A wiosną niechaj wiosnę…
Są takie okresy, kiedy wpycha się nachalnie, przesłania świat, zabiera światło. Po otwarciu okna podstępnie wkrada się w co któryś oddech. Nic nie daje odwrócenie głowy. I tak widzę ją w odbiciu, pomniejszoną i niewyraźną, ale niewątpliwą.
Za żadną cenę bym się jej nie pozbył. Prawda, ma różne wady, ale jest moja. I mimo paskudnego charakteru zawsze jakoś potrafi chwycić mnie za serce.
Nie, ja tym razem nie o Polsce. O glicynii.
Dzień dobry 🙂
Widzę, że Mordka narobił Okropnego Rabanu. 😳 No, naprawdę nie warto tyle z powodu jednego szczeniaka, któremu przecież ogona nie ucięto, ani nie skazano na wieczne niewąchanie pasztetówki.
Wprawdzie dosyć jestem zażenowany, że tak publicznie chorowałem, ale jednocześnie strasznie wzruszony ogromem Waszej serdeczności. Dziękuję – bardzo, bardzo – Wszystkim za wszystkie miłe słowa i życzenia powrotu do, zarówno blogowe, jak i mailowe. Nie wiem, czy przy tylu mailach będę w stanie odpowiedzieć na każdy z osobna, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi tym razem zbiorcze wyrażenie wdzięczności na blogu. 🙂
A teraz, żeby jak najszybciej odwrócić uwagę od siebie 😉 lecę złapać w zęby jakiś bieżący temat i coś o nim szczeknąć. 🙂
Witaj na Swoim, Pieseczku. Dobrze Cie miec z powrotem po Strachu.
Jak dobrze, Bobiku, że już jesteś 🙂
O, mam Bardzo Ważny Temat. Kocie imiona. 🙂
Widzę, że właściwie się zrobił embarras de richesse. Tyle świetnych imion, że trudno wybrać, które najlepsze. Ale samo ich poczytanie jest przyjemnością. 🙂 Tylko Barkis mi nie pasuje. To jest zdecydowanie imię dla psa (to bark).
Pan Darek tyz piknie. 😀 (Czy będzie się do niego mówić Panie Dareczku?) Bury Wilek chyba mniej, bo przecież on nie bury.
A gdyby się przypadkiem okazało, że Mister Darcy zostanie królem Afsosji, to może nosić tajne imię Król Afsos I. 🙂
Bobiku, jak dobrze, ze jestes! 🙂
No nieeee, Panie Dareczku nie wchodzi w rachubę. Można zawołać z oburzeniem, emfazą lub kokieteryjnie „Oh, Mr Darcy”. Ale Panie Dareczku? Nie wchodzi w rachubę 🙂
Dzień powitań. 😀
Glicynia robi bardzo dobre wrażenie – naprawdę, trudno się u niej domyślić paskudnego charakteru. 😉
Zdrobniale Sosik.
Dobrze Bobiku, że już jesteś wśród nas.
Chcialam powiedziec, witaj Bobiku, ale sie ugryzlam w jezyk, wiec powiem tylko ufff!
Nareszcie wiem jak wyglada glicynia. Jest rzeczywiscie piekna.
Acha, widze ze KM jednak uzyl witaj, co prawda z kwalifikatorem „na swoim”, ale kotom jak wiadomo wolno wszystko.
No, naprawdę mnie zawstydzacie. 😳
To może, korzystając z tego, że już jestem, powtórzę toast Agi z poprzedniego wpisu i wypiję (dobra, dobra, wirtualnie tylko) zdrowie Nowego Domownika Vesper, bez względu na to, jak się ostatecznie będzie zwał. 😀
Trust me, Vesper, Pan Darcy w KAZDEJ sytuacji sie nie utrzyma. To dobre jak sie idzie do weterynarza, przedstawia sie Kot rodzinie i przy innych oficjalnych okazjach. No, chyba, ze wszyscy w domu sa troche jak jeden kolega mojej Starej, ktory o swej zonie wylacznie i zawsze mowi”Malgorzata”. „Nie wyobrazam sobie aby ktos w lozku mowil do zony: Malgorzato!”, ze zacytuje swoja Stara.
W sytuacji wiec intymnej , emocjonalnej, kiedy trzeba Kota przytulic, pocieszyc , poglaskac w nocy przy poduszce, bedzie Darek. Nawet bez Pana, na Ty. 😈
Przypomniałem sobie, że nasz pierwszy, krakowski jeszcze Kot, miał ksywkę (jedną z wielu) Mister Hopkins. Miało to związek z hopkami, które uprawiał z dużym upodobaniem, nawet w nie całkiem młodzieńczym wieku.
Hopki na klamkę też wchodziły w zakres, ale nie były one próbami ucieczki, tylko wyrazem uprzejmości wobec personelu – żeby nie musieli za każdym razem lecieć i otwierać drzwi. 🙂
Glicynia to wisteria, kroliku.
A może nie Darek wtedy będzie, a Dar? 😉 Kochany, słodki Darze, nie skacz na klamkę, daj się przytulić.
Moze byc jeszcze Darsio. 😈
Mordka ma rację – trzeba zawczasu przewidzieć możliwe zdrobnienia, bo inaczej można się nieźle przejechać. 🙄
Da się na przykład artystyczne imię Koterski, a na podwórku będą wołać Świr. 😈
A to niby dlaczego Kocie Mordechaju sobie nie wyobrażasz.
Ja sobie wyobrażam jak również i to, że w znajomym sąsiedzkim poukładanym domu wtorek był dniem wszelakich posług małżeńskich. 😀
Darkot?
W wołaczu: o, Darkocie! A pieszczotliwie – Darkotku. 🙂
Na jakiegokolwiek Mistera mozna czule wolac Misiu. Albo Darsiku… Mozliwosci same sie napatocza. Na moja Mlodsza Siosre Justyne wlalismy w dziwcinstwie Tysiu, od Justysi. Ona tego nienawidzila i musielismy sie potem zwracac do niej formalnie per Justyna. Justyna jest podobna charakterem do mojej Starszej Siostry Elzbiety, do ktorej nie wolno nam bylo mowic Ela, tylko Elzbieta, a w najgorszym razie Elzunia.
Hej, Bobiczku! 😀 😀 ……
Darkot dla mnie brzmi jeszcze za oficjalnie. Moze Darkos, a w wolaczu Darkosiu?
No to ja obstaję za swoim – Sosik.
Ta glicynia-wisteria naprawdę jest straszną dzikuską. W brutalny, niewychowany sposób rzuca się na wnękę okienną i zajmuje ją w całości, nie pytając, czy jeszcze ktoś nie chciałby z niej skorzystać, na przykład słońce. W ogóle nie przejmuje się tym, że mi zaciemnia chałupę. No, ale póki kwitnie, jakoś to znoszę. Za to potem – nożyce w łapy i uczę moresu! 👿
O, Bobiczę! Ja cię i Cię 😆
Mr Darcy brzmi bardz sexy, przynajmniej dla mnie, bo zawszy miga mi w wyobrazni obraz Colina Firtha:
http://www.imdb.com/media/rm1700707072/nm0000147
Króliku, Mister Darcy na fotce to ten z lewej czy z prawej? 😎
Ale to jest tylko biedny zagubiony, zestresowany kot.
Pobędą razem i zobaczą, jak kot ma na imię.
On też musi to imię lubić.
Uświadomiłem sobie, że zgodnie z zasadami to ja wszystkim powinienem powiedzieć: witajcie! I nawet profesor Bralczyk by się nie czepił. 😆
Ten z lewej, to chyba Darkoń. 😉
Pewnie, że właściwe imię ustala się w praniu i często jest zupełnie inne od początkowego/-ych. Ale jak widać, samo wymyślanie jest szalenie ekscytujące. 🙂
A ktory wyglada ci na bardziej sexy Bobiku?
Bobiku… Bobiku…
Jak Ciebie tu nie było, to tu się zawiązały jakieś tajne stowarzyszenia. Chcą Cie pozbawić papierosów i internetu.
Usłużny.
Darcy/Colin Firth nurkujacy w jeziorze:
http://www.youtube.com/watch?v=hasKmDr1yrA
Króliku, zawsze marzyłam, żeby móc do kogoś powiedzieć „Oh, Mr. Darcy” 🙂
Krakowskim targiem doszliśmy do porozumienia – kot ma na imie Wilbur, a na nazwisko Darcy. Możemy więc zwracać się do niego po imieniu, a oficjalnie per Darcy 🙂
To byla, Kroliku, najlepsza adaptacja Pride and Prejudice jaka byla, BBC zreszta. Mysmy ja z E. uwielbialy , zwlaszcza E., bo Pana Benneta gral znajomny brydzysta E. , Ben Whiterow, ktory kiedys ja zaprosil na swoj wystep w teatrze.
Bez dwóch zdań, bardziej sexy jest ten z lewej. Ale coś mi się kojarzy, że on się nie nazywał Mister Darcy, tylko Mister Ed. 😉
Klakier, zmieniłeś nick?
😆 😆 😆
Ja? A skąd?
Klakierze, ja ostatnio cały czas miałem do czynienia z członkami takich tajnych stowarzyszeń. 👿 Rozpoznawałem ich po fartuszkach. Białych. Ale ich wykiwałem i bryknąłem. 😈
Tak tez przypuszczala, vesper… ja zreszta tez… ogladam wciaz te scene zlinkowana przez Monike…
Wilbur to bardzo dobre imie. Nie smiej sie, ale prosiecie naszych przyjaciol nazywalo sie Wilbur; wolalismy na niego Wilba. Byl bardzo inteligentny i sympatyczny.
Matko, Króliku, oni tego Wilbura na salonach trzymali?
Łylba – to chyba jednak z Konia, który mówi.
