Lekcja poglądowa
Labradorka znalazła dużą, słoneczną plamę na tarasie i wpasowała się w nią tak, że tylko koniuszek ogona zmuszony był pogodzić się z częściowym zacienieniem. Bobik nie bardzo miał serce naruszyć obraz tak doskonałej harmonii między psem i światem, ale dręczące go pytanie domagało się natychmiastowej, albo jeszcze szybszej odpowiedzi.
– Czy wiesz może, co to jest immunitet? – zagaił ostrożnie, na wszelki wypadek zachowując przyzwoitą odległość od potężnego łapska sąsiadki. – Wszyscy w kółko o tym mówią, ale jakoś trudno mi się dorozumieć, na czym toto polega.
Labradorka nie raczyła nawet poruszyć powieką, nie mówiąc już o wdaniu się w wyczerpujące dosłownie i w przenośni wyjaśnienia.
– Słuchaj – spróbował jeszcze raz Bobik, decydując się tym razem na pełne ryzyko – ja wiem, że jesteś bardzo zajęta i rozumiem, że słońcowanie się jest w życiu każdego psa sprawą podstawowej wagi. Ale takie będą Rzeczypospolite, jako nauczenie Jasia, żeby Jan umiał, więc może jednak zdobyłabyś się na przyjęcie postawy obywatelskiej i wytłumaczenie mi, co to takiego ten immunitet?
Naiwna, szczenięca prowokacja nie odniosła pożądanego skutku. Postawa Labradorki nie uległa najmniejszej zmianie, mimo że ogon coraz bardziej pogrążał się w cieniu. Bobik odczuwał coraz większe rozczarowanie, a gdzieś w dole krtani pojawił się nawet drobny zalążek złości. Świadomość różnic w rozmiarach i pozycji w stadzie nie dawała temu zalążkowi w pełni się rozwinąć, ale sama jego obecność jakoś dziwnie zmuszała Bobika do dalszego drążenia.
– Nie bądź taka! – zaszczekał rozpaczliwie, starając się tym razem zaapelować do poczucia przyzwoitości Labradorki. – Nie możesz mnie przecież tak całkiem lekceważyć! Pytam cię i pytam o ten immunitet, a ty się cały czas migasz. To nie jest fair, żeby tak ogóle nie odpowiadać!
Labradorka otwarła oko, spojrzała z lekką pogardą na bliskiego płaczu Bobika i wycedziła
– Nie odpowiadam i w ten sposób udzielam ci lekcji poglądowej, gówniarzu. A teraz zmiataj i nie zakłócaj mojego dobrego samopoczucia.
– A co to jest lekcja poglą… – zaczął uradowany z nawiązania jakiegokolwiek, choćby czysto werbalnego kontaktu ze starszyzną Bobik i nagle pojął, że rozpowszechniony pogląd, jakoby psy nie potrafiły poruszać się w powietrzu, dość zdecydowanie mija się z prawdą. Przelatując nad płotem stwierdził jeszcze ze zdumieniem, że w niewyjaśniony sposób ten lot przybliżył go jednak o krok do zrozumienia, czym jest immunitet, a czym na pewno nie jest.
Bobiiiiik!
Wylądowałeś?
To chodź, ja Ci wytłumaczę:
słówko to powstało z połączenia immunologii z parytetem i oznacza stosunek odporności do odpowiedzialności. Immunitetem obdarza się osoby, co do których zachodzi pewność, że będą go potrzebowały, to znaczy, po pierwsze muszą być odporne. Odeprą każdego od siebie. Po drugie muszą być nieodpowiedzialne, za nic nigdy i nigdzie.
Utrzymywanie ich w wiecznej nieodpowiedzialności i odporności jest w żywotnym interesie społeczeństwa.
Ale to dotyczy ludzi, nie psów, więc się nie przejmuj.
zeen wcale nie zrozumiałem wszystkiego. 🙁 Przecież jak ktoś nigdy nie odpowiada, to inni w końcu przestaną się do niego odzywać i będzie mu się okropnie nudziło. A poza tym sam piszesz, że tety mają być do pary, no tak jak znaleźć parę, jak się na żadne wezwania nie odpowiada? 😯
Gdybym to wszystko dotyczyło psów, to bym już pewnie całkiem stracił odporność od tych komplikacji, ale jeżeli na pewno tylko ludzi, to mogę się chyba udać na spacer mimo uporczywego niezrozumienia. 😉
E, nie wierzę, żeby taka labradorka potrafiła przez płot przerzucić… chyba że Bobik sam tak sprawnie zmykał…
Wysokość płotu nie była podana… 😉
o rany! żaden z moich kumpli nie zrozumie o czym nawijacie, oby tylko to nawijanie nie przeszkodziło Wam za 3 godziny i 38 minut przyjść na moja imprezę urodzinową,
Labradorka i owszem mile widziana, ale bez żadnych ćwiczeń z tetedeportacji. Moja jest zdyscyplinowana, o 8.00 miski i trunki wjadą do altany, kocia orkiestra ćwiczy od rana, you are welcome my friends 🙂
sąsiadka przyjęła mnie godnie, może aż „za”
ponadto zapowiada sie na wieczór z kotami i psami, że o mężu nie wspomnę, na imprezę Sokratesa 🙂 🙁
Metody na szybką reanimację potrzebne od zaraz !!!
z braku czasu bez slowa jednego !!!
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6892821,Homoseksualisty_nie_mozna_nazwac_pedalem.html
http://www.dziennik.pl/polityka/article426376/Homoseksualista_to_nie_jest_pedal.html
do wieczora
vitajcie! nie mogę nadążyć za jotką , jakie stowarzyszenie zakłada? Dziwne to jakieś teraz zwyczaje że zaraz biuro, statut, sekretarka, park maszynowy, dieta, immunitet i pies i kot ?? Co do Bobiczego zdjęcia to przystojny ten psiak tylko trochę łysy ale teraz to modne. A kot rudy, jak lew. Chciałam kupić sobie kotka białego ale mi nie pozwolono.!! Może jak będę na emeryturze jak oczywiście dożyję 🙁 wiecie że eutanazja grasuje …
kotu , kotowi, kociakowi Sokratesowi życzę tłustych myszy z Okazji Urodzin. Widziałam dzisiaj kota jak biegł z myszą w pysku . To już chyba tak musi być, że silniejszy pożera słabszego , 🙂 tylko żeby się nie udławił:) Ale ty Sokratesie miej tylko do połykania… hmm no może przeszedł byś na wegetarianizm? Mój pies np . je surowe ziemniaki i ogórki .
idę sprzątać w szafie. Miałam sobie upiec ziemniaki w ognisku ale jak mam czas to leje 🙂
Zdrzemnęłam się co nieco po wizycie u sąsiadki, ale już jestem zreanimowana, procenty wyparowali, trzeźwa jak, za przeproszeniem, niemowle z odzysku, wstawiam się ponownie do ócz Szanownej Frekwencji 🙂
Jarzębino Droga, ja też za sobą nie do końca potrafię nadążyć, coś na kształt schizofrenicznego pH i pJ, niestetyż 🙁 pytam się siebie: a na ch….. ci to stara kobito? I co z tego? I nic! Pcham się z uporem godnym lepszej sprawy ( z punktu widzenia tego co przystoi zacnej białogłowie w stosownych latach), w jakieś tfu, nowinkarstwo i społeczeństwo obywatelskie się mi marzy, jeżeli mnie rozumiesz to wyjaśnij mi prosze, na ch… mi to 🙁 Czyż Święty Spokój nie jest największym z wszystkich świętych? I czy to nie jego należałoby prosić o wstawiennictwo i prowadzenie po krętych drogach życia?
Niemniej spieszę Ci donieść, że zakładamy w gminie Uniwersytet Trzeciego Wieku, pracuję nad statutem, który właśnie wyeliminował by te wszystkie sekretarki, immunitety i w trzech smakach drób, stołki dla „rodziny i znajomych królika”, sorry Króliku Blogowy – nie o Tobie mowa. Jeżeli Ci się wydaje, że wiesz z jakim oporem materii trzeba się zmagać – to Ci sie tylko wydaje 🙁
Ale wiecie co jest fantastyczne? To, że nasza grupa sąsiedzka jest jak cała, za przeproszeniem, kupa muszkieterów: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego 🙂 Nieprawdopodobne i wspaniałe, sześć lat budowania więzi sąsiedzkich, i stoimy za sobą murem, potrafimy się skrzyknąć i zorganizować w sprawach wspólnych! Wznosze toast za moich sąsiadów! Na wznoszeniu pozostanę, bo moja wątroba, mimo , że ją oszczędzam i nie czytam żadnych panów G…, jednakowóż została dziś nieco nadwyrężona, niemniej Wy wypijcie proszę, barek obficie zaopatrzony 🙂 Za dobre i mądre sąsiedztwo !!!
Miaauu, no wreszcie ta uparta Moja wyniosła misek huk do altany, wyżerka o jakiej mi się nawet nie śniło w moim młodym życiu, trunki, że głowa mała, kumple na płotach i nie tylko, w wdzięczne grupy upozowani muzykuja z całym oddaniem 🙂
ZAPRASZAM!!! Impreza otwarta, bawimy się do białego rana 🙂 Moja mówi żeby zastawić choć pare rybek w oczku wodnym, ale to się jeszcze okaże, jak duch sportowy w Towarzystwo wstąpi, to nie ma zmiłuj się 🙂
cenna inicjatywa taki uniwersytet. 🙂 Ja bym się chętnie zapisała do sekcji nurkowania ale cierpię na klaustrofobię. Jak wiadomo nie wolno wychodzić z uniformu nurkowego bo klops!. Nie zbyt znoszę wszelakie przynależności ale pewnie z miesiąc bym wytrzymała na takim uniwersytecie . Teraz ponoć jest się staruszkiem w wieku 30 lat już…. 🙂 aaaa miałam się Was zapytać czy ktoś nie wie o zajęciu klopsowym na wakacje. Moja pewna bliska znajoma ma takie marzenie od dziecka aby na planie filmowym robić takie klaps zaczynające ujęcia . Gdyby ktoś wiedział to proszę o wiadomość. Jak widzicie, róże ludzika mają zachcianki. Ciągle mi mówi o tym klapsie czy klopsie więc obiecałam że zapytam. 🙂
pa
No, jak miski udostępnione, to możemy zabrać prezentki i udać się na wizytki. 🙂
Po zastanowieniu uznałem, że chomik jako prezent dla tygrysa, choćby domowego, byłby jednak rodzajem kpiny, więc przyniosłem bardziej tygrysi podarunek – prawdziwą antylopę. Nazywa się dik dik, ma 35 cm wysokości i waży jakieś 4 kilo, więc chyba dla Sokratesa w sam raz. Uwaga: nie służy do konsumpcji, zresztą szkoda by było, bo jest wybitną trenerką biegów i skoków. Sfotografowałem ją z jednym z moich kumpli (w tle zaplątał się jakiś facet, ale na niego nie należy zwracać uwagi), coby było widać, że się nada. 😀
http://capslove.files.wordpress.com/2009/01/img_1918small.jpg
Poza tym na spacerze spotkałem kilka bażantów, które wyraziły szalone zainteresowanie kocią imprezą – chyba nikt im nie odmówi wstępu? 😉
No to za kielichy i – pomyślnych łowów, Sokratesie! 😆
Jarzębino, klapsy to dla szczeniaka bardzo nieprzyjemne słowo. Unikam. 😉
każdy, kto ochotny do biesiadowania, mile widziany, wchodźcie, wchodźcie i goście się 🙂
cudny prezent Bobiku 🙂
Przepraszam za lekkie spoznienie, ale po obudzeniu sie poszedlem na stary wpis i tam triche czekalem, az sie bankiet rozpocznie,
Poprosze o kieliszek tych watykanskich ministrantow, abym mogl wzniesc toast za Mlodego Rudego.
czem chata bogata tem rada! zaprzyjaźnione skraty, wiedźmy i niebożęta przytargały z sobą „stoliczku nakryj się”, stoi na samym srodku altany, wystarczy wypowiedzieć życzenie: mówisz i masz!
Sokrates, Ty uważaj na kumpli, zwłaszcza tych młodszych 😯
http://germany-veteran-fighters.de/gvf/images/POM/42_sniper_katze.jpg
o rany! dobrze, że Moja pochowała gwintówki! a moze to jest Ryś przebrany za kota?
Nie powiem, kosztowalo mnie to duzo wysilku zeby znalezc prezent dla Mlodego. Jak wiadomo (pisalem juz o tym) w calym Zachodnim Londynie, a nawet i jeszcze dalej odczuwany jest od dluzszego czasu brak chomikow – Stara obiecala nam wiele razy, ale zawsze wracala ze sklepu z pustymi rekami.
Udalo mi sie jednak imprtowac z Kalifornii! Soecjalnie dla Sokratesa Solenizanta!
Swieze i bardzo zwawe.
http://www.youtube.com/watch?v=GSNCAqXpZm0
Dodam, ze proponowano mi dwa chomiki – wypisz wymaluj Bracia Kaczynscy. Ale ze wzgarda odrzucilem. Stanelyby koscia w gardle.
no to, come on, let dance, tylko uwaga na oczko wodne, bo głębokie!
Czcigodny Mordechaju moja wdzięćzność będzie Cię scigać do grobowej deski, jak mówi Moja 🙂
bawcie się dobrze proszę, ja na chwilę sie oddalę z pewną nadobną białą koteczką, sami rozumiecie damie się nie odmawia 🙂
http://wyborcza.pl/1,75248,6890355,Niemcy_zakochali_sie_w_naszym_Woodstocku.html
test 😀
test nowego komputera wymaga WYJATKOWEGO
wysilku mojego zmeczonego mozgu
wszystko jest nowe i obce
synek nasmiewa sie, a ja silom,silom,silom sie
Sokratesie popilem,pojadlem kociej muzyki nasluchany
dziekuje za przednia bibke 🙂 😀
Imprezka chyba się nadal rozwija. Ale czemu nikt nie mówił, że trzeba przyjść w przebraniach? 😀
http://farm1.static.flickr.com/144/367606995_28bada3c03.jpg?v=1169610551
dzekuje Bobiku za cierpliwosc z moimi testami 😀
zamiencie noc w dzien wyrwe Was switem z wyrek
😈 😈
ja ide spac 💡 ❗
Jak to nie mowil? W zaprozeniu stalo jak byk „It’s a fancy dress party!”
http://www.youtube.com/watch?v=H3_3uJMJ3Ns&feature=related
No to chyba nie wszyscy to zauważyli, ale nawet ci, co przyszli bez przebrania chyba się bawią nieźle. 😆
Ostatnie doniesienie z kociej imprezy. Gospodarz ma już stanowczo dosyć. Nie zazdroszczę mu jutrzejszego poranka. 😉
http://www.ringelkater.de/ringel_witzig/c_drunken.jpg
witam serdecznie z samego rana i miłego dnia życzę 🙂
wstyd mi za Sokratesa, że tak szybko oddalił się z Białą Damą 🙁 z drugiej strony to chyba zgodne z natrurą, a tej nie będziemy gwałcić, w żadnym razie do żadnych łódzkich szkół go pozyłać nie będziemy 🙂 jednakowóż skoro ona biała to czy ona nie ma aby na imie Suger … i tu lęk mnie lekki zaczyna dopadać… czy wiadomo Ci coś o tym Przemądry Mordechaju?
Sokrates wrócił nad ranem, z lekko naderwanym uchem i nieco kulejąc, czy to jacyś obrońcy białej kotki … spod znaku … że boję się nawet mysleć … no, no, to sie porobiło … i śmieszno i straszno ….
mąż wzywa na śniadanie, a zatem raz jeszcze miłego dnia 🙂
wstawac !!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀
Bobiku,tak nie mozna!
demaskujace zdjecie Sokratesa
(do czego byl mu potrzebny kieliszek?)
🙂
milej srody 😀
brykam(wypasione dzialaja) 😀
Dzien dobry!
Cos wesolego na poczatek dnia, choc Mordka kazal nie tupac, bo boli go glowa:
http://www.youtube.com/watch?v=4-94JhLEiN0&feature=fvst
Sokrates po wczorajszej imprezie?
http://www.youtube.com/watch?v=ttRLaJ2wZY4&NR=1
Dzień dobry 🙂 Widzę, że trzeba dziś wprowadzić na blogu ogólny zakaz tupania, przynajmniej do popołudnia. Mewom wstęp wzbroniony! 😀
Ja się mogę bez trudu zobowiązać do małotupania, bo środa to u mnie i tak dzień terenowy, więc wkrótce wybyję. 😉
Miaaauuu, dzień dobry wszystkim 🙂 Oczywiśćie! Nie tupać pod żadnym pozorem 🙁 !!!
