Powrót iluzjonisty
Bobik postawił torbę na schodku, otwarł drzwi i nie świecąc światła, żeby nikogo nie zbudzić, wśliznął się na blog. Nos mówił mu, że wszystko było na swoim miejscu. „Te same wąchał sprzęty, te same obicia, którymi się zabawiać przywykł od powicia…” – wyszeptał uspokojony i jednym przechowanym w zasobach pamięci kinetycznej susem wskoczył na kanapę. Kanapa drgnęła, zafalowała i warknęła głosem Labradorki
– Nie mogę ukryć, że znam przyjemniejsze sposoby powracania do domu. Pamiętam na przykład powrót taty… Co prawda okazało się dość szybko, że był ojcem zadżumionych, ale na grzbiet z brudnymi łapami jednak mi się nie pakował. Albo jak Litwini z nocnej wrócili wycieczki – żaden nie wpadł na taki idiotyczny pomysł, żeby na mnie wylądować. No, ale czego można oczekiwać od niedouczonego szczeniaka…
– Przepraszam – wyszeptał skruszony Bobik – nie przypuszczałem, że tu jesteś. Myślałem, że nikt na mnie nie czeka.
– Nikt nie czeka na kamienie, które nie są łzami – oświadczyła patetycznie, choć nie całkiem zrozumiale Labradorka. A na tych, co z Werony, mogą czekać na przykład dwaj smutni panowie. Albo ja.
Bobik nie bardzo wiedział jak jej wyjaśnić, że do Werony nawet się nie wybierał. Labradorka nie przepadała za podawaniem w wątpliwość jej nieomylności. Spróbował więc zejść z drażliwych tematów, zeskakując z kanapy i kładąc się pod stolikiem. Miejsce może nie było najwygodniejsze, ale za to odległość bezpieczna.
– No i jak było, jak mnie nie było? – zagadnął, licząc się z ewentualnością, że było nawet i lepiej.
– Panno święta, co jasnej bronisz Częstochowy! – westchnęła Labradorka ze znużeniem – Czy ty musisz zadawać takie durne pytania? Nie wystarczy ci, że jesteś?
– To prawda – zgodził się potulnie Bobik. – Wystarczy być. A o wszystkim innym możemy porozmawiać, jak będzie jasno…
– Pełnej jasności to nie będzie nigdy – przerwała dydaktycznie Labradorka. – Może być większa lub mniejsza, To, co szczeniaki biorą za pełną jasność, jest wyłącznie iluzją. Może i przyjemną, ale wcześniej czy później wiodącą w maliny. A w malinowym chruśniaku pies nie ma na co liczyć. Kolce się w kudły powczepiają, zębów nie ma w co wbić, a zresztą i tak nikt się tymi małymi, czerwonymi nie nasyci, bez względu na to, ilu zje… Szkoda szczekać! Na tej podstawie zresztą została sformułowana psia teoria względności. Nie ma nocy, nie ma dnia, nie ma wierzchu, nie ma dna, nie ma dosyć dużej kości, nie doczekasz się jasności… I tak dalej.
– Rozumiem – zrobił wysiłek intelektualny Bobik. – Nigdzie drogi ni kurhanu.
– No właśnie! – przyznała stosunkowo łaskawie Labradorka – Jak na ciebie to wyjątkowo bystre spostrzeżenie. Może podróże faktycznie kształcą?
Bobik za żadne skarby nie przyznałby się, że spostrzeżenie wcale nie było jego. Zwłaszcza że przekonanie o tym, czyje ono było naprawdę, też mogło się okazać tylko iluzją, aluzją, czy spuszczoną lub podniesioną żaluzją. Co mogłoby, całkiem wbrew zamierzeniom, doprowadzić do niejakiej konfuzji.
Bobiku, jak szkoda, że jednak nie zapaliłeś swiatła, 🙁 mógłbys wtedy zobaczyć stół suto zastawiony do królewskiej uczty powitalnej na Twoją cześć 🙂
niemniej witaj 🙂 🙂 🙂
jezeli podroze ksztalca to doczekamy sie(przy cierpliwosci
swietej naszej)sprawozdania z podrozy do ziem wloskich z
notatkami i obrazami bez ruchu autora
wstawiam wode
brykam
I czymże byłoby nasze życie i jak wyglądałby świat bez iluzjonistów 🙁 począwszy od tych, z całym zapałem, budujących wspamiałe zamki z piasku i puszczających, mieniące się kolorami bańki mydlane 🙂 aż do tych stwarzających nieustannie nowe, coraz wspanialsze światy 🙂 kto za młodu nie był iluzjonistą, ten na starość będzie …
idę do pracy, w głównej mierze, pośród nie/antyiluzjonistów 🙁
A towarzysze wyprawy czekali pod drzwiami aż Bobik wystawi na próg, czekającą w lodówce, zgrzewkę piwa…
O Bobiku! Dobrze, że jesteś!
Witajcie Wszyscy!
Wlasnie wypakowalam z walizki strannie owiniete medrca szkioleko i oko. Niestety nie moglam przytargac przez granice oka blekitu bo nie pozwalaja.
Ale na dnie walizki dogrzebalam sie Pieśni dziękczynnej mojej ulubionej poetki Kingi Zygmy:
Cykady i gołębie i gonitwy saren,
pola arbuzów i Pola Marsowe,
przenikliwie pachnące zasypianie ziół,
jaskrawość jaskrów, chłodny szyk rododendronów,
kolumny i posągi, wieże i bulwary:
wszystko płynęło, chociaż było źródłem,
drgało, odbite w szybach i zaraz porwane.
Zdawało mi się wtedy, że wystarczy biec,
by oddalał się kres, zetknięcie morza z niebem,
wystarczy łapać w biegu myszy, muszle, muchy,
potrząsać klejnotami z ptasich piór i pyłu,
więc biegłam, pożądliwa i nienasycona,
ucząc się w drodze, czego nie trzeba żałować.
Pełne było szaleństwa, zachwytu i magii
życie, to niecierpliwe umieranie.
Obdarowana zostałam nad miarę
i mogę – chociaż nadal głodna i spragniona –
żywić pokorną wdzięczność resztkami pamięci.
Dzień dobry. Zapowiadałem tu co prawda wczoraj, że nie będę Państwa odwiedzał. Jednak chciałbym tu przywitać po zasłużonym urlopie Gospodarza blogu, do którego żywię szczerą sympatię.
Oddalając się do intensywnych zajęć (jako jeleń wykształcony nie narzekam na ich brak) życzę Wszystkim Państwu, z Gospodarzem na czele, prawdziwie miłego dnia.
Spotkalem kiedys jelenia na rykowisku, w gorach pod Poroninem. Byl niskiego wzrostu, lysy, mial brodke i seplenil niemilosiernie. 😈
Dzień dobry. 🙂 Rzeczywiście, po ciemku nie zauważyłem uczty, ale to tym lepiej, bo dziś rano miałem co na ząb wrzucić. Tata pod moją nieobecność zaczął remont kuchni z przyległościami, więc w najbliższym czasie pożywię się tylko tym, co znajdę na blogu. 🙄
Niemczyzna przywitała mnie bardzo chłodno, zaledwie 18 stopniami i chmurami wyraźnie zbierającymi się do lania, tak że ciepłe przyjęcie przyda mi się pod każdym względem. 😆
Wrażeń z podróży nie jestem jeszcze w stanie spisywać, bo nie chcą się ustawić grzecznie w kolejce i wchodzić pojedynczo, tylko cwałują mi po głowie jak zastępy harcowników, powodując tumult i tętent. Będę chyba musiał musiał zatrudnić jakiegoś marszałka, żeby to wszystko poustawiał w jako takim szyku bojowym. 😉 Bez marszałka mogę powiedzieć tyle – było wspaniale i chyba spory kawałek serca w tej Toskanii zostawiłem. 🙂
No więc na razie nie opowiadam, tylko witam, o zdrowie pytam i cieszę się, że Was widzę. 😀
nie jestem wprawdzie Gospodarzem,mimo to pozwalam sobie
wyrazic zadowolenie z pozostania Jelenia na lamach „bobik
blog”
mamy tutaj psy,koty,ptaki,ssaki nocne,owoce,warzywa
Krasnale(duze K z szacunku do wieku i wiedzy),zony,inne
podobne stwory (komisarz czegos tam) i kilku ludziow
jalen pasuke wiec swietnie 😀
Czy komisarz jest podobny do żony? Hm… Kiedyś za takie rozważania to na stosie palili…
I jeszcze by sie pare stosow znalazlo, foma.
Ostatnio znosimy drzewo na stos dla Madonny. Bardzo to fajne zajecie w powaznym kraju w sercu Europy.
Ogólna blogowa pieśń powitalna na cześć sławnych podróżników: Heleny i Bobika!!! 🙂
Dzieki PIRS, zawsze comme il faut.
Stesknilam sie.
komisarzu,zaraz stos,moze wiadro wrzatku lub smoly….
dopiero wtedy,kola lamiace,stosy i tym podobne przyjemnosci
Dzieciom nalezy dawac kieszonkowe, inaczej wpadaja w rozpacz:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6795805,14_latek_do_matki___Zabija_mnie__jezeli_nie_zaplacisz.html
Też jestem za tym, żeby dawać kieszonkowe. Widziałem takie fajne, małe kiełbaski…
A ten stos dla Komisarza to chyba nie będzie pacierzowy? 😯
Stos nie dla komisarza, tylko dla myślicieli wrzucających do jednego worka komisarzy i żony. Jak można żony tak traktować… 😉
To szczeniaki maja kieszenie?*
* Dawny narzeczony mojej Starej, zabrany pierwszy raz w wieku trzech lat na pochod pierwszomajowy zobaczyl transparent ze zdjeciem na caly wzrost Pierwszego Sekretarza. I zawolal ze zdumieniem: To bieruty maja nogi???? 😈
komisarzu; dla mysliceli – serdeczne podziekowania-naprawde
rozczulilem sie,tyle dobrego na jeden raz,dziekuje
Szczeniaki nie mają kieszeni, dlatego muszą całe kieszonkowe zużyć od łapy. Co nie jest może rozsądne, ale za to jakie przyjemne… 😉
Choć zdarza się, że od nadmiaru brzuch rozboli. 🙁
Komisarz w jednym worku z żoną
się kotłowali unisono.
Czy mieli z tego satysfakcję?
Czy chcą powtórzyć tę atrakcję?
Co wyszło z tego kotłowania?
Dla myśliciela to pytania… 😉
Koło+stos+pacierz+inwencja = koło łamiące stos pacierzowy
I to właśnie takim kołem Cejrowski ma zamiar łamać Madonnie…? 😯
No właśnie Komisarzu ( 12.27) słusznie prawisz….
Bobiku,co mozna „takim” kolem lamac Madonnie…….?
Rysiu, ja tam wierzę w Cejrowskiego, że on już sposób na łamanie wymyśli. I to taki, że niech się Museo della Tortura schowa. 😯 A w najgorszym razie z buta kowbojskiego potraktuje i też będzie. 🙄
Bobik w mocno bojowym nastroju…
Witajcie 😀 Na powitanie coś o siedzeniu w miejscu. Lub nie. http://wyborcza.pl/1,86176,6774468,2_lipca_1982_r__UFO_ogrodowe.html
Heleno, witaj 🙂
Stańta Madonna tak circa
Pięćset mil od naszej Wisły
Pokazuj tam swego tyłka
Niemiłaś nam niczym Quisling…
Nie liczta u nas, Madonna,
na letki kawałek chliba –
choćby ze śmiechu świat skonał,
zwycięży polski taliban!
Gdybyś Madonna lat temu
zjawiła się ze dwadzieścia
tak na wiosnę, daliby
my ci z trzy czwarte śródmieścia 😛
Haneczko, niezwykle mnie rozczuliła podłączona pod ten artykuł reklama krzeseł ogrodowych 😯 😉 Ale pewnikiem dla reklamiarza, jak dla pijaka – każda okazja jest dobra.
Jeszcze o Madonnie, pliiiiiz! 😈
Cudu nad Wisłą nie będzie
Naród Madonnę przepędzi
Nie będzie darła Madonna ryja
Kiedy świętuje Maryja
Apage, Madonno, Madonno!
Nasz kowboj załatwi cię konno!
Lecą modły i protesty przez Ziemię,
kto jest Polak, ten się wzburza, nie drzemie.
Niech Madonna zmyka,
bo się ją obsika,
albo jej nawtyka –
magnificat!
Koty podobno nie placza, ale ja sie poplakalem ze smiechu! 😈 😈 😈
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article411442/Walesa_To_satanistyczna_prowokacja.html
Mordka, nadal Ci wesoło?
Mordechaju, przeczytałem link. W związku z tym przypomniało mi się jak znajomi studiujący na Uniwerku zdefiniowali kiedyś jednostkę inteligencji. Nazwali ją od nazwiska kapitana ze studium wojskowego (zmieniam nazwisko): kowal. Jeden kowal był jednostką inteligencji. Dla porównania – stół miał 4 kowale. Większość naszych polityków z Wałęsą na czele wydaje się mieć nie więcej niż 2-3 kowale. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z wykształceniem. Niestety, główny teoretyk tego ruchu wezwał kiedyś tę część narodu do tworzenia własnych elit. Być może wkrótce będzie jak w piosence u Okudżawy: Kriczat durakam ?duraki?, ?duraki?, a wot duraki niezamietny.
Ludzie inteligentni nie mają już czasu na mówienie o mądrych sprawach, bo muszą nieustannie prostować banialuki wygadywane przez nowe elity niewykształciuchów.
Tak, haneczko, bo to juz przekroczylo granice grozy i moze wywolywac tylko szatanski smiech. Wlasnie przeczytalem u Jana Pospieszalskiego, ze szczepienie dziewczynek przeciwko rakowi szyjki macicy jest zacheta do grupowego seksu tychze dziewczynek, zas kobiety biorace rano tabletki antykoncepcyjne robia to aby moc przespac sie z byle kim, pod wieczor.
No i pomaga mi tez w utrzymaniu dobrego humoru fakt, ze jedyny Pospieszalski jaki bywal w tym domu, byl naprawde wspanialym i madrym czlowiekiem, choc byl stryjem tego patentowanego debila, z ktorym nie musze nigdy miec niczego do czynienia 😈
Nie rozumiem, dlaczego one musza czekać do wieczora? Wcześniej Pospieszalski jest zajęty?
Te wykształciuchy czepiają się jak rzepy (nie mylić z Rzepą). Przecież taki jeden z drugim jentelygent mówi same rzeczy oczywiste i sprawdzone, nie pozostawiając żadnego miejsca na kreatywność. Wymyśliłby który z nich satanistyczny spisek albo raka macicy jako ochronę przed seksem grupowym? Odpowiadam z całą mocą: nie wymyśliłby! No więc widać wyraźnie, że cała ta czepliwość wynika ze zwykłej zazdrości o twórczą potęgę nieskażonego miazmatami wiedzy umysłu.
Wstydzić się powinien każdy taki jajogłów, nie mówiąc już o zbrukanej antykoncepcją jajogłowie! 👿
PIRS,wstydu nie masz?grubo szyta insynuacja!grubo!
czy mozna dostac zastrzyk lub tabletke do ochrony przed
dziewczynami(moze tez i kobietami)bioracymi te inne tabletki
(a tak miedzy nami po czym mozna rozpoznac ze one tabletke wlasciwa polknely???ogien w oczach,falujacy glos???czy inne
widoczne objawy?)
PIRS,googlowalem z godzine zeby znalezc wyniki glosowan
w europejskim parlamencie
chcialem zobaczyc kto jeszcze byl przeciw(niemcow tez)niestety nie znalazlem,gdybys kiedyc przypadkiem to prosze o link,dziekuje 😀
Wstaje inteligentka z rana,
tabletkę wrzuca w trzewia,
od wczoraj jeszcze jest naćpana,
jak z Ustrzyk do Rozewia.
Rozochocona seksem szpetnie
wciąż środki żre poronne,
a gdy jej szatan słówko szepnie,
oglądać chce Madonnę.
Do garów nie ma nabożeństwa,
ni do nienarodzonych,
w jej ustach wiją się przekleństwa,
nie – tak jak trza – androny.
Z Michnikiem puszczać się gotowa,
nie bacząc na niedzielę –
ta jajogłowa białogłowa
to wrzód na zdrowym ciele!
