi skarpetami można uprawiać hipsterstwo bez odmrożenia kończyn. 🙂
Czy sznur od snopowiązałki w charakterze krawata też by podszedł do kompletu? 😎
@ Dora 11 luty 12, 15:57
„Wolność za bylejakość – czy to nie zbyt wysoka cena? Ale mało kto się nad tym zastanawia.”
Wolność zawsze ma swoją cenę!
A jeśli jeszcze cena nie jest zbyt wygórowana – bo za każdym kliknięciem mogę się stać w krótkim czasie opiniotwórcą, czego papierowa gazeta mi nie daje. Pamiętam te upojne momenty na oczekiwanie od momentu wysłania listu do redakcji po kilkutygodniowe przeglądanie stron gazety, czy jest odpowiedź.
No cóż, pisane ręcznie książki wykończył Gutenberg, dziś zdaje się, że drukowane gazety wykończy Klawiatura.
Takie tam odchodzenie w niebyt dyliżansów…
Ale oczywiście ma Pani rację, że papierowe wydanie nadal (mimo degrengolady) trzyma jeszcze jakąś jakość (może za tym kryje się etos pracy dziennikarza). Ale… Kolejne „ale”…
Wychowany na lekturach szkolnych – „cóż znaczy mrówka rzucona na tory” kiedyś tam zastanawiałem się nad tym, że przyjdzie mi przeżyć przełom wieków. Przełom nastąpił kalendarzowo, ale chyba konsekwencje kalendarzowe docierają dopiero teraz.
Naklady pism drukowanych spadaja regularnie od z grubsza pietnastu lat, a jedyne „tradycyjne” medium, ktoremu przybywa to… radio, o ktorym juz od ponad pol wieku mowiono, ze zniknie z nadejsciem telewizji. Mowie o dobrym radiu, nie takim robionym na kolanie lub radiu „grzmoty i lomoty”. Radio gadane, starannie przygotowywane, poszukujace nowych form przekazu, powaznie traktujace sluchacza, majace nie tylko reporterow, ale tez roznych stringerow na swiecie, gotowych w kazdej chwili donosic z kazdego niemal miejsca, gdzie cos sie dzieje. Radio nie stroniace od rozrywki, ale i od poruszania powaznych i kontrowersyjnych tematow, radio bardzo dbajace o forme, nie przegadane i nie bambardujace dzinglami co 40 sekund.
Takie radia sa w tym kraju i one zupelnie nie narzekaja na brak sluchaczy. Zawsze beda ludzie wstajacy rano, nie potrafiacy zasnac, zmywajacy naczynia w kuchni, jadacy samotnie samochodem czy wykonujacy jakas monotonna prace.
Kazdy rzemieslnik ktory zjawial sie w tym domu, zawsze przynosil ze soba radio, mowiace po angielsku lub w parsi lub gudjerati.
Zaluje bardzo, ze w Polsce takie radio praktycznie nie istnieje. Moze dlatego, ze takie radio KOSZTUJE.
Czy Temu Wulffu nie chodzi o to?:
„Im Falle eines Rücktritts kann sich Bundespräsident Christian Wulff des gesetzlich vorgesehenen Ehrensolds nicht sicher sein.
….Demnach steht der Ehrensold laut Gesetz zwar auch einem Bundespräsidenten zu, der vor Ablauf seiner Amtszeit ausscheidet. Bedingung ist aber, das Ausscheiden erfolgt aus „politischen oder gesundheitlichen Gründen“. Derzeit liegt der Ehrensold bei 199.000 Euro pro Jahr”.
Sporo grosza!!! Powinien się łagodnie rozchorować? 😉
Myślę, że enklawy jakości będą istnieć i w necie. Będzie taki rozkład, jak w przeciętnym społeczeństwie: małe wysepki jakości na morzu bylejakości 😛
Na jeden Koszyczek (czy Dywanik) przypadają dziesiątki blogasków o pazurkach…
Wodzu, ja jednak z minionych czasów pamiętam takie wyrażenie jak „poziom drukowalności”. Mawiało się „zbyt dobre to może nie jest, no ale na poziomie drukowalności”. Co w praktyce oznaczało, że w razie czego będzie można tym tekstem wypełnić jakąś dziurę, nie dając nadmiernej plamy. A przecież byli i jacyś redaktorzy, którzy poprawiali najgorsze grzyby, nie mówiąc już o korekcie. Dawało to w sumie pewien poziom minimalny, bez którego o publikacji nie było mowy. Nawet zakładówki tego minimum wymagały.
