Egzorcysta
– A tu, o, proszę zobaczyć – zatroskany Bobik wskazał niepozornemu, ciemnowłosemu mężczyźnie osmalone miejsce w kącie blogu – ślad jakiś taki… Kopytko?
Niepozorny pochylił się nad wskazanym miejscem i machnął lekceważąco ręką.
– Kozy – zawyrokował pewnym głosem. – W popielniczkę najpierw wlazły, a potem brykały, to i ślady zostawiły.
– No nie – zaprotestował nieśmiało Bobik – od brykania jest u nas całkiem kto inny, kozy są amerykańskie, a popielniczka stoi w Zachodnim Londynie. Czy nie myśli pan…
– Ja tu nie przyszedłem myśleć, tylko egzorcyzmy odprawić – burknął niepozorny. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego! A że kozy mogły mieć przy zostawianiu śladów jakieś trudności obiektywne, to jeszcze nic nie znaczy. Nie uwierzyłbyś pan, do czego szatan jest zdolny. Nie ma dla niego przeszkód!
To „pan” z ust wybitnego specjalisty mile połechtało Bobika, do którego jeszcze nigdy nikt w ten sposób się nie zwrócił, ale równocześnie zmusiło go do uruchomienia wszystkich swych rezerw dorosłości. Odczuł całą zawartością futra, że jest odpowiedzialny za blog i nie może dopuścić, żeby rozpleniła się na nim aromaterapia, joga i pikniki. Jakże cieszył się teraz, że w porę pomyślał o sprowadzeniu fachowca, który na pewno nie tylko z byle ajurwedą, ale nawet i z mówieniem językami sobie poradzi. Trzeba tylko przekonać go, że sprawa jest poważna, a dowody opętania blogu wystarczające.
– Wie pan – zagaił, starając się, żeby jego głos brzmiał trochę z labradorska – to się zaczęło już dawno temu. Najpierw wykazywali awersję wobec pewnych świętości i agresywnie się wobec nich zachowywali. Potem zaczęli bluźnić przeciw Prezydentowi, a w końcu nawet i samemu Prezesowi. Wyrazów używali… No, nie będę cytował, bo mi wstyd. Wstręt do relikwii narodowych wykazywali. Goleniem Kościuszki czy kością strzałkową Pułaskiego nie sposób ich było dotknąć, bo zaraz oczy stawiali w słup. I przedmioty po blogu fruwały, choć nikt ich nie dotykał. Samą siłą demona poruszane były. Takie naleśniki to potrafili dorzucić z Massachusetts do Bydgoszczy!
– Nagłe zmiany zachowań były? – zapytał sucho, lakonicznie egzorcysta.
– Były! – przyznał entuzjastycznie Bobik.
– Zboczenie płciowe i perwersje seksualne?
– Jak dotąd nie zauważyłem – bąknął Bobik niepewnie.
– Jeszcze będą! – uciął niepozorny. – Zdolności paranormalne, jasnowidztwo, znajomość spraw ukrytych?
– O, tak, – ucieszył się Bobik – tego było pod dostatkiem. I homeopatii. I bólów głowy. Aha, a czasem pojawiał się ścisk gardła, który nie daje się zdiagnozować ani wyleczyć.
– Hmmm… – zasępił się specjalista. – Nie masz pan czegoś lepszego?
– Mogą być opresje? – zapytał Bobik z nadzieją. – Znaczy te, no, niewyjaśnione zjawiska, odgłosy pukania, słyszalne kroki, przemieszczanie się, pojawianie i znikanie przedmiotów, samoczynne otwieranie drzwi i okien…
Egzorcysta zaczął się wyraźnie niecierpliwić.
– To jest co najwyżej robota jakiegoś poltergeista – obwieścił z niechęcią. – Tak zwany duch-psotnik. Zwykłe, panie, szczeniactwo.
– Ale ja wyczuwałem jakąś nadnaturalną obecność – jęknął Bobik. – Zwierzęta domowe podobno to potrafią.
– Panie! – zdenerwował się fachowiec – to wszystko, co mi pan tu opowiadasz, to jest drobny pikuś niewart wzmianki. Szkoda na to moich kwalifikacji. Gdybyś pan wiedział, czym się naprawdę zajmuje zły duch… No, ale opowiedzieć panu nie mogę. Tajemnica służbowa.
– To znaczy, że na blogu… – wykrztusił przerażony Bobik.
– To znaczy, że na blogu wszystko jest w diabelnym porządku – rzucił niepozorny już w drzwiach. – Przykro mi, ale taka jest prawda.
Bobik trwał jeszcze dobrą chwilę w oszołomieniu, nie wiedząc, jak poradzić sobie z tak nieoczekiwaną wiadomością. W zadumie pokręcił się po pokoju i podszedł do okna. Na dole ujrzał egzorcystę, który przeciął na ukos podwórko, zatrzymał się przy śmietniku, wrzucił do niego moherowy beret i końcem rękawa zaczął polerować sobie różki.
Bobiku 😆 😆 😆 Na razie nic wiecej nie moge napisac, bo nie moge sie przestac smiac. 😀
Po krotkim zastanowieniu, doszlam do wniosku, ze ten smiech to jednak moze byc jednym z objawow, zwlaszcza ze egzorcyzmu nie udalo sie przeciez wykonac. 🙄
Aaa, widzisz, Piesku, nie trzeba bylo brac egzorcysty z internetu. W internecie ukrywa sie wielu farbowanych egzorcystow, a wystarczy sciagnac im moherowy beret i sam widzisz co pod nim! Sam internet jest diabelskim wynalazkiem i nie tak dawno pisales, ze jestes w jego calkowitej wladzy. Tak to jest. Pewnie, ze Szatanowi zalezy abysmy tkwili w mackach jogi, piknikow i aromaterapii. I dewiacje seksualne tez jeszcze beda. Zreszta byc moze juz nawet sa, choc nie wyszly jeszcze z szafy. Sam ostatnio czulem taki jakis pociag do – nie uwierzysz – rudzika! Tego co mial gniazdo w naszej donicy na kwiaty. Uratowala mnie przed grzechem jedynie modlitwa mojej Starej i moj wlasny artretyzm. Ale niech to zostanie miedzy nami. Nie chce zeby sie do mnie dorwal dr Cameron albo pan Terlikowski i chcieli mnie przemoca leczyc albo wtracic do Guantanamo Gay.
Byłbym za diagnozą Moniki. Niepohamowany śmiech to z pewnością efekt szerzacego się opętania. 😀
Moniko
H dotarł , przesyłka cała , teraz czas nakarmić podróznika nim wyruszy w drogę powrotną 😀 Z bardziej wartościowych rzeczy : gołabki z lodej kapustki i wielki 10 l sloik ogórków malosolnych
Rysiu
Ty chyba wczoraj nie byleś w koszyczku , ktoś się pod Ciebie podszywał , skąd wiem , nie wziąleś ani jednego małosolnego
Pytanie to, w tytule
postawione tak śmiało,
choćby z największym bólem
rozwiązać by należało.
Jeśli ogórek nie śpiewa,
i to o żadnej porze,
to widać z woli nieba
prawdopodobnie nie może.
Lecz jeśli pragnie? Gorąco!
Jak dotąd nikt. Jak skowronek.
Jeśli w słoju nocą
łzy przelewa zielone?
Mijają lata, zimy,
raz słoneczko, raz chmurka;
a my obojętnie przechodzimy
koło niejednego ogórka
Może w tej poczekalni egzorcysta wczoraj sie zaczaił i próbowal w czeluscie Rysia porwać .Zobaczymy dzisiaj
Amigo
Ty chyba po tej imprezce niedzielnej troszkę przejedzony spacerek ze mna i Emi dobrze Ci zrobi 😉
Na sniadanko dzis ….diabelskie jajka
6 jajek, ugotowanych na twardo , 1,5 łyżki majonezu
1 łyżeczka musztardy dijon , 1/2 łyżeczki pieprzu kajeńskiego
Ugotowane jajka na twardo obrać ze skorupek i przekroić w pół. Wydrylować żółtka i dokładnie utrzeć je z majonezem i musztardą. Powstałym farszem wyłożyć jajka i oprószyć ostrą papryką
teraz biegnę w dal
Trzeba Bobiku sprawdzać papiery tym wszystkim samozwańczym fachowcom 😎 🙂
test,
tesssssssst…….
woda wstawiona,palaszuje jajka,mnnnnnnnnn..
niuniu,wypasione u jarzebiny wiec ja roztargniony takos ze i
wlasnego kwaszenia Twojej przoczylem,ale teraz nadrabiam
😀
Skorka Z G…a!(koniecznie duze Z)jestem za,zaczynam szukac
odpowiednich 🙂
w czasach PRL gomolki Radio Luxemburg bylo w mojej szkole
kultowe,niestety wtedy mielismy w domu tylko jeden
radioodbiornik i Mama miala „wladze” bylo wiec w domu
duzo „halo tu jedynka”(albo podobnie,ze szczecina),a malo
czadu,jak dostalismy wrescie radia dla nas to szla TYLKO
Trojka i to latami
bardzo mi brakowalo w berlinie, takiego niekomercyjnego
programu
Bobiku,co zrobiles z Tym” Moherowy Beret” odzyskales czy przepadl na zawsze?
kto polecil Tobie Tego Niepozornego?
Heleno,przeczytalem,ze przecietnie brytyjski posel
zarabia 73tys Euro rocznie,nie dziwi wiec,ze ktos kupil
na koszt parlamentu podpaski dla zony,ktos papiertoaletowy
za1,73Euro a nawet Badeente 0.83Euro do kapieli
(podpaski-tampony za 1,24Euro)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bobiku, świetne!!! 🙂 🙂 🙂
Ter różki to też przebranie…
Dziś w telewizji znowu ważne sprawy. Pokazano po raz kolejny jak pani minister Fedak powiedziała panu ministrowi Sawickiemu co powiedziała, i co powiedziała potem mediom i jak skomentowali to jej koledzy. Cóż, jakoś dziennikarzom trudno dotrzeć do Pana Boga i wymodlić jakiś hit. Już się wydawało że Pan ich wysłuchał i wreszcie w Polsce pojawił się jeden przypadek świńskiej grypy. Niestety, pacjentka wyzdrowiała, co zresztą złośliwie zapowiadali lekarze, i po temacie.
Dziś wiadomości z nadzieją odnotowały fakt, że ktoś złapał zgorzel i że w takim przypadku może grozić nawet amputacja. Ale wyraźnie dziennikarz nie miał dużych nadziei, nawet nie powiedział co by ewentualnie pacjentowi mieli uciąć.
Dziennikarze robią co mogą. Szczegółowo relacjonują inne WYDARZENIE ? wizytę papieża w Izraelu. Ale tu trudno zrobić z tego hit, bo papieża w telewizji mamy codziennie.
Poza tym omówiono decyzję europejskich władz piłkarskich przyznającą czterem polskim miastom prawo organizacji meczów w czasie Euro 2012. To znaczy zajęto się wyłącznie tymi, którzy odpadli, tj. Kraków i Chorzów, ale mimo pokazania płaczu jednej z organizatorek nie dało się napuścić na siebie wygranych i przegranych. Za to z nadzieją podkreślano fakt, że Ukraina może nie da sobie rady, a wtedy nasi wezmą prawie całą pulę.
Co jeszcze? Jest propozycja żeby zmienić nazwę placu Piłsudskiego, poprzednio placu Zwycięstwa, na plac Ducha Świętego, jako że tam JPII wspomniał kiedyś o Duchu Świętym. Więc kończcie szybko te aromaterapie i jogi.
Dzień dobry. 🙂 Co Wy mówicie, że fachowiec z internetu? W najlepszej firmie zamówiłem, u samego Ojca Dyr.! „Zbawodusz: Deratyzacja – Impregnacja – Egzorcyzmy”. I tak na niego liczyłem, zgodnie z zasadą „bo dobry Bóg już zrobił co mógł, teraz trzeba zawołać fachowca”! A teraz sam nie wiem co robić, na czym stoję i co mam zjeść na śniadanie. 😥
Najgorsza ta niepewność. 🙄
Zaraz widać, że Komisarz nieskończonością się ostatnio zajmuje. Różki to przebranie, to co pod spodem też pewnie przebranie, a pod tym jeszcze jedno przebranie…
Gdyby wszyscy tak myśleli, to do czego byśmy doszli! 😯
No właśnie, teraz przeczytałem komentarz PIRSa i widzę zaraz potwierdzenie moich obaw z 10.14. Gdyby wszyscy tak myśleli jak Komisarz, to po zmianie nazwy placu na Ducha Świętego wkrótce znowu by zmieniono na Plac Ajurwedy, potem znowu na plac W Imię Ojca, potem znowu na Plac Kadzidełek, potem znowu na Św. Piusa XII, potem znowu… Do amen nigdy byśmy nie doszli!
Kurczę, a może jednak Komisarz w sprawie tej nieskończoności ma silną grupę poparcia? 😯
UWAGA! moze skaleczyc !
http://www.youtube.com/watch?v=z7Xy1nI4Wzw
UWAGA!
Czy w calych Wiadomosciach TV zabraklo czasu aby ostatecznie poinformowac gdzie beda palone te opony 4 czertwca – w Gdansku, w Krakowie czy na Placu Sw. Ducha w Wraszawie? Znow wszystko na ostatnia chwile, na lapu-capu.
A ze zmiamy nazwy placu Ducha Sw., d. Pisludskiego, d. Zwyciestwa to bym jerdnak nie robila jaj. Jest to stara polska tradycja – tak jak przerzucanie z grobu do grobu Znakomitych Nieboszczykow czy wykrawanie im serca, aby je zamuriowac w jakims kosciele. . Pierwsza wzmianke o niej pamietam z opowiadania Antoniego Slonimskiego, tytulu nie pamietam, ale chodzilo w nim o przykazd do Warszawy w latatch piecdziesiartych takiego Jednego, na osiolku, semicko wygladajacego. Nie pamietam tez o nazwe jakiej ulicy chodzilo i z czego na co ja przerabiano. A opowiadanko czy nie nazywalo sie „Niezwykle zdarzenie”, albo jakos podobnie. Ktos pamieta?
Opowiadania Słonimskiego nie pamietam,ale kilka dni temu w warszawskim dodatku GW czytałam o pomysle (uwaga!) jednego z mieszkanców by ulicę Żwirki i Wigury przerobic na aleję Żwirki i Wigury. To spora i przede wszystkim długa ulica przy której mieszka ponad 3 tys osób.Wymiana dokumentów, wpisów w notariacie itp kosztowalaby majatek. Jednak uparty obywatel domaga się aleji, a niektorzy radni dzielnicy Ochota traktuja go poważnie. inny warszawski przykład to dokonana kilka lat temu zmiana tradycyjnej nazwy Ronda Babka, na rondo Zgrupowania Radosław ( pogranicze Woli i Żoliborza). Wielu nazywa teraz to rondo Babki Radosława…
Komisarz się zajmuje nieskończonością dużą i małą 😉
A różki to pozór, rekwizyt bez znaczenia…
Mam pomysł! Postawmy w imieniu zarubieżnych postulat, żeby PIRS w miarę regularnie (choć w miarę swoich sił i ochoty) robił nam mediówkę krajową. Bo prasówkę to od bidy można sobie samemu zrobić w sieci, ale z ogólną mediówką gorzej. Jak mianujemy PIRSa Naczelnym Mediówkowym Krajowym, to nie bardzo mu będzie wypadało się wykręcić. 😆
Stawiam wniosek na forum. Kto za? 🙂
Sąsiadko, Kraków sroce spod ogona nie wypadł. My też mamy ulicę Manifestu Piłsudskiego. 😀
Rondo Radoslawa w Warszawie powinno byc przemianowane na Rondo Radosnej Babki z Gdyni. Duzo poreczniej brzmialoby niz Rondo Zgrupowania.
Jestem za tym aby nadac zaszczytna i odpwieidzialna funkcje Pirsowi, jesli zobowiaze sie przestrzegac pluralizmu mediow i podrzuci cos czasem z Telwizji Trfam, bo za PiSu moglam to sama ogladac w intenecie (jak nie ogladalam wlasnie innych pornosow) , a teraz kaza sie rejestrowac i placic. 🙁
A co mamy Warszawie oddawać Babkę? Możemy na blogu mieć Rondo Radosnej Babki z Gdyni. Bardzo dobry punkt do robienia manifestacji i trombienia. 😆
A w Warszawie mamy coś jeszcze lepszego: Jana Pawła Marchlewskiego 😉
O kurczę! Trudno mi w tej chwili czymś krakowskim przebić, bo zbieram się do wyjścia i myśli mam trochę rozbiegane. Może Sąsiadka pomoże? 😉
A ja mówię – do popołudnia. 🙂
Z Ul Piłsudskiego Bobiku to jest jednak troche inna historia. Manifest Lipcowy ulicy zdecydowanie nie wart! Marszałek ulicę mial tam juz przed wojna, choc krótko, przedtem ul. Wolska. Do Manifestu absolutnie nie bylam przywiązana. Podobnie jak do Dzierzyńskiego ( teraz i dawniej Lea, znanego prezydenta Krakowa). Rozumiem i rozumialam wiele zmian po 89 roku, ale nie rozumiem dlaczego w tym pedzie poprawiania wszystkiego nie można powiedzieć stop, wystarczy. I tak dochodzimy do ul Żołnierzy Wykletych ( w Warszawie) fajny adres?!
W Krakowie Doro chyba az takich zbitek nie ma. Duzo ulic pozmienialo nazwy w Nowej Hucie ( bylo Bohaterów Wietamu, Rewolucji Kubańskiej,Planu 6-letniego, pl Lenina itp) W samym Krakowie wrócono do nazw przedwojennych. Co ciekawe byly takie ulice ktore pomimo oficjanej zmiany w czasach PRL, dalej byly nazywane postaremu. Bohaterów Stalingradu zawsze była Starowiślną, a Solskiego – św. Tomasza. Nie żeby ktos mial coś przeciwko Solskiemu, ale sw Tomasza to nazwa od zawsze ( wraz z kilkoma innymi swietymi wogól Rynku). Na Solskiego był komitet KW PZPR, więc swięty ( nawet niedowiarek) w adresie nie pasowal.
A Solski jak sie NAPRAWDE nazywal?
Dobra, przyjmę na siebie ten zaszczyt, ale jak to ujął Bobik ? w miarę sił i ochoty. A sił i ochoty nie mam na telewizję Trwam. Zresztą to łatwizna, z góry wiadomo co powiedzą, podobnie jak zaproszeni politycy w programie Rymanowskiego ?Kawa na ławę?.
No dobra, czasem zajrzę; coś tam musi być skoro Helena z własnej woli oglądała i brakuje jej tego.
Z tą zmianą nazw ulic to jakaś narodowa tradycja, jak słusznie zauważyła Helena. Pamiętam z felietonu Słonimskiego, jak pisał o zmianach nazwy ulicy Foksal, która kiedyś była Włodzimierska, potem chyba Foksal, potem Młodzieży Jugosłowiańskiej itd.
Była w Warszawie ulica Stołeczna, jedna z najstarszych. No i zmieniono ją na Popiełuszki, mimo że mieszkańcy protestowali i nawet powołali specjalny komitet. Ulicę Wery Kostrzewy zamieniono na Ulicę Bitwy Warszawskiej z 1920 r., co się świetnie wpisuje do dowodów osobistych.
Za to nowe ulice nie wzbudzają jakoś takiego animuszu władz i mieliśmy swego czasu 16 ulic Poprzecznych.
Ale coś jakby drgnęło w stronę uwzględnienia aspektu ekonomicznego: zostawiono nazwę ulicy Aleksandra Kowalskiego, tyle że teraz nie jest to Aleksander Kowalski przedwojenny komunista ale inny, przedwojenny hokeista, który zginął w Katynia.
Co do tradycji to jeszcze lubię pośmiertne awansowanie bohaterów. I nie chodzi tylko o tych co akurat zginęli w jakiejś katastrofie czy w czasie wyprawy stabilizacyjnej do Iraku, ale tych co zginęli dawno. Teraz to jakby zwolniło, ale zanosiło się na to że będziemy mieli wkrótce samych bohaterów-marszałków.
To tak jak w Warszawie Plac Dzierżyńskiego był zawsze Placem Bankowym, a Plac Komuny Paryskiej – Placem Wilsona (czytanym przez polskie w 🙂 ). Jeden mój kolega mawia do dziś Plac Komunii 😆
Czy Manifest Lipcowy wart czy niewart, nie mamy tu co dyskutować, ale chodzi o to, że było więcej czasu na przyzwyczajenie się do tej nazwy niż do Piłsudskiego przed wojną. Podobnie jak z warszawskim Marchlewskim – też nikt nie ma przecież wątpliwości, czy zasługiwał, czy nie, ale nazwa funkcjonowała przez kilkadziesiąt lat…
Jest u nas niezbyt długa ulica Sporna. Przy niej znajduje się, sorry, znajdował, szpital dziecięcy znany w Polsce.
Odcinek Spornej szpital współdzielił z kościołem, wybudowanym przez o. Anastazego Jakuba Pankiewicza
Od pewnego czasu ul. Sporna biegnie sobie, zmienia nazwę na odcinku kościelno-szpitalnym na Pankiewicza, po czym wraca do starej nazwy…
Nie wiem po co tyle zmagan o wymyslanie nowej nazwy 🙄 . Nie prosciej byloby pozamieniac wszystkie poltycznie niepoprawne i wzbudzajace konttrowersje nazwy ulic na Jana Pawla II? Oszczedziloby przepychanek w magistratach i protestow mieszkancow.
Witajcie,I Ty witaj Panie Bobiku, siecią donoszę z Gdyni:
Strach mnie obleciał, bo widze,że egzorcysta ma w jednym palcu wiedzę tajemną;Po czym wnioskuję?
*Już dawno wiedziałam,(skłonności do telepatii,homeopatii i jasnowidztwa?),że psy chciałyby,żeby do nich nie wołać:
do nogi, tylko: Proszę tu bliżej, proszę Pana/Pani.
**
Z tym Rondem Babki,zaczczytne bardzo ,ale nie wiem czy dostatecznie się zasłużyłam na rondzie,bo dawno nie byłam w Wa-wie.
