Antypody
– Urlopować się Ludzie zaczęli… – powiedział Bobik niby to do siebie, ale na tyle głośno, żeby bez najmniejszych wątpliwości usłyszeli go ludzcy domownicy.
Odzew na jego nie do końca wypowiedziany wyrzut miał chyba inne, bardzo ważne zajęcia i nie raczył się do Bobika pofatygować. A chodziło przecież o rzecz w życiu psa fundamentalną. O miskę. O straszną wizję jej wpadnięcia na dobrych kilka miesięcy w łapy sezonu ogórkowego.
Z niewyjaśnionych przyczyn Ludzie w miesiącach letnich przestawali kochać krwiste rostbefy, mocno przyprawione kiełbasy czy rosołowy sztukamięs z kwiatkiem i zaczynali odżywiać się niemal wyłącznie ogórkami. Już na samą myśl o tym pies mógł dostać dreszczy, a co dopiero w obliczu widomych oznak nadchodzącej katastrofy.
Najgorsze, że nie cały świat psi zdawał sobie sprawę z rozmiarów nieszczęścia. Mimo że kolejne Psy nie pojawiały się na spacerach, oddawane na przechowanie do znajomych lub psich hoteli, wsadzane do aut lub specjalnych klatek w samolotach, reszta jakby nie dostrzegała, co się kroi. Bobik widział pilną potrzebę powiadomienia swojego gatunku o zbliżających się zmianach na gorsze, ale wobec braku pozaosobistych psich kanałów informacji pozostawała mu tylko propaganda szeptana. Postanowił zacząć od Kumpla, który mieszkał dwa ogrody dalej.
Kumpel był wprawdzie zajęty doprowadzaniem wycieraczki do właściwego stanu strzępiastości, ale zobaczywszy Bobika przerwał i zaszczekał radośnie. Bobik nie miał zamiaru bawić się w długie wstępy.
– Ogórki idą – zagaił bezpośrednio.
– No i co? – wyraził pełne niezrozumienie Kumpel.
– Nic nie rozumiesz. No i to, że Ludzie wtedy głupieją. Nawet własnymi sprawami nie chce im się zajmować, nie mówiąc już o naszych. Tylko urlopy im w głowie. I odżywiać się zaczynają bez sensu. Na żadną ciekawą obrywkę nie można liczyć.
– A co to jest urlop? – zainteresował się Kumpel.
– Urlop to znaczy, że oni dużo płacą za to, żeby się nudzić, nie mieć dostępu do kompa, niezdrowo jeść i nie móc ani na chwilę urwać się swojemu stadu.
– Powaga? – szczeknął zaskoczony Kumpel – To już samo w sobie wystarczająco głupie, a mówisz, że jeszcze bardziej zgłupieją?
– O niczym innym nie będą myśleć, tylko o pogodzie. Zobaczysz, ci urlopujący nawet magiczne obrzędy będą odprawiać, żeby tylko słońce stale świeciło. Ale ponieważ w tym czasie rolnicy odtańczą taniec deszczu, to i tak wyjdzie pół na pół. Po co oni tę żabę jedzą?
– No, wiesz – zauważył ostrożnie Kumpel – ja też nie przepadam za toną błota pod brzuchem. Znaczy, samo błoto by mi tak nie przeszkadzało, ale jak jestem ubłocony to mnie obowiązkowo kąpią. Sam wiesz, że to nie jest przyjemne. Więc ja też bym właściwie wolał, żeby było sucho. Ale fakt, żeby aż płazy po to jeść… Przesada!
– Z tą żabą to była tylko taka metafora – przyznał Bobik. – Tak naprawdę to oni zapychają cały czas ogórki.
– Ogórki?! – zdziwił się Kumpel. – A co robią z mięsem, rybami, serem…?
– No właśnie. Ser znika. On tak umie, żeby zostały tylko dziury, wszyscy to przecież wiedzą. Ryby też znikają. Te taaakie pojawiają się wprawdzie w opowieściach wędkarzy, ale są od początku do końca zmyślone. Mięso nie znika bez reszty, niektórzy całkiem z niego nie chcą zrezygnować, ale nie po to, żeby je jeść, tylko żeby nim rzucać. A z takiego rzucanego mięsa pies nie ma żadnego pożytku, bo jest niestrawne. Powiadam ci, nadchodzi pora płaczu i zgrzytania zębów.
– A marchewka… – zaczął Kumpel, ale zmieszał się pod wpływem pełnego wyrzutu spojrzenia Bobika i dorzucił cichutko – Ja tylko żartowałem.
– Ogórki! – powiedział proroczym głosem Bobik i uniósł nieco patetycznie łapę – Tylko ogórki! Już się zaczęło…
Przez chwilę siedzieli w zadumie, patrząc z żalem na coraz bardziej tracącą blask miskę. Nagle Bobik palnął się łapą w czoło
– Antypody! – rzucił radośnie. – To jest wyjście!
– iPody? – zdumiał się Kumpel – One chyba z jabłkami mają coś wspólnego?
– Nie iPody, tylko antypody. No, takie miejsce gdzie wszystko stoi na głowie i w ogóle jest kociokwik z sezonami. Tam na pewno tych ogórków nie będzie.
Kumpel sprawiał wrażenie zatroskanego. Chwilę kręcił się niespokojnie i przekładał ogon z miejsca na miejsce, aż wreszcie wykrztusił
– Nie chcę cię martwić, ale słyszałem wczoraj, jak moi Ludzie mówili, że u nas wszystko stoi na głowie i coś o kociokwiku też. Tak że te antypody to u nas chyba też są.
– No tak, – mruknął Bobik – tak na zdrowy rozum każde miejsce może być antypodem. Zależy od punktu siedzenia. Cholerna globalizacja! Choć z drugiej strony… Zawsze przyjemnie, kiedy wiadomo, że globalizacja winna. Prawdziwa tragedia jest wtedy, kiedy nie ma na co zwalić.
– Albo na kogo! – dodał filozoficznie Kumpel.
– Albo na kogo – zgodził się Bobik i przezornie zlizał z brzegu miski perlące się na nim ostatnie, przedsezonowe krople rosołu.
slonce,slonce,slonce
do popoludnia,wtedy pezyjdzie deszcz i pozostanie do jutra!
wypasione wyczyszczone na nosie
niunia,wypelnila kredens smakolykami
wstawiam wode
do dziela
brkam 🙂
milego dnia !!!!!!!!!!!!!!!
atypody genialnie proste!
atypoduje sie wiec na dni kilka 😀
Dzień dobry,. 🙂 Nijakiego słońca u nas nie ma, znowu ta metroplia wszystko nam skosiła. 👿
Chyba że to nie o metropolitalność chodzi, tylko słońce do rysia wypasionych tak ciągnie? 😀
Slonce jest chyba tez na urlopie. Jemu sie tez nalezy. Podobno nawet w Weronie go nie ma. Moi znajomi wrocili kilka dni temu z Wloch i nic tylko narzekali, ze bylo zimno i chmurno. 🙁
Ale ogorkow jest juz bardzo duzo.
Musze sie na jakis czas oddalic z Tajna Misja. Nie moge powiedziec za duzo ponad to, ze chodzi o dame. Zostala pare dni temu napadnieta przez nieznanych sprawcow i brutalnie pobita. Podobno ciagneli ja za ogon i wyzywali od kaczek.
Powiem tyle: Nikt juz tej Kotki nie napadnie 👿 👿 👿
Słońce? Ano przyszło do mnie… ale też pewnie chyba w końcu sobie pójdzie…
Tylko niech go nie zapuszkuje, tego słońca znaczy, Pani Dora…
Komisarz też by mógł zapuszkować, ale już wpadł w szpony ogórków… 🙄
Ogórek ma kolce, ale szpony? 😯
Kota Mordechaja to bym ostrzegła, że jesli chce dziś ruszać z tajną misją, to wyłącznie na swoich łapach czterech, bo metro w Londku strajkuje…
Ja nawet nigdzie wyruszac nie musze, wszystkie narzedzia mam pod lapa, z ktorych najwazniejsze sa szare komorki plus czerwona komorka Nokii, ktora ostatnio bawi sie Stara.
To juz nie te czasy, kiedy trzeba bylo tluc sie dylizansem po wertepach i mokradlalch aby przygwozdzic Psa Baskervillow . Dzis wystarczy polozyc sie na kanapie, zamknac oczy i oddac sie glebokiemu zamysleniu. I tak tez wlasnie mam zamiar uczynic.
Ciekawy jest ten aspekt zwymyslania od kaczek. Chodzi mi po lbie np. ze bylo to zrobione dla kamuflazu – podobno glownym strategiem od mokrej roboty wsrod kaczek jest niejaki Kur. Nie wykluczam, ze to on wpadl na sztanski pomysl aby kaczki przebrac za wyksztakciuchow i napuscic na Bogu ducha winna Kotke.
No, ale nie bede zdradzal wszystkich watkow mojego sledztwa.
Ten Kur to wyjątkowo niebezpieczna bestia. Potrafi się przebrać nawet za Buldoga, zaśmiecając nam w ten sposób nasze psie szeregi. 🙁
A Ogórek jak najbardzie potrafi mieć szpony, przyrządy do strzelania i miotacze gazów. Pani Kierowniczka o Ogórku Bojowym nigdy nie słyszała? 😯
Dobrze, ze kiedy ja pilnuje bezpieczenstwa Kotek, ktos inny pilnuje pisowni (nie mylic z PiSownia) na tym blogu i nie pozwala staremu Kotu kompromitowac sie ortograficznie 😈
Każdy orze jak może, Kocie Mordechaju. 😆
Dostalem smsa od Kolegi z Klewek.
Nie, Burku, nie wydaje mi sie zeby to byli wasi, choc nosza okulary.
Chciales powiedziec „każdy oże jak morze” , Bobiku?
Nie wszędzie tak licho z tym słoćcem u nas chwilami świeci,nasi znajomi z Pcimia mailowali,że u nich też. 😉
Jak to ze słoneczkiem- nie bywa ono sprawiedliwe.
Słoneczko na komisariacie zaświecilo pełnym blaskiem w ostatnim poście zeena, rozświetlając mroki braku wyobraźni.
Ale nie martwmy się o górki! 😆
Bobiku kochany, Ty nawet nie wiesz, a może wiesz, jaki szczęściarz z Ciebie, skoro kanikuła kojarzy Ci się głównie z niezadawalającą zawartością miski 🙂
Niestety zbliża się czas prawdziwej grozy dla wielu Twoich braci 🙁
Opowiem Ci o naszej Suni. Kiedy wprowadzilismy się do naszego wiejskiego domu ponad 6.lat temu, obserwowałam biegajace luzem psy. Moją sympatię wzbudził jeden, trikolor, podobny do papilona. Pomyslałam sobie, że chciałabym mieć takiego psa 🙂
Którejs niedzieli, kiedy miałam zabrać się za robienie obiadu, ten pies , później się okazało, że ona, przyszedł na nasz taras. Stwierdziłam, że mamy jeden nadprogramowy kotlet i jej dałam. Ślubny stwierdził, że jej odda swój a ja doszłam do wniosku, że nie ma co sobie zawracać głowy przyrządzaniem jednego, i tym sposobem pies zjadł trzy kotlety za jednym zamachem. Do dzisiaj trwa spór pomiedzy mną i ślubnych, na temat tego kto dał Suni pierwszego kotleta.
I tak Sunia zamieszkała z nami. Z całą pewnością była kiedyś psem domowym ponieważ przez pierwsze noce domagała się spania w naszym łózku. Ślubny był gotów ulec, ale ja byłam nieubłagana: żadnych trójkątów.
Kiedy już było jasne, że Sunia mieszka z nami na stałe, trzeba ją było zawieźć do weterynarza: szczepienie odrobaczanie. I wtedy okazało się jak bardzo ma pokaleczoną psychikę. Ledwie mogliśmy ja utrzymać w samochodzie, bała się rozpaczliwie. Trzymana i tulona na kolanach po prostu płakała. Jeszcze przez parę lat, kiedy to już bardzo polubiła wojaże, popłakiwała kiedy samochód zwalniał lub zatrzymywał się.
Najbardziej dramatycznie jednak reagowała na widok smyczy. Biegała z pietra na pietro, skakała po meblach, chowała sie po katach, a odgłosy jakie przy tym wydawała były wprost rozpaczliwe.
Przeprowadziłam profesjonalne przewarunkowanie, metodą wzmocnień pozytywnych rzecz jasna. Kiedy wreszcie wyraziła zgodę na założenie jej smyczy i wyjście z domu, zabrałam pokrojoną kiełbasę w woreczku. Co kilka metrów kładłam jej tę kiełbase przed mordką … a ona jej nawet nie tknęła!!! 🙁 całym swoim jestestwem mówiła, że robi to tylko z miłosci do mnie 🙂 to był niesamowity widok i bardzo żałuję, że nie zostało to nagrane.
Dzisiaj Sunia na widok smyczy i samochodu szaleje z radości. Podróżuje z nami nie tylko po kraju, ale i po Europie. W lipcu slubny wnosił ją po schodach w le Mont Saint Michel bo już trochę nie domaga. Zrobiła się bardzo eksluzywna co do hoteli. Pokój w hotelu formuły M1 pod Wooterlo, bez łazienki, obrzygała, inna rzecz, że przedtem w normandzkiej restauracji obżarła się paskudnie.
Mozna powiedzieć, że po tych strasznych przeżyciach, Sunia trafiła do psiego raju 🙂 jest nieprzytomnie zakochana, z wzajemnością, w ślubnym. Kilka razy ratowaliśmy jej życie i wiemy, że kiedy odejdzie będzie nam jej bardzo brak 🙁
Kiedy mysle o tym, że zbliżają się wakacje i znowu wiele psów będzie okrutnie skrzywdzonych to rozsadza mnie wściekłość 🙁
Nie znaczy to Bobiku, że tak zupełnie jestem nieczuła na Twoje zmartwienia, wiem co to znaczy nie móc jeść tego co się lubi. Choć powiem Ci, że pies sąsiadów uwielbia wszelkie warzywa na surowo. Inna rzecz, że ten pies to jest ona a sąsiedzi mówią na nią Leon. Zagroziłam im donosem do komitetu ochrony praw zwierząt na psychiczne znęcanie sie nad zwierzątkiem polegające na zaburzaniu tozsamości płciowej bydlatka 🙁 Jak myślisz, czy powinnam spełnić groźbe?
Kocie Mordechaju, na Twoim miejscu wstrzymałabym się jeszcze z aktywnością obronną/odwetową. Słyszałam w radio, że to nie kotka tylko cukier w kostkach 🙂 i co Ty na to ?
Nie, nie. Cukier to ma na imie. Spolszczone od Sugar (term of affection). Choc juz czytalem na blogach, ze Cukier to jej nazwisko i ze nalezy go poszukac w resjestrze czlonkow Warszawskiej Gminy Zydowskiej, gdzie podobno roi sie od Cukrow i Katzow.
Niestety, też wiem od znajomych Psów, że wakacje to dla nas okropny okres. 🙁 Nie chciałem pisać o tym we wpisie, żeby atmosfery ponurej nie wprowadzać, ale znam i ja opowieści, od których futro się jeży.
Moi na wakacje zawsze biorą mnie ze sobą. Po prostu nie pojechaliby w takie miejsce, gdzie nie wolno z psem. Raz tylko, kiedy musieli nagle jechać na pogrzeb, zostawili mnie samego, ale pod opieką wujka, którego bardzo lubię.
Ale w samochodzie, z którym nie mam żadnych złych doświadczeń, też pokwikuję, kiedy zwalnia. I wszystkie nasze psy tak robiły. Więc może to normalne?
Zaburzanie tożsamości płciowej bardzo mi się nie podoba. Widać zresztą, jakie ma dramatyczne skutki, z lubieniem warzyw na surowo włącznie. 😯 Ja bym ten donos złożył, albo podjął inne zdecydowane kroki. Może np. pogonić sąsiadom kota? 💡
Nestety, muszę się udać w teren, który właśnie jak na złość zaczął znowu być mokry. 🙁
Mordechaju, spróbuję w terenie zasięgnąć języka. Może sprawa ma już reperkusje międzynarodowe i będę mogł być pomocny w śledztwie?
To co opisała obszernie jotka, to parwie podobna historia,jak naszej „Frygi”,z tym,ze „Fryga: byla uwiązana do krzaka Gdybym tam pierwsza nie poszła babka by jej nie znalazła.
Ale, jak sie okazuje los psów porzuconych, choc azyl blisko bywa i okropniejszy.Pani z sasiedniego osiedla opowiadała,ze rok temu w głębi naszego lasu znalazla szkielet psa uwiązanego do drzewa.Zaiste pomysłowość ludzi jest niewyczerpana.
Nasza „Fryga” wczoraj przyniosla sma ścierkę do wycierania łap, ale już wycierać ich sobie nie dała.
Ja nawet nie narzekam, choć to się odbywa moim kosztem.W łóżku nigdy nie chciałam sypieć mimo błagań babki,ale „Fryga” owszem, sprawiedliwie rozdziela swoje moce na dwa łóżka w nocy. 😡
Nie Bobiku, kota stanowczo nie pogonię bo bardzo lubię ich kota 🙂 i generalnie nie jestem za gonieniem jakichkolwiek zwierzątek, ale to mi przypomniało, że sąsiad mówi o nim „monstum” 🙁 cos z tym wszystkim trzeba zrobić, stanowczo, muszę się zastanowić
jakby co, to u nas zawsze mozna obok misek Suni i Sokratesa postawić dodatkową miskę 🙂 zapraszamy
Kocie Mordacheju, sprawa się dramatycznie komplikuje i na mój noś to się nie obejdzie bez specjalnej komisji sledczej 🙁
Komisja specjalna nie bylaby takim zlym pomyslem, gdyby nie jedno niebezpieczenstwo: ze kaczki zechca zechca do niej przepchnac Szurnietego Antka. A wiemy do czego Szurniety jest zdolny. 👿
No tak, Antek może sprawę doprowadzić do tekiego absurdu, że bez pół litra, a raczej wieeeelu póllitrówek, nikt tego nie razbieriot, a to już zupełnie inna kwestia społeczna, raczej nie kocia z tego co wiem 🙂
Ona mataczy, a JK wymięka i oby tak dalej 👿
Moze Prezes i wymieka, ale platformerskie szwadrony smierci dalej kosza:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6708136,Kurski__PO_metodami_policyjnymi_narusza_autonomie.html
Pisałam już na kulinarnym, tu też napiszę, bo mamy problem. Córasek od 21 września do 15 grudnia ma obowiązkowy semestr w Trinity College w Dublinie. Szuka taniego kąta, może być wieloosobowy, byle z łazienką. Ona pracuje i utrzymuje się prawie sama, ale przez te trzy miesiące będzie musiała opłacać mieszkanie w Aber no i Dublin, a Irlandia droga. Jeżeli macie znajomych w tamtych stronach, pomóżcie proszę. Może uda się znaleźć coś na jej i naszą kieszeń.
Całą okolicę obleciałem, ale nikt mi nie podał żadnych szczegółów, które byłyby użyteczne dla Mordechajowego śledztwa. Zgłodniałem tylko z tego wszystkiego, a efektów żadnych. 🙁
Idę zająć się wreszcie moją samotną, opuszczoną miską. Czytanie dopiero na drugim miejscu. 😉
A ja wolę pomidory!
