Do raportu
Rozpakowywanie torby szło jakoś niesporo. Stosy zgromadzonych materiałów wywiadowczych domagały się potraktowania mniej obcesowego niż „Konserwa pułtuska”. Bobik już od godziny usiłował posegregować doniesienia, obserwacje, pogłoski i fotografie, ale opór tajnej materii był nadspodziewanie silny. A na dodatek ta cholerna wiosna, ptaków śpiew i sąsiadka labradorka w pełnej krasie…
A gdyby tak – wpadło mu nagle do głowy – skrócić raport do niezbędnego minimum? Tylko tyle, żeby nikt się nie czepiał, nie ględził, nie odwoływał do poczucia odpowiedzialności? Sama treść, bez waty, ozdobników i bicia piany.
– Ryzyk fizyk – mruknął Bobik i smukłymi pazurami uderzył w klawisze. Zminimalizowany raport, być może pod wpływem konspiracyjnych spotkań z Music Lady, rozwijał się jak z nut.
Poszukiwany absurdalista bez wątpienia istnieje. Wprawdzie tylko akustycznie, bez oznak wizualnych, ale nie takie rzeczy słonko słyszało, choć nie widziało. Tropiony obiekt został namierzony na placówce wysuniętej, gdzie najprawdopodobniej zamierza pozostać, póki mu się nie znudzi. Ktokolwiek zna miejsce pobytu innej wersji wydarzeń, proszony jest o zachowanie tego dla siebie, bo po diabła wprowadzać zamieszanie.
– Ufff – odetchnął Bobik z ulgą, zobaczywszy efekt swej wytężonej pracy. Czynniki powinny być zadowolone, a głupiemu radość. Nie mówiąc o tym, że zaoszczędzony czas i atłas mogę przeznaczyć na szlachetne cele. Spacer? Zimne piwo w kawiarnianym ogródku? A może…?
Sterczący w doniczce na parapecie rozmaryn pokiwał akceptująco szpilkami i zaczął się rozwijać. Wiosna atakowała bez najmniejszych hamulców moralnych.
Ja chyba w poprzednim wcieleniu musiałam być hinduską , lubię kolorowe jedzenie taka wieprzowinka w warzywach paluszki lizać , jak ktoś nie lubi mięska może sama sałatka ogorkowo-pomiorowa , to jest jezonko
oczywiście dla lasuchow mogą być rogaliki z róża i makiem , dla smakoszy kawy -kawa , la lubiących herbatę -pyszna herbata , a dla tych co uwielbiają bawarkę mleczka nie zabraknie 🙂
Bobikowi i innym troszkę soku się przya może pomidorowy 😉 stoi w lewym rogu stoliczka
Aczkolwiek
Być może
Są
Ukryte
Rady
Dobrego
Absurdalisty
Lecz
Inny
Sceptyk
Tego
Absolutnie
Nie widzi
vitajcie! u mnie ładnie świecie słonko ale upałów nie ma..Dzisiaj idę popracować w ogrodzie @. Kocie Mordechaju ta Suzan śpiewaczka była dzisiaj w rannych wiadomościach to pewnie względem równouprawnienie kobiet w telewizji 🙂 Jak Babcię kocham że ile razy włączam tv to odnoszę wrażenie że widzę tylko facetów w krawatach . Prawdę mówiąc to nudne. @ Kocurze a pomyślałam o Tobie żeś cyniczny Mordechaj a Ty krzewisz kulturę 🙂
ale ja nie jestem jak p. Dąbrowska? No dobra , juz się nie odzywam…
Dzień dobry 🙂 Skuszę się dziś na te rogaliki z różą, ale poproszę do nich herbatę. Może być kolorowa. 🙂
Jarzębino, z facetami w krawatach to rzeczywiście przesada. Jak już się w Białym Domu pojawił prominentny facet-pies, zaraz też musi mieć krawat!
Jak Dąbrowska nie jesteś, ale jak mogłaś wątpić w kulturotwórczą rolę Mordechaja? Chyba powinnaś się postarać o sporego bażanta, jako zadośćuczynienie moralne. 😉
jestem wegetarianką 🙂 a ptactwo tylko do głaskania 🙂
Jarzebinko, oswiadczam z cala moca, ze absolutnie nie jestes jak Dabrowska i to w moich ksiazkach wiele znaczy!
Wiosna atakuje jak wsciekla. Przez zainstalowane wczoraj okiennice saczy sie na podloge, na rozbabrane jeszcze lozko i inne sprzety pasiaste swiatlo, ktorego tak zazdroscilam zawsze Matce na Florydzie.
Chyba sie zaraz ubiore w cos pomaranczowego i pojade do tego ogrodniczego centrum, gdze zakupie kwiatki tylko dla siebie i porozmawiam ze specjalistami czy dokarmiac dzdzownicami te rudzikowa rodzine, co sie wprowadzila do donicy przed drzwiami E. Bo sadzic tam niczego tymczasem nie moge.
Bobiku, ja tez mam w szafie duzo, za duzo czarnego, ale staram sie sluchac co mowia moje dwie guru – magistry zycia Trinny i Susannah z programu What NOT to Wear – czego nie nosic.
Bardzo mi te dwie panie imponuja, zwlaszca jak wchodza do przebierealni z bardzio zakompleksiona klientka i mowia: chcesz zobaczyc jak naprawde wygladaja obwisle piersi? chcesz zobaczuc prawdziwy celulit na udach? – to prosze bardzo. I zaczynaja sie same rozbierac.
I uwazaja, ze czarne to na pogrzeb i nne bardzo powazne okazje, a i to nie zawsze.
Czarne niedobre? Na pogrzeb? 👿 Może Trinny i Susannah mają ochotę zobaczyć, jak wyglądają dwie pogryzione magistry życia?
Gdyby ktoś się martwił, to już się może nie martwić.
Czarne jest bardzo, bardzo dobre jak juz sie ktos taki urodzil, a takze na psach.
Odmeldowuję się na dobrych kilka godzin, może nawet do późnego wieczora. Co robić, czeczeńskie wesele to nie przelewki. 🙂 Ale dla równowagi będę miał wkrótce również czeczeńską żałobę.
Wy się też dobrze bawcie. Cała władza w ręce Samorządu! 😀
Specjalnie dla Heleny http://deser.pl/deser/1,97052,6512802,Susan_Boyle__wyplynelo_nagranie_sprzed_lat.html
Haneczko, dzieki serdeczne! Nie slyszalam jeszcze tego nagrania. Ale Susan Boyle stala sie tu naprawde ulubienica narodu, Dzis wychodzac po croissanty na sniadanie, widzialam jakies naglowki, ze „Susan ma wiekszy talent niz Britney”. Nie biore sie oceniac, ale Cry Me a River zaspiewala bardzo przejmujaco. Zawsze kochalam te piosenke, ma piekny tekst (Wyplacz mi rzeke) i melodie, jak wiele murzynskich spirituals.
Witajcie, Heleno, Jarzębino, rozumiem,że Bobik już szaleje na weselu.Ma On kondycje, oj ma!
**
W Gdyni piękna pogoda, przyroda szaleje, ale jest dość chłodno.
***
Wczoraj w lesie w romantycznej scenerii czytałam piękne wiersze i PŁAKAŁAM!!
****
Ten „mój” las, zaiste magiczny jest jakiś.Niby pustkowie tylko drzewa, krzewy i ptaki.
Dwa lata temu -spotykałam staszego pana wspinającego się mozolnie po tych wysokich górach z laseczką.
Po którymś razie pytam:
-„Czemu Pan po takich wysokich wzgórzach chodzi, przecież w wąwozie jest wygodna droga?
A On mi na to:
„Ja ten las rozminowywałem po wojnie, jako mlody saper.”
Codziennie tu przjeżdżam autobusem.”
Od słowa do słowa zgadaliśmy się,że znał mego Tatę, opowiedział mi detale o naszej rodzinie(?) musiał nasze losy na bieżąco śledzić(„_Roman miał dwie córki, jedna plastyczka,druga muzyczka i adoptowany syn”).
Osłupiałam!!
Na koniec odprowadziłam Go do autobusu, ale z wrażenia zapomniałam poprosić o telefon, czy adres.Wycałowaliśmy się, jak najlepsi znajomi, popłakaliśmy sobie trochę.
Od tego czasu wypatruje dziadunia, ale już Go nigdy nie spotkałam.Obawiam się czy nie jest już „po drugiej stronie tęczy” Wielka szkoda. 😡
Nagle bardzo stary czlowiek, który wychynął z lasu stał mi się bardzo bliski , a nawet nie zapamiętałam nazwiska.:mad
To jedno z tych moich magicznych życiowych zdarzeń , o których tu kiedyś wspominałam.
Niesamowite spotkanie i wielka szkoda, ze nie wymieniliscie sie telefonami. A czyje to byly wiersze, zes sie poplakala?
Mnie sie to kiedys zdarzylo w taksowce w Warszawie, kiedy jechalam na strasznie wazny wywiad ze strasznie waznym ministrem. Otworzylam na chybil-trafil tomik wierszy Piotrka Sommera, ktory dostalam od niego godzine wczesniej i natrafilam na wiersz bardzo „skromny”, ale oddajacy tak dokladnie stan ducha, w jakim wowczas przebywalam, ze raptem… wyplacz mi rzeke, a nawet cala powodz. Kiedy wracam do tego wiersza, opisujacego smutne spotkanie w kawiarni, zawsze mi cos podchodzi do gardla. Wiersze Piotra Sommera maja to w sobie – jedno slowo, jeden skromny obraz, ktore wywoluja cala lawine zakopanych gleboko uczuc. Bardzo go lubie i cenie.
Susan, jak to u nas w obyczaju padnie oczywiście ofiarą jadowitych komentarzy sieciowych. 👿
Ma wspaniałe walory wokalne, dziewczęcą wręcz skromność i wdzięk,a postawę i figurę godną najlepszych scen,!!
Cieszę się z Jej sukcesu! 🙂
„Kiedy okazja zapuka do twoich drzwi- zaproś ją na kolację”
pisał jakiś myśliciel.Wielka szkoda, ten dziadzio nagle wydał mi sie takim”zastępczym Ojcem”.Cos przegapiłam.Mial dość popularne nazwisko, ale gdzieś mi umknęło.
**
Wiersze były Mamy Bobika.Wyżebrłam je!!
Ciekawa jestem jak zmieni sie zycie tej bezrobotnej gospodyni domowej z malej wioski, ktora swoje zycie dzieli z kotem imieniem Pebbles – jesli rzeczywiscie wygra ten konkurs. Laureat(ka) konkursu zaspiewa na specjalnym dorocznym koncercie dla Krolowej. Eliminacje, z tego co wiem, jeszcze sie nie skonczyly, ale Pani Boyle ma duuuze sznase na wygrana. Chyba, ze czekaja nas kolejne niespodzianki.
Masz racje, ona ma w sobie duzo uroku. Wydepiluja jej brwi, zrobia balejaz i ladna fryzure, ubiora w piekna suknie, odmlodza o parenascie lat, ale zostanie w niej to co nas wzrusza i urzeka.
Aaaa, tak! Wiersze Mamy Bobika sa swietne i tez do nich wracam. Mam je w „Ulubionych zakladkach ” i czasami otwieram na chybil-trafil, a czasami wracam do tych, ktore mi sie szczegolnie podobaly.
A teraz lece do tego centrum ogrodniczego, do ktrego sie wybieram od paru dni jak sojka za morze.
Heleno zanim znikniesz:telepatia!Pomyślałam pisząc ostatni
post:”wydepilują Jej brwi”.
Byle styliści (nie zawsze trafieni) nie zrobili z Niej sztampowej kobietki, bo wtedy zabiją ten urok. 🙂
**
Oficer dyżyurny ucieka do centrum ogrodniczego, a ja nieszczęsna do garów:dziś rosół z makaronem, sałatka domowej roboty, surowe pieczarki, ogórek,buraczek, marchewka , sałata w vinegrecie do kurczaka.
Wyszło na to,że kiedy nie ma TWK (Niuni, Moniki, Małgoni i Rysia) musze psać o jedzeniu i co gorsza pichcieć je!!
Żeby na blogu nikt nie padł z głodu.:mad:
Jednym słowem Samorząd działa, a wesele pewnie w najlepsze 🙂
Bo brwi nalezy jej koniecznie wydepilowac, aby nie przypoiminala Lońki Brezniewa. Mnie zreszta tez czas najwyzszy, obawiam sie.
Rudzikowa rodzina dostaje od mamus: na przystawke pyszne, aromatyczne suszone robaki w kolorze zoltym, a na glowne danie quiche lojowo-robaczywo-ziarenkowy.
Przystawka juz podana, glowne- za chwile. No i wode-kranowke,
Przywiozlam piekne kwiaty do skrzynki pod kuchennym oknem. W tym roku wystroj jest buraczkowo-malinowo-blekitno-bialy.
Kupilam tez trzy przepiekne niebieskie akwilegie, dobrze znoszace czesciowy cien – pod roze.
Ide sadzic i podac jedzenie i picie.
A ja mam nadzieje, ze jej te brwi zostawia, chyba, ze sama zechce cos zmienic.
Zastanawialam sie, czemu ta historia tylu ludzi wzrusza (w tym mnie), i wyszlo mi na razie cos takiego: to jest mieszanka paru roznych podstawowych fabul, ktore wystepuja w bajkach. Nie jest to z mojej strony ocena negatywna, wprost przeciwnie. Bajki sa nam potrzebne, to sa sposoby na porzadkowanie postrzegania swiata, i wszystkie kultury je maja dlatego, ze prawdopodobnie tak juz jestesmy zaprogramowani (o tym sa miedzy innymi inne ksiazki Lakoffa, albo swietne ksiazki Mariny Warner, nie mowiac juz oczywiscie o Jungu). Susan Boyle jest z paru roznych bajek – z bajki o Kopciuszku, ktory byl dobry i sie poswiecal, i w koncu dostal nagrode. Z opowiesci o najmlodszym z rodzenstwa, ktory wydawal sie niezaradny i moze nawet troche glupkowaty, a to jemu sie udalo uzyskac nagrode (ksiecia lub ksiezniczke, plus calosc lub choc czesc krolestwa). I moze dlatego ta historia przypomina nam satysfakcje, jaka czulismy w dziecinstwie, gdy w koncu potwor lub zaba okazywali sie kims o wiele bardziej pociagajacym, a Kopciuszek triumfowal nad wywyzszajacymi sie, bezdusznymi siostrami. Bo bajki nie opisuja zwykle swiata, takim jaki jest (choc zawieraja o nim wiele ciekawych spostrzezen), tylko takim, jaki moglby byc, gdyby go choc troche lepiej urzadzic. I ta podstawowa tesknota na przyklad do tego, zeby ekscentrycznych, pelnych poswiecenia i bardzo zwyczajnych kobiet ze Szkocji nie spisywac od razu na straty tylko za to, ze sa inaczej ubrane, i maja krzaczaste brwi, jest w historii Susan Boyle nagle zaspokojona w rzeczywistosci.
To wszystko jest absolutna prawda, ale czy Kopciuszek nie dostal od Cioci pieknej sukienki na bal, ze o karocy i pantofelkach nie wspomne? 🙂 🙂 🙂
Te brwi powinna miec troszke wydepilowane, bo inaczej twarz wyglada na zaniedbana, a moj feminizm dopuszcza woskowanie nog i golenie pod pachami 🙂 🙂 🙂
Speaking zas of Lakoff, to sobie jednak zamowie te o metaforach, choc mnie miejscami strasznie irytowal z Poliotical Thinking (w pierwszej czesci i we wstepie).
Jak powiedzialam Renacie o tych metaforach, to az sie zatrzesla z podniecenia. Ma w maju urodziny, wiec jej tez zamowie.
Marina Warner, powiadasz? OK. Marine Warner tez moge sobie zamowic.
Wszystko wysadzone , bankiet dla Panstwa Krysi i Krzysia Robinow wystawiony.
Moniko
kiedy juz zrobia z niej kogos kim nie jest , a jej nie uda sie zrobic choćby „malutkiej kariery” to co po tej depilacji .Kim wlasciwie bedzie , czy nie zagubi się i nie straci tej cząstki , ktora decyduje ,że jest taka jak jest .Nie chodzi o wyglad ale o jej wnetrze .
Jeszcze o kolorach , czy to co nosimy to nie emanacja naszego wewnetrznego ja.Juz pisalam ,ze ja w iinym zyciu pewnie byłam , lubię jedzenie kolorowe i to też
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Hindi?authkey=Gv1sRgCNn9ysTM2LP2zQE#5326028137842195474
Babko
wiem ,że jestem mała i niewidoczna , ale dziś ja śniadanko serwowałam , nie zauwazyłaś 😉
Dla tych co lubia kolory
Jak w tyglu farb ostatnia zieleń się zataja,
tak jest to płaskie, suche, omszałe listowie
za baldachami pąków, które nie na sobie
noszą błękit, lecz go odzwierciedlają z dala.
Odzwierciedlają tylko łzawy i zatarty,
jakby znów go utracić chciały w świetle nowym,
i jak w starym niebieskim papierze listowym
żółtość, fiolet i szarość kładą się na karty;
wyprany jak fartuszka dziecinnego białość,
nie noszony, z którym nic więcej się nie dzieje,
jak czuje się małego życia krótkotrwałość.
Lecz nagle płatki nowym błękitem się mienią
w jednym z baldaszków, widać już, jak przed zielenią
wzruszająca niebieskość wesoło jaśnieje( Rilke)
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/MojeObrazy?authkey=Gv1sRgCN_YwZjduevFDw#5326029020401325058
PA
zagadki nie mogłam rozwiazać link się nie otwierał , czekam na następna 😀
Aaa, Heleno, to prawda o sukience i karocy, ale sam Kopciuszek wygladu nie zmienil, o brwiach wszystkie teksty milcza (co prawda od poczatku byl dobrze wyposazony). 🙂 Moj feminizm tez wszystko dopuszcza, jesli akurat na to sie ma ochote, a jesli sie nie ma – to tez w porzadku. Co komu lepiej pasuje do jego wewnetrznej melodii. Zreszta jak sie bardzo zmieni w ramach makeover, to przejdziemy z bajek, Lakoffa i Mariny Warner, w narracje dickensowskie, takie jak na przyklad w „Wielkich nadziejach” – czyli pytanie, jak sobie poradzic z nagla fortuna i zmiana na lepsze w statusie spolecznym. Jak zachowac wiernosc sobie i tym, ktorym naprawde na nas zalezy, chocby byli oni niewysokiego statusu spolecznego i samym swoim wygladem, zachowaniem, zla wymowa nas w jakis sposob kompromitowali w nowym zyciu? Czyli troche to, o czym wspomniala Niunia. Twoj i moj ulubiony Dickens swietnie to opisuje (among other things), i ciagle jest aktualny, tylko dekoracje sie zmienily.
Ciesze sie, ze Krzysiostwo Robinostwo nakarmieni. My tez (piekarz mial wyjatkowo pogodny poranek). Idziemy teraz na spacer w okolice North Bridge, zeby przy okazji podejrzec przygotowania do rewolucji. Zwykle o tej porze cwicza gre piszczalek i bebnow. Miasto pelne turystow, prognoza pogody co chwile sie zmienia, a wszyscy chca wiedziec, czy poniedzialkowy Maraton Bostonski odbedzie sie w deszczu. No i czy bedzie padalo na nasza miejska rewolucyjna parade.
