Przełomy perspektywy
– Postanowiłem zostać Krytykiem – obwieścił Bobik i zerknął, czy zrobiło to na Labradorce odpowiednie wrażenie. A ponieważ nie zauważył żadnego podekscytowanego ruchu w okolicach jej ogona, ciągnął dalej.
– Krytyk to ma dobrze. Bierze po prostu całe, szuka w nim dziury i tyle jego roboty. A płacić mu płacą. No i Krytyk to brzmi dumnie. Szanują go. A jak nie szanują, to przynajmniej się boją. To nie to co zwykły, bezkrytyczny Pies.
Labradorka bez szczególnego zainteresowania spojrzała na oddalającego się szybkim truchtem pająka i przewróciła się na drugi bok.
Bobikowi nie pozostało nic innego, niż kontynuacja wątku.
– Najlepiej ze wszystkich ma Krytyk Gastronomiczny, bo naje się za friko i jeszcze powybrzydzać może. Ta wątróbka zbyt wysmażona, ten pasztet za surowy, cięższą podajcie mi kurę… Złoto, nie zajęcie. Tylko trudno się wkręcić, bo duża konkurencja. A już taki Krytyk Literacki trochę się musi nabiegać, żeby znaleźć jakiś smaczny kąsek. Najgorzej ma chyba Krytyk Muzyczny, bo dźwięki strasznie szybko uciekają i trudno je złapać. To tylko niektóre rasy psów potrafią, jakieś charty czy gończe. Ale ja bym się na to nie pisał. Za krótkie nogi.
Przelotne i zakończone szybką rejteradą wzroku zerknięcie Labradorki na jego kończyny upewniło Bobika, że nie pomylił się zbytnio w ocenie swoich możliwości. Nie chciał zakończyć wywodu w tak niesprzyjającym dla siebie momencie, więc postanowił zaszarżować.
– Ja się nie będę bawił w detal, tylko pójdę na całość. Zostanę Krytykiem Wszystkiego. Wezmę się z rzeczywistością za bary i wynajdę w niej tyle dziur, że nie będzie miała innego wyjścia, jak tylko przyznać, że jest marnym dziełem, nadającym się co najwyżej do przeróbki, jeśli nie do całkowitego recyklingu. A jak wygram z samą rzeczywistością, to będę najlepszy. Będę Superdogiem…
Labradorka przerwała coraz bardziej podniecone szczekanie Bobika podniesieniem łba i niezbyt pochlebnym warknięciem.
– Bzdury pleciesz. To nie Krytyk Wszystkiego jest Superdogiem, tylko Krytyk Krytyków.
– O tym nie pomyślałem! – jęknął żałośnie Bobik, poczuwszy się nagle tak, jak po ostrzyżeniu do gołej skóry.
– To prawda, myślenie chyba nie jest twoją specjalnością – przyznała ironicznie Labradorka. – Gdybyś był w tej dyscyplinie wytrenowany, zaraz byś zauważył, czym możesz mnie zagiąć. Przecież od Krytyka Krytyków jeszcze lepszy jest Krytyk Krytyka Krytyków.
– To znaczy… zająknął się Bobik, porażony nagle otwartą przez sąsiadkę perspektywą.
– Tak, to właśnie to znaczy – zgodziła się łaskawie Labradorka. – Jak się raz z tym zacznie, to nigdy nie można skończyć. Dlatego już lepiej być bezkrytycznym.
Ze szpary w podłodze wybiegła zaaferowana mrówka, przemierzyła straszliwą przestrzeń od krzesła do drzwi i zniknęła w czeluściach pobliskiego buta. Labradorka położyła głowę na łapach i zasnęła. Nikt nie zamierzał pomóc Bobikowi w jego zmaganiach z nieskończonością i to akurat w momencie, kiedy wszystkie jego plany na przyszłość legły w gruzach.
Nagle koniuszek bobikowego ogona drgnął i zaczął się rytmicznie poruszać. Nie było wyjścia, Bobik musiał, po prostu musiał sięgnąć zębami po ten rozedrgany kłębek. A potem, kiedy kłębek próbował uciekać, nie dało się za nim nie pogonić, w kółko, i jeszcze, i jeszcze raz w kółko… To też był rodzaj nieskończoności, tyle że wiele łatwiejszy do ogarnięcia.
– A jednak się kręci! – szczeknął Bobik z ulgą i postanowił gonić ogon póki mu starczy chęci do zabawy, nie przejmując się w ogóle tym, że Labradorka może się od tego obudzić i zacząć krytykować.
Szczerze mówiąc nie chce mi sie tego w ogóle interpretować.
Zostawiam interpretacje ludziom, ktorzy odwiedzaja tamten blog. Ja mu to kiedys powiedzialem, przynajmniej kilka razy. Reakcja- zero. Jezeli inni tego nie widza, a zauwazaja inne rzeczy, to jest to ich sprawa.
Nie, Moniko, nie chodzi przeciez o ustalenie ram wywiadu. Chodzi o to, ze juz PO ustaleniu ram wywiadu Chomsky zazadal LISTY pytan, i skreslil te, ktore dotyczyly jego rozlicznych niesprawdzonycgh prognoz politycznych, choc dokladnie nie pamietam o jakie pytania chodzilo. Ale ja te liste widzialam. Kolega slusznie sie na taki wywiad w RADIU nie zgodzil, otrzymal od niego odpowiedzi na pismie na te pytania, ktore Chomskiemu odpowiadaly i wywaid ukazal sie w GW, ale nie u nas, bo jest to wbrew wszelkim obowiazujacym zasadom i jest zwyczajnie niedopuszczalne. Takich wywiadow to udzielaja Kaczynscy Rzepie. W radiu sa one nie do pomyslenia, ze jeden odczytuje pytanko, a drugi ma przygotowana odpowiedz. To jest marne radio i watpliwe dziennikarstwo radiowe. Zaznaczam, ze dziennikarz, ktory chcial przeprowadzic z nim rozmowe byl wysoce zyczliwy Chomsky’emu i podzielal wiele z jego pogladow polityczbych , ale jakies pytania „nie po lionii” musialy tam pasc. Byl swietnie przygotowany do tej rozmowy, ale do prawedziwej rozmowy nigdy nie doszlo, bo Chomsky sie nie zgodzil.
Zas z „czarnym dziennikarzem” Ali G nie mial takich oporow, bo wiedzial, ze nie bedzie dociekliwych pytan i on sobie z nim poradzi. Dlatego mnie tak nieslychanie ten wywoad smieszy.
Ja nie znam intencji ani blizej osobiście redaktorów Rzepy , a moje skojarzenie było takie:
Zakładam, że homoseksualisci chcą legalizacji swych związków nie po to, by oficjalnie uprawiać seks, tylko (jak to często podkreślają) chcą praw rodziny jeśli chodzi o dziedziczenie, kontakt z urzednikami etc. Słyszałam, żer np. jakaś pani w USA przepisała swój wielki majątek na kota…..itd tym tropem. Heleno, ja nie wynajduję usprawqiedliwień tylko szczerze dzielę się swymi przemyśleniami. Ty, czy np. Żona sasiada widzicie tu zoofilię, ja zapisanie urzędowe pupila do rodziny. Teraz pytanie kto zgadł intencje autora i dobrze odczytał jakby nie patrzeć bardzo kiepski, głupi żart rysunkowy. Zakładamy złe czy dobre intencje autora ? Jakie mamy prawo do przypisywania intencji?
Jeszcze nie dawno by mnie to tak nie interesowało, ale ostatnio zetknęłam się kilka razy z tak wielkim przegięciem jeśli chodzi o poprawność polityczną, że dało mi to do myślenia. BARDZO. Na jednym z blogów osoby uważajace się za bardzo oswiecone i światowe wyczytały z określenia typu Chińskie Centrum Handlowe (hihihi, w moim mieście sami Chińczycy tak je nazwali i wypisali wielkimi literami), czy nazwanie kogoś Koreańczykiem (bo jest Koreańczykiem) to przejaw rasizmu, a wspomnienie procesji i sypania kwiatami przez dzieci w dzień Bożego Ciała- to straszny szowinizm i okazanie radości z tego, że Hitler spowodował, iz w Polsce katolicy są wiekszością!!!!!! 😯 😯 😯
Mam pytanie: Kto tu przegina i szuka dziury w całym? A może i nazwy narodowości czy procesje to temat tabu?…..
Małgosiu nie widzę związku miedzy procesją, Koreańczykiem a tym rysunkiem Rzepie.
A, to co innego, Heleno – tego Chomsky nie powinien byl robic. Choc slyszalam z nim sporo wywiadow, gdzie dziennikarze, np NPR, zadawali mu niewygodne pytania (i slusznie!). Niewygodne pytania sa absolutnie niezbedne w demokracji. Z tym, ze w Stanach zwlaszcza po 11 wrzesnia dziennikarze wlasnie jakby zaprzstali niewygodnych pytan wobec przedstawicieli pro-bushowskiej linii. A ja uwazam, ze zdrowe sa niewygodne pytania dla wszystkich.
Zono, co do hipokryzji srodowisk nawolujacych do czegos, np. „polityki prorodzinnej”, przy niepraktykowaniu samemu zalecanych przez siebie innym cnot absolutnie sie z Toba zgadzam. U nas celuja w tym znani politycy Partii Republikanskiej, ale nie tylko. Najbardziej znany jest Newt Gingrich, autor „rewolucji republikanskiej” z polowy lat 90-tych. Podwojny rozwodnik, pierwszej zonie dal dokumenty rozwodowe w szpitalu, gdzie przechodzila ciezka kuracje na nowotwor. Potem druga zona, a teraz od niedawna trzecia. Zreszta ostatnio nawrocil sie na katolicycyzm, i twierdzi, ze tamte poprzednie zwiazki byly i tak niesakramentalne, wiec trzeba jakos inaczej je traktowac. Sam urok… Gingrich w czasie afer z moja imienniczka, Lewinsky, byl Wielkim Moralizatorem, posypujacym z radosci Clintonowi glowe popiolem.. A z drugiej strony sa politycy Partii Demokratycznej ktorzy nielegalnie zatrudniaja meksykanskie gosposie, czesto nie placac im swiadczen, i za najnizsze mozliwe wynagrodzenie, mimo, ze nie jest to zwiazane z ich trudna sytuacja finansowa. Jak sie ladnie mowi tutaj wlasnie na temat hipokryzji: talk the talk and walk the wallk.
PA, o tym, dlaczego GWB zostal dwukrotnie wybrany mozna napisac tomy, o Palin tez (zreszta juz troche ich napisano), wiec pewnie i o Kaczynskich…
PIRS – swietny Twain o rowni pochylej. 😆
A mnie dzisiaj frapuje co innego. Otoz wlasnie zaczal sie proces o korupcje bylego czlonka Kongresu, Williama Jeffersona. Sama w sobie sprawa nie bylaby warta wiekszej uwagi, bo korupcja sie zdarza wszedzie, takze tutaj. Ale zastrzyglam uszami, gdy prezenter radiowy dodal, ze gotowke potrzebna do korumpowania byly kongresman trzymal w zamrazalniku. Oto nowe zastosowania codziennych przedmiotow… Do tego akurat tak mnie to zaciekawilo, bo pare dni temu ja tez znalazlam w zamrazalniku nieoczekiwane przedmioty – dwa dziecinne zegarki. Okazalo sie, ze Zosia chciala sprawdzic, czy beda wolniej chodzic, jak sie je zamrozi… 🙂
A teraz znikam na razie, bo zycie pozablogowe mnie przyciska. 🙂
Żono,
Chodzi o przypisywanie komuś intencji…..
No cóż, to jest rysunek satyryczny, pole interpretacji jest w miarę szerokie. Jak rozumiem, każda z nas oczytuje go swojemu. Jakie intencje miał autor, trudno więc jednoznacznie rozstrzygnąć. Niestety felieton Rybińskiego, jest jednoznaczny jak kij od miotły.
niuniu,Twoja jest WIELKA 🙂
dziekuje 1000x
😀
Piszemy Koreańczyk- o fe! Jak można wytknąć komuś , że jest Koreańczykiem, a nie np. Anglikiem czy Francuzem. W tych wypadkach nikogo to nie drażni, nawet najbardziej poprawni politycznie nie mają nic do określenia kogoś Anglikiem.
Wspominamy procesję w dzień świeta- Co za podłość! Jak można nie szanować uczuć ludzi – nie katolików! Przecież to obraza, braz wyczucia i smaku!
Rysujemy pana z kozą- ale zboczeniec! Jak można? Wiadomo, do czego ten pan tej kozy uzywa! Przecież że nie dla mleka!
PIRS:pytales kto wy?
ja to
https://www.blog-bobika.eu/?page_id=150
teraz bo lato wypasione
a zycie moim hobby
Malgosiu, nikt nie twierdzi, ze nie zdarzaja sie przegiecia w poprawnosci politycznej, zapewne sie zdarzaja i to nie raz.
Ale nie o tym w tej chwili rozmawiamy, wiec trzymajmyu sie przez moment tematu.
Ten hadki rysunek ukazal sie w kontekscie publicznej debaty o prawach zwiazkow homoseksualnych. W debacie tej czesto padaja „argumenty” o rowni pochylej i niechybnie pada slowo „zoofilia” . Krauze zilustrowal dokladnie taka retoryke. Jemu chodzilo o pokazanie owej rowni pochylej.
Tyn samym tropem poszedl Rybinski, bo dla nich zwiazek jednoplciowy jest tym samym co za przeproszeniem dmuchanie kozy, Oni odmawiaja uznania jakichkolwiek praw obywatelskich gejom i lesbijkom i sprowadzaja wszytko do rynsztoka, a na pytania o „co z prawami ” odpowiadaja ” a zoofile zaczna sie domagac etc”.
Gdzie tu moga sie pojawic watpliwoscu do do wymowy rysunku i intencji jego Autora? Czy do intencji obrzydliwego felietoiniku tego chuligana piora (przypomne Ci „Od Kiszczaka do Michnika”) .
Ludziom ciągle coś przeszkadza u innych, choć ich osobiście to wcale nie dotyczy. W tych dniach ożenił się Andrzej Łapinki (85 lat). Panna młoda (teatrolog) ma 25 lat. Fajnie wyglądają na zdjęciach http://www.plotek.pl/plotek/1,78649,6731818,Kochala_go_juz_od_dawna_.html
Komentarzy w internecie ? setki. Niektórzy nie mogą ścierpieć sytuacji, ale wiele też głosów życzliwych.
Mnie się przypomniał rysunek Andrzeja Mleczki:
Kochają się dwie żaby. Jedna mówi do drugiej: Skoro ty jesteś zaklętą królewną a ja zaklętym królewiczem, to świetnie się składa.
Jak im to sprawia frajdę, to super!
Ufff, wreszcie się dotelepałem. 🙂 I stwierdziłem, że dłuższa, czyli kilkugodzinna, nieobecność na blogu jest rzeczą straszną. W tym czasie już tyle wątków się zdążyło rozwinąć i tyle argumentów w różnych sprawach paść, że nie sposób się do wszystkiego odnieść, choć chciałaby dusza do raju. 😉 Można tylko tu i ówdzie kicnąć, ale właściwie w sposób dość przypadkowy.
Na razie rzuciło mi się w oczy, że ten przekupny kongresmen z rozpędu wszedł również w lingwistykę, rozszerzając pojęcie „zamrozić fundusze” „czy zamrożona gotówka”. 😀
Tak, to prawda, ale mam wrażenie , że jest jakąś odpowiedzią na zarzuty zoofilskie pod adresem rysunku? Całość niesmaczna, jasne. Ja tekst odczytałam jako kpinę . Zjadliwą kpinę na mylną interpretację rysunku. Bardzo to ryzykowne i niepotrzebne bo jak kij w mrowisko…..Obraził homoseksualistów i dobry smak wielu ludzi heteroseksualnych.
Moze to byl znany nam „nawis” (zwis) inflacyjny? 🙂 Mogl poprosic B. Madoffa o zainwestowanie.
pana m.r. pamietam z „itd” czytalem czasami, szczegolnie
pana Dabrowskiego(to bylo w” itd”?),pana a.k. z „kultury”
ogladalem rysunki,nie czytalem mam jego rysunkow zbiory dwa(„lubta mnie” i „szczescie w aerozolu!”)
zajrzalem ,swietne: co sie dzieje w czlowieka mozgu?
zapytam sie moich KOLEGOW zyjacych w formalnym zwiazku czy sadza ,ze jest to dowcipne
Nie słyszałam argumentu o zoofilach, pewnie stąd moja reakcja….
ale wy zasuwacie kto nadazy to czytac 😐
Boze, coz to za fenomenalne dziecko, ta Zosia! Jestem gotowa zaczac obstawiac w zakladach jej przyszlego Nobla z fizyki. Co za dociekliwy umysl! Sama sie zainteresowalam czy zamnrozony zegarek zwalnia? Czy zostalo to wyjasnione? Nie przerwaas eksperymentu w polowie? Bo przeciez niskie temperatury musza miec jakis wplyw na dzialanie mechanizmu? Czy nie maja zadnego?
Musze sie przyznac, ze my z E tez nie do konca konwencjonalnie uzywamy naszych zamrazarek. W lecie wkladamy do nich mokre, ale wyzete ti-szerty i nocne koszule E.. gdyz ona bardzo zle znosi upaly i musi nieustannie sie ochladzac. A tutejszych klimatyzatorow nie da sie wstawic w okna, sa to ogromne agregaty stojace , bardzo halasliwe. Wiec zainstalowalysmy wiatraki sufitowe w jej mieszkaniu oraz te zamrozone koszulki i mrozony groszek ja ratuja.
wzert
zono,bardzo dziekuje za Moczarskiego
swietne!!!okrutne!!!!budujace!!!!
czasami z bezsilnosci ciskalem przeklenstwa,doskonale uzupelnienie do „rozmowy”
dziekuje za polecenie 😀
Małgosiu, oczywiście, że przesadna poprawność polityczna potrafi owocować idiotyzmami i nikt rozsądny nie będzie popierać zakazu nazywania Koreańczyków Koreańczykami. Ja bym się wręcz oburzył, gdyby zakazano Bobika nazywać Bobikiem. 😆 Ale w przypadku dyskutowanych tu rysunku i felietonu o co innego całkiem chodzi.
Satyryk czy felietonista publikują, czyli liczą na to, że ktoś to obejrzy/przeczyta, więc muszą też liczyć się z tym, jaka będzie prawdopodobna recepcja. Powinni wyczuwać, w jakim kontekście społecznym, politycznym, kulturowym, itd. ukażą się ich dzieła. Powinni chociaż z grubsza przewidzieć, jaka będzie reakcja większości odbiorców (nie wszystkich oczywiście, bo oczekiwanie, że wszyscy coś odbiorą identycznie byłoby nierealistyczne). Jak również powinni wziąć pod uwagę, kto się ich publikacją może poczuć dotknięty. To jest po prostu kwestia profesjonalizmu.