Weterynarz, do którego chodzę z Amigiem, opowiadał o tym, jak jego sasiadka znalazła w lesie uwiązanego do konara psa. Uwiązany był tuż przy ziemi, związane miał przednie i tylne łapy. Nie pytajcie mnie , co bym zrobiła ze sprawcami!!!!! 👿
Małgosiu, ja bym poprostu chłostała, mimo niechęci do kar cielesnych, każdy kto się znęca nad bezbronnym zwierzęciem, które mu wcześniej zaufało jest zwyrodnialcem 🙁 i niech mnie nikt nie przekonuje że jest inaczej bo nie dam sobie jednego dobrego słowa powiedzieć na kogoś takiego 🙁
Ja abonuję takie pismo, „RespekTiere”, które dotyczy obrony zwierząt i opisuje zawsze całą masę przypadków (dobrze udokumentowanych) okrucieństw wobec braci mniejszych. Mam wrażenie, że „celują” w tym Hiszpanie. Nie tylko pozbywają się psów bez litości, ale jakby celowo robią to tak, żeby jak najdłużej się męczyły. Czasami chciałbym wierzyć, że to „tylko” bezmyślność i brak wyobraźni, ale fakty za nic nie chcą się do tej wiary dopasować. 🙁
W Polsce różowo też nie jest, ale jednak nie aż tak dramatycznie, jak na południu Europy.
Jotko, poprawiłem Ci mordki, mam nadzieję, że zgodnie z Twoją intencją.
A z innej beczki – czy posłowie już wkrótce będą tylko z łapanki? 😯 Najwyraźniej przestało to być pożądane stanowisko. No, chyba że ktoś gwałtownie potrzebuje immunitetu. 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,6708603,Jeneralski_nie_chce_byc_poslem.html
babka już tu raz wspomniała,że przed wakacjami cała autostrada słońca w kierunku Włoch, we Francji usiana jest trupami psów,alebo biegaja po niej oszalałe ze strachu psy i koty.
Bobik ma rację na pierwszym miejscu nie jesteśmy.
Dla moich, tak, jak dla Niuni i Małgosi,Wandy Tx i wielu innych ,to zapewne jest niewyobrażalne.
Ale niewyobrażalne jest tylko dla tych , którzy tego nie robią.
I dotyczy dosłownie wszystkiego!!
„Fryga” dzisiaj złapała kleszcza i trzeba bylo stoczyc cała batalję,żeby go usunąć.( Mamy obroże, pryskają nas sprayem, a te kleszcze nmic sobie nie robia.A ponadto leje!!
dziękuję Bobiku, oczywiście, że zgodnie z moją intencją, po prostu oczy zaszły mi bielmem ze złosci 🙁
czy zauważyliście, że mamy swój własny forlwark zwierzęcy ? i nie rządzą w nim jakieś, za przeproszniem świnie, tylko ptacy, moze nie orły sokoły, ale zawsze ptacy, a pomagają im futerkowe, nie będzie Orwell pluł nam w twarz!!!
Babko, spraye nie dzialaja na kleszcze, niestety. To co dziala do drogi Frontline – taka kropla , ktora sie wciera w skore na karku. Trzeba odnawiac w lecie co szesc bodaj tygodi.
A na pierwszym miejscu okrucienstwa wobec zwierzat to sa Grecy. Kto nie byl w Grecji ni razu, ten sobie nie wyobraza rozmiarow bestialstwa i czystego, niczym nie usprawiedlwionego sadzymu. . Mysmy dlatego lata temu przestaly do Grecji jezdzic, choc siedzialysmy na cudnej wsi nad morzem. Ale sie nie dalo wytrzymac. Wszystkie greckie schronioska dla maltretowanych i porzuconych zwierzat prowadza cudzoziemcy: Brytyjczycy, Niemcy, Holendrzy.
My takie jedno schronisko prowadzone przez brytyjska Slowenke Vesne Jones wspieramy. Vesna juz sprowadzala do Anglii (i oplacala koszty kwarantanny) nie tylko setki psow i kotow, ale takze lwice i tygrysa zaroosnietych swierzbem i brudem. Z t. zw, „ogrodow zoologicznych”.
Najnowszy komunikat Vesny. Sorry, tylko dla DOROSLYCH
http://www.greekanimalrescue.com/hanged_dogs/hanged_dogs.htm
Obawiam się, że z Grecją i Hiszpanią to wart pałac Paca. Schroniska dla zwierząt w Hiszpanii też są prowadzone głównie przez cudzoziemców.
A równocześnie Hiszpania pierwsza zaczęła mówić o wprowadzeniu praw dla szympansów i innych naczelnych. Było to dla mnie zdumiewające!
Prof. Dame Jane Goodall tez .
Bobik, czy umiesz robic przysiady?
http://www.youtube.com/watch?v=Lksf9iFpxPU&feature=channel
Mnie nie chodzi o głosy pojedynczych osób, choćby najszacowniejszych, tylko o poważne rozważanie zmiany w prawodawstwie, na poziomie władz państwowych.
A z folwarkiem zwierzęcym coś mi się skojarzyło. Byłem dziś na spacerze w psim zoo. Tak nazywają moi Starzy takie jedno obejście niedaleko od nas, gdzie mogę sobie przez siatkę oglądać drób różnego rodzaju – kury, kaczki, gęsi, perliczki, indyki i co tam jeszcze. I stwierdziłem, że ten drób robi się coraz bezczelniejszy. Dziś cała wataha kur zebrała się tuż przed siatką i zamiast żebym ja je oglądał, one najwyraźniej oglądały mnie, w ogóle nie przejmując się moim oburzonym szczekaniem. A natrząsało się toto ze mnie, a pogdakiwało! Wrrrr!!!! 👿
Kocie Mordechaju, ostrożnie! Sprawa jest rozwojowa. Może się okazać że wśród napastników, którzy szczególnie obrzucali wyzwiskami zwolenniczkę wypowiadania własnego zdania, był kot. Z czasem można sobie wiele przypomnieć. Nowa obdukcja wykaże ślady pazurów, a jak jeszcze świadkowie wspomną coś o czerwonym telefonie…
A tak zupełnie bez związku: nie wie ktoś co u pani Jaruckiej?
Ja myślałam,że Frontline to linia frontu ,bo jestem z zapyziałej polskiej prowincji. 😉
Ale babka twierdzi,że na mnie to nie działa.
pewnie nasze kleszcze są odporniejsze. ;lol:
vitajcie! w ostatniej Polityce jest artykuł o kurach. To okropne ale ja lubię rosół 🙁 . a wiesz Bobik że kury mnie śmieszą?. Maja taki dziwny wyraz twarzy …
gdy byłam dzieckiem bardzo lubiłam patrzyć jak dziobią coś z ziemi i jeszcze jak gęgają gęsi gdy się budziłam u Babci …idę płakać .
znaczy się, Bobiku, coś jest na rzeczy z tym folwarkiem zwierzęcym i ptactwem nielotnym 🙁
włamali się do biura wielkiej kaczki, koniec świata i sztuczna noga !!!
bo ani gęsi ani Babci a ja stara 🙁
jarzębinko, a ja się zawsze bałam gęsi 🙁 bo jak się szło po kwartę śmietany do Staniego to one te gęsi okropnie syczały i próbowały szczypać po gołych łydkach 🙂
Śmietany bardzo ubywało w drodze powrotnej 🙂
Z tego co wiem, frontline działa do 4 tygodni. Wszyscy chwala i twierdza, ze nawet jak jakiś kleszcz zleci na pieska, to „ucieka” i się nie wgryza. Amigo jeszcze nic nie załapał. Na razie. Mam nadzieję, że tak zostanie. Powinnam kupić nową porcyjkę bo właśnie kończy się czas dzałania ostatnio zaaplikowanej.
PIRS, okazało się, że oprócz Michała był jeszcze jeden Marcinkiewicz, Kazimierz mu na drugie. Sorry, zwracam honor. 🙂
a ja lubię gęsi .
Co do wyborów i polityków to pogadali wyjechali. 🙂 Najfajniejszy był chyba pan Cymański bo był wesoły . Smutny przegrywa, życie to kabaret. A nudny kabaret to katastrofa..
muszę popracować nad fizyczną sprawnością . Oby nie tak jak nad odchudzaniem 🙂
widziałam ostatnio śmiesznego pieska .Miał kucyki .
najgorsze że znowu ma padać deszcz .. dobrej nocki
mam paskudny humor brr
22:22, pora na perwersję http://wyborcza.pl/1,75248,6707077,Radny_nie_chce_wystepu__perwersyjnej_artystki_.html
jutro święto 🙂
sala sądowa, sędzia pyta: czy oskarżony przyznaje się do naruszenia nietykalnosci osobistej i próby usiłowania pozbawienia życia powoda?
wysoki sądzie, jakie naruszenia nietykalności, jaka próba pozbawienia życia? myśmy tylko z kumplem rozmawiali o świętach!!!
???
no tak, ja mu mówię: słuchaj ty złamasie, obiecałes mi dzisiaj oddać stówe, a on mi na to: prima aprilis!!! no to ja mu plunołem w ten wredny ryj: śmingus dyngus, to on mi zgasił peta na czole: popielec, no to ja go łap za gardło: zaduszki!!!
no i jaka to próba zabójstwa 🙂
jotka no wiesz ?/\ ? ja znam parę kawałów ale zawsze coś pokręcę i zwykle sam się z nich śmieję 🙂 idę spać może coś mi się przyśni wesołego
ja też idę spać bo jutro bladym switem wywożę swoje małe, szare na wywczasy 🙂 ahoooj Babko, jedziemy do Gdyni 🙂
haneczko,
nie znam niestety nikogo ale zajrzyjcie na fora szkoły i miasta, tam pewnie będą ogłoszenia związane z mieszkaniami dla studentów. Ludzie poszukują współlokatorów, to jedynie mogę doradzić…
Ja już czasem nie jestem całkiem pewien czy w ogóle jeszcze posiadam jakieś małe szare. Nie zawsze, ale dzisiaj akurat mam taki dzień. 🙄
Ale szarym Jotki przyjemnego gdynienia życzę. 🙂
Jarzębino, popłakać nie zawsze jest źle. Bywa nawet, że to najlepsze wyjście. Byle nie przesadzać z długością tego popłakania. 😉
Wiem, PIRS, wiem, ze sie narazam na potworne niebezpieczenstwa starajac sie rozwiklac zagadke bestialskiej napasci na Kotke. No, ale taki juz jestem – w calym Zachodnim Londynie mowia o mnie: Kot Altruista. 😈
Jednak kiedy wszystkie swiatowe agencje doniosly dzis , ze doszlo do wlamania do biura Prezesa Kaczego Stawu, to az mnie ciarki przeszly pod futrem. Bo niewatpliwie jest to zwiazane z tymi wszystkimi innymi napasciami o ktorych mowil dzis na konferencji prasowej Kur.
Mam pare teorii skad to sie bierze, jedna lepsza od drugioej, ale sledztwo bynajmniejk nie zostalo zakonczone, wiec jeszcze sie nie zdradze. Ale: Watch this space!
Hi, hi, dopiero teraz zauważyłem psie przysiady. 😆
Ale do tego to trzeba być Sir Border Collie, nie zwykłym kundlem niewyjaśnionego pochodzenia. 😉
Haneczko, chciałem zamailować do kogoś, kogo znam w Dublinie, ale mi gdzieś adres wcięło. Może jutro przez jeszcze kogoś go skombinuję.
Mordechaju, PIRS ma rację. Jak będziesz nos zbyt głęboko wsadzał w sprawy Kotki, to w końcu się zostaniesz za kozła ofiarnego. 😯
Masz racje, Malgosiu, co cztery tygodnie, pytalam E., ktora sie tym zajmuje.
A jako ciekawostka dot. frontline’u, to opowiadal mi nasz weterynarz, Mr Young, ze kiedy jego nastoletnia corka wrocila z obozu pelna wszy we wlosach, to jej natychmiast zaaplikowal te krople i bylo to znacznie latwiejsze i skuteczniejsze niz jakiekolwiek srodki z apteki. Twierdzi, ze wszyscy weterynarze to wiedza i stosuja w chwili potrzeby 😆 😆 😆
A opowiedzial mi to kiedy zaczelam go wypytywac czy to na pewno jest bezpieczne dla kota, bo w tej ulotce dolaczonej do preparatu to straszny nacisk na mycie rak etc.
Border collies sa znakomitymi tancerzami. Jeden, ktory bral udzial w ostatniej edycji Britain’s Got Talent, niestety nie porzeszedl do polfinalow, ale na pokazie Crafts co roku jest specjalna kategoria dla tancerzy. Sa to zawsze wlasnie border collie.
Ja już na blogi wrzucałem nieraz tańczących BC, więc się nie będę powtarzał. Ale na nich rzeczywiście miło popatrzyć.
Nie miałem jeszcze czasu zapoznać się z włamaniem do biura Naczelnego Kaczora. Czy to też wykształciuchy zrobiły?
A nie! Zwracam honor! Borderka bioraca udzial w BGT PRZESZLA do finalu, a jeden z jurorow nawet uznal, ze tanczy lepiej od Michaela Jacksona. Oto Gin ze swa zakochana w niej po uszy trenerka- partnerka Kate:
http://www.youtube.com/watch?v=tEVYvN4Qces
Michaela Jacksona trudno by było też podczas ogłaszania ocen przez jury trzymać na rękach. 😀
U nas jedna z silnych burz z ostrzezeniem o tornado. Nie wiemy czy w Plano gdziekolwiek bylo tornado ale drzewa w naszym osiedlu porzadnie przetrzepane, duze galezie polamane, w kilku wypadkach niestety wyladowaly na dachach domow. My ok jedynie przez trzy godziny bez pradu – to dziwne uczucie, nie ma komputera, dzwiekow codziennych, telewizor i radio milcza. Obiad ugotowalismy na maszynce turystycznej – ziemniaczki i male parowki 🙂 plus salata co nie wymaga gotowania. A miala byc pizza domowa 🙁 Dobrze, ze nie zdazylam zamiesic ciasta.
Kiedy ogloszono alarm i wysiadl prad bylismy w klubie i tam zaskoczenie dla nas: nikt z kierownictwa sie nie pokazal, nie wiadomo bylo dokad sie udac; wygladali na zupelnie nieprzygotowanych na taka sytuacje i co tu mowic o przygotowaniu na jakikolwiek prawdziwy lub wydumany atak terrorystyczny.
Wando, u nas też wciąż ostrzegają przed burzami. Dwie osoby zginęły od piorunów, jedna leży w szpitalu. Szczęściem u nas nie ma tornad.
Tańczący piesek wspaniały. U mnie Amigo też zaczyna sobie pląsać na tylnich łapkach, gdy w naszych rekach wywącha kawałek ciasteczka. 🙂
pada!!!!!!
pada!!!!!!!!!!!!!!!
pada!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
wypasione zrezygnowane
sniadanie jak zawsze z przpasnych wnetrz niuniowego
kredensu,wstawiam wode
brykam,fikam
milego dnia!!! 🙂
haneczko,niestety „nasze macki”nie siegaja do dublina
popytam innych 🙂
tylko i wylacznie tylko Walesa
http://www.dw-world.de/dw/article/0,,4315369,00.html
inni moga pec(glosno i kolorowo jak lubia 😀 )
Rysiu, zapraszam w moje strony. Piękne słonko! 🙂
Dzień dobry. 🙂 Potwierdzam, że na ziemi niemieckiej leje wszerz i wzdłuż i nie ma zmiłuj się. 🙁
A tornada owszem, też tu mamy. W ostatnim czasie były już 4, chociaż może nie największe. Klimatolodzy zaczęli zachodzić w głowę co, jak i dlaczego, ale na razie jeszcze nie zaszli, więc nic nie wiadomo.
Ale w Niemczech doniesień o tornadach właściwie nie sposób słuchać bez szatańskiego chichotu, bo to się tutaj nazywa Windhose, czyli spodnie wiatru, czy też wietrzne spodnie. 😎
A ja myslalam, ze Windhose to takie ukochane lniane spodnie E, ktore wczoraj po paroletnich blaganiach pozwolila wyrzucic, bo znalazlam w sklepie bardzo podobne i odmowilam wydania zanim nie otrzymam starych. 😉
Gdyby te spodnie E. były wyrzucone wcześniej, to byłybym skłonny podejrzewać, że to one wirują nad Niemcami, wprawiając w popłoch niemiecką meteorologię. Ale ponieważ tornada były nieco wcześniej, to chyba jednak to są kogoś innego portki. 😀
Przeczytałem link od Rysia, o berlińskiej uroczystości z okazji wręczenia medalu Reutera Wałęsie i znalazłem tam pewne elementy surrealistyczne. 😉 W swoim przemówieniu Wałęsa apeluje, by Niemcy przejęli przywódczą rolę w Europie na co Rita Suessmuth z CDU mu dyplomatycznie odpowiada w duchu „a, nie dziękujemy, postoimy, wolimy się nie wychylać”. 😉
A co na to Najwyższe Kacory? Czy oskarżenie Wałęsy o zdradę narodową już przygotowane? A jak nie, to dlaczego? 😯
Kacory w poprzednim poście były literówką, ale po krótkim namyśle postanowiłem ją zostawić. 😀
Jak to dlaczego? Bo jeszcze nie wiedzą 😉
Ja tez na to zwrocilam uwage i az mi sie serce scisnelo, co Walese znow czeka. Oczywiscie, ze my tu w Europie ( a przynajmniej na Wyspie) wcale nie checmy aby Niemcy byli sila przewodnia, nawet z tego powodu nie podlaczylismy sie do wspolnej waluty – „zeby nam Bundesbank nie dyktowal stop procentowych i sily pieniadza”. I Niemcy oczywoscie o tym wiedza. Francja tez poluzowala z tym pomyslem, choc kiedys gotowa byla razem z Repubika Federalna grac sile przewodnia UE.
Nikt oczywiscie tego Walesie nie powoedzial, a nawet nie wykluczam, ze zrobil to rozmyslnie aby zagrac na nosie antyrewanzystowskim silom PiSuaru. 😆
Haneczko,
rozesłałam wici, za parę dni będę miała odpowiedź.
Haneczko, ubolewam, ze nie znam nikogo w Dublinie, ale zadzroszcze Twemu Coraskowi tego Trinity! To znakomita uczelnia i wsrod absolwentow ma takich gigantow jak W.B. Yeats, Joyce i Beckett. I licznych innych.
Wiele lat temu w drodze do Budapesztu poznalam w przedziale pociagu pare mlodych profesorow z Trinity, organizowali wlasnie jakas wielka miedzynarodowa konferencje z okazji okraglej rocznicy Yeatsa. Rozmawialismy cala noc. Duze wrazenie zrobilo na mnie ponadto to, ze ona miala blado zielone paznokcie na nogach 😆 Wtedy nikt takich nie nosil i bylam urzeczona i zafascynowana 😆
zdecydowanie Polska powinna być przewodnią siłą, a niby dlaczego nie ? niech Europa zacznie się wreszcie uczyć języka polskiego. To wstyd że Pan Obama go jeszcze nie umie. Ja umiem . .. 🙂
i tym akcentem świątecznym rozpoczęłam porę obiadową .Smacznego …
Jarzębino, jeszcze nie zrezygnowałaś z jedzenia? A tyle razy się zarzekałaś… 😆
Jarzebinka 😆 😆 😆
Kłótliwe starsze panie w Teksasie nie mają szans… 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6710939,Policjant_zatrzymal_72_latke__Uzyl_paralizatora.html
Podobno w Ameryce trwa ożywiona dyskusja na ten temat. Może druga półkula zreferuje, co się mówi?
