Prezencja intencji
Nigdy nie mogę zrozumieć, dlaczego nikt w domu nie chce doceniać moich dobrych intencji. Ba, nikt ich nawet chyba nie zauważa! Ludzie między sobą coś tam czasem pofilozofują na temat, o ile dobrze dosłyszałem, flizowania dobrymi chęciami, ale jak u mnie coś im się nie podoba, to nie ma żadnej filozofii, tylko „brzydki pies!” i tyle. Nie wspomnę już o przedmiotach, które nigdy jeszcze nie zaszczyciły mnie dobrym słowem. A ja przecież, przy całym swoim roztrzepaniu, tyle mam dobrej woli, że pół świata można by obdzielić i jeszcze by zostało.
Choćby wczoraj – zobaczyłem dwa Pantofle, które wyraźnie marzły w przedpokoju, na zimnej posadzce, a na dodatek tuż koło drzwi, które nie są tak całkiem szczelne. Więc złapałem jednego z nich w zęby, w intencji przeniesienia go na fotel koło kozy, gdzie bardzo przyjemnie się obgry… no, gdzie ciepło jest i nie wieje. Gdzieś tak w połowie drogi to złośliwe, nanożne stworzenie zaczęło się robić przeraźliwie ciężkie i niemal mi zęby wyłamało. Na złość, rzecz jasna, bo przecież nie przez przypadek. Ale ja mściwy nie jestem, a i dyskutować z Pantoflem mi się nie chciało, więc nie podjąłem żadnych środków odwetowych, nie kłóciłem się, bez słowa położyłem niewdzięcznika tam, gdzie akurat stałem, po czym odszedłem z dumnie podniesionym czołem, w poczuciu do połowy spełnionego obowiązku. I co za chwilę słyszę? „Brzydki pies, pantofel nie ma tu leżeć!” Hmmm, tyle to ja sam wiem, ale czy mnie kto spytał, dlaczego leży tu, a nie gdzie indziej, czy ktoś spróbował wniknąć w moje intencje, a nie tylko biadać nad miejscem pobytu Pantofla?
Na tym nie koniec. Chcąc uzmysłowić nierozumnym ludziom, jak bardzo mnie nie doceniają, wziąłem w zęby drugiego Pantofla i mimo jego nonsensownego oporu, doniosłem go tym razem na fotel. Podczas tej operacji ucierpiała nieco pantoflowa estetyka, co zaraz postarałem się naprawić, pracując ciężko nad nadaniem temu z natury niezbyt udanemu płodowi przemysłu obuwniczego oryginalnej, fantazyjnej formy i w twórczym szale nie bacząc nawet na to, że jakieś nitki zahaczały się o zęby. Pantofel usiłował się stawiać, wydawał rozdzierające, czy może rozdzierane dźwięki, ale uspokoiłem go krótkim warknięciem „milcz, kapciu!” i doprowadziłem dzieło do końca. I co mnie za to spotkało w podzięce? Wiadomo – „brzydki pies”… itd.
Wejrzałby ktoś wreszcie w duszę psa i zobaczył, jak nieprzebrane kryje ona skarby! Zobaczył wewnętrzny ogień, którego nic nie wyziębi! Zawstydził się powierzchownością swoich ocen i przeprosił psa uroczyście, nie pomijając zadośćuczynienia w pasztetówce!
Ale gdzie tam, komu by się chciało. Nawet proponować głośno tego nie będę, bo wiem, że znowu robiliby uwagi na temat mojej urody.
A ja przecież dobrze wiem, że gdzieś tam, w głębi, wcale taki brzydki nie jestem! I gdyby nie te cholerne, nieszczęśliwe, trzęsące się z zimna Pantofle…
Mam wrazenie, Przyjacielu, ze nie przylozyles sie zanadto aby swoich rodzicow wychowac. Wyzywanie od „brzydkiego psa” jest ponizej wszelkiej krytyki. Niechby kto do mnie smial powiedziec „Brzydki kot”” Ho ho! Nie pozbierali by sie. POmaietaj, ze w zanadrzu jest zawsze argument najciezszego kalibru i jest to…jakby to powiedziec uprzejmie? … fizjologia.
Moje dwie sa tak wytresowane, ze ilekroc nie uda mi sie dobiec na czas do kuwety albo mam fantazje sprobowac bez piasku, to zamiast gorszyc sie i pomstowac, pokornie lapia sie za szczotke, mydlo i szoruja, albo wrzucaja do pralki – jesli jest to naprzyklad koc.
I tak trzeba trzymac.
Wspolczuje ci gleboko. Wyobrazam sobie to drobnomieszczanskie przyzwyczajenie, zeby kapcie byly na swoim miejscu. Powinni byc kapralami w pruskiej armii a nie psa brac na domownika. Powiedz im to. Powiedz.
Powiedzieć? A czy to do drobnomieszczan coś dotrze? Na potęgę słów przestałem już liczyć 🙁
Mój aktualny plan 5-letni przewiduje wykorzystanie odkryć uczonego Pawłowa, który ponoć zaobserwował, że ludzie ślinią się, kiedy pies chodzi na dwóch tylnich łapach i reagują otwieraniem drzwi na dźwięk dzwonka. Mam nadzieję, że dzięki niewielkiemu skomplikowaniu ludzi w porównaniu z psami i P.T. Zwierzętami uda mi się osiągnąć obiecujące wyniki.
Niestety, prawidłowości zaobserwowane przez uczonego Pawłowa nieszczególnie się sprawdzają w odniesieniu do Pantofli. Na ich temat będę chyba musiał przeprowadzić własne, szczegółowe badania.
Dzień dobry! Skąd ja to znam……
Na śniadanko dziś pierogi do wyboru : z kapusta i grzybkami , z farszem mięsnym, ruskie , z owocami , leniwe
dla tych co wolą łasuchować od rana rogaliki z różą
o wrzątek Rys się postara
Małgosiu , Rysiu
Moja Młoda prosiła by Wam przekazać 😆 😆 😆
Babko
Lubię jadło chłopskie , podeślij nie pogardzę 😀
Bobiku
Czy te buty to były czerwone seksowne szpileczki 😉
Intencje czyste ? grzechy soczyste
Moniko
Dziś już Pom ?Pon ostatni raz z nami bryka , postanowił wracać do Was , mówi ,ze u nas ładnie , ale u niego pięknie , parafrazując Thoreau :Kiedy w twoim kierunku biegnie Pom-Pon, zagwizdaj na niego
Miłego dnia wszystkim .Przyjaiele w drogę Amigo , Emi to ostatni spacer z Pom-Ponem
Bezustannie źle odczytuja moje intencje. Co potrzebne by żyć zdrowym? Między innymi świeże powietrze. A co sie działo, jak postanowiłem przewietrzyć korzenie w kwiatkach? 👿 A jak liczyłem ilość nitek w kapciach? A jak chciałem pomóc sciągnąc powłoczke na poduszkę? Mysle sobie: ta spodnia nie ma guzików ani zamka, a przecież jej też należy sie pranko. Te nie sciagaja bo pewnioe nie wiedzą , jak się zabrać……wiec pomogłem. I co?! Czarna niewdzieczność! No i kosza z brudami w pracowni bronią jak niepodległości, a ja bym tylko posegregował. 🙄 Głupie, nie słyszały o ekologii, czy co?
👿 👿 👿
O! Jest Niunia! 🙂
Biegnę na spacerek! 🙂
Jeszcze tylko pożalę sie na historię sprzed dwóch dni! Myślę sobie, moja starsza się myje, może tak puch by lekko móc stapać…. 🙄 Poświeciłem swego ulubionego jaśka, wyflaczyłem dokumentnie i dumny czekam na pochwały i głaski. A tu co?! Zła jak osa, uprzątnęła cały puch z podłogi w korytarzu i dwóch pokojach, a na mnie krzywo spojrzała. No i te- „Nie wolno!” 🙁
Niech zapomni o czerwonym dywanie!!!!!! 👿
dziennnnn……………
Helenie dobrego lotu
Wam sniadaniujacym czajnik na gazie
niuniu,prosze dbaj o wode przy sniadaniu ja oddalam sie
na dni kilka
😀
Już wiem gdzie leży pantofel pogr…, ups, pogrzebany 😀
Wylaczam kompa na trzy tygodnie i lece.
Pilnujcie mi Kotka. Musi codziennie dostawac po jednej tabletce Fortekoru 5 . Bedzie troche drapal.
Bobik, schowaj dla Mordki czasami cos dobrego, bo kto mu ugotuje zuoe z bazanta? On kosci nie jada.
Caluje. Do uslyszenia!
Spoko. Poradze sobie.
O! Już pewnie za późno piszę, ale też życzę dobrej drogi – i dobra wiadomość z prasówki, dotycząca także Heleny:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6376549,Marcowi_emigranci_Polakami__W_stu_procentach.html
Powiadają, że dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane 🙄
Papucie… Ha! Temat – rzeka.
Regularnie tuninguję papucie moich. Staram się, poświęcam, wszystko po to, aby nasz mały świat był ciekawszy, oryginalniejszy. A oni nic, krzyczą tylko „daj”, „oddaj”, „gdzie mi z tym papuciem”… Co za sztywniaki i niewdzięcznicy.
Niuniu droga – jeżeli zostały Ci jakieś pierogi z owocami (jagody może???!!!) to ja bardzo chętnie…
Dzień dobry 🙂 Na wstępie dnia chcę podziękować młodemu, ale obiecującemu naukowcowi, koledze Amigo, za twórcze poszerzenie i zobrazowanie tematyki dzisiejszego wpisu. Za szczególnie cenny wkład Szanownego Kolegi uważam poruszenie problematyki kosza z brudami. Mam nadzieję, że w tej dziedzinie rozwiną się intensywne poszukiwania badawcze, wspierane przez uczonych z Kocinstytutu i Myszakademii.
Zwierzęta wszystkich ośrodków naukowych łączcie się ❗
Niunia, czerwone szpilki musiały zdrowo nabroić, bo siedzą w pudle już od listopada, bez prawa do widzeń, tak że dostęp do nich jest utrudniony. Ale może zostaną wkrótce wypuszczone za dobre sprawowanie, to wtedy z nimi pogadam. 😀
Kosz z brudami. O tak. Fascynująca sprawa…
Ja osobiście regularnie dbam o kosz z brudami i jak coś z niego wystaje, to ja to sprzątam.
Tym sposobem od początku roku zjadłem 9 par gatek mojej. Ja tylko dbam o porządek!!!
Pani Kierowniczko, wiadomość niby dobra, a jednak mnie po jej przeczytaniu trzepie. Bo jeżeli sprawę dało się załatwić jednym ukazem, to co sobie trzeba myśleć o tych 20 latach, w ciągu których nic się nie dało? 👿 I to wyjaśnienie, że państwo przyklepywało draństwo i bezprawie poprzedniego ustroju, bo się bano, że wrócą Żydzi i zażądają zwrotu swoich majątków! Jakoś nie jestem w stanie się ucieszyć i powiedzieć „no, teraz to już wszystko fajnie!”. Musi mnie najpierw wytrzepać do końca.
Miło mi, że kolega Żużel potwierdza wnioski płynące z dotychczasowych prac Psinstytutu. Osobiście również uważam gatki za wyjątkowo fascynujący obiekt badań. 🙂
Witam…czytuję Twoje wynurzenia Bobiku i współczuję, że masz Ich tak nierozumnych.
Cóż może Ci doradzić dojrzała wiekiem, doświadczona Catta? Czy moje sposoby na Nich bedą przydatne dla psa? Gdy Oni próbują mnie przekonać, że to i owo jest niewłaściwe – drapanie mebli, wylegiwanie się w plamie słońca na stole itp, ja reaguję natychmiast: odchodzę obrażona, chowam się i wychodzę dopiero gdy Oni nieźle skruszeją. Nie reaguję na kici kici, błagalne nawoływania, kuszenie rybką i wołowinką, grzechotanie chrupkami w puszce. Wychodzę z kryjówki wtedy gdy chcę tego ja, Catta i przechadzam się wtedy obojętnie z godnością przyjmując hołdy należne mojej urodzie, charakterowi, rozumowi. Po dłuższej chwili obojetnie podchodzę do miseczki, od niechcenia coś przekąszę i sadowię się tam gdzie chcę: monitor komputera, poduszka tuż przy Jej głowie lub blat w kuchni i mruczę – a Oni cieszą się jak głupi i mówią: nasza śliczna Catta!
Równie ciekawe jeśli nie bardziej interesujace są badania nad skarpetkami. 😎
Bobiczku kochany, trzepać to mnie trzepało przez wszystkie te lata, bo cały czas byłam pewna, że to jest bardzo proste do załatwienia i trzeba tylko chcieć i mieć tę odrobinę przyzwoitości. A że jeszcze jest tu kontekst niemiecki, nie tylko żydowski, to też swoją drogą ciekawostka przyrodnicza…
Muszę wyznać , ze mam wielką słabość do koloru czerwonego. Tak więc czerwone szpilki życia spokojnego w moim towarzystwie by nie miały 🙄
Witajcie.niunia!Sama chciałaś to posyłam:herbatę z mlekiem i kardamonem(Monikia chyba lubi), chłopskie jadło: płatki owsiane na mleku, po kromeczce razowego chlebka ze śliwką na to wiejski twaróg z kapką miodu.
Na lepsze pomysły mnie nie stać. 🙂
Bobiku z tym kapciami i butami to proszę ostrożnie.Stały się obiektem kultu do tego stopnia, że gdzieś postanowiono nawet obalić pomnik buta! Tego, który nie trafił w Dablju!!
Niech mi nikt nie mówi,że historia się nie powtarza!
(Ja może też, ale przypomnę )
Na reprezentacyjnej promenadzie w Budapeszcie(Magyarnepkestarsosag) obalono najpierw pomnik Józefa Wissarionowicza, zostały na jakiś czas walonki, poczem też je usunięto, ponieważ żaden pies nie chciał ich podlewać, więc nie rosły!! 😉
No bo Josif Wissarionowicz pewnie jeszcze nie wiedział, że walonki powinny być wyłącznie od Manola! 😀
Doczłapałam. Tak mi przykro, że nie pomachałam Helenie na do widzenia 🙁 Nawet nie wiedziałam, że leci 🙁
Mordechaju, szybkiego czekania 🙂
Witam Cattę 🙂 , która chwilkę musiała poczekać na akceptację, ale mam nadzieję, że się nie nudziła, bo u mnie w poczekalni od jakiegoś czasu zawsze stoi miseczka z whiskas. 😉
Twoje uwagi, Catto, wskazują niewątpliwie na dogłębną znajomość tematu i wielką mądrość życiową, niemniej jednak zastosowanie ich przeze mnie wymagałoby całkowitego odrzucenia mojej psiej natury. Ale mogę się starać. 🙂
Szkoda, że w najbliższym czasie Kot Mordechaj nie będzie miał dostępu do blogu. Na pewno wdalibyście się w pasjonującą dyskusję, zakończoną całkowitą zgodnością stanowisk. 😀
Chętnie też bym coś pogryzła. Kolejny, grudowaty tydzień, bez weekendu 🙁
Bobiku- jakaś równowaga musi być- proponuję przeliczenie ile nas jest psów, a ile kotów, bo może sie okazać,że będziemy musieli przejść do opozycji?
Ludzie to często praktykują w te i wewte i jakoś z tym żyją, to i nam się może uda?
Ja jestem zdominowana przez „Czykoty”, które są jak te „czy cyczystki” co mnie nieraz wkurza bardzo.W końcu powinnam być najważniejsza, ale one sobie wszystko wydrapią pazurami.
Ogon mi dzisiaj chodzi, jak metronom- idę z babka na spacer!! 😉
A Cattę naturalnie witam, ma w sobie tyle godności, byle kto jej nie obrazi 🙄
Bobiku!Ja się nauczyłam nosić babce kapcie i nawet sprawia mi to przyjemność.Swoją drogą, mogła by je mieć na podorędziu, ale ona je kładzie jaknajdalej i potem mówi:”przynieś kapcie” !To noszę!I dostaję za to prezencik.
A jeśli chodzi o intencje, to wiadomo, ludzie mają skłonność do wykręcania kota ogonem !
Czy zauważyłeś,ze nikt nie mówi:”wykręcać psa ogonem”? 😯
A mówi się też, że kota prać można, ino wykrącać nie można 😯
Jak chodzi o intencje, to dla mnie to jest w ogóle ciekawa sprawa, zarówno w stosunkach zwierzęcoludzkich, jak i międzyludzkich. Na przykład nieraz mnie zastanawia, na ile można fatalne skutki czyichś działań usprawiedliwiać dobrymi intencjami. Albo czy istnieje coś takiego, jak obiektywnie dobre intencje, czy też zawsze jest to relatywne. Albo też sobie myślę, ile różnych nieporozumień czy nawet tragedii bierze się z niezrozumienia intencji lub przypisania komuś całkiem innych, niż miał w rzeczywistości.