W tym przypadku dość łatwo było przewidzieć, w jaki stół się uderza i że nożyce na pewno na nim leżą. Jeżeli autorzy to przewidywali, ale zdecydowali się to opublikować, to znaczy, że świadomie ustawili się po stronie homofobów. A jeżeli nie przewidywali, to znaczy, że zawodowcy z nich jak trąbka z koziej sempiterny.
Czy nawet najlepszemu zawodowcowi nie może zdarzyć się wpadka i recepcja zupełnie niezgodna z jego intencjami? Owszem, może, ale wtedy we własnym interesie powinien jak najszybciej pisać sprostowanie czy wyjaśnienie. jeżeli tego nie robi, to znaczy, że z takim a nie innym odbiorem się zgadza.
Ponieważ, o ile wiem, ani pan AK, ani pan MR, mimo pewnej „zawieruchy medialnej”, nie odżegnali się od homofobicznych intencji, to jak najbardziej uprawnione jest przekonanie, że jednak je mieli. I póki się nie odżegnają, nie mogą liczyć na moje zmiłuj się. 😎 Bo są zawodowymi publicystami w wysokonakładowym piśmie, a nie prywatnymi osobami, które wymieniły poglądy przy piwku lub w kolejce, może nawet nie przywiązując większej wagi do tego, co mówią.
Rysiu, ja tez kochalam Krauzego i raz mu to nawet tu w Londynie wyznalam.
I mialam na drzwiach swojego pokjoju redakcyjnego w Nowym Jorku, taki rysuneczek: przechadza sie Wilk miedzy lawkami szkolnymi, w ktorych siedza owce. I mowi: Piszta, piszta, ja to potem przeczytam….
A drugi nad biurkie: w pubie nad kuflami piwa siedza dwa zajaczki. Jeden, juz dobrze podpity, zgina lape w lokciu w charaktreystycznym nieprzyzwoitym gescie i mowi do drugiego: A ja tak kiedys pokazalem Wilkowi! 😆 To byly cudne rysunki.
Zamrozony zegarek zwalnia, obojetnie, czy jest kwarcowym czy mechanicznym. W zegarku kwarcowym wykorzystane jest zjawisko magnetostrykcji (odwrotne do zjawiska piezoelektrycznego), odkryte , jezeli ktos chce wiedziec, przez Braci Curie. 🙂
Rysiu, 18.18 – też mam czasem takie wrażenie, ale w końcu jednak wszystko czytam, bo ciekawe. 😆
O, właśnie mi się zrobiła przypadkiem ilustracja do tego, co pisałem o kontekście. Miałem pierwszy odruch, żeby odpowiedzieć PA, że ja najbardziej lubię zjawiska pieconieelektryczne w rodzaju mojej kozy. Ale w następnym momencie uświadomiłem sobie, że na ogół niewinne odniesienia do mojej kozy, dziś akurat takie niewinne nie będą, że będzie się w nich można aluzji jakiejś doszperać. Więc w trzecim momencie zrezygnowałem z napisania tego. A w czwartym stwierdziłem, że mogę to podać jako przykład, jak nawet na niskonakładowym blogu trzeba dbać o kontekst. 🙂
Rysiu, ciesze się że ci się podobało ( choć słowa podobało i cisze nie bardzo do tego akurat kontekstu pasują) Ale przyznasz, że jest jakaś optymistyczna nuta na końcu tej opowieści, po tych strasznych przejściach trochę normalnego życia, dziecko., wakacje…choć w sumie strasznie doświadczone pokolenie
Wyprowadzam się!
Bez paniki, tylko na spacer. 😀
Heleno, eksperymentu nie przerwalam, chociaz oczywiscie ojciec Zosi moglby jej od razu powiedziec, jak to sie skonczy. Ale nie powiedzial, bo wie, jak swietnie jest samemu cos odkrywac – w koncu jest zawodowym eksperymentatorem… Ale tez ma doswiadczenie juz nie tylko w uczeniu innych, ale jakby wielopokoleniowe, rodzinne w niezniechecaniu dzieci do wlasnych eksperymentow . Jego ojciec (tez fizyk i syn fizyka), mial taki zeszycik w dziecinstwie, gdzie zapisywal wlasne eksperymenty. Dlatego, gdy dolewamy mleko do herbaty, mowimy czesto, wspominajac mojego tescia: „the Newton’s Law of Cooling Tea”, bo on tak to nazwal, gdy mial szesc czy siedem lat, i posprawdal z termometrem o ile sie obniza temperatura herbaty, kiedy sie do niej doleje starannie odmierzona ilosc mleka o okreslonej temperaturze. Mam teraz ten juz mocno zzolkly zeszycik, i kiedys pewnie przekazemy go Zosi.
A pomysl z t-shirtami swietny. Mrozony groszek i u nas czesciej na liczne siniaki niz do jedzenia. 🙂
Bobiku, ja tez dzisiaj nie wspomne, ze wlasnie kupilam sery z mleka wiadomo jakich zwierzat, wlasnie ze wzgledu na kontekst… 😀 „Zamrazanie gotowki” – 😆 Teraz chyba samego bylego kongresmana na jakis czas zamroza… 😉
Heleno,
duzy wilk mowi do malych owieczek
„chcecie sie odwolac do niedzwiedzia?prosze bardzo,
tylko pamietajcie,ze tutaj-ja jestem niedzwiedziwm!”
😀
Rysiu
Niunia nadąża czytać
tylko pisać dziś nie ma czasu
może jutro
Moniko
nie wiem czy czytalaś
http://www.polityka.pl/na-lewo-od-sciany/Lead30,1150,11062,18/
PA
to od Niuni
http://www.youtube.com/watch?v=ILxxit8aV2k&feature=related
Bobiku
wyrzuć co nie trzeba , zapominam ,że dwóch linków nie można 😉
zono,bez tego optymymyzmu zycie bylo by udreka
No i odwieczny brytyjski dylemat : mleko do herbaty czy herbate do mleka. Powiedziano mi bardzo autorytatywnie, ze ZAWSZE kwas do zasady, ale ja i tak robie odwrotnie i zawsze dolewam mleko do herbaty. Najwyzej mi w filiozance wybuchnie….
PA, dziekuje za szczegolowe wyjasnienie kwestii mrozenia zegarkow, nastepnym razem jak sie bede spieszyla, to wsadze zegarek do zamrazalnika, zeby troche wolniej chodzil.
😆 😆 😆
odkrylem przypadkiem,ciekawe zdjecia
http://www.zbigniewburda.pl/chasydzi-lelow/index.htm
ide pobalkonowac
Heleno
W zegarku kwarcowym jest krysztal kwarcowy, ktory pod wplywem pradu elektrycznego przylozonego do jednej z jego osi- drga. Czestotlosc tych drgan zalezy rowniez od temperatury, czyli im wyzsza temperatura, tym wyzsza czestotliwosc, i odwrotnie.
W zegarku mechanicznym jest podobnie- tylko tam jest sprezyna. W srodku jest taki mechanizm, ktory przesuwa sie i on skraca lub wydluza sprezyne, zwiekszajac lub zmniejszajac czestotliwosc. I to tyle wymadrzania sie z mojej strony. 🙂
Kiedys czytalem w Nature artykul o odkryciu, jaki jest sklad chemiczny burzyn, ktore pojawiaja sie na powierzchni herbaty, gdy zalejemy esencje lub herbate lisciasta woda, ktora nie jest wrzaca. To byli ludzie z Oxford lub Cambridge, ktorzy to napisali. 🙂
niuniu
zrewanzuje sie The Police, bo wiem, ze to lubisz (ja tez) 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=s5W2Vr6HU7s
Cyndie Lauper lubie, bo ona zaprzeczyla pewnemu schematowi showbiznesu i zrobila kariere w wieku 27 lat.
Ja tam balkonować (piękne okreslenie, warte zapamiętania 🙂 ) nie moge. Zrobiło się tak ciemno, że za chwilę chyba się chmura oberwie. 🙁
Nietoperzyco, vintage Chomsky, jak sie u nas mowi. Wiele jego analiz jednak sie sprawdzilo )to wywiad z 2004 roku). Dziekuje. 🙂
A z herbata to mozna naukowo (kwas i zasada, zmiana temperatur itp.), ale mozna tez socjologicznie. Mleko do herbaty to U, a herbata do uprzednio nalanego do filizanki mleka to non-U. U tutaj jest skrotem na upper class (te skroty U i no-U zastosowano najpierw do slownictwa – jakimi slowami posluguja sie osoby postawione wyzej w hierarchii spolecznej, a jakimi reszta). W Anglii te sprawy ciagle jeszcze fascynuja – na tym w duzej mierze opiera sie humor „Keeping Up Appearances”. Wychodzi mi, ze nalewasz w stylu U. 🙄 😆
To wszystko bardzo dobrze rokuje jeśli chodzi o Zosię. Brawo! 🙂
Kiedy pomyślę, że Polska kiedyś była tak tolerancyjnym krajem, że w niej szukali schronienia prześladowani gdzie indziej, to płakać się chce. Nie rozumiem, dlaczego się nad takimi wystąpieniami przechodzi do porządku dziennego, dlaczego ktoś taki jak Rybiński i Krauze są jeszcze potem tolerowani w środowisku dziennikarskim. Miejmy nadzieję, że gdy z horyzontu znikną takie postacie, jak Kaczyńscy, Giertych, Rydzyk, może wtedy coś się zmieni a Teletubisie pozostaną zwykłą bajką a nie ukrytą reklamą gejów.
Ja tez jestem z frakcji U, przynajmniej w kwestii herbata + mleko!
Pa, o tym, że z tą herbatą, która nie jest zalana wrzątkiem jest coś nie tak, przekonałam się nieraz, nadaje się tylko do zlewu. Nie dziwię się więc, że nawet to zbadano, pewnie tym „badającym” też się to zdarzało.
Ja tez z tej frakcji w kwestii herbaty, Zono. 🙂 Jakos bardziej mi pasuje zobaczyc, jak mocna jest herbata nalana do filizanki, i dopiero potem decydowac, ile mleka dolac.
Zreszta podobno CIA miala kiedys taki test, nie wiem czy jeszcze go teraz stosuja. Kandydata, juz po wszystkich innych wstepnych rozmowach, zapraszano na obiad w restauracji, i patrzono, czy dosypuje soli lub pieprzu jeszcze przed sprobowaniem potrawy, czy juz po. Zatrudniano tylko tych, co robili to po.
O to mój ojciec raczej by agentem CIA nie został. On uważa , ze ja w ogóle nie solę ( co nie jest prawdą) Kiedy ma coś zjeść ugotowane przeze mnie, jeszcze zanim siadzie do stołu woła : SÓL!!!
Oprocz U i Non-U sa jeszcze podgrupy wprowadzone przez Jilly Cooper. Jedna z tych w Non-U nazywa sie DD (Definitely Disgustng) przywolywana czesto w naszych rozmowach z E.
– I jaka na oko twoim zdaniem ta nowa sasiadka?
– Na oko DD.
Znaczy – element.Bedzie trzaskala drzwiami do klatki schodowej, nie bedzie zawiazywala workow ze smieciami i bedzie wyrzucala pety z samochodu prosto na chodnik.
Herbata U, dosypywanie po, ciemne okulary na mordce mam. 😎 Muszę jeszcze tylko znaleźć jakieś wdzianko z kołnierzem do stawiania i mogę składać podanie o pracę.
Chociaż właściwie wolałbym w MI6. Tam chyba z U przyjmują? 😀
Kiedys probowalem starac sie do kanadyjskiej sluzby. Bylem kiedys na takim job fair w kampusie uniwersyteckim, no i podszedlem do faceta, ktory mial kiosk werbujacy. Totalnie olal mnie. Moze szukal Jamesa Bonda. 🙂
A tak – DD tez istnieje, i ma sie dobrze, nie zastanawiajac sie nad subtelnosciami co do czego pasuje…
Zono, alez Twoj Ojciec zostalby agentem, bo przeciez on juz z wie z doswiadczenia, ze w jego przekonaniu niedostatecznie solisz. Moj Ojciec tez zreszat z gory prosi o sol, gdy ja gotuje, z tych samych powodow (jakoby za malo sole).
Wylacznie. Najwazniejsze, zebys nie skladal o prace w BBC, bo tam teraz przyjmuja wylacznie jak potrafisz mowic jakims malo zrozumialym dialektem regionalnym, Inaczej jestes too posh i wszyscy DD beda sie czuli zakompleksieni, a non-native spekerzy zaczna cie rozumiec. 🙁
Herbata z mlekiem. Hm. Toż to, pardon, profanacja. Jak doszło do tego że pierwszy raz spróbowaliście to pić? To chyba jak z pierwszym papierosem. Trudno mi to zrozumieć. Podejrzewam udział służb specjalnych.
Dla non-native speakerów są audycje w special English. To by było niesprawiedliwe, gdyby jeszcze do tego rozumieli normalne audycje. 🙄
Mój tato dziś mnie rozczulił. Udał sie na wizytę do długo niewidzianego lekarza, chirurga naczyniowego. lekarz ten jakieś 5 lat temu chciał mu amputować nogę i tylko mojemu uporowi i inwencji w poszukiwaniu innych bardziej zaangażowanych w leczenie lekarzy nogę udało się uratować. Ale mój Tato tego pierwszego lekarza pomimo wszystko lubi a i zna go wiele lat. Chodziło nie tyle o poradę lekarska, a wypisanie zapotrzebowania na wózek inwalidzki, mój tato co prawda chodzi o kulach,ale czasem czuje sie słabiej ( ma 88 lat) i wózek bardzo by sie przydał, a ten który ma nadaje się na złom. panowie nie widzieli się kilka lat i pan doktor troche się zdziwi widząc mojego Tatę w miare w dobrej formie, a Tato do niego : Słabo pan wygląda, tak pan zmizerniał, prawie pana nie poznałem…. Mina pana doktora bezcenna!!
PIRS, a kto powiedział, że ja herbatę z mlekiem pijam? 😯 Jeżeli nalewam, to metodą U, ale oczywiście, że potem czegoś takiego nie tknę. 😆
PIRSie herbata z odrobina mleka ( gorzka) jest very posh!!
Sąsiadko 😆 Chociaż tyle satysfakcji się Tacie należało. 🙂
Tak naprawdę to ja też nie uznaję dodawania czegokolwiek do herbaty. Wyjątek robię (rzadko) dla cytryny podczas jakichś przeziębień, ale wtedy traktuję to jako lekarstwo – smakuje czy nie smakuje, wypić trza. Aha, jeszcze w czasie upałów zdarza mi się wrzucić do herbaty kilka uszczkniętych w ogrodzie liści mięty. Ale to już właściwie koniec ustępstw. 🙂
A już herbata z cukrem… Brrrr!!!!! Horror! 😯
Posh, jak podaje mój słownik, to znaczy modny. Znaczy ? snobizm? To tak jak z papierosem. Nie wierzę żeby komuś od razu zasmakował. Może przy połączeniu mleka z herbatą uwalnia się coś przypominające nikotynę i z czasem wpada się w nałóg? Nie znam krasnala który by pił herbatę z mlekiem, zresztą żaden też nie pali. Ale jak to działa u ludzi?
Bobik ma instynkt krasnala, gratulacje!
Mam nadzieję, że instynkt krasnala nie obejmuje czerwonego wytrawnego. 😆
Posh PiRsie to nie tyle modny co wrecz snobistyczny, słowo pochodzi o ile pamiętam od skrótu oznaczającego stronę na statku od zawietrzenej gdzie były lepsze kajuty i tam podróżowało tzw lepsze państwo. Helena albo Monika na pewno to lepiej wyjaśni
A herbatę z odrobina mleka, lubię ,może nie na co dzień, ale od czasu do czasu.
Bobiku, instynkt krasnala nie pozwala mu na przyjmowanie czegokolwiek o czym WIE że jest szkodliwe. Jest to wiedza bezpośrednia a nie nabyta. Istoty nie obdarzone tym instynktem muszą dochodzić do tej wiedzy metodą prób i błędów.
Czy ktoś w Twojej rodzinie ma rude włosy?
A skądże ja mam wiedzieć, jakie włosy ma kto w mojej rodzinie? 😯 Tyle, że matkę swoją psią znałem, też zresztą wszystkiego ze 2 miesiące, a cała reszta mojej rodziny owiana jest mgłą tajemnicy. W tej organizacji, która mnie przywiozła do Niemiec, nie było widocznie agentów (a skąd mieli być, skoro organizacja jest całkiem jawna?) i nikt nie wyśledził, kim byli moi przodkowie. Ale może to i lepiej, bo zawsze może się jeszcze okazać, że niespodziewanie odnajdę wujka-milionera, albo kuzynkę-gwiazdę filmową. 😆
A że czerwone wytrawne szkodzi, to W ŻYCIU nie uwierzę! 😯
To ciekawe slowo „posh”. Ponoc nie pochodzi ze statku, ale brytyjskiego jezyka romskiego (rromanez) i oznacza „polowe”. Ani „snobistyczny”, ani „elegancki” , ani tym bardziej „modny” nie oddaje w pelni jego znaczenia – jest to cos jak „wytworny”, „wykwintny”, ale z odcieniem tamtych wymienionych znaczen, Wiec nikt chyba z wyzszych sfer nie powie: Bylismy w posh restaurant, chyba ze z odcieniem dystansu czy autoironii (powie raczej: bylismy w nice restaurant) o, natomiast ktos z klas nizszych owszem, powie: ten ma posh accent, a ja kupilam sobie posh dress, albo moj sasiad ma posh car,
Jak ostatnio sluchalam z okazji rocznicy doniesien Kate Adie naszej korespndentki z Tienanman w Pekinie sprzed 20 lat, to uderzylo mnie, ze nikt z mlodszego pokolenia korespondentow juz tak nie mowi – nie dlatego, ze wszyscy absolwenci uniwersytetow i dobrych szkol tak nie mowia, bo owszem, mowia, tylko dlatego, ze zdaniem BBC ten ladny accent i staranna wymowa alienuje wielu telewidzow, ktorzy w tym akcencie rzekomo odczuwaja jakas wyzszosc klasowa. Wlasnie Kate jest dla nich za wytworna w mowie.
Tu jest definicja ze slownika, ktora podaje, ze slowo pochodzi z rromanez (Romany lang) :
http://www.thefreedictionary.com/posh
MOze byc takze w znaczeniu „drogi” – kupilam sobie posh dress, zazwyczaj znaczy droga i ladna sukienka. Niekoniecznie natomiast – wytworna.
Posh znaczy raczej U, czyli upper class, albo elegancki, albo modny. Choc oczywiscie w zaleznosci od tego kiedy sie to mowi i w jakim kontekscie, moze tez zahaczac o snobistyczny.
