Gotowość
– Wiesz – powiedział Bobik do Labradorki, wyłażąc spod łóżka, gdzie spędził ostatni tydzień – chyba nawet słynny psi nos może czasem się pomylić. Coś się tu jednak chyba zmieniło.
– Zawsze się zmienia – zauważyła ze stoickim spokojem Labradorka. – Nie wejdziesz dwa razy na tę samą kanapę, nie mówiąc już o zjedzeniu dwa razy tej samej pasztetówki. Jak chcesz uniknąć zmian, to musisz dać się zahibernować. Ale i tak wtedy czeka cię Bardzo Duża Zmiana po odmrożeniu.
– Brrrr!!! – wstrząsnął się Bobik. – Nie znoszę zimna! To chyba już z dwojga złego wolę te drobne zmiany, po kawałku. Ale one też nie zawsze są przyjemne.
– Zawsze ci mówiłam, żebyś czytał również to na końcu, drobnym druczkiem – westchnęła Labradorka. – Zapoznałeś się z instrukcją obsługi życia? Nigdzie tam nie ma o tym, że ma być przyjemnie. Za to na końcu, choć maleńkimi literkami, stoi jak byk: „reklamacji nie uwzględnia się w żadnym wypadku”. Nie powiem, żeby to było uczciwe, ale nazwa firmy nie jest podana i nie bardzo wiadomo, z kim się procesować w razie czego.
– A czy da się tak zrobić, żeby zmiany były trochę mniej nieprzyjemne? – drążył ze szczeniackim uporem Bobik.
– Och, zawracasz głowę! – ziewnęła wyraźnie już śpiąca Labradorka. – Tak całkiem się nie da. Ale są pewne formy anestezji…
– Wiem – ucieszył się Bobik – napoje wysokoprocentowe na przemian z recytowaniem utworu Polały się łzy me… na tle Czterech pór roku!
– Niezupełnie o to mi chodziło – zaprzeczyła Labradorka, dyskretnie odstawiając szklaneczkę za róg kanapy. – Może źle się wyraziłam. Miałam chyba na myśli nie tyle anestezję, co antytoksynę. Na odtrutkę można sobie pomyśleć, że zawsze mogłoby być jeszcze gorzej. Na przykład, że byłoby już bardzo źle, ale żadna zmiana nigdy by nie nastąpiła. Że, powiedzmy, w ogóle przestano by produkować pasztetówkę, bez możliwości odwołania. Albo że prezydentem zostałby już na zawsze…
– Już dobrze, już dobrze, zrozumiałem! – wykrzyknął w popłochu Bobik. Zaczynało mu świtać, że bez zmian, jakkolwiek by nie były przykre, pewnie jednak nie da się obejść. I że spędzanie z tego powodu życia pod łóżkiem niekoniecznie jest najlepszym pomysłem. Przez chwilę zastanawiał się nad zamianą podłóżkowości na podstolność, ale w porę przypomniał sobie starą psią maksymę „bo nic tak nie boli, jak bycie podstolim” i zrezygnował również z tego pomysłu. Ale przecież nie mogło tak być, żeby jakoś nie było. Na pewno dało się z kimś pogadać, kogoś zapytać…
– Nie ma tego złego, co by spod łóżka nie wyszło – szepnął z przekonaniem i na wszelki wypadek ułożył się pod samymi drzwiami. Nie, żeby w ten sposób na ruch drzwi mógł mieć jakikolwiek wpływ. Chodziło tylko o gotowość. Bo w życiu każdego szczeniaka przychodzi taki moment, że jakakolwiek gotowość jest lepsza od najlepszej niegotowości.
Gdy dorwiesz coś, co chrzęści mile,
nie sądź, że to na zawsze dane.
Pożujesz to przez krótką chwilę
i czujesz w konsystencji zmianę.
Gdy coś zapachem takim wionie,
że aż się zęby wbić zachciewa,
zaczekaj z dzień. Te cudne wonie
jutro inaczej będą śpiewać.
Lecz nie ma tego złego, co by
i nie wie nikt, co się okaże.
