A wiosną niechaj wiosnę…
Są takie okresy, kiedy wpycha się nachalnie, przesłania świat, zabiera światło. Po otwarciu okna podstępnie wkrada się w co któryś oddech. Nic nie daje odwrócenie głowy. I tak widzę ją w odbiciu, pomniejszoną i niewyraźną, ale niewątpliwą.
Za żadną cenę bym się jej nie pozbył. Prawda, ma różne wady, ale jest moja. I mimo paskudnego charakteru zawsze jakoś potrafi chwycić mnie za serce.
Nie, ja tym razem nie o Polsce. O glicynii.
Partnerzy owiec poniewierali ludźmi, a my będziemy teraz płacić:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11677980,Polska_odpowie_w_Strasburgu_za_filmiki_CBA_z_konferencji.html?lokale=warszawa
Wczoraj przed zaśnięciem przeraziła mnie myśl, że Kaczyński ma na sumieniu śmierć kilku ludzi: Blidy, Leppera, człowieka zabitego w Łodzi i swojego brata.
„Go West” może i ryczą wszyscy, ale dlaczego na tę melodię ryczeć tekst „PolSKAAAA biało-CZERwoni”, który jeszcze na dodatek nijak do rytmu nie pasuje 👿
A co do przaśności i plebejskości, to czym niby jest to całe EURO? Wyrafinowaną zabawką dla intelektualistów? 😈
A propos plebejskości, do której nie mam zastrzeżeń 😉 : Panna Kota poleciła mi w mailu dzisiejszy spektakl TV Kultura pt. „Cholonek”, o 20.20.
http://www.tvp.pl/kultura/miejsce-wsrod-gwiazd/teatr-telewizji-cholonek/7183329
U mnie TV Kultura niestety nie odbiera, ale może ktoś z blogu skorzysta i opowie wrażenia. 🙂
Tak czy inaczej, wlasnie przeczytalam, ze Prychowaty zrobilby znacznie lepsze Euro – z lepszymi drogami, stadionami i – domyslam sie – lepsza piosenke by wymyslil.
Poguglalam sobie definicje hucpy. Tu:
The classic definition of chutzpah is to murder your parents with an axe, then plead for mercy on the grounds that you are an orphan.
No nieee, Kierowniczko, z Go West to się przecież wygłupiałem. 🙂
A czym jest w dzisiejszych czasach piłka kopana, to można rozważać długo. 😉 Brałem kiedyś udział w rocznym seminarium na ten temat i wysoce intelektualnych, teoretycznych tekstów do rozważań nam nie zabrakło. 😈 Ale nawet jeśli się zgodzimy, że jest to rozrywka głównie plebejska, to jednak ona nie odwołuje się do folkloru tradycyjnego (już chciałem powiedzieć ludowego, ale to przecież masło maślane), tylko wytwarza własny folklor.
Ale właściwie piłkę mógłbym już zostawić na boku. Kiedy przyznaję, że nie lubię przaśności jako polskiej wizytówki, to nie chodzi mi konkretnie o Euro. W ogóle nie lubię.
Porządny hymn na Euro powinien być prosty, dziarski itd:
Prosta: lalalala
Dziarska: hej hop, hej hop, hej hop!
Optymistyczna: dobrze jest a będzie lepiej!
W temacie: piłka w siatce słodko trzepie
Z akcentem patriotycznym: nikt dziś Polski nie pokona, piłka jest biało-czerwona
Z akcentem międzynarodowym: piłka Europę jednoczy, która Polsce może skoczyć
Lekko triumfalistyczna: górą nasi, dołem inni, Polska krajem jest gościnnym
Z nawiązaniem kulturowym: już Mickiewicz i Słowacki przywdziewali któtkie gatki
Z pochwałą mistrzostwa: Polska mistrzem jest i basta, nikt nam do pięt nie dorasta
Ze szczyptą wyrafinowania: lie down, lie down przeciwniku, nie dogonisz już wyniku
Z daniną dla ludu smoleńskiego: najpierw w Euro zwyciężymy później ruskich pogonimy
Z pojednawczym zakończeniem: jak już tego dokonamy, w trupa wszyscy się uchlamy hej!
Jan Krzysztof Bielecki jest nie tylko wielkim znawca, koneserem, ale i teoretykiem pilki noznej. Gdy przestal byc prenierem i pracowal jakis czas w Londynie kilkakrotnie go zapraszalam (lub inni koledzy) do komentowania jakiegos waznego meczu. A ani slowa o polityce.
I on to wrecz uwielbial robic. Byl dowcipny i wyluzowany i wypowiadal sie zawsze z ogromnym entuzjazmem i wdziekiem. I zawsze jakos to bylo ciut wiecej niz o samej pilce.
😆 😆 😆
Na hymn zeena mogę głosować od łapy. 😆
Czy sa kontrpropzycje, kto za, reke do gory.
Przeglosowane.
Po głosowaniu, ale i tak byłam za.
Wrócilam z kotem od weterynarza. Dał taki popis, że gdybym paliła, to teraz wyszłabym do ogrody, żeby sobie zapalić.
Pojednawcze hej na zakończenie wspólnego uchlania się każdego przeciwnika musi rozłożyć moralnie. 😆
A co powiecie na taką akcję kulturalną:
http://www.youtube.com/watch?v=Gd3_rd4gOps&feature=related
To jest jubileusz Federacji Artystów Szwedzkich.
Sporządzono tort, którego twórca chciał zabrać głos w sprawie obrzezania kobiet w Afryce.
Głowa twórcy wydziera się, a twórca siedzi pod stołem.
Minister kultury nie uprzedzona o akcji została poproszona o pokrojenie tortu.
Rzecz sfilmowano i wrzucono do Internetu.
Zrobił się podobno ogromny skandal.
O rany, aż się boję zapytać, co Pan Darek wykonał. 😯 To może zacznę od konkretu, o którym można poinformować jednym słowem. Ile weterynarz ma teraz ócz?
jest lepiej, juz 13°C 🙂 😀
Pani weterynarz po kilku próbach zbadania go, powiedziała, że to nie jej kot i ona sie znim bić nie będzie, bo jej zycie miłe 🙁 I tak oto zakończyła się nasza wizyta. Przezrornie wzięłam ze sobą gumowe rękawice do prac domowych. Okazały sie bardzo przydatne przy wkladaniu kota do transportera.
Ja głosowałam 'za’ przy monitorze.
Vesper, a co wet powiedział?
Vesper,
wizyty u nieludzkiego zawsze wiążą się ze sporym stresem dla pacjenta i personelu.
Cyrk to mało.
Palenie jednak się czasem przydaje 😉
Eeee, nie miała autorytetu. 🙁
Jak jeden powiedział spokojnym głosem do mojego niedotykalskiego kota:
-Słuchaj, ja tu rządzę, jasne?
To kot dał sobie wrazić termometr hm,hm, zrobić zastrzyk, obciąć pazury i zeskrobać kamień nazębny.
Zdębiałam, bo to było nie do wiary.
Od tego sa weterynarze, zeby im dawac popalic.
Moj bl.p. Brat Pickwick raz z gabinetu weterynarza wyskoczyl przez otwartry lufcik znajdujacy sie pod sufitem, po czym gnal jak opetany po Northfields Avenue (gdzie jest duzo ogrodkow).
