Szczeniakiem być
– Bycie szczeniakiem nie jest, wbrew pozorom, łatwiejsze od bycia kimkolwiek innym – oświadczył Bobik, obserwując kosa, który jak zwykle droczył się z nim i wydziobywał dżdżownice prawie sprzed jego organu węchowego.
Labradorka podniosła łeb w sposób jak na nią wyjątkowo rozbudzony.
– A dlaczego miałbyś być kim innym? – zapytała z niebotycznym zdumieniem.
– Czasem by się przydało – odparł marząco Bobik. – Gdybym był na przykład tym wielkim, szarym dogiem spod ósemki, wzbudzałbym respekt samym wyglądem i nikt by mi nie podskoczył. A gdybym był kotem, potrafiłbym łapać ptaki – dodał na tyle głośno, żeby nie mogło to ujść uwagi kosa.
– Gdybyś był wielkim dogiem, żyłbyś krócej i miałbyś dysplazję stawów biodrowych – zauważyła trzeźwo Labradorka. – A bycie kotem doprawdy nie jest czymś, co powinno przychodzić do głowy przyzwoitemu psu, nawet w wieku, w którym o życiu ma się jeszcze dość słabe pojęcie!
– Ale ja właściwie nie o tym… – zmieszał się Bobik. – Chciałem tylko powiedzieć, że bycie szczeniakiem wcale nie jest takie proste, jak by się z boku mogło wydawać. Wszyscy myślą, że taki szczeniak tylko je, śpi, bawi się i nie ma żadnych problemów. A ja przecież mam duszę! Nawet gdyby wszystkie kłopoty postanowiły poczekać, aż dorosnę, samo posiadanie duszy jest już wystarczającym kłopotem!
– Dusza? – zainteresowała się Labradorka? – Czy to się je?
– W tym właśnie kłopot, że nie wiadomo, czym to się je – westchnął Bobik. – Wiadomo tylko tyle, że to jest w środku i czasem boli.
Labradorka straciła zainteresowanie. Położyła łeb na łapach i mruknęła sennie
– Nie radzę ci się przyznawać do tego, że coś cię boli w środku. Zaprowadzą cię do nieludzkiego lekarza i tyle będziesz z tego miał. A jak się nie przyznasz, to samo przejdzie. Mnie w każdym razie przechodzi.
– No widzisz, dlatego łatwiej jest być tobą niż mną – podsumował Bobik, chcąc chociaż raz mieć rację. Nie rozwiązywało to wprawdzie żadnego z jego problemów, ale było dość przyjemne i dawało coś w rodzaju poczucia mocy. Na tyle, że Bobik, nie zważając na dotychczasowe doświadczenia, podskoczył i spróbował złapać kosa.
Kos odfrunął, nie usiłując nawet udawać, że się przestraszył. Bycie szczeniakiem, nawet takim, któremu czasem udaje się mieć rację, jeszcze raz okazało się trudniejsze, niż się wszystkim wydaje.
Mam coś, co powinno zapewnić Jarzębinie chociaż odrobinę dobrego humoru. 🙂 Niedawno była rozmowa o tym, że kobiety „w pewnym wieku” zaczynają być przeźroczyste i że – w przeciwieństwie do facetów – w tymże wieku zaczynają wylatywać z mediów. W zasadzie się po tym zdaniem ze smutkiem podpisuję, ale… Są wyjątki! Niedawno w Niemczech przeprowadzano ankietę – bzdurną, ale znaczącą o tyle, że odpowiedziało mnóstwo respondentów. Pytanie brzmiało „z kim najchętniej poszedłbyś do łóżka?”. Ku mojemu zdumieniu na pierwszym miejscu ze zdecydowaną przewagą znalazła się aktorka Iris Berben, rocznik 1950, bardzo daleko odbiegająca od wzorca Barbie czy Marylin Monroe. Po pierwsze nie blondynka 🙂 a po drugie znana jako aktywistka, np. pojednania niemiecko-izraelskiego.
Tu jej zdjęcie, nie wiem, czy z ostatniego roku, ale na pewno niezbyt stare.
http://www.linie1-magazin.de/ddp/a2008122213405108873.jpg
Fakt, że Iris Berben nadal wygląda rrrewelacyjnie, ale jednak widać wyraźnie, że siusiumajtka to już nie jest. 😉
Tak że, Jarzębino, i w tej dziedzinie świat się trochę zmienia. 🙂 Przypomniało mi się zresztą, że w swoim czasie „Kobieta trzydziestoletnia” Balzaka była książką skandalizującą, bo ukazującą matrony w tym jakże podeszłym wieku nie od strony siedzenia na kanapie, szydełkowania i dozorowania służby oraz progenitury, tylko jako istoty seksualne, uwodzicielskie, a nawet – o zgrozo! – atrakcyjne. A dziś, jak widać, ta granica atrakcyjności i społecznego przyzwolenia na seksualność kobiet jednak nieco się przesunęła. 😉
Och, my tez mamy taka jedna! Nazywa sie Joan Bakewell, jest dziennikarka od spraw sztuki, literatury, filozofii i przez wiele lat chodzil za nia przydomek „thinking man’s crumpet” – buleczka, w sensie „kociak” ( albo jak to nazywala sw.p. Zoska „dupencja”) myslacego mezczyzny.
Dzis ma 75 lat i wyglada tak:
http://www.yorkshirepost.co.uk/outloud/Joan-Bakewell-How-the-thinking.5048769.jp
Musiala sobie chyba niedawno zrobic jakas operacje na oczy, bo zaczela sie pokazywac bez swego trademark – czerwonych okularow, ktorych musiala miec cala kolekcje i ktorych jej zawsze zazdroscilam, bo uwielbiam czerwone oprawki.
Albo była krótkowidzką, co podobno przechodzi z wiekiem. Niestety, nie wszystkim, niektórym nawet wzrasta, co moja mama nieraz zauważa z ososbistym ubolewaniem. Chyba że to przechodzenie to dopiero po siedemdziesiątce, co dawałoby mamie pewną nadzieję, jeżeli zawzięłaby się, żeby dożyć. 😉
vitajcie! Ależ Bobiku ja nie o tym pisałam , ale to ładnie że chcesz podnieść mnie na duchu. Czasami mam dręcznicę bolesną ale zwykle po dobrym ciastku mi mija. 🙂
Ta przeżroczystość jest bardzo wymierna. Podam przykłady może głupawe one ale prawdziwe;. Gdy chcesz przejść przez ulic, gdzie nie ma świateł na przejściu, twoje szanse na udaną ową operację maleją z wiekiem, warto sprawdzić 🙂 Możesz coś taszczyć ciężkiego ale pomoc w tymże otrzymają częściej poniżej niż powyżej . Często mówią mężowie do swoich żon mamuśka albo babcia i święcie w taką i tylko taką ich rolę wierzą. 🙂 . O pracy nie wspomnę , w moim zawodzie jeszcze aż tak bardzo się wiek nie liczy chociaż… hmm. 🙂 Co do seksownych zależności wiekowych się nie wypowiadam bo choć jesteś czarniutki Bobiczku to możesz nagle stać się czerwony. A widział kto czerwonego psa??
To, co w ostatnim czasie daje się wyczytać na temat stosunku Włochów do imigrantów, wydaje się coraz bardziej niepokojące. Znowu artykuł o tym:
http://wyborcza.pl/1,75248,6954190,__Imigranci_z_Afryki_jak_Zydzi_po_1933_roku__.html
Na mojego czuja jednym z powodów tej wzrastającej niechęci do obcych są skutki tejże niechęci, czyli nieskanalizowanie problemów związanych z imigracją w jakichś sensownych i cywilizowanych ramach. Jeżeli uniemożliwi się imigrantom legalne mieszkanie, to tworzą nielegalne koczowiska. Jeżli zabroni się legalnej pracy, to pracują na czarno albo kradną, bo jeść muszą. Jeżeli nie ma dla nich bezpłatnych kursów językowych, to nie da się z nimi dogadać. Straty społeczne, a i materialne, ponoszone z tego tytułu są znacznie większe niż zainwestowanie w domy azylanckie, cywilizowane prawodawstwo i minimum pomocy socjalnej. Już nawet nie mówię o ludzkiej stronie sprawy, ale po prostu o rachunku strat i zysków. Z moich obserwacji w Niemczech wynika, że że w tych miejscowościach, gdzie lepiej traktuje się imigrantów i daje im się szanse szybkiego wtopienia się w miejscową społeczność, taż społeczność ma z nimi wiele mniej problemów i postawy antyimigranckie zdarzają się tam o wiele rzadziej. Oczywiście, zawsze znajdzie się ktoś, kto wrzaśnie „dlaczego oni mają wygodnie żyć z moich podatków?!”, ale summa summarum dla wszystkich jest lepiej, kiedy zamiast rozpętywania antyimigranckich hec próbuje się stworzyć dla imigrantów w miarę przyzwoite warunki.
Wiem, wiem… Politykom nie chodzi o to, żeby było lepiej, tylko żeby zostali ponownie wybrani. 🙄
Jarzębino, mało to w Polsce takich, którzy niemal na każdym kroku widzą czerwone psy? 😆
to oczywiście niedzielne rozważania …ale kiedyś Teresa STACHURSKA prawdziwa kobieta która nie boi się walczyć w słusznej sprawie, przysłała do mnie link z wypowiedzią o zgrozo okropną na temat parytetu. Parytet powinien być normą. .. ale to chyba jeszcze nie ten czas 🙂 Dlatego bardzo się cieszę, że Magda Mołek prowadziła i to świetnie Sopot , Jest piękna i mądra i kapitanie wyglądała …. Chcę zaznaczyć, że moje wypowiedzi co do przezroczystości kobiet nie faworyzują grupy wiekową tej trochę starszej bo są one faktem. Nie przeszkadza mi to uważać, że młodym kobietom również należy dawać szansę. Nie wspomnę już o borykających się z ustawicznymi problemami, chorymi kobietami jak Alicja Tysiąc.
Bobiku tam gdzie ludziom pogarsza się status materialny zwykle pojawiają się fobie na różnym tle. Pozbawianie poczucia bezpieczeństwa zwykle szukają wroga wszędzie. To nie jest nic odkrywczego, ale wielu o tym zapomina. Nie wiem jak jest w Niemczech bo byłam tam za czasów muru berlińskiego. W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy do umiarkowania więc nie ma aż takich dylematów. Myślę że to zależy od władz. Przecież zachwianie równowagi zawsze doprowadza do katastrofy 🙂 Trudno się dziwić że ludzie wyrażają swój bunt i niezadowolenie. Tak myślę 🙂
Jarzębino, jeżeli kobiety będą czekać, aż ktoś im da szansę, to same się ustawią w roli paprotek. W odróżnieniu od innych dyskryminowanych grup kobiety dysponują potężną bronią w postaci liczebności. Gdyby postanowiły wyegzekwować swoje prawa, to mogłyby to zrobić nie za 50 lat i nie za 100, tylko już po następnych wyborach. Do tego trzeba tylko kilku drobiazgów – samoświadomości, solidarności i poczucia się elektoratem. 😉
Oczywiście, zmiany prawne nie powodują natychmiast zmian obyczajowych, ale w dłuższej perspektywie jednak tak… 🙂
to straszny artykuł ale świadczy tylko o tym co napisałam powyżej. Dzisiaj Jeden z red z Wprost dzisiaj w Tv powiedział słusznie że nic nie dzieje się bez przyczyny . A miałeś mnie Bobiku rozweselić 🙂 …..
eee skreśl to dzisiaj 🙂 i zrobiło sie wesoło
jak napisałam jestem krótkopisem i nie podejmuję się dyskutować dłużej na ten temat. Jednakowoż widzę postępujące zmiany.. 🙂
Jeżeli trudno się dziwić ludziom, że wyrażają bunt i niezadowolenie z powodu pogorszenia warunków materialnych, to chyba jeszcze trudniej się dziwić tym, którzy zagrożeni całkiem dosłownie śmiercią głodową lub inną (wojny, katastrofy naturalne, itd.) szukają szansy w krajach trochę bardziej nadających się do życia niż ich własny. Oczywiście rozumiem, dlaczego Europa nie może wziąć całej Afryki czy Azji na utrzymanie, ale twierdzę, że w praktyce jest w stanie chociaż część trzecioświatowej biedy wchłonąć bez nadmiernej dla siebie szkody. I że podsycanie antyimigranckich nastrojów wcale tej szkody nie minimalizuje, a wręcz przeciwnie.
Sam zacząłem przykry temat, ale tak w ogóle to jestem dziś też za rozweseleniem. Jak ktoś ma jakiś skuteczny rozweselacz, to proszony jest o podzielenie się. 🙂
Proszę również o skuteczne pogonienie mnie do pilnej i terminowej roboty, do której od rana tak okrooooopnie mi się nie chce zabrać. 😉
Problemy Trzeciego Świata można łatwo rozwiązać. Poniewieranie człowiekiem jest jest złe.
a ja idę coś zjeść 🙂
To jest bardzo trudny problem – z nielegalnymi uciekinierami z Afryki i Azji. Wladze nie chca stwarzac, a raczej zewolic im na godziwe warunki zycia, gdyz uwazaja, ze bedzie to zacheta dla nastepnych uciekinierow. Wielu politykow (ze wszystkich stron politycznego spektrum) postuluje od lat wycofanie sie z genewskiej konwencji dot. uciekinierow z terenow wojny. Slyuchac o tym bylo szczegolnie duzo, kiedy trwala wojna w b. Jugoslawii i tu na wyspach ladowalo sporo ucuekinierow z Kosowa. Teraz sie o tym mowi nieco mniej, bo skonczyla sie wojna, a i granice zostaly uszczelnione.
Mnie zawsze peka serce, jak ogladam jakis program na temat uciekinierow z Afryki czy z komunistycznych Chin, ktorzy gotowi sa ryzykowac zycie aby sie wyrwac.
Pamietam wtedy zawsze jedna scene z Key West, najbardziej wysunietego florydzkiego cypla, znajdujacego sie najblizej Kuby. Byl to rok 1979 albo 1980 i Castro pozwolil kilkuset, a moze kilku tysiacom osob uciekac z wyspy. Trwalo to kilka dni. Pokonywali ocean na jakichs rozwalajacych sie lodziach, polatanych gumowych pontonach. Wielu nie doplynalo, bo ich przepelniona lajba poszla na dno. Ale ci, ktorzy doplywali juz z daleka machali koszulami do tych co na brzegu i krzyczeli: Liberdad! Liberdad!
@ Heleno sama widzisz że człowiek w swym egoizmie staje się w pewnych sytuacjach przysłowiowym kanibalem . Straszne!!
Europa , Ameryka, świat białego człowieka ulega daleko idącej degradacji. Nie tylko środowisko ale poczucie wspólnoty społecznej ulega zniszczeniu. To co zjadamy przez tydzień dla ludzie w biednych krajach starcza na miesiąc a może i dłużej. Widząc proszących o pomoc bliżnich odwracamy się i skazujemy na zaprzepaszczenie nie tylko życia ale i godności. 🙁 To się nie zmieni długo.
trudno jednak cierpieć całą niedziele za ludzkość , ten ponury żart powinien nam przypomnieć że istniejemy tu i teraz i każdy musi robić swoje. 🙂
lecę 🙂
No dobra, ja bym już nawet był gotów robić swoje, tylko z tym skutecznym pogonieniem mnie jak na razie nie wychodzi… 🙄
ocieplony sloncem,najedzony owocami z krajow jeszcze cieplejszych niz berlin mowie hallo!!!
😀
Bobiku,
polecam 😀
Mnie tez jakos slabiutko idzie dekonstrukcja malej sypialni.
Heleno,prosze,prosze „nielegalni uciekinierzy”
nikt nie jest nielegalny,wszystkie prawa dla wszystkich,zycie jest
legalne choc przypadkowe
🙂
100% racji, rysiu.
Wpadka.