Przeciez nikt jej do depilacji nie zmusi. 🙂
Ale napewno zaproponuja. I slusznie.
Ide tez cos zjesc i kota nakarmic.
Nie wspomnialam o tym, ze dzis w tym centrum ogrodniczym slyszalam nieustannie polski. Nigdy dotad nie spotakalam tam tylu Polakow. Mlodzi, czesto z dziecmi. Najwiecej zatrzymywalo sie przy sadzonkach pomodorow, gdzie zachwyt wzbudzaly rozne egzotyczne ich odmiany – zolte, pasiate, miniatuirowe i jakies pokraczne. Ale kwiatki tez kupowali.
Bzy juz zaczely kwitnac. Moje tylko troszke sie rozwinely, bo to cudzozioemskie, francuskie odmiany. Wolalabym miec pospolite w kolorzwe majtek z PRL, ale Francuzow dostalam w prezencie i nie wypadalo nie zasadzic 🙄
niunia;
ta aktorka to jest ktos, wystepujacy nagminnie w filmach W. Allena, chociaz nie jest to Scarlett J. Jeszcze raz ten link.
http://www.youtube.com/watch?v=VQahvFdQVu8
(u mnie sie otwiera, moze jestescie na liscie FBI?)
Susan Boyle ma silna konkurencje.
Dzis byl znakomity 39-letni Julian Smith, nauczyciel z zawodu, ktory gral na sopranowym saksofonie – bardzo pieknie, Amanda H.sie znow poryczala, poten sie poryczal sam wykonawca w ramionach zony,
a takze 10-letni Shaheen ze Swansea, ktory zaczal fatalnie (piosenka Amy Winehouse), Simon C. mu przerwal i powiedzial, ze to nie jest wlasciwy repertuar i czy moze zaspiewac cos innego. Wtedy Shaheen zaspiewal Who’s loving you Michaela Jacksona i powalil cala widowniue na kolana. Chlopca wychowuje samotna matka oraz dziadkowie.
PA
kurcze chyba jesteśmy na listach FBI 👿 jak to sprawdzić , poradz by nie snily mi się koszmary .Link się nie otwiera, ale jedyna aktorka Allena o ktorej slyszalam , by rezyserowała teledyski to Diane Keston , z tego co mi swiat to chyba Belindy Carlisle „I Get Weak” reżyserowała , teraz czekam na odpowiedz a może i na nagrodę 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Kk-JeDrdMnY
Susan Boyle b. fajna, choć ja jetem trochę nieufna i myślę sobie czy producenci dla wywołania odpowiedniego efektu trochę „nie podrasowali” jej wyglądu? W końcu czego sie nie robi dla słupków oglądalności. Tak czy owak życzę jej wszystkiego dobrego, żeby jak już wygra miała forsę na ciuchy, kosmetyczkę , wosk do depilacji i wszystko inne o czym marzy. Ostatecznie jak idzie sie do takiego programu, to po to aby coś w swoim życiu zmienić. Może juz ma dość bycia zwyczajną szkocką kobietą z krzaczastymi brwiami??
niunia, to byla rzeczywiscie Diane Keaton. Excellent guess!
Ale to chyba bylo oczywiste.
Teraz cos trudniejszego. Znasz H. Nilssona?
http://www.youtube.com/watch?v=2AzEY6ZqkuE
W jakich 2 filmach byla ta piosenka? Jeden jest oczywisty, pytam o drugi, dla ulatwienia, zrobiony przez znanego Francuza.
Good luck!
niunia, zapomnialem o nagrodzie, cos lokalnego z Michigan
http://www.youtube.com/watch?v=izzKUoxL11E
(jezeli zdolasz otworzyc)
PA
we francuskich filmach nie gustuję , przyznaję ,ze nie wiem gdzie wykorzystano piosenkę z „Nocnego kowboja ”
a to muzyka , ktorą Moja Młoda bardzo lubi
http://www.youtube.com/watch?v=VWRoktzzdNU&feature=related
na razie wracam do obowiązkow , mam nadzieję ,że za wiele nie przegralam w zielone , do usłyszenia w poniedziałek 😉
PA
a nagroda 😆 😆
niunia, to byl film amerykanski, podpowiem, z B. Lancasterem i S. Sarandon.
Nagroda? moze cos reggae? Jak juz lubisz Karaiby.
http://www.youtube.com/watch?v=tIb3yPzv-e4
PA
jak najbardziej moje klimaty
http://www.youtube.com/watch?v=hg2n039txnk
co do Susan Sarandon to uwielbiam jej aktorstwo i ja samą , malo jest inteligentnych ludzi w tej branży , ale przyznaję się nie oglądalam „Atlantic city ” ale obiecuję nadrobić tą lukę 😉
Ostatnia nagroda za blyskotliwosc 🙂 (jestem pelen podziwu), to, co chodzi za mna od dawna i czego moge sluchac bez konca…
http://www.youtube.com/watch?v=xRqI5R6L7ow
Was tez nie zaproszono na czeczenskie wesele, Niunia, PA? Wszyscy procz nas poszli z Bobikiem i sie bawia?
Helena, no cos Ty-tylko myslalam o tych Polakach wszedzie, bo jak kiedys mowilam ciagle ich spotykam i dziwie sie, ze taki niewielki w koncu narod a taki prezny i w kraju dosc i wszedzie poza granicami nas znajdzie 🙂
a poza tym dostalam telefon od naprawde starego czlonka rodziny — starosc nie jest dobra i tyle
i wreszcie wyszlo slonce, teraz ma byc ladnie i ladnie az znowu zrobi sie brzydko 🙂
rudzik nasz usiadl na wielkiej nigdy nie wykorzystywanej antenie tv i spiewal i spiewal – to sobie z nim troche „pogadalam”
reszte sprawozdan jutro w zaleznosci od pogody
Wando, starosc to swinstwo i syf. Jedyne poicieszenie, ze mozna ubierac sie na fioletiowo do czerwonego kapelusza i siadac na chodniku jak sie zmeczysz.
Ale juz na ten przyklad na czeczenskie wesele, to tylko mlodzi leca.
Mialam cos dzisiaj zrobic. Ale zrobilam tylko to co bylo przyjemne. A te inne rzeczy – no za nic! 🙄
🙂 wlasnie! chodnik mi sie podoba 🙂 moze jeszcze bardziej niz czerwony kapelusz
PA
a za mną nie raz to chodzi , b.rzadko grają u nas w radiu albo wcale
http://www.youtube.com/watch?v=30UuyFbCNXk&feature=related
po co mamy iść na wesele , tlok , ścisk i po nogach depczą a my z PA tańczymy , słuchamy i gramy, czego jeszcze chcieć , no może nowego zdjęcia Seneci 😀
dobranoc
Czerwony kapelusz mozna polozyc obok. Moze pieniadze zaczna wrzucac.
niunia, ja mam plyty EJ, te z dawnych lat (glownie lata 70-te). Kiedys, kiedy bylem mlody a on mial jeszcze wlosy, lubilem sluchac tego bez konca. Zwlaszcza „Daniel” i „Candle in the wind”.
http://www.youtube.com/watch?v=t0iKqSqBbow
To byl jego ostatni hit.
Po „Lion King” rozstalismy sie na zawsze.
Co do wesela, ani nie pije, ani nie tancze. Nie lubie podpierac scian…
That is sad.
🙂 Juz wiem czym mialam sie podzielic: zlote rodzynki plus gin i codziennie jesc 9szt (?) – dobre na humor mysle ale niektorzy mowia ze i na reumatyzm! Nie probowalam 🙂
He, he. Myślicie, że się wytańczyłem albo ściany podpierałem?
Ani rybki, ani pipki. 😉
To wesele organizacyjnie spoczywało na mojej dobrej znajomej, Czeczence, która na rodinie była dyrektorką szkoły, a w Niemczech wynajęła bankietnyj zał i zaczęła wesela robić. Dziś jej się tak pechowo złożyło, że się barman rozchorował i była w dużym kłopocie, więc wdziałem fartuszek i stanąłem za barem.
Nie wiem, czy w całym życiu tyle piwa wypiłem, ile dziś nalałem. Zmyte stada kieliszków, szklanek, filiżanek i kufli jeszcze przez kilka nocy mi się będą śnić. Do czego mi nogi teraz wchodzą nie powiem, bo nie wypada. A w głowie, po 12 godzinach łotanej muzyki, mam już tylko jedno:
Kanapo! Gdy sennym okiem
twą miękkość dojrzę kuszącą,
dopadnę cię jednym skokiem
i głowę złożę swą drżącą
na twych upojnych krzywiznach.
I jeśli zaraz nie zasnę,
niech mnie załatwi wścieklizna,
albo zagryzą pchły własne. 🙄
To na antenie to mysle ze jest amerykanski rudzik, ale jak nie, to tyz ladny i pospiewuje slicznie. Pewnie w poblizu ma gniazdo, na magnolii moze sasiada? Ale jesli one lubia nisko sie gniezdzic to niech lepiej strzeze sie KOTA!
http://picasaweb.google.com/WandaTX/RudzikNaAntenie?authkey=Gv1sRgCO3l-OWhscPTpwE#slideshow/5326193071708222194
No tak Babka nie dostrzegla mnie wczoraj
Małgosia zapomniała wody nastawić
Rys w wypasionych bryka
Bobik piwo nalewa miast chleptać
ja szybciutko nakrywam stoliczek i pędzę
dziś mnóstwo serow są żółte , dojrzewające , twarożki zwykly i kozi , topione , homogenizowane
o tego chleb , bułeczki i rogale
picia niech przypilnuje ten kto wstanie
PA
winilowe mialy swój urok , aż łezka się zakreci w oku , EJ to jednak klasa ,a czy tego pana lubisz od czasu do czasu
http://www.youtube.com/watch?v=YYjBQKIOb-w
Moniko
mam nadzieję ,że parada udala się i pogoda również , a z foruną bywa róznie często więcej kłopotów przynosi niż pożytków , Dickens jak i Gogol nieśmiertelni w drwinie i pokazywaniu snobizmu
Babko
pamietasz Moja mówi , nie wiadomo kogo za rogiem się spotka , możę przyjaciela na ktorego cale życie się czekało , czy to nie jest fantastyczne w naszym życiu, Moja prosi bym ci to wklepala
W czasie przerwy w bitwie pewien żołnierz przyszedł do oficera z prośbą o pozwolenie na przyniesienie z pola bitwy swojego przyjaciela. ” Odmawiam”, rzekł oficer. ” Nie chce, żebyś ryzykował życie dla człowieka, który prawdopodobnie już nie żyje”. Żołnierz odszedł, aby wrócić po godzinie śmiertelnie ranny niosąc ciało swego przyjaciela. Oficer wpadł we wściekłość. ” Mówiłem ci, że nie żyje. Teraz straciłem was obu. Powiedz, czy warto było iść, by przynieść ciało?” Umierający odrzekł:” O tak. Gdy do niego dotarłem, żył jeszcze. I powiedział do mnie: „Jack, wiedziałem, że przyjdziesz
PA
jeszcze jeden kawałek i pędzę 😀
http://www.youtube.com/watch?v=QDetQ18fw5Q&feature=related
Miłego dnia wszystkim
A to jest Julian Smith, saksofonista, wczorajszy konkurent Susan Boyle. Dodam jeszcze tylko, ze jeden z jurorow Simon C, ktory jest w tym kraju jednym z najwiekszych producentow muzyki, byl od samego rana wsciekly, co sie znaczaco odbijalo na jego stosunku do roznych wykonawcow, Zauwazcie jak sie mu zmienia twarz.
http://www.youtube.com/watch?v=tz8BvSiop5Q
A tu jeszcze Shaheen Jafargholi z Walii, W przeddzien przesluchan ukonczyl 10 lat!
http://www.youtube.com/watch?v=1q-KSEDBFXY
Dzień dobry wszystkim. 🙂
Mam do Was wszystkich (szczególnie do Babki z Gdyni) proźbę o poradę, co jeszcze bym mógł zrobić w tej „sprawie”:
Dowiedziałem się w internecie o pracy magisterskiej pani mgr. Justyny Śmielskiej (rok 2004), p. t. „Artysta pogranicza, życie i twórczość Stanisława Chlebowskiego (1890-1969)”.
Napisałem e-mail do Uniw. im. M. Kopernika w Toruniu (miejsce publikacji) z proźbą o udostępnienie kopi lub egzemplarza tej publikacji (życie i praca artystyczna St. Chlebowskiego bardzo mnie insteresuje).
Odpowiedź brzmiała następująco:
„Prace magisterska może Pan tylko przejrzeć . Po skontaktowaniu się i umówieniu z Prof. M. lub z którąś z Pań adiuktek. Przejrzeć prace można u nas w Zakładzie Historii Sztuki Nowoczesnej … w Toruniu …”
Jestem ZDRUZGOTANY, nic łatwiejszego, niż „podjechać” te 1200km żeby „przejrzeć” publikację ;-( .
Przecież każda placówka, każdy instytut naukowy na całym świecie jest tym zainteresowany, żeby prace i publikacje powstające poprzez ich studentów oraz pracowników naukowych wzbudzały zainteresowanie osób z poza kręgu „wtajemniczonych”, myliłem się, w Toruniu to jest „zawracanie głowy”!
Również proźba o przekazanie mojego adresu do autorki tej pracy została pominięta (zignorowana?).
Czy prace naukowe w Polsce nadal mają status „ściśle tajne”?
Ufffff, …. wyżaliłem się przed Wami, … trochę mi pomogło!
Dzień dobry. 🙂 Od dwóch godzin czekam na dostęp do kompa, który został dziś opanowany przez podstępne siąy rodzinne. Mógłbym wprawdzie iść do drugiego, ale go jakoś nie lubię. 😉
Shaheen pewnie wygra, bo poza tym, że naprawdę ma talent, jest jeszcze taaaki słooodki. 🙂
KoJaKu, podejście uczelni jest rzeczywiście zdumiewające, że mocniej nie powiem, ale ja bym tak od razu nie rezygnował, jeżeli Ci na przeczytaniu tej pracy bardzo zależy. Przede wszystkim starałbym się wejść z kimś w rozmowę rzeczywistą, a nie na papierze, bo osobiście nieco trudniej kogoś zlekceważyć czy potraktować per nogam. Czyli zatelefonowałbym, dowiedział się, kiedy i jak można porozmawiać z prof. M., a następnie wyłożyj mu/jej sprawę, podkreślając przy tym, że Uniwersytetowi i autorce powinno przecież zależeć na zainteresowaniu i PR. A w każdym razie telefonicznie dręczyć o kontakt z autorką pracy, aż do skutku. W końcu autorka ma święte prawo zadecydować, co i ile chciałaby Ci udostępnić.
Biedny KoJak! Natrafiles pewnie na kogos, kto posluguje sie wzorem odpowiedzi nr 27d (rozni nawiedzweni natreci, ktorzy czegos od nas chca nie wiadomo w jakimn celu i po co).
Moze nalezy sprobowac napisac w pierwszymn zdaniu, ze piszesz z daleka, w Polsce bywasz rzadko, w Touniu nigdy, ale z takich to i takich wzgledow chcialbys poznac prace XY? A tym razem zwracac sie imiennie do osoby, ktora Ci odpisala?
A najwazniejsze bodaj, to zaproponowac zaoplacenioe za czas potrzebny np na zeskanowanie pracy. Bibliotekarka nie ma na to zazwyczaj czasu w godzinach pracy.
Przypominam sobie, ze kiedy sama dostawalam jakies prosby skierowane do mnie imiennie o kopie nagrania programu, zostawalam po godzinach, klnac na czym stoi, ze sie spoznie na ostatni pociag i dlaczego jestem taki harcerz. Natomiast jak taka prosba przychodzila do sekretariatu, to byla zaraz wrzucana do kosza – z poczuciem krzywdy i oburzenia.
Jeszcze drobny suplement:
W latach 70 (XXw.!) skontaktowałem się z Uni. J. w Krakowie oraz z uniw. w Dreźnie w podobnej sprawie, potrzebowałem publikacji naukowych ich pracowników (temat: kosmochemia/-fizyka oraz geochemia).
Z Krakowa otrzymałem po 2 tygodniach kserokopię publikacji.
Z Drezna przysłano mi formularz do wypełnienia z pytaniami typu: kim jestem, czym się zajmuję, po co mi to jest potrzebne itd.
Wypełniny formularz odesłałem i „zapomniałem” o tej sprawie.
Po trzech miesiącach otrzymałem przesyłkę z Drezna. Pieczątki Zachodnioniemieckiego Urzędu Celnego były „obecne”, adnotacja o otwarciu i przejrzeniu przesyłki również.
W paczuszce znajdował się oryginalny egzemplarz oczekiwanej pubklikacji! Radość była wielka, a co ważniejsze SKORZYSTANIE z informacji zawartych w tej publikacji (oczywiście z podaniem źródła) bardzo przyspieszyło ukończenie mojej pracy dyplomowej.
Z moich doświadczeń wynika, że takie sprawy wiele lepiej załatwiać telefonicznie. I przy kontakcie z autorką bym się upierał, bo ją cała sprawa może kosztować tyle, co napisanie maila i podłączenie do niego załącznika, jeżeli pracę ma w komputrze. A czemu miałaby nie mieć?
A przy okazji nie odmówiłbym sobie uświadomienia komuś na Uniwersytecie, że mamy XXI wiek, otwarte granice, globalną wioskę itd. i chęć przejrzenia pracy może wyrazić ktokolwiek, skądkolwiek – z Hameryki, Australii, albo i z Księżyca, więc wymóg stawiania się osobistego jakby nieco trąci czasem grubo już minionym. 😉
Heleno masz rację.
Ale, … można też inaczej.
W instytucie MPG w Moguncji, każdy otrzymywał co najmniej 10 egzemplarzy swojej pracy (o ilości decydował Diplom- / Doktorvater czyli „ojciec”dyplomu lub promocji), właśnie dlatego żeby nie było „kłopotu” z takimi proźbami.
Teraz zapewne tego juz nie robia, ale w czasach przedinternertowych kazdy autor publikacji naukowej dostawal kilkadziesiat odbiterk swojej pracy i jak ktos sie do niego zwrocil do mogl wyslac.
Kiedy mieszkalismy jeszcze w Polsce moj Ojciec sporo publikowal artykulow i badan w pismach zachodnich. Zawsze tuz przed ukazaniem sie przychodzila gruba paczka odbitek, a w dodatku redakcje czesto dodawaly jakas sume (20 dolarow) na oplacenie kosztow przesylki. wiedzac, ze w Europie komunistycznej naukowca nie stac na rozeslanie stu kopii czy ilu tam zagranice, zas za sama puiblikacje nie dostaje on zadnych honorariow. . POlsie pisma naukowe tez robily odbitki prac i posylaly autorowi do rozsylania, W ten sposob, ktos kogo interesowal dany temat, nie musial kupowac calego pisma (zawsze byly one bardzo drogie z powodu niskiego nakladu), a w dpodatku chetni mogli sie zwrocic do autora kilka lat po publikacji, wiedzac, ze bedzie mial kopie.
Oczywioscie z pracami magisterskimi jest trudniej, bo istnieja one w kilku zaledwie kopiach, zas biblioteka ma zazwyczaj jedna.