Za nim biegla z wielkim krzykiem Stara, Weterynarz, Recepcjonistka oraz z piec osob z poczejalni. Caly ruch na Northfielfds stanal, zanim Pickwick pozwolil sie zlapac. Ja sam w tym czasie siedzialem w koszu w gabinecie , pilnujac rzuconej na podloge torebki Starej i wyjac wnieboglosy do wiwatu. All in a days work. 😈
mt7 (12:57), pan premier z tamtych czasow honorowo wine za naruszenie prawa wezmie na siebie i wycofa sie z polityki!
jak ja lubie SF 😉
Mordko, moze tak być, że Pan Darcy jest nwym wcieleniem Twojego bł.p. Brata Pickwicka. Albo mojego bł. p. psa Kaja. Co by też było prawdopodobne, bo psim zwyczajem, na kupę Darcy chce wychodzić do ogrodu.
koty, och koty! moje psy byly ulozone, tylko szczekaly i gryzly do krwi, ale uciekac, nigdy 😉
biedny Pan Darek 😐
Czytałem już o tym skandalu z czarną, tortową kobietą. Dla mnie to jest przykład, jak głupota i brak wyczucia może najlepszym nawet intencjom nadać znak przeciwny. Przecież nietrudno było sobie wyobrazić, że krajanie tej kobiety w atmosferze przyjęcia, wśród uśmiechów, kląskań i towarzysko-snobistycznego puszenia się, może wiele osób ciężko zbrzydzić. Nawet jeżeli zamysł był zacny – popatrzcie, my tu sobie torciki i szampany, a tam się takie straszne rzeczy dzieją – to nie trafił i można było z góry przewidzieć, że nie trafi. Inteligencji emocjonalnej zabrakło.
SAkcja bardzo dobra w zanysle, ale powazne watpliwosci wzbudza dezajn tortu. Karykaturalne przysowane cechy rasowe przypominaja mi rysunek na opakowaniu kawy „Murzynek” za PRLu. Zdecydoanie rasistowskie. Ktos na glowe upadl.
Ale, jak na walecznego Indianina przystało, zyskał w walce nowe imię – Furkot. Bo cichutkie furkotanie, które wydobywa sie z niego zamiast mruczenia, w gabinecie weterynarza przerodziło się w okrzyk bojowy. Fhrrrrr!
Sprawa z tortem rzeczywiście odpychająca. Ale to już dość dawno temu było, prawda? Czy ktoś po raz drugi strzelił taką głupotę? Bo kiedyś juz o tym czytałam.
Nawet bylabym gotowa przystac na „krajanie kobiety”, ale nie musiala ona byc karykatura „Murzynki”.
U naszego nieludzkiego Pręgowana kamienieje i pozwala ze sobą wszystko zrobić, sama będąc jakby nieobecna duchem. Popalić daje dopiero po powrocie, domownikom. Okropnie pyskuje i na inne sposoby pokazuje, co ona myśli o zabieraniu jej w takie miejsca. 🙄
Furkot – bardzo dobre imię bojowe. 😀 I nawet jakby poręczniejsze od Pana Darka. 😉
Ten co Furkocze, po wyjściu z transportera, osiągnął pełen luz. Rozłożył się na środku przedpokoju i śpi.
Furkot to piekne Imie Kota. Jest w tym i furkotanie, i futro i Kot.
Ktos tu juz dawno mowil, ze imie sie samo okaze.
Ja dopiero teraz przeczytałam o szwedzkiej akcji i zszokowałam się.
Biedny Furkocik, niech pośpi, odparuje stres.
Już mi wybaczono. Wstępnie i warunkowo, jak sądzę. Ale już zaszczycona zostałam furkoczącą cicho obecnościa na kolanach. Co za stworzenia, te koty…
Tak, dizajn w oczywisty sposób karykaturalny. Może w tym też był jakiś artystyczny zamysł (np. że nasze widzenie Murzynów jest stereotypowe), ale też nie trafił.
Będę powtarzał do upadłego – oprócz odbiorcy jeszcze i kontekst robi odbiór. Jak się o tym zapomina albo tego nie rozumie, to zawsze się ryzykuje, że wyjdzie inaczej, niż się chciało. Czasem nawet bardzo nieprzyjemnie.
Fur kot się mi podobywuje nawet baardzo 🙂 .
Wprost proporcjonalnie do niepodobywania Kokospoko – nienawidzę cepeliady.
Aczkolwiek jak byłam młoda, to koniecznie chciałam do Mazowsza lub Śląska. No ale do Julinka także zarówno 😉 .
I dziwię się, że się oburzamy, gdy Polska jest kojarzona wyłącznie przaśno-furmankowo, a jednoczesnie tę przaśność przy byle okazji usiłujemu sprzedać jako naszą największą zaletę, myślę o wszelakich międzynarodowych targach i wystawach.
Takie rozdwojenie jażni.
Furkot był jedną z ksywek naszego dawno już zmarłego Myszkina, więc mnie się OCZYWIŚCIE szalenie podoba. 🙂 On też raczej furkotał niż mruczał.
Przez dizajn cała akcja przybrała formę happeningu z określona rolą do odegrania dla zaproszonych gości, w tym pani minister. Może by w ten sposób na to spojrzeć.
Och, Zmoro, ja tez chcialam do Mazowsza! 😆 Jako kilkulatka, ale przecież to też się liczy. Zakładałam na siebie wszystkie dostępne w szafach spódnice mamy, na głowę wianek z bibułki i kręciłam się w kółko, aż mdliło od samego patrzenia.
Rzeczywiście, ja też, tak jak Zmora, widzę pewien rodzaj naszej schizofrenii. Chcielibyśmy, żeby nas traktowano jak każde inne europejskie państwo, żeby nam nikt nie wytykał zacofania czy odstawania od standardów, ale jak co do czego i mamy pokazać jakąś kwintesencję polskości, to zaraz zaczynamy wymachiwać łowickim pasiakiem i podstawiać pod nos pierogi. Nawet jeżeli to czasem bywa atrakcją, to niestety, ten przaśny obraz utrwala.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,11673618,Parlamentarny_zespol_do_walki_z_ateizacja__Bartos_.html
A tutaj glos rozsądku, aczkolwiek lepiej by było, gdyby się profesor ograniczył do tego, co powiedział mniej więcej do połowy. Czyli do zasadniczej niekonstytucyjności.
Potem za dużo gadał i spowodował rozmycie zarzutów.
Pani Marszałek Sejmu nie wywiązuje się ze swoich obowiązków.
Powoli dojrzewam do napisania do niej, tudzież do Prezydenta.
Heleno, masz jakiegoś gotowca? Bo ja leniwa jestem.
jestem padniety 🙂 dwie rozmowy dlugie przez telefon z wydawnictwami w Holandii i Szwajcarii – byli grzeczni starali sie
Hochdeutsch 🙂 😀 😆
brykam 🙂
Vesper, a czy wetka coś mówia na temat, kiedy można wypuszczać kota?
Nie, nie wiele mogła na temat kota w tej chwili powiedzieć, bo nie dał się zbadać. Pamiętała go ze schroniska. Ona podawała mu antybiotyki i mocno dał jej sie wtedy we znaki. Chyba się go po prostu bała. Powiedziała tylko, że po tak długiej antybiotykoterapii pewnie pojawi sie grzybica. Radziła go wykąpać. Tylko jak? Wrócę do pierwszej metody opisanej przez Helenę, kupię długie rękawice i jakoś to będzie. Jakośtobędzizm też ma swoje pozytywne zastosowania 😉
Furkot piękne imię, jest i bojowe i przytulaśne i mrrauczące i kota ma!