Heleno, czuje dobrze Twoj dekonstrukcyjny bol, bo dopiero odzywam po wlasnej dekonstrukcji, a konstrukcja dopiero w toku. O terminowych sprawach tez wole nie myslec, przynajmniej nie w niedziele, gdy nie pada, i nie ma okropnego upalu…
Piekny ten portret Jasiuni. Przypomina mi pare osob, ktore znalam, i ktore wlasnie cechowala podobna zachlannosc na zycie, i radosc z kazdego jego kesa. Z osob znanych publicznie najbardziej przychodzi mi do glowy postac Julii Child, teraz na nowo odkrywanej przez wielu dzieki filmowi z Meryl Streep. Przez dlugie lata mieszkala w Cambridge, i wystepowala w naszym radiu i telewizji dodatkowo, poza programami kulinarnymi, emanujac podobna energia, do tej, jaka ma Jasiunia. Najbardziej mi sie podobalo jej stwierdzenie w lokalnym programie radiowym, ze najlepiej jedza krolowie i chlopi, bo i jedni i drudzy nie przejmuja sie, co ktos o nich pomysli, widzac co maja na talerzu, wiec jedza po prostu to, co lubia, chocby to byly potrawy najprostsze…
Znalazlam internetowa wersje artykulu Michaela Pollana o Julii i programach kulinarnych (troche tez w nawiazaniu do wczorajszego linku Rysia o „functional foods”, co – jak sie okazuje jest teraz terminem czysto niemieckim 🙄 )
http://www.nytimes.com/2009/08/02/magazine/02cooking-t.html?_r=1&pagewanted=all
A sytuacja we Wloszech, i w ogole dotyczaca imigrantow tez mnie niepokoi, ale nie chce dzis odpedzac niedzielnego slonca…
Wiecie, że jednak udało mi się jakoś samego siebie pogonić? 😯 Chyba założę Spółdzielnię Samopogoń Psia. 😀
Potrzebne mi jeszcze tylko jedno cudne, domykające zdanie, a potem z ulgą będę mógł się oddać ręcznym robótkom w rodzaju sprawdzania przypisów, wytłuszczania śródtytułów, itp. Zwykle tego nie cierpię, ale dziś ulga z powodu dotarcia do tego punktu jest tak wielka, że nawet bibliografię jestem skłonny objąć i przytulić do serca. 😆
Bobiku, mam dwa dyzurne zakonczenia. Pierwsze to czym czesto konczyli swoje progarmy koledzy madrzejsi ode mnie. Z roznymi intonacjami (nadzieja, pesymizm, zatroskamie badz filozoficzna zaduma ) padalo zdanie: Czas pokaze.
Drugie dyzurne zakonczenie wymyslil moj dawny narzeczony i brzmialo ono (wypowiadane zawsze z wyrzutem): I tak jest ze wszystkim….
Znam jeszcze trzecie zakonczenie. Konczylo sie nim dziennik w programie Saturday Night Live w amerykanskiej telewizji: It’s always samthn’. 😆 Czasami jak ogladam dzienniki BBC w tv, powtarzam sobie cichutko: it’s always samthn’… I wtedy swiat wraca w swoje koleiny.
Moze Ci sie ktores nada. Ja niestety nie wymyslilam sama zadnego uniwersalnego zakonczenia, wiec na mnie nie licz 🙁
Moniko, artylul bardzo fajny i taki erudycyjny! POslalam go E.
W moim domu rodzinnym Julia jest otoczona czcia i nabozenstwem. Wszystkie jej ksiazki (kuchenne i autobiogragraficzne) stoja na polce w kuchni. MOja mama tez uczyla sie od niej gotowac i siegala po rzeczy znacznie ambitniejsze niz kiedykolwiek sama sprobowalam. Powalila mnie z nog kiedys kaczka w pieciu smakach – spedzila przy niej bodaj szesc godzin, bo jest bardzo ambitrna i do dzis to wspominamy.
Sama zaczerpnelam z Julii tez sporo i to co robilam najczesciej to byly czekoladowe trufle z bourbonem , specjalnie dla mojej przyjaciolki z wyzszego pietra, Irenki. Odmawiala zabrania calej produkcji do siebie, bo bala sie, ze zje wszystko za jadnym razem. Wiec przychodzila do mnie, a ja jej wydzielalam po dwie trufle – ze szczelnie zamknietego sloika w lodowce.
Niestety rzucila mnie pare lat temu, wiec nie mam komu robic 🙁
moje zakończenie to; i żyli długo i szczęśliwie.. 🙂 wypowiadane z różną miną w zależności od potrzeby i okoliczności. 🙂 dobrej nocki
Heleno, u nas tez Julia w duzej estymie. Kaczki o pieciu smakach nie probowalam, ale wiele innych przepisow tak. Nasz przyjaciel, mieszkajacy od zawsze w Cambridge widywal Julie w lokalnym Bread and Circus (to byl taki sklep z naturalna, nieschemizowana, niefunkcjonalna zywnoscia, potem wchloniety przez ogromne Wholefoods). Wybierala wszystko z taka przyjemnoscia i zaangazowaniem w sprawe, ze on sam kupowal wiecej, gdy ja w sklepie widzial. A co do Pollana, to on swietnie pisze, i z przyjemnoscia czytam kazda jego nowa ksiazke, bo on widzi wszystko dotyczace zywnosci jako czesc wiekszej calosci, wiec z zainetresowaniem sie to czyta.
Do ewentualnych zakonczen dorzucam „a to juz zupelnie inna historia”, bo i wskazuje, ze to niezupelnie koniec, a jednoczesnie wymiguje sie od dalszego pisania – przynajmniej w tej chwili. 😉 Albo mozna Cronkite’m, autorytarnie i faktograficznie „And that’s the way it is…” (zwykle dorzucal date). Albo z Looney Tunes „And That’s All Folks” – uzywane czesto u nas w domu, troche jak Heleny „It’s always samthn'”. 😆
Ja się w końcu zdecydowałem na podfryzowanie jeszcze innego uniwersalnego zakończenia – „i to może być dla nas nauką na przyszłość.” 😆
Chociaż… przyszło mi właśnie do głowy jeszcze lepsze zakończenie. „A teraz zejdę do piwnicy po butelkę zimnego piwa… ” 😀
A to juz zupelnie inna historia, Bobiku… 🙂 Tymczasem mam nadzieje, ze Twoje zakonczenie cieszy sie z nowych loczkow. 😆
Zdrowie dokończonych robót, odsiedzianych wyroków i radosnej możliwości rozpoczęcia wkrótce tego samego od nowa. 😆
Na zakonczenie wrednych robot – mojej tez( I know this room, I know this floor, and the bloody ceiling too!)
http://www.youtube.com/watch?v=kzWeN-bVDUc
Tez schodze po piwo!
Musze sie podzielic.
Moja kuzyneczka Hallie, ktorej artykul linkowalam pare dni temu o Jojo z zespolem Downa, przyslala mi zdjecia swego nowego baby Theodore’a Wolfa (Theo) , ktory sie urodzil dwa tygodnie temu. . Trzecie dziecko na tych zdjeciaich to Thalia, corka siostry Hallie.
http://www.kodakgallery.com/ShareLanding.action?c=10znc66p.a9i4ww0x&x=0&h=1&y=-w4cbx&localeid=en_US&cm_mmc=site_email-_-site_share-_-core-_-view_photos_button
No, nie moglam sie powstrzymac.
No to zdrowie szczeniaków wszelkiej proweniencji! 😆
Tu obowiązkowo powinna dołączyć się Monika. 🙂
Lechaim!
Juz sie dolaczam, choc z przyczyn obiektywnych jeszcze bezalkoholowo. 🙂
A zdjecia wzruszajace, bo czy to jest na lozku szpitalnym w Ameryce (akurat to dobrze mi znane otoczenie), czy gdzies w afrykanskim buszu albo w Indiach, to takie obrazki dokladnie tak samo chwytaja za serce. Tak juz jestesmy zaprogramowani… Zdrowie nowych poczatkow. 😆
To life!
W tym tygodniu spadły mi z serca dwa duże głazy. Jeden wszechogarniający, czyli zmartwieniowy, a drugi uciskowy punktowo, czyli roboczy. Niech mi kto powie, że to nie jest warte toastu. 🙂
A żebyście słyszeli, jak dupnęło, jak te głazy spadały! 😆
O, to tym bardziej – glazom na pohybel! 😆 I niech nie waza sie zaprzeczac prawu ciazenia i wracac.
Zeby dodatkowo uczcic, doniesienia z najlepszego i najbardziej zaawansowanego kraju – Korei Polnocnej. 😀
http://www.cracked.com/funny-1350-north-korea/
OK, to słuszny link. Picie piwa pod północnokoreańską estetykę może zaspokoić nawet najbardziej perwersyjne gusta. 😆
Na pohybel głazom wrażym,
co na sercu leżą!
Obrzydliwość ich obnażym,
rzucim jeżozwierzom,
zepchniem, strącim i przepijem,
tak jak babci domek,
a kto nie chce dziś dać w szyję,
ten nie nasz znajomek! 😀
😆 😆 😆
Perwersyjne gusta? Zupelnie nie mam pojecia, o czym mowisz Bobiku. 😀 Tam zreszta jest o JEDNEJ jedynej fabryce piwa w Korei, ktora rzad w swojej nieskonczonej dobroci zakupil dla dobra obywateli… 😉
Z taka piesnia na ustatch, to jestem gotowa obalic cala beczke piwa!
Na ustach pieśń
i troski gdzieś
i zdrowy duch w plenerze,
więc w dłonie full,
nie dla nas ból,
wypijmy jak harcerze!
W Arktyce kryl,
a Kim Dzong Il
zabiega o dobrobyt,
więc niech na rzęs-
ach chodzą męs-
kie i żeńskie osoby!
Niech dziś kto żyw
wypije piw-
ko i niech pieśń zaśpiewa,
bo jak ktoś mil-
czy Kim Dzong Il
pomyśli, że olewa! 😯
O, Bobiku, nie wiadomo co pierwsze przy Twojej cudnej piesni – pic czy maszerowac? Najlepiej jednoczesnie. 😆 Pic za swietlana i isc w swietlana przyszlosc (bo zawsze mogloby byc gorzej). 😆
Mam nadzieje, ze z tym angielskim browarem w Korei nie bedzie tak bylo tak jak w tej slynnej opisywanej historii, kiedy Zwiazek Radziecki w latach bodaj 60-tych (a moze 50-tych) budowal cukrownie w Indiach. Wszystkie plany budowy byly supertajne i nikt z tubylcow nie mial do nich dostepum nikt tez nie byl konsultowany.
Cukrownia zostala zbudowana jak z obrazka, oddana z wielkimi honorami do uzytku, a kiedy Hindusi wreszcie objeli ja w posiadanie, okazalo sie, ze w cukrowni mozna produkowac cukier tylko i wylacznie z burakow cukrowych, ktore w Indiach nie wystepuja. Cukrownia zupelnie nie nadawala sie do produkcji cukru z trzciny. Zaprzyjaznione ze Zwiazkiem Radzieckim wladze Indii zachowaly sie ponoc w tej sprawue nieslychanie dyskretnie i nie bruzdzily przdciwko Moskwie.
Glownym surowcen do produkcji angielskiego piwa jest ANGIELSKI jeczmien. Na calym swiecie produkowane dzis piwo, Polski i Ameryki nie wylaczajac, zawiera zaczyn z tego angielskiego barleya. Ciekawa jestem jak im wyjdzie bez tego.
Ktos, kto potrafi zrymowac Kim Dzon Ila z krylem jest Wielkim Poeta, indeed, indeed.
Moze to jest jakis szczegolny supertajny patent na piwo z korzonkow? Zreszta w Korei Pld., gdzie moj maz bywa czesto tez sa zaskakujace napoje, nie mowiac juz o Tajwanie. Tajemniczy napoj o nazwie „Pee” byl obfotografowany przez wszystkich pracownikow. 😉 Inna atrakcja byla mrozona zielona herbata z mlekiem i lodem – dosc zaskakujace smakowo polaczenie, prawie jak te buraki cukrowe w Indiach.
Indeed. 🙂
Według mojej mamy doświadczenia polskiej inteligencji z okresu kartkowego wskazują, że pić tak czy owak da się wszystko, co podlega fermentacji. Tak że knowania angielskich imperialistów, usiłujących zmonopolizować browaryzm (nie mylić z bovaryzmem, bo to całkiem nieangielska specjalność) na pewno nie przeszkodzą narodowi koreańskiemu w korzystaniu z efektów całkiem w końcu naturalnego procesu, bez względu na zakusy techniki, zmierzające do pozbawienia Koreańczyka tego, co każdemu proletariuszowi należy się jak psu…
No! 👿
Wyobrazam sobie radosc Amerykanow na widok napoju Pee 😆 😆
Pamietam jak grupa moich zaprzyjaznionych kolegow z uniwersytetu, z wydzialu prawa pojechala na tygodniowa wymiane do Leningradu i okazalo sie, ze beda tam mieli zajecia na wydziale „jurfak” (juridiczeskij fakultiet). Tez byla wielka radosc.
Bobik, czy Twoja Mama nie byla czasem w ekipie, ktora zakladala kable na lotnisku Szeremietiewo? 😆
Tam nie była, ale nie jestem tak całkiem pewien, czy nie odbywała praktyki robotniczej u Wieniczki J. 😆
Bobiku, widze, ze praktyki robotnicze Twojej Mamy daly Ci niezle przygotowanie do dawania odporu wrednym imperialistom wszelkiej masci. Domyslam sie, ze wczorajsza proba fermentacji takze miala zdrowe podloze ideowe? 😆
Tak myslalam.
To ostania butelka,
dzisiaj ją wypijemy,
jeden powód: bo chcemy,
bo dupnął głaz.
To ostatnia butelka,
więc nie żałuj jej dla mnie,
podsuńże mi ją, chamie,
ostatni raz.
Będziesz jutro piwa dosyć miała,
lecz co masz pić jutro, wypij dziś! (cza, cza, cza)
To ostatnia butelka,
rzecz tak mała, a wielka,
żadna hetka-pętelka,
fe, cóż za myśl!
Tu następuje liryczne rzępolenie połączone z wytężoną konsumpcją. 🙄
Znowu sie poplakalam nad Twoja poezja.
Jutro niestety czeka mnie pobuTka o nieludzkiej porze, bo przychodzi P.A. Wiec z piesnia na ustach, zycze dobrej nocy!
Moje podłoże jest wyłącznie ideowe. Nawet jak mi podłożą praktyczną ceratkę po wypiciu przeze mnie napoju o nazwie Pee, to ja zębami i pazurami daję stanowczy odpór i żądam pełnej, niezakłóconej ideowości podłoża!
No,chyba że dostanę w skórę, to wtedy jestem skłonny do ewentualnej zmiany poglądów na w/w temat. 🙄
O, cholera, pobutka… 😯
No, nie wiem, czy ta butelka nie będzie rzeczywiście ostatnia. Niestety, mimo młodego wieku umiem już nastawiać budzik… 🙁
Och, Bobiku, przepiekne. 😆 I ja mowie dobranoc, radosnie i z piesnia na ustach! Spij dobrze na podlozu wylacznie ideowym. 🙂 Ceratkom imperialistycznym niewazne, w jaka kratke, zdecydowanie mow NIE! I GLAZOM PRECZ! Zdrowe ideologicznie masy Cie wespra. 😀
Dobre mas wsparcie
na samym starcie,
a jeszcze lepsze,
gdy cię podeprze
masa w momencie,
gdyś na zakręcie,
największy zysk
zaś gdy na pysk
padasz i teraz
masa cię wspiera. 😆
Dobranoc. 🙂
Dobranoc Bobiku, ciesze sie ze glazy pospadaly.
Ja bylam dzisiaj bardzo zajetyk, ale z przyjemnoscia pomaszeruje w lepsze jutro, a na razie do lektury.
Pa
chlodna,swiezo,brykam wiec
przez tereny zielone moze spotkam S-Bahn
do po zarobkowaniu 😀
brykam,fikam (wypasione na nosie!)
Helena,16 i cos 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀
Tak,tak, dzien dobry.
Chyba jeszcze jest wczoraj?
Dzień dobry. 🙂 Wczoraj, dziś… wszystko sprawy umowne. zeen powiedziałby pewnie, że dziś jest piątek. 😉
Muszę iść pozbierać brzoskwinie, które urwały się z gałęzi, bo padną ofiarą mrówek, os i chyba ze trzydziestu gatunków biedronek we wszelkich kolorach. 🙂
Uwaga! Od komputerów i nadmiaru informacji mózgi się lasują! Szczeniaki popadają od tego w quasi-autyzm i nie dają sobie rady z przetwarzaniem. Niby wiadomo to nie od dzisiaj, ale nauka, jak widać, coraz lepiej te zjawiska rozpoznaje.
http://wyborcza.pl/1,76842,6925549,Jak_przegrzewa_sie_mozg__czyli_Homo_sapiens_na_zakrecie.html?as=1&ias=4&startsz=x
Nie wiem, czy aby już nie jestem autystą. W końcu codziennie trochę czasu przed tym kompem spędzam… 🙄
Bobiku, ale tez, o ile pamietam, gonisz kroliczki, i w ogole rozwijasz sie harmonijnie przez ruch i spacery, wiec moze jednak autyzm odkomputerowy Ci nie grozi. Poza tym od czasu do czasu studiujesz dokladnie wyraz twarzy Labradorki, starajac sie odczytac jej emocje, nie mowiac juz o codziennym kontakcie z Mama i Tata. 🙂
Do tego tam obok, w ramce jest odpowiedz dla zmartwionych lasowaniem mozgu przed komputerem:
http://wyborcza.pl/1,76842,4134360.html
Oczywiscie, co bedzie obiektem medytacji dla szczeniaka, to juz inna sprawa (mozesz zaczac od tych brzoskwin, albo jeszcze lepiej – pasztetowki). 😉
Cierpię na galopujące atrakcje 🙁 One słabo głazowate, ale wstrętnie absorbujące 👿 Chciałabym się, dla odmiany, trochę ponudzić.
przeczytawszy Bobikowy link splaszczylem myslenie i pisze to
hmm.ooooooooo.uupppppssssssssss,eeeeeeeee
co ja to chcialem…………Cogito ergo sum 🙄
berlin tonie w letnim sloncu co za piekne lato
slonce,slonce,slonce
cudnie!!!
powaznie,na codzien spotykam sie z tymi zmianami percepcji
opisanymi,moje dzieci i ich generacja „widzi,slyszy,rozumie,
przekazuje” inaczej niz my „starzy”
A lato było piękne tego roku… Ale co z tego, jak jednych przygniatało, drugim galopowało, a trzecim na nic nie starczało czasu?
