Piknik z Labradorką
– Okej, szampan się chłodzi, stół nakryty, zakąski przygotowane… Po kaszankę dla Pinczera specjalnie pod Grunwald jeździłem, bo on nie uznaje nawet befsztyków, a wszelkimi fłagrasami wręcz się brzydzi, ale w końcu dostałem. Hamburgery dla buldogów też mam, będą się miały w co wgryzać. Przemowę odpowiednią już sobie napisałem, niedługą, ale wszystkim Psom powinna się spodobać, od jamnika po mastyfa. Myślisz, że wszystko jest jak trzeba?
Po tych słowach Bobik spojrzał pytająco na Labradorkę, a ona pokiwała ogonem z aprobatą i szczeknęła tak jakoś… Tak, to brzmiało jak pełne uznanie. Gdyby psy umiały pękać z dumy Bobik na pewno by to zrobił, ale wskutek wrodzonej skromności zadowolił się niby to niedbałym kłapnięciem paszczą w stronę przelatującej muchy i pokrzepiającym łykiem kałużanki.
Dzwonek telefonu nie wydawał się zwiastować niczego nieprzyjemnego. Bobik odebrał i po kilkunastu sekundach jego pysk nabrał wyrazu zdziwienia, a ogon zatrzymał się wpół ruchu. Parę razy skinął potakująco głową, a potem odłożył słuchawkę i oznajmił
– Pinczer nie przyjdzie. Nie ma ochoty spotkać Pudla, a poza tym nie jest pewien, czy kaszanka aby na pewno świeża, a on ma żołądek delikatny.
Labradorka wyglądała na dosyć zdezorientowaną. Bobik zastanowił się przez chwilę i przyznał szczerze
– Wiesz, powinienem się tym zmartwić, ale tak naprawdę wcale się nie martwię. Właściwie nigdy tego Pinczera nie lubiłem. Nawet nie chciało mi się mu wyjaśniać, że kaszankę jeszcze ciepłą wiozłem. Nie to nie, bez łaski.
Labradorka nie zdążyła jeszcze odpowiedzieć, kiedy telefon zadzwonił ponownie. Tym razem Bobik sprawiał wrażenie naprawdę zmartwionego. Szczekał gorączkowo do słuchawki, machał łapami, ale jego rozmówca najwyraźniej nie dawał się przekonać. W końcu Bobik zrezygnowanym ruchem odłożył słuchawkę i bąknął
– Pudel też nie przyjdzie. Tłumaczyłem, prosiłem, nawet zapewniłem, że Pinczera nie będzie, ale się uparł. Nie i nie. No, jakoś tak głupio bez niego, ale co mam zrobić? Przecież nie odwołam przyjęcia.
Następny telefon wprawił Bobika w popłoch. Poczuł nagle, że waży ze dwie tony i ruszenie się z miejsca jest dla niego wręcz nadpsim wysiłkiem.
– Odbierz ty – poprosił Labradorkę. – Mam jakieś złe przeczucia.
Labradorka podniosła słuchawkę, szczeknęła do niej kilka razy i popatrzyła na Bobika smętnym wzrokiem.
– Nawet nie mów! – jęknął Bobik. – Nie chcę wiedzieć, kto jeszcze.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, wpatrując się w zastawiony stół i podkulając solidarnie ogony. Nagle Bobik poderwał się, chwycił piknikowy koszyk i zaczął pakować do niego miski, zakąski i papierowe serwetki.
– Co robisz? – zainteresowała się Labradorka.
– Chrzanię to! – oświadczył Bobik i jakoś nagle poweselał. – Zrobimy sobie piknik. Sami. Zabierz kubełek z szampanem, a ja poniosę koszyk. Natura, oko błękitu, krzaczki, tupot uciekających królików, te numery. A tę cholerną kaszankę możesz dać szczurom. I tak jej nie tknę.
Idąc na pobliską łączkę Bobik z Labradorką jeszcze przez dobrą chwilę słyszeli uparte dzwonienie telefonu, ale mieli to szczerze w nosach. Piknik na własną łapę zapowiadał się wiele atrakcyjnej niż planowane przyjęcie. No i Bobik nie posiadał się z radości, że został zwolniony z obowiązku wygłaszania przemowy, która spodobałaby się wszystkim Psom.
Małgoniu, a próbowałaś dopilnować 5 zwierzaków w tym dwa gatunki w stosunku 3:2 ? 👿
Mam w Poznaniu Rodzinę, gdzie dzieci 9-cioro i Kuzyn z Kuzynką radzili sobie bardzo dobrze.Nie było konfliktów, dzieci za soba stały murem.Nie ma reguły.
Mnie się tam podobało, było biednie,ale pięknie!
**
Nie wypowiadałam się na „świąteczny” temat,żeby nie urazić entuzjastów.
Ale wczoraj przeczytałam wspomnienie pewnego działacza o którym wiem napewno,że jak tylko dorwał się do żłobu- korzystal ile mógł.Kiedy się wreszcie „pospólstwo” zorientowało, nagle wyjechał w rodzinne strony i przycichł aż do wczoraj.
ps.To co npisałam powyżej-nie dotyczy Pana Frasyniuka!
Heleno, wejdź na http://www.kongreskobiet.pl
z Londynu to tylko rzut beretem, może się „kopsniesz”? 🙂
Bobiku, nie marudź piesku, „kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu” 🙁
do stołu nakryłam, idę się przebrać
Muszę marudzić, bo leje 😎
Czytając tę informację o kongresie miałem wrażenie, że jest to nie tyle o kobietach polskich, co o kobietach w Polsce. Nie wiem, czy inni to potwierdzą, czy tylko mnie się tak zdaje.
Może to byłby jakiś pomysł, żeby podsunąć organizatorkom, że kobiety polskie występują w dużej obfitości również poza krajem i nie byłoby od rzeczy wprowadzenie na kongres, choćby bocznymi drzwiami, jakiegoś elementu wymiany doświadczeń ❓
Ale program na dobra sprawe bardzo ciekawy, choc nie koniecznie poszlabym na spotkanie z wrozka(„spotkanie z wrozka”???????, dzizaz! Chyba, ze to jakas postmodernistyczna wrozka!)
Chetnie by, sie kopsnela do Warszawy, jako obserwator, bo chcialabym poznac te rozne kobiece srodowiska. Moje ostatnie czynne zaangazowanie w jakies sprawy kobiece bylo jeszcze w czasach studenckich, kiedy uczestniczylam w demonstracji na rzecz zalegalizowania aborcji z Nowym Jorku, za przeproszeniem ja kogo. No i co? Zalegalizowali! Ale nie chce nawet pamietac ile lat temu to bylo.
Niestety terrmin dla mnie nierealistyczny, bo a pare dni pozniej jade na parodniowy urliop w zupelnie porzeciwnym kierunku.
Ale bede sledzic. Mam tez szczera nadzieje, ze p..na Golda Tencer nie bedzie mnie kompromitowac na Kongresie, nie wiem dlaczego czuje sie odpowiedzialna za antypatyczne i wulgarne babsko (ale tez czuje sie nieustannie odpowiedzialna za Braci 🙄 )
Natomiast absolutnie nie moge sie powstrzymac, jotko, aby w tym miejscu nie przypomniec mojego ukochanego wiersza naszego ukochanego Gospodarza sprzed paru miesiecy:
Strzeżcie się feministek!
One figowy listek
mogą zerwać z organów,
co wyłącznie dla panów.
Mogą w szklanym suficie
wybić dziurę stanikiem,
za gwałt zwykły jak życie
pod sąd wlec z wielkim krzykiem.
Swiętość mogą rodziny
wdeptać w bagno rozpusty
dzieciom wmówić niewinnym,
że nie wyszły z kapusty,
zabrać mężom posady,
karty, gin, portmonetki
i wygłaszać tyrady,
zamiast dziergać serwetki.
One nie spoczną aż nie
sczeźnie naród nasz wszystek?
Ja wam radzę poważnie –
strzeżcie się feministek!
Przesyłam i przesyłam to moje słońce i nic? Tu grzeje od samego rana!
Heleno, dziekuję za bardzo miłe słowa. No i się zobaczy.
vitajcie ! U mnie jako tako ale mogłoby być lepiej 🙂
ten ptaszek z reklamy okazuje się/ teraz mu się przyjrzałam/ nie ma głowy żółtej a tylko krawatkę.. kogoś podobnego dzisiaj widziałam 🙂 ale to nie ten 🙂
co foma wyniósł w tych tobołkach ?
gdybym chciała przeczytać i przesłuchać tylko to co mnie interesuje w internecie zajęło by mi to cały dzień. 🙁 jak w każdą niedzielę oglądałam o 9. oo program podróżniczy Elżbiety i Andrzeja Lisowskich . Bardzo piękny, a potem ….. politykę 🙂 Stwierdziłyśmy w liczniejszym gronie, że tylko taki / od lewa do prawa ogląd np. gazetowy daje jakie takie rozeznanie. Nie zawsze mogę sobie pozwolić na takie miłe potraktowanie niedzieli.
Jarzębino, jak to ktoś taki, to zimorodek 🙂
http://www.lukaszlukasik.pl/galeria/Ptaki_wodno_blotne/slides/Zimorodek%20(Alcedo%20atthis)_0005.jpg
A jak nie taki to nie wiem. 😀
Idę się teraz trochę poodchamiać. 😉
Na wypadek, gdyby w międzyczasie ktoś zgłodniał, zostawiam garnek rosołu do ogólnego użytku. 😀
Mój pociąg do rosołu, przyznam to publicznie,
jest rodzaju…no… Rosół działa erotycznie,
z kilku powodów. Powie wam każdy fachura
czyli kucharz: podstawą rosołu jest rura,
a wokół rury tańczy reszta ingrediencji,
jarzynowej i wszelkiej innej proweniencji.
Jak to na zmysły działa nie będę tu streszczał,
bo nie takiego trzeba by do tego wieszcza,
tylko westchnę z rozkoszy, łeb oprę na łapach
i przez chwilę powciągam w nos rosołu zapach,
żeby móc ciągnąć dalej, a niechby do jutra,
bo boska kulinarna ta jest Kamasutra.
Choć nie będę podawał szczegółów technicznych,
innych wam nie poskąpię aspektów rozlicznych:
wie to każdy zwierz, nawet tak prosty jak zebra,
że do rosołu zawsze się trzeba rozebrać,
i widok przy nim mnogich konsumenckich aktów
nie fantazji jest wcale domeną, lecz faktów,
a gdy jeszcze do tego dołączy focaccia,
orgia zmysłów przewyższa opisy Bocaccia.
Nadto rosół to ponoć jest broń przeciw grypie,
więc choć oko ciekawskie na akty zeń łypie,
bez protestu się każdy rozbiera i wcina…
Na myśl samą o wszystkim tym leci mi ślina,
więc wybaczcie, że dalszej nie będzie teorii,
tylko czystej praktyce się oddam w euforii.
Dora wspomniała o Stanisławie Markowskim . Czasami oglądam w tvp.kraków jego krótkie filmy. Faktem jest że niesamowite. To wyjątkowy twórca. Jednakowoż chcę zapytać skąd zna mój obciachowy rower . Ten film zrobił na mnie wrażenie 🙂 Pani Dora ma chyba dobę która jest 48 godzinna..
niunia:
Ja sie nie wstydze, mialem 14 lat. 🙂
Wahalem sie, czym sie zrewanzowac, cos holenderskiego albo kanadyjskiego. Rozszerze Twoja wiedze o nieznanego artyste kandyjskiego, ktory jak mglawica trwal krotko. Urodzony w Albercie, wychowany w Szwajcarii. Po karierze artystycznej zostal pastorem. Pisze ksiazki spirytualne o Bogu, w czym przypomina nieco Cliffa Richarda i Gilberta O”Sullivana.
http://www.youtube.com/watch?v=3YeBTNM–mk
@ Bobik Ty się nie starasz 🙁 to nie jest zimorodek a ktoś inny
i się Twój link nie otwiera 🙁
Bobiku 😆 😆 😆
Heleno, mnie tez zastanowily te komentarze pod wywiadem z Frasyniukiem, i ciagnac dalej moj ulubiony watek historii w wydaniu zwyklych ludzi, wydaje mi sie, ze przydaloby sie zrobic u nas cos takiego, co u w Stanach nazywa sie StoryCorps – czyli ustna wersje historii najnowszej. U nas te historie nadaje czasem Radio Publiczne, i niektore sa wprost niesamowite. A jednoczesnie daja sluchaczom ogolne przeslanie, ze wszyscy jakos uczestnicza w wydarzeniach historycznych, i je wspoltworza. Bardzo mi tego brakuje przy czytaniu polskich wspomnien o historii nanowszej. Nawet wywiad z Frasyniukiem, choc on sam jest niezwykla i piekna postacia, powtarza troche model: paru bohaterow i pasywna reszta. A przeciez w koncu nawet los Frasyniuka odmienia sie w wiezieniu w wyniku strajku, w ktorym brali udzial nie bohaterowie, ale zwykli ludzie. I to dorabianie sobie przez wielu nadmiernie bohaterskich podziemnych zyciorysow to tez jest proba wpasowania sie w schemat „albo byles bohaterem, albo to co zrobiles, na mniejsza skale – jest niewazne”. Potem nic dziwnego, ze z jednej strony mnoza sie ludzie, ktorzy chca sie dostac (poniewczasie) do grupy nielicznych najodwazniejszych, a z drugiej strony pojawia sie wielka podejrzliwosc wobec wszelkich deklaracji o tym, co sie robilo w tamtych czasach.
Tu jest link do StoryCorps w wikipedii:
http://en.wikipedia.org/wiki/StoryCorps
I jeszcze link do historii zwyklych ludzi na stronie NPR, gdzie mozna ich posluchac:
http://www.npr.org/templates/story/story.php?storyId=4516989
A tu odcinek Artura o tym, jak dzieci dowiaduja sie od doroslych o historii wlasnej rodziny (mysle, ze oprocz przymiotow serca i umyslu, i duzego wkladu rodziny, i to podejscie mialo udzial w uksztaltowaniu Basi w powaznie myslaca mloda osobe):
http://www.youtube.com/watch?v=HbweMscu1tc&feature=related
I druga czesc odcinka, gdzie niektore dzieci probuja sobie dorobic mniej zwykla, bardziej „wazna” historie rodziny (mechanizm podobny do tego, jak w Polsce) 😉
http://www.youtube.com/watch?v=X9SO0FxG8fA&feature=related
Moniko
Moja Młoda zawsze na wieczór domagala się historyjek od Mojej , na pytanie czemu o tym nie rozmawiaja na lekcjach historii , odpowiadala : bo nauczyciele nie potrafia tak opowiadać .Cóż kiedyś przy lampie naftowej opowiadalo się dzieciom historie prawdziwe , moze teraz tez trzeba wrócic do sprawdzonych wzorców 😉 choc przy innej lampie 🙂
ja już nie jem rosołu bo stałam się wegetarianką. Jak pomyślę o tych umęczonych i żądnych jakichkolwiek wrażeń kurczaków wpadajacych w histerię.. brrr i dlatego pisałam o Hiszpanii, Tam żyją tylko winem najlepiej Andaluzyjskim i do tego Flamenco . Wino sobie daruję ale pomidory … Pa, miłego dnia !! 🙂
PA
tak to jest gdy musisz pod naporem kawki i babki 😀 oddać na chwile kompa , pamietasz
http://www.youtube.com/watch?v=izQB2-Kmiic
Choc tylko Bobikowy rosol mi w glowie (szczegolnie po jego 13-zgloskowcu na ten temat) to dla moich gosci dzisiaj mam na obiad:
somosas
zupa szczawiowa z jajkiem
pstrag z grilla
mlode ziemniaki z wody
zielona salata ze szczypiorkiem
strudel z jablkiem.