Dziękuję wszystkim za łaskawe przybycie na imprezę urodzinową. Moje wczorajsze pytanie o to czy mozna mieć urodziny codziennie, z dziszejszej perspektywy traci sens, i gdyby to nie kot je zadał, mozna by je uznać wręcz za głupie. Kto by to wytrzymał? Jednak jest w tym głęboki sens: raz na rok! Zważywszy, że wszyscy kumple, przyjaciele, znajomi i rodzina też się kiedys urodzili i też jest godny powód do biesiadowania z racji ich urodzin, raz na rok to zupełnie wystarczająca częstotliwość 🙂
Serdecznie przepraszam za oddalenie się z Białą Damą, ale zew natury, gra hormonów i dalej sza, o honor damy wszak chodzi 🙂
Bobiku, inkryminowane zdjęcie stanowi prowokacje wiadomych sił 🙁 Niestety nie dostarczę dowodów na poparcie mojego słowa, wszak są sprawy, o których dżentelmeni, zwłaszcza po szkole Czcigodnego Mordechaja z Zachodniego Londynu, ojczyzny dżentelmenów, po prostu milczą 🙂
Rysiu, czuj duch, na ch… mi kieliszek, no to do następnej imprezki 🙂
Heleno, dzięki, po prostu boskie 🙂 gdybym jeszcze raz miała wychodzić za mąż, czego sobie, tfu, tfu, tfu, przez lewe ramie, absolutnie nie życzę! to też bym tak chciała, gdyby to było mozliwe to wolałabym całość w scenografii jakichś pieknych okolicznościach przyrody 🙂
scenografii jakichś pięknych okoliczności przyrody, of course ! sorry, też byłam na balandze u Sokratesa 🙂
A mnie podoba sie najbardziej wlasnie to, ze odbywa sie to w kosciele.
Generalnie mam duza slabosc do takich swiatyn, jakby to ujac, nie nabzdyczonych, do ktorych ludzie przychodza aby cos wspopolnego przezyc, aby sie SPOTKAC – nie w sensie potocznym tego slowa, ale duchowym i wspolnotowym.
Wielu ludzi uwaza, ze przychodzi do swiatyni na spotkanie z PB i dlatego musi sie zachowywac tak jakby jeden nieopatrzny krok sciagnal na nie pioruny i gniew Stworcy. Ale tak nie jest przeciez. PB (zakladajac, ze jest) nie potrzebuje ani skladanych Mu holdow, ani wymyslnej liturgii, ani strachu, ze cos zrobie nie tak jak „trzeba”.
PB (zakladajac, ze jest) najmniej akurat jest obecny w swiatyni. On (jak wyzej) jest wtedy, kiedy jestesmy bardzio szczesliwi i wiemy o tym, kiedy czuwamy przy chorym dziecku, kiedy majac rozliczne watoliwosci i opory dajemy jalmuzne lub wbrew wlasnym dobrze pojetym interesom mowimy „Nie!” przemocy i niesprawiedliwosci, kiedy stojac przed majestatucznym wodospadem odczuwamy powiew Wiecznosc. Wtedy jestesmy blisko PB (jak wyzej) .
A swiatynia, liturgia ulatwia nam po prostu SPOTYKANIE sie z innymi ludzmi i przezywania z nimi wspolnoty wiary, postaw, wartosci.
Dlatego to wesole roztanczone wejscie do swiatyni panstwa mlodych i ich przyjaciol to jest naprawde cos up my street. Probuje wyobrazic sobie proby przed uroczystoscia slubna. Z pewnoscia wygladaly inaczej niz proby w ktorych sama kiedys uczestniczylam (bardzo dawno temu, jako swiadek panny mlodej) gdzie byl starannie rozpisany scenaroisz kolejnosci wchodzenia i kolejnosci ustawiania sie przed oltarzem. Wedle szablonu „opracowanego” przez kaplana, a moze nawet podrecznika instruktazowego. 😆
Bobiku, wczoraj, z racji pracy na niwie, nie dość uważnie wczytałam się w tekst na temat lekcji poglądowej, zrobiłam to dzisiaj i …. są jednak jakieś pożytki z rozdwojenia jaźni albo Ja dialogowego, albo subtożsamości … bo gwintówka w szafie, przeciw stworzeniu bożemu, nie została użyta.
Niemniej sprawy żadną miarą nie można tak zostawić 🙁
Należy rzecz gruntownie przemyśleć, pamiętając o tym, że : „non hercules contra plures” !!!
Sprawę przemyśleć, grono na rzecz wrażliwe skompletować, cele wytyczyć, strategie przemysleć! Na mnie możesz liczyć!
A swoją drogą ile mnie to kosztuje, to nieustanne gwintówki rozładowywanie, kosy na sztorc osadzonej do szopy odkładanie 🙁 jako nałogowa poszukiwaczka jasnych stron i pozytywów wszystkiego, ale zdecydowanie nie Pollyanna, widzę w tym pewne korzyści dla zdrowia z wymuszonego ruchu: gwintówke załadować, rozładować, kose z szopy, kose do szopy i tak w koło Macieju, Wojtka nie osmielam się zaczepiać 🙂
Heleno, tak, w pełni się z Tobą zgadzam, decydując się na okoliczności przyrody, miałabym niedosyt tego o czym piszesz.
A przy okazji opiszę pewną historie, która przydarzyła mi się w roku 1993 w Poczdamie. Zachowałam się wtedy zgodnie z porzekadłem: wpuść chłopa do biura to atrament wypije. Niemniej rozbawiło mnie to już wtedy i bawi za każdym razem kiedy sobie o tym przypomnę.
Był to czas, kiedy dosyć aktywnie zaczęłam się angażować w sprawy ekumenii. Światowa Rada Kościołow z siedzibą w Genewie zorganizowała przeogromną konferencje światową zatytułowaną: Co Duch Święty mówi Europie Wschodniej? Uczestniczyły w niej rzeczywiście tłumy z całego świata. Z niektórymi, wtedy poznanymi ludźmi, przyjaźnię się do dzisiaj.
Na rozpoczęcie konferencji miało miejsce nabożeństwo. W kościele protestanckim. Przy wejściu do kościoła stał ogromny kosz z kawałkami chleba. Każdy wchodzący zabierał kawałek a następnie siadał w ławce.
Moja nadaktywność popchnęła mnie do tego, że staropolskim obyczajem zaczęłam się natychmiast tym chlebem łamać niczym wigilijnym opłatkiem. Ludzie obok z całym spokojem i życzliwością łamali się ze mną. Dopiero później okazało się, że ten chleb to był komunikant 🙂
😆 Niezle! 😆
Jotko, moze Cie zainteresuje ta ksiazka?
http://wyborcza.pl/1,86116,6889375,Lektura_obowiazkowa_przed_nowym_sezonem_politycznym.html
Zdecydowania zamówię 🙂
Czy wyobrażasz sobie co by się ze mną stało w innych warunkach konfesyjnych?
Wrzucono by na stos jaki? 😆
Eee tam! Nas Bobicek telo rzecy wie, a nie wiedziołby, co to jest innymietek? Na pewno wiedzioł, ino fcioł sprawdzić, cy labradorka tyz wie. Załoze sie o becke Smadnego, ze teroz ta labradorka gorąckowo wertuje słownik wyrazów obcyk, coby sprawdzić, co znacy to tajemnice – choć skądsi znajome – słowo 😀
Innymietek, to wtedy kiedy ktos inny placi kare za jedzenie tylem po autostradzie? A naszmietek, krol zycia, wyciaga Dokument.
Owczarku, w niczym to nie tłumaczy udzielania Bobikowi brutalnych i przymusowych lekcji latania 🙁
Ja mały kot liczę na to, że Ty duży pies potraktujeszł sprawe z należytą powagą, miau!!!
Oj, sporo mnie ominęło 🙁
Sokratesa pokornie proszę o wybaczenie. W ramach ekspiacji biorę na siebie klina, który jest mu bardzo potrzebny, ale osobiście niewskazany 😉
Mam od dzisiaj długi urlop. Zapisałam się zaraz na kurs wakacyjny, żeby mi szare nie zdrewniały i żeby złapać trochę sensu. Będę kuła 😀
Haneczko, co podać?
Owczarku, czyżby już duże psy nie broniły małych, wchodząc w alianse z agresorami?
Sokratesie, wybór zostawiam Tobie. Pokutnie przełknę każde 🙂
Haneczko! Najpierw wypoczac i sie pobyczyc, pojsc na Bruno, kupic sobie kwiatki do sypialni. Ale kurs – swietnie! Jaki?
A jak myślicie, ostomili, fto wyścielił ziem wełnom wykradzionom mojemu bacy po strzyzeniu owiec, coby nas Bobicek mioł miękkie lądowanie? I godom wom: kie Bobicka nie zabolało, to labradorke tak to zabolało, ze to był dlo niej więksy ból niz kiebyk uzył przemocy fizycnej 😀
Aaa, Oczarku! Szacun 🙂
Sorry, Owczarku, a nie Oczarku 🙁
Chyba się podmówię na tego klina razem z Haneczką!
Nie ma sprawy, „stoliczek nakryj się” od skrzatów i niebożąt do dyspozycji, wszyscy potrzebowscy mogą składać zamówienia według własnych upodobań, zapraszam 🙂
Zakazalam Mordce chlac dwa dni z rzedu. Nie jest szczypiorkiem i musi o siebie dbac. A nikt tak o Kota nie zadba, jak Kot sam o siebie zadba – takie jest haslo w tym domu.
caluśkie dwaaa dniii? o rany, Mordechaju!!! jakby co, to za rogiem, no rozumiesz, ten tego …. nic, nic Heleno, ja tylko o droge pytam …
Heleno, wstyd przyznać, niemiecki męczę 😳
Nie ma obowiązku chlania. Można wytwornie sączyć 🙄
Wiecie, że chyba rzeczywiście nie ma tego złego co by? Ten przyspieszony kurs latania (przy którym, dzięki Owczarkowi, wcale zanadto nie ucierpiałem) szalenie mi się przydał, bo miałem dziś tyle spraw do pozałatwiania, że jako nielot za Chiny bym nie wyrobił. A tak to proszę – jeszcze ranek nie tak blisko, a ja już z powrotem. 😀
Tak że, haneczko, nie bój się kursów, bo nie takie one straszne jak malują. A jak jeszcze między zajęciami będziesz potwornie sączyć, to nawet nie zauważysz, kiedy zlecą. 😆
Haneczko, a moze chcesz pomeczyc angielski? Sluze recznie pisanym ogloszeniem, ktore widzialam przed chwila w oknie polskiego sklepu pana Mleczki, kolo mojego domu:
___________________________________________
2 kitten (litle kats), 3 monts old, mail and fimail.
FREE!!! (Very ekspensiv race)
___________________________________________
A nie mówiłem? Ktoś potwornie sączył w czasie kursu. 😆
Ale żeby mleczko rozdawało koty? 😯
Kpijcie sobie sącząc albo i nie 😆 Idę kuć.
Haneczko, a któżby śmiał, wszak założylismy Klub Pozytywisty, więc wszelka praca u podstaw w cenie, a że tradycje święta Pirum też nie obce a święto ze wszech miar psychicznej zdrowotności służy, to i humor potrzebny celem pobudzenia przepony i wentylacji płuc, dla zdrowotności fizycznej niezbędnej 🙂
to taki krótki internetowy, free kurs ku wzmożeniu wszelkiej zdrowotności 🙂
ps. Haneczko, mój mąż tlucze germański język dzień w dzień za pomocą komputera 🙁
Na razie to wygląda bardziej na Klub Sadysty. 😀 Tłuc, męczyć, kuć… Nie ma się co dziwić, jak język wyjdzie z tego nieco sponiewierany. 😆
Bobiczku, gdybyś słyszał jak bardzo 😆
vitajcie! No i muszę się odnieść… Do, 1/ język tłuc to jak ziemniaki. Dziwny zwyczaj ? Lepiej nie będę rozwijać tego tematu . Tłuczcie jak musicie 🙂 2/ Do, jednego felietonu satyrycznego w ostatniej Polityce. Oczywiście, że widzę rzeczywistość, jaka jest prawie każdy widzi ale po co zaraz godzić się na nią ?? To tak jak ze mną. Dla wszystkim jestem nikim albo kimś niespecjalnie istotnym jednak dla siebie jestem wszystkim . Tak więc Panie S.T. punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nie jestem po żadnej stronie układu tak sobie tylko spoglądam z boku ale zapewniam że głos tłumu może być zwodniczy jednak Ci co potrafią go wywołać odnoszą sukces.Tto tez jakaś rzeczywistość. Czy rzeczywiście prawdziwa? ?
czasami obserwuje jak ludzie mówiąc o czymś szukają złotego środka który były wg nich korzystny dla każdego. Tak długo go szukają, aż znajdują korzystniejszy dla siebie.To dziwne zjawisko ale druga strona przekonana jest o jego sprawiedliwości. / to tak na marginesie/ 🙂
dobrej nocki 🙂
ja jak ci ludzie jarzebinki szukam srodkow korzystnych dla
kazdego ,a na koncu pod siebie i moje zmeczenie cieplym,
ciezko przepracowanym dniem wolam bezwstydnie
dobranoc 🙂 😀
Nie miałem ostatniej Polityki w papiurze, więc do felietonu się nie odniosę. Ale to, że próbujemy jakoś pogodzić dobro własne z zasadą ogólną, jakieś mi się dość naturalne wydaje. 😉 A że przy tym, żeby przetłumaczyć sobie i innym, że te dwie rzeczy są zbieżne, robimy nieraz dzikie fikołki i wygibasy umysłowe… No, robimy… 😆
W ostatniej Polityce rysunek Sawki. Mama z synkiem wychodzą z Muzeum „Jak dorosnę też chciałbym zginąć w Powstaniu”.
Trafione w dziesiątkę, choć po kościach mrozi. Pan Prezydęt i S-ka bardzo ciężko nad tym pracują, żeby dzieciakom taki właśnie obraz świata do mózgownic wtłoczyć. Słodko i zaszczytnie jest zginąć w Powstaniu, no, ewentualnie posiedzieć w jakichś kazamatach. A tak normalnie, uczciwie i pracowicie pożyć, to dobre chyba tylko dla różowych hien i platformersów. 🙄
I dobrze, że mrozi. Ma mrozić. W tym Muzeum nie śmierdzi kanałami, szkoda.
Dobranoc.
Platformersi już też chcą zginąć w Powstaniu 👿
Trwa wyścig o to, kto jest lepszym patriotą. No to co mają robić? Podłączają się pod politykę historyczną. A raczej histeryczną
Jak to co mają robić? Odmówić udziału w wyścigu. Pokazać takiego. Wypiąć się. Olać. Powiedzieć „a my mamy całkiem inną wizję patriotyzmu”. Robić swoje. Zapisać się do Klubu Pozytywistów i katować języki. Iść dalej z karawaną mimo… No, nie chciałbym nadmiernie wchodzić w szczegóły. 😉
Ten wyścig może trwać tylko dzięki temu, że kolejni chętni do niego przystępują. Łatwo sprawdzić, co się dzieje z ideą i praktyką jakiegokolwiek wyścigu, kiedy bierze w nim udział tylko jeden uczestnik. 🙄
Zapowiada się nowy piekny dzień, czego i Wam i sobie życzę 🙂
Politycy, swoim zachowaniem, pokazują społeczeństwu lustro: popatrzcie jesteśmy na wasz obraz i podobieństwo, bo takich nas chcecie, takich wybieracie 🙁
Tak, pokazać im gest Kozakiewicza, Kluby i nie tylko, przede wszystkim organizacje pozarządowe, budowanie, budowanie i jeszcze raz budowanie społeczeństwa obywatelskiego.
Kto odwiedza biura poselskie? Jedynie ci którzy chcą coś od paniska wyprosić. Dlaczego nie idzie kilkuosobowa grupa żeby zapytać, pogadać. I nie koniecznie nawet z pretensjami, ale żeby mu pokazać, że świat nie kończy się na telewizorni. Że są ludzie, którzy myslą inaczej niż to pokazuje telewizornia, że gotowi sa mu udzielić wsparcia.
Właściwie to widzimy tylko jedną stronę medalu: to że nasi posłowie wypinają się na nas zaraz po wyborach. A czy my nie robimy tego samego. Czy nie zostawiamy ich samych. Czy nie zostają sam na sam z przekaziorami i nabuzowanymi testosteronem kumplami walczącymi o swoje. Czy naprawdę wszystko co mamy do zrobienia to łaskawe pójcie na wybory a potem nieskażone żadną aktywnością kibicowanie i pełne wyższości komentarze?
I tu muszę się uderzyć we własne piersi. Ostatni raz odwiedziłam swojego posła, żeby z nim pogadać jak człowiek z człowiekiem, dawno temu. Tym posłem był T. Mazowiecki. Unia Demokratyczna juz dawno nie istnieje.