Jestem na chwilę, bo tu zaraz zacznie łupać z góry, a tak było słonecznie i cieplutko 🙁
Dziękuję Wam bardzo w imieniu córaska, ona też szuka swoimi kanałami i w sieci 🙂
Nie wiem co sadza o tym obywatele Teksasu, ale wiem, ze na miejscu policjanta tez bym uzyla paralizatora wobec kogos kto nie tylko lamie prawo, ale naraza na powazne niebezpieczenstwo innych uzytkownikow drogi i sie awanturuje z odpopwierdzialnym za bezpieczenstwo funkcjonariuszem – niezaleznie od tego czy naruszciel(ka) ma 27 lat czy 72. Co ma z tym wiek czy plec wspolnego? Chuligani drogowie bywaja all sorts.
A ja tak całkiem pewien nie jestem i właśnie nad tym dumam. Z jednej strony niby wobec prawa wszyscy mają być równi, ale z drugiej… Wiadomo, że prawodawca nie jest w stanie przewidzieć wszystkich sytuacji i zdrowy rozsądek przy stosowaniu prawa też nie zawadzi. W przypadku starszej pani, nawet i chuliganki, jest bardziej prawdopodobne niż u młodego byczka, że coś np. z sercem będzie mieć nie w porządku i użycie paralizatora skończy się niewspółmiernie do wykroczenia. Wobec takiej perspektywy chyba jednak nie upierałbym się przy procedurach, tylko np. wezwał posiłki, z lekarzem i psychologiem włącznie. Poza tym, użycie paralizatora, na mój psi rozum, powinno się ograniczać do sytuacji, kiedy zatrzymany stanowi realne, fizyczne niebezpieczeństwo dla policjanta. Chyba w tym przypadku nie było o tym mowy.
Nie chodzi mi nawet o tę konkretną chuligankę drogową, której w końcu nic się nie stało, ale o zasadę. Czy tępo egzekwowana równość wobec prawa nie staje się faktyczną nierównością, kiedy ścisłe stosowanie procedur może się skończyć czyjąś śmiercią lub kalectwem, albo innego rodzaju krzywdą?
No wedle tego doniesienia, to niebezpieczenstwo bylo dosc realne zarowno dla pani, dla policjanta, jak i dla innych uzytkownikow pelnej samochodow drogi. Ponadto zostala o mozliwosci paralizatora, zgodnie z prawem, poinformowana i prowokowala aby go uzyc.
Nie wiem jak jest w Teksasie, ale np w Nowym Jorku czy zwlaszcza w na Florydzie przekroczenie dozwolonej predkosci nawet o 5 mil jest bardzo surowo karane. Na ulicy, gdzie mieszka moja matka, dozwolona jest szybkosc maks. 25 mil/h. I policja nieustannie lapie kazdego, kto jedzie z szybkoscia 30 – tak wlasnie zlapano nas z Danusia, kiedy ona sie zagapila i rozwinela szybkosc. Kara wyniosla $270. Dlatego wszyscy jezdza bardzo bezpiecznie i wypadki drogowe sa wyjatkowo rzadkie, najczesciej jak ktos jest pijany za kierownica albo nacpany, co w stanie Floryda jest karane konfiskata samochodu. Chcesz sie awanturowac, staw sie w sadzie. POnadto cala poklocja drogowa ma wlaczone na stale kamery video, ktore sa materialem dowodowym dla sadu. Kazdy przypadek zatrzymania jest filmowany.
A ta pani przekroczyla szybkosc o ok. 30 m/h, co jest po prostu oblakane na ruchliwej ulicy. Nawet nie wszystkie autostrady zezwlaja na taka szybkosc.
Ale ja jak najbardziej uważam, że piratów drogowych należy karać i wycofywać z ruchu, bo są dla przeciętnego obywatela groźniejsi nawet niż rabusie. Rabuś może się zadowolić forsą i na ciele nie naruszyć, a spotkanie z piratem drogowym może się wiele gorzej skończyć. Tylko że w przypadku tej pani z Teksasu miałem wrażenie, że mogła ona nie mieć tak całkiem równo pod sufitem, dlatego o psychologu napomknąłem. A jeżeli jej możliwość oceny sytuacji była zaburzona, to i groźby użycia paralizatora mogła nie uznać za realną. Poza tym zagrożenie ona stanowiła, póki była za kierownicą, ale poza samochodem policjant chyba nie musiał się obawiać, że szybkim ciosem karate roztrzaska mu czaszkę.
Jeszcze raz: nie bronię chuligaństwa drogowego, wręcz przeciwnie, nawet tatę już parę razy ugryzłem, jak za szybko jechał 😉 , zastanawiam się tylko nad tym, czy użycie takich środków jak paralizator jest tym samym w stosunku do ludzi młodych i zdrowych, co w stosunku do starych i chorych (tu również jak są młodzi). I szerzej, czy oprócz procedur nie należałoby czasem użyć rozsądku i wyczucia sytuacji. Ja bym chyba na miejscu tego policjanta tylko uniemożliwił tej pani dalszą jazdę, po czym skontaktował się z bazą i wezwał pomoc plus lekarza. Przynajmniej bym uniknął chryi. 😉
No i co Helena opowiadała o jakimś wbijaniu noża w plecy? Ziobro z Kaczorem J. kochają się, z dzióbków sobie jedzą i złotych godów mają zamiar doczekać:
http://politbiuro.pl/politbiuro/1,97508,6709361,Ziobro_i_Kaczynski_sie_lubia_.html
Żadnej rewolucji w stawie nie będzie. Raz zakumkali i chwatit! 🙄
Policja ma oczywiscie do dyspozycji pogotowie medyczne, ale nie jestem pewna ze na posterunku jest dyzurnu 24/7 lekarz. A trudno wzywac pogotowie na sygnale tylko dlatego, ze jakas kobita nie chce podpisac kwitka z mandatem.
Tu z pewnoscia niczego takiego nie ma – wiem bo wzywalam kiedys policje, kiedy moja sasiadka Mary, chora na schizofrenie, rozwlalala mlotkiem wszystkie szyby samochodow zaparkowanych na podworku o czwartej rano. Uprzedzilam oczywoiscie, ze ona jest chora, ale przyjechalo dwoch policjantow i policjantka i oni dopiero zawiadomili sluzby medyczne, ktore przyjechaly o wpol do osmej, bo mialy pilniejsze sprawy.
Ziobro z pewnoscia nie powiedzial jeszcze ostatniego slowa w sprawie Prezesa.
A w zeszlymn tygdniu wieczorem jedna pani minister z rzadu Browna wysmiewala dziennikarzy, ktorzy ja pytali o bunt w szeregach ministerialno-partyjnych.
A jak sie nazajutrz obudzilam o osmej rano i wlaczylam radio, to pierwsza wiadomosc byla taka, ze pani minister tak sie wsciekla na swego szefa rzadu, ze zlozyla rezygnacje i jeszcze mu napisala malo uprzejmy list, zarzucajac, ze uzywa kobiet w gabinecie w chrakterze parawanu, ale naprawde nie liczy sie z ich glosami. BYla to juz czwarta pani minister, ktora trzasnela drzwiami nr 10 we ciagu trzech dni.
No jak to, Heleno? Nie wierzysz w Prawdziwą Miłość między Prezesem i ZZ? 😯
Prawdziwa Miłość potrafi spaść na ludzi niespodzianie, jak jastrząb i unieść ich w przestworza.
Tylko wtedy trzeba uważać, żeby nie wypuściła ze szponów, bo można spaść i tyłek potłuc. 🙄
A propos Teksasu, jest swietna nowa Basia z Afryki. Usmialam sie strasznie, kiedy opisuje jak w jakiejs wiosce usilowala sie dowiedziec, gdzie moze kupic kokosa i wiesniacy nie sa do konca pewni czy pyta o kokaine czy o coca-cole. „Nie wykluczam – pisze – ze uruchomilam caly lancuch narkobiznesu. A moze szukali dla mnie coca-coli.”
Ona jest absolutne cudo, ze powtorze raz jeszcze.
No, niestety, Bobik, dzisiejsza milosc to nie to co dawniej 😉
W Stanach w ogóle kobiety potrafią być bojowe. 🙂 Jakiś czas temu starsza pani wtargnęła z młotkiem do siedziby Comcast’u bodajże i potłukła im monitory bo nie reagowali na jej telefony w sprawie niesprawnego połączenia internetowego – nie pamiętam czy jakoś została ukarana ale Comcast przyrzekł poprawę i możliwe, że pani swą niecodzienną i nieakceptowalną akcją przyczyniła się do poprawy customer service 🙂
A ta tutaj grandma, jak o niej piszą, na autostradzie no jak na warunki teksaskie to nie takie nadzwyczajne przekroczyć o 15 mil/h prędkość. Do 10 mil przymykają oko. Ale powyżej to już było się zamknąc podpisać i najwyżej kłócić w sądzie albo iść do szkoły na kurs (co jest kłopotliwe ale trochę tańsze). Nikt nie mówi co jej się stało, że nie chciała podpisać. A policjanta tłumaczą, że dość długo używał innych argumentów. Kobieta mimo 72 wydawała się dość żwawa i może, żeby ją zaaresztować musiałby ją poturbować.
A może grandma uznała, że to najlepsza droga do sławy? I że dłużej już nie może czekać, bo latka lecą? 🙂
Jak chodzi o poprawę jakiegokolwiek serwisu to może do wtargnięcia z młotkiem bym się nie posuwał, ale fakt, że jedna spektakularna akcja potrafi więcej zmienić niż miesiące negocjacji. Ja bym może zorganizował jakiś flash mob. 😉
A tu trochę poburzowych drzew w naszym osiedlu:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/PolamaneDrzewa?authkey=Gv1sRgCK3yhoj32NucKg#slideshow/5346109579668981362
Witajcie.U nas drzew nie połamało,ale stale nawracające burze pwodują,że nie chce się nosa z domu wytykać i trzeba wyłączać komputer.
Podsypiamy co jakiś czas,bo ta pogoda jest usypiająca.
Kiedy nie grzmi nawet się fajnie śpi.
Te amerykańskie starsze panie znają widać siłę perswazji.
Namówić babkę,żeby chodziła do miasta z młotkiem będzie ciężko,a mogłaby porozwalać parę zakutych łbów. 😉
Wnadi TX- bardzo ładne robisz zdjęcia.
Emi, kłaniam się.
Jeszcze o wczorajszym braku prądu – uczucie było takie, jak na Halloween. Nie dlatego, że tak straszno tylko dlatego, że sąsiedzi i my też wyściubiliśmy nosy z domów, odkleiliśmy się od telewizorów co za nas pokazują zdarzenia z sąsiedniej przecznicy oraz od komputerów i pokazaliśmy się na ulicach. Każdy chciał zobaczyć co się stało, każdy był w nastroju to porozmawiania i sprawdzenia czy sąsiedzi są w porządku. Normalnie o tej porze dnia są pustki, no czasem psiarze wymieniają swoje hi i idą dalej.
A także cisza a właściwie inne dźwięki w ciemnym domu – tego się nie słyszy przy różnych szumiących urządzeniach. I trzeba albo można rozmawiać a nie tylko słuchać. No i romantyczny nastrój obiadu przy świecach 🙂
Wniosek: częściej wyłączać prąd? 🙂
A czemu by nie wyłączać? 🙂 Podobno nawet na przyrost naturalny dobrze robi. Gdzieś czytałem, że większe wyłączenia prądu naprawdę potem skutkują widocznym zwiększeniem liczby noworodków w przewidzianym przez naturę czasie. 🙂
Emi, zwykłą laską też to i owo można rozwalić. A wygląda trochę bardziej nobliwie niż młotek. 😀
POdsuwam ciekawego Wajraka:
http://wyborcza.pl/1,88975,6701033,Dlaczego_ptaki_pukaja_w_okna.html
A nasza sedziwa przyjaciolka Jasiunia regularnie karmi kosy rodzynkami. Rano. Kochaja rodzynki znacznie bardziej niz orzechy, ktortmi karmi inne ptaki. I te kosy zrobily sie tak bezczelne, ze wchodza do kuchni przez drzwi do ogrodu o kazdej porze dnia i czekaja az wyda te rodzynki. Sprawdzaja takze co kotka Malgosia ma w misce 🙄
To ciekawe ile trzeba umieć żeby działać na obczyźnie, i języki znać i pewnie komputer obsłużyć. A w Polsce możesz być prezydentem, ministrem i co tam jeszcze się zamarzy, a wiedzieć ani umieć nic nie musisz. Dziennikarze z Radia Z zastanawiali się co mógłby Kaczor u nich robić i niewiele mogli mu zaproponoać mimo szczerych chęci.
Swoją drogą czego panowie K się nie dotkną to wychodzi im na odwrót. Mogli spokojnie poczekać aż wałęsa sam się skompromituje, bo bęcwał i bufon z niego okropny, ale nie, woleli go napaść po swojemu. No to wszyscy niemal stanęli w jego obronie i Wałęsa stał się świętością narodową której szargać nie wolno. Poałbym jeszcze wiele przykładów ale zaraz zamykają komputer więc życzę słodkich snów.
Moze radio nie jest najlepszym miejscem zatrudnienia Pana Prezesa, bo strasznie duzo musieliby wydac na logopede, znacznie wiecej niz nna angliste dla Ziobry w Brukseli.
W BBC byl na etacie specjalny pan, niepelnosprawny umyslowo, do ktorego zadan nalezalo sprawdzanie czy w kazdym studiu nagran i transmisji stoi czysty dzbanek z czysta woda i papierowe kubeczki. Wbrew pozorom jest to bardzo wazna i potrzebna w radiu funkcja i mysle, ze Pan Prezes doskonale by sie w niej spisywal.
Ja mam kolejny dopust bozy. Sasiadowi z gory pekla jakas rura w kuchni i z sufitu i z lampy w mojej drugiej sypialni cieknie woda. Czekamy az lokator zdola skontaktowac sie z wlascicielem mieszkania aby zawolal hydraulika.
W tym nieszczesciu jest jedno male szczescie, ze w przyszlym tygodniu ma sie zglosic ukochany Pan Andrzej do malowania scian w dwu pokojach na gorze – sufity byly malowane w zeszlym roku, ale trzeba bedzie robic to na nowo. Ciekawe czyje ubezpieczenie i kiedy mi za to zaplaci? Elektryka tez trzeba pewnie bedzie wzywac. 🙁 🙁 🙁
Kiedy dopusty chodzą po ludziach,
ty się wyluzuj, napij się whisky –
po kiego diabła musisz brać udział
i się tak strasznie przejmować wszystkim?
Jak się ten dopust na ciebie zwali
i we fryzurę wbije ci szpony,
wcale nie musisz się rozkrochmalić,
jeśli już jesteś nieco wstawiony.
Bo nawet kiedy jutro odkryjesz,
żeś się nie pozbył zmartwień powodu,
nic dziś nie stracisz jak się napijesz,
zawszeć to jeden wieczór do przodu! 😆
Doktorze Bobiku, recepta wykupiona, lekarstwo zazyte .
Nawet sie juz nieco lepiej poczulam.
🙂 dobra rada na wszelkie dopusty 🙂
wbrew prognozie slonecznie
wyglada,ze zimno brrr!!!
male cos niecos z niuniowego skarbca sniadaniowego
parujaca herbatka
wypasione i hulaj dusza brykam w obowiazki
milego dnia 🙂
Amigo jadał rodzynki bo lubi. Wszystko było dobrze, przy ilości kilku sztuk. Gdy dostał troszkę wiecej, pewnie do 20, wieczór z nim w jednym pomieszczeniu był straszny. Załowałam, że nie mam maski 🙁 Weronika pyta sie- czym go mamo nakarmiłas? Ja , ze dałam mu garstkę rodzynek, a córa na to, ze na Animal Planet w któryms programie ostrzegali, że jeśli się chce mieć czyste powietrze w domu, nie należy dawac psu rodzynek ani śliwek. Pomna kataklizmu zapachowego, bedę stosowac się do tych rad. 🙂
🙁 Biedny szczeniaczek! Nie dostranie juz rodzynkow!… 🙁 Bo troche baki puszczal 🙁 😥
Dotychczasowe rezultaty dochodzenia w sprawie brutalnego moralnego pobicia Kotki Sugar: laboratorium medycyny sadoiwej bada odcisk lapy na kolanie ofiary bezprzykladnej napasci politycznej.
KOtka nie wyszla od tygodnia z szoku i troche placze sie w zeznaniach:
http://www.dziennik.pl/polityka/article397503/Cugier_Kotka_Nie_zostalam_pobita.html
Zwrocilem sie o ekspertyze do swiatowej slawy specjalistki, Alicji z Krainy Czarow, ktora po przeczytaniu zeznan ofiary przemocy politycznej,, podrapala sie w glowe i orzekla : Curiouser and curiouser.
Duje na zimno 🙁
Heleno, prezes nadaje się wyłącznie do burzenia i siania zamętu. Po tygodniu nie byłoby dzbanków, kubków i radia też, niczego by nie było 🙄
Małgosiu !!
nigdy ,przenigdy nie dawaj Amigo:rodzynków i orzechów, śliwek itp.Nawet cebuli.
Pies to białkowiec, całe jego trawienie nastawione na białko -odbywa się w żołądku,a że ma krótki przewód pokarmowy, rodzynki niestrawione przemieszczają się do jelit, bardzo cienkich i gdy tam utkwią powoduja groźne skutki.
Nie chodzi o fetor, tylko grozi to niedrożnością jelit.
W takiej sutuacji najlepiej podac parafine ciekłą.Ona się w przeciwieństwie do oleju nie wchłania, tylko powoduje poslizg , a w rezultacie wydalenie”ciała obcego”.
Inaczej to”cialo” przykleja się do ścianki jelita.
Pozdrowienia wszystkim.
Haneczko, dzbanki i kubki mozna trzymac na lancuchu, nie mam natomiast pomyslu jak mozna byloby zabezpieczyc radio.
Dzień dobry 🙂 Ja się tam nie martwię ani o Sugar, ani w ogóle o PiS, bo jak Jacek Kurski obiecał, że się wszystkim zajmie, to on się już zajmie!
Lepiej powiedzcie mi, gdzie Prezes dał grzałkę do wody, bo mi akurat potrzebna, a za cholerę znaleźć nie mogę. A bez grzałki pani Jadzia kawki nijak nie może zrobić. 😎
Heleno,
ładne mi trochę! 🙄
Babko,
Wielkie dzięki za pouczenie. Zastosuję się.
Małgosiu 😆 🙄 🙂
Słuchajcie, słuchajcie! Wyżerałem właśnie z krzaka pierwsze w tym roku własne maliny. Inaczej mówiąc, dobrowolnie wpuściłem się w maliny. 😀
Odrobinę jeszcze były kwaśnawe, ale zwaliłem wszystko na to, że ostatnio lało i jadłem dalej. 😉
Słucham, słucham Bobiku 🙂
I słyszę, że wczesny jesteś. Nasze Polany jeszcze długo nie. Za tydzień spodziewam się czereśni i wiśni. Jagoda kamczacka już zjedzona. Ze mnie też niewiele zostało, straszny ruch dzisiaj w muzeumie 🙁
Kiedyś w tłumie w muzeumie
nie oddawaj się zadumie,
ani drzemce, tylko w cwale
pędź przez muzeuma sale.