Jakoś żona sąsiada ostatnio nie proponowała jazdy przez Wodzisław czy Moczydło.:mad:
Ale już chyba pisałam,że u nas w Gdyni jak się zaczęło od Wzgórza Focha,potem przeszlo na Wzgórze Nowotki, potem na Wzgórze Św.Maksymiliana, ale gdynianie znużeni zbyt długa nazwą i tak nazywają je Wzgórzem Dewotki.
mam tam nazwet zaprzyjaźnionych oo.franciszkanów bardzo dbających o zwierzęta i niegdyś organizowaliśmy spektakle w intencji zwirząt , dochodząc do wniosku,że warto nawet dla jednego”nawróconego” bezmyślniucha lub sadysty.
Moherowy beret kiedyś miałam z Pewexu,ale nie bylo mi w nim do twarzy.
***
Tak się przejęłam tym zaszczytem,że idę ufarbować siwe/bardziej siwe,żeby Wam wstydu na tym Rondzie nie przynieść.
Tylko błagam nie wymagajcie odemnie publicznych sexcesów w towarzystwie egzorcysty. 😯
A u na jest Planu VI-letniego i wyobrażcie sobie ,ze ludzie ani zamierzają zgodzic sie na zmiane nazwy ulicy .W Gliwicach jest ul.Niedurnego , do nie dawna myślalam co to za osiołki nadali taką nazwę , ale podobno to ktoś zasluzony dla Ślaska
dlaczego tylko sporne,Heleno,wszyskie,WSZYSTKIE i wszedzie
do tego
w szczecinie w centrum nowe nazwy ulic i ja tam wychowany
szukam ciagle wlasciwego adresu,horror
A ja, jak jezdzilam do pracy, to przejezdzalam ulica Cromwella. I co gorsze jest tam nawet szpital noszacy imie satrapy. I wladze miejskie ani mysla zmieniac tej nazwy na np szpital Ksieznej Walii, bo uwazaja, ze slady historii tego kraju powinny zostac z wszystkimi pryszczami i brodawkami. Dziwna nacja, Anglicy! Nie dziw ze nie dorobili sie IPNu., 🙄
Mam prawdziwy dylemat, co się stanie z moją ulubioną ulicą
Kubusia Puchatka?
Czy już przemianowana na Kuby Rozpruwacza,bo jesteśmy w Unii i Stary Londyn trzeba godnie uszanować?
Babka się martwi,że w naszej leśnej dzielnicy, jak zmienią nazwę Niskiej na Wysoką, to się z niedawno złamaną nogą nie wdrapie na nią.
Ale ulica Pionierów tkwi u nas, jak opoka !!:smile:
Prawie całe aktywne życie mieszkałam przy ul.Świętojańskiej(pryncypialna u nas).Kolega latami niezmiennie wysyłał mi kartki i listy na ulicę Robaczków Świętojańskich i..dochodziły ekspresowo, jak list od Pani Kierowniczki.!! 😉
Z pozycji kota
czyli z wysoka
widzę co jest grane
różki były odkręcane
to mówię ja – Catta, przelotem na miotle wypożyczonej od mojej wiedźmy, która coś znowu pichci w swoim kociołku (czerwonawe, twierdzi, że botwinka, ale kto ją tam wie).
Nam to się podoba nazwa: ulica Dziupli, co to we Włochach warszawskich jest.
Witaj Catta. Rozgosc sie, poczestuj bazantem.
Wlasnie przecztalem, ze caly Krakow placze po Euro 2012. 🙄
Wez sie w garsc, zono! Bywaja gorsze nieszczescia. MOzesz przyjechac do Londynu. bedziemy tu mieli Olimpiade. Tez niezly dopust Bozy.
Ostatni wpis i spadam na kanape.
Pan Bog nierychliwy, ale sprawiedliwy. Stara idzie do dentysty. Irlandczyk. Ciekawe czy bedzie scinal jej pazury, hehehe.
Miejsce 10
Missouri (USA) to stan, w którym za strojenie niestosownych min do psa, płaci się grzywnę w wysokości 220 dolarów.
Miejsce 9
Psy z New Jersey (USA) nie mogą szczekać od 8 wieczorem do 8 rano.
Miejsce 8
W Oklahomie (USA) niezbędne jest specjalne pozwolenie burmistrza na kopulacje psów.
Miejsce 7
W Londynie wprowadzono zakaz wożenia wściekłych psów taksówkami. Czy w Londynie to aż takie częste zjawisko?
Miejsce 6
W Provo (Utah, USA) obowiązuje przepis zabraniający wychodzenia psom z domu po godzinie 19:00.
Miejsce 5
W Sacco w Missouri (USA) kobiety nie mogą nosić kapeluszy, które mogłyby przerazić dzieci, osoby wrażliwe i zwierzęta.
Miejsce 4
W Libii w 1977r. sąd, zgodnie z prawem islamskim, skazał na miesiąc więzienia psa, który pogryzł człowieka.
Miejsce 3
W miejscowości East Lake w Ohio (USA) obowiązuje zakaz kopania zwierząt. Kara za kopnięcie np. psa to grzywna 25 dolarów i 10 dni więzienia. Zakaz jest słuszny, jednak, czy kopanie zasługuje na wyróżnienie w zestawieniu z wieloma innymi brutalnymi praktykami dokonywanymi na zwierzętach?
Miejsce 2
W Lancashire, człowiek przebywający nad morzem nie może zachęcać psów do szczekania, jeśli uprzednio policjant zwróci mu uwagę, że jest to czynność zabroniona.
Miejsce 1
Nie od dziś wiadomo, że zwierzęta, podobnie jak ludzie, odczuwają pociąg do alkoholu – niejeden z nas słyszał anegdoty o łosiach upojonych sfermentowanymi jabłkami i słoniach na rauszu po śliwkach z drzewa marula. Mieszkańcy Ohio poszli jednak dalej – w trosce o swoich akwariowych przyjaciół wprowadzono zakaz upijania… ryb.
(źródło danych: The Times)
🙂 zeen.
Człowiek to twórcza istota!Zawsze coś upichci
Co do zakazu upijania ryb akwariowych- popieram 😆
Ale może Ty mi odpowiesz na pytanie zadane na Komisariacie?
Kraków- rozumiem, gdyby się przytrafiła duża demolka było by to ze stratą dla zabytkowego miasta,ale Chorzów?
Czuję się trochę, jakby mi ktoś pokrzywdził własne dziecko !!
Trzeba by szybko stworzyć zakaz krzywdzenia Chorzowa!! 😆
Biegnę z odpowiedzią:
– gdyby się przytrafiła w Chorzowie duża demolka, było by to ze zbyt wielką korzyścią dla Krakowa…
😉 Dziękuje zeen, zbiegniecie się z Komisarzem 🙂
Sorry, ale jakies przeklamanie (ze strony tlumacza) nastapilo w punkcie siodmym. Bowiem w Londynie, ani nigdzie indziej w Zjednoczonym Krolestwie nie odnotowano przypadku wscieklizny psow lub innych zwierzat od ponad 100 lat, kiedy to pan Ludwik Pasteur wynalazl szczepionke. Dlatego do niedawna obowiazywalo tu surowe prawo 6-miesiecznej kwarantanny dla wszystkich zwierzat, w tym rybek akwariowych, chomikow i koni JKM. Obecnie mozna zwierzeta przewozic miedzy krajami Unii, ale tylko z waznymi paszportami i szczepieniem nie wczesniejszym niz pol roku.
Slynny byl przypadek gubernatora Hongkongu, pana Pattena, ktory po wydaniu tej wyspy z lapska komuchow z Pekinu, wolal zamieszkac w Paryzu, niz wracac do Londynu zostawiajac swych dwoch syneczkow na polrocznej kwarantannie. Wrocil do kraju dopiero kiedy oba pieski przeniosly sie do tej wielkiej Psiarni w Niebie. A teraz jest chyba poslem w Brukseli.
Aaa! Byl pare lat temu przypadek podejrzenia wscieklizny u nietoperza, ale okazalo sie to niezgodne ze stanem faktycznym.
Ja pastowałem Heleno, znaczy metodą copy and paste…
🙂
Moze chodzilo o jakies prawo sprzed ponad stu lat, ktore nie zostalo na czas o zniesione. A wtedy slowo „cab” znaczace dzis tyle co taksowka , jest oczywoscie jedynie skrtotem od kabrioletu.
Dzien dobry
Moze cos na rozluznienie atmosfery, dla wszystkich.
http://www.youtube.com/watch?v=tdnSxVK0WzM
nietoperzyco,prosto z drukarni jeszcze pachnie farba 😀
http://www.weingarten-verlag.de/suche.php?isbn=978-3-411-80745-1&suchbegriff=fledermaus
PA,ostatnio czesto gesto zamiast obrazu mam tu po niemiecku:
Dieses Video ist in deinem Land nicht verfügbar
czekam na inne wspominki 🙂 😀
Od lat co jakiś czas przypominane są zabawne z dzisiejszego punktu widzenia przepisy prawa, najczęściej z Ameryki. Np. obowiązek poprzedzania automobilu przez człowieka z chorągiewką. Czasem towarzyszy uśmiechowi zdziwienie: to taki przepis jeszcze obowiązuje?
Ano obowiązuje i nic złego się nie dzieje… Powiem więcej: oprócz uroku oryginalności ma to jeszcze zalety. Doceni je każdy, kto obserwuje polską biegunkę prawną, przepisy, które znim wejdą w życie już muszą być zmieniane, pęd do regulacji każdego aspektu życia, nie pozostawianie przestrzeni dla zdrowego rozsądku…
Takich praw to jest u nas tez jeszcze duzo, bo nikomu nie chce sie wszystkiego przegladac, i zostaja jakies zakazy plucia w niedziele, i inne takie. 🙂
Bardzo mnie rozbawila mediowka PIRSa – dziekuje, i czekam na dalsze odcinki. 🙂 Ze swojej strony sluze doniesieniem lokalnym – kryzys dotknal i szacownych murow Harvardu (byli mocno zainwestowani na gieldzie), wiec od przyszlego tygodnia zaczyna sie zaciskanie pasa, co wyrazi sie przez niepodawanie pancakes na sniadanie, a chodza sluchy (na razie nie potwierdzone) o zrezygnowaniu z bekonu. Drugie doniesienie dotyczylo postanoweinia, zeby kierowcy metra i autobusow miejskich w Bostonie dostali stanowczy zakas SMS-owania w trakcie pracy. Juz zdarzylo sie pare wypadkow spowowdowanych intensywna wymiana SMS-ow miedzy kierowcami (obu plci) a ich ukochanymi (ostatni taki wypadek zdarzyl sie w zwszlym tygodniu).
Niuniu, podsylam Ci moje blueberry pancakes, ktore zrobila na sniadanie, nie przejmujac sie kryzysem (swoja droga to nie jest droga potrawa, wiec nie wiem, co oni na tym oszczedza). 😀
O ulicach warszawskich (ulicach mojego dziecinstwa) nie bede sie wypowiadac, bo Dora i Zona juz to swietnie zrobily. Jestem tylko wdzieczna, ze Ogrodu Saskiego jeszcze na nic nie przemianowano, bo mnie sie ta nazwa zawsze kojarzy z opowiescia, jak moja Mama z Ciocia rozebraly w nim na czesci zegarek po pierwszej komunii, i jak potem szukaly trybikow zegarka w trawie. I poza tym, trzeba byloby zmieniac piosenke „W Saskim Ogrodzie, kolo fontanny…”. Ale nie jestem pewna, czy i ta nazwa sie utrzyma.
Rysiu, teraz powinno byc, chociaz nie jest to oryginalny clip. 🙂
Liczy sie muzyka.
http://www.dailymotion.pl/relevance/search/steppenwolf/video/x936a_magic-carpet-ride
idzie,daje czadu 🙂
Ladne zdjecie z akcji dozywiania poetow w Bialym Domu (i mily opis takze):
http://thecaucus.blogs.nytimes.com/2009/05/12/jammin-in-the-east-room/?hp
Moniko
czekam z utesknieniem w oknie na H 😀
Rysiu
Ty nawet nie wiesz jak sie Moja usmiała , w naszych ksiegarniach czegos takiego wypasionego i bajeranckiego nie ma , na marginesie Moja przywalona papierami kaze mi koniecznie napisać ,że nietoperz jest symbolem szczęścia
Pirs
czy Ty w ogóle nie jadasz czy menu nie smakuje;-)
PA
solówka gitarowa podoba mi się
http://www.youtube.com/watch?v=tkJNyQfAprY
Melduję się, ale tylko po to, żeby zapowiedzieć kolejne zniknięcie. 😉 Tym razem nie na bardzo długo, więc mam nadzieję, że chłopaki nie będą płakać. 😆
Niuniu, dalam H. duzo, wiec nawet jak sam sie pozywi, to jeszcze sporo zostanie. Pisze to chrupiac Twoje pyszne ogorki. 😀
Obecnosc nietoperzy na blogu oczywiscie potwierdza smutna diagnoze… Co gorsza, widze, ze aromaterapia dziala. 😆
Znikanie i pojawianie sie – tez podejrzane, Bobiku. 😆
niunia
To jest przede wszystkim bardzo dobrze zrobiony filmowy clip.
Polecam w rewanzu Madonne, tez z filmu, moze wiesz jakiego?
http://www.dailymotion.pl/relevance/search/live+to+tell+madonna/video/xzrkt_madonnalive-to-tell_music
Musze wyciagnac z tylnej polki „The Wall” bo juz dawno tego nie sluchalem. 🙂 Czy wiesz, ze istnieje reggae wersja „Dark side of the Moon”?
Heleno, okazuje się że to nie jest takie proste z tą TV Trwam. Oglądałem prawie kwadrans i nie potrafię nie tylko powtórzyć ale nawet streścić o czym mówił ksiądz. To straszne! Czytałem Biblię i Ewangelie. Zgłębiłem święte księgi hinduizmu i buddyzmu. A tu prosty ksiądz mnie załatwił.
Moniko, Ogród Saski trzyma się w dobrej formie. Przy wejściu stoi stara waga z 1912 r., na której stoi fotel, w którym się siada żeby się zważyć. Zapewne Twoja Mama i Ciocia tam się ważyły. Poza tym plac zabaw dla dzieci wyłożono tartanem.
Parę lat temu wzdłuż Ogrodu, w Al. Ujazdowskich, wystawiono wielkie zdjęcia obrzydliwych komuchów, którzy za poprzedniego ustroju podstępnie zlikwidowali podziemie, analfabetyzm i bezrobocie. Grała też muzyczka, jakieś Międzynarodówki itp., ale od czasu jak PiS się wyniósł, zlikwidowano tę wystawę i młodzież już nie dowie się jak nas uciskano.
Łazienki jak zawsze piękne. Pełno w nich wiewiórek, chyba każda ma już swoje drzewo. Są czasem tak niecierpliwe, że wspinają się na człowieka jak zbyt długo wyjmuje dla nich orzechy. Mieszka tam też puchacz. Nie chciało mi się wierzyć że to żywy ptak, bo ile razy przechodziłem to on siedział nieruchomo w otworze dziupli. Ale parę dni temu poruszył się. Podobno puchacze mają małe na wiosnę i pilnują żeby nie wypadły z gniazda. Łażą pawie, czasem nawet wzlatują na gałęzie czy balkony, pełno sikorek, wróbli, sójek i kowalików. Na jesieni zlatują dzikie kaczki, które sobie łażą nawet po trawnikach, mewy, stada wron i kawki. Mam tam swoją wronę, która ile razy mnie widzi to podlatuje, siada blisko i czeka na ziarna. Inne są płochliwe. Zresztą, może to nie ja mam wronę tylko ona faceta który jej rzuca ziarna? Dodam jeszcze sarenkę, parę szczurów wodnych, myszy polnych i kotów. Był też lis, ale chyba znudził się ludźmi, a może miał dość kości kurczaków które mu znoszono, i wyniósł się.
Bobiku, jeśli udałoby się na blogu umieścić zdjęcia to mogę załączyć.
Smutna wiadomość dla nietoperzycy: jakiś wściekły podobno nietoperz kogoś ugryzł. Ja myślę że to wszystko to czarny PR, kto widział nietoperza nigdy w to nie uwierzy.
Niuniu, nie wiedziałem że to menu i dla mnie. Dzięki, z diabelskich rzeczy ? wszystko, nie tylko jajka. 🙂
PIRS – swietnie opisales stan obecny moich rewirow – dziekuje! 🙂 Wage pamietam – rzeczywiscie i ona jest w rodzinnych opowiesciach. Pawie, jak ostatnio bylam w Lazienkach, zupelnie nie baly sie ludzi (a ludzie – niestety ich). Obeszlam tez moja ulubiona „dolna nimfe”, blisko wejscia od strony Gagarina (o ile to jeszcze jest Gagarina?), i inne ulubione, a troche mniej uczeszczane miejsca w parku. No i przepchalam moja mlodsza corke w wozku przez te same miejsca, z ktorych ja mam dokumentacje fotograficzna z mlodocianego wieku. (Starsza tez tam zostala obfotografowana, z tych samych powodow.) Czu nie uwazasz, ze lazienkowskie wiewiorki zrobily sie okropnie leniwe, i wlasciwie juz nie szukaja pozywienia, tylko czekaja, az ktos je nakarmi?
Za odpatrzenie telewizji Trwam nalezy Ci sie jakas specjalna nagroda. Dodalabym tylko, ze znajomosc Biblii, oraz swietych ksiag hinduizmu i buddyzmu jednak wybitnie przeszkadza w sluchaniu ich kazan ze zrozumieniem. Pewnie to zle, co w Ciebie weszlo podczas takich lektur – przeszkadza. 😆
A jeszcze co do nazw warszawskich, to pamietam mojego stryjecznego dziadka, ktory nawet „za komuny” potrafil spokojnie przeprowadzic z kolegami, przedwojennymi absolwentami SGGW, akcje przywrocenia tej uczelni jej zwyklej nazwy (zamiast nadetej Akademii Rolniczej).
Z wplecionym w środek Long black veil…
http://www.dailymotion.pl/relevance/search/Hornsby/video/x8iago_bruce-hornsby-white-wheeled-limousi_music
Moniko, skąd wiewiórki mają wiedzieć jak wygląda leszczyna czy orzech, skoro już od kilkunastu pokoleń są karmione przez ludzi? Nawet te młode wiedzą, że orzechy rosną w torebkach i w kieszeniach. Najgorzej jest w sobotę i niedzielę, kiedy tłumy ludzi obstępują każdą wiewiórkę i wciskają orzechy.
Ja też jako dziecko wchodziłem do Łazienek od ?strony nimfy?.
Ulica Gagarina zachowała się, a za ten skandaliczny stan odpowiada generał Jaruzelski. Gdyby zamiast wprowadzać stan wojenny pozwolił nam się trochę powyrzynać to byłoby więcej patronów ulic i tego Gagarina zastąpiłby jakiś ksiądz.
Tu nie mogę się powstrzymać żeby się nie podzielić moim rozczarowaniem. Miałem wiele szacunku dla Jerzego Giedroycia z paryskiej Kultury, a teraz przekonałem się że był to dureń.
W Gazecie Wyborczej zamieszczono fragment książki Krzysztofa Kozłowskiego. Wyjechał z Polski na wycieczkę tuż przed stanem wojennym i dopiero we Francji zorientował się co się dzieje. Pojechał do Maisons-Lafitte. Pisze:
>Giedroyc i Gustaw Herling-Grudziński telefonowali po świecie w sprawie podpisania przygotowanego przez nich apelu, który był w gruncie rzeczy wezwaniem do czynnego, zbrojnego oporu.
Mówię: – Panie redaktorze, do takich działań trzeba mieć strukturę, broń, być przygotowanym, a z tego, co słyszę, to zostaliśmy znokautowani. Zbrojny opór to w dzisiejszej sytuacji rodzaj zbiorowego samobójstwa?
Na to Jerzy Giedroyc głosem stanowczym, znamionującym zdenerwowanie, jął mi tłumaczyć: – Pan nic nie rozumie! Poderwanie do walki nie da efektów militarnych, to oczywiste, ale musi polać się krew, bo bez krwi nie będzie symbolu, nie będzie mitu do przekazania następnym pokoleniom. Bez krwi zapadniemy w dziurę, tak jak po 1863 r.<
Pirs
śniadanka nie zawsze diabelskie 😉 odnosnie nietoperzy to zdecydowanie czarny PR , cos na ten temat wiem Moja jest tego zywym przykładem
Czy fotki nie możesz wrzucic przez picasa 🙄
Babko
nie martw się Moja tylko papierami zawalona , wiesz jakie małe są nietoperze 😀
PA
ciągle Elisa omijamy , czy to jakieś fatum czy odczarowywujemy 👿
http://www.dailymotion.pl/relevance/search/elvis+presley/video/x3e6ll_elvis-presley-bossa-nova-baby
zeen;
To nazywaja tutaj country-style piano from West Virginia. 🙂
Jeden z moich faworytow, obojetnie, czy wykonujacy sam, czy z D. Henleyem lub Hue Lewisem.
Niunia:
Nie masz racji, Elvis byl w piosence M. Cohna, spiewanej przez Cher. Memphis to Graceland i Elvis. Myslalem, ze to oczywiste? 🙂 Elvis nie lubil Johna Lennona i domagal sie jego ekstradycji z USA. Moze dlatego niektorzy go unikaja.
No to jak na niunię, to hurtem:
http://www.youtube.com/watch?v=UsUVe3HBM4A
dała Comfortably numb, a tu wersja Bruce’a 🙂
Dodam, że wykonuje to na koncertach wplatając w Fortunate son, jedną z piękniejszych jego pieśni…
Z Elvisem jesteśmy ostrożni, bo już kiedyś ustaliliśmy, że ich było dwóch, a w związku z tym nigdy nie wiadomo,o którego tak naprawdę chodzi. 😀
Tak w ogóle jak chodzi o wrzuty muzyczne, powoli jestem popełnić jakąś zbrodnię, a może i kilka. Było łatwo, jak jutub normalnie działał, to trzeba było koniecznie zrobić trudno. Dzisiaj mi się ponad połowa wrzucanych rzeczy nie otwarła, daily motion też nie chce współpracować i zupełnie nie wiem, kto co przez co chciał powiedzieć. Może umówmy się jednak tak, że o ile nie jest to zagadka, podaje się przy wrzutach tytuł i wykonawcę, żeby prześladowani przez tajne służby mogli sobie to u siebie znaleźć.