Do Klakiera całkiem na serio – strasznie mi przykro z powodu pogrzebu Twojego młodego znajomego. Ja wiem, że w naturze śmierć jest poniekąd ceną za życie, ale gdybym ja to urządzał, byłaby możliwa dopiero po osiągnięciu jakiejś tam granicy wiekowej. Bo 15 lat… Naprawdę łza się kręci. 🙁
Jeden bardzo znany i zasluzony bodaj pod Monte Cassino polski general osiadly po wojnie w Londynie tez trzymal swinie na „salonie”. BYla to jakas wietnamska swinia, one sa mniejsze, ciemne i bardzo brzuchate. Najbardziej lubila podobno wylegowac sie przed aga – to taki piec, kiedys juz o adze rozmawialismy.
Dzięki Bobiku.
Jakoś nie mogę się z tym pogodzić.
Był bardzo dzielny w swej walce przez ten rok.
Wydawało się ostatnim czasem, że idzie ku lepszemu i że jest szansa. W ciągu niecałych dwóch tygodni wszystko załamało.
Tu jest taka wietnamska swinia. Ponoc sa okropnie rozkoszne,
http://www.youtube.com/watch?v=cAO9_ZGpHu0&feature=related
mt7, tak, na salonach. One sa b czyste te swinki, sa tez w rodzaju mini.
http://www.youtube.com/watch?v=8wic_MjEyBM&feature=related
Czy ta rozmowa o świnkach to jest może dyskretna zachęta dla Vesper, że skoro już ma kota, to i towarzyszka zabawy by się przydała? 😈
http://www.youtube.com/watch?v=b_ce-24ILFg&feature=related
Kazdemu zdarzalo sie znalezc ze swinia w lozku 🙄
To jest tylko takie meandrowanie i dygresje na temat i nie na temat. Bo sa dobre momenty, jak otwarcie swojego domu dla kotka z sierocinca i szczesliwa ucieczke do domu ze szpitala, i glycynie. I bardzo smutne jak ten mlodziutki znajomy klakiera. Takia kruchosc.
Świnia to zdaje mi się rodzaj żeński?
Się biedakom rozjeżdżają nogi na tych podłogach.
Wilbur nawet pasuje do prosia.
Czego to człowiek nie skrzyżuje, żeby sobie nową zabawkę sporządzić.
Wydaje Ci się to zabawne, Klakierze?
A taką świnkę powinna Pani Kierowniczka zaadoptować. Dywanik, instrumenty, muzyka… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=zaZMAb6mc5E&feature=related
Tak Króliku, jest w tym wszystkim jakaś kruchość.
Wydawać by się mogło, że ważniejsze są bieżące spory.
I raptem staje się wobec wyroków Losu.
I kończy się dyskusja.
Ad mt7 5 maj 12, 17:32
Proszę nie brać wszystkiego co piszę, na serio.
Czasem ma ochotę zazeenić.
Ad Bobik 5 maj 12, 17:33
Ależ Bobiku, merytoryzm szwankuje.
Nie wiem, Bobiku.
Okropnie mlaszcze. 🙁
Wczoraj w autobusie siedziałam dłuższy czas na pętli z jegomościem, który przeraźliwie mlaskał, siorbiąc co chwila jakiś napój.
Byłam przekonana, że człowiek coś zjadał hałaśliwie, a on gumę do żucia gryzł i tak mlaskał. 😯
Nie dałabym rady w domu.
Przepraszam, że jestem monotematyczna i znowu o kocie, ale mam dylemat. Kot spędził prawie miesiąc w schronisku, gdzie jakoś wyjątkowo czysto nie jest. Siedział w klatce i nie miał tam miejsca, by się wygodnie usadowić i umyć. Przydałaby mu się kąpiel. Czy mam go wykąpać, czy nie wykąpać? Trochę się bojam, że wyjdę z łazienki cała w szramach. Ale z drugiej strony, on jest naprawdę stasznie brudny. Co radzicie, doświadczeni członkowie kociego personelu?
Klakierze, ściśle gramatycznie, to masz oczywiście rację z tą świnią. Ale… (Oglądać, nie oglądać, głównie podpis mnie zaciekawił: kurczę, marny ze mnie widz, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ten 'cytat’ to falsyfikat.) http://www.youtube.com/watch?v=W1zI6tu4QPA
A słynna szuja, szczeżuja i co tam jeszcze Ireny Kwiatkowskiej też, bynajmniej, nie do osoby płci żeńskiej były skierowane.
Bobik bohater, wymknac sie z placowki opanowanej przez biale fartuchy w Sobote, to WYCZYN 🙂
hip hop hura
https://lh6.googleusercontent.com/-5axWDsN5J5U/THkGab0zuMI/AAAAAAAABrk/aLzvqLB1pV0/s512/DSC_1481.jpg
Vesper, ja tam mojego Felixa dorocznie kapalam i dawalam mu lekarstwo prewencyjne (zdaje sie Sentinel) na pasozyty i pchly. Lekarstwo wciera sie w karczek (gdzie nie moze zlizac) co miesiac od 1-go czerwca poczynajac przez chyba 5 miesiecy. Felix owszem drapal w kapieli, ale trzeba po prostu to zrobic szyko: zmoczyc ciepla woda, namydlic kocim szamponem i splukac. Moim znaniem dobrze jest zmyc z niego to schronisko i co on tam ze soba mogl przyniesc. Powodzenia, trzymam kciuki.
A wiesz, Rysiu, faktycznie w sobotę na tyle nie było łatwo, że musiałem znajomości użyć. Ale polski pies jestem i w takim załatwianiu spraw miałem wieloletnią tresurę. 😆
Rutyna jest nastepujaca.
Metoda nr 1.
Do zlewu w kuchni nalac cieplej, nie goracej wody, okolo jednej trzeciej wysokosci.
Przygotowac dwa duze reczniki kapielowe. Wokol zlewu powinno byc pusto. Przygptowac szampon dla dzieci (jesli nie masz pod reku specjalnego szmponu dla kotow, ktpre sa lepsze i nie powoduja podraznienia delikatnej kociej skory). Przygotowac co jamniej dwa dzbanki cieplej wody.
Kota zanurzyc w zlewie i przytrzymujac jedna reka, druga polewac woda ze zlewu, rpzpeinic szampon i strannie omijajax starannie uszy, aby sie nie nalala do nich woda.
Nie przestawac przemawiac do kota, cichym, spokojnym glosem.
Wypuscic wode ze zlewu i wylac na kota oba dzbanki z woda.
Wyciagac kota owinac go recznikiem, bo bedzie drapal.
Postawic na podlodze i narzucuc drugi, suchy recznik.
Nie przestac przemawiac.
Zaraz bedzie druga metoda (copyright mojej mamy)
Ależ Ago, ja tylko sobie zazeeniłem. Tak dla paddierżania razgawora.
A ja bym chyba w pierwszy dzień prawdziwej kąpieli nie robił, bo to duży stres, a miał ich już dziś biedak dosyć. No i zaufanie do Personelu od razu zostanie podważone. Można na razie „przetrzeć” łagodnie futro i łapy wilgotną gąbką, a kąpiel jutro czy pojutrze.
Ja się na kotach nie znam, trochę na ludziach.
I też bym pierwszego dnia nie robił łaźni.
Ja też, ABSOLUTNIE nie!
Żadnego mycia, kot do reszty zgłupieje i przerazi się.
Metoda nr 2:
moze byc stosowana tylko wtedy kiedy jest pod reka kabina prysznicowa.
1. Rozebrac sie do rosolu.
2. Owinac sie recznikiem kapielowym (opcjonalne) .
3. Ustawic temperature wody i polozyc prysznic na podlodze.
4. Wejsc z kotem do kabiny prysznicowej zamykajac starannie drzwi za soba.
4. Postawic kota na ziemi i nie przestajax przemawiac w pozycji zgietej umyc kota niezbyt duzym strumieniem wody.
5. Owinac w recznik kapielowy, ktory byl zawieszony na sciance kabiny.
6. Wyniesc z kabiny.
7. POsmarowac jodyna wszystkie ew. zadrapania.
8. Przeprosic kota na kolanach.
Jest to w gruncie rzeczy najlatwoejszy sposob wykapania kota. Sprawdzone na snieznobialej angorze, ktory nieustannie wskakiwal do kaluz i stosow mokrych lisci zebranych w ogrodzie.
Tez bym raczej odczekala dzien-dwa.
To znaczy, ja też – odnosiło się do Bobika, nie do tego, ze się nie znam na kotach.
Mój 23-letni pers NIGDY nie zaakceptował mycia i zawsze dygotał jak galareta.
Kot bedzie sie sam domywal po schronisku. Koty sa urodzonymi higienistami.
Kiedy Vesper pisała o kocie i że trafił do schroniska, to napisałem wtedy, że to będzie zupełnie inny kot. Sądzę, że trzeba kotu dać czas, aby odreagował schronisko. Nie wiem, jaką pamięć mają koty i czy ten kot pamięta serdeczność Vesper przed schroniskiem i czy pojmuje konieczność bycia w schronisku. Myślę, że musi upłynąć jakiś czas, zanim zaakceptuje nowe miejsce.
A nie ma jakiegoś rozwiązania doraźnego? Np. suchych szamponów dla kotów?
Ja tez dygocze i moj brat dygotal . Abrasza nigdy kapany nie byl, bo nie wychodzil z domu (IV pietro).
Ale poprzedni bialy Gonzago pierwszych pare lat sam wskaiwal do wanny napelnionej woda i troche plywal. Raz wskoczyl i nadzial sie na jakis olejek smierdzacy lawenda, po czym nie chcial juz wskaiwac. Trzeba go bylo kapac pozna jesiuenia bo przychodzil umorusany.
A właściwie to jaki jest powód mycia tego kota?