Chyba żeś, przez pech skończony,
w muzeumie zatrudniony –
wtedy się zwariować nie daj,
czapkę zastaw i pas sprzedaj,
byle tylko, jegoż że mać,
gdzieś w kąciku móc podrzemać! 😆
Mam pewną propozycję i bardzo proszę Wszystkich o aktywne wypowiedzenie się na jej temat, czyli zawołanie „no, nareszcie!” lub wzięcie pod obcasy. 😉
Zauważyłem otóż, w związku z ogórkami ale nie tylko, że kiedy ktoś ze stałych Gości blogu na jakiś czas przestaje się odzywać, nie dając znaku, że np. wyjeżdża albo ma pilne Sprawy, opanowuje mnie jakiś jaskółczy niepokój. Wprawdzie nikt nie ma obowiązku codziennego czy cotygodniowego meldowania się tutaj, ale jednak- nie jesteście dla mnie tylko nickami, rozmawiamy w końcu o różnych prywatnych sprawach, znamy nawzajem swoje rodziny, psy, domy, ogrody i zza tego wszystkiego wyzierają prawdziwi, realni ludzie. No, jakoś tak mam, że chciałbym wiedzieć, czy u tych ludzi wszystko w porządku. I coś mi się zdaje, że nie tylko ja tak mam.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że mogą być tysiące powodów, dla których ktoś akurat nie ma czasu czy ochoty pisać dłuższych komentarzy i wgłębiać się w to, co akurat na blogu leci, a nie chce też odzywać się ni w pięć ni w dziesięć. Ja z kolei nie chcę robić stale za kwokę, która zwołuje swoje kurczątka i robić na blogu presji na podpisywanie listy obecności, a nie zawsze mam czas, żeby zapytać o to, czy wszystko OK mailowo.
Z powyższych powodów, w celu zapewnienia spokoju ducha mnie i pozostałym Blogowiczom z kwoczym instynktem 😉 proponuję, żeby ci, którzy z jakichkolwiek powodów dłużej na blogu się nie zjawiają, wrzucali od czasu do czasu lakoniczne zawiadomienie, na przykład „ŻABCIA”, czyli Żyję Ale Brak Czasu I Atłasu. Możliwe są oczywiście różne warianty, jak „nadal ŻABCIA”, „ŻABCIA” totalna, albo „ŻABCIA że oranyboskie”.
Jeżeli ktoś ideę zasadniczo popiera, ale ma pomysł na lepszy skrót, to sprawa jest oczywiście do przedyskutowania. 🙂
No to co, zgadzacie się, czy pod fleki?
Zasadniczo Bobiku, nie głupie. Ale….. Jak nachodzi czas, że np. nie ma się kiedy podrapać po czterech literach, że tak poetycko to ujmę 🙄 to może i można nie mieć czasu czy siły wewnętrznej nawet na wrzucenie żabci. Choć mam tak samo jak ty jeśli chodzi o czyjąś nieobecność…..Odczuwam brak. 🙁
😀
😆
Widzę, że już nie tylko ja robię za Kota Czeszyrskiego 😉
Ze mną to zresztą najprostsza sprawa, bo jeśli kto chce wiedzieć, co u mnie, może zajrzeć na mój Dywanik 😉
Z Panią Kierowniczką rzeczywiście proste, ale nie każdy ma taki Dywanik… 🙂
Małgosiu, ta ŻABCIA nie byłaby oczywiście obowiązkowa. 🙂 Ja to rozumiem jako ułatwienie dla tych, którzy zaglądają na blog i nawet mają poczucie, że chcieliby coś napisać, choćby po to właśnie, żeby się inni nie martwili, ale są zbyt zajęci lub zmęczeni i nawet najprostsze zdanie nie przychodzi im do głowy. Wiem z własnego doświadczenia, że tak bywa. I wtedy taki umówiony, dla wszystkich zrozumiały sygnał jest dobrym wyjściem.
Dziś na rozświetlenie dnia kwiat dyni samosiejki kompostowej:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/KwiatDyni?authkey=Gv1sRgCMDyyoeFvpjN3wE#slideshow/5346437450618674594
Ooo, cudo! Nasturcja XXL. 😆
pomysł dobry Bobiku,
żabcia mała:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Zabciamala?authkey=Gv1sRgCMHSsM3m35bMoQE#slideshow/5346441098458662338
OK, OK!!! Bylysmy na manikiurze-pedikiurze, potem wstapilysmy na lunch do ulubionej tawerny, Jadlysmy: spahettini z krabem , coquille saint jacques, zapiekany brzuch prosiecia oraz mus czekoladowy i espresso. POtem poszlysmy kupic czeresnie i wreszcie prawdziwe manga , bo w Pakistanie juz jest sezon, wiec sa te zolte pachnace male.
Z sufitu wciaz kapie, hydraulika u sasiada jeszcze nie bylo, ale ma byc ponoc dzisiaj. Mam nadzieje, ze nie jest to hydraulik z Afryki bo w miedzyczasie cale mi mieszkanie zaleje. Chociaz tutejszym tez nic nie brakuje jesli choidzi o punktualnosc i dptrzymywanie terminow przyjscia
Alez piekny jest ten kwiat dyni z kompostu!
To powyżej to jest zielonooki potwór, który się pojawia w mojej okolicy zawsze, kiedy ktoś mówi o coquilles Saint-Jacques, a ja ich akurat nie jem. 🙄
Ten potwór jest raczej zielonoskóry i wielkozęby 😆
Dobrze mi się śmiać, bo ja tego repertuaru nie jadam 😉
Bobik, Kot M, ktory jest zajety sledzeniem jakiegos Kura, prosil przekazac, ze zaprosi Cie na kazde molluschi, caposante czy insze frutti di mare jakie sobie zapragniesz lub beda w sezonie. Well, whatever…
Grzejnikiem sie nie przejmuj, bo nie warto.
Dora, ale taki mus czekoladowy z panna cotta ( nie mylic z Pania Kotka) , to chyba daloby sie wcisnac?
No, ostatecznie… 😆
Jezus, Maria, jak Wy się tu niezdrowo odżywiacie pod moją nieobecność! 😎
A u mnie się niedawno zrobiony dżem truskawkowy skończył, bo wyżarli. 😯 Na dodatek się sprytnie podzielili – jeden się uzależnił od tego z grejpfrutem, a drugi od tego z imbirem i wspólnym wysiłkiem wykończyli oba. Coś mi się zdaje, że jutro znowu muszę dzień poświęcić na katowanie truskawek. 🙄
Odżywiłam się bardzo zdrowo. Pożarłam (przepraszam, ale na głodzie nie jem) śledzie w czosnku i śmietanie z młodymi ziemniakami. Mielone mi się przegryza, zaraz idę robić obiad na jutro.
U nas gorzej niż u haneczki.
Babka za nic nie chce zabrać nas tj,mnie i znajdy do wytwornej restauracji,maliny w lesie kwaśne i dopiero dojrzewają, a na obiad było byle co,ale babka wyjaśniła,że jest kryzys i nie ma się co chwalić co się je i gdzie, bo to oznaka złego smaku.
Bobiku- babka się zgadza,żebyś do niej mówił:”żabciu”,ale uważaj, bo za mlodych lat bardzo całuśna była i nie wiem, czy byś nie musiał całować królewny -baby? 😉
Ja akurat nie znam niczyich rodzin, psów i ogrodów, nawet nie chodzę na koncerty (nie mówcie o tym Pani Kierowniczce). Jestem nowy, trafiłem tu bo Helena gdzieś napisała o tym że jest taki fajny blog. Nie znam więc jeszcze tutejszych zwyczajów.
Myślę że jest jeszcze inny sposób, aby ukoić niepokój Bobika (podzielany może i przez innych). Kiedy niepokój Bobika lub kogoś innego się wzmoże, może zapytać np. a co tam u Ciebie Moniko?
Heleno, pomysł ztrudnienia pana K. w radio – znakomity. Tylko że pan prezes jest bardzo niestaranny, ciągle się myli, a to w końcu jest poważna praca a nie jakieś prezesowanie.
Teraz akurat zaczęła się dyskusja czy pan K. będzie prezesem, jak sam powiedział „aż Bóg go do siebie powoła”, czy też ktoś Panu Bogu ułatwi zadanie. Trudność polega na tym, że pan prezes trzyma kasę, a bez kasy nie ma teraz partii. Jako że u nas jest tradycja aby ulubieńcom mas poszukiać pracy po utracie posady (cała Polska szukała pracy premierowi Marcinkiewiczowi), może byśmy już teraz zastanowili się, co by mogli prezes i jego brat robić, kiedy zrzucą z siebie trud przekształcania Polski według swoich marzeń.
PIRS, najlepiej nic, dosłownie nic. I zgadzam się, żeby brali za to pensję.
Tez, PIRSie, zwrocilam uwage na to, ze zamierza byc Prezesem az go PB do siebie powodla. Jak Przewodniczacy Mao, nie przymierzajac. Ino, ze naszemu kaczeciu hunwejbini zaczynaja po katach sie namawiac i cos tam knuc…. Bardzo to jest optymistyczny rozwoj wydarzen 😆
A jaka robote mozna byloby znalezc dla kaczek, no nie wiem…. Bede musiala pomyslec. Niewatpliwie musi to byc jakas praca na kierowniczych stanowiskach, aby mogli w miare regularnie sie nadymac – dla psychicznej higieny.
PIRSie, ale ja tego właśnie chciałem uniknąć, żeby co chwila dopytywać się: a gdzie jest Monika? A co z Niunią? A gdzie się podział PA? Pół biedy, jak to robią Goście, ale w wykonaniu gospodarza zaczyna to wyglądać na łagodną presję, żeby regularnie zgłaszać się do wykonywania czynu blogowego. 😉 Więc byłbym za tym, żeby istniała możliwość dobrowolnego dania znaku życia, praktycznie bez konieczności pisania komentarza. 🙂
A to, że nie zapytaliśmy Cię nawet, czy masz psa, jest oczywistym przeoczeniem. No to nadrabiam: PIRSie, czy masz psa, a jeżeli tak to jakiego? 😀
To ja mam takie stanowisko dla Kaczek, na którym nadymanie jest po prostu niezbędne, ale nie grozi kierowaniem kimkolwiek lub czymkolwiek 😆
http://www.lausitzcenter.de/media/page-images/fotogalerie/kindertobetage/Ente_9.png
Emi, nawet nie mów takich rzeczy, żeby nie opowiadać na blogu gdzie i co kto jadł! Słuchanie wszelkich opowieści o jedzeniu jest dla mnie, jak dla większości psów, czystą radością życia. Oczywiście jeszcze lepiej by było, gdyby te opowieści pachniały, ale za dużo od Łotrpressa nie można wymagać. 😀
To jak o jedzeniu to ja dziś jadłam grillowanego kurczaka z faszerowanymi pieczarkami (też grillowanymi) i chlebkiem czosnkowym. Moje dziecko powiedziało, że jestem zabezpieczona przed wampirami. 😀 Choć zaraz dodała, ze i tak w sposób naturalny najbardziej narażona jest ona, jako młoda, atrakcyjna dziewczyna. 😆
Super Żabcia.
Córa ma jutro imprezkę urodzinową z rekordową ilością gości wiec sami rozumiecie … 🙄
Bobiku, nie wiem co z Monika, niunia i PA, ale ja jestem tutaj (w pracy teraz) i bylam strasznie zajetyk. Monika tyle wie na rozne tematy, niunia robi najlepsze sniadania, a PA to prawie krajan zza miedzy.
W pracy urwanie glowy i ani dziekuje, natomiast to drugie, a jakze…
W domu klopoty, ale juz powoli sie wszystko przewala, niekonicznie w dobra strone, ale bedziemy sie zmagac dalej.
W week-end na sicher bede sie wymadrzac na blogu.
Na dodatek jestem na glupiej diecie i nie moge pic zadnego alcoholu. Bylo zimno, wiec spac o 9-ej, zeby zapomniec o glodzie. Alkohol zaostrza glod i ma kalorie.
Bobiku, ja jestem tu caly czas duchem. 🙂
Kroliku, ja jak i Ty, jestem rodowitym Ontarianinem (od prawie 20 lat). Mam kolezanke ze studiow, ktora mieszka w Kitchener-Waterloo-Guelph- Cambridge (i co tam jeszcze mozna dodac) i Twoje terytorium jest mi znane.
Koncze prace, tydzien byl straszny, jak tylko skosze trawnik to bede mial czas na leniuchowanie z „Hrabia Monte Christo” w rece. 🙂
Dzień dobry wieczór.
Helena,
„… ze zamierza być Prezesem aż go PB do siebie powoła….”
No patrzcie jaki „cwaniak”, wie jak osiągnąć nieśmiertelność 🙂
Ja właściwie nie widzę problemu w tym żabciowaniu. Jak ktoś chce dać głos, to przecież i tak daje… Wzywanie do tablicy faktycznie bywa irytujące, choć może i sprawiać przyjemność: o, pamiętają o mnie! Ale nigdy nie można przewidzieć czyjejś reakcji 🙂
Dodam jeszcze, że ja u siebie też czasem, bywa, tęsknię za kimś, kto się przez pewien czas się nie odzywa, a nawet niekiedy się martwię. Ale nie kwoczę, bo właśnie obawiam się zirytować kogoś…
PIRS – ja się nie dziwię, bo od kiedy to krasnale chodzą na koncerty? Same sobie śpiewają 😉 Np. „Hej ho, hej ho…” 😆
No teraz wiem czamu Piechniczek puścił Bońka
( ? „Karuzela” lub „Szpilki”)…
… po prostu najadł się rodzynków! 🙂
… a może rodzynek (chyba nie!) kto wyjaśni?
Nie chce mi się szukać…
jest piątek=weekend 🙂 🙂 🙂
No wlasnie Doro 21:15, na dodatek hmm.. wcale mnie nie wyzwali…
Ale sie odzywam, bo sie do blogu poczuwam.
Sluchajcie, lekka zmiana tematu, bp wlasnie przeczytalam b. ciekawa i dluga dyskusje w GW na temat praw osob homoseksualbych w POlsce (sorry, ze do tego nieustannie wracam, ale dla mnie jest to jakims miernikiem sytuacji wszystkich mniejszosci w Polsce). Dyskusja bardzo dobra, a najlepszy na koncu glos jakiegos faceta z sali, ktory sie przedstawil jako heteroseksulany ciec i powiedzial cos niezwykle fajnego i waznego. Ale nie o tym chcialam. Tylko ta dyskusja przypomniala mi ogladany dzis w nocy program szkolny BBC (z serii Learning Zone – dla szkol podstawopwych i srednich). Byl to ktorys tam odcinek z serii o tym jak dziala demokracja na codzien i uczono tam dzieci organizowania kampanii protestacyjnych, marszyna parlament badz na ratusz we wlasnej dzielnicy, pisania listow do wladz, organizowania spotkan z politykami i umiejetnosci rozmawiania z nimi. Procz mojego cichego zachwytu, narastaly we mnie uczucia strasznej zazdrosci, ze brytyjskie dziecaki tego sie ucza w szkole: jak byc swiadomymi obywatelami, jak zmieniac klimat spoleczny i polityczny w kraju kiedy uwazaja, ze piwinien byc zmieniony. O, jakbym chciala dozyc takoich czasow, kiedy podobne programy beda dostepne „naszym” dzieciom.
I jeszcze cos: w tej dyskusji w GW uczestniczyl Piotr Pacewicz, ten sam ktory surowo skarcil dzieci z jakiejs warszwskiej szkoly, kiedy przyszly demonstrowac pod ministerstwem oswiaty prezeciwko jakims zarzadzeniom Giertycha – juz o tym kiedys wspominalam, ze wyslalam do niego ostry list i otrzymalam odpowiedz, ze zostal juz ochrzaniony przez wlasne dzieci i wycofuje sie ze swych slow. Ale nie wycofal sie na lamamch Gazety.
A ja sobie tak dziś podśpiewywałem na spacerze, w związku z tym, że najwyraźniej nie wszystkie małe szare pojechały z Jotką do Gdyni 😀
Czy kto widział jak znika króliczek w pokrzywach?
Czy kto widział to?
Czy kto widział to?
Na tej smyczy to sobie pies nie poużywa!
To doprawdy dno,
to doprawdy dno. 🙁
Ho-ho-ho-ho-ho-ho-ho!
Uciekł króliczek, ach, rzecz to ponura,
ale nie płaczmy bo,
ale nie płaczmy bo
dzisiaj Mordechaj gotuje nam Kura –
ale załatwi go!
Ale załatwi go!
Ale załatwi go go go go go…
😆
W Gdyni jest paskudna pogoda, jakiej nie było tutaj o tej porze roku od kilku lat,ale jest mnóstwo imprez teatralnych i muzycznych,czekamy na relację mojej „drugiej” poszła do teatru na” Skrzypka na dachu”, jak poprzednio w reżyserii J.Gruzy.
Bobiku, babka się zmitygowała,że za dlugie teksty pisze, więc teraz zwala wszystko na mnie, a ja mam tylko cztery klasy szkoły podstawowej dla psów.:wink:
Emi, nie przypominam sobie, żeby na długość Babki tekstów ktoś się skarżył 😯
Czy Babka nie próbuje przypadkiem wmówić sobie jakiegoś długościowego dziecka w brzuch? 😆
Coś mi się wydaje, że uderzyłem w stół, ale bardzo przyjemnie, że kanadyjskie nożyce się odezwały. 🙂
A jak już i tak w ten stół za Kałużą tłukę, to może i Monika by jakąś ŻABCIA rzuciła? 😉
🙂 😉 🙂
„ długościowe dziecko w brzuchu? 😯
Bobiku! To może być tylko soliter !!! 😆
Nas się systematycznie odrobacza!
Może trzeba odrobaczyć babkę? 😡
Biedna Babka!
Sama sobie okrętem,
żeglarzem
i sterem,
ale zamiast z odmętem
los jej zmagać się każe
z długaśnym soliterem!
Choć go karmi polentą,
obsmaża,
opiera,
on z orkiestrą jej dętą
w trzewiach grać się odważa.