Ale przecież teraz już naprawdę rzadkością jest, żeby praca nie istniała w wersji komputerowej, którą łatwo skopiować w całości lub fragmentach i wysłać mailem. I nie sądzę, żeby autorzy mieli z tym jakikolwiek problem. To jest tylko opór machiny biurokratycznej, która z zasady uwielbia coś utrudnić. I można by oczywiście pójść drogą największego oporu, czyli nastawać na zmianę przepisów 😉 , ale według mnie nie ma co kopać się z koniem, tylko zadzwonić, zaczarować sekretarkę w dziekanacie i uzyskać adres mailowy autorki, a potem już pójdzie jak z płatka. 🙂
Z pewnoscia. Ale to zalezy tez od tego kiedy powstala.
Sorry, zupełnie o tym nie pomyślałem, że przecież nie musi to być praca z ostatnich lat. Pukam się w durne psie czoło. 😳 Ale i tak bym zadzwonił i czarował sekretarkę. 😉
Rok publikacji 2004.
Oczywiście, że zaproponowałem uregulowanie opłaty kosztów przesyłki oraz wykonania kopii!
Już się lepiej czuję, bo myślałem, że „dziwaczę”!
Bobiku,
czarować, to ja tylko Marylkę czaruję 😉 .
Moguncjuszu,
Moja mówi żebys wziąl jej emaila od Bobika i napisał co chcesz. Moja potrafi czarować a o grodu piernikowego tylko rzutem kamienia 😉
niunia, dzieki za teledyski :). Wymyslam nowe zagadki (i nagrody tez), choc gonie w pietke, bo wszystko odgadujesz w lot. Mam w glowie zagadke „brytyjsko-krakowska”, to moze zmobilizuje rowniez Krakusow z Bialego Pradnika. 🙂
PA
zaczyna być ciekawie , zagaka brytyjsko-krakowska , czekam , Ty gonisz w pietkę , ja myślalam ,że ganiasz za Senecą 😉
Moze cos prostego, jak dla malego psa, jak Ty, Niuniu (powinienem pisac to z duzej litery).
W ktorym filmie Stinga pojawia sie zespol jazzowy (hipotetycznie, oczywiscie) z Krakowa?
Widze, ze po tym weselu wszyscy mocno wycienczeni, a moze tez po ogladaniu Britain’s Got Talent. 🙂 My z kolei jestesmy wyjatkowo aktywni rewolucyjnie w ten dlugi weekend, zwlaszcza, ze nareszcie pojawily sie na drzewach pierwsze listki – a taka okazje trzeba jednak uczcic wloczeniem sie po miescie i parkach w celach rewolucyjnych, a przy okazji pozujac jako tlo do niezliczonej ilosci zdjec (ten weekend jest szczegolnie bogaty w turystow). Parady jeszcze nie bylo, bedzie jutro, ale piszczalki i bebny w najlepszym porzadku (sprawdzilismy wczoraj), moglyby sie nawet ubiegac o nagrode w brytyjskim konkursie (choc, oczywiscie, przypominanie pewnych spraw spornych, zreszta juz dawno rozwiazanych, mogloby byc troche niedelikatne – a moze nawet nie, bo to juz dawne czasy, i na ulicach wczoraj slyszalam sporo brytyjskich glosow).
Wiesz Moniko, juz na Bicentennial (Dwuchsetlecie USA ) w 1976 roku, byla rozkoszna reklama British Airways w ameryanskiej telewizji. Starszy pan stal na tle brytyjskiej flagi i mowil nieslychanie wytwornym akcentem: Come home, cousins. All is forgiven… 🙂 🙂 🙂
Pan Maz z pewnoscia pamieta.
A u nas juz zaklwiotly bzy. Temperatura dzis 19 st.C
PA
nie wazne z malej czy dużej wążne by obrze się rozmawiało , co prawda dziś niedziela a nie „burzwiwy poniedziałek ” ale Cracow Asamble może nam zagrać 😉
Niunia, nagroda jest rowniez nietypowa 🙂 . Pani Kierowniczka przypomniala mi, ze obchodzimy rocznice urodzin Handla.
http://www.youtube.com/watch?v=rekvTN5VYqA
To moj najulubienszy kompozytor. 🙂
PA
czemu nietypowe , typowe choć ja wolę
http://www.youtube.com/watch?v=MRJ1NUl6Me0&feature=related
niunia, ostatnia zagadka na dzis. Znow muzyka i film. I Handel, oczywiscie. W ktorym filmie pojawia sie ta aria z Serse?
http://www.youtube.com/watch?v=cJCnqJJ9uRs
Witajcie!!Nie miałam dobrej nocy i chyba sie wczoraj upłynniłam bez pozegnania.
**
Bobiku wiersz o kanapie- cudny!Moja tez stanowi dla mnie takia enklawę ciszy i spokoju, ale niestety kotom się zdarza ja naruszac, a pies psiajucha nie chce tam ze mna przebywać.Jakiś honorowy czy co?
***
KOjakMoguncjusz.
Nie lubie robić z gęby z cholewy, ale jutro poślę maila do mego serdecznego przyjaciela, kustosza z Malborka, który tam w Toruniu jest szanowany i uznawany i może sam ma te materiały, choć to nie Jego specjalność.
Mam nadzieję,że starej ,zawiedzionej miłości nie odmówi.
(Ciekawe,że takie potrafią przetrwać dlużej niż inne) 😡
🙂
Mam tu dwoje lub nawet troje, którzy tam studiowali historię sztuki,do nich też uderzę i jeszcze Muzeum Miasta Gdyni, gdyby się udało Pania Dyrektor namówić.
Proszę Cię tylko o troche czasu. Ok?
****
Niunia- piękny tekst i zakonotowałam w mojej pamięci, choć już dawno przestałam byc idealistką. :mad:Życie nie daje!
*****
Helena i wanda TX, jeśli nie przestaniecie, zwłaszcza, jak wszystko kwitnie pisywać o starości, to żona sąsiada ulegając panice mnie kiedyś nie weźmie do Krakowa lub Warszawy, bo poco Jej towarzyszka podróży niesprawna pier…ła.
Przecież Jej nie przekonam wirtualnie że jeszcze nie czas?
Mam czrewony kapelusz(lepszy niż ten Nelly Rokity, bardzo dobrej firmy, używany na trybuny zawodów konnych,a i kilka innych, ale w Gdyni tak wieje,że
się nie da na codzień w tym chodzić.
Podeślę dowód piccasą.
Babko
co to znaczy ,już nie jestem , jesteś , jeśtes tylko się do tego nie przyznajesz 😉
PA
chyba się będę musiała podać wg. mnie to jest „Farinelli ” lub :Życie jest piekne ”
a teraz wracam do moich obowiązków , muszę pilnować Mojej by głupoty jakiejś nie zrobiła
dla Ciebie zagadka , czemu Moja lubi , dla ułatwienia nie ma tak na imię 😀
http://www.youtube.com/watch?v=klm-WAJmHHQ
Babko z Gdyni!
🙂 🙂 🙂
PS Wydatki /opłaty oczywiście ureguluję!
Babko, pasażerowie w każdym wieku są mile witani na moim pokładzie ( w kapeluszach lub bez)!
Moguncjuszu, z tego co wiem to Polsce obowiązują jakies absurdalne przepisy dotyczące udostępniania prac magisterskich. Nie wiem z czym to jest związane, chyba z obawami dotyczącymi plagiatów. Myślę że najlepiej by było skontaktować sie z autorką, która swój egzemplarz w takiej czy innej formie może udostępniać komu chce.Albo skontaktować sie bezpośrednio z promotorem. jeśli znasz jego/jej nazwisko (promotora) to mail można pewno znaleźć nas stronie UMK.
W dwa dni obejrzeliśmy dwa filmy ( Sąsiad nawet trzy) nowego Woody Allena ( Vicky, Christina , Barcelona) i Lektora. Allen, jak prawie zawsze, wspaniały, idealny film na sobotnie wiosenne popołudnie. Lektor, genijalnie zrobie.ony film, swietnie zagrany, ale coś w tej historii jest sztucznego.
Ale polecam, tym co nie wiedzieli.
Niunia: to nie byl „Farinelli”, niestety.
Jedna z adaptacji „Niebezpiecznych zwiazkow”, ta z J. Malkovichem, U. Thurman, M’ Pfeifer i G. Close.
Na temat zagadki dla mnie musze sie zastanowic. 🙂
zona sasiada: u nas nowy W. Allen juz na DVD. Niedawno widzialem „Melinda and Melinda” i chyba bardziej wolalem to niz „Vicky Cristina Barcelona”. Ale, czy mozna nie lubic Woody Allena?
Melinda and Melinda, tego akurat nie widziałam, niestety czasem z różnych powodów mam kinowe przerwy. pewno jest na DVD, choć ja ciągle b. lubię chodzić do kina, a DVD tylko w ostateczności.
Czy można nie lubic Woody Allena? Pewnie mozn, ale nie znam nikogo kto by nie lubił ! 🙂
Cały blog tak żwawo zabrał się do pracy nad pracą, że nie wiem co by się musiało zdarzyć, żeby KoJaK nie dostał tej pracy. 😀
Niunia, dajmy tym razem Babce możliwość spełnienia dobrego uczynku. Twoja miejsce w Alei Zasłużonych i tak ma już zaklepane. 🙂
Na zagadki nie mam coś sił umysłowych. Używam dziś niedzieli zgodnie z przeznaczeniem, czyli do kompletnego leniwienia się. Skutecznie, bo jestem już tak rozleniwiony, że nie wiem jak się jutro odleniwić. 😉
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy?authkey=Gv1sRgCL7Qvs7Bzd2kXQ#5326485595907446034
To jest babka w kapeluszu, uczciwie zaznaczam,że było to 16 lat temu,proszę dodać gdzieniegdzie, a gdzieindziej odjąć.
Zdjęcia w czerwonym nie znalazłam.
Pozdrawiam Was stokrotnie.
Trudno się Bobikowi dziwić , ze ciągle odpoczywa. Praca barmana/ki jest naprawdę wyczerpująca. moja przyjaciółka miała przez kilka lat knajpę na Kazimierzu i niejeden wieczór (noc) spędziłam za barem lub „na zmywaku”. Po takim dśwaidczeniu raczej nie zapominam o napiwkach!!
@Niuniu
dziękuję bardzo za propozycję, nie skojarzyłem od razu przesłania, dawniej określaliśmy takie „szybkie” reakcje jak moja: CKM 🙁 .
Bobiku,naturalnie bardzo mnie zobowiązałeś, choć nie wiem (co zaznaczyłam), na ile mój czar osobisty i umiejętność pokonywania trudności są jeszcze skuteczne. 😡
Uwaga:
Jak tylko odpoczniesz, albo Niunia- rano trzeba będzie nakarmić; trzy koty + żarłoczną siostrę, a ja się wtedy zajmę
sprawami Kojaka.
Czasem mi się zdarza popełniać uczynki, a czy one dobre ?Niech tam kto inny osądzi.
Napewno mam zasługi w żabim niebie, dzisiaj znów jakąś sierotę opóźnioną w rozwoju przenosiłam przez płot do stawu.Z tym stawem istny cyrk:
Żabki muszĄ sforsować bramę,dostać się na działki do stawku, gdzi pani kacxzka wysiaduje jajka.Potem się zaczyna cyrk z kaczkami, bo ta kacza mama wyprowadza mlode z działek przez jezdnię do stawku w pobliżu naszego domu, a ruch tu jest spory.Wszędzie konflit interesów!
**Moniko , niestety ta żabka tez była niekoronowana!!
Ciekawe, gdzie one trzymają te precjoza? 🙂
Dla Niuni, zdjecia Seneki, stare i nowe
http://picasaweb.google.com/Lothar2155/Seneca#
PA
ja omnibusem nie jestem i całe szczęście , pomylilam się w Farinellim byla „Ombra mai fu ”
http://www.youtube.com/watch?v=fL3lyitc9vo&feature=related
a w ogole to niezlą sumkę wygralismy w to zielone , tak na marginesie masz pomysl w co to zainwestować 😉
Allena Moje obie uwielbiają , zaś ekranizacja „Niebezpiecznych zwiążków ” z Malcovichem chyba najlepsza
zabilam Ci cwieka z moja zagadką , ale gdy spojrzalam w oczy Seneci , skruszalam , odpowiez latwo znajdziesz w tym co napisałam 😀
Bobik
Moja Moja mówi ,że jej miejsce nie jest w zadnej Alei 👿
Moguncjuszu
CKM , może być Całkiem Klawe Martini
Babko
o wszystkich się zatroszczę jak Moja już jest ze mną 🙂
Dobranoc Wszystkim , kolorowych snów
Niunia, no clue about your puzzle, I give up!
Przesylam w formie kompensacji przeboj z 1976 r.
http://www.youtube.com/watch?v=RiEIToOWr64
Moze po raz ostatni slyszymy o tym brandzie, bo GM wkrotce oglosi bankructwo.
A dlaczego to Seneca tylko dla Niuni? Innym to już nie wolno pooglądać? 🙁
Na jednym zdjęciu ona się wyraźnie podrapania po brzuchu domaga. Moja mama powiedziała, że może to załatwić. Uwielbia psy smyrać po brzuchu, nawet jeśli to tylko wirtualne smyranie. 🙂
A propos Alei Zasłużonych (Niunia, niech Twoja się nie złości, to taka specjalna blogowa Aleja, nie to, co myślisz 😉 ) – w Krakowie tata zabierał mnie na spacery do Parku Jordana, gdzie od zawsze stały popiersia jakichś Koperników i innych Kołłątajów, ale w ilościach nienachalnych. W ostatnich latach zaczęło się tych rzeźb pojawiać coraz więcej i to głównie z zakresu narodowego podbijania bębenka. Papież oczywiście obowiązkowy, ale oprócz tego tu prymas, tu kardynał, tu generał, nawet i Kukliński gdzieś tam stoi, a wszystko do kupy patetycznie wydęte. Tata stał kiedyś, patrząc wzrokiem dość krzywym na to rzeźbiarskie rozpasanie i skomentował w końcu lakonicznie: Aleja Zakurzonych. 😆
Bobiku, zdjecia sa dla wszystkich. To bylo tylko przejscie stylistyczne, slowo wiazace…. 🙂
To lezenie na grzbiecie jest wspomnianym kiedys „life is good”.
Ten Krakow to musi byc teraz nizle zagracony. Swietych przybylo, a miejsca ubylo. Ja juz kiedys wspominalem sw. St. Pyjasa. Do tej pory nie wiem, czym sobie zasluzyl na swoja ulice w Krakowie.
Aleja Zakurzonych? To piekny pomysl lingwistyczny, warty rozpowszechniania.
A liczne pomniki Papieza, Prymasa Tysiaclecia, Kuklinskiego i kogo tam jeszcze potrzebne sa chociazby po to by golebie nie robily na trawe.
Bobiku 😆 Moj maz pare lat temu w tym samym parku powiedzial nie tak dowcipnie, ale za to dyplomatycznie: „Polacy musza bardzo lubic pomniki – na pewno docenia to golebie”. Rzeczywiscie, wydaje mi sie, ze ptactwo szczegolnie celuje w bohaterow, wszystko jedno ktorej kategorii i stopnia zadecia.
Babko, dobrze Ci w kapeluszu, to prawie jak korona (na wypadek, gdyby chwilowo skonczyl sie zapas koronowanych zabek). 🙂
Troche meczace sa te dzialania rewolucyjne, a jeszcze zostal jeden dzien chodzenia po parkach, robienia piknikow na trawie, przygladaniu sie ludziom w historycznych kostiumach. Do tego dzisiaj zbudzily nas o szostej salwy armatnie upamietniajace dokladnie poczatek sprzeczki miedzy kuzynami (tak, Heleno, maz pamieta te reklame – tez mu utkwila w pamieci), i jutro takze trzeba bedzie wczesniej wstac i zajac dobre miejscowki przy Main Street w miescie, wiec tez czeka nas wczesne wstawanie. A skoro mowa o kuzynach, to jeszcze tylko wspomne, ze w zabytkowej Colonial Inn daja przyzwoite jedzenie, ale herbata jest chyba jednak ostatnim aktem zemsty na Anglikach. Nie bede tej ohydnej lury opisywac. Na szczescie inne kawiarnie i restauracje daja herbate do zniesienia (niektore nawet bardzo dobra), stad teoria, ze Colonial Inn tak rozumie patriotyzm. 🙂
Oops, Heleno, mysli nam szly po tej samej golebiej linii. 🙂
Kraków jest zagracony przede wszystkim turystami, ale rozpomniczył się też niewąsko. Z ostatnio widzianych okropieństw mogę wrzucić Czwórkę Dźwigaja, czyli legionistów Piłsudskiego wracających z mocno zakrapianej imprezy (wskazuje na to fakt, że ledwo się trzymają na nogach). Autor w zasadzie był wyspecjalizowany w Papieżu, ale przejście od takiej specjalizacji do patriotycznej sławy i chały nie jest specjalnie trudne 😉
http://img516.imageshack.us/img516/3194/p1180021ia7.jpg
Ach, właśnie, Babka w kapeluszu. Bardzo ładnie, ale na tym zdjęciu jest coś, co kapeluszowi robi ostrą konkurencję. Babko, gdzie dają takie odjazdowe glicynie? Moja aż tak to nigdy kwitnąć nie chce.
Wczesne wstawanie? Z dwojga złego wolę już wczesne wstawienie 🙄
Zatem jutro obchodzimy bostonska Tea Party. Osobioscie jestem gotowa odmowic placenia podatkow rzadowi Jej Krolewskiej Mosci, bo nie moge tu glosowac, wiec: no taxation without representation!
Czworka Zawianych Legionistow wzbudza groze, bo wszyscy sa uzbojeni i nie wiadomo co im moze przyjsc do glowy w tym stanie.
I na dodatek mogą pić dalej. Knajp w Krakowie pod dostatkiem, a choć w niektórych są wywieszki „nie obsługujemy pijanych Anglików”, to nigdzie jeszcze nie widziałem obwieszczenia „nie obsługujemy pijanych Legionistów”.
Jutro obchodzimy kolejna rocznice the Battle of Concord, a rocznica Boston Tea Party (16 grudnia 1773) odbywa sie za kazdym ponurym razem, gdy sie nalewa bury plyn z calkiem ladnego czajniczka do calkiej przyzwoitej filizanki w Colonial Inn.
Zawiani legionisci rzeczywiscie robia wrazenie. To ten sam styl, co wychodzacy z kanalow powstancy na przeciwko Palacu Krasinskich w Warszawie. To, i ohydny budynek sadow (za ktory ktos powinien siedziec) skutecznie straszyl mala Zosie w wozeczku na spacerach z domu na Stare Miasto. Przynajmniej legionisci sa chyba troche mniejsi, to moze mniej dzieci strasza.
Czytam właśnie w książce na temat rozwoju ludzkiej świadomości o dwóch zasadniczych strategiach reprodukcyjnych, tzw. strategii K (mało potomstwa, ale zaopiekowane, więc duży procent przeżywa) i strategii r (dużo potomstwa, ale większość zostanie pożarta za młodu i sama się nie rozmnoży). Skrajnym przykładem strategii r jest ostryga, która produkuje 500 milionów jaj rocznie! 😯
Czy polski parlament, tak bardzo kochający rozmnażanie, nie mógłby przyznać ostrydze jakiegoś medalu za zasługi?
