Lekcja poglądowa
Labradorka znalazła dużą, słoneczną plamę na tarasie i wpasowała się w nią tak, że tylko koniuszek ogona zmuszony był pogodzić się z częściowym zacienieniem. Bobik nie bardzo miał serce naruszyć obraz tak doskonałej harmonii między psem i światem, ale dręczące go pytanie domagało się natychmiastowej, albo jeszcze szybszej odpowiedzi.
– Czy wiesz może, co to jest immunitet? – zagaił ostrożnie, na wszelki wypadek zachowując przyzwoitą odległość od potężnego łapska sąsiadki. – Wszyscy w kółko o tym mówią, ale jakoś trudno mi się dorozumieć, na czym toto polega.
Labradorka nie raczyła nawet poruszyć powieką, nie mówiąc już o wdaniu się w wyczerpujące dosłownie i w przenośni wyjaśnienia.
– Słuchaj – spróbował jeszcze raz Bobik, decydując się tym razem na pełne ryzyko – ja wiem, że jesteś bardzo zajęta i rozumiem, że słońcowanie się jest w życiu każdego psa sprawą podstawowej wagi. Ale takie będą Rzeczypospolite, jako nauczenie Jasia, żeby Jan umiał, więc może jednak zdobyłabyś się na przyjęcie postawy obywatelskiej i wytłumaczenie mi, co to takiego ten immunitet?
Naiwna, szczenięca prowokacja nie odniosła pożądanego skutku. Postawa Labradorki nie uległa najmniejszej zmianie, mimo że ogon coraz bardziej pogrążał się w cieniu. Bobik odczuwał coraz większe rozczarowanie, a gdzieś w dole krtani pojawił się nawet drobny zalążek złości. Świadomość różnic w rozmiarach i pozycji w stadzie nie dawała temu zalążkowi w pełni się rozwinąć, ale sama jego obecność jakoś dziwnie zmuszała Bobika do dalszego drążenia.
– Nie bądź taka! – zaszczekał rozpaczliwie, starając się tym razem zaapelować do poczucia przyzwoitości Labradorki. – Nie możesz mnie przecież tak całkiem lekceważyć! Pytam cię i pytam o ten immunitet, a ty się cały czas migasz. To nie jest fair, żeby tak ogóle nie odpowiadać!
Labradorka otwarła oko, spojrzała z lekką pogardą na bliskiego płaczu Bobika i wycedziła
– Nie odpowiadam i w ten sposób udzielam ci lekcji poglądowej, gówniarzu. A teraz zmiataj i nie zakłócaj mojego dobrego samopoczucia.
– A co to jest lekcja poglą… – zaczął uradowany z nawiązania jakiegokolwiek, choćby czysto werbalnego kontaktu ze starszyzną Bobik i nagle pojął, że rozpowszechniony pogląd, jakoby psy nie potrafiły poruszać się w powietrzu, dość zdecydowanie mija się z prawdą. Przelatując nad płotem stwierdził jeszcze ze zdumieniem, że w niewyjaśniony sposób ten lot przybliżył go jednak o krok do zrozumienia, czym jest immunitet, a czym na pewno nie jest.
Już się ucieszyła Maryna ogniście,
bliżej przysunęła się ku feminiście,
aż się nagle krzywi i tyły podaje:
cóz to za fantazjo, jak jej cuś nie staje!
I odfeminiścił kmieć się w jednej chwili
Gdy poczuł Marynę jak ją dziś chuć pili
Bowiem zamiast aury pięknej, poetyckiej
Poczuł uderzenie ryby atlantyckiej…
Zono, jak milo Cie znowu zobaczyc. Mam nadzieje, ze niesprzyjajace 🙂
Wlasnie pozegnalam Derka, ktory wymienial wadliwe urzadzenie kuchenne, na szczescie w ramach gwarancji, ale zawsze to zamieszanie, tym bardziej, jak sie trzeba do niego zwlekac z rana pogrypowo. Ale juz wszystko zrobione, i wyciag kuchenny dziala nareszczie.
Jeszcze w odpowiedzi na pytanie Heleny, czemu ludzie zmieniaja sie nagle w jakims momencie zycia. Tak mi sie wydaje, ze oprocz juz zasugerowanych odpowiedzi dorzucilabym jeszcze to, ze istnieje cos takiego jak ekspresja genow, ktora sie wlacza dopiero w jakims wieku. To wydaje mi sie, ze swietnie wylapal Proust, ktorego fascynowal tak bardzo czas, i zmiany jakie przynosi, takze w osobowosci jego bohaterow. Mlody Saint-Loup jest zupelnie inny od dojrzalego Saint-Loup, ktory bardziej przypomina wuja i ojca. A druga odpowiedz tez mi sie kojarzy z seria powiesci zafascynowanych czasem, tym razem brytyjska, „Dance to the Music of Time” Anthony’ego Powella. Tam jednym z bohaterow jest Kenneth Widmerpool, sam w sobie zupelny przecietniak, ale swietnie dopasowujacy sie do do kazdej nowej mody i trendu, i przeobrazajacy ie jak kameleon. Bardzo lubie te wielotomowa serie, jakby companion volume, do studium harvardzkiego. Jednym slowem, odpowiedzi na pytanie Heleny moze byc wiele… Chocby i jeszcze jedna z Prousta – o tym, jak tracac poprzednie pokolenie, aby jakos je zatrzymac przy nas, upodobniamy sie do niego (jak to zaobserwowal Marcel u swojej matki, gdy umarla babka).
A panowie kenijscy, w opisanym przez Bobika fragmencie filmu dokumentalnego, wyraznie pokazuja, ze podany na tacy dowod, ze nie jest tak, jak mysla, nie przebija sie zbyt latwo do ich swiadomosci. Nie jest to zreszta wylacznie domena mezczyzn kenijskich – wszyscy na to jakos cierpimy, choc na szczescie w roznym stopniu w roznych dziedzinach. 😉
Ryba z kokieterią poprawiła ości,
myśląc: nie doceniam kmiecia subtelności,
takim się prostakiem wydał zasadniczym,
a tu jednak do dwóch chyba umie zliczyć… 🙄
Tu poety słynne: bo w tym jest ambaras
żeby mimo braków, dwoje chciało naraz
Legło u podstawy wielkiego frasunku:
Jak zatem uniknąć zagłady gatunku?
Nie dopisalam, ze mam nadzieje, ze niesprzyjajace okolicznosci jednak zmienia kierunek na bardziej sprzyjajacy, Zono. Widac nawet moje palce i klawiatura cierpia na chrypke. 🙂
Goście, jak grom z jasnego 😯
Spłakał się gatunek rzewnymi ślozami,
bo nie chciał wyginąć wraz z dinozaurami,
po czym wpadł na pomysł, co winien być w cenie:
może międzypłciowe jakieś rozbrojenie? 💡
Haneczko, najlepiej ich zatkać dużym jasnym. 😆
Usiłowałem znaleźć czytany niedawno artykuł, który dotyczył tematu poruszonego przez Monikę – ekspresji genów i ich wpływu nie tylko na cechy charakteru, ale nawet na poglądy. Na razie nie znalazłem, ale pamiętam, że to było ciekawe. 🙂
Ludyczno- rubaszna trworczsc zeena powala.
Jestem w pracy w ten piekny dzien.
Zono mam nadzieje. ze okolocznosci sie poprawia wkrotce.
Haneczko, wedle starego przyslowia goscie sa jak swieza ryba.. Jesli dopiero co przyjechali, to jeszcze masz trzy dni przed soba. Ale niespodziewani goscie? W dobie e- mail, komorek, telefonow?
Wlacze sie do rozmowy wieczorem, jak wszyscy spia. Ugh…
Zachować gatunek? Kmieć się zafrasował,
nie na długo wszakże, już wykombinował!
Aby to osiągnąć niewysoką ceną,
tuż przed zachowaniem zająć się higieną?
Moniko.bardzo ciekawa historia Twoj link!!!
tyle lat!!!!
czy,jak i do czego mozna wykozystac wnioski z tak dlugotrwalej obserwacji
wiedza detrminuje w ocenie badan(n.p. budowa arkuszy pytan)
to wiemy i osobowosc „przetwarzaczy”,czy istnieje” obiektywny”
badacz
Heleno,na wiele Twoich pytan jasno odpowiada(jak to Bobik podal)
o.sacks-polecam wart poczytania.
banalne ale z wlasnego doswiadczenia -hormony (u facetow
„testosteron”) maja niesamowity wplyw na zmiane osobowosci
(„freudowskim okiem”)
Bobik wytrwal dzisiaj do 18 i cos 🙂
powoli a bedziemy swiadkami weny nocnej 😀
brykam
do spania fiku,fiku,fiku
Rysiu, chyba zupelnie obiektywnego badacza nie ma, i moze tak jest nawet lepiej? Sama osobowosc i historia Rogera Vaillanta jest przeciez fascynujaca (samobojcza smierc ojca i milczenie rodziny na ten temat jako bodziec do zajecia sie obserwacja ludzkich zachowan przez dekady).
A tu znalazlam cos na temat nieoczekiwanych gosci – wersja desperacka, gdy bardzo sie chce ich uniknac. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=vd1hv2vzUQQ&feature=related
Bobiku, piosenke otwierajaca ten serial spiewa jeden z Twoich pythonowatych ulubiencow. 😀
czy jestes Bobiku tez taki cierpliwy do miejszych?
http://ihasahotdog.files.wordpress.com/2009/04/funny-dog-pictures-tell-leave.jpg?w=439&h=519
🙂 😀
I jeszcze w nawiazaniu do tego, co Bobik kiedys pisal o niefortunnych przejsciach z GPSem w Toskanii, dzisiaj w Talk of the Nation na NPR poswiecono spory segment na doniesienia sluchaczy o perfidnym wprowadzaniu w blad przez urzadzenia z GPSem. Najbardziej mi sie podobala opowiesc o ludziach szukajacych drogi do Ikei w Chicago, ktorych GPS doprowadzil w koncu do malenkiej uliczki z nieduzym prywatnym domem, na ktorym widniala ogromna tablica: „Tu nie znajduje sie Ikea, a wskazowki podawane przez GPS, ktore tu panstwa doprowadzily sa calkowicie bledne!”. Jednym slowem, problem jest rozpowszechniony, a bledy sie powtarzaja na tyle czesto, ze zdesperowani ludzie maluja juz tablice informacyjne. 😉
Na Marynę kurs brał kmieć bo się zachciało
pracowicie tydzień szorował swe ciało
dopracował ściśle każdego karesa
i obszedł się smakiem, nie wziął dżipiesa…
Sameś sobie kmieciu przykrość taką sprawił,
kiedyś na technikę za bardzo postawił,
u Maryny bowiem jeszcze do tej pory
raczej naturalne liczą się walory…
W Londynie zrabowano dziś jakąś nieprzytomną kupę biżuterii. Najpierw miałem nadzieję, że to nie Helenie, a potem zacząłem mieć nadzieję, że może jednak jej, bo to by znaczyło, że świetnie jej się powodzi. Biednym biżuterii w końcu nie kradną, zwłaszcza w ilościach hurtowych. 😆
Pilnowalam bizuterii jak torebki w podrozy. Ale na nic sie to nie zdalo – musieli tu byc, bo dlaczego mialabym ze 30 kolczykow nie od pary? Gdzie sie podzial ten drugi? Przeciez do pralki ich nie wrzucalam!
