Klub Anonimowych Nieudaczników
Dzień dobry. Mam na imię Bobik i jestem nieudacznikiem. Chcę… no, chcę trochę opowiedzieć o sobie i jak doszło do tego, że tutaj trafiłem.
Pierwszą porażkę przeżyłem już we wczesnym dzieciństwie. Namówił mnie do tego kolega, który był już dość zaawansowany w nieudacznictwie i po kolejnej chybionej próbie ściągnięcia z kuchenki garnka z bigosem wmówił mi, że jest to akcja w gruncie rzeczy prosta, przyjemna i zapewniająca wykonawcy uznanie rówieśników. Byłem wystarczająco głupi, żeby go posłuchać i w efekcie doznałem bolesnego stłuczenia kości ogonowej garnkiem, a prawie cały bigos wylądował mi na głowie, skąd nawet nie mogłem go zlizać. Dwóch karnych dni bez spaceru już nawet nie wspomnę.
Niestety, to doświadczenie niczego mnie nie nauczyło. Wręcz przeciwnie, chociaż każde następne usiłowanie zwędzenia czegoś z kuchenki, lodówki lub stołu kończyło się dla mnie nieefektywnie i przykro, nie umiałem powiedzieć sobie dosyć i coraz głębiej brnąłem w bagno nałogu. Przestały mi wystarczać zwykłe niepowodzenia w drobnym podkradaniu, zacząłem wylizywać niebacznie postawione na niskim stoliku talerze i grzebać w koszu na śmieci w poszukiwaniu flaka po pasztetówce, co nieodmiennie kończyło się trzepnięciem ścierką i z naciskiem wypowiadaną uwagą „brzydki pies!”.
Ale i tego było mi mało. Uzależniony już od nieudacznictwa w dziedzinie kulinariów, postanowiłem spróbować również niepowodzeń na niwie towarzyskiej. Z wściekłym ujadaniem rzucałem się na każdego napotkanego psa, bez względu na jego wiek i wzrost. Już wkrótce moje uszy pokryte były bliznami jak rzędami orderów za porażki, a wszystkie okoliczne psy z daleka wydawały na mój widok głuche, dudniące warczenie. Skłamałbym, gdybym powiedział, że mi się to nie podobało. Uważałem te reakcje za objawy podziwu, a może nawet zazdrości wobec mojego odjazdowego sposobu życia.
Może wam się to wyda dziwne lub śmieszne, ale ja naprawdę byłem w tym czasie zadowolony z siebie i uważałem, że nieudacznictwo jest absolutnie cool. Żeby jeszcze podnieść poprzeczkę zacząłem napastować suczki, ale z zasady tylko te, które akurat nie były chętne damsko-męskim zbliżeniom. Nie przeszkadzało mi wcale, że tkwiący na drugim końcu smyczy ludzie już wkrótce nie wychodzili na spacery bez kijów, lasek i paralizatorów elektrycznych. …
Moja rodzina, mimo tych wszystkich ekscesów, nie wyrzekła się mnie i próbowała mi pomóc. Żeby uchronić mnie przed zgubnymi skutkami nieudacznictwa starali się wychodzić ze mną na spacery w nietypowych porach, skracać smycz lub omijać miejsca uczęszczane przez inne psy. Kiedyś nawet, w przypływie desperacji, kupili kolczatkę… Nic nie pomagało. Może dlatego, że stale okłamywałem sam siebie. Na najdrobniejszą sugestię, że jestem nieudacznikiem, w napadzie opętańczej agresji wpijałem zęby w najbliższą łydkę albo rozdzierałem nogawkę najelegantszych spodni dobrze mi życzącego, szczerego rozmówcy.
Moje życie stało się jednym, nieustającym pasmem niepowodzeń. Nie było właściwie dnia, żeby coś mi się udało. Krótko mówiąc, sięgnąłem dna, a i na stukanie od spodu długo nie trzeba było czekać. Pewnego dnia obudziłem się z dojmującą świadomością, że stanąłem na krawędzi i muszę wreszcie podjąć decyzję: albo skończę z niepowodzeniami, albo z życiem.
Wybrałem życie. Powiedziałem sobie twardo: od dziś ani jednej porażki. Każdego dnia od nowa będę wkładał całą siłę woli w to, żeby mi się udawało. Zacznę każdy dzień od sukcesu, a zakończę osiągnięciem na miarę co najmniej Nobla. Nie dopuszczę do tego, żeby nieudacznictwo mnie zniszczyło!
Przez jakiś czas nawet mi się udawało. Opracowałem genialny patent na dopadanie parówek jednym susem, w momencie otwarcia lodówki przez kogoś z rodziny. Stworzyłem znakomitą teorię mijanki dwóch psów bez sięgania do repertuaru akustyczno-dentystycznego. Szczegółowo opisałem i wypraktykowałem metodę rozpowszechniania moich genów ku obopólnemu zadowoleniu. Wszystko było już tak dobrze i wtedy…
Niestety, stare nawyki nie opuszczają nas tak bezpowrotnie. Wystarczyła chwila nieuwagi, drobne niedopatrzenie, lekkomyślnie nieodrzucony zawód miłosny, towarzyski, kulinarny i wszystko zaczęło się od nowa. Najpierw jedna wpadka. Za kilka dni druga. A potem dzień po dniu, tydzień po tygodniu – znowu porażki, porażki, nic tylko porażki.
Nie wiem dokładnie, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie poradzę sobie z tym sam. Nie pamiętam też, skąd wziąłem adres tego klubu. Być może ktoś mi powiedział, być może gdzieś to przeczytałem, znalazłem w internecie… Nieważne. Ważne jest to, że stoję tu przed wami, wierząc, że jesteście w stanie mnie zrozumieć, że przeszliście przez to samo, co ja i tak samo jak ja chcielibyście z tym skończyć.
Podobno niektórym z was już się to udało. Zazdroszczę im. To na pewno cudowne uczucie, być nieudacznikiem tylko czasami, przez przypadek, nie dlatego, że się musi…
Że jak? Poważnie? Naprawdę? Nie wolno już nigdy, do końca życia, ani raz pozwolić sobie na nieudacznictwo?
To przepraszam. To ja się jeszcze zastanowię.
Chcę słońca ❗
http://www.youtube.com/watch?v=vpoxgF2qEJA
Rysiu, czy nie widziałeś Pirsa 😉
Ścieżka biegnie boso do lasu. W lesie jest dużo drzew, kukułka,
Jaś i Małgosia i inne małe zwierzątka. Tylko krasnoludków nie ma,
bo wyszły. Jak się ściemni, sowa zamyka las dużym kluczem, bo
jakby się tam zakradł kot, toby dopiero narobił szkody
Dobranoc Wando 🙂
Bobiku, rodzeństwo Maleństwa piękne. I jakie kolory!
A propos dyskusji z innymi poglądami. Wczoraj wieczorem był program o salonie profesora Dudka we Wrocławiu. Pan profesor specjalnie zapraszał ludzi o skrajnych pogladach by dyskusja była pouczajaca i ze swada. Padło bardzo mądre zdanie, że tylko widząc ograniczenia innych można dostrzec swoja ślepotę (czy jakoś tak). Jednocześnie ludzie współorganizujacy salon i kontynuujący jego tradycję po śmierci profesora podkreślają, że największe, nieroztrzygalne spory były na tle światopoglądowym miedzy najczęściej biologami negującymi czynnik Boski, a naukowcami reprezentującymi jakąś wiarę.
Miłego dnia! 🙂
Program był w radiowej jedynce.
paskudnie!!!!!!!!
chlodno,mokro………..
dlatego tez wypasione na nos i w droge
brykamy,fikamy
szybciutko woda,cos na zab i w droge rozgonic chmury
milego dnia 😀 😀 😀
Nie pada, ale się zanosi
Pada, ale ma byc ladnie pozniej.
Czy zostal kawalek sernika dla mnie?
Został i kawa czeka
niestety pada , ale słonko musi wyjść
No wyszło i dlatego go nie ma…
Wyszło do Fomy i dlatego go nie ma 😉
foma go nie ma, ma go Raps
Dzień dobry. 🙂 Bobik też go nie ma. 🙁 Może później przyjdzie.
A cały sernik kto skosił? Foma czy Raps?
Nie wiem kto skosil.
Ja wzielam tylko kawalatko i tam jeszcze sporo bylo. Musieli cichcem, chylkiem-boczkiem podkradac z sasiednich blogow.
Stawiam na traktorzystę z kosiarką
Dyna-dyna, olaboga!
Sernik nam z innego bloga
podkradają po cichutku,
nas tu zostawiając w smutku.
Dyna-dyna, rady-rydy!
Napytają sobie bidy!
Za sernika podkradanki
foma włoży im kajdanki! 😆
😯 Sorry, ze przy sniadaniu, ale musze sie podzielic, bo siedze we stuporze i nie moge wyjsc ze zdumienia.
W dzienniku wiadomsoci lodynskich uslyszalam wlasnie, ze policja przesluchuje starsza pania, u ktorej w zamrazalniku znaleziono zwloki jej mamusi, ktore przelezaly tam co najmniej dwadziescia lat. I ostatnie zdanie z tego doniesienia:
Znalezisko traktowane jest przez policje „as unusual, rather then suspicious” 😯 😯 :schok:
Rozumiem, ze policjanci, nawykli do ekscentrycznych zachowan autochtonow, tylko sie lekko zdziwili stopnienm ekscentrycznosci starszej pani.
Na marginesie nie moge sie opedzic od jednej takiej czysto konsumenckiej mysli: jaki producent robi jeszcze dzis zamrazarki, ktore sa w stanie przetrwac na chodzie ponad 20 lat?
😯
I przez 20 lat nie rozmrażać zamrażarki? Z corocznym rozmrażaniem, tak w okolicy Helloween, pochodziłaby jeszcze ze 40…
Ja też byłbym skłonny przypuszczać, że jest to raczej naruszenie przepisów porządkowych niż czyn kryminalny. 😉 Starszej pani trudno się było z mamusią rozstać, albo też nie miała specjalnego zaufania do przedsiębiorstw pogrzebowych i na szukaniu jakiegoś odpowiedniego zeszło jej 20 lat.
Uważam, że kradzież sernika jest znacznie poważniejszym przestępstwem. 🙄
z tego szoku robie wiecej niz zwykle bledow ortograficznych: unusual rarher than suspicious – powinno byc.
Przebijam: powinno być rather rather than rarher. 😆
I wchodzę w kierki. 😀
Pas
Przyśpiewka z Podlondyńskiego:
Moja mama to jest dama
W zamrażalnik weszła sama
Dobra mama jak waluta
Też nie lubi być nadpsuta…
Zepnij życie mamy klamrą
Nie wypychaj tylko zamroź
Oj dana…
Dobra, dobra. Ja rather polece teraz zaopatrzyc sie w jakies wino na wieczor, bo nie wiem czy wszystkie sklepy nie zostana oproznione po dzisiejszym finale Ligi Mistrzow, w ktorej ManUnited rozgromi Barcelone.
A jesli vice versa, to jeszcze i szyby w oknach moga poleciec.
zeen 😆 😆 😆
Tylko wtedy damą bywa
dama, gdy jest nieruchliwa.
Czy za życia, czy po śmierci,
nigdy nadto się nie wierci.
Wspomóż damę, daj jej szansę,
już dziś zamroź ją awansem!
Łoj!
Taaa, bojler i zamrażarka, bez nich nie obejdzie się żaden Podlondyńczyk
Dalej, dalej, Poetas!
Poetas, patatas, lód
na górze frytki
dama na spód
A ja muszę w teren… 😥
Obok frytek stek z rekina,
dama trząść się cóś zaczyna –
czy ten potwór, tak kąśliwy,
aby wie, że jest nieżywy? 😯
Kiedy życie jest ci męką
Dobrze mamę mieć pod ręką
Z mamą fajna jest zabawa
Nawet gdy jest dość sztywnawa
Oj dana…
Między zamrożone kości
Umieść mamę ku radości
Jak się dobrze mama zmrozi
Już zepsucie jej nie grozi
Oj dana…
Sztywność członków, bladość lica
Wciąż u mamy mnie zachwyca
Problem z gwoździem i ze ścianą
Rozwiązujesz bijąc mamą…
Oj dana…
Nikt nie oprze się jej wdziękom
Dobrze mamę mieć pod ręką
Oj dana.
Jak przypuszczam, w polskich warunkach sprawa miałaby trochę inny wydzwięk. Prawdopodobnie przez 20 lat dzieci pobierałyby z ZUS-u emeryturę mamy.
Rachunek rośnie wysoko
Gdy mama zmrożona głęboko.
Listonosz dzis rentę przyniesie,
W tym trzymam ją pugilaresie.
Pieniędzy nie przeputamy
To będzie na prąd dla mamy.
A jeszcze odkładam złotówkę
Dla mamy na większą lodówkę
Bravo, Poetas, Bravo!
Gryze lokcie, ze nie moge nic rownie pieknego, natchnionego, ubogacajacego Dusze.
Przyszla moja nowa przecudna czerwona Nokia, ksiazka z instrukcjami ma 179 stron drobnym drukiem plus tylez po chinsku, na szczescie udalo mi sie dotrzec do amerykanskiego podrecznika w internecie, gdzie wszystko wytlumaczone jak dla baby boomera.
Teraz musze wyjsc do sklepu i dokupic Sim-karte, dodatkowa pamiec i co tamjeszcze.
Ale blagam – nie przerywajcie Tworczosci Trupistycznej .
So far, znakomitej.