A swoją drogą, jak mi powiecie kogo, mogę zaraz lecieć i zagryźć. Samo nadgryzienie też powinno wystarczyć, bo jestem wściekły! 👿
Jezeli ciagniemy Bruce’a H. To jest moj ulubiony. Grano to w radio tuz po moim przybyciu do Kanady.
http://www.dailymotion.pl/relevance/search/bruce+hornsby/video/x1xv8l_bruce-hornsby-the-way-it-is_music
Moze sie zacinac. YT jest lepsza technicznie, niestety.
PIRS, o ile się nie mylę, rzeczywiście najłatwiejszym sposobem wrzucania zdjęć na blog jest założenie sobie picassy. Można wprawdzie przysłać mailem do mnie, a ja mogę wstawić na serwer, ale to jest droga bardziej okrężna i pozwala na zamieszczanie zdjęć wyłącznie u mnie, a jak się ma picassę, to wszędzie sobie można poszaleć. 🙂
Bobik
Jest jeszcze Elvis Costello, maz Diany Krall. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=XZFcHF-wjBA
O tej dostepnosci YT, ma to moze jakis zwiazek z decyzja Obamy, aby nie publikowac wiecej zdjec z Abu- Ghraib. Wy w Europie jestescie za bardzo pryncypialni.
Giedroyć naprawdę miał takie pomysły? 😯 😯 😯
Gdyby to powiedział kto inny, podejrzewałbym może jakieś przekręcenie czy wręcz zmyślenie, ale u Kozłowskiego niestety nie. 🙁
Autorytetów czasem wcale nie trzeba podważać czy obalać, wystarczy dać im przemówić otwartym tekstem i podważą się same. Niezależnie od wszystkich zasług, o których nie zapominam.
PA, powtórzę prośbę o podawanie oprócz linki tytułu i wykonawcy, żeby można sobie samemu w jutubie wyszukać. Bo tak to mam po raz kolejny dziś Miss California walczącą z demonami (słowo honoru, to mi się pokazuje!). 😯
Chociaż akurat w przypadku Elvisa Costello wolę zdecydowanie Dianę Krall 😀
PolecaM piccasę, NAWET JA się nauczyłam!!
Dzięki nietoperzycy!
No właśnie. NAWET BABKA się nauczyła. 😆
Jak jest na blogu jeszcze ktoś, kto niczego nie zawdzięcza Nietoperzycy, niech się szybko do niej zgłosi, żeby się nie czuł jak outsider. 🙂
To byl „New Amsterdam” (czyli tak jak sie nazywal NYC przed sprzedaza Anglikom).
Nie może być stary, dobry Amsterdam? Miałbym trochę bliżej. 😆
Nawet JA Bobiku!
O:
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy16?authkey=Gv1sRgCLPBpeDt2a62hwE#5335720215445385042
**
Ach ten Stary poczciwy Amsterdam, gdybym miała tak blisko, jak Bobik- byłabym tam co tydzień !!
PIRS, jako ktos, ktorego czesc rodziny nie przezyla poprzedniego „czynu zbrojnego” w Warszawie, a pamiatki rodzinne poszly z dymem, tez nieco zmienilam zdanie na temat madrosci Giedroycia, jak to przeczytalam. Zwlaszcza, ze jak Bobik, Kozlowskiego relacji ufam.
Co do Jaruzelskiego, to troche trudno mi sie z nim identyfikowac, ale teraz rozumiem jego sytuacje i przeslanki dzialania. No i dobrze, ze nie ma wiecej nazwisk ofiar, na czesc ktorych trzeba byloby przemianowywac ulice – to potrafie teraz rozumowo docenic. A Gagarin zasluguje na ulice, nie mowiac o tym, ze oznacza swoim nazwiskiem ulubione wejscie od strony dolnej nimfy. 🙂 Zas za przekarmianie wiewiorek tez jestem odpowiedzialna, wiec i ja mam udzial w odzwyczajaniu ich od pokolen od ich naturalnych instynktow. 😉
W pobliskim sklepie kozy nie daly mleka, wiec jade w teren, szukac Kozy Nostry. Zas Elvisow zdecydowanie bylo dwoch. 🙄
Babko, piaski sliczne, takie widoki mam w oczach ze Swarzewa. Dobrze, ze sie tej pikasy nauczylas. 😀
Z Amsterdamu mam tysiące wspomnien,zwłaszcza z pierwszego pobytu, nim poznałam specyfike tego miasta.Ale zabawna anegdota to taka,że Matka moich przyjaciół,Niemka z pochodzenia,będąc zagorzałą fanką jakiejś miejscowej gwiazdy teatralnej postanowiła,że przed spektaklem musi nabyć kwiaty dla tejże aktorki.
oszczędny syn, poradził targ kwiatowy.Pani wybrała kwiaty, sprzedawca pięknie opakował i na pytanie :”Ile”? szarmanco uchylił trencza z uśmiechem mówiąc:
-Nic droga pani,dla pani za darmo”! 🙂
**
Od tego czasu nabieraliśmy znajome pragnące nabyć kwiaty, mówiąc,że znamy miejsce, gdzie są za darmo.
***
Moniko u nas dzisiaj Koza Nostra w kremie do twarzy!
Babko 😆 😆 😆
A u nas Koza Nostra w mydle do twarzy, i to takim smiesznym, krojonym w sklepie z wiekszego kawalka.
Najgorszy Massachusetts postrach
to jest leniwa Koza Nostra.
Gdy jej się nie chce dawać mleka
do wymuszenia się ucieka
klientów odsyłając w teren,
lub wrednie im zjadając beret.
Gdy jej alergik mówi ostro:
„dawaj produkta Kozo Nostro,
bo od krowiego mam wysypkę”,
ona mu symuluje chrypkę,
by – wyłudzając tak współczucie –
zakleszczyć w betonowym bucie
kończynę dolną delikwenta
i szybko wysłać go na cmentarz.
A gdy posyła rybę śniętą,
by ludzi poprzez to memento
powstrzymać od kupienia sera,
doprawdy, może wziąć cholera.
Czy więc w Senacie lub w Kongresie
nie leży w czyimś interesie,
żeby porządek zrobić z Kozą,
co cały stan napawa zgrozą? 😯
Ach, Bobiku – cala esencja Kozy Nostry w Twoim wierszu. 😆 😆 😆 Powinienes jeszcze dopisac, ze po wierszu Bobika, tropi sie te Koze Nostre w terenie z usmiechem na ustach, mimo ze sieje zgroze w calym stanie (jak wiadomo – nieduzym, wiec stezenie grozy na metr kwqadratowy tym wieksze). 😀
Oto list gończy z portretem Kozy Nostry 🙂
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy?authkey=Gv1sRgCL7Qvs7Bzd2kXQ#5335733045682708850
No, nareszcie ktoś się na poważnie zajął tym podejrzanym indywiduum. 😎
Kozioł jest, jak wiadomo, jednym z wcieleń szatana, więc my już wiemy, co o tych kozach myśleć.
Babko, a masz może gdzieś na składzie ruchome pieski? 🙂
Mam Bobiku, tylko nie wiem czy już kiedyś ich nie słałam, wiesz „babka” to i pamięć w mini.: mad:
Bobiku
czy takiemoga być ??
http://www.youtube.com/watch?v=2RqI9fvw94s
Niuniu,jeśli dobrze przeczytałam Bobikowi chodziło o ruchome pieski (bez literówki) pewnie mu potrzebne w celach towarzyskich, wszak wiosna. 🙂
Babka ma rację, raczej o coś takiego mi chodziło 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=DJH7JkHmMbE&NR=1
Aha, zapomniałem wcześniej dorzucić do zeenowej listy. U nas psom nie wolno szczekać między 22 a 8 rano i nie jest to żaden stary, zapomniany przepis, tylko normalna, uregulowana niemiecka rzeczywistość. 🙁
Bobiku – to okropne. 🙁 Trzeba kazdemu psu sprawiac zegarek. 🙄
Babko – piekny list gonczy. 😀
A mnie lowy sie udaly – mam cztery butelki bezcennej bialej substancji, bezpiecznie chlodzace sie w lodowce. Tylko zapomnialam przy okazji kupic syrop klonowy, ale to mozna dostac wlasciwie wszedzie. Przy okazji musze stwierdzic, ze potrzebne sa i egzorcyzmy calej sieci sklepow Whole Foods: sprzedaja maty do jogi i DVD instruktazowe), nie mowiac o aromaterapii i homeopatii, oraz lekach ziolowych. Ale co sie dziwic – zalozyciel jest z wyksztalcenia filozofem, wiec wiadomo do czego to prowadzi. 😀
Witam blogowisko,
jest 4:30 i zaczal sie moj dluuugi week end, bo jutro w domu, a poniedzialek tez wolny z okazji urodzin krolowej Wiktorii, po ktorej w moim miescie i pomnik i park.
Mam plan minimum i pogoda mu sprzyja. Jest bardzo slonecznie, ale taki silny wiatr, ze prawie mnie zwialo z chodnika na ulice. Nie mam za dobrego balansu z uwagi na moja lewa nozyne. Prace ogrodowe wykluczone. W basenie tony lisci i jedna (juz po niej biedaczce) mysz.
Bobiku, Dobre Piesy, choc zegarkow nie maja i nie znaja niemieckich zarzadzen w tej sprawie, same z siebie przestaja szczekac o 22-ej i nie zaczynaja japic przed 7- ma rano. Jakies ptaszyny sa glosne znacznie wczesniej, bo juz o 4-ej. Czy nie ma na nie jakichs niemieckich zarzadzen?
Filozofowie, fizycy,jak wszystko zaczynające się na literę”F”
schdzą szybko na manowce(Przykład: jeden fizyk gra na trąbce, drugi majstruje prze programach i Starej Ruderze, jeszcze jeden, choc nie fizyk,ale na na F -prowadzi Komisariat).
Tylko ludzie na „b” trzymają się, (choć ledwo)- swego!
Niech żyje Koza Nostra na obu Kontynentach,
Może to wygląda na zaparcie się siebie sprzed paru godzin,
ale żal mi się zrobilo.:mad:
Dobranoc Wszystkim.
Babko
chyba o jednym fizyku zapomniałaś 😉
To wszystkiego najlepsze z okazji urodzin krolowej Wiktorii, Kroliku. 🙂 Za sama dlugowiecznosc na tronie na lezy sie jej specjalna nagroda, nie mowiac juz o wdziecznosci za wolny poniedzialek. I wyrazy wspolczucia z powodu ytraty myszy (czy Ty sama bedziesz ja usuwac, czy zlecisz komu innemu?)
Dobranoc, Babko. 🙂 Chyba filozofowie i fizycy to ludzie, przed ktorymi nalezy przestrzegac, jak juz nie daje sie zalatwic prostego egzorcyzmu. 😀
Ja nie zapomnialam o Twojej, Niuniu. 🙂
Babko
to dopiero pierwze dobranoc , a gdzie nastepne 😉
Już się zastanawiałem, gdzie to Królik ostatnio pokickał, a tu okazuje się, że się przygotowywał do urodzin królowej Wiktorii.
Króliku, tromby będą? 😀
Niuniu-masz drugą dobranoc.
Twoja wyczynia tyle,że ja poprostu wyrzuciłam z pamięci,że parała się fizyką. 😉
**
Królika pozdrawiam i zawiadamiam,że niebawem będzie kicał sprawnie.
Dobry wieczór, pól dnia spedzilam na drogach i bezdrozach najpierw Mazowsza, potem kieleckiego a na koniec zachodniej Galicji, czyli trasa warszawa – Kraków. Tym razem Babko ie przez Wodzisław, a przez Końskie. Droga b. ładna, pusta, ale nieustannie id dwóch lat remontowana. Efekty widac, ale tu i ówdzie prace jeszcze trwaja, więc podróż byla długa. Ale na pokładzie jeszcze dwoje przyjaciół, wiec jechało sie mił , z popasem pod Miechowem w naszej ulubionej gospodzie Siedlisko. Pogoda piękna, prawie wakacje.
Kilka słów o Giedroyciu. Relacja K. Kozłowskiego na pewno prawdziwa, słyszałam ją już wiele lat temu i wiele razy. na usprawiedliwienie Redaktora, trzeba jednak pamietać że po 13 grudnia panowłl totalny chaos informacyjny.A na Zachód dochodziły relacje o terrorze, często przekręcone i wyolbrzymione. Pamiętam podawaną przez Wolnę Europę informacje o śmierci Tadeusza Mazowieckiego. W takiej sytuacji każdy , nawet Wielki Redaktor mógł sie troche pogubić. Zwłaszcza, ze była to rozmowa prywatna. Nie kto inny jak Jacek Kuroń. również pozbawiony dostępu do informacji, snuł z więzienia rozważania o powstaniu. W tej grudniowej atmosferze , w pierwszym odruchu do głosu dochodza nasze polskie klisze. Tak więc autorytetu Redaktora, ta prywatna wypowiedź moim zdaniem nie podrywa. A co do opinii Moniki o gen.Jaruzelskim , to może innym razem, bo dziś juz póżno i po tak miłym dniu o stanie wojennym juz mi sie zwyczajnie nie chce .
A tom rozmów K. Kozłwskiego z Michałem Komarem b. polecam!
Bardzo miło mieć wolny dzień z okazji urodzin Królowej Wiktorii. Baw się dobrze Króliku!
Ja chyba poproszę o dodatek za pracę w warunkach szkodliwych dla zdrowia. Oglądanie TV wymaga wysiłku umysłowego, co rozwija, i pozwala ćwiczyć kśanti-paramitę, czyli cnotę cierpliwości. Są to oczywiście zalety, niestety emocje, jakie się przy tym we mnie budzą, zagrażają śila-paramicie, czyli cnocie obyczajności.
Dwa wielkie zdarzenia miały miejsce i wszystkie stacje na okrągło je omawiają.
Pierwsze to straszna krzywda jaka się stała kiedy wydymano Kraków i Chorzów z Euro 2012. Pisałem o tym, ale tu wciąż magluje się temat i wypowiada się każdy kto tylko się pojawi w studio.
Drugie to fakt, że Wałęsa dla szmalu wziął udział w zjazdach partii Libertas Ganleya. Sam fakt można by olać i zapewne na świecie nikt tego nie zauważył, natomiast nie da się słuchać wyjaśnień i komentarzy. Wałęsa przyznał że dostaje za to forsę (100.000 euro za taki wypad), ale oczywiście on nie jest przeciw Unii jak Ganley, on walczy. O co walczy, nie zrozumiałem. Niestety, choć Wałęsie zdarza się już mówić zdania z podmiotem i orzeczeniem, ale wciąż trudno doszukać się w nich sensu.
Ciekawą próbę wytłumaczenia Wałęsy usłyszeliśmy od ministra Sikorskiego. Powiedział, że nasi byli prezydenci dostają bardzo małe pensje, a premierzy w ogóle nic i muszą dorabiać, więc nic dziwnego że czasem wdają się w szemrane sprawy dla pieniędzy. Jeśli więc ktoś nie wiedział, jakich mamy polityków, to teraz wie.
Z kolei eksperci próbują znaleźć jakiś ukryty zamysł w wyjazdach Wałęsy.
Tu dygresja o ekspertach: jak Pan Bóg chce kogoś ukarać to spełnia jego życzenia.
Narzekałem, że zdarzenia u nas komentują politycy, a za mało do głosu dopuszcza się ekspertów. Pan Bóg mnie wysłuchał. Jakiś czas temu w TVN24 zaproszony ekspert od wizerunku politycznego komentował spotkanie na szczycie NATO. Bardzo wysoko ocenił fakt, że w pierwszym szeregu przywódców idących po moście obok Obamy znalazł się Lech Kaczyński. To, według eksperta, miałoby świadczyć o wyjątkowej pozycji polskiego przywódcy. Ekspert przekonywał: ?Teraz, kiedy prezydent Obama będzie miał jakiś problem, to nie zadzwoni do prezydentów Ukrainy czy Litwy, ale do Polski.?
Czy ktoś z Państwa mógłby pomóc mi pojąć ten tok rozumowania, który od takich przesłanek prowadzi to takich wniosków?
Jest jeszcze inny doniosły temat: jak pokazać światu że 4 czerwca 1989 roku Polska jako pierwsza obaliła komunizm.
Helena pytała, gdzie u nas będą palone opony. Nic o tym nie wiem. Stoczniowcy solennie oświadczyli, że już nie chcą żadnej zadymy. Chcą po prostu pójść na święte miejsce, pod pomnik w Gdańsku, pomodlić się i podziękować Bogu za łaskę wolności. I zarządzili: msza i podziękowanie Bogu odbędzie się tylko z udziałem prezydenta, a premier może sobie potem przyjść i świętować.
Daruję Wam tutejsze komentarze, ale zapytam z troską: A jak Wy chcecie uczcić ten doniosły dzień? Czy nie powinniście wzorem najzdrowszej części narodu (niegdyś świętej klasy robotniczej) pójść gdzieś przed urząd i spalić parę opon, pobić się z policją, albo chociaż przynieść transparenty i wołać: ?złodzieje! złodzieje!??
Zono, mnie sie tez o gen Jaruzelskim nie chce, nie tylko noca, ale w ogole, bo ja go niespecjalnie lubie, i tylko po latach jakos usiluje zrozumiec te druga, „nie moja” strone – zeby nie bylo nieporozumien na przyszlosc. Zwlaszcza, ze moja rodzina nie ma co mu byc zanadto wdzieczna, ale to juz odrebny temat. 🙂
Babko, Nietoperzyca, ktora para sie wszystkim, co zwiazane z mysleniem, z pewnoscia wykazuje cechy charakterystyczne dla fizykow. 😆
Ja tam, choć krakauerka za Euro 2012, jakoś szczególnie nie tęsknię. Tzw zwykły mieszkaniec, z takiej okazji planuje urlop i wyjeżdża możliwie daleko. Oczywiście to i owo może by przy okazji wybudowali, np autostradę do ukraińskiej granicy, a moze nawet i do Lwowa ( trzy godziny Lwowa, chyba Adam Zagajewski musiałby jakiś wiersz z tej okazji napisać!) Ale może prędzej czy później wybudują, nawet bez Euro!
PIRS – absolutnie nalezy Ci sie dodatek zaprace w ciezkich warunkach, i za straty moralne poniesione podczas tej pelnej poswiecen pracy. 😆
Żono – Końskie, to już tak blisko mojego bardzo wczesnego dzieciństwa, że następnym razem jak będziesz daj cynk i zabierz na auto-stop, ładnie proszę. Potem już sobie wyskoczę i może jaki rower da się wypożyczyć … 🙂
Z przyjemnością Wando! Ale nie wiem kiedy się zdecyduje na tę trasę, bo roboty drogowe trochę mnie zniechęcają. Inna sprawa, ze na drodze głównej nie lepiej! Wszystko przez tę Unię, budują i budują , żyć się nie da! 😉
Opony jak najbardziej Helena chciała palić, ale ja po dyktatorsku zabroniłem, bo to koliduje z zapachem pasztetówki. Bicie z policją też bym widział niechętnie, bo Komisarzowi by się mogło przy tym oberwać. Ale jak ktoś chce sobie pokrzyczeć, nie stawiam przeszkód. Byle przed 22. 😆
Nogi mi odpadaja po wielogodzinnym spacerze sklepowym na Oxford Street, gdzie bywam tylko jak ide do dentysty –
co 4 miesiace na czyszczenie.
Chce dorzucic jeszcze cos do tego, co powiedziala Zona o chaosie informacyjnym . Bylam w oku cyklonu – od czwartej rano po ogloszeniu stanu wojennego – czyli natychmniast po tym jak o trzeciej w nocy zadzwonila Renata z Nowego Jorku, obudzila mnie i powiedziala, ze widzi jakies dziwne doniesienia Reutera, jakby wojsko na ulicach. Ubralam sie, zlapalam taksowke ( w taksowce jeszcze sciagalam z wlosow walki, strannie nakrecone o polnocy, po powriocie z pracy i kapieli) Myslalam, ze przyjade do pustej redakcji, ale jak sie okazalo przybylo juz kilka osob, Byly pierwsze doniesienia o martial law – nie wiedzielismy nawet zrazu jak to tlumaczyc – stan nadzwyczajny? jeden kolega, stary endek upieral sie, ze we polskim prawie to sie nazywa „stan wyzszej koniecznosci”” – nikt go nie sluchal, bo nie umial ukryc swego zadowolenia z tych wojsk na ulicach, nawet na niego ostro warknelam, wreszcie udalo sie wytrzasnac spod kupy papierow j smieci Konstytucje PRL i okazalo sie, ze to sie nazywa stan wojenny, np ale czy Jaruzelski odwazylby sie nazwac to stanem wojennym? Zaraz przyszlo zreszta potwierdzenie z nasluchu – monitoringu polskiego radia.
Nie sposob bylo dodzwionic sie do naszego, bardzo wowczas niedoswiadczonego i przez nas malo lubianego korespondenta w Warszawie – Tima Sebastiana. W koncu dowiedzielismy sie , ze Tim jakims sposobem skontaktowal sie z Newsroomem Serwisu Swiatowego i ktos zdazyl zrobic z nim wywiad. Po paru zdaniach w ktorych Tim opisywal widok z okna, czolgi i wiadomosci o internowanych, padlo pytanie: czy Polacy stawiaja opor? Zapadla klopotliwa cisza, ktora trzeba bylo strannie wyciac pozniej nozyczkami i wreszcie odpowiedz bardzo ostrozna: Trudno mi mowic o oporze zbrojnym….
Po poludniu, kiedy dalej bylam w redakcji przyszla depesza AFP . KOrespondent opowiadal, ze na korytarzu na Rakowieckiej widziano Michnika lezacego w kaluzy krwi!