Nie odwiedziłam posła z mojej gminy, ani posłanki, z którą dzielę korytarz w pracy. Wstyd 🙁
A może właśnie Klub Pozytywistów mógłyby się zająć promocją rozmawiania z posłami: „Poseł to też człowiek”. Dawania im feedbacku, który pozwoliłby się zorientować, że w pogoni za głosami nie muszą się wyzbywać rozumu i przyzwoitości, że są wyborcy, którzy poprą ich z zupełnie innych powodów.
Samo rozmawianie w Polsce to też oddzielna jazda. O wiele łatwiej ludzie mówią sobie rzeczy nieprzyjemne niż przyjemne. Zadzwoniłam przed laty, będąc na konferencji w Lublinie, do wspaniałego teologa, ekumenisty ks. prof. W Hryniewicza z KUl-u. Kiedy podniósł słuchawkę, powiedziałam, że ja w sprawie jego ostatniego artykułu w Polityce. Na co on: „proszę pani, ja już mam dość tych obelg i awantur”. Tak, dosłownie. Oniemiałam. Nie przyszło mi nawet do głowy, że coś takiego ludzie mogą robić. Powiedziałam Mu, że ja dzwonię żeby mu podziękować. Podziękować za nadzieję, jaką mi podarował tym artykułem. A bardzo jej w tamtym momencie potrzebowałam. Tym razem On oniemiał. W rezultacie spotkaliśmy się. Podarował mi swoje książki z dedykacją. Prowadzilismy korespondencje.
Stosunkowo niedawno, jedna z redakcji uznała za stosowne obdarować mnie prezentem za list, który do niej napisałam. Prezent pan kurier przywiózł. Ja zrobiłam to, co w moim przekonaniu, każdy średnio dobrze wychowany człowiek powinien zrobić. Wysłałam maila z potwierdzeniem odbioru i podziękowaniem za piekny prezent. Naturalne, prawda? I co? Odpisuje mi pani z redakcji, że dziękuje mi za to, że: „zechciałam sobie zadać trud” potwierdzenia, bo to nieczęsto się zdarza !!! 🙁
W takich momentach mam ochtę łapać za kose na sztorc jedną ręka a za gwintówkę drugą 🙁 !!!
I rodzi sie we mnie pytanie: zaorać, czy próbować naprawiać?
Jak u tego górala, który siedząc na przyzbie wieczorem patrząc na niebosko brudną gromadkę dzieciaków, zagadał do swoi kobity: myjemy czy robimy nowe? 🙂
Póki co spadam na sniadanie, nie samym blogiem człowiek żyje 🙂
w berlinie jak w pyrowymkraju ogromne cieple slonce
to bedzie dzien 😀
dalem Wam pospac(laskawca)
teraz wypasione i w droge
brykamy
glupi(juz jest lepiej)S-Bahn czeka
brykamy,fikamy
jotko,wygoda(lenistwo?tumiwisi?),dlaczego ja kiedy inni nie,
i wtedy warczymy bo tak jest lepiej(?)
Z zycia wyzszych sfer:
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article426688/Radna_PO_Jestem_corka_ksiecia.html
Gotowość domniemanej matki do poddania sie badaniom DNA właściwie zamyka sprawe z formalnego punktu widzenia.
„Córka” z całą pewnościa potrzebuje fachowej opieki, z cała pewnością nie pomoże jej nakręcanie sprawy przez przekaziory.
Struktury władzy powinny mieć wypracowane takie procedury, które pozwalały by skutecznie zabezpieczać powagę urzędu z jednej strony i równocześnie pomagać obywatelowi.
Pomysły pana „RPO”, cudzysłów popełniony świadomie, o badaniach psychiatrycznych kandydatów na … jest nie do przyjęcia. Z drugiej strony w obrębie samych partii niezbędne są rozwiązania pozwalające rozpoznawać osoby o tendencjach do braku równowagi psychicznej, co samo w sobie nie musi być czymś złym, ale niekoniecznie stanowi o odpowiednich kompetencjach osobowościowych, do pełnienia odpowiedzialnych funkcji w sferze zarządzania.
Dla specjalisty sam fakt zmieniania przynalezności partyjnej, jak rękawiczek, powinien być sygnałem do postawienia sobie pytania, o to na ile stopień natężenia potrzeb znaczenia i ekshibicjonizmu, każdy je posiada w róznym stopniu, może sprzyjać/utrudniać pełnieniu eksponowanej funkcji.
I znowu wracamy do pracy od podstaw.
Jarzębino,
przeczytałam Twój komentarz do felietonu ST (Stanisław Tyma? ). I z cała pokorą i bezradnością stwierdzam, że nie rozumię Twojej wypowiedzi. Tak zwyczajnie i po prostu nie rozumię. Nie kryją sie za tym stwierdzeniem żadne aluzje, etc. Czytam słowa, zdania, ale nie potrafię odczytać znaczenia jakie one, zgodnie z Twoimi intencjami niosą. A bardzo bym chciała zrozumieć. Chciałabym zrozumieć jaką myśl chcesz przekazać Blogowiczom.
Prawidłowe odczytywania Twoich przekazów jest dla mnie szczególnie ważne.
Przebywanie w grupie „wzajemnej adoracji”, w grupie ludzi zgadzających się ze soba praktycznie we wszystkim, stanowi ogromna wartość. Taka grupa funkcjonuje trochę na zasadach grupy wsparcia i ma ogromne, wręcz terapeutyczne znaczenie. W świecie nastawionym na rywalizację i pęd jest to wartość nie do przecenienia.
Ale wiadomo, jak to jest z tymi różami, choćby najpiękniejszymi. Zatrutym kolcem takiej grupy jest własnie jednorodność poglądów, która może usypiać a nawet zamykać na fakt, że świat może być widziany i rozumiany na wiele sposobów.
Twoje wypowiedzi, które często bywają w kontrze do, ogólnie podzielanych na blogu, opinii sa dla mnie szczególnie cenne. Każą na nowo postawić pytania, na które zdawałoby się, że juz dawno znam odpowiedzi. Spojrzeć na sprawę pod zupełnie innym kątem, którego dotychczas, zwyczajnie i po ludzku nie zauważałam, zafascynowana własną wizją.
Jednym słowem inspirują, nie pozwalają popać w samozadowolenie i błogostan. Stąd tak bardzo je cenię. 🙂
nie zmienilem zdania,ale to jest dobre
http://wyborcza.pl/1,75968,6889263,Polityk_nie_ma_plci.html
jestem przeciw a nawet za 😳
Bardzo szanuje Ewe Milewicz i zawsze z uwaga wsluchuje sie w to co mowi, nawet kiefy sie nie do konca zgadzam. To uczciwa i solidna publicystka. Ale tym razem nie ma, moim zdaniem, racji. Polityk czasami ma plec i czesto sie okazuje, ze jest to plec meska. Np wtedy kiedy mowi, ze „tematami zastepczymi” sa takie kwestie jak dostep do badan prenatalnych, wysokie bezrobocie kobiet czy najbardziej restrykcyjne w Europie (poza bodaj Malta) prawo o przerywaniu ciazy. Tematem zastepczym nazywane jest w Polsce wszystko to o czym nie chca rozmawiac politycy plci meskiej. Bo kobiety sa niewazne i niewiarygodne. Wazna jest tarcza antyrakietowa, hahahaha – juz po tarczy! Watpie tez aby jakakolwiek kobieta w polityce wymyslila haslo „Nicea albo smierc!” My po prostu jako plec nie mamy natychmiastowych skojarzen wojennych kiedy rozmawiamy o jakims politycznym kompromisie, ktory mozna zalatwic przy stole negocjacyjnym nie wytaczajac ciezkich armat. Zwlaszcza, ze sa to armaty z plasteliny, jak sie okazalo. 😆
Ach, co tam!
Betonowy Terlik na sniadanie, tylko uwazajcie na protezy:
http://terlikowski.salon24.pl/118786,pigulki-za-wlasne-nie-za-panstwowe
Heleno,
święta prawda 🙂
Dzień dobry. 🙂 Czytając komentarze i linki miałem zamiar mnóstwo rzeczy napisać, ale właśnie tata zaczął warczeć wiertarą i nijak nie mogę przy tych upojnych dźwiękach myśli pozbierać. Ale przynajmniej zacytuję dwa tytuły z Gazety, bo oczarowało mnie ich bezpośrednie sąsiedztwo:
Zaprzęgał żonę do pługa
Ferrari otwiera nowy salon
Gdyby ktoś przypuszczał, że przyszedł mi do głowy komentarz „a to Polska właśnie”, to może nie byłby bardzo daleki od prawdy. Ale doszedłem do wniosku, że komentarz narzucający się z taką oczywistością jest pewnikiem strasznie banalny, a na bardziej wyrafinowany w tej chwili mnie nie stać. Przez tę wiertarę oczywiście. 😉
Heleno, z troską stwierdzam, że odżywiasz się niezbyt zdrowo 🙁
Bobiku, wiertarka to potęga. Jedyna rada to chwycić drugą i warczeć wespół 🙂 Jak się miewa Dziura?
Warczeć to ja umiem nawet bez drugiej wiertarki, tylko jak stopień zapylenia jest nieco mniejszy, bo przy tym dużym się krztuszę 😉
Ale teraz jest akurat chwila przerwy w warczeniu, która pozwoliła mi się zastanowić nad kontaktami między społeczeństwem a wybranymi przez nie przedstawicielami. Może i faktycznie tak jest, że mało kto wpada na pomysł pójścia do biura poselskiego w celu innym, niż załatwienie swojej sprawy? Może posłowie rzeczywiście po objęciu stanowiska wiedzę o społeczeństwie zaczynają czerpać wyłącznie z telewizorni i temu podobnych? Może należałoby zacząć organizować obywatelskie grupy MGP (Mających Gdzieś Przekaziory) i przekonywać polityków, że jest to realna siła wyborcza, której warto posłuchać?
Tak sobie tylko kombinuję, jak to szczeniak. 😉 A Dziura postawiła dzisiaj na szybki wzrost i rozwój, więc są szanse, że jutro pylenia już nie będzie. 😀
u nas tez atak pylu
na parterze nowi lokatorzy wywalaja stare sciany jest pylno,
glosno
moze podesle Bobikowa dziure na spotkanie z dziura nowych lokatorow-dziura do dziury,dziury wszystkich scian laczcie
sie,dziura dziure pozna,co dwie dziury to nie jedna
na ukojenie nerwow „leszek mozdzer” 🙂
Góra z górą się nie zejdzie, ale dziura z dziurą… Ho, ho! 🙂
bez w pyle pracy nie ma…..dziury!!!
Do takiej dziury już żadna mysz nie będzie mogła się schować, bo kot się za nią wśliźnie…
Toteż od czasu rozpoczęcia prac przy Dziurze żadna mysz nie raczyła ze mną nawet słowa zamienić. Ani be, ani me, ani kukuryku! 🙁
Wy Bobik jesteście mało myszowaci…
Bo my jesteśmy z wilkowatych 🙂
vitajcie ! Otóż jotko w odpowiedzi na Twoje pytanie śpieszę donieść że treść mego przesłania jest taka ; prawda nie zawsze jest rzeczywistością.. i odwrotnie. Co do moich komentarzy to nie przejmowałabym się tym zbytnio. To co miałam na myśli pisząc je wyraziłam w tymże. Jestem wdzięczna że Bobiczek nie dochodzi sedna prawy bo jej nie ma , a zresztą jestem krótkopisem 🙂
Miałem dwie wiadomości od Moniki: złą i dobrą. Zła to taka, że cała rodzina im się ciężko zagrypiła i to akurat w czasie przeprowadzki. 🙁 Ale jest i dobra – wszyscy czworo wracają do zdrowia i stąpają nareszcie po swych własnych schodach. 🙂
mam tylko nadzieję, że to co piszę nikogo nie obraża. Gdyby tak się niechcący stało to proszę o kasowanie moich wypowiedzi. Prawdą jest, że nie mam pamięci do nazwisk a także nie znam ani elit ani literatów ani nikogo ważnego. Dla mnie każdy jest ważny i wart uwagi 🙂 Mam nadzieje jotko, że trochę Ci przybliżyłam mój profil psychologiczny. Natomiast poglądy które prezentuję nie są anty ale są moje, bezstronne 🙂
jarzebinko,jestes piszaca delikatnoscia 😀
oj rysiuberliński to miłe , ale sam popatrz co też u red P. napisane. no jak Babcie kocham …
mam dzisiaj swietny nastroj jarzebinko 🙂 dlatego zostawie sobie
red.P. na piatek!!!
ide powoli do spania
spijcie smacznie
dobranoc 😀
dobrej nocki 🙂 …
Wy tu dobranoc, dobranoc, a u nas jeszcze walka z gruzem… 😉
Ale Dziura do spodu wybita. 🙂
https://www.blog-bobika.eu/foty/dziura_5a.jpg
Phi, co to za dziura, ja takie w siódemkach miałem, jak byłem siedemnastolatkiem…
Kurdebalans! Niektórym samo i za młodu przychodzi to, na co inni w pocie czoła muszą zapieprzać niemal do starości!
Co to za sprawiedliwość? Ja też chcę mieć dziury w siódemkach! 👿
Czekaj stary, do siedemnastki jeszcze Ci cuś brakuje…
Uff, nareszcie moglam usiasc i poczytac! Mialam stresoiwy dzien, ale Zle sie oddalilo… odpukac.
Dziura jest piekna, po prostu piekna.
Jestem bardzoi za tym by chodzuc do biur poselskich i rozmawiac. Tutejsi kandydaci na poslow odwiedzaja zawsze przed wyborami domy swoich wyborcow, to sie nazywa canvassing (nie wiem pod czego), ale maja tez wydzielone dni i godziny w swoim biurze, jak juz sa wybrani. Mozna tez dzwonic do biura poselskiego. Nawet w tak zwanych blahych sprawach. Podobnie z radnymi. Zdarzalo nam sie pare razy interweniowac u posla lub radnego. I zawsze to nadzwyczajnie pomagalo i sprawy dotad nierozwiazywalne byly rozwiazywane.
Jedna byla szczegolnie spektakularna. E. mieszkala wtedy w domu kwaterunkowym, a nad nia mieszkal bardzo uciazliwy emerytowany pulkownik – schizofrenik-alkoholik, w doidatku gluchy. Wiec ten pulkownik mial wlaczony telewizor 24/7 na caly regulator, a po nocach lubil wyrzucac puste butelki przez okno, na chodnik przed sypialnia E. E. kupila mu nawet bardzo drogie sluchawki na uszy, aby mogl sobie w nocy sluchac telewizji nie przeszkadzajac jej spac.
Sluchawki zostaly z calej sily wyrzucone przez okno, a E. odtad musiala znosic walenie piesciami w drzwi jej mieszkaznia – nieraz w srodku nocy, kiedy sie szczegolnie uaktywnial.
Liczne nasze skargi do kwaterunku nie odnosily skutku, gdyz w kwaterunku uwazano, ze da sie go lagodna perswazja namowic aby przestal byc schizofrenikiem. Jakiez to staroswieco-angielskie! Pulkownik nie dawalo sie nijak namowic, a w dodatku, kiedy dowiedzial sie, ze E, skarzyla sie na niego, zaczal czatowac na nia, kiedy wracala z pracy do domu i wykrzykiwac jakies pogrozki.
Wtedy zdecydowala sie napisac list do swej poslanki w Parlamencie, Teresy Gorman. Dostala natychmiastowa odpowiedz, kwaterunek zas zgodzil sie przeniesc uciazliwego lokatora do oddzielnego domku.
A kiedy indziej ja poprosilam radnego, aby namowil administracje dzielnicowej plywalni, by zainstalowala krzselko w kabinie prysznicowej dla niepelnosprawnych.
I tez zadzialalo w ciagu 48 godzin. 😆
Helenko, raj to dopiero nam obiecują, tak od ca 2000 lat, a Ty już w nim 😯
Psiakrew, do takiej idylli na linii obywatel-wadza to Niemcy jeszcze też nie doszli. 😯
Ale też nie powiem, żeby jeszcze wciąż tkwili pod Stalingradem. 😉
Słuchjcie, nie mogę się tą Dziurą nazachwycać, choć jeszcze masa przy niej roboty. Ale napoje na taras donosi się teraz bezpośrednio z kuchni, przez Dziurę, zamiast latać doobkółka, zużywając kończyny dolne. I światło poranka wpada do śniadanka. I ponieważ są dwa wyjścia z domu, znacznie trudniej będzie mnie teraz złapać i ostrzyc.