I miast cnót cichych być skarbnicą,
jak każda Polka-matka,
jeszcze drze mordę to bógwico!
Oj, zatka się ją, zatka…
😆 😆 😆 😆
Biskup Bobik Krasicki! Istny.
Rysiu, dane na temat Buzka & kolegów podała pani Teresa Jakubowska z Racja Polskiej Lewicy. Mają swoją stronę więc ewentualnie możesz się z nią skontaktować i powie skąd wzięła dane.
Mam teraz dylemat: Jeżeli wszeteczne białogłowy biorą tabletki antykoncepcyjne to czy cnotliwe niewiasty powinny brać tabletki prokoncepcyjne?
PIRS, lepiej nie. Konceptów, jak czytamy, dostatek.
Kłania się Wam wszetecznica poranna. Brałam wieczorem 😆
No, nie wiem PIRS. Zdaniem Narodowego Wieszcza, cnotliwe niewiasty, jak ta Zosia zawieszona miedzy niebem a ziemia i blagajaca chlopcow aby ja potarmosili na ziemi, nie maja szans. Kto nie dotknal ziemi ni razu…
PIRS, widzę, że Ty, jak prawdziwy wykształciuch, słabo łapiesz istotę rzeczy. Cnotliwe niewiasty powinny brać to, co zalecą bądź zaaplikują im istoty wyższe, czyli mężczyźni. Może to być tabletka prokoncepcyjna, może być profilaktyczne lub będące zasłużoną karą lanie, może być gotowanie obiadku i przynoszenie w zębach gazetki (zwłaszcza w tych domach, gdzie nie da się zwalić tego na psa), a może i potakiwanie w parlamencie oraz radosna zgoda na bycie kwiatkiem do kożucha. To są wszystko różne formy tego samego zjawiska. Więc jak istoty wyższe uznają, że cnotliwość jest funkcją tabletek prokoncepcyjnych, to tak będzie, a jak uznają, że ma być wprost odwrotnie, to zacznie być wprost odwrotnie.
Ze też tak prostych spraw nie można wyssać z mlekiem matki, tylko trzeba sobie dać tłumaczyć! 🙄
Dziękuję za wyjaśnienia! Tak myślałem, ale teraz się umocniłem w poglądach, ciesząc się że nie jestem sam.
Swoją drogą widać teraz, że nasz Sejm zasypia gruszki w popiele i jeszcze nie uregulował tej palącej sprawy. Nie może być tak żeby każdy miał w tak ważnej materii swoje zdanie.
Tak czytam tego Pospieszlaskiego i zastanawiam sie ,czy ten Rozpustne Konsumpcjonistki Tabletek to tak same ze sobą? Bo jakoś o ich partnerach JP za wiele nie ma do powiedzenia….
A po za tym zespuł mi się zamochód i odjechal lawetą do serwisowego szpitala. Smutny widok. mam nadzieję, że juz jutro będzie zdrowy.
Pewnie, ze same ze soba. Przeciez artykul jest o gejach, czy – jak woli ich nazywac Pospieszalski, pedalach czy pederastach. A lesby sie nie zmiescily w tytule.
A geje biorą tabletki?
A tymczasem Duch M. Jacksona lata juz po Neverlandzie:
http://video.msn.com/video.aspx/?mkt=en-GB&vid=bf7b114b-d9e6-4cbd-9182-b9c84e2ba624&ocid=hotmail&wa=wsignin1.0
No, sluchajcie, tego juz jest za duzo. KOtka Sugar znow zostala brutalnie pobita, tym razewm przez mundurowe sluzby na zoldzie Platformy Obywatelskiej.
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article411605/Cugier_Kotka_pobila_sie_z_policjantami.html
Ja tępa. Ile trzeba wchłonąć, żeby tyle promili wyszło? W życiu i po niczym nie rwałam się do bicia 😯
Spada wskaźnik czujności
W państwowej telewizji
Nikt nie pilnuje fonii
Nie kontroluje wizji
Gołe baby na lodzie
I takie nieskromne chłopy
Teraz widzisz Narodzie
Co mamy z Europy
Cywilizacja zgniła
Wszystkimi dziurami się wciska
I jeszcze się pojawiła
Rozpustna Konsumpcjonistka
Naćpała się pigułką
Wyczynia harce dzikie
Rano orgia z Gomułką
Wieczorem już z Michnikiem
Nie słucha co jej radzi
Ksiądz Gowin i siostra Rokita
Do czego to doprowadzi?
Ginie Rzeczpospolita
Zbliżają się pedały
Łasi na nasze ? łupy
Wszyscy obrońcy na wały
Nie wpuścimy ich do chałupy!
No, nie, haneczko, wchlonac mozna duzo i nie bede nikogo wskazywac palcem. Ale ona zawsze idzie spac jesli wchlonie troche wiecej niz dobre dla jej nieszczesnej watroby.
Nie pamietam natomiast zeby kogokolwiek pobila, jesli nie liczyc jednego epizodu, kiedy rzucila w kogos maszyna do pisania Optima. Ale nie dorzucila do celu. A zreszta zasluzyl.
Zasłużył… Zawsze ta sama śpiewka….
Zasluzyl, zasluzyl… Zupa byla dosolona w sam raz, ale dalej krzywil morde.
PIRS, błagam zmiłuj się, nie moge, nawet „dla dobra sprawy” 🙁 wszak Krasnalem jesteś buddyjsko-talmudycznym, a tymczasem brzmisz jakby z Częstochowy, czyżby Cie uprowadzili i karnie wcielili do tych tam róznych obrońców 🙁 jako wiedźma pozostaję z szacunkiem i serdecznosci sercem pełnym wobec Krasnali, ale wybacz – czy nie „przyjąłeś” zbyt dużej dawki tych dziwnych ludzkich awantur?
http://www.youtube.com/watch?v=CgVqX0a49HM
dobranoc
Wchłaniam i nic 🙁 Pewnie dlatego, że nie mam maszyny do pisania 🙁 Wątroba w normie.
Foma, takiś czemuś melancholijnie markotny. Daj odpór, zamiast labidzić. Tęskno mi do wampirzenia.
Jotko, ja podejrzewam, że krasnale są okropnie łase na pisanie zabawnych wierszyków i dla tego celu dają się nawet chwilowo zludzić. Ale na pewno nie na stałe. 😆
Sąsiadko, nasz też niedawno zachorzał i nawet z lotniska byłam odbierany wypożyczonym. Ale dziś już wyzdrowiał i prosił, żeby Twojemu tego samego życzyć. 🙂
Maszyny do pisania to już prawie nikt nie ma. Teraz by się rzucało komputerem, co w niektórych przypadkach wymaga znacznych sił fizycznych. Do tego jakieś głupie 1,6 nie wystarczy, trzeba wątrobę poważniej zrujnować. 🙄
Do wampirzenia nie tylko haneczce tęskno, ale tego się zapewne nie da tak na zawołanie, bez przypływu twórczych sił wampirycznych.
Jeżeli pomogłoby w tym dobrowolne wyrzeczenie się przeze mnie jedzenia czosnku na okres nie dłuższy niż tydzień, to jestem skłonny ponieść taką ofiarę.
miejcie lepsze sny niz to
http://www.youtube.com/watch?v=_zjKLJK1SL0
Dajcie mi pulsującą krwią powabną szyję, a wyssam z niej każdą kroplę…
haneczko, czasem melancholia jest lepsza od kroplówki.
Uj, niedobrze. Nie mam pod ręką dość nadobnej szyi. Kroplówki wspominam niemile. Melancholie jeszcze gorzej.
Proszę bardzo, mogą być nawet dwie powabne szyje
http://media.kunst-fuer-alle.de/img/12/g/12_ank726~_karl-ammann_giraffe.jpg
Zbyt niewinne…
A co Ci, Bobik, zwierzatka zawinily?
Nie moglby pociagac np. z Pospieszlaskiego ?
Bobik, czosnek to wymówka dla łże wampirów.
Szyje się konkretyzują. Mają być nadobne i winne. Nie wiem, czy to dobrze, czy to źle, ale coraz dalej ode mnie 🙄
Nie mógłby. Mimo wszystko komisarz chce przeżyć więcej niż najbliższe 48 godzin…
No proszę, napisałem trzeci wierszyk w życiu i okazuje się że bez talentu. Trzeba było przedtem nie chwalić.
Jutro wyjeżdżam do krainy pozbawionej internetu i telewizji. Bye.
Mordechaju, z Pospieszalskiego to wampir na odwyku.
PIRS, a czemu niby bez talentu? 😯 Ja się serdecznie uśmiałem, co chyba było zgodne z intencją autora. A jotka zarzuciła Ci nawet zludzienie, co może dla krasnali niezbyt pochlebne, ale w tym przypadku konieczne, bo niezludzione krasnale w ciemnogrodzianina z natury rzeczy wczuć się nie potrafią. 😉
Baw się dobrze na tym bezinterneciu, ale wracaj szybko. 😆
Haneczko, sama pisałaś, że foma wydaje się być na odwyku. Dawać tu szyję Pospieszalskiego! 😀
Witam podroznikow, czekam na raport co sie nosi w Milano tego lata?
Szczegolnie torebki, Heleno, jakie one. Wiadomo, ze trzeba ich pilnowac, ale jakich?
Nie uwierzysz, kroliku, ale ze strusiowej skory! 😯 Albo tak przynajmniej zapewniala sprzedawczyni w torebkowym butiku. Nie zmyslam. Bobik poswiadczy.
Króliku, specjalnie na Twoje zlecenie obwąchiwałem w Milanówku wszystko, co było noszone. I najbardziej rzuciło mi się w nos, że nosi się dezynwolturę i niedbałość za duże pieniądze. Glamour jest w tym sezonie raczej out, garderoba ma być porozciągana, krzywo zeszyta, nadpruta, obwisła, itp. Oczywiście ta niedbałość nie jest puszczona na żywioł, tylko starannie wystylizowana i wysmakowana. Portki wąskie albo haremowe, również z odmianą krok w kolanach. Motywy folkowe i hippisowskie dalej obecne, ale już raczej jako aluzje, a nie cytaty. Kolorów najwięcej chyba oliwkowozielonych, burobrązowych, zgaszona śliwka, czerń i biel jak zwykle wiecznie żywe.
Torebek się wcale nie nosi, tylko torbiszcza (na oko ze dwa Bobiki muszą się w nich mieścić), często ze skór barwionych na różne hecne kolory – ciemną zieleń lub czerwień, fiolet, pink, żółty, pomarańczowy. Te kolory mają być nasycone i głębokie, ale nie jaskrawe. Torbiszcze jest bytem samoistnym, tzn. wcale nie musi przystawać do butów lub paska.
Oprócz noszenia wypada też prowadzać – dwa identyczne miniaturowe pudle, czarne albo białe, na jakiejś strasznie drogiej i markowej smyczy. Bardzo trendy. 🙄
Stara dopytywala sie o skore bazancia, ale jeszcze na to nie wpadli. Bede musial sam sie zastanowic.
Heleno, przepraszam bardzo, ja odniosłem wrażenie, że najbardziej trzeba pilnować torebek z jeleniej skóry. Na pytanie, czy ma to coś wspólnego z sąsiedzką pomocą Komisarza na moim blogu, sprzedawczynie uśmiechały się tylko dwuznacznie i nie udzielały wiążącej odpowiedzi. 😯
Moze mi sie dziczyzna pomylila 😳 Pamietalem jedynie, ze to bylo cos smacznego z czego te torebki robili…
Dzieki, wlasnie kupilam sobie duza czerwono-nasycona torbe. A niedbalej odziezy mam cale masy. Nie bede wiec musiala we Francji we wrzesniu swiecic oczami jak ta uboga krewna zza oceanu.
Mam nadzieje, ze mieliscie dobra pogode. U mnie powialo arktycznym wiatrem i teraz jest tylko 15 C, a w nocy spadnie do 10 C. Tragedia. Zakopana jestem w pracy po uszy, might as well, bo w co tu sie bawic w takie zimno w lipcu.
Pogoda byla krolewska. .
Potwierdzam, że pogoda była aż za dobra, upał nieustający, od czego mnię się różne pęcherze na łapach, a nawet – o zgrozo! – na nosie porobili. Ale nic to, w Germanii też arktycznie, więc szybko się leczą.
wstawiam wode
kredens prawie pusty
tylko moje gazety walaja sie,nikt nie czyta!!!
brykam lepiej w dal
infekcja torebkowopaskowobutowa grozna,do tego pudle
miniaturowe,strusie piora(wetkniete czy zatkniete)
fikam 😀
Pada…
Bobiku drogi, ja doprawdy nie rozumiem tej aluzji z 00:39. Skóra jeleniowa, jak wiadomo, jest cenna. Ale taki jeleń jak ja swoją skórą handlował nie będzie.
A noszenie torbiszczy bym drogim Paniom odradzał. Bardzo szkodliwe na kręgosłup.
Łączę pozdrowienia.
Jelenie polecają sakwy?
Spoko. Podejrzwam, ze chodzilo nie o te jelenie duze i niebezpieczne z powodu ostrych wypustek na czole, ale w znaczeniu tradycyjnym, miejskim – jak w powiedzeniu, ze ktos ma duze konto w banku i jest (jej) jeleniem.
Wtedy oczywiscie „torba z jeleniej skory” znaczy cos zupelnie innego, niz gdyby skora byla faktycznie zdarta z jelenia rogatego, czyli takiego co stoi na polance pod Poroninem i wykrzykuje: elekthyfikasja, elekthyfikasja i jeszcze haz elektrhyfikasja.
Dzień dobry 🙂 No przecież ja wczoraj dałem do zrozumienia, że ta historia z jelenią skórą była bardzo tajemnicza, zważywszy na reakcje sprzedawczyń. Usiłowałem sprawę podrążyć, ale ponieważ włoski to ja znam głównie w sensie fryzjerskim, napotykałem na pewne trudności obiektywne. Niemniej jednak faktu, że informacja o jeleniej skórze we włoskich sklepach pojawiła się dokładnie w tym samym czasie, co tekst Komisarza na blogu, nie można uznać za przypadek. Nie ulega wątpliwości, że jest to jakiś spisek, ale jakie siły za tym stoją, nie mogłem jak dotąd odkryć.
Ale ta uwaga Mordechaja o elekthyfikasji… Hmmm. To daje do myślenia. 🙄
Drogi jeleniu, zauważyłem, że kobiety pracujące na ogół noszą torbiszcza, bez względu na modę i kręgosłup. No bo są dużo poza domem i w torbiszczu musi się zmieścić tysiąc rzeczy potrzebnych w cuągu dnia plus drugie śniadanie. Na torebusię mogą sobie pozwolić najczęściej te osoby, które są bogate z domu, albo znalazły… tego, no… wiesz, o co chodzi. 😉
PIRS,
Krasnalu Zacny i Dostojny a memu wiedźmiemu sercu bardzo bliski, mam nadzieje, że nie udałeś się jeszcze na bezinternecie i moje exciuzy przeczytasz.
Toż to mnie w głowie by nie powstało talenta Twoje szacować, rangować i inne takie etcetra.
Jak szłusznie zauważył Bobik Nasz Przenikliwy, o niebezpieczeństwo zludzenia mi szło 🙁
Kto bowiem poda ludziom ręke, w razie potrzeby, kiedy Krasnale, strzygi, niebożatka i tfuj na samą taka myśl, wiedźmy się zludzią? no sam pomyśl? 🙁
A teraz przyjmij najlepsze życzenia na czas bezinternecia. a do tego magicznego kufereczka, który do nich załączam, zajrzyj dopiero po przybyciu na miejsce 🙂
wielce skruszona, z szacunkiem i sympatią pozostająca
wiedźma jotka, córka strzygi i chochlika
Drogi Bobiku, pewna znajoma mi pracująca pani używa zamiast torbiszczy – plecaków. To zdecydowanie zdrowsze. Polecam.
Plecak…?