Kochani, bylam bardzo dzisiaj zajetyk; choc nic nie zrobilam, zajelo mi to caly dzien.
Mamy wiosne! Znaczy, choc jeszcze nie ma lisci na drzewach, za tydzien powinno juz byc lato!
Zajmujące cały dzień nicnierobienie przekonuje zarówno ilością, jak i jakością! 😆
Ooops! Nigdy nie bylam zbyt dobra z dat!
A burosc plynu zazwyczaj sie bierze nie z powodu gatunku herbaty, tylko wody. Niektore wody kranowe tak reaguja z herbata. Ale jesli sie uzyje butelkowanej lub przefiltrowanej, to herbata ma sliczny kolor. Tu w dobrych herbaciarniach , np ukochanym St.James’ Room na czwartym pietrze Fortuma i Masona zawsze daja wode z butelki, wiec herbata z kropla mleka ma kolor – no, nie do opisania! Ze o kanapkach z ogorkiem, skonsach z gesta jak maslo smietanka z Devon i zmiazdzonymi truskawkami oraz o ptifurkach nie wspomne…
Kiedys zgadalam sie z przygodnie napotkana para amerykanskich turystow, starsze mazlenstwo i na pytanie, co jeszcze powinni zwiedzic, odpowiedzialam: najbardziej cywilizowana w swiecie popoludniowa herbate w St. James’s Room. I powiedzialam im jak dojechac. Jak oni sie ucieszyli, ze nie musza leciec do muzeow! Jak mi wylewnie dziekowali. I truchtem do taksowki, zamiast autobusem!
Wspopminam ich czesto, poniewaz rzadko sie widzi taka radosc w oczach ludzi. .
Nie przypominam sobie całkiem dokładnie, dlaczego nie napiłem się herbatki u Fortnuma z Masonem, ale coś mi się mętnie wydaje, że miało to związek z jakimś zakazem. Na coś tam chyba nie pozwalają, bez czego popołudniowa herbatka traci cały urok. 😉
Moj tesc, Heleno, tez zawsze rezygnowal z muzeow na rzecz tej herbatki, a my razem z nim – z dobrym skutkiem. Sama uzywam wody zrodlanej, ale nawet filtrowana jest dobra. Burosc wynika tez z temperatury ponizej zupelnie wrzacej, gdy parzy sie czarne herbaty. Wiem, bo kiedys zepsul mi sie czajnik elektryczny, i nie wiedzac o tym zaparzylam herbate ciepla woda. Efekt byl piorunujacy – zupelnie czarna, nieprzezroczysta ciecz bez nawet sladu smaku. W przypadku kolonialnym, to wszystko jest nie tak – woda, herbata, temperatura, dlugosc parzenia. Najgorsze, ze u nich jest niezwykle milo, reszta jest na przyzwoitym poziomie, wszyscy bardzo uprzejmi, uczynni i chetni do obslugiwania – ale absolutnie nic nie wiedza o herbacie. Lepsza herbate mozna nawet dostac w Anglii na dworcach kolejowych, nie mowiac juz o prowincjonalnych tea-rooms.
Juz juz Babko – zeby sie wykupic za niewlasciwe tematy 🙂 dzis znow o kwiatkach. Podpuszczona przez Monike zaciagnelam malzonka do Tyler. Zeby tylko droga krotsza i ciekawsza. Ale coz tam – dwie godziny po naszych ukwieconych autostradach to jak nieliczaca sie minutka i te roze u celu. Sprawozdanie zdjeciowe:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Tyler?authkey=Gv1sRgCPbuiYGp0_TCrwE#slideshow/5326562823715523730
Kwietne uklony
Troche obawiam sie herbat… Gdy uzywam innego detergentu niz swietnego Cascade w zmywarce, kubki po herbacie maja w srodku wciaz taki brazowy nalot, po umyciu!. Co to za nalot i czy jest taki w moim zolodku, ktorego przeciez nie myje Cascade?
Ale piekne! Zwlaszcza te maki!
Kroliku, ciemny nalot po herbacie najlepiej sie wywabia tabletka do czyszczenia protez, zalana woda.
Moj wlasny patent! Kiedys kupilam piekny fajansowy polmisek majacy ponad 150 lat. Byl caly pokryty krakelura – siecia malych pekniec, okropnie zabrazowionych roznymi ciemnymi sosamiz indyka, jak sadze. Balam sie uzywac czegos z chlorkiem, zeby glazura nie stala sie zupelnie porowata, jak to od chlorku. Wiec kupilam tabletki, wychodzac z zaloenia, ze skoro nie niszcza sztucznych zebow, to nie znioszcza fajansu. Dwukrotnie zostawialam je w polmisku z woda na cala noc, przebarwienie bylo bardzo oporne, a polmisek nie miescil sie w mojej waskiej zmywarce..
Odmylo sie pieknie. Tydzien pozniej oparlam polmisek „na chwile ” przy scianie na podlodze, po czym kopnelam niechcacy i stluklam!
Na sczescie nie byl drogi, kupiony w jakiejs smieciarni ze starymi rzeczami.
Bialo- niebieski, z bukoliczna scena posrodku i przepieknym kwietnym brzegiem. Na duzego, duzego indyka 🙁
Dzieki Heleno. Czego to ja sie to tu od was nie ucze…
Ha!
Tabletki do protez sa nieocenione. wybielalam juz nimi skutecznie zalany kawa blat stolika z bialego marmuru w kuchni. Bardzo niepraktyczny okazal sie ten blat. Porowaty. Teraz blat dostal grube szklo, bo mnie wsciekalo, ze po kazdym sniadaniu mam nowe brazowe kolko!
Ha!
Tabletki wymyslil taka sama metoda rozumowania moj tesc (po obejrzeniu niezliczonej ilosci reklam, sam mial swietne wlasne zeby) i do dzisiaj ja stosujemy! Herbata, nawet czarna (kwasy zoladkowe poradza sobie z kurkuma, to i z nalotem tez), jest zdrowa i ma mnostwo antyoksydantow, ale jesli chcesz, Kroliku, uniknac taniny, ktora barwi, to pij biala albo zielona. Sa delikatne i swietne, tylko trzeba utrafic rodzaj, ktory najbardziej pasuje smakowo. Zielona ma podobno wieksze wartosci zdrowotne niz wino – a to naprawde duzo.
Wando, przepiekne zdjecia, tylko zapachu brakuje. 🙂 Moj maz, podczas paru lat mieszkania w Texasie, co roku jezdzil do Tyler, ogladac te roze, wiec i jemu przypomnialas ulubione miejsce (no i dlatego tak Cie na nie namawialam). Zdjecia malej Zosi tez bardzo wdzieczne. Czy dlugo wytrzymala tak slicznie ubrana? 🙂
Mala Zosia wytrzymala dzielnie cala niedziele 🙂
Ale teraz jestem pod wrazeniem filmu nadawanego tu u nas na CBS o Irenie Sendler.
No tak dziś trzeba wcześniej wstać do nakarmienia 3 koty doatkowo , ale żarloczna siostra mnie przeraża , bo jak wstanie za wcześnie to może dla innych nie starczy
Dziś omlety na słodko , dla tych co wolą na śniadanko coś konkretnego kurzęce zołądki w galarecie z doatkiem papryczki , marchewki , pietruszki .Dla tych co się spieszą bułeczki maślane i dzem jagodowy .
Nie wiem kto dziś wrzątek przygotuje bo Rys ciągle w wypasionych bryka , trudno kto pierwszy będzie musi wrzątek przygotować
Wando
kwiaty cudne , szczególnie maki , Moja je uwielbia
Bobiku
czego się nie wybacza przyjacielowi od kości ( leżą jak zwykle pod lewą nogą stoliczka) Moja widziała wynalazek na gołębie .Byla w miejscu wrrr, a tam na parapetach poprzyklejane szpikulce wysokości 15 cm tak by żadnen ptak nie mógł usiąść , koszmar prawda
Moniko
nie ważne co dziś świętujecie , my świętujemy z Wami 😀
może byś jakiś rodzaj herbat białych i zielonych poleciła w ramach kółka dobrych rad
PA
ja nie rozumię jaki przejście stylistyczne ;-D co do puzzli odpowiedz kryje się w zdaniu :Allena Moje obie uwielbiają
zaś na początek dnia
http://www.youtube.com/watch?v=Z_tk-AhlA1o
Wando
ciekawe kiedy film o Irenie Sendler trafi do nas , a to z dzisiejszego netu
http://film.onet.pl/0,0,1954879,wiadomosci.html
Niuniu,
Już sie robi!!!! Wrzątek do herbatki i kawy dla wszystkich!Viola 😀
Trochę nas nie było bo wyjeżdzaliśmy. Szkoda, ze nie w to samo miejsce 🙁 🙁 🙁 🙁 Mnie podrzucili do znajomych, od których mnie dostali wiec w sumie nie było tak źle. Trochę psiego towarzystwa do zabawy i mnóstwo pieszczot od ludzi. Ale co moja to moja. Niestety wybrała się z Weronika i reszta rodziny do Warszawy na jakieś chrzciny czy coś. Teraz leci do roboty , a wieczorkiem przeczyta, o czym fajnym pisaliscie przez ten czas.
Miłego dnia wszystkim!!!! 🙂
Herr Bata to w butach się specjalizował, nie w napojach…
Foma
to było dawno temu gdy Herr Bata robil prawdziwe ,sliczne buty , teraz tam sam myst
Dzien dobry!
Slonce z rana – iscie srodziemnimorskie. Zapowiadana temperatura – 20 st. C.
Zaraz polece odwiedzic Krysie i Krzysia Robinow pod bluszczem.
Ale najpierw – kawa i croissanty! Dwa!
Witajcie,
Niuniu dziekuję w imieniu mego żarłocznego Towarzystwa, ta siostra to ma jakis feler organiczny,to chyba dziedziczne bo, jak nasza Mama wstaje w okolicach 5 rano, czyli wtedy, gdy ja usypiam.Można powiedziec,że wstaje z kotami.
**
Jesli chodzi o pomniki,to wcale Gdynia nie jest gorsza od Krakowa(chociaż raz!) mamy tu tyle paskudzywa,ze nie ma gdzie oczu schować.Wymienie tylko kilka:
-W marinie- ucięty do pasa Gen.Mariusz Zaruski
_ na Koncu Skweru Kosciuszki-dość moim zdaniem udany pomnik J.Conrada, ale zaraz obok stoi jakaś spiczasta kompozycja z blachy.Turyści będący tu poraz pierwszy składają pod nią kwiaty myląc ją z pomnikiem Stoczniowców w Gdańsku.Podobno te blachy musiały tu być usytuowane,żeby się rzeźbiarze nie obrazili(?)
Po drodze jeszcze pamiątki na inne okazje,przed Stocznia „umierajcą „data 1970(zupełna artstyczna bzdura, z tej monstrualnej cyfry osuwa sie cyfra 7).
Dalej na końcu Bulwaru ceramiczna rzeźba poświęcona tym co na morzu zginęli( biuściasta dziewoja stąpająca po jakichś głowach).
Paradoksalnie w tym otoczeniu najlepiej się komponuje
olbrzymi głaz narzutowy sote , który ma piekna formę.
Mamy tez oczywiście papieża, na szczęscie stoi sam jeden, ale za to ujęty w klamrę dwóch kościołów obok siebie!
Niejak nie mogłam wyjaśnić moim zagranicznym gościom, czemu na jednym placu stoją dwa kościoły i to tego samego wyznania.
Rzeżbiarzy mamy zdolnych i dobrych,a że dla nich postawić gdzieś pomnik to życiowe osiągnięcie to mamy, jak mamy.
Przed laty Andrzej Wajda mocno z Gdynia związany wpadł na pomysł,zeby na zatoce z morza wyskakiwal nagle przy dźwiękach hymnu narodowego Orzeł Biały.Marynarka Wojenna łodzią podwodną badała nawet konfiguracje dna morskiego.
Naraziłam się bardzo obśmiewając ten pomysł w GW.
Pewnie mam chorą wyobraźnię, ale widziałam, jak z korony tego orła , kiedy już wychynie z otchlani spływają wodorosty,deski,butelki plastikowe, śnietę ryby, albo ruska łódź podwodna 🙂
***
Wczoraj zobaczyłam w TV24 film dokumentalny Tyt(chyba: „Gra w chwanego” i muszę powiedzieć,że mną
wstrząsnął.
No, nie, Babko – zapomnialas dodac, ze jeszcze na Placu Kaszubskim stoi jakis wazny Kaszub, krepy i przygarbiony. Bardzo potrzebny, bo ja po nim rozpoznaje gdzie skrecic jak sie idzie do Pana Dentysty Nowaka albo do sklepu z butami z urocza wlascicielka, ktora zawsze daje mi znizke. Potem juz jak z platka.
Tam między „śniętymi rybami” ,a „ruską łodzią podwodną”
powinno jeszcze być :”prezerwatywy” *
Jest ich w morzu więcej niż śledzi 😯
Coś mi wcięło?
Heleno, jeszcze paru nie wymieniłam.
Ważny Kaszub to Antoni Abraham,twórca Gdyni,ten od słów :”Nie ma Kaszub bez Polonii, a bez Kaszub Polsci” na Kongresie Wiedeńskim.
Obok jest jeszcze ławeczka z parą Kaszubów, tuż obok szpitala.
Tak, tak, Pan Abraham. Renatka mi juz to kiedys tlumaczyla.
I ulica sie nazywa Abrahama! Najpierw myslalam, ze chodzi o Proroka i sie dziwilam, ze go jeszcze nie wymienili na kard. Wyszynskiego.
Dzień dobry 🙂 Cosik się dziś porobiło z serwerem – nie chiał mnie przez dłuższy czas na blog własny wpuścić. 😯 Ale na szczęście już się odrobiło i mogę coś klepnąć.
Wizja Orła Białego wynurzającego się z morza przy dźwiękach i z ruską łodzią podwodną na łbie wstrząsnęła mym jestestwem do głębi. 😯 I to Wajda wpadł na coś tak genialnego? 😯
Swoją drogą, jeżeli prezerwatyw w morzu jest więcej niż śledzi, należałoby je zacząć rozsądnie wykorzystywać. Kapitalizm w końcu mamy, ekonomicznie trzeba myśleć. Prezerwatywa w oleju, prezerwatywa w śmietanie, prezerwatywa po japońsku… I toasty w rodzaju „no to cyk, gumka lubi pływać!” 😆
Wtlumaczcie mi prosze, bo dzis od nadmiaru slonca w sypialni jestem jakas nie kumata. Skad w morzy biora sie prezerwatywy? Czy oni .. tego.. w morzu ? 😯 😯
Do listy dan dodam jeszcze – prezerwatywy a la losos.
Och, nareszcie cos! Dwie konkurencyjne gale: jedna z udzialem przywodcow swiatowych, druga z udzialem slynnego bojownika o Wolnosc i Demokracje Jana Pietrzaka, ale Michnik niech sie wypcha trocinami!
Moze przygotujemy plany naszej wlasnej, trzeciej „Gali u Bobika”?
Kogo chcielibysmy zaprosic i jaki przygotowac program?
http://www.dziennik.pl/polityka/article363586/Prezydencka_gala_szybciej_niz_rzadowa.html#vote_363718
No, rzeczywiście niekumata. Oni… tego… na plaży, a potem cykl pływów wchodzi do dzieła.
Prezerwatywa po grecku, w pomidorach.
Witam wszystkich! Rzeczywiście, coś się z serwerem porobiło, bo też nie mogłam wejść.
Jeżeli chodzi o herbatę, to tylko czarna angielska, podobno chroni serce przed zawałem. Nie kupuję niemieckiej od czasu, gdy znajoma, niemiecka arystokratka, która spędziła 10 lat na dworze królowej angielskiej powiedziała, że niemiecka herbata to te śmieci, które wymiatają z wagonów po transporcie angielskiej. I teraz, ile razy widzę tę niemiecką w sklepie, od razu widzę też facetów z miotłami w wagonie. No i kupuję angielską.
A teraz parę słów o mojej ulubionej malarce Maudze, jako odtrutka na pomniki.
Mauga pochodzi z Katowic, ale mieszka w Krefeld, jest znana w Niemczech, w Polsce znają jej obrazy tylko niektórzy. To się pewnie zmieni, bo wczoraj otwarto wystawę jej obrazów w Ozimku, potem planowane są jeszcze Gliwice i Katowice. Jej obrazami zachwyciła się katowicka poetka Ewa Parma i napisała o nich cały cykl wierszy, które wczoraj też były recytowane w czasie otwarcia wystawy. Jeżeli macie ochotę zobaczyć parę zdjęć, to proszę kliknąć na pikasie na Eigene Bilder.
http://picasaweb.google.de/home
A tutaj można przeczytać wiersze i zobaczyć więcej obrazów http://mauga.wordpress.com/lyrik/.
Bobiku! Dlaczego mi się nie klikło na kolorowo? Chodzi o ten adres z wierszami.
Rillettes z prezerwatyw. Prezerwatywy w papilotach.
Prezerwatywy po marynarsku.
Gefilte prezerwatywy.
Już się klikło na kolorowo. Było o jeden odstęp za daleko. 🙂
Helskie koreczki prezerwatywowe. Forszmak z prezerwatyw. Ucho od prezerwatywy.
Przed obiadem dobra jest prezerwatywa, a po obiedzie w morzu pływa. 🙄
Jakieś takie mam przeczucie, że mimo wszystko prezerwatywa jest lepsza nie po, tylko w trakcie… 🙄
Ale jak by to brzmiało – prezerwatywa w trakcie oleju? 😯
To oni też na traktach tak…. 😯
Sodomia i gomoria, strach z domu wychynąć…
Bardzo ladne sa te akryle, chetnie bym cos jej miala. Czy jest ona bardzo droga?
Zdolalalm zobaczyc tylko te „slaskie”, nie widzialam wloskich.
Ale podobal mi sie wiersz o San Gimignano. Sama „przyzylam” to miasteczko. W nim sie tez dzieje akcja autobiograficznego filmu tego, jak mu – od Traviatty, Romea i Julii etc – Herbatka u Mussoliniego .
|
Z domu? A co dopiero z morza… 🙄
Z morza, z powietrza i z ziemi – zmasowany atak…
No nie, spróbowałem sobie wyobrazić wychyniętą z morza ostrygę z tymi, no, jajami…
I to nie jakaś nędzna parka jaj, tylko 500 milionów! 😆
Jeżeli zdecydujemy się robić konkurencyjną Galę, to po pierwsze zaprosimy na nią Ostrygę. 😀
Heleno! Popatrzyłam jeszcze na różne inne strony Maugi, ale widzę, że nigdzie nie ma cen. Kiedyś były. Wiem, że jej obrazy nie są tanie, taki w wymiarach 30×30 cm kosztuje ok. 150 Euro. Ale nie dziw się. Jej obrazy wiszą w Niemczech w różnych instytucjach państwowych, nawet w Bundestagu. No i ona tylko malowaniem zarabia na życie.
Po tych wariacjach kulinarnych odechciewa się obiadu…
To może opatentujemy te wariacje jako dietę-cud? 😆
A ponieważ rozmnażania też może się odechcieć, to jeszcze jako środek antykoncepcyjny. Bez recepty! 😉
Ja sie nie dziwie. 150 euro za nieduzy obrazek to jest absolutnie rozumna i bynajmniej nie wygorowana cena.
A masz jakis jej telefon, Panno Koto? Znasz ja?