Aga (5 maj 12, 13:09, wpis poprzedni) – lekarze niemieckiego szpitala odkryli, że bardziej niż papierosy Bobikowi szkodzą kuplety i inne takie pisanki wierszowe. Starannie mu tego zakazano i proszono znajomych o nadzorowanie, żeby mu się coś nie psinęło rymem.
A Pandarek miał siostrę, Pandarkę, właścicielkę puszeczki z delikatesami. Rzekł andsol ze stopą na progu. Aha, na jednym blogu, do którego dotarłem dzięki rysberlinowi opowiadałem o moim kopernikańskim odkryciu, które może warto tu powtórzyć:
Co do niemieckości Kopernika, to w wydanej w zeszłym roku książce „A More Perfect Heaven” Dava Sobel cytuje list Kopernika do króla Zygmunta (Starego, ale nie zwraca się do niego per „Stary”) z zapewnieniami, że gdyby trzeba było to i umrze w obronie Olsztyna przed Krzyżakami, ale prosząc raczej o przysłanie posiłków. A rok był 1520. Więc będąc autorem takiego listu nie za bardzo nadaje się na wielkiego bohatera niemieckiego narodu.
Ja to się już w dziecięctwie zastawiałem, czy stawianie znaku równości pomiędzy Krzyżakami, a Niemcami, to ma jakiś sens.
Nigdy też nie uzyskałem na to pewnej odpowiedzi.
O, ja nawet ten wpis o 13:09 kompletnie przegapilam.
Mysle, ze Bobikowi szkodza i papierosy i caloksztalt swiatopogladowy: czytanie ksiazek, gazet, rozwmowy z ludzmi, zastanawianie sie nad swiatem i historia. Szkodzi mu szczeglny rodzaj umyslowosci uksztaltowany czesciowo w srodowisku, czesciowo podrozami, czesciowo przezytymi latami, a czesciowo przez jakas szczegolna konstrukcje serca.
Tego ostatniego akurat nie chcialabym zmieniac, natomiast warto zastanowic sie nad Nalogiem.
Bobiku… Bobiku…
A nie mówiłem…
Andsolu, przeraziłeś mnie. To by znaczyło, że ci lekarze, to dobrzy koledzy doktora z wierszyka Brzechwy o słabej żabie. Bobiku, jak to dobrze, że ich wykiwałeś! 🙂
Co innego, gdyby powiedzieli, że Bobikowi szkodzą marne kuplety – na ten przykład takie, jak moje. Wtedy podeszłabym do tej diagnozy z szacunkiem i złamała internetowe pióro.
Uważajcie, bo ja dziś uciekliwy jestem i jak mnie będziecie naciskać, żebym się zmieniał, to Ucieknę. 😈 Zwłaszcza że drzwi uchylone, bo andsol trzyma w nich stopę. 😀
Trudno, przemogę nieśmiałość i zapytam.
Bobiku, a jak naprawdę się czujesz?
Heleno, jestem zdruzgotana – miałam się za nieprzegapialną. 😆 😉 Pociesza mnie tylko to, że foma z pewnością nie przegapi i policzy. 😉
Okej, odpowiem krótko i szczerze: czuję się nieźle, ale też czuję, że jeszcze powinienem uważać i nie szaleć nadmiernie. W związku z czym będę sobie robił przerwy na odpoczynek. 🙂
Ale przyznaję, że tak w ogóle o swojej słabującej cielesności nie bardzo lubię na forumie opowiadać. 🙄
Pozostaje nam zatem duchowosc do omawiania.
… i Nałogi… 😀
Aga, domyslam sie, ze przegapilam tylko i wylacznie dlatego, ze w tym samym czasie wklejalam Eliota, dlugiego. Wiec jak sie pojawily napstepne wpisy po moim, to po odswiezeniu strony, juz Towjego nie widzialam.
Jasne, Bobiku. 🙂
Też się tak domyślam, Heleno. 🙂
Kokospoko, Klakier. I do Nalogow wrocimy.
Dziękuję za porady kąpielowe. Skorzystałam z tej o wilgotnej gąbce. Prosiłam wczesniej sąsiadkę kociarę o pomoc w kąpieli, ale kot nie pozwolił jej się nawet wziąć na ręce. Mi pozwala się wziąć na ręce i przytrzymać, nawet kiedy drzwi wejściowe są otwierane i bardzo chce wyjść, więc chyba coś tam pamięta.
Hej. tam, Madrale!
Dlaczego moj Skype mowi, ze jestem offline, kiedy jestem online?
Mona byc jednoczesnie on i off?
Jak zrobic, zeby byc online na Skypie??
Wejdź w program i się połącz (zmień statut).
Więcej nie wiem, bo dawno nie używałam.
Hm. 😳
Pogoda dziś u mnie tak okropna i ogród tak smętny, że sięgnąłem do zdjęć z – niewielu, niestety – słonecznych kwietniowych i majowych dni. A nawet je z rozpędu wrzuciłem na picasę (zdjęcia, nie dni). Gdyby jeszcze ktoś miał ochotę pooglądać, to są tutaj:
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/OgrodMaj2012
O rany, to wszystko Twoje, Bobiku? Piękne. I kwitnie na wyścigi. 😀
Lomatko, Bobik! Coz za zaczarowany ogrod!
Co to sa te Czarne Kwiaty dzwoniaste?
Już Ci kiedyś pisałam, że piękny masz ogród, Bobiku. A on teraz jeszcze piękniejszy! Marzenie…
Bardzo mnie interesują te białe i fioletowe kwiatki. One u nas są sprzedawane chyba jako stokrotka afrykańska, roślina jednoroczna. I ta jednoroczność mnie trochę zniechęciła, bo staram się najpierw obsadzić ogród bylinami. Czy te TWoje kwiatki też są jednoroczne?
Chyba akwilegia?
http://en.wikipedia.org/wiki/Aquilegia
Heleno, czy to jest normalne, żeby kot od mniej więcej 15.00 aż do teraz ani razu nie skorzystał z kuwety (ani obok)? I żeby jadł, ale nie pił, nawet z dużej miseczki?
Prawdziwy ogród. Piękny. 🙂
Te niby czarne to są petunie, takie ciemno filetowe, że czarne.
Dobry wieczór 🙂
Bobiku, trzymam za powrót do zdrowia.
Urlopy mają poważny minus. Się kończą. 🙁
Poniżej krótka relacja
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/110_PANA02?authkey=Gv1sRgCMnL_bWj_IyyiAE
Po polsku to są Orliki:
https://www.google.com/search?hl=pl&rlz=1G1GGLQ_PLPL273&q=Orlik+kwiaty&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_qf.,cf.osb&biw=1183&bih=720&um=1&ie=UTF-8&tbm=isch&source=og&sa=N&tab=wi&ei=VnKlT87GKoPDtAaa2fSZBQ
W Polsce sporo rośnie różnych odmian, ja raczej różnokolorowe widziałam, ale z opisu wynika, że jest spora różnorodność.
Korekta
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/BiaOwieza2012?authkey=Gv1sRgCI-m_PTd-fushAE
Irku, musisz udostępnić zdjęcia.
Zmienić statut z 'tylko ty’ na 'ogólno dostępne’.
A ja weszłam na stronę ze zdjęciami Irka za pierwszym razem, z pierwszej linki, znaczy. Mgła bywa bardzo urokliwa. 🙂 A takiego motyla nie widziałam.
Relaks, zydowska matko. Wysiusia sie jak przyjdzie potrzeba.
Akwilegoa – oczywoscie orliki, bo aquila to orzel.
A Czarn Kwiaty powinny sie nazywac oczywoscie norwidki.
Vesper chyba nie chodziło o orliki, tylko o te inne, co u nas się nie nazywają stokrotka, tylko jakiś tam aster, a nie są chyba ani jednym, ani drugim. One mogą być wieloletnie, ale nie w glebie. Mam jedno takie z zeszłego roku, w jeszcze ciemniejszym, aksamitnym fiolecie, przechowane w doniczce (po lekkim przycięciu), w domu (jak pelargonia). Już ma w tym roku pączki i niedługo zakwitnie.
Ale i jako jednoroczne rośliny są do wykorzystania. Byliny sadzi się z odstępami, żeby się mogły rozrastać, więc zwłaszcza na początku są między nimi puste miejsca i właśnie w takie miejsce warto wsadzić jakiegoś efektownego jednoroczniaka. 😉
A to czarne to istotnie petunie. Bardzo trudne do sfotografowania, bo tylko w niewielu warunkach świetlnych wychodzą szczegóły.
Mnie też się Irkowe zdjęcia otwierają i to bardzo pięknie. 🙂
Ech, prawdziwy las… U nas takich nie ma. 🙁
Śniadanie na trawie bardzo mnie ubawiło. 😆
Heleno,
ja się bardzo staram być Dobrym i Troskiliwym Personelem 🙂 Jeśli wychodzi ze mnie żydowska matka, to znaczy, że dobrze mi idzie 😆
Rzeczywiście chodziło mi o te astropodobne kwiaty. One mi się strasznie podobają i pewnie się jednak na nie skuszę. Bobiku, a czy próbowałeś jej kiedyś rozmnożyć z nasion?
Nie, z nasion nie próbowałem, bo i tak już nie miałbym gdzie zbyt wielu nowych roślin pomieścić. Moje byliny zdążyły się porozrastać. 🙂
To widać, są imponujące 🙂
Jeszcze tylko przez 1 dzień można posłuchać w BBC Radio 4 jednej z moich ulubionych książek Agathy Christie, Cards on the Table. Znakomite jako podkład do prasowania, na ten przykład. 😉
Otwierają się, bo łajznęło mi się z Irkiem.
Kiedy pisałam, to On akurat poprawiał status albumu na dostępny.
A jak poprawił, to i pierwsza linka też się otwiera, bo była dobra, tylko prowadziła do niedostępnego albumu. 😀
Orliki zresztą też bardzo polecam. One są niby jednoroczne, ale wysiewają się obok i kiełkują następnym roku, więc praktycznie funkcjonują jak bylina.