Jeleniu, ja jestem w dziedzinie torbowej mało cwany, bo poza podróżną (z rzadka) innych w ogóle nie noszę, ale moja mama twierdzi, że plecaka po mieście nie może, bo zawsze ma wrażenie, że ktoś jej się do niego od tylca może dobrać. Nie jestem pewien, czy ma to rzeczywiste uzasadnienie, czy ona jest po prostu control freak. 😯 To drugie wydaje mi się, na podstawie licznych szczegółów z życia codziennego, zwłaszcza z okolic lodówki, całkiem prawdopodobne. 👿
A Komisarz co się tak dziwi? Nigdy plecaka nie nosił? Nawet na szkolenia w terenie brał torebusię-kopertę wysadzaną brylancikami? 😯
A propos teren – właśnie muszę się udać w. Tak że – do popołudnia. 🙂
Ja tam od dawien dawna z plecakiem śmigam
Oj, dorwało mnie życie po tym urlopie… 🙁 Dotąd się z nim szarpałem. Myślałem że teraz na blogu herbaty się z kimś napiję, ale cosik pusto. Nie wiem, czy to urlopy, czy wszyscy też się z czymś/kimś szarpią?
też nie wiem dlaczego tak pusto….
Ale ja jestem i moje autko, juz zdrowe, też jest!
A nasze, choć niby zdrowe, zostało jednakowoż częściowym inwalidą, bo uczciwe leczenie już by się w jego wieku nie opłacało. Tak że następnej kontroli technicznej pewnie już nie przejdzie. 🙁
I jeszcze jeden mam smutek, nawet większy – usiłowałem przy pomocy łańcuszka ludzi dobrej woli załatwić pewnemu afrykańskiemu nieletniemu b. ważną życiową sprawę i się nie udało. Cały łańcuszek będzie rozczarowany. 🙁 Mnie też okropnie przykro. Herbata w związku z tym niezbędna.
TaK sie Bobiku czasem zdarza, że sie nie da. Ale czasem po jakims czasie okazuje się, że zainteresowany(a) jakoś dał radę. Może i w tym wypadku tak będzie!
W Warszawie zrobiło sie zimno i pogoda ostanio zwana hinduską ( czasem słońce, czasem deszcz !) A tak a propos, gdzie jest Monika?
Bardzo Wam zazdroszcze tej Toskanii i tak mysle ze moze we wrzesniu…. Ale u nas z planowaniem ostatnio sa różne kłopoty, więc na razie sie nie wychylam z tym projektem.
Obawiam się, że Monika przywalona remontem, co i mnie w tej chwili nie jest obce. Żyję w ogóle na jakimś skrawku wolnego miejsca, bo poza nim wszystko jest zastawione gratami wyniesionymi z kuchni. Nie miałem pojęcia, że było ich aż tyle, póki się nie rozpanoszyły po całej chałupie! O gotowaniu nie ma mowy i to nawet nie tyle ze względu na remont, co na pogodę. Tata wyniósł kuchenkę gazową do ogrodu, podłączył do butli i jakąś prowizorkę robić by się dało, ale jest zimno i leje, a gotowania w strugach deszczu to ja stanowczo odmawiam. Po wspaniałej włoskiej wyżerce taka pustynia kulinarna boli szczególnie. 🙁
No, ale perspektywa nowej kuchni, nareszcie urządzonej tak, jak będę chciał (oczywiście w ramach finansowych możliwości), jednak te męki nieco osładza. 🙂
Herbatki chętnie się napiję i przycupnę na chwile na małą pogawędke.
Generalnie to nawet nie ŻABCIA, ale ogromna żaba w rozmiarze XXXL, całkiem sympatyczna, niemniej bardzo pracochłonna.
Zakładamy w gminie Uniwersytet Trzeciego Wieku 🙂
Spędziłam nad tym prawie całe przedpołudnie.
Po stronie mamy:
– grupa inicjatywna bardzo prężna
– lokum z telefonem
– adres mailowy
– oddany do najbliższego numeru gminnego miesięcznika
tekst informujący o tworzeniu uniwersytetu
– ustalone dyżury członków grupy inicjatywnej
– rozpisane zadania na najbliższy tydzień
– umówione na poniedziałek spotkanie z wójtem
Zadania na najbliższy czas:
– dopracowanie statutu
– dopracowanie logo, tzw. „myśli przewodniej”
– przygotowanie ankiety do opublikowania w kolejnym
numerze miesięcznika – oczekiwania mieszkańców
– przygotowanie całej dokumentacji do zarejestrowania
w sądzie stowarzyszenia użyteczności publicznej
Jeżeli ktoś ma pomysły, doświadczenie w tej dziedzinie, to mile widziane. 🙂
Bobiku przykro mi z powodu zawiedzionego łańcuszka i z powodu auta 🙂
A teraz do herbaty, czy nalać komuś naparsteczek nalewki 🙂 ?
Długo to Bobiku potrwa? ja bez kuchni wytrzymuję tydzień, po 10 dniach chce uciekać, po 14 wyjeżdżam.
nalewka! Bardzo proszę !
Sąsiadko, bardzo mnie zaniepokoiły te kłopoty z planowaniem, bo ja w głębi ducha jestem panikarz, który zaraz wyobraża sobie najgorsze. Ale mam nadzieję, że to tylko mój nadmiar wyobraźni i jednak we wrześniu Wam się uda.
Gdyby wypaliło, to całym ogonem polecam Certaldo. Miejsce jak z bajki. Taka maleńka, stojąca na wzgórzu w szczerych polach szkatułka, w której zamknięte jest średniowieczno-renesansowe miasteczko. Z leniwymi, dającymi się smyrać kotami, nieprzytomnym widokiem za murami i wspaniałymi knajpami. Wieczorem ma się tam wrażenie, że ludzie żyją tylko po to, żeby ucztować i oddawać się radości życia. Ale ponieważ to miejsce narodzin Bocaccia, to pewnie coś w tym jest. 😉
Jestem. U Pyry na plotach byłam.
Moja torba na jednego Bobika. Trochę mała, ale to prezent od dzieci.
Bobiku 🙁
Pozostawiam ciekawy link, bez komentarza, bo rozwaza on wlasciwie wszystko, co przebieglo mi przez ostatnio przez rzeczywiscie mocno zajeta remontem glowe. Mimo, ze jest to dosc gesty tekst, i do tego po angielsku, interesujaco sie zastanawia nad blogosfera i etyka (autor specjalizuje sie w tym temacie, i proponuje nawet szerzej dyskutowany w blogosferze amerykanskiej „kod blogowej etyki”). Bardzo go wszystkim polecam, bo dlaczego nie korzystac z doswiadczen innych, jesli sa nam dostepne?
http://rconversation.blogs.com/COBE-Blog%20Ethics.pdf
Pozdrowienia dla wszystkich bytow – realnych, wirtualnych i realno-wirtualnych, krasnali, jeleni, wiedzm, chochlikow, i iluzjonistow, ktorych sie tu ostanio cos namnozylo. 🙂 I wracam niestety do realu, czyli remontowania.
Nie denerwuj sie Bobiku, ale napiszę do Ciebie maila by Cie uspokoić. Mijsce zapamietam, ewnetualnie sie skonsultuję gdybysmy mieli jechać.
służę uprzejmie, do wyboru: pigwowa, tarninowa, ziołowa, wiśniowa i śliwkowa:)
co podać madame?
Dawać tę nalewkę, bez względu na to, z czego ona jest! Chociaż nie miałbym nic przeciwko dowiedzeniu się z czego. 😉
Mnie się na najbliższy tydzień też kroi potężna żaba, ale po urlopie to na ogół normalka.
Na temat UTW chętnie pomyślę,bo coś tam miałem pośrednio z tym do czynienia, ale nie wiem, czy za tydzień nie będzie za późno? Wcześniej nie ma siły.
A ten remont to się niestety zapowiada na dłuuuugo, bo tata oczywiście wszystko temi ręcami, bez fachowców, obok innych swoich zajęć, więc na szybkie tempo nie ma co liczyć. Ja wytrzymam tak na oko jeszcze z 5-6 dni, a potem dam ogłoszenie „skupuję stoicyzm w każdych ilościach”. 😉
Moniko,
wielkie dzięki za link, będę bardzo zobowiązana za wszystko co związane z tą tematyką, nie tylko blogów, ale mediów w całym ich bogactwie 🙂
pozdrawiam serdecznie 🙂
Łajza Minęli! Ziołową, Jotko, byle nie za słodką 😀
Bobiku, my z UTW wystartujemy dopiero od stycznia, teraz chcemy wszystko dopiąć na ostatni guzik, a jest z tym sporo pracy. Po zrobieniu tego o czym pisałam trzeba będzie zająć się, programem, kadrą, środkami, planem i pewnie innymi sprawami, o których nam się teraz nawet nie śni. Toteż wszelkie informacje o każdej porze mile widziane.
Jakbyś miał potrzebę pilnej ucieczki przed remontem to zapraszam 🙂
Jeśli można Jotko, to wisniówkę poproszę!
Kiedyś wspomnialś Jotko o Niepokalnkach, jesli mozna spytać: czy bylaś w szkole w Szymanowie?
O, ja stukałem, a tu się pojawiły dalsze byty. 😆
Moniko, towarzyszko niedoli! Możemy sobie ustalić porę, w której zbieramy się, żeby uczcić remonty minutą płaczu i zgrzytania zębów. Wszyscy inni remontujący lub wspominający byłe męki mile widziani. 😉
Haneczko, miło słyszeć, że wreszcie masz czas na plotki. 🙂
ziołowa jest mocno wytrawna, nosi nazwę, Nalewka Daniela Olbrychskiego a wjej skład wchodzą: świeża bazylia, świeże oregano, świeży tymianek, świeży liść babki leczniczej, ususzony kminek, czarny pieprz, liść laurowy
podać? 🙂
Moniko, Bobiku, jako weteran remontowych bojów, bardzo was rozumiem. Na poczatku sa plany, euforia, potem lekkie zniecierpliwienie, a potem juz tylko głucha rozpacz i marzenie żeby sie skończyło bez względu na rezulat. I tak do nastepnego remontu…..
Żono, służę uprzejmie 🙂
byłam w Sobięcinie (Wałbrzych), ale jak zapewne wiesz jest to jedna wielka rodzina, Szymanów w tym samym roku co ja Sobięcin, kończyła Danusia Kuroniowa. W Szymanowie zaprzyjaźniłam się z H.Mikołajską
O, ta ziołowa wytrawna nalewka to absolutnie coś dla mnie. Już po samych składnikach widzę. Pewnie, że podać! 🙂
A dlaczego ona się nazywa Olbrychskiego? Jego przepis, czy też jakaś kryjąca się za tym anegdota?
Wiem Jotko, ja nie jestem niepokalańską abolwentka, ale miałąm ( mam) dwie ciotki zakonnice. S. Zofię i s. Tadeę, ale chyba żadna z nich nie była nigdy w Wałbrzychu. Po za tym inne moje ciotki kończyły jescze przed wojna Jazłowiec, a ja jako dziecko do N. Sącza na wakacje…..
Muszę, niestety, przyznać, że moja mama to jest Wielki Koszmar Remontowy. Mimo że samej jej przecież zależy, żeby to się jak najszybciej skończyło, to nie ustąpi nawet na – za przeproszeniem – jotkę z realizacji pewnych swoich pomysłów rękami taty. Potrafi poświęcić długie dni na jeżdżenie za takimi a nie innymi płytkami podłogowymi czy za określonym kolorem desek, potrafi godzinami mieszać farby, żeby jej się odcień zgadzał, nie mówiąc już o tym, że stoi biednemu tacie nad głową i ględzi, że tu jeszcze trzy centymetry w prawo, a tam dwa w lewo. Ja bym ją już dawno ugryzł, ale tata znosi to z podziwu godnym heroizmem. Trzeba mu będzie wystawić pomnik cichego bohatera remontu. 😆
Żono, no jasne, że s.Tadea była w Wałbrzychu, cechował ją wyjątkowo wysublimowany sposób myślenia, a biały klasztor jest przepiękny 🙂 czy masz czterotomową historię Zgromadzenia?
Bobiku, nie wiem dlaczego Olbrychskiego, ale już nalewam 🙂
nie cierpię remontów, choc chyba nie za długo to mnie czeka, brr 🙁
A kto cierpi remonty? Jak się ktoś taki znajdzie, to trzeba go szybko złapać do klatki i pokazywać za pieniądze. 😀
Dziękuję za nalewkę i wracam choć na chwilę do swojej żaby, ale przy okazji podrzucam link do bardzo ciekawego wywiadu
http://www.polityka.pl/zwierzeca-natura-rynku/Lead30,1150,295913,18/
Remont! Ha!
Hahaha!
Remont to kaszka manna w porownaniu z rozebraniem pol tony papierow, nieotwartych listow, nieodpowiedzianych listow i listow z ktorymi nie wiadomo co zrobic – a wsztstko rozlozone w mniej lub bardziej stranne kupki w czterech roznych miejscach mieszkania! TYmczasem odnalazlam jeden list powiadamiajacy mnie, ze mialam miec USG 23 maja, dwa pozal sie boze czeki z dywidentami po 30 funtow, powiadomienie o jakiejs paczce, ktporej nie odebralam i nigdy juz nie dowiem sie co w niej bylo , skandaliczne oszacowanie ile mam placic za wode w tym roku, przypomnienie. ze mam przedluzyc prenumerate trzy miesiace temu, oferte tanich jak barszcz programow pornograficznych w telewizji, niezliczona ilosc makulatury domagajacej sie abym wplacila na wszystkie mozliwe organizacje charytatywne, zaproszenie na spotkanie swiadkow Jehowy, zaproszenie do udzialu w badaniaich epidemiologicznych na raka odbytu, tfu!, oraz trzy kartki urodzinowe za ktore nie podziekowalam.
Najgorsze, ze nie wiem gdzie znajduje sie kolejna paczka papierow, do ktorej zaciosaly sie byc moze moje appointments z onkologiem – widzialam listy w tej sprawie ze dwa miesiace temu i mam metne wyobrazenie, ze chodzi o jakies daty w lipcu po urlopie.
I blame Pani Dochodzaca, ktora co czwartek zbiera wszystko co znajdzie na wycieraczce przed drzwiami i wsuwa gdzie popadnie.
Nie mowcie mi prosze o remontach. Remont to raj na ziemi w prownaniu z porzadkowaniem papierow.
Już byłem skłonny przyznać, że remont i porządkowanie papierów mają mniej więcej taką samą skalę upiorności, ale potem sobie przypomniałem, że papiery nie wydzielają z sibie wapna roznoszonego przez psie łapy po całym domu, więc jednek remont znowu mi się wysunął na prowadzenie.
Zanim wrócę do żaby jeszcze Wam opowiem ciekawostkę przyrodniczą. Dzisiaj zerwana została podłoga w kuchni i okazało się, że pod nią jest coś w rodzaju mysiego schronu przeciwatomowego. W kolejnych komorach, w porządnych kupkach poukładane tony mojego suchego żarcia (hi, hi, Starzy myśleli, że to ja mam taki apetyt), orzechy, sucharki, itd. Obok gustownie urządzona sypialnia, miękkie łoże wyściełane papierkami i kłębkami mojego futra. Pokój dziecinny. Być może gdzieś również łazienka, ale trudno ją wypatrzyć.
Aż głupio myszom rozwalać tak wspaniale urządzoną posiadłość, ale obawiamy się, że nie ma innego wyjścia. Trzeba będzie tylko złożyć jakąś ofiarę dla przebłagania mysich bóstw, żeby nas nie ścigały zemstą.
Nie ruszac niczego!!!!!!!!!!!!!!!!
Wsiadam w samolot i lece na pomoc!!!!!!!!!!!!!
Heleno, ja ma tak miejwięcej dwa razy w miesiącu kiedy wracam z Warszawy. Pani i J. i moje dziecko nr 2 są w stanie schować najwazniejszy list i rachunek stulecia w najbardziej nieprawdopodobne miejsce!
Jotko, s. Tadea ( czyli ciocia Zosia) to stryjeczna siostra mojej Mamy. Teraz juz b, schorowana staruszka mieszka w Nowym Sączu. Nie jest łatwą osobą, ale mam do niej wiele sentymentu, ma najpiekniejsze dłonie na świecie, takie jakie miała moja Mama.
Historii 4 tomowej nie mam, tylko jaką wersję skróconą. Do samych Niepokalanek stosunek bardzo mieszany, z jednej strony rodzinny sentymet od pokoleń, z drugiej różne mrozace krew opowieści i własne obserwacje. Jak to z ludzmi.
Żono, pozdrów, prosze, bardzo serdecznie s.Tadee, nie będzie mnie pamiętać, ale to nieszkodzi.