Podobaly mi sie jej rzeczy, bo mam jakas wielka potrzebe w tej chwili zamaszystego i soczystego koloru. A podoba mi sie tez pewnosc jej reki, zadnego ciupciania.
Te obrazy Maugi teraz, jak je zobaczyłem w większej ilości, wiele bardziej mi się podobały, niż przy pierwszym zetknięciu. Bo przyznaję, że kiedy widziałem pierwsze dwa, na żywo, nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Ale w cyklach nabierają całkiem innego wyrazu.
I bardzo fajny jest pomysł z tłumaczeniem wierszy na śląski. Zaraz się dodatkowe klimaty robią. 🙂
Dzien dobry wszystkim
niunia:
musialem cos odpowiedziec Bobikowi, bo strasznie nalegal, a ja poczulem sie jak ktos naduzywajacy jego bloga do prywatnych pogaduch z Toba. 🙂
ja jestem mat-fiz part-time i z mysleniem u mnie juz nie tak; przypominasz sobie rozwiazanie akcji filmu „Charade” z C. Grantem i A. Hepburn?
przygotowalem nowe zagadki na weekend, moze wciagniemy innych, bedzie ciekawiej
zapomnialem sie pochwalic, ze w piatek dostalem egzemplarz ksiazki, w ktorej jestem wspolautorem jednego z rozdzialow. Byla to mala kontrybucja, ale to zawsze cieszy 🙂
Heleno, ja mieszkałam kiedyś na tej Abrahama, chociaż to nie mój prorok,ale (chyba pamiętasz?Kiedyś było Wzgórze Nowotki , (Przed wojną Wzgórze Focha)potem w słusznej sprawie przemianowane zostało na Wzgórze Św.Maksymiliana , co bardziej dowcipni Gdynianie mówią na to Wzgórze Dewotki.
Do dzisiaj nie mogę wyjść z osłupienia komu szkodziła ulica Czerwonych Kosynierów dla Gdyni bohaterskich, bo z kosami na wroga,a podobno gdzieś w Polsce zlikwidowano ulicę Czerwonych Wierchów z powodu „niesłusznej” barwy.
**
Bobiku, Ty sobie żarty stroisz z powodów, które opisałam,ale żarty się skończą, jeśli ktoś pływając w morzu w końcu się udławi!:smile:
Marzyło mi się zobaczyć w morzu pletwala, albo humbaka,albo li tylko fokę.
Ale jak ktoś ma pecha, to i jak powiadają na gwoźdź w d…trafi. 😳
Idę sobie bulwarem i widzę czarny łebek wwodzie.
Wszyscy spacerowicze się ucieszyki:foka!foka!Trzeba dzwonić na Hel(tam jest stacja PAN z fokarium),żeby jej się jakaś krzywda nie stała.Wzywaliśmy Straż Miejską.
A tu „foka” nagle wylazla z morza w kostiumie pletwonurka.
Koniec marzeń! 😡
Zdaje sie, ze Schlesische Impressionen, to najladniejsza seria, so far, bo znalazlam dwie inne . Podobaja mi sie szczegolnie dwa albo trzy:
Taki z rzedem drzew na drugim planie, z rzadkiem domow odbijajacych sie w wodzie oraz rybak nad woda wielka i czysta.
I chetnie bym ktorys z tych miala w sypialni, zamiast jednego, ktory lupilam gdy bylam w ciezkiej depresji. Dalej mi sie podoba, ale przygnebia, kiedy zaczynam o nim myslec.
Ja ,babko, tak kiedys zobaczylam w Borach Tucholskich dzika z warchlakiem. Biegly w moja strone bardzo groznie. A kiedy podbiegly to sie okazalo, ze dzik ma w pysku gumowa piszczalke-marchewke, a warchlak wesolo merda ogonkiem.
Byl to zolty labrador Maly, ktory wylazl z jakiegos bagna caly czarny, oraz Milas Kundela.
Domylysmy Malego szamponem.
PA, tyle Twego, co ponadużywasz – ja tam przeszkód stawiał nie będę. 😀 To jest prywatny blog, to mogą być na nim prywatne pogawędki.
Co do książki – congratulations! Dla blogu to też korzyść, bo będziemy mieć na Gali przedstawiciela świata nauki, którego ostatnia, wybitna publikacja… itd. 🙂
Czy ten Dżilas Kundera jest w paski? 😯 Bo tylko w takim przypadku mógłby udawać warchlaka. 😉
Tak, tak. Trza te Gale starannie zaplanowac – program artystyczny, referaty patriotyczne, obecnosc creme de la creme, okolicznosciowe ordery i napoje wyskokowe. Takze odpowiednia oprawa akustyczna i scenografioczna, pamietajac jakim hitem okazaly sie swego czasu wierzby placzace nad Polska. Takze liste tych, ktorzy zdecydowanie zaproszeni nie beda i orderow nie dostana.
Bobik, uz sie splonilem z powodu mojej glupiej proznosci…
Doroto, Ty się nie musisz o obiad martwić, pojesz sobie kiełków i spoko.Ale na tym blogu grasuje żarłoczne towarzystwo i zaczynam mieć obawy,że zje wszystko,
😆
Zwłaszcza jak dobrze przyprawione. 🙂
PA2155 Gratulacje!!
Zamiast kwiatków:
http://www.youtube.com/watch?v=GNp3JD5UI_M
Płonienie też nie jest zabronione. 🙂 Zostało nawet przewidziane w katalogu mordek i da się wykonać przy pomocy dwukropka oops dwukropka, o tak:
😳
Ale ja jestem za tym, żeby wszyscy przyznawali się do swoich osiągnięć, bo wtedy więcej tego kremu de la kremu zgromadzimy. 🙂
Bobik, ktos slepy to tych paskow nie widzi z daleka, skoro nie dostrzegl pomaranczowej marchewki calkiem pokaznych rozmiarow. Ale po slepych to mozna jezdzic jak po burym psie, co? 😯
Tą balladą PA powinien się podzielić z fomą. On też dziś jakiś taki uszczęśliwiony. 😉
Heleno, śmieję się bom smutny i sam pełen winy, zwłaszcza że przyrząd do patrzenia notorycznie gdzieś posiewam. 🙂
Idę z Emi w las,pogodna jakos lepsza, wczoraj bylo słonecznie, ale zimno.
Szykujcie galę, ale proszę o instrukcje :co mam na nią przygotować?Uprzedzam,że nic nie ugotuję! 😡
Jak foma uszcześliwiony, to tylko się cieszyć będę w lesie Szczęściem Fomy, a ballady niech słucha! 😆
Za ballade dziekuje pieknie. Z checia sie podziele, nawet z foma. 🙂 Juz kiedys popelnilem piractwo dla niego.
O, proszę, piratów też zaprosimy. Nie ma porządnego balu bez pirata. 😀
Babka przygotuje oczywiście wystrój sali. Serpentyny, karbowana bibułka, confetti – te numery. 😆
Tak sie zastanawiam… czy na pierwszy referat patriotyczny nie nalezaloby zaprosic J.M, Rokite? Moznaby mu zaproponowac temat: Nie bedzie Niemiec plul nam w twarz!
Na drugi- Ojca Dyrektora, ktory moglby wyglosic ciekawa prelekcje dla zebranych gosci: Przyczynek do dziejow Swietej Inkwizycji: sprawa czarownicy w szambie.
Ktos ma jeszcze pomysly?
Eee, ten referat JMR wygłaszał już tyle razy… 🙄 Może coś oryginalniejszego, np. „Nie będzie Zanzibarczyk pluł nam w twarz. Niepodległość w szponach plutokracji.” Albo coś wspomnieniowo-filozoficzno-analitycznego: „Kątemplując w klasie turystycznej. O przyczynach i skutkach wszechrzeczy.”
Koreferat może wygłosić pies Pluto.
Heleno!
Mauga jest w tej chwili jeszcze w Polsce, jutro chyba juz wraca, podaję Ci jej numer telefonu: 00492151/653438. To jest numer do jej atelier.
Dzieki, Panno Koto! Sprobuje zadzwonic w tym tygodniu.
Proponuje ustanowic kawalerie Orderu Polonia Prostututa i komus ja uroczyscie wreczyc. Tylko komu? Kandydatow tylu!
PA
do gratulacji wszystkimi czterema lapami przyłaczam się
😀 nie wiem czemu ale ja z tego filmu najlepiej zapamiętałam Waltera Matthau oraz
http://www.youtube.com/watch?v=tkVKKiAeOjw&feature=related
Kawalerii wręczyć! Patriotycznie brzmi, a order przynajmniej piechotą chodził nie będzie. 😀
Chociaż… Nie, jednak są tacy, którym bardziej się należy.
Swietny pomysl.
Już wiem, kawalerii wręczy się order Polonia Trutututa, a Polonię Prostitutę zostawimy dla godniejszych.
Wilk syty, owca cała i cudowne rozmnożenie orderów się przy okazji załatwiło.
niunia, jak juz pojawilas sie. Pytanie do Ciebie: czy W. Allen spotkal w filmie kiedykolwiek Columbo?
Polonia Trutututa procz Polonii Prostituty tp wrecz genialne posuniecie. Musimy wydac wiecej orderow niz Dwaj Konkurenci razem wzieci.
A przy wręczaniu Polonii Trutututy będą TROMBY!
Babko, właśnie że nie kiełki przed chwilą jadłam, tylko pyszną potrawę z bakłażana po hindusku 😉
Jak to się je – po hindusku 😯
W kucki. Nie mylic z kuckami zydowskimi, ktore sa tylko jesienia.
TROMBY musowo. Gdyby zabrakło, to z Dywanika się pożyczy. 😀
Możemy jeszcze dawać Orła Białego Wyłaniającego Się Z Morza i Tuttifrutti Larifari.
A czy Pani Kierowniczka zrobiła sobie już kiedyś bakłażana po gruzińsku, na którego przepis podawałem pewnie z tysiąc razy? Jak nie, to warto podjąć ten wysiłek. 🙂
Żydowskie to są chyba Kuczki? 😯
Ale nie jak ktos mazurzy.
OK, „Żydowski Mazur” też może być grany. Tego konkurencja na pewno nie będzie mieć w programie. 😀
Minogi i skorpiony przekabacę, żeby przyszły do nas, nie do nich. Ma się w końcu te wejścia w świecie zwierzęcym.
PA
skoro się pojawiłeś …pewnie ,ze tak „Sloneczni chlopcy”
http://www.youtube.com/watch?v=tIdIqbv7SPo
Moniko
mam nadzieję ,że u Was słonecznie czy już świetujecie 😀
Bobiku
co Ty na to ??
http://wiadomosci.onet.pl/1955282,16,item.html
Ja na to, że dla rzetelności należałoby zbadać sprawę także w drugą stronę – czy nie jest tak, że agresywni ludzie są bardziej skłonni do sprawiania sobie psa agresywnej rasy.
Ale to, że psa można wychować dobrze lub źle, nie ulega dla mnie wątpliwości.
Ja jestem dobrze wychowany, więc ponieważ pokazują mi właśnie smycz, natychmiast się daję do niej przypiąć. Bez protestów. 😀
Bobik
powiem Ci coś na ucho , nie znoszę smyczy , kupili mi taką niby ładną czeroną , ale nic z tego ,nie ze mną te numery , żadnych ograniczen , ja jestem wolny pies ❗ 😀
niunia, myslalem, ze byl to przeboj Budki Suflera 🙂
Inny klasyk
http://www.youtube.com/watch?v=IbUl_E-R91Q
U nas dzisiaj pada caly dzien 🙁
U nas nie pada i dzięki temu mama nawet nie ciągnęła za szybko w stronę domu. 🙂
Niunia, ja też byłem wolny pies, ale jak się okazało zbyt wolny. Odłączałem się od grupy na długie godziny i w końcu wzięli mnie na smycz. Teraz spuszczają tylko jak są w pobliżu inne psy, bo wtedy wiadomo, że będę się bawił i nie ucieknę.
Ale właściwie mógłbym rozważyć wspólną ucieczkę z innym psem. 😉
Ilu autorów, tyle teorii-moja Emi jest z rasy agresywnej,a z charakteru ewidentna ciamajda,czasami wydaje mi się,że powinnam ją uzupełniać,ale nie w obroży i na smyczy.
Pomysł Bobika jest moim zdaniem chybiony!!BUNT!!
Na stare lata chce mi się robić coś zupełnie innego niż robiłam całe życie, a oprócz tego co robiłam, spadały na mnie takie łaski, jak:Koroniki szkolne, Kroniki Kół Zaonteresowań( żeglarstwo, jeździectwo,pływanie itp), dekoracje sal z okazji rocznic, akademii, ślubów,balów sylwetrowych itp.Zbuntowłam się.Proszę o inny przydział.
Mogę zagrać na flecie prostym, albo w szachy, albo…komisarza?
Małgonia jest utalentowana, młoda, precyzyjna.
Nie,żebym Ją chciała wrobić, ale może się ulituje?:mad:
**
Doro, a tośmy się minęły, bo ja dzisiaj kiełki i naczczo!:smile:
PA
kurcze jak to Wasze FBI działa , tylko niektóre youtuby wycina mi , napisz mi chociaż co to za piosenka była , a ode mnie staroć pasujący do Twojej pogody
http://www.youtube.com/watch?v=rmCpOKtN8ME&feature=related
Bobiku
ja tam nigdzie nie odlatuje , ja wiem ,że tak jak z Moją to z nikim nie będę miala , nawet w raju tak dobrze nie ma
Czy zapomniałeś ,że Monika dziś świetuje , a my chyba z nią też powinniśmy wybrać się i na paradę i na piknik , no więc pakujemy koszyk i w drogę 😀
niunia, to byl Bobby Hebb z „Sunny”, ponizej link do Wiki
http://en.wikipedia.org/wiki/Bobby_Hebb
piosenka z 1966 r.
Moze to nowa „Zelazna Kurtyna”?
Babka na flecie jest do zaakceptowania. Pies na smyczy nie! I to nie pies sie buntuje ale ja. Smycz sluzy do obciazania raz jednej raz drugiej reki w ramach cwiczen codziennych i do udawania przed sasiadka, ze sie jej strasznie boje i tych tam przepisow miejskich.
PA, jakie tam piractwo… Dobry uczynek zrobiłeś i w świetle polskiego prawa – całkowicie legalny
Foma, zapraszam na Karaiby, na Tortuge, gdzie wlasciwe miejsce dla piratow jak my. 🙂 No, w zasadzie piratem bylem tylko ja. 🙂
Przy okazji i mnie uspokoiłeś Komisarzu, już myślałam,że popełniłam dzisiaj piractwo i to w Komisaricie, choć przyznaję że narozrabiać w Komisariacie to kusząca okazja.
Jak na Karaiby zapraszają, to ja też chcę być piratem! 😀 Czy zaisnstalowanie pirackiego programu komputerowego też daje uprawnienia do tej wycieczki?
Bobiku, jak najbardziej. 🙂 Czy sprawdziles, gdzie jest Tortuga?
O! Jakiś bunt na blogu! Tego jeszcze nie było, ale fatalistycznie przeczuwałem, że kiedyś będzie. 😉
Ale ze mną jak z dzieckiem – za rączkę, do baru i żeberka zamówić. 🙂 Jak Babka nie chce dekorować, to Babka nie będzie dekorować. Zamiast tego może zostać kelnerką i ordery roznosić. Druga możliwość to odpowiedzialna funkcja rękościskawki – ja przecież nie mogę przez cały wieczór stać na dwóch łapach i się witać, więc potrzebny mi na zastępstwo ktoś do rękościskania. Trzeci możliwy przydział to pogrywanie w gumki, tylko z politykami trzeba uważać, bo oni są w tym dobrzy. Proszę bardzo – do wyboru, do koloru. 🙂
Grania na flecie prostym nie będzie, bo to za proste. Gdybyś, Babko, grała na flecie skomplikowanym – aaa, to inna rozmowa. 😀
PA – pewnie, że sprawdziłem. Co więcej, uzyskałem nawet informację, że francuski gubernator Haiti postanowił ucywilizować pirackie, skłonne do burd i zaczepek bractwo poprzez import 1650 prostytutek, który to pomysł, o dziwo (że już nie powiem o dziwko), okazał się wypałem. Było to wprawdzie w XVII wieku i nie sądzę, żeby te panie jeszcze pracowały, ale podejrzewam, że cała miejscowa ludność to jakieś ich późne wnuki, bo tzw. uczciwa kobieta raczej by tam w swoim czasie stopy nie postawiła. 🙂
Oczywiście, najlepsze zakłady karne są właśnie na archipelagu karaibskim…
🙂 🙂 🙂
Dziękuje Ci Bobiku za zrozumienie !
Chętnie podejmę się się roli „rękościskawki” lub też „ściskorękawki” z czystego snobizmu, będzie co wspomninać, szczególnie jak pościskam politykom ze szczękościskiem. 😆
Idę zrobić sobie maseczkę ,zdrapać zmarszczki i zadbać o ręce.
Dobranoc wszystkim. 🙂
Foma, niektóre z nich będą ponoć wkrótce zamykać, zapewne w związku z Projektem Powszechnego Uszczęśliwienia Ludzkości Przez Lenistwo, autorstwa przedstawiciela zaprzyjaźnionego z ludzkością gatunku. Projekt ten wprawdzie w szeregowych komisariatach napotyka na niezwykle silny opór materii, ale na samej górze są mu o wiele bardziej przychylni. 🙂
Idę za chwilę śnić o mojej zaszczytnej roli, ale przypomnialo mi się coś z Kuby i taka anegdota, z czasów Nikity Chruszczowa:
Otóż na Kubie byl problem z nadmiarem prostytutek, a brakowało nauczycielek.
Nikita zaproponował wymianę kadr.
Fidel:ok.ale muszę porozmawiać z bratem -Raulem.
Raul do Fidela: oddzwonię po rozmowie z mamą.
Dzwoni po jakimś czasie i zawiadamia Fidela;
_Mama powiedziała,że nie pojedzie do Związku Radzieckiego!!
ps. a tak naprawdę bardzo się cieszę ,że po tylu latach Obama chce znieść embargo.Mam wiele sentymentu do Kubańczyków.
Babko, Tercet Egzotyczny to nie byli prawdziwi Kubanczycy!
PA
czy dolączenie do rodziny pirackiej pociaga za sobą konieczność zmiany ubarwienia 😉
Wando
tak , tak ja też protestuje przeciwko smyczy , precz ze smyczami , czy Kama chodzi na smyczy , mam nadzieję , że nie 😀
Moniko
pewnie Wy tam odpoczywacie po „ciężkim” dniu , nie wiem czy Genesh czytała o zdrowiu Prof. Hawkinga , wyjatkowy człowiek i wyjątkowy umysl , cóż powiedzieć cholernie żal
Bobik, te opowiesci o kobietach upadlych na Karaibach, majace obnizac entropie wyjetych spod prawa…. Coz, kobiety upadle i mety brytyjskie zbudowaly prosperujaca Australie.
Tortuga to byla prawie ostatnia faza piractwa na Karaibach, gdy po trzesieniu ziemii zatopiony zostal Port Royal na Jamajce. Ok. 1740-50 r. bylo juz po herbacie. Polecam „A general history of the robberies & murders of the most notorious pirates” popelniona pod pseudonimem Capt. Charlesa Johnsona przez Daniela Defoe i Holendra A.O. Exquemelina „The buccaneers of America” z poczatkow XIX w. A z tej pirackiej tradycji nic nie zostalo, o czym przekonalem sie na wlasne oczy na Jamajce.