Jarzebino, wciaz sie przymierzam do wegetarianizmu, ale jakos opornie mi to idzie.
Zrobil sie piekny dzien. Goscie przyjda o 5-3j. To ja w takim razie do gazetki i kawy, na slonce…
Znalazłem się w okolicy gdzie panuje srogie bezinternecie. Czasem odczytam jakąś pocztę do siebie, ale zdaje się, że moje odpowiedzi nie docierają do adresatów. Dziś pierwszy raz udało mi się dotrzeć na blog, ale czy ten mail dotrze do was, nie wiem.
Okolica przepiękna! Rano budzą mnie śpiewy ptaków i towarzyszą mi cały dzień, dosłownie dziesiątki różnych głosów, jak w jakiejś wolierze. Soczysta zieleń, nie za wysokie góry, strumienie. Ludność jakaś niepolska, bo jeszcze ani razu nie usłyszłem podstawowego słowa „kurwa”, a jednak jakoś ze sobą rozmawiają. Nawet psy jakieś takie spokojne, jakby nie wiedziały że ktoś je może ot tak, dla zabawy, kopnąć.
Tu dygresja. Jechałem kiedyś tramwajem, obok rozmawiało dwóch na oko dwudziestolatków. Jeden opiwiadał drugiemu o świetnej dziewczynie jaką poznał. „Bo, kurwa, wiesz, to nie jakaś pierdolona kurwa, ale, kurwa, super laska. Jest, kurwa, w porządku”. I tak jeszcze parę komplementów. W końcu zamilkł, zamyślił się, a po chwili powiedział: „Wiesz, kurwa, brak mi słów żeby to opisać”.
Telewizja tu okrojona jest do trzech kanałów, ale i tak nie da się słuchać, ot wybory.
Natomiast zdumiała mnie informacja w prasie, że papież pozwolił biskupom szurnąć – jeśli zechcą – dzieciatych księży, nie czekając aż sami o to poproszą, i w ten sposób uniknąć zgorszenia wśród parafian. Komentarze są, że to postęp i ruch w dobrym kierunku. No proszę, a przedtem biskup nie wiedział biedny co zrobić.
Przy śniadanku rozwinęła się dyskusja na temat katolicyzmu. Powodem była zacytowana wypowiedź wicepremiera do spraw gospodarki za rządów AWS: „Nieważne czy Polska będzie biedna, ważne żeby była katolicka”. Pan magister bronił tej tezy jako oczywistej. Oby trafił na chirurga, który powie mu to o spodziewanych wynikach jego operacji: nieważne czy operacja się uda, ale ważne żeby był pan dobrym katolikiem.
Poza tym wysoko wykształcone towarzystwo zapytywało mnie jako człowieka z Warszawy, a więc bliżej tzw. kręgów, czy pani Róża Thun jest aby na pewno Polką, bo wahają się czy można na nią głosować.
Próbowałem obejrzeć TVN24, ale w związku z wyborami (?) leciało kolejny raz sprawozdanie historyczne, gdzie pokazywano jak naród cierpiał od komunistycznej władzy, policja biła, a wszystko z muzyka pogrzebową w tle. Chyba tym razem uda się ten komunizm obalić, tak zrozumiałem przesłanie w dniu wyborów.
Co do opinii o Panu Bogu, którą ktoś tu wypowiedział, to mogę potwierdzić że ma duże poczucie humoru. Opowiadał mi ostatnio dowcip, który oglądał kiedyś w programie Benny Hilla: Faceta rąbnął piorun, ale przeżył. Pobiegł natychmiast do kościoła żeby podziękować Bogu za ocalenie. A jak myślicie, pyta Benny, kto w niego walnął tym piorunem?
Pan Bóg, opowiadając mi tę historyjkę, śmiał się jak dziecko.
Historia zwykłych ludzi j to historia codzienności. Zycie codzienne w PRL, to nie były ani strajki, ani demonstracje, ani drukowanie bibuły. I to oczywiście zasługuje na wysłuchanie i opisanie. I takie książki powstają. Wielkie zasługi dla gromadzenie takich właśnie historii zwykłych ludzi ma ośrodek KARTA, który prowadzi cały program, w ramach którego wolontariusze nagrywają tzw świadków historii. Nie bohaterów, tylko świadków. Co nie znaczy , ze perspektywa bohaterów, takich jak Frasyniuk. nie jest ważna, Gdyby nie tacy ludzie, nikt nie wie gdzie dzisiaj bylibyśmy.
I jeszcze do Heleny (z 15.21) , nie znam osobiście Gołdy Tencer, ale pamiętam wspaniałą wystawę zdjęć polskich Żydów z przed wojny i okupacji, którą organizowała kilka lat temu ( może nawet juz 10 lat temu) Wystawa zatytułowana „I ciągle widzę ich twarze” była poprzedzona ogromna kwerendą i akcja zbierania zdjęć. Zdjęcia z bardzo różnych miejsc i środowisk była bardzo staranie eksponowane i jesli to było możliwe opisane. piękna, niezwykle poruszająca wystawa. Była pokazywana w kilku polskich miastach, min w Krakowie. Mam wydany przy tej okazji album i dość często do niego wracam. Myślę , że trochę niesprawiedliwie o Gołdzie Tencer napisałaś
gorzki,mocny wywiad z Frasyniukiem przypomnial mi strach,
tak balismy sie,ja sie balem
tylko raz bylem radykalny jak pobito Rulewskieg,myslalem -teraz lub nigdy-na szczescie rozsadek przewazyl
balem sie tez w stanie wojennym,balem sie bardzo
prozaiczne
PIRS,Krasnalu odnaleziony 😀
uslyszane w tramwaju;pyszne 🙂
europejskie wybory w niemczech bez niespodzianek
jakies 42% poszlo do urn,to normalne
mieszczanski bezruch,polityka ufa sie
jarzebino,bylem tam w tej hiszpanii,oni chodza pozno spac
szkola zaczyna sie o 9
jedzenie wspaniale
ale chaotycznie i goraco bardzo,trzeba pic duzo (najlepiej
wino) 🙂
i zabijaja byki
podobno od jutra bedzie cieplej i bez deszczu,kto wie,moze
Rysiu
Moja też się bała
rozsadek to wielce potrzebna rzecz
dobrze ,że go nie zabrakło
Rulewski z naszej miescinki , pamietamy
Pirs
krasnalu gdzie Cie wywialo z naszego „lasu” , ja od dawna podejrzewałam ,że P. B. jest wyrafinowany, ale nie jest złośliwy 😉
Ktoś, kto jest wszechmocny, musi oprócz ciskania piorunami również potrafić się śmiać, ergo – P.B. NIE MOŻE nie mieć poczucia humoru. 😀
Anegdota PIRSa przypomniała mi inną anegdotkę, która krążyła po Krakowie. Daniel Mróz, znany z soczystego języka grafik „Przekroju” był kiedyś w Paryżu. Zapytany po powrocie o wrażenia tak mniej więcej opowiadał: no, wiesz, k…, idę, k…, tym, k…, bulwarem, dochodzę, k…, do tego palcu, k…, Pigalle, i ktoś mnie, k.., zaczepia. Patrzę, k…, a to kobieta lekkich obyczajów 😆
mniemam Bobiczku że taki kawał może może być śmieszny,,.. no dla kogo ? Swoja drogą to ciekawe czy znasz jakis kawał o męskiej odmianie takowego zawodu .. swoja droga to pocieszające że w ten dzień taki lużny nastrój 🙂
ja jestem niezadowolona bo jadłam po 18- tej chociaż sobie obiecałam że tego czynić nie będę 🙁 Grubnę 🙂 dalej 🙂 dobrej nocki
ech ta droga ……
a mnie bardzo rozśmieszył ten Bobikowy kawał 🙂 całkiem naprawdę
jesteś Wando lojalną przyjaciółką Bobika ,a moje zdanie jest nieważne. Jestem tylko kobietą. 🙂
e tam jarzębinko ten kawał był no taki popatrz, zapomniałam słowo, śmieszny.
Właśnie przeszukuję stare wycinki z Polityk w poszukiwaniu artykułu o zaśmieconej mowie polskiej, sprzed dobrych kilku lat i w nim świetne cytaty. Na razie jednak natknęłam się na krótki artykuł pana Piotra Adamczewskiego z 1993 roku „Wyznanai zdrajcy”a tam:
opis życia pod Pułtuskiem, dwie wojskowe formuły na ilość wody do zupy oraz obliczanie wielkości porcji ziemniaków (to pewnie ta zdrada)
oraz przygoda podpułtuskiego sąsiada profesora:
Profesor zapragnął zrobić sobie pedicure, znalazł więc w Pułtusku odpowiedni zakład, umówił się, przychodzi,
„… hoże dziewczę przystrojone w strój manikurzystki zaćwierkało: – Pan chce pedikir, nieprawdaż, czy na nogach też, nie daj Boże, bo ja tego nie robię”.
To tak jeszcze na marginesie XX lecia początki rozwoju małej przedsiębiorczości. Ciekawe czy zakład przetrwał i jak teraz obsługują klienta?
a teraz z czerwca 2004 wspomnienie o Jacku Kuroniu. Podtytuł:
„Nie ma Jacka. I już go nie będzie. Był jednym z najważniejszych i najpiękniejszych ludzi dwudziestowiecznej Polski. Kim się teraz stanie? Ikoną? Pomnikiem heroicznej przeszłości dzisiejszej elity? Świeckim świętym? Kombatancką legendą? ”
Znowu za mało śledzę, ale ciekawe kim się stał dla młodego pokolenia?
Mrożek – Wspaniały! Mam jeszcze kieszonkowe wydania Jego rysunków nabyte za studenckich czasów.
Ciekawostka: wielu rysowników-satyryków na codzień wykazuje dość mizerne poczucie humoru.Skażenie zawodowe?
Ilustrator mojej książeczki dla dzieci „Smoki”,znany rysownik-satyryk, a na codzeń mąż mojej koleżanki z roku, jakby”siostry” bo mamy identyczną datę urodzenia, to samo miejsce i godzinę-Z.J.w towarzystwie uchodzi za najmniej lotnego faceta w pojmowaniu dowcipów. 😉
Nawiązując do Jacka Kuronia- Wando TX, muszę powiedziec,że o ile uroczystość , zgromadzeni pod Jego domem przyjaciele i symaptycy zrobiła na mnie sympatyczne wrażenie, to z niesmakiem przyjęłam zagrywająca „Sto lat ” nieboszczykowi na akordeonie panią. 😡
**
Co mi przypomniało pewnego znajomego, bardzo zawsze zajętego własnymi myślami.
Zapytał mnie:-Co słychać?
Ze smutkiem powiadam, a wiesz- umarła Hania. 😡
Na co on:Czy ona zwariowała?:evil:
Ja to sto lat odebrałam – hm tylko to umiemy zaśpiewać;
WandoTX, jeszcze umiemy względnie dobrze zaśpiewać „Góralu”,ale hymnu narodowego już wcale.
Zawsze zazdrościłam Francuzom i Włochom,ale to muzykalne Narody, oni zebrani w przypadkowej grupie pięknie zaśpiewają.
A nasz Naród- beczy!
Niezależnie od tego, czy śpiewa hymn,czy w kościele, czy na weselu 😡
Bardzo żałuję, że nie widziałam wystawy „Ciągle widzę ich twarze”. Dość niedawno była audycja na ten temat w radiowej jedynce. Te zdjęcia zostały dodane do strony „Kadysz dla nieobecnych”
http://www.kadysz.pl/index.php?miId=2&lang=pl
Doczytałem wieczorne komentarze i chciałem podopisywać, ale coś mi się, mimo dziecinnej pory, dziwnie ziewać zaczęło. Czyżby kultura tak na mnie działała? 😉 Bo dokulturalniałem się na koncercie organowym, ale przez pierwsze dwie godziny po jeszcze wszystko było OK. A teraz mnie morzyć zaczyna. 😯
Chyba skorzystam z metody „co masz zrobić dziś, zrób jutro.” 😀
Ja po pierwsze stanę również w obronie Gołdy Tencer. Jest jaka jest, jej styl może się podobać lub nie, ale zrobiła dużo ważnych rzeczy i jest w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem, więc resztę mogę jej wybaczyć. Poza tym to lat”wciąż podziwiam, że tak schorowana osoba ma tyle energii, żeby robić to, co robi (najnowsze dzieło to wciąż rozrastający się festiwal Warszawa Singera; w jego ramach są rzeczy różnej jakości, ale w końcu jest on dla ludzi, niekoniecznie dla samych koneserów).
Po drugie, stanę też w obronie Maniuchy Bikont („pani” lat dwadzieścia parę), która pod oknem Kuronia akompaniowała na akordeonie „Sto lat”, a wcześniej śpiewała z kolegami pieśni ludowe (jest bywalczynią Letniej Szkoły Muzyki Tradycyjnej). Ja to „Sto lat” odebrałam jako: Jacek wciąż żyje, niech żyje nam! I na pewno było to szczere.
Na pewno było Doro szczere, ale jak się zbierzemy jako grupa to oprócz sto lat, potrafimy coś jeszcze? I pomyśleć, że kiedys jedno z naszych tutejszych dzieci miało w szkolnym radio powiedzieć coś o swoim kraju. I powiedziało:
Polacy zbierają się przy ogniskach i śpiewają! 🙂
Niuniu, kaczuszki są, nadal siedem. Zaczynają im ciemnieć ogonki, chociaż całe są nadal jak kogiel-mogiel. Ciałka się im wydłużyły i już nie chowają się panicznie pod skrzydla pani matki. Rodziny strzegą dwa kaczory. Początkowo sąsiad twierdził, że kaczory atakują maleństwa, ale nasze obserwacje nie potwierdzają obaw. Cała gromadka zachowuje się spokojnie. Dziś dwoje dziec karmiło je okruszkami i żałowałam naprawdę, że nie wzięłam aparatu.
A tu dziś bluejay wydłubuje suche trawki i mchy z donicy kwiatowej:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Bluejay?authkey=Gv1sRgCM_h9Iekss2bqgE#slideshow/5344767188416642722
dobry!!!!!!!!!!
zimno,zimno lecz slonecznie
niuni z kredensu przysmaki,kubek parujacej herbaty
brykamy w swiat 😀
do parlamentu wchodzi coraz wiecej „dziwnych” partii
ciekawie dlaczego?
Babko,Tereso;chyba w „polityka” byl kiedys rysowany Mrozek:
pan,dziecko w tle kolejka pos sklepem z szyldem „sery”
Tato,pyta chlopiec,czy to wlasnie jest nihilizm(z pamieci)
wtedy smieszne,co powie dzisiaj wegeterianska
morelkowogruszkowojarzebina?
brykam do SWIATA
🙂 😀
Piękny ptaszek Wando. Prawdziwy blue. 🙂
Mnie wczoraj tez bardzo zdziwiła opinia Heleny. Pobudziła do refleksji. Nie jestem z Warszawy, nigdy nie miałam żadnej styczności z tą panią i nie jestem Żydówką. Mimo to, wydaje mi się, że Gołda Tencer wykonuje ogrom roboty propagatorsko- edukacyjnej. Dzieki niej wiele lat temu, jako bardzo młoda dziewczyna dowiedziałam się, że w Polsce sa jeszcze ŻYdzi i że maja bardzo ciekawa kulturę i wiele do opowiedzenia. Tak to bywa, że rzeczy oczywiste ludzie młodzi czasem muszą „odkryć”. Choćby z tego powodu (jej otwartego udzielania się i edukowania ) żywię do niej wielki szacunek. Jeśli w gronie znajomych potrafi być wulgarna…. no cóż, w sumie wiele jest takich osób. Ku mojej rozpaczy jakoś wulgarność powszednieje.