Tylko berliński ryś wykładał się w wypasionych na swym berlińskim balkonie i mruczał w zachwycie: cudnie, cudnie, cudnie! I wtedy nawet przygniecionym i zagalopowanym robiło się jakoś cudniej niż jeszcze przed chwilą. Pochylali się nad roślinką, cofali stopę, którą właśnie mieli postawić na żuczku i kupowali sobie lody truskawkowe z ogromną ilością bitej śmietany. 🙂
Rys lapie to co trzeba, jak w medytacji, gdzie nastepuje podwyzszenie percepcji i zauwazanie rzeczy waznych, a na codzien niezauwazanych. Berlinski balkon tak samo dobry do medytowania jak ashram czy klasztor buddyjski. 😀
To ja pójdę teraz pomedytować przy gotowaniu kolacji. Bo skoro naprawianie motocykla może być rodzajem medytacji, to bicie kotletów i skrobanie kartofli chyba też? 😉
Gotowanie i bicie kotletow- zdecydowanie Zen.
Pan A. wreszcie wyszedl.
Absolutnie – medytowac mozna wlasciwie przy wszystkim, nawet przy rekonstruowaniu dekonstrukcji po remoncie. Im wyzsze zaawansowanie w medytacji, tym latwiej znosic zjawiska utrudniajace koncentracje, takie jak sasiad z wiertarka albo inna krajzega, albo wlaczony u kogos za glosno telewizor. 😀
O, teraz nareszcie zrozumialam dlaczego tylu ludzi zachwyca sie tymi miernotami (yhyyy, a co?, tak powiedzial? ,yhyyy, no popatrz…, nie slyszalem, yhyyy, eee…) w Szkle Kontaktowym. Bo potrafi byc tez znacznie gorzej:
http://wyborcza.pl/1,75968,6960127,Radiowe_ranki_rozpaczy.html
Och, troche przerazajace, Heleno. Tu zreszta sa tez takie stacje w czestotliwosci AM (zwykle nieduze i o malym zasiegu); czasem przypadkowo je slysze z czyjegos samochodu (zwykle osoby sluchajace tego lubia sie dzielic tym z otoczeniem, albo po prostu nie doslysza po latach sluchania za glosno). Zreszta w ogole tzw. banter (lekka rozmowa?) pomiedzy prezenterami raczej mnie meczy, nawet juz w calkiem przyzwoitych programach radiowych czy telewizyjnych. Ale teraz to juz taka maniera, i nie wiem, czy szybko przejdzie. W wersji yhyyy, yhyyy – zupelnie nie do zniesienia, przynajmniej dla mnie.
U nas zapanowal jeszcze jeden zwyczaj, ktory doprowadza mnie do szewskiej pasji: w czasie normalnego dziennika w tv, prezenterzy zwracaja sie do swgo audytorium, aby nadsylali mailem uwagi dotyczace current affairs. Co gorsza, pod koniec dziennika kilka takich listow, najbardziej zawsze mdlych, jest nam odczytywanych, nie wiadomo w jakim celu. 🙄
U nas dziś wieczór podejrzanie ciepły jak na koniec sierpnia. Nie ma ktoś przypadkiem pojęcia, co to może oznaczać? Zwykła anomalia, czy macki globalnego ocieplenia?
Chciałbym wiedzieć, czy już mam tę winorośl zacząć uprawiać, czy jeszcze poczekać?
A ja zamiast hodowania winorosli jutro zainstaluje (Panem Andrzejem) wiatrak na suficie i zadne ocieplenie mi nie grozne.
Zamowiony w internecie w piatek wieczorem przyszedl (wiatrak) dzis rano!
Na wszelki wypadek, uprawiaj Bobiku Concord grapes (jak tu wytrzymuja przez nasza zime, to na pewno u Ciebie wytrzymaja), niezaleznienie od tego, czy macki dotarly czy nie dotarly. 🙂
Heleno, czytaja te listy, zeby podniesc ogladalnosc, bo mozliwosc zaistnienia chocby przez chwile wsrod szerszej publicznosci ma przyciagac wiecej widzow. U nas w ogole ogladalnosc powaznych wiadomosci telewizyjnych spada, wiec robia je w wersji coraz bardziej przystepnej („news” you can use, za czym tez nie przepadam), po czym ogladalnosc jest jeszcze nizsza… Za to, co powinna byc mila wiadomoscia dla radiowcow, coraz wiecej osob slucha dziennikow NPR.
Ja w ogóle od dawna nie cierpię radiowego-telewizyjnego stylu „czołem równiachy, mówi wasz równiacha”. Może to dlatego, że jestem szczeniakiem starej daty, a może po prostu mam słabą percepcję i słów wyrzucanych z prędkością karabinu maszynowego nie łapię, a dowcipasów serwowanych przez yhyhy kolesi nie rozumiem. 🙁 Ale co się będę kopał z koniem – radia nikt w końcu nie robi dla mnie, telewizji też nie. Tak że pozostaje mi nie słuchać, nie oglądać. Co na ogół robię. 😉
Bobiku, tak – dowcipasy okropnie meczace. Dobrze, ze jednak u mnie jest to NPR, a poza tym mozna podsluchiwac brytyjskie Radio 4… Widac tez jestem starej daty, bo reszty nie bardzo moge. 😉
Moze sa te concordy bardzo wytrzymale na mroz, ale czy bywaja gorsze w smaku winogrona? A juz szczegolnie wina, a jeszcze szczegolniej wina Carmel robione z tychze concordow? Ostatni raz pilam to ze 35 lat temu na sederze u znajomych (nie mozna bylo odmowic, bo wtedy seder sie nie liczy) i musze powiedziecx, ze wtedy zaprzysieglam sobie: NEVER AGAIN! NEVER!
Tego yhy z linku Heleny widziałam wieczorem w TVN24. Mówił normalnie i bez yhania. Czy z sensem, nie mam pojęcia, bo o metalowych zespołach. Raz rzucił luzackim tekstem, bardzo łagodnym w porównaniu, ale prowadząca zaraz postawiła szlaban. Kreacje teraz bardzo modne, może głupowate szatki lepiej się sprzedają?
Musze powiedziec Wam, ze z tego patrzenia jak PA zeskrobuje tapete ze sciany jestem tak zmeczona, ze sie przelewam przez dlonie. Dawno sie tak nie napracowalam!
Heleno, to zalezy tez od techniki robienia z tego wina. Pilam tez bardzo dobre, acz bylo to wino polwytrawne, a ja jestem zdecydowanie sec. A same winogrona bardzo dobre w smaku, tylko dosyc male (w Polsce widzialam podobne pod nazwa rodzynkowe). W ogole, teraz naprawde nauczono sie tutaj nareszcie robic dobre wina, wiec moze po 35 latach sprobuj – sa bardzo dobre z Connecticut, a nawet spod Nowego Jorku. Bylam na swietnym wine tasting lokalnych win na Long Island, i mile mnie zaskoczyli. Wszystko to nieduze winnice, bardzo odlegle jakoscia od Ernesto i Julio. To w wyniku tego samego ruchu, dzieki ktoremu mozna napic sie przyzwoitego piwa z microbreweries. Nie tylko Korea Pln. dba o obywateli (choc tutaj nie jest az tak dobrze, zeby sie o to troskal prezydent). 😀
Wina Carmel sa produkowana w Izraelu i ja od tego czasu pilam tez calkiem niezle tego producenta, tylko wystrzegalam sie zawsze concordow.
Na tym pamietnym sederze sprzed lat moja matka siedzaca obok patrzyla na mnie blagalnym wzrokiem i usilowala cichcem zamienic swoj pelny kieliszek na moj pusty, ale ja mojego nie wypuszczalam z rak. 😆 A ponadto wszystko bylo niedosolone bo gospodarze byli na jakiejs diecie sercowej i soli nie bylo tez na stole, a starszy syn sie do mnie podwalal. 🙄
A tu o tym, jak komputery odczytuja emocje posrod opinii wyrazanych w wypowiedziach internetowych. Moze po prostu po kazdym dzienniku niech ktos od razu cos takiego odczyta (z tym, ze jeszcze sa dosc duze granice bledu)? Jak juz irytowac, to chociaz algorytmem. 🙄
Dobry wieczór. Heleno, czy to może gdzieś blisko Ciebie?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6959116,Polscy_squattersi_zdewastowali_ksiazeca_rezydencje.html Dodam, że i ja jestem fanką Inspektora Morse… 🙁
No, to rzeczywiscie Ci sie to wino zle kojarzy, i te biedne, niewinne concordy, ktore odpowiadaja za nieosolone potrawy i starszego syna… A mnie sie kojarza z domkiem Alcottow, i tym ze sa dosc drogie i maja krotki sezon, a galaretka z nich jest podstawa klasycznego PBJ sandwich. 😆
Ciekawe, ze oksfordzki dom bardzo oksfordzkiego Morse’a byl w Londynie. 🙄 Tez bardzo lubie ten serial. Dobrze, ze chociaz dom autora ksiazek naprawde jest w polnocnym Oxfordzie. 🙂
Inspektor Morse to moja bratnia dusza, bo wciąż słucha muzyki poważnej. W książkach Colina Dextera wielbi przede wszystkim Wagnera, w serialu ma szerszy rozrzut zainteresowań, i bardzo dobrze 🙂 Oryginalna muzyka do tego serialu jest bezsensowna i dobrze, że jest jej mało. Teraz przypominają to u nas na Hallmarku – tak, jak „Morderstwa w Midsomer”. No, ale tamten serial wciąż trwa, natomiast Morse już nie żyje, tak, jak i aktor John Thaw 🙁
Ojej, nie zawarłem jak dotąd osobistej znajomości z inspektorem Morse. Mówicie, że warto?
Tak myslalam, Doro, ze on i dlatego jest bratnia dusza dla Ciebie. 🙂 U nas w domu sie oglada i ze wzgledu na swietna muzyke (dobrze, ze niewiele oryginalnej), i ze wzgledu na przenoszenie sie w znane uliczki, i przesmyki i zaulki…
Warto, Bobiku – Morse jest bardzo wytrawny, i posolony. 😉 Calosc dzieje sie zwykle wsrod wyrafinowanych i zdeprawowanych, lecz oczytanych i umuzykalnionych mieszkancow Oxfordu (zwiazanych z uniwersytetem, albo businesmenow). Morduja, ale ciekawie, z zacieciem literacko-psychologicznym, a przy okazji mnostwo ujec samego miasta. 🙂
Tylko ten Morse bidaka, nie ma szczęścia w życiu, a zwłaszcza u kobiet…
No tak, Doro, jak nie w ofierze, to w morderczyni… A jesli nie to, i tak niedobrze.
Mordy wyrafinowanych i zdeprawowanych mieszkańców! Wygląda na to, że to rzeczywiście coś dla mnie. 🙂 Ale jeżeli będę się zapoznawał, to raczej w formie książkowej, o ile będzie dostępna w okolicy, tak że ujęcia miasta odpadają.
Książki nie umywają się niestety do serialu. A krajobrazy oksfordzkie zaiste przepiękne. Tam jeszcze mnie nie zaniosło, więc podziwiam bez żadnych dodatkowych uwarunkowań 😉
Opisy ulic i pubow tez bardzo dobre, Bobiku. Od nich sie zaczelo… Tylko muzyki nie uslyszysz. 😉
Do serialu dostępu w ogóle nie mam. W telewizji akurat nie idzie, a DVD, jakkolwiek podejrzanie to zabrzmi, w ogóle nie posiadam. 😉
Moze z internetu? Po prostu jako mlody szczeniak przeskoczyles poprzednie techniki. 🙂 Zdjecia miasta i okolic rzeczywiscie piekne. A najzabawniejsze, ze Colin Dexter sam studiowal w The Other Place, jak to sie ladnie mowi w Oxfordzie (czyli Cambridge, ktore jest chyba jeszcze piekniejsze, bo mniejsze). 🙂
Chyba zastosuję teraz moją wypróbowaną technikę i przeskoczę z krzesła na posłanko. Niby jeszcze wcześnie, ale coś mi łeb zaczyna opadać. Może to zapach brzoskwiń, który mi ostatnio stale towarzyszy, tak mnie rozłożył? 🙂
Dobranoc. 🙂
John Thaw zwrocil moja uwage gdy wraz z piekna Lindsay Duncan zagral jakies 15 lat temu w A Year in Provence. Uwielbialam ten film, wszystkie pory roku, a szczegolnie scenki pt Goscie oraz Notre Vin. Film ten spowodowal najazd Wyspiarzy na prowansalskie Luberon. Ja rowniez tam podazylam w 2000 roku jego sladem.
Inspektor Morse jest najlepszy po Hercule Poirot, moim zdaniem. Mniej bylam przejeta muzyka niz Dora pewnie, ale b. byl ten inspektor sexownie melancholijny…
Dobranoc, Bobiku. 🙂
Tak, Kroliku – pamietam A Year In Provence, i szok zobaczenia Johna Thaw w pogodnej roli. Juz sie przyzwyczailam do jego melancholii…
Dla Bobika znalazlam na internecie jeden caly odcinek, ktory zaczyna sie tu:
http://www.youtube.com/watch?v=T0dQ1BaK2Zg
Reszta to niestety fragmenty albo skladanki.
zapowiada sie cieply dzien!
brykamy szczesliwi sierpien a tu ciagle do 30°.to jest zycie
(do tego klimatyzacja w pracy 😀 )
Bobiku,winorosla koniecznie(podeslij butelke swojego,poczekam! 🙂 )
slonce,slonce 😀
Tu też słońce 😀
Ja bez wypasionych, więc nici z brykania. Przemieszczam się od 5.30. Ten urlop mnie wykończy 😆
Tak, ten dom jest rzeczywiscie niedaleko mnie, na tylach dawnych Ealing Studios, gdzie powstawaly kiedys najlepsze brytjskie komedie filnowe ( t.zw.Ealing comedies) – Jak zabic starsza pania, Banda z Lawendowego Wzgorza, Paszport do Pimlico itp. (1947-1957).
Inspector Morse to vyla cudowna seria z cudownym Johnem Thaw i byla tu wielka zaoba kiedy umarl, szyscy go kochali.
Nie wiedzialam, ze byl sasiadem.
Tu w tej dzielnicy jest pare bardzo historycznych domow, zadbanych i otoczonych troska lokalnych wladz. Ealing, ktory jest obecnie czescia wiekszego LOndyny, kiedys nazywany byl krolowa suburbii, po wojnie osiedlilo sie tu sporo POlakow, ktorzy wybudowali tez ze 25 lat temu polski kosciol ) w ktorym moj Pan Andrzej zakladal uberluksusowa marmurowa lazienke na plebanii).
Zaraz niestety przychodzi.
O juz dzwonek!
Heleno, postaraj się patrzeć mniej intensywnie 🙂 To trzydniówka, czy dłużej?
Ach, haneczko, zeby to byla trzydniowka!
Nie, zapowiada sie na caly tydzien minimum.
Bo Pan Andrzej jest perfekcjonista i co wiecej jest placony od godziny, bless him!
Musze patrzec intensywnie, inaczej bede uwazala, ze zdziera.
Niestety, bede tez musiala przeprosic firme ubezpieczeniowa. Ich pierwszy inspektpr mial racje. Ten zaciek na scianie nie mial nic wspoolnego z tym zalaniem sufitu. Odkryl to wczoraj PA jak zdjal tapetwe z tej sciany. Zaciek spowodowany byl przeciekiem w mojej wlasnej lazience powstalym wskutek partackiej roboty armii Declanow, ktorzy usilowali zreperowac bojler zeszlej jesionio-zimy…
Uwaga, Bobik grasuje w poblizu.
Dzień dobry. 🙂 Jakie słońce? Leje jak z cebra! 👿 Niepotrzebnie pochwaliłem wczoraj lato przed zachodem no i masz!