Love you all 😆
Heleno, koniecznie zanotuj, jesli wspomna nazwe producenta. Wlasnie szukam nowej lodowki i zamrazarki, to ta wiedza mi sie przyda. 🙄
U nas leje okropnie, wiec oprocz sniadania Niuni, pogryzam samosy, ze wzgledu na wesole kolory nadzienia i ozywiajacy smak. Podsylam Ci, Niuniu, Hermesem. 🙂
I jeszcze o poetach – tym razem o poetach w Oxfordzie, jak sie okazuje, rywalizujacych na wszelkie mozliwe sposoby, lacznie z pisaniem anonimowych listow o rywalu. I przez to wszystko, ani Derek Wlacott, ani Ruth Padel nie zostana oksfordzkim Profesorem Poezji. 🙁 Ale poeci tez ludzie, i w koncu najwazniejsze sa wiersze… Co do Padel, to moze jakos to sama przewidziala w swojej swietnej ksiazce o tragicznym szalenstwie, „Whom Gods Destroy”. 😉
http://www.huffingtonpost.com/2009/05/26/oxford-top-poet-post-spur_n_207870.html
Moniko, zaraz kupie popoludniowke i tam powinno byc. Bo nie sadze, zeby innych ta kwestia nie interesowala.
Takiej zamrazarki ze swieca szukac….
Dziekuje, Heleno. Gdzie bysmy byli, gdyby nie te popoludniowki. 😀 W ogole ostatnio nabralam nawet odrobiny szacunku do the National Enquirer, gdy przylapal Johna Edwards’a, ktory kultywowal „family man image” w swojej kampanii prezydenckiej, na zupelnie nie rodzinnych zajeciach. W sumie, uwazam, ze politycy tez ludzie, i zwykle mnie to nie obchodzi, ale jak sie apeluje do ludzi, zeby oddali glos na „wzorowego meza i ojca”, to lepiej w tym czasie nie miec romansow na boku. To taki test na rozsadek polityka. 😉
Duża radość – mama w Boschu
Większa niż w bielizny koszu
Lepiej jednak jest w Liebherrze
Bo w Liebherrze trochę szerzej
Strzeż swą mamę przed Siemensem
Już na samą myśl się trzęsę
On nie mrozi jak należy
grozi mamie wówczas nieżyt
Oprzyj się Hoovera wdziękom
Możesz mamę mieć zbyt miekką
Jak w Whirpoolu złożysz mamę
Załóż chociaż jej piżamę
Gdy wybierzesz AEG
To zapomnij już o śnie-
Hałas zbudzi nawet mamę
Wtedy masz już przechlapane…
A w Elektroluksie za to
Będzie mieć zbyt lodowato
Ostatecznie Candy bierz
Mamo – powiesz – tutaj leż,
Na mój spokój miej też wzgląd
Bo jak nie – wyłączę prąd…
Nie ma jak u mamy,
zimny nos, sztywność zwłok
Tak szczęśliwie dożywamy
Chyba już dwudziesty rok….
Mamo posuń się, bo latem
Dokwaterujemy tatę…
I na więcej miejsca nie licz-
Kryzys, czynsze wzrosły od cholery…
zeen, kuchnia!!!!!!!!!! 😀 😀 😀 😀 😀
Przepiekne 😆 😆 😆
Jeszcze zostalo Zub-zero, Thermador, Whirlpool, Frigidaire, Miele, Jenn-air… Zwlaszcza te dwie pierwsze firmy wlasciwie konstruuja lodowki i zamrazarki we wszystkich rozmiarach i konfiguracjach, choc jeszcze nie widzialam ich reklamy przechowywania mam, w ramach ich hasla reklamowego „calkowitego dostosowania produktu do potrzeb klienta”. 😉
Czemu ja się ścieśniać muszę?
Weźcie tę wołową tuszę
zsuńcie na bok, skomasujcie,
albo i wyeksmitujcie.
Jak o miejsce taka draka,
co tu robi pół prosiaka
i brojlerów grupka spora
zanurzona w pomidorach?
Nie wyrażam również zgody,
by mieszkały ze mną lody
z rambutana, bo on cuchnie,
że pośmiertnie tkanka puchnie.
Tata? No, w ostateczności
niech też tutaj złoży kości,
tylko jak się tu wybierze,
whisky z sobą niech zabierze,
żeby czymś ucieszyć matkę.
Lodu mamy pod dostatkiem!
Mama z tatą w zamrażarce
Wyczyniają nocą harce
Tata już się nieźle zmroził
Miękkość członk(a)ów mu nie grozi…
Trochę ciasno, to jest fakt
W tłoku też się uda akt…
wpadlem na chwile,mialem rozmrozic zamrazarke,teraz mysle sobie;czy warto,co znajde?
moze to tylko strach ma wielkie oczy?
jak wielkie?tak ogromne jak glupota i wypociny z tego linka(u)
http://www.dziennik.pl/opinie/article387837/Do_Niemiec_wraca_moda_na_dziarskich_blondynow.html
rece opadaja
to autor
http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Talaga
czy sie myle
ide wsadzic glowe pod kran!!!
Trochę wschodnioeuropejskich akcentów :
Nie myśl nawet o Polarze
zamiast zmarznąć , się usmażę
Sprawka byłaby to świńska
Gdybyś wsadził mnie do Mińska
Z listy skreślaj też Gorenje
Toż to grzanje, nie chłodzenje
Protest mój usłyszysz dziki
Gdy mnie wsadzisz do Amiki
Gdyby tata z sił opadał,
to zamrozi się sąsiada.
Dobry z niego jest chłopina,
nie odmawia nigdy wina,
ani sąsiedzkiego wsparcia.
A jeżeli wskutek tarcia
zamrażarka się rozgrzeje
i sąsiedzki duch sflaczeje,
zawsze można jeszcze liczyć
na Instytut Gazowniczy,
czyli pana inkasenta,
co się czasem tu pelęta,
oraz pana listonosza,
który chętnie wskoczy w Boscha.
Jak to przyjemnie, że nam się frakcja rymownicza powiększyła. Kaktus, tak trzymać! 😆 😆 😆
Monika:
Polecam Consumer Reports jako zrodlo porad. Oni nie tak bardzo roznia sie w sprawie zalet i wad poszczegolnych modeli. Czasami to co tanie jest lepsze i bardziej funkcjonalne niz drogie.
Terminarz mi mówi, że znowu muszę pootwierać i pozamykać drzwi. 🙁 Ale ja tu wrócę! 😆
Genialne. Genialne.
Korzystajac z przerwy i w dobrym humorze po waszych kupletach, opwiem o mojej zamrazarkowej traumie.
W moim poprzednim domu, ktory byl wielki, zamrazarka stala zawsze pusta w piwnicy, bo nie chcialo nam sie tam nigdy lazic po stromych schodach. Tez nie lubimy kupowac jedzenia na zapas. Kiedys ktos mnie namowil, zeby kupic pieknie poporcjowane dwa organiczne jagniecia (???!). Zainwestowalam $500 w baranine i zamknelam zamrazarke. Po jakims czasie (dlugim) okazalo sie, ze zamrazarka sie zepsula a wraz z nia…
Po przeprowadzce do mojego obecnego, malego domu znowu kupilam zamrazarke, ale przebiegle trzymam w niej tylko sezonowe zamrozone pomidory Roma w foliowych torbach. Sa swietne na zupe i sos zima, kiedy to pomidory z importu sa niejadalne. Na wszelki wypadek nic wiecej tam nie trzymam.
Szampany chłodzić!
Foma, ja kiedys probowalam ochlodzic szampana w zamrazarce od lodowki. Dawno temu.
Butelka wybuchajac wybila mi dziure w scianie.
Zamrazarki sa dobre na kostki lodu do scotcha i nieotwarty zielony groszek jak sobie guza nabijesz wylazac spod zlewu (nie trzeba bylo sprzatac, nikt tam i tak nie zaglada!)
A Krolikowe jagnieta, to rzeczywiscie dramat. Moje ubezpieczenie zawartosci mieszkania z jakichs powodow zwraca koszty zepsutej zywnosci z zepsutej zamrazarki. To podobno standard.
Barcelona strzelila nam gola. 🙁
Wróciłem, ale zanim zobaczę, co się na blogu dzieje, muszę najpierw zjeść kolację, bo soki żołądkowe zaraz mi dziurę w wątpiach wypalą. Podejrzewam, że dziś nawet to wiekowe jagnię od Królika bym zeżarł. Albo i dwa jagnięta. 😉
🙁 🙁 🙁 2:0
🙁 🙁 🙁
PO wieczornym dzienniku wiem nieco wiecej o tej historii z matka w zamrazalniku – w garazu.
Wyglada na to, ze jej corka, dzis sama 83-letnia Pani Irani (fonetycznie) bala sie oficjalnie pochowac matke, gdyz ta przebywala w Anglii (w poludniowozachodnim Londynie) nielegalnie. Policja bardzo serdecznie zaopiekowala sie ta corka – zrobili jej dzis sami zakupy i ustawili policjantke przed drzwiami, zeby nie dokuczali jej dziennikarze. Ci zas z braku kontaktu z Pania Irani przepytali cale sasiedztwo, wszyscy mowia o niej bardzo dobrze.
Sekcja zwlok dopiero w piatek, gdyz zwloki sa bardzo gleboko zamrozone 🙄 Ale nikt nie podejrzewa, ze nie zmarla z powodow naturalnych.
Corce absolutnie nic nie grozi, zapewnia policja. Potrzebuje pomocy i ochrony i ta bedzie zapewniona ze strony sluzb porzadkowych i socjalnych.
A marka zamrażarki?
Niestety, ani slowa w BBC. Nawet nie pokazali. TYlko zamkniete drzwi garazu i bardzi schludne podworko.
Ja chyba już się powoli też robię szczeniakiem-staruszkiem i trzeba mnie będzie zamrozić. Siadłem sobie po kolacji na kanapie tylko na chwilkę malutką, żeby odsapnąć, herbatę wypić, no i mnie zmogło. Obudziłem się teraz – herbata zimna, kanapa wygrzana, a meczu nawet nie liznąłem. 🙁
A jutro znowu dzień trochę zabiegany – chyba najlepiej zrobię, jak pójdę spać dalej. 🙄
Najpiekniejsze biblioteki swiata (tzn wlasciwie tylko Europa, USA i zdaje sie dwie w Kanadzie)…
http://curiousexpeditions.org/?p=78
Sama przyjemnosc, prawda? For your perusal pod niuniowe sniadanko…
Piękne Króliku naprawdę te biblioteki.
Kontakt z Ghaną na razie przez trzecie osoby (boyfriend 🙂 ) więc tylko wiem, że doleciała. Ponoć mają mieć dostęp komputerowy raz dziennie i obowiązek prowadzenia dziennika-blogu. Z niecierpliwością czekam na pierwsze doniesienia.
Kroliku
mogłabym w tych biblotekach zamieszkać , cudenka
tak sobie myśle co też byś zjadła , może dziś zupka na dobranoc , u nas mówimy na nią „parzybroda” na piersiach kurzęcych z młodej włoskiej kapustki , młpdych ziemniaczków , marchewki , cebulki , pomidorka , do tego kminek i inne przyprawy , mniam , zostawim na plycie gdyby trzeba było podgrzać
Wando
relacja pierwsza już przekazana czyli najważniejsze wiem : ma boy frinda 🙂 i szczęśliwie doleciała , może zupki sprobujesz , ja zaś biorę się za dalsze przygotowania
Zupka brzmi dobrze i przypomina mi moją pierwszą ugotowaną w kocherze na paliwie turystycznym. Dostałam na dzień dziecka i wrzucałam różne warzywka dostępne w tym czasie. Zdziwiłam się, że smakowała jak prawdziwa zupa. 🙂
Dobranoc
Niuniu,
Czy ty w ogóle sypiasz?
Miłego dnia wszystkim. Moja znów pierońsko zajęta i zero czasu na przyjemności!
Wando
dobranoc
Teraz trzeba dla innych przygotować szamanko , dziś nie mam zbyt wiele czasu , więc szybciutko twaróg , smietana , rzodkiewak , szczypiorek , chlebek pszenny , maselko smacznego
Tak , tak dla tych co beda się ogladać za pasztetówką powiem na uszko że jest w kredensie podwedzana do tego ogóreczek świeży 😀
Rysiu
wkładaj wypasione , słonka nie widać , nie wiem czy znowu poszło do Fomy
Tak myślałem! Ugrzęzłem w poczekalni z tym nowym komputerem! 🙂
Bobiku, to powyżej dwa razy to ja tylko niedospany. Na nowym komputerze źle podałem adres! 🙁
Amigo
sprawili ci w końcu osobny komputer , brawo 😀 teraz czas na sniadanko i bieganko
Rysiu
mi wczoraj nie odpowiedzial czy widział Pirsa
Pirs zadnych relacji -rewelacji nie podesłał
to może to
http://www.polityka.pl/elita-czy-swita/Lead33,933,292034,18/
miłego i słonecznego dnia 🙂
wypasione stracily magie,slonce schowane za chmurami
mokro,zimno,ciemno
tylko brykanie poprawia nastroj
brykam wiec
niuniu,cale popoludnie mialem mokra glowe,siedzialem wiec w
domu,a Krasnal ukryty chyba w swiecie swoich
slonca,slonca
Nie pada
vitajcie! mam jakiegoś doła.. i dylemat ale myślę, myślę …i pewnie to potrwa długo bo mnie głowa boli i na nic nie mam pomysłu. 🙁
Dzień dobry 🙂 Słońce nie poszło do mnie, niestety, chociaż zapowiadają, że już jutro ma się tu zjawić z oficjalną wizytą. Muszę na wszelki wypadek przygotować mowę i obstawę. 😉
Świetnie, że Amigo ma nowego kompa. 🙂 Może wreszcie będzie nas mógł doczytywać do końca, bo ja czasem mimo najlepszych chęci nie jestem w stanie na czas wrzucić nowego wpisu.