Gdy takiej wiedzy masz zasoby,
czasami możesz zmylić straże
i zbiec. Więc miej się na baczności,
ostrz stale ślepia jak krogulec,
bo to, co cię w tej chwili złości,
też wkrótce zmianie może ulec.
Z płanetnikami łatwiej, bo ich można przekupić mąką. Ale czym przekupić płatnika? 😯 Banknotami,które właśnie się od niego dostało, jakoś by było głupio, a na mąkę pewnie nie jest łasy. 🙄
No, to u nas właśnie wczoraj tak lunęło poupalnie. Byłem z mamą na spacerze w polach i nagle zaczęło z nieba okropnie warczeć, a potem jeszcze coś w rodzaju dyskoteki się zrobiło. Mama chyba miała zamiar leźć w te pola dalej, więc musiał się znaleźć ktoś rozsądny, kto wiedział, co trzeba zrobić. Zaparłem się wszystkimi łapami i nie ustąpiłem, póki nie zmieniliśmy kierunku na wstronędomowy. I tak, dzięki mnie, wróciliśmy dosłownie na minutę przed oberwaniem chmury. Ale to mnie już nie obchodziło – jak jestem w domu, to na zewnątrz choćby potop… 😉
Może jakieś przekupstwo niematerialne? 🙄
To poproszę o propozycje przekupstw niematerialnych. Zostaną rozpatrzone w godzinach urzędowych, w terminie dogodnym dla rozpatrującego.
Ja tylko nie wiem, po co się chce przekupiać płatnika netto… Ale ok, jak dają, to brać, jak biorą, to nie dawać, jak nie dają, to wziąć samemu.
Płatnika oddaje się do Punktu Przekupu w celu przerobienia na surowiec wtórny. Chronisz lasy przekupując płatnika… itd. 😀
Czytuję z dużą namiętnością artykuły Bendyka, choć czuję się czasem przy różnych rzeczach, o których on pisze, jak całkiem malutki szczeniaczek, jeszcze mniejszy niż naprawdę. Dziś znowu coś ciekawego było, ale tym razem zafascynowały mnie nie tyle jakieś niesamowite wytwory ludzkiej myśli, co pewien – coraz większy – rozziew między tymi wytworami, a ludzką naturą, tak jakby jedna półkula mózgu z drugą się nie mogła dogadać. Artykuł tu:
http://www.polityka.pl/reakcja-chemikow/Lead30,936,297185,18/
A ja się po przeczytaniu zastanawiam, czy rzeczywiście mądrzy możemy być dopiero po szkodzie, nawet kiedy wcześniej mamy w ręku wszystkie dane, pozwalające tej szkody uniknąć? Jakie cechy charakteru trzeba by wzmacniać, co wkładać do głów szczeniętom, żebyśmy się lepiej nauczyli korzystać z tego, co wiemy i umiemy? Bo chyba znowu w wychowaniu leży sedno sprawy, że już nie sięgnę do pogrzebanego psa. 😉
To chyba nie jest jednak tak, ze mamy w reku wszystkie dane. Problem polega na tym, ze mamy w reku dane bardzo rozne.
Ogladalam ze dwa lata temu znakomicie zrobiony program (chyba BBC, ale moze byl to Channel 4 – powazny kanal brytyjskiej teklewizji) gdzie szereg naukowcow, w tym niektorzy noblisci, objasniali, ze to co wielu ekologow tlumaczy globalnym ociepleniem spwodowanym przez czlowierka, kazdy niemal astronom jest w stanie wyjasnic aktywnoscuia slonecznych plam, powodujacych , ze co 500 lat klimat na ziemni sie zmienia – raz jest cieplej i poziom wpdy w oceanach sie podnosi, raz jest zimniej i powstaja nowe lodowce. Przytaczali oni dane histortyczne: dokladnie 500 lat temu (oraz tysiac lat temu) wyspy brytyjskie byly pokryte winnicami (ktore nawiasem mowiac znow powstaja w ostatnuch latach), potem nastapilo znaczace oziebienie klimatu i winnice zniknely.