Ogród, nieco zarumieniony, dziękuje za wszystkie komplementy. 🙂
Ogrodnik też niech się obleje rumieńcem, bo to przecież pod jego adresem te zachwyty 🙂
Zapodam względem tego tam do kuwety na podstawie świeżych doświadczeń.
W ciągu 2,5 dnia zrobił 2,5 x siusiu, z tego 1,5 raza w jednym dniu.
Poważniejsza sprawa tylko raz.
Różnie to się kształtuje, w zależności …, ale z grubsza tak chyba.
Sorki, ze tak dopowiadam. 🙂
Jak rozpęd, to rozpęd. Spicasowałem jeszcze jedną, kocią serię zdjęć. Pręgowana miała kiedyś bardzo łaskawy dzień i zgodziła się robić za modelkę. 🙂
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/JulkaNaAweczce
Piękna jest, aż się sama ręka wyciąga, żeby pogłaskać aksamity, poczuć ten jedwab. 🙂
I tu po łapie, a gdzie, a gdzie!
Rozmowa z kelnerką. W karcie smażony okoń.
– Czy to jest okoń nilowy czy nasz europejski ?
– Nie, to jest filet
😀
Kierownictwo Brukselkę wrzuciło.
😆
A do fileta najlepiej herbata na gorąco. 😎
😀 😀 😀
Julka wyrosla na bardzo atrakcyjna mloda dame.
Mam nadzieje, ze jest lowna. 😈
Aż za bardzo łowna. 🙁 Wedle zasady „kot żywemu nie przepuści”. 🙄
Rozumiem, ze wolalbys swe mieszkanie dzielic z tabunami malych szarych zlodziei?
Hej, Bobiczku kochany! Wracam po szlajaniu się i słyszę o jakichś szpitalach 🙁 Bez sensu, ale gdyby efektem miało być odstawienie tych… no, nie powiem, czego… byłabym szczęśliwa 😉
W każdym razie wielkie buzi! I dobrze, że jesteś już w domu, Piesku.
mt7 czujna jak mała muszka, ale oficjalnie wrzuciłam u siebie zdjęcie dopiero teraz (musiałam podpisać), a na razie tylko Kolega Bobika 😀
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Bruksela3Maja201202#5739116358519965906
Oni w tej Brukseli maja jakas fiksacje na publicznym siusianiu? Pieski, chlopczyki…
Naprawde! 👿
Pani Kierowniczka też trzyma z tymi Brutusami… 🙄
No, ale tego akurat mogłem się spodziewać. 😉
Z przyjemnością sobie tę Brukselkę pooglądałem, bo jakoś mam do niej dużą sympatię. Niby miasto wielkie, chwilami nawet monumentalne, ale to, co ważne, można przejść w jeden dzień spokojnym truchcikiem i jeszcze pyszny obiad w tym zmieścić. 🙂
Publiczne sikanie dla kotów może jest fopasowe, ale psom na ogół nie przeszkadza. 😉
I stała się światłość, a nawet dwie. Bobikowa 😀 i poburzowa 🙂
Vesper, daj mu wolną łapę i czas. Pamiętasz swój pierwszy dzień w nowej pracy? Mój trwał dwa tygodnie 😕
Pręgowana ma niezwykle dziewczęcą urodę 🙂
Co do siusiających postaci, podobno jest jeszcze Jeanneke-Pis, czyli koleżanka Mannekena, ale nikt mi nie umiał powiedzieć, gdzie. Gdzieś blisko Rue de Boucher – ale nie na samej ulicy (bo ją zeszłam i nic), tylko jakoś na tyłach.
A teraz idę oglądać Pręgowaną 😀
Pan Darcy już się oswaja. Przyłączył się do nas, kiedy siedzieliśmy we troje na podłodze i oglądaliśmy zdjęcia, przyszedł popatrzeć, jak Zosia się kąpie i nawet połaził po krawędzi wanny, potem wpakował mi się na kolana i dość obcesowo domagał się pieszczot. Parę minut mu wystarcza, potem idzie do kina, czyli na któryś z parapetów, ale już się nie modli do drzwi.
O, właśnie tej koleżanki, o której PK wspomniała, szukałam. I znalazłam. http://www.orbis-pictus.co.uk/photo_4359830.html
A może Vesper opowiedziałaby trochę o kociczku?
Jak wyglądało Wielkie Wprowadzenie?
I co kacopyrek na to wszystko?
Łajznęło się z Vesper. 🙂
Świetnie, za parę dni będzie starym domownikiem.
Koleżanka ma gorzej, dlatego ją schowali.
Chętnie bym Wam pokazała, jak Pan Darcy wygląda, ale nie mam konta na Picasie.
Mt7, już trochę o nim opowiadałam tutaj: https://www.blog-bobika.eu/?p=1102#comment-113420
Finał tej historii jest taki, że po rodzinnej naradzie zdecydowaliśmy się kota wziąć do nas, skoro z jakiegoś powodu postanowił mnie zatrudnić 🙂 Trochę to trwało, bo musiał przejść kwarantannę i komplet szczepień, a po drodze jeszcze zachorował. Strasznie się to wszystko odwleklo, ale teraz już jest u nas 🙂
Fakt, po Pręgowanej od razu widać, że dziewczynka i to taka rokokowa. Jednym z jej imion jest zresztą Porcelanka. 🙂
Świetnie, że Mister Darcy tak szybko akceptuje otoczenie. Po jednym dniu to u kota naprawdę jest szybko.
Słodziak z tej Julki. Widać, że charakterna 😉
A ogród boski!
I Irka przyroda wspaniała. Zwłaszcza te krajobrazy mgielne – mistyczne jakieś…
Świat jest piękny 😀
Vesper, jak mi przyślesz fotkę mailem, to mogę wrzucić na swoją picasę.
Ago, tam też nie piszą, gdzie dokładnie jest ta koleżanka. Wstydzą się czy jak? 😯
Wiki podaje:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jeanneke_Pis
Bobiku, wysłałam
Ach, wszystko to dobrze wiem, Vesper.
Złakniona byłam szczegółów dnia dzisiejszego, ale już trochę napisałaś, więc jestem szczęśliwa. 😀
Może jeszcze pasztetówkę odstawić, bo cholesterol?
Co to za życie bez fajek i cholesterolu?
Czym, bez fajek i cholesterolu, będziemy się różnić od brokułów?
Ostrzegam, jak się nie odczepicie wszyscy od używek i diety Bobika, nie zawaham się filozofować. 😈
Sorry, Wielki Wodzu, ale ani mi w glowie odczepiac sie, a Ciebie sie nie boje. Mozesz filozofowac ile chcesz.
Wielki Wodzu, jestem przyczepiona tylko do moich 😉
Wodzu, może profilaktycznie wypuść od razu jakąś strzałę filozoficzną, bo perspektywa zostania brokułem okrutnie mnie przeraża. 😎
Tu jest vesperski Kocur. Dołączyłem go do albumu ze słynną Kasią z opowieści Heleny.
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Kasia#5739159296822730626
Nie da się ukryć, że on rzeczywiście wygląda jak Mister Darcy. 🙂 Piękny zwierz.
I jak się wygugla tę ulicę i włączy zdjęcia, to ukazuje się rozczarowujący widok, za czerwoną kratą zamkniętą na kłódkę nie widać, że to jest rzeźba:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Muzyczny#slideshow/5739163271397368546
Dziękuję, Bobiku, za publikację. Mister Darcy robi postępy z godziny na godzinę. Już nie siedzi na parapecie w sypialni, tylko z nami, w kuchni. I drzemie sobie tuż koło nas 🙂 Chyba nas polubił.
Jakież on ma kolory, ten kot, czekoladowe futro i zielone oki.
Te stworzenia są doskonale piękne, nie da się ukryć.
Już go widzę w ogrodzie Vesper. 🙂
Profilaktykę filozoficzną popieram 😀
No Vesper, to jesteście ugotowani. Od teraz Wasze życie będzie się kręciło wokół Kota. Witajcie w klubie 😀
Ladny Pan Darek. A phalaenopsis w doniczce to chyba wypuszcza nowa lodyzke.
Nie, to korzonek, Mordko. Moim phalenopsisom ostatnio wyłącznie w korzonki idzie.
A propos egzotycznych roślin: 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11664615,Akcja__Kaktus__na_maturze__Co_uczniowie_wpisywali.html
Piękne kocisko!
Wielki Wodzu, czy mam się czuć obrażona, bo ponoć niczym się nie różnię od brokułów?
Całkiem zabawna akcja 🙂
Ależ skąd, Vesper, spod liścia pnie się łodyżka kwiatowa.
Może być ich więcej, musisz obejrzeć dobrze.
Podrzucam Wam ukradziony gdzie indziej humor egazminacyjny:
http://www.mmwroclaw.pl/369728/2011/5/2/matura–humor-z-arkuszy-egzaminacyjnych?category=magazyn
„W Sredniowieczu drogi byly tak waskie, ze mogly sie minac najwyzej dwa samochody”.
Lubię brokuły 😎
Mt7, ja te łodyżki oglądałam. Spod innych liści też takie wychodziły i zawsze okazywały się kolejnym korzonkiem.
Haneczko, ja też. I gdyby nie upodobanie do wołowej polędwicy, sama byłabym brokułem 😉
Mr Darcy bardzo akuratne imie, bo rzeczywiscie przystojniak z niego.
Najwazniejsze, ze mamusie kocha.
No kocha, kocha, chociaż przed chwilą ni z gruszki ni z pietruszki lekko capnął w palec 👿
Vesper, nie wiem, u mnie zawsze tak rosną kwiaty.
Wyrastają spomiędzy liści do góry długim badylem, a póżniej kwitną długo.
Wyglądają identycznie jak u Ciebie.
