Wielki skok
Tajna misja Bobika przebiegała zgodnie z przewidywaniami. Z nosem przy ziemi przebiegał przez spowite oparami absurdu Miasto, wysłuchiwał nieprawdopodobnie brzmiących opowieści i pożerał naszpikowane nonsensem zdarzenia, oddając niedojedzone resztki głodnym kawałkom.
W tym oceanie niepowagi tkwiły jednak całkowicie na serio wysepki dojmującej tęsknoty za blogiem. Wypełnione do granic możliwości dni zagłuszały ją nieco, ale nocami wstrząśnięci mieszkańcy Miasta mogli usłyszeć wyłaniające się spoza hejnału, szybujące w stronę księżyca żałosne wycie. W takich chwilach nie pomagał ani „Pasztet opolski”, ani nawet serdeczne wsparcie Wilka Stepowego, który dołączał swój nabrzmiały smutkiem głos do bobiczego.
Trudności komunikacyjne nie pozwalały Bobikowi na stałą i niezakłóconą łączność z blogowiskiem. A przecież zbliżał się moment, kiedy koniecznie, niezbędnie należało nie tylko dać głos, ale i pobyć chociaż przez chwilę ze Wszystkimi, podzielić się jajkiem, skosztować mazurka, złapać za łeb lwowskiego Tatarzyna…
Nie było rady. Nawet poczucie obowiązku i solidarności rodzinnej nie mogło powstrzymać stęsknionego psa przed pojawieniem się chociaż na krótko tam, gdzie ciągnęło serce. Wyrywając się usiłującemu go zatrzymać absurdowi, Bobik jednym wielkim susem wpadł na blog i głośno zaszczekał:
Niech żyje bezinteresowny podział wiktuałów! Niech żyje obżarstwo ponad podziałami! Niech żyją ukończone przygotowania przedświąteczne i rozpoczęte przyjemności świętowania!
A ponieważ została mu jeszcze odrobina czasu do wykorzystania, dorzucił bardzo głośnymi, uśmiechniętymi literami:
KOCHANI! ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIM CUDOWNYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY. 😀 😀 😀
Bobiku, jak dobrze slyszec, ze tajne misje, w tym wytropienie poledwicy, zostaly spelnione.
My tez z Mordka przylaczamy sie do zyczen dla Wszystkich Przyjaciol tu poznanych i spotkanych wczesniej wszelkiej radosci Swiat Wielkanocnych, obfitego i przyjaznego stolu, niechaj kto inny pozmywa i wlozy resztki do lodowki, niech wszelkie Stworzenie Boze nie przeje sie i nie rozchoruje, niech wiosna dla nas wszystkich bedzie sloneczna i pogodna!
Helena i Mordechaj aka (od wczoraj) Grimalkin (bo zapowiedzial krwawa rozpare jak nie bedzie tego bazanta) .
Hehe, Grimalkin to „Grozny Kot w sluzbie Wiedzmy”, wiec zostawie bez komentarza… 😈
Wesolego i kruchego bazanta Wszystkim! 😈
Krakowiaczek-absurdziaczek
Na krakowskim Rynku
jest łeb Mitoraja,
a przed nim publika
robi sobie jaja.*
A po drugiej stronie
gra ksylofonista,
pieski gonią smoka,
toć to bzdurka czysta.
Hejnalista z wieży
mariackiej fałszuje,
za to potem łapką
miło wymachuje.
Siedzą ludzie w „Ryju”,
siedzą też i w „Zwisie”,
wszyscy nawaleni
jak te bure misie.
Budy stoją w Rynku,
a w nich kicz wszelaki,
możesz kupić trochę
rodzince dla draki.
Może się obrażą,
kiedy święto minie…
Nie każdy żyć umie
w absurdu krainie,
____
*pierwsza zwrotka poniekąd autorstwa Bobika
PS. Wszystkim – naprawdę wesołych Świąt! 😀
Alleluja, Alleluja . Weselmy się 🙂
I ja sie przylaczam do choru zyczen, choc u nas jeszcze troche czasu uplynie zanim sie zacznie wielkosobotni wieczor, a wraz z nim poczatek radosci z Wielkanoca zwiazanej. Dzielmy sie ta radoscia – tak jak kazdy z nas ja pojmuje i przezywa. Najwazniejsze, zeby jej bylo jak najwiecej – czego wszystkim Przyjaciolom Blogowym najserdeczniej zycze. A uczta wielkanocna podzielimy sie dzieki Hermesowi. 😀
weselmy sie pomimo wszystko i każdego dnia 🙂
Z cala pewnoscia, Jarzebino. Kiedy tylko sie da. 🙂
Świątecznie pozdrawiam…
nie uwierzycie może, ale urodziłam się w Wielką Niedzielę roku pańskiego. Mam dwie lewe ręce, no co, w końcu wolno mi!
Wesołych, pogodnych… 🙂
Ode mnie również piękne, pachnące wiosną życzenia wielkanocne. Zyczę wszystkim smacznych jajeczek i szyneczki, wesołych zajączków i świątecznego nastroju.
Wesolych i szczesliwych Swiat wszystkim.
Ale zeby bylo troche i na powaznie znowu chcialam o Oli (corka H. i fizyka od zarowek 🙂 ) co to zalozyla Ogrodowa Cafe. Ola i jej Bruno obracaja sie wsrod swoich miedzynarodowych rowiesnikow z ktorych spora grupe stanowia dzieci polskich emigrantow. Jakos pozarazalismy te dzieci zachwytem dla naszego kraju i one teraz sprawdzaja i dla siebie Polske odkrywaja na rozne sposoby.
Ale nie zupelnie o tym; mianowicie to naturalne ze w tej grupie dosc zywy jest temat roznorodnosci i Ola w swojej Ogrodowej Cafe bedzie goscic pod koniec kwietnia warsztaty zatytulowane: Rola tozsamosci spolecznej w zyciu publicznym, sponsorowane przez Fundacje Forum Różnorodności.
Punktem wyjscia czy tez odniesienia jest wybor Obamy. Warszawiacy zainteresowani moga oczywiscie ten i podobne warsztaty znalezc po nazwie fundacji, tu nie chce juz wiecej miejsca zabierac ale ta inicjatywa wydala mi sie wazna wspomnienia wobec roznych wczesniejszych dyskusji no i dla mnie to jest taki maly znak zmiany i nadziei.
Alicjo 🙂 a ja urodzilam sie w sobote o 4 po poludniu i zgodnie z tym przez cale zycie juz juz zabieram sie za duza robote ale potem sobie przypominam ze za chwile niedziela 🙂
Nie wiem co sie wszyscy tak czepiaja biednego Mitoraja. Krakowskiego nie widzialam, ale w jednej z moich ksiazek wnetrzarskich sa zdjecia z jego willi w Toskanii i te porozwalane glowy, lezace na boku i schowane wsrod zieleni wygladaja calkiem zabawnie. Kiedy patrze na te zdjecia, to mam poczucie, ze jestem Guliwerem w krainie Brobdingnaga, a poniewaz jako dziecko uwielbialam ilustracje do tej czesci Podrozy (krolowa z noga kurza i malutki Guliwerek z przerazeniem zagladajacy w jej potezne usta, albo malutki Guliwerek przed czajaca sie w trawie ogromna morda kota), to Mitoraj mnie jakos … jakby to nazwac…. rozczula.
Mnie Guliwer z tych samych powodow fascynowal w dziecinstwie, wiec i do Mitoraja mam podobne odczucia. I jeszcze mi sie kojarzy z monumentalnymi rzezbami indyjskimi.
Wando, wiadomosc o tym czym sie zajmuja Ola i Bruno na pewno pasuje do wiosennej i wielkanocnej nadziei. 🙂 Nie wiem, czy u Ciebie zapowiadany deszcz sie pojawil, bo byc moze zbladzil i dlatego wyladowal u nas. 😉
A mnie sie kojarzy tez z rzymska tradycja kolosow ( do ktorej w oczywisty sposob Mitoraj sie odwoluje) z ktorych zostaly calkiem potezne szczatki – jakas stopa, jakas dlon…
Mam zdjecie z 1968 roku przy stopie.
zaplatalem sie w pracach swiatecznych
teraz mam troche czasu,a wiec
bab,barankow,jedzenia,picia(dyngusa-smingusa oczywiscie)
slonca,slonca,slonca
zycze Wam w Wielkanocne Swieta!!!
Patrzcie,
ile na stole pisanek!
Każda ma oczy
malowane,
naklejane.
Każda ma uśmiech
kolorowy
i leży na stole grzecznie,
żeby się nie potłuc
przypadkiem
w dzień świąteczny.
Ale pamiętajcie!
Pisanki
nie są do jedzenia
Z pisanek się wyklują
świąteczne życzenia! (Gellner)
Wesołych i Szczęsliwych Świat Wielkiej Nocy
życzę WSZYSTKIM MIESZKANCOM KOSZYCZKA oraz GOŚCIOM tu zagladającym
byśmy byli otwarci na ludzi , wszak nigdy nie wiemy czy następna spotkana osoba nie zostanie naszym najlepszym przyjacielem
do zyczen dolacza się Moja oraz Moja Młoda
ps. sprawozdania z menu 😀 oczekuję we wtorek najpózniej
I wszystko pasuje, bo czas herosow i kolosow juz minal, zostaly tylko szczatki… Zreszta wcale nie musi to napawac smutkiem.
Tak jak na przyklad zwatpienie, watpliwosci nie musza zasmucac. Wlasnie czytam swietna ksiazke pt. „Doubt – a History”, gdzie watpliwosc jest niewatpliwie bohaterka pozytywna. Oczywiscie, w kulturach niezachodnich pewnosc nie ma takiej wysokiej pozycji, wiec i niepewnosc jest lepiej tolerowana.
w dzienniku tv pokazali palacy sie Texas w USA,wygladalo
zle,groznie
UFF, kulebiak w piekarniku, zobaczymy co z tego wyniknie….
Korzystając z wolnej chwili składam wszystkim domownikom Bobikowego Koszyczka oraz samemu Bobikowi, jego Mamie, Tacie i ludzkiemu Bratu, oraz wszystkim którzy Koszyczek odwiedzają od czasu do czasu najlepsze życzenia pogody ducha, nadziei w sercach i pyszności na stole. Alleluja!!
w berlinie iscie swiateczna pogoda,w sklepach spozywczych
kolejki,na ulicach korki,a w parkach leniwie spacerujacy
to jest zycie 😀
Rysiu
O, smętne, śnieżne nevermore!
Dni utracone, ukochane!
Widzę cię znów w Café du Nord
W mroźny, mglisty poranek.
Strach, słodki strach od stóp do głów,
Dygot błękitnych, czułych nerwów,
I sen był znów, i list był znów:
Mgła legendarnych perfum.
Lecz nie ma mnie i nie ma mnie,
I nigdy w życiu mnie nie będzie.
Zostanę w liście, zostanę w śnie,
W tkliwej, śnieżnej legendzie.
Nic o tym nie wiesz. Czekasz, drżąc.
Dzień sennie sypie się i szepce.
Ach, serce moje i młodość mą
W srebrnej nosisz torebce.
Wczoraj? A co to było? Tak:
Carmen, kareta, wino, walce…
Mignęło w oczach. Nie ? to ptak,
Wyszyty na woalce.
Pusto i ciepło w tym Café.
Zima się w oknie szronem perli.
Nie przyjdę. Idź. Nie spotkasz mnie.
…Wielki, wielki jest Berlin ( Tuwim)
jedyny wiersz jaki Moja o Berlinie zna 😀
niuniu,podziekuj Twojej(za wiersz,a nie mroz 😀 )
http://www.youtube.com/watch?v=1F90rRFXst4&feature=related
😀
Wesołych jajek i smacznych aportów. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=npiYX_yINi4&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=d-BLoI-0aFc&feature=related
Wszystkim świątującym wszystkiego świątecznego 🙂
Dołączamy do Życzeń i podsyłamy wiktuały naszej dystrybutorce Niuni.Biała kiełbaska ,żurek, pasztek i roladę z baraniny.Przystawek jest tyle,ze nie wymienię i nikt ich pewnie nie tknie.
**
Żono- zrobiłam tego mazurka” na różano”, nawet pączki róż w cukrze i liście z scukrzonego naciowego selera.ładnie wygląda, ale potwornie słodki!!
***
Serdeczności :ja ,Emi,Decia, Lulek i don Vito. 🙂
Ryś
ach ta Marlena nic dziwnego ,ze zakochal się w niej calvadosowy pisarz
http://www.youtube.com/watch?v=HaZDiKRT1is&feature=related
to byl „odwazny” film wtedy 😉
Słodki Babko, ale pyszny!!! mazurki mają być słodkie!
Szef Kuchni poleca:
Obejrzalysmy wlasnie w tv znakomity film: Little Miss Sunshine.
***** Not to be missed.
Dzień dobry wieczór!
Wesołych świąt Wielkanocnych
życz wszystkim Koszykowcom
Moguncjusz
Bede musiala obejrzec, Heleno, bo jeszcze nie zdazylam, a juz pare osob mi ten film polecalo, nie mowiac o recenzjach. A na razie jestem nieco rozproszona losem dobrze wyrosnietej baby wielkanocnej, ktora wlasnie rozsiewa wonie z pieca, ale poki co nie zdradza, czy bedzie miala zakalec. Jednoczesnie zas ogladam Little Dorrit, ktora nareszcie u nas idzie w publicznej telewizji.
Ooo, you lucky devil! Jeszcze raz chetnie bym obejrzala!
Nie zrazaj sie pierwszym odcinkiem!
Genialny stary Dorrit! I jeszcze pare rol.
To juz drugi odcinek – i juz wciaga, choc poczatek rzeczywiscie wymagal troche cierpliwosci. Stary Dorrit swietny, zgadzam sie. Ogladamy dwa razy w tygodniu (a mozna nawet trzy!) – w niedziele o dziewiatej i powtorki w soboty.
Baba w porzadku – bo drugiej juz bym chyba nie upiekla, a tu kupic nie mozna (no, chyba zebym jechala godzine w jedna strone).
Wesolego Allelujah wszystkim.
Po zakupach swiatecznych wToronto. Przywiezlismy przyjaciela na spedzenie dnia z nami. Jest bardzo przyjemnie. Popijamy wlasnie pyszne chilijskie sauvignon blanc. Wszyscy (z synkiem wlacznie) w bardzo dobrych nastrojach, pomimo, ze wedzony jesiotr tragicznie niedobry (stary?). Bedzie na swiateczna przystawke dla Dobrych Piesow, ktorych „kubelki smakowite”(okreslenie syna z dziecinstwa) nie sa zbyt wyrafinowane…
Little Miss ogladalam, wspaniale role wszystkich w tym filmie.
Kroliku, czasem niewazne co, tylko z kim. 🙂 Poza tym tragicznie niedobre pewnie bedzie dluzej zapamietane, nie tylko przez wdzieczne i niewybredne Dobre Piesy.
Zdołałem wszystko pilnie przeczytać, ale gdybym zaczął jeszcze komentować, to musiałbym pójść spać o swojej zwykłej porze, a postanowiłem dziś wyjątkowo wcześnie zaszczycić posłanko swą obecnością. 🙂 Więc tylko jeszcze raz podkreślę, że Wszystkim życzę dwóch dni wytrwałego rafinowania kubełków smakowitych i nazbierania w tym czasie zapasu pogody ducha, który starczy co najmniej do świąt Bożego Narodzenia. 🙂
I Tobie takze tego samego, Bobiku. 🙂
kwiatowe doniesienia lokalne:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Kwiatki?authkey=Gv1sRgCPLUnLjhvdP0Jg#5323616031824457970
bo jutro juz ma padac ale dzis bylo przeslicznie
Wszyscy zmęczeni po długich przygotowaniach ,teraz kszątają się by wszystko na stole bylo .Przyjaciele za wielkiego jeziorka jeszcze spią jak się obudzą
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Wielkanoc1?authkey=Gv1sRgCPvW9YqP08-8bA#5323693008931109730
Gospodarzowi i blogowiczom – wesołego świętowania życzę.
Dzień dobry. 🙂 Dziękuję wszystkim za życzenia, bo coś mi się wydaje, że zaczynają się sprawdzać, przynajmniej w moim wypadku. 😀 Zdrowy jestem, smacznie jest, a nawet pogodnie zaczyna się robić, choć z rana nie całkiem na to wyglądało. Nie mówię oczywiście o pogodzie ducha, bo tę załatwiam sobie we własnym zakresie, tylko o takiej normalnej, zewnętrznej. 😉
Trochę się tylko w pierwszym momencie zacukałem, że nie wolno mi jeść z doniczki, ale okazało się, że z talerza i półmisków też w gruncie rzeczy bardzo przyjemnie. A poza tym nie od dziś wiadomo, że w jedzeniu najważniejsze jest towarzystwo, a to Niunia od rana skrzyknęła, więc szafa gra.
No to Wam też smacznego! 😀
Wszyscy sie dobrze bawia? Mam nadzieje!
Ja sie dzis rano dzelilam z Mordka jajkami z lososia. Na szczescie nie przepada za kawiorem, bless his pyszczek.
A teraz pojde „gotowac” barszcz dla E. – czyli pogrzewac z kartonu. A ci, ktorzy lubia, dostana aromatyczna zupe bazancia.
😈 😈 😈
Pierwszy Pies USA – portugalski wodolaz (hipoalergiczny), Wiek 6 mies., wyhodowany przez Teda Kennedy’ego.
Z mordki podobny do Bobislawa.
