Przełomy perspektywy
– Postanowiłem zostać Krytykiem – obwieścił Bobik i zerknął, czy zrobiło to na Labradorce odpowiednie wrażenie. A ponieważ nie zauważył żadnego podekscytowanego ruchu w okolicach jej ogona, ciągnął dalej.
– Krytyk to ma dobrze. Bierze po prostu całe, szuka w nim dziury i tyle jego roboty. A płacić mu płacą. No i Krytyk to brzmi dumnie. Szanują go. A jak nie szanują, to przynajmniej się boją. To nie to co zwykły, bezkrytyczny Pies.
Labradorka bez szczególnego zainteresowania spojrzała na oddalającego się szybkim truchtem pająka i przewróciła się na drugi bok.
Bobikowi nie pozostało nic innego, niż kontynuacja wątku.
– Najlepiej ze wszystkich ma Krytyk Gastronomiczny, bo naje się za friko i jeszcze powybrzydzać może. Ta wątróbka zbyt wysmażona, ten pasztet za surowy, cięższą podajcie mi kurę… Złoto, nie zajęcie. Tylko trudno się wkręcić, bo duża konkurencja. A już taki Krytyk Literacki trochę się musi nabiegać, żeby znaleźć jakiś smaczny kąsek. Najgorzej ma chyba Krytyk Muzyczny, bo dźwięki strasznie szybko uciekają i trudno je złapać. To tylko niektóre rasy psów potrafią, jakieś charty czy gończe. Ale ja bym się na to nie pisał. Za krótkie nogi.
Przelotne i zakończone szybką rejteradą wzroku zerknięcie Labradorki na jego kończyny upewniło Bobika, że nie pomylił się zbytnio w ocenie swoich możliwości. Nie chciał zakończyć wywodu w tak niesprzyjającym dla siebie momencie, więc postanowił zaszarżować.
– Ja się nie będę bawił w detal, tylko pójdę na całość. Zostanę Krytykiem Wszystkiego. Wezmę się z rzeczywistością za bary i wynajdę w niej tyle dziur, że nie będzie miała innego wyjścia, jak tylko przyznać, że jest marnym dziełem, nadającym się co najwyżej do przeróbki, jeśli nie do całkowitego recyklingu. A jak wygram z samą rzeczywistością, to będę najlepszy. Będę Superdogiem…
Labradorka przerwała coraz bardziej podniecone szczekanie Bobika podniesieniem łba i niezbyt pochlebnym warknięciem.
– Bzdury pleciesz. To nie Krytyk Wszystkiego jest Superdogiem, tylko Krytyk Krytyków.
– O tym nie pomyślałem! – jęknął żałośnie Bobik, poczuwszy się nagle tak, jak po ostrzyżeniu do gołej skóry.
– To prawda, myślenie chyba nie jest twoją specjalnością – przyznała ironicznie Labradorka. – Gdybyś był w tej dyscyplinie wytrenowany, zaraz byś zauważył, czym możesz mnie zagiąć. Przecież od Krytyka Krytyków jeszcze lepszy jest Krytyk Krytyka Krytyków.
– To znaczy… zająknął się Bobik, porażony nagle otwartą przez sąsiadkę perspektywą.
– Tak, to właśnie to znaczy – zgodziła się łaskawie Labradorka. – Jak się raz z tym zacznie, to nigdy nie można skończyć. Dlatego już lepiej być bezkrytycznym.
Ze szpary w podłodze wybiegła zaaferowana mrówka, przemierzyła straszliwą przestrzeń od krzesła do drzwi i zniknęła w czeluściach pobliskiego buta. Labradorka położyła głowę na łapach i zasnęła. Nikt nie zamierzał pomóc Bobikowi w jego zmaganiach z nieskończonością i to akurat w momencie, kiedy wszystkie jego plany na przyszłość legły w gruzach.
Nagle koniuszek bobikowego ogona drgnął i zaczął się rytmicznie poruszać. Nie było wyjścia, Bobik musiał, po prostu musiał sięgnąć zębami po ten rozedrgany kłębek. A potem, kiedy kłębek próbował uciekać, nie dało się za nim nie pogonić, w kółko, i jeszcze, i jeszcze raz w kółko… To też był rodzaj nieskończoności, tyle że wiele łatwiejszy do ogarnięcia.
– A jednak się kręci! – szczeknął Bobik z ulgą i postanowił gonić ogon póki mu starczy chęci do zabawy, nie przejmując się w ogóle tym, że Labradorka może się od tego obudzić i zacząć krytykować.
Helena,
ja tego wcale tak nie podzielilem. To sa 2 sposrod wielu roznych opcji (wiekszosc niewymienionych), ktore sie zdarzyly. Reszta to Twoj autorski komentarz. Nie sadzisz? 🙂
zona sasiada,
I. Paderewski to taki symbol patrioty, zyjacego za granica, ktory w chwilach krytycznych stawia sie, aby sluzyc narodowi.
Faktycznie niewymienionych. Stad moja analiza krytycznoliteracka 😆
Dlatego proponuje zaprzestac dalszej tworczosci, zanim wpadniemy w bagno, na ktore nikt nie ma ochoty.
Nie wydaje mi się , ze można porównywać Paderewskiego I Einsteina, brzmi trochę dziwacznie.
Helena, wierz mi -nie mam ochoty na nieprzyjemne dyskusje. To byla taka dyskusja- spekulacja na temat podniesiony przez zone sasiada. Chyba bez jakichkolwiek zlych intencji z obu stron.
No to bradzo dobrze 😆
króliku – poleciało do Ciebie troszkę słońca z TX – odbierasz? 🙂
No, nareszcie mi się udało wrzucić nowy wpis. Można się przenieść, bo tu już naprawdę komentarze niemal się przestały mieścić. 😉
Dzieki Wando, dolecialo sloneczko jakas godzine temu, po calym dniu deszczowo-pochmurnym. W przyszlym tygodniu natomiast upaly. Bardzo krotkie to nasze lato tutaj. Pomyslec, ze na dniach (jutro?) jest najdluzszy dzien. Juz mi zal tych dlugich dni. Tylko dlatego nie chcialabym mieszkac na rowniku, bo tam sie robi ciemno juz o 6-ej po poludniu. U mnie teraz jest widno do 10-ej prawie. A jak u ciebie Wando?
Witajcie, nadal chmury nad Gdynią i przez to nic się nie chce. 👿
„Zaprzestanie dalszej twórczości” zawsze jest przykre, ale możliwe, wydaje mi się,że tu do powiedznia najwięcej ma Gospodarz bloga, co nie znaczy,że można wobec twórczości wprowadzic jakikolwiek zakaz.
Mam właśnie w planie trochę pomalować.Pozdrowienia.
KOMENTARZE MILE WIDZIANE 🙂