No, takie tam różne mi chodzą po łbie, w czasie kiedy przymierzam się do wyciągnięcia z kosza na brudy kolejnych gatek. 😀
Intencje zakładają kierowanie się w stronę jakiegoś mniej lub bardziej określonego celu. Podzielanie bądź niepodzielanie celu jest zatem istotą rozważań.
Przydałoby się rozwinąć myśl, ale jakoś nie czuję ku temu predyspozycji, a coś mądrego chciałem napisać, żeby pokazać urbi et orbi, że i tak potrafię 🙄
Chyba nikt tu nie ma wątpliwości, że na czym jak na czym, ale na celach to Komisarz się świetnie zna! 😎
Ale jeżeli pójdziemy tym tropem, to zaraz zauważymy, że nawet kumple spod celi niekoniecznie podzielają cele, co czasem się może skończyć źle. A to mnie z kolei kieruje w stronę nieraz tu postulowanego wychowania emocjonalnego. Gdyby ludzie się nauczyli nie zakładać z góry, że cudze cele znają (i na pewno są one wredne), tylko próbowali się dogadywać, pytać o czyjeś intencje i przedstawiać własne, to może tłok w celach by się wskutek tego zmniejszył? 😉
Po pierwsze, witam dzisiaj i ja Catte, czekajac na uczone dysputy o wyzszosci kociosci na psioscia z udzialem Mordechaja i Panny Koty. 🙂
Niuniu, Pom-Pom wrocil, bardzo zadowolony ze spacerow, pyta sie, czy moze jednak od czasu do czasu byc wysylany w hermesowej paczce z zywnoscia, bo bardzo polubil swoich nowych kolegow. Co do kapci, to Pom-Pom, bedac niewidzialny, ma swoja wlasna metode: nasze kapcie staja sie tez niewidzialne i nigdzie nie mozna ich znalezc. Czytajac, co napisal Bobik o koszu z brudna bielizna, zaczynam sie tez domyslac w jaki sposob u nas gina skarpetki – prawdopodobnie robia sie niewidoczne dla oczu po obgry… – delikatnej odrobce zebami, bo jak sie znajduja, sa mocno obgry… 🙂
Babko, bardzo smakowala mi herbata z mlekiem i kardamomem, u nas to nazywamy masala tea, i bardzo, bardzo lubimy. 🙂 Czasem mozna dodac troche pieprzu, cynamonu i imbiru (ale naprawde odrobine) – ma to bardzo budzacy porannie smak. A co do chlopskiego jadla, Babko, to po pierwsze jest pyszne (nie ma jak razowiec z maslem), a po drugie znam hrabiny, ktore z wielkim entuzjazmem sie tak odzywialy. Nieodzalowana Julia Child mowila pod koniec zycia, ze najlepiej odzywiaja sie chlopi i arystokracja, bo i jedni i drudzy jedza autentycznie to, co lubia – co zwykle wychodzi najsmaczniej.
A co do intencji, to ciekawe dla mnie jest, ze male dzieci nie potrafia rozroznic miedzy czynem popelnionym z premedytacja i podobnym czynem, bedacym wynikiem nie premedytacji, ale wlasnie pomylonych i dobrych intencji. To przychodzi zwykle okolo piatego roku zycia, i tez raczej stopniowo, w wyniku wczesniejszego odkrycia (juz zwykle w wieku okolo trzech lat), ze inni moga myslec, czuc, wyobrazac sobie i lubic co innego, niz my. A jednak ocenianie czynu wedlug intencji jest niezwykle wazne i potrzebne, choc bardzo trudne, nie tylko dla dzieci, bo bez tego niemozliwe jest przebaczanie, a bez przebaczania wlasciwie niemozliwe jest zycie w grupie. Oczywiscie, przebaczanie najlepiej powinno sie zdarzac w warunkach skruchy osoby lub grupy, ktora niechcacy kogos skrzywdzila, bo wtedy latwiej wszystkim dalej funkcjonowac.
Co mi przypomina, ze mna tez wczoraj zatrzeslo przy czytaniu artykulu o przywracaniu obywatelstwa. Wydaje sie, ze tu wlasnie brak dostatecznej skruchy i uznania cierpienia, na jakie narazilo sie Polakow- Zydow powoduje trzesienie u tylu czytelnikow (choc list Schetyny jakies elementy tego zrozumienia zawiera).
I jeszcze co do intencji, to przyszedl mi na mysl nasz drogi PP, ktory widzi wylacznie zle intencje u wrogow politycznych (on mysli w kategoriach wrogow, a nie przedstawicieli innej opcji politycznej, chocby wedlug niego nieslusznej), zas niekompetencje u wlasnych poplecznikow zawsze usprawiedliwi zalozeniem, ze maja przeciez dobre intencje (chocby ta nieszczesna p. Fotyga).
Nie chce sie cieszyc za wczesnie, ale czyzby serwer sie znowu odetkal? Ostatnio cierpi on na chwilowe ale bardzo ostre stany niemoznosci. Jakies leki na przesilenie wiosenne? Mam w kazdym razie nadzieje, ze to nie spisek. Jjednak dzieje sie to w piatek, czyli dzien przepisanej odgornie wstrzemiezliwosci elektronicznej… 🙄
Ja nawet nie zauważyłem, że znowu z serwerem coś się działo, bo mnie nie było, ale skarżcie się, jeżeli będą kłopoty, to będę interweniować.
Chyba że to jakaś siła wyższa, w intencji zmuszenia nas do elektronicznego postu. 😉
mysle, ze server nie lubi moich zdjec 🙁 albo uwag o polskim konsulacie 🙂 pewnie jakis spisek, bo padl w trakcie poprzedniego wpisu
a moze tez nie lubi teksasu? 🙂 nic dziwnego, zimno tu dzisiaj i mokro
no to kolejna proba
http://picasaweb.google.com/WandaTX/LAZwierzatka?authkey=Gv1sRgCM_p3Kn28fXVxAE#
Nie wiem, co to jest, ale w ramach zabobonow nalezaloby sie tez zastanowic nad piatkiem i do tego trzynastym. Sklaniam sie ku teorii spiskowo-postowo-zabobonnej, bo najlepsze sa proste wyjasnienia… Moze nieprawdziwe, ale najlepsze. 😉
I ja witam Catte, widzę, że niedługo trzeba będzie zrobić spis powszechny – ile tu kotów i ile psów, ale zdaje się, że siły są zrównoważone.
My koty nie możemy wziąć udziału w licytacji pantoflowo – skarpetkowo – gatkowej, ale za to możemy pochwalić się tapetami, meblami, firankami – wszystko w piękne nowe wzorki. I w dodatku moja nigdy do mnie nie powiedziała „ty brzydki kocie”.
@ Babko , piękny ten statek jednak nie dla mnie ci on. Za nic bym nie popłynęła. Miałam kiedyś taką przygodę na morzu, że nosiłam się z poważnym zamiarem skoku w otchłań głębin i czeluści morsko – piekielnych. Zgroza , to delikatne z określeń. Co do marynarzy to nie powiem, apetyczni a gdyby jeszcze byli z marcepanka……
Rzeczywiście Bobiku! Ja też nie weszłam na server dziś po południu. Może to jednak ten piątek trzynastego?
oj pomyliłam znowu nick to z przejęcia.
Wando! zdjęcia bardzo fajne, obejrzałam 🙂
Bardzo ladne zdjecia, Wando. 🙂 Kiedy tam bylas? (Moze juz pisalas, ale mnie pare dni nie bylo, wiec moglam przeoczyc.) A spisek przeciwko Texasowi chyba jednak zatoczyl szersze kregi…
Po obejrzeniu zdjęć Wandy skłaniam się ku jakiemuś spiskowi. Z zazdrości.
A zdjęcie nr 7, to ze ze słoniami, należałoby zadedykować komuś, kto szczególnie lubi TROMBY! 😆
Panno Koto, dlaczego koty nie mogą startować w konkurencji gatkowo-skarpetkowej? U Moich mieszkał jeszcze w Krakowie kot typu dachowiec, Moćko, który po prostu uwielbiał brudy i zawsze się jakoś potrafił do kosza z nimi wedrzeć. A raz się to dla niego omal nie skończyło tragicznie. Mama mojego taty, dość roztargniona i nie za dobrze widząca, włożyła pranie do pralki, po czym przypomniała sobie o jeszcze jakiejś bluzce i poszła ją przynieść, zostawiając drzwiczki od pralki półuchylone. Kiedy wróciła włożyła bluzkę i chciała pralkę zamknąć, ale trafiła na opór. Trzasnęła mocniej i nagle rozległ się wrzask, a zaraz potem z pralki wyskoczył oburzony i prychający Moćko. Na szczęście wylegując się na brudach wystawił na zewnątrz koniuszek ogona, bo inaczej zostałby wyprany, a może nawet wykręcony. 😯
Bardzo wdzieczne, rzeczywiscie. 😆 A siodemka szczesliwa czy nie? Tak juz sprawdzam z dzisiejszego naglego zainteresowania zabobonami. Wiem, ze jedna praciotka mowila „siekiery”, ale slyszalam tez o „lucky seven”, no i w zwiazku z tym pozostaje w zabobonnej niepewnosci. Chyba bede musiala sprawdzic w chinskich ciasteczkach (i tak wynalazku na uzytek amerykanskich restauracji).
Ta wdziecznosc z poprzedniego komentarza dotyczyla sloni, a nie prania kotow. Znalam kocura o prawie takim samym imieniu, ktory uzywal ogona do przecierania ekranu telewizora wzorem samochodowej wycieraczki, i to wylacznie, gdy byl interesujacy program. Nudnych nigdy nie przecieral.
Jest piątek trzynastego, coś mi zwiało, przedtem sama sobie popsułam system,ale mnie zdalnie poprowadził zięć cudzy ,pożyczany na takie awarie i jakoś wybrnęłam.
A pomyślec,że się urodziłam w piątek i Babcia moja mówiła,że zawsze jakiś krzyż będę niosła.:mad:
Za to 13-tka dla mnie szczęśliwa, zdawałam 13-tego dyplom i nawet mi się udało!
Wando dzięki za zdjęcia, nie wiem czy oglądałaś konika z lisci,ktorego Ci specjalnie podeslałam wczoraj.?
Jarzebino, nie chciałam Cie nastraszyc statkiem pod podartymi zaglami.To był tylko akt zyczliwości,dobrej woli, a tą są wiadomo „wybrukowane dna morza: 🙂
A ja sporo moich podróży odbyłam drogą morską.Maszyna mnie usypia-
Wsiadałam w Gdyni wysiadałam w Hamburgu, albo Kielu i nawet nie poczułam,że płynę.Kiedyś to była taniocha zważywszy,że miałaś na statku wyzywienie, obsługę itd.Jednym słowem porządny hotel, a jeszcze wysiadając
byłaś wykapana, no słowem same wygody.
Do dzisiaj żałuje,że nie popłynęłam do Meksyku, ale ta podróż wydała mi się zbyt długa.
Muszę jeszcze obdzwonić moje Krystyny i Bożeny i odezwę się za jakiś czas.
Ale wierz mi nasi marynarze naprawdę szykowne chłopaki
czy to wojenni czy inni z racji służby muszą być schludni.
Po co Ci marcepanowi?
Jakaś taka piosenka była: „z cukru był król, z piernika paź, marynarz z marcepanu”… 😉
13 Bobiku!Z marcepana to była królewna!
My tu z moją blogową przyjaciólką pijąc sobie wirualną kawę, jak codzień, a dzień był u Niej i u mnie szalony szukałyśmy:Ona- komórki i wmawiała mi,że ją zaszyła w kurczaku, a ja kota w pralce.
U nas zreszta jest codzienne szukanie kotów, włażą w najmniej dogodne miejsca i złośliwie się nie odzywają.
Np. w wózku na zakupy, w szafie, albo pod kocem, ale tę najmniejszą kicię znalazłam w moim przewróconym kozaku kiedyś.
Moniko, przez tę niedogodność godzinową nie mogę się z Tobą napić tej wspaniałej herbaty z mlekiem. 😡
Wracając do zabobonów i przesądów światło ćmiących mam ich klika i nijak się ich pozbyć nie mogę.Niektóre zostały po rodzinnej tradycji, inne zaszczepli mi znajomi.I tak:
-bardzo pilnujemy,żeby pierwsza w Wigilję nie weszła do naszego domu baba(kobieta).Doszło do tego,że rano sąsiad jest zamawiany na wszelki wypadek.
-nie płace rachunków w” szewski poniedziałek”.
-nie witam się przez próg.
Czasem trudno o tych pułapkach pamiętać.Kolega ceramik zrobił mi w tym celu kota, jako odgromnik i teraz przed każdaąważna sprawą mamy takie powiedzenie i praktykę:”puknij się kotem w czoło”
Kot jest szmaragdowy, wielkości ok.15 cm. i ma ponad trzydzieści lat.
I pewnie jest śliczny, oby się nie stłukł 🙂
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że poddaję się jakiemuś zabobonowi. Racjonalistyczny chów 😉 Takich rzeczy, o których pisze Babka, to nawet nie zauważam…
A czarne koty uwielbiam!
A jakiej maści jest dostojna Catta (też witam)? 😀
Babko 🙂 widzialam i zostawilam komentarz o lisciach i innych spadajacych w ogrodku 🙂 Ja jestem zachwycona wszelka sztuka bo sama mam dwie lewe recem i uszy tez. ale za to lubie sobie popstrykac. nawet dostalam ksiazke jak robic zdjecia wszystkiemu, bo to i trawka i listek i drzewo i moj malzonek sobie takie zartym stroi
Ten kot do pukania 🙂 zabawny. Moze tez by mi sie przydal – tez zywy nie daje sie tak uzywac, niestety.
Niewitanie przez próg jak najbardziej. Facet musi wejść pierwszy do domu w Nowy Rok. Przeciwko pypciowi na języku, który się robi z obgadywania, trzeba wbić nóż w stół (od spodu).Kominiarz – łapanie za guzik na szczęście. Jak się po wyjściu z domu po coś wraca, trzeba na chwilę usiąść na krześle. Rozsypana sól – kłótnia. A siódemka oczywiście szczęśliwa. 🙂
Gdybym dobrze pogrzebał, jeszcze niejedno bym do tej listy dodał. Jak się mieszka z moją mamą, bez przesądów nie idzie. 😉
Na poważnie o intencjach.Otóz doświadczenie mi mowi,ze te intencje naprawdę i te dobre chęci brukują piekło.Podam kilka banalnych przykładów;
_ chcesz sobie zrobić wroga- pożycz znajomemu pieniądze.
– zwdzięczanie komuś czegoś zwykle poniża i ten ktoś woli znieść swojego przeciwnika , niźli dobroczyńcę.
– najwięcej w konfliktach tracą mediatorzy.
Ale też uważam,że powiedzienie:”ja tylko posłucham kogoś i już wiem czego mu w życiu potrzeba”-doprowadza mnie do szewskiej pasji.Nie lubię, jak mi znawcy dusz grzebią w głowie i „sercu”.
Co do intencji, sama się przekonałam,że czasem lepiej je pohamować niźli sprawić komuś kogo nawet lubię, czy tylko szanuję przykrość.
Za moich czasów nie uczono asertywności, tak bardzo człowiekowi potrzebnej.Ale już się nauczyłam,że odmowa to nie wstyd.
Z pomoca pcham się tylko,kiedy mnie o nią poproszą.
Moja siostra, dużo młodsza wiele razy już się sparzyła na natychiastowym pędzeniu do pomocy i rychlo się okazywało,że jak coś nie wyszlo- ona była najbardziej winna.(Np.szukanie komuś pracy itp. niepotrzebne pośrednictwa.) Przykre , ale prawdziwe.
O to to Bobiku, ale o nożu w stół nie wiedziałam? 😯
Najśmieszniejsze, Babko, że moja mama traktuje wprawdzie te przesądy, do których ściśle się stosuje, z przymrużeniem oka, niemniej jednak jeszcze się nie zdarzyło, żeby pypeć po wbiciu noża w stół nie zniknął. 😀
Mojegeo Taty przesąd:
-Przed polowaniem trzeba jakąś kobiete chwycić za kolano.
-Myśliwy, który napotka babę z wiadrami nie będzie miał udanych łowów.
Do kominiarza dorzucam takie wzmacnianie:trzeba szybko spotkać faceta w okularach, rzucić okiem na czerwoną skrzynkę pocztową, a pełnia szczęścia ( najtrudniejsza realizacji) jeszcze napotkać siwego konia.
inne:
-odpukiwanie w niemalowane drewno
-popluwanie przz lewe ramię.