Kiedy byłam w szkole, walczyłam z siostrami zajadle. Do dzisiaj pewnych rzeczy nie akceptuję. Ale ludzie są różni. Wraz z upływem czasu zacierają się złe wspomnienia i wzmacnia się pamięć tego co dobre. Nabiera się dystansu, rośnie zrozumienie dla ludzkiej niedoskonałości. Dzisiaj pozostaję z nimi w przyjaźni. Wiem, że najlepiej, jak potrafią kochają swoje wychowanki.
Remonty, pogubione rachunki … doprowadzają do szału, ale to wszystko drobiazg.
Nasza Pani Dochodząca, przemiła osoba po 30. ma trójkę dzieci. Z tego jedna córeczka spędziła blisko dwa lata w szpitalu z powodu nowotworu. Ona sama cierpi na nieuleczalną chorobę i w tej chwili leży w szpitalu.
W zastępstwie korzystamy z pomocy samotnej matki dwójki dzieci. Jej synek ma nowotwór mózgu.
Chylę czoła przed dzielnością obu tych kobiet i jest mi bardzo smutno, że tak niewiele można im pomóc.
Jotko, s Tadea niestety zyje juz raczej w swoim swiecie, mnie juz nie pamieta. Moja inna ciotka, przyrodnia siostra mojej mamy wychowała się w Jazłowcu. Była tam chyba z 10 lat i był to praktycznie jej dom ( z wielu skomplikowanych rodzinnych powodów), pomimo tej nie latwej sytacji do siostr maial zawsze b. ciepły stosunek i wdzięczna pamieć
Ja nawet kiedys pisałm reportaż o szkole w N. Sączu. Dobrej woli siostrom nie brakuje, ale czasem sa nieco odklejone i dość kostyczne. Ale w ostaecznym bilansie moze ta dobra wola i troska o ucznnice przważa?
Choc sama raczej bym tam dzieci nie posłała. Moja mamę tez rodzice chcieli wysłac do Szymanowa. Było to w 1939 roku. zawsze powtarzała, że była jedyną osobą która wybuch wojny uszczesliwił ( przynajmniej w pierwszym momencie, bo potem juz tak łatwo nie było) bo nie pojechala do internatu!
Ja też swojej córki nie posłałam do szkoły klasztornej. Jestem zdania, że zakonnice/zakonnicy nie powinni prowadzić szkół. Zresztą śp. s.Anuncjata, ciotka Karola Strasburgera, powiedziała mi kiedyś, że posyłanie dzieci do szkół klasztornych to zło konieczne.
zimno!!!!!!
co jest w kredensie?puchy!!!
wiec tylko woda na herbate i ostatnie dwa lekko uschniete
rogaliki
gazete biore z soba poczytam w metrze!!!
juz sroda,srodek tygodnia zacheca do brykania
fikam(wypasione leza w domu slonce schowane )
brykam,brykam 😀 😀
jedni w swiecie bez lacz,innych wcielo,inni zajeci
przesilenie
pojawie sie 😀
Rysiu,
w kredensie będzie czekał na Ciebie i nie tylko na Ciebie, gorący pachnący żurek, miłego dnia 🙂
Gorący żurek w kredensie. No no no, to się nazywa wyrafinowana sztuka dewastacji mebli…
Komisarzu, może nie bedzie aż takiej dewastacji….
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kredens
Ale żurek na śniadanie, to dla mnie ciut za bardzo wyrafinowane.
Coooo? To kredens nie sluzy do trzymania w nim niezaplaconych rachunkow i innych koszmarow psychologicznych? Sadzilem, ze po to ma drzwiczki i szuflady.
Zaraz sie okaze, ze i kaloryfer w przedsionku tez nie sluzy do przechowywania listow…
Swiat jest pelen zdumiewajacych niespodzianek.
Nie podoba się? 🙁
Dam Suni i Sokratesowi, z pewnością się ucieszą 🙂
I czytać, prosze Szanownej Frekwencji, należy ze zrozumieniem!!! Żurek po powrocie Rysia! Czyli kiedy? Aaa?!
Dzień dobry 🙂 Żurek na śniadanie (a zamiennie kapuśniak lub ogórkowa) w pewnych sytuacjach jest bezcenny. Kto może zaręczyć, że Ryś nie jest dziś wczorajszy, czyli właśnie w takiej dramatycznej sytuacji? 😆
Ja się też czuję dramatycznie, ale z zupełnie innych powodów. Ta żaba, która mnie połknęła, jest okropnie nudna i powoduje u mnie nagłe ataki narkolepsji. Po prostu w pewnym momencie zasypiam tam, gdzie siedzę (czyli zwykle przed komputerem) i nie da się nic z tym zrobić, co najwyżej jakaś litościwa dusza może przenieść mnie na posłanko. Całe szczęście, że jestem lekki. 🙄
Gdyby mnie za długo nie było na blogu, to bijcie w tarabany. Może właśnie jestem w samym środku jednego z takich ataków. 😯
Frekwencja jest zabójcza, wyklucza intymność i bezpośredni kontakt z dziełem. Dzieło otoczone frekwencją czuje się nieswojo, obawia się zdeptania. Najlepiej kiedy dzieło może chłonąć kontemplację frekwencji w samotności a frekwencja mieści się w jednym rzucie oka. Zapewnienie takich warunków nie zawsze jest możliwe i trzeba dążyć wszystkimi siłami do stosunku jeden do jednego, kiedy to dzieło ma jakieś szanse na obronę. Ważnym aspektem dzieła jest jego wytrenowanie w sytuacjach kryzysowych. Pożądane są metody znane i sprawdzone w przeszłości jako to kartki, przydziały i inteligentne rzucanie na rynek. Nieuważne rzucenie może skutkować uszkodzeniem rynku, czego za wszelką cenę należy uniknąć. Chociażby z uwagi na szacunek, jakim darzymy wieloletni wysiłek społeczeństwa, które nie bacząc na stały wzrost dochodu narodowego, przez lata wpłacało składki na odbudowę rynku. Relacje dzieła z frekwencją są zatem skomplikowane i należy je kształtować z niezwykłą delikatnością. Do tego przydaje się inteligencja, ale to już wykracza po za moje możliwości analityczne, gdyż kontakt z ową miałem tylko raz i do tej pory boli mnie głowa…
teraz wrescie wiem dlaczego mam chroniczny bol glowy!!!
dlaczego te badania dopiero teraz
http://wyborcza.pl/1,75476,6779947,Codzienny_seks_poprawia_jakosc_nasienia.html
moje libido niestety juz nie to co kiedys 😀 😀 😀
szybko zurek bo psy czekaja i brykam
Wyszła Frekwencja na rynek –
aż ją ze złości rozdęło:
pełno po piwie tu skrzynek,
a gdzie, do licha, jest Dzieło?
Bym się do niego przyssała,
nie bacząc na powiew chmielny
a tu nic z tego i wała,
bo rynek jakś nie-dzielny.
Czy zbiegło, mówiąc „bez łachy!”,
w chude ramiona Absencji?
Olewa ochy i achy
i płacz nieszczęsnej Frekwencji?
Jakże to życie do duszy!
Jakże nieszczęsna ma dola!
Na rynku dziwnie coś suszy
i nie masz, nie masz idola! 😥
A w ogóle to frekwencja, jeśli już jest, powinna być cicho, wyłączyć komórki, nie szeleścić papierkami od cukierków i nie rozwiewać woni jedzenia. I nie obgadywać półszeptem innych.
Czy to znaczy, że frekwencja powinna obgadywać innych pełnym głosem? 😯
Ma siedzieć cicho i nawet w smsach nie obgadywać.
Obawiam się, że komisarskie oczekiwania nie uwzględniają pewnych właściwości ludzkiej natury…
No, chyba że chodziło o frekwencję mysią i to pod miotłą. 😉
Chodziło o frekwencję świadomą i wytresowaną… I o bramkarza, który zabiera jedzenie przy wejściu i odkłada do tego pałacowego kredensu…
Czy chodzi o ten kredens?
http://www.youtube.com/watch?v=lIPan-rEQJA
Noo! Znaczysie żurek mozna nalewać 🙂 czy ktoś życzy sobie pierogi domowej roboty? Do wyboru z kapustą lub z mięsem, może być i/i 🙂 Czy na deser wystarczą sezonowe owoce z ogrodu: wiśnie, czereśnie, agrest, poziomki i maliny? Dla baaardzo potrzebujących naparstek naleweczki 🙂
Słucham uprzejmie, co komu?
zeen
ja poprosze tego pierwszego z prawej 🙂
Ja poproszę taką potrawę, od której rozumu przybywa. I coś do przybywania chęci na deser. A do picia nalewkę, od której nudna robota staje się ciekawa.
Jak się nic takiego nie znajdzie, to w ostateczności mogą być pierogi z mięsem. 🙄
Obawiam się Bobiku, że musisz zadowolić się pierogami. 🙁 a jakbyś dowiedział się czegoś o tych Ci niezbędnych potrawach, to daj znać, mnie też są pilnie potrzebne i jeszcze taka na cierpliwość i wytrwałość 🙁
a o tarabany się nie martw bo „ponoć nasi biją w tarabany” 🙂
pieeeroogi raaaz!
Jest-li że widok bardziej podziwiany
Niż Madonna w galopie pod pełnymi żaglami
Na pełnym morzu, tańcząc z bałwanami…?
Ach Sierpniu, podaj jej skrzydła!
I uchroń nas od tego starszydła.
Prosimy Cię…
Starszydło? 😯 zeen, ładnie tak kobiecie pracującej wiek wypominać?
Niech dowolne ciało
w piętę mnie połechce,
byle mi się chciało
tak, jak mi się nie chce.
Niech mi nawet gałąź
wyrośnie na ręce,
byle mi się chciało
chociaż trochę więcej.
Niechbym i o ścianę
musiał rzucać grochem,
byleby mi dane
było chcieć choć trochę.
Skarby za zachętę,
królestwo za chcenie –
bez tego łeb w pętlę,
albo też na pieniek. 🙁
Bobiku Drogi,
masz moje pełne zrozumienie. Mnie się udało pare ładnych godzin popracować i ruszyć sprawy do przodu, jak? Nie wiem! To co teraz robię odkładałam już tak długo aż wreszcie, może nie chcenie, ale wola zaskoczyła! Wizja noża na gardle 🙁 ?
Parę ładnych lat temu wymyśliłam sobie, inspirowana doswiadczeniami radzieckich muzyków – zamykano ich na parę godzin w koserwatorium i musieli odrobić dniówke – że jestem wajchową w tramwaju. I nie ma zmiłuj się. Żadnych rozterek i dylematów inteligenckich, robote trzeba wykonać. I jakimś cudem to pomogło. Nie wiem na jakich zasadach, ale udało się, wtedy 🙂
Chciałem sobie, zgodnie z dobrą radą, wyobrazić, ale gdzie tam, nawet wzrok mi do wajchy nie sięgał. 🙁 No to spróbowałem, zgodnie z inną dobrą radą, sięgnąć gdzie wzrok nie sięga, ale gdzie tam, centymetrów nie starczyło. Kariera wajchowego wcale nie jest taka prosta i różami usłana, jak by się mogło wydawać. 🙄
No właśnie, żadnych róż ani innych takich fanaberii, just arbeit jak w sojuzie 🙁 grajków na klucz zamykali, klucz miała, a jakże przedstawicielka klasy robotniczej, towarzyszka woźna, ona też pilnie notowała kiedy i na jak długo rzępolenie ustawało, o czem towarzyszy pilnie informowała 🙁 i taki grajek to już wolał grać, co by go za konsekwencje nie pociągnięto do łagrów 🙁 no to przy tym, bycie wajchowym to sama roskosz 🙂 czyż nie tak?
Moje rzępolenie notorycznie ustaje. Tylko mało je słychać, bo po klawiaturze. Towarzyszka woźna musiałaby przez ramię zerkać. 😉
glupie berlinskie S-Bahn_y !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
GLUPIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rysiu,
za czasów mojego dzieciństwa dodawało się jeszcze: i ma wszy jak ruskie czołgi, nie żałuj sobie, a co tam !!!
A co Ci, Rysiu, S-Bahn zrobił? Nie przyjechał na randkę, czy uprowadził w nieznanym kierunku?
do tego zimno
na szczescie mamy jeszcze czas do smiechu,jak to powiedzial
kiedys tam -oskar wilde-„humor jest spacerkiem intelektu”
(wolna interpretacja-rysberlin 😉 ) dlatego czytajac (wyrwane z kontekstu wprawdzie)madrosci pana -berlusconi
doskonale obsmialem sie:
„Mich überkommt ein Überlegenheitskomplex.”
„Ich werde in die Geschichte eingehen,bereitet das Denkmal vor.”
„Ich bin der Jesus Christus der Politik.”
„Nur Napoleon hat mehr erreicht als ich.”
i tak dalej i tak wiecej
az:
„Ich glaube,wir könnten es nicht schaffen,Vergewaltigungen völlig zu verhindern.
Unsere Frauen sind zu schön dafür.”
Bobiku,mozesz prosze spolszczyc(prosze) 😀
Bobiku,co robia???
polowa taboru w warsztatach
plan jazdy-ruina
trace dodatkowo 30min dziennie na jazde do i z pracy
jotko,wszy jak WIELKIE ruskie czolgi (do tego j-23 i szarik 🙂 )
Rysiu,
jednakowoż Szarika zostawiłabym w spokoju, i co bydlątko może na ludzką głupotę? spieszę z naleweczką na zdrowotność, pobrubuj, pooddychaj, a jakby co, to my zespół wespół, komu trzeba, i tak dalej … spakojno … wdech … wydech … w góre serca … i po malutkim … 🙂
O, cytaty z pana Berlusconiego spolszczę z przyjemnością i poczuciem pracy dla dobra ogółu, bo czemu Ryś sam ma się chachrać – innym też się należy. No więc pan B. twierdzi
– Ogarnia mnie kompleks wyższości.
– Wejdę do historii, zacznijcie przygotowywać pomnik.
– Jestem Jezusem Chrystusem polityki.
– Tylko Napoleon osiągnął więcej ode mnie.
A na koniec gwóźdź programu:
Sądzę, że może nam się nie udać całkowicie zapobiec zgwałceniom. Nasze kobiety są na to za piękne.
🙄 🙄 🙄
Dziekuje 🙂 😀
dobranoc
noce bardzo chlodne na koldre dobre
dobranoc 😀 😀 😀
Dobranoc, wszystkie wszy na noc, karaluchy pod poduchy, a jak będą gryżć prosze do mnie przyjść 🙂
No to ja mogę wznieść toast za tych, co na łożu, a potem wrócić do pracy, czyli tępego wpatrywania się w komputer z nadzieją, że na monitorze pojawią się jakieś słowa ogniste. Niestety, nie pojawiają się, więc tak raz na godzinę muszę coś napisać sam. 😉
P0 ciezkiej calodniowej ZABCI wlaczam radio, zeby sie dowiedziec co sie zdarzylo w swiecie jak zmagalam sie z papierami i innymi zaniedbaniami, i czegos sie dowiaduje?
Ze naukowcy wyprodukowali syntetyczna sperme!
Bardzo mnie to zadziwilo, bo wydawalo mi sie do tej pory, ze czegpo jak czego, ale spermy akurat w swiecie nie brakuje, a w kazdym badz razie jest jej znacznie wiecej niz mezczyzn, ktorzy po zdeponowaniu tejze spermy, gotowi byliby zostac i zajac sie swoja progenitura.
Ale moze mezczyzni tez juz sa coraz mniej potrzebni? Po wymysleniu walizek na kolkach, wiertarek Boscha i wibratorow, to wlasciowie nie wiadomo do czego tak naprawde moze sluzyc mezczyzna.
Dlugo nad tym myslalam i w koncu przyponmnialam sobie, kiedy szczerze zaluje , ze nie mam mezczyzny pod reka:
kiedy trzeba wyniesc na smietnik cos zdechglego!
Oglaszam zatem ankiete blogowa: do czego mezczyzna jest NAPRAWDE potrzebny?
ciagle chlodno!!!