Co do herbaty, to jako rytual i popoludniowy posilek jest ona jak najbardziej posh, bo wymyslila ja arystokratka, Duchess of Bedford w latach czterdiziestych XIX wieku, i to ona zaczela rowniez dolewac odrobine mleka do niektorych herbat, bo chodzilo o to zeby miedzy lekkim lunchem a poznym obiadem jakos przetrwac nie slabnac pozniejsze popoludnie. Tu link do ksieznej w wikipedii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Anna_Russell,_Duchess_of_Bedford
I ujme sie za piciem niektorych herbat z mlekiem. Herbaty chinskie, odmiany biale i zielone nie bardzo sie do tego nadaja, ani sie nie nadaje delikatnie perfumowany Earl Grey, ale bardziej intensywne w smaku herbaty indyjskie, w mieszankach, lub pojedynczo jak najbardziej nadaja sie do mleka. I w Indiach masala tea tez jest podawana z mlekiem, kardamonem, gozdzikami, i pieprzem. Zdecydowanie stawia na nogi, tak jak tego pragnela ksiezna Bedford.
Minelam sie z Helena, a w sumie mowimy to samo. I rzeczywiscie, posh nie jest uzywane przez samych zainteresowanych – taki ciekawy paradoks jezykowo-socjologiczny… Dlatego tak zabawne sa zmagania Hyacinth Bucket, ktora bardzo czesto wlasnie tego slowa uzywa. A ludzie, do ktorych pragnie sie dolaczyc w swoich aspiracjach – nigdy.
U mnie w słowniku jest jeszcze: szykowny, tip-top.
W każdym razie nigdy nie jadłem ani nie piłem czegoś tylko dlatego że było posh.
Może więc wyjaśnicie mi jeszcze jedną rzecz. Kiedy byłem w Stanach, od cioci znajomej otrzymałem butelkę whisky, która swoje odleżała, a pochodziła chyba jeszcze z czasów prohibicji i została cioci po świętej pamięci mężu. Przywiozłem ją do Polski i przy jakiejś większej okazji została z nabożeństwem otworzona. Nikomu nie smakowała! Ani z soda, ani z lodem, ani bez. Czy popełniono jakiś błąd czy też po prostu nie doceniono że to było posh?
PIRS:
Do tegopotrzeba Lorda Wimseya (to byl detektyw wymyslony przez D. L. Sayers). On rozpoznawal gatunek alkoholu i jego rocznik z opaska na oczach.
Być może czarne herbaty się do tego nadają. Ja, przyjaźniąc się ze smokami, upodobałem sobie zielone. Tybetańczycy pijają herbatę z masłem i dodatkami ale to raczej zupa na herbacie.
Przerywnik – pewnie PA lub Niunia doskonale znaja ale ja nie a ktos zachwycony doniosl o koncercie w Sali Kongresowej Patricii Kaas no to znalazlam i mi sie podoba:
http://www.youtube.com/watch?v=4zgB1Jfpjdw
Ciekawe Heleno, wersję ze statkiem „sprzedał” mi pewien starszy Anglik, które przez kilka lat wiele lat mieszał w Krakowie. Z braku zajęcia ( bo nie z braku pieniędzy) udzielał lekcji angielskiej konwersacji. Spotykaliśmy sie raz w tygodniu na herbatę ( czasem z mlekiem) i gadaliśmy o wszystkim. Przede wszystkim Tim opowiadał, o Indiach gdzie sie urodził, o Royal Navy w której walczył podczas II Wojny, o Birmie, gdzie z której ewakuował kolonizatorów, o Oxfordzie gdzie studiował , o Arabii Saudyjskiej gdzie pracował i o Prowansji gdzie mieszkał… Uroczy i b. angielski pan, który w samej Anglii mieszkał może z 10lat swego długiego życia. Co ciekawe, nikomu ( a przede wszystkim jemu samemu) by nie przyszło do głowy by tę angielskość kwestionować. parę lat nagle zmarł w Krakowie.
Wando, musze przyznac sie do ignorancji. Niestety. 🙂
O tak Moniko!TAK!TAK! Masala tea. 😆 😆
Nauczyły mnie pewne Niemki, które dużo wędrowały po Indiach i tak się do tej herbaty przywiązałam,że dzień bez niej to dzień zmarnowany!!
Bobiku, cytryna dodana do herbaty traci witaminę C, pozostają jedynie walory smakowe, picie herbaty z cytryną przy przeziębieniu nie ma żadnej wartosci leczniczej 🙁
Babko, masala tea nawet umarlego postawi na nogi, bo jest dosc mocna. Juz nie trzeba do tego zadnych ciasteczek ani delikatnych kanapek. Sam pieprz i kardamom wystarcza! 🙂
Jotko herbate z cytryna pije sie jednak i ze wzgledow magicznych, i z tych powodow jednak ma walory lecznicze. Nie doceniasz efektu placebo…
Jesli whisky datowala sie z okresu Prohibicji (1920-1933) to z pewnoscia byla to tzw. bootlegged whisky, produkowana nielegalnie przez liczne tajne wytwornie, ktore dostarczaly alkohol do miast. Na wsiach ludzie pedzili sami. Nie sadze aby kontrola jakosci w tamtychg latach stala na odpowiednim poziomie… 😆 Najwazniejszy byl procent alkoholu.
Monika ma rację z efektem placebo. Cytryna do herbaty tylko przy przeziębieniu.Mleko- nigdy choć próbowałam. Jak PIRS nie widzę powodu by psuc smak herbaty. A cukier czy sok np. malinowy – profanacja. Za to kawa bez mleka nie nadaje sie do picia wg moich kubków smakowych. 🙂
Żono, brawo dla Taty! 🙂 Wierzę, że mina lekarza bezcenna 😀
Dzień dobry wieczór.
@WandaTX & @PA2155
No to najwyższy czas 🙂 . Naprawdę warto po „YouTubować” 😉
Parę lat temu była w Moguncji, śledzę jej karierę piosenkarską od 1991 roku!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Patricia_Kaas
Posłuchajcie:
http://www.youtube.com/watch?v=0z7npqBBa4o
… i jeszcze:
http://www.youtube.com/watch?v=nfQgS-Dxwqs&feature=related
.. no i to:
http://www.youtube.com/watch?v=V_es9fo75ZE&feature=related
a kto załapał, ten sam pszuka, posłucha i … może kupi 🙂
… no i tego nie może zabraknąć (E. Geppert)
http://www.youtube.com/watch?v=lq4Sz11EV4I
Pomyślałem, zamyśliłem się , zatańczyliśmy,…. chyba pojedziemy!!!!!!
Wando TX posłałam Ci picasą”moje” kaczki sprzed stu lat.
Inne niż Twoje, Twoje mają czerwone dzioby i chyba tio sa edredony?
KoJAku M. wielka szkoda,że tych kutrów będących” broszką”
gdyńskich, sopockich, orłowskich plaż już nie ma.
Bardzo mi ich brakuje.:mad:
Te ogromne wycieczkowce, które tu zawijają nie oddają tamtego klimatu.
@Babko,
w zeszłym roku w Sopocie koło nowo otwartego Muzeum Rybackiego (wspaniała smażalnia ryb obok, nazwę zapomniałem) jeszcze były….. 🙁
Przepraszam, że przeszkadzam 😉 ale Marylka prosiła żebym TO wstawił, i … zaraz zatańczymy.
http://www.youtube.com/watch?v=0pKeiRFg7lc
Żono sąsiada, gratuluję Taty 😆
Bobiku, jestem horrorowata haneczką – jedna mała łyżeczka cukru do 😆
Krauze najbardziej „Lubta mnie”.
KoJak M.
Tez lubie Chrisa R. Mialem taka smieszna historie. Bylo to jeszcze w latach 80-tych. Jechalem do Holandii przez Niemcy i zatrzymalismy sie w takim malym miasteczku kolo Wolfsburga (nazywalo to sie chyba Peine). Kupilem tam sobie pierwsza w zyciu plyte Chrisa R., jeszcze w winylu. Zawiozlem to do Polski jak relikwie. 🙂
Masz Moguncjuszu zapewne na myśli Plac Rybaków,o ten zakątek bardzo dbają władze Sopotu.
Ale kiedyś tych kutrów było mrowie, szczególnie w Gdyni.
Ograniczenie połowów spowodowalo u nas spadek indywidualnego rybołówstwa.
Mam tu „Film o Gdyni” z Konkursu Mistrzowskiej Szkoły Wajdy, nakręcone amatorskie filmiki, bardzo piękne, chętnie bym Ci podesłała,ale trzeba to z płytki przegrać,a tego jeszcze nie umiem .Niektóre naprawdę wspaniałe.
Moja siostra zajęła w tym Konkursie 3 miejsce na 200 nadesłanych prac.
Wśród tych filmików jest jeden zupełna rewelacja: pokazuje pracę rybaków na klifie Oksywskim (reperacja sieci) i niebywały wyciąg, wyciągający te łódki wprost do hangarów.
Pozdrawiam, Ciebie i Marylkę 😉
PA2155
My też mamy takie „relikwie ” w domu zakupiony w Irlandii ,też winylowy zestaw Beatlesów, a Hollandii przywiozłam Amandę Lear, kupioną ku oburzeniu mojego tamtejszego kolegi, nie lubil jej. 😉
Ale największym naszym skarbem jest Caruzo, nagrany jeszcze przez firmę His Masters Voise.Z pieskiem, jako logo.
Babka z Gdynii
No to moze cos holenderskiego. Zespol jest z Belgii, ale byl to przeboj w Holandii, jak ja opuszczalem jadac do Kanady.
http://www.youtube.com/watch?v=rV-HFYB0nPk
@babko
Dziękujemy! (Marylka i KoJaK)
Nie to nie jest Plac Rybaków, to jest przy/na plaży!
Naprzeciwko dawnego Domu Dziecka (teraz jakiś nowy hotel/pensjonat).
@PA2155
Też mam taką płytę (kupiona w 1974 roku), ale nie napiszę czyją! (teraz się chyba określa coś takiego, „ale obciach”).
@PA2155
Nie znałem tego („obciach?”).
Czy to był tylko jeden przebój tej grupy (kapeli), jeżeli tak to i tak dużo (podoba mi się) 🙂
Nie przejmujmy się”obciachem”, gołym komputerowym okiem widać,że wiele osób tęskni do tych lat, kiedy coś czasem banalnego, jak wspomniana Amanda Lear,bylo obiektem naszego pożądania.
Po kupnie tej płyty, znajomy zmusił mnie do kupienia jeszcze Dassina, a naburczal na mnie w bardzo miesznej polszczyźnie coś w tym rodzaju:
_no, wiesz ty jesteś abssssoooluuutny….kanibal muzyczny !
😯 ?
Nawiązując do tej polszczyzny, której się uczył od żony, a mojej pochowanej niedawno przyjaciółki i dwujęzycznych dzieci taka zabawna anegdota:
_Wiesz ty co,powiada: u nas niedaleko od domu, tak około 5000 kilometrów pani wiatraczna hoduje małe złe ptaszki.
Ja 😯 😯
Na co dzieci, a miały wtedy po 4 lata podjęły się tłumaczenia:
-Ciociu, tata mówi,że 500 m od naszego domu,właścicielka wiatraka hoduje sokoły. 🙂
Bardzo zabawne są takie poczciwe rozmowy z zagranicznym mężem ! 😉
KoJak M.
Oni cos tam wiecej nagrali, ale dla mnie istnieja ta jedna piosenka.
Prawdziwy swiatowy przeboj holenderski to byl „Shocking Blue”.
http://www.youtube.com/watch?v=U2DBcbZc3ck
W tamtym czasie w Holandii popularna byla stacja Veronica, ktora nadawala pop. Ta sytacja powstala ze stacji pirackich, ktore nadawaly pop ze statkow na Morzu Pln. w latach 70-tych.
Babko, niestety nie wiem jak się te kaczki z czerwonawymi naroślami nazywają ale to co pokazuje internet jest inne. Może się kiedyś dowiem 🙂 A za Twoje kaczki dziękuję, pies na obrazie przypomina mi takiego, który nas pilnował na obozach harcerskich, ale to już było dawno 🙂
Jak juz wspominamy Amande Lear, to dodac trzeba Briana Ferry, ktory byl jej boyfriendem. Amanda pozowala do okladki na jego plycie. Brian byl jak James Bond- co plyta to inna atrakcyjna diewczyna.
http://www.youtube.com/watch?v=VSqGwOmKEwU&feature=related
WandoTX – dla mnie już wszystko było dawno!:mad:
Ale pamiętam i nieraz się zastanawiam, czy nie lepiej zapomnieć? 😉
Babko, miałaś nie zapominać, tylko od czasu do czasu poczęstować nas jednym lub drugim kęskiem 🙂
O tej porze Droga WandoTX nic już nie gotuję! 😉
Niunia z rysiem ranne ptaszki, napewno coś jutro upichcą, kiedy Wy sobie za Wielką Woda będziecie smacznie podsypiać.Dobranoc. 😆
Skończyłem właśnie robotę dzisiejszą, zrobiłem sobie listę spraw na jutro, popatrzyłem na nią, odłożyłem, znowu popatrzyłem i postanowiłem pójść trochę powyć do księżyca. Chyba to jedyna sensowna rzecz, którą w sprawie tej listy mogę zrobić. 🙁
Za tydzień chcę wykorzystać ten bilet lotniczy, który mi się kiedyś udało kupić, ale jak widzę nie ma takiej siły, żebym do tego czasu zdążył pozałatwiać wszystko, co by należało. Obawiam się, że nawet włożenie zegarka do zamrażarki nie pomoże. 🙄
Czy zna ktoś jakiś naprawdę skuteczny sposób na rozciąganie doby?
A herbatę z cytryną to ja oczywiście jako placebo, a właściwie to nawet rodzaj magdalenki. Jakoś mnie to przybliża do wczesnoszczenięcej wiary, że jak mama przyniesie herbatę z cytryną i miodem (też enzymy diabli biorą powyżej 60 stopni), to choroba zaraz się wystraszy i czmychnie jak niepyszna. Sam zapach wystarcza, żebym się lepiej poczuł. Pewnie tzw. mózg dinozaura się uaktywnia. 🙂
Herbata z cytryna i miodem ma WYBITNE dzialanie lecznicze. A jak jeszcze dodac troche rumu czy co tam jest pod reka, no!
Jeszcze lepsze – rosol z kury, przygotowany milosnie. Niejednego umarlaka stawialam na nogi takim rosolem. Moga zaswiadczyc, ze zyja.
Herbata z cytryna i dwoma plasterkami surowego korzenia imbiru czysci zatoki. A rosol to po prostu niebo w gebie, wiec i choremu poprawi samopoczucie. Chociaz taki przygotowany milosnie pewnie i leczy.
W sprawie herbaty z mlekiem to powiem wam, ze jako dziecko wypilam morze tzw bawarki, co w moim domu oznaczalo herbate z mlekiem i teraz juz nigdy wiecej. Nie wiem co wyscie pili jako dzieci, ale ja wlasnie te nieszczesna bawarke…
Tak to jest z urazami i cudownymi wspomnieniami z dziecinstwa, Kroliku. Zostaja na cale zycie. Ale polska bawarka i herbata z mlekiem to dwie zupelnie rozne rzeczy. W bawarce jest za duzo mleka. U mnie w domu sie pijalo z angielska – z mlekiem tylko bardziej wyraziste napary indyjskie, i zawsze w filizankach, a nie w szklankach. I zawsze nalewane przy stole, z duzego czajniczka, i podawane przez Mame. Stad nie mam urazu – raczej mile wspomnienia…
Bawarki to ja odmawiałem od zarania. Próbowali mi dawać do picia herbatę z cukrem, więc twierdziłem, że nie lubię herbaty. Ale kiedyś przez przypadek spróbowałem bez cukru i nagle stwierdziłem, że lubię. Tylko że potem wiecznie miałem problemy w zakładach zbiorowego żywienia, na koloniach, w co poniektórych gospodach GS, itd. Rzadko zdarzało się, żeby ktoś szczeniaka pijącego herbatę bez cukru uznał za normalnego.
Ale tak naprawdę moje życie odmieniło dopiero odkrycie kałużanki. 😀
Kazdego dreczono bawarka. Jest to nieodlaczna czesc dziecinstwa.
Ale bawarki nie nalezy ustawiac kolo angielskiej herbaty z kapka mleka.Roznicva jest taka jak miedzy kawa Illy i kawa zbozowa.
Herbata po angielsku zaczyna sie od dobrej wody, ktora sprawia, ze angielska herbata ma piekny kolor. Zla woda daje brzydki kolor i po herbacie plywa taka jakas tlustawa narosl .Lepsza wiec przefiltrowana lub z butelki. Do tego sie dolewa kapke mleka. I wtedy ta herbata ma nieopisany kolor, duzo w nim rudosci , czerwieni, umbry. Ona pieknie pachnie. Zas smak herbaty sie uwydatnia, zamiast sie ukrywac w mleku.
Nigdy, przenigdy nie porownywac bawarki z angielska herbata, wlasciwie sporzadzona (woda lekko zagotowana i swieza) z bawarczana lura. I lepiej ja pic z filizanki, a nie z kubka. Duzej filizanki, nie takiej przeznaczonej do kawy.
Lajza z Monika, ale pisze slusznie. Jak zawsze.
Moja pierwsza herbata angielska – w Wwie w Gongu, Tam podawano w szklankach i podstakannikach. Ale zostawila niezapomniane wrazenie. Bardzo to bylo dorosle.
Pozniej sie dowiedzialam, ze do Gongu przychodzili cinkciarze i dokonywali transakcji. Tam byla gielda dolarowa.
Niestey dowiedzialam sie za pozno i moja przyjaciolka Lenka O poslubila jednego z nich, poznanego na miejscu.
Potem uciekla od niego do Paryza i rozplynela sie w niebycie. Szukam jej od 40 lat, ale nie znam nazwiska po mezu.
Osobiscie bardziej niz herbate z mlekiem wolalabym wypic kubek rosolu. Jestem od rosolu uzalezniona. Jakos tak mi dobrze robi od srodka.
Pamietam Gong, tez byla herbaciarnia na rynku Nowego Miasta.
Dzisiaj na ogol pije wode. Nie bardzo posh, ale niech tam.
Kroliku
od papirosów , marihuany tego bym nie zrozumiala, ale od rosołu to jak najbardziej zrozumiale 😀
co wolisz rosołek w filiżance i do tego grzanka posmarowana pasztetem czy może rosól z francuskimi kluseczkami , mniam 😀
Moniko
oczywiscie ,że nie wszystkie przemyslenia i diagnozy Chomskiego się sprawdziły.Ja osobiscie nie znam nikogo takiego , kto może powiedzieć moje analizy się sprawdziły w xx% .Ja nigdy nie rozumiałam fenomenu Brzezińskiego osobiscie uważam ,że jego większośc analiz to przypadek „sapera” a mimo wszystko ludzie go słuchają .
Chomskiego doceniam oczywiscie za analize językową na „6” poza tym nieprzecietnie inteligentny i logiczny , a logiki bardzo mi brakuje we wszystkim .