Nie wrzucałaś? Znaczy brudne kolczyki nosisz czy pierzesz ręcznie? 😉
No i co? Wszyscy już chyba śpią, a Królik się wcale nie odzywa 🙂
Juz sie Bobiku odzywam. Tylko naleje sobie wina. Jutro jest taki moj piatek, bo w prawdziwy piatek mam urlop. Co oznacza, ze jutro, w czwartek, moj ostatni roboczy dzien tygodnia, nie wyrobie sie z moja tygodniowa robota i bedzie pieklo w poniedzialek. Ale do poniedzialku jeszcze daleko, wiec po co sie na zapas martwic o poniedzialek? Auguri!
Poza tym w koncu nie jestem brain surgeon ani rocket scientist. Nawet jak nie zrobie mojej roboty to slonce we wtorek i tak wzejdzie.
Ten piatkowy urlop jest zalosny, bo poswiecam go na medyczne wizyty, testy itd. M. in. zobacze mojego ligament specialist. Ciekawe co powie, bo chodze nadal kiepsko choc nie kuleje.
wstawanko!!!
optymistycznie widze dzisiejszy dzien:Bobik wytrwal do 1:35
idzie na dobre(bukiet kwiatow dla pieska!)
koniecznie wypasione i brykamy fikamy
-koniec tygodnia juz widac 🙂 –
🙂 🙂 🙂
kroliku,powodzenia jutro,dobrych i krzepiacych 😀
Moniko,te nowoczesne,skomplikowane(czytalem ze dzialanie
oparte na teorii wzglednosci)dzialaja czasami jak pirackie mapy
skarbow na koncu drogi pokazuja falszywe drzewo 😀
Heleno,czy Dama moze w kazdym uchu inny kolczyk nosic?
(tak robi moja corcia)
30 pojedynczych to 15 par!!!!!!!!
😀
brykamy 🙂 😀
Bobiku, zalałam 😆
Króliku, oni tak już mają, zawsze znienacka. Rodzina, ach rodzina 🙄
Z międzygatunkowych więzi kmieć nasz słynie:
Kładzie się z kurami, wstaje przy Marynie.
Bobik, kolczykow nie pralam od niepamietnych czasow.
Rysiu, pojedyncze, nie od pary oraz nie noszone dawno kolczyki wykorzystalam do przystrojenia lampy stojacej.
So to wszystko kolczyki wiszace, wiec zostaly powtykane wzdluz brzegu kartonowego klosza na lampie z kutego zelaza. Wyglada to bardzo ladnie i wciaz tam przybywa nowych kolczykow. Nieustannie ktos mnie pyta skad mam te ladna lampe. Moze ja kiedys sfotografuje i przysle.
Dzień dobry 🙂 Czy nie ma ktoś przypadkiem odkurzacza do nieba? Ja już nie mówię o tym, że teraz szaroburo, ale że nocami też. A mnie się marzy oglądanie spadających perseid, bo u Kierowniczki ostatnio ciągle lecą o nich jakieś spoty reklamowe. 😀
Najwspanialsze roje spadających gwiazd zdarzyło mi się oglądać kiedyś w Rumunii. Całkiem przez przypadek, wcale się na to nie czaiłem, tylko noc nas trochę zaskoczyła i rozbiliśmy namiot w szczerym polu, z bardzo daleka od tzw. cywilizacji, za to – jak się okazało – najbliżej gwiazd, jak tylko było można. Gdybym wtedy wiedział, co mi przyszłość przyniesie, jakichż innych rzeczy bym sobie życzył… Ale cóż, mądry pies po szkodzie. 😉 Tyle że przydałaby się jakaś korekta, a tu chmury i chmury. Odkurzacza!!!
Spadajaca gwiazde widzialam w ub. tygodniu z naszego podworka w czasie prozaicznego nocnego wynoszenia smieci. Zazyczylam sobie myslenia o najblizszych bez strachu i scisku w trzewiach – majac nadzieje, ze zalatwia to jak najszersze spektrum zyciowych siurpryz. 🙄
Dzis dowiedzialam sie z e-maila ktory przyszedl z rana (prezez ten nieszczesny Facebook, w ktorym sie znalazlam wbrew swojej woli) , ze mam w rodzinie pastrora ewangelickiego. Bardzo mnie to ucieszylo. To dobre dla higieny genetycznej i po to by sie chwalic na prawo i na lewo. 😆
Takie drobne pendant do prowadzonych w Ameryce latami i przez ten czas ciągle finansowanych badań:
http://www.polityka.pl/nie-ma-czego-badac/Lead121,1830,299228,18/
Gość z tytułem profesorskim (i niestety dużym zakresem władzy) uznaje, że badań nad jakimś zjawiskiem nie ma co prowadzić, bo jak dotąd nie zostało ono dostatecznie zbadane! 😯 😯
Pastor ewangelicki? Na prawo tak bardzo bym się tym nie chwalił. W tym jednak jest jakaś podejrzana nienaszość.
Czy w dziełach narodowych wieszczów występuje chociaż jeden pastor ewangelicki, który świeci przykładem i może być wzorcem dla Prawdziwego Polaka? 🙄
O tym faktycznie, Bobiku, nie pomyslalam. Wiec moze bede sie chelpic tylko na lewo.
Minister ma racje, bo zjawisko opisywane zostalo juz malym nakladem wydatkow z kasy panstwa przebadane za komuny i zaliczone do ogolnej klasy zaburzen wystepoujacych pod nazwa „wrodzone becwalstwo”. Do nich zalicza sie dysleksja, nagminne lub sporadyczne nieodrabianie prac domowych, wiejskie pochodzenie, nienoszenie tarczy, zapominanie kapci i zawszenie.
Nie mylic ze zlym nauczaniem.
A gdzie bezczelność i odpyskowywanie? Ktoś, kto nie cierpiał na wrodzone bęcwalstwo, zgadzał się z natury rzeczy z dorosłymi, a zwłaszcza nauczycielami i nie przyszłoby mu do głowy podawanie w wątpliwość ich przekazu, nie mówiąc już o niegrzecznych odzywkach.
vitajcie ! Faktem jest, że niektórzy pomylą się przy dodawaniu 2+2 a dla innych wszechświat i jego porządek albo raczej nieporządek jest wymierny i jasny. Jedni maja talent do nauk ścisłych inni do humanistycznych a jeszcze inni do życia… To Heleno maniera japizmu wszystko nazwać i wycenić 🙂 Miłego dni a tak swoja drogą to ciekawe co ja mam dys-nieskończonosć ? :)))))
Chodzi kmieć po gumnie, gumiakiem powłóczy,
inaczej by chodził, gdyby się nauczył.
Wiejskie pochodzenie to doprawdy bieda –
szkoła mu nie dała, Maryna mu nie da… 🙁
oj Bobiku ja jak mnie pamięć nie myli poddawałam pod wątpliwość wszystko :)))))))))) Dzisiaj już mi się nie chce 🙂
Jarzębino, ciesz się, jeżeli nie masz nadmiernych dysproporcji. U psów ras mięszanych jest to nagminna przypadłość, więc coś wiem na ten temat. 😉
już pisałam że szkoły wymyślono po to aby czymś zająć młodych a nie po to aby ich nauczać 🙂 no dobra, leceę pa
Kiedy swoich wdzięków Maryna żałuje
kiedy innych wokół kobiet też brakuje
kmieć nie w ciemię bity i nic mu nie wadzi
Pan Bóg zręczne ręce dał, by sobie radzić
Tak zwana „bezczelnosc szkolna” jesrt bardzo groznym schorzeniem, wykraczajacynm daleko poza ramy zaburzen wrodzonego becwalstwa. W niektorych wypadlach daje sie wyleczyc z pomoc linijki i obnizenia stopnioa ze sprawowania. Ale nie zawszy i nie u wszystkich pacjentow. U tych nieuleczalnych lubi sie zaostrzac w pozniejszym zyciu i prowadzic do dalszych klopotow. Znam przypadek jednej chorej zdiagnozowany w dorocznym raporcie pracodawcy nastepujaco: „Wbrew wlasnym dobrze pojetym interesom wstawia sie za kazdym, kiedy nie musi, odmawia skladania rapportow kierownictwu redakcji kiedy ktos lamie dyscypline pracy, usilujac zalatwaic to we wlasnym zakresie, co nie zawsze odnosi skutki.”
Nie jestem pewna czy zacytowalam doslownie, ale taka byla wymowa dorocznego raportu o stanie zdrowia psychicznego pacjentki.
Ręką kmieć pogmerał przy męskim rozumie,
szybko się przekonał, że coś jednak umie.
Hej! – rzekł – Jak na dłoni z tego mi wynika:
nie trzeba mi szkołów, nie ma jak praktyka! 😀
Jeśli już praktyka to na podbudowie
teoria wszak zmienia wszystko w kmiecia głowie
już w szkicach Heinego oczy zatopione
kiedy jeszcze ręce nieco, hmm, spocone?
Maryniści w rozkwicie 😆
My tu o poważnych sprawach haneczko…
Dodałbym: kmieciści maryniści 😆
Siedzi kmieć na przyzbie i popija czystą,
czemum ja nie został, kurde, marynistą?
Jakbym odpowiednio chycił się za łódki,
mógłbym se darować te ręczne robótki. 😉
Ryćkał kmieć Marynę ostro aż świszczało
po godzinie skończył, a Marynie mało
gdyby nie mój orgazm ? rzekł nasz kmieć poczciwy
to bym nigdy nie zlazł z ciebie Maryś żywy?
Marynie od śmiechu aż się tusz rozmaże:
nie znasz się ty, kmieciu, wcale na zegarze!
Marne pięć minutek godziną nazwałeś –
jak ci gdzieś tak pilno, to po co ryćkałeś?
Względność czasu zręcznie kobietom odsłania
Nie pan Einstein ino prosty kmieć tu lepszy,
który tako rzecze: od tego ryćkania
Tobie się już Maryś wszystko we łbie pieprzy?
Hej, telo teoria, zakrzyknie Maryna,
kobiete powalo prawdziwości siłom,
zwłasca ze sie mieści w niej praktyki krzyna:
to ryćkanie, kmieciu, bardzo wzglendne było!