Heleno,mysle ze na Twoja po „zabowa” nocna prowokacje
odpowiedza inni,ja nie mam czasu na wielodniowe siedzenie
i wyliczanie milionow” NAPRAWDE potrzeb” zablokowalbym
calkowicie „Bobik Blog”
Helenl,Heleno MILIONY POTRZEB!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀
wstawiam wiec wode (w kredensie resztka sezonowych owocow,zurek wyjedzony)
gazete zabieram z soba do S-Bahn_u( glupi,glupi!!!)
milego dnia 😀 😀 😀
Do rzeczy banalnych (wczorajszych):
– skoszenia trawy
– przycięcia żywopłotu
– przytargania zakupów
– konsultacji w kwestii nowego sokownika, który jakoś dziwnie wolno działa
– zniesienia ze strychu ciężkiego klamota
– wymiany informacji co kto przeczytał, usłyszał, zobaczył
Mam klęskę urodzaju. Trzy krzaki porzeczek i jedna wiśnia dały z siebie wszystko. Przetwarzam, a końca nie widać 🙁
Dzisiaj przychodzą znajomi na grila (mięska już w marynatach). W niedzielę wyjazd, 500 km w tę i z powrotem. Od poniedziałku goście. Ten urlop mnie wykończy 😆
Hmm! To wszystko co wyliczyła Haneczka dałoby się chyba załatwić „rencami najemnymi” …
Skłonna jestem zgodzić się z Rysiem, że powody są 🙂
Nieraz sobie myslałam, że na bezludną wyspę to zabrałabym jednak mężczyznę a dopiero potem książkę – gdyby trzeba było koniecznie wybierać!
A może to jest tak jak w tym pięknym wierszu Różewicza:
chleb mozna opisać tylko głodem
wodę pragnieniem
biel czernią
to może kobiete da się „opisać” tylko mężczyzną?
nie wiem, niemniej mnie mężczyzna jest zdecydowanie potrzebny 🙂 jak to było w „Seksmisji” – do użytku dziennego i nocnego? 🙂
————————————-
A to mi przypomina:
zeen – co z moim creedensowym obstalunkiem? 🙁
—————————–
oddalam się w kierunku swojej wajchy 🙁
na obiad chłodnik litewski i peperonata, Haneczko podrzuć porzeczek i wiśni na deser 🙂
Dobra prowokacja, rysiu, jest sola blogu! 😆
Ale teraz chcialam o czyms innym – musze sie czyms podzielic, zanim wciagnie mnie robota.
Znalazlam w dzisiejszej Rzepie osobliwy list grona kobiet, ktore deklaruja, ze nie chca wprowadzania zadnych parytetow, ze polskie prawo gwarantuje rowne uczestnictwo kobiet we wszystkich dziedzinach zycia , choc przyznaja, ze „obyczaj” i praktyka codziennosci czasami pokazuje cos innego, ze glownym powodem tego jest niewystarczajkaca „ochrona rodziny” i cos tam jeszcze. O parytecie zas pisza tak, jakby srodowiska kobiece domagaly sie zasiadania we wszystkich gremiach publicznych polowy kobiet, a nie ich rownego startu w tych gremiach. Tu jest link do tego listu:
http://www.rp.pl/artykul/2,331744_Nie_chcemy__parytetow__.html
POd listem podpuisanych jest kilkanascie kobiet, w wiekszosci mi nie znanych. Ale znalazlo sie tam tez nazwisjko mojej bardzo dobrej, wieloletniej kolezanki Marysi. Jej podpis mnie zdumial dlatego, ze ilekroc mysle o dyskryminacji kobiet, to pierwsza ktora przychodzi mi do glowy to wlasnie ona, dyskryminowana latami w sposob wolajacy o pomste do nieba. I nawet sama byla tego czasami swiadoma, kiedy np. odkrywala, ze zarabia znaczaco mniej niz pierwszy lepszy gowniarz, nie majacy ani jej zdolnosci, ani rozleglej wiedzy ani pracowitosci.
Sa rzeczy, ktore nas z Marysia roznia – ona jest gleboko wierzaca katoliczka, przyjmujaca bez cienia wahan to wszystko czego naucza polski Kosciol, zwlaszcza w kwestiach praw kobiet.
Ale znacznie wiecej nas laczy – wzajemny szacunek, poczucuie humoru, wieloletnia owocna wspolpraca, w czasie ktorej nie zdarzylo sie nam zaden najmniejszy konflikt, o ktore latwo przeciez, kiedy sie pracuje pod stresem ogromnego pospiechu towarzyszacego, kazdemu dziennikarzowi w radiu. No i pozapracowa przyjazn – odwiedzalysmy sie nawzajem, ja uwielbiam jej urocza siostre i nie mniej uroczewgo ojca-malarza, ktorego piekny olejny obraz podarowany mi dwa lata temu wisi w moim mieszkaniu.
Kiedys szlysmy z Marysia ulica w Warszawie i ona powiedziala: Nie jestem feministka, ale nie rozumiem dlaczego X ( o ktorym obie wiedzialysmy, ze jest patentowanym leniem) zarabia wiecej ode mnie. Zapytalam ja wtedy co to znaczy, ze „nie jest femnistka”, czym jest dla niej feminizm. Nie do konca umiala odpowiedziec. Zmienilysmy temat.
Nie wiem dlaczego podpisala sie pod deklaracja „nie jestesmy dyskryminowane”. Zarabiala mniej wszystkie te lata. byla czesto i kompletnie niezasluzenie traktowana z poblazliwoscia i malo skrywana pogarda przez swego szefa w Warszawie i drugiego szefa w Londynie. Byl to czytelny sygnal aby podobnie traktowac ja przez innych kolegow, ktorzy nie dorasatali jej do piet jesli chodzi o pracowitosc, rzetelnosc, wiedze i kulture osobista. Dzis oni wszyscy gryza ziemie, a Maryncia ma wlasny program w telewizji – Studio Wschod. Ona sie przebila, oni (poza Jackiem Karnowskim) sie pogubili, albo uwiklali politycznie i powylatywali z nowych prac po zmianie ekipy politycznej. Marysia zas robila swoje, jak robila wtedy, kiedy wspolpracowalysmy – ona z Warszawy, ja z Londynu. Moglaby miec znacznie wieksza kariere, gdyby awansowala na czas, gdyby jej wiedza i zdolnosci zostaly docenione tak, jak na to zaslugiwaly. .
Slyszalam wlasnie, ze jej program Studio Wschod w TVP nie wchodzi do ramowki w nowym sezonie, choc mial dwukrotnie wyzsza ogladalnosc opd sredniej programopw publicystycznych.
Haneczko, pełna zgoda, urlopy wykańczają 🙁
Podrzucam świeżutkie prosto z krzaka 🙂 i placek z wiśniami (kawałek bez lukru 😉 )
Heleno,
nie mam teraz czasu (żaba XXXL), ale rzuciłam okiem na podpisy, znam – z TV – jedynie panią dr B. Fedyszak – Radziejowską (okolice Pośpieszalskiego).
Po południu wczytam się w to dokładnie.
Cieszę się, że zaczęła się wreszcie publiczna dyskusja w tej kwestii. Tego juz naprawdę nie da się zatrzymać i w czasie Kongresu to się czuło 🙂
A teraz juz naprawdę do wajchy marsz 🙁
Heleno, zajrzyj koniecznie do GW : „Naród za kobietami”
Heleno, ale za to:
http://wyborcza.pl/1,75478,6807518,Narod_za_kobietami.html
😀
jotko,
a bierz sobie… Zwracam jeno uwagę, że on raz, że przechodzony a dwa – sodówką wypełniony…
Ale bierz na zdrowie 🙂
A tak, tak! 😆 Rozbawilam sie zdaniem”Jest to wbrew socjologii”
Kolezanka Socjologia przegrywa w nierownej walce z kolega Zeitgeistem.
Za rok czy dwa okaze sie, ze niezgoda na parytet jest okropnym obciachem, co tu duzo gadac. 😆 😆 😆
Dzień dobry 🙂 Z tymi żabami to jakaś plaga się ostatnio zrobiła. Ne wiem nawet, czy nie któraś egipska, ale przyznaję, że nie mam ich zbyt dokładnie w pamięci. Na mnie też potworne żabsko siedzi i do ledwodychania zmusza.
Z wiśniami mam katastrofę gorszą chyba od Haneczki, bo wiszą mi prowokacyjnie pod nosem, a ja nie mam kuchni, w której mógłbym je przerobić. 👿
Urlop w domu faktycznie potrafi być wykańczający, dlatego lepiej jednak wyjechać. 😉 Jak dobrze, że w tym roku zostałem do tego namówiony. 😀
W ankiecie na przydatność mężczyzn bardzo wysokie miejsce powinien zająć punkt „odkręcanie słoików”. Tak twierdzi moja mama. Aha, i prosiła, żeby spytać zeena, czy Denzela Washingtona też dostarcza na zamówienie? 😆
A na poważnie, to w jaki sposób kobiety inteligentne (bo np. te 15 sygnatariuszek listu to raczej nie słodkie idiotki) mogą nie pojmować, że w tej historii z parytetem chodzi tylko o wyrównywanie szans i że nic to nie ma wspólnego z wpychaniem kogoś na stanowisko za żywota, nie za zasługi? Że „wartość” danej osoby i tak na końcu zostaje zweryfikowana i rzecz tylko w tym, żeby do tej weryfikacji mogło w ogóle dojść?
Świat jest doprawdy pełen tajemnic. 🙄
Zeen
jak tak, to odstaw go raczej do tego creedensu 🙁 postoję 🙂
Bobiku
psycholog karakowski, nie pomnę w tej chwili nazwiska, napisał książkę pod tytułem „Zdaża się, że myślimy” 🙁 i to własnie dokładnie tak z mysleniem wyglada 🙁 a jak dodatkowo w jednym miejscu zbierze się pare myślących osob, to dla wyrównania średniej musi gdzie indziej … 🙁
Tak, z odkrecaniem sloikow gotow jestem po czesci zgodzic sie z Mama Bobika, choc tylko po czesci, gdyz i do tego zostaly wynalezione rozne gadzety – poczynajac od mokrej scierki i mlotka i konczac na specjalnych uchwytach.
Wiec tam gdzie mezczyzna faktycznie jest nie do zastapienia, to chyba wlasnie wymienione wyzej sciaganie ciezarow z pawlacza , zwlascza w wysokich mieszkaniach, gdzie nie wystarczy podstawic taboret i trzeba wejsc na drabine. No i do wynoszenia tych zdechlych czy tez troche nadgryzionych myszy.
Do wszystkiego niemal innego istnieja na rynku odpowiednie gadzety. Mozna rzecz jasna zastanwaiac sie czy nie zgrabniej w mieszkaniu zmiesci sie jeden mezczyzna zamiast licznych gadzetow. Moim zdaniem – lepsze gadzety, bo nie maja humorow, depresji, tworczego zablokowania, nie mowiach o kochankach plci obojga, sapiacych o nieprzywoitej porze w telefon.
Pytanie zas jak to jest mozliwe ze wyksztalcone kobiety nie potrafia odroznic skomplikowanej koncepcji „wyrownywania szans” od „wpuchania na sile” jest rzeczywiscue bardzo trudne. Moze zapytac Terlikowskiego? albo Wildsteina? Albo Pospieszalskiego?
Denzel, Denzel… nie przypominam sobie tego typu pasztetówki… 🙁
Heleno, mimo to ja lubię mężczyzn i jakby co, to gotowa jestem założyć dla nich rezerwat i troszczyć się o ich przetrwanie 🙂
a o parytety zamierzam całkiem aktywnie zabiegać 🙂 a mistrzem jest dla mnie Ghandi 🙂
zeen
bo to jest kabanos 🙂
Chwileczkę, chwileczkę… Ten Denzel miał być dla mamy, a ona twierdzi, że to nie jest wędlina, tylko filiżanka gorącej czekolady z chili. 😆
A jeszcze przy tym mama dodała z pewną taką nieśmiałością, że mężczyzna może być najlepszym przyjacielem kobiety i na odwrót. Mam wrażenie, że miała na myśli konkretnego mężczyznę, a może kilku konkretnych mężczyzn, ale nie wykluczam, że przy odrobinie dobrej woli dałoby się to rozciągnąć na większą część gatunku. 🙂
Bo moja mama jest, zdaje się, z tych rozpustnych feministek, co to strasznie lubią chłopów. 😆
plaga nie tylko z żabami, ale i z chorymi autami 🙁
syn prosi o pożyczenie mu mojego auta bo musi swoje na dni pare wstawić do doktora 🙁
i na czym ja biedna wiedźma bedę teraz latać 🙁 znowu będę zalezna od męża, a tego nie lubię, oj nie lubię 🙁
Jotko, nie mowimy o lubieniu, Ja tez lubie (niektorych) mezczyzn, jak lubie (niektore) kobiety.
Mowimy o niezbednosci w zyciu codziennym. Teraz kiedy mamy syntetyczna sperme, nawet argument o przetrwaniu gatunku, staje sie malo istotny. 😆
POzostaje wiec tylo sciaganie ciezarow z wysoka i wynoszenie mysich trupow z mieszkania. Chyba, ze ktos jeszcze cos podsunie.
Bobiku, ukłony dla Twojej Mamy 🙂 bardzo ją lubię 🙂
Heleno, jednakowóż, … no wiesz … „ten użytek nocny” … no, jakoś tak całkiem bez mężczyzny … no, nie wiem, nie wiem 🙂
Jotko, you’d be surprised….
Jotko, mama dziękuje i zrobiła takie coś 😳
Ale dalej się wtrąca do dyskusji i twierdzi (zaznaczając z góry, że to generalizacja i na pewno będzie można znaleźć odstępstwa od reguły), że mężczyźni jednak trochę się różnią od kobiet np. w sposobie myślenia, hierarchii wartości, reakcjach emocjonalnych, itd. Na całe szczęście. Bo to pozwala „drugiej stronie” (o ile umie z tego korzystać) zobaczyć sprawy z innego punktu widzenia, nabrać trochę dystansu do siebie samej, zapożyczyć to i owo 😉 a w ogóle poszukać możliwości twórczego uzupełniania się. Można też, oczywiście, pójść w kompletny idiotyzm i zacząć się zwalczać w imię jakiegoś wyimaginowanego, zglajchszaltowanego ideału, albo ustalonej roli, próbując się nawzajem przerobić na swoje kopyto lub wcisnąć w jakąś szufladkę. Jak się komuś chce na to tracić życie, to trudno, ale mnie się w tym większego sensu dopatrzyć trudno (mamie też).
Na prowokację Heleny łatwo odpowiedzieć kontrprowokacją: wynaleziono już restauracje, roboty do sprzątania i gumowe lale, więc po wynalezieniu sztucznej macicy również kobiety przestaną być potrzebne. Ale ja rozumiem (jak mi się zdaje) pytanie, które się za tą prowokacją kryje – czy męskość lub kobiecość rzeczywiście sprowadza się do fizjologii i przyklepanych ról społecznych, czy też jest to coś więcej. Coś, co zostanie i będzie cenne również po wprowadzeniu parytetów, a nawet kompletnym przejęciu prokreacji przez technikę. 😉
Z góry przepraszam, jeżeli zepsułem Helenie zabawę. 😆
Eeee, Bobiku, nie zepsules 😆 Juz sie sama zaczelam denerwowac, ze zaraz pojawi sie na blogu jakas … tego… i zarzuci mi zoologiczne chlopozerstwo 😆
Drogie Panie (bo widzę, że tylko Panie zabierają głos na omawiany temat). Wydaje mi się, że istoty rozumne zawsze mogą się przyjaźnić i bardziej jest tu istotna osobowość niż płeć. A co do dźwigania ciężarów, są przecież nawet kobiety, które w tej dziedzinie nawet medale zdobywają.
Przepraszam za powtórzenie słowa „nawet” i łączę pozdrowienia.
Deszcz burzowy wygnał mnie z hektarów 🙁
Sok się robi, w kuchni rzeźnia, zabrakło mi garnków, czyli jest dobrze 😀
Bobiku, wyjazdy gorąco popieram, choć rzadko praktykuję 😉
Heleno, naprawdę masz ochotę rozmawiać z Terlikowskim albo Wildsteinem 😯 ?