A za przeproszeniem co podawać jako kwintesencję etc. a co by jakoś odróżniało od innych szalenie nowoczesnych krajów jakim Polska….. Eeeee, kiedyś może będzie? Ot trudność.
A przy okazji zna ktoś Bieszczady? Ja bym chciał poznać…. Trochę późno, wiem, ale. Bym był wdzięczny za namiary. Ja w zasadzie w każdych warunkach, byle było cicho, łazienka, w sercu gór, ale z knajpką 🙂
Idź na wschód Tadeuszu, tam musi być jakaś cywilizacja 😆
Tadeuszu, a Chopin? Nie zapominajmy o Chopinie. Toż On kwinetesencja 😈
Zeenie, hymn boleśnie udany. 😀 🙁
Vesper, Furkot to śliczne imię, nieludzki się zblamował, a Ty może nie ograniczaj się do rękawic? 😉 http://ubrania.sajter.net/entry-image/odziez-ochronna-dla-pracownikow-medycznych
Czy aby ten Darijusz Furkot przeżyje te wszystkie „atrakcje”?
Tadeuszu, w Bieszczadach mi się nie podobało. 🙁 Prawdopodobnie trzeba mi było najpierw jechać tam, a potem w Tatry, a nie na odwrót.
Ago 😆
Tak, w tym mogę wykąpać Furkota, a nawet zęby mu wyczyścić 😆
Racja, Klakierze, zostawmy go w spokoju, niech pieczarki na nim urosną 👿 😉
Vesper, ja do Mazowsza chciałam, jak byłam nieco starsza. W wieku, o którym wspomniałaś, to ja chciałam do Dominikanek 🙂 .
Tzn głównie chciała moja przyjaciółka ze szkolnej ławki. No, ale ona była córką psychiatry, to była usprawiedliwiona. A ja tak jakoś przy okazji. Wszystkie nasze lalki- od najmniejszej do największej- były odziane we własnoręcznie przez nas uszyte habity 🙂 .
Takie mam obserwacje, Rysiu, że jak się człowiek obraca głównie w wysokim towarzystwie, to traci kontakt z ziemią, niestety.
A i wysokie towarzystwo też jakieś dziwne bywa. gada na głos podczas prelekcji innych osób, szeleści jakimiś torebkami, kręci się, wychodzi i wchodzi.
Część, rozumiem, starożytna, ale czy zwykła grzeczność wobec innych nie obowiązuje?
Chyba Helena wspomniała tu niedawno prof. J, spotykałam go ostatnio przy różnych okazjach, głównie jednak zapamiętałam, że w szatni ignorował stojących w kolejce do szatni ludzi i bezceremonialnie przepychając się stawał, gdzie mu się podobało. Parę razy spotkał mnie ten zaszczyt, ze byłam popychana właśnie.
W związku z takimi doświadczeniami patrzę na niego z żywą niechęcią i jakoś nie mam ochoty słuchać.
No popatrz, do Dominikanek nie chciałam i habitów lalkom nie szyłam, ale bardzo chciałam być Maryją. Prawie tak bardzo, jak do Mazowsza 🙂
Agi i Vesper.
Może i zęby da się wyczyścić, ale leczenie kota na oddziale dla nerwowo chorych murowane. 🙂
A ta moja psiapsiółka, to nagle zaniewidziała i odwidywała tylko, jak była u sióstr Dominikanek, które jej tata wizytował był często dosyć.
I tak okresowo – zaniewidywała i odwidywała. Trwało to przez rok.
Wszyscy sie okropnie martwili, medycy przyczyny znależć nie umieli, a w końcu wyszło na to, że jej tata niedouczony musi był, bo u dziecka objawów klasycznych nie rozpoznał 🙂 .
Tadeuszu, w samych Bieszczadach nie wiem, ale jak będziesz do nich jechał, do tych Bieszczadów, to zaplanuj obiadek po drodze.
http://www.podsemaforem.pl/
Zaprawdę, powiadam Ci, uroczy zakątek! Zwłaszcza jeśli przemawia do Ciebie urok starych kolejek wąskotorowych…
Trafiliśmy tam z kolegą przypadkiem, a zachęcił nas duży parking, na którym stało sporo samochodów – przy malutkiej knajpce-przydróżce. Ludzie wiedzą, gdzie dobrze się ich nakarmi.
Wspomnienia, wspomnienia…
Ten Myszkin, młody, bury dachowiec, wybrał sobie nas podobnie jak Furkot wybrał Vesper. Wszedł pewnego pięknego dnia z ogrodu przez otwarte drzwi, zlustrował włości, zupełnie się nie przejmując obecnością Psa Puszkina, sprawdził, czy w tym lokalu dobrze karmią, po czym oświadczył „Jest w porzo. Zostaję tutaj”. Co najdziwniejsze, Puszkin, który miał skłonność do gonienia wszystkiego, co żyje, zacukał się i powiedział „okeeeej… jak mi nie będziesz wchodził do mojej Osobistej Budy, to możesz zostać”. Osobista Buda była zresztą kocim koszykiem, o, takim, ale Puszkin zaanektował ją i uznał za świętość, której nikt poza nim nie miał prawa tykać.
Kot nazwany później Myszkinem zaakceptował warunek i został. Skumplowali się z Puszkinem szalenie, razem jedli, spali (poza Osobistą Budą) i szaleli, a nawet stworzyli łajdacki duecik, wyspecjalizowany w niezwykle przemyślnych kradzieżach wszystkich wiktuałów, które nie zostały ukryte przed nimi w lodówce. Wykorzystywali przy tych kradzieżach siłę Puszkina i zręczność Myszkina, a potem zgodnie dzielili się łupami, nie dopuszczając do podziału żadnych postronnych, zwłaszcza z gatunku ludzkiego.
Myszkin nie miał chyba wcześniej zbyt czułego personelu, bo jego wymagania były, jak na Kota, bardzo niewielkie. Żadne tam bażanty, kawiory i tańczenie wokół na paluszkach. Bardzo był, mimo złodziejskich zapędów, nieskomplikowanym domownikiem i sprawiał wrażenie pogodnie akceptującego wszystko, co życie przynosiło. Możliwe, że był utajonym buddystą, ale nigdy nie udzielił na ten temat jednoznacznej informacji. Jedyne, czego potrafił się domagać bardzo stanowczo, to były pieszczoty. Może nadrabiał w ten sposób niezbyt szczęśliwe dzieciństwo?
Nie żył, niestety, zbyt długo. Jako kilkulatek nabawił się jakieś strasznego kociego wirusa, na którego nie było ani szczepionki, ani lekarstwa. Ale przynajmniej do końca był trzymany za łapkę.
Zmoro, nie mam zadnych gotowcow na listy do politykow. To na tym w;asnie polega – ze przemagajac wlasna gnusnosc pisze 3-4 zdania tlumaczac co mnie boii . Attention s[an politykow zazwyczaj nie przekracza zdolnosci skupienia sie poltorarocznego dziecka, wiec pierwsze zdanie musi zatrzymac uwage: np. Bylo mi bardzo przykro gdy sluchalam dzis Pani wystapienia w Sejmie, Pani Marszalek.
POtem juz leci jak z platka.
Siodemeczko, przepraszam za Irka.
Sama takich numerow nie lubie i nie zapominam, jak np wtedy kiedy pani Penderecka wepchnela sie bezczelnie i bez pytania w moje „okienko” u pediukurzystki w Warszawie (moja i kolezanki wizyta umowiona byla poprzedniego dnia – na godzine przed przed waznym zaplanowanym spotkaniem ze sluchaczami). Uslyszala co mialam na jej temat do powiedzenia towarzyszacej mi szefowej promocji BBC.