Byly tez inne przyklady zmian klimatycznych nastepujacych co pol tyisaclecia, ale wszystkich nie pamietam. Wielu z tych nuakowcow wyrazalo tez przekonanie, ze sukces „propagandy globalnego ocieplenia” mozna bardzo przekonujaco wytlumaczyc tym, ze akurat ta dziedzina nauki jest bardzo dobrze oplacana z pieniedzy podatnika i dlatego zajmuje sie nia az tylu naukowcow.
Wiem, ze nie tlumaczer tego zbyt dobrze (jestem po wspanialej kolacji z kurkami i duzej butelce wspanialego szampana, obalonego niemal wlasnorecznie ), ale program telewizyjny zrobil na nas potezne wrazenie, wiec podchodze do wszelkich apokaliptycznych wizji przyszlosci z duza rezerwa. I usilluje konfrontowac to z tym co slysze o globalnym ociepleniu, przekonujac sie raz po raz, ze ekolodzy moga wiedziec na ten temat znacznie mniej od astronomow.
Ach te skróty myślowe… 😉
Mnie nie chodziło konkretnie o globalne ocieplenie czy kiedy się ropa skończy. Na te tematy rzeczywiście zdania są rozbieżne, zwłaszcza pierwszy, bo jest przecież i teoria globalnego oziębienia, i głosy, że w redukcji CO2 chodzi o wielki biznes, na który niektórzy już ostrzą sobie zęby. Ja się pytałem tak bardziej abstrakcyjnie i ogólnie. 😉 Dokładniej (choć nie wiem, czy wystarczająco dokładnie) mówiąc, chodzi mi o dwie sprawy.
Jedna to taka, że nożyce między tzw. wiedzą potoczną, a wiedzą fachową rozwierają się chyba coraz bardziej, bo też ta fachowa pędzi do przodu coraz szybciej, a przeciętny śmiertelnik nie może nadążyć za nią nie tyle z powodu swej szczególnej głupoty, a raczej pewnej gnuśności i niechęci do zmieniania raz przyjętego obrazu świata. Efekt jest taki, że dane wyjściowe fachowców i niefachowców są tak zasadniczo różne, że ich analizy sytuacji wręcz nie mają prawa się pokrywać. Ale w tym procesie ujawniają się też pewne niedoskonałości ludzkiej natury i to, że mózg naszego gatunku ukształtował się ileś tysięcy lat temu. Np. wygranie z konkretnym, znanym osobście przeciwnikiem, czy zachowanie bądź podwyższenie pozycji w stadzie jest dla nas zwykle ważniejsze od spraw globalnych. Tzn., ludzka natura do kompleksowości współczesnego świata na razie nie bardzo się chyba dostosowuje.
A drugie pytanie jest naprawdę czysto abstrakcyjne, co podkreśla słówko „nawet”. Czy nawet wtedy, kiedy mamy wszelkie dane, kierujemy się czystym rozsądkiem, czy też przez różne słabości umysłu czy charakteru nie potrafimy z tych danych skorzystać? I czy dałoby się coś zrobić, żebyśmy potrafili? Czyli – czy przez wychowanie dałoby się tę „jaskiniową” naturę jednak nieco modyfikować?
ale kino, chciałam życzyć miłego dnia, ale maszyna powiedziała mi, że się powtarzam i odmówiła przyjęcia wpisu 🙁
no to co, niedozwolone jest codzienne życzenie miłego dnia 🙁 ???
Dzień dobry. 🙂 Uprzedzając pytania, dlaczego ja dziś tak wcześnie, od razu mówię, że nie wiem. 😎
Jotko, ta maszyna chce nas po prostu zmusić do kreatywności. Wyplenić rutynę! Odsiać pusty rytuał lub wlać weń nową treść! Każe życzyć miłego dnia zawsze w nowy i tfurczy sposób. 😆
Aczkolwiek konsekwentna to ona nie jest, bo Komisarzowi jednobrzmiące komunikaty o pogodzie to przepuszcza. 😯
Ciekawe, czy mnie przepuści: miłego dnia! 😀
Chociaż pada. 🙁
Bobiku, jeśli chce się znaleźć jedną odpowiedź, to będzie się szukało takiej, z którą najwygodniej. Niekoniecznie musi być poprawna, byle nie przeszkadzała w życiu. Wtedy potoczna wiedza z dziada pradziada bardzo kusi. A że to nie południca jest odpowiedzialna za podmienianie dzieci na miedzy, to tym gorzej dla południcy.