Biblioteki na śniadanie zupełnie odjazdowe. A jest ich tyle, że chyba do kolacji nikt głodny nie będzie. 🙂
Wando, jak młodzież ma prowadzić blogodziennik, może dałoby się go zlinkować, o ile nie jest tajny? 😉
Niunia, miałem ochotę ten sam link wrzucić, bo sam sobie czasem zadaję pytanie, co to dziś właściwie jest ta elita, czym to się je i do czego służy. Nie mam teraz czasu na ten temat długo kłapać, ale po południu pewnie zacznę. 😉
A gdzie i komu podwędziłaś pasztetówkę? 😀
w ostatniej Polityce jest bardzo wzruszający ale i budujący artykuł Pani Doroty Szwarcman o młodym i zdolnym wiolonczeliście Dominiku. To poruszająca opowieść . Dobrze, że przeczyta ją wiele zrezygnowanych i zniechęconych różnymi przeciwnościami losu ludzi. To bardzo ważne aby się nigdy nie poddawać. W takiej walce o jutro bezcenni są przyjaciele …
Ja dzięki muzycznemu blogowi Dominika Połońskiego traktuję już niemal jako osobistego znajomego 😉 i szalenie mu kibicuję, na bieżąco (tzn. na tyle, na ile Pani Kierowniczka informuje) 🙂 Dzięki takim ludziom jak on psy mają szansę zmieniać swoją – przyznajmy, nie zawsze najlepszą – opinię o ludzkim gatunku.
zgadzam się z Tobą Bobiczku. Zbyt dużo mówi się i pisze o polityce i pieniądzach a przecież na sprawy globalne nie mamy zbyt dużego wpływu. Chociaż z drugiej strony wszyscy wiem jak ważny jest zwyczajny człowiek, którego spotykamy codziennie. Tak jak ktoś arogancki może nam popsuć dzień tak uśmiech i nawet najdrobniejsza życzliwość uskrzydlić.
a człowiek smutny i zniechęcony to zamknięty w czterech ścianach i w ponurych myślach samotnik , który nikogo i niczego nie chce… Dlatego serdecznego śmiechu i sympatycznych spotkań życzę. 🙂 miłego dnia.
Cicho! U nas podobno zaloba narodowa, odkad podstepni Katalonczycy dali wczoraj naszym lupnia w Rzymie. No i co z tego, ze grali pieknie?
I kto to slyszal, zeby dorosli mezczyzni rzucali sie sobie w ramiona i plakali z radosci? Wstyd bylo patrzec. Mazgaje jedne. 👿
Ja mimo żałoby, a może właśnie dlatego, muszę się oddalić. Do potem! 🙂
Strasznie się dziwię, że nie przyśniły mi się wczoraj zamrażarki z rozhasaną zawartością 😆
Nie przyśniło mi się również, że piszę bodaj namiastkę wiersza 🙁
Absolutna niezdolność do rymowania jest dla mnie, szczególnie na tym blogu, zawstydzającym fopasem 😳
Join the Club, Haneczko!
Nie fopasem, tylko wewnetrznym dramatem. Jak odchlan.
Mordechaju Mądry, masz rację 😥
Oj, nie jęczcie tak, bo i mnie się zaraz robi jękliwie. 🙁 Wprawdzie jestem bardzo za tym, żeby wszyscy brali rymotwórczy udział w zabawach, ale jak nie biorą, to tyz piknie. W końcu w innych zabawach też tak bywa, że jedni grają, inni kibicują, a na końcu podobno i tak zawsze wygrywają Niemcy. 😀
A że Mordechaj raz odchlan, to mu może i na dobre wyjdzie. Wątroba odpocznie i jutro będzie mógł znowu być zachlan. 😆
He he! Jako zachlan w godzinach pracy macham Wam radośnie 😉
Dzięki za miłe słowa o artykule i o Dominiku. To postać przewspaniała i jeszcze niejedno nam pokaże 😀
I też jestem przeciwko jęczeniu! Nieustająco! 😀
Oj, tak, tak, Bobiku. Wystarczy, ze nasz piekarz chwilowo w dolku i croissantow bylo tyle co na lekarstwo (ale ja zdobylam!) i nie upiekl mojego ulubionego chleba z kilku ziaren. Zaczynam sie zastanawiac, czy nie zaczac prowadzic jakiegos wykresu, bo wydaje mie sie, ze ma to zwiazek z pogoda. 🙄 Niech sobie biedaczek dozuje troche wieksze dawki, jak pada.
A z rymowaniem, to sa specjalne osrodki w mozgu odpowiedzialne za te funkcje, i jedni je maja bardzo rozwiniete, zas inni nie, i nie ma sie co dalej rozczulac, tylko cieszyc, ze sa tacy, co to maja i sie tym z nami dziela. 😀 Wlasnie spotkalismy przez internet meza kolege ze studiow, ktory projektuje aparature badawcza badajaca mozg w dzialaniu. Cos arcyciekawego, przynajmniej dla mnie. A pamietam go z konskim ogonem, grajacego na didgeredoo na rogach ulic i utrzymujacego sie przez jakis czas z muzyki (fizyk, wiec jedna kariera mu nie wystarczy). Kazdy cos tam ciekawego robi, choc Graham nigdy nie rymowal. 🙄
O wlasnie, Doro, historia Dominika jest inspirujaca dla wszystkich bo, przy wszystkich innych talentach, wybitnie antyjeczaca. 😀
Dzien dobry
Podziwiam ludzi, ktorzy (jak sie wydaje) juz w kolysce wiedzieli co bedzie ich zyciowa kariera. 🙂
Ano skoro w mozgu osrodki, to nie mam na to zadnego wplywu, Bo do tej pory to myslalem, ze to z jakiegos frajerstwa nie potrafie tak skladnie jak Bobik i Spolka POetycka i gdyby mi Stara dawala wiecej tranu w kociectwie, albo gdybym czesciej myl lapy i sprzatal po sobie miske, to umialbym, Niestety widac, u nas ze Stara to cecha dziedziczna, choc Stara ma rzekomo prapradzoadka, ktory tlumaczyl Goethego i innych, zas jej babcia tez umiala na zawolanie ukladac bardzo smieszne poematy i nawet raz ktos na nia dooniosl gdzie trzeba…. Zdazyla jednak napisac nowy poemat i przekonac, ze nic tam nie bylo na pania minister kultury Jekatierine Furcewa, tylko na jakas dojarke Kat’ke , ktora nie wykonala normy udoju. 😆
PA, dziekuje za Twoje wczorajsze przypomnienie consumer reports – nawet mamy subskrypcje. Oczywiscie, oprocz skutecznosci zamrazania wszystkiego w gre wchodza wzgledy estetyczne, i tu juz wole polegac na sobie, bo oni akurat w tym sie nie specjalizuja. 🙂
Mordechaju, moze gen rymujacy jakos nie przeszedl na Ciebie, ale to nie koniec swiata, bo za to masz mnostwo innych talentow, od ozdabiania pazurami kanapy w piekne wzory po doradztwo ogolne dla osob planujacych sie poswieciac sybarytyzmowi stosowanemu (ze szczegolnym uwzglednieniem bazantow). 😆
No, to prawda, Moniko – bez falszywej skromnosci jestem gotow sie zgodzic, 😈
Moniko, mam jeszcze jedno pytanie. Sledzac te Twoje przerozne klopoty ze zdobyciem niektorych towarow . Czy Twoja okolica MA jest specjalnie wydzielona strefa ekonomiczna socjalizmu realnego ? Tak pytam z ciekawosci. 🙂
Jak tak, to ostatni raz (w tym miesiącu): To już nawet jojknąć, raz od wielkiego dzwonu, nie wolno 😯
A teraz parę słów o elitach. Zgadzam się z Żakowskim, że nastąpiło rozjechanie się elity kulturalnej, finansowej i poliytcznej, ale nie zgadzam się z umiejscowieniem źródeł tego w 60 latach XXw. Przecież ten proces zaczął się najpóźniej w okolicach Rewolucji Franuskiej i od tego czasu cały czas postępuje. U np. Balzaca mamy przecież bardzo wyraziste tego opisanie. Można chyba bez zbytniej przesady zaryzykować twierdzenie, że w ideach oświeceniowych tkwił już zarodek egalitaryzacji elit, a w kapitalizmie ich podziału na kategorie.
Elita kulturalna nie była zresztą już dużo wcześniej tożsama z elitą pieniądza i władzy. Skąd instytucja mecenasa? A stąd przecież, że nie każda bidna poeta wywodziła się z arystokracji i nie każdy mistrz pędzla mógł żyć z wyprzedaży rodowych sreber, więc elita władzy i pieniądza mogła sobie kupować ich usługi, bądź przy pomocy ich wspierania robić sobie PR.
I to, że elity niekoniecznie są etosowe i widzą swoją rolę w służebności wobec społeczeństwa nie jest żadną nową jakością. „Rzeczpospolita to jest postaw czerwonego sukna…”. Chyba nie Samoobrona to wymyśliła, ani nie LPR?
Nie przekonuje mnie też Żakowskiego koncept sarmacki, ani przeciwstawianie elit społeczeństwu jako kolonizatorów i skolonizowanych. Sarmatyzm wydaje mi się chybiony, bo było to polskie zjawisko, a opisywane w artykule mechanizmy wcale nie tylko w Polsce funkcjonują. A kolonializm wiąże się z zawłaszczeniem cudzego potencjału i kompletną obcością zarówno kulturową, jak i w sensie struktur społecznych, organizacji aparatu państwowego, itp. To mi się jednak nie przekłada bezpośrednio na zależności między społeczeństwem i jego elitą.
Niezależnie jednak od analiz historycznych, obecna słabość elit i niechęć „nieelit” wobec nich wydaje mi się faktem, jako rzekłem nie tylko w Polsce, ale wszędzie tam, gdzie państwo jest słabe. Widzę sprzężenie zwrotne między tymi sprawami: im większa słabość państwa, tym marniejsze wyłania ono elity, a marne elity słabość państwa jeszcze pogłębiają. No i to koszmarne pomieszanie z poplątaniem, czyli nader częste utożsamienie elity z „celebrytami”.
I z tym ostatnim mi się wiąże takie pytanie: jaka jest rola mediów w tym wszystkim? Bo to, że obraz elit kształtują nie one same, tylko massmedia, jest stosunkowo nowym zjawiskiem. I wiara w to, że elitą jest Paris Hilton czy Doda, a nie … (tu wstawić) nie bierze się z powietrza, tylko z mediów się wylewa.
Ja wiem, na media się łatwo zwala. Ale jak widzę, że coś jednak jest na rzeczy, to głośno pomyśleć chyba mi wolno? 🙄
A czy Brat Bobika odziedziczyl lire?
Haneczko, wolno jojknąć i wolno antyjojknąć. Wolność mamy i demokrację. 😀
No, widzisz Mordechaju. 😆
PA, nie, moja czesc Massachusetts nie jest najgorzej zaopatrzona, choc Concord, ze wzgledu na historycznosc miasta nie ma malls, ani nawet McDonalda, acz jest jeden sklep Starbucks (low profile), przegrywajacy jednak z malymi kawiarniami i piekarniami. Mleko kozie w pewnych okresach (gdy kozy same karmia kozleta) jest trudniej dostepne, i wtedy jezdze do Cambridge, o ile nie ma w mniejszym Wholefoods w pobliskim miescie. A tak sie czasem zdarza. No, a poza tym to raczej nie mam klopotow ze zdobyciem towarow, tylko czasem, przy duzym wyborze zastanawiam sie, ktore. Wlasnie ktos (Jonah Lehrer) napisal ksiazke o trudnosci z wybieraniem, gdy wszystkiego jest duzo. Zrobil to po tym, gdy stanal w supermarkecie oko w oko z ogromnie dluga polka z platkami sniadaniowymi, i doznal kryzysu na temat tego, co wybrac. Bardzo lubie tego autora, po tym jak napisal swietna ksiazke pt. „Proust Was A Neuroscientist”, bo jak tak zawsze o Prouscie myslalam, jako o swietnym psychologu (miedzy innymi). 😀
Oj, to musze tego Zakowskiego przeczytac? A gdzie on jest?
Tak, Bobiku, mnie ten artykul Zakowskiego tez wydal sie jakos nie do konca przemyslany. Oprocz wymienionych przez Ciebie spostrzezen, ktore i mnie ujakos uderzyly, dodalabym brak zdecydowania autora, co wlasciwie uwaza za elity – intelektualistow opiniotworczych, czy lekarzy, prawnikow, nauczycieli, i do tego jeszcze dorzuconych politykow. A juz zupelnie mnie nie wzruszyl opisany przez autora los biednego Marcinkiewicza, ktory moze bylby bardziej elita, gdyby za roczne piastowanie funkcji premiera mial sowicie oplacane przez podatnika dozywocie. Watpie tez, zeby jakosc zachowan i wypowiedzi Walesy wzrosla pod wplywem wyzszej emerytury prezydenckiej.
Mordechaju, Niunia zlinkowala ten artykul na sniadanie – powyzej.
Moje kupowanie, to takze gonienie za okazjami i jezdzenie po roznych sklepach. Mam kilka stalych ulubionych „brandow”, ale, w przeciwienstwie do przecietnego Amerykanina, nie jestem konserwatywny i probuje czegos nowego. Slyszalem, ze wprowadzenie nowego produktu na rynek amerykanski jest czasami niemozliwe. Te slynne klopoty Coca Coli z zamiana „classic” na mniej classic. 🙂 Osobiscie, lubie dobry wybor na polkach. Male sklepy sa moze dobre, aby kupic dobra wedline lub chleb.
