Dobry Kumpel

pt., 29 maja 2009, 13:30

Bobik nie był ostatnio w najlepszej formie. Dokładniej mówiąc, czuł się jak tubka pasty do zębów w tym stadium, kiedy wyciśnięcie z niej czegokolwiek połączone jest z potem, krwią i łzami w wersji anglosaskiej, a płaczem i zgrzytaniem zębów w rodzimej. Ujmując sprawę jeszcze jaśniej: miał problemy z zawartością i to było widać. Nawet wyjście na spacer, zwykle zbawienne, od kilku dni nie przynosiło żadnych efektów. W odwodzie zostawała jeszcze tylko tajna broń interakcyjno-socjalna w postaci Dobrego Kumpla.
Zgodnie z przewidywaniem rozmowa z Dobrym Kumplem zaczęła się kleić od ręki jak mucha do miodu. A nawet jeszcze lepiej.
– Siadaj, brachu! – ryknął Dobry Kumpel i walnął Bobika w grzbiet aż zadudniło. – Nic się nie zmieniłeś! Widzę, że u ciebie wszystko w najlepszym porządku!
– No tak, mam pewne problemy – przyznał oględnie Bobik, zajmując miejsce przed ustawionym na kominku rzędem pucharów.
– Od razu wiedziałem, że zrobisz karierę – ucieszył się Dobry Kumpel. – No, opowiadaj, opowiadaj!
– Taaaa… chodzi o to, że… jakby tu powiedzieć… tak między nami, to nie jest całkiem dobrze. Dusza, myśli posępne, śmierć Boga, ból istnienia, morza szum i koty chodzą po ogrodzie jak po swoim. A konkretnie to z wyciskaniem kłopoty.
– Zapisz się do klubu sportowego – poradził Dobry Kumpel. – Sekcja ciężarowa. Rwanie, wyciskanie i te numery. Zobaczysz, że po kilku tygodniach będziesz jak nowo narodzony.
– Kiedy ja nie chcę być nowo narodzony! – jęknął Bobik. – Ja chcę być ten sam, tylko w lepszej formie. To znaczy, chciałbym, żeby było tak, jak bywało. Wiesz, kiedyś wyciskanie przychodziło mi jak z bicza strzelił albo jak kawa na ławę. W ogóle nawet nie zauważałem, że wyciskam. Do tego stopnia, że aż czasem zdarzało mi się przecisnąć. A teraz… Szkoda gadać! Cisnę, cisnę i widzę, że tylko sam sobie daję wycisk, a na zewnątrz zero. Nul. Rien de rien.
– Z tym nowym narodzeniem to tylko się tak mówi, znaczy, to taka figura retorsyjna jest – zapewnił pocieszająco Dobry Kumpel. – A klub sportowy to jest naprawdę dobre rozwiązanie. Mogę ci polecić ten, do którego sam chodzę. Fajne chłopaki tam są, w różnych sekcjach. A wiesz, jak to osobowość rozwija? Po jakimś czasie już się nawet nie zastanawiasz, tylko jak cię ktoś zaczepia, to od razu w mordę, i z drugiej strony, i jeszcze dołożyć…
– Ale czy to nie jest zanadto elitarne? – zaniepokoił się Bobik. – W końcu nie każdego na to stać. Rozumiesz, nie chciałbym się wynosić…
– Nikt ci się nie każe wynosić! – obruszył się Dobry Kumpel. – Siedź ile chcesz, nawet przenocować możesz. Zaraz przyniosę pasztetówkę, a może czystej ci nalać?
– Dziękuję, wolałbym czerwone wytrawne, jak już – szepnął nieśmiało Bobik.
W oku Dobrego Kumpla pojawiła się jakaś chłodna, nieprzyjazna iskierka. Wprawdzie pokrętna, meandrami biegnąca, nie do końca jasna, ale jednak na tyle wyraźna, że Bobik zmieszał się, pomachał niepewnie ogonem i zrobił kilka kroków w stronę wyjścia.
– To ja już chyba pójdę – wykrztusił przepraszająco.
– No właśnie, pozdrów wszystkich – powiedział Dobry Kumpel w niezupełnym związku i zaczął polerować stojące na kominku puchary.
Zamykając drzwi Bobik pomyślał z przykrością, że w którymś momencie musiał urazić Dobrego Kumpla jakąś nieprzemyślaną, idiotyczną uwagą. Należało się w końcu domyślić, że Kumpel sam należy do elity.