Międzywpis
Międzywpis dlatego, że miało być właściwie o czymś zupełnie innym, ale wczorajsza zabawa zaczęła się tak obiecująco, że szkoda by ją było przerywać. Dla wygody Szanownej Publiczności przeniosłem więc naszą zbiorową epopeję do nowego wpisu i liczę na jej owocną kontynuację. Tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi informuję, że chodzi o dopisywanie przez kolejne osoby po wersie i prowadzenie w ten sposób epopei w kierunku rozwinięcia, a przy sprzyjających okolicznościach może nawet i zakończenia.
Pisarze do klawiatur! I niech mi się nikt nie wymawia, że nie umie. Jak śpiewać każdy może, to pisać też. Taki początek domaga się przecież niezbędnie dalszego ciągu:
Poszła Zosia do ogrodu,
kupa była tam narodu.
Stali i wąchali kwiatki,
poprawiając przy tym gatki.
bo widzieli u sąsiadki
jak się robi to bez wpadki.
Był w tej ciżbie pewien młodzian,
skąpo odzian syn powodzian,
wdzięku tyyyyle z sex-appealem
miał, choć był zaledwie szczylem.
Kiedy spojrzał w oczy Zosi
rzekł: o nic nie będę prosił,
niech się Zosia wypcha sianem,
inną będę miał nad ranem
W siana stogu, albo w szopie
Zosię w stawie zaś utopię,
bo nad wyraz jest szkaradna.
Siła mnie nie wstrzyma żadna,
wolę w stawie pieścić żaby
niż się tykać takiej baby!
Jest to najzupełniej pewne:
Rano będę miał królewnę
z żabim udkiem i z płetwami.
A jak Zosia z ułanami
chce się zadać, kij jej w bary –
mam po uszy tej poczwary!
Czy ktoś wie, co było dalej?
100 % 300
nic tak chandry nie dusi jak .. no wiesz Kota jak mogłaś, zabrałas mi 300 kę . Oglądasz film detektyw Moonk?/ munk?/
no i widzicie nie mam szcześcia za grosz.
Trzystoprocentówka to chyba nie na moje gabaryty… 😀
Jak tu jeszcze przez chwilę poleci krakowska nostalgia, to ja Wam tak zacznę wyć, że…
Ech, wolę nie myśleć. 😉
@ Bobik nie wyj, idę sobie.
Nie wiem, czy pomoze komus na chandre, ale przedwczorajsza/wczorajsza wiadomosc, ze Slumdog Milionaire uzyskal 8 Oskarow przypomniala mi o eksperymencie „A Hole in the Wall”, ktory byl inspiracja dla ksiazki pt. „Q&A”, a ta z kolei – dla scenariusza filmu. W eksperymencie Sugata Mitra (Niuniu – fizyk!) udostepnil komputer w najbiedniejszych indyjskich slumsach, gdzie ludzie nie maja dostepu do zadnych dobr kultury, a dzieci – do edukacji. I ciekawe rzeczy mu wyszly, bo okazalo sie ile mozna sie samemu nauczyc, bez udzialu nauczyciela, jesli tylko sie ma wrodzona ciekawosc (a ta jest stala cecha u dzieci, o ile jej dorosli za wczesnie nie zniszcza). Ciekawe tez bylo, jak dzieci spontanicznie zorganizowaly sie w grupy, i podzielily sie w nich zadaniami.
http://www.greenstar.org/butterflies/Hole-in-the-Wall.htm
A pelnego manikiuru niestety unikam, bo sie strasznie uczulam na lakier do paznokci, ale sama mysl, zeby w jakis sposob o siebie zadbac (fryzjer, spa, masaz) jest moim zdaniem swietnym pomyslem na chandre.
Jarzębino, ale to nie Ty powodujesz moją chęć wycia, tylko tęęęęęęsknoooota!
Aaaaauuuuuuuu!!!!
ok Bobik . Az taka zarozumiała nie jestem. tym razem już na serio idę. pa
Link od Moniki jest fascynujący, ale pewne pytania mi się pojawiają w związku z. Jedno z nich zresztą zadał dziennikarz: w jaki sposób umiejętność odsłuchania plków mp3 pomoże komuś znaleźć robotę? Inaczej mówiąc: czego będą szukać w komputerze najbardziej nawet ciekawskie, ale niecytate i niepisate dzieciaki? Co je zainteresuje? Jakie będą sobie zadawać pytania, poza tymi jak znaleźć fajną grę albo strony do malowania?