PA, z tym amerykanskim konserwatyzmem w kupowaniu i produkowaniu, to jednak bez przesady. W koncu polki uginaja sie od nowych produktow, a firma Apple sprzedaje iPody i iPhony jak swieze buleczki. Konsumenci dziela sie na konserwatywnych i wczesnie adoptujacych nowinki, oraz – i to najwieksza grupa – tych posrodku. Do tego w jednej dziedzinie mozna byc konserwtywnym konsumentem (ciagle te same platki sniadaniowe i ta sama zupa z kurczaka w puszce), a w innej nieslychanie otwartym na nowinki (ten przyklad z platkami i zupa, oraz najnowszymi komputerami i aparatami fograficznymi wziety z zycia – nasz przyjaciel, matematyk jest takim wlasnie konsumentem). 🙂
Jest chyba jeszcze jeden aspekt: do elit teraz niezwykle łatwo dołączyć. Ktoś, kto wczoraj był np. dozorcą czy technikiem samochodowym (autentyczne przypadki), a podczepił się pod politycznego mecenasa i został wstawiony na dobre miejsce na liście, już staje się posłem, idzie w ministry i, co gorsza, czuje się upoważniony aby pouczać wszystkich o tym co dobre a co złe.
Łatwo też dostać się do elity pieniądza, a nie ma żadnego czynnika który stawiałby takiemu bogaczowi wymagania zanim dopuści go na salony (a i salonów już nie ma).
Trzecia gałąź, elita umysłowa, też się bardzo powiększyła, bo zostać profesorem nie jest specjalnie trudno. Tytuł jest biletem do elity.
Poza tym każde środowisko, zgodnie z apelem prezesa Kaczyńskiego, buduje sobie własne elity, a nawet całą historię. Dlatego członkiem elity zostaje się często z nadania szefa partii. A pieczęcią jest popularność w mediach.
Zdaje mi się, że z pensjami i emeryturami to chodziło o to, że ich podwyższenie pozwoliłoby uniknąć zarówno szukania dodatkowych źródeł zarobku, jak i selekcji negatywnej. Tzn. nie zmieniłoby już W. czy M., ale może utrudniłoby ich klonom dostęp do najwyższych stanowisk, bo wtedy ktoś, kto ma olej w głowie i zacięcie polityczne, nie musiałby mimo tego obierać innej drogi kariery, jako że z pensji polityka wyżyć trudno. Mam jednak wątpliwości, czy to jest aż takie proste. Być może większa pula do podziału zchęciłaby właśnie największe rekiny, żeby się nią zająć?
Nie twierdzę, że polityk ma być z założenia źle wynagradzany, bo to z kolei korupcjogenne. Powinno to być jakoś wypośrodkowane – przyzwoicie, ale bez przesady. Ale największy problem widzę w tym, jak sprawić, żeby politycy mieli świadomość, że za sprawowanie funkcji płacą im ich wyborcy, nie partia i to oni są ich „szefami”. Bo większość polityków wyborcami gębę sobie wyciera i przymilić się do nich stara, ale jak przychodzi do decyzji, to lojalni są wobec partii, nie wobec interesu społecznego. I chyba nawet nie dlatego, że to taka banda drani. Najwyraźniej coś w systemie politycznym ich do tego zmusza i temu czemuś warto by się przyjrzeć.
Mam podobne, jak Monika, odczucie, ze red. Zakowski zaplatal sie w definicjach. Powiedzmy, ze na Zachodzie nalezenie do elity to duze pieniadze i idaca z tym wladza. Nie przemawia do mnie przyklad B. Gatesa. Ludzie bogaci (albo elitowcy) nie bardzo musza przestrzegac prawa, co wielokrotnie udowodniono w zyciu. To, ze ubieraja sie jak inni i jedza te same potrawy- well, wspolczesna kultura jest oparta na wzorcach populistycznych. Sa dzinsy za $20 z Wallmartu i takie z boutiqu za $300. Nieuzbrojone oko niefachowca myli oba obiekty.
PIRSie, zastanawiam się, czy ta łatwość dołączania do elity nie jest związana z zamazaniem definicji tejże. A również z przeniesieniem punktu ciężkości na bycie pokazanym w telewizji. Chcemy czy nie chcemy, telewizja w świadomości wielu osób przejęła w jakiś sposób rolę salonu, jako miejsca, do którego nie można wejść ot, tak, z ulicy, tylko trzeba zostać zaproszonym. Ale stała się przy tym rzecz dziwna: kryterium zaproszenia do dawnego salonu było to, kogo gospodarz chciał w nim widzieć. A we współczesnym, medialnym salonie kryterium jest to, kogo chcą w nim widzieć ci, którzy do salonu nie mają wstępu. Czyli w pewien sposób elita ceduje rolę kreowania elit na szeroką publiczność, a potem się dziwi, że te elity takie „pod publiczkę”. 😯
PA, jak chodzi o przestrzeganie prawa, to – chociaż nie mam nadmiernie idealistycznych złudzeń – w demokracji bywają jednak i przykłady odwrotne, kiedy bardzo wysoko postawione czy bardzo bogate osoby musiały ponieść prawne konsekwencje (vide np. Nixon). W każdym razie przynajmniej w założeniach wobec prawa wszyscy powinni być równi. Ale już jak chodzi o egalitaryzm noszenia dżinsów, to też uważam, że jest iluzoryczny. Jak przejdziemy na inne dobra konsumpcyjne, np. samochody albo zastawę stołową, ta iluzja szybko się rozwiewa. Dostęp do dóbr kultury bądź poznania świata też jest w dużej mierze limitowany kochanymi pieniążkami. W tych sprawach nikt równości nawet nie próbuje zakładać. Przecież nierówność finansowa jest istotą kapitalizmu.
Tylko że dawniej było tak, że elita pieniądza, nawet jeżeli wychodziła ze slumsów i się dochrapywała brutalnymi metodami, w następnych pokoleniach zwykle zaczynała się cywilizować. Bo były wzorce, bo nuworysz sam miał poczucie, że czegoś mu nie dostaje, bo było do czego się podciągać. Czy teraz jest do czego i czy ktoś ma poczucie, że warto? Hmmm….
Nie udalo mi sie doczytac do konca pana Zakowskiego, bo zrobilem sie tak senny, ze musze wypoczac na kanapie…
Nawet o glodzie zapomnialem..
Tak, Bobiku, z pensjami i emeryturami to jednak nie takie proste, bo duze pieniadze tez nie zawsze akurat przyciagaja nie tylko osoby utalentowane, ale tez chcace dzialac w interesie publicznym. Totez godziwe wynagrodzenie, ale nie przeogromne to zloty srodek. Teraz jest tutaj dyskusja o roli pieniedzy w przyciaganiu talentow do instytucji finansowych. W ktoryms momencie, i ekonomisci wlasnie staraja sie okreslic w ktorym, osoby zanadto dobrze wynagradzane, i to w sumie niezaleznie od efektow ich pracy, okazaly sie dla systemu niebezpieczne, bo oderwane od konsekwencji ich dzialan. Politycy to troche inna para kaloszy, ale tez im grozi jeszcze wieksze oderwanie od reprezentowania wyborcow, jesli bycie politykiem automatycznie bedzie wiazac sie z najwyzszymi dochodami. A wiekszosc ludzi, po karierze w Kongresie nie idzie na emeryture, tylko dalej dziala, w tym – i tego nie ma co ukrywac – zajmuje sie dzialalnoscia takze ekonomiczna, wykorzystujac wszystkie znajomosci, ktore nawiazaly w czasie kariery politycznej. Nawet byli prezydenci amerykanscy, tacy jak Bill Clinton, wyglaszaja wyklady za ciezkie pieniadze, czasem w dosc intrygujacych miejscach.
A rola mediow w kreowaniu elit, i samych siebie jako elity, to jeszcze nastepny bardzo duzy temat. Podobnie jak zastanawianie sie, na ile chcemy egalitaryzmu i merytokracji, a na ile tradycyjnych hierarchii. Do tego nie kazdy profesor jest od razu czlonkiem intelektualnej elity, jak zauwazyl PIRS (choc wielu jednak jest), nie istnieje juz tak bardzo jak kiedys instytucja niezaleznych intelektualistow (pisarzy, nie-akademickich myslicieli itp), a wszystko jeszcze sie komplikuje tym, ze prasa to business, i liczy sie ogladalnosc i ilosc sprzedanych egzemplarzy gazety. W sumie jakas nadzieja jest wlasnie internet, bo wymaga nieduzych nakladow, by interesujace, a nie reprezentowane dotad w mediach powazne glosy jednak dopuszczac do ogolnej rozmowy (choc trzeba je wyluskiwac sposrod wielu innych, rownie glosnych w tym egalitarnym medium).
Mordechaju, można się o pana Żakowskiego tylko zahaczyć, a dalej to już myśleć swoje. 😉 A od Twoich własnych myśli chyba Cię senność nie ogarnia? 😀
A ja się coraz bardziej niecierpliwię, bo dawno już powinni mnie byli wyprowadzić na spacer, a nie widzę nawet zapowiedzi. Chyba ich pójdę pogonić. 👿
Bobiku, trzymajac sie linii red. Z., jego kontekstem jest dzisiejsza Polska i jej elity. Wiele rzeczy uleglo przemeblowaniu, zmienila sie elita polityczna, finansowa. Zmienil sie rowniez etos elity jako takiej. Ja wciaz optuje za elita intelektualno-kulturalna, jako jedyna akceptowalna przybrac to miano. U red, Z, elta jest kazdy, ktorego pokazuja w tabloidach i telewizji.
Jeszcze raz zgodze sie z Toba, Moniko, sadzac rowniez, ze internet zmienil obieg informacji w spoleczenstwie i pozbawil monopolu informacyjnego tradycyjnych mediow i elit, ktore reprezentuja. Moze nie jest to jeszcze zjawisko w Polsce, ale to skutek relatywnie malej dostepnosci internetu w spoleczenstwie polskim.
Widzę, że to wyjście na spacer nie będzie tak natychmiast, więc jeszcze coś dokłapię. 🙂
PA, red. Żakowski rzeczywiście pisze w polskim kontekście, ale co nam szkodzi wypłynąć na szersze wody i pouogólniać zjawisko,które i tak ma ogólniejszy wymiar? 🙂
Z tym internetem sprawa też mi się nie wydaje taka jednoznaczna. Zdemonopolizowanie sfery infomacyjnej ma swoją wręcz antyelitarną stronę, rozlaną szerokim strumieniem niosącym spore kawały chamstwa, głupoty, informacji całkowicie fałszywych, a szeroko kolportowanych, itp. I nie do końca potrafię powiedzieć, co jest w internecie elitarne, a co nie. Bo przecież elitarne to nie to samo, co popularne. 😉
Ciśnie mi się pod łapę takie, zdecydowanie prowokacyjne, pytanie. 😆 Czy taki blog jak nasz jest elitarny, czy nie? Bo z jednej strony każdy ma do niego dostęp i każdy się może dołączyć, z drugiej strony dołączenie się wymaga jednak pewnych umiejętności, choćby w postaci formułowania swoich myśli na piśmie i rozumienia, o czym mowa 😉 , no i jest jednak obwarowane pewnymi kryteriami, jak choćby przyzwoitość czy kultura osobista. Zdarza mi się nie wpuszczać postów czy osób, które tych kryteriów nie przestrzegają, bo to moje podwoje i mam prawo wypraszać kogo chcę. 😉 A z jeszcze innej strony zdaję sobie sprawę, że bobikoblog nie jest żadnym obiektem pożądania ani wzorcem, do którego by się równało, bo w szerokiej świadomości społecznej po prostu nie istnieje. Więc jak, jesteśmy elitą internetową, czy nie jesteśmy? 😀
Ze sie wtrace, bo nie jestem w pracy, a ulewa i burza wprowadzily mnie w melancholijny nastroj. Co innego elita, a co innego nomenklatura, gdzie za sprawowanie pewnego stanowiska, nawet przez krotki okres, juz do konca zycia naleza sie rozne synekury. Do elity nie-elita chce dazyc. Elita nadaje kierunek wyznacza trendy, a nietylko jest konsumentem najbardziej luksusowych dobr, ktore to dobra sa tworzone wcale nie przez elite a przez projektantow, architektow, inzyniero, dyrygentow, muzykow. To oczywiste ze elita nie nosi dzinsow z Walmarty, ale tez drogie dzinsy nie sa jej niezbedne do bycia elita.
Czy my jestesmy elita na tym blogu? Jezeli wyznaczamy naszym istnieniem jakas blogowa doskonalosc, inni lubia nas czytac i powtarzaja przeczytane tu opinie i przepisuja kuplety do zeszytow, to tak, jestemy elita.
Ide gotowac krupnik.
Nie chce monopolizowac tego blogu, ale coz, jezeli musze. Red. Zakowski, tak jak staram sie odtworzyc jego intencje, uwaza pojecie elity w stylu polnocnoamerykanskim (znowu wracam do tego, ale to poraza nieco). Mialbym mala uwage. Nowoczesne elity polskie mialy relatywnie niewiele czau aby okrzepnac ideologicznie (jeszcze mniej niz amerykanskie), stad ich dziwne pozyczanie argumentow i tradycji z roznych zrodel. Troche w tym i tradycji sarmackiej arystokracji, troche tradycji „podziemia niepodleglosciowego” (termin z RWE – „opozycja demokratyczna” jest chyba bardziej adekwatny), troche zwyklego nuworyszostwa rodem z Ameryki (czasami rowniez z Rosji). Moze ktos mi pomoze potem, bo to mozna dalej doprecyzowac. Jedno jest pewne, ze to hybryda, nie do konca poczeta i uksztaltowana. Ten model umarl chyba juz smiercia naturalna na Zachodzie, gdzie nowi przybysze do danej elity albo adaptuja dany istniejacy etos albo wynajmuja specjaliste od image’u.