Muszę teraz spłynąć do tematów całkiem niemarynistycznych, za to pilnych, bo terminowych. Koniec przerwy, zanurzamy się! 🙂
Jakie ono względne było to ryćkanie
Widać było przez twoje Maryś stękanie
Ślozy wywalone, jęzor wyciepnięty
Rzeczywiście mocne twoje argumenty…
Choć kmieciowi ciągle oko jeszcze błysko
Gacie już naciągnął i schował peryskop…
Wszystkim kuplecistom dziekujemy za czastuszki 😆 😆 😆
I czekamy na dalszy wytrysk talentu.
Heleno, zeby Ci oslodzic oczekiwanie, znalazlam wiersz Madonny „pozyczony” od Anne Sexton. 😀
http://www.huffingtonpost.com/john-lundberg/madonnas-stolen-love-poem_b_254082.html
I zanim wiatr rozpedzi chmury, lwy i spadajace gwiazdy dla Bobika, do doczepiania zyczen (zreszta jeszcze jestesmy zodiakalnie pod znakiem Lwa). 😀
http://www.youtube.com/watch?v=NXOFny8WaV4
Zajrzał kmieć synowi przez ramię z potrzeby
Z wrażenia o mało nie zaliczył gleby
Wrzasnął, chociaż widział niejedno na świecie:
Maryna! Chodź no tu, my som w Internecie!
Dzieki, Moniko. Ale coz za lobuz ten byly kochanek! Zeby wyprzedawac prywatne messages zostawione na automatycznej sekretarce czy milosne faxy!
Naprawde opadaja mi rece na dzisiejszych mezczyzn, present company excluded. Anglicy nazywaja takich co malo honorowo zachowuja sie wzgledem dawnych milosci mianem cad. Ciekawe czy jest jakis polski parlamentarny odpowiednik cada? Bo pare nieparlamentarnych, owszem, znam.
Ubawilo mnie tez, ze Madonna podpisywala swoje lisciki jako Lola Montez, scenicznym pseudonimem XIX-wiecznej kurtyzany, kochanki Liszta, Ludwika Bawarskiego i bodaj ktoregos z Dumasow! Ona jest naprawde ladnie wyksztalcona. I szkole (katolicka!) i uniwersytet skonczyla z wyroznieniem i medalami, o czym malo kto wie.
Przyznaję się do bycia mało kim, bo nie wiedziałem. 🙂 Ale mam na sumieniu jeszcze gorsze grzechy, niż nieznajomość życiorysu Madonny. 😀
Mnie zdziwiło tylko robienie afery z tego, że ktoś sparafrazuje jakiś wiersz w prywatnej korespondencji. A nawet że żywcem jaką Wielką Improwizację czy Pieśń nad Pieśniami przepisze. Póki nie próbuje opublikować jako swego, to wszystko jest w porządku. Tak potraktowani poeci powinni wpadać w zachwyt, na Ziemi lub w niebiesiech, bo to przecież dla nich najwyższy dowód uznania, że przy ich pomocy ktoś do serca ukochanej/-nego usiłuje przemówić.
Tyle i znowu zmykam, dziękując za kwiaty, gwiazdy i resztę. 🙂
Masz racje, Bobiku – bycie cytowanym czy parafrazowanym to przeciez najwiekszy komplement, a w prywatnej korespondencji zwykle nie daje sie przypisow. Zreszta trudno dawac przypisy na automatycznej sekretarce. 🙄
A co do cads i caddishness, Heleno, to jeszcze mi przyszlo do glowy troche bardziej staroswieckie slowo „blackguard”, takie z czasow Jane Austen. No ale trudno zestawiac jednak Jane Austen, Madonne, i automatyczne sekretarki, bo kontrast jest dosc spory. 😉 Na pocieche, przy okazji tego niehonorowego zachowania ze strony bylego ukochanego, dowiedzielismy sie, ze Madonna ma calkiem niezly gust w poezji. 🙂
Moniko, nie uwierzysz, ale ona pisala na uniwersytecie prace dyplomowa z Blake’a. I byla bardzo blisko zaprzyjazniona z Charlesem Bukowskim, odwiedzla go kilka razy w tygodniu kiedy w Kalifornii umieral na bialaczke. Gdzes to czytalam w nekrologu.
Heleno, jak pisala z Blake’a, to rzeczywiscie ciekawe. Moze stad jej zainteresowanie ciaglym przeciwstawieniem niewinnosci i doswiadczenia, acz w ujeciu bardzo uksztaltowanym przez katolicyzm (gdzie to sie redukuje glownie do dziedziny seksu i gender roles). Bo dla Blake’a to byly bardzo glebokie przeciwstawne stany duszy, dotyczace duzo szerszych spraw. No ale on byl protestantem, stad jednak spora roznica w mentalnosci, i to non-conformist.
Dokladnie tak, Moniko. Ona cala wyrosla z katolicyzmu i jej odwazne proby poradzenia sobie z tym dziedzictwem, sa zazwyczaj bezskuteczne, bo wraca w to samo miejsce, z ktorego sie pragnela wyrwac. Te proby jednak zawsze we mnie wzbudzaly fascynacje i szacunek, na dlugo nawet zanim jakies 15 lat temu przczyttalam ten slynny esej Camille Paglii o Madonnie. Camille zreszta ostatnio zaczela sie czepiac Madonnym np krytykujac ja za to ze zdecydowala sie na jakas psychoterapie – w typowy dla CP sposob: artysta musi pozostac nieprzystosowany, tylko wtedy jest tworczy, artysci szczesliwi i well-adjusted staja sie slimakami, traca rozped i takie tam… 😆 Zapomonajac pewnie, ze Madonna ma teraz dzieci i to sporo.
Camille Paglie bardzo lubie, choc niezupelnie we wszystkim sie z nia zgadzam (ale to raczej dobrze, bo oznacza ze i ona ma osobowosc i ja tez). 😆 W tym, ze artysta musi byc z zalozenia nieprzystosowany az tak dalece, ze nie powinien sobie pozwolic na terapie akurat zupelnie sie nie zgadzam, i to nie tylko dlatego, ze jak slusznie napisalas, Madonna ma dzieci, i chocby ze wzgledu na nie dobrze niektore suply rozsuplac, zeby nie wyskakiwaly w nastepnych pokoleniach. Bo to jest niestety the gift that keeps on giving. A poza tym np. Szekspir byl calkiem dobrze przystosowany (z tego, co o nim wiemy), i wielu innych artystow takze. To jest takie wpisywanie sie w mit artysty przekletego, a potem wyrazanie zdziwienia, ze np. znana aktorka czy piosenkarka w chwilach wolnych od pracy robi na drutach, rozwiazuje krzyzowki i uprawia ogrodek. Madonna chyba na tyle wie o Blake’u, ze zna jego teorie dotyczace tworzenia, i tego, co je przytlamsza i co je wzmacnia. Przystosowanie takie, zeby np. nie tkwic w depresji, ktora potrafi obezwladnic na tyle, ze z kolei tak naprawde uniemozliwia wlasnie tworzenie, nie jest wcale zle. Tak na pewno by na to spojrzal Blake (jednoczesnie bedac i nieprzystosowany przez swoje niekonwencjonalne poglady, i przystosowany przez szczescie rodzinne, i przede wszystkim – bedac nieprzecietnie tworczy). No ale Camille Paglia tez zwalcza podobne demony z dziecinstwa, co Madonna, i tez jej z tego powodu wspolczuje, bo nie tak latwo sie z tego otrzasnac (obie odreagowuja zdecydowanie nie-tabletowa wersje katolicyzmu ludowego wloskiej working class).
Toz Madonna robi swoje, nie ogladajac sie na rady Camille Paglii.
Ja tez mam wielka slabosc do CP, choc p.orzeczytalam tylko ten zbior esejow i artylulow Wamps and Trammps oraz ten grubasny drugi tom Sexual Personnea: od czegos tam (Afrodyty? ) do Emily Dickinson, ale jak natrafiam na nia w prasie, radiu czy telwizji to zawsze wyslucham. Tez nie ze wszystkim sie zgodze, ale jej nieustraszona pasja i gotowosc stawania na noze z ikonami mainstreamowego feminizmu zapiera nieraz dech w piersiach. Nie dziwie sie, ze one jej tak nienawidza. Jak bym sie podlozyla Camille Paglii, to tez bym nie lubila, zeby mnie rozdeptala 😆 😆 😆
Chyba od Nefertiti, o ile pamietam. 😉 No z feminizmem to w ogole teraz tak jest, ze juz nawet nie wiem, czy jest zupelny mainstream (moze jeszcze tam, gdzie jest zjawiskiem nowym, jak w Polsce), wlasnie dlatego, ze jak protestantyzm, feminizm ma juz sporo odmian i sekt – co chyba w sumie dobrze, bo trudno, zeby polowa ludzkosci sie we wszystkim ze soba zgadzala! Akurat Paglia (i Madonna tez w jakims stopniu) dobrze wylapuja niuanse klasowe w klasycznym feminizmie, dorzucajac do niego swoja wrazliwosc working class. A jest tez sporo i innych interesujacych strumieni feministycznych, co np. uwidocznilo sie w czasie kampanii Obamy, gdy walczyl z Hilary o nominacje na kandydata demokratow. Starsze feministki byly za Hilary, no matter what, bo czas na kobiete. Mlodsze patrzyly, co od kogo bardziej moga uzyskac z tego, na czym im zalezalo, i popieraly raczej Obame. W ogole, mlodsze sa jakby bardziej elastyczne, choc oczywiscie moga sobie na to pozwolic dzieki tym starszym. A Paglia jest zjawiskiem samym w sobie…I wulkanem energii. 🙂
A, tak! Nie czytalam, ale slyszalam, ze Paglia nazwala Hilarie drug queen… Musze poszukac tego w internecie i dowiedziec sie o co jej chodzilo. Ale mam wrazenie, ze kiedy wychodzily kolejne, albo przynajmniej pierwsze tomy Sexuale Personnae, to mozna bylo mniej wiecej mowic o mainstreamie. Wiadomo bylo przynajmniej za czym sa, a przeciwko czemu wystepuja ruchy kobiece. A tu wychodzi Camilia i powiada jak gdyby nigdy nic: nie uwazam, ze pornografia jest taka zla jak ja maluja. Nooo! 😯
Slusznie – Od Nefretete etc. A nawet w ksiazce faktycznie jeszcze wczesniej bo ona zaczyna chyba od tej niemieckiej cycatej „madonny” z epoki kamienia lupanego, wieheisstsie.
Wenus z Willendorf?
Wenus z Willendorf, indeed.