Życzę Ci, żeby to były kwiaty. 😀
Popadnięcie w szezlong brzmi niezwykle inspirująco…
Dobranoc 🙂
Tak, Haneczko.
Dobranoc 🙂
Pani Kierowniczka to tak całkiem bez cholesterolu? Nie wierzę, nawet kwit od lekarza mnie nie przekona. 😉
A w sprawie kota, to nie mam zaplecza teoretycznego. Z praktyki wiem, że kot sam sobie wszystko poukłada, tylko mu się nie narzucać. Czasem rozmawiać, a czasem sobie razem posiedzieć i pomilczeć. Nie panikować, że biedny kot pewnie czegoś by chciał, tylko nie umie powiedzieć, bo umie. 🙂
Jak lekko capnął w palec, to pewnie chce się pobawić z dużym kotem zastępczym. 🙂
To idę spać, co będę tak sam siedział.
Wśród licznych ogrodów kwitnących różami, tulipanami i innym kwieciem odkryty został ogródek z trawą i polnymi gatunkami, których deptać przecież nie grzech. Piękno tych różanych ogrodów jest tak wielkie, że drogę sobie coraz liczniejsi skracają przez trawiasty ogródek, co chyba oczywistym jest, że szkody się takiemu nie czyni, a przechodząc przezeń, słów kilka o zaniedbaniu wypowiedzieć można. Wśród trawy niestrzyżonej i chwast się trafi, nic zatem dziwnego, że spieszącym w ważnych sprawach rzep się przyczepi. Większość przebiega bez większej uwagi, spiesząc do swoich róż bądź w drugą stronę: sklepu z nawozami i narzędziami ogrodniczymi, by pilniej dbać o tulipany. Jak różni właściciele ogrodów bywają, tak wśród nich nieliczni wstępując na pokryty trawą ogródek zatrzymali się, zadając sobie pytanie o sens trawiastego ogródka. Cóż może być ciekawego w trawie i chwastach? Proste pytanie. Nie prostackie: czy właściciel kiedyś upodobni swój kawałek ziemi do otoczenia, w miejsce trawy posadzi róże?
Proste pytanie prowadzi do odkrycia pierwszej zalety ogródka: rozciąga się z niego dokoła widok na piękne kwieciste ogrody. Jego centralne położenie pozwala dostrzec bogactwo wspaniałej flory i inwencji ogrodników, poczuć radość z takiego widoku.
Zaraz po tym przychodzi zaleta druga: użyteczność trawy, przez którą przechodzi się bez obaw o zniszczenie zadbanych wielkim nakładem sił i środków bogatych upraw.
Trzecią zaletą okazała się możliwość podrzucania od czasu do czasu do zaniedbanego ogródka swoich chwastów, skoro właścicielowi nie przeszkadzają jego własne, to chyba nie będzie miał pretensji o sporadyczne przecież, w przelocie i niewielkie porcje…
Jak różni właściciele ogrodów bywają, tak wśród nich i tacy, co wstępując na pokryty trawą ogródek nie zatrzymują się, jak najszybciej przebiegają, za to w myślach pogardliwe wobec traw i chwastów słowa mieląc, satysfakcję tym większą ze swoich upraw odczuwają, a kiedy już wśród własnych kwiatów przy stole zasłanym porcelaną miśnieńską, butelką szlachetnego wina i pismami Petrarki oraz Horacego siądą, chętnie z sąsiadami dzielą się uwagami o swoich szlachetnych odmianach, słówko żalu wypowiadając, że nie wszyscy, nie wszyscy jeszcze w okolicy tak o ogrody dbamy.
Ostatnio właściciel traw postawił skromną tabliczkę:
Witaj przechodniu,
Stąpaj śmiało a by Ci lżej się stąpało, trawa będzie od czasu do czasu strzyżona, jeśli jednak źle stąpniesz, możesz trafić na rzep, za który z góry przepraszam.
Nie ma za co, zeenie, nie ma za co…
Ja z jedrzejowszczyzny, gdzie porcelana, ambrozja, Petrarka i Horacy oczywiscie codziennie do sniadania. Tez mi czasami uszami wychodzi… Chamonix, siodmy raz w tej samej miejscowosci! A przeciez jest tez fajans, wino J-23 i Jan Boleslaw Ozog i wogole ludycznosc, bez rzepow!
A kiedy świtem bładym
Powieka słońca się unosi
I zimną rosę piją trawy
Świat się wydaje lepszy
Lecz żywot w nim skarłały
Dzien dobry klakierze, ze nie powiem witaj, bo obciachowe. Ten swiat o ktorym piszesz kojarzy mi sie ze zdjeciami od Irka.
Ksiezyc dzisiaj okragly jak nigdy; to znaczy nie bedzie taki okragly oprzez najblizsze 100 lat! Mam nadzieje, ze tez mogliscie sie mu dobrze przyjrzec.
Dzień dobry Króliku,
biedne słowo „witaj”, odebrano mu jego wszechwładną internetową pozycję. 😉
Na zdjęciach Irka jest jakaś metafizyczna tajemnica odradzania się życia.
A tu tymczasem z liliowego nieba kropi i burza pomrukuje. A wszystko to wśród poblasku słońca i ptasich treli.
Za kilka godzin moze i tez tak bedzie u mnie. Ale na razie niebo jest czarnogranatowe, ksiezyc okragly jak miska; jest cisza, ktora bardzo lubie.
Milego sluchania treli… Dobranoc!
Bry!
Co to się dzieje, poranne bryki coraz bardziej upodobane przez dyskutantów….
Czy też pojedynkowiczów. Taki WW, w pojedynkę został 😆 już nawet mnie te dowcipy nie śmieszą….
I jeszcze jestem w szacownym towarzystwie pół-brokułów.
Bry! w twoja strone Tadeuszu. Ja tez w kierunku brokulowym zmierzam, choc idzie mi to jak po grudzie jak dotad.
Co ja tu jeszcze robie o tej porze? Zwykle spie jak susel juz przed polnoca.
Jutro wazny dzien w Euro-Zone, wybory we Francji.
ponuro, to za oknem tylko
herbata
doczytalem, obejrzawszy do tego miasta, lasy, ogrody, koty
uff, dzieje sie 🙂
brykam
szeleszcze zaleglosci
brykam
brykam 🙂
fikam 😀
Pospieszalski: głos oczekiwany przez miliony Polaków jest w Polsce tłumiony
przeczytalem, obawiam sie ludzi takich jak pan P., bardzo
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/pospieszalski-glos-oczekiwany-przez-miliony-polako,1,5122676,wiadomosc.html
dla frakcji szczecinskiej (a co z Mar-Jo?)
http://www.nagrodagryfia.pl/Artykul.aspx?a=123
a Twoj, Heleno, burmistrz wygral, mowia ze ledwo co ale z tydzien
wyniki zapomna (sie) 🙂
Dzień dobry,
Mar-Jo OK, czyta – przysłała mi wczoraj namiary na dziewczynkę z Brukseli 😀
pokryty trawą ogródek 😉
Mokre dzień dobry 😉
Właśnie wróciłam z długiego spaceru z Irkiem 🙂
No dobrze, potowarzyszę Rysiowi i zerknę na Pospieszalskiego.
Dzień dobry. Pada, pada, pada…
Cieszę się ogromnie, że Bobik już wrócił do swojego zaczarowanego ogrodu 🙂 .
Wiedziałam, że białe fartuchy nie oprą się bobikowemu urokowi 🙂 .
Przepiękne zdjęcia zrobił Irek w knieji. Takie malarskie. I gmła już niestraszna 😉 .
Hmm, hmm…
Znalazłem zwerbalizowane uzasadnienie wczorajszej wypowiedzi Agi o świniach:
Była pewna feministka w Lublinie,
która chętnie chodziła po linie.
Lecz gdy podniósł kto wzrok
i zobaczył jej krok
Darła się: „wszystkie chłopy to to świnie!”
Ja bardzo lubilem trawiaste, nietkniete reka ogrodnika ogrodki, barzdo w miescie pozyteczne, bo choc porosniete czesto pokrzywami i ostami, sa terenem szczegolnie bogatej fauny, jakiej w innych ogrodach nie znajdziesz – motyli rozlicznych, zuczkow, lisow miejskich, zawilcow.
Od jakiegos czasu jednak Stara mi zakazuje nawet zblizac sie do takiego ogrodka u nas naprzeciwko. bo zrobil sie wielce niebezpieczny, jak mowi – caly pokryty potluczonym szklem pustycgh butelek, starym zardzewialym zelastwem i zwyczajnymi smieciami. Latwo sie tam skaleczyc w lape albo inna jakas krzywde sobie wyrzadzic.
A tak lubilem te motyle i to nocne poszczekiwanie liskow, i dzikie kwiaty, ktore tam wyrastaly. Mozna bylo pohasac sobie…
Mordko, a jak Ona ten zakaz od Ciebie egzekwuje?
Dzień dobry 🙂
Irek przepięknie sfotografował uczciwą, porządną, normalną mgłę. 🙂 Ale gmła dalej straszna. 🙁 Choćby w tym wywiadzie z Pospieszalskim dobrze to widać.
Gdyby ktoś chciał pisać rozprawę, analizującą jakie są metody gmlistej manipulacji, powinien sobie ten wywiad zachować. Tam to wychodzi jak na dłoni. Niemal co odpowiedź jest rozjazd z logiką albo uczciwością, sięganie po argumenty z całkiem innych bajek, a jak już nie idzie inaczej, wyciąganie, kogo U NICH biją. Ale na takie numery najwyraźniej jest publiczność.
A poza tym też pada i zimniej niż w marcu. 👿
Zastanawiałam się potem nad tymi świniami, ale w innym kontekście, niż ten, który tu proponujesz, Klakierze. Nie jestem mocna w inwektywach. Najpierw przyszło mi do głowy, że większość jest rodzaju żeńskiego – i troszkę zawrzałam. 😉 Potem oporna pamięć ruszyła i musiałam przyznać, że dużo, ale wcale nie jestem pewna, czy większość. I, co ciekawe, przyjęło się mówienie o mężczyznach (ta!) świnia, szuja, kanalia, natomiast nie mówi się o kobiecie (ten) palant.