Zostawienie dzieciom wolnej ręki i wyłącznie nieprzeszkadzanie, na dłuższą metę wydaje mi się dość ryzykowną metodą edukacji. Usystematyzowanie wiedzy, pokazanie ciągów przyczynowych, powiązań, konieczność zmierzenia się również z tym, co sprawia trudność – to wszystko nie jest tym samym, co nauczenie się obsługiwania jakiegoś urządzenia. Samoukom często się zdarza, że w jakimś zakresie swojej dziedziny wiedzą więcej niż wybitni specjaliści, ale w innych zakresach mają zatrważające luki, właśnie dlatego, że nie uczyli się systematycznie, włącznie z rzeczami mniej przyjemnymi, a zajmowali się tylko tym, co sprawia im szpas. Są oczywiście wyjątki, ale generalnie nie odrzucałbym lekką łapą nauczycieli i przemyślanego systemu edukacji, bo srodze się to może zemścić.
Bobiku, ten link nie jest po to, zeby odpowiadac na pytania, tylko, zeby je zadawac. Zreszta dzieciom robiono testy (wiem to z innych opisow eksperymentu) i okazalo sie, ze wystarczyla obecnosc zupelnego niespecjalisty, ktory tylko zachecal do nauki, zeby dzieci osiagnely calkiem spora wiedze w dziedzinie…genetyki. Ale dla mnie fascynujace sa pytania, ktore nam zadaje eksperyment, dotyczace ludzkiej ciekawosci, niewykorzystanych mozliwosci tych najbardziej pogardzanych (bo bieda jest sprawa wstydliwa), albo chocby tego, jak ci, ktorzy maja sporo wiecej widza ograniczenia i wady, a ci ktorzy maja niewiele wykorzystuja chocby male okazje. Jednym slowem, eksperyment nastraja mnie filozoficznie.
Moniko, manicure niestety tez bez lakieru, bo moje paznokcie niestety go nie tolerują, pozwalam sobie tylko od wielkiego dzwonu, a to tylko na chwilę. Szkoda , bo b. lubię. Z filmami jestem okropnie do tyłu i nie widziałam żadnego oskarowego. Może w przyszłym tygodniu uda się coś nadrobić.
A Piotra Skrzyneckiego pamiętam z wczesnego dzieciństwa, był kolega mojej Mamy z roku, z historii sztuki. Zawsze mnie fascynował, był taki inny od znajomych rodziców. To były krótkie pogawędki na Plantach czy na Rynku, ale wryły mi sie w pamięc.
Z ta edukacja to prawda, ktos musi tym kierowac, inaczej mielibysmy stado matolkow od gier komputerowych. Ale swoja droga fascynujace jest, jak szybko dzieci sa w stanie nauczyc sie obslugi komputera. Kiedys czytalam, ze ten „witz” polega na tym, ze male dziecko, np.trzylatek, raz klikajac myszka, na zawsze juz koduje w mozgu funkcje, ktora to klikniecie spowodowalo, to dziecko tego nie musi celowo zapamietac, jak to robimy my dorosli, nie wspomne o zapisywaniu sobie na kartce, co po kolei musimy kliknac, zeby zrobic to czy tamto. Obserwowalam to u mojego malego bratanka. Mial 2 lata, nie umial jeszcze mowic, ani tez tym bardziej czytac, ale byl w stanie znalezc wsrod setki gier jego ulubiona, wlozyc do komputera i grac, to byly wyscigi samochodowe. Pierwsze slowa, ktore od niego uslyszelismy, to byly liczby a w wieku 4 lat liczyl w tysiacach i milionach, nauczyl sie tego z komputera, gdy w czasie tych wyscigow pokazywano ilosc przejechanych kilometrow lub szybkosc aut. Dzis minelo juz pare lat od tamtych gier, z tego pozostala mu tylko milosc do samochodow a w matematyce nie odbiega od normy.
Ja z okresu moich studiow pamietam studenckie festiwale teatralne w Krakowie, to byla uczta dla duszy, nocne maratony w Piwnicach pod Baranami i Jaszczurami, bieganie z jednego spektaklu na drugi, czy mysmy wtedy wogole kladli sie spac? Bo tego jakos nie moge sobie przypomniec.