Bylismy w strasznym szoku, ale w sytuacji kiedy taka wiadomosc przychodzi nie od naszego korespondenta, musimy miec potwierdzenie z drugiego zrodla. Ale do Polski nie sposob sie dodzwonic. Wreszcie postanowilismy, ze tej niepotwierdzonej przez nikogo informacji nie puszczamy w eter.Niektorzy uwazali, ze robimy zle. Inni, ze jesli sie wiadomosc potwioerdzi, to lepiej ja podac za pozno, niz szybko i glupio. I slusznie – byla to prowokacja podrzucona francuskiemu korespondentowi, KTORY NIE SPRAWDZIL DRUGIEGO ZRODLA! Zaraz potem byla wiadomosc o smierci Mazowieckiego, co pamietamy obie z zona sasiada. Co gorsza wiadomosc ta obiegla kilka agencji. Na szczescie Tim Sebastian zdola przyslac zaprzeczenie.
W tej atmosferze straszliwego zamieszania informacyjnego, rzeczywioscie Giedroyc mogl cos takiego powiedziec, jak to co Kozlowski przytoczyl. Nie powinien byl tego robic – przytaczac, bez przypomnienia kontekstu tamtych godzin i dni. .
Kontekst Heleno tez jest przytoczony, łącznie z pogłooskami o smierci Mazowieckiego i samobójstwie Krzysztofa Sliwińskiego ( podobnie jak TM, ma się dobrze do dzis) Ksiązka Kozłowskiego to historia jego zycia, a nawet więcej, historia jego rodziny mniej więcej od XIX wieku, więc siłą rzeczy nie może być wszystko super dokladnie wytłumaczone. Ale akurat w tym przypadku kontekst jest, a rozmowa z Gieroyciem ma jednak troche formę anegdoty a nie jakieś pretensji do Redaktora
No to ja jeszcze powiem co mysle o Walesie.
Na moj zdrowy babski rozum, to wszyscy „nasi” zachowuja sie tak jakby Walesa popelnil zdrade przyjaciol: oto prosze, mysmy go bronili, a on nam taki numer wywunal i jeszcze – o zgroza! – wzial za tio pieniadze.
Ale „mysmy” go bronili przed podlym i nieprawdsiwym zarzutem, ze jest „Bolkiem”, mysmy bronili symbolu naszegp zwyciestwa nad totalitaryzmem przed plugawymi gnojami z IPNu, a nie czynnego polityka Platformy Obywatelskiej, nie wybitnego intelektualisty, nie wspanialego bylego prezydenta Polski, ktory chcial aby POlska znalazla sie w Unii.
Cale to zalamywanie rak nad Walesa mnie smieszy, jak rownie smieszy mnie obludne wytykanie mu sumy jaka zarobil. Znany politykom w stanie spioczynku placi sie zazwyczaj duzo wiecej niz 100 tysiecy euro za kilka wystapien, Niech wiec sobie polata Walesa z Libertasem (ktorego tez w Polsce sie demoniuje tak jakby to byla co najmniej jakas partia neofaszystowska ), niech sobie zarobi, jakie to ma znaczenie? Ja tam wzruszam ramionami i ide dalej. A o Libertasie w bardzo eurosceptycznej Wlk. Brytanii nikt nigdy nie slyszal. To znaczy, moze i slyszal, ale nie kojarzy. 🙄
I see, I see, zono! A ze Krzysztof Sliwinski zyje, to wiem bardzo dobrze, bo nie tak dawno temu obdarzyl mnie komplementem, ktory przechowuje w sercu jak droga pamiatke. Powiedzial mianowicie, ze przyrzadzam najlepsza jaka w zyciu pil bloody Mary po tej stronie Atlantyku. No to mu zrobilam jeszcze kilka. Na szczescie nie mial daleko do domu, na Litewskiej! 😆 😆 😆
Też go widziałam niedawno, tydzień temu na jubileuszu Gazety. Dobranoc Heleno i wszyscy.
Owszem, zamieszanie informacyjne było wszędzie, również na miejscu, w Polsce latały najprzedziwniejsze pogłoski i hiobowe wieści, ale to przecież nie o to chodzi. Według przytoczonej rozmowy argument Redaktora tak wyglądał, i to kiedy Kozłowski tłumaczył mu, że „zbrojny opór to w dzisiejszej sytuacji rodzaj zbiorowego samobójstwa”
Na to Jerzy Giedroyc głosem stanowczym, znamionującym zdenerwowanie, jął mi tłumaczyć: – Pan nic nie rozumie! Poderwanie do walki nie da efektów militarnych, to oczywiste, ale musi polać się krew, bo bez krwi nie będzie symbolu, nie będzie mitu do przekazania następnym pokoleniom. Bez krwi zapadniemy w dziurę, tak jak po 1863 r.
No, przepraszam bardzo, ale ten sposób rozumowania jest mi obcy bez względu na jakiekolwiek zamieszanie. Mogę zrozumieć, że krew przelaną podnosi się do rangi symbolu, choć uważam, że warto by wreszcie zacząć odwoływać się i do innej symboliki. Ale niech się poleje krew tylko po to, żeby ktoś miał swojego symbola? Brrrr!!!!
Mam nadzieje, ze po jubel(euszu) wsadzil go ktos do taksowki 🙄
Dobrnoc, zono! Ja sie dopiero rozkrecam!
Gdziekolwiek Uroczystosci sie nie odbeda to nie ma tam drog zeby dojechac. Wiecej Oswiecenia, mniej Romantyzmu. Polskie drogi napawaja mnie smutkiem oraz mam zjezone wlosy ze strachu, jesli jade trasa inna niz katowicka. No jeszcze ten kawalek autostrady do Berlina, ale tam trzeba stawac co 30 km i placic myto, i zwalniac przy remontach, a wiec jedzie sie sie i tak jak kolo Konskich tylko mniej przyjemnie, bo tloczno i z maniakami pedzacymi z obu stron.
Wydaje mi sie, ze jest golym okiem coraz mniej turystow w Warszawie, bo nie da sie tam dojechac. Mazowsze musi sie podniesc. To jest b. wazne, drogi…
Swietowac zas skromnie… Juz chyba mamy dosyc wielogodzinnych akademii. Nalezy sie zebrac, wyglosic ladne przemowienie, zlozyc kwiaty, odspiewac piesn, wspomniec tych co nie doczekali a dolozyli cegielke i po 45 minutach rozejsc sie do domu. Bez palenia opon.
I bez „ladnych przemowien”. Bo mnie az ciarki przechodza na myskl o tym pustoslowiu w bambus.
Ja bym się też chętnie porozkręcał, ale antybiotyk jeszcze biorę… 🙄
Bobik, w nerwach czasami sie palnie rozne glupstwa. Ale Giedroycia nie nalezy osadzac na podstawie jednej wypowiedzi, co ja Ci tu bede tlumaczyla….. No i mocno starszy Pan, tez nie nalezy zapominac.
Ja tam wierze w pikniki. 🙂
Bobiku, to samo myslalam, czytajac ren fragment, co Ty napisales o 00:37.
A przy okazji – ciekawie o ciaglym mysleniu o przeszlosci pisze Zimbardo w wywiadzie dla GW.
http://wyborcza.pl/biznes/1,99154,6592038,Zimbardo__Polacy__zostawcie_juz_przeszlosc.html
Moi drodzy, przykro mi, ale nie da się obronić Giedroycia. On CHCIAŁ przelewu krwi, bo był zwolennikiem tego pieprzonego poglądu, że powstania są potrzebne, wszystko jedno czy są mądre i przygotowane czy, jak u nas zwykle bywało, bezmyślne i szkodliwe. Bo bez powstań Polacy zapomną o niepodległości i znikną jako naród (ciekawe że inne narody nie zniknęły, nawet po setkach lat). Znałem wielu wyznawców takiego poglądu. Powiedział: ?Poderwanie do walki nie da efektów militarnych, to oczywiste, ale musi polać się krew, bo bez krwi nie będzie symbolu, nie będzie mitu do przekazania następnym pokoleniom. Bez krwi zapadniemy w dziurę, tak jak po 1863 r.?. Symbol ważniejszy niż życie ludzkie! A przecież wiedział, że żaden opór zbrojny nie ma sensu, a tylko może przynieść więcej ofiar i więcej cierpienia.
Podobnie denerwują mnie ci, którzy nawołują Tybetańczyków (2.700.000 ludzi) żeby walczyli z Chińczykami (1.330.000.000 ludzi) o niepodległość. Dalaj Lamie z trudem udało się przeforsować drogę bez walki. Chiny się zmieniają i to szybko i dobrze by było gdyby ktoś z Tybetańczyków dożył do tych lepszych czasów.
Jest mi bardzo przykro że wywołałem taką dyskusję na tym cudownym blogu, gdzie powinna panować poezja. Nie miałem pojęcia, że wciąż jeszcze brak nam dystansu do tamtych wydarzeń.
Ozez biedaku! A ja przestalam brac te antyhistaminy, bo zobaczylam jak fatalnie toleruja moj life style. Albo life style, albo tabletki, rozumiesz……
Najgorsze, ze do mownicy czesto rwa sie ci co najmniej maja po temu talentu. Ale czasami naprawde warto jest kogos posluchac jak nadaje.
Kto byl waszym ulubionym mowca? Fidel Castro potrafil nadawac bez konca, Stalin tez. Chyba Churchill potrafil dobrze powiedziec. Pani Thatcher byla dosadna. Jako dziecko pamietam Gomulkowszczyzne i te jego kwintale z hektara.
Ja juz jestem mellow z okazji krolowej Wiktorii oraz wermutu z tonikiem i cytryna.
Pirs, osobiscie nie spotkalam sie jeszcze z nikim na Zachodzie , kto nawolywalby Tybetanczykow do zbrojnego powstania przeciw Chinom. Nie pomylilo Ci sie z Palestynczykami? 😆
Bobiku, cieszę się że myślimy podobnie. Twój komentarz ukazał mi się dopiero wraz z wpisaniem mojego.
Giedroyc miał wielkie zasługi. Nikt mu ich nie odbierze. Ale szczęście że to nie on decydował o losach Polski.
A pozycji Giedroycia nie da sie obronic tylko z dzisiejszerj perspektywy. Wowczas sklonni bylismy sadzic, ze do przelewu krwi MOZE dojsc i prawdopodobnie dojdzie. I zastanawialismy sie tylko czy polski zolnierz bedzie strzelal do polskich robotnikow. Niestety tak bylo.
Jest to syndrom pasazera w samochodzie, ktory jedzie jakas grozna serpentyna w Andaluzji. Pasazer sie boi znacznie bardziej niz kierowca, ktory prowadzi samochod. Ja dostawalam prawie zawalu serca na tylnym siedzeniu jak jechalysmy nad przepoascia. 😆 😆
Pani Thatcher byla bardzo dowcipna i widac bylo jaka jej sprawia przyjemniosc eleganckie rozprawienie sie z jakims mniej zdolnym kolega z opozycji w Parlamecie. Byla zawsze rozpromieniona przy mownicy w Izbie Gmin. I z jakaz latwoscia i swada podejmowala rekawice! Przyjemnie bylo paptrzec…
PIRS, tu panuje zasada, że gadać można o wszystkim, byle z szacunkiem dla rózmówcy, czyli bez argumentów typu „skoro tak pan uważasz, jesteś pan dureń i wywłoka”. 😉
Wcale nie musimy na każdy temat mieć takiego samego zdania i wcale nawet nie musimy dochodzić kto ma rację. Ja jestem zwykle ciekaw również argumentów tych, z którymi się różnię, o ile mają one ręce, nogi i znośną stylistykę. Z tego ostatniego powodu odpadają, niestety wszelkie frakcje beretopodobne – wszystko zmogię, ale stylistyki nie trawię. 🙄
Akurat na temat tej wypowiedzi Redaktora mam takie samo zdanie jak Ty. Ale jasne, że nie będę go oceniać wyłącznie na tej podstawie. Tylko nie będę również skłonny do oprawiania każdego jego słowa w złoto, bo jak widać i niezbyt mądre rzeczy potrafił mówić.
Merytorycznie mysle, ze Giedrojc nie mial racji. Powstanie Listopadowe i Styczniowe i rozlana w nich krew nie przyczynily sie do powstania Polski. W Bitwie pod Olszynka Grochowska zginelo ok 15,000 zolniezy (wiecej rosyjskich niz poskich) w krwawej rzezi glownie na bagnety. Dopiero upadek trzech mocarstw umozliwil powstanie Polski.
Heleno, Giedroyc nie powiedział, niestety, że do przelewu krwi może dojść, tylko że POWINNO i wręcz należy się o to postarać. To jest zasadnicza różnica. I prawdą jest to, co pisał PIRS, że nie był on w takim sposobie widzenia spraw odosobniony. Też się z takimi postawami zetknąłem, choć u znacznie mniej szacownych osób i zawsze włos mi się od tego jeżył. A jeżeli mówił to ktoś taki jak Redaktor, to było znacznie groźniejsze, bo on miał przecież wiele większy wpływ na umysły, niż szeregowy roznosiciel bibuły.
Bobik na prezydenta!
Nie Heleno, nie pomyliło mi się. Przede wszystkim wśród samych Tybetańczyków, szczególnie na uchodźctwie, wielu jest za walką zbrojną. Niedawno Dalaj Lama wycofał się i powiedział im: wybierajcie, ale ja jestem przeciw walce. Po debatach zwyciężył jednak pogląd Dalaj Lamy.
Przed Olimpiadą czytałem wiele wypowiedzi nawołujących Tybetańczyków do oporu, a już w Polsce to był niemal standard. Problem w tym, że NIKT Tybetańczykom nie pomoże, tak jak nikt nie pomógł Węgrom 50 lat temu. Ale jak Chińczycy by się dali w to wplątać to wtedy musieliby odpuścić na jakimś innym polu, co da korzyści np. takim krajom jak Ameryka.
To Wolna Europa i podobne stacje zachęcały wtedy Węgrów do zbrojnego oporu i łudziły pomocą Zachodu. Potem przyznały się do błędu. I Giedroyc to wiedział!!!
W naszej rodzinie opowiadano kawał o facecie, który był zupełnie normalny, ale był przekonany że ma szklany tyłek. W związku z tym starał się nie siadać, albo robił to bardzo ostrożnie. Moja mama mawiała, że każdy z nas ma taki szklany tyłek, tylko zwykle nie zdaje sobie z tego sprawy. Ta idea nadrzędności powstań to taki szklany tyłek Giedroycia.
A mój lifestyle już wypatrzył, że ta dzisiejsza tabletka była ostatnia. Kto przypuszcza, że jutro nie uczczę królowej Wiktorii czerwonym wytrawnym, ten jest…
… w błędzie! 😆
PIRS, o dystans do tamtych wydarzen jeszcze wszystkim trudno, bo wszyscy oprocz wlasnych pogladow, maja takze osobiste lub rodzinne wspomnienia, ktore sa na pewno ciekawym materialem zrodlowym dla historykow. Do tego pamiec, przy najlepszych checiach, jest nie tylko zawodna (ma np. sklonnosc do wypelniana pustych miejsc informacjami skadinad) ale takze czastkowa, i dopiero zadaniem porzadnych historykow jest to zebrac, ocenic wiarygodnosc zrodel, i ulozyc to w jakis obraz, ktory tez moze sie zmienic przy odkryciu nowych, wiarygodnych zrodel.
Heleno, a mnie zawsze u Mrs.Thatcher frapowalo jak z biegiem lat zmieniala sie jej wymowa, fryzura i ubior, wraz z dlugoscia trwania jej premierostwa (coraz bardziej pod upper class). No i w koncu wlasni koledzy partyjni usuneli ja niezwykle szybko, gdy juz oderwala sie do odlotu, propagujac niepopularny podatek poglowny. 😀
Oczywiscie, ze nie mial. Ale w pierwszych dniach stanu wojennego wielu ludzi (madrych) sadzilo, ze w Polsce MOZE dojsc do powstania jesli represje beda za silne, jesli strajki beda dlawione z pomoca wojska, jesli rezymowi puszcza berwy. W sumie (pomimo Wujka) nie puscily. Zreszta o jakim ZBROJNYM powstaniu mozna bylo mowic? Na widly i lomy?
Bobiku, to juz niedlugo bedziesz mogl stosowac czesc Twojego przepisu na barwienie od srodka na bordowo. 😆
Jak ja się jutro zabarwię… No! 😆
Zosia będzie mi mogła tylko zazdrościć wyników eksperymentu! 😀
Jej koledzy, Moniko, nieustannie wmawiali, ze mowi zbyt piskliwie, ze kokardy pod broda nie sa potrzebne, ze musi sie uczyc jak przemawiac z trybuny etc, No to sie uczyla.
Jej osobisty sekretarz opowiada taka anegdote. Kiedy zaczeto jej zarzucac w prasie, ze ma zla wymowe, wpadl on na pomysl, aby poprosic swojego przyjaciela, Laurence’a Oliviera by dal jej pare wskazowek i cwiczen glosowych. Przedtem jednak nalezalo ich ze soba zapoznac. No wiec we trojke umowili sie w restauracji: Maggie (byla juz premierem) , jej skretarz i Larry. Kiedy usiedli przy stole, sir Larry poczal rozpuszac ogon i opowiadac liczne abegdoty ze swego zycia. Kazda sie zaczynala od slowa „ja”. Trwalo to juz ze trzy kwadranse, o glownym temacie spotkania nie padlo ani jedno slowo i w pewnym momencie Maggie przeprosila i powiedziala, ze musi sie pojsc „upudrowac” w toalecie.
Wtedy sekretarz powiedzial do aktora : Larry, ona tak naprawde to chcialaby sie z toba umowic i porozmawiac o swej glosowej delivery w Parlamencie.
– Bloody politicians! – wykrzyknal Larry. – Oni o niczym juz nie potrafia rozmawiac jak tylko o sobie!
Fakt, że jakiś tam szklany tyłek każdy ma. Dodałbym jeszcze „i kto jest bez winy niech rzuci kamieniem”, ale w tym kontekście mogłoby się taka akcja źle skończyć. 😉
Króliku, to chyba miało być Bobik, huzia na prezydenta!” 😀 Bo ja przecież już senatorstwo z trudem znosiłem, a co dopiero prezydenctwo. Natomiast za nogawkę mogę złapać, czemu nie. Zawszeć to jakaś odmiana w życiu. 😆
Tak, to swietnie obrazuje obie osobowosci, Heleno. 😆
Z tym piskliwym mowieniem, to politycy-mezczyzni zarzucali je nie tylko Maggie, ale i innym kobietom w polityce. Ale ja w niej widze dosc sporo Mrs. Bucket – tylko, ze w sumie to tylko dodaje polityce kolorytu, wiec nie mam nic przeciwko. No i obrazuje dobrze przemieszczanie sie miedzy subtelnymi podzialami klasowymi. Tylko w Anglii mozna byc upper lower middle class. 😀
Bobiku, wyniki dlugo wyczekiwanego eksperymentu z barwieniem zapisz jak Zosia – zwykle na kopertach (tradycja rodzinna u Ciebie i u nas). 😆
Bobiku, w swietle ostatniego wpisu juz wiemy, czemu broniles sie takze przed tytulem swietego. Coz, sami jestesmi winni wtaszczajac sie na blog z jogami, ajurwedami, aromaterapiami i kozami. Stracilismy szanse na mozliwosci Twojej kariery w tym kierunku. 😆
Za rzadow Maggie nie zdawalam sobie sprawy ze sposobu jej mowienia. Az tu zjechala do Kanady kiedys promowac ksiazke i udzielila wywiadu naszemu Peterowi Mansbridge. Przeszla sie po nim w te i z powrotem z lekkoscia i polotem. To byl prawdziwy spektakl, ktorego wciaz nie ma w internecie. Peter probowal ja pouczac i z lekka zaczepiac.
To popatrz, jak sobie poradzila z Davidem Frostem:
http://www.youtube.com/watch?v=7V0HFkGp63g&feature=related
Możecie mi przyznać tytuł Pierwszego Konsumenta Pasztetówki. Wcale się nie będę bronił. 😆
Nie rozumiem tego problemu z piskliwym głosem. Wystarczy palić przez 20 lat i problem znika jak ręką odjął. 🙄
Bobiku, z przeproszeniem wielkim, ale chcialabym zarezerwowac ten tytul dla siebie. Jako prawdziwy milosnik paszetowki nie tylko w dziecinstwie, ale i dzisiaj w swiecie w ktorym jest dostepna informacja z czego i jak pasztetowka jest zrobiona, ja sie wciaz nie poddaje, wciaz spozywam. Wciaz lubie poczytac jak Baloun w Szwejku opisuje robienie pasztetowki, a potem ja konsumuje bez opamietania. Nie wiem czy kaszanka, parowka i salceson ma rownie doskonaly opis w wielkiej literaturze co pasztetowa w Szwejku.
No wlasnie. Ale po tych lekcjach ( a nawet przed tymi lekcjami) z Larrym nie bylo w brytyjskim parlamencie lepszego mowcy, Nikt jej juz nie dorownywal.
W skrocie PKP, Bobiku, ale bedziemy uzywac pelnego tytulu (chyba, ze jednak Krolik go zatrzyma dla siebie). 😆
Bobiku, ona jednak byla chemikiem z wyksztalcenia, wiec moze dlatego papierosy nie wchodzily w gre. 🙄
Króliku, czy satysfakcjonowałby Cię tytuł Jednej Drugiej Pierwszego Konsumenta Pasztetówki? To ja bym sobie wtedy wziął drugą połówkę. 😆
O, właśnie, i jak pięknie brzmiałby skrót – Jedna Druga PKP 😀
A dlaczego chemikom papierosy nie wchodzą? Lekarzom często wchodzą. 😉
Jesli te polowy sa rowne Bobiku, to bede zaszczycona.
Tutaj juz jakos lekarze nie pala. Zreszta lekarze zawsze moga sie wywinac tym, ze moze sa z tych genetycznie odpornych na trucizny. A dla chemika trucizna to trucizna i dalej juz sie nie wdaje. Znam paru chemikow, i tak jakos ich postrzeganie postrzegam. PA nam pewnie jutro to jakos uzupelni, ale nie spodziewam sie naglych zwrotow, bo on mnie przed ghee ostrzegal. 😉
No przecież nie byłbym taki głupi, żeby brać sobie większą połowę, która i tak nie istnieje. 😀
PA przed ghee na pewno ostrzegał z innych względów. Podejrzanie ajurwedą pachnie i może narazić na wizytę egzorcysty. 😀
Bobiku, plusy dodatnie i wieksze polowy istnieja jak najbardziej.
