Zakupy
– Dzień dobry! – powiedział Bobik podchodząc do lady w ogromnym, wzbudzającym respekt obfitością towaru sklepie. – Czy mógłbym poprosić dwa kilo kracji?
– Oczywiście. A… o którą konkretnie krację szanownemu panu chodzi? – zapytał uprzejmie Sprzedawca.
– To są różne? – zdziwił się Bobik.
Sprzedawca uśmiechnął się nie bez pewnego poczucia wyższości.
– Proszę pana, są setki rodzajów. Arystokracja, biurokracja, merytokracja, teokracja, technokracja, ochlokracja, gerontokracja, pajdokracja, plutokracja…
– O, to, to! – ucieszył się Bobik. – To by chyba było coś dla mnie. Myślę, że jako pies mam z Pluto dużo wspólnego.
– Mam wrażenie, że zaszło tu drobne nieporozumienie. My na składzie mamy „pluto” przez małe p. – objaśnił fachowo Sprzedawca. – Imiesłów czynny czasu przeszłego od „pluć”.
– Hmmm… – zastanowił się Bobik – Nie brzmi zachęcająco. To może tamto, co pan mówił… pajdokracja… Czy to się nadaje dla szczeniaka?
– Tylko pozornie! – zapewnił Sprzedawca – Tak naprawdę, jak w przypadku niemal każdej kracji, rzecz sprowadza się do tego, kto potrafi sobie odkroić najgrubszą pajdę. A szczeniaki mają na ogół za mało siły i doświadczenia, żeby wygrać ze starymi wyjadaczami.
– To prawda. – przyznał Bobik bez szemrania. – A ta… piórokracja? Czy to dobre?
– Piórokracji nie prowadzimy – zmartwił się Sprzedawca – To na ornitologicznym. Ale odradzałbym panu ten typ. Ma bardzo często wady fabryczne i jest trudny w obsłudze.
– A co ma pan łatwego w obsłudze? – zainteresował się Bobik – Tak żeby się tylko podłączyć i już dalej na tym jechać. Napęd żeby dawało, a sam żebym się nie musiał wysilać.
Widać było, że Sprzedawca kocha swoją pracę i prowadzenie klientów przez przeszkody i zawiłości kracjoznawstwa jest dla niego drogą do samorealizacji. Bez najmniejszego zniecierpliwienia odpowiedział:
– Chodzi panu pewnie o trakcję. To też nie u nas. Ale zalety trakcji w dziedzinie kracji są mocno przesadzone. To jest system bardzo energochłonny i już niejednego nabywcę do ruiny doprowadził.
– O, nie dziękuję! – otrząsnął się Bobik – Ja już jestem wystarczająco zrujnowany, żebym chciał być jeszcze bardziej. Ale zaraz, słyszałem kiedyś o takiej odmianie kracji, podobno bardzo dobrej… Jak jej było?… Demokracja!
Sprzedawca nieco zesztywniał, choć nadal starał się zachować profesjonalny uśmiech.
– No tak, podobno niczego lepszego nie wymyślono. Ale… – rozejrzał się szybko po sklepie, po czym nachylił się do bobikowego ucha i zaczął szeptać – Wie pan, tak naprawdę to jest sprzedaż wiązana. Dołączają do podstawowego towaru różne takie rzeczy… Na przykład demonstracje. Pan wie, jak łatwo zostać w czasie takiej demonstracji zdeptanym, zwłaszcza jak się jest, pan się nie obrazi, niewielkiego wzrostu? Albo głosowanie. No przecież pan sobie zdaje sprawę, co to za uczucie, jak się ciągle słyszy „Daj głos!” „Daj głos!” Albo taka równość wobec prawa. Przejdzie pan odrobinę na lewo i już po równości. Nie polecam, proszę pana, nie polecam!
– Jak to miło mieć do czynienia z fachową i uczciwą obsługą! – docenił szczere ostrzeżenie Sprzedawcy Bobik – No to może da mi pan po prostu dwa kilo zwykłej, prostej kracji bez tych wszystkich frymuśności?
W oczach Sprzedawcy zaczął jarzyć się święty ogień oburzenia, a w jego piersi wzbierała najwyraźniej jakaś gwałtowna, niemożliwa do opanowania erupcja.
– Nie ma czegoś takiego! – wybuchnął z rykiem – Kracja nigdy nie jest zwykła! Ktoś, kto lekceważy niezwykłość kracji nie powinien się nawet do niej zbliżać. Wynocha ze sklepu!
Zmykając co sił w łapach Bobik zastanawiał się, czy małe, ciasne sklepiki bez zaangażowanej i wysoko wyspecjalizowanej obsługi, nie są jednak lepszym miejscem do robienia zakupów.
Dziwny ten sprzedawca. Nie wie, że w czasach kryzysu klientowi się towar nawet kolanem dopasowuje, byle poszło i zarobek dało?
Obawiam się, że to ja zrobiłem z siebie kretyna. 🙁 Nie przychodzi się do kogoś tak wysoko (mimo kryzysu) postawionego, jak Sprzedawca, bez choćby minimalnej wiedzy na temat.
I dalej ni cholery nie wiem, co warto kupić. 🙁
Bobik, zanim pojdziesz do sklepu po kracje, powinienes poradzic sie kogos starszego, kogos kto sie zna.
Najlatwiejsza w obsludze jest teokrcja. W terokracji mozesz sobie siedziec (albo lezec) z zalozonymi lapami i niczym sie nie przejmowac, wdychajac czyste powietrze wolne od wszelkicvh niebezpiecznych miazmatow. Wszystkie decyzje, wszystkie wybory sa za ciebie juz zrobione. Chcesz pojsc sobie podemonstrowac, teokracja przygotuje ci taka demonstracje, ze palce lizac. Chcesz sobie zaglosowac, prosze bardzo, lista gotowa, ty masz ja tylko wrzucic do urny. Chcesz pojsc na koncert Madonny – jak najbardziej, nawet biletu nie musisz kupowac, bo bo cie za darmo dowiaza czy do Torunia czy do Czestochowy.Nie musisz ruszac lapa, nie musisz nadwerezac szarych komorek, nie musisz szczekac ( a nawet rozumniej jest nie szczekac) – wszystko ci zalatwi teokracja.
Wiec jesli sie jeszcze do tego sklepu wybierzesz, od razu pytaj o dwa kilo teokracji, ktora jest podobno teraz na specjalnej promocji i jesli sie pospieszysz i zamiast dwu kilogramow, kupisz piec, to dostaniesz jeszcze moherowy berecik absolutnie gratis.
miłego dnia 🙂
znowu mało kreatywnie 🙁 , ale bardzo, bardzo szczerze i zinnymi etceterami 🙂
Najlepsza to jest blogokracja 🙂
A moj biedny Kotek skarzy sie, ze od wczoraj siedzi zamkniety w poczekalni, zapomniany przez wszystkich, opuszczony.
Mordka dziekuje za wpuszczenie na blog, ale sam sie boi juz wchodzic, zeby go znow nie zostawiono o suchym pyszczku.
Dzień dobry 🙂 Wstałem, wypuściłem Kotka z poczekalni, rozejrzałem się po świecie i jakoś nie mam dziś przekonania, że mi się on podoba. Muszę chyba iść popracować nad sobą. 🙄
Mordka się kogoś lub czegoś boi? 😯 Nie uwierzę!
No, może wytłuczenia wszystkich bażantów świata przez zarazę, ale przecież ta ewentualność jest jak dotąd czysto teoretyczna. 😉
Mordka sie niczego nie boi, to byl taki fasondeparle ze strony Starej, ktora jak zawsze przesadza.
.
Dziendobry,
widze, ze towarzystwo sie rozproszylo po zajeciach. Ja zaraz tez sie rozpraszam. Wyprawa na targ, bo jutro goscie na obiedzie. Szykuje udziec barani. Jest w sam raz na 9 osob.
Spedzamy czas z siostrzyca na przygotowaniu i zajadaniu przysmakow z dziecinstwa.
Jeszcze dodam, ze jeden noj Wielki Klopot zrobil sie calkiem mniejszy ostatnio, Bismillah i Hallelujah!
Zono sasiada, rzeczywiscie to dziwne ta skrzynia biegow w 5-letnim japonczyku. Posiadalismy 9 japonczykow w zyciu, i, wlasnie syn mi przypomnial, ze jeden tez mial do kitu skrzynie biegow, a bylo to dosc drogie Subaru, ale reszta (szczegolnie Toyota) jezdza bez napraw.
Wznosze zatem kielicha aby wszystkie nasze Wielkie Klopoty kurxczyly sie do calkiem malych!
Pare moicj tez by sie zapewne skurczylo gdybym dala PB szanse i skonczyla przebierac te cholerne papiery!
No właśnie, ja też dziś przyciśnięty różnymi niezbędnymi i nudnymi zajęciami. I z tego, co wiem, Monika wydostała się ze szponów remontu tylko po to, żeby wpaść w szpony przeprowadzki.
Ciekawe, czy kłopoty naprawdę by się skurczyły, gdyby je wyprać w za gorącej wodzie? Spróbować w każdym razie można. 😀
Oddaję ten patent do publicznego użytku, nawet opłat nie będę pobierał.
Chociaż patent z zaatakowaniem kłopotów udźcem baranim też wcale nie jest taki głupi… 😉
Specjalnie dla Bobika 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6859662,Marzyli_o_Capri__ale_zrobili_literowke_w_GPS_ie_i___.html
Zamieszczam krotkie opracowanie GW na podstawie listow do redakcji z reakcjami czytelnikow na niedawna wypowiedz rzecznika praw obuwatelskich , ze politycy powinni byc poddawani badaniom psychiatrycznym przed obejmowaniem wysokich funkcji w Panstwie.
http://wyborcza.pl/1,95892,6853895,RPO_przeciw_szalencom_w_polityce___listy.html
Chociaz probka tych listpow jest raczej malo reprezentaywna (4-5 glosow) , to jednak mnie osobiscie napawa pewnym optymizmem, ze przynajmniej czesc czytelnikow dostrzega juz jak niestosowne jest stygnatyzowanie osob psychicznie chorych w ustach rzecznika praw obywatelskich. Jeszcze pare lat temu (kiedy robilam 10-odcinkowa serie programow poswieconych PRAWOM osob niepelnosprawnych w nowoczesnym spoleczenstwie) takie postawy (krytyczne wobec wypowiedzi stygmatyzujacych) byly nieslychanie rzadko spotykane – a wlasciwie niemal niespotykane w Polsce
Wielu ludzi dalej nie odroznia chorob psychicznych od niepelnosprawnosci umyslowej (jak swiadczy o tym jeden z zacytowanych listow), ale jednak cos sie zmienia.
Co o tym myslicie?
Dzień dobry 🙂 Jak foma nie zawiadomił, że nie pada, to ja to zrobię, bo ostatnio brzmienie tych słów niezwykle mi się zaczęło podobać. Nie pada. Nie pada? Nie pada! nie pada
To naprawdę przyjemne 🙂
Pomysł pana rzecznika sam nie był, łagodnie mówiąc, z gatunku tych najzdrowszych i to z tylu powodów, że aż je wyliczyć trudno. Nawet czysto praktycznych. Choroba psychiczna może się rozwinąć równie dobrze po objęciu stanowiska, a może być i wcześniej, ale przy odpowiedniej medykacji w żaden sposób nie utrudniać pełnienia obowiązków. A oszołomstwo, które jest chyba jednym z najgorszych problemów polskiego życia politycznego, pod klasyfikację choroby psychicznej nie podpada, więc oszołomów tą drogą i tak by się nie wyeliminowało.
Stygmatyzacja tą propozycją chorób psychicznych jest oczywista. W końcu różne choroby ciała mogą utrudniać pełnienie obowiązków w stopniu równym lub i większym, ale badań pod ich kątem pan rzecznik nie proponuje. Poza tym wydawało mi się, że jego funkcją jest obrona praw obywatelskich,a nie szukanie, komu by tu je należeło odebrać.
Osobnym problemem jest to, jak takie propozycje są przyjmowane przez społeczeństwo. Trudno mi ocenić, na ile sytuacja w Polsce się w ostatnich latach zmieniła, ale tak w ogóle, na świecie, poza garstką krajów, w których stosunek do chorób psychicznych stał się naprawdę cywilizowany, za dobrze nie jest. Dalej „wariat”, bez względu na to, jaka jest jego przypadłość, jest uważany za głupszego, niebezpiecznego, budzi lęk i jest wstydem dla rodziny. Bardzo często stosuje się różne mniej lub bardziej wyrafinowane formy izolacji lub społecznej eliminacji chorych psychicznie (dość popularne jest po prostu zamykanie w domu, żeby „wstydu nie przynosił”). Jednym ze skutków ubocznych takiego traktowania jest oczywiście to, że chorzy unikają leczenia, które jest dodatkową stygmatyzacją.
Tu można oczywiście zadać pytanie – a czy chciałbyś, żeby osoba chora psychicznie była twoim posłem/premierem/prezydentem, etc. ? Nie, nie chciałbym, jeżeli choroba wpływa na funkcjonowanie tej osoby, widać, że uniemożliwia jej pracę na danym stanowisku i na tyle zamyka we własnym świecie, że nie pozwala jej reprezentować innych. Ale to nie jest kwestia do zdiagnozowania, przyklejenia jakiejś medycznej etykietki i podjęcia w ten sposób decyzji za wyborców. Jeżeli uważam, że ktoś ma niezbyt równo pod sufitem, to nie głosuję na niego, bez względu na to czy jakąś etykietkę ma, czy nie ma. A jeśli jestem przekonany, że ma równo, to dlaczego ma mnie odtraszać to, że np. był leczony na depresję?
Sam się czasem zastanawiam, czy się na to i owo nie zacząć leczyć. 🙄 I co, gdybym zaczął, to niby wtedy na prezydenta bym się nie nadawał? 😎
Nie mam watpliwosci, Bobik , ze bylbys znacznie lepszym prezydentem, niz ten – za przeproszeniem – wariat obecny ;(
Ale pamietam jak sama pare lat temu padlam ofiara takiego wlasnie stygm.natyzowania. Co gorsza – odbylo sie to w gabinecie lekarza (!!!) i moge to usprawiedliwic jedynie tym, ze byl to| lekarz z Chin i moze w Chinach tak wlasnie przygotowuja lekarzy do pracy 😯
Przed naszym pamnietnym rejsem Pogoria, odbytym z Renata, musialam wypelnic jakis przyslany mi z Polski formularz, ze nie mam zadnych chorob, ktore nie pozwolilyby mi odbyc morskiego tygodnuowego rejsu.
Zadzwoinilam oczywiscie do swojego lekarza domowego w ostatniej chwili przed wyjazdem, po potr.ezbowalam od niego pieczatki na formularzu (ach, ta polska wiara w pieczatki!!! oddzielny temat).
A poniewaz mojego lekarza wlasnie nie bylo w pracy, umowilam sie, ze przyjde do jego zastepcy,rzeczonego Chinczyka, tuz przed zamknieciem kliniki.
No i kiedy stanelam przed nim (nigdy z nim przedtem nie mialam do czynienia) i pomachalam przed nosem kartka do podpieczetowania, Chibczyk starannie obejrzal moje papiery i oswiadczyl: I am sorry, ale nie moge zezwolic pani na odbycie tego rejsu, gdyz w papierach ma pani wyraznie napisane, ze 4 lata temu leczyla sie pani na depresje.
Potem odbyla sie miedzy nami coraz ostrzejsza wymiana zdan, w ktorej ja probowalam wytlumaczyc mu, ze depresja owszem, byla ale cztery lata temu, a gdybym nawet ja teraz miala, to nie znam lepszego lekarstwa na depresje niz mortska przejazdzka w towarzystwie ukochanej przyjaciolki.
Chinczyk byl jednak nieugiety i ja z rosnaca rozpacza uswiadamialam sobie, ze moj jutrzejszy odlot do Genui moze nie dojsc do skutku.
Wychodzac pod Chinczyka zamknelam za soba drzwi nieco glosniej niz wypada to robic i rzuculam sie do poszukiwania innych lekarzy w klinice, ktorzy jeszcze nie poszli do domu.
PB byl laskaw i nadzialam sie na dra Wilamasundere, ktory nawet nie ogladajac mojej historii chorob , wstawil mi nalezyta pieczatke.
The rest is history. 😆 😆 😆
„biedny wariat ….
lecz pieniądze gdyby miał,
ekscentrykiem by się zwał” (Budka Suflera)
Ja znam nawet całą bandę wariatów, dokładniej mówiąc psychopatyczno-sadystyczną Bandę Trojga. Chce im się poświęcać całą niedzielę na to, żeby pozbawiać nieszczęsnego, bezbronnego psa ogromnej części futra. Normalne to nas pewno nie jest!
Niestety, mają nade mną władzę. 😥
przejazdem w berlinie,przepakowac torby i w droge dalej 😀
ciplo pozdrawiam nielicznych „pisaczy”
malo Was kazdy ma urlop czy jak 🙂
Och Rysiu, ja bede miala urlop dopiero za dwa miesiace. Ale dzisiaj mam co robic, bo mam cala familie na obiedzie (jest nas tu 9 osob).
Menu:
ceasar salad
coleslaw
mlode ziemniaczki
pieczony udziec jagniecy z sosem mietowym
przepiorki z grilla
Na deser: ciasto czekoladowe z kremem smietankowym i galaretka z malinami i jagodami,
czeresnie.
Jest to moj doroczny letni obiad. Wszystko przygotowuje sama za wyjatkiem przepiorek, ktore grilluje nasz mistrz grilla czyli syn. Maz odpowiedzialny za wino i nakrycie stolu. Syn za sprzatniecie brudnych talerzy i zmywarke. Mamy to dopracowane do perfekcji, z militarna precyzja.
Do picia jest wino czerwone i biale, piwo i woda.
kroliku,rodzina ach rodzina 😀
jak najbardziej Rysiu, rodzina jaka jest kazdy widzi…
Jakos sie dogadujemy, czasem tylko trzeba uwazac na miny jak sie jest z rodzina, to naturalne.
„i rodzina, bądźcie pewni,
to też ludzie,
chociaż krewni” (Boy-Żeleński ?)
Nie padało. W ogóle nawet całkiem niezły dzień był. Najadłem się pieczystego, wywaliłem konia trojańskiego na zbity pysk. Co prawda odpuściłem sobie przymierzanie kreacji, tzn kracji, ale niech choć w niedzielę sprzedawcy mają nieco wolnego…
To swietnie fomo, to swietnie.
A za to u mnie padalo, lalo, grzmialo i walilo piorunami juz ze cztery razy, ato jeszcze nawet nie 4-ta po poludniu. Moj starszy Pies trzesie sie jak galareta od rana ze strachu.
Ja się trochę wstydzę pokazywać ludziom i psom na oczy w moim obecnym stanie (ubyło mniej więcej 2/3 psa), ale może jak zamknę ślepia, to nikt mnie nie będzie widział.
A u Was jak widzę, był dziś dzień wyżerkowy. Nie mogło to na mnie trafić, zamiast strzyżenia? 🙄
cicho tutaj
glucho tutaj
co dalej bedzie???
wpadne za dni kilka moze bedzie pogodniej zywiej 😀
wczasuje sie dalej 😀
Rysiu, za wszystkich mówić nie mogę, ale jak o mnie chodzi, to stawiam na to, że futro mi wkrótce odrośnie i zaraz się weselej poczuję. 😀 A jak jeszcze te wakacje się skończą… 😉
Króliku, czy Twoi Psowie tak okropnie się boją burzy? Bo ja to za nią nie przepadam i traktuję ją z pewną ostrożnością, ale też nie powiem, żebym w panikę wpadał. Tylko jak ona już już jest, to wolę być w domu, nie na zewnątrz.
Goły jak święty turecki
mijam w ogrodzie kolczuchy.
Ścięli mi spodnie (czy kiecki?),
całe futrzane me ciuchy.
Zgolili nawet skarpetki,
nie zostawili ni kłaka!
Ach, wzgardzą mną psie kobietki,
tylko siąść mogę i płakać.
Włochate ostrzygli wdzianko,
nagi jak król mknę po włościach…
Otruję się jagodzianką!
Najlepiej taką na kościach. 😥
Bobik, a nie mogles ich podrapac?
Czy Ciebie tez zawijali w recznik? Bo mnie sie zdarzylo cos tak skadalicznego raz. Postanowila mnie umyc w wannie, kiedy sie lekko zafajdalem biegunka. To bylo okropne, to zawijanie w recznik. 👿
Zawiniętego w ręcznik trudno byłoby strzyc, więc aż tego nie zrobili. Ale rzucili się na mnie całą trójką – dwóch trzymało a trzecia trzymała maszynkę i strzygła. A ja byłem jeden i bez broni. No, ja się pytam, czy to jest fair? 👿
Nie, Bobiku, to nie jest fair, ale jak to czesto bywa jest to dla twojego wyzszego dobra. Ciesz sie swoim superwygladem i lzejszym futrem do noszenia na wypadek jakiejs zblakanej fali upalow.