Zono, Slumdog Milionaire mnie sie podobal, choc chwilami przerazliwie smutny. A z tym lakierem do paznokci, to moze sie cos zmieni, bo podobno wymyslaja jakies mniej uczulajace.
Zas co do gier komputerowych, to mysle, ze zupelnie inaczej sprawy wygladaja u dzieci z klasy sredniej w Europie, a zupelnie inaczej wsrod grup rowiesniczych w slumsach. W tamtym eksperymencie komputer byl jedyna metoda dojscia do dobr kultury, ktore czesto nudza duzo zamozniejsze dzieci z Zachodu, niezaleznie od tego, czy je odkrywaja same, czy pod kuratela doroslych. Widze tu paralele z moja ulubiona bajka z dziecinstwa pt. „Koszula czlowieka szczesliwego” (okazuje sie, ze najszczesliwy czlowiek w krolestwie nie ma koszuli, bo jest za biedny).
Wy tu o wyzszej materii, a ja czuwam u loza mojego smiertelnego chorego bojlera. Dzis mam nowa diagnoze: nie te kable co potrzeba i nie w tej ilosci.
Ale przedtem Declan zlozyl instrumenty i oznajmil, ze nie jest w stanie rozwiklac zagadki nieustannie wysiadajaego w bojlerze wiatraka, zmienianego juz dwukrotnie.
Przyslal jednak kogos innego. Pan Profesor nazywa sie Peter Walsh i stawil sie kompletnie nieoczekiwanie, kiedy odsypialam popopludniu spore ilosci bardzo wykwitnych win z piwnicy sw.p. Pana Jana Radomyskiego.
Profesor WP najpierw mnie ochrzanil za to, ze bojler znajduje sie w niewygodnym dla niego miejscu – w rogu pod jednym z kuchennych blatow i trzeba wyciagnac na srodek kuchni waska zmywarke do naczyn, aby sie do niego dostac.
Potem wydawal spod blatu ponure mrukniecia. Potem oznajmil surowym tonem, ze w przyszlosci powinnam korzystac tylko z hydraulikow z certyfikatem Corgi. Na moje placzliwe zapewnienia, ze ja innych za prog nie wpuszczam, Pan Profesor niedowierzajaco pociagnal nosem i nawet cos przemknelo po jego surowej twarzy co wygladalo jak.. nie, nie do konca usmiech, lecz jakby cwierc usmiechu, zapowiedz usmiechu, usmiech nienarodzony a juz poczety. Uznalam, ze moge sie rozplaklac na calego. Wiem, ze Anglicy, a nawet Walijczyzcy nie znaja sie zupelnie na wschodnioeuropejskich sztuczkach pt „lzy bezbronnej kobiety”. To podzialalo.
Pan Walsh powiedzial mi, ze ten sukinsyn (Alan K.) ktory zakladal mi bojler, zalozyl za malo kabli, albo byly to kable niewlasciwe, pokazal cos na wykresie, wyjal zdechly wiatrak i powiedzial, ze przyjdzie jutro na transplantacje kabli i wiatraka. A jesli nie przyjdzie to zadzwoni.
Jestem gotowa pic dzis byle co, byle szybko, byle duzo.
Podelalabym Ci, Heleno, naszego cudownego Derek’a (ma certyfikat na wszystko i jest bardzo solidny, a przy tym pogodnej natury), ale on sie spod Bostonu nie ruszy, bo musi sledzic losy swojej ukochanej druzyny baseballowej, Red Sox.
A jakbym mu zdobyla bilety na Arsenal albo Man United, to skusil by sie?
Money no object. Long time past caring.
Obawiam sie, Heleno, ze on uwaza, ze football gra sie wylacznie podluzna pilka, w tych okropnych strojach z barami. Ale i tak fascynuje sie najbardziej baseballem, bo sam gra. Moze juz predzej krykietem go skusisz, bo choc odrobine spokrewniony z baseballem. Lapowek nie bierze, lubi psy i dzieci – ideal. I ladnie spiewa jak pracuje.
Albo gdyby podczas Derekowego remontu Helena chodziła po domu w czerwonych skarpetach i oglądała Ally McBeal?