-nie wolno gwizdać na yachcie!Za nic!
-Nie przecinać drogi, którą przebiegł czarny kot.
-spotkanie zakonnicy- wróży klopoty
Ten pypeć to rodem oczywiście z Malopolski ?
Jest jeszcze wstawanie lewą nogą i parę innych.
Bogaty arsenał.
Wytłumaczcie mi, bo nie rozumiem, skąd kobitek trzymają się takie antyfeministyczne przesądy, że facet gdzieś tam kiedyś musi wejść pierwszy? No i u licha dlaczego? 😯
Doro mówimy o zabobonach i tak się gdzieś po domach utarło.Pamiętam, jak się fatalnie zachowałam wobec mojej bratowej, której się nagle zachciało odwiedzić mnie bez zapowiedzi w Wigilię samego rana.Musiałam mieć głupią minę, co Ona natychmiast wyczuła.
W dodatku kobieta jest dociekliwa i usiłowała wydusić ze mnie zeznania, a ja nie miałam żadnego sensownego pomysłu na swoje usprawiedliwienie.
Ma wejść pierwszy, bo gdyby gdzie była mina…
No i przez rozkrakę się nigdy nie przechodzi bo nieszczęście spotka! 😆
Moja na szczęście odporna na zabobony. Wiadomo, urodzona trzynastego w piątek 😉
Słusznie foma to ujął, nic dodać 😀
A zabobony mają to do siebie, że ich się nawet nie próbuje brać racjonalnie, czyli również nie analizuje i nie interpretuje. Być może są to takie minipowroty do dziecięcej wiary w to, co się od starszych usłyszało, bez jakichkolwiek prób krytycznego zrozumienia.
Nawet jak się zabobonów nie traktuje poważnie, to jednak ich przestrzeganie dostarcza momentów takiej miłej pewności, że się postąpiło słusznie. 😉
E, tak wystawiać faceta na zatracenie? Nie zgadzam się 😆
I to dotyczy również facetów, którzy przychodzą w gości? 😯
sama żadnych zabobonów nie praktykuje, wyjątek robie tylko dla kominiarza, ale z przymrużeniem oka. W rodzinie ciągle trwa opowieść o pradziadku, który na widok baby z wiadrami, kazał zawracać konie i wracał do domu. Ponieważ na podolskiej wsi bab z wiadrami nie brakowało, pradziad miał niewiele okazji,że by coś załatwić, tak więc interesy szły raczej kiepsko. Historia ta była raczej opowiadana, ku przestrodze następnych pokoleń
A Pani Kierowniczka wie, o jakiego faceta konkretnie chodzi? Może się wcale nie opłaca protestować? 😆
Sąsiadko, praktykowanie zabobonów bywa całkiem przyjemne. One dodają, jakby to powiedzieć – kolorytu lokalnego. 🙂
No tak, Bobiczku, pewnie są i tacy, co do których się trochę mniej opłaca 😉 Co nie znaczy, że natychmiast wpuściłabym pana PP 😆
Ale ja nie znam tej przyjemności płynącej ponoć z praktykowania zabobonów. Tak się w życiu złożyło 😀
Jakoś mnie w tę stronę nie ciągnie. O niektórych ( mężczyzna w wigilię czy Nowy Rok) pierwsze słyszę.
Ale w jedno święcie wierzę, choć raczej nie jest zabobon, w św Antoniego od zgub. To pewniak.
I jeszcze tak jak moja babcia i Tato, znak krzyża na porozpoczynanym chlebie.. Ale teraz chleb czesto juz pokrojony sprzedają….
Ja tam lubie zabobony, bo sa ciekawe, pod warunkiem, ze zostawiam sobie mozliwosc ich stosowania lub nie w zaleznosci od tego, czy jest to dogodne. Ciekawe, ze u mnie w domu tych seksistowskich na tyle nie stosowano, ze nawet ich nie znam. O wiadrach slyszalam, ale chodzilo o wiadra, nie kobiete. Teraz sie zastanawiam, kto w poprzednich pokoleniach dokonal nie tylko selekcji, ale tez dodal duze przymruzenie oka. W kazdym razie na mnie juz przeszlo w stanie gotowym. Zas co do interesow, Zono, to u mnie w domu zawsze winiono za wszystkie niepowodzenia w tej dziedzinie decyzje o budowie (albo rozbudowie) oranzerii. Nawet jeden z wujow swego czasu, w ramach proby udowodnienia tej rodzinnej teorii spedzal wiele czasu w archiwach, i napisal na ten temat prace zrodlowa (o powodach bankructw majatkow ziemskich w jednym z powiatow). Podobno teza o oranzeriach sie nawet sprawdzila. Pisze podobno, bo dzielo bylo dla mnie zupelnie nie do przebrniecia. Ale zostal mi lagodny zabobon na temat oranzerii. Na tyle lagodny, ze gdybym mogla, to od razu bym sobie teraz jakas sprawila, bo u nas dalej lezy snieg.
A kto to powiedział, że w życiu musi się mieć wszystko? 😉
Pamiętam, że krowie placki też się nazywało minami. Na taką można by PP chyba wpuścić? 😀
Moniko, o oranżeriach w naszej rodzinie nigdy nie słyszałam, muszę dopytać. Związek miedzy bankructwem a oranżerią wydaje mi się bardzo prawdopodobny. Majątki ziemskie, przynajmniej w II RP, były przeważnie zadłużone, a produkcja rolna mało opłacalna. W tej sytuacji budowanie oranżerii, która trzeba ogrzewać przez co najmniej 6 miesięcy, jak nie dłużej, wydaje sie ekonomiczna ekstrawagancją
Zabobon oranżeryjny to brzmi cudnie! 😆 Aż się prosi, żeby rozpropagować!
Z tym wpuszczaniem faceta do domu w Wigilię i Nowy Rok
chyba) pewna nie jestem – Doro taki przesąd,że kobieta przynosi wtedy pecha, jakby jej mało było nieszczęść , które sobie na świat przyniosła. 😆
A co do faceta na zatracenie: Paaani Kierowniczko, kto by chciał wystawiać faceta na zatracenie, przecież statystycznie to ” mniejszość seksulana”. 🙂
Bobiku krowie placki wyschnięte się bardzo sprawdzały w czasie wakacji do piecznia ziemniaków na ognisku.
Mówię Ci mniam!! Znałam psa, który uważał,że jak się w takim”szpinaku” wytarza, to pachnie żywcem , jak od Diora!
Pies był biały toteż mimo licznych kąpieli chodził nieraz tydzień farbowany na zielono.
Konkurencja dla krowich plackow była tylko zdechła ryba, albo jakaś inna padlina. 🙄
Bobiku, znasz-li te oranzerie, gdzie cytryna dojrzewa… Propagujmy! 😆
Zono, wujek ekscentryk jest cytowany jako spolegliwe zrodlo. Lata spedzil na Dlugiej, w Archiwach Akt Dawnych, az wpadl z tego wszystkiego w nalog uczeszczania do jeszcze wtedy istniejacych barow mlecznych. Tak wiec do zabobonu oranzeryjnego, panujacego w rodzinie, dochodzi wyksztalcony o wiele pozniej zabobon barow mlecznych (praca w archiwach niechybnie prowadzi do uzaleznienia od tych juz nieistniejacych instytucji, lub ich odpowiednikow). 🙂
Zgadnijcie co gotuję na jutro?
Stawiam dolary przeciw orzechom,że nikt nie zgadnie! 😉
Bobiku Ty potrafisz rozwinąć temat zabobonu oranżeryjnego niezależnie od jego przeszłości ustrojowej.
Moniko – herbatka wiadoma i idę spać.Nie wiem tylko,czy trzeba rano szykować zamiast niuni śniadanie.
Rysia nie będzie to może post? 🙂
Fajnie byłoby mieć oranżerię…. Cytrynowe drzewka, storczyki, fotel, campari, dobry papieros…… marzenia w sam raz na Kryzys
Babko nie mam pojęcia, może galaretę???
No nie, Babko, daj spokój! Wystarczy już ten post od elektroniki. Odmawiam postu od jadła, trunków i postów! 😀
A co gotujesz? Czyżby coś na r? 😉
Dobranoc, Babko. Ja zaparze przed pojsciem spac, to bedzie dla Ciebie i wszystkich na sniadanie. Niunia moze byc zajeta, wiec przychylam sie ku galarecie. U mnie dopiero wieczor, to jeszcze pomysle, marzac razem z Zona o oranzeriach… 🙂 Mam nadzieje, ze bedzie mi wybaczone, ze bez papierosa, poza tym biore wszystko: cytrynowe drzewka, storczyki, fotel, campari… Moze jeszcze jakas wonna herbate, cos delikatnego, chinskiego… 🙂
Moniko, jeśli mamy tam siedzieć razem ( w oranżerii) to zgaszę tego papierosa! Myślałam o jakim cieniutkim, lekkim, mało dymu. Ale fakt zapach storczyków i papieros to może nie jest najlepsze połączenie. Na papierosa przejdę do gabinetu
Żono sąsiada, królik by wiedział: baza, czyli rosół, potem w dwa trzy dni jest nadbudowa i polega na wykorzystywaniu
bazy do innych zup.
A dzisiaj były jajka faszerowane+ makaron+szpinak, a jako zupa braszcz czerwony zabielany.
Przez te dwa przeszło miesiące walki z nogą zrobilo się u nas troche bylejako, więc powoli wrcam do starych zwyczajów.Dzisiaj nawet sama bez asysty wyprowdziłam Emi.
Jak się trochę wypogodzi- zaraz jadę z Tobą do Warszawy
i nawet placek upiekę dla Twojego Taty. 😉
A potem, jak nabiorę kondycji- skoczę jeszcze do Wandy do Texasu ,może mnie zabierze na przejażdżkę kowbojskim koniem w kowbojskim siodle?Spijcie dobrze! 🙂
O, Zono, posiedzmy razem, byleby ja nie musiala go palic. Chyba sie snieg juz topi za oknem od tej wizji. 🙂
Babko, porosze jajka faszerowane w ilosciach nieograniczonych – uwielbiam, a zwykle nie mam czasu robic. Moja Mama byla w nich specjalistka. 🙂
A skoro mowa o dojrzewajacych cytrynach, to mam nadzieje, ze Helena juz wyladowal posrod palm i gajow pomaranczowych. (No, przyznaje, wiekszosc Florydy taka nie jest, ale czemu nie myslec o jej bardziej oranzeryjnych aspektach?)
Moniko, ja też nie będę palić w oranzerii, jeśli mnie zaprosisz.
A tak nawiasem mówiąc, a też palę cieniutkie Żono sąsiada
chyba mnie moje koty odzwyczają od palenia.Uważnie patrzą, kiedy sięgam po papierosa i natychmiast wychodzą z pokoju.
Mają przy tym taki wyrzut w oczach…:mad:
Został mi tylko pokój „komputerowy” ten jakoś(komputer) nie protestuje.
dzięki Moniko, może któregoś dnia…
Jaja faszerowane uwielbiam i nawet robiłam tydzień temu jako przystawkę do kaczych piersi o których pisałam,
tak, Helena juz powinna być na miejscu. Florydę znam tylko z obrazków, jaki całe Stany, tam jeszcze nie byłam. Sama Floryda kojarzy mi sie raczej z krokodylami a nie z cytrynami, ale może to jest skojarzenie błędne!
Telepatia Moniko, właśnie w tym samym momencie pomyślałam:”pewnie Helena już szczęśliwie wylądowała”…
Miałam nawet zapytać Bobika, czy ma jakieś wieści.
Ja Babko, te cienkie to tylko w oranżerii, czyli dla elegancji, na co dzień dużo bardziej plebejsko
Babko, no przecież mówiłem, że coś na r gotujesz! 😀
Mnie się Floryda kojarzy z krokodylami. Ale może Helenie udało się wylądować obok krokodyla Gieny? 🙂
O, Łajza Minęli 🙂 Sąsiadce też krokodyle na myśli. 😀
Oczywiscie, ze wszystkie sie spotkamy przy tych storczyakch i drzewkach cytrynowych, Babko. 🙂 Moze wiecej osob do nas dolaczy, spragnionych oddechu w naszej niepowodujacej bankructwa oranzerii… No, a telepatia – wiadomo – najpewniejszy srodek komunikacji, i nie podlega zadnym wpadkom technicznym, ani elektronicznym postom. 😀
Zono, mam znajoma, ktora wyrosla na Florydzie, i ona bardzo lubi opowiadac o zbieraniu pomaranczy i cytryn na zaprzyjaznionej farmie. Zwykle o tym opowiada gdzies o tej porze roku…
Zeszłej zimy ( w grudniu )byłam na Sycylii było tam wiele pięknych widoków, ale najpiękniejsze gaje cytrynowe i pomarańczowe.
A teraz dobranoc wszystkim!
Dobranoc. Ja ide usypiac dzieci, co czesto sie konczy przynajmniej chwilowym wlasnym zasnieciem.
Kowboyskim koniem na kowbojskim siodle. Ha, a ja kiedys myslalam, ze siodlo to siodlo. Dopiero tu kiedy dziecko zaczelo pobierac nauki sie dowiedzialam, ze moga byc rozne 🙂
Babko – jak najbardziej, jedziemy przez te trawy – tylko ja jestem piechur, czy nadaze?
Siedzi Wujo w mlecznym barze,
smęci mu się mina,
utraconą oranżerię
nad zupą wspomina.
Łzy mu kapią do pierogów
oraz do barszczyku,
zapach ściery go spowija,
nie zapach storczyków.
Kefir grudką się Wujowi
osadza na bródce,
zamiast palm aluminiowe
ma przed okiem sztućce.
Ach, jak tęskno mu do byłych
szaleństw i brewerii,
jak by sobie dziś posiedział
w byłej oranżerii!
Wychlapaną z mlekiem kawę
Wujo ma pod butem…
Co za życie! Już się nawet
nie chce być bankrutem. 😥
Oj Bobiku, pesymistyczny ten Wujo.
No czy ktos wspominal cos o dojrzewajacych cytrynach i pomaranczach na Florydzie? Te pomaranczowe sady byly zachwycajace. Tak jak jablkowe tylko pomaranczowe. Ale nie mam zdjec stamtad Natomiast sprzed 2 lat z Menton.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2007_02NiceaMenton?authkey=Gv1sRgCKvCxvyqs-am3QE#slideshow
to juz dobranoc i kolorowych wesolych snow
A niby jakie Wujo ma powody do optymizmu? W końcu nie siedzi w Menton, tylko w mlecznym barze. 😉
Piekne, Bobiku! Dobrze, ze mamy chwilowe, piatkowe opoznienia. 😆 Dodam tylko, ze prawdziwy wuj, niczego smetnie nie wspominal, bo byl z dlugiej linii glebokich ekscentrykow, i oranzeria lub jej brak nie byly powodem do smutkow. Za to bary mleczne byly mekka pelna odkryc, i mial do nich stosunek jak najbardziej cieply i pozytywny, tym bardziej, ze takich drobiazgow jak aluminiowe sztucce nie zauwazal, gdy mozna bylo snuc dlugie i skomplikowane teorie historyczne (z zawodu byl profesorem zupelnie czego innego) i kolekcjonowac smakowite fakty dotyczace dawnych czasow. Ten sam wuj zbieral z luboscia stare warszawskie ksiazki telefoniczne, po to zeby wiedziec, na jaki numer nalezalo do kogos dzwonic przed wojna.