Ale jeśli odpowiedzi może być wiele, mogą być sprzeczne i żadna nie będzie bardziej poprawna od innych, co najwyżej bardziej prawdopodobna, to jaskiniowość po chwili oporu ustępuje i nie gardzi się nawet najdziwniejszymi naukowymi nowinkami. Zdarzało mi się to nieraz na warsztatach przerabiać. Dać ludziom chwilę i pozwolić snuć wszelkie scenariusze, im więcej tym lepiej. Odsiew ma miejsce dopiero wtedy, kiedy nożyce są nieco mniej rozwarte, bo coś się tam w głowach poprzestawiało i uporządkowało (ech ten Pan Wrona… 😉 )
Padało…
co to, nie mogę czasem dłużej i na temat?
Mysle, ze glownym powodem coraz wieksdzego rozwierania sie tych nozyc, jest przede wszystkim to, ze faktycznie nie nadazamy. Jeszcze 100-150 lat temu ogolnie wyksztalcopny laik mogl pojsc na publiczny wyklad naukowy z obcej sobie dziedziny i zrozumiec z grubsza to co uslyszal. Dzis wiekszosc naukowcow zajmuje sie tak waskim i szczegolowym wycinkiem wiedzy czy badan, ze staje sie to praktycznie niemozliwe.
Nie nadaje sie do zrozumienia kompleksowosci swiata chyba raczej nasza przecietna wiedza, a nie natura, pojemnosc naszej czaszki, a nie jej uksztaltowanie,
Z jednym sie zgodze: ze „wbrew ludzkiej naturze” jest przejmowanie sie wieksze sprawami globalnymi, niz bezposrednim zagrozeniem ze strony konkretnego, znanegio so.ibie przeciwnika.
Co do drugoego pytania, odpowiedz brzmi „nie!” Nie kierujemy sie rozsadkiem i wiedza, w przeciwnym razie dawno przestalibysmy palic i naduzywac, nie zakochiwalibysmy sie w osobach kompletnie nie wlasciwych – o ktorych od poczatku wiadomo bylo, ze sa niewlasciwe. . 😆
Nie oddam swej jaskiniowej natury, chocby stala nade mna cala armia wychowawcow.
Dajcie mi kawy!
Heleno, a skąd na samym początku wiesz, że są niewłaściwe? 😯
tfurczość! wolne żarty, upał był wczoraj taki, że mi całe szare spod beretu wyparowało 🙁
gapie się na monitor, jak sroka w gnat i nie wiem do czego służy 🙁 skrzyżowanie afazji sensorycznej z motoryczną plus bezkomórkowie totalne, wszyscy dedektywi świata razem i odzielnie nie byliby w stanie znaleźć pod moim beretem jednej zbornej myśli 🙁 tfurczość, ha, ha, zśmiał się hrabia po francusku 🙁
Foma, bo rozne rzeczy mi to podpowiadaja. Np. rozpoczynanie kazdego zdania od slowa „ja”. Bad sign! Bad! W tym momencie nalezy oczywiscie powiedziec sobie „stop!”. 😆
Uwierz mi, to sie wie. Ale nic sie z ta wiedza nie robi. Az do czasu….
Aaabsolutnie niewłaściwą osobą (niekoniecznie ludzką) jest również ta, która przynosi na spotkanie imponujących rozmiarów kość, następnie w trakcie randki spożywa ją praktycznie sama, a potem proponuje uregulowanie rachunku po połowie. 👿 No i oczywiście ta, która chce psa uderzyć i kij znajdzie.