U mnie po przyjeciu, wszystko poszlo jak z platka. Przepiorki i moj coleslaw okazaly sie przebojem.
Nie pada. Nawet nie grzmi.
Świeci i grzeje 🙂 Dzień dobry 🙂
Witaj Haneczko, Rysiu i Wszyscy.
Podsuwam bo ladne i bardzo prawdziwe:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,M-Sroda-dla-WP-Kolakowskiego-swiat-bez-swietych,wid,11347394,felieton.html
Dzień dobry 🙂 U mnie cudowny, od samego rana upalny dzień, włoskie niebo, łagodny wietrzyk, śniadanie na tarasie – no, czego chcieć więcej, przynajmniej przez chwilę. W taki łaskawy wobec świata nastrój wpadłem, że nawet darowałem parce gołębi bardzo furkotliwie produkującej kolejne potomstwo na czereśni i nie obszczekałem jej tak, jak by właściwie na to zasługiwała. 😉
Zanim się na serio zabiorę do życia, przeczytam jeszcze, co Helena wrzuciła.
Au, au – przeczytałem i już mi ten rozanielony nastrój przeszedł. Zaraz sobie przypomniałem tę przytłaczającą górę sytuacji życiowych, kiedy żaden kodeks etyczny nie mógł mi udzielić informacji, co powinienem zrobić, żeby było dobrze. A często w ogóle nie było takiej możliwości, żeby było dobrze. Z góry wiedziałem, że każda z niewybranych opcji też miała swoje racje i zalety, które jeszcze przez lata po zakamarkach myśli będą mnie ścigać i bezsennymi nocami czkawką się odbijać.
Oczywiście nasza psychika ma na takie sytuacje różne mechanizmy obronne. Jak już podjęliśmy jakąś decyzję, to staramy się ją jak najlepiej uzasadnić, usprawiedliwić, dorobić do niej jakąś teorię, żeby zmniejszyć dysonans poznawczy. Ale i tak często w emocjach przechowuje się jakaś niewygoda, jakiś żal, jakieś poczucie, że to wszystko miało być właściwie nie całkiem tak. A gdybyśmy wybrali inaczej? Nic by nie pomogło, żal zapewne wcale nie byłby mniejszy, a może i większy.
Cokolwiek czynisz, czyń mądrze i oczekuj końca, czyli razów w d… – jeżeli nie od życia, to od własnego sumienia. 🙁
Eee, tam, Bobik. Pewnie, ze czasem nie ma dobrego wyjscia i czasami wybiera sie miedzy dzuma, cholera i swinska grypa. Nacisk jest na to, ze jako ludzie moralni bierzemy odpowiedzialnosc za losy swiata, ulicy, sasiada czy kulawej wiewiorki. Nie grupowa odpowiedzialnosc, ale wlasnie indywidalna.
Zdarzylo mi sie dwa dni temu rozmawiac z przyjaciolka, ktora opowiadal mi, ze ponosi odpowiedzialnosc za rzeczy, ktorych akurat kompletnie winna nie byla, zjawisk, ktore byly niby kompletnie poza jej kontrola. Brala jednak za nie prywatna odpowiedzialnosc. I jest to cos, co kompletnie dobrze rozumiem, poniewaz czesto podobnie reaguje, a wtedy, kiedy NIE reaguje, odczywam jednak duzy dyskomfort. Najwyrazniej jakos podobnie obie rozumiemy moralnosc.
😆 😆 😆
Razy w dupę dopiero na końcu? To się nazywa luksus…
Ja odpowiadam tylko, kiedy jestem pytany. A i to nie zawsze…
Moralność, moralność… zdecydowanie nie słyszałem.
A, jak o to chodzi, Heleno, to też już tu kiedyś pisałem, że odczuwam odpowiedzialność również za rzeczy, na które praktycznie kompletnie nie mam wpływu. Tylko muszę tu zrobić pewne zastrzeżenie. Jak się coś takiego mówi, to może powstać wrażenie, że się uważa siebie samego za kogoś doskonale moralnego, albo przynajmniej moralniejszego od innych. No więc ja się tak nie czuję, bo mam świadomość tego, że to poczucie odpowiedzialności wcale nie chroni przed wyborami moralnie fałszywymi lub dwuznacznymi.
I nawet mi tu nie chodzi o ten przypadek, że ktoś namiętnie potrafi kochać Ludzkość przez duże L, ale na pojedynczego, konkretnego człowieka już mu pary nie starcza. Chodzi mi o to, że nawet przy bardzo czułej busoli moralnej zdarzają się te sytuacje, kiedy trzeba wybierać między dżumą a cholerą i nikt sobie nie może wtedy powiedzieć „postąpiłem na pewno słusznie”. Co najwyżej: postąpiłem tak, jak umiałem, ale odrzucona opcja już zawsze będzie mi towarzyszyć, jak cień. Nie muszę się z powodu tego cienia wieszać, ani wyrwać sobie wszystkich kłaków z głowy, ale gwoli uczciwości powinienem mieć świadomość, że on gdzieś tam jest.
Ot, kondycja psia. 😉
foma – razy w d… były przecież w liczbie mnogiej. 😉 A końców też może być więcej niż jeden, którą to naukę można wyciągnąć z obserwacji dowolnej pasztetówki.
Inna rzecz, że jak się ma przynajmniej pasztetówkę do obserwacji, to już jest jakiś luksus. 😉
Jeszcze w sprawie imperializmu włoskiego:
u mnie też Italiańce chciały takie niebo zaunstalować, ale zawiał na szczęście wiatr historii i ich przepędził.
zeen, 11.48 – kto by Cię nie znał, ten by Ci uwierzył… 😉
Ale rozumiem, że trzeba jakoś pracować na imydż. 😆
Pracować… co za brzydkie słowo…
Nie wiem, na co kto pracuje, a napoju o nazwie imydż nie znam.
Ile procentów?
Na imydż można pracować bardzo różnie… 😆
http://media.nowpublic.net/images//dc/c/dcc21b51204946ffb75af5e67e4aedfe.jpg
Na naszym niebie Italianiec
nie będzie latał i odchmurzał!
Jak coś – mu włoży się kaganiec,
niech czuje respekt dla przedmurza!
Na naszym niebie obcy orzeł
nie śmie wydawać swoich wrzasków!
Jak coś – mu włoży się obrożę,
niech uczy chodzić się na pasku!
Ani guzika, ani chmurki,
ani różańca, pomnij waszeć!
Bo wtedy pójdzie wreszcie z górki,
jak niebo będzie tylko nasze. 🙄
Bobiku, z tymi końcami a la pasztetówka to błysnąłeś jak aura Sokratesa.
Pierwszy koniec jest na samym początku, zaczynając już się kończy. A drugi to koniec końca. Ciekawe, który koniec gorszy…?
Są jeszcze wolne etaty?
Komisarzu, prawdziwa problem zaczyna się wtedy, kiedy pasztetówka trafi do Komisariatu i zostanie pokrojona. Końce zaczynają się wtedy mnożyć jak, za przeproszeniem, króliki. I w końcu nikt nie wie, który koniec jest końcem, a który wręcz przeciwnie. 🙄
zeen – miejsca jeszcze są, ale to nie jest robota etatowa, tylko na prowizji. Zarobki będą zależały od Twojej wydojności, tfu, wydajności. 😉
No, widzę, nareszcie jakieś perspektywy 🙂
Majac do wyboru olowiane niebo w lipcu czy Berlusconiego, wybralabym bez chwili namyslu tego ostatniego, Bobiku. Wiec osobioscie znam swoje ograniczenia 😆
Ot dylematy lipcowe: pod ołowianym niebem, czy Berlusconim…
To już lepiej pod dobrą datą…
😉
Dobra, dobra. Jak ktoś ma pecha, to wybierze Berlusconiego, a pogoda i tak się za chwilę spieprzy… 🙄
Ja tam wolę ołów…
Nawet jak pogoda sie spieprzy, to i tak jesszcze na popcieszenie zostaje fritto misto i gamberoni all aglio.
Gimme Berlusconi any time.
OK, z tego wszystkiego wybieram gamberoni. Nie żadne bażanty, bo w nich też można czasem trafić na ołów. A jak ktoś ma pecha i jeszcze do tego słabe zęby…
Gamberoni są w każdym razie czymś wiele pewniejszym od nieba. 😎
Nie wspominając o tym, że różne mamy nieba…
http://w430.wrzuta.pl/audio/9Kt4fGnZumN/lech_janerka_-_o_niebie
Gamberoni dla wszystkich!
http://www.recipezaar.com/gamberoni-in-padella-sauteed-jumbo-shrimp-382144
Jeżeli w niebie nie ma dla mnie miejsca, to właściwie wiele problemów mi to rozwiązuje. Po co kupować bilet, jak z góry wiadomo, że i tak się nie wejdzie na imprezę? 😉
Przed kupowaniem biletu powstrzymuje mnie też niepewność, czy aby w niebie są skorupiaki. 🙄
Mnie też. Zwłaszcza, jeżeli wyłącznie 😉
Ja mam nadzieje, ze w niebie jest kanalizacja.
Udaje sie teraz ze soba na przeglad gwarancyjny do lekarza, a potem z siostra na zakupy do Toronto. Wracam wieczorem.
Lanch planujemy w swietnej Katz’s Deli. Wolowina na zytnim chlebie i barszcz palce lizac.
Haneczko, wyłącznie to podobno wąż ma ogon. 😀
Króliku, jeżeli w niebie jest kanalizacja, to muszą być też hydraulicy. Już w tym momencie kilka osób na blogu zakrzyknie, że to z całą pewnością nie jest żadne niebo. 😉
Haaa, nieba się niektórym zachciewa, a może jeszcze siódmego, aaa!!! ???
Przypominam: tu jest ziemia i rabotać nada!!! Problema rozwiązywać z oporem materii i materiałem ludzkim się zmagać!!!
tu ziemia, tu ziemia, tu ziemia, odbiór, odbiór, odbiór …….
Bez odbioru…
A mnie chodzi od rana po głowie taki wersecik:
Blue, the color of our planet from far, far away
Regina Spektor!
Co wygralam?
Czyżby Komisarz sugerował, że z daleka nasza planeta może się komuś wydawać niebem? 😯 Czy to aby nie nadmiar optymizmu?
Jotko, przypominam sobie taką tabliczkę, przeważnie czarnymi literami na żółtym tle: uwaga, u góry pracują! Więc może ta rabota to nie tylko na Ziemi? 😉
DLACZEGO OGÓREK NIE ŚPIEWA
Pytanie to, w tytule
postawione tak śmiało,
choćby z największym bólem
rozwiązać by należało.
Jeśli ogórek nie śpiewa,
i to o żadnej porze,
to widać z woli nieba
prawdopodobnie nie może.
Lecz jeśli pragnie? Gorąco !
Jak dotąd nikt, Jak skowronek.
Jeżeli w słoju nocą
łzy przelawa zielone?
Mijają lata, zimy,
raz słoneczko, raz chmurka;
a my obojętnie przechodzimy
koło niejednego ogórka.
Auuu 🙁 🙁 🙁
TYLKO NIEBOSZCZYK…
Tylko nieboszczyk jest wytworny.
Nie przerywa nikomu. Nie trzęsie głową.
A gdyby mógł mówić, to napewno
wyrażałby się ściśle naukowo.
Tylko nieboszczyk nie jest zbyt ciekawy.
Gazet nie czyta. Nie chodzi na filmy.
Nie unosi sę. Nie upuszcza łyżeczki do kawy.
I nie plotkuje. Jednakowo. Dla wszystkich przychylny.
Tylko nieboszczyk ma ustalone opinie.
Czasami coś mruczy. Lecz nie należy do żadnych grup.
Lekki, leciutki przez mało zbadane regiony płynie.
Stuprocentowy trup.
a żywe ludzie som, jakie som 🙁 🙁 🙁
1
Na stacji Chandra Unyńska
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Telegrafista Piotr Płaksin
Nie umiał grać na klarnecie.
Zdarzenie błahe na pozór,
Niewarte aż poematu,
Lecz w konsekwencjach się stało
Główną przyczyną dramatu.
Smutne jest życie… Zdradliwe…
Czasem z najbłahszej przyczyny
Splata się w cichą tragedię,
W ciężkie cierpienie – bez winy.
Splata się tak niespodzianie,
Jak szare szyny kolei,
W rozpacz bezsilną, w tęsknotę,
W bezbrzeżny ból beznadziei.
Jak odchodzące pociągi,
Jest jednostajne, codzienne,
Jak dzwonki trzy, wybijane
W słotne zmierzchania jesienne…
Przez okno spojrzy się czasem
W szlak dróg żelaznych daleki,
Dłońmi się czoło podeprze
I łzami zajdą powieki
2
Otóż przy jednym z tych okien,
Przy aparacie Morsego,
Siedział Piotr Płaksin i – tęsknił,
A nikt nie wiedział, dlaczego.
Ani Iwan Paragrafow,
Kasjer na stacji, chłop z duszą
(Ten co się zeszłej jesieni
Żenić miał z panną Katiuszą).
Ani Włas Fomycz Zapojkin,
Technik, co ma już miesięcznie
Przeszło sto rubli (bo umie
Naczalstwu kłaniać się wdzięcznie).
Ani Ilja Słonomośkin,
Młodszy kontroler na stacji,
Co gwałtem chce do miejscowej
Wcisnąć się arystokracji.
Ani nareszcie nie wiedział
Sam pan naczelnik Rubleńko,
Prokofij Aleksandrowicz,
Co wypić lubił „maleńko”.
A jeśli sam zawiadowca
– Figura znana w powiecie –
Nie wie, to chyba nikt więcej
Nie może wiedzieć na świecie!
3
A jednak były osoby,
Które wiedziały co nieco:
„Szersze lia fam” powiadały,
Czyli za sprawką kobiecą.
Wierzyć po prostu nie chciałem,
Choć ni Warwara Pawłówna
(Konduktorowa) mówiła,
Że to przyczyna jest główna.
Mówiła w wielkim sekrecie,
Że to jest oczywista:
Że się w kimś kocha na stacji
Piotr Płaksin, telegrafista.
Święte ugodniki boże!
Batiuszki! Co za zdarzenie?!
Kogóż to kocha Piotr Płaksin?
Tanie, Anisję czy Żenię?
Olgę? Awdojtę? Nastazję?
Wierę? Aniutę? Nataszę?
Może Maryję Pawłównę?
Może Siemionową Maszę?
– Kogo? Tę Polkę z bufetu?!
Hospodi! Świat się przekręcił!
… A Płaksin siedział przy oknie
I tak jak zwykle się smęcił.
4
Na stacji Chandra Unyńska,
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Technik, Włas Fomycz Zapojkin,
Przepięknie grał na klarnecie.
Czasem tak smętnie, jak gdyby
Trafił go żal najstraszniejszy…
A wtedy grywał przeciągle:
„Ostatni dzionek dzisiejszy…”
Czasem prześlicznie i słodko,
Jakoś łagodnie i czule;
A czasem dziko, wesoło:
O samowarach i Tule.
A pannie Jadzi z bufetu
Serce z wzruszenia aż mięknie,
Szeptał często: „Włas Fomycz,
Pan gra tak cudnie… tak pięknie…”
A techni wąsa podkręca
I oczkiem zdradnie jej miga:
„Jej-Bogu, głupstwo zupełne,
To dla was, panna Jadwiga!”
Ach, wzdycha Jadzia do grajka,
A grajek zwodnie jej kadzi,
I wzdycha jeszcze Piotr Płaksin
Do Jadzi ślicznej, do Jadzi…
5
Wicher po polu się tłucze,
Huczy za oknem zawieja,
Włas Fomycz gra żałośliwie:
Och, żal mi ciebie, Rassieja!
Śnieg pada gęsty i gruby,
Wiatr w szpary okien zawiewa,
Panna Jadwiga, jak co dzień,
Podróżnym wódkę nalewa.
Sroży się mróz trzaskający,
Dreszczem przejmuje do kości,
Siedzi Piotr Płaksin i pisze,
List pisze o swej miłości.
Pisze Piotr Płaksin do Jadzi,
Że jej powiedzieć nie umie,
Więc błaga w liście chociażby:
Niechaj go Jadzia zrozumie!
Pisze, że kocha ją dawno,
Jeno powiedzieć jej nie śmiał,
O tajemnicę ją prosi,
Aby Włas Fomycz się nie śmiał.
Pisze serdecznie, miłośnie,
Że kocha, marzy, wspomina!
I łzy spadają na papier
Telegrafisty Płaksina.
6
Jest smutne okno na stacji,
Skąd widać pola dalekie,
Skąd widać szyny, pociągi
I trzy drzewiny kalekie.
Skąd widać ludzi, co jadą
W dalekie smutne podróże,
Skąd widać jesień rosyjską
I szare niebo – hen, w górze…
I jest niezmierna tęsknota,
I żale stare, banalne,
I oczy bardzo dalekie,
I słowa, słowa żegnalne…
Ach, serce biedne, wzgardzone!
Ach, oczy śmiesznie płaczące!
O, łkania w noce bezsenne!
O, łzy miłości gorące!
„Nie dla mnie pan, panie Płaksin,
Dla mnie Włas Fomycz, artysta
Z duszą poety marzącą.
A pan co? – Telegrafista!”
Czyta Piotr Płaksin i myśli:
„Po co ja komu na świecie!”
I myśli jeszcze: „Jak ślicznie
Włas Fomycz gra na klarnecie…”
7
Na stacji Chandra Unyńska,
Przy samym płocie cmentarnym,
Jest grób z tabliczką drewnianą,
Z krzyżykiem małym i czarnym…
A na tabliczce jest napis:
„Duszo pobożna i czysta,
Pomódl się… Leży w tym grobie
Piotr Płaksin, telegrafista”
[*] [*] [*]
KIEDY UMRĘ I ŁOPATY STUKNĄ…
Kiedy umrę i łopaty stukną,
potem trawa porośnie na grobie,
jako księżyc wrócę pod twe okno,
będę bajki opowiadał tobie,
lecz wprzód dom twój rozsrebrzę na biało
farbą taką srebrna, doskonałą.
Noc wrześniowa także się rozsrebrzy,
noc, ulica i ten cień na ścianie,
i przechodzień powie: – Ależ księżyc
świeci dzisiaj jakoś niesłychanie,
i położy swą rękę na serce
nic nie wiedząc, że to ja tak świecę.
to mówiłem ja, Jarzombek, tfu, to wkleiłam wszystko ja, jotka, i w dodatku całkiem na trzeźwo 🙁
no to co ja wkleję, jak się z tej chandry upiję w cztery d…, no co? 🙁
Jotka, po kiego grzyba Ci chandra 😯
Bierz łopatę i chodź rozgarniać piasek. Pan mąż układa ścieżkę z kamieni i wali młotkiem udarowym. Może walnąć przy okazji chandrę. A potem opijemy całość 😀
Pan Mąż tym młotkiem tylko chandrę, czy kłopoty i zmartwienia tyż? Bo może i ja bym reflektował na ten piasek. Nie mówiąc już o opijaniu całości. 😉
Haneczko, chandra to nadwyżka, „wartość” dodana, do budowania społeczeństwa obywatelskiego 🙁 no właśnie: „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało” 🙁 a to mi po nijakiego grzyba, to mi jak wrzód, nie powiem gdzie 🙁 czy ktoś już czasem nie wspominał o tym, że dla Polaków i owszem, ale z Polakami niekoniecznie? Upraszam Szanownej Frekwencji: czy ktos ma lekarstwo na notoryczną głupotę, moją rzecz jasna? Może być dobre placebo, byle moc miało zacną, bo gupota z rzędu tych nieuleczalnych, niestetyż 🙁
do łopaty i owszem, ale jak młot przestanie się wściekać, umykam nawet przed warkotem kosiarki we własnym ogrodzie 🙁
a co do opicia to YES, YES, YES !!! byle w zacnej kompanii i godnym trunkiem 🙂
Bobiku, czy to aby konszachty z jakąś odmianą kracji nie dały mi tak popalić ?
Nie cierpię palenia, chyba, że: ognisko i szumią knieje 🙂
Jotka, znam, odnośne lekarstwo sama bym sobie zadała, gdyby było 🙁 A młota nie bój nic. On nie warczy, bo nie ma czym 🙂
Bobiku, pan mąż tak się rozmachał, że może i jakiemuś kłopotowi dałby radę. Zwłaszcza cudzemu, bo własne wrednie odporne.