To widocznie ten, o którym pisałem, to był zupełnie inny Wujo… 😀
Sliczne, Wando. I hinduski bog Ganesh zrobiony z tych pomaranczy i cytryn. Od razu sie robi cieplej. 😀
Nie szkodzi, Bobiku, posrod rodzinnych ekscentrykow mogl sie przeciez zdarzyc i Wuj Urojony, czemu nie. A moze to byl Cien Wuja? 😀
O, Wujo Urojony jako postać niezwykle mi pasuje. Nie mogę obiecać, że sobie go nie przywłaszczę. 😀
Moze byc naszym wspolnym Wujem, Bobiku, ten Wuj Urojony, pod warunkiem, ze oboje bedziemy go niezle karmili. Moi wujowie mieli zawsze niezwykle liryczne podejscie do uciech stolu, nawet – a moze szczegolnie – gdy pochodzily z barow mlecznych. 😀
I jeszcze to: w Spokane w stanie Washington, ktos oddal kanape na sprzedaz na cele dobroczynne, a razem z nia, ukrytego w kanapie 9-letniego kota. Historia skonczyla sie szczesliwie – po jakims czasie nowi wlasciciele odkryli, co bylo powodem uporczywego miauczenia kanapy, i kot Callie powrocil do swojej nieco roztargnionej rodziny.
http://www.huffingtonpost.com/2009/03/13/woman-buys-used-couch-fin_n_174596.html
A tu cos dla romantykow. W Weronie za jedne 770 dolarow (oplata minimalna), bedzie mozna brac slub na balkonie Julli z „Romea i Julii”.
http://www.huffingtonpost.com/2009/03/13/city-of-verona-to-offer-w_n_174726.html
Wucjia biorę razem z oranzerią 😉 pod warunkiem ,że rośnie tam mnóstwo pomaranczy , mniam , mniam 😀
Rys
wziąl sombrero i ruszył z pozycjami w nieznanym kierunku muszę za niego wrzątek przygotować i nie zawieść go
Babko
czy warto liczyc psy i koty , ważne ,ze jedne i drugie to czworonogi , które lubicie 😉
Wando
czy Twoje przecudne zdjęcia nie mogłyby mieć zapachu 😆
Zono
w oranzeri powinien byc jeszcze szampan jak w „Sabrinie” i wtedy cienkie papierosy Babki jak najbardziej by pasowały , jak ostatnia partyjka scrabla
Teraz czas na śniadanko
dziś omlety nadzienie :maliny, borówki, brzoskwinie, ananas i polane czekolada
Żużlu
oczywiscie dla Ciebie pierogi z jagodami i bita smietana jeśli sobie zyczysz 😀
Co do zabobonów zdecydowanie nie wierzę , Moja mówi za swoim dziadkiem : kto wierzy w gusla temu dupa uschła, wracam do moich skromnych obowiązków czyli pilnowanie Mojej , ale najpierw Emi , Amigo świat na nas czeka , a jak wrócimy kaszanka wiejska
Wando, piękne zdjęcia. Zgadzam się z Niunią, że powinny jeszcze pachnąć. 🙂
Już miałem napisać , ze z uroków Florydy mam dziś nędzną namiastkę tamtejszego słońca, ale właśnie i ta namiastka się ukryła. 🙁
Niuniu, kaszanka z cebulka mniam mniam.
Bobiku, dziękuję za akceptację. Szanuję to, że jest to Twój teren. Może wkrótce zaproszę na mój, muszę go tylko porządnie oznaczyć. Tak, tak my koty znaczymy swój teren na różne sposoby i jest to dla nas bardzo ważne.
Wczoraj byłam dość zajęta , bo Ona przyniosła do domu tekturowe pudło mamrocząc coś o wiosennych porządkach. Ucięłam sobie w tym pudle rozkoszną drzemkę, ale potem musiałam stoczyć bitwę o to zaciszne miejsce z pozostałymi. Jest nas czworo, ale tylko ja mam tu pełnię władzy, chociaż takiemu jednemu wydaje się, że to on. Szkoda nawet miauknięcia na tego Kacpra, phi.
Catta
zapomniałam sie wczoraj przywitac witaj w naszy koszyczku , jak zauważyłas sniadanka dośc wczesnie , uwielbiamy swieze powietrze i wszystkich , ktorzy maja swoje wlasne zdanie na kazdy temat , czy nie będzie faux pas jesli zaprosze Cie na kaszankę 😉
Dzień dobry 🙂 Jak ktoś nie chce kaszanki na śniadanie, to nie ma sprawy, nie zmarnuje się. 😉 Ale po prawdzie nie wyobrażam sobie kto, poza Panią Kierowniczką, mógłby jej nie chcieć.
Czytając Catty opis walk o władzę w domu doszedłem do wniosku, że jedynactwo ma pewne zalety. Nie tylko o to chodzi, że mam całą kanapę dla siebie i z miski nikt mi nie wyżera. Przede wszystkim czasu trochę zyskuję, bo zamiast się z kimś chandryczyć o pudło, mogę np. zorganizować naukową wyprawę do źródeł pasztetówki, albo coś innego. A poza tym charakter łagodny mi się w kolejnych niebitwach wyrabia. Chociaż, czy to ostatnie, to aby naprawdę zaleta ❓
Dzień dobry 🙂 Witaj, Catta 🙂
Domowe pudło znowu padło, za to ja złapałam oddech. I łapię nadal czytając „Hau! Hau! czyli kto zabił Ryszarda Wagnera?” Themersona. To coś bardzo dla Ciebie, Bobiku 😉
Witam i pozdrawiam całe szacowne grono.
Dziękuję Niuniu za zaproszenie do wspólnego polowania. Nigdy dotąd nie polowałam na kaszankę i zanim się przyłączę chciałbym wiedzieć czy kaszanka ma zęby i pazury i jak szybko się porusza. Takie rzeczy dobrze wiedzieć PRZED skokiem na wytropionego. Mogę odwzajemnić się zaproszeniem na nocne polowanie na polne myszy. Sezon na nie wkrótce się rozpocznie. To prawdziwa przyjemność przynieść świeżą mysz swojemu Człowiekowi. Wydaje On wtedy wiele okrzyków podziwu i zachwytu i nawet wykonuje taniec radości wymachując rękami i biegając w kółko bardzo szybko.
Idę teraz do ogródka sprawdzić co w trawie piszczy, bo czuję już wiosnę.
Nie ukrywajmy, że kaszanka w zasadzie nie jest przeciwnikiem godnym kota. Jest to istota dość prymitywna, ciemno- i zimnolubna, ukrywająca się z reguły tchórzliwie w górnych rejonach lodówek. Kaszanki wychodzące na światło dzienne (lub elektryczne) udają się szybko w stronę patelni, gdzie następuje ich przepoczwarzenie. W tym stadium, po zrzuceniu kokonu, a przed zniknięciem w ludzkich drogach pokarmowych, najlepiej nadają się do konsumpcji, toteż istotne jest nieprzeoczenie tego momentu i zajęcie w porę dogodnej pozycji strategicznej.
Kompletne niewyrafinowanie i całkowity brak zalet ducha kaszanki (co odzwierciedla się czasem w nadanej jej przez lud pogardliwej nazwie „kaszana”) wynagradza jej smak i tylko z tego względu warto na nią polować.
Hau, hau! Haneczko, przysięgam na miskę carpaccio, że nie zabiłem Ryszarda Wagnera! 😯
Proszę Komisarza o szybkie wytropienie sprawcy, żeby nie było znowu na mnie. 😥
Chyba że ten cały Themerson znowu sobie żartuje. To by wcale nie było pierwszy raz! Recydywista! 👿
Przysięgam na pierogi ruskie (z okrasą boczkową i śmietaną), że posądzanie Bobika nie było moją intencją. Mniam, mniam.
Dziendobry wszystkim, starym i nowym na blogu.
Moj komputer jest taki powolny, ze chyba go wysle na cmentarzysko. Bardzo jestem nim sfrustrowana. Za haneczka wiec chyba pociesze sie ruskimi z boczkiem.
Slonce swieci ale i mroz trzyma, niestety jeszcze nie ma wiosny u mnie. No, ale perski nowy rok za pasem, moze wtedy cos sie zacznie dziac w przyrodzie.
Kaszanka, taka chrupka, z cebulka – brzmi jak najbardziej sniadaniowo. Do tego swieze chrupkie buleczki, potem mocna herbata… 🙂
W braku kaszanki, pod Bostonem prawie niedostepnej (podobno jest jeden polski sklep, w ktorym bywa), zajelam sie dzis rano studiowaniem transformacji fryzur Hilary Clinton, i zalowalam, ze nie ma Heleny, ktora sie wyspecjalizowala w tym temacie po gruntownej analizie stylu fryzury nieszczesnej p. Fotygi (nie wiem dlaczego, ale nie potrafie wspomniec tej osoby bez przymiotnika „nieszczesna”, choc oczywiscie, najwieksze nieszczescie w tym przypadku jest nasze).
http://www.huffingtonpost.com/2009/03/13/hillary-clintons-hair-the_n_174856.html
I jeszcze wiadomosc dla Babki. Wczoraj wspomnialam przy obiedzie, ze Twoja przyjaciolka miala klopoty ze znalezieniem komorki zaszytej jakoby w kurczaku. Na to moj maz spojrzal dziwnie, i powiedzial, ze u niego w pracy czesc dnia kilku fizykow spedzilo na osuszaniu komorki, ktora jednemu z nich wpadla przypadkowo do toalety. O dokladne okolicznosci tej tragedii nikt sie nie mial ochoty dopytywac. Komorke udalo sie ozywic tylko na tyle, ze wyswietlila czas, po czym odmowila dalszej wspolpracy.
Moniko
brzmi , brzmi , ale jak smakuje 😆 😆 😆
Tak, Niuniu, tak. 😆 Ale i tak poslalam Ci chrupkie na zewnatrz i soczyste w srodku kielbaski z dodatkami (salatka z truskawek, bananow i pomaranczy, pancakes, i najpyszniejszy sok pomaranczowy, swiezo wycisniety – to jest specjalnosc amerykanska, o ktorej nawet wspomina sie w „Fawlty Towers”), ktore byly na sniadanie, w nalesnikach, jak zwykle. Dalej ogladam te fryzury p. Clinton, i zastanawiam sie, czy to jedna i ta sama osoba. 😀
P.S. Zdjecie z maja 93 roku przypomina mi do zludzenia Erica Idle w skeczach Monty Python, gdy przebieral sie za kobiete…
A my musimy urzadzic polowanie na krolika, bo tylko jego podejrzewamy o niecne harce, w ktorych to ucina co noc (dzis wlasnie skonczyl) kwiaty tulipanow. Nie wiemy po co to robi, bo nie wyglada, zeby zanadto podjadal lodygi czy liscie. Ani tez nie widac, zeby kwiaty ukladal w bukiety dla najmilszej. Tak smutno wyglada grzadka, z kwiatkami lezacymi na ziemi posrod zielonych kikutow.
Czyzby jakas wojna podjazdowa? Sasiedzi wykluczeni, nie pokazuja sie. Ptaki w nocy chyba spia. Kama nie wychodzi sama a ona i tak woli cynie! Jeszcze Dundee zostal. Oh! Kto wie!?
Podobieństwo Hillary 93 do Erica Idle jest rzeczywiście wstrząsające! 😆
A Królik niby to w domu z nakolannikiem unieruchomiony, a tymczasem nocami na tulipany do Teksasu skacze. 😯 No, no… 😉
Bobiku, to to sie nazywa nakolannik? Nakolannik brzmi jakos niewinnie, finezyjnie i petit. Moje kolano jest natomiast zamkniete w zelaznym duzym rusztowaniu dlugosci ok. 60 cm. Dwie wielkie galki z bokow kolana reguluja mozliwosc zgiecia. O zadnym skakaniu wsrod tulipanow nie ma mowy…
Te fryzury p. Clinton za wyjatkiem May 1993 nie sa takie zle. Popatrzylam sie na moje wlasne zdjecia z tego okresu. Na jednym zdjeciu mam wlosy zolto-pomaranczowe i takie jakies powykrecane fiutki (tfu tfu na psa urok) zachodzace na twarz.
Mnie też nie wszystkie moje stare fryzury się podobają… 🙁
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/469.jpg
Ta i tak jeszcze nie jest z tych najgorszych. Ale najgorszych nie pokażę.
jak rany!!! a któż Cie tak urządził? hihi
ja kiedyś tez zrobiłam fryzurę swojej Yorce . Przez tydzień nie chciała wyjść spod łózka tak się wstydziła.. Mnie też było głupio.
A jak myślisz, Jarzębino, kto? 😥
Najgorszych krzywd doznaje się zwykle od najbliższych! 👿
mój piesek jest okropną histeryczką i cięzko ja uczesać. Ostatnio coś żle się czuje dałam jej Ibufen w syropie. Mam wraznie że coś ma ze stawami
Bobiku, w stylu ktorego roku ta Twoja fryzura? Szedles wtedy z moda czy przeciw modzie? 🙂 A co do Hilary, to zadziwilo mnie, ze w ciagu tego samego roku potrafila wygladac jak pare zupelnie roznych osob (w tym Eric Idle).
Ile jeszcze tygodni w tym okropnym nakolanniku, Kroliku?
Masz rację Bobik ciężkie jest zycie kataryniarza w poście…:)
Pewnie trzeba z nią iść do weterynarza. Psom trzeba nakładać dłonie na głowę jak się żle czują. Moja psia woli pana ode mnie ale jak chora to idzie do mnie . Trzeba przyznać że zaraz czuje się lepiej. Ta reklama o kocie który wybiera dla pani pana jest prawdziwa . Zwierzęta łatwiej niż ludzie wyczuwają różne fluidy u ludzi.
Bobik to zdjęcie jest super!!
Jak Yorczka ma coś ze stawami, to koniecznie do lekarza ❗
A moja fryzura na tym zdjęciu jest w stylu staropolskim, o! 😆
Idący przez ulicę z żoną mąż wychudły,
ujrzał piesa bez kudłów, co ongi miał kudły.
„Ba, wej, jak to się pies ten wygolił”- mąż rzecze,
a żona – „wżdyć to wystrzygł, przyznajże człowiecze!”
Ten „wygolił”, ta „wystrzygł”, tak się pokłócili,
że torby z zakupami na ziemię rzucili,
i dalej się naparzać! A psu zasię czemu
nie skorzystać z okazje, niby to głupiemu?
Ruszywszy więc ogonem, łapą oraz główką,
golony czy strzyżony – uciekł z pasztetówką!
A Królikowi możemy czasem podśpiewywać na znaną śląską melodię:
Króliku, Króliku,
ile w nakolanniku?
Króliku, Króliku,
ile jeszcze dni? 😉
dziwny z Ciebie pies. Trudno poznać Twe intencje. 🙂 Tekst o pnatoflach jest pokręcony co nie co , Nie potrafię ocenić psio-koto-czlowieko-sieciowca. (: Internet to wytwór genetyczno techniczny., o nieprzewidywalnych drogach . To sieć , węzeł, sznur, kłębek włóczki. ??
No wygolili i wystrzygli cie Bobiku, ale i tak jetes cute na tym zdjeciu. Nalezala ci sie ta pasztetowka.
Moniko, moj nakolannik mam jesze nosic miedzy 3 do 5 miesiecy, potem operacja na sciegna i jeszcze inny nakolannik. Cala rzecz ma zajac od 6 mies do roku. To mnie oduczy od uprawiania sportow innych niz np granie w brydza.
miłej niedzieli i jak będą Cię chcieli ogolić to chapsnij w paluch i po kłopocie.
Dobrze się mówi, chapsnij w paluch! Oni to robią metodą „siła złego, czyli Ich Troje, na mnie jednego”. 🙁
Ojej, Króliku, to nie dni, tylko miesiące… 🙁 To na razie nie będziemy Ci jeszcze śpiewać, bo to by było wredne. Zaczniemy dopiero, jak naprawdę będzie chodziło o dni. A do tego czasu i tak Ci będziemy kibicować. 🙂
O, Kroliku, to rzeczywiscie jeszcze dlugo. 🙁 Jak nie brydz, to szachy, albo moze plywanie. W wodzie, przynajmniej gdy sie plywa dla przyjemnosci, bardzo trudno cos uszkodzic.
A Bobik, staropolski czy nie, sztrzyzony czy golony, jest dla mnie tak samo bardzo przystojnym psem. Zakonczenie wiersza u Bobika jakos mniej krwawe (o ile topienie jak kadz ogorkow to krwawe zajecie – w kazdym razie wynik ten sam) a bardziej gastronomiczne, co jak najbardziej popieram. 😀
Dzieki wielkie.
Mamy dzisiaj wieczorem gosci, nic wielkiego, pare starych przyjaciol, ale troche panikuje, bo od dawna nikogo nie przyjmowalismy. Dom wysprzatany. Nie to zeby bylo brudno, ale Dobre Piesy zostawiaja swoja siersc wszedzie, a goscie musza to nosic na swoich ubraniach. Moze ten bobikowy styl golenie/strzyzenie to w sumie dodry pomysl?
Witajcie, jeśli nie śpicie ?A jeśli śpcie, to miłych kolorowych snów.
Wando TX dzięki nie szkodzi,że jesteś mówiąc językiem koniarzy „spieszona”(idziesz piechotą)Nawet praktyczne- bedfziesz mnie zbierać lub szukać wśród tych traw za każdym upadkiem.
Siodła są różne i miałam okazję wypróbować .Najlepsze dla mnie jest kowbojskie, albo polska ułańska kulbaka.
Miałam trenera z kolekcją siodeł niechętnie mi ich użyczał, ale najlepiej mi się jeździło właśnie w takim pasterskim siodle meksykańskim.A przy tem było cudnie zdobione.