No, mówię Wam, mniód nie dziura! 😆
Kurczę, cieszę się razem z Tobą, Bobik 😆
Poslanke Terese Gorman wspominamy z gleboka wdziecznoscia w sercach, pomimo, ze bardzo nieliberalnie uwazala, ze gwalcicieli nalezy kastrowac chemicznie 😆 :
http://en.wikipedia.org/wiki/Teresa_Gorman
Ja tez bardzo wierze w osobiste interwencje u swojego reprezentanta. Bylaby to tez moja ulubiona praca, taki advocacy worker dla swojegoprzedstawiciela. Hmmm, to jest niezly pomysl. Pomysle o tym jutro.
Dziura bajeczna.
Dopinanie, dokańczanie, planowanie, wytyczanie, odhaczanie … i … pakowanie!!! Jak to wszystko zrobię to na miotłe i do puszczy na bezinternecie na caluskie 10 dni 🙂
To znaczy prawie, 10 dni. We wtorek przyjadę do cywilizacji, coby prace budowlane przy wznoszeniu trzeciowiekowej edukacji własnym okiem dotuczyć. Jak nie utknę w zaprawie murarskiej to tu zajrzę. Tymczasem bawcie sie dobrze ku pożytkowi dusznemu, psychicznemu, fizycznemu i umysłowemu 🙂 a i bez pożytków jakichkolwiek, też się nie zawadzi zabawić 🙂
Bobiku, dziura faktycznie miód, cud, ultramaryna. Z oblewaniem jej wszakże bardzo proszę o zaczekanie do mojego powrotu do koszyka. Wdzięczność moja będzie Cię ścigać do grobowej deski, a może i dalej 🙂
Do zobaczyska Szanownej Frekwencji 🙂
PS. W puszczy Żubr żubrzy żubra. W brązowym znaczy się opakowaniu. Czy jak jadę do Puszczy o pięknej nazwie Puszcze Zielonka, to powinnam żubrzyć z brązowego czy z zielonego, ot zagwozdka? Że tez człowiek ciągle musi o jakieś dylemata się potykać 🙁
Jarzębino
Zrozumiałam. Dziękuję.
Tylko nie zachwycajcie się za bardzo tą dziurą, bo już wam tak zostanie…
Dzień dobry. 🙂 A co że zostanie? Dziura to nawet ma zostać. 😀 A pozachwycanie się od czasu do czasu dobrze robi na nastrój. 😉
Wyjeżdżających do puszczy żegnamy staropolskim – szczęść żubrze! 😆
Przypominając jednocześnie, że nieważny kolor, ważne uczucie. 😉
Ostateczne oblewanie Dziury odbędzie się po jej wykończeniu, czyli Bóg-raczy-wiedzieć-kiedy, ale dziś wieczorem muszę zrobić jakąś imprezę z dwóch powodów. Po pierwsze dziś jest najwyraźniej ostatni dzień włoskiej pogody (oby tylko chwilowo) i na jutro już jakiś idziedysc się kroi, więc trzeba wykorzystać wygodny dostęp do tarasu i temperatury wysokie do późnej nocy. 😉 A po drugie mam straszną masę zagrychy. Tak na oko ze 200 kg papierówek, które spadają szybciej niż się je zdąży zjadać i tyle brzoskwiń,że gałęzie zaczynają się łamać pod ich ciężarem. Sam temu wszystkiemu nie dam rady, a sąsiedzi borykają się z podobnymi problemami.
Można pić pod ogórka, to można i pod papierówkę. 😀
Niech zyje Dziura! Niech obrasta podloga, sufitem, ladna farba na scianach i wszelkimi sprzetami.
Teraz dopiero zacznie sie Prawdziwa Przyjemnosc!
No i Szczesc Zubrze i Zubrowka!
Przyjme kazda ilosc papierowek, nie jedzonych od 41 lat!
No, zdarzaja sie jednak obywatele:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1347,title,10-latek-o-ktorym-mowi-cala-gmina,wid,11381698,wiadomosc.html
Papierówki upadłe, które zaśmiecają mi trawnik, oddam od ręki. Dobranie się do tych wiszącyh na drzewie wymaga współpracy drabiny lub zaprzyjaźnionego szympansa. 🙂
O obywatelskości proszę mi na razie nie mówić, bo nieopatrznie przeczytałem z rana to:
http://www.polityka.pl/kraina-tysiaca-cudow/Lead33,933,298386,18/
Heleno, i to jest właśnie moja gmina 🙂 tyle ,że te wszystkie „rewolucje” to robią „nowi”, zupełnie „nie rozumiejący, ” i co gorsza nie przyjmujący do wiadomości, „jak się należy/wypada zachowywać”. W stosunku do „tubylców” stanowimy dużą i co najważniejsze, zwartą i solidarną grupę. Na tyle, na ile się to da, staramy się wciągać do naszych przedsięwzięć tak zwanych miejscowych. Oczywiście spotykając sie raz po raz z zarzutem „godzenia w godność osobistą”. Ale generalnie „do przodu”. Powoli dopinam swoje sprawy, wyjazd „wyskoczył” wczoraj, przed wieczorem powinnam się ewakuować 🙂
Mmmm, papierówki, królestwo za papierówki 🙂 Czy w Germanii sadzi się jeszcze papierówki? W Polsce niestety nie 🙁
Acha, a wójt wójtuje pierwszą kadencje. Osadzilismy go na stolcu solidarnym wysiłkiem, dziękując poprzedniemu, mimo, że nam za darmo przed wyborami, zafundował występ Mazowsza w charakterze kiełbasy wyborczej, wpychając się na scenę przed i po występie. Mieszkańcy angażowali się w wybory az furczało 🙂
W Germanii papierówek się już od dawna nie sadzi, a nawet tych już posadzonych nikt tykać nie chce. Nie w modzie są. 😯 To „nasze” drzewo, dość już stareńkie, ale bardzo żwawe, stoi właściwie u sąsiadów, ale tzw. większą połową zwiesza się na nasz teren. Mamy cichą nadzieję, że sąsiadom nie strzeli do głów wyrżnięcie tej jabłoni i posadzenie na jej miejsce srebrnego świerka. 🙄
Póki co papierówek mamy każdego roku do znudzenia. 😉
Mniam mniam, papierówki…
I komu to przeszkadzało? 🙁
O ile dobrze pamiętam, w Polsce przeszkadzało prof. Pieniążkowi, z przyczyn nomenomenowych – z papierówek nie dało się wyciągnąć tyle pieniążków z ha, co z jakichś macintoshów.
Bobiku, błagam nie używaj takich trudnych wyrazów. 🙁 Nie jestem pewna czy to aby nie jak obelga. A niestety nie mam czasu lecieć po kose i gwintówkę coby w obronie godności osobistej stawać 🙁
A ja myslalam, ze Mazowsze wylacznie za ciezkie przewinienia.
Gimme Riverdance anytime:
http://www.youtube.com/watch?v=peGh7VlhLdE&feature=related
Profesor Pieniazek jest u mnie na czarnej liscie od wielu lat.
Dla mnie papierowka jest najlepszym jablkiem jakie kiedykolwiek zostalo wymyslone.
Kosztele Heleno, co ja bym za kosztele 🙁
pan doktor nauk rolniczych, bo takim tytułem się szczycił nasz poprzedni pan wójt, tak właśnie widział swoich poddanych, no i, jak się okazało, źle widział i wójtować przestał 🙂
szara reneta !!!
Papierowka i moze jeszcze cox na drugim miejscu. Ostatni prawdziwy cox – dwa lata temu na Florydzie. Brytyjskie nie maja zapachu.
W Germanii prawdziwe koksy, z zapachem, jeszcze się czasem zdarzają. Ale kosztele czy szare renety? 😯 To chyba nazwy jakichś dinozaurów?
wypasione czaruja od dni wielu
🙂 😀
ale macie pamiec-papierowka! toz to jeszcze XX wiek 😀
po latach podchodow(czy warto?pytalem sie) kupilem sobie po polsku kryminal marek krajewski „glowa Minotaura”
zabawna narracja i slowa smaczne dziecinstwem „……ide
na ustep…..” czytam dalej 😀
Jeszcze pamiętam z bazarów: antony antony antony…
Ale papierówka była the best!
Czy to na pewno były antony, a nie antonowy? Może to był początek takiej świeckiej tradycji, że na bazarze łatwiej kałasza kupić niż kosztelę… 🙄
http://failblog.files.wordpress.com/2009/07/128931876454848759.jpg
😀
I niech ktoś powie, że nie ma cudów 😆
Beatlemania w Hamburgu też się reklamuje, że jest czynna eight days a week, i co więcej, nie jest zamknięta w niedziele 😉
No tak, prawie każdy dobry pomysł zaraz znajdzie naśladowców. Zresztą Jezus już miał taki okres, kiedy bardzo chciał się upodobnić do Lennona. 😉
Skończyłam na dziś fizyczną, idę do umysłowej. Okropnie mi się nie chce, ale idę. Bardzo wymagający ten pozytywizm, nic tylko myśleć i myśleć. Czym ja się pytam 🙁
Stale coś ostatnio problemy z tymi małymi szarymi. 😯 Może Earl Grey na to pomaga? 😉
A ja zapeszyłem, bo się pochwaliłem włoską pogodą i oczywiście zaraz przyszła burza i wszystko zepsuła. Nic z posiedzenia dzisiaj na tarasie do późna. Wino we wnętrzu i smętne spojrzenia na zadeszczone szyby. 🙁
@Bobiku zastanawiam się z jakiego powodu tak potraktowałeś ścianę? Mam nadzieję że mieszkasz w klimacie gdzie ciepło jest ciągle w przeciwnym razie będziesz musiał sobie sprawić serdaczek i buciki. @jotko mam nadzieje, że się nie przejęłaś moja odpowiedzią. Jesteś osobą egzaltowaną i pełną namiętności a także zapału . Twoje stwierdzenia że wybierasz się na żubry trochę mnie zmartwiło bo nie chcę Cie zbijać z tropu a także zniechęcać do bywania na tym blogu. W realu jestem zwyczajną kobietą bez specjalnych emocji. Niczym szczególnym się nie zajmuję ani też nie jestem specjalnie mądra. Moja percepcja świata jest może trochę inna bo nie ma we mnie nienawiści do nikogo i niczego . To wbrew pozorem rzadkie zjawisko. Mam tez dar odczuwania niektórych zdarzeń, ale to powszechna cecha. Wyznaję tez zasadę że wszystko co widzimy że jest złe jest takie . 🙂 Baw się skoro to sprawia Ci przyjemność 🙂
Jarzębino, w uzyskanej wskutek rozwalenia ściany przestrzeni został zainstalowany dodatkowy kaloryfer, żeby zaoszczędzić na serdaczku. 😉
A z tym, że co widzimy jako złe lub dobre rzeczywiście jest takie – się nie zgadzam. Wartościujemy według aktualnego stanu informacji, doświadczeń, punktu widzenia i wielu jeszcze czynników. Wystarczy, że jeden z tych czynników ulegnie zmianie, np. uzyskamy nowe informacje lub przeżyjemy coś, co zmieni nasz obraz świata i już możemy zacząć rzeczywistość widzieć inaczej. I inaczej wartościować.
Dlatego się mówi never say never. Bo zawsze może się zdarzyć coś takiego, co zmieni naszą ocenę, a nawet skłoni nas do postępowania, które wcześniej nie wydawałoby nam się możliwe czy choćby prawdopodobne.
Nie mówiąc już o tym, że co się jednemu wydaje złe, to drugiemu nieraz bardzo dobre i na odwyrtkę. 😉
Ęktrywdo
Jak go zwał, tak go zwał, byleby się dobrze miał. 😉
Jeszcze dodam, ze malinowki rowniez komus przeszkadzaly, bo zniknely. Zatopic zeby w soczystej malinowce…
Ale zgadzam sie z Haneczka, ze kosztele przede wszystkim… Ale trudniej w nich zatopic zeby niz w malinowce…
A truskawki? Czemu nikt się nie ujmie za nieszczęsnymi truskawkami? 😯
Ja już nawet nie pamiętam,jak one się nazywały, ale była na osiedlu taka zielona buda… I tam właśnie te truskawki, z takim zapachem, że z daleka tylko na kolana paść…
Kilka tygodni temu, w Toskanii, zjechaliśmy z drogi żeby zakupić pomidory. Ale jeszcze zanim doszliśmy do przydrożnego straganu mój nos powiedział mi, że tam jest coś wiele ciekawszego od pomidorów. Truskawki, które pachną jak w szczenięctwie. Kupiliśmy, spróbowaliśmy… Ludzie, ja od nowa zrozumiałem, czym są truskawki!
A teraz wspominać, łkać i krzyczeć … mać. Bo zawracanie Wisły kijem, czyli upominanie się o stare, ponoć nierentowne odmiany, małe ma chyba szanse powodzenia. 🙁
Profesor Pieniazek pewnie przyczynil sie w Polsce do zaniku starych i pysznych odmian jablek ale wiecie co, ja jeszcze pamietam jak smakowaly jablka na choince – to byly ostatnie jablka w roku az do nowego sezonu – ktos pamieta, takie male, pomarszczone… pyszne byly bo ostatnie ale liczcie: styczen, luty, marzec,kwiecien, maj, no moze pod koniec czerwca pojawialy sie papierowki a moze dopiero w lipcu albo na poczatku sierpnia?
Pamietam zapach przechowalni owocow, cudowny. I moze nie trzeba bylo niszczyc starych wprowadzajac nowe, no moze nie trzeba bylo, ale tak calkiem prof. Pieniazka potepiac? Czy ja wiem?
A! – zyjemy nadal w ciaglej niepewnosci.
Wando, ja prof. Pieniążka w jakiś sposób potępiam za to, że stworzył wrażenie, jakoby wszystkie stare odmiany należało unicestwić. Może i nie do końca miał taki zamiar, ale tak mu wyszło. A piszę to, bom smutny i sam pełen winy – przez jakiś (krótki na szczęście) czas nawet ja dałem się nabrać na jego ziemię obiecaną. Na szczęście tylko posadziłem nowe, ale nie wyciąłem starych. 🙂 A po krótkim doświadczeniu z tymi nowymi nauczyłem się, że te stare trzeba sobie cenić i to bardzo.
Prof. Pieniążek w sumie podzielił zwykły los namiernych entuzjastów- jak się uda, to będą na rękach noszeni, a jak się nie uda to…
Co do pozostałego rozumiem, że kciuki nadal należy trzymać?
Ale ja i tak cały czas trzymałem i trzymam dalej. 🙂
Malinówki – jak mogłam zapomnieć!
Toż to moje ulubione jabłko było…
Nie żadne renety, nie kosztele, to dobre do przetworów i szarlotek…
Truskawki prawdziwe jeszcze się czasem w Polszcze zdarzają. Ale tak naprawdę, naprawdę mnie smuci zanik uwielbianych czarnych porzeczek 😥
Tym bardziej, że jak nie ma czarnych porzeczek, to nie ma też syropu z czarnych porzeczek, to z czego ja będę robić moją domową wersję kiru? 🙁
A tu w sezonie pelno czarnych porzeczek, czesto polskich.
Wczoraj znow mialysmy kurki na kolacje – z tego dobrego polskiego sklepu.
Jak oproznie zamrazarke, to chyba zrobie zapas na zime (patrz bajke Krylowa – Striekoza i Murawiej, czasami cos dziownego mnie najdzie, wiatre z zachodu albo co i ze striekozy przeistaczam sie w rasowego murawja).
Sa dwie szkoly magazynowania grzybow na zime. Moja – wkladamy do zamrazalnika jak leci.
Druga kaze przesmazyc w masle z cebula i dopiero wtedy. No nie wiem. Wydaje mi sie, ze szkola „jak leci” jest rozumniejsza i mniejszym wysilkiem osiagana. I mniej miejsca zajmuje w zamrazalniku.
A jak Wy zamrazacie – jesli?
Dzień dobry 🙂 Ja nie zamrażam, bo bardzo nie lubię zimna. 😎 Ale gdybym zamrażał, to pewnie też jak by leciało.
Czarna porzeczka znika, bo mało wydajna jest i niezbyt do mechanicznych zbiorów przystosowana. Pewnie się jeszcze jakiś czas uchowa w krajach, w których praca jest stosunkowo tania, a potem kir będziemy sobie robić już tylko żałobny. 🙁
A w kurkach zaszła zmiana, przynajmniej w Germanii. Dawniej były same polskie, a teraz są litewskie, po cenie zresztą znacznie przystępniejszej. No więc mówię sobie „Litwo, ojczyzno moja” i kupuję. 🙂
No, nie!!! Wyspiarze nigdy z czarnej porzeczki nie zrezygnuja, gdyz jest to u wszystkich bardzo silnie zwiazane z niemowlectwem i dziecinstwem od wielu pokolen – kiedy to w latach trzydziestych poajawil sie napoj Ribena, skladajacy sie z wody i zageszczonego soku z czarnej porzeczki i cukru. Przez wszystkie lata wojny ribena ratowala dzieci przed szkorbutem, gdyz Niemcy odcieli „nam” dostep od importowanych z Florydy pomaranczy.