Wskutek tego luja za oknem wpadłem chwilowo w szpony negatywizmu. Zacząłem zastanawiać się, czy nad tym blogiem przypadkiem nie wisi przekleństwo remontowe. 😯
Może by uroki jakie odczynić? 😉
vitajcie! ależ Bobiku remonty trzeba przeprowadzać to świadczy o zdrowotności i zasobności ludzi 🙂
mnie też przydałby się remont ale brak jw. 🙂 miłego dnia
Teraz dopiero zobaczyłem, że ja gdzieś grasuję. Dlaczego wiedzą o tym wszyscy oprócz mnie? 😯 Czy ja nie mógłbym zostać poinformowany gdzie grasuję i w jakiej sprawie? 🙄
Jarzębino, obyś nie wypowiedziała w złą godzinę! Przyjemności z remontów są naprawdę bardzo względne. No, chyba że jesteś masochistką i lubisz się pomęczyć. 😉
moja Mam jak czuła zły urok, chociaż była to niezwykle praktyczna i przytomna osoba, zwykła mówić odwracając głowę w lewą stronę ; .. lepsza świnia niż li ty …to do tego co niby urok rzucił 🙂 hihihi / /przepraszam świnki chrumkające / 🙂 mam nadzieje że Ci pomogłam
kiedy indziej …, musze lecieć pa
Żebym ja wiedział, kto ten urok rzucił… Ale wszelkie pomysły na odczynianie uroków mile widziane. Zrzucimy je potem do jednej miski i spróbujemy zagnieść z tego jakiś uniwersalny odczyniacz. 🙂
Ja znam gwarantowany sposób na odczynianie pypcia. Trzeba wbić nóż pod stół. Pypeć znika na 1000%, tylko jak ktoś jest roztargniony, to czasem potem długo noża szuka. 😀
Bobiku, z lapa na sercu – grasowales u swojej Kochaneczki zanim zagrasowalej u siebie – widzialam na wlasne oczy.
A ja wysluchalam wlasnie dlugiego wykladu na temat „Kapilarna akcja wody i wplyw tego zjawiska na wilgotnienie sciany”.
Matko, on musial byc prymusem w tym technikum budowlanym.
Ja widziałem kiedyś taką kapilarną akcję, jak mi się kopa raków wysypała z pudła i zaczęła rozłazić po podłodze. Z wilgotniejącą ścianą dzieje się dokładnie to samo. 🙄
Heleno, nie wiedziałem, że moje życie uczuciowe jest tak dokładnie kontrolowane. 😯 😆 Ale zakazać psu grasowania to tak, jakby zakazać kotu leżenia na kaloryferze. 😉
A jak! Poszlam szukac i znalazlam.
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article435823/Noworodek_lezal_w_torbie_na_przystanku.html
Jest mi tak smutno jak czytam takie doniesienia w polskiej prasie.
Tutaj tez czasami ktos porzuca noworodka. Ale nie wkracza w to natychmiast policja i nikt nikomu nie grozi piecioletnim wyrokiem.
Wkraczaja natychmiast natomiast sluzby socjalne. Radio i telewizja podaja, ze znaleziono noworodka. Matke zaprasza sie i goraco sie namawia aby zglosila sie po POMOC, jesli jej potrzebuje i zapewnia, ze nic jej nie grozi i dyskrecja jest zapewniona. Podaje sie telefon zaufania. Traktuje sie jak jak czlowieka w potrzebie, a nie kryminalistke.
Jesli mimo apeli nie zglasza sie, nikt jej nie poszukuje. Niektore sie zglaszaja i otrzymuja pomoc.
Policja, choc jest powiadomiona, nie prowadzi zadnego sledztwa. Po niemowle zglasza tlum kandydatow, ktorzy gotowi sa dziecko zaadoptowac.
Kiedy takie podstawowe mechanizmy dobrego rzadzenia beda wprowadzone w Polsce?
Ach, jak potrzebny jest ten parytet. Inaczej do konca swiata bedziemy sie zajmowac wylacznie ustalaniem kto na kogo napadl w 1939 r.
Tu się nie całkiem zgodzę. W artykule piszą wyraźnie, że matce nic by nie groziło, gdyby zostawiła dziecko w miejscu, gdzie miałoby ono szansę przeżycia i trafienia do adopcji. Nie wiem, czy depresja poporodowa usprawiedliwia aż tak kompletną nieodpowiedzialność, jak porzucenie noworodka gdziekolwiek, skoro są inne wyjścia? Penalizacja takich przypadków i nagłośnienie tego w mediach może wręcz przyczynić się do rozpowszechnienia świadomości, że niechcianego dziecka nie musi się skazywać na śmierć, tylko można skorzystać ze stworzonych furtek, jak choćby zostawienie w szpitalu.
Sformułowanie „grozi 5 lat więzienia” zakłada według mnie m.in. zbadania poczytalności matki w momencie dokonywania czynu. Jeżeli była poczytalna, to dlaczego nie miałaby odpowiadać?
Nie. Nie wiemy w jakim stanie byla matka po nocnym porodzie – wyraznie zaznaczone w tekscie i gdzie miozna zostawic dziecko wtedy. Te otwarte okna w innych miejscowosciach, nie w Zabrzu – strasznym miescie biedy i bezrobocia( wiem, bylam, zwiedzalam slumsy) . Nie wiemy w jakim miejscu go urodzila. Dziecko owiniete w kocyk i wlozone do torby, a nastepnie zostawione w publicznym miejscu – przystanek . Widac, ze chciaka aby zostalo natycghmiast znalezione. Nic mu sie nie stalo. Wkracza policja. Policja! Teraz beda czekali na sasiedzkie donosy i badali wszystkie kobiety, ktore mogly byc matkami wedle donosu.
Nie, to jest straszne, to co opisuja. Nigdzie nie pada slowo – pomoc – medyczna, psychologiczna, socjalna. Nigdzie.
Parytet parytetem, ale Tusk już pewnie ma przechlapane…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,6960990,Tusk__poszukac_kobiet.html
Zgadzam się z tym, że powinno być wiele więcej bębnione o możliwościach pomocy, ale dalej nie zgadzam się z tym, że samo urodzenie dziecka ma być powodem do całkowitego zwolnienia z odpowiedzialności karnej. Jest jakiś taki paragraf o umyślnym bądź nieumyślnym narażeniu na śmierć lub uszkodzenie (ewentualnych prawników proszę o wybaczenie nieprecyzyjnego sformułowania) i jest możlwość wzięcia pod uwagę okoliczności łagodzących przy wydawaniu wyroku. I nie bardzo rozumiem, dlaczego akurat noworodki i ich matki miałyby spod działania tego paragrafu być wyłączone? Przecież prawo ma służyć ochronie potencjalnych ofiar. Jeżeli ktoś miał tzw. znacznie ograniczone rozeznanie, to niech się na to powołuje, ale nie powinno się z góry zakładać, że wszystkie co do jednej kobiety po porodzie je mają.
Widzę jeszcze jeden apekt tej sprawy. Tego typu porzuceń noworodków dokonują najczęściej osoby o… hmm…jakby to powiedzieć… niezbyt skomplikowanej strukturze osobowości. Im częściej usłyszą z telewizji, z ambony i od sąsiadek, że za zostawienie dziecka w szpitalu nie grozi nic, a za porzucenie na przystanku do pięciu lat, tym większe jest prawdopodobieństwo, że w odpowiednim momencie coś im w głowie zaświta.
Pomoc – oczywiście i jak najbardziej nagłośniona. Ale zachęta do nieodpowiedzialności, poprzez udawanie że nic się nie stało? Dla mnie nie.
Każda kobieta która urodziła, staje się automatycznie matką. Matka ma bezwzględny obowiązek opiekowania się dzieckiem. Odstępstwo od tej normy jest karane publicznym nagłośnieniem, napiętnowaniem zwyrodniałej i sankcjami karnymi. Strach przed wykluczeniem, bezradność, osamotnienie i fakt, że poród nie włącza z automatu uczuć sprawia, że w bardzo katolickim kraju porzuca się niemowlęta lub zabija. Zgadzam się z Heleną.
Haneczko, ale mnie się tu coś nie zgadza. Sama piszesz, że odstępstwo od normy powoduje zwykle włączenie sankcji karnych. Ja też jestem za zrobieniem wszystkiego, żeby do ich zastosowania nie musiało dojść, czyli za wołaniem o więcej pomocy dla matek, za mówieniem gdzie się da o tym, że samotne macierzyństwo nie jest wstydem, za próbą włączenia do takich akcji Kościoła, który ponoć jest obrońcą życia, no to niechże księża bronią życia, również narodzonego i dają np. w kościołach duże ogłoszenia, gdzie można zostawiać niechciane dzieci, itd. Jak najbardziej jestem też za uwzględnianiem okoliczności łagodzących. Ale nie mogę być za całkowitym zlikwidowaniem paragrafu, bo są również przypadki porzucania niemowląt wskutek kompletnej lekkomyślności, nieodpowiedzialności, po pijaku, a bo jakoś tak wyszło, itd. Nie widzę powodu, żeby takie czyny nie były zagrożone odpowiedzialnością karną. A jak mają być, to musi być na to paragraf.
Dobrze, ze haneczka sie ze mna zgadza.
Bobik, ona go nie urodzila w szpitalu!
Nie moze byc odpowiedzialnosci karnej za urodzenie dziecka. Nie moze byc odpoiedzialnosci karnej za to, ze sie tego dziecka nie chce lub nie moze. Nie moze do tej sprawy iod razu i na wstepie wkaraczac policja.
Matka, zostawila niemowle w najbardziej publicznie „otwartym” miejscu jakie znalazla – na przystanku, gdzie ludzie przychodza najwczesniej, zanim cokolwiek innego zaczyna dzialac.
To co ta matka w tej chwili slyszy, to jedynie to ze jest poszukiwana przez policje i ze grozi jej piec lat wiezienia, bo dopuscila sie przesteptwa. Cala reszta spoleczenstwa to tez slyszy – wyrodna kobieta rzuca dziecko, jest przestepczynia scigana przez aparat wladzy. Matka po porodzie, czlowiek, nigdzie tu nie jest przedmiotem jakiejkolwiek troski. To co ludzie mysla, to ze trzeba bylo kupic bilet, pojechac do innej miejscowosci, odnalezc „otwarte okno” i tam dziecko zostawic.
It’s wrong!
Nastepna udusi i zakopie w kapuscie, wrzuci do smietnika lub rzeki unikajac w ten sposob zainteresowania policja, sadami etc. Takie postepowanie nie zmieni faktu, ze beda wsrod nas zawsze osoby o niezbyt skomplikowanej strukturze osobowosci. One beda. Spelczenstwo powonno byc na to przygotowaneb i umiec sobie radzic z podobnymi sytuacjami bez wprzegania w to policji i sadow.
Calego Zla swiata sie nie zwalczy. Ale mozna to zlo oswoic, otoczyc sanitarnym kordonem, otoczyc wspolna troska. Wtedy bedzie mniej bolesne i destrukcyjne.
Zgadzam się z Bobikiem: penalizowane jest nie urodzenie, tylko porzucenie – zostawienie bez opieki, narażenie na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Nikt nie zwolnił idiotów od myślenia. O żarciu potrafią myśleć i o pieprzeniu? To niech myślą też o tym, żeby ruszyć dupę i dziecko przekazać odpowiednim służbom. Choćby przez wykonanie telefonu – a nie zostawianie byle gdzie.
Wyguglalam: „abandoned baby uk”.
To pierwsze co pojawiulo sie na ekranie:
http://www.telegraph.co.uk/news/uknews/4214595/New-born-baby-found-abandoned-in-a-school-field.html
To bylo drugie na liscie:
http://news.bbc.co.uk/1/low/uk/43070.stm
I to bylo trzecie na liscie:
http://www.independent.co.uk/news/uk/home-news/newborn-baby-girl-abandoned-outside-flat-1631912.html
Dalej juz nie bede linkowala.
Ale to o to chodzi.
Dalej nie mogę się zgodzić z Heleną co do zasady (czyli nie mówię o tym konkretnym przypadku, ale tak w ogóle). Dla mnie logika funkcjonowania prawa jest taka, że chroni ono odnośnymi paragrafami wszystkich po równo, a dla sprawcy w przypadku szczególnych okoliczności przewiduje możliwość złagodzenia wyroku, bądź nawet odstąpienia od niego. Skoro narażenie na śmierć lub kalectwo kogoś dorosłego, choćby i nieumyślne, jest karalne, to dlaczego noworodek nie ma prawa do takiej ochrony? Matka człowiek, ale niemowlę też człowiek. A człowieczeństwo matki powinno być oczywiście uwzględnione poprzez wzięcie pod uwagi jej sytuacji i nierzucanie kamieniem zbyt pochopnie. Ale nie można też zapominać, że ciąża trwa ładnych kilka miesięcy – jest to dosyć czasu, żeby się zastanowić gdzie urodzić i co potem zrobić z dzieckiem.
Ale tak jak nie jestem za zlikwidowaniem paragrafu, tak jestem całym sercem za zastanawianiem się nad przyczynami porzucania dzieci, zamiast krzyczenia „wyrodna matka!”. Za pokazywaniem, jak rzekomi „obrońcy życia” przyczyniają się do jego niszczenia. Za głośnym mówieniu o zaszczuwaniu „nieślubnych ciężarnych” przez otoczenie. No i oczywiście za edukacją seksualną, antykoncepcją, a w razie jej niepowodzenia za aborcją, żeby problemu dzieci niechcianych mogło nie być.
Ale zanim zaczniemy rozmawiac na temat przyczyn porzucania dzieci, dobrze jest wprowadzic takie mechanizmy spolecznego radzenia sobie z problemem, aby matki wolaly dziecko porzucic niz je w rozpaczy dusic.
W Polsce bardziej sie oplaca udusic.
Mnie sie wydaje, ze w UK tak naprawde policja robi to samo w Polsce, tzn. jednak szuka matki, tylko ich poszukiwania sa wyrazone w sposob bardziej empatyczny, a nie od razu z informacja o paragrafach na temat narazania kogos na utrate zdrowia lub zycia (ktore i w Anglii sa). Podobnie jest w Stanach, gdzie zwykle apeluje sie, zeby matka po pierwsze poszla do lekarza, a po drugie, zeby zostawila chocby anonimowo podstawowe informacje dotyczace na przyklad sklonnosci do roznych chorob w rodzinie. Zwykle za samo porzucenie sie nie kaze, ale jesli jest to porzucenie dosc razaco narazajace dziecko na niebezpieczenstwo (cos wiecej niz tylko pozostawienie na zewnatrz, bo wiekszosc takich mlodych matek po prostu nie wie, jak niebezpieczna dla noworodkow jest hypothermia), to jednak tak (bylo tu pare naprawde okropnych przypadkow, ktorych nie bede teraz opisywac, wyroki byly niskie, albo w zawieszeniu, ze wzgledu na okolicznosci lagodzace – ale byly). I w ogole taka sytuacje od razu sie wykorzystuje, zeby informowac o tym, co w takich przypadkach mozna zrobic, zeby jak najmniej narazac nowowrodka na niebezpieczenstwo. I takze o tym, jak w ogole unikac takich drastycznych i smutnych sytuacji, o czym napisal juz Bobik.
Bobik, zadne wychowanie seksualne ani nawet dostepnosc aborcji nie sprawi, ze nie beda sie rodzily dzieci nie chciane ani ze matki nie beda popadaly w ostra forme depresji poporodowej, Najlepsza tego ilustracja jest Wlk. Brytania, gdzie istnieje jedno i drugie – i wychowanie i aborcja na dzien dobry. Istnieja tu takze koscioly (zarowno anglikanski jak i katoilicki) znacznie madrzejsze i bardziej humanitarne od tego kosciola , ktorym PB pokaral Polakow.
Dzieci niechciane byly i beda, bo tak jest swiat urzadzony. Fakt, ze czytam w brytyjskiej prasie zancznie wiecej na temat porzuconych niemowlat niz w Polsce, sklania mnie ku ponurym przypuszczeniom, ze wiele niechcianych polskich dzieci laduje w beczce z kapusta, ale nikt o tym nigdy sie nie dowiaduje.
Gorszenie sie wyrodnymi matkami, ktore sobie zafundowaly (same, bez niczyjej pomocy) dziecko i zastanawianie sie nad przyczynami, jeszcze nie rozwiaze problemu. Ale mozna to zlo oswoic i obciac mu diabelskie rogi. Paragrafy prawa karnego moga je jedynie zaostrzyc.
Ale ja nie widzę powodów, żeby nie oswajać zła w formie chroniącej noworodki. To znaczy w informowaniu wszem i wobec: jeżeli zostawisz dziecko w szpitalu lub innym bezpiecznym miejscu nic ci nie grozi, jeżeli je porzucisz na ulicy jakaś tam odpowiedzialność karna jednak cię czeka, a jak zabijesz to odpowiedzialność będzie poważna.
Wprowadzenie zasady, że nieświadomość, głupota czy lekkomyślność całkowicie zwalniają z odpowiedzialności karnej chyba nie byłoby najlepszym pomysłem, bo wtedy niemal każdy mógłby się na to powoływać i system karny całkowicie by się załamał. Również trudne warunki czy depresja poporodowa mogą być tylko okolicznościami łagodzącymi, ale nie powodami do powiedzenia, że wszystko jest w porządku i dzieci można bez obciachów porzucać, a każdy kto uważa, że to nie jest OK jest wyrodniejszy od porzucającej matki.