Nie wiem jak sie do ghee ma francuskie brown butter, ale przysiegam, ze wszystko co sie poleje brown butter smakuje swietnie.
Bobiku, co powiedsz na taka mysl? Dobra pasztetowa lepsza od dobrego pasztetu.
Masz racje, Bobiku, ghee rzeczywiscie prowadzi do wizyt egzorcysty. 😀
Ale znajoma chemiczka ostatnio tlumaczyla mi dlaczego mam wyrzucic wszystkie patelnie teflonowe, i byla bardzo przekonujaca, bez odwolywania sie do egzorcyzmow. Zreszta ja nie mam teflonowych, wiec nic nie musialam wyrzucac. 😉
Króliku, nie możesz ode mnie wymagać tak dramatycznych decyzji. To prawie tak jakbyś pytała „kogo bardziej kochasz, tatusia czy mamusię?” 😯
A dlaczego te teflonowe patelnie trzeba wyrzucać? Bo ja mam nawet dwie.
Moniko, mam duza podejrzliwosc do teflonowych patelni. Te rysy i puste miejsca to pewnie teflon ktory zjadlam. Wyrzucic? Czy uzywac aluminowe czy nieporeczne zeliwne?
Jak widzisz Bobiku po odpowiedzi 2:28, ja powinnam miec wieksza polowe Jednej Drugiej PKP.
A u mnie duza wysoka teflonowa patelnia sluzy glownie do gotowania szparagow, bo nie mam specjalnego garnka – waskiego wysokiego. No i jeszcze do odparowywania przygotowanej juz masy kawioru baklazanowego.
Aluminiowe też podobno są fuj. Do żeliwnych naukowcy chyba się jeszcze nie dobrali. Może dzięki temu, że są nieporęczne? 😉
Króliku, wiesz, że ja się daję przekonać logicznym argumentom. Rzeczywiście, Tobie się należy tytuł Większej Połowy PKP, a ja niech już będę Mniejszą Połową PKP. Ale jak będą przyznawane tutuły Carpaccionistów, to nie licz na żadne koncesje z mojej strony. 😆
Gotowanie szparagów w niskich garnkach jest bardzo proste. Należy je tylko przyciąć do odpowiedniej wysokości (szparagi, nie garnki). Najsmaczniejsze i tak jest to na górze. 😉
Moja znajoma chemiczka (Ph. D) potwierdzila to, co juz od paru lat wiadomo. Firma DuPont sfalszowala dawno temu wyniki dotyczace badan stabilnosci teflonu. Kroliku, nie Ty jedna, ale wszyscy, ktorzy mieli te patelnie (w tym ja), zjadali male ilosci teflonu, bo jak powiedziala znajoma „kazdy porzadny chemik wie, ze te polimery sa niestabilne, i twierdzenie DuPont’a, ze jest inaczej bylo malo prawdopodbne”. No a potem okazalo sie sfalszowane. U mnie nie ma ich w domu od tej afery z DuPontem. Co do aluminiowych, to tez lepiej nie uzywac (tu znowu interesy komercyjne i przyzwyczajenie wygrywaja z wiedza chemikow), zwlaszcza przy gotowaniu kwasnych roztworow. Zeliwne za to zdrowe, podobnie jak stalowe.
Do zeliwnej dobrali sie celnicy jak wyjezdzalismy z Polski. Szukali zlota, bo taka ciezka i czarna., To byla sentymentalna patelenka mojej mamy, jeszcze z czasow studencjkich i wciaz ja ma. Ale cala podrapana na dnie. Uzywalam jej ostanio do – no, znowu mi ucieklo jak sie nazywaja scallops po polsku – jakos tak nieapetycznie sie nazywaja. Ale patelnia jest niezrownana.
heleno, na pewno z niejednego garnka jadlas szparagi, ale ja staram sie eliminowac uzycie garnkow (a pewnie i patelni). Ja moje doroczne wiosenne szparagi ukladam na folii aluminiowej i pieke z sola i oliwa przez 8 do 10 minut. Kazdy ma swoj sposob, ale ten jest naprawde prosty. I voila jeden garnek zbedny.
OK Bobiku, jestes Krolem Carpaccio.
W tej sytuacji, Moniko, pojde odebrac E. oddana jej moja ogromna zeliwna francuska, tej takiej pomaranczowej firmy Cre…
E i tak jej nie uzywa, bo ani nie moze stac przy piecu, ani jej nie udzwignie. Tylko ja, jak tam gotuje. Ona mi ja z ulga odda, bo nie smiala odmowic 😆
Gloria Steinem w lodowce ma tylko wode, a reszte jada na miescie (nie wiem gdzie mieszka), do tego garnki niepotrzebne.
Musze sie troche przeorganizowac.
Króliku, to ja poproszę tylko o przestawkę. Wolę być Carpacciowym Królem, bo mam wrodzony krakusom sentyment do CK. 🙂
Moja duza teflonowa jest Circulonem. Czy to tez szkodliwe? Bo ja ja bardzo lubie w gruncie rzeczy, I byl to moj prezent urodzinowy! Sama o nia matke poprosilam!
Le Creuset Heleno, najlepsze garnki (darn, those French) na swiecie.
Krolik dobrze mowi, Heleno, trzymaj sie LeCreuset! A o tej teflonowej patelni pomysl jak o pamietnikach Dabrowskiej (zdaje sie, ze to byl prezent). Sa zreszta swietne patelnie stalowe, tez francuskie, do nalesnikow i omletow – nic do nich wlasciwie nie przywiera, i nie wymagaja duzo tluszczu.
No wlasnie, Kroliku. Ja ich zawsze nazywalam Robinsonem Crusoe i tak sie przyzwyczailam, ze nie pamietam oryginalu.
To jest bardzo niebezpieczne zajecie. E. miala kiedys lekarza ktory sie nazywal Wilamasundra. I oczywioscie nigdy nie moglam spamietac trudnego nazwiska i w rozmowach z E. mowilam dr Kamasutra. I potem E. zupelnie niewinnie poprosila sekretarke w klinice aby zamowila jej wizyte u doktora Kama Sutry. Byla potem wsciekla na mnie i zabronila mi nazywac go tak jak dotad. I tak zreszta wszyscy mowia o nim dr Sundra, jak sie okazalo za pozno. .
Większa połowa psa już ciągnie w stronę posłanka, więc mniejsza będzie się chyba musiała dostosować. Dobranoc. 🙂
Innych rozmiarow to ja mam ciezkie stalowe i bardzo je lubie. Masz racje, ze nic nie przywiera, jak patelnia jest nalezycie rozgrzana.
Mozesz o nim mowic, Dr Piekny, Heleno, bo sundara (od ktorego pewnie pochodzi Sundra) w sanskrycie znaczy piekno (zaznaczam, ze nie znam sanskrytu, ale czytalam ciekawa ksiazke o pojeciu piekna w roznych kulturach, i tam bulo o sundarze).
Dobranoc, Bobiku. Dobranoc Wszyscy!
Good night, John John!
Pamietacie Waltonsow?
Taaak?
Tak, Heleno – Dr Piekny. 😆
Dobranoc wszystkim – jak Waltonach. 🙂
Króliku to ja się jeszcze wymądrzę w sprawie tej folii aluminiowej – gdzieś przeczytalam, że niezdrowe i powoli zastępuję ją papierem do pieczenia – najlepiej takim brązowym bo ponoć bardziej ekologiczny. I niestety nie potrafię już powtórzyć dlaczego ta folia miałaby być niedobra. 🙁
Dobranoc,
jutro ide polowac na rabarbar. Moze niunia bedzie z rana rozdawac ciasto rabarbarowe z kawa…
Dzieki Wando, rozejrze sie za papierem. Mam nadzieje ze dobry do grillowania szparagow.
Tak poczytalem sobie na dobranoc troche Waszych wpisow.
1. Ghee- wywoluje miazdzyce, poniewaz klarowanie masla w wysokiej temperaturze powoduje utlenianie cholesterolu, a te utlenione pochodne (jest ich prawie 100) wplywaja na metabolizm cholesterolu w watrobie i nie tylko. Niektore z nich moga miec dzialanie hormonalne, tak jak steroidy. Moniko, w Bostonie jest kilka znanych pracowni -laboratoriow, specjalizujacych sie w tym, w tym na Harvardzie i Tufts Univ. Kiedys i ja popelnilem jakas dysertacje na ten temat. 🙂
2. Teflon- macie szczescie, ze specjalizowalem sie kiedys w polimerach. 🙂 Powierzchnie teflonowe sa tworzone nie jak normalne tworzywa, ktore sa albo termoplastyczne lub termoutwardzalne (dlatego mozna je wtryskiwac, wytlaczac). Teflon jest proszkiem, ktory jest spiekany na powierzchni patelni (w temp. ok. 500-600 C, jezeli jeszcze dobrze pamietam), ale podlega jak kazde inne tworzywo sztuczne starzeniu, uwalniajac sie w postaci proszku. Te wszystkie zwiazki fluoropochodne sa rzeczywiscie bardzo szkodliwe dla zdrowia. Wystarczy wspomniec freon.
3. Folia aluminiowa- z tym bym sie nie zgodzil. Aluminium jest odporne na kwasy i zasady. Problemem jest natomiast niszczenie srodowiska naturalnego przy jego produkcji, ktora wymaga duze ilosci taniej energii elektrycznej. W Kanadzie tak zniszczono (firma Alcan, teraz czesc koncernu Rio Tinto) Fraser River w BC. przez jej regulacje i budowe hydroelektrowni. Dodalbym do tego emisje chloru do atmosfery. Jest ciekawa opowiesc o aluminium w XIX w. Wtedy byl to rzadki, drogi metal, wlasnie z powodu nieznajomosci elektrolizy. Napoleon III, cesarz francuski dostal prezent w postaci lyzki aluminiowej.
4. Rabarbar latwo hodowac w Ontario. Tu jest taka wspaniala gleba, ze wszystko rosnie samo.
To tyle mego wymadrzania sie. 🙂
Milych snow.
PA, ale domowe ghee topi sie raczej w niskiej temperaturze (tak przynajmniej robila moja tesciowa). Byc moze inaczej jest z gotowym ghee w sklepach.
A co do aluminium, to ta sama chemiczka (z laboratoriow Harvardu) 🙂 twierdzi, ze sama nie uzywa, bo jednak sie przyswaja, zwlaszcza w kontakcie z roztworami kwasow. I to samo od lat mowi kuzyn chemik z Gdanska, wiec i tu zdania sa chyba wsrod chemikow podzielone. Wole stosowac zasade ostroznosci, zwlaszcza, ze jest tyle innych dobrych garnkow niealuminiowych. 🙂
A rabarbar podesle Niuni Hermesem do tego wymarzonego sniadanka Krolika. Kupiony u Debry, wiec w miejscu podejrzanym. Niuniu – moze najpierw go okadzisz? 😀
Dziś zadanie nie lada , podobno Pirsowi nalezy się szkodliwe .Nie wiem w takim razie podwojne śniadanko czy może coś dodatkowego .
Ryś
wracaj w tych wypasionych , ktos musi wszystkiego doglądać , no i konsumować ;-D
Babko
bylo tylko dwa razy dobranoc , a ja sie przyzwyczaiłam do trzech 😀 liczyć to ja umiem , szczególnie kosteczki , choć pasztetówki też 😀
Króliku , Bobiku
gratuluje jedo wysokosciom zaszczytnych tytułów .Tylko Bobiku czy zamiast tytułu nie wolałbyś pasztetówki lub pasztetu rzymskiego wtrząsnąć;-)
PA
kurcze jak nie wiedziałam to to maselko na kalafiorku lub fasolce wielce mi smakowało 🙂
Ku przestrodze , czy powinnismy się bać 😀
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,6609780,Czuma_grozi_blogerce_pozwem_sadowym.html
Bobiku
od wstrzasania to Helena jest specjalistką szczególnie
bloody Mery , a ty wtrząchaj pasztetówkę , ale nie taką
http://www.youtube.com/watch?v=9zWRtWwIYG8
Moniko
egzorcyzmy też odprawię nad rabarbarem a potem plasuszek na kruchym spodzie upieke i kompocik ugotuje
😀
Dobrze dobrze , niczego nie zapomniała .
Kroliku
jak jeszcze nie spisz to ugotowalam dla Ciebie botwinkę z jajeczkiem z młodych buraczków 😉
dla pozostałych dziś jajecznica na szyneczce z zieloną cebulką , zytni chlebek
Pirs
specjalnie dla Ciebie byś mial siły kurzęcy galacik , nie wiem z czym wolisz z octem czy sokiem cytrynowym wiec zostawiam jedno i drugie
na kredensie stoja pączki z różą , smacznego mili , biegnę na spacerek 😆 😆
PA, ja tam lubię jak kto się mądrze wymądrza . Chyba wywalę swoja patelnię teflonową. Kiedyś oglądałem taki program na Discovery i tam mówiono by przestrzegać temperatur nagrzania. Za wysoka powoduje przedostawanie się tych związków, o których piszesz do jedzenia.
Oglądaliśmy wczoraj ten film o Adamie na Ale kino. Sam Adam powinien dostać oskara, ża miny. Nie wiem, jak bawią sie pszczoły, ale mojej do śmiechu było tylko raz- gdy kolega Adama wyręczył go w strzelaniu do ptaków, a młodsza nawet bardzo się popłakała pod koniec filmu. Jak dla nas – refleksyjny choć z przesłaniem. Jeśli miała to być komedia to i dobrze, że bardzo rzadko oglądamy filmy. Nie znamy się i mylnie interpretujemy. 🙂
Niuniu, zanim pobiegnę za tobą, jeszcze troszkę poczytam do tyłu waszych komentarzy.
Miłego dnia!
Niuniu – bardzo lubię Twoje śniadanka, ale tak sobie myślę, że dla nas tych co dopiero idą spać może by tak jeszcze jakieś podwieczorki wprowadzić 🙂 bo tak to się tylko przed snem oblizuję na te wszystkie wspaniałości 🙂
a tu nowy trend, jak się napić bez picia:
http://abcnews.go.com/Technology/story?id=7389635&page=1
od razu zastrzegam, że wolę tradycyjne sposoby choć pokazywani goście byli bardzo zadowoleni w tych tam oparach
Króliku – no nie wiem jak ten papier na grillu ja robiłam tylko próby w kuchence ?
Podsyłam Wam trochę truskawek, już są od niedawna w dużych ilościach i dostępnej cenie, tak dostępnej, że zrobiłam kilka słoiczków dżemu a nie robiłam wieki. Więc trochę tego świeżego truskawkowego też do niuni śniadania, do bułeczek proszę bardzo 🙂 i już dobranoc.
zabieram sie do lasuchowania switem bladym,chlodno,
slonecznie jest WSPANIALE
woda gotuje sie,kubek goracej herbaty na dzien dobry
😀
to byla pracowita noc,a Wanda jeszcze donosi truskawkowe marzenia,bede mial co czytac(setki wpisow),dobrze ze PIRS
przeja ogladanie TV TRWAM 🙂
Wando, zazdroszczę ci truskawek i dziękuję , że poczęstowałaś. My tych na ryneczku po kilkanaście zł. za kilogram nie kupujemy. Cena i przede wszystkim – smak , a raczej jego brak. No i nie wiadomo, co w środku, jaka chemia.
Za miesiąc na działeczce. Może na balkonie też sie doczekamy? Mam 3 sadzonki piennych. 🙂
Heleno, piękna anegdota o żelaznej damie. 😀
Moja biegnie do pracy. Jutro nas nie ma. Mnie podrzucaja do dziadków. Znów nawsuwam sie pyszności. Babcia mi niczego nie żałuje. 🙂 Moje jadą na wycieczkę do Niepokalanowa. Jako zakończenie „białego tygodnia”. Cały dzień atrakcji, powrót wieczorem.
🙂 🙂 🙂
Wando
już dorabiam bitą smietane dla łasuchów do Twoich pysznych truskawek 😀
od jutro obowiazkowo podwieczorki dla Wszystkich zza wielkiego jeziorka , spijcie dobrze , kolorowych snow 🙂
Czy Bobik sfastrygował już swoje wewnętrzne rozdarcie? Może przy okazji jakieś faszerowanko miało miejsce? 😉
Dzień dobry 🙂 Właśnie mam problem, bo nafaszerowałem się śniadaniem od Niuni i fastryga zaczyna puszczać. 😀
Jak się przetwory truskawkowe zaczynają, to nie odmówię sobie przypomnienia mojego Genialnego Patentu na dżem truskawkowy. Polecam zwłaszcza tym, którym normalny przetwór wydaje się nieco mdły. Do truskawek dodajemy cząstki oczyszczonego z białych błonek grejpfruta, gotujemy z cukrem żelującym według przepisu i na końcu wkręcamy trochę chili. Trzeba tylko przestrzegać proporcji: wszystkiego dokładnie tyle, ile się lubi. 😆
Mam propozycję śniadaniopodwieczorkową. Ponieważ u Niuni podawanie tego posiłku wypada tak koło 5 rano, to dla tych zza Jeziora może to być fajf. Brzmi jakoś tak wręcz arystokratycznie. 😀
Moniko, nie masz racji z tą utratą przez Bobika szansy na świętego. Co to by była za zasługa zostać świętym w puchowych warunkach. Właśnie teraz, w dymie kadzidełek, otoczony przez dziwne asany jogi, w bliskim kontakcie z niepozornym, świętość Bobika może rozbłysnąć w całej krasie. Prawda jest taka, że im bardziej będziemy wszeteczni, na im większe pokusy wystawimy Bobika, tym większe szanse ma szanse zostać świętym.
Ach, zapomniałbym o czymś bardzo ważnym! Od kilku tygodni w Polsce w różnych miejscach widziano dużego płowego kota, zapewne pumę. Nawet pokazywano jakieś filmiki zrobione z oddali. A dziś nowa informacja: widziano dużego czarnego kota, może panterę. To oczywiście może być być przypadek, ale też i skutek homeopatii. Ostrzegam!
Niuniu, bardzo dziękuję że pomyślałaś o mnie ze śniadankiem.
po jakiej „homeopatii” widzi sie rysie ?
http://www.dw-world.de/dw/article/0,,4254668,00.html
🙂 rysiuberliński widzi sie rysie a także niedżwiedzie polarne bez glowy po hoemopatycznej świwowicy CH 99
homeopatycznej 🙂
vitajcie ! ależ się spisaliście licznie.Tyle komentarzy… Muszę przyznać rację Helenie z 15,05. OO22. Swoja drogą daje się odczuć jakiś napięcie, które trudno określić. Pewne jest że, ogłoszenie wygranej przez ścianę zachodnią rankingu kto jest ważny a kto nie . , niczego dobrego nie przyniesie, ale może się mylę. Zwykle w takich sytuacjach bywa, że gdzie dwóch się bija tam nikt nie korzysta 🙂
@ Bobiczku ciekawy jest Twój artykuł o egzorcyście. Nie lubię wróżb ani zaklęć ani tp. gdyż działają jak bumerang.
wczoraj dostałam po łapkach 🙁 ale nic to 🙂
A propos lekarzy i tego , co zdrowe….
Nie mogłem sobie odmówić 😀
http://www.youtube.com/watch?v=KAeY0l2a9YQ
… cyt; Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich ; Mk6 🙂 miłego dina
Rsiu
ja wiem tylko po jakiej Ty homeopatii czujesz sie najlepiej ” ogóreczkowej” 😀
Dzien dobry.
No, ja tak latwo tematu szkodliwosci zwiazkow aluminium nie porzuce!
Pozbylam sie wszystkich auluminiowytch naczyn, w tym ukochanego wloskiego ekspresu do kawy ponad cwierc wieku temu, kiedy zaczely sie pojawiac pierwsze niepokojace sygnaly, ze w mozgu osob zmarlych na Alzheimera wykryto spore poklady przyswojonych zwiazkow aluminium. Nie rozumiano jeszcze dokladnie mechanizmu powstawania tych stwardnien (plaques), ale skads te zwiazki sie tam wziely. Dowiedzialam sie wtedy tez, ze do welu komercyjnych produktow, zwlaszcza higroskopijnych, dodaje sie pochodne aluiminium (antycaking agents) , ktore zapobiegajka zbijaniu sie tych produktow w grudy (sol, kawa instant, zupy w proszku etc.)
Pierwsze doniesienia byly ostrozne, ale wystarczajacpo niepokojace; pisano, ze zwiazki aluminium, powstale pod dzialaniem podwyzszonej temperatury i kwasow (np gotowanego w garnku rabarbaru, kiszonej kapusty etc) moga byc przyswajane przez NIEKRTORE ludzkie organizmy, i ze almunium w badaniach nawet czysto epidemilogicznych (prowadzontch m.in. w Polsce wsrod robotnikow jakiejs huty aluminium ) jest „implicated” w powstawaniu Alzheimera, a wiec jest kojarzone i mocno podejrzane.
Dzis nie ulega to juz watpliwosci. Wyjasniono, ze odpowiedzialny za przyswajanie pochdnych aluminium jest jeden gen, ktory wystepuje u jednych, a nie wystepuje u innych.
Wiecej na ten temat, tu:
http://www.viewzone.com/alzheimers.html
Staram sie unikac produktow, o ktorych wiem, ze zawieraja pochodne aluminium , choc ostatnio z rozleniwienia kupuje znakomta nowa marke kawy Nescafe – Espresso. Na szczescie jest ona kompletnie niedostepna w Ameryce, a w Polsce absolutnie nie przypomina tego co kupuje w Londynie (to jak z farbami Dulux).
Espresso Nescafe kupuje i jestem nieszczesliwa jak zaberaknie w sklepie obok 🙁 I bardzo uwazam kupujac sol – sprawdzam czy jest czysta, czy wzbogacona zwiazkami aluminium.