Kawałek Soplicy mi się poniewiera, wystawiam 😀
Zalewanie robaka Soplicą to wręcz polski sport narodowy. Ale Soplica z młotem to jednak coś. Nie oprę się. 😀
czy robak to drugie imie chandry?
Heleno, podziw fomy. W niektórych sytuacjach to więcej niż cała lodówka piwa…
może nie ma jeszcze lekarstwa na głupote, ale na chandre zdaje sie pomagać Colombard-Chadonnay, „posiada aromat gruszki, brzoskwini, ananasa, wanilii” – polecam 🙂
Jakiś za ciepły ten poranek. Nie pada
Dzień dobry 🙂 A musi koniecznie padać? 😯
No dobr, niech żywi komisarze nie tracą nadziei. Może jeszcze pokropić. A martwym komisarzom chyba nawet lepiej na sucho. 😉
http://wyborcza.pl/1,75476,6861730,Koty_potrafia_wymruczec_chorobe_.html
Bobiku,
czym prędzej naucz się mruczeć i to na tych dobrych częstotliwościach.
Ludzie to bestie…
http://cuteoverload.files.wordpress.com/2009/07/att7533497.jpg
Jaki pod kolor kafelek…
Kto słyszał, by mruczały psy
i to z częstotliwością?
Wszak chorym by puszczały szwy
i źle by było kościom,
gdyby coś tak zdarzało się
naturze przeciwnego.
Bo pies… Wystarczy, że on jest,
to chroni już od złego. 😉
I chroń nas ode złego
Boś pies jest. To dlatego
Pod twoją to obroną
Śmiechem nas wykończono…
Po przeczytaniu artykulu tej pani, umieszczonym, o grozo!, w dziale naukowym gazety, zalamalem lapy i poszedlem sie przespac.
Dawno takiego belkotu o kotach nie zdarzylo mi sie widziec w powaznej gazecie. Nie zdziwilbym sie zanadto, gdyby sie ukazal w Vivie, albo Dzienniku, ale w „powazdnej” GW?
Jak mozna w „naukowy” sposob wyciagac wnioski o tym na co koty zapadaja, a na co nie zapadaja na podstawie statystyk wterynaryjnych, nie biorac pod uwage innych czynnikow – dlaczego koty maja rzadko diagnozowane raki pluc czy artretyzn czy choroby serca? Chocby takiego czynnika jak ekonomiczne – kazde badanie na jedna z wymienionych chorob wymaga nieslychanie drogiej diagnostyki – drozszej niz w wypadku badania psa. Nie jest tez prawda, ze koty rzadko zapadaja na raka tkanki kostnej – kiedy w wieku poltora roku potracil mnie samochod i spedzilem szesc koszmarnych tygodni z lapa w gipsie, po zdjeciu gipsu weterynarz uprzedzil, ze jesli bede zyl dlugo, w miejscu zlamania moze wystapic nowotwor i ze jest to zjawisko niesluchanie dobrze weterynarzom znane. Zgrubienie kosci w miejscu zlamania zostalo mi na zawsze.
To co ona wypisuje o tym ze kot „prawuie zawsze” spada z duzej wysokosci na cztery lapy jest po prostu kryminalem.
Moja Stara, ktore ma swoje lata, nie zna jednego wypadku kiedy jakikolwiek znajomy jej kot spadajac z wysokiego pietra nie pogruchotalby sobie kosci, nie zwichnal szczeki lub nie zabilby sie.
Pisanie letka lapka, ze pogruchotany kot, zamkniety w pokoju sam sie zrosnie, jest kryminalem i to oczywiscie wypominaja jej wszyscy czytelnicy pod artykulem. Nie zapominajac przy okazji glupstw jakie pisze n a temat czestotliwosci mruczenia i „terapeutycznych” wlasciwosci tegoz przy zrastaniu sie kosci.
Jedyne terapeutyczne wlascoiwosci mruczenia, ktore statystycznie odnotowane, to fakt, ze NIEKTORYM ludziom mruczenie kota obniza cisnienie – ale podobnie dziala ogladanie ruchu rybek w akwariu czy sluchanie ladnej spokojnej muzyki. Albo siedzenie z zalozonymi rekami w ciszy i spokoju.
Niech zatem nikt na mnie nie liczy, ze zaoszczedzi na lekarzach dzieki mojej obecnosci w domu. Wrecz przeciwnie.
Zapraszajac kota pod swoj dach. licz sie z kosztami. ktore nie sa male.
Najniebezpieczniejsze dziennkarstwo nie jest o polityce, ale tak zwane dziennikarstwo naukowe uprawiane przez nieukow i laikow – Stara to zawsze powtarza.
„ja wiem, tu leży pies pogrzebany. śmieszny był’ wymruczał kot i poszedł się napić mleka…
„Naukowa” bzdura raz puszczona w obieg potrafi mieć żywot twardszy od najtwardszego kota. Przypomniałem sobie, że znajomi Afrykanie często wstrząsali się ze zgrozą na widok roślin w moim domu i ostrzegali mnie, że to jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia. Zagadnąłem w końcu o to kongijskiego przyjaciela, intelektualistę, z doktoratem (wprawdzie nauk humanistycznych, ale zawsze), który zdziwił się, że ja takich podstawowych rzeczy nie wiem, bo przecież w Afryce już dzieci uczą się, że wredne rośliny zabierają nam tlen, częstując w zamian trującym CO2. 😯
Pognałem po encyklopedie, podręczniki i wsparcie osobowe sierżanta Gugla, żeby wyjaśnić, jak jest naprawdę, ale przyjaciel nie wydawał się całkiem przekonany. Kilka tygodni później przyniósł mi dość pważne pismo „Jeune Afrique” i triumfalnie pokazał artykuł, w którym „naukowe” uzasadnienie wredności roślin stało z pełną powagą i w całej okazałości. I co ja w niego artykułem, to on we mnie też artykułem. Zeznanie pzeciwko zeznaniu. 😉
Mam podejrzenie, że że duża część Afryki jeszcze długo do flory się nie przekona. A uparte powtarzanie tej bzdury tłumaczę sobie tak: po uzyskaniu niepodległości biali wycofali się z Afryki, a rodzimych naukowców na palcach (i to często jednej ręki) można było policzyć. Zapewne znalazł się jakiś kształcony w Europie biolog, który na wykładach niezbyt uważał, ale ponieważ był jedyny w swojej branży, to przypadło mu w udziale napisanie podręcznika do biologii. A jak już raz coś się znalazło w podręczniku i jest chronione naukowym autorytetem, to nikt nie śmie tego ruszyć, ani nawet się nad tym zastanowić. Tak jest i juszsz.
No, chyba że się znajdzie jakiś młody, bezczelny i przebojowy, który wrzaśnie o nagości króla w odpowiednim momencie, kiedy akurat otoczenie będzie skłonne go posłuchać, a nie wkopać w glebę. 🙄
Niestety, Bobik. Standardy gazetowego pisania w Polsce o sprawach naukowych , sa jeszcze nizsze niz pisania o polityce, choc akurat GW pod swiatlym kierunkiem redaktora od spraw naukowych Slawka Zagorskiego jest lepsza od innych.
Chociaz i o polityce nie przestaja mnie zdumiewac. Pare dni temu przeczytalam w Rzepie, a dwa dni pozniej w GW, ze w Irlanadii beda „wsadzac do wiezienia za obrazanie Boga”. Bardzo sie zdziwilam jak mozna obrazic kogos, czyj byt jest co najmniej problematyczny – w Europie, w XXI wieku. Tak mi to nie dawalo spokoju i taka bylam zdziwiona, ze nic na ten temat nie czytalam w prasie kraju polozonego najblizej Irlandii, ze wygooglalam sobie haslo „Ireland blasphemy law”.
No i okazalo sie, ze moje watpliwosci byly uzasadnione. Po po pierwsze – nie „beda wsadzac do wiezienia „, tylko ROZWAZAJA zmiane prawa.
Po drugie nie chodzi bynajmniej o „obrazanie Boga”, tylko nietolerancje religijna, jesli sad uzna, ze jakies wypowiedzi nie mieszcza sie w ramach cywilizowanej krytyki danej religii – jakiejkowleik, gdyz istniejace w tej chwili ustawodawstwo dostrzega tylko jedna religie – chrzescijanska.
Nie podoba mi sie projekt nowego irlandzkiego prawa tak, jak on zostal sformulowany, nie jest to jednak jakies nowe prawo inkwizycji, jak mozna byloby sadzic z doniesienia Polskiej Agencji Prasowej powtorzonej w kilku gazetach.
To bylam ja, a nie Mordka.
Mordka poszedl spac, ale wydaje przez sen grozne pomruki.
Standardy, srandardy. Tak jakby standardami ktoś się mógł najeść. 🙄
Gdyby tak jeszcze telewizja zaczęła stosować jakieś standardy, to oglądalność w ogóle diabli by wzięli. Taki standard to zwykły miazmat i tyle. Nawet nie powiem, że inteligencki, bo już my dobrze wiemy, co należy sądzić o tak zwanej inteligencji. 👿
To jak nie standard, to choć ogólne warunki umów i gwiazdozbiór wyłączeń?
To by już też podejrzanie podchodziło pod jakieś standardy. Nowy wspaniały świat robi się inaczej: poprzeczka na minimum i obniżamy dalej.
Aż w krzyżu strzyknie od schylania się…
Nie od rzeczy będzie zauważyć, że w momencie, kiedy poprzeczka sięgnie gleby, pozostaje już tylko przejść do podziemia… 😉
OK! OK! Wiem, ze to w bardzo zlym guscie 😳 i zazwyczaj tego unikam, ale tym razem 😳 nie moge sie jednak powstrzymac 😳
http://deser.pl/deser/1,97052,6865992,Znow_wiatr_w_oczy_naszemu_prezydentowi___.html
Czytelnictwo na tym blogu ostatnio upada.
Chcialam nawet dzis podrzucic nowego Terlika – bardzo smiesznego, ktory z wypiekami na twarzy przeczytal bajke o pingwinach gejach i natychmiast polaczyl ja z poradnikiem seksualnym. Ale uznalam, ze tekst za dlugi, zwlaszcza, ze najciekawsza byla dyskusja a nie sam Terlik i jego seksualne obsesje.
Wiec teraz podsuwam do poduszki naprawde krociutkie doniesienie z Karpacza – On 😳 wanking:
http://www.tvn24.pl/0,1612035,0,1,parking-nazwal-samogwalt,wiadomosc.html
Oj, ja się muszę przyznać, że moje osobiste czytelnictwo w ostatnich kilku dniach naprawdę kompletnie upadło. Ale link do Terlika na pewno bym skontrolował – życie jest w końcu tak smutną okolicznością przyrody, że spora dawka śmiechu jako odtrutka nigdy zaszkodzić nie może. A Terlik w swoim sierioznym, natchnionym zapale jest na ogół nieodparcie zabawny. 😉
A ja dziś nawet próbowałem przez chwilę coś w sieci poczytać, ale tak akurat trafiałem, że mnie coraz bardziej rozstrajało i dla zdrowia psychicznego postanowiłem zaprzestać. Są w końcu jakieś granice masochizmu, choć leżą one każdego dnia gdzie indziej. 😉
Jakoś się jednak źle poczułem z tym, że przykładam łapę do upadku czytelnictwa i skoczyłem upolować chociaż jednego artykuła. Nie mam siły go już dziś obrabiać, ale zostawiam na blogu, niech poleży, a komentować można i z rana. 😉
http://www.polityka.pl/chmowo/Lead30,936,297802,18/
Jedna sprawa, chociaż już tu i ówdzie poruszana, jakoś mnie szczególnie drąży i wciąż nie daje mi spokoju – dlaczego polska sieć jest tak specyficzna i tak się na niekorzyść różni od innych?
Witajcie 🙂 zapowiada się piękny dzień 🙂
Mój mózg jest tak zlasowany, że jedyne co byłam w stanie ostatnio czytać, to nagłówki w gazetach (no może troche więcej) i dwa wydane przez Politykę kryminały na lato. Czytanie kryminałów zawsze robiło mi dobrze. Zabieram się za nie wtedy kiedy nic innego mój mózg nie przyjmuje. „Wchodzą” gładko, zabierają mnie w inny świat, dają odprężenie. Traktuje je jak ostatnią deskę ratunku dla swoich małych szarych.
Powoli jednak zaczynam obserwować pewne oznaki „zdrowienia”.
Z zainteresowaniem przeczytałam artykuł o chamstwie w Internecie i maa nadzieję, że jeszcze dzisiaj uda mi się w tej kwestii „dać głos”.
Tymczasem pytanie całkiem serio z realu. Czy zdarza Wam się przebywać w otoczeniu ludzi, którzy tworzą wokól siebie wręcz trującą aurę? Nie pytam o sam fakt spotykania takich ludzi i charakterystyką ich zachowania.
A teraz spadam. Ślubny wzywa mnie na sniadanie. A to jest najfajnieszy nasz rytuał: wspólne poranne śniadanie. Potem dzień przynosi rózne niespodzianki i plany mogą się rojeżdzać, ale śniadanie przy muzyce jest constans. Acha, śniadanie przygotowuje mąż 🙂
Też przygotowuję śniadanie. Nie pada
Ach Bobik, Bobik. Mysle, ze spolecznosc internetowa jest taka jakie jest spoleczenstwo. A spoleczenstwo jest takie jak je Norwid nazwal i niewiele sie zmienilo. I skoro „chamowo” jest tolerowane przez zdecydowana wiekszosc w najwyzszych eszelonach polityki, to tym bardziej w anonimowej sieci.
To sie chyba bedzie zmienialo. Mnie niemalym optymizmem natchnal skandal z Michalem Kaminskim w strukturach unijnych – fakt, ze polskiemu politykowi wydaje sie, ze na uzytek wlasnego elektoratu moze bezkarnie wyglosic kazde swinstwo, ale jak wysunie nos na zewnatrz, to wszystko jest mu wyciagniete i rachunek przedstawiony. To powinno byc nauczka dla innych – beda w Europie cywilizowani na sile, beda sie musieli dostosowac do elementarnych wymogow publicznego dyskursu, beda wysmiewani i upokarzani, marginalizowani i wytykani palcem jesli nie naucza sie kulturalnego jezyka i kulturalnych zachowan. Niesiolowski moze uchodzic za czolowego polityka w Polsce, ale niechby sie pokazal w Europie, dostalby takie lanie za caloksztalt ( plomienna obrone tortur w Chile i kary smierci , obrazanie kobiet i mniejszopsci seksualnych i wiele innych troglodyckich wypowiedzi), ze by sie nie pozbieral.. Nawet ludzie tak nieoprzemakalni na uczenie sie z bledow jak Lech Kaczynski chyba jednak w bolach czegos sie ucza – watpie czy dzis Kaczynski bez wahan wyglaszalby takie swuinstwa jakie wyglaszal w czasie kiedy byl prezydentem Warszawy czy w tym filmiku z dwoma kanadyjskimi gejami.
A mowiac o Kaczynskim – czyz nie jest na granicy cudu ze postanowil wesprzec postulat parytetow? Czy byloby to do pomyslenia jeszcze pare lat temu? I czy nie stalo sie tak dlatego, ze ma przyzwoita, madra i normalna kobiete u boku? Pani Maria na Prezydenta!
Za chwile przyjda dwaj umiesnieni mezczyzni i wyniosa mi na smietnik lozko, przed dostarczeniem nowego w czasie weekendu. TYmczasem musze przeprowadzic sie do goscinnej sypialni. A nowe lozko (bez materaca) ma dobrze ponad sto lat i jest Francuzem z pochdzenia.
Heleno, nie myl cudów z taktyką przed, tfu, nieustannie wyborczą 🙁
Foma: robiącym śniadania cześć, rano nadaję się zwykle na oddział intensywnej terapii i podane śniadanie jawi mi się w kategoriach daru niebios 🙂
mmhhh, Francuz w łóżku? to chyba niezłe 🙂
Moze i taktyka, ale nie mam nic przeciwko taktyce obliczonej na pozyskanie eletoratu kobiecego – do tej pory ten elektporat dla politykow nie istnial – jesli nie liczyc moherowych babc. . Czy to nie za Kaczynskich zostal zlikwidowany urzad rzecznika ds kobiet? A teraz Kaczynski mowi, ze nalezy taki urzad przywrocic! Jest to postep! Tusk, ktory mi mowil ma spotkaniu w ratuszu w Zachodnim LOndynie, ze POlska takiego ministra nie potrzebuje, teraz nie moze sie okazac bardziej obskurancki niz prezydent, haha. Mamy go w szachu.
Heleno, pełna zgoda co do tego, że jest to postęp. Niemniej postęp wymuszony przez nas same: kobiety.
Żadnych cudów, po prostu praca od podstaw. Politycy będą schlebiać każdemu elektoratowi. Kobiety były dotychczas traktowane tak, jak sobie same na to zasłużyły. Tylko prosze mnie nie bić … wiem, wiem, jaka była historia, obyczaje, i tak dalej. Nie usprawiedliwia to jednak w żadnej mierze gnusności intelektualnej, społecznej, obywatelskiej. Kobiety polskie są współodpowiedzialne za ten stan.
Podmiotowość to cenny „towar”, może go mieć tylko ten, kto gotów jest dać za niego godną zapłate. To w wielu wypadkach bardzo wygodna sytuacja ustawić się w roli ofiary. Za nic nie odpowiadać a jeszcze, jakże tu cenne, profity przynależne ofierze, zgarniać.
Nie mam i nigdy nie miałam cienia złudzeń co do Tuska. Wybór jaki mamy, to wybór między dżumą a cholerą. I to ładne i to sliczne.
Deklaracja „przywiązanych do wartości” braci mniejszych jest najlepszą recenzja działalności Kongresu Kobiet i tym podobnej pracy organicznej.
Choć zapewniam Cię, że jest to wyjątkowo trudna orka na ugorze. Praca dla wariatów, szaleńców i iluzjonistów. Jak się jest tu na miejscu i na codzień wali łbem w mur w miejscu gdzie wydawałoby się żadnego muru nie ma. Kiedy wylewają na człowieka, pół biedy, kiedy tylko hektolitry lodowatej wody, pomieszanej ze szpilkami ładnie zapakowanymi, niemniej wyjątkowo bolesnymi, to chciałoby się poprostu zatrzasnąć drzwi za sobą.
Nie zatrzasnę. Za stara jestem na emigracje. Mam też do spłacenia przeogromny dług. Dług wobec Haliny Mikołajskiej, Jacka Kuronia, Staszka Barańczaka, kobiet dwudziestolecia i wielu, wielu innych.
Niemniej czasem dopada mnie chandra unyńska. Na szczęście nie ma potrzeby chodzić ze świeczką i szukać ludzi. Oni są dookoła. Nie mozna rezygnować. Są też tu na tym blogu 🙂
Dzień dobry 🙂 Jakby co, to zawiadamiam, że do szukania psa świeczkę trzeba ustawić trochę niżej. 😆
Okropnie mnie świerzbi, żeby od razu dać głos i to w dwóch sprawach, chamowa i „kwestii kobiecej”, ale realia są nieubłagane: muszę wkrótce w teren, a w międzyczasie umyć się, wdziać spencerek, ufryzować ogon, zjeść śniadanie, którego dziś nikt mi nie zrobi i takie tam. Więc na blogu mogę napisać coś tylko z doskoku i krótko, a o jakichś dogłębnych zastanowieniach nawet mowy nie ma. Ale jak wrócę, to sobie nie odmówię. 🙂
Bobiku, czy frankfurterki parzone mogą być? Jeżeli tak, to służę uprzejmie 🙂 Nie przesadzaj z tymi zabiegami upiększającymi, bo Cię jeszcze wezmą za psią Dode 🙁
o ustawieniu świeczki będę pamiętać 🙂
Oczywiscie, ze uzylam slowa „cud” raczej frywolnie i zartobliwie.Pewnie, ze praca od podstaw.
Ale ja odnotowuje jakies przyspieszenie historii.
Przypominam sobie jak zaledwie rok i pare miesiecy temu (8 marca 2008 r) wywolalam duzo zlej krwi na innym blogu apelujac aby nie infantylizowac Miedzynarodowego Dnia Kobiet ( a nie „swieta”, jak to jest czestoi nazywane w Polsce), nie zarzucac kobiet sesksistowskimi ramotami z YouTube’a, nie skladac holdow, kwaitkow i czekoladek, a porozmawiac o PRAWACH – tych juz zdobytych i tych, ktorych sie wciaz odmawia kobietom.