Mordechaju, nie tylko podobny do Bobislawa, ale ma imie zaczynajace sie tak samo, tylko krotsze – Bo. 🙂
A tu przekaz, prosze, Helenie, kolejny odcinek Poetic Life Johna Lundberga. Ciekawe, jak Milosz jest uwielbiany wsrod poetow amerykanskich (jego tlumacz, Robert Haas nawet pisze o nim w swoich, zreszta swietnych, wierszach):
http://www.huffingtonpost.com/john-lundberg/share-your-favorite-poem_b_185646.html
Dalej na razie pisac nie moge, bo goscie nawet nie wiedza o tym moim supertajnym zajeciu. Dobrze, ze sa nieco otepiali pomiedzy polskim swiatecznym brunchem a nadchodzacymi deserem, wiec chwilowo chyba mojego znikniecia nie zauwazyli. Ale poniewaz, Mordechaju, jestes Kotem, wiem, ze moge liczyc na Twoja dyskrecje. 😀
Czysta małpiarnia w tym Białym Domu. 🙄 Ten Portugalczyk nie tylko z mordki, ale i z sylwetki, upierzenia czy charakteru to cały ja, tylko tak ze cztery razy powiększony. A że imię odmałpowali, to już najmniejszej wątpliwości nie ulega, chociaż tym razem, pewnie dla równowagi, zmniejszyli.
Ale wielkoduszne im wybaczę, bo trudno było znaleźć lepszego psa i lepsze imię. 😆
Ciekawe czy ktos z domownikow rodu Obama jest fanem Astrid Lindgen .Jest taka powięść „Mio , moj Mio” bohateram jest Bo Wilhelm Olsson , wspanialy kon Miramis i okrutny rycerz Kato , mam nadzieję ,ze nie nazwą kogoś Kato 😉
Dzieki, Moniko!. Zarowno Haas jak i Pinsky nalezeli do najblizszych przyjaciol Milosza i tlumaczyli (wraz z Renatka) jego wiersze. Robert Pinsky odwiedzil go w Krakowie (TP zamiescil wtedy kilka wierszy Pinsky’ego w tlumaczeniu MIlosza), zas Haas przyjechal na jego pogrzeb trzy |(cztery?) lata temu.
UFF, jaka jestem objedzona!!
Udało się też rozegrać wielkanocnego scrabbla.
Robert Hass był w Polsce też za życia Czesława Miłosza, na festiwalu poezji pod patronatem Miłosza w Krakowie. w synagodze Tempel czytali razem wiersze. Bardzo piękne spotkanie. A Miłosz nie żyje już prawie 5 lat…. ( 2004) Brakuje nam go tu bardzo
Wśród resztek pasztetu z gęsiny
masuję swe brzucho przeżarte,
i w krąg jęk rozchodzi się psiny
„aż żal mi, że nie ma już kartek.
Jak ma kapitalizm zachwycać,
gdy znowu zeżarłem za wiele?
wątroba ma i dwunastnica
wśród mąk tęsknią za peerelem.
Ach, płuca wyplute nie bolą,
ni blizny, czy inne tam rany,
lecz kałdun, nie chlebem i solą,
a szynką i schabem napchany.
Przepiórki więc precz i kurczęta,
za późno, poległem już w boju
z obżarstwem. I jak zwykle w święta
sierotą-m ja jest po ustroju.” 😥
Łajza Minęli. W zasadzie chciałem powiedzieć to samo, co Żona Sąsiada, tylko wyszło mi innymi słowami. 😆
To samo, ale nie tak samo! Smaczne Bobiku bardzo, niestety jak tak nie umiem!
Sąsiadko, każden ma swoich znajomych , jak również swoje umiejętności. Na szczęście zresztą! 😆
Aczkolwiek niektórzy znajomi jednak okazują się wspólni. 😉
To juz piec lat bedzie? Booo.
Teraz , pietnastego w Krakowie znow bedzoe jakas impreza miloszowska. RG odmowila przyjazdu, bo chceli, zeby na wlasny koszt wynajmowala hotel. Kryzys!
A ja zjadlam za duzo sernika krakowskiego. Pojde chyba jeszcze troche doloze, bo zostaly resztki. Do jutra moze sie zepsuc, nie? A moze zostawic sobie na sniadanie do kawy ? Nieee…..
Tu, gdzie jestem, wszystkie serniki są krakowskie… 🙄
Mam nadzieje, ze maja wiecej bakalii, niz ten z polskiego sklepu w Londynie. Ale sam sernik niezly.
Wielkość sernika nie polega na bakaliach, tylko żeby był… no, taki jak trzeba. 😀
W pogoni za absurdem zoczyłem coś, co koniecznie chciałem sfotografować, ale nie zdążyłem, bo w sobotę nawet całodobowe sklepy okazały się być czynne tylko do 16.00. Ale właśnie w jednym z takich sklepów, gdzie na stoisku mięsnym kiełbasa z Liszek, schab z Budzowa i boczek z Krzeszowic, zobaczyłem duży, reklamowy napis
SZYNKA Z ŁYSYCH
😯
Gdyby przypadkiem Żona Sąsiada miała ochotę wykonać dokumentację fotograficzną – w/w szynka jest w „Kefirku” na Karmelickiej. 😀
To Lyse nie pod ochrona? 😀
Tymczasem u nas goscie odjechali, zmywarka chodzi, zaladowana „naukowo” przez fizyka (zawsze po nim trzeba poprawiac uklad talerzy, ale to poczatek zupelnie innej historii), stan przejedzenia u doroslych w granicach wieloletniej normy, ale dzieci domagaja sie kolejnego posilku, po spacerze z przyjaciolmi po parku North Bridge. Moze i mialy prawo zglodniec, bo nie tylko rosna, ale tez utrzymywaly jaka taka temperature ciala dzieki nieustannemu bieganiu, bo temperatura zewnetrzna byla w okolicach czterech stopni przy tak silnym wietrze, ze szyldy na sklepach w miescie wisialy chwilami poziomo. Coz, wiosna…
A czy daja zeberka z Wlochow?
Udział fizyków (nawet przebranżowionych) w gospodarstwie domowym jest często zjawiskiem z gatunku katastrof. 🙄 Ale trzeba docenić dobrą wolę. 😉
Żeberek z Włochów nie dają, bo macanie Włochów po żeberkach powoduje u nich łaskotki. 😀
Doceniam jak tylko moge, Bobiku. Nawet do tego stopnia doceniam, ze przestawiam te naczynia w zmywarce cichcem, kiedy juz uwaga fizyka zwrocila sie ku innym wazkim problemom. A przestawiac musze, bo inaczej jedlibysmy wylacznie na wyszczerbionych skorupach, wiec co do katastrof masz absolutna racje. 🙂
Gdzieniegdzie brzucho przezarte
gdzieniegdzie brakło bakali
jeszcze czujemy smak
kiełbasy z Liszek
schabu z Budzowa
boczeku z Krzeszowic
dziś nowy dzien słonkiem wstaje
slychać gdzieś szum wody
może niezgodnie z tradycją
miast lać po
będziemy wlewać w
najpierw do filizanek lać będe kawę
potem zaparzę biała herbatę
doleję mleka kazdemu kto chetny
w wazie zostalo pięc łyżek zupy bażanciej
w butelce troszkę srodowiska paskudnika
lejmy dziś , co kto ma pod rekę
cudownego drugiego dnia wielkanocnego 😀
Moniko
Ty nie oceniasz fizyka
on sprawdził czy ciśnienie odpowiednie
kąt wsadzania naczyń właściwy
współczynnik niepopękania odpowiedni
a teraz
maczając ciasteczko w kawie tak
by nie spadło na dno filiżanki
katem oka dostrzega
jak poprawiasz to co on zrobił 😀
Skoro wczoraj wywołaliśmy temat Milosza jeden z jego wczesnych wierszy
Wiara
Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
Listek na wodzie albo kroplę rosy
I wie, że one są – bo są konieczne.
Choćby się oczy zamknęło, marzyło,
Na świecie będzie tylko to, co było,
A liść uniosą dalej wody rzeczne.
Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,
I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:
Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły
Ryś
pewnie w wypasionych biega po Szczecinie czytając „Szkarłatny płatek i biały”
Wanda
z Kamą szukają oznak wiosny w ogrodzie
Monika
gotowa na nowe eksperymenty mlodego fizyka
Babka
z Emi na spacerze w zawilcach
Królik
z Dobrymi Piesami dzieli się nie tylko tapczanem
PA
wyszedł na spacer z Senecą i o zagadce zapomniał
Małgosia
maluje na płótnie Amiga wraz z Weroniką
Helena
nie o krokodylach tylko o poezji marzy
Mordechaj
marzy nie tylko o dobrym bażancie ale i o pasztecie z cholesterolem
Bobik
kombinuje co by tu zrobić by jeszcze po uliczkach Krakowa choć z tydzień pobiegać
Haneczka
śni o porządnym naprawcy komputera
Panna Kota
o tym ,ze siedzi z nami przy jednym stole
Puchała
że skończyła już tłumaczenie i idzie na długi spacer
Marylka
że Moguncjusz zostawił komputer bez hasła
Moguncjusz
że udało mu się dodać 1+1 ;-D i częściej do nas zagląda
Żużel
rozpamiętuje jeszcze smak aportu
Foma
o rozwiązaniu śledztw nierozwiązywalnych
Dora
o koncertach nadzwyczajnych i spotkaniach po nich
Zona sąsiada
o kolejnej wygranej w scrabble i podróży z Babką
Zeen
o wierszyku i o przytyku
Skowronek
o legitymacji pozłacanej CCR
Pan Administrator
może by ta Niunia przestała pisać bo miejsca zabraknie
Polewam Was delikatnie w Lany Poniedziałek!ŚmIgus Dyngus !!
Wiadomości z frontu: pod domem stoi ok.20 łysoni z wiadrami pełnymi wody(można by szynkę zrobić?), na rogu policja .Nie wychodzę do popołudnia.
Święta jak zykle-lodówka zawalona po granice wytrzymalości.Nie wiem po co, jak co roku tak się nameczyłam?
Było śniadanie z frykasami :jajka z kawiorem w chrzanie wasabi,wędliny,mazurek, baba włoska, tort orzechowy i sernik .
Poczem się okazało,ze nikt nie chce obiadu, nawet żurku z białą kiełbaską.
Na deser byly ziółka na przeżarcie.
I tak co roku, czyli:”na wschodzie bez zmian”. 🙂
Dzień dobry 🙂 Od wczoraj postarzałem się zaledwie o jeden dzień, ale przybyło mnie, tak na czuja, z kilka ton. Bez ziółek jakoś się obeszło, choć kilka myśli w tym kierunku zabłądziło. 😉
Co wcale nie przeszkadza, żeby życzyć radosnego obżarstwa i dzisiaj. No i żeby Wam uszło na – w miarę – sucho. 😀
W poście Babki wyczuwam coś w rodzaju potępienia dla łysych z wiadrami, a może oni po prostu muszą sobie chlusnąć, żeby nie usnąć? 🙄
Bardzo proszę nie nastawać na szynkę pana męża, ani żadną część, która jego jest 😆
Wczoraj tradycyjny, długaśny spacer leśny z lornetką i pomocą naukową, żeby było wiadomo co biega, lata i wyrasta 🙂 Dzisiaj siedzę w pracy i dusza mi wyje i wyć będzie aż do 17. O jedzeniu nie mogę, pękam 🙁
Dziń dobry światecznie! 🙂
Babko, jak ja cię rozumiem! Brzuch pełny, lodówka tudzież. Po co to wszystko?
Co do serników to niestety paschę Niuni musiałam odłożyć na później. Może na pierwszą komunię córy. Za niecały miesiac. Teraz dziecię zazyczyło sobie tradycyjnego sernika. Na ten sam pomysł wpadła jeszcze babcia i ciocia tak więc był mój- z rodzynkami i skórka pomarańczowa na kruchym kakaowym ciescie, mojej siostry- waniliowy bez dodatków bakaliowych na jasnym cieście oraz mamy- najlepszy- z żurawiną.
Dyngus na podwórku przebiegł wesoło i bez niczyjego płaczu czy krzywdy. Już dwa dni temu dzieciarnia mądrze sobie uzgodniła, że raczej się pryskają spryskiwaczami niż leją wodą. Tak więc najbardziej mokry był…. Amigo 😯 Pewnie układ nie obejmował mojego czworonożnego pupilka…..Teraz sobie akurat śpi na kanapie i schnie. Nie wiem, co na to wszystko moja kanapa…. 🙄
Miłego świetowania wszystkim! Wracam do radia. Na jedynce piękna audycja Barbary Wachowicz i Andrzeja Matula o Słowackim i jego Wielkanocach. 🙂
Oczywiście – dzień nie dziń. 😳
Rano, mimo starań, nie mogłam tu zajrzeć bo strona nie dała się otworzyć. Nawet dookoła, przez google. Teraz z kolei musiałam pół godziny czekać by skopiowany tekst móc zamieścić bo przerwy w łączach….ech 🙁
Dzien dobry.
niunia, mam dla Ciebie (i Twojej oraz innych blogowiczow, of course) zagadke, o ktora prosilas. Kto byl inspiracja tej piosenki.
http://www.youtube.com/watch?v=WzsUOmqpaeg
Never mind Neil Diamond. 🙂
Ksiaze Karol?
wikipedia: Diamond revealed the inspiration for „Sweet Caroline” was President John F. Kennedy’s daughter, Caroline Kennedy, who was eleven years old at the time.[2][3] Diamond sang the song to her at her 50th birthday celebration in 2007.[
Slkuchajcie, Kochani, mialam sobie z okazji Wielkiego Chrzewscijanskiego Swieta odpuscic i sie nie wsciekac na tego debila-populiste, no ale jak moge po przeczytaniu wlasnie czegos takiego:
http://wyborcza.pl/1,76842,6493819,Prezydent_chce_rozliczac.html
Oglaszam zatem zakonczenie kwarantanny swiatecznej :(.
PA
dopiero goscie poszli , chodż pewnie u Ciebie dopiero ranek , jedno jest pewne Mordechaj ma angielskie poczucie humoru
Mogę sie mylić , ale nie wieszaj mnie od razu ani nie rozstrzelaj bo moze jeszcze wspólnie partyjke szachów uda nam sie zagrać 😉
moja odpowiedz : Caroline Kennedy a teraz czekam na wyrok i slucham
http://www.youtube.com/watch?v=1ool7259xNQ&feature=related
niunia, hey really excellent!
Myslalem, ze tylko Monika bedzie w stanie odpowiedziec. 🙂
PA
chyba pamietałam , bo Wanda do żrodla zajrzała i to samo co ja odpowiedziala a nagroda będzie 😉
Moja Mloda lubi to tylko ,ze w wykonaniu Guns N’ Roses
a Moja w wykonaniu
http://www.youtube.com/watch?v=d-5JvACzGp8
Niunia,
To bonus, za dobra odpowiedz, chociaz nie w ramach kwoty Canadian Content
http://www.youtube.com/watch?v=XfuBREMXxts&feature=PlayList&p=716B8FFED22064F9&playnext=1&playnext_from=PL&index=23
PA
my z Moniką takie telepatyczne dusze , ciagle Hermes pomiedzy nami kursuje 😀 to wszystko wyjasnia
🙂
nasze wczorajsze swietowanie zakonczylo sie popoludniowym polowaniem na kolorowe jajka; bawily sie dzieci ale i dorosli tez niezle:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/WielkanocRB?authkey=Gv1sRgCOLyiPP_iNKZlwE#5324203425113812114
PA
to w ramach kwoty Canadian Content
http://www.youtube.com/watch?v=lZAaEZAzGf0&feature=related
Jak juz dotykamy problemow frankofonskiej Kanady…
http://www.youtube.com/watch?v=7kzrRxhvA6s&feature=related
Ona kiedys konkurowala z powodzeniem z Madonna, acz mnie kojarzy sie z Jane Birkin. Troche sleazy. 🙂
Poniewaz piosenki z Quebecu licza sie podwojnie w CC, zarobilismy dzisiaj niezla sumke. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=PdiCJUysIT0
jak cc to cc…
Bobiku, koło mnie mieszka jakieś specjalne pokolenie łysych, czasem wydaje mi się,że to dzieci jednego ojca.Nawet nie byli pijani.Miałam ich na wyciagnięcie ręki wystarczylo chlusnąć z okna kuchannego,ale w trosce o zdrowie swoje i psa- zaniechałam 🙂
Ale przy okazji przypomniął mi sie dyngus z młodzieńczych czasów z centrum miasta.
Otóz moja Mama miała obsesje pucowania parkietów, pastowanych itp.Nie bylo to łatwe, ponieważ, nie uznawała chemolaku, a wdmomy były trzy settery.Wiecie- rozumiecie.
Chłopaki, którym zakazano polewania parkietów przy okazji dyngusa, a zatem miał się odbyć tylko w łazience zawiadomili mnie,ze mam sie tam stawic o 8 rano.
Posłusznie wstałam, ale oni jeszcze spali, każdy przy tapczanie mając butelkę z wodą.Podładłam im te butelki na poduszki i poszłam jeszcze pospać.
Nagle mokrzy wpadli do mojego pokoju, wywlekli mnie do łazienki i na moje krzyki,ze zimna woda mi szkodzi- brat dobrotliwie powiedział:-„Zrobię Ci ciepłą” wyszeł odkręcić zawód od gazu, ale woda w tym czasie już leciała.
Kiedy przystawił zapałkę nagle furknęło, wyleciało okno
w łazience, kuchni,od junkersa oderwała się rura,spadła bratu na głowę był cały w sadzach.U sasiada piecyk też wylecial w powietrze.
Mama, jak stała – nagle ruszyla do pobliskiego kościola Bogu dziękować,że żyjemy.:smile:
Jeszcze gorszy Dyngus przytrafił sie memu Tacie , o czem kto chce, może poczytać „na padoku” pt.Śmigus Dyngus”.