Powiedzialam: The Barbie Doll is apparently a wifey of someone sufficiently Important.
To bylo w 1991 r i wciaz zlosc mnie zalewa. 🙄
Leczenie kota murowane nie z powodu mycia, tylko kosmity, który to robi.
Tak dopowiem na wszelki wypadek.
Do Bobika
Chyba nie wszystkie koty to pieszczochy.
U Moich kot pieszczochem nie jest, nad czym boleje żeńska połowa.
Męska zaś ma swój sposób, bierze kota za łeb, kładzie się na kanapie, kota bierze na klatę i miłość kwitnie.
Hmm, może niektórzy lubią słodkich brutali. 😀
Ja wiem, że nie wszystkie koty są łase na pieszczoty. Pręgowana np. była w dzieciństwie, a teraz już tak sobie. Czasem się łaskawie zgodzi, a czasem ofuknie. Ale Myszkin akurat był superpieszczochem. 🙂
Nie, Helenko, nie chodzi mi o Irka.
Nie chcę wymieniać nazwiska, bo nie o zemstę mi chodzi, tylko o elementarną grzeczność, której od kogo się domagać?
To tak na marginesie wpisu Rysia mi się skojarzyło.
Nie wszystkie lubia. Niektore dlatego, ze od kociectwa nie byly brane na rece i madzgane, a niektore, karmione glownie rybami, maja zbyt wrazliwa skore na dotyk. Koty z portow rybackich, odzywaijace sie tym co tam zlapia, nie pozwola sie dotkanac, bo nadmiar witaminy A spodowal szczegolna nadwrazliwosc skory (i twarde, suche futro).
To ulga, ze nie Irek, bo znam go jako dzentelmena.
Teraz widzę, że to Monika, nie Ty, przywoływała profesora dżentelmena.
Nie chcę rozwijać tego wątku. Może ma zły wzrok i nie zauważa ludzi.
W Bieszczadach byłem tyle lat temu, że nawet ludzie tyle nie żyją, a co dopiero psy. 😳 Bardzo mam barwne wspomnienia z knajpy w Cisnej, gdzie jeden z gości miotał się po całej sali, obficie brocząc posoką i wołając płaczliwie „Franek, ty mie za co?!”, za nim ganiała bufetowa ze szmatą, drąc się o takich, co to przyjdą i wszystko zasyfią, a reszta wodziła znad kufli za tą parą półprzytomnym wzrokiem, od czasu do czasu znienacka głośno biorąc stronę miotającego się lub Franka. Na temat stanowiska samego Franka nic nie było wiadomo, bo się rozpłynął jak sen jakiś złoty. Zawołanie stróżów porządku nawet do głowy nikomu nie przyszło, bo też prawdopodobnie nie był to dla miejscowych żaden wyjątkowy event. Co najwyżej mało bywali turyści się dziwowali.
Dziś pewnie już tej knajpy nie ma, więc nie wiem, czy Tadeusz może liczyć na podobne atrakcje. 🙄
Do Tadeusza.
Tu raczej Łabądka na Dywaniku trzeba by popytać.
Ona z tamtych okolic, to bedzie miała świeżą wiedzę. 😉
Vesper, są szczepionki przeciwgrzybicze dla kotów, polecane m. in. w przypadku długiego leczenia antybiotykami. Niezły jest Insol, dostępny chyba również na polskim rynku. Tu mam do niego link, niestety po niemiecku, ale można z niego wyczytać, przeciw jakim grzybom szczepionka uodparnia.
http://www.vetpharm.uzh.ch/reloader.htm?tak/00000000/00001500.VAK?inhalt_c.htm
Leczenie kociej grzybicy to potrafi być zgroza, więc jeśli istnieje niebezpieczeństwo zachorowania, teoretycznie lepiej zaszczepić. Ale czy to jest wykonalne w praktyce, skoro pani vetka odmówiła współpracy z Furkotem i vice versa? Hmmm… 🙄
Czytałam, że są, ale muszę jechać do innego weta. Ta wetka mówiła, że szczepi się kota w trakcie leczenia, ajko wspomaganie, nie profilaktycznie. A ja jakoś nie mam przekonania, że w przypadku Furkota byłaby to profilaktyka. naskórek mu się strasznie na karku łuszczy. Gdyby wetka była bardziej rozgarnieta, to by na to rzuciła okiem, kiedy kot chodził po gabinecie. Na stole był trzymany za kark, to jak miała ten kark obejrzeć.
Vesper, nie wiem, czy to będzie po drodze
http://weterynarz-gdynia.pl/
Na Dąbrowie, Gorczycowa 12. Dawno temu bywałem tam z Kicią, oboje byliśmy zadowoleni, chociaż Kicia jakby mniej. 🙂
Tylko coś mi się nie zgadza, bo wtedy był pan, a teraz pani. Może to już inna firma, albo konkurencja przez ścianę?
Dziękuję, Wieki Wodzu. Zadzwonię, umówię się i zobaczę, jak tam jest.
Za wieści bieszczadzkie dziękuję. Widzę, że wiecie tyle co i ja. Poczułem się egalitarnie.
Tak, z kotami żartów nie ma…
http://m.wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,106542,11683084,Policjanta_pogryzl_kot__straz_miejska_go_obezwladnila.html
Zmieniłbym tę wetkę i to lotem błyskawicy. 👿 Nie dość, że nie umie sobie poradzić z pacjentem, to jescze bzdury o szczepieniach opowiada. Oczywiście, że się szczepi profilaktycznie, zwłaszcza w przypadku obniżonej odporności (również poantybiotykowej), stykania się z innymi chorymi kotami, albo urodzenia przez zagrzybioną matkę.
Lekarz, do którego nie mogę mieć zaufania, przydaje mi się tylko wtedy, kiedy grzecznie wypisuje mi recepty na to, czego zażądam (znam jednego takiego i jest bardzo wygodny, bo nigdy nie ma u niego kolejek). A do porządnego leczenia trzeba mieć porządnego lekarza.
Vesper, zadzwon do mojej Kumy, ona juz po latatch zna wiekszosc weterynarzy w miescie i wie ktorych nalezy unikac. Wszystie nasze kolezanki w Gdyni maja zweirzeta (jednak psy glownie) wiec naprawde wielu juz obstukaly miedzy soba.
Helenko, nie śmiem zawracać głowy
Alez smialo zawroc!
A mogłabym Cię prosić, byś uprzedziła Kumę? Nie chcę Twojej znajomej zaskakiwać.
http://www.tvn24.pl/-1,1743566,0,1,zabijanie-bez-znieczulenia,wiadomosc.html
Wstrząsające ;-( . Następna dzialalność z cyklu „Polak potrafi”.
Unia co prawda nie zabrania, ale prawdopodobnie wychodząc z założenia, że ubój ten będzie się odbywał wyłącznie na własne potrzeby danego kraju.
Tymczasem w Polsce, z oczywistych względów, ilość 21 ubojni nie ma żadnego uzasadnienia. Jest to działalność czysto eksportowa, z pełnym błogosławieństwem Ministerstwa Rolnictwa, które świadomie łamie prawo, nie dość, że stawiając własne rozporządzenie ponad ustawę, to jeszcze dopłacając do takiego uboju.
Abstrahując od tego, jest to jedne wielkie oszustwo, bo nie jest to ubój rytualny, albowiem odbywa się na oczach całych stad zwierzat.
A zatem jeszcze odbiorcy tego mięsa są oszukiwani przez Polaków, bo jedząc je grzeszą.