Bobiku,
Twoją Mamę lubię jeszcze bardziej 🙂
Heleno
no, być może …
z całą pewnością cały czas trwa wielkie przedefiniowywanie tazsamosci kobiet i mężczyzn a towarzyszy temu strach tak jednych jak i drugich, jak to zwykle bywa przy wszelkich zmianach, taki koszt 🙁
na blog wpadam w ramach krótkich przerw w pracy 🙁
zaraz wracam na szychte 🙁
czy wiecie, że feminizm ma swoje źródła w chrześcijaństwie? nie wiecie! ja też nie wiem, ale zaraz sie dowiem 🙂
robię transkrypcje magazynu telewizyjnego, w zajawce do odcinka, który teraz będę opracowywała stoi, że feminizm ma źródła w chrześcijaństwie …
jak będę miała nastepną przerwe to powiem o co chodzi …
haneczko, bój się Boga, jaka rzeźnia? czyzbys jakieś stworzenie zamordowała ? 🙁
Drogi Jeleniu, to, że tylko Panie zabieraj głos na omawiany temat, a Panowie milczą, wskazywałoby jednak na realnie istniejącą różnicę między płciami. 😆
Ale oczywiście zgadzam się z tym (jako szczeniak, czyli ni pies, ni wydra w sensie płciowym), że przyjaciół dobieramy sobie głównie według osobowości. Choć tu też są pewne haki, najczęściej zresztą związane z przekonaniami o rolach. Np. – przyjaźń różnopłciowa czasem bywa zagrożeniem dla stałego związku, jeżeli jedna jego strona ma przekonanie, że za tym musi kryć się coś erotycznego. Albo takie przypadki, kiedy ktoś na tyle został skrzywdzony przez przedstawicieli drugiej płci, że zgeneralizował nieufność. Ale można się przecież przyjaźnić na wszystkie strony, a równocześnie zauważać, że kobiety są nadal grupą dyskryminowaną w większości krajów świata. Nie brakuje zresztą również mężczyzn, którzy to zauważają.
I tak w ogóle mi się zdaje, że nie chodzi w tej rozmowie o wartościowanie ludzi według płci, bo to oczywisty nonsens. Mnie przynajmniej chodzi o proste zauważenie, że owszem, różnice między płciami w planie ogólnym jednak są (i już mniejsza o to, czy to biologiczne, czy społeczne), ale nie ma ich co ani zacierać, ani demonizować. W obrębie jednej płci też jest wiele różnic, według innych kryteriów i co z tego? Ja lubię kolor zielony, kto inny niebieski i możemy sobie nawzajem pokazać, jakie są uroki zieloności i niebieskości. A może bez tego kogoś w ogóle bym nie zauważył, że niebieskość też ma zalety? 😉
Jeleniu, some of my best friends sa mezczyzni 😆 .
Ale my, a raczej ja, nie o przyjazni, nie o milosci, nie o tolerancji, nie o dyskryminacji, nie o stosunkach damsko-meskich, nie o dokonaniach na przestrzeni dziejow.
Moje pytanie wywolala wiadomosc o wynalezieniu w jakims laboratorium sztucznej spermy. To jest takie cos niezbedne do rozmnazania sie gatunku 😆 😆 😆
Nie wiem po co te sperme wynaleziono, bo jest jej pod dostatkiem, a nawet, powiedzialabym, za duzo. I tego, jak mu tam, testosteronu, choc jest on pomocny przy sciaganiu walizki z pawlacza, niewatpliwie. 😆 .
Haneczka z morderczym błyskiem w oku torturuje porzeczki i wiśnie. Posoka tryska na sprzęty i odzież ochronną, a Naczelna Torturatorka władczym gestem wskazuje ostateczny przystanek kaźni – wszyscy do słoja! 😀
Mogę tylko zazdrościć. 🙁
Jotko, z wiśniami i porzeczkami bez rzeźni się nie da 😉
A bać się nie ma czego. Mamy przedefiniowane od lat i bardzo nam z tym dobrze 🙂
O, przepraszam, Heleno, tu będę kłócił się. Spermy wcale nie jest pod dostatkiem, bo już od dawna naukowcy biją w tarabany, że zmniejsza się jej produkcja i pogarsza jakość. Bezpłodność mężczyzn staje się coraz większym problemem cywilizacyjnym. Więc wynalezienie sztucznej spermy może być swego rodzaju „listem gwarancyjnym” dla ludzkości. Nawet jeżeli tzw. rozkosze łoża nie będą już w ogóle prowadziły do zapłodnienia, to jest coś w odwodzie. 😆
Gdybym wiedziała, że zrobi Ci się smutno Bobiku, to ani pół słówka o w i p by nie było 🙁
E, no nie, Haneczko, nie do tego stopnia. Ja zazdroszczę, ale jednak chciwie słucham o tym, że ktoś przetwarza. Satysfakcja zastępcza. 😀
Muszę się chwilowo samowykopać z blogu, bo widzę, że nie mam co liczyć na swój rozsądek, czyli uczciwe dzielenie czasu między obowiązki i przyjemności. Nakazuję sobie pochłonięcie solidnej porcji obowiązku. Howgh!
Jestem, ale prosze mnie nie pytać o co chodzi z tym chrześcijańskim pochodzeniem feminizmu, bo nadal nie wiem 🙁 słowo feminizm w ogóle nie padło 🙂
siostra Małgorzata Chmielewska, lubie ją i szanuję, powiedziała, że bycie szczęśliwą żoną i matką nie powinno się ograniczać/zamykać wdomu. Bo zgodnie z pismami JPII rodzina chrześcijańska powinna promieniować i przemieniać świat. I tyle w tym temacie.
A teraz Heleno przeczytam uważnie twój poranny wpis i dołączony link.
Haneczko czy masz poziomki? Mam fantastyczny, prosty przepis na super nalewkę i żadnej rzeźni 🙂
Iluzjoniści są wśród nas.
Cóż byłby bez nich wart ten świat?
Kto podniósłby Ikara skrzydła?
By poszybować ? tak, do gwiazd!
Czy późne wnuki Don Kichota,
Mogłyby bronić spraw ?przegranych??
Kto by pucował stół okrągły?
Ten od Artura i rycerzy.
Kto skleił strzępy fotografii?
Zetlałe karty starych ksiąg,
Ocalić chciał od zapomnienia?
Pamięć o słońcu chciał zachować?
W tunelu długim, ciemnym, zimnym,
Ludzkiej pogardy, okrucieństwa.
I w niedosycie i w przesycie,
Pamiętać o tych, co ?nie nasi?,
Kto sadzić ziele na kraterze,
Koszyk z pajęczej nici Web,
Kto chciałby wić dla
Tych z realu i z wirtualu,
I tych nie wiedzieć jeszcze skąd?
Kto chciałby, słysząc: ?tak się nie da?,
Widząc spojrzenia,
W czoło pukanie,
Poklepywanie: ?pan rozumie??
Kto?
Iluzjoniści są wśród nas.
Jeżeli: mimo, wbrew, na przekór,
Świat wciąż się kręci, ciągle trwa,
Iluzjoniści: chapeaux bas!
Oj, chciałoby się nawet częściej do iluzji, a tu real gniecie i dziury w głowie wyrabia. Chociaż… Czy w dziesiejszych czasach da się jeszcze rozdzielić, co real, co wirtual, co iluzja? Czy ktoś, kto spędza całe dnie przed komputerem, zarabiając w ten sposób piniondze, żyje w świecie realnym, czy wirtualnym? A czy ci, co zarabiają w sposób w zasadzie identyczny, tylko jeszcze przy klasycznym biurku, to realerzy, czy wirtualerzy?
Może w ogóle od czasu wynalezienia druku świat drobnym kroczkiem posuwał się w kierunku wirtualnym, a myśmy tego uparcie nie zauważali, aż musiały przyjść komputery, żeby nam to uświadomić?
No, takie różne myśli przy wirtualnym biurku do szczeniackiego łba przychodzą. Chyba powinienem przekąsić pasztetówki, bo robi się niebezpiecznie. 😉
Ha! Jak to dobrze, ze mamy coraz wiecej poetow w tym miejscu! Nie ma chyba takiego drugiego blogu? Strasznie mnie to cieszy. 😆
A teraz opowiem Wam cos, co mnie wzrusza. Dzis mija 150 lat od pierwszego uderzenia dzwonu Big Bena, wielkiego czterostronnego zegara na Wiezy Westminsterskiej i symbolu tego miasta. Rocznica instalacji zegara, w swoim czasie nie tylklo najwiekszego, ale i najbardziej dokladnego publicznego zegara w swiecie minela juz w ostatnim dniu maja, ale dzis 150 lat temu pierwszy raz odezwal sie dzwon (imie Big Ben nosil wtedy wlasnie potezny dzwon w dzwonnicy, ale z latami tym imieniem zaczeto nazywac sam zegar). Dla mnie samej uderzenia Big Bena maja szczegolnie nostalgiczny wydzwiek, poniewaz nimi wlasnie rozpoczynala sie od pierwszego dnia wejscia w eter (wrzesien 1939 r) kazda audyucja nadawana do Polski w moim radiu – az do czasu kiedy redakcje objal troglodyta, ktory postanowil poczatek audycji „unowoczesnic” i Big Bena zastapil jakimis jinglami. Sluchacze sie buntowali i pisali setki listow z protestami, wielu z nich uderzenia Big Bena kojarzyly sie nie tylko z latami mlodosci, ale opisywano nam czesto jak sluchano transmisji po kryjomu w czasie wojny, kiedy bylo to bardzo niebezpieczne.. Szczegolnie utwkiwly mi w pamieci listy pewnej staruszki z Ozorkowa, Pani Zenony, ktora jako mloda dziewczyna wywieziona byla na roboty do Niemiec, i przyzwoity i dobrze ja traktujacy Bauer, u ktorego pracowala, najpierw sam sluchal audycji z Londynu – po niemiecku, a potem wolal ja na polska transmisje : Senona, komm!!! Bum-bum-bum-bum!!! Wymienilam z Pania Zenona kilka listow, w ktorych opowiadala mi jak to bylo. Ucieklo mi jej nazwisko, tylko imie i nazwa wioski pozostaly.
Dzisiaj z okazji urodzin Big Bena ma byc zainaugurowany wieczorem nowy choral skomponowany ( z uzyciem dzwiekow miasta) specjalnie na te rocznice i nawiazujacy do bardzo starej londynskjiej piosenki dzieciecej o siedemnastu londynskich dzwonach koscielnych „Oranges and Lemons” :
„Oranges and lemons” say the bells of St. Clement’s
„You owe me five farthings” say the bells of St. Martin’s
„When will you pay me?” say the bells of Old Bailey
„When I grow rich” say the bells of Shoreditch
„When will that be?” say the bells of Stepney
„I do not know” say the great bells of Bow
„Here comes a candle to light you to bed
Here comes a chopper to chop off your head
Chip chop chip chop – the last man’s dead.”
A tu mozna uslyszec fragmenty nowego utworu:
http://news.bbc.co.uk/local/london/hi/people_and_places/arts_and_culture/newsid_8133000/8
133516.stm
Jeszscze raz ten sam link, bo sie nie zapisal
http://news.bbc.co.uk/local/london/hi/people_and_places/arts_and_culture/newsid_8133000/8133516.stm
A tu cos mniej wzruszającego:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6809296,Elzbieta_II_przyjela_przemoknietych__stracila_sztucce.html
bardzo lubię te dziecięca piosenkę. Lata temu w Radiu Kraków robiliśmy razem z Sąsiadem audycję o kulturze i tradycjach angielskich ( a czasem walijskich, szkockich i irlandzkich) pod wdzięczną nazwą „Dandys- magazyn dla anglofilów i anglofobów” i właśnie Oranges and Lemons.. było sygnałem tej audycji.
Mnie się tylko u tych dzwonów nie podoba, że nie chcą podać dokładnej daty wzbogacenia się. Czy nie dałoby się tych great bells of Bow jakoś przekonać? 😎
Swoją drogą zawsze się zdumiewam, skąd się biorą tacy troglodyci, przekonani, że ich misją jest zrównanie świata z ziemią i wymyślenie wszystkiego na nowo. Może mają jakieś okropne dziecięce traumy i chcą się na przeszłości odegrać, albo udać, że jej nigdy nie było? 🙄
Simone Weil wraz ze swym najzdolniejszym uczniem Lisickim tez przeciwko parytetom:
http://blog.rp.pl/lisicki/2009/07/10/rownosc-kobiety-parytet/
Czy uczeń Lisicki nie mógł od Simone Weil lub kogokolwiek innego przynajmniej nauczyć się zrozumienia o co chodzi, zanim się zacznie krytykować?
Ach, wiem, znowu za dużo wymagam. Ja też jestem niepoprawny. 🙁
Przeczytalam wlasnie, ze Marysia Przelomiec, o ktorej pisalam wczoraj (moja kolezanka i sygnatariuszka listyu pietnastyu „niedyskryminowanych” kobiet porzeciwko parytetowi) bedzie jednak dalej prowadzila swoj program Strudio Wschod – Farfal sie zalamal i odstapil od zamiaru likwidacji tego programu. A zalamal sie wskutek listu wystosowanego do niego przez spore grono szanowanych oosbistosci zycia politycznego i publicznego w obronie programu , ktorzy podkreslaja, ze Studio Wschod jest jedynym prawdziwie misyjnym programem w TVP, ze jego Autorka skrupulatnie przestrzega bezstronnosci i wielopstronnosci , zapraszajac do studia powaznych ekspertow i uczestnikow polotyki wszsytkich powaznych opcji politycznych i wlasne poglady trzyma na wodzy. I tak zawsze z Maryncia bylo, ona te nawyki wyniosla z BBC, ona rozumie dlaczego nalezy tak , a nie inaczej. Wiele razy przekonalam sie o tym zlecajac jej przygotowanie materialu, o ktorym wiedzialam ze jest dla niej kontrowersyjny (np. kiedy prosilam, by przygotowala reportaz o prawdziwych, a nie oficjalnych rozmiararch podziemia aborcyjnego w Polsce) .
I mnie to bardzio cieszy i jestem z niej naprawde dumna.
Dreczy mnie jednak zasadnicze pytanie: skoro Maria Przelomiec jest tak kompetentnym dziennikarzem, skoro rozumie jak malo kto w Polsce jaka role powinna odgrywac publiczna telewizja, dlaczego nie ona, ale jakies zalosne palanty zasiadaja w kierowniczych gremiach TVP? I czy nie ma to czasem zwiazku z tym, ze nie jest dosatecznie macho jak na polskie warunki?
Heleno, dokładnie tydzień temu, nasz naprawdę uroczy sąsiad – w czasie brydża i kieliszku zacnego trunku – powiedział mi mniej więcej tak: ty z tym swoim super zorganizowaniem, etc., jesteś niebezpieczna, takich ludzi się wycina, bo są zagrożeniem dla innych 🙁 Sąsiad jest radnym w gminie, między innymi dzięki dużemu zaangażowaniu całej naszej, bardzo dobrze zorganizowanej grupie sąsiedzkiej 🙁
Czy potrzebujesz jeszcze jakichś dodatkowych komentarzy Heleno 🙂
Miłego dnia 🙂
PS. Czy Rysia aby nie wessało to „głupie, głupie”? 🙁
Mnie nawet trudno jest myslec o Marysi jako o zagrozeniu – bo przy calej swej pasji w roznych sprawach, jest osoba dosc skromna w obejsciu, bezkonfliktowa. Ona tylko robi to co uwaza, ze jest do zrobienia. Ale tak, moze byc „grozna”, kiedy trzeba.
Byla pierwsza, ktora na slynnej katynskiej uroczystosci pod Charkowem, zauwazyla, ze prezydent Kwasniewski byl pijany w d. i ledwo sie trzyma na nogach. I o tym doniosla nie wychodzac z cmentarza i nie czekajac na zakonczenie uroczystosci. Byli tam inni dziennikarze, ktorzy tego nie zrobili i zaczeli mowic o tym polgebkiem dopiero nazajutrz po tym jak donisola o tym Maria Przelomiec na falalch BBC. To wiazalo sie pozniej z roznymi szykanami, ktore Maryncia znosila absolutnie beznamietnie, choc chyba sie denerwowala w srodku…
PO latatch konfitury z tego incydentu mial juz wylacznie jej szef – sama go widzialam w jakims programie jak o tym opowiadal puszac sie jak paw i chcialo mi sie rzygac. Kazde zdanie zaczynalo sie od slowa „ja”, a nazwisko Przelomiec padlo tam raz mimochodem.
no własnie, nic dodać , nic ująć 🙁
a teraz idę na swoją szychte 🙁
Dzień dobry 🙂 Telewizja kłamie! Może nie wszyscy dziennikarze, ale przepowiadacze pogody na pewno. Miało dziś być tochę znośniej, a tu dalej – buro, ponuro, zimno, lejąco. 🙁 Czyli dalej nic na ciepło, bo z kuchni polowej nie da się skorzystać.