Co do internetu, Bobiku, to wszystko prawda i nieprawda zarazem. Optimum jest gdzies na przecieciu sie obu wykresow. Blog nie musi byc elitarny, aby byl ciekawy i opiniotworczy.
Bobiku, internet to ogromny las, ale w tym lesie swoi swoich predzej czy pozniej znajda, i zaczna ku sobie nawzajem grawitowac. 🙂 Najwieksza rzesza to istotnie uzytkownicy stron pornograficznych (zasluzyli sie zreszta nam wszystkich domagajac sie wysokiej jakosci programow graficznych na internecie). Mnostwo jest osob, ktore chca sie dzielic ze znajomymi i nieznajomymi swoimi przemysleniami i/lub zdjeciami z egzotycznych wakacji, lub uprawiac emocjonalny ekshibicjonizm a la Isabel i pan M. Ale tez z fascynaacja obserwuje rozrastanie sie i krzepniecie w opiniotworcza sile blogu Arianny Huffington, wielokrotnie tu przeze mnie przywolywanego i linkowanego. Wyrosl on wlasnie z poczucia ze cos nowego trzeba zrobic, tutaj bardzo silnego zwlaszcza po fiasku tradycyjnych mediow w sprawie wojny w Iraku, i ogolnie sledzenia zachowan politykow w Waszyngtonie. Pare lat temu nikt, oprocz osob naprawde zainteresowanych, tego miejsca w internecie nie znalo. Obecnie Arianna jest zapraszana do CNN, MSNBC i innych tradycyjnych mediow, jako dotad niereprezentowany nowy glos w rozmowie. Do dzisiaj stosuje formule otwarta – oczekiwania wobec jakosci pisania, ale nie wobec zawartosci, choc oczywiscie, z jej pogladami pewnie wielu milosnikow ultra-prawicy nie przyciagnie (ale i osoby o pogladach prawicowych, acz rzadziej, tez u niej publikuja). Przyklady amerykanskie mozna mnozyc – Politico, The Young Turks, Talking Points Memo. Oni zreszta sie nawzajem linkuja, i odnosza do siebie, oraz do innych mediow w swoich postach – wszystko wlasnie wedlug zasady swoj przyciaga swego. W tym przypadku „swoj” to osoba jak najbardziej gramotna, umiejaca wyrazic swe mysli slowami, zainteresowana szeroko zyciem publicznym, w tym kulturalnym. I jest to na pewno czesc elity, mnie samej przypominajaca ogromnie elity XIX-wiecznej Ameryki, gdy ludzie myslacy i zainteresowani ogolnymi sprawami nie tylko ze soba korespondowali, ale – jak w przypadku mojego ukochanego miasta – grawitowali do tych samych miejsc, jak tu w Concord. Jeden z historykow amerykanskiego transcendentalizmu nadal wiele mowiacy tytul pierwszemu rozdzialowi swojej ksiazki „Locating the Like-Minded”. Internet, i ten blog takze, pozwala takze to robic. A przeciez i w przypadku amerykanskich intelektualistow tamtego czasu, byly miedzy nimi spore roznice, jedni byli bardziej, drudzy mniej znani. Choc w duzej mierze po Harvardzie (na ktorym byl wtedy niski poziom, i to oni swoja obecnoscia jakos go podciagali), woleli byc niezrzeszeni i nieakademiccy. Laczyla ich intelektualna ciekawosc, otwartosc umyslow i umiejetnosc kulturalnej rozmowy z innymi. To byla jak najbardziej elita amerykanska, do ktorej tradycji do dzisiaj Amerykanie moga sie odnosic, wspolistniejaca jednoczesnie i z amerykanskim nuworyszostwem, ktore wspomnial PA, wiec to wspolistnienie w czasie to dla niej nic nowego.
I jeszcze (nie moge sie oprzec) opis piora Louisy May Alcott przecietnego dnia w Concord (pisala to z przymruzeniem oka): „the most favorable hours for beholding the various lions”:
„Emerson will walk at four p.m.
Alcott will converse from 8 a.m. till 11 p.m.
Channing may be seen with a naked eye at sunset.
The new Hermit will grind his meal at noon, precisely…”
A jeszcze byl Hawthorne, oferujacy wszystkim jablka z wlasnego sadu, zeby tylko chwile z kims pogawedzic; jeszcze byl ojciec Williama i Henry’ego Jamesa, Henry Sr., i wielu, wielu innych, mniej dzisiaj zapamietanych, ale waznych w niekonczacej sie dyskusji i zastanawianiu sie nad wszystkim. Dobrze, ze przynajmniej nie musieli sie zastanawiac nad jednym – czy pochodza od arystokratycznych Sarmatow, czy nie, i czy brali udzial. 😀
Kroliku – ach krupnik! Tez chyba go zrobie, bo deszcz siapi.
Bobiku
elita czy nie , ale dylematy , Krolik i Monika gotują krupnik , mniam , teraz mam dylemat czy od obu skosztować ……nie mam dylematu , wiadomo ,że od obu 😀 brzuszek na pewno dwie porcje przyjmie 😀
Niunia:
Czy myslisz, ze jest to elitarne (Queen- Radio ga-ga)?
http://www.youtube.com/watch?v=rBUr1pSWTVI
Dobry wieczór. W Polsce w sprawie elit trwa nadal absolutne zamieszanie. Istnienie elit zakłada istniej jakieś hierarchii, której elita jest zwieńczeniem. U ans hierarchie , mozolnie budowane w II RP zawaliły się sie w PRL, a teraz po 20 lat nie jest lepiej. Są oczywiście ogromnie podzielone elity intelektualne ( osławiony salon z jednej strony i np JM Rymkiewicz z drugiej) To co je dzieli to przede wszystkim polityka, stosunek do historii, transformacji , a mniej – jak mi sie wydaje abstrakcyjne spory ideowe czy filozoficzne. O elicie finansowej trudno u nas mówić, bo najlepszym przykładem jest lobbysta i więzień M. Dochnal właściciel jachtu i drużyny polo.
Do tego zamieszania do chodza media, zapraszające tych których publicznść massowej kultury chce oglądać.
Ale tzw przeciętny człowiek z realnym życiu styka sie w elita w swoim miasteczku, czyli po staremu wójt, pleban i zamiast pana dyrektor lub właściciel największej firmy. No może jeszcze dyrektor szkoły,czy dyrektor lokalnego odziały banku. Jaka jest jakość tych lokalnych elit ?. Nie wiem. pewnie bardzo różna. Ale wydaje się że te elity są dla nas najważniejsze
Ja też sobie na razie zrobię przerwę kulinarną, co oznacza gotowanie a potem konsumpcję. Nie będzie krupniku, tylko ryba w sosie cytrynowym, risotto szafranowe i sałatka z kapusty, czyli oszukany coleslaw.
Jak zaspokoję potrzeby ciała, to pewnie wrócę do tematu. 🙂
Teraz kiedy troche odespalem te cegle w Polityce, juz wiem dlaczego mnie ten artykul zaczal pierw dzialac na nerwy, a pozniej uspil. Bo ja w ogole nie rozumiem tej definicji elity, gdzie sa w rzucemi do jednego worla politycy, eksperci, dziennikarze, ludzie ze swiecznika czy z ekranu tv. I gdzie atrybutem elity sa wladza, prestiz i pieniadze. Moze jestem beznadziejnie staroswiecki, wrecz przedpotowy,, ale dla mnie czlowiek elity ma niewiele wspolnego z wladza czy stausem spolecznym, a wiecej z krytycznym mysleniem o otaczajacej rzeczywistosci i probami wplywania na nia, ksztal;towanie naszego postrzegania swiata. No i elity nie daja dupy. Sa niezawisle i nieustraszone w swym gloszeniu swojego. Dlatego dla mnie bardziej elita jest nazywany pajacem Palikot, niz Tusk, a roznych Marcinkiewiczach czy Braciach nie wspominajac. Elita jest zyjacy cale dorosle zycie w nedzy Norwid niz plawiacy sie w zaszczytach i laskach rzadzacych Iwaszkiewicz – tez przeciez niezly poeta, Magdalena Sroda a nie pani minister od rownego statusu, Adam Szostkiewicz a nie tfu, Lisicki, McGovern a nie Bush. I odpowiada mi taka elitam jak opisana zabawnie przez L.M Alcott w Mass.
Zapisze tez bez chwili namyslu do elity Psa Bobika, bless’is heart. 😈
A ta elita, o ktorej pisze Zakowski nie zaprzata mojego lba – jako „elita” that is.
PA
elita , elitarny to problem nie do rozgryzienia przez taka psinę jak ja , ale Queen zawsze i o kązdej porze
tego Pana rownież
http://www.youtube.com/watch?v=OyVjdQXNs9s
Znalazłam nie mając jeszcze doniesień konkretnych z Ghany taki bardzo ciekawy link, w którym lektor mówi o tym jak ważne jest właściwe wykształcenie przywódców i nie ma na myśli jedynie przywódców politycznych ale jednostki postawione w różnych dziedzinach i na różnych poziomach życia społecznego. Czasem zamiast leader używa terminu elita, więc myślę, że to dodatkowy kamyczek do dzisiejszej dyskusji. No i do powracającej dyskusji o jakości szkolnictwa jako całości.
Jeśli ktoś ma ochotę to tu ten link (rok 2007) , można właczyć napisy po angielsku.
A zaczęłam szukać zdjęć z Ghany bo w krótkiej rozmowie dziecko mi przekazało, że zachwycili ją mieszkańcy Accry swoją urodą i wdziękiem. Nie mogę się doczekać zdjęć ale to pewnie jeszcze trochę potrwa. 🙂
http://www.ted.com/talks/patrick_awuah_on_educating_leaders.html
Cynicznie dodam, ze nich lepiej ta elita nie bedzie taka, zeby znowu musieli przyjsc czerwoni… Elita to tez poczucie odpowiedzialnosci.
Krupnik mi sie udal nadzwyczajnie. U mnie zupa to danie lunchowo/kolacyjne. Na obiad dzisiaj tez ryba, z dodatkiem gotowego sosu tatarskiego. I mlode ziemniaki i salata maslowa ze smietana i szczypiorkiem. Tez moze byc, prawda?
Gotuje, bo mam w domu po-zawalowcow i duzo chorob serca w historii rodzinnej z obu stron. Ale gdybym gotowala tylko dla siebie to moje menu byloby jednostajne. Na sniadanie jajko na miekko i tost, na lunch chicken pita, na obiad kanapka z byle czym (hmmmm… pasztetowa?) i zupa. Od razu widze skrzywienie weglowodanowe…
Mordechaju, ja tez jestem staroswiecka, 🙂 i calkowicie sie z Toba zgadzam, co do tego poplatania wszystkiego i wrzucenia w jeden wor. A elita z Concord i Bostonu tak dalece nie pachniala groszem, i nie chciala nikomu sluzyc, ze na przyklad siostry Alcott chadzaly do Bostonu na piechote (ok.30km). I nie byl to tylko wplyw Thoreau, ale koniecznosc, bo pieniedzy Alcottowie i pozostali czlonkowie tej elity nigdy za wiele nie mieli, mowiac delikatnie. No a Thoreau zastanawial sie, jakie jest fizyczno-finansowe minimum potrzebne do glebokich rozmyslan – i wyszla mu chatka nad jeziorem Walden – wyjatkowo tania, bo materialy znalezione glownie w lesie (z malymi wyjatkami), i zywienie sie glownie tym, co znalazl w lesie. W Walden podaje pelen kosztorys. 😉
Wando, ja tez nie moge sie tych zdjec z Ghany doczekac. 🙂
Kroliku, z ta ryba dzisiaj na obiad, to chyba blogowa telepatia, bo u mnie tez (pieczona z ziolami). 🙂
Dodam jeszcze, ze dzisiejsza ryba to halibut, nie byle co, ryba godna elity. Nie wiem czy pamietacie w Placowce Slimaka syn po raz pierwszy sprobowal elitarna pomarancze i wydala mu sie kwasna i niedobra. Na to Slimak mu stoicko wytlumaczyl, ze „Pan lubi jak mu w gebie paskudnie”. Czy ja to dobrze pamietam, czy tez mi sie to jakos przysnilo?
Boże, Króliku! „placówka” Nic nie pamiętam, oprócz faktu że chłop polskiej ziemi nie chciał Niemcowi sprzedać. swoja drogą bardzo aktualna lektura np dla Jar. Kacz, który już niedługo wyruszy chyba na Berlin. Rysi strzeż sie!
no tak , czyli jak ktoś nie umie rymować to ma się jakieś braki w mózgu? I jak tu nie być jękliwym. 🙁
Nie przejmuj się Jarzębino, ja tez mam taki brak w mózgu. pocieszam się że w tym miejscu mój mózg ma inne talenta!