Cholerka co też piraci szamają na śniadanko , ich kucharz nie jest chyba tak dobry jak ja , czyli dziś coś prostego
jajecznica na szynce posypana cebulką zieloną do tego grzanki oraz dzęm
do picia staly zestaw , choć może póżniej ktoś gdzieś jakąs butelkę rumu znajdzie
może ktoś jeszcze pamięta
http://www.youtube.com/watch?v=dTOW2iBkyPA
Moniko
Zosia i Matylda chyba to oglądaly , jak tam po „trudach „parady
http://www.youtube.com/watch?v=Wkzh9nYhh28&feature=PlayList&p=40F500D7E3A31E1D&index=0&playnext=1
biegnę szukać zielonego mam nadzieję ,że ktoś do mnie dołączy 😀
Niech będzie, jajecznica i butelka rumu dla wszystkich!
Skąpiec…. jedną butelczynę na tyle osób…
Dzień dobry 🙂 A, niech stracę, dorzucam drugą butelczynę rumu na śniadanie. A dla zeena jeszcze złotą rybkę – będzie mógł sam rozstrzygnąć, czy ją skonsumować na zagrychę, czy poprosić o więcej rumu. 😀
O tej porze nie wchłaniam żadnych rumów ani rybek. Ja tylko zwróciłem uwagę na skromność komisarza: u siebie w pracy ma nocną produkcję, a rano ludziom żałuje…
Rybka się przyda 😀
zeen, czyżbyś w ogóle nie śniadał? 😯
To bardzo niezdrowo. 🙄 Doktor Bobik zaleca zmianę trybu życia. 😉
A co jest z tą nocną produkcją rumu na Komisariacie? Jakoś to uszło mojej uwadze. Można prosić o szczegóły?
Trza by pogrzebać na komisariacie, tam było o nocnych produkcjach destylatów 😉
A na śniadanie i owszem: kawa…
Zeby produkować rum trzeba mieć trzcinę cukrową, a tę trzeba importować z Kuby lub Jamajki.
W zamierzchłych czasach na Kanię (czyli żniwa trzciny) skazywano na Kubie inaczej sie prowdzących,tj.chłopaków z plerezami i w dzinsach o szerokich nogawkach, przedtem im te nogawki rozpruwano i golono głowy, albo panie lekkej konduity( nie mylić z lekką kawalerią).
Potam w porcie Tanamo podstawiano wagony na te zbiory.
Wagony stały tygodniami,więc dla rozrywki organizowano kino na powietrzu.
Nie wiadomo zatem czy w Komisariacie są dostawy trzciny, chyba jeszcze nie przeorganizowano eksportu po zniesieniu embarga.
Heleno,
Buena Vista Social Club pomyliłaś z Tercetem Egzotycznym.
Tak się składa,że na Kubie była moja Rodzina i przyjaciele.
Ot, insynuacje…
🙂 🙂 🙂 🙂
Słoni się czepiają 😯
http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36001,6519864,Geje__niech_SLON_sypia_z_kim_chce_.html
Chyba w ramach zadośćuczynienia trzeba będzie zaprosić tego młodego trombacza na naszą Galę. Polonię Trutututę też mu możemy przyznać. 🙂
Słonie biedactwa, jak większość zwierzat zagrożonych niewolą zabiegają o populację, nie wiem czemu się ich czepiają.Koniecznie zaprosić!!
A kiedy gala , bo muszę chyba jeszcze Bobiku odbyć szkolenie?
Wernisazy kilka otwierałam , jak i zawodów konnych,ale nie wiem czy na tej Gali dostatecznie slinie będę ściskać rączki.
Uprzedzam,ze pań po rękach całować nie będę.
Mogę tylko wtrącać to słynne krakowskie:”całuję rączki”.
**
Mój przyjaciel rzeźbiarz z Bremy skonstruowal specjalną maszynę powitalną, może wypożyczę.Czasem się trudno było od niej uwolnić.
Ściskała i trzymała!Może nawet mam gdzieś fotkę.
Bardzo praktyczne urządzenie.
Kiedy Gala, to Helena ma wiedzieć. 🙂
Maszyna powitalna jest OK. Trzeba iść z duchem czasu, zaprzyjaźniać się z techniką i nowymi sposobami komunikacji. Możemy nawet jako symbola nowoczesności zaprosić jakiegoś internautę, który będzie siedział przed ekranem, oglądał pornosy i żłopał piwo.
To jakis skandal i prowokacja okreslonych sil, zeby przesylac do Zoo w Polsce jakiegos zboczenca-malolata. Co jeszcze? Moze po sloniu-pederascie doczekamy sie slonia-zoofila?
Na szczescie moja wlasna zoologoczna rodzina – panstwo Krysia i Krzys Robinowie sa jak najbardziej normalni i wszystko odbywa sie tu po bozemu. Wylom w suszonych robakach i quiche’u lojowo-robaczywo-ziarenkowym jest znaczny.
Dzis kiedy E. gramolila sie do taksowki aby pojechac dpo dentysty, Krzys wsciekle obserwowal ja z dachu garazu i mialam wrazenie, ze chcial jej przylozyc gdyby guzdrala sie za dlugo obok gniazda.
Dobra, jak jest sponsor i środki techniczne, to mogę siedzieć w necie, oglądać świerszczykowe strony i pić piwo za piwem. Rum odstąpię…
No to Komisarz ma już przydział. Tylko musi – wzorem Babki – przed Galą pilnie ćwiczyć, żeby nie było potem wstydu, że za mało piwa na godzinę przerabia, albo że pornola w sieci wystarczająco sprawnie znaleźć nie umie.
A rum trafi w dobre ręce zeena. 😀
O aferze poznanskiej nalezy bezzwlocznie powiadomic Redaktora Tomasza Terlikowskiego. To nie jest przypadek, ze Ninio trafil wlasnie do katolockiego kraju. Nie mieliby odwagi poslac zboczenca np. do Arabii Saudyjskiej, gdzie niewatpliwie zostalby wykastrowany i sciety na publicznym placu.
Trzeba to zribic jak najszybciej, bo Redaktor Terlikowski odgraza sie, ze zawiesi swoj blog z powodu niewybrednego i wscvieklego ataku jakiegos blogera, ktory malzonke Pana Redaktora nazwal „przenosna macica”, a zrobil to tak perfodnie, ze ani Pana Terlikowskiego, ani Pani Terlikowskiej nie wymienil z imienia i nazwiska, ale Pan Redaktor natychmiast rozpoznal wspomniana wyzej macice, jako nalezaca do jego wlasnie zony. .
Jesli Redaktor Igor Janke nie ublaga Redaktora Terlikowskiego aby pozostal w Salonie24, to moralna czystosc kazdego ogrodu zoologiocznego w Polsce bedzie zagrozona.
Byle internet był szybki i bez jakichś idiotycznych blokad. I żeby piwa nie zabrakło i było dobrze schłodzone…
Room ma być ciemny, żeby foma dobrze widział, a jego nie widzieli…
Czy foma jest kotem? 😯
I po co mu znowu szybki w internecie? 😯
Red. Terlikowski dał wrednym blogerom straszliwą broń do zbrukanych pornosami łap. Jak się to obleśne towarzycho dowie, że wystarczy użyć przenośnej macicy, żeby doprowadzić do zamknięcia blogu, może nam jednym zmasowanym atakiem macic całą prawicową publicystykę w sieci wykończyć. I z kogo będziemy się wtedy nabijać? Pozostanie chyba tylko z samych siebie się śmiać. 😯
Bobiku, tu Cię zaskoczę, jest 😀
Macice w dlon! Terlikowskich gon, gon, gon!
Czuję się tak zaskoczony, że chyba nawet Terlikowskiego nie jestem w stanie pogonić. 😯
– Kici, kici – zwrócił się Bobik, jak zwykle uprzejmie, do nieznacznie poruszającego końcem ogona Komisarza.
– Miau! -odpowiedział Komisarz z godnością i przeciągnął się, aż iskry poleciały z munduru, po czym łaskawie przyjął z łap Bobika spore, odrobinę tylko nadgryzione dzwonko jesiotra. 😆
– A piwo gdzie? – mruknął foma. – Miał i wypił, a?
Żyję, ale niestety wyłącznie pozablogowo 🙁 Sezon mnie dopadł 🙁
Miauczy foma „miau!”
Coś ty fomo miał?
„Miałem piwa odrobinkę,
ale nawet i tę krzynkę
Bobik mi zabrał.”
Westchnął foma „o!”
Co ci fomo, co?
„Śniła mi się beczka piwa,
we śnie była tak jak żywa,
lecz wszystko poooszło…”
Mruczy foma „iiii!
Ktoś tu sobie kpi!”
Zamknął ślepia i – cholera,
znów mu piwo ktoś zabiera,
znów mu się to śni! 😯
Trafia fomę szlag
piwa dalej brak!
Jak w warunkach tak szkodliwych
nastrój mieć nieupierdliwy?
Osz, cholera, fak…
Wpada foma w złość:
„dość już tego, dość!
Zaraz chcę tu mieć Okocim,
a nie gadki cioci-Kloci
i z jesiotra ość!”
Ja już dawno podejrzewałam, że foma jest kotem, obserwując jego skomplikowany stosunek do psów 😆
Cisza tu, a ja w najwiekszym przygnebieniu. Diabel mnie podkusil aby poczytac co ludzie mysla o sprawie Inki, ktora wyszla po odbyciu kary i ktora -jak nazwano to w GW -odarto z godnosci zamieszczajkac w jakims brukowcu jej nagie i polnagie (w biustonoszu i majtkach) zdjecia zrobione przez policje (?!) .
Otoz tak na oko 98% wpisujacych sie oburza sie, ze o jakiejkolwiek godnosci w ogole jest mowa, bo przeciez przestepczyni zadnej takiej nie ma.
Ma ja zygota, a nie ma jej zywy czlowiek. Jan Pawel II pewnie sie w grobie przewraca. Tyle „nauczania”.
Nie wiem, czy to diabeł podkusił, czy zwykły brak rozsądku. Kto to czyta komentarze pod tekstami w GW, poza skrajnymi masochistami? 🙄
A serio – to chyba nie jest żadna nowość, że Polacy wcale nie mówią jednym językiem. Niby posługują się tymi samymi pojęciami, ale całkiem inaczej je rozumieją. Albo i w ogóle nie rozumieją i nie odczuwają nawet takiej potrzeby. Dlatego zresztą zapewne różne podziały są tak głębokie i o dogadaniu się nie ma mowy.
Nic dodać nic ująć Bobiku.
Suchałam jednym uchem przedwczoraj o tej pani i lekko jestem zdziwiona, bo pań ochoczo pokazujących się w majtkch i biustonoszu na łamach prasy jest taki dostatek,że na nikim nie powinno to robić wrażenia.
Tak jak piszesz: dla jednych to odarcie z godności, a inne się odzierają same i ochoczo.
To nie jest głos babki ze stuletnim stażem, tylko głos sceptyka, mówiącego na pytanie:”co słychać”?:
„Zależy, gdzie się ucho przyłoży”
**
Heleno, nie tylko JP.II się w grobie przewraca, a może spokojnie zażywa snu wiecznego?
Nauk Rabinów też nie słuchają i nie tylko w Polsce. :mad:.
Tak, macie racje, gdybym na czas nie przypomniala sobie o Polityce a potem jej blogach w ogole przestalabym czytac polska prase, taka bylam nie tylko zdegustowana ale jakos przykro zawiedziona komentarzami pod ciekawymi czesto tekstami. No ale to juz wiemy.
Dzis kolejny piekny dzien, siedze sobie we front yardzie (brr…) ale to przeciez nie ogrodek, tylko kawalek nieogrodzonego trawnika i kawalek zagonka, na ktorym dosc nieuporzadkowanie rosna sobie szlachetne kwiatki sadzone reka meza oraz zupelnie nieszlachetne chwasty zaniedbane reka moja. Dzis przyszla kryska na te chwasty.
Tyle, ze to bardzo przyjemnie tak sobie leniwie je wyrywac kiedy obok siedzi Kama i bez ruchu przez godzine obserwuje sasiedzka wiewiorke, a wsrod rozlozystych galezi debu uwija sie roznorodne ptactwo. Dzis po raz pierwszy slyszalam takiego, ktory wydaje dzwieki jak milo bulgocaca woda takie delikatne pluumblum 🙂 ale nie moglam go wypatrzyc.
No i jest tak cieplo, jak w polskim czerwcu, wiec dzis czas na moj ulubiony kompot rabarbarowy i to oznacza poczatek wakacji. Potem juz tylko przetrwac upaly! 🙂
To rzeczywiscie skrajny masochizm czytac te komentarze, absolutnie zle dzialajacy na psychike. Do tego jak sie przeczyta te dwa trzy pierwsze komentarze, to ludzie inaczej myslacy sie nie dopisza, czujac ze odleglosc miedzy nimi a tymi pierwszymi jest za ogromna, zeby mialo to jakis sens.
Bylam bardzo zajeta przez ostatnie dwa dni, i nie mialam czasu napisac sprawozdania dla niemasochistow z naszej corocznej miejskiej parady w Concord z okazji 234 rocznicy pierwszej bitwy od ktorej zaczela sie Rewolucja Amerykanska. Pogoda byla dobra, sloneczna i troche chlodna i mimo porannej angielskiej mgly i wczesniejszej prognozy nie stalismy w deszczu na skrzyzowaniu Main Street z Walden Street, posrod tlumu ludzi pijacych kawe i jedzacych kanapki, zabawiajacych dzieci w wozkach i na rowerkach, albo siedzacych na skladanych krzeselkach wzdluz calej Main Street (strona slneczna zapelnika sie ludzmi wczesniej od cienistej). Parada zaczela sie od przejazdu policjantow z Concord i pobliskich miast na motocyklach. Po nich pojawily sie dwie armaty z czasow rewolucji ciagniete na lawecie przez konie, otoczone przez czlonkow Niezaleznej Artylerii Concordzkiej tez konno (Babce by ten widoczek przypadl do gustu, potem glaskalismy te konie, gdy odpoczywaly pojadajac trawe w parku). Pomachalismy Johnowi, ktory w innym swoim wcieleniu jest znajomym strazakiem. Potem pojawila sie flaga Massachusetts i flaga amerykanska, a nastepnie naprawde zrobilo sie kolorowo – przeszli „kolonisci amerykanscy” grajac na bebnach i piszczalkach (czlonkowie ochotniczych oddzialow zwanych tutaj Minutemen – bo mieli byc gotowi do obrony przed brytyjskimi zolnierzami w minute). Potem przeszli weterani II wojny swiatowej, przejechal bryczka specjalnie uhonorowany w tym roku mieszkaniec miasta (dlugoletni nauczyciel w tutejszych szkolach), i znowu nastepny oddzial Minutmen z piszczalkami i bebnami, a wszyscy czlonkowie wygladali jakby wyszli prosto z filmu historycznego o czasach rewolucji. Za nimi szli marynarze okretu marynarki wojennej nazwanego na czesc naszego miasta (przylatuja co roku specjalnie na te uroczystosci). Za nimi przeszli konsul generalny w Bostonie rzadu Jej Krolewskiej Mosci z flaga brytyjska i przedstawiciel Kanady z flaga kanadyjska (przy oklaskach tlumu). Za nimi Corki i Synowie Rewolucji Amerykanskiej (oczywiscie weile pokolen pozniej), tez w odpowiednich strojach. Za nimi znowu nastepny oddzial Minutemen, a z nimi kobiety i male dzieci – wszyscy takze ubrani wszyscy w stroje z epoki. Tym razem Minutemen nie tylko grali pieknie Yanki-Doodle na pszczalkach, ale tez spiewali. Szli i szli chyba z 10 mnut, tylu ich bylo. Potem wzruszajaca grupa Indian w tradycyjnych strojach ze skory, z piorkami we wlosach – a czesc tych wlosow byla… blond, bo sa owocem mieszanych malzenstw. (Concord na poczatku swego istnienia nazywalo sie Musketaquad, ale po pokojowym zakupie ziemi od miejscowego plemienia indianskiego nazwalo sie obecna nazwa, zeby uczcic fakt, ze ziemia nie zostala zabrana sila, a uczciwie zakupiona i oddana wedlug zapisanej ugody miedzy angielskimi osadnikami i Indianami.) Potem szli przedstawiciele naszych muzeow – Muzeum Alcottow, Muzeum Emersona, Instytutu Thoreau – a wszyscy ubrani w stroje z czasow Transcendentalistow – panowie w dlugich plaszczach i cylindrach, panie w szrokich kloszowych sukniach (ale bez gorsetow, bo transcendentalistki ich nie uznawaly). Parade zakonczyli prawdziwi szkoccy kobziarze. A wlasciwie parada wcale sie nie zakonczyla, tylko wszyscy poszli za nimi do parku, na most (North Bridge), gdzie kiedys odbyla sie pierwsz bitwa, od ktorej zaczela sie Rewolucja. Tam wiele razy wystrzelono z zabytkowych armat, odspiewano razem z konsulem brytyjskim God Save the Queen, polozono kwiaty na pieknie zadbanym grobie zolnierzy brytyjskich sprzed 234 lat, i dopiero potem zaspiewano razem hymn amerykanski. po czym wszyscy radosnie na rowerach, wozkach dzieciecych i inwalidzkich oraz pieszo wrocili do srodka miasta, i dopiero tam rozeszli sie do domow.
A tu pare zdjec z naszej lokalnej gazety
http://media.townonline.com/concord/slideshow/pats09/index.html
Oto moje krotkie sprawozdanie dla zdecydowanych niemasochistow, lub tych ktorzy do niemasochizmu aspiruja. 🙂
Moniko, zaczynam lubic parady!
A ja zawsze parady kochalam! Dzieki, Moniko! Jakbym tam byla! Fajnie jest byc czescia tak historycznego miasta. I miec korzenie na miejscu.
Wyskocze po croissanty na rano i zaraz wracam.
Wando, Heleno, zalowalam, ze Was i wszystkich pozostalych na te parade nie moglam po prostu wziac, a tu jeszcze wczoraj cos pilnego mi sie zwalilo na glowe i nie od razu moglam wszystko opisac. Parada jest taka skromna, i zwykla, i pelna radosci. Nikt nie przemawia (oprocz doslownie paru slow), wszyscy sie ciesza wiosna i tym, co sie stalo 19 kwietnia tyle juz lat temu, i miejscami, ktore mijamy codziennie, a ktore cos znacza. Mnie najbardziej utkwila w pamieci dziewczynka moze czternastoletnia, w muzulmanskiej chuscie na glowie, a na niej w trojgraniastym kapeluszu, i w stroju chlopca z konca XVIII wieku. Szla posrod tak samo ubranych rowiesnikow i rowiesniczek tylko bez chusty) – i wyrazala tyle sama swoja obecnoscia. Nie mowiac o wielu ciemnych twarzach wsrod Minutemen (and Women). I oczywiscie – wsrod tlumu. 🙂
No to ja się mogę przyznać, że parad nie znoszę, choć historyczność miast sobie cenię. 😉 Bo w paradach zbiegają się dwie rzeczy, z którymi zawsze mi trudno dojść do ładu – mundury i tłum.