Byłam z Emi w lesie, tam nie lali,a ogólnie się uspokoiło, ale siostre i sąsiada lekko spryskałam
Serdeczności.
ps. zakładam ściły post od jutra.
Niunia, Monika!Jeśli nie przestaniecie z tym jedzeniem, to ja mimo zapowiedzi.. zaraz zacznę.
I w dodatku obleję Was wirtualnie, każdą z osobna ! 👿
Chcę tylko zauważyć, że na dniach-godzinach Bobik z gromadą wraca do swojego ogródka, a tu żadnego podróżnego sprzężenia nie czuć… Niedopatrzenie jakieś…?
PA
dorzucam do puli ..tylko o co gramy i w co 😀
http://www.youtube.com/watch?v=XlZNMzSLTQ4
Babko
masz dolewać nie oblewac 😆 😆
Foma
jakie niedopatrzenie , ja juz sie zbieram , zaraz Moja mnie do Bobika zawiezie bym mogla sprawozdanie z drogi powrotnej zdać 😉 Może trzeba szukać Rysia by w wypasionych podskoczył do ogrodka i baloniki zalozył
http://bi.gazeta.pl/im/7/5421/z5421997X.jpg
niunia,
Mozemy grac w zielone. 🙂 Zielen to kolor nadziei, rowniez za oceanem.
Mam druga zagadke, ale duzo trudniejsza.
Ryś na urlopie na 3 tygodnie, jak podał.
Dajcie Mu pożyc na sucho, bo inaczej co wyjdzie z wizytą , to będzie musiał garnitury zmieniać.A nadmienię,że pierzyna już w pawlaczu. 😆
**
Niuniu skoro masz tyle energii i jak widać obżarstwo Ci miłe
to moze zastaw na rogatkach Krakowa jakąś pułapkę na Bobika i Wilki .Tam się pojazd zatrzyma zaraz za mostem Dębnickim i mu wlejemy!Podsyłam Cordon Negro.
Zapomnieliscie o najwiekszej gwiezdzie kanadyjskiej lat 80-90-tych, Bryanie Adamsie. On urodzil sie w miescie Alicji.
http://www.youtube.com/watch?v=6VZhSkREYBc
Oczywiscie, poza Celine Dion. Ale to moze w nastepnej odslonie.
POOOLEEEWAAAAACZKAAAA!!!!! 😆 😆 😆
No, jeszcze mi się udało blog trochę zaśmigusić. A już się bałem, że nie zdążę przed północą. 😀
Jak ktoś potrzebuje teraz suszarki, to niech da znać. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=c-EiKPrAOHA&feature=related
jeszcze jeden cc (tzn polowa duetu-kd lang)
Ha, Niuniu, dzielnie nas reprezentowalas podczas mojej nieobecnosci. 🙂 Co prawda odpowiedzi nie znalam, ale pierwsze co mi przyszlo na mysl przy czytaniu to Caroline Kennedy, ale z zupelnie innego powodu. Otoz miala ona (w uznaniu zaslug dla kampanii wyborczej Obamy) zostac ambasadorem USA w Watykanie, ale nie zostanie, bo Stolica Apostolska zalozyla weto – jest katoliczka, ale za malo „katolicka” (czyli jest zanadto liberalna w sprawach dotyczacych tematow praw reprodukcyjnych).
Zas w dzienniku radiowym, podczas przejazdzki do Newburyport (przepiekne miasto portowe na samej polnocy stanu, jedna z ukrytych perelek Massachusetts) i na Plum Island (otwarty Atlantyk, wialo okropnie, ale bylo pieknie) uslyszalam powazna debate nad wiekiem Pierwszego Psa. Otoz czekano az podrosnie, zeby nie zakrywac parkietow w Bialym Domu gazetami lub na nowo ich cyklinowac. Jednym slowem, tez w jakis sposob temat na Lany Poniedzialek, tutaj szczesliwie nie obchodzony, bo ja akurat nie jestem w jego obecnej formie wielka jego entuzjastka (pamietam, ze Krolik tez nie).
Babko, ci maja obrzydzenie do jedzenia, co sie naprawde przejedli. Podejrzewam, ze my z Niunia po prostu lubimy sobie tylko tego lub tamtego skubnac lub uszczknac, stad obrzydzenia do jedzenia i checi do postow mamy tez jakby mniej. No i Hermes nie proznuje. 🙂
Zdążyłam, ja też zdążyłam – przed nami jeszcze blisko kwadrans Świąt! No to wszystkiego najlepszego ! 🙂
PA
o Bryanie Adamsie juz kiedyś pisalam , Celi Dion jest oczywista , a ja myslalam ,ze my szukamy czegos mniej znanego i zapomnianego , ale jesli nie to ja lubię to
http://www.youtube.com/watch?v=aSxt7BNYYZc
Moniko
ja mam nadzieje ,ze Babka nam wybaczy , wszak kryzys , nawet Hermesowi przyda się doatkowy grosz albo dwa 😉
No wlasnie, Niuniu, przyczyniamy sie do walki z kryzysem, nie wydajac przy tym cudzych pieniedzy. 🙂
Mam nadzieję, że zgodnie z instrukcją Komisarza wszyscy przygotowali się już do jutrzejszego towarzyszenia mi w podróży. 😀 Szczególnie poranne robienie kanapek będzie wymagało jakiejś pomocnej dłoni, ale i późniejsze przetrwanie w aucie tylu godzin może się okazać niewykonalne bez wirtualnego wsparcia. Liczę na Was! 😉
Bobik
przecież wszystko juz spakowalam i jade do Ciebie 😀
niunia:
Nie wiem, czy znasz Chantal Kreviazuk? Jest z Toronto, byla kiedys wielka gwiazda popu. Ponizej videoclip, prawdopodobnie robiony gdzies w Manitobie lub Saskatchewan.
http://www.youtube.com/watch?v=7Df1KqKlk0M&feature=related
Chce sie krzyknac „A my w zyto, a my w zyto….” Chyba, ze, „Bawimy sie w zycie, zyto nami bawi sie” 🙂
Chantal niedawno byla z koncertami w mojej okolicy, czyli w Chatham, ON. Jest jeszcze kilka artystow, ktorzy warci sa spopularyzowania. Czy zauwazylas, ze Axel Rose uczyl sie pewnych gestow od jednego z Monkees?
Mam lepsze zagadki w zanadrzu, nawet dla Moniki. Moze byc powtorka ze „Slumdog millionaire”.
Rysia nie ma wiec Małgosiu musisz dziś przygotować śniadanie .
dziś chyba większość będzie lekko przejedzona
kawa , herbata , mleko , filiżanki w kredensie koło stoliczka
na śniadanko dziś chleb , bułeczki do tego sałatka stoi w lodówce
ser feta ( Zosia i Matylda może tez będą mogły jeść )
do tego pomidorek , ogórek , oliwa z oliwek , odrobina czosnku
w lodowce jest sałata jakby ktoś chciał położyć sobie na pieczywie
Amigo pilnuj by w koszyczku był porządek , wiem że mogę na Ciebie liczyć
Niuniu, z przyjemnością:
Już się robi! 🙂
Pożegnanie uliczek
Bobik obleciał wszystkie swoje zakamarki w tym czasie Mama i Tata Bobika pakują bagaże jakoś ich więcej niż gdy jechaliśmy tutaj .Rozumiem to Babcia Bobika nawkładała zapasów na cale lato , pyszny bigosik i gołąbki w weczkach , kiełbaska wędzona swojska , kiszone ogóreczki, boczek wędzony szynka wiejska i jakieś jeszcze inne frykasy .O nas tez nie zapomniała , na drogę w koszyczku i kosteczki i cos kurzęcego .Ostatnie spojrzenie i odjeżdżamy .
Nie jeszcze nie odjeżdżamy bo biegnie Dora i Żona sąsiada coś tam w trzymają pod pachę , co tego nie widzimy , ale Mama Bobika uśmiecha się , ostatnie buziaki i w drogę
Dzień dobry 🙂 Jeszcze nie tak zaraz w drogę, bo pośniadać trzeba, torby poznosić (wysokie drugie piętro), posiedzieć przed drogą i takie tam różne czynności powykonywać, a to zawsze trochę czasu zabiera. Ale tak koło 10.00 powinniśmy ruszyć.
Zaczynamy oczywiście od herbaty! 🙂
Nie takiś Ty znowu sierota
Toż sióstr masz i braci bez liku
co brzuchy obżarte masują
więc masuj wraz z nami Bobiku 🙂
Świenta świenta i po świentach…
Po świenconce też…
świenta prawda…
Tak tak, Gerwazeńku 😆
Tak tak, Protazeńku 😆
Szerokiej drogi Bobiku, i niech Cię wypuszczaja na siku po drodze!Nie przejadaj się w aucie!
Bardzo dziękuję za” polanie na sucho” bardzo mi to odpowiada. 🙂
**
Niuniu, Małgosiu- ja Wam wszystko(prawie !)wybaczę, szczególnie w kwestii jedzenia.Gdyby mi ktoś jeszcze z Was zaśpiewał jakiegoś wiosennego walca,to już zupełnie babka -happy.
Chyba tylko na PA2125 mogę liczyć, ale pewnie juz solidnie pracuje! 😉
***
AHdH – Bibik najlepiej lubi być masowany u masarza!Puste wiszą haki, a Jego wygonić nie można!! 🙂
****
Hoko, dzięki,że przypomniałeś,że się skończyły, teraz sie tylko martwie, kto opróżni te lodówkę.
Dobrze,że koty dzisiaj w nocy zdemolowały pozostałe pisanki.Kiedyś się dla tradycji zostawiało jedną do nast.roku.Śmierdziała , jak skunks, wszyscy szukali co tak cuchnie,tylko pies się dopraszał i wreszcie odkrył.
Teraz robimy tę do zostawienia na wydmuszce.
Pozdrowienia dla Wszystkich.
Ale się długo Myszszsz 🙂 przedzierała przez zwały serów,aby w końcu do nas dotrzeć !! 😆
Pozdrowienia Myszo i szacunek dla takiej determinacji.
Zawsze podziwiałam takie małe bohaterskie zwierzątka!
W małym ciele -duży duch, cały z sera i słoninki. 🙂
Nasz pierwszy przystanek
nareszcie mozna pobiegać już niedługo będziemy ……
Haneczko
czegoś tam nie ma u Ciebie płotu, bramy , czy wszystko otwarte nie pamiętam , ale czekaj na nas nie zapomnieliśmy o Tobie
Nie rozumiem czemu nikt Babce nie chce zaśpiewać walca
http://www.youtube.com/watch?v=ckUqJCQUuD8
Amigo naszczekaj na kogo trzeba 😉
Babko
a jak się rozmarzysz to może jakiegoś kawalera i w tany
http://www.youtube.com/watch?v=WMH94jWf-38&feature=related
Male bohaterskie zwierzatka – to jest to! 😈
Niunia, ani płotu, ani bramy. Tylko siatki już w oknach, bo muchi lizą 😀
Niuniu,ponieważ w Z.W. siedzi mi w Y.T, wyprowadzę Emi i potańczę z Nim walca.Kiedy bywałam w Krakowie, można Go było spotkać u znajomych na ul.Św.Anny,gdzie Pan Domu pisywał dla Niego teksty.
Żona pewnie wie o kogo chodzi. 😆
Haneczko
wiedzialam , że coś tam było .Teraz nie patrz juz na muchy bo wlaśnie podjeżdzamy , szkoda , że Mojej nie ma prześwietliła by Ci ten komputer .Czy oprocz poznanskich pyrek , gościnności wielkiej i głaskanka jakieś małe co nieco na jeden żąb z Bobikiem dostaniemy 😉 Wiadomo Mama i Tata Bobika juz po gospodarstwie Haneczki chodzą i śmieją się wszyscy szczególnie z tej „szynki z łysych ” …moment ja wiedziałam kaszaneczkę dla nas niosą , a dorośli na frykasy do domu idą .Następny raport z granicy
Babko
nie ważne z kim , ważne że na nóg nie depsze 😆
Niuniu jeszcze musi umieć tańczyć w lewo i w prawo, bo inaczej zwrót głowy.
Byłabym jednak z tem,żeby zrezygnowac z tego nie ważne z kim , jako,że niedawno byłam połamana, a jak słoma z butów wylezie ? Upadek murowany!! 👿
Kocie Mordechaju, wiem,że jesteś rozbisurmaniony na na bażantach.Idziemy do lau,możemy Ci schwytać bohaterskie zwierzątko -nornicę, a podesłać Hermesem przez nasze dziewczynki, ale pod warunkiem,że się zaprzyjaźnisz!
Nie ma mowy o konumpcji!
Twoja Pani chyba rozsiewa jakieś epidemie hydrauliczne.
Zaraz po spacerze idziemy szukać hydraulika – kochanka sąsiadki.Znowu nam wysiadło!
konsumpcji* nie mylić z korupcją!
No kto to widział w takim dzikim pędzie 😯
Jajka od żywych kur w biegu wtykałam 😯 Ser nie chciał się nigdzie zmieścić, ale nie z nami te numery. Chwilowo jedzie na Bobiku. Ciekawe, kiedy zamienią się miejscami 😆
Babko, jajko pachnace jak skunks, to moze byc po prostu oznaka wiosny. U nas jak juz skunksy sie uaktywniaja, z charakterystycznym zapaszkiem roznoszacym sie nad cala okolica, to wiadomo ze zaczela sie prawdziwa wiosna (drugi taki wiosenny sygnal to komary, ktore pojawiaja sie wczesniej niz zielone listki na drzewach i krzakach).
A tu jeszcze otwarty Atlantyk pozdrawia Baltyk. 🙂
http://www.newburyportchamber.org/newburyport_photos.shtml
Haneczko
może nie do konca zamienili się miejscami ser z Bobikiem , ale bardzo nam smakowal , dobrze ,że w tą stronę tylko Ciebie odwiedzamy , bo brzucha przeżarte;-)
Niunia, nie wymawiaj przy mnie słowa „brzuch” 😉
Moniko, no żeby skunksy zwiastowały smrodkiem najbardziej wonną porę roku… 😯
Haneczko
worek na smakolyki może być 😉
Haneczko, na szczescie nie caly czas, ale o tej porze budza sie i wylaza na drogi, no i spotykaja ludzi oraz samochody (te ostatnie czasem ze smutnym skutkiem). A ze sa strachliwe, to swoimi „perfumami” intensywnie odstraszaja. Kiedys maz wychodzil chyba w srodku nocy z laboratorium, i nagle stanal oko w oko z takim osobnikiem. Zamarl calkowicie i chyba 5 minut czekal bez ruchu, az przestraszony skunks odejdzie – dzieki czemu udalo mu sie uniknac spryskania. Zreszta od skunksow najbardziej cierpia chyba psy, ktore wlasnie nie zachowuja odpowiednio zimnej krwi przy takich spotkaniach, i wracaja mocno poperfumowane, a jak sie nie ma szczescia – wbiegaja do domu i ocieraja sie o wszystko, co sie tylko da. Potem tygodniami wlasciciele zajmuja sie usuwaniem tego zapowietrzenia.
Tu na drogi wyłażą teraz bażanty. Pan mąż jeździ jak karawan, bo głuptaki z tych kuraków straszne.
Do jutra 😀
Mysle, ze Mordechaj prawdopodobnie popieralby szybka jazde. 😀
A tu zapowiedz opadow na trasie Bobika, gdyby jeszcze nie mial dosyc prowiantu w podroznych koszykach:
http://www.youtube.com/watch?v=a3F7MArjg7w&feature=related
Moniko , dziekuję za te cuda znad Atlantyku,wydmy mi jako żywo przypominaja francuskie Arcachon.Pięknie tam!
**
Haneczko bażanty to najgłupsze ptaki.Same się proszą o kłopoty, nie dziwię się, że kot Mordechaj ma ich poddostatkiem. 😆
Granica
nie wiem co to takiego, co prawda jakieś budki mineliśmy , a wszyscy się do nas śmiali , wiecie zobaczyć takich dwoch rozrabiaków jak my z Bobikiem to rzadkość i do tego te nasze kolory
zaraz za tą granicą się zatrzymujemy na mały spacerek i conieco też
Moniko
ja wiedzialm ,ze na Ciebie w każdej sytuacji można liczyć
😀
niuniu – Ty i Bobik jako pisanki wielkanocne? 🙂 na granicy !?
Wando
takich pisanek nie ma na całym swiecie jak my z Bobikiem 😆 😆
Tymczasem sobowtor Bobika, aka Bo, trenuje bieganie po Bialym Domu.
http://www.huffingtonpost.com/michael-shaw/reading-the-pictures-embo_b_186490.html
Bardzo mi sie podoba to zdjecie – spontaniczny ruch w bardzo formalnym otoczeniu. Nic dziwnego, ze czekali az pies podrosnie na tyle, zeby nie moczyc tych blyszczacych parkietow. 🙂
Bo! Czy juz dojechales do domu?
vitajcie! tez bylam w Krakowie ale nie smialam zapytac o czas dla mnie abym mogla Bobika poznac , moze wiec innym razem? Musialam ciagle jesc, dlatego z czasem u mnie bylo marnie. Sami wiecie, potem trzeba lezec aby sie ulezało.. Tak oto jestem jak arbuz!!! tylko siłownia moze mnie uratować.Jak Bobik przyjedzie to prosze aby podal link do utworu mniam mniam Bobik bo usunelam a teraz potrzebuje …
Jest jakas nadzieja, ze Bo pomoze Obamie utrzymac sie w formie 🙂
Dla Jarzebinki – mniam-mniam Bo!
http://www.youtube.com/watch?v=l8Y8IrN_Y6k&feature=related
dziękuję kocie, tez polecam taka gimnastykę. Musze muszę się nauczyć kroczków. ..:)
No, nie wytrzymalem.
http://deser.pl/deser/1,83453,6495329,Susan_Boyle___nowa_gwiazda_Mam_Talent.html
Never judge a book by its covers…
Jak tam po świętowaniu… żyją?