To nie jest brak, to jest uaktywnianie innych osrodkow w mozgu. Z gory przepraszam wszyskie osoby, ktore chcialy jeszcze na ten temat ponarzekac – to jest niestety tylko jedna z mozliwych wersji absolutnej normalnosci. 😀 Co zreszta nade mna stwierdzila Zona. 🙂
widzę, że pięknie rozwinęliście temat elit. Musze przyznać, że takim ładnym językiem i tak ciekawie mogą pisać tylko elity 🙂 / to nie o mnie/ Właściwe to temat trudny bo nie można określić tak do końca co to właściwie znaczy elita . Na chłopski rozum to jaśnie państwo, które dużo może i które wszyscy znają. Czyli bez televizji ani rusz. Jednak muszą to być osoby pozytywne czyli Doda też może 🙂 być elitą . Jednakże jest to funkcja nietrwała 🙂 zależy od mody i wyborów …..
Szczerze mówiąc bardziej niż talent do rymowania fascynuje mnie zdolność pisania muzyki. Ilekroć słucham np jakies symfonii Brahmsa zastanawiam jak on wymyślił!
Może w następnym wcieleniu…
bo niestety w tym rozdaniu tez tego daru nie dostałam
ależ Moniko ja rozumiem, że jedno ma się aktywne a inne nie. Musze się zastanowić czy mam jakiś talent 🙁
żono sąsiada a czy masz jakies wieści o bocianie , czy go ktos widział?
Niestety temat Bociana zniknął. ostanie wieści ci linkowałam: napad innego bociana, ucieczka, zaginiecie. obawiam się że już więcej o nim nie usłyszymy
no tak , silny pokona słabego 🙁 tak jest i u ludzi. Może zbyt dużą wagę przykładamy do porażek, która jest tylko konsekwencja życia, podobnie zresztą jak sukcesy.
dobrej nocki
Spij dobrze Jarzębino. tak to już jest raz porażka , raz sukces. Nie trzeba się chyba nadmiernie ekscytować ani jednymi ani drugimi!
Zono, o muzyce i mozgu bardzo ladnie i ciekawie pisal jakis czas temu Oliver Sachs (tytul „Musicophilia”). Ja tez tylko slucham i staram sie zrozumiec, jak inni w lot chwytaja mowe muzyki, zwlaszcza ci obdarzeni sluchem absolutnym… Ale sama umiejetnosc – zupelnie fascynujaca. Na szczescie, jest jeszcze wiele innych talentow i dlatego jest na swiecie ciekawiej. 🙂
No tak , jeden ma talent do gotowania drugi do jedzenia
muzyk do komponowania ,pisarz do pisania ,matematyk do
wyobrazania sobie liczb za pomoca obrazów a fizyk do czytania poezji 😀 czy to nie piekne
Żono
czy Ty jechalas ostatnio z Babką , bo nam ją chyba ktos porwał , tak jak Rysia wiatr w Berlinie
Amigo
gdzie jesteś , masz nowego kompa i co zamiast stukać w te klawisze , obijasz się 😉
Niuniu, jechałam wczoraj z W-wy do Krakowa , ale niestety Babki nie widziałam. Inna sprawa w okolicach Babki starsze lało
padalo,nie lalo
wialo,niehuraganowalo(?)
Huraganowało tylko trochę, a lało (!) bardzo
cos nie tak,ucze sie!
lalo,wialo,bylo zimno,bedzie lepiej
No właśnie, czy my mamy elity? Definicja, jak zauważył Bobik, rozmazała się. Sięgnąłem po do internetu:
1. Wikipedia: Kategoria osób znajdujących się najwyżej w hierarchii społecznej, pod jakimś względem wyróżnionych z ogółu społeczeństwa. Elity mają często zasadniczy wpływ na władzę oraz na kształtowanie się postaw i idei w społeczeństwie.
2. Wikisłownik: Wyodrębniona, niekoniecznie sformalizowana, grupa przywódcza, stanowiąca wzór dla reszty społeczeństwa, kierująca jego życiem i określająca lub przynajmniej wpływająca na kierunek jego rozwoju.
Czy w świetle tych definicji mamy elity? I czy w ogóle je mieliśmy? Bo ci, którzy rządzą, nie stanowią wzoru dla reszty społeczeństwa, nie kształtują też na ogół postaw i idei.
I kto się znajduje najwyżej w hierarchii społecznej?
Zgadzam się z Kotem Mordechajem. Dla mnie elita to coś pozytywnego. Członek elity to ktoś, kto dąży do prawdy, a swoje rozumienie prawdy przedkłada ogółowi. A więc elita umysłu i serca i ogólnie pojętej szlachetności. Samo wykształcenie czy władza nie jest dla mnie kryterium aby zaliczyć kogoś do elity. Można to porównać z hierarchią w sztuce, gdzie często popularność nie idzie w parze z mistrzostwem.
Niestety, wszystkie pojęcia pojmowane są subiektywnie.
Wracając do pytania postawionego na początku (czy mamy elity?), kogo byście zaliczyli do elity w Polsce? A na świecie? Może tak łatwiej doprecyzujemy to pojęcie.
🙂
zono,dziekuje za ostrzezenie,bede sie rozgladal(czy panJ.K
wyrusza sam czy z „elita”?)
Babka pewnia lata jak ta fryga z Fryga. mam nadzieje, ze daje sobie rade z calym zwierzyncem.
niuniu,odnalazlem mimo wiatru droge do domu(poczta wolna,
a ja niecierpliwy powoli jestem,czekam)
prace rozpoczalem lektura Twego linka(u) ,dobre
kroliku,zaraz po linku niuni przesiedzialem przy bibliotekach
czarujace
PIRS,zastanowie sie kogo mozna zaliczyc do elity.
oczywiscie bedzie to bardzo subiektywne i obawiam sie,ze
(mam kilka nazwisk w glowie) i kazdy bedzie pozytywne
emocje wzbudzal 🙂
wlasciwie mamy juz jutro,brykam wiec do spania
dobranoc
Rysiu, musz pamietac o bibloitekach w moich podrozach, nie tylko o cmentarzach i operach.
Mowiac o operach to takie mi sie skojarzenie zrobilo z opera i elitami. Otoz kilka lat temu w Warszawie zaprosilam cale moje kuzynostwo na Don Giovanni do Wielkiego. Stroje projektowal polski designer Arkadius. Byly te stroje ladne, ale kazdy meski kostium mial doszyty jaskrawokolorowy kutasik, literalnie i w wiadomym miejscu. Troche to rozpraszalo moja uwage.
No, ale wiadomo, ekseryment, ekspresja, itd. Cala opera byla pelna mlodziezy. Przyjemnie bylo popatrzec na te przyszle elity. Nie widzialam tego w Wiedniu ani w Mediolanie, gdzie srednia w operze jest powyzej 50.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,jestem „ufrygowana” i stąd moje milczenie, a też po prawdzie polityka bokiem mi wychodzi, jak pies, którego przygarnęłam,więc się nie wypowiadam,żeby nikogo nie urazić.
Najgorsze jest to,śe jeśli nie wychowam porządnie”Frygi” nie znajdę jej dobrego, kochajacego domu i zostaniemy razem , jak wspominałam- ja na pozycji Violetty Villas.
A chciałabym jeszcze spokojnie pożyć.
Wando TX dzięki za propozycję, reszta mailem. 🙂
Obawiam się Rysiu, że sam to nie bardzo… Może z bratem, może z panna Jolą , albo z panem Jackiem. W każdym razie uważaj!
Od jakichś dwóch godzin mam okropny głowaból, co mówię nie po to, żeby pojojczeć, tylko żeby wyjaśnić, dlaczego jeszcze nie zacząłem pisać poematu bohaterskiego o wyprawie J.K. na Berlin. Temat aż się sam prosi,ale niestety, nie jestem chwilowo w stanie do niego podejść. 😥
Co do elit, to właśnie zrobiłem to co PIRS, czyli sięgnąłem do definicji słownikowych. Czego w tych definicjach właściwie brakuje, to stwierdzenia, że elita ma być wzorcem pozytywnym. Wpływ na kształtowanie się postaw i idei nie musi być przecież z założenia pozytywny. A jednak chyba wszyscy jesteśmy jakoś tam przyzwyczajeni, że taki on powinien być i tego od elity oczekujemy. Bo nasze wyobrażenie o elicie prawdopodobnie jest jeszcze pozostałością rozbiorów, kiedy polskiej elity władzy nie było z natury rzeczy, a pełnić obowiązki niemal za wszystkich i wszystko, włącznie z kontynuacją bytu narodowego na płaszczyźnie ducha i symboli, musiała elita kulturalna. Ten aspekt to na pewno nasza narodowa specyfika.
A teraz się okazuje, że wzorce idące z góry, od elit mogą być i koszmarne. No tak, ale to już nie ta elita kulturalna, robiąca w pocie czoła za wszystkie inne, ale mnogość różnych „elit” czy elitek, które w czymś tam pojedynczym są wyspecjalizowane i jak słyszą o etosie, to odpowiadają – „kolega!”.
Gdybym miał podać kandydaturę kogoś, kto dla mnie na pewno zalicza się do elity… No, dobra, z pierwszej piłki. Zygmunt Bauman.
Leszek Kołakowski 🙂
Myślę, że ci dwaj chętnie i bez problemów by się podzielili krzesełkiem. 😀
Często mówi się o elitach w danych grupach zawodowych, np. elita lekarzy, naukowców. Chyba stąd bierze się nasze pozytywne rozumienie tego pojęcia, bo nie każdegolekarza zaliczymy do elity choćby nie wiem ile zarabiał czy był ministrem zdrowia, a i nie każdy naukowiec z tytułem jest godny miana członka elity.
Gdyby przyjąć podział proponowany przez Żakowskiego, miałbym kłopot na wskazanie kogoś kogo zaliczyłbym do elity. Być może dlatego, że mało wiem o działalności naszych przedsiębiorców.
Przerywam na chwilę: Bobiku, zastosowałem stary trick krasnali, głowa powinna przestać boleć.
czy to nie symptomatyczne że obaj nie mieszkają w Polsce ze 40 lat?
Tak sobie też pomyślałam, ale nie wypowiedziałam tej myśli głośno…
Bobiku, ja tez krotko, bo u mnie w domu dzis duze zamieszanie, a do tego jeszcze Twoj glowobol. 🙁 Elity kulturalne istnialy w krajach, ktore nigdy nie stracily niepodleglosci, i tam tez oczekiwania wzorcow pozytywnych jak najbardziej byly, bo to byli ludzie niezwykle odpowiedzialni za to, co sie dzieje wokol nich. Thoreau nie wymyslil civil disobedience tak sobie, a w odpowiedzi na wojne meksykanska, ktorej byl zdecydowanie przeciwny. Elita bostonsko-concordzka aktywnie brala udzial w pomaganiu zbieglym niewolnikom (sam Thoreau byl „konduktorem”, Alcottowie mieli specjalny schowek w domu, przez nich wielokrotnie uzywany do ukrywania wlasnie zbiegow; mozna ten schowek do dzisiaj ogladac). Mozna mnozyc przklady z Francji (np. sprawa Dreyfusa i rola intelektualistow i pisarzy w jego obronie), i Anglii (rola pisarzy w przygotowywaniu reform parlamentarnych, ktore naprawde rozeszrzyly prawo do glosowania – nawet Dickens opisal rotten boroughs). Podejmowanie szerszych obowiazkow przez elity kulturalne to nie jest tylko polska specjalnosc.
A tak nawiasem mówiąc, chyba jeszcze mi się nie zdarzyło zgodzić w czymś z kolegą Żakowskim 👿
Moniko, ja się dziś mogę przez ten głowaból wypowiadać nieprecyzyjnie, więc pewnie będę musiał co chwila doprostowywać co pokrzywiłem. Za polską specjalność uważam konkretnie wymuszone przez rozbiory wchodzenie elity kulturalnej w miejsca niekoniecznie z natury jej przynależne i w konsekwencji późniejsze oczekiwanie od np. elity władzy czy pieniądza, że będzie się zachowywać tak, jak elita kulturalna. Co nie jest szczególnie realistyczne, bo jednak jak się dzierży tylko władzę dusz, to można sobie na całkiem inne rzeczy pozwolić, niż jak ta władza jest rzeczywista wraz ze wszystkimi rzeczywistymi jej ograniczeniami i koniecznymi kompromisami.
Powyższe nie oznacza, że od tych, co stoją na narodu czele, nie należy oczekiwać w ogóle żadnego poziomu i przyjmować bez słowa skargi stałe pogarszanie się jakości tej, pożal się Boże, elyty. 😉
Pani Kierowniczko, dopóki Pani się z kolegą Żakowskim nie zgadza, ale go nie bije,to ja się wtrącał nie będę. 😆
Red. Zakowski wyznawal takie same idee, za mlodu. Wtedy czytywalo sie „Time” jako ekstrawagancje. 🙂
Tak Bobiku, jesli Ci chodzilo, ze sa rozne elity, w tym polityczna i finasowa, to masz racje. Choc nadal uwazam, ze jakies przenikanie sie idei i pomyslow miedzy roznymi elitami mogloby byc, i jednak zwlaszcza tutaj – sie zdarza, choc nie zawsze. Ale jak sie zdarza, to zwykle z pozytkiem. Obama jest na przyklad swietnie oczytany w dziedzinie nie tylko prawa i polityki, i to mu raczej na dobre wychodzi. GWB otwarcie nie interesowal sie szerszymi tematami, oprocz straszenia spoleczenstwa terroryzmem, by pozalatwiac wlasne sprawy, i jego zamknietosc umyslu nikomu nie wyszla na dobre. Bo w demokracji scieranie sie pogladow, myslenie o roznych sposobach podejscia do tej samej sprawy to rzecz niezbedna do jej funkcjonowania. Dlatego elity kulturalne tak do konca tej odpowiedzialnosci za podsuwanie pomyslow i analizowanie sytuacji nie moga z siebie zrzucic. I niechec GWB do nich, albo innego mojego „ulubionego” bohatera amerykanskiej sceny politycznej, Newta Gingricha, do elit, jest checia podciecia wplywu elity kulturalnej na spoleczenstwo, ktore bez tych elit jest bezbronne np. wobec propagandy politykow. Do dzisiaj okolo 50% Amerykanow wierzy w to, co im powiedzial, calkowicie niezgodnie z prawda, GW Bush – ze jest powiazanie miedzy przywodca Iraku, Husajnem i Al Kaida. Na tym klamstwie oparto przystapienie do wojny…
Ale zostawmy ten temat, az Tobie przejdzie bol glowy. Oby jak najszybciej. 🙂
A, nie, moje samopoczucie nie jest żadnym powodem do zostawiania tematu. Po pierwsze nie jestem na blogu sam, więc nawet jak zacznę bredzić od rzeczy, to zaraz mnie ktoś wyprostuje 😀 A po drugie, jakoś już wolę bredzić na blogu niż siedzieć na kanapie i pojękiwać.