Uwaga rysia o telewizji Trwam przypomniała mi o moich obowiązkach. Przez chwilę przeszła mi przez głowę straszna myśl: a jeżeli niepozorny zwinął TV Trwam?! Tak niedawno stało się z moją ulubioną Superstacją, którą Astercity wysiudał z dnia na dzień, a jak się dopytywałem to strasznie kręcili podając sprzeczne wyjaśnienia.
Z drżeniem włączyłem telewizor i odetchnąłem: jest. Otoczyła mnie atmosfera duchowości. Ksiądz-redaktor właśnie dyskutował z zaproszonymi gośćmi o nieludzkim zachowaniu władz Warszawy wobec stoczniowców, którzy – – jak wyjaśniał były szef stoczni ? przyjechali porozmawiać z panią prezydent Warszawy (?!!), a zamiast rozmowy i spodziewanych kanapek (sic!) spotkali się z agresją policji. Po chwili do studia zadzwoniła pani Danuta z Warszawy i przywitawszy się ?szczęść Boże? poprosiła żeby nie głosować na Libertas, bo cała nadzieja tylko w PiSie. Tu włączył się ojciec Dyrektor. Powiedział, że w dużej mierze popiera panią Danutę, ale nie wszyscy w PiS zasługują tak samo na wybór. Proszę patrzeć nie tylko na pierwsze miejsca na liście, ostrzegł. Są tacy, co pochodzą od ludzi, którzy Polskę zniszczyli i okradli. Ci ludzie wysłali w stanie wojennym miliony Polaków za granicę (tu zdębiałem, ale złożyłem swój stan na małe obycie z czystą duchowością), a teraz chcieliby się nachapać.
Ach, Heleno, teraz lepiej rozumiem dlaczego brak Ci TV Trwam.
@@ Amigo świetne : ) swoja drogą mieć na wszystko odpowiedż to przywilej młodości i polityków 🙂 pa
Już sam nie wiem, co mnie wprowadziło w lepszy humor – baba u lekarza, czy mediówka z TV Trfam. 😆
Tylko przy oglądaniu tej ostatniej chyba niezbędne jest wspomaganie się jakimiś czynnikami ryzyka. Pirs zdecydowanie dostaje dodatek specjalny za pracę w warunkach szkodliwych dla zdrowia. 😀
Jarzębino, a któż to Ci śmiał dać po łapkach? 😯
Witajcie.Jesli chodzi o zwierzą – kaczkę dz, co to się pałęta od Opola po woj.świętokrzyskie i raz jest czarna, a raz płowa- już wyjaśniam i mam nadzieję,że moja współniczka zza wielkie wody potwiedzi. 😯
Uprawiamy z Moniką homeopatię, telepatie i sympatię.
Wskutek homeopatii zamieniłyśmy płową pumę , na czarną, bo po pierwsze mniej nudno, a po drugie mniej się brudzi.
A ogólnie ograna jest do znudzenia.
W każdym razie bawiła się z Koza Nostrą i nic jej nie zrobiła!
Niuniu, zapomniałam wczoraj o trzecim dobranoc, to …teraz! 🙂
Amigo! Czy wiesz gdzie ten lekarz przyjmuje? Masz jakies namiary? Prosze, podaj na prywa.
Z pumą sprawa jest dla mnie jasna. To jest ta słynna „Puma at large”, która się urwała z podręcznika Eckersleya. 😆
„Nasza” Bobiku urwała się z choinki!
Jeśli Bobik pozwoli, pozdrawiam dzisiaj wszyskie ZOSIE!
Szczególnie Tą, która ma sklonności do dziabania w plazmę widelcem. :smile
W Anglii w jednej miejsowosci pojawia sie puma co roku, jak tylko parlament oglasza przerwe wakacyjna, poslowie nas nie okradaja i zajmuja sie generalnie rozprowadzaniem ukradzionego wczesniej podatnikom konskiego nawozu za 380 funtow, po swoich ogrodach na wsi. Pojawianie sie pumy trwa az do dnia, kiedy Jej Krolewska Mosc, w koronie i nieco oblazlych gronostajach udaje sie karoca do Parlamentu i tam w Izbie Lordow (do Izby Gmin ma konstytucyjnie zakazany wstep) odczytuje z kartki nowy doroczny program rzadu.
Po odczytaniu programu rzadowego Monarchini szybko sie przebiera w spodnie lub szkocka spodnice, oddaje korone i gronostaje na przechowanie az do nastepnego roku i pedzi na wyscigi konne, w ktorych uczestnicza jej wlasnorecznie wyhodowane rumaki.
O pumie nie slyszymy az do nastepnego lata. Hibernuje.
Ja juz tak dluzej nie wytrzymam! 👿
Wrocilem wlasnie od E., ktora zaczela biadolic, ze smierdze papierosami, ze trzeba bedzie mnie wykapac w srodku Fabreaze, ktory podono dezodoryzuje welne.
Niebawem bede chyba musial zmienic nicka i przechrzcic sie* na PaliKota. 👿
————-
*facon de parler
http://www.zeit.de/2008/23/SM-Sacks-NL?page=4
link do Pani Kierowniczki,mam misz masz,szuruburu w komputerze 🙂
Dla tych co nie znaja niemieckiego szybko przetlumaczylem rysiowy link na nasze. Duzo mnie to kosztowalo pracy i wertowania slownikow. Oto rezultaty:
Jeśli bogowie są za nią,” Fleisher ma neurologa powiedział, „oni wiedzą, gdzie mogą spotkać.” Przez wiele lat pianista jest odzyskiwana ratowały go na początku spuścizny rękami pianista Paul Wittgenstein. W pierwszej wojny światowej w jego prawej ręce utracone, lecz dał największą kompozytorów okresu fortepian działa w porządku, tylko dla leworęcznych zostały napisane. Wittgenstein prawa ręka pozostawała z nim jako „fantomowym strony” w mózgu jest tak, że obecny tak doskonały wewnątrz i grać palcowania jego uczniowie mogą opracować. Worki Zapewnia to możliwe, że ktoś jak Wittgenstein z pomocą nowoczesnej protezy szybko, jak można grać? „Bardzo prawdopodobne. Te protezy są już tak skuteczne, że sportowcy z sztucznej nogi wyklucza konkursy – ponieważ są zbyt dobre! „Exciting znajdzie, ale jak w przypadku kryzysu, na nowe drogi:” Więc jak przyszedł, aby napisać jak Ja sam jako neurolog ciągłej awarii „. Jakiś czas temu, worki byłych kolegów spotkał się z uczniami i była pod wrażeniem, w jaki sposób oni rozwiniętych. „Niektóre to” On sprawia, że ruch horyzontalny „, że zostały przewidywano. Z niektórymi to abwärtsgegangen … i inni mieli ogromne ogniska twórcze siły. Ale to nie ma potrzeby chorób lub urazów. I szukałeś moja książka również listów od ludzi, którzy po prostu tak bardzo późno, zaczął komponować. Wonderful może się zdarzyć, ale także straszne. Układ nerwowy jest element przygody. Niebezpieczne, ale musisz być otwarty. Zobaczmy, co faktycznie odgrywają w Twoim altówka? „-” Monteverdiego do Bacha, głównie. „-” Lubię dużo Monteverdiego, „mówi uśmiechnięty jak z daleka. I mam wrażenie, podobnie jak Oliver Sacks, jak siedział wokół mnie i wygląd, po co jeszcze w środku. Autor: Tytuł Info pianista ? jednorazowym ramię non-fiction książki o muzyce i mózgu, z pierwotnej wersji Oliver Hainer Kobera SacksBuchRowohlt Verlag2008Reinbek35219, 90 rekord recenzje artysty profile i galerie zdjęć można znaleźć na zeit.de / musik „oni chcą pozostać w pętli? Kliknij tutaj, a nasz Newsletter RSS przynosi muzykę bezpośrednio na ekranie.
Mordechaju (czy też już, od zaraz trzeba się zwracać PaliKocie?), nie rozumiem tylko, dlaczego marnujesz swój talent na jakieś artykuły z gazet? Co z tego, że „Faust” już był tłumaczony? Na pewno nie tak efektownie, jak Ty byś potrafił.
Masz racje , Bobik. Niestety nie mam pod reka Fausta w oryginale, ale mam w dosc przyjemnym tlumaczeniu pana A. Pomorskiego. Wiec sprobowalem przetlumaczyc z polskiego na niemiecki Dedykacje (to takie cos na samym poczatku Fausta):
Znowu mnie, chwiejne zjawy, nawiedzacie.
Mglisty za mlodu pozor wasz widzialem,
Dzisiaj, czy trwalsze w was ujrze postacie?
A teraz w moim przekladzie:
Auch mir, chwiejne Geist, besucht. Pozor Nebel für Ihre Kindheit war, jetzt, da Sie in der Dauerplanstelle? Ist das Herz der Fahrt, dass die Schal?
Nie moge wprawdzie do konca docenic wlasnej roboty, ale podejrzewam, ze nie gorzej sie z tym uporalem niz Zmarly Poeta.
W polskim tłumaczeniu brakuje wersu „czy serce tamtym da się porwać szałem”. To ważne, bo bez tego wersu nie da się docenić mistrzostwa „Ist das Herz der Fahrt, dass die Schal?”. Przy ostatnim słowie wprawdzie nie jestem pewien, czy chodziło Ci o miskę, czy o szal, ale to ostatnie wskazywałoby na konszachty agenta Pięści z TW Isadorą. No, ale tłumacz nie musi być literaturoznawcą, od tego są pracownicy naukowi z odpowiednich instytutów.
Natomiast jeżeli chodziło o miskę, to wsio jasno.
http://wyborcza.pl/1,75968,6611591,Czuma_kontra_Kataryna__Nie_ma_plucia_bez_ognia.html
W zwiazku z powyzszym mam trzy male pytania:
1.Czy gdzies na obszarze Unii Europerjskiej mozna jeszcze znalezc kraj, gdzie uwazanoby (nie mowie w kolejce za miesem, ale na lamach prasy) ze Pozwany przed sad ma sprawe a priori i z definicji przechlapana, albowiem Pozywajacy jest synem ministra sprawiedliwosci?
2. Ze syn ministra sprawiedliwosci „kompromituje sie” skladajac sprawe do sadu, skoro ma ojca ministra?
3. Czy nablizsza rodzina ministra sprtawiedlwiosci jest pozbawiona podstawowych praw obywatelskich az do konca jego kadencji?
Nie wchodze w zasadnosc pozwu. Uwazam slowa „wredny babsztyl” za opinie, a nie podanie znieslawiajacych informacji. Ale zakladam, ze mogly sie tam u kataryny znalezc tez fakty nieprawdziwe, obciazajace syna ministra.
Faktycznie, zapomnialem dopisac czwarty wers, Ale go ptrzetlumaczylem!
Poprawiam zatem:
?Ist das Herz der Fahrt, dass die Schal mit Fasan??.
Mordechaju, można by jeszcze ten przekład odrobinę unowocześnić, rytm uprościć i przesłanie dobitniej podkreślić. Coś takiego na przykład:
Geister, blöde Besucher,
ihr habt doch keinen Plan*!
Kommt ihr zu einer Katze –
bringt Schale mit Fasan!
* kein Plan haben (slang.) – nie mieć bladego pojęcia, niczego nie kapować
Babko
niie wazne ,że spóznione dobranoc liczy się fakt 😀
Bobiku
nie wiem co powiedzą nasze spiochy zza wielkiego jeziorka , czy to fajf im się spodoba , ale mnie przypadło do gustu 😉
Pirs
zdecydowanie zasłuzyłeś na sznycelki ze schabu z młodą kapustka podana ala kalafior 😀
Ja! Ja! Ja! (nie mylic z Gombrowiczem).
Mysle, ze wymowa dziela na tym sie jedynie wzmocnila. 😈
Nad tą historią z Kataryną zastanawiam się, odkąd Niunia wrzuciła link, chociaż w trochę innym kontekście niż Helena. Uświadomiłem sobie, że ja np. ten nasz blog traktuję zupełnie jak spotkanie w zamkniętym gronie, na którym ze słowami nie trzeba się nadmiernie (podkreślam: nadmiernie, nie w ogóle!) liczyć i można sobie do woli ironizować, rzucić pod adresem polityka bęcwałem czy palantem, albo podać informację niesprawdzoną, licząc na to, że ktoś lepiej poinformowany poprawi. To znaczy, pisząc tu zapominam, że jednak jestem w przestrzeni w jakiś sposób publicznej, do której każdy ma wolny dostęp. Ale gdybym chciał o tym cały czas pamiętać, to z blogu zrobiłyby się pewnie flaki z olejem.
W każdym razie perspektywa, że nas wszystkich zamkną, wcale nie jest taka nieprawdopodobna. Ale może przynajmniej wykażą humanitaryzm i zrobią to po obiedzie. 🙄
Troche was sprowokuje brytyjskim punkiem, bo nikt nic jeszcze nie wrzucil na blog
http://www.youtube.com/watch?v=MeP220xx7Bs&feature=related
Czy pamietajcie jeszcze Sex Pistols i ich wersje „God save the Queen”? My, Kanadyjczycy, obchodzimy Victoria Day w poniedzialek (wzialem sobie nawet dzien urlopu, aby celebrowac; moze zaczne sezon barbecue; w Stanach tego nie obchodza) i warto to uczcic. 🙂
A gdzieżbyśmy mogli pomylić Mordechaja z Gombrowiczem? Mordechaj mówi ja! ja! ja! tylko w piątki. 😀
Nie jestem przeciwna jakiejs formie cenzury w internecie, wprowadzenia kryteriow odpowiedzialnosci za slowo. Jednak osobom publicznym, a zwlaszcza politykom nalezy sie znacznie mniejsza ochrona „czci” niz innym obywatelom. Nie jestem tez za cenzurowaniem opinii, jesli wypowiedz nie zawiera tych tresci, ktore zwyklismy okreslac jako mowa nienawisci. Te rzeczy w prasie kontroluje redaktor. Kto powinien to robic w internecie ? Moim zdaniem ten kto forum udostepnil. Jesli nie jest w stanie tego robic, powinien ponosic odpowiedzialnosc karna, zakladajac, ze odpowiednie paragrafy istnieja w prawie danego kraju ( w Wlk. Brytanii nie istnieja).
I jestem jednak absolutnie za wycinaniem informacji falszywych jesli mozna sie dopatrzyc w nich intencji znieslawienia. W wypadku watpliwosci co do intencji powinien orzekac sad.
No future. To potwierdza, niestety, moje podejrzenia. 😥
Radzę wszystkim skorzystać ze starej mądrości: co masz zjeść jutro, zjedz dziś. Wersja dotycząca napojów jest równie, a może nawet bardziej pomocna. 🙄
Jak ci Brytyjczycy żyją bez odpowiednich paragrafów? 😯 I bez dowodów osobistych? 😯 Przecież obewatel bez dowodu i paragrafu w ogóle nie istnieje! 😯
PA
czuję się sprowokowana 😉
http://www.youtube.com/watch?v=0Ag8J2NMYmc
Bobik, Amerykanie i Kanadyjczycy rowniez. 🙂 Do niedawna, jedynym dokumentem uprawniajacym do przekroczenia granicy kanadyjsko-amerykanskiej bylo prawo jazdy (dorosli) i metryka urodzenia (dzieci). Dopiero 911 zmienilo sytuacje.
Niunia:
Ich jeszcze nie bylo, chociaz pomogli mi przetrwac pierwsze miesiace stanu wojennego.
http://www.youtube.com/watch?v=vTmCs9k_rZY
(Dire Straits, Romeo and Juliet). Byl taki dobry clip z „Alchemy”, ale wycofano go z YT.
Niuniu, fajf moze byc, ale mnie tam szczerze mowiac przyszla taka mysl, ze zbyteczne ograniczanie tego nazwa i definicja moze ograniczyc dlugosc trwania i game potraw, ktore mialyby w sklad tego posilku wchodzic (kojarzy sie z piata godzina, choc, jak wszyscy wiemy, herbate zwykle pija sie o czwartej). W zwiazku z tym proponuje nazwe matematyka o duzej wyobrazni: Mad Hatter’s Tea Party, czyli Herbatke u Zwariowanego Kapelusznika. Ten posilek bardzo mi odpowiada, bo nie ma ustalonych regu,l co podawac i jak, a przy tym nalezy sie spodziewac niespodzianek. Z tym, ze nie wkladalabym jednak myszy do czajniczka z herbata, chyba ze na uzytek Mordechaja (obecnie pieknie pracujacego jako tlumacz klasyki niemieckiej). Dodatkowo Nietoperzyce ucieszy fakt, ze w opisie herbatki u Carrolla wystepuje sliczna wersja „Twinkle, twinkle little star” w wersji o nietoperzach:
Twinkle, twinkle little bat!
How I wonder what you’re at!
Up above the world you fly,
Like a tea-tray in the sky.
W ten sposob nietoperze na wieki zostaly poetycko polaczone z herbata (i taca do herbaty). 😀
http://www.sabian.org/alicech7.htm
PIRS, masz racje, w takich warunkach ewentualnie Bobik moglby sie ubiegac o palme meczenska – Babka mu ja moze domalowac na obrazkach. 🙂
Babko, Zosia dziekuje, i zabiera sie za energiczne dzganie plazmy, bo to najlepsze zajecie, jak deszcz pada. Podejrzewam, ze przeslalas jej ten pomysl telepatycznie, homeopatycznie i sympatycznie, bo wahala sie miedzy plazma a przemalowywaniem umywalki w lazience na ciekawszy kolor, i jednak stanelo na plazmie. 😀
Moja kiedyś , mieszkając w innym mieście, miała w pracowni tylko możliwość słuchania radia Maryja. Inne stacje nie odbierały, albo szumy były tak silne, ze nie dało się wytrzymać. Nawet sprowadzony specjalista nie poradził sobie z tym. Zwalił na pobliski areszt, ze zakłucaja jego nadajniki. A Maryja ma wzmocnienie sygnału na terenie jednego z kosciołów. Nie wiem, czy to prawda bo się nie znam, ale tak gadano.
Otóż moja zapamietała jedną z rozmów niedokończonych, gdy poani ekspert jakaś psycholog czy co, prowadzaca cykliczne programy nt dzieci i rodziny odebrała w studio telefon od zrospaczonej babci, której wnuczka o zgrozo wciąż się masturbuje. Już wszędzie chodziły z córką, modliły się, ksiądz swięcił, do kościoła dzieciaka ciągają, modlą się bez ustanku i nic. Po prostu patrzeć nie można i wyżyć. Toż to grzech. Na to pani ekspert- (za to dla niej medal ode mnie!!)- dziecko tak robi , bo m.in. się nudzi i tylko to mu sprawia przyjemność. Proponuję by zamiast chować się po pokojach i klepać koronki, zająć sie swoim dzieckiem , wymyślić zabawy wspólne, czytanie książeczek, spacery, po prostu spedzać czas z dzieckiem!!!! Modlitwy tez wazne, ale dziecko w pierwszym rzędzie.
Już dawno nie miałem takiej frajdy jak przy czytaniu wspaniałego tłumaczenia Mordechaja a następnie wykwintnej dysputy tegoż z Bobikiem. Ta fraza, jasność wywodu, co tak trudno oddać w polskim języku, a przy tym dobitność. Szapoba!
Niuniu, brzmi naprawdę smakowicie, dziękuję, ale jak już wspomniałem Emi, nie jestem człowiekiem (psem ani kotem niestety też), i moja dieta jest nieco odmienna. Inna rzecz, że siedząc tu tak długo nabrałem ludzkich nawyków. Schab odpada, ale kapustka pod każdą postacią!
Moja Młoda znalazła chyba temat do poważnej dyskusji;-)
http://wiadomosci.onet.pl/1971083,441,najglupsza_odpowiedz_w_historii_wyborow_miss,item.html
Owszem, pamietam, jak mnie nie chcieli zapisac do biblioteki w nowojorskim Lincoln Center, bo nie mialam do okazania ani prawa jazdy, ani karty kredytowej. W koncu zapisano, ale nie pamietam na jaki doklument., chyna zaswiadczenie od dentysty albo cos takiego 😆
A my tu dalej obchdzimy sie bez dowodu osobistego i jedyne co musialam dwukrotnie w ciagu 27 lat spedzonych w Anglii przedstsawic, to dowolny rachunek z adresem: gazowy, elektryczny, telefoniczny albo przypomnienie o odnowieniu prenumeraty Homes and Gardens.
A w Polsce od pieciu lub wiecej lat nie moge odebrac 200 zl honorarium za reprtaz w Rzepie o romskich dzieciach w polskim systemie oswiatowym – bo nie mam czegos, co sie nazywa pesel. Niech sie Rzepa udlawi.
@Kot Mordechaj 15 maj 09, 13:31
„Dla tych co nie znaja niemieckiego szybko przetlumaczylem rysiowy link na nasze…. Oto rezultaty:…”
Kocie Mordechaj, jeżeli TY naprawdę to przetłumaczyłeś, to na przyszłość sobie odpuść jakiekolwiek tłumaczenia niemiecko-polskie (to chyba jednak sierżant gugiel tłumaczył 😉 )
Heleno, u nas w historycznej bibliotece w Concord wystarczy list zaadresowany na obecny adres, tak jak w Anglii. Ale dziecko drecza, zeby sie podpisywalo pelnym imieniem i nazwiskiem, nawet jak jeszcze nie umie pisac (w stanie Massachusetts, bo stan Nowy Jork podpisu od przedszkolaka nie wymaga – moze sie podpisac jedno z rodzicow).
KoJaKu, ćśśś… Kot M. pewnie i korzystał z pomocy sierżanta, ale okropnie nie lubi, jak mu zarzucać niesamodzielność. Lepiej udajmy wszyscy, że nic o tym nie wiemy. 😉
Psiakrew, przedłużenie prenumeraty! Książki do biblioteki już 2 tygodnie temu miałem oddać! 👿
Znowu będę bulić. 🙁
szanowny londynski Kocie u ktorego katem pomieszkuje
Helena sluzaca(od czasownika)do drapania,podawania
bazantowych samkolykow i takich to innych czynnosci
dziekuje Tobie bardzo za tlumaczenie na szybko,trudnego
niemieckiego tekstu(z Genitiv!),dziekuje,dziekuje 😐
ja gaba roztargniony w pracy przy pracy szuruburuje linki
to tu to tam,a ten byl dla Pani Kierowniczki
dziekuje Twoj oddany Tobie ludzki kolega z berlina
p.s.gdyby Twoja Helena sie stawiala,dzwon,pomoge 🙄
PIRS, nie śmiem wyrazić swoich podejrzeń na temat Twojej diety, związanych z tym, że nie jesteś ani człowiekiem, ani zwierzęciem. Czyżby…? 😯 😆
http://www.youtube.com/watch?v=pCzf_svTbNM
niuniu,Mloda ma nosa,starozytni!!!ha,ha,ha
ale do czego i jak uzywa sie konfuzje?