W tej chwili 95% hodowanych w UK i Irlandii czarnych porzeczek idzie na produkcje Ribeny – mozna dzis kupic napoj skladajacy sie wylacznie z soku i wody, bez cukru.
Jakby zabraklo tu kiedy Ribeny, to chyba doszloby do rewolucji. Osobiscie, musze sie przyznac nigdy nie sprobowalam, ale jest to napoj pelen witaminy C (kiszona kapuista, ktpra podobno tez jej sporo zwiera, nie jest tu popularna, Sama zreszta nie wierze, ze w kapuscie jest tyle tego dobrego)i.
sobota
slonce juz 27°
🙂 😀 😆
grzybki luzem jak leci
zbieraliscie kiedys czarna porzeczke?na palcach pozostaje zafarbowany aromat!!!!!
brykam
wypasione zatkniete
zycie jest wspaniale 😐
Pani Kierowniczko, ten syrop to można ze mnie zrobić. Czarne mam i hołubię. Tegoroczne zbiory, bardzo obfite, w całości przerobione na sok. Bardzo chętnie wykonam w przyszłym roku syrop kirowy wg instrukcji.
A kosztele na żywca. To rajskie jabłko mojego dzieciństwa 🙂
My tu gadu-gadu, a tu Boze Narodzenie za pasem, bo poczta przyniosla wlasnie katalog z kartkami i prezentami na Gwiazdke. 😯
Mysle, ze z tym murawiejstwem to jednak przesada.
Wielkie dzięki, haneczko, ale ja nie używam jakiegoś specjalnego syropu, tylko zwyczajnego po prostu. Dlatego mówię o tym kirze „domowy”, ponieważ zamiast syropu powinien być tak naprawdę cr?me de cassis (poniekąd likier), a o to tu trudniej jeszcze 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cr%C3%A8me_de_cassis
Heleno, to nie murawiejstwo, tylko coraz bardziej dziczejący kapitalizm 😆
No, nie wiem. Mielismy kiedys sekretarke w redakcji, ktora zaczynala gromadzic i pakowac prezenty gwiazdkowe juz w lipcu. Nie wiem po co, bo i tak zawsze dostawalam od niej albo kalendarz z kotkami w kokardkach albo kubek z kotkami w kokardkach. A ja jestem snob i bardzi sie wstydze wystawiac takie kalendarze i kubki na widok publiczny. Wiec szly jak leci do Pani Dochodzacej 😳
Ale szefostwo te sekretarke kochalo, bo taka zapobiegliwa i nigdy olowka albo spinaczy nam nie zabraklo. Mysmy zreszta tez Krysie Malcolm kochali.
Nie jestem snobem, ale nigdy bym z kokardka nie paradowal :shock:, boby wszyscy mysleli , ze jestem gejem 👿
Kokardke wlozylbym wylacznie do opery, zwlaszcza na moja ukochana „Zyzn za Kota”, przemianowana w czasach radzieckich na „Iwan s usami”. Kompozytor nazywa sie Michail Glinka.
Jest nawet miasto Cassis we Francji, b. ladne i mam nadzieje, nie pozwoli ono zginac czarnej porzeczce.
Ja tez kupowalam Ribene w Kanadzie przez pierwsze pare lat, ale juz od dawna tylko polskie lub chorwackie syropy.
Niestety w zadnym sklepie nie mozna u nas dostac kurek i wogole lesnych grzybow. Na froncie grzybow jestesmy tutaj trzecim swiatem. Zawsze te same: pieczarki blale i kremowe, portobello, shitake, ze dwa rodzaje orientalnych grzybow i czasem od wielkiego dzwonu morel mushrooms. Jak w telewizji pokazuje targi w Szwajcarii pelne pieknych swiezych lesnych grzybow to chce sie wsiadac w samolot.
Jak komuś marzą się grzybki, to może się przejechać do USA. Tamże, w stanie Oregon, można znaleźć grzybka, który jest największym żyjącym organizmem na Ziemi – zajmuje drobne 890 hektarów. 😯
http://www.extremescience.com/biggestlivingthing.htm
Mogą być problemy ze znalezieniem odpowiednio dużej zamrażarki. 😉
Ja nie mogę… 😆
http://deser.pl/deser/1,97052,6908254,Kto_zjada_pieniadze_w_bankomacie__To_mysz_.html
A u nas tak to wygląda jak pisze Wikipedia:
Blackcurrants were once popular in the United States as well, but became extremely rare in the 20th century after currant farming was banned in the early 1900s when blackcurrants, as a vector of white pine blister rust, were considered a threat to the U.S. logging industry…
Teraz w niektorych stanach juz mozna uprawiac ale popularna nie jest, szczegolnie tu na poludniu. 🙁
Bezdomna Mysze wraz z rodzina zaadoptuje. Bedzie miala jak w raju.
Wando, u nas juz mozna uprawiac czarna porzeczke, i sprzedaje sie z niej sok miedzy innymi pod nazwa „Forbidden Fruit”. W sklepie Debry odbywaja sie degustacje co jakis czas, zeby przyzwyczaic amerykanskie kubeczki smakowe do spotkania z ty egzotycznym owocem. 🙂
Za to dla moich tesciow czarna porzeczka nie byla egzotyczna, bo w Indiach tez panowala na Ribene moda, wprowadzona przez Anglikow (razem z wiara, ze najlepszy, herbatnikiem do zabkowania sa Farleigh’s Rusks). Dzisiaj tez sie kurujemy z grypy przy pomocy soku z czarnej porzeczki, dalej pieszczotliwie nazywanego przez mojego meza Ribena…
Prawdziwe truskawki u nas mozna dostac na farmie Hutchinsa, przez bardzo krotki okres w czerwcu i na poczatku lipca. Wtedy to, zanim przywioza je z pola, ustawia sie bardzo uprzejma – ale jednak – kolejka na jakies pol godziny przed ich pojawieniem. Ale sa takie, ze warto na nie czekac. 🙂 Podobnie jak pozniej (juz niedlugo) warto czekac na starsze odmiany jablek, bo nasz farmer (z wyksztalcenia zupelnie nie rolnik) stosuje znana zasade girl-scouts „Make new friends, but keep the old – one is silver, the other gold”. 😀
vitajcie! Bobiku ja tez tak jak Ty uważam, że możemy się pomylić w ocenie osoby lub sytuacji. To, że dzisiaj uważam kogoś lub coś za fajne jutro może mnie drażnić i powodować niechęć. W realu rzadko kogoś krytykuję chyba, że wyraznie mnie zaczepia. Nie przepadam za plotkami ale nie jestem mam nadzieję nudziarą i smętnicą 🙂 Napisałam o odczuciu. jest ono w każdym z nas. Moment kiedy wiemy. . O tym napisałam . I jak wiesz zwykle się z Tobą zgadzam 🙂
pomyliłam adres i jestem w poczekalni.
własnie odsłuchałam fragment nowej książki E. Bendyka która się ukazała 5,08.09. Fragment muszę przyznać wstrząsający. Mam nadzieję że wszyscy tutaj obecni kupią książkę i będziemy mogli po przeczytaniu jej podyskutować, Jak znam życie, połowy nie zrozumiem 🙂 Zaznaczam, że nie znam Redaktora ale podziwiam Jego wiedzę 🙂
@ Bobiczku za zaleceniem T. Stachurskiej piszę sobie oto tutaj i chociaż idzie mi opornie widzę pewną poprawę . Ciekawe co u Niej słychać. ..
Wando, Moniko, nareszcie! Juz nam sie cknilo za Paniami.
Jarzebinko, a co to za ksiazka, o czym i dlaczego ten fragment Toba wstrzasnal?
Sorry, pilnuje patelni z kotletami, ale zara wracam.
Heleno książka pt .MIŁOŚĆ WOJNA REWOLUCJA Szkice na czas kryzysu. ; Brzmi nie zle, tak trochę przebojowo ale fragment, który odsłuchałam przypomniał mi problem z jakim się spotkałam wiele razy. Co myślą ludzie o chorych psychicznie.?. Ciekawe ale mam wrażenie, że większość nie zdaje sobie sprawy jak wielu takich ludzi jest wśród nas. Mają oni takie samo prawo do życie jak t.zw zdrowi. To oczywiście moje uwagi nie E. Bendyka. Odsłuchaj fragment bo ciekawy 🙂 Mówi o nas na tle szpitala psychiatrycznego …:) Lecę już, pa.
No, koniec na dzis tego murawiejstwa! Obsztorcowana wczoraj przez Pana Doktora za t.zw. Tryb Zycia, postanowilam, ze od dzis wszystkie posilki bede jadla na siedzaco, i nie przed komputerem, tylko przy prawdziwym stole.
A poniewaz wiem, ze nie bedzie mi sie chcialo gotowac codziennie, postanowilam ze przez nastepne pare dni bede gotowala na zapas w zamrazalniku. Dzis na pierwszy ogien poszla absoluytnie luksusowa wersja za przeproszeniem mielonych – wiem, ze nie swiadczy to o moim gourmetstwie, ale mam wielka namietnosc do mielonych, zwlaszcza takich do ktorych moge wrzucic sobie przemyslowa ilosc czosnku, ziol i jalapenho.
Jak wystygnie zostanie poporcjowane w sreberku i wrzucone do zamrazalnika, ktory moja Mama nazywa fryzjerem 😆
Ribena jest tak angielska jak Monty Pyton i dwa kurki nad zlewem (choc te ostatnio zanikaja…)
To co to za ksiazka byla tego Bendyka, jarzebinko, zanim pojdziesz spac?
MInelam sie z jarzebinka.
A z tym stosunkiem do chorych psychicznie, to masz absolutnie racje. Ludzie, poki sami sie nie zetkna w najblizszym otowczeniu z chorym, lub sami nie zachoruja, to nie maja pojecia.
Pare lat temu sluchalam w polskiej telwizji rozmowy dziennikarki z pania chora na schizofrenie. Dziennikarka zadawalka swemu gosciowi tak idiotyczne pytania, ze widac bylo golym okiem, ze nie zadala sobie trudu poczytania nawet najkrotszego opisu tej strasznej choroby. I nie chodzilo wcale o to, by naklonic kobiete dotknieta schizofrenia do opowiedzenia swoimi slowami jak sie choroba objawia. Nie – ona (dziennikarka) autentycznuie sie oburzala, smiala i wznosila oczy do gory, mrugajac do publicznosci.
Zadzwonilam do redaktora programu z awantura, bo bylam tak poruszona ta idiotka (to byla poranna audycja w jakims programie „przy sniadaniu”) . Przynajmniej sie tlumaczyl.
Heleno, milo tu znowu byc, i w ogole wrocic do zwyklego zycia, na ile sie da (mnostwo niertozpakowanych rzeczy czeka, i innych odlozonych na pozniej przez przeprowadzke). 🙂 Jednak przeprowadzka skomplikowana ciezka czteroosobowa grypa, i poprzedzona remontem, to troche za wiele atrakcji. 😉 Na szczescie Ribena nas trzyma przy zyciu…
A co do gotowania, to Michael Pollan, piszacy bardzo madrze na tematy kulinarne, i ich szerszego znaczenia dla wlasciwie wszystkiego, zwrocil ostatnio uwage w artykule w NYT, ze jest pewnien punkt krytyczny, gdy programy kulinarne w telewizji oglada sie ZAMIAST gotowania samemu. Podobno na ogladanie programow kulinarnych przeznacza sie okolo godziny, a na gotowanie – nie wiecej niz 20 minut dziennie… Jednym slowem, wcelowalas akurat w ten artykul swoimi postanowieniami na temat Trybu Zycia. Zreszta jedzenie przy komputerze to chyba jeszcze nie najgorsze przestepstwo anty-trybowo zyciowe. Podobno najnizej sie upada jedzac bez talerzy nad zlewem… 😉
Jakże miło widzieć towarzystwo liczne – po troszę krajowe, trochę zagraniczne. 😆
Ja musiałem się dziś trochę pooddawać życiu rodzinnemu, co – niestety – oznaczało przyjemności w rodzaju sprzątania 🙄 prania 🙄 czy usuwania najbardziej dolegliwych śladów remontu 🙄 Udało mi się też przerobić przeraźliwie kwaśne jabłka przyniesione przez sąsiada na częściowo chociaż jadalny mus jabłkowy.
A teraz mogę się wreszcie rzucić do prawdziwej przyjemności, czyli gotowania. 😉 Chyba nawet przeznaczę na to więcej niż 20 minut. Niech rodzina chociaż od czasu do czasu wie, że ma niezwykle jej oddanego psa. 🙂
Aha, nad zlewem nigdy nie jadam, bo nie sięgam. 😉
Ciekawe czy jedzenie przy stole mozna zastosowac ZAMIAST np rzucenie palenia czy chodzenia na plywalnie?
Urzadzanie nowego domu ma jednak swoje uroki, choc z pewnoscia lepiej aby nie towarzyszyla temu grypa. Urzadzalam sama do tej cztery domy, a raczej mieszkania i przez pierwszy rok meble jezdzily od sciany do sciany. A konczylo sie i tak zwykle tym, ze urzdzalam dokladnie tak samo jak bylo w domu rodziocow 🙄 – po tej samej stronie stol, i kanapa, i telwozor i fotel itd. I tak juz zostawalo. Bardzo to dziwne zjawisko przyrodnicze 😯
Bobiku – co to znaczy towarzystwo zagraniczne w internecie? Gdzie te granice? 😆
Heleno, a ja sie dzisiaj, z ta grypa zastanawialam, jak bez zadnego wysilku, typu palenie przez co najmniej 20 lat, uzyskalam chwilowo lekko schrypniety glos wieloletniego palacza papierosow. Czasem udaje sie uzyskac ciekawe efekty bez zadnego wlozonego w nie wysilku…
Co do urzadzania, to ja zawsze robie inaczej, bo inny jest uklad wnetrza. Kolory daje zwykle przeze mnie ulubione (delikatne i rozne odcienie mleczno-zolte, polaczone ze lsniaca biela), stawiam te same ksiazki, i zdjecia i artefacts. A reszta – to przystosowanie sie do tego, co jest, i do tego co pasuje. Przestawianie sie zdarza mimo to, ale zwykle za kazdym razem inaczej. Ale to moja osma przeprowadzka w doroslym zyciu – mam nadzieje, ze na jakies czas zrobie sobie przerwe. Od gryp takze. 😉
nad zlew siegam lekko(dobrze byc wysokim 🙂 ) ,a jak nisko
upada sie jedzac prosto z garnka? 🙄
No, nie sluchajcie! Jak Kaczynskiemu udalo sie nie wywolac III wojny swiatowej, choc bardzo sie staral:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6908658,Kulisy_misji_Kaczynskiego___Na_granicy_cisniecia_sluchawka_.html
Rysiu, tak nisko, jak moj maz, kiedy wyjezdzam z dziecmi z domu. Ale nikt nie patrzy, wiec i nikt sie nie przejmuje. Podobno to bardziej ekologicznie zreszta, bo oszczedza na zmywaniu (zuzycie detergentu i wody, oraz elektrycznosci – jesli robi sie to w zmywarce). 😀 Zreszta upadanie od czasu do czasu w ogole jest raczej przyjemne, byleby to nie byl stan ciagly (zreszta wtedy wlasnie upadac nie mozna, wedlug twardych praw fizyki). 😉
Bobiku, mus jablkowy z kwasnych jablek bardzo jest smaczny do schabowych z kostka panierowanych (najlepiej w japonskiej panierce typu tempure), ale czy je jeszcze dzisiaj ktos jada?
Wrocilam z targu z pysznymi morelami i brzoskwiniami. To tak na pocieszenie po bywszych drzewiej truskawkach i malinowkach.
Chroby psychiczne to tragedia z wielu wzgledow, takze dlatego, ze tak malo wciaz o nich wiemy i tak malo jest osrodkow leczenia. Chory jest zwykle spolecznie odizolwany (who wants to have a friend like me- powiedziala mi kiedys jedna klientka, ktora nie miala nikogo poza matka).
Musze te ksiazke Bendyka przeczytac.
Heleno, w rozmowie z przyjaciolmi kiedys na temat ostatniego posilku na tej ziemi nasz kolega by zazyczyl sobue wlasnie mielone z ziemniakami i marchweka z groszkiem. Ja obstawalam przy rosole z kluskami i jajku na miekko. Moj ma za sledziem w oliwie z suchymi ziemniakami…
Moniko, mam nadzieje, ze dobrze ci sie mieszka na nowym miejscu.