Bobiku, zamelduj sie tylko na blogu jak wejdziesz do domu, a potem idz spac.
U nas ledwo żyjemy, ale tym razem nie jest to skutek świętowania. Droga była koszmarna, z korkami tu i ówdzie, a w okolicach Bolesławca zatkana na dobre i na kilka godzin. Moi się w pewnym momencie wnerwili i stwierdzili, że jak tak czy owak praktycznie stoją, a nie jadą, to mogą równie dobrze siedzieć w knajpie i tak w końcu zrobili, ale mnie się z tego wszystkiego już nawet jeść nie chciało.
Jak się w końcu ten korek bolesławcowy rozładował, to było trochę lepiej i szybciej, granicznie bez przeszkód (z tymi budkami na granicy Niunia trochę podkoloryzowała, w rzeczywistości już je rozebrali), tylko że ja się w czasie krótkiego spacerku czymś niemożebnie cuchnącym wysmarowałem i rodzina zaczęła okropnie wydziwiać. Teraz rozumiem, że chciałem być telepatycznie kompatybilny z blogiem i tutejszą rozmową o skunksach, ale na bieżąco nie umiałem przytoczyć tego argumentu i cierpiałem w milczeniu. A tamci cierpieli coraz głośniej. No i jak przyjechaliśmy, to zamiast dać mi obwąchać wszystkie kąty, po pierwsze rzucili się do kąpania mnie. Zgroza! 👿
Gdyby nie chwila natchnienia, podczas której porwałem ze stacji benzynowej kilka puszek „Żywca”, chyba bym tego wszystkiego nie wytrzymał. Ale na szczęście porwałem i teraz testuję, dzięki czemu mogę zakończyć klasykiem – all’s well that ends well! 😆
Oops, Bobiku – teraz w ramach rekonstrukcji wydarzen trzeba bedzie sprawdzic w sprawie tych skunksow, kto byl nadajnikiem, a kto odbiorca. 😉 Do tego, zeby bylo ciekawiej w dziedzinie telepatii, dzisiaj w miescie w sklepie ze wszystkim szukalam spodeczka Boleslawca, bo dzieci przypadkowo stlukly. 🙄 Ale najwazniejsze, ze jestes z cala rodzina w domu, caly i zdrowy. Perfumy z Zywca moga byc – lepsze od wielu innych zapachow. A pianka jak z mydla (o ktorym pewnie nie powinnam wspominac w tych okolicznosciach). 😀
Wiadomo każdy sprawozdawca troszke musi upiększyć , ale z tym zapachem Bobika nie bylo tak żle .Wszystkiemu winna jest noc .Najpierw nie chcieli nas wypuścić bo Bobik czarny i go nie zobaczą 😉 w koncu odpuścili bo ja jestem biała i z daleka widoczna , a Bobik razem ze mną biegał .Zapach jak zapach mi nie raz mówią też , śmierdzisz psem .Bobik zapomnial powiedzieć ,że po kąpieli poleciał jeszcze do ogrodu i troszkę się wytarzał i od razu lepiej się poczuł.
Kurcze jak tu zrobić sniadanko .Acha w lewo , w prawo , no tak to jest kuchnia .Kredens jest , filizanki są widzę kawę , herbatę .Teraz czajnik w ruch .No proszę w lodówce jest i mleko .Babka będzie miała bawarkę .Tylko co na śniadanie .Wiem , wiem otworzę ze dwa weczki z bigosem .
Cicho .Mama i Tata Bobika smacznie śpią , a my wychodzimy do ogrodu .Te drzwi co Tata Bobika robił niczego sobie tylko ciągle szybek brak .
Ogród bajka , są takie miejsca gdzie można się schować, jakieś wysokie badyle zasłaniają wszystko .Nie znam się na roślinach zapytam moją jak przyjedzie co to jest .
Tu proszę Bobik po wytarzaniu się w nocy
http://www.wowil.coldlight.pl:80/rudera/img_dom/8483noc_bobik2.jpg
Teraz biegniemy z Bobikiem dalej oglądać ogród 😀
Mam nadzieję ,że Moja już jedzie po mnie , ladnie tu , ale moj tapczan też niczego sobie 😉
Proszę popatrzeć co Bobik już wyczynia
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/9059listopad_bobik3.jpg
no tak nie ma jak w domu 😀
Jak Bobikowi coś z tego żywca skapnęło, to na dalsze wieści trzeba będzie czekać tak do popołudnia…
Jak go znamy – to nawet jakby nie skapnęło, byłoby podobnie 😀 😀 😀
Ale przynajmniej już wiemy, że psisko całe, nawet jeśli wykąpane, a rodzice też 🙂
Och Bo, dobrze, ze zyjesz i ladnie pachniesz. Ja wczoraj caly wieczor sie denerwowalem i postanowilem, ze nie pojde do lozka az sie zameldujesz, ale po drugiej w nocy zdradziecko zasnalem i dopietro sie obudzilem. Chopc sen mialem bardzo o Ciebie niespokojny i snilo mi sie, ze wszyscy sa na drtodze p[ijani i czychaja na Ciebie i Twoja Rodzine.
Welcome Home, Bo!
…..a ja już z Bobikiem dawno się pożegnałam , wracam do domu , nie ma jak wlasny tapczan , choć gościna u Bobika byla przednia i ogród duzy 😀
Bobiku,witaj po podróży we własnym domu, na własnej kanapie, wsród może niezbyt wykwintnych, jak dla psa zapachów, ale zapewniam- przejdzie Ci jak skunksa odjął.
Mnie też torturowali praniem i strzyżeniem,ale zaraz w lesie wytarzałam się w zdechlym ślimaku i już pachnę, jak przyzwoity pies.
Pod Bolesławcem zawsze było okropnie ciasno i korkowo, babka się dziwi,że do tej pory nie zrobili porządnie tej pseudoautostrady, którą podobno budować zaczął nieboszczyk Adolf H.
Pozdrowienia dla Mamy i Taty, Brata i Ciebie 😉
Dzień dobry 🙂 Wbrew pozorom wstałem dziś już koło 11.00, ale tata pilnie potrzebował mojego kompa, twierdząc, że na swoim czegoś tam zrobić nie może, no i mnie dotąd nie dopuszczał.
Widzę, że dużo rzeczy zakwitło pod moją nieobecność – magnolia, drzewa owocowe, niezapominajki… Trzeba się temu wszystkiemu dokładnie przyjrzeć. Nie ma tak być, żeby kwitło bez dozoru! 😉
Bobiku
jak to o 11 , a kto ze mna niegał rano , duch 😆 😆 widać masz lunatyczne możliwości 😉
Eee tam, zaraz lunatyczne. Drobne rozdwojenie jaźni i tyle. 😆
Bobiku, ciesze się że szczęsliwie dojechaliście!!
Co do autostrady Babko, to A4 ( nowa) prowadzi z Krakowa, włąśnie kilka kilometrów za Bolesławiec. Potem brakuje bodajże 40 km do granicy i trwa tam budowa. Może te prace były przyczyną korku, a może jakiś wypadek. Wbrew pozorom na autostradach też się zdarzają korki!! W każdym razie Adolf H. nie ma tym juz wiele wspólnego.
Tak, korki na autostradach to niestety coraz czestsza sprawa. Na „naszej” trasie Nowy Jork-Boston, zwykle sie je spotyka w Connecticut w okolicy New Haven, ale moga byc wszedzie. Wystarczy jeden zepsuty TIR, zwlaszcza jesli przy tym wysypal sie z niego ladunek.
Ciekawa jestem Bobiku, czy najpierw my zaczelismy wczoraj rozmawiac o skunksach, czy Ty najpierw odkryles nieciekawe (albo ciekawe – zalezy od punktu widzenia) zapachy?
W kazdym razie nie musisz udzielac konferencji prasowych, jak Twoj sobowtor (odrozniam go po bialych skarpetach i innym stylu fryzury). 🙂
http://www.huffingtonpost.com/2009/04/14/bo-the-puppy-arrives-at-t_n_186853.html
Moniko
jestem w domku , na swoim tapczanie , ale własnie wskoczylam na krzesło bo cos mi się zdaje ,ze w oddali widzę H. 😀
Noca czekajac na powrot Bobika obejrzalam dzennik ABC (retransmitowany przez BBC24) i dowiedzialam sie ku swemu rozbawieniu, ze Bo w papierach kynologicznych ma zupelnie inne imie. Nazywa sie Amigo’s New Hope.
A wiec nie dosc, ze Bo(bik) to jeszcze i Amigo.
Oni tam chyba w tym Bialym Domu sledza nasz blog!
No przecież mówiłem, że małpiarnia! 😆
Coś jeszcze nie mogę dojść do siebie i do ładu po tej podróży. Nie zna ktoś patentu na zaoczne rozpakowanie torby?
A może przynajmniej mi ktoś powie, gdzie się daje wszystkie rzeczy, które się nie mieszczą? 🙄
Tak, Niuniu, juz wczoraj H. objuczylam tym i owym na male conieco („male” jest pojeciem wzglednym), zeby wszyscy podroznicy nie opadli z sil. I ci, co denerwowali sie w domu takze, bo z tego tez sie slabnie. 😀
A blog sledza w Bialym Domu, oczywiscie! Pamietajmy o szesciu stopniach oddalenia… I telepatii. 🙂
Bobiku, jak rzeczy sie zmiescily w samochodzie, to tym bardziej zmieszcza sie w domu. Stosuj te sama technike, co na przyklad przy ladowaniu zmywarki. Jak czujesz, ze czegos jadalnego jest za duzo, to mozesz tez od razu zaczac niszczyc. 😀
Owszem, mamy patent. Nierozpakowany (lub tylko czesciowo rozpakowany bagaz , po wyjeciu z niego papierosow, szczotki do zebow i kosmetykow) odnosi sie do pokoju dla gosci i strannie sie zamyka za soba drzwi, aby nie denerwowal.
Zostawia sie do czasu, kiedy zabraknie majtek, albo kiedy przyjdzie nowa fala sily psychicznej . Nie wczesniej.
Czyli guest room zamienic na niezbedny w kazdym domu box room.
Helena bardzo dobrze mówi. To działa 😀
Oczywiscie, ze dobrze mowie.
Zapomnialam tylko dodac, ze w oczekiwaniu na przyplyw psychicznej fali nie nalezy wstrzymywac oddechu.
Kiedy przyjdzie, wtedy przyjdzie.
Taka role jak goscinny u nas pelnia niektore szuflady i…wczoraj wraz z przyplywem fali 🙂 w jednej z nich odkrylam dawno zapomnianego czerwonego Bobika ? 🙂
http://picasaweb.google.com/WandaTX/CzerwonyPiesek?authkey=Gv1sRgCMGnn6-A6p7_mwE#slideshow/5324928799645622002
Sluchakjcie jaka mialam teraz przygode, po ktorej jestem cala rozstrzesiona.
Po obu stronach wejsciowych drzwi E, stoja dwie metalowe donice, Jedna ma wysokosc 1m, , druga nieco nizsza. Ta wysoka zostala kupiona z mysla, aby E. mogla sie jej trzymac kiedy wychodzi z domu do samochodu i ma do pokonania jeden schodek. W tej duzej zasadzpony jest na stale krzaczek bluszczu z miniaturowymui listkami, splywajacymi przez brzeg doziemi. Reszte donicy zajmuja sezonowe kwiaty – bratki w zimie, hiacynty i zonkile na wiosne, pelargonie w lecie.
Poniewaz mam jutro jechac do centrum ogrodniczego, wychodzac teraz z jej mieszkania zajrzalam do tej donicy, gdzie nalezy troche przykrocic ten bluszcz i moze juz ewentualnie poscinac wiednace liscie hiacyntow i zonkili.
Kiedy jednak podnioslam garsc bluszczu, spod niego nagle cos wylecialo i zaatakowalo mnie wsciekle, zanim usiadlo na tej niozszej donicy patrzac na mnie wzrokiem mordercy.
Byl to cudowny rudzik, ktory najwyrazniej uwil sobie gniazdo pod bluszczem w donicy.
Rozstrzesiona weszlam do swojego mieszkania i zadzwonilam do E. aby jej opowiedziec. I okazalo sie, ze ona juz tego rudzika widziala, jak ja bylam w Ameryce. Siedzial na brzegu donicy z galazka w dziobie. Nie wiem dlaczego, ale E. myslala, ze on jest bardzo chory i nawet poprosila Sharon, Mordechajowa pielegniarke, ktpora porzychodzila codzinnie dawac M. tabletke, zeby sie tym ptaszkiem zainteresowala. Ale Sharon nic nie wiziala, a tez nie domyslila sie najwyrazniej, ze rudzik robi sobie gniazdko wsrod naszych kwiatkow.
Teraz nie bede go stresowac, ale jutro zaniose do tej drugiej donicy troche dzdzownic z ogrodu.
Wszystko to oznacza, ze nie moge zagospodarowac tych donic, dopoki piskleta nie wykluja sie, nie podrosna i nie poleca.
Taka mialam dzis przygode. Jeszcze mnie trzesie z przejecia.
Wando, lepiej nie pisać o czerwonym Bobiku, bo jeszcze jaki IPN wygugla i będę miał problem… 😉
Heleno, obawiam się, że na czas gniazdowania rudzika w donicy trzeba jakoś zagospodarować Kota M. Co instynkt, to instynkt, a jak okazja sama pcha się w łapy… Wiem coś na ten temat. 🙄
Ciii, niech sobie rudziki slicznie rosna!
Nic sie nie martw Bobiku – to piesek paryski spod Sacré-C?ur pilnowany przez sily wyzsze!
Ten patent Moniki na pochłanianie od razu rzeczy jadalnych napotyka na pewne trudności obiektywne. Już z dziesięcioma słoikami miodu gryczanego nie szło mi wcale gładko, ale powiedzmy, że tu mógłbym poprosić o pomoc Hoko. Ale jak wepchnąć w siebie za jednym zamachem pół kilograma suszonych grzybów, nawet przy założeniu, że popija się je półlitrem „Żubrówki”? 😯
Kot M jest juz gluchy jak pien i nie ma zwyczaju wskaiwac do donicy z kwiatami. Malo tez ostatnio wychodzi. Mozna mu zaryglowac klapke w drzwiach, co pewnie zrobimy.
Bedziemy mialy piskleta!
Ale to akurat uslyszalem, 😈
Ale mimo wszystko, dla odciągnięcia znajomych, współpracowników i wielbicieli Kota M. proponowałbym skropić obficie walerianą drugą stronę ulicy. 😉
Bobik, myslalem, ze jestes moim Przyjacielem… 👿
A generalnie wole dzikie prtactwo juz wypatroszone, skruszale i miekkie. Podejrzewam, ze ten obiad jest czerstwy i pelen pierza.
Ależ Mordechaju, propozycja skropienia ulicy walerianą jest jak najbardziej aktem przyjaźni. Mogłyby Ci się przypomnieć młode lata… No i obfite życie towarzyskie gwarantowane! 😀
Heleno, to bardzo ekscytujace. My tez mamy gniazdko w zywoplocie i czekamy co nam sie wykluje. A u naszego sasiada kicaja dwa dorodne kroliki.
Bobiku, zapodam ci jak ja staram sie radzic z rozpakowaniem. Przede wszystkim zaczac od pakowania. Nie pakowac nic zbednego, nawet aspiryny. Tylko essentials. Nauczylam sie tego podrozujac na wyprawy z canoe, gdzie co wziales nieopatrznie musiales potem nosic na wlasnych plecach razem z canoe (samo canoe mamy ultra lekkie, wazy tylko 34 funty) jesli trzeba bylo sie przeprawiac przez plycizny i wodospady.
Moje zasady przy pakowaniu sa proste choc spartanskie: jedna nieduza torba. A w niej: bielizna i skarpatki na kazdy dzien, czarne pokoszulki z krotkim i dlugim rekawem, nic co trzeba prasowac. Zapasowe spodnie. Dyzurna spodnica. Stroj do yogi. Buty. Reszta na sobie, po prostu wygodna. Inne rzeczy mozna dokupic. Acha, szczoteczka do zebow, szczotka do wlosow, ulubiony krem i Korale Koloru Koralowego dopelnia ten zestaw.
Ps. Juz jestem w pracy na pelen etat. Szkoda, ze nie bede sie mogla czesciej pokazywac na blogu.
Ale jakiez bloody-minded sa te rudziki. Lata temu zaistalowalam dla nich specyficznie 3 budki – nie zwazajac na koszty, bo procz zakupu samych rudzikowych budek musialam zatrudnic Pana Andrzeja z drabina i mlotkiem . Rozwiesil je na trzech drzewach dokladnie wedle instrukcji Krolewskiego Towarzystwa Ochrony Ptakow RSPB . I nigdy do zadnej zaden durnowaty ptak sie nie wprowadzil. Teraz zostala jedna budka – jedno drzewo powalone bylo w czasie burzy pare lat temu. z jednej budki wylecialo denko tej zimy i jedna – naprzeciowko okien E. wisi dalej niezamieszkala. To terz wybral sobie donice!
Pewnie nie moge podlewac teraz tego bluszczu, bo gniazdo jest chyba na ziemi.
Ale moge podrzucac dzdzownice.
Bobiku! Witam w domowych pieleszach! Najlepszy sposob na rozpakowanie jest ten mojego taty, to znaczy, stawia walizke w przedpokoju i czeka, aż ktoś ją rozpakuje. I na pewno ktos to zrobi, nim się kolejny raz o nią potknie.