Dawno nie byłam tak wstrząśnięta 🙁 .
Potworność 🙁
Sorry, Vesper, nie bylo mnie przy komputerze, oczywiscie, ze zaraz wysle maila.
O tych ubojniach już było w „Polityce”. Okropność to jest i to jeszcze pełna hipokryzji ze strony różnych czynników. A wszystko się oczywiście sprowadza do hasła pecunia non olet.
Wiem, jak nierealistyczne byłoby oczekiwanie, że wszyscy nagle przejdą na wegeterianizm. Sam w końcu jestem mięsożerny i zdaję sobie sprawę z tego, że zabijanie zwierząt, żeby trafiły na moj talerz, tak czy owak jest okrutne. Ale nic dla mnie nie usprawiedliwia okrucieństwa większego, niż to jest konieczne, żadne przepisy religijne ani inne względy (a tu i przepisy religijne wcale nie są przestrzegane). Skoro można dokonywać uboju ze znieczuleniem i w taki sposób, żeby zwierzę nie przeżywało horroru, to trzeba zrobić wszystko, żeby tak się działo.
Niestety, zbędne okrucieństwo zdarza się nie tylko w rzeźniach rytualnych. W wielu innych też przepisy sobie, a praktyka sobie. Zawód rzeźnika raczej nie przyczynia się do wyrobienia zbytniej wrażliwości, a chęć zysku nie jest mniejsza niż w innych profesjach. 🙁
Oooo, widze, ze sie wszyscy zasepili…. 😉
Z tego wszystkiego co dotad slyszalam to to, co sie odbywa w polskich rzezniach pod nazwa uboju rytualnego na mieso koszerne i halal, w zadnym wypadlku nie spelnia kryteriow takiego uboju: inne zwierzeta nie moga by swiadlami uboju, samo poderzniecie gardla musi byc wykonane przez specjalnie wyszkolonego rzeznika (on ma jaksas specja;na nazwe) nozem z chirurgicznej stali, jednym ruchem reki.
Przepisu uboju rytuanego po to wlasnie zostaly wprpwadzone – aby zaoszczedzic zwierztom cierpienia.
Pozostaje kwestia ogluszenia. Kiedys Jamie Oliver „zaprowadzil” nas , telewizdow, do dobrej rzezni, aby pokazac jak powinien wygladac dobry uboj. Zwierzeta, krowy przesuwaly sie po tasmie ze spetanymi nogami. Ogluszne jakims automatem przystawianym do glowy, byly natychiast podnoszone do gory nogami w gore, na oczach innych zwierzat. Ktore w tym czase choralnie wyly. W tym momencie wylaczylam rzecz jasna tv i nie wiem czy podcinanie gardla odbywalo sie w tej samej hali, czy gdzie indziej.
Messy business, jakkolwiek by na to patrzec. Chyba nie da sie zabijac w przyjazny sposob.
Ale starac sie ze wszech miar nalezy. Ja staram sie starannie chowac glowe w piasek i zanadto na tym nie rozmyslac, bo trzeba byloby wyciagnac z tego jakies praktyczne wnioski, jak np przejsc na wegetarioanizm, miec wegetarianskie zwierzeta etc. Wiec wole nie myslec. 😳
Rozminelam sie z Bobikiem, ktory tez uznal, ze musi przerwac milczenie, hehe.
Straszna sprawa z tym ubojem.Na szczęście od wczesnego średniowiecza nie jem mięsa.
Tadeuszu,w Cisnej jest kultowa knajpa „Siekierezada”,a w Dołżycy „Solinka”.I jeszcze bar „Pulpit” w Stuposianach,od imienia tego żubra,co się włóczył po kraju.No i mordownia w Wołkowyi,ale nazwy nie pomnę.Zresztą to raczej legendy,o których można poczytać w książce Andrzeja Potockiego „Zakapiory bieszczadzkie”.Polecam!Teraz to się już ucywilizowało cokolwiek.Co można było zobaczyć latem na Dywaniku w obiektywie samej Pani Kierowniczki.
Bobiku,zdrówka życzę!!!
Heleno, ten rzeźnik nazywa się szochet.
A łabądek chyba coś pokręcił, bo żadnej z tych mordowni nie fotografowałam 😯
Przepraszam, że ja znowu wrócę do swoich obsesji.
Tu niejaki Wojcieszek mówi w swoim i moim imieniu.
Chwała Panu, potrzebni są młodzi ludzie, żeby wreszcie te skorupy ruszyć:
http://wyborcza.pl/1,75475,11675203,Wojcieszek__Mlodzi__wsciekli_Zydzi_sa_tym__czego_nam.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza
Poza tym Tadeuszowi chodziło o ciekawe miejsca, do pobycia w godnych warunkach, a nie gdzie się można najeść.
Chyba. 🙂
Nie pisałam,że PK fotografowała mordownie,tylko cywilizowany /w miarę/ wizerunek Bieszczadów.Nie pamięta PK tej powalającej sławojki w skansenie??
Jeżeli godne warunki,to np.Leśny Dwór w Wetlinie,ulubione miejsce nieodżałowanej Tatiany Szebanowej.
A z koszernością, to nie jest tak, że ja ogłoszę – robię koszerne ciasteczka.
Certyfikat wydaje rabin, który bada całokształt procesu i bierze odpowiedzialność za koszerność.
Godne warunki ważna rzecz, ale i godne jedzenie takoż. 😛 Wypuścili mnie z pracy, to znaczy sama się (w końcu) wypuściłam. I teraz coś, w godnych warunkach, zjem – tylko najpierw odnotowałam te namiary od Nisi i Łabądka. A nuż się przydadzą?
Kochany łabądku, do Bieszczad to ja podczas naszej ostatniej wyprawy nawet nie dotarłam 😀
Vesper, Kuma ma dobrych weterynarzy na Chylonii. Zadzwon do niej.
brykam
szeleszcze 🙂
zimnoooo….. za oknem
herbata
Bieszczady…… mieszkalem dzieckim bedac pare miesiecy 🙂
jak tam teraz? Irku, Ty wiesz?
Bieszczady………
Tereny Zielone i dalej wiecie 🙂 😀
brykam fikam
przeczytajcie prosze to:
628. prawicowe zwyczaje z blogu Przestrzenieciala
http://krzysztofnawratek.blox.pl/html
oraz (wazne ) to co autor zalinkowal/uaktywnil
poszedlem tropem dalej i tutaj taka „perelka”
http://rebelya.pl/post/1744/odpowiedzialni-za-arbeit-machen-klape-halten-gr
Boze, widzisz i ………….
brakam
Dzień dobry 🙂
Nie pada. Chyba będę pan konewka 😉
Bieszczady? Byłem tam ponad 20 lat temu 🙁
Poza pięknymi okolicznościami przyrody pamiętam zloty fiatów 126p pod sklepikiem wiejskim. Fiaty te piły ( nie sączyły) przez cały dzień jakiegoś mamrota i na wieczór zjeżdżały serpentynami do swoich podwórek 😯
Bry!
A ja na lotnisku kilka godzin, ale tym razem Interneta nabrałem do kieszeni!
O, wielkie dzięki za dworek w Wetlinie! Wygląda na godny dla mojej osoby (i nie tylko 😉 ).
Jedzeniem też nie pogardzę…
Bardzo dziękuję!
Do PK:niektórzy uważają,że Sanok to już Bieszczady.Znikam do roboty.