Tak że wolałem zdecydowanie przeczytać sprawozdanie Moniki niż osobiście uczestniczyć. Ale cieszę się, że wszyscy w Concord byli zadowoleni. 🙂
Bobiku, to dlatego, ze jestes skrzywiony doswiadczeniami historycznymi, ktore Ci w udziale przypadly. Na tej paradzie nie ma tak naprawde mundurow, tylko ubrania cywili z epoki! Bo to nie byla armia regularna, tylko zbuntowani zwykli ludzie – i jak ida w ulicach w skromnych strojach farmerow, to wtedy sie widzi, ze o co innego chodzi. Ale to zwyczajna ludzka rzecz, ze widzisz swiat przez pryzmat swoich osobistych doswiadczen, i doswiadczen polskich (i niemieckich?). A co do tlumu, to sa to idace razem rodziny wielopokoleniowe, i wszyscy ida po swojemu – bo Amerykanie to za duzi indywidualisci, zeby maszerowac w noge i z transparentem. A reszta to pikniki na trawie. 🙂
Wszystko jedno. Cokolwiek powyżej 20 osób, niezależnie od szyku, w jakim się ustawią, to dla mnie już tłum. 😉
Ale nie sądzę, żeby moja niechęć do parad była kwestią skrzywienia historycznego, już prędzej chodzi o jakieś skrzywienie osobowości. 🙂 Mam w ogóle jakiś odruch niechęci do wszelkich ceremoniałów, chociaż doceniam ich wizualną urodę. To znaczy, doceniam na rozum, a coś w brzuchu mówi „eee tam!”. Nawet jak to chodzi o ceremoniały koronacyjne czy herbaciane. 🙄
Moniko, dzieki za ten fragment historyczn.Jeśli o mnie chodzi, to lubiłabym oglądać taka paradę jednak na ekranie, bo panicznie boję się tłumów, nawet przyjaznych.
W dzieciństwie lubiłam oglądać defiladę Marynarki Wojennej na Święto Morza, bo mieszkałam na ul,Swiętojańskiej w Gdyni.
Zawsze się też wsród defilujących trafil jakiś znajomy, rzucaliśmy wtedy z okna kwiatki.
Później zaś było tak,że szef orkiestry (pracujacy ponadto w Szkole Muzycznej z moją siostrą) buławą dawał sygnał orkiestrze, tuż pod naszym oknem ona „hukała puzonem” i posyłał nam miłe pozdrowienia.
Mam wyraźną słabość do orkiestr dętych i raz nawet udało mi się być na wspaniałym koncercie w Teatrze Muz.połączonych orkiestr z kilku krajów.
Rozumiem więc dzieci Twoje Moniko i te inne,dla nich
to rzeczywiście przeżycie.
Dobranoc Wszystkim. 🙂
Jesteś lepszy, niż ja Bobiku, conajmniej o 50%, bo dla mnie 10 osób to już tłum nie do opanowania.
Nawet przy biesiadowaniu. Lubię kameralnie.:lol:
O, Bobiku, to ciekawe aspekty Twego mlodego przeciez zycia. Ceremonie herbaciana i koronacyjna juz zdazyles zaliczyc? 🙂 A laczenie sie ludzi w grupy od czasu do czasu nie jest niczym zlym, czasem nawet dobre rzeczy tez z tego wynikly, nawet jesli cos w Twoim brzuchu mowi „eee, tam”. Na przyklad bez laczacych sie w grupki sufrazystek Twoja Mama nie mialaby prawa glosowac, wiec dobrze, ze byly takie, co nie baly sie tlumow. 🙂
Ja tez nie mialam na mysli parad wosjkowych, ktorych nie znosze i ktore mnie serdecznie nudza, tylko take z udzialem ludzi: Easter Parade, New Year’s Day Parade, Gay Pride Parade St. Patrick’s Day Parade, nawet Pulaski Day Parade – te ostatnia najmniej, bo jesienna, zawsze lalo jak z cebra i trzeslam z zimna sie na trybunie dla prasy i nie moglam wyjsc az do konca, bo sluzbowe sumienie mi nie pozwalalo.
Takie parady jak opisala Monika – wrecz uwielbiam i zawsze z entuzjazmem witam kolejna lawete, kolejna orkiestre, kolejna krolowa pieknosci na tronie czy kolejna szkole.
Wiec wyobrazam sobie, ze ta w Concordzie byla cudna.
Wiele godzin pozniej, a ja wciaz jestem przygnebiona i nie moge przestac o tym myslec.
Zagladam czasami do wpisow czytelnikow, bo jestem autentycznie ciekawa co ludzie mysla o tym czy tamtym.
Ale tego co zobaczylam, zwyczajnie nie oczekiwalam. Moglam sie spodziewac, ze czesc wpisow bedzie typu ” a co z godnoscia ofiary” i temu podobne przewidywalne odzywki. Ale ta jednomyslnosc w potepieniu GW, ze widzi tu jakis problem, mnie zamurowala. Jakby nikt nie dostrzegl; straszliwej i jedynie autentycznej pornografii w opisanym zdarzeniu – kobiete w niewiadomow jakim celu rozbieraja w wiezieniu8 czy na policji. fotografuja, a potem udostepniaja te rzeczy prasie i znajduje sie jakis redaktor, ktory gotow jest to w swej gazecie zamiescic. I nawet liczne kobiety, ktore sie wpisaly, nie widzialy zadnego w tym problemu. O, siostry….
„Polski” papiez zdarl sobie gardlo mowiac o niezbywalnych prawach czlwoieka, o godnosci jednostki ludzkiej – mowil w proznie, Z Jego nauczania, z dziela Jego zycia zostaly pomniki i wadowickie kremowki. Masa ludzka jest taka jak sie objawila pod tym artykulem.
Heleno, a jakie są dowody,że wymieniona fotka byla robiona na Policji, czy też w więzieniu?
Nie ufam takim relacjom.
Polacy lubiący rozgłos,już dawno zrozumieli,że można sprzedać własny wizerunek za niezłe pieniądze.
**
Jeżeli ktoś myślał,że „Polski” papież zmieni mentalność naszego Narodu w czasie swojego pontyfikatu, to pogratulować optymistycznego spojrzenia.
***
Nie mam nic przeciwko masie w …kremówkach!! 😆
Heleno, ludzie, ktorzy to pisza nie wiedza nawet co slowo godnosc znaczy. W ogole przez rozne zawiklania historyczne, i przez naduzywanie wielkich slow na transparentach i w kazaniach, zrobila sie zupelna pustka wartosci, zwlaszcza, ze okres po 89 roku przypadl na epoke post-modernizmu, juz na Zachodzie przechodzaca, ale w Polsce jeszcze niezle pokutujaca. A te kazania Papieza o prawach czlowieka i godnosci jednostki ludzkiej zawezono do konkretnej sytuacji politycznej. To byla druga, ta gorsza strona nauczenia sie czytania miedzy wierszami za minionego okresu, ktore tak bawilo, kedy to czy tamto udalo sie w tekscie przemycic. Teraz bardzo trudno jakos te nawyki porzucic – i to jest ten cynizm, o ktorym kiedys pisalas, ze Cie razi wsrod polskiego vox populi. Do tego taki cynizm, oprocz tego, ze przygnebiajacy, i do tego ostanio mniej modny, jest takze okropnie, przerazliwie nudny. Wszystko mozna zredukowac do tego, ze jesli ktos cos robi to dla korzysci…
Masz, niestety, racje, Moniko. „Wartosci” to sa takie piekne slowka do kazan i wiecow, i do lupienia nimi przeciwnikow politycznych. A „godnosc osoby ludzkiej”, to zeby nie prowadzic badan naukowych i sztucznego zaplodniania. 🙁
Dokladnie tak. 🙁 Ale po stwierdzeniu tego smutnego faktu, zeby nie wpasc w depresje, mozna pomyslec o tym, ze gdzie indziej ludzie zajmuja sie nowymi, ciekawymi rzeczami. Moze jak zrobia sie na tyle modne, ze sie o nich i u nas w koncu uslyszy, to zacznie sie cos troche zmieniac? Bo w nadazaniu za roznymi modami, chocby powierzchownie, ale jednak, jestesmy calkiem dobrzy.
A poza tym przeciez Krzys i Krysia R. maja miec piskleta. 🙂
I jeszcze jedno – odczuwanie dyskomfortu w swiecie niedobrze urzadzonym (albo w mikroswiecie niedobrze urzadzonym) nie jest naprawde powodem do smutku. Lepiej miec ten dyskomfort, niz sie przystosowac, i nie czuc go w ogole. Przez ten dyskomfort w koncu jednak duzo rzeczy sie zmienilo, z czkawka, z nawrotami okropnosci, ale jednak.
To powiem na zakonczenie, ze nasze ptaszeta pozeraja robaki i ten quiche z loju z dodatkami w OKAMGNIENIU.
Najbardziej im smakuja suszone robale. Dzis dokladalam im dwa razy za dsnia i trzeci raz juz poznym wieczorem – na sniadanie. Wode tez zmieniam. Musza jutro znalezc wieksze naczynie, bo one w niej tez sie kapia – znalazlam piorko.
Ale zaczynam juz troche jedzenie reglamentowac, bo bede musiala za chwile znow jechac taksowka do centrum ogrodniczego – tylko tam te robaki sprzedaja. Nie sadzilam, ze nasze wyzywienie bedzie sie cieszylo takim sukcesem.
Okazalo sie, ze o gniezdzie wiedza juz chinscy studenci, mieszkajacy za sciana od E. Widzieli rudzika dzioboacego w donicy i jak prysnal pod ten bluszcz zwisajacy z donicy. Tez sie strasznie ciesza.
Pewnie, że trzeba trochę reglamentować, bo się bractwo zanadto rozleniwi i potem nie będzie nawet wiedziało, gdzie tych roboli szukać. A przy pisklętach potrzeby będą niemal nieograniczone.
Ze wszelkiego rodzaju paradami (do których zaliczyłbym również takie historie jak pochody karnawałowe w Niemczech) to jest po prostu tak, jak to napisał i narysował Mrożek w „Polsce w obrazach”. Jeden Polak lubi się stowarzyszać, a drugi nie. 🙂 Nie mam, niestety, obrazka pod ręką i nie mogę zeskanować, ale zaręczam, że był bardzo zabawny. Ja należę do tych, co powyżej iluś tam osób nie lubią, ale w słusznych sprawach się stowarzyszałem, chociaż zawsze z pewnym wewnętrznym przezwyciężeniem.
A podłość i głupota w sieci (i nie tylko) – no cóż, nie twierdzę, że należy to przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza i nigdy nie reagować, tylko że właśnie w takich przypadkach, kiedy najwyraźniej mówi się innymi językami i żaden sensowny dialog nie jest możliwy, trudno o taką reakcję, która miałaby jakiekolwiek praktyczne skutki, poza upuszczeniem sobie pary. Smutne, ale realistyczne.
Bobiku, ja tez nie lubie sie stowarzyszac i unikam tlumow i duzych grup jak moge. Nawet podrozuje po sezonie.
Co mnie boli, kiedy czytalam komentarze pod artykulami w pismach poloskich, nawet tych dla wyksztalciuchow to czesty brak litosci i wspolczocia, a gotowosc dokopania i jakies insynuacje, ze na nieszczescie sie samemu w jakis sposob sobie zasluzylo. Taka brutalnosc sadow. No ale, spoleczenstwo mam nadzieje zlagodnieje z czasem.
Obawiam sie, ze ptaszeta Heleny beda wkrotce domagac sie bazantow i kawioru zamiast suchych robali.
A teraz ide ratowac moja noge solami i kapiela. Nagle spuchla mi w kostce, a przeciez urazone zostalo kolano…Wrrr… ile to jeszcze potrwa…
Dzień dobry.
Woda gotowa, a teraz spróbuje choc trochę poczytać do tyłu, o czym była mowa. U nas coś internet się biesi. Dopiero wieczorem był dostępny, ale młodsza siedziała przed monitorem a starsza zajęła się walką ze stertą świeżo upranych ciuchów 🙁
Amigo
dzieki zaspalam , Moja na dwa dni znowu mnie zostawiła auuuuuuu , czy toś przygarnie zrozpaczonego i nie glaskanego psa z charakterem
wczoraj rumu nie skosztowalam , nie wiem czy Bobik gdzieś dla mnie odlał ociupinkę
na sniadanko placuszki z jablkami z cukrem i bita śmietaną dla smakoszy ,
ja idę szukać tego rumu bo wierzę ze Bobik dla mnie schował , może prześpię nieobecnośc Mojej
Babko, specjalnie dla Ciebie : 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=C76qz-Nq82M
Panno Kota, piękne te obrazy Maugi. 🙂
Heleno, moje ukłony dla państwa Robinów. Niech im apetyt służy. 😀
Moniko, bardzo zazdroszczę Ci tej parady. Wielka szkoda, że mogłem obejrzeć tylko pierwsze 3 zdjęcia , dalej się zacieło. Może później spróbuję jeszcze raz.
Wando, moja uwielbia kompot rabarbarowy. Moze u nas też niedługo rabarbar wyrośnie. Czas szybko leci.
Niuniu, ze mnie też wolny pies, ale coś gadają, że niedługo się skończy. Bo nielubię wilczura z naprzeciwka. 👿 Wczoraj też rzuciłem sie z ujadaniem w jego kierunku, aż moja mnie odciagneła. Coś tam mruknęła, że niby tamten mógłby mi łep odgryźć. 🙄 Cóż za pomysł!!!!!! Skoro ugryzłem w nos (lekko bo miało byc tylko ostrzegawczo) wielkiego kudłacza z drugiej klatki, to i z tym jakos dam radę. Niech wie, że na tym terenie rzadzi Amigo . A do klatki nie można podejść bez mojego pozwolenia. (Pozwolenie?! Niedoczekanie )
Moja strasznie się smiała z waszych pomysłów na menu bałtyckie 😀
Dzień dobry rannym ptaszkom i pieskom. 🙂 Ja dziś też ranny, znaczy ranę w duszy mam, bo skończyły się czasy rozprzężenia, trza się zebrać w sobie i zacząć ruszać w teren. 🙁
Amigo, zaczynam się trochę o Ciebie martwić. Nie mówię, żebyś był ciamajdą i dawał sobie w kaszę dmuchać, ale jak będziesz zbyt bojowy, narobisz w przyszłości kłopotów sobie i Twojej. Okres ochronny Ci się skończy i wtedy rzeczywiście któregoś dnia ktoś Ci łeb odgryzie. Chyba przydałyby Ci się chociaż ze 2-3 miesiące psiej szkoły, żeby Ci socjalizacja poszła w dobrym kierunku. Nie mówię nawet o tych wszystkich siad! leżeć! łapę!, tylko o nauczeniu się pokojowego współżycia z innymi psami. Jak Twoja Ci coś takiego zaproponuje, to się nie opieraj, bo naprawdę będziesz miał z tego i korzyści, i trochę zabawy. Słowo honoru doświadczonego szczeniaka! 🙂
Czolem.
Nasz media rozpuisuja sie o czarnym labradorze imieniem Toby, ktory dostal od policji piekny dyplom za odwage i poswiecenie, bo pogonil wlamywaczy, ktorzy przyszli obrabowac jego dom. Gonil ich az do skutku, dostal cztery rany klute nozem (jedna przez pluca), ale dogonil i przytrzymal jednego az do przybycia policji. Podobno krew z niego tryskala jak fontanna, ale juz jest wyleczony.
Reporter tv ktory robil z nim wywiad, powiedzial na zakonczenie: Toby, czy moge Ci uscisnac lape? Toby chcial poczatkowo sie wykrecic, ale przy drugim ponagleniu, lape podal. Wygladal mi na troche zblazowanego.
Ciekawy przypadek. Dotychczas slyszalem tylko o tych labradorach, ktore zlodzieja w domu witaly ozywionym merdaniem ogona i wskazywaniem w ktorej szufladzie sa srebrne lyzeczki, a w ktorej zlota bizuteria.
Reczywiście, jak na labradora to niezwykły wyczyn. Ale może to wszystko przez to zblazowanie? Chciał facet wreszcie raz poczuć, że naprawdę żyje. 🙂
Ale co by się nie rzekło – dzielny pies! 🙂
Lecę w teren. Bawcie się dobrze!
Niniu bardzo dziękuje,za orkiestry dęte, zwlaszcza,ze tekst nie omija babci i dziadka.A co z Twoją, bo nawet telefonu nie odbiera?:mad:
*
Króliku moja noga tez puchła w kostce, mimo,ze byla zlamana tuz pod kolanem.Natychmiast zastrzyki przeciwzakrzepowe, a jak nie msz to chociaż Acard.
Polepszenia życzę.
***
Bobik ma rację,ze dokarmianie ptaków w ndmiarze spowoduje,ze małe nie beda umiały szukać sobei pozywienia.Lepije chyba te robale rozsypywac im w pobliżu,a stopniowo coraz dalej od gniazda, bo wychowa się życiowe kalectwo.
*Amigo pozdrowienia dla Ciebie i Twoich artystek! 🙂
Male w gniezdzie, jak sie wykluja z pomoca Allaha, to nie szukaja sobie same pozywienia, jesli sie znam na ornitologii?
Na wybetonowanym podworku- parkingu nie moge zreszta rozsypywac robakow, bo jeszcze by mi Mordka sie zakrztusil piskleciem. Juz nie ta kondycja, niestety, kiedy znosil sporawe szczury i wiewiorki.
Dalam pol godziny temu dokladke, juz zjedzona.
W tym tempie Panstwo R. chyba mnie z torbami puszcza.
Skonczyly mi sie amerykanskie tanie papierosy i poszlam po paczke do malego hinduskiego sklepiku obok, gdzie Bobik kiedys o polnocy zdolal tryumfalnie zakupic butelke wytwornego wina. Wchodze, a tam – puste polki, nie ma nie tylko papierosow, ale wielu innych towarow, ktore tam zawsze byly.
Pytam co sie stalo. – Kryzys – odpowiada wlasciciel, starszy pan. – Nie mam za co kupic nowego towaru.
Pytam czy to znaczy, ze sklep sie zamknie. – Nie wiem – odpowiada.
Przeciez tak nie ma prawa byc!
Przewciez od pracuje od switu do polnocy 7 dni w tygodniu!
Bobiku, ja żyję bardzo pokojowo z wszystkimi psami i ludźmi w okolicy. Z wyjątkiem tego wilczura z naprzeciwka. Gdy tu przybyłem, wciąż na mnie ujadał przez drzwi wiec teraz mu się odwdzieczam tym samym. Kudłaczowi nie dałem wejść do klatki, ale sobie z nim ganiam po podwórku. Bardzo się lubimy. Jedyne co, to bronię dojścia do domu. Moja zapowiedziała mi juz kilka dni temu trening, o którym piszesz, bo bardzo sie boi o mój łeb i siebie przy okazji, a najbardziej o młodszą. Poważnie rozważa, czy gdyby mi nie przeszło, puszczac ja samą ze mną na podwórko. Przecież ten wilczur też wychodzi na spacerki….