***
To coś co podgryza Twoje kwiaty to raczej nie królik, ani pies , ani kot.Nie masz kretów w ogrodzie?
Jest jeszcze chrząszcz- olbrzym, też lubi robić w kwiatach,
o ile pamiętam ma nazwę turkoć-podjadek.
Bardzo by pasował do naszego wiecznie głodnego TWK 🙂
****
Bobiku- nie zawsze rodzina robi najbliższym świństwa ! 😉
Ja dzisiaj nie musiałam robić obiadu, bo moja siostra się zatruła na własne życzenie.Sam widzisz, ze bywają różne sytuacje. 🙄
****
Dzisiaj jestem po dużym spacerze z Emi, ktora została dodatkowo wybawiona przez dziecko na naszym boisku do koszykowki.dziecko na wrotkach ciągnęło za soba smycz Emi, a ona to goni i odbiera.Nazywamy to(dzieci wymyśliły) zabawą w listonosza.Pytałam dzieci o pochodzenie tej nazwy, a one mi mówią, „bo wszystki psy gonią listonosza”.
Nasza Emi gania więc za własną smycza, ale naszego Krzysia listonosza nie goni. 🙂
****
Jestem pod wrażeniem dzisiejszej GW, gdzie amerykańska publicystka Barbara Ehrenreich opisuje , jak mimo woli z powodu żartu na łamach swojej macierzystej gazety wpakowała niewinnego Pakistańczyka do więzienia, (Pakistan i Guantanamo), gdzie był poddawany okrutnym torturom.Tytuł:”Mój bezwiedny udział w torturach”.
Horror, który rozwinął się przez sieć.
Nie myślałam,że głupota ludzka sięga,aż tak daleko.
Dobranoc Kochani, mam nadzieję do jutra!
Moniko- odbierz pocztę z przepisem! 🙂
Króliku Kochany, bardzo Ci współczuję, widzę,że ja miałam dużo szczęścia bo już chodzę.Dla pewności się podpieram jedna kulą, co na mnie strasznie deprymujaco działa, ale codziennie sobie obiecuję,że to już przedostatni raz.
Zostaje jednak lek, przed ponowną kontuzją i czekam na lepsze warunki klimatyczne(bez blota i opadów).
Koniecznie na te ścięgna stosuj ten żel żywokostowo- jalowcowy, to on mi ścięgna wyleczył.
Nie zarzekaj się sportów, może później- pływanie?
Pozdrawiam pełna wiary,że kuracja nie będzie aż tak długo trwała. :roll
Dzień dobry wszystkim
co to się stało
wszystkich wywiało
tak wczesną porą poszli spać
Dziś dla łasuchów śniadanko mam
rogale pyszne do wyboru
z różą , jabłkiem , budyniem
Amigo, Emi pobudka czas na spacerek
może słonko zaświeci jak nas zobaczy
Moja zostawiła mnie znowu , choc przyznać
muszę szczerze smakołyków na cały tydzień zostawiła moc
Kto stęsknionemu psu głaskanko da 🙁
nie Niuniu, jeszcze nie spimy, tylko okropnie sie rozchorowalam – nawrot grypy, tym razem wysoka goraczka 🙁
Niuniu, super ranny ptaszek z ciebie. 🙂
Niuniu, moja mówi, że z wielka chęcią cię wygłaszcze przez ten tydzień. A nawet później, jeśli Twoja nie będzie miała za złe. 🙂
Moniko, fryzury Hilary naprawdę różnorodne i tez zwróciłam uwagę na czestotliwość zmian . Dosłownie od prababci w maju 93 do uczennicy w 96. Twoja uwaga z 17.14 tez wydaje mi się słuszna choć pierwsze skojarzenie- prababcia.
Króliku, współczuję. 🙁
Co też to człowiek potrafi zrobić z włosami, a włosy z człowiekiem 😯
Swoją przedślubną wizytę u fryzjera zapamiętałam na resztę życia. Wracałam do domu opłotkami i natychmiast głowę pod kran 😆
Króliku, los bywa czasem przesadnie złośliwy. Co mu przeszkadzały zwykłe biegówki 👿
Dzień dobry 🙂 Mnie wczoraj rzeczyczywiście wywiało, a ponieważ jestem lekki, to niosło mnie długo w tę i wewtę, zanim przywiało z powrotem na blog. Zastanawiam się, czy nie powinienem kupić sobie jakichś obciążników. 😀
Niunia ma nas zawiadomić, ile razy dziennie ma być głaskana, żeby nie odczuwała ani braków, ani syndromu zagłaskania na śmierć. 😉
Wszystkim schorowanym i połamanym merdam po dzisiejszym porannym spacerze już nieco wiosennie. Są oznaki! Małe bo małe, ale zawsze. A nastroje wiosenne działają leczniczo, jestem tego pewien! 🙂
Przepisałam, bo to ma formę komiksu, w sieci jeszcze nie ma.
GW 13.03.09 Gowin uchyla przyłbicę.
Wyjątkowy wywiad w formie komiksu: J. Gowin, poseł PO, opowiada o męskich powinnościach, ciemnej stronie swojej osobowości oraz miłości do zamrożonych w azocie embrionów.
Wszystkie wypowiedzi autoryzowane.
Gowin dzwoni.
– Przepraszam, że tak późno. Może Pan rozmawiać?
– Panie pośle, za chwilę oddzwonię. Dziecko śpi i nie chcę go obudzić.
– Już wiem, jak ten komiks mógłby wyglądać. Spotkajmy się.
Zapytał Pan o to, co dla mnie znaczy być mężczyzną… Prawdziwy mężczyzna to wrażliwy wojownik. Średniowieczny rycerz, którego życie wypełnia walka o ideały, służba Bogu, królowi, biednym. Zmaga się wewnętrznie, ale w sprawach ważnych jest twardy jak skała. Jego ręka nie drży, gdy zadaje cios.
Gdy wraca do domu, pokiereszowany, nie zawsze zwycięski, często bezradny, składa głowę na kolanach ukochanej kobiety. A ona przemywa mu rany.
Kobieta jest szczęśliwa z mężczyzną, który jest od niej silniejszy. Gdy ma w nim oparcie. A mężczyzna, żeby być silnym, musi mieć pasję. I to nawet gdy ta pasja prowadzi go poza dom. Ale to nie znaczy, że w domu jest despotą.
Zawsze kładłem nacisk na partnerstwo. Pomagałem, sprzątałem, zajmowałem się dziećmi. Namawiałem też żonę, żeby podjęła pracę, ale ona nie chciała.
Żona nie była zachwycona, że jestem intelektualistą. Mówiła, że jako człowiek czynu mógłbym więcej zdziałać. Nie było to dla mnie łatwe, bo dla mężczyzny to ważne, żeby imponować kobiecie. Nie chciała, żebym jej mówił o sprawach zawodowych. Było ciężko, w końcu jakoś to ułożyliśmy: osobno dom, osobno praca. Ale to nie jest rozwiązanie, które bym polecał.
– Jak Pan myśli, dlaczego tak się stało?
– Pewnie źle wyważyłem proporcje między życiem zawodowym, a domowym. Pewnie za wcześnie uznałem, że nie jestem tam już tak potrzebny.
– I w końcu został Pan człowiekiem czynu?
– Gdy jako poseł zająłem się bioetyką, okazało się, że moją żonę bardzo to interesuje. Zaczęła ze mną rozmawiać o pracy. Pocieszać, gdy jestem atakowany.
– Napije się Pan piwa, albo grzanego wina? Zapraszam.
– Zamówię sobie herbatę. To, co Pan zapisał oddaje tylko jasną część mojej osobowości. A jest też ciemna.
– To proszę o nie opowiedzieć, panie pośle.
– Mówiłem, że mężczyzna musi mieć pasję, nawet gdy ta prowadzi go poza dom. No, ale droga poza dom jest ryzykowna. Wojownik przywyka do mordów, rabunku, przemocy. Pokutuje. A potem znowu robi to samo. Krok w krok za nim, niczym dwugłowy cień, idą śmierć i diabeł. To można nawet nieźle narysować. Myśli Pan, że dzisiaj jest inaczej? Nic się nie zmieniło. Formy walki są bardziej cywilizowane, ale równie bezwzględne. Nie tylko w polityce, ale i w redakcjach, koncernach.
Gnani pasją zapominamy o domu. Zaniedbujemy dzieci. Zaczynamy widzieć w kompromisach „wyższą mądrość”.
Tylko jedno może uratować mężczyznę od zguby. Miłość. Polityk musi odnaleźć w sobie miłość do ludzi, którym służy. W moim przypadku, odkąd zająłem się in vitro, to miłość do zamrożonych w azocie embrionów. Wiem! Myśli Pan teraz, że przesadzam. Ale czasami naprawdę czuję się jakbym był ich przybranym ojcem.
Najważniejsza jednak jest miłość, którą wojownik otrzymuje od kobiety. Dopiero ona czyni go mężczyzną. W spojrzeniu kobiety, jej tajemniczym uśmiechu, jej ciele, jej mądrości, mężczyzna odnajduje siebie i wtedy znowu idzie na wojnę, by zasłużyć na jej miłość.
– Zasłużył Pan?
– Odpowiem Panu, jak się spotkamy w tej knajpie za parę lat.”
😯 😯 😯
Mnie zabrakło „Mocniejszy jestem, cięższą podajcie mi zbroję”.
A oczka miałam znacznie większe 🙄
Czasu! Czasu potrzebuję, żeby to przetrawić. Ze wstrząsem psychicznym się uporać. Wielkość należycie docenić.
Dlatego proszę, żeby nikt posłowi G. nie podawał jeszcze cięższej zbroi. Bo a nuż cięższego jeszcze coś zbroi i dopiero nie będę się mógł uporać! 😯
Bobiku, wyrzuć 11:32 Już jest http://wyborcza.pl/0,97975.html
Nie lubię wyrzucać, bo wtedy rachunki się nie zgadzają. 😉 Wyrzucam tylko jak już żywcem nie mogę nie wyrzucić.
A żeby trochę wrócić do siebie, czepię się dzienikarzy. O ile ja się znam na gwiazdach, uchylać w sensie odwołania można z biernikiem, ale uchylać w sensie częściowego otwarcia, odsłonięcia, należy z dopełniaczem. Czyli uchylić kogo, co immunitet, decyzję, ale uchylić kogo, czego kapelusza, przyłbicy, rąbka tajemnicy…
Witjcie.Jest pochmurno, paskudnie i jak mawiał pewien rybak z Gdyni nadający przez Gdynia -Radio:”Glimsto”!! 🙂
Pewnie biedak jest dyslektykiem ?Bratnia dusza!! 😉
Niunia trzymaj się, posyłam Wam na drugie śnidanie biszkopty z dźemem malinowym, herbatka Masala, a jeśli ktoś woli czakolada. 😆
**
Bobiku i czy Ty czasem gdzieś nie tkwisz, jak ten Szymon na słupie?Piszesz, że „nie możesz wyjść z osłupienia”. 😯
Jeszcze do Kochanej Wandy TX- bardzo Wam współczuję ! Wszystkich gnębią teraz infekcje.
Mam experata w USA od homeopatii- już przeszło tydzień nas leczy-nick:Monika!Można spotkać na tym blogu.
Naprawdę koniecznie weź Oscillococillum !!Mnie pomogło!
Powinni mieć w aptece, nawet w Texasie!
Zdrówka życzę:!
Babko, ja dzięki niektórym politykom już tyle razy słupiałem, że mógłbym sobie zbudować dom na palach! 😀
Gramatyka mi umknęła. Ćwiczyłam tajemniczy uśmiech służebnicy pańskiej.
A mnie nieodmiennie od lat w osłupienie „wpędzają 'bliźni”,
mimo,że wydawało mi się, że doświadczenie robi swoje i nic mnie już nie powinno dziwić. ;-(
Może byś coś na wesoło wrzucił Bobiku?Jest pilna potrzeba:
schorowani, sfrustrowani oczekują. 🙄
**
WandoTX poprawka: winno być: Oscillococcinum .Przeprawszam.
Żeby wrzucić na wesoło, musiałbym się najpierw doprowadzić do stanu wesołości, a to może trochę potrwać. 😉
Ale mogę na razie wrzucić coś, co przed chwilą czytałem i było na ciekawie. Zresztą chyba wszystko, co pisze Krzysztof Szymborski jest na ciekawie, a nieraz przy tym i na zabawnie.
http://wyborcza.pl/1,76498,5286623,Na_psi_rozum.html
🙂 dom na palach !!Zbudowany przez Tatę i Brata Bobika!!
To jest myśl, na jakiejś wspaniałej ciepłej bezludnej wyspie, gdzie pełno leniwie wylegujących się zwierzątek!! Sen Pietaszka. 🙂 🙂
Tygrys sobie śpi w objęciach baranka.
Niunia leży do góry brzuchem i NIC nie robi.
Ryś tylko od upału nakrywa głowę sombrerrem.
Haneczka nie musi zasuwać do biura.
Jarzębina zajada się figami.
Królik ćwiczy skok wzwyż z kangurem o nazwie Siergiej Bubka.
Mordechaj z Heleną i Declanem w stanie spoczynku kąpią się w ciepłych źródłach.
A nad wszystkim czuwa wypatrując ew.piratów Komisarz w samych slipach, lub tylko w przepasce, bo szopy mu piorą mundur w krystalicznie czystym potoku.
Od czasu do czasu pobrzmiewa anielska muzyka w wykonaniu Bekały nadawana przez Pania Kierowniczkę.
Z wierszowanym komentarzem zeena.
Amigo pruje co sie da, ale Małgosia nic nie sprząta, bo łagodny zefirek wywiewa wszystko.
Monika z Matylda i Zosia opasują rajską wyspę girlandami kwiatów i dolewją herbatki z mlekiem.
Na brzegu śpi aligator z Florydy- wegeterianin, a na jego grzbiecie harcuje mysz w towarzystwie kotów Panny, Cotty i moich.
Wanda sobie odpoczywa na skalnej półce, a żona sąsiada
przygotowuje dla wszystkich danie bezmięsne na sposób małopolski.
Popoludniowy babki sen złoty.
Babko, jaka piękna wizja!!!! 🙂
Mojej bardzo podoba się pomysł z zefirkiem na etacie sprzątaczki. 🙂
Babko, gotów jestem od razu zacząć śnić ten sam sen, z wyjątkiem jednego szczegółu. W moim śnie Żona Sąsiada będzie przygotowywać dwa dania, w tym jedno bardzo mięsne! 😀
Babko, Bobiku, mogą być mięsne i bezmięsne! 🙂
Ale dziś nic nie gotuję, idziemy do knajpy
Sąsiadko, knajpa to też nienajgorsza wizja na niedzielne popołudnie. 😆
A do jakiej knajpy?
Nieźle, ale pozwólcie, że pomogę Żonie Sąsiada. Zbiorowe żywienie to nie zefirek 😉
Haneczko, Ty mogłabyś się zająć cudowną przemianą rachunków za te wszystkie przyjemności w wino. 😆
Z kreatywną księgowością to u mnie gorzej, niż źle 😉
Ale dajcie choćby mi najmniejszy kawałek Nibylandii, to dodam i pomnożę 😆
Już namnożyłam 😳
haaha Żono sąsiada, ja nic nie gotuję – ścisła dieta u nas- tylko Emi i koty pożeraja, jak zawsze.
Miłego posiłku w knajpie, sprawnego i schludnego kelnera
i chudego rachunku!!
Haneczko- zastąpisz Żonę? Widzę że masz duży potencjał kulinarny, nie zapomnij tylko,że aligator, jako stworzenie wiekowe- żyje z przyzwyczajenia!! 😉
** Beczały * przepraszam.
***
Idę wyprowadzić Emi, mży mżawka , jeśli się nie roztopię,wpadne na chwilę.
Haneczko- przemieniaj w wino!
Lubię czerwone, najlepiej z Kalifornii.
Na razie Kochani- idziemy z Emi zanieczyszczać okolicę, obwąchiwać ślady i skakać przez huśtawki.
Skakanie przez huśtawki musi być cool! A ja nie mogę, bo u nas na place zabaw psom wstęp wzbroniony. 🙁 Zostaje mi tylko skakanie przez kij od miotły. Mama trzyma poziomo, ja skaczę. Też nie jest takie złe, bo po każdym skoku dostaję coś dobrego. 🙂
Dzieki za slowa otuchy. Coz, ten rok przeznaczam na introspekcje, czytanie i wspieranie duchowe moich bliskich, ktorzy po raz kolejny sprawdzaja sie w trudnej dla mnie sytuacji.
Podjelismy decyzje, ze nasz mlodszy pies Basil musi jednak pojsc do psiej szkoly, bo musi oduczyc sie:
-ciagnac na smyczy jak wariat,
-skakac na gosci.