No, Camille lubi szokowac i smakowac zycie, zarzucajac mainstreamowym feministkom (jesli juz je tak nazwiemy) m.in. brak radosci zycia. A Hillary miala byc drag queen ze wzgledu na ilosc ozdob wiszacych na niej w slynnym 3a.m. commercial (chodzilo o to, komu bardziej ufac, gdy telefon zadzwoni w srodku nocy w Bialym Domu z wiadomoscia wymagajaca natychmiastowej odpowiedzi). Hilary miala byc ta odpowiedzialna, ktora poradzi sobie z emergency, w odroznieniu od niedowiadczonego Obamy, ale u wielu wyborcow ta reklama jej rzeczywiscie zaszkodzila, choc raczej nie przez stroj. Rzeczywiscie, czasem, ale nie czesto, Hillary wraca do mody a la Arkansas, gdzie liczne ozdoby sa mile widziane. Ale sa i jej wersje a la pobliskie Wellsley College, gdzie studiowala – very preppy, i very New England, co tez zreszta Paglie irytuje, bo ona miesza down-to earth working class attitude z miloscia do klasykow i bogin, i biedna Hillary, ktora nie jest ani boginia, ani postacia z klasyki, acz jest bardzo inteligentna kobieta, pewnie nigdy sie nie wceluje w jej wymagania.
Właściwie wpadłem tak tylko, żeby Ryś nie musiał się niepokoić 😀 bo na dłuższe pisanie już nie mam siły. Odpracowałem dziś swoje i zasłużyłem sobie na bliższy kontakt z posłankiem. 😉
Z Camille P. też się nie zawsze zgadzam, zwłaszcza np. z takimi pomysłami, że pierwiastek apolliński niejako „z natury” jest przynależny jednej płci. 👿 A z występów telewizyjnych jakoś mi się jej nie udało poznać, więc nie mogę jej od tej strony docenić.
Mam nadzieję, że Królik przyjemnie zaczyna weekend. 🙂
Bobiku, niestety moj week-end zaczal sie od jak to sie mowi „Niemcy w domu” z przeproszeniem ciebie i rysia. Moze to sie jakos jescze wytrzynasci.
Ona chyba nie do konca przypisuje, tylko uwaza, ze ten pierwiastek appolinski – zimny, konceptualny jest wyrazniejszy albo bardziej sie przejawia u jednej plci (co na oko rzeczywoscie tak jest) ale jednoczesnie podkresla podskorny, czy uspiony transseksualizm Apolla. Sama zreszta CP jest chyba bardziej appolinska niz dionizyjska, nie?
Za to ja znowu jestem bezpudłowa 🙁 Po „kmiecistach” zeena dostało pomieszania zmysłów, powiedziało, że nie ma twardego i zgasło 🙁 Przepadam do poniedziałku.
Jak nazwac kogos, kto z pomoca dlugiego wpatrywania sie, wlasnym rozumem i recami wyreperowal bezworkowy odkurzacz, ktory wczoraj odmowil chodzenia? 😈
Magia to niesłychana bo bez pomocy pana
odkurzaczowi wzrokiem sprawność jest przywracana…
Ssie odkurzacz głęboko
Jak kurz leży szeroko…
Magia to niesłychana
I od samego rana…
Dzień dobry 🙂 Nie myślcie sobie, że tak późno dziś wstałem. Wręcz przeciwnie, miałem bieganinę od pory, której dla mnie nie ma i dlatego dopiero teraz na blog trafiłem.
Przegryzę coś w rodzaju śniadania, odczytam w tył, a potem muszę jeszcze na godzinkę, dwie wyskoczyć. Tak że na dobre to mi się uda być dopiero późnym popołudniem.
No, nie, zeen. Ja przeciez wiem, ze jak ktos nie posiada tego organu, ktorego my wszystkioe ponoc zazdroscimy i ma to nawet specjalna nazwe, to bardzi trudno jest zreperowac odkurzacz. Ale nie bylo w tym zadnej magii. Siegnelam natomiast po nikle rezerwy pierwiastka apollinskiego i sie udalo! 😆
Hi, hi…
pierwiastek apolliński, hi, hi, w czym?
Przecie wy nie macie nietzschego 😆
Ha! Ha! yourself.
Tymczasem Madonna w Auschwitz.
Wielu artystom doradzano: pokażcie się tam…
Tymaczasem Madonna zostala zdemaskowana jako zydowska satanistka:
http://wyborcza.pl/1,75248,6927005,_Madonna_nalezy_do_sekty_i_finansuje_Zydow_.html
Prawdziwa Madonna będzie gdzie indziej:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,48996,title,Prawdziwa-Madonna-wcale-nie-wystapi-na-Bemowie,wid,11398659,wiadomosc.html?ticaid=18907
Prawdziwa Madonna nie tylko wspomagała Żydów sporadycznie, a jednego nawet notorycznie, aż do osiągnięcia przez niego pełnoletniości, ale i sama była Żydówką, więc chyba nic dziwnego, że Pro Polonia nie może jej puścić płazem, gadem, ani ssakiem. 🙄
Nawiasem mówiąc, syn prawdziwej Madonny, J.C., był Żydem po matce, ale w ogóle nie wiadomo kim po tatusiu, bo do ojcostwa przynają się zarówno B.O., jak i D.Ś. Czy nie należałoby zażądać badań DNA, żeby ostatecznie ustalić przynależność etniczną J.C.?
Proszę, jak łatwo dzięki Prawdziwym Polakom w rozważaniach o Madonnie sięgnąć DNA. 🙄
Ale przecież wiadomo, że u Żydów matka decyduje. Według ustaw norymberskich i babka by zresztą wystarczyła.
A gdyby nie wystarczyła, to można by zauważyć, że ten J.C. w gruncie rzeczy komunistą był, co z wielu jego wypowiedzi niedwuznacznie wynika. Chociaż to właściwie oczywiste – żydokomuna. Nawet z takiego Rotszylda, jak go połaskotać, wychodzi kryptokomunista. 🙄
A nawet szwagier.
Oj, rzeczywiscie rozwazania juz siegnely DNA, Bobiku. 🙂 Przeczytalam belkot pana B. – zwlaszcza jego koncentracje na datach sprzed kilku lat w zupelnie innym kontekscie, i teraz nie wiem nawet, czy przy wszystkich osiagnieciach wspolczesnej psychiatrii, to sie da wyleczyc. 🙄 Swoja droga Madonna zainteresowala sie Kabbalah, ktora jest naprawde fascynujaca, ale specjalisci od kabaly wypowiadali sie o jej zrozumieniu z sympatia, ale i dosc sceptycznie, bo zeby to zrozumiec, lata trzeba poswiecic.
Swoja droga Paglia ma sporo dionizyjskosci, i zarzuca innym feministkom wlasciwie appollinskosc, tylko inaczej ja nazywa. Na przyklad nie czuje bardzo przeze mnie lubianej, niezwykle apollinskiej Marthy Nussbaum – ale duzo z tego to i tak akademickie cat-fights. Zreszta, przy calym szacunku i sympatii dla Paglii, Nussbaum to troche inna liga, niezaleznie czy sie ktos z nia zgadza czy nie juz na konkretne tematy. No i Nussbaum uwaza, ze apollinskosc, acz konceptualna, nie moze wrecz byc zimna, o czym napisala cala ksiazke („Upheavals of Thought”).
Najbradziej dionizyjski jest Bobik, zwlaszcza wieczorowa pora… Ale ja tez nie wzgardze dionizyjskoscia , jak mi ja ktos przed nosem postawi…
No, dionizyjskosc w ogole jest raczej wieczorna, u wszystkich. 😉
Aaaa, nie zawsze. Znam jedna pania i ona jest dionizyjska zawsze o 3 ppol, po lunchu – az do nastepnego dnia rano.
A o osmej rano jest juz na basenie. I tak jest od wielu lat. Jej brat w Wyoming nawet zmarl na dionizyjskosc watroby. Bo u nich to rodzinne.
Ale ta dionizyjskosc jednak przejawia sie po poludniu. 🙂 A dionizyjskosc watroby to w ogole dluzszy temat… Jeden ze stryjow mojej babki tolerowal pod koniec swej dionizyjskosci wylacznie czysty alkohol i pomarancze, ale tylko jesli je jadl przy pomocy srebrnego noza i widelca. Inaczej nawet one mu szkodzily. Zmarl bezpotomnie, i jakos na razie ten rodzaj dionizyjskosci nie wystapil w rodzinie.
A jakiego wieku dożył? 😀
Umarl mlodo, bo w szescdziesiatym piatym roku zycia. W kazdym razie, babka uwazala, ze mlodo, bo oni byli w ogole raczej dlugowieczni. Ale i tak byl jej ulubionym stryjem. A i z Proustem, ktorego byl imiennikiem, mial WIELE wspolnego, i nie chodzi raczej o zainteresowania literackie. 😉 Babka go uwielbiala.
Z tą apollińskością zimną, konceptualną i męską to dla mnie jest jakieś pomieszanie z poplątaniem. Sztuka, czyli domena Apollina, jest przecież zarówno konceptualna jak i emocjonalna, z natury rzeczy. Czy taki, powiedzmy, Werter, jest zimny i konceptualny? A przecież trudno też powiedzieć, że dionizyjski czy żeński. 😉
Ten dość sztuczny podział nasi drodzy starożytni nam wcisnęli z dobrodziejstwem inwentarza, ale nieraz on bywa dość nonsensowny. A już przypisywanie apollińskości bądź dionizyjskości do płci w ogóle się kupy nie trzyma. Historycznie rzecz biorąc, do pewnego czasu może i tak tak było, ale nie z powodu jakiejś „naturalnej konieczności”, tylko wiadomo czemu. Ale jak ktoś dalej usiłuje odgrzewać ten kotlecik częściowo nieświeży również w odniesieniu do współczesności, to sorry, ale ja się nie piszę na konsumpcję. 😉
Ja osobiście stosuję zdrową zasadę bycia dionizyjskim w weekendy, a w dni powszednie nie wcześniej niż o 17.00, natomiast w pozostałym czasie jestem czysto apolliński i nie ma to nic wspólnego z moją płcią, która i tak jest niezbyt dokładnie określona. 😆
Kotlecik rzeczywiscie troche nieswiezy, acz ciagle odgrzewany, ale w ogole to jest problem zbytniego przywiazywania sie do jakiejkolwiek siatki pojeciowej, ktora przydaje sie w jakims momencie, do uchwycenia jakiegos spostrzezenia, a potem zostaje, ze wzgledu na urok i symetrie samego modelu a nie dlatego, ze model dalej dobrze odzwierciedla rzeczywistosc w calej jej rozciaglosci. A apollinskosc jest jak najbardziej emocjonalna, podobnie jak w szalenstwie dionizyjskim zwykle jest metoda, abstrahujac juz zupelnie od plci. 😉
A tu natknelam sie na zdjecia z NYT, obrazujace podobienstwo miedzy psami i ich wlascicielami. Tez niektore lepiej odzwierciedlaja te teze, a inne gorzej. 😉
http://www.nytimes.com/slideshow/2009/08/11/health/20090811_dogsowners_userslideshow_index.html
A co to za rasa psa na szóstym zdjęciu?