A propos labradorów…. W sasiedniej klatce mieszka i labrador. Wolno nam tylko się obwachiwać i merdać do siebie ogonkami bo on cieżki i wielki w stosunku do mnie i boja sie, że mnie stratuje. Mieszka też i wielki Heros. Super łagodny, też wielki niby wilczur, ale stary i z nim sobie zawsze się witamy na podwórku, troszkę ganiam dokoła niego, pomerdamy sobie ogonkami, potykamy noskami, ale z labradorem nie lubią się na śmierć i życie. Trzeba je prowadzać szerokim łukiem. Chyba tak jest, jak u ludzi- jednych lubimy, a drudzy nas drażnią.Ja nie lubię wilczura….
Heleno, to bardzo smutne. 🙁 🙁 🙁
Nie chcę wyjść na rasistę, ale ja też największe problemy (i najczęściej) miewam z wilczurami. Wiem, że to nie ich wina, tylko przehodowania w określonym kierunku, ale fakt jest faktem – strasznie się trudno z nimi dogadać. 🙁
Faktem też jest, że przy pomocy odpowiedniego treningu można się nauczyć nie reagować na innych psów, zwłaszcza jak się idzie razem z pańciusiostwem. Szalenie to ułatwia życie wszystkim zainteresowanym stronom i bardzo polecam. 🙂
W sprawie ptactwa nie chodziło mi o pisklęta, tylko o Starych. Kantyna kantyną, ale powinni też obczaić różne miejsca, gdzie robali można zastać podczas drzemki, na razie żeby się nienaturalnie nie rozleniwiać, a potem żeby te tajne miejsca przychówkowi ewentualnie pokazać (choć tu nie wiem dokładnie jak jest u państwa Robinów, bo jedni ptacy pokazują, a inni po osiągnięciu przez pisklęta pełnoletniości już się nimi nie interesują).
A hinduski sklepik… mój Boże! Żebym to ja tyle tysięcy w jakiejkolwiek walucie miał, ile razy powtarzałem, że świat jest źle urządzony. 🙁 Co z tego, że ktoś pracuje (bądź jest gotów pracować) jak dziki osioł? Co z tego, że całe życie był porządnym, uczciwym człowiekiem, który nawet prędkości nie przekroczył i papierka w niedozwolonym miejscu nie rzucił? Co z tego, że się starał, nie liczył na państwo, podnosił kwalifikacje, oszczędzał, inwestował i rozwijał wszelkie kapitalistyczne cnoty? Dziś coraz więcej takich ludzi ląduje na śmietniku historii – okazuje się, że są zupełnie niepotrzebni i bez szans na teraźniejszość lub przyszłość, ba, nawet od swojej chwalebnej przeszłości superpracusiów nie bardzo kupony mogą odciąć, bo co tam jeszcze było, zostało przez kryzys pożarte.
W świecie, w którym cwaniactwo, bezczelność i układy liczą się wiele bardziej niż solidna praca, etyka protestancka powinna siebie samą zamknąć do lamusa albo ogłosić upadłość. Może się wtedy zjawi nowy Weber, który na nowo zdefiniuje ducha kapitalizmu, bez owijania w bawełnę i udawania, że dobrzy zostaną nagrodzeni. Żeby przynajmniej było wiadomo, czego się trzymać.
Heleno, to jest smutne, i tak nie powinno byc – ale to jest klasyczna ilustracja kryzysu z lat 30-tych, z ktorego teraz przerabiamy powtorke. Ekonomisci nazywaja to 'the vicious circle of falling demand’ – ludzie traca prace, albo boja sie utraty pracy i ogladaja kazdy grosz, zanim go wydadza. W sumie to dobra reakcja, i oszczedzanie jest indywidualnie dobrym nawykiem, ale w przypadku kryzysu, jak wszyscy sie tak zachowuja, to uderza to chocby w uczciwie pracujacych od switu do nocy wlascicieli malych sklepikow (a potem lawinowo, i w tych, ktorzy dostarczaja sprzedawanych tam produktow). W tym samym czasie banki wpadaja w ogromna ostroznosc przy udzielaniu pozyczek nawet uczciwym, ciezko pracujacym ludziom, jak wlasciciel sklepu, ktory z kolei traci potencjalnych klientow, takich jak Ty, bo widza puste polki i nie maja co kupic, skoro on nie moze dostac pozyczki na zapelnienie polek, wiec kolejny maly sklep bankrutuje, co podcina z kolei chec innych do wydawania pieniedzy widzac, jak trudna jest sytuacja. I tak sie robi Wielki Kryzys, ktory obrazuje, ze ekonomia ma rownie duzo wspolnego z matematyka, co z psychologia. Krugman pokazuje to samo w najnowszej ksiazce („Depression Economics”) uzywajac wielu podobnych przykladow. Mnie najbardziej utkwil w pamieci opis kryzysu w spoldzielni wymiany uslug opieki nad dziecmi posrod kilkudziesieciu rodzin w Waszyngtonie (baby-sitting co-op jakos brzmi krocej).
Amigo – rabarbarowy musi jeszcze poczekac – ja niedowidze bez okularow (i na odleglosc i na krotkosc 🙁 ) i to co pare dni temu wydawalo mi sie z daleka palkami rabarbaru wczoraj po blizszym zbadaniu okazalo sie kolorowym Swiss Chard a tego jeszcze nie wiem jak uzywac ze smakiem.=
Wando, ja to robie jak szpinak, tylko trzeba wyciac lodygi, bo sa gorzkie i twarde. Mozna tez dodawac do zup, na przyklad do minestrone. Samo jest rzeczywiscie malo atrakcyjne, ale bardzo zdrowe (jak wiele innych rzeczy, ale nie wszystkie – na przyklad jajka mialy byc niezdrowe, ale zostaly przywrocone do lask; ja i tak nigdy zreszta nie przestalam ich jesc).
Ale tu, w tym kraju, nie dostrzegam nawet ani cwaniactwa, ani bezczelnosci, ani ukladow. Rok temu bylo normalnie, az nagle okazalo sie, ze banki bankrutuja z powodu jakichs „toksycznych” pozyczek hipotecznych i musimy je wszyscy na gwalt ratowac i drukowac fure pieniedzy. Banki udzielaly od paryu lat pozyczek nawet 10-krotnie wiekszych niz roczny dochod rodziny, i keidy ja kupowalam swoje zapyziale mieszkanie mowy nie bylo o dostaniu pozyczki wyzszej niz trzy i pol moje roczne pensje. Reszte, trzeba bylo wplacic zywa gotowka (dzieki, Tatusiu za te 10 tysiecy dolarow!). A moja Pani Dochodzaca, ktorej legalny dochod wynosl 200 funtow na miesiac, bez zadnego problemu dostala pozyczke na 140 tysiecy (ktora splacila w ciagu kilkunastu lat, oszukujac system, bless her i zarabiajac na lokatorach, podczas kiedy sama mieszkala w mieszkaniu kwaterunkowym, ciezko subsydiowanym przez „Panstwo” czyli mnie.) . Inni nie byli tak zaradni i nagle sie okazalo, ze splacac nie moga. To czy te pie..one banki nie mogly zatrudnic jakiegos absolwenta czwartej klasy podstawowej, ktory by im wyliczyl, ze z 200 funtow dochodow miesiecznych nie sposob splacic 140 tysiecy w ciagu 13 lat?
Moniko, to błędne koło kryzysowe jak najbardziej istnieje, ale dla mnie to jest tylko jedna strona medalu. Oprócz tego można w ostatnich latach zaobserwować „odklejenie się” wkładanego w pracę wysiłku (i ryzyka) od jej efektów. Krótko mówiąc – rośnie armia ludzi niepotrzebnych, bo tych ludzi jest po prostu za dużo, wytężona praca nie zawsze popłaca, a dobrze ustawieni cwaniacy mają się świetnie (chyba każdy znajdzie przykład nawet w swoim otoczeniu, nie mówiąc już o wierchuszce finansowej czy politycznej). Czyli zasady w rodzaju „bądź pracowity, uczciwy i oszczędny” już żadną miarą nie gwarantują nawet minimum życiowego powodzenia. To było widać jeszcze przed kryzysem, ale póki on nie nadszedł, prawie nikt nie miał ochoty o tym gadać. Bo wychodzono z milczącego założenia, że na Zachodzie świat jest urządzony świetnie i jak wszyscy inni się dołączą i skorzystają z zachodnich recept, to nastanie era powszechnego dobrobytu i koniec historii.
Ale można ten kryzys wykorzystać do tego, żeby sobie wreszcie zakrzyknąć „guzik prawda, świat wcale nie jest urządzony dobrze!”. I ja korzystam. Inni, w tym nawet całkiem łebscy ludzie, na szczęście też. 😉
Banki zatrudnialy wysoko wyksztalconych specjalistow, ktorzy zredefiniowali co to jest stopien wysokiego ryzyka. Nagroda Nobla Stiglitza sprzed paru lat byla za analize decyzji rynkowych podejmowanych w sytuacji niejasnych i niepelnych informacji dla innwestorow (czyli w sytuacji wystepujacej realnie, a nie w widealizowanych modelach), i jego prace zawieraly ostrzezenie, ze banki inwestujace w skomplikowane instrumenty finansowe, same nie wiedzialy, co czynia. Uwierzyly tez, ze pozyczki takie, jak dla pani Dochodzacej nagle byly mniej ryzykowne, gdy sie je odpowiednio zmieszalo i polaczylo w pakiety z pozyczkami tradycyjnymi, idzielanymi wedlug tradycyjnych zasad (trzy i pol roczne pensje, przeswietlanie historii kredytowej, prawdopodobienstwo utraty dochodow w przyszlosci itp.).
Heleno, tu juz pisalam dawniej, ze pierwszy kredyt na samochod bez ktorego po okolicy Dallas nie sposob sie bylo poruszac dostalismy na …dyplom phd mojego meza… no i na jego pensje tez ale potrzebowali dodatkowego zabezpieczenia…
rowniez zasada 3 pensji obowiazywala i na dodatek pani z banku (!) doradzila nam nie brac wszystkiego co mozemy, bo mamy dziecko kilka lat przed studiami i nie zdazylismy na nie nazbierac wystarczajacych funduszy i drugie dziecko itd…. i bardzo jej jestem do dzis wdzieczna.
A tu ogladalam niedawno program o studentce i jej mezu „in between jobs” ktorzy dostali kredyt na 300tys i na tzw zmienny procent. Ci sie jakos nieglupio wybronili ale nie wszyscy mieli takie jak oni szczescie!
Bobiku, ja tez korzystam, zeby twierdzic, ze swiat (w tym swiat gospodarczy, a co za tym idzie – spoleczny) nie jest dobrze urzadzony. Zdaje sie, ze juz sie kiedys w celach protestowania przeciwko takiemu urzadzeniu i checi do krytykowania stanu zastanego umawialismi na barykade. 🙂
A tu wiersz na ten temat (poeci maja prawo wtracac sie we wszystko – to czesc programu „poetic justice” 🙂 ):
http://writersalmanac.publicradio.org/
Moniko – poczatek mi przypomina:
murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania….
Heleno, nie dostrzegasz cwaniactwa, opisując równocześnie jak Pani Dochodząca w cwaniacki sposób spłaciła kredyt, podczas kiedy naiwni i uczciwi spłacić go nie będą w stanie? 😯 A czy działalność banków nie była aby cwaniactwem na wielką skalę? A dochody, które przez wiele lat uzyskiwali ludzie w City – czy stąd się brały, że tak ponad siły biedacy harowali, czy też stąd, że jak ktoś się wkręcił i był odpowiednio ustawiony,to kasa leciała sama? Czytałem niedawno wywiad z takim facetem (Anglikiem), który swoją ex-pracę opisywał w gruncie rzeczy jako ciąg balang i zbieranie kokosów, a swojego nagłego upadku w ogóle nie mógł zrozumieć, bo to przecież straszne i niesprawiedliwe, żeby akurat jego wysadzono z siodła. Był to wywiad z bezczelnym cwaniakiem, który tylko czeka, żeby znowu gdzieś się wkręcić i nie siejąc, nie orząc, nie produkując przystąpić do zgarniania.
Mógłbym tak dalej, ale przecież nie w tym rzecz, żeby zalać blog przykładami. W gruncie rzeczy jest tak, że im bardziej świat jest niezrozumiały dla przeciętnego, szarego człowieka, tym łatwiej cwaniakom się w nim ustawić i zbierać śmietankę.
I niech mi przypadkiem nikt nie powie, że jestem bolszewik i za cwaniaków uważam wszystkich, którzy się czegoś dorobili. Nawet jak się dorobili na sprzedawaniu tego cholernego Worda, to niech im tam. 😉 Ja o tych, co nie sieją, nie orzą, a żyją np. z wciskania Ci kitu, że jak im dasz swoją forsę, to oni już Cię tak urządzą… Albo z biadania nad kryzysem, nawoływania do zaciskania pasa, a równoczesnym podwyższaniu sobie honorariów czy diet. Itp., itd.
Ja też zresztą jestem niezły cwaniak, bo udało mi się mamie wcisnąć kit, że jak mnie natychmiast nie zabierze na spacer, to musi się liczyć z moim nagłym i niespodziewanym zejściem, a już minimum zawałem serca. 😉
Dała się nabrać i bierze smycz do ręki 😯
Ja tylko dolacze sie do obroncow labradorow, jako inteligentnych i uczuciowych psow. Wiadomo, dlaczego sie na to waze. 🙂
Ktos powiedzial, ze charakter psa jest jedynie prostym odbiciem charakteru jego wlasciciela.
Hear, hear, Bobik! 🙂
Wando, mnie zafrapowalo bardziej to, ze ktos w ogole sie za tematy zabiera niz sama jakosc tego wiersza. Garrison Keillor sam jest z bardzo przesiaknietego skandynawskimi wartosciami stanu Minnesota, wiec pewnie dlatego wybral ten wiersz. No i ze wzgledu na to, ze wszyscy teraz na nowo sie nad tym zastanawiaja.
A tu zona bankiera uzala sie nad swoim losem, odkad bank zaczal dostawac pieniadze podatnikow, zeby nie pozwolic mu upasc. Musi teraz przemycac taksowka torby z zakupami z najdrozszych sklepow, biedactwo.
http://www.huffingtonpost.com/2009/04/21/wife-of-tarp-ceo-whines-a_n_189758.html
PA
😆 😆 , wiadomo , kto by smial dyskutować 😆 😆
do usłyszenia jutro , Moja wzieła mi laptopa i muszę się dzielić z Młodą PC , co za czasy 🙁
Tak, ale w tym cwaniactwie uczestniczylismy wszyscy, mnie i E. nie wylaczajac: jej dochody byly z raczki do raczki, nie placilysmy jej ubezpieczenia, ona nie placila podatku od tego co u nas zarabiala (jako jedyne wsrod klientek placilysmy jej za urlop) , mysmy subsydiowaly jej council flat, nie skladajac donosu gdzie trzeba, ze nielegalnie zajmuje mieszkanie kwaterunkowe majac wlasny dom. Gdybysmy jednak chcialy robic wszystko wedle litery prawa, nie mialybysmy Pani Dochodzacej i musialabym wlasnemi tu rencamy latac po schodach z odkurzaczem, po powrocie z Ameryki nie czekalyby mnie kwiatki na stole i ladna kartka powitalna, zas moja biedna E!
E. musialaby sie zdac na „socjalna dochodzaca”, ktore nie myja okien, nie maja zwyczaju przychodzenia o umowionej porze, nie pracuja w swieta, wychodza zamaz i rzucaja prace, chodza na chrobowe, i generalnie olewaja, bo zarabiaja grosze.. Ale placi za to podatnik. Za dochodzaca z socjalu i armie administracyjnych darmozjadow, ktore jej pilnuja. Oszczedzajac pieniadze podatnika czuje sie nie najgorzej ze swym cwaniactwem. 😆 😆 😆
Ja postępuję odwrotnie niż wszyscy, bo też jestem w sytuacji odwrotnej. Jedyny w swoim życiu kredyt (mieszkaniowy) dawno spłaciłam, jak tylko nadarzyła się okazja i przypływ gotówki za kawalerkę po ojcu. Od tamtej pory ani mi w głowie kredyty. Przeciwnie, z oszczędnego życia (prawdę powiedziawszy częściowo dzięki pewnym awantażom związanym z zawodem) całkiem nieźle mi się zaoszczędziło. No to jak przyszedł kryzys, walczę z nim czyli dokonuję zakupów, bo mogę 😉 Ostatnie moje zakupy to telewizor HD, netbook, lodówka i fotoaparacik – od kilku lat tyle nie kupowałam 😆
A prawdę mówiąc w Polsce kryzys ma zdecydowanie mniejszy zakres. Choć niejednego dotyka. W mojej branży jest różnie – kolegów po redakcjach zwalniają (tu winien jest też Internet, który zjada czytelnictwo papierowe), a moja firma jakoś żyje normalnie, bez żadnych zadłużeń. Z tego wniosek: jeśli wcześniej żyło się rozsądnie, można naprawdę nie bać się kryzysu.
Ja bym inaczej jednak oceniala cwaniactwo Pani Dochodzacej, Twoje i E., a inaczej cwaniactwo ludzi obracajacych lekka reka wkladami depozytariuszy w banku bez wzgledu na ryzyko (czesto przedstawiajac je naiwnym klientom, jako o wiele mniejsze niz w rzeczywistosci). Skutki i szkodliwosc spoleczna sa tutaj zupelnie nnej skali, a okolicznosci lagodzace tez sa nie bez znaczenia (choroba wymagajaca stalej pomocy, nieudzielanej de facto przez panstwo). Moze w ogole uzywanie tego samego okreslenia na te dwa rozne dzialania jest nie do konca trafione.
Moniko – nie o jakosc wiersza mi szlo – ja sie na tym nie znam 🙁
tylko tak mi sie skojarzyly te powiazania wzajemne
Zgadzam sie z Toba, Doro, we wszystkim, oprocz ostatniego zdania. Widze tutaj sporo ludzi, ktorzy zyli rozsadnie, jak Ty, ktorzy nagle traca prace z powodow calkowicie niezaleznych od ich wlasnego rozsadku w sprawach finansowych w zyciu prywatnym. Wystarczy, ze ich firma dostaje coraz mniej zamowien, i nagle traca prace i zrodlo dochodow zupelnie nie z wlasnej winy. Widze tez ludzi, ktorzy zyli nierozsadnie, a teraz zyja z pomocy podatnikow, bo duze banki nie moga upasc, i ich dyrektorzy, odpowiedzialni za niedopowiedzialnosc ani pracy nie traca, ani nie obniza im sie standard zycia.
Moja też miała kiedyś takiego sąsiada. Dobra praca u cudzoziemca dokł. Francuza, rozbijanie sie służbowym samochodem, zakupy w drogich sklepach, markowe garnitury i krawaty, zabawa w drogich knajpach, a w wolnych chwilach, których miał mnóstwo bo przecież grunt to się nie przemęczac, wszak robota nie zajac- wyliczanie sobie zarobków za rok, dwa, snucioe planów, na co wyda kase….I nagle Francuz stracił cierpliwosć, gdy ważną robotę koleś zawalił (wystawa w Paryzu), zwolnił młodzieńca i ten nagle został bez srodków do życia z malutkim dzieckiem i bliźniakami w drodze. Bez laptopa, samochodu, za to z szafa krawatów i koszul. Przez parę lat nie mógł znaleźć pracy bo przeciez on byle gdzie nie pójdzie. Żyli na garnuszku u teściowej w piątkę. Potem kontakt się urwał. Moja wyprowadziła się z miasta.
Pamieta jego szok- jak to?! Jego zwolnić????