Ale mogę na chwilę zrobić nawet już nie tyle dygresję, co skok w bok i wrzucić zdjęcie moich ponadstuletnich drzwi, które nareszcie są z szybkami. 🙂
http://www.blog-bobika.eu/foty/drzwi.jpg
Piekne drzwi. Jakie to drzewo? Widac, gdzie kiedys byla kolatka? Czy macie kolatke?
Wstawil mi sie bez sensu znak zapytania w trzecim zdaniu.
A, właśnie kołatka! Najpierw nie było, ale też widziałem pustkę po niej, więc osobiście ją kiedyś zakupiłem na pchlim targu (to był lew z kółkiem w nosie) i przez jakiś czas była, a potem w czasie przeprowadzki się gdzieś ukryła. Będę ją musiał odkopać, bo na pewno leży gdzieś w piwnicy, ale nie jest to zadanie łatwe ani małe. 🙄
Jakie to drewno nie wiem. Nawet sąsiad-stolarz nie bardzo mógł powiedzieć. 😯
Przepiekne drzwi, Bobiku. Powinny wplynac i na glowe w sposob pozytywny. Nawet mnie podniosly poziom energii w ten bardzo deszczowy i zaaferowany dzien. 😀
Buuuu… 🙁 Tata mi teraz przypomniał, że właśnie w okresie przeprowadzkowym kołatkę nam ktoś odkręcił. Czyli czeka mnie kolejna wyprawa na pchli targ. To jest, niestety, bardzo niebezpieczne, zwłaszcza jak mi się uda namówić do towarzyszenia mi jakiegoś jucznego wielbłąda. 😉
Taka jak pod 10 Downing Street?
Taka tylko lepsza. Z założenia. 😆
Wiadomo, kto zakładał. 😉
Czy istnieja u Was takie isbtytucje jak salvage yards – duze sklady, zazwyczah za miastem, gdzue mozna dosc tanio kupic elementy architektoniczne uratowane przy rozbiorkach i remiontach domow? Takze np stare cegly, jakich dzis nie robia, deski parkietowe etc?
Instytucji takich niestety nie ma, przynajmniej w naszej okolicy. Co najwyżej trafi się czasem jakiś indywidualny maniak, który coś ocali. Ale ogólnie widzę bardzo dużo barbarzyństwa, czyli rozpirzania starych domów w drebiezgi, żeby na ich miejscu postawić coś, co będzie nareszcie richtig i łatwe do pucowania.
Tata na wieść o salvage yards dostał ostrego ataku dzikiej zawiści i uspokoić go nie mogę. 😯
Ha! To jest bardzo popularne tutaj. Ale moze na EBayu?
Dekoracja na waszych drzwiach jest juz bardzo chyba Jungstile i moze nalezy cos takiego szukac?
Owszem, jest to Jugendstil, ale akurat w tym stylu kołatki nie znalazłem. Tylko że ja się tym średnio przejmuję, bo my i tak wszędzie mamy eklektyzm czyli kundlizm i chyba to nawet lubimy. 🙂
Jugend, of course! Stil! Dzizaz!
http://shop.ebay.co.uk/items/?_nkw=Old+brass+door+knocker&_sacat=0&_trksid=p3286.m270.l1313&_odkw=Okd+brass+door+knocker&_osacat=0
No to obejrzyj sobie cio znalazlam w tej chwili.
Bardzo smieszna jest ta z buldogiem,
Po obejrzeniu wszystkich odkryłem, że się jakoś przywiązałem do tej lwiej i trudno mi sobie wyobrazić te drzwi z jakąś inną. 😯 A poza tym to widoczne miejsce na kołatkę jest okrągłe i coś muszę znaleźć takiego, żeby się tam wpasowało.
Patrz tu:
http://shop.ebay.co.uk/?_from=R40&_trksid=p3907.m38.l1313&_nkw=lion+head+door+knocker&_sacat=See-All-Categories
Chyba się muszę przyjrzeć jutro. Mam wrażenie, że moje moce decyzyjne są dziś w takim stanie, jakby spędziły dłuższy czas w zamrażarce. 😉
Dziś stać mnie już chyba tylko na: dobranoc. 🙂
Och, Piesku, dopiero zobaczylam wierszyk o jelitach.
Rozumiesz jakie to niesprawiedliwe, zeby ktos z boleglowiem, a inny nawet jak jest kompletnie trzezwy po trzech skotchach – no ni w zab! 🙁
A mnie się właśnie z niewyjaśnionych przyczyn coś poknociło i wierszyk się zlikwidował. 😯 No to wrzucam jeszcze raz i jeszcze raz mówię dobranoc. 🙂
Pies Bobik z kumplem swoim
na sposób raz się wzięli,
by szybko, lecz w spokoju
rozwiązać problem elit.
Do chłopa przybieżeli,
niech w przerwie śniadaniowej
responsu im udzieli,
bo ma na karku głowę.
Wpierw Bobik dołki kopie
z respektem należytem:
przepraszam, panie chłopie,
czy ma pan gdzieś elitę?
A chłop rozumnie pyta:
Elita? Pierwsze słyszę.
No, chyba że jelita
do kiełbas i do kiszek?
Tych pełno mam w lodówce
i jak by je tam zwali,
będziemy je już wkrótce
świniną wypychali
Bo tak już jest i kwita,
jak nie wiesz, toś baranem,
że musi dziś elita
jelita mieć napchane.
A jak się tak napycha,
to niechaj się nie dziwi,
że mówią na nią „kicha”
i pies się nią pożywi.
http://cgi.ebay.com/SUPERB-19th-CENTURY-BRASS-LIONS-HEAD-DOOR-KNOCKER_W0QQitemZ370207147689QQcmdZViewItemQQptZLH_DefaultDomain_2?hash=item563210c6a9&_trksid=p3286.c0.m14&_trkparms=72%3A2070%7C66%3A2%7C65%3A12%7C39%3A1%7C240%3A1318%7C301%3A0%7C293%3A6%7C294%3A50
Ta kolatka Heleno jest z Ontario… B. lubie chodzic do salvage yards, zawsze cos stamtad przyniose. W poprzednim domu mielismy takie cos przy schodach do uwiazywania koni, a w garazu byla jeszcze tzw. koza, zeby ogrzewac konie w duze mrozy…
Kuplet o elitach i jelitach jak zwykle przedni, choc Bobik juz ostatnie pare wieczorow cos slabuje.
Ale widze, ze posylaja worldwide.
Ja tez uwielbiam salvage yards, choc szlag mnie trafia, ze musze czekac az sie ktos nade mna zlituje i zawiezie gdzie laska.
Oni tu tez sporo sprpwadzaja z Francji, np takie kamienne koryta do pojenia koni, ze starych dworow – ludzie to kupuja do ogrodow na klomby. Cegly sa bardzo przydatne, bo bardzo jest razace, jak stawiaja nowe ogrodzenie czy przybudpwke przy starym domu i uzywaja cegiel nowiutkich, fabrycznych, w okropnych kolorach, innych rozmiarow niz w glownej zabudowie. A tam mozna dostac wszystko – stare kafle, drewno spod szyn kolejowych, kominki, drzwi, kawalki posrebrzanych luster z charakterystycznym zaplamieniem (taki kawalek kupilam sobie kiedys do nieduzej, ale 18 – wiecznej ramy. w ktorej wspolczesne lustro byloby bardzo niewlasciwe), rozne okucia na drzwi i okna, rzezby ogrodowe, stare parkiety i deski podlogowe, you name it. Nawet zardzewiale metalowe lozka. ktore sie poddaja doskonale odnowieniu.
Ja w takim salvage yardzie to sie czuje jak jakich dzikus w sklepie z koralami. Wszystko bym chciala, ale najpierw musze sie zaopatrzyc w stary dom, najlepiej XVIII-wieczny 😆 Niestety, to co mam zostalo zbudowane w polowie lat szescdziesiatych – najgorszy okres w architekturze wymyslony przez bialego czlowieka 😆
Tak, my tez to mamy ten styl architektoniczny lat 60-ych, ciemno brazowe bunkry bez okien (szkoly i malle, biura i urzedy). Ciarki przechodza po plecach.
Z salvage yard kupilam kawalek lawy koscielnej do przedpokoju, tez lustro… i stare naczynia: banki, beczki i polbeczki do ogrodu. Musze zrobic zdjecia. Dzisiaj caly dzien padal deszcz, wszystko wyroslo jak wariat. Bardzo fotogeniczne.
Niuniu, dziś nie doczekam do śniadanka, więc podbieram kęsek podsuszanej z kredensu ( zostało trochę?) i już uciekam.
Dobranoc
Ha! Nie mam czasu (do wieczora) czytać, ale z przyjemnością stwierdzam, że juz mi wasze gadulstwo nie groźne i wszystko nadrobię! Choćbym miał siedzieć do rana i czytać. Niech żyje nowy komputer!
Miłego dnia wszystkim! Pogoda straszna , leje, ciemno. Trzeba nadrabiać humorem. 🙂
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Moje jadą do Warszawy na Piknik Naukowy….
Wando, a powiesz na truskaweczki ze śmietana i do tego kawałek bułki na zagryskę? Jeśli lubisz, to służę uprzejmie! Dla ciebie i innych. 🙂
Pora na śniadanie zdrecydowanie. Idę do kuchni. Po truskawki. Połkniętym przed chwilą”CO” się nie najadłem. 😉
zimno,mokro,pierzynowa pogoda i pora
Amigo,szaleje,wstawiam wiec wode,zagladam do kredensu niuni,do truskawek rogalik
mozna brykac dalej
bryku,fiku,bryku 😀
Wando
dobrze ,że chociaż Amigo podrzucił truskawki 🙂
podsuszana zawsze jest dobra 🙂
Bobik
ma w końcu sliczne drzwi , kolatka konieczna inaczej wygladają jakby im czegoś brakowało
Rysiu
dobze ,że wydostałeś się
załóż jednak wypasione
i brykaj fikaj 😀
oczywiście wrzatku też pilnuj
Amigo
skoro już podrzuciłeś kobialeczkę truskawek to ja smaże nalesniki i ubiję smietankę , do tego kawa i dzień się może rozpocząć 😀
Pada i zimno…
pada i zimno i straszno / stocznie 🙁
vitajcie! 🙂
29 jest dla mnie magiczną liczbą, mam nadzieje cichą że to bogaci Japończycy kupili stocznie i będą tam produkować Batory.. W innym wszakże razie szkoda pisać 🙂
jak oglądałam wiadomości w tvinfo to pomyślałam, że to nie możliwe aby tak się skończyło 30 lat nadzieji na niezależną Polskę . Unia jest dla nas ważna ale bez stoczni nie będzie do niej zaufania 🙂 . Tak myślę… Chyba czas abym przestała interesować się polityką a zajęła uprawą koperku . Kto wie może w tym objawi się mój talent :)..
miłego dnia
Witam z bardzo slonecznej Werony!
Amigo, gratuluje nowego kompa!
A z Piknikiem Naukowym mam zwiazane swoje wspomnienia. Bodaj w 1992 r. przyjechalam sluzbowo do Wwy i zamieszkalam u mojej czesto tu wspominanej kumy Renaty, ktora wowczas wiceszefowala Radiu Bis pod ktorego auspicjami odbywal sie Piknik. Zaciagnela mnie w sobote na owze Piknik, spedzilysmy mile popoludnie i wtedy wlasnie dostalam od niej dwie obszerne (bo tylko takie byly ) biale t-shirty ze zgrzebnego trykotu z nadrukiem Piknik Naukowy Radia Bis – dla mnie i dla E.
Nie wiem jak to sie stalo, ale obie wyladowaly u E i staly sie jej Najukochanszymi T-szertami Wszechczasow do jogi. A poniewaz nie ma dnia zeby nie cwiczyla uzywa ich na przemian codziennie od parunastu lat, Staly sie cienkie jak pajeczynka , tu i owdzie rozlaza sie w szwach, ale ilekroc probowalam cichcen wcisnac je do kosza na smiecie, za chwile mialam telefon z panicznym pytaniem: gdzie sie podzial moj Piknik Naukowy Radia Bis?!!! Nie moge cwiczyc bez Piknika!!!
Probowalam przywozic jej z Polski inne – Pogoria, Radio Lublin, od Tereski Stachurskiej dostalam Partie Kobiet – na nic.
Na szczescie jeden Piknik sie rozlecial kompletnie i musiala z zalem go wyrzucic. Ale drugiego trzyma sie pazurami. 🙄
Milego dnia!