Piszę na stojąco, więc króciutko.
Heleno! My tez mielismy kiedys problem z gniazdami, na balkonie, w skrzynkach z kwiatami. Szpaki uparły się, że tam będą mieszkać z przychówkiem, one budowały w zawrotnym tempie, moja w takim samym tempie wynosiła gniazda do ogrodu, a ja sobie spokojnie czekałam mając nadzieję, że może jednak uda mi się tych specjałów skosztować. Niestety, moja w tej walce wygrała, szpaki obraziły sie na nasz balkon i poszły budować do sąsiadów.
Widzę, że z wiosną blog gwałtownie zaczyna zdrowieć. 😀
Ma to wprawdzie tę niedobrą stronę, że owocuje zmniejszoną frekwencją, ale generalnie trend muszę uznać za pozytywny! 🙂
Mysmy sie po prostu zamyslili, zadumali.
Dr Watson powiedzial w jakims momencie o swoim przyjacielu: Sherlock Holmes is blessed with a grand gift of silence.
Podoba mi sie to zdanie, choc raczej nie pasuje do mnie. ;(
Mnie chodziło o zdrowienie całkiem dosłowne – nożne, kręgosłupowe i temu podobne. 🙂
Zdrowienie sprzyja zamysleniu.
Niezle sie wszyscy zadumali…
Ja szykuje pierogi Pani Jadzi na obiad. Jest piekny sloneczny dzien. Jak dobrze wracac z pracy „za widoku”jak mowi moja Mama.
To ja zamiast Moniki dzis zapodam link to tea parties, o ktorych u nas tu glosno. Redaktor Fox’a tez sie popisal wzywajac do walki z faszyzmem (to inny artykula ale latwy do znalezienia dla zainteresowanych).
http://www.huffingtonpost.com/2009/04/13/krugman-republicans-have_n_186093.html
Mysle, ze Monika po „od – zadumaniu” sprawozda nam dokladniej.
A teraz ide zrobic dla Heleny zdjecie sasiedzkiej budki ptasiej bardzo zamieszkanej. Moze to nawet ptasi blok a nie budka 🙂 …zaraz wracam
No to tu kilka „pstrykniec” ptasiego bloku wielorodzinnego. Szesc mieszkan z kazdej strony i w kazdym wejsciu widac suche trawki (pewnie te ukradzione z naszej ekologicznej doniczki 🙂 ) W ciagu dnia widzialam tam duzy ptasi ruch ale teraz juz sie pochowaly. Zobacz Heleno, ze po tym metalowym slupku zaden kotek sie nie dostanie do gniazdek.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/PtasiBlok?authkey=Gv1sRgCOKyqK243dWKXQ#5325029988608834994
O choroba! Regularne condo! Ale to chyba dla jakichs malo terytorialnych ptaszkow? Z tego co pamietam nasze rudziki dosc zle toleruja obecnosc innych siostr i braci z tego samego gatunku ( choc na bozonarodzeniowych kartkach czesto wystepuja gromadka – ale jest to ponoc tylko licentia poetica).
A dla jakich ptaszkow jest to wytworne condominium?
Chyba masz racje, bo nasze amerykanskie rudziki (o ile dobrze rozpoznaje) sa wieksze od mieszkancow budki. Te w budce przypominaja wroble, tyle ze sa smuklejsze. Wiesz, nigdy specjalnie nie zwracalam uwagi na te krzykliwa drobnice.
Znalazlam bardzo pozyteczny artykulik o wiosennych porzadkach w komputerze. Pietnascie minut dziennie – moze mi sie uda, bo to co sie u mnie dzieje, wola o pomste do nieba. 👿
http://www.huffingtonpost.com/karen-leland/three-steps-to-declutter_b_186681.html
Wando, juz sie oddumalam, choc w przypadki matki dwojga dzieci w wieku szkolno-przedszkolnym, to dumanie nalezy uprawiac jednoczesnie z innymi nie cierpiacymi zwloki zajeciami. 🙂 Piekny ten domek dla ptaszkow, chociaz chyba bez windy i garazu. 🙂
Kroliku, ciesze sie, ze juz jestes na wiekszym chodzie, bo tak odczytuje powrot do pelnego etatu. 🙂
Tymczasem, jesli juz mowa o prasowkach, to bardzo polecam swietny artykul w Atlantic Monthly piora Simona Johnsona, bylego glownego ekonomisty Banku Swiatowego, na temat kryzysu finansowego. O tym artykule teraz duzo sie mowi i pisze, bo z pozycji kogos, kto ratowal inne gospodarki z podobnych kryzysow (choc nie na taka skale) opisuje przyczyny i skutki dla demokracji przerostu wplywow sektora finansowego. To jakby komentarz do tea parties organizowanych i filmowanych przez Foxa.
http://www.theatlantic.com/doc/200905/imf-advice
Czy to jest sprawiedliwe, żeby ptactwo za friko dostawało takie wille, a psy za byle posłanie, gdzieś kątem przy rodzinie, musiały się tyle narobić? Przecież ja od szczekania już czasem niemal chrypnę, nie mówiąc o tym, jak mam pazury od wykopywania kwiatków zdarte! 👿
Ech, życie 🙄
Ee, Bobiku, juz w Nowym Testamencie bylo o tym, ze ptaki nie sieja, ni orza, a moga sie nie martwic, bo i tak dostana za friko. 😀
A u mnie tymczasem gwaltowne poszukiwanie upolowanego kalafiora, ktorego ktos z wielkiej checi pomocy mamie rozpakowal i gdzies schowal, tylko nie pamieta gdzie. W zwyklych miejscach, gdzie mozna by oczekiwac, ze znajda sie warzywa absolutnie go nie ma. Boje sie, ze znajdziemy go dopiero po paru dniach, gdy jego obecnosc stanie sie… wyczuwalna. 😉
Bobiku, najlepszym domkiem dla psa jest panskie lozko, zapytaj Dobrych Piesow.
W mojej okolicy chyba nie ma takich wielorodzinnych ptasich kolonii…
Dzieki za artykul Moniko. Moje kustykanie jeszcze nie jest chodzeniem, ale jest juz lepiej. Cwicze na stacjonarnym rowerku moje atroficzne miesnie i sciegna. Bedzie lepiej.
Bardzo sie ciesze, Kroliku, bo choc jeszcze nie jest to 100%, to zmiany ida w dobrym kierunku. 🙂
P.S. Kalafior odkryty pod biurkiem. Nikt nie pamieta, zeby go tam polozyl, ale ciesze sie, ze nie bedziemy jedli samej bulki tartej. 🙂
Moniko, w sprawie kalafiora, przypomina mi to bardzo smieszny moment w Hamlecie, kiedy to Ksiaze Dunski zapytany o to gdzie jest Poloniusz, odpowiada najpierw, ze jest na kolacji, ale nie tam gdzie sam je, tylko gdzie jest sam zjadany, zas przycisniety do muru, odpowiada, ze jak go nie znajda zaraz (za kotara), to jego zapach da znac o sobie za pare dni.
Dzizaz, chyba jestem pijana.
Słuchajcie no, kapitaliści! Wam się wydaje, że my tu sobie tak, o, na blogu piszemy? Guzik prawda! My tu kapitał społeczny tłuczemy, aż pirze leci! Sami popatrzcie 😀
http://www.polityka.pl/polska-smuta/Lead33,933,287610,18/
Niedlugo bedziemy mogli uzyczac pozyczek z tego kapitalu. 😀
Bardzo ciekawy wywiad, zwlaszcza to co mowi o szkole i jak to ekstrapoluje na politykow. Bede musiala przeczytac jeszcze raz jutro.
Masz racje, Bobik, My tu tluczemy kapital spoleczny. Choc sama bardzo sie zmienilam (niekorzystnie, moim zdaniem) po wiadomych doswiadczeniach blogowych z ub. roku. Alas, poor Yorick!
A mnie sie wydaje, ze nasz blog nie jest z Hamleta, tylko z ostatnich komedii, na przyklad „Opowiesci zimowej” (cala sztuka jest o zbieraniu potluczonych kawalkow swiata, ktory zostal zniszczony przez brak zaufania). Swiat nie jest idealem, czasem jest okrutny i okropny, i nie wszystko uda sie uratowac przed ciemnoscia, ktora jest w nas. Ale duzo, bardzo duzo – mozna. Nawet mozna znalezc to, co zdawalo sie utracone na zawsze. „It is required/You do awake your faith”, jak mowi Paulina (ta od gimnastyki oczu).
Dzień dobry
Trochę internet nawalał przez ostatnich kilka dni, ale już (tfu tfu tfu przez lewe ramię 😎 🙂 )w porządku.
Heleno, będę się zawsze ciebie słuchać! To ty mi mówiłas bym chowała Amiga przed tymi z białego domu. Ale miałaś czuja!!! Na szczęście upolowali innego przyjaciela. Bo to, że nazwali go Bo na cześć (niewątpliwie) Bobika to rzecz oczywista! 🙂 Trudno o lepszy wybór. 🙄
Wando, piękny ten blok dla ptaszków.
W sąsiednim bloku żyją wyjatkowi miłośnicy wróbelków. Wciaż dookoła bloku leży pokruszone pieczywo, sama widziałam [parę razy, jak panie karmiły ptaszki. Wyjątkowy świergot tam słychać od wczesnego ranka. Kiedyś się zastanawiałam, gdzie ich gniazda? Przedwczoraj , na porannym spacerku z Amigo odkryłam. Otóż mieszkają w….bloku. W tynku bocznej ściany sa małe otwory i tam zrobiły sobie ptaszki mieszkanka. Gdy już wiem, gdzie patrzec, to dziś też widziałam , jak tam wlatywały i wylatywały.
Rysia nie ma. A gdzie niunia i emi? Sam mam biegać? 🙁
Wczoraj w pracowni gapiła się na mnie dziwna, nieruchoma twarz z podniesionymi rękoma. Jeszcze była jakaś wigotna i dziwnie pachnąca farbami. Pomyślałem sobie, że ją trochę poliżę tu i ówdzie to się może uśmiechnie i mnie pogłaszcze? Niestety, gdzieś sobie poszła zostawiając tylko dziwną plamę. Moja strasznie się zdenerwowała, zupełnie nie rozumiem, dlaczego na mnie a nie ta tego osobnika? 🙁 Czy to ładnie wychodzić bez pożegnania?
Moniko, gratulacje z powodu odnalezienia zguby. Zdecydowanie kalafior z bułką jest smaczniejszy od samej bułki. 🙂
Przeczytałam ten wywiad z Polityki i popatrzyłam na wyniki głosowania. Większość uważa, że to szkoła ma w tym wypadku największy wpływ na nasze zachowania, przyznaję, że też głosowałam na szkołę. To chyba jedyna szansa, jeżeli znajdą się mądrzy nauczyciele, którzy będą w stanie ją wykorzystać. Zaangażowanie nauczycieli i odpowiednie metody wychowania i nauczania muszą kiedyś przynieść efekty. Ale też nie można wymagać od sfrustrowanych pedagogów wielkiego zaangażowania, gdy ci w Polsce przede wszystkim muszą myśleć o tym, jak przeżyć od pierwszego do pierwszego. Byt określa świadomość – zawsze tak było i będzie. Podwyżki pensji o parę złotych, o których za każdym razem bardzo głośno w mediach, to kpiny z tego zawodu. Ten czas, w którym polski nauczyciel goni za dodatkową złotówką, trwoni go na korepetycje, dyżury w internatach , dodatkowe lekcje w innych szkołach, mógłby wykorzystać na odpowiednie przygotowanie lekcji, gdyby tylko państwo wpadło na ten genialny pomysł, że może najbardziej dla przyszłości opłacałoby się zainwestować w szkolnictwo.
Dzień dobry 🙂 Zanim się włączę do jakichkolwiek poważnych rozważań, pozwolę sobie zauważyć, przy okazji porannego posilania się,że Polska jest krajem genialnych pasztetów. Niech się schowają francuskie rozmamłańce i paciaje. Pasztet powinien być taki, żeby dało się go kroić w plasterki, dobrze ale nieprzesadnie przyprawiony, żadnych egzotów (tak samo jak krupnik – raz spróbowałem go upiększyć i już nigdy nie powtórzę), z chrupiącą skórką na wierzchu. Taki właśnie widzę, opisuję, konsumuję i nie tęsknie po nim – na razie, bo jeszcze mam. 😀
O kilku innych produktach wędliniarskich, zwłaszcza o jednym, pt. „Szynka ze spichrza”, też mógłbym jakiś hymn pochwalny zaśpiewać. Ach, piękne, piękne życie, kiedy ma się przed sobą jeszcze kilka dni kulinarnej orgii. Na dodatek każą szybko jeść, żeby się nie zepsuło. 😆
Witajcie.Emi ganiała dzisiaj w innym towarzystwie, prosi Niunię i Amiga o wybaczenie. 😡
**
Bobiku następnym razem jeśli Twoja Mama chętnie robi pierogi- wyślemy Ci lejkowca dętego( nazwa francuska trompette de la mort) z naszego lasu.Bardzo smaczny grzybek i nazwa bardzo myląca.
***
Nie mogę więcej pisać, bo muszę trzymać palce za pomyślność transakcji kupna domu , obiecałam to pewnej pani. 🙂
***
Małgosiu , a co Ty malujesz ?- napisz coś więcej.Amigo zdradził,ze jakieś modelki się snują po studio?
W ostatniej „Polityce” bardzo dobry art.o Malczewskim.
Trzymajcie się mocno Bobikowego koszyka!!
Ja tam zalet mam malo, ale za to pasztety robię bardzo dobre, nawet nie wiem skąd mi się to wzięło.
Bobiku u mnie do wypędzlowania jest jeszcze cała lodówka!!
Babko, zaleta robienia paszteta stoi bardzo wysoko w mojej prywatnej hierarchii. 😆
Z lodówką do wypędzlowania damy se rady, jak się w kilku psów przysiądziemy. 😀
Amigo łebski gość – zawsze to powtarzam. CIA ukraść się nie dał, tajemnicze postacie jednym machnięciem ozora załatwia, wie do czego kapcie służą… Ten mały zrobi karierę! 😆
Nie wytrzymałam i chce Bobikowi opowiedziec takie zdarzenie:
Ostatnio „Przeglad tygodniowy” zamieścił wywiad z Hansem Koschnikiem, dawnym burmistrzem Landu i miasta Bremy.
To był pan, który robił wiele dla poprawy stosunkow polsko- niemieckich.Gdańsk mial wtedy wieloletnią umowę o wymianie kulturalnej i naukowej z Bremą.
Rok przedtem organizowałam dużą zbiorową wystawę tkaniny w Uberseemuseum w Bremie( tuż przy dworcu).
Na wernisazu bylo mnóstwo ludzi.Podeszła do mnie Pani Koschnik z gratulacjami i przeproszeniem,że mąż ma grypę i nie mógł przyjść na otwarcie.
Kilka miesięcy później, pod moją ( wówczas w suterenie) pracownie zajechała elegancka limuzyna z kierowcą, wysiadł z niej Pan Koschnik!! 😯
Przyjechał mnie odwiedzić jadąc do Warszawy na spotkanie z jakimś ministrem.
Bardzo to było miłe, jeśli zważyć dysproporcje:jakaś babka z Gdyni i Burmistrz Bremy 🙂
O mój wymarzony, o mój wytęskniony!
Nie wiesz nawet o tym ty
Że w małym miasteczku za tobą ktoś wypłakał z
oczu łzy
Że chętnie cię żuję, bardzo mi smakujesz, bądź
pasztecie zawsze mym
Przypieczony bądź no i daj się wziąć, za tobą my jak w dym
Ten gwałt, ten blask, ten cud!
Ja sobie wyobrażam, Boże ty mój
Chce ciebie cały tłum, nie straszny im nawet
błyszczący łój!
O mój wymarzony, o mój wytęskniony!
Czy ktoś kochał cię jak ja
Lecz ja jestem biedny i to mój sen, co całe życie
trwa
Pasztet Bobiku robie wg.przepisu Nelly Rubinsteinowej, a wiem,ze te ksiażke też masz w swoich zbiorach.Na nasze rodzinne smaki uzupełniam go powidłmi śliwkowymi.Kiedy miałam dziczyznę wychodził najlepszy.
Ale koniecznie musi być podgradle,żeby nie był zbyt suchy.Tegoroczny jest ok. choć tego podgradla dałam zbyt mało, ale szybko znika.
Babko, jakoś mi się odruchowo nasunęło porównanie z jednym panem, Polakiem który ciężko się obraził, a następnie w swoim otoczeniu z oburzeniem komentował moje niekulturalne zachowanie, kiedy napisałem do niego prywatny mail w normalnym, nieurzędowym tonie, na dodatek bez podania wszelkich szarż i tytułów. Bo pan ów był podówczas „w randze ministra!” i tytuły oraz uniżony ton należały mu się zapewne jak psu zupa.
Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Brema, gdzie… 🙄
Zeen wpędził mnie w klimaty… 😥 😆 😥 😆 😥 itd.
Babko, Bobiku- Czapiński się kłania burmistrzom i ministrom.
Zeen 😆
Teraz mogę się przez chwilę zająć kapitałem społecznym, zwłaszcza że na inny nie bardzo mam szanse. 😉 Mnie się pytanie „Kościół, rodzina czy szkoła?” wydaje źle postawione. Ponieważ dzieci znajdują się, chcąc nie chcąc, pod wpływem wszystkich tych trzech instytucji (a czasem i jeszcze innych), należałoby się raczej zastanowić, jak można właśnie te instytucje skłonić do współpracy, tak żeby dziecko nie musiało się między nimi szarpać i od pędraka uczyć nieufności do wszelkich filarów. Założenie, że np. szkoła sama bez wsparcia rodziny (albo na odwrót) może nauczyć postaw prospołecznych jest nierealistyczne. Wiadomo, że im mniejsze dziecko, tym bardziej uczy się „przez osmozę”, nie przez deklaracje i żeby nauczyło się ufności, musi mieć wokół atmosferę współpracy, nie wrogości. A w tej chwili jest coś w rodzaju „ksiądz pana wini, pan księdza”.