Gotowanie wydaje mi sie ze zostanie niestety kiedys out-sourced. Samo gotowanie jest latwe, i szybkie, ale planowanie posilkow, kupowanie wiktualow, przechowywanie produktow, zuzywanie ich przed zepsuciem, preparowanie produktow do gotowania i serwowania oraz sprzatanie po posilkach zajmuje duzo czasu, prawda?
Lajza z rysiem i Monika, ze ja wczesniej nie wpadlam na pomysl jedzenie prosto z garnka, brilliant!
OK, jak na swietej spowiedzi: zdarzalo sie i z garnka i nad zlewem… 😳
A mnie tak rozbawil opis jak nasz krewki Zoliborski Inteligent- Ptifurkowiec z hukiem odstawial talerze i brzeczal sztuccami na dyplomatycznym obiedzie za granica, ze nie moge sie przestac chichrac 😆 😆 😆 .
Kroliku, mieszka sie dobrze, i na pewno bedzie swietnie, bo sasiedzi przemili (na stole w kuchni stoi ogromny bukiet przywitalnych kwiatow od nich – paru najblizszych rodzin), a sam dom wygodny na nasze potrzeby, w duzej zielonosci, a przy tym jednak blisko centrum miasta.
Heleno, Pozeracz Ptifurkow nawet po dlugim kursie u Miss Manners i Emily Post, prawdopodobnie nie wiedzialby, ze brzeczenie sztuccami i odstawianie z hukiem czegokolwiek jest raczej nie na miejscu, nie tylko zreszta za granica i w dyplomacji. Bo niestety sa tacy, co jedza z wdziekiem nad zlewem i z garnka (to juz wyzsza szkola jazdy), i tacy ktorzy nie potrafia zastosowac najprostszych regul przy stole zastawionym srebrami i porcelana. Natura rozdziela talenty niesprawiedliwie…
kroliku,nigdy nie myslalem o „ostatnim posilku” ale dobrze
wysmazone mielone z ziemniakami i marchewkogroszkiem
yes yes yes yes yes 😀 😀
Podobno PP rezygnuje z zajmowania sie polityka zagraniczna. Allach akbar! Bedzie mogl sie teraz zajac rzucaniem na kolana polskiego rzadu.
dobranoc
spijcie dobrze gdzie kto moze i jak moze
http://failblog.files.wordpress.com/2008/03/dogbasketfail.jpg?w=500
😆
Ostatni posiłek? Hmmm…. Miałbym bardzo trudny wybór między krwistym befsztykiem a gamberoni z grilla. Ale mam nadzieję, że zieloną sałatę pozwolono by mi zjeść i do jednego, i do drugiego. 🙂
Mus jabłkowy jest w ogóle do każdej wieprzowiny dobry, a i do kaczki niezły. Ja do tego musu wrzuciłem jeszcze trochę moreli, które mi się zgniotły w drodze z targu, imbir, goździki i trochę chili. Całkiem niezły wynalazek. 😉
A jedzenie z gara, prawdę mówiąc, może być bardzo przyjemne. Zwłaszcza wyjadanie resztek. Jest w tym lekki posmak owocu zakazanego, co znakomicie wpływa na smak potraw. 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6908908,Naukowiec__Psy_rozumieja_ponad_150_slow_i_licza_do.html
Bobik przeczytaj i zjedz, zanim doboierze sie do tego Labradorka, bo Ci zyc nie da. Po przyjacielsku Ci radze.
Oczywiscie Koty znaja mniej wiecej 10 razy tyle slow co srednio rozgarnieta Labradorka. 😈
Polecam plywanie w nocy w moim basenie (nie widza sasiedzi) w cieplym letnim deszczu, clothing optional…
Bardzo cichutkie dzień dobry 🙂 Dzisiaj dzień wyjazdowy, całkiem mnie nie będzie.
Heleno, dzięki za linkę 😆 Mały gburek w akcji 😆
Na ostatnie poproszę ruskie ze skwarkami i gęstą, kwaśną śmietaną 🙂
wstawanie !!!!!!!!!!!!!
wypasione w dzialaniu w sercu europy(natürlich berlin 8) )
bedzie slonecznie i cieplo 🙂
brykamy.fikamy
kroliku,czy zamiast basenu moze byc wanna(sasiedzi tez nie widza)?
trudniej z plywaniem bardzo malo mozliwe ze letnio pada(konewka ?) ale licza sie checi czy nie? 😀
Kot Mordechaj,skromny jestes kocurku Ty znasz 100 razy-
co ja pisze -1000 razy wiecej slow …….miliony 🙂
Dziekuje Rysiu. Skromnosc jest moim drugim imieniem – Kot Mordechaj Skromny.
Np, coz – trzeba swiecic przykladem… 😈
Dzień dobry. 🙂 A czy to tam w górze nie mogłoby też poświecić przykładem i nie tylko w Berlinie? Gdybym miał takie wypasione jak Ryś, to dziś w ogóle nia miałbym ich po co wyciągać z szuflady. 🙁
Poza tym radzę wszystkim naprawdę poduczyć się trochę tej asertywności. Wczoraj ktoś mi zaproponował kawałek tłustego i słodkiego, co psom jak wiadomo bardzo szkodzi, a ja, zamiast asertywnie powiedzieć mu „precz z moich oczu!”, zeżarłem ten kawałaek. 👿 Nie będę opisywał dalszego ciągu, ale nie było to pływanie w letnim deszczu. Na drugi raz w sprawie tłustego i słodkiego będę asertywny, choćby pół Germanii miało się obrazić!
Z olbrzymią liczbą słów, które zna Mordechaj, jakoś mi się stary dowcip skojarzył. Dialog w sklepiku:
– Czy jest proszek na pchły?
– Owszem, jest. Ile?
– Jak to ile? Miliony! 😆
Moje wieloletnie wysilki na rzecz Kociosci zostaly wreszcie docenione i dzis Prezes Centralnego Banku Nigerii postanowil obdarzyc mnie 22 milionami funtow szterlingow:
Greetings Kot Mordechaj!!!
Your Long Outstanding Payment of 22,000,000:00GBP(TWENTY TWO MILLION
GREAT BRITISH POUNDS STERLING)from Central Bank of Nigeria.Contact the payment office for claims with your informations.Contact person Mr.Frank Williams
1. Name in full.
2. Address in full.
3. Nationality & Present Country.
4. Age.
5. Phone /Fax /Sex.
Furthermore you are advised to inform this office what mode of payment is suitable for you as we effect only three modes of payment which has its different requirements and fees with below email .
1, DIPLOMATIC DELIVERY:
2, BANK TO BANK TRANSFER.
3. ATM PAYMENT:
(mrfrankwiliams@googlemail.com)
Yours Sincerely,
Malam Lamido Sanusi.
CBN Governor
Musze jednak, jak widze z przytoczonego listu (Punkt 5) zalozyc wlasny Phone/Fax/Sex, czym nie powinno byc problemow.
Bazanta dla wszystkich!
Czy bażanty są lekkostrawne? Bo ja dziś muszę oszczędzać swój przewód i na nic ciężkiego się nie piszę. 🙄
Dobrze nawet, że nie mnie zaproponowano te 22 melony, bo chwilowo mógłbym nie udźwignąć. Niemniej jednak byłoby pewną niesprawiedliwością dziejową gdybym jutro, pojutrze nie dostał od Centralnego Banku Nigerii maila zaczynającego się od „Dear Pies Bobik…”
Kroliku – na towarzystwo do plywania wlasciwie wszedzie i o kazdej porze mozesz zawsze z mojej strony liczyc. W cieply wieczor, pod gwiazdami i w swietle ksiezyca – szczegolnie. 🙂
Mordechaju i Bobiku, doczytalam troche wiecej o tych badaniach nad inteligencja psow i okazuje sie, ze starsze rasy sa podobno bardziej intuicyjne (np. hounds), a mlodsze bardziej intelektualne i lepiej sobie radzace przy testach. Zdaje sie, ze jednak psy staraja sie sprostac naszym intelektualnym oczekiwaniom. Koty nie musza – to raczej my staramy sie sprostac ich oczekiwaniom wobec nas… Ale i tak ladnie, ze dziela sie bazantem, w zwiazku ze swiezo odziedziczona fortuna z Nigerii. 🙂
http://www.livescience.com/animals/090808-smart-dogs.html
To jest w ogóle pewien mankament testów na inteligencję, że nie uwzględniają możliwości intuicyjnego radzenia sobie z problemami, nieraz wiele skuteczniejszego od analitycznego. I potem ci, co wierzą w testy, nie mogą sobie poradzić z takimi fenomenami, że np. królem filmu mógł być stary Goldwyn, a nie border collie albo owczarek australijski. 🙄
A w ogóle co to za ściema, że my jesteśmy na poziomie dwuletnich dzieci? Chciałbym zobaczyć ludzkiego dwulatka, który potrafi upolować zająca! A nawet wielu czterdziestolatkom nie udaje się taka sztuka, jak noszenie na szyi baryłki z alkoholem bez pokrzepienia się choćby raz jej zawartością, co bez trudu wykonuje nawet średnio inteligentny pies! 👿
Tak, te testy Bobiku, mierza bardzo zawezone umiejetnosci. Ale latwiej zmierzyc umiejetnosc dodawania 1+1 niz skutecznosc w lapaniu zajecy, albo wyczuwanie nastrojow, a nawet wydarzen… No, ale ja w ogole na temat testow i ich wplywie na nauczanie juz ludzkich dzieci mam dosc mieszane uczucia…
Co do barylek, to musze zaprotestowac. Jakies trzy tygodnie temu, moje dzieci w porywie zastanawiania sie, jak mozna pomagac innym ludziom, postanowily byc przez jeden dzien bernardynami, i nawet probowaly nosic na szyi male baryleczki… Byly bardzo pokrzepiajace, choc nie stesowalam ich skutecznosci wsrod sniezyc i lawin. 😉
Jak chodzi o ludzkie szczeniaki, to ja w sumie wcale nie mam o nich złego zdania. Tylko że one rosną i w pewnym momencie się zaczyna… 🙄
No tak, ale na przyklad bernardyny ludzkie rosna inaczej od ludzkich jamnikow i wyzlow, wiec wszystko sie dodatkowo komplikuje, jak by juz nie bylo wczesniej i tak skomplikowane. 😉 Ale w ogole, jak to w zyciu – expect the unexpected… Albo inaczej – life is decidedly an unplanned activity. 🙄
Znalazlam ciekawy artykul o obecnej fazie prezydentury Obamy, z NYT, piora Franka Richa, ktorego lubie czytywac. Interesujaca krytyka od kogos, kto jest z tej samej strony politycznego spektrum.
http://www.nytimes.com/2009/08/09/opinion/09rich.html?_r=1&partner=rss&emc=rss
wstawac spiochy!!!!!!!
jak tam Bobiku ciagle rewolucja po slodkotlustym?
poprawiam wypasione bo ciagle jeszcze slonce i brykam
poniedzialek i ponownie nowy tydzien przed nami do zycia!
A tu dalej piesy i koty, i trochę ludziów…
i Komisarz co okiem wprawnym to tu to tam wypatrzy wszystko
Tu leży bażantów stado
Przechodniu, idź do czorta!
Biedne bażanty głowę swą kładą
Człek nimi wciąż zakąsza
Gdy ktoś zakrzyknie głośno, ze swadą:
Miliony ante portas!
Dzień dobry 🙂 I znowu poniedziałek, i znowu trzeba się zmierzyć z życiem, i tak przez następne 5 dni… 🙁
Niektóre szczeniaki są do tego dobrze przygotowane…
http://i723.photobucket.com/albums/ww232/gibson0505/montag_hund_waffe.jpg
… ale innym pozostaje tylko głębokie westchnienie. 🙄
Miliony w portkach? To wist dobry!
Z podziwu boli szyja!
Czemuż ich nie miał Bolek Chrobry,
gdy słup graniczny wbijał?
Czemuż ich zbrakło Sobieskiemu
i jego kawalerii?
Czemuż Tuskowi ich, ach, czemu,
nie przyśle Bank Nigerii?
Skorzysta z obfitego łowu
Mordechaj rozbestwiony,
a nam, Polakom, przyjdzie znowu
pocierpieć za miliony… 😥
No, ja sie zmierzam z zyciem od rana – piec telefonow do firmy ubezpieczeniowej w sprawie remontu malej goscinnej sypialni, zalanej, jesli pamietacie, 6 tygodni temu, kiedy sasiadowi z gory pekla rura. Po trzech raportach specjalistow (jednego mojego wlasnego Pana Andrzeja i dwu ichnich) , z ktorych dwa uznaja, ze zalalo nie tylko sufit i wizszacy zyrandol, ale takze sciane w jednym miejscu i dokladnie pod nia sufit w korytarzu, firma postanowila naprawiac tylko sufit w sypialni i lampe. Co jest oczywoscie krzyczaca niesprawiedliwoscia, bo to oznacza, ze sciany i sufit w przedpokoju przy wejsciu musze naprawiac sama.
Udalo mi sie tymczasem przekonac ubezpieczyciela, aby jeszcze raz cala sprawe przemyslal.
Czuje sie bardzo rozgoryczona, bo jestem z natury bardzo prawdomowna, jesli chdzi o tajkie rzeczy i nie chce wcale ubezpieczyciela naciagac na wydatki wieksze niz poniesione straty, ale mam jakies nieodparte poczucie, ze oni mnie traktuja jak naciagaczke.
Najmadrzejsze zdanie, jakie kiedykolwiek w zyciu porzeczytalam, madrzejsze pd wszystkich Szekspirow, porazilo mnie swa prostota i oczywostoscia, do ktorej wlasnym rozumem jakos nie doszlam: Insurance companies are not there to lose money – firmy ubezpieczeniowe nie istnieja po to by tracic pieniadze.
Indeed, indeed.
Ale ja pierwszy raz od 28 lat zwracam sie do ubezpieczyciela by pokryl szkody!
Wrrrr….
Z powyższej sentencji należy wyciągnąć wnioski. Istotą stosunków z firmami ubezpieczeniowymi jest „kto kogo”. Klient jest traktowany jak naciągacz z założenia, a nie dlatego, że sprawia takie czy inne wrażenie. I tenże klient będzie po prostu durny, jeżeli nie założy, że naciągaczami są ubezpieczyciele. Zamiast przekonywania o swojej prawdomówności najlepiej straszyć od razu adwokatem i niezależnym rzeczoznawcą, a w razie czego sprawą sądową. Ryzyko przegrania takiej sprawy jest dla firmy ubezpieczeniowej wiele wymowniejszym argumentem od prawdomówności klienta. 🙄
Rysiu, sprawę załatwię, choć nie obiecuję, że już, natychmiast. 🙂
Niezaleznego eksperta i straszenie sadem owszem, mam w zanadrzu. Tymczasem wyprobowuje zalatwiac to po angielsku, czyli lagodna perswazja (patrz: jak dawny kwaterunek E. namawial uciazliwego sasiada-schizofrenika, aby wzial sie w garsc i przestal byc schizofrenikiem, if you please, Colonel…)
Może wiecie lub nie wiecie
Że na całym bożym świecie
Kto milionem dysponuje?
Tylko same szuje!
My Polacy jacy tacy
Dokładamy wciąż do tacy
Biedy dodać zawsze skłonni
Nam starozakonni!
Odkąd Papież Nasz nie żyje
Wciąż z rozpaczy dajem w szyję
Teraz swego mają oni,
Ci wredni Teutoni!
Tam na wschodzie jest strażnica
Po granicy zając kica
Chce nas wciąż pozbawić jajec
Ten wredny kitajec!
W góry bracie! Zdobyć szczyty
Dozwolone wszystkie chwyty
A tam wciąż stawiają wnyki
Te głupie pepiki!
Mamy morze oraz góry
Ktoś nasyła na nie chmury
Z uczciwości w świecie słynni
My zawsze niewinni!
Jasnogórska powiedz Pani
Skąd się bierze tylu drani
Że wciąż bieda nas spotyka
Pewnie przez Michnika!
Przeczytalam, wlasnie w brytyjskim tygodniku katolickim The Tablet ( z 8 sierpnia) artykul o Ojcu Rydzyku i stosunku do niego Episkopatu, pod wymownym tytulem: Poland’s Shame (Polska hanba).
Nie zamieszczam linku, bo wszystko to znamy.
Dobrze jest miec pod bokiem taki Kosciol katolicki jak ten brytyjski. Naprawde budujace.
U nasz katolicyzm jest zdecydowanie bardziej budujący.
Kościoły i świątynie.
O, chliopaki, jaka wspoaniala tworczosc dzis z rana!
Widze, ze nareszcie i na tym blogu Patryjotys zapuszcza macki, tfu!, korzenie!