Żono
miec takiego Tate to dopiero bezcenne
Pirs
Krasnale i smoki nie raz zapedzają się w nieznane rejony i uda im sie zobaczyć kwiat nietoperza
http://www.drosera.pl/thumbs/tacca-integrifolia1.jpg_280x280_n.jpg
Rysiu
Moja jest mała jak ja
ale wszystko co male jest piekne
wkladaj wypasione bo znowu slonko się schowalo
a moze u Ciebie w goscinie jest
czy mógłbys od czasu do czasu do nas w gosci je wysłać
dziś mam dzien „zupy”
bierzemy …..to Ci daruję , juz sam final zupka ogórkowa z pierwszych kiszonych mojej zaciagnieta smietaną
Hermes wyruszył , ladowanie tam gdzie zawsze , czekaj
Dla smakoszy herbaty i kawy oraz bawarki , bułki drożdzowe , chalka i miód
niuniu,slonko schowane
wypasione traca magiczna moc
tutaj potrzeba natychmiast pomocy Babki z Gdyni,moze ma
w planach nowe talizmany
wode wstawiam
i mimo chlodu
brykam,brykam,brykam
niunia,Amigo,Emi,sunia w swiat brykamy !!!!!!!!!!
🙂 🙂 😀
Panna Kota wczoraj 19:50
😀
Babko super polszczyzna tlumaczona 😀
„pani wiatraczna”!!!!!
PA
dzieki za Police 😀
dzis coś znacznie starszego , ale może Marylka i Moguncjusz będą mogli przy tym rownież potanczyć
http://www.youtube.com/watch?v=Bz0Sscke9z4&feature=related
kroliku,
herbata,silnie gazowana woda sodowa z grubych ciezkich
butli,oranzada slodka bardzo w kolorach wielu i w
niedziele zawsze do doroslosci u mamy kakao z proszku
na mleku z zagladaniem do garnka czy idzie do gory
(lubilem kozuchy(?)) 🙂
no prosze niunia od rana jutubuje 😀
fikam,brykam w dal
Rysiu
ja już dawno pisałam by Babka zmieniła amulet , sombrero i pierzyna były z Toba „kompatybilne” jak mowi moja Młoda 😉
Babko
czekamy pilnie na nowy amulet dla Rysia 🙂 i dlaczego „tylko ” Wanda Twoje kaczki widziała , a my zza tej części jeziorka juz nie możemy
Wando
jak Twoje kaczuszki pod opieka mamy kaczycy wszystkie całe 🙂
Pirs
zapomnialam , zapisalam sobie Twoje tłumaczenie , niektore strofy bardziej do mnie przemawiają
ciekawe , bardzo ciekawe , Krasnal przyjażniący się ze smokami , czytający poezję , pragmatyczny i logiczny i dostrzegający subtelnosci życia
skoro wczoraj zacząleś , w koncu przy porannej herbacie można o wszystkim
http://film.onet.pl/zwiastuny/0,66037,1,,322,fotonews.html
Cudne
http://wiadomosci.wp.pl/gid,11231380,title,Piekne-choc-rania—zobacz-zdjecia,galeria.html
Niuniu, piękny kwiat! Powiedz jak Tobie się udaje zachwać taką sportową sylwetkę przy tak smakowitych daniach?
Niepokojąca rysa na kryształowym charakterze rysia ? jak można lubić i pić kożuchy?!
Pirs, jak to jak można? One dobre, najlepsze w całym piciu.
Dzień dobry 🙂 Zacząłem mieć podejrzenie, że te wypasione są po prostu źle używane. One są przecież przeciwsłoneczne, czyli należy je zakładać tylko jak słońce już przesadnie świeci.
Sombrero chyba miało większy dar przywoływania ładnej pogody. A nawet i pierzyna. Może prawem kontrastu – jak słońce widziało, że Ryś z pierzyną przez Berlin zasuwa, to zaraz wiedziało, że na dole ziąb straszny i trzeba się zabrać do roboty. 😉
Rysiu, Ty wkładaj to sombrero, wyciągaj pierzynę z kufra i nawet nią trochę powywijaj, żeby to świecące nie mogło powiedzieć, że przeoczyło. Bo inaczej będziemy tu całe lato płakać w deszczu i nawet kredens Niuni nie pomoże. 😥
Kożuchy tylko takie z futrem od spodu, na tęgi mróz. O tych innych nawet myśleć nie chcę, brrrr!!!! 👿
Żono, bukiet najpiękniejszych kwiatów z mojego ogrodu dla Twojego Taty 🙂
Nie myśl, Bobiku. Ja je pozjadam, żeby Ci się nie pętały 😀
Oczywiście pada 🙁 Ale na ciepło 🙂
Haneczko, to musi być jakaś skaza genetyczna. Może jesteście z rysiem spokrewnieni?
Haneczko, to Ty je najlepiej pozjadaj zanim one mnię się na oczy pokażą, a imię ich niech będzie zapomniane i tak trzymać. 😉
PIRSie, słyszałem, że gatunek ludzki pochodzi od jakiejś pramatki i oni wszyscy są ze sobą jakoś tam spokrewnieni. 😀
Psy to oczywiście co innego. Mam nadzieję, że nikt nie będzie podejrzewał mnie o związki rodzinne z tym jamnikiem od Fischerów. 👿
Dostałem krótki, żołnierski meldunek od Heleny o ŻABCI remontowej. Ale nie wiem, czy to nie jakaś zmyłka i czy tak naprawdę nie trafiła do Kliniki Odwyku od Kompa. 😯
A mówił doktor, niech pani się nigdy nie kompie… 🙄
Dzień dobry,
Dziękuję za miłe słowa pod adresem mojego Taty. Jak na kogoś, kto kto prawie nie wychodzi z domu i jest mocno schorowany rzeczywiście zachowuje niespodziewanie dużo pogody ducha i poczucia humoru! Mój tato jest rzadkim przypadkiem, że na starość może się charakter poprawić. Podobno przeważnie jest odwrotnie! Nie tracę nadziei, ze jego geny przeważą także w moim przypadku 🙂
Bobiku, ja też słyszałem tę plotkę. Ale gdzieś przed paru milionami lat musiało dojść do jakiejś mutacji i teraz mamy takie wybryki natury jak ludzie lubiący kożuch z mleka.
Nikt nie jest bez winy, PIRSie. 😥 Znam psy lubiące takie okropieństwa, jak na przykład ciasteczka, a nawet, tfu, landrynki! 😯 Nawet koty, mieniące się bytami doskonałymi, mają drobne, popielate, szybko biegające grzeszki na sumieniu.
Krasnale może i nie, ale one są nie z tej planety. 😀
Sąsiadko, ja szukałem takich punktów usługowych, w których można by oddać charakter do repasacji, ale nie znalazłem. 🙁 Może po prostu jedni odkryli, gdzie się wykonuje takie usługi, a inni nie? 😉
Jako wybitnie osiadła haneczka, z radością witam drzemiący we mnie wybryk 😆
Bobiku, nie łudź się 🙁 to trzeba samemu 🙁 żadnych punktów usługowych nie ma 🙁 jedynie można liczyć na wsparcie „wespół, zepół” 🙂
Kolejny, esemesowo krótki meldunek od Heleny brzmi: strop klawiszuje, to i fuga pęka. 😯
Zaczynam mieć poważne obawy. Myślicie, że należy zawiadomić Amnesty International?
Nie ma punktów repasacji? Ani chirurgii plastycznej charakteru? 😯
To jest luka rynkowa! Trzeba to natychmiast wykorzystać i zrobić na tym biznes! 😀
Zamiast dawać się latami psychoterapełcić , będzie można pójść do punktu usługowego i szybko dać podnieść równowagę ducha, straconą po wczorajszej przegranej w oczko, a w poważniejszych przypadkach skorygować kształt reakcji na poranne telefony, albo powiększyć hojność. Lub odessać ślamazarność, zależnie od potrzeb.
To jest po prostu genialna, jak mówią bracia Germanie, Geschäftsidee! 😆
Wyrazy dla Heleny 🙂 Dla Mordki też 🙂
UWAGA, UWAGA, DO WSZYSTKICH !!!
każdego, kto osmieli się napomknąć przy mnie, nawet głosem cichym i nieśmiałym, że od przybytku głowa nie boli, zastrzelę natychmiast, bez ostrzeżenia 🙁 🙁 🙁 !!!
NIE ŻARTUJĘ 🙁 🙁 🙁 żeby potem nie było, że nie uprzedzałam !!!
Jotka, w przybytku kultury siedzę. Oj jak czasem boli 🙁
dziękuję haneczko 🙂 na szczęście są jeszcze ludzie, na których mozna liczyć 🙂
żadnej luki nie ma Bobiku, ten geszeft to właśnie psychoterapeucenie, a jego rozmaite odmiany to : odsysanie, etc. 🙁
E, nie, Jotko, psychoterapełcenie robi się długo, nawet latami. To nie na dzisiejsze czasy. Time is money. W takiej Klinice Chirurgii Plastycznej Charakteru robiłoby się operację, oczywiście w znieczuleniu, tydzień rekonwalescencji i po sprawie. A repasacja w 10 minut.
Już widzę oczyma duszy kolejki klientów. Zostanę milionerem! 😀
A z przybytkiem… Kiedy przybywa list z Urzędu Finansowego to też boli. Okropnie. 🙁
niuniu, musialabym myslec nad tym ktory rosol lepszy jak ten osiolek co mu w zlobie dane, ale dopiero po zjedzeniu obydwu wersji…
teraz hej ho hej ho do pracy, ale to juz piatek.
Bobiku, czy nigdy nie słyszałeś o terapiach krótkoterminowych 🙂 ale nie martw się, klientów w tej branży nigdy nie zabraknie, wprost przeciwnie: widzę rozkwit 🙂 i życzę miliardów, jeżeli uważasz, że ich potrzebujesz 🙂 tylko nie mów, że od przybytku głowa nie boli, wrrr 🙁 !!!
Dzien dobry
Niuniu, poruszylas ma nute sentymentalna. Musze sie (jak zawsze) zrewanzowac czyms, co jest amerykanskie i polskie jednoczesnie.
http://www.youtube.com/watch?v=V2_j1xOzHQ8&feature=related
W moich czasach dzieciecych byla to obowiazkowa czesc repertuaru ogniskowego. Nie wiem, czy Bobik nie musialby w tym miejscu upomniec gitarmana „Tylko zagraj cos porzadnego”. 🙂
Bobby Vinton ma polskie korzenie (ktorych nigdy nie zaprzeczal), pochodzil z malego miasteczka w Pennsylvanii. Czasami to przyjemnosc zatrzymac sie na kilka godzin w takim miasteczku, chocby po to, aby zjesc pizze w pizzerii.
Tu troche wiecej o Bobbym V., jezeli ktos chce sobie poczytac.
http://en.wikipedia.org/wiki/Bobby_Vinton
To niewątpliwie pozytywna postać ten Bobby, jeżeli kazał miejskim rajcom popukać się w czoło na pomysł wystawienia mu statui. 😎
Niemniej jednak w swoim czasie „Moja droga ja cię kocham” było wręcz symbolem obciachu. 😉
Nie śmiem pytać, od jakiego przybytku Jotkę tak głowa rozbolała, ale sobie przypomniałem, już bez żartów, że wczoraj zadzwoniła znajoma płacząc, że jej 17-letnia córka zaszła. Też ją bolało od tego przybytku. Nie że wstyd, tylko że szkoła, młodość, przyszłość zawodowa… No i niestety ma powody do zmartwienia, bo mimo że teoretycznie można i z dzieckiem jakoś sobie poradzić, to jednak nie wszystkim dziewczynom się to udaje. 🙁
Bobiku, to trzeba spiewac tym ciezkim akcentem Polonusa z Chicago-Jackowa. „Jaksze pan masz”. 🙂 Niektorzy nabywaja to juz po kilku latach pobytu w Nowym Swiecie. Innym- zabiera to cala generacje.
Bobiku, a śmiej, śmiej, zresztą powiem bez pytania, tekst który powinnam była oddać ponad miesiąc temu powinien liczyć około 20 stron z bibliografią, a mnie się porobiło … no właśnie 47 stron bez bibliografii 🙁 i pytam ja się po dobroci, kto mi to zmajstrował 🙁 PIRS, a może to te same co do mleka sikają 🙁 wrrr!!!
ludzie najpierw się męczyłam żeby coś sklecić a teraz będę się męczyła, jeszcze bardziej spóźniona, żeby to ciąć 🙁 a czy znajdzie się choć jeden autor, który powie, że lubi wyrzucać to co spłodził 🙁 i wcale nie mówię o przeciwnikach aborcji, jak by się kto pytał 🙁 auuu!!!
Acha, Hilary Clinton, mimo złamanej ręki, zjawi się na kongresie kobiet i w niedziele wystąpi w godzinach 14.20 – 14.30 a ja Wam to, „kalskaniem mając obrzękłe prawice”, pięknie potem na blogu opiszę 🙂 spokojnie, spokojnie, nie będzie tego 47 stron 🙂
Aaa, to mogę z łapą na sercu powiedzieć, że znam ten ból. Najpierw absolutne przekonanie, że na ten temat nic sensownego nie da się spłodzić (albo da się w ogóle, tylko ja nie potrafię), potem kilka niezbornych akapitów i zastanawianie się, czy musi koniecznie być 20 stron, przecież 10 zupełnie by wystarczyło, a na końcu cięcie z płaczem po skrzydłach. 😥
W powyższym temacie dysponuję nieograniczoną ilością empatii. Gwarantuję ciągłość dostaw! 😉
Jotko, jeden z najbardziej szanowanych i kochanych redaktorów Tygodnika Powszechnego śp. Mieczysław Pszon , miał na skracanie tekstów dwie proste metody. po pierwsze wyrzucał pierwszy akapit, bez bez wglądu na jego długość i treść wychodząc z założenia ze wstępy są nudne. Potem wyrzucał ostatni, uznając że wnioski czytelnik sam wyciągnie. Jeśli to nie pomagało, miał taki sznurek, który by miarą tekstu złożonego już w ołowiu ( to były czasu składu ręcznego). Przykładał sznureczek do strony i chlast!
Jotko, wszystko mozna skrocic – tak zawsze mawial moj ulubiony profesor. 🙂 Z bibliografia chyba to lepiej robic as you go, a w kazdym razie tego samego dnia – wtedy jest mniejszy rozgardiasz.
Swoja droga, swietne sa cwiczenia w skracaniu, streszczaniu, i cieciu tekstu istniejace od dawna w tradycji anglosaskiej. Daje to wsparcie na cale zycie na takie chwile, jak ta, w ktorej teraz sie znalazlas. Ciekawa jestem, czy w polskich szkolach nadal jest tradycja wprost odwrotna – pisania wypracowan na dlugosc? A moze i tu cos sie zmienilo?
Sąsiadko, ale przy pracach naukowych ta metoda nie skutkuje. 🙁 Są pewne wymogi i ani wstępu nie można wyrzucić, ani tym bardziej wniosków. A gdyby sznureczek akurat ciachnął bibliografię… No! 😉
Tu trzeba chwycić za nożyczki i wycinankę kurpiowską zrobić. 🙂
Nie Moniko, w każdym razie w szkołach do których chodziły moje dziewczyny, stosowano już metody anglosaską. Ilość słów na stronie, ew znaków.
Wspomniany red Pszon, miał tez swoja definicje dziennikarza: to ktoś kto potrafi napisać na zadany temat, w zadanym czasie i zadanej objętości.
Wiem Bobiku, to był tylko żart i okazja by wspomnieć Pana Mietka, wspaniałego i mądrego człowieka
Bibliografia i przypisy to zawsze były dla mnie najbardziej znienawidzone elementy pisania, ale trzeba przyznać, że komputer to niebywale ułatwił. Płomienną miłością do bibliografii wprawdzie nie zapałałem, ale jednak stopień obrzydzenia stanowczo mi się zmniejszył. 🙂
Jotko, jaki krasnoludek zawracałby sobie głowę tekstem i to bez bibliografii. A już krasnale tego nie ruszą żeby nie wiem co.
Rada jest prosta. Wybierz najmądrzejsze cytaty, takie co by je cała ludzkość powinna przyswoić. Potem zapełnij resztę stron bibliografią. I koniecznie na końcu lub na początku podziękowania dla dr Einsteina za interesujące sugestie w czasie spotkania na sympozjum.
No, w środku chyba powinno być też sporo cytatów z dra Einsteina. Tak by nakazywał rozsądek. Nadmierne wyeksponowanie twórczości własnej nie zawsze spotyka się z przychylnym przyjęciem. 😎
Sprawdziłem właśnie moją listę spraw do załatwienia i wyszło mi, że o wiele za mało jest tam haczyków. Nie mam wyjścia – muszę sobie do wieczora zabronić pokazywania się na blogu, bo inaczej nie mam szans, żeby wykonać plan. O przekraczaniu to już od kilku dni nie marzę. Żeby tylko nie za bardzo do tyłu! 🙄
Jotko
😀 sie co tam z 47 stron zrobic 20 , pestak dla Ciebie 😉
popatrz a tysiąca mozna zrobic jedno zdanie
Pewien hobbit ma wrzucić pewien pierścień w pewną dziurę i już cały „Władca pierścieni ” 😀
🙂 🙂 🙂 baaardzo Wam wszystkim dziękuję 🙂 to będzie niestety wycinanka kurpiowska 🙁 widzę w tym teraz pewną karę od losu 🙁 studentom stanowczo zabraniam rozpisywania się 🙂 🙁 z wszystkich rad w miarę mozliwości skorzystam 🙂 PIRS, jak nie krasnoludki to kto? bo przecież ja sama sobie takiego świństwa chyba bym nie zrobiła 🙁 ?!
niunia, pomysł jak dla mnie znakomity, ale co na to redaktor książki 🙂
a teraz lece na spotkanie autorskie z moim byłym profesorem, który uważa, że warunkiem „doczłowieczania” jest zgoda na tragedie 🙁 coś jakby na czasie 🙂 🙁
Bobiku, to Ty też pracujesz metodą haczyków 🙂 ? no to tym razem Ty masz moje pełne zrozumienie 🙂 na dzisiaj zostały mi jeszcze trzy, ale są dni, że boli, oj boli 🙁
Bibliografia to rzecz najwazniejsza kazdej pracy, zwlaszcza naukowej. Ona pokazuje erudycje autora i rozleglosc jego lektur, ze dotarl do wszystkich mozliwych zrodel, obejrzal obiekt z wszystkich mozliwych stron, etc. Kiedys cos tam bronilem na Nowym Kontynencie i jeden z moich recenzentow byl zdziwiony, ze zacytowalem prawie 150 artykulow. Zapytal, „czy nie mozna bylo opuscis tych starszych wiecej niz 10 lat?”