Myślę, że wiele osób ma tak jak ja- hasło Żydzi w Polsce dziś- G. Tencer, M. Edelman to pierwsze skojarzenia. Potem trzeba sie mocno zastanawiać. Dla mnie ta kobieta jest takim łącznikiem miedzy czasem minionym, a obecną polską rzeczywistością. Dzięki choćby festiwalowi, o którym wspomniała Dora, czy działalności Teatru Żydowskiego.
Dopiero w tej chwili udalo mi sie zreperowac mysz i moglam dorwac sie do koszyczka. Cala noc ogladalam obsluge wyborow, zapadajac od czasu do czasu w lekka drzemke, z ktprej sie zrywalam, aby nie przegapic.
Tu wszyscy komentatorzy skupiaja sie na tych kilku kandydatach skrajnej prawicowej Brytyjskiej Partii Narodowej (BNP), zadajac sobie pytanie i jak to sie stalo, ze wielu ludzi odbierajac swe glowy Partii Pracy, zaglosowalo na marginesowa partie, ktora jak dotad specjalnie na salonach sie nie pokazywala, bo jej nie wpuszczano. Przewazajaca szkola myslenia jest taka w trudnych czasach kryzysowych ludzie wybieraja sobie z BNP jeden aspekt jej programu – ten antyimigracyjny i naplyw POlakow na Wyspy jest czesto wspominany, bo nie tylko odbieraja miejscowym stanowiska wymagajace wysokich kwalifikacji, ale wielu ludzi denerwuje sie, ze tutejsze sluzby publiczne – szkolnictwo, sluzba zdrowia, socjal sa absolutnie nie przygotowane do tego by radzic sobie z takim naplywem cudzoziemcow. Mowiono, ze w niektorych szkolach czy klasach wiekszosc uczniow stanowia dzieci cudzoziemcow, zle mowiace po angielski opzniajacych nauczanie innych dzieci. Przy okazji ktos ( chyba nadzwyczaj liberalna Polly Toynbee z Guardiuana) wspomnial, ze Polacy, ktorzy tyle pomocy dostaja od Unii, nie uwazaja za stosowne udac sie na wybory i frekwencja w Polsce szacowana bodaj na 29% to stanowczpo za malo i podwaza legitimacje calej Unii, skoro ludzie nie chca isc na wybory. Wielka to wzbudza zlosc.
Relato refero.
Zalamywano tez rece nad frekwencja w Wlk. Brytanii – 42%.
Za malo! Najnizsza ponioc frekwencja w wyborach.
Dzis wszyscy czekaja jak sie zachowa rzad, a raczej poslowie z ramienia Partii Pracy – czy beda sie teraz domagac wymiany premiera. Uwaza sie, ze wielu tego chce, ale z inicjatywami wysadzenia Browna z siodla chcialo poczejkac do poniedzialku, kiedy znane beda rozmiary katastrofalnej porazki partii rzadzacej.
OK. POwiedzialam za ostro o Goldzie, wiem ze zrobila sporo rzeczy pozytecznych i jest bardzio zaangazowana, ale tez zrobila kilka rzeczy mnie osobiscie irytujacych i zenujacych. Ale wycofuje sie z ostrych slow. Nie powinnam byla sie dac poniesc. Sorry, Goldele. Wiecej nie bede. 😳
Wiersz Bobislawa o rosole, rozkoszny. Mam nadzieje, ze Pies wyda kiedys ksiazke kucharska i wlaczy don wszystkie wiersze kulinarne.
Wczoraj poszlam do sklepu i kupilam sobie jeszcze jedna pare butow, bardzo sa one piekne, baletki z „brylantowymi ” klamrami z przodu,. Moglabym w nich isc na Bal do Ksiecia, w chrakterze Kopciuszka. 😆
Ale baletki kupuje bez wikeszych wyrzutow sumienia odkad uslyszalam cytat z Coco Chanel, ktora powiedziala, ze jak wa w szafie cztery pary baletek, to jest przygotowana absolutnie na kazda ewentualnosc w zyciu 😆
A moje trzy pozostale juz sa dosc zlachane. 😆
Dzień dobry 🙂 Co mi ze słońca, jak dalej ziąb taki, że nosa się nie ma ochoty wychylić i nieszczęsną kozę nadal trzeba eksploatować? 👿
Od tego zimna mam nastrój w sam raz na zostanie nihilistą. Chyba się ustawię pod lodówką z transparentem „Chcę sera!” 😎
A baletki to są takie całkiem bez obcasów? To mojej mamy chyba nie da się na to namówić. Czyli nawet z bycia psem Kopciuszka i zamieszkania na końcu w pałacu nici. 🙁
Mam tylko dwie pary baletek 🙁 , a po za tym mieszkam w Krakowie ( patrz wyniki wyborów w naszym okręgu) 🙁
Co robić????
Może jakaś plaża na Seszelach? Wyniku wyborów wprawdzie to nie zmieni, ale klimat lepszy niż w Krakowie, no i można się obejść całkiem bez obuwia. 😎
Zaczerwienić się można przez moment, o tak: 😳
zono.co robic!!!!!!!
usmiac sie,ON pojedzie do Brukseli!!!
reszta kraju
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/3292000,80708,6697922.html?back=/Wiadomosci/1,80708,6697938,mapa_poparcia_dla_po_i_pis_w_calym_kraju.html
Pomysł z Seszelami sie podoba! Uśmiecham się!
Zeenie : 😳
znam wielu holendrow,niesamowicie cieplo wyluzowani ludzie
a tu(Cubalibre podal )4 z 25 holederskich mandatow dla PW
co myslec?
Rysiu, ja bym chyba pomyślał, że wyluzowanie w sferze obyczajowej niekoniecznie musi się przekładać na poglądy polityczne. Poza tym być może w Holandii protestancki etos pracy i codziennego mycia okien, połączony z obyczajowym luzem jakoś szczególnie źle łączy się z obyczajowym rygoryzmem, a za to luźniejszym podejściem do pracy i mrówczego bogacenia się wielu imigrantów? No i wielkość kraju też tu chyba odgrywa rolę – w małych krajach różne zjawiska potrafią się bardziej kondensować i w końcu robi się puszka z Pandorą. 🙄
Rysiu
dzieki za pomoc , zaspałam 😳
Żono
Moja nie ma żadnych baletek i do tego z naszego woj. spadochroniarz Rysiu Czarnecki kandydował , ale ona za nic w świecie się nie bedzie wstydzić ❗ ❗
Z tego, co zauważyłem, to nie był Pan Dora tylko Pani Dora…
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/ArsAntiqua20072008#5290017904545852994
Tutaj pan pokryty puszkiem z Panią Dorą…
To ja mam zdecydowanie więcej puszku, ale przez skromność 😳 swojego zdjęcia z Panią Dorą nie będę wstawiał. 😀
To oczywiste, że wstawiony Bobik z ogromną ilością puszku wyglądałby nieskromnie 😉
Gdy Pani Dora puszkę otwiera
w oczekiwaniu aż świat zamiera,
bo w puszce może być, moi złoci,
kto wie… Lech? 😯 Tyskie? 😯 Albo Okocim? 😯
A Panidora na tym zdjeciu no, wypisz-wymaluj Czeszyrski Kot 😈 .
tak,Bobiku,blizsza cialu koszula
cos w tym jest co piszesz o Pandorze!
niuniu,zawsze chetnie 😀
a pan RYSZARD Czarnecki zawsze wyladuje na czterech
on byl o ile sie nie myle w 100 partiach(albo i 200!)
O tu ob. Czeszyrski zostakl opisany i odspiewany:
http://www.kulichki.com/vv/pesni/proshu-zapomnit-mnogix-kto.html
Chciałeś dać do zrozumienia, Mordechaju, że w tej puszce jednak Okocim? 😀
Ale fakt, że na muzycznym ostatnio dość często uśmiech bez Kierowniczki. 😉
Cziem szyrie rot, tiem czeszyrie kot… 😆
Ale poza tym wszystko do Pani Kierowniczki pasuje. Że otzywczywaja są nawet dowody na piśmie. 🙂
Jak nic Okocim!
Rysiu, właściwie należy się dziwić, że tempo zakładania partii za niektórymi politykami nadąża. 😉
Nie mam ci ja
butów zdobionych
w brylanty,
Nie jadam kawioru,
Z puszki, wielką łygą
A wołowe kości
Po sprawiedliwości
Dzielę z naszą „Frygą” 😉
Heleno, szkoda, że nie kopsniesz się na kongres 🙁 życzę udanych wakacji 🙂 spotkanie z wróżką to … no własnie nie wiem co … choc zdziwiłabyś się ile tak zwanych światłych osób korzysta z tego rodzaju usług !!! jedna z moich znajomych z tego żyje i mam informacje z pierwszej ręki, niestety. 🙁
Ja również dołączm do chóru obrońców GT. Nie znam jej osobiście, ale podziwiam za odwagę zycia – bardzo wazna i niedoceniana cecha, w przeciwieństwie do mocno przereklamowanego bólu istnienia i za nieprawdopodobny wprost apetytu na życie, mniam !!!. Ona sprawia, że rośnie poziom mojego filosemityzmu 🙂
Heleno, a cóż to niby znaczy, że GT może Ci przynieść/nieprzynieść wstyd??? Każdy dorosły człowiek może przynieść/nieprzynieść wstyd tylko i wyłącznie sobie kochana!!! Czuj się skarcona 🙂
A teraz się nieco nad sobą poużalam i poproszę o wsparcie:
przede mną góra pracy a to jest niesprawiedliwe bo dzisiaj mamy 40. rocznicę slubu 🙂 I co z tego, że wczoraj celebrowaliśmy, dzisiaj też nie chce mi się pracować, dusza wyje do wywczasów, auuu!!! 🙁
Richard Henry Czarnecki
Świat był ujrzał w Londynie
Liczne zajmował partyjne ławeczki
Widać, że chłopak nie zginie?
I choć on born nie urodzon
To polski do szpiku kości
Wszystkim już chyba partyjnym wodzom
Mawiał: do usług waszmości?
Nie masz już w Polsce partyi
Która nie znałaby Ryśka
Bo tęgi łeb i na giętkiej szyi
Trza mieć by brać udział w zyskach?
jotka,wspieramy ja i moje wypasione slonecznie 🙂
zeen, 🙂 😀 🙂 😀
O, jak już jotka smęci, to chyba jest niedobrze. 😉 Trzeba szybko udzielić wsparcia. 😎
Do wywczasów dusza wyje,
gdy ma pracy wiele.
Ach, jak chętnie by się wyje-
chało na Seszele!
Ach, jak chętnie by się poje-
chało gdzieś w Bieszczady,
a tu trzeba ćmoje -boje
znosić i przesiady-
wać w papierach, mailach licznych,
bez grama wybiegu.
Wszak od tego biologiczny
zegar się rozregu-
lować może, zgrzytnąć, stanąć
i więcej nie ruszyć…
Z tą robotą rozbabraną
życie jest do duszy! 👿
Jotka, TEORETYCZNIE to tez jestem taka madra, ze kazdy tylko za siebie sie wstydzi. Ale TRZEWIA, mowia cos zgola innego 🙄 😆 I na trzewia nie ma rady bez wiekloletniej i drogiej terapii… Poczulam sie skarcona juz przez Malgosie i Dore, wiec moge dolozyc jeszcze Ciebie. Ale juz przeprosilam. Bede sie wstydzic odtad po cichutku, bez fajerwerkow…. 🙄 Jak dlugo wszyscy wiedza, ze sie zdecydowanie odcinam od GT 😈 I zeby GT mnie na kolanach blagala abym wlozyla zolta opaske przed Pomnikiem Getta, albo do skladania kwiatkow na Dworcu Gdanskim, to sie nie dam wrobic. 👿
Odczepcie sie ode mnie z ta wasza GT! 🙄
Heleno, z trzewiami się nie dyskutuje, one maja zawsze racje, należy ich bezwględnie słuchać 🙂 chrzanić poprawność, nawet wobec Małgosi, Dory i mnie oraz całego świata i okolic 🙂 odczepiam się natychmiast 🙂 co nie zmienia faktu, że to dzisiaj jest MÓJ dzień do smędzenia 🙁
zeen 😆 😆 😆
Najlepsza, najzwięźlejsza biografia, jaką czytałam! 🙂
A dziękuję 🙂
Tytułem eksperymentu wrzuciłem panu Richard’owi na blog 😉
Tam jeszcze pod starym nickiem, bo było trzeba się zalogować.
😆
Rysio i Zbysio, równe chłopaki,
gdy ich krajowe znudziły draki,
po szerszych chcieli popływać wodach
(w kręgach niektórych świeża to moda),
więc, mimo lekkiej na szerszość fobii,
spytali kumpli jak to się robi.
A kumple radzą: prosta to sprawa,
trza mieć gadane, to jest podstawa,
Dużo obiecać (potem nic nie dać),
bo obiecanki dają się sprzedać,
a do zakupów nasz lud jest skory,
nawet jak one zwą się wybory.
Rysio i Zbysio, nie w ciemię bici,
po wszystkich kątach posłali wici,
że już na miejscu nie chcą brać batów
i by ich wpisać na kandydatów
do parlamentu, któremu chodzi
o to, by biednej Polsce zaszkodzić,
bo na szkodzeniu, od Tatr do Gniezna,
nikt od nich przecież lepiej się nie zna.
Już na zakupy ciemny lud wyszedł –
obywatele! Dajcie po dysze,
lub po tysiącu waszych głosików!
One potrzebne nam do wyników.
Kto żyw, kto z nami, kto dosyć durny,
niech na wyprzódki bieży do urny!
My z was, my swoi, myśmy kość z kości,
więc nas wygodnie trzeba umościć.
Oddane głosy. I widać snadnie,
że kto swój chłopak, ten nie przepadnie,
bo jest w narodzie taka potrzeba,
żeby tych obcych wcale się nie bać,
żeby pokazać takim owakim,
gdzie tak naprawdę zimują raki.
Więc by nie zawieść, by nie dać tyłka,
by nie rzekł o nich nikt „to pomyłka!”,
Rysio ze Zbysiem, nie myśląc wiele,
szable chwytają w dłoń: na Brukselę!
Dać do wiwatu tej tam Europie!
Jak nie my – kto jej zdrowo dokopie?
A ty podziwiaj tylko, narodzie –
mądry to sobie będziesz po szkodzie. 🙄
Jotko- Wszystkiego Najlepszego tak wytrwałemu stadłu.
Miejcie się jaknajlepiej, a udanego urlopu też życzę!! 🙂
**
Odczep się rzepie, własnie,że się nie odczepię !
Mogłabym więcej napisać,ale się zmitygowałam i doszłam do wniosku,że i tak to na nic!!
Wstrząsający zbiór Pani GT i z pełnym szacunkiem dla Niej!
Jak i dla Rodaków polskiego pochodzenia, którzy ciepło wspominając swoich dawnych sąsiadów ocalali i udostępniali te zdjecia !!
Odnalazłam na nich również miejsca, gdzi blisko bylo do mojej Babci:Jędrzejów, Pinczów i kolejny raz doznałam wstrząsu!!