Klakierze, o ile wiem, ten limeryk był napisany przez zatwardziałą feministkę, więc można to zaliczyć do nabijania się ze swoich. 😆
Ja tylko z obowiązku kronikarskiego, bo nie chciałbym się wdawać w dyskusję, która mogłaby komuś sprawiać przykrość.
Ponoć Wiesław Michnikowski zwykł był mawiać (z tą swoją nienaganną dykcją i wyrazem twarzy):
„Baby to są bip, bip, bip”
A ja to Bobiku doskonale rozumiem, więc pomyślałem sobie, że zacytowanie tego, nie zostanie mi poczytane za nietakt.
Świnia (szuja, kanalia) jest żeńska tylko w sensie rodzaju gramatycznego. Jako obelga jest bezpłciowa – równie dobrze można powiedzieć „a to świnia!” o pani, jak i o panu. Wobec takiego równouprawnienia ja tu właściwie nie widzę podstaw do jakiegokolwiek sporu. 😉
Ależ Bobiku, przecież nie chodzi tu o spór.
Ot znalazłem i rozbawił mnie kontekst.
Jakoś wcześniej mi to umknęło.
Ago, to w naszej tradycji językowej jest, że faceci na -a się mogą kończyć. Ten sędzia, ten poeta, to czemu nie ten szuja? 😆
Nie mam cienia ochoty na spieranie się o świnie, 😆 ale ciekawi mnie, dlaczego np. gramatycznie męski palant nie został jako obelga bezpłciowym – a szereg inwektyw gramatycznie rodzaju żeńskiego – tak. Kojarzy ktoś jakąś obelgę – gramatycznie – rodzaju męskiego, która bywa powszechnie i w głównym obiegu języka używana w stosunku do kobiet? Taką obelgę, którą ostatecznie można przytoczyć, bez rzucania się z mostu ze wstydu, oczywiście. 😉 Nie chcę tu urządzać festiwalu przekleństw. Ciekawość pcha mnie czasem na takie pola minowe, a ja w takich przypadkach okazuję się dziwnie słabowita.
Pospieszalski Pospieszalskim, te manipulacje znamy. Ale, jak dotąd u nas jeszcze nie było czegoś takiego:
http://www.lesoir.be/actualite/belgique/2012-05-03/annonce-antisemite-dans-un-train-de-la-sncb-913539.php
(dla niefrankofonów: w pociągu relacji Namur-Bruksela jakiś %^&*$%$& niespodziewanie dorwał się do mikrofonu i ogłosił przez megafon: „Witamy państwa w pociągu do Auschwitz. Wszyscy Żydzi proszeni są o opuszczenie pociągu w Buchenwald”)
I to w tej niby kulturalnej, europejskiej Belgii. Sprawcy nie znaleźli. To się stało akurat, jak tam przyjechałam. Szok spowodowany tym wydarzeniem przyćmiło parę dni później kolejne: młody człowiek został zamordowany na tle homofobicznym.
Nie jest wesoło, jest brunatnie. Co jest przyczyną – plamy na słońcu? 😯
U nas przynajmniej (jeszcze?) nie mordują.
O, nie będzie tak łatwo, Bobiku: ci poeci, ale te szuje. 😉
A polska gramatyka być trudna gramatyka 😈
Szuje, przypadkiem, okazały się całkiem na miejscu. 👿 (Myślę o komentarzu PK – i dziękuję za streszczenie, bo francuskiego, to ja niestety ni w ząb.)
Jeden komputer padł, drugi komputer nie chce się łączyć z domem, trzeci komputer działa jak ślimak na suficie. Tylko Ipad ciągle działa porządnie, ale nic poważnego na nim się nie da robić. Czy ja mogę kląć tylko troszkę? Bo w ogóle to się nie da.
Jedyne co pociesza, to to, że Bobik ma się nieźle. I nawet powiedział rzecz oczywistą, że rodzaj gramatyczny nijak się ma do naturalnego. To dziewczę, ten babsztyl, etc.
Nie wiem czy powiedział, że dyskusja o niemieckości/polskości Kopernika najbardziej przypomina rozważanie jakimi samochodami jeździli neandertalczycy. Nie wiem ze względu na ślimaka.
To nie chodzi o meska koncowke na a, tylko o rodzaj gramatyczny: ten poeta, ale ta sierotra, ten sedzia, ale ta miernotra.
A sto piecdziesiat lat temu bylo jeszcze ten kometa, ten planeta ( w Fortepianie Szopena – „…klos jak zloty kometa…”
Ty patałachu, ty ośle, chyba można powiedzieć do osoby naturalnie żeńskiej (w odróżnieniu od jej gramatyki).
Poza tym nie będę ograniczał swojej wolności wyzywając takie osobami wyrazami o dowolnym rodzaju (przypominam, minimum 5, maksimum 9rodzajów w języku polskim rodzajów 🙂 )
A czemu w tym komputerze działa PageUp, ale PageDown już nie…. bardzo cichutko klnę.
Ad Dora 6 maj 12, 11:31
Może to ma jakiś związek z Księżycem, którego nad polskim ranem w odległej Kanadzie podziwiał Królik.
http://kontakt24.tvn.pl/temat,ksiezyc-olbrzym-cos-pieknego,43895.html?categoryId=2
A tam „Zapowiedź klęski żywiołowej?”
Zaraz, Kocie, a który wyraz na męską końcówkę kończy się na -a? 😯
Ad Tadeusz 6 maj 12, 11:36
No więc właśnie Panie Tadeuszu, wczoraj nieśmiało napisałem, że już w dziecięctwie miałem jakieś wątpliwości przed stawianiem znaku równości pomiędzy Krzyżakami, a Niemcami.
I nadal się nad tym zastanawiam. Propaganda PRL nagminnie używała tego argumentu i mam wrażenie, że ta zbitka propagandowa nadal się ma dobrze.
hmm, hmm – laska
Przejezyczenie, Tadeuszu, niechlujnosc wypwiedzi, jesli juz musisz wytykac. Chozilo o meskie rzeczowniki z koncowka na na.
O, widzisz Tadeuszu – w Ciebie też rąbnęła jakaś asymetria. 😉 Ago, ty patałachu? No, niby można – ale ja się chyba nie spotkałam z takim użyciem.
Ps. 'wyraz na męską końcówkę’ – popłakałam się ze śmiechu. Kilka mi natychmiast przyszło do głowy, niektóre nawet kończą się na 'a’. 😆
No tak się nazywał:
Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie
z pobieżną historią tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zakon_krzy%C5%BCacki
Ale w ogóle mówienie o narodowości przed XIX wiekiem to anachronizm, bardzo niepoprawny metodologicznie.
Jak piszą, woje Mieszka w większości wywodzili się z terenów Niemiec 🙂
No do Agi to absolutnie nie pasuje, zgadzam się 😉 Ale ogólnie chyba się da.
Koteczku, ale wyszło ślicznie 😆
Dobrze radzę nie wdawać się z Tadeuszem w kłótnie językoznawcze, o ile nie jest się wybitną specjalistą. 😆
Zwłaszcza jak Tadeusz dziś takim stanie, że już bez ogródków klnie. Co z tego, że cichutko? Jak się odpowiednio ucho przyłoży, to nawet rosnącą trawę się usłyszy. 😎
A o narodowości Kopernika to mi się nawet nie chce, bo musiałbym wtedy szczekać o takiej oczywistości, że współczesne pojęcie narodu na dobre wykokosiło się dopiero w XIX wieku, więc odwoływanie się do niego w sprawach wcześniejszych to rzeczywiście jak z tymi samochodami w średniowieczu. 🙄
O, łajznęło się z Tadeuszem, chociaż ja nie kląłem. 🙂
Flejtuch. Nierob.
Pan mąż nawrzeszczał wczoraj odzwierzęco 😳 na telewizor. Rzecz dotyczyła „drogi śmierci” Zielona Góra-Nowogród Bobrzański. Różni pochylali się ze zgrozą i troską. Pokazano drogę, krzyże, wraki. Drogę znamy od lat, bardzo urokliwa, wije się wśród lasów, teraz jest po remoncie. Pan mąż dostał szału, bo winny okazał się las. Otóż jak się człowiek rozpędzi to zaraz jest zakręt i nieszczęście gotowe, bo to tylko zwykła dwupasmówka. Sadząc po stanie rozdrzazganych wraków, nie da się tam jeździć nawet stówą, co woła o pomstę do nieba! To hańba, żeby wolny naród nie mógł się swobodnie rozpędzić 👿
Swintuch.
Lapiduch.
No, ale jak się tak trochę podpuści Tadeusza, tak troszeczkę tylko, nie żeby aż się kłócić, to można przy nim zostać choćby poślednią specjalistą. 😉
Dziękuję, Kocie! 😀 Jest, jest upragniona symetria! Ago, ty leniu i ślepaku! 😆
To nie dotyczylo Pana Meza Haneczki!!!!!!!!!!!!!!
W linkowanym przez Pana, Panie Tadeuszu, jest termin Państwo Zakonne. Mam takie wrażenie, że to oddaje charakter istoty ówczesnego Zakonu Krzyżaków. Choć osadzeni w tradycji niemieckiej, byli zupełnie odrębną organizacją społeczną.
Kocie 😆 bo pęknę 😆
Dzień dobry. 😀
Przerwa technologiczna w kuchni (Młodszej szykuję kulinarną „wyprawkę”).
Tadeusz wspomniał o neandertalczykach.