To prawda, że antykoncepcja nie rozwiązała całkowicie problemu dzieci niechcianych, ale według mnie wskutek niedostatków w edukacji. Są środowiska, gdzie ten problem zwyczajnie się olewa – nawet nie z powodu wstydu czy uznania seksu za niemoralny, tylko z czystego idiotyzmu. Tu jest jeszcze rozległe pole do działania. A w Polsce jest ono jeszcze rozleglejsze, ale to jest już inna historia, z penalizacją porzucania noworodków związana, ale jednak nie tożsama.
Na razie tyle, bo goście idą. 😉
Tak, Heleno, mnie sie tez zdaje, ze zjawisko porzucanych niemowlat mozna zdecydowanie zmniejszyc, ale ze ono nigdy do konca nie zniknie. U nas tez bardzo duzo sie o tym pisalo i pisze. No i chyba coraz wiecej sie rozumie ze zjawiska szoku okoloporodowego, ktory sie zdarza niektorym kobietom, nie tylko zreszta ukrywajacym sie nastolatkom. Tylko jak ten szok zdarza sie w szpitalu, to od razu mozna zainterweniowac. A calym oddzielnym problemem jest ladnie nazywany, ale wcale nieladny „baby blues”, czyli zwykla depresja poporodowa, ktora dotyka coraz wiecej dobrze zorganizowanych i odpowiedzialnych kobiet, co wynika z bardzo obecnie nienaturalnego podejscia do tego, kto jest odpowiedzialny za opieke nad dzieckiem. Nie ma juz wielopokoleniowych rodzin, opieka socjalna to nie to samo, i czesto bardzo zle to sie konczy, o ile nie ma szybkiej interwencji psychologicznej i farmakologicznej.
Ale zgadzam sie i z Bobikiem, ze prawo musi chronic takze i noworodka (z uwzglednieniem lagodzacych okolicznosci), i przede wszystkim, ze akcja informacyjna i edukacyjna tu jest bardzo potrzebna.
Żeby była jasność: tatuś też powinien odpowiadać na równi z mamusią, częściej jednak robnią to mamusie bez uzgodnienia z tatusiem.
A obcinanie diabelskich rogów i inne eufemizmy też nie rozwiążą problemu nieodpowiedzialności (to najłagodniejsze z określeń) rodziców noworodka. Bardzo dobrze, że w zasobnych i nieźle zorganizowanych społeczeństwach podejmuje się takie działania jak w GB ale sprawy na tym kończyć nie można.
Ale ja nigdy nie mowilam, ze prawo nie ma chronic noworodka. POdejrzewam natomiast, ze wepchnievcie matki, nawet nieodpowiedzuialnej i glupiej, a co dopiero zszokowanej porodem, do wiezienia na piec lat, jest watpliwa forma opieki nad naworodkiem ze strony spoleczenstwa i jego organow wladzy.
Wiec jeszcze raz: nie zdarzylo mi sie jeszcze ani razu przeczytac doniesienia w polskiej prasie o porzuconym noworodku, w ktorym nie grozono by matce policja, sciganiem i odpowiedzialnoscia karna. Nie zdarzylo ANI RAZU,
I takie podejscie do powaznego spolecznego problemu uwazam za skandal, nie mowiac o tym, ze osobiscie bardzo gleboko w tym momencie wspolczuje kobiecie, ktora zdecydowala sie dziecko porzucic zaraz po urodzeniu. Can’t help it. Wspolczuje i wyobrazam sobie rozne scenariusze, ktore popchnely ja do tego drastycznego kroku, zastanawiajac sie (bez odpowiedzi) czy sama bym tak mogla i w jakich okolicznosciaich zyciowych.
Kiedys w dziecinstwie ogromne wrazenie wywarl na mnie opis porodu w zakladzie dla bezprizornych u Makarenki w Poemacie Pedagogicznym, Dziewczyna rodzila nad dziura klozetowa. Z calej ksiazki pamietam tylko ten opis (mialam chyba dziesiec lat kiedy to czytalam) i glebokie wspolczucie autora do swej bohaterki. Nie pamietam co sie z nia potem stalo i czy dziecko utonelo. Ale zostalo mi wspolczucie dla kobiet w tej sytuacji.
I nie rozumiem jak w „katolickim spoleczenstwie” , rzekomo ponad 90% wierzacych i praktykujacych, jest tylko jedna odpowiedz na dramat kobiety, matki – paragraf prawa.
Bo przeciez te „otwarte okna” sa fikcja, nie raz o tym pisano.
Pisałam w przelocie, pośpiechu i sarkastycznie.
Na punkcie odpowiedzialności mam fioła, ale to słowo jest dzisiaj niemodne i zepchnięte na margines marginesów. Za to przez wszystkie przypadki jest odmieniana odpowiedzialność karna. Czyn i jego konsekwencje prawne są dla bardzo wielu ludzi niesamowicie odległe. Uda mi się, nie złapią, nikt się nie dowie. Konsekwencje powrotu do społeczeństwa z niechcianym dzieckiem walą się na głowę tu, teraz i natychmiast. Straszenie, że jak złapiemy to będziesz miała za swoje, zwiększa tylko problem.
Podobny przypadek, dziewczyny rodzacej w toaecie, zdarzyl sie pare lat temu w Connecticut, Heleno. Dziewczyna byla z bardzo zamoznej rodziny, gdzie wszyscy „nie zauwazali” problemu, a w ogole dzialo sie to podczas senior prom (cos jak nasz bal maturalny). Nawet wysoka pozycja spoleczna i wyksztalcenie rodzicow nic tu nie pomoglo. Nie byli katolikami, ani w ogole jakimis fundamentalistami. Do dzisiaj o tym przypadku sie mowi, w kontekscie rozpadu wiezi rodzinnych, niedorozwoju uczuciowego, szoku okoloporodowego, i wielu innych tematow dotyczacych wspolczesnej rodziny i kwestii odpowiedzialnosci. Ale i w tym przypadku podnoszono mozliwosc szoku okoloporodowego, zastanawiajac sie tylko nad wypieraniem problemu ze swiadomosci nie tylko dziewczyny i chlopaka (oboje bardzo ambitni w nauce), ale wlasnie rodzicow i otoczenia. Na pewno w duzo mniej zamoznych, wyksztalconych i zaniedbanych srodowiskach jest duzo gorzej… Cala dyskusja, ktora wtedy sie odbyla w mediach najmniej zajmowala sie odpowiedzialnoscia karna, a bardziej szukaniem glebszych przyczyn.
Teraz glupote mozna studiowac na uniwersytecie:
http://www.huffingtonpost.com/2009/08/24/occidental-college-offers_n_267202.html
A wlascowie jest to fascynujace, ze do tej pory takich kursow uniwersyteckich jeszcze nue bylo. Bardzi chetnuie bym sie zapisala. Bardzo mi sie podobalo wyrazenie, ze psychologia dumb down kwestie glupoty!
A ja przeczytalam wlasnie w GW o innych fascynujacych niedawnych badaniach – do czego sluzy czlowiekowi i innym ssakom wyrostek robaczkowy. Myslelismy dotad, ze do niczego nie sluzy, a jednak!
Jak sie okazuje wyrostek przechowuje dobre dla organizmu bakterie i jak czlowiek np, z powodu biegunki ma ich za malo w przewodzie pokarmowym, to wyrostek uzupelnia zapas. Zas zapalenie wyrostka bierze sie stad, ze w dzisiejszych czasasch odzywiamy sie zbyt higienicznie, rzdako miewamy biegunki i wyrostek nie ma co robic, wiec powstaje wen stan zapalny.
No to po prostu az sie prosi o jakis poemat Bobika!
http://wyborcza.pl/1,75476,6963922,Wyrostek_robaczkowy_jednak_jest_nam_potrzebny.html
Tu jest to ladnie opisane.
ciekawy problem
generalnie jestem za Helena,najpierw pomoc,a dopiero wtedy
kary
wielokrotnie przekonalem sie (i bylem tez w takich sytuacjach)ze
mimo” mozliwosci” my ludzie dzialamy iracjonalnie i bez logiki
strach jakikolwiek wylacza u wielu mozg
najwazniejsze:edukacja,edukacja
upalnie bylo,teraz blyska,grzmi,leje i to dobrze tak
jutro ponownie slonce czego i Wam zycze
do rana wiec 😀 😀 😀
No, to juz mam teraz przynajmniej swoja Partie. Bobik z zeenem moga mi podskaiwac! 😆
Heleno, ja tez do partii „bleeding hearts”, bo w ogole nie lubie jak sie zaczyna od kar – we wszystkim. 🙂 Przypomina mi sie tu zreszta jeden z filmow Allena, „Everybody Says I Love You”, gdzie jedna pani mowi, ze w ogole wiezniowie lepiej sie poczuja, jak pozwoli sie ich dekoratorom wnetrz lepiej urzadzic cele… Ja tez bym je lepiej urzadzala, wiec jak sie smieje, to troche z siebie. 😉 To jest zreszta bardzo dobry film, bo Allen ma tam jednego superkonserwatywnego wyrodka w rodzinie zatwardzialych liberalow, ale na szczescie mu przechodzi, bo jego postawy byly wynikiem guza mozgu. Allen mowil proroczo, bo czesto nasze poglady maja duzo wspolnego z wczesnym uplastycznieniem mozgu…
No, Moniko, Ciebie od razu przeciez zaliczylam, i haneczke, a teraz dobil nam rys berlinski.
To co? Nazwe zaproponowana przez Ciebie – Bleeding Hearts Party.
A konkurencja to Prussian Disciplinarians Party.
😆 😆 😆 Heleno
Ale temu w filmie pomogla operacja, wiec jest nadzieja dla wszystkich. Na swoje usprawiedliwienie dodam, ze wiezienie w Concord co prawda nie rehabilituje przez dekorowanie celi (samemu lub z architektem wnetrz), ale przez opieke nad krowami i prace na powietrzu, wiec pewnie dodatkowo przesiaklam niebezpiecznymi pomyslami. 😀
W życiu nie byłam w żadnej partii 🙂
Haneczko, ta moze byc nienajgorsza, bo z zalozenia nie ma w niej zadnej (pruskiej) dyscypliny. 😀
No widzisz, haneczko! Ja tez nigdy nie bylam, a teraz juz jestem w swojej wlasnej. I Ty tez tu jestes!
No, nie. Przypomnialam sobie, ze kiedy nastepca brytyjskiego tronu i jego zona zaczeli udzielac wywiadow BBC na temat swego pozycia malzenskiego, ja zapisalam sie do HRH Princess of Wales’ Party, zas E. przystapila do HRH Prince of Wales’ Party i awanturom w domu nie bylo konca.
Potem E. zapisala sie do Her Majesty’s Party i bardzo miala za zle Premierowi Rzadu jej Krolewskiej Mosci, ze przymuszal Monarchinie do populistycznych gestow i slow – co zreszta widac bylo pozniej na filmie z Helen Mirren.
Tylko zeby sie z tego nie rozwinal konflikt jak miedzy Big Enders i Little Enders w Guliwerze. 😆
Bleeding Hearts z natury rzeczy sa zawsze po stronie uciekinierow, jak nazwa na to wskazuje.
Oczywiscie, Heleno. Domyslam sie tez, ze ujmujemy sie za malymi przeciw duzym – a tu sie czasem sprawy komplikuja. 😉
Problem jest wtedy, kiedy mali ludzie decydują o dużych sprawach…
Tu ciekawostka zwiazana z tym, o czym wczoraj i o czym dzis – medytacji i bleeding hearts. Jenny Philips mieszka z Concord.
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Dhamma_Brothers
I jeszcze – szczegolnie mile memu sercu z wielu wzgledow (bleeding or not) – odcinek swietnego programu z oddzialu NPR w Chicago, prowadzonego przez Ire Glassa (kuzyna Philipa, co moze zainteresuje Dore). Rzecz o wystawianiu Hamleta w wiezieniu o obostrzonej dyscyplinie, dla szczegolnie groznych przestepcow. Swietne radio, i warte calej godziny, ktora trzeba temu poswiecic.
http://www.thisamericanlife.org/Radio_Episode.aspx?episode=218
Uff, wreszcie udało mi się urwać obowiązkom różnej natury i chociaż na chwilę wpaść na blog. A tu muszę stwierdzić, że Krwawiące Serca chyba dwie płaszczyzny mieszają. 😉
Jedna płaszczyzna jest prawna. Tu mamy właściwie sytuację jasną: zaniedbanie, mogące prowadzić do czyjejś śmierci lub kalectwa jest karalne w znakomitej większości krajów. Nie trzeba nawet żadnego osobnego prawa dla porzucających matek. Jak zostawię staruszkę z Alzheimerem w śnieżnej zawierusze na pustkowiu, to też będę oskarżony z paragrafu „kto nieumyślnie doprowadza do… itd.” Ale jeżeli się okaże, że miałem w tym czasie np. ostry atak schizofrenii, to mogę nawet całkowicie być uwolniony od winy, a w przypadku innych okoliczności łagodzących dostać karę tylko symboliczną. To po prostu, zależnie od sytuacji, powinien rozstrzygnąć sąd.
I nie jest tak, że penalizacja zaniedbania pogarsza sytuację, jeżeli równocześnie oferowana jest wszelka możliwa pomoc w oddaniu niechcianego dziecka. Liczba porzuceń w Niemczech w ostatnich latach to kolejno 9, 6, 10, 8 (ostatnia liczba z 2008). Jak na 80-milionowy kraj chyba nie tak wiele i myślę, że śmiało można to zaliczyć do patologicznego marginesu. A penalizacja tu jest i po znalezieniu porzuconego dziecka policja ma obowiązek natychmiastowego poszukiwania matki, ze względu m.in. na prawo dziecka do poznania swojego biologicznego pochodzenia.
Druga płaszczyzna jest socjokulturalna. I tu właściwie nie mamy się z Krwawiącymi Sercami o co spierać, bo też uważam, że nie powinno być zaszczuwania samotnych matek, że powinno się walczyć o lepszy dostęp do pomocy psychologicznej i praktycznej, życiowej. Że powinno się uwzględniać zarówno szok jak i depresję poporodową.
Różnica zdań między nami polega na tym, że według mnie każdy z przypadków porzucenia powinien być indywidualnie rozpatrzony i jeżeli jest podstawa do wyciągnięcia konsekwencji prawnych, to powinny one być wyciągnięte, choćby w imię równości wobec prawa. Co w ogóle nie wyklucza współczucia wobec indywidualnych tragedii i jak najdalej idącej chęci pomocy.
Alez Bobiku, my sie nie sprzeczam o to, czy kazda sytuacja porzucenia powinna byc rozpatrywana on its merit.
We mnie budzi sprzeciw natychmiastowe, a priori zakladanie, ze matka jest przestepczynia, i nalezy za nia puscic caly aparat scigania zbrodni. Zadna kobiedta, nawet najglupsza i najbardziej nieodpowiedzialna nie podrzuca swego dziecka aby znalezli je przechodnie. Za kazda taka historia stoi jakis dramat – jesli nie spoleczny, osobisty, rodzinny, to szok poporodowy. Sciganie, a tym bardziej wtracanie jej do wiezienia, a nawet straszenie wiezieniem, nie powstrzyma inne kobiety przed odrzuceniem dziecka w dramatycznej sytuacji. Jeszcze raz – ja nie slyszalam ani razu aby matce, ktora podrzucila dziecko w Polsce oferowano jakakolwiek pomoc.
Przeciwnie – stawia sie ja w sytuacji takiej, ze nawet jesli ona wyjdzie z tego szoku po paru dniach czy tygodniach, to zgloszenie sie po dziecko i tak wiaze sie dla niej z utrata wolnosci, ciaganiem po sadach i – i to jest bardzio serio – odebraniem dziecka. Popatrz jak straszna,, jak nieludzka jest ta historia obecnie opisywana szeroko w prasie z parotygodniuowa Roza. W POlsce bardzo latwo odbiera sie dziecko z widzimisie wladz, to jest oczywoste z innych slynnych historii opisywanych w prasie. Generalnie odnosze warzenie, ze uzyje w tym momencie juz oklepanej sztampy, ze kobieta jest traktowana jako maszynka do rodzenia i jej dramat, jej zdrowie sie nie liczy w najmniejszym stopniu. Jesli w Niemczech jest matka porzuconego dziecka traktowana tak jak w Polsce, to jest to po prostu okropne i dla mnie nie do przyjecia.