To byli inni ludzie, nie tacy, jak dzisiaj, a szanse przeżycia mieli znikome.I jeśli nawet ktoś się wstydzi Ich biedy, Ich lęków,czy tylko Ich tradycyjnego wyglądu- Wystawa i zbiór ocaliły Ich od zapomnienia i dały śwadectwo dobre moim zdaniem o TAMTYCH Polakach-sąsiadach.
Zadumałam się kolejny raz nad tą bolesną ikoną.Dzięki Małogosiu za ten link.
I po raz pierwszy nie żałuję mojego nicka.. ” z Gdyni ” o ile wiem od mojego Taty, który to miasto budował, jak i daleki krewny Moniki– w Gdyni getta nie było!! 😡
Oooo, Bobik! 😆 😆 😆 😆
A szczegolnie mi sie spodobalo: „mimo lekkiej na szerszość fobii” 😆
Za tę czterdziestkę to my tu jeszcze wieczorem wypijemy! Niech sobie jotkostwo nie myśli, że im ujdzie na sucho! 😆
Heleno, taki mi się stary kawał przypomniał. 🙂 Przychodzi góral do kościoła i Panu Bogu wyrzuty zaczyna robić: jak to, Panie Boże, to ja się tak staram, do kościoła chodzę, na tacę daję, wódki nie piję, żony nie biję, a tyś mi chałupę spalił, owieczki zarazą wytłukł i Jaśkowi od Wawrytków w Hameryce zarobić dałeś…
Na to kościół drży w posadach, niebiosa się rozwierają i odzywa się grzmiący głos Pana Boga: ja wiem, Jędruś, że ty porządny chłop jesteś, do kościoła chodzisz, na tacę dajesz, wódki nie pijesz, żony nie bijesz, ale ja cię jakoś, kurde, nie lubię. 😆
No proszę, jedzie sobie człowiek pociągiem i nawet nie wie, że Kotem Czeszyrskim został…
To ja Wam po czeszyrsku 😉 😀
zeen, daj cynk, czy Richard Twoje cudo wpuścił. 😉
Niby sam mógłbym popatrywać, ale do niego na blog tak strasznie daleko, a ja mam krótkie nóżki… 🙄
Żeby Ci się podlizać już nawet na początku zdania z małej napisałem. 😆
Bobiku, dowcip stale aktualny, sztandarowy dowcip moich studenckich czasów.
I przypomniał mi się z tej serii (równiweż na czasie w związku z wyborami do EP, Panem Rysiem Cz.kolejny:
Gazda się sam chce do partii zapisać, więc w Komitecie pytają o nagły powód.
-A bo wicie, jak wczoraj w stodole moją dziouchę zdybałem z Jaskiem pijanica,alem nic nie rzekł,choć wstyd!
-Ale ja wczoraj zdybałem moją starą z jakimsi turystom w moim łożu, tom sobie przyrzekł:
_Poczekajta k….!Jo wom tyż wstydu narobie!!
http://ryszardczarnecki.blog.onet.pl/Sukces-druzyny,2,ID379928448,n
Pani Kierowniczko, po Czeszyrsku to powinien być komentarz bez uśmiechu, a w następnym poście uśmiech bez komentarza. 😀
😀
zeen, ale tam się nie da przeczytać komentarzy w całości bez logowania. 🙁 A komu się będzie chciało logować u Czarneckiego…
Moja modlitwa:
Panie Boże spraw zeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce 🙂
aauuu!!!
Jotko, a może spróbuj, żeby Ci się chciało od niechcenia. 😆
Jak!!!??? Zawaliłam już wszystkie terminy oddania rozdziału do zbiorowej książki 🙁 mój mózg przypomina wyschłą studnię 🙁 aauuu!!! pomocy !!!
Wyszłam na chwilę i nieco się pocieszyłam studiując protokół wywieszony na drzwiach mojej komisji wyborczej. Frekwencja 50 %, zdecydowana wygrana PO, Libertas głosów 4, na ponad 500 oddanych. Przynajmniej sąsiedzi porządni!
Na moim osiedlu jest zwykle podobnie 😀
Podobno, przynajmniej tu w Stanach, panuje coraz wiekszy trend do tego, zeby mieszkac wsrod osob o mniej wiecej podobnym nastawieniu do polityki. I mysle, ze tak naprawde to zjawisko wystepuje w jakims stopniu wszedzie, moze wlasnie dlatego, zeby sie nie musiec zastanawiac, czy „sasiedzi porzadni”, jak napisala Zona. Musze sie przyznac, ze i ja w jakis sposob, moze troche nieswiadomie (w koncu nieswiadomie myslimy bardziej niz swiadomie) na pewno kierowalam sie tym przy wlasciwie kazdej decyzji zakupu czy wynajecia miejsca zamieszkania…
Jotko – gratulacje! Jak chcesz swietowac narzekaniem, to tez dobrze. Ustalonych raz i sprawdzonych rytualow nie nalezy lekkomyslnie naruszac. 😆
Aaa, Bobiku, znalam ten dowcip w nieco innej, „inteligenckiej” wersji, opowiedzianej mi kiedys w Nowym Jorku przez Pana Konwickiego (jego corka Marysia mieszkala u mnie przez rok czy dwa) Byla to to wersja z Hiobem, i po kazdym nieszczesciu Hiob padal na kolana i mowil: Dzieki Ci, Panie, ze mnie tak doswiadczasz. Az w koncu zakrzyczal: Dzieki Ci, Panie, ze mnie tak doswiadczasz, ale powiedz za co Ty mnie tak doswiadczasz? I ozwal sie Glos z Niebios: Bo cie, ch..u, nie lubie.
Pan TK bardzo to z uczuciem opowiadal.
Czterdziestke jotkostwa tez jestem gotowa opijac – campari z ginem i soda.
Prawdę mówiąc, mnie się dziś też nieszczególnie chce i dlatego zamiast wsadzić nos w papiery, układam wierszyki. Ale mogę się przynajmniej usprawiedliwić, że to na chwałę blożą. 😆
W każdym razie dobrze jotkę rozumiem i gotów jestem dalej wspierać: 😎
Gdyby mi się coś chciało dziś
i napęd gdybym miał,
to na genialną wpadłbym myśl,
a nie wyłącznie w szał.
Na Blanc bym się wydrapał Mont,
odwiedził Moulin Rouge,
lub w Awinionie jakiś pont
obtańczył wszerz i wzdłuż.
Lub do New Yorku udał się
na maratoński bieg,
bo po tym biegu, każdy wie,
smakuje lepiej snack.
Albo gdzieś w Tijuana Brass
bym poczuł dziki jazz
i bym zamawiał raz po raz
cervezas dos o tres.
A gdyby się już skrajny mi
odstawić chciało show,
to bym przy biurku usiadł i
się do roboty wziął. 😀
Bobik 13:37
ha!
Bobik 13:37
😀
Bobiku,czy bylo to dobrze w Pani Kierowniczki
Czeszyrskim?
Heleno:
http://www.sueddeutsche.de/app/flash/politik/europawahl/
Heleno:
Labour 15,7%
On poleci mimo ze trzyma sie recami
w polsce dosc nikla frekfencja,ale wszystkie dziwne,skrajne
kanapowe partyjki wyciete:chwala
Swietna ta mapa interaktywana, Rysiu, swietna, Dzieki!
Hura!!! coś drgło, dwie a może trzy całkiem szare, maleńkie zaczynają się, niemrawo, bo niemrawo, ale ruszać 🙂 to na pewno dzięki Waszemu wsparciu 🙂 dzięki!!!
Mniam, lubię camparii!!! poćwiczę jeszcze trochę te małe, szare i też pójdę na campari do kumpeli 🙂 ślubny idzie coś, czy kogoś wybierać w jakichś lokalnych stowarzyszeniach przedsiębiorców, słoneczko zaświeciło 🙂 świat znowu jakby wypiękniał 🙂
Rysiu, czeszyrskość tym razem była prawidlowa. 😀
Mapka rzeczywiście znakomita. A kiedy na nią klikałem rzuciło mi się w oczy, że partie w krajach byłego bloku wschodniego mają wiele częściej jakieś wypindrzone nazwy. Ale chyba jednak Recht und Gerechtigkeit zdecydowanie wygrywa w tej konkurencji. 😉
Rysiu, bardzo ciekawe. 🙂
A tu o wloskim stylu polityki, ktory mnie ostatnio coraz bardziej zastanawia, w NYT:
http://www.nytimes.com/2009/06/07/weekinreview/07donadio.html?_r=1
„Pytania zadaja wrogowie” i „feudalny model myslenia” – tak podsumowuje to dziennikarz z New York Timesa.
Pamietam, jak moi angielscy przyjaciele wszystko zalatwiali przez znajomosci w malym wloskim miasteczku, w ktorym sie 15 lat temu osiedlili – wiec wlasciwie wszystko sie zgadza. Zreszta podobnie zalatwia sie sprawy w malych austriackich miasteczkach. Ciekawe, jak to wszystko naprawde rozsadnie zintegrowac…
Campari dostaje 100% mojego poparcia! Możemy się umówić, że dziś, powiedzmy, o 22.00 będę stał za barem i nalewał wszystkim. 😎
Tym małym, szarym od jotki mogę nalać od razu, żeby się jeszcze bardziej ożywiły. 😉
campari jak najbardziej, ale ja proszę z sokiem pomarańczowym i z lodem!
Bobicku, jo i te kiełbaski, i tego hot-doga z ogromnom przyjemnościom! Ale i kasanka spod Grunwaldu nie moze sie zmarnować. A jeśli mos jakomsi nawet spod Troi – to tyz zjem!
Pozdrowienia dlo kumpla! 😀
Nie wiem jak wyglada kaszanka spod Troi, ale pamietam jakies kaszanki ogladane w Pompei i ostrzegam Owczareczku , ze mozna polamac zeby. A moze byla to tylko ciabatta, nazywana na Kaszubach „chlebem slowianskim” ❓
Bobiku, moje małe szare wołają: Yes! Yes! Yes! 🙂
owczarku, Sokrates własnie poluje na ryby w naszym oczku wodnym w ogrodzie, może Ci coś odpali zamiast tej zjełczałej kaszany 🙂 co bys sie psestoł ji cepioć kieby rzep, nie powim cego :0
Wspomnieliście Holandię. Nie każdy wie, że w czasie wojny Holandia znacznie ucierpiała. Po wojnie było im ciężko i moja przyjaciółka holenderska opowiadała mi że za pracę otrzymywali piątą część pensji.
Zapytałem kiedyś moich holenderskich przyjaciół, jak to się stało że Holendrzy doszli do takiego dobrobytu. Plan Marshalla? Resztki po koloniach? To też, wyjaśnił mi Holender. Ale jeszcze coś. I opowiedział mi taką historyjkę.
Otóż zaraz po wojnie było nam ciężko, płacili mało. I wtedy zgłosił się do kopania rowów pewien człowiek. Uczciwie poinformowano go, jak mało moga mu płacić. Tym się nie przejął. wziął łopatę, obejrzał, i zapytał czy nie mają większej. Nie mieli. No to postarajcie się, powiedział i zabrał się do roboty. Okazało się że pracuje wspaniale, kopie za trzech, i to nie godzinę-dwie, ale cały dzień, cały tydzień, miesiąc. Słuchaj, mówią mu, pracujesz świetnie, ale my nie możemy ci więcej płacić. W porządku, mówi gość, ale postarajcie się o większą łopatę. Po kilku miesiącach takiej pracy zdecydowali go nagrodzić, ale jak? Akurat wypadała 75 rocznica powstania firmy, więc postanowili przy tej okazji wręczyć mu złoty zegarek. Tak też zrobili. Facet obejrzał zegarek i mruknął: Na coś takiego to forsę mają, a większej łopaty nie mogę się doprosić.
Babki pamiętnik pt. Szewski poniedziałek”
1.Rano świeciło słońce, „Fryga nie uciekła.
*
2.Siostra zjadła obiad przed pójściem do pracy, zupa bananowa wg.jotki, powiedziała_ohyda, napewno odchoruję” i dolała sobie sama dokładkę.Dla mnie zabrakło! :mrgreen:, 😯
**
3.Po południu lało, jak z cebra”Fryga”uciekła z „Mojrą”p.Franka.Wrócily mokre po godzinie z kleszczami przy uszach.
👿
W tym czasie my z „Emi” stałyśmy pod drzewami w ulewnym deszczu.Potem w domu było długie”wycierku”
***
Napisałam na GG do Malgosi i proszę,żeby odebrała.
****
Podobno Viletta Villas miała 200 psów i dwa razy więcej kotów, zaczynam popadać w kompleks nieudacznika,nie radzę sobie z jednym psem i trzema kotami(„”Emi „jest z tych oskarżeń wyłączona).
****
Postanowiłam się wyprowadzić byle gdzie i daję anons:
„Oddam użwaną babkę z jednym psem w dobre ręce.Stan średni.
Lekko uszkodzona jedna noga i palec wskazujący na zastrzał.Do wykorzystania ewentualna renta”
Trzypokojowe mieszkanie ,II p. z balkonem zamieszkałe przez psa i trzy koty do wzięcia.” 😡
Babko, Violetta Villas to dopiero sobie nie radziła…
Babko, to u Ciebie tez zatrzesienie kleszczy? U nas ich jest zdecydowanie za wiele, wiec myslalam, ze w zwiazku z tym jest ich mniej gdzie indziej. 😉 W kazdym razie na pewno nie masz trujacego bluszczu…
Babko, to ja się podłączę – co prawda nikt mi nie wyjadł zupy a i pies nie ucieka, za to zalany (lekko na szczęście) jeden z pokoików bo rurce od klimatyzacji zechciało się pęknąć właśnie kiedy się zaczynają upały no i zmywarka do naczyń, która od początku była jakaś pechowa bo i przez nią jeden z pokoi zalany i warczy jak oszalała choć miała być cicha dziś została wyceniona do naprawy na 3/4 ceny nowej. No to trochę poczekamy i rozejrzymy się za jakimś lepszym modelem.
To miało być na pocieszenie Babki, że niby jak inni też to samemu trochę lżej? Tyle, że Frygę można pogłaskać i ma taką dobrą mordkę a zmywarkę?
Kleszczy nie ma za to są duże ryby w małych stawikach – takie duże na pół metra. Są też i mniejsze, kolorowe, niebieskawe z czerwonawą linią na grzbiecie, prawie jak w akwarium, bo z jakiegoś powodu nieznanego woda przejrzysta w ostatnich dniach. No i żółwie, teraz kiedy widać dno widać też różne żółwie, jedne mają okrągłe skorupy porośnięte od małego zielonymi wodorostami, te drugie są płaskie, skorupy zaś mają całkiem błyszczące, jakby nie w tej samej wodzie mieszkaly. A może są porządniejsze i codziennie dokonują nabłyszczania „karoserii”?
Babko, a czy przynajmniej zupa Ci smakowała? zaraz sprawdzę swoje bydlątka na okoliczność kleszczy 🙂
Wando, mnie jakos nigdy nie jest lzej od tego, ze inni tez, wiec po prostu wspolczuje zalania, zwlaszcza ze sama pare razy mialam takie przygody, i wiem, ze to wyjatkowo nieprzyjemne. A przy okazji, zdradz co to byl za model cichej zmywarki, bo wlasnie podejmuje decyzje w sprawie remontu kuchni, i byc moze uratujesz mnie przed powaznym bledem. Choc oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze lemons zdarzaje sie kazdej, nawet najbardziej renomowanej firmie…
PIRS:
Dlaczego Holendrzy doszli do dobrobytu? Glowna przyczyna bylo to, ze stanowili od poczatku zalazek tego, co nosi nazwe UE. Ten kraj lezy w srodku Europy, jest jej centrum handlowym (port- Rotterdam, duze lotnisko). Oni rowniez przystosowali sie do tego modelu. Prawie kazdy Holender wlada plynnie angielskim i niemieckim. Jest jeszcze kilka firm holenderkich o zasiegu swiatowym, w tym Philips. Uniwersytety holenderskie to takze standard swiatowy, rowniez w badaniach naukowych.