Kastrowaniu Władcy mówię stanowcze nie 👿
Wlasnie natknelam sie na ladny artykul o tym, jak ewoluowal wyglad Obamy i co to znaczy, wiec linkuje w przelocie, chocby ze wzgledu na zdjecia:
http://www.nytimes.com/2009/06/18/fashion/18FRESHMAN.html?_r=1&adxnnl=1&partner=rss&emc=rss&pagewanted=all&adxnnlx=1245428608-7cgo+5zlS5jJVuUWYdO6Hw
I tu jeszcze oficjalny psi portret – nie, nie Bobika, tylko Bo Obamy. Podejrzewam, ze portret oficjalny ze wzgledu na tlo. Troche podrosl od poprzednich zdjec, jak Amigo. Zauwazylam, ze na trawniku Bialego Domu jest slonce – troche jestem na to wyczulona, bo u nas ostatnio prawei caly czas pada…
http://www.huffingtonpost.com/2009/06/19/bo-obama-gets-official-wh_n_217882.html
No nie, to nawet już własne zapominalstwo zwala się na krasnale? Chyba że przypisujesz Jotko nam przypływ weny, który pozwolił Ci rozwinąć temat. To normalne, zresztą opisywałem już jak się czują ludzie w towarzystwie krasnala. Coś w tym może być, bo ja też z zasady nie mam bibliografii, ale to u mnie normalne ? na kogo mógłbym się tu powołać? 😉
Może się jeszcze zdarzyć, że redaktora książki Twój tekst powali i albo Ci zaakceptuje dodatkowe 27 stron albo zaproponuje wydanie dzieł zebranych.
Przeczytałam właśnie ciekawy artykuł o szabrownikach o ostatniej Polityce :
http://www.polityka.pl/zwiazek-szabrownikow/Lead33,1139,293892,18/
Rozejrzałam sie wokół siebie i co wiedzę: filiżanki C. TIELSCH ALTWASSER ( Wałbrzych) (spadek po cioci z Wrocławia, ale skąd one u niej???), obraz niewątpliwie niemieckiego pejzażysty ( spadek po teściach z Zabrza, ale skąd ten obraz u nich???) biureczko (spadek po mojej Mamie) zastane w krakowskim mieszkaniu opuszczonym przez Niemców w 45 roku , ale skąd się tam wzięło ??? Jeszcze by się coś znalazło.
Żono, mojemu Dziadkowi przydzielono (pracował na kolei, miasteczko na ZO) kompletnie wyposażone mieszkanie. Wyposażenie trzeba było tylko rozpakować. Poniemieckie rzeczy służyły Dziadkowi i Babci aż do śmierci. Kilka z nich jest teraz u mnie.
Żono, zwróciłaś uwagę na fotkę do artykułu Paradowskiej? Szkoda, że nie można wrzucić na blog 😆
Nie chcę przez mój wpis powiedzieć, że ci którzy posiadają takie przedmioty to szabrownicy, albo ich potomkowie. Absolutnie nie, ale zawsze mnie fascynowała historia tych rzeczy, które dość przypadkowo znalazły sie w moim posiadaniu, z historią urwaną, nieopowiedzianą i niemożliwą do rekonstrukcji. podobnie myślę o przedmiotach utraconych np we Lwowie, albo w majątku dziadków. Gdzie te lampy naftowe, fotele, obrazy, łyżeczki i obrusy. Komu służą?
Myślisz Heneczko, o tej z lokalu wyborczego?? piękna
O tej 😆
Żono, od dawna myślę o tych ludziach. Nie sposób nie myśleć.
No dobrze, moi też w Elblągu pracując jakoś dostali rzeczy poniemieckie. Oni zostawili swoje najpierw na Wołyniu a potem we Lwowie. Szabrowali? Nie. Mamy rzeczy poniemieckie? Tak.
a jakie to zdjęcie? w papierowej?
Ha minęłam się z żoną.
Zastanawiam się też co zabrali ze sobą. Nie było żadnych fotografii ani dokumentów. Wychodzili (uciekali?) chyba tylko z tym, co dało się przenieść w rękach. Co chcieli koniecznie ocalić? Oj nie jest to łatwe myślenie.
Wando, opis nic nie da, może wrzucą artykuł do sieci.
Uff! Pan Andrzej wreszcie wyszedl po jedenastu godzinach zamalowywania syfitu i scian w mojej sypialni, te sciany wymagaka trzeciej warstwy Duluxu, nie ma rady.
Zawsze sie od niego ucze. Dzisiaj o klawiszowaniu stropow, a potem, na moje niewinne pytanie czy mam kupic jakas inna farbe do kaloryfera, otrzymala wyklad o technologii produkcji farb olejnych i wodnych, oraz o procesie nie mnie tajemniczym niz klawiszowanie stropow, ktory nazywa sie dyspersja i ma cos wspolnego z kropla wody w masle, ktorej to kropli niejak nie mozna z tego masla wyciagac, choc osobiscie dalabym spokoj i nie wysilala sie zeby wyciagac.
Jestem absolutnie wykonczona, choc trzeba uczciwie powiedziec, ze Pan Andrzej nie pozwolil mi palcem kiwnac w sensie przygotowania do malowania. Wszystko sam robi, nawet herbate sobie.
Nie wiem zatem dlaczego sie czuje taka wyklawiszowana?
A w mozgu – kompletna dyspersja.
Przerwałem odhaczanie, żeby nakarmić głodne paszcze, czyli po prawdzie znowu coś kolejnego odhaczyć. Bitki w piekarniku, ryż pod kołdrą, jeszcze tylko sałatkę muszę zrobić i odhaczę. 🙂
Też się czasem zastanawiałem, w jakim stanie ducha jest ktoś, kogo nagle wyrzucają z całego jego życia, chociaż nie uśmiercają. Czy to jest otępienie? Wściekłość? Bunt? A może następuje coś w rodzaju „odklejenia” się od rzeczywistości – niby to się wszystko dzieje, ale jak na filmie bo to przecież nie może być prawda… Rzeczywiście, strasznie trudne to myślenie.
O, to smutny temat, i mysle, ze do dzisiaj bolesny w wielu rodzinach, zwlaszcza, ze jak zaznacza artykul, szabrowano nie tylko wypedzonych Niemcow, ale i tych, ktorzy pozostali, jesli mieli nie te co nalezy pochodzenie spoleczne albo etniczne. U mnie w domu akurat takich przedmiotow po Innych nie ma, ale sa resztki przedmiotow wlasnych, i historie, jak akurat te zostaly, i jak inne znikaly. Teraz to juz opowiesci wlasciwie historyczne, i ciekawe, choc podlaczone do bolesnych wspomnien poprzednich pokolen.
Ale tez i interesujace historie sie zdarzaly. Moj stryjeczny dziadek, Zygmus, trojjezzyczny w prawdziwym sensie tego slowa, po zostaniu ofiara szabru i tak juz niewielu pozostalych rodzinnych przedmiotow, poszedl do miejscowej jednostki NKWD w malym miescie, ktore wlasnie zostalo „wyzwolone”. A wszystko dlatego, ze oprocz innych przedmiotow, zabrano mu zloty zegarek po ukochanym ojcu, z malym portrecikiem matki wewnatrz koperty. I dokonal sie jakis cud, bo stryjek akurat ten przedmiot odzyskal. Pieknym czystym petersburskim rosyjskim powiedzial enkawudziscie CO ten zegarek dla niego znaczy, i przy okazji zwrotu zegarka, uslyszal komplement „u was takoje sanktpetersburskoje udarienie”. A tak naprawde, to byla misja samobojcy, i powinien w jej wyniku nie zyc. Zegarek jest w rodzinie do dzis.
To sie nazywalo u prof. Dabrowskiego „dezintegracja pozytywna”. Rys czytywal namietnie tygodnik ITD (tak jak i ja), to pewnie wie o co chodzi. 🙂
Poproszę o kawałek Twojej dyspersji, Heleno. Wydaje się być lepsza od mojej maksymalnej zborności.
Sądząc z zapisków rodzinnych to na takie refleksje nie ma czasu, ratuje się resztki, jakieś nadzieje, wykłóca o należne, płaszcze, jabłka, ziemniaki….
Spakowałyśmy ostatnie manatki. Pożegnałyśmy się z Dianą (pies) z Osadą obchodząc cały dom i ogród. Zatrzymałyśmy się trochę dłużej pod modrzewiami. Popłakałyśmy się wszystkie nie wyłączając Naści i Oli. Mamusia napisała Naści świadectwo. Potem one poszły szybko przez pola śpiesząc się na pociąg i chcąc się pożegnać z Babcią i Sławką. My z Mamusią szłyśmy równocześnie z jadącą furmanką. Skróciłyśmy drogę miedzą. Dogoniła nas szlochająca W.( ) z dziećmi równocześnie z nami opuszczająca osadę. Z innych osad też w tym miej więcej czasie wyjeżdżali, zostawiając swe domy i cały dobytek na zmarnowanie, osadnicy z rodzinami idący na tułaczkę i nędzę. Szłyśmy wolno, co chwila stając i oglądając się by jak najdłużej nie tracić z oczu tego ukochanego skrawka ziemi z ogrodem, chylącym się domem z zielonymi drzwiami i oknami, z stajnią, stodołą, i przechowalnią tak niedawno zbudowaną. Po drodze wstąpiłyśmy do Wali , by odebrać mój płaszcz i zapłacić kartoflami.( ) Wala awanturowała się, przebierała ziemniaki, złościła się, ale w końcu płaszcz odebrałyśmy. Koło przejazdu spotkałyśmy Naścię i Olę, które właśnie wsiadały w dorożkę, by udać się na stację..
Aaaa, Piesku, za odpowiedz na Twoje pytanie podsune Ci wiersz Twojej Mamy, choc wiem ze dzieci nie lubia sie zajmowac lektura utrworow rodzicow (znalam pare dzieci piszacych rodzicow i nawet pare psow).
Jej wiersz nazywa sie Pekniete naczynie:
a tu niech państwo zwrócą
szanowną uwagę
na to naczynie które
pozornie pęknięte
w rzeczywistości
składa się z dwóch części
na jednej fauny
pokazują różki
i róże kwitną
w końcu listopada
na drugiej cyrkiel waga
i grożny metronom
nieustannie próbują
opanować chaos
dla zawartości jednak
nie ma to znaczenia
wino zostaje winem
oliwa oliwą
ten kto będzie chciał widzieć
wyłącznie pęknięcie
pozostanie spragniony
o pustym żołądku
z palcami wczepionymi
w zasłużoną pustkę
Haneczko, posylam Ci natychmiast kostke koziego masla. Podobno tam jest zdyspersowana jakas kropla wody, ale nie daje glowy.
Patrząc na moich, to raczej „odklejenie”, w tym sensie że rzeczy nawet niosące najbardziej emocjonalny ładunek to tylko rzeczy. po wojnie służąca dziadków przywiozła pół wagonu tzw resztek dawnej świetności. Min perski dywan o wymiarach 6x6m. Dziadek kazał zanieść do Dominikanów, bo i tak nie było gdzie położyć. Bez specjalnego żalu.
Mnie szczególnie poruszają te rzeczy które mam. Min to biureczko po Mamie, a jeszcze bardziej portret młodej dziewczyny z tego samego źródła, czyli z mieszkania do którego moi dziadkowie wprowadzili się zima 45 w Krakowie, z Powstania Warszawskiego wyszli jak stali. Mieszkanie było wcześniej użytkowane przez Niemców, w dzielnicy niemieckiej. Meble mogły być zarówno niemieckie, jak polskie lub pochodzić z dzielnicy żydowskiej lub z getta ( w Krakowie to dwa odrębne miejsca). Od dzieciństwa patrzę na twarz tej młodej dziewczyny i zastanawiam sie kim był?
Moi tez sie w sumie „odkleili”, bo to w sumie najlepsze, co mozna zrobic… I nie chowac urazy w nieskonczonosc, bo to tylko niepotrzebny balast. Historia z zegarkiem i w tym sensie byla wyjatkiem, ale chodzilo o bardzo osobisty przedmiot, cos co ojciec nosil caly czas przy sobie, a co mialo portrecik matki. Wtedy na chwile „odklejanie sie” zostalo zachwiane, ale reszta „odkleila sie” duzo latwiej.
A wiersz Mamy Bobika bardzo piekny.
Lepsza dyspersja niż dyspepsja. W przypadku tej ostatniej nawet jedzeniem się nie można pocieszać. 🙄
Nie mam dyspepsji, idę się pocieszać.
Wszystkie moje materialne pamiątki po Dziadkach to mienie poniemieckie. „Der Schutzengel” wisi teraz u syna.
Dziękuję, Heleno. Coś się połączyło 🙂
Tak Moniko. Ale tak bardzo chciałabym móc przekazać „odklejonym”, że to, co zostawili, sklejało i nadal skleja. Także mnie z nimi.
Jest coś w tym fascynującego jak pamiątki po nieznanych osobach stają się pamiątkami rodzinnymi. Myślę , ze zawsze tak było; w końcu wojny, „wędrówki ludów” to nic nowego. Choć oczywiście skala po II wojnie była ogromna.
Wiersz bardzo piękny.
mój ojciec, jeden z ostatnich w naszej rodzinie z pokolenia dobrze pamiętających czasy przedwojenne patrzy w przeszłość raczej z nostalgią, ale bez zawziętości, gniewu czy buntu. Czasem z żalem…
Mam tez dwa małe drzeworyty, jeden przedstawia dom Goethego, a drugi zamek na Renem. To już bardziej podpada pod szaber, choć oczywiście nie w sensie ścisłym Tato przywiózł obrazki z ZO, gdzie mieszkał przez kilkanaście lat po wojnie. Obrazki wisiały w domu ( chyba w Nysie) gdzie mieszkał. Zawsze sie z niego śmiejemy, ze jako szabrownik słabo się starał
Żono, tak, moi się też odkleili, szczególnie Ci najstarsi i bardzo pięknie włączyli w budowę nowej Polski z wiarą, że jakakolwiek by ona nie była to trzeba jej służyć. I nie ma w nas nawet niechęci, ot nostalgia.
Zegarek w naszej rodzinie uratowała wspomniana wyżej Stasia – Rosjanie rabując dom, nie pozwolili dotknąć rebionka. Zegarek nosi mój brat 🙂
A ja nie mam absolutnie nic po dziadkach z Polski, nic. Nawet zadnegi zdjecia. Dlatego lubie kupowaxc stare rzeczy, sprzety, bibeloty, bo one zawieraja czyjac historie.
Ale mam obrus wyciagniety od Mamy kilka lat temu. Rodzicwe dostali go w prezencie od kogos kiedy sie pobrali, tuz przed moim urodzeniem. Wiec to cos co bylo w domu, zanim ja nastalam. Jest krewowo-czerwony, choc bardzo wyplowialy, zakardowy, to znaczy prawa i lewa strona sa jak pozytyw i negatyw tego samego. Kiedys mial fredzle, ktore ja lubilam pod stolem zaplatac w warkoczyki, co okronie wsciekalo moja mame i zawsze na mnie krzyczala. Sa na nim takze slady wylanego przeze mnie atramentu i strannie zacerowane rozciecia zyletka – tez moja robota w czasie odrabiania jakichs prac domowych.
Kiedys poznalam jedna pania z Krakowa, ktora napisala tu, w Londynie ksiazke. Nazywa sie Janka Fischler-Martinho, jej ojciec byl znanym przed wojna pilkarzem w krakowskiej druzynie pilki noznej. Janka majac 9 lat wyszla z getta krakowskiego wraz ze swym nieco starszym bratem w dniu likwidacji getta, potem az do konca wojny najmowala sie na wsiach do prac, ale musiala czesto uciekac i te wsie zmieniac, kiedy gospodarze zaczynali sie domyslac i zadawac za duzo pytan.
Ta ksiazka, ktora napisala, zaczyna sie od opisu tego, dokladnie tego obrusa – kremowo-czerwonego z fredzlami. Byl w domu jej dziadkow. Absolutnie identyczny z tym , ktory byl w domu moich rodzicow.
Zaprosilam Janke na kolacje, nic o tym obrusie nie wspomnialam, ale kiedy przyszla byl na stole, Zatrzymala sie w progu, kiedy go zobaczyla. Tak, to byl dokladnie taki sam obrus. Nawet resztki fredzelkow byly takie same.
Przez godzine nie mogla wypowiedziec ani slowa. Dalam jej duzo wina. Zaprzyjaznlysmy sie.
Jest emerytowana nauczycielka francuskiego. Corka Ewa tez nauczycielka, i portugalski maz – matematyk.
Janka czesto jezdzi do Krakowa i spotyka sie z mlodzieza szkolna.
Rozmawiacie tu o niesamowitych sprawach. Urodziłam się na tak zwanych ziemiach wyzyskanych gdzie ludzie byli zewsząd. Wzrastałam wśród mebli, naczyń, etc., a jakże, poniemieckich. I ten strach, że zaraz wrócą i przepędzą. I ta rozpacz tych, którzy tęsknili za utraconym i już nie do odzyskania.
Ale to wszystko nic. Wróciłam z wieczoru autorskiego. Autobiografia mojego profesora. Wstrząsające. Ojciec rozstrzelany w Kozielsku, matka zmarła w Kazachstanie a on 15.letni sierota, był bezprizornym urką, poszukiwaczem złota, tokarzem a potem w PRL więźniem w kopalniach. Dzisiaj jest profesorem akademickim z dorobkiem o światowym znaczeniu. Tak, on ma prawo powiedzieć, że warunkiem stawania się człowiekiem jest zgoda na tragedię.
Dobranoc. Jutro wstaję wcześnie i jadę na kongres kobiet. Spokojnych snów 🙂
Jotko, trzymam kciuki – pewnie nie tylko ja – i oczekuje sprawozdan i OBSERWACJI – pewnie nie tylko ja.
Powodzenia! Mam nadzieje, ze Hilaria dojedzie. Ona byla absolutnie genialna w Pekinie, zachwycajaca wrecz na tym swiatowym szczycie kobiet. Wyglosila najlepsze przemowienie, bo pelnym tekstem, kiedy inni polgebkiem. A ona byla wtedy zona prezydenta!
U nas wszystko co jest to tylko dzięki Maryni, służącej dziadków, o której już kiedyś pisałam. im jestem starsza tym większa mam dla niej wdzięczność.Wiele tego nie ma, ale trochę sreber i szkła zamawianego na ślub mojego pradziadka czyli z końcówki lat 60tych XIX wieku się zachowało. I zdjęcia, i kilka obrazków. Wystarczy żeby dzieci miały poczucie ciągłości.
Ja tez trzymam i oczekuję. A jutro wstaję wcześnie i siadam w kanciapce. Jest robota do zrobienia 😉
Czekamy na sprawozdanie Jotki!
Heleno, jaki bedzie kolor Twojej sypialni? U mnie też malowali Duluxem, ale na szczęscie tylko dwie warstwy wystarczyły.
Radykalnie bialy, bo okazalo sie, ze jest to swietny kolor.
Ale z off-whitow Dulux ma w tej chwili kilka absolutnie znakomitych – te ktore maja w sobie odrobine szarosci, wygladajacej bardzo swiezo po dekadach pieprzonej „magnolii” tudziez brzoskwiniowatych i zoltawych off-whitow.
Biały jest piękny, ale niestety słabo się sprawdza w dużych i wysokich wnętrzach. Po latach bieli poszliśmy w kolory
To slusznie, zono. Tak trzeba. Gdybym miala wysokie mieszkanie tez bym moze poszla w kolor.