Dzień dobry. Próbowałam przeczytać zawartość linek od Rysia, ale mię odrzuciło. No nie mogę i już 🙁
Heleno, wielkie dzięki 🙂
Nie chciałam wcześniej wklejać, ale Ryś zaczął od tyłu, to ja z przodu. Tu jest oswiadczenie „Znaku”, które wyjaśnia sprawę:
http://www.miesiecznik.znak.com.pl/index.php?tekst=4844
Tekstu Łuczewskiego nie czytałam.
Dzień dobry 🙂
Lotny czas. Przeleciał rzadki ptak Łabądek (jak miło!), przyleciał i znów odlatuje Tadeusz…
A moja własna lotność w dolnej strefie stanów średnich i to pod każdym względem. 🙁 Coś się w czas wpasować nie umiem. 👿
Ale widzę, że nie tylko mnie nie wszystko wychodzi. Bryknięcie Rysia o 6.32 było dziś wyraźnie wybrakowane. 😆
a nawet wybrakane…
No to fik na drugą nóżkę!
Ta reklama uznana zostala w Salonie24 za antypolska!
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=By8f9m5uQxk&NR=1
Nie, nie zmyslam!
http://coryllus.salon24.pl/415714,antypolska-kampania
Bobiku, latający pies – mnie przynajmniej – wprawiłby w konsternację. 🙄 Ale jeśli masz na myśli to, że jesteś w nastroju niemerdającym, to … zwiądłeś mi skrzydełka. Obie pary – te zapasowe też. 🙁
No, ale dzisiaj środa – jutro będzie lepiej. 🙂
Z Łabądka ptak rzadki, ale dobrze poinformowany. 🙂
Kiedy Bobik niemerdający, boję się, że słabuje 🙁
Ale i tak się nie przyzna.
Ryś po prostu doniósł, że mu zabrakło reakcji Pana B. 😉
POdrosniete orleta pierwszy raz zostawione same w gniezdzie:
http://www.lasy.gov.pl/bielik
Latający pies jest absolutnie naturalnym zjawiskiem przyrody, choć niektórzy zoolodzy małego ducha upierają się, że nie jest on psem, tylko gacopyrzem. 🙂
Zwlekam ze skomentowaniem linek od Rysia i Heleny (mimo że bohatersko przeczytałem), bo to wymaga zanurzenia się w obłęd, a środa i tak jest wystarczająco ciężkim dniem. 🙄
Vesper, niemerdający jestem tak ogólnie środowo, a dziś nawet szczególnie, bo latanie po terenie będę musiał odwalać w strugach ulewnego deszczu. 🙁
A jeszcze w pierwszy dzień po zwolnieniu tak trudno do roboty się zabrać… 🙄
Niech się przyzna, niepewność jest gorsza.
Mnie tam zawsze trudno się zabrać. 🙁
To życzę Ci, Bobiku, zapału, weny i dobrego zdrowia.
Jako i wszystkim innym.
Hej, ho! 🙂
No i dalej nie umiem tych linek skomentować. 🙁 Chyba że jak pies-prostak: niektóre opinie są tak walnięte, że szkoda na nie ozora. Ale skądinąd wiem, że ignorowanie głupoty wcale nie zmniejsza jej ilości w świecie. 🙄
Smutna wiadomość 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11686252,Andrzej_Czeczot_nie_zyje__Wybitny_polski_grafik_mial.html?lokale=lublin
Tu jest przyczynek do omawianej wcześniej przaśności Polaków:
http://www.miesiecznik.znak.com.pl/index.php?tekst=4793&p=all
Ale tutaj spamujecie linkami 😀
Wydaje mi sie, ze tam niektore stwierdzenia na temat chlopskliej mentalnosci dominujacej w polskim spoleczenstwie, sa za daleko posuniete, ale to Wasilewski jest badaczem spoeczenstwa, a nie ja. Moze ma racje, choc mnie sie nie wydaje.
Natomaost niektore jego uwagi sa nadzwyczaj trafne, jak np to, ze mobilizacja w obliczu zagrozenia (np. komitet rodzicow protestuacych przeciwko zamykaniu lokalnej szkoly) nie jest jeszcze objawem spoleczenstwa obywateskiego i ze tego w Polsce wciaz brakuje.
Ta ostatnia uwaga przypomniala mi narzekania sprzed paru lat katolockiego duchowienstwa w Wlk. Brytanii zawiedzionego tym, ze przyjezdni Polacy, ktorzy przeciez znaczaco poprawili frkewencje w kosciolach katolickich na nabozenstwach, nie garna sie do zycia parafii: nie zglaszaja sie do rozlicznych komorek powolanych przy parafii, np zorganizowanej pomocy starym i nieedoleznym sasiadom, korepetycji dla dzieci czy jakiejs innej pracy spolecznej. Byly nawey jakies apele wo Polakow w tej sprawie, aby sie bardziej udzielali.
A Czeczota zal. Bywal bardzo smieszny. Przypominam sobie jego pyszny rysunek z Nie zatytulowany Matka Polka i przedstawoajacy rozkraczona kobite na krzesle, ktra sobie starannie zaszywa pochwe.
No, bywal okrutny w swej satyrze.
A tymczasem ukochany Ali G znowu zdolal zrobic w konia Bogu ducha winnych ludzi, jako dyktator na wygnaniu w Nowym Jorku:
http://www.youtube.com/watch?v=TjLaLiwJdok
Ali G ma dość grube poczucie humoru, ale chwilami bywa przezabawny 🙂
A my już nieludzkim 🙂
Zrobiłam rekonesans telefoniczny i w większości gabinetów usłyszałam „zobaczymy, jak się nie uda, to trudno”, aw jednym usłyszałam wypowiedziane z uśmiechem (bo to przecież słychać) „damy sobie wspólnie radę”. I tam właśnie pojechałam. Bardzo miło, z uśmiechem, spokojnie i skutecznie. Furkot został wstępnie zbadany po kawałku, przez właz transportera. Pan doktor od razu, jeszcze przez transporter, stwierdził grzybicę, której wczoraj wetka rzekomo nie widziała. Potem podał kotu głupiego Jasia i mógł zbadać dokładnie. Grzybica jak się patrzy. Furkot został zaszczepiony przyciwko grzybom, w domu, jeszcze na głupim Jasiu, wykąpałam zgodnie z zaleceniem, w nizoralu. Dla kota cała operacja i badania, i szczepienia, i kapieli, odbyła się bezstresowo, dla mnie również. Nie muszę mentalnie iść zapalić, mogę się spokojnie napić herbaty, podczas gdy Furkot dochodzi do siebie 😎
Już po nieludzkim, miało być
Czeczota żal 🙁
Congratulations! 😈
No to szczesliwie wszystko sie zapowiada z Furkotem (bardzo ladne imie sobie przyniosl, choc mnie sie bardziej kojarzy z furia z futrem, no chyba ze latajacym). 😉
Ciekawy ten artykul ze Znaku. Chyba zawsze tak to odczuwalam, nie tylko dzieki lekturom, ale historiom rodzinnym, opowiedzianym zywo i ciekawie. Potem mi sie to przydalo, gdy czytalam i staralam sie zrozumiec ogromne roznice regionalne w mentalnosci amerykanskiej. Socjologowie i historrycy podkreslali podobne cechy na Poludniu: dlugotrwale zacofanie tego regionu, w porownaniu z Polnoca, a zwlaszcza z Polnocnym-Wschodem, opieranie sie na gospodarce glownie rolniczej, a do tego teatralna, glownie protestancko-ewangelikalna religijnosc, wybujaly indywidualizm i niechec do rzadu federalnego, ktory dwa razy zmusil do zmiany tamtejszych praktyk – raz przez wojne domowa, raz przez ruch Civil Rights. To wszystko sprytnie – to trzeba przyznac – politycy wykorzystali w swoich kampaniach, co z kolei wplynelo na zmiane polityki calego kraju, zwlaszcza, ze prezydenci juz od dluzszego czasu czesciej sa wlasnie z Poludnia. (Nazywa sie to w skrocie the Southern strategy.)