Czy Holendrzy ucierpieli z powodu wojny? Na pewno duzo mniej niz Polacy. Chyba tylko Rotterdam, bombardowany przez aliantow. Pozostala czesc kraju wygladala raczej na niezniszczona, jak ja pamietam. A z tym etosem pracy to nie przesadzalbym. Brak etyki pracy w polsce to efekt komunizmu. „Czy sie stoi czy sie lezy”. Jak to dzialalo latwo sprawdzic na przykladzie Niemca z NRD i BRD. Warto przypomniec, ze Europa zbudowala swoj powojenny dobrobyt glownie w latach 60-tych i 70-tych. A potem w latach 80-tych, po recesji 1982 r.
To był Kenmore i miał różne certyfikaty w tym energy star (energooszczędne) – wzięliśmy model sklepowy bo był na przecenie; zalanie to tak naprawdę z powodu instalatorów a nie samej zmywarki i dostaliśmy odszkodowanie. Potem jednak poszły sprężyny w drzwiach, zaczęła z czasem być głośna i ponoć pompy tak mają w tych modelach, niektóre po 2-3 latach a inne pracują nienagannie przez 10 i więcej. Niewiele oszczędziliśmy na tej przecenie.
Heleno, doswiadczyłam dzisiaj czegoś zaskakującego a zarazem wzruszającego. Zawsze sądziłam, że mój filosemityzm jest moją „zasługą”, że jest wynikiem lektur, studiowania kultury, historii, typu wrażliwości.
Dzisiaj pojawiły mi się wspomnienia z czasów bardzo wczesnej młodości. Przypomniałam sobie, jak mój ojciec opowiadał o swojej młodości. Bardzo dużo było w tych opowiadaniach wspomnień na temat jego żydowskich przyjaciół, szczególnie na temat pewnej dziewczyny.
W czasie wojny mojego ojca wywieziono na roboty do Niemiec. Pracował w Berlinie w fabryce amunicji. Kiedy wrócił ich już nie było.
Kiedy ojciec to opowiadał, ja byłam nastolatka i jak wszyscy nastolatkowie miałam „wazniejsze” sprawy na głowie niż słuchanie jakichś wspomnień z prehistorii.
Kiedy teraz o tym myślę, to widzę wyraźnie, że ojciec opowiadał o swojej miłości. Ja nie pamiętam jej imienia. On nieżyje od blisko 23. lat. A mnie się zrobiło smutno. Poczułam, że ciągle noszę w sobie tamte wspomnienia i tamtą jego tęsknotę.
Wybacz ten sentymentalizm, ale musiałam o tym napisać.
To ja muszę mieć wyjątkowo wredny charakter, bo jak dziś się dowiedziałem, że jotka też, to mi się jakoś lepiej zrobiło i zdołałem się zabrać do roboty. Nawet jeszcze nie skończyłem, ale o 22.00 bar będę obsługiwał. 🙂
Owczarku, pasztetówkę spod Troi zabrał jakiś menel z Laosu, rzekomo dla Heleny, ale ja myślę, że on działał na zlecenie Mordechaja. 😉
Mogę za to służyć salcesonem z dinozaura. 😀
Dziekuje, Wando, Kenmore’a bede sie wystrzegac. Dobrze, ze chociaz zwrocili za straty…
Bobiku, nie kokietuj swoim wrednym charakterem. I tak wiemy, ze to nastoletnio-wieczno-szczenieca poza pod ktora kryje sie golebie serce… 😀
Jotko,
🙂
zupa była wiśmienita, ale ja mam w domu „kobietę pracujacą i Ona przed wyjściem dopracy pochłania wszystko.Tak szybko spala, a szczupła , jak sarna.
Polizałam trochę Twojej zupy i postanowilam sobie,że następnym razem zrobię gar.
**
Moniko kleszcze u nas w starsznych ilościach, bo tu jest las bukowy, wysokie choć często koszone trawy.Przed każdym spaceram psy muszą być pryskane sprayem i w dodatku noszą obroże.:evil:
***
Doro, jakaś Ty delikatna Villas sobie nie radziła ze zwierzakami,ale chociaż pięknie śpiewała. 😉
****
Wando TX istotnie ta „Fryga” jest rozbrajająca,ale nawet gdyby była wrednym, głupim bydlakiem ,też bym chyba nie miała sumienia jej wyrzucić, jak mój poprzednik.To chyba mieszanka wszystkich ras świata i temperament, jak sto diabłów.Nie umiem się jej pozbyć.
„Skoro wstąpił w progi moje „….
Jotka, ja tez swemu Ojcu duzo zawdzieczam z wrazliwosci na wiele spraw. Czasami mysle, ze on czasami zapominal, ze np jestem mala dziewczynka i rozne „powazne” rzeczy mi opowiadal, chyba nie do konca zdajac sobie sprawe z tego jak one gleboko zapadaja. I czesto sie lapie na tym, ze sie Go w myslach radze kiedy np. nie chce mi sie wychylac, a wiem, ze powinnam. I jeszcze mi cos zostalo po Ojcu: zle sie czuje w domu bez cietych kwiatow. Wrecz nie jestem w stanie znalezc sobie miejsca. Wiec zawsze sa. Ale zaczelam to robic dopiero po Jego smierci. Przedtem sie nie przejmowalam az tak bardzo, choc czasami kupowalam.
To jakby taki widoczny znak wiernosci i pamieci. .
Babka z Gdyni
Podziwiam za cierpliwosc i milosc do Frygi. 🙂
Nie wiem nic o zadnej pasztetowce, mozecie mi zrobic rewizje.
Ale wlasnie gotuje sie dla mnie rosol z kury. Bez listka bobkowego, bo wreszcie wbilem w ten tepy leb, ze nie cierpie. Laury to ja tylko na glowie, a nie w rosolku. 😈
PA, milosci sie nie podziwia.
Babko – Fryga ma wyjatkowe szczescie, choc sie zachowuje, jakby tym nie wiedziala. 🙂 A co do kleszczy, to my ciagle sie czyms spryskujemy przeciw nim, i czasem mi sie wydaje, ze pachne jak pieczen, bo to sa preparaty ziolowe, z duza iloscia rozmarynu i innych ziol. O dziwo, pomaga. 😉
A co do wspomnien rodzicow, to one szczegolnie wyraziste, gdy oni odchodza. I wlasnie wtedy chyba wlacza sie mechanizm, zeby choc czesc z tego jakos zatrzymac nim uleci. Historie przez nich opowiadane, ciete kwiaty, kupowanie mango i ryzu basmati w duzych opakowaniach, robotki na drutach, cokolwiek… Mango wlasnie kupilam wczoraj – zolta odmiane, cale pudelko, czego przedtem zwykle nie robilam.
Czy juz jest sezon na prawdziwe manga z Indii i Pakistanu?
Kocie, zawsze mozna podziwiac kogos za to, ze pomimo przeciwienstw rzeczy potrafi wykrzesac cos z siebie pozytywnego. Ludzie zrobili sie tacy wygodni i oportunistyczni.
Bar otwarty. Campari dla wszystkich! A życzenia dla jotkostwa. 😀
Gdy z czterdziestką czas się zmierzyć,
niemal każdy jest zdumiony,
jak lat tyle można przeżyć
z jednym mężem jednej żony
i na odwrót. Lecz stwierdzono,
że pozory często mylą,
bowiem z odpowiednią żoną
rok się zdaje tylko chwilą.
A i z odpowiednim mężem
czas nadmiernie się nie dłuży,
uczuć nie zagraża tężec,
słowem – można sobie użyć.
Więc gdy dobrze się trafiło
– nie ma tutaj co ukrywać –
to jest chyba bardzo miło
lat czterdzieści poużywać.
Już nie będę, drogie dziatki
prawił żadnych lari-fari,
tylko za czterdziestolatki
wznoszę toast. Świst campari! 😆
Ja juz Jotkostwu skladalam gratulacje, wiec tylko dolacze zyczenia wielu nastepnych lat. 🙂
Heleno, u nas juz manga sa. Nie wiem, jak jest w Londynie.
to sie nazywa szczescie,zagladam,a tu bar otwarty 8)
Poemat wspanialy! Mam nadzieje, ze sie spodoba Jubilatom!
Zdrowie jotkostwa! Lece po campari, pamietajac, ze zona pije z sokiem pomaranczowym!
do zyczen za wspolna 40
dokladam drink;
wysoka gruba szklanka wypelniona w 1/3 crash lodem
wlewamy polslodkie wino musujace(zwane tez szampanem)
tak do wysokosci lodu i „Aperol”(gorzki wloski likier)
stosunek 4 do 6 dla likieru
pomieszac mieszadelkiem
pic ze smakiem
😀
Jotkowstwu najlepszego!
campari pyszne, choć jakby temperatura powietrza w naszym domu była trochę bardziej adekwatna do pory roku to bym sie nie pogniewała!
Moniko,tutaj to chyba „Miele” jest The Best
malo wody,malo pradu,malo toksycznych srodkow myjacych
my mamy „Bosch” bo taniej 😳
Emi,dbaj o Babki zdrowie!!!!!!
berlin byl dzisiaj sloneczny i zimny mimo to
przy otwartym balkonie trzeba siedziec w swetrze
tak zostanie jeszcze kilka dni
do lata wiec
brykam do spania
dobranoc 😀
Ja wlaczylam ogrzewanie godozine temu, bo bylo jak w psiarni.
Dołączam jotko i życzę szczęścia.
http://www.youtube.com/watch?v=mXbvJ3uavW0
To nieco późniejsza piosenka, nie wiem co Wam grali ale nasz zespół nic innego nie umiał chyba i przez następnych 20 lat co najmniej nie mogłam słuchać ale teraz z sentymentu czasem mogę i tak mi się już zawsze z weselem kojarzy.
Bobiku, wielkie dzięki za poemat i wszystkim za życzenia 🙂
to prawda, że nie mamy pojęcia kiedy te lata minęły i powiem więcej, biorąc na tak zwany chłopski rozum, to się nie miało prawa udać bo tak bardzo się różniliśmy a poza tym byliśmy nieopierzonymi dzieciakami, a jednak się udało 🙂
może udało się dzięki temu o czym przed 30. laty pisałam w wierszu dla męża:
po przestworzach błądziłam,
odkurzałam gwiazdy,
mleczną drogę chciałam naprostować,
a ty tutaj czekałeś
i swieciłeś latarkę,
małą kieszonkową,
żebym z tych gwiazd wracając,
nie rozbiła głowy
masz rację Bobiku, że charakter mam wredny, bo ja ten wiersz zgubiłam i tylko tyle zapamiętałam, a on był dużo dłuższy, kończył się słowami: dziękuję ci za to 🙂
dziękuję, dziękuję, dziękuję 🙂
campari pyszne 🙂 stawiam wszystkim szampana 🙂
Bobik nie pija szampana, bo go po nim glowa boli, ale jesli moge, to zeby sie nie znmarnowal, zlapie jego kieliszek!
Stu lat w szczesciu i zgodzie! Niech sie latarka nie przepala!
A ja jotko Ci posyłam całkiem inna piosenkę,ale może i ta się spodoba? 😉
Sto lat dla Was Obojga!
http://www.youtube.com/watch?v=UC2mGl0RqNw&feature=related
mąż nie tylko jest elektrykiem, ale w dodatku produkuje akumulatory 🙂 to się nazywa mieć w życiu fart 🙂
bobiku, skoro nie lubisz szampana, to może zechcesz szkosztować mojej pysznej nalewki z pigwy, pigwa z naszego ogrodu, zapraszam 🙂
ORANYJULEK! Wlasnie przeczytalam, ze Zbyszko z Brukseli zaczal juz macac plecy Prezesa gdzie by mu tu wbic noz!!!
A Prezes sie mu odszczeknal, zeby lepiej sie uczyl angielskiego „co najmniej 6 godzin dziennie”! Pewnie z zaskoczenia nic mu lepszego do glowy nie przyszlo.
Watch this space! 😆 Zbyszko szykuje fronde, zeby sie odciac od Samego. 😆
Jotko, sorry, ale na gieldzie mezow na pierwszym miejscu jest weterynarz, na drugim – hydraulik, i dopiero na trzecim – elektryk. Na czwartm – dentysta.
bardzo mi tu z Wami dobrze, ale mąż coś mówi o sypialni, zatem pa, zatem sza 🙂
nasza klimatyzacja juz na pelna pare – gdyby tak mozna bylo bardziej po rowno – Wy placicie za ogrzewanie, ja za oziebianie a gdybym tak jakims sposobem troche mojego ciepla Wam oddala a Wy mi troche (nie za duzo!) Waszego chlodu to wszystkie rachunki bylyby nizsze i temperatury przyjazniejsze czlekowi. Uff jak gorąco!
Bardzo późnym wieczorem to i szampana mogę wypić, bo zanim mnie zdąży rozboleć głowa, to już pójdę spać. 😀
Mogę też spróbować cocktailu – campari, szampan plus pigwówka. Ale wtedy muszę chyba wypić tyle, żeby zasnąć w ciągu kilku minut. 😉
Może jednak zostanę przy campari. Zdrowie! 🙂
Moniko,PA- a ja miłość podziwiam,bo coraz jej jakby mniej,albo też „gatunkowo” nie taka, jak 40 lat temu.
I to wszystkie Jej odcienie podziwiam.małżeńską jotki i innych, miłość do Rodziców i dzieci,miłość do zwierzaków też.
Dobranoc wszystkim. 😉
Babko – dlaczego myślisz, że miłości mniej lub gatunkowo nie taka; obserwując młodych, myślę, że ona się inaczej przejawia, może nie tak romantycznie ale chyba kiedy jest to równie silna.
A gdzie mi tam jeszcze do dobranoc 🙂
Ja też jeszcze nie zerkam w stronę posłanka, tylko ślęczę nad papierzydłami. Ale prawdę mówiąc tylko dlatego, że się okropnie boję Heleny, a wiem, że jak nie zrobię tego, co robię, to będzie na mnie krzyczeć. 😎
I slusznie, A jak skonczysz robote, to poczytaj nowy wpis Basi, bo jest bardzo ladny i miejscami ogromnie zabawny.
Nie będę dziś Basi, bom zmęczony okropnie i przeczytałbym lewą nogą, a szkoda by było. Zostawię sobie na jutro, jak będę w stanie podejść uczciwie do sprawy. 🙂
I jam zmeczona, ale poogladalam chwile nagrody Tony’ch na Broadway’u (wczoraj). Neil Patrick Harris aka Dr. Dougie Howser byl doskonalym prowadzacym. Swietny numer na zakonczenie. NPH powinien prowadzic wszystko!
Na Broadwayu bylam raz, widzialam The Producers Mela Brooksa w 2003 chyba. New York, New York!