Uslyszalam wtedy – od jednych, ze nigdy w zyciu nie zetknely sie z zadna dyskryminacja i niczego ruchom kobiecym nie zawdzieczja, od innych, ze jesli w spoleczenstwie i zdarzaja sie jakies problemy z dyskrymionacja czy niemoznoscia wyegzekwowania praw, to winne tego sa same kobiety, bo np nie zaopatrzyly sie na czas w srodki antykoncepcyjne – serio. Musialam wtedy przypominac, ze ani prawa wyborcze, ani prawa do emerytury, ani do rozwodu i alimentow, ani do zdobywania wyksztalcenia nie zostaly zniesione z gory Synaj, tylko przez kogos wywalczone i ze mowienie, ze sie niczego ruchom kobiecym nie zawdziecza jest czarna niewdziecznoscia z naszej strony.
Otoz mysle, ze tamta nasza rozmowa DZIS WYGLADALABY ZUPELNIE INACZEJ – a przeciez minal zaledwie rok z kawalkiem. A to dzieki w duzej mierze Kongresowi Kobiet i debacie o miejscu kobiet w zyciu publicznym i w spoleczenstwie.
Moze jestem nadmierna optymistka, ale jesli nawet Kaczor gotow bylby podpisac ewentualna ustawe o parytetatch, to jednak cos sie zmienilo, cos sie zmienia.
Niestety, muszę już lecieć, nawet nie do końca upiększony. 🙁 Uprzejmie proszę o pozostawienie wszelkich przeznaczonych dla mnie produktów żywnościowych w mojej misce i zabezpieczenie przd muchami, myszami czy ko… No, mniejsza o to. Ja tu wrócę! 😀
Ko… nie odzywiaja sie zwykla pasztetowka. Z wyrobow garmazeryjnych ewentualnie prosciuto cotto od Wlocha lub rillette z wieprzowiny, gesi lub kaczki przywiezione specjalnie dla Ko… z tej uroczej charcouterie w Angers, gdzie Ko.. maja od lat swego dostawce. 😈
Czasem chciałabym być kotem Heleny 🙄
To nie takie proste, Heleno. Podejrzewam, że tamta rozmowa (a wiem, o której mowa) przebiegłaby podobnie. Społeczeństwo mamy w Polsce bardzo tradycyjne, a tradycja to u nas jednak utrwalony patriarchalizm. Inna sprawa, że paniom zawsze jest miło dostawać kwiatki i czekoladki, więc bronią tego jak niepodległości 😉
Polskie równouprawnienie polega dziś głównie na tym, że coraz rzadziej zdarza się, zeby mężczyzna w wieku jakimkolwiek ustępował kobiecie, choćby starej i chorej, miejsca w środkach komunikacji miejskiej. No bo jak jest równość… 👿
Ale np. pan premier też już się odrobinę uczy – właśnie powiedział delegatkom z Kongresu Kobiet, że osobiście jest za parytetem 😉
Uwazaj, haneczko, bo Starej sie w glowie przewroci i przestanie sie starac – czego oczywiscie nie chcemy 😈
Moze, Doro, nie bylaby ona zasadniczo rowna, ale pojawiloby sie tam nowe rozlowenie akcentow – nie wydaje mi sie, ze ktos moglby juz mowic, ze kobiety same sa sobie winne dyskryminacji i nierownosci.
A z tym nie ustepowaniem miejsca to pamietam taki epizod, ktory porazil mojego Ojca i wydarzyl sie we wczesnym okresie Women’s Liberation Movement w Nowym Jorku. Kiedy chcial przepuscic przodem swoja sekretarke i przytrzymal jej drzwi, Betsy odwrocila sie do niego i powiedziala bardzo surowo: Jestem sobie w stanie sama otworzyc drzwi, ale nie jestem w stanie sama sobie wyplacic nadgodzin!
Skutek tego byl taki, ze Ojciec bardzo to przezyl i troche sie zaczal bac drobnych polsko-dzentelmenskich gestow wzgledem dam. Nie pamietam natimiast czy rownie wielkie wrazenie zrobila na nim kwestia dodatkowego wynagrodzenia za nadgodziny. Podejrzewam, ze nie 🙁
Ale moze sie myle. 😆
Siuurr, postęp jest i to jest wspaniałe, potrafię się tym cieszyć, całkiem serio, pamiętam o tym, że każda nawet najdłuższa droga zaczyna się od zrobienia jednego kroku, a najpotężniejsze nawet dęby wyrastają z małych ziarenek 🙂
kobiety są sobie winne w takim zakresie, w jakim same rezygnują, z różnych powodów ze swoich ludzkich praw, ze swojej podmiotowości 🙁 podkreślam – rezygnują!
czy Mordka jada frankfurterki wyprodukawane w Polsce?
http://www.tvn24.pl/-1,1612130,0,1,z-kobietami-o-kobietach-_-premier-obiecuje,wiadomosc.html
A jeleń taki nielinkowy się zapowiadał…
Drogi fomo, ja nie zamierzam przesadzać z linkami, ale skoro trafił się akurat na temat poruszany wyżej, to chyba nic złego nie ma w podrzuceniu go.
Jak mówiłem, że wrócę, to wróciłem. 🙂
Patriarchalne en masse jest nie tylko polskie społeczeństwo. Nie mówię już o krajach spoza obszaru kultury zachodniej, ale choćby społeczeństwa niemieckiego nie nazwałbym bynajmniej niepatriarchalnym. Ale żeby ten stan rzeczy się zmieniał (a tu i ówdzie zmienia się jednak coraz bardziej) niesłychanie ważne wydają mi się dwie rzeczy, dość zresztą oczywiste.
Jedna to to, co przychodzi ze strony samych kobiet. Czyli samoświadomość, chęć zmiany, poczucie własnej siły, samoorganizacja, solidarność, gotowość do ponoszenia pewnych ofiar na rzecz grupy (np. zainwestowanie czasu), pozbycie się lęku przed śmiesznością czy negatywną stygmatyzacją, uczenie się wywierania nacisku, itp.
Druga rzecz to stosunek do sprawy władz, kręgów opiniotwórczych, instytucji religijnych, itd. Punkt pierwszy ma na to oczywiście wpływ ogromny, ale nie wyłączny, bo dochodzą tu również np. czynniki ekonomiczne, rozwój nauki i różne inne rzeczy.
Ruszenie z posad jakiejś bryły może nastąpić wtedy, kiedy te dwa punkty się spotkają i rozpoczyna się sprzężenie zwrotne – grupa nacisku jest na tyle świadoma i zorganizowana, że potrafi wymóc zmianę nastawienia, a potem prawodawstwa, a te zmiany z kolei wzmacniają samoświadomość i siłę grupy. Nie można wykluczyć, że KKP był momentem inicjującym taki proces, czy może tylko jego widoczne przyspieszenie.
Samo to, że zaczęło się mówić o żądaniach kobiet, a nie żądaniach feministek jest znamienne. Bo dotąd przy pomocy stempelka „feministki” sprawę się odfajkowywało – wiadomo, brzydkie i sfrustrowane babony, nienawidzące mężczyzn i szukające tylko okazji do ich kastracji. Zmiana terminologii jest wyraźnym sygnałem, że nie da się dłużej odfajkowywać, wyśmiewać ani załatwiać protekcjonalnym poklepywaniem po plecach. I tak mi się widzi, że nawet jeżeli obecne reakcje polityków są tylko przedwyborcze, to i po wyborach do tej samej wody już się nie wejdzie. Bo to przestał być ciurkający strumyczek, a zrobiła się spora rzeczułka. 😉
Chciałem się teraz, po spacerze, przymierzyć jeszcze do napisania kilku słów na temat chamowa, bo mi się wyjaśnienie „jakie społeczeństwo, taka sieć” nie wydało wystarczające, ale na razie muszę spasować. U nas jest w tej chwili przedburzowa, duszna, lepka, wręcz gęsta pogoda, w której mózg się zamienia w bezwładną galaretę i zdecydowanie odmawia współpracy. Mogę tylko leżeć i dyszeć.
Nawet mama, chociaż zwykle po spacerze rzuca się do ożywionych działań kulinarnych, teraz tylko leży i dyszy. 😯
Oj tak! Ta bardzo sluszna uwaga Bobika, ze jezyk sie zmienil po Kongresie – wlasnie, nie postalaty feministek, tylko kobiet!
Zaraz bede i ja mogla w Polsce pozbyc sie etytkietki „feminsitka”, bowiem w zaden zywy sposob za taka nie uchodze w tym kraju. Jestem w mainstreamie i nie odrozniam sie od tapety w Wlk. Brytanii.
Mam wrazenie, po przeczytaniu o tym spotkaniu kobiet z Tuskiem, ze on sie jeszcze nie do konca polapal o co chodzi i dlatego unikal jasnego wyppowoedzenia w sprawie powolania rzecznika ds kobiet.
Dokladnie tak samo sie wykrecal na spotkaniu w ratuszu London Borough of Ealing.
Wlasnie zajrzalam do ukochanej Rzepy i z miejsca dowiedzialam sie, ze haslo rownego dostepu kobiet do polityki nalezy do klasycznego arsenalu skrajnej lewicy:
http://blog.rp.pl/zubowicz/2009/07/29/lewicowe-aktywistki-i-tak-nie-popra-prezydenta/
Otoz prawda jest, ze – o czym ta pani Zubowicz nie wspomina – ze wprowadzone w 2007 r zaostrzenie prawa parytetu we Francji w czasie wyborow w tym samym roku wprowadzilo do Narodowego Zgromadzenia zaledwie ponad 18 procent kobiet. Zaostrzenie polegalo na ustaleniu cennika kar dla tych dystryktow, ktore nie podporzadkowaly sie wprowadzonemu pare lat wczesniej prawu parytetu dla kobiet. Byl to wiec wzrost o kilka zaledwie procent w porownaniu z poprzednimi wyborami. Ale byl wzrost.
TYmczaaem warto byloby rzucic okiem jak obecnosc kobiet w parlamentatch wyglada w krajajch, gdzie parytety ziostaly wprowadzone nieco wczesniej niz we Francji:
Szwecja – 47% kobiet,
Islandia – 43%,
Dania 38%,
Norwegia 41%,
Rwanda 56.3% hahahaha!
Nepal 47.3%
Republika Poludniowej Afryki 43% kobiet w parlamencie!
Ciekawe dla mnie zwlaszcza sa te wysokie wskazniki z krajow trzeciego swiata po przejsciach….
Ciekawe, czy to jakiś znajomy Królika? 😆
http://www.youtube.com/watch?v=sekLEG8xsOs&annotation_id=annotation_139258&feature=iv
Serce mi sie scisnelo z powodu tego bobra i przestalam ogladac film ze strachu. Ja rozjechane zwierzatka widze codziennie: wiewiorki, szopy, skunksiki, kroliki, swistaki, pizmaki, opossum (oposy?), jeze…
Nad nasza pra-stara meandrowata rzeka Grand River bobry buduja tamy (probuja), ale na szczescie nie widzialam ich jeszcze na drodze zlozonych trupem martwym i niezywym (jak mowila kolezanka). Bobry znam tutaj b. dobrze. Chlapia glosno wielkim silnym ogonem plynac w rzece, cialo zanurzone pod woda.
Mamy tez mnostwo ptactwa od mapcienkich kolibrow (lubia slodzona wode w karmnikach) po sowy (to sa bardzo wielkie i cicho latajace ptaki) i jastrzebie. Kiedys musze wam opowiedziec o naszych zyjatkach lacznie z czarnymi niedzwiedziami, krorych jest coraz wiecej.
O cha@mstwie chyba nie mam sily, nie chce tez byc zle odczytana. Dziekuje Bogu, ze Polska jest w EU i czerpie wzory z tamtego swiata. Nie wszystko jest godne nasladowania, ale kultura zycia codziennego, sztuka rozmowy doroslych (nie przemowy albo clownowania) , stosunek do kobiet, dzieci, zwierzat, nie mowiac juz o osobach innych pogladow, rasy, religii, plci zostal w pewnym sensie przepracowany i jest jakis spoleczny konsensus co do tego co jest ponizej poziomu.
Mysle tez, ze zyjac w odizolowaniu i zafalszowanej rzeczywistosci nabiera sie dosc nieprawdziwego, ale zakorzenionego gleboko obrazu o wlasnej wyzszosci. Inne narody tez na ta przypadlosc cierpia. Potem w zetknieciu blizszym z innymi kulturami powoli sie tego wyzbywamy widzac, ze ani my nie jestesmy lepsi, ani gorsi od innych.
Beczke soli by zjesc, ale wszyscy spia, wiec i ja sie udaje na odpoczynek, bo jutro roboczy mlyn, i zobowiazanie po-pracowe wieczorem.
Trzymajcie sie cieplo. Uwazajcie na bobry i pilnujcie torebek, zalezy od tego gdzie jestescie. Howgh.
Obejrzalam ten filmik z bobrem do konca, ale tez mialam serce w majtkach ze strachu.
Tutaj pod szosami i autostradami robia specjalne kanaly, ktorymi drobna zwierzyna moze sie przesuwac z jednej strony zalesienia na druga. Nie wiem w jaki sposob one te kanaly odkrywaja, ale podobno ruch tam jest calkiem spory – kiedys BBC zaisntalowala kamere u wylotu i mozna bylo sie przekonac na wlasne oczy.
Ale i tak wiele zwierzat ginie, zwlaszcza sarenek, ktore rzucaja sie w poprzek autostrady, oraz jezykow.
Na szczescie tutejsze Krolewskie Towarzystwo Ochrony Zwierzat (RSPCA) nie wyznaje zasady, ze nature nalezy pozostawic sama sobie, i na kazdy sygnal telefoniczny, wysyla karetke pogotowia, ktora zbiera ranne zwierzeta z drogi i umieszcza je w lecznicy, a gdy tylko dojda do siebie, wypuszcza na wolnosc dokladnie w tym samym miejscu gdzie zostaly znalezione.
Kiedys jadac samochpodem zauwazylysmy z E rannego liska, przyczajonego pod krzakiem – po obu stronach niewielkiej drogi znajdowaly sie dzialki. Natychmaist zadzwonilysmy z samochodu do RSPCA. Okazalo sie, ze karetka byla juz w drodze (nadjechala na sygnale zanim zdazylysmy odlozyc sluchawke), poniewaz pogotowie dostalo juz kilka sygnalow od innych kierowcow. Lisek zostal ostroznie i troskliwie zabrany.
Istnieja tez schroniska dla tych dzikich zwierzat, co do ktorych zachodzic moga obawy, ze ich trwale kalectwo nie pozwoliloby im zyc na wolnosci. Sa to zawsze schroniska „gatunkowe” – jedno dla jezy, inne dla saren i jeleni, lisow, sow czy dzikich poni. Sa one utrzymywane zazwyczaj z dobrowolnych datek miejscowej ludnosci i przedsiebiorstw komercyjnych.
Ma to chyba niebagetelne znaczenie wychowawcze, poza tym, ze ratuje zwierzetom zycie. Spoleczenstwo uczy sie odpwoiedzialnosci za los wszelkiego zywego stworzenia. Dlatego po prostu nie jestem w stanie wyobrazic sobie takiej sytuacji, jak to co sie wydarzylo niedawno w Zakopanem – ze na oczcah setek turystow padl kon – z przemeczenia. Tu ktos z pewnoscia by zauwazyl i sprowadzil i policje i towarzystwo ochrony zwierzat, zas woznicy odebrane byloby nie tyulko zwierze, ale i licencja do jakiejkolwiek dalszej dzialanosci tego typu.
A co do reszty tego, co pisze krolik, to jest mi to oczywoscie bardzo bliskie. Dlatego lubie tu przychodzic 😆 .
Dzień dobry. 🙂 Coś mi się zdaje, że dziś trochę więcej posiedzę w domu, bo dysc i wiatr wcale do wyjścia nie zachęcają. 🙄
W sprawie bobra teraz mi aż głupio, bo nie chciałem nikogo przerazić, a tak wyszło. 😳 Ja ten filmik obejrzałem w serii innych śmiesznych filmików ze zwierzątkami i zwróciłem uwagę tylko na jego aspekt zabawny tudzież optymistyczny, bo najwyraźniej tym akurat bobrem w końcu ktoś się zajął. Ale oczywiście tak w ogóle to na widok rozjeżdżanej natury też mi się nieraz serce ściska. Argument o pozostawianiu jej samej sobie jest idiotyczny, bo to by oznaczało przede wszystkim niebudowanie autostrad i w ogóle czegokolwiek. A jak się już i tak w tę naturę ingeruje, to trzeba by przynajmniej brać za to odpowiedzialność i chociaż trochę łagodzić konsekwencje.
Tunele podautostradowe na trasach zwierzęcych wędrówek zaczynają być standardem, ale z naciskiem na zaczynają. I one cywilizowanego stosunku do zwierząt nie zastąpią. To są lata pracy, jak w wielu innych sprawach. Mógłbym nawet na tę okoliczność napisać: kobiety, geje, inwalidzi i zwierzęta wszystkich krajów łączcie się! 😆
Mam nadzieję, że Królik naprawdę napisze kiedyś o swojej okolicznej żywinie, bo ja o tym to mogę czytać jak o zieleni – nieskończenie. 🙂
No, jak już padają hasła zbiorowego łączenia się wszystkich możliwych płci ze wszystkimi możliwymi gatunkami, to ja z taka sodomią i gomorią nie chcę mieć nic wspólnego.
Idę zatopić się w swoim brewiarzu.
zeen, a ja myślałem, że nareszcie będziesz mógł sobie poszaleć… 😆
Szef odpowie później, teraz czyści aureolę.
Jakby było co czyścić…
Każdemu z nas nabożna
myśl ab und zu się zdarza,
i zeen więc postanowił
raz sięgnąć do brewiarza.
Sterane życiem skronie
o de kołonem skropił,
na główkę w brewiarz skoczył
i zaraz się zatopił.
Ratunku! – krzyknął, czując,
że oddech mu odcięło,
a brewiarz ząb wyszczerzył:
Ha! Koniec wieńczy dzieło!
Już niejednego we mnie
zatopić się udało,
lecz chyba najprzyjemniej
zeenowe wessać ciało.
Ach, szczęście niepojęte
dziś z niebios spadło w darze!
Pójdź w kartki moje, zeenie,
a ja cię uczyć każę.
Nie uczta Baltazara, sami się uczta….
Z dumą pokonał meandry życia
Szedł prosto, nie patrząc wkoło
Zdążył dokonać jeszcze odkrycia:
Sam tam był z miedzianym czołem.
A jeśli jego życia meandry
ktoś by dokładniej śledził,
to by zobaczył, że zdołał trafić
w końcu do skupu miedzi.
krolik 30 lipiec 09, 05:49
O cha@mstwie chyba nie mam sily, nie chce tez byc zle odczytana.
Właściwie chciałoby się pod tym podpisać i przejść do przyjemniejszych punktów programu, a jednak nie. I nie jest to w najmniejszym nawet stopniu przytyk pod adresem Królika czy kogokolwiek innego. To bardzo naturalny i zrozumiały stan emocjonalny.
No właśnie emocjonalny. I jakkolwiek emocji nie tylko nie należy lekceważyć, ale wysoko je cenić, to istnieją nie tylko one. W tym przypadku: pisać/niepisać, to: „kwestia decyzji, zadanie dla woli”.
I nie chodzi o neurotyczny przymus, mesjańskie poczucie powinności, ale o świadome przyjęcie swojej osobistej cząstki odpowiedzialności. Była tu już o tym dyskusja przy okazji etyki Kołakowskiego.
Mozna oczywiście szukać wytłumaczenia typu: to i tak niewiele da. Moje osobiste doświadczenie jest takie: postawa, zachowanie konkretnych ludzi, otworzyło mi oczy na sprawy niezwykle istotne. Pozwoliło wbrew pokusom i przeciwnościom, zachować się przyzwoicie. Ci ludzie nie mieli bladego pojęcia o tym, że „coś dla mnie robią”, „że biorą odpowiedzialność”. To było dla nich tak naturalne, jak oddychanie, co nie znaczy, że łatwe. Dla mnie było to szokiem pomieszanym z objawieniem i drogowskazem.
W teorii dialogu nosi to nazwę „dialogu egzystencjalnego”. W edukacji i zwyczajnym życiu „wychowywaniem przez przykład”. A na gruncie religii „dawaniem świadectwa”. I chyba, prosze mnie poprawić jeżeli się mylę, bez tego typu dialogu nie istnieje sztuka, twórczość. Kreacja.
Skąd tyle chamstwa w polskim społeczeństwie?
Przede wszystkim byłabym bardzo ostrozna w przywoływaniu Norwida i jego poglądów na temat narodu. Nie ten kontekst, a doswiadczenia XX wieku wynikające z etykietowania narodów powinny być tu dostateczną i wciąż żywą przestrogą.