Tymczasem wczoraj odszedl autor wielu ksiazek dla dzieci, Maurice Sendak, uwazany za jednego z najbardziej oryginalnych autorow ksiazek dla dzieci. Jego rodzina pochodzila z Polski – strona matki przezyla (zdazyla doplynac do Ameryki na czas), strona ojca cala zginela w Holokauscie. O tym, jak to wplynelo na jego psychike i tworczosc, choc sam przeciez Zaglady osobiscie nie doswiadczyl, Sendak czesto mowil w licznych wywiadach, tlumaczac, dlaczego jego ksiazki dla dzieci nie wymazywaly i ciemnej strony rzeczywistosci. Co ciekawe, dzieci – w tym moje – bardzo jego ksiazki lubily, podczas, gdy dorosli czasami miewali watpliwosci. Tymczasem Sendak twierdzil, ze chcial wyciagnac literature dla dzieci z mentalnosci Piotrusia Pana. Nie on jeden to zrobil, ale na pewno byl waznym elementem literatury dzieciecej powaznie traktujacej swoich malych czytelnikow. I zupelna odwrotnoscia slodkich produkcji Disney’a.
Tu o Sendaku we wczorajszym NYT:
http://www.nytimes.com/2012/05/09/books/maurice-sendak-childrens-author-dies-at-83.html
Taka kolej rzeczy, odchodzą ludzie.
Szkoda, ale to wspólny los.
Cieszę się, Vesper. To ważne mieć dobrego weta, do którego ma się zaufanie .
Szkoda, ze sie w swoim czasie nie zalapalam na Sendaka, bo mnie w dziecinstwie zawsze fascynoaly ksiazki z ciemnymi stronami zycia. Moze stad wielka milosc od Tomka Sawyera i Huckelberry Finna.
Pamietam przed laty poruszenie wsrod krytykow w Polsce, kiedy ukazala sie powiesc dla dzieci bodaj przelozona z czeskiego, w ktorej byl watek rozwodu rodzicow malej bohaterki i jej przezycia z tym zwiazane. Bylo to w tamtych latach tak niecodzienne w literaturze dla dzieci, ze choc ksiazki nie czytalam, tytulu nie znam, ale zapamietalam reakcje na nia. Pozytywne zreszta.
Dzis nie lubie 😳 ksiazek ze zlym zakonczeniem. 😳 Wole takie gdzie sprawiedliwosc tryumfuje, wstertni dostaja to na co zasluzyli i wszyscy zyli dllugo i szczesliwie. 😳
Nie wolno sie do tego przyznawac, wiem, jakie to obciachowe, ale co prawda to prawda. 😳
Ja też, Heleno. 🙂
Wystarczy mi realu za ciemności.
Zaraz lepiej, Siodemeczko.
Nie dajmy sie ochrzanic Bobikowi, jak wroci.
No wlasnie, Heleno. Wiele dzieci te ciemne strony fascynuja, bo tak sobie radza z wlasnymi strachami, o ktorych czesto nie eypada im mowic (dorosli oczekuja zawsze pogodnych aniolkow). Pamietam, jak Matylda, jeszcze bardzo mala, prosila, zeby jej czytac na okraglo sceny z „O czym szumia wierzby” – te, ktore dzieja sie w lesie, gdy zagubiony Krecik (Mole) idzie przez ciemnosc, a w niej swieca oczy roznych lasic, lisow, i tym podobnych blozej nieokreslonych zwierzat. Historia dobrze sie konczy, podobnie zreszta jak prawie wszystkie opowiesci Sendaka, u ktorego dzieci budza sie ze zlych snow, albo wracaja do domu po niebezpiecznej wyprawie, gdzie czekaja na nich rodzice, ciepla kolacja, albo szklanka mleka. Ale temat oswajania wlasnych strachow i ciemniejszych stron wlasnej osobowosci zostaje przprawcowany.
A z tymi dobrymi zakonczeniami, to nie ma sie co tak rumienic, Heleno. Szekspir pod koniec zycia najbardziej je lubil. A ja chyba najbardziej ze wszystkich lubie te niby prosciutkie, bajkowe jego ostatnie sztuki. Wiec klub dobrych zakonczen wcale nie musi byc obciachowy (byle by nie byly za plaskie, za jednoznaczne, za malo prawdopodobne w kontekscie poczatku i srodka.) 😉
Gimme Alexander MacCall Smith anytime! Albo wczesna Maeve Binchy!. 🙂 😉
To gdzie należy opłacić składkę, żeby dostać legitymację klubową Klubu Miłośników Dobrych Zakończeń? 🙂
Bardzo mnie cieszy dobre zakończenie wizyty u nieludzkiego i udana kąpiel – choć grzybica to oczywiście nie jest dobra wiadomość. Ale dobry lekarz jest na wagę złota. Znowu masz szczęście, Furkocie. 🙂
Ja też do KDZ 😳 I jeszcze żeby w trakcie nie było strachów i przemocy. Za dużo tego na co dzień. Na szczęście jest Jane Austen. Zawsze można sięgnąć z półki i zaszyć się w fotelu z Emmą, Elizabeth lub Fany. Dobra odtrutka na całe zło tego świata.
Skladka nie jest takim problemem, Ago. Gorzej, ze czlonkostwo w Klubie oplacane jest znoszeniem rozlicznych prychan, ironicznych uwag, pogardliwych spojrzen i calego worka innych upokorzen. To jest gorzej niz kopac psa pod stolem albo powiesic na scianie jelenia na rykowisku.
Ale drugiej strony – co uzyjemy sobie, to nasze! 😆
No, tak. Wychodzenie z szafy ma swoja cene. 😈
Mam nadzieje, ze ten grzybek Furkotowy nie jest jakis naprawde bardzo czepliwy i da sie go rychlo pozbyc. Choc zawsze to troche trwa.
Mordko, a Ty dostałeś kiedyś głupiego jasia? Bo ciekawa jestem, jak długo koty dochodza do siebie po takim zastrzyku. Bo Furkot nadal nie w formie, choć minęło już pięć godzin od zastrzyku.
To jest OK. Jutro znow bedzie soba. Glupi jasio trwa czasem dluzej niz pelna narkoza, gdyz po narkozie dostaje specjalny wybudzajacy zastrzyk, a po glupim jasiu nie.
Najlepiej zostawic go dzis w spokoju. 😈
To dobrze. Dziękuję 🙂
Mam pewien problem z zakonczeniami u Dickensa. Bo wprawdzie niemal wszystkie powiesci koncza sie dobrze, wszystkie rozpoczete watki sa na koncu pozawiazywane w supelek, ale zawsze mam wrazenie, ze sam Autor albo nie byl przekonany do „dobrego zakonczenia” albo wysmarzal je na chybcika, na kolanie, nie wiedzac jak przestac juz pisac powiesc.