Moniko, to tacy hydraulicy istnieją? Zazdroszczę. Pamietam jednego, który wymieniał baterię w kuchni wileńskiego mieszkania. Nie pomnę, chyba Rosjanin. Ciągle mu gdzieś ciekło. Na koniec zrobiło mi sie go szkoda i powiedziałam, ze pewnie tak teraz produkują byle jakie baterie, które ciezko zainstalowac. A on na to- Że się rozwalają szybko , to fakt. Ruskie i chińskie są słabe. NO ALE MOGŁABY CHOĆ DZIŚ CHODZIĆ GDY JA ZAKŁADAM!!!!! 😀 Rozbroił mnie tą szczerością.
Jarzebino,
Jak będziesz tak odwlekać robienie naleśników to ci się robale w mące zalęgną 😉 😀
Kota piękna! 😀
Derek istnieje, jak najbardziej, Malgosiu. Nie jest zreszta hydraulikiem, tylko specjalista od naprawy duzego sprzetu elektrycznego (i nie tylko), i potrafi naprawic naprawde wszystko. A poza baseballem najbardziej fascynujacym dla niego tematem jest jego przesliczna dwuletnia coreczka. Oraz ich pies, piekny zolty labrador.
Moniko
no tak piękny złoty labrador to coś , gdzie ja przy nim nawet jak chcą mnie wyswatac z przyszłym prezydentem 🙂
tak sobie myślałam ,że na zachodzie i za wielkim „jeziorem” fachowcy sa na telefon i przybiegaja, a to ……. chyba jednak wolę mieszkać u siebie , psuje się Moja dzwoni i fachowiec stoi w drzwiach
Ja tam się nie chce wymadrzać, ale jakby Helena przewinęła blog Bobika, to znalazłaby taki mój komentarz,że tu elektryk potrzebny!!Tak mi podpowiadała moja intuicja!
Ale Helena mnie nie czyta, albo tylko czasem.
Taki dzień Bobiku, to może powyjemy razem z nostalgii za Krakowem.
Dobrze,że mam w odwodzie moje miasto z morza.Uschłabym z tęsknoty. 😡
Dzieci: małe się wspaniale uczą, bo chyba nie mają obciążonego mózgu tymi wszystkimi sprawami, które nam się zawalały,zwalają i będą zwalały na głowy.
Podziwiam, jak sobie radzą z upiornymi skomplikowanymi komórkami itp.Kiedy w lesie , albo na boisku latem, gdzie czasem daję się podejść dzieciom i robię za ofiarę grając z nimi w koszykówkę- potrzebuje pomocy- zwsze się zwracam do jakiegoś śmiałego malucha o pomoc w rozwiązywaniu komórkowych spraw.Przeważnie skutkuje.
A tu taka ciekawostka: Jeszcze z jesieni, w pobliżu placu zabaw mołdy tata z malcem na ręku, malec do Emi, więc uspakajam,że ona dzieci lubi.
Tata do mnie po angielsku,że malec ma na imię James, a tata Jason i jest Kanadyjczykiem.Ku mojej radości przeszliśmy na francuski.
Jason okazał sie kanadyjskim policjantem ożenionym z dziewczyną z naszej dzielnicy, szukającym w Polsce pracy.
Zdumiało mnie to niepomiernie.Widać naprawdę ten świat się kurczy.
Czytam, Babko, czytam, ale poniewaz ogrzewanie i goraca woda w moim domu sa na gaz, kazdy, kto sie dotyka tych instalacji musi miec uprawnienia Corgi, inaczej, jesli wysadzi mi mieszkanie w powietrze ( i kilka mieszkan sasiadow) zadne ubezpieczenie nie zwroci mi za szkody – tak jak bylo w sasiednim domu ze dwa lata temu.
Ja tych specow nazywam hydraulikami dla skrotu, oni maja uprawnienia nie tylko wodociagowo-gazowe, ale i elektryczne. A faktycznie nikogo bez specjalnych uprawnien nie wpuszcze do domu.
Moja bardzo odpowiedzialna polska ekipa budowlana (Pan Andrzej i dwaj jego pomocnicy) , choc sa bardzo dobrzy, sami mi zawsze mowia czego im robic nie wolno: moga zawiesic lampe czy przesunac wylacznik w inne miejsce, ale zmiany instalacji by sie nie podjeli, bo wiedza czym to grozi i sami nie maja ubezpieczenia w tym kraju – bo przyjezdzaja tylko na lato.