Kiwedy zdarzylismy natrzaskac 500 komentarzy?
Biedny Bobik! Znowu bedzie musial zasuwac po nocach.
Ale Bobik, to lubi! ( mam nadzieję…)
Heleno,nie tylko” natrzaskalismy „PRZECZYTALISMY tez
😀
😀
😀
dobranoc piszacy czytacze
No, owszem, nie powiem, lubi, ale ostatnio, mam wrazenie, stal sie ofiara wlasnego sukcesu i musi juz co dwa dni wyrabiac norme 😆 tylko dlatego, ze sie komentarze nie mieszcza 😆
Koszmar. Zauwazylam wlasnie, ze Pan Andrzej wyniosl gdzies z mojej sypialni telewizor i bede musiala do lozka brac PRAWDZIWA KSIAZKE 🙁 🙁 .
Sluzba dzis sumienia nie ma 🙄
Ty mi Bobik zawsze mow kiedy mam postraszyc na blogu i ja bede straszyla na skinienie palcem … 😆 😆 😆
Heleno, to straszenie to taka kokieteria. 😆 😆 😆
A odrobine powazniej, to nie tylko Bobik jest zabiegany. Niektorzy maja koniec roku szkolnego, sprawozdawczosc, nienapisany do kawalek programu, remont domu (wlasnie mnie drecza kolory), i jeszcze pare innych spraw na glowie….
I jeszcze co do kolorow, to u nas w Concord w scislym centrum jest obowiazek malowania domow z zewnatrz na tzw. historyczne kolory (czyli dosc stonowane odcienie, ktore mozna byloby zobaczyc sto czy nawet dwiescie lub trzysta lat temu). I tu ciekawostka jest dom stojacy na granicy scislego centrum i reszty miasta, gdzie juz to nie obowiazuje. Fasada jest czesciowo pomalowana na kolor lila polaczony z pomaranczowym (kolor dojrzalej nowo-angielskiej dyni), ale reszta domu – ta ktora jest w dystrykcie historycznym – jest bardzo powsciagliwie bialo-bezowa… Jak sie okazuje, nie tylko wszystko mozna skrocic – wszystko mozna polaczyc. 😀
I jeszcze ladny artykul z Huffposta o tym, jak trudno byc Monika Lewinsky, i co na to poradzic… I o tym, ze teraz to zupelnie inna osoba niz wtedy.
http://www.huffingtonpost.com/ed-and-deb-shapiro/dinner-with-monica-lewins_b_215569.html
Zastanawiam sie czasami jak dalece nasze wyobrazenia czym byly te „historyczne” kolory odpowiadaja temu co bylo naprawde. Bo jak sie patrzy np na obrazy sprzed 300 czy 200 lat, na jakies np rokoko (np. Watteau czy nawet Fragonard ) -to pierwsze co uderza to ich umilowanie zywych i soczystych barw. Oczywiscie w duzej mierze zalezy to od swiatla w jakim malowali, bo percepchja koloru zalezy od swiatla – kiedy widze na Florydzie domy neonowo–malinowe czesto laczone z kolorem pomaranczowym (barwy wielu supermarketow Publix) to nie jest to bynajmniej tak razace jak byloby w Londynie gdzie swiatlo nigdy nie jest tak ostre i jaskrawe jak na Poludniu i troszke koloru goes a long way.
Niemniej jednak zawsze wydawalo mi sie, ze np XIX wiek w Anglii to nieslychany pociag do kolorow ”brudnych” – brudnej zieleni, brudnej czerwieni, brudnego zoltego. TYmczasem zupelnie nie koniecznie. Przecza temu rozne zachowane w muzeach zbiory.
Wiem jakie sa historyczne kolory Nowej Anglii – jak byly pomalowane domy czy sprzety z taniego iglasytego drzewa – zawsze tradycyjnie malowanego. Ale moze ta ich lekka drabness, przygaszenie, przybrudzenie jest skutkiem wieku? Moze nowoangielska szoroniebeskosc czy brazowawa czerwien byla kiedys calkiem jaskrawa?
Ale generalnie pochwalam kiedy wladze miasta ograniczaja jednak zbyt wybujaly indywiodualizm w malowaniu bydynkow. 😆
Kolory nowoangielskie byly i ciemne (te pierwsze, zwlaszcza na wybrzezu, smolowane jak statki), i calkiem wlasnie zywe, jak piszesz. Nie ma chyba nic bardziej nowoangielskiego niz stodola pomalowana na kolor glebokiej i wesolej czerwieni. A i domy tego koloru tez sa, i zolte. No moze jeszcze bialy prosty kosciol protestancki… Takze kolor dyni jest kolorem tradycyjnym, ale polaczenie koloru dyni z liliowymi framugami na dwoch scianach domu, to juz ciekawostka, taka jak dwie fasady w jednym arystokratycznym domu w Irlandii – klasycystyczna i gotycka – opisane w „Architecture of Happiness”. A ze miasto to kontroluje, to jednak dobrze – tak jak piszesz. Co prawda mamy jedno „Dunking Donuts”, ale trzeba do tego podejsc, zeby sie domyslic, ze to jest wlasnie kawiarnia tej sieci – tak wtapia sie w reszte miasta.
A skoro mowa o trendach kolorystycznych u nas, to w tym sezonie i ostatnim jest moda na fasady delikatnie pastelowo zielone. With white or beige trim. 🙂
Monica na LSE? 😯
Moja porzyjaciolka w Szwecji, Sylwunia, jest tak do niej podobna, ze czesto jest o to pytana 😆 Przyjedzdza zreszta czesto do Londynu i wtedy bywa na LSE, choc wiekszosc czasu spedza w British Library i w Royal Opera (jest pianistka po konserwatorium ) . Ciekawe gdyby sie spotkaly na korytarzu uczelni! 😯
Sylwunia konczy doktorat z historii ekonomiii politycznej w Lund. Znam ja odkad ona miala dwa latka, a ja 12.
Moja kolezanka, historyk naszych stron, mowi, ze kolory dawniej modne byly jaskrawe i zywe, bo byly oznaka bogactwa. Tylko zamozni mogli sobie bowiem pozwolic na barwniki do farb. Biedni swoje domy bielili.
W tych stronach tez sa popularne historyczne kolory takie jak: siwo- niebieski, rdzawo-brudno-czerwony i taki zgaszony granatowy.
Moj poprzedni dom byl edwardianski, choc budowany juz w czasach wiktorianskich. Jadalnie mielismy pomalowana na kolor koralowy (krol Karol kupil krolowej Karolinie…). Bylo w niej jakos cieplo i przytulnie od tej cieplej czerwieni.
A teraz mieszkamy w malym domu w stylu eklektycznym/contemporary. Jadalnia i salon sa pokryte taka tapeta z trawy. Inne pomieszczenia i sufity wymalowane, ze ho ho, ale raczej w szarosci, blue-green i ciemno-czkoladowy.
Jesli chodzi o Monike L., ona byla taka mlodziutka i naiwna. Jej starsza kolezanka ja zdradzila nagrywajac jej zwierzenia, nie mowiac juz o nieslawnym Kennecie Starr.
Ciesze sie, ze jakos sie pozbierala i dobrze sobie radzi w tym Londynie.
Ja się w tej chwili czuję najbardziej ofiarą końca roku szkolnego, bo to oznacza mnóstwo rzeczy do pozamykania i różne nieprzekraczalne terminy. A w drugiej kolejności ofiarą urlopu, bo zanim dojdzie do byczenia się, to zawsze się trzeba podwójnie narobić. 😆
Ale zauważam, że z powyższym nie jestem sam i niewątpliwie jest to pocieszające. 😉 Tylko że naprawdę będę sobie musiał w najbliższych kilku dniach częściej zabraniać wstępu na blog, żeby się do czwartku z wszystkim wyrobić. No i z wpisami też może być cieniutko, chociaż wiem, że już by należało. 🙁
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. A i ja sam sobie spróbuję wybaczyć. 😀
Haneczko
można , wszystko można , specjalnie dla Ciebie 😀
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Haneczka?authkey=Gv1sRgCP2Z3ITZ5ZXX4QE#5349257013312088482
Dziadkom Mojej proponowano dom poniemiecki , ale oni bali się w nim zamieszkać , bo wrocą Niemcy i ich wygonią , ten strach po wojnie był powszechny .
Moniko
zegar z 1889 chodzi i wybija godziny , łączone kryształy ze srebrem , obraz , zegarek kopertowy , to nie przedmioty to wspomnienia o tamtych nieznanych przodkach
Rysiu
nie mozesz mnie dziś zawieść , mam ciężkie dwa dni
w kredensie znajdziesz wszystko co trzeba
na śniadanko croissanty oraz naleśniki z truskawkami polane smietaną
na przegryzkę sernik na zimno z truskawkami , kiwi w środku
a dla głodomorów w porze obiadu widziałam cielecinkę z sosikiem i kluseczki
teraz zakładaj sombrero i brykaj , fikaj 😀
Pirs
ta linia to geny 😀 po przodkach
Heleno
otwórz dziś szeroko okna, po duluxie to szczegolnie zalecam , najlepiej malować gdy spiekna pogoda i mozna szeroko otworzyć okna
PA
mam nadzieję ,że cos to przypomniało , wspomnienia , piękno , mlodość
http://www.youtube.com/watch?v=2ZCtgFmQvjQ
ostatnia tragedia w rodzinie Travolty bardzo smutne ( strata dziecka )
Przypomnialam sobie , no dobrze nie ja tylko Moja , ale moje łapki muszą wystukać wiersz
Z pogranicza
To nie oni wędrowali
to granice
przenosiły się na zachód i na wschód
tak jak w walcu
kiedy tańczą wszystkie ściany
i desenie na parkiecie układane
oni figur nie zmieniali
a granice wirowały naokoło
jak we śnie.
Czemu zimy coraz dłuższe?
– wciąż pytali
tu rodzili się
a kiedy umierali
za granicę zbiegło
„tu”
nie wiedzieć gdzie
Emi
Ty daj znać jak Fryga jest nie do wytrzymania , wiesz ,że tu wielu przyjdzie Ci z pomocą
cos Ci powiem na uszko , chapnij Babkę wiadomo w co…i zaprowadż ją do komputera , przyjaciele na nią czekają , może Żona z Czarna Kozą na przejażdzkę się wybierają , kto wie i kto zda relację z podrozy
Marylko ,Moguncjuszu
jak się tańczlo 😀
niuniu,chetnie jak zawsze do pomocy(tak juz wszystko
zrobilas 🙂 )
wode wstawiam 🙂
myslisz sombrero jest lekarstwem?
Emi,co z Babka?,jest tu potrzebna!!!!
SOBOTA 😀
Ha, nie ma to jak byc zapracowanym i zarywac noce – wszystkie strefy czasowe moga sie spokojnie spotykac, gdy sie juz pozbedziemy tradycyjnego nawyku snu… Dzien dobry Niuniu i Rysiu. 😀 Zjem sobie Niuni sniadanko przed snem (dziekuje!), i juz nie bede musiala chodzic rano po croissanty. 😀
Dzien dobry Wszystkim!
Ja tez zaniedlugo bede odgpnopna od kompa, bo pryyjdzie Pan Andrzej i spowije moje male biureczko w sypialni plastykiem.
Pewnie, ze, Niuniu, spalam przy otwartym na osciez oknie. Na szcescie jest sucho i goraco. Zreszta ten nowy rodzaj Duluxa (Diamond) zupelnie, ale to zupelnie nie smierdzi. On sie na rynku pojawiul dopiero w zeszlym roku, jest znacznie bardziej ekologiczny niz dotychczasowy (ktory dalej jest sprzedawany) no i niestety – znacznie drozszy – nawet w to nie wchodzilam ile razy drozszy, tylko zamknelam oczy i podalam karte debitowa ( 😯 ) .
RE,onty z Panem Andrzejem sa zreszta malo stresowe pod kazdym wzgledem – jest nieslychamie schludny i dokladny, no i robil tu kazdy remont od cwierc wieku, wiec sie dobrze rozumiemy. I jest bardzo slowny. Nie zdarzylo mu sie spoznic czy odwolac przyjscie w ostatniej chwili – tu nagminne.
Ide na te croissanry i kawe, zanim sie ubiore.
.
Masz racje. Kroliku z ta Monica. Byla mloda i naiwna. A oslawiona „przyjaciolka od serca” Lynda Crapp pozostanie zawsze w moim sercu uosobieniem podlej zdrady. Benedict Arnold w spodnicy 😆
Niuniu, miałem przyjaciela, jednego z najdowcipniejszych ludzi w Polsce. Odwiedziłem go kiedy urodził mu się syn. Pochwaliłem dziecko że ładne. ?Co chcesz, powiedział przyjaciel, przecież to po złotym medaliście?.
Dzień dobry!
Ależ się rozpisaliście! Dokładnie wszystko przeczytałam, ale teraz muszę nakarmić swoje pisklę. 🙂
Dzień dobry. 🙂 Jak jeszcze jakieś croissanty zostały, to ja chętnie. 🙂
Udało mi się z wczorajszej listy odhaczyć dość poważny haczyk, co ja mówię, haczysko, haczydło, więc choć nie mówię hop, bo jeszcze nie przeskoczyłem, to jednak mi się nieco ulżyło. Przynajmniej na dzisiejszej liście już tego haczydła nie będzie. 😉
A gdybym w jakimś sensownym czasie odhaczył jeszcze jednego takiego potwora, to może i tego niewpuszczania się na blog nie musiałbym traktować tak restrykcyjnie. 😀
Wkładam do kredensu pyszny, pachnący miód ze sprawdzonego źródła. My z Werą jesteśmy miłośniczki miodu. Gdy widzę na etykiecie w sklepie , że miód to mieszanka miodów z krajów UE i spoza Unii to mam ciarki na plecach, co tam moze być w słoiku. Ostatnio kupiłam od pszczelarza na rynku i czuć było jakąś chemię, dziwny posmak. Wczoraj dostarczono mi dwa litry pychoty miodowej wiec proszę się częstowac. Samo zdrowie bez chemii, oprysków, antybiotyków etc. Ten sam miód, który robi pszczelarz dla siebie i rodziny. 😎 🙂
Niuniu, dziękuję 😀 Bardzo mnie to wyborcze zdjęcie rozbawiło i chciałam się podzielić 😀
Bobiku, zrób wpis bez wpisu, tylko z tytułem „cdn” i już nie będzie tak tłoczno 🙂
Kupiłam rano u źródła dwa litrowe słoiki miodu. Jeden pojedzie do córaska, ona bardzo lubi taki prawdziwy.
Bobiku,prosze,jezeli dasz nowy wpis o przeniesienie linka
http://wyborcza.pl/1,97738,6737576,Erika_Steinbach__Agresorem_byl_Hitler__a_nie_kobiety.html
dziekuje
Babko 18.06 (23,28)
Zagraniczny mąż swietnie sobie kombinuje w zakresie opanowanego słownictwa. 😀
PA, wersja „Wenus” zdecydowanie lepsza od tej wykrzyczanej przez panie z ” Bananaramy”. A „Slave to Love” uwielbiam! W ogóle wspaniale graliscie. Jak zawsze. P.Kaas lubię i posiadam CD. Jedna z moich ulubionych. 🙂
Bobiku, (00.31) ja tez popieram wszelkie prace nad rozciąganiem doby. Jestem żywo zainteresowana efektami i możliwością praktycznego wdrożenia w życie. 😀
Króliku, dzieki za informację na temat herbaty z cytryną i imbirem. Bardzo sie przyda. Znam kilka osób… 😎 🙂
Heleno, tak pięknie opisałaś walory herbaty angielskiej, że chyba jeszcze raz spróbuję…
Wiersz Mamy przepiękny! 🙂
PIRS, nie tylko osobniki rodzaju ludzkiego lubią kożuchy! Miałam swinkę morska o imieniu Marysia, która uwielbiała je, zwłaszcza z kakao. 🙂
Moniko, (15.42)W polskich szkołach unika się pisania w ogóle. Nacisk jest na umiejętność odhaczania i okejkowania wybranych kwadracików. 🙁
Wando, takie rodzinne pamiatki jak pamietniki to coś bezcennego 🙂
Niuniu, popłakałam się ze smiechu na widok dekoracji, czym wprawiłam swe dziecię w stan osłupienia 😀
Mojemu Dziadkowi tez proponowano by sobie wziął dom z gospodarstwem na ziemiach zachodnich (gdy wracał z Niemiec, z obozu), ale nie chciał niczego. W domu Dziadków tylko tomik „Wilhelma Tella ” Friedricha Schillera, przepięknie wydany, pisany gotyckimi literami. Pozostałość po Niemcu stacjonujacym u Pradziadka w czasie okupacji…..
znajomy bartnik to skarb
raz kupilismy przy drodze do swinoujscia(przed laty)miod,
zawiedlismy sie,sam cukier!
Wieści z kraju:
Mecz Buzek-Mauro trwa i sprawozdawcy poświęcają mu większość czasu telewizyjnego. Przepytano już chyba wszystkich na temat szans na zwycięstwo. Trochę atmosferę popsuł prezydent Kwaśniewski, który zapytał dziennikarzy (krajowych i zagranicznych) kto był szefem Europarlamentu 5 lat temu. Nikt nie wiedział.
W Jaśle na rynku rośnie dąb. Niedawno ktoś z Towarzystwa Przyjaciół Jasła przypomniał sobie i innym, że był świadkiem jak w 1942 r. ten dąb posadzono ku czci Adolfa Hitlera. W Polsce symbol jest wszystkim, natychmiast więc zaczęto wołać żeby dąb ściąć. Towarzystwo i wielu jaślan jest przeciw, ale? Ktoś przytomnie zaproponował, żeby nadać dębowi imię Jana Pawła II, i wtedy nikt go nie ruszy.
Pięknie Pirs, pięknie. Zamordować drzewo 👿
Z tym dębem to istne opary absurdu 🙁
Za rok i trochę są wybory samorządowe, zobaczymy jak wypadnie pani burmistrz Jasła. Trudno w to uwierzyć, że ludiom takie głupoty przychodzą do głowy. W Krakowie jest jedna z większych ulic ( Królewska) w zbudowana wraz z kilkoma ulicami bocznymi przez Niemców w czasie okupacji. Nie słyszałam żeby ktoś miał plan wyburzenia tych skądinąd nie najpiękniejszych , ale b. solidnych kamienic.
A tu bezprzerwy pada deszcz od wczorajszego południa….. Moje kwiaty na balkonie zaatakowały mszyce, co przy takiej wilgotności powietrza nie może dziwić. nie wiem czy opryski pomogą!
Witam w cieplym ontaryjskim deszczu. Wlasciwie to wlasnie przestalo padac. Moj ogrod wyglada jak dzungla.
Na week-end mam plan minimum, bo i dieta, i ciezki tydzien w pracy, a jeszcze ciezszy (wiecej godzin) zapowiada sie nastepny.
Niuniu, sniadanko jak zwykle super.