Ciekawam na d czym Bobik pracuje w strachu przed Helena.
chlodno,jasno
sniadanie podstawa udanego dnia
niuniowe szamanko,cos do picia
swiecie czekaj
brykajac przybywamy
bryku,fiku 😀
witam w ten piękny słoneczny dzień 🙂
mój ślubny prosił żebym Wam wszystkim bardzo, bardzo serdecznie podziękowała za życzenia, poematy, piosenki, toasty,nawet mnie zapytał gdzie stoi koszyk, może zajrzy 🙂
nie byłabym sobą – stara belferką – gdybym nie powiedziała, że nie zauważyłam żadnego kwiatka, a przecież świat aż kipi od wszelkiego zielska 🙁
zbieram się i idę do arbaitu, wzmacniając się Norwidem:
Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych.
Bo piękno na to jest by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.
Babko, bardzo chętnie porozmawiam o miłości, wieczorkiem, po powrocie do domu 🙂
Heleno, uprasza się o nienerwicowanie pieska 🙁
miłego dnia wszystkim 🙂
Dzień dobry. 🙂 Ja już jestem tak znerwicowany, że zaczynam od tego coraz wcześniej wstawać. 😯
Ale Helena mnie nerwicuje w moim własnym interesie, więc nie mogę się czepiać, raczej wdzięczność powinienem wykazać. 😀
Ponieważ biedna Niunia taka zajęta, że nawet śniadania nie ma czasu zrobić, czuję gospodarskie zobowiązanie do postawienia czegoś na stole. Szukałem czegoś, co by i głodnych, i jotkę zadowoliło, czyli było jadalnym kwiatem i znalazłem tylko kalafiora. Ale na śniadanie chyba lepszy kalafior niż Rydzyk. 😆
Kto zna, ten nie czyta, a ogranicza się wyłącznie do konsumpcji. 🙂
Kalafior, stwór bulwiasty, mołojecką sławę
zawdzięcza paru akcjom, co nawet jaskrawe
czyny pora przerosły i już jako stała
pozycja figurują w roślinnych annałach.
Znawca historii jarzyn, profesor Warzywniak
pisze: chociaż kalafior wygląda jak sztywniak,
to jego ruchy giętkie i zdolność mimikry
potrafią zaskakiwać wrogów w sposób przykry.
Pewne przymioty ducha, pomyślunek bystry,
byłyby go zapewne zawiodły w ministry,
gdyby nie wielka skłonność do głupich kawałów,
które wszystkim uszami wychodzą pomału.
Istotnie, na to często nabywcy się skarżą
i nie chcą kalafiora, choćby z niską marżą.
Uważaj więc z tym typem, nie wypuść go z klatki,
bo może ci on kłopot sprokurować rzadki.
Potrafi jedną bulwą zdeprawować zięcia,
a drugą u teściowej spowodować wzdęcia,
kładąc trzecią tymczasem cichutko na schodku,
by ciocię-staruszeczkę obserwować w lotku.
Może do odpływowej przedostać się rury
i siedzieć tam rechocząc: wyjmij-no mnie który!
albo butelkę perfum zarazić swą wonią
dokładnie w tym momencie, kiedy sięgasz po nią.
By jednak sprawiedliwie rozłożyć akcenty,
przyznajmy: choć kalafior wcale nie jest święty,
odpowiednio trzymany, pod przykryciem z masła
i zrumienionej bułki, którą się go zasła-
nia, lub pod tartym serem i pod beszamelem,
potrafi być ludzkości wielkim przyjacielem. 😉
Zapomniałem wczoraj zapytać PIRSa, w jaki sposób krasnale potrafią nadawać z kompletnego bezinternecia? Podłączanie pajęczyny do muchomora? Koniec strumyka za półprzewodnika? Wykorzystanie niespożytej energii mrówek?
Chciałbym wiedzieć nie tylko z ciekawości. To się może przydać… 😉
Na bezinterneciu mozna miec taki, Piesku telefonik, ktory jest de facto malym podrecznym komputerkiem, mieszczacym sie w dloni, komputerkiem w slicznym kolorze czerwonym ( i aby pozostac juz przy cytowanym powyzej Promethidionie, to „uzyteczne nigdy nie jest samo i piekne wchodzi, nie pytajac, brama…” 😆 ) Nokia e63, na ten tu przyklad.
Ale moze PIRS zna jeszcze jakies sposoby.
A kalafiora, jak i wszystkie jarzyny z rodziny brassica, nalezy gotowac w wodzie bez przykrycia – wtedy nie smierdzi w calym domu tak, ze – jak mawia moja Mama – chot’ swiatych wynosi.
Hi, hi, poczytałem sobie teraz, jak to Zbysio z Brukselki podstępnie zaatakował Prezesa zatrutą aluzją, a ten mu z viceversy w łeb wypalił. Właśnie leci kabarecik. 😛
A ja sie nie moge naoburzac, ze Rafi Ziemi nawrzucal k..ami przy otwartym mikrofonie i wszystko polecialo w eter w czasie wyborczej nocy. I rechot innych panow redaktorow w obbecnosci jednej pani redaktorki.
Najwyrazniej, uczac sie demonologii stosowanej, Rafi nigdy nie doszedl do tego rozdzialu, ktory mowi o jednym takim Diable, ktopry sie zawsze kreci przy zamknietym mikriofonie i czeka, az ktos powie „k..” by mikrofon natychmiast wlaczyc. Wszystkim dzieciom, ktore przychodza pracowac do radia zawsze sie o tym mowi i uprzedza, ze nigdy prenigdy nie wypowiadac brzydkich slow w poblizu mikrofonu, bo Diabel czuwa i nie spi. Potwierdzi to napewno zona sasiada – ze diabel taki naporawde istnieje.
Kiedy sama zaczynalam prace w radiu, opowiadano mi ku przestrodze i nauce, ze dwadziescia lat przedtem, zdarzylo sie, ze realizator audycji w czasie trwania programu i po wysluchaniu jakiegos nagranego wczesniej, a nieudanego jego zdaniem komentarza o papiezu Pawle VI, wlecial do studia, gdzie siedzial prowadzacy i wrzasnal: Do dupy ten papiez! Oczywiscuie mikrofon byl otwarty, choc mial byc zamkniety.
Owze kolega-realizator natychmiast wrocil do redakcji i wreczyl swoja rezygnacje z pracy – bo ludzie mieli wtedy honor i standardy zawoodowe. Rezygnacja ponoc nie zostala przyjeta, bo naruszyciel byl tak zalamany swoja wpadka, ze dostal tylko dyscyplinarke i powtorzono mu, ze nigdy przenigdy i pod zadnym popzorem nie wolno w studiu badz w czasie nagrywania mowic slow takich jak dupa. Bo albo bedzie mikrofon otwarty, albo sie zapomni z nagranego materialu to slowo wyciac.
Pamietam, ze sama wprowadzajac wiele razy nowych mlodych kolegow do studia, uprzedzalam uch o istnieniu Diabla Ktory nie Spi. Mimo to zdarzylo sie, ze w eter poszlo niewyciety z nagrania okrzyk kolegi, ktory sie pomylil przy czytaniu: Kurcze blade! Byly t.zw, „konskwencje sluzbowe”.
Ale zeby rzucic taka wiache jak Ziemkiewicz i potem zwalac wine na „balagan”, no to jeszcze nie slyszalam.
W sprawie „radiowego diabła” pełna zgoda z Heleną. Kiedy jest się w studiu, wszystko jedno czy mikrofon otwarty czy zamknięty trzeba się zachowywać tak, jakby był otwarty bez przerwy. Tez pamiętam, jak jedna z koleżanek – serwisantek „rzuciła k….” , zdezorientowana czy jest na antenie czy nie. Była to w trakcie remontu studia , i serwisy czytało się z newsroomu. Lampka z czerwonym światełkiem była mocno prowizoryczna i nie zawsze działała. Była straszna afera, dostała naganę i pomimo tego , że była b. lubiana nikt nie miał wątpliwości , ze kara byłą słuszna.
nagrania Durczoka i Lisa z przekleństwami, to trochę inna sprawa, bo to był jednak przed emisją, w trakcie przygotowań i zostało nagrane i wpuszczone do internetu przez „usłużnych” kolegów. Podczas przygotowań do programu, szczególnie informacyjnego, napięcie jest duże i nie takie teksty p newsroomach latają. Nikt się tym za bardzo nie przejmuje, po programie ewentualnie wydawca mówi:przepraszam i pracuje się dalej
po za tym szybciej zrozumiem słowa wypowiedziane w emocjach, kiedy coś się wali, niż kretyńskie komentarze znudzonych Ziemkiewicza i reszty.
Raz Diabel Dyzurny Radiowiec okazal sie byc bardzo przydatny.
Mielismy strajk, nie pamietam juz w jakiej sprawie, bylo to zaraz po zniesieniu stanu wojennego. Prawie wszyscy koledzy nie stawili sie do pracy, procz dwoch czy trzech co bardziej tchorzliwych. No i szef oczywioscie, ktory choc nie musial, uwazal, ze „nalezy ratowac audycje” (pewnie liczyl, ze go przelozeni pochwala :roll:) . Otoz te wszystkie lamistrajki zebraly sie w studiu, poczas kiedy my uczestnicacy w strajku, zgromadzilismy sie przed naszymi odbiornikami w domach, aby wysluchac jak im pojdzie.
Najpierw zatem Szef Marek C. tak sie zakalapuckal w jakims zdaniu, ktorego sam nie napisal, ze zaczynal go ze trzy razy. Bylo to dosc przyjemne, ale najprzyjemniejsze czekalo nas kiedy wreszcie skonczyl czytac. Wbrew regulom obowiazujacym w studiu, postanowil wyjsc z audycji w czasie kiedy jeszcze trwala, ale starajac sie bezglosno oddalic sie od stolu z mikrofonem, tak sie zaplatal w sznurach i drutach pod stolem, ze wyrznal cala sylwetka w blat, uderzyl sie glowa bolesnie w mikrofon i wczasie tego lomotu, ktory lecial w eter, powiedzial z glebi trzewi: Aj!
Sluchalam tego z domu i domyslajac sie co sie w studiu dzieje, przyznaje, ze upadlam na podloge ze smiechu.
Diabel Dyzurny Radiowiec najwyrazniej postanowil poprzec strajk w jakiejs naszej slusznej sprawie. 😆
Wando TX jak tak nie myślę, ona,ta miłość jest inna i chyba taka „szybka”.Za moich czasów nie było takiej ekspresowej wymiany modeli.Nie mówię o wymianie na nowszy.
U Ciebie upał,i pewnie Wam grzechotniki spaceruja po trawnikach,brrr.
U nas wreszcie trochę słońca.
**
Króliku, 😆 😆 🙂
Nic nie piszesz o swojej nodze.U mnie ok,ale sobie przytrzasnęłam paluch w windzie i strasznie mi dokucza.
Gdyby nie homeopatyczne zalecenia Moniki, to chyba bym
zwariowała, czego jestem bliska z powodu rozwydrzenia „Frygi”.
Czasem udaje mi się coś naprawić,ale tę znajdę chyba zepsułam w krótkim czasie. 😡
Niunia, gdzie Ty się pałętasz?
Babka głodna,bo nawet nie ma czasu,żeby się kawy zbożowej napić- podrzuć jakiś ochłapek po południu. 😆
Babko, dzieki za troske. Juz chodze, ale tylko po bardzo plaskim terenie (najlepiej wewnatrz) i nie za dlugo. Po schodach b. trudno. Puchnie mi noga w kostce. To dziwne, bo uraz byl w kolanie. Zaczelam plywac i mysle, ze to mi bedzie b. pomagac.
Jesli chodzi o twoja Fryge, to to jest tylko maly piesek i pewnie zachowuje sie odpowiednio do wieku. Na pewno z czasem zalapie co to sa psie maniery. Ma Emi za wzor do nasladowanie.
Z tą wpadką RZ jeszcze jedna rzecz jest – to nie chodzi tylko o k…y, które poleciały w eter. To już bywało i przy całym nieprofesjonalizmie takich zachowań, świat się jednak od tego nie zawala, bo wszyscy wiedzą, że ludzie takich słów czasem używają. Zresztą, kto nigdy nie użył, niech rzuci kamieniem, ale reszta, czyli zdecydowana większość, ze zrozumiałych względów może mieć zrozumienie. Ale u RZ, po komentarzach w stylu „pierdoły opowiada”, „czysty Mrożek”, itp., następuje wejście smoka: „po tej dawce ważkich i bardzo interesujących informacji wracamy do rozmowy. Witam gości Antysalonu”. To jest dopiero numer! Facet na antenie przyznaje, że wiadomości, które serwuje, sam uważa za pierdoły, a równocześnie ludziom wciska kit, że są one ważne i interesujące. Jeżeli takiego dziennikarza ktoś jeszcze będzie w stanie uznać za wiarygodnego, to dla tego kogoś szybko należy poszukać pomocy psychiatrycznej.
Babko, ile lat ludzkie szczeniaki poddaje się procesowi wychowawczemu, a i tak mnóstwo jest rozwydrzonych. Nie można za dużo wymagać ani od pieska, ani od siebie, zwłaszcza w tak krótkim czasie. 😉
A na wiarygodnosc juz uwagi nie zrwcamy, bo jej od Ziemkiewicza nie oczekujemy. Natomiast oczekiwalabym jednak, ze w sytuacjach publicznych nie uraczy nas jezykiem rynsztokowym.
Ciekawea jest tez afera z ta aktorka dwojga nazwisk. Moge sie mylic, ale moja kobieca intuicja mowi mi, ze pobicie zostalo zmyslone. Too neat.
Nie mam siły do dzisiejszych łączy! 🙁 🙁 🙁
Niech żyje nowy komputer .Dzieki niemu wsio przeczytałam, po czym dwukrotnie łapałam zasieg by zamieścic komentarz. Raz był długi, drugi- już krótszy. Teraz super ekspresowo bo nie ma pewnosci, ze pójdzie.
Ha!!!! Poszło!
To jeszcze dodam spóźnione ale szczere powinszowania dla jotki.
Wyrazy podziwu dla weny Bobika.
Meldunek dla Babki- przeczytane, odpowiedziane.
Parę słów do Moniki- u mnie prócz kleszczy jest i bluszcz. W tamtym roku dzieci w zabawie Weronikę nim oplotły. Dobrze, ze sąsiadka zauważyła.
W Polsce nie ma trującego bluszczu czyli sumaka jadowitego czyli poison ivy.
Rynsztokowy język w antysalonie jest właściwie całkiem na miejscu. 😉
Ale serio, ja prędzej ten język jestem w stanie wybaczyć, bo kilka dobrych miesięcy już żyję na tym świecie i wiem, że rzucić słowem każdemu się zdarzy, a to, że to poszło w eter, to pech i sprawka Diabła. Nie popieram, ale zrozumieć mogę. Natomiast takie modelowe poderżnięcie gałęzi, na której się siedzi, to już jest głupota niewybaczalna.
Chyba że faktycznie od RZ absolutnie nikt wiarygodności nie wymaga i ten jego wist, który przecież jest powiedzeniem odbiorcom „mam was głęboko w d… i każdy kit wam mogę wciskać bez żenady” przejdzie całkiem niezauważony, bo wszyscy zwrócą uwagę wyłącznie na brzydkie słowa.
Cubalibre, z punktu widzenia psa taki jeden kleszcz wart jest kilku hektarów trującego bluszczu. 😉
Poguglałam. Fakt, nasz bluszcz inny. Ale i nie z tych zielonych zimą. Muszę mu sie dobrze przyjrzeć. Może on faktycznie nie taki trujący jak mówią sąsiadki.