Co tam podobieństwa rodzinne. Ja uważam, że jestem trochę podobny do samej Pani Kierowniczki! 😆
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=187
Jak by tu powiedzieć… trochę różnej jesteśmy maści, ale co do kudłatości to trochę owszem. Gdybym tylko jeszcze miała taką gęstą sierść 😉
Ale na pewno podobieństwo między nami jest większe niż między niektórymi parami z tych zdjęć 😆
Pani Kierowniczko, nieważna maść, ważne uczucie! 😆
Buzi, Bobiczku 😀
Rzeczywiscie, nieuchwytne podobienstwo jest! 😀 A na stoliku widze tak troche apollinsko (kawa)-dionizyjsko (piwo). 😉 Zas co do rasy na szostym zdjeciu, to jest to najpewniej owczarek niemiecki, ktory dziwnym trafem idzie przez zycie w kocim ubranku. Niewazny wyglad, wazne to kim sie czuje. 😆
Ale po co się czuć owczarkiem niemieckim, jeżeli można się czuć tygrysem? 😆
Na tym polegaja zyciowe paradoksy. Nic na logike. 😆
Życiowym tknięty paradoksem
W oka mgnieniu kot stał się rolmopsem
Bo ten właśnie paradoks
Zakończył się żenadą
Bardzo wstydził się być brzydkim on psem
Wpadłem właśnie w nielogiczne objęcia Dionizosa. Są mokre i zielonkawe. 😯
Kotu, który tak się nadął
rzeknę ja wieczorną porą:
„brzydki pies” to nie paradoks,
„brzydki pies” to oksymoron! 😆
Ja wlasnie tez zakupilam sobie pol litra dionizoj… dionizyj… dionskie… tak, dobrze mowie! – dionskiego pierwaiastka.
Diońska to jest Celine. Nie używam. W przeciwieństwie do pierwiastka dam ci… daj mi… dajmoniońskiego. 😉
vitajcie ! mam dzisiaj dodawankę trudną 8+8 Bobiczek najwyrażniej jest za maturą z matematyki i chce poduczyć niematematycznych takich jak ja.
o teraz mam łatwiejsze 5+2 to chyba dodam, jak mniemacie zapewne jestem na Dionizosie 🙂
3+3 o to już jakieś strawniejsze 🙂 W każdym razie jak ktoś mi wytłumaczy w jaki sposób płyną kanały telewizyjne to będzie moim dozgonnym nauczycielem .
Nie, nie. Zadnego dajmonskiego. Dzis wylacznie pierwiastki pozytywne.
Jarzębino, w sprawie kanałów mogę polecić Amsterdam. Ukanałowienie prawie jak w Wenecji, a orientacja ułatwiona dzięki ogólnej dostępności środków zmieniających percepcję. Bo przy normalnej percepcji nikt normalny w kanałach się nie połapie. 😆
Kanaly? – plyna bez oporu.
Na fali zycia unoszeni w ciemnosc.
A Madonna właśnie się spotyka z kabalistami 😉
A sa w Polsce?
A co jest negatywnego w dajmonionie? 😯 Przecież to „ja” chroniące. Rodzaj anioła stróża, tylko bez skrzydeł i bez miotły.
No, chyba że miotła robi tę straszną różnicę, albo jakiś byle śrubokręt… 😉
szkoła dla mnie jest ulubionym tematem., dlatego bardzo zmartwiłam się że dyslektycy nie mogą wypełnić krateczki ptaszkiem, to duża niesprawiedliwość. 🙁 Co do matematyki to może faktycznie powinna wrócić na maturę ale w formie przystępnej ., Ja sama wiem jak to jest że za nic w świecie nie pamięta się kiedy pisać ż a kiedy rz. Kiedy rozpoczynałam szkołę średniej miałam przeczytane wszystkie lektury i czytałam prawie bez przerwy. Jednak błędy robiłam nagminnie. Znam osoby które nie przeczytały ani jednaj książki w całości a błędów nie robią. Coś w tym jest. Dlatego apeluję, zostawcie ptaszka w kratce 🙂
Madonna robi dużo szumu bo jest wytrawą bizneskobietą doprawdy nie pojmuję że ktoś się tym ekscytuję. Kabałę może postawić każdy najlepiej grając w tysiąca. 🙂
szkoda że nie mogę przyjechać na koncert 🙁 To profesjonalistka i z czadem 🙂
No, podobno kabaliści przyjechali i teraz jest przyjęcie w InterContinentalu 🙂
Doro, rzuc linka!
Kabała podczas tysiąca
zjadliwa, kiedy gorąca.
Na zimno można ją zjeść
podczas sześćdziesiąt sześć,
następnie popić czystą
i wtedy jest się może niekoniecznie prawidłowym, ale niewątpliwie przekonanym o własnej prawidłowości
kablistą.
O!
oj Bobik , ja myślę że nam laikom nie ma co się zajmować kabałą ani tarotem; to myśli.. dobre albo złe, idę w objęcia gorące Dionizosa dobrej nocki 🙂
Szukam ja, szukam jakiegoś linka, ale w sieci nic jeszcze o tym nie ma. Ja to słyszałam w TVN24, ale na swojej stronie też jeszcze tego nie dali.
Słuchajcie, słuchajcie! Tata po dość długim rozstaniu z gitarą przywrócił ją do łask. Przed chwilą grał Dylana, a teraz leci Aznavour. La Boheme. Zastanawiam się , czy już na tyle się rozkręcił, żebym mógł czegoś zażądać? 😆
Oczywiście czegoś porządnego. 😉
Oczywiście Satisfaction…
Tak tak! Tylko czegoś porządnego! 😉
Jeszcze ognisko w ogródku i będzie komplet 😆
Oh, nie mow Bobik. Boheme strasznie kochamy i podrzucamy Wam caly tekst:
Je vous parle d’un temps
Que les moins de vingt ans
Ne peuvent pas connaître
Montmartre en ce temps-l?
Accrochait ses lilas
Jusque sous nos fen?tres
Et si l’humble garni
Qui nous servait de nid
Ne payait pas de mine
C’est l? qu’on s’est connu
Moi qui criait famine
Et toi qui posais nue
La boh?me, la boh?me
Ça voulait dire on est heureux
La boh?me, la boh?me
Nous ne mangions qu’un jour sur deux
Dans les cafés voisins
Nous étions quelques-uns
Qui attendions la gloire
Et bien que miséreux
Avec le ventre creux
Nous ne cessions d’y croire
Et quand quelque bistro
Contre un bon repas chaud
Nous prenait une toile
Nous récitions des vers
Groupés autour du po?le
En oubliant l’hiver
La boh?me, la boh?me
Ça voulait dire tu es jolie
La boh?me, la boh?me
Et nous avions tous du génie
Souvent il m’arrivait
Devant mon chevalet
De passer des nuits blanches
Retouchant le dessin
De la ligne d’un sein
Du galbe d’une hanche
Et ce n’est qu’au matin
Qu’on s’assayait enfin
Devant un café-cr?me
Epuisés mais ravis
Fallait-il que l’on s’aime
Et qu’on aime la vie
La boh?me, la boh?me
Ça voulait dire on a vingt ans
La boh?me, la boh?me
Et nous vivions de l’air du temps
Quand au hasard des jours
Je m’en vais faire un tour
A mon ancienne adresse
Je ne reconnais plus
Ni les murs, ni les rues
Qui ont vu ma jeunesse
En haut d’un escalier
Je cherche l’atelier
Dont plus rien ne subsiste
Dans son nouveau décor
Montmartre semble triste
Et les lilas sont morts
La boh?me, la boh?me
On était jeunes, on était fous
La boh?me, la boh?me
Ça ne veut plus rien dire du tout
Bo Boheme zawsze mamy pod reka.
Tak jakbyście nie wiedzieli, że coś NAPRAWDE porządnego to jest „Albatros”. 😯 Ale dla zażądania tego muszę od(sz)czekać jeszcze parę kolejek – mój tata stosunkowo długo zachowuje trzeźwość umysłu. 😉
Heleno, cały tekst bohemy podśpiewujemy sobie pod nosem na pamięć, nawet bez ściągi. 😉
Well, osobiscie bez sciagi en francais potrafie jedynie Marjolene, toi si jolie…
Fleetwood Mac i Albatross to żelazny repertuar sprzed lat…
ale ja osobiście częściej grałem Man of the world…
No i właśnie dlatego biega za coś porządnego 😆
Obok drugiego klasyka, twórczo przewidującego przyspieszone dojrzewanie młodzieży: „miałem dziesięć lat, a już w gaciach czułem świat…” 😉
Króliku, jeśli czytasz/słuchasz – ja wprawdzie nie kocham country, ale niektóre wpływy akceptuję i doceniam 😉
http://www.youtube.com/watch?v=2-xQoNDFwlE
http://www.youtube.com/watch?v=fRwFRCFTgSA
sorry, ale nie wszyscy pamiętaja…
Pamiętają, pamiętają… 😉
A jak mocniej obejmą Dionizosa, to nie wiadomo co jeszcze sobie przypomną. 😉
Ja w tych razach mam dwóch faworytów: Okudżawę – daleko na świecie żył sobie dyktator co więził i gnębił lecz sławę miał za to…pierwsza miłość z wiatrem gna z niepokoju drży…. Cohena, najbardziej Famous blue raincoat, Suzanne… w mordę…
A mnie się z zupełnie innej beczki przypomniało…
http://www.youtube.com/watch?v=4IBdmsHryP0&feature=PlayList&p=A8F865BE18AED69E&playnext=1&playnext_from=PL&index=4
nie wiem, czy porządne, ale z biglem 😀
nie otwiera się, co to?
Na Firefoxie się otwiera, ale gdzie indziej rzeczywiście nie. Pojęcia nie mam co to. W każdym razie wrzuta była na „Melancholy Baby” z Grappellim i Reinhardtem. Na skrzypcach gra pelli, jakby kto nie wiedział. 😉
No tak, przypomniało mi łod razu Melancholy man Mudy blusa…
Ale Mudy Blus jest jednak specjalistą od białych nocy. 😉 A tu u nas noczi cziornyje i w związku z tym logiczne, że przy ognisku przypomina się na przykład Pędryks. 😉 All alone the watchtower…
Hey, Joe, masz elektrycznom gitare?!
No to zagraj Snowy White: Bird of Paradise..