A niechże go cholera! 👿
Babko, Bobiku, prosze nie straszyc soliterem, u mnie jest teraz nieco spozniona, ale nie mniej Swieta Pora Herbaty. 🙂
PIRSie, jako krasnal, a przy tym osoba sledzaca na biezaco poczynanania Dalajlamy, wiesz na pewno, ze czasem dobrze spojrzec na sytuacje nowymi oczyma – albo oczyma nowego – a zawsze cos ciekawego mozna zauwazyc. Wiec nie zarzekaj sie, ze jestes tu nowy. 😉 Mam nadzieje, ze tu nie ma takiej hierarchii, ani zreszta zadnej innej, bo tak sie przeciez zawsze lepiej i ciekawiej rozmawia. 🙂
Rzeczywiscie, bylam ostatnio bardzo zajeta i zbieglo mi sie pare punktow z listy 10 najwazniejszych zyciowych stresow (bo jest taka lista!), wiec musialam sie skupic na innych zajeciach, choc bardzo lubie rozmawiac ze Wszystkimi Tu Zebranymi. Co prawda, na marginesie calej dyskusji o ZABCIA naszla mnie taka mysl – moze za bardzo sie juz zamerykanizowalam – ze troche mnie dziwi takie zastanawianie sie i martwienie na zapas. Ja raczej, jak sie juz o kogos martwie, to siadam do klawiatury, albo nawet wystukuje palcem na komorce pytanko typu „You, OK?” na jego adres mailowy, po czym zwykle szybko moj niepokoj przechodzi. Najprostsze rozwiazania sa zwykle najlepsze, nie tylko w matematyce… 😀
Ale moze to nie tylko wplyw amerykanski, moze to takze wplyw wczesnego czytania bajek, PIRSie, co powinienes zrozumiec, jako krasnal. 😀 Nie wiem, czy kiedys czytales zbior basni wloskich, zebranych przez Italo Calvino? Tam jest taka bajka pt. „Cicco Petrillo”, ktora uwielbialam jako dziecko, i nigdy mi to wlasciwie nie przeszlo. Rzecz dzieje sie w czasie wesela, i ojciec panny mlodej idzie po wino do piwnicy, po czym nachodzi go mysl, ze oto jego corka wlasnie wyszla za maz, niedlugo zas na pewno powije dziecine, ktora – o ile bedzie chlopcem – zostanie nazwana Cicco Petrillo. I nagle ojca panny mlodej nachodzi straszna mysl; „a co, jesli Cicco Petrillo umrze?”, po czym zaczyna plakac. Potem do tej rozpaczy dolaczaja sie po kolei zona i corka, az w koncu do piwnicy schodzi zdziwiony pan mlody, i widzi cala swoja rodzine pograzona w glebokiej zalobie po wnuczku i synku, a do tego stojaca po kostki w winie (zrozpaczony przyszly dziadek zapomnial zakrecic kurek od beczki z winem). Bajka dalej sie ciagnie, zreszta dosc zabawnie, ale najwieksze wrazenie zrobila na mnie wlasnie ta scena…
Ja glosuje na ZABCIE. W ten sposob wszyscy wiemy i nie wtykamy swoich dlugich nosow nieproszeni, tylko sobie spokojnie siedzimy i czekamy az stresy/nawaly roboty/ dopusty boze mina i spozniony przyjaciel sie objawi. A inaczej napastujemy Gospopdarza, ktrory musi podjac deczyje czy puscic pare i ile.
Ja to sie juz strasznie o Monike martwilam i zastanawialam sie czy minelo dosc dni aby nagabywac w tej sprawie Bobislawa. I prosze mi nie mowic ze nie mam sie martwic na zapas. Jest to moje GENETYCZNE prawo, od dziada-pradziada po mieczu wszyscy w moim rodzie martwili sie na zapas i nikt na tym zle nie wyszedl. Wiec wszelkie tybetanskie, dalajlamskie zwyczaje sa mi absolutnie obce, ze nie powiem poganskie. Nasza wspominana tu czesto przyjaciolka Jasiunia, ktora chociaz nie ma zadnych genetycznych powodow aby sie mnartwic na zapas, ma nawet takie powiedzenie, ktorym konczy czesto rozmowy telefoniczne: -No to idziemy dalej sie martwic….
Bede sie matwic na zapas all I want! 🙄
Szczęk nożyc jest dziś muzyką w mych uszach! 😆
Ta bajka pojawia się w różnych wersjach w różnych zbiorach bajek. Ja pamiętam najlepiej zmartwienie z powodu leżącego w piwnicy na półce młotka, który mógłby kiedyś spaść na głowę nienarodzonego dziecięcia. 😉
A martwienie się na zapas mam chyba też genetycznie zakodowane, więc mogę stanąć obok Heleny z transparentem „Żądamy prawa do martwienia się!” 😆
Mój szwagier, Gerhard (urodzony kolończyk) zawsze mojej siostrze (urodzona sopocianka) mówił, że jeżeli ich synowie (15 i 16 lat) nie dają „głosu” z wypadów bez rodziców, to oznacza, że wszystko jest w porządku. Jeżeli zadzwonią to mamy problem, tak zawsze mówił.
Miał rację, ale chłopcy też wiedzieli, że telefon do domu ( w
oczach ojca) to PROBLEM.
Jan przedzwonił , ale do mnie, i nawet zamówił rozmowę R 🙂 , że ma problem, bo mu zabrakło pieniędzy i co zrobić? Poradziłem, pomogłem i „smrodek dydaktyczny” w stylu wańkowiczowskiego Królika też puściłem.
Chyba nie za bardzo go „zaczadziłem”, bo po powrocie do domu wszystko sam opowiedział (zgubił portfel!!!) , ale on, jego brat oraz Gerhard jednak zrozumieli, że sygnały „wszystko w porządku” są potrzebne i mają swój sens ( do pewnego wieku ).
No to proponuje teraz pomartwic sie o Niunie i Nietoperzyce. 😥
Kochany Bobiku, a ja zeby Ci ulzyc, daje Ci prawo, zebys zawsze, kiedy tylko zaczniesz sie martwic, jednak najpierw napisal maila… W koncu z klawiatura jestes za pan brat. Nie martw sie, nie krepuj – live dangerously, jak powiedziala jedna moja znajoma starsza pani widzac pana w sklepie, ktory przygladal sie pozadliwie acz niesmialo opakowaniu ze smalcem. 😀
Heleno – Ty takze, zamiast strasznie sie martwic, drop me an e-mail. 😀 Bobik moze Ci podac moj adres mailowy, jesli go nie masz. Wtedy przynajmniej bedzie o to jedno zmartwienie mniej, choc genetyczna sklonnosc pewnie Ci nie przejdzie. Po co zyc z niepotrzebnym stresem? A w razie potrzeby, zostaje zawsze Cicco Petrillo… 😆
Do Niuniu tez mozecie napisac, na pewno to nie jest pies, co gryzie. 😀
No to jak już wałkujemy temat żabci, to do końca. 😀
Chodzi też o to, że wszyscy bywamy zajęci, albo mamy okresy różnych niemożności i napisanie maila wydaje się okropnym wysiłkiem. Albo z dnia na dzień obiecujemy sobie, że to zrobimy, a kładąc się spać (i padając już na nos ze zmęczenia) przypominamy sobie, że jednak nie zrobiliśmy. A jak się już wreszcie doczołgamy do klawiatury, to wschodnioeuropejczykowi nie wypada przecież napisać tylko „you OK?” 😆 więc wpatrujemy się w tę klawiaturę tępo, usiłując coś do sensu wystukać i nie dajemy rady i rezygnujemy. No, nie znacie takich numerów?
A jak ktoś sam z siebie da krótki i niezobowiązujący znak, że żyje, to wszystkie te wschodnioeuropejskie męczarnie odpadają i nagle, zamiast położyć się spać, wychylamy puchar czerwonego wytrawnego i mówimy sobie „a jednak życie nie jest tak całkiem pozbawione uroku, hej!” 😆
KoJaKu, a moja mama zaczyna wpadać w panikę, jak domownicy się nie meldują. Co prawda mój ludzki brat niewiele sobie z tego robi i zawsze gdzieś na podorędziu ma zawołanie „zapomniałem”, które w razie czego wyszarpuje zza pasa jak pistolet, ale teoretycznie wie, że problem jest wtedy, jak nie zadzwoni. 😉
Swiete slowa, Piesku. Mozna Psa wywiezc ze wchodniej Europy, ale nie wywieziesz wschodniej Europy z Psa.
Towarzystwo nie pamięta, jak trudno jest list napisać?
Babka mówi,że niegdyś takie listy chadzały miesiącami, akurat wtedy, kiedy trzeba było coś pilnego zagranicę słać.
A teraz klik i po krzyku.
Eh,żeby pies mógł się tak wylatać , jak te maile. 😡
Bobiku, czy już ustaliłeś, jaki znak i kto ma Ci podesłać, jak z przeproszeniem nie żyje?
Bo co to za życie,jak musisz sześć do siedmiu psów wyprowadzać, czyli dwa ,ale każdego trzy razy,a znajdę nawet cztery? 😆
Bobiku, jednak przejdz na „you OK”, bo tyle to kazdy moze, i czasu za duzo nie zabiera nawet bardzo niemogacym. Odpowiedz na „you OK” tez jest malo zobowiazujaca czasowo, i zwykle to jest „I’m OK, will write later”, albo „OK, but under something heavy”, albo cos w tym rodzaju. Ale zmartwienia juz nie ma, no chyba ze rzeczywiscie po wschodnioeuropejsku chcesz dodatkowe miec (co zaczynam juz podejrzewac). 😉 Tasiemcowe maile wschodnioeuropejskie maja swoje zalety, i uroki, ale jak mawia moj amerykansko-hinduski maz: „You don’t have to write 'War and Peace'”… 😀
Heleno, wschodnioeuropejskosc wschodnioeuropejskoscia (zreszta starszej daty, bo to sie bardzo zmienia), ale Ty tez przyznajesz sie do nowojorskosci – a nie znam bardziej bezposrednich i skutecznie sie komunikujacych sie ze soba ludzi… Zadajesz komus pytanie, a oni zaraz sie lapia za komorke, albo komputer, i juz maja odpowiedz „prosto od krowy”. Zadnego zamartwiania sie na zapas. 🙂
Babko, to bardzo proste, jak ktoś nie żyje, to daje znak NŻ, z określeniem stopnia nieżycia, np. NŻ1, NŻ2, NŻ3, itd. 😆
Moniko, w pelni nowojorska to ja jestem tylko do obcych. Niestety, nie da sie tego utrzymac 24/7. 😆
🙂 😆 Bobiku.
Zapamiętam wszystkie wzory, choć jeszcze nie sprawdziłam,czy nieboszczyk ma pamięć.
Nieboszczyk pamięć ma, ale używa jej w sposób niezbyt ożywiony. 🙂
Heleno, to traktuj mnie jak obca, juz trudno – ale nie bedziesz sie martwic. 😆 Poswiece sie. 🙄
Bobik ditto. 😆 🙄
A swoja droga, to nie uwazacie, ze to ciekawy temat do rozmowy na zwlaszcza blogu – jak kulturowo uwarunkowane sa nasze zachowania wlasnie w tym wzgledzie? Czy wszystko to naprawde sprawa tej oslawionej wschodnioeuropejskosci? Znam tyle osob, ktore sa niezwykle bezposrednie, i ozywiajaco „nowojorskie”, choc mieszkaja w Polsce.
Pare dni temu mialam w rekach ciekawa ksiazke psychologa z MIT ktory interesuje sie nasza interakcja z nowymi srodkami komunikowania sie (oni tam maja caly interdyscyplinarny departament, zajmujacy sie takimi problemami). Bardzo ciekawa ksiazka, czuje ze znowu popelnie finansowa lekka nieroztropnosc, i jednak ja kupie. 🙄
Moniko, mnie się zdaje, że można być równocześnie nowojorskim i wschodnioeuropejskim. 😉 To znaczy, nauczyć się nowojorskości/londyńskości/paryskości, a nawet przesiąknąć nią, pozwolić, żeby się stała kwałkiem nas, a mimo wszystko zachowywać pewne wschodnioeuropejskie (azjatyckie, afrykańskie, etc.) zakamary, do których żadnych nowych obyczajów się nie wpuszcza. I można te zakamary traktować wręcz z czułością, wcale w gruncie rzeczy nie chcieć się ich pozbywać, bo od tego z naszym najwewnętrzniejszym jądrem tożsamości coś mogłoby się porobić.
A które rzeczy ktoś przyswaja, a które zachowuje nietknięte lub tylko lekko przysypane obcym nalotem, to już zależy od profilu psychologicznego, od historii życia, od tegoż życia fazy… Od wielu rzeczy. 😉
Wschodniuoeuropejskosc sie dzwiga jak wlasna watrobe. Nie sposob jej sobie wydziobac – patrz historia makowca od Tereski B. Mozna oczywiscie starac sie i odnosic liczne sukcesy. Az przychodzi moment makowcowy. Nie jest kwestia tylko lingwistyczna, ze zawolania „no to idziemy dalej sie martwic” wlasciwie nie sposob przelozyc na angielski, aby nie brzmialo to a. topornie, b. idiotycznie, c. humorystycznie.
Znamy z E. pare takich powiedzen. Np. : zrujnujesz sobie apetyt. 😆
I nastepne: „Doprowadzisz mnie do grobu”, „pozalujesz jak mnie zabraknie”.
Jestem Krolowa Zmartwienia, bo wyznam, ze dzwonilam na policje i do szpitala o 3-ej rano martwiac sie o wtedy 17-letniego syna, ktory nie wracal do domu. Potem mu kupilam komorke.
Na swoje usprawiedliwienie dodam, ze moj syn to byl buntowniczy troblemaker. I trudno o roasadek o 3-ej nad ranem.
Ponadto moj adres e-mailowy jest ania_z2000@hotmail.com, zeby poslac „you OK”. Ostatnio podnioslam swoje ubezpieczenie na zycie. Gdybym wiec zniknela bez sladu to pamietajcie, ze na polisie moj beneficiary (???) to moj maz. Just follow the money!
Jasne, ze to tylko taki moj byle jaki zart.
Moniko, mam nadzieje, ze stresy przemina. Ciekawam jaka to herbatke popijasz?Moja absolutnie ulubiona powiescia jest Wojna i Pokoj. Ale tylko ta napisana przez Tolstoja.
PA, toz to po prostu rzut beretem. Nasz week-end sie juz zaczal, milej lektury.
Ciekawe, że po niemiecku chyba nie brzmiałoby to wszystko tak całkiem nie do przyjęcia. Ale to w końcu bliżej wschodniej Europy. 😉
Mogę się przyznać, że w pewnym okresie życia właściwie wszystkie znane mi powieści Tołstoja były moimi ulubionymi, włącznie z Anną Kareniną, której przesłanie obecnie wywołuje mi pianę na pysku i białą gorączkę do kompletu. Ale jak to okropieństwo napisane… 🙂
A ja pamietam do jakiej wesolosci doprowadzilam pare starszych Anglikow, odmawiajac czegos slodkiego przed obiadem i objasniajac, ze „zrujnuje sobie apetyt”.
To bylo dla nich bardzo egzotyczne, so foreign 😆
A jak nie ma Pani Kierowniczki to mogę się jeszcze przyznać, że w innym okresie życia wisiałem na Dostojewskim jak rzep na psim ogonie. Ale też się potem odczepiłem. 😀
Kroliku, adres zaraz zapisze, i jak tylko zaczne sie martwic, to na pewno nie bede deliberowac na temat procenta wschodnioeduropejskosci we mnie, i to „You OK?” na pewno od razu przesle. Gdyby na Matylda nie przyszla do domu do trzeciej nad ranem za pare lat, tez pewnie zadzwonie na policje.
I dziekuje Ci za wsparcie moralne, rzeczywiscie troche sie mi rzeczy zebralo. I w ogole ten rok byl trudny. Dobrze ze jest cos takiego, jak herbata. 😀 Teraz wlasnie zrobilam sobie biala z kawalkami mandarynki, firmy Rishi, ktora polecalam kiedys PA. Bardzo delikatna, ale wyrafinowana w smaku. No i lubie ja za sama nazwe, bo „rishi” to medrzec, albo nauczyciel w sanskrycie, do ktorego mam niewatpliwie sentyment…
A „Wojne i pokoj” (wersje oryginalna) tez bardzo lubie. Pierwszy raz przeczytalam jako mloda nastolatka, kosztem innych szkolnych zajec (czyli pod lawka, bo nie moglam sie oderwac). 🙂
A moim po wsze czasy ukochanym pisarzem w wieku 12-13 lat byl dzis kompletnie zapomniany Mayne Reid. Ale wiem, ze kochali go rowniez Nabokov i Milosz – pisali ile dla nich znaczyl.
I jeszcze E. Thompson Seton – te milosc i ksiazki odziedziczylam po matce i babci.
Nie mogłem czytać pod ławką Mayne Reida, bo byłem w tym czasie zajęty czytaniem Alfreda Szklarskiego. 😎
Bobik, w zyciu nie slyszalam o tym pisarzu 😳 😳
Zajrzalam ki zacz i widze, ze pisal jakies ksiazki o Tomku!
Czy byly tak dobre jak Jezdziec bez glowy? 😳
Ten Dostojewski sie rzeczywiscie b. zestarzal. Mayne Reid nie znam wogole. Wychowalam sie na klasyce (dla mojej mamy to znaczylo tez Or-Ot i Kraszewski, mnie to ominelo) i tym co bylo dostepne w bibliotece publicznej w Falenicy. Czytalam polkami po kolei. Naczytalam sie tyle miernoty, ze glowa boli, ale tez i ksiazek, ktore nie chcialam, zeby sie skonczyly. Wsrod nich i Zabic Drozda, i Winnetou, nad ktorego smiercia tak plakalam w krzakach, ze mi poszla krew z nosa. Niektore ksiazki jakos wyjatkowo pamietam np. Colas Bregnon, Witaj Smutku, Dzieci z Bullerbyn, Tajemniczy Ogrod.
Heleno, dodaj do tego Coopery i Curwoody.
Moj calutki Mayne Reid tez niestety byl biblioteczny, dlatego nie pworocilam do niego az od tamtych czasow. Ale skoro sobie przpomnialam, to chyba zamowie teraz z amerykanskiego amazona. A na jedna ksiazke Thompsona Setona natrafilam kiedys w Londynie w antykwariacie. Niestety nie byla to jedna z ksiazek o zwierzetach, tylko o skautingu. Kupilam, byla b. ladna, ale nie umywala sie do jego opowioesci o dzikich zwierzetach.
Jak najbardziej!
Czy ja już zapomniałam jak dodawać? uff znowu kod niepoprawny.
Z poprzedniego wpisu pozostaje jedynie link do dzisiejszej wystawy w Kimbell o miłości renesansowej (ta sala „za firanką” z ostrzeżeniem dla rodziców)
https://www.kimbellart.org/artandlove/courtesan_and_blind_cupid.asp
ale zainteresował mnie przepiękny niewielki instrument, ponoć są tylko trzy takie egzemplarze a jeden mogliśmy dziś obejrzeć:
http://www.metmuseum.org/toah/hd/renl/ho_64.101.1409.htm
Tam nawet na dole jest mały piesek jak się dobrze przyjrzeć.
Czy nie śliczny?
Sliczne Wando…
Bobiku, wlasnie sobie przypomnialam jak kiedys ty sie zgubiles i ja juz chcialam wzywac Polizei, a ty byles sobie na ksiutach.
Z tym martwieniem to tez troche ja z „Placze pani Slowikowa w gniazdku na akacji”.
Jeszcze skok do hottub popatrzec na gwiazy. W domu koi mnie Bach. Dobranoc.
Thomas Mayne Reid wystepuje tutaj jako Captain Mayne Reid. Obok „Jezdzca bez glowy” pamietam jeszcze „Doline bez wyjscia”. Jest on bardziej popularny w Polsce lub w Rosji niz w swoim rodzinnym USA. Tutaj jest calkowicie zapomniany. Mozna dostac jakies stare wydania w dobrej bibliotece uniwersyteckiej. „Jezdzca bez glowy” niedawno wydano powtornie.
Pisarzy mlodziezowych poznawalem przez lekture dwoch rocznikow „Przyjaciela Dzieci” z 1901-2 r., ktore to 2 roczniki uchowaly sie jakos w moim domu. Tam przeczytalem w odcinkach mniej znana powiesc Verne’a „Napowietrzna wioska”. Byly tam piekne ilustracje Andriollego i duzo roznych rzeczy.
Z ksiazek zapomnianych (a ktore wciaz lubie) przypomne „Zloto z Porto Bello” A.D. Howdena Smitha, ksiazka, ktora zainspirowala R.L. Stevensona do napisania „Wyspy skarbow”.
Dobranoc.