Ja tez kocham miod. Jeden z moich ulubionych posilkow dziecinstwa to bulka kajzerka z maslem i miodem (zaraz po kajzerce z pasztetowa). Za godzine jade na targ i kupie nowy pyszny miod. Najbardziej lubie miody lagodne,
Moj woj mial ule i „swoj” miod. Co to byl za miod!
A Jaslo, slynne z powodu buntu Jakuba Szeli, musi skonczyc z ta tradycja wycinania…
Pomogą, Żono. Pan mąż trzy razy żywopłot pryskał, ale w końcu padły.
Tradycja wycinania w Jaśle 😆 😆 😆
Jak można wywnioskować z mojego niespodziewanego pojawienia się, odhakowywanie idzie mi na razie nieźle. 😆
Samego cedeena nie mogę wrzucić, bo mam za mało mienia, żeby móc sobie pozwolić na brak sumienia. Ale jak utrzymam obecne tempo pracy, to wkrótce będę mógł pomyśleć o cedeenie odrobinę rozbudowanym. 😉
Króliku, zapomniałem Ci powiedzieć wczoraj – naukowcy z Toronto poza witaminami, solami mineralnymi i substancjami uspokajającymi znaleźli w rosole również dużo serotoniny. Czyli – zamiast prozacu duży gar rosołu i fertig. 😆
To jest cenna informacja także dla Niuni, bo jak dzień jakiś ponury i nastroje pod byłym Azorkiem, to zawsze rosołem na śniadanie można trochę nadrobić. 🙂
Wlasnie Bobiku, rosol nade wsszystko. Wietnamczycy jedza dwie miski rosolu dziennie, rano i wiczorem. Zadnej u nich otylosci, przy tym sposobie jedzenia, z odrobina francuszczyzny w ramach dodania troche oomph!
Zakupie zaraz na targu cos na rosol. Czy masz cos godnego polecenia?
Jest tu jakiś obłędny pęd do niszczenia. Znani politycy nawoływali do zburzenia Pałacu Kultury, bo imienia Józefa Stalina (!). Niszczy się pomniki, zmienia nazwy ulic, wyrzuca lub wypacza informacje dotyczące przeszłości. Przypomina mi to działania Świętej Inkwizycji walczącej z szatanem. Czego szatan się dotknął to już stawało się szatańskie. Na tej zasadzie zniszczono służby wywiadu oraz część hierarchii wojska, bo każdy, kto był chociaż na dwutygodniowym kursie w Moskwie, stawał się niekoszerny. Zupełnie jak w czasach PRLu ktoś kto miał rodzinę za granicą.
Czasem ktoś się buntuje, jak np. radni niektórych miejscowości, którzy nie chcą wypełniać postulatu (na razie postulatu) IPN aby zmieniać nazwy ulic kojarzących się z poprzednim ustrojem.
Marzy mi się reakcja ludzi podobna do tej, jaką widziałem kiedyś na plakacie reklamującym papierosy. Wielki baner przedstawiał uśmiechniętą osobę z papierosem i napisem ?Palę, bo lubię?. Oczywiście znaczną część baneru zajmowały informacje o szkodliwości palenia tytoniu. Wysoko, koło napisu ?Palę, bo lubię?, ktoś dopisał: ?I ch.. wam do tego!?.
Ja najbardziej lubię rosół mięszany, wołowo-kurzy, ale i z samej kurzyny, np. ze skrzydełek, jest nie do pogardzenia. I bardzo namawiam do lekkiej wietnamizacji rosołu, czyli dodania oprócz składników typowych kawałka chili, imbiru, cytryny, czy paru kropli sosu sojowego. Azjatyckim patentem jest też wrzucenie do gotowego r. zamiast makaronu drobno pokrojonych jarzyn (plus obowiązkowo niekrojone kiełki) i obgotowanie ich tylko przez minutę. Nie są wtedy ani za twarde, ani za papciate, zachowują bardzo wyrazisty smak, no i witamin tylu nie tracą, jak przy długotrwałym warzeniu. 😉
Witajcie w chmurny dzień.
Na temat Jasła, stamtąd pochodzi moja Rodzina ze strony Mamy.
Z debem bzdet, jakich pełnomaja w glowie nasi przedstawiciele.Trzeba by tez rozwalić kawał autostrady z Wrocławia w kierunku na Północ, bo też Niemcy zbudowali, a budowali solidnie.
** Miód- mam stale od zaprzyjaźnionego pszczekarza.
A Brat mojej Mamy Wujek Jaś(najukochańszy z Wujków)uczył mnie wszystkiego, zabierał do swojej pasieki,w domu na podwórku dla kaczek wyrzucało się węzę.
Jakiś czas marzyłam więc,żeby zostać pszczelarzem.Wszystkiw wakacje spędzałam do matury pod Jasłem.
Tam też Ujek( takie zdrobienie z Podkarpacia), który miał 10-cioro dzieci, nauczył mnie wszystkiego o koniach.
Po wielu, wielu latach, jego syn przywióżł mi w darze ułańską kulbakę, na której bardzo lubiłam jeździć,bo wygodna, na długie godziny jazdy w terenie.
Wujek skończył studia rolnicze we Lwowie.
Powiadam,ze jestem najlepszym jego dzieckiem, bo nie boję się koni.
Najstarszy syn Wujka, po studiach ekonomicznych, był radcą handlowym w Waszyngtonie za czasów rządu p.Mazowieckiego.
Miłej soboty.
**
Nie kupujcie chińskiego miodu, ma tam na etykiecie takie ostrzeżenie: nie podawać dzieciom do lat 12! 😯
PIRSie, w przypadku Pałacu Kultury, nazw ulic, czy tego nieszczęsnego dębu taka reakcja nie jest możliwa, bo pali sobie każdy prywatnie, a w/w obiekty znajdują się w przestrzeni publicznej, więc trudno komukolwiek powiedzieć ch… ci do tego. 😉 Tu raczej wskazana byłaby seria modłów o rozum dla rządzących na każdym szczeblu. Wprawdzie modlitwy, jak wiadomo, stosunkowo rzadko bywają wysłuchiwane, ale akurat modlitwy o rozum byłyby zdecydowanie mniej szkodliwe od wielu innych działań.
Zacytowałbym jeszcze: „więcej Osmańczyka, mniej Grottgera”, ale Osmańczyk, jak wiadomo, wykluł się w strasznych i niewłaściwych czasach, a ja dziś jestem zbyt zajęty, żeby ryzykować jakiś skandal z moim udziałem. Tak że jakby co, to żadnych cytatów tu nie było!
Babko, czy to na pewno miało być miłej soboty, czy też miłej roboty? 😉 Bo jakby mi robota lekką była, to i sobotę miałbym na bank milszą. 😉
Pszczelarza*
Powiadał*
ps.Z Jasła pochodzi też p.Basia,żona mojego ulubionego felietonisty „Polityki”- Lidwika Stommy.
***
Moniko bardzo mi się podoba ten zwyczaj malowania domów w”narodowe barwy”.: smile:
PA2155,Moniko
Wczoraj obejrzałam świetny film z 1969 roku o hippisach ze Stanu Massachusets”Restauracja Alicji”- wstrząsający!!
Równie wstrząsający jest dzisiaj art. w „Wysokich obcasach GW” o losach i perypetiach Susan Boyle.:mad:
I tu mnie naszła refleksja,że nalezy ludziom pozwolić, czy pomóc spełnć marzenia, ale nie wolno ich „przerabiać”, ani „na wzór i podobieństwo swoje „,ani na żaden inny wzór
bo niszczy się im życie i resztki nadzieji. 😡
🙂
Bobiku, może pójdziemy na kompromis? 😉
Miłej soboty przy robocie! Też tak mam, a zazwyczaj najwięcej robię w niedzielę, kiedy nie muszę się speiszyć z obiadem,żeby „dziecko mojej Mamy”(siostra) najadło się przed pracą. 😉
Tez wiecej Dalajlamy, musze pamietac, bo wstalam dzisiaj o 5-ej rano i umysl mam troche jescze zamulony. Ale na pewno sie sklaruje dobrym rosolem!
króliku 🙂
Ponieważ „ładna jesien mamy tej wiosny” rosół, jako baza, jaknajbardziej, choć ja dzisiaj: jarzynowa,polędwiczki wieprzowe z kiszonymi kurkami i ziemniaczki.
Pokazały się pierwsze grzyby w”moim”lesie, narazie koźlarze.
Bobiku, to właśnie władze Jasła chcą dąb ściąć i spalić.
Co do modłów to lepiej pomodlić się o rozum u wyborców, żeby wybierali mądrzejsze władze. Że tak się gdzieniegdzie zdarza, właśnie podałem przykłady. A mądrzy wyborcy mogą powiedzieć głupim władzom tak jak zacytowałem.
Babko, to nasze rodziny sąsiadowały ze sobą.
No i żeby nie być stale na ?nie?, muszę oświadczyć, że najlepszy biały tłusty ser produkuje Mława (może ta zdrowa część?).
Tak to właśnie zrozumiałem, że to władze chcą ściąć i spalić, dlatego proponowałem modły o rozum władz. 😉 Można oczywiście modlić się również o rozum wyborców, ale jest to jednak droga pośrednia, niepotrzebnie wydłużająca cały proces.
Tak czy owak skutek może być tylko pozytywny. Jeżeli P.B. zdecyduje się zrobić cud nad Wisłą i nagle oświeci wszystkich decydentów, to wygraliśmy. A jeżeli, co bardziej prawdopodobne, jednak się nie zdecyduje, to w każdym razie posłowie czy senatorzy zajęci modlitwą nie zdążą uchwalić bądź ilu głupich ustaw, urzędnicy nie zdążą źle potraktować niezliczonych petentów, a nauczyciele nie zdołają namieszać dzieciom w głowach, czyli też wygraliśmy.
I żeby nie było, że ja się tu z modlitwy jako takiej nabijam! Tylko że w tej chwili to jest chyba jedyne hasło i jedyna aktywność możliwa do przyjęcia przez wszystkie opcje polityczne. 🙄 Gdybym zaproponował cokolwiek innego, nawet tak przyjemnego jak wyjazd nad Morze Czerwone, zaraz zaczęłyby się kłótnie, dlaczego nie nad Czarne, a potem propozycje posyłania przeciwników politycznych nad Białe, albo nie daj Bóg, nad Żółtą Rzekę. Więc modlitwa po to, żeby uniknąć kompletnego kociokwiku kolorystycznego.
Oczywiście mogą być również modły o deszcz zamiast rozumu. Skutki zapewne będą dokładnie takie same.
PIRS 🙂 😆
Wracając do neiszczęsnego dębu, choc uważam,że nie lależy zbytniej uwagi przykladac do tej sprawy. W mieszkańcach,a raczej we władzach Jasła pokutuje ta wojenna trauma , a trzeba pamieętać,że Jasło było spalone w czasie wojny, a raczej po jej koniec.
rozumiem mieszkańców, starszych,że wszystko im się kojarzy.
My tu w gdyni mamy niebywała torpedownie, zbudowana przez Niemców, dzięki niewolniczej pracy wielu jeńców.
Była to na owe czasy przednia myśł techniczna.Testowano w niej torpedy.
Nadal stoi i sa plany urządzenia w niej czegoś atrakcyjnego w rodzaju teatru, czy muzeum na wodzie.A mury są potężne , jak mury Reichstagu.
To chyba duża sztuka wykorzystać wysiłek „przeciwnika” do całkiem innych celów?
**
Bardzo żąłuję,że nie mogę Wam podrzucić tych amatorskiech filmików z konkursu Wajdy, jest tu mnóstwo ciekawostek.Te filmuki na podstawie scenariuszy mieszkańców kręcili z ich autorami studenci Wajdy.
Chyba,ze ktoś mi poradzi, jak w zucic to na picasę?
🙂
Bobik, Ty pracujesz, czy tylko tak z doskoku? 😯
**Dąb-temat zastępczy.
Ja uważam,że nawet jak wytną jedno drzewo, to z tego powodu katastrofy nie będzie, mało to drzew idzie pod topór?
Spali je ktoś w kominku i też będzie pośrednio pożytek,albo rzeźbiarz coś fajnego, czy stolarz stworzą.
Spalą coś więcej niż drzewo, bo zdrowy rozsądek. Karanie drzewa jest idiotyzmem.
Drzew szkoda – zawsze szkoda. Scina sie szybko, a rosna tak dlugo… Jak chodze po moim miescie, zawsze mysle z wdziecznoscia o tym, ze ktos te drzewa sadzil, ktos wiele razy decydowal sie ich nie scinac, i teraz ja i inni mozemy chodzic po miescie-ogrodzie. Oczywiscie, w tym miejscu maczal w tym palce nie tylko Thoreau, ale tez inny syn Massachusetts, Johnny Appleseed, czyli John Chapman (urodzony w Leominster, Massachusetts) – XIX-wieczny pionier sadzenia jabloni i innych drzew, oddany ogolnie ochrony przyrody. A przy okazji ciekawa postac, bo czlonek kosciola swedenborgianskiego, jak Oscar Milosz na przyklad.
http://en.wikipedia.org/wiki/Johnny_Appleseed
A tu specjalnie dla Babki, 🙂 zeby jeszcze zatrzymac w oczach obrazy z Massachusetts z obejrzanego wczoraj filmu – strona Fruitlands Museum w Harvardzie (wsi, nie uniwersytecie), gdzie mozna sie przyjrzec historycznym domom i ich kolorom. A ja to miejsce bardzo lubie takze za jego zwiazki z ruchem transcendentalistow (duza role w spolecznosci Fruitlands odegral np. ojciec Louisy May Alcott; mieli sie utrzymywac z uprawianego przez siebie sadu, eksperyment sie nie udal, ale pomysly nie znikly, i pojawily sie znowu, chociaz w innej formie).
http://www.fruitlands.org/
A ja ide przeczytac zlinkowany przez Rysia artykul.
Dzien dobry
Babka z Gdyni:
Widzialem ten film, ho ho ho troche dawno temu. Wystepuje tam piosenkarz Arlo Guthrie (syn zreszta znanego piosenkarza country z epoki wykopaliskowej Woody’ego). A. Guthrie mial chorobe genetyczna- Huntington disease. To jest wogole dynasyia muzyczna. Film zrobil Arthur Penn, ten sam, ktory nakrecil „Little big man” z D. Hoffmanem.
Ja natomiast widzialem wczoraj film Braci Taviani „St. Michael has a rooster”. Film jak film. Jest znzny z tego, ze jego projekcje w TVP przerwano nagle w polowie 13 grudnia 1981 r. jak wprowadzono stan wojenny.
Babko, pani burmistrz Jasła, które wyciąć drzewo ma ( na oko) około 45 lat. Więc żadnej wojennej traumy mieć nie może. Starszy pan, który „wyciągnął” sprawę dębu i pamięta jego początki ( miał wtedy 13 lat) jest za pozostawieniem drzewa. Ja rozumiem, gdyby wykarczowano drzewo zaraz po wojnie, wtedy świeże emocje, by to usprawiedliwiały. Ale 60 lat później?! mam wrażenie , ze pani burmistrz chce być plus catholique que le pape! A drzewo, jak widziałam w TV, b. ładne
Babko, tego lasu kolo ciebie to ci szczerze zazdroszcze, bo jest taki piekny. Pamietam go dobrze, takie na mnie zrobil wrazenie jak kiedys Bory Tucholskie. Na dodatek pelen teraz kozlakow!
Poniewaz na mojej diecie tylko mi jedzenie w glowie, to powiem ci Babko, ze moja mama robi taka zupe grzybowa z mieszanych swiezych grzybow (mozna je mrozic), ale koniecznie musi byc choc jeden prawdziwek. Otoz gotuje te grzyby pokrojone w paski ze starta cebula i voila! serwuje zupe z kluskami, dla mnie sans smietana, za to duzo pieprzu. Po prosto niebo w gebie.
Ale ja sie dzisiaj bede skupiac na rosole.
Jesli chodzi o Jaslo to debata jest zawsze zdrowa. Jakos jestem przekonana, ze Jaslowianie (Jaslanie?) podejma rozsadna decyzje dla swojego miasta. W Jasle nie bylam, mam nadzieje, ze pieknieje jak teraz wiele polskich wschodnich i wschodnio poludniowych miasteczek.
Bardzo jestem wdzieczna Pany Appleseed, bo jablka to moj ukochany owoc.
Ale sie rozpisalem
Niuniu:
Jezeli juz „saturday Night’s Fever”, to moim faworytem jest „How deep is your love”. Juz mam slabosc do tego, nie potrafie wyjasnic dlaczego. Zwlaszcza ta scena w metrze nowojorskim. Bylem na filmie w kinie „Skarpa” w Warszawie w 1980 r, tuz kiedy poznalem moja zone, stad te romantyczne konotacje. 🙂
W moim studyjnym kinie graja dzisiaj Tulpan, Dvorcevoja. Czy ktos to widzial? Wyglada dosc ciekawie na oko…
Niemiecko-kazachsko-polska produkcja.
No i zapomnialem umiescic link dla niuni.
http://www.youtube.com/watch?v=RVTtr7xJbdA
Poniewaz Malgosia dolaczyla do naszego klubu muzycznego, cos rowniez dla niej. Malgosiu, moze polubisz?
http://www.youtube.com/watch?v=xr4kbVNB5rk
zono dla Ciebie reakcja na pania Aline Cala(to byl Twoj link?)
mam pytanie do wiedzacych:czy to prawda,ze pan Ziemkiewicz
jest ideologicznym publicysta opiniotworczej i ” waznej” w
Polsce gazety
Piekny bialy pokoj. Elsie de Wolfe cieszy sie w niebie.
Ostrzegala zawsze aby nie dawac za duzo obrazow w sypialni. Ale postanowilam zrezygnowac z tego, ktory wisial tu od lat i wyciagnac z szafy dlugasna oprawiona litografie Williama Blake’a z procesja pielgrzymow kanteburyjskich. Dawno juz jej nie ogladalam i sie stesknilam. Kiedys wisiala na dole. A moglam to kupic, bo wlasciciel sklepu ze smieciami nie wiedzial, ze to Blake. I usilowal mi tlumaczyc kim byl Chaucer i co widzimy na obrazku. Pozwolilam mu. 😆
Babka z Gdyni jak kometa przeleciala przez koszyczek
i ani slowem niewspomniala onowym amulecie czy innym
dranstwie przycagajacym slonce
wypasione rozczarowaly
sombrero jednak ciezkie i bardziej z pierzyna lubia
BABKO,BABKO ratunku
kazdego drzewa szkoda,tak dlugo zyja(Monika 15:36)!