Niektore dobre zakonczenia sa wrecz zle – dla mnie – jak np. w Wielkich nadziejach, Magwitch, skazaniec, dobrodziej Pipa, umiera w wiezieniu tuz przed straceniem. Niby umiera jako zadowolony czlowiek, ale wolalabym aby dozyl zycia jako ukochany dziadek dzeci Pipa, otoczony cieplem i luksusem, tyle sie przeciez juz nacierpial. 😳
Dickens podobno mial problemy z zakoczeniem tej powiesci, juz po usmierceniu Magwitcha. Najpierw wymyslil, ze Pip spotyka na ulicy Estelle, ktotrej wstretny maz juz nie zyje, a ona po raz drugi wyszla zamaz… Potem rozni koledzy Dickensa po piorze zaczeli krecic nosem i on to zakonczenie zmienil. Ktos tam uznal, ze za smutne, wiec Dickens szybko zmienil , ze po spotkaniu na ulicy, miedzy owdowiala Estella i Pipem zaczyna sie jakis romans. Niby bardzo dobrze, bo Pip cale zycie sie kochal w Estelli, ale jakos w takim pospiechu to zakonczenie zostalo dopisane, ze sie w niego nie wierzy do konca.
Powienien byl sie lepiej postarac. 😳
Wróciłem i widzę niedwuznaczne społeczne zamówienie na bajkę z ciemnym środkiem, ale obowiązkowo dobrym zakończeniem. 😎
No dobra, postaram się takową napisać, ale dopiero po tym, jak dojdę do siebie i do zrobienia kolacji czyli obiadu. 🙂
A początek ma być bardzo niedobry, z trupami i ze wszystkim. 😈
Wasze życzenia bywają dla mnie rozkazami, jak mi akurat spasują. 😈 Kolacja musi trochę posiedzieć w piekarniku, to ja szybko wykorzystam przerwę i zacznę pisać. Z trupami i ze wszystkim. 😎
Blagamy, Bobik!
Zanim będzie bajka:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11690322,Umorzono_sprawe_zakonnicy__ktora_uderzyla_niepelnosprawna.html?lokale=trojmiasto
😯
W Gdyni jest szkoła specjalna, do której chodzą dzieci autystczne. Na warsztaty terapeutyczne chodzila kiedyś z nami matka dziewczynki z ZA, uczęszczającej do tej szkoły. Kobieta twierdziła, że dzieci autystyczne są tam bite celem uspokojenia. Personel przedstawiał tej pani bicie jako jedyną skuteczną metodę panowania nad grupą autystów. Z początku nie uwierzyłam, myślałam, że zmyśla, dopóki z innego źródła nie doszła mnie podobna pogłoska. Wśrod pewnej części nauczycieli szkół specjalnych istnieje podobno przekonanie o tym, że jakkolwiek drastyczna, metoda ta jest akceptowalna i można się do niej uciekać w trudniejszych przypadkach. Włosy na głowie stanęły mi dęba. Wybieramy się z jeszcze jedną matką z grupy terapeutycznej do magistratu w tej sprawie. Myślę, że przypadek tej zakonnicy i opisany przeze mnie wyżej, to dwa wierzchołki tej samej góry 🙁
Sąd uznał, że 67-letnia Jadwiga R. dopuściła się pobicia dziewczynki, ale nie zrobiła tego celowo, tylko po to, aby uspokoić podopieczną.
Ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu sąd warunkowo umorzył sprawę na okres próby
??????????????????????????????????????????????????????
mozna zalamac sie
przepraszam (calkowita powaga) za linke do tego pana Luczewskiego i jego kolegi blokowego, co o pana L. tekscie sadzic powiedzial dobitnie pan Nawratek, ja tylko pytam sie cichutko dlaczego u takich ludzi zamawia sie teksty, drukuje sie, dlaczego ludziom o tak oblednych (dziekuje Bobiku za slowo) pogladach robi sie forum do ich gloszenia? i to „Znak”.
brakam? 🙂 😀 😆
brykam fikam
Powybijalabym szyby w takiej szkole – nie celowo, tylko po to by dac wyraz niezadowoleniu.
A GW zamieszcza tez reportaz z podstawowki, gdzie nauczycielka znecala sie nad dziecmi, ale rodzice im nie wierzyly.
Jest jakas u nas kultura nie traktowania slow dziecka serio.
Moim rozdicom tez sie zdarzalo, gdy bylam dzieckiem. Przestalam wtedy cokolwiek opowiadac ze szkoly, bo obowiazywalo automatyczne myslenie, ze dorosly ma zawsze racje.
Bardzo mi będzie miło,jeżeli Leśny Dwór się przyda.Gdyby ktoś jechał przez Krosno,to służę oprowadzaniem.Kontakt u Pani Kierowniczki,lub u Bobika,któremu zaraz prześlę realny adres.
Ago,moje poinformowanie jest dość wybiórcze,ale dotyczy tematów ,którymi jesteśmy żywotnie zainteresowane.Nieprawdaż?
Ago, dziękuję Ci, że jesteś 🙂 .
Gdy po całym dniu znużona latami na karku nie mam ochoty kompletnie na nic, ani na resztę dziś, ani na całe jutro, wystarczy, że przeczytam jakikolwiek Twoj wpis i już wszystko nabiera innego wymiaru – staje się promienne i radosne, nawet, gdy nogi ciążą.
Wznoszę toast brandy 501 za tych, którzy Cię stworzyli 😉 .
A wszystkim proponuję wypicie toastu za Agę w/w brandy, bądż tym z mocniejszą głową brandy grappa.
Toast za Agę 🙂
Łabądku, ja bym była żywo zainteresowana tym, jak poszedł Pewien Remont, ale wiem, że architektów obowiązuje tajemnica spowiedzi 🙄
Za Agę nieustająco!!!
Do Vesper:pewien remont dopiero wchodzi z fazy projektowej w realizacyjną z przyczyn absolutnie od architekta niezależnych i związanych raczej z totalną niezgodą Inwestora na świat realny.Trudno też pruć XVI wiek na odległośc.Za to wielogodzinne dialogi z Inwestorem – bezcenne.Ale zmierza ku dobremu…Tfu.tfu….. ..
A będzie choć maleńka półka w łazience? 🙂
Wywalczyłam całą wnękę.I to bez bicia dziecka!! .
Wywalczyłam całą wnękę.I to bez bicia dziecka!! .
Co to za stereo??
Łajza uznała fakt za godny powtórzenia 😆 Jesteś wielka, Łabądku 🙂
Wielkość Łabądka potwierdzam solidnym odciskiem łapy. 🙂
Na to bicie otworzył mi się taki straszny nóż w kieszeni, że chyba kieszeń przedziurawił. Wrrrr i jeszcze raz wrrrr! 👿
Jak już tak lubicie debezety z porcją nastroszenia, to poczytajcie sobie w wolnych chwilach:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/96629/ania-z-wyspy-ksiecia-edwarda
No chyba pęknę!I gdzie mnie wtedy pochowacie????Takiego pękniętego łabądzia.
Sorry,zanurzam się na drugą zmianę.Chyba już jestem perkozem…
Wrzucę to tutaj, żeby nie psuć bajkowych nastrojów. Zastanawiałam się, czy w ogóle linkować ten artykuł, ale jest bardzo a propos wyżej linkowanych:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,11691651,Koszmar_w_szpitalu_psychiatrycznym__wspolne_kapiele_.html
Nóż się w kieszeni otwiera. Problem bardzo przemawia mi do wyobraźni, ponieważ wiele dzieci z ZA na jakimś etapie swojego życia trafia na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Zaraz wyobrażam sobie swoje dziecko w takiej placówce. A jak tu zaufać, że nie wyjdzie z traumą nie do naprawienia 🙁