Trafiłam wczoraj na zdjęcie . Tak wyglądałby Neandertalczyk w garniturze:
http://www.neanderthal.de/typo3temp/pics/d01f533f85.jpg
I wałkoń jest dwuznacznie panpłciowy – choć przecież można było dać mu do towarzystwa wałkobyłę. 🙄
Jeszcze przy rodzajach.
W dziecinstwie okropnie mnie zdumiewalo das Maedchen. Bo przecez powinno byc „die”.
W sypialni naszej wisial oleodruk tego obrazu, ktory uwielbialam wrecz odkad siebie pamietam:
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Jean-Étienne_Liotard_-_The_Chocolate_Girl_-_WGA13062.jpg
Ta reprodukcja przewieziona jeszcze chyba przed I wojna swiatowa z Berlina przez dziadka, zatytulowana byla na ramie Das Schokoladenmädchen, wiec dokladnie przepytalam o oba slowa z tytulu.
I potem, jak juz bylam wieksza to wciaz mnie dziwilo. Ale nie wiedzialam wtedy, ze mozna powiedziec „dziewcze” i tez bedzie rodzaju nijakiego.
To „das” mnie się kojarzy z niewinnością dziecka – das Kind
Heleno, stałam przed tym obrazem w Dreźnie wiele razy.Piękny.
Reprodukcję znalazłam w Muzeum Czekolady w Kolonii.
Stałam tylko raz, długo 🙂
Czekolada… Zjadłabym coś mocno czekoladowego, ani za słodkiego, ani za mało słodkiego, co nie jest samą czekoladą, co się trochę ciągnie i trochę chrupie. Na takie właśnie coś mam ochotę, tylko nigdzie takiego czegoś nie mogę znaleźć 🙄
Ja tez wciaz uwieliam ten obraz, Mar-Jo, ktory mnie olsnil kiedy bylam zupelnie mala. Reagowalam na jej (tej kelnerki) anielska pieknosc, i na rozowy kolor czepka i troche pognieciony fartuch i na pieknie namalowana szklanke przezroczystej wody.
Bylam zrozpaczona, kiedy przeprwadzilismy sie z Syberii do Donbasu (mialam 4 lata) i okazalo sie na nowym miejscu, ze rodzice przed przeprowadzka komus go oddali.
Ten obraz zawsze sluzyl mojej matce do odwrocenia mojej uwagi , iedy wykonywala na mnie jakies nielubiane zabiegi: smarowala jodyna stluczone do krwi kolano, robila zastrzyk czy tez usilowala wepchnac we mnie lyzke tranu. Zaczynala o nim wtedy mowic i mnie rozpraszala w mojej bolesci.
Nigdy go w myslach nie nazywam inaczej niz das Schikolatenmaedchen (Bobik popraw, jesli z blde/ami, bo bede do smierci myslec z bledem) .
Mar-Jo, ilu ja znam neandertalczyków w garniturach… 🙄
Zaznaczam, że nie chciałem tą uwagą obrazić Neandertalczyków, którzy też czasem noszą garnitury. 😉
Poprawiłem już w poprzednim poście, Heleno, na Schokoladenmädchen. Z tym że pisanie ä jako ae nie jest uważane za błąd. Niemcy wiedzą, że nie wszyscy mają ichniejsze klawiatury. 😉
Ciekawa jestem co u Vesper. Personel pewnie całkowicie zaabsorbowany 😉
Nie wiedzialam, ze jest w Dreznie. Mam nadzieje, ze nie ucierpial w bombardowaniu.
Mnie to zawsze szalenie zachwyca, jak na obrazie daje się rozpoznać gatunki tkanin. Takie jakieś mam krawieckie kryterium. 😳
Dla Heleny prezencik do poczytania: 🙂
http://www.alte-dosen.de/varia/chocolatiere/chocolatiere_e.htm
Ja tez mam takie kryterium , Bobik.
Pamietam jak sie ucieszylam w czasie pierwszej podrozy do Toskanii, kiedy na XV-wiecznym obrazie przdstawiajacym Zdjecie z Krzyza rozpoznalam obcegi do wyciagania gwozdzi dokladnie takie jakie sama mam w skrzynce z narzedziami. Moje byly zakupione w sklepie Homebase w zachodnim Londynie kilka lat wczesniej. 😳
Vesper, ani Toblerone, ani czekolada Nestle z migdałami i miodem, ani żadne produkty typu crunch? To już nie wiem. 🙁
Nie, akurat sobie klikam w przerwie podczas gotowania. Kot jest już u siebie, zdecydowanie. Wczoraj, kiedy połozyliśmy się do łóżka, ułożył się pomiędzy nami z pytaniem w oczach, gdzie trzecia poduszka. Wdzięczył się, kładł na wznak, zasłanial oczy łapkami, jakby cały chciał się zareklamować jako doskonały kompan do wspólnego spania. Nie byliśmy jednak chętni i wyprosilśmy z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Po pięciu minutach mieliśmy kota z powrotem w łóżku, bo jak się okazało, otwieranie klamek to dla niego bułka z masłem. Jeden skok i jest w środku 🙂
Haneczko, może pod koniec dnia zda relację z dłuższej obserwacji.
Z paru dni to będzie ciekawy materiał porównawczy i piękna historia. 🙂
O, jest relacja.
Świetnie. 😀
To był czyjś pupil.
Pieszczoch. 🙂
http://smittenkitchen.com/2008/11/chocolate-toffee-cookies/ 😛
No, cudny prezencik, Piesku!!!!
Tyle sie dowiedzalam o szokolatierze i o malarzu, ktory ja uwiecznil! Nic z tego nie wiedziaam, nic! Nawet tego, ze malarz byl Szwajcarem, a nie Francuzem, jak dotad sadzilam na podstawie nazwiska. Anie nawet tego, ze obraz od poczatu nazywal sie tak jak sie nazywal, ani ze byl jakis czas wlasnoscia polskiego krola Augusta!
Dziekuje! 🙂
Jak można nie chcieć spać ze zwierzętami? 😯
U nas w domu zawsze Słowianie z bydlęty się tłoczą. 😆
Zawsze do usług, Heleno. Twoich i Czekoladziarki. 🙂
Można, Bobiku, można, szczególnie z niewykąpanymi schroniskowymi brudaskami 🙂
Jakoś mi się z Czekoladziarką ten fragment PT skojarzył:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku,
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość miodowego płynu.
Wiadomo, czym dla kawy jest dobra śmietana;
Na wsi nie trudno o nię: bo kawiarka z rana,
Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie
I sama lekko świeży nabiału kwiat garnie
Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,
Aby każdą z nich ubrać w osobny kożuszek.
Też jestem rozżalona, że Moi kociego z sypialni wygonili (drzwi nie są na klamkę) i ja biedna nie mam z kim pomruczeć przez sen, kiedy do mnie trafi.
Może troje w łóżku, to trochę za dużo. 😉
E, tam. U nas jest czworo i starszyzna wcale jeszcze nie uważa, że to za dużo. 😀
Mt7, jestem pewna że kocur był czyjś, domowy, ale ten ktoś chyba nie był zbyt zdeterminowany, żeby go znaleźć. Puściłam wici w sąsiedztwie, w lokalnym sklepie, do którego wszyscy w okolicach chodzą po zakupy, schronisko jest miejcem, gdzie każdy szukający swojego zwierza dzwoni lub idzie (sama byłam świadkiem trzech takich sytuacji, a przecież wpadałam tam na chwilę). Ale opiekun po niego nie przyjechał przez blisko miesiąc 🙁
Vesper, może poprzedni właściciel był tylko przejazdem w Twoich stronach? Albo kot zgubił się gdzie indziej, a tu jakoś sam przypadkiem dojechał? Co prawda, widziałam parę razy samotnie podróżujące autobusem lub pociągiem psy, a ani razu kota, ale, teoretycznie, i to może się zdarzyć.
O! To teraz juz rozumiem dlaczego Goscie z Polski zawsze sie domagaja smietanki do kawy! Sama uznaje wylacznie mleko w tym napoju (inaczej dla mnei za tluste), ale wiem, ze Gosc bedzie rozczarowany, wiec staram sie pamietac o smietance!
A to wszystko z Pana Tadeusza!
Miejsce bydlecia JEST w lozku. Zawsze bylo i zawsze bedzie. Tak PB ustanowil w Swej nieskonczonej dobroci.
Chyba, ze mowimy o ludzkiej swini. Wtedy od razu psychoterapeute na trzecego, poki nie za pozno. 🙄
Ja się pewnie z czasem dam oswoić, Bobiku, ale na razie jestem straszna Mrs. Wishy-Washy. No i rzeczywiście, są sytuacje, kiedy troje w sypialni, to jednak o jedno za dużo 😉
Vesper, ja broń Boże w jakieś zakamuflowanej formie wyrzutu.
Cieszę się, że tak obopólnie dobrze trafiliście. 🙂
E. dala sie oswoic w pare minut. Przd przybyciem Chlopcow do nas, wziela mnie na „powazna rozmowe” w czasie ktorej wyrazila chec aby Chlopaki nie wchodzily na lozko. Zdziwilam sie, ale przystalam, ze nie beda wchodzic na JEJ lozko.
Nazajutrz po przybyciu P. i M.dzwonie z nocnego dyzuru w pracy, pytajac co z nimi. „Spia!- powiada E. rozanielonym glosem – Na poduszce obok. Przynioslam z twojego pokoju i polozylam obok mojej!”
Nic nie powiedzialam. Nic.
Ja!
http://www.flickr.com/photos/77841418@N02/7146390253/
Teoretycznie jest to możliwe, Ago. I gdyby siedział gdzieś skulony przy ruchliwej ulicy, gdzie samochody, autobusy i trajtki, to byłoby to nawet prawdopodobne, ale wewnątrz posesji, od strony ogrów, gdzie trzeba się przedostać przez jedną z czterech bram w obrębie całego kwartału, to jednak trochę dziwne. Dlatego między innymi odwiozłam go do schroniska – bo byłam przekonana, że jest czyjś, domowy, wypieszczony, odżywiony i bardzo szukany, a jak się szuka, to do schroniska kieruje się pierwsze i ostatnie kroki.