Wiersz zeena powinien byc zamieszczony we wszystkich szkolnych podrecznikakch. 😆 😆 😆
Pepik-Chińczyk dwa bratanki
z nożem za plecami –
da przed nimi się uchronić
tylko modlitwami.
Szkopy i Amerykańce
ryją wciąż pod nami,
jak modlitwa ich nie wstrzyma,
pożrą nas z kościami.
Kto na tacę nie dorzuca,
ojczyznę naraża.
Obić by takiego… syna,
szukajmy pałkarza!
Jak się modlić z własnej woli
nie chce jeden z drugim,
już my na nim wymusimy
przed niebem zasługi! 👿
w pore!
w czasie gdy lewicowa udajaca katolicka prase zagraniczna gazeta
podle poddaje w watpliwosc nasza wiare i oddanie ojczaznie
w pore!
zeen,Bobik tak trzymac!!! 🙂
Bobik,dziekuje ! 😀
BOBIK, PORUTA!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wlasnie dowiedzialem sie ( http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6913659,Kancelaria_Prezydenta_bedzie_monitorowac_gazety__telewizje_.html ) ze Ptifurkowy Furiat zamowil sobie monitoring polskich mediow oraz 16 portali internetowych na okolicznosc obecnosci w nich PF i jego wspolpracownikow. Nie wiem czy chodzi mu o to, zeby o nim pisali jak najwiecej czy jak najmniej czy tez moze jak najpiekniej. I jakie beda sankcje karne. Bo, ze beda to nie mam watpliwosci – skoro ciagnal do sadu bezdomnego z dworca, to strach pomyslec co bedzie z nami na tym tu blogu, jak poczyta Twoje wywrotowe kuplety czy nasze nieuprzejme wpisy.
Proponuje zatem bys chwycil za pioro i machnal cos pozytywnego o P..ym Fu…cie.
Musimy miec podkladke, ze chwalimy go po rownu z wysmiewaniem sie.
Zreszta osobiscie to chyba nigdy sie nie wysmiewalem z Pana Prezydenta, ale nie recze za Stara. Ta ma niewyparzony jezor i napewno nie raz sie podlozyla.
Jesli sie do niej dobierze, to Kolyma murowana 👿
Wczasy na Kołymie? 😯 No nie, dziękuję, to w ogóle nie jest przedział uznawanych przeze mnie temperatur. Ale nie mogę sobie przypomnieć, żebym kiedykolwiek zaznaczał, z którego to ja Prezydęta się nabijałem. W końcu niejednemu psu Prezydęt. 🙄
Chyba że będzie tak, jak w starej rosyjskiej anegdocie. W pociągu kilku podróżnych rozmawia o carze w niezbyt pochlebnym tonie – że taki, że owaki, że durak… Nagle jeden ze słuchaczy ujawnia, że jest agentem Ochrany i aresztuje całe towarzystwo. Któryś z podróżnych usiłuje się bronić, że on wcale nie o rosyjskim carze tak mówił, tylko o niemieckim. Szpicel czerwienieje z wściekłości i wrzeszczy:
– Małczat’! Ja że łuczsze znaju, kotoryj car durak!
Moze sie jednak okazac, ze nie chodzi o to by zupelnie o zadnym Prezydencie nie mowic, tylko o jednym okreslonym mowic DOBRZE. Dlatego uwazam, ze czas jeszcze poprawic nasze notowania w Palacu i dopoki wisi nad nami pewne niebezpieczenstwo niezrozumienia przez Monitorow naszych najlepszych intencji, wypowiadac sie w tym miejscu z Szacunkiem Naleznym od Boga Glowie Panstwa, ktora, jak juz dawno zauwazylem, ale o tym nie mailem okazji powiedziec, robi duzo dobrego dla wszystkich. 😈 I zwlaszcza ma ogromne zaslugie na niwie patryjotysnej i historycznej. Bo szczerze kocha swoja Ojczyzne, Wolske.
O jednym takim, co porządnie rąbnąć księżyca nie zdołał…
On daje radę ślicznie,
ideologicznie.
Na słusznym kursie trwa
on w miarę możliwości
i nawet kurwa mać,
nawet teście trzeźwości!
Postawę słuszną ma,
elastyczną zarazem
i w przekonaniach trwa,
Choć stale jest pod gazem.
Moc trudu spada nań
I barki mu przygniata,
jak sobie radzi drań?
Ano, ma przecież brata?
Ten ci dopiero zuch!
Ból głowy ma za dwóch!
Mysle, zeen, ze generalnie zmierzasz w slusznym kierunku, i Panu Prezydentowi, ktory nie zawaha sie rzycic mocnym slowem* w slusznej sprawie , pownnien sie wiersz chyba spodobac.
_______________
*”zrobie miedzynarodowa rozpierduche” – uslyszal tchorzliwy pilot, ktory nie chcial wyladowac w Gruzji pod ostrzalem lotnictwa Federacji Rosyjsjkiej. Pan Prezydent slowa dotrzymal i rozpierducha miedzynarodowa faktycznie byla niewaska.
Szanowni Monitorzy! Per „drań” pisał o naszym PP zeen, a ja nie miałem z tym nic wspólnego! Ja się nawróciłem na właściwom, arcywolskom poetykie i mam zamiar w niej trwać jak powstaniec żoliborski lubo inny kwiat patryjotysu. Za cudze błendy na tym blogu nie odpowiadam, a zresztom od błendów i wypatrzeń to jest IPN. A ja o PP sie wyrażam tak:
Gdy się dziecię doskonałe
rodzicom przydarzy,
Bóg czasami w dowód łaski
kopią ich obdarzy.
Kiedy naród polityka
ma niezrównanego,
Na znak łaski może dostać
takiego samego.
Widać z tego, jak łaskawy
jest Bóg dla Polaków,
jeśli taką ubogacił
ich parką bliźniaków!
Bobik, Stara sie turla poa podlodze, z rozsmarowanym po calej twarzy makijazem, smieje sie i placze naprzemian (czy to tez sie pisze razem?). Czy jest psychiatra na pokladzie? Nie wiem, co ja napadlo. 😯
Mysle, ze wiersze w wolskiej poetyce sa Narodowi Wolskiemu bardzo potrzebne. I szkoda, ze inni poeci jeszcze do tego zadania nie dorosli.
Wlasciowie to zaluje ze Nagroda Lenina juz nie istnieje. Istnieje jednak szansa, ze moze umilowana Rzopa, sorry Rzepa cos ustanowi, teraz jak sie pozbyli Nagrody Fikusa, ktory nie byl sluszny.
To nie Rzepa się pozbyła Nagrody Fikusa, bo niesłuszny, tylko wprost przeciwnie: rodzina Fikusa pozbawiła Rzepę prawa do przyznawania nagrody, bo Rzepa jest niesłuszna 😛
Doro, nie jestem jakims buchalterem, zeby sprawdzac kto sie pierwszy kogo pozbyl. Mysle, ze Rzopa odetchnela z ulga jak sie pozbyla tej rzekomej profesor Magdaleny Fikus.
Jakby jej zalezalo na wdowie po Fikusie, znalazlaby sobie lepsza. Juz kiedys postarala sie o lepsza wdowe po Herbercie i znalazla Antoniego Libere. To i z Fikusowa poradzilaby sobie, spokojna czaszka. Ale wyraznie nie chciala.
Wiec moze bedzie jakas nagroda Wildsteina, albo Zdorta, albo Jerzego Ryszrda Nowaka.
wypasionena „wolnym”(przynajmniej w berlinie)
padalo gesto i glosno jak to czesto w nocy jest
wieje chlodemswetrowym z rama
ale co tam brykniemy,fikniemy bedzie dobrze 🙂 😀
brykam
Bobiku,zaczynam sie martwic Toba!!!
od kiedy to chodzisz spac z kurami,gdzie Twoja legendarna nocna
wena?
😀
moze jest to sluszna i dobra sprawa odbierac prawo do
zdobienia sie czyimis zaslugami
nad „rzepa” plakac nie bede (mimo ze nie wiem zbytnio co takiego
waznego zrobil „fikus”?)
Dariusz Fikus byl pierwszym redaktorem naczelnym Rzeczpospolitej, bardzo szanowanym dziennikarzem.
Prof. Magdalena Fikus jest jednym z najwybitniejszych polskich genetykow.
W odnowionym moralnie Blogu Bobika nalezy wieksza uwage zwracac na nauke patryjotysu i historii Polski.
Dzies lekcja nr 1:
„Nie jesteśmy kolonią bankruta moralnego i materialnego, jakim są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Jesteśmy dumnymi Polakami, o kilka razy dłuższej historii narodowej niż owe chylące się ku upadkowi zdegenerowane mocarstwo” – pisze Marian Brudzyński, przewodniczący Komitetu Obrony Wiary i Tradycji Narodowych „Pro Polonia” (List do Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie zezwolenia na koncert Madonny).
Kocie,swietny temat!czy nazwa komitetu „pro polonia” jest
wystarczajaco po polsku? 🙂
Dzień dobry 🙂 Wiecie, że Ryś ma rację – ja się ostatnio sam sobą martwię, bo z moją weną nie jest najlepiej, nie tylko w nocy. Ale tłumaczę sobie, że są takie chwile w życiu psa… A jak sobie potrafię wytłumaczyć, to może i Wam też? 😉
Panu Brudzyńskiemu zawsze staje na wysokości zadania. I tym razem nas nie zawiódł. Ja mu zazdroszczę – to musi być wspaniałe poczucie, że się przejdzie do historii jako dumny Polak, pogromca Madonny!
A ja jestem dumny Kot, pogromca sniadania!
Dzien dobry Wszystkim! 😈
dla Kota pogromcy jedzenia
http://icanhascheezburger.files.wordpress.com/2009/08/funny-pictures-cats-eat-together.jpg
adres nieznany niestety 🙁 🙂
Nadęty
Zarozumiały
Bez języków
Krótkowzroczny
Niegrzeczny
Kurdupel
Zakompleksiony
Nienawistny
Marny aktor
Rusożerca
Wałęsożerca
Niechlujny mówca
Wszystkim identyfikującym się z wymienionymi cechami gratulujemy rzadkiej kolekcji.
Zeen, nie wiem o Kim mowisz, ale mam nadzieje ze masz naszykowany tobolek z sucharami, cieplymi gaciami i szczoteczka do zebow.
Myślę, że Mordechaj ma rację. Monitorownia na pewno wyłapie, do kogo było pite. Ten zestaw cech został przez Kancelarię Prezydencką przekazany Inspektorowi Analityksowi, z przykazaniem wytropienia każdego, kto się ośmieli prztyknąć króla Midasa w ucho. 🙄
Heleno, Ty o tym oczywiście:
http://www.youtube.com/watch?v=XrkThaBWa5c&feature=related
vitajcie ! Mordechaju ja bym bez zastanowienia stwierdziła że to zeena charakterystyka. Z prostej przyczyny .., Jako osoba nieco zakompleksiona, samobiczowanie jest mi znane a często wydaje mi się ze tak wszyscy mają 🙂
Waltzing Matilda to mi się dotąd raczej z kangurami kojarzyła, a nie z kotami. 😯
dostałam list od Pani ALICJI TYSIĄC. Mam nadzieje, że nie będzie mi miała za złe, że o tym wspominam. Rodzina Tysiąc dostała mieszkanie i wreszcie będzie mogła mieszkać w ludzkich warunkach. Jest jednak problem . wszystkie meble ze starego mieszkania są zagrzybione i musi /dla zdrowia chociażby /wstawić jakieś nowe. Ma niewielką rentę a potrzeby przy trójce dzieci wiadomo jakie są. Na same książki dla Nich potrzeba jakieś 1400zl. Na dodatek jest poważnie chora a syn miał wypadek i był w szpitalu. Ściana płaczu to za mało aby określić ciągłe ich udręczenie. 🙁 Myślę że warto pomóc tej dzielnej Rodzinie . Teresa Stachurska również opisała mi w mailu Ich ciągle trudna sytuację.To skromni ludzie a takich dr. Judymów jak Teresa Stachurska można tylko podziwiać. 🙂 musze teraz lecieć pa..
Od lat zeen siedzi na Kołymie,
czasem się budzi, czasem drzymie
(na tyle często, że wśród zony
ma wóz Drzymały postawiony),
czasem z niedźwiedziem się poprztyka,
wyciągnie rybkę ze strumyka,
albo pożywi się porostem,
czasem wyciśnie jakąś krostę,
żeby tak całkiem nie wyjść z wprawy,
muchom urządzi pogrom krwawy,
pomacha lodołamaczowi,
w dwóch słowach, prosto się wysłowi,
matuszkę wspomni z sentymentem,
płomiennym darząc ją zakrętem…
I słychać nawet z dalszej dali,
że wciąż dobrego władcę chwali,
co – zamiast wsadzić go do kicia –
zdrowy zapewnił mu tryb życia.
Jako, że Tom śpiewa nie dość, że w języku, to jeszcze w specyficznej manierze, wyjaśniam niezorientowanym, że nie śpiewa on o kangurach a wręcz przeciwnie, o tym, co każdy kangur nosi ze sobą a człowiek musi kombinować kijek i tobołek na jego końcu, który w wyrafinowany sposób, w rytmie walca kolebie się na owym końcu.
Wszystko to wiem ze źródła sprawdzonego i pamiętam dobrze, bo jedna tak wykształciuchowata kiedyś upierała się, że ta Matylda sobie walcuje…
Powyższe słowa kierowałem do monitorujących blogosferę – oczywiście. Mogliby pomyśleć, że Titanic tonie a my tu walcujem. Owszem, też, ale stal.
Siedzi zeen w torbie u kangura –
całkiem przyjemna jest ta dziura,
wypić co dają i zagrycha
cieplutko tak zalega w kichach…
Siedzi zeen, pije, pomrukuje:
niech ktoś stąd wyjąć mnie spróbuje!
Nie dam się żywcem, moi złoci!
No chyba żeby był okocim… 😉
Bezprzykładnej bezwielkoliteracji krzyczymy gromkie: NIE!!!
Nie mały okocim a wielki Okocim.
A po spożyciu, niewykluczone, że się okocim…
No, fakt, powinienem przewidzieć, że mały Okocim to jest dla zeena jedno wielkie nic. 😀
Od czegoś wszak trzeba zacząć 🙂
Podobno najlepiej od początku. A na początku podobno był chaos. Ale podobno już wtedy duch boży unosił się nad wodami i przemyśliwał, co by było, gdyby tak te wody skombinować z jęczmieniem i chmielem… 😀
I wykombinował. Jak pomyślał, tak zrobił Duch.
I wypił Duch płód swoich myśli łyk i mu smakowało. I wypił Duch łyk drugi i też mu smakowało.
I wypił Duch łyk trzeci i czwarty i piąty. I poczekał.
I rzekł: no, teraz ich urządzę…
Rzekł Duch: ja ich urządzę!
I stworzył piwa żądzę,
a potem, z błyskiem w oczku,
podłączył do niej z boczku
tak zwany mięsień piwny
(solidny, mało zrywny),
by tym, co będą żłopać,
na sposób ten dokopać.
Już piwosz w siebie wlewa,
a mięsień mu powiewa
i rośnie, rośnie w siłę,
przeważa już nad tyłem…
Duch rączki zatarł cicho:
skutkuje! Niech to licho!
Zapłacze wkrótce piwosz,
gdy przyjdzie mu biec żywo-ż!
Lecz cóż to? Klęska świeża!
Biec piwosz nie zamierza,
przeciwnie, do zwierciadła
wystawia górę sadła
(od głównych większą grzechów),
wyszczerza się w uśmiechu
i woła do swych dziatek:
nie muszę nosić gatek,
bo brzuch mój, z woli Nieba,
zasłania to, co trzeba!
I odtąd u piwoszy
ten pogląd się panoszy:
nie w każdej duch scenerii
silniejszy od materii! 😆
to dobrze ,ze rodzina T „dostala” mieszkanie
dlaczego jednak bez mebli?
kto placi czynsz?
jak pomaga „panstwo”?
czy ma rodzina T. profesionalna pomoc psychologiczna ?
czy pomoc rodzinie T. jest akcyjna/jednorazowa czy bedzie stala?
jak radza sobie dzieci T w szkole,otrzymuja pomoc pedagogiczna?
pozdrowiam jarzebine i Terese S.
od 16 i cos wiatr hula po blogu
niemand zu Hause?
wiec do pustych stron
dobranoc 😀
Mnie się dzisiaj wieczorem udało trafić w TV na bardzo ciekawe programy i wessało mnie. 🙂
Jeden był o szakalach, które są nader interesującymi, zmyślnymi zwierzątkami i w ogóle nie zasłużyły sobie na podejrzaną opinię o nich. Nie wiedziałem, że szakale żyją też w Europie – w Rumunii i Bułgarii od dawna, a ostatnio również na Węgrzech. Pojedyncze egzemplarze widziano w Austrii, a nawet w Szwecji!