Czy myślicie, że Rysia trzeba by odessać z tego głupiego? A może w ogóle po okolicy krąży jakaś czarna, wsysająca dziura, bo tak jakby więcej osób wessało. Czyżby to wszystko sprawka S-Bahnu? 😯
A u nas chmury jak z Constable’a (ukochanego malarza wszechczasow ojca Marii, Jana Przelomca 😆 ) i swiatlo tak przedziwne, ze nie moge oderwac oczu od tego co za oknem. Ale nie leje.
Dziwi mnie, że nawet inteligentni przeciwnicy parytetu jeszcze jednej rzeczy nie zauważają. Brak kobiet w polityce skutkuje niewielkim szacunkiem dla tzw. miękkich wartości. Efektem jest nie tylko to, że do władzy dochodzą mężczyźni, ale że są to najczęściej mężczyźni typu buldog. Bo liczy się agresywność i pozory siły. A kiedy przekona się ludzi, że właśnie na takich facetów powinni głosować, to te miękkie wartości już w ogóle nie mają szans się przebić, nawet na stosunkowo niskich szczeblach. I parytet jest właśnie próbą nie tylko podsunięcia możliwości głosowania na konkretne kobiety, ale też zmiany myślenia o tym, co jest w polityce ważne, jakie wartości i jakie cechy charakteru politykow lepiej wyborcom służą.
Nie pamiętam, czy ten link już tu był podawany, ale w tym artykule dobrze widać pewne mechanizmy, chociaż chodzi o zarobki, nie o udział w polityce.
http://www.polityka.pl/za-malo-za-to-samo/Text01,933,288318,18/
To chyba bardzo trafna uwaga. Takie cechy kobiece, jakie tradycyjnie wynoszone byly w literaturze XIX-wiecznej, chocby ich nosicielka byla Einsteinem w spodnicy, nie maja szansy w konfrontacji z tupetem, arogancja i bezwzglednoscia jaki cechuja dzisiejszegio czlowieka sukcesu – politycznego czy jakiegokolwiek innego.
Dlatego parytet w Polsce jest niezbedny.
zwróćcie uwage na rozkład poparcia dla parytetów w poszczrgólnych grupach poziomu wykształcenia
Paradoksalne nie dosterzgaja tego w pierwszym rzedzie te kobiety, ktore najwiecej na parytecie moglyby skorzystac – te ktore nie potrafia rzucic wiacha, tupnac noga, rozepchnac sie lokciami i powiedziec „Zadam!”. Takie wlasnie jak Maria P.
Tu jest chyba ślepa plamka albo jakieś nieuświadomione mechanizmy działają. Niektóre kobiety ambitne, które się przebiły mimo niesprzyjających okoliczości, mają pewnie poczucie, że jest to jakby „podwójnym osiągnięciem” i podświadomie dążą do obrony status quo, żeby na tym tle ich sukces nadal jaśniał podwójnym blaskiem. Gdyby wprowadzono parytety, kobiet tu i ówdzie zaczęłoby być więcej, a na dodatek jakiś bałwan czasem by złośliwie zasyczał, że „baby to tylko dzięki parytetom”, blask sukcesu mógłby trochę zmatowieć.
Oczywiście świadomie żadna kobieta sukcesu do takich motywacji się nie przyzna, nawet sama przed sobą. A mnie i tak nie opuści podejrzenie, że coś w tej mojej interpretacji jest. 😉
Bardzo ciekawy ten tekst o placach. Sluchalam niedawno podobnej dyskusji w brytyjskiej telewizji. Zaczyna sie od tych samych plac . POtem z latami srednia pay gapu wynosi okolo 20%, znaczaco rosnie w miare uplywu lat, ale tylko wsrod tych kobiet, ktore zakladaja rodzine i rodza dzieci. Jest jakis nedzny procent kobiet zasiadajacych w dyrekcjach i gremiach kierowniczych (boardroomach) , poniewaz w odroznieniu od zonatych/dzieciatych kolegow, malo ktora moze sobie pozwolic na nieregularne godziny pracy, przesiadywanie w pracy po nocach, wyjazdy sluzbowe na zawolanie etc. Ktos musi w domu podac obiad i rozwiesuic bielizne z pralki. I nie jest to najczesciej Pan Maz.
A jednoczesnie kobiety brytyjskie sa znacznie lepiej wyksztalcone i przygotowane do zawodow niz brytyjscy mezczyzni. Czesciej tez zalezy im na podnoszeniu kwalifikacji.
POdejrzewam, ze podobnie jest w Polsce, jesli chodzi o podnoszenie kwalifikacji.
Na zajecia podyplomowe u Renaty zglasza sie znacznie wiecej kobiet niz mezczyzn.
To nie chodzi chyba tylko o podnoszenie kwalifikacji zawodowych, ale i o chęć ustawicznego kształcenia się, dla siebie samych. Dysproporcja płci na wszelkich Uniwersytetach Trzeciego Wieku jest wstrząsająca – znacznie większa, niż by to wynikało z wcześniejszej umieralności mężczyzn.
Przy tym, żeby nie wyglądało to wszystko „chłopożerczo” – ja jestem przekonany, że zmiany w świadomości i w praktycznym podziale ról w dużym stopniu odciążą mężczyzn, którzy nieraz się szamoczą między starą rolą „myśliwego” i „jedynego żywiciela rodziny”, a chęcią skorzystania również z innych stron swojej osobowości i bardziej partnerskiego podziału odpowiedzialności, nie tylko na gruncie rodzinnym. Bo więcej praw oznacza zwykle, wbrew pozorom, również więcej odpowiedzialności i obowiązków, o czym nie zawsze chce się pamiętać. Tak że nie ma obaw – kobiety za darmo niczego nie dostaną. 😉
Ukradłem z blogu Owczarka coś, co mnie okropnie rozśmieszyło, zapewne dlatego, że ostatnio z Włochami akurat miałem bliższe kontakty:
http://www.youtube.com/watch?v=KWsgLq7MeN8
Szczególnie fragment z drogowskazami niemal mnie rozczulił, bo w czasie wycieczki robiłem za pilota i notorycznie gubiłem drogę, o dziwo nie wskutek własnego idiotyzmu, tylko wskutek włoskiej niemożności zachowania jakiejkolwiek logiki w ustawianiu znaków. No, teraz to się już mogę z tego śmiać, ale na bieżąco bywało dość przeraźliwie – wieczór, długa droga przed nami, duże miasto, a wyjechać się z niego w żaden sposób nie da. 👿
Ale metoda „koniec ogona za przewodnika” jakoś w końcu zawsze skutkowała. 😀
To prawda, ale tez i dla podnoszenia kwalifikacji – przynajmniej tak jest w przypadku tych dojrzalych studentek, ktore zglaszaja sie na studia podyplomowe, tam gdzie zajecia prowadzi Renata.
Podsuwam pierwsza swietna polska recenzje z Brunona, ktorego jeszcze nie widzialam, ale sledze reakcje w prasie:
http://wyborcza.pl/1,75248,6810994,Bruno_wkreca_homofobow.html
W GW jest takze bardzo smieszny wywiad z tytulowa postacia filmu.
Uswiadomilam sobie dzis jak wiele czerpie Sacha BC z Gogola. Zabieg jakiego sie chwyta jest niemal zywcem przeniesiony z Rewizora, gdzie w malym, przezartym korupcja i chucia miasteczku zjawia sie oszust, hochsztapler (choc Chlestakow zrazu nie wie, ze wezma go za kogo innego, ale z chwila kiedy zaczyna zdawac sobie z tego sprawe, wciela sie w role carskiego inspektora con gusto). I jego obecnosc wsrod szacownych obywateli staje sie katalizatorem nieprawdopodobnych, skrywanych na codzien zachowan.
Jest to genialna komedia, z ktora Gogol mial co najmniej tylez klopotow, co Sacha BC ze swoimi bohasterami.
Rewizor powstal z inspiracji (a raczej pomyslu) Puszkina, kiedy Gogol napisal do niego list w 1835 roku, proszac poete-przyjaciela aby podsunal mu jakis pomysl komediowy, bo samemu mu nic nie przychodzi do glowy. „Napisze ci wtedyt w piec tygodni taka komedie, ze bedziesz sie turlal po podlodze” – zapewnil go autor Martwych dusz. I Puszkin przypomnial sobie wtedy, ze kiedys wzieto go za carskiego rewizora w jakims miasteczku. Trzy miesiace pozniej, na poczatku 1836 roku gotowa byla najlepsza, najzlosliwsza, najostrezejsza i najokrutniejsza komedia jaka kiedykolwiek powstala w jezyku rosyjskim. Widzialam ja zanim przeczytalam, w teatrze w ieku 6-7 lat , zabrali mnie rodzice, i od tego czasu uwazam za absolutne cudo satyry.
Ale reakcje na Rewizora po ogloszeniu komedii drukiem byly wsrod niektorych krytykow tak ostre, ze przez nastepne dziesiec lat cenzura nie zezwalala tego wystawiac. I dopiero interwencja samego cara (sic!) Wszechrosji odblokowala zakaz i sztuka zostala wystawiona w latach czterdziestych XIX w.
Sacha wyszedl prosto z Gogola, z Rewizora. Tam jest na koncu takie zdanie: Z kogo sie smiejecie? Z siebie sie smiejecie. To mogloby posluzyc za motto dotychczasowych filmow i programow telewizyjnych Sachy.
Swietne, Bobik! Jakby z nami byli na urlopie tworcy tego filmiku!
Mimo to mam porazajaca slabosc do Wlochow!
Najlepszy moment to te drogowskazy!
Uff!!! koniec szychty na dzisiaj, odrobiłam swoją dniówkę 🙂 prosze o fanfary i werble 🙂
we Włoszech najbardziej mi doskwierał brak moteli przy autostradach 🙁 traciło sie bardzo dużo czasu na wjeżdzanie i wyjeżdzanie z róznych, niekoniecznie ciekawych mieścinek, w których akurat wypadło nocować 🙁
poruszalismy się GPS-em, więc nie było wiekszych problemów, zabawna sytuacja była w Rzymie, wbrew GPS, wmanewrowałam nas na plac gdzie był zakaz ruchu wszelkich pojazdów mechanicznych, wprost w objęcia karabinierów 🙁 powiedziałam im, łżąc w żywe oczy, że to GPS, panów bardzo to rozbawiło, pokiwali głowami ze zrozumieniem i rozeszło sie po kościach 🙂
Tromby to u Dory vel Pani Kierowniczki na jej blogu. U nas otwieramy butelke! Jedna na lba. Gospodarz stawia wraz z pasztetowka.
Nie mówię o żadnych trombach, tylko o fanfarach i werblach!
Ale, niech tam – to jaki to jest adres do tych jerychońskich?
Wino z pasztetówką, litośći 🙁
jakie wino Paniom podać? czerwone włoskie, białe reńskie?
a pasztetówy niet, dawno wyszła i od wieków jej tu nie widziałam!
Aaaa!!! Gospodarz, znaczy Bobik! Czemu nie 🙂 od tej roboty to mi się coś porobiło 🙁
E, ja sobie czasem tromby od Pani Kierowniczki pożyczam na specjalne okazje. 😆
Butelkę postawić mogę, nawet na łba, ale sam udziału jeszcze brał nie będę, bo swojej szychty nie odrobiłem. 🙁
O GPS-ie nawet słyszeć nie chcę! Ten podlec, specjalnie zakupiony przez Kerownika Wycieczki, od samego początku odmawiał współpracy, a kiedy prowadząc nas niby to na camping, u wrót jakiejś fabryki powiedział „jesteś u celu”, został ciśnięty w najciemniejszy kąt i imię jego pokryła niepamięć. I tym sposobem ja musiałem przejąć rolę GPS-a. 😉
Ide na targ. Mam nadzieje nabyc kawalek pasztetowki z gesia watrobka. Bede miala na wieczor do wina. Pasuje do bialego i czerwonego. Z chrupiaca kajzerka.
Króliku, nie żartujesz z tym pasowaniem?
Króliku, nabądź więcej, żeby było do podziału. 😉 Jak ja się wygrzebię spod stosu przyczynków, to u Ciebie pewnie w sam raz będzie pora kolacji. Albo przynajmniej małego conieco. Może wtedy nawet i na łyk wina bym się wprosił. 🙂
A propos małego conieco – ciekawe, ile Haneczka natworzyła tych słoików? Piętnaście? A może szesnaście? 😉
A gdzieżby Królik żartował? 😯 Pasztetówka z założenia pasuje do wszystkiego. Trzeba tylko być wystarczającym wielbicielem wymienionej. 😆
Dzien dobry!
Czy wszystkich zmorzylo? Dzien sie zapowiada bardzo ladny, lagodny. A u Was?
Heleno, napisz do mnie, prosze na priv., cito!
Dzień dobry. 🙂 Ja nie miałem szczególnej motywacji do wstawania, bo telewizja nadal kłamie i wbrew prognozom pogoda jest parszywa. Odpluszczyłem rano jedno oko, po czym je zaraz zamknąłem, obróciłem się na drugi bok i dospałem do teraz.
Mam kolejny pomysł na biznes – mógłbym otworzyć skup i sprzedaż pomysłów, co zrobić z tak sobie rozpoczętym dniem. 😉
Sure, przyslij swoj adres na kotmordechaj@yahoo.com – jest to moj adres mailowy do podawania publicznego, zebym mogla dostawac jak najwiecej ofert uprania brudnych pieniedzy i przedluzenie sobie penisa. 😆
A co z ofertami wygrania czyściutkich, świeżo wypranych pieniędzy? Czyżby one przychodziły na jakiś inny adres? 😀
Czysciutkie przyjme na kazdy adres, niestety darmowe lunche nie istnieja, mowia Amerykanie. A szkoda.
Przeczytalam wczoraj w Europie (dadatku do Der Dziennika) znakomity dwuglos, o ktorym nie porzestaje myslec – Kinga Dunin i prof. Lagowski. Pisza oni o narodoiwej mitologii, patriotyzmie, nacjonalizmie, tozsamosci naroodwej POlakow dzis , a w sumie o tym co tak lapidarnie i smiesznie ujal w wywiadzie dla GW „Bruno” nazywajac to „prasowaniem waciakow” (skad on, kurcze takie rzeczy WIE?) .
Podsuwam dla tych, co maja ochote. Najpierw Kinga Dunin – nieco dluzsza i bardziej „naukowa” niz Lagowski (bardziej publicystyczny), a w nastepnym okienku podam Lagpwskiego:
http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article410113/Wojna_dwoch_nacjonalizmow.html
A tu ten swietny Lagowski:
http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article410111/Patriotyzm_albo_o_potedze_starych_nawykow.html
Na razie przeczytałem Kingę Dunin i zaraz mi się skojarzyła norwidowska fraza, że Polacy są wielkim narodem, lecz żadnym społeczeństwem. Jakoś tak się złożyło, prawie przez cały okres kształtowania nowoczesnych państw narodowych, że Polak z obywatelem nie musiał się spotykać, a nawet często było to źle widziane. I mam tu obraz pewnego rodzaju błędnego koła: ponieważ kiedyś, w XIX wieku, potrafiliśmy się sprawdzić jako naród, każde kolejne odwołanie się do podmiotowości społeczeństwa może lecieć tylko po linii narodowych haseł, co jeszcze bardziej tę linię umacnia. Ale mam też niejasne podejrzenie, że w najmłodszym, jedżącym po świecie i studiującym na zagranicznych uczelniach pokoleniu, nacjonalistyczne hasła (i postawy) powoli tracą rzeczywistą nośność. To już często jest mantra, którą się powtarza tak, jak ongiś slogany o kierowniczej roli partii – dla świętego spokoju, dla kariery, bo wypada, bo inni tak robią… A tak naprawdę żadne rzeczywiste przekonania za tym nie stoją.
Oczywiście nawet powtarzanie tej mantry ma różne konsekwencje. Ale jeżeli ona nie jest zbyt dobrze umocowana, to może dałoby się ją zastąpić inną? 😉
Moja dzisiejsza żaba troche innej proweniencji, nie intelektualna a przyziemna, taka bardziej, z tych od matki polki, gospodyni domowej.