Przystojniak z Ciebie, Mordechaju Kocie
O rany, Wasza Hipnotyczność! Słowo daję, zaczęłam w popłochu przypominać sobie, co mam w lodówce, zorientowałam się, że nic stosownego i już prawie biegłam do sklepu! 😀
Sluszny odruch, nie powiem.
Ani dzieć, ani zwierz – frakcja sypialniana dwójkowa 😉
Heleno, mogłabyś mi wytłumaczyć Hartmana? Rozumiesz coś, czego ja nie widzę.
Z grubsza mysle, ze jest to taka metaforyczna przypowiastka troche o Edziu, ale glownie o tych wszystkich, ktorzy chca wszystkich Polakow, ich instytucje i zwyczaje, ich dorobek i osiagniecia przystrzyc na swoje wyobrazenie czym byc powinny. I nie spoczna poki ne zrownaja z ziemia.
Mozna sie przyczepiac do szczegolow tej opowiastki, ale z grubsza tak odczytuje „o to autorowi chodzilo”.
Jego Hipnotyczność postawiła mnie na baczność 😯 To byłyby bardzo trudne negocjacje…
Zadnych negocjacji w przypadku mnie z Bratem nie bylo, Bylo fait accompli, jak sie to nazywa w taktatach strategicznych. 😈
Aaa, aż tak groźnie to odczytałaś.
Tak. Tam jest tyle emocji, tyle wsiekllosci „klas wyksztalconych”, ktore moga jedynie zgrzytac zebami, ze rozum jest bezsilny wobec sekatora.
Tam jest dużo pogardy, to mnie odrzuciło.
Rozumiem. Ale pogarda jest czesto jedynym pancerzem, jedyna tarcza.
Bo ani na drodze rozmnych argumentow, ani rozumnego kompromisu nie dalo sie niczego osiagnac. A tearz juz nie pozostalo miejsce na kompromis ani przemowienia do rozumu. To widac przeciez. 🙁
Ja tam nie wiem, czy to jest pogarda, czy właśnie wściekłość i niezgoda, żeby to Edkowie nadawali ton. Wściekłość tym większa, że często bezsilna, bo Edków jest mnogość.
Tu nie chodzi o żadnego „człowieka prostego”. Prostota nie budzi agresji, ani nie przejmuje zgrozą. Ona jest rodzajem „stanu niewinności”. A Hartman pisze o tych, którzy ów stan niewinności opuścili, ale nie po to, żeby się ze swoją ułomną naturą zmagać, tylko żeby dać jej pohulać. Którzy ułomność ludzkiej natury uznali za stan pożądany, godny pochwały, kultywowania i wynoszenia na piedestał. To oni właśnie są pełni pogardy wobec wszystkich zgniłych mydłków, którzy chcą dyskutować z „cywilizacyjną koniecznością” sekatora.
Jako zgniły mydłek zgodziłbym się z Hartmanem w tym, że Edkowie bywają swoimi największymi wrogami. Są jak dusze czyśćcowe, miotające się między rajem niewinności a trudnym obszarem świadomości, z poczuciem, że nigdzie nie mają wstępu (bo ani niewinnym, ani świadomym nie można być bez odrobiny chociaż pokory). Ale wcale nie byłbym taki pewien, że kiedyś pójdą się powiesić w garażu. Raczej byłbym skłonny przypuszczać, że powieszą tam jakiegoś zgniłego mydłka, a potem pójdą pogrilować w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. 🙄
Ja tez mialam watpliwosci co do powieszenia sie w garazu, ale rozumniem, ze Autor nie mogl sobie odmowic…eee..nuty tryumfu.
Jednej malutkiej nutki. 🙂
Odebrałam podobnie. Podzielam złość autora.
To co? Edka Edkiem zwyciężać, czy czekać, aż się powywiesza?
Znowu powiem, tym razem do Heleny: ja tam nie wiem. 🙄 Nie wiem, czy to rzeczywiście był triumf, bo przecież „synowie znajdą kluczyki”. Prędzej bym to interpretował w ten sposób: życie Edków jest tak jałowe i pozbawione dążenia „ku lepszemu” (pozamaterialnemu), że często sens nadaje mu tylko nienawiść. Ale opary nienawiści są trujące i w końcu mogą śmiertelnie zatruć również tego, który jej dla swoich celów używa. Tylko że ta śmierć jest też jałowa – swoim synom Edek nie potrafi przekazać w spadku niczego lepszego, niż sam posiadał. Nawet niejasnego poczucia, że coś lepszego może istnieć, bo wszystko, co przekraczało horyzont edkowych aspiracji, natychmiast było ścinane sekatorem. Więc synowie znajdą kluczyki i sami zostaną Edkami. 🙁
Obawiam sie jak Bobik, ze nie powywiesza sie, zanim wszystkich nie powywieszaja, procz swoich. Wtedy swoi sie zagryza na smierc.
A remedium wlasnie przestalam juz widziec.
Aha. 🙁
Haneczko, ja nie mam gotowej recepty i zresztą nie sądzę, żeby była jakaś jedyna słuszna. To, jak ktoś reaguje na Edków, jest zależne od jego „całokształtu” – charakteru, temperamentu, doświadczeń, etc. Mogę powiedzieć tylko za siebie: Edka Edkiem nie umiem i nie chcę, a w samopowywieszanie się (symboliczne, nie dosłowne) wszystkich Edków nie wierzę. Więc próbuję Edka Bobikiem, bez żadnej gwarancji skuteczności. Na zasadzie „no striemitsia nada”. 😐
Jest chyba jeszcze gorzej, Bobik. Ja od pewnego momentu (nie umiem powiedziec od kiedy) zauwazam, ze coraz czescoej ta druga strona, „antyedziowa”, wpada w bezwiedna pulapke tego samego „dyskursu”, tych samych merafor (jesli zalozyc, ze jezyk niemal zawsze jest metafora: np. naszych stosunkow z rodzicami, nauczycelami etc) , tych sanych znakow i symboli, tracac wlasne. To jest mechanizm ladnie opisany przez Malcolma Gladwella w Blink! i zaluje, ze nie ma akurat pod reka Moniki, ktora by ten mechanizm koherentniej niz ja opisala.
Wacek całe życie był hegemonem. Kierowniczym hegemonem. No może nikt mu kierownicy do ręki nie dawał, ale od święta mógł się sfotografować za kierownicą. Wacek prowadził życie nieskomplikowane, rano do pracy, na po fajrant ćwiartka i dni płynęły za dniami. Wacek miał jednak swoje marzenie, aby w sklepie osiedlowym zawsze była szynka. I kiedy mu obiecano tę szynkę Wacek zahegemonił. Po jakimś czasie się zorientował, że a i owszem szynka jest, ale nie stać go, aby ją żreć kilogramami, a i jego hegemoństwa nikt już nie potrzebuje. A i ćwiartki na po fajrant nie ma, bo fajrant teraz od świtu do nocy. Dni płyną za dniami. Wacek siedzi na przyzbie i wspomina dawne czasy, jak to dobrze było być hegemonem.
Wyjechało Młodsze. Nasz smutek wielki. 🙁
W związku z powyższym od 16.30 oglądamy kwalifikacje olimpijskie w siatkówce pań Polska-Turcja z Ankary.
Można z czegoś takiego: (laola1.tv , w „live”).
zalinkowana przez Kierowniczke historia z Belgii smutna, glupcow
znajomi podeslami mi linke, a ja Wam
http://spoleczenstwo.newsweek.pl/boguslaw-sobczuk–ojciec-zlotousty,91231,1,1.html
pada, nie pada, pada, nie pada, pada, nie pada taka ta niedziela
🙂 😀
Poszlam do GW poszukac przykladu na to co napisalam wyzej o przejmowaniu metafor, znakow i symboli i natychmiast znalazlam pierwszy lepszy z brzegu:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,11665342,Pomnik_bohatera_stanal_przy_Stadionie_Narodowym.html
Otoz ja nigdy-przenigdy i chyba w zadnych okolicznosciach JESZCZE nie nazwalabym deperackiego aktu, okrutnego i bzsensownego, popelnionego na oczach 100 tysiecy ludzi „bohaterskim”. Tragicznym, desperackim, chorym nawet, ale nie bohaterskim.
To kompletnie nie moja poetyka. Moge i nazwe bohaterstwem zryw w Getcie Warszawskim, ale nie nazwe bohaterem tego akurat desperata.
Ludzie, wychodzacy ze stadionu, ktorzy byli swiadkami, nie mysleli, zaloze sie, o inwazji wojsk Uklad Warszawskiego na Czechoslowacje, tylko o tym jaka starszna scene zobaczyli. Ten gest byl bez sesnu wtedy i dzis. Ale jezyk zostal juz przejety od tych, ktorzy w takich gestach widza polska chwale.
dla frakcji niemieckiej 🙂
http://taz.de/Soziologin-ueber-Dicksein/!92802/
I po majówce 🙁
Byliśmy w Łebie z chórem, rodzinami, przyjaciółmi. Przekrój wiekowy od 1 r.ż. do 83 r.ż. Cały pensjonat należał do nas. Część z nas przyjechała autokarem, część samochodami. Były koncerty, wycieczki, rozmowy, brydż, itd., itp..
Nie miałam w ręce gazety, nie słuchałam radia, nie oglądałam telewizji, nie otwierałam internetu. Morze, plaża, muzyka, spacery 😆
Dobrze było, ale się konczyło 🙁
http://taz.de/Soziologin-ueber-Dicksein
co za linka? Ну, погоди! 👿
http://taz.de/
„Körperkontrolle ist am wichtigsten“
he, he, he 🙄
🙂