Macie na ten temat jakies przemyslenia: Bobiku, Emi, Niuniu, Amigo?
Poranek w Concord: najpierw absolutne oslupienie przy komiksie z poslem Gowinem, potem sniadanie zlozone ze smakolykow od Niuni (przesylamy glaskanko mocno entuzjastyczne, typowe dla mlodych osob), potem bardzo ciekawy artykul Szymborskiego (wiecej o intencji! i tym, ci sie nazywa „the other minds problem” – Bobik na pewno bedzie wiedzial, jak to sie nazywa po polsku), a na koniec piekna wizja Babki Wysp Szczesliwych, na ktore udalabym sie od razu, tylko powiedz Babko, w ktorym kierunku plynac. 😀 Ale szok poznawczy spowodowany przez Gowina powraca – najbardziej przypomina nam Drakule. 😉
Za to teraz jedziemy szukac dziecinnych butow wiosennych, bo buty nie wiadomo dlaczego troche sie skurczyly. Po powrocie, o ile przezyjemy te zakupy, moze uslysze od Babki jak plynac na te Wyspy. 🙂
Babko, ale Beczała, nie Bekała! 😆
A poza tym może być 😉
Łajza – nie zauważyłam 15:01 🙂
O ile się nie mylę, the other minds problem jest w polskiej terminologii filozoficznej przetłumaczony żywcem, jako problem umysłów innych. W każdym razie z taką terminologią się zetknąłem. Z grubsza chodzi tu o to, że obserwując zachowanie innych wyciągam wniosek, że oni też mają umysły, i to prawdopodobnie podobne do mojego, ale jaki mam na to dowód, jeżeli nie mogę przekroczyć granic własnego umysłu i wleźć do cudzego, żeby potwierdzić moje przypuszczenie empirycznie?
W sensie filozoficznym, epistemologicznym jest to problem trudny do rozwiązania, ale intuicyjnie wyczuwam, że łatwiej go ugryźć na gruncie neurobiologii, np. poprzez neurony lustrzane. Ale mam leniwe, niedzielne popołudnie i na serio gryźć mi się wcale nie chce. 🙂
Króliku, mam na temat psiej szkoły przemyślenie, że zasadniczo jest ona słuszna, jeżeli tylko nauczyciel nie ma mentalności pruskiego oficera (jeden taki nam się trafił – szybko zrezygnowaliśmy). Z niektórymi psami jest podobnie jak z dziećmi – czasem nie przyjmą żadnych nauk od rodziców, bo koniecznie chcą być mądrzejsze od kury, ale od kogoś obcego to i owszem. Poza tym rodzice nie zawsze potrafią być konsekwentni i wystarczająco wymagający, no i czasem im po prostu brakuje kompetencji metodycznych. Tak że jeśli uczenie w domu nie daje efektów, to bardzo dobrze jest skorzystać z psiej szkoły – unika się wielu konfliktów i stresów, co korzystne i dla psa, i dla jego rodziny.
Doroto, była poprawka !!Ja się często mylę pisząc. 😉
Moniko, tu musi powiać wiatr wyobraźni najlepiej, fordewind.
Nie będziemy pytać naszych rybaków,w większośći Kaszubów, bo z nimi trudna jest rozmowa.Wprawdzie opanowałam cząstkowo
kaszubski, dzięki dzieciom z podopiecznej szkoły,oraz w czasie jazd pociagiem podmiejskim na praktyki do fabryki mebli, ale nie aż na tyle by swobodnie żeglować.
Najlepiej się chyba dogadują Ślazący z Kaszubami.
Jak Kaszub powie „pianc”- wiadomo że to „pięć”.
„Pianc ,zolo ,du, tromf” to nazewnictwo kart,w które grali moi współpasażerowie, a „purtk” = 👿 ,”knob”-to chłopiec,
„biełka”=kobieta.Nauczyli mnie tez brzydkich wyrażeń:
„kuss mi w rzeć” = pocałuj mnie.. w d. Ale nie używam!
Polski , (jak powiada nasz słynny Gosio) zupełnie „w tym zakresie „wystarcza,żeby być zrozumianym.
Bobiku, pieknie i na sposob niedzielny o the other minds problem pisali psychologowie rozwojowi, choc problem jest i filozoficzny (mysle jednak, ze niedokladnie, albo w kazdym razie nie tylko neuronow lustrzanych). Dziecko dwuletnie nie da drugiej osobie brokulow, o ile samo ich nie lubi, bo nie moze sobie wyobrazic, ze ktos inny moze je lubic. Dziecko trzyletnie (albo troche pozniej, w zaleznosci od osobnika) da tego brokula, osobie, ktora twierdzi, ze je uwielbia, nawet jak samo go nie znosi. Da ze smutkiem, z politowaniem, z zadziwieniem – ale da. 😀
Babko, cudni ci Twoi Kaszubi. Oczywiscie, wiatr wyobrazni… 😆
Otóż te umysły innych!!Na tym chyba polega wiekszość nieporozumień między ludźmi.Nawyki wyniesione z domu,inteligencja itp.
Trudna sprawa króliku z Basilem.Mnie się nie udało nauczyć Emi,żeby nie ciągnęła na smyczy, li tylko dlatego,że nie chcę stosować kolczatki, która powinna po kilku razach poskutkować.Ale kolczatka służy do „wyszarpania „psa, czyli przyciskania go ku ziemi.Jest to zastępstwo przewodnika stada, który karci nieposłusznych pobratymców wytarganiem za skórę na karku.
Wykorzystywanie takich atawistycznych odruchów często pomaga w nauce dyscypliny.
Miałam takie doświadczenie z nieznośnym przygarniętym kotem, który miał iść do adopcji.Zupełnie nie potrafiłam sobie z nim poradzić i akurat zobaczyłam jakiś film o lwach.
Otóż lwica często przenosi swoje młode trzymając je za skórę na karku.
Behavioryści twierdzą,że w tym momencie młode zapadają w coś na wzór transu i zamierają w bezruchu.Jest to instynktowna samoobrona przed ewentualna napaścią drapieżnika zagrażającego malcom.Wzięłam się na sposób i nie bez oporów podnosiłam tego nieznośnego „Kicka” z skórę i zauważyłam,że po paru sekundach zwisa mi w ręku, jak szmatka.Już spał.Wtedy go wkładałam do pudełka.Ten odruch z wiekiem zanika, toteż przed oddaniem „Kicka” w dobre ręce -parę razy dostałam po mordzie. 👿
Konsekwencja, wymaganie, kompetencja, szkoda, ze nie masz nic prostszego Bobiku.
Babko, bede dzisiaj cwiczyc chod wzwyz (po schodach). Wybieram sie do przyjaciolki na tzw baby shower, a tam sa schody.
Lajza, Babko, tez nie chce kolczatki.
Króliku pamiętaj!(Jeśli posługujesz się tylko jedna kulą),że
Kula po przeciwnej stronie złamanej nogi i wykrok do przodu jednocześnie.Tzn.kula w tym samym czasie”idzie” jak obolała noga.To ważne!!
Ostatnio chadzam z Emi z kula, bo starciłam pewność siebie, ale po trzech razach klarowania,że nie wolno ciągnąć
ona się jednak hamuje i widzę,że bardzo się stara.Nie bez dumy powiem,że to bardzo inteligentna suczka. 😆
Mozna perswazją, ale dłużej trwa.Naogół psy rozumieją.
Ważne jest,żeby natychmiast za dobre reakcje pochwalić.
Nagroda i nagana muszą być wykonywane nieomal natychmiast.Potem pies już ma inne zajęcia i nie pamięta
o co tu chodziło.
Moniko,żeby to się dało ze zwierzakami,jak z dziećmi!
Marzenie!
Np.bardzo nie lubisz półżywej myszy, albo niedomordownych ptaszków, a kot ci przynosi w prezencie i bardzo jest rozczarowany,że się oburzasz!!
Czasem jest też dobrze sprawdzać buty, bo kot funkcjonuje nieco, jak Święty Mikołaj:wink:
Znalazłam kilka zdjęć ze święta Holi 😀
http://www.rp.pl/galeria/2,276816.html
Restauracja Guliwer na Brackiej ( w Krakowie) jak zawsze smacznie i miło. Rachunek do wytrzymania.
O pośle Gowinie, przepraszam, ale nie mam siły. Znam go ze 30 lat, pomimo wszystko b. lubię . Nie wiem jak mozna publicznie gadać takie głupoty. To jest naprawdę b. inteligentny facet. Wywiad przeczytałam już w piątek i od czasu rozmyślam : po co on to robi.
Króliku, nie wiem jakich gabarytów jest Basil, ale nasza Pinta, ( 30-40 kg)absolutnie musiała mieć kolczatkę. I tzw krótka smycz. Kolczatkę albo odwrócona ostra stroną od skóry, albo kiedy nie dało sie jej opanować, albo było slisko na chodniku, ostrą do skóry. Pinta chodziła do psiej szkoły z wynikami przeciętnymi.Pewnych rzeczy b. trudno było ja oduczyć, ale to z powodu jej neurotycznego usposobienia. Natomiast ciągniecie na spacerze, było absolutnie zakazane. Czasem wychodziły z nią nasze wtedy dość jeszcze młode córki i gdyby nie kolczatka w ogóle by sobie nie poradziły. Nie sadze zresztą, żeby kolczatka na dużym psie robila jakie nadzwyczajne wrażenie.
Kurczę, mam poczucie, że nie obeszliśmy tego Holi jak należy. Trzeba było jeszcze kolorowiej! 😀 W przyszłym roku musimy się bardziej postarać. 😉
Sznaucery ponoć szczególnie trudno od ciągnięcia oduczyć. One mają coś takiego jak huskies, że im wyrywanie do przodu siedzi w naturze. 😉
A co dają w tym „Guliwerze” do zjedzenia? I na ile dobrze?
Pytam, bo się czasem w Krakowie zastanawiam, gdzie by tu pójść zjeść i nie bardzo wiem. Niegdysiejsze knajpy gdzieś się podziały jak śniegi, albo na psy zeszły, a nowych nie znam.
W „Guliwerze” kiedyś pracował mój znajomy meloman, nie wiem, czy nadal tam jest. Jedzonko – kuchnia typu śródziemnomorskiego, lubiłam tam zaglądać, teraz jakby drożej jest, jak wszędzie zresztą…
B, miła restauracja, z francuskopodobnym jedzeniem. Polecam z reką na sercu (nasze menu dzis: bulin z mięsnymi kulkami, zupa szafranowa z małzami, sola w sosie sytrynowym ze szpinakiem, penne z cukinia, a na deser ( 1x) naleśniki suzette.
Druga nasza ulubiona do Orient Express na Stolarskiej
t
Moniko , Bobiku , Babko, Małgosiu
głaskanko o każdej porze w największych dawkach , na cały tydzień mnie zostawiła 👿 ja pilnuje jej tapczana może jednak wróci szybciej .Młoda przyszła po mnie zaprosiła na pizze do siebie , skusze się na kawałek i idę więdnąć z tęsknoty 🙁
Babko, sliczny ten Twoj popoludniowy sen. Na tej polce skalnej potrzebuje jedynie jeszcze kolorowy pled, bo te dreszcze 🙁
Pieski sa madre, koty tez. Nasze zazwyczaj pakuja swoje zabawki (Kama) lub siebie (Kot) do walizek przed naszymi dluzszymi wyjazdami.
Pod wplywem zdjec ze swieta Holi zmienilam sweter na koloru kobaltowego. Jest slonecznie. Slonce lubi kolory.
Niuniu, jaka Ty musisz być dzielna, dobrze,że choć kawałek pizzy dostałaś.A głaskano- ile zechcsz, nawet przez sen!!
WandoTX na tej półce skalnej jest tak cieplutko i bezbakteryjnie,że nic Ci nie grozi, ale jeśli masz się lepiej poczuc -podrzucamy Ci pierzynę wypożyczną od chwilowo nieobecnego Rysia.Najważniejszę,żebyś 2-3 dni się wygrzała!!Nsze koty regularnie wlżą do koartonów, wózka na zakupy, walizek, a nawe do plastikowych toreb.Nie wiem co je tak pociąga w tych”opakowaniach”.
**
Z ostatniej chwili:W Skierniewicach marsz milczenia w obronie praw zwierzą. Bardzo dobrze zorganizowany.
Drastycznych szczegółów przyczyny tego marszu- nie podaję.
***
Króliku kobltowy to też mój ulubiony kolor, ale jeśli mam się umalować, to pewnie we wtorek pójdę do fryzjera i zrobię sobie włosy, ale chyba z kobaltu zrezygnuję, coś bardziej
stosownego między babką, a prababką.Np.popielaty blond?
****
Moniko mam nadzieję,że zakupiłaś czerwone buciki.Ja się Zosi nie dziwię, bo nawet teraz mi się marzą czerwone buty, takie , jak nosił Jeremy Irons chyba w „Lolicie”.
Niestety mojego rozmiaru nie ma.Dziecinne za małe inne za duże.Narazie tylko Emi nosi czerwona obrożę. 🙂
A ja myślę,że P.Gowin trafił na złego, albo może świadomie „nieudanego” autora komiksów.
(a rysunek uważam za nieciekawy.Widziałam lepsze.)
To naprostsza i najłatwiejsza forma dorobienia komuś”gęby”,
Czytam prawie co ciekawszą prasę codziennie i już zapowiedziałam w domu cięcia budżetowe z tego powodu, ale do wszystkiego co czytam mam od pewnego czasu dystans conajmniej, jak z Gdyni do Zakopanego.
Dobranoc Wam.
Niuniu,
Rozpiszemy grafik i będziemy głaskać nieustannie. Tak, ze nawet nie zauważysz jak szybko czas minie i Twoja wróci.
Pizza nie jest zła na smutki. Smacznego. 🙂
Króliku,
Obawiam się, że ja też lubię robić za holownik 🙄 Ale najpierw gryzę i telepię smyczą by mnie pusciły. Jak nie chca, to je holuję.
Tzn. ja będę pilnował rzetelnego wywiązania się z obietnicy, a głaskać będzie Moja. 🙂
Babko, już idziesz spac?
Zono, smacznego. 🙂
Moniko, udanych zakupów. 🙂
Co dobrym lekarstwem na smutki pieseczka?
Czerwona, zwieńczona obcasem szpileczka,
a w jej środku zapach znajomy się mości:
no, całkiem jak pańcia to pachnie, wciórności!
I gdy tę szpileczkę pieseczek pożuje,
to zaraz mu raźniej, już lepiej się czuje.
Co jeszcze zaś lepsze jest na psie smuteczki?
Gdy dwie są do żucia czerwone szpileczki. 😆
Czerwone szpileczki dobre na smuteczki (i na chorobska tez 🙂 )
a swoja droga niegdys zamilowanie do kolorowych butow narazilo mnie na nieprzyjemnosci na granicy polsko NRDowskiej bo sobie zamarzylam i kupilam zolte polbuty (haha szczyt elegancji) potem zreszto wynosilam je do szczetu. I tylko dlatego, ze mialam studenckie stypendium udalo mi sie ten zolty skarb ( 🙂 🙂 ) przewiezc. No nie nadaje sie do dzialan nielegalnych.
To z Enerdówka nie wolno było butów przywozić? 😯 Pojęcia o tym nie miałem.
Przepuścili kilo koki, a odebrali czerwone szpileczki? 🙄
Czerwone szpileczki wydaja sie wyjatkowo smakowite, Bobiku. 😀 Nam sie czerwonych nie udalo upolowac, ale sa za to rozowo-brazowe, z kwiatkiem zamiast klamerki. Czuje sie prawie tak, jak po wyjezdzie do Enerdowka, bo wszyscy musieli chyba wpasc na pomysl, ze im dzieci wyrosly z butow, a tu nagle ni stad ni zowad 13 stopni w cieniu i buty sa potrzebne od zaraz.
A tu dalszy ciag historii inauguracyjnego kapelusza Arethy Franklin. Na zdjeciach wydanie wiosenne, z kilku metrow jedwabnej wstazki na odpowiednio sztywnym rusztowaniu. Podobno sprzedaje sie jak swieze buleczki, nawet Krolowa brytyjska wyrazila zainteresowanie. Oryginal jest teraz w Smithsonian Museum. Jak kolory, to kolory – tez nadalyby sie na Holi, i to bez potrzeby odplamiania.
http://www.nytimes.com/2009/03/13/us/13hat.html?_r=1&partner=rss&emc=rss&pagewanted=all
Niuniu poranne glaskanko w Hermesie, razem z niezbednymi wiktualami (herbata mandarynkowa i brownies, oraz swiezo upolowany pasztet wiejski – na pocieche i do rozdzialu dla chetnych). 😀
Rysia nie ma tylko Amigo pomoże mi
Upieczemy placuszki z jabłkami
kto chce z cukrem lub bitą śmietana
harbata i kawa jak zwykle , mleczko dla Babki by bawarkę wypiła stoi w prawym rogu stoliczka
Babko nie pomyl się bo obok kozie mleczko dla Matyldy i Zosi, ciekawę co przyszły genialny fizyk porabia
Moniko
pyszczek szeroko się 😀 na myśl o przesyłce heresowej , zaraz podzielę gduy tylko dotrze
Bobiku
czy takie by były najlepsze ??
http://chce.to/content/wizja/big.3082.F28A63EF-E646-4140-8402-E9D55580D324.jpg
Amigo , Emi co tam chmurki deszczowe biegniemy
Świeta racja z tymi deszczowymi chmurkami….