A drugi fascynujący program był o kenijskiej wiosce Umoja. Założyły ją kobiety ze szczepu Samburu, wypędzone lub źle traktowane przez mężów. Facetom mieszkać tam nie wolno, kobiety wykonują wszelkie prace, panuje pełna demokracja, jest własna szkoła i centrum kulturalne. Mimo że rejon biedny, kobietom w wiosce powodzi się znacznie powyżej przeciętnej i z życia są zadowolone. Prawdę mówiąc, ich sukces finansowy jest tak duży, że mogą sobie już pozwolić na wynajęcie mężczyzn do cięższych robót, albo do tańczenia męskich partii w tradycyjnych tańcach. 😀
Szukałem na ten temat jakiegoś artykułu po angielsku, ale znalazłem tylko taki sprzed 4 lat.
http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2005/07/08/AR2005070801775.html
Sądząc z dzisiaj oglądanego reportażu, Umoja rośnie w siłę a jej mieszkankom żyje się dostatniej. 🙂
No, to juz dosc radykalne rozwiazanie, ale jesli funkcjonuje, to czemu nie? 😉 W Indiach sa podobne ruchy wdow, ktore, zwlaszcza wsrod mniej wyksztalconych i zamoznych, sa traktowane bardzo zle. Lacza sie w grupy, wspieraja sie i mieszkaja razem. I odmawiaja noszenia zalobnych sari (bialych), nadal ubierajac sie kolorowo. Problem pozbycia sie mezczyzn w tym przypadku i tak zostal rozwiazany przez nature, ale chodzi o to, ze wlasnie same kobiety maja wartosc i podmiotowosc.
A ja kurujac moja niekonczaca sie grype, znalazlam ciekawy artykul w czerwcowym Atlantic Monthly, o najdluzszym dlugofalowym sledzeniu losow i samopoczucia psychicznego i fizycznego tej samej grupy ludzi (72 lata). Grupa sklada sie akurat tylko z mezczyzn, i do tego absolwentow Harvardu, wiec jest jakos wyselekcjonowana. Ale za to opisy ich losow sa wyrazone dosc elokwentnie, i sami badani sa fascynujacy, podobnie jak fascynujaca jest osobowosc dlugoletniego kierownika tego przedsiewziecia, i prekursora psychologii pozytywnej, George’a Vaillanta, ktory podkresla jak wiele nieoczekiwanych zakretow ma kazde ludzkie zycie, i to co wydawalo sie pewnikiem, jak sie mialo lat dwadziescia okazalo sie zupelnie falszywym tropem w drugiej polowie zycia. A przy okazji mozna przeczytac, jak zmienialy sie mody w psychologii, co jest odzwierciedlone w kwestionariuszach wypelnianych przez uczestnikow.
http://www.theatlantic.com/doc/200906/happiness
Nie zdołam teraz przeczytać całego artykułu, bo jutro (dziś?) bardzo pracowity dzień mnie czeka i rozsądek nakazuje się położyć. 😉 Ale jedna uwaga mnie zupełnie rozbroiła: ?They were normal when I picked them. It must have been the psychiatrists who screwed them up.? 😆
Na szczęście nie mam pod ręką żadnego psychiatry, więc mam szansę położyć się i wstać normalny. 🙂
Fascynujace, Moniko, dzieki za link.
przechodze szybko i cicho
zagladne o godzinie bardziej „ludzkiej”(teraz ni kota ni psa)
wypasione na nosie
bedzie dobry dzien
brykamy,fikamy
S-Bahn ma sie lepiej i ja tez
brykam 😀
Dzień dobry 🙂 Ciekaw jestem, jak Ryś sobie poradził z S-Bahnem. Do psychiatry go chyba nie posłał? 😉
Dzien Dobry.
Wlasnie skoczylam czytac ( z wypeikami na twarzy!) ten artykul z Atlantic Monthly i jestem kompletnie oszolowiona rozmachem i glebia prowadzonych w ciagu ponad siedmui dekad badan, ich strannoscia i cudem, ze byly jednak fundowane przez tak dlugi okres. No i fascynujaca jest postac samego badacza, jego filozoficzna i lirteracka perspektywa, jego swiadomosc, ze moze strannie ogladac zycie innych ludzi, ale jego wlasne jest dla niego nie do zbadania.
Ale oczywoscie tez czytajac to wszystko nie sposob nie zadawac sobie samemu pytania stawiane jakby z boku: np. jakie sa moje wlasne mechanizmy obronne, z pomoca ktoprych radze/radzilam sobie w trudnych, bolesnych czy tragicznych sytuacjach, jak te mechanizmy ksztaltoiwaly moje zyciowe wybory i na ile te wybory byly swiadome, a na ile nieuswuiadomione. I co one ze mnie zrobily. Gdzie czlowiek sie zaklamuje, gdzie sublimuje, gdzie jest prawda o nas samych i czy jest ona do uchwycenia.
Chcialabym bardzo poznac tez jego odpowoedz na pytanie, ktore mnie dreczy, autentycznie dreczy od paru lat i ktore najprposfciej ujmujac brzmi: dlaczego ludzie na jakims zyciowym zakrecie potarfia sie kompletnie , nie do poznania zmienic. Ktos, kto byl uosobieniem broad thinkin, wyrozumialosci dla innych ludzi, loving and giving, staje sie nagle przeciowienstwem siebie samego. Czy jest to kwestia jakiejs znieniajacej sie biochemii mozgu czy cos innego, zwiazanego bardzej z tradycyjnie pojeta choroba duszy i skad ta choroba nagle sie beirze. I nie chodzi mi o „filozopficzna” odpowiedz, ale te dajaca sie wytlumaczyc z pomoca szkielka i oka. Wlasnie dlatego, ze bardzo zgadzam sie z tym co badacz powiedzial: ze najwazniejsze w zyciu sa relacje z innymi ludzmi.
Moje wrazenia po przeczytaniu artykulu i Harwardzkich badaniach sa jeszcze zbyt chaotyczne i wiem, ze potrzebuje jeszcze sporo czasu aby je uporzadkowac.
Pewnie powinna siegnac po jakas ksiazke Vaillanta, ale najpierw musze przetrawic troche to co teraz przeczytalam.
Dzieki, Moniko.
Tfu! Znowu wlazlam Mordce na jego dzialke.
A dzisiaj (ale w 1827 r) zmarl William Blake, na ktorego powoluje sie Vaillant i ktory jest ulubionym poeta 9-letniej Matyldy, corki Moniki.
Wiec dla przypomnienia ten cytat w calosci:
Joy and woe are woven fine,
A clothing for the soul divine.
Under every grief and pine
Runs a joy with silken twine.
Ja na razie tylko z doskoku, bo robota dziś goni, a za chwilę całkiem wygoni w teren. Na pytanie, dlaczego ludzie w pewnym momencie się zmieniają nie do poznania, zapewne nie ma jednej odpowiedzi, tylko cała ich ducka. Mogę wrzucić kilka pomysłów z pierwszej piłki, ale na pewno jest to katalog do rozszerzania.
W niektórych przypadkach powodem może być biologia – jakieś zmiany neurologiczne, biochemiczne, itp. Oliver Sacks w swoich książkach opisuje różne takie przypadki. No i neurozy, które wcale nie takie rzadkie. Na pewno rolę odgrywają także doświadczenia życiowe – ktoś stale kopany przez życie może mieć tendencje do zgorzknienia lub chcieć się „zemścić” na złym świecie. Wiąże się to ze stopniem odporności na stres, z obrazem samego siebie, nastawieniem (czy to, co mi się zdarza, zależy ode mnie, czy „przychodzi z zewnątrz” i nie mam na to wpływu). Inną możliwością jest specyficznie zaburzony proces dojrzewania: ktoś jest do pewnego czasu miły i słodki, żeby zadowolić rodzica (realnego lub wewnętrznego), ale w miarę usamodzielniania się coraz bardziej pozwala sobie na ujawnienie swojego „prawdziwego” ja, które tak naprawdę nie jest jeszcze wcale ja dojrzałym, tylko kolejnym wcieleniem skrzywdzonego dziecka. Jeszcze inna beczka to zmieniające osobowość uzależnienia.
Można by tak chyba jak o zieleni, ale czasu trzeba by mieć pod dostatkiem. 😉
myślę że człowiekiem w każdym wieku kieruje strach, jego natężenie. To kim się stajemy jest jego wynikiem. Jest wprawdzie naturalnym odczuciem w chwili zagrożenia ale również jest motorem naszego działania. Przekroczenie pewnych granic powoduje zaburzenia w obiektywnym postrzeganiu otoczenia a jego brak swoistą hibernację..:) tyle filozofowania
dlatego Bobiku nie zgadzam się z tzw. prawdziwym ja. Zawsze jest ono prawdziwe tylko inaczej będziemy sie zachowywać na Hawajach pod palmą z drinkiem a inaczej przy łóżku ciężko chorej osoby bez pięniedzi i perspektyw .. To przykład ale pokazuje tę samą osobę jednak inne okoliczności. /swoją drogą to jakoś tak mało wakacyjnie jak na lato/ powinniśmy brykać jak ryś. pa miłego dnia 🙂
By pozbyć się strachu, poczuć się człowiekiem,
wylazł za stodołę kmieć zabity ćwiekiem.
Koncept miał on taki: gdy dopadnę piachu,
wyjmę ćwiek, się zesram i pozbędę strachu.
Jarzebino, w tym artykule przytoczona jest taka zabawna dykteryjka. Mial ojciec dwoch synow i jak przyszla Gwiazdka, to jednemu do tradycyjnej ponczochy zawieszonej nad kominkiem wlozyl drogi zloty zegarek, a drugiemu… kupe konskiego nawozu.
Rano synowie odkryli swoje prezenty. Jeden przylecial do ojca bardzo zmartwiony i powiada: dostalem piekny i drogi zegarek, ale jest tak delikatny, ze bede sie bal go nosic, zeby mu sie nic nie stalo.
A drugi przylecial bardzo uradowany i mowi: Dostalem na swieta kucyka, ale musze go najpierw znalezc!
😆 😆 😆
A jeszcze Bobik opowiedzial wczoraj i zamiescil linke do artykulu o niezwyklej, niezwyklej kenijskiej wiosce Umoja (czyli Jednosc) zalozonej przez bardzo doswiadczone zyciem kobiety – bite, poniewierane, gwalcone, wyrzucone z domow. Jest to nie tylko opowiesc o niezyklej przedsiebiorczposci i sile tych Afrykanek, o kobiecej solidarnosci, ale takze o tym jak mozna odegrac sie na zyciu – niesprawiedliwym, okrutnym, niezawionionym. Dzisiaj ta wioska jest przedmiotem zazdrosci innych Kenijczykow, a mezczyzni probowali nawet zalozyc podobna, wylacznie meska. Ale im nie wyszlo i wszystko sie rozpadlo, jak czytamy w artykule z NYTimesa. Bo chcieli utrzec nosa babom, a nie jak te baby – pokierowac swoim zyciuem i zaufac innym kobietim w podobnej sytuacji.
Wiersz zeena, w gruncie rzeczy, o tym samym co ja napisalam, tylko ujete to zostala w piekniejsza i bardziej taka postmodernistyczna forme :lol:, bless him.
Witajcie,
Odzywam sie po dłuższej przerwie i niestety uprzedzam, ze za wiele ze mnie w najbliższych tygodniach nie będziecie mieli pożytku. Niesprzyjające okoliczności przyrody.
Artykuł likowany przez Monikę b.ciekawy, choć na razie przeczytałam tylko do połowy.Zadziwia, że aż połowa badanych miała mniejsze lub większe kłopoty psychiatryczne. czy to odległe skutki ukończenia Harvardu, czy tez działalność amerykańskich lekarzy. Bez psychiatrów źle, z psychiatrami jeszcze gorzej!
I jeszcze do postu Jarzębiny. Nie bardzo mi ta marksistowska teza 'że byt określa świadomość” odpowiada Wbrew pozorom, ci co odpoczywają z drinkiem na Hawajach też mają swoje problemy, tez chorują i umierają. Nie nas nie zwiedzie ich zadowolona mina. Nie chce przez to powiedzieć , ze lepiej być biednym niż bogatym, ale status materialny nie zawsze daje nam gwarancję że poradzimy sobie z życiowymi problemami. osobiście raczej bym pokładała nadzieje we własnej dojrzałości i dobrych ludziach, a nie w bankowym koncie. To ostanie może pomóc, ale nie musi.
Och, zono, witaj! 😆 Juz sie bardzo martwilam. Czy niesprzyjajace okoliczbnosci przyrody maja szanse, zeby sie troche odmienic?
Tu czytałam http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3340681 🙂
Dzieki, haneczko. No wspaniale sa te baby z Umoji.
Znalazlam na YouTubie kawalek fimu dokumentalnego (2007) o Umoji (to sie czyta Umodzia), gdzie zalozycielka osady Rebecca opowiada.
http://www.youtube.com/watch?v=V7RIaroskuU
A jak te kobiety sa pieknie ubrane!Bo maja wlasne pieniadze – tlumaczy Rebecca.
ależ Bobikowianie ja nie o tymmmm.!! To świetna inicjatywa, taka wioska zaradnych kobiet ale póki co żyjemy w innych realiach, innej strefie klimatycznej / odgarnianie śniegu itp./ Ja piszę o tym, że jak dobrze się dzieje to większość ludzi jest miła i chętna do pomocy za zwyczaj za coś/a jednak/. Gdy gorzej, coś w nas sie budzi paskudnego. Chociaż buraka tzw. pozna się w każdych okolicznościach 🙂 Zważywszy na zawód jaki niektórzy Bobikowanie wykonują reakcje są nieco bardziej gwałtowne niż moje ja tylko tak sobie rozważam .
Żono sąsiada masz rację ale mnie chodziło bardziej o stan emocjonalny niż finansowy . 🙂
Od tego zmartwienia siwiał kmieć poczciwy:
Lepiej być bogatym czy raczej uczciwym.
Wreszcie ma odpowiedź, wypił okowity
– Wszystko jedno jakim, byleby napitym.
Z terenu wróciłem, ale teraz mnie jeszcze czeka trochę roboty przy telefonie i klawiaturze, więc plackiem na blogu siedzieć nie mogę. 😉
W tym wczorajszym reportażu była jedna prześliczna scena, która oczywiście traci, jak się ją opowiada, a nie widzi, ale opowiem i tak. 🙂 Te Umojanki noszą się rzeczywiście jak królowe -nie tylko przepiękne stroje, ale i postawa, ruchy, trzymanie głowy, itd. Kiedy idą na zakupy do miasteczka (które, prawdę mówiąc, też wioska) są oczywiście szczególnie wystrojone i odpicowane. W sklepikach witane są chętnie, bo jako jedne z nielicznych w okolicy mają czym zapłacić. A pod sklepikami siedzą lub stoją faceci- odziani w łachy z jakiegoś Caritasu, obdarci, tęsknym wzrokiem patrzący na artykuły,których nigdy nie będą sobie mogli kupić. I teraz podchodzi do takiego faceta ktoś z kamerą i zadaje mu pytanie, co on myśli o tej kobiecej wiosce. A facet odpowiada, że to jest wbrew naturze. Dlaczego? Bo kobiety NIE MOGA sobie same poradzić. A dlaczego? Bo przecież wszyscy to wiedzą. Kobieta MUSI być pod męską kuratelą, żeby była zdolna do życia. Sama przecież nie zarobi na swoje utrzymanie. Nie zbuduje chaty. Nie zabije kozy. Nie, kobiety z całą pewnością nie dadzą rady żyć same. 😯 😆
Śmieszne, ale i straszne. Rzeczywistość dla tego faceta nie ma najmniejszego znaczenia. On widzi to, co chce (lub przyzwyczaił się) widzieć i nikt mu nie przetłumaczy. Pewnie, że to jest patriarchat doprowadzony do skrajnego absurdu, ale czy w XIX-wiecznej Europie nie było aby podobnie? Więc jak się dzisiaj ktoś wnerwia na te cholerne feministki, to warto mu pokazać tego typa spod sklepu i powiedzieć: popatrz, dzięki feministkom nie musisz być aż takim palantem. 😆
Wypił kmieć do spodu, zakąsił ogórkiem:
ej, gdybym ja nie miał do szkoły pod górkę,
gdyby nie szef, żona i wredna teściowa,
mógłby się największy gieroj przy mnie schować!
Nad światopoglądem kmieć zasępion srodze:
Kim jestem naprawdę? Tu fantazji wodze
Puścił, gdy zobaczył Marynę ognistą
Wiem! Zakrzyknął gromko, dzisiaj feministom!