ŻABCIA OITKO
Tu jeszcze trochę przykładów z dzisiejszej wystawy (pożałowałam na katalog).
http://glasstire.com/index.php?option=com_content&task=view&id=3195
Nie wiedziałam, że jest coś takiego jak Secretum – Cuppboard 55 gdzie przechowywano co bardziej „niecenzuralne” (?) kawałki jak np. the triumph of the phallus, który ujrzał światło sal wystawowych dopiero w 2007!
Rysiu
?kredens? , który Ci zostawiłam pod opieką jest magiczny , ilekroć pomyślisz o śniadanku , znajdziesz w nim to wszystko czego Ci potrzeba .Nie zapomnij brykać , fikać i na nos zakładać wypasione
Pirsie
Ja nie muszę wiedzieć o Tobie niczego ponadto co wiem .Zawarliśmy pakt zgodnie z obyczajem Krasnali .Ty opiekujesz się koszyczkiem a ja zostawiam Ci przysmaki .Co prawda zanim Ciebie poznałam wiedziałam ,że Krasnale lubią najczęściej kaszę, chleb, mleko i świeże masło. Ty jednak masz zdecydowanie inne kulinarne preferencje , ale co mi tam , umowa wszak zakładała przygotowywanie specjalnych dań na zamówienie .
Dziś w piekarniku masz zapiekane ziemniaczki z farszem z mięsa , jajka i ogórka. Pozostawiam Twojej opiece koszyczek .Ja zaś się wybieram po młode pędy wierzby by naprawić koszyczek , który w kilku miejscach wymaga ?remontu .? Nie wiem ile mi to zajmie czasu , bo droga wyboista , ale gdy wrócę mam nadzieję że znajdzie się kilka par rak do pomocy .
Małgosiu
choć życzenia Weronice składałam w czwartek w dniu jej urodzin , powiedz że trzymam kciuki by zabawa dzisiejsza się udała i niech prześlę magicznym kanałem wiadomość czy ograła Cię w ping-ponga
Wando
może częsciej nie powinno byc prądu ?!!!
Moniko
kiedy już spakujesz Ganeshę , pozbierasz z okruszków croissntow wazna wiadomośc od Zosi i sprawdzisz jak malarze pracują , moze warto od czasu do czasu nad filizanką herbaty przeczytac jeszcze raz :
Nasze wynalazki są zwykle ładnymi zabawkami, które odwracają naszą uwagę od poważnych spraw. Są jedynie ulepszonymi środkami do nie ulepszonego celu, który i tak już wcześniej był zbyt łatwy do osiągnięcia; jak kolej prowadząca do Bostonu czy Nowego Jorku. Bardzo nam śpieszno, żeby zbudować telegraf z Maine do Teksasu; ale być może Maine i Teksas nie mają sobie nic ważnego do zakomunikowania. ? Jak gdyby głównym celem było mówić szybko, a nie mówić sensownie
PA
dziś zamiast CCR niesmiertelny http://www.youtube.com/watch?v=Bj5LDUE6tg0
na dzien dobry
Emi
tak miedzy nami , ja wiem że Babka Frygi nie wyda choc cięzko jej bedzie , może od czasu do czasu wskoczysz wraz z Fryga na tapczan Babki , by usmiech zagościł na jej twarzy
Króliku
jak już się „wojna i pokój” przetoczą może skoczymy razem do sklepu po czarną jersejową sukienkę , znam maly sklepik dobrze zaopatrzony
Moguncjuszu
dzien dobry wieczór
czy Marylka w dobrym zdrowiu
czy opowiesz nam kiedyś o malarstwie Stanialawa Chlebowskiego
Jarzębinko
może zjesz ze mną sniadanie , dziś truskawki ze smietaną w nalesnikach , do tego koktajl jagodowy
Żono
jak zdrowie sąsiada , może byś choć jedną malą poradę Monice wysłala np. jak zmagać sie z remontem by nerwy nie puszczaly
Haneczko
opowiesz Mojej jak jest na studiach za granicą , ona juz teraz się martwi , choc moja Mloda dopiero za rok rozwinie skrzydla by wyfrunąć
Bobiku
czy kołatka na drzwiach juz zamontowana , czy pomogleś wykopac choć troszkę zielska w ogrodzie zamiasy wykopywać tuje jak moja mama
Heleno
proponuje nie martwić sie ani o mnie ani Moją , jesli już masz się martwić to o najblizszych bo dzieki nim nawet przeciekajace mieszkanie zimne bez bojlera jest ogrodem botanicznym
Puchało
zadna ŻABCIA OITKO , wyjdz spod tej góry ksiązek i powiedz czy Twoja rodzina spod Kielc czy moze Krakowa , bo jak spod Krakowa to Moja Babcia spod Ojcowa , moze gdzieś , w koncu to tylko sześć kroczkow i znajdziemy wspólnych znajomych
Mordechaju
nie wiem jak bażancia zupa smakuje , ale gdybyś chciał zjeśc ze mną dziś na obiad „parzybrodę ” z wloskiej kapustki , młodej marchewki, młodych ziemniaczków , pomiodrka i przyprawa to talerz czeka
Babko
zabraniam Ci wygadywać bzdur w stylu NŻ1, NŻ2, NŻ3, zrozumiałaś , bo jak nie to wyśle Moją z tajna misją by Ci te głupoty wybila z głowy .Czy nie sądzisz ,że powinnaś wymyslec dla Rysia inny amulet , te wypasione póki co tylko deszcz przynoszą
Teraz wracam do swoich obowiązków , czyli pilnowania Mojej , nie lubię gdy ginie z zasięgu mojego wzroku
Dla niej też cos mam
http://www.youtube.com/watch?v=uMGjN8-9IG0&feature=related
Dzień dobry 🙂 Tyle nożyc się odezwało, że jednakowoż uznaję ŻABCIĘ za inicjatywę ze wszech miar udaną. 😎 Niunia uzupełniła zapasy w kredensie i nawet tak dawno niewidziana Puchała upewniła nas, że żyje. Tylko… może ja głupi jestem, ale nie rozszyfrowałem skrótu OITKO. 😯 Może mi ktoś pomóc?
Niunia, ja bym skrótu NŻ nie skazywał na potępienie. 😉 Bardzo mi się on wydaje pożyteczny, dla zobrazowania stopnia padnięcia w skali dziesięciostopniowej. Ja np. mam teraz brak NŻ, ale wczoraj w nocy miałem ok. NŻ8 i dlatego padłem w pościel, zamiast dalej brać udział w rozmowie o książkach przygodowych. Zaraz to zresztą nadrobię. 😀
Wypasionych będę bronić jak niepodległości! 😆 To na pewno nie ich wina, że ciągle pada i zimno. One własną piersią próbowały nas przed tym zasłonić, ale czasem siła złego jest tak przemożna, że ani wypasione, ani nawet wypsione nie poradzą. 🙁 Zresztą u nas już się dziś jakiś promyk nadziei na niebie pojawił, ale na razie nie będę bił w tarabany, żeby nie zapeszyć. 🙂
A z książkami przygodowymi… No, nie wierzę, żeby się tu nie znalazł oprócz mnie jeszcze ktoś, dla kogo Tomek Wilmowski był idolem dzieciństwa. 😉 Chyba zresztą wcześniejszego niż 12-13, ale to nie takie ważne. W pewnym momencie w bibliotece nie było już żadnych nieprzeczytanych przeze mnie sequeli, więc zacząłem sobie sam wymyślać dalsze przygody Tomka na podstawie czytanych „dorosłych” reportaży podróżniczych. Niestety, nie przyszło mi do głowy, żeby to zapisać i w ten sposób być może absolutny bestseller przepadł na wieki wieków ament. 😎 Dziś bym go już, niestety, nie potrafił odtworzyć. Tak samo zresztą jak nie potrafiłbym sobie przypomnieć treści poszczególnych Tomków (ani Panów Samochodzików), ale zostało mi ogólne wrażenie, że to były bardzo fajnie napisane książki dla młodzieży, które bez nadmiernego dydaktycznego smrodku przemycały bardzo dużo pożytecznych wiadomości.
Ale Curwood, Cooper, May i London też oczywiście byli. Mayne Reida chyba tylko „Jeździec bez głowy”, w każdym razie nic więcej nie pamiętam. A w ogóle, tak jak Królik czytałem dość bez ładu i składu, zwłaszcza że w naszej szkole był taki system, że książki wybierała dla czytających strasznie ważna Pani Bibliotekarka i to ona decydowała, jaką pozycję komu przydzielić. Samemu między półki wleźć nie było wolno. Ja w pewnym momencie dostąpiłem tego zaszczytu, ale tylko dlatego, że wypożyczałem w coraz szybszym tempie i Pani Bibliotekarce znudziło się coraz bardziej czasochłonne wyszukiwanie czegoś, czego jeszcze nie przeczytałem. Inni, którzy nie wpadli na ten szatański pomysł, byli do końca szkoły skazani na gust Władczyni Biblioteki. 😯
Pie4s jest dzis jakims bardzo porannym Patszkiem. Dobrze, ze Niunia sie odezwala i Pulachala, o ktorej muslalalam, ze nas kompletnie porzucila, ale niwe! ZABCIA dobrze sie spisala.
Oprocz Jezdzca bez glowy Mayne Reida pamietam jeszcze jego Kwateronke (cwierc krwi Mulatke) i powiesc z rekawica w tytule. Postanowilam koniecznie zamowic w amazonie i przeczytac jeszcze raz – nie pojde do grobu zanim nie przeczytam jeszcze raz 😆 😆 😆
Wando, jaka cudna wystawa! Coz za genialny pomysl! Latwo poptrafie sobie wyobrazic te tlumy walace drzweiami i oknami! Moze po objezdzie Stanow wpadnie do Europy?
Ja jeszcze spbie przypomnialam jak kochalam powiesci Bielajewa w dziecinstwie: Czlowiek-amfibia (byl z tego zrobiony potem film Diabel Mosrki i grala w nim Gutiere jedna z dziewczat Wertynskiego, chyba ta co grala jeszcze Ofelie u Kozincewa), Glowa profesora Dawella (fenomenalne!) , i inne ktorych tytulow juz nie pamietam.
U nas pani bibliotekarka w szkole pilnowala jedynie aby nie brac ksiazek „nieodpowiednich”, jak Cichy Don czy Consuelle, ale i tak udalo mi sie wyniesc. Za Consuele matka byla wzywana do szkoly, ale zamiast niej poszla babcia, ktora akurat byla z wizyta i sie rozprawila z wychowawczynia z czwartej klasy. Wychowawzyni nazywala mnie „zgnila inteligencja” i w tej sprawie bylo juz niebezpiecznie interweniowac. 😆 Ale Consuella mi sie upiekla. Nic nie pamietam z tej ksiazki.
Boccacio (po ukrainsku) krazyl poza oficjalnym obiegiem bibliotecznym . Oraz Maupassant.
Sorry za wszystkie literowki, ale zaraz po obudzeniu sie zle widze.
O, rany! Bedzie wojna z Niemcami?
To nie dosc bylo napasci Lufhansy? Teraz sie do tego dolaczyl FAZ!
Trzeba szybko ewakuowac Bobika i rysiaberlina!
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6715824,Kaczynski__najstraszniejszy_ze_strasznych___PiS__Konieczna.html
Jest nowy wpis Basi z Ghany.
„Cisowianka”, czyli , jak w czasach powszechnego dobrobytu można umrzeć z pragnienia, a w podróży z głodu!
Jesli Bobik dostanie post NŻ-7 to moze byc pewny,ze znów nie otworzyłam wody pn.”Cisowianka” i umarłam z pragnienia.Jest to produkt tak przemyślny,że słaba kobieta z chorym na zastrzał paluchem nie otworzy go za nic.
Kulcz francuski, obcęgi, dłuta i inne przemyślne narzędzia
z sąsiadem włącznie na nic się zdają.
Przypomina mi to , jako żywo oglądaną we Francji wystawę cesara z zatopionymi w plexi tubami farby.Masz ją, ale nie użyjesz.
mam zatem prośbe, choc może to niebty uczciwa propozycja dla Was: „Cisowianka” ma stronę w internecie:
http://www.cisowianka.pl
Jeśli chcecie pomóc konającym z pragnienia na pustyni,na biegunie, w podróży i choć sami sobie są winni napiszcie,żeby zmienili nakrętki.Co mi po :Cisowiance”, jak obiekcie muzealnym?
Mogę oczywiscie zmienić wodę,ale tu chodzi o zasadę.
Babko, ale jak wszyscy napiszą naraz, to będzie widać, że to jest sterowana akcja i mogą np. uznać, że to konkurencja dołki pod nimi kopie, albo co. Może ja lepiej napiszę za kilka dni? 🙂
Z narzędzi można by jeszcze wypróbować miecz katowski albo wynalazek doktora Guillotin. Odradzałbym natomiast broń palną, nawet w bardzo u-palne dni. 😀
Ciekawostka dla Pani Kierowniczki: stosowaną we Francji w czasach Rewolucji gilotynę wykonał Tobias Schmidt, niemiecki producent klawesynów. 😯
A ja myslalam, ze nazwa gilotyna pochodzi od nazwiska wynalazcy, chyba, ze chodzi tylko o producenta.
Ale gdybys Bobiku byl kiedy w San Gemignano, to nie zaniedbaj pojsc do muzeum narzedzi tortur. Tak na oko 80% eksponatow pochodzi z terenow dzisiejszych Niemiec.
A po wyjsciu z muzeum – galopem do lodziarni najlepszej na swiecie jaka jest. Niezliczona ilosc zlotych medali.
Szybkie zajedzenie narzedzi tortur jakas rozkoszna casata, pozwoli spokojnie spac w nocy, nie myslac o czarownicach lamanych kolem.
ŻAB 🙁
Bobiku, nie Ty jeden czytales Szklarskiego. 🙂 Zreszta Mayne Reid, Curwood, i Cooper, to takze ksiazki mojego dziecinstwa, razem z duza doza Kiplinga. Tylko, ze o dziwo, jak prawie nigdy w przypadku innych przeczytanych ksiazek, nic z tego nieszczesnego Tomka Wilmowskiego nie moge sobie przypomniec. 🙄 Chyba tylko, ze mial przyjaciela Bosmana. Ja sie jeszcze wychowalam na Kaestnerze („Ania czy Mania” i „Emil i detektywi”, i jeszcze pare tytulow) – Rysiu, dzieki Emilowi i ja lubie Berlin, choc bylam tam tylko raz. Poza tym cala klasyka literatury angielskiej, jako czesc domowej tradycji, bo to juz byly lektury Mamy. Ale moim ulubionym pisarzem dziecinstwa byl Czechow – sama go sobie znalazlam na polce Rodzicow. Ksiazki podsuwala mi Mama, w domu byla biblioteczka, no i dorastalam w innych czasach i przede wszystkim w innym miejscu niz Helena, czy Bobik, stad nikt niczego w bibliotece szkolnej nie zabranial, ani nie kontrolowal. Moze stad do dzisiaj jestem o wiele mniej wschodnioeuropejska (cokolwiek sie przez to rozumie)… 🙄 Wybaczcie, ze akurat do tego wracam, ale to wlasciwie fascynujacy temat, bo mysle, ze tak jak jest tu nas sporo osob, w tym rozsianych po swiecie, kazdy z nas pewnie jakos inaczej interpretuje wlasna wschocdnioeuropejskosc – co samo w sobie jest przeciez fascynujace. I mlodsze pokolenia rosnace w Polsce, tez sa juz zupelnie inne (pamietam chocby ciekawe spostrzezenia Zony na ten temat)…
A teraz biegne znow do moich zajec, bo ostatnio jestem w biegu. 🙂
Biedna Haneczka 🙁 Wygląda to na NŻ 9 i 1/2. 😥
Heleno, chodzi tylko o producenta. Wynalazcą był oczywiście, jak to zresztą stało w moim komentarzu, dr. Guillotin, chociaż byli i prekursorzy.
A czy w tej lodziarni dają lody carpacciowe? 😀
Moniko, na pewno jest to również sprawa pokoleniowa, choćby z tej oczywistej przyczyny, że po podniesieniu żelaznej kurtyny (która zresztą w różnych okresach bywała bardziej lub mniej szczelna) wschodnioeuropejskość z natury rzeczy zaczęła się rozmywać. Dla ścisłości może trzeba by mówić o wschodnioeuropejskości określonej generacji, tylko mi się nie chce pisać tylu długich słów. 😆
A poza tym takie pojęcia są relatywne, bo np. w Niemczech nieraz czuję, że jestem z Europy wschodniej, gdybym pojechał z Niemcem na wycieczkę do Chin, to zapewne obydwaj czulibyśmy wspólnotę europejską, a z Amerykaninem w Afryce odkrywalibyśmy łączącą nas przynależność do kultury Zachodu.
Wschodnioeuropejskość nie wypełnia nas szczelnie, jest tylko jednym z terytoriów w naszej wewnętrznej geografii. A czy większym, czy mniejszym, to już zależy od indywiduuma. 🙂
Dobra, dobra, ja tez za pierwszym razem odmowilam cassaty, aby potem latami wspominac i zalowac.
Czechow! Ja go tez wczesnie odkrylam i sie zasmiewalam z opwoiadan. Ale tez byly okropnie smutne, ktore do dzis nosze w sobie, choc nigdy do nich nioe wrocilam: ten z listem malego czeladnika szewca, ktory opisuje w liscie swoja straszna dole, a potem adresuje koperte: Na wies dziadziusiowi – i wrzuca list do skrzynki.
I jeszcze to, krociutkie, ktore pamieta tez dobrze Renata ( i to ja troche zrazilo do czytania Czechowa) : Spac sie chce!
O dzieciach sa najczesciej smutne, choc jest jakies jedno piekne o dwoch chlopcach, ktorzy postanawiaja uciec do Ameryki i zamieszkac wsrod Indian. Jeden z chlopcow wymysla sobie nowe imie: Montezuma, Jastrzebi Pazur.
No i Kasztanke, pamietacie?
A kto napisal Chlopca z gutaperki? Pamietacie to opowiadanie? O wizycie w cyrku? Konczace sie smiertelnym upadkiem z liny malego akrobaty?
Ja jeszcze w dziecinstwie uwielbuialam czytac opowiadania Kuprina, ktos zna takiego XIX- wiecznego pisarza Rosji? On chyba jest m.in autorem Niewidomego muzyka, tlumaczonego na polski.
Nie będę dzisiaj wspominać smutnych opowiadań, bo to świecące na górze zasuwa coraz bardziej zdecydowanie i nie chcę sobie zepsuć tej niemal już zapomnianej przyjemności. 😀
Ale w związku z Indianami przypomniał mi się kawał, jak to turysta wraca z Ameryki Południowej i opowiada swoje mrożące krew w żyłach przygody:
– Nagle otoczyli mnie Indianie. Z przodu, z tyłu, z boku – wszędzie Indianie. Ja sam, bez broni, bez możliwości ucieczki…
– No i co zrobiłeś?
– Jak to co? Kupiłem od nich to poncho! 😆
Ciekawe, ze dzis moge przeczytac ksiazke i po tygodniu z trudem przypominam sobie imiona bohaterow, a po dwoch miesiacach nie pamietam nic! Zastanawialam sie dzis przy sniadaniu, ktora powiesc przeczytana w ciagu ostatnich powiedzmy dziesieciu lat zostala we mnie na reszte zycia – jezyk, postacie, obrazy, sposob narracji. I doszlam do wniosku, ze chyba tylko jedna: Beloved (Umilowana) Tony Morrison. Przepieknie napisana powiesc, tlumaczona na polski przez Renatke.