Moniko, herbatki u Kapelusznika nie możemy sobie przywłaszczyć, to byłby plagiat. Ale o tym, co się podaje na fajfach u Bobika, tylko my będziemy decydować. 🙂
Pirs
to mamy zdecydowanie cos wspólnego , popatrz 😆
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Kapusta?authkey=Gv1sRgCIS00cyKl8qVFg#5336062078542259122
Bobiku, oczywiscie po 25minutach tv trwam
NO PROBLEM! 😀
Ach, nie chodzi o Kapelusznika, chodzi o zwariowana herbatke, a na to nie ma copyright, jak nie ma copyright na basmati rice (choc Monsanto probowal to sobie przywlaszczyc). 😀
Do tego są konfuzje,
żeby spuszczać żaluzje,
bo jak ktoś grule swe z mielonym
je przy żaluzjach podniesionych,
to przyjdzie ktoś i mu zje. 😀
Moniko,czy Zosi w dniu imienin wolno bezkarnie kluc,szczypac,
gniesc,rozciagac,dusic,skrecac,rzucac,mietolic plazme?
dla Zosi
http://piczej.de/Fotos/DSC_1474.jpg
😀
Dziekuje Rysiu, w imieniu juz mietoszacej, dzgajacej, duszacej, szczypiacej, skrecajacej, mietolacej, rozciagajacej itd. (zwlaszcza, ze deszcz pada, i wtedy wskaznik zosiowatosci rosnie wraz ze stezeniem wilgoci w powietrzu). 😀
Niuniu, jeszcze Kama lubi kapuste. 🙂
Kama
przepraszam zapomnialam:-( , poprawię się , przesylam mloda kapustkę w prezencie jak tylko Hermes doleci 😀
Moniko
jesteś niezastąpiona , u mnie już pierwsze początki ,,,,sklerozy 🙁
??????????????????????????????????????????????????????
http://miasta.gazeta.pl/szczecin/1,34939,6596038,Bedac_seksowna_bibliotekarka__Wystawa_zdjec.html
????????????????????????????????????????????????????????
Niuniu, jaka skleroza – poleganie na pamieci zbiorowej, i specjalizacji pamieci w grupie. 🙂 Hermes leci z torcikiem czekoladowym z bita smietanka i truskawkami, przed tym (albo po tym) watlusz srebrzysty (czyli haddock, przyznaje sie, ze go watluszem z duza trudnoscia nazywam), pieczone kartolfle i kalafior z bulka tarta na masle (zyjemy niebezpiecznie!). 😀
Rysiu, przeczytalam, i tez mam taka reakcje, jak Ty: ???????
Bobiku, wyjaśnię od razu, żeby uniknąć podejrzeń (choć z Alfem wiele mnie łączy) ? jestem krasnalem. A żeby nie było nieporozumień (zawsze są!), załączam poniżej tekst listu, który wiele lat temu wysłałem do mojej przyjaciółki.
MY, KRASNALE
Czy krasnale istnieją? Jasne, że tak! Tobie, przyjaciółce krasnala i bliskiej kuzynce Królewny Śnieżki, tego akurat nie trzeba tłumaczyć. Nie ma tylko królewiczów z bajki, zresztą nigdy ich nie było. (Kiedy pocałowałem Królewnę Śnieżkę, myślała że jestem jakimś księciem!).
A co z wiedźmami, elfami, smokami, gadającymi kotami etc.? Są, oczywiście że są, ale gdzie im tam do nas, krasnali. Wcale nie protestujemy kiedy przedstawiają nas w czapeczce z fajeczką (fuj, świństwo!) albo zasuwających kilofami w jakiejś kopalni. Po co nam reklama? Każdy, kto spotkał prawdziwego krasnala, wie, że nie istnieje nic lepszego, a kto tego nie wie – pies z nim tańcował.
Krasnal, np. w garniturze, na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od człowieka. Ale różnica jest kolosalna, więc po krótkiej chwili każda inteligentna osoba wie, że ma do czynienia z krasnalem. Ludzie akurat nie należą do istot inteligentnych i nawet gdyby im się przedstawić: „Jestem krasnalem” – nie uwierzą. Trzymają się swoich wyobrażeń, stereotypów, więc jeżeli masz powyżej metr dwadzieścia i nie nosisz brody, możesz być spokojny – nikt cię nie rozpozna. A przecież różnice są wyraźne: ludzie żyją w nierealnym świecie, wierzą w bajki, pożądają rzeczy nieistotnych i nie rozumieją dowcipów (prosty test: opowiedz dobry dowcip – roześmieje się tylko krasnal). To krasnale żyją naprawdę i nie tracą czasu na duperele. Czy ktoś widział krasnala, który by poświęcał się robieniu kariery, zabiegał o władzę, albo chorował z zawiści?
Różnice między istotami wyrażają się często nie tyle w tym co, ale jak robią. Na przykład karty – jak się zachowują przy kartach. No, może to nie jest najlepszy przykład, bo poza ludźmi i krasnalami mało kto lubi karty, ale weź choćby zwykły spacer. Co ludzie widzą spacerując, co robią, o czym mówią? A byłaś na spacerze z krasnalem?
No tak, elfy bywają czarujące, a czarownice dostarczają mocnych wrażeń, ale to są wszystko czary, które im się zresztą szybko nudzą; wszystko na efekt. Smoki – tylko zabawy z wodą (na pewno wiesz, że smoki rządzą wodami i są w gruncie rzeczy łagodne), a kot jest cwaniak i chociaż miło się z nim gada, to ciągle musisz uważać na to co mówi i co robi; szczerze sobie z kotem nie pogadasz. No a przyjaźń – prawdziwa przyjaźń możliwa jest tylko z krasnalem.
Niektórzy ludzie czasem przypominają krasnali, ale jest to powierzchowne. Zaczynasz z takim mówić o życiu, a zaraz okazuje się, że chce gadać tylko o sobie albo coś załatwić. Zresztą, kogo z ludzi interesują rozmowy o życiu, albo w ogóle rozmowy? O tym co mam, co chcę, co jest be, a co cacy – to tak, ale żeby pomyśleć, mieć wątpliwości? Nic dziwnego, że na ogół trzymamy się od ludzi z daleka, a jak już obcujemy z nimi, to z zachowaniem dystansu. Z drugiej strony, krasnale są często przeintelektualizowane, nadwrażliwe, za dużo rozumieją, albo tak są zajęte doskonaleniem się, że można z nimi obcować tylko na wysokim poziomie, co bywa męczące. Więc jak chcemy prostej rozrywki, pewnego „odświeżenia”, to obcujemy z ludźmi. Możesz mieć z nimi ubaw (bo nie zabawę), możesz się schlać (bo nie napić), możesz im nawet współczuć i spróbować coś dla nich zrobić.
Co można zrobić dla ludzi? Niektórzy z nich są lepsi od innych, bardziej rozwinięci, i tym ludziom można pomóc, aby zostali krasnalami. Tak, to jest możliwe. Kiedyś, dawno, dawno temu krasnale byli tacy jak ludzie, może dziesięć razy lepsi, ale podobni. Żyliśmy obok siebie, nawet ze sobą, no, różne rzeczy wtedy się działy. Dlatego teraz niektóre krasnale bywają trochę pokręcone, a i bywają ludzie trochę lepsi od innych. Słyszałaś na pewno to i owo o mamie Królewny Śnieżki i moim ciotecznym bracie… No nic, było, przeszło.
Jak pomóc człowiekowi zostać krasnalem? Przede wszystkim trzeba mieć żelazne nerwy i bardzo dużo dobrej woli. Mało kogo z ludzi to interesuje. Są wprawdzie tacy ludzie, którzy chcieliby być krasnalami, ale zostawać nimi to już nie – za dużo fatygi. To tak jak z językiem obcym – wielu chciałoby znać, ale uczyć się…
Niektórzy twierdzą, że nie da się zrobić z człowieka krasnala, ale to nie jest tak – są podręczniki, metody. Trudno jest, ale można. Więc robimy co możemy. W końcu jak się pracuje parę tysięcy lat, można mieć efekty.
Mam nadzieję, że wyjaśniłem Twoje wątpliwości.
Serdecznie pozdrawiam
niuniu,Twoj nocny link odebral mi resztki spokoju.
moj syn(tak jak Bobik-mowi: raz w sieci zawsze w sieci)
nie lubie blogu „kataryna” czytalem go przed kilku laty czasami
czekam na proces-okreslone zostana byc moze granice
wolnosci slowa i wolnosci do obrony przed pomowieniem
@PIRS
Co za outing 😉
No ale jeżeli już zaczęliśmy, to pociągnę:
ja jestem jednym z „Bracia Koszmarek, magister i ja” 😉
PIRSIE bardzo mi się podoba, że jesteś krasnalem i przypomina mi to rozmowę z moją trzyletnią wówczas Magdą:
mamo, ja wiem, że krasnoludków nie ma na świecie, ale…gdyby tak pójść do bardzo ciemnego lasu?
Zosi na imieniny przypominam innego krasnala, nazywał się Hałabała i mieszkał w zaczarowanym ogrodzie. Tego krasnala pamiętam z najstarszego kina na strychu jednego z naszych mieszkań ale to już zamierzchła historia.
PIRS,krasnal a nie skrzat
dobrze wiedziec 😀 😀 😀
PIRS, bardzo mi sie podoba Twoj opis krasnali, ale rozumiem, ze brak czasu przeszkodzil Ci napisac i o krasnalkach (krasnalach plci zenskiej)? Swoja droga, czasem udaje sie niektorych krasnali zdekonspirowac – chocby moj ulubiony Thoreau na pewno byl krasnalem wedlug Twojej definicji. 😀 😀 😀
Wando, dziekuje za przypomnienie Halabaly dla Zosi. 🙂
PIRS, myślę, że u nas jesteś absolutnie na miejscu. 😆 Coming out Ci na pewno nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie – wypełniłeś pewną lukę na blogu, bo krasnala jeszcze tu nie mieliśmy. 🙂
KoJaKu, a Ty jesteś Brat Koszmarek, magister, czy Ty? 😆
Gromadka sie powieksza o nowe stworki. Swietnie.
Moniko, mysz wylowilam. Teraz siedze w domu i dumam. Widzialam sie dzisiaj z moim specjalista. Wizyta trwala 2 minuty. Powiedzial co nastepuje:
„How is my skier? I have been thinking about you lately. Your knee is still wobbly. Use fitted knee brace for walking. You and I are going to be friends for a long time. Come back in three months”.
Plusem dodatnim jest jednak, ze mam znakomite prywatne ubezpieczenie zdrowotne, bo fitted knee brace kosztuje $2,000.00, czyli tyle co naprawa Heleny pieca grzewczego.
Bobiku, jak sie spojrzy na zielonosc, z ktorej sie wylaniasz u gory kazdego Twego nowego wpisu, to od razu widac, ze PIRS swietnie trafil – w naturalna nisze ekologiczna dla krasnali. Nic dziwnego, ze grasuje tez po Lazienkach. 😆
KoJaK,
doszedlem do” Dlugi deszczowy tydzien”(to tam noszony byl
„wstep do psychoanalizy”?)
czy dalej tez bylo tak dobre? 🙂
No właśnie, wszędzie pokutują stereotypy. To wina tych idiotycznych bajek. Próbowałem to korygować, ale gdzie tam. Żebyście mogli lepiej zrozumieć różnice, podaję poniżej prawdziwą historię Królewny Śnieżki, tak jak ją kiedyś przekazałem komuś z moich ziemskich przyjaciół. Ale zobowiązuję Was do pełnej dyskrecji!
KRÓLEWNA ŚNIEŻKA
Nie wiem, czy powinienem opowiedzieć Ci tę historię, są to w końcu bardzo osobiste sprawy. Nikomu o tym nie mówiłem, przede wszystkim dlatego, że nie mam zwyczaju rozgłaszać cudzych sekretów, a poza tym to ja wpakowałem wszystkich w kłopoty. Sam też wyszedłem na tym zupełnie inaczej niż zamierzałem. Co robić? – chciałem dobrze.
Znasz zapewne tę bajkę o królewnie Śnieżce, złej macosze i dobrym królewiczu. Ja nie wiem jak można wierzyć w takie głupstwa! Trzeba być naprawdę człowiekiem…
Macocha Śnieżki, Melissa, była piękną, uroczą wróżką. Jakiś kretyn napisał, że była wiedźmą czy też czarownicą, ot, głupie gadanie. Już lepiej nazwałby ją czarodziejką. Nie mam, niestety, jej zdjęcia, ale wierz mi, że była piękna. Poza tym miała w sobie coś wyjątkowego: wdzięk kobiety i jednocześnie dziewczynki (ale bez jakiegoś głupiego szczebiotu). Jeszcze dziś ją widzę jak zadowolona, rozpromieniona wyczarowuje coś machając swoją laseczką i uśmiechając się niby do siebie, ale naprawdę do mnie. Blask Mocy rozświetla komnatę, rzucając kolorowe błyski na jej długie włosy i śliczną szyję, a jej stópka zakreśla niecierpliwie znaki na podłodze.
Mój pierwszy błąd polegał na tym, że zadałem się z mężatką. Jej mężowi było to, prawdę mówiąc, obojętne. Był to bardzo porządny człowiek, ale nie przepadał za kobietami. Ich małżeństwo było typowo dynastyczne; chodziło, jak zawsze, o pieniądze, ale też o jakieś skomplikowane układy między królestwami. Królewna Śnieżka nie była jego córką, zresztą znasz tę historię.
Melissa była w głupiej sytuacji: ani być dobrą żoną, ani ułożyć sobie życie. Żadne czary tu nie pomogą. A jeszcze to otoczenie ludzi, cały ten dwór zajęty i przejęty ceremoniałem, łaskami panującego, tym całym pustym, udawanym życiem. Śnieżce wcale to nie przeszkadzało – była przecież w połowie człowiekiem. Lubiła te wszystkie ceremonie, zabawy, bale, polowania. Tymczasem Melissa znosiła to z trudem i niemal w oczach więdła.
W zasadzie jestem domatorem i niechętnie podróżuję, ale tak się dziwnie złożyło, że zwiedziłem wiele krain i światów. Za każdym razem myślałem, że moja podróż jest wyjątkiem. Tym razem wezwano mnie, abym uleczył króla Wenecjusza, ojca (tak powszechnie mniemano) Śnieżki. Król, jak to się mówi, słabował, i żadne leki ani kuracje nie pomagały. Że chorował, to nic dziwnego przy takim trybie życia jaki prowadzą ludzie. To, że nadworni medycy nie potrafili mu pomóc, też nie jest niczym osobliwym, bo cała historia ludzkiej medycyny to jeden horror. Większość dolegliwości leczono wtedy (i długo potem) puszczaniem krwi. Co ambitniejsi medycy przepisywali pacjentom jakieś mikstury do picia, których skład wymyślano w oparciu o obłędne teorie dotyczące chorób. Kiedy najlepsi medycy spróbowali – bez powodzenia – swych sił, poproszono Melissę, aby użyła czarów. Czary również nie pomogły. Wtedy zwrócono się o pomoc do nas, krasnali. Lekarze, którzy o mało nie wykończyli króla Wenecjusza, zaczęli rozpuszczać plotki, że zaszkodziły mu czary Melissy, a głupi ludzie, jak zwykle, uwierzyli.
Takie historie tylko mnie denerwują i nawet nie kiwnąłbym palcem, bo ludzie są durni i nic na to nie można poradzić. Jak mawia moja babcia: lepiej z krasnalem zgubić niż z człowiekiem znaleźć. Jasne więc, że nikt z nas nie miał zamiaru łazić gdzieś na koniec świata, żeby wtrącać się w sprawy ludzi. Jak już kogoś rozpiera chęć pomocy, to ma wdzięczne pole do działania tu, na miejscu. Jednak moja mądra, piękna babcia zdecydowała inaczej: miałem udać się na dwór Wenecjusza i uleczyć króla. Dlaczego? Po pierwsze, to krasnal z naszego klanu (mój cioteczny brat) był ojcem Śnieżki, a król w tej sprawie zachował się bardzo ładnie, więc nie wypadało teraz zostawiać go na lodzie. Po drugie… tu babcia uśmiechnęła się zagadkowo i powiedziała, że przyda mi się trochę odmiany. Tak więc ja, najmłodszy, ukochany wnuk mojej babci, otrzymałem to niewdzięczne zadanie.
Jak zwykle, moja babcia miała rację. Już pierwsze dni podróży – piękne widoki i ruch na świeżym powietrzu, wprawiły mnie w dobry humor. Poseł króla zamierzał ofiarować mi swą karetę, a gdy odmówiłem – konia, ale nie lubię jeździć konno, a wehikuły ludzi dobre są raczej jako narzędzia tortur. Kiedy powiedziałem, że będę szedł pieszo, poseł przeraził się, a następnie – dla okazania szacunku – próbował mi towarzyszyć, co było dla niego mordęgą. Przekonałem go, żeby jechał karetą, gdyż tajne praktyki krasnali wymagają samotnych, pieszych wędrówek i mogłem już swobodnie się poruszać, co nie sprawiło mi żadnych trudności, gdyż jak wiesz, my, krasnale, znamy praktykę 'lekkiego chodu’. Nie chciałem się popisywać, więc nie wyprzedzałem zbyt często orszaku posła, ale i tak mój sposób podróżowania zadziwił go chyba bardziej niż wszystko, czego później dokonałem.
Powitano mnie z iście królewskim przepychem. Chyba pół królestwa wyległo, żeby mnie zobaczyć, jako że nikt wcześniej nie widział tam krasnala. Mieszkańcy naszych światów rzadko teraz odwiedzają oficjalnie świat ludzi, dlatego często nawet nie wierzy się w nasze istnienie.
Ludzie łatwo ulegają emocjom, szczególnie lękom, a są przy tym niesłychanie łatwowierni. Mają też przedziwne wyobrażenia o tym, czego nie widzieli. W królestwie krążyły plotki o różnych cudownych mocach krasnali, a to dobrych (wtedy chcieli mnie dotykać, bo to podobno przynosi szczęście, albo pozwala odnaleźć zakopane skarby, albo leczy wszystkie choroby), a to złych (wtedy uciekano na mój widok, unikano mojego spojrzenia i, na szczęście, przestano mnie dotykać).
Szczególną ciekawość okazywały kobiety, które koniecznie chciały sprawdzić legendarne umiejętności miłosne krasnali. Owszem, kobiety ludzkie są urocze i bardzo pociągające, ale mnie przeszkadzały ich pewne typowe cechy. Wystarczy wzbudzić w nich ciekawość, albo litość, albo wykreować się na 'trudnego’, czy tajemniczego, czy wykorzystać jeden z wielu prostych tricków i już gonią za nowym przeżyciem.
Ciekawość jest wspaniałą cechą, ale ludziom służy głównie do zaspokajania zmysłów, a nie dążenia do prawdziwego poznania.
Wiele ludzkich zachowań bardzo mnie bawiło, tym więcej, że – jak wspomniałem – byłem w znakomitym humorze, jednak pewne ich obyczaje są dla nas, krasnali, obrzydliwe. Przede wszystkim ludzie obżerają się mięsem zwierząt, co świadczy o braku wyobraźni i smaku. Na szczęście uczta, którą wydano na moją cześć, była wspaniała, gdyż Melissa przygotowała ją sama, a nie ma chyba nic lepszego niż jadło wróżek. Do tego przyjemna muzyka, tancerki i tancerze, zabawy…
Jak zwykle, w obecności krasnala wszyscy czuli się radośni i podekscytowani, choć nikt, może poza Melissą, nie znał przyczyny tego dobrego humoru. Również król poczuł się zdrowy i pełen wigoru i zaczął mi dziękować wylewnie za uleczenie, lecz przerwałem jego wywody i powiedziałem, że prawdziwą kurację rozpocznę następnego dnia.
Zauważyłem, że ludzie, kiedy nie mają zmartwień i cieszą się czymś, są nawet dość przyjemni, a wdzięk ich kobiet staje się nieodparty, i przestałem się dziwić memu ciotecznemu bratu. Spostrzegłem, że również na Melissie moja obecność zrobiła wrażenie. Jej delikatna poświata, na początku przygasła i matowa, rozjarzyła się pięknymi barwami, oczy rzucały smugi światła, a kiedy śmiała się, wokół niej pojawiały się jaskrawe błyski. Było to piękne zjawisko i wszyscy patrzyli na nią z podziwem. Ja sam zachowywałem się powściągliwie choć swobodnie, i w żaden sposób nie okazywałem swojej mocy.
Rodzina królewska zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie. Widać było, że lubią się wzajemnie i darzą szacunkiem i nie było w tym nic z ceremoniału. Atmosfera ciepła, wzajemnej tolerancji, zdrowego rozsądku, nadawała ton całemu dworowi. To z kolei budziło w ludziach najlepsze cechy. Niestety, jak to ludzie, ten niezwykle rzadki sprzyjający okres wykorzystywali głównie do zabaw.
Wizyty oficjalne w świecie ludzi dlatego są krępujące, że trzeba w dużym stopniu dopasowywać się do ich wyobrażeń o naszych światach. Zwykły rozsądek, tak charakterystyczny dla krasnali, nie robi na nich wrażenia, ba, wręcz lekceważą go, natomiast jakieś kuglarstwa, najlepiej z efektami świetlnymi i dźwiękowymi, łykają z upodobaniem.