Załóżmy, że jedna z instytucji wychowawczych zmieni się i dorośnie do ideału, a pozostałe zostaną takie, jak są – czy to spowoduje wyrośnięcie pokolenia ufnego i prospołecznego, czy raczej zwiększy kociokwik w w dziecięcych łebkach, na zasadzie „no, teraz to już ni cholery nie wiadomo, czego się trzymać”? Bo tu nam pokazują, że współpraca się opłaca i świat jest cacy, a jak tylko pójdziemy gdzie indziej, to widzimy, że każdy patrzy swego i wszyscy nas chcą wykolegować. To są zresztą całkiem realne, znane mi z niemieckiej (dość w końcu prospołecznej) rzeczywistości problemy młodzieży, która przeszła przez szkolnictwo waldorffowskie bądź Montesori.
Tak że dla mnie pytanie brzmi nie „która z tych instytucji?”, tylko „jak zmieniać atmosferę społeczną w takim kierunku, żeby instytucje wychowawcze zmieniały się same pod presją rzeczywistości?”. Bo nauka o systemach mówi, że systemu nie da się zmienić z zewnątrz – system może tylko zmodyfikować się sam, pod wpływem działających na niego bodźców z otoczenia. Niestety, teorię systemów rzadko znają decydenci, przekonani, że to oni mogą tworzyć rzeczywistość jakimiś zarządzeniami. Tymczasem prawda jest taka, że systemom można tylko podsuwać bodźce (to się nazywa „irytowanie systemu”) i obserwować, czy to działa. A jak nie działa, szukać nowych bodźców.
Babko, trompette de la mort nazywa moja dawna znajoma z Paryza Julka Jurys „smierciuszkami”. Bardzo mi sie ta nazwa spodobala.
Swoje zdanie w sprawie pierogów już kiedyś wyraziłem i gdzieś z boku ono jest, ale żeby oszczędzić Wam szukania, mogę przypomnieć in extenso 😉
Pierogi można kupić w sklepie
(wszak własnoręcznie ich nie zlepię?),
lecz z dawna wiedzą mądre głowy –
pieróg powinien być domowy,
czy to z jagodą, czy z borówką,
wspaniale wpływa nam na zdrówko,
z mięsiwem pieści podniebienie,
z kapustą też go sobie cenię,
ruskie mi mogą zwozić ZIŁ-em
(Kto prosił ruskie? – Ja prosiłem!),
a za grzybowe oddam życie.
Nie da się jednak należycie
oddać rozpuście pierożanej
bez Dochodzącej tak oddanej,
że odda ręcznym się robótkom
na całkiem długo, nie na krótko,
ulepi nam pierogów stosik
i weźmie za to marny grosik.
Bez posiadania takiej pani
nie cieszy mnie Manolo Blahnik,
nawet Armani jest do bani
i Lagerfelda też mam za nic.
Zacna Gosposiu! Skarbie drogi!
Jedyna szanso na pierogi!
Ty nie zostawiaj mnie w potrzebie,
o wodzie i z kiełbasą chlebie!
Nie, chyba chodfzi o to, ze szkola nauczajac i jksztaklcac postawy ufne i prospoleczne, znmienia pokolenie ludzi, ktorzy z czasem zmieniaja swoje srdoowisko i szerzej spoleczenstwo.
I do tego nie trzeba chyba „dobrych i oddanych nauczycieli” tylko dobrego programu szkolnego, kswztalcacego postawy obywatelskie i spoleczne. Mniej akademii katynskich, a wiecej wspolnego hodowania pomidorow w szkolnym ogrodku. MNiej rozpamietywania i oddawania holdow, a wiecej marzen. A nawet mniej Marii Dabrowskiej, a wiecej Biedronia.
Zaden kraj nie dorobi sie „wspanialych nauczycieli”. Beda lepsi i gorsi – zawsze, zwlaszcza za te pieniadze. Ale mozna sie dorobioc dobrego programu nauczania – sporzadzonegp przez tych najlepszych nauczycieli, a nie zasluzone partyjne kolezanki.
Matka Courage mowi na scenie: Dobry general nie potrzebuje dobrych zolnierzy. Wystarcza mu przecietni.
Z innej beczki. Dzisd rano podano wiadomosc o smierci 84-letnigo C. Freuda – potomka tej niesamowitej, utalentowanej wiedenskiej rodziny, ktora sie przeniosla do Anglli. Byl wspanialym parlamentarzysta (liberalnym) , publicusta, polemista, dzialaczem spolecznym. I przypomniano jeden z jego bon motow: kiedys w grupie innych brytyjskich poslow udal sie do Chin. W hotelu okazalo sie, ze Chinczycy najbardziej okazaly apartament przeznaczyli dla czlonka brytyjskiej delegacji, posla partii rzadzacej R. Churchilla.
Freud zapytal zatem w recepcji, dlaczego. I uslyszal: Bo posel Churchill mial bardzo slynnego dziadka.
Reakcja Freuda: Pierwszy raz w zyciu zostalem przedziadkowany (outgrandfathered) ! 🙂 🙂 🙂
Bobik, Ty nasza Orszulko! Zawsze kochalam ten poemat.
Przedziadkowanie śliczne 😆
Ale na temat szkół się nie zgodzę, m.in. w związku z tym, co napisałem o absolwentach waldorffowskich. Nawet najlepsze postawy wykształcone przez jedną z instytucji idą w pewien sposób „na rozkurz”, jeżeli społeczeństwo nie znajduje dla nich zastosowania. Taki waldorffowski absolwent okazuje się np. kompletnie nieprzydatny w którejś z korporacji stawiających na rywalizację i podgryzanie, w związku z czym wylatje raz, drugi, trzeci z roboty i w końcu, zgorzkniały i rozczarowany, ląduje na zasiłku. Znam, niestety, przypadki takich karier.
To nie znaczy, że nie należy podejmować prób „irytacji systemów”, bo to są naczynia połączone i zmiana w jednym może za sobą pociągnąć zmiany w innych. Ale ja bym nie miał złudzeń co do tempa takich pojedynczych zmian. Natomiast ogólna zmiana atmosfery – np. pod wpływem zdarzeń, mediów, dyskusji, itd. – działa równocześnie na wszystkie społeczne systemy i dlatego warto, wbrew pozorom, bić tę pianę. 😉
W szkole nie będzie mniej Katynia a więcej pomidorów, jeżeli nie będzie tak również w telewizji, w polityce, w Kościele i w rodzinie, bo szkoła nie działa w próżni. Programy? Świetnie, ale ktoś w końcu te programy układa. Ktoś, kto ma nad sobą czynniki akceptujące program lub nie. Ktoś je realizuje i też ma nad sobą dyrektora, kuratora, itp., a ci mogą najdorodniejsze nawet pomidory cichcem naszpikować Katyniem i co im kto zrobi, jeżeli z góry idą takie tryndy.
Najskuteczniej kształtuje się prospołeczne postawy wtedy, kiedy od razu widać, że coś z nich wynika, że się opłacają. Jeżeli dziecko przed południem, w szkole, nauczy się, że fajnie jest zaufać innym, a po południu za to samo dostanie po łbie, to jaki wniosek może z tego wyciągnąć?
Jeszcze raz, żeby nie było nieporozumień – jestem za tym, żeby zmieniać, gdzie tylko jest możliwość, ale przekonanie, że wystarczy nacisnąć guzik z napisem”szkoła”, bo z rodziną i Kościołem nic się zrobić nie da, uważam za wręcz niebezpieczne. Bo wtedy szkoła zostanie chłopcem do bicia, a reszta zajmie się w spokoju ducha szpikowaniem pomidorów. 😯
POmidory naszpikowane Katyniem – pelne wyuzdanie. 😈
Nie wykluczam, ze mozesz miec racje, ale zaczac najlatwiej jest jednak od szkoly. I nie stanie sie to (zmiany postaw) w ciagu jednego pokolenia.
Helena uchwyciła chyba sedno tej sprawy. Kościół w Polsce jest raczej instytucją niereformowalną, dla kościoła ważniejsze jest życie poczęte, niż to już istniejące, ważniejsza polityka i szukanie nowych świętych. Rodzina ma oczywiście bardzo duży wpływ na kształtowanie młodego pokolenia, ale zauważcie, dzisiejszy model rodziny odbiega bardzo daleko od tego, którego byśmy sobie życzyli. Przede wszystkim nie ma już tak wiele rodzin wielodzietnych i wielopokoleniowych, aby bylo możliwe na przykładzie własnej rodziny wpajać dzieciom pewne zasady społeczne. Dzisiejsze rodziny wielodzietne to zazwyczaj margines społeczny, a państwo nie jest w stanie zapewnić tym ludziom normalnej egzystencji (praca, socjalne ułatwienia itd.). W rodzinach tzw. normalnych, z jednym lub dwójką dzieci, rodzice pracują, usiłując w jakiś sposób zapewnić temu dziecku egzystencję i przyszłość, na wychowanie nie pozostaje już dużo czasu albo i ochoty. A ile jest takich, w których dzieci wychowują dziadkowie, bo rodzice pracują za granicą. Państwo, które zmusza swoich obywateli do szukania chleba gdzie indziej, nie może funkcjonować normalnie.
Dlatego też widzę w szkole ten najważniejszy czynnik, który mógłby coś zmienić, gdyby odpowiednio go wykorzystać. Oczywiście, program jest bardzo ważny. Ale ten program też padnie, jeżeli nauczyciele nie będą w niego wierzyć, nauczyciele muszą nauczać i wychowywać z przekonania, a to będą robić, gdy nie będą musieli gonić za dodatkowym groszem. Bo nauczyciel to też w gruncie rzeczy tylko rzemieślnik i chodzi o to, żeby swój zawód wykonywał odpowiedzialnie. Co robimy z szewcem, hydraulikiem, który nam „spaprał” robotę?
I proszę nie obrażać się, że nazywam nauczycieli rzemieślnikami, też jestem nauczycielką, i wiem, że bardzo wielu poszło do tego zawodu nie z powołania, tylko z braku innego pomysłu na życie. Dlatego, jeszcze raz powtarzam, państwo powinno stworzyć nauczycielom taką bazę materialną, aby tylko nauczanie i wychowanie stało w punkcie centralnym. Nie mieszkam w Polsce, więc może widzę to trochę inaczej, ale mam też porównanie z niemieckimi nauczycielami. Mają na tyle wysokie pensje, że nie słyszałam, aby któryś jeszcze dorabiał na boku. Robią naprawdę dużo, przygotowują porządnie lekcje, wykorzystują wszystkie dostępne pomoce. Inna sprawa, że niemieckie programy też nie są idealne, sam system szkolnictwa też nie, więc też to szkolnictwo kuleje.
Piekny wiersz o pierogach, Bobiku. 😀
Co do tematu, to zgadzam sie, ze trzeba zmieniac calosc, bo inaczej nie wyjdzie. Ale mysle, ze nie nalezy niedoceniac znaczenia szkoly i uprawiania pomidorow, o ile dzieje sie to autentycznie. O zdemoralizowanych absolwentach szkol waldorfoffskich i Montessori moge powiedziec tylko tyle, ze jest tez sporo absolwentow, ktorzy jednak zmieniaja swiat.
http://www.polityka.pl/efekt-cieplarniany/Lead33,933,286524,18/
Czytajac ten artykul mialam interesujace wrazenie, wlasnie a la Czapinski. Wyrazona przez autorke obawa, jak sobie ci absolwenci poradza w zyciu, wydawala mi sie niewspolmiernia z tym, jakie rzeczywiscie sa ich losy. A nie sa one tak zle i pelne goryczy, jakby sie wydawalo. Ale wlasnie taki sceptycyzm, kiedy mowa o czyms nowym, co nie od razu bedzie przyjete, i moze trzeba bedzie to dopracowywac w trakcie wdrazania, wydaje mi sie powtarzajacym sie motywem wielu polskich wypowiedzi na ten temat. Tymczasem od czegos trzeba zaczac, i mozna rownie dobrze i tak, bo jak pisze artykul, ci absolwenci trzymaja sie razem, tworza srodowisko, wspieraja sie, i z czasem (pewnie nie w jedno pokolenie) jakos to zaoowocuje.
A otoczenie, rodzina i kosciol, sa takze bardzo wazne. Widac przeciez do dzisiaj roznice miedzy krajami tradycyjnie protestanckimi (gdzie od wiekow wiekszy wplyw maja czlonkowie spolecznosci koscielnej) a krajami tradycyjnie katolickimi (gdzie takiej demokracji wewnatrzkoscielnej nie bylo). Tego sie na pewno nie odrobi w jedno pokolenie, a wynik jakos bedzie sie roznil od wyniku w krajach o innej historii.
I jeszcze o indywiduaizmie amerykanskim, ktory tez bardzo sie rozni zaleznie od regionu. Na przyklad z mojego wlasnego doswiadczenia mieszkania w Nowym Jorku i Massachusetts widze wyraznie, jakie ogromne roznice w mentalnosci sa na odleglosc 5-6 godzin jazdy samochodem (Nowy Jork ma wyjatkowo wysoki stopien nieufnosci spolecznej, ktory ludzi tam mieszkajacych czesto meczy, ale wiele sie nie zmienia, i wsparcia szukaja, podobnie jak w Polsce, w ich wlasnej wersji familializmu).
Widze, ze troche sie minelam z Panna Kota i Helena. 🙂
A tu czym zajmuje sie Kosciol, czyli instrukcje jak niszczyc spoleczny kapital (tym razem wsrod amerykanskich zakonnic, ktore niestety przesiakly duchem niebezpiecznego liberalizmu):
http://www.huffingtonpost.com/2009/04/15/pope-investigating-us-cat_n_187516.html
Jeżeli chodzi o absolwentów z Waldorf- i Montessorischule, to myślę, że Bobik nie miał na myśli, że są oni zdemoralizowani, tylko że nie są odpowiednio przygotowani do życia, do ostrej konkurencji w pracy. W Niemczech są to szkoły dość elitarne i trudno do nich się dostać.
Panno Koto, jak sama piszesz, niemieccy nauczyciele są bytowo zabezpieczeni, zawodowo sprawni, a i tak programy są do duszy i system szkolny kuleje (co z przekonaniem potwierdzam!). Rodziny są, jak wszędzie na Zachodzie, małe i zapracowane. Kościół stosunkowo mało w życiu obecny. A przy tym społeczeństwo obywatelskie ma się w Niemczech wiele lepiej, niż w Polsce. To mi właśnie nasuwa myśl, że nie należy demonizować roli pojedynczych instytucji wychowawczych.
Przy wszystkich niekorzystnych skutkach rewolty młodzieżowej w 68 roku, doprowadziła ona jednak do głośnego postawienia pod znakiem zapytania starego systemu wartości i próby wypracowania nowego. Społeczeństwo obywatelskie (czy cywilne) było właśnie takim „nowym pomysłem na życie”. Generacja 68 zapowiedziała następnie „długi marsz przez instytucje” i to, co jest dzisiaj, choć nie idealne, jest właśnie efektem tego długiego marszu, połączonego ze ścieraniem się i „ociosywaniem” poglądów. Ale u podłoża tego leżał pewien ferment, który sparaliżował stary system na tyle, że nie mógł on już po staremu działać i musiał się zmienić.
Żeby powstał taki ferment musi być, obok innych czynników, przekonanie, że da się zmiany na systemie wymusić. Czyli najpierw jest potrzebne jakieś kliknięcie w głowach, a potem można drążyć skałę. Nie uważam, żeby np. Kościoła w Polsce żadną miarą nie dało się zmienić, bo przecież koniec końców to urzędnicy Pana B. są zależni od wiernych, a nie na odwrót, tylko wierni musieliby sobie to uświadomić. To się już zresztą czasem dzieje, w małych, wiejskich społecznościach, gdzie łatwiej się ludziom dogadać. Wieś, która dochodzi do wniosku, że proboszcz jej nie odpowiada i zaczyna go bojkotować, potrafi wymóc na kurii przysłanie nowego proboszcza. Na pewno da się i w szerszym zakresie wymóc to, żeby Kościół służył swoim owieczkom, zamiast nimi komenderować, tylko trzeba by tego kliknięcia w głowach. 😉
Oczywiście z absolwentami waldorffowskimi w Niemczech miałem na myśli nie ich demoralizację, tylko to, że są często „odklejeni” od realnego życia, doznają przez to niepowodzeń i w końcu zaczynają żyć w ciasnym kółku podobnych sobie, pielęgnując fikcję, że cały świat jest taki jak ich kółko. Nie chcę zresztą generalizować, że zawsze tak jest, tylko wskazuję pewne niebezpieczeństwo.
Panno Koto, to „zdemoralizowani” to bylo raczej potoczne. 🙂 Ale ciekawe jest i tutaj zderzenie wartosci, bo rodzice czesto posylaja dzieci do elitarnych szkol z pobudek (konkurencja na rynku pracy, elitarnosc, itp.) nie majacych wiele wspolnego z wartosciami, jakie te szkoly chcialyby propagowac (wieksza kreatywnosc, wrazliwosc spoleczna, otwartosc na innych, samodzielnosc w mysleniu). Kazdy kraj jest troche inny, i to zderzenie systemu wartosci propagowanych przez szkole z oczekiwaniami rodzicow i szerszego spoleczenstwa wychodzi inaczej. Akurat w Stanach, gdzie duzo latwiej stworzyc i wlasne male przedsiebiorstwo, i wlasna mala fundacje charytatywna, duzo absolwentow takich szkol po prostu dalej wplywa pozytywnie na spoleczenstwo, nie wpadajac w zgorzknienie, ze nie przygotowano je do zycia takie jakie jest (czyli pelne konkurencji, a nie wspolpracy). Artykul o polskich absolwentach tez podobne postawy opisywal.