W necie tego nie ma, każdy może opublikować cokolwiek, również poniżej jakiegokolwiek poziomu. I mnie sam ten fakt nie przeszkadza, bo przecież nie wszystko muszę czytać. Tylko, jak już wspomniałem, przydałyby się jakieś dobre drogowskazy do wyławiania z ogromnego zalewu słowa pisanego tego, na co warto byłoby zwrócić uwagę. Bo drogoskazy czysto popularnościowe czasem prowadzą na manowce.
Mój dawny kolega z „Gazety” Witek Gadomski stwierdził ostatnio, że jesteśmy ostatnim pokoleniem dziennikarzy, którzy wytrwają do emerytury w prasie tradycyjnej. To już nie tak daleko 😉
Porwane pończochy, poszarpane ubranko, te rzeczy:
http://www.figa.pl/Kim-jest-hipster-a1298
Takie dziury pewnie sporo kosztują. 🙂
Bobiczku, ale rzecz właśnie na tym polega, że takich drogowskazów nie ma i być nie może, a każdy ranking można oszukać. Ale jak wolność, to wolność, więc szukaj sobie, obywatelu, sam. Nie jest wykluczone, że znajdziesz coś dla siebie 😈
Bardzo bym się zgodził z Klakierem, że prawdziwe konsekwencje przełomu wieków odczuwamy dopiero teraz. I że „znakiem firmowym” tego przełomu jest internet, choć tak naprawdę chodzi tu o szerzej rozumianą rewolucję komunikacyjną.
Ja bym nie stanowił tak stanowczo o tej bylejakości.
Moim zdaniem mamy do czynienia z usupermaketowieniem społeczeństwa. Ma być kolorowo, wszechstronna oferta od pampersów po trumny. Przyjdziemy, pogrzebiemy, poprzymierzamy, polansujemy się w przymierzalniach (walnie się zdjątko z komóry na fejsa), personel uśmiechnięty i zadowolony, że zaszczyciliśmy obecnością, posprząta po nas. I najważniejsze, aby były korzystne PROMOCJE!
Jeszcze trzeba wziąć poprawkę na przekorę internaucką i spodziewać się, że często coś jest promowane dla tzw. jaj, na zasadzie memu internetowego, jak polka z porem czy trololo. Myślę, że popularność Dzioba może mieć i takie źródła…
Zanim ja coś jęknę, to już dyskusja o czymś innym. 😀
Ach, ten internet, bardzo uzależnia.
Można, jak przechodzić z jednej bajki do drugiej i zgubić się w gąszczu.
Bo ja wiem, czy nie może być żadnych drogowskazów? Już choćby niektóre blogrolle nimi są. 😉
I mógłbym sobie wyobrazić coś w rodzaju obserwatorów netu, którzy by uczciwie i fachowo takie drogowskazy tworzyli, tylko że to chyba nie mogłoby być anonimowe i zbiorowe. Bo jak ktoś ma pod czymś się podpisać i wziąć za to odpowiedzialność, to trochę inaczej do sprawy podchodzi. 😉
@mt7
no tak jest – strasznie wedlują!
Ale nie trza się przejmać – trza pisać.
Ktoś przeczyta, ktoś odpowie.
A jak nie odpowie, to może pomyśli1
A ja mysle, ze Dziup jest autentycznie kochany przez lud internetowy, bo on nic lepszego najczesciej nie czytal, a ma gleboka duchowa potrzebe poezji. Bo kazdy ma. Nawet tacy dla ktorych Szymborska zostala zredukowana do „naszej laureatki Nagrody Nobla” i tylko tyle warto o niej wiedziec.
No tak, blogrolle to są drogowskazy prywatne. I wszystko będzie prywatne. Znasz blogera, ufasz mu, to pójdziesz za jego blogrollem. A jakiś instytucjonalny monitoring? Przecież każdy obserwuje po swojemu, każdemu trzeba czegoś innego. Możesz, Bobiczku, spróbować stworzyć swój własny 😉
Mt7, hipsterstwo może wracać. 😀 Ja właśnie kombinuję, jaka smycz byłaby najbardziej hipsterska. Bo w Londku chyba wręcz wypadałoby wystąpić hipstersko. 😎
Kierowniczko, czego ja bym nie stworzył, gdybym wreszcie to urządzenie do rozciągania czasu wymyślił. 😆