TAKA SOBIE PRZERÓBKA 🙂
Siedzi Wujo w modnym pubie,
smęci mu się mina,
utracony barek mleczny
nad drinkiem wspomina.
Łzy mu kapią na orzeszki
i do Margerity,
zapach trawy go spowija,
nie zapach szmateczki.
Lód się grudką Wujaszkowi
osadza na bródce,
miast przy ruskich ze skwarkami
siedzi sam przy wódce.
Ach, jak tęskno mu do byłych
zupek i mizerii,
jak by sobie dziś posiedział
w barze, nie w pizzerii!
Wychlapaną kawę latte
Wujo ma na spodniach, modnej marki LEE
Co za życie, że już nawet biznesmenem
nie za bardzo być się chce 😥
Jako ucieleśnienie porządku zadam egzystencjalne pytanie: czy coś jeszcze pozostało nieposzarpane, i można to chronić w rezerwacie? 😉
Foma
jeśli nawet to nie na długo , zajmiemy się tym 😉
Dzień dobry 🙂 Niunia, śniadanie dziś znakomite! Czerwone szpilki od Manola, mniam, mniam. Tylko nie wiem, czy Amigo nie jest na nie jeszcze za mały. Schowamy dla niego kawałek i damy mu jak podrośnie. 😉
AHdH, to, że Wujo opłakuje teraz bar mleczny zamiast oranżerii, jest ważkim świadectwem historycznych przemian. Myślę, że oba teksty o Wuju powinny trafić do podręczników i obrazować gastronomiczny aspekt rozwoju gospodarczego w Polsce XX i XXI w.
A może jakąś pracę doktorską ktoś by na ich podstawie rąbnął? 😀
Komisarzu, Niunia nie rzuca obietnic na wiatr! 😉
Psocić w rezerwacie? 🙄 Teraz rozumiem ową dwuznaczność rdzeniową psocenia…
Ha! Są naukowe dowody, że psocenie związane z aktywnością ruchową, domaganie się jak najczęstszych spacerów, rozbrykanie, itp. są działaniami jak najbardziej racjonalnymi i zwiększającymi psią inteligencję, która już z natury do niewielkich nie należy. 😉
Więcej spacerów! Wisząca na kołku smycz morderstwem dla umysłu!
http://www.polityka.pl/mozg-na-biezni/Lead33,936,284735,18/
Bobiku, te sama mysl wyraza wydana w zeszlym roku ksiazka pt. „Where Did I Leave My Glasses”, autorstwa Marthy Lear. To co jest dobre dla ciala, okazuje sie dobre dla ducha – przynajmniej jesli chodzi o ruch. Psocenie, o ile sobie przypominam, tez jest bardzo zdrowe… 😉
A ja odzylam po zakupach dopiero, jak obejrzalam niezrownanego Willa Ferrella grajacego Busha przeprowadzajacego wywiad z Bushem, na temat tego, ktore gatunki drewna mu odpowiadaja, a ktore dzialaja mu na nerwy. Koniec krotkiego wywiadu konczy sie oskarzeniem misiow panda i komunistow za istnienie drewna balsa i podlog z bambusa.
http://www.huffingtonpost.com/2009/03/13/will-ferrell-playing-geor_n_174876.html
A tu reszta mojej dzisiejszej prasowki – oszustwo Madoffa wyjasnione w programie Sesame Street:
http://www.huffingtonpost.com/2009/03/13/sesame-street-explains-th_n_174551.html
Moim zdaniem, bardzo dobre wyjasnienie, i do tego lepsze wizualnie niz wykresy.
No, to już mam zarys programu dla blogu na dzień dzisiejszy. Udajemy się na wycieczkę do lasu balsowego, żeby znaleźć i załatwić ukrywającego się w nim Potwora Ciasteczkowego. W/w Potwór jest odpowiedzialny za za pojawienie się w lesie Kryzysa, który rozpanoszył się we wszystkich branżach z wyjątkiem kapeluszowej.
Proszę wszystkich o gremialne wzięcie udziału w krucjacie. Wskazówki na temat uzbrojenia i odpowiedniej postawy moralnej można znaleźć u posła G. Zwolnienia lekarskie nie będą uwzględniane. 😆
Bobiku, juz pakuje chlebaczki na te krucjate. Udajemy sie w nowych butach, ktore jeszcze na razie sa po dwa w kazdej parze – w naszym domu to wydarzenie, ktore zasluguje na naglowki na pierwszych stronach gazet. 😆
Krucjata? Znowu? Od ostatniej minelo juz z 800 lat i wciaz sie jeszcze czkawka odbija? Chyba ze to krucjata kapeluszowa. Z zalem stwierdzam, ze okropnie mi w czapkach, kapeluszach i chustach.
Króliku, po tylu latach wreszcie się jakaś uczciwa krucjata należy! 😀 Specjalnie dla Ciebie i dla Babki wsparcie logistyczno-psychologiczne, żeby nic Wam nie stanęło na przeszkodzie we wzięciu udziału 🙂
To jest wierszyk na nogi złamane,
co wywierszył mi dziś się nad ranem,
a w nim kostnej substancji do syta,
bez galaret, jak ktoś by się pytał,
za to z kopą ogonem machanek,
które świetnie przyspieszą zrost tkanek.
Jest ponadto w tym krótkim wierszyku
siły ducha niezbędnej bez liku,
bo jak słabnie w złamanej kończynie
duch, to marnie się sprawa rozwinie.
Oprócz tego jest jeszcze przestroga,
że, by zrosła porządnie się noga,
trzeba myśli pochmurne przeganiać
i uparcie się strzec załamania,
bowiem źle wpływa to na złamanie.
A że chodzić jest trudno w tym stanie,
to na pierwszych, nieśmiałych spacerach
tym wierszykiem się można podpierać. 😆
Eee, Kroliku, nie wierze. To kwestia dobrania odpowiedniego kapelusza. Zreszta w klimacie, w ktorym mieszkasz nie da sie chyba w zimie dlugo pozostawac na zewnatrz bez jakiegos nakrycia glowy? Nawet Wanda kapelusza nie moze uniknac, choc u niej to akurat z nadmiaru slonca w lecie.
Piekny wierszowane wsparcie dla polamanych, Bobiku. Jestem pewna, ze moja dawno juz zrosnieta noga goilaby sie szybciej przy zastosowaniu takich szczegolnych srodkow. 😀
Czy dla mnie mały chlebaczek się znajdzie, szpilkami manolo zajmę się póżniej , najpierw krucjata 😉
Niunia, oddam Ci swój, tylko pamiętaj, że chlebak, jak sama nazwa wskazuje, służy do noszenia parówek! 😀
Bobiku, jest taki poeta John Allemang, ktory co sobote pisze wierszem komentarz o wydarzeniach aktualnych w The Globe and Mail. Wydaje mi sie ze mialby w tobie niezlego konkurenta.
Dzieki za wierszyk na zlamana noge. Bede sie nim podpierac na pewno.
Nie chce wybijac krucjacie zebow, krucjata jakos groznie brzmi. Sa oczywiscie sprawy, ktore zasluguja na krucjate z cala pewnoscia. Gdzie idziemy? Dokad dazymy? O co walczymy? Pytali przed nami rozni krucjaterzy.
Niuniu, u nas wlasnie pora malego co nieco, wiec do chlebaczka Ci wlozylam pasztet wiejski, ser kozi chevre wysokoposlizgowy (na razie nie zalecany Babce i Krolikowi, ze wzgledu na te poslizgi), chleb pumpernikel, oraz swieze male pomidorki, takie na jedno klapniecie. Pomidorki pieknie tez rozkwaszaja sie na podlodze, jesli spadna ze stolu i przypadkowo ktos na nie nadepnie. Tak wzmocniona, mozesz przejsc do konsumpcji deseru, czyli szpilek Manolo. 😀
A, to ja zaraz wrzucam krótki przewodnik po Balsowym Lesie, żeby przynajmniej było wiadomo, gdzie idziemy i z czym nam się przyjdzie zmierzyć. 😉
Ponoć w Balsowym Lesie
przeróżni są obwiesie,
cudaki i potwory
nieznane do tej pory.
Są różne tam matołki,
co pną się na wierzchołki,
widziano także posła,
którego fala niosła,
aż zniosła w skrajny niebyt,
gdzieś w okolice gleby.
Na wierzbach rosną gruszki –
rządzącej dar wierchuszki,
jest i prezydent stary,
bliźniaka ma do pary,
Jest kura cichodajka,
znosząca złote jajka
w kuluarowym sosie,
bo jej opłaca to się.
Są też usłużne szczury
(byle im płacił który),
uczeni spin-doktorzy
na żądzę władzy chorzy,
rozgrywki i odwety
i las ten jest, niestety. 🙄
Bobiku, jak wiadomo – parowki pasuja do wszystkiego: sniadania, obiadu i kolacji, oraz wszystkiego pomiedzy (poglad moich dzieci). 😀
Bobiku, przewodnik do mapnika. 😆
No właśnie, Króliku. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego The Globe and Mail jeszcze się do mnie nie zgłosił z kuszącą propozycją, podpartą odpowiednimi argumentami finansowymi. 🙁
Albośmy to jacy-tacy, że się wyrażę w pluralisie? 🙄
Wszyscy sie teraz wymiguja Kryzysem, wiec the Globe i Mail pewnie tez. Gazety robia sie coraz ciensze na diecie odchudzajacej.
A tu John Lundberg, jak zwykle o roli poezji w zyciu codziennym, tym razem w krajach arabskich (ale z odniesieniami do Ameryki i wiersza Alexander, ktory kiedys razem przetlumaczylismy):
http://www.huffingtonpost.com/john-lundberg/poetry-is-thriving-in-the_b_174746.html
Przypomniałem sobie mojego syryjskiego klienta (dokładniej syryjskiego Kurda), z zawodu taksówkarza, który urządzanie się w domu azylowym zaczął od tego, że wytrzasnął skądś portret starszego, brodatego faceta i powiesił go na ścianie. Zapytałem oczywiście, kto zacz i dowiedziałem się, że ich wybitny, niedawno zmarły poeta. Natychmiast został mi pokazany divan z tegoż poety wierszami (do których niestety nie miałem żadnego dostępu, bo składały się z robaczków), a potem, przy wydatnej pomocy słownika niemiecko-arabskiego, zapoznałem się z większą ilością superlatywów, którymi mój klient owego poetę scharakteryzował. Nie obeszło się też bez odczytania kilku ulubionych wierszy, bez tłumaczenia, bo słownik przy pierwszych próbach wycofał się na z góry upatrzone pozycje.
To było ponad rok temu, od tego czasu w klitce mojego Syryjczyka zbiorków poezji wyraźnie przybyło. Stoją na honorowym miejscu, ale przynajmniej jeden jest zawsze na stole, w bieżącym użyciu.
Bardzo ciekawe, Bobiku. I wzruszajace. Tak sobie mysle – i jest to powracajaca mysl – ile jeszcze nie wiemy, i nawet nie wiemy, ze nie wiemy… A tu pod Bostonem takie znaczenie ma dla ludzi chyba radio publiczne, naprawde wyjatkowo dobre. Mozna poznac to po tym, ze taksowkarze, zamiast sluchac albo zwykle im przypisywanego sklaniajacego sie w prawo komercyjnego talk radio, albo ktorejs ze stacji z popularna muzyka, maja prawie zawsze wlaczona lokalna stacje NPR. I slyszalam juz sporo osob, ktore mowily, ze nie moga sie przeniesc, bo w innym miejscu w Stanach nie ma tak dobrego radia. Ladowanie w Bostonie, jesli trzeba uzywac taksowki, kojarzy mi sie z jazda przy akompaniamencie programow m.in. o poezji… I jeszcze z zywym komentarzem taksowkarza na temat programu – zwykle bardzo interesujacym.
W domu mogą nie wiedzieć o skarbnicy tkwiącej w Bobiku, ale pewne persony z odległych stron troszeczkę się domyślają, co tam siedzi w takim wielofunkcyjnym psie 😉
A czy lokalna krucjata na kompa-pohańca też się liczy?
Moniko
ja na krucjatę z takim plecaczkiem to 😆 😆 😆
szkoda ,że Mojej nie ma , może by z nami poszła, bo ona ciągle powtarza ,że zadnego Pana Kryzysa nie ma , chyba go nie ma bo gdyby był to ona nie wyjechała 🙁 , a może właśnie na poszukiwanie jego wyruszyła sama , skołowane psina jestem , może pora na głaskanko 😉
Fomo, jak najbardziej na kompa-pohanca, mojego, dni jego sa policzone. Nie wiem jeszcze co mu zrobie, ale nie bedze to ladny obrazek.
O, widzę, że Królik z Fomą robią krucjatum separatum przeciw kompom-pohańcom. Tyz piknie. 😆
Niunia, biedactwo, ja bym Cię pogłaskał, ale nie wiem, czy od drugiego psa to się liczy, czy musi być człowiek?
A w każdym razie jak jesteś skołowana, to kręć się w drugą stronę. Powinno pomóc. 😉
Aśiko, w tej chwili siedzą we mnie trzy wątróbki kurzęce, ryż i trochę suchej karmy na dodatek. Aha, i pół miski wody. 😀
Czyli trochę ociężały Bobik się zrobił 😉
Komp wstępnie podbity i nawrócony. Jutro trzeba będzie przyjrzeć się, czy jakie bałwochwalstwo po kątach się nie odbywa…
Jeśli krucjata to tylko w celu namierzenia i obezwłasnowolnienia jakichś czerwonych szpilek. Potem będziemy ustalać , kto zajmie się ich tuningiem (jak to pięknie i prawdziwie nazwał Żużel)Jeśli chodzi o Pana Kryzysa będzie trudno. Coś mi mój instynkt mówi, ze nietoperzyca jest dobrze poinformowana. Głosiła brak P. Kryzysa jeszcze przed ustaleniami BCC. 😎
Mnie tam wszystko jedno. Ja przy jakiejkolwiek krucjacie za Homera mogę robić. 😆 Niech mi kto tylko zapoda jakie waleczne czyny, to ja je gęsim piórem, tfu, psią klawiaturą, opiszę. 😀
Komisarz podobno dziś bitwy z kompem staczał. Może kilka szczegółów? 😉
Nie ma na razie Rysia, zeby potwierdzic z osobistego doswiadczenia: Kryzys omija nie tylko branze kapelusznicza, ale takze ksiegarska, zwlaszcza we Francji i Niemczech. W UK i USA sprzedaz spadla o 1%, ale jak na to, ze te kraje mocno cierpia ekonomicznie juz od dobrych kilku miesiecy, to tez niezle.
http://www.nytimes.com/2009/03/16/business/worldbusiness/16books.html?_r=1
Jak za Homera, to my sie wszyscy musimy pocwiczyc w zapamietywaniu wierszy, bo on polegal na przekazie ustnym i dobrej pamieci najwyrazniej wybieganych Grekow… 🙄
Czasem i stary Homer się rąbnie i przez pomyłkę, zamiast przekazać ustnie, weźmie i coś zapisze. 😀
Albo na murze wyskrobie… 🙄
Ja licze wlasnie, ze przez roztargnienie bedzie zapisywac, wszystko juz jedno na czym. Chociaz takie papirusy jednak dosc niewygodnie sie czyta, zas gliniane tabliczki troche ciezkie i jednak tlukace 😀
Skrobie Homer w murze
Pozazdrościł kurze?