To ja się muszę przyjrzeć moim Starym. Oni też trują, ale może nie tak strasznie, jak mi się dotąd wydawało. 😀
Co do przekleństw to wolałabym , by nie rzucano mięchem w miejscach publicznych. Ale to marzenia sciętej głowy. 🙁
Cóż potem się dziwić, że koledzy i koleżanki mojej córki od niej dowiedzieli się , że np. słowo na k czy ch czy czasownik na p to przekleństwa. 😯 Kłócili się z Weroniką, że to normalne słowa. Przecież ich rodzice, telewizja, filmy itd (to już moje tłumaczenie ich zachowania). Jakoś strasznie mnie telepie i rusza, gdy mała dziewczynka klnie jak szewc. Moja córka tego nie robi, choć zauważam u niej swoistą fascynację takim jezykiem. Praktycznie nie ma dnia by mi nie chciała donieść, że ten czy ta powiedzieli np. ty ch… Tyle, że ja zaraz ucinam, że nie chcę nawet słuchać bo to brzydko, ona nawet nie powinna powtarzac bo przecież nigdy nie słyszała z moich ust takiego określenia. Ani z ust dziadkla, babci czy kogo tam jeszcze z najbliższego otoczenia….Zakazane, brzydkie, niekulturalne, chamskie etc, a przecież nie chce chyba, by o niej źle myslano. Na razie działa….
Jotka, najszczersze i wcale nie spóźnione tylko nieustające 🙂 My dopiero 24, ale mamy nadzieję na miłe więcej 🙂
Fascynacja „zakazanym” jezykiem jest chyba OK, wydaje mi sie, ze to zdrowy objaw jak dziecko rozumie, ze sa rozne stopnie publicznego jezyka, i udawac, ze on nie istnieje chyba sie mija z celem.
Tutejsi psychologowie radza by kompletnie ignoroiwac slowa, ktore dzieci przynosza z przyslowiowego podworka. Nie wiem w jaki sposob ma to ich oduczyc przeklinania, ale tak radza. Moze poprzez wyrazisty sygnal, ze wlasnie sa te rozne jezyki i niektore nie nadaja sie na wszystkie sytuacje.
Ale nie udaje, ze wiem jak postepowalabym z wlasnym dzieckiem.
Mojej E. nigdy nie przejdzie przez gardlo nawet slowo „dupa”, i pamietam, ze kiedy parcowalysmy razem, nikomu z kolegow nie przyszloby do glowy uzyc brzydkiego slowa w jej obecnosci, choc nie pamietam aby kiedykolwiek komukolwiek zabraniala brzydko mowic . Pewnie miala tak zmartwiny i speszony wyraz twarzy (ona to poptrafi w sposob naturalny!) ze ludzie odbierali od niej jakies niewerbalne ostrzezenia i sami sie pilnowali. Jesli sie komus cos sie w jej obecnosci wyrwalo, to natychmaist bylo skierowane tylko do niej : przepraszam E,. ale sie zdenerwowalem. Wiedzieli, ze jest dama z krwi i kosci.
Ja sama przy niej sie okropnie pilnuje. Ale wybacza wszystko Renatce, o dziwo, bo uwaza, ze pisarz moze czasami uzyc slow jak mu najbardziej pasuja w danej okolicznosci. 😆 😆 😆
Olaboga! Pan Prezes stoi tam, gdzie stala Armia Krajowa, Ziobro na dywanik i morde w kubel, a paniom Kotke, po „wykonaniu przyslug” dla PiSu pobila Platforma Obywatelska. Polska druga Bialorusia i inne rewelacje:
http://wyborcza.pl/1,75248,6705116,Kaczynski__Polska_jak_Bialorus__a_Radio_Zet_skandaliczne.html
Niechaj mnie ktos obudzi z tego snu!
Jeżeli kogoś biją za to, że zarobił sobie parę groszy grając w spocie reklamowym to straszne czasy nastały. 🙁
Nie mogę swojej mamy stawiać za przykład, bo ona miała ułatwioną sytuację – mój ludzki brat z podwórka nigdy nie przynosił brzydkich słów polskich, a w domu nikt nie mówił brzydko po niemiecku. 😆
Ale mnie się tak widzi, że igorowanie nie musi być najlepszym wyjściem, zwłaszcza u nieco starszych dzieci. Bo w sumie chodzi przecież o to, żeby dziecko zorientowało się, że są różne konteksty używania słów nacechowanych emocjonalnie 😉 i co w jednym kontekście jest OK, to w innym skandaliczne. W tym rodzice, nauczyciele, w ogóle dorośli muszą trochę pomóc. I nawet nie jestem za tym, żeby kompletnie wyprzeć przekleństwa z języka, bo one też swoją rolę w nim mają. Trzeba się tylko nauczyć używać ich z wyczuciem, w zależności od sytuacji i osoby. Bo prawdę Helena pisze, że są osoby, które bez żadnych wypowiedzianych zakazów potrafią jakoś, samą swoją obecnością, rozwiązłe ozory hamować. 🙂 Ignorowanie, bez dawania jakichkolwiek wskazówek czy sygnałów, może doprowadzić do tego, że pozostawiona samej sobie dziecina w domu wyklinać przestanie, ale już na podwórkui gdzie indziej niekoniecznie. I kiedyś, jak dziecię dorośnie i będzie przedstawiane królowej, może to się srogo zemścić. 🙄
I oczywiście wcale nie myśle, że PO pobiła tylko ktoś , kto nie przepada za PIS. Wyświadczył tym samym niedźwiedzią przysługę Platformie. Nie da się ukryć. Jest co wykorzystać. Ciężkie czasy idą dla Donalda. Pawlak w radio podkreśla, że nie należy skubać PKO BP bo źle to może wpłynąć na wyniki Tuska w wyborach prezydenckich, (czytaj- Tusk nie myśli o dobru Polski tylko o swych partykularnych interesach), Schetyna u Olejnik wypiera się, jakoby miał coś wspólnego ze swińskimi zadkami. Ogólnie zbierają sie chmury. Teraz jeszcze to pobicie……Ogólnie woda na młyn Kaczyńskiego.
Malgosiu, chodzi o to, ze historia z pobiciem wyszla kilka dni po fakcie, nie zostala zgloszona na policje i wyglada troche fishy. Domaganie sie, aby zajal sie tym premier i jego ministyrowie, a takze partia rzadzaca, zamiast policji (albo obok policji) jest nieco humorystyczne – z mojego w kazdym badz razie punktu widzenia. A nawet mocno humorystyczne.
Trudno mi tez uwierzyc w istnienie platformerskich bojowek na ksztalt ONRu, ktorzy ida z lomami pobic jakas aktoreczke, ktora zdaniem prezesa partii opozycyjnej „wykonala przysluge” partyjna.
No i jeszcze to AK – rozbrajajace. 😆
Nie mogę ukryć, że mnie ta historia z pobiciem też wydaje się nieco podejrzana. Owszem, w takich sprawach zdarza się, że ktoś jest w szoku i w pierwszym momencie nie wie, co robić, ale na ogół już na drugi dzień jest w stanie zastanowić się na spokojnie i podjąć decyzję zgłoszenia lub nie (z wyjątkiem gwałtów, bo to całkiem inna rzecz). A do lekarza idzie się tak czy owak. Jeżeli pobita osoba ma podejrzenia, że sprawa ma podłoże polityczne, to zwykle kontaktuje się z kimś ze swojego politycznego obozu i tam szuka pomocy i wsparcia. Czy pani Kotek tego nie zrobiła czy też pisowscy prawnicy odradzili jej pójście na policję i do lekarza? Bardzo by to było dziwne. Dalej: jeżeli pani Kotek naorawdę została pobita, przez jakiegoś chuligana, to co ma do tego jakakolwiek partia polityczna albo jej szef? A na razie Prezes nie przedstawił żadnych dowodów, że taki związek istnieje, tylko rzucił kilka insynuacji.
A w ogóle cały ten wywiad to 😯 😯 😯 😯 😯 😯 😯 😯
Obawiam sie, ze napomykanie o platformerskich bojowkach moze sie okazac prawdziwe, bo Pani Kotek przypomniala sobie, ze napsatnicy weygladali na ludzi wyksztalconych. Wiec albo Platforma albo, co wydaje sie byc jeszcze bardziej prawdopodobne, to Partia Demokratyczna Frasyniuka i jego watahy.
Wykstzalcenie bilo im z twarzy, choc te, wedle pierwszego doniesienia Rzepy, byly zamaskowane.
Magistry cholerne!
Kiedy ta ubolewania godna sprawa w koncu zostanie wyjasniona, moze sie okazac, ze Pani Kotek wyswiadczyla jeszczew wieksza przysluge Prawu i Sprawiedliwosci niz sie Prezesowi do tej pory wydawalo. 😉
Może to miało być pobicie honoris causa? 🙄
Ja myślę, że jeżeli ktoś tu komuś szkodzi, to Prezes aktorce. Bo pobicie jest rzeczą bardzo przykrą, nawet jeżeli nie jest szczególnie dotkliwe (i wtedy wywołuje poczucie bezsilnej wściekłości i upokorzenia) i każdemu, kogo to spotkało serdecznie współczuję. Zwyczajnie współczułbym też pani Kotek, gdyby informacja ograniczała się do tego, że została pobita. I byłbym oczywiście oburzony, gdyby dochodzenie wykazało, że były w tym motywy polityczne. Ale tak, to oburza mnie tylko wydawanie wyroków a priori (co jest zdaje się w ogóle specjalnością „Prawa i Sprawiedliwości”), a nawet zaczynam sobie stawiać pytanie, czy aby sprawa nie jest nieco dęta, zamiast ulec odruchowi serca. Bo pan Prezes dość skutecznie mi ten odruch zamulił.
Sprawdzilam co pisala Rzepa w pierwszym doniesieniu. Nie bylo tam slowa o tym, ze napastnicy byli zamaskowani. Natomiast bylo o „brutalnym pobiciu” i „przewiezieniu dio szpitala, gdzie dokonano obdukcji”.
Nnnno.
Za czasów późnego Gierka mialam za szefową osobę z podstawowym wyksztalceniem, a w firmie bylo nas 4 plastyków.
Pani kierowniczka mawiała o nas :”magistry,psiakrew!!”
i tak nam wszystkim zostało do dzisiaj. 😉
Szczególnie „psia krew ” u mnie obfita! 👿
**
Króliku, musisz brac heparyne w zastrzykach,żeby noga nie puchła!Moja była złamana tuz pod kolanem, a puchła niecopowyżej kostki.Ale ja już dzięki Bogu chodzę kilometrami 😆
Ci z AK, to słodkie, szkoda że nie z Legionów, albo od podchorążych !!!
Co do przeklinania, to jakoś nie mogę sobie przypomnieć by nasze dziewczyny przynosiły takie słowa do domu. Pewno coś było, ale może nie zwracaliśmy na to uwagi. Sama święta nie jestem, ale jak dzieci były małe, to oczywiście takie słowa w domu były nieużywane, teraz są dorosłe więc można sobie na więcej pozwolić, ale zawsze wywołuje to okrzyki MAMO< JAK TY MÓWISZ!!!! I vice versa jak im sie coś wymknie. Takie domowe zabawy.
Jedno trzeba zaznaczyć, co innego użyć grubego słowa gdy jest powód, a co innego gdy po prostu innych słów sie nie zna! Albo po to by kogoś zwyzywać, tu na pewno rodzice powinni reagować bardzo ostro.
To moze z tym nie zwracaniem uwagi to sluszna metoda? Nie rozumiem mechanizmu, ale cos w tym musi byc!
Dzieciom się przekazuje informacje nie tylko werbalnie, a te pozawerbalne często są nawet ważniejsze. Można nie powiedzieć ani słowa, ale z wyrazu twarzy, z gestu, z postawy ciała dzieci i tak wnioskują, że coś jest OK albo wprost przeciwnie. No i z tego, czy rodzice/ich krewni/znajomi itp. sami coś robią, czy tego unikają. W wielu przypadkah to wystarcza, żeby „ustawić sprawę” i dalsza ingerencja nie jest potrzebna. Ale czasem dzieci są mniej wrażliwe na tego typu sygnały i warto coś dopowiedzieć.
A jeszcze inną rzeczą jest wykorzystywanie brzydkich słów do prowokacji albo jakiegoś rodzaju wywarcia presji na rodziców. I to się zdarza i wtedy trzeba się zastanowić, o co tak naprawdę dziecku chodzi.
Czy ktoś próbował kiedyś zapiekać mołojca, czyli kalafiora, w sosie grzybowym? Taki mi przyszedł teraz do głowy szatański pomysł i zastanawiam się, czy go rozwijać. Za ewentualną wymianę doświadczeń będę wdzięczny. 🙂
Czy ten facet z dowcipów: „bo cie ku… nie lubie”, to nie jest przypadkiem JK? zachowuje się jakby mu bozia rozum odebrała 🙁
Efektywność niereagowanie np, na przeklinanie małych dzieci jest mozliwa, do pewnego stopnia, dzięki paradoksalnej naturze zmian. Dobrą tego ilustracja jest odpychanie wahadła, im mocniej je odpychamy, tym mocniej nas atakuje. Pozostawione samemu sobie wytraca energie. Zasadą jest niedodawanie energii temu co niepożądane. Niejaki Marcus opisał to w paradoksalnej teorii zmian, wykorzystywanej przez niektóre szkoły psychoterapeutyczne. Na gruncie religii mamy: „zło dobrem zwyciężaj”. 🙂
Przez szereg lat byłam biegłym sadowym. Pani Cugier – Kotka, w świetle tego co pokazały media, wydaje mi się niewiarygodna. 🙁
W wiadomościach podano, że obdukcji dokonano dopiero dzisiaj. Po obejrzeniu materiału dotyczącego pani Kotek i całego tego pobicia, to powiem, że mam mieszane uczucia.AK wprawiło mnie w ogromne zdziwienie. Gdzieś chyba pan Jarosław nie panuje nad sobą…..
Parę znajomych mam też stosuje nie zwracanie uwagi. Z tego co wiem, bez rezultatów. Niby, ze dziecko powtarza brzydkie słowa dla zabawy. Nie będzie reakcji, znudzi się wcześniej czy później. No nie wiem…….
Bobiku, robiłam plastry zwartego kalafiora, obgotowane, obsmarzone w panierce, przykryte pieczarkami i żółtym serem. Wszystko duszone. Myślę, że i zapiekać by można. Pycha!!!!!
Bobiku, nie zapiekałam, ale pomysł wydaje mi się wart rozwinięcia. Zblanszowałabym średniej wielkości różyczki kafaliora, dodała grzyby, przyprawy, odrobine masełka, dobry jogurt i zapiekła. Potem posypałabym zielenieną. Grzyby moga być wczesniej obgotowane albo podsmażone z cebulką, powinno smakować 🙂
czy zamierzasz sporzyć kalafior, który mi uprzednio podarowałeś 🙂
Poza tym pani Kotka nie złożyła nawet zeznań bo tak ją wykończyły rozliczne wywiady. Pan rzecznik policji powiedział, że „brutalne pobicie ” to parę kopniaków w cztery litery. W sumie to bardzo upokarzajace, jeśli prawda. Mieszane uczucia….
Bobiku, bezinternecie jest tu srogie ale nie całkowite. Nigdy nie wiadomo co się zdarzy. Wysłałem kilka maili i na żaden nie otrzymałem odpowiedzi. Hm. Komputer też działa jak chce i pokazuje to na co ma ochotę.
W dodatku każdego dnia nie działa co najmniej jeden z czterech programów TV. Chciałoby się powiedzieć że to krasnoludki, gdyby nie to że krasnoludki nie istnieją (nie mylić z krasnalami!). Ale to po prostu miejscowi robotnicy, którzy drugi miesiąc zakładają jakąś instalację i co pewien czas coś rozłączają w TV a nie potrafią naprawić. Niestety, konserwatorzy od czegokolwiek mają umowę tylko do południa, więc kiedy robotnicy coś spieprzą to trzeba czekać do następnego dnia. Nic się pod tym względem nie zmieniło od lat.