Heleno, pozdrów serdecznie ode mnie E. i nie waż się wyrzucać Piknika 😀 Ukochane żęchy są święte. Nasz młody ma spodnie, które trzymają się wyłącznie na dziurach 😀
Dzień dobry 🙂 Ta Werona chyba idzie od zachodu, bo do mnie już doszła połowicznie, tzn. oko błękitu już jest, tylko jeszcze jakieś chłodnawe. Jeżeli po południu będzie Werona całkowita, to ci na wschodzie chyba jutro też mogą się spodziewać poprawy. 🙂
Opowieść o T-shircie Piknikowym nasunęła mi pomysł na prezent dla E., bo czasem tak trudno wymyślić coś, co by obdarowanego NAPRAWDĘ ucieszyło. Są tu i ówdzie takie sklepiki, które robią nadruki na T-shirtach na zamówienie. Można im pokazać ten Piknik i zamówić zrobienie czegoś w miarę podobnego, od razu w kilku egzemplarzach. Chyba ta inicjatywa nie spotka się z czarną niewdzięcznością. 😉
Jarzębino, talent to jedna rzecz, ale oprócz tego uprawa koperku jest znacznie przyjemniejsza od polityki. Nie mówiąc o korzyściach dla zdrowia. 😀
Witaj Bobiku.Piękne drzwi zmajstrował Tata!
Mam słabość do starych poprzuconych mebli.
W czasach,gdy wszyscy zachłysnęli się meblami z IKEI znalazłam na śmietniku przepiękne krzesło,ale się wstydziłam je zabrać.
Namówiłam sąsiada,żeby mi je przyniósł na strych, kiedy będzie wracał z pracy nad ranem.
Potem mąż mojej chrześnicy, (architektki wnętrz, jak ja z pierwszego fachu) odrestaurował to krzesło zdejmując z niego kilka warstw paskudnych emalii.
(Młodzi prowadzą własną stolarnię pn.”Meble z duszą”).
Mam je jest piękne, a motyw na oparciu podobny, jak na Waszych drzwiach.
Kołatka- koniecznie!!
Bardzo jestes slodki Bobiku, ale podejrzewam, ze nie chodzi tu o nadruk tylko o te trawniki przycinane i podlewane od trzystu lat. O to, ze ukochany Pikwick wielokrotnie sie pozygal na Piknik, o to ze Piknik sie powyciagal ponad wszelka przyzwoitosc, ze byl poddawany licznemu wywiabianiu plam po rozlanej kawie – ze jednym slowem jest po tych wszystkich latach truly cool.
Albo cos takiego czego ja nie rozumiem. A mowimy o kobiecie, ktora lekka reka oddaje Pani Dochodzacej 2 ledwo noszone zakiety najwspanialszej pod sloncem firmy lnianej 100 per cento Lino, oraz spodniczki Jaegera.
Ja rozumiem, że chodzi o trawniki. Mój tata też ma kilka takich trawników. 🙂 Ale gest jest zawsze doceniany i ten nowy trawnik najpierw tak jakoś cichcem, boczkiem, wchodzi w obieg, a potem nie wiedzieć kiedy staje się kolejnym starym, ukochanym trawnikiem. 😉
Babko, ja się w ogóle nie wstydzę zbierać z ulicy. 😉 Też mam w domu meble i przedmioty uratowane przed wywózką na śmietnisko i ocalałem je w pełnym blasku dnia. Gdyby ktoś zgłaszał jakieś wąty albo próbował mnie palcami wytykać, to bym mu powiedział, że jestem streetworker. 😀
Ale na ogół Niemcy nie tylko nie zgłaszają żadnych zastrzeżeń, ale wręcz przeciwnie, nawet z własnej woli do auta przenieść pomogą, bo też ich serce boli, że całkiem jeszcze dobra rzecz na rozkurz by poszła. Praktyczny naród. 🙂
w kwestii starych ciuchów specjalnych grzechów nie mam. Wyrzucam na bieżąco. jeśli się zapomnę, moje młodsze dziecko natychmiast przywołuje mnie do porządku. „Mamo, w czym ty chodzisz, stare , złachane, do śmieci”.I nie ma zmiłuj….
Drzwi cudne, i pięknie odnowione, Mnie czeka renowacja kilku par ( dokładnie 6, w tym 3 dwuskrzydłowe) u mnie w domu. Niestety w Pl, to jest okropnie kosztowne, a rodzinnej złotej rączki nie mamy, przynajmniej do robót stolarskich. Odkładam to z roku na rok….
Ocaliłam kiesys w biały dzień, piękną domowa drewnianą kapliczke, taką z zamykanymi drzwiczkami na święty obrazek. leżała w ruinach rozbieranego domu na granicy Krakowa. wiele lat wisiała w naszym przedpokoju, a teraz podarowałam ją przyjaciółce która ma na Suwalszczyźnie starą chłopska chatę i zbiera do niej różne starocie. mam nadzieje , ze sie będzie dobrze tam komponować
OK, Piesku, tu sa reguirements: koszulka musi byc duza (L) , biala, dluga – przykrywajaca pupe, z najlichszej bawelny produkowanej w Europie. A napis jest: PIKNIK NAUKOWY, pod spodem: Radia Bis. Liternictwo granatowe.
To prawda, że renowacja staroci w Polsce potwornie kosztuje. Przynajmniej w Krakowie tak jest, może dlatego, że tam się jeszcze dużo starzyzny uchowało i jest na to rynek. Toteż w naszym krakowskim domu jest cała masa mebli w opłakanym stanie, bo tata w czasie krótkich pobytów nie jest w stanie się nimi zająć, a na oddanie w ręce fachowca nas nie stać. 🙁
A ja biore na siebie wielokrotne rzyganie,
My mamy b. miłego aczkolwiek nie taniego pana konserwatora i po kolei różne rzeczy do niego jadą na leczenie. W tym roku mam w planie bieliźniarkę, której się drzwi nie zamykają i b. piekne krzesło ( takie do biurka) które od lat stoi w piwnicy i czeka swojego losu. To krzesła zastaliśmy w naszym mieszkaniu kiedy sie wprowadziliśmy. Była w opłakanym tanie i niestety nic się nie zmieniło. Jak się okazało właścicielem by nie żyjący już znany polski dyrygent i skrzypek Karol Teutsch , który przed laty mieszkał w tym mieszkaniu. Odwiedził nas niespodziewanie na krótko przed śmiercią, gdzieś na początku lat 90tych. Przyznałam mu sie ze mam w piwnicy to krzesło i jeśli chce oczywiście zwrócę. Podziękował i powiedział , że mogę je zachować. Mam trochę wyrzutów sumienia, że jeszcze go nie odnowiłam
Tu malo kto oddaje do fachowej renowacji, no chyba, ze stare zeliwne wanny, ktore sa zanurzane w nowej polewie, a przedtem w kwasie do wywabiania rdzy. Ale jest tyle dostepnej na rynku literatury jak odnowic stare meble czy drzwi. I srodkow do zdzierania warstw farby lub ich wypalania
. Kiedys w Warszawie w domu mojej przyjaciolki Helenki, posciagalam wszystkie mosiezne klamki, bardzo, bardzo polskie art deco z lat trzydziestych i pieknie je odnowilam. Byly chyba odczyszczone pierwszy raz odkad dom zbudowano – tam wswzystko jest art deco – klatki schodowe, balustrady, zaokraglone miejsca gdzie sciany przechodza w sufit, okna i okucia na nich. Niestety rozni barbarzuyncy wstawiaja idiotyczne okna z pvc i miasto na to zezwala! Cala ulica Litewska nie ucierpiala w czasie wojny zbytnio, bo obok jest Aleja Szucha.
Heleno, jesteś nieoceniona, szkoda że tak daleko mieszkasz! Ja do takiej dłubaniny nie mam zupełnie powołania, już szybciej nasza Zosia, ale ona z kolei nie ma czasu. Okna z pcv w starych kamienicach to tragedia. nasza fasada jest zabytkowa ( i do tego pare lat temu sporym kosztem odnowiona) więc teraz jak zmieniałam okna to oczywiście na drewniane. Nawet klamki ( XIX) udało się przełożyć do nowych!
Sorry, Mordka. Znow nadepnelam na ogon 🙁
Mam troche problemu z polskimi konserwatorami. Bo nie zawsze wiedza kiedy przestac… Widzialam ( i widze ilekroc przyjezdzam do POlski) piekna szafe tyszynska z 1783 r malowana w charakterystyczne dla tego okresu papugi. Kupowalysmy ja razem i potrzebowala lekkiego odnowienia. Wyszla po renowacji jak nowa, az w oczy kluje. A sam konserwator mowil, ze szafa jest muzealnej wartosci – to ja ja znalazlam. Mysle, ze ja zrujnowal. I inne jeszcze przygody podobnego typu.
Krakówek. 🙄 Moja mama chodziła do córki Karola Teutscha na angielski. 🙂
Ja problemów z moim panem konserwatorem nie mam ale meble co najwyżej II połowa XIX w więc nie takie b. cenne.
W Krakowie starych rzeczy jest sporo, bo tu powstania są od dawna nielegalne. Niestety moje rodziny z Krakowa nie pochodzą więc udziału wctych dobrach bezpośredniego nie mam
a ale tu na Batorego Bobiku? Chyba juz nie?
Heleno, polscy konserwatorzy myślą perspektywicznie. Za sto lat ta szafa będzie wyglądała dokładnie tak, jak powinna wyglądać i wcale jej jeszcze nie trzeba będzie oddawać do renowacji, a angielskie szafy pewnie już za lat 20 znowu trafią do szafiego chirurga plastycznego. 😀
Nie, skąd, nie na Batorego. Córka mieszkała wtedy na Solskiego.
Faktycznie w Krakowie nie sposób pozostać anonimowym. Ja właściwie Karola Teutscha nie znałam. Tyko to jedno niezapowiedziane spotkanie, kiedy odwiedził na starszy pan , przedstawił sie i powiedział że kiedyś dawno temu tu mieszkał i chciałby sie rozejrzeć. Zaprosiłam go na herbatę i mieliśmy b. miło rozmowę. W tym mieszkaniu mieszkała jego matka, a potem opiekunka matki ze swoja rodzina. Zostawili straszna ruinę ,a le to już inna historia!
Uściśliłbym, że w Krakowie nie można pozostać anonimowym, jeżeli się należy do tzw. określonych kół. 😉 Co się dziwić, że PRL-owska propaganda z takim nakładem sił i środków określonymi kołami się zajmowała. 😎
to prawda, choć te koła ( elity 😉 ) całkiem spore….
Ja sama mam pewien problem we wlasnym mieszkaniu. W pokoju najbardziej publicznym, na dole, stoi kupoiona pare lat temu, kiedy oddalam akwarium, skrzynia debowa, ktpra otwoeram dwa razy do roku, kiedy chowam ubrania letnie czy zimowe. Skrzynia jest z polowy XVIII wieku, ale bardzo prymitywna, choc w srodku ma tajny schowek. Rzezbiona dosc topornie, cala poczerniala procz wieka, wystawionego na dzialanie slonca i polerowana. Stare kute gwozdzioe i zardzewiala resztka po zamku. Z frontu i po bokach widac, ze kiedys pomalowana byla w kwiaty, ale farba sie w wiekszosci odlupala i widac ja tylko jak sie schylisz.
Otoz ja od dawna mam wielka pokuse aby , nie zwazajac na jej wiek, pomalowac ja na jakis weselszy kolor , zostawiajac moze wieko, ktore ma dosc ladna patyne, choc bez przesady. Niebieski, zolty lub jakis inny,
I za kazdytm razem jak jestem juz gotowa kupic farbe, zaczyna drzec mi reka. Nie wiem dlaczego. Skrzynia nie jest jakims cennym antykiem. Ale zaraz sobie wyobrazam, ze po mojej smierci jakis przemadrzaly milosnik antykow strasznie chce te farbe oddrapac, przeklina mnie na czym swiat stoi i uwaza za troglodytke.
Ja pewnie potrzebuje od kogos ZEZWOLENIA aby te cholerna skrzynie pomalowac. Moze Tata Bobika da mi pozwolenie? Moze przyjechac i zobaczyc!
(A nawet to wieko przykryte jest w tej chwili kaukaskim bieznikiem. Stoi na nim dyskretnie telewizor i rozne dupersznyty. Jest to tez idealne miejsce na wazon z kwiatami. A nad skrzynia duzy olej Niekrasowa).
Może to wstawić do Wikipedii pod hasłem „demokracja krakowska”? Wszyscy jesteśmy elitą… 😆
A jak już od dyskusji na temat elit przeszliśmy do tzw. podśmiechujek, to zaraz jeszcze ich odrobinę dołożę w nowym wpisie. 😉
Bez pytania taty mogę powiedzieć, że pomalowanie skrzyni uznałby za skrajny trogłodytyzm (a ja bym się z nim zgodził). Na pewno zaraz by sobie przypomniał, ile czasu i wysiłku kosztowało obdrapanie tonettowskiego stolika, pomalowanego na wesoły pomarańcz przez jego siostrę.
Zezwolenia nie budiet ❗
Olej nad telewizorem? A jak się wyleje? 😯
O, kurde!
Tak w ciemno?
Telewizor jest malutki (17 cali), plaski i dyskretny, tak ze niektorzy uwazaja wrecz, ze nie mam w domu telewizora. Nie stoi tez bezposrednio pod obrazem. tylko z boku, ledwo go widac. OK?
No, to jest pocieszające, że w tym barbarzyńskim przybytku chociaż telewizor od oleju nie ucierpi. 🙄
http://talent.itv.com/videos/video/item_200289.htm
A tu jest dzisiejszy Julian Smith.