Zostawmy w spokoju Tuwima z jego Murzynkiem Bambo i zostawmy w spokoju XIX- wieczne rozgoryczenie Norwida. XIX- wieczne spostrzeganie świata z perspektywy narodów, to tylko krok do nacjonalistycznej wizji świata, z najgorszymi jej konsekwencjami.
Bezpieczniej mówić o społeczeństwie.
Oczywiście, idąc na skróty, zauważamy podobieństwa wśród Niemców, Polaków, Żydów, Francuzów oraz ich „inność” wobec przedstawicieli innych państw. Jest to jednak konsekwencja pewnej wspólnoty doświadczeń a nie specyficznych cech narodu. Cech, które niby skąd się wzięly?
Przyczyn specyfiki polskiego chamstwa, bo nie brak go i w innych krajach, należy szukać na kilku płaszczyznach. Przedstawiam tu swój osobisty pogląd, korzystając rzecz jasna z dorobku róznych mądrych ludzi. Z góry przepraszam za pewne uproszczenia, których nie da się uniknąć przy takim przedsięwzięciu rodem „z motyka na księzyc”.
Jak sądzę, korzenie tego zjawiska tkwią w religii instytucjonalnej. To ona determinowała przez wieki kształt tego co w psychologii nosi nazwę układu odniesienia i tego co Fromm nazywał systemem orientacji i oddania, a które determinują proces kształtowania tożsamości.
Układ odniesienia to: pierwsza informacja, informacje na temat obiektu, w tym nas samych, które ukierunkowują sposób poznawania rzeczywistości w oparciu o mechanizm dysonansu poznawczego.
System orientacji i oddania to: „teistyczne i nieteistyczne próby dostarczania odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne”.
„Dostarczycielami” pierwszych układów odniesienia i systemów orientacji i oddania były systemy religijne. Wraz z nimi rodziła się sztuka a dopiero potem nauka. To religie jako pierwsze objasniały człowiekowi świat i jego samego.
Nie bez powodu diametralnie różna jest mentalność buddysty i ortodoksyjnego chrześcijanina.
Pozostając na gruncie chrześcijaństwa zachodniego, bo w tym kręgu się znajdujemy, trzeba uświadomić sobie psychologiczne konsekwencje jego rozłamu, dokonanego praktycznie przez Lutra, Kalwina i innych. Mozliwego dzięki prasie drukarskiej i przekładowi Biblii na języki narodowe (początek nacjonalizmów ?).
W wymiarze psychologicznym najistotniejsze były kwestie relacji człowieka z Bogiem z kosciołach reformowanych i w kosciele rzymskim.
W tych pierwszych człowiek stawał sam przed Bogiem bez pośredników, możliwości „załatwienia” czegokolwiek za pośrednictwem odpustów. Jednym słowem zmuszony był do bycia dorosłym i odpowiedzialnym. Sam czytał Biblię i tam szukał wskazówek – Bóg mówił bezposrednio do niego.
W kościele rzymskim samodzielne czytanie Biblii było, jeszcze stosunkowo do niedawna, wręcz zabronione. Człowiek mógł się kontaktować z Bogiem jedynie za pomocą pośredników, a warunkiem obiecanego szczęścia wiecznego, było bezwarunkowe posłuszeństwo pośrednikom. Posłuszeństwo to dominująca cecha dzieci a nie dorosłych. Posłuszeństwo znosi też w znacznym stopniu odpowiedzialność. Jest to zatem całkowicie odmienna sytuacja psychologiczna.
Dosłowne potraktowanie przez Kalwina teorii predystynacji Augustyna, stało się zalążkiem rozwoju Ja podmiotowego i całej psychologii Ja. Purytanie w sobie szukali wskazówek tego czy będą zbawieni czy potępieni.
Dosłowne odczytanie przypowieści o talentach pociągało nakaz bogacenia (w całkowicie odmiennym rozumieniu w stosunku do dzisiejszego). Powodzenie materialne stanowiło również wskazówkę bycia przeznaczonym do zbawienia – błogosławieństwo Boże. Stąd protestancka etyka pracy.
Inaczej rzecz się miała w kosciele rzymskim.
Zwycięztwo kontrreformacji w Polsce zachamowało zarówno zmiany mentalnościowe, jak i ekonomiczne.
Jeden z historyków węgierskich twierdzi, że społeczeństwa na zachód od Łaby nigdy nie wyszły poza ustrój niewolniczy, w sensie mentalnym. Nadrzędnym celem niewolnika jest znalezienie dobrego pana. Dobrego pana cechuje to, że: daje jeść, daje dach nad głową, nie bije i co najważniejsze daje się oszukiwać. Dlaczego najważniejsze? Dlatego, że „poniżenie” pana pozwala ocalić poczucie własnej godności.
Prosze zwrócić uwage na gry uprawiane przez polskie społeczeństwo z każdą władzą, od najbardziej podstawowej poczynając, stosunek do autorytetów, miotanie się w czasie wyborów od ściany do sciany w poszukiwaniu dobrego pana.
Jednym ze źródeł agresji jest frustracja. Frustracja, często mylona z deprywacją, polega na zaburzeniu realizacji potrzeby. Jedną z podstawowych potrzeb psychicznych jest potrzeba samookreslenia, potrzeba rozwoju. czyli twórcze kształtowanie własnej tożsamości. Jak przebiega proces kształtowania tożsamości? Od kryzysu do kryzysu rozwojowego. Potrzebna jest odpowiednia doza odpowiedzialności aby kryzys rozwojowy nie stał się źródłem zaburzeń (polecam lekture Eriksona, ciągle najlepsza moim zdaniem).
I tu wracamy do kwestii posłuszeństwa i odpowiedzialności.
Lokalne kościoły rzymskie w karajach zachodnich zrozumiały, że metafora owiec. Pasionych, prowadzonych, strzyżonych, etc.. wyczerpała się. Nie ma racji bytu w nowoczesnych społeczeństwach obywatelskich. Tej oczywistej prawdy nadal nie przyjmuje część rzymskiego koscioła w Polsce. Czy jest to część większa czy mniejsza? Nie wiem. Na pewno posiadająca środki materialne, struktury, siłe przebicia i bardzo krzykliwa.
Czy możemy, troszcząc się o jakość życia społecznego w Polsce, pominąc problem funkcjonowania kościoła rzymskiego? Nie, zdecydowanie nie! Wracamy do układu odniesienia, specyfiki poznania społecznego – na skróty. Mozna przywołać Pytie: chwalić bogów należy zgodnie z obyczajami swoich przodków. Oczywiście Pytie mozemy sobie odpuścić. Czy jednak nic nam nie da do myślenia Andre Malaroux, z epizodem komunistycznym i pobytem w ukochanej Moskiwe w życiorysie, mówiący, że wiek XXI będzie wiekiem religii albo nie bedzie go wcale? Oczywiście nie chodzi o instytucje religijne ani nawet o systemy religijne. Chodzi o transcendentalny wymiar człowieczeństwa. Bliższy nam czasowo, a niektórym na blogu nawet geograficznie, Barber, w książce Dżihad kontra McŚwiat, pisze, że wspólczesny zglobalizowania rynek i pozostające na jego usługach media walczą o ludzką duszę, bo tylko ona jest wiecznie głodna i mozna jej wciśkać uszczęśliwiacze. Ciało mozna szybko nasycić. Do urz…… – przypisek własny.
I własnie dlatego nie mozna nie zwracać uwagi na to co się dzieje w kościele rzymskim w Polsce. Społeczeństwo polskie ma do odrobienia bardzo poważne zadanie. Musi na serio zrozumieć, że „Kosciół to my”.
Czas zaborów a potem narzuconego ustroju realsoc, stworzył grunt dla gier pomiędzy władzą państwową a kościelną, która uruchamia mechanizmy kształtowania się narcystycznej osobowości psychopatycznej.
W chrześcijaństwie są niezwykle ciekawe i twórcze nurty duchowości. I, co dedykuję szczególnie Monice, wcale nie pozostające w sprzeczności z buddyzmem, wręcz przeciwnie. To od polskich chrześćjan zależeć będzie czy zechcą je rozwijać z pożytkiem dla siebie i dla innych.
A zacząć trzeba od … nauki asertywność! Własnie tak. Asertywność to umiejętność poszanowania własnych praw przy równoczesnym szanowaniu praw cudzych. Umiejetność poszanowania własnych i cudzych granic psychicznych. Umiejętność konstruktywnego reagowania na krytyke i umiejętność przyjmowania komplementów. Całe haktary do zaorania! I nie ważne, że niektórzy chca swoje chamstwo ubrać w kostium asertywności. Przecież ubieraja je tez w kostiumy: „szczerości”, „bezkompromisowości”, „mówienia prawdy”.
Uczenie asertywności stanowi praktyczną naukę zarządzania emocjami (wiem brzmi okropnie), rozpoznawania swoich i cudzych granic, radzenia sobie z psychomanipulacją, szacunku dla siebie i innych. Podstawą szacunku dla innych jest posiadanie szacunku dla siebie samego (Kochaj bliźniego ….). Bez tego prosta droga do „budowania” własnej wartości poprzez odbieranie go innym.
UFFF, ale się rozpisałam … i to by było na tyle 🙂
Metal szlachetny znowu jest w cenie
Dziś już niełatwo o takie głowy
Robił na ludziach dobre wrażenie
Znaczy, że człowiek był wartościowy…
Miedź albo złoto,
który to odcień bardziej do glacy pasuje?
To nic że łysa,
warkocz nie zwisa, weźmie się i napastuje…
O WRÓBELKU
Wróbelek jest małą ptaszyną,
Wróbelek istotka niewielka,
On brzydką stonogę pochłania,
Lecz nikt nie popiera wróbelka.
Więc Wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?!
Kochajcie wróbelka, dziewczęta,
kochajcie, do jasnej cholery!
Nie mam w tej cwhili czasu nad zastanowieniem sie nad tym co napisala jotka, zrobie to pozniej, choc z miejsca jestem gotowa przytaknac, ze kontrreformacja bardzo na polskim mysleniu zawazyla, niestety, i skutki tego odpokutuwujemy do dzis. Chcialam tylko sprostowac, ze powolujac sie na Norwida, nie myslalam o tym co on pisal o narodzie, tylko poszlam skrotem myslowym – o jego slynnym zdaniu o polskim spoleczenstwie wlasnie – chyba z listu do Zaleskiego, ale nie pamietam czy napewno. A powiada on w tym liscie, ze Polska jako narod wielka jest, ale jako spoleczenstwo -zadna. I ze przypomina mu dlatego czloiwieka. ktory ma jedna noge bardzo dluga, a druga – mocno przykrocona. Etc. etc.
A teraz – przyszla Pani Doch. i musze sie zajac tym. czym sie nie zajelam wczoraj, sorki.
Ha! – że zakrzyknę jak brewiarz, który wessał zeena. Rozmyślając wczoraj o specyfice polskiej sieci, w pewnym momencie też doszedłem do religii i z niej wynikających postaw. Nawet się trochę wystraszyłem, czy nie przekombinowuję i nie idę za daleko w uzasadnianiu tak prymitywnego skądinąd zjawiska jak chamstwo, ale jak jeszcze ktoś myśli w tym kierunku, to może jednak nie jest to tak całkiem bezpodstawne. 😉
Dokładniej przedstawiając mój tok rozumowania, najpierw w związku z Onetem miałem przed ślepiami obraz szlacheckiego sejmiku, na którym nikt nikogo nie słucha, każdy krzyczy swoje i ciągnie postaw sukna w swoją stronę. Od tego przeszło mi do zebrania lokatorów, które w Polsce wygląda dokładnie jak ten sejmik i na ogół do niczego nie prowadzi (gorzkie doświadczenia, nie teoria!), a np. w Niemczech odbywa się całkiem inaczej i kończy załatwieniem spraw ku ogólnej satysfakcji. No a jak się zastanowić, dlaczego tak jest, to chcąc nie chcąc dochodzi się do religii i wpływu Reformacji (również na społeczności innego wyznania, ale żyjące w protestankim otoczeniu).
Nie chciałbym być posądzony o jakiś zoologiczny antyklerykalizm albo coś takiego, ale rzeczywiście „religijność odpustowa”, w sensie możliwości uzyskania odpustu, czyli przerzucenia odpowiedzialności na siłę wyższą, wydaje mi się tym ziarenkiem, z którego wiele naszych narodowych cech się rozwinęło. Zdaję sobie sprawę, że powiedzenie tego publicznie grozi oberwaniem uszu, więc na wszelki wypadek idę swoje własne zamknąć w sejfie. 😀
OK, Heleno, gwintówka rozładowana 🙂
Kontrreformacja zachamowała Polskę – jak napisała jotka.
I wciąż chamuje…
SKUP SZLACHETNYCH METALI
Tłum straszliwy tam wali,
wszyscy niosą swe czółka,
pracowicie jak pszczółka,
a w kolejce przed drzwiami
bitwa jak pod Płowcami.
Kto strepuje i przeprze,
tego czółko najlepsze,
kto wyskoczy nad głowy,
ten jest król metalowy,
kto ważniaka wystruga,
tego będzie zasługa.
Kupą, mości panowie,
bij, kto miedź nosi w głowie!
Bobiku, odpuść sobie ten sejf, czyżbyś nie słyszał o kiju i tych co to zawsze go znajdą, jak chcą, tfu, zgin, przepadnij … nie wyjdzie to spod mojego klawisza!
Ja myslę, że same odpusty to jeszcze jakoś dałoby się „wkomponować” w róznego rodzaju rytuały oczyszczenia i ucywilizować. Najgorsza jest rezygnacja z własnej podmiotowości. To musi skutkować frustracją i agresją, potrzebą kompensacji: pan nie wiesz kto ja jestem. Generalnie tak zwaną fałszywą tożsamością, która kształtuje się w okresie kryzysu wieku dorastania. Według Eriksona w każdym stadium kształtowania sie tozsamości powinno dojść do ukształtowania się konkretnej cnoty czyli silnej strony ego, mozliwe jest to poprzez rytualizację czyli społecznie wypracowaną formę wykonywania, zachowywania się, etc.. Jak pójdzie źle to dochodzi do rytualizmu czyli wypaczonej formy rytualizacji. W okresie dorastania powinna się ukształtować cnota wierności czyli zdolność do podejmowania dobrowolnych zobowiązań i dotrzymywania ich wbrew przeciwnościom. Rytualizacja ideologiczna czyli umiejętność włączenia się w sprawy ponadosobiste, w grupy idei, interesu wspólnego. Rytualizm : totalizm – moja grupa jest najlepsza, tylko my znamy prawdę – od kiboli do pewnego radyjka.
Pytanie za dowolną ilość punktów: czy Polacy jak społeczeństwo konstruktywnie rozwiązali kryzys okresu dorastania?
Jest jeszcze gorzej. Nie rozwiązane kryzysy okresów wcześniejszych nie pozwalają na prawidłowy rozwój i rozwiązywanie kolejnych kryzysów.
Stadium pierwsze, podstawowe wymaga uporania się ze sprzcznością pomiędzy podstawową ufnością i podstawową nieufnością. Wypracowania cnoty nadzieii. Nie jest to mozliwe bez poczucia bezpieczeństwa. Małym dzieciom daje/ nie daje je matka. Nasza matka ojczyzna to przecież żadne oparcie. Gwałcona, poniewierana, wiecznie żądająca krwi, niepozwalająca żyć własnym życiem. Toksyczna matka. I specjalni kapłani nie ustają w celebracji jej nieszczęść i krzywd. Mowy nie ma o cnocie nadziei.
Przekaziory donoszą, że pan prezydent zyskał poparcie wszystkich partii na ustanowienie nowego swięta narodowego 1 sierpnia – rocznica wybuchu powstania warszawskiego. No trzymajcie mnie, bo jednak polece po gwintówke.
Anna Tatarkiewicz przed laty popełniła tekst na temat specyfiki polskiego i niemieckiego diabła. Polski zachęca do samobójstwa – począwszy od Wandy co nie chaciała … drugi do zabójstwa. Co za udane sasiedztwo, kompatybilne jak, nie powiem co …
A jednak jestem optymistką. I podkreślam: chrześcijaństwo, rozumiane jako metoda rozwoju duchowego jest/może być drogą rozwoju również społecznego, obywatelskiego 🙂
Z każdej z wielkich religii można wyciągnąć pierwiastki konstruktywne i użyć ich do tego, żeby się lepiej żyło, albo też uprzeć się przy hołubieniu destruktywnych, bo one niby z mlekiem matki i nie rzucim ziemi. 🙄 Problem jest oczywiście w tym, że jeżeli wierzy się w objawienie, to zaraz pojawia się pokusa zakrzyknięcia, że przy religii nie wolno majstrować i wpuszczać jej w maliny jakichś nowych interpretacji, tylko trzeba zmusić fakty, żeby się nagięły do teorii (nieprzypadkowo przywołuję Hegla, bo i filozofia czy nauka domagają się czasem statusu prawdy objawionej).
Wracając do chamowa – polski diabeł może nie nawołuje do zabójstwa, ale do dokopania jak nabardziej. Nierozwiązany kryzys wieku dojrzewania bardzo mi tu pasuje, bo nader często czytając sieciowe wypowiedzi mam wrażenie, że pisze je banda rozwydrzonych wyrostków, tymczasem z pewnych szczegółów można wywnioskować, że jednak chodzi o osoby z pewnym bagażem lat i doświadczeń. Ale kiedy dokopanie jest praktycznie bezkarne, jakoś nie potrafią się oprzeć.
Jakoś trzeba rozruszać starzejące się stawy kolanowe…
My, foma, wiemy, do czego pijecie… Ale byście się podzieliliście, my też byśmy się napili…
Tu stawiam naczynie a 0,7 l.
Aż tyle wody w kolanach się utoczyło? Oczywiście ognista. Pędźcie dalej, kolego zeen, to będzie się co napić…
ale mnie od tego ich „rozruszywania” stawów, wszystko jedno jakich, wątroba puchnie 🙁 , a nie ukrywam, że znam znacznie przyjemniejsze sposoby nadwyrężania wątroby 🙂
biorę zatem Ande Rottenberg pod pachę i „Proszę bardzo” idę z dobrze schłodzonym piwem do altany, kto ma ochotę się przyłączyć ? 🙂
u mnie upał jak zaraza, zatem wysokoprocentowe odpadają, ale dobre piwo w zacnej kompanii i owszem, owszem 🙂
jotko, sugerujesz czytanie z podziałem na głosy?
Zdecydowanie lepiej ze stawów utoczyć wody ognistej, niż krwi serdecznej…
Coż za wspaniały obraz, chyba się przymierzę do napisania Apokalipsy według Bobika. 🙄
No to nie mogę do altany z piwem, bo by mnie to wprowadziło w mało apokaliptyczny nastrój. 😉
Foma, najpierw sie impreze rozkrenci a potem sie zobaczy, co nie?
Bobiku, a przy religii należy „majstrować”, religia bez „majstrowania” jest martwa. Oczywiście wykluczony zestaw do majsterkowania pod tytułem: „Kasa i władza”.
A co do apokalipsy to Ty jeszcze nie znasz mozliwości mojej altany 🙂
Poszedł Bobik do altany,
wziął piwo i czipsa,
gdzieżby myślał, że – o rany! –
tam apokalipsa? 😯
Usiadł i ekologiczną
znalazł sobie niszę:
ja to zaraz mową śliczną,
wiązaną opiszę!
Ale ćmik jakowyś ćmi psa,
piwo szybko znika…
Będzie to apokalipsa
śniętego Bobika. 🙄
no to już idę, jak by co to rzut beretem od Poznania , trasa Warszawa – Berlin, pytać o słynną altanę i zdyszanego wojewodę 🙂
Leży apokalipsa w altanie.
Może dobrze, że leży
Zęby swe tylko szczerzy,
Bo co będzie, jak cholera wstanie?
Jak powstanie wraz z ludem wyklętym*,
to się wszędzie rozleją od-męty… 🙄
* przez wyklęty rozumiem lud używający niemal wyłącznie słów uznanych za.
Bardzo mi sie podoba postulat jotki w kwestii „majstrowania przy religii” aby nie stala sie martwa. Gdyby odbylo sie w tej sprawie glosowanie, to glosuje: yes, yes, yes.
Czy natknelas sie, jotko, kiedykolwiek na artkuly zmarlego w ub. roku Antoniego Pospieszalskiego? On sporo oglaszal w paryskiej Kulturze. Ten to byl dopiero majsterkowicz! Robota to Mu az sie palila w rekach.
Ale latwego zycia nie mial 🙁 . Jego lekko uposledzony bratanek z telewizji, Janek umial sie znacznie lepiej urzadzic i choc z zawodu muzyk, teraz wypowiada sie nawet na temat praw genetyki 😆 😆 😆
Nadzór budowlany zamyka naszą instytucję, natychmiast i nie wiadomo na jak długo. Natychmiast oznacza huk roboty ze zwijaniem wszystkiego. Mały łyk niewielkiej apokalipsy 😉
Heleno, moja znajomość twórczości A.Pospieszalskiego jest dość wyrywkowa. Pod tym jednak z czym się zapoznałam, podpisuję się obiema rękoma.