Zanim pójdę z Emi w ten ukwiecony świat :
Oczywiście Prof.Czapiński („Polska smutna” „Polityka”) jaknajbradziej na czasie,wczytywałam się w Niego wczoraj.
Mam taką teorię,że na nic rządy, zarządy i przyrządy, kiedy opornie idzie budowanie społeczeństwa obywatelskiego na najmniejszym szczeblu od rodziny, poprzez podwórko, osiedle, dzielnice, miasto itd.Pomijam nasze ” narodowe wady”,o których Prof.wspomina, kościoły (te niekatolickie też, bo wzorcowego jakoś doczytać się nie mogę).
Mało komu zależy na tem, a my sami chyba też niewlele chcemy zrobić.
Jakby „po nas choćby potop” było gdzieś wewnętrznie zakodowane.
A podsumowaniem jest nast.artykuł”Zycie szczurka” o losach dzieci mąjcych dzieci w nowobudowanych gettach , czyli miejscach dla „gorszych obywateli:.Nie spałam po nim.
**
I wreszcie uwaga bardzo pewnie nie na miejscu i nie na czasie, ale zaryzykuję.
Pracowałam w szkole i był to czas czynów społecznych nakazany odgórnie:pamiętacie taki wiosenny żart „partyjni grabią Polskę”?Otóż nas nauczycieli wyganiano na te społeczne czyny, szliśmy bez protestów, było miło i sympatycznie, a las nie świecił brudem, butelkami po piwie i wszelkim plastikowym barachłem.Nie wstydze się udziałó w w tej akcji.
Każda epoka wnosi coś dobrego, trzeba umieć z tego korzystać.
A hasło nadal, aktualne, jeno komuny już nie ma! 😆
Babko, zerknij do poczty 🙂
Bobiku, na inny temat, dotyczacy Twego sobowtora, artykul w NYT zastanawiajacy sie powaznie, czy Bo wie, ze jest slawny i czy mu to przypadkiem nie uderzy do glowy. 🙂
http://www.nytimes.com/2009/04/16/fashion/16firstdog.html?_r=1&hp
Zdania, jak na kazdy temat, sa podzielone. 😀
udziału* tego to napewno się 😳
Pędzę Małgoś i zerkam.Dzięki.
Narazie ! Idziemy zazywać wiosny. 🙂
Bede chyba jednak waszym supertajnym korespondentem z miejsca pracy, bo trudno sie odzwyczaic od blogowania z wami.
Jedno tylko mam spostrzerzenie w sprawie szkoly: ze pewne dzieci moga chodzic do szkoly wszedzie, dobrej lub byle jakiej, bo one zawsze i wszedzie sobie poradza, w kazdym systemie szkolnym beda swiecic jak brylanty. Co najmniej polowa dzieci wymaga jednak pomocy nauczyciela, inaczej sie gubi lub jest przeoczona w systemie, ktory ma wszystkie dzieci wyuczyc akademicko i przygotowac do rozwiazywania wszystkich zyciowych problemow. Jak to zrobic? Konia z rzedem. Jedno wam powiem, chapeau bas dobrym kochanym nauczycielom… Nie chcialabym byc nauczycielem.
Zazywaj, Babko, zazywaj. 🙂 A co do tego, co napisalas, to masz racje – zawsze mozna pietrzyc watpliwosci, uzalac sie nad ogolna sytuacja, ale od czegos trzeba zaczac, nie ogladajac sie na caly swiat, bo inaczej sie nic nie zrobi. Gdyby kazdy naprawde dobrze i sumiennie robil to, co robi, to juz byloby choc troche inaczej.
O, jak milo Supertajny Kroliku, ze znalazlas pomysl na nieodzwyczajanie sie od nas. 😀
Te dzieci, ktore sa brylantami wszedzie pewnie maja spory kapital niematerialny, wyniesiony z domu, i wrodzone zdolnosci i cechy osobowosci, ktore w sumie sprzyjaja radzeniu sobie w kazdym miejscu.
A co do szkol (w tym i uniwersytetow), to sprawa tez jest ciekawa, bo wiele osob (w tym znanych profesorow, jak Stanley Fish) uderza to, jak pod wplywem atmosfery zwlaszcza ostatnich 30 lat, wyksztalcenie zaczelo byc widziane wylacznie przez pryzmat przyszlej kariery zawodowej, a nie jako wartosc sama w sobie, przygotowujaca do radzenia sobie w wielu sytuacjach (nie tylko dotyczacych umiejetnosci zarabiania pieniedzy) i kwestionowania raz przyjetych rozwiazan. Oczywiscie, i taka role takze powinno ono miec, ale jednak nie tylko, zwlaszcza, ze swiat ciagle sie zmienia, i studiowanie bardzo waskich dziedzin przygotowujacych do konkretnego zawodu, czesto juz nawet z punktu widzenia rynku pracy, okazuje sie nie zawsze trafiona inwestycja.
Wróciłam i na pocieche zmarznietym powiem,ze troche zmarzłam.
Moniko, dzisiaj akurat podawano wiadomości,ze u Was lekko pada, mam nadzieję,ze wszystko jest ok.
**
Caly dzień odrabiam prasówkę i czytam GW,że Wanda TX ma szanse pomieszkać w Texasie derwanym od Stanów.
***
Króliku , jest takie powiedzenie:”obyś cudze dzieci uczył”.
Mnie akurat ten rodzaj pracy odpowiadał, pewnie z powodów głeboko utajonego instynktu macierzyńskiego, niewiele pracowałam na etatach, ale akurat ten rodzaj pracy wspominam najmilej i do dzisiaj jestem babka dzieci moich uczennic.
Ale siostra pracujaca w Szkole Muzycznej juz inaczej jest „szkolona”.Rodzic jest „klientem”, stawia wymagania
niestety tylko szkole i nauczycielom.Sam jest zbyt zapracowany i zajęty troska o rodzinę, na wychowanie swoich dzieci ma obsługę w szkole.
I wścieka się, jak dziecko nie dostało najwyższej oceny, nie wazne czy ćwiczyło, czy zasłużyło.
***
Moniko tę gorzką prawdę o konieczności zmiany profesji też przerabiałam.Pewne zawody w dzisiejszych czasach zupełnie się nie nadają na zdobywanie środków do godziwego życia, a wykształcenie jest, jak kwiatek do kożucha.Nawet jeśli bardzo się kocha wymarzony fach.
Mój Tata usilowal namówić mnie na stomatologię, powiadał:
zanim będziesz artystką- zostan dentystką.
Widzę,że miał sporo racji.Ale już po ptokach i nie ma co płakać nad nie wyrwanymi zębami. 🙂
Satysfakcja tylko taka,że komuś tam zaoszczędziłam bólu i cierpienia, a moich obrazków czy gobelinów nikt nie musi w męczarniach oglądać. 😆
O, Babko, jak to dobrze, ze nie zostalas dentystka! 😀 Co nauczania innych, to dzieci maja swietny radar na autentycznosc, wiec Ciebie pewnie dobrze wyczuly. 🙂
Juz u nas nie pada, i dzien poza tym na razie bez niespodzianek. Zas co do Wandy i Texasu, to niech zaden zwariowany gubernator nam tu jej nie odrywa. 🙂
P.S. A rodzice dzieci w szkole Twojej siostry powtarzaja pewnie tylko ten sam model wychowania, ktoremu sami zostali poddani, tylko w bardziej „kapitalistycznej” formie – jest to „kochanie pod warunkiem” (osiagniec, dobrych ocen, przynoszenia rodzinie prestizu itp.). Tak sie przekazuje ten smutny ciezar przez pokolenia, nawet wierzac, ze robi sie to wylacznie dla dobra dziecka. Moj ulubiony specjalista od spraw edukacji i wychowania, Alfie Kohn, pisze bardzo ciekawie o tym zjawisku.
Moniko 🙂 🙂
Nie zostawimy Wandy TX w oderwanym od macierzy Texasie.
Po moim trupie!Kto by mi zdjecia z rodeo i ogrodu wysyłał? 😆
**
Niuniua trzymaj się!Dziś jest dzień trzymania palców za to i owo!
Kto może i zechce zapraszam na padok, gdzie w dniu dzisiejszym z moją młodą przyjaciółką z wyspy Uznam
świętujemy drugi rok naszej znajomości wirtualno-realnej.
Przyjmujemy z tej okazji brylanty,złoto i inne walory, ale nie gardzimy potrawką z ciepłych serc, a także napitkiem !
Nie myślałam nigdy,że to będzie dla mnie takie ważne… 😯
Babko, daj, prosze, roztargnionym link. 🙂 Potrawka z cieplych serc wtedy na pewno doleci pod wlasciwy adres. 😀
Moniko podaje(już podawałam kiedyś) na Waszaą odpowiedzialność, a jak się Bobik wkurzy i potarga mi nogawki?
http://napadoku.blog.onet.pl/
Dziekuje, Babko – wybacz roztrgnienie. 🙂
A skoro mowa o swietowaniu przyjazni, i wzajemnej pomocy (czyli o pomnazaniu kapitalu spolecznego), to ja chcialam szczegolnie cieplo pomyslec dzis o Niuni, ktora dzielnie i wiernie (w koncu jest psem!) pilnowala blogu, gdy Bobik tropil slady na swej tropicielskiej misji w Miescie Pelnym Absurdaliow. Mysle, ze naleza sie jej na pewno cieple podziekowania, podobnie jak wszystkim pozostalym, ktorzy dzielnie ja wspierali – co niniejszym czynie, pewnie wyrazajac nie tylko moje uczucia, ale tez wielu zbierajacych sie tu osob. Wdziecznosc za wzajemna bezinteresowna pomoc takze na pewno pomnaza spoleczny kapital, a poza tym juz dawno stwierdzono, ze doswiadczanie uczucia wdziecznosci przedluza nam wszystkim zycie. A wiec przedluzajmy! 😀
A tak na marginesie myslenia o zmienianiu postaw i odnoszenia sie do innych w najtrudniejszych okolicznosciach, to ciekawa jestem, ile osob Martin Luther King natchnalby do zmian, gdy poczatek jego slynnej przemowy – „I have a dream…” – brzmial: „I have a nightmare…”
O rety! zainteresowani nic nie wiedza! Kto nas chce odrywac? Sami teraz bedziemy? Samotna gwiazda juz jest na naszej fladze a reszta ma kolory polskie, to moze jakies takie sprzegniecie z ojczyzna? I polski jako oficjalny albo chociaz trzeci jezyk.
W wewnętrzne sprawy USA nie będziemy się mieszać, bo ze względu na sytuację w Białym Domu chwilowo nam nie wypada, ale nie damy oderwać Teksasu od blogu!
„Co blog złączył, niech człowiek nie rozłącza!” – powiedział pies i zawarczał ostrzegawczo ❗
Tu Was Wando odrywaja.
http://www.huffingtonpost.com/2009/04/15/gov-rick-perry-texas-coul_n_187490.html
Ale oczywiscie nie oderwa, bo Was nie damy oderwac. 😀
Wando TX wiesz,że zainteresowani dowiadują się ostatni, ale ani Monika, ani ja nie myślałyśmy,że odrazu rzucisz się do walki o niepodległość.
Polacy to jednak Naród bojowy.Jesli o mnie chodzi Bobiku , to moge się wtracić w wewnętrzne sprawy Stanów na zasadzie rewanżu.
I nawet WandaTX na Gubernatora Teksasu, bardzo by mi odpowiadała, mielibyśmy taniej ropę, jazdy konno po prerii
i Wielkim Kanionie, nie mowiąc o kurczakach, na których Ci powinno zależeć, jak tylko odtajesz po Swietach 🙂
No to podlaczamy sie: 🙂
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Ropa?authkey=Gv1sRgCMnsqPuIr6GGHg#slideshow/5325355177828061074
A swoja droga jeden z artykulow opisujacych te rozne tea parties jest zatutulowany Earl Grey, Anyone? Ciekawe, czy autor artykulu (Huffington) celowo to zrobil i pamietal po kim herbata jest tak nazwana. Heleno? (ja nie jestem taka oczytana tylko mi ostatnio wpadly w rece Old News na ten temat 🙂 )
Poza tym Babko ja sie odwolalam tylko do pewnej informacji zawartej w ksiazce Jezdziec samotnej gwiazdy – taka sobie opowiesc dla mlodziezy i tam byly wspomniane wysilki czy tez marzenia grupki Polakow o utworzeniu osobnego bytu polskiego na ziemi teksaskiej (na ile historycznie uzasadnione, nie wiem); sprawdze kiedys.
A do Grand Canyon tak, to marzenie jeszcze nie zrealizowane.
Zabawne, Wando z ta herbatka (aluzja w artykule, nie samo zjawisko secesji, bo to akurat ma nie za wesole skojarzenia – pamietaj, ze wojna domowa tez zaczela sie w kwietniu). Ale moze by tak oderwac tylko posiadlosc W? Co o tym myslisz? 🙂
Alez w Teksasie jest jakas polska osada – czy nie nazywa sie Panna Maria?
Hrabia Grey byl premierem Wlk. Brytanii z pierwszej polowy XIX w. Herbata Earl Grey (nie wszyscy ja lubia) jest zasmaczona kropla olejku bergamotu. Osobicie dosc lubie. Ale prawdziwa Earl Grey bo dzis tak sie nazywa kazde zielsko z bergamotem , nawet afrykanska bush tea (sorry, ma Ramotswe!)
Z Earl Grey’em jest teraz pewien klopot, bo wiele nawet bardzo dobrych firm herbacianych przeszlo na syntetyczny olejek bergamotowy, ktory jest czesto po prostu za mocny i za bardzo zaglusza zapach herbaty (tradycyjnie byly to czarne herbaty chinskie, teraz czesto – mieszanki roznych, raczej delikatnych listkow). A olejek naturalny, lekko cytrusowy, jest calkiem delikatny, ale u niektorych wywoluje uczulenia, i dlatego nawet renomowane firmy z niego rezygnuja. (Informacje od zaprzyjaznionego wlasciciela firmy herbacianej.)
http://www.lone-star.net/mall/txtrails/pannamaria.htm
O, tu jest wies Panna Maria w Teksasie. Liczba mieszkancow – 96. Chyba, ze ktos w miedzyczasie umarl lub sie narodzil.
Tak, to powinna byc chinska herbata. Nie wiedzialam, ze ten olejek begamotowy jest syntetyczny.
W zasadzioe wole herbaty indyjskie, jak assam lub mieszanki indyjskiej z cejlonska – doskonala Royal Blend z ukochanego Fortnuma i Masona.
Ja tam lubię jak jest :OLD INDIAN PEKO.
mam tu w prezencie rózne herbatki, ale wcale ich nie wykorzystuję.Na śniadanie od 2o już chyba lat indyjska z mlekiem i kardamonem.Nie ma dla mnie poranka bez niej.
Kawy prawie wcale nie pijam.
Heleno, my tez lubimy indyjskie (co pewnie nie dziwi). 🙂 Gdy moj tesc byl kuratorem oswiaty na Cejlonie (jeden z epizodow jego dosc bogatego zyciorysu), jezdzil czesto w delegacje odwiedzac rozne okregi szkolne, i najbardziej go przy tych wizytach cieszyly odwiedziny na plantacjach herbacianych, gdzie raczono go najswiezsza z mozliwych (jak na to, ze jest fermentowana) herbata cejlonska, tylko z dwoch pierwszych listkow. Kiedy nas odwiedzal odbywalo sie zawsze goraczkowe kupowanie i testowanie herbaty cejlonskiej, zeby mu zrobic przyjemnosc (poza tym byl niezwykle skromny i niewymagajacy, tylko co do jakosci i swiezosci herbaty stawial wymagania). Potem herbate sie parzylo, i choc byl niezwykle uprzejmy, i nie narzekal, nawet jesli to byl zupelny niewypal, to pamietam go stojacego w drzwiach z filizanka parujacej herbaty, ktora wdychal uwaznie i po minie mozna bylo poznac, czy uznal ja za choc troche bliska tej ze wspomnien z mlodosci. Tesciowa wolala mocniejsze herbaty, takie wlasnie jak Assam, a poza tym bardzo lubila i kawe, wiec dla niej herbata nie miala az takiego emocjonalnego znaczenia.
Ta z kardamonem, Babko, tez nalezy do moich ulubionych, jako herbaciany (choc nieslodzony) deser. 🙂
Wando TX to jakieś niedopatrzenie,ze Ty jeszcze w Starym Kanionie nie byłaś.Są takie miejsca pomnikowe w Stanach ktore bym chciała zwiedzić park Yellowstone, Wielki Kanion i Arizonę.Resztę mogę sobie odpuścić.
Widział kto Bobika?Czy też wyjada resztki po pasztecie?
Niuni tez nie ma, a tak się solidnie napracowała , jak Bobik szalał po krakowskim rynku.
Babko, ja nie wiem, co ci rodzice z tymi lekarzami 🙄
Moje dziecko za to ciągle powtarza, że bardzo dobrze, że nie zostałam fryzjerką bo umarłybyśmy z głodu. Nikt nie chciałby do mnie przyjsć na czesanie. 😀
Uroczyście ogłaszam, że nie posiadam żadnego potomstwa!!!!!!!!! I z pewnością nikogo nie czeszę. Mogę polizać lub ugryźć. 👿 A to powyżej to namacalny dowód na dobieranie się do mojego dobrego imienia.