Król cierpiał na schorzenia dróg pokarmowych, co było jasne jak słońce. Kuracja – trywialna: odpowiednia dieta, ćwiczenia ruchowe i mieszanka z kilku pospolitych ziół, które rosną przy każdej drodze, a którą my nazywamy po prostu „Sześć ziół”. Mimo ostrzeżeń moich współbraci podjąłem próbę wyjaśnienia królowi i nadwornym medykom przyczyn choroby i sposobu jej wyleczenia, ale już po chwili zobaczyłem, że to nie ma sensu. Nic nie rozumieli, patrzyli na mnie z niedowierzaniem i byli święcie przekonani, że wprowadzam ich w błąd, aby nie podpatrzyli moich czarów.
Zrozumiałem, że jeśli chcę być skuteczny, muszę nadać moim działaniom odpowiednią otoczkę. Ubrałem się więc w specjalne szaty ze znakami naszego klanu i wymyślną czapkę, wyczarowałem sobie półprzezroczysty orszak dziwolągów, a kiedy szedłem, z każdym krokiem otaczał mnie rój barwnych, gwieździstych iskier.
Zabrałem także czarodziejskie zwierciadło, które zapytywałem głośno o różne sprawy i wszyscy widzieli, że pokazywało wiernie co się zdarzyło. No więc zobaczyliśmy gdzie królewna zgubiła swój pierścionek, co się dzieje na dworze królewskiego brata itp., itd., a potem zapytałem zwierciadło o przyczynę choroby. Tu zwierciadło pokazało jakąś czerwoną jaskinię, do której wpadały mokre, oślizłe głazy, kurczliwe tunele, wzburzoną maź i wszyscy zamarli ze zgrozy, bo nawet najwytrawniejszy medyk nie widział nigdy z bliska przewodu pokarmowego.
Ach, klątwa, klątwa z zamierzchłych czasów dosięgła króla! – zawołałem. Nie wolno mi wymówić imienia złego czarnoksiężnika, który tę klątwę rzucił, gdyż mógłby porazić całe królestwo. Ale może uda mi się ją stopniowo odwrócić – snułem rozważania – oczywiście będzie to wymagało wielkich czarów, a następnie bardzo dokładnego przestrzegania tego, co powiem.
Zrobiłem zasępioną minę, wypowiedziałem po cichu kilka zaklęć i z chmur spłynął średniej wielkości smok, trzymając w paszczy piękną butelkę z niebieskiej porcelany, w której oczywiście był mój wyciąg z „Sześciu ziół”. Dwóch moich cudownych pomocników miało odtąd przyrządzać i podawać królowi lekarstwo, dbać o kuchnię i odpowiednie ćwiczenia, a smok – jak oznajmiłem – będzie odstraszał złe moce. Lung – tak się nazywa każdy smok w Chinach – sprawował się znakomicie, a w miarę postępującego zdrowienia króla malał coraz bardziej, aż wreszcie zniknął.
Tego rodzaju przedstawienia zwykle mnie nudzą, ale bawiłem się świetnie patrząc na miny króla i całego dworu. Wieści o moich czarach, wielokrotnie przesadzone, rozeszły się szeroko wśród ludzi i potem odnalazłem je w bajkach i legendach wielu krajów, przypisywane różnym osobom.
Myślałem, że Melissa, jako wróżka, ubawi się moim pokazem, ale kiedy rzuciłem na nią kątem oka, zobaczyłem, że chłonie całe widowisko tak jak inni. Nigdy nie spotkała się z taką mocą i z takimi czarami! Wróżki, podobnie jak ludzie, mają dość pokręcone wyobrażenia o świecie, a ich czary są czysto mechaniczne, ujarzmiające tylko najniższe pokłady energii.
Właściwie mógłbym już wracać do domu, ale dobre wychowanie wymagało, abym pozostał aż do wyleczenia króla. Poza tym, jeśli już wzbudziło się Moc, należy poczekać aż zakończy się jej działanie, bacząc, by nie nastąpiło żadne zakłócenie.
Król wracał do zdrowia. Królowa Melissa dotrzymywała mi towarzystwa i wypytywała o świat krasnali, bardzo słabo znany wróżkom. Oboje królestwo byli niezmiernie zdziwieni, że my, krasnale, poświęcamy się głównie doskonaleniu. Nie mieściło im się w głowie, że robimy to dla dobra innych istot. Dlaczego? Cóż nas mogą obchodzić inne istoty? Na czym ma polegać to dobro? A już szczególnie zdumiała ich dewiza naszego klanu: „Najlepsze co możesz zrobić dla innych istot, to praktykować samemu, aby osiągnąć doskonałość”. Ulegając ich prośbom zgodziłem się udzielić wyjaśnień, aby i ludzie mogli poznać niektóre obyczaje krasnali. W obecności całego dworu przemówiłem tak:
Szlachetni monarchowie! Dewiza ta na pozór tylko jest dziwna i sprzyjająca samolubstwu.
Już samo dążenie do doskonałości jest niezwykle rzadkie wśród myślących istot. Równie rzadka jest bezinteresowna chęć pomocy innym.
Doskonałość, do której dążymy, przyrównać można do doskonałości w sztuce medycznej. Nie wątpię, że wielu ludzi pragnęłoby posady nadwornego medyka u Waszych Królewskich Mości, wszelako głównie dla splendoru i profitów, które ona daje.
Chęć pomocy innym istotom nie jest zbyt częsta wśród ludzi. A kiedy już się przejawia, to jeśli nie jest poparta wiedzą, może wyrządzić więcej złego niż dobrego. Jeśli, dla przykładu, ktoś chciałby pomóc człowiekowi cierpiącemu z powodu trucizny, którą spożył, i dałby mu w najlepszej wierze napar z ziół przeciw gorączce, to zabiłby niechybnie tego człowieka zamiast go uratować. Ktoś, kto przeczytał kilka stron Księgi Medycyny, poznałby budowę szkieletu, ale nie mając praktyki nie umiałby złożyć złamanej kości.
Dziadkowi Waszej Królewskiej Mości medycy dawali do picia rozpuszczone perły, wierząc, że im coś cenniejsze tym cudowniejsze lecznicze działanie posiada. Niestety, nie pomogli w ten sposób dostojnemu pacjentowi.
Im więcej umiemy, tym więcej możemy pomóc. Brak wiedzy, w połączeniu z zadufaniem zabił więcej ludzi niż same choroby.
Podobnie jest w materii ducha – jeśli nasze rozumienie nie jest dostateczne, to nie potrafimy pomóc innej istocie, mimo że wydaje nam się, iż czynimy dobro.
Doskonalenie ducha przypomina doskonalenie wiedzy i praktyki medycznej: coraz mniej możemy zaszkodzić choremu i coraz więcej pomóc.
Skąd bierze się w nas bezinteresowna chęć pomocy innym? zapytała królewna Śnieżka. Spojrzałem z sympatią na moją kuzynkę i pomyślałem, że zdrowy rozsądek krasnali jest najlepszym świadectwem jej pochodzenia. Już chciałem jej odpowiedzieć, ale w tym czasie rozgorzała dysputa o czarach, mocy pereł, i jak leczono dziadka króla, i o różnych innych pierdołach. Machnąłem ręką na dalsze wyjaśnienia, a Śnieżce obiecałem przesłać „Traktat O Doskonałości”, podstawowe dzieło w edukacji każdego krasnala.
Widzę, że się rozgadałem, a przecież miałem opowiedzieć o czymś innym.
Podziw, komplementy i zachwyty, jakich mi nie szczędzono, uśpiły moją czujność. Nie należy lekceważyć czarów wróżek! Zanim się spostrzegłem, byłem po uszy zakochany w Melissie. Z początku po prostu schlebiało mi, gdy wypytywała mnie o różne sprawy i słuchała moich opowieści wpatrując się we mnie wielkimi, zielonkawo-niebieskimi, błyszczącymi oczami. Miła, dowcipna, wesoła… ach, nie wiem sam kiedy to wszystko się stało. Miałem zupełnie inne wyobrażenie o miłości, o przyszłej damie mego serca, jej wyglądzie, charakterze itd. Okazało się, że w życiu nie wszystko się układa jak w amerykańskim filmie, gdzie na końcu zła brunetka ginie w przypadkowej strzelaninie, a bohater (najlepiej w mundurze i z wypomadowanymi włosami) żeni się z niebieskooką blondynką.
My, krasnale, jesteśmy przyzwyczajeni do wysokiego standardu i wszystko, co jest poniżej, drażni nas. Tymczasem zauważyłem, że u Melissy nic mi prawie nie przeszkadza, mimo że przecież nie była krasnalem. Z początku mnie to dziwiło i zastanawiałem się jaka może być tego przyczyna, no i w końcu z żelazną logiką krasnala doszedłem do wniosku, że to jest miłość.
Jak to? To tak wygląda miłość? A potem zadałem sobie pytanie: a jak ty sobie wyobrażałeś miłość? I zrozumiałem, że miałem wiele utrwalonych poglądów, które nie pozwalały mi przedtem dostrzec i docenić miłości. A co mówi stara dewiza krasnali? – „Na drodze do doskonałości odrzuć wszelkie poglądy i wyobrażenia”.
Moja mądra babcia, mistrzyni naszego klanu, wszystko to przewidziała! Nic przecież nie dzieje się przypadkiem. Widziała strumień zdarzeń, w który wkraczam i uznała, że są one dla mnie sprzyjające.
Wszystko działo się zupełnie naturalnie, to znaczy zachowywaliśmy się z Melissą jakbyśmy mieli nie więcej niż po 200 lat i wcale nam to nie przeszkadzało.
Niezbyt dobrze znam świat wróżek, więc nie wiem czy wszystkie są takie jak ona. Chyba jednak nie, sądząc po opowieściach. Melissa, na przykład, czuła się w jakiś sposób niedowartościowana. Czy ktoś potrafi wyrazić lepiej uczucia niż krasnal? Oczywiście że nie. Mimo to ciągle chciała, abym powtarzał jak jest piękna, urocza, wspaniała itd. W końcu podarowałem jej czarodziejskie gadające zwierciadło, które na pytanie, kto jest najpiękniejszy w świecie, pokazywało oczywiście Melissę i w ogóle mówiło bez przerwy różne komplementy. Ot, taka zabawka, ale spodobała jej się ogromnie.
Nawet mądre krasnale miewają głupie myśli. Spodziewałem się, że miłość mnie ogłupi, tymczasem nowa niespodzianka – wydawało mi się, że jeszcze zmądrzałem!
Mimo oczarowania Melissą zauważyłem, że zaczyna się dziać coś niedobrego. Odrobina czarów wystarczy, aby ukryć taki romans, ale nie można ukryć zmian, jakie on niesie. Gdzieś ulotniła się harmonia i szacunek w królewskiej rodzinie, a potem i wśród dworu. Miłość, zamiast uspokoić i uszczęśliwić Melissę, spowodowała, że zaczęła ona dotkliwiej odczuwać mankamenty swojej sytuacji. Zamiast jednak poszukać szczęścia i harmonii wewnątrz siebie, skierowała swoje pragnienia na zewnątrz. Jeśli ktoś pragnie uwielbienia ludzi, miłych doznań, dreszczyka nowości i ucieka od wszystkiego, co wydaje mu się gorsze, nie zdobędzie szczęścia. Szczęście nie mieszka w oczach i ustach innych ludzi.
Podstawową zasadą, jaka kieruje postępowaniem członków naszego klanu w stosunku do innych istot, jest: „Jak mogę ci pomóc?” Uczucie, jakie wzbudziła we mnie Melissa było dla mnie nowe i nie wiedziałem, jak postąpić w tej sytuacji. Prowadziłem więc „wojnę krasnali”, jak to nazywała moja babcia, to znaczy biłem się z myślami. „Traktat O Doskonałości” nic nie mówił o kontaktach miłosnych z zamężnymi wróżkami! To oczywiście był tylko wybieg, bo w Traktacie znalazłbym odpowiedź na każdy dylemat, ale postanowiłem tym razem zaufać intuicji i uczuciu. Czyż miłość nie jest tym, czego potrzeba cierpiącym istotom? Mnie, w każdym razie, miłość uskrzydliła i spowodowała, że wręcz promieniowałem ciepłem, współczuciem i chęcią pomocy. Głupota, zawiść i inne niedobre ludzkie cechy wywoływały u mnie teraz dobrotliwy uśmiech pobłażania.
Najwięcej jednak cieszyłem się z 'odkrycia’ królewny Śnieżki. Moja kuzynka, od czasu mojej przemowy o zasadach i obyczajach krasnali, zupełnie się odmieniła. Zabawy dworskie utraciły dla niej powab i, jak prawdziwy krasnal, zaczęła dociekać tajemnicy istnienia. Prowadziliśmy długie dysputy, wprowadzałem ją w praktyki krasnali i zdumiewałem się jak szybko wchłaniała prastarą wiedzę. Poznanie wyzwoliło jej wrodzoną dobroć i wyrozumiałość, za które później była tak przez nas, krasnali, kochana. Już pierwsze praktyki uświadomiły jej, że pragnie życia w świecie krasnali, krainie swoich przodków. Postanowiłem zabrać ją ze sobą, kiedy powrócę po zakończeniu leczenia króla. Kiedy jej to oznajmiłem, rzuciła mi się na szyję i ucałowała, a ja zapewniłem ją, że jest najwspanialszą dziewczyną na świecie.
Król powrócił do zdrowia. Nie wolno mi było złamać praw gościnności i nie mogłem tak po prostu zabrać mu córkę. Z drugiej strony, nie mógłbym także zostawić Śnieżki w świecie ludzi. Postanowiłem więc oświadczyć się Śnieżce, pojąć ją za żonę i zabrać ze sobą. Takie posunięcie zadowoliłoby wszystkich, a kiedy już powrócilibyśmy do naszej krainy, miałaby pełną swobodę i żadnych zobowiązań, bo u nas, krasnali, małżeństwa nie istnieją. Król, zaszczycony moją propozycją, bez wątpienia wyraziłby zgodę. Ale co z Melissą? Nie mogłem pozostać, nie mogłem jej też zabrać – jej odejście zburzyłoby delikatną równowagę, na której opierał się pokój kilku królestw. Nawet gdyby była niezamężna, nie mógłbym tak po prostu zabrać jej do świata krasnali. Oboje o tym wiedzieliśmy, ale nie rozmawialiśmy o rozstaniu.
Moim pierwszym błędem, jak mówiłem, było to, że zadałem się z mężatką. Drugim to, że uległem czarowi miłości i dałem się prowadzić uczuciu. Z tych dwóch błędów wyniknęły dalsze. Jeszcze dziś się zżymam nad swoją nieostrożnością i brakiem przewidywania, ale to wszystko miłość, miłość…
Przedstawiłem swój plan Śnieżce. Śnieżka w lot uchwyciła o co chodzi i przepełniona radością uściskała mnie… na oczach Melissy. I Śnieżka i Melissa miały w oczach łzy, a ja myślałem że to z radości. Tymczasem serce Melissy przeszyło straszne podejrzenie, że pokochałem Śnieżkę i chcę ją zaślubić, a cały mój plan ma służyć tylko zamydleniu jej oczu. Zapytała zwierciadło jakie są moje zamiary wobec Śnieżki, a zwierciadło wiernie pokazało, jak obiecuję Śnieżce, że zabiorę ją do naszej krainy (nic nie mówiąc o tym Melissie), potem jak ona mnie całuje, a ja zapewniam ją, że jest najwspanialszą dziewczyną na świecie. Ona, a nie Melissa!!!
Aż zimno mi się robi, kiedy pomyślę, co przeżywała. A w nocy, kiedy usnąłem, wezwała całą Moc i rzuciła klątwę na Śnieżkę, króla, królestwo i na mnie. Moc zaczęła działać i wszyscy na dworze padali i zasypiali jedni po drugich. Strach padł na całą krainę i na sąsiednie. A kiedy dopełniło się działanie Mocy, Melissa odeszła.
Znacznie łatwiej jest wzbudzić destrukcyjne działanie Mocy niż pozytywne i potrafi to zrobić nawet wróżka. Na szczęście zła Moc nie działa na krasnali. Nie pamiętam jak długo spałem, ale wreszcie się przebudziłem i zobaczyłem co się stało. Czary wróżek nie są niczym trudnym dla krasnala. Podszedłem do Śnieżki i dotknąłem ją, a ona się przebudziła i uśmiechnęła do mnie. Śniło jej się, że pocałował ją jakiś piękny królewicz i w pierwszej chwili pomyślała, że to ja jestem tym królewiczem. Wkrótce przebudził się cały dwór i cieszono się i dziękowano mi za ocalenie. Pokój powrócił do królestwa. Potem ożeniłem się ze Śnieżką i zabrałem ją do naszej krainy. Tam ją pozostawiłem i udałem się w podróż, aby poprzez dobre czyny zmazać zło, którego stałem się mimowolnym sprawcą. Nikt nie miał do mnie żalu, przeciwnie – okazywano mi wdzięczność i sympatię. Okazywano również współczucie Melissie. Uznano, że to wszystko wina złego czarnoksiężnika i jego czarów, które z początku nadwątliły zdrowie króla, a następnie zamąciły rozum Melissie, a w końcu prawdopodobnie przyczyniły się do jej zguby, gdyż niechybnie znalazła się teraz w jego mocy. Tylko tak wielki czarodziej jak ja mógł uratować króla i królestwo.
TAJNY DOPISEK:
Proszę, rozpowszechnij po cichu ten list, oczywiście w zaufaniu. Ci, u których pojawiły się wątpliwości, uwierzą w tę wersję. Nikt nie ma do mnie pretensji i chciałbym, aby tak pozostało. Nie mieliśmy innego wyjścia, więc zainscenizowaliśmy te zdarzenia, pozwalając w ten sposób wszystkim wyjść z twarzą.
Ściskam Cię serdecznie. Pozdrowienia od Melissy.
O, Kroliku, znam te dwuminutowe wizyty u specjalisty. 🙁 Dobrze, ze masz to ubezpieczenie, o jak dobrze. Chyba jedyna nadzieja w hot tub (ktorej nie bedziesz juz dzielic z s.p. mysza). I jeszcze barwienie od srodka. Zwlaszcza, ze od dzisiaj i Bobik juz moze. 🙂
Króliku – dołączam do kolanowej braci, choć nie było jakiegoś jednego specjalnego „wypadku” tym nie mniej na razie „myślę” co by z tym fantem zrobić. Boli i dokucza przy niektórych ruchach a ubezpieczenie mam „do bani” 🙁
@rysberlin
… a co potem było, to nie wiem,
ale przedtem było: „Dziesięć rozdziałów” (dobre!!!), a jeszcze przedtem: „Pan Twardowski” (bardzo dobre, Bułhakow się kłania), a bardzo dawno temu: „Oczekiwanie” (nie chcę oceniać!). 😉 🙂 😉
… no nie, oczywiście powinno być „Doktor Twardowski” !!! 🙁
No, ładny numer! PIRS nam całą historię bajkowości do góry nogmi przewrócił. 😯 Nowe księgi trzeba będzie pisać, nowe programy nauczania układać, uczonych przekonać, żeby po nowemu uczyli a ludność, żeby w nowe wierzyła. Toż to robota na lata!
A sponsorów skąd weźmiemy? Przecież wiadomo, że bez forsy niczego się naprzód nie posunie. No i jakieś lobby porządne by się przydało…
Bez czarów nie razbieriosz. 😉
Bobiku
na czarach to się Moja troche zna , zaraz zasiegnę języka
😉
Najlepszego imieninowego dla Zosi!
Ja przepraszam,ale jest nas jeszcze więcej i nie chcemy ,żeby się nasz los dopełnił, bo zabraknie czarownic, jak sie jedna wyeksploatuje, a tez nie wiadomo, jakie ma środki.
My z Moniką znamy się nie tylko na homeopatii,ale na czarach i to zdalnie kierowanych, też nienajgorzej,
niuniu może trzeba powołać Komitet Centralny Czarownic w skrócie KCC ?
Moniko- proszę nie podrzucaj.Narazie mam dosyć:shock:
Ach, to Krasnale som po prostu niespelnionemi Koty? (przepraszam za te archaizacje, ale dzisiejszy poranek spedzony przy tlumaczeniu spowrotem Fausta, nastroil mnie jakos tak….).
Krasnale ledwie daza do wewnetrznej Doskonalosci, podczas gdy Koty SOM Doskonalosciom wewnetrznom i zewnetrznom – lacinski termin Houyhnhnmus – „Doskonalosc Natury”.
Zawsze podejrzewalem, ze Inni nam zazdroszcza i chca dorownac.
Na insynuacje Pana Laskawcy Moguncjusza, jakobym sie kimkolwiek „poslugiwal” przy tlumaczeniu Fausta nie zamierzam nawet odpowiadac. My sie nie poslugujemy, tylko oczekujemy poslugi od innych. Tak czy inaczej, spotkamy sie w sadzie (w sondzie, nie w ogrodzie).
Co do wprowadzania dodatkowych godzin posilkow – jestem kategorycznie przeciw. Niechaj kazdy je o porze jaka mu odpowiada i pozywia sie tym co mu odpowiada.
Ja z pewnoscia nie pisze sie na wszystkie te „maselka”, „kapustki” i nawet „sznycelki”. Zostaw mi niezdrobnionego bazanta in Schale i kiedy bede mial czas to go sam sobie znajde. Jestem doroslym Kotem. 👿 👿 👿
dobrymi chęciami wybrukowane jest dno piekieł
U nas w lesie rozrzucają z paralotni szczepionkę przeciw wściekliźnie, wolno ją zjadać lisom, borsukom,kunom ale nam psom nie wolno,bo nam może zaszkodzić!! 👿 😯
Z jednej strony sondy Kot Mordechaj, a z drugiej Moguncjusz?
Jak Wy biedactwa sobie poradziecie? 😯
Zono – dziekuje, i najmilszego dnia dla Twojej Zosi. 🙂 🙂
Babko – zastosuje sie do wskazowek, i na razie nie podrzuce, tylko dopiero wtedy, jak bedziesz w nastroju na „podrzutki”. Ale udal sie. 😆
Co do por posilkow, to zwariowana herbatka odpowiada wymogom Bytu Doskonalego (aka Kota Mordechaja), bo kazdy je, co chce, kiedy chce, jak chce i w czym chce. Zdrobnienia zas mozna obcinac kocimi nozyczkami od paznokci. 😀