Przypomniał mi się stary kawał o turyście z USA rozmawiającym z chłopem gdzieś w Ekwadorze.
Turysta: No i jak wam się tu żyje?
Chłop: Oj, źle, panie, źle. Nic tu nie rośnie.
Turysta: Jak to? A jakby zasadzić…
Chłop: A jak zasadzić to rośnie, rośnie.
Telwizja odżyła. Teraz będą tygodniami przeżuwać wyniki wyborów. Przedtem relacjonowano je jak jakieś wydarzeni sportowe. Aż szkoda że poszczególne partie czy nawet kandydaci na europarlamentrzystów nie mieli swoich barw, szalików, czapeczek czy przyśpiewek.
Wygrały głównie nazwiska, np. syn Wałęsy i syn Gierka, a sporo zamieszania narobił na Śląsku jakiś kandydat, który nazywa się Kazimierz Marcinkiewicz, tak że okazał się lepszy nawet od jakiegoś miejscowego działacza.
Kiedyś w Przeglądzie był taki dowcip rysunkowy: siedzi grupa działaczy i któryś mówi: „Podskoczyły nam sondaże, teraz trzeba będzie usiąść i napisać jakiś program.”
To samo można by powiedzieć o większości europosłów. Już wiemy że kochają Polskę i Polaków (choć oczywiście nie wszystkich) i że będą walczyć z Unią o polskie sprawy. Ciekawe kto zwycięży.
Ktoś w TV prezentował słownik polsko-angielski dla Ziobry i innych orłów, którzy jeszcze tylko nauczą się języków i dowiedzą o co w tej Unii chodzi i będą super parlamentarzytami. Zaopamiętałem jeden z użytecznych zwrotów: Thank you from the mountine.
Wczoraj po zmroku odprawiałem w zakątku ogrodu praktyki. Ptaki wyczuły krasnala i mimo ciemności dały piękny koncert. Szczyt góry rozdzielił tarczę ksieżyca. Pies zatrzymał się nieopodal i podziwiał przez chwilę, a kot ukłonił się i cicho odszedł.
Projekt kalafiorowo- grzybowy mi sie podoba. Moze trocha gałaki muszkatołowej??
z tym niezwracaniem uwagi, to chyba trzeba wypośrodkować. Co innego dziecko 4-5 letnie, które powtarza, bez szczególnego zrozumienia, a cieszy go wywołanie ogólnego zgorszenia. Wtedy przesadne achy i ochy mogą wywrzeć wręcz przeciwny skutek. ze starszym dzieckiemsprawy sie sie trochę inaczej. Ja sobie nie wyobrażam, żeby moje córki przeklinały notorycznie w domu sama tego nie robie , po prostu tak w domu nie rozmawiamy. Jemy nożem i widelcem, nie trzymamy łokci na stole i nie przeklinamy co drugie słowo. Jak one rozmawiają z rówieśnikami?? No nie wiem. Myślę , że różnie, na pewno w tym aspekcie bardziej swobodnie. Ale to ich problem. Myślę , że dziecko powinno wiedzieć , ze w różnych miejscach używa się trochę innego kodu kulturowego. Może to i hipokryzją trąci, ale zasady dobrego wychowania z hipokryzja maja trochę wspólnego!
No nie wiem z tym niezwracaniem uwagi; nie robienie problemu tak, ale odpowiednio zwrócona uwaga zostaje w pamięci bez chęci „odwetu” i pewnie zależy od wieku.
Sama pamiętam jednego z moich dziadków. Zazwyczaj był wokół nas ale się w wychowanie w żaden sposób nie wtrącał. Aż kiedyś zauważył, że zerwałam niedojrzałe grono winogron i bardzo spokojnym głosem mi wytłumaczył, że zupełnie niepotrzbnie to zrobiłam, bo jak sama się przekonałam były niesmaczne i wyrzuciłam a gdybym poczekała dwa tygodnie byłyby słodkie i soczyste. Wtedy miałam pewnie 5 lub 6 lat a jak widzicie do dziś pamiętam. Podobnie później zrobił mój tata, kiedy z upodobaniem śpiewałam piosenkę o generałach i powtarzającym się słowie j…
Jakoś mi się piosenka i słowo przestały podobać. Więc wydaje mi się, że nie czy tylko jak.
Ale kurcze blade, kurcze blade…. i zostło tylko piórko bo uciekło kurczę dziurką do dziś mi się podoba. 🙂
a tu coś ( mam nadzieję! ) zabawnego:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,6706223,Radio_Zet_odpowiada_Kaczynskiemu__Nerwy_puscily.html
Jotko, ten kalafior, na którym właśnie przed chwilą się wyżyłem, to nie ten, którego Ci dałem, tylko jego brat-bliźniak. 😎
Wsadziłem dziada do wrzątku, zblanszowałem, przygniotłem pieczarkami obsmażonymi z cebulką (a na końcu jeszcze ząbek czosnku), zalałem sosem grzybowym (no, przyznam się, z torby, żeby było szybciej) uszlachetnionym białym winem i creme fraiche, przyprawiłem pieprzem, gałką, rozmarynem i pietruszką, zasypałem żółtym serem po czubek łba, a potem poszedł siedzieć. W piekarniku. Jak zostanie pożarty, to zdam relację. 🙂
No to ja w tej sytuacji opowiem o jednym slowie, ktorego w zyciu nie uzylam ani razu, po bardzo traumatycznym przezyciu w dziecinstwie.
Rzecz sie dziala na podworku, byla nas grupa dzieci, ja mialam szesc lat, a jedna moja kolezanka byla o rok starsza i wlasnie poszla do szkoly. Opowiadala nam bardzo barwnie jakie w szkole panuja zwyczaje i wspomniala miedzy innymi , ze w szkole sa oddzielne ubikacje – dla dzieci i dla nauczycieli. To mnie bardzo zdziwilo, bo w przedszkolu byly wspolne. Wiec albo ja, albo inne dziecko zapytalo po co im oddzielna ubikacja. Bo nauczyciele tam – i tu padl nieznany mi dotad czasownik – sie j…a. To zrobilo na dzieciach spore wrazenie, ale ja ( a moze jeszcze ktos w tej piaskownicy) nie wiedziala co to znaczy, ale jak zapytalam, to nikt mi nie umial szczegolowo odpowiedziec.
BYlam pod duzym wrazeniem i pragnelam koniecznie podzielic sie tym w domu, majac nadzieje, ze wyjasni sie znaczenie czasownika i zxe zaimponuje glebia mojej wiedzy.
Akurat byl to jeden rzadki moment, kiedy do nas na Ukraine przyjechala z wizyta babcia z Syberii. Kiedy wszyscy jedli wlasnie zupe, zaczelam opowiadac. No i doszlam do tych oddzielnych ubikacji oglaszajac trymfalnie i dobitnie: Nauczyciele sie tam j…a.
Reakcja byla troche dla mnie nieoczekiwana. Ojciec wyplul zupe parskajac smiechem, Babcia na moment oniemiala, a Mama – ooo! Mama wybuchnela strasznym placzem tlumaczac sie przed wlasna matka, ze nie ma pojecia skad ja znam takie slowa i ze nie sa one w powswzechnym uzyciu w TYM DOMU. Poczem wyskoczyla z kuchni do pokoju i trzasnela drzwiami.
Babcia zachowala zimna krew i udala sie za nia w slad, tlumaczac jej ze z pewnoscia poznalam to slowo na podworku i ze nic sie takiego nie stalo.
Ja dalej nie wiedzialam, co oni takiego robia w tej nauczycielskiej ubikacji, ale dostalam bardzo silny sygnal, aby tego slowa nie mowic w domu.
I dalej nie mowie. 🙁
Jest nowy, bardzo ladny wpis Basi.
No to dołączę jeszcze kilka zdjęć bo jej coś słabo idzie umieszczanie ich na blogu.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Ghana2nd?authkey=Gv1sRgCPTJqM7cgbXG2gE#
Bobiku, BLIŹNIAK !!! 🙁 , a nie boisz się 🙁
Ja wpis Basi już dziś rano przeczytałem, razem z poprzednim. Ale właściwie chciałem jeszcze coś doszczekać do tego wpisu o niefrasobliwym obchodzeniu się z czasem. To jest naprawdę duży problem w spotkaniu kultury zachodniej i afrykańskiej. Com się ja po górach napasał… wróć, com się ja nadyskutował na ten temat z przyjacielem Kongijczykiem, bardzo zeuropeizowanym i w zasadzie na rozum uznającym zalety jakiej takiej punktualności. Ale w praktyce…
Umawiamy się na, powiedzmy, 14.00, w sprawie, na której jemu zależy. Do 14.30 nie ma dla mnie problemu, takie spóźnienie to jest żadne spóźnienie. O 15.00 zaczynam być z lekka poirytowany. Między 15.00 a 16.00 dostaję szału. O 16.00 dochodzę do wniosku, że zapomniał i biorę się do swojej roboty. O 17.00 zjawia się pan słowik ,bez słowa usprawiedliwienia, za to radosny jak skowronek. Na pytanie co się, do cholery, stało, Kongijczyk robi wielkie oczy. Co się miało stać? Byliśmy umówieni, to przyszedł. Na moją uwagę (no dobra, dość podenerwowanym tonem), że tak jakby 3 godziny za późno, kongijski przyjaciel odpowiada (też już w letkich nerwach), że nie mam żadnych powodów do zniecierpliwienia, bo przecież do niego o 13.00 przyszedł kuzyn i dotąd siedział, więc chyba oczywiste, że nie mógł go zostawić samego i wyjść. No dobrze, a nie mogłeś mu powiedzieć, że jesteś umówiony i wobec tego musicie wyjść obydwaj? Nie, to by było nieuprzejme. To nie mogłeś zadzwonić i zawiadomić, że się spóźnisz? Nie, bo wiedziałem, że jak kuzyn pójdzie, zaraz do ciebie przyjdę. No to nie mogłeś chociaż po przyjściu powiedzieć przepraszam i wyjaśnić, dlaczego się spóźniłeś? Nie, nie mogłem, bo niczego złego nie zrobiłem, to za co mam przepraszać. Przecież przyszedł kuzyn…
Nigdy takie dyskusje do niczego sensownego nie doprowadziły. nauczyłem się po prostu nie czekać i nie brać tego umawiania się całkiem na serio. Jak do spotkania doszło, to dobrze, a jak nie, to nie. Ale kiedy sobie próbuję wyobrazić, jak to funkcjonuje w szerszej skali, to nabieram przekonania, że to podejście do czasu jest w dużej mierze odpowiedzialne za problemy gospodarcze. Bo sensowne zorganizowanie czegokolwiek w ten sposób nie jest możliwe. Wszystko musi być wieczną improwizacją, co niestety, nie zawsze się sprawdza.
Jotka, nie boję się, bo mam silne poparcie, gdzie trzeba. Wiadomo, kto mnie namówił do brutalnego potraktowania bliźniaka. 😉
czy mogłabym poprosić o link do blogu Basi, bo mi się gdzieś zgubił….
a mimo wszystko uważaj piesku 🙂
Sąsiadko, oto link
http://personalexperiences-basia.blogspot.com/
Bardzo ciekawe Bobiku co piszesz. <Mnie to się skojarzyło z wywiadem we wczorajszej chyba GW z panem socjologiem od polskiej wsi. On tam pokazuje, jak różne modernistyczne wynalazki ( typu ubezpieczania, umowy notarialne itp) zmieniają mentalność. Wcale bym sie nie zdziwiła iz podobny dialog jak z Kongijczykiem miałby miejsce w Polce nawet 40 lat temu.
dziękuje!!
Aha, jeszcze do Volta Lake – to rzeczywiście jest największe sztuczne jezioro na świecie. 520 km długości!
Na polskiej wsi (mówię o małopolskiej, bo tylko tę znam naprawdę z bliska) jeszcze do nie tak dawna zdarzało mi się prowadzić takie rozmowy, jak w tym kawale PIRSa – jakby zasadzić, to rośnie. 😉 Ale od jakiegoś czasu zauważam, że młodzi mają coraz więcej do powiedzenia i to oni nieraz przekonują todziców do tego, żeby jednak coś posadzić.
Swoją drogą PIRS chyba w jakimś bardzo ładnym miejscu przebywa. I odpowiednim dla krasnali. 🙂
Co tam Kongo Bobiku, to chyba po prostu ludzka natura. 5 lat temu umowilwm sie z moja mlodsza siostra na Placu Szembeka. Ona mieszka przy samym Placu, ja jechalam z Falenicy dwoma autobusami. Oczywiscie wyszlam z domu wczesnie na wszelki wypadek jakby poloczenie autobusow bylo kiepskie, i jestem tam 10 minut przed czasem. 45 minut po czasie leci moja siostra z rozwianym wlosem i plaszczem i usprawiedliwieniem, ze sie MUSIALA spoznic, bo jej kolezanka Zoska zadzwonila do niej jak juz wlasnie miala wychodzic z domu i nie mogla jej w zaden sposob przerwac. Oczywiscie oblizalam biala piane z ust i staram sie nie umawiac z nia wiecej na miescie. Wychowalysmy sie obie w tym samym kraju i wcale to nie bylo Kongo.
Ja mam teorie, ze niektorzy maja jakies takie wiazania mozgowe, ze tak widza rzeczy i nic sie na to poradzi. Rece opadaja, ale trzeba je podniesc i pracowac z czym sie ma.
Szkoła w Ghanie:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/SzkolaWAccra?authkey=Gv1sRgCJOhxOvhnOe63gE#slideshow/5345491910166465986
Podobają mi się te niebieskie mundurki 🙂
Portret kaczej rodziny. Niuniu – dałam się pożreć komarom ale zdjęcia są! Kaczuszek ubywa, dziś było tylko sześć.
Pozostałe bardzo żwawo atakowały komary. Rodzice obserwowali ze spokojem:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/KaczuszkiSame#slideshow/5345504354906522962
Króliku, natura naturą, ale powszechność takich zachowań jest jednak kulturowa. I w Europie zresztą mamy różnice między różnymi krajami jak chodzi o tolerowany stopień spóźnialstwa. Ale w Afryce problemem jest to, że spóźnialstwo w naszym rozumieniu właściwie nie istnieje. Nie „spóźniłem się”, tylko „przyszedłem wtedy, kiedy akurat mi to było na rękę i nie widzę w tym żadnej sprawy”. Kiedy takie nastawienie mają praktycznie wszyscy, to naprawdę uniemożliwia to jakąkolwiek organizację.
Oczywiście znowu uogólniam, bo i w Afryce są różnice pomiędzy krajami czy regionami. 😉
Wando, warto było dać się pożreć komarom! 😀
Niebieskie mundurki też urocze. 🙂
PIRS, on był tylko Marcinkiewicz. Nie Kazimierz tylko Michał. 😉
Do Helenecki
Jo se myśle, Helenecko, ze ta kasanka z Pompei to sie po prostu za barzo przypaliła w tym ogniu, co to go Wezuwus wyryktowoł 😀
Do Bobicka
To jo znom, Bobicku, inksom wersje tego mitu: pon Parys podarowoł poni Afrodycie kilogram pastetowej jako nagrode głównom za tytuł Miss Olimpu, za co poni Hera z poniom Atenom straśnie sie obraziły, no i potem to juz było tak, jako pon Homer opowiedzioł 😀