60 lat dla debu to dopiero koniec przedszkola
a zoledzie maja takie fikusne czapeczki z antenkami 🙄
Chameneis wypowiedzial wczoraj „machtwort”
„my jestesmy prawda” lub cos w tym stylu
jestem ciekaw czy tak zostanie
Kroliku, ja tez lubie jablka. 🙂
Jeszcze nie doczytalam do konca wywiadu z Erika S., ale tak ogolnie jednak nie zgodzilabym sie tak zupelnie z Zona, ze jak ktos nie mial osobiscie traumatycznych przezyc, to nie moze dzialac pod wplywem „odziedziczonej”, grupowej traumy. Moze – pod wplywem zycia ze straumatyzowana rodzina i otoczeniem. Zeby nie rozwloczac dalej tego tematu, powiem tylko o przykladzie Maurice’a Sendaka, znanego amerykanskiego autora ksiazek dla dzieci, ktory wzruszajaco opowiada o tym, jak trauma grupowa wplynela na jego tworczosc (ciemna jak na literature dziecieca i zmagajaca sie ze zlem) choc sam osobiscie traumy nie przezyl (rodzina pochodzenia zydowskiego, myslenie i przezywanie Zaglady). Co nie znaczy, ze nie uwazam calej sprawy w Jasle za cos przeczacego zdrowemu rozsadkowi. I biedne drzewa…
Heleno, Blake, ach Blake… Bedzie dobrze sie prezentowal na bialym tle.
Hahaha, przeczytalam wlasnie doniesienie o tym „debie Hitlera”.
Mam takie poczucie, ze wlasnie to sa skutki „patriotycznych” kampanii a la PiS – ludziom robi sie kompletny metlik w glowach i wyruszaja walczyc z wiatrakami. A przeciez ten dab jest tak wspanialym symbolem, wcale nie Hitlera, tylko zwyciestwa nad jego ideologia, nad jego zbrodnia i przetrwania Polski. I nie trzeba mu wcale nadawac innegi imienia. Wystarczy drewniana tabliczka w ziemi pod debem i pare wlasciwych slow.
Bardzo rozumnie ostrzegal bez mala 300 lat temu dr Johnson, ze patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawcow. Wyhaftowac na makatce i powiesic nad lozkiem. 🙄
Mioniko, jeszcze nie wyciagnelam, z szafy, ale zaczelam sie juz denerwowac, ze starenki papier moze na tle bardzo bialej sciany wygladac okropnie brudno. Na szczescie ma dosc szeroka brazowa ramke, moze to zatrze to wrazenie.
A moze to nie ma zadnego znaczenia. Sie okaze.
Ale ten miedzioryt jest bardzio piekny. Blake nie dostal zan ani grosza, bo zamawiajacy wydawca wycofal sie z umowy. Tak czytalam u Kathleen Rayne.
Heleno, z Twoim ostatnim zdaniem zgodzilbym sie az do ostatniej litery. Dodalbym jedynie, ze dotyczy to patriotyzmow i nacjonalizmow wszystkich masci bez wyjatku. PiS nie jest zadnym wyjatkiem w tej materii. Przypomnij sobie, ilu madrych i racjonalnych ludzi „nawrocilo sie ” w swoich egzystencjach na te ideologie. Podobno, nawet Albert Einstein.
A gdziez Ty takie rzeczy wyczytales, PA?
Ale tez ciagle sie ludzie lapia na taka wersje patriotyzmu – chocby wystarczy sobie poczytac mowy Busha i Cheney’ego z ostatnich osmiu lat, a ostatnio Palin, albo poogladac wiadomosci Foxa. Ciagle za malo ludzi wyhaftowalo sobie te makatki z cytatem z dr Johnsona; trzeba wyraznie wiecej robotek recznych. 😉
dodatek do rysia do zony z 16:37
http://www.rp.pl/artykul/2,322125_Ziemkiewicz__W_pulapce_antypolskiego_zacietrzewienia.html
rysiu ty gapo
Heleno, ten papier, nawet szarawy, powinien wlasnie wygladac dobrze, jak ramka bedzie odpowiednio dobrana, ladnie odgraniczajac pole litografii od tla. Sama tez mam pare starych litografii, i ramka zawsze ma tu duza role (musi byc prosta, jak piszesz).
A ze Blake’owi nie zaplacili – it figures. On byl jak Shakerzy, taki prawdziwy nawiedzony szaleniec… Rozmawial z aniolami…
Heleno, ten dr Johnson swietny, zapamietam sobie!
Helena, aby nie byc goloslownym. 🙂
http://www.amazon.com/Albert-Einstein-Biography-Albrecht-Folsing/dp/0140237194/ref=sr_1_3?ie=UTF8&s=books&qid=1245511859&sr=1-3
To ma prawie 600 stron. Uscislajac, AE byl lagodnym syjonista w koncowym okresie swojego zycia.
PA, niestety, kino Skarpa zostało ostatnio zburzone.
Babko, wielkie triumfy głupoty zaczynają się od małych zwycięstw. Najgorsze czyny mają za źródło głupie myślenie. Poza tym głupota jest zaraźliwa i skoro pewne postępowania się utrwalą, dalej durniom będzie łatwiej.
A w ogóle nie lubię jak ścina się drzewa.
PA, jest mala roznica miedzy byciem „lagodnym syjonista” – cokolwiek to znaczy, a „nawrocic sie na nacjonalizmy wszelkiej masci”. Zwlaszcza w kontekscie Alberta Einsteina.
Nie uwazasz? Bo ja juz sadzilam, ze „nawrocil sie” na hitleryzm .
Heleno, otwierasz temat- rzeke. Nazizm to jest raczej absolutny zlosliwy szowinizm. Nawet nie pomyslalem o tej formie. To tak jak pewne pojecia w teorii transformacji nowotworow. Jak wiesz, kazdy nowotwor zaczyna sie od pewnego stadium. Jednym z pierwszych jest stan przedrakowy, nazywany czasami „neoplasia” lub przemiana neoplastyczna. Potem- sa stadia od 0 do III (czasem IV). Niektore nowotwory sa lagodne (nie powoduja nawrotow po usunieciu), niektore- sa zlosliwe. Podobnie jest z „patriotyzmem”, „nacjonalizmem” i „szowinizmem”.
Pa, ja nie otwieralam tematu A. Einsteina. Bylam i jestem lekko zaskoczona, jak latwo Ci slynal z ust w kontekscie „wszelkoich nacjinalizmow”. Wiec na tym koncze i nie wracam 😆 😆 😆
A, bo dr Johnson pisal w tradycji Swifta i innych mu wspolczesnych i niezwykle dowcipnych angielskich pisarzy, ktorych styl pisania jest nie wszystkim bliski (wspomne tu tylko, ze poruszony sytuacja sierot w Irlandii, Swift napisal „A Modest Proposal”, gdzie doradzal kanibalizm, zeby rozwiazac ten problem – a chodzilo mu oczywiscie o to, zeby uczulic ludzi na okropna sytuacje tych dzieci, a nie o to, zeby je naprawde jesc). Tak samo z patriotyzmem – jednak nie kazdy jest od razu niebezpieczny, ale trzeba uwazac, zeby sie w niebezpieczna wersje nie zamienil. Nie mozna nie solidaryzowac sie z wlasna grupa, chodzi o to, by sie to nie przerodzilo w wylaczne rozumienie tylko swoich. To cwiczenie dla kazdego tak naprawde na cale zycie. I na tym ja tez tu zakoncze. 😆 😆 😆
A wracajac jeszcze do kolorow, to ostatnio zauwazylam, ze ja sama, przy takim radykalnym braku slonca tej bardzo deszczowej wiosny, wyraznie sie sklaniam do roznych odcieni zoltego polaczonego z bialym (wbudowane polki, framugi dzrwi itp.). Tylko tez sie zastanawiam, jak sie beda laczyly z obrazami i roznymi innymi przedmiotami, takimi jak np. rozne dosc spore miedziane figurki hinduskich bogow. I wachlarzami, ktorymi obdarowala mnie moja japonska przyjaciolka (tez przynoszacy szczescie symbol, bo otwarty wachlarz symbolizuje wzrost – we wszystkich dziedzinach).
Żono sąsiada, ja uważam,że nie jest ważne ile lat miała Pani Burmistrz Jasła, bo przekazy o dramatach miast, rodzin stale są żywe i tak po prawdzie nim się usadowiłam w sieci i nim ostatnio jakby coraz więcej się o dramatach II wojny pisze- myslałam,ze wreszcie nastąpi jakiś nowy porządek.Ktoś jednak z uporem wartym lepszej sprawy podsyca te zaszłości , powodując nawet takie błahe konflikty,jak ten nieszczęsny dąb.
Wyjaśniam swoje stanowisko: w Jaśle w 44 r. zamordowany został brat mojej Mamy, powinnam żądać usunięcia tej nieszczęsnej rośliny.Wszystko na to wskazuje.
Ale to tylko roślina!
U nas usuwa się tyle drzew,że nie robi to na mnie wrażenia.Nie robiłabym z tego powodu dramatu.
Być może dąb służy za pretekst i podbijanie bębenka politykom.Mnie to jest zupełnie obojętne.
**
A tak na marginesie i gwoli żartu przypomnialo mi się pewne wydarzenie z czasów I komunii, krążące po naszej szkole.
Otóż chłopak spowiadał się następująco:„Proszę księdza, ta dziewucha żaby zabijała!!”, 😯
Spowiedź juź teraz nie tak powszechna,ale takich „skruszonych” mamy coraz więcej, czyli „co złego, to nie ja!” 😡
**
Mieszkam w lesie i każda roślina jest mi tu od 4 lat znana.
Króliku 🙂 dzięki w imieniu lasu, grzybową robię podobnie.Obowiązkowo prawdziwek musi być.
Dziś do polędwiczek wieprzowych były kiszone kurki, „własnego uboju” 😉
Czym ja Cię mam ratować rysiu? 😉
Ubrałam Cię, wyposażyłam, czy Ty przypadkiem nie masz zbyt wygórowanych nadzieji?
A pozatem gdzieś mi od rysia siwa broda zaginęła, pewnie „Fryga” zeżarła, my już wdomu nic nie mamy, nic!
Została nam złudna nadzieja,że kiedyś się ustatkuje!
Moniko, ja ten feleton Swifta czytalam pierwszy raz stosunkowo niedawno – ze 2-3 lata temu i nie moglam sie nadziwic jak wspolczesne jest jego, Swifta, poczucie humoru. Choc mowi sie, ze poczycie tego co jest smieszne bardzo sie lubi zestarzac. 😆
Czytalam tez wtedy jakis jego swietny, bardzo smieszny wiersz gdzie opisuje jak bedziue wygladal jego pogrzeb 😆
To byl Swift, nie mysle sie? Mam tu rozne luki…
„Mam nadzieję,że Wam nie tylko babka z Gdyni została’?Korzystam z chwili i podaje info.dla milośników Gdyni:
Sloneczko zaświeciło, a dzisiaj wielka plażowa impreza w centrum!
Budowanie zamków z piasku, malowanie z udziałem publiczności, trwaja regaty i zaśpiewa Emir Kusturica, oraz inne znane zespoly. W Kolibkach bawią się w indian, będzie też „zatańcz na ulicy”, malowanie graffiti .
Dzieci malują kredą na trotuarach, dorośli na planszach.Cieszę się,ze moi koledzy przejęli pałeczke, jako,ze byłam prekursorem malowania na betonie w 92 roku.Link podsyłam.
PIRS poniewaz przyjaźnisz się ze smokami info.namalowalismy smoka 4oo m dlugości od Skweru Kosciuszki wzdłuż Topolowej Aleji.Miał łapy w bocznych alejkach i byl imponujaco barwny.Przetrwał dwie ulewy.
http://picasaweb.google.pl/terkon11/BulwaroweZabawy92?authkey=Gv1sRgCLeZrIm_2-LnHg#
Babko,czym,czym? pogoda ducha ,wiesz wypasione zawiodly!(a brody szkoda bylo mi w niej do twarzy 🙂 )
Ty masz na pewno magiczny pomysl!
😀
Heleno, temat Einsteina jest jedynie ilustracja, ze na tym swiecie nie ma aniolow i diablow i w wielu przypadkach nawet bardzo rygorystyczny umysl ulegal slabosciom chwili, sentymentu, etc. Poza tym, wydaje mi sie, ze ujmowanie w sztywne karby ortodoksji pojeciowej terminow w gruncie rzeczy relatywnych z natury prowadzi do paradoksow. I nie ma sie o co gniewac. 🙂
Heleno, tak, to byl tez Swift, „Verses on the Death of Dr. Swift”. Na pewno jego poczucie humoru jest bardzo wspolczesne, ale moze bardziej wspolczesne angielskie niz wspolczesne gdziekolowiek indziej. Na pewno jednak jest inne niz polskie. Mnie akurat to poczucie humoru jest tez bardzo bliskie… 🙂
Ja juz przestalam odrozniac, Moniko 😆
Tu jest piewrsze doniesienie z tego kongresu kobiet
http://wyborcza.pl/1,75248,6739870,Kobiety_chca_100_proc__placy_mezczyzn_i_50_proc__wladzy.html
Wyguglalam sobie Na smierc dra Swifta, odkrywajac przy okazji, ze czytalam tylko jego pierwsza czesc, tak do polowy, a nie widzialam, ze jest tego wiecej. Jest to dalej nieslychanie smieszne poza tym kiedy jest powazne, jest to po prpostu ,nie da sie ukryc, genialny poemat.
To co znalazlam jest opatrzone na koncu niezbednymi przypisami, tlumaczacymi rozne nieczytelne dzis odniesienia, na ktore tymczasem nie mam czasu, musze przeprowadzic duzo rzeczy wyniesionych w czasie malowania i podjac meska deczyje co wyrzucuc, co zostawic.
Ake wroce do tego Swifta. A w trakcie czytania nieustannie wyobrazalam sobie jak Dziekan czyta to na glos w jakims wiekszym gronier przy stole, kiedy wszyscy juz maja kieliszki z portem i pokladaja sie ze smiechu. Bo jest to niewatpkiwie poemat do czytania na glois w duzym gronie. Cudowny. Dzieki, Moniko, ja jeszcze do niego wroce.
Niech tylko ewakuuje wszystko do sypialni.
Milo mi Heleno, ja tez uwazam, ze ten wiersz jest do czytania przy porcie i orzechach, po sutym wspolnym obiedzie. 🙂
Znam dobrze te decyzje, co wyrzucic, co zostawic – sama ostatnio pare razy to robilam, i pewnie jeszcze niedlugo znow to zrobie. Najlepszy jest w tym moj Ojciec, ktory na wszelki wypadek wyrzuca prawie wszystko, a potem pogodnie nie przejmuje sie, ze tego czy tamtego juz nie ma, nawet jakby sie jednak przydalo.
A ja wybieram sie na piknik, mial byc w parku, ale wyszla nam wersja deszczowa – na podlodze w domu. Ale poza tym wszystko inne – jak w normalnym pikniku.
Naprawdę uważasz PA, ze „łagodny syjonizm” Einsteina to sentymentalna reakcja i słabość chwili? Chwila rzeczywiście była dość szczególna, Einstein umarł 10 lat po wojnie, która jako Żyd spędził w Ameryce. Czy mam rozumieć, ze spodobałoby Ci sie by ten „rygorystyczny umysł” nie spostrzegł tego co cię stało w Europie.
zona sasiada
Wydaje mi sie, ze zadajesz prowokacyjne pytanie. A. Einstein, przynajmniej na podstawie jego biografow byl cale zycie obojetny na sprawy zydowskie. Chyba nawet nigdy nie zadawal sobie tego pytania, czy jest Zydem sensu stricte. Byl calkowicie zasymilowany kulturalnie i, przynajmniej jak twierdzili jego biografowie, nie byl praktykujacym wyznawca judaizmu.
Umiescilbym go raczej w rzedzie A. Barbusse’a, ktory wininil szalejacy hurrapatriotyzm i nacjonalizm za wybuch I wojny swiatowej i ofiary poniesione przez wojne. Einstein bylby w pogladach politycznych podobny bardziej N. Chomsky’emu.
Chyba ze, Ty masz lepsze informacje na ten temat. Czy tez spekulacje post factum?
PA, w czasie wojny Niemcy nie zadawali żadnemu Żydowi pytać, w stylu czy chodzi do synagogi czy czuje sie Żydem. Jeśli Einstein został by w Niemczech, bardzo prawdopodobnie skończył by w Auschwitz lub innym podobnym miejscu. Nie ma w moim pytaniu nic powakacyjnego. Tylko same fakty, których tak „rygorystyczny umysł” nie mógł nie zauważyć.
zona sasiada, to jest tylko Twoja spekulacja. Stan zagrozenia nazizmem nie implikowal automatycznie poparcia syjonizmu jako takiego. Raczej niektorzy myslyciele widzieli zagrozenie dla swiata w postaci skrajnego szowinizmu lub nacjonalizmu jako takiego, obojetnie pod jakim szyldem. Einstein byl bardziej zaniepokojony niebezpieczenstwem jakie niesie w sobie posiadanie przez panstwa broni atomowej. Stad jego niechec do wspolpracy w ramach programu amerykanskiego. Niebezpieczenstwo nazizmu, jezeli juz chcesz spekulowac wyzwolily u niektorych naukowcow, takich jak K. Fuchs, R. Oppenheimer lub L. Szilard tendencje lewicowo-komunistyczne, lacznie z kolaboracja ze sluzbami szpiegowskimi ZSRR.
Automatycznie oczywiście, ze nie implikował ale go nie wykluczał.
Za wikipedią: 31 lipca 1943 r. został konsultantem Działu Badań i Wdrożeń Biura Uzbrojenia Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych z pensją 25$ za dzień i pozostał nim do 30 czerwca 1946 ,(…) W listopadzie 1952 r. Einsteinowi zaproponowano zostanie drugim prezydentem niedawno powstałego państwa Izrael, na co ten się nie zgodził[. W grudniu 1953 r. został rektorem honorowym Uniwersytetu Hebrajskiego
No wiec, wydaje mi sie, ze mial dylematy i nie bardzo czul sie do konca Zydem- nacjonalista. Czyli Twoja teoria upada. Przyjecie funkcji akademickiej to jest inna sprawa. Nazwa „hebrajski” nie oznacza okreslenie polityczne.
Nie wiem, czy czytalas Y. Slezkina „Jewish Century” Tam wiele rzeczy jest przedstawionych prosciej i bardziej „prosto z mostu”. Polecam te biografie Folsinga (trafilem na nia po jej recezji, chyba w Scientific American lub Nature, nie pamietam) i wtedy mozemy podyskutowac szczegoly. Czy myslisz, ze A. Einstein byl jak I. Paderewski?
PA, wbrew temu co zdajesz sie uwazac, Zydzi nie dziela sie na nacjonalistow badz komunistow.
Ta wymiana zaczela sie od niezbyt, nazywijmy to , roztropnej uwagi z Twojej strony na temat Einsteina i chcesz brnac w to dalej.
Proponuje jednak skonczyc zanim pociagniesz to w cos nieprzyjemnego, w co – podejrzewam – nikt specjalnie nie chce tu brnac.
So, pleaaaaase, enough 😆
Nie twierdzę że by Żydem – nacjonalistą. Wydaje się jednak , że po wojnie i Holocauście patrzył z życzliwością na powstające państwo Izrael. nie widzę w tym nic dziwnego. Niestety Slezkina nie mam i nie czytałam.
Co do znaczy ” jak Paderewski” ??