A w dziecinstwie wszystko co sie przeczytalo, zostawalo z toba, zasiewalo sie, puszczalo glebokie korzenie i wydawalo owoce w dalszym zyciu. 🙁 😥
Dzien dobry
Nie czuje rak i nog po wczorajszym scinaniu trawy.
Monika
Mam lepsza pamiec do Szklarskiego niz Ty. Probowalem to przeczytac jeszcze raz, ale chyba nie warto. To trzeba czytac w pewnym okreslonym wieku. Szklarski sam byl ciekawa postacia. Urodzil sie w Chicago i wrocil do Polski tuz przed wojna.
Helena
Kuprina wydawano w PRLu. Pamietam jego „Pojedynek” (to wyszlo w Nike) i takie opowiadanie o brzydkiej ksiezniczce, z moralem o wzglednosci percepowanego piekna.
niunia:
Zapomniany klasyk
http://www.youtube.com/watch?v=KTLR3zHxnr8
Oj, prawda, Heleno Też tak mam. Ale może bierze się to i stąd, że z wiekiem zaczyna się inaczej czytać. Postacie czy fabuła robią się mniej ważne, a to, co zostaje, to kolejny kawałek puzzla, czyli naszego obrazu świata. Dokłada się ten kawałek do pozostałych i już się o nim nie myśli. Ale on gdzieś tam jednak zostaje, jako część całości.
PA, ja nie próbowałem do Tomka wracać, ale pamiętam, że on rósł razem z czytelnikiem i w którymś tomie nawet ożenił się z Sally. 😀
Trawę też muszę zaraz iść kosić, bo tata nie ma dziś czasu, a w niedzielę nikt by się tutaj kosić nie odważył. 🙄 A porosło po tych deszczach jak głupie.
Skonczylem „Tomki” na „Tomek u zrodel Amazonki”, gdy Tomek byl jeszcze mlodziencem bez wieku. A co sie stalo z Dingo? Czy dozyl do poznego wieku? 🙂
Kosze czasami (jak polski chlop panszczyzniany) w niedziele i niektore swieta panstwowe. Na szczescie, w Boze Narodzenie trawa jest zwykle krotka. 🙂
Kurczę, nie mogę sobie przypomnieć, co się na końcu stało z psem Dingo. 🙁 Są dwie możliwości: albo to było coś tak nieprzyjemnego, że wyparłem, albo żył spokojnie dalej, więc nie było powodu tego pamiętać jako szczególnego eventu. 😉
W Niemczech (przynajmniej w mojej mieścinie) włączenie w święto kosiarki albo innego ustrojstwa służącego do pracy, nie leniuchowania, powoduje natychmiastową reakcję sąsiadów. Dobrze jak tylko zagrożą Ordnungsamtem, bo niektórzy to zaraz wzywają Polizei. 🙁 👿
Ostatnio wygrałem aukcję na Allegro!
J. O. Curwood – „Łowcy wilków”
Książka doszła, po latach znowu przeczytałem … i stwierdziłem że „Biały Kieł” Londona był lepszy!
Będę buszował, szukał aż zdobędę (koniecznie Wydawnictwo Iskra rok chyba 1966), przeczytam …… 😉
No pewnie! London jest mistrzem. 😆
Ale jest nim tez Thompson Seton.
KoJak Moguncjusz:
W kategorii „Bialego Kla” jest „Szara wilczyca” J.O. Curwooda. Juz to kiedys wspominalem, J. O. Curwood urodzil sie w Michigan i zaczynal swoja kariere dziennikarska (i pisarska) w Detroit w redakcji wciaz istniejacej „Detroit Free Press”.
PA2155
„Szarą wilczycę” też czytałem.
Podejrzewam, że wrażenia ponownie czytanych książek z dzieciństwa nie wytrzymują próby czasu 😉 .
Wtedy wszystko było inne 🙁
Heleno, zgadza się jeszcze bym dołączył R. L. Stevensona.
„Łowców wilków” zakupiłem za całe 3,90 zł + porto.
W banku nie bardzo chcieli takiej śmiesznej kwoty przekazać na zagraniczne konto (opłata za realizację transakcji:15EUR!), uparłem się i zrobiłem przekaz przez internet (opłata: 0EUR!)
Z kategorii pisarzy, piszacych o zyciu dzikich zwierzat i zwierzat w niewoli przypomne naturalizowanego Kanadyjczyka Grey Owl’a i jego „Seijo i jej bobry” oraz „Pielgrzymowie puszczy”. R. Attenborough nakrecil o nim film z P. Brosnanem, ktory przeszedl troche bez echa.
A ja :Konrad Lorenz”I tak człowiek trafił na psa”,oraz „Tak zwane zło”,
Joe Adamson”Moja lwica Elsa”,ale ponad wszystko,zawsze na czołowym miejscu: R.Kipling”Księga dżungli” z umiłowanay Mowglim, panterą Baghirą i mądrym wężem Kaa.
@niunia
Marylce powodzi się bardzo dobrze, dziękuje za pamięć i pozdrawia.
Krótko o St. Chlebowskim, wklejone ze strony:
http://www.muzeum.narodowe.gda.pl/mod.php?dz=68&mod=Gallery&shprod=231&shcat=26&shquery=&shwhere=&slide=1&shcat=26&startp=
„CHLEBOWSKI Stanisław (1890 Braniewo ? 1969 Gdańsk)
Malarz, rysownik. W 1908 podjął studia architektoniczne w gdańskiej Wyższej Szkole Technicznej, malarstwo w pracowni A. von Brandisa i F. Pfuhle. W 1915 uzyskał dyplom inżyniera. Kontynuował naukę malarstwa w Dreźnie i Berlinie, gdzie trafił do pracowni L. Corintha. W okresie międzywojennym brał udział w życiu artystycznym Wolnego Miasta. Należał do Union Internationalen Kunstler z siedzibą w Düsseldorfie oraz do Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Malował martwe natury, kwiaty, sceny rodzajowe, pejzaże, widoki Gdańska, koncerty ? za pomocą szerokiej gamy barw, zestawianych odważnie i pewnie. Malował szybko, żywiołowo, jakby intuicyjnie, a jednak jego obrazy są harmonijne kolorystycznie i klarowne kompozycyjnie.”
Moje zainteresowanie pracą magisterską pani Justyny Śmielskiej jest spowodowane tym, iż Stanisław Chlebowski był wujkiem mojego Ojca ze strony Matki (Angeliki, ur. Chlebowska).
Wujek Stasiu (tak był nazywany przez swoje trzy siostry) zawsze mnie fascynował, szczególnie jego pracownia (ul. Zawiszy Czarnego w Gdańsku Wrzeszczu). Jako dziecko chętnie tam przesiadywałem. Tam był „bałagan”, który bardzo mi odpowiadał: obrazy na sztalugach, pod ścianami oraz na ścianach, sterty ram do obrazów, pełno słoiczków i tubek z farbą, pędzle, ołówki, kredki, zwoje brystolu i płótna, podłoga i sztalugi poplamione farbą,… no po prost raj.
Jako dziecko „asystowałem” mojemu Ojcu przy transporcie obrazów Wujka z Gd.-Wrzeszcza do sopockiego BWA.
Posiadam małą kolekcję Jego obrazów (własne obrazy, przywiezione z Polski, zezwolenie kustosza Muzeum Narodowego w Gdańsku).
Moguncjuszu
cieszę się ,że u Marylki i Ciebie wszystko w porzadku
jesli nie zmieniłeś się bardzo od czasów gdy siadywaleś w pracowni Twojego Wujka to myslę ,ze moglibysmy razem przesiadywać , bo ja zdecydowanie wole sluchać i patrzec niz „nadawać ”
Obrazy dla mnie to nienapisana historia jekiegos zdarzenia
moze byś przyslala pare zdjęc obrazów , nie wiele jest w internecie , przeczytałam ,że był wybitnym orientalistą
mysle ,ze chetnie obejrzymy je , bedzie to lyk powietrza miłe doswiadczenie po wiecznych „narzekaniach ” na braci K
niunia,
Stanisław Chlebowski orientalista, nie jest moim wujkiem (ile ja bym musiał mieć lat !!!!).
To jest tylko zbieg okoliczności, że było dwóch malarzy Stanisławów Chlebowskich.
Już nieraz wysyłałem sprostowania i wyjaśnienia do paru Galerii i Domów Aukcyjnych w tej sprawie.
🙂
To ja dorzucę optymistyczną opowieść powtórzoną za naszymi tutejszymi mediami. Mianowicie, pewna amerykańska manikurzystka rodem z Etiopii ze swoich zarobków odkładała trzecią część a potem sprzedała dom i samochód, symbole „american dream” aby ufundować szkołę etiopskim dzieciom. Na pewno etiopska szkoła tańsza od amerykańskiej ale czasem się zastanawiam co potrzebne, aby opuścić swój „comfort zone” i tak się jakiejś sprawie poświęcić. Zebrała ponoć $250 000 a także zainspirowała innych i podobno już tych szkół wybudowano więcej.
To też na marginesie obserwacji Basi z Ghany, gdzie co prawda pracują w szkole i dzieci wyglądają na zadbane ale też co dzień przechodzą mimo gromadek dzieci ulicznych, których nawet na tę szkołę nie stać.
Wlasnie tacy ludzie, jak ta pani z Etiopii, ktorzy nie ogladajac sie na nikogo ida i naprawiaja swiat na wlasna reke, budza w nas autentyczny podziw i wdziecznosc, ze istnieja.
Czy masz jakies nowe zdjecia od Basi? Jak dlugo jeszcze zostaje w Ghanie?
Na razie nie mam nowych zdjęć – obiecała przysłać swoje w warkoczykach i sukience kupionej na targu. Dziś mieli spotkanie z rodzicami. W rozmowie bezpośredniej, w przeciwieństwie do dzienników, jest bardzo oszczędna w słowach 🙂 i powiedziała, że było super! Z tego spotkania zdjęcia też ma i może kilka prześle.
Ich afrykańska podróż kończy się już za tydzień. Ale Basia jeszcze zatrzyma się u Magdy w Nicei i wpadnie na weekend do Polski więc jej nie uściskam aż w początku lipca. I pewnie zaraz ją porwie Arvin 🙂
Teraz do „roboty”. Jutro mamy gości na obiedzie, nasz dawny kolega z Polski, jego czeska żona i dwie przeurocze blond córeczki. A tu nic nie gotowe! Panika!
I już nie zabawnie: w Iranie jakoś nie bardzo dobrze po wyborach. Zwolennicy Mousavi podważają wyniki i są zamieszki na ulicach.
A tu wywiad z Mousavi tuż przed wyborami:
http://www.time.com/time/world/article/0,8599,1904343,00.html
Dobry wieczór,
Ja jeszcze na chwile w sprawie „żabuś”. bardzo proszę o zwolnienie mnie z tego blogowego rytuału. ja organicznie nie lubię sie opowiadać , za to lubię znikać. Tak mam. Nawet od domowników nie wymagam powiadania sie kiedy wrócą. Jedyne odstępstwo od tej reguły to umawianie się na obiad. Ja ktoś powie że będzie to ma być, albo zadzwonić, ze inaczej. Po za tym pełna swoboda. paradoksalnie moje dziewczyny, tego nie nadużywały. nie raz budził mnie sms w środku nocy, mamo będę później. Ok. bądź kiedy chcesz. Wychodzę z założenie, że złe wiadomości szybko sie rozchodzą i jeśli by się coś naprawę stał to natychmiast dały by znać. jeśli nie dzwonią znaczy , że dobrze sie bawią. Mój ojciec miał okropny zwyczaj, czkania na mnie dopóki nie wróciłam do domu. Ponieważ wstawał do pracy przed 6 rano, więc każdy mój późny powrót znaczył dla niego prawie nieprzespana noc. Nie żeby miał pretensje, tylko gasił światło dopiero kiedy słyszał chrzęst klucza w zamku. Koszmar. To był jeden z powodów, dla którego zaraz po maturze wyprowadziłam się z domu. tato zaczął spać normalnie, a ja mogłam ze spokojna głowa balować.
Więc nie lubię sie opowiadać, ale obiecuję że gdybym miała ochotę zniknąć na dłużej lub na zawsze to dam znać. Nie martwcie się o mnie !!!
Szklarski, Nienacki jak najbardziej! Ze szkolnej biblioteki czytałam hurtem prawie wszystko. Szczególnie biografie i autobiografie. Z wielką wdzięcznością wspominam nasza panią bibliotekarkę z podstawówki , która pozwalała buszować wśród regałów, ale umiała też doradzić lekturę. Urocza, mądra i ciepła kobieta! Czytałam bez przerwy, również na lekcjach. w tym celu strategicznie wybierałam miejsce w ostatnim rzędzie „od ściany”. Doskonała kryjówka.
Cieplo choc nieslonecznie.
Jesli chodzi o ksiazki, to byly takie ktorych dziwnie nie lubilam jak np Piotrus Pan. Do dzisiaj wydaje mi sie perwersyjny.
Duzo czytalam ksiazek podrozniczych, bo byly strasznie ciekawe i egzotyczne. Podroze Fiedlera i Lepeckiego, Centkiewiczow. Tak jak powiedzialam, czytalam polkami bez zadnego porzadku. Huckleberry Finn byl swieytna ksiazka przygodowo- podroznicza.
Jak juz przczytalam prawie cala biblioteke w Falenicy i poszlam na studia to przerzucilam sie na czytanie prawie wylacznie kryminalow przez kilka lat. Organizm musial odreagowac i wybalansowac to przeintelektualizowanie.
Heleno,
Problem rodzinnego martwienia się wszystkich o wszystko został już rozwiązany! Mianowicie Art Buchwald swego czasu poinformował, że u nich w rodzinie dokonali podziału problemów i każdy martwi się tylko sobie przydzielonym. Jak więc coś się dzieje na Bliskim Wschodzie, to wszyscy składają wyrazy współczucia wujkowi Henryemu, a reszta ma spokój. Jak coś na przykład z kryzysem ekonomicznym, to wtedy wyrazy współczucia składa się cioci Amy itd. Mozna to zastosować i w naszym przypadku.
Bobiku,
dotknąłeś bolesnego punktu. Uwielbiamy psy i wszelkie stworzenia, ale po pierwsze jestem uczuleniowcem i raz już musiałem psa oddać. A po drugie mieszkam w okolicy gdzie do najbliższego trawnika jest bardzo daleko. Mam natomiast pełno zaprzyjaźnionych psów i kotów, wśród nich także wielu pacjentów, jako że to co u ludzi nazywa się bioterapią, jest zwykłym grzecznościowym zajęciem krasnali.
Moniko,
dziwne, ale nie znam tej bajki, a myślałem że znam wszystkie. Dziwne też, że nie czytałem przygód Toka, choć czytałem wtedy minimum jedną książkę dziennie. Ale moją ulubiona książką, znaną niemal na pamięć, a mimo to czytaną wciąż od nowa, były „Przygody dobrego wojaka Szwejka”.
Niuniu,
Dzięki za pamięć. nawet jeśli nie wszystko jadam to miło popatrzyć.
Zono, ja tez mialam taka pania w szkolnej biblotece w podstawowce. Nazywala sie pieknie Scholastyka Warsza.
No dobrze – jedno ze szkoły już z warkoczykami, chociaż te warkoczyki to nie był taki znów najszczęśliwszy pomysł:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/GhanaSzkolaWarkocze?authkey=Gv1sRgCLud7KaN1ujwjgE#slideshow/5346862883939425298
Sąsiadko, mój pomysł nie miał nic wspólnego z obowiązkiem opowiadania się. A gdzieżbym coś takiego wymyślił! 😉
Ponieważ może inni też to źle zrozumieli,to jeszcze raz powiem, o co mi chodziło – o ułatwienie dla tych, którzy może nawet i chętnie by dali znać, że są OK, nic się złego nie dzieje, czytają, są obecni duchem, ale są zalatani/zmęczeni/nie w nastroju żeby coś dłuższego pisać itp.
Sam to znam, że czasem wpadam na inny blog, który darzę sympatią i nawet mam ochotę się zameldować, ale głowa pusta i jednego sensownego zdania sklecić nie może. Bardzo by mi się wtedy przydał taki skrót, którym bez zastanawiania się mógłbym wyrazić „jestem, czytam, towarzyszę Wam, ale nie jestem w stanie nic napisać”.
Ta ŻABCIA tak mi wpadła na rybkę, ale może to zbyt infantylne jest? Może przerobić na ŻABE? Albo pozostać przy NŻ z określeniem stopnia? Oczywiście tylko dla tych, którzy mają ochotę. Przymusu żadnego tu nie ma, ani nawet łagodnej presji moralnej! 🙂
PIRSie, to rzeczywiście niedelikatnie wpakowałem się w bolesny punkt. Przepraszam i serdecznie współczuję. 🙁 Znam z dość bliskiego otoczenia przykłady ujawnienia się alergii na zwierzęta i wiem, że to potrafią być prawdziwe tragedie.
Jedną z takich tragedii moje rodzina współprzeżywała z przyjacielem, który nazwał swoją psicę Kingą, na cześć mojej mamy, więc jakoś szczególnie byliśmy zaangażowani. Przyjaciel nie był sam alergikiem, ale związał się z alergiczką i jej również alergicznym synem. Psa cała trójka kochała do obłędu i próbowali wszystkiego, żeby się z nim nie rozstać, ale kiedy partnerka naszego przyjaciela po raz drugi wylądowała w szpitalu z embolią płuc i zagrożeniem życia, rozpaczliwa decyzja musiała być podjęta. Kinga najpierw wylądowała u nas, ale to było tuż po śmierci Puszkina i rodzina nie była jeszcze w stanie zaakceptować nowego psa, nawet znanego i lubianego. Owszem, przyjęliśmy ją gościnnie, ale jej obecność była właściwie sypaniem soli na ranę. Ale tak się złożyło, że odwiedziła nas znajoma, która od pierwszego wejrzenia zakochała się w psicy i to z wzajemnością. Wyszły już razem i do dziś żyją szczęśliwie razem z mężem znajomej, który się zarzekał, że „nigdy żadnego psa”, po czym także uległ atakowi niepohamowanej miłości, oraz z córką, która oświadczyła, że większe szczęście nie mogło jej spotkać.
Niektóre historie nie tylko w książkach i filmach kończą się happy endem. 🙂
Wando, warkoczyki może faktycznie być nie muszą, ale w ogóle całe zdjęcie aż się zjeść chce (to u psa wyraz zachwytu). 🙂
Stale sobie obiecuję, że do Basi wpisów (które czytam pilnie) jeszcze coś tutaj dokomentuję, ale wciąż mi coś włazi w paradę. Dziś koszenie, plewienie, zakupy, przerabianie truskawek na niebezpiecznie uzależniającą używkę, a teraz jeszcze obieranie szparagów.
Ale ponieważ potem mam zamiar te szparagi pożreć, to może nie powinienem narzekać? 😉
Wando, Basia z warkoczykami wygląda uroczo!
Czytam pilnie jej blog i podziwiam reporterską obowiązkowość! Wspaniale się zmobilizowała, pomimo zmęczenia i natłoku wrażeń codzienny raport jest naprawdę imponujący. Zrobili kawał dobrej roboty, mam nadzieję ze książki będą długo służyć uczniom.