Elektryczna gitara jest w rozsypce w piwnicy. Niczego się już nie zagra na niej… Tylko tak całkiem wyrzucić żal 🙁
No to zdrówko gitarzysty 🙂
Gitarzysta właśnie wygłosił filozoficzny tekst: mam dwóch przyjaciół. Obaj są w Krakowie. Jednego ja uważam za buca, drugi mnie uważa za buca. 😯
Ech, życie…
Chyba wypiję jednym haustem za siebie i za gitarzystę. zeen – zdrówko! 😆
A tak w ogóle, jak się przyglądam realowi, to stwierdzam, że moja mama po wybiciu dziury ma nader komfortowe warunki pisania postów. O ile nie leje. 🙂
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/2566wieczor72.jpg
Ha, Bobiku, czy Ty aby sie nie wlamales do mojego iPoda? 🙄 A co do Dylana, to wlasnie przeczytalam, ze go mlodzi policjanci w New Jersey nie poznali, i nigdy NIC o nim nie slyszeli…
http://www.huffingtonpost.com/2009/08/14/bob-dylan-stopped-by-cops_n_260192.html
Dziura piekna, choc temu jablku na stole absolutnie nie zalecalabym deszczu. 🙂 Zas obraz z kuchenka w tle w dosc nieoczekiwanym miejscu tez jest mi jakos dziwnie znajomy… A, tak – ostatni raz widzialam cos podobnego w realu dwa dni temu (dokladnie to byl piekarnik z mikrofalowka; za to teraz czytam ani apollinskie, ani dionizyjskie instrukcje do nich, ktore mieszcza sie poza wszelkimi kategoriami)…
Dzień dobry!
Dla Heleny 🙂 http://www.tvn24.pl/-1,1614773,0,1,prowokacja-madonny-to-bzdura,wiadomosc.html
Histopryjka z Bobem Dylanem leci od rana we wszystkich dziennikach w radiu.
Zal mi tej policjantki. Koledzy beda sie jej czepiac….
Spacja nawaliła 😉
http://www.tvn24.pl/-1,1614773,0,1,prowokacja-madonny-to-bzdura,wiadomosc.html
http://www.rp.pl/artykul/2,348686_Wolff_Poweska__Wspolnota__ponad_krzywdami.html
Podrzucam linke do artykulu Wolff-POweskiej, ktory bardzo mnie ujal. Jest to tak rzadki glos rozumu, rozsadku i serca w tym polskim jazgocie publicznym, ktorego oczywoscie nie przekrzyczy. Ale dobrze, ze jest.
Sama bardzo cenie Wolff-Poweska, ktora czesto goscila w naszym eterze. I zawsze jej glos byl jakis taki czysty, spokojny, rozumny.
Do dobrze, Dora, a co z Chorem Wujow, ktorzy szykuja konkurencyjne wystepy? Ostatni raz slyszlam wspolne spiewanie „Boze cos Polske” kiedy trwal strajk w Stoczni. Wspominam to z rozrzewnieniem, ale nie polecam delikatnym uszkom Pani Kierowniczki 😆 Moje zniosa wszystko. 🙄
To jeszcze nie wiesz, Heleno, że dziś chórowujowanie jest modne na każdym strajku i na tak rozkosznych imprezkach, jak obrona KDT? Najmodniejsza jest oczywiście „Rota”, a handlarze zamiast „królewski szczep piastowy” podstawili „Kupiecki Dom Towarowy”…
Na pewno są jakies odnośne kawałki na YouTube 😆
A najlepszy numer, że poza protestującymi już coraz mniej ludzi się na to nabiera…
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3363938
Tak. Po przeczytaniu o tym protescie, uderza jedno: ze kobiety jednak organizuja nie tylko znacznie bardziej cywilizowane protesty, ale przede wszystkim znacznie skuteczniejsze, nawet jesli nie widac tego natychmiast (nie tylko strajk pielegniarek, ktory znaczaco sie przyczynil do odsuniecia PiSu od koryta, ale jak przypominam sobie np. protesty i manifestacje kobiet brytyjskich – Greenham Common Women’s Peace Camp w latach osiemdziesiatych.
Nie wsopominajac o tym, ze to kobiety wlasnie (amerykanskie) wpadly na pomysl i zalozyly pierwszy na swiecie zwiazek zawodowy. 😆
E, Heleno, są kobiety i kobiety. W tym filmiku też masz demonstrujące kobiety:
http://www.youtube.com/watch?v=zq3QVSjaBjQ&feature=related
A przed KDT też przekupy demonstrowały. Niektóre nawet wzięły ze sobą małe dzieci. Obrzydliwe szantażystki
A teraz cos kumoterskiego – artykul sprzed paru lat mojej amerykanskiej kuzyneczki Hallie, ktora sie odezwala do mnie po tej ubolewania godnej historii z Facebookiem.
Widzialam Hallie raz w zyciu, na pogrzebie mojej cioci-babci, kiedy miala ze 3-4 latka, Dzis jest dosc znana dzienniakrka od spraw zdrowia kobiet, a jej maz jest pastorem, haha.
Hallie napisala do mnie, ze dwa tygodnie temu urodzila drugie dziecko, kompletnie zdrowego synka Theodora Wolfa, drugie imie na czesc mego ojca. A ta JoJo z Downem, o ktorej pisze rozwija sie bardzo dobrze i jak napisala matka Hallie, Patty , jest tylko troche opozniona w stosunku do rowiesnikow. Ale jest ponoc ulubienica calej Rodziny 😆
http://www.parenting.com/article/Baby/Health/Raising-a-Baby-with-Down-Syndrome/1
A Natasza Gorbaniewska tez zabrala dwojke malych dzieci (jedno w wozku dwuletnie, drugie niemowle przy piersi) , kiedy wyszla protestowac na Plac Czerwony przeciwko inwazji Paktu Warszawskiego na Czechoslowacje!
Ja zreszta mowilam o protestach organizowanych przez rozliczne srodowiska kobiece – jak te tkaczki w USA, czy te baby z Greenham Common czy polskie pielegniarki.
Dzień dobry 🙂 Ja myślę, że Dylanowi policja chciała zrobić uprzejmość. Tyle lat się dopytywał „how does it feel, to be on your own, like a complete unknown?”, że w końcu ktoś postanowił mu odpowiedzieć. 🙂
O dzieciach z Downem bardzo często się słyszy, że ich zalety ducha z nawiązką wynagradzają niedostatki umysłowe. Nie zdarzyło mi się jeszcze spotkać rodziców takiego dziecka, którzy nie mówiliby o nim z najwyższą czułością i zachwytem. Tylko inne dzieci potrafią, niestety, być wobec nich okrutne.
W niektórych dziedzinach idzie ku lepszemu. Zwierzęta nareszcie zaczynają zajmować należne im w świecie miejsce. Tusk wybrał się z wizytą na szczeblu do jednego z moich kumpli. Co prawda przewidziany na tę okoliczność protokół dyplomatyczny wymaga jeszcze dopracowania, ale rozumiem, że od czegoś trzeba zacząć. 🙂
http://www.tvn24.pl/2256335,28378,0,0,1,wideo.html
Ale to dotyczy tylko psów latających…
Glempu w pełnej formie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6929528,Kard__Glemp__kobieta_nie_moze_zostac_prawdziwym_kaplanem.html
Wlasnie tez przeczytalam, ze „osoby zenskie” moga miec „godnosc rodzenia kaplanow”. Rozumiem, ze Glemp nie jest i nigdy nie byl polonista. Ale sa chyba jakies granice i ktos, kto zajmuje stanowisko wymagajace wlasciwie wylacznie umiejetnosci przemawiania do tlumow, powinien chociaz w minimalnym stopniu wladac jezykiem ojczystym? A osoby zenskie namawialabym do wyhodowania sobie organu zezwalajacego na wejscie w bliski duchowy kontakt z Bogiem 😆
Sprawa nader tajemnicza. Sprobowalam znalezc w polskiej Wikipedii biogram Prymasa Glempa. Probowalam rozne hasla. NIE MA. Moze ktos jeszcze sprobuje? Czy tez naprawde NIE MA?
Pierwsze, co wyskakuje w guglu, kiedy wpisać Józef Glemp:
http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Glemp
Dzieki. MNie nie wychodzilo.
Heleno, „osoby zenskie” przypominaja mi zanadto maniere jezykowa Herr Flicka z „Allo, Allo” – i „how to get on viz vimin of ze opposite sex”. 😉
A co do malej JoJo, to nie wiem, czy kiedys czytalas napisana pare lat temu piekna ksiazke pt. „Expecting Adam” – o malzenstwie akademickim z Harvardu, ktore dowiaduje sie, ze oczekuja dziecka z Downem, i jak to ich zmienia. Martha Beck, autorka ksiazki, bardzo ciekawie analizuje wplyw tego wydarzenia w ich zyciu na caly poglad na swiat. Swietnie napisana, gleboko przemyslana i wzruszajaca ksiazka.
http://www.powells.com/biblio/1-9780425174487-9
I jeszcze tylko dodam, ze pastorki w naszym miescie, przynajmniej w kilku blizej mi znanych kosciolach protestanckich, wlaczaja wlasnie dzieci z zespolem Downa do nabozenstw w ich kongregacjach, i to samo bardzo zmienia WSZYSTKICH. A przyjaciolka rabinka zostala ostatnio na konferencji rabinow ogloszona „rabbi’s rabbi” (zeby bylo equal opportunity). Zas zaprzyjazniony ksiadz katolicki dziala w organizacji „Voice of the Faithful”, dopominajacej sie m.in. o kaplanstwo kobiet. To tyle na temat „osob zenskich” i religii. 🙂
Nie nie czytalam. ale pewnie Hallie czytala (ktorej nawiasem mowiac dopisalam meza jej starszej siostry Shiry, nazwanej tak na czesc Piesni nad Piesniami SzirhaSzirim – Szira, znaczy piesn po hebrajsku – to ona ma tego pastora, a nie Hallie, dobrze, ze moge to sprostowac – odpowiadajac, przecztytalam dokladniej list od Patty, ich matki 😳 ).
A co do swiecenia kobiet w kosciele katolickim, to pamietam az nadto dobrze jak w czasie pierwszej wizyty Jana Pawla II w Ameryce, na spotkaniu z zakonnicami z calego USA, dostal okropny wycisk w tej sprawie – musial nawet zmienic w biegu tresc swego przemowienia do nich! A ile to lat temu bylo! W pierwszym roku pontyfikatu!
Cytat z Allo!Allo! cydowny. Dokladnie to. 😆
17.36 O godzinie 17.30 otwarto bramki dla wszystkich oczekujących na wejście. Fani Madonny grupkami zostają wpuszczeni na teren lotniska. Wszyscy biegną, aby jak najszybciej znaleźć się pod sceną.
16.52 Organizatorzy koncertu nie zadbali o wejścia dla osób niepełnosprawnych. Osoby na wózkach skarżą się, że ochroniarze każą im ustawiać się w tłumie przed głównym wejściem. Nie wydzielono dla nich osobnych wejść na teren koncertu.
To apropos tego jak sie traktuje niepelnosprawne dzieci w Concord, Mass.
Niech jeszcze wroce do powzszego .
Jest dla mnie czynms absolutnie niepojetym jak mozna w sercu Europy, w roku 2009 przy istniejacych bardzo surowych prawach europejskich, dotyczacych zarowno dostepnosci publicznych miejsc dla niepelnosprawnych, jak i surowych przepisach bezpoeczenstwa masowych imprez i mozliwosci ewakuacji, ZAPOMNIEC , ze na koncercie beda takze ludzie w wozkach???? Jak??????