Ja jestem absolutnie stanowcza w sprawie respektowania prawa – ktore wymyslono dla mojej ochrony. Tego sie czlowiek uczy na zachodzie.
Moniko, mój nowy hydraulik p.Jarek, też śpiewa przy robocie i w dodatku jest złotą raczką, prawie wszystko potrafi.
W przyszłym tygodniu będzie nam wymieniał wodomierze.
Panno Kota- w Krakowie za moich czasów biegałam do Krzysztoforów, bo tam była taka zabawna pozytywka( płyta blaszana z zębami) na ktorej można było pograć.Tak udręczyłam ta pozytywką wszystkich,że ktoś wpadł na pomysł,że należy wznosić modły,żeby pozytywce sprężyna pękła.
Za jakiś czas potem mój krakowski przyjaciel zakupił na Kazimierzu grającą szafę o podobnym mechniźmie i mogłam sobie pograć do oporu.
Bardzo Ci współczuję Heleno, bo o ile pamiętam odkąd zawitałam do Bobika , trwają Twoje problemy z tym Corgi.
Najgorsze,że własnie zimą. 😡
Monika pewnie w środku dnia, to Ją powiadamiam,że coś wymyśliłam i jutro pracuję nad tym.Od piątku pewnie nie będę miała czasu.
Niuniu zamawiam wczesne budzenie jutro!!
Mogę podesłać babkę piaskową- prosto od babki, a dla piesków serca indycze w sporych ilościach.
Za kawę dziękuję, pijam herbatę ze śmietanką lub mlekiem,więc jak mi Monika coś podrzuci z tej koziej farmy- nie pogardzę.
wracając jeszcze to procesów uczenia. Ostatnio ze smutkiem zauważyłam, ze coraz mniej mi się chce uczyć nowych rzeczy.myślę to o rzeczach tzw. technicznych. Jeszcze kilkanaście lat temu byłam w awangardzie, jako jedni z pierwszych wśród znajomych mieliśmy komputer, internet w domu, antenę satelitarną, komórkę. chętnie uczyłam sie owych programów do radiowego montażu. Teraz mi się nie chce nauczyć obróbki zdjęć, choć picasa zamontowałam sama i prawie nie korzystam. Udało mi sie też zamontować spype i kamerkę. Ale nie mogę sie przekonać do GPS, choć pewnie by sie przydało, bo dużo jeżdżę, i w warszawie dość często się gubię. Kiedy mam wrzucić zdjęcia na stronę np na facebook, to przeważnie proszę córki żeby mi pomogły, bo te rozdzielczości…. trochę mnie to martwi, może jeszcze czas sie zmobilizować
Heleno, mam nadzieje że twoje wschodnioeuropejskie łzy pomogą i zmobilizują fachowca! Inaczej stracę wiarę w londyńczyków! Lektura naszych polskich gazet, tak mnie ostatnio przygnębiła, ze znowu zamarzyłam o przeprowadzce,
ale Twoje i Twoich znajomych przygody z ogrzewaniem i ciepła wodą są odstraszające. Nie wiadomo co lepsze zepsuty B czy wywiady w „Dzienniku”. Chyba jednak lepszy ten B., choć to wbrew mojej ciepłolubnej naturze
Z dwojga złego chyba też już wolę zepsuty B niż zepsute obyczaje. Przy B jest jeszcze jakaś nadzieja na naprawę lub wymianę, a upadek obyczajów raczej tej nadziei nie rokuje. 🙁
To mnie Bobiku pocieszyłeś!
No, wiesz Sąsiadko, jak to jest. Amicus Plato sed magis amica veritas. 😉
Pozostaje, na początek, dbać o swój własny obyczaj 😉
Bardzo to trudne. Próbowałam (trzykrotnie!!!) przeczytać wywiad z panem prezydentem w GW i za każdym razem kończyło się to nieobyczajnie 🙁
Idę spać, przygnębiona, dobranoc wszystkim
Haneczko, czy Ty aby na pewno właściwe lektury sobie dobierasz? 😯
Nie wpuszczają Cię do łóżka Bobiku,że Ty jeszcze nie śpisz?
Haneczko nigdy na noc nie czytaj horrorów .Dobranoc od babki i ode mnie 🙂