Nie, w Niemczech matka nie jest na szczęście traktowana tak jak w Polsce i wcale bym tego nie chciał. Może liczyć, co zresztą już napisałem, na wszelkie rodzaje pomocy. Tyle tylko, że się jej szuka i dochodzi się tego, dlaczego dziecko porzuciła. Jeżeli bez innego wyraźnego powodu poza lekkomyślnością i nieodpowiedzialnością, to jej się przy pomocy środków prawnych uświadamia, że to jednak jest postępowanie, którego nie można uznać za normalne i zaliczyć do kategorii „nic nie było, gramy dalej”. To nie musi być kara bardzo dotkliwa, może być symboliczna, jako sygnał, że czyn był nie w porządku i niezgodny ze społecznymi normami. Ale oczywiście bardzo istotne jest, że zapewnia się w każdym przypadku pomoc psychologiczną, co nawet osobom lekkomyślnym i nieodpowiedzialnym pozwala jakoś dojść z sobą i światem do ładu.
Dzisiejszy spór na pewno nie był (z mojej strony) o to, czy należy próbować rozumieć dramaty kobiet odrzuconych przez otoczenie, bezradnych i zaszczutych i czy należy udzielać im pomocy, bo w tym punkcie moje zdanie jest chyba jasne. Tylko że według mnie należy rozumieć również kradnących z głodu i uwalniać ich od winy i kary, ale to nie znaczy, że należy w ogóle zdepenalizować kradzież jako taką.
A sposób, w jaki reagują media, nie tylko w tym przypadku, to jest całkiem inna rozmowa. Wydawanie wyroków -naprędce, bez poznania wszystkich okoliczności – jest w ogóle ich ulubioną rozrywką i w każdym przypadku uważam to za koszmarne. Ale chyba ani przez moment nie twierdziłem, że popieram medialne samosądy? 😉
No i tak się wciągnąłem w dyskusję, że zapomniałem podziękować Monice za znalezienie dla mnie inspektora M. 🙂 Jeszcze nie miałem czasu go obejrzeć, ale kiedyś do tego dojdę. 😉
Poemat o wyrostku dziś już muszę sobie odpuścić, bo resztką rozsądku zerknąłem na zegar i przypomniałem sobie, że jutro nie mogę pospać po bobiczemu, tylko od wczesnego ranka muszę zapychać. W związku z czym dobranoc. 🙂
To jest chyba spor o rozlozenie akcentow, bo przeciez Bleeding Hearts wcale nie chca, zeby nie karac, gdy doszlo sie, ze przyczyna porzucenia byla nieodpowiedzialnosc i leKkomyslnosc. Ale rozlozenie akcentow nawet w doniesieniach prasowych jest takie, ze ciezki akcent jest na ewentualna karalnosc czynu, a nie na wszylkie inne, coraz lepiej znane i ciagle poznawane, ale nie wiem, czy w Polsce juz szeroko znane uwarunkowania takich dramatycznych czynow. A ta historia z mala Roza, ktora sledze, tez mnie przerazila, Heleno.
Dobranoc, Bobiku. 🙂 Mroczny, interesujaco melancholijny inspektor, cytujacy A.E. Housmana i kochajacy muzyke powazna – poczeka. Nie wiem, czy powinnam zdradzac, ze na poczatku kazdego odcinka podaje sie w otwierajacej muzyce nazwisko mordercy – w alfabecie Morse’a… I tak sie psuje niespodzianke telegrafistom. 😉
Tak. A ja jak zyje, to nie slyszalam jeszcze ani jednej historii, ze matka podrzucila dziecko bo by jej przszkadzalo w chodzeniu na potancowki.
Sprawa z mala Roza zas jest takim koszmarem, ze przypomina mi czasy Marii Teresy ktora kazala odbierac wszystkie romskie dzieci rodzicom i oddawac je na wychowanie bialym rodzinom aby zrobily z nich porzadnych Austriakow.
Nie wiedzialam o tym, Moniko! Bardzo ladne! Tylko, ze telegrafisci juz od 15 lat nie sa uczeni alfabetu Morse;a. Zdaje siem ze jedyni, ktorzy sie go jeszcze ucza to wiezniowie, aby sie porzumiewac przez sciane karceru.
Dobranoc wszystkim. Pan Andrzej o osmej, z wybiciem zegara!
Dobranoc, Heleno. To caly tydzien jeszcze tego remontowania? Ja dopiero powoli odzywam po moim. A Morse’a nauczyla sie tez Matylda, mam nadzieje, ze nie planujac kariery kryminalnej. Ciekawilo ja jak ludzie prozumiewali sie szybko na odleglosc w zamierzchlych czasach przed komputerami, SMS-ami i komorkami. Dlugo jej tlumaczylam, po przeczytaniu jakiejs ksiazki, co znaczylo kiedys dostac nagly telegram, i jak sie w nich oszczedzalo slowa…
slonce podobno przyjdzie duze i cieple
ma szanse nas zadowolic
tymczasem ja zwolennik pruskiej dyscypliny(zdyscyplinowanie lezac na kanapie dryguje sprzataniem pokoju 🙂 ) brykam
tereny zielone zalane tonami wody wczorajszej ulewy
pachna intensywnie parujaca wilgocia,swietnie brykam wiec do
obowiazkow 🙂 🙂
miejcie sie dobrze
Rysiu, za wczesnie, nie halasuj… jescze piec minutek.
Jest ponuro i szaro.
Kapac sie nie warto bo i tak sie czlowiek zabrudzi, nie?
Na chwilę nie warto 🙂
My, to znaczy pan mąż, bo ja już dojrzałam do burdelu, przymierzamy się do remontu kuchni. Tapety kupione, kawałek sufitu zdarty na próbę, wiadomo, co trzeba wywlec, a co może zostać. Na razie stosuję łagodną perswazję z pomrukami 😉
Bobiku, jak się miewa Dziura?
Dzień dobry. Z tym Morse’em to jest dokładnie odwrotnie: muzyka zamykająca odcinki rozpoczyna się nazwiskiem Morse’a w alfabecie Morse’a 😉
http://en.wikipedia.org/wiki/Inspector_Morse_(TV_series)
Z doswiadczenia moich licznych znajomym remontowanie kuchni mezem wrozy dlugimi przestojami w pracy i zyciem na prowizorce, ktore moze sie przeciagnac na pare lat. Oczywoscie przy zastosowaniu odpowiednich srodkow perswazji mozna ten okres nieco skocic, wymaga to jednak i pewnego temperamentu ze strony zamawiajacego remont ( nalezy sobie zadac pytanie jak postapilaby Sofia Loren na moim miejscu o nie cofnac sie przed uzyciem przemocy).
Dlatego ( a nie dlatego, ze nie mam odpwoiedniego meza pod reka) tak sobie upodobalam Pana Andrzeja, ktory pracuje 11 godzin dziennie, nie narzeka, nie wykreca sie sianem i jedyne co musze znosic od niego (procz rachunkow) to wyklady z mechaniki i okazjonalne pogadanki na tematy polityczno-spoleczne. Jest to nawet edukacyjne, do pewnego stopnia – poznaje fachowa terminologie i zastosowanie w praktyce praw Newtona, cos jak dochodzacy do domu Uniwersytet Trzeciegi Wieku.
Good luck, Haneczko. Ide sie przebrac, bo zaraz tu bedzie.
Z kapieli zrezygnowalam na dzis. Ja place, ja moge chodzic brudna.
A nie, Heleno, u niego tylko proces dojrzewania jest długi, potem leci piorunem 😆 Ukłony dla wykładowcy 😀
Przeczytalam Panu Andrzejowi bobikowa Ballade Hydrauliczna, te: https://www.blog-bobika.eu/?page_id=159 , a on wpadl w tak szczery i nieklamany zachwyt, ze chyba za kazdy wyklad o prawach Newtona bedzie musial wysluchac jednego wiersza.
Dzień dobry. 🙂 Helena bardzo trafnie ujęła istotę remontu mężami (za wyjątkiem haneczkowego, który najwyraźniej jest nietypowy). Jak można z tego wywnioskować, Dziura chwilowo przystopowała i można tylko mieć nadzieję, że kiedyś dalej ruszy. 😉
Poza tym pogoda znowu cudna, nic nie leje, więc ja mogę bez przeszkód ruszyć w teren.
Mszczenie się za prawa Newtona Bobikiem? Hmmm… 😉
Błagał wieszcz, płacząc niemal wśród twórczej mordęgi,
by pod strzechy zbłądziły kiedyś jego księgi,
dziś nie miałby problemu z dotarciem do ludu –
z GPS-em się błądzi zupełnie bez trudu. 😀
vitam o poranku 🙂 cytuję Bobika …porzuceń noworodków dokonują najczęściej osoby o hmm.. niezbyt skomplikowanej strukturze osobowości …. no to się pies popisał
tak sobie myślę czy ktoś Bobikowi ogona nie odciął tasakiem że takie wypisuje hmm … no nie wiem co ? Dla mnie osoby o skomplikowanej osobowości to psychopaci 🙁
Kobiety nigdy nie są winne to już wiesz . Ten pogląd zawdzięczam wieloletniej obserwacji otaczającego mnie świata i ludzi. Faktem jest że dobrze mnie poznałeś co mnie cieszy bo pieski wywołują u mnie czułość zaocznie i bez powodu. Jednakowoż sprowokować się nie dam. Ja też nie jestem skomplikowana ale takie stwierdzenie jest przykre dla kobiet,oczywiście w kontekście powyższego cytatu. Temat ten mnie porusza bo widzę jak wiele muszą znieść kobiet aby wychować dzieci. Złe traktowanie nie jest regułą ale zdarza się często.. Skoro dyskutujemy o macicy i jej funkcji na forum razem z mężczyznami to każde dziecko powinno mieć zagwarantowane godne warunki również od strony ojca nawet tego z probówki. W przeciwnym razie odciąć ogonek 🙂 A miłość itd nic nie mają z tym wspólnego.. Czasem się zastanawiam po co te kobiety tyle piszą o miłości widząc co sie dzieje. Oczywiście wierzę w jej istnienie 🙂
bardzo mi się podobał artykuł w ostatniej Polityce p.t. Prawa Natury J. Podgórskiej. Myślę, że człowiek zapominając o przyrodzie staje się nieczuły dla drugiego człowieka. Co ciekawe zaskoczyło mnie że właśnie to zdjęcie Które bardzo mnie poruszyło w dodatku ogrodniczym zamieściła autorka jako logo artykułu . To zdjęcie ma jakąś moc .. 🙂
ide tyrać 🙂
kawka + cukierek czekoladowy najpierw 🙂
Jarzebinko, Bobik, bedac pieskiem nad wyraz delikatnym i czulym do wszelkiego zywego stworzenia, takze ludzi, nie chcial uzyc bardziej brutalnych slow – takich jak, ze ktos jest prymitywny czy glupi i dlatego, po dlugim namysle, wybral znacznie bardziej neutralne – „o niezbyt skompolikowanej osobowosci”. Nie mial niczego zlego na mysli, choc generalnie sie z nim nie we wszystkim, jak zauwazylas, zgadzam. Na przyklad absolutnie nie zgadzam sie jak porownuje porzucenie dziecka po porodzie z pozostawieniem sklerotycznej staruszki na mrozie (mysle, ze Piesek sie zagalopowal i sam tak naprawde nie mysli) – pierwsze bowiem niemal zawsze jest wynikiem wielkiego wzburzenia emocji, strachu, szoku poporodowego czy jakichs innych tajemniczych i ciemnych mechanizmow naszej duszy i biochemii mozgu, drugie zas (pozostawienie staruszki) – albo lekkomyslnosci, albo wyrachowania i checi pozbycia sie ciezaru.
Kawa z czekoladka -bardzo dobry pomysl. Pojde tez poszukam czekoladki.
„pierwsze bowiem niemal zawsze jest wynikiem wielkiego wzburzenia emocji, strachu, szoku poporodowego czy jakichs innych tajemniczych i ciemnych mechanizmow naszej duszy i biochemii mozgu, drugie zas (pozostawienie staruszki) – albo lekkomyslnosci, albo wyrachowania i checi pozbycia sie ciezaru.”
Czy Ty Helenko aby na pewno dobrze się czujesz?
Wrócę przy tej okazji do sprawy, o której wspominałem: do wiadra z wodą przy porodzie. To obyczaj od dawien dawna stosowany (m.in. w Polsce) Kiedy noworodek nie chce wydać krzyku lub wygląda na nie całkiem udanego, topi się go w wiadrze.
Helenko – wcześniej przygotowanym – oczywiście, że w wielkim wzburzeniu emocji, strachu, szokiem poporodowym, sorry, chyba jednak przedporodowym, czy jakichs innych tajemniczych i ciemnych mechanizmow naszej duszy i biochemii mozgu…
Wiadro z wodą? W nowoczesnych szpitalach od razu rodzi się w wannie 😎
Zeen, ja sie czuje znakomicie, a Ty?
z kawy najchetniej dwa,trzy ciasteczka w czekoladzie gorzkiej
🙂
na chwilę sie wtrącę;
1. Wiele razy czytając angielską prasę zwróciłam uwage na to samo sformuławanie ( prawie formułkę) Apelujemy do matki by sie zgłosila, bo moze potrzebować pomocy lekarskiej lub psychologicznej – mówi np przedstawiciel szpitala czy słuz socjalnych.Moim zdaniem to jest po prostu inne rozłożenie akcentów. Milcząco zakłada sie się , że matka nie ejts wyrachowaną przestępczynią , a raczej kompletnie zdezorientowana i pogubiona kobietą. I myślę ze Helenie chodziło o to milczące założenie, przedstawicieli państwa.
2.Jednak kiedy wejdziemy w detale ( co w przypadku gazetowej notatki nie jest możliwe) sprawy mogą sie okazać b.różne. Na pewno spora część kobiet ( pewnie większość) zostawia noworodka po porodzie bez opieki, będąc albo w szoku poporodowym, albo przynajmniej w b. silnym stresie.
Ale nie zawsze. Sa kobiety narkomanki, które po domowym porodzie, myślą tylko o następnej działce. Bo brały przez calą ciąże i nie chciały przestać. Sa kobiety – psychopatki, lub charakteropatki, którym noworodek po prostu przeszkadza w realizacji swoich celów, i które wyrzucają go na śmietnik, lub pakują do beczki. Motywacje ludzkie są jednak dość różnorodne. I nie wszystkie zachowania kobiety mieszczą się w schemacie ” Zagubiona, porzucona, bez opieki i wsparcia”
3. „kobiety nigdy nie są winne’ – nie rozumiem Jarzębino co masz na myśli. A po za tym wychowanie dzieci, nie jest jednak jakimś katorżniczym zajęciem, przeciwnie dostarcza wielu przyjemność!
W odrpoznieniu od wychowywania doroslych ludzi – to dopiero katorga i utrapienie Boze! Co ja mialem nocy i dni nieprzespanych, aby Stara dostala troche dobrego wychowania, wyzbyla sie nagannych nawykow i przestala przynosic mnie i mojemu bratu wstyd na cale podworko! Tylko serce kota wie, jaka to byla ciezka harowka i ilu wymagala poswiecen.
Udało mi się wcześniej wrócić z terenu, ale tylko dlatego, że cosik się nienajlepiej poczułem i uprzedzam, że w razie czego bezlitośnie użyję tego jako rozstrzygającego argumentu w dyskusji. 😎
Helena ma oczywiście rację, że „nieskomplikowanej osobowości” użyłem jako eufemizmu, żeby nie musieć sięgać do słów mało uprzejmych. 🙂 Ale na tym moja skłonność do przyznawania racji się wyczerpała. 😉
Po pierwsze – twierdzenie, że kobieta może porzucić dziecko tylko pod wpływem jakichś „ciemnych sił”, a nigdy dlatego, że się po prostu chce szybko i bez wysiłku pozbyć kłopotu, jest tylko inną twarzą mitu o zawsze, „z natury” dobrej i kochającej matce.Pod wpływem tego mitu ludzie słysząc o porzuceniu dziecka są skłonni natychmiast zawyć „wyrodna!”, bez względu na okoliczności, ale mogą też popaść w inną skrajność, czyli nie przyjmować do wiadomości, że istnieją również matki durne, nieodpowiedzialne i kompletnie pozbawione tzw. uczuć wyższych. A istnieją i zdarza im się porzucać dzieci, nie tylko zresztą w wieku niemowlęcym. Nie wiem jak to powiedzieć, żeby nie wpaść pod tasak Jarzębiny 😉 ale kobiety jednak nie mają patentu na doskonałość i tak samo jak mężczyznom może im się przydarzyć szerokie spektrum odchyleń od normy, z psychopatią, socjopatią, uzależnieniami, głupotą i uogólnioną wrednością włącznie.