To co mnie najbardziej zdumiewa w religii instytucjonalnej to … brak zaufania do PB 🙁 no bo skąd taka potrzeba skodyfikowania, kontrolowania wszystkiego, albo się ufa i traktuje osobistą relacje Bóg- Człowiek jako jądro sacrum, albo się nie ufa i wtedy wszystko trzeba trzymać pod kontrolą. Jest /powinna to być relacja tak intymna, że nie ma tu miejsca na „dyrygentów”.
Jeżeli chodzi o „majstrowanie” przy religii to przepadam za sposobem w jaki to robił nieżyjący już Anthony de Mello.
Jasne, że A.Pospieszalskiemu nie mogło być łatwo. Od kiedy to niby ludziom myślącym jest łatwo?
Uwielbiam początek „Ziemi obiecanej” Wajdy. Stary Żyd przechadza się po Łodzi, patrząc z miłością na wszystko co w niej powstaje. Bankrutujący polski przedsiębiorca jeździ dorożką po mieście w nadziei otrzymania pożyczki. Ich drogi się krzyżują. Żyd mówi: wspaniałe czasy dla ludzi interesu. Zniesmaczony Polak pyta: kiedy będą dobre czasy dla ludzi dobrych (chyba ?). Żyd, zdziwiony, odpowiada: a po co im dobre czasy, oni mają niebo.
Pewnie dla ludzi myślących też zarezerwowano jakiś niebieski apartament.
Haneczko, to brzmi trochę przerażająco. To gdzie Ty teraz będziesz siedzieć? A przede wszystkim, czy będą Ci za siedzenie gdzie indziej płacić? Bo gdyby, tfu, tfu, tfu, nie chcieli, to apokalipsa wcale nie byłaby taka mała… 🙁
Haneczko, tak mi przykro 🙁
Potrzebny mi pomysł na niewielką ilość kurek. Mój na razie jest taki, żeby je przesmażyć z cebulą i cukinią, wlać śmietankę, doprawić białym balsamico, pietruszką, tymiankiem i zielonym pieprzem, po czym użyć jako sosu do pasty. Ale jak ktoś ma lepszą ideę, to chętnie ją nabędę drogą przeczytania. 🙂
pomysłu nie mam, ale chętnie wproszę się na degustacje z butelką białego wina 🙂
Oczywoscie, ze z pasta! Co moze byc lepszego do wina?
Haneczko, nie zlamuj sie. Ale bardzo Ci wspolczuje, bo to okropny stres.
No dobra, jak ma być pasta, to będzie pasta. Zaraz będę napastował, tylko jeszcze się dam na spacer wyprowadzić. 🙂
Jeżeli wszyscy chcą degustować, to muszę zadbać o cudowne rozmnożenie. Ale to chyba nieco przyjemniejsze od apokalipsy. 😆
haneczko, ale chyba nie zamykają na dobre? 😯 🙁
przepis na rozmnożenie jest bardzo prosty: wody trza dolać 🙂
Pani Kierowniczko, na dobre to zamykają dopiero po wyroku. 🙄
Proszę bardzo, na psatę mogę zaprosić, bo wyszła znakomicie. O kurkach nie będę gadać, bo wszyscy wiedzą. Cukinia do grzybów jest genialnym, wcześniej już przeze mnie wypróbowanym i bardzo polecanym patentem, trzeba ją tylko krótko obsmażyć i dorzucić do sosu w ostatniej chwili, żeby była jędrna. Plus od czasu do czasu dyskretne chrupnięcie pod zębem ziarenka zielonego pieprzu…
A, co będę mełł ozorem. Siadajacie i jedzcie. 😀
Słowo honoru, że „psata” napisała mi się całkowicie przypadkowo, ale właściwie jestem skłonny uznać ją za wiele ładniejszą nazwę od pasty. 😆
Mmmm… lepsza ta psata od pasty… zdolny nasz piesek 😆
We wczorajszym wieczornym dzienniku byl dluzszy filmik o Kasperku i jego podrozach:
http://news.bbc.co.uk/1/hi/england/devon/8174850.stm
Kurki bierze się z jajeczek…
a jajeczka ?
Bobiku, w niedziele mam gości. Czy mógłbyś mi podarować swój przepis na sos z kurkami i cukinią, proszę? 🙂
tylko łopatologicznie, proszę, dużymi drukowanymi literami i powoli 🙁 UTW plus kanikuła – rozumiesz 🙁
Dzień dobry 🙂 Czy ktoś tu sobie od rana robi jajeczka z kurek? 😯 I czyżby to dlatego, że nie wiadomo, kto ma zaprotestować – Towarzystwo Ochrony Praw Fauny, czy Towarzystwo Obrony Praw Flory?
Żądamy dobrego towarzystwa dla kurek!
Mimo że pada. 🙄
pogoda balkonowoswetrowa 🙂
dobry urlop nastraja (moze zycie rentiera jest piekniejsze?)
tylko de glupie (durne-to jest juz obelga 😳 )S-Bahn_y
Przepis proszę bardzo,mogę podać, nawet z drobną modyfikacją, jaka mi przyszła do łba w trakcie konsumpcji. Tylko niech się nikt po mnie, nawet podczas kanikuły, nie spodziewa dokładnego podawania miar i wag. Ja znam tylko jedną miarę i wagę, której nauczyłem się w okolicach Brzeska, a imię jej choć co.
No więc bierzemy choć co kurek, oczyszczonych i jak wielgie to poprzykrawanych, choć co cebuli posiekanej w kostkę i choć co cukinii, ale z tych najmłodszych i najcieńszych (2-3 cm średnicy). Pod łapą stoi masło, śmietanka kremówka, wino białe, cytryna lub limonka, sól, choć co zielonego pieprzu wyłowionego z zalewy, posiekany ząbek czosnku, pietruszka, tymianek,szczypta chili, zagęszczacz do sosów.
Kurki obsmażamy na oleju, dodając pod koniec cebulę (nie ma być brązowa, tylko taka ledwo chycona) i choć co masła. Podlewamy białym winem, wodą i śmietanką (proporcje jak kto lubi), wrzucamy przyprawy, ale czosnku tylko połowę, a pietruszki wcale, wciskamy odrobinę soku z cytryny. Zagotowujemy i w zależności od tego, jaką lubimy miękkość kurek, albo od razu sos zagęszczamy, albo doduszamy nieszczęsne stworzenia i zagęszczamy dopiero jak nie dychają. Próbujemy sosu, mówimy sobie cholera, coś nie tak! i dosypujemy jeszcze trochę tej przyprawy i jeszcze trochę owamtej, aż będzie jak trza. Na końcu obsmażamy – mięszając, na dużym ogniu – nieletnią cukinię pokrojoną w plastry, tak żeby się jej pojawiły brązowawe przypieczenia, ale żeby nie sflaczała, solimy, dorzucamy resztę czosnku na kilka sekund, po czym dorzucamy tę smażeninę do sosu. Hotowe. Ino wrzucić pietruszkę, zamięszać i konsumować.
Zamiast kremówki można wziąć creme fraiche, to będzie trochę gęstsze, odradzam natomiast zwykłą kwaśną śmietanę, bo to już z innej parafii smakowej. No i zamiast kurek mogą być jakiekolwiek inne grzyby. Z borowikami czy kozakami ten patent jest nawet jeszcze smaczniejszy, ale kurkę z rzędem temu, kto na moim targowisku albo w okolicznych lasach takie UFO jak borowik znajdzie. 🙁
Podania przepisu na gotowanie makaronu odmawiam. Można sobie wyguglać. 😆
jotka 30 VII 12:09 pisze:
„Przekaziory donosza,ze pan……………………..”
wczoraj bylem jeszcze w szczecinie i w TV podano,ze
ponad 70% spoleczenstwa popiera ten pomysl!!!!!!!!!!!
jotko podziel sie gwintowka,prosze
Rysiu, czy Ty w charakterze rentiera jeździsz po swoim balkonie S-Bahnem? 😯
Życie urlopowe zaiste otwiera niebywałe możliwości! 😆
Bobiku 😀
dobrym towarzystwem dla kurek są kogutki
Dla mnie bardzo dobrym towarzystwem byłyby dutki, ale coś mnie ostatnio unikają. Nie mam pojęcia, czym im się naraziłem. 🙄
Bobiku, wielkie dzięki za kurkokozaki 🙂 zgodnie z piękną zasadą: dają ci palec, weź całą renke 🙂 uprzejmie dopytowywuje: jeżeli w charakterze zupy podam chłodnik z awokado, potem te kurkokozaki, to co najbardziej będzie pasiło na przystawke i deser? 🙂
Rysiu, jak to dobrze, że jesteś 🙂 ckniło mi się za Tobą i za wspólnym mantrowaniem 🙁
Siuur, posyłam przez umyślnego pare sztuk do strzelania i zestaw do domowej produkcji bomb „zapachowych”. Kumpel ma kolekcje hełmów, szabel i inszych militariów 🙂
Ide po kurki, ktore do tego lepszego polskiego sklepu mialy byc dowiezione wczoraj poznym popoludniem.
Z pasta robilam w ubieglym tygodniu, dzis, inszallah, wyprobuje gnocchi, niemieckie z plastiku. Chyba, ze sie zalamie i jednak znow ugotuje kluski.
Ponieważ chłodnik z awokado ma konsystencję glamdziatą, a pasta z sosem też trochę w tym kierunku, dałbym do tego jakąś przystawkę kontrastową, czyli chrupiącą. Na przykład bruschetta, albo inne grzanki z czymsik. Dla mięsożerców można rzucić na stół jakieś prosciutto z melonem czy figą, żeby nie kwiczeli, że wszystko tak do spodu botanicznie.
Desery to nie moja specjalność, ale po tej paście nie dawałbym w każdym razie czegoś zawiesistego, ciężkiego, czekoladowego, itp. Raczej smak orzeźwiający, owocowy. Lody chyba zawsze dobre, sorbet jaki, a mogą być i zwykłe truskawki. 🙂
Niemieckie gniotki z plastiku są całkiem OK, byle ich nie przegotować, bo wtedy równie dobrze można jeść klej biurowy. Trza je przyrządzać po niemiecku – dokładnie tyle minut, ile w przepisie, z sekundnikiem i po odcedzeniu zaraz polać roztopionym masłem, żeby się nie skleiły. Wypraktykowane. 🙂
Polanie roztopionym ołowiem otwarłoby drogę do serca każdego nieprzekonanego… Niewypraktykowane
Ja te gnocchi niemieckie znam bardzo dobrze i robie czesto, kiedy goszcze tabor z polnocno- wschodniego Londynu, bo ciesza sie ogromnym powodzeniem – na zmiane z pielmieniami, tez ze sklepu. Wszystko co jedza w moim domu uchodzi wsrod nich za „kuchnie zydowska”, bless them, takze wieprzowe parowki do tych gniotkow. 😆
Bobiku, dzięki 🙂
jak nie chcesz podać przepisu na gotowanie makaronu, choć nie rozumiem dlaczego, to już trudno 🙁 napisz przynajmniej, jaki rodzaj makaronu najlepiej pasuje do tych kurkokozaków 🙂
foma, z ołowiem najczęściej podaje się dziczyznę. Można przy tym bardzo skutecznie wypraktykować wymowę frazy „pies z powyłamywanymi zębami”. 😉
Wybór rodzaju makaronu winien być podyktowany wygodą jedzenia. Ponieważ zarówno kurkozaki, jak i cukinia są w dużych kawałach, nabijanie tych kawałów na widelec i równoczesne nawijanie nań cieniutkiego spaghetti mogłoby stanowić pewną trudność techniczną. Dlatego lepiej wziąć jakieś muszelki czy motylki (farfalle) – coś, co też jest w kawałku i da się nabrać lub nabić razem z kurką. Nie polecam rurek, bo się okropnie ześlizgują. No, chyba że chce się mieć ubaw z obserwowania zmagań gości z pastą. 😉
A ten przepis na makaron, jak już koniecznie musi być, też mogę podać. Wrzucić do garnka, ugotować, odcedzić. 😀
a po ch… odcedzać? żeby było mniej do jedzenia? 🙁
Zapomniales, Piesku, jednego waznego szczegolu technologii obrobki makaronu. Nie wstraczy wrzucic do garnka. Nalezy najpierw garnek napelnic H20 i poddac obrobce termicznej, az osiagnie temperature 100 st. C., co mozana rozpoznac po bulgotaniu i klebach pary wydobywajacych sie z garnka. Jest to tez znakomity moment aby do H2O dodac szczypte NaCl.
Jak to po co odcedzać? Żeby było wiadomo co do jedzenia, co do picia. 😆
Oj, jak już tak dokładne muszę być te przepisy, to dodaję jeszcze jeden szczegół: każdy moment gotowania makaronu jest dobry, żeby przeprowadzić degustację odkorkowanego uprzednio Chateauneuf du Pape.
Ja tak lubię gotować z winem, że czasem nawet dodaję go do potraw. 😆
Żeby sobie wiedzieli wszyscy szmaciarze, nie mówiąc już o dziwkach sprzedajnych: mówcie sobie o mnie jak chcecie, tylko wara od przymiotnika „stary”. Na to zgody nie będzie! 👿
http://miasta.gazeta.pl/gorzow/1,35211,6806952,Nazwal_radna__chamidlem__i_przegral_proces.html
A tak całkiem serio. Właśnie sprawdzam statut UTW i jakoś tak mi nie po drodze ze sformuwołaniami typu: dla osób starszych. Może przesadzam. Czy macie jakieś pomysły na to jakich określeń użyć? Wiadomo, że chodzi o Uniwersytet Trzeciego Wieku czyli nie o młodzież, ale czy określenie „starszych” jest dostatecznie PC?
Określenie „starszy” jest przede wszystkim strasznie nieprecyzyjne. Co to znaczy starszy? Szczeniaki powiedzą, że to wszyscy po trzydziestce. Ci po trzydziestce będą raczej zdania, że starszość zaczyna się od 50-60. A ci po pięćdziesiątce… No, nie będę ciągnąć. 😉
Jak już się musi wprowadzać jakąś cezurę, to precyzyjną i neutralną. Np. „dla osób od X-ego roku życia”. Ale czy się musi? A nie może być „dla tych, którzy chcą kontynuować uczenie się poza sformalizowanym systemem edukacji” albo jakoś tak?
Ale to tak na moje odczucie. Bo gwoli uczciwości muszę dodać, że np. w niemieckich programach UTW używa się jak najbardziej wyrażeń „osoby starsze” albo „starsza generacja”.
Uniwerek dla żyjących już trzeci wiek…
Dla tych, co dojrzeli : do uniwersytetu a także możliwości…
Zgredy…
Kaszlaki…
Zgrzybialce…
Pierniki…
Wapniaki…
Prukwy i tetryki…
Już żeśmy to tu przechodzili 😈
PS. Wstawiłem taką kocią główkę, bo niestety nie ma głowy jelenia…
A słowo „starszy” jest używane i w innych językach. Fakt, jest nieprecyzyjne, bo niby starszy od kogo?
z listy zeena:
wapniaki-to chyba to co opanowalo moje stawy przy wchodzeniu po schodach 🙂
Tutaj uzywa sie na UTW powszechnie sformulowania „mature students”, Nigdy! – seniors czy OAP (old-age-pensioner) .
Wiec moze – dla studentow w dojrzalym wieku? Very PC!
Fajne jest to, ze sama bywalam „mature student” w wieku lat bodaj 44-45 , kiedy chidzilam orzez pol roku na zajecia z Biblii, prowadzone na malej politechnice w poblizu mnoego domu (zalozonej przez siostre Byrona!) , I faktycznie byli tam studenci w bardzoi roznym wieku – zarowno nieco mlodsi ode mnie, jak i sporo starsi, I jakos nikt sie nie czul ze chodzi na wyklady dla staruszkow.
A tetryki to może ci,co grają w „Tetris”? 😀
„Osoby w dojrzałym wieku” bardzo by mi się podobało, gdyby nie to, że ja sam, jako Piotruś Psan, z założenia takiego wieku nie mam szans osiągnąć. 😉
Tak się zastanawiam nad tym określeniem „dojrzały”. Otóż również wydaje mi sie ono nieprecyzyjne, albowiem za dojrzałego uważa się człowieka, który jest w stanie założyć rodzinę. Osiągnął dojrzałość (w domyśle: płciową). Tacy jednak są często i studenci zwykłych dziennych studiów. Użycie słowa „dojrzały” z domysłem, że chodzi jednak o osobę, powiedzmy, po pięćdziesiątce i więcej, jest cechą ostatnich czasów, wykazujących się tendencją do używania eufemizmów. Choć niektóre eufemizmy już przemijają – czy ktoś dziś jeszcze używa słowa „puszysty” w znaczeniu… wiadomym?
ardzo mi się podoba nazwa uniwersytetu w Łomży: Uniwersytet Złotego Wieku.
Kojarzy się to na przykład ze złotymi godami, czyli z godnym wiekiem.
Nie wiem jak potraktowałby takie nazewnictwo sąd, a to on zatwierdza statut
uniwersytet w Podkowie Leśnej nosi nazwę: Uniwersytet Otwarty „Pokolenia” w Podkowie …
w Pułtusku: Stowarzyszenie Europa i MY
Ustka: Ustecki Uniwersytet Trzeciego Wieku – Żyj kolorowo
Wrocław: Towarzystwo Edukacji Otwartej
Zabrze: Stowarzyszenie „Misericordia”
Dębno: Uniwersytet Trzeciego Wieku „Piękne życie”
Piekne Zycie, to nie! Bym sie wstydzila chodzic na cos, co jest zanadto pachnie karykaturalnym optymizmem i Monty Pytonem! No, nie! Za chinskiego Boga!
http://icanhascheezburger.files.wordpress.com/2009/07/funny-pictures-cats-have-a-spaz-attack.jpg
co w trawie piszczy ???
Koty już tam na pewno swoje wiedzą, ale to wcale nie znaczy, że zaraz wszystkim powiedzą. 😉
Mnie się z tego całego nazewnictwa utwowego najbardziej podoba edeukacja otwarta, bo nie kładzie nacisku na wiek, tylko na chęć nieustannego się kształcenia. A jeżeli by się tam nagle pojawił jakiś młodzieniec czy pisz pan panna w „nieodpowiednim wieku” to tylko lepiej. Jeden ze znanych mi utwowych programów o nazwie FAUST, egzystujący przy Hochschule Niederrhein, kładzie nawet szczególny nacisk na porozumienie między generacjami i organizuje wykłady czy zajęcia wspólne dla studentów „normalnych” i utwowych. Bardzo się przy tym ożywione dyskusje potrafią wywiązać i w ogóle robi się dla obu stron ciekawie. 🙂
A dlaczego jeleń uważa, że dojrzałość to ma być z założenia płciowa? Ja kiedyś widziałem u mojej mamy takie coś, co się nazywa Świadectwo Dojrzałości. To znaczyło, że ona już… tego… od momentu dostania tego świadectwa mogła? 😳 😆
vitajcie! dzisiaj widziałam wiele osób opalonych na piękny brąz. Wieczór tez już szybciej przychodzi.. Wakacje środkują .. 🙂 Ja, marna, ciągle boli mnie żołądek to z jedzenia tzw. śmietniskowego. Jutro dietka. I trochę zupki. Ale kurki z cukinią mniam mniam . Idę teraz poleniuchować dobrej nocki 🙂
Jarzębino, opalanie podobno grozi rakiem skóry. Ja w każdym razie te doniesienia traktuję na tyle poważnie, że na słońce wychodzę tylko w futrze. Ostatnio wprawdzie radykalnie skróconym, ale zawsze. 😎
I niech Cie Lapa Boska broni, Bobik, zeby sie rozbierac na sloncu!
Dzisiaj w radiu od rana trabia (trombia?) , zeby nie uzywac kwarcowek „bo sa niebezpieczne tak jak papierosy i narkotyki”.
Przepraszam! Nie wytrzymalam i skopiowalam wypracowanie Pana Prezydenta z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6883080,Przemowienie_prezydenta_w_przeddzien_rocznicy_Powstania.html
Rozumiem, ze kombaranci zebran na szkolnej akademii wysluchali z nalezyta czcia i zastanowili sie gleboko nad znaczeniem Powstania wczoraj i dzis.
Spocznij. Mozna palic i porozmawiac,
Heleno, mnie się „Piękne życie” kojarzy z „Pięknym umysłem” i nie wiem czy to dobrze czy źle
czy Ty wierzysz w to, że znajdą się ochotnicy do przeczytania przemówienia wpisanego w wieczną kampanię wyborczą „naszego” PP
Dzień dobry.