Zupełnie na marginesie Basi zapisków, jeszcze raz przyszła mi do głowy refleksja, że powtarzana bez końca skądinąd prawdziwa teza, że afrykańska bieda jest wynikiem kolonializmu za bardzo tym krajom nie służy. To trochę jak u nas , zawsze wszystko przez te zabory i komunę!
Bobiku, u nas też dziś były szparagi! Zielone ,w szynce , pod beszamelem. Pycha.
U mnie białe i ponieważ, przyznaję ze wstydem i rozpaczą, to pierwsze w tym roku, to nie będę ich niczym poza masłem zakłócać. Kolejne mogą być z dodatkami. 🙂
Tak, żono, też o tym wczoraj z Basią rozmawiałyśmy, ale pewnie zadbanej amerykańskiej młodzieży i to takiej, która dopiero spraw afrykańskich ledwo liznęła niełatwo znaleźć szybko inną odpowiedź w rozmowie z mieszkańcami Afryki.
Straszne sceny na ulicach Teheranu. Wspolczuje im gleboko.
Dzieki, Wando za wywiadzik z Mousevim.
To Wando oczywiste, że im się taka odpowiedz nasuwa. Ja myślę że to jest przede wszystkim problem dla mieszkańców Afryki , nie dla Amerykanów. Same wyrzuty sumienia z powodu kolonializmy czy nawet niewolnictwa wiele nie pomogą. Zwłaszcza że kolonializm skończył sie z pól wieku temu, a niewolnictwo ze 150 lat temu. Ale te emocja młodych ludzi są absolutnie zrozumiałe. ważne żeby na emocjach się nie skończyło!
Podobnie jak Helenie niezwykle, mi imponują tacy ludzie jak wspomniana tu pani z Etiopii przekazującą majątek życia na szkołę w swej ojczyźnie.
niuniu,dziekuje za zaufanie
chetnie zagladam do wnetrza magicznego
zawsze mozesz liczyc na moja pomoc 🙂
czytalem tak duzo,ze czasami mysle,ze niema niczego czego z biblioteki szkolnej i pobliskiej fili miejskiej nie „polknalem”
(moze z wyjatkiem poradnik jak zwalczac stonke)
jako prawdziwy ksiazkowy mol bylem za to slabiutki w zabawach w „szarika” czy grach kapslami w „wyscig pokoju”
nie wspominajac o rzucaniu nozem do celu i gra w „pike”
lub „klipe” to nie moj swiat
tak jest do dzisiaj
tydzien temu mialem zrobic mieso z grila,wstyd przyznac sie
zero(zaczytalem sie „szczecin w szczegole”)
taki to ja chlop 😳
co do projektow humanitarnych w afryce to podaje Wam
link do WZORCOWEGO moim zdaniem
http://de.wikipedia.org/wiki/Menschen_f%C3%BCr_Menschen
niestety tylko po niemiecku
Wando, piekne zdjecie, i ujmujace tym, ze w tamtej kulturze ludzie mniej boja sie dotyku niz w zachodniej. 🙂
Zono, ja bym nie byla tak szybka z tym, kiedy niewolnictwo skonczylo sie wtedy, kiedy piszesz. Bardzo tu wszystkim polecam niedawna i bardzo dobrze przyjeta ksiazke Douglasa Blackmona, „Slavery By Another Name”, na temat de facto niewolnictwa na poludniu Stanow wlasciwie do czasow civil rights. Uprzedzam, ze jest to dosc wstrzasajaca lektura. Tu jest link do strony autora.
http://www.slaverybyanothername.com/about-the-author/
A oddzielne lazienki i inne upokorzenia to jeszcze sprawa bardzo niedawna, bo konczaca sie w czasach, kiedy u nas graly wspominane tu przez niektorych „Czerwone gitary”… Dobrze to sobie uzmyslowic.
Podobnie zreszta sprawy kolonializmu i post-kolonializmu to cos, co nie jest tylko jednak kwestia wylacznie wyrzutow sumienia lub ich braku u dawnych kolonizatorow. Dopiero teraz dochodza do glosu ludzie z drugiej strony, i mysle, ze dyskusja na ten temat tak naprawde dopiero sie zaczyna, a nie konczy. I tak chyba powinno byc, chocby obraz sie przez to komplikowal a nie upraszczal. I pomimo, ze oczywiscie nasz mozg w sposob naturalny dazy do uproszczen. Co nie znaczy, ze wszystkie wlasne potkniecia mozna tlumaczyc komuna albo kolonializmem, bo to tez za latwe i za wygodne uproszczenie.
PIRSie, ja tez bardzo lubie „Szwejka”. Mysle zreszta, ze streszczona przez mnie bajka „Cicco Petrillo” i „Dobry wojak”sa w jakims sensie krewnymi…
Ależ rysiu, nie masz się czego wstydzić, jeżeli tylko lubisz spożywać i czytać, to jesteś niemal ideałem! 😆
Jak to ktoś powiadał:”prawdziwa radość gospodyń domowych” 😉
Ja w szkole podstawowej nalezalem do tzw. „Klubu przyjaciol biblioteki”. Jego czlonkowie mieli za zadanie pomagac pani bibliotekarce, starej pannie, zyjacej ta biblioteka. W zamian moglismy grzebac w ksiazkach na polkach i pozyczac 20 ksiazek na ferie. Dzieki temu odkrylem wiele ksiazek, ktorych nigdy bym nie poznal w zyciu, z katalogu. Niestety, polskie biblioteki przypominaly sklep, z pania bibliotekarka w roli sprzedawczyni/dystrybutorki dobr. Byly lata, gdy bylem w stanie przeczytac rocznie po 120 ksiazek. Niektore wciaz pamietam, chocby „Wasiek Turbaczow i jego koledzy”, 3 tomowa opowiesc o uczniach pewnej szkoly moskiewskiej w czasie II wojny swiatowej. I wiele innych, powaznych i niepowaznych. W piatej klasie szkoly podstawowej spedzilem Wigilie i ferie zimowe w szpitalu, bo mialem operacje wyrostka. Przeczytalem wtedy „Opowiesci wigilijne” Dickensa, „Przygody Meliklesa Greka”, Makowieckiego lezac w lozku i nudzac sie. Najgorzej bylo ze znajomoscia lektur szkolnych. Te omijalem z daleka, zwlaszcza te z listy klasy V . „Tajemnice wzgorza 117” J. Przymanowskiego przeczytalem tylko dlatego, poniewaz dostalem to jako nagrode za dobra nauke. 🙂
Moniko, to by tylko „skrót myślowy”! Zdaję sobie sprawę, że niewolnictwo nie zniknęło z dnia na dzień. Tak jak pańszczyzna nie zniknęła w 1864 ( w zaborze rosyjskim oczywiście ) czy 20 lat wcześniej w austriackim.. Rasizm i związana z nim przemoc, każdego rodzaju, to przecież jest również stan umysłu, który przechodzi z pokolenia na pokolenie. Prawo ma na to pływ ale jednak, ograniczony. Chodziło mi bardziej o to, że usprawiedliwianie wszystkiego złego w Afryce eksploatacją tego kontynentu nie prowadzi do niczego dobrego, przede wszystkim dla samej Afryki.
Akurat obejrzałem na SWR3 (reginalny program TV):
„Viva Polonia!” z:
– Melittą Sallai (ślązaczka która w 1945r. uciekła z rodziną na zachód, do Monachium).
– Anią Antonowicz (polska aktorka, która gra w „Lindenstraße”, tacy niemieccy Matysiakowie w TV).
– Steffenem Möller (nie muszę chyba przedstawiać) 🙂
– Adam Gusowski (założyciel „Klubu Nieudaczniaków” w Berlinie).
Ciekawy program pokazujący miejscowości w Polsce związane z gośćmi w studio.
Bardzo ciekawą osobą jest Melitta Sallai: wyjechała w 1945r. z Murau (wtedy), przed paru laty powróciła do Morawy (teraz). Wszyscy obawiali się, że chce walczyć o odzyskanie rodzinnego majątku, a ona po prostu odnowiła pałac, zorganizowała w nim przedszkole dla bezdomnych dzieci oraz miejsce spotkań Polsko-Niemieckiej młodzieży.
Najbardziej ją cieszy, że miejscowa społeczność ją zaakceptowała i jest jej bardzo wdzięczna za to co zrobiła.
Rysiu, o pani Melicie Sallai, czytałałam gdzieś reportaż, nawet nie wiem czy nie w Polityce. Z jednym tylko detalem,że dzieci którymi się opiekuje nie są bezdomne. To normalne dzieci z okolicznych wsi, dla których prowadzi wspaniałe przedszkole, z nauka obcych języków, rysunkami i itp. Z tekstu jawiła sie b. mila i spełniona osoba, która wróciła do domu i robi wspaniałe rzeczy dla lokalnej społeczności. Stosunki z miejscowymi po początkowej nieufności tez były opisane jako b. dobre. Generalnie tekst który J. Kaczyński powinien czytać codziennie do porannej kawy!
Chyba powinnam iść spać, pomyliłam KoJaKa Moguncjusza z Rysiem! przepraszam 😳
żono sąsiada, mnie nie musisz przepraszać, a Rysio wybaczy 😉 .
Masz rację, takich artykułów i programów nigdy za dużo, również w Niemczech. Całe szczęście, że „ciężar” realizowania takich programów przejęły stacje regionalne (połączone w ARD) a nie, że całkowicie zniknęły.
Najciekawsze programy tego rodzaju można obejrzeć na wszystkich stacjach regionalnych (oraz na ARTE i SAT3), które wymieniają się (na szczęście) materiałami i programami
Zono, toz ja wiem, ze to byl tylko skrot myslowy, 🙂 ale go jednak troche rozwinelam, chocby dlatego, zeby wszystkim, ktorych interesuja w jakis sposob Stany Zjednoczone polecic te ksiazke Douglasa Blackmona. Sama myslalam, ze juz cos tam wiem z innych publikacji, a jednak bylo to dla mnie odkrycie. I dla sporej czesci osob zajmujacych szczegolnie sie tymi sprawami. To ksiazka, o ktorej sie teraz duzo mysli i mowi, bo udokumentowana w swietny sposob. Autor jest w drugim swoim wcieleniu (bialym) szefem biura prasowego Wall Street Journal w Atlancie, i dokumentuje wszystko z punktu widzenia ekonomisty i prawnika – caly system lapanek na ulicach, praw, zabraniajacych wlasciwie wszystkiego, tak zeby kazdy o ciemniejszej skorze mogl podpasc pod jakis paragraf, i system niewolniczej pracy, ktory na tym korzystal… Bardzo ciekawa lektura, ktora dowodzi, ze prawo mialo wplyw na odchodzenie od niewolnictwa, tylko nie tak, jak sie zwykle to przyjmuje (zniesione pod koniec wojny domowej).
KoJaK – bardzo ciekawe, tez czytalam o p.Sallai, ale dobrze wiedziec, i o innych osobach. Zas zachowanie p.Sallai jakos wcale mnie nie dziwi, co nie znaczy, ze nie cieszy. Jakze czesto jednak te wydziedziczone z palacow i willi osoby znajdowaly sobie inne zajecia, i zyja z pozytkiem w innych miejscach., a nawet wracaja po latach do starych po to, zeby pomoc. Moze dlatego, ze nie caly kapital tkwil w murach posiadlosci, i jego spora czesc mozna bylo przenosic z miejsca na miejsce.
PA, „Meliklesa Greka” tez czytalam mniej wiecej w tym samym wieku i w zimie. Na szczescie bez okolicznosci wyrostka. 🙂
A na moj babski rozum spuscizna koloniaklizmu nigdzie sie nie podziala w Afryce i ona wlasnie powoduje potworne konflikty, przelewy krwi i ogolna niestabilnosc kontynentu. Bo pozostaly sztucznie nakreslone granice, podzielone grupy etniczne, rozpetane wowczas konflikty, strefy wplywow Wschodu czy Zachodu.
Dobrze sie stalo, ze byly ZSRR nie ma w tej chwiki glowy zajmowac sie Afryka, ale przeciez „zajmowal” sie nia jeszcze do niedawna, co skutkowalo np. Wielkim Glodem w Etiopii.
Nie jest nasza sprawa pouczac Afryki, zeby przestala powolywac sie na spuscizne kolonializmu, podczas kiedy to w dalszym ciagu dzieki wlasnie nam, w Europie, nie jest w stanie konkurowac na swiatowych rynkach, bo nikt tam rolnikowi nie doplaca do kazdej wyhodowanej krowy czy kazdego kosza truskawek. Jedyne co nam przystoi robic to gruchnac sie na kolana, uderzyc sie w piersi i powiedziec: przepraszamy.
Choc oczywoscvie sama nigdy kolonialista nie bylam 😆
Wpadam na razie tylko na chwilę, ale dorzucę: czym innym jest dla mnie powoływanie się na spuściznę kolonializmu w analizach, jak również w polityce zagranicznej, a czym innym używanie tego argumentu do użytku wewnętrznego. W tym drugim przypadku rzeczywiście często ma to fatalne skutki, bo służy usprawiedliwieniu wszelkich niepowodzeń i nieszukaniu sposobów rozwiązania problemów.
Ja też Heleno kolonialistą nie byłam, a obawiam sie nasze (ich kolonialistów) nawet najbardziej doniosłe przepraszam za wiele Aryce nie pomoże…..
Moniko, dzięki za link do strony Douglasa Blackmona, bardzo ciekawe. postaram sie sprowadzić tę książkę.
Oczywiscie, ze nie pomoze Afryce, zono, ale pomoze naszym wlasnym duszyczkom 😆 😆 😆
Ja tam jestem gotowa przepraszac do upadlego – za Afryke, za niewolnictwo, za Indian. Bo niestety korzystam z dobrodziejstw, z owocow niewolnictwa i podboju Afryki do dzis. Nie cieszylabym sie tym standardem zycia jaki mam gdyby niewolnictwa i kolonialkizmu nie bylo. Niech o tym nie zapomne.
I oczywiscie zgadzam sie z tym co powiedzial Bibik przed chwila.
Sorry Heleno, ale ja jakos nie dostrzegam w moim życiu tych pożytków z kolonializmu…. Ale na pewno w Londynie to jest bardziej widoczne…
Tobie sie tylko wydaje, zono. Ale ten potezny strumien pieniedzy, ktory plynie z „bogatej” Unii do „biednej” Polski, wzial sie takze z tego, ze te bogate kraje byly niegdys kolonialne i mogly sie rozwijac inaczej niz Polska – mogly wczesniuej budowac koleje, przemysl, miasta, uniwersytety, inwestiowac w nauke. Wiec naprawde wszyscy w Europie jestesmy beneficjentami kolonializmu i niewolnictwa.
Ok Heleno, ale jakby tak policzyć kasę która przez powiedzmy ostanie 40 lat płynie do Afryki i porównać z ta która płynie do Polski ( oczywiście po odliczeniu naszej składki i na głowę mieszkańca) to nie wiem jaki byłby bilans tego liczenia…
Od tych przeliczeń i rozliczeń trochę zrobiłam się senna , więc dobranoc wszystkim!
Teraz mógłbym wpaść na dłużej niż chwilę, ale chyba wszyscy zrobilli się już senni. I nie bez powodu. 😆
To też dobranoc wszystkim. 🙂
Pirsie
Niunia by wolała byś skosztował co nieco , ale wszystkiego w życiu mieć nie można
Moguncjuszu
Czeka Cie mnóstwo pracy z wyjaśnianiem ,że ten Stanisław Chlebowski nie był orientalistą tylko ten co się urodził w 1835 , ale ponieważ to Twoja pasja ?.Niunia zrobiła 😳 ale to wyczytała w Internecie , obrazów strasznie mało inna sprawa ,że małym łapkom ciężko serfować
Moniko
Wstyd się przyznać , ale większości książek o których wspominasz nie czytałam .Kiedy byłam mała był Tolkien , świat ?Narni? Lewisa ,? Kubuś Puchatek ? Wańkowicz , Tołstoj .Potem przyszedł czas na opasłe tomy historyczne , pamiętniki ( ale ?Dywizjon 303? czytałam ) Remarqua , Manna, Lema , Prousta , Kapuścińskiego i kryminały , które kończyło się czytać pod kołdra bo jak nie skończyć .Z sentymentem wspominam ?Po drugiej stronie lustra? Lewisa ze względu na charakter lubię stanąć po drugiej stronie .Nie znosiłam bajek braci Grimm
Bobiku
Mnie absolutnie nie spodobał się projekt ŻABCIA .Ja traktowałam te spotkania ze wspaniałymi ludźmi , jako możliwość porozmawiania na różne tematy .Zarówno poważne jak i śmieszne .Każdy przynosił tu jakąś ciekawą historię , swoje przemyślenia , marzenia .Jedno było istotne ja chciałam słuchać i konfrontować to z moimi przemyśleniami .Tyle jest ciekawych tematów , które dostarcza nam życie , a my wiecznie ?młocimy? braci K .O ileż wspanialsze jest to o czym wspomniał Moguncjusz o czym można poczytać np. na ostatnich stronach polityki w reportażach z życia wziętych .Dzięki Wam sięgałam po książkę po która pewnie bym nie sięgnęła , przypomniałam sobie piosenkę całkowicie zapomnianą .To było najistotniejsze i fantastyczne
Proszę byś projekt ŻABCIA pogrzebał .Nie przekonuj mnie do niego . Niunia była odrobinę naiwna sądząc ,że uda jej się zgromadzić Was każdego dnia przy wspólnym stole .To miejsce trwać może tylko dzięki Wszystkim , którzy tu przychodzą , nie tylko ?gwiazdom? Jako fizyk wiem ,że pojedyncze gwiazdy są niedostrzegalne na niebie , dopiero niebo pełne gwiazd powoduje ,że dech nam zapiera i chcemy na nie patrzyć bez końca .
PA
klasyka ma ta zaletę ,że jej nie zapominamy , nie raz tylko ulatują nam utwory z pamięci , ale dzięki Tobie wciąż wracają .Pamiętasz ten zespół
http://www.youtube.com/watch?v=wT9eQ2smjUM
teraz U2 i Green Day to zaśpiewali dla powodzian w USA
Niuniu, ja też nie lubiłam bajek braci Grimm. W ogóle nie zawracałam sobie zbytnio głowy bajkami. Poza zbiorem „Dar rzeki Fly” Marii Kruger, którą po latach wytropiłam na allegro i kupiłam córce. Czytałam jej do snu i byłam równie zachwycona jak przed laty.
Królował Szklarski i Tomek Wilmowski. Dopóki Tomka nie zastąpił pewien młody Indianin z plemienia Dakota (trylogia „Złoto Gór Czarnych’). 🙂 Do tego Fiedler, Centkiewiczowie itp. Tez byłam łącznikiem w szkolnej bibliotece . Zreszta nawet w miejskiej i garnizonowej sama buszowałam między regałami. Bardzo dużo czytałam i panie pozwalały mi wybierać osobiście , omijając katalogi. Jestem im bardzo za to wdzięczna, bo dzieki temu wpadły mi w ręce bardzo ciekawe, mało znane książki.
Niuniu, Weronika napisze sprawozdanie z rozgrywek, gdy wstanie. Nie zagladała do internetu bo miała gości od rana. Sprzęt okupowali goście na zmianę. Trzech chłopców nie mających w domu jakiejś tam gry. Zabawa była przednia. Trzeba przeprosić sąsiadów za ilosć decybeli produkowanych przez 12 młodych gardeł. 🙂
niuniu,sniadanko z magicznego,przepastnego
wstawiam wode
<slonce
😀
<slonce