Po drugie – o ile mi wiadomo, w UK w ostatnich latach poważnie wzrosła zarówno liczba niechcianych ciąż (zwłaszcza nastolatek), jak i porzuceń dzieci, podczas gdy np. w Niemczech liczba niechcianych ciąż od lat trzymuje się na tym samym poziomie, a liczba porzuceń dzieci wyraźnie spadła. Ja bym z tego wyciągał wniosek, że niemieckie rozwiązania jakoś lepiej sprawdzają się w praktyce i wolałbym korzystać z nich, niż z brytyjskich, które wydają się sprawdzać tak sobie. Zaznaczam przy tym, że niemieckie rozwiązania nie mają nic wspólnego z pruską dyscypliną i są jak najbardziej cywilizowane, tyle że problemu porzucania dzieci nie bagatelizują i nie wyłączają kompletnie spod jurysdykcji prawnej.
Po trzecie – nie uważam, żebym się rozpędził zestawiając porzucenie dziecka i porzucenie staruszki w kontekście działania systemu prawnego, który opiera się również w cywilizowanych krajach na nieco innym fundamencie niż bleeding heart. 😉 Ponieważ prawodawca nie może przewidzieć wszystkich konkretnych sytuacji, które sądom przyjdzie rozpatrywać, musi przestępstwa lub wykroczenia skategoryzować, podzielić na grupy, mogące zawierać przypadki bardzo różne, ale połączone pewną prawną „istotą odbiegania od przyjętej normy”. Czyli – kradzież, zabójstwo,morderstwo, oszustwo zaniedbanie, umyślne lub nieumyślne spowodowanie, itp. Zrozumienie tego, że są okoliczności tłumaczące lub wręcz usprawiedliwające przestępstwo, wyraża się w możliwości złagodzenia kary lub odstąpienia od niej. Zatem zarówno zostawienie na mrozie dziecka jak i staruszki będzie podpadało pod kategorię „zaniedbanie” i w obu tych przypadkach po rozważeniu okoliczności będzie można orzec, czy było ono w jakiś sposób usprawiedliwione i od kary można odstąpić, czy też wcale nie było i odpowiedzialność karna powinna być w pełni wyegzekwowana. W moim pojęciu tak działa system prawny, ale jeżeli jakiś prawnik mnie skoryguje, to jestem – jak zwykle -skłonny do weryfikacji poglądów. 🙂
Po czwarte – jasne, że do zrobienia noworodka trzeba dwojga i kiedy tatuś uchyla się od późniejszego ponoszenia konsekwencji, to prawo powinno go niedwuznacznie do tego zachęcić, albo też pociągnąć za odpowiedzialność, jeżeli brał udział w decyzji o porzuceniu. Ale nie da się ukryć, że takie decyzje nader często podejmowane są jednoosobowo i tatuś ani o ciąży, ani o porzuceniu dziecka nie ma zielonego pojęcia. Ba, mamusia często nie ma pojęcia, kto jest tatusiem. Nie można w takiej sytuacji obarczać winą kogoś, komu nie dano żadnej szansy postąpienia słusznie bądź niesłusznie – po prostu wyłączono go z całej sprawy. No, trudno – jestem za feminizmem, ale jeszcze bardziej za sprawiedliwością. 🙂
Tak naprawdę z tego, co napisałem najistotniejsze w kontekście naszej rozmowy jest założenie, że nie każde porzucenie noworodka jest spowodowane szokiem poporodowym, rozpaczą lub zaszczuciem matki, tylko że są również przypadki zwykłej lekkomyślności, nieodpowiedzialności lub wygodnictwa. Jeżeli ktoś się z tym zgadza, to powinien chyba uznać, że odstąpienie w takich wypadkach od jakiejkolwiek kary jest niejakim nadmiarem tolerancji. A jeżeli ktoś się nie zgadza, to mam wrażenie, że powinien trochę porozglądać się po świecie. 😉
Zono, wlasnie napisalas, co mi chodzilo po glowie. Rzeczywiscie tu chodzi o rozlozenie akcentow, a wychowywanie dzieci nie musi byc katorga. 🙂 Doroslych zas lepiej nie wychowywac, bo i tak sie do konca nie uda, Mordechaju… 🙂
Doro, w Twoim linku nie ma ani sowa o tym, ze to na koncu odcinka sa wlaczone elementy z alfabecie Morse’a Tam jest o ostatnim odcinku Morse’a w ogole, wiec moze te informacje wiesz z innego zrodla. 😉 W wikipedii jest o wlaczeniu jego nazwiska do ostatniego tytulu ostatniego odcinka („ReMORSEful Day”, tytul z ostatniej linijki wiersza A E Housmana, ktorego Morse uwielbia). Moja muzyczna druga polowa twierdzi stanowczo, ze Barrington Pheloung wlaczal to w temat muzyczny wielu odcinkow, a temat pojawial sie juz na poczatku, a nie – dopiero na koncu. Tu znalazlam link to potwierdzajacy. 🙂
http://www.morselives.com/
A tu caly wiersz Housmana, bo on rzeczywiscie jest malo znany, a byl swietnym poeta, zwiazanym z wlasnie z dwiema uczelniami, Oxfordem i Cambridge:
How clear, how lovely bright,
How beautiful to sight
Those beams of morning play;
How heaven laughs out with glee
Where, like a bird set free,
Up from the eastern sea
Soars the delightful day.
To-day I shall be strong,
No more shall yield to wrong,
Shall squander life no more;
Days lost, I know not how,
I shall retrieve them now;
Now I shall keep the vow
I never kept before.
Ensanguining the skies
How heavily it dies
Into the west away;
Past touch and sight and sound
Not further to be found,
How hopeless under ground
Falls the remorseful day.
Stukałem długo, bo z przerwami i dopiero teraz zauważyłem post Żony Sąsiada. 🙂 Widzę, że częściowo o tym samym, choć innymi słowami, napisałem w swoim komentarzu.
Co do innego rozłożenia akcentów – tak, to prawda. I ja też nie zakładam milcząco, że porzucająca matka jest w każdym wypadku przestępczynią, którą trzeba ukarać. Ale nie zakładam również, że nie jest nią w żadnym przypadku. Może to kwestia kwantyfikatorów? 😉
Mój zdrowy rozsądek mówi mi w każdym razie, że najpierw trzeba rozeznać sytuację, a potem odpowiednio do niej reagować. Co oczywiście z założenia wyklucza samosądy medialne czy jakiekolwiek inne.
Bobiku, ogolnie sie z Toba zgadzam, ale nie bylabym do konca pewna, czy jedynym czynnikiem decydujacym o liczbie niechcianych ciaz i porzucen jest prawo. Na pewno jest bardzo wazne, i masz racje, ze nie powinno bagatelizowac krzywdy robionej komukolwiek przez kogokolwiek, tylko rozpatrywac okolicznosci lagodzace, jesli takie sa (a tu sie zgadzam z Helena, ze takie czasem – nie zawsze – jednak wystepuja, i ze to dotarlo do ogolnej swiadomosci jednak niedawno). Ale czemu w UK jest akurat tak, jak jest zalezy takze od uwarunkowan kulturowych, podobnie jak to nieszczesne wiadro, ktore przywolal tu zeen tez od uwarunkowan kulturowych zalezalo. A te trzeba zmieniac na wszelkie mozliwe sposoby, z prawem oczywiscie wlacznie.
Slucham wlasnie wspomnien o naszym senatorze, Tedzie Kennedym, ukochanym przez cale Massachusetts, nawet tych z innej opcji politycznej, i mysle sobie, jak jedni maja talent, zeby byc dobrym prezydentem, a miernym senatorem, a drudzy – odwrotnie. Senatorem byl bardzo, bardzo dobrym. Trzy dni temu, czujac pewnie zblizajaca sie smierc, napisal list do naszego gubernatora, proszac by szybko zorganizowano wybory dla jego nastepcy, zeby nasz stan jak najkrocej byl bez pelnej reprezentacji w Senacie. Mam nadzieje, ze jego najwieksze marzenie – powszechne ubezpieczenie dla wszystkich w USA, jednak sie spelni i nie rozmyje sie tak, jak to sie stalo przy prezydenturze Clintona. Przez tyle lat rewolucji reaganowskiej byl tak ostro atakowany, tyle blota na niego wylano, a on dalej trzymal sie swojej linii, nawet gdy zupelnie nie byla w modzie…
A nie, ja broń Boże nie uważam, że prawo jest jedynym czynnikiem. Jednym z. Dlatego zresztą cały czas staram się tu odróżniać płaszczyznę prawną od socjokulturowej (chociaż w praktyce one się jednak przenikają), żeby była jasność gdzie, co, jak i dlaczego. 😉
Wszyscy zresztą wiedzą 😉 , że sam w głębi ducha jestem bleeding heart i każdej osobie (bez względu na płeć) naprawdę skopanej przez los i z jakiegoś powodu cierpiącej zaraz łapę bym podał i kością się podzielił. Ale moja osobista skłonność do empatii to jest jedna rzecz, a zastanowienie się, jaką należałoby w danej kwestii przyjąć zasadę ogólną to druga. Tu oprócz empatii jeszcze i rozsądek się przydaje. 😆
Bobiku, wszyscy wiemy, ze tak naprawde w srodku jestes bleeding heart. 🙂 Ale nie przeciwstawiaj rozsadku empatii – empatia jest czescia rozsadku (inteligencja emocjonalna!)… Juz Szekspir to opisal w „Kupcu weneckim”…
The quality of mercy is not strain’d,
It droppeth as the gentle rain from heaven
Upon the place beneath: it is twice blest;
It blesseth him that gives and him that takes:
'Tis mightiest in the mightiest: it becomes
The throned monarch better than his crown;
His sceptre shows the force of temporal power,
The attribute to awe and majesty,
Wherein doth sit the dread and fear of kings;
But mercy is above this sceptred sway;
It is enthroned in the hearts of kings,
It is an attribute to God himself;
And earthly power doth then show likest God’s
When mercy seasons justice. Therefore, Jew,
Though justice be thy plea, consider this,
That, in the course of justice, none of us
Should see salvation: we do pray for mercy;
And that same prayer doth teach us all to render
The deeds of mercy. I have spoke thus much
To mitigate the justice of thy plea;
Which if thou follow, this strict court of Venice
Must needs give sentence 'gainst the merchant there.
Powołam się na okoliczności łagodzące, żeby wymusić empatię otoczenia. Jestem na zwolnieniu chorobowym i nie można się ode mnie domagać doskonałej precyzji sformułowań. 😆
Totez podeslalam Ci Szekspira na wzmocnienie (mnie on jakos zawsze stawia na nogi). 😆 A teraz ide poszukac Pythonow, zeby zupa nie byla z samego miesa, bo nawet szczeniaki czasem potrzebuja rosolu, i innych dodatkow… 🙂
Wyrwawsze sie z lap PA i po przeczytaniu co tu powstalo jak poznawalam zasady dzialania rozlicznych pomp prysznicowych (teoria), rzucilam sie wygooglowac sobie haslo „unwanted babies uk”.
Stron wyliczajacych materialy na ten temat pojawilo bardzo wiele, przejrzalam trzy pierwsze. Bylo tam o unwanted babies w Singapurze, w Japonii, Chinach, Rosji, Afryce, takze w Niemczech (calkiem sporo), w Ameryce i nie udazo mi sie znalezc ani jednego artykulu o unwanted babies w UK. Tak przypuszczalam. Nie ma ich bo jest to jednak bardzo rzadko pojawiajacy sie problem – z dostepnoscia zabiegow usuwania niechcianej ciazy na skinienie palcem.
Pamietam natomiast rozne artykuly mowiace o rosnacej z dekady na dekade liczbie „teenage pregnancies”, ciaz wsrod nastolatek, niektore zupelnie spektakularne – hjak zeszloroczna ciaza pary gowniarzy z 12-letnim ojcem. Pisala o tym szeroko prasa. Widzialam takze pare programow z udzialem bardzo mlodych dziewczyn w ciazy lub juz matek.
Najczestszym powodem dlaczego to robia, jest to, ze chca sie wyrwac z domu rodzicielskiego – rozliczne internaty dla mlodych matek sa dosc szeroko dostepne w kazdym wiekszym miescie. Jesli dziwwqczyna nie chce mieszkac w takim kolchozie, wladze lokalne maja obowiazek dac jej mieszkanie i finansowa pomoc socjalna.
Wiele dziewczat korzysta z tej mozliwosci, a nawet znam przypadki z najblizszego otoczenia, kiedy wieloletni para w zwiazku i z gromadka przychowku, nie pobiera sie aby nie stracic wszystkich swiadczen. I to jest autentyczny problem i toczy sie nie od dzis ozywiona debata jak wyposrodkowac by z jednej strony zapewnic warunki zycia matkom samotnie wychowujacym dzieci a z drugiej nie hodowac sobie calej armii ludzi nawyklych do zycia wylacznie ze swiadczen, bo czesrto im sie nawet nie oplaca isc do pracy, gdyz praca np w supermarkecie nie zapewni srodjkow do utrzynmania rosnacej rodziny.
Nie uwazam, ze poruszony przez mnie problem w Polsce – kryminalizowania wszystkich kobiet, ktore podrzucaja dziecko do znalezienia, byl kwestia tylko rozlozenia akcentow. Na moja intuicje jest to cos znacznie powazniejszego – swiadczy on stosunku panstwa i spoleczenstwa do czlowieka, a scislej do kobiety. Nawet jesli kobieta jest narkomanka, to w pierwszym rzedzie potrzebuje od spoleczenstwa pomocy i szansy ulozenia sobie nowego zycia. Karanie jej nie pomoze wyjsc z nalogu. Trzymanie w wiezieniu jest drozsze dla podatnika niz zapewnienie jej terapii odwykowej w polaczeniu nawet z jakas edukacja do zawodu. Nie mowiac o innych kosztach spolecznych.
Dlatego nie pamietam w ciagu calych 28 lat przebywania w tym kraju, aby jakakolwiek kobieta zostala tu skazana za to ze podrzucila dziecko. Z pewnoscia byloby to na pierwszych stronanch gazet przez wiele tygodni – tak jak bylo w wypadku „Baby P.” -chlopczyka zadreczonego na smierc przez wyrodnych rodzicow czy innych malych dzieciaich, ktore spotkal podobny los na oczcach sluzb socjalnych, ktore nie wywiazaly sie ze swych obowiazkow.
Dla milosierdzia nikt przymusu nie ma;
Ono jak kropla niebieskiego deszczu
Splywa na ziemie, dwakroc blogoslawi
Tego, co daje, i tego, co bierze.
Ono z poteznych jest najpotezniejsze;
Przystoi krolom lepiej niz korona.
Berlo ich swiadczy doczesna potege,
Obudza w sercach bojazn majestatu
I grozne mysli o krolow potedze;
Lecz milosierdzie od wladzy jest wyzsze,
W krolewskich sercach jego panowanie;
Ono jest Boga naszego przymiotem:
Najpodobniejszy jest Bogu krol ziemski,
Gdy sprawiedliwosc slodzi milosierdziem……..
(IV Act, sc 2)
Jak to nie można znaleźć artykułów o niechcianych dzieciach w UK? 😯 Jest ich od groma, proszę – pierwsze trzy z brzegu
http://news.bbc.co.uk/2/hi/uk_news/magazine/4507724.stm
http://www.bmj.com/cgi/content/short/339/aug25_3/b3438?rss=1
http://www.independent.co.uk/news/uk/this-britain/abandoned-babies-need-to-know-who-found-them-698648.html
Chyba trudno uznać, że porzucane dzieci były chciane i wyczekiwane?
A karanie niekoniecznie musi oznaczać trzymanie w więzieniu. Pisałem już i tym, że kara może być symboliczna, ale i taka jest pewnym sygnałem – nie uważamy twojego czynu za słuszny, chociaż rozumiemy okoliczności i ze względu na nie chcemy ci raczej pomóc, niż ci dać wycisk.
Niestety, z matkami-narkomankami czy alkoholiczkami często jest ten problem, że one za Chiny Ludowe nie chcą sobie dać pomóc. 🙁
Ale ja mowie o czym innym, Bobik!
Ja szukalam, Bobiku, nie „porzuconuch dzieci”, tylko niechcianych – urodzonych wsrod nastolatek, argumentujac, ze „epidemia” donoszonych ciaz wsrod nastolatek nie jest najczesciej skutkiem wypadku przy pracy tylko rozmyslnego planowania. A liczba porzuconych nie wzrasta tylko maleje, jak przeczytalam w jednym z artykulow.
Moniko @15:00, własnie zauważyłam, że wrzucony przeze mnie link nie funkcjonuje w całości – chodziło mi o hasło Wiki dotyczące samego serialu, nie książek. Przekopiowuję więc odnośny fragment:
„The theme and incidental music for the series was written by Barrington Pheloung and utilises a motif based on the Morse code for „M.O.R.S.E.” (– — ?-? ??? ?).
In the documentary entitled The Mystery of Morse, Pheloung states that he occasionally spelled out the name of the killer in Morse code in the music, or alternatively spelled out the name of another character as a red herring”. Czyli zdarzało mu się to od czasu do czasu, ale nie było reguą, natomiast nazwisko Morse’a zawsze szło na końcu.