Nowy pomysł na Godzinę W:
http://www.komunaotwock.pl/%5D
Ja też pewnie o tej porze będę siedzieć. Przed kompem 😉
PROSZE O POMOC
siedzę nad dopracowywaniem Statutu UTW i po przeglądnięciu wielu statutów działających UTW (jest ich 110), mam wrażenie, że są to statuty rodem z epoki, która już podobno odeszła.
Mam tu na myśli przerost administracji nad działalnością merytoryczną.
Przejawia się to umocowaniem i udziałem w realnym zarządzaniu Rady Programowej. RP zobowiązana jest do tworzenia programów, rozkładów zajęć, pozyskiwaniem wykładowców oraz czuwaniem nad przebiegiem całości procesu dydaktycznego.
Tymczasem w większości przypadków RP traktowana jest jako organ doradczy. Przewodniczący RP może być jedynie zwyczajnym członkiem Zarządu (prezes, dwóch wiceprezesów, skarbnik, sekretarz, członkowie).
Wydaje mi się to sporym nieporozumieniem i właśnie konserwowaniem rozwiązań z minionej epoki. Pierwszy UTW powstał w Polsce w roku 1975 i podejrzewam, że tworzone wtedy statuty, są siłą bezwładu powielane.
Stąd moja prośba do wszystkich zza miedzy, zza dużej i małej wody. Prosze, jeżeli możecie, sprawdźcie jak to jest rozwiązywane w krajach, wktórych mieszkacie, w sąsiednich krajach.
Prosze o podanie rozwiązań w zakresie sposobów zarządzania UTW oraz ewentualne podstawy prawne tychże. Będę niezwykle wdzięczna za pomoc. 🙂
A 1 sierpnia spędzę na żmudnym budowaniu. Współczuję ofiarom, ale nie należę do tej bajki 🙁
Klub Pozytywistów zakładamy? 😉
Mysle, ze pomysl z Posiedzeniem zamiast Powstania, a nawet i Polezeniem jest rozumny i latwy do wrowadzenia w zycie. Powstac mozna na Posilek, ale tylko na czas trwania Posilku (t.zw. Godzina P). Zadnych syren prosze mi nie wlanczac. 😈
Dzień dobry 🙂 Natychmiast, nawet bez zbytniego namysłu, podłączam się pod cenną inicjatywę Komuny Otwock. Współczucie i szacunek dla ofiar owszem, ale próby zbudowania jądra tożsamości narodowej wokół PW – wrrrr!!!!! Już nie chodzi tylko o to, że było to powstanie przegrane, ale o związane z nim pokłady bezmyślności, chaosu, tromtadracji, głupich decyzji, itd. Tożsamość narodowa oparta na dokładnie tych cechach, które nowoczesnemu Polakowi mogą tylko przeszkadzać, a dla mnie osobiście są obce i irytujące? Dziękuję, posiedzę.
Dora, yes, yes, yes, że zakrzyknę po staropolsku!
Mama powiedziała, że też może przystąpić do Klubu Pozytywistów. 🙂 Przypomniała sobie, że jeszcze w liceum napisała w wypracowaniu jakąś tyradę antypowstaniową. Polonistkę miała dopuszczającą (przynajmniej do pewnego stopnia) samodzielne myślenie, więc nie usadziła jej ze strzałem, ale jednak się nieco oburzyła i kazała poczytać opracowania takie-to-a-takie. Mama przeczytała i za cholerę dalej nie mogła zrozumieć czemu powstanie ma ją zachwycać, jak nie zachwyca. Owszem, życie na kolanach też jej nie zachwyca, ale jak się chce z nich powstać, to dlaczego nie zrobić tego w odpowiednim momencie, minimalizując ryzyko, a maksymalizując szansę powodzenia? I dlaczego narodowe ma być wyłącznie życie z martyrologicznym cierniem w sempiternie, przy wtórze bicia w dzwony i przemówień Prezydenta, wzbogacone o przepychanki wśród grobów? Jakoś do dziś nie potrafi zachwycić.
Trudno, u nas w domu to chyba genetyczne. Klub Pozytywistów. 😉
Pod godzinę P. Mordechaja też mogę się podłączyć. Posiedzieć, Poleżeć, Pojeść, Popatrzeć, Pomyśleć, Pożyć… Czemu nie? 😆
Ja od czasu do czasu nawet i Popracować lubię, choć wiem, że pod tym Mordechaj już by się raczej nie podpisał. 😉
Klub Pozytywistow w sam raz dla mnie, pod waryunkiem, ze mi nikt na ogon nie nadepnie.
Ostatnio niestety musialem pare razy wyjac pazury i zaprowadzic porzadek.
Mordechaju, to Ty masz pazury wyjmowalne? 😯 Zazdroszczę Ci. Ja swoje wszędzie muszę ze sobą nosić.
wiara czy moge z Wami do klubu?
ide balkonowac bede po 🙂 😀
Helenie serdeczne podziekowanie za link do i od 😛
myslalem ze sie lubimy 🙁 , a tu toto 😀
Wykonałam i pożarłam właśnie psatę 😉 Z paroma modyfikacjami: pieczarki zamiast kurek (akurat były pod ręką) i bazylia zamiast pietruszki. Mniam 😀
W końcu nie wiem, czy przyłączę się do akcji siedzenia, bo rodzina wyciąga mnie na spacer i jedzie do mnie na Kabaty. Może będziemy siedzieć – przy kawie 😉
Tę jedną minutę można w końcu posiedzieć gdziekolwiek i przy czymkolwiek, po prostu na 4 literach. 😀
Cieszę się, że Kierownictwu psata smakowała. Mam nadzieję że Jotka i jej goście też nie doznali rozczarowania. 🙂
Rysiu, pewnie że możesz. Na razie jedynym warunkiem wstępu do Klubu jest posiadanie pozytywki. 😆
Może być wirtualna. 😉
Psatę bedę robiła jutro, bo impreza jutro. Dzisiaj obrobiłam już wstępnie, dla mięsożernych tradycjonalistów, staropolskie bitki wołowe z suszonymi borowikami i rozgniecionymi owocami jałowca. Zgadnijcie o kim o czym myslałam tłukąc zaciekle plastry wołowiny?
Rysiu, jasne, że możesz 🙂
Ale, ale, czy to nie o Tobie plotkowali dzisiaj w radio? Zapodawali mianowicie, że pewien pan z Berlina skarżył sie notorycznie na uciążliwych sąsiadów. A konkretnie na muzykę, która mu przeszkadzała. Policja prawie pomieszkiwała w jego domu, przyjeżdzając na interwencje. I co się okazało … pan miał na oknie pozytywke … i raz po raz wiatr unosił wieko a ona grała … 🙂
No to jak, Rysiu, czy to Twoja pozytywka? I czy można wierzyć przekaziorom? 🙁
Moja jest strasznie tandetna, chińsko-bazarowa, ktoś mi to kiedyś podarował. I ma przecudnej urody tancereczkę na sie, może być Bobiku?
Impreza wprawdzie jutro, ale trunki zdegustować mus dzisiaj, żeby jakiej obsuwy jutro nie było 🙁
droge do altany znacie 🙂 🙂 🙂
Za mną dziś chodzi pinacolada. Bardzo altanowy napój. I chyba dobrze by psaował do nowej dziury. 😀 Bo – słuchajcie, słuchajcie! – tata wreszcie dziś zaczął wybijać w ścianie dziurę, która spowoduje powiększenie kuchni i otwarcie jej na ogród. 🙂
Rodzina dobrych kilka lat na to czekała!
vitajcie! Z pewnym zdumieniem przeczytałam Wasz opinie o PW , Muszę przyznać że mam mizerną wiedzę jeżeli chodzi o wojnę. Czy jest coś o czym nie Wiem, coś co powoduje że zryw doprowadzonej do ostateczności społeczności Stolicy można lekceważyć?
może Polacy poniżani w niewoli musieli nawet za cenę życia udowodnić sobie i innym że nawet gdy jest cień nadziei warto walczyć o swoja godność. Każdy liczy na to, że nie zostanie zdradzony, gdy jednak tak się stanie zostaje szacunek dla siebie.
Bobik, nan nadzieje, ze ktos zdazyl juz [poleciec po rum, kokosa i ananasa i dostales to co chciales.
Zgadzam sie gleboko z tym co napisales o tym budowaniu tozsamosci narodowej wokol Powstania. Bardzo to jest dla mnie przygnebiajace, bo odbiera jakos nadzieje, ze jeszcze za mojego zycia Polska stanie sie krajem rozumnym, normalnym, a narodzone zycie ludzkie bedzie sie liczylo wiecej a nie mniej niz nienarodzone, zas rola politykow nie bedzie wychowywanie spoleczenstwa na swoja miare, ale pokorna sluzba.
Jak sobie przeczytam takie przemowienie jak Kaczynskiego, to zamiast wzruszyc ramionami i zajac sie praniem lub jakas inna pozyteczna robota, chodzi to za mna i chodzi i pograza w jakies straszne przygnebienie.
Jesli zostalo Ci troche tej piniakolady, to dla mnie tez poprosze – nie musi byc w wydrazonym anansie i z parasolka, moze byc w zwyklym glebokim kieliszku. 🙁
Jarzebinkom nikt nie lekcewazy ofiar. To nie byl zryw, to byl rozkaz nieodpowiedzialnych dowodcow.
.I „cienia nadziei” nie bylo.
O godnosc zawsze warto walczyc i nawet czasami zaplacic za to zyciem, ale nie wolno placic zyciem innych ludzi. Swoim wlasnym, tak, ale nie skazywac na masakre ludnosci cywilnej.
Heleno chodzi o to że wszystko stało się płytkie a jak sama zauważyłaś mądre czy nie czyjeś słowa dały Ci do myślenia nad faktem, który zaistniał dawno temu. Dla mnie nauka z faktu tego płynie jednoznacznie każda manipulacja prędzej czy póżniej wymyka się z pod kontroli 🙂
tak czy inaczej Powstańcy są dumni ze swojej walki o wolność. A ja doceniam ich odwagę bo przecież wiedzieli, że idą na śmierć lub niewolę . Polska tyle razy została zdradzona że wierzyć coś innego jest jest mrzonką także i dziś. Tak myślę …
ale jest teraz; i ładne lato. Idę i ja na colę.
odpuszczam ten czarny płyn ktoś chyba pisał o nim, Pan Bendyk? pa.
jarzebinko,za cole dziekuje nie lubie!!!!!!!
jestem nudziarzem i pije tylko wode bez babelkow(co podobno
wcale nie jest zdrowe-tak sie pocieszam :rool: )
co do lata jestem Twojego zdania wspaniale
ja tylko zaznaczyłam że ładne lato, napije się wody z cytryną i miodem . Moje wnętrzności domagają się stabilizacji 🙂 . Teraz już idę na serio 🙂
ja tez ide sobie na serio!!!!!!!!!!!!
wlasciwie to lubie brykac,fikac obnosic sie wypasionymi
na serio jest za serio!
na koniec tylko jeszcze
glupi,glupi S-Bahn(ale dowalilem!!!)
do za czasu chwil kilka 🙂 🙂 🙂 😀 😀 😀
Jarzębino, tu link specjalnie dla Ciebie. W sensie: nikt nie lekceważy, ale można mieć na temat PW różne zdania.
http://wyborcza.pl/1,75515,6878163,Powstanie_nie_powinno_bylo_wybuchnac.html
Rysiu, podejście typu „na serio jest za serio” jest wszystkim szczeniakom skądinąd bliskie. 😉
Heleno, chwytaj szybko resztki piniacolady, bo zaraz przechodzimy na caipirinhę. 😀 Pijemy rodzinnie zdrowie dziury, która została wybita dopiero do połowy, ale już widać, jak będzie cudnie z całością.
Czy ktoś może z nami…? Zdrowie dziury! 😆
Jarzębino, podobno Marek Aureliusz miał się modlić:
Panie daj mi odwagę, abym mógł zmienić to, co zmienić mogę,
Daj cierpliwość, abym mógł przyjąć to, czego zmienić nie mogę
Ale nade wszystko daj mądrość, abym umiał odróżnić jedno od drugiego.
Dzisiaj jest to modlitwa Anonimowych Alkoholików.
Przywódcy PW mieli informacje z Londynu, że nie dostaną potrzebnej im pomocy. Decyzja o rozpoczęciu powstania zapadła decyzją wiekszości JEDNEGO głosu!!! Zginęło 200 tysięcy ludzi, miasto zburzono w 85 procentach.
W wojsku rzymskim dowódca, który stracił 30 procent żołnierzy szedł pod sąd wojskowy. W pierwszym dniu PW niektóre oddziały straciły 80 procent żołnierzy.
Piszesz, że o godnośc zawsze należy walczyć, ale czy wszystkimi środkami, za wszelką cenę i kosztem niewinnych ofiar?
Kiedys sluchalam nagranej przez tv w Maison Lafitte rozmowy miedzy Giedroyciem, Nowakiem i Janem Karskim. Ten ostatni jest moim prywatnym Swietym, najwspanialszym Polakiem XX wieku – plakalam jak umarl (podobno plakal tez Bill Clinton, jego doktorant) . I to co Karski opowiadal o tym jak byla podejmowana decyzja o Powstaniu Warszawskim wzbudzalo absolutna groze. Bo ONI wiedzielI! Karski uwazal, ze byla to zbrodnia, ta deczyzja, BO ONI WIEDZIELI. I mimo to.
Nie zapomnę Karskiego w filmie „Shoah” Lanzmanna. Z początku nie chciał mówić o getcie warszawskim, do którego go przemycono przed zrzutem do Anglii, żeby mógł dać świadectwo. Płakał.
A i tak mu tam wtedy nikt nie uwierzył.
Bo normalny człowiek nie jest w stanie w coś takiego uwierzyć. Póki nie zobaczy.
Spotkalam Karskiego dwa razy w zyciu. POdszedl do mnie na jakiejs konferencji w Waszyngtonie (zalozycielska Demiocracy Internatiional) i powiedzial, ze czytakl cos tam-cos tam mojego w Nowym Dzienniku i odtad zwraca na mnie uwage. . Wiedzialam o Nim bardzo niewiele, ale bylam urzeczona z miejsca, po paru minutach rozmowy. A potem dowiedzialam sie wiecej. Wiec jak spotkalismy sie w drugi raz pocalowalam Go w reke. Kopnal mnie!!!! To byl cudowny Pan.
To się nazywa przedwojenna dżentelmeneria 😆 Jak kopnął? 😯
O rany boskie 🙂 Kopnięcie wu z absolutnym pominięciem kopnięcia mua? Czy to się godzi? 😆
A czemu nikt nie wypił za moją dziurę? To się nie godzi absolutnie! 😯
Czy jest taka możliwość , żeby w ramach Klubu Pozytywistów wypić za dziurę dostarczajcą więcej światła 😆 ?
Mialam wspanialy dzien, Bobiku. Jak najbardziej za twoja dziure toast bardzo serviceable Louis Bernard Cites Du Rhone 2007.
Powstanie to tragedia, plakalam nad nia co 1-szy sierpnia na Powazkach … Dzisiaj zreszta patrzymy na zycie ludzkie, szczegolnie zycie mlodych ludzi (popatrzmy na islamska martyrologiczna mlodziez) inaczej. Jest ono bardziej cenne. Wtedy nie bylo ono tak cenne. W koncu i rzad i dowodztwo armii, choc mialy nie oddac ostatniego guzika, uciekly z Polski we wrzesniu 1939 chroniac swoje wlasne zycie…
Pan Karski jak najbardziej do calowania…
Toast za dziurę!!! 🙂
A jak już reklamacje, to czy nie ma nikogusieńko kto by słówko mi podpowiedział na temat rozwiązań sposobu zarządzania UTW u innostrańców? 🙁
NIKT! NIKT! NIKT! nie ma prawa rzucać na szale cudzego życia po to żeby się psychicznie dopieścić, żeby cokolwiek udowodnić choćby w najsłuszniejszej sprawie!
W kraju gdzie słyszany jest głos płaczących zarodków, pomija się jako nieistotne zagładę 200 tysięcy ludzi, wypędzenie, rozpacz, tułaczkę 500 tysięcy następnych, zrujnowanie miasta budowanego przez pokolenia.
Czyżby zatryumfowała logika Stalina: zabicie jednego człowieka to zbrodnia, zabicie miliona to statystyka.
To co robią politycy wokół tej narodowej tragedii to szczyt cynizmu i całkowita … i tu nie wiem…. czy jest to amoralność , czy niemoralność … 🙂
slonce zalalo sypialnie cieplem niedzielnego lenistwa
przenosze wiec moje cielesne zycie do kuchni do kubka
herbaty-powoli,powolutku leeeeeeeniwie
zycie jest cudne
jarzebino:Babka z Gdyni prosila o przekazanie Tobie kilku
slow”…powiedz Jej,ze uwazam iz jest madra kobieta.”
jedz malo i powoli(to ja 🙄 ) 😀
Powstanie( pamiec o nim) zastalo wciagniete do wielkiej polityki i ponownie mamy konflikt pragmatyzm czy romantyzm.
wielka polityka nie liczy sie z TYMI UMARLYMI sa oni tylko
srodkiem do celu.
jako pragmatyczny poznaniak nieobiektywnie(bo jak mozna inaczej) uwazam z dzisiejszej perspektywy Powstanie za
TRAGICZNY blad.smierc,cierpienie za chwile patriotycznego
uniesienia!czy warto bylo?ja mysle (dzisiaj)nie,nie,nie.
inni uwazaja ze tak,ich prawo z tym trzeba sie liczyc.
martwi mnie tylko to,ze politycy szukajacy glosow wyborcow lekkomyslnie stawiaja na szali tak wazne dla wielu uczucia
i wolaja wy tamto my to ,my lepsi
Bobiku,zrozumialem ze Tata cala sobote halasowal i pylil?
dziura jeszcze mala wiec bedzia dalej chaotycznie,uwazaj
wiec na sasiadow(lekko zli 🙄 )
http://ihasahotdog.files.wordpress.com/2009/07/funny-dog-pictures-dentizt-gaz.jpg?w=500&h=415
Dzień dobry 🙂 Rysiu, czy Ty się wczoraj nie zaczaiłeś w zaroślach otaczających moją ruderę? 😯 Jakbyś przy tym był – tata hałasował i pylił, potem dla odmiany pylił i hałasował, a potem znów to pierwsze! Na szczęście sąsiedzi nam się trafili jak z bajki: sami dużo własnemi ręcami remontują, więc mają pełnię zrozumienia. Co najwyżej, jak mają gości albo dziecko spać kładą, informują nas o której godzinie należy zakończyć działalność. Na razie idylla – i odpukać. Oby tak dalej. 🙂
Jotko, przyznaję, że wczoraj zapomniałem 😳 odnieść się do ustroju UTW, ale nawet gdybym nie zapomniał, niewiele by to dało. Jak mam do czynienia z prawem i sprawiedliwością, to z dwojga złego wybieram to drugie, bo na tym pierwszym strasznie słabo się wyznaję. Czytając tekst prawniczy nigdy nie mam pewności, że cokolwiek z niego prawidłowo zrozumiałem. 🙁 Na dodatek te UTWy, które ja znam, z reguły są zakotwiczone przy jakichś instytucjach, określających ich ustrój z pożytkiem dla siebie (tzw. proza życia), nie mówiąc już o tym, że egzystują w zupełnie innej rzeczywistości prawnej.Tak że akurat w tym temacie pomocny być nie bardzo umiem, co niniejszym z przykrością wyznaję. 🙁 Za to jak będzie mowa np. o programie czy organizacji w sensie pozaprawnym, to chętnie coś szczeknę. 🙂
Wlasnie odnotowalam nowa swiecka tradycje: spiewanie na cmentarzu „Sto lat!” i wygwizdywanie niektorych uczestnikow podnioslej uroczystosci.
I oczywiscie tak juz bedzie co roku.
Chce wrocic do „Ch@mowa”. Powiedzialam wczesniej, ze chamstwo w internecie jest odzwierciedleniem tego jakie jest spoleczenstwo. I nie chodzi mi oczywoscie o to, ze cale spoleczenstwo jest chamskie, tak jak i nie caly internet jest chamski, ale o to, ze ludzie przestali sie gorszyc i reagowac na slowa, postawy, czyny niedopuszczalne, niegodziwe. Cywilizowana debata miedzy ideologicznymi przeciownikami jest juz dzis w Polsce czyms kompletnie nie ogladanym. Kiedy komentarorzy badz politycy zasiadaja przed kamerami, patrza na siebie wilkiem, zaciskaja zeby i jest sprawa absolutnie podstawowa aby w NICZYM nie przyznac oponentowi racji, brion Boze sie nie usmiechnac, nie zazartowac z wlasnej formacji .