Nie, to nie z zazdrości,
Ot, rąbnął się gościu…
Jakoś mi się wspomniał John Cleese w „Żywocie Briana”, piszący na murze „Romans go home”. 😆
Znalazłem linkę do Rzymian 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=IIAdHEwiAy8
Always look on the bright side of life… 😆
A, o to mnie szczególnie prosić nie trzeba. Dla mnie butelka z reguły jest do połowy pełna. 😉
No, chyba że jest całkiem pusta. 🙄
Zdaje sie, ze piosenka byla nawet na sytuacje calkiem pusto-butelkowa, ale zgadzam sie, co do Twoich pogladow na pol-pelne butelki. 😉
Dzień dobry
Ciekawe, czy Homer lubił pieski? 🙄
Jeśli Bobik ma robić za Homera to musi być krucjata z rozmachem. Moze tak zdobycie całej dostawy pasztetówki? 😎
Niuniu, moja gotowa do głaskanka. Jak wstaniesz, daj znać, czy masz ochotę. 🙂
Amigo
3x Tak na głaskanko 😀 😀 😀
Teraz czas na śniadanko skoro o Homerze to greckie śniadanko
Sprawdzam czy wszystko jest : kawa ,herbaty, biały chleb, masła, dżem, miod, kawałek ciasta i szklanka soku , jest wszystko , na kolację może szaszłyki z polędwicy z dużo ilością papryki , cebuli, ogórków
Moniko
dziś zaopatrzenie chlebaczka równie 😆 😆 😆
Bobiku
za Homerem mowa słodsza niż miód więc mów , mów , mów
no chyba ,że chodziło o tego jegomościa
http://imagecache2.allposters.com/images/pic/HPM/SDM10~Homer-XXXXL-Posters.jpg
To spisek, przesilenie wiosenne albo epidemia. Moje pudło trzeci dzień u lekarza od kompów pohańców 🙁 Nie wiem, jak długo jeszcze będę na łonie wyłącznie w godzinach pracy 🙁
Nie miałam, nie mam i nie będę miała żadnej szpilki. Do tuningu sama się nadaję 🙁 Zapowiada się długi, deszczowy tydzień 🙁 I jest jeszcze parę rzeczy do położenia pod pociąg 🙁
To by było na tyle. Nareszcie mogę się uśmiechnąć 😀 Witajcie wtorkowo 😀
Ciągle do połowy pełna , haneczka 😀
Eeee, haneczka zawsze pełna 😆
foma, a co komu po pustej haneczce 😯
Dzień dobry 🙂 Do greckiego śniadania brakuje mi jeszcze fety. Zaraz skoczę do lodówki i przyniosę dla wszystkich.
Żeby nie było nieporozumień: chodzi mi o ser, nie o fetowanie! 😉
Z rozwoju sytuacji coraz bardziej wynika, że wyprawa powinna być na kompów pohańców, którzy co rusz podnoszą wraże łby. Ale nie mam nic przeciwko temu, żeby wśród łupów wojennych znalazł się pokaźny zapas odebranej pohańcom pasztetówki. Ja jestem pies kompromisu. 😉
A przynajmniej jedną bitwę powinniśmy wydać Homerowi S., który chyba zakosił Rysiowi sombrero, o ile mnie wzrok nie myli. 😯
Bobiku
feta zjemy , ruszymy na zwycięską bitwę z kompami pohańcami a potem fetować będziemy zwycięstwo i Haneczka bedzie znowu cała i „pełna” nowych 😀 😀 😀
Rysiu
Ty się żadnemu Homerowi S nie daj , sombrero to dobro „koszyczkowe” może trzeba by go umieścić na naszym godle , Babko co Ty na to , proszę o szkic godła koszyczka Bobika 😉
Korzystając ze wzmocnionych ostatnio środków pt. złoty polski, wyszarpnęłam pasztetówkę i salceson na dodatek. Dla bardziej zajadłych krwisty rostbef wielkiej urody.
Proszę się napawać i napełniać 😀
A można się nie napawywać tym, co haneczka przyniosła, tylko samą haneczką? 🙄
Jestem zajadły! Jestem zajadły! Rostbefu chcem, a wręcz muszem! 😀
Trudno, nigdy nie ukrywałem, że w starciu rostbefu z osobowością ta ostatnia jest u mnie bez szans. 🙄
A Babkę to my chyba musimy najpierw uwolnić, zanim każemy jej coś zmalować. Jedynym powodem, dla którego się wczoraj nie pokazała może być tylko to, że siedzi w niewoli u szczególnie zajadłego pohańca! 😯
Nie wiem, czy nie jesteśmy trochę spóźnieni. Burmistrz Tuszyna zorganizował własną, osobistą krucjatę przeciwko pohańcom 😯
http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,6390498,Tuszyn_broni_sie_przed_terrorystami.html
A Królik coś mówił, że krucjaty już się dawno skończyły…
polecam do południowej kawy; integracja po polsku
http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,6390498,Tuszyn_broni_sie_przed_terrorystami.html
Koleżanka Łajza Minęli przebudziła się i rozpoczęła działalność… 😉
Wiecie, że ja się już czasem boję zerknąć na komentarze pod takimi artykułami. Na ogół czytać hadko. Nieomal się zaczyna tęsknić za cenzurą… 🙁
A swoją drogą, ciekaw jestem, jakie będą konsekwencje tego występu burmistrza. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że w Niemczech (i kilku innych krajach) jego kariera byłaby skończona w momencie opisania sprawy w mediach. A ponieważ on by o tym dobrze wiedział, to oczywiście w życiu by nie powiedział tego, co powiedział. A gdyby ze względu na poprawność polityczną nie powiedział (nawet gdyby pomyślał), nie byłoby żadnej sprawy. I komu by to przeszkadzało…
a jaka ta Łajza akuratna ( 12.17)
Komentarzy Bobiku nie czytałam, sam tekst mi wystarczył.
Mysle, ze burmistrz z Tuszyna powinien wiecej wiedziec o swoim przeciwniku: Arabowie w swoim Zlotym Wieku, ktory trwal z grubsza od 7-go wieku do 15-go wieku wymyslili min:
procesy chemiczne: destylacja, filtracja, oczyszczanie wody, alkohol (w celu dezynfekcji), kerosen, produkcje nafty, syrop z cukru, trzydaniowy posilek (zupa, drugie i deser), szklo, sztuczne perly, lustro, armaty balistyczne, higiene, zbieranie smieci (Kordoba) w miescie, drogi asfaltowe (Bagdad- 8-my wiek), wentylator, arabeski, zapory wodne, szpitale, szminka, mydlo, perfumy, kamfora, uniwersytety (Fez- w IX wieku), sad z 12-oma przysieglymi, obserwatorium astronomiczne, biblioteka publiczna, kwarantanna, mechanizm do zakladania bagnetu na bron (uzywany do dzisiaj), pioro wieczne, praca na zmiany, metronom, wylacznik do automatow, bandaz, strzykawka, katgut, sextant, spadochron, camera obscura, kompas, zegar wodny, gitare i cyfry arabskie, zeby wymienic tylko niektore osiagniecia. Oczywiscie takich ludzi nalezy traktowac podejrzliwie i z wyzszoscia, bo przeciez mielismy nasza Sklodowska, Szopena i Kopernika.
Bobiku, ja tez obawiam sie czytac komentarze pod niektorymi artykulami.
Królik, burmistrza też ktoś wymyślił, to nie jest funkcja z bożej łaski 🙁
nie tylko Haneczno wymyslił, ale nawet wybrał…..
Kroliku – piekna lista, szkoda, ze tego tak malo ucza w szkolach…
Komentarze czytam, ale szybko jednak musze przestac, chocby ze wzgledu ich monotonie. Ale mnie jednak napawa otucha, ze organizatorzy spotkania w Tuszynie jednak je zorganizowali. To jednak jakis poczatek. A to ciagle mowienie o wyzszosci kultury europejskiej (a jeszcze lepiej – polskiej) jest chyba jakims leczeniem wlasnych kompleksow, i to wtedy, gdy w krajach Starej Europy jednak, jak slusznie zauwazyl Bobik, burmistrz albo by w ogole nie odwazyl sie wyrazic publicznie takich pogladow, albo by wyrazil, lecz nie za dlugo by byl dalej burmistrzem. Czyli burmistrz nie nadaza za wspolczesna europejskoscia, a te osoby, ktore jednak zorganizowaly to spotkanie – nadazaja jak najbardziej.
O, muszę przyznać, że nawet mnie niektóre pozycje z listy Królika zaskoczyły, chociaż miałem się za poinformowanego. Nigdy nie dosyć powtarzania, że pies do końca życia się uczy. 😉
Nad wytworzeniem europejskiego poczucia wyższości pracowano ładnych kilka wieków, więc i nic dziwnego, że nie da się tego tak od ręki odkręcić. Ale gdzieś warto by zacząć – szkoła, polityka (ta cholerna poprawność polityczna…), środowiska opiniotwórcze, urzędy państwowe. Żeby wzorce jakieś były. Tymczasem jak jest z tym w Polsce, każdy widzi. 🙁 Niewielka część środowisk opiniotwórczych próbuje walczyć ze smokiem, który obficie dokarmiany jest owieczkami i dziewicami przez liczne zastępy nacjonalistycznych wielbicieli. A ci wielbiciele chyba groźniejsi od samego smoka. 🙄
Żeby nie wszystko było na smutno, wrzucam pierwszą księgę epopei o blogowej krucjacie. Ale tytuł to już wymyślcie sami. 😀
Dosyć już komp-pohaniec pluł nam w twarz bez kary,
pozorując na zewnątrz przyjazne zamiary!
Przyszła pora, by wreszcie odpłacić mu za to
i wyonacyć drania blogową krucjatą.
Stawiają się w obozie kolejni rycerze,
w pomysły na zwycięstwo uzbrojeni świeże,
zbierają się do boju Komisarz z Królikiem,
a by łacno poradzić sobie z kompem dziki(e)m,
szykują sobie włócznie, strzały i kołczany,
myśląc: „co komp uczyni zaatakowany?
Czy flagą powiewając białą nam się podda,
czy za gugla pochwyci i cios ciosem odda?”
Takoż Haneczka swoje z kompem ma rachunki,
więc chwilowo rzuciwszy rozliczne frasunki,
z zapałem w kompowego zbroi się lekarza,
by z pohańcem fachowo nader się naparzać.
Już Komisarz-harcownik sprawnie druk wytłuszcza
i pod adresem kompa wiązkę obelg puszcza,
za nim oddział kopistów szeregi swe zwiera
i kopiują, choć groza w oczy im zaziera,
bo czasu i atłasu chwilami nie starcza,
a przed tym brakiem żadna nie ochroni tarcza.
Z boku Królik straszliwy napada na Worda,
co przymilnie się płaszczy i ogonem merda,
udając nieszkodliwca. (Lecz któż mu uwierzy?)
Królik ku niemu krokiem rozjuszonym bieży
i żonglując nad Worda łbem programów spisem
rozwala sprośny czerep mu Open Officem.
Z drugiej strony Haneczka dopada pohańca,
i mysz mijając z gracją, jak na kursie tańca,
nie bojąc się resetu ni głośników pisku
dłonią swoją mocarną leje go po dysku,
sierpowym w klawiaturę poprawia bezzwłocznie,
a póki nie wyjęczy komp „pardon!” nie spocznie.
*
Bitewny zgiełk zapomnieć jednak nie pozwoli,
że komp-pohaniec Babkę trzyma gdzieś w niewoli
i cóż, że się pokona go w otwartej walce,
jeśli nam przyśle Babki ucho, albo palce?
Tedy przemyślnym trzeba podejść go podstępem
(bo bez ucha wyglądasz źle, choćbyś był Glempem),
a najlepiej tak użyć hakerskiego sprytu,
by Babki zdradził namiar i miejsce pobytu.
O tej sławetnej akcji księga druga prawi
(chyba że Babka wcześniej na blogu się zjawi). 😆
To się Bobik namęczył! Komp mu nie podskoczył,
nie zaświecił niebieskim ekranem wprost w oczy.
Czyżby Bobik pohaniec? Linuksa wyznawca?
My cierpimy – on działa. Ujawnił się sprawca 😆
Takie dzielo (z Fomy dopiskiem) absolutnie zasluguje na spacerowe cwiczenie pamieci i przekaz ustny, jak tez i pisany nastepnym pokoleniom. Ide to im przeczytac, cieszac sie jednoczesnie na zapowiedziana piesn druga. 😆 😆 😆
A, właśnie, zająłem się krucjatą i zapomniałem o spacerze! Lecę się upomnieć, póki pamiętam. 😀
dzien dobry !!!!!!!!
Bobiku,spacer koniecznie,w moim berlinie pogoda marzenie
slonce bez konca
Pęknę 😆 😆 😆 Możliwe, że już pękłam 😆 😆 😆
niuniu,dziekuje za gotowanie wody 😀
sombrero POZOSTAJE wlasnoscia Bobikowego blogu
worawdzie ja(blogowy taki jakis tam na berlin)prawem
kaduka obnosze sie w berlinskim metrze i zbieram
(zasluzone)pochwaly ale sombrero jest blogowec 😀
i juz
Moniko,potwierdzam sprzedajemy duzo,”kryzys „omija
nas jeszcze (moze zamiast sledzic wyznaczniki akcji.obligacji
kursow i siedzimy w domach i czytamy?)
czytelnicy wszystkich krajow do czytania!!!!
kroliku,a taniec brzucha tez arabowie? 😳
dodam cichutko przepiekne „basnie z tysiaca i jednej nocy”
😀
http://www.youtube.com/watch?v=Nm1g8FFRArc
Myślę o Was ciepło, pod kołdrą i kocami. 😡
A tu specjalnie dla rysia”Wszetecznica babilońska”(fresk) XIX w.
Nie wiem , jakim cudem znalazła się weśród zbiorów Muzeum w Malborku.Jak na mój gust- wygląda niezykle nobliwie. 😉
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy08?authkey=Gv1sRgCJ_1o-OsgIaNKA#5314174300364710146
Przepraszam za szybko wysłałam 😳
Rys
nareszcie wrócił , pomoc będzia jutro od rana 😀
jakie nowe pozycje idą jak ciepłe bułeczki
Króliku
szczegóelnie podobają mi sie trzydaniowe obiadki 😆 😆 😆
chlebaczek na plecy i na krucjate marsz
hej ho hej ho na krócjatę by się szło hej ho
Babko
pod pierzynka i kocami pomyśl o naszym godle , wszak nie uchodzi by koszyczek Bobika nie miał godła i flagi mamy wszak konsula 😉
Babko,dziekuje 😀
A o tym metronomie to nieprawda. Wymyślił go niejaki Maelzel, kumpel Beethovena.
niuniu,pozycje przegladne jutro,dzisiaj odpoczywam w domu
(jezeli smiganie z odkurzaczem pomiedzy pokojami to
odpoczynek) 😀
Ugh, ta Wiki, nie zawsze niezawodna.
http://en.wikipedia.org/wiki/Inventions_in_the_Muslim_world
Nie oddam nosa
Ni ucha piędzi!
Prędzej mnie tytoń
W domu uwędzi!
Leżę pod kocem,
(bo nie pod pierzyną) 😉
Grypka mnie zmogła,
A pohaniec minął!!
Może i jestem
W wyznaniach skąpa,
Ale nie wszystko
Jest winą kompa.
Czasem się jakiś (ś)wirus
Przypałęta i babka leży
Jak ten kwiat podcięta 😳
Ale byś mi się tutaj przydał rysiu! Już moja chora wyobrażnia widzi, jak zasuwasz z odkurzaczem i zbierasz te kocie kłaki, które niewiedzieć czemu codziennie przybywają. 😆 A kotów tfu,tfu nie ubywa…
**
niuniu, w Starej Ruderze jest Tata Bobika fachowcem od grafiki, skądże bym śmiała…:oops:
No, moze nie metronom, ale przeczytalam kiedys i mam na stanie pieknie wydane tomisko „Islam Art and Architechture” niemieckiej firmy Koeneman. Bardzo mnie ta ksiazka podciagnela jesli chodzi o znaczenie osiagniec arabskich w tych dziedzinach.
Babko
mam nadzieję , że byś smiała ❗ 😀
Króliku też mam tę książkę i bardzo ją hołubię, bo oprócz tego,że piękna i ciekawa jest to otatni prezent , który dostałam od mego Śp Taty…
I tylko smutno,że ostatnia wojna zapewne wyrządziła w tej przebogatej kulturze i sztuce- niepowetowane straty.
Dla nas Europejczyków to bezustanne źródło inspiracji, szczególnie w nauce.
kroliku,znam te ksiazke/taka wielka ciezka cegla/,pieknie wydana edytorsko,wspaniale ilustracje
😀
Babko,biedna Ty,wrtualnie lewituje przez Twoje wosci
zasysajac moim kosmicznym „miele”klaki wszelkie
koty,psy oczywiscie nie 😀
do naszej dyskusji :
http://wiadomosci.onet.pl/1935795,12,item.html
w Tuszynie glupio,tutaj zle:
http://www.ftd.de/politik/deutschland/:Neue-Studie-Rechte-sammeln-junge-M%E4nner-ein/488561.html