Przeciez ktos musial sprawdzac zgodnosc stadionu z przepisami bezpiecznstwa?
W takich momentach mysle, ze Polska jest… nie nie powiem co naprawde mysle.
No, miec imie z Piesni nad Piesniami to jest cos. 🙂 A malzenstwa takie, jak Shiry z pastorem, sa tutaj czyms raczej naturalnym. Nie zawsze tak bylo, ale teraz zdecydowanie tak jest. Juz kiedys tu pisalam, jak kardynal Cushing z Bostonu mial duzy wplyw na Vaticanum II i nowe podejscie (mozliwosc zbawienia poza Kosciolem Katolickim) pod wplywem ukochanego szwagra, ktory byl Zydem… Ladnie kiedys o tym pisal James Carroll, jeden z amerykanskich intelektualistow katolickich.
A co do niepelnosprawnych, to ja zawsze od razu odruchowo sprawdzam, czy jest dostepne odpowiednie wejscie, i nie miesci mi sie w glowie, ze architekci i organizatorzy nie moga sobie takiego nawyku wyrobic. Wystarczyc spedzic pare dni wlasnie w towarzystwie osoby z ograniczeniami ruchowymi, zeby to zrozumiec (ja akurat spedzilam duzo wiecej, ale pare dni naprawde juz duzo moze zmienic). Don’t get mi started…
Za fizyczny teren stadionu odpowiada administracja stadionu, nawet nie organizatorzy. Za bezpoeczenstwo wchodzenia na ten teren i za bezpieczenstwo ewentualnej ewakuacji zarowno osob pelno, jak i niepelnosprawnych i ich pelnosprawnych opiekunow. Czy to znaczy, ze na imperzy sportowe na tym stadionie tez nie mozna bezpiecznie wejsc na wozku?
I to przeciez nie chodzi nawet tylko o samych niepelnosprawnych. Wozek w wielkim napierajacym tlumie moze byc niebezpiecznym narzedziem. Ile razy ja wjechalam na czyjes piety pchajac wozek przy przechodzeniu na swiatlach! Ile razy mialam sama okrwawione stopy, kiedy musialam sie nagle cofnac, bo ktos nas nie zauwazyl. Kiedys to sie zadrzylo we Francji i ja przez tydzien kulalam, bo rozjechalam sobie wozkiem stope i mialam chyba jakies zlamanie, choc nasz wozek jest najlzejszy na rynku i wazy zaledwie 13 kg.
Pewnie to znaczy wlasnie to – niech osoby na wozkach, czy w inny sposob niepelnosprawne zostaja w domu. Mysle, ze co do ewentualnej ewakuacji w razie pozaru, czy innego nieprzewidzianego wydarzenia wyobraznia osob za to odpowiedzialnych w ogole nie siega (co dodatkowo przerazajace; zreszta przypominaja mi sie katastrofy stadionowe w UK, gdzie tez uczono sie czasem na tragicznych bledach architektonicznych, ale wazne, ze jednak wyciagano wnioski – mysle tu o Hillsborough disaster). Tutaj chyba jednak przydaje sie myslenie o ewentualnej odpowiedzialnosci prawnej, jesli juz na nic innego nie mozna liczyc.
Pewnie ich wyobraznia nie siega, ale istnieje przeciez PRAWO, ktore tego wymaga. I ponadto nie wyobrazam sobie, zeby wydano pozolenie na impereze nie sprawdziwszy BHP. Jak to jest, ze w Polsce zalatwienie kazdej sprawy wymaga dziesiatek pieczatek w roznych, ale koniecznie przypisanych kolorach, a mozna zaniedbac sprawe bezpiecznego wejscia na stadion na wielotysieczna impreze?
Nie mowiac o tym, ze pchanie sie w wozku przez tlum jest nieslychanie upokarzajace, bo nieustannie sie kogos potraca i nieustatnnie kogos sie prosi, aby sie odsunal.
Nie mogłem dziś poświęcić należytej uwagi osobie płci prymasiej, bo zająłem się przerabianiem spadów brzoskwiniowych na przetwory. Szkoda było tyle brzoskwiń bez walki oddać mrówkom. 😉
A teraz siedzę ze zjeżonym włosem i warczę, bo sąsiadka ma urodziny i gdzieś od dwóch godzin zza żywopłotu dobiega niemiecka Volskmusik, na cały regulator. Mało chyba jest rzeczy koszmarniej katujących ucho. A najgorsze, że za chwilę musimy iść na te urodziny, bo sąsiedzi by nam nie darowali. 🙁
Oprócz prawa jest jeszcze stosunek do prawa. Jeżeli jakaś społeczność ma wbite w podświadomość, że prawo jest po to, żeby chroniło silniejszego, to na pewno wózki inwalidzkie będę ostatnie w kolejce podczas planowania jakiejś imprezy.
Prawo, stosunek do prawa, brak zrozumienia dla dotad prawie niewidocznych niepelnosprawnych (jak moga byc widoczni, jak nie ma dla nich odpowiednich ulatwien?) – liste mozna mnozyc…
A co do katujacej uszy muzyki, Bobiku, to znam to w wydaniu Musikantenstadl i Edelweiss. Zaraz zaczniesz maszerowac w kierunku wschodnim (akurat w Twoim przypadku to moze nie byloby tak zle), 😉 albo chociaz kolysac sie grupowo w mocny takt tego um-pa-pa.
Pozdrowienia od żubrów 🙂
Wpadłam się tylko przywitać i biegnę dalej 🙂
Na osiedlu sąsiedzi balują na ulicy 🙂 Czy to znaczy, że jest to bal uliczników? 🙁 A może uliczników i ulicznic? 🙁 Na pewno jest to bal pod motylem, bo każdy dostał do przypięcia, pięknego, kolorowego motyla: zielonego, żółtego, koralowego 🙂
Żadnej Volksmusik, ABBA, i inne takie starocie i nie starocie do tańca. No to juz lecę 🙂
Luuuuuudzieeeeee….
Przeciętna niemiecka impreza jest, niestety, z 99% pewnością koszmarna. Chociaż… sorry, mogę zrobić wyjątek dla imprez młodzieżowych. Ale takie w średnim wieku – no, groza! Muzycznie i w ogóle.
Na dodatek moi sąsiedzi przeżywają ewidentny kryzys, którego nie zostawiają do prywatnej dyspozycji, tylko uważają za stosowne przedyskutować swoje rodzinne problemy z ogółem gości. Rzecz sama w sobie nie byłaby szczególnym nieszczęściem, tylko że każdy z gości ma oczywiście inny pogląd na sprawę i w efekcie wszystko skończyło się ogólnym fukaniem każdego na każdego.
Na szczęście mają miłego kota i jeszcze milszą psicę. Gdyby nie to… 🙄
Mieli tez wsrod gosci Bobika z jego legendatnym darem lagodzenia i zazegnywania. I co? I smo?
No nie zawsze ma sie ochote na taki reality show, w ktorym oczekuje sie obowiazkowego uczestnictwa, sila samego zaproszenia… Raczej wolaloby sie to zostawic profesjonalistom, lub juz zupelnie najblizszym przyjaciolom. A w ogole, ryzykujac za duze uproszczenie, to chyba wyskakuje tu w ogole niemiecka (i austriacka) nieumiejetnosc prowadzenia rozmowy na tematy ogolne, choc sa przeciez cudowne wyjatki (sama znam pare), i taka jakas straszna konkretnosc. Ale widze, ze zwierzeta domowe nie przesiaknely tym duchem, i z niczego Ci sie zanadto nie zwierzaly? 🙄 Zreszta trzymanie sie konkretow np. przy omawianiu lokalizacji zakopanej kosci nie jest akurat takie zle… 😉
Samo ZWIERZanie nie może być złe, z natury rzeczy. 😉 Problem jest raczej w tym, że niemieccy gospodarze zwracają uwagę tylko na to, czy odwalili wszelkie przygotowania RICHTIG, to znaczy czy przewidzieli odpowiednią liczbę butelek piwa, popielniczek, serwetek itp. dla wszystkich gości, a nie zwracają już uwagi na to, jak ci goście się czują. Najpierw obowiązek, a przyjemność – czyjakolwiek – nie gra roli. 🙄
Jakies cwierc wieku temu zona jednego z moich kolegow z pracy na babskim spotkaniu zaczela opowiadac szeroko i obrazowo o jego zwyczajach higienicznych, poczym gladko przeszla do kwestii ich pozycia seksualnego, o ktorytm dcowiedzialysmy sie znacznie wieceh niz chcialysmy . Wszystkie ( 8-9 osob) siedzialysmy oniemiale ze zgrozy, i w ciszy, ktora zapadla uslyszlam rozpaczliwy glos mojej E,: Moze obejrzymy cos w telewizji?…. 😆
Bylo to spotkanie tak pamietne, ze od tego czasu wspominamy go kilka razy do roku.
O, nie, ja nie jestem przeciw ZWIERZaniu, 😉 tylko wlasnie mi sie wydaje, ze ta konkretnosc pozwala im wszystko zaliczac wlasnie przez odpowiednia liczbe butelek piwa i kielbasek, a juz wartosci nieco bardziej nieuchwytne, jak np. nastroj gosci, tok rozmowy itp. sa nazbyt ulotne, zeby mozne je bylo RICHTIG przeliczyc, w zwiazku z tym zadbac, zeby byly. Kiedys przesiedzialam pol przyjecia u znajomych Austriakow, wysluchujac dlugich list najlepszych wykladzin dywanowych, i jeszcze dluzszych dywagacji, ile by kosztowalo wylozenie nimi okreslonych pokoi… Tez mialam ochote na cos w telewizji, choc sytuacja nie byla tak szokujaca, jak opisana przez Helene, a wylacznie beznadziejnie nudna. 🙄
Najwyrazniej Moniko, nie planowalas wtedy przeprowadzki. W przeciwnym razie wysluchiwalabys wykladu o wykladzionach podlogowych z zapartym tchem 😆 i uznalabys moze rozmowe za fascynujaca. 😆
No, moze masz racje, Heleno. 😉 Sama staram sie zwykle innych nie zabawiac kazdym nieszczesnym szczegolem, i zazwyczaj je jednak zapominam, gdy juz niepotrzebne, zeby siebie samej nie blagac o wlaczanie telewizji. 😀 Zreszta jakby chcieli mnie wciagnac, to powinni byli chociaz przeliczac metry kwadratowe parkietow. 😆
Ojjj, dokładnie takie mam wspomnienia – kiedyś moi niemieccy znajomi zajęli towarzystwo dokładnym opisem stosowanych przez nich technik seksualnych i dlaczego w ich przypadku one nie funkcjonują. Żeby to chociaż była w tym odrobina nieprzyzwoitości! 😆 Ale guzik – była czysta mechanika, mechanicznie przez zgromadzonych roztrząsana. Na chwilę mi się wtedy odniechciało… no, może wiecie czego. 😉
Szczeniaczki i tak nie powinny.