No i to sie przenosi w dol. Kiedy okazuje sie, ze mozna opozycje nazwac ZOMO albo dawac do zrozumienia, ze zorganizowala brutalny atak na aktoreczke ze spotu partyjnego, kiedy mozna pogardliwie wyrazac sie o samotnej matce, wykorzystywanej seksualnie przez pracodawce pod grozba utraty pracy, kiedy takie postawy nie wywoluja protestow i bojkotu, no to czego mozna sie spodziewac po anonimowych ludziach w internecie czy tlumie, ktory przyszedl na cmentarz jak na zadyme?
Wykorzystywanie cmentarzy do czegokolwiek poza własnym smutkiem i osobistą zadumą każdego z osobna ( nawet jeżeli z jakiegoś powodu zejdzie się akurat mnóstwo ludzi) jest taką obrzydliwością, że brakuje mi na to słów. Jeżeli istnieje jakieś piekło polityków, to hieny cmentarne powinny się smażyć w jego najniższym i najpotworniejszym kręgu.
Co czwartek poznym wieczorem zasiadam przed telewizorem, aby obejrzec program BBC „This Week”.
Prowadzi go swietny dziennikarz, niegdys Naczelny Sunday Timesa, Andrew Neal.
Oprocz zapraszanych uczestnikow (nie koniecznie politykow, a raczej najczesciej nie-politykow) jest zawsze4 w studiu telewizyjnym para stalych gosci reprezentujacych poglady dwu glownych partii z ktorych sie wywowdza – Diane Abbott , corka jamajkanskich imigrantow, poslanka do Parlamentu z ramienia Partii Pracy i niegdys pierwsza czarna kobieta w Izbie Gmin, oraz czolowy polityk konserwatywny, byly posel i czlonek rzadu Margaret Thatcher, syn hiszpanskiego uciekiniera po wojnie w Hiszpanii, Michael Portillo.
Siedza sobie na malinowej kanapce, dostatecznie malej aby byli bardzo blisko o komnentuja wydarzenia minionego tygodnia. Urzekajaca w tym programie jest oczywoista przyjazn i sympatia miedzy ta dwojka. POtrafia smiac sie i zartowac z wlasnych partii, z wlasnych przywodcow, potrafia zgodzic sie, ze ten lub ow ich partyjny kolega robi cos pod publiczke, stara sie przypodobac lub ustawia sobie przyszla kampanie wyborcza.
Prosze zwrocic uwage na ich „mowe ciala”:
http://www.youtube.com/watch?v=p0Hkw7xGzhI&feature=related
W tym niespelna dwuminutowym fragmencie programu prowadzacy Andrew Neal pyta Diane i Michaela co mysla o wyjatkowo glupiej wypowiedzi labourzystowskiej poslanki Harriet Harman, ktora palnela cos w rodzaju „Prawo prawem, ale sprawiedliwosc musi byc poo naszej stronie”, co wywolalo fale zjasdliwych komentarzy w prasie i parlamencie (chodzilo o wielomilionowa emeryture, ktora dostal prezes ratowanego przerz rzad banku; pani Harman uwazala, ze rzad powinien mu te emeryture zmniejszyc, choc byloby to pogwalceniem wczesniej, przed kryzysem finansowym zawartego kontraktu).
Wiec prowadzacy pyta, a Diane odpowiada, ze jej partyjna kolezanka chciala sie ustawic po stronie wzburzonej opinni publicznej, dalej prowadzacy pyta czy pani Harman nie szykuje sie czasami do walki o przywodztwo w partii, i Diane odpowiada: Oczywoiscie, nie uwierzsz jaki partyjny drobiazg szykuje sie do wyscigu o przywodztwo.. etc, etc.
I wytobrazcxie sobie NIKOMU KORONA Z GLOWY NIE SPADA! nikt nie jest wzywany na parytyjny dywanik.
Rozmwoa w studiu jest lekka i wesola, a atmosfera wrecz klubowa.
Mozna tak. I fundamenty Panstwa od tego sie nie chwieja.
No wiecie co… 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6885249,Biskup_krytykuje_portale_spolecznosciowe.html
Moze i krytykowal. TYle, ze nie zasluzylo to na news w BBC – przejrzalam liste wiadomosci, liste wiadomosci relogijnych i koloreligijnych, i ani slowa. Who cares co biskup mysli o Facebooku? 🙄
Who cares? Polska prasa 😉
Tak. Zawsze w awangardzie mysli religijnej. 🙄
vitajcie! Opalałam się 15 min i jestem jak burak. Takie białasy jak ja to tylko siedzieć pod krzaczkiem w przeciwnym razie udar murowany 🙂 Po przemyśleniu sprawy Powstania Warszawskiego muszę stwierdzić, że bez względu na okoliczności dla Polski jako kraju po drodze…. lepiej się stało. Człowiek jest istotą samolubną i tylko jednostki potrafią myśleć o drugim człowieku jako bliskim bracie. Często przywódcy uważają Naród za cały organizm to mylne pojęcie ale przyjęte powszechnie. Chodzi o to, że tak myśleli inicjatorzy Powstania. Z drugiej strony trzeba wyobrazić sobie co dzisiaj bez Niego myśleli by potomni… Dlatego za Holokaust i niewolę Narodu musiano walczyć do Krwi Ostatniej.
w mojej rodzinie nie walczono karabinem. Trzeba pamiętać też o ludziach którzy walczyli o wolność w inny bardziej ludzki sposób. ?oi przodkowie żyli na ziemiach okupowanych i wiele razy narażali życie aby podrzucić chleb uwięzionym w bozie jeńcom którzy umierali z głodu. Byli bohaterami, i jak żyli cicho tak pomagali innymi, tak tez umarli cicho i bez chwały. To bylo dawno, ale w tym uwielbieniu celebry jotko zapomnieliśmy o człowieku i wielkie słowa tego nie przywrócą.
Biskup by sobie wyniki badań poczytał. Wskazują one, że w dłuższych przedziałach czasowych sieć nie ma negatywnego wpływu na życie socjalne, a niejednokrotnie miewa nawet pozytywny (kiedyś tu chyba nawet cytowałem „guru” Castellsa na ten temat). Co moje osobiste doświadczenie potwierdza: nie przypominam sobie ani jednej realnej znajomości straconej przez sieć, natomiast mogę zapodać kilka zyskanych. 😉
Rzeczywiście ucierpiał od sieci papier – mniej się w nim czyta, mniej na nim pisze, ale to już zupełnie inna rozmowa.
Jarzębino, nasze wczorajsze, pół żartem pół serio postulowane założenie Klubu Pozytywistów było chyba jak najbardziej opowiedzeniem się po stronie „walki nie karabinem”, docenieniem cnót niemilitarnych czy tzw. cichego heroizmu. A co by myśleli potomni, gdyby nie było Powstania? To samo, co we wszystkich krajach, w których go nie było, czyli nic by nie myśleli. Bo PW nie miało najmniejszego realnego wpływu na zakończenie wojny i ukształtowaną po niej sytuację geopolityczną. Czy było, czy by go nie było, sprawy ułożyłyby się tak samo. Dlatego różne stwierdzenia, że ofiara powstańców nie poszła na marne, wydają mi się tylko chwytem retorycznym – tak naprawdę to poszła i warto sobie z tego zdawać sprawę, żeby w przyszłości nie popychać ludzi do składania takich bezsensownych ofiar. Co w niczym nie umniejsza bohaterstwa powstańców i nie kwestionuje ich szlachetnych pobudek, tylko ostrzega, że szlachetność nie wystarcza – jeszcze rozum jest potrzebny, zwłaszcza dowódcom.
Jeżeli kogoś interesuje obecny stan dziury, a właściwie Dziury 😀 to proszę bardzo, można sobie obejrzeć:
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/5687dziura_3.jpg
Drogą mętnych skojarzeń przypomniałem sobie, że Monika w ten weekend miała zamiar już zamieszkać w nowym domu. Ciekawe, czy jej to poszło gładko i czy się już może cieszyć końcem przeprowadzki i herbatką na własnym? 🙂
We mnie tez wywoluje gleboki niesmak stwierdzenie (wczoraj parokrotne w ustach politykow), ze ofiara nie poszla na marne. Jakim prawem mowia oni rodzinom Poleglych takie rzeczy? Jedyna wymierna „korzysc” z tej przelanej krwi, to ze dzis taki Kaczynski moze wyglaszac jakies komunaly na uroczystych akademiach i dorabiac sobie AKowska legende, obrazajac przy okazji innych Polakow..
Nie daj sie wrobic, jarzebinko. Nie daj sie wrobic marnym facetom z ustami pelnymi kiczowatych, nic nie znaczacych frazesow, heroicznych min i checi przekonania wyborcow, ze tylko oni sa prawdziwymi patriotami i tylko im sie nalezy wladza. Polska bardziej potrzebuje takich cichych patriotow, jak w Twojej rodzinie, ktorzy skromnie i bez fanfar robili swoje, jak im serce i czlowieczenstwo dyktowalo, niz takich blaznow jak Bracia Kaczynscy.
O choroba! Takim maciupkim mlotkiem jak ten lezacy na murze zostala ta dziura wybita, Bobiku?
No, ale najwazniejsza , ze jest!
Mehr Licht! Merhr Licht!
Ale dziuuura… 😀
Bobiku,dziurawa ta dziura,dobrze ze ceglana a nie czarna i
wyglada (jeszcze)na miejsza od Waszego domu
halasujcie i pylcie dalej(gruz prosze oddac na odpowiednie wysypisko!!!)
bawcie sie wiec dalej 🙂
brykam powoli zmeczony berlinskim upalem(33°)i mysla ze
jutro ponownie do pracy-rentierem byc
do jutra wiec 😀 😀 😀
miejcie serce dla malych!
http://icanhascheezburger.files.wordpress.com/2009/07/funny-pictures-dog-is-a-bad-kisser.jpg
Rysiu, dziura nie moze byc ceglana, tylko z natury rzeczy ANTYceglana. 😆
Tylko na chwilę, bo ta ropucha jednak dławi. Żyję i mam się. Wiem tyle co nic. Ufarbowałam pierze, żeby pokryć świeżą siwiznę. Wsparcie mam, pan mąż czuwa 🙂
A w ogóle to nie lubię rewolucji, ewolucyjna jestem 😉
Dziura cudna 🙂
Haneczko, dobrze, ze jestes! Ropuchy sie koncza wczesniej czy pozniej. Zdrowie wlasne i bliskich jest najwazniejsze, wszystko inne mozna przeczekac.
Z siwizna – slusznie. Nie ma co koni straszyc. I z nia – tylko rewolucyjne podejscie!
Moze i Monika sie niebawem odezwie?
Posylam wszystkie dobre mysli.
Eee no, kto by taką Dziurę wybijał maciupkim młotkiem? 😉 Nim to się tylko oczyszcza te cegły, które się jeszcze na coś tam mają przydać. A rozwalanie ściany następuje przy pomocy słoniowych rozmiarów wiertła i kończyn górnych taty. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=AyiWxA0x6bs&feature=related
leje!!!!!!!!!!!!!!
i to od godzin wielu
mimo to poniedzialek wola: wstawaj szkoda dnia!!!
wstawanko,sniadanko i do czynow brykamy
bryku,fiku 😀
Nie, nie, rysiu, jeszcze chwilka… W LOndynie dopiero szosta 11
to jest przyklad spolecznej reakcji o ktora w polsce tak od lat
walczy(propaguje?)Helena
http://www.faz.net/s/Rub8D05117E1AC946F5BB438374CCC294CC/Doc~ECAF3199FD4E14D829F0E0B5AF701C7CD~ATpl~Ecommon~Scontent.html
No, wlasnie.
A u nas „Heil Hitler” jest zwyklym sasiedzkim pozdrowieniem na dzien dobbry:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,24114,title,Heil-Hitler-w-Polsce-zamiast-dzien-dobry,wid,11367998,wiadomosc_prasa.html
Chciałam powiedzieć : miłego dnia, ale po przeczytaniu wrzutki Heleny, najchętniej wlazłabym pod łóżko, dała się zahibernować, wyjechała na Madagaskar, ale pewnie skończy się na tym, że się tak zwyczajnie „po babsku” poryczę. Nie mam słów, i jeszcze te komentarze 🙁
Rysiu, a mógłbyś, dla języka nieposiadających, tak w dwóch, trzech zdaniach wyłożyć o co biega, please:)
Psata fantastyczna, dla tradycjonalistów było oddzielne menu, w tym tort kajmakowy, nabyty drogą kupna. I część gości uznała, że należy go popijać, z uwagi na upał sakramencki, dobrze schłodzonym piwem!!! Słyszał ktoś kiedy takie rzeczy, ale nasz gość, nasz pan!
Jeszcze w sprawie dziury. Toast powinien być właściwie na cześć Taty, mozolnie tę dziurę wydłubującego. Z trunkami wstrzymam się do godzin wieczornych, Teraz dedykuję Tacie Odę do dziury:
O, dziuro!
któraś Taty wysiłkiem powstała!
O, dziuro!
której Mama od lat pożądała!
O, dziuro!
której Bobik wyczekiwał tęsknie!
jak dobrze, że Powstałaś,
my witamy ciebie!
Światło wszak przynosisz,
perspektywy zwiększasz,
ludziom i zacnym stworom,
życie ich upiększasz!
O, dziuro!
jak słodko witać twe Powstanie!
tyś nadzieją, żę w kątach
zaduch nie zostanie!
Ścielę się do nóżek zacnemu Tacie w nadziei, że ten niegodny płód mej wyobraźni przyjąć zechce 🙂
A teraz chyba nie mam czasu na ryczenie. Zabieram się za statut i inne takie. Zamierzam budować Polskę Obywatelską, nawet gdyby miała obejmować powierzchnię pięciu metrów kwadratowych!
Zatem, miłego dnia 🙂
Raz jeszcze o prośbie związanej z UTW.
Nie tyle chodzi mi o samą ustawę o Stowarzyszeniach, z którą musi być zgodny statut UTW, co o podział realnej władzy w prezydium zarządu UTW.
Jednym słowem chodzi o odpowiedź na pytanie: czy to pies ma machać ogonem czy ogon psem. Czy „ciało” zajmujęce się edukacją, czyli tym do czego powołany jest UTW posiada realną władze, czy też jej władza jest śladowa, a
wszystkie funkcje w prezydium obejmuje „administracja”.
W moim odczuciu praktycznie wszystkie statuty UTW w Polsce cechuje myslenie rodem z PRL. Czyli wielka czapa administracyjna. Stołki dla kontrolującej władzy, znajomych i rodziny królika, a ci którzy „odwalają” właściwą robotę znajdują się praktycznie poza gremium decyzyjnym.
Intereseje mnie jak to jest praktycznie rozwiązywane w innych krajach. Być może wszędzie tak jest a ja po prostu cierpię na przerost gruczołu obywatelskiego.
Dobrze by było jednak mieć w tej kwestii jakiś feedback. I o to właśnie proszę.
Dzień dobry 🙂 No pewnie, że lepiej budować niż ryczeć, chyba że chodzi o poranne ryczenie TROMB u Pani Kierowniczki. 😀
Oda do dziury zosatała przyjęta wdzięcznym sercem i jasnym wzrokiem, zwłaszcza że deszcz poszedł sobie dziś do Rysia. Nie, żebym chciał Rysiowi źle, ale nieobecność tego mokrego tutaj jakoś mnie wcale nie martwi. 😉
Doniesienie od Rysia przeczytałem w sposób dość osobisty, bo tak się składa, że dobrze znam Friedberg, Ranstad i te okolice. Pomieszkiwaliśmy tam kiedyś u znajomych, w czasie pierwszego w ogóle pobytu w Niemczech.
Heil Hitler jako pozdrowienie nawet skomentować trudno. To jest przykład jakiejś tak monstrualnej głupoty i bezinteresownej złośliwości, że po prostu łapy opadają. Czasem budzi się we mnie taka ciekawość przyrodnika: co też niektórzy ludzie mają w głowach zamiast mózgu? 😯
jotko,krotki skrot 🙂
dwie demonstracje „npd”(prawicowa ekstrema)zastaly zablokowane przez setki przeciwdemonstrantow w pokojowej
formie.tylko kilkadziesiat metrow przemaszerowali neonazisci
gdy staneli oko w oko z transparentem „faszyzm nie jest
pogladem tylko przestepstwem” i bec droga byla zastawiona kowalskimi i malinowskimi(niemieckimi oczywiscie 🙂 )
po kilku probach usuniecia zatoru policja” rozwiazala”
przemarsz.
burmistrz Friedbergs powiedzial ze jest”dumny i wdzieczny”
za te postawe obywateli ale ze” walka przeciw prawicowejekstremie to praca na codzien”
to tak wyglada!!!!
😀
No właśnie, ale ja nie mam cierpliwości przegryzać się przez długi niemiecki tekst. Z zerknięcia zrozumiałam, że przeciwko demonstracji neofaszystowskiej NPD była też kontrdemonstracja. Ale też niewiele więcej.
Hm, w Polsce też się tak zdarza. Podam przykład z ostatniego czasu. Była tu mowa o wywiadzie, jakiego udzieliła „Rzepie” dr Alina Cała. Ona potrafi faktycznie czasem bardzo ostro, ale jej stwierdzenia niestety nader często są boleśnie prawdziwe. Potem była wielka heca, Ziemkiewicz napisał to, co napisał i jeszcze paru, padło tam m.in. zdanie, że Alina Cała jest antypolska (skąd my to znamy) i że jakim prawem ktoś taki pracuje w ŻIH, a nawet czy taki ŻIH ma prawo istnieć za pieniądze polskich podatników.
Po czym Lena Begman, dyrektorka ŻIH, dostała zawiadomienie od władz miasta, że tzw. Narodowe Odrodzenie Polski zamierza zrobić demonstrację przed ŻIH przeciwko Alinie. No to skrzyknęli się ludzie dobrej woli (mnie tam akurat nie było, bo poszłam z siostrzenicą na „Don Giovanniego” w kinie, ale poszła rodzina), gdzieś z paręset osób się zebrało. Tamtych parędziesiąt wyrostków stanęło pod Błękitnym Wieżowcem, a kontrdemonstracja – przed ŻIH. Tamci się wydzierają – ci zagłuszają (np. „gło-śniej, gło-śniej, bo-nie-sły-chać”), jest wesoło. W końcu tamci podkulili ogony i se poszli.
Skończyło się na tym, że „kontrdemonstranci” prawdopodobnie zostaną oskarżeni. Bo kontrdemonstracja była nielegalna.
Łajza. No właśnie. Ta drobna różnica.
Noo, są jeszcze inne drobne różnice. Będę się z dużym przekonaniem upierać, że np. zjawisko typu Farfał byłoby w obecnych Niemczech po prostu niemożliwe. Neonaziści potrafią skrzyknąć iluś tam zwolenników żeby sobie podemonstrować, ale na wyższych szczeblach politycznych są już skutecznie blokowani (wiele skuteczniej niż np. w Austrii). Są pewne obszary, gdzie ktoś wyznający jawnie „ekstremistyczne” (tzn. faszystowskie, ale i po prostu ksenofobiczne) poglądy nie ma raczej szans się utrzymać, nawet na tych niższych szczeblach. Należą tu m.i. administracja państwowa, szkolnictwo czy sądownictwo. No i jest pokolenie 68, które lekcję aktywności obywatelskiej przerobiło dość dokładnie i nie czeka na zachęty z góry, tylko samo w razie czego daje odpór, indywidualnie bądź zbiorowo.
Z tymi UTWami odpowiedź nie jest wcale prosta, bo o ile się nie mylę, one nie mają jednej, określonej i „uleżanej” struktury prawnej, tylko zależy to od tego, kto to organizuje, czy jest to „implantowane” przy jakiejś instytucji, czy też inicjatywa jest całkowicie obywatelska, a przede wszystkim od tego, kto daje kasę. Zastanowiłem się, co ja bym zrobił w konkretnej sytuacji, gdybym miał wpływ na organizowanie UTW, nie mając większego pojęcia o prawnych niuansach. Zapewne poszukałbym jakiegoś obywatelsko myślącego prawnika i przedyskutował z nim sprawę, a następnie spróbował napisać statut nie oglądając się na dotychczasowe rozwiązania, tylko usiłując wyszarpać tyle władzy, ile się da, dla organu programowego, a władzę administracji ograniczając tylko do tych punktów, gdzie to jest naprawdę niezbędne.
Próbowałem się jeszcze dodzwonić i popytać o strukturę jednego UTW, który mam w okolicy i znam od strony programu, ale niestety – wakacje, wszyscy wyjechani. 🙁