Z ta koscia tez zostalo przerobione, a jakze! A czy wnioski zostaly wyciagniete? A skad!
Ja to bym zaczął od spraw fundamentalnych: Patriotycznie i w poszanowaniu wartości: ma być po pierwsze narodowości a po drugie płci przeciwnej.
No i pierwsze spotkanie pod pomnikiem powstańców, no jasne, że poległych…
Mam też takie doświadczenie jak foma, że na różnego rodzaju warsztatach ludzie potrafią uruchomić niespodziewane zasoby i znaleźć całkiem czasem nieortodoksyjne czy odkrywcze drogi myślenia. Tylko że to jest sytuacja poniekąd laboratoryjna, która nawet u tych „uruchomionych” na codzienność niekoniecznie się przekłada. Ale z drugiej strony pokazuje, że potencjał jest, choć nader często niewykorzystywany. I tu wracam z uporem maniaka do swoich pytań: co nam tak na codzień przeszkadza w jego wykorzystaniu i jak by to można usprawnić?
Bobik, Ty się nie natężaj. Panaceuma szukasz? Kamienia filozoficznego? Jakbyśmy byli stworzeni do racjonalnego działania, to byśmy tylko tak działali, a jest inaczej. Wielki zapas komórek mózgowych służy do posuwania się do przodu, identycznie jak nadmiarowa noga u człowieka: chodzi jedną a druga tylko podpiera…
Moze t.zw. comfort zone, poza ktora bardzo sie nie chce wystawiac nosa i dopiero jakis wstrzas czy przezycie wyciaga nas z teh sfery psychicznego komfortu. Glowa schowana w piasku lepiej sie przechowuje niz wystawiona na dzialanie aury..
Swiete slowa, zeen.
Eee tam, zaraz panaceuma. Plasterka szukam na odcisk. 😆
Ale nie o racjonalność myślenia mnię chodziło, raczej o efektywność. Bo wcale nie jest tak, żeby czysto racjonalne decyzje były lepsze od racjonalno-emocjonalnych. Potwierdzają to przypadki pacjentów neurologicznych, którym „wysiadły emocje”. Podejmowane przez nich decyzje były wprost katastrofalne, bo nie liczyły się w ogóle z socjalnym charakterem ludzkiego życia, nie brały pod uwagę prawdopodobnych reakcji otoczenia, itd. Te emocje to my mamy wcale nie bez powodu. 😉
Ty Bobik nie kręć, mów od razu: ile tej pasztetówki ma być…
A, tak plus minus nieskończoność… 😆
Uff, same kłopoty. Zepsuł mi sie zamochód, tym razem na dobre ( skrzynia biegów) na szczescie tylko 7 km od naszego warszawskiego domu, a nie w połowie drogi między Krakowem a Warszawą. Jutro pociagiem wyruszamy do Suwałk, a dalej samochodem przyjaciół. Na szczęscie na miejscu jest duzo przyjaciół i duzo samochodów.Laptop wyrusza tam juz dzis w zwiazku z tym odcinam sie od sieci za kwadrans.
Troche sie martwie, bo jest prawdopodobne że koszt naprawy przekroczy wartośc samochodu…. Zupełnie nie wiem jak to sie mogło stać, bo bez żadnego ostrzeżenia i zupełnie nagle skrzynia biegów padła! W 5cio letnim „japończyku”! Bardzo dziwne…
Sąsiadko, nowsze samochody mają ponoć często coś w rodzaju „apoptozy”, czyli zaprogramowane zepsucie się po jakimś czasie, żeby na serwisie też można było zarabiać. Oczywiście, użytkownika na to szlag trafia, ale cóż może począć? Co najwyżej jeździć takim starym truposzem, jak my. 😉
Rzeczywiście szczęście w nieszczęściu, że chociaż koło domu…
Miłej Suwalszczyzny! 🙂 Najlepiej w okresie między przyjazdem a wyjazdem w ogóle bez samochodu, tylko pieszo albo wpław. 😀
Jak przykro, zono. Mam nadzieje, ze nie pokrzyzuje Wam to planow urlopowych. 🙁