Niech niejaka Małgosia lepiej wyprowadzi mnie na podwórko i okolicę! Fizjologia czeka. A jak już musi coś wklepać na komputerze to choć niech ma odwagę to podpisać swoim imieniem.Choć w pełni rozumiem, że takimi opiniami własnych dzieci nie ma co sie chwalić
Babko, niedopatrzen to ja mam bardzo duzo 🙂 nie wiem czy sie smiac czy plakac.
Oprocz Panny Marii jeszcze mamy Helene, kiedys myslalam ze tez polskie zwiazki, ale chyba nie najwazniejsze, jesli w ogole. No i oczywiscie a jakze Czestochowe.
Z Panna Maria (roszczaca zreszta prawa do najstarszego osadnictwa w USA) ciekawe osiedlencze historie, pierwsi osadnicy mieli dosc trudne lata. Pochodzili gdzies ze Slaska (znowu szczegoly ulecialy) i do dzis mowia tamtejszym szczatkowym polskim. Ksiedz nazywal sie Moczygeba i nawet dzis w Plano mozna znalezc potomkow tej rodziny nadal noszacych takie trudne nazwisko. 🙂 Po bracie, nie po ksiedzu prosze sobie nie robic to tamto…
Oczywiscie – Babko, nadrobimy te zaleglosci. W koncu po to zostalo powolane towarzystwo pierniczkowe 🙂
Małgosiu odbierz pocztę cztery razy mi wróciło.
U mnie z fryzjerem było jeszcze gorzej.
Tata mnie straszył,że jak się będę źle uczyć to mnie odda do fryzjera.
Potem miałam do Niego pretensje,że tego nie zrobił, kiedy miałam zastój finansowy.Faktem jest,ze rodzice wszyscy chca mieć lekarza.Może to polega na zabezpieczeniu ?
Ja to wogóle jestem ofiarą pechowego urodzenia(Wielki Piątek),Zle mi szło w Liceum z matematyki i mój matematyk mi mówił„będziesz jeszcze do tej szkoły z wnukami chodziła”.
Niedawno znalażłam Jego grób na cmentarzu postałam chwilę i powiedziałam:to przez Ciebie nie mam wnuków
Do dzisiaj niecierpię, jak mnie ktoś ustawia,albo wychowuje bądź straszy.
Wando TX nadrobimy, ale ja mam inne zmartwienie: żona sąsiada mi uciekła do Warszawy i pojechała sama.
A miała mnie zabarać po świętach. 😡
Już nie wspomnę,że Bobik chyba na niestrawność cierpi.
Tak, tak MOCZYGEBA! Dobrzes mi przypomniala, bo zarowno Panna Maria, jak i ks. Moczygeba byli czesto przywolywani na lamach Nowego Dziennika, gdy w nim pracowalam! Wlasciciel gazety B. Wierzbianski uwielbial pisac napuszone teksty o najstarszym polskim osadnictwie w Ameryce, ze nie wspomne o Kosciuszce i Pulaskim. 🙄
Jaka niestrawność? 😯 Jestem, jestem, tylko zjedzenie kolacji mi się opóźniało, bo straszna kolejka do mojej miski była. Prawie cały muzyczny blog się ustawił. Podobno z nich tak okropnie zdzierają za bilety na imprezy muzyczne, że na żarcie już ich nie stać. 🙁
Nie mogłem ich przecież od michy odpędzić, a wrodzona, a potem jeszcze dodatkowo nabyta uprzejmość kazała mi gości przepuścić przodem, więc czekałem, czekałem, czekałem…
Goście, nie powiem, grzecni, coś nawet dla mnie zostawili, ale wiadomo, przy tylu gębach… Babko, wyciągaj ten pasztet. 😀
Znowu zrobilam blad w adresie (po wyczyszczeniu komputra) i czekam w poczekalni. 😳
Taki strasznie długi ten pobyt w poczekalni znowu nie był. Nie ma co porównywać do mojego czekania na kolację. 😀
Ale nie mam, broń Boże, pretensji do moich współbiesiadników. Co oni winni, że ta muzyka taka kosztowna? To innych by trzeba za to… Zresztą już to na Dywaniku napisałem:
Za czym kolejka ta stoi?
Do czego ogon rozwija,
mnoży się, dwoi i troi,
pięciorzy? Jezus Maryja! 😯
Czyżby do pieskiej to karmy
i do miseczki Bobika?
Ach, weźmy i się użalmy –
co z ludzi robi muzyka! 😯
Bobik się karmą podzieli,
bo stadne serce ma wilcze,
ale tych wszystkich Händeli
by trzeba? No, dobra, zmilczę. 😉
Bierz pasztet Bobiku i pojadaj.
Ale muzykon ani okruszka!
Plują potem w instrumenty pasztetem i stale trzeba zmieniać stroiki.
Niech grają na głodno!Asceza dobrze niejednemu na twórczość lub odtwórczośc zrobiła. 😡
O, Boze, gotowa bylam zapomniec o kolacji! I w nocy umarlabym z wycienczenia!
Małgosiu nie wiem czemu, poczta mailowa dzisiaj wymiotuje moje posty?Moze mam zły adres.?:mad:
Babko, jakbym Ci mogła uciec??!! Jestem nadal w Krakowie, i tak bedzie chyba az do poczatków maja a moze i dłużej. W przyszły tygodniu czeka mnie operacja wymiany okien i częściowe malowanie. Na razie nastawiam sie psychicznie.
Wracając jeszcze na chwilę do wywiadu z prof Czapińskim, to miałam trochę wrażenie, że jego tak ostra teza o braku kapitału społecznego i i wynikających z tego katastrofalnych konsekwencjach jest nieco przesadzona.Nie pierwszy raz prof. Czapiński wieszczy katastrofę. Może to ma swoje zalety bo prowokuje do dyskusji, ale mnie takie ostre sądy raczej zniechęcają. Moim zdaniem t”nabywanie” kapitału społecznego to niesłychanie skomplikowana sprawa. trzeba by tu zobaczyć jak to jest w innych byłych demoludach. Może wtedy udałoby sie rozsadzić na ile to nasze, polskie,a na ile systemowe.Trzeba też pamiętać, ze ci wychowywani w Polsce rodacy na obczyźnie radzą sobie całkiem dobrze, o czym świadczą losy kolejnych emigracji, w tym wielu tu obecnych. Zgadzam sie , że w Polsce poziom wzajemnego zaufania jest niski ( trudno sie z tym nie zgodzić – twarde fakty z badań). Kluczowa jest tu rodzina, czyli coś co trudno przemodelować. Wydaje mi sie , że model polskiej rodziny jest dość toksyczny. Silne więzy plus wysokie wymagania , roszczenia przy braku otwartej komunikacji. Polacy ze sobą nie rozmawiają. Małżeństwa, dzieci z rodzicami, rodzeństwa miedzy sobą. Trudno z takim bagażem budować zaufanie w zewnętrznym świecie.
Brak zaufania w parze z cynizmem. Gdybym dostala jedna zlotowke za kazdym razem jak slysze lub czytam na blogach „jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniadze!”, bylabym bardzo bogata kobieta i kupilabym sobie te letnia torebke z zoltej skory, ktora mi sie tak podobala. I zafundowalabym sobie te drogie paznokcie z akrylu, co podobno kosztuja majatek w utrzymaniu.
Nasi ludzie nie umieją mówić z sobą… No tak, ale akurat to nie jest typowo polska bolączka. Nie wydaje mi się, żeby w niemieckich rodzinach ludzie więcej ze sobą rozmawiali. Może nawet mniej, ale tutejsze rozmowy są nastawione bardziej na osiąganie celu, załatwienie spraw, a nie na emocjonalne wylewy. Nie wiem, czy zawsze to w sensie psychologicznym korzystne, ale taki chłodny wychów być może w miarę szybko zmusza młodzież do szukania oparcia w grupie pozarodzinnej. A ponieważ takich grup, na których można się oprzeć, a przy okazji robić coś pożytecznego, jest tutaj wiele, to odpępowienie wcale nie jest jakimś strasznym przeżyciem i katastrofą. Jest też społecznie przyjęte, że rodzina nie stara się trzymać dzieci w niedźwiedzim uścisku i nie ma za złe stosunkowo wcześnie osiąganej samodzielności. A polska rodzina często ma i stara się jak najbardziej przedłużyć okres kontroli. Jak już się nie da przy pomocy nakazów i zakazów, to się wchodzi na poczucie winy, matkopolkizm, coludziesobiepomyślizm i inne takie wynalazki. Rzeczywiście, okropnie toksyczne.
No, przynajmniej wiadomo o co chodzi Helenie. O forsę. Na torebkę z żółtej skóry i pazury z kryla. Tfu, z akryla. 😆
Nie, Bobik. Nie rozpaczam, ze nie mam, ale gdybym miala wiecej, kupilabym te torebke nie ogladajac sie na glodujacych w swiecie.
A pozatem nawet uduchowione kobiety potrzebuja czasem w zyciu paznokci z akrylu.
Ale chyba zimny wychow tez nie jest idealem? Najtrudniej chyba znalezc zloty srodek, miedzy ingerowaniem we wszystko i niezdrowym zainteresowaniem, i trzymaniem w niedzwiedzim uscisku rodziny, a brakiem wiezi i zainteresowania, i tworzeniem grup tylko po to, zeby cos konkretnego osiagnac. I jedno i drugie jest emocjonalnie niesatysfakcjonujace. A zeby uczciwie rozmawiac o uczuciach, i nie tylko, trzeba miec do tego jakies wzorce. Przynajmniej kraje anglojezyczne maja solidna tradycje XIX-wiecznej powiesci psychologicznej, czego u nas raczej brakowalo. I XX-wieczna tradycje propagowania pojec psychologicznych w kulturze masowej, ktore, choc moze upraszczaly wiele zjawisk, jednak daly jakis sposob mowienia do siebie w rodzinie.
Tak, o złoty rodzinny środek faktycznie trudno, w związku z czym nie ośmieliłbym się żadnej konkretnej kultury podać jako modelowej w dziedzinie stosunków rodzinnych. Co najwyżej można je porównywać i wyciągać wnioski, próbując się do wypracowania najlepszego modelu zbliżyć.
Można oczywiście dawać przykłady nie kultur, tylko konkretnych rodzin, ale i tu często jest tak, że na zewnątrz wszystko się wydaje śliczne, a jak poskrobać…
W gruncie rzeczy wychodzi na to, że jedyny porządny człowiek to prokurator, a i on, prawdę mówiąc, świnia. 😉
Rewizor!
Cale szczescie, ze rozne kultury rozmawiaja teraz ze soba, i nawzajem sie podpatruja. 🙂
Gdybym miał pazury z kryla
i torebkę z żółtej skóry,
życie byłoby jak chwila,
ale nie z tych chwil ponurych.
Gdybym do tej torby jeszcze
salcesonu kawał włożył,
„chwilo, trwaj!” bym wyrzekł z dreszczem
i tą chwilą chętnie pożył.
No a gdyby się udało
mieć w pazurach ze dwie kości,
chwila, co się zdaje małą,
byłaby stąd do wieczności. 😀
Bobik, znowu mnie doprowadziles do placzu!
Dobrze, dobrze, idę już spać, żeby nikt przeze mnie płakać nie musiał. 🙄
No to na zakonczenie dnia zdjecie jeszcze wielkanocne – musialam poczekac na zgode rodzicow :
http://picasaweb.google.com/WandaTX/MalaDziewczynka?authkey=Gv1sRgCJS4pO2OsreA5gE#slideshow
ciekawe co ona bedzie mowic za lat… w polskiej rodzinie, na teksaskiej ziemi
vitajcie!! Od Świat dzień rozpoczynam od zważenia się. I co ? Mam teraz o czym myśleć do pierwszych śniegów. Wando ładny ten Bobik czerwonyc.
Zainteresował mnie artyk . prof. Czapińskiego. Jako, że pisać nie umiem tak pięknie jak Wy mam nadzieje, że nie przeszkadzają Wam moje stwierdzenia raczej a nie komentarze.
wracając do artykuły profesora Czapińskiego pragnę zauważyć, że chociaż bardzo piękny, to jednak rodem z Marsa. Wszystko o czym pisze jest prawdą i z nią się zgadzam.. .Kiedyś, dawno temu, gdy moje spojrzenie na świat było zwyczajne i proste, relacje z otaczającym światem były takoweż… Chociaż minęło wiele lat, gdy zapukam do którychkolwiek kiedyś otwartych z przyjażni drzwi stwierdzam, że są dla mnie dalej otwarte. To bardzo budujące. Pan Profesor jednakże nie zauważył, że to do czego zachęca i co w/g mnie jest też najcenniejszą wartością, dzisiaj się nazwa cennymi znajomościami . Jest to zasadnicza różnica bo cenna znajomość budowana jest na interesowności przede wszystkim a to już jest obrzydliwe, jednakże konieczne aby przetrwać w dzisiejszym świecie. Są jednak chwalebne wyjątki i takie ja też znam i takich Wszystkim życzę. Uważam że temat jest bardzo rozwojowy. ..
Where did I go wrong?
Posluchajcie.
Moja sasiadka zza sciany jest Gladys. Straszna kokietka, choc prawie zupelnie glucha (nosi aparat), mowi glosem malej dziewczynki, na zewnatrz wychodzi zawsze w starannie uczesanej peruce, obowiazkowych bialych koronkowych rekawiczkach, strannie uprasowana i ubrana.
Choc widzimy sie pare razy w tygodniu na podworku, na swieta i ja i E. dostajemy zawsze strannie wykaligrafowane kartki z zyczeniami zdrowia i szczescia w nowym roku.
W zeszlym roku dowiedzielismy sie, ze b. elegancki dzentelmen ktory ja czesrto odwiedzal, zabieral samochodem na koncerty i kolacje (wracali po polnocy) , przesadzal kwiatki w skrzynce przed drzwiami oraz przycinal fuksje pod oknami, nagle zmarl.
Wszyscysmy sie ogromnie w domu tym zmartwili, kiwalismy glowami i mowili, ze jak sie ma 90 albo nawet troche wiecej lat, jak Gladys, to wlasciwie jej towarzyskie i romansowe zycie sie skonczylo.
Dzis rano uslyszalam jakies chrobotanie za drzwiami i sadzac, ze to przyjechali z firmy instalowac mi okiennice w sypialni, wyjrzalam na podworko.
I coz widze? Nowy bardzo elegancki dzentelmen przesadza jej kwiatki w skrzynkach! A ona wydaje dyspozxycje stojac w drzwiach mieszkania!
Po prostu zalala mnie krew z zazdrosci.
Jak one, kurde, to robia?
Gladys ma okolo 90 lat albo troche wiecej
W tym wszystkim, co napisali Bobik, Żona sasiada, Monika jest obraz naszej rzeczywistości.Faktycznie my w polskich rodzinach przechowujemy się, jak ja to mówie do późnej starości.Takie dzieci-pierniki.Ma sie 36-40 lat, braknie Mamy i Taty, czy tylko jednego i tracimy grunt pod nogami,planują za nas, wybierają nam zawody, kandydatów do małżeństwa
itd.Kiedy Ich brakuje stajemy się bezradni.Zbyt późno następuje przecięcie pępowiny.
Taki pogląd nie ma nic wspólnego z brakiem szacunku, czy miłości do rodziców.Ale te nadopiekuńcze skrzydła niestety na krótko chronią i gdy przyjdzie czas zmierzenia się samodzielnie z problemami, albo li tylko spotania z innymi ludźmi nie mającymi naszych preferencji- wtedy katastrofa.
Niemcy dość szybko pozwalają wyfrunąć z domu swoim pisklętom, a te znacznie lepiej radzą sobie w życiu.
Mamy tu u nas problem podobny wśród przyjaciół.Córka ( mąż, udana para, dwoje dzieci) postanowila opuścić dorodna wille rodziców, kupili mieszkanie chcą mieszkać,żeby ratować małżeństwo.Bo rodzice wszystkim zarzadzają i do wszystkiego się wtrącają, a co gorsza p o ś
w i ę c a j ą s i ę.Miałam być negocjatorem stron.Odmówiłam.
Uważam,że dorosłe dobrze ustawione dzieci maj prawo i powinni mieszkać sami.Rozpacz rodziców i posądzanie o niewdzięczność jest nie do przełamania.
I jak tu im wyjaśnić,że nie urodzili córki dla siebie,że to już inny niż oni człowiek?
I to takie polskie stereotypowe powiedzenie:”zobaczysz, jak my umrzemy, co się z Tobą stanie”Klasyczne nieomal.
Młodzi ludzie bardzo dobrze sobie radzą w dzisiejszych czasach,a te sie bardzo zmieniły.
Ale brak więzi społecznych w najbliższym otoczeniu jest faktem i przyznaję Czapińskiemu rację nie ma chęci do współnego działania.
Ciekawe,ze po przekształceniach Polacy z Zachodu zamiast czerpać najlepsze wzorce, w większości sięgnęli po te albo
im zbędne , albo najgorsze.Tyle moich uwag.
Heleno , sąsiadka jest 100% kobietą, a lata doświadczeń robią swoje!! 🙂
dodać muszę do swojej wypowiedzi, że wzorcem do relacji międzyludzkich jest rodzina i osoby medialne tzn. te o których ciągle w tv się miele. Rodzina , bo tam uczymy się jak traktować innych ludzi a media, co mamy z tymi umiejętnościami zrobić. I tutaj istnieje dowolna dowolność jeden wybierze Obamę / o naiwni/ inni Mandarynę / o gustach się rozmawia/ a inni kogoś innego…?? Reszta jest marginesem życia…