Znowu jakieś bezsensowne klisze. 🙄
A tak z innej beczki. Jak się w końcu odbył koncert Madonny?
I ile radny B. zaharapczył za superreklamę? 😉
Hans Castorp i Madame Chauchat, zwlaszcza oswiadczyny – to straszne zderzenie niemieckiej mechanicznosci z rosyjska fantazja. Niektorzy z nich sami o sobie to wiedza… Ale dlatego tez loty Lufthansy do Bostonu sa zawsze na czas, no chyba, ze jest sniezyca, albo traba powietrzna. Nic innego poza tym nie mozna o nich powiedziec, ale dolatuja na czas.
Oczywiście, madame Chauchat została wprowadzona do powieści nie przez przypadek. 😉
Ale jeżeli już schodzimy na aż tak filozoficzne rozważania, to proponuję zająć się odpowiedzią Violetty Villas na pytanie, czym pielęgnuje swoją bujną czuprynę
– Zwykłą Naphtą… 😆
😆 😆 😆
Z drugiej piłki: zdążanie na czas i dotrzymywanie terminów to jest chyba najprzyjemniejsza ze wszystkich niemieckich właściwości. Niezwykle to ułatwia życie i nawet mój anarchiczny duch sobie to w pewnym momencie uświadomił. Nie ukrywam, że szalenie mi przy tym pomogło proste pytanie: a czemu nie? 😆
O, kurczę, uświadomiłem sobie, że właśnie wdepnęliśmy w temat ogrooooomny – co pewne nacje sądzą same o sobie, co o innych i czego tym innym zazdroszczą. Temat-rzeka, że tak rzeknę. Nie chcę go zaczynać powyżej pięćsetki, bo nie byłoby szans skończenia. Zostawmy na kiedyś. 😉
A tak w ogóle – poza dobrem i złem. Poza nadstawianiem i nienadstawianiem uch. Poza piwem i winem. Poza tyłem i przodem. Poza tamtym, owamtym i do dziś niewidocznymi perseidami –
dobranoc! 🙂
Poza wszystkim, w ogole i w szczegole – dobrej nocy, Bobiku. 🙂
miłego dnia 🙂
Dzień dobry 😀
Dla Bobiczka:
http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90439,6912140,Biznes_pod_psem.html
Dla Heleny:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,95190,6929670,Madonna_w_Warszawie___relacja_na_zywo.html
Dzień dobry. 🙂 Niektórzy to mają zdrowie – bladym świtem dnia potrafią życzyć czy prasówkę robić. 😉 No ale skądinąd wiadomo, ktoś nie śpi, żeby… 🙂
Nie wiem, czy słuszne jest moje wrażenie, że mimo wszelkich wysiłków radnego B. koncert Madonny nie wyszedł poza profesjonalną poprawność i amatorzy szczególnych fajerwerków musieli się obejść smakiem?
A takiej sukienki z dwoma falbankami w życiu bym nie ubrał, bo falbanek rodzaju męskiego jest niezgodny z naturą, czego na pewno nie pochwala żaden zdrowy trzon. 🙄
Zresztą, czy Pani Kierowniczka wyobraża sobie mnie przyozdobionego falbankiem? 😆
Jeżeli, Bobiczku, to raczej właśnie falbankiem rodzaju męskiego – dla prawdziwych chłopaków 😉
Dzien Dobry, ledwo sie obudzilam.
Widze, ze Pani Kierowniczka uznala mnie za namietna wielbicielke Madonny i kaze sledzic przebieg koncertu. No, dobrze, ja juz wczoraj do tego opisu zajrzalam, ale w celach, ze sie tak wyraze za przeproszeniem, socjologicznych. Ja ja szanuje jako artyste i lubie sluchac ( zwlaszcza te latwiejsze , mniej rockowe kawalki jak Frozen i La Isla Bonita i podziwiam, ze za kazdym razem kazdy swoj numer wykonuje zupelnie inaczej niz znajoma z radia wersja plytowa, ze nigdy nie stoi w miejscu, bylam swego czasu pod wrazeniem jak wytwornie rozlozyla na obie lopatki niedoswiadczonego reportera BBC, kiedy zadal jej infantyne pytanie czy nie uwaa pani, ze Evita Peron nie byla postacia jednoznaczna w dziejach Argentyny, a ona mu lagodnie jak uposledzonemu dziecku wytlumaczyla, ze musical Evita nie jest o historii Argentyny, tylko o micie matki narodu i marzeniach biednych ludzi), ale oczywioscie nie nazwalabym siebie wielbicielka, chyba, ze w obliczu myzogenostycznego ataku roznych polskich „znawcow”, pokroju politycznych publicystow z Rzepy.
No nic. Uwazam, ze Bobik powinien sie powaznie zastanowic nad sprawieniem sobie szlafroka z tego butiku, bo nie sposob wybiegac do listonosza w stanie jak go mamusia urodzila.
myzogenicznych, nie jak napisalam – to trudne slowo 😆
Muszw sie podzielic:
http://deser.pl/deser/1,83453,6929364,10_tys__galaktyk_w_3D___zobacz_animacje.html
Uff… dziendobry. Minela mnie wasza ciekawa wczorajsza rozmowa.
Wczoraj wydawalam proszony obiad na 10 osob (z nas trojgiem wlacznie). Udal sie nadzwyczaj. Moj syn przyrzadzil kurczeta z rozna. Rozno uzywalismy pierwszy raz. Ja przyrzadzilam pieczone ziemniaki z rozmarynem, salatke z pokrojonych burakow (plus oliwa z orzechow), szeroka fasole z bulka tarta oraz greek salad.
Bylo b. goraco. Plywalismy. Rozmawialismy. Na szczescie bez ZWIERZen.
Rozwialy sie rozne niepotrzebne domowe napiecia.
Piekne galaktyki… W naszym Boston Museum of Science pokazuja te animacje w specjalnym teatrze z efektem 3D, i jest to zupelnie niesamowite przezycie.
A tu jeszcze lubiany przez Bobika Andy Borowitz o incydencie z Dylanem:
http://www.huffingtonpost.com/andy-borowitz/obama-invites-dylan-cop-t_b_260369.html
Kroliku, u mnie dzisiaj ziemniaki z rozmarynem, na mniejsza ilosc osob, do zamowionej specjalnie przez Zosie pieczeni wolowej. Na razie nie z grilla, tylko z nowego piekarnika, ktorego dlugo najpierw nie bylo (ze wzgledu na opoznienia z szafka, w ktorej mial byc zainstalowany), wiec wszyscy sie stesknili za zwykla niedzielna pieczenia, with trimmings (dwie odmiany fasolki z marchewka z pobliskiej farmy). ZWIERZenia tez nam chyba nie groza. 😉
A tu the Real Housewives of Lancaster County (mennonici, co zreszta mozna poznac po stroju), jeszcze troche we wczorajszym temacie. 🙂
http://www.huffingtonpost.com/2009/08/13/the-real-housewives-of-la_n_258540.html
Nie wiem czy znacie,, ale jak nie znacie , to zajrzyjcie, bo tam ciekawe rzeczy piszą!
http://www.dwutygodnik.com/
Crikey! Moniko, czy one sa prawdziwe czy to jakis spoof? Najbardziej mi sie podobal ten „niepoprawny romantyk”. Takiego bym chciala! They don’t make them like this anymore…
Spoof, Heleno, ale dobry, jak trzeba sie zastanawiac. 😆 „Niepoprawny romantyk” tez mnie szczegolnie ujal. Ale i caly „incydent z chlebem” takze. A w ogole, to rzeczywiscie – close to home. 😀
Zono, dziekuje, bardzo ciekawe. 🙂
O, widzę, że dużo ciekawych linków, będę sobie musiał poczytać, choć pewnie jeszcze nie teraz, bo u nas dzoś tak cudowny letni dzień, że aż szkoda go spędzać przed monitorem. 🙂
Ale nie mogę się z Wami nie podzielić znalezionym przypadkowo, nieznanym mi jeszcze dziełem Isabel. Jak zwykle w przypadku tej autorki – warto przeczytać! 😆
http://deser.pl/deser/1,97052,6897691,Isabel_znowu_pisze_wiersz___czuje_gorac_.html
Znakomity – obejrzalam cztery razy, bo nie bylam pewna i wciaz nie bylam pewna. 😆
Heleno, jeszcze zajrzyj na pasku pod spodem. Tam jest dobry „Obama solves conflicts” – to na temat beer summit.
Bobiku, Isabel udowadnia, ze mimo nieco juz obco brzmiacego imienia, znakomicie czuje idiomatyczna polszczyzne… 😉 Taki gorac, moja pani… Reszta zas prawie metafizyczna. 😆
Martin Amis napisal o swojej mlodej tfurczosci, ze byla beznadziejna. I jakos pozniej przerodzila sie w tworczosc. Coz, niech Isabel dalej probuje, kto wie.
Dwutygodnik ciekawy, zono, nie slyszalam o nim.
U nas tez gorac, jak u Isabel, plus 29 C, i to tez jawa, nie sen.
U nas 32 C, Kroliku, i jedyny ratunek to klimatyzacja lub Walden (w sensie wody, nie lektury, choc moze i to by pomoglo). I tak ma byc caly tydzien. Jedyna nadzieja, ze ci od GPSa wspolpracuja z tymi od pogody, i prognoza sie nie sprawdzi.
No to nam się dziś poszczęściło – było 25 stopni i lekki wietrzyk, więc po prostu ideał pogody. 🙂
A ru mam ciekawe rozwiązanie dla tych, którym się znudziło własnoręczne mycie. Można to załatwiać cudzymi siłami 😆
http://deser.pl/deser/1,97052,6930590,Kamerzysci_ryczeli_ze_smiechu__a_prezenterka_____WIDEO_.html
życzę kolejnego miłego dnia 🙂
A czy ten Bobik to jeszcze kiedyś jakiś wpis popełni? 😯
popełni, popełni, wierzę w Niego jak w Irlandię 🙂
ale najpierw musi się wyspac, potem najeść, następnie wygrzać się w pojawiających sie raz po raz promieniach słońca, otrzepać z kurzu dziurowego, odstresować od warczenia dziurowego i muzykowania sąsiadowego, poczem nieco zdrzemnąc po tych wszystkich wielce absorbujących czynnosciach, po przebudzeniu nieco poswawolić – szczeniakiem wszak jest, następnie usiąść spokojnie, pomyśleć, przekąsić małe co nieco i … już mozna o wpisie pomysleć 🙂
zatem niech żywi nie tracą nadzieii 🙂
Dzień dobry. 🙂 Słusznie prawi jotka – żywi, którzy nie stracili nadziei i cierpliwości, mogą się poczuć ustatysfakcjonowani. 😉 Zapewne niejaką rolę w tym, że zaraz po naganie służbowej wrzuciłem wpis, odegrało to, że się okropnie boję Kierownictwa, ale o tym ciii…. 🙂