Jednym słowem przygotowuje obiad. Nadrobić trzeba troche zaległości towarzyskie. Szwagierka z mężem przychodzą na obiad a potem pogramy troche w brydża. Przygotowanie obiadu dla szwagra nie jest proste bo on nie jada żadnych serów, pod żadną postacią. 🙁 A w mojej kuchni bez sera ani rusz. 🙂 jak to mawiają Francuzi? dzień bez sera to stracony dzień 🙂 ?
Przeczytałam teksty. Prawdziwe do bólu 🙁
Niestety nie mam czasu pogadać, nie wiem, czy to będzie małe brydzątko czy wielkie mościsko?!
Tak, ja tez, Bobiku, mysle o tym zdaniu Norwida – in fact od czasu, kiedy zostalo nam podsuniete mi jeszcze w szkole sredniej przez te nasza znakomta polonistke w ostatniej klasie liceum. Kazala nam pisac o tym wypracowanie i ilustrowac przykladami – Elzbieta byla maniaczka Norwida i potem napisala z niego doktorat na KULu. Wiec od dekad konfrontuje je z zyciem – tam jeszcze dalej bylo, ze przez to przypomina mu (autorowi) czlowieka z jedna noga znaczaco krotsza od drugiej…
U Lagpwskiego natomiast zachwycila mnie trafnosc obserwacji, ze patriotyzm w Polsce polega czesto na czcczeniu patriotyzmu ( czyli jak u PP – patryjotysu). W Ameryce mnie od tego skutecznie oduczono. Tam patrriotyzm czesto przejawial sie np. w paleniu anmerykanskiej flagi na trawniku przed Bialym Domem, albo – i to na mnie zrobilo ogromne wrazenie wkrotce po przyjezdzie – kiedy idac Park Avenue zobaczylam halasliwy pochod 10-11-latkow niosacych transparenty, maszerujacych w kierunku Ratusza i domagajacych sie zaniechania miejskich planow likwidacji ogrodu w poblizu icvh szkoly. Gesty obywatelskiego zaangazowania, sprzeciwu i nawet nieposluszenstwa, kiedy sie nie da inaczej – to jest dla mnie autentycznym patriotyzmem i przejawem wiary, ze indywidualne postawy moga zmieniac kraj, wlasna community na lepsze. A przeciez pamietam, ze kiedy widzialam palenie flagi ( protest przeciwko wojnie we Wietnamie) to czulam ogrony niesmak i czekalam kiedy policja czy SB wszystkich aresztuje. A jedszcze wieksze zniesmaczenie czulam kiedy Jane Fonda wystapila na falach radia wietnamskiego. Uwazalam, ze nalezy jej odebrac obywatelstwo! Dopiero ojciec uswiadomil mi, ze jestem przesiaknieta „prasowaniem waciakow” 😆
Czy ta mlodziez, ktora dzis jezdzi po swiecie i widzi inne modele patriotyzmu zacznie sie zmieniac? No pewnie, ze tak! Ale moze im to zabrac nieco wiecej czasu niz mnie zabralo, gdyz bylam jednak w nieco innej sytyacji psychologicznej, po wyjezdzie z Polski. Ja czulam sie upokorzona i zdradzona, uwieral mnie dokument stwierdzajacy kim nie jestem (Posiadacz/ka Dokumentu Podrozy nie jest obywatelem Polskiej Rzeczyposlopiltej Ludowej…) i nie mowiacy kim jestem. Musialam wiec szukac wlasnej tozsamosci narodowej, panstwowej, psychicznej – wiec mialam niejako ulatwione zadanie, czysta karte, na ktora moglam wpisac co chce i nikt mnie z tego nie rozliczal. Ale ci mlodzi Polacy dzis?
Pewnie im trudniej jednak bedzie wyzbyc sie polskiego martyrologiczno-heroicznego balastu, patryjotysu budowanego na nacjonalistycznych emocjach i wszelkiego innego badziewia.
Teraz miałem czas przeczytać i Łagowskiego. Zdecydowanie za dużo przykrej prawdy – prorokuję, że rozdziobią go kurki i brony. 🙄
Rzuciła mi się w oczy (ze skrajnie egoistycznych względów) zwłaszcza obserwacja, jak dramatycznie różny jest ogląd Polaków i polskości od wewnątrz i z zewnątrz. To, co w nacjonalistycznych okopach jawi się jako heroiczne i mające zmienić losy świata, albo przynajmniej tej nieszczęsnej Europy, z zewnątrz wydaje się nader często śmieszne, głupawe i niewarte jakiejkolwiek wzmianki, chyba że ironicznej.
Nie chodzi mi oczywiście o to, że trzeba zrobić wszystko, żeby się podobać zagranicy, tylko żeby jednak znać proporcją, mociumpanie. Sam, jak słyszę np. o misji nowej chrystianizacji Europy przez Polaków, wybucham śmiechem pustym, a Francuz czy Holender może się wyłącznie popukać w głowę. To samo z hasłami w rodzaju „Nicea albo śmierdź”.
Dla jakiejkolwiek heterogenicznej społeczności atrakcyjny może być wyłącznie ktoś, kto proponuje uniwersalistyczną wizję. Inaczej atrakcyjność z natury rzeczy musi się zawęzić do własnej grupy. Ale nie jest to tylko polski problem, bo w wielu krajach obserwuje się renesans nacjonalizmów i innych partykularyzmów. Być może jest to lęk przed zmianą, przed koniecznością przedefiniowania tego, co się „wyssało z mlekiem” i rozpaczliwa próba „obrony Częstochowy”. Może trzeba by sobie tu przypomnieć Poppera i jego społeczeństwo otwarte?
W tym Łagowski zdumiewa mnie tylko zdanie, że wolna Polska wnosi mniej do gospodarki światowej niż wnosił PRL. Chyba wciąż jest pod wpływem propagandy peerelowskiej – bo co tak naprawdę PRL wnosił? 😯
A jeśli chodzi o tych młodych Polaków, którzy jeżdżą po świecie – to niestety coraz częściej kończy się to tak, że nie chcą wracać do Polski, bo uważają, że nie mają po co.
Z tym wnoszeniem wiecej do gospodarki swiata za PRL, to moze chodzic o handel w ramach RWPG, kiedy faktycznie wymiana byla ozywiona – chodzi mi o produkty i surowce przemyslowe: budowa statkow, wegiel, maszyny rolnicze, tekstylia. Wszystkie te przrmysly dzis w Polsce de facto przestaly istniec lub kuleja. Tego faktycznie moglo byc wiecej niz dzisiejszy eksport polskich produktow rolnych czy taniego krosnienskiego szkla, a nawet szklo robia dzis lepiej w Chinach niz w Polsce 🙁 .
A, rzeczywiście, mnie to też zastanowiło, tylko potem zacząłem rozmyślać o czym innym i mi uciekło. To zdanie było w kontekście innego: odległość od krajów, które od zawsze były dla Europy Wschodniej wzorem, liczona jakością życia, poziomem nauki, własnym kapitałem, nie tylko nie zmalała, ale wzrosła. Tu by właściwie trzeba zerknąć do statystyk, bo bez względu na to, jak dużym one są kłamstwem, nic innego jednak nie może dać dowodów.
Bardzom ciekaw, czy są jakieś dane liczbowe, które tezę profesora Łagowskiego potwierdzają. Trzeba by go zapytać. Bo jeżeli są, to tym bardziej byłby powód do zastanowienia, a jeżeli nie ma, to takich twierdzeń na wiatr rzucać nie należy.
Za duzo pomnikow, za malo publicznych toalet.
http://www.nettg.pl/Artykuly/Bojtlik-z-fraszkami/Refleksja-patrioty,26809
😉
A to tez, to tez. Wyrwana z kontekstu refleksja wpisana powyzej, jest cytatem z odbytej przed chwila rozmowy przed smietnikiem z angielska sasiadka, ktora wrocila wlasnie z Warszawy i opowiadala jak ( w zaawansowanej ciazy) latala po calym miescie w poszukiwaniu publicznej toalety. A kiedy wreszcie dobiegla, to okazalo sie, ze musi za nia placic, a nie miala drobnych. Poki przeszukiwala torebke, to sie posiusiala i dobrze, ze nie gorzej. Come to think of it, byla to najwazniejsza opowiesc z podrozy. Cdn jak bede nasteponym razem wynosic smiecie.
Ach co widzę? Tu dysputa!
A tam w kącie gęba struta,
Dupa zbita, dupa zlana.
Nie pozbiera się do rana…
Autor! Autor! 😆 😆 😆
Dobry wieczór,
W ciekawa dyskusje włączę sie może ( jak bedzie jescze do czego sie włączać) juz jutro, po właśnie przyjechałam do Warszawy. Z Radomia ( 100 km) jechałam prawie 2,5 godziny!. Dwa potęzne korki: jeden niewiadomego pochodzenia, drugi niestety w związku ze smiertelnym wypdkiem motocyklisty – przed sama Warszawą. Jeszcze raz powiem, to co juz kiedys pisałam, nawet gdyby całą Polske pokryła gęsta sieć autostrad Polacy dalej będa się i innych zabijać. Ja też dzisiaj pod Kielcami musiałam uciekać na prawy pas, bo jakis dureń wyjechał mi z bocznej drogi pod rozpedzony samochód. Dobrze że było gdzie uciekać.
A postulat więcej toalet mniej pomników popieram całym sercem.!!
A może tak 2 w 1? Jako bonus od wykonawcy: toaleta w cokole… Można byłoby poszaleć z nazwami miejscowymi: kibel pod J., wacek pod P….
że złych ptaków hufiec cały
wciąż coś kala, słychać płacze.
Może będą mniej kalały,
jak dostępne będą sracze? 🙄
Ach, Wy – poeci! Wam to dobrze – zawsze mozecie odreagowac i cos jeszcze z tego dla ludzkosci zostawic!
Reszcie pozostaje tylko gryzc lokcie i pic wodke!
…wacek? Moim zdaniem to znaczy zupełnie coś innego 😆
Moja koleżanka natomiast używała określenia wucek…
Sąsiadko, opóźnieniami we włączaniu się i w ogóle nie należy się przejmować, biorąc świetlany wzór z nieocenionego PKP-u. 😉
Wróciłem jeszcze do tego Łagowskiego i tym razem takie zdanie sobie przyuważyłem: zanik krytycznego, analitycznego, rzeczowego myślenia w dzisiejszej Polsce jest zastanawiający. No, ja też mam takie wrażenie, że zapotrzebowanie na myślenie pod prąd jest wyjątkowo małe. Z tym to chyba naprawdę już lepiej było w czasach PRL-u (chociaż trudno to uznać za tegoż PRL-u zasługę), bo oficjalnym partyjnym bełkotem mało kto się przejmował, a rzeczywisty dyskurs biegł właśnie w opozycji. I w tej opozycji były różne nurty – owszem, nacjonalistyczny czy ultrakatolicki też, ale przecież powstawały i takie teksty, jak choćby „Dwie Polski” J.J. Lipskiego. Dziś często mi się wydaje, że niemal na wszystko, co nie bije w narodowy bębenek, nalepia się etykietkę „michnikowszczyzny” i w ten sposób puszcza oczko do publisi: panie, wiadomo, Żydy, kto by ich tam słuchał. My, Polacy, złote ptacy, swoje wiemy i żaden nieswój uczył nas nie będzie.
A mnie z tym wszystkim też tak jakoś nieswojo… 🙄
O, przepraszam, Pani Kierowniczko, w każdym wucku i wacka można spotkać, choć może niekoniecznie w tej części, w której Pani bywa. Tak że jak będzie jakiś wucek pod P., to będzie w nim zapewne i wacek pod tymże P. 😆
To tak w ramach analitycznego, rzeczowego myślenia. 😀
Ciekawa wiadomosc byla teraz w dzienniku na trzecxim miejscu. Synod Kosciola Anglii obraduje w tej chwili zastanawiajac sie jak zmniejszyc liczbe biskupow, bo utrzymnanie ich wszystkich, ich persobnelu i ich rezydencji kosztuje za duzo i brakuje pieniedzy na zatrudnienie i oplacenie dostatecznej liczby zwyczajnych ksiezy.
Otoz okazuje sie, ze roczne koszty utrzymania na odpowoiedni poziomie 110 biskupow w Anglii wynosza 20 milionow 100 tysiecy funtow szterliongow. W ciagu ostatnich 50 lat liczba zawyczajnych pastorow zmalala o polowe, zas liczba biskupow podwoila sie. Synod (skladajacy sie z duchownych i swieckich) zastanawia sie zatem jak z tych kosztow utrzymania biskupow, wykroic pieniadze potrzebne do zatrudnienia 400 dodatkowych pastprow i ile trzeba byloby zlikwidowac biskupich rezydencji i urzedow. W tej chwili niektorzy pastorzy obsluguja dwie i wiecej parafii. A zyja na skraju nedzy – o czym wiem nie z dziennika tylko z opowiesci redakcyjnej kolezanki, ktora miala tescia pastora. 🙁
Co za kraj! Co za kosciol!
No właśnie, w damskim na pewno wacka nie będzie 😉
W niektórych regionach bywa to szymon 😆 ale nie mogę sobie przypomnieć, gdzie…
Dżordż, johannes, fred i pinokio…
W moim osobistym regionie szymon nieco inaczej się kojarzy 😆 ale wiadomo – co wieś, to inna pieśń, a co chałupa, to inna… nauka.
Co do johannesa, nauczyłem się kiedyś głębokiej germańskiej mądrości, że niby po nosie długość widać (am Nase eines Mannes erkennt man sein Johannes) i nawet przypomniałem sobie, że kiedyś podobną polską mądrość słyszałem. Jeszcze jeden dowód na to, że nacjonalizmy na poziomie głębokim szczególnie się nie różnią. 😉
A pinokio – wiadomo. Centralnym problemem utworu jest blaga. 😉
Dobranoc,
http://www.youtube.com/watch?v=BLtGDFTOLCs&feature=related
A mnie jest szkoda lata… la la la la la la la…
Wando, jesli czytrasz… Obama w Ghanie, wyglada na to, ze Ghana to taka Szwajcaria Afryki (kiedys to byla Zambia). Ciekawe jakie dzisiaj sa wrazenia twojej Basi po jej pobycie…
kroliku – czytam przyznam dosc pobieznie, a tu w koszyczku sa poruszane powazne tematy. Obama w Ghanie – wydaje mi sie, ze Basia raz z Ghany wyjechawszy ma ten temat jakos poza soba.
Teraz zaczyna sie koncentrowac na rowerach – czyli zebraniu funduszy – zeby dojechac na Alaske nie tylko ma byc w dobrej formie ale tez zebrac $1 na kazda przejechana mile na cele organizacji prowadzacej badania nad rakiem. O ile zdazylam sie zorientowac mama jej boyfrienda miala jakies rakowe klopoty no i postanowili w jej intencji odbyc te fascynujaca podroz. Na blogu juz jest link opisujacy Basi osobe, zamierzenia i cele organizacji. Maja rok na przygotowanie funduszy i formy.
A w zwiazku z rowerami ja mam przyjemnosc bo mozemy sobie razem pojezdzic po Plano mimo straszliwych upalow.
Ah – kroliku, jesli pamietasz co tam Magda pisala to ta piekna plaza jedynie jesli juz Twoja noga zdrowa. Bo duzo schodzenia, wiec moze jakas inna latwiej dostepna bedzie odpowiedniejsza.
Moc serdecznosci dla wszystkich i odezwe sie od czasu do czasu.
hallo!!!!!!!!!!!!!!!
wczesno wstawacze do kredensu i szamku,szamku resztki
powinny tez zniknac !!!!!!!!!! 😀
moj S-Bahn(glupi!glupi!)dalej leci sobie w bambuko
zassalo moja osobe calkowicie
ja i moj pecherz mowimy tak:wiecej WC,duzo wiecej!!!!!!
brykam
fikam
brykam
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
brzydż prawie do białego rana – i dobrze i nie dobrze 🙂 🙁
teraz pośpieszna reanimacja i do Pana Wójta, kłaniać mu się w pas 🙂
brydż of course!
znaczy się zintensyfikować reanimacje nada 🙁
Pani Kierowniczko, a odwieczne pytanie: „A co pan robił w damskiej toalecie?” to skąd się wzięło? 😯
No właśnie nie wiem, Panie Komisarzu… 🙄
(jak to dobrze, że tu jeszcze kufy normalne 😀 )