Dlatego Portia miala racje – patrzec na kazda sprawe slodzac sprawiedliwosc milosierdziem (ciekawe, ze Szekspir nie slodzil, tylko uzyl slowa „season”, ktore jest mniej slodkie, ale za to bardziej konieczne, bo bez przypraw jedzenie jest mdle – mysl pewnie bliska nieslodzacemu Bobikowi). Ale empatii czy milosierdzia tak naprawde trzeba sie uczyc, bo wymaga sporej uwagi nie tylko wobec innych ale i wobec siebie, i to od najwczesniejszych lat, a czesto wychowujemy sie w zupelnie innym modelu. Choc nigdy nie jest za pozno (posluchaj, Heleno, jak bedziesz miala czas, tej audycji This American Life o wystawianiu Hamleta przez mordercow i gwalcicieli – jedna z najlepszych godzin, jakie spedzilam sluchajac radia).
A dla Bobika, zeby zdrowial, the Ministry of Silly Walks 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=wippooDL6WE&NR=1
A tak, Doro, podobna informacja jest w moim linku. Mysmy zreszta sluchali wywiadow z Pheloungiem, stad to pamietalam. Nie we wszystkich odcinkach, ale nie na koncu odcinka, bo temat sie przewija wczesniej, jesli chodzi o nazwisko mordercy albo tez i red herring (nie samego Morse’a). I tez nie zawsze tak do konca oddawal dobrze dlugosc sygnalow, co sam w jednym z wywiadow przyznal.
Poslucham koniecznie, Moniko, bo rozne inscenizacje Hamleta „kolekcjonuje” od bez mala pol stulecia . Myslisz, ze jeszcze to znajde?
Juz Ci znalazlam – trzeba kliknac na „full episode”, zamiast dac sie namowic na zakup CD. 😉
http://www.thisamericanlife.org/Radio_Episode.aspx?episode=218
Heleno, według mojej logiki porzucane dzieci są niechciane, bo jeżeli się je robi rozmyślnie w celu dostawania na nie socjalu, to się ich nie porzuca. Tak że chyba w tym wypadku między porzuceniem a niechcianością można postawić znak równania.
Natomiast jak chodzi o dane liczbowe z UK, to szukając ich najpierw natknąłem się na informację, że liczba porzuceń wzrasta, potem że się utrzymuje na mniej więcej stałym poziomie, a jeszcze potem, w kilku artykułach, że nie ma naprawdę miarodajnych danych. Dalej nie będę szukał, bo najwyraźniej na Wyspach nie liczy się z pruską dokładnością. 😉
Dziekuje! Ide sluchac.
Ja cos chyba malo precyzyjnie sie wyrazam, poniewaz dawalam odpor na zdanie z Twojego, Bobik, postu, ze „Po drugie – o ile mi wiadomo, w UK w ostatnich latach poważnie wzrosła zarówno liczba niechcianych ciąż (zwłaszcza nastolatek), jak i porzuceń dzieci”.
Tu przepraszam, ja się wyraziłem nieprecyzyjnie, bo miałem dane do 2005 roku i one wykazywały taką tendencję, ale szukając danych nowszych otrzymałem wyniki jak w poście powyżej, czyli nader niepewne. A ponieważ nie wiadomo, jak jest naprawdę, to nie mogę z tego wyciągnąć żadnych wniosków. 😉
Dziendobry, jestem w domu, bo bola mnie plecy i chodze jak takie stare babcie ktore widzielam na Bialorusi zamiatajace ul9ice- zgieta w palak. Pierwszy raz w zyciu. Troche tez jestem cranky, wiec nie bede zabierac glosu w dyskusji. Nadmienie jednak, ze pracowalam kilka lat w Child Protection Services jako investigator. Spotkalam rodzicow (matki i ojcow) maltretujacych wlasne dzieci i uzywajacych je do roznych niegodnych celow. Dla nich wlasnie jestem bleeding heart, dla tych dzieci, bo one naprawde nie maja nikogo kto za nimi stoi.
O, widzę Króliku, że możemy założyć dziś Frakcję Kwękających. W towarzystwie zawsze raźniej. 🙂
Jak chodzi o dzieci – natychmiast się podpisuję. One w pierwszym rzędzie potrzebują reprezentacji i przemawiania w ich imieniu.
Dzieki za wspol-kwekanie Bobiku.
Doskonale mi sie siedzi, ale niestety nie chodzi ani wstaje lub siada. Ide posiedziec na sloncu i wylapywac cieple promienie sloneczne. Musze miec Dobre Piesy na uwadze, bo pod nasz drewniany taras wprowadzil sie krolik. Nie jest on zbyt rozumny skoro wybral to miejsce. Widzialam go na wlasne oczy oraz widze codziennie swieze krolicze bobki (so to speak no offence Bobiku). Dobre P. tez wiedza ze on tam jest i waruja z nosami w szparach. Nie wroze temu dobrze.
Wlasnie skonczylam sluchac tego programu radiowego podrzucoinego przez Monike.
Boze, jakiz on jest piekny i madry! Pieknie prowadzony, pieknie zrealizowany, gleboko poruszajacy, gleboko ludzki. Mam nadzieje, ze dostal jakas miedzynarodowa nagrode,
Nie moge wiec tymczasem o niczym innym myslec. Musze pobyc ze soba.
Zen moment.
Bobiku jak przemyślisz sprawę to mi przyznasz rację, co do poczęcia to nie wiem czy pamiętacie ale najlepszym środkiem antykoncepcyjnym jest .. szklanka zimnej wody dla .. ochłody/ pewnie rozpalonych ciał 🙂 / dlatego też… jak wchodzisz do wody to możesz nóżki zmoczyć 🙂 To o tym jak to panowie nic nie widza o owym poczęciu 🙂 ej Bobik dobrze żeś szczeniak 🙂
milo spotkac zone sasiada!!!(po czasie dlugimmmmmmmm) 🙂
kroliku,o kogo lub o co sie martwisz(„nie wroze temu dobrze”)
czy warowanie zagraza szpara? 😀
jak sama wiesz (kroliku)kroliki maja swoj plan
wyczytalem to kiedys w ksiazce „wodnikowe wzgorza”
(a.richards)
trzymaj sie cieplo to podobno pomaga(zagon panowdomu do garow 🙂 )
😀
Rysiu, martwie sie o tego nowego krolika, bo moje psy to mysliwskie bestie (Brittany) i juz raz jednego naiwnego krolika w ogrodzie rozszarpaly na krwawe strzepy. Obawiam sie,z e plan naszego krolika stoi na glinianych nogach.
O, Kroliku, to rzeczywiscie trudno Ci sie ruszac – bardzo Ci wspolczuje. Moze slonce na tarasie troche bol wygrzeje? I brak stresu by sie przydal, bo czesto, choc oczywiscie nie zawsze, stres jest wspolwinowajca przy naglych bolach plecow. W zwiazku z tym stanowczo trzeba wyperswadowac nowemu krolikowi mysli samobojcze, bo natury psow mysliwskich raczej sie tak szybko nie zmieni.
Heleno – ciesze sie, ze link sie przydal. Jest mi on szczegolnie bliski z wielu powodow – chocby i z tego, ze wyraza, jaka sile moze miec czasem tekst literacki odpowiednio przezyty, nawet jesli przezywaja go zdawaloby sie ludzie zupelnie niepredystynowani do zajmowania sie takimi rzeczami. Dzisiaj czasem o tym sie zapomina, choc oczywiscie nie robia to wszyscy. Moze kiedys uda Ci sie tez obejrzec (a moze juz obejrzalas) film dokumentalny „The Dharma Brothers”, o ktorym wspomnialam wczoraj. To o uczeniu medytacji w wiezieniu w Alabamie (robila to osoba z naszego miasta). Okazalo sie, ze nawet krotki kurs medytacji wyraznie pomogl tym wiezniom, ktorzy brali udzial w programie w integracji po wyjsciu z wiezienia (w porownaniu z tymi, ktorzy nie medytowali). Niestety, program przerwano na zyczenie kapelana wieziennego, bo widzial w tym zagrozenie dla udzialu wiezniow w tradycyjnej duchowosci chrzescijanskiej (choc technika medytacyjna byla wyprana z jakiechkolwiek skojarzen religijnych, acz rzeczywiscie pochodzila z Indii).
Rysiu, dzieki za miłe słowa. Niestety z wielu powodów, jeszcze przez jakiś czas wiele pożytku ze mnie nie będzie. Ale będę sie starać!!
No niestety Jarzębino, ale pierwsza o poczęciu dowiaduje sie kobieta i to jest jej decyzja co z tą wiadomością zrobi. Niestety przypadki, że sama kobieta nie wie kto sie do tego poczęcia przysłużył nie są może nagminne, ale się zdarzają. W ogóle byłabym raczej przeciwna tezie, że kobiety są z natury dobre, ale mężczyźni to nie wiadomo. „Ludzie są różne” jak mawia mój za znajomy filozof.
Zono, poczekamy cierpliwie, ale milo, ze i tak chociaz wpadasz. 🙂
Znając choćby siebie (niemyśliwskiego w końcu) też bym się o tego królika w ogrodzie martwił. 🙁 Czy nie można by go wypłoszyć w jakiś humanitarny sposób, zanim brytany zrobią mu inspekcję w lokalu?
Hej – jeszcze jestem w stresie ale nieco mniejszym. Czytam wiec aby przynajmniej z grubsza wiedziec o czym rozmawiacie.
Wczoraj Moniko widzialam urywek ciekawego programu o wiezniach i roli religii w ich przywracaniu do normalniejszego zycia. Niestety juz mi od wczoraj „wylecialo” gdzie wiezienie i jaki to byl pastor/kapelan. Ale zasada byla taka, ze kazdy z wiezniow do tej terapii uzywal, jesli mozna tak powiedziec, religii jemu najblizszej.
Starano sie tym wiezniom przekazac, ze to co zlego zrobili to przeszlosc za ktora owszem trzeba zaplacic ale teraz wazne jest co zrobia ze swoja przyszloscia. Sadzac po ilosci uczestnikow zajecia cieszyly sie powodzeniem.
Ciekawe, czy ten konkretny kapelan sprzeciwilby sie takiemu programowi o ktorym piszesz.
Uciekam pa do nastepnej przerwy w stresie.
No, nie przypuszczałem, że taki przyjemny dzień dziś będzie – najpierw dawno niewidziana Sąsiadka się pojawiła, a teraz jeszcze Wanda. 🙂
Zobowiązuję się dziś dla uczczenia tego radosnego wydarzenia o połowę mniej kwękać! 😆
Wlasnie Bobiku, jak to go wyprowadzic? Czy, jak weze, grajac na fujarce? Pod tarasem on jest bezpieczny (jak on tam wlazi? Tam nie ma zadnej dziury. Te kroliki sa tu wszedzie. U sasiada pasie sie conajmiej trzy. Mysle, ze to jest tych krolikow ledwo dorosle kroliczatko. Mam czess plotu zrobiona za sztachet pod ukosem, wlasnie po to zeby zwierzeta nie wpadaly do ogrodu jak w pulapke tylko, zeby mogly uciec.Co noc mam nadziej, ze krolik sie sploszy i pojdzie do sasiadow, ktorzy nie maja psow, ale tez co rano znajduje swieze ehem slady bytnosci. Co tu robic Szanowny Panie Rumian?
Wandzie TX i zonie zycze przyjaznych wiatrow w zagle.
errata: kazde dziecko wie, ze… co najmniej
Mysle, ze tak, Wando, sadzac z tego, co o nim napisalas. U nas w wiezieniu w Concord ta sama osoba (Jenny Philips) tez uczyla tej samej techniki, i popierali ja wszyscy pastorowie i ksieza w miescie, oraz kapelan wiezienny. A Twoj stres takze niech jak najszybciej znika. 🙂 Moj stres przeprowadzkowo-remontowo-grypowy-pogrypowy w sumie nie byl jakis straszny, a tez powoli wracam po nim do siebie. Dzisiaj pierwszy raz wrocilam z zakupow nie czujac sie zupelnie wykonczona, wiec i Zestresowanym i Kwekajacym takze zycze jak najszybciej zielonego swiatelka w tunelu. 🙂
Bobiku 🙂 milo mi.
A krolik – no coz Kroliku – moj Dundee dosc skutecznie przepedzil kroliki, ktore odwaznie weszly do ogrodka, ale te wokol domu nic sobie z kota ani psa nie robia. I kazdy dom ma co najmniej kilka; jak dobre duszki mieszkaja sobie w naszych przydomowych krzakach.
No to teraz juz naprawde mnie nie ma
Może na tego królika rzeczywiście poskutkowałaby metoda szczurołapa z Hammeln na abarot? Gdyby mu tak zacząć puszczać do norki heavy metal albo ostry rap, może uznałby, że nie jest to najlepsze miejsce do zagnieżdżania się?
Chociaż jeżeli to jest ten królik małoletni, to efekt mógłby być dokładnie odwrotny. 😀
Ale jak na taka metode zareaguja brytany (nie sadze, zeby udalo sie je udalo zupelnie odizolowac akustycznie)? 😉
Królik ma przecież rodzinę. Mogą się podzielić zadaniami – ktoś wypłasza dźwiękowo królika, żeby brytany wyprowadzić mógł ktoś, albo na odwrót. 😀
Te moje naleza do takich mniejszych brytanow.
Jak np. te http://www.ataboy.ca/brittany_dog_show_pictures.htm
Pogoniłbym to towarzycho – wszystkie psiaki w jednej pozie – co to awruk jest…
Nienawidzę takich spędów i prężenia muskułów. Zamiast w gniewie chodzić, śmieję się z tego 😆
Ja nawet nie wiem, czy nawidzę takie spędy czy nie, bo nigdy na takim nie byłem. 😀
Prężenie muskułów też jest dziedziną dla mnie niedostępną ze względu na brak armat.
Ale jak chodzi o pośmianie, to prawie zawsze jestem za. 😆
mgliscie
cicho
czwartek 🙂
dzisiejsza prase pod pache i w droge
brykam 😀
polecam
http://www.zeit.de/online/2009/35/cctv-ueberwachung-nutzlos
Dzien dobry! PA bedzie ciut spozniony, bo zapomnial czegos w domu i musial wrocic aby zabrac.
Ach, jak mi dobrze zrobil wczorajszy Zen, kiedy moglam kompletnie skupic sie na tym co uslyszalam w tym programie radiowym, odsunac wszystkie chwilowo niepotrzebne mysli, umyc okno w swiezo odremontowanym i pobielonym pokoju i jeszcze myslec o programie przed zasnieciem .
A kiedy dzis rano weszelam dp tej malej sypialni zalanej swiatlem pomimo zachmurzonego nieba, spojrzalam na czysta szybe, gole sciany, bez obrazow, bez luster, bez przysunietych do scian mebli, mialam natychmias moment iluminacji i zobaczylam jak rozwiazaC problem, ktory byl dotad nierozwiazywalny: szafe z ksiazkami przewsunac w to zgrabne miejsce gdzie przedtem bylo ogromne lustro, lustro powiesic tam, gdzie miala byc szafa i uzyskac w ten sposob calkiem spore miejsce na hotelowy stojaczek na walizke dla gosci. W ten sppsob tez uzyskuje dodatkowe miejsce na wysuniecia spod lozka zapasowego lozka, jesli gosci jest para.
Zaraz przyjdzie Pan Andrzej i poprosze go abysmy poprobowali nowej kombinacji ustawienia pokoju.
Slusznie mowi moja guru Alexandra Stoddard ze nalezy wejsc dp pustego pokoju i w nim pomedytowac.
Brawo Alexandra, znow mialas racje!
Piesku, jak sie czujesz?
Wando, Zono, wpadajcie, prosze, Panie, tak dobrze jest Was tu znow widziec!
Dzień dobry 🙂 A jak ja się mogę czuć, skoro byłem zmuszony do wstania przed 7 rano i oddania się w łapy różnych krwiopijców i innych takich? 🙄
Blogowe wampiry są jednak zdecydowanie przyjemniejsze od tych medycznych. 😆
Niemniej jednak pogoda nadal berlińska (cśś…. nie mówić głośno, żeby nie zapeszyć!),co pozwala spojrzeć na świat z pewną dozą optymizmu. Gdyby ktoś miał jeszcze jakiegoś zbędnego croissanta z pasztetówką, to niewykluczone, że udałoby mi się całkowicie wyjść na prostą. 🙂
Croissanty są zdaje się nieco zakrzywione…
A po co miałoby się wychodzić na prostą z prostego? Logiczne, że trzeba z zakrzywionego. 😀
No w sumie… byłoby za prosto i nielogicznie…
Zauważmy, że wychodzenie z zakrzywionego nie jest takie znowu proste. Nie każdy temu sprosta…
Do roboty Bobik, bo verladung trwa za długo.
Więcej rozłoży się po kątach…
Dobra, to ja te konta zostawiam komisarzowi a wpadnę już do nowego banku.
Zara bedzie. Właśnie inwestuję. 😆